czwartek, 19 stycznia 2012

158. Dziewczyna z tatuażem, czyli O wampirzycy, co rutki nie siała (1/2)



Moda na twory wampiropodobne trwa i zbiera krwawe żniwo, a kolejne zębate pokraki skutecznie psują opinię Spokrewnionym. Zauważyliście zapewne, że opka o pseudowampirach mają pewne wspólne cechy - wstrząsającą ortografię, boChaterki pozbawione mózgu oraz Elementy Komiczne na poziomie podstawówki, czemu najczęściej towarzyszą nagłówki nie mające nic wspólnego z treścią, mnóstwo bezsensownych dialogów i komcie z konkursików. Dokładnie tak, jak w tym przypadku.
Tym razem odwiedzamy szkołę integracyjną, w której uczą się wampiry, wilkołaki, elfy, czarodzieje i Bór wie, co jeszcze. Indżojcie!

Analizują: Sineira, Suin i Kura.



1 Rozdział

Dokładnie kiedy pomyślałam że mój limit nieszczęść na ten dzień się wyczerpał, spotkałam przy szafce Joe'go.
Szafka. Jedna z wielu lokalizacji, mieszkań i miast.
Szkoda, że nie poznaliśmy pozostałych nieszczęść, byłoby bardziej dramatycznie, a tak możemy się tylko domyślać, że np. koleżanka z klasy miała ładniejsze skarpetki.

Ugh! Czy ten palant nigdy się nie odczepi? Joe był moim BYŁYM (!!!!!!!! - to tak dla pozostałych czytelników, którzy nie zrozumieli, że on jest jej byłym), ale on cały czas myślał ze jesteśmy razem.
A widzisz, to nie czytelnikom trzeba tłumaczyć, że jest byłym, tylko byłemu, który nie rozumie, że jest byłym, bo gdyby nie był byłym, to byłby obecnym, ale że nie jest obecnym, to jest byłym.

Pomału zaczynałam mieć go dość. Przykleił się do mnie jak żep do psiego ogona.
W tych czasach rzep został zastąpiony żepem, ponieważ jest bardziej trendy?
Co się czepiaŻ, pSZecieRZ ortografia nie jest nikomu potSZebna, a poza tym aŁtorka na pewno ma dysleKCję.

Chodzi za mną krok w krok, oho macha mi chociarz (hihihi) (dobrze, że nie chodziarz!) stoimy od siebie oddaleni o jakieś 20 m.
Fu, co za wstrętny natręt, och, och!
I to już z dwudziestu metrów prostak macha.
HorONgieFkOM.

- Siemka Lily!
- Och... cześć. Co ty tutaj robisz? Masz teraz lekcje prawda?
- No tak mam, ale dla ciebie mogę się urwać z jednej.
Ma się ten gest, a co! Dwa razy kaszanka!

- No to co tak ważnego masz mi do powiedzenia?
- Chciałem cię zaprosić na bal. Zgadzasz się?
- Joe! Nie jesteśmy już razem i wbij to sobie do głowy!
- Wiem, ale możemy iść jako przyjaciele.
- Wiem że liczysz na coś więcej dlatego wybacz. - Wreszcie mu to powiedziałam.
I z seksu nici.
A tam seks zaraz, okultystyczne rytuały z poświęcaniem kota itp. O to mu chodziło.

-Lily! Lily! Nie odchodź! - Nie miałam wyboru, musiałam go zostawić. Może wreszcie pomyśli i zrozumie że ja go już nie kocham i nigdy nie pokocham.
Lekcje się skończyły. Wreszcie! Nie jestem kujonem ani leniem, uczę się wmiarę dobrze jak na 17 latke. (khę, wolę nie myśleć, jak uczą się jej koleżanki) Na powodzenie nie nażekam (aŁtorka wyraźnie lubi “ż”), moja figura super modelki i ciemne, długie, brązowe włosy sprawiają że chłopcy zawsze za mną się odlądali.
Odlądali, czyli tracili kontakt z lądem, gdyż albowiem na jej widok natychmiast wstępowali do marynarki i wypływali w długi rejs.
To tofsze isz s ciebie nie jest kjon bo inczej chlopacyy by sie nie “odlagali” za toba.
Braciszku, chcesz kopa w cztery litery?
Szooo? ;)

O nie! Na śmierć zapomniałam! Przecierz musiałam iść dziś do pralni odebrać ciuchy. Ale ze mnie sklerotyczka! Natychmiaśt poleciałam do domu, żuciłam (żując rzuciłam) plecak w korytażu (o dużym metrażu) i pobiegłam do salonu po kasę. Znalazłam 50 zł. Wystarczy.
Ta pralnia jest albo umiejscowiona u sąsiadki albo do prania dała dwie pary skarpetek.
Nie przesadzaj, za pięć dych to można wyprać suknię komunijną (sprawdziłam w cenniku!). Swoją drogą jaki standard opkowy - szafki w szkole i zwyczaj oddawania ciuchów do pralni jak w Hameryce, a ceny w peelenach.
Suknię komunijną. Kawałek szmaty, który nie zdążył się ubrudzić. Może dlatego tylko 50 pln.
Nie znasz się, sukienkę komunijną nosi się cały tydzień, zdąży się ubrudzić.

Pobiegłąm i zdążyłam na autobus. U nas w Denver trudno jest poruszać się piechotą.
Ach, już wiemy, gdzie jesteśmy. I jaką walutą posługują się tubylcy.

Wysiadłam cztery przystanki dalej. Podeszłam do drzwi ale widzę karteczkę z napisem Zamknięte.
Cztery przystanki, to faktycznie cholernie ciężko przejść taki dystans pieszo. To ze dwa dni będzie!
Denver leży na wysokości 1609 m n.p.m, więc ciężko się chodzi, bo powietrze jest rozrzedzone, jak to w górach;)
Dlatego każdy pieszy ma przy sobie raki i czekan.

- Kurde! Zamknięte! Jest już zmierzch a autobus będzie dopiero za 30 min.
- Potrzebujesz pomocy maleńka? - Myślałam że śnie. Przedemna stał facet z pięknymi blod (blood?) włosami i zagadywał do mnie.
- Nie dziękuje. - Miałam zamiar odejść ale gościu zatrzymał mnie w pasie.
W pasie drogowym ją zatrzymał.
Znaczy, że tego... wylegitymuje ją na masce?

Co jest kurwa? Zboczeniec jakis czy co?
- Zaczekaj, szukałem cie od dawna... Lily.
- Kim jesteś? Skąd znasz moje imię?
- Jestem... twoim bratem.

- Co to pomyłka ja nie mam brata.
- Masz. Jesteś adoptowana. - Tego było za wiele. Zakręciło mi się w głowie i usiadłam na chodniku.
- To niemorzliwe. Moja mama mnie przcierz urodziła.
Niemożliwe do umorzenia. A poród był krótki, ledwie jeden pacierz trwał.
Zabrzmiało to jakby były jakieś dodatkowe opcje za odpowiednią dopłatą.
Nie podpowiadaj aŁtorce, bo zaraz się dowiesz, że matka skorzystała z usług “surykatki”.

- Nie ona ciebie tylko wychowała.
- I uwarzasz że ja ci uwierzę?
Jak śmiesz robić wywar z mojej wiary!
Zapowiada się nowy show w TV, gotuj z aŁtoreczkami/boChaterkami.
Doceńcie, że “uwierzę” napisała poprawnie.

- Mam taką nadzieje.
- No to jaka jest wedłuk ciebie wersja wydarzeń?
Nowa wersja ortografii - według tłuka.

- Tuż po twoich narodzinach twoja matka zmarła. Za to nasz ojciec oddał cie do adopcji, ponieważ nie mógł znieść twojego widoku. Obwiniał ciebie o śmierć Lucy...
Zakrwawione rączki i kawałki mięsa w ustach zdradziły to podłe małe coś, zwane dalej dzieckiem.

- Lucy?
- Tak ma na imię twoja matka.
- Czemu muwisz moja a nie nasza?
Bo wstyd się przyznawać do takiego samego zestawu genów.

- Bo mamy wspulnego (ze wspólnej puli) ojca ale nie matkę. A teraz wysłuchaj mnie do końca i nie przerywaj. (Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzał.) Więc kiedy Liam oddał cie do adopcji ja miałem 19 lat. Byłem już po przemianie.
- Przemianie?
No po przemianie, za dużo alkoholu, pobudka w łóżku nieznajomego brodacza w obskurnej dzielnicy, dupa boli... ale nie martw się, na sylwestra się kasuje.

- Miałaś mi nie przerywać.
- Przepraszam już nie będe.
- Widziałem jak cie odbiera samotna kobieta niemogąca mieć dzieci. Postanowiłem śledzić ją i tak dowiedziałem się gdzie zamieszkałaś.
Opkowe procedury adopcyjne przypominają nieco akcję “wędrujące książki”. Przychodzisz, zostawiasz, ktoś inny sobie zabiera i wszyscy są szczęśliwi.
Postaci takiego kalibru są po prostu jak książki w antykwariacie.
Nie obrażaj książek.
A jak się córeczka znudzi, to do koszyczka i na punkt skupu!

- Ale nadal nie rozumiem czemu mnie szukałeś.
- Widzisz do twoich 18 urodzin zostało 6 miesięcy, a my nie jestesmy zwykłymi śmiertelnikami.
- Co? Chyba oszalałeś?
- Nie, nie oszalałem. Widzisz... teraz powinnaś zmienić szkołę. Musisz przenieśc się do akademi Charm inaczej... inaczej umrzesz.
Wiadomo, że kiepskie szkoły są kiepskie, ale żeby aż tak?
Bohaterko, nie wierz mu, od razu widać, że to podpucha. Szkoły nie stać na choćby nietoperza z listem?

- Jakto?
- Nasz ojciec jest wampirem a ty teraz się uaktywniasz.
- Nie wierzę! Nie istnieją takie stwory!
- No nie udawaj, nie powiesz mi chyba że ostatnio nie razi cię światło?
- Ale to można jakoś racjonalnie wyjaśnić...- Żeczywiście (grrr...) ostatnio noszę okulary słoneczne bo nie moge wytrzymać słońca.
Tak. Tylko, kurza jego morda, oczy stały się wrażliwe, natomiast policzki, skóra na głowie, dłonie, dekolt itd. zostały zamalowane czarną farbą, na którą położono dwa centymetry filtru UV.
Hmmm, sugerujesz, że te plastikowe panienki z kilogramami tynku nakładanego szpachlą to w rzeczywistości wampiry?
Jeśli tak, to zacznę się modlić abym był wilkołakiem.
To Ty nakładasz na siebie kilogramy tynku??? *skrobie brata szpachelką*

- Oczywiście że można, przemieniasz się w wampira.
Aha. Następnym razem, jak mi się przyplącze zapalenie spojówek, nie będę już taka głupia i daruję sobie kupowanie kropli do oczu.
Hhhhhhhhhhhhhh...  ta wielka kula ognia napie**** mnie po oczach. Teraz jestem wampirem.
Oho, zaczynasz sparklić.

A przed śmiercią może cię uratować tylko ugryzienie przemienionego wampira. - Nagle poczułam jego oddech na swojej szyi a potem była tylko ciemność.
Bezbolesne ugryzienie. Nawet wśród wampirów jest większy postęp niż w polskich szpitalach.
Nie widzę, aby w tym tekście było napisane, iż on ją ugryzł. Tylko, że dyszy na jej szyję... według mnie nie zainwestował w tik taki “i mu jedzie”. Stąd to omdlenie ;)

- Panie doktorze czy ona się obudzi? - Usłyszałam głoś mamy.
- Tak. Podaliśmy jej antybiotyki (a potem się dziwią, że bakterie mutują jak głupie) i coś na wzmocnienie (siwuchę). - Chciałam się ruszyć ale moje mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa. Postanowiłam dać im jakiś inny znak że ich słyszę. Otworzyłam oczy.
- Lily! - Na szyję życiła mi się mama ale ja syknełam bo coś mnie zabolało.
Zapewne był to pęknięty wrzód na rzyci porzuconej ortografii.

- Przepraszam cureczko. Co się tobie stało? Nie mówiłas mi że chcesz sobie zrobić tatułaż.
Tatułaż - marsz w miejscu w wykonaniu jednostki płci żeńskiej.
Cureczka - dziewczynka lubiąca curry.

- Jaki znowu tatułaż? -
Tatułaż z kakała, zrobiony przez Turnała.

Nic nie mówiąć podała mi lusterko. Nic nie zobaczyłam, ale gdy spojżałam (Nie wytrzymam, zaraz ją walnę słownikiem!) na szyję...
- Co to jest! Skąd ja to mam! - Wrzeszczałam jak opentana.
Po czym puściła się w tany bez skrępowania, zupełnie otwarcie. I tak powstał Opentaniec.
Wykonywany zbiorowo na Openerze.

- Nic nie pamiętasz? - Zapytał jakiś wychudzony lekarz.
- Gdybym pamiętała to bym sie nie pytała skąd to mam!
- Lily! Jak ty sie odzywasz do doktora?!
- Przepraszam panie doktorze.
- Nic nieszkodzi. Za godzine wypiszę cie do domu.
Nie dziwię mu się, też wolałabym się jej pozbyć jak najszybciej.
“- Sprawa jest krótka... ale z tłumikiem.”

- Ok. - Spojżałam jeszcze raz w lustro i zobaczyłam małą czarną spirale. Kto mi ja wytatułował?
Black Spiral Dancers - tak dla zgrywu i coby nastraszyć twoją śmieszną rodzinkę.
Nie, to tylko akcja promująca antykoncepcję wewnątrzmaciczną.

Nie wiedziałam co o tym myśleć. Tak jak mmówił doktor po godzinie mnie wypisano. Mama przez całą droge gderała o tym jak to ja nie moglam jej powiedzieć ze chce zrobić sobie tatułaż. Już wysiadałam z samochodu i znowu to samo pytanie.
- Mamo! Mówię ci poraz enty (inaczej drzewce) że nie zrobiłam sobie tego tatułażu!
- Nie wierzę ci. Niby kto miał by ci go zrobić? Nie zgodziłabyś się aby ktos siłą robił ci tatułaż.
A to, że byłaś nieprzytomna i właśnie odbieram cię ze szpitala, nijak nie daje mi do myślenia.
Podejrzewasz, że ktokolwiek tutaj myśli?

- Mamo czy mozemy o czymś porozmawiać?
- Jasne, tylko idź się położyć do pokoju a ja zaraz przyjdę. - Zrobiłam tak jak kazała. Usiadłam na swoim łużku z czterema malutkimi kolumienkami (do których ktoś winien przyczepić łańcuchy i haki) (podoba mi się ta wizja). Zanużyłam (aaaa) się w fioletowej pościeli, to była moja ulubiona. Jak to możliwe by tamten gościu był moim bratem? Musiałby mieć 27 lat a nadal wyglądał na 18.
No i? Zauważ, kwiatuszku, że na sto procent unikał solarium;)

Właśnie! Nawet nie wiem jak on ma na imię. Jeśli go jeszcze spotkam zapytam go o to. O czym ty myślisz kobieto?! Już nigdy się z nim nie spotkasz! To był jakiś palant i tyle. No bo jak inaczej wytłumaczyć to że gadał o jakiś wampirach?
Eee tam, w zestawieniu z prawicowymi publicystami wyglądał na całkiem normalnego.
Sorry, ona naprawdę chce jeszcze raz spotkać się z gościem, który zaczepił ją na ulicy, pozbawił przytomności, robił z nią diabli wiedzą co i zostawił tatuaż na pamiątkę?

Musiałam przerwać swoje rozmyslania bo przyszła mama.
- I co o czym chciałaś pogadać?
- O... o moim bracie.
- Khh, khh ty nie masz brata.
- Tak? To czemu zaksztusiłąś się kawą?
- Bo była gorąca. - Nie podoba mi się że powiedziała to na wydechu.
*Próbuje coś powiedzieć na wdechu.*
*jednocześnie siorbiąc kawę*
*poklepuje Kurę po plecach i wyciera zaplute biurko*

- Czemu jesteś taka czerona?
Bo jestem jeszcze zielona, a jak będę czerwona to się zrobię czarnoniebieska.

- Lily to ty jesteś blada jak trup.
A ja wydaję się czerwona wyłącznie przez kontrast.

- Serio? - Zaraz ona zmienia temat.
- No tak.
- Mamo proszę nie zmieniaj tematu. Powiedź mi wreszcie prawde.
- Ale ja mówię ci prawde.
Samiutką prawdę, bo faktycznie jesteś blada jak trup.

- Nie! Wiem to! Widziałam swojego brata?
Skoro pytasz... nie, wcale nie widziałaś swojego brata, to był jakiś obcy facet!

- Brata? A co niby ten brat ci powiedział? - Hmm wyglądało to tak jakby chciała oszacowac ile wiem i była bardzo zdenerwowana. Nie podoba mi się to o nie.
Bo z takim wyrazem twarzy było jej nie do twarzy.

- Powiedział że mnie adoptowałaś jak byłam mała.
- Lily... - O nie tylko nie to! Siliła się na błagalny ton! To niewróży niczego dobrego.
- Odpowiedź tak czy nie. - W głowie mi chuczało tylko to słowo nie,nie,nie,nie,nie.
Chuchało z hukiem, ale za to rytmicznie.

- Tak. - Z(a)marłam.
- Co? - Powiedziałam łamiącym się głosem.
- Lily... żeczywiście adoptowałam cie bo nie mogłam miec własnych dzieci ale... kocham cię jak własną córkę. Ty jesteś moją córką! - Przytuliła mnie do siebie ale ja ja odtrąciłam.
- Nie dotykaj mnie.
- Ale...
- Przez te wszystkei lata znałaś prawdę (nie, naprawdę, nie znałam, sama się ostatnio dowiedziałam, że Cię adoptowałam, serio) i nawet słówkiem nie pisenełaś! Wiesz chociarz kim jest mój ojciec?
Chodziarzem.

- Nie, nie wiem, ale wiem CZYM jest (płetwalem błękitnym ku***). To dlatego cię wziełam. Chciałam uchronić cie przed tym losem.
Ten udział w zawodach, te ciągłe treningi, to nie było życie dla ciebie.

- Więc kim on jest?
- On... on...
- No wykrztuś to!
- ...jest wampirem!
Ufff, a już myślałam, że wściekłą tchórzofretką.

- Więc ja jestem wampirzycą!
- Nie dokońca wiem tylko tyle ze przemianę przechodzi sie w wieku 18 lat.
A dlaczego nie dwudziestu jeden, wraz z pierwszym legalnym łykiem alkoholu?
Krwiodawstwo jest od osiemnastu, pewnie dlatego.

- A wiesz co się stanie jeśli nie zostane ugryziona przez przemienionego wampira?!
- Nie? A coś ma się stać?
- Tak! Ja umrę!
Sorry, ale jakbym to ja świadomie adoptowała dziecko obcej i groźnej rasy, jeszcze w dodatku w celu “uchronienia przed tym losem”, to dołożyłabym wszelkich starań, żeby dowiedzieć się wszystkiego, co tylko można! A nie “nooo, w sumie to jest jakaś przemiana, ale nic więcej nie wiem, a w ogóle to jakoś to przecież będzie”.

- Nie umrzesz. - Te słowa wypowiedział On. Siedział na parapecie i spoglądał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.
Na co obydwie kobiety zareagowały piskiem, co zdezorientowało wampira. Zamachał bezradnie rękami i spadł z parapetu.
Prosto na duuużą kępę ostu. I było jeszcze więcej pisku.

- Jak to?
- Kim pan jest? - Krzykneła rozgorączkowana mama.
- Mamo to mój brat.
- Miło mi jestem Lucas, a pani to na pewno Matylda. Lily nie umrze ale tylko pod jednym warunkiem, musi trafić do Akademii Charm.
- Co to jest? - Spytałyśmy razem
To ta akademia na Tatooine?
Dobrze, że nie Hogwart.

- To uczelnia dla wampirów, elfów, wilkołaków i czarodzieji (i kucyponków).
- Wow! Ale czad!
Woow, ale fajne ustawki odbywają się na przerwach! Swoją drogą ciekawe, czy dyrekcja prowadzi  taki program rozrodczy jak opkowy Dumbledore, bo taki na przykład wilkoponek z elfimi uszami mógłby być całkiem interesujący.

- Nigdzie nie pójdziesz!
- Mamo...
- Jesli nie pójdzie to umrze w przeciągu 6 miesięcy. - Obie zamarłyśmy.
Cholera, ależ te nadnaturalne poważnie podchodzą do obowiązku szkolnego!
Jak nie nauczymy Cię ssać... znaczy pić krwi, to umrzesz przez zakrztuszenie się.
Nie śmiej się, wiesz, jaka to straszna śmierć?
Chcesz mi powiedzieć, że się nad nią litujesz? ;)
Mam mięTkie serduszko.

- Oczekuja już ciebie Lily.
- Jakto oczekuja? Wiedzą o mnie?
- No jasne. Jako jedyna w chistorii po ugryzieniu masz znak.
Człowiek po ugryzieniu staje się wampirem, natomiast historia po ugryzieniu staje się chistorią. Proste.
Znak jest czerwony i wygląda tak: [ort!]

- Jaki znak?
- Tatułaż.
- Och! To ty mnie ugryzłeś?
- Musiałem inaczej byś się nie przemieniała. Widzisz w pół roku przed 18 urodzinami adept musi zostać ugryziony żeby zaczeła sie przemiana. Pakuj sie zbieramy się.
Pakuj się, nie masz nic do gadania, kogo obchodzi twoje życie, plany, znajomości...

- Mamo muszę jechać z nim.
- No dobrze, skoro ma ci to uratować życie to pakuj sie. Ide na dół nie lubie porzegnań.
Gnające pory, gejzer uczuć i fontanny łez. Nie ma to jak kochająca mamusia.
Nie martw się, adoptuje sobie kolejne dziecko, może tym razem normalne.
Spakowałam rzeczy do wielkiej walizki ale sam nie mogłam jej podnieść.
Poza przemianą w wampira, widać również pierwsze kroki w stronę zmiany płci.
Pierwsza zasada podróżnika: nigdy nie pakuj bagażu, którego nie możesz sam unieść. No ale z drugiej strony: jakże tak do nowej szkoły bez całej szafy ciuchów i komody kosmetyków? Nie godzi się!

- Daj pomoge ci.
- Dzięki...
- Lucas.
- Tak Lucas. - Powiedziałam jak głupia.
- Gotowa?
- Tak ale jak my się tam dostaniemy?
- Jestem wampirem. Mam moc szybkiego biegania. Wskakuj mi na plecy.
TIR-y na wampiry!
Nie wiem, czy mam palnąć autorkę czy od razu Ciebie...
A czy ja Ci na plecy wskakuję???
A moc dźwigania ciężarów też miał? Tak tylko pytam.

- No... dobra. - Kiedy to zrobiłam pobiegł i już 2 sekundy puźniej byliśmy na końcu ulicy. Nie chciałam myśleć o ostatnich wydarzeniach. Wtuliłam się w plecy swojego, własnego brata i czekałam.
… aż przestanie mnie mdlić od podskakiwania w pędzie. Swoją drogą zgaduję, że jazda na biegnącym człowieku przypomina jazdę na kłusaku. Ciekawe, czy bohaterka anglezowała? Mogłoby to naprawdę zabawnie wyglądać. A na Lucasie ładnie wyglądało zamszowe siodło, żółty czaprak i uzdeczka.
A tę walizkę to w końcu kto trzymał? Może przywiązano ją do pleców Lucasa, a bohaterka siadła na niej jak na fotelu?

Wkońc sie zatrzymał przed wielkim murem. Ponad mur wystawały wieżyczki więc pomyślałam że to będzie coś na kształt zamku.
- Hasło?
- Ciemność nie zawsze jest zła, a światłość nie zawsze dobra.
Pawiany wchodzą na ściany, a żyrafy wchodzą do szafy.

- Święte słowa. - Strażnik wpuścił nas ale kiedy nas zobaczył chyba oszalał.
- Chryste Panie! Toż to Lily Phoebus!
W pierwszej chwili przeczytałam “Pocahontas”.
Oni trafili do szkoły dla wampirów czy do seminarium duchownego?
To był żart, nie przemienił jej w wampirzycę, tylko we włochatą zakonnicę!

- Tak Balto, to Lily Phoebus a zarazem moja siostra.
- Zaszczyt to...
Uhm, czyżby była jakąś Wybranką? W sumie, można było się spodziewać...

- Balto, wystarczy. Zaprowadź nas do dyrektorki.
- Oczywiście. Proszę za mną. - Nie myliłam się. To był ogromny zamek. Czarny, ale przyjemny. Dotarliśmy na drugie piętro i tam spotkałam najdziwniejszego nietoperza jaki może istnieć. Był wielki i fioletowy!
To pewnie Liczyhrabia z ulicy Sezamkowej.

- Seniora Lucia przyprowadziłem adeptkę.
- Gracias Balto. Witam jestem Lucia Soriano.
- Jest pani Hiszpanką?
- Nie, jestem wielkim fioletowym nietoperzem.

- Nie dziewczę pochodzę z Meksyku.
- Wow! (Wow! Emigrantka, ale czad!)
- Lily! - Skarcił mnie Lucas.
- Perdona me Seniora.
- No perdonas me qerida. Widzę że znasz hiszpański. Można wiedzieć skąd?
- Uwielbiam ten język jest taki... miły!
Ma miękkie futerko i jedwabisty ogonek. I nie drapie w gardło, nie to, co niemiecki.
Nicht lästern! Deutsch ist schön. Ich gebe Ihnen ein Beispiel. "Ein Schmetterling!"
Tam zaraz drapie. Czy TEN GŁOS drapie? Albo TEN?
Drapie. Jak kotka po brzuszku;)

- Por su puesto que si. Też tak uważam. Lucasie mozesz już iść dopilnujemy twojej siostry.
- Chciałbym się nią jeszcze troche nacieszyć.
Bo dobry incest nie jest zły. Wróć! Przecież to nie KaŁlice...
Luke i Leia też raczej nie.

- Rozumiem ale wiesz jaki jest regulamin, za tydzień przypada dzień otwarty. Jeszcze się soba nacieszycie, a ja mószę (khhh...) z nią porozmawiać.
- Ehh... bueno. Buenas noches!
- Buenas noches Lucas! - No i pieknie! Zostałam sama, całkiem sama...
- Wcale nie jestes sama, masz mnie.
Dyrektorka szkoły sugeruje, że chciałaby... hmmm... zacieśnić kontakty z uczennicą?
Może lepiej nie, czytanie tego z takim błędami by mnie zemdliło.

- Aaa...gracias.
- A teraz chodź zaprowadze cie do twojego pokoju. - Kiedy szłyśmy korytarzem wszyscy gapili się na moją szyję i składali pokłony ale nietylko dyrektorce równierz i mnie!
- Seniora czemu oni mnie się kłaniają?
Bo są Japończykami. Kłaniają się każdemu.

- To że tutaj dotarłaś jest wielka tajemnicą, dlatego to jasne że wszyscy o tym wiedzą. - Nie zrozumiałam jej.
Nie ty jedna. Chyba  że chodziło o tajemnicę poliszynela.

- Nieszkodzi. Kiedys zrozumiesz.
- Skąd...
- Hmm moim darem jest czytanie w myślach. - Kurwa! Myślałam ze spalę się ze wstydu! O nie! To też słyszała! Może nikomu nie powie że tak często klę?
Klę... kam?
Klę... ski powoduję?

- Nie, nie powiem na 100%. Oto twój pokój. Wejdź jest tam już Miley (Cyrus?!). Dowidzenia. - Skłoniła mi się wiec ja zrobiłam to samo.
Też została Japonką, tak na wszelki wypadek.
Możliwe, że to stary, nieocieplany zamek i wszystkich po prostu napieprzają korzonki.

Kiedy weszłam do pokoju była tam malutka blondynka z włosami sięgającymi do uszu. Na mój widok podskoczyła.
- O! Jestem Miley Dare. A ty to na pewno Lily Phoebus.
- Mmm tak to ja. - Dopiero teraz zobaczyłam ze Miley nie jest sama w pokoju. Były tam jeszcze 2 dziewczyny i chłopak.
- Lily to Amelia i Amanda Bones i James Night.
Oeesuuu, kolejne postaci będą nosić nazwiska w rodzaju “Dark”, “Shadow”, “Blood” albo “Twilight”?
Wiedziałam, że Amelia Bones z kimś mi się kojarzy. Poczekajmy, aż zjawi się jakaś Dolores...

- Miło mi.
- Dla nas to zaszczyt! Tylko ty jako pierwsza adeptka w historii po ugryzieniu masz tatułaż!
Do tej pory wszystkie wampiry starannie myły zęby przed ugryzieniem kogokolwiek, no i nikt wcześniej jakoś nie wpadł na to, żeby przed ukąszeniem napełnić usta tuszem.

- A co ja na to poradze? Tak już mam James. - Nagle rozległo się pukanie. Do środka wszedł najprzystojniejszy chłopak jakiego w życiu widziałam. Był wysoki miał krótkie ciemne włosy i piękne czekoladowe oczy.
- Miley oddaje tomik poezji.
Stuprocentowy kandydat na trVloFF, przystojny i wrażliwy, wedle wszelkich opkowych wytycznych.
A ja myślę, że oto objawił się nam Narrator, informujący, co robią poszczególne postaci (ale komu Miley oddaje ten tomik?).

- O! Dobrze ze jesteś. Poznaj Lily. Lily to Dylan Black, Dylan to Lily Phoebus.
Dylan, co za głupkowate imię. Chociaż lepsze niż Tacker, albo Todd.
Black, ha, tego nie przewidziałam, aŁtoreczka mnie zaskoczyła:D

- Milo mi. - Powiedziałam jak idiotka.
- Mnie bardziej. - Ujoł (joł zią!) moja dłoń i lekko pocałował. W pokoju rozległo sie głośne "Uuu!", ale starałam się tym ni przejmować.
- Dylan chodź zaraz cisza nocna. - Powiedział James.
- My też idziemy Bay! (jakiś nowy bohater? Tak, niejaki Bay Watch) - No i zostałyśmy z Miley same. Jakos sie rozkręciłyśmy i zakumplowałyśmy.
Nic tak nie zbliża, jak wzajemne rozkręcanie się na części.
Takie to dość błyskawiczne zakumplowanie, ale może Miley lubiła pławić się w blasku lokalnych celebrytów.

- Widziałas jak na ciebie patrzy Dylan? To największe ciasteczko w całej akademii.
Khę, jeśli największe ciacho w szkole robi słodkie oczy do nowej, to raczej nie wróży dobrych stosunków między nią a resztą koleżanek...

- Serio?
- No! A ten znak to co oznacza?
- Nie mam pojęcia.
Kwik! To się nazywa skleroza opkowa. Najpierw wszyscy się kłaniali i wydawali rozmaite ochy i achy na widok spirali, a teraz się okazuje, że w sumie nie wiedzą, dlaczego.
Po prostu owczy pęd. Nie mam pojęcia, co to, ale modne i wszyscy się zachwycają, więc ja też muszę.
Po prostu zrozumieli, że to nie ten tatuaż, przed którym trzeba się kłaniać i teraz im głupio.
A w ogóle, to na pewno znak, że jest królową jakiegoś magicznego plemienia. Wielokrotnie Szkolony Harry (analiza 33) też tak miał.

- Dobra trzeba iść już spać. Dobranoc!
- Dobranoc Miley! - I tak to mniej więcej wyglądało.
Innymi słowy, ktoś podający się za brata głównej bohaterki, postanowił zrobić sobie krótką wieczerzę, lub zrobił coś co sprawiło, że ofiara zemdlała. Możliwe, że pokazał zadek albo pachy, kto wie. Po tym oddał się swojemu ulubionemu zajęciu - robieniu pokracznych tatuaży - aby podnieść swój status wśród innych pseudowampirów osiemnastolatków, którzy zostaną przemienieni z krzywymi mordami pełnymi pryszczy... I ten wizerunek zachowają na wieki. Matka vel necrosis pokazuje swoje prawdziwe oblicze, a bohaterka po paru jałowych tekstach postanawia wyruszyć dalej w świat nietopyrków. Zaczynam się bać drugiego rozdziału.


2 Rozdział

- Mogę wejść?
- Kim kolwiek jesteś duchu odejdź. - Powiedziałam śpiąca. Pożałowałam kiedy dotarło do mnie że to był głos... Dylana!
- Tak! Wchodź! - krzyknełam sadowiąc się wygodniej. Miley jeszcze spała.
To miała biedaczka szczęście, że nie zwykła się w nocy odkrywać i wystawiać zadka.
Śmiem wątpić czy po takim darciu pyska ktokolwiek dalej spałby spokojnie.
No tak, nigdy nie spałeś z Wikigiem... Gdybyś spał, to byś wiedział, że to możliwe.
Pozwolę sobie zachować ten status - “nigdy nie spałem z Wikingiem”.

- Lily przyniosłem mundurek od pani Lucii.
- O... jasne. Usiądziesz?
- Nie mam czasu, a tak przy okazji ładnie wyglądasz. - Zobaczyłam ten jego piękny uśmiech a on wyszedł. Zaraz jakto ładnie wyglądam? Spojżałam na siebie i zaklełam.
- Kurna mać! Jestem tylko w staniku i majtkach! - Popędziłam do łazienki i się przebrałam w mundurek.
Element Komiczny, przy okazji mały pokaz niechlujstwa boChaterki. Domyślam się, że wieczorna toaleta ograniczyła się do ściągnięcia okrycia wierzchniego.
Poza tym jaki ma sens bieganie do łazienki, skoro i tak się już pokazało to, co się pokazać miało.
Piżamki nie spakowała do tej ogromnej walizki?!

Swoja drogą był bardzo fajny. Krótka spódniczka w kratke koloru beżowego, biała bluzka i granatowa marynarka.
Coś w tym stylu.Mniej więcej.
Znaczy on też miał taki na sobie? :D

Kiedy wróciłam do pokoju Miley była już ubrana.
- Cześć Lilka! Jak tam noc?
- Świetnie, zwłaszczaze był tu przed chwilą Dylan a ja byłam w bieliźnie.
- Ykhym no tego...
- Miley!
- No co? Musiałyśmy urządzić ci powitanie.
- Musiałyśmy? Amanda i Amelia!
Niech mi ktoś wyjaśni, co aŁtorka ma na myśli. Czyżby sugerowała, że boChaterka padła na wyro tak, jak stała i dopiero koleżanki ją rozebrały?
Nie, spiły ją gdy ona spała, a potem mając wyrzuty sumienia rozebrały ją.
Zanotować i zapamiętać: nie pić z osobami, które mają skłonność do wyrzutów sumienia.

- No tak! Chodź na śniadanie. - Kiedy wyszłyśmy i mijałyśmy adeptow, każdy gapił się na mnie z roździawioną gembą.
Gemba - gęba skrzyżowana z amebą.
Jesuuu, no dobra, jest merysójką, powala wszystkich swym blaskiem - raz napisałaś i wystarczy, nie zniosę tego w każdym akapicie!

W stołówce wszystko już czekało na stolikach. Usiałam razem z Miley. Obok nas siedział James i bliżniaczki( Amanda jest starsza o 2 min.). James był rudy a bliżniaczki miały kasztanowe wlosy tylko Amanda miała do ramion, a Amelia do ucha.
- O nie! Idą tu!
- Kto?
- Paris Wicked i jej "kumpele" Susan Rabid i Alana Mimic, na dodatek wszystkie to blondynki.
Nikczemna, Wściekła i Przedrzeźniaczka. A to się dobrały jak w korcu maku!
I na dodatek wszystkie blondynki, a mundurki uszyto im różowe.

- Hejka! Ty jesteś ta nowa?
- Tak a bo co?
- Słyszałam że masz tatułaż po ugryzieniu to prawdz?
Nie, smardz.
Rydz kupiony na wyprz.

- Tak, prawda.
- A wiesz z kim sie zadajesz?
Sugerujesz, że została pokąsana przez pijanego tatuażystę?

- Wiem.
- To oblechy! Dno akademii. Nie poniżaj się masz potencjał. My jesteśmy elitą.
- Wybacz ale sama zdecyduje kto w moich oczach jest elitą.
- Jasne, zapraszamy cie do The Important Group ( ważna grupa )
- Chyba do The Inane Group ( próżna grupa ) - Powiedzial James.
Znowu atak Elementu Komicznego, ale jakiś niemrawy. BTW “inane” to raczej “bezmyślny”.
A może “The Insane Group”?

- Nie wcinaj się wieśniaku!
- Nie mów tak do niego! [Mój ci on i własną piersią bronić go będę!] - Gdy to powiedziałam ziemia się zatrzęsła. Paris spojżała na mnie ze strachem.
- Co ty kurwa robisz?!
- Ja...
- Pożałujesz że mnie poniżyłaś! Su! Alana! Za mną!
Wooow, ależ z niej ostra domina, aż mi kapcie spadły z wrażenia.
I głos ma jak trąba jerychońska.
Jako miedź brzęcząca i cymbał brzmiący.

- Wow! Lilka! Ale dałaś czadu! - Powiedziała Miley.
- Lily Phoebus! - O nie! Dyrektorka!
- Tak?
- Ty wiesz co zrobiłaś?
- Przepraszam zaraz pospszatam (pospiesznie posprzątam szatą jak szmatą?).
Szpachla, kubeł i ciepła zaprawa....
Tak się zaczyna niezła zabawa.
Myję zęby wystające z gęby,
Bo pozostałe są zardzewiałe.

- Nie to! Na Boga! [eee... a odkąd to wampiry wzywają Boga?!] Masz moc ziemi! Pokłon dla Seniority Phoebus! - Wszyscy jak na rozkaz pokłonili sie mnie a ja stałam jak osłupiała.
Moc ziemi... szkoda, że nie moc poprawnej polszczyzny albo chociaż logicznego myślenia.
*Facepalmuje z rozmachem* Rany, pewnie następnym razem, jak smarkula się odezwie, dyrektorka każe całej reszcie lizać jej buty! Może niech od razu odstąpi jej swoje stanowisko?

[...]
Po śniadaniu miałam pierwszą lekcję, Wampirską Poezję.
*headdesk* Idę się pociąć rozgotowanym makaronem, to mnie przerosło. “Vampirska poezja, jako cerna orchidej.” - że tak zacytuję Nin.


Kiedy weszłam do sali, było tylko jedno wolne miejsce... obok Dylana!
No nieee, kto by się tego spodziewał?

- Cześć. Moge usiąść?
- Ależ naturalnie. - Wstał udsunął mi krzesło poczym sam usiadł.
Odsunął krzesło od jej ud?

- Ach. Dylan i twoje maniery. Niewielu jeszcze takich jest.  Witaj Lily. Jestem prof. Alice (Cullen) będe cie uczyła Poezji. (ciebie, tylko ciebie, reszta klasy niech się zajmie powtórką z gramatyki) - Lekcja mineła bardzo szybko.
Już wstawałam kiedy Dylan spytał?
Spytał?
Dylan?

[...]
- Jak zrobiłas ten numer z ziemią?
- Nie wiem. Zdenerwowałam się a ona się zatrzęsła.
Z czego wynika, że ludzie słusznie polowali na wampiry.

- Niesamowite.
- No... Do której chodzisz klasy? - Były trzy klasy. Podam od wieku 17-18 lat to 1 klasa, 18-19 to 2, a 3 to 19-20.
Zapamiętajcie to. Minimalny wiek to 17 lat. To NIE JEST przedszkole czy podstawówka.

- Do drugiej. Jestem po przemianie.
- Bolało?
- Jak cholera.
- Ile to trwa?
- Około 3-4 minut ale 6 miesięcy przed musisz zostać ugryziona a kiedy zaczynasz się przemieniać musisz dostać krew pzremienionego wampira.
Bolało jak cholera, ale byłem na tyle świadomy, aby policzyć minuty, które spędziłem na tej katordze.

- Czy każdy ją przechodzi?
- Jesli trafiłaś do Akademii Charm to napewno przeżyjesz. Tutaj trafiaja wampiry ugryzione, a krew mogą skombinować w kilka sekund.
Ta szkoła jest czymś w rodzaju schroniska dla zwierząt?

- Aha.
- Mogę spytać jeszcze o coś?
- Mhm. Pytaj.
- Masz chłopaka?
- Nie. - Wyraznie widziałam jak oczy mu się zaświeciły a potem były takie jakby hipnotyzujące.
Co za desperat...
Bierze wszystko, co się rusza i nie ucieka na drzewo.

- Hmm... Dziwne...
- Co jest dziwne?
- Ty. Nie działam na ciebie.
- Co?
- Widzisz czasami wampir po przemianie dostaje jakis dar. Moim darem jest hipnotyzacja. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, aż do teraz.
Hipnotyzacja. Trzeba napisać do White Wolfa, niech zrobią nową edycje Świata Mroku, nawet mam pomysł na nowe moce;)
Taaa, na przykład Moc Brokatowego Tipsa.

- Zawsze byłam dziwolagiem.
- Wcale nie jestaś dziwolągiem!
- Jesteś tylko zwykłą merysójką!

- Serio?
- Serio, serio.
- To czemu mam tatułaż jako jedyna?
- Nie wiesz?!
- Nie, nie zabardzo.
- Chodź. - Wzioł mnie za nadgarstek i pociągnął. Okazało się ze zaciągnął mnie do biblioteki.
Okazało się po tym jak otworzyłam oczy, bo w momencie gdy mnie złapał, postanowiłam je zamknąć.
Co za rozczarowanie, myślała, że zaciągnie ją do sypialni albo przynajmniej schowka na miotły.

- Czekaj gdzieś to było... O jest! Otwórz na 456 stronie.
- Ok.
- „2 czerwca 1993 roku na świat przyszła dziewczynka o niezwykłym pochodzeniu. Jej ojcem będzie wampir ( wampiry raczej nie mają dzieci ) (ojtam, dziewice też raczej w ciążę nie zachodzą). Ów dziewczynka (kurgwiazdka, kiedy wreszcie te wtórne analfabetki nauczą się odmieniać cholerny zaimek “ów”?!?) będzie mogła ocalić świat od zagłady zła.
Bez sensu. Świat raczej by się ucieszył, gdyby zło zostało zgładzone, no nie?

Legenda głosi że zło odrodzi się wtedy, gdy spełni się to proroctwo " dług który wszyscy płacimy”
I już wiemy, kto będzie polować na bohaterkę. Buffy :D

- Co to jest?
- Proroctwo które zna każdy wampir.
- Ale to o kimś kto urodził się w tym samym dniu co ja!
Łomatko...
On reprezentuje podobny poziom inteligencji.


- Tak, bo ta przepowiednia jest o tobie.
Podobno na świecie codziennie rodzi się 250 tys. dzieci, z czego najwięcej w Afryce, więc skąd ta pewność?

- Jak to?
- No tak. Dlatego nie jesteś dziwolągiem. Jesteś niesamowita.
- Słabo mi. Zaprowadzisz mnie do pokoju?
No i standardowo - zamiast, kurnać, dowiedzieć się czegoś więcej o sobie, swym pochodzeniu, mocach, tej cholernej przepowiedni - zmienia temat.

- Jasne. - Lecz kiedy tylko wstałam zakręciło mi się w głowie i gdyby nie Dylan upadłabym.
- O nie, ja cię tak wręcz muszę zaprowadzić. - Wziął mnie na ręce.
Wręcz oburącz.

- Ej! Co ty robisz?!
- Sama nie dojdziesz.
Ojtam ojtam, kwestia zręcznych paluszków;>

- No dobra. - Bardzo mi się podobało ze mnie niusł na rękach, ale ja waże (1)50 kilo!
- Zostaw mnie bo się zakatujesz.
- Ha, ha. Po przemianie ważysz tyle ile półlitrowa butelka wody. Pestka.
Oczywiście aŁtoreczka absolutnie nie zadaje sobie trudu, by wyjaśnić ten fenomen. Nie wspominając już o tym, że boChaterka jeszcze nie przeszła przemiany, więc waży tyle, ile waży.

-Oki, jak chcesz. - Kiedy mnie posadził na łóżku, wyjął telefon.
-Co robisz?
-Dzwonię do pani Lucii i do Lucasa.
-Do Lucasa? Po co? Znasz go?
-Tak znam.
-To go tu nie ma?
A co, a jest? Chyba zauważylibyście go, wchodząc do pokoju?

-Nie. Wampiry po przemianie decydują czy chcą się uczyć czy wola iść w świat. [jako niedouczone tłuki]
-Aha.
-Dzień dobry pani Lucio. Czy Lily może nie iść na lekcje? Źle się poczuła. Mam z nią zostać? Dobrze, do widzenia.
-I co?
-Masz dziś wolne a ja razem z tobą.
-Serio?
-Serio. Lucia to równa babka.
I nieszczególnie zależy jej, by uczniowie elitarnej Akademii uczęszczali na jakiekolwiek lekcje...
Widocznie jest to trzeźwo myśląca kobieta, pozbawiona złudzeń.

-Fajnie.
-Aha, świetnie ci w czarnej koronkowej bieliźnie. - Puścił mi oczko! O zgrozo! Zrobiłam się czerwona jak piwonia.
-Ehem.
-Jasne rozumiem. Musiałaś się wstydzić.
-I to cholernie.
Choć pewnie bardziej by się wstydziła, gdyby zastał ją w piżamce w misie.

- Masz coś na policzku. - Zbliżył się a ja wogule nie myśląc zażuciłam mu ręce na szyję i zaczełam całować. O dziwo odwzajemnij pocałunek. To było takie switaśne.
Właśnie odkryliśmy nowy rodzaj dziecięcia nocy. “Wampir Facebookowy”.
Bardzo rozpowszechniony gatunek. Wstawia focie i żywi się komciami.
Switaśne, bo całowali się o świcie?

- O! Przepraszam nie powinnam.
- Nie szkodzi. To był... wypapdek przy pracy.
- O tuż to...
O gdzież co?

- Ale możesz robić więcej takich wypadków.
- Serio?
- Serio, serio.
Jeszcze trochę takich dialogów i wystrugam kołek, żeby zapolować na aŁtoreczkę.
To powinno skończyć się w TAKI sposób.
Wolę wersję z Buffy;)

Znad stosu świeżo wyciosanych kołków pozdrawiają: Sineira z wiechciem ruty, Suin z czekanem i Kura z ta-tu-łażem.
A Maskotek już ruszył do boju.

29 komentarzy:

Dzidka pisze...

Jezus kochany, mam oczy na słupkach. CO TO JEST?!

Natomiast rysunki Kury jak zwykle miodaśne :) Zwłaszcza mina wampira :)

Cathryn pisze...

Zajebioza! Chociaż i tak trzeba pogratulować cierpliwości, ja bym po kilku akapitach rzuciła czytanie (ta ortografia zniechęca). Dzięki wielkie, czekam na następną część :)

Farfalle pisze...

Matko jedyna... Najszczerszy podziw za wytrzymałość.

Ja rozumiem, że ludziom się zdarzają błędy ortograficzne ale to jest przesada. Poza tym miałka fabuła i postacie to dość częsty problem opowiadań ale mam wrażenie, że ta aŁtoreczka dała radę wynieść miałkość do poziomu sztuki...

MrocznaM pisze...

Gdyby nie rysunki chyba nie przetrwałabym do końca, oczy mnie bolą od błędów,
Analiza jak zawsze super;)

Anonimowy pisze...

Wydaje mi się, że całe to opko to jakaś tania, wampirza podróba Harry'ego Pottera. Ta Paris Wicked bardzo przypomina Malfoya.
Dżem Malinowy

Leleth pisze...

Opko przeupojne, aż nie wiem, co rzec, brakowało mi czegoś takiego :) ale tak w kwestii formalnej, w mojej, jak najbardziej polskiej szkole, były szafki (i dobrze, bo miałabym teraz jedno ramię znacznie niższe od drugiego).

Kamila pisze...

Analiza świetna :) Podziwiam za wytrwałość.
Chyba znalazłam główne źródło 'inspiracji' aŁtorki - istnieje sobie gdzieś seria książek o wampirach, "Dom Nocy" (tytuł pierwszego tomu to "Naznaczona"). Opko bardzo, ale to baaardzo mi tym śmierdzi. Niektóre momenty są prawie identyczne,a hasło do szkoły/akademii/cokolwiek to było to odpowiednio spreparowana zdanie, które słyszy główna bohaterka książki od swojej mentorki ("(...)ciemność nie zawsze oznacza zło, a światło nie zawsze niesie ze sobą dobro"). Sma pomysł z tatuażem to trochę odwrócony znak z książki. Takich odniesień jest pewnie jeszcze więcej, ale nie jestem w stanie ich teraz wymienić - czytałam toto dość dawno i - nawet pomimo mojego zamiłowania do złej literatury - nie mam ochoty robić powtórki.

Anonimowy pisze...

To opko to tkai misz-masz książek i filmów, które aŁtorka uznała za fajne - trochę Pottera ("To tajemnica, więc wszyscy już wiedzą" - żarcik Dumbledore'a z którejś z pierwszych części, pogawędka z Paris - kalka sceny z Malfoyem), trochę The Vampire Diaries (przemiana związana z piciem wampirzej krwi), trochę Zmierzchu (marysójka odporna na moce tró loffa). Do wyboru, do koloru.

Czekam, aż pojawią się nawiązania do Hellsinga. Sterowiec pełen wampirzych nazistów! :D

Hasz

Anonimowy pisze...

Czy jest na sali Tinwerina Mirriel albo ktoś równie kompetentny? Hiszpański ałtorki wydaje mi się z deczka zmasakrowany...
W tym kontekście chyba by lepiej pasowało "disculpeme", Lucia raczej by odpowiedziała "no me pidas disculpa" czy coś w ten deseń,"kochanie" pisze się "qUerida" a "oczywiście" - por SUPUESTO".
Hasło "cressi" - prawie jak "creci" - "urosłem/urosłam".

Lien Smoczyca pisze...

"- Nie. - Wyraznie widziałam jak oczy mu się zaświeciły a potem były takie jakby hipnotyzujące."

Dobrze, że nie dodała "Twoje oczi są hipnotajzin"

Swoją drogą część zdarzeń żywcem zerżnięta z Pottera. Co ja pacze?

Anonimowy pisze...

Przeczytałam analizę pierwszego rozdziału, potem nie wytrzymałam. Ja nie wiem jak wam się chce analizować takie, takie... (wpisz tutaj prawidłowe słowo). JednakoRZco fajna analiza.

Sanna Slytherin

mikan pisze...

Mój boru, te orty będą mnie bolały do końca rzy... życia!

Wytrwaliście, zanalizowaliście, gratuluję! :)

Świetna analiza!

Anonimowy pisze...

Dziękuję Wam... chociż trochę poprawiliście mi humor na dziś, odrywając mnie od smutku.
Na widok 'ów dziewczynka' wypaliło mi oczy.
Faktycznie opko wygląda jak wigilijny talerz - po troszku z każdej potrawy. Chociaż w tym wypadku prezentują się one jako mocno nadpsute. Rety, przepraszam za tę głupią metaforę.
Jeszcze raz Wam dziękuję, Analizatorzy no i oczywiście podziwiam Was, że przebrnęliście przez tę szmirę. Na trzeźwo bez Waszych komentarzy bym tego nawet nie dotknęła. Co ja mówię... nawet po kilku głębszych nie.
Pozdrawiam
Aartz

Anonimowy pisze...

Mam dwa zastrzeżenia:

"Suknię komunijną. Kawałek szmaty, który nie zdążył się ubrudzić. Może dlatego tylko 50 pln."
Może potrzeba czyszczenia, bo ten "kawałek szmaty" nosiła rok wcześniej starsza siostra.

"No bo jak inaczej wytłumaczyć to że gadał o jakiś wampirach?
Eee tam, w zestawieniu z prawicowymi publicystami wyglądał na całkiem normalnego."
Bez "niektórymi" przed "prawicowymi" brzmi to tak, jakby według was wszyscy prawicowi byli żałosnymi moherami, za to lewicowi to bez wyjątku ludzie stonowani i rozsądni. Taka na przykład niedająca nikomu dojść do głosu pani etyk Środa.

Anonimowy pisze...

Owszem, opko jest pewnością wzorowane na serii "Domu nocy", która w porównaniu z tym dzieUem wydaje mi się być całkiem niezłą literaturą. Przeraża mnie to.
Analiza jak zwykle cudowna, kocham Was!

Anonimowy pisze...

@Anonimowy: Słuszna uwaga, powinno być "niektórymi prawicowymi publicystami". Ba, być może należałoby uściślić, że chodzi o tradycjonalistyczną prawicę w stylu polskim;) Aczkolwiek myślę, że nasi czytelnicy są na tyle inteligentni, że potrafią sobie sami dopowiedzieć, co trzeba;)

Przy okazji prośba: podpisujcie się. Byle jak, byle dało się jakoś odróżnić jednego Anonimowego od drugiego.

(Hasło: pecathum. Peccatum? Zaiste pisanie takich opek to grzech.)

Anonimowy pisze...

Ahhhhhhh! Po ostatnich wygibasach, Lili Pojebus jest jak miód na rany... Przynajmniej wedłuk mnie:)

Sileana Blackkittehavatar

Ps. Ha, cha, ha, cha-sło mam catordo. Katorga albo kocia orda. Gurejt ajdija!

Anonimowy pisze...

Fajne!I rysunki i ten Blade- cudo!

Chomik

Anonimowy pisze...

Więc nie tylko ja przez całą analizę czytałam "Lily Poyebus" :D
Jak zwykle świetna robota, ale musiałam czytać w częściach - Tfór Ałtoreczki mnie osłabiał.
Rysunki świetne! :)

Lukrecja

Anonimowy pisze...

Oczy mnie bolą od tych błędów, to opko jest niepezpieczne. Moja reakcja po przeczytaniu: kim trzeba być, aby TAK pisać? Analiza jest po prostu cudowna, przede wszystkim gratuluję Wam, kochani Analizatorzy, wytwałości. Hasło: rondu. To rondo, temu rondu... Cheza

Anonimowy pisze...

Zgadzam się z przedmówcami, aŁtoreczka naczytała się pseudo-literatury. Z tym że ja bym dodała jeszcze "Dziewczyny z Hex Hall" i może "Monster high"
Pzdrawiam, Tru Loverka.

Anonimowy pisze...

AŁtoreczka nie ma własnego pomysłÓ. WyczÓwam mieszankę wszystkiego. Ja nie do końca rozÓmiem, jak wam się Hce oceniać takie coś. Ale analiza naprawdę niezła.

Niofomune pisze...

Bardzo aŁtoreczkowo skumulowany HP, Zmierzch i Naznaczona (i zapewne jeszcze kilka postzmierzchowych książek, ale nie jestem w temacie). Ale lepsze to niż toto poprzednie szmaragdowe i jadeitowe coś. Ot, taki aŁtoreczkowy blogasek dla odprężenia. Zastanawiam się, czy aŁtoreczka myślała, że ta kalka z HP "Jest to ściśle tajne, więc wie już o tym cała szkoła" przejdzie niezauważona. Moim zdaniem to był jeden z charakterystyczniejszych elementów Kamienia Filozoficznego i wiara w zatuszowanie zerżnięcia była cokolwiek irracjonalna.

Anonimowy pisze...

Opko porażające, ale po ustawce sylwetrowej czytało się nie najgorzej.

Analiza jak zywkle przecudna.

Dziękuję za Liczyhrabiego :-)

Lothwena

Anonimowy pisze...

Ten komentarz został ocenzurowany.

Kiyoko pisze...

Zgadzam się z Shadow, to opko baardzo śmierdzi Naznaczoną nie obrażając książki. Przyjmijcie moje wyrazy szacunku, że wytrwaliście przy analizowaniu tego tForu straszliwego. Dobijają mie takie momenty jak ten
"-Święte słowa. - Strażnik wpuścił nas ale kiedy nas zobaczył chyba oszalał.
- Chryste Panie! Toż to Lily Phoebus!
- Tak Balto, to Lily Phoebus a zarazem moja siostra.
- Zaszczyt to..."

Czy naprawdę KAŻDA ale to KAŻDA bohaterka musi być sławna, znana i kochana + mieć super wroga + 10 pkt do lansu?

W każdym razie możecie jej powiedzieć, że mogę jej wysłać słownik ortograficzny za darmo. Nawet dam jakiś gratis, jeżeli będzie go używać.

Momentami śmiałam się jak opentana.
Dziękuję za ten kilkanaście minut śmiechu!

Anonimowy pisze...

uhahałem się tak, że aż moja żona zapytałaz czego się tak śmieję. Po tym czymś, które "sylwestrowo ustawkowaliście" znów bezmózgowie w czystej postaci. Mam nadzieję, na drugą część bo tak do końca nie kumam o co chodzi z tymi "ACTAmi"...

A tak btw: co z tą Marlenką? Będzie? Proszęproszęproszęproszę!!!

Dowcip dziś mniej ambitny z powodu "niemania weny":

W kawiarni "Elefant" Stirlitz miał spotkać się z łącznikiem. Nie ustalono żadnego hasła, na szczęście łącznikowi zwisały spod palta szelki od spadochronu.

A hasło: vells (Orson Wells? Dobrze, że nie Orwell...)

Tezet74

Anonimowy pisze...

Dotarłam do tego pseudohiszpańskiego, po czym stwierdziłam, że szczątkowy język polski mogę przeżyć, ale szczątkowego hiszpańskiego już nie. Po co ludzi w ogóle to wtrącają, skoro nie mają pojęcia nawet o poprawnej pisowni, nie mówiąc o znaczeniu?

Podziwiam, mnie ta dawka idiotyzmu by już dawno powaliła.

Anonimowy pisze...

"- No dobra. - Bardzo mi się podobało ze mnie niusł na rękach, ale ja waże (1)50 kilo!
- Zostaw mnie bo się zakatujesz.
- Ha, ha. Po przemianie ważysz tyle ile półlitrowa butelka wody. Pestka.
Oczywiście aŁtoreczka absolutnie nie zadaje sobie trudu, by wyjaśnić ten fenomen. Nie wspominając już o tym, że boChaterka jeszcze nie przeszła przemiany, więc waży tyle, ile waży."
Myślę, że tutaj mogło chodzić o to, że dla niego boChaterka waży tyle, ile półlitrowa butelka (bo, oczywiście, jest taki silny itd.). Chociaż, kto wie... Niezbadane są drogi myśli aŁtoreczek.
A.iks