piątek, 18 lutego 2011

16. W prosektorium najprzyjemniej jest nad ranem, czyli gwałcimy Grissoma (3/3)


Siedziałam z Horatiem w jego gabinecie.
-Może wyjdziemy na zewnątrz i posiedzimy na ławce?- zapytał Horatio
-Dobrze.-odpowiedziałam
Zabierzemy ze sobą mikroskopy i całą resztę sprzętu...

W pracy okazało się, że Ryan wyjechał do Nowego Yorku do Natalii, bo ją kocha. Napisał, że nie wróci.
Mówiłam, że biorą przykład z szefa?

-Alexx co mamy? – zapytał się po chwili pani koroner
-Kobieta miała złamany kark. I była czymś wielokrotnie uderzana w głowę. – powiedziała Alexx
-A może to być łopata? – zapytałam się wyjmując zakrwawioną łopatę z krzaków
Jak ukryć narzędzie zbrodni? Wystarczy wrzucić je w krzaki.

 Kiedy Alexx poszła podeszła do nas wysoka blondynka.
-Porucznik Horatio Caine?- zapytała
-Tak to ja.- odpowiedział H
-Jestem Carmen Penington. Jestem specjalistką w chemii i genetyce. Ryan Wolfe mnie tu przysłał. – powiedziała
-Miło mi. – powiedział
Ja zaczęłam przeszukiwać miejsce zbrodni. Nie chciałam im przeszkadzać ani pokazywać, że jestem zazdrosna. A było o co. Dziewczyna była wysoka i szczupła a nie to co ja. 
Ach te kompleksy, te kompleksy...

 
Znalazłam ciemny krótki włos.
-Pasuje do Howard’a Epps’a. – pomyślałam
Bo tylko on jeden na całym świecie ma ciemne, krótkie włosy.

[Bohaterka goni wspomnianego Eppsa, zostaje przez niego postrzelona, odnajduje ją Booth]

Booth tylko spojrzał na rękę którą starałam się zatamować krwawienie z postrzelonego ramienia. Wziął mnie delikatnie w ramiona i zaniósł do swojego samochodu. Ruszyliśmy z piskiem opon do szpitala. Czułam, że zaraz stracę przytomność. Booth ciągle trzymał mnie za rękę.
Trzymanie za rękę: podstawowa metoda pierwszej pomocy.

 
Do szpitala wpadł Horatio.
-Nic ci nie jest?- zapytał zdenerwowany
-To tylko strzał w ramię. Nic mi nie będzie.- odpowiedziałam z ironią
-Tylko strzał w ramię. Ty słyszysz co mówisz?- zapytał Booth
-O co ci chodzi?- zapytałam się go
-O to że twój narzeczony mógłby cię bardziej pilnować a nie bajerować nową pracownicę!- krzyknął Seeley kiedy wyszliśmy ze szpitala
-Tego już za wiele!- krzyknął Caine i rzucił się na Booth’a
Zaczęli się bić!
Po "Rankingu gwiazd" nową propozycją programową TVP będzie "Pojedynek seriali". W następnym odcinku - ustawka między klanem Lubiczów a rodem Mostowiaków! Nie przegap!
 

-Spokój! Słyszycie!- krzyknęłam i stanęłam między nimi
Wiedziałam, że to jedyne rozwiązanie, bo żaden z nich nie odważy się mnie uderzyć.
No, nie byłabym taka pewna...
 

-Horatio wsiadaj do hummera, a ty Booth do swojego samochodu!- rozkazałam
Oboje zdziwieni moją wściekłością posłusznie wsiedli do swoich samochodów,
Oboje? Który z nich był kobietą?

Poszłam do łazienki. Tam zobaczyłam, że krwawię. Wyciągnęłam telefon i wybrałam pierwszy numer.
-Tak?- usłyszałam w słuchawce
-Horatio! Ratuj! Ja chyba poroniłam!- krzyknęłam przerażona
-Gdzie jesteś?- zapytał spanikowany
-W łazience. – powiedziałam i zapadłam w ciemność  
Dzwonię do ciebie z łazienki, bo trudno mi wrzasnąć przez drzwi...
 
Wiem,że bez sensu ale wena mi nie chce wrócić...
Komentujcie...
Skomentujemy: ano bez sensu. Kompletnie!
 
-Panno Meg. Mam dla pani smutną wiadomość.- powiedział ponuro lekarz
Patrzyłam na niego przerażona.
-Boże. Błagam. Tylko żebym nie straciła tego maleństwa.- modliłam się w myślach
-Niech się pani tak nie boi z dzieckiem wszystko w porządku. – uspokoił mnie lekarz
Odetchnęłam z ulgą. Jednak nadal noszę to dziecko pod sercem.
Ja tam na miejscu tego dziecka jednak zaczęłabym się zastanawiać nad wyprowadzką.
 

-Miała pani guz na wątrobie i musieliśmy go wyciąć. Zaczynał pękać i stąd te krwawienia. – powiedział –Ale musi się pani oszczędzać i jeść same zdrowe rzeczy.- dodał i wyszedł
Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.
Bohaterka niewątpliwie jest alienką, na co wskazuje jej dziwaczna anatomia: żebra osłaniające jamę brzuszną oraz nietypowe połączenie wątroby z narządami rozrodczymi (skoro była w stanie wziąć krwawienie z guza za poronienie). Ma również prawdziwie kosmiczne zdolności regeneracyjne!
 

-A jeśli Horatio nie pozwoli mi pracować? Ja muszę pracować bo jak będę siedziała w domu to Carmen mi go odbierze!- szepnęłam i zaczęłam płakać
Calleigh mnie przytuliła.
Calleigh od początku tego opowiadania nic, tylko przytula bohaterkę. Zastanawiające.

 Dwa dni później usłyszałam jak zdenerwowany Horatio rozmawia przez telefon:
-No jak to brakuje wam ludzi do pracy? Nawet nie myśl o Meg! Ona jest jeszcze za słaba! Daj mi spokój! Nie ma mowy! – i zakończył rozmowę
Porucznik Caine wziął właśnie urlop na miłość, Panowie Bandyci, może też weźmiecie?
 

Podszedł cicho do łóżka. Wtedy ja się odwróciłam do niego.
-Horatio może ja bym wam pomogła. Już dobrze się czuję. Naprawdę.- spytałam
-Nie ma mowy! Jesteś jeszcze słaba, a to że Calleigh i Eric są razem nie oznacza, że jedno z nich może sobie nie przychodzić do pracy kiedy chce!- krzyczał
Jak to nie oznacza, a Meg? A, sorry, Meg jest Dziewczyną Szefa, to co innego.

Kiedy Caine poszedł wypisałam się ze szpitala na własne żądanie.
Tja. Dwa dni po operacji wątroby. Ale bohaterki tak mają, że goi się na nich jak na psie.

Zabraliśmy się za oględziny zbrodni. Znalazłam wiele ciekawych rzeczy m.in.: chusteczkę, pierścionek, jakąś substancję i parę odcisków palców, które skrupulatnie zabezpieczyłam.
Odciski leżały sobie na ziemi, a słońce lśniło na liniach papilarnych.
 

Młotek który znalazłam na miejscu zbrodni dwa dni temu zanim trafiłam do szpitala okazał się narzędziem czynu.
Wtedy, o ile pamiętam, znalazła łopatę. Ale co ja tam wiem.
 

Eric zbadał odciski. Jeden należy do Howard’a Epps’a a drugi do: Jack’a Efron’a.
Starszego brata Zaca? Ciekawe, czy też ma taki durny uśmiech.
 

Badanie chusteczki wykazało, że ofiara to: Camila Walls.
Lat 15, zamieszkała na South-West 8th Street 148, córka dentysty i stewardessy. DNA powie ci wszystko!
 
Horatio sprowadził na przesłuchanie Jack’a.
-Skąd się wzięły odciski palców na miejscu zbrodni?- zaczęłam przesłuchanie
-Nie mam pojęcia.- odpowiedział
-A może ci przypomnieć?- włączył się Danny
-Nic na mnie nie macie to wychodzę.- powiedział Jack
-Ale jeszcze znajdę!- powiedziałam zła
-Bujaj się laska! Jeszcze uważasz, że to ja zabiłem twoją siostrę?- zapytał a ja poczułam, że robi mi się duszno
Danny spojrzał na mnie pytająco.
-Spier***aj!!- krzyknęłam do Jack’a i uciekłam do łazienki
Och, cóż za fachowe i nowoczesne metody przesłuchań stosują w tym Miami Dade!
 

Po dotarciu do domu nie mogłam uwierzyć!! Po tylu latach spotkałam mordercę mojej młodszej siostry!
Śmierć babci w pożarze jest jak widać nie dość traumatyczna, aby stworzyć idealną bohaterkę. Dopiero morderstwo siostry jest naprawdę kóóóól.
 

Nie mogłam nad sobą zapanować! Cała dosłownie się trzęsłam. Horatio widząc to powiedział, że nie wraca do pracy ale ja zapewniłam go, że sobie poradzę. On pojechał, a ja zadzwoniłam do Booth’a. Ja pojechałam do Central Parku, a on miał dojechać.
Błagam, powiedzcie mi, gdzie w końcu toczy sioę akcja. Miami? Nowy Jork? Księżyc?
 

Jednak zadzwonił, że się spóźni i powiedział żebym nigdzie sama nie chodziła bo tam jest niebezpiecznie. Oczywiście nie posłuchałam go i poszłam sama się rozejrzeć.
Pies Pawłowa normalnie. Na hasło "nie idź tam, to niebezpieczne" aż się ślini.
 

Szłam powoli między jasno świecącymi latarniami i doszłam do tego pomnika. Wtedy usłyszałam szelest łamanych suchych gałęzi i gwałtownie się odwróciłam. Zobaczyłam przed sobą wysoką sylwetkę. Zbliżała się do mnie. Wtedy zrozumiałam, że na pewno nie w przyjaznych zamiarach. Byłam sama w parku a ta osoba była coraz bliżej. Pod światłem latarni poznałam, że to… Jack Efron!! Zaczęłam uciekać lecz to nic nie dało. Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w krzaki. Krzyczałam głośno lecz park świecił pustkami. Wyrywałam się ale on był za silny. Czułam ten odór alkoholu. Jack zaczął zdzierać ze mnie bluzkę i wtedy upadł. Booth uderzył go kijem golfowym ( to musiało boleć!). Skuł  go w kajdanki i posadził do samochodu.
Aj ken bi jo hiroł, bejbe...
 

Zaczęliśmy się całować. Booth był bardzo delikatny. Całował mnie po szyi. Kiedy już zaczął rozpinać mi koszulę zadzwonił telefon.
-Meg? Gdzie ty jesteś?- to był Horatio
-Jestem u koleżanki. Nie miałam siły już wracać do domu. Jeszcze na dodatek jest ciemno. Spotkamy się w pracy. oki?- i się rozłączyłam
Zapamiętajcie, dzieci: numery z "koleżanką" zawsze się wydają. Zawsze.

Cały dzień chciało mi się śmiać z reakcji Peter’a kiedy dowiedział się, że zostanie wujkiem. (jak z gościa który śpiewał ballady pod moim płotem- Lily i misiek wiedzą o co chodzi, ale bk o Lol xD ).
Tajny szyfr, czy zwykły bełkot? Oto jest pytanie!
 

Dosłownie latałam po laboratorium (jeśli tak można to nazwać). Nawet raz zjechałam po barierce i Horatio mnie pokrzyczał, że nie uważam na dziecko. Miał rację, ale co ja na to poradzę, że ta miłość do niego mnie tak uskrzydla? (hihi) Na zgodę bardzo namiętnie go pocałowałam i poszłam do Alexx na plotki. Tak sobie gawędziłyśmy w najlepsze przy kawce
W prosektorium najweselej jest przy kawie...
 

kiedy zobaczyłam jak Carmen flirtuje z Horatiem.
Również w prosektorium? Nekrofile jedne...
 

Uśmiech zniknął mi z twarzy. Siedzieli w jego gabinecie i widać świetnie się dogadywali: śmiali się, żywo gestykulowali.
A bohaterka przenika wzrokiem ściany. Mówiłam, alienka.
 

Wyglądali jak para gruchających gołąbków. Poczułam ukłucie zazdrości, które było nie do wytrzymania. Wybiegłam z prosektorium i chciałam zrobić im dziką awanturę ale po drodze zatrzymał mnie Booth.
-Hej! Pójdziesz dzisiaj ze mną na dyskotekę?- spytał
-Jasne. Bardzo chętnie.- przyjęłam zaproszenie
-To o 20 przed klubem BRAVO.- powiedział
Zadowolonym krokiem skierowałam się do mojego hummera i pojechałam do domu. Wzięłam prysznic i postanowiłam założyć krótką mini i bluzkę na ramiączka, która nie zakrywała pępka
i ładnie eksponowała mój ciążowy brzuszek
 

a do tego szpilki z małym obcasem. O 20 czekałam przed klubem na Booth’a. W końcu przyszedł. Miał na sobie obcisły T-shert i jeansowe spodnie. W takim połączeniu wyglądał seksownie.
-No, no.- kiwnęłam z podziwem
Podszedł i pocałował mnie delikatnie. Potem pociągnął mnie za rękę do klubu. Widać, że bywał tam dość często bo nie płacił za wejście i miał dużo znajomych. Usiedliśmy przy barze i Booth zamówił dwa drinki. Kiedy je wypiliśmy to pociągnęłam go na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć. Nasze ruchy były coraz śmielsze. Seeley podszedł do mnie od tyłu i położył mi ręce na moim brzuchu.
O, kopie!
 

Potem opuszczał je coraz niżej. Ilość alkoholu we krwi sprawiła, że nie stawiałam oporu.
Ciąża, alkohol i dyskoteka, rewelacyjne połączenie.
 

Ludzie zaczęli się z nami bawić. Zdjęłam z Booth’a T-shert i tańczyliśmy dalej. Kiedy już postanowiliśmy się zbierać była godzina 3. Podeszłam do Booth’a , objęłam go za szyję i namiętnie pocałowałam. Złapał mnie za pośladki i przyciągnął do siebie. Do niczego więcej na szczęście nie doszło.
Ot, takie małe, niewinne macanko.

Szłam sobie powoli pamiętając, że trzy dni temu wyszłam ze szpitala.
Zapomniałam dodać, że na dyskotece też tańczyłam tylko wolne i bez pośpiechu ganiałam po parku za bandytami. 
 
[W międzyczasie Eric zostaje porwany, a cudowna maszynka do badań DNA znów podaje dokładne dane podejrzanej]
-Horatio. Eric’a porwała jego była dziewczyna Roberta. Mam już jej adres. Zaraz tam będę.- powiedziałam i się rozłączyłam
Dojechałam. Power Foln 23.Drzwi od domu były lekko uchylone. Powoli się wślizgnęłam i rozglądałam się po pomieszczeniu. Nie znalazłam tu nikogo ale na stole znalazłam kartkę z liczbami.
-Co to ma być do diabła?! -wymskło mi się
-Może to wiadomość od niego.- powiedział Horatio, który stał nade mną
Hmmm... kartka z liczbami? Brzmi znajomo. Wprowadzamy nowych bohaterów?
 

Powoli się podniosłam i przytuliłam do Horatia. Po wyjściu z mieszkania zauważyłam, że na ulicy stał jakiś samochód. Ostrożnie podeszłam do niego i uchyliłam drzwi.
Bo "jakiś samochód" stojący na ulicy jest tak podejrzaną rzeczą, że koniecznie trzeba go sprawdzić.
 

To co zobaczyłam spowodowało, że od razu zwymiotowałam na trawnik. W środku były spalone zwłoki! Horatio odciągnął mnie od samochodu i posadził w swoim hummerze. Potem wykonał jakiś telefon i wróciłam do laboratorium.
Hummer sam mnie tam zawiózł. Całkiem jak Batmobil.
 

Jednak nie mogłam usiedzieć w miejscu i pojechałam powrotem na miejsce zbrodni. Przy samochodzie stała jakaś wysoka brunetka i rozmawiała z Horatiem.
-Jestem dr. Temperance Brennan. Antropolog,- podała mi rękę
Oo, Kości usłyszała, że Booth szaleje na gościnnych występach w Miami i przyleciała trochę go utemperować!
 

-Hej Meg!- usłyszałam znajomy głos
Odwróciłam się i nie mogłam uwierzyć.
-Charlie?! Co ty tu robisz?- zapytałam się
Podszedł i mnie przytulił.
-Suprise!Przyjechałem bo słyszałem o porwaniu waszego człowieka z ekipy i o kartce z liczbami.- powiedział
No i mamy wszystkie trzy niedzielne polsatowskie seriale cuzamen do kupy na jednym miejscu zbrodni. Bones wpadła z Waszyngtonu, Charlie Eppes z Los Angeles, po drodze im było.

Spałam dłużej ponieważ jest weekend, a my wtedy nie pracujemy.
Bo przestępcy w weekend grzecznie siedzą w domach i oglądają "Dzień dobry TVN".
 

Siedziałam przy śniadaniu kiedy zadzwonił mój telefon.
-Tak?- powiedziałam zaspana do słuchawki
-Witaj Megi!- t obył Grissom
-Hej Gil! Co tam u ciebie?- zapytałam
-Słuchaj. Dzwonie bo chcę cię na parę dni ściągnąć do siebie do Las Vegas.- powiedział
Nie! Nie! Błagam! Nie mieszajcie w to Grissoma! Tylko nie jego!
*Kura zalewa się łzami (samotnymi) i idzie się upić*
 

Zobaczyłam Gila i poszłam w jego stronę. Mocno mnie przytulił i zaprowadził mnie do samochodu.
-Widzę, że jesteś w ciąży. – zauważył
-Aż tak bardzo to widać?- zarumieniłam się
-I to jak! Zakładając tak obcisłe ubrania powinnaś zdać sobie z tego sprawę.- powiedział szczerze
-Nie ma to jak szczerość byłego chłopaka.- roześmiałam się
Pytanie: z kim ona jeszcze nie była? Zdaje się, że nasza słodka Meg zaliczyła w swoim czasie wszystkich detektywów i techników kryminalistycznych w całych Stanach.
 

Weszliśmy do środka. To co tam zobaczyłam sprawiło, że zamarłam: na sznurku wisiała młoda kobieta ok.27 lat i miała wbity nóż w brzuch. Była w 5-tym miesiącu ciąży! Starałam się nic nie mówić. Na szafce leżała kartka:
                                               
„Niewiele jest policjantek w ciąży
   ale i tak jedna z nich jest już moja.
Kochanie już niedługo będziemy
     razem. Kocham cię odkąd pierwszy
     raz zobaczyłem. Lecz nigdy nie za-
           pomnę, że ograniczyłaś moją wolność.”
                                                                                                    H.E
                                                  PS:I love you!!
 
Grissom zabrał mi kartkę i przeczytał. Spojrzał się na mnie i zrozumiał, że chodzi o mnie.
Tja. Zbrodniarz jedzie do Las Vegas i tam zostawia przy zwłokach liściki wskazujące na policjantkę z Miami. Logiczne, prawda?
 

Nagle zadzwonił mój telefon. To był Horatio. Odebrałam i zaczęłam mu opowiadać o sprawie i o kartce, którą Howard mi zostawił. Horatio strasznie się zdenerwował i chciał przyjechać.
-Kochanie ale musisz zostać bo jesteś szefem naszej ekipy.- tłumaczyłam
Phhh... jakby to miało w tym opku jakiekolwiek znaczenie.
 

-Ale on ci grozi!- krzyczał
-Gil mnie obroni. Zresztą ja go znam bo jest moim byłym chłopakiem. On nie da żeby stała mi się krzywda.- wymskło mi się
-Aha. Więc tak sprawa wygląda.- powiedział z ironią
No i trzeba było tak od razu...
 

Zadzwoniłam do Grissom’a.
-Mógłbyś do mnie przyjechać? Boję się być sama.- zapytałam drżącym głosem
Bo ja się boję sama spać, nie wiem dlaczego
Ja się boję sama spać, no cóż w tym złego?
Choć mam pokoik i łóżeczko własne, w nim poduszek moc
Gdy jestem sama, to nie zasnę przez calutką noc
Ja się boję sama spać, bo strasznie ciemno
Ja się boję sama spać, któż zaśnie ze mną?
A może pan aniołem będzie stróżem w nocy u mych drzwi?
Ja się boję sama spać, no pomóż mi!

(J. Petersburski, A. Włast)

Pięć minut potem rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam, że Gil przyniósł ze sobą butelkę wina. Wyjęłam kieliszki i usiedliśmy na kanapie. Zaczęliśmy pić te wino i humor nam się polepszył. Wspominaliśmy stare czasy kiedy to byliśmy parą.
-Ale już wtedy Sara się w tobie podkochiwała.- palnęłam
-Nieprawda!- powiedział
-Prawda. Robiła takie maślane oczka do ciebie i snuła się za nami krok w krok. Raz nawet po szkole się z nią biłam o ciebie.- parsknęłam śmiechem
Łał. To oni są w jednym wieku? Zawsze mi się wydawało, że Grissom był "nieco" starszy od reszty swej ekipy...
 

-Serio? Nic o tym nie wiedziałem.- nie mógł uwierzyć
-Ha! Bo się umówiłyśmy, że to zostanie między nami.- powiedziałam
Jeszcze tak ze dwie godziny mieliśmy beke i w końcu usnęliśmy razem na kanapie…
Dwie godziny bekali? Trzeba było wziąć coś na niestrawność!
 
Rano Gil poszedł a ja zaczęłam sprzątać w pokoju. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Powoli podeszłam do drzwi i kiedy je otworzyłam poczułam pierwszy ruch mojego dziecka. Niesamowite uczucie! Za drzwiami oczywiście stał Horatio.
Oczywiście. Ekipa da sobie radę bez niego, a co.
Przeraził się kiedy zobaczył że trzymam rękę na brzuchu bo pomyślał, że źle się czuje.
-Jedziemy do lekarza!
-Nie Horatio! Nie gadam z tobą!- poryczałam się
Bardzo dojrzałe reakcje...
 

-Przepraszam nie powinienem był tak reagować.
-Daj mi rękę.- poprosiłam
Położyłam ją na moim brzuchu i wtedy znów poczułam ruch dziecka. Spojrzeliśmy na siebie i się uśmiechnęliśmy. Potem mocno pocałowałam Caine’a i przytuliłam się do niego.
-Nie masz pojęcia jak bardzo tęskniłam.
Raptem dzień się nie widzieli!
 

Tę chwilę przerwał nam dźwięk mojego telefonu. Odebrałam.
-Megi? – to był Gil.-Twoi rodzice zostali porwani.- kiedy to powiedział zapadła ciemność.
Bohaterka potrafi nawet wywołać zaćmienie słońca? A nie, to tylko kolejne omdlenie.

-Co ty robisz?- zapytał się zszokowany H
-Jak to co? Jadę do Nowego Yorku.
Widząc, że nic nie wskóra i mnie nie powstrzyma wyszedł za mną do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon spod hotelu. W drodze panowało milczenie. Strasznie się bałam o rodziców.
Horatio złapał mnie za rękę i jednocześnie prowadził hummera. Wreszcie dojechaliśmy do domu rodziców.
Jadą z Las Vegas, tak? I znów niezawodne Google Maps wskazują nam odległość: 2525 mil, około 1 dzień i 14 godzin jazdy.
 

Kiedy tam weszłam złapałam się za głowę. Wokół panował bałagan: ciuchy były porozrzucane, wszystkie szafki pootwierane, a na łóżku w sypialni znalazłam… krew!!!
-Boże tylko nie to!- modliłam się w duchu
Caine podał mi wacik. Delikatnie umoczyłam go w krwi i włożyłam do próbki.
-Trzeba zbadać DNA. – mówiłam sama do siebie
Po zabezpieczeniu paru odcisków palców, butów, włosa i krwi pojechaliśmy do Miami.
Bo tam się znajduje jedyne laboratorium w całych Stanach.
 

Zadzwonił mój telefon.
-Sara i Viktor- piękne imiona. Bądź za 15 minut na WallStreet i oddaj się w moje ręce wtedy ja wypuszczę twoich rodziców.- powiedział i się rozłączył
Znowu wraca do NY? Nie, jak już zdążyliśmy się przekonać, w tym opku Wall Street znajduje się w Miami.
 

Wybiegłam z laboratorium i pobiegłam do hummera. Jechałam jak oszalałam i łamałam wszystkie możliwe przepisy. Na opustoszałym placu stał czarny samochód. Zostawiłam swojego hummera a w nim odznakę i broń. Podeszłam do samochodu. Howard mnie do niego wepchnął i zostawił moich rodziców przywiązanych do drzewa, które miało wybuchnąć za 5 minut!!
Drzewo było z gatunku Trotylowiec pospolity.
 

-Obiecałeś, że nie zrobisz im krzywdy!
-Zamknij się! Najważniejsze, że mam ciebie- kobietę którą kocham i której pragnę.- pocałował mnie
Nie mogłam nic zrobić bo byłam związana. Dojechaliśmy do jakiegoś domu i Howard zaniósł mnie do niego. Zobaczyłam, że na łóżku leży już jedna kobieta i na dodatek jest w ciąży!!
Howard przywiązał mnie do krzesła i postawił naprzeciwko łóżka tak żebym dokładnie widziała jak on zadaje jej ból…
Odwróciłam głowę. Usłyszałam krzyk tej kobiety. Spojrzałam się w ich stronę i stwierdziłam z przerażeniem, że ona ma wbity nóż w brzuch!!!
Amatorskie cesarki najwyraźniej są obsesją naszej aŁtorki. Trauma jakaś, czy co?
 

-Zostaw ją! Daj jej spokój!- krzyczałam jak opętana mając nadzieje, że ktoś mnie usłyszy
Howard się wkurzył i wbił ten nóż jeszcze głębiej. Kobieta już nie krzyczała i się nie ruszała.
-Co ty jej zrobiłeś?! Ty draniu!- zaczęłam wrzeszczeć.
On rozwiązał mnie i rzucił na łóżko w drugim pokoju. Zaczął zdzierać ze mnę bluzkę i całował mnie. Nie mogłam mu się wyrwać- był zbyt silny. Kopałam go i gryzłam jednak nic to nie dało. Nagle usłyszałam huk i Epps przestał się ruszać. Jego ciało bezwładnie na mnie leżało i po chwili ktoś je ze mnie zdjął. To był Horatio.
Droga Pani Ałtorko, czy pani się przypadkiem nie powtarza? To już trzecia próba gwałtu na bohaterce, udaremniona w ostatniej chwili przez Tru Lawera. Choć nie, są pewne różnice - ostatnio Tru Lawerem był Booth.
 

-Kochanie. Po co to zrobiłaś?
-Bo chciał zrobić wymianę. A co z moimi rodzicami?- olśniło mnie
-Są bezpieczni w laboratorium i czekają na wieści o tobie.- powiedział Danny
Trzeba być taką kretynką jak ty, żeby uwierzyć w wybuchające drzewo - dodał pod nosem.
 

Horatio zabrał mnie do laboratorium. Mama i tata mnie wyściskali.
-Meg. Viktor to nie twój ojczym. DNA wykazało, że to twój prawdziwy ojciec.- powiedział mi Eric
Jak to się kiedyś mówiło: tylko matka jest pewna...
 

Potem policjanci odwieźli ich do domu w Nowym Yorku a ja i Horatio pojechaliśmy do swojego.
Nie ma to jak wycieczka radiowozem przez całe Wschodnie Wybrzeże. A, tunel podprzestrzenny! Zapomniałam.
 
Położyłam się na kanapie i przykryłam kocem. Zaczął śnic mi się Epps. Wstałam z krzykiem. Horatio natychmiast do mnie podszedł. Byłam cała mokra i było mi zimno. Dotknął mojego czoła i aż podskoczył.
-Jezus Maria ty jesteś cała rozpalona!- krzyknął
Przyniósł mi termometr. Miałam aż 39.5!!
-Jedziemy do szpitala!
Horejszio, jakiś ty przewrażliwiony!
 

-Nie Horatio! Ja nie chcę… Za dużo już się należałam…- zaczęłam płakać
Caine delikatnie wziął mnie w ramiona i zaniósł do łóżka. Przykrył mnie kołdrą i przyniósł polopirynę s, gripex max i herbatę.
Polopiryna s podbija rynki zagraniczne?
***

Krzątałam się po korytarzu MDPD. Jak zwykle Horatio mnie okrzanił za to że przyszłam do pracy a miałam odpoczywać. Ale ja to olewałam.
I dalej zasuwałam ze ścierką i kubełkiem.
 

-Jezus Maria! Eric! Przestraszyłeś mnie!- aż podskoczyłam
-Przepraszam. Kurier czeka z przesyłką dla ciebie.- powiedział i odszedł
Podreptałam na dwór i podeszłam do faceta w czerwonej koszuli.
-Tak?- zapytałam
-Niech pani to podpisze.- podał mi kartkę i długopis
Kiedy zrobiłam to co kazał z samochodu wyjął przepięknego pieska!!
-To od Grissoma! Bo tylko on wie jak bardzo lubię pieski razy chihuahua.- pomyślałam
O mój gadzie. Grissom dał jej pieska. Ciułałę. Grissom. Ten Grissom, który wiedział wszystko o larwach owadów, ale bardzo niewiele o kobietach. Ten Grissom o chłodnym, ostrym, zdyscyplinowanym umyśle naukowca. Ten. Grissom. Aaa! Dajcie mi wiaderko.
 

Siedziałam w swoim gabinecie i na kolanach słodko spał mi Max (tak nazwałam pieska) kiedy nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu ukazało się: Warrick Brown.
-Tak? Co? Ale kiedy? Ok. Już do was jadę.- rozłączyłam się
Byłam w totalnym szoku: Grissom został porwany! Wsiadłam do swojego hummera i ruszyłam spod laboratorium z piskiem opon. Nie miałam zamiaru czekać na samolot.
Lepiej by jednak poczekała... Google Maps informują, że odległość pomiędzy Miami a Las Vegas to 2631 mil, 1 dzień i 15 godzin jazdy samochodem. Zakładając jazdę nieprzerwaną w idealnych warunkach.  Lotem bliżej!
 

O wyjeździe poinformowałam Horatia przez telefon. Zrozumiał i nie narzekał. Gnałam na złamanie karku i nie zważałam na czerwone światła.
A szczególnie dużo ich miała na autostradzie.
 

W końcu dojechałam. Poszłam do laboratorium i  zaczęłam wypytywać Catherine o szczegóły.
Ta pokazała mi mini-plan który wskazywał na to że Gilberth jest na pustyni przygnieciony przez samochód.
-Próbka DNA wykazała, że to kobieta.- powiedziała Sara
Kto? Grissom, czy samochód?
 

-Seryjne zabójczynie to rzadkość.- powiedziałam
Zaczęłam myśleć gdzie jest najbliższa pustynia i nic nie mogło mi przyjść do głowy. A tymczasem
...całe Las Vegas jest otoczone pustynią.
 

A tymczasem jego nie było już od 8 godzin!
Warrick zamieszany w porwanie szefa? Skoro wysłał do niej wiadomość na dobę z kawałkiem przed zniknięciem Grissoma...
 

-Wiem!!- nagle mnie olśniło
Pojechałam z Sarą moim hummerem na pustynię która przyszła mi na myśl.
Saharę? Gobi? Kara-kum?
 

Było tam straaaaaaasznie gorąco.
Rosły palmy i ganiali Beduini na wielbłądach.
 

Rozejrzałam się dookoła i przerażona pomyślałam:
-Od czego mam zacząć?? Gdzie go szukać żeby jak najszybciej znaleźć?
Tutaj liczyła się każda minuta. Ja i Sara rozdzieliłyśmy się i każda szukała gdzie indzej. Po paru minutach znalazłam wrak czerwonego samochodu.
Chował się za palmą, ale i tak go wypatrzyłam.
 

-Sara mam!- krzyknęłam
Zaczęłam odkopywać piasek i po chwili dołączyła do mnie Sara.
-Gil! Gil! -zaczęłam krzyczeć
Jednak znalazłyśmy tylko kamizelkę policyjną z jego imieniem. Więc zaczęłyśmy szukać dalej. Rozglądałam się i zobaczyłam odciski butów.
Zaczęłam iść tym tropem jednak ślad się urwał. Wtedy przez lornetkę zobaczyłam, że nieopodal są trzy kamyczki ułożone na sobie.
-A to spryciarz! Sara!
Czytam raz, drugi, trzeci i nadal nie kumam, o co chodzi. Za sprytne dla mnie.
 

Po chwili zdyszana podbiegła do mnie i pokazałam jej o co chodzi. Za krzakami znalazłyśmy jakieś ciało ale gdy je odkopałyśmy to okazało się, że to nie Grissom. Zadzwonił mój telefon.
-Mam go!- to był Nick Stokes
Dokładnie doprowadził nas do tego miejsca. Gilberth leżał pod krzakiem i miał złamaną rękę.
Kurde, czy Wy to widzicie? Kopią pod jednym krzaczkiem: mam! mam! nie, to tylko kurtka. Kopią pod drugim: mam! mam! nie, to tylko jakiś obcy truposz...
 

Wynosili go nieprzytomnego na noszach do samolotu.
-Ja z wami polecę.- powiedziałam do lekarzy i wsiadłam
Lekarze podłączali go do różnych rurek.
Do szlaucha ogrodowego, do węża z pralki, do odkurzacza oraz do fajki wodnej.
 

Cały czas trzymałam Grissoma za rękę. Chwilę potem on otworzył oczy, popatrzył na mnie i szepnął:
-Megi…
-Tak to ja. Nic nie mów. Oszczędzaj siły.
Wreszcie dojechaliśmy do szpitala. Położyli Grissoma na Sali z jakąś kobietą.
Bo w Stanach mają koedukacyjne sale szpitalne, taaaak.
 

-Tylko mi tu grzecznie bo będę zazdrosna.- powiedziałam i pokiwałam palcem
-Nie masz się co martwić bo w moim sercu jesteś tylko ty.
Grissom, ty też? Czy został tu jeszcze ktokolwiek zdrowy na umyśle?
 

Zaczęłam zastanawiać się nad tymi słowami ale przerwał mi gwałtowny dzwonek komórki.
Odebrałam.
-Tak?
-Meg. Na FlowQuick 23 w Las Vegas jest nasz podejrzany z Miami. Mogłabyś zobaczyć czy on tam ciągle przebywa?- zapytał Horatio
-Oki.- i się rozłączyłam
Zostawiłam Grissoma i pojechałam sprawdzić czy podejrzany jest w domu. Weszłam po schodach cichutko jak kot
Zajrzałam do domu przez dziurkę do klucza.
Cóż za wyrafinowane metody śledcze.
 

Nie było tam nikogo i panowała kompletna cisza. Potem postanowiłam się wycofać i zaczęłam schodzić po schodach. Wtedy usłyszałam jakieś skrzypienie jakby starych desek i nawet nie zdążyłam się odwrócić. Poczułam jak ktoś spycha mnie. Nie mogłam zachować równowagi i runęłam w dół po schodach. Czułam jak za każdym uderzeniem schodów wszystko mnie bolało.
Schody waliły ją bezlitośnie, stopniami, poręczami i szczebelkami barierki.
 

W końcu zatrzymałam się na samym dole. Dosłownie wszystko mnie rwało. Nie mogłam tego wytrzymać. Próbowałam się podnieść i wyczołgać lecz to było na nic. W końcu zmęczona tym odpłynęłam…
I kolejna utrata przytomności. Zdziwię się, jak kiedyś bohaterka dotrwa w zdrowiu do końca rozdziału.
 

Otwierałam powoli oczy. Spojrzałam przed siebie – biały sufit.
-O nie! Znowu szpital…- szepnęłam
Rozglądałam się po sali i nikogo nie zauważyłam.
-Na szczęście nie jestem sama.- powiedziałam sama do siebie
Położyłam rękę na swoim brzuchu i poczułam, że jest strasznie płaski.
Zaczęłam histeryzować i przybiegł… Horatio!
Jego to chyba sklonowali i umieścili po jednej kopii w każdym większym mieście.
 

Jeszcze tego samego dnia wypisałam się do domu i poszłam do laboratorium Grissoma odebrać hummera. Kiedy ten mnie zobaczył to się przeraził:
-Co ty tu robisz? Masz natychmiast wracać do szpitala!
-Następny Horatio się odezwał! Mam to gdzieś! Jeszcze dziś wracam do Miami i do pracy! –
Bo tak! Wam na złość! A co!
Droga Czytelniczko! Pamiętaj, jeśli kiedykolwiek będziesz w ciąży, unikaj jak ognia wszelkiego rodzaju schodów. Twojemu dziecku nie zaszkodzi jeśli wdasz się w bójkę i skopią Cię bandyci, nie zaszkodzi mu alkohol i całonocne szaleństwa w dyskotece, nie zaszkodzi przeprowadzana w międzyczasie operacja... Jeśli jednak spadniesz ze schodów, poronienie masz gwarantowane. Jak w banku.

***

Wiedziałam, że powrót do pracy będzie bardzo trudny ale musiałam nauczyć się żyć bez Horatia. Weszłam do MDPD i od razu natknęłam się na Yelinę.
-Co ty tu robisz?- spytałam
-Jestem z Horatiem.
-Zostaw go w spokoju!
-Nie ma mowy. Ty go nie chcesz.- powiedziała i chciała odejść
Wtedy ja podstawiłam jej nogę. Zaliczyła ostrą glebę (xD) . Wstała i chciała mnie uderzyć ale ja byłam szybsza. Uderzyłam ją w twarz. Upadła. Rzuciłam się na nią i zaczęłam okładać pięściami po całym ciele.
-Nie zdobędziesz go!- krzyczałam
-Meg zostaw ją!- ktoś krzyknął i odciągnął mnie od Yeliny
To był Horatio.
-Kochanie. Ona pierwsza zaczęła.- Yelina przytuliła się do Horatia
-Nie prawda! To ty mnie sprowokowałaś!- krzyknęłam
-Jasne. Nie wierz jej.- powiedziała do Caine’ea
-Zresztą i tak mam to gdzieś.- i wyszłam
Uczcie się dzieci: tak dorośli ludzie rozwiązują konflikty między sobą. Rozmowa jest dla cieniasów.
 

Wściekła pojechałam do domu i zastałam tam… Petera!!!
-Co ty tu robisz?!- przytuliłam go
-Słyszałam o dziecku i o tym że nie jesteś już z Horatiem.
„No to teraz będzie kazanie”- pomyślałam zrezygnowana
-Nie mam zamiaru cię osądzać bo to twoje życie.- jakby czytał w moich myślach- I mam coś żebyśmy się nie nudzili.- pokazał mi masę popcornu, chipsy i colę
Łaaał, ale kóóóól! Na poronienie, na złamane serce - nie ma jak popcorn!
 

Dostałam wezwanie na Krose Divers.
-Porwali dziecko.- powiedziała mi Calleigh
Jechałam najszybciej jak mogłam.
W szpitalu okazało się, że porwano dziewczynkę- noworodka. Matka podała rysopis faceta i rejestrację samochodu. (była wtedy na spacerze z dzieckiem) Wsiadłam do hummera i na GPS-ie udało mi się namierzyć samochód. Dojechałam do jakiejś opuszczonej fabryki. Usłyszałam płacz dziecka i wbiegłam do środka. Znalazłam dziewczynkę i zawinęłam ją w swoją bluzkę.
Meg w amoku jest skuteczniejsza niż cała dochodzeniówka razem wzięta.
 

Poczułam, że jest mi strasznie zimno ale nie miało to dla mnie znaczenia. Nagle usłyszałam:
-Jeśli nie chcesz zginąć musisz być grzeczna!
Odwróciłam się i zobaczyłam potężnego faceta.
„Z nim nie mam szans.” – pomyślałam przerażona
-Nie oddam ci dziecka! Wypuść mnie stąd! – zaczęłam wrzeszczeć
-Zamknij mordę!- rozkazał mi facet i strzelił mi z liścia w twarz
Upadłam. Z całej siły trzymałam dziecko. Nie chciałam żeby on je zabrał.
Jednak facet nachylił się nade mną i zaczął mnie z całej siły dusić. Kopałam go ale to było na nic. Wiedziałam, że zaraz umrę. Nie mogłam złapać powietrza.
Po tym opku bohaterka powinna przejść na dożywotnią rentę jako inwalidka wojenna.
 

W pewnej chwili usłyszałam huk i uścisk zelżał. Szybko wstałam i zaczęłam masować obolałą szyję. Jednocześnie uspokajałam małą.
-Nic ci nie jest?- zapytał Horatio
-Nie. Dziękuję.
Jakie to... niespodziewane.
 

Horatio spojrzał na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami i powiedział:
-Powinniśmy sobie coś wyjaśnić…
-Też tak uważam.
-Z Yeliną to nie było tak jak myślałaś.-powiedział Horatio
-Wiem.Teraz jest mi strasznie głupio.-spuściłam głowę-I chciałam ci powiedzieć...strata dziecka nie była twoją winą...
Horatio nic nie odpowiedział tylko milczał
A im bardziej milczał, tym bardziej nic nie odpowiadał.

-Musisz wracać jeszcze do pracy?- spytałam
Posmutniał.
-Tak.
Pociągnęłam go za sobą do sypialni i zaczęliśmy się kochać.
Do pracy już nie wrócił...
Nic nowego...
 
-Horatio?
-Tak?
-Czemu ty mnie kochasz?
-Znów zaczynasz...
-Powiedz...
-Bo jesteś piękna jak kwiar róży we wiosnę, pachnąca jak poranna rosa, delikatna jak puszek który zawsze latem unosi się nad polami...
Uśmiechnęłam się.
-Ja na ciebie nie zasługuję.- szepnęłam
-Nie prawda. To ja nie zasługuje na ciebie.
-A masz!- szuciłam w niego poduszką
I tak zaczęła się nasza wojna na poduszki...
 Wiaderko! Szybciej!

***
[na kolejnym miejscu zbrodni]
Sięgnęłam po aparat i zaczęłam pstrykać fotki. Nagle usłyszałam, że Horatio z kimś rozmawia. Była to jakaś kobieta.
-To Megan Donner. Pracowała kiedyś z nami ale odeszła z powodów osobistych. Lepiej pilnuj H bo kiedyś panowała pomiędzy nimi wyraźna chemia. – powiedział Eric
-Dzięki. Spadaj.- kopnęłam go w kostkę
To się nazywa Subtelne Dawanie Do Zrozumienia.
 

Cały czas patrzyłam na Horatia i Megan. Tę ich chemią czułam już od dłuższego czasu.
Waliło siarkowodorem na pół Miami.
 

W końcu się wściekłam i na postanowiłam na pieszo iść do laboratorium. Nawet nie zauważył, że mnie nie ma.
Nikt mnie nie kocha, każdy olewa...
 

Wszedł Horatio i Megan. Kobieta podeszła do mnie i podała mi rękę:
-Jestem Megan Donner.
-A ja Meg Browning.- uścisnęłam jej dłoń
-Meg możesz na chwilkę ze mną?- zapytał H
Poszłam za nim do jego gabinetu.
-Mogłabyś mi powiedzieć o co ci chodzi?- patrzył w okno
-Po pierwsze jak się do kogoś cos mówi to kultura wymaga żeby patrzeć mu w twarz…
- Meg, znasz mnie tyle czasu i jeszcze nie zauważyłaś, że nigdy nie rozmawiam patrząc prosto w twarz? - zapytał, poprawiając okulary słoneczne.
 

-To teraz będziesz mnie pouczała?
-Nie!- wyszłam i trzasnęłam drzwiami
Byłam wściekła i zazdrosna jak nie wiem co. Poszłam drugi raz na miejsce zbrodni.
Zranione serce leczyć pracą...
 

Kiedy szukałam jakiegoś choćby najmniejszego śladu poczułam ból w kostce.
-Ała…- syknęłam
Z ledwością wróciłam do MDPD. Dotarłam do gabinetu H i cichutko zapukałam. Nie otwierał. Opadłam bez sił koło drzwi.
-Horatio błagam otwórz…- załkałam
Drzwi się uchyliły i wyszedł Horatio. Podszedł do mnie szybko.
-Jezus Maria. Jak ty wyglądasz? Co ci się stało?
-Coś mnie chyba ugryzło…
-Gdzie?
Wskazałam na kostkę. Po obejrzeniu rany stwierdził że nie ma czasu i trzeba jechać do szpitala.
Znooowuuuu... Ostry dyżur nam się z tego robi, a nie CSI.
 

Zaniósł mnie do hummera i gnał przez zatłoczone o tej godzinie drogi Miami.
Czułam, że tracę świadomość. Horatio trzymał mnie za ręke i mówił:
-Kochanie już niedaleko, wytrzymaj…
Po chwili ogarnęła mnie dzika ciemność…
I tak oto nasza bohaterka po raz kolejny zapadła w ciemność... No cóż. Niech tam zostanie aż do Dnia Sądu, kiedy to Bór Wszechlistny wymierzy sprawiedliwość aŁtoreczkom za liczne gwałty na kanonie oraz seryjne kastracje wszystkich ciekawych męskich postaci i przerabianie ich na miśki o żelkowym mózgu. Sleep well, my precious!
 

Zmasakrowana łopatą Kura, pijana oparami rozpuszczalnika Sierżant i gryzący Maskotek
pozdrawiają z wesołego prosektorium.


5 komentarzy:

jasza pisze...

• Frrrra
• 2010-11-14
chciałam tylko dodać, że dla aŁtorki biały sufit to niechybna oznaka, że znajduje się w szpitalu. Jeśli tak, to całe życie przeżyłam w szpitalu :P
kuro, analiza zagdakaśna :D
• pippi rippi
Tak sobie myślę, że ałtoreczka chyba wzorowała się na niedoścignionym wzorze pisarskim z Małej Brytanii
-> http://www.youtube.com/watch?v=B8yb32iX9O4

Jak zwykle zabójcza lektura. :]
• jasza
-Jezus Maria. Jak ty wyglądasz? Co ci się stało?
-Coś mnie chyba ugryzło…

Mam nadzieję, że użarł ją aligator. Bo w Miami tego pełno.

Że odgryzł jej nogę, może nawet dwie nogi... Boru, Boru - dlaczego nie odgryzł jej rąk???

• kura z biura

A mnie właśnie przyszło do głowy, że bohaterka jest bardzo ciekawym przykładem podwójnej moralności. Jeśli Horejszio odważy się choćby rzucić okiem na inną, zaraz są fochy, dąsy, rozpacz i ucieczki do Nowego Jorku - ona sama natomiast obściskuje się z Boothem czy flirtuje z Grissomem bez żadnych konsekwencji.

• Nike


KoHam Wasze analizy! A ta mnie rozbroiła zupełnie, choć kompletnie nie orientuję się w temacie, bo te seriale znam tylko z reklam i może pojedynczych odcinków. Jednak cały czas modliłam się, żeby aŁtorka przypadkiem nie oglądała Dr House'a, bo tego bym nie zniosła :)
W każdym razie, Kuro, jesteś genialna. I opko też genialne(inaczej) :)
Pozdrawiam
Nike

jasza pisze...

• Angelika


A ja mam przed sobą ulotkę z Gripex Max i cytuję: 'Ciąża: Stosowanie leku Gripex Max w ciąży jest przeciwwskazane.' Ale boChaterce widzę to nie zaszkodziło, tylko te Bogu ducha winne schody...

• madziaro

Rewelacja, zwłaszcza jak czytałam o tym przemieszczaniu się z Nowego Jorku do Miami i z powrotem, które sugerowałoby, że te miasta są położone góra w takiej odległości, jak Kraków z Katowicami. Albo jakby to w ogóle w Trójmieście się działo. W sumie zgadza się - Trójmiasto: Miami, Las Vegas, Nowy Jork, ot godzinka jazdy max z jednego do drugiego miasta ;).

Zastanawia mnie tylko jak ciężko jest otworzyć choćby właśnie google maps, żeby stwierdzić, czy się głupot przypadkiem nie pisze...

No i Nowy Jork jako wiocha bez laboratorium rozwalił mnie całkowicie.
I bohaterka w ciąży, mówiąc językiem ałtorkowym "liżąca się" ze wszystkimi facetami w okolicy. No ale przecież "ona jest dorosła"

• naajt

Moi drooodzy! Ten blog mnie zachwyca! Czytam czytam i ze śmiechu zdycham!
Ps. nie wiem, czy to opo było już analizowane, ale mysle, że jest całkiem ciekawe i godne uwagi tak zacnych analizatorów:
http://w-niewoli-uczuc.blog4u.pl

• Ise


Zacznę nosić żałobę po Grissomie. No jak tak można?! Dlaczego on?!
Kuro, mnie też umarłaś tekstem z rurkami ;)
Co do zarzutu "najpierw napisz coś własnego, a dopiero potem publikuj", to mam wrażenie, że nawet gdyby pokazało się publikację w jakimś szanowanym, branżowym czasopiśmie to i tak wciąż pojawiałyby się takie zarzuty...

• Martuś


Zdecydowanie opowiadania o CSI są najlepsze! Te wszsytkie Vanessy i Tokio Motele ;) nie dorastają im do pięt! Ciągle się zastanawiam co ałtoreczki palą i gdzie to można dostać :-D

jasza pisze...

Catherine

MUAHAHAHA! Analiza kwikaśna. Grissom i Caine nie zachowali w tym "opku" nawet krzty oryginalnych charakterów, zabiło mnie wyobrażenie Grissoma-kobieciarza. Poza tym doszłam do wniosku, iż twórczyni analizowanego dzieUa, mogłaby zastąpić scenarzystów "Pierwszej miłości"...

• rotten stalk


Ómaruam. Hm... Ale z drugiej strony nie można umrzeć drugi raz...


• Mrohny

Kuro, chyba ktoś rzucił Ci wyzwanie. Przyjmujesz? :>
• ktoś

bardziej beznadziejnego bloga nie widziałem... najpierw wy napiszcie swoje opowiadanko i niech je inni ocenią.ciekawe jacy by wtedy bylibyście mądrzy ...

• Sowa12

CYTUJĘ CIEBIE: ,,Bo jesteś piękna jak kwiar róży we wiosnę, pachnąca jak poranna rosa, delikatna jak puszek który zawsze latem unosi się nad polami..."
]

teraz ja: jesteś piękna jak kwiat róży po burzy w czasie gradobicia

• ktoś

Dżizys, popłakałam się
• Furia

Właściwie, to dlaczego aŁtorka nie zajmie się Ostrym Dyżurem, przecież widać, że dobrze czuje się w tematyce szpitalnej.
Kuro, to było intelektualnie straszne opko, po tej analizie powinnaś dostać dodatek do pensji za pracę w ciężkich warunkach.

• kura z biura

A powiem Wam, że aŁtorka ma jakieś chore (nomen omen) upodobanie do klimatów szpitalnych. W jej nowym opku o Bones bohaterka też nic tylko cierpi i umiera z bólu.

• Ome


Było genialnie, genialnie pod względem analizatorskim, ale sama "treść" tej historyjki dobiła mnie kompletnie. Przecież to gorsze od telenoweli brazylijskich! Skąd aŁtorki biorą takie bzdetne pomysły na takie bzdetne teksty... nie, chyba nie chcę wiedzieć.

• Sineira


Zabiłaś mnie tekstem o szlauchu ogrodowym, do wężu z pralki, odkurzaczu i fajce wodnej:D
Była to moja druga śmierć podczas lektury tej analizy. Pierwszą, trzecią i wszystkie kolejne spowodowała niewiarygodna głupota, wyzierająca z każdego zdania analizowanego arcydzieUa.

• wiedźma

Powiem tam... To prawdopodobnie nie jest najgłupsze opko jakie widziałam.
Jednakowoż sądzę, że tak w pierwszej piętnastce się kwalifikuje.
Ale przynajmniej analiza jak zwykle na wysokim poziomie ;)

• ttt.

Kiedyś mi serce nie wytrzyma. Ze śmiechu ;D
I chociaż aŁtoreczki są zUe i Bór je kiedyś za to wynagrodzi to jednak je lubię, bo mam z czego się śmiać ;P
• Mrohny

Oborzoborzeoborze!
*wzdryga się na samą myśl o sprofanowaniu Grissoma*
Całe Las Vegas przeleciała, aż dziw bierze, że nie wspomniała o Cath, Gregu i Brassie...
Ciekawe, czy z Monkiem też miała jakiś romans?
Poza tym, jak można... jak można... Grissooooooooom! *płacze*
Nie daruję za dotknięcie sfery sacrum Las Vegas!

Druga część kwikaśniejsza, aczkolwiek pomysł z pojedynkiem seriali mnie zabił. :D
Dzięki, Kuro! ^^

Marath pisze...

łaaaj! łaaaj!!
Dlaczego dopiero teraz tu trafiłam!

Rachunek za szmatki do monitora zużywające się w ilościach hurtowych, do wycierania zaplutego monitora wyślę pocztą.

Anonimowy pisze...

"Wtedy przez lornetkę zobaczyłam, że nieopodal są trzy kamyczki ułożone na sobie." Trzy kamyczki? To chyba od oglądania Maki Paki! http://www.youtube.com/watch?v=J5FbYvU9TxY