czwartek, 18 października 2012

195. Człowiek-Skręt, czyli Miłośniczka Coelho nie ma po co żyć (1/2)


Drodzy Czytelnicy! W dzisiejszym odcinku poznamy Lenę i jej przyjaciółkę Alex, które mają ewidentne problemy z psychiką: nie dość, że same określają się jako szalone, to jeszcze jedna  ma niewidzialnego psa, a druga urojonego brata i poważne problemy z pamięcią, a jej największym marzeniem jest zostać Dzieckiem z Dworca Zoo. Mimo to, nie może opędzić się od adoratorów, do których ciągle przemawia cytatami. Indżoj!

Analizują: Jasza, Purpurat, Kura i (gościnnie) Babatunde Wolaka.


http://friendsandlove.blog.onet.pl/



Opko, jak każde inne, zaczyna się od tabliczek znamionowych.

Bohaterowie
Alex Russo
     
Alex- miła i z pozoru grzeczna dziewczyna, lecz naprawdę jest szalona, wredna, złośliwa i łobuziarska.
Jeżeli z pozoru jest grzeczna, to po czym poznać, że szalona, wredna, złośliwa itp.? Szaleje i się wyzłośliwia w szafie, z dala od wszystkich?
W swym łóżku, wieczorem, gdy wspomina miniony dzień i przychodzą jej do głowy te wszystkie Cięte Riposty, które mogła była wygłosić, gdyby wymyśliła je na czas...

Uwielbia jazdę na desce.
Laxigen?
Milenka?
*spogląda bardzo podejrzliwie* Jaszu, dlaczego Tobie się ostatnio wszystko z Milenką kojarzy?
A kto mi takie teksty podsuwa?

Śpiewanie to jej największa pasja, tak samo jak taniec.
Dobrze wiedzieć, bo w opku śladu po tych pasjach nie zostało.

Uważa się za najważniejszą i najpiękniejszą dziewczynę w szkole.
Nie licząc się tym samym ze zdaniem innych.  
No, to akurat normalne, tacy, co uważają się za “naj”, zwykle się z nim nie liczą.

Ma psa, który wabi się Rex.
Który nie występuje w tym opku
Alex ma Rexa, Rex to Alex pies.
Wszyscy się dziwimy, gdzież on jest, ach gdzież.
Nie ma go ni w akcji, nie ma go w fabule
Podejrzewamy, że nie ma go w ogóle.

Jest najlepszą przyjaciółką Leny. Obecnie nie ma chłopaka.
To najistotniejsza przecież cecha dystynktywna boChaterki.

Lena Moore
Lena- szalona i lubiana przez wszystkich [szaleńców?] nastolatka. Uwielbia taniec i śpiew. Jak jeszcze mieszkała w L,A, [Laskowo, A tamoj!] jeździła na desce,  lecz nikt nie wie o tym, jaki ona ma naprawdę talent [i my się też nie dowiemy]. Jej najlepszą przyjaciółką jest Alex. Ma również chłopaka o imieniu Mitchel, lecza zdradza go z Justinem.
Zdrada polega na wspólnym jedzeniu leczo.
Albo zdradą leczy nieudany związek.

Tibby Smith
Tibby- szalona i pełna energii dziewczyna. Nie widzi świata poza swoją gitarą, swoim psem Fafim oraz swoim chłopakiem Justin`em. Jej największym marzeniem jest skoczyć z samolotu.
Bez spadochronu
Amen, Siostro!
I znów trzeba będzie dzwonić po koparkę...

Justin Bieber
Justin- szalony, miły i czasami wredny chłopak. Jest znany na całym świecie z powodu swojej kariery, [to zaiste jest prawdziwe nieszczęście. Z “powodu czegoś” możemy mówić o pechu, o czymś, co się nie udało. Jeśli mówimy o sukcesie, to “dzięki czemuś”] a mianowicie piosenkarstwa. Gitara, mikrofon, deska oraz bmx- bez tego nie wyobraża sobie świata. Podkochuje się w Lenie, ale chodzi z Tibby. Christian- najlepszy przyjaciel.
Kiedyś szaleńców po prostu się izolowało.
Bo Ty znowu nie ogarniasz. Teraz trzeba być wrednym krejzolem, ale mieć też jakieś zalety, żeby robić za popularnego w SQL (SQL = gim-baza, przynajmniej jest związek logiczny). No heloł.

Christian Beadles
Christian- miły, wrażliwy i opiekuńczy chłopak.
O, pierwszy normalny. Co on robi w tym klubie szaleńców?
To pewnie pielęgniarz.
Z pewnością ma pogryzione przez nich ręce.

Startuje do Alex, ale jakoś mu nie wychodzi. Smutny po zerwaniu z Rose. Deska, bmx- to jego świat. Najlepszy przyjaciel Justina.
Chyba nikogo nie zdziwi, gdy dodam, że o rowerach BMX w treści opka nie ma ani słowa?
Ale nie uprzedzajmy faktów, jak mawia mistrz Wołoszański.

Mitchel Krause
Mitchel- wspaniały chłopak. Lubiany w szkole. Jest zabawny, miły i pełen temperamentu. Chodzi z Leną, Kocha ją na zabój, lecz wie, że ona zdradza go z Justinem. Chce uprzykrzyć życie Justinowi z powodu Leny. Chodził z Alex.
Że też oni się w tym nie pogubią...
Podejrzewam, że oni mają jakieś tabelki z rozpiską.

Jack [Guten] Morgen
Jack- wrażliwy chłopak. Kocha się w Lenie, ale ta nie chce do niego wrócić. Ponętny i piękny typ chłopka.
Platoński ideał parobka.
Najpiękniejszy w szkole, mieście.
Ale jednak z psem sołtysa przegrał zawody na mistera posiółka.

Każda na niego leci. Zadają się z nim tylko dlatego, że robi im dobry wizerunek.
Znaczy kosmetologiem jest? Czy raczej rzecznikiem prasowym?

Morgen!
Tyś najpiękniejszy w całej wsi!
Morgen!
Ja do spotkania liczę dni!
Morgen!
Image mój za tobą łka,
Morgen!
Orkiestra dęta w piersi gra,
Morgen!
W sercu i duszy czysty zamęt,
Morgen!
Lecz chwała Panu - przyjdzie Abend...


`` Nie wszystko złoto, co kupisz na odpuście ``
Kto rano wstaje, ten leje jak z cebra.
Komu w drogę, temu trzaska sznurowadło.


To się nie mogło stać, myślała Lena. To tylko zły sen, po prostu kolejny zły sen . . . Obudzę się i rozpłynę jak mgła . . . Mocno zacisnęłam powieki.
Znamy wiele typów narratora, ale takiego wszechwiedzącego, pierwszoosobowego, z zamkniętymi oczami - to raczej nie.

W ustach mi zaschło. Mocno przywarłam się do Mitchel`a. Przerażona. Po prostu miałam zły sen. Jednak kiedy otworzyłam oczy, ona nadal tam stał. Stał sobie zwyczajnie jak gdyby nigdy nic.
I tylko zmieniał/a płeć, w tę i we wtę, w tę i we wtę....
Ej, to taka zmiana banana z narratorem, czy ona naprawdę myśli o powiekach i przywieraniu?
Trzeba przyznać aŁtorce na plus, że w całym opku narrator chrzani się TYLKO dwa razy.

(…)
- Nie, Jack. Ty tylko mówisz, że mnie kochasz, a tak naprawdę tak nie jest. Zawsze mówiłeś, że mnie kochasz i tak będzie już na zawsze. A co zrobiłeś.? Sam sobie odpowiedz na to pytanie.!
Facet nie zdążył nawet nabrać tchu, a ona ciągnie dalej:

Nie mam zamiaru już być Twoją maskotką na pokaz, o co to to nie.!
No to już wiemy, co jej zrobił. I nie jest to niewinna pamiątka po wspólnych piątkach, tylko powiesił ją za kark na lusterku w samochodzie.

Zapomnij, najlepiej już na zawsze.! Dałam Ci tyle dobrego,
- To czekoladowe ciastko z kremem! Pamiętasz, jakie było duże?!
a ty tego nie doceniałeś.!
- Powiedziałeś, że mdli cię od słodyczy i wolisz marynowane grzybki!
- ostatnie 5 zdań mówiłam ze łzami w oczach.
Na szóste już łez jej zabrakło.

- Ale Skarbie, jak możesz mi to robić.? Nie pamiętasz już naszego pierwszego spotkania? 27 lipiec, odpust, kolejka górska . . . Zapomniałaś.?
Odpust? Ciekawe, gdzie toczy się akcja, bo jakoś nie słyszałam, by w Hameryce znali taki zwyczaj, jak odpust...

Tak się bałaś jechać na tej kolejce, że aż się we mnie wtuliłaś. Nie pamiętasz.? To wszystko to miało miejsce . . . - nie pozwoliłam mu dokończyć i musiałam dodać swoje 2 grosze
Trzeci zgubiła.
Albo popsuła.

- Tak wiem . . . Wszystko to było na odpuście. Zapomniałam już o tym wszystkim, a ty mi to musiałeś przypomnieć.! Musiałeś.? Musiałeś.!?
I to, jak puściłam pawia po zejściu z kolejki!

- Ale, Kochanie, przecież . . .
- Tak wiem, nie wszystko złoto co kupisz na odpuście, lecz w tym przypadku powinno być; nie wszystko złoto co spotkasz na odpuście . . .
A tak naprawdę: nie wszystko złoto, co się świeci. A odpustowe ozdóbki zdecydowanie zaliczają się do tej kategorii.

Przepraszam, że Cię poznałam, nie powinnam tego robić, [oraz, że się urodziłam, to się więcej nie powtórzy] ale chcę ostatni raz, chcę ostatni raz to poczuć . . .  - po tych słowach lekko go pocałowałam. Trwało to tylko chwilę . . . On działał na mnie jak magnes. Nie mogłam przestać go całować.
Najpierw jazgocze jak przekupka, w swoim przekonaniu zrywa dramatycznie, po czym wpija mu się w usta.

Chciałam, by znów był tylko dla mnie. Powoli zaczynałam się od niego odsuwać, ale on tego nie chciał. Całował mnie nachalnie, wręcz brutalnie. Chwyciłam go za koszulę, odsunęłam się od niego i popatrzyłam w jego piękne kocie oczy. Mogłabym tak cały czas . . . Czułam, jak do oczu napływa mi kolejna porcja łez.
Starczy na następne pięć zdań, czy nie starczy?

Stałam tak na środku ulicy trzymając go za koszulę i płacząc. Coraz mocniej szlochałam i marszczyłam jego koszulę. Puściłam ją.
Czy ktoś mi wytłumaczy, o co jej właściwie chodzi?
Trafiliśmy na prawdziwą drama queen, takiej nie musi o nic chodzić, żeby robić aferę.

Teraz ryknęłam jeszcze bardziej. Mitchel podszedł do mnie, objął mnie lekko ramieniem. Chciałam się w niego wtulić, ale coś mi tego zabraniało. Nie wytrzymałam . . . Strąciłam jego rękę, popatrzyłam my w oczy i znów zaczęłam płakać . . . Jeszcze bardziej niż wtedy.
Nie płacz już, nie płacz, bo się stadion przelewa!

- Przepraszam . . . - rzuciłam tylko i uciekłam nie zważając na to, czy jedzie jakiś samochód, czy nie . . . Wszystko straciło już sens. Każdemu przeszkadzam na tym świecie.
Nikt mnie nie kocha, każdy olewa, wezmę żyletkę i pójdę do nieba...


. `` Naucz mnie `` .

Szłam sobie spokojnie ulicą, gdy nagle Mitchel stanął przede mną jak słup soli i zaczął rozmowę
Bo słupy soli nie tylko stają przed nami znienacka, ale także gadają.
Żona Lota była tak pyskata, że musieli ją do zupy zużyć.

- Alex.! Czyś ty zwariowała.?
Nie tylko narrator chędoży się aŁtorce, ale główna bohaterka też.
*a Kura się dziwi, że wszystko mi się z Milenką/Marlenką kojarzy!*

Wiesz jak ja się o Ciebie martwiłem.? Gdzieś ty była, nic Ci nie jest.?- mówił to z taką troską w głosie lecz równocześnie z nutką ironii
Nutka ironii wskazywała, że wcale się nie martwił, tylko wykorzystał pretekst, żeby ćwiczyć wymawianie zaimków wielką literą, bo w mianowniku mu jeszcze nie wychodziło.
Nie, nutka ironii miała zamaskować fakt, że dziewczyny mu się mylą - przecież w poprzednim rozdziale był z Leną!
Dopóki dziewczyny nie mylą się z inwentarzem, z Bogiem sprawa.

- Nie, nic mi nie jest.- tylko tyle zdołałam z siebie wydobyć, po czym ruszyłam przed siebie
- Co.? Tylko tyle.? Ja tu jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów, boję się o Ciebie, martwię się, czy się coś Tobie nie stało, a ty tylko mówisz, że nic Ci nie jest.? Szukam Cię po całym mieście, nie umiem Cię znaleźć, a jak mi się to w końcu udaje, to tylko tyle mi mówisz.?
Też bym był kłębkiem nerwów: kropka przed znakiem zapytania, kropka przed wykrzyknikiem, spacje między kropkami w wielokropku, cudzysłowy z apostrofów... Zmutowana jakaś ta interpunkcja.


- Tak wiem. Wiem, że mogę Ci powiedzieć wszystko. Ehh.. Dobra zacznę od początku. Kiedy Cię poznałam czułam do Ciebie wstręt, ponieważ każda na Ciebie leciała. Ty ceniłeś tylko to, że jesteś popularny i najlepszy w całej szkole. Pamiętasz ten dzień, kiedy przyjechałam tutaj z Dallas.? Ty mnie wyśmiałeś, szydziłeś z moich ciuchów, okularów, rodziny, domu, braku komórki, komputera, mp3 czy jakiegokolwiek sprzętu, który ty miałeś.
Zwróćcie uwagę: emocjonalna scena doprawiona szczegółowym wyliczeniem (podobnie jak wcześniej, płacząc, odliczała 5 zdań). BoCHaterka jeszcze nie raz pokaże, że lubi szczegóły.
Jedenaste: nie będziesz szydził z ciuchów bliźniego swego ani okularów, ani komputera, ani empetrójki, ani żadnej rzeczy, która jego jest.

Myślałam, że się zabiję,
Z powodu braku tostera? No, w sumie racja, bo  jak  mawia znana, marynarska  piosenka: “Nie zna życia, kto nie nie piecze tostów ze-srem!”
Każdy pretekst jest dobry, żeby mieć myśli “s”.


Ale jak mój ojciec dostał lepsze stanowisko pracy, zaczął więcej zarabiać i kupował mi różne drobiazgi czy inne rzeczy, to coś się Tobie odwidziało i zacząłeś traktować mnie jak kogoś równego sobie.
Nie za dobrze to świadczy o trólowerze naszej boCHaterki, prawda?
Nie taki on znowu tró, jak się niebawem okaże.
Każde kolejne opko zaskakuje mnie jeszcze odbiciem umysłowości gimbazy. I śmieszno, i straszno.

Nie miałam tu żadnego.
Ani nic swojego.
Ani jednej koleżanki.
Ni talerza, ani szklanki.
Wszyscy się ze mnie śmiali. W 7 klasie na stołówce, gdy Pan Mietek rzucił sałatkę na moją nową, białą bluzkę
O, nerwy puściły panu Mietkowi.

ty podszedłeś do mnie, wyszedłeś ze mną na korytarz, pomogłeś doprowadzić mi się do ładu.
Hm... BoCHaterka przyjechała z Dallas, przedtem mieszkała w L.A., bohaterowie mają angielsko-niemieckie nazwiska - czyli wszystko wskazuje na USA. Z drugiej strony występuje odpust oraz Pan Mietek. Gdzie to się właściwie dzieje, na Jackowie?
Czepiasz się. Serio. Lasia przepoczwarza się w redneckiego hipstera, a Tobie się nie podoba pan Miecio. Boszsz...

Z Mieciem-cieciem zmieciem śmiecie,
Cieć ucieszy się jak dziecię,
Cieć ćmi ćmika, bo ciamajda
W ćmę ciepł ciapem, sama frajda,
Cieć ćmę ciapem, tak ma być,
Cieć ćmi ćmika, ćma ma w rzyć.

Podziękowałam Ci i nie wiem jak to się stało, ale pod wpływem impulsu przywarłam swoje wargi do twoich i połączyliśmy się w jednym, długim pocałunku. Poczułam marihuanę. Codziennie potem było mi czegoś brak. Wszystko mi przeszkadzało. I znów się pocałowaliśmy. Było mi lepiej. Brakowało mi Ciebie i marihuany.
Mitchel: Człowiek-Skręt. Uzależnia samym oddechem.
Wychodzi, że THC uzależnia, jak Duch Święty zapładnia. Pod własną fizyczną nieobecność.

Prosiłam Cię, abyś nauczył mnie ćpać. Leczy ty tego nie chciałeś.
Tak, nałogi się leczy.

Mówiłeś, że nie zniszczę sobie przez Ciebie życia, a ja tego chciałam.
Ach, być jak dziecko z Dworca Zoo! To takie szalone! Wszyscy w klasie by mi zazdrościli!

[Przez kilka następnych akapitów boChaterka użala się nad tym, jak to strrrrrasznie chciała zacząć ćpać, a chłopak jej nie pozwolił. No naprawdę, nieczuły drań bez serca, potępiamy zbiorowo.]

- naprawdę chciałam zacząć brać. Miałam takiego pypcia na to.
Grunt to mieć pomysł na siebie.
Te noclegi na dworcach, żebranina, oddawanie się za działkę, kompot w żyłę na jakimś barłogu.
Pypcia na marihuanę ma się zapewne na wargach, na kokainę - pod nosem, na kwas - na języku...

- Ja Ci nie pozwolę zniszczyć sobie tym życia. Proszę, zapomnijmy o tej rozmowie, zapomnijmy o tym, że chcesz brać i w ogóle o wszystkim. Mamy siebie i tak jest nam dobrze. Niepotrzebni nam jacyś Jacek i Placek.
Aluzjom politycznym w opkach mówimy nasze stanowcze eeee tam!

- Nie Jacek i Placek, tylko Alex i Jack. Alex jest mi potrzebna. Jest moją najlepszą przyjaciółką. Była za mną w najtrudniejszych chwilach mojego życia.
No raczej. Bo to ty jesteś Alex, droga boCHaterko, prawda? (“Szłam sobie spokojnie ulicą, gdy nagle Mitchel stanął przede mną jak słup soli i zaczął rozmowę - Alex.! Czyś ty zwariowała.?” )

- Ale to przez nią rozstałaś się z Jack`em.- miał rację.
Mam wrażenie, że życie z rozszczepioną osobowością jest bardzo ciężkie.

To przez nią rozstałam się z nim. Przecież ja kochałam Jack`a, a ona mi go odebrała.
Szeroka jest definicja przyjaźni...

Za Jack`em mogłabym nawet pójść w ogień. Kochałam nawet mojego przyjaciela Chrisa.
...i miłości też.
Bo Jack go kochał i chciał, żeby dla harmonii w trójkątnym związku ona się zakochała w Chrisie?

Był dla mnie jak brat.
Aha, ok.

(…)

Gdy weszłam do domu od razu poszłam do kuchni, ponieważ poczułam głód. W kuchni zastałam tatę siedzącego i czytającego gazetę. Postanowiłam zacząć rozmowę
Fajnie, że podjęła decyzję porozmawiania z rodziną.

- Cześć tatusiu- pocałowałam ojca w policzek i uśmiechnęłam się
- Cześć kochanie. Mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość
- Jaką tato.? Będę miała rodzeństwo, czy co.?
- Nie, my będziemy dziadkami.

- Christian przyjeżdża, a wraz z nim jego najlepszy kumpel, ale nie wiem jak się nazywa
News wyczytał w gazecie. To musi być jakieś straszne zadupie, skoro sensacją jest przyjazd Chrisa.
I oczywiście wcale nie domyślamy się, kim jest bezimienny Najlepszy Kumpel, wcale.

- Kiedy przyjeżdża.?
- Za 2 dni Skarbie
Wiem już, skąd te kropki przed pytajnikami i wykrzyknikami. Pouciekały z końców akapitów.

`` Królowa własnego losu, księżniczka własnej bajki. ``

Padłam na łóżko. Wygrzebałam swój telefon spod poduszki i wybrałam numer Alex.

- Siema.! Nie zgadniesz co się stało. Mam świetną wiadomość.- mówiłam to z taką radością, że prawie nie było słychać tego co mówię
Z radości aż przeszła w ultradźwięki.
Albo nadawała w tempie lektora w reklamie środków na grypę, który musi w dwóch sekundach zmieścić całą formułkę o ulotce, lekarzu i farmaceucie.

- Jaką.? Co się stało.?
- Christian przyjeżdża.! Boże jak ja go dawno nie widziałam. Masakra.
Pobawimy się piłą łańcuchową!
Biorąc pod uwagę, że Lena przyjechała z Dallas (w Teksasie), to całkiem logiczne.

Tak się cieszę, że przyjeżdża. W końcu będę mogła z nim chociaż chwilę pobyć
- Bo do tej pory z nikim nie pobyłam.

- Taa, też się cieszę.- w jej głosie dostrzegłam nutkę ironii
Patrzenie uszami przez telefon, czyżby to jedna z supermocy?

- Alex, czemu się nie cieszysz.?
- No bo sama mi ostatnio powiedziałaś, że coś o mnie mówił.
- Tak, mówił. Ale nie mów, że nie pamiętasz już czego.?- było mi trochę smutno, że przyjaciółka zapomina co mówiłam jej ostatnio
Fakt, trochę za wcześnie na Alzheimera.

- Nie, nie pamiętam. Naprawdę.
- Ehh.. Alex, Alex, Alex. On mówił, że nie może się doczekać spotkania z Tobą. Tak bardzo się za Tobą stęsknił. Nawet powiedział coś w stylu, że mu się podobasz czy coś
- Aaa.. No rzeczywiście. Teraz sobie przypomniałam.
Widzę tylko jedno wyjaśnienie: wcześniej Lena z tajemniczą miną powiedziała przyjaciółce “Christian coś mówił o tobie”, nie zdradzając jednakże, co - a ta z miejsca uznała, że pewnie z niej się wyśmiewał, albo coś. Inaczej ni cholery nie rozumiem...

- Ale to jeszcze nie wszystko. Tata powiedział, że przyjeżdża razem z nim jego najlepszy kumpel, ale nie powiedział jak się nazywa ani nic. Ahh.. Pomyśl jak będzie fajnie. Ty, ja, Chris i jego kumpel.
Hm, a co jeśli kumpel okaże się obleśnym, pryszczatym jaskiniowcem?

- Eyhhee..- odchrząknęła- Nie zapomniałaś jeszcze o Mitchel`u.?
- A ta, jasne. Jeszcze on. Ale zobacz, jak Christian będzie do Ciebie startował to ten Pan X będzie dla mnie. Może coś z tego wyjdzie.?
A Mitchelowi już podziękujemy. Bye bye, nie chciałeś nauczyć mnie ćpać, więc spadaj.

- Ej, przecież ty masz chłopaka idiotko. Nie wolno tak robić, że jest się z kimś a z kimś innym za plecami tego z kim się jest naprawdę.
Nie wolno także walić tego samego zaimka trzy razy w jednym zdaniu, bo czytelnik guzik rozumie z takiego komunikatu.
Nie no, to proste: ona za plecami X będzie się prowadzać z Y, za którego znowu plecami będzie z X. Żeby zrozumieć rekurencję, trzeba zrozumieć rekurencję.


- A co, jeśli Pan X będzie w moim typie.?
- Skarbie, to już zależy od Ciebie. Czy zechcesz być z nim, czy z Mitchel`em.
- Masz rację. Dzięki. Odezwę się niedługo. Narka.- dodałam, po czym rozłączyłam się. Porozmyślałam trochę bijąc się z myślami.
Myśli biły boleśnie, ale nasza boCHaterka w końcu odpędziła je wszystkie.
Trzepała je zwiniętą gazetą.

Wre walka okrutna w pośrodku pościeli,
Walczy młoda dama z myślami swojemi;
Umysł ciągle wytęża, potem się zalewa,
Jak liść suchy drży lub Greenpeace, przykuty do drzewa,
Lecz marne są jej szanse! Daremne zmagania!
Choć móżdżek się nagrzewa, nerw o nerw się słania,
Z nicością nikt nie wygra, choćby i nicością;
I chociaż wniosek ten komuś może stanie ością,
To jednak go po rozwadze odrzućmy dopiero:
Walka jej z jej myślami, to jak dzielić przez zero.


Zeszłam na dół, ubrałam [znoooowuuuu...] moje ulubione fioletowe adidasy za kostkę, powiedziałam ojcu, że wychodzę i tak też uczyniłam. Poszłam do skateparku. Gdy patrzyłam, jak ci młodzi ludzie jeżdżą w tą i w tamtą stronę odprężałam się.
Widocznie nie wie, jak odprężające są walki wielbłądów.
Lub jak oglądanie meczu tenisowego w kategorii 80+.

Jedna sylwetka szczególnie przyciągnęła moją uwagę. Wstałam z ławki, podeszłam trochę bliżej i kogo zastałam.? Mojego przyjaciela, Christiana.
- Chhhhhhhhhristian.?- jąkałam się.
Raczej charczałam.

Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Chłopak zszedł z rampy, podszedł do mnie. To był on. Mój kochany Christianek.- Stary, miałeś przyjechać dopiero za 2 dni.
- Tak wiem, ale był wcześniejszy lot, więc powiedziałem co mi tam i wszedłem do samolotu.-
Co mu tam, poleciał pierwszym lepszym. Widocznie miał sieciówkę.
Wszystko jest możliwe. Warszawa ma podwodne metro, na przykład.
I Basen Narodowy.

na jego twarzy jak zawsze można było dostrzec ogromnego banana.
To  ślad po interwencji stewardesy, gdy próbowała go wywalić z samolotu.
Nie tylko interpunkcja jest tu rodem z Czarnobyla.
Trądzik również.

- Tak się cieszę, że Cię widzę.- rzuciłam mu się na szyję. Ruszyliśmy w stronę domu.- A nie miałeś tu przyjechać z jakimś kumplem
- Na śmierć zapomniałem.
Hmmm... Nadał go na bagaż i zapomniał odebrać?
Najwyraźniej. I on do tej pory jeździ w kółko na taśmie z walizkami.

Zaraz wracam, nie ruszaj się stąd.- rzucił przez ramię i pobiegł w głąb skateparku. Nie miałam co robić, więc położyłam się na ziemi i zaczęłam śpiewać sobie piosenkę The Cimb.
Ja też często się kładę na ziemi, kiedy nie mam co robić. I też śpiewam piosenki o banku z Kuala Lumpur.


Śpiewałam to dla siebie. Bo i tak w końcu nie miałam dla kogo śpiewać. Nikt nie wiedział jaki ja mam talent.
Bo ja się wcale nie chwalę
ja po prostu, niestety, mam talent!
Sobie śpiewam, a Muzom, bo kto jest na ziemi
Co by serce ucieszyć chciał pieśniami memi?

Skończyłam na słowach "Just keep pushing on, cause''. Wzięłam długi głeboki oddech, zamknęłam oczy i przestałam śpiewać. Lecz za moimi plecami usłyszałam, jak ktoś tego nie chce i zaczyna śpiewać dalej.
To był natrętny Imperatyw Wokalny.

Wiedziałam, że ktoś to śpiewa [bo słyszałam śpiew], powili [a teraz kwili] zaczęłam się odwracać. Zobaczyłam mojego przyjaciela Chrisa i jakiegoś nieznajomego chłopaka o włosach koloru ciemny blond i pięknych brązowych oczach. Śpiewał jak anioł. Nie chciałam, aby przestał śpiewać. Zaczęłam ostatnią zwrotkę
Oj, jakie szczęście, że to nie Mahabharata, bo ta wystawiana w skrócie, trwa jakieś trzy dni.
No, ale to to w telegraficznym. Te kilkaset tysięcy wersów to tak z tydzień.
Och, mogliby zaśpiewać Ormurin Langi w pełnej wersji.

Keep your faith
- Oooooh, The Climb,
The Climb, oooooou- chciałam dodać coś swojego
No to się wysiliła.
Utalentowana i jeszcze kreatywna.

- Jej. Niesamowicie pięknie śpiewasz.- chłopak zaczął rozmowę
- Dzięki. Tobie też niczego nie brakuje w śpiewaniu.- ''no i wyglądzie też'' , pomyślałam
- Dzięki.- odpowiedział, po czym się zaśmiał
Nerwowo.

- Ee.. Lena, on jest piosenkarzem.- wtrącił się Chris. Popatrzyłam na nieznajomego, te oczy, włosy, uśmiech wydawały się takie znajome. Chwilę pomyślałam.
Po chwili myślenia wykrztusiła z trudem:
- Yy, Justin.? Justin Bieber.?- zapytałam nie wiedząc, czy mówię dobrze
Bo uwierzę, że nigdy nie miała okazji usłyszeć tego nazwiska i nie miała pojęcia, czy mówi się “Biber”, czy “Bajber”...

- Zgadza się. Jestem Justin Bieber we własnej osobie.- okręcił się wokół własnej osi, po czym podał mi rękę
Wy też, przedstawiając się ludziom, obracacie się wokół własnej osi?
Nie, ale można spróbować.
Nie, to zbyt mejnstrimowe.
Och no, musiał przecież roztoczyć swe wdzięki. Dosłownie.

- Lena. Lena Moore.- przedstawiłam się, podałam mu rękę, po czym pod wpływem impulsu pocałowałam go w policzek.
Spróbujcie policzyć, ile razy ona obcałowuje obcych facetów.
Impuls to straszna siła.


- Dobra gołąbeczki, chodźcie do domu. Ciemno się robi.- jak zwykle Chris musiał dodać swoje 2 grosze.
Był tak skąpy, że trzeciego już nie dodał.
No wiesz, zaoszczędził 30%
Czyjego domu, tak właściwie?

Ale czemu akurat w tym momencie.? Odeszliśmy. Szłam pośrodku. W pewnym momencie poczułam rękę Bieber`a na swojej. Nie odsunęłam się. Popatrzyłam na niego. Uśmiechnął się. Można było by się zakochać. Odwzajemniłam uśmiech. Dochodziliśmy do domu, a tam . . .
To ja wyciągam popcorn. Chce ktoś trochę?

`` A jak Ci się wydaje skarbie.? Stare, dobre małżeństwo nie rdzewieje ``
Fakt, nie wyglądają na szczególnie zardzewiałych.



- Niespodzianka.!- moja macocha i ojciec wyskoczyli z kuchni krzycząc.
Prawdę mówiąc nie spodziewałam się tego.
Bo nikt się nie spodziewa tak idiotycznej sceny w wykonaniu rodziców.

- Jaka niespodzianka.? O czym wy mówicie.?- byłam w szoku. O czym oni w ogóle gadają.?
- No bo ojciec mówił, że Christian przyjeżdża do Ciebie za 2 dni, więc postanowiliśmy zrobić Tobie [celownik zaimka osobowego w pozycji akcetowanej - ci. Zrobić ci] niespodziankę. Poszłaś do parku, i tam go spotkałaś.
Zaraz, ale na czym miałaby polegać ta niespodzianka? Że starszym odbiło?
Tym razem nie przebrali się za zwierzęta gospodarskie, znaczy, jest nieźle.
Aha. A bagaże Chrisa upchnęli potajemnie gdzieś pod schodami, czy też może chłopak przyleciał tak jak stał, w jednych spodniach i podkoszulku?
Zobaczył jakiś samolot, no to podbiegł i wsiadł.

Zawsze we wtorkowe popołudnia tam chodzisz.- moja macocha zna mnie lepiej niż ja sama siebie.?
W każdy wtorek boCHaterka ma głęboką nadzieję, że tym razem uda jej się trafić do kina albo centrum handlowego, ale niestety! nieubłagane fatum kieruje ją znów do skateparku...

To chyba nowość. Nigdy się mną nie interesowała, a teraz co.? Przy gościach zawsze jest dla mnie miła, ale już na osobności to nie. Ślub z moim tatą wzięła tylko ze względu na kasę. Jak jeszcze nie mieliśmy tak dużo forsy to nas nie znała, a jak tata zaczął więcej zarabiać to co.? Od razu nas znała.?
Oczywiście, bo to zła kobieta była. A nie przychodzi Ci do ślicznej główki, że ojciec zaczął więcej zarabiać, bo np. zmienił pracę i poznali się właśnie tam?

Zawsze mówiłam ojcu, żeby za nią nie wychodził, ale on się upierał.
“Wyjść za nią” to mógł najwyżej z tunelu.
To rzuca ciekawe światło na ten związek.

Skoro ojciec wyszedł za żonę, to macocha pewnie się omężyła?
Zmężniała.
Muskuły przy tym jej takie wyrosły, że o rany!

Chciał tego. Za parę lat będzie mnie przepraszać abym mu wybaczyła ten błąd. Ahh.. Nienawidzę takich ludzi.
Weź dziewczyno nie chrzań, bo sama powtórzyłaś ten sam scenariusz z Mitchelem.

- Super.! A możemy pobyć sami.? Tato, mamo idźcie na spacer..
Opkowe pozbywanie się rodziców z chaty przewiduje uśmiercenie ich w wypadku. Tu łaskawie pozwoliła starszym przeżyć, choć rzeczywiście po tym spacerze już się nie pojawiają.
Szli, szli i zaszli aż do dupy.
Otwock protestuje przeciw takim insynuacjom. :>

- Nie, jeszcze mi dom przewrócisz do dołu dachem.

- no tak, jak zwykle mój nadzwyczaj zatroskany ojciec nie może mnie samego zostawić w domu.
Zły ojciec, zły! Jak on może nie dawać się wygonić! Aż się Lence z oburzenia płeć zmieniła.

- Tatoooo...- no i zaczęłam przeciągać strunę
- No dobra, już dobra. Wychodzimy. Ale spokój mi tu ma być. Wrócimy gdzieś około 24 [wieku]. Nie czekajcie na nas.
- Gdyż zaczynamy nowe życie w komunie hipisowskiej.
- wyszli.
WRESZCIE.

- Tak, na Was czekać to prędzej będzie koniec świata, albo będę miała zmarszczki.
Skoro rodzice już wyszli, więc ona im tak krzyczała przez okno?
Przed chwilą miała pretensje, że nie chcą wyjść, teraz, że trzeba czekać... nie nadążam za naszą boCHaterką.

- jak znów musiałam palnąć głupotę i to w dodatku na oczach chłopków
A toś się jejmościanka skompromitowała przed chamstwem!

- Lena, Lena, Lena. Wiesz, że nic się nie zmieniłaś.?- rozmowę zaczął pan Bieberek
- Zawsześ była gburowata.

- Jak to.? To my się wcześniej znaliśmy.? Czy ktoś mi wyjaśni co się tutaj dzieje.?- jak zwykle nie wiedziałam o co kaman
Jaka ja jestem słodka idiotka, no nie? I taka szalona, że ojej.

- No bo.. To było dawno. Opowiedzieć.?- twierdząco pokiwałam głową na pytanie Chrisa- No bo jak byliśmy mali często do Ciebie przyjeżdżałem z takim jednym kolesiem.
To znaczy do Dallas?
Albo do L.A., o którym była mowa w opisie bohaterów. Chyba, że “L.A.” to skrót od Dal-L.A.-s.

- I tym kolesiem jest Justin, tak.?
- Nie przerywaj mi jak mówię.!- Chris prawie już z siebie wychodził
- On tak zawsze.?- po cichu zapytałam Justina
- No, mniej więcej
- Nie przerywać mi.- jaki on był czerwony. Masakra.
Podrażnijmy się jeszcze trochę i sprawdźmy, kiedy mu żyłka pęknie!

- I zawsze bawiliśmy się w samoloty.
Gdyby ktoś nie wiedział: zabawa w samolot polega na tym, że łapie się dziecko za rękę i nogę, potem należy szybko kręcić się wokół osi, a siła odśrodkowa zrobi swoje, tzn. dzieciak uniesie się w powietrze, przy czym strasznie wyje. Bywa, że “silnik” dostaje choroby morskiej, rozluźnia uchwyt i patrzy jak młode leci w krzaki, a sam bezwładnie kołysze się jeszcze jakąś chwilę i cicho prosi o kubeł.

Przez niego złamałaś nogę, miałaś pełno siniaków na ciele i w ogóle.
Bawili się w katastrofę lotniczą. Ja to jednak miałem nudne dzieciństwo.
Już mnie nie dziwi to, że ona nic nie pamięta z dzieciństwa. Urazy mózgu mają straszliwe konsekwencje.

- A co Ci będę mówił. Zobacz zdjęcia.- wyciągnęłam karton ze zdjęciami i zaczęliśmy je przeglądać. Niezły mieliśmy przy tym ubaw. Na jednej fotografii byłam ja i Justin. Miałam całe włosy od lodów, a on stał obok mnie jak gdyby nigdy nic.
Całe od lodów. Całe OD.
Widzisz, Kuro? Nie tylko mnie się kojarzy Milenka cała od...

Znaczy,  bawili się razem całe dzieciństwo i Chrisa pamięta, ale Justina nie. Ma w domu cały karton ze zdjęciami i nigdy, przeglądając je, nie zapytała, kim był ten drugi dzieciak. Justin z kolei jest najlepszym kumplem Chrisa, ale nikt w tym domu go nie zna. Obłęd jakiś.
Nic dziwnego, skoro większość bohaterów to szaleńcy.

- Hej, kto mi to zrobił.?- wściekła pokazałam swoje włosy na fotografii. Justin się zaczerwienił.- To ty.? Ahh... Zaraz wracam.- uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni. Z zamrażarki wyciągnęłam lody i skierowałam się w stronę salony [ta salona, tej salony]. Przez przypadek usłyszałam ich rozmowę


- Ahh. Ale ona wyładniała. Już nie jest taka jak kiedyś. . .
- Nadal się w niej kochasz.?- spytał Christian
- Noo..- Justin zaczął się jąkać.- A wiesz, że właściwie to tak.?- zamurowało mnie.
Ile lat miał Justin, jak się zakochał - pięć? A my się czepiamy pani Musierowicz za dywagacje o miłości dziewięcioletniego Józinka...

Dostałam takiego szoku, że zrzuciłam wazon, i wylądowałam na ziemi.
Jak Kolonas Waazon - niespodziewanie i z hukiem.
A nawet plaskiem.
I z mlaskiem.

Podniosłam się. Zobaczyłam, że mam cała mokrą bluzkę i to w dodatku nie tylko od wody z wazonu, ale również i od lodów.
Rozumiem, że padła plackiem, cycem prosto w pojemnik lodów.
Sugerujesz, że miała cyce jak placki?
Po tym zabiegu - już tak.

[Lena i chłopaki ganiają się po całym domu, aż tu WTEM!!!]

Nagle drzwi się zamknęły, a za nimi stał Justin.
- No to teraz mi nie uciekniesz.- uśmiechnęłam się szyderczo.
Ale Justin przejmuje inicjatywę:

Podszedł do mnie, przycisnął mnie do ściany, złapał za ręce tak, że nie mogłam się ruszać.- Co ty do licha robisz.?- spytałam wściekła
Wyobrażała sobie, że to ona go tak przyciśnie.

- A jak Ci się wydaje.? Ćwiczę pierwszą pomoc.- powiedział, po czym zaczął mnie całować. Po jakiś 3 minutach odsunął się, uśmiechnął i potrząsnął swoją fryzurą. Odwzajemniłam uśmiech. Stałam jak wryta. Otrząsnęłam się.
I tak stali i otrząsali się jak dwa psy po wyjściu z wody.


- Co to w ogóle było.?- spytałam i zrobiłam minę ala WTF
Kopara opadnięta, oczka wybałuszone. Samo dobro.

- A jak Ci się wydaje skarbie.? Stare, dobre małżeństwo nie rdzewieje. Wystawił język i uśmiechnął się.
- Mówi się stara miłość nie rdzewieje.
- Jeden japonek. Ale w naszym przypadku jest małżeństwo, a nie miłość
Taki młody, a taki cyniczny.
Tego “japonka” nie rozumiem.

- Dlaczego.?- spytałam nie wiedząc o co chodzi
- Zobacz.- wyciągnął z kieszeni lizak smoczek.- Masz też.?- spytał. Wyciągnęłam z mojej szuflady tego samego lizaka, tylko, że on miał fioletowego a ja różowego.- Pamiętasz.? Mieliśmy wtedy 8 lat. Zrobiliśmy sobie ślub, całowaliśmy się pod płaczącą wierzbą i zamiast pierścionków daliśmy sobie na palec lizaka.
W tym lizaczku coś musiało być, ewidentnie.

Byliśmy małżeństwem. I nadal jesteśmy- uśmiechnął się.
A teraz dorośliśmy wreszcie do konsumpcji związku...

Teraz sobie wszystko przypomniałam. To on ganiał za mną po podwórku z wężem ogrodowym i lał mnie wodą.
Niby lał tylko wodą, ale jednak nogę jej złamał... Dziewczyno, uciekaj od niego jak najdalej!
Bo to była ciężka woda.

- Ale, ja mam chłopaka.- posmutniałam
- I wiesz, on mnie nie leje...
- Nic nie szkodzi. I tak nie będzie wiedział o nas
- Obiecujesz.?
- Obiecuję.- odparł, po czym pocałowałam go i przytuliłam.
Taaaa. Romans na boku to samo zdrowie, dopóki chłopak się nie dowie. Ciekawe, swoją drogą, czy Mitchelowi zostawia taką samą swobodę...?

- Kocham Cię, Lena. Już zawsze będziesz moją LadyLeną.
- LadyLena.?- spytałam
- Tak, tak na Ciebie mówiłem. Moja LadyLena. Kocham Cię.- szepnął mi do ucha, po czym złapał za rękę i wyszedł ze mną z pokoju.
Miłość instant - odhaczyć.
Wystarczy polać wodą...
Tak przy okazji, czy w opisie bohaterów nie było przypadkiem czegoś o niejakiej Tibby? Tak tylko pytam.

`` Widzisz te gwiazdy świecące na niebie? One są tylko dla Ciebie ``

Zeszliśmy na dół do salonu. Christiana nie było. Zaczęłam go szukać. (...) Postanowiłam zadzwonić do niego na telefon. Po chwili usłyszałam znajomy sygnał telefonu Christiana. Poszłam za jego głosem. No tak, jak na złość zostawił telefon w salonie i gdzieś poszedł. (…)
A komórka brzęczała samotnie w salonie.

Christian rozmawiał przez telefon. Z tego co dosłyszałam, była to jakaś dziewczyna.
Odebrał stacjonarny, ten w domu rodziców Leny?
Nie, znaleźli Chrisa w ogrodzie, rozmawiał przez komórkę - pytanie, czyją...

Rozmawiali jeszcze z jakieś parę minut. Gdy skończyli, podeszłam do niego i zaczęłam rozmowę.
- Z kim rozmawiałeś?- spytałam z uśmiechem i delikatnie poruszałam brwiami.
On zaś zaskoczony poruszył nosem i lewym uchem i odparł: - Z bazą.

- A tam, jakaś dziewczyna. Zakochała się we mnie czy coś.- powiedział z uśmiechem na twarzy.
Gdyby miał uśmiech gdzie indziej, bylibyśmy w szoku.
Przynajmniej już zjadł banana.

Zakochała się we mnie czy coś.
A skąd wiesz, że w tobie? Rozmawiałeś z cudzego telefonu, może dzwoniła do Justina?
Albo kochanica do ojca Leny?

- Ohh.. No dobra. Pamiętasz, jak mówiłem ci o Aelex?
- O kim?- nie wiedziałam co on mówił
- O tej nigeryjskiej kancelarii prawnej.

- No o Alex. To tego samego dnia jak rozmawiałem z Tobą o niej zadzwoniłem do mnie.
Sam do siebie zadzwonił. Zwyczajne gadanie do siebie jest za mało jazzy.

Długo rozmawialiśmy, potem pisaliśmy ze sobą i bardzo się zakumplowaliśmy. I wtedy poczułam coś dziwnego. [Nagłą zmianę rodzaju gramatycznego! Żeby tylko.] Coś tak jakby zakochanie. Ale proszę Cię, nie mów jej, że się w niej zakochałem. Proszę.
Nie mów, że w niej, bo to nieprawda, przecież rozmawiał i pisał sam ze sobą.

- Dla Ciebie wszystko, stary- puściłam mu oczko. Po Justin`ie można było dostrzec to, że był zazdrosny. Uśmiech zszedł mu z twarzy, oczami kręcił w różne strony.-




Dla Ciebie oczywiście też wszystko.- pokazałam mu język i wzięłam za rękę.
Dobrze, że nie odwrotnie.

Uśmiechnął się. Nie chciałam, żeby poczuł się smutny. Gdy weszliśmy do domu chłopakom kazałam wybrać jakiś film, powiedziałam im gdzie są wszystkie filmy, a ja poszłam po coś do picia. Wyciągnęłam z lodówki 3 puszki zimnego piwa i poszłam do salonu. Gdy weszłam do niego Chris patrzył na mnie tak jakoś dziwnie
- Podprowadzasz ojcu alkohol?

- Lena, co to ma znaczyć?- w głosie Christiana można było dostrzec niepewność i lęk
Niepewność unosiła mu się przed twarzą w postaci fioletowej chmurki, a lęk tworzył na niej granatowy rzucik.

- No co, nie pijecie piwa?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie,po czym puściłam mu oczko
- Yy.. Nie? Jesteśmy niepełnoletni. Mamy 14 lat.
- Eyhę.- odchrząknął Justin.- Ja mam 15 i jestem prawie pełnoletni.- zobaczyłam, że był dumny z tego, że za rok już będzie mógł robić wszystko
Serio? Akcja toczy się w Turkmenistanie bądź Uzbekistanie? Bo w Kanadzie (skąd pochodzi Bieber) pełnoletniość uzyskuje się tak jak u nas, po skończeniu 18-tu (a w niektórych prowincjach 19-tu).
Jeżeli zaś akcja rozgrywa się w USA, to nawet osiemnastka nie upoważnia do “robienia wszystkiego”, bo kupić alkohol można dopiero po skończeniu 21 lat.

- Nie no, stary. Masz pietra? Nie pękaj. Masz- rzuciłam mu jedną, zimną puszkę piwa, a drugą dałam Justin`owi
Rzucić komuś puszkę czegokolwiek gazowanego to albo bezmyślność, albo wredota, BTW.

- No to co oglądamy?- nie miałam pojęcia co chłopaki wybiorą. Lepiej się zapytać
- Hmm.. Oszukać przeznaczenie 3!- krzyknęli jednocześnie, po czym wsadzili płytę z filmem do dvd. Nawet nie spytali mnie, czy chcę to oglądać.
Jedno z Praw Opek: jeśli zbierze się grupka chłopaków i dziewczyn, ZAWSZE będą oglądać horror. Ja nie mówię, że mają brać się za komedie romantyczne, ale jest tyle innych możliwości, thrillery, SF, marvelowskie naparzanki...
Mogliby chociaż raz obejrzeć “Andrieja Rublowa”.

Ale nie miałam nic przeciwko temu filmu.
Poza tym, że główka się urwała temu bohateru.

Lubiłam horrory, uwielbiałam wyzwania, ryzyko.
Życie na krawędzi kanapy z pluszaczkiem w objęciach.

Mrożące krew w żyłach historie to mój świat. film zaczął lecieć. Chłopcu zgasili światło i usiedli obok mnie.
Biednego chłopca pozostawiając w ciemności.

No tak, ja jak zwykle w środku. Taki już mój los.
Oj biedna, biedna - ściskają ją z każdej strony.
Zaraz zrobią z niej naleśnik.

Poprawiłam się na sofie, po czym wszyscy trzej otworzyliśmy swoje napoje i zaczęliśmy pić.
A ja przezornie zmieniłam płeć, żeby nie macali mnie po pijanemu.

Uwielbiałam pić piwo. Mogłam pić go cały czas [tego piwa]. Przy śniadaniu zamiast kakao, obiedzie zamiast kompotu, kolacji zamiast herbaty. Mój ulubiony napój.
Mam tylko nadzieję, że nie popijała nim śliwek.
Czternastolatka. Jasssne.
F10.2 już mamy, ale to nie koniec jej aspiracji, jak widzieliśmy wyżej.


W pewnym momencie obaczyłam, że Christian się bał i zaczął przytulać poduszkę.
Ujmę to tak: też bym się bał, siedząc w ciemności na jednej kanapie z tępawą, nastoletnią czynną alkoholiczką i wannabe narkomanką. Ale ja to truskawki cukrem...

[Justin nie wytrzymuje napięcia i wychodzi do ogrodu, Lena idzie za nim]
Podeszłam do niego od tyłu, objęłam go i szepnęłam do ucha:
[Google wyrzuciły dziewięć opek, w których został umieszczony ten tekst.
I przy okazji dowiedzieliśmy się, że teraz nie mówi się już “opko” tylko, uwaga - “imagin]
- Tak, to właśnie jest miłość. To uczucie, które przejmuje władze nad Twoim ciałem i sprawia, że chcesz być ciągle blisko. To fala pozytywnej energii, która wypełnia powietrze. To coś, co może przeżyć każdy i zawsze, ale tak na prawdę tylko raz. To ciągłe zaufanie nawet pomimo największych zranień. To chęć czucia kogoś obok, nawet jeśli miałoby to boleć. Miłością nie jest pocałunek, trzymanie za rękę, czy częste wyznania, które powoli stają się zwykłą pustką.
Miłością nie jest także pluszowy miś, kwiaty ani diabeł rogaty, ale to też już wiemy.
Miłość nie jest jak mała, zielona żabka. Po prawdzie, jedyną rzeczą, która jest jak mała, zielona żabka, jest mała, zielona żabka.

Miłością jest uczucie nieopisane. To, które przeżywasz, ale wciąż nie wiesz jak określić, nawet przy pomocy największej ilości słów. Dziękuję.- ostatnie słowo powiedziałam tak, że prawie nie było go słychać. Pocałowałam go w policzek. Odwrócił się do mnie. Zauważyłam, że płacze.
Chyba ze śmiechu, od tej oryginalności wyznania...
.
Próbowałam otrzeć jego łzy, ale one leciały tak, jakby jego oczy były pękniętą rurą w czasie ulewy.
Zadzwoń po hydraulika.
Co ona wie o rurach wybijających w czasie ulewy... Zapraszam na Pojezierze Otwockie...


- Lena, widzisz te gwiazdy świecące na niebie? One są tylko dla Ciebie.- uniósł mój podbródek do góry tak, abym mogła podziwiać niebo. Było piękne. Zniewalająco piękne.- A jeśli będzie Ci smutno podejdź, przytul i powiedz, że Kochasz mnie, tak ja ja kocham Ciebie.
Hm, to jest opko o Bieberze, czy o zespołach Boys i Amfa?

[Pocałunki, przytulanki, nuda, ciach.]

Rano wstałam wypoczęta. Na rękę założyłam jakieś bransoletki, umyłam zęby i poszłam na śniadanie. W kuchni zastałam moich przyjaciół.
- Jej.. Wyglądasz.. Jej.- Justin zaczął się jąkać.
A nawet jejąkać.
No, widząc ją ubraną tylko w bransoletki...

Wyszłam na podwórko i poszłam w stronę skrzynki na listy. Wyciągnęłam wszystkie, oparłam się o płot i zaczęłam je przeglądać. Nie było nic do mnie.
Już chciałam wracać, ale coś mnie podkusiło i jeszcze raz zajrzałam do skrzynki.
O dziwo zobaczyłam małą, szarą paczuszkę. Wyciągnęłam ją. Była do mnie.
Im bardziej Lena zaglądała do skrzynki, tym więcej znajdowała tam paczuszek...

Odpakowałam ją. W środku zobaczyłam jakieś fotografie. Przyjrzałam się bliżej tym fotografiom. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Te fotografie przedstawiały mnie i Justina. Te [to] wczorajsze wydarzenie w ogrodzie.
Kompromitujące jak diabli. Zdjęcia ukazywały kolejno, że: stoją obok siebie, ona coś nawija. On strasznie płacze. Potem razem patrzą w gwiazdy.
Nieno, całowali się.
A potem zabrali się do budowania ogrodowej fontanny.

Wszystko to było uwiecznione na tych małych kawałkach papieru. W środku zobaczyłam jeszcze białą kartkę papieru, na której były poprzyklejane literki z gazet.
Dziwna rzecz: sprawca ma wystarczające zaplecze techniczne, żeby w jedną noc wywołać zdjęcia, a bawi się w naklejanie literek, jakby nie mógł po prostu zrobić wydruku.
W ogóle strasznie analogowy ten szantażysta; zamiast wysłać wszystko mailem...

Mogłam z nich odczytać ten napis: 'Myślałem, że jesteś inna... Jednak okazałaś się zwykłą szmatą. ANONIM'.
Całkiem kulturalny z niego anonim, skoro się podpisał. Może Gall.
Tu byłem. Tubylec.

Zaczęłam płakać. Szybko pobiegłam do domu. Wleciałam do niego jak oparzona i szybko pobiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko, twarz wtopiłam w poduszkę [ale wtopa!] i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Do mojego pokoju wszedł Justin.
- Matko i córko, zjednoczona Europo..
Interesujące powiedzonko, jak na Kanadyjczyka.

Co się Tobie stało.?- podbiegł do mnie, przytulił i ocierał łzy
- To się stało. Wiedziałam, że tak będzie.[Potwór miał takie trzy pazury i nie pisał!] - odparłam, po czym podałam mu przesyłkę, która była przeznaczona dla mnie.

Miłość jest zawsze nowa. I bez względu na to, czy w życiu kochamy raz,dwa, czy dziesięć razy zawsze stajemy w obliczu nieznanego. Miłość może nas pogrążyć w ogniu piekieł, albo zabrać do bram raju - ale zawsze gdzieś nas prowadzi. I czas się z tym pogodzić, albowiem jest ona treścią naszego istnienia. Miłości trzeba szukać wszędzie, nawet za cenę długich godzin, dni, tygodni smutku i rozczarowań. Bowiem kiedy wyruszymy na poszukiwanie miłości - ona zawsze wyjdzie nam na przeciw.I nas wybawi.Nie chciałam, żeby on widział jak wyglądam w tym momencie. Myślałam, że nikt się o niczym nie dowie, ale myliłam się. Nie powinnam była tego robić.
Hm. A teraz niech mi ktoś wyjaśni, jaki sens miało wklejanie tego cytatu z pana Coelho w środek powyższej scenki...
Na mnie nie patrz.

`` Zupełnie inaczej jest jeśli masz kogoś, kto Cię kocha. To Ci daje setki powodów aby żyć ``

Cały czas leżałam na kanapie z nosem w poduszce. Justin czuwał obok mnie. Nic nie mówił, tylko słyszałam, jak od czasu do czasu głęboko i głośno wzdycha, wiercił się co chwilę, a jak chciał coś powiedzieć otwierał tylko usta i z powrotem je zamykał głośno sapiąc.
W takiej sytuacji lepiej się za bardzo nie interesować czynnościami kolegi...
Wczuł się w dziurkacz. Taka etiuda.

Nie mogę tak bezczynnie płakać cały dzień i nic nie robić.
Rusz się więc, skop ogródek, albo komuś sempiternę, albo coś innego.

W pewnym momencie przypomniałam sobie, że w naszym domu zamontowana jest kamera
Monitoring posesji to drobiazg, o którym łatwo zapomnieć.
i akurat widać skrzynkę na listy.
Tatko założył kamerę, żeby w końcu dorwać tego skurczyflaka od ulotek.

Wstałam z łóżka i czym prędzej pobiegłam do specjalnego pokoju, w którym był monitoring.
Czy była to sypialnia?
W “specjalnym pokoju” mogły być monitory rejestrujące obraz z kamer, ale to nieistotne.

Włączyłam kasetę i patrzyłam. Przechodzący ludzie, biegające psy, chłopcy na deskach. W pewnym momencie do naszego ogrodzenia przyszedł jakiś człowiek, porozglądał się dookoła i wrzucił coś do skrzynki. Brązowa paczuszka. Tak, to jest to!
Nie. Tamta paczka była szara. W brązowej jest łajnobomba.

To on wrzucił fotografie do mojej skrzynki na listy. Zastopowałam kasetę i przyglądałam się ów postaci.
Dajcie mi obcęgi, śrubokręt, łańcuch od roweru i średniej wielkości paprykę. Muszę z kimś pogadać o odmianie zaimków.

Minęło chyba z 5 min, ale nic z tego. Za Chiny nie mogłam go rozpoznać. Miał na głowie kaptur, szarą bluzę i dżinsy.
Dżinsy na głowie dają stuprocentową anonimowość.
Miejmy nadzieję, że bieliznę miał na właściwym miejscu.

[Justinek dostaje poniewczasie ataku wyrzutów sumienia i przeprasza, że zniszczył związek Leny z Mitchelem]

- Zamknij się już! Nie jest to ani moja wina, ani twoja wina.
Niiii, wcale. Całowaliście się, bo jakiś śmierciożerca rzucił na was Imperiusa.
To, że się każdemu rzuca na szyję i wtapia w usta, zwalmy na impuls oszalałej z samotności synapsy.

Przecież każdy ma prawo żyć jak [ja!] chcę, a ja nie chcę żyć tak jak wtedy. Strasznie mnie denerwował. Na nic mi nie pozwalał, wszędzie za mną łaził, a po co ja w ogóle z nim jestem?
Uuuu... może lepiej pomyśl, po co on jest z tobą.

Gdy byłam młodsza cały czas się ze mnie śmiał, poniżał.- mówiła do siebie- Czas z tym skończyć. Raz na zawsze.
Tja. A jak cię pocieszał po nieudanym związku z Jackiem, to był dobry?

- Czy ty naprawdę chcesz to zrobić?- w jego głosie czułam smutek, żal, że to wszystko przez niego. Popatrzył mi w oczy.

- Tak.- podniosłam się ku wyjściu, ale coś złapało mnie za rękę i nie chciało, abym odeszła. Było zbyt silne, usiadłam z powrotem. Popatrzyłam na swoją rękę.
No, wreszcie przyszedł Przedwieczny Cthulhu i może zrobi porządek.

Była na niej ręka pana Bieber`a.
Ładnie dygnęła i szurnęła nóżką. “Witaj teściu!” - słodko zapiszczała.

Poparzyłam na niego, on popatrzył na mnie. Pocałował mnie delikatnie.
Jako poparzony musiał zachowywać ostrożność.

(...)

Szłam sobie małą, wąską uliczką pośród drzew prowadzącą do głównej ulicy. Szłam w kierunku domu Mitchel`a, gdy nagle ktoś szybko przejechał obok mnie na deskorolce i zatrzymał się parę metrów dalej.
I zaczął zbierać zęby z ziemi... Serio, wyobrażacie sobie śmiganie na deskorolce po “uliczce” takiej jak na podlinkowanym zdjęciu?

Miał na sobie szarą bluzę z kapturem nałożonym na głowę i dżinsy. Wyglądał tak jak ten chłopak z monitoringu.
Niezupełnie, bo tamten miał dżinsy na głowie, a ten ma kaptur na dżinsach.
A nogawki miał zawiązane pod brodą.
Kaptur ma jednocześnie na głowie i dżinsach, więc albo taki duży, albo nie o tę głowę chodzi.

Szłam dalej przed siebie nie zważając na to, kim ten ktoś jest. Przeszłam obok niego, ale ten złapał mnie za rękę i poszedł ze mną w stroną skateparku. On ciągnął mnie za sobą jadąc na deskorolce z prędkością światła, a ja musiałam za nim biec.
Poszedł jadąc (z prędkością ok. 300 tysięcy km/s), a ona za nim biegła. Fascynujące.
Wyobraź sobie ten czas, zwalniający w ich małym, kameralnym układzie.
A ona w tym biegu stawała się coraz młodsza i młodsza.

Zbliżaliśmy się. W oddali zobaczyłam grupkę trzech chłopców z kapturami na głowach. Dojechaliśmy do nich
Od tego pędu wyrosły jej kółeczka?

- Po co mnie tu przyprowadziłeś?!- nie wiedziałam w ogóle o co chodzi. Nie bałam się ich w ogóle, ponieważ mam brata i bardzo często się z nim biję.
Brata w opku nie ma ani śladu, ale mniejsza z tym. Ważne, że jest niepokonana nawet w starciu czterech na jedną.

- Hahaha.- całą czwórka zaczęła się głośno śmiać.- Czy ty naprawdę jesteś taka głupia, czy tylko mi się wydaje?- zaczęli ze mnie drwić
Drwili chórem, bo wszyscy czterej mieli zbiorowy umysł.


[Porywaczem okazuje się oczywiście *zieeew* Mitchel]
Nie chcę Cię znać.- dałam mu z liścia, rozpłakałam się i pobiegłam.

Byłam strasznie wkurzona. Jedynie, co mogło by mi teraz przynieść ulgę to skatepark. Ci ludzie. Chłopcy, dziewczyny jeżdżący w tą [tę] i tamtą stronę. To mnie zawsze odprężało. Gdy coś leżało mi na sumieniu zawsze biegłam prosto w tamto miejsce.
A rodzice, widząc, w którym kierunku biegnie, od razu wiedzieli, że coś przeskrobała.

I nie wiedzieć dokładnie czemu, nogi znów mnie tam niosły.
Przecież właśnie konfrontacja z Mitchelem była w skate parku. BoCHaterka odbiegła kawałek, a teraz wraca w to samo miejsce, bo jej się włączył skrypt: mam doła -> idę do skate parku.
Oj, bo nam jeszcze z głodu umrze tak latając w kółko!

Znalazłam się w parku. Usiadłam na pobliskiej ławce i patrzyłam na jeżdżących ludzi. Siedziałam tak, bez celu [czy celem nie był relaks?], gdy jedna postać zbliżyła się do mnie. Miała kaptur na głowie, fioletową bluzkę i czarne dżinsy, buty za kostkę oraz deskorolkę w ręku. Wyglądał tak.
Zegarka nie opisałaś.

Myślałam, że to jeden z tych chłopaków. Wstałam, odwróciłam się i już chciałam odchodzić, kiedy ten tajemniczy ktoś stanął prosto przede mną. Między nami było tylko parę centymetrów.
- Lena? Co ci się stało? Wyglądasz okropnie. Kto ci to zrobił?
Ale CO zrobił? Dostała na dłoni siniaków od liścia, którego dała Mitchowi?

(...)
- Ehh... Zupełnie inaczej jest jeśli masz kogoś, kto Cię kocha. To Ci daje setki powodów aby żyć. Teraz nie mam nikogo dla kogo mogę żyć.- wyszeptałam.
Bohaterka nie ma powodów, aby żyć. Ale porzućcie wszelką nadzieję - to dopiero początek opka.

Zobaczyłam, że w oczach Bieber`a krył się żal, smutek rozczarowanie.
W moich chyba też...

- A ja to co? Ja się dla Ciebie nie liczę. No tak. Zapomniałem. Każdy myśli, że jestem tylko głupim smarkaczem, dla którego liczy się tylko forsa i nic więcej, tym który myśli, że może mieć każdą bez względu na to, czy tak naprawdę ją kocha, czy nie. Jeśli też myślisz, że taki jestem to dzięki wielkie.
- Justin, przecież wiesz, że tak nie myślę.
Khę, to może zamiast walić pierwszym lepszym cytatem, jaki ci w ślicznej główce zabrzęczy, raz dla odmiany pomyślałabyś, co mówisz?

- Tak, możesz tak sobie mówić. Wiem że to są tylko zwykłe, puste, kłamliwe słowa. A oczy, w nich kryje się prawda.
- Prawda mówisz? Jeśli by mi na Tobie nie zależało, to czy zrobiła bym tak?- odpowiedziałam, po czym wtopiłam się w jego usta.
Ja tak tylko półgębkiem przypomnę, że przedtem wtapiała się (szlochając!) w Jacka, potem w Człowieka-Skręta, więc na miejscu Justina nie brałabym tego tak bardzo serio...

Jego oddech był taki miętowy i taki znany. Już gdzieś go czułam, tylko nie wiem właśnie gdzie. To właśnie jestem ja. Zapominalska Lena.
To nie jest zapominalstwo, ale głębokie uszkodzenie mózgu. Z kilku metrów nie rozpoznaje sylwetki kochasia; stojąc z nim nos w nos dalej nie go poznaje; potem całuje go namiętnie i też nic.
Nienienie, Justina jako takiego rozpoznała, tylko nie wie, z czym jej się mięta kojarzy.
Jednemu z ust jedzie marihuaną, drugiemu miętą... Ludzki zielnik!
Od Justina trudniej się będzie uzależnić.


Ze skateparku, leżącego gdzieś na końcu świata pozdrawiają: Kura o oddechu pachnącym ziołami, Babatunde Wolaka jedzący leczo z bananem, Jasza wirujący z samolotem i Purpurat z kartonem zdjęć.
A Maskotek jak wyszedł na spacer, tak doszedł do Nepalu. I teraz siedzi teraz w kucki, obserwuje kozy i wszystko jest mu obojętne.

17 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nie wiedziałam, że dżinsy i bluzę z kapturem można założyć na tyle sposobów! Punkt dla autorki za inwencję twórczą.

Ashera

Frej pisze...

Imaginy. Więcej: imaginy partowe (ale pisane w częściach). Kto wymyśla takie nazwy?
No dobrze, podzieliłam się traumą, wracam do czytania, bo analiza wyjątkowo udana.

rinoasin pisze...

O boru, strasznie nudne opko, w pewnym momencie zaczęłam się gubić kto z kim i z czym. I tęsknię za Milenką / Marlenką!

Anonimowy pisze...

Fajna analiza!
Opko jak opko,już widzę tych nastolatków,co tak cnotliwie nie piją piwa....
Najlepsza była zabawa w samoloty..

Chomik

tuptaczek pisze...

Nie tylko Lena zmieniła się w Alex, ale też Mitch zmienił się w Jacka a potem znowu w Mitcha:

" Nie, Jack. Ty tylko mówisz, że mnie kochasz, a tak naprawdę tak nie jest. Zawsze mówiłeś, że mnie kochasz i tak będzie już na zawsze. A co zrobiłeś.? Sam sobie odpowiedz na to pytanie.! "

Nie ma to jak wiedzieć kto jest kto w naszym własnym opowiadaniu :)

Anonimowy pisze...

Analiza zacna, warto było czekać. Jeszcze zastanawia mnie fragment, w którym Lena/Alex leży na trawie i śpiewa, następnie słyszy kogoś ZA sobą i odwraca się by dorzucić od siebie błyskotliwe 'ouoo'. Dżdżownice poukrywane głęboko w ziemi musiały być mocno zdziwione.

Ziutencja pisze...

A ja jestem za analizą "imaginów", nawet nie muszą być partowe, bo hej, One Direction to tu chyba nie było, a przecież tacy trendi som i wszędzie ich pełno >3>

Unknown pisze...

Wymiękłam i nie dotarłam do końca, ale co przeczytałam, to moje - szczególnie wiersz Purpurata o Morgenie zrobił mi popołudnie. Że o przeróbce przysłów polskich nie wspomnę. Zacne dzieło ogólnie :)))

Anonimowy pisze...

Pogubiłam się, zaczęłam czytać jeszcze raz i znowu się pogubiłam.
Mimo zagubienia doczytałam do końca nieskutecznie tłumiąc chichot :-D
Głupawe opko + świetna analiza = coś czego potrzebowałam.

Czy będzie kontynuacja?
Pozdrawiam,
Lothwena

Anonimowy pisze...

Hej, zanalizujecie tego bloga http://rammstein-historia-w-tle.blogspot.com/ ? :)

KorpoLudka pisze...

"Nie płacz już, nie płacz, bo się stadion przelewa" - kwiiiik! Po tym zdaniu padłam i już nie wstałam xD także czytać dokończę jutro :D

Anonimowy pisze...

Materiał źródłowy straszny - wprawdzie prawie bez ortografów, ale wrzucane bez opamiętania natchnione cytaty to groźna rzecz, ledwie uszłam z życiem. Za to Abend zrobił mi dzień... eee, wieczór.

"Bo to była ciężka woda."

Ciężka woda, tzn. D2O, czyli moderator w reaktorach atomowych? Skoro się wylała, to tylko lepiej, może rozregulowany reaktor rozpirzy to towarzystwo w drebiezgi.

Anonimowy pisze...

Oj, ciężkie to opko, bardzo szybko się pogubiłam kto, z kim, dlaczego i gdzie nosi dżinsy... ale analiza smakowita jak zawsze ^^

sowa

Blair pisze...

Szkoda, że Purpurat tak rzadko wtrąca swoje dwa grosze w tej analizie.

Anonimowy pisze...

Człowiek skręt powalił mnie na łopatki, a wierszyk o ćmiącym cieciu świetnie nadaje się do ćwiczenia dykcji :)))
małpa w bibliotece

Anonimowy pisze...

Świetne, z niecierpliwością czekam na kolejną część :)

Anonimowy pisze...

Ohoho, Dżastin Biber i jego oczy niczym pęknięte rury w czasie ulewy Ómarł mnie całkowicie.
A jak nam się biedak odwodni? Kto biędzie wtedy robił Alex/Lence samoloty, hmmm?