czwartek, 13 października 2011

145. Kości zostały rzucone, czyli W poszukiwaniu straconego palca


Drodzy Czytelnicy! W oczekiwaniu na premierę siódmego sezonu “Kości” prezentujmy Wam... no cóż, kości. Bo tyle zostało z elementów postaci, jaką jest serialowa Bones. Mamy tu więc nieudolne dyrygowanie Boothem, łatwo rozpoznawalne hobby, ukrywanie przed sobą faktów dotyczących śledztwa, a także rowerek. I palec. A nie, przepraszam, palca nie mamy.

Indżojcie!

Analizują: Gabrielle, Kura i Hagath (gościnnie).

http://bones-kosci.bloog.pl/


Hmmm... Dzisiaj wpadł mi do głowy taki fajny pomysł. xD Będę pisać opowiadanie. A że kilka części mam już napisane, to jedną dziś opublikuję. Może się będzie komuś podobać. :)
“Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie lub Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją.” Nawet nad wejściem do piekła jest stosowny napis.

Doktor Temperance Brennan badała właśnie nowe zwłoki przyniesione przez Seeleya Bootha.
Booth musiał sobie okrutnie nagrabić, skoro z agenta został zdegradowany do tragarza zwłok.

-I co? – zapytał przystojny agent po chwili oczekiwania.
-Dziewczynka, wiek od 12 do 15 lat. Hobby – jazda na rowerze. Zabita na skutek....
Słabo, Bones. Powinnaś jeszcze wywróżyć, jakiego koloru miała pościel i w jakim wieku był pies jej sąsiadów. A tu tylko hobby...
Autoreczka zapamiętała, że Bones czasem rozpoznaje sport lub zawód, ale nigdy nie nastąpiło to od jednego rzutu oka.
Ekskjuzmi, wiek była w stanie określić tylko z trzyletnim przybliżeniem, a hobby tak dokładnie?
Z odcinka pilotowego jako komentarz do odkrycia, że ofiara to tenisistka: nasada kości udowej zdradza wiek, kształt kości miednicznej - płeć. Zapalenie kaletki maziowej u tak młodej osoby zwykle to skutek kontuzji. Kiedyś po jakichś tam urazach czy zwyrodnieniach dłoni ustalili, że ofiara to dentysta.
Hm, ale czy u dwunastolatki jazda na rowerze, niezawodowa przecież, jest w stanie zostawić jakieś wykrywalne ślady? Na kościach?

-Czego? – dopytywał się Seeley.
-Nie jestem pewna. Ofiara miała 2 razy złamaną prawą nogę i raz lewą rękę.
-Uuu... To musiało boleć.
Tak jest, Kapitanie Oczywistość!

-Widzę także tępy uraz czaszki, jakby ktoś ją uderzył czymś typu kij bejsbolowy, albo mogła zwyczajnie spaść z roweru.
-To było powodem śmierci?
-Najprawdopodobniej tak. Ofiara była wątłej postury, ale mimo to próbowała jeździć na rowerze. Na rowerze, jak powszechnie wiadomo, można jeździć tylko wtedy, gdy ma się budowę Pudziana.

Ból związany z odrastaniem kości musiał być okropny, ale ten cios w czaszkę chyba ją dobił.
Aaaha... Chuderlawa dziewczynka złamała nogę, nie poszła z tym do lekarza, za to kontemplowała własne cierpienie związane z niekontrolowanym zrastaniem się kości jeżdżąc na rowerze, by wzmocnić doznania. Mała masochistka znaczy. I tak sobie konała z bólu z dnia na dzień, aż w końcu sąsiad się zlitował i dobił niebożątko.

-Morderstwo, czy przypadkowe samobójstwo?
Tak, kuźwa, przypadkiem pieprznęła się bejsbolem w głowę.
Przypadkowe samobójstwo, celowy nieszczęśliwy wypadek...

-Nie wykluczajmy ani jednego ani drugiego na razie. (Zwracając się do Zacka) Obejrzyj jeszcze te zwłoki; (do Hodginsa) Zobacz czy nie ma robaków;
Jeśli ma owsiki, wystarczy namierzyć przedszkole, gdzie ostatnio dzieci masowo drapały się po tyłkach podczas leżakowania i od razu łatwiej będzie ustalić tożsamość ofiary.

(do Angeli), a ty zrób rekonstrukcję twarzy.
-Jej Bones, ale się uwzięłaś!
Zamiast malować paznokcie i przeglądać Pudelka uparła się wykonywać swoje obowiązki - nadgorliwość gorsza od faszyzmu.
No bo przecież Angela jest do wyższych celów stworzona, niż jakieś rekonstrukcje.

-A ty nie nazywaj mnie Bones.
-Okej, przepraszam bardzo pani doktor Temperance Brennan.
Brennan zachowała się tak jakby tego w ogóle nie usłyszała.
I tak źle, i tak niedobrze.

-Booth, idź sprawdź czy Cię nie ma w Twoim gabinecie. – Angela w ten sposób próbowała uprzedzić Bootha, by nie denerwował bardziej swojej partnerki.
-Okay, przepraszam Tempe, nie przeszkadzam – główna bohaterka ‘mojej radosnej twórczości :P’ uśmiechnęła się.
Po co imię, po co opis. BoCHaterka znaczy więcej niż tysiąc słów.

-Booth. Zaczekaj. Sprawdź zaginięcia dzieci w wieku od 12 do 15 lat w ciągu ostatniego miesiąca.
-Okej. – po tym krótkim sformułowaniu przystojny agent ulotnił się z laboratorium.
-Skarbie, co Ci się dzisiaj stało? – Zapytała Angela główną bohaterkę ff. <:) >
Nie, moja droga, “bohaterka mojej twórczości”, czy “bohaterka ff” to są wyrażenia, których ewentualnie możesz użyć w wypracowaniu na temat tejże twórczości, ale nie w opowiadaniu!
To po to, żeby czytelnik nie zapomniał, kto jest główną bohaterką. Możemy przecież pomyśleć, że jest nią Angela. Albo robaki Hodginsa.

-Nic. To z tą rekonstrukcją?
-Gotowa.
Gotowa? Tak szybko? Angela zrobiła rekonstrukcję zanim to dziecko zginęło?
Rekonstrukcja w pięć minut, niczym zupka chińska.
Zalać i zamieszać. Kogoś to obchodzi, ze efekt niczego nie przypomina?
“Z twarzy była podobna zupełnie do nikogo.”

-To idź zanieś ją Boothowi, porównajcie z twarzami zaginionych dzieci. Powiedz Boothowi, że jak już ustalicie kto to, to ma znaleźć rodziców tego dziecka.
-Dobra, już mnie tu nie ma.
Idę pouczać innych, jak mają wykonywać swoją pracę.

-Znalazłem!! – Hodgins w pewnym momencie wydarł się na całe laboratorium. – Czy masz może jakichś przyjaciół cudowne stworzenie? – zapytał robaka. Po paru momentach znalazł jego przyjaciół. (:P)
Robili imprezę na mięsku i go nie zaprosili.

-Doktor Brennan – Zack się odezwał – ofiara nie ma jednego palca prawej ręki.
-Którego?
-Wskazującego.
-Hmmm... Musiała być leworęczna.
Znaczy, u tej mniej używanej ręki palce zanikają...?!
Zanik mięśni spowodowany ich nieużywaniem to jest jeszcze możliwy, ale kości? Galopujące odwapnienie kości? Jednostka chorobowa Osteoporosis autoreczkus?
*z nadzieją w głosie* Czy to oznacza szansę na masowy zanik głów u aŁtorek?

[Adres ofiary ustalony. Bohaterowie jadą na miejsce]

----------------------------***----------------------------***----------------------------

Dojeżdżali właśnie do małego, jednorodzinnego, piętrowego domku. Wyszła z niego ładna, dobrze wyglądająca dziewczyna. Tak na oko miała około 30-stu kilku lat.
To miłe, przeczytać “dziewczyna” o trzydziestoparolatce - zwykle w opkach to już jest beznadziejna starość.

-Nazywa się Kathy Abbey, matka ofiary.
Doszli do kobiety i Booth zapytał:
-Pani Kathy Abbey?
-Tak. Czy coś się stało?
-Agent specjalny Seeley Booth, doktor Temperance Brennan, wydział antropologii [Czego? Rozmówca ma znać wszystkie placówki z antropologami? I kto by tam pilnował odwołań do serialu i wspomniał coś o jakimś Instytucie Jeffersona].
-O Boże, czy wiecie coś o mojej Maggie? Znaleźliście ją?
-Tak. Bardzo mi przykro to mówić, ale pani córka nie żyje.
-Jak to możliwe? Co się stało? Kto ją zabił?
Hmm... dlaczego z góry zakłada pani, że to morderstwo? Chyba musimy zaprosić panią na przesłuchanie.

-Tego jeszcze nie wiemy. – do dyskusji wcięła się Bones.
-Czy ma pani męża?
-Miałam. Miał na imię Geoffrey. Kochałam go. Rok temu zniknął bez śladu. Trzy miesiące temu okazało się, że nie żyje.[Tu spytałabym o to gdzie zginął, jak, co jeszcze na ten temat wiadomo, ale nie jestem ani antropologiem, ani bohaterką opka]
-Rozumiem, bardzo mi przykro. Czy ma pani jeszcze jakieś dzieci? – spytała Brennan rozglądając się wokół i widząc na jednym ze zdjęć tą kobietę, tylko że młodszą, dziewczynkę, która na oko miała góra 10 lat i jakiegoś małego chłopczyka, wiek szacowany na około 2 lata.
Przed domem... to wszystko dzieje się przed domem.
Spełniło się marzenie Żeromskiego o szklanych domach.

-Tak, synka. Jerry’ego. Ma cztery latka. Pojechał 1,5 tygodnia temu do dziadków na miesiąc. Na wieś.
-Aha. Czy moglibyśmy obejrzeć pokój pani córki? Ile miała lat?
-Dwanaście. Proszę tędy.
Zaprowadziła ich na górę, po schodach do pokoju typowego dla małych dziewczynek.
-Proszę się rozejrzeć, ja zejdę na dół. Czy zrobić państwu herbaty?
W sumie to właśnie dowiedziałam się, że umarło mi dziecko... Właściwie to upiekłam dla córki ciasteczka, ale skoro już nie wróci, to może podam je państwu do herbatki, co?
Dla mnie bomba. Właściwie to trochę głodna jestem.

-Ni... – zaczęła Tempe.
-Tak, bardzo chętnie dziękujemy. – w połowie słowa jej urwał.
Gdy Kathy wyszła zapytała go:
-Po co nam herbata. I tak zaraz wychodzimy.
-Ona się rozluźni. Nie będzie się czuła taka skrępowana i nie zapominaj że 10 minut temu dowiedziała się że jej 12-letnia córka nie żyje.
Od wieków wiadomo, że baba relaksuje się jedynie przy garach.

-Ach, no tak. Przepraszam.
-W porządku.
Przez 5 minut oglądali pokój dziewczynki.
Temperance patrzyła głównie na zdjęcia. Na jednym zobaczyła dziewczynkę, na oko 5 lat. Była to Maggie. Nie miała wskazującego palca prawej ręki.
-Spójrz na to zdjęcie. Myślę, że albo jakiś nieszczęśliwy wypadek mała miała w młodości [a jego skutki towarzyszyły jej aż do sędziwego wieku, w jakim zakończyła życie], albo to wada genetyczna.
Czy przypadkiem brak palców o podłożu genetycznym aby nie jest jakoś możliwy do rozpoznania przez tak doświadczonego antropologa sądowego? Zgaduję, że różni to się nieco od utraty palca po spotkaniu z piłą, czy końskimi zębami.

-To zapytasz o to jej matkę.
-Daj spokój, to ty jesteś tu od gadania.
-Ty raz na jakiś czas też mogłabyś się odezwać.
-Już się odzywałam. A poza tym przedwczoraj ściszałam telewizor.
-To się odezwiesz jeszcze raz. – powiedział głosem stanowczym. „Taaa... Od kiedy ty taki stanowczy jesteś. Nie odmówię Ci, bo jeszcze spadnie Twoja samoocena. I tak codziennie jej poziom się obniża po spotkaniu ze mną...” pomyślała Tempe.
Tu ałtoreczka chciała wykonać coś na kształt “czego byś nie wymyślił, ja i tak jestem najlepszym antropologiem na świecie”, ale jak zwykle wyszła raczej buraczana bohaterka.

Nagle odezwał się telefon Bones.
-Brennan słucham.
-Tak. Dobrze. Jakim? Dziwnym? Tylko tyle? Dobrze. Pa.
-Coś się stało?
-Zack dzwonił, mówił że znalazł coś ciekawego.
-Co?
-Na razie nie zdradzę szczegółów.
-Czemu?
-Bo mamy jeszcze rozmawiać z matką ofiary. Dowiesz się w samochodzie.
-Skoro tak....
Ależ oczywiście, ukrywajmy przed sobą informacje, utrudniając sobie śledztwo. Przekomarzanki są takie romantyczne!

Zeszli na dół. Ich herbata już była letnia.
-Czy brak palca wskazującego u pani córki to wada genetyczna? – zapytała Kathy Temperance.
Czy to nasza Tempe zapytała Kasię,
czy było odwrotnie - odgadnąć nie da się.

-Tak. Jej babka też go nie ma.
-Matka pani czy pani męża?
-Mojego męża.
-Hmm... – Bones się zaczęła zamyślać. – A czy.....
-Musimy już iść. Będziemy w kontakcie, jak się czegoś dowiemy, od razu pani powiemy.
“Jeden-jeden”, pomyślał Booth z satysfakcją przerywając pracę koleżance. “A jutro schowam akta w mikrofalówce.”

-Dobrze dziękuję, ze się państwo pofatygowali.
-Nie ma za co.
Dobre ciastka.
Polecamy się na przyszłość... ma pani jeszcze synka, prawda?

----------------------------***----------------------------***----------------------------

W instytucie:

-Co ty tam Zack miałeś?
Temperance Brennan, najlepszy antropolog na świecie, została zaatakowana przez opkową sklerozę. Przecież kilka chwil wcześniej Zack dzwonił i powiedział, co ma.

-Co ty tam Zack miałeś?
-Dwa żebra złamane, mostek pęknięty pod bardzo dziwnym kątem. Oprócz tego kręgosłup złamany w kilku miejscach.
-W ilu?
-Trzech.
Wyrazy współczucia. Jak się sprawdza twój nowy wózek inwalidzki?


-Hmmm... Za dużo obrażeń jak na zwykły upadek.
Jednak za mało, by zauważyć je przy wstępnych oględzinach.

-Czyli samobójstwo wykluczamy? – odparł Booth
-Raczej tak.
Bo małe dziewczynki najchętniej odbierają sobie życia skacząc z rowerków na chodnik.

Po odejściu przystojnego agenta [już WIEMY, że jest przystojny, bo powtórzyłaś to trzy razy, aŁtorko] [oj no, to taki epitet przypisany do niego na stałe, jak Achilles szybkonogi, Zeus gromowładny itp.] , Bones do Hodginsa:
-Hodgins, masz coś z tymi robakami?
-Te cudowne stworzenia nie powiedziały mi zbyt wiele.
-A ile Ci powiedziały? (Ale go przezwała. CI POwiedziały.... :PP)
Element komiczny. *Wyszeptała słabo*
No. I trzeba go wskazać paluchem, bo inaczej czytelnik nie zauważy.

-Tylko tyle, ze ofiara została zabita na betonie, martwa znalazł się na trawie, tam gdzie ją znaleziono.
A po drodze z betonu na trawnik zmieniła płeć.

-Martwa?
-Lub umierająca.
Przepełzła sobie na trawnik, żeby jej było miękcej umierać.

Chapter 2
-Booth, musimy jeszcze raz jechać do jej matki. Wiem co się stało. Chyba.
-Co?
-Dziewczynka jechała na rowerze, ktoś za nią biegł. Ze względu na swoją posturę za szybko nie jechała. Dogonił ją i złapał za rower. Ona się przewróciła na brzuch. Głową uderzyła o ziemię, stąd ten uraz.
Jeśli na brzuch, to twarzą, a o złamanym nosie nic nie było. Poza tym żeby walnąć na brzuch, musiałaby przelecieć przez kierownicę, co przy małej prędkości jest trudne do wykonania, zwłaszcza biorąc pod uwagę konstrukcję dziecięcych rowerków. Zwalniam cię, Bones.

Obróciła się, to znaczy tyle ile mogła, czyli głowę i część klatki piersiowej do tyłu i zobaczyła mordercę. On do niej podszedł i nadepnął jej na kręgosłup. Złamał jej go w trzech miejscach, stąd też połamane żebra i pęknięcie mostka. To jej najprawdopodobniej jeszcze nie zabiło. Morderca przeniósł Maggie na trawę, tam gdzie ją znaleziono.Jakieś 200, może 300 metrów dalej. Musiała mu umrzeć na rękach, lub w jego pobliżu.Napastnik w biały dzień (bo przecież dzieci nie jeżdżą nocą) zrzuca kilkulatkę z roweru, rozdeptuje jak karalucha, a następnie paraduje z nią na rękach po ulicy. Po co? Żeby sąsiedzi mogli mu się lepiej przyjrzeć? Pana też zwalniam, panie bandyto. Głupi pan jak stołowe nogi.

Musimy się koniecznie zapytać jego matki czy dziewczynka miała jakichś wrogów.
Tak, Piotrka z trzeciej be, któremu nasypała piasku w majtki za to, że ją przezwał.

-Jej, Bones, sama na to wpadłaś?
-Tak, jak nie mogłam zasnąć. - „Ona jest niesamowita" pomyślał.
-Jej, jakaś ty mądra.
-Nie przeczę. - Uśmiechnęła się.
Jeśli facet przytakuje z entuzjazmem każdej bzdurze głoszonej przez kobietę, z pewnością chce ją zaciągnąć do łóżka. Podręcznik relacji damsko-męskich, strona czternasta.
A poza tym powinno być odwrotnie - to ona powinna wysłuchiwać z zachwytem, jak Mężczyzna Objaśnia Świat (oraz działanie internetu).

---------------***---------------***---------------

‘Czy pani córka miała jakichś wrogów?' - To było pierwsze pytanie Temperance Brennan po wejściu do domku.
-Nie.. Chociaż... tak. Pewien chłopiec z sąsiedztwa też pokochał jazdę na rowerze. Bardzo mu się rower Maggie spodobał. Chciał go mieć. Powiedział to ojcu. Strasznie rozpieszczone dziecko. Niestety nie pochodzą z zamożnej rodziny i po prostu nie było ich na to stać. On był dla tego roweru zrobić wszystko, tak przynajmniej to odebrałam.
Czym go rozpieszczali, skoro nie było ich stać na rower?
Obiecankami - cacankami.

[Bones i Booth ustalają nazwisko i adres podejrzanych]

Chapter 3 od razu. xD
-O co chodzi? – zapytał chłodno Thesiger.
-Czy pana syn ma nowy rower?
-Tak, ale nie rozumiem o co chodzi.
-Zaraz się pan dowie. – Odwrócił się do Bones – masz latarkę UV?
-Masz szczęście, bo mam. – uśmiechnęła się.
-Uuuufffff…..
-Co?
-Nic.
-Akurat.
Mhm.
Ehe.
Oho.

-Czy ktoś mi może wreszcie powiedzieć co tu jest grane?! – przerwał sprzeczkę partnerów pan (i władca :P ) [Widać, że świetnie się bawisz, aŁtorko. Cóż, przynajmniej Ty...] domu widząc, że mężczyzna już chce się odgryźć tej doktor bodajże Brennan.
Narrator zapomina nazwiska jednej z głównych bohaterek? Oby nie zapomniał też ksywki i nie zaczął nazywać jej np. Boner.
Przypuszczam, że aŁtoreczce chodziło o to, że pan Thesiger nie zapamiętał nazwiska Bones, tylko jej nie wyszła konstrukcja zdania. Mnie wyszła. Bodajże bokiem.

Zaraz się pan dowie, doktor Brennan zobaczy tylko czy na rowerze jest krew lub odciski palców.
-Tak, są odciski. Trzy pary. Jeden należy do Maggie, drugi do jej matki, a trzeci zapewne do pana syna.
Bones w długie samotne wieczory uczy się linii papilarnych ofiar na pamięć. Booth, na litość, zaprośże ją wreszcie na drinka!
Bones ma w oczach skaner, a w mózgu bazę danych - czy ktoś sobie przypomina, by pobierano odciski od matki dziewczynki?
Mnie intryguje sposób znalezienia odcisków palców za pomocą lampy UV.  Internet rzecze, że stosowane jest to raczej w laboratorium, wykonywane przez ekspertów i  z zastosowaniem fluorescencyjnych proszków ferromagnetycznych. Nie przypominam sobie, żeby Bones nosiła ze sobą walizkę technika na rozmowy z podejrzanymi, ani gdziekolwiek.
A tu lektura dla zainteresowanych. Kliku, kliku.

Krew też tu jest.
Do tego akurat rzeczywiście przydaje się lampa UV.

Booth tylko na to czekał:
-Panie Thesiger, jest pan aresztowany za zabicie Maggie Abbey. Wszystko co pan powie, może zostać użyte przeciwko panu.
Zakładając znalezienie odcisków Maggie, jej matki oraz  chłopaka, nie widzę sensu w aresztowaniu ojca.
Aresztowali tego, kto był pod ręką, po prostu. Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie.

-Sama się o to prosiła! – wykrzyczał Thesiger.
-Pana syna też zabieramy.
Od dawna podejrzewaliśmy go o nielegalny handel obrazkami z gumy Turbo.

Podsumujmy: dwunastolatka została zabita z powodu roweru, jakby tatuś kolegi nie mógł po prostu go ukraść. Zabita w wyjątkowo bestialski sposób, w biały dzień, na osiedlowej uliczce, czego nikt nie widział ani nie słyszał. Trup nie został zakopany, lecz zostawiony gdzieś na trawie, gdzie leżał tak długo, aż nastąpił rozkład, mimo że dziewczynki z pewnością poszukiwano (była w rejestrze zaginionych). Bones swym sokolim okiem wyodrębnia na rowerze odciski palców - na razie nie wiadomo czyje, tylko się domyśla, że chłopaka, jednak aresztuje jego ojca. Bajdełej, czy ktoś jest w stanie mi wyjaśnić, jaki związek z całą sprawą ma brak palca wskazującego u dziewczynki?!
Żadnego. Miał tylko wprowadzić Niepokój.
----------------------------***----------------------------***----------------------------


-Jedziemy, mamy sprawę.
-Co tym razem?
-Zawał w centrum handlowym.
Na moje oko to sprawa raczej dla kardiologa.
Strażacy dzielnie schodzili na zawał.

-Ktoś zginął?
-Nie.
-To po…
-Znaleziono zwłoki w sejfie jednego ze sklepów. – odparł Booth uprzedzając jej pytanie.
-Aaahaaa….
Ahaaa... Już widzę te gigantyczne sejfy na zapleczach odzieżowych sieciówek.
Może to były małe zwłoczki. Wielkości, powiedzmy, kota.
Albo nagłe śmiertelne zejście całej populacji szczurów.

Dostałam kopa:
Nie, nie. Dopiero dostaniesz.

Chapter 4 xD
Długi, Denerwujący, Do Dupy.

Po 10 minutach byli już pod centrum handlowym.
-Centrum zamknięte. – powiedział właściciel
- No co pan, naprawdę? Nie zauważyliśmy! - zdziwiła się Bones, patrząc na zawalony dach i gruzy ścian.

-Agent specjalny Seeley Booth, doktor Temperance Brennan, wydział antropologii na….
-Och przepraszam. Czytałem pani książkę.
-Miło. Gdzie są zwłoki? – powiedziała oschle.
-Tutaj. Zaprowadził ich do szczątek.
Szczątek. Znaczy, kawał czasu musiały przeleżeć w tym sejfie...

-Kto je znalazł? – spytał Booth.
-Właściciel sklepu. Matthew Arundell.
-Wie pan gdzie on mieszka?
-Tak, niedaleko. Na Tottenham Court Road.
Znalazł trupa i pojechał do domu, by żona nie strzeliła focha, że obiad stygnie?
Ty się nie pytaj, dlaczego on pojechał do domu, ty się pytaj, dlaczego akcja nagle przeniosła się do Londynu.
Teleport. W tych opkach policyjnych takie mają, pamiętacie Megi z CSI, co nic tylko śmigała pomiędzy Miami, Las Vegas i Nowym Jorkiem?

Dziękuję. Co możesz powiedzieć? – zwrócił się do partnerki badającej zwłoki.
-Kobieta, lat 25 do 30. Miała dziecko. Ulubiony sport: siatkówka.
A ulubiony aktor? No jak możesz nie wiedzieć?!
Miała w kieszeniach kartę zdrowia z przychodni ginekologicznej, czy koszulkę z napisem “Kochana mamusia swojego syneczka”?
Znowu. Hobby - precyzyjnie, wiek - w przybliżeniu. Bones, chyba musisz zrobić przegląd swojej maszynki do jasnowidzenia i wymienić podzespoły!

Zginęła od strzału w głowę.
-Z broni palnej?
Nie, kur... z łuku.
Z plaskacza.

-Tak.
-Dobra. Zabierzcie ciało do Instytutu. – powiedział zwracając się do współpracowników.
-Tylko nie uszkodźcie szczątek! – wykrzyknęła Brennan.
Chciałam napisać coś o wzdychaniu z rezygnacją i powstrzymywaniu erekcji, ale to chyba byłoby zbyt niesmaczne ;)


„A ona zawsze o te szczątki najbardziej się martwi” – uśmiechnął się do siebie.
„Zaraz mu przywalę tak, że się znajdzie w przyszłym tygodniu.” - pomyślała Tempe. Niestety trochę zbyt głośno i jej partner to usłyszał.
“Sama jesteś sowa”, pomyślał Stirlitz.


Nagle usłyszeli huk. Stali koło miejsca w którym były zwłoki, a z boku leciała na nich lawina odłamków i tym podobnych rzeczy. Booth zakrył ją [lawinę] swoim ciałem i rzucili się na ziemię.
Element Bohatersko - Romantyczny. Odhaczyć.
Z drżeniem serca zbliżamy się do stałego elementu kanonu: szpital.


--------------------------------------***----------------------------------------***------------------------------------

Powrót do świadomości był bolesny jak wszyscy diabli.
-Booth? Gdzie jesteś? – zawołała. „O nie!” – znalazła go. Miał rozbitą głowę, a z rany nad brwią powoli spływała na oczy krew. „To moja wina, to moja wina” myślała. „Boże, co robić?”
-Wiem! – wykrzyknęła nagle. Zadzwoniła po pogotowie, [Spod lawiny?] [Ależ ją olśniło, no patrzcie!] FBI już się do nich dostawało.

-Agencie Booth? Doktor Brennan?
-Szybko tutaj! Booth jest nieprzytomny! Szybko!
-Dobijcie go, to nie będzie musiał dalej brać udziału w tym opku!

***5***Patrzyła jak karetka odwoziła na wpół przytomnego [a jednak trochę ocucili] Bootha do szpitala. Ją też już opatrzyli. Podszedł do niej medyk z noszami trzymanymi przez jego asystentów.
-Proszę, zawieziemy panią do szpitala.
Bo nosze standardowo przynosi się przytomnym i lekko rannym pacjentom, by na nie wskoczyli i zostali wniesieni do karetki.

-Nic mi nie jest. - powiedziała.
Akurat w tym momencie zakręciło jej się w głowie i usiadła na noszach. Lekarz dał im znak, by zabrali ją do karetki. Po chwili wycieńczona zasnęła.
Odszczekuję. To był lekarz-jasnowidz.

----------------------------***----------------------------***----------------------------

Obudziła się w szpitalu. „No tak." - pomyślała. „Mogłam to przewidzieć". Spojrzała na łózko obok i zobaczyła partnera. Usiadła.
Koedukacyjna sala szpitalna! Łiiii! Zawsze o tym marzyłam! Można wtedy rzucać przedmiotami w gadających facetów i nie trzeba by było łazić do sąsiedniej sali i robić awantury.
Nie Ty jedna. W opkach tego pełno, a nawet nastoletnia Idusia Borejko snuła romantyczne wizje, jak to będzie pielęgnować ukochanego w czasie epidemii cholery i ostatecznie oboje umrą na jednym, przepoconym sienniku.

-Booth! - spojrzał na nią.
-Dzień dobry. Kim pani jest? - spytał.
-Ma amnezję. - do Sali wszedł Lance Sweets. - Miewa przebłyski.
Ale tak na co dzień to tępy jak nóż do masła.

Popatrzyła na nich dziwnym wzrokiem, po czym się rozpłakała.
-Hej, nie musisz płakać. Ciebie pamiętam. - powiedział Booth. - Ciebie niestety też. - zwrócił się do Słodkiego. Obaj z niej żartowali.
-Nie masz amnezji, prawda? - głos miała niepewny.
-Nie. - posłał jej swój „rozbrajający uśmiech nr 2"
„Jak tak dalej pójdzie, to go zabiję."
-Dr Brennan?
-Słucham?
-To moja wina. Namówiłem pani partnera by udawał że nic nie pamięta. Szczerze się zdziwiłem gdy przystał na ten pomysł po objaśnieniu szczegółów.
-???
-Była pani nieprzytomna, albo pani spała. [Lekarze niestety nie potrafili tego ustalić.] Ta udawana amnezja to część terapii.
A nie prościej byłoby zatrudnić tego od “adin, dwa, tri”?
Byłoby, ale ałtoreczka nie wpadnie na “miejtie oczi na telebimkach”, tylko przypuszczalnie usiłuje nawiązać do odcinka, w którym na prośbę Sweetsa Bones nie została poinformowana, że Booth przeżył postrzał, a pogrzeb jest sfingowany, żeby złapać Bardzo Złego Ktosia. To miała być forma odkrywania natury relacji Brennan i Bootha.

-Który z was chce zginąć jako pierwszy? - zażartowała Brennan.
-Bardzo śmieszne, naprawdę, bardzo śmieszne. - mruczał Seeley.
-Kiedy nas wypuszczą? - Bones próbowała zmienić temat.
-Ciebie jutro, mnie.....
-Kiedy?
-Też jutro!
-Ej! Bo zaraz naprawdę wstanę i Cię walnę!
-Nie trzeba. Nie musisz się fatygować. Jeszcze się przemęczysz...
Bones, nie kop Bootha, bo się spocisz!

-Widzę, że już z wami lepiej. - Sweets postanowił przerwać kłótnię. - Powinienem już iść. - spojrzał na zegarek. - Do widzenia.
Temperance i Booth spojrzeli na siebie ze swoich łóżek, posłali sobie uśmiechy i poszli spać (nie ze sobą)
Oj, szkoda. Byłby w końcu święty spokój i Booth przestałby zachowywać się jak cielę.
Doktor Gabrielle, czy sądzi pani, że to syndrom niedopchnięcia w męskim wydaniu?
Jestem tego pewna.

Było około 20.
A nie 20:23?


Nazajutrz oboje obudzili się wypoczęci. Spali około 10 godzin. Może nawet 11, więc nic w tym dziwnego.
-Dzię dobry Temperance… - Booth ziewnął.
-Dzień dobry Booth. – uśmiechnęła się. „Jej, nie nazwał mnie Bones, cud jaki czy co?”
-Hej Bones, o czym myślisz?
A co, za cicho myślała tym razem?

-Hhmmmm… O tym czy Cię nie zabić.
-Przepraszam doktor Brennan. – przeprosił ją, nie wiedząc nawet za co.
-Dziękuję Seeley. – spojrzała na niego. Olśniło go za co ją przeprosił, [szkoda, że czytelników nie olśniło...] uśmiech wstąpił na twarz i wykrzyknął:
Hałaśliwy ten uśmiech.

-Bones! No tak!
-Co?!
-Nic, nic. – zmieszał się swoim nagłym wybuchem radości.
Zarumienił się jak pensjonarka i przestąpił z nóżki na nóżkę.
Lizaka mu dać?
Byle nie chińskiego.

-Dobra, rozumiem. Idź już. – posłał jej swój „rozbrajający uśmiech nr 3”
Ta numeracja jest wynikiem jakiejś zaawansowanej pracy nad fotografowaniem i katalogowaniem mimiki bohatera?
Tak, uśmiech numer 3 - Rozbrajam Otoczenie. Uśmiech numer 4 - Całkowicie rozbrajam otoczenie. Uśmiech numer 158 - Jestem tak zachwycający, że zaraz z wrażenia wyskoczysz z majtek. Wszystko sfotografowane, opisane i poupychane w segregatorach.

-Ej! Wyganiasz mnie?
-Nieee, ale ty musisz zidentyfikować zwłoki znalezione w sejfie, pamiętasz?
-Tak. Dam Ci znać jak jeszcze coś znajdziemy.
O maj gad, ktoś wśród tych romantycznych przekomarzanek jeszcze pamięta o trupie! Szok!

-Dzięki.
Gdy wychodziła zaczepił ją jeszcze:
-Temperance. – odwróciła się – dziękuję.
A za co on dziękuje i za co przepraszał, to chyba nawet sam Cthulhu nie wie...
Podryw metodą Na Wrażliwego?
Ja tu widzę raczej Standardowego Filmowego Twardziela, co w ostatniej scenie rzuca półgębkiem lakoniczne “dzięki”, a wszystkim z wrażenia szczęka opada.

A jego partnerka uśmiechnęła się i wyszła. Za drzwiami czekała Rebecca z Parkerem.
-Można już?
-Cały czas było można. – Tempe uśmiechnęła się kolejny dzisiaj raz. Rebecca odwzajemniła gest.
Uśmiech rękami? Tego jeszcze nie grali.
Wyglądało to mniej więcej jak “taaaaka ryba”.

-Hej Parker, jak się masz? – zapytała chłopca.
-Dobrze, dziękuję. – dzieciak miał uśmiech po ojcu. „Kocham ten uśmiech” pomyślała.
-A pani jak się miewa? – Tempe zapytała Rebbecę, a Parker w tym samym czasie dr Brennan usłyszała to samo pytanie zwrócone w jej stronę od Parkera.
Obrotowe pytania też mamy. Brakuje tylko tupania wzrokiem.

-Dobrze. – odpowiedziały obie kobiety.
-Do zobaczenia. – wydukała Rebecca.
-Nawzajem. – Temperance się uśmiechnęła. Rebecca weszła do Sali, a doktor Brennan zdążyła jeszcze usłyszeć typowe dla Bootha „Jak się masz smyku?”, zanim otoczyły ją ramiona przyjaciółki. [Ciasny musiał być ten uścisk, skoro aż ją ogłuszył.]
-Och, Kochanie, dobrze że tonic poważnego. A co z Seeleyem?
-Wyjdzie za góra tydzień.
-To dobrze. Nie poradzimy sobie bez niego. – „Ja sobie nie poradzę” – pomyślała Bones.
-O czym myślisz Tempe?
-Nie, o niczym. Gdzie reszta?
Zostali w laboratorium. Goodman daje Ci trzydniowy urlop. Musisz odpocząć.
Skoro już pojawił się Sweets, to szefową Bones jest Cam Saroyan. Goodman to może już najwyżej pocztówki z pozdrowieniami przysyłać, a nie urlopu udzielać.

-Dobrze się czuję!
-A chcesz żeby to był przymusowy, tygodniowy urlop? – spytał Hodgins.
-A ty co tu robisz, miało Cię tu nie być! – powiedziała Angie.
-Na razie ja nie mam nic do roboty.
-Inspirujące. Muszę o tym książkę napisać. – Brennan uśmiechnęła się.
-Skarbie!
-Wow, Bones, ty żartujesz! – z Sali wyszedł Booth. Tempe miała ochotę go walnąć. Zamiast tego spytała
Gdzie Rebecca?
-Wyszła 5 minut temu.
Mamy tu do czynienia z zakrzywieniem czasu godnym biblioteki Niewidocznego Uniwersytetu. Rozmowa Bones, Angeli i Hodginsa trwała najwyżej minutę. Zaczęła się zaraz po tym, jak Rebecca weszła do sali, więc niech mi ktoś wyjaśni, gdzie upchnięto te cztery dodatkowe minuty.
Etam, to po prostu aŁtorka z litości dla czytelników streściła te pół godziny ćwierkania.

-Nie widziałam jej.
-Bo byłaś zajęta Angelą. – wskazał na szybkę w drzwiach. Dość dużą szybkę. – widziałem.
Widziałem! Wszystko widziałem! Nie wyprzesz się, że coś was łączy!

A Hodginsowi pogratulować nagłej materializacji.
-Dzięki stary. Wiesz jaką trudną sztuką jest teleportacja?
Wszyscy zaczęli się śmiać. Wszyscy oprócz: Mnie. I mnie.
-O co chodzi? – spytała zdezorientowana Temperance. Przyjaciele na nią spojrzeli jak na misia koalę.
*Kura idzie szukać eukaliptusa, bo też ni cholery nie wie, o co tu chodzi*
*zamachała buteleczką* Olejek eukaliptusowy ci wystarczy?


Booth spojrzał na godzinę. Była pora obiadowa. Klęknął przed swoją partnerką na jedno kolano i zaczął swój monolog:
-Temperance Brennan. Czy ty – uśmiechnął się na widok przerażonej miny partnerki. – Czy ty mogłabyś zawieźć nas do Royal Dinner?
„Zabiję go”
-Tak, ale nie strasz mnie tak więcej…
-Postaram się – odpowiedział z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
Następnym razem wyskoczę na ciebie z szafy.
Następnym razem wyjmie pierścionek, a gdy Bones już się przerazi na śmierć - powie z niewinną miną “Ładny? Kupiłem go w prezencie dla mamusi”.

--------------------------------------***----------------------------------------***------------------------------------

Dojeżdżali do Royal Dinner.
Brennan rozmyślała o wydarzeniu pod Centrum Handlowym. Czy tylko jej się wydawało, czy naprawdę musnął jej wargi swoimi?
Czy mi się tylko wydaje, czy pani antropolog ma dwanaście lat? Drogie Bravo...
Znaczy, chodzi jej o to wydarzenie, kiedy coś wybuchło i oboje wylądowali pod gruzami? No no, w takich okolicznościach zauważyć muśnięcie...
Zawsze podkreśla, że potrafi oddzielić pracę od życia prywatnego, a tu masz.

*********

Obudziła się około 3 w nocy w swoim domu. Leżała na kanapie na w miarę wygodnej poduszce. [zapamiętajmy: w miarę wygodnej!] Ale coś jej się w niej nie podobało (Tempe w poduszce :P ).
Tak, Tempe jako kostka gąbki wypełniającej w poduszce. Taka trochę mądrzejsza gąbka, wykształcona. Próbowała socjalizować się z innymi gąbkami, ale one tylko milcząco wypełniały przestrzeń.

Nagle pseudo poduszka drgnęła. Brennan usiadła, oparła się i spojrzała dół. Ujrzała udo swojego partnera Bootha,
Oo, to Booth ma tłuściutkie, miękkie udka? Co za... dysonans poznawczy.

który smacznie spał, w niezbyt wygodnej pozycji. „Obudzić go, czy nie? Nie, niech śpi. On się tak o mnie troszczy….” Wstała, położyła Seeleya na kanapie [Bones - jakieś 60 kilogramów, Booth - pewnie ponad 100. Zarzuciła go sobie chwytem strażackim] i przykryła kocykiem, pod którym sama się obudziła. „Ciekawe kiedy zasnął. I ile ja spałam?” Czuła, że nie jest śpiąca. „Czyli jakieś 8 godzin na pewno.” Zrobiła sobie kawusi (żeby było śmieszniej kawusi nie kawy),
Dziewczyny, bo mam wątpliwości - jest śmieszniej?
Tak śmiesznie, jak śmieszny jest klaun wlewający drugiemu wodę do gaci *popija ponurą kawę*
Nie znam się, pijam tylko herbaciunię.

włączyła toster i wsadziła do niego pieczywo, po czym włączyła swojego laptopa. (i wsadziła do niego...?) Hałas spowodowany wyskakiwaniem śniadania pani domu z tostera przerwał czujny sen partnera (pani domu).
“Partnera tostera” brzmiałoby lepiej.

-Ojej, Booth, jak chcesz to idź jeszcze spać. Nie pomyślałam że Cię obudzę. – przepraszała.
-To ja przepraszam. Powinienem od razu pójść do domu, ale bałem się że w nocy Cie jakiś duch porwie. – zażartował agent.
-Booth, duchy nie istnieją. [Ghostbustersi wytłukli wszystkie] Kiedy zasnąłeś?
-Jakieś pół godziny temu – stwierdził patrząc na zegarek.
-Idź spać. – w jej głosie była stanowczość.
-A ty?
-Ja sobie poradzę. W końcu od paru lat jestem już dorosła. – Uśmiechnęła się słysząc chrapanie za plecami.
Albo w wyobraźni ałtoreczki Bones odwróciła się i rozmowę dokańczała plecami do Bootha, który zasnął w trakcie, albo w kuchni głośno chrapało śniadanie.
Albo to wcale nie było chrapanie, tylko inny odgłos... w sumie dość podobny.

qniec na razie. xD
I chwała boru. Co prawda nadal nie wiemy, skąd się wziął trup w sejfie, ale czymże są jakieś marne szczątki w obliczu rozkwitających uczuć!

Z Instytutu Jeffersona pozdrawiają: Gabrielle jeżdżąca na rowerku, Kura upychająca trupy w sejfie i Hagath wtulona w mięciusie udko Davida Boreanaza,
a także Maskotek pogrążony w poszukiwaniach odcisków palców za pomocą lampy UV.

32 komentarze:

ent pisze...

Pierwsza!
Ależ to opko okrutne...
"Ból związany z odrastaniem kości musiał być okropny, ale ten cios w czaszkę chyba ją dobił."
Ani chybi napadł ją Gilderoy Lockhart! Najpierw usunął jej kości, potem napoił Szkiele-Wzro, a na końcu jebnął różdżką w czachę, na wszelki wypadek!

Anonimowy pisze...

Myślałem że ja będę pierwszy *smuci się*. Ale poważnie: wiecie co sobie pomyslałem czytając dzisiejszą analizę? Że się starzeję, bo ni choinki nie wiem o czym to jest... Widać za mało tefałów oglądam, jako żywo...
To mnie dziś położyło na łopatki:
„A ona zawsze o te szczątki najbardziej się martwi” – uśmiechnął się do siebie.
„Zaraz mu przywalę tak, że się znajdzie w przyszłym tygodniu.” - pomyślała Tempe. Niestety trochę zbyt głośno i jej partner to usłyszał.
“Sama jesteś sowa”, pomyślał Stirlitz.
I btw: wiesz Kuro, że dokładnie to samo pomyslałem? Jeszcze zanim przeczytałem Twój komentarz.
A zakończę elementem humorystycznym w klimacie:
Stirlitz chodził po dachu RSHA, nagle sie pośliznął, spadł i tylko cudem zahaczył o wystający gzyms co uratowało go przed upadkiem z wysokości. Nazajutrz cud posiniał i obrzękł...
Tezet74

kura z biura pisze...

...a od ukradka dzieci puchły i umierały :D

Anonimowy pisze...

Kuro - uwielbiam Cię!!! (bez skojarzeń)

Tezet74

Anonimowy pisze...

Kompletnie nie znam fandomu, a bawiłam się znakomicie. Opko jest skrajnie abstrakcyjne, podobał mi się sposób odgadywania hobby ofiar ;)

Analiza jak zwykle doskonała.

Pozdrawiam
ZielonaZiuta

SStefania pisze...

Uwaga, dowcip!: Dlaczego Maggie nie jeździ na rowerze? BO NIE ŻYJE XD

Bones ma w oczach skaner
Ale połamanego kręgosłupa i mostka nie zauważyła, retrospektywnie kwiczę ze śmiechu!

Koedukacyjna sala szpitalna! Łiiii! Zawsze o tym marzyłam!
W jednym dziecięcym w którym bywałam kładli nas koedukacyjnie. Nawet gdy już byłam w wieku gimnazjalnym, było nas pięć dziewczyn i jeden chłopak w sali. A gdy skończyłam osiemnastkę z kolei, w szpitalu dla dorosłych sale były po płciach, ale ja leżałam na korytarzu, z innymi mężczyznami i kobietami. W Polsce to nic niezwykłego, może ałtoreczka z doświadczenia leci?

Też nie znam fandomu, ale bawiłam się świetnie, po tym poznać dobrą analizę, dziękuję Wam, Szanowne Panie!

Anonimowy pisze...

Łobosz, co ona zrobiła z mojej ukochanej Bones >.<
Takie rzeczy powinno się karać. Najlepiej zrzuceniem z rowerka i skakaniem po kręgosłupie... (czytamy tę analizę z Mężczyzną, tzn. ja czytam, on słucha i się śmieje, doszliśky do opisu Strasznej Zbrodni... Konkluzja była jedna, zabił Tygrysek!!)

Nadira

Anonimowy pisze...

Nie wiem:
czy mam fazę jakąś po prostu...
czy ta analiza tak genialna...

ale dawno się tak nie urżałam :D sąsiadka mnie zabije, bo chyba jej dziecko za ścianą obudziłam wybuchem radości :D

Jesteście cudowni :)
pozdrawiam
Caltha :)

Anonimowy pisze...

Poprzednie analizy mnie znudziły, ta do połowy bardzo mi się podobała, natomiast od scen w szpitalu chyba żadne analizatorskie wysiłki nie byłyby w stanie mi wyjaśnić, kto jest kim, o czym rozmawiają, co z tego wynika i po co autorka to opisuje, starannie tłumacząc, które jej sformułowania mają czytelnika rozbawić.

Ewa

Anonimowy pisze...

Dziewczyny jesteście genialne co zapewne już wiecie.Opko mnie ómarło,rozłożyło na łopatki i zrzuciło z dziecięcego rowerka.To straszne co ałtoreczka zrobiła z moim ukochanym serialem.
Ps.Obudziłam współlokatorkę i patrzy teraz na mnie z dezaprobatą.

Zastraszona w kąciku pozdrawia
Belladona

Dzidka pisze...

Jakie fajne śniadanie z analizą! To opko jest cudowne, chyba zacznę oglądać "Kości" :D Gabs, szacun za znajomość kanonu!

Anonimowy pisze...

"Kości"? Ale serio? Naprawdę? Kiedy aŁtoreczki nauczą się, żeby nie ruszac, nie tykac, nie patrzec nawet na postacie mądrzejsze od siebie? To opko jest tak głupie, że niemal mózg mi nozdrzem wypłynął przy czytaniu. Podziwiam, że udało Wam się to skomentowac, ja bym nie umiała. Do przeczytania za tydzień, dużo weny i bezlitosnej miłości dla opek,
Lobo

boonie pisze...

Czy tylko mnie się wydaje, że opka z bohaterami serialów, książek etc. są durniejsze od tych "zwykłych", w pełni autorskich?

Gabrielle pisze...

@SStefania:Komentarz o sali koedukacyjnej pisałam wspominając własny zgrzyt zębów, gdy musiałam kiedyś w szpitalu zwlec się z łózka i dać do zrozumienia męskiej zawartości imprezy w sąsiedniej sali, żeby zamknęła paszczę. A wolałam czymś rzucić.

@boonie:
Gdy ałtoreczka wymyśli postać, jej ewentualna głupota nie jest aż tak uderzająca, bo nie masz porównania do znanej ci postaci. Gdy natomiast powstaje taka quasi-Bones, która zastanawia się, czy on naprawdę musnął jej wargi swoimi, czy nie, ostatkiem sił powstrzymujesz się przed rąbnięciem głową w klawiaturę.

kura z biura pisze...

O to to, Gabs, ubiegłaś mnie. W przypadku fanfików dochodzi ten dodatkowy czynnik wkurwu "Aaaaargh! Jak mi sponiewierała Bones/Horatia/Tilla/kogo tam jeszcze!".

Anonimowy pisze...

"Zginęła od strzału w głowę.
-Z broni palnej?
Nie, kur... z łuku."

Świetna analiza, uśmiałam się :D pozdrawiam, Kropka ;)

Anonimowy pisze...

Nuuuuda:-( To nawet nie jest głupie, to jest po prostu NUDNE.Niestety,analiza też:-(A serial "Kości" lubiłam,ale widać nie aż tak,żeby mnie wkurw ogarniał za bezczeszczenie. Sadząc po komentach wyżej,to chyba ze mną coś nei tak,że mnie to nie bawi- wnioskuję,ze dopada mnei podstępnie jesienna depresja...no cóż,dobrze wiedzieć;trza wprowadzić jakiś system naprawczy.

Anonimowy pisze...

Spojrzał przez uchylone drzwi. Była tam, na szczęście pisała kolejne opko zwrócona tyłem do drzwi. Wsunął rękę w szczelinę pomiędzy drzwiami i futryną. Suchy trzask eksplodującego ładunku .22LR zlał się w jedno z przytłumionym hukiem implozji. Wiedziałem – pomyślał – miała całkowitą próżnię w głowie. Podszedł do jej komputera, który wciąż działał – palce zabezpieczone nitrilową rękawiczką same wpisały:
„Nie pytaj co medycyna sądowa zrobi dla Ciebie, zapytaj co Ty możesz zrobić dla niej…”
Nikt nie będzie wchodził na moje grządki, nikt… pomyślał
RobOT

Bursztynowa pisze...

Analiza jak zwykle, cudna - i nie wiem, jak ja żyłam, zanim trafiłam na tego bloga :)
A co do tego:

"Dziękuję. Co możesz powiedzieć? – zwrócił się do partnerki badającej zwłoki.
-Kobieta, lat 25 do 30. Miała dziecko. Ulubiony sport: siatkówka.
A ulubiony aktor? No jak możesz nie wiedzieć?!
Miała w kieszeniach kartę zdrowia z przychodni ginekologicznej, czy koszulkę z napisem “Kochana mamusia swojego syneczka”?"

Nie jestem w 100% pewna, ale coś mi się zdaje, że ktoś mądry mi mówił, że po budowie miednicy można poznać, czy kobieta rodziła czy nie -tak, że może to nie jest tak zupełnie bez sensu :)

A odciski palców i ślady krwi, to ja bym raczej luminolem względnie ninhydryną potraktowała - tak mnie przynajmniej na studiach powiedzieli, jak mnie uczyli zdejmować odciski ;)

Gabrielle pisze...

@przedmówczyni z wiedzą o miednicy i luminolu:

Mea culpa! Miednica rozchodzi się podczas porodu i widać, czy kobieta rodziła, czy nie. Pytanie tu jedynie powinno brzmieć, czy widać, ile razy rodziła. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że z niewiadomych przyczyn wyobraziłam sobie, jak to Bones mówi, świeże zwłoki w tym sejfie.

Co to za studia?:)

Anonimowy pisze...

Jest mi bardzo, bardzo źle. Bones w roli idiotki, Booth jako gimnazjalny przygłup z galaretowatym udkiem (jednym?), Turbo-Angela i Znam-Jeden-Tekst-O-Robakach-Hodgins. Bardzo mnie skrzywdzono.
A analiza śliczności. Naprawdę. Tylko strasznie trudno się śmieje przez zgrzytające zęby.

Captcha: agicufa. No cuffa, cuffa nać.

(naima)

Anonimowy pisze...

Przyłączam sie do grona czytających. Przeczytałam zaledwie kilka analiz i praktycznie przy każdej myślałam, że uduszę sie ze śmiechu. Czego taż aŁtoreczki nie wymyślą.
A to odgadywanie hobby to mnie po prostu rozwaliło.
Może Was to zainteresuje
http://powrot-do-przeszlosc-i-na-ratunek.bloog.pl/

Bursztynowa pisze...

@Gabrielle - wiem, że dziwne, ale te studia to najzwyklejsza chemia :) W każdym razie wyniosłam z nich pewną podstawową wiedzę o daktyloskopii i jakby co, potrafię zabezpieczyć odciski, tudzież pobrać je od podejrzanego ;) Pozdrawiam :)

Pigmejka pisze...

Analiza to czysta boskość - za to blogasek straszny: na dodatek teraz będę ciągle nerwowo sprawdzać, czy mi nie zanikają palce prawej ręki... ;)

kot.pik pisze...

A gdyby tak powstało opko nie o wąpierzach, flaczkach na krzaczkach ani członkach Motelu w Zanzibarze tylko o Niezatapialnej Armadzie? ;)
I gdybyż się jeszcze w tym opku oddawała ona, ta Armada, analizowaniu innego opka...
Laboga, toż by było opko w opku. Takie Op-Opko-ko ;)

Anonimowy pisze...

"Zginęła od strzału w głowę.
-Z broni palnej?
Nie, kur... z łuku.
Z plaskacza".

Jak zawsze w formie :D

Anonimowy pisze...

Jestem fanką kości i czytanie tego: boli. Jak można wypisywać takie głupoty. Rekonstrukcja w 5 minut? Zabójstwo przez rower? Mój mózg tego nie ogarnia.

Znalazłam ostatnio bloga, który też wybija się gdzieś wysoko ponad granice absurdu:
http://sasusaku.mylog.pl/

I coś w tematyce Harry Potter:
http://hermiona-draco-story.mylog.pl

I Pamiętniki Wampirów:
http://elena-and-damon.blog.onet.pl/

Anonimowy pisze...

Szacowne grono szyderczych analizatorów, proponuję Wam przyjrzeć się jednemu blogowi, który jakiś czastemu został wydany w postaci książki (sic!) i opowiada o Tokio Hotel.

oto link do jego fragmentu:
http://ulilka.blogspot.com/2011/01/blog-amandy-fragment.html?showComment=1319291059040#c3615665024390871270

Anonimowy pisze...

Chyba po niecałych pięciu latach nikt już do tej analizy nie zagląda.

"Pani domu z tostera", wyrwana z kontekstu przez dziwny szyk zdania, mnie całkiem rozwaliła. Tak jak kobieta zabita strzałem z łuku.

Azadi

Anonimowy pisze...

Zagląda zagląda.
Partnera Tostera

Anonimowy pisze...

I nadal ktoś zagląda :D

Anonimowy pisze...

"Poza tym żeby walnąć na brzuch, musiałaby przelecieć przez kierownicę, co przy małej prędkości jest trudne do wykonania, zwłaszcza biorąc pod uwagę konstrukcję dziecięcych rowerków."

Jedyny analizatorski komentarz, który nie do końca rozumiem. Ta dziewczynka miała mieć 12-15 lat, a nie 2-5. Owszem, dwunastolatka to nadal dziecko, ale z tego co mi wiadomo w tym wieku to da się już jeździć na normalnym, "pełnowymiarowym" rowerze, a nie na takim małym zabawkowym rowerku do nauki jazdy.