sobota, 19 lutego 2011

99. Braterska miłość, czyli Tokio oyajoj w hiszpańskim Hotelu



Jeśli myślicie, Drodzy Czytelnicy, że aŁtorki nie są zdolne do stworzenia czegoś własnego, że jedyne co potrafią, to w nieskończoność powielać szablon - to się mylicie.
W tym opku mamy najdziwniejszy eksperyment formalny z jakim się spotkaliśmy, mianowicie narrator skacze jak pchełka, starając się być jednocześnie pierwszoosobowym, wszechwiedzącym oraz wciela się na przemian a to w Billa, a to w Toma i to bez uprzedzenia.
Reszta jest, jak trzeba. Są Elementy Komiczne, Pustka Emocjonalna, osuwanie się ze szlochem na podłogę i rodzące się uczucie; jest też bitwa na poduszki i są przemyślenia. Gry w butelkę nie ma, pewnie tylko dlatego, że opko padło przed finałem.

Akcja toczy się w imponująco ekskluzywnym hotelu...
A jak wiemy, nadmiar wygód i luksusu rodzi głupie myśli, więc nic dziwnego, że w takim anturażu Kałlice odkrywają nową postać braterskiej miłości.

http://stworzeni-dla-siebie-th.blog.onet.pl/
 
Analizują: Szprota, Jasza i Kura

Hotel w Hiszpanii imponowalwielkością, bogatym wnętrzem i wygurowanymi cenami.
Bogate wnętrze łagodziła obecność Gurków, dla których cena była w sam raz.

Ale zachwycał tylkozwyczajnych ludzi. Nie to co TH. Dla nas był po prostu przeciętny. Widywaliśmylepsze.
My widywaliśmy lepsze spacje.

A ja jestem skromny jak cholera…
I powściągliwy jak dżuma.

- Sa 3 pokoje. Jeden dla bliziakow, jeden dla Georgia i Gustawa i jeden dla mnie.
Georg i Gustaw, mocą ałtoreczkowych decyzji, na wieki skazani są na sypianie w jednym pokoju. Czasami nawet w jednym łóżku... choć nie, w jednym łóżku to jednak częściej lądują Bill i Tom.
Dziwne, że nikt nie sparował jeszcze Josta z Georgiem.

- Ech – westchnął Bill – znowu będę musiał znosic tego szympansa…Tfu…! Wróć! Szympansy to inteligentne zwierzęta. Ich IQ wynosi powyżej 0, nie to co u Toma – powiedział niby do siebie, ale na tyle głosno, żeby wszyscy go usłyszeli.
Takie braterskie przekomarzanki.
Subtelne żarciki między rodzeństwem zawsze w cenie.

Sięgnąłem po długopis leżący naladzie i cisnąłem nim w brata. Niestety w porę się usunął.
Oj, nie ma EK. Element Komiczny byłby, gdyby Tom trafił długopisem w jakiegoś gościa. A gdyby był do tego gruby i łysy, to już w ogóle.

- Jeszcze jedno słowo, a wylądujesz na wycieraczce – zagroziłem ale on się tylko zaśmiał.Zły podszedłem do Josta i wrwałem mu klucz. Podążyłem w stronę pokoju
Pokój uciekał zygzakiem, ale wiedział, że to daremna misja.

Tom naburmuszony odstawiał cyrki. [na miejsce, pod namiot?]
Wszyscy się z niego naśmiewali co go tylko rozjuszyło. A to pech… Wziął klucz od Josta i ruszył w strone windy.Schyliłem się i chwyciłem swoja urocza, czarna walizke na kolkach.
Jej uchwyt ująłem moją prześliczną, smukłą dłonią... Musiałem, bo nie było obsługi do taszczenia tobołków. Inaczej zmarłbym na kolki.

Gdyby nieto, nawet bym jej nie podniósł. Paski z mosiężnymi czachami, łańcuchy ikosmetyczka do najlżejszych rzeczy nie należą, A to tylko 1/8 zawartości.
Resztę stanowią bułeczki bojowe i chleb zaczepny.

Blondyn szedł przede mną podgwizdując Bass Sultan Hengzt. I nagle…Jep…! Chłopak lezy napodłodze a ja i G&G lejemy.
No, to jest Element Komiczny jak się patrzy! I żeby nie było wątpliwości, że jest naprawdę śmiesznie, mamy śmiech z puszki, czyli opis, że Wszyscy Ze Śmiechu Zrywają Boki. WZŚZB.
Ale oni nie zrywają, tylko leją. Zrywać będą, jak im urośnie po podlaniu.

- Jeżeli nie umiesz chodzić nie utrudniaj sobie tego nosząc te obszerne spodnie. Swojądrogą wyglądasz w nich jakbys miał Pampersa. – skwitował nasz menager. Wszyscy bezwyjątku się roześmialiśmy.
Z ulgą, że nas ominął fajerwerk dowcipu menagera.

Mimo iż Tom nie lubi jak się go obraza, potrafi sięz samego siebie pośmiać…. Geo ledwo trzymal się na nogach. Ja zacząłem płakac.Tom tez plakal, z tym, ze on jeszcze lezał na ziemi. I chyba trudno mu będziewstac.
Pogrom jak u Tarantino.

Po chwili, gdy się już uspokoiłem, otarłem lzy reka. Zorientowałem się ze jest cala czarna.
- O cholera – zakląłem. Wyjąłem z torby podręcznej lusterko. Uf…myślałem ze bdwyglądać duzo gorzej. A tu mila niespodzianka.
Jaki ja w ogóle jestem ładny! Taki pluszowy.
Lustereczko, powiedz przecie...

Wszyscy się uspokoiliśmy, Tomwstal z podlogi i ruszyliśmy do swoich pokoi. Weszliśmy do swojego apartamentu. Od razu poszedłem do łazienki. Była cała niebieska.
W odcieniu "mroczny, gotycki błękit".

Wróciłem do „salonu” gdyz tamzostawiłem torbe. Wyjąłem z niej kosmetyczke i wróciłem do mego królestwa.
Pokręciłem się jeszcze kilka razy tam i z powrotem, trenując gięcie się w kibici i zaczepianie rzęsami o futrynę.

Trzeba było poprawic makijaż. Co prawda nie chciałem go, ale wieczoremwybieraliśmy się na imprezę i znowu bym musial się malowac. A tak wystarczy zesię tylko poprawie.
Zasię poprawkę na rzeczone poprawki bierzmy!

Gdy„robiłem” drugie oko, wszedł Tom.
Pierwsze, już zrobione, odłożyłem na półkę. Turlało się i mrugało z wyrzutem.

- Co robisz? – spytał idiotycznie opierając się o framugę.
- Nic– odpowiedziałem tuszując rzęsy.
oraz tuszując zakłopotanie.
Tuszę, że zasromanym jegomość jest wielce.

- Przecież widzę, ze się pindrzysz – powiedział z ironią.
- Skoro wiesz, to po jaką cholere się pytasz.? – zapytałem kończąc się malować
- Nie wiem w sumie – odpowiedział szczerze – chyba żeby nawiązać kontakt ze swoimmłodszym braciszkiem.
Sprawdzał łączność. Zrozumiałe. Pod tą maską makijażu któż odgadnie, czy stwór żywie, czyli już martwy.

- Yhym…Która godzina? – zmieniłem temat czując ze pocą mi się ręce.
A kiedy przyjdą nocą,
kolbami w drzwi załomocą
ręce Ci się zapocą
i makijaże sknocą.


- Hm…16.08.– odpowiedział zbyt dokładnie spoglądając na ekranik telefonu. Nienawidzę kiedyktoś mówi godzine co do minuty. Co za różnica czy ktoś powie 16.08 czy 16.10?Te pare minut nie robi większej różnicy przecież. Tylko człowieka denerwuje,no!
O, jakie odstępstwo od kanonu!

- O mama dzwoniła – przerwał moje rozmyślania. – Nie słyszałem. – zdziwił się.

- A ja tak. Ale tak słodko spałeś, że nie miałem serca by cię obudzić. – zaśmiałemsię by zatuszować ze nie żartuję… On tylko zmrużył oczy. Swoje bardzo ładne oczy. Takie ciemne, koloru płynnej czekolady. Obramowane czarnymi, grubymi rzesami…Ej.. gdzie tusprawiedliwość? A skoro on ma takie śliczne ślepia tzn. że ja tez…I po cholerę ja je tuszujeskoro są takie ładne.?
(fapfapfap)
Ładne oczy mam
Komu je dam?
Chyba tylko bratu
(incest do kwadratu)
Bo nie lubię dam!


- Dlaczego mi się tak przyglądasz – zadał pytanie lekko speszonym głosem.
- A nie…Zdałem sobie sprawę, że mamy takie same oczy – wyszczerzyłem zęby.
Też takie same.
Onuniósł brew i skwitował.
I skapitulował.
Uskoczył z kwikiem pod drzwi.

- To gratuluję zapłonu. Po niecałych 18 latach, zauważyłeś nasze podobieństwo? Niewierzę, że… - przerwałem mu wywód walnięciem w ten pusty łeb.

Miłe zUego początki, bo teraz zacznie się Wielce Komiczna Bitwa na Poduszki.
A już miałam nadzieję, że łeb odpadł i potoczył się z brzękiem...
Marzycielka...

- Nie bolało – zaśmiał się.
I od tej chwili już zawsze będzie chichotać do siebie.

Pewnie że nie. Przez dredy i czapke to nic dziwnego.
Przypomniał mi się dowcip o dziewczynce chodzącej w kasku.

- Liczą się intencje. – mruknąłem uśmiechając się złośliwie pod nosem
- Ach ty… - podszedł do łóżka i wziął jedną z poduszek. Uderzył mnie nią. Nie mocno ale oddałem mu. I tak zaczęła się bitwa na poduszki. Jak zadobrych dawnych czasów….Ach dzieciństwo…
Ach, rozbite nosy, zadarte paznokcie, rany kłute i szarpane! Jak dobrze być jedynaczką!
Ach, rozrywki światowych gwiazd popkultury.

Nagle drzwi od pokoju sięotworzyły. Stał w nich perkusista a za nim basista. Z początku ich nie zauważyłem. Rzuciłem w brata poduchą, ale ten uciekł ipowędrowała w stronę drzwi [kuśtykając i skomląc cichutko]. Gustaw się uchylił więc oberwał nią basista.
Wszyscy już leżymy na podłodze i zwijamy się ze śmiechu, ojej!
*wstaje i otrzepuje spódniczkę* Wolę nie narazić się na plotki i nie leżeć obok Jaszy!
No co Ty! Kładź się i się śmiej! Nie po to aŁtorka wprowadziła Element Komiczny, żebyś się teraz miała otrzepywać!

- Au…- syknął [possał zraniony kantem poduszki palec] i wkroczył do akcji. Od tej chwili wygłupialiśmy się w czwórkę.

Po paru minutach zażartej walki, drzwi naszego pokoju ponownie się otworzyły. Wpadł Jost [na wprost, wylał pokost i zgosł!]

- Co tu się dzieje do cholery – wybuchnął gdy zobaczył pierz latający po całympomieszczeniu.

Śpij, Jościku, już,
Pierz do noska włóż.
Kichać ani mi się waż,
Bo od tego brzydnie twarz.

Schrei, schrei, schrei!

Już, Jościku, śpij,
Bo złapię za kij!
Pójdziesz tam, gdzie rośnie pierz,
Bowiem buzię masz jak wesz!

Schrei, schrei, schrei!


- Em…nic. Bawmy się – odezwał się Tom, który właśnie miał zamiar uderzyć mnie ale muprzerwano, wiec poduszka zawisła nade mna. Szybko spod niej uciekłem.
Ona jednak nadal nade mną krążyła, utrzymując stałą odległość.

- Dzięki – chłopak ode mnie odszedł.
Tęsknię, a wy mnie jeszcze do tego bijecie!

Postanowiłem że się teraz pomaluję. Podkład,kredka, cień i tusz na koniec. Standardowa czynność.
Widać, że aŁtorka maluje się od niedawna, skoro ma potrzebę popisania się wiedzą, w jakiej kolejności nakłada się makijaż.


Skończyłem wszystko co miałem w łazience zrobić,więc z niej wyszedłem.
Pamiętałem o spuszczeniu wody i umyciu rąk.

Tommy ruszył za mną.
Czułem jego gorący oddech na karku.

Z tym, ze ja podszedłem do walizkia on legnął się na łóżko.
Najdziwniejsze było to, że zakażdym moim ruchem podążał jego wzrok.
Walizka również utrzymywała kontakt wzrokowy, leniwie kołysząc wiekiem.
I nieznacznie oblizując się czerwonym jęzorem.


Wyszliśmyz łazienki. Czarny podreptał do swojej torby, [wszedł do środka i zasunął ze świstem zamek], a ja położyłem się na łóżku.Mimowolnie mój wzrok wodził za bratem. Zupełnie nie wiem dlaczego.

- Co się tak na mnie gapisz, człowieku? – zaśmiał się. W jego głosie słychać było żeto go troche peszy. Odwróciłem głowę by na niego nie patrzeć. Ale przychodziłomi to z trudem. On był tak piękny, że nawet ja, jego brat miałem ochotę naniego popatrzyć.
To ja, Bill Kałlic się nazywam,
Powodzenia oraz proszę - ja tych słów nie używam,
Jestem śliczny jak kwiatuszek, który wabi setki muszek,
Niepotrzebne mi podboje, aby wszystkie były moje.
(Narcyz, Łzy)

Najdziwniejsze było to, że jak był w samych bokserkach, miałem wżołądku przyjemne uczucie.
Zoczył ostatnią paróweczkę hrabiego Barry Kenta i mu tęsknie zaburczało.
Naprawdę w żołądku?
Dość blisko.

Jak wtedy gdy dziewczyna jest w samej bieliźnie.. Okurwa.! Ta..Co się ze mna dzieje do cholery? Czy ja, ja…? Nie, na pewno nie!
Oj tam oj tam. Za parę lat brak stójki skutecznie zepsuje Ci dzień, więc nie marudź.


Przyszliśmy na miejsce naszegospotkania. Dawida nie było.
Po chwili gdy do nasz doszedł (bez skojarzeń Paulinko :* jeszcze nie teraz xD) [analizatorzy posłusznie upychają skojarzenia w najciemniejsze kąty swych umysłów i z niewinną miną rozglądają się wokół] [a które z nas to Paulinka?!] energicznie zamknął klapkę swojej komórki. [i przywalił kłódkę jak koci łeb] I w tym momencie mój ukochany brat, dar od Boga wkroczył do akcji pt. "opierdalanie Josta".
Kulę się na samą myśl.


- Gdzieś ty był do cholery? - wykrzyknął na cały hotel ten debil. Czasami mam wrażenie, że mimo iż, jesteśmy do siebie strasznie podobni, nie jesteśmy braćmi, tylko mama znalazła go w kapuście na śmietniku i nigdy nic nikomu nie powiedziała.
W beczce po kapuście. Tom ma łódzkie korzenie!


[Jost dzieli się z zespołem swoim niespodziewanym pomysłem. Otóż wymyślił, że fajnie byłoby teraz przelecieć się do Polski. No, normalnie jak kaowiec na zakładowej wycieczce.]

- Ustaliłem, że zrobimy małą trasę, tylko na duże kraje, z kawałkami ze Schrei. - zaczął [Jost] - I macie w planach nowy album... - Hę...? A dlaczego ja nic o tym nie wiem ? Przecież to JA mówię kiedy ma być nowy album, nowa piosenka nie ON.! Prawda...?
A nie wiem. Zawsze mi się wydawało, że zespół spotyka się na próbach, ćwicząc coraz to nowe kawałki, a gdy uzbiera się ich odpowiednia ilość, wchodzi do studia...


No ale nie zdążyłem zgłosić sprzeciwu bo Jost powiedział coś bardzo ciekawego. - Ja wiem, że chcieli byście odpocząć trochę, ale trzeba będzie pracować, więc wyjeżdżamy do Polski.
Jost podtrzymuje najlepsze tradycje typowego, niemieckiego nadzorcy.

- Co!?
Rhobicz, rhobicz! Tu nie ma keine fajrant!

A dlaczego ja się tak cieszę na tą Polskę? I ja i Tom mamy tam kogoś wyjątkowego. A mianowicie jest to dziewczyna. Ta i kto by się domyślił, nie ? W ogóle, może opiszę ją? Hm...Dobry pomysł.
Wspaniały. Opisuj. Lecę tylko po coś do szamania, a ty się nie krępuj.
*podsuwa Jaszy rolmopsa i nastawia samowar*
Pyszny! Masz jeszcze jednego? Bo wspomnienia zapowiadają się na nieco rozwlekłe.
Jaszu, cała spiżarnia rolmopsów, a Ty się pytasz, czy mam jednego!

[Bill snuje wspomnienia]

Pewnego dnia pokłóciłem się z mamą i wyszedłem z domu pomyśleć. Tak, wiem. Nie często mi się to zdarza, ale to była sytuacja wyjątkowa.
W pełni doceniamy jej wyjątkowość i nowatorstwo!

No więc idę sobie po parku.
Idziesz, idziesz, chodzisz, chodzisz...
Idu i patrzu po parku ze względu wyjątku.
...aż tu WTEM! Tusku premieru w czapeczce z Peru!

A, że nie chciałem by ktoś mnie rozpoznał, nałożyłem kaptur i ciemne okulary. Nikt nie powinien się dziwić, bo słońce przygrzewało cholernie mocno.
A na słońce, jak wiadomo, nie ma nic lepszego niż mocno ściągnięty kaptur. No, jeszcze turban się sprawdza.
Z doświadczeń na open'erze wiem, że daje radę zwykła chustka. Ale chustka nie jest wystarczająco mroczna, jak przypuszczam.

Jak to nie mam w zwyczaju, patrzyłem w ziemie. Szedłem tak jakiś czas i nagle się z czymś zderzyłem.
Boums!
Te parkowe krawężniki są diablo podstępne.

No w sumie nie z czymś tylko z kimś. Z nią. Z dziewczyną. Szczupłą, i niską brunetką.
- Przepraszam - szepnęła i schyliła się by podnieść swoje rzeczy, które wypadły jej z zielonej torby.
Niech mnie pan nie bije! Ja niczemu niewinna!

- Nic się nie stało. - odparłem i kucnąłem by jej pomóc.
Ludzki pan!
A mógł z nią zrobić wszystko, gdy była zajęta zbieraniem gratów z ziemi.

Przypadkowo spojrzałem jej w oczy. Szaroniebieskie. Niby takie pospolite u ludzi [a u zwierząt takie niespotykane!], ale jednak miały w sobie coś co odróżniały je od innych. Obramowane czarnymi i długimi rzęsami. Jej oczka były umalowane czarno-szarym cieniem i czarną kredką. [a pod noskiem pyszniły się zawadiackie wąsiki]. Ten makijaż dodawał jej mrocznego charakteru.
Jasne. Wyglądała jak panda na kacu.

Opis stroju... jest.
Chociaż spoglądając na jej ubiór można powiedzieć, że ta mroczność to część jej życia. Prawie jak u mnie. Miała na sobie króciutką białą spódniczkę.
Zastanawiam się, czy krótka, biała spódnica może być uważana za mhoczny przyodziewek.
Jest obowiązkowa pasiasta bluzeczka, więc uznałabym ten zestaw.

Połowę jej długości zakrywała biało-czarna bluzka w paski, na której byłą czarna bluza z rękawami podsuniętymi pod łokcie. Do spódnicy miała czarne rajstopy i szare kabaretki do kolan.
Pod nimi miała jeszcze kalesony a na to wełniane skarpety. Dobrze, gdy panna dba o ciepło.
Szatańskie skarpety i bluźniercze pantalony. Wielbicielka mroku i wampirów nie może przecież złapać wilka!

Na stopach popisane, kolorowe trampki. Wziąłem do ręki jakąś płytę i jej podałem. Zanim to zrobiłem spojrzałem na nazwę zespołu. Guns'n'Roses...? To ktoś jeszcze tego słucha? No widocznie tak...
Zważywszy, że ostatnia płyta Slasha zdobyła 3. miejsce na liście Billboardu, to owszem...
To ktoś jeszcze śmie słuchać kogoś innego niż MY?!

- Dziękuję. - powiedziała i wzięła ode mnie płytę. Zauważyłem, że jej torba jest całą popisana w nazwach zespołów rockowych i metalowych. Oho...Jest i nawet naszywka z TH.
Z dopiskiem Hard Rock Metal Łomot WTF?!

- Lubisz? - spytałem pokazując głową o co mi chodzi.
- Tak. Bardzo. - orzekła śmielej a jej oczy zabłysły. Nieznacznie się uśmiechnąłem.
To co, pójdziemy do mnie?
Masz kolekcję motyli?
Tylko w brzuszku. Takim mrocznym. Hihihi.

- Którego z bliźniaków wolisz? - spytałem chytrze. Ona się głośno zaśmiała.
Facet nie wychodzi z roli.
Ojoj, jaki chitry, jaki sprytnieńki!

- No wiesz... Teoretycznie są tacy sami, więc trudno powiedzieć. - Eh a juz myślałem...
Gratuluję! W razie potrzeby czynność powtórzyć.

Ej ale ona chyba nie jest stąd. Mówi taką łamaną germańszczyzną.
I pisze taką łamaną polszczyzną. Ona jest Ałtoreczką z Opkolandii.


- Nie jesteś stąd. - bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
- Nie. Jestem z Polski - Aha! Wiedziałem.
Ciekawe, po czym poznał, bo nie wierzę, że po akcencie.
Po mhocznych kabaretkach?

- Jestem na "wakacjach" u wujka.
Jeden mały cudzysłów, a ile domysłów czym mogą być "wakacje u wujka".
Prawda? Nawet "pielenie ogródka" zyskuje inne znaczenie...

- A to nie ma teraz przypadkiem lekcji w szkołach ?
- Ale bystry - znowu się zaśmiała. - No coś tam w szkołach jest. Ale co z tego ? Teraz jestem tu nie tam i specjalnie mnie to nie obchodzi, że są lekcje. Póki co jeszcze tu zostanę.
Wagaruj, wagaruj, ktoś musi odśnieżać ulice...
I szlifować bruki.

- Jupi! I z czego zacieszasz baranie? - skarciłem sam siebie. Poznałeś dziewczynę. Ładną, mądrą i zabawną- twój ideał, ale chyba żeś się nie zakochał, co ? Nie no na pewno. Ale coś mnie do niej ciągnie. Może się z nią zaprzyjaźnię ? Była by to moja pierwsza przyjaciółka.
Uhm, a tę bystrość to po czym się poznaje? Po wagarowaniu czy po naszywce TH na plecaku?

- Masz teraz czas ? - spytałem dziewczyny
- Mam a co ?
- Kopsnij ze dwa kwadranse, bo mnie się właśnie skończył.

- Może byśmy gdzieś poszli? - zapytałem po chwili trochę speszony. My się przecież nie znamy.
I dlatego chcę cię poznać, gdzieś na osobności.

- Wiesz co? My się za bardzo nie znamy...Nawet nie wiem jak masz na imię.
Powinna zrobić kurs Rozpoznawania Braci Kałlic z bliskiej odległości.

- I chyba wolałabyś nie wiedzieć. - mruknąłem. No ale z Billem Kaulitzem to raczej się umówi. Chociaż to nigdy nic nie wiadomo...
Niektórzy z nas by na przykład raczej uciekli z krzykiem człowieka słusznie rozjuszonego.

- ? A to dlaczego? Bardzo chętnie bym je poznała. I twoją twarz też. - no okey. Tak ładnie prosiła.
Na kolanach...?
Oraz stawiając pytajniki przed zdaniem. To jest bardzo ładnie.
Prawie po hiszpańsku.

- Ale pamiętaj, sama tego chciałaś. - pogroziłem [pięścią] grając na zwłokę.
Bałem się, że jak się dowie kim jestem albo zaniemówi a potem zacznie się wydzierać i prosić o autografy, albo zaniemówi i zemdleje z wrażenia. I już sam nie wiem, która opcja gorsza.
Opcji "wzruszy ramionami z niejakim rozczarowaniem" nie przewidział?

- Ej...Nie strasz mnie - zaśmiała się a ja odrzuciłem kaptur i ściągnąłem okulary. Cisza...A nie mówiłem. A co będzie dalej? Opcja nr. 1 czy 2 ?
- Żartujesz? - zaśmiała się nerwowo. Teraz to mi odebrało mowę. Opcji nr 3 nie posiadałem.
Mówiłam? Buhahahaha!

- Przede mną stoi mój idol a ja z pieprze jakieś głupoty. O matko.! Przepraszam cię za gatkę. [za Agatkę? za gateczki w kropeczki, łohohohoho?] [za jedną gatkę na jeden półdupek] To może lepiej będzie jak sobie już pójdę? - i odwróciła się ode mnie.
- Ej zaczekaj. - dogoniłem ją - O co ci chodzi? Nie martw się, że zrobiłaś na mnie złe wrażenie.
Teraz będziesz musiała mocno się starać, żeby je zatrzeć.

Wręcz przeciwnie. Nawet cię nie znam a wydaję mi się, że jesteśmy przyjaciółmi od ładnych paru lat. - powiedziałem wszystko na wydechu.
Na wdechu trochę trudno by mu było.
Za to zyskałby iście metalowy growling.


[po tym, jak dobrzy ludzie odprowadzają krzyczącą i miotającą się dziewczynę na bok, przyjaźń dziewczęcia z Billem zostaje ostatecznie przypieczętowana]
- Oh... - I tak w skrócie zaczęła się nasza przyjaźń. Tomowi również jest bardzo bliska. Pomijając fakt, że z początku był w niej zakochany... To było przezabawne. Chociaż nie. On był tylko zauroczony. Co nie zmienia faktu, że był komiczny. Te jego zaloty, które prawdę mówiąc do niczego się nie przydały. Alice może i uważała, że jest ładny ale jednak uważała go za brata nie partnera.
Ich dwóch i dziewczyna. Mam złe przeczucia. Bardzo złe.
Jednakowoż ałtorka wycofuje się chyłkiem i tyłkiem z wątku dziewczyny, uznając widocznie, że psuje ona symetrię, czy cóś.


Po tej cholernie fajnej naradzie [dla przypomnienia - tej w hotelu, z Jostem] ruszyliśmy do swych pokoi.
- Wieczorem impreza - rzuciłem jeszcze chłopakom, którzy na szczęście nie są moimi braćmi.
Tego to bym naprawdę nie przeżył.
Ten, kto nie przyniesie usprawiedliwienia, będzie u Josta!
A u Josta
będzie chłosta.
Mało kto jego karom sprosta,
bo wiąże również ciężarek u chwosta!


W pokoju ja od razu ruszyłem do łóżka. Nie dlatego, że mi się nie chciało.
Takie nieprzeparte mnie tylko pchało,
zaś głodne ciało mówiło "mało, mało!".


W zasadzie nie wiem dlaczego. Może za dużo ciekawych rzeczy mi się z nim kojarzyło...
Z czym? Z hotelowym łóżkiem?!

No nie wiem.
Hihihi. Ja też nie wiem i jestem taaaaaka roztrzepana!

Podszedłem do walizki poszukać czegoś odpowiedniego na dzisiejsze party w klubie. Znalazłem jedyne ciemnie spodnie i do tego czerwoną koszulkę z czaszkami. Z dna wydobyłem jedną z moich ulubionych czapeczek... Dostałem ją na....walentynki od Ali? Tak, chyba tak.
Od Ali, czy od Zuzi? Tyle ich było, że kto mógłby spamiętać.
Od Ali Kota.

Przebrałem już spodnie [za niegrzeczną, kraciastą spódniczkę i przyczepiłem im czerwony nos na gumce] i zdjąłem koszulkę by ubrać czystą [w świeże plamy].

W tym momencie Czarny wylazł ze swego królestwa.
Wyjechał na smoku, a na czole miał znak wszetecznego kurestwa!

Gdy mnie zobaczył stanął jak wryty. Ocknął się po chwili jak z transu.
I spoważniał.

- Nie strasz ludzi swoim sadłem - zaśmiał się. Ja spojrzałem na swoją klatę.
Kiedy nadjechały żebra, porachowałem je również.

- Coś ty powiedział - wysyczałem "groźnie" na co on uśmiechnął się jeszcze szerzej. - I z czego się śmiejesz? - warknąłem również się śmiejąc.
Zachłysnąłem się nieco, bo próby połączenia syku, warkotu i śmiechu dawały nadspodziewany ślinotok, ale postanowiłem się nie zrażać.

- Ja? - udał, że nie rozumie. - Ja? Śmieję się z..ciebie.! - w tym momencie wiedział, że przesadził i uciekł w kont pokoju. Podszedłem do niego wolnym krokiem.
Konta pokoju postanowiły się wylogować i wyrzucić wszystkie hasła. Podchodzenie wolnym krokiem wieszczy wojnę!

WIELKI CZERWONY KWADRAT !
- O! Teraz to nie żyjesz. A zemsta będzie słodka - jednym krokiem byłem już przy nim. Stałem tuż przy nim. Twarzą w twarz.
Płaskoklaciem w płaskoklacie. Rzęsą w rzęsę. Tuszem w tusz.

Uśmiechnąłem się łobuzersko
- I co teraz? - zapytałem układając w głowie niecny plan zemsty. I już chyba wiedziałem co zrobię. O tak...
- Teraz? - zapytał nie pewnie. - Teraz pewnie mnie zgwałcisz swoim sadłem.
Wystarczy wziąć sadło do ręki,
ziarnko fantazji dosypać
i już za chwilę można
z Panem Schabem w świat pomykać!


Oh....Jak ja bym chciał, żeby on to zrobił....Ej...! Chwila! Wróć! Kretynie, to twój brat. Co prawda idiota jakich mało, ale jednak bart. Bliźniak na dodatek. I o czym ty myślisz...Chory psychopato..?
O czym myśli psychopata,
gdy dopaść chce brata,
gdy sadłem chce szturchnąć go w zad?
Czy ręce związać mu sznurem,
czy przyprzeć sobą pod murem
i dlaczego, do cholery, to brat?


Widziałem, że musiał mi to powiedzieć. Ale ja wcale nie jestem gruby.
- Zemstę czas zacząć - mruknąłem. Popchnąłem Billa na łóżko. I zacząłem go...
A teraz (że pojadę Radkiem Teklakiem), młodzieży, czas do kuchni robić kanapki, gdyż będą momenty.

O szlag... Wiedziałem, że mi zrobi coś okropnego, ale żeby aż tak...? Mamo!
[Tom robi Billowi coś tak strasznego, że musimy wyciąć kawał tekstu. Szczegóły są zbyt drastyczne.]

- Toooooooooom! Błagam ! Nie r-r-rób m-mi t-tego...! - Już się jąkałem. Nie robiłem tego od przedszkola.
A w przedszkolu też tylko w kącie, za półką z misiami, żeby pani Hilda nie widziała.

No to dzięki Tom.
Całuj po rękach z wdzięczności.

A teraz mógłbyś już przestać mnie łaskotać?
Ciekawe co sobie myśleliście, zbereźniki?


- Trzeba było nie zaczynać - powiedział spokojnie. O ile można mówić spokojnie leżąc na kimś kto się wierzga, krzyczy i kopie... Tom jest w tym spokoju mistrzem...
Oraz w polegiwaniu na wierzgających i kopiących. Znany we wszystkich stajniach Niemiec jako Najgorszy Jeździec Świata. Furorę robi sztuczka z leżeniem na płask na końskim grzbiecie z nosem wtulonym w koński ogon.


Heja! Sorki, że tak późno, ale jakoś nie miałam głowy do pisania. Zresztą Patucha zabrała moje wypociny, które muszę tu umieścić...:D W Niemczech było...m fajnie, ale straciłam dużo czasu i nie mogłam pisać...;(
Traciła czas na wypatrywanie bliźniąt K., które jak to Kałlice mają w zwyczaju, są w całych Niemczech jednocześnie.
Objawiają się w oknach galerii handlowych i na niedomytych patelniach.

P.S. Żeby nie było ta Ala to nie jestem ja:D
Nie żeby ktokolwiek Cię o to podejrzewał, słoneczko.

Zemsta skończyła się dopiero gdy zadzwonił Jost. Odebrał Tom a ja uciekłem do łazienki. Zamknąłem się w niej by nie mógł znowu mnie dopaść.
I to dopiero jest prawdziwa zemsta - odciąć komuś dostęp do klopa.

Drugiej dawki takiej "zabawy" bym juz nie przeżył. A wiem, bo jak byliśmy młodsi to też tak robiliśmy.
Ale teraz już lata nie te, zadyszka, gnaty skrzypią...
Żebra trzeszczą, rzepki pryskają na boki...

Nie chciałem teraz do niego wychodzić. nie dlatego, że bałem się, że znowu zacznie mnie łaskotać, a tego dziwnego uczucia, które pojawiło się u mnie gdy zobaczyłam Toma bez koszulki.
Atawizm. Miał przodków ludojadów, zobaczył tyle kości naraz i zgłodniał.

Niby nic takiego. Prawie cały czas paradowaliśmy przed sobą w samych bokserkach a teraz on bez T-shirtu wzbudził we mnie te dziwne emocje.
We mnie wyobrażenie Toma bez koszulki też budzi dziwne emocje: żal, smutek, współczucie. Nie przywykłam do nich. Brr.

Wyszedłem wtedy z łazienki i go zobaczyłem. Tę jego umięśnioną klatę...Och..jaka ona jest...sexowana.
Klata Toma seksowana
Dzień w dzień, od zmroku do rana
Ani łokcie, ni kolana
ani psyche, ani soma
nie uwzględnią tego w planach
tylko klata wuja Toma!


- Wyłaź z tej pieprzonej łazienki! Zaraz chłopacy przyjdą. Impreza, pamiętasz?
Bo chłopacy z TH wszędzie chodzą w komplecie jak krejzolki, trzymając się za łapki i wybuchając raz po raz perlystym śmiechem.

- no pewnie, że pamiętam. Najpierw przygotowuje się do całej imprezy. Potem wszyscy razem pijemy i po jakimś czasie rozchodzimy się w różne strony.
A nazajutrz wspominamy, jak się świetnie bawiliśmy sklejając zeznania świadków w jedną prawdopodobną całość.

Georg i Gustav gdzieś razem tańczą z jakimiś laskami, a mój braciszek idzie na połów. Wybiera dziewczynę z największymi cyckami w całym klubie a potem ją pieprzy w kiblu.
Zachowując tym samym standardy opkowe i nie wychodząc poza wyobraźnię aŁtoreczek, karmionych relacjami z wiejskiej dyskoteki.
Chodzi z suwmiarką i mierzy. Odpadają wszystkie poniżej 120 cm w biuście.

A po chwili następną i następną.
Póki sobie nie obetrze tego i owego.
Tymczasem w kolejce wybuchają awantury: "pani tu nie stała, co to znaczy tak się pchać!" i okrzyki "długo jeszcze? Ile mamy tu czekać?"

Czasem jak dobrze pójdzie zabiera jedną do hotelu i tam spędza z nią upojną noc.
Natomiast gdy idzie źle, noc spędza w toalecie, dzieląc się zyskami z pissuardessą.

A ja piję jeden drink, potem drugi i jako pierwszy wracam. Sam.
I śpiewam pieśń mijających się wielorybów:
Czwarty pstrąg, piąty pstrąg
łuski bliżej twego ciała
Oczy moje lewitują
Odległość jest już mała
Dotknij mojej płetwy
I na zewnątrz wyjdźmy stąd
Ten spacer przeznaczeniem naszym
Mocno czuję to!
Zagraj to jeszcze raz, Sam...

Na zajutrz każdy budzi się na kacu i wszyscy, w szczególności mój brat, chwali się swoimi zdobyczami z minionej nocy.
O, zobacz, zepsuł się automat do maskotek, to zgarnąłem kilka... A tu jakaś barmanka zostawiła zapałki.

A ja nie zabieram głosu. W zasadzie nikt tego nie zauważa. Z wyjątkiem Gustava. On jeden z naszego zespołu jest odpowiedzialny i normalny. I zauważa to czego inni nie dostrzegają.
Chodzi za wszystkimi i cierpliwie zagląda im w oczy, upewniając się, czy dobrze się czują. Coś jak Windows Vista.

A że jest bardzo troskliwy wkurwia mnie tym do przesady. Aczkolwiek wiem, że ktoś się mną przejmuje.
Niechby bił, niechby pił, byle kochał!

Dla Toma jestem tylko po to by mnie dręczyć i się wygłupiać. Coraz częściej brakuje mi tych młodzieńczych lat, gdzie nie widzieliśmy poza sobą ważniejszych dla nas osób. Nawet matka stała na drugim miejscu.
Byliśmy nierozłączni jak Jaś i Małgosia, Jacek i Agatka, guzik i pętelka, kampania i nienawiść...

Żyję tak jak śnię-samotnie
Może to i lepiej. Strach pomyśleć, co by było, gdyby na przykład uczestnicy moich snów śnili jednocześnie ten sam sen.

- bo bez Toma. Brata, którego przecież tak kocham i tak potrzebuję. w tych łatwych i trudnych chwilach. A on jedynie czego potrzebuje to seksu. I oto mam teraz z niego pożytek.
Ćwiczenie czyni mistrza.

Dlatego tak zachłannie czerpię radość i to, że nie jestem sam, w chwilach gdy robimy coś razem. A teraz niby "razem" idziemy na imprezę a potem znowu będzie to samo.
I już zacieram łapki.

- Tak, pamiętam - powiedziałem cicho pewny, że i tak usłyszy. Wstałem i wyszedłem z łazienki. Chłopak stał przy drzwiach z założonymi rękami. - Ja chyba nie ide - oznajmiłem mu cicho
-No, chyba, że ładnie poprosisz - dodałem z chytrym uśmieszkiem.


- Ocipiałeś?! - no i dlaczego on się tak wkurza? to chyba mój wybór, więc niech się ode mnie odstosunkuje.
W kwestii formalnej: ochujają kobiety, a ocipiają faceci. Z tym, że Bill Kałlic bez przeszkód może jedno i drugie. Zastanawiam się, co byłoby odpowiednikiem...
"Ohermafrodytniałeś?"
"Zdupcyło cię?"
Tak, jest w tym i element zaskoczenia, i stupor z wytrzeszczem.

- Co ty odwalasz? Dlaczego chcesz nie iść?
- Nie mam nastroju na imprezę. Źle się czuję.
Głowa mnie boli, jestem taki rozbity.

- "I tak nikt nie zwraca na mnie uwagi." dodałem w myślach.
Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi... zawsze chodzę do męskiej toalety, a tam się ze mnie śmieją i pokazują palcami.
*usłużnie podaje szczoteczkę do tuszowania rzęs*

- Oj, przestań. O co ci chodzi? Nie chcę iść to nie idę. Koniec kropka. A teraz sobie możesz iść. Bo się jeszcze spóźnisz i wszystkie laski będą już zajęte przez innych lowelasów takich jak ty. - powiedział Bill a ja stanąłem jak wryty.
Ja zaś ciężko klapnęłam na krześle, skołowana kolejnym przeskokiem narracji. Moja choroba lokomocyjna nie żartuje na takich karuzelach!

Czyżby mój brat był zazdrosny? O mnie? To brzmi jak jakiś kiepski żart. Pewnie miał nadzieję, że teraz wyjdę, tak jak mi kazał. A ja nie się nie ruszałem tylko myślałem nad jego słowami.
Nie byłem wszak w stanie wykonać dwóch czynności naraz. Doceńcie, że myślałem bez poruszania wargami!

- Jeszcze tu jesteś? - usłyszałem. Odwróciłem się w stronę brata i napotkałem jego wzrok. Pełen złości i ..... bólu? Nieee... To niemożliwe.
Tak. To było to. Wśród niektórych zwane tęsknotą za rozumem.

- Tom, ty naprawdę niczego nie widzisz?! - wydarł się płaczliwym głosem.
- No owszem, ostatnio jakby trochę porosłeś łuskami, ale zaprowadzimy cię do dobrego dermatologa...

- Co prawda nie jestem ślepy, ale w tym momencie chyba nie. Ale gdybyś mówił po niemiecku nie obraziłbym się.
Los bywa ślepy i zdradziecki,
lecz jest na to jedna rada:
przejdź w wyznaniach na niemiecki,
każda na kolana pada!
"Iś libe diś" brzmi tak namiętnie,
Że - czy to Polka, czy to Chinka,
Każda z zachwytu zaraz pęknie,
Każdej pocieknie zaraz ślinka!


- Pamiętasz nasze dzieciństwo? - zapytał nadal patrząc w dal przez szkło.
- Niecałe - odparłem ostrożnie, upychając pod dywan nieświadomości czasy niekontrolowanej defekacji.
Dlaczego, kurde, czytam "dziewictwo"...


Nikt nas tak dobrze nie znał i rozumiał jak my siebie nawzajem. - To wszystko prawda, ale ja nadal nie rozumiałem do czego on dąży. Nagle się do mnie odwrócił i wbił we mnie wzrok.
- Zawisnę wzrokiem na twych ustach, chcesz? - zaproponował życzliwie.

- A teraz co? Oddaliliśmy się od siebie. Praktycznie nie rozmawiamy, nawet gdy mamy jeden pokój. Nic ważnego sobie nie mówimy. Nie pamiętam żebyś był przy mnie gdy tak bardzo cię potrzebowałem. - zniżył głos do szeptu i spuścił wzrok. Na podłogę skapnęła jego jedna łza. Potem druga, trzecia...
Na dywanie rozrastała się sinoczarna plama, lekko sycząc na brzegach.

Podniósł wzrok. - Dla ciebie ważniejsze są panny w łóżku niż ja. W łóżku. - Przez chwilę nie wiedziałem co powiedzieć.
- Wiesz... lubię czasem złapać za coś miękkiego.

- Billy... To nie prawda. - podszedłem do niego. - Dobrze wiesz, że nikt nigdy nie będzie ważniejszy od ciebie.
Pieprzyć się w kiblu można z każdą, ale tylko ciebie mógłbym załaskotać na śmierć!

- Wiesz dlaczego nigdy nie lubiłem chodzić na imprezy? - Nie czekając na moją reakcję, sam podał odpowiedz. - Bo to jest zbyt bolesne. Chłopacy idą razem się bawić, ty zaliczyć następną laskę a ja... Siedzę przy barze pije drinka i wychodzę.
Wpadam tam na chwilę, zanim spuchnie atmosfera.
Drinki dwa wypijam, potem cicho się pozbieram.
Wyjdę do klozetu, w pisuarze zmoczę łeb
Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz.


Wracam do pokoju. Nikt o mnie nie pamięta i się mną nie przejmuje.
A fanki wolą was niż mnie!

Wracacie późną nocą i stajecie na kacu nic nie pamiętając. Ja wam mówię, że się świetnie bawiłem ale jako frontmen zespołu wracałem wcześniej do hotelu.
I świetnie bawiłem się sam. Znasz stronę redtube?

- stałem jak ten kretyn gdy mój brat zjechał po ścianie chowając twarz w dłoniach i rzewnie płacząc. [dyskretnie rozcierałem pięść] Nie mogłem na to patrzeć. Każda słona kropla bolała mnie coraz bardziej. [zjesz beczkę soli, nim poznasz do woli! Jak ktoś płacze kwasem solnym, to już tak jest] Jakby niewidzialne ostrza przebijały moje serce. Podszedłem do bliźniaka i go przytuliłem.
A potem połaskotałem czule pod bródką, mrucząc: aciuciu, ty grubasku!
Po tym zabiegu Bill nastroszył się i prychnął groźnie. Nie miał ochoty na mizianki.
To znaczy... nastroszył się jeszcze bardziej.

- Bill... Billy... Ja..Przepraszam. Naprawdę. - Jeszcze się nie zdarzyło żebym nie mógł się wysłowić. - Ja nie myślałem, że te imprezy sprawiają Ci taką przykrość. Zawsze mówiłeś, że w klubie ci się podobało. Nie sądziłem, że kłamiesz.
Ponownie zaswędziały mnie pięści. Bezczelny łgarz.

- No widzisz. Już nawet nie potrafimy wyczuć kłamstwa. - odezwał się przytłumionym i zapłakanym głosikiem. Nie skomentowałem tego. On miał rację. Oddaliliśmy się od siebie. I to bardzo. I to moja wina. Jak zawsze.
Och, nie martw się, słonko, aŁtorka z pewnością wymyśli coś, żebyście mogli znów się zbliżyć. Bardziej, niż sądziłeś, że to możliwe.


Ludzie błagam. Piszcie komentarze bo mam wrażenie, ze tego bloga czytają raptem 4 czy 5 osób.
A licznika wejść wujcio gógiel nie dał?
Bez obaw, po analizie przeczyta go dużo więcej ;)

Nie mam motywacji i tak jakoś beznadziejnie mi wychodzi.
Oj tam oj tam. Kilka stron nonsensu i rozbrykane spacje i od razu beznadzieja.

Mam napisany ciekawy 4 odcinek jak wyznaja sobie milosc i wgl ale nei wiem czy go dodam. Skoro i tak nikt go nie czyta...;(
Kończ, Waćpanna, wstydu oszczędź!

Z zalanego słonymi kroplami hotelu pozdrawiają: Szprota jadąca tyłem na Kotangensie, Kura w turbanie przeciwsłonecznym, Jasza z biletami na autostop i Maskotek - Łaskotek.


2 komentarze:

Gabrielle pisze...

· azu
o nie, niech nie lądują razem w łóżku :c będą mieli brzydkie dzieci :c
· Alien
Boskie.
Czegoś takiego nie czytałam juz dawno...
· Ewa
No, akurat Bill wygląda na takiego, który może zwracać uwagę na ciuchy...

Ale ale, jestem bardzo ciekawa, jak autorka chciała rozwinąć wątek miłości kazirodczej i pogodzić ją z uczuciem do alter ego autorki, czyli Alą.
· SStefania
Bwahaha, elegancki i wypasiony hotel, w którym samemu targa się swoje bagaże, niemoge!

"Miała na sobie króciutką białą spódniczkę." Tym aŁtorkom naprawdę przydałby się kontakt z prawdziwymi chłopcami, zamiast ślinienie się do fikcyjnych i medialnych. Wiedziałyby, że facet ma bardzo głęboko strój, makijaż i torebkę nawet atrakcyjnej dziewczyny, póki nie będzie to coś naprawdę zwracającego uwagę (nie wiem, goła dupa, bluzka z mięsa i głowa trupa w ręku - a i to nie jest całkiem pewne).

"Zauważyłem, że jej torba jest całą popisana w nazwach zespołów rockowych i metalowych. Oho...Jest i nawet naszywka z TH." A, czyli dziewczynka jest w wieku gimnazjalnym. Jeśli to wczesne gimnazjum, Bill może nawet zostać pedofilem :3

"I to dopiero jest prawdziwa zemsta - odciąć komuś dostęp do klopa." LOL

Śliczne rymowanki, mnóstwo śmiechu, dobrze, że już na podłodze siedzę, bo bym spadła z wesołości.
· felietonla
http://justin-opo-story.blog.onet.pl/

Kwintesencja opek, poczynając od opisu samej ałtorki, poprzez jej zdjęcia,nocie,wymagania komciowe...
· akurat
To było piękne. Śmiałam się jak głupia. ;)

A może ta dziwaczna narracja to jakiś nowy typ? Tylko jak to nazwać...? Narracja wieloosobowa.

PS. Mój kod brzmiał "pmfaa". Idealnie oddaje mój stosunek do tego opka.
· sin
po za tym jestem niepocieszona z powodu braku rozdziału z wyznaniem miłosnym! Ja chciałam wiedzieć jak to się skończy...
· sin
@Lien Smoczyca: za tego typu zjawiska częściej odpowiedzialne są podstawówki :D.

podziwiam wasz zapał i regularność w analizowaniu opek :D. oby wam się nigdy nie znudziło!

Ładne oczy mam
Komu je dam?
Chyba tylko bratu
(incest do kwadratu)
Bo nie lubię dam!

To mnie zabiło.

- No wiesz... Teoretycznie są tacy sami, więc trudno powiedzieć. - Eh a juz myślałem...

Tak, są bardzo podobni. No identyczni.
· szprota
@Lien Smoczyca: "o tekście o G'n'R poczułam się jak dinozaur mimo że mam 20 lat. No ale w końcu teraz wszyscy słuchają Lejdi Zgagi, Tokio Fotel i Hanny Montany."
Nono, wysokie miejsce płyty Slasha na liście Billboardu najlepiej o tym świadczy :P
· Atle
Analiza świetna!
Czytałam co prawda lepsze w waszym wykonaniu, bo z reguły śmiałam się tak, że nie mogłam złapać tchu, a tym razem jedynie uśmiechałam się pod nosem przy każdym komentarzu, co nie zmienia faktu, że analiza jest udana.

Ałtoreczka jest przerażająca! No żeby braci? Razem? Bliźniaków?! Kał-lic?
Nie mówiąc już o narracji na trzy sposoby.
Analizy CDN?
· Lien Smoczyca
Wiecie co mnie najbardziej dobiło? Po tekście o G'n'R poczułam się jak dinozaur mimo że mam 20 lat. No ale w końcu teraz wszyscy słuchają Lejdi Zgagi, Tokio Fotel i Hanny Montany. na jednym forum rozwalił mnie tekst fanki Bimbera, która stwierdziła, że on jest lepszy niż Nirvana, bo nie jest komercyjną gwiazdą jednego kawałka. Masakra. Szykujemy zamach na polskie gimnazja. Kto jest za niech podniesie karabin.
· Goma
Jednak naprawdę tęskniłam za opkiem o TH, i tu akurat taka cudna analiza. Elementy komiczne były zaiste bardzo komiczne - aż szkoda, że to już koniec.
· Pigmejka
Dzidko, KWIIIIK! :D

Analiza przecudna, jak zawsze! :D Wymiatacie, kochani. :)

Gabrielle pisze...

· Insomnia
Dzidko, Ómarłaś mnie :D
· Dzidka
Wyobrażacie sobie opko o Piłsudskim?
"- Dziadek się potknął i jebnął na DUPĘ, a ja lałem ze śmiechu - opowiadał Beck."
· World Ruler
Wchodząc dzisiaj na SuS miałam przez chwilę niepokojącą wizję jakiegoś opka o Kościuszce czy Piłsudskim. Pierwszy raz w życiu autentycznie odetchnęłam z ulgą, widząc nazwę TH.
Po poprzedniej analizie ta była bardzo terapeutyczna. Śmiałam się bez nutki histerii pod wezwaniem WTF. Szczególnie podoba mi się porzucanie wątków i minimalizm świata przedstawionego (ile tam łącznie przewinęło się osób? Pięć, o ile dobrze liczę).
Pozdrawiam.
· Dzidka
BTW poprzedni kod brzmiał "goeei", co po holendersku czyta się mniej więcej jak ch**.
· Dzidka
Opko straszliwe, ale analiza mnie zepsuła :D
· Lukseja
Powiem jedno słowo, albo nawet dwa:
o kurwa.
· Insomnia
Wstyd się przyznać, ale czasami naprawdę mi tych Kaulitzów żal.

Tradycyjne pozdrowienia dla analizatorów.