środa, 29 czerwca 2011

130. Brat miliona sióstr, czyli znowużto bal!


Drodzy czytelnicy!
Opko, które dziś przeczytacie jest... hm, dziwne. Do tego stopnia dziwne, że w pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że to prowokacja i porzuciliśmy niedokończoną analizę. Ale co się odwlecze, to nie uciecze, po dłuższej przerwie dołączył do nas kolega Purpurat i razem stwierdziliśmy, że światu należy się zapoznanie z losami jedynego syna Zaraz-Się-Dowiecie-Kogo. Nawet jeśli istotnie są one prowokacją, to całkiem zmyślną. Indżoj!

Analizują: Kura, Jasza i Purpurat.


http://jedyny-syn-voldemorta.blog.onet.pl

Może on i jedyny, ale sióstr ma, że nie zliczysz!


O Autorce:
Ja. Joan...
Wśród tych świata odmętów rwących
Oj, powodzi się ludziom nad rzeczką, powodzi.
Taaa, jedni się gubią w lesie, inni mają problemy z melioracją.

ma osoba podąża boso na przekór wszystkiemu, mówią mi że jestem inna ale ja po prostu tworzę swoją własną istotę świata tak odmienną od owego znanego tobie... Zapraszam do komętowania...
Choć jestem taka inna i taka odmienna
Prośba o komcie zawsze zostaje niezmienna!
Osoba, phi... Może jeszcze integralna, bo nie widać? :> A "komętowanie" to chyba coś, jak wspólne picie na męta, bo innego wyjścia nie widzę.

Bohaterowie:
Edward Bill... Riddle!!
Zestawienie dwóch najgorętszych imion z najbardziej tró mhrocznym nazwiskiem doprawdy jest w stanie powalić na kolana każdą czytelniczkę.
Sparkli, lata na miotle i ma włosy na sztorc. Do tego jest pomiotem Voldemorta. Mrok i zło!
Jesooo, to jakaś kombinacja Zmierzchu, Tokio Hotel i naleciałości z Batmana?


Główny bohater tej niespotykanej jeszcze nigdy i nigdzie dotąd historii...
Mylisz się, takich historii w blogosferze są krocie a krocie!
No, dopiszmy jej punkcik do oryginalności za to, że pisze o synu, a nie o córce.
[zapisuje punkcik]

Ma mroczną i straszliwą przeszłość którą stara się odkryć... Dlaczego trafił do domu Slyterin, do którego jego osoba zdaje się w ogóle nie pasować,
Łokcie dotykają sklepienia, a stopy musi wypychać na korytarz.
Co one mają z tą "osobą"? Ok, w kontekście psychoterapeutycznym trzeba tego używać, bo jest neutralne, ale w innym przypadku to tylko pustosłowie... Boszsz...

a jednak w dziwny sposób jest złączony z domem węża.
Leżąc w tak niewygodnej pozycji, nie jest w stanie nawet się ruszyć.
Wrósł w zimne kamienie ścian, stopił się z filarami i stropem...
Gdzie węża spręża i rozpręża...

Jego tęczówki pokrywa rubinowy odcień zdradzający tajemniczość jego własnej istoty, a także oblicze jego okalają fale czerni włosów.
Albo albinos z czerwonymi tęczówkami, albo farba do włosów. Tertium non datur.
Datur. Jeszcze może mieć szkła kontaktowe :)
Jeszcze mogłyby być mikrowylewy.

Istota owa utkana z piękna... i zła...
Przy tym gładka i śliska, gdyż tkana satynowym splotem.
Boru Wszechlistny, te wielokropki są takie tajemnicze! MHRRROK! Zaczynam się bać, niech mnie ktoś przytuli... [wielokropek błagalny]
Krew masz na mieczu, Edwardzie, Edwardzie,
Krew masz na mieczu, ach, czyją?
Sokoła zabiłem, sokoła mego
I nigdzie nie znajdę drugiego.

Anne Marianne McMorte
Znaczy się, Szkotka. Pracowita i oszczędna... 
Anna Maria Anna McZdech. Ładnie.

Cicha i tajemnicza dziewczyna pojawia się nagle na krętej szosie wytyczonej stopami Edwarda
Edward, szurając stopami szedł szosą w czasie suszy.
Do Saszy, poszaleć przy szaszłykach.
Szeleszcząc sznurówkami i sycząc podeszwą.

Edwarda Riddla...
Gdybyśmy nie kojarzyli - chodzi o wnuka charłaczki i mugola, 

Jej tęczówki zdawają się skrywać zarazem wszelakie pytania świat owy okalające, jak i te wszystkie odpowiedzi, które swą wolą zdobyć byś pragnął,
jako ten lemowski zbójca Gębon, którego własna ciekawość do zguby doprowadziła.
Albo jak Irina Spalko, co też za dobrze nie wyszła na poznaniu wszystkich odpowiedzi.
Owy świat... O roku ów...

jej istota jest wysokiej budowy swego ciała, wspięta na dwóch zgrabnych kończynach, okalana burzą pięknych włosów...
Istota ciała składa się więc głównie z kłaków i nóg, jak Coś spokrewnione z Addamsami i hobbitami jednocześnie.
Włochaty głowonóg!
Boru, były osoby, a teraz jeszcze istoty. Zaraz wbijemy się w dyskusję o powszechnikach.

Czyż jej piękna powłoka nie skrywa w sobie jednak tajemniczych pokładów fal mroku?
Tak, tak - ależ oczywiście - powłoka odwłoka mroczna jest dla oka!
Mam wizję balonu wypełnionego czarnym dymem.
Moment. Pokład fali? Nawet, jeśli mowa o fali statycznej, to i tak trudno ją magazynować w pokładach...

Jej dusza wzdycha i tęskni ku księżycowej tarczy czerni owego sklepienia...
I owąż ją widzę na rozstajach w nowiu, jak tęskni za światłem rozumu.
Tarcza księżycowa kojarzy mi się z Miltonem, poza tym szukam sensu.
Lubisz, jak widać, ekstremalne wyzwania.

1. Prawdziwość oblicza...


Witajże wędrowcze strudzonym będący, [nogami z trudem pociągający] zasiądź proszę w tym cichym kącie, gdzie powieść snuje się niczym nić pająka pochłaniająca w swej lepkości księżycowy blask.
Moja babcia mówiła w takiej sytuacji: snuje się jak smród po kościele.
A moja, że po gaciach.
A moja, że za wojskiem.
Na szczęście mieliśmy różne babcie.
Ma to swoje plusy.

Ułóżże swe zmęczone ciało w zagłębieniu owej meblowej miękkości, [są meble paskudnie twarde, na przykład kredensy] uczuj każdą są kończyną konkretne kształty [zwłaszcza nogami można wyczuwać kształty] przed wiekami utkane z domowego ciepła,
Kształty z ciepła utkane, aha!
A ja wiem, ja wiem, ma się po prostu zwinąć w kłębek na zapiecku, jak to drzewiej bywało!
I rozkoszować się odorem parujących kożuchów baranich
Stary Bylica mi przed oczami stanął...

dajże swym wyschniętym niczym martwe pustynie gardzielom
Każdy ma dwie gardziele.
Jedną co dzień, drugą na niedzielę.
A w gardzieli owych głębi
Tkwi chęć, aby bez mitręgi
Dać odetchnąć wraz śluzówce -
W końcu, kiedy na manowce
Pustyń zły los je sprowadził,
To i pić się chce...

wypuścić maleńki obłoczek pary splecionej z wyczerpania i znużenia
Dobra, dobra... podciągamy to pod "ostatnie tchnienie".
A, sorry, cofam poprzednie. AŁtoreczka ma chyba problem ze stanami skupienia, bo splatanie substancji lotnych może być trudne.

i zanurzyć otulonym w wieczornych cieniach wargom w odurzającej substancji, jakąż ci wyszykowałem.
WTF? Te gardziele? Aaaa... już wiem! należy pozwolić wargom zanurzyć się w odurzającej substancji, którąż wyszykowano. Ja dziękuję. Tekst jest wystarczająco ryjący beret. 
Jaszu, imiesłowy Ci na mózg padłszy...
Mnie?
Ja za to padłszy jeśm po tym zdaniu.

Siądźże i wyłapuj każdy namniejszy dźwięk i szelest, bo tu, w tych lasach srogich i okrutnych, gdzie paprocie duszą grzybiarzy, a pokrzywy chłoszczą umierające z głodu zaginione dziatki,
gdzie cisza nocy tka swą własną melodię i rozwiesza między cieniami szorstkich matek naszych, drzew
Oż kurde! Matki korą porosły, mchem i hubami! I wstrzymajmy nadbiegające świńskim truchtem skojarzenia z dziuplami!
Bo to o driadach i borostworach baśń stara...
W połowie drogi żywota naszego
Nagle się w ciemnym obłąkałem lesie;
Już drogi prawej oczy nie dostrzegą [...]


rozpocznę swą opowieść, gdyż, wiem, co się stało tam, daleko w straszliwym zamku, znam sekrety labiryntów jego podziemi  i w tęczówkach mych ujrzysz wszystko, co się w owych dniach wydarzyć miało.
Tęczówki albowiem mam prorocze, jak kryształowa kula wiedźmy!
Tęczówki są. Neeext!

Zagadkowe oświetlenie księżycowej tarczy, rzekłbyś: tajemnicze, nasyciło wszelakie kształty wyłaniające się z ciemności owego wspaniałego dormitorium, jakim było niewątpliwie Sliterin.
Bardzo zagadkowe oświetlenie, bo Slytherin miał dormitoria w podziemiach, więc Księżyc też musiał być taki raczej od dołu świecący.
Hellmoon, ot co!

Dom węża... Tak, osoba ma w każdym swym calu należała do tego wężowego domu, srebnymi łuskami okalającego swe ciało
to znaczy dom okalał się łuską
i dusze tych nieszczęśników
gdy miał wylinkę metafizyczną ,
którzy swe losy powiązali z hogwardzkimi lochami.
Tworząc w ten sposób stado łuskowatych warchlaków. Hagrid się ucieszył.
Boru, czy ktoś rozumie, o co tutaj chodzi? Wynika z tego, że załapać się na Slytherin to leciutki kanał...

Twarz ma zanurzała się w chwili owej w nieprzeniknionej tafli lustra, tej wypełnionej zielonkawością i mrokiem, tymi dwoma symbolami, jakże zanurzającymi w sobie całą tę slyterinową otchłań w sobie.
Osiem rzeczowników, sześć zaimków wskazujących, cztery przymiotniki i dla równowagi jeden czasownik użyty dwukrotnie!
Uhm. Zanurzał twarz w stawie rzęsą porosłym? Niehigieniczne.
Symboliczna zielonkawość. Ciekawa koncepcja.

Dłonie me błądziły po swym własnym odbiciu [mowa o odbiciu dłoni?] w tej tafli fałszującej obrazy [czyli zwierciadło wklęsłe/wypukłe], tafla przepajała opuszki palców moich niepokojnym chłodem [podpowiadam: tafli] (niepojęta fascynacja tejże istoty [tafli] owego lustra...), ale realnie z fizycznego punktu widzenia me opuszki obejmowały nic innego, jak tylko oblicze mnie [obliże mnie?] własne, z mroku i zielonkawości [tafli] sliterinowej pogrążoną.
Gra w "taflę" jest jeszcze śmieszniejsza niż w "pomidora"!
Tafla!

Spoglądały na mnie z tejże tafli owej jeden zaimek wskazujący wystarczy, daję słowo! dwie tęczówki o niespotykanej przenigdzie nigdzie-przenigdzie barwie rubinowej, przepięknej i zachwycającej,[bardzo zachwycającej] być może to ta barwa pochwycała w sobie i wplątywała te wszystkie głupie dziewczyny tak zafascynowane moją niezwykłą urodą...
Niezwykłą urodą albinosa.
Albo uduszonego.


Czerń mych włosów kontrastowała z bladością samej skóry mego oblicza,
Albinosi mają białe włosy typu "pęczek światłowodów", ale raczej nie czarne!
Przemawia za moją teorią. A plamy opadowe miał pewnie na tyłku i plecach.

a wzrok przypominał ten, który spotykasz, gdy w ciemności spoglądarz w oblicze srebrzystości księżyca i wiesz już, że to noc nadeszła.
Ciemności srebrzystości czerwonych oczu.
Kto to jest "spoglądarz"?
Z troską spoglądający gospodarz.

I toniesz w nocy, jak i w moich oczach. Oczach, które nie były odziedziczone od matki mej, [dziedziczymy coś po matce]
Która panna w opkach najczęściej jest matką voldemortowego pomiotu? Bellatrix, Narcyza, Petunia, Lily?
ani ojca
w takim razie po listonoszu
Moment. Załóżmy, że listonosz maczał w tym... no, powiedzmy: palce. W takim razie jest ojcem. Zostaje nam samorzutna mutacja.
Ejno. W świecie Rowling listonoszami są sowy! 
Hm, w sumie sowy mają ładne oczy, takie wielkie...

których i tak ledwo poznać mi dane było, a to w czasie dziecinności.
Dziecinność jest cechą konstytutywną tego opka, na moje oko.

Po kimże odziedziczyłem czerwień tychże oczu?
Po sowie, wiemy już.

Odpowiedź była jasna w tej czarności nocy i lochów...
Światło! Widzę światełko w tunelu!

Po Lordzie Voldemordzie. Tak, nazywam się Edward Bill Riddle
i tak zaczyna się moja skąpana w szarości niezbadanej tajemniczości mgły powieść...
Lord Voldemord. Bo wroga wolił w mordę, aż ten kitę odwalił.


2. Naprawić przeszłość...
Drodzy Czytelnicy, jakże Wam się podobał mój mały skrawek dzieła zaprezentowanego ostatnio?
Bardzo.
Pałam nadzieją, iż przypadł Wam do gustu...
Pałaj.
Razem z dzięcieliną.

Choć nie przeczę, iż liczę także na odrobinę komętarzy z Waszej strony. Jakże bym była wdzięczna, ale nie mówię tu a SPAMIE! Nie toleruję najdrobniejszych przejawów spamowania i gardzę takimi niegodziwymi zachowaniami... Me oczy pragnęłyby ujrzeć konstruktywne komętarze, porady, opinie, bym mogła czynić poprawy,
Takie wielkie poprawy! Masz jak w banku! Tego ci tu nie zabraknie...
Tja, mogę zaoferować trochę tekstów pokutnych z moich zbiorów. Na początek starczy.
gdyż pragnęłabym wydać książkę...
Wydawcy będą bić się o nią na noże.
Ojtam, ojtam. Chcieć to zawsze można.

Na prawdę piszę jakże tylko najwpanialej potrafię
Naprawdę widzimy i się zachwycamy, piszcząc z uciechy. Widząc takie orty.
[facepalm]

ten blog jest inny
wyjątkowy jest tak, że aż wyjemy.
Bez dwu zdań.

i to opowiadanie wytworzone spod moich dłoni nie jest takie, jak miliony innych tu w internetowym świecie...
Może do tworzenia opka jest potrzebne coś więcej niż dłonie? 
Zad do siedzenia na krzesełku? Bo głowa to chyba po to, żeby kurz w przełyku nie osiadał...

To opowiadanie jest prawdziwe i mroczne, pełne piękna zaimków i imiesłowów, ale też cierpienia najprawdziwszego, gdyż zostały one błędnie użyte... Tak więc zapraszam Was, drodzy Czytelnicy, a Ci, którzy zostawią komętarz [dostaną w ryj!] - będę dozgonnie wdzięczna, doprawdy...
~Joan~

Chyba by mi ręka uschła pisząc komĘtarz. Na komentowanie treści, jak już stwierdzono - możesz liczyć.
Cierpienie - zgoda. Nawet współodczuwalne, patrząc od strony czytelnika.

-*-*-*-*-*-*-*-*-
- Edwardzie, spóźnisz się na śniadanie! - wydawał okrzyki młodzieniec będący mym współlokatorem, aczkolwiek nie będący mi zbytnio bliskim.
Taaa... Te męskie rozmowy, takie o życiu i śmierci, a rano robi jajecznicę...

Nie pojmowałem jego zbytniej żywotności, jakże można być tak radosnym.
Bo trzebaż być smętnym lujem, z rozpaczą witającym każdy poranek. To takie mhhhoczne.
Hmmm... To może być objaw. Zaburzenia afektywne?
Nie doszukujmy się zdrowej psychiki u potomstwa Voldemorta.

Imię nosił Orlando Black
i był spokrewniony z Syriuszem - krew na głowę tego rodu!
A za kuzynów miał Legolasa, Willa Turnera i Parysa Trojańskiego.

był on wysokim i szczupłym w wieku około 15,5 wiosen.
I 16 jesionek.
Tak, to opko jest wyjątkowe. O wieku chłopiąt raczej nie mówi się, że przeżyli ileś-tam wiosen. To domena dziewczątek.

Posiadał on blond włosy i szmaragdowe oczy krótki kucyk do łopatek, z lekka falowane.
Oczy były falowane? Jedyne, co się zgadza, to "posiadanie kucyka" - konia na mikroprocesorach, małego takiego. Ale i tak jest tu błąd gramatyczny. 
Czekaj, moment. Może ja jakiś inny jestem, ale jak kucyk do łopatek może być krótki?
Przecież mógł mieć kucyka aż do kolan, no nie?
Przy takiej długości to już by przestał być kucyk. Raczej koń Przewalskiego.

- I co Ci do tego?! - odrzekłem owemu.
Odrzekłem. Wystarczyłoby bez zaimka. I tak wiadomo, z kim rozmawia.

Nie cierpiałem jego osoby tak przymilnej, iż mdliło na sam jego widok.
Lepkość padaczkowa?

Przywdziałem oto me czarne szaty i symbol węża... którego tak nie cierpiałem... Jakże bardzoe pragnąłem opuścić tę szkołę niebawem...
Hmmm... Ałtoreczka naśladuje styl biblijny? I jakim cudem można "przywdziać symbol"?
To raczej styl Mistrza Yody na mooocnych prochach.

Ale gdzież bym się podział... Wykonałem poranne czynności
Mył się i defekował w szacie, nic więc dziwnego, że inne domy Hogwartu za nic miały Ślizgonów.
Wiesz, jakby wszystkie czynności wykonywał bez ubrania, nie byłoby wiele lepiej. :>

i zszedłem na śniadanie
Dziwne. Mieszka w lochu, a na śniadanie kanonicznie "schodzi"? Liże lawę, żre węgiel, pije wody podskórne?
Nie, najwyraźniej autorka też go umieściła w tzw. "wieży Slytherinu".

majestatycznym krokiem wkroczyłem ku Wielkiej Sali, czując się wielce opleciony spojrzeniami wszelakich uczniów.
"Wszelacy uczniowie" to jeszcze nic, ale ciało pedagogiczne wprost nie mogło od niego oczu oderwać.
Wszelakie ciało, co oczy miało, prędzej by sczezło, niż oderwało!
Mhm. Wkroczył ku sali. Jasne. Jeszcze go spojrzenia oplotły. I tak szedł, powłócząc gałkami ocznymi zaplątanymi wokół niego na nerwach wzrokowych...

- Witajcie kochane dzieci! - przemawiał "staruszek Drops", słowa jego dobywały się z plątaniny srebrzystych włosów.
Drops, czyli dyrektor Hogwartu, profesor Dumbledore, jako największy czarodziej w Multiversum, usta miał na ciemieniu.
Kuzyn Coś wersja hogwarcka.

Aż dreszcze objęły mą skórę, gdym posłyszał ten "wspaniały" głos...
Dumbledore piszczał dyszkantem.

- Pragnąłbym Wam ogłosić, iż...
- Wakacje zaczną się szybciej??? - odrzekł żartobliwie jeden z młodzieńców przy stole Gryfindoru, a cała sala zawtórowała jemu aplałzem.
CZYM?!
Bo to były takie łajzy
wydające wciąż aplałzy.

- Iż! - zignorował go dyrektor Święty Mikołaj
Dyrektor Szkoły Magii występuje jako Santa Klaus?
A profesor McGonagall jako Miki Maus.

- ktoś zpośród naszego grona zdaje się być niejako złą istotą.
Spośród grona nauczycieli? Snape nadaje się na to jak ulał! On jest niejako zły. Podkrada zwoje pergaminu, podstawia nogi, wrzuca do kociołków żaby.

Tak, już od dawna nauczyciele przeczuwali, teraz ja muszę Wam to ogłosić... Howard już nie stanowi bezpiecznego schronienia na Nas!!
Wszyscy bywający w Howardzie spojrzeli na niego ze zgrozą, aż się chłopak spłonił.

Ale nie bójcie się, gdyż poszukiwania zostały wszczęte. Wczoraj znaleziono w Lesie ciało jednej z uczennic, prawdopodobnym jest, iż to ofiara ku Czarnemu Panu...
Ku Czarnemu Panu z wolna pełzała.
I tak się k'niemu ofiarowała.

Me ciało poczęło drżeć. Cóż będzie, jeżeli dowiedzom się [ze zgrozom], iz to ja stanowię potomstwo Lorda Voldemorta, który jest mym ojcem? Postanowiłem wtedy, iż...
...iż będę milczał i szedł w zaparte, nie wyciągnOM ze mnie nic!
Matko i córko, koleś stanowi potomstwo. To jak z prawem - naturalne i stanowione, czy jak?

Przekreślę swoją przeszłość... Me pragnienie, to żyć własnym życiem... Nie pragnę stanowić odwiecznie syna Woldemorta, pragnę być sobą samym... rozpocząćs s życie na nowo...
Chcę siać Dobro i Miłość! Chcę być jak Mahatma Ghandi, Matka Teresa i pani Jadzia ze  spożywczego!
Ja tam kojarzę z literatury tylko jednego, co był "odwiecznym" synem. Tylko jakby stosunki rodzinne miał ciut wyżej.
Pod koniec życia też na wszystkich patrzył z góry.

W dniu obecnym miał odbyć się bal zimowy...
Bo opko bez balu nie jest prawdziwym opkiem, wiemy, wiemy...
[podsuwa poduszkę]

Na przywitanie nowego roku... Nikt nie przeczuwał w powietrzu tego zła, i nawet mnie udzieliła się cząstka tegoż dobrego nastroju... Tak, muszę przyznać, iż wszyscy gadali jedynie na temat balu i temat ten miał krążyć od ust do ust przez całą dzisiejszą dobę... Aż do upragnionego wieczoru...
Ha! Tylko częściowa anhedonia i długotrwałe obniżenie nastroju - dystymia, jak nic.

- Ej z kim pójdziesz na bal? - odrzekł jakiś młodzieńczy głos. Spostrzegłem, iż to Orlando zza mych pleców szepcze tak.
Czy wdziać na bal ten mam kalosze, czy też może frak?
To Orlando zza mych pleców szepcze sobie tak.
I którą wybrać mam dziewoję, gdy tej jednej brak?
Ach, od tych dumań i rozterek czuję się jak wrak!
Choć we fraku i w kaloszach a na twarzy pąs jak mak,
Jakbym się z remizy urwał, wolny czuję się jak ptak!


I takiego typu dialogi dały się słyszeć od rana...
Orlando od samego rana gadał do siebie. Chyba wśród przodków miał też Orlanda Szalonego...


Nietoperzowi została rola uspokajania wszelakich młodzieńców na jego własnych zajęciach, gdzie podniecenie i wesołość związane ze zbliżeniem się balu plątały się w barwne wiry wraz z dym parujących mikstur eliksirów...
Testosteron tak buzował?
Podniecenie plączące się w barwne wiry? Niech ona zmieni dilera.

Aż...
- Potter znów Ci wybuchł elixir!!! Minus dziesięć punktów i szlaban! - wołał Nietoperz, a Ślizgoni zaczęli się śmiać...


3. Czy ktoś go zrozumie...?


Życie... czymże jest życie, jak nie dźwiękiem z Twych ust pałających miłością i tchnieniem powietrza?
Eee... śmiertelną chorobą przenoszoną drogą płciową?
Dyskryminujesz pantofelki.

Istota ludzka zdaje się wiecznie błądzić, bez końca poszukując odpowiedzi na takież to proste pytania, a tuż tuż tak niedaleko czai się odpowiedź niczym spłoszone zwierzę. Niechże ludzie mówią i myślą, co chcą, ja swój żywot ukształtuję we własnych dłoniach. Toż to me własne li tylko me życie, me własne, osobiste myśli, mój własy świat...
Kształtowanie żywota we własnych dłoniach mnie inspiruje. Ale i tak nie rozumiem.

- Edward, a co Ty robisz??? - dały się słyszeć słowa dobywające się spośród zapewne dziewczęcych warg.
W tym spośród kilku warg męskich, najprawdopodobniej.
Cóż to za słowo uciekło zza zagrody twych zębów?

- Siedzisz znowu i dumasz przy oknie... - odrzekła dziewczyna
Na co "odrzekła", jeśli wolno?

(która okazała się tą głupią Hermioną z Gryfindoru...)
Ozwał się Edzio z wyżyn mądrości swojej. 
- Bo umiem, kretynko. - nigdy nie potrafiłem powstrzymać się od okazania mojej wyższości intelektualnej.

i w duchu dodała: "Edward znowużto wygląda tak bosko, mmm..."
Hm, czyżby za pomocą przedwojennej ortografii autorka chciała oddać panujący w Hogwarcie duch konserwatyzmu?
Żeby ona chociaż przedwojenna była...

- Rozmyślam...
- Acha... - zaduma zdała się stać udziałem również i osoby Hermiony.
Zaduma zadumała się bardziej, próbując stać się udziałem czegokolwiek, choćby firmy na giełdzie. Ale stanie się udziałem osoby za nic jej się nie udawało.
Czy ja już dzisiaj pytałem, co one mają z tą "osobą"?

Jednakowoż zaduma jednoznacznie uchyliła miejsca jej standartowemu, ekstrawertycznemu
i mym zdaniem żałosnemu podnieceniu: - Masz już z kim iść na bal? Pytałeś się już kogoś???
Tak. Siebie. Zgodziłem się.
Podniecenie nie może być ekstrawertne. Chyba, że uznać je za czynność poznawczą. Ale to chyba tylko w sensie poznania biblijnego.

- A po co? - odrzekłem, a głos mój głucho rozlał się wśród Hogwarckich przestworzy...
Pośród przestworzy głos słychać hoży
Od ćmy wieczornej do rannej zorzy
Wciąż jęczy głucho, dmie się i sroży:
Kogóż tam znowu Voldek chędoży?


Wiedziałem, iż jak zwykle znajdzie się jakaś głupia gęś, która wepcha się do mego życia i zaprosi na bal, więc nie musiałem się starać i prosić żadnej partnerki. Trwało we mnie bezemocjonalne oczekiwanie, a obojętnym stało się, z kim konkretnie przyjdzie mi dzielić taneczny parkiet dzisiejszego wieczora.
I łoże dzisiejszej nocy.
Wepchać się do życia przez zaproszenie - cóż za splendid isolation!


(Byle by to nie był Potter w sukience - dop. au.)
Au. To bolało.
W kontekście łoża, osobliwie.

- No to super!!! To załatwione, idziemy na bal razem!
- A ten jak mu tam Ron?
- Nic z tego chcę iść tylko z Tobą! - odkrzyknęła stanowczo i pobiegła w poskokach i piruetach ku swym koleżankom, a w duchu wtargnęła jej myśl, iż: "Jakże to fajnie, iż wszystkie dziewczyny padną z zazdrości, będzie tańczyć z najpiękniejszym chłopakiem na świecie!!! No dobra, jest trochę dziwny to fakt ale..." Hermiona przestała myśleć i pognała ku koleżaną.
Z tym myśleniem to i wcześniej jej niesporo szło...
A koleżana to jak firana - plącze się tylko i snuje.

Wieczór nastał niespodzianie, przykrywając jasność nieśmiertelnie nasuwającą na myśl i kojarzoną z istotą dobra, przykrywając szatą mroku i niepewności... Jedynie rozpalone we wnętrzu Wielkiej Sali świecie demonstrowały specyfikę owych blasków minionych, nasuwając skojarzenie ino ze zmierzchem nastającym i niczym mgła zakrywającym duszę...
Łojezusicku, to chyba ciut za literackie, jak na takiego prostego chłopaka, jak ja. Że co?
Że ktoś się Tetmajera naczytał, albo cuś.

[Hermiona przebrana za Indianina odstawia taniec godowy:]

Hermiona przystroiła się w jakieśtam piórka i pióropusze i latała wokół mej osoby jak papuga i nawet takim też sposobem jazgotała.
Kaiser Idiot! Kaiser Idiot!

Cóż miałem czynić, porwałem się w taniec.
Objąłem ramionami swą smukłą kibić i ruszyłem w pląs.
Musiałem tylko uważać, by się nie deptać w tańcu.

H: Jesteś śliczny, wiesz? Mogę Cię pocałować?
Jaki ślićny, tititi, niu niu niu, buziaćki!

Ja: Nie, ja... mam dziewczynę - skłamałem. Zawsze tak kłamałem, by się od nich uwolnić.
Rozglądając się bezradnie za Howardem.
Jak to dziewczynę? Kgoś innego? - okrzyknęła "Herma" i trzebami było uciekać
chyba trzewiami?
gdyż chciała me usta pokryć swoimi i niemalże osiągnęła swój cel zatopiwszy swe wargi w mych...
Na szczęście zdołałem oderwać się z głośnym "ŚLURP!"
Hermiona jako podnawka.

I tak przedzierając się przez tłum natknęła się ma osoba na dziewczynę siedzącą w rogu sali, pod ścianą, jakąś taką ze smutkiem i niezrozumieniem splatających się na jej oblicze...
Czyżby dziewczę miało na imię Emily?

E jak Emily, dziewczę w stylu emo,
Nikt jej nie rozumie, a przyjaźń jest ściemą.
Siada zawsze w kącie, kuli się i garbi,
Patrząc z nienawiścią na "różowe barbie".
Kocha swą żyletkę, nie cierpi obłudy,
Słucha mrocznej muzy... nudy, nudy, nudy!
Dziewczę nie z plastiku, lecz z czystego mhroku,
Może nieco chłodne, niegościnne w kroku,
Lecz intrygujące, jak to depresyjni -
Nudni, smutni, trudni, lecz jakże niewinni.

Miała ciemne oczy i włosy, zdawała się tak głęboką istotą
Tak, za pomocą ciemnych kolorów można osiągnąć wrażenie głębi. Niestety, to złudzenie optyczne.

na tle tych wszelakich pustych blondynek jak Herma...
Na połatane gacie Merlina! Od kiedy Hermiona jest blondynką?! Pustą blondynką?!

Jak myślicie,bohater do niej zagada? Jak już zrodzę ową ideę, poczynię wszelakie starania, by z dniem jutrzejszym już odzwierciedlić ją na tym świetlistym ekranie komputera...
Życzymy porodu długiego i bolesnego...
I to kleszczowego.

Dzięki za czytanie, ale błagam, komętujcie, bo chcę wiedzieć, jakimż to staraniom sprostać, by uczynić mą powieść jeszcze piękniejszą???
Jeszcze! Jeszcze piękniejszą, prosimy.
[oczy kota ze Shreka]

*****


4. Marność nad marnościami...
Marnacyja, doprawdy, taka, że Jasza z Purpuratem wymiękli - analizę kończy sama Kura.

Już me serce rwało mnie ku wyjściu z tej szaleńczej otchłani przyziemnych uciech [już dusza ma nad poziomy wylatała], gdy ten idiota, Neville, wpadł na mnie. Któż go zapraszał, nieudacznika, na bal? Jakżem nie oberwał od niego, [jakżem się nie odwinął, jakżem nie prasnął tę hołotę w pysk!] gdy tenże brał rozpęd ku piruetowi, by zawtórować poruszającej się w tanecznym wirze Ginny. Z tego też powodu ciało me dokonało bolesnej integracji z podłożem, nim tylko mój umysł zdołał zarejestrować ten jakże pejoratywny fakt.
Znaczy: wtopił się chłopak w klepkę; od tej pory posadzka w Wielkiej Sali zachwyca przepiękną intarsją.

- Ałć! Co robisz? - odkrzyknęła dziewczyna, na którą żem wpadł.
Powinna była zawołać: "Cóżeś uczynił, nieszczęsny!" - "Żem wpadł!"

- To Twoja wina! Kto Ci kazał tu siedzieć? - odgryzłem się, aczkolwiek zły byłem na fakt upadku, nie na nią samą. Co mnie w niej tak pociąga, zapytałem sam siebie, ależ nie byłem w stanie odnaleźć odpowiedniej odpowiedzi ku temu. Zatapiałem się w ciemności jej tęczówek, pochłaniała mnie ona niezmiernie i w całej swej tajemniczości.
ŚLURP!


- Ty jesteś Edward? Za którym szaleją wszystkie dziewczyny w szkole? Idź do swojej Hermionki, tam stoi i szuka Ciebie.
- Czemu jesteś taka oziębła? Nie chcę wcale tańczyć z tymi nic nie wartymi szczeniarami...
- No, idź sobie! - odrzekła na to z całą swą stanowczością i spuściła dwa zgrabne łuki swych ciemnych brwi tworząc na swym obliczu definicję złości.
I wyglądała TAK.

- Nie poczekaj, nie idź... Porozmawiajmy - odrzekłem owej, gdyż coś... coś we mnie pragnęło, bym tak właśnie jej odrzekł. Coś w głębi mnie samego, cóż to było?
Alien?

Odeszliśmy razem z sali balowej i stojąc na jej skraju spoglądaliśmy w barwny spektakl odcieni i blasków rozkosz i zabaw, który z tej perspektywy wydawał się być jedynie aspektem tymczasowego szału, niespełnionej radości stanowiącej ową marność, z której cudem się wyrwałem.
No, tak jakoś mniej więcej. Trzeba umieć ubrać w ładne słowa fakt, że chciała ze mną tańczyć tylko jedna laska i to akurat ta, która najmniej mi się podobała.

- Choć, uciekniemy z tąd - rzekła, łowiąc me oczy na swoje.
Choć uciekniemy z Tąd
Dogoni nas ten swąd
Bo już się szerzy trąd,
Za błędem goni błąd.
Więc spróbuj iść pod prąd,
Przefarbuj włosy blond,
Nie chowaj się już w kąt,
Bądź dzielny jak James Bond!


Me rubinowe spotkały się w spojrzeniu z jej ciemnymi, które w owych blaskach mieniły się mrocznym fioletem...
- Nie wolno! Co jak nas złapią nauczyciele?
- Ty kujonie - odparła ze złośliwością i oblicze jej przyjęło wyraz nader pogardliwy. To prawda, iż stanowiłem wzór wielce wzorowego żaka w owej szkole, [profesor McGonagall przebąkiwała nawet o wypożyczeniu mnie do Sevres] aczkolwiek coś kazało mi podążać za niewiastą ową, nieznaną mi jeszcze.
Pogrążyliśmy się w mrokach szkoły, kroki nasze wtopiły się w jedno z pozostawionymi tu oddechami wplecionymi wraz z odczuciem samotności i smutku owej próżni korytarzy.
Innymi słowy: w powietrzu siekierę można było zawiesić.

Wkroczyliśmy w krainę cieni bez istot, gdzie owe cienie przejęły kontrolę nad obrazem pochłaniając go w pełni.
Argus Filch zgrzytał zębami - Weasleyowie znów zaszaleli z Peruwiańskim Proszkiem Natychmiastowej Ciemności.

- Jak się nazywasz?
- Anne McMorte.
- Morte? To znaczy Śmierć?
- Oczywiście wiesz takie rzeczy, kujonie - odrzekła pogardliwie owa dziewczyna.
A nie, tak tylko strzela... ugh!

Stopy nasze powiodły nasze dwie istoty ku wieżom hogwarckim zatopionym w mroku nocy. Staliśmy tak zatopieni w owym księżycowym, mrocznym blasku.
Antyksiężyc z antymaterii antyblaskiem sobie lśni...


I tak - zostawmy naszych bohaterów skąpanych w tęczowych oparach księżycowego mroku. Niech im nietoperz piszczy romantycznie, a kałamarnica mąci taflę jeziora... Dobranoc!


Z wieży Slytherinu pozdrawiają Kura, Jasza i Purpurat, tańczący w kółeczku labado, małego walczyka
oraz Maskotek, co w kącie duma nad marnością życia swego.

czwartek, 23 czerwca 2011

129. Podróż koleją skraca czas podróży pociągiem, czyli usta usta


Mili Czytelnicy!
Z okazji pierwszego dnia wakacji przedstawiamy Wam dzisiaj opko bardzo wakacyjne i bardzo... gimnazjalne.
Poznacie dzisiaj niemiecki boysband, o istnieniu którego dowiedziałyśmy się od aŁtoreczki! Nazywa się Part Six i można go obejrzeć TU. Ta szóstka ślicznych różowych kucyponków doskonale stymuluje wyobraźnię aŁtoreczki, bo opko doczekało się już pięćdziesięciu trzech rozdziałów. Niestety, głównie o niczym... Chłopcy z zespołu mają słabość do polskich fanek i lubują się w podróżach polskimi pociągami TLK. Dziewczęta trajlują głównie o Part Six, butach i makijażu i prezentują umysłowość pantofelka (na obcasie rzecz jasna). Sens, styl, gramatyka i składnia pojechały na Seszele, Elementy Komiczne są na poziomie pierwszej gimnazjalnej, podobnie jak 18-letnie boCHaterki. Ogólnie dość ciężko było to gryźć na tak wysokim poziomie załamki, ale mamy nadzieję, że wysiłki nasze nie poszły na marne, a zatem: Indschoien Sie, bitte!

Analizują Dzidka, Kura, Mikan i Szprota.


http://historia-fanek-partsix.blog.onet.pl/

Oto poznajemy bohaterów. Urzeka różnorodność i pomysłowość opisów.

BOHATEROWIE

Imię: Kasia "BOLEK" (Agentka?) (Ciiiiicho, to tajne!)
Data ur.: 21 kwietnia 1991
Part Six poznała oglądając TV u babci przed świętami. (w sumie to rozczulające...)
Najbardziej podoba jej się Orry i Chris.
Kumpluje się z fankami P6 na Facebook'u.

Imię: Zuza
Data ur.: 28 kwietnia 1993
Part Six poznała oglądając TV na wakacjach.
Najbardziej podoba jej się Basti.
Kumpluje się z fankami P6 na Facebook'u, a
szczególnie z Kasią.

Imię: Karolina "LOLEK" (bo, jak wiadomo, agenci zawsze chadzają we dwóch)
Data ur.: 14 czerwca 1991
Part Six poznała na wakacjach. (osobiście, czy też przez TV?)
Najbardziej podoba jej się Basti i Jeremy.
Kumpluje się z fankami P6 na Facebook'u.

Imię: Kamila
Data ur.: 21 lipca 1992
Part Six poznała na wakacjach.
Najbardziej podoba jej się Basti, Orry i Chris.
Kumpluje się z fankami P6 na Facebook'u.

Imię: Dominika
Data ur.: 22 września 1992
Part Six zna od ok. 2 lat.
Kocha Jesse'go.
Koleguje się z dziewczynami na Facebook'u.
Hm, ciekawa jestem, czy ta zmiana standardowej formułki ma jakieś głębsze znaczenie...?

Czyli boCHaterki mają 17,18 i 19 lat (opko ruszyło w 2010 roku). Zapamiętajmy to, dobrze?


Imię: Basti
Data ur.: 4 maja 1989
Członek Part Six.
Nieco nieśmiały.

Imię: Chris
Data ur.: 20 lipca 1989
Członek Part Six.
Chłopak o wielkim sercu.
I małym... móżdżku?

Imię: Jeremy
Data ur.: 5 lutego 1989
Członek Part Six.
Pochodzi z Hawaii.
A "z Hawajów" to już nie łaska?
Hawaii brzmi bardziej egzotycznie.
Sądzicie, że aŁtoreczki w ogóle kojarzą, że "Hawaii" to to samo co Hawaje?
Myślę, że kojarzy im się z kawaii. I tyle.

Imię: Orry
Data ur.: 12 października 1989
Członek Part Six.
Głowa zespołu.
W tym miejscu pojawia się pytanie o inne... khę, innych członków.

Imię: Lemar (L.A.) A to ciekawe, ciocia wiki podpowiada, że Lenar Ali.
Data ur.: 30 grudnia 1989
Członek Part Six.
Ma fioła na punkcie imprez.

Imię: Marc (Jesse)
Data ur.: 4 października 1989
Były członek Part Six.
Uzależniony od pięknych kobiet.
Niby można leczyć, ale właściwie po co? ;)



Większość fanek Part Six ma konta na Facebook'u.
NO JAK STAWIASZ APOSTROF.
Większość jak większość. Ponieważ nie wiemy, ile jest fanek Part Six, to nawet znając ich liczbę na Facebooku nie możemy stwierdzić, czy to jest większość, czy nie. (Zaczęła łagodnie analizę Dzi.) 

Dużo z nich kumpluje się. Takie są Kasia, Zuza, Karolina i Kama. Fascynują się zespołem od dość długiego czasu. Co dziwne Zuza, Karolina i Kama lubią tego samego chłopca jakim jest - Basti. Kasi podoba się Orry. Między tą czwórką nie ma kłótni, ani sprzeczek. Są tylko żarty i sporo śmiechu.
Jak na cztery dziewczyny, z których trzy zabujane są w tym samym, istna sielanka.
Ja tylko nie rozumiem, dlaczego to takie dziwne, że lubią tego samego członka zespołu. Nie spotkały się z takim dziwem podczas dyskusji na Facebooku?
Im przecież facebook nie służy do dyskusji, tylko wklejania serduszek na ścianę idola.
Brak kłótni też nie dziwi - w grupie łatwiej znieść nieosiągalność obiektu.

 Pewnego dnia Kama dostała wiadomość na Facebook'u od Zuzy.
 ''Cześć Kamila! Co ty na to, abyś przyjechała do mnie?''
  Kamila nie odmówiła i przyjechała zaraz po zakończeniu roku szkolnego. Niedługo potem we dwie wysłały taką wiadomość Karoli, która również nie odmówiła i przyjechała następnego dnia.
Paczpani, a ile my się nakombinujemy nad zlotami, żeby wszystkim pasowało i żeby każde się wyrobiło finansowo...
Bo paczpani, my jesteśmy lud pracujący, nie mamy wakacji, ani rodzice nam nie finansują ;)

Były nad zalewem, gdy przyszła wiadomość do Zuzy, od Kasi.
Nad zalewem i miały zasięg? Computer says no.
Przykład idzie z seriali - w "Szpilkach na Giewoncie" bohaterka też wybierała się z laptopem w plener i zasięg miała, że hoho.
Zawieszenie niewiary właśnie spuszcza się z kołka. Internet mobilny w terenie zalesionym i górzystym będzie działał słabo lub wcale, zaufajcie mi.

Zaprosiła wszystkie trzy do siebie do Poznania. To już była dłuższa decyzja, ponieważ tam miały strasznie daleko. Jednak optymizm Karoliny zdecydował za nas i pojechałyśmy do Poznania.
Miejmy nadzieję, że optymizm Karoliny nie będzie za was decydował w innych nieco ważniejszych sytuacjach życiowych, jak wybór studiów czy męża. Kto wie, co by on, ten optymizm, wymyślił.


POZNAŃ; PRZYSTANEK BUSÓW

Panny przyjechały busem do Poznania z Zamościa. He he. 550 km busem. Nie wiedziałam, że po kraju jeżdżą busy dalekobieżne :)
O, Ściana Wschodnia w opku! *zaczyna czytać z o wiele większym zainteresowaniem*
Dzidu, jeżdżą, osobiście jechałam busem do Gdańska!
Ja jednak będę się upierać, że to przełożenie życia codziennego aŁtoreczki na realia opkowe. Coś jak lekcja polskiego w amerykańskiej szkole :) BTW w Poznaniu nie ma czegoś takiego jak przystanek busów. Jest Dworzec Autobusowy :-P

 - Hej dziewczyny! - Usłyszały za sobą głos Kasi.
 - No hej! - Karolina zawsze musiała pierwsza zabrać głos, ale chyba było to nieuniknione.
 - Cześć Kasia! - Razem powiedziała Zuza i Kama.
Ćwiczyły to długimi godzinami przez skajpa.

 - Cieszę się, że w końcu przyjechałyście i się nareszcie poznałyśmy - powiedziała uradowana Kasia.
 - To Karolina zadecydowała o przyjeździe, bo jak wiesz wyszło, że zaprosiłam Kamilę do mnie, a potem zaprosiłyśmy jeszcze Karolę. Ale ona to ciągle o niebieskich migdałach rozmyśla. - Powiedziała Zuza.
Co stanowi logiczny ciąg z decyzją o przyjeździe. Zawsze, jak pomyślę o niebieskich migdałach, to wyjeżdżam.
Ściskając w ręku kamień zielony.

 - Ej! Co chcesz ode mnie? - Syknęła Karolina.
 - Aby się nam wakacje udały - rzekła Kamila.
 - A to ode mnie zależy? - Zapytała zdziwiona Karolina.
 - Zależy jak się zachowamy w stosunku do nas samych
W stosunku do mnie samej staram się zachowywać porządnie i uczciwie, w końcu żyję z sobą na co dzień. O co chodziło aŁtoreczce?... Może o "w stosunku do siebie nawzajem"? *w zamyśleniu gładzi długą, siwą brodę*

- wtrąciła się Kasia. - Ale nie wiem jak będzie dalej. W końcu poznałyśmy się przez Facebook'a!.
Ej, to jest bardzo mądre zdanie, nie przeoczmy go.
Owszem. Natomiast próbując ogarnąć logicznie cały ten akapit, dostaję pomięszania.

  Z przystanku Kasia zabrała dziewczyny do swojego domu. Poplotkowały troszkę i każda siadła na Facebook'a sprawdzić wiadomości itp.
- Ciekawe, czy wzięły z sobą laptopy, czy korzystały z komórek - zainteresowała się zawodowo Szprota.
No bo przecież tak fejs tu fejs to nudno, trzeba koniecznie fejs tu fejsbuk.
Spotkały się w realu, żeby znów pogadać na fejsie? Przerasta mnie to.
Bo ty lubisz rozmawiać jak zwierzę, paszczą, a nie jak człowiek, klawiaturą.

Karolina w momencie podskoczyła z siedzenia i krzyknęła:
  - Jeremy odpisał! Już wam czytam:
  ''Bardzo się cieszę, że mamy tyle fanów w Polsce. Fajne, że ty też jesteś fanką. Jak tylko będziemy mieli koncert w Polsce, to masz tam być, bo sprawdzę obecność.''
Jeremy musi się cholernie nudzić, skoro ma czas na odpisywanie fance i jeszcze się droczyć na temat jej obecności na koncercie.

  - Eee! Karola! - Zaczęła nabijać się Kamila. - Widzę, że będziemy mieli parę!
  - Tobie też by się ktoś przydał - szturchnęła Zuza, Kamę.
Spoko, spoko. Dla każdej starczy po jednym i nawet reszta zostanie.


  - Dziewczyny! Spokój już! Idziemy na zakupy i pokaże wam miasto – wtrąciła Kasia.
  I tak dziewczyny okupowały sklepy. Raz były tu, a raz tam. Kupiły sobie sporo rzeczy. Szczególnie Kamila. Gdy weszła do New Yorker'a to kupiła 6 par bluzek, 3 pary spodni,  spódniczkę i 2 torebki! Był z tego niezły ubaw.
Gorące jak słońce i szybkie jak wiatr pozdrowienia z Poznania przesyła
Zuza.
P.S. Miasto Poznań jest bardzo ładne. Jest tutaj New Yorker, jest Zara, jest H&M. Jest nawet Quai d'Orsay! Jutro zwiedzamy Galerię Pestka. Szkoda że cię tu nie ma.
PS 2. Drogo tu.
Dlaczego bluzki kupuje się na pary? Bo mają dwa rękawy?
Podróż z miasta do miasta może być problemem, ale uszczuplanie zasobnych kont rodziców już absolutnie nie.
Ruchome bankomaty zwane rodzicami przecież po coś istnieją.

Laski [i kule] pomału wychodziły ze sklepu, gdy Zuza stanęła dębem i jesionem.

i stała z szeroko otwartymi ustami i oczami.

I wyglądała TAK.

   - Co się stało? - Zapytały Kasia, Kamila i Karolina na raz.
  - Patrzcie na ten biurowiec – szepnęła Zuza. - Koncert Part Six 4 lipca w Łodzi.
  - Aaaa! - Krzyknęła Karolina.
  - Kasia! Uciekamy do ciebie zamówić bilety, bo nam wykupią! – Powiedziała podekscytowana Kamila.
Aaaa... to megasuperhiperfanki nie zaglądały na stronę zespołu sprawdzać terminy koncertów? W takim razie, cóż za szczęśliwy przypadek, że przechodziły akurat koło tego biurowca!
Jeremy też się nie zająknął słowem.
A biurowiec, proszę, jaki gadatliwy.

[Dziewczęta dokonują rezerwacji w "sklepie z biletami" (Wizualizuję tu sobie hipermarket z półkami pełnymi biletów na rozmaite okazje, zaczynając od tramwajowych - do nabycia przy kasach, kończąc na tych na lot kosmiczną taksówką Richarda Bransona - na stoisku monopolowym, za pancernymi szybkami. Bilety na Ich Troje i Feel znajdą państwo na środku sklepu, na najniższych półkach.) po czym postanawiają napisać na FB do kolejnego członka zespołu - Bastiego, żeby go powiadomić, że będą na koncercie.]

    Zuza migiem siadła na Facebook'a i zaczęła pisać do Basti'ego:
  ''Cześć Basti! Co tam u ciebie? [bo u mnie po staremu] Razem z kumpelami będę na koncercie w Łodzi. Nie mogę się doczekać spotkania z tobą. No z tobą to szczególnie :D''
Taaaa... Już to widzę. Zespół oblepiony fankami po koncercie, rozdaje autografy na lewo i prawo, a Bastuś tylko czeka na randeczkę z Zuzanką.
[kurweczka maciczka...]
BO TY ZAZDROŚCISZ, O.

  Dziewczyny obserwowały co pisze Zuza. Kasia od razu coś zauważyła i powiedziała.
  - Zuza! Ktoś napisał!
  Basti już odpisał na jej list.
Siedział biedaczek przed komputerem, trzęsąc się jak w delirce, mantrując pod nosem "niech ktoś do mnie napisze, niech ktoś do mnie napisze..."
...I niech to nie będzie spambot sławiący środki powiększające ego.

Treść poruszyła Karolinę, bo rano Zuza nabijała się z niej i Jeremy'ego.
  ''No hej Piękna! Też nie mogę się doczekać koncertu i spotkania z tobą. Mam nadzieję,
że dasz się umówić po koncercie. Pa Rybcia!''
"Dasz się umówić po koncercie?" Czyli pozwolisz na to, żeby zostać umówioną?
Rybcia? Zespół pochodzi z Niemiec, porozumiewać się powinni po niemiecku lub angielsku. Wątpliwe, żeby zwrócił się do Karoliny per "fishy". Czy to po prostu wolne tłumaczenie od "sweetheart, darling"?
Meine kleine prosiątko po polu gelaufen?

  - Rybcia? Piękna? On w ogóle widział twoje zdjęcia? - Zdziwiła się Kamila.
Taaa, Kamilko, to było bardzo miłe...
Widział.
I pewnie stąd ta Rybcia.
Was fϋr ein Fischen! :D

  - A czy to teraz ważne? To jest słodkie z jego strony... - Rozmarzyła się Zuza.
Do obcej dziewczyny per rybcia? Jakem Szprota, ja bym tego nie zniesła.

Kasia wpadła na pomysł, aby napisać do Jessa, aby przyjechał na koncert do Łodzi dla Dominiki.
  - To wspaniały pomysł! – Powiedziała Kamila.
  - Dobra. To zaczynam pisać - rzekła Kasia.
  ''Hej Jesse! Razem z kumpelami będę na koncercie Part Six w Łodzi, a nam bardzo ciebie brakuje, a szczególnie jednej z nas. Dlatego, chciałabym prosić cię, abyś przybył na koncert.''
Kuźwa, niech zaproszą jeszcze pozostałych byłych członków zespołu. No po co się rozdrabniać? Zwłaszcza, że rotacja w zespole była spora.

  - A chociaż myślisz, że odpisze? - Zapytała Karolina.
  - Mam taką nadzieję – odpowiedziała Kasia.
  Siedziały przez jakieś 10 minut i gadały o nowej kolekcji sklepu House,
(nie żebyśmy byli zdziwieni tematem rozmowy...)

...gdy przyszła odpowiedź od Jessa.
  - Kasia! Chyba Jesse odpisał! – Powiedziała Zuza.
  Kasia szybko włączyła skrzynkę odbiorczą i zaczęła czytać wiadomość, która faktycznie była od Jessa.
  ''Hej! Rozmawiałem z menagerem i  pozwolił mi przyjechać do Łodzi. Teraz mi się śpieszy, ale spotkamy się na koncercie. Pozdrawiam, Jesse.''
Jak rozumiem, siedzący 24 h na dobę przy komputerze Jesse nie ma żadnej pewności, czy w Łodzi nie czeka na niego Wojtek z włochatymi plecami?
Generalnie podoba mi się idea, że idol z punktu przyjmuje każde zaproszenie, jakie prześle mu dowolna fanka z dowolnego kraju... i jeszcze odpowiada w ciągu 10 minut *idzie w kącik i zaczyna snuć Podstępne Plany Na Listopad*.
No, jeżeli Till odpowie Ci w ciągu dziesięciu minut, to sama zacznę piszczeć omajgadomajgad!


  - Yeah! - Krzyknęła Zuza.
  - Co jejasz niuniu? - Zaśmiała się Karolina.
  - Jak Dominika zobaczy go na koncercie, to zawału dostanie ze szczęścia! Będzie musiał robić jej usta :D - Odpowiedziała Zuza.
Chirurg plastyczny?
Pogotowie botoksowe.


  - Oj! Muszę się zgodzić! - Powiedziała Kasia.
  - A wiedziałyście, że Żaneta i Gosia też będą na koncercie? Gosia to podobno nawet swojego chłopaka Marcina wyciągnęła - powiedziała Kama.
  - Wiedziałam, że będą, ale nie wiedziałam, że Gosia zabiera Marcina! Chyba dostałam szoku termicznego xD - zaśmiała się Karola.
Ok, rozumiem głęboką potrzebę umieszczenia w opku wszystkich psiapsiółek i ich chłopaków, ale zdradzę Wam wielką tajemnicę: z punktu widzenia czytelnika spoza Waszej paczki wcale nie czyni to opka bardziej interesującym. Wręcz przeciwnie.

Wiedziały, kto będzie na koncercie, ale tak zupełnie przypadkiem o samym koncercie im się zapomniało. To pewnie ten nadmiar wrażeń.

[Ciach krótką rozmowę o zaletach bliżej nieznanego nam Marcina, Orry'ego z Part Six oraz miłej naszemu sercu Kasi.]


  - Ja nie mogę! Zabiję cię! Jak nie Karolina to ty, i Zuza coś łapie od was. Jak jej starsi się dowiedzą, to jej więcej tu nie puszczą - powiedziała Kasia.
(ale co miałaby złapać, bo nie rozumiem...? Pełnoletniość?) (wyjątkowe poczucie humoru?)

  - A dlaczego mieliby jej nie puścić? - Zapytała się głupio Karolina.
  - Bo ciołku ona ma 17 lat, co znaczy, że jest niepełnoletnia! - Odpowiedziała Kasia.
  - O ja! Zapomniałam! - Zawstydziła się Karolina.
  - Szczerze, to ja też zapomniałam :/ - dopowiedziała Kama.
  - To co, a w Szwajcarii sprzedają piwo od 16 lat - wtrąciła się Zuza.
  - Tylko to nie Szwajcaria, tylko Polska. Zadupiała, bo zacofana - palnęła Karolina.
Faktycznie palnęłaś, durna smarkulo. Nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy widzę takie teksty w wykonaniu smarkatej, która notabene piwo chyba tylko na obrazkach widuje.  
A w USA od 21. To dopiero zacofańce!
Prawda? Są daleko za Afroamerykanami ;)

[Opis kolejnych zakupów i planów na popołudnie. Ciach!]

  Kasia niespodziewanie dostała esa, od numeru zagranicznego i się przestraszyła. Na szczęście to był Jesse. W treści esa:
  ''Hej! Wiem, że koncert jest za dwa dni, ale z problemów technicznym jestem już dziś. A wy?''
Intercity przyjechał dzień za wcześnie?
Raczej, aż tyle się spóźnił.
To by wtedy przyjechał w dniu koncertu.
Z drugiej strony, po co miałby być wcześniej?

  Kasia odpisała:
  ''My mamy pociąg wieczorem i będziemy gdzieś o 3 w nocy. Biedna nasza kumpela
musi wstać, aby po nas przyjechać ;)''
  Jesse odpisał na tego esa:
  ''Coś takiego :) Ona o tym wie?''
A skąd, zwalimy jej się na głowę znienacka, na pewno się ucieszy. A już zwłaszcza jej rodzice.

  Kasia zmuszona była odpisać:
(stał nad nią żandarm i pilnował, by odpisała)
  ''Jeszcze nie wie o tym. Ale co cię to tak interesuje? (a kto mu wcześniej sprzedał njusa o nocowaniu u kumpeli?) Książkę piszesz o nas? Jak tak to razem z tobą będziemy sławne. Choć tobie tego nie trzeba :P''
  Jesse znów odpisał:
  ''Książki na razie nie piszę. To nie mówcie nic koleżance. Ja po was przyjadę.''
  Kasia już padała od pisania z nim
... bo pisanie to taka ciężka praca.
Urobiła sobie ręce do łokci.
Ostrzeżenie: oto ofiara nadużywania sms-ów!
Zawsze myślałam, że ona tylko obgryzała paznokcie...
Bo obgryzała. Z nerwów, gdy jej bateria w komórce siadła.

 i siadła na ławce, a dziewczyny razem z nią.
  ''No nie bardzo, bo będziemy u niej spać po koncercie. Ale dzięki za dobre  chęci. My musimy kończyć, bo zaraz będzie lało jak z cebra, a my na dworze jesteśmy. Pa pa pa!''
  - Choroba! Znów odpisał! - Jęknęła Kasia.
Straszne. Co on sobie myśli, tak odpisywać!
"Och, jaka jestem popularna, nie mogę się opędzić od tych sms-ów!"

 
''Bay panie!''
San Francisco Bay? Bottany Bay?
Baj baj miss amerikan paj?
Danger Bay by the way?


- Panie!? On sobie kpi?
Bo powinien się zwrócić per "Hej suczko!".
Foczko. Smutna foczko.

Ale co tam uciekamy, bo na prawdę będzie lało z tego niebieskiego
Jak się zachmurzyło, to już było trochę średnio niebieskie.

- Karolina i te jej głupie teksty. Dobijające..
  Biegły ile sił w nogach, bo już padało. Karolina oczywiście zaczęła jęczeć, bo jej makijaż się rozmywał, a reszta dziewczyn się cieszyła, bo miały kosmetyki anty-wodne. Miały niezły ubaw z Karoli, która nim doszła do domu była cała czarna od tuszu do rzęs.
*Z ciężkim westchnieniem odhacza Element Komiczny*
*wstawia obrazek rozmazanej Karoli*

[Koleżanki informują Donię, że przyjadą o trzeciej w nocy. Ja się wprawdzie nie znam, a PKP od lat nam serwują różne dziwne niespodzianki, ale czy z Poznania na Kaliską nie można dotrzeć za dnia?...
Można, ale to nie jest takie cool. Prawdziwe twardzielki podróżują tylko nocnymi pociągami. Z mięsem.
I tysiącem atletów.]


  Bagaże zapakowały do bagażnika i wsiadły aŁtoreczki do auta.
Donia ma już własny samochód i rodzice nie mają absolutnie nic przeciwko, żeby się szlajała o 3.00 w nocy po mieście?
Skoro jeździ własnym samochodem, to chyba bezpieczniej niż zbiorkomem, nie?

Pojechały w kierunku centrum Łodzi i się zachwycały.
Bo ta Łódź to o trzeciej nad ranem cudna jest.

CICHO TAM. MIEWA DOBRE MOMENTY
.

Do domu Dominiki bardzo szybko dojechały (bo nie było korków o  tej porze :D). Niestety pokoje musiały  dzielić po dwie.
Dominika bowiem mieszkała TU.

Więc Karolina się wyrwała i rzuciła się na Kasię, co oznaczało tylko jedno. Kamila cieszyła się, że nie będzie musiała dzielić pokoju ze świruską, która ledwie z wariatkowa uciekła.
  Obudziły się o 10, a koncert był o 18.Wejście było od 16 więc miały mało czasu,
Eee... Sześć godzin to mało? 
Wszczepianie silikonów może trochę potrwać.
Tam silikony. Ale galerie trzeba obejść!
A LETKI MAKIJARZ TO PIES?

ale nie śpieszyło im się. Miały bilety pod samą sceną na siedzeniach. Chyba własnych! Ale tylko we 4 miały te bilety. Dominika i reszta ich koleżanek były przy barierce i będą stały. Ale będziemy blisko. I spoko.
One chyba nie kupowały, a losowały te bilety?
Może nie dla wszystkich wystarczyło miejsc siedzących? (swoją drogą jak sobie ałtoreczka wyobraża sprzedaż biletów na wielkie koncerty: miejsca siedzące są na trybunach i nie, nie są pod samą sceną)
No ale jak się idzie w grupą na koncert, to chyba kupuje się bilety tak, żeby być razem? Czy kto pierwszy ten lepszy i ja mam bilet bliżej sceny?
Szpro, a może to po prostu wcale nie był WIELKI koncert?

  - Zebrałyście dupcie? Bo nie będziecie miały na czym siedzieć pod sceną! Bo mama Doni to już się denerwuje co się tak zbieracie jak muchy w smole - powiedziała Karola.
Spokojnie. Bez nich nie zaczną.

  - Już już! Tylko buta nie mogę zapiąć - powiedziała Zuza.
  - To po cholerę idziesz w szpilkach! - Krzyknęła Kasia.
  - Ja też idę i nikt mnie nie upomina - oburzyła się Kamila.
  - Bo ty zapięłaś buty - oznajmiła Kasia.
  - Ja mam bez zapięć – odpowiedziała Kama.
  - Jeszcze lepiej - uśmiechnęła się Karola.
  Zuzie udało się zapiąć buta i pojechały pod halę, aby pójść na koncert.
ZAPIĘŁA BUTA! Odetchnęłam z ulgą! *ociera pot z czoła*
Swoją drogą ten bezustanny, bezmyślny ćwierkot o niczym zaczyna przyprawiać mnie o ból głowy.
*Wręcza Dzidce wielkie nożyczki* Masz i nie wahaj się ich używać!
*Odkłada w milczeniu odciętą głowę Dzidki na półkę w lodówce*

Było trochę tłoku, ale jak ochroniarze zobaczyli ich bilety (w zwykłym sklepie z biletami nabyły jakieś VIP-owskie bilety??? Czy na czole miały napisane "rozmawiałyśmy z P6 przez fejsa"?), to prowadzili je inną drogą, aby się nie pchać. Szybko dotarły do ich miejsca. Podziękowały ochroniarzom, że je zaprowadzili
Ze łzami w oczach i całując ich święte ochroniarskie ręce.
Mój gadzie jurajski, to jakież one miały te bilety, że ochrona osobiście odstawiła je na miejsce?
Może Kasia nazywa się Tusk?

i usiadły na fotele, aby czekać na koncert.
Iiiii tam... W czasach, kiedy jeszcze latałam na koncerty, szło się pod scenę, żeby szaleć, a nie siedzieć grzecznie w fotelach, jak partia na koncercie Rolling Stones w Kongresowej.
Dzidu, pocieszę cię, że nadal najlepiej sprzedają się bilety na płytę.


  - Panie i panowie. Przed wami: Basti, Orry, Jeremy, Chris i L.A. czyli: Part Six!- usłyszały głos jakiegoś typa ;P
Typa?! A nie anioła w blasku i purpurze, zapowiadającego nadejście Bóstwa?!
Na takie bóstwo wystarczy Kammel.
A nie powinien wcześniej wystąpić jakiś support?
To Part Six byli supportem ;-P

  Tylko, że zaraz gościu wylazł i  powiedział iż myślał, że P6 jest już, a ich nie ma :
Profesjonalizm pełną gębą w tej Łodzi :D
Intercity nie dojechał?
Gościu pomylił speców od oświetlenia z zespołem, gdyż zespołu nigdy nie widział na oczy. No, ale gdy Grzechu i koledzy odmówili wyjścia na scenę, wszystko się wydało.

Dominika była wkurzona, ale.. Kasia podeszła do niej zasłoniła jej oczy, bo w tym momencie przyszedł Jesse.
Ciekawe, czy musiał kupić bilet, czy wszedł po starej znajomości?

 Stanął przed nią, a Kasia odsłoniła jej oczy. Dominika była cała we łzach.
Czyli zalała się łzami, zanim Kasia odsłoniła jej oczy. Ciekawe dlaczego?
Wsadziła jej tipsy do oczu. I zakręciła.


  - Dzięki dziewczyny! Podejrzewałam, że coś kombinujecie (i na wszelki wypadek już się rozpłakałam), ale nie wiedziałam co! To najpiękniejszy prezent, jakikolwiek dostałam - wzruszyła się Dominika.
Zażenowany Jesse poprawił niebieską kokardkę. Trochę drapała go w kark.
Dominika też nie była w jego typie, bo wolał mulatki, ale już nic nie mówił.
 Uff. Na szczęście chłopcy dotarli i  wyszli na scenę. Jednak nie zaczęli od piosenki ''Wanna be starting''. Orry zaczął mówić po POLSKU!, że Jeremy dał mu wiadomość od pewnych dziewczyn, że dla jednej z fanek dużo znaczy piosenka ''Down for life'' (czyli dla Kasi).
Pozostałe tysiąc pińcet fanek najpierw opluło Kasię, a następnie popełniło zbiorowe seppuku.
Parujące flaki potęgowały podniosły nastrój koncertu.
Takie kolorowe dymy. 

I specjalnie zaczną od niej specjalnie dla niej.
Po czym specjalnie skończą na niej w niej.
Zła Dzidu! :D

  Kasia ze szczęścia zaczęła płakać, więc Orry podał Chris'owi mikrofon, podszedł do Kasi i ją mocno przytulił. Kasia miała na sobie strój odblaskowy i dzierżyła w ręku wielki transparent z napisem "tu jestem!".
Ewentualnie "Oto jest Kasia!"

  Chris zapatrzył się na Kamilę w trakcie piosenki ''The love is over'', potknął się o kable i wylądował przed sceną. Nikt nie mógł powstrzymać śmiechu.
Slapstick! Slapstick! Macie tu torty?
Tylko skórki od bananów. Z lekka podgniłe, dadzą lepszy poślizg.
Pełna profeska, ja cię kręcę.

Nawet Kamila, która zauważyła co robił Chris podczas piosenki. Nie mogła już wytrzymać i pobiegła do Chris'a pomóc mu wstać, a on w ramach  podziękowań zaprosił ją na romantyczną kolację we dwoje.
Jak Bora kocham, zacznę podkładać nogi przystojniakom na ulicy, a potem będę pomagała im wstać. Może się załapię?
Ekskjuzmi. Co właściwie w tym czasie robiła ochrona?
NIE stawała na drodze Prawdziwej Miłości.
Tak samo jak reszta fanek, jak mniemam.
Dziewczyny w ogóle są gibkie jak łanie, nie dość, że omamiły ochronę, to jeszcze niezauważalnie pokonywały bramki odgradzające je od sceny. A mówi się, że młodzież taka niewysportowana teraz.

  - Nie wiem czy mogę - zaczęła się wykręcać Kamila. - Przyjechałam na wakacje do kumpeli i będzie zawiedziona, jeżeli ją zostawię.
"Zrobię jeszcze jedno okrążenie, żeby sąsiadki nie plotkowały."

  - Na pewno zrozumie - zaczynał Chris. - Zobaczysz, będzie się cieszyła twoim szczęściem. AAAAAA! No proszę.
  - No. OK. Ale daj swój numer telefonu, to rano zadzwonię - szepnęła Kama.
I tak sobie szeptem gawędzili na scenie, tuż pod wzmacniaczem.
Pod wzmacniaczem jak pod wzmacniaczem (wszak są ustawione raczej na publiczność), ale wśród pisków fanek...

  Podał jej swój numer, a ona wróciła do dziewczyn, które wszystko słyszały.
A skoro one słyszały wszystko, to cała sala też zna już numer telefonu Chrisa...
A ja się zastanawiałam, czemu na koncertach ludzie zamiast się bawić ciągle grzebią w komórkach.
Powiedziała ta, która nadawała bezpośrednie relacje na fejsa prosto z OWF ;)

Były zadowolone, że Kamila się zgodziła. W pewnym dziwnym momencie Karolina dostała sms-a. Odczytała go i zrobiła się cała czerwona jak rak. Nie wiedziała skąd Jeremy ma jej numer telefonu.
No jak to skąd. Chłopcy po koleżeńsku wymieniają się namiarami na chętne laski.
Ja mam pytanie czysto techniczne. To wszystko dzieje się podczas koncertu? Oni zamiast śpiewać, tak sobie stoją i wymieniają numery telefonów, piszą smsy, tak?
Och, no, w przerwie pomiędzy jednym numerem a drugim. Tfu, kawałkiem. Tfu, piosenką.

  ''Słyszałem, że Chris idzie gdzieś z tą twoją koleżanką. Kamila, tak? Może my też gdzieś wyskoczymy. Jeremy.''
  ''Tak, Kamila. No nie wiem. A kto będzie tamtych śledził. A z resztą jest jeszcze Zuza i Kasia.
I reporterzy z Pudelka.

No oki. To chyba do jutra, albo nie! Jeszcze dziś. Kamila z Chris'em też. Powiedz mu! Nie zapomnij. Karola.''
Tłumacz z aŁtoreczkowego na polski, wraz z Enigmą ver. 2011, pilnie poszukiwany.
Przypominam, że wg opka te panny mają około osiemnastu lat...
"Spotkamy się jutro, ale ojej, właśnie sobie przypomniałam, że jednak już dziś, Kamila chce się z Chrisem spotkać w tym samym czasie, a ponieważ nie ma pieniędzy na karcie, to weź mu to przekaż".
Swoją drogą, bardzo elokwentne i rozbudowane smsy - a ja myślałam zawsze, że ta forma komunikacji wymusza maksymalną zwięzłość, włącznie ze skrótami typu bd, wgl i sql.

Dziewczyny poszły ''na chatę'' do Doni. Kamila i Karolina musiały się jeszcze przygotować na swoje randki. W tym  czasie Kasia i Zuza omawiały plan, że jednak nie pojadą na działkę Kasi, tylko do Zuzy do Zamościa. Zuza też ma  działkę i nie będzie problemu :D
Łódź, Poznań czy Zamość - co za różnica, byle działka była.
I rodzice kaską rzucili.
Wiecie, zaczynam im trochę zazdrościć tego spontanu.
A ja współczuć rodzicom.
  O 1 w nocy Karolina i Kamila wróciły z randek (symultanicznie) i zdały sprawozdanie Zuzie, Kasi i Dominice.
Ziewały, jęczały, ale mus to mus - raport sam się nie napisze!

(A teraz trzymajcie kapelusze, bo możecie wylądować bardzo daleko stąd.)
(Łapie obiema rękami za swój czepeczek w stylu Jane Austen)
(poprawia blond perukę)
(na wszelki wypadek przyjmuje pozycję horyzontalną)

 Opowieść Karoliny o swojej randce:
  - Na samym początku pocałował mnie w policzek, a potem dał różę. Zapytałam się go gdzie idziemy, a on powiedział, że to niespodzianka. Zawiązał mi oczy chustką, i zaczął mnie prowadzić.
O, kolejny, co prowadza po mieście małolatę z zawiązanymi oczami. Jeszcze trochę, a przyjmie nam się nowa świecka tradycja.
W sumie zna Łódź jak własną kieszeń. 
Oj tam oj tam, wejdzie na Pietrynę i usadzi w pierwszym ogródku.

Byłam lekko zdezorientowana, ale czułam się komfortowo (brzmi jak reklama klimatyzacji). Po około 10 minutach byliśmy pod kinem. Powiedział, że idziemy na film ''Zmierzch'' i ''Księżyc w nowiu''. Zdziwiłam się, bo nie wiedziałam, że on lubi takie filmy. Ale nic nie mówiłam i razem z nim weszłam do środka. Poszedł po bilety i popcorn, a mnie naszła chęć pójścia do WC. Powiedziałam mu, że idę do nocnika, bo mam potrzeby. On nie skumał, bo mówiłam po polsku.
Jaka ta młądzież bezpośrednia dzisiaj. Kiedyś się mówiło "idę nosek przypudrować"... Ciekawe, czy po powrocie zda mu szczegółową relację?
Szczerze mówiąc, to ja też w pierwszej chwili nie skumałam.
Swoją drogą, to pierwszy i bodaj czy nie jedyny przypadek w tym opku, kiedy aŁtorka pamiętała, że dziewczyny i ich trólawerzy mówią innymi językami...

 Wyszłam z kibla i poszłam od razu do sali, bo nie było go w przedsionku. Siedział na samym przedzie.
Bez sensu. Ani do oglądania dobre miejsce, ani do macanki.
Lubi gdy mu oczy wychodzą za uszy.

Zdziwiło mnie to iż nie było więcej osób. Byliśmy sami, całkiem sami. Doszłam do wniosku, że on jako gwiazda ma taki  dostęp do wszystkiego.
*soczysty facepalm* Nie dość, że w nieznanym sobie mieście musiał znaleźć kino, w którym akurat nie ma seansu, to jeszcze musiał skontaktować się z obsługą (która zapewne już smacznie spała w łóżkach), wyciągając bór wie skąd numery telefonów... Lub ewentualnie przekonać obsługę z seansu nocnego, żeby puścili film na pustej sali. Takie rzeczy to tylko w Erze. 
T-MOBILE'U!!!1111ONE.
Mikan, Bo Ty Się Nie Znasz. Gwiazda z definicji może wszystko wszędzie, jest bardziej wszechmocna niż Bór i jego wszystkie zagajniki razem wzięte.

Jednak ja nie jestem do takich luksusów przyzwyczajona. Dobrze, że chociaż to zrozumiał, bo bym go zabiła. Ale to szczegół. Film zaczął lecieć, a on mnie tak przytulił, że ledwo mogłam oddychać.
Boa dusiciel?
Żeby mieć trochę powietrza musiałabym go puścić, ale gdyby to źle zinterpretował?
Puszcza go, znaczy - puszczalska?
A tak to się udusi, ale zachowa twarz.
Wiecznie uśmiechniętą ze szczęścia.

Więc troszkę się rozluźniłam i go pocałowałam. Tylko, że później on nie przestawał. Nie powiem, że było mi źle, ale nie była to moja najlepsza randka w kinie.
Bo na innych jednak udało mi się obejrzeć kawałek filmu.

Po filmach zabrał mnie do lodziarni, bo stwierdził, że kolacja ze świecami to jeszcze by była za wcześnie. Zgodziłam się z wielką i dziwną ulgą. A po lodach już przyszłam tu. A raczej Jeremy mnie podprowadził.
Opowieść Kamili o jej randce z Chris'em:
  - Czekał obok fontanny w centrum. Ledwie trafiłam na miejsce. No, ale oczywiście musiałam przepraszać za spóźnienie, bo ta Łódź to ogromna. Ja jestem przyzwyczajona, że Hrubieszów mały i żeby się zgubić to trzeba mieć wrodzonego downa.
*Zawiązuje mocniej glany i z kopa!!!*
Nosisz glany do czepka w stylu Jane Austen?
*Mruga zdziwiona* A Ty nie?


Chris dał mi jakieś chwasty, bo na kwiaty to nie wyglądało.
Może to i gwiazdor, ale ja swoją wartość znam!

 Podziękowałam z grzeczności. Tak jak u Karoli, pocałował mnie w policzek. Wziął mnie za rękę i szliśmy uliczką. Doszliśmy do McDonald'u, a w środku  zajęliśmy stolik.
No tak, po prostu szyk, kasa i klasa, jak na zagramanicznego idola przystało.
Randka w Maku. Aż mnie zatchnęło!
Prawda? namiętne spojrzenia nad frytkami i McChickenem. 
W tym romantycznym zapachu plastiku i tektury, yay.

Byłam trochę wkurzona, bo kilka lasek poprosiło go o autograf i wspólne zdjęcie.
Nie zauważyły tej wielkiej tabliczki z napisem "ON JEST MÓJ I WARA!"


Tak jakby nie widziały mnie.
Powinny się ukłonić i przeprosić za samą myśl o chęci zdobycia autografu.
Powinny JĄ poprosić o autograf.

Czy ja jestem niewidzialna?!Poszły dość szybko, ale Chris zauważył, że mam łezkę w oku. Od razu ją zatarł i pocałował mnie w usta!
Zatarł jej oko? 
Rozmazał jej oko, rozmazał jej oko.
Kobieto, o co ten foch? Nie rzucały się na niego z pocałunkami, nie próbowały ci go odbić... A rozdawanie autografów jest psim obowiązkiem idola, przyzwyczajaj się.

I w dodatku przy tych laskach. Widać było jak były wkurzone. Jedna to z zazdrości czerwona cała była jak rak! Ale co ta typiara. My się pocałowaliśmy!
I w ten sposób zostało przypieczętowane moje prawo własności; zapamiętaj to sobie typiaro!

No, siedzieliśmy i gadaliśmy w fast food’zie, ale zrobiło się późno i mnie podprowadził pod twój dom Donia.
On nie zna Łodzi, ona też, ale trafili jak po sznurku.

Była 2 w nocy więc wypadało, aby dziewczyny poszły spać. Rano miały się spakować i jechać  do Poznania, aby zabrać więcej rzeczy i pojechać do Zamościa, do Zuzy.
Z Łodzi do Poznania po rzeczy, stamtąd do Zamościa. W sumie można i tak.
A kasę na bilety mają widać nieograniczoną.

  Każda miała dziwne sny i wyszło na to, że we 4 wstały o tej samej porze.
*grzebie głęboko w poszukiwaniu związku przyczynowo-skutkowego*
Nosz dajże spokój, szukasz tego w opku? Nie masz nic innego do roboty? ;)

Zaczęły się szybko pakować, a że nie miały dużo rzeczy, to zajęło im mało czasu.
  O godzinie 10 były już gotowe. Dominika nie mogła ich podwieźć na dworzec, bo umówiła się z Jesse'm, bo także nie długo wyjeżdżał.
  Mama Doni zawiozła je na dworzec i dopilnowała, aby bezpiecznie odjechały.
Miała potem strasznie brudne ręce, bo z radości poklepała lokomotywę.
Twarz też, po tym, jak z ulgą otarła pot z czoła.

...znów jechały dość dennym pociągiem.
Co trochę wyjaśnia kwestię nieograniczonych funduszy na bilety.

 Podczas jazdy wypytywały się Zuzy co jest takiego fascynującego w Zamościu. Zuza zaczęła opowiadać:
  - Jak mi wiadomo to Zamość jest na drugim miejscu zaraz po Krakowie na liście najpiękniejszych zabytków i miast. Mamy piękną Starówkę i ratusz. Kiedy był potop szwedzki oprócz Częstochowy [najpierw wtopiła Częstochowa, potem Szwedzi], to tylko Zamość się obronił, ponieważ w około Starówki są stare mury obronne. Mamy park, który nie jeden raz zyskał miano najpiękniejszego parku w całej Polsce. Mamy zalew, w którym oczywiście można się kąpać. Są nie najgorsze sklepy z ciuchami, McDonald, jakieś wielkie supermarkety.
 Od tego trzeba było zacząć, kochana. A nie od jakiejś tam starówki i murów obronnych. Zresztą "Starówka" to głupia nazwa jak na galerię handlową.

Jest obwodnica, ha ha. Mamy wieżowce, co jest dużym plusem.
Jak tak się przejść po osiedlu wieczorem, to człowiek czuje się jak na Manhattanie.
No i ściągają pioruny.

Sama z resztą w jednym mieszkam.
To sama, czy z resztą (rodziny)?

Są działki, a jedną to nawet mają moi dziadkowie i mogę przychodzić tam kiedy zechcę.
Co za burżujstwo w tym Zamościu się panoszy!

Nie wiem co jeszcze by tu powiedzieć. A! Było u nas kilka dość sławnych gwiazd: Gosia Andrzejewicz, Piotr Rubik, Kasia Klich, Bajm, podobno Doda, Denzel ;P, AFROMENTAL!!!
Zamość na stolicę Polski!
Zamość na Europejską Stolicę Kultury! A nie, już za późno...
Kim jest sławna gwiazda Średnik P ?
Ani chybi jakiś hiphopowiec.

Zuza opowiadała o swoim mieście przez całą drogę do Poznania, dzięki czemu, żadnej z dziewczyn się nie nudziło.
Przez trzy i pół godziny opowiadała koleżankom o Zamościu?! I one nie wypchnęły jej z pociągu?!
Jeżeli potrafiła zrobić to równie przekonująco jak Wołoszański, to jestem w stanie  uwierzyć.
Dlaczego coś mi mówi, że nie potrafiła...

Każda mogłaby opowiadać o swoim mieście, ale jednak jadą do Zuzy i to ona ma prawo opowiadania.
Na razie to jadą do Poznania... Chociaż może faktycznie lepiej, że ona o tym Zamościu opowiada teraz, nie w pociągu relacji Poznań-Zamość, bo dziewczyny skończyłyby tak jak staruszka w "Czy leci z nami pilot".

Pociąg nareszcie zatrzymał się w Poznaniu.
  Dziewczyny odebrały bagaże
Od kogo, kurna, od maszynisty?! Widać jak na dłoni, że aŁtoreczka wszędzie podróżuje busami. Stawiam na ten Hrubieszów, bo w Zamościu i Lubartowie jeździ PKP.
Pewnie któryś z chłopaków P6 załatwił im taką obsługę w PKP.

[Dziewczyny długo, dokładnie i szczegółowo zastanawiają się, co robić dalej - w rezultacie dochodzą do wniosku, że do Zamościa nie pojadą teraz zaraz, lecz w weekend]

Zamówiły pizze i konsumowały ją w  dziwnej ciszy [nieprzerywanej nawet skupionym ciamkaniem].
Normalnie bowiem mlaskały, bekały i głośno wycmokiwały spomiędzy zębów resztki salami.
Sobie nawzajem.

Karolina tego nie zniosła i włączyła Vive, ale niemiecką. Akurat była Viva Live, a gośćmi byli Part Six.
Cóż za błogosławiony zbieg okoliczności!

Orry mówił coś, że będą jutro z rana w Polsce.
Wydawało mi się, że JUŻ są w Polsce. Zdążyli wrócić, a jutro znowu jadą?
No tak, musieli przecież skoczyć do Vivy.
Strasznie się miotają.
Mają tego samego managera, co Feel.


A Kasia od razu podleciała pod telewizor.
Wczołgała się pod szafkę, obejrzeć go od spodu.
Ku jej zasmuceniu, w środku NIE BYŁO członków Part Six...

  - A oni wczoraj nie byli w Polsce na koncercie!? Dziś w Niemczech, a jutro znowu w Polsce i nawet nie wiem gdzie będą - zasmuciła się Kasia.
*Włącza prekognicję* W Zamościu? 
Kuro, podsuń mi raczej numery totka, mam parę kwot do wydania...

  W tym momencie Karolina popatrzyła  chytrze na Kamilę. Ona wiedziała co się szykuje, ale Zuza nie i była zdezorientowana.
Nieużyte sobki, wiedzą i nie powiedzą. Szpro potępia!
Następnego dnia Kasię obudził sms. Był wysłany z numeru zagranicznego, ale to na pewno nie był Jesse, bo jego numer dawno zapisała. W treści sms-a:
  ''Wyjrzyj przez okno.''
  Kasia wyjrzała, krzyknęła i zemdlała.
Kasia bardzo się przelękła,
Padła na ziem, eże stękła.

Westchła, rykła, jękła, 
aż nam Kasia całkiem zmiękła.
Bo za oknem, niespodzianie
Zespół Part Six jak nie stanie!
Jak nie ryknie, jak nie wrzaśnie!
i zemdlała Kasia właśnie.


Słysząc to Zuza pobiegła do pokoju Kasi, wyjrzała przez okno spojrzeć (HĘ?), czego przestraszyła się jej koleżanka. Tak samo jak ona krzyknęła i zemdlała. Powodem tego mdlenia było zobaczenie Part Six! Wszyscy stali pod oknem Kasi.
Po czym i oni chórem krzyknęli i grupowo zemdleli.
Anienienie. Poprawili sombrera, nastroili gitary i zagrali romantyczną balladę.
O, i wyglądali TAK.
Gdyby mnie obudziła wyjąca pod oknem banda nastoletnich idoli, pewnie też bym zemdlała.

Orry i Basti jak najszybciej pobiegli do mieszkania. Każdy robił usta usta, bo nie wiedzieli co mają robić.
Jak na to, że nie wiedzieli, co mają robić, to doskonale sobie poradzili.
I oczywiście każdy to robił "swojej" wybrance? Czy może podeszli luźniej to tematu?
"I położył usta na jej wargach."


 Zuza jednak nie otwierała oczu, bo chciała jak najdłużej czuć usta Basti'ego na swoich.
A co, jakby otworzyła, to by se poszedł? Nie mogła go zwyczajnie pocałować? Kurczę, na cholerę ja zadaję takie pytania... (że już nie wspomnę, że akcja usta-usta przeżywana w stanie pełnej świadomości jest NIEZWYKLE przyjemnym uczuciem. Ale może są osoby, które lubią, jak im oczy wychodzą z orbit.)

  Orry poprosił, aby wszyscy wyszli z pokoju. Basti wyniósł Zuzę na rękach do pokoju w którym śpi.
A to tak sam z siebie wiedział, gdzie - czy dostał szczegółowe instrukcje w smsach? Kierował się męską intuicją. 
Pewną wskazówką były także rozwłóczone po całym pokoju ciuchy Zuzy i jego konterfekt przyozdobiony serduszkami.

Gdy dziewczyna się ''ocknęła'', zapytała Basti'ego gdzie Orry i Kasia. Wszyscy podeszli pod drzwi pokoju Kasi.
Podsłuchowywać???

  W pokoju Kasi:
  Orry położył Kasię na łóżko, aby odpoczęła po tej niespodziance (musiała uspokoić trzepot swych rzęs), a sam usiadł na krzesło i rozglądał się po pokoju.
  - Czuję się jak na Sri Lance – powiedział Orry. - No wiesz mój kraj rodzinny.
Po pokoju Kasi przemykały słonie i lamparty, pod łóżkiem siedział krokodyl, a kobra robiła za lampkę nocną. Syngalezi i Tamilowie rozstawili kramiki z pamiątkami w kącie, a pod palmą kokosową na parapecie urosła mała rafa koralowa.
Sądzę, że to raczej dlatego, że wilgotność powietrza wynosiła 70%.
A na zapomnianej skórce od chleba wyrosła prawdziwa dżungla.

  - Tak wiem - powiedziała Kasia.
  - Masz wspaniałą kolekcję filmów Bollywoodzkich. Chętnie kiedyś je z tobą bym obejrzał - uśmiechnął się Orry.
  Na to Kasia nic już nie powiedziała, ale za to się zarumieniła.
- Skąd wiedziałeś, co robię pod kołderką, kiedy patrzę na Shah Rukh Khana, no doprawdy...
Dziwna reakcja, ja na widok bollywoodzkich aktorów nie mam odruchu wygładzania prześcieradła i przetrzepywania poduszek.


Orry został w Polsce do weekend'u. W jego ślady poszedł Basti, Chris i Jeremy, a L.A. nie miał co robić. Więc też został...
Bo w tych Niemczech to taka nuda, panie, nie ma co robić w weekendy.
A zespół koncertów żadnych też nie ma, nagrań ani występów w Vivie... 
Oraz jak każdy szanujący się opkowy boysband, chłopcy muszą robić wszystko razem.


Dziewczyny bardzo się ucieszyły, że chłopacy mają zostać na weekend i bez wiedzy Kasi zaproponowały im, żeby przenocowali właśnie u niej :)
(gdyby mnie zwalono na chatę taką ekipę, mój uśmieszek na końcu zdania wyglądałby cokolwiek nerwowo)
Kasi pomysł się bardzo spodobał jednak tylko do czasu... Nagle zdała sobie sprawę, że nie ma tak właściwie wolnych pokoi do spania.
Ojtam ojtam, grunt, że nie ma starych!
Ach, a oni myśleli, że ona ma hotel?

Wtedy chłopacy się uśmiechnęli i powiedzieli, że mogą razem spać w jednym pokoju.
Łeeee, znowu orgia...

Mój boru, muszą strasznie mało zarabiać, skoro nie stać ich na hotel, wynajęcie apartamentów czy cóś.
A ja wiem! Wszyscy się zrzucili na tamto kino dla Jeremy'ego, dlatego Chris musiał iść na randkę do MacDonalda, a teraz nie stać ich na nocleg.

  Dziewczyny się roześmiały, a wariatka Karolina rzuciła tekst:
  - No przecież oni mogą spać z nami w pokojach :D
Eh... Dlaczego to się ZAWSZE tak kończy?
Bo od początku o to chodzi.
Ale oczywiście tylko śpimy, grzecznie, z rączkami na kołdrze :> 
I resztą naszych ciałek też, bo noce takie są upalne.

  - To ja chce spać z Tobą - Odpowiedział Jeremy Karolina w tym momencie się zaczerwieniła.


  Chris przysłuchując się tej rozmowie podszedł do Kamili i szepnął jej do ucha:
  - To może u Ciebie znalazłoby się miejsce na moją skromną osobę.
  - No pewnie, że się znajdzie :) - odpowiedziała uradowana Kama.
  Kasia ucieszyła się, ze 2 chłopaków ma już z głowy jednak zostali jeszcze trzej do rozdzielenia.
Zamtuzmama, psiakość.
Mogą się zamieniać.
Albo przestać się upierać przy parzystości ^^ 

  - To ja może pośpię na podłodze u Zuzki - nagle odezwał się Basti - Zajmę się nią jeszcze trochę, bo widać, że jeszcze słabiutka po tym omdleniu na nasz widok.
  Zuza nawet nie musiała mówić, iż się zgadza :) Było to widać po jej minie :P
Na wszelki wypadek natychmiast zemdlała ponownie.

  W tym momencie zostali tylko Orry i L.A... L.A od razy podszedł do Kasi i z flirciarskim uśmieszkiem powiedział:
  - To co piękna ja śpię u Ciebie, a Orry na kanapie??
  - Oj nie mój drogi, u Kasi to będę spał JA. To jest jedyne miejsce, w którym choć po części czuję się jak w domu. Zdecydowanie ty idziesz na kanapę :D Ale nie martw się ona jest wygodna;) - powiedział Orry odpychając L.A od Kasi.
Dla podkreślenia wagi swoich słów zabębnił pięściami w klatę i obnażył kły.
Kasia już nic nie mówiła, bo chłopacy zadecydowali sami gdzie chcą spać.
A ona nie miała nic do gadania?



TYM CZASEM U DONI...
Tamtym czasem nad cichym Donem...

Jeszcze innym czasem nad pięknym, modrym Dunajem...
Gdzie indziej niebo nad Dnieprem...

  Dominika po wyjeździe dziewczyn poczuła lekką pustkę.
Leciutka była jak puch, aczkolwiek gilgała tu i ówdzie.

 Przez te parę dni zdążyła przywyknąć do szumu, który się tu stworzył. Szybko jednak się otrząsnęła i spojrzała na zegarek... Dochodziła godzina 16, a z Jesse’m była umówiona na 18... Przeraziła się i szybko pobiegła do łazienki.
Omajgad, omajgad, TYLKO dwie godziny? To lepiej odpuść sobie z góry, bo i tak się spóźnisz...

  Po jakiś 30 minutach była już wykąpana i lśniąca. Sparkliła! Sparkliła!!! Lśniła blaskiem zajebiozy. Szybko podbiegła do szafy wyrzucając z niej wszystkie ciuchy... Odrzucała każdą bluzkę, spódniczkę, spodnie po kolei.
Zauważyłyście? One zawsze tak robią, zawsze. Wywalają wszystko na podłogę i w tym grzebią. Jakiś przymus wewnętrzny, czy co?
Wiesz, muszą pokazać jakimi są krejzolkami. 
Ej, ja też tak robię. Po prostu mam cholerny bałagan w szafie.

W końcu natrafiła na śliczną błękitną sukienkę, której nie ubierała od wieków.
Szybko z nią wskoczyła.
PLUM.
*Wzdycha melancholijnie* Ach, szczęśliwe czasy, gdy można było wskoczyć w sukienkę nienoszoną od wieków i zapiąć się bez problemu!
*trzask pękającego materiału*
Błękitna sukienka? A może to był fartuszek z pierwszej klasy?

[BoCHaterka, pięknie przyodziana, udaje się na randkę - Jesse zabiera ją gdzieś samochodem, a ta, opkowym zwyczajem, zasypia w czasie podróży.]

 Jesse uśmiechnął się do niej i oznajmił, że są już na miejscu. Kiedy Dominika wyszła z samochodu zaniemówiła z wrażenia po tym co zobaczyła... Jej oczom ukazała się mała plażyczka na której stał stolik, 2 krzesła, czerwone wino i lody.
Lody stężały i syczały "aby się nie rozpuścić, aby się nie rozpuścić!"

  Plażyczka przylegała do wielkiego jeziora sięgającego aż po horyzont.
Ekskjuzmi, dokąd on ją zabrał z tej Łodzi, na Mazury?!
Może rura pękła na Bałutach?...
Oj, zabrał ją na sztuczną plażę w Manufakturze, a kałuża wydała się jej jeziorem.

 Słońce już powoli zachodziło więc oświetlało wodę na różowo-pomarańczowy kolor. Krajobraz iście romantyczny...
Znaczy się, w tle przemykały południce i utopce, a jakiś facet w białej koszuli jęczał rozdzierająco z nieodwzajemnionej miłości?
To nie facet, to jeleń na rykowisku.
Jesse chwycił Donie za rękę i poprowadził ją do stolika. Jak przystało na dżentelmena odsunął jej krzesło i poczekał aż usiądzie.
*odgania wizualizację godną Efektu Komicznego, bo nie jest sprecyzowane, że Doni usiadła na krześle*

Następnie otworzył wino i rozlał każdemu po pół kieliszka jak to stwierdził "na próbę".
A gdyby próba wypadła niepomyślnie, to co, zostaną o suchym pysku, czy krzywiąc się z obrzydzenia jednak zmęczą resztę butelki?
Albo chciał sprawdzić, czy mu się dziewczyna nie schla na umór.

[resztę randki litościwie wycinamy - nie, nic się nie dzieje, siedzą rozmawiają, patrzą sobie w oczy i piją wino]


U DZIEWCZYN W POZNANIU...
   
[Rano najwcześniej budzą się Kamila i Chris, i ofiarnie idą po zakupy na śniadanie dla pozostałych]
[Tutaj informacyjnie napomkniemy, że rodziców w mieszkaniu nie było i nie ma. AŁtorka nawet na milimetr nie wysiliła się, żeby ich chociaż wysłać na Madagaskar. W ten sposób ziścił się sen Mary Sue - ma zasobne konto, wolną chatę i żadnego dziamgolenia o szkole. Rodzice w cudowny sposób odnajdą się później, w szpitalu, a jakże!]

Kamila zabrała tylko jakieś siatki na sprawunki i wyszli najciszej jak tylko potrafili. Gdy wrócili  reszta "załogi" wciąż smacznie spała. Chris zobaczywszy to postanowił zrobić wszystkim pobudkę niespodziankę.
  Poszedł do kuchni, wziął z szafki dwie metalowe pokrywki od garnków i... zaczął nimi uderzać o siebie z całej siły. Narobił w ten sposób takiego hałasu, że wszyscy wstali na równe nogi.
Element Komiczny. Wiecie. Taki jak na wycieczce w czwartej klasie.
Jeżu, jakby mnie ktoś tak obudził, to szybko wyciągałby te pokrywki z różnych otworów swego ciała! *mamle inwektywy*
"Dość, kurwa, dość! Chochelkę, kurwa, zniszczysz!"


Ponieważ dzień był piękny i słoneczny wszyscy automatycznie ubrali się w stroje.
*Ma wizję armii robotów, które tymi samymi, automatycznymi ruchami, równo jak w zegarku, przebierają się w stroje kąpielowe*
Zaprogramowani lepiej niż psy Pawłowa.
Pawłow, Pawłow... Coś mi dzwoni...

  Zuza chciała ubrać jedną ze swych letnich sukienek, ale pech chciał, że nie była w stanie sama jej zapiąć. Ze swym najsłodszym uśmiechem odwróciła się do Basti’ego z pytaniem:
  - Baaaastiiii byłbyś tak kochany i mi pomógł, bo sama nie dam rady
  - Ależ oczywiście, że tak, Tobie zawsze - odpowiedział z wielkim uśmiechem.
Cóż za szczęśliwy pech :) 
Ja cię, patent na zapięcie kiecki jest tak kanoniczny, że aż rozczulający.

  Podszedł do Zuzki i zapiął jej sukienkę, ale nie odszedł od niej... Nagle się pochylił i pocałował ją w ramię. Zuzka ze zdziwienia odskoczyła, a Basti zaczął ją przepraszać.
Akcja usta-usta, cała noc razem, asz to się kryguje, zalotnica!

  - Nic się nie stało, to było nawet przyjemne - odpowiedziała Zuza z uśmiechem - a teraz choć, pewnie wszyscy już czekają.
...choć wszyscy czekają, to nam się przecież nie spieszy, prawda, Basti?

[Towarzystwo wyrusza nad jezioro.]

W drodze nad jezioro wszyscy mieli bardzo dobry humor, a szczególnie Karola. Jej dobry humor składał się ze złego Jeremy'ego.
Mój zły humor składa się głównie z odrąbanych rączek i nóżek beztroskich aŁtoreczek.
To się składa raczej na mój dobry humor. 

Wiedziała, że by nie odmówiła kolejnej randki, ale zawsze lepiej mieć go na haczyku niż później nie mieć go wcale.
Słusznie, słusznie - kombinuj, dziewczyno, nim twe wdzięki przeminą, uśmiechaj się błogo, jeśli chcesz wyjść za mąż młodo!
Paczpani, jaka zmyślna manipulantka, niebezpieczne związki jej z ręki jadły.
 
- Kamuś! Łap tą piłkę! -  Wydarła się Karolina do Kamili, bo nudziło jej się w samochodzie.
  Zdezorientowana Kamila patrzyła we wszystkie strony, szukając wzrokiem piłki, która teoretycznie powinna lecieć w jej stronę. Chłopcy zauważyli jak było z tą piłką i zaczęli się śmiać z Kamy, która nadal nie wiedziała o co kaman.
  - Ona się z ciebie nabija, a ty myślisz, że piłka leci w twoją stronę - śmieje się Chris. Przecież piłka jest w bagażniku.
*pada pod stół, porażona głębią powyższej sceny i sposobem jej opisania*
Ja już leżę od dłuższego czasu, ale gdybym mogła, to padłabym jeszcze bardziej.
RISE AND DESTROY, DZIEWCZYNY. 

W tym momencie Kamila pocałowała Chris'a najnamiętniej jak potrafiła. L.A. oczywiście zaczął śpiewać zakochana para Jacek i Barbara... i tak w kółko.
No dobra. Czas na fundamentalne pytanie. Ile lat w rzeczywistości mają aŁtoreczki? Obstawiam 13.
Ciekawe skąd L.A. znał "zakochana para..."? Jak na obcokrajowca świetnie orientuje się w meandrach języka polskiego.
Bo to taki uniwersalny utwór jest. Jak Oda do Radości albo Międzynarodówka. 
Na dobrą sprawę nawet łączy w sobie Odę do Radości i Międzynarodówkę.

[BoChaterowie dokazują nad jeziorem - mnóstwo chlapania, wrzucania się nawzajem do wody, macanek oraz Elementów Komicznych. Ciach!]

 Robiło się późno więc wszyscy poszli do domku, który wynajęli. Nie byli zmęczeni więc zagrali w... butelkę!
Cóż za zaskoczenie! 
Yay! Lecę po przekąski!
*przysiada się i nuci "zachodźże słoneczkoooo..."*

Zaczął Orry jako głowa zespołu. Trafiło na Zuzę.
  - Prawda czy wyzwanie? - Zapytał.
  - Prawda - odpowiedziała Zuza.
  - Jesteś dziewicą?
  - Tak - Zuza była cała czerwona jak burak, ale sama chciała prawdę. Basti przytulił ją na pocieszenie.
- Nie martw się, słonko, wkrótce popracujemy nad tym nieszczęściem...
Zadał piękne pytanie, jak na dżentelmena przystało.


  Kolej, aby kręciła Zuza. Trafiła na L.A.
  - Wyzwanie! - Krzyknął zanim dziewczyna zdała mu pytanie.
  - Przebiegnij się nago po brzegu plaży i krzycz: ''Wolność jest piękna''.
Whoa, stężenie krejzolstwa na metr kwadratowy osiąga masę krytyczną.
Wszyscy padali ze śmiechu, ponieważ Lemar wykonał swoje zadania bez żadnego ''ale''. Lecz zazdrosny Basti nie dał popatrzeć Zuzie. Wziął z nią siadł na kanapie, co znaczyło, że sam nie oglądał przedstawienia. Przytulił ją mocno i pocałował. Nie chciał, aby ktoś odebrał mu jego dziewczynę.
Aha, czyli wystarczy rzut oka na nagość Lemara i każda laska jego? A może i nie tylko laska, skoro Basti nie chciał patrzeć...
No cóż, być może Lemar jest tak wyposażony, że starczy mu tylko machnąć... 
Tuż przed twarzą? (wanna z lodem, brb)

L.A. wrócił, ubrał się i zaczął kręcić butelką. Na (nie) szczęście padło na Chris'a.
  - Prawda - rzekł od razu.
  - Czy chciałbyś przelecieć się teraz z Kamilą? - Wypalił L.A.
ŻE JAK?!
No co za ujęcie tematu :-/ 
Ej, przynajmniej szczere, bez zbędnych wkrętów o miłości.
Romantyzm aż bucha.


  - Tak - Chris odpowiedział i był lekko zmieszany sytuacją. Wszyscy się śmieli. Nawet Kamila, którą nie poruszyło nic z jego wypowiedzi.
Której głoski w słowie "tak" nie zrozumiała?
Myślę, że każdą, to po prostu Typ Wyzwolony z Przesądów.

 [Scena całowania się przez pół godziny. Ciach.]

Wszyscy spali oprócz Basti'ego i Zuzy. Ona ciągle myślała, że przez to wyznanie, Basti ją rzuci.
Oj, kochana, gdyby tak każdą dziewicę rzucano z tego powodu...
...to nigdy żadna nie pozbyłaby się tej uciążliwości.

Wtuliła się w swojego księcia, a on zaczął mówić:
  - Kochanie, nie masz się czego wstydzić. ja też. Pewnie pomyślałaś w pierwszym momencie, że ja to gwiazda i spałem już z wieloma dziewczynami. To błąd. - Opowiadał Basti. - Jak zechcesz będziesz mogła być tą pierwszą. Nawet zaraz, teraz, tu - pocałował Zuzę w czoło.
"Da się na to złapać, czy nie?" rozmyślał gorączkowo.


  - Co to to nie. Chcę być z tobą bez względu na to czy jest się po czy jeszcze nie. Jaka miłosierna. Kocham cię i dla mnie to jest teraz najważniejsze.
  - Też cię kocham Zuzka.
  I popłynęli do krainy snów, gdzie nikt ich nigdy nie rozłączy...
Chyba że budzik o poranku.
Albo koledzy z pokrywkami.
Albo siusiu.


NASTĘPNEGO DNIA; NAD JEZIOREM

[Ogólne blablabla na temat poranka. Ciach.]


Po zjedzeniu fast food-owego śniadania wszyscy zgodnie doszli do wniosku, że trzeba iść popływać, aby zrzucić zbędne kalorie.
Po posiłku się nie pływa, głupole, trzeba odczekać przynajmniej godzinę.
A kalorie się spala. Zrzucanie kalorii brzmi cokolwiek bulimicznie.

Gdy już wszyscy się przyszykowali ruszyli w drogę.
  Kiedy tak szli nad jezioro Kasia opowiedziała dziewczyną
Znaczy miała taką kukiełkę i robiła pantomimę?
Tak. Co pewien czas nawet pohukiwała: SILENCE! I KILL YOU.

co działo się u Doni. Kama aż zaczęła piszczeć z radości. Wreszcie dobrnęli do małej plażyczki, na której byli dzień wcześniej, ale nie była już pusta jak wcześniej. Teraz siedziała tam na piasku jakaś zakochana parka.
Wyrosła w nocy.
Bezczelni, jak oni śmieli zająć miejsce na ich plażyczce!

Karolina się tylko uśmiechnęła na ten widok i powiedziała z podejrzliwą miną:
  - Hmm... ciekawe kiedy nasz Bolek z Orry'm będą tak razem wyglądać
Wręcz przeciwnie, będą siedzieć dwa metry od siebie, nawet nie patrząc w swoim kierunku.

- Nigdy!! - powiedziała rozdrażniona tym pytaniem Kasia i przyspieszyła kroku.
Mój boru, strach się odzywać.

  Karolina krzyknęła za nią, że nie chciała jej urazić, jednak ta nawet nie drgnęła.
To jak szła do tego jeziora? Płynęła w powietrzu sztywna niczym feretron?!
Tak się nadęła, że uniosła się w powietrzu, innego wyjścia nie widzę.

Podeszła do brzegu i już się miała rozebrać,
[yay!]
żeby wskoczyć do jeziora
[a, łeee]
 gdy nagle usłyszała za sobą czyjś głos:
- Bolek, a ty już ludzi nie poznajesz??
  Kasia się odwróciła i zobaczyła, że tą parą, którą widzieli była Gosia i Marcin.
Uśmiechnęła się do nich i podeszła pogadać.
  - Przepraszam, ale Karola mnie wkurzyła i nie zwróciłam na Was uwagi. Co wy tu robicie??
Co można robić w wakacje nad jeziorem? Zapewne piszą doktorat z rozmnażania motylicy wątrobowej.

[Pomijamy piski i wypytywanie, jacy są chłopcy z P6, długie rozmowy o niczym, chlapanie się w jeziorze oraz focha Karoliny. Przeskoczmy od razu do wieczoru w domu. Chłopcy zapowiadają, że mają dla dziewczyn jakąś niespodziankę...]

W tym momencie zgasły wszystkie światła i...
I ktoś zeżarł ostatniego pączka.

... i wyszli chłopcy z dezodorantami jako mikrofony :P
Ponieważ latem w Polsce sporo ludzi używa chyba
mikrofonów zamiast dezodorantów, doceniam miłą odmianę.

Każdy z nich miał na sobie rozpinaną koszulę. Orry i L.A mieli białe koszule, a Jeremy, Chris i Basti czarne. Ustawili się kolorami na przemian :) Wyglądali wprost genialnie.
Jak szachownica z fafkulcami. TOTALNIE.
Jak szkolna łazienka.

 
Dziewczyny zaczęły piszczeć na ten widok i bić brawo. Chłopacy ładnie się ukłonili przystawili "mikrofony" do ust (na ten widok dziewczyny wybuchnęły śmiechem) i zaczęli śpiewać "Showtime". Śpiewali Acapella...
Kurde, a byłam przekonana, że przyprowadzili z sobą górniczo-hutniczą orkiestrę dętą.

...i brzmiało to cudownie. Zuzka i Karoliny zaczęły wzdychać z radości, a Kamila i Kaśka zaczęły tańczyć. Z początki same ze sobą, ale kiedy Chris to zobaczył od razu odłożył swój "mikrofon" i porwał Kamę do tańca. Kasia trochę smutna, że nie ma z kim tańczyć usiadła na kanapie. Karola widząc, że Kasia traci humor od razu chwyciła ją za rękę i zaczęła tańczyć.
Osłabia mnie ta scena, a Was?
Ma potencjał yuri, więc na razie nie narzekam.

Po chwili dołączyła się Zuzka i stworzyły taneczny trójkącik :P
Szpro pochwala. 3way is not gay!

L.A od razu wyczuł okazję i wsunął się między dziewczyny tańcząc z każdą po kolei :) Pozostali nie tańczący koledzy poszli w ślady Chrisa i porwali do tańca dziewczyny. Jeremy szalał po całym pokoju z Karolą, Basti gdzieś tam w kącie tulił Zuzkę, a Orry tańczył z Kasią.
  Nikt się nawet nie spostrzegł, iż chłopcy przestali śpiewać.
To jak w takim razie występują, skoro nie dają rady tańczyć i śpiewać jednocześnie? 
No nie ma siły, coś musi być markowane...

Było im tak dobrze we własnym towarzystwie, że nie potrzebowali już muzyki.
Hehe. W filmach w takim momencie zwykle leci z offu.

  L.A znudzony samotnym tańcem rzucił hasło "GRAMY W BUTELKĘ".
ZNOWU?...
Na bora. Czy w dzisiejszych czasach NAPRAWDĘ nie ma innych rozrywek?

[Seans gry w butelkę trwa w najlepsze, gdy WTEM!!!]

(...)a teraz wybaczcie, ale pójdę spać jestem już zmęczona, a jutro mamy jechać do Doni - dodała. [Kasia]
  Wszyscy zrobili szerokie oczy i chórem zapytali:
  - JAK TO MAMY JECHAĆ DO DONI??!!
  - To ja Wam nic nie mówiłam?? - zapytała zdziwiona Kasia.
  - No raczej nie - odpowiedział Basti.
  - Przepraszam widocznie wyleciało mi z głowy. Donia zaproponowała, że jadąc do Zamościa mamy ją odwiedzić. Zgodziłam się (w imieniu wszystkich, bez konsultacji, czy któreś z nich ma inne plany? Jak miło!) i jutro mamy pociąg o 10 rano więc dobrze by było iść już spać, bo się późno zrobiło.
*trzaska butelką o kant stołu, zyskując wdzięcznego tulipanka*
Po tych wakacjach będą tak oblatane w rozkładzie jazdy PKP, że będą mogły dorabiać jako informacja turystyczna.


  - No ok nic się nie stało - powiedział Chris i w tym momencie rozległ się krzyk uradowanych dziewczyn:
  - Jedziemy znowu do Łodzi, Jedziemy znowu do Łodzi.
Młodzież to ma zdrowie na to PKP! Oraz chyba duże kieszonkowe.
Tak BTW wyobrażam sobie tych delikutaśnych metroseksów z P6 obijających się w polskich pośpiesznych, które wonieją ciągle jeszcze, niestety, aromatem Soir de Pissoir i Sweat Poisson...

Kasia z chłopakami tylko zaczęli się śmiać. Po ok.5 minutach wszyscy rozeszli się do swoich pokoi.
Przez pięć minut cha cha cha, cha cha cha, a potem w tył zwrot.
Wyśmiali się i poszli.

Orry jednak po chwili wyszedł ze swojego i poszedł do Kasi. Zapukał delikatnie do drzwi
  - Proszę - usłyszał głos Kasi
  Niepewny wszedł do środka.
  - Możemy chwilę pogadać? – zapytał/
  - Owszem, ale ja na prawdę jestem już zmęczona.
  - Ok. nie zajmę Ci dużo czasu.
  - No to o czym chcesz rozmawiać? - zapytała Kasia.
  - O nas... - odpowiedział niepewnie Orry.
  - O NAS?? - zdziwiła się Kasia - przecież dzisiaj już się wypowiedziałeś na temat NAS - dodała z wyrzutem.
[Tu wyjaśnienie: podczas gry w butelkę Orry dostał zadanie, by powiedzieć na cały głos, że zależy mu na Kasi - i żachnął się "przecież to nieprawda!"]

  - Właśnie o tej sytuacji chce pogadać. Tak naprawdę bardzo mi na Tobie zależy i faktycznie nie wyobrażam sobie już teraz mojego życia bez Ciebie w nim.
Standardowe Pytanie Analizatora Numer trzy i pół: Oni znają się ile, tydzień? Półtora? Dwa tygodnie?...
Nie no, przecież dziewczyny kochają ich co najmniej od zeszłych wakacji (patrz wstęp), a chłopaki byliby ostatnimi niewdzięcznikami, gdyby na takie uczucia nie odpowiedzieli wzajemnością.


  - To czemu powiedziałeś coś takiego przy reszcie?? - przerwała mu Kasia.
  - Daj mi skończyć dobrze?? Nie przyznałem się, bo chłopacy nie daliby mi spokoju.
Sceny zazdrości, trzaskanie drzwiami, tłuczenie talerzy... sama rozumiesz.

Zresztą Tobie dziewczyny też, a chce uniknąć tego. Jeśli moje uczucie do Ciebie miałoby się rozwijać to w spokoju podczas rozmów we dwoje, wspólnych spacerów... (aha i nie mówmy o tym nikomu, bo będą się za nami włóczyć) Kasia ty płaczesz??
  Nagle Orry spostrzegł, że Kasi spłynęła łza po policzku
  - Nie, nie ja nie płacze. Mi się tylko oczy pocą - odpowiedziała Kasia śmiejąc się przez łzy.
Nel! Gdzie zgubiłaś Stasia?
Saba z Kingiem zeżarli.

  Orry usiadł obok niej i przytulił ją bardzo mocno. Kasia odwzajemniła uścisk. Wtuliła się w Orry'ego jak w pluszowego misia.
Trochę łaskotało ją w nos jego futro, ale wobec siły jego wyznania postanowiła to znieść.
Siedzieli tak przez ok 10 minut, aż wreszcie Kasia wydusiła z siebie:
  - Dziękuję... Nawet nie wiesz ile znaczą dla mnie te słowa i... ja czuję to samo.
  Na te słowa Orry pochylił się nad Kasią i już chciał ją pocałować jednak ta w ostatniej chwili odsunęła głowę i znów wtuliła się w chłopaka.
  Po chwili zasnęła. Wyglądała uroczo, tak niewinnie i bezbronnie. Orry wziął ją na ręce i delikatnie położył na łóżku, następnie usiał przy nim i zaczął się w nią wpatrywać.
Niestety tego wieczoru wiał wiatr ze wschodu i ten wytrzeszcz pozostał mu już na zawsze.
Wraz z zapaleniem spojówek.


Nawet  najbardziej odporna istota ma ograniczoną wytrzymałość, więc postanowiłyśmy miłosiernie zaoszczędzić Wam ciągu dalszego, w którym boCHaterowie znowu tłuką się po Polsce pociagami, robią sobie przezabawne psikusy, dają sobie niewinne buziaki, tajniaczą się z trzymaniem się za rączki i myją się pod pompą na działce oraz przede wszystkim MANIACKO GRAJĄ W BUTELKĘ.

A zatem znad rozpaczliwie kręcącej się butelki właśnie pozdrawiają: Kura w wagonie 2 klasy, Dzidka rzucająca piłką w bagażniku, Mikan oglądająca "Zmierzch" przy pustej sali i Szprota latająca z butelką po plażyczce
oraz Maskotek przytulający Nakwę.
Miłych wakacji!