czwartek, 28 lipca 2011

134. W nocy nalot, w dzień łapanka, czyli Nasze nie szprechać po dojczowemu (2/2)

Drodzy Czytelnicy!
W poprzednim odcinku przenieśliśmy się do okupowanego Krakowa A.D. 1943, poznaliśmy Toma Kaulitza jako SSmana i Billa Kaulitza jako Dawida Łęckiego, uciekiniera z obozu w Auschwitz. Dziś czeka nas ciąg dalszy parady bezmyślnych anachronizmów, wkurwometr nadal będzie wył alarmująco, ale za to zobaczymy, jak rozwija się Tró Loff w cieniu śmiertelnego zagrożenia, a także odkryjemy, komu melduje się Reichsfuehrer Heinrich Himmler. Indżoj!

Wszystkim Obrońcom Opka, którzy pod poprzednią częścią analizy z oburzeniem epatowali jednym jedynym argumentem: "To fikcja, nie odróżniacie faktów od fikcji!" uprzejmie chciałyśmy uświadomić jeden drobiazg: wszystkie powieści historyczne to w większym lub mniejszym stopniu fikcja. Wymyśleni bohaterowie działają na tle prawdziwych zdarzeń. A nawet prawdziwym, historycznym postaciom dopisuje się dialogi, rozmyślania, działania nieznane z dokumentalnych zapisków. Bo "powieść historyczna" nie oznacza, że korzystamy tylko ze 100% suchych, podręcznikowych faktów - oznacza natomiast, że osadzamy NASZE WYMYŚLONE postaci i ich losy w świecie, który jest JAK NAJWIERNIEJSZY TEMU PRAWDZIWEMU.
Więc zapamiętajcie sobie raz na zawsze: fikcja nie oznacza pisania tego, co nam się podoba. Nawet alternatywny świat fantasy czy SF powinien rządzić się jakimiś swoimi regułami - a co dopiero opowiadanie historyczne, gdzie obowiązują pewne REALIA.

A zatem spójrzmy, jak ze wspomnianymi realiami radzą sobie aŁtorki...
Tak zupełnie nawiasem mówiąc, zaczyna mi być szkoda braci Kaulitz. Tu z jednego zrobiono nazistę i gestapowca. W innym opku autorstwa tych samych dziewczyn mamy z kolei sado-maso-kazirodcze porno. Naprawdę, chłopakom nie trzeba wrogów, fani doskonale wystarczą!

P.S. Przy okazji przepraszamy za małą dezinformację: miały być trzy części analizy, ale za sugestią Jaszy postanowiłyśmy skrócić materiał do dwóch.
P.S. 2: Serdecznie dziękujemy Magdzie S. za zbetowanie przesłanych jej powiedzmy-że-niemieckich rozmówek!

Analizują: Dzidka i Kura.

http://milosc-i-wojna.blog.onet.pl/



***
Powiedział, że musi to przemyśleć. Kiedy podnosił się z mojego łóżka podszedłem do niego. Był blisko, za blisko mnie. Dzieliły nas milimetry. Zapach Jego skóry mnie obezwładnił. Spojrzałem na malinowe usta, które w tej chwili tak cholernie mnie pociągały.. Otrząsnąłem się. Matko... Ze mną jest coś nie tak...                                  
-Połóż się..- tylko gdzie? Zamyśliłem się, mam tylko swoją sypialnię, duży salon połączony z kuchnią [taaa, to przedwojenne budownictwo!], łazienkę.. Moment w salonie jest sofa, rozłożę ją - Zaraz rozłożę Ci sofę w salonie - powiedziałem i zabrałem się do roboty...
Rozkładana sofa, oferta IKEA 1943?

***
Poszedł przygotować mi spanie w salonie.. W sumie to podobało mi się jak kolo mnie skakał, a ja nie zamierzałem mu tego ułatwiać. Niech wie jak to jest być po tej "drugiej stronie".
Znaczy co, niech zrzuci mundur, pójdzie mieszkać wśród Polaków, w wiecznym zagrożeniu, niech je chleb na kartki itepe?

Kiedy skończył zawołał mnie, a ja poszedłem się położyć..
-Chodź, możesz się położyć, potrzebujesz jeszcze czegoś?? Może szklankę wody??
-Wole mleko - powiedziałem od niechcenia
Sam dziwiłem się sobie, że potrafię być aż tak wredny!
No rzeczywiście. Otchłań skurwysyństwa, powiedziałabym.

Zawsze byłem raczej kochany i słodki. [a mizi mizi, tulu tulu, ti ti ti!] Oczywiście jak mnie ktoś zdenerwował, to mówiłem co myślę, co się w szkole przeważnie kończyło pobiciem lub moją ucieczka..
W szkole? Chyba przed wojną. Toż na początku ałtorka przedstawiła nam Dawidka wracającego Z PRACY, więc jeśli nadal się uczył, to na tajnych kompletach - a tam naprawdę, uczniowie mieli raczej co innego do roboty, niż pyskowanie sobie i bójki.
                                        
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Wystraszyłem się i uciekłem do łazienki, bo raczej nie byłoby wskazane, żeby ktoś obcy mnie tu zastał..
A obcy wpadł z krzykiem: - Heil Hitler, to cholerne piwo, muszę natychmiast do łazienki!!!
Skoro Tom Kaulitz ukrywa w domu polskiego zbiega z obozu, to powinni zacząć od tego, gdzie Dawid się bezpiecznie schowa w razie wizyty kogoś obcego. Jedna z głównych zasad konspiratorów.
Aczkolwiek taki np. Fryderyk Jarosy rzeczywiście dekował się w łazience, gdy do jego gospodarzy ktoś przyszedł w odwiedziny - i przesiadywał tam nieraz całymi godzinami (właśnie przeczytałam sobie wspomnienia Grodzieńskiej).
Zawsze mnie zastanawiało, czy ci goście nie korzystali z łazienki? Kibelek mógł być osobno, ale umyć ręce, poprawić urodę?...
Też się zastanawiałam... Może kiedyś takich rzeczy nie robiło się “w gościach”?

***
Nalałem mu mleka i przyniosłem. Postawiłem na stolik, a po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi..Dawid schował się w łazience, a ja poszedłem otworzyć..
-Herr Sturmscharführer Mark Schümmer - zasalutowałem
Wszedł do środka i zapytałem co go sprowadza...
-Oo! Widzę, że masz gości, nie przeszkadzam?
I to ciekawych gości, co piją mleko, a nie sznapsa, jak Herr Gott przykazał - odnotował w myślach.

-Niee... To mój kumpel... mieszka ze mną, ale co pana do mnie sprowadza?
-Rozumiem..- podrapał się po skorni i zdjął czapkę - Mam dla Ciebie 2 wiadomości - zaczął - złą i dobrą..
-Słucham..
-Zła to taka, że po przemyśleniu sprawy, nie mogę przywrócić Cię do Luftwaffe..- zrobiłem na to wielkie oczy
*łapie się obiema rękami za głowę i wyje* No jak bora kocham, co to ma być! Gdzie Rzym, gdzie Krym, co ma SS do Luftwaffe, to były całkiem odrębne struktury! I z pewnością byle sierżancina (tak, Sturmscharführer brzmi pięknie, ale oznacza tylko sierżanta sztabowego, nawet nie oficera, kurnać!) nie miał takiej władzy, by decydować o przeniesieniu tu albo tam!


-Dobra to taka, że mam dla Ciebie ciekawą posadkę w Państwowej Policji SS, tu w Krakowie, jeśli oczywiście interesowałoby Cię to..- spojrzał na mnie z byka - Co Ty na to? - spojrzałem na niego w zamyśleniu.
Zastanawiałem się, gdzie do licha wyrzucę bycze łajno, jeśli ten byk mi się sfajda na klepki.
Wyobraziłam sobie Herr Sturmscharführera zasiadającego z wdziękiem niczym Europa na grzbiecie byka :D
Uwaga uwaga: spojrzeć można “bykiem” albo “spode łba”. Można też “spaść z byka”. Nie można natomiast “spojrzeć spod byka” ani “z byka”.
Jeszcze uderzyć można “z byka” - znaczy głową :)
Tak. Ale spojrzeć z byka można tylko wówczas, gdy się na nim siedzi :)

-Jaka to posada?? Co miałbym dokładnie robić??                                                         
- Byłbyś Komendantem w areszcie dla zdrajców
Herr Sturmscharführer, czy mógłby pan sprecyzować? Chodzi o więzienie na Montelupich?
Komendantem... *dławi się*
Nie no, w sumie, wymarzona robota dla naszego wrażliwego i pełnego współczucia Tomusia, co to mu ręka drży, jak ma strzelić do człowieka itepe.
Pomijając już to, że jak wyżej - o obsadzaniu stanowisk kierowniczych przez swoich podkomendnych byle sierżant mógł sobie tylko pomarzyć, nie decydować!

-Hm... ciekawa propozycja, od kiedy mógłbym zacząć??
-Od kiedy chcesz. Nie będę Cię ponaglał, jeśli masz jeszcze jakieś spawy do załatwienia..
Ano mam - powiedział Tom, od niechcenia bawiąc się spawarką.

Tylko chcę wiedzieć czy się zgadzasz?
-Tak, mam jeszcze kilka spraw.. W porządku, zgadzam się i dziękuję. Będę  po jutrze.
Tak właśnie załatwia się sprawy w wojsku, teraz już wiecie. Nie żadne tam “rozkazem nr … przeniesiony od dnia … do jednostki …”, tylko “mam dla ciebie propozycję, o ile oczywiście nie masz nic przeciwko i nie musisz się spieszyć, ależ skąd”.
I może się nie zgodzić :D

-Dobrze.. Cieszę się, że będę miał tam jednego z moich najlepszych ludzi. Wiem, że można na Tobie polegać Tom..
Jak on był najlepszy, to ja sobie nawet nie chcę reszty wyobrażać...

-Dziękuję za dobre słowa. Jestem zaszczycony, że mogę służyć ojczyźnie - uścisnął mi dłoń więc uśmiechnąłem się i "troszkę" podkoloryzowałem z tym zaszczytem.
Mujeju, mujeju, jaki chitry, jaki przebiegły, jak się doskonale konspiruje!


[Pierwsza sprzeczka kochanków ;)]
Nie chciałem się unosić, ale prowokował mnie i oboje [tu już nie pytam, który był kobietą, bo jest oczywiste, że Dawid]  o tym wiedzieliśmy. Starałem się być miły, ale nie dlatego, żeby go udobruchać, a potem wydać oficerom SS, ale dlatego, że.... że  no, kurde!! Podobał mi się!! Nie wiem czemu, ale podobał mi sie bardziej niż moja narzeczona! Był inny..
To fakt. Z całą pewnością Dawid różnił się od narzeczonej Toma przynajmniej dwoma detalami anatomicznymi.

Nigdy nie pociągali mnie faceci, ale on tak! Każdy Jego ruch czarował mnie od samego początku. Nie mogłem się powstrzymać, a pożądanie wzięło górę i pocałowałem go delikatnie.
Nie zrobił nic. Nie protestował, lecz też nie oddawał pocałunku, więc objąłem go szybko w talii i przycisnąłem do siebie. Wsunąłem mu język do ust, a on zrobił coś czego się nie spodziewałem...
Ugryzł! Ugryzł!
Wsadził mi palec w tyłek.
***
Gdy przechodziłem obok niego szarpnął mnie za rękę i przyparł mocno do ściany, trzymając mnie za nadgarstki, tuż przy mojej głowie. Próbowałem się uwolnić, ale nie mogłem się ruszyć, a on patrzył na mnie z mordem w oczach. Był blisko. Zdecydowanie za blisko..                                                                                                               
-A co mi zrobisz? Uderzysz mnie? - zacząłem go prowokować - No, dalej zrób to, jak za pierwszym razem, pokaż jaki z Ciebie macho..- starałem się wyprowadzić go z równowagi
Tylko nie nazywaj tego “bohaterstwem”, błagam.

Nie no! Takiego obrotu sprawy nie spodziewałem się! Zamiast mnie bić czy chociażby wyzywać, on przybliżył swoją twarz do mojej i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Sparaliżowało mnie, że nie mogłem się ruszyć i zrobiłem wielkie oczy. Uwolnił moje ręce z uścisku i próbował pogłębić pocałunek, ale ja korzystając z tego, że mam wolne ręce odepchnąłem go od siebie i uderzyłem go w twarz...
Po czym rozległ się odgłos wystrzału i opko skończyło się definitywnie... *marzy*

                     
-Nigdy więcej tego nie rób! Zrozumiałeś?- cały trząsłem się z nerwów.                    
Jak on mógł to zrobić? Dlaczego? Jest przecież Niemcem, a ja Polakiem, przecież to zabronione! To zdrada!
No ale dlaczego tak się przejmujesz tym, że to ON zdradza?


Do tego obaj przecież jesteśmy mężczyznami!
Mimo wszelkich twoich starań, by upodobnić się do kobiety...

***
Odepchnął mnie od siebie i uderzył w twarz, aż głowa odchyliła mi się w bok. W normalnych warunkach, oddałbym mu...
Nawet hitlerowcy nie powstrzymali się w tym momencie...

-Z tym to akurat będzie bardzo ciężko, bo podobasz mi się, a z tym wybacz, ale nic nie jestem w stanie zrobić.. I byłem pewien, że ja Tobie też - zamyśliłem się na chwilę
Aha. SSman oberwał w twarz od Polaka i zamiast CO NAJMNIEJ solidnie go skopać, zaczyna się tłumaczyć...
Takie rzeczy... cholera, Ery już nie ma!

- Skoro uważasz, że jestem zły, to czemu w ogóle pojechałeś ze mną z obozu pomijając to, że postawiłeś mi warunek, ze bez kumpla się nie ruszasz? Co wtedy myślałeś?? Bo ja zrobiłbym dosłownie wszystko, by Cię nie zabili. Naraziłem nawet swoje, stanowisko, a przede wszystkim życie..
A potem jakby nigdy nic wróciłem do swego mieszkania i siedzę w nim wraz z uciekinierem, w przekonaniu, że przecież nikt nas nie znajdzie, no skąd!

***
Pokręciłem tylko głowa nie wierząc w to co słyszę. Jak ja mogę podobać się mu? Nawet mnie nie zna..
Jakby to w czymkolwiek przeszkadzało.
Cholernie podoba mi się Alan Rickman, mimo że go nie znam. Droga Gosiu, czy jestem zboczona?
Jestem zboczoną nimfomanką, bo nie dość, że nie znam chłopców ramsztajnowców, to jeszcze jest ich sześciu!
Tam na polu stoi Kura,
cierpi, bo co robić, nie wie.
Obok Dzidka tkwi ponura,
drogą jakiś pojazd grzeje.
Jadą jadą chłopcy,
chłopcy ramsztajnowcy,
i nawet nie wiedzą,
że po opkach siedzą.


Teraz to ja już w ogóle nie wiedziałem, co myśleć?                           
-Proszę, daj mi spokój.. Mało juz wycierpiałem przez Ciebie? A Ty mi jeszcze takie rzeczy gadasz? Ty i ja, to niemożliwe. Ani teraz, ani nigdy. Jesteś Niemcem, a ja nie zdradzę mojego kraju, by z Tobą być. I sam nie wiem czemu z Toba pojechałem? - osunąłem się plecami po ścianie na podłogę.
Bo chciałeś ratować życie, tłumoku?
Akurat chciał cokolwiek, cha, cha, cha. Ta memeja polazla po prostu tam, gdzie go popchnięto, i tyle. Równie dobrze mógł trafić do gabinetu doktora Mengełe.

Jeśli on myśli, że zostanę jego kochankiem tylko dlatego ze uratował mi i Gustawowi życie to grubo sie myli..
Niewdzięcznik!

-Mówię, prawdę, przysięgam i nie mam zamiaru cię wykorzystywać - uklęknął przy mnie - Proszę Cię, spróbuj mi uwierzyć...  
Byłeś złym chłopcem, Tom! Na kolana i błagaj o przebaczenie!

-Wybacz, ale na tę chwilę nie jestem w stanie Ci uwierzyć. To nie takie proste! Nie po tym co mi zrobiłeś.. Ok, wyciągnąłeś mnie stamtąd, ale to nie sprawi, że zapomnę, co tam przez Ciebie przeżyłem..                                                                                                             
-Ok, przepraszam to już nigdy więcej się nie powtórzy.
*pada na podłogę i żuje kable* Litości! Litości! Dawid, nie obcyndalaj się, wykorzystaj fakt, że nazista klęcząc u twych kolan kaja się i przeprasza! Niech wyciągnie jeszcze więcej ludzi z obozu! Zrób z niego drugiego Oskara Schindlera!

A teraz pozwól, że zajmę się swoimi sprawami...
Byłem nieco zaskoczony, że tak łatwo zrezygnował, ale może to i dobrze. Nie mogę dopuścić, żebym się w nim zakochał. Nie ma mowy!  
Ogania się jak kot od śmietanki, taaaa... ;)
Jak to moja Macierz mawia: - Wyrzekała się żaba błota!
                        
[Tom i Dawid żyją sobie przez jakiś czas spokojnie, Tom zajmuje się w domu “papierkową robotą”, Dawid ma nocne koszmary, podczas których Tomuś go uspokaja, przytulając i głaszcząc... Sielanka. Pewnego dnia Dawid odkrywa Niezwykły Wynalazek Cywilizacji...]

Byłem bardzo zaciekawiony takim sprzętem jakim był telewizor i nie mogłem przestać się w niego wpatrywać. Wcześniej telewizory widziałem tylko na zdjęciach, ale nigdy nic w nich nie oglądałem.
No raczej. Przed wojną telewizor to była zabawka dla milionerów, jak sądzę...
(za stroną http://www.telewizja.waskowiec.pl/poczatki-telewizji/ : “1934 - Z gmachu hotelu "Prudential" w Warszawie rozpoczęto emisję eksperymentalnego programu telewizyjnego. Pokazano film fabularny Barbara Radziwiłłówna. Rok później zakończono budowę pierwszego toru kamerowego w standardzie 343 linii. W kraju jest 25 odbiorników telewizyjnych krajowej produkcji”)

Słyszałem też o kinach, ale tylko Niemcy mogli do nich chodzić. Kiedyś mój przyjaciel Janek namawiał mnie, żebyśmy się tam zakradli, ale za bardzo się bałem...      
No weź nie pierdol, chłopcze, chyba nawet w tak zadupiastym i prowincjonalnym mieście jak Kraków, przed wojną istniało jakieś kino?!
Te wszystkie piękne filmy z Bodo, Smosarską, Żabczyńskim, Żelichowską... Toć nawet służące i praczki chodziły do kina, a ten co, nie było go stać?!
Poza tym, kina wcale nie były “nur für Deutsche” - Polacy też mogli chodzić, ale... “tylko świnie siedzą w kinie!”
Otóż to, mało tego - Niemcy wyświetlali nawet przedwojenne filmy polskie! Chodziło o to, żeby przyciągnąć Polaków do kin i pokazać im przed seansem propagandowe kawałki o sukcesach Trzeciej Rzeszy. Stąd właśnie hasło o świniach w kinie miało unaocznić Polakom, że chodząc do kina jakby akceptowali okupację.
Oraz płacąc za bilety wspomagali niemiecką armię.
     
Nagle usłyszałem dźwięk jakiegoś instrumentu, to chyba była gitara... Zerwałem się z łóżka i poszedłem za jej dźwiękiem.
[Tomuś okazuje się artystą - napisał piosenkę! Tę piosenkę. Bi... Dawid przyłącza się do śpiewu, okazuje się, że ma piękny głos... ;)
A teraz prosimy uprzejmie przyjrzeć się imydżowi Billa Kaulitza w tym utworze i wyobrazić sobie, że coś takiego łazi po Krakowie w roku pańskim 1943.
A ja ze swej strony dedykuję aŁtorkom tę piosenkę! ]

***
Następnego dnia zwlokłem się z łóżka z zamiarem zrobienia śniadania. Dawid już wstał, bo usłyszałem szum wody w łazience. Pomyślałem, że przygotuję naleśniki z czekoladą i bitą śmietaną. (...)
Cja. Dobrze być panem w okupowanym kraju...
Btw, podczas wojny Niemców też obowiązywały kartki. Oczywiście można było na nie kupić o wiele więcej i lepszych produktów, ale jednak reglamentacja była!
                                               
Wyglądał uroczo gdy na niego spojrzałem...                                                         
-Smacznego, mam nadzieję, że lubisz - podałem mu na talerzu i sobie też nałożyłem. Zaparzyłem jeszcze kawę ze śmietanką i cukrem
-Jeszcze pytasz? Uwielbiam! - powiedział radośnie wcinając pierwszego naleśnika. Zjadł ich jeszcze 4
-Dziękuję, było pyszne - uśmiechnął się
-Proszę, nie bardzo wiem, co zazwyczaj jadasz, a z tymi naleśnikami trafiłem.
Zazwyczaj? No, zazwyczaj to kartkowy chleb z marmoladą buraczaną, a piję kawę zbożową słodzoną sacharyną [o ile udało mi się zdobyć sacharynę, rzecz jasna], ale nie zawracaj sobie głowy zdobywaniem tych specjałów, naprawdę.

***
Gdy poszedł wziąć prysznic moją uwagę przykuły ramki ze zdjęciami. Jakoś wcześniej nie zwracałem na nie uwagi, ale teraz postanowiłem sobie je pooglądać. Na części z nich był Thomas z jakąś dziewczyną... Wtedy zrozumiałem, że mnie okłamał i nie wiedząc czemu, bardzo mnie to zabolało.. Jezu, jaki ja byłem naiwny! Jak w ogóle mogłem pomyśleć, że on może mówić prawdę?
Ale w czym go okłamał, w czym? Powiedział tylko “podobasz mi się”, nie przysiągł mu miłości i wierności po grób!
A nawet gdyby przysiągł, to co - miał jakimś cudem wymazać swoją przeszłość z dziewczyną?
BTW siedzi bór wie ile czasu w tym mieszkaniu i “jakoś wcześniej nie zwrócił uwagi” na zdjęcia?

-Posłuchaj, nie wiesz wszystkiego.. Jest moją narzeczoną to fakt, ale mieszka w Berlinie.. Od 6 miesięcy jej nie widziałem i nawet nie wiem, czy jeszcze coś do niej czuję? - próbował mi wyjaśnić
A jak wiadomo, co z oczu, to i z serca.


[Tomuś tłumaczy się i tłumaczy... aż w końcu chłopaki zaczynają się całować. Aż tu WTEM!]

Czułem, jak moje pragnienie bierze górę. Hamulce puściły już całkowicie i jedyne czego pragnąłem to kochać się z nim tu i teraz. Jednak Dawid jeszcze tego nie chciał...                                                                                                                        
"Ja... Ja jeszcze nie chcę [...]" - trochę oprzytomniałem i dopuściłem do świadomości jego słowa. Pogłaskałem delikatnie opuszkami palców policzek chłopaka...                                                                                                                                  
-W porządku, do niczego Cię nie zmuszam.. Tym niemniej, dziękuję ci za to “jeszcze” - uśmiechnąłem się delikatnie i jeszcze raz go pocałowałem i wtedy bez ostrzeżenia do mojego mieszkania wpadł Geo!! Nie, no litości!
I tak oto Georg ocalił cnotę Dawida.


-Cześć Tom! Mam te do...- zamarł gdy nas razem zobaczył
-Georg, do jasnej cholery, miałeś dzwonić!! - podniosłem się momentalnie i zacząłem się ubierać
-Tom! Co wy robicie?? Co z Melanie? Nie, no nie wierze..- złapał się za głowę - Przecież żenisz się latem! Tom..
Dawid z przerażenia zakrył odsłonięty brzuch koszulką.
-Geo... słuchaj, ja nie.... nie wiem co się ze mną dzieje, a Mel..- zamilkłem na chwilę  - Nic już nie wiem!! Nie chcę tego cholernego ślubu, rozumiesz?? Przez tę rozłąkę już dawno nie wiem co do niej czuję..
No. A ja sobie siądę wygodnie i popatrzę, jak Tom kręci sobie bat na własną dupę i załatwia dla siebie - obóz, a dla Dawidka - czapę. Bez sądu.



-Jak to nie chcesz ślubu? Tom.. Przecież ona umiera z tęsknoty za Tobą. Boi sie że nie wrócisz, że Cię zabiją.. A on?
-A on..- wskazałem na Dawida - On mnie potrzebuje, a ja jego!!
-Nie sądziłem, że chciałeś ratować tego chłopaka tylko po to, żeby z nim sypiać - pokręcił głową z niedowierzaniem
A dlaczego nie? To bardzo dobry powód.

Byłem już bliski rozpaczy..
-To nie tak!! Kiedy go tam wpakowałem, myślałem, że zwariuję. Geo, sam wiesz jaka jest Mel.. Kocha mnie to fakt, ale nie podoba mi sie w niej podejście do innych ludzi.. np. do Żydów, czy Polaków... Jest egoistyczna, zmieniła się od czasu kiedy ją poznałem.
Znaczy co, wcześniej była życzliwie nastawiona do Polaków i Żydów?

-Ty kiedyś też miałeś takie podejście jak ona..
Zamyśliłem się chwilkę..                                                                              
-Wiem, ale ja już nie chcę być dłużej tylko maszyną do zabijania!!
- Tak? - powiedział Georg. - To świetnie. W takim razie pozwól, że z kimś cię zapoznam. Herr Hauptmann, może pan już wejść!
Mężczyzna w mundurze kapitana przekroczył próg mieszkania.
- Witam. Nazywam się Kloss. Hans Kloss.

Zobaczyłem jak Dawid chowa sie w łazience. Rany, jeszcze tego brakowało, by on na tym ucierpiał. Geo westchnął tylko..                                                                                 
-To te dokumenty - wskazał na teczkę - Zrób z nich dobry użytek..
-Dzięki raz jeszcze..- też usiadłem - Geo, ja rozumiem, że jest wojna, ale powiedz, proszę, czy Ty ją popierasz?? Popierasz to bezsensowne mordowanie?? Bo ja nie mogę tego zrozumieć.. Tyle zła za sobą niesie, tyle zniszczeć, co Żydzi nam zrobili, nam Niemcom jako narodowi?? Odpowiedz!!
-Nie Tom, nie popieram tego, dobrze wiesz..
-No właśnie.. Nawet nie wiesz jak ciężko jest mi zabijać, ale muszę
Nie ma to jak porządny kawał starego, dobrego patosu i Dylematów Moralnych.

[Tom z Georgiem omawiają kwestię Melanii i odwołania ślubu. Okazuje się, że narzeczona Toma absolutnym przypadkiem jest właśnie w Krakowie. Ciach!]
Tak sobie przyjechała, do tej słowiańskiej dziczy pełnej bandyckich podludzi wojujących z Aryjczykami. I nawet nie powiadomiła o tym narzeczonego.

                                                                                                           
-Tom, przecież Ty go nawet nie znasz.. - pokręcił głową - A jeśli cię wystawi? A tym bardziej nie odwzajemni Twojego uczucia? Wtedy Twoje poświęcenia pójdą na marne..
-Wiem, to ryzykowne, ale czuję, że on pomału zaczyna odwzajemniać, to co ja czuję do niego...
Oswajam go, wiesz. Dobre jedzenie, uprzejme traktowanie. Wypróbowałem tę metodę wcześniej na psie - i patrz, jaki przywiązany!

-Ja nie będę się w to wtrącał. Jeśli czujesz, że zależy Ci na nim to walcz o to.
Kwik! Co to ma być, amerykański melodramat?


Tylko pamiętaj o jednym: On jest Polakiem i jeśli to się wyda to zostaniesz oskarżony o zdradę i czeka Cię wyrok śmierci. Już przez samo to, że jest mężczyzną będziesz miał problemy, bo wiesz jaka jest nasza rodzina..Z pewnością tego nie zaakceptują. Społeczeństwo z resztą też...
No raczej. Pamiętamy o paragrafie 175, na podstawie którego wysyłano homoseksualistów do obozów, prawda?

-Zdaję sobie sprawę z konsekwencji, ale teraz jest to mało ważne, bo mogę mieć dużo większe kłopoty, bo zabiłem Klausa, wiesz latałem z nim w Lufftwaffe wtedy gdy wyciągałem Dawida z obozu.
Znaczy, wyciągał Dawida z obozu, latając w Luftwaffe?
(wyobraża sobie wielką sieć spuszczoną z samolotu i chwytającą Dawida)



Inaczej nie pozwoliłby mi go zabrać. Widział  tę akcję jeden esesman, bo drugiemu, który prowadził mnie do szpitala gdzie był Dawid dałem mu w łapę, więc nic nie piśnie..
A zatem, podsumowując, Tom popełnił wszystkie błędy, jakie tylko można przy tego typu akcjach i gdyby to opko miało w sobie choć gram realizmu, już wąchałby kwiatki od spodu, a Dawid razem z nim. Georg natomiast byłby w drodze na front wschodni.
A przekonanie, że łapówka załatwiła sprawę, jest rozczulająco naiwne. Tom nawet nie wie, co to był za esesman, stracił go z oczu - skąd wie, że tamten o niczym nie zameldował?


[Dawid otrzymuje swoje nowe dokumenty]
***
Siedziałem i przeglądałem moje "nowe życie". William Trümper? Głupszego imienia nie mogli mi wymyślić? Od Shakespearów będą mnie wyzywać heh
*wywraca oczami* Ty to masz problemy, chłopcze, naprawdę. Zastanowiłbyś się raczej, jak ze swym wytatuowanym obozowym numerem będziesz udawać Reichsdeutscha.

-Nie można tego jakoś skrócić? William to głupie imię..- skrzywiłem się
Można, można... *wzdycha*


-Mnie się tam podoba. Dawid posłuchaj... Dokumenty już zostały spisane na to imię więc skracać nie mam zamiaru...
-Czyli to imię nie ma zdrobnień? No to super! - skrzyżowałem ręce na piersi i zademonstrowałem obrazę majestatu
Wydął usteczka, tupnął nóżką i łypał na Toma spod oka, uważając jednak, by wciąż wyglądać pociągająco.

-Cholera! Czy z Tobą zawsze się tak trudno rozmawia? - wydarł sie na mnie aż się wystraszyłem..
-Jak widać zawsze! Nie prosiłem się o to, nie moja wina, że mi się nie podoba i tyle - miałem łzy w oczach, bo bałem się, że gotów będzie mnie uderzyć za moją niewdzięczność..
Won. Jak się nie podoba - tam są drzwi. I radź sobie sam.

-Przepraszam..- powiedział, gdy zobaczył, że się wystraszyłem jego nagłego napadu furii - Jak chcesz mogę do Ciebie mówić Will, albo Willie? - spytał
Albo “misiaczku”, “rybko” a nawet “kochanie”, chcesz?

Nie moja wina, że mi sie nie podobało. Dawid jest o wiele ładniejsze niż jakiś tam William.
Pomyślałem.. Nie chciałem też przysparzać mu więcej kłopotów, ale bałem się gdy ktoś na mnie krzyczy.
Mam nadzieję, że to jego mamejstwo to wynik traumy obozowej, bo inaczej należałoby się zastanowić, czy matka nie przetrzymała go w szafie przez te cztery lata wojny...
                                                                                                  
-Dawid.. No, już nie płacz. Nie pomyślałem, żeby Cię zapytać jak chcesz mieć na imię, bo wiedziałem, że nie podoba ci się to, że musisz mieć nowe dokumenty - przytulił mnie
Głupi Tom. Mógł zalecić wpisanie na przykład Dawid Ajzyk Lipszyc.

-Wiem, że jestem marudny i pewnie wydaję Ci się być niewdzięcznikiem, ale postaw się na moim miejscu. Muszę zapomnieć o tym, kim byłem, zapomnieć moją rodzinę i przyjaciół. Do tego mam nosić niemieckie imię, które ani trochę mi się nie podoba. Jestem Polakiem i dobrze się z tym czuję, nie chcę być Niemcem. Nie chcę udawać kogoś, kim nie jestem..- płakałem a on tulił mnie do siebie, żebym się uspokoił
Słodkie. Takie słodkie, że aż niestrawne.
W tym miejscu chciałam wyrazić moje głębokie współczucie dla Dawida, który dostał się w szpony Schematu Yaoi i dlatego musi zachowywać się jak właśnie taki rozmazany, płaczliwy, dziecinny, mientki kisielek. A mogła to być taka fajna postać.
Oraz ja chciałam również wyrazić, tyle że mój maksymalnie głęboki wkurw dla idioty, który się skarży, bo dostał lewe dokumenty i lewe imię, żeby przeżyć.  

Odwzajemniłem delikatnie uśmiech. Wiedziałem ile dla mnie ryzykuje, tylko, dlaczego? Przecież byłem dla niego taki wredny. Ja gdybym był nim już pewnie dawno zabiłbym siebie za takie zachowanie.. A on chce mnie chronić kosztem swojego życia. Dla mnie to było niepojęte, ponieważ był Niemcem, a ja Polakiem i od dziecka wpajano mi, ze każdy Niemiec jest z natury zły.
A Austriacy? Co ci mówili o Austriakach twoi rodzice i dziadkowie, niegdyś poddani starego Franza Josefa? Austriacy też mówią po niemiecku...
W dodatku Hitler był Austriakiem, hehe.

On skutecznie podważył moją teorie na temat Niemców... Z resztą jego kuzyn też nie wydawał się być zły..
Aha aha.
Komendant obozu w Auschwitz, Rudolf Hoess, znany był ze swego zamiłowania do życia rodzinnego. Zapewne swej żonie i pięciorgu dzieciom też wydawał się wspaniałym, dobrym człowiekiem...
                    
[Tom wychodzi, kupić jakieś ubrania dla Dawida]

Zostałem sam. Przytuliłem psa do siebie, który przyszedł do mnie chwilę wcześniej [kto przyszedł, Sieba?] i oglądałem telewizję. Zastanawiałem się jak to możliwe, że w takim pudle jest ruchomy obraz, jakby tam pozamykali krasnoludków. Czekałem na powrót Toma..
Noszfak, to już nie umysłowość dwunasto- ale czterolatka...
Powinien jeszcze zasiadać przed tym telewizorem w najlepszym garniturze, bo ci tam w środku patrzą na niego.
Niestety nie może, na razie ma tylko dres po Tomusiu...


Minęły 2 godziny, a Toma jeszcze nie było.. Zacząłem się martwic, że może go zatrzymali, bo ktoś doniósł o tym, co stało się w obozie, że mnie i Gustawa stamtąd wywiózł. Naprawdę zaczynałem martwic się o niego i co jakiś czas podchodziłem ostrożnie do okna i patrzyłem czy nie jedzie.. Musiałem uważać, żeby nikt mnie nie zauważył, bo już nie raz się zdarzało, że strzelali do tych, co patrzyli się przez okno..
Cja. To nie jest sierpień’44 w Warszawie, tylko jesień’43 w Krakowie, W NIEMIECKIEJ DZIELNICY!
Już sobie wyobrażam, jak patrol na ulicy strzela dajmy na to do jakiegoś młodego Hermanna Schillera, który znudzony wygląda przez okno. Czaaaad.

-Nareszcie jesteś! Martwiłem się, że coś Ci się stało..- rzuciłem się mu na szyję gdy tylko wszedł do mieszkania.
No i powiedzcie sami, czy w tym momencie widzicie 19- czy raczej 10-latka?

Mówiłem z troską w głosie, zupełnie inaczej nie dotychczas..    
Kolejny fail narracyjny - czy naprawdę, mówiąc coś, analizujecie odcienie WŁASNEGO głosu?
                                                                                                                               
-Przepraszam Cię, że musiałeś tyle czekać, zakupy się przedłużyły..- powiedział biorąc siatki z produktami spożywczymi, a te z ubraniami zostawił pod moimi nogami - Zobacz, co Ci kupiłem, mam nadzieję, że Ci się spodoba..- Uśmiechnął się szeroko
Kwik! A teraz wyobraźcie to sobie - Tom w mundurze SSmana popyla ulicą obładowany siatkami, jak Julia Roberts w Pretty Woman!
Przy okazji, pokaż no, Tomuś, te siatki ze spożywką - zobaczymy, ile anachronizmów w nich siedzi...

Wyciągnąłem z siatek rzeczy, które dla mnie kupił zacząłem je uważnie oglądać. Czarne wąskie spodnie [zgodnie z modą, jaka zacznie obowiązywać za +/- 40 lat], kilka sweterków, bieliznę, zwykłe buty i nawet kapcie i piękne wysokie kozaki..
A jakieś... koszule? Marynarka? Krawat? W latach 40 mężczyźni nosili takie dziwne stroje!
Kozaki... Kozaki! Może jeszcze bikejki, co?

Jak je zobaczyłem to aż oczy zaczęły mi błyszczeć. Zawsze, kiedy wracałem z pracy oglądałem je na wystawie i marzyłem, że stać mnie na nie, ale niestety były tak drogie, ze nawet gdybym pracował na nie cały rok, to nie wystarczyłoby. Więc cieszyłem się jak dziecko widząc, że mi je kupił tym bardziej, że była już wczesna zima..
Mujeju, mujeju, kozaczki mu kupił, hał słit! Ałtoreczki drogie, czy Wy naprawdę nie widzicie, co robicie w tej chwili ze swego bohatera? Podpowiem: galeriankę robicie...
Mężczyzna wolałby oficerki. O-fi-cer-ki. Ale nie ten, że zacytuję PLUS-a, Dawid mentalną pizdą porosły.

[Dawid okazuje swą wdzięczność namiętnym pocałunkiem, niestety, gdy Tom chce przejść do czegoś więcej - wyrywa się i ucieka. Po czym następuje Godzina Zwierzeń:]

-Oni mnie tam krzywdzili...- rozkleił się  
Natychmiast go przytuliłem do siebie, kiedy zaczął płakać.
-Bili Cię?? Zgwałcili??
Bo esesmanowi inne krzywdy w obozie nie przychodzą na myśl. Gaz, prąd, tłuczenie kijami, oblewanie wodą... W obozie tylko gwałcą, to jest taki sadomaso zamtuz.

Kto, jak mieli na imię i ilu ich było?? Oficerzy SS, czy więźniowie?? - tuliłem go cały czas w ramionach i próbowałem uspokoić.
Jeden to lekarz, Josef, drugi to jakiś ichni szef, Rudolf... Powiesz im? Są u pani?
             
-Jedno i drugie..- przerwał na chwilę - Nie, nie oficerowie, oni na szczęście tylko bili, gdy za wolno pracowałem..- mówił przez łzy
Oficerowie jak oficerowie. Strażnicy raczej.

- Ale współwięźniowie zmuszali mnie do okropnych rzeczy, których nie chcę pamiętać..- szlochał - Było ich czterech, mówili na nich "Diabły" czy jakoś tak. Widać było, że strażnicy przymykali oko na to, co robili.. A najgorsze, że razem z Gustawem byliśmy z nimi w lagrze.. I to przez nich wyładowałem w obozowym szpitalu..
Hm... "Diabły", coś mi to mówiło, zaraz... Byłem kiedyś w obozie i widziałem ich, a nawet przeszukiwałem ich rzeczy.
Drewniaki czy miskę?


Byli strasznie trudnymi więźniami, pamiętam, że bez oklepania każdemu z nich mordy się nie obeszło..
Dżizas. Coś takiego jak “trudny więzień” (tj. trudny dla strażników) w obozie koncentracyjnym nie miało prawa zaistnieć. “Trudny więzień” najprawdopodobniej “zostałby zastrzelony przy próbie ucieczki” - zwłaszcza, że strażnik dostawał za to nagrodę pieniężną i kilka dni urlopu.
Dodajmy - dla aŁtoreczek, jeśli, w co wątpię, w ogóle to czytają - że “zastrzelony przy próbie ucieczki” zazwyczaj wcale nigdzie nie uciekał. Strażnik zmuszał go do pójścia na druty, gdzie się smażył, albo zwyczajnie w dowolnym kierunku, gdzie nieszczęśnik musiał przekroczyć linię, poza którą niezaleznie od sytuacji uznawany był za uciekiniera.

Ogarnęła mnie wściekłość.. Przytulałem do siebie Dawida i szeptałem mu na ucho...
-Ciii już Cię nikt nie skrzywdzi..- On wtulił się we mnie jeszcze mocniej - Wiem, którzy to są i przysięgam, że jak tylko ich dorwę to każdemu łeb ukręcę - Jego łzy moczyły moje ubranie,
...a tusz do rzęs zostawiał plamy na koszuli.


[Dawid, zmęczony przeżyciami tego dnia, zasypia słodko w ramionach Toma]                             


Dochodziła 17.00 Dawid spał już jakiś czas, więc postanowiłem rozpakować kupione dla niego ubrania do moich szafek w sypialni. Ułożyłem go ostrożnie na sofie i zabrałem siatki. Miałem u siebie dużo miejsca. Mimo mundurów wiszących na wieszakach i trochę cywilnych ubrań, znalazło się i miejsce na jego rzeczy.

Chowając je spostrzegłem, długi, męski płacz.


Dobrze, że go znalazł, zanim wszystko w szafie zawilgło i spleśniało...

Nigdy nieużywany, lecz nie mój, usiłowałem sobie przypomnieć skąd on sie tu wziął, ale nic nie wymyśliłem.
Został zapewne po wysiedlonych gospodarzach...

Pomyślałem, ze będzie w sam raz dla niego na zimę. Znalazłem też jakiś szalik, czapkę i rękawiczki. Były też dwie kurtki jesienne.
I on tak przez rok co najmniej trzymał cudze ciuchy w szafie i ani mu to nie przeszkadzało, ani się nie zastanowił, skąd się wzięły?
Przecież wiedział, skąd się wzięły.
A, i taką ściemę wali, żeby wyjść na niewiniątko?

***
[Dawidek budzi się i chłopcy omawiają kwestię kolacji]

-Lubisz gotować? Bo te naleśniki, co rano zrobiłeś były naprawdę dobre - uśmiechnąłem się
-Lubię, jeszcze przed wojną pomagałem swojej mamie. Co lubisz jeść najbardziej? –zapytał
-Lubię bigos i rożnego rodzaju sałatki warzywne, nie przepadam za zupami, jeżeli już to z zup zjem [łaskawie]: rosół, pomidorówkę, żurek i grochówkę. Są to typowe polskie zupy. Z dań głównych lubiłem ziemniaki duszone z wędzonką a z mięs najbardziej kurczaka..
Ok, ok... *głęboki oddech* on wspomina czasy przedwojenne, ok...
Tak sobie dogadzał, kurczaczki zajadał, a w kinie nigdy nie był.

***
[Chłopcy dokazują rozkosznie, Dawid robi Tomowi masaż pleców, a potem wprasza się na nocleg do jego łóżka, pod pozorem, że “znów będzie miał koszmary” Znaczy tryb memeja on again.]

Poszedł do łazienki, a ja skorzystałem z okazji i przyszykowałem sobie mundur odpowiedni dla komendanta.
Znaczy jaki? Czysty?
Gdyby dostał awans, wówczas pojawiłaby się konieczność zamówienia u krawca nowego kompletu umundurowania. Ale nie dostał. A czegoś takiego jak “mundur komendanta” nie ma.
Być może przyozdobił swój sierżancki mundur jakoś tak.

[Pomijamy fragment o tym, jak chłopcy zasypiają słodko wtuleni w siebie. Przejdźmy od razu do rozdziału opisującego początek pracy Toma jako komendanta aresztu]


Nie spieszyłem się zbytnio, ale spokojnie dojechałem na czas. Wysiadłem na ul. Pomorskiej i skierowałem się do ogromnego budynku, w którym mieściła się siedziba SS.

Po chwili byłem już tam gdzie mnie oczekiwano. Był tam też mój były przełożony Herr Sturmscharführer Mark Schümmer
- Herr Hauptscharführer Thomas Kaulitz – powiedział - Należy do jednych z moich najlepszych ludzi. Moja prawa ręka – zachwalał mnie.
Zatem nie ma się co dziwić, że Niemcy przegrali wojnę. Należy się dziwić, dlaczego to tyle trwało.

- Herr Sturmscharführer proszę mnie tak nie przeceniać, lecz jednak dziękuję za takie słowa.
- Jaki skromny… Więc tak Tom, będziesz tu nowym komendantem. Proszę usiądź przy biurku w swoim gabinecie – zrobiłem jak mi nakazał - Słuchaj, masz zadanie na dzisiaj - zamieniłem się w słuch i pochłaniałem każde słowo, jakie do mnie powiedział
- Od teraz Ty tutaj rządzisz. Tu masz protokoły, z którymi zapoznasz się w domu, ale ten jeden jest najważniejszy…- podał mi go
- Dobrze, więc o co chodzi?
- Otwórz – zrobiłem jak kazał
Kiedy tylko dostrzegłem, kogo one dotyczą natychmiast zamarłem? Chodziło o Mateusza Kowalika, szefa „diabłów” w Auschwitz. Dawid właśnie o nich mówił.
- Wszystko w porządku?
- Tak, dziękuję. Mam go przesłuchać, tak?
- Dokładnie, masz go przycisnąć, żeby wyśpiewał wszystko. Siedzi na dole w piwnicy gdzie są cele i sala przesłuchań.
To teraz podsumujmy zawarte w tym fragmencie idiotyzmy.
Po pierwsze: komendant obejmuje stanowisko i “dostaje zadanie”. Komendant jest od wyznaczania zadań, nie wykonywania! Oczywiście sam może też dostać rozkazy od przełożonego, ale jak rozumiemy, w tym momencie nie jest nim już Sturmscharführer Mark Schümmer.
Po drugie: komendant ma osobiście przesłuchać więźnia. A co, ludzi od tego nie miał?
Po trzecie: no właśnie, więzień. Skoro Kowalik siedział już w Auschwitz, to po jaką cholerę przewożono go do Krakowa? Zwłaszcza że - jak się za chwilę okaże - chodziło o przestępstwo popełnione na terenie obozu. Takie rzeczy załatwiało się tam na miejscu.


Są z nim strażnicy. Ja tu już Ci potrzebny nie będę, jeżeli chodzi o ludzi pracujących tu, już Cię znają.
Wot zagadka - skąd? Z Luftwaffe?!

Pamiętaj, że masz tutaj wszystkich na skinienie palcem. Zapewniam, że nie odważą się sprzeciwić. Zobaczysz, połapiesz się w tym wszystkim – poklepał mnie po ramieniu, zasalutował, na co odpowiedziałem i wyszedł.
Od razu też zabrałem się za obowiązki. Wziąłem protokół i zszedłem w wyznaczone miejsce. Siedział tam, a z nim strażnicy. Gdy mnie tylko zobaczyli natychmiast zostawili nas samych. Usiadłem naprzeciwko niego i położyłem dokumenty na stół. Patrzył na mnie cholernie lekceważącym wzrokiem aż się we mnie gotowało. Ręce miał założone na piersiach…
Aha, znaczy nie przeszedł żadnej “wstępnej obróbki”, ani też Auschwitz nie nauczył go pokory... Ok, dobra, zobaczymy, co dalej.

A dalej mamy powiastkę pt. “Jak wychowana na amerykańskich filmach nastolatka wyobraża sobie przesłuchanie przez Gestapo”.
Zaprawdę powiadam Wam - ten kawałek wyczerpał zapasy legendarnej Kurzej cierpliwości i łagodności na pięć lat naprzód.

- Więc, o co poszło? – milczał niczym grób - Spytam jeszcze raz, ale słuchaj uważnie, bo już nie powtórzę! O co poszło?!  - nadal nic nie mówił - Słuchaj durniu! Gadaj, zanim cierpliwość stracę!!!
Zaśmiał się tylko, więc chlusnąłem mu w twarz wodą ze szklanki, która stała nieopodal mojej dłoni. Spojrzał teraz na mnie poważnie…
Szklanka zimnej wody zawsze skuteczna! Jaka szkoda, że twoja mama nie pamiętała o tym, chłopcze...

- Słucham… - powtórzyłem.
- Chodziło o leki.
- Jakie dokładnie?
- Przeciw Tyfusowi.
- Po co Ci? Haha, czyżby infekcja fiuta?! Za dużo osób zgwałciłeś?
Cja, bo “tyfus” i “syfilis” brzmią tak podobnie, że to z pewnością ta sama choroba!

- chwycił o szyję [rany, kto chwycił i dlaczego “o”, a nie “za” szyję?!] - Wiesz, o kogo mi chodzi! – na pewno pamiętał Dawida.
Bo Dawidka nie da się zapomnieć...

- Nie bardzo…
- To ja Ci przypomnę. Dawid Łęcki, 19 lat! – zaśmiał się.
- Ta lalunia? Haha, przeruchałem go, mówię Ci stary.. Niezła dupeczka - no tym to mnie wkurwił. Dostał z pięści w twarz.
- Przysięgam, że jeszcze urwę Ci łeb i chuja dodatkowo! A teraz do rzeczy, bo nie mam czasu.
- A..Leki? Dla kasy…
- Dla kasy? Nie pomyślałeś, że są w obozie potrzebne?!
A... aha. Znaczy, więzień z obozu kradł szpitalne leki (pomińmy już kwestię JAKIE DO CHOLERY LEKI?) i sprzedawał je gdzieś na zewnątrz...?!
Oraz, GDZIE na zewnątrz?! Przerzucał je przez druty, a w zamian za to przerzucano mu zwitki banknotów?! Nie, ja chyba za chwilę ocipieję!...
Oj no, przecież niektóre komanda wychodziły do roboty poza obóz... (starannie rewidowane na wejściu i wyjściu i wiedzące, że jeśli cokolwiek znajdzie się przy rewizji - kulka w łeb).

- A od kiedy Ty Szwabie martwisz się o to, co? - mówił dość dobrze po niemiecku, ale wyzwiska jakie rzucał w moim kierunku wyprowadzały mnie z równowagi. Nie wytrzymałem, dostał drugi raz. Polała się krew.
- Teraz  to sobie skurwielu w celi posiedzisz, a ja się zastanowię czy Cię zabić czy nie! - W tym momencie dostał trzeci raz tak, że spadł z krzesła. Podszedłem i skopałem go kilka razy. Na końcu wychodząc trzasnąłem drzwiami i kazałem strażnikom zamknąć go w celi, aż nie zacznie ze mną poważnie rozmawiać.
I, jak sądzę, to był opis najbardziej wyrafinowanego okrucieństwa i brutalności, na jakie zdobyć mogli się hitlerowcy. “Skopałem go kilka razy” *rechocze nerwowo*
I to w dodatku wszystko tylko dlatego, że Tom ma do więźnia osobistą urazę.

Posiedziałem tu jeszcze do wpół do dwunastej, bo musiałem sprawdzić raporty, przynajmniej część, aby nie robić wszystkiego w domu i opuściłem komisariat mówiąc, że muszę coś załatwić i wrócę za jakiś czas…
***
[A teraz... uwaga, będą sceny!!!
Dawid, wbrew zakazowi Toma, wychodzi z domu i idzie spotkać się z matką. Tom również tam jedzie - wścieka się, zastawszy na miejscu Dawida i zabiera go ze sobą. W domu najpierw potężnie się kłócą (tj. Tom wrzeszczy, a Dawid płacze) a potem godzą... W łóżku, rzecz jasna. Tym razem Dawid nie ma oporów, a Tom, mimo że to jego pierwszy stosunek z mężczyzną, wykazuje się nie tylko brakiem zahamowań, ale i całkiem sporą, hmmm... fachowością i wiedzą na temat takich choćby szczegółów, jak konieczność nawilżenia...
Drogie aŁtorki! Nie wystarczy odrobić lekcje na temat “jak inni opisują męski seks”. Należy jeszcze zastanowić się, czy dane zachowanie jest prawdopodobne w danym momencie, zwłaszcza zaś prawdopodobne pod względem psychologicznym... No ale mam wrażenie, że czytelnikom doskonale wystarczyło, że “ojej, ojej, poszli wreszcie do łóżka, jakie to słodkie!”]


Opadłem na niego zmęczony i obaj ciężko dyszeliśmy, ale czułem się szczęśliwy.. Po chwili położyłem się obok i przytuliłem go do siebie
-Było cudownie...- wyszeptał
-A wiesz czemu? – pokręcił przecząco głową – Bo Ty jesteś cudowny, do tego świetnie smakujesz – wyszczerzyłem się
Naprawdę? - zarumienił się
-Haha - zaśmiałem się
Uwielbiam, gdy się czerwieni, jest wtedy taki słodki. Dałem mu buziaka i musiałem już się zbierać na komisariat..
-Muszę jechać jeszcze na komisariat...
-Co?? - spojrzał na mnie zdezorientowany - Chcesz mnie teraz zostawić samego? - zrobił smutną minkę -No, ale skoro musisz...
-Mein Schatz... Wrócę wieczorem - uśmiechnąłem się do niego - Muszę raporty zabrać i mam jeszcze kogoś do przesłuchania
-Rozumiem.. W końcu to Twoja praca..- westchnął odklejając się ode mnie
Taaa. I temu tłumokowi nic nie dały do myślenia słowa “mam jeszcze kogoś do przesłuchania”, nie miał bladego pojęcia, jak przesłuchują gestapowcy, ani trochę...
Myślał, że Tom mówi o nowej płycie Marleny Dietrich.

[Tom wraca do aresztu i kontynuuje przesłuchanie]
I peron odjeżdża z coraz większą prędkością. Pogawędka Toma z więźniem:

-A teraz będziesz gadać? Coście znów wykombinowali z tymi lekami??
-Jak to, co? Na czymś trzeba zarabiać - parsknął - Jakbyś posiedział w takim obozie to byś wiedział, o czym mówię - powiedział bezczelnie
-Posłuchaj uważnie! Ty tam nie jesteś by zarabiać! Tylko harować jak wół od świtu do nocy i tak do usranej śmierci! Pamiętasz może przesłanie słów: "Arbeit macht Frei?"
-Chyba zapomniałem? - udawał głupiego
-To pozwól, iż Ci przypomnę... "Praca czyni wolnym". Nic Ci to nie mówi?
Chwila moment, po jakiemu oni rozmawiają, Tom tłumaczy hasło na polski, czy jak?

-Ha! I Ty mi mówisz o wolności? Ty, który jesteś tu zaborcą? Dobre sobie hehe. Wolny to ja będę, ale po śmierci, bo Ty mi wolności nie zwrócisz na pewno..
Dostał już ode mnie w ryj po raz kolejny tego dnia.
-Wiesz?  Wiedziałem, że jesteś zwykłym draniem. Jednak sądziłem, że macie na tyle rozumu w głowie by się, jakby to ująć "wzajemnie wspierać", a nie kraść leki, by nie można było leczyć innych... Nic Cię ten obóz nie nauczył? - zironizowałem odrobinę moją wypowiedź.
A czego, kurnać, miał nauczyć? To nie amerykańskie serialowe więzienie, celem istnienia obozów nie była resocjalizacja, a wręcz przeciwnie - wykończenie więźniów. Po prostu. Hasło “Arbeit macht frei” było tylko okrutną drwiną...

Wiedziałem, iż stamtąd nie ma ucieczki, szanse na przeżycie są nikłe, lecz myślałem, że mają na tyle poszanowania dla siebie i chociaż będą się szanować, skoro my, jako naród Niemiecki ich nie szanujemy...
-Obóz to walka o przetrwanie, jakbyś nie wiedział. Każdy myśli tylko o sobie, a nie o innych. Przetrwają tylko najsilniejsi. Idź tam pomieszkać trochę to się przekonasz..
-Myśleć o sobie to i można, ale czy trzeba dręczyć innych, wiesz, kogo mam na myśli - stwierdziłem i pochyliłem się nad nim, by zrozumiał mnie uważnie [bo nie będę dwa razy powtarzał]
-Jak załatwicie nam burdel to nikogo nie będzie trzeba gwałcić haha
A dom publiczny w Auschwitz, wyobraźcie sobie, faktycznie istniał. Korzystać z niego mogli głównie SSmani, ale również i wybrani więźniowie - za dobre wyniki w pracy (szczegóły).

No, a tak jak wsadzacie do obozu takie lalki to nie dziwcie się, że każdy chce ich przelecieć. Ty sam byś go przerznął, co nie? - zaśmiał się wrednie, ale po chwili dostał w mordę
Jesujesujesu. Więzień, który pyskuje gestapowcowi. Jesujesujesu. *zrywa się z krzesła z poczerwieniałą twarzą i obłędem w oczach* WON DO LEKTUR NATYCHMIAST, “KAMIENIE NA SZANIEC” PRZECZYTAĆ, JAK PRZESŁUCHIWANO RUDEGO, A NIE, KURNAĆ, “PRISON BREAK” OGLĄDAĆ!!!
*wyjątkowo nie uspokaja Kury, tylko pogrąża się w marzeniach, jak by to było miło, zidentyfikować szkołę, w której uczą się te dwa matoły, i pogawędzić z ich polonistką i historyczką...*

-Zamilcz! - krzyknął esesman do przesłuchiwanego więźnia. *idzie do apteki po nowy zapas ziołowych tabletek uspokajających* Jedną rzeczą, która mi pozostała i jeszcze sprawia mi jakąkolwiek przyjemność jest to, że mam do czynienia z takimi dupkami jak Ty! Lecz z jednej strony nie jestem takim Szwabem jak Ci się wydaje... Wykonywałem rozkazy, bo musiałem, ale zabicie Ciebie będzie zwieńczeniem mojej służby!
A potem pójdę sobie na spokojną emeryturę...
AŁtoreczki pospieszyły się z tym tekstem “wykonywałem rozkazy, bo musiałem” - tak to hitlerowcy tłumaczyli się po wojnie, na procesach. Zaraz... Tłumaczyli się? Znaczy esesman TŁUMACZY się przed więźniem? Ach, dlaczego ja jestem zaskoczona, przecież to Nazi Opko!...

A co do tego burdelu to świetny pomysł i wiesz, co?? Byłbym pierwszą osobą, która przyszłaby na Twój osobisty kurewski popis - zaśmiałem się szyderczo, na co jego gęba przybrała złowieszcze oblicze i rzucił się na mnie, lecz zapomniał, że z Niemcami to nie przelewki i natychmiast odbił się od przeciwległej ściany, o którą zresztą obił sobie łeb...
-Sam tego chciałeś skurwielu!! – próbował mi oddać, ale coś mu nie wyszło
Tja. Więzień, który próbuje bić się z gestapowcem... *kiwa głową z absolutną, buddyjską rezygnacją*
Za komentarz niech posłuży krótki fragment “Kuriera z Warszawy” Jana Nowaka Jeziorańskiego, o aresztowaniu i przesłuchaniach jednego z jego współpracowników:

"Żbik" z rękoma skutymi do przodu umieszczony został osobno w jakiejś piwnicy bez chleba i bez wody. Dopiero następnego dnia zaczęło się od nowa - przesłuchanie połączone z biciem. Wytrzymał je, nie przeczuwając, że czeka go coś znacznie gorszego.
Po trzech dniach wywieziono go skutego więziennym samochodem za miasto. (...) Tu nastąpiła tragiczna konfrontacja "Żbika" z jego rodzicami. Oboje starzy byli zbici tak straszliwie, że nie mogli ani siedzieć, ani stać. (...) Pięć godzin trwały konfrontacje i przesłuchania połączone z biciem i maltretowaniem nieszczęsnych ofiar. Przywleczono miejscowego komendanta AK, kpt. Romana Teodorczyka, z którym "Żbik" utrzymywał kontakt od 1941 roku. Zapytany, czy poznaje "Żbika", nie mógł już mówić, język miał wywieszony - konał.


-Nie wiem, co Ty sobie wyobrażasz, ale nie myśl sobie, że ze mną wygrasz!
Podniosłem go za fraki i rzuciłem nim o stół, który był dość mocny, a jednak lekko się zachwiał... On tylko wstał i zachwiał się na nogach, po czym ruszył na mnie i przycisnął mnie do ściany, mierząc pięścią w moją twarz i niestety nie trafił.. Wykorzystałem to, iż stał przez moment odwrócony do mnie tyłem i już po chwili leżał na zimnej posadzce... Zwijał się z bólu...
Znaczy, ekskjuze mła, jak dokładnie wyglądała choreografia tej walki? Facet przyciska Toma do ściany i próbuje uderzyć pięścią w twarz - stojąc do niego tyłem? To nie dziwne w sumie, że nie trafił.

-Wiesz, co? Oszczędzę Ci tych cierpień, a wiesz, za co zginiesz? –zamilkłem na chwilę -Nie? Więc Ci powiem... Za Dawida!! - zanim cokolwiek jeszcze powiedział bądź zrobił wyciągnąłem broń, naładowałem ją i strzeliłem mu w łeb...
Po męczącym przesłuchaniu [tu przyznam rację, Tom umęczył się bardziej niż więzień] kazałem strażnikom pozbyć się ciała, a sam zdałem relacje Schmidtowi, by od razu mi to zaraportował i mogłem już spokojnie ze wszystkimi dokumentami jechać do Dawida...
Podsumowując: ostatecznie o przedmiocie swego dochodzenia nie dowiedział się kompletnie nic (np., kto był wspólnikiem itp.), zabijając więźnia uniemożliwił dalsze śledztwo, za to jeśli ktoś przysłuchiwał się temu cyrkowi np. z sąsiedniego pomieszczenia - dowiedział się sporo o samym Tomusiu...

***

Gdy Tom wyszedł z początku nie wiedziałem, co mam z sobą zrobić? Wciąż czułem jego dłonie i pocałunki na moim ciele.. Gdy jednak trochę ochłonąłem wstałem i zrobiłem sobie kąpiel. Następnie ubrałem się i postanowiłem przygotować mu coś do jedzenia, bo na pewno będzie głodny kiedy wróci.. Zacząłem, więc nakrywać do stołu.. Znalazłem też jakieś świece i udekorowałem go nimi. Potem zajrzałem do lodówki [tjaaaa...], żeby zobaczyć, co mogę zrobić nam do jedzenia.. Mam nadzieję, że lubi jajecznicę.. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zacząłem ją przygotowywać. Było już późno, więc Tom powinien niedługo wrócić.. W końcu usłyszałem klucz otwierający zamek od drzwi. To był On.. Poczekałem na niego w kuchni, aż się rozbierze i przyjdzie do mnie. Kiedy wszedł uśmiechnąłem się do Niego uroczo
-Zrobiłem kolację, mam nadzieję, że będzie Ci smakowała..
Specjalność szefa kuchni, jajecznica na zimno! A może trzymał ją na ogniu do ostatniej chwili, więc jest teraz zeschnięta na wiór, jeśli nie przypalona?

***
Kiedy wszedłem do mieszkania, wszędzie było ciemno. Tylko w kuchni paliły się świece, była kolacja i czerwone wino.
Do tej jajecznicy? Wytworny zestaw :D


-Mmm.. jak pachnie [Co pachnie? Wystygła jajecznica nie pachnie. Za to przypalona - jak najbardziej ;) ]- uśmiechnąłem się - Dziękuję - ach te jego słodkie usta, na których złożyłem czuły pocałunek...
-Siadaj i jedz, żeby nie wystygło..- zajęliśmy miejsca przy stole i zaczęliśmy jeść
-Pyszne - uśmiechnąłem się mimo zmęczenia
Pochylmy się ze współczuciem nad losem komendanta aresztu, zmuszonego jak dzień długi do ciężkiej, fizycznej pracy przy przesłuchiwaniu więźniów. Nogi bolą od kopniaków, ręce od ciosów pałką, kręgosłup też można nadwyrężyć... Należy mu się dodatek za pracę w szkodliwych warunkach, jak nic.

- Dzwonił ktoś może na telefon lub dobijał się do drzwi? – zapytałem
-Nie, nikt nie dzwonił i na szczęście nie było też nikogo. Wyszedłem tylko na chwilę z psem przed dom.. Chyba mogłem..? - spytał niepewnie
Zastanowiłem się na moment...
-Miałeś ze sobą dokumenty? Nie możesz tak ciągle sam siedzieć w mieszkaniu, bo zwariujesz w końcu. Tylko uważaj, kiedy wychodzisz, nie zwierzaj się nikomu i nie ufaj. Staraj się na razie wracać przed 19. Przynajmniej dopóki sprawa z obozem nie przyschnie. Na pewno już coś "się dzieje" w tej sprawie, a jutro zapewne dowiem się, co... - mówiąc to głaskałem jego dłoń swoją i patrzyłem w oczy z pełną troską...
Przyschnie. Przyschnie, kurnać. Esesmani wzruszą ramionami i powiedzą “ojtam ojtam, jeden więzień w tę, jeden wewtę, kein Problem, najwyżej za karę rozstrzelamy co dziesiątego z jego bloku”.


Zabrałem mój "życiodajny" napój i raporty, które leżały na sofie zabierając je do sypialni, która była zarazem moim gabinetem z pięknie rzeźbionym biurkiem. Położyłem wszystko na nim i otworzyłem pierwszy raport. Dołączył do mnie Dawid siadając mi na kolanach. Był tak lekki, że prawie nie czułem ciężaru jego drobnego ciała,
Drobnego? Billuś co prawda chudy jak szczapa, ale te swoje 1,83 m wzrostu jednak ma! Ok, aŁtorki wykazują się kompletną ignorancją na temat wojny, ale żeby o swoim idolu też nic nie wiedziały?
[Tak, domyślacie się - to znów Schemat Yaoi, według którego jeden z partnerów musi być znacznie niższy, drobniejszy i delikatniejszy od drugiego]

więc obecność takiej kochanej osóbki w niczym mi nie przeszkadzała. Przytulił się do mnie i podpatrywał, co dzieje się w moich raportach; choć były one ściśle tajne to wiedziałem, że i tak do niczego nie użyje informacji w nich zawartych..
Hłehłehłehłehłe...

-Szczerze? To współczuję Ci, że musisz pracować w takim miejscu.. Ja bym tam nawet godziny nie wytrzymał..- stwierdził patrząc na 1 z raportów - To musi być straszne krzywdzić innych wbrew swojej woli..
-Jest straszne.. Zgadza się, lecz jeszcze straszniej będzie, kiedy awansuję na wyższe stanowisko, co zapewne nastąpi po jakimś czasie, [jaki pewny siebie...] a wtedy najbardziej będę potrzebował Ciebie, by nie sfiksować..- powiedziałem na jednym wdechu [chyba wydechu] nie odrywając się od czytanie - Pomijając wszystko czuję jednak patriotyzm wobec narodu i wiem, że muszę być okrutny..
-Rozumiem..- przytulił się do mnie - Bardzo chciałbym, byś nie musiał tego robić..
-Cieszę się, że to rozumiesz..- uśmiechnąłem się i musnąłem jego usta.
No więc, mein Schatz, jeśli za jakiś czas przywiozą mi na przykład twoją matkę i będę musiał przesłuchać ją w sposób, który znasz z raportów - też to zrozumiesz, prawda?

[Pomijamy fragment o tym, jak chłopcy dokazują w wannie, a Tom zaspokaja Dawida ustnie... Tak tylko półgębkiem wspomnę, że zdumiewająca jest śmiałość (oraz fachowość) tego chłopaka, który nigdy przedtem nie miał żadnych doświadczeń z mężczyznami, a  wychowany został w społeczeństwie, które homoseksualistów nienawidziło i uważało za zboczeńców.
Tymczasem Dawidek nie chce odpowiedzieć pięknym za nadobne, bo wciąż dręczą go złe wspomnienia z obozu]

Było mi trochę głupio, bo było widać, że on stara się dla mnie, a przez moje opory zawsze coś psułem..  
-Przepraszam.. jak zwykle wszystko popsułem..- westchnąłem odwracając głowę w bok..
***
-Nie mów tak... - powiedziałem i dłonią lekko skierował jego twarz tak by patrzył na mnie - I tak Cię..- zawahałem się na chwilę - I tak Cię kocham... - wydukałem
Nie wiedziałem jak na to zareaguje. Spojrzał na mnie wielkimi oczami i uchylił usta ze zdziwienia..
-Kochasz mnie? –wyglądał jakby nie mógł uwierzyć w to co usłyszał, ale kąciki ust mimowolnie uniosły mu się ku górze..- Ja Ciebie chyba też..- powiedział niepewnie





***
[Dawid następnego ranka wyprowadza psa na spacer]

Tam gdzie mieszkaliśmy mieszkali tylko Niemcy. Wymieniałem z nimi krótkie: "Guten Tag", nie wdając się z nimi w żadne dyskusje. Znałem dobrze niemiecki, ale bałem się, że mogą wyczuć ode mnie polski akcent
Cja.
Nie poruszałam wcześniej tej kwestii, bo nie wiedziałam, w jaką znajomość niemieckiego wyposażyła aŁtorka swego bohatera - może akurat perfekcyjną? - ale teraz okazuje się, że jednak Dawidek, z papierami Reichsdeutscha, ma polski akcent, muhihihihi.
A poza tym gołąbeczki nasze wcale nie biorą pod uwagę, że sąsiedzi bywają wścibscy i prędzej czy później ktoś skojarzy plotkę o długowłosym cudaku zamieszkującym u Toma z rysopisem zbiegłego więźnia...
Czyli Dawid nawet nie zmienił wyglądu? Nie ściął włosów, nie przefarbował ich na blond?
NO PRZECIEŻ PO CO. Poza tym, przestałby być tak seksowny...

Wróciłem do mieszkania [w piecu napaliłem], nakarmiłem psa i zacząłem zastanawiać się, co zrobić na obiad? Tom miał dziś wrócić wcześniej niż wczoraj, więc chciałem coś przygotować, ale nie wiedziałem, co on lubi? Zrobiłem, więc ziemniaki duszone ze skwarkami i kotlety,
No paczciepaństwo, a jeszcze poprzedniego dnia potrafił zrobić tylko jajecznicę.

a  do tego i surówkę [z kapusty pekińskiej zapewne?]. Jedzenie powoli się kończyło, więc Tom będzie musiał iść na zakupy. Bardzo chciałem, żeby zabrał mnie ze sobą.. Zawsze lubiłem chodzić na zakupy jeszcze zanim wojna się zaczęła... [całe popołudnia spędzałem w Sukiennicach, zastanawiając się, kogo by tu naciągnąć na nowe kozaczki] Ale wiedziałem, że pewno mnie ze sobą nie zabierze, bo to dość ryzykowne.. Czekałem więc na niego..
***
-Herr Kommandant! - Zasalutował mi niejaki Rottenführer Hugo Klose, kiedy tylko podszedłem pod drzwi swojego gabinetu
-Wybuchły zamieszki w żydowskim Getcie - poinformował - Zginęło dwóch naszych strażników..
-Jedziemy!
Wsiadłem z nim do samochodu i pojechaliśmy do "Żydowskiego miasta". Ulice były ledwo przejezdne i wszędzie gdzie tylko nie popatrzeć byli Żydzi próbujący przeciwstawić się Policji SS.
Mam w tym momencie wizję ustawki - coś jak kibole walczący z policją.

-Jak mniemam poszło o odzyskanie wolności przez Żydów tak?? - zapytałem go - Nie rozumiem, czemu oni jeszcze się stawiają i prowokują Nas, byśmy ich zabijali? Przecież w Getcie nie mają źle, no może mają nakaz wracania o 19.. Nie dość, że pracują, mają prawo do mieszkań, jedzenia i wody pitnej to jeszcze bójek im brak??
Wzięłabym to za ironię, ale to opko pozbawiło mnie złudzeń. Nie. Nie będę się ciąć z takiego powodu *unosi dumnie głowę*
Interesująco musiały wyglądać te zamieszki w getcie, pół roku po jego likwidacji.


-Jak widać, Herr Kommandant - odparł oficer – Sam Komendant widzi jacy są niewdzięczni!
-Hm... A powinni się nim cieszyć póki jeszcze je mają - uśmiechnąłem się do niego i oboje wysiedliśmy z wozu.  
W dodatku stale dbamy o to, by zapewnić im większą przestrzeń życiową i zmniejszamy przeludnienie za pomocą wywózek.
I o zapewnienie nienagannej sylwetki przez brak jedzenia.

Zobaczyłem już moich ludzi, którzy byli już w trakcie tłumienia zamieszek.
Znaczy, strzelali do tłumu, nie patrząc - mężczyźni, kobiety, dzieci...

Dostrzegłem tam, jak mi się wydawało tego chłopaka, z którym Dawid był w obozie. Widocznie razem z matką i siostrą przesiedlono ich do Getta. Gustaw, jeśli dobrze pamiętam… Dostrzegł mnie w tłumie i patrzył tępo w moją stronę. Oddałem mu spojrzenie niewyrażające absolutnie żadnych emocji, choć moje serce krwawiło w tym momencie to musiałem pozostać obojętny na krzywdę tych wszystkich ludzi i improwizować przed Rottenführerem Hugo Klose.. Większość buntujących się ludzi wywożono do Auschwitz, Gross-Rosen, bądź Sachsen-Hausen
Sachsen-Hausen? Gross-Rosen? A po kij od mietły miał ich ktoś wywozić w głąb Reichu, skoro Auschwitz był pod nosem?
To tylko zabieg ałtorski pod tytułem “pochwalmy się, że znamy nazwy obozów koncentracyjnych”.

lub od razu zabijano. Ja miałem zabijać.. Jednak Gustawa, jego matkę i siostrę osadziłem w areszcie mojego komisariatu, a jutro ich przesłucham, a teraz wracam do Dawida...
Odpocząć w jego kochających ramionach po ciężkiej i wyczerpującej pacyfikacji getta.


Czekał już na mnie zniecierpliwiony.                                      
- Tom.. Nareszcie jesteś! Martwiłem się o Ciebie..
-Cześć, kochanie... Tęskniłeś? - zapytałem unosząc brew i całując jego słodkie usta
-Tak.. Bardzo. Nie widać? - uśmiechnął się słodko
Widać, widać... Myślałem w pierwszej chwili, że podprowadziłeś mi pistolet!

- przygotowałem dla Ciebie obiad.. Nie wiem czy lubisz, ale tylko to znalazłem w lodówce..
(...)
-Mm... Przepyszne chyba Ty będziesz dla nas gotował - powiedziałem, na co Dawid uśmiechnął się od ucha do ucha - Zabieram Cię dzisiaj gdzieś.
-Cieszę się, że ci smakuje - ucieszył się – A gdzie mnie zabierzesz? Do mamy? - pytał zaciekawiony
-Niee... Jeszcze nie teraz... Miałem nadzieję, że pójdziemy do kina, co Ty na to?
-Naprawdę?? Bardzo chętnie – klasnął w dłonie - Nigdy nie byłem jeszcze w kinie..
-No to będziesz miał okazję. "Błękitny Anioł" dramat obyczajowy - zacząłem zmywać po obiedzie
Nie no, co za zacofanie, wyświetlają im film sprzed trzynastu lat? Nie było żadnych świeższych niemieckich produkcji? W dodatku film z Marleną Dietrich, aktorką wówczas zakazaną ze względu na swoje antyhitlerowskie deklaracje?


- Nie wiem, czy chcesz wiedzieć, ale.. Twój przyjaciel Gustaw... - nie wiem jak to mam mu powiedzieć - To znaczy dzisiaj w Getcie trzeba było "uciszyć" Żydów - powiedziałem dość niepewnie z przybitym wyrazem twarzy.
I nie pytaj, co znaczy “uciszyć”...

[Dawid zamyka się w łazience i ryczy. Myślicie, że jest przerażony, bo uświadomił sobie, czym zajmuje się Tom? Ależ skąd. Sfochał się, bo ten na niego krzyknął!]

-Proszę Cię, przestań się wygłupiać..
-Nie! Boję się Ciebie, kiedy na mnie krzyczysz..- powiedziałem nieco ciszej
-Wybacz.. – westchnął - Czasem miewam takie napady złości
Uspokoiłem się trochę i wstałem otwierając mu drzwi.. Byłem jeszcze nieco wystraszony.
-Chodź do mnie - wyciągnął do mnie ręce i chciał mnie przytulić
(...)
Pocałował mnie delikatnie i wyprowadził z łazienki.. Przebrałem się i mogliśmy iść do kina. Już nie mogłem się doczekać..
Jezu. I cała kwestia uczestnictwa jego ukochanego Toma w pacyfikacji getta zostaje ot tak, przekreślona jednym machnięciem ręki, bo przecież TRZEBA IŚĆ DO KINA. Jezuuuuu...

***
Wziąłem tylko pieniądze i ubrałem buty w mundur SS. Miałem nadzieję, że skoro jestem w mundurze, to nikt się Dawida nie będzie czepiał, ale dokumenty i tak musiał zabrać, bo by nie wszedł do kina. Wybraliśmy, że pójdziemy na pieszo [kurnać! Albo “pieszo”, albo “na piechotę”!]. Dawid z rozglądał się dookoła, zapewne bał się pójść nawet ze mną. Wszędzie kręcili się Niemcy...
Naprawdę, te cztery lata musiał w szafie przesiedzieć!
“Mnie ukrywała moja Mamusia.”

- Musisz zasalutować - powiedziałem, kiedy przed nami szło pięciu esesmanów..
Ja tylko skinąłem im głową, znałem ich.
Wrooooong. Salut jest pozdrowieniem wojskowym. Salutuje się do wojskowej czapki, nie do gołego, rozczochranego łba. Ergo - kto powinien zasalutować? Tom, oczywiście. Dla Dawida pozostawał zaś najpopularniejszy gest pozdrowienia czyli “Heil Hitler”.
W przegenialnej książce “Historia społeczna Trzeciej Rzeszy” jest taki fragment:
“Najpowszechniejszą, najczęściej stosowaną formą nazistowskiego rytuału był, rzecz jasna, hitlerowski salut. (...) Jesienią 1933 roku w Dreźnie słyszano, jak pewna kobieta mówiła do swej małej córeczki: ‘Idź do cioci na drugą stronę ulicy und mach hϋbsch dein Hitlerchen’ (... i grzecznie zrób Hitlerka).”


***
Robiłem wszystko, co mi kazał i nie odzywałem się ani słówkiem.. Wiedziałem, że jeden nieostrożny ruch z mojej strony i obaj możemy przepłacić życiem. W końcu dotarliśmy do kina..
Uff! Odetchnijmy z ulgą, że chłopcom udała się ta niebezpieczna wyprawa! Swoją drogą, ryzykować życiem dla kina...?
Aż trudno uwierzyć, że w czasie okupacji ludzie mimo wszystko starali się żyć normalnie, chodzili do pracy, na zakupy, do fryzjera, jeździli pociągami i tramwajami, spotykali się w celach towarzyskich... W dodatku nasi boCHaterowie poruszają się po niemieckiej dzielnicy, wśród “swoich”, siłą rzeczy ryzyko zdemaskowania jest mniejsze... Ach, wróć. Zapomniałam o ekscentrycznym wyglądzie Dawida. Tak, to mogło wzbudzać podejrzenia - no ale jeśli ktoś z własnej bezmyślności sam prosi się o kłopoty...

Patrzyłem zniecierpliwiony w wielki ekran i nie mogłem się doczekać, aż w końcu rozpocznie się seans.. Byłem trochę spięty, bo bałem się, że będą sprawdzać dokumenty. Co prawda pokazywałem je już przed wejściem, ale czasem robią kontrole podczas seansu.. Nagle poczułem na swoim udzie dłoń Toma..
Przysunąłem się do niego bliżej i położyłem głowę na jego ramieniu.. Chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy oglądać film.. Byłem podekscytowany i oglądałem z wielkim zainteresowaniem.. Raz się nawet wzruszyłem i łezka spłynęła mi po policzku.. [Łiiiii!!!] Gdy się skończył, Tom zapytał mnie o wrażenia                                                                                  
- Bardzo mi się podobało - uśmiechnąłem się
- No to się cieszę, chodźmy do domu...
Tom wolał nie rozwijać kwestii - jeszcze nie daj bór, Dawid zacząłby się zachwycać urodą Marleny Dietrich, a tego przecież by nie zniósł!

***
Akurat wracaliśmy przez starówkę. Trwała tam łapanka. (...)
Pociągnąłem go za rękę i powiedziałem, by trzymał się blisko mnie. Wszyscy uciekali, a esesmani, żeby skrócić sobie pościg i już z samochodów do nich strzelali. Jeden esesman nas zatrzymał..
- Dokumenty! - zwrócił się do Dawida, na co on tylko patrzył na niego z przerażeniem wymalowanym na twarzy..
- William, pokaż dokumenty - szturchnąłem go
No ja żeż pitolę, idzie esesman z kumplem, a drugi esesman ich legitymuje...? DAWID, KRETYNIE, ZETNIJ WRESZCIE TE WŁOSY I PRZESTAŃ SIĘ NARAŻAĆ!
(Albo - hehe - poczekaj trochę, niech się ktoś zorientuje, z kim się zadajesz i da cynk podziemiu, to łeb ci ogolą za karę - jak robiono z kobietami, które kręciły z Niemcami)


***
Byłem przerażony tym co zobaczyłem. Dużo nie brakowało, a zacząłbym krzyczeć ze strachu gdyby nie Tom.. Gdy wyrósł przed nami ten esesman zamarłem. Krzyknął, że mam mu pokazać dokumenty, a mnie jakby sparaliżowało.. Dopiero, kiedy Tom mnie szturchnął i zwrócił do mnie "William" oprzytomniałem i wyciągnąłem dokumenty z kieszeni.. Podałem je Gestapowcowi drżącą ręką.. Młody esesman oglądał dokumenty i począł się nad czymś zastanawiać..
- William Trümper 19 Jahre alt? - zapytał jakby niepewny
- Ja!- Odpowiedziałem
Zmierzył mnie od góry do dołu..
Metr osiemdziesiąt trzy!

- Kommst du aus Berlin? (Pochodzisz z Berlina?)
- Ja, Ich komme aus Berlin – powtórzyłem
Kurde, rozmówki jak na pierwszej lekcji niemieckiego... ;)

***
Pozwolił nam odejść.. Tom od razu pociągnął mnie za rękę. Cały się trząsłem, a łzy ciekły po moich policzkach.. Tak strasznie się bałem. Po chwili dotarło do mnie, że, mimo, że się zapierałem zrobiłem to.. Zdradziłem własny kraj..
I w tej chwili trzy razy kur zapiał.

[Pomijamy kolejny rozdział, w którym Tom załatwia dla Gustawa i jego rodziny pracę w Niemczech, u znajomego, u którego “pracuje mnóstwo Żydów na aryjskich papierach”. Następnie chłopcy wybierają się na zakupy i do restauracji, a po powrocie do domu Dawid wyraża swą głęboką wdzięczność, domyślamy się jak ;) Niestety, miłe chwile przerywa im Ta Zła, tj. narzeczona Toma, Melanie, wpadająca z małą wizytą. Przy tej okazji wychodzi na jaw cała nieudolność ich konspiracji: Tom zwraca się do Dawida prawdziwym imieniem, Melanie od razu domyśla się, że ten jest Polakiem, a gdy widzi obozowy numer, nie ma żadnych wątpliwości i obiecuje zrobić z tym porządek.]

-Już nie możesz ze mną mieszkać. Jeżeli Mel komuś o tym powie, przyjdą tu i jak Cię znajdą będę miał przesrane i oboje nic na to nie poradzimy. Musisz zamieszkać ze swoją mamą..
Aha. A mieszkanie matki uciekiniera z obozu nie jest obserwowane, wcale a wcale...


Wtedy nie będą wiedzieć, że w ogóle się znamy i jeśli trafisz do więzienia, a jest ono tylko jedno w Krakowie, trafisz do mnie..Wtedy zastanowię się co dalej.. Jutro Cię odwiozę - powiedziałem...    
Jeśli? Nie żadne “jeśli” tylko “kiedy”...
Poza tym, dlaczego miałby trafić do więzienia w Krakowie, a nie zostać od razu odwieziony do obozu...? Ach, Imperatyw Opkowy.

                                                            
Nagle popatrzyłem na stół, gdzie leżała gazeta, musiałem ją dzisiaj skądś przywlec, może z komisariatu? Na pierwszej stronie było napisane, że ktoś pomógł uciec dwójce więźniów z Auschwitz, a przy tym zabił jednego z podoficerów..
Jak widać, w hitlerowskich Niemczech wolna prasa ma się dobrze, a dziennikarze nieustępliwie tropią wszystkie afery. Jeszcze brakuje podtytułu “Gdzie jest Gestapo? Niech wezmą się wreszcie do roboty!”.


[Chłopcy spierają się na temat “To moja wina!” - “Nie, to wszystko przeze mnie!”. Ciach!]

Westchnąłem tylko. Takie to wszystko poplątane..
-A może tak właśnie miało być?
-Tak myślisz? Bóg chciał, żeby nasze drogi się spotkały?
Nie, błagam. Jego w to nie mieszajcie!
On i tak nierozważnie zaczął czytać to opko, a teraz siedzi i jęczy, boską dłonią zakrywając boskie brodate oblicze.

-Bóg nie istnieje. Nie wierzę w te bajki.. Jeżeli dwoje ludzi ma się spotkać, to prędzej czy później tak się stanie.
Tak. Wszystko jest zapisane od wieków w Księgach Przeznaczenia. Dojście Hitlera do władzy, wybuch wojny, utworzenie obozów koncentracyjnych - wszystko po to, byście mogli się spotkać!

DZIŚ NIECO PIKANTNIEJSZY ODCINECZEK, KTÓRY MAMY NADZIEJĘ SPEŁNI WASZE OCZEKIWANIA ;) ZAPRASZAMY DO CZYTANIA. POZDRAWIAMY WAS SEDECZNIE ;***
NITA & MILKA
[Pikantniejszy odcineczek tradycyjnie wycinamy, nie będziemy podglądać chłopców w tak intymnych chwilach ;) Po namiętnym pożegnaniu, Dawid zbiera się do odjazdu.]

Po godzinie już zniosłem wszystkie jego rzeczy do samochodu i wróciłem jeszcze do mieszkania. Kiedy już oboje mieliśmy schodzić na dół Dawid zaczął płakać...          
-Tylko nie rozklejaj mi się tu - uśmiechnąłem się, ale to nie pomogło
Usiadł na miejscu pasażera cały czas płacząc - Dawid proszę Cię..- położyłem dłoń na jego kolanie - Wiem, że jest Ci ciężko, ale nie płacz już, głowa Cię będzie boleć i po co? Przyjadę wieczorem, jeśli chcesz? - uśmiechnąłem się
I lepiej, żeby cię wtedy głowa nie bolała!
Zawsze może posmarować członka sproszkowanym Ibupromem :-P

[Tom odwozi Dawida i wraca do pracy]
-Herr Kommandant!
-Chodzi pewnie o tą gazetę? - uniosłem ją do góry
-Ja, Herr Reichsführer Heinrich Himmler chce z panem rozmawiać          
-Poproś go - zwróciłem się do esesmana
Że co...? Poproś go? A to nie Tomuś powinien lecieć meldować się natychmiast? *Kura dławi się, charczy, sięga po szklankę z wodą i w napięciu czeka, co dalej*

Mężczyzna wszedł, a ja wstałem i zasalutowałem mu, na co odpowiedział tym samym..
-Her Kommandante [Che Guevara? W dodatku “jej” Che Guevara]! Była tu dziś pańska narzeczona i powiedziała, że ukrywa pan w swoim mieszkaniu zbiegłego więźnia! - zakomunikował
Spojrzałem na niego starając się zachować powagę
Ja też się staram. Z całych sił. Ale nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam...

-Moja narzeczona, powiada pan? Jednak to nie prawda, w moim mieszkaniu nie mieszka nikt poza mną i moim psem - wskazałem na Aarona - Z całym szacunkiem, lecz nie wiem o czym pan mówi?
- GG zleciło przeszukanie pana mieszkania - ciągnął dalej
Gie co?! Generalne Gubernatorstwo? Sam Hans Frank zajmował się jego sprawą? A może wydano rozkaz przez Gadu-Gadu?

Zmrużyłem oczy i z trudem opanowałem napad furii..
-Tak? I zostało coś tam, albo raczej ktoś, znaleziony?
-Nie, Herr Kommandante. Ale miałem pana o tym poinformować - oznajmił i odmaszerował
AAAAAAA!!!
HIMMLER! KURWA! HIMMLER! REICHSFUEHRER HEINRICH HIMMLER, GŁÓWNODOWODZĄCY CAŁEGO SS, PRZYCHODZI OSOBIŚCIE ZAMELDOWAĆ STARSZEMU SIERŻANTOWI TOMOWI KAULITZOWI, ŻE PRZESZUKANO JEGO MIESZKANIE! LUDZIE, TRZYMAJCIE MNIE...
Nie mogę :D *wyje ze śmiechu* Dajcie mi szklankę wody, bo się duszę!!!
A ja poproszę chusteczkę, bo się zasmarkałam! *wyje i kwiczy*
To było ZUE! Bardzo ZUE! I jak znam życie, przypomni mi się na przykład w tramwaju...
Mam w oczach tego Himmlera, w galowym mundurze i przy orderach, jak odwraca się na pięcie i grzecznie odmaszerowuje... :D:D:D
W końcu wykonał zadanie :) Teraz może odejść :D
Heinrich Himmler, prawa ręka Adolfa Hitlera...

Dzisiaj nie działo się nic szczególnego na komisariacie. Tylko jeden z moich oficerów przyniósł mi wieści o śmierci Klausa, ale nie wiadomo kto go zabił, tak samo jak nie wiadomo kto pomógł zbiegłym więźniom, a w szpitalu obozowym nikt nie pamięta kogoś takiego jak Dawid Łęcki..
Ewaporowano go widać i jest teraz nieosobą.

Ucieszyłem się na te informacje. Miałem też nadzieje, że nie będą roztrząsać sprawy z Gustawem, przecież nikt nie może pamiętać wszystkich więźniów.. Zresztą, dwóch w te czy we w te, to nie taka ogromna różnica, jak kilkadziesiąt tysięcy, bądź milionów ludzi którzy przewinęli się przez tamto miejsce..
Cja. A te numery to im tatuowali tak dla ozdoby. A wielogodzinne apele, podczas których przeliczano więźniów i meldowano ich stan dowództwu - to tak dla rozrywki. A rozstrzeliwanie co dziesiątego współwięźnia z bloku, z którego akurat ktoś uciekł, to tylko taka urban legend.
Im się najwyraźniej wydaje, że więźniowie to była taka anonimowa masa, nigdzie nierejestrowana... Owszem, tak było w przypadku tych, których kierowano bezpośrednio do gazu. Ale jeśli już ktoś trafił do obozu, rejestrowano go bardzo dokładnie.


[Tom odwiedza Dawida u jego matki i zostaje zaproszony na kolację]

-No dobrze, skuszę się na takie zapachy - uśmiechnął się
We trójkę usiedliśmy do kolacji. Nie było tam może takich specjałów jakie jada Tom, ale sądząc po prędkości w jakich pochłaniał posiłek, musiało mu smakować. Mnie natomiast uśmiech nie schodził z twarzy..
Tymczasem twarz matki Dawida przybierała wyraz coraz większego przerażenia, gdy patrzyła, jak Tom pochłania ich skąpe, kartkowe zapasy...


***
Wyczuwałem wyraźnie napiętą atmosferę, może nie biła ona bezpośrednio od Dawida, ale od jego matki, jednak starałem się ją rozumieć...                                        
-Dziękuję, było pyszne.. Frau Łęcka, a co to jest to brunatne na chlebie? Marmolada buraczana? Mmm, to taka polska specjalność, prawda? W Berlinie nigdy tego nie próbowałem. A jaki oryginalny chleb! Ten dodatek trocin naprawdę daje mu bardzo interesujący aromat!

[Romantyczny wieczór chłopców w pokoju Dawida - ciach. Wracamy na komisariat.]


Prócz kilku więźniów, których miałem przesłuchać dzwonił do mnie Uwe.
Więźniowie, jak rozumiem, dzwonili umówić godzinę przesłuchania?

Mówił, że Gustaw sprawuje się dobrze i jest z niego zadowolony. Sumienny pracownik itd.
Bądź co bądź to moja nowa praca była trochę nudna. Już wolałem walczyć na froncie, tam chociaż miałem tą nutkę adrenaliny "Może zginę, może nie?" A tu? Tutaj nic ciekawego, jak dla mnie się nie dzieje.
Przesłuchiwanie więźniów - nuuuda. Ileż można patrzeć na te zakrwawione gęby i słuchać tego wycia? A i paznokcie kiepsko się obierają, pewnie z niedożywienia.

[Tom wieczorem odwiedza Dawida, chłopcy zamykają się w pokoju i zaczynają się zabawiać. Na szczęście pani Łęcka jest - jak to matki - zaślepiona i w życiu nie posądziłaby synka, że się źle prowadzi ;) ]

-Boże to się w głowie nie mieści! Co my mamy za sąsiadów??!! Ja wszystko rozumiem, ale żeby tak jęczeć? Nie dziwie się, że nawet pies się wściekł..- mówiła to niby do mnie niby do siebie, a ja już prawie ze śmiechu nie mogłem mimo, że jeszcze nie doszedłem do siebie po orgazmie.. Tom położył się obok mnie obaj zakrywaliśmy usta poduszkami, żeby nie wybuchnąć śmiechem słuchając, jak moja mama przeżywa tych "sąsiadów"             
-Cóż za niegodziwość! Jak tak można? Zero przyzwoitości - i tak w kółko
***
Nie no! Myślałem, że się popłaczę ze śmiechu "(...) co my mamy za sąsiadów.. żeby tak jęczeć?" I ani na chwilę nie pomyślała, że jej synek zabawia się z niemieckim oficerem??
I dobrze, że nie pomyślała, bo biednej kobiecie jeszcze serce by pękło...

***
Ucieszyłem się, że zostanie ze mną do rana. Bo bałbym się go teraz puścić samego w nocy. Niby jest Niemcem, ale zdarzały się też nocne napady na nich, a nie wybaczyłbym sobie gdyby w drodze ode mnie coś mu się stało..
Ghrrrrr!!! Znów złapałam zakurwa. Któż mógł być tak bezczelny i napadać na Niemców po nocy, pewnie ci ohydni Polnische Banditen z AK!

[Następnego dnia esesman melduje Tomowi o postępach śledztwa w sprawie ucieczki Dawida]

Jakby rozpłynął się w powietrzu, w dodatku nic nie wiemy o tym kto mu pomógł? Jedynie, że był to niemiecki oficer - zastanawiałem się tylko czemu interesują się nim tak?
-Niemiecki oficer? Nic o nim nie wiadomo?
-Nein Herr Kommandant. Chociaż chcieliśmy się czegoś dowiedzieć i Herr Reichsfuhrer Heinrich Himmler zlecił poszukiwanie kogoś z jego rodziny. [Znaczy, nie wiedzą, kim był, ale szukają rodziny?] Jeszcze niczego nie wiemy, ale już niedługo..
Dzidu, masz rację - czemu to trwało aż pięć lat?!

-A ten oficer? - dopytywałem, bo musiałem wiedzieć co Generalne Gubernatorstwo knuje i jakie przy okazji konsekwencje poniosę
Wyjaśnienie, na czym polega babol w zdaniu “Generalne Gubernatorstwo knuje” wymagałby na tyle obszernego przypisu, że pozostaje mi tylko odesłać do Ciotki Wiki, żeby wytłumaczyła, CZYM było GG.
Najwyraźniej wg aŁtoreczek GG to gubernator z małżonką.

-Był wysoko postawionym oficerem w Luftwaffe
Ach, jednak mnie nie podejrzewają! - ucieszył się Tom, starszy sierżant w SS.


***
[Tymczasem Dawidkowi z nudów zaczyna odwalać...]

Było dość wcześnie, a mnie się trochę nudziło. Poszedłem więc umyć włosy. Gdy osuszyłem je ręcznikiem i uczesałem, moją uwagę przykuła niewielka saszetka. Czyżby mama zapomniała zabrać swoje kosmetyki? Pomyślałem.. Wyciągnąłem z niej eyeliner i czarną kredkę do oczu i próbowałem się tym pomalować.. Zawsze zastanawiałem się, jakbym wyglądał w makijażu? Trochę się namęczyłem, zanim mi to wyszło, ale byłem zadowolony z efektu końcowego. Czarną kredkę jeszcze rozmazałem na powiekach tak, że wyglądała jak cień i było gotowe. Przyglądałem się sobie z podziwem i stwierdziłem, że mógłbym tak na co dzień chodzić.. Ubrałem się w szary dopasowany golfik, który dostałem od Toma i czarne dość obcisłe spodnie. Byłem ciekawy czy Tom dziś do mnie przyjdzie i co powie na mój "nowy" wygląd?
*milczy, wpatrując się w powyższy akapit*
*dziesięć godzin później nadal milczy*               

***
Przeanalizowałem wszystko od początku i doszedłem do wniosku, że ten esesman, który widział nas przy bramie i do którego podszedł Klaus jest wszystkiemu winny. To on na pewno doniósł o śmierci Klausa.
Trzeba było aż donosu, bo trup w mundurze wziął się i zdematerializował?

Postanowiłem pojechać dzisiaj do Auschwitz i "trochę" powęszyć.. Może i pakowałem się wprost do paszczy lwa, ale sam nie wiedziałem co mam zrobić i ostatecznym pomysłem było zlikwidowanie tamtego esesmana. Kiedy byłem już na miejscu, nie musiałem długo szukać "mojej domniemanej ofiary". Kręcił się gdzieś obok baraków.
A... aha. A rozpoznałeś, że to jest ten sam, co wówczas, bo...? Kręcił się w tym samym miejscu?

Chciałem być niewidoczny i nie miałem zamiaru narobić wiele hałasu. W tym celu wyciągnąłem z kieszeni munduru scyzoryk i zakradłem się trochę bliżej niego. Zapewne niczego się nie spodziewał. Upewniłem się, że nikt nas nie widzi i szybkim ruchem złapałem go tak, że nie mógł się ruszyć, potem odchyliłem jego głowę do tyłu o przejechałem ostrzem po jego szyi.
I nasz wrażliwy Tomuś jak zwykle nie pomyślał, że karą za morderstwo esesmana będzie prawdziwa hekatomba więźniów...

Zostawiłem go tam i nie sprawiając żadnych podejrzeń zamieniłem jeszcze kilka słów ze strażnikami pytając o sytuację w obozie i odjechałem.
No przepraszam, ale scyzoryk mi się w kieszeni otwiera, jak to czytam. Znów tam pojechał otwarcie, pokazał się ludziom, dał się zapamiętać - zamiast sobie zapewnić jakieś, kurnać, alibi!!!


Nie byłem pewien, czy to coś pomoże, ale domyślałem się, że nadal jest w kontakcie z odpowiednimi władzami, co mogłoby poważnie zaszkodzić mojej reputacji..
Re-pu-tacji!
Zagrożoną reputację, kretynie, to mogła mieć panienka z dobrego domu romansująca na boku z szoferem. W twoim przypadku zagrożone było ŻYCIE.

[Tom po dokonaniu Zbrodni Doskonałej wraca do Dawida i korzystając z nieobecności jego matki, zostaje na noc. Tradycyjnie - ciach!]


***
Wyszedłem zabierając ze sobą Aarona. Tak na prawdę miałem chęć zabrać Dawida ze sobą, ale było to niemożliwe więc zabrałem psa... (jako najbliższy możliwy odpowiednik?) Na komisariacie nie było dziś nic nadzwyczajnego, aż do momentu, gdy przyszedł do mnie jeden z esesmanów. Oznajmił, że sprawdzają całą kamienicę na Podzamczu w poszukiwaniu Dawida Łęckiego..
-Kiedy macie zamiar zacząć? – zapytałem
-Już to robimy, Herr Kommandant!
- A kto wam wydał rozkaz, do kurwy nędzy???!!! Co to za samowolka jakaś?

Ciśnienie, aż mi podskoczyło.. W duchu modliłem się, by nie zauważyli numeru na jego ręce, gdy będą go legitymować..
Cja, kurde, szukają zbiega z obozu i rąk nie sprawdzą.

-Dziękuję, możesz już iść..
-Ja wohl, Herr Kommandant - zasalutował mi i wyszedł..
Chodziłem po całym gabinecie i zacząłem się poważnie denerwować. Wiedziałem, co mogą mu zrobić, zanim przywiozą go tutaj, albo co gorsza w celi, gdy zaczną go przesłuchiwać i nawet mnie nie wezwą..
Jesteś tu komendantem, zapomniałeś? Możesz im rozkazać, by przyprowadzili go prosto do ciebie, żywego i nieuszkodzonego!

Odrzuciłem od siebie te myśli i nagle usłyszałem czyjeś krzyki, które wkrótce potem ustały..
***
Było parę minut po 16.00, gdy usłyszałem walenie do drzwi.. Myślałem z początku, że to Tom, gdy zobaczyłem kogoś w mundurze, ale szybko okazało się, że to Gestapo..
Byłem przerażony, gdy wtargnęli do środka i zaczęli zadawać mi serie pytań.. Nie miałem już żadnych starych dokumentów, więc pokazałem te które załatwił mi kuzyn Toma.. Wszystko byłoby ok, bo nawet nie przyczepili się do mojego akcentu, gdy nagle jeden z nich kazał podwinąć mi lewy rękaw. Spojrzałem na nich z przerażeniem, a ten drugi zaczął mnie ponaglać. W końcu nie wytrzymał i sam mi go podniósł odsłaniając tym samym mój obozowy numer. Wiedziałem, że to już koniec.. Ten pierwszy chwycił mnie za włosy i siłą wyprowadził z mieszkania, nie zważając na to, że byłem w samym sweterku, a zamiast butów miałem kapcie, a na dworze było ok -10 C.
Bzydki geśtapowieć. Powiem mamie.

Wsadzili mnie do furgonetki i wywieźli do krakowskiego więzienia..           
Zaprowadzili mnie do małej celi i przywiązali moje ręce do poręczy krzesła. Pewnie po to, żebym nie mógł się zasłaniać przed ciosami.. W końcu zostałem sam z jednym gestapowcem, który zaczął  wypytywać mnie o różne rzeczy związane z obozem, ucieczką i numerem na mojej ręce. Ja podtrzymywałem jednak moją wersję, że pochodzę z Berlina, a w obozie znalazłem się przypadkowo, bo zapomniałem z domu dokumentów, a nikt mi na słowo nie uwierzył, że jestem Niemcem.. Za każdą odpowiedź, która mu się nie spodobała dostałem w twarz..
Też bym chyba dała w pysk słysząc tak naiwne kłamstwo...

Próbował mnie zmusić, bym powiedział, kto pomógł mi uciec z obozu, ale ja milczałem, za co znów dostałem w twarz. Trudno, najwyżej tu zginę, ale na pewno nie wydam Toma. Pomyślałem.. Czułem jak krew mi leci z rozciętej wargi, a policzki pieką od ciosów.. Chciałem, żeby ten koszmar się w końcu skończył. Po kolejnym ciosie straciłem przytomność..
Eno, naprawdę, obchodzą się z nim wyjątkowo łagodnie, póki co!
***
Teraz już byłem pewny, że aresztowali Dawida.. Jednak nie mogłem tam tak od razu wtargnąć. Mogliby coś podejrzewać, a przecież mamy udawać, że się nie znamy..
Serce waliło mi jak młot. Musiałem coś zrobić, cokolwiek, by ratować mojego Dawida. Miałem cichą nadzieję, że nie nic powie, co mogłoby zaszkodzić nam obojgu. Moja psychika miała już dość. Poszedłem tam..
-Mieliście mnie o wszystkim informować!!
Zobaczyłem Dawida. Był przywiązany do krzesła, a jego głowa była spuszczona w dół. Bałem się, że już nie żyje..
-Herr Kommandant, ale..
-Żadne "ale", do kurwy nędzy!! Wynosić mi się stąd, ale już!!
-Ja..
-Won! – powiedziałem [chyba raczej “Raus!”]
Esesman posłusznie wyszedł, po czym udał się do swego gabinetu i zaczął pisać raport o dziwnym zachowaniu komendanta.

Niemal od razu podszedłem do Dawida i rozwiązałem. Na szczęście oddychał, więc żył..
-Dawid... No, już wstawaj, dasz radę..
Klepałem go delikatnie po policzkach. Zaczął się powoli budzić. Z trudem podniósł obolałe powieki..
-Toom..- szepnął - Nic im nie powiedziałem..- i z powrotem zemdlał
-No, nie odpływaj mi tu teraz..
Upewniłem się jeszcze, że nikogo za drzwiami od celi nie ma i przeniosłem Dawida do mojego gabinetu, po czym ułożyłem go na sofie. Usiadłem obok, biorąc jego głowę na moje kolana i głaskałem dłonią czarne rozmierzwione włosy. Obudził się znów po jakimś czasie..
-Gdzie ja jestem..? - szepnął                
-Cii... nie bój się.. Już nic Ci nie zrobią..
Obmyłem jego rany i kazałem mu leżeć nadal, po czym zrobiłem mu herbaty...               
-Co im powiedziałeś? - zapytałem spokojnie i podałem mu herbatę
-Nic.. Przysięgam..
-W porządku..
(...)
Zacząłem intensywnie myśleć, co by tu z nim zrobić. Jak go ochronić? Po chwili wszedł jeden z żołnierzy.
-Herr Kommandant..- Hugo popatrzył znacząco na Dawida [leżącego wygodnie na sofie i popijającego herbatkę]- Co pan postanowił w sprawie tego więźnia?
-Postanowiłem, że wyślę go do obozu..- powiedziałem, na co Dawid zrobił przerażoną minę, a esesman uśmiechnął się - do Sachsen-Hausen..- dodałem - Dopilnuję, żeby żywy stamtąd nie wyszedł - próbowałem go upewnić - Powiadom Himmlera, że Dawid Łęcki jest już martwy i że sprawa została zamknięta..
Esesman skinął tylko głową, po czym wyszedł..                                    
-Zostaniesz tu ze mną, a potem pojedziemy do Ciebie i spakujesz swoje rzeczy..
Rzeczy. Baranie głupi, kiedy trzeba uciekać i ważny jest czas, to się nie myśli o rzeczach! Zaryzykujesz życie Dawidka dla walizki z ciuchami?

-Pojadę na jakiś czas z Tobą.. Georg powiedział, że potwierdzi to, iż wyjechałem do Berlina w sprawach służbowych..
Cja. A kto w ogóle będzie JEGO o to pytał?!

Wyszliśmy i trzymając psa krótko na smyczy rozkazałem Dawidowi, by szedł obok mnie. Miało to wyglądać, że jest on faktycznie winny i skazany. Zacząłem go szarpać za rękę i wylałem na niego trochę brutalności [chlust!], ponieważ kręciło się tu kilku esesmanów. W końcu udało nam się dotrzeć do samochodu..

[Tom i Dawid oczywiście nie przejmują się niczym i wyruszają dopiero następnego dnia rano]

Dawid zrobił jeszcze makijaż, a ja zniosłem nasze rzeczy do samochodu...                       
-Jesteś gotowy?
-Tak, możemy ruszać..
-Uroczo wyglądasz..
-Naprawdę? - zarumienił się - Wiesz, tylko zastanawia mnie, czemu chciałeś żebym się pomalował?
-Bo podobasz mi się w makijażu, poza tym będzie mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś Cię rozpozna - odpowiedziałem i wyszliśmy z mieszkania
Za to znacznie większe, że ktoś zwróci na was uwagę, gołąbeczki!


[Chłopcy docierają bez przeszkód do Berlina, Dawid poznaje rodzinę Toma]

Jego mama wydawała się gościnną i ciepłą osobą, ale za to ojciec nie patrzył na mnie przychylnym okiem i od razu skomentował mój wygląd. Nie, żeby mnie jakoś specjalnie wyzywał lub obrażał, ale nie było miło słuchać tego. Kiedyś pewnie bym mu coś odpyskował, ale życie nauczyło mnie już pokory i że czasem lepiej trzymać język za zębami. Poza tym nie mogłem narobić przecież Tomowi kłopotów, więc w milczeniu wysłuchałem tego, miał mi do powiedzenia. Zastanawiało mnie tylko, czemu tak bacznie przygląda mi się? Czy faktycznie przez ten makijaż, czy może chodziło o coś innego?
Ależ mój drogi, makijaż absolutnie wystarczył. W hitlerowskich Niemczech, w czasie wojny, wymalowany, długowłosy, ubrany w obcisłe ciuszki facet właściwie mógł sam zgłosić się na Gestapo i nie czekać, aż go zgarną. Bo to, że zgarną - było oczywiste.

WYBACZCIE ZA POŚLIZG W ODCINKU, ALE TO PRZEZ WAKACYJNE WYJAZDY. PRÓCZ TEGO INFORMUJEMY NOWYCH CZYTELNIKÓW, ŻE OPOWIADANIE TO JEST ZARÓWNO FIKCJĄ LITERACKA JAK I HISTORYCZNĄ. A TERAZ ZAPRASZAMY NA KOLEJNY ROZDZIAŁ :)
NITA & MILKA
Hehe. Wzmianka o “fikcji” pojawiła się po tym, jak jedna z czytelniczek wypomniała w komentarzu liczne historyczne babole, typu numer “483” wytatuowany na ręce Billa. Niestety, musimy rozczarować aŁtoreczki - definicja fikcji nie obejmuje “pisania każdej bzdury, która na myśl przyjdzie, bo tak”.


-Tom! Możesz tu przyjść? - zawołał mnie ojciec - Musisz mi coś wyjaśnić..
Ubrałem się pospiesznie i zszedłem na dół..
-Tom, wcześniej nie chciałem poruszać tego tematu, ale teraz musisz mi wyjaśnić dlaczego zerwałeś zaręczyny z Melanie??
- Czy ty wiesz, głupi smarkaczu, ile problemów było ze znalezieniem dla ciebie dziewczyny z odpowiednim pochodzeniem? Takiej, której aryjskości nikt nie będzie kwestionował?

-Oskarżyła mnie, że mam romans z Polakiem i żeby tego było mało, stwierdziła, że jestem gejem..
[Dla porządku odhaczamy anachronizm - określenie “gay” zaczęło funkcjonować gdzieś w latach 70-tych]

-A nie jesteś? - posłał mi badawcze spojrzenie - Sądząc po wyglądzie Williama sam mam  wątpliwości..
Hm.. To mnie podszedł..
-Nie sądzę, żeby przestały interesować mnie kobiety.. - no i tu szczerze skłamałem [oraz kłamliwie powiedziałem prawdę]
-A on? Interesuje Cię?
-William? Lubię go..
-Tylko? Bo on chyba lubi Cię nieco bardziej..
-Czemu tak sądzisz?
-Daj spokój Tom. Nie jestem ślepy. Maluje się i sposób w jaki patrzy na Ciebie, mówią same za siebie..
-No, dobrze załóżmy, że On coś do mnie czuje... Masz coś przeciwko??
-Tom, dobrze wiesz co myślę o "takiej miłości", już mamy takiego jednego w rodzinie.. [Tak dla twojej informacji - siedzi w Dachau.] Ale to Twoje życie i nie zamierzam się wtrącać [ani interweniować, kiedy po was przyjdą]. Tylko mam prośbę, nie obnoście się ostentacyjnie ze swoim "uczuciem", bo nie pozwolę Ci narażać naszej rodziny na plotki - pogroził mi
No tak. Plotki rzecz niebezpieczna - i znów odwołam się tu do Jeziorańskiego, który pisał, że wśród Niemców donosicielstwo kwitło, a dla zwykłego obywatela największym zagrożeniem był jego sąsiad.


Byłem w szoku, że tak od razu nas rozszyfrował. A myślałem, że tylko kobiety są takie domyślne..
Państwo pozwolą, że sobie kwiknę...

Wróciłem do mojej sypialni. Dawid już spał. Poszedłem tylko się wykąpać i wsunąłem się pod kołdrę przylegając do jego pleców i całując delikatnie jego kark..
-Wybacz, nie chciałem Cię obudzić..
-Nic się nie stało.. - wyszeptał
Nie mogłem długo zasnąć, myślałem nad rozmową z ojcem... Czy to aż tak widać, co łączy mnie i Dawida? Musimy faktycznie uważać.. Dawid wiercił się na wszystkie strony, aż wreszcie odwrócił się przodem do mnie i wtulił w mój tors..
No faktycznie, mieszkają w jednym pokoju, śpią w jednym łóżku, a ten się zastanawia, czy to aż tak widać, co ich łączy!


***
Nie wiedziałem, jak Dawid odnajduje się w sytuacji jadania wspólnego posiłku z moją rodziną, bo w tym domu zachowane były szczególne maniery i zasady. Jadło się nożem i widelcem [no co ty nie powiesz, a nie drewnianymi łyżkami ze wspólnej miski?], piło się wino z najwyższej półki i trzeba było zachowywać tę "toksyczną" jak dla mnie klasę i być jak najbardziej poważnym i dystyngowanym członkiem rodziny. Reasumując, byliśmy bandą najbardziej wpływowych ludzi Berlina Zachodniego.
Cja. Największe szychy po tej stronie muru, nie?
[Ciekawe, czy one zdają sobie sprawę, że kiedyś (NIE w czasie wojny!) istniał Berlin Zachodni i Wschodni, i mur, który je oddzielał - czy dla nich Berlin Zachodni to tylko nazwa jakiejś lepszej dzielnicy?]
***
Wszyscy z tego co zauważyłem, zachowywali się bardzo dystyngowanie. Ja nie miałem problemów z posługiwaniem się sztućcami, bo babcia, która była damą uczyła mnie tego od wczesnego dzieciństwa i wpajała mi dobre maniery.
Zaraz, moment. Żadna z moich babć nie była damą, obie to proste kobiety z małych miasteczek, więc dlaczego właściwie ja umiem jeść nożem i widelcem...?! *zdumiona jak jeszcze nigdy w życiu*

Ojciec zawsze się o to złościł, że mam wyrosnąć na żołnierza, a nie na "damulkę".
Bo prawdziwi mężczyźni jedzą rękami, wycierają zatłuszczone palce o nogawki spodni i wyrażają aprobatę głośnym mlaskaniem.

[Chłopcy pokłócili się o coś, Tom wybiera się z przeprosinami]

Zatrzymałem się przed sklepem z maskotkami.. Wypatrzyłem sobie misia, ślicznego białego w brązowe łatki. Był mniej więcej wysokości mojej 6 -letniej siostrzenicy... Potem wstąpiłem jeszcze do kwiaciarni i wybrałem piękną czerwoną różę obwiązaną wstążeczką. Sprzedawczyni uśmiechnęła się do mnie znacząco, myśląc pewnie, że to dla ukochanej, tym sposobem się pomyliła - dla ukochanego, pomyślałem. Odwzajemniłem uśmiech i wyszedłem idąc do samochodu.. Wróciłem wkrótce do domu.. Wsadziłem różę w łapki misia i poszedłem do sypialni w nadziei, że Dawid tam będzie...
Nie no, w sumie, w morzu absurdów tego opka wyobrażenie esesmana z metrowym pluszowym miśkiem i różą już wcale nie wali tak po oczach, prawda...?


A oto, jako creme de la creme, wisienka na torcie, język niemiecki w wersji aŁtoreczkowej.
(W przeciwieństwie do nich, my zadbałyśmy o betę - Dzidka przetłumaczyła te zdania na poprawną niemczyznę, a następnie dla pewności podesłała koleżance po germanistyce do sprawdzenia. Tak to się robi, dziewczyny!)

Scenka z legitymowaniem Dawida na ulicy, po wyjściu z kina:

Po ałtoreczkowemu. Mówi esesman. Esesman to mówi, podkreślam:
- Du bist keine Deutscher! Keine deutsche Akzent! (Nie jesteś Niemcem! Brak niemieckiego akcentu!) Nie jesteś żadna niemiec! Żadna niemieckie akcent!
Poprawnie po niemiecku:
- Du bist kein Deutscher! (Du hast) keinen deutschen Akzent!

Tłumaczyłem się, że mieszkam w Polsce od 3 lat, stąd moje naleciałości polskiego, starając się zachować przy tym zimną krew
No, to ten legitymująca chyba też Polak być, skoro tak dziwnio po niemiecki gadawać :D
Pewnie to słynny dziadek sami-wiecie-czyj!
A tłumaczenie się Dawida, swoją trasą, też nieźle z dupy wzięte. Wyobrażam sobie człowieka, nawet współcześnie, który tłumaczy, że jest Niemcem, ale po trzech latach mieszkania w Polsce zaczął mówić po niemiecku z polskim akcentem i jeszcze robić STRASZLIWE błędy gramatyczne.
Nie. Tak naprawdę to ja sobie tego NIE wyobrażam! Ile lat mieszka w Polsce Steffen Möller? Z jakim mówi akcentem? A Norman Davies?

Esesman zamyślił się na chwilę oddał dokumenty, mówiąc...    
Po ałtoreczkowemu:
- Ihr könnt schon geht. Wy możecie już idzie.
Po niemiecku:
- Ihr könnt schon gehen.
Scenka, w której do Toma przyjeżdża narzeczona:

Po ałtoreczkowemu:
-Ich bin William Trümper..- powiedziałem podając jej rękę
-Melanie... - podała mi dłoń... -Ich bin eine Braute... Jestem (jakąś tam, nie wiadomo czyją) oblubienicą. [Ałtoreczkom chodziło, jak mniemam, o “narzeczoną”.]
-Ich weiss, Tom schprecht mir  Wiem. Tom porazmawiawał mnie - uśmiechnąłem się, choć był to wymuszony uśmiech i poszedłem do kuchni..
Po niemiecku:
- Melanie. Ich bin Toms Verlobte.
- Ich weiss, Tom hat es mir gesagt!

Swoją drogą, nie rozumiem, a nawet nie rozumiĘ: po kij od mietły popisywać się taką “znajomością”
niemieckiego? Liczyć na to, że czytelnik jest głupi i się nie zorientuje?
Bo takie niemieckie “wtręty” dobrze brzmią. Dodają, że tak to ujmę, lokalnego kolorytu :) Tylko że znowu kłania się solidne podejście do roboty... Będąc młodą opkopisarką w czasach przedinternetowych, też takie wtręty robiłam. Ale chcąc mieć pewność, że owe teksty są poprawne, na wszelki wypadek brałam całe zdania z książek, z rozmówek, z podręczników wreszcie, ba, prosiłam moich zagranicznych znajomych o przetłumaczenie. Tak mi zależało na ich poprawności, mimo iż czytały to tylko DWIE OSOBY.
A przecież teraz w połowie gimnazjów ludzie uczą się niemieckiego właśnie, poza tym sądziłam, że fanki Tokio Hotel robią to choćby z miłości do zespołu... Widać jakie fanki, taka miłość ;)

Najgorsze też było to, że przy niej musiałem starać się dobrze mówić po niemiecku, bo Toma nie raził mój akcent.. A lepiej żeby ona nie wyczuła, że nie jestem Niemcem, bo oboje moglibyśmy mieć kłopoty, więc postanowiłem się odzywać do niej jak najmniej..
Ojtam ojtam. Patrząc na jej niemczyznę - mogłaby nie zauważyć różnicy.



Położywszy na torcie ową wisienkę nasączoną jadem, żegnają się z Wami: Kura szukająca ukojenia w ramionach chłopców ramsztajnowców, Dzidka wzywająca na dywanik Heinricha Himmlera, oraz Maskotek, który namówiony przez nas w końcu przeczytał całość, w efekcie czego upił się przemycanym bimbrem i śpiewa na głos "Teraz jest wojna, kto handluje ten żyje!"