czwartek, 29 maja 2014

263. Utalentowana panna Granger, czyli Kto czyha w łazience prefektów?


Drodzy Czytelnicy!
Dlaczego kobieta ogląda pornosa do końca? Bo czeka na ślub.
No właśnie. Ten dowcip doskonale streszcza nasze dzisiejsze opko. Będzie porno (i duszno), będą szalały mroczne żądze, będą różdżki długie i sztywne, będzie atakować dzika anatomia, a na koniec, a jakże, będzie ślub. Czego za to nie będzie? Ano, jak zwykle, sensu.
Indżojcie!



Analizują: Kura, Jasza, Szprota i Gabrielle.

       
1. Potwór z głębin

Ogromna wanna napełniła się błyskawicznie. Powierzchni wody nie przesłaniały żadne bzdurne bąbelki ani piana, ale unosił się nad nią aromat mięty i zielonej herbaty.
Mistrz Eliksirów ułożył swoje rzeczy na ławce stojącej pod ścianą i powoli wszedł do wody. Raz na jakiś czas decydował się na opuszczenie swoich lochów i kąpiel w łazience prefektów.
Ej, dlaczego Snape chodzi do łazienki dla uczniów?
Żeby uczniowie bardziej go nienawidzili.
Potajemnie ciska książkami w Jęczącą Martę.

Zawsze jednak robił to w środku nocy, dzięki czemu nikt nie zakłócał jego spokoju.
Srsly, czy naprawdę tak trudno jest założyć, że nauczyciele też mieli swoją łazienkę, może nawet jeszcze bardziej wypasioną, niż prefekci? Ale dobrze, nic już nie mówię, przecież gdyby Snape poszedł do łazienki dla personelu, nie byłoby całej dalszej akcji...

Tak było i tym razem. Niebo było bezchmurne, a światło księżyca wpadało przez niewielkie okienko, rozjaśniając półmrok w pomieszczeniu, w którym paliła się tylko jedna lampa.
Mężczyzna przepłynął basen (?) kilka razy Była to wanna o olimpijskich wymiarach. Może na takiego nie wyglądał, ale lubił czuć, jak ciepła woda opływa jego ciało. Teraz postanowił sprawdzić swoją wytrzymałość, jak robił to zazwyczaj. Wziął głęboki wdech i zanurzył się w wodzie wraz z czubkiem głowy.
O, na takiego, co lubi, żeby woda opływała jego włosy, to on zdecydowanie nie wyglądał.
Ale robił to tylko od czasu do czasu.
***
[Tymczasem w łazience prefektów pojawia się Hermiona]

Dziewczyna teraz bardzo chętnie korzystała z tej chwili wytchnienia. Miała w planach długą i relaksującą kąpiel, w której nikt, z racji późnej pory, jej nie przeszkodzi.
A założymy się?
Cały Hogwart pomyślał tak samo i za chwilę w łazience będzie straszny tłok.


Weszła do łazienki, ale najpierw skierowała się do toalety. Następnie rozebrała się i powiesiła ubrania na wieszaku przy drzwiach. Przez chwilę wydawało jej się, że usłyszała plusk wody, ale wiedziała, że to niemożliwe - pomieszczenie było puste i jeszcze nie zaczęła napełniać wanny.
Elementarne braki w dedukcji, droga panno Granger.
Już liczyłam na szczegółowy opis czynności w toalecie.

Wygładziła tylko szaty i ruszyła w stronę przeciwległej ściany. Dopiero po kilku krokach zorientowała się, że coś faktycznie jest nie tak. Basen wypełniony był wodą, a na jego brzegu leżał jeden z puchatych szkolnych ręczników.
Btw, jak widać, łazienka jest koedukacyjna, Dumblowi chyba naprawdę zależy na tym becikowym...

Zanim zdążyła jakoś zareagować, powierzchnię wody przeciął ciemny kształt i zbliżył się do krawędzi zbiornika.

thinkstock_rekin600.jpeg


Bezwiednie otworzyła usta.
Tego nikt się nie spodziewał, że Snape pływa w swych czarnych szatach.
Ja po cichu trochę na to liczyłam.
***
Jego uszy zostały zaatakowane przez krótki, ale przenikliwy pisk.
Jego oczy zostały zaatakowane przez krótki, ale nagły błysk.

Szybko przetarł oczy i odgarnął włosy z twarzy, jednocześnie złorzecząc w myślach na fakt, że jego różdżka spoczywała teraz kilka metrów dalej, w kieszeni szaty. Spojrzał w górę i zamarł.
Przed nim stała Hermiona Granger - Naczelna Szlama Gryffindoru, jak nazywali ją Ślizgoni - i nieudolnie starała się osłonić przed jego wzrokiem strategiczne punkty swojego ciała.

k9hB0JW.gif

Nie miała jednak szans, żeby zrobić to dokładnie, więc - chcąc nie chcąc - widział wszystkie tajemnice jej młodego ciała jak na dłoni.
Nie żeby Snape odwrócił wzrok na widok zawstydzonej uczennicy, no po co.
I nie ma mowy, aby Hermiona zwiała, bo to przecież jej łazienka.

Musiał przyznać, że było na czym zawiesić oko. Nigdy nie zwracał uwagi na uczennice - kobiety ogólnie interesowały go mniej niż eliksiry - ale ta była warta choćby chwili uwagi. Miała szczupłą, ale nie kościstą sylwetkę i apetyczne krągłości w odpowiednich miejscach.
Jak to po wakacjach.

Poczuł, że mimo szczerych chęci i dość sztywnych zasad moralnych zaczyna na nią reagować.
W tej chwili to nie tylko włosy i zasady miał sztywne.
Ja miałam skojarzenia raczej z psem Pawłowa. Ślinotok, merdanie ogonem, te sprawy.

Od lat nie był z żadną kobietą, ale rzadko zdarzało mu się odczuwać jakiekolwiek pożądanie czy chociaż nikłe podniecenie - po prostu całkowicie wyparł ze swojego życia przyjemności płynące z fizycznych aspektów ludzkiego ciała.
Odmawiał sobie nawet truskawek z bitą śmietaną?
A przynajmniej posypywania ich cukrem.

Teraz jednak, jak można było się tego spodziewać, wszystkie te nagromadzone emocje zaczęły gorączkowo szukać ujścia.
Fuuuuj, zapaskudził wodę, fuuuuj.
Może tylko się spocił, już nie wybiegaj tak naprzód.

***
Gryfonka stała wciąż w tym samym miejscu. Rozsądek nakazywał jej zabrać swoje rzeczy i natychmiast opuścić pomieszczenie, ale kończyny miały widocznie własne poglądy na tę sytuację, bo nie mogła wykonać nawet najmniejszego kroku.
- Coś bym sobie pomacała! - prawa ręka mruknęła do lewej.
- Ja też! - stwierdziła lewa. - Ej, nogi! Tylko spróbujcie nas stąd wynieść, to już nigdy was nie ogolimy!

Wpatrywała się w mężczyznę stojącego w wodzie i zakrytego nią tylko do pasa, i nie mogła uwierzyć własnym oczom i myślom.
To tylko załamanie światła! - tłumaczyła sobie gorączkowo.

Uznała, że Severus Snape decydowanie reprezentuje ten typ mężczyzn, po których oczy obserwatora zazwyczaj prześlizgują się bez przestoju.
Ładne zdanie.
Decydowanie tak.

Zyskiwał jednak wiele przy bliższym (i bardziej dogłębnym) poznaniu.
Już go zdążyła poznać dogłębnie?
Nic nie było o tym, by zanurkowała w głębinę.

Na co dzień chodził po szkole w ogromnych i łopoczących na wietrze [te zawieje i zamiecie w szkolnych korytarzach…] szatach, które upodabniały go do nietoperza i przez to okropnie zniekształcały jego sylwetkę. Teraz jednak stał przed nią nagi, więc z czystym sumieniem mogła powiedzieć (pytanie tylko komu - przecież nie będzie tego rozgłaszać całej szkole), że daleko mu było do jakiegokolwiek zwierzęcia.
Nawet do pantery, nawet do słonia.
Szczęśliwie - także do nosorożca.
Z koniem też nie dało się porównać.

Nagle ze zgrozą zauważyła, że opiera się o brzeg basenu i wychodzi z niego z zaskakującym jak na niego wdziękiem.
Te jego wężowe ruchy.
polar-beer-swimming-pool-gif-Favim.com-466237.gif

Schyliła się szybko (raczej dopiero teraz)  i chwyciła jego ręcznik, owijając nim swoje ciało. Podszedł do niej bliżej i wyciągnął rękę.
- Granger, mój ręcznik.
- Nie – ledwo wydobyła z siebie głos.
- Słucham...?
- Tam leżą inne – odpowiedziała nieco głośniej.
- Ja jednak szczególnie upodobałem sobie ten.
- Ten jest czarny, a tamte są różowe.
Zaczęła iść w kierunku półki z ręcznikami, żeby najpierw zaopatrzyć się we własną osłonę, ale nie zdążyła zrobić nawet trzech kroków, gdy złapał za materiał przy jej ramieniu i pociągnął tak, że znów stała całkiem odkryta.
Snape nagle poczuł się taki młody. Jakby nagle zamienił się w czternastolatka, który na basenie uprawia końskie zaloty i ściąga dziewczynom majtki.
*szpro zastyga w bezruchu* Palnie go w ucho? Nie palnie?

W jego oczach pojawił się niespotykany błysk, a usta wykrzywiły się w półuśmiechu.
- Dziękuję - rzucił z lekką kpiną, nie przestając lustrować jej ciała.
Prychnęła, wiedząc, że otwarcie z niej drwi, a ośmieszanie uczniów jak zwykle sprawia mu przyjemność. Nie umknął jednak jej uwadze fakt, że ich dwójka nie była jedynymi obiektami, które obecnie stały w pomieszczeniu.
Tymczasem Element Komiczny był tak wymęczony, że się położył.
Pozwolicie, że i ja się położę. Słabo mi jakoś.

Podążył za jej wzrokiem i zaklął w duchu jeszcze raz - był nauczycielem i w żadnym wypadku nie powinien go podniecać widok uczennicy, nawet nagiej. Na Salazara - nie pamiętał już, kiedy ostatnio ekscytowało go cokolwiek, co nie miało związku z jakimś naukowym odkryciem.
Odkrył młodą naukowczynię pod ręcznikiem, więc związek jakiś jest.


Ruszył przed siebie z zamiarem wyjścia do toalety
I zamknięcia się w kabinie.
I pogrążenia się we łzach.

- najrozsądniej było po prostu pozwolić jej odejść. Kiedy jednak przechodził obok niej, w jego nozdrza uderzyła woń atramentu na palcach dziewczyny i pergaminu na jej skórze, jako warzyciel miał bardzo wrażliwe zmysły.
Cud, że był w stanie oddychać na lekcjach.

Bezszelestnie podszedł do niej od tyłu i odetchnął zapachem jej włosów - zgodnie z oczekiwaniem pachniały książkami i Wywarem Żywej Śmierci, który jako jedyna uwarzyła dziś poprawnie na jego zajęciach.
Hm, kojarzy mi się woń dość trupia...
Bądźmy szczerzy: zajeżdżała zniszczonymi książkami w piwnicy.
Był to aromat pleśni, stęchlizny i dojrzałego zombi.

Po plecach przeszedł go dreszcz. Poczuł, że zesztywniała, gdy tylko zorientowała się, jak blisko niej stoi. Odrzucił ręcznik tak, że z pewnością zobaczyła, jak upada, i położył dłoń na jej talii. Dotarł do niego kolejny zapach - tym razem zdecydowanie należący do niej - który popchnął go do czynu.
Yyyyy… znaczy, że co, Hermiona dostała rui, a on to wywęszył?! O.o
Może ci magiczni mają jakoś inaczej, wydzielają zapach rozszerzających się źrenic czy co.

Przysunął się jeszcze bliżej, aż otarł się o jej plecy.
I poczochrał się o nią jak krowa o drzewo.


- Chcesz tego... – musnął wargami skrawek jej ucha. – Mogę to wyczuć i nie potrzebuję do tego rąk. Czy to przystoi, żeby tak grzeczna i prawa Gryfonka wilgotniała w obecności swojego nauczyciela...?
Tak, grzeczne dziewczynki wilgotnieją na zawołanie, a te niegrzeczne uparcie pozostają suche i co im pan zrobisz?
Grzeczne dziewczynki wilgotnieją w oczach, a niegrzeczne tam, gdzie chcą.

- Po pierwsze – pewność siebie zaczęła jej wracać. – nic pan nie wie o tym, jaka jestem. A po drugie: co z pana za nauczyciel, skoro sam stwarza pan taką sytuację?
- Ja tylko stoję.
- A ja tu tylko sprzątam - mruknął zgryźliwie Filch podglądając ich za filarem.

- I jak widać nie tylko pan, profesorze…
*wywraca oczami* AŁtorko, WEŚ. Niektórzy umieją zgrabnie wpleść w tekst dowcipy o staniu i inne dwuznaczniki. Ty nie.

- Granger, chyba się zapominasz.
- To nie ja się zapominam. I to nie ja pana dotykam.
To był kolejny dowcip Irytka, który wziął się za obmacywanie wilgotnego profesora.

Poczuła, że wcale się nie odsuwa, wręcz przeciwnie: mogła już dokładnie opisać fakturę jego skóry i jej temperaturę.
I zapach chloru we włosach.

A także stan podniecenia... Nie, to niemożliwe…
Snape? Podniecenie? IMPOSSIBLE!!!

- A może ja chcę panią dotykać, panno Granger...?
- A może ja mi chcę, żeby pan mnie dotykał, panie profesorze...?
Tam chyba miało być “nie”, ale Hermionka się freudowsko przejęzyczyła.

Poza tym, czy to przystoi...?
Jak przystanęło, tak i dalej stoi.
Oraz chodzi w kasku i się uśmiecha.

Poczuła, że druga jego dłoń całkowicie swobodnie przesuwa się w dół po jej pośladku. Skarciła się za to w duchu, ale bezwolnie rozsunęła nogi i nagle poczuła, jak szybkim ruchem wsuwa w nią smukły palec i prawie natychmiast dokłada do niego drugi. Poruszył nimi tak gwałtownie, że uniosła się nieznacznie na palcach. [Tych włożonych?][tak, zrobił z niej pacynkę i naprędce zaimprowizował teatrzyk o smoku wawelskim]
A buzi?
Niepotrzebna strata czasu.
Nawet chodzić z nią nie musi.


Jęknęła głośno, idź wgryzł się lekko w jej szyję.
Idź! Gryź!

Nie wiedział, czemu to zrobił, to był po prostu impuls, jak chyba wszystko tej nocy. W końcu daleko mu było do wytrawnego kochanka, teraz też dążył tylko do zaspokojenia własnych potrzeb.
Wyssawszy pół litra, oblizał kończyste kły i przyjrzał się zemdlonej dziewczynie w ramionach.

Pulsujący z niecierpliwości na czerwono penis dawał mu się już we znaki.
Po jakimś czasie zaczął pulsować na czerwono-niebiesko, jak kogut policyjny, z wyjącą syreną  iii-uuu iii-uuu!
Aż w końcu, poirytowany bezczynnością, zaczął się kręcić jak wiatraczek.

Chciał zanurzyć się w niej jak najszybciej, posiąść to drżące w jego ramionach ciało i wreszcie czerpać z tego wyłącznie przyjemność.
Lecz był jej nauczycielem. Dlatego okrył ją ręcznikiem, wyszedł z łazienki i złożył rezygnację (rozmarzyła się Szpro).

Odsunął się od niej, z satysfakcją zauważając, że przesunęła się za jego ręką, i rozłożył na posadzce leżący u ich stóp ręcznik.
- Kładź się – rzucił do dziewczyny.
- Co? Ale...
- Teraz już chyba trochę za późno na jakiekolwiek ''ale''. Kładź się albo ja Cię położę.
Dlaczego za późno? Mózg mu wybuchnie, jak nie dokończy rozpoczętej działalności?

Spojrzała na niego zszokowana. Z początku traktowała tę sytuację dość swobodnie i ze spokojem, teraz odrobinę się go przestraszyła. Nie chciała jednak niepotrzebnie go prowokować [do czego?!], więc posłusznie przykucnęła przy materiale.
I wygładziła fałdki.
Na mózgu.

Ekskjuze mła, co niby miałby jej zrobić, gdyby go nie posłuchała? Jest, tak samo jak ona, goły i bezbronny. No, chyba że w razie potrzeby każda sztywna i prosta rzecz może zastąpić różdżkę...

- Moment. Po namyśle... Oprzyj się o podłogę rękami.
Albo nie. Zrób mostek.

- Ale kolana… mi się ubrudzą…
Hermiona strzeliła focha. A tak potrafisz?
Bhujapidasana-Yoga-Pose-BKS-Iyengar-198x300.jpg

- Nie lubię się powtarzać.
Nawet wchodzę tylko raz, a porządnie.

Nie czuła się w tym momencie komfortowo, ale nie miała wyjścia. Spełniła jego prośbę (rozkaz...?) i spuściła głowę w dół.
- Tak, panie psorze.

Po takim wstępie spodziewała się, że wtargnie w nią dość brutalnie, więc zdziwiła się ogromnie, gdy ponownie poczuła w sobie jego palce. Wsuwał je i wyciągał dość powoli, co dało jej chwilę na odprężenie się (na tyle, na ile było to w ogóle możliwe) przed samym aktem.
Hermionka ma zadziwiającą zdolność przystosowania...

W końcu doszedł do wniosku, że dłużej już nie wytrzyma. Pochylił się nad nią niżej i przycisnął czubek męskości do jej mokrej już szparki. Czuł, że mimo oczywistej (i widocznej) niechęci do niego, jest już bardziej niż gotowa, więc wypchnął biodra mocniej do przodu. Wciskał się w nią z lekkim trudem - był świadom tego, że natura była dla niego dość łaskawa - ale próbował nie sprawić jej niepotrzebnego bólu.
Dobry pan.

Poczuła, że również jej oczy wilgotnieją.
Grzeczna dziewczynka.

Była rozdarta - dolna połowa jej ciała niemal krzyczała o jego dotyk i ciąg dalszy, górna zaś nie mogła nadal się z tym pogodzić.
Tak to jest, oddolne inicjatywy często spotykają się ze sprzeciwem góry.

Jakby się dobrze nad tym zastanowić, mogła oskarżyć go o gwałt, w końcu w żadnym momencie nie wyraziła na to zgody. Wiedziała jednak równie dobrze, że daleko temu było do gwałtu - dokładnie wyczuwała, jak bardzo stara się nie posunąć za daleko, żeby jej nie skrzywdzić.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Droga aŁtorko oraz wszystkie zachwycające się pikanterią tej sceny czytelniczki - seks bez zgody JEST gwałtem. Gwałciciel nie musi być brutalnym drabem z ciemnej uliczki, może być miły, delikatny, a nawet kupić czerwone róże i powtarzać “kocham cię” - seks bez zgody nadal pozostanie gwałtem!
Dodam, że przeważnie właśnie nie jest drabem z ciemnej uliczki...

To było co najmniej dziwne.
Kiedy wszedł w nią do samego końca, poczuł się podwójnie przytłoczony. Tak dawno nie kochał się z żadną kobietą, że zapomniał już, jak bardzo ciasna może być, więc uczył się tego uczucia od nowa. Dodatkowo dopiero teraz uderzyła w niego pełna świadomość tego, co robił. Nie był już jednak w stanie się wycofać.
Zakleszczył się?!

Merlinie, jest tak duży i tak powolny... Hermiona z trudem potrafiła ogarnąć swoje emocje i skleić choćby najprostszą myśl.
Jak buldożer.

Nigdy nie pomyślałaby, że ten opryskliwy i nieprzystępny mężczyzna może być tak namiętny i sprawić kobiecie aż taką przyjemność. Nigdy też nie przyszłoby jej nawet do głowy, że kiedykolwiek mógłby przespać się z uczennicą, choć w drugą stronę nie spodziewałaby się tego również po sobie.
W sumie, chyba nikt nie podejrzewałby Hermiony o chęć przespania się z jakąś uczennicą.
Hm, ja bym podejrzewała.

Zamarła. Orgazm zalał jej ciało falą doznań tak intensywnych, że chwyciła go za biodra i wbiła w nie paznokcie,
Orgazm wrzasnął, nie przywykł, żeby ludzie go za coś łapali.
(serio, wyobrażam sobie taki upostaciowany orgazm, srebrzysty jak patronus, wydobywający się z, khę, różdżki Severusa :D)
(z długimi włosami, połyskujący na niebiesko)

expecto.jpg

nie zauważając nawet tego, że właśnie po raz pierwszy sama zainicjowała kontakt między nimi, do tej pory tylko biernie poddając się jego woli. Jednak nie tylko ją zaskoczyła ta sytuacja. Gdy tylko nauczyciel zobaczył, jak intensywnie pod nim dochodzi do zamieszek, sam doświadczył spełnienia przewyższającego wszystkie, jakie pamiętał.
A że nie było ich dotychczas wiele, miał ułatwione porównanie.


Patrzył na nią jeszcze przez chwilę, kompletnie nie wiedząc, co zrobić, aż w końcu po prostu podniósł się i wszedł ponownie do basenu, w którym wciąż była ciepła woda po jego kąpieli.
Wyszedł z basenu, przeruchał i wrócił do basenu? Snape hipopotam.

[Na zakończenie Snape proponuje Hermionie przyłączenie się do kąpieli, a także udział w jego specjalnym programie dla zdolnych uczniów]


2. Potwór z lochów

[Hermiona zaczyna praktyki u Snape’a, choć wszyscy spodziewali się, że to stanowisko dostanie Malfoy. Sorry, Draco, w tym opku mamy klimat hetero.]

Do tej pory nie wiedziała jednak, czy jakikolwiek wpływ na jego decyzję miały ich prywatne relacje. Bo i takie były. Średnio raz w tygodniu kończyli warzenie wcześniej, najczęściej z jego inicjatywy, i rozpoczynali bardzo osobiste korepetycje – choć ciężko było ocenić, kto komu ich udzielał.
Hermiona pilnie przygotowywała się do zajęć, czytając “Kamasutrę przy kociołku”.

Z przyjaciółmi mogła tylko korespondować,
zamiast esemesów wysyłała im małe sówki:
najsłodsze-sówki-010-500x300.jpg

gdyż cały wolny czas poświęcała na zgłębianie tajników swojej dziedziny przewodniej, ale i tak wiedziała, że żadne z nich nie rozumie zupełnie, dlaczego od jakiegoś czasu częściej się uśmiecha i zazwyczaj jest całkowicie zrelaksowana – no bo przecież nie mogła im się przyznać, że sypia ze swoim nauczycielem, którym w dodatku jest Naczelny Postrach Hogwartu.
Ach, ta wyluzowana, zrelaksowana, wreszcie dopchnięta Hermiona. Nic to, że obowiązków nadal ma po kokardę, a czasu na sen coraz mniej...

Dziś mieli zacząć opracowywać wstępne konspekty jej zajęć. Każdy praktykant po trzech miesiącach szkolenia zaczynał prowadzić zajęcia w najmłodszych klasach, a ten termin zbliżał się nieubłaganie, więc musiała ostro wziąć się do pracy. Wiedziała, że nie będzie lekko, ale taka była kolej rzeczy.
Jakieś nowe zasady w Hogwarcie? Ktoś coś wcześniej słyszał o praktykantach prowadzących lekcje?
Wyobrażam sobie ruiny Hogwartu po takich zajęciach.
I zapełnione szpitalne skrzydło po praktykach na lekcjach latania. Oraz zbiór małych kurhaników.


Przez tych siedem miesięcy dowiedziała się wielu rzeczy o tak znienawidzonym przez wszystkich nauczycielu. Jedną z nich było to, że był tak sztywny i zasadniczy tylko w towarzystwie, prywatnie zmieniał się niemalże nie do poznania.
A kiedy był w towarzystwie przyjaciół, to najpierw wbijał sobie kołek, a potem zabawiał ich zielonymi listeczkami wyrastającymi mu z nosa. Śmiechu było zawsze co niemiara.
I nie macie pojęcia, jak doskonale trollował na wykopie.

Teraz również siedział w fotelu, ubrany tylko w czarne spodnie i grafitową koszulę, która na dodatek była lekko rozpięta pod szyją.
Snape postanowił ułatwić dostęp?

Snape zadaje Hermionie do uwarzenia eliksir, który wymaga dwugodzinnej przerwy pomiędzy kolejnymi etapami produkcji - a ponieważ mają w ten sposób nieco wolnego czasu, postanawiają wykorzystać go na inne zajęcia.
Powtarzanie starożytnych run?

- To się jeszcze okaże. A teraz, panie p r o f e s o r z e, co proponuje pan dla zabicia czasu, którego - oczywiście całkiem przypadkowo - mamy teraz pod dostatkiem…? Może powtórka eliksirów z drugiego roku? A może lista składników, które już pierwszoroczni wymienią przez sen…?
A może szybciej zorientuje się pan, co też ja sugeruję, bo pomysły już mi się kończą.

- A może zamilknie pani, p a n n o Granger i zrobi lepszy pożytek z ust…?
Proszę, tu są próbki szminek MagicAvon, proszę przeprowadzić test konsumencki.
Tylko błagam, niech ich pani nie zjada.

Musiała przyznać, że po raz pierwszy tak otwarcie zaproponował jej tę formę seksu, zawsze dochodziło do tego bardziej spontanicznie i „po cichu”.
Snape mówił od niechcenia “Otwórz buzię, zamknij oczy, coś ci wskoczy”, a ona zawsze dawała się nabrać, licząc na cukierka.
“Zaproponował mi seks, więc chyba mnie kocha!” - radowała się w duszy.

Korzystając z jej zamyślenia [Hermiona osłupiała na dłuższą chwilę, a czas leciał nieubłaganie] odsunął ich nieco dalej od rozgrzanego stanowiska pracy i położył jej dłonie na swojej klatce piersiowej.
- Ja jestem fantom, a ty ratowniczka. Uciskaj!
Zrozumiała aluzję. Zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, przy okazji całując delikatnie odsłanianą skórę. To był jedyny element czułości, jaki pojawiał się - choć tylko od czasu do czasu - w ich kontaktach. Nigdy nie zdarzyło się, aby pocałował ją wyżej niż w szyję, a i ona na to nie nalegała. Oboje wiedzieli, że to zarezerwowane jest tylko dla wyjątkowych osób.
Sorry, ale kompletnie, KOMPLETNIE nie widzę Hermiony w takim układzie.
Tylko skąd oboje znali ten kod?

Odrzuciła koszulę gdzieś na bok i przykucnęła, łapiąc za zamek w spodniach. Jego penis był już naprężony, więc musiała uważać, żeby nie sprawić mu bólu. Gdy wydobyła go już na zewnątrz, poczuła jego palce zaciskające się na ramionach.
Palczasty penis…?!

5081_b791.jpeg


Spojrzała w górę i zobaczyła, że usilnie próbuje nie przyciągnąć jej do siebie, wypełniając jej usta jednym szybkim ruchem.
Ten straszny wysiłek aż zrosił potem jego czoło.
I ta jedna żyłka na czole mu tak pulsowała.

- Proszę, proszę, co my tu mamy…
Dziewczyna poderwała się do pionu i odwróciła w stronę drzwi. Jej nauczyciel próbował przykryć jakoś swoją nagość, ale z braku możliwości zaprzestał tego po jednej nieudanej próbie.
Z braku możliwości? Ręce mu urwało?
Penis odginał jego palce i śmiało wyglądał zza dłoni.

Draco stał w progu i trzymał w wyciągniętej dłoni różdżkę.
Oczywiście tę z głogu, z włosem jednorożca, dziesięć cali długości.

To, w połączeniu z jej przyspieszonym oddechem i wystającym ze spodni Mistrza Eliksirów sztywnym przyrodzeniem, dawało scenę tak groteskową, że Hermiona ledwie powstrzymała się od śmiechu.
- Expelliarmus! - ryknął Draco. Snape wrzasnął i padł na podłogę cały we krwi. - Och, przepraszam, profesorze, myślałem, że jest pan uzbrojony!

Nastrój zmienił się jednak gwałtownie, gdy tylko chłopak ponownie się odezwał.
Bo przedtem był taki swobodny i radosny, prawdaż.
Inna sprawa, że generalnie gdy Draco się odzywał, to raczej psuł komuś nastrój.

- Interesujące… Gdybym wiedział, że w szkole obowiązują jakieś dodatkowe okoliczności, które ułatwiają otrzymanie miejsca na praktyce, wziąłbym je pod uwagę…
A kto by cię tam chciał, wybielony wymoczku.

- Jak śmiesz! Ty parszywy, tleniony…!
- Na Twoim miejscu uważałbym, Granger… To nie mnie przyłapano właśnie na kolanach przez nauczycielem i nie ja mogę za to wylecieć ze szkoły - i nauczyciel też. A przede wszystkim: to nie ja jestem teraz całkowicie bezbronny…

- Hmmm… Skoro tak bardzo mieliście na siebie ochotę, to proszę bardzo, kontynuujcie, jakby mnie tu w ogóle nie było. A ja po prostu usiądę sobie z boku i popatrzę, i wszyscy będą zadowoleni.
- Masz więcej wspólnego ze swoim ojcem, niż mogłoby Ci się wydawać – powiedział Mistrz Eliksirów, a Hermiona pierwszy raz usłyszała w jego głosie obrzydzenie skierowane w stronę blondyna.
Czyżby sekretnym hobby Lucjusza było podglądactwo?
Tak, Cyzia nie wiedziała o sekretnej kamerce zamontowanej w łazience.

- Wiem, że mam. A teraz zaczynajcie, nie mam całego dnia.
- Nie myśl, że tak po prostu poddam się Twojej woli, Draco.
Eno, mówi do niego z wielkiej litery, więc już niewiele mu brakuje.

Co będziemy z tego mieć?
I w ogóle, jaka jest ostatnio stawka za peep-show?
I czy będzie to na redtubie? Dycha od każdych stu obejrzeń!

- Wy? Nic, oprócz świadomości, że nie opuścicie szkoły w trybie natychmiastowym. A ja podwójną satysfakcję z upokorzenia Was – uśmiechnął się mściwie.
- Nieźle, ale jakoś nie wierzę, że w końcu i tak nie wykorzystasz jakoś tego zdarzenia.
- Będziesz musiał mi zaufać.
- Nie mam najmniejszego zamiaru. Nie jestem na tyle głupi, żeby ufać któremukolwiek z Malfoyów. Złożysz Wieczystą Przysięgę.
- Zapomnij.
- Więc Ty zapomnij o tym, że cokolwiek widziałeś.
- Nie pogrywaj ze mną.
- Sam zacząłeś.
Hermiona stała skołowana i nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.
KTO JEJ AMPUTOWAŁ MÓZG…?!
Snape. Swoim, hm, magicznym eliksirem.

Nie mogła uwierzyć, że tak po prostu dali się nakryć, a teraz Severus próbuje negocjować z Malfoyem, i to w takiej kwestii.
A co miał robić? Rozważyć, czy i jak da się zamknąć Malfoya w szafie?
Hm, pomyślmy, czy bardziej uwierzono by smarkatemu uczniowi, czy wieloletniemu nauczycielowi, gdyby doszło do konfrontacji.

- Dlaczego po prostu nie wyjmiesz różdżki i nie sprawisz, żeby o wszystkim zapomniał…? Jest aż tak dobry? – odezwała się po raz pierwszy.
- I czemu to ja ci muszę podpowiadać takie rozwiązania?! - dodała ze zwykłą irytacją.

- Nie lepszy ode mnie, ale niewiele mu brakuje. Po drugie, moja różdżka znajduje się w kieszeni, więc zanim zdążyłbym ją wyjąć, on rzuciłby we mnie jakimś zaklęciem. A wtedy mogłabyś tego pożałować.
- Niegłupi pomysł, szkoda, że nie ja na niego wpadłem, bo teraz już nie będzie takiego efektu.
- Nie przeciągaj struny.
- Nie zamierzam. Chyba, że nadal będziemy tu tak bezproduktywnie stać, wtedy mogę się zdenerwować.
- Wyciągnij rękę.
I zamknij oczy.

- I może jeszcze mam jej wsadzić do ręki własną różdżkę…?
Zależy, którą masz na myśli...

- Nie - masz złapać ją za tę rękę.
- Co?!! Nigdy w życiu. Nie dotknę jej.
- A patrzenie na nią Cię nie obrzydza…?
- Patrzenie to co innego.
- No to sobie patrz. Ładnie wygląda, jak tak stoi, prawda…?
Wiecie co? Mam wizję Hermiony, która stoi nieruchomo, z otwartymi ustami i oczami bezmyślnie wpatrzonymi gdzieś w dal, niezdolna nawet drgnąć, póki ktoś znów nie wciśnie guzika na pilocie.

- Severusie… – prawie wywarczał chłopak.
- Ręka.
Chcąc nie chcąc podszedł do dziewczyny i wyciągnął dłoń w jej stronę.
Znaczy, Snape odzyskał kontrolę nad sytuacją, skoro Malfoy słucha jego poleceń. Czemu więc tego nie wykorzysta?
Chyba właśnie wykorzystuje do 3some, ale co ja tam wiem o porno.

Stała jeszcze przez chwilę w bezruchu, rozpatrując logicznie (?) całą sytuacją, ale musiała zgodzić się z opiekunem – to było najbezpieczniejsze rozwiązanie.
Srsly? Prawdziwa Hermiona w pięć minut wymyśliłaby sto lepszych.
Spędzają miło czas w laboratorium, gdzie jest od groma poręcznych w rzucaniu, tłukących się rzeczy i substancji o ciekawym działaniu, a ona sobie sytuację rozpatruje.

Złapała Ślizgona za nadgarstek, nie mogąc się jednak powstrzymać przed spojrzeniem na niego z jawną pogardą.
- I pamiętaj, żadnych sztuczek.
- Bez obaw, nie jestem aż takim kretynem.
Mężczyzna spojrzał na niego z niedowierzaniem, z satysfakcją zauważając, że Hermiona zrobiła dokładnie to samo. Wyciągnął z kieszeni różdżkę.
I rzucił na Malfoya jakieś paskudne zaklęcie? Powiedzcie, że tak, proszę, proszę, proszę!

- Czy przysięgasz, że to, co za chwilę stanie się w tym pomieszczeniu, nigdy nie wyjdzie poza jego ściany z Twojej winy?
- Przysięgam.
- Czy przysięgasz nie wspominać nigdy o tym zdarzeniu, przy nas ani przy nikim innym?
- Przysięgam.
- Czy przysięgasz… że przestaniesz dogryzać pannie Granger na każdym kroku i zaczniesz traktować ją jak człowieka?
Draco miał ochotę wyć z wściekłości. Obaj doskonale wiedzieli, że istnieją konsekwencje dla osoby, która w jakikolwiek sposób przerwie składanie Wieczystej Przysięgi - tym poważniejsze, im później do tego dojdzie. Uznał, że jednak jest kretynem - dać się tak podejść, i to pod sam koniec…
- Przysięgam – wywarczał i niemal odepchnął ją od siebie.
Nieeeeeeeeee no…
Snape, JESTEŚ DEBILEM.
Malfoy zresztą też, skoro zgodził się na złożenie przysięgi, która uniemożliwi mu szantaż i pozbawi wszelkiej władzy nad Snape’em i Hermioną...

Oczywiście Snape nie wykorzystuje tego, że teraz on również ma różdżkę w ręku, Hermionie też nie przyjdzie do głowy przynajmniej spróbować w jakikolwiek sposób unieszkodliwić Draco, nieeee, oboje zachowują się tak, jakby o niczym tak nie marzyli, jak o odegraniu tego upokarzającego przedstawienia. Ok, różne są ludzkie fetysze...

- Spokojnie Draco, ja dotrzymuję słowa – podszedł do dziewczyny i nachylił się do jej ucha. – Dasz radę zrobić wszystko jeszcze lepiej niż zawsze…?
Uśmiechnęła się promiennie. Komplement od samego profesora Snape'a - mniejsza z tym, że w niemagicznej kwestii - był czymś nadzwyczajnym, zwłaszcza dla niej.
To jest Hermionka, najlepsza w oralu.
Doprawdy, jest warta złotego medalu!
Ssie jak odkurzacz, jest niezmordowana,
Gardło ma głębokie niby Smocza Jama,
Zrobi ci tak dobrze, jak nigdy nie miałeś,
W dodatku całkiem darmo, tylko za pochwałę!

[Tak więc Draco zajmuje stanowisko obserwacyjne, a Hermiona zaczyna show]

Wypukłość pod materiałem powiększała się z każdą sekundą jej dotyku. Pieściła jego penisa, nie odsłaniając go jednak, i tym samym doprowadzając go do szału. W końcu jednak zdjęła z niego bieliznę i przesunęła językiem po całej jego długości.
Od palców u stóp po czubek głowy.

Wciągnął gwałtownie powietrze. Wiedział, że zawsze była w tym dobra - w końcu jej ciągłe mielenie jęzorem, na jego lekcjach i nie tylko, musiało przynieść jakieś efekty – ale dziś przechodziła samą siebie.
Od dziś będę inaczej patrzeć na Kolegę Gadułę...
Skisłam XD

Odchylił głowę do tyłu i oddał się całkowicie we władanie jej zwinnego języka i ciepłych, wilgotnych warg, które na przemian zajmowały się jego męskością.
Najpierw te górne, potem te dolne.

[Kochankowie od orala przechodzą do penetracji, a tymczasem napięcie Drakusia rośnie…]

Nagle oboje zorientowali się, że blondyn od siedzi już w fotelu - stał obok nich i bez skrępowania błądził palcami po pośladkach dziewczyny.
- Co Ty wyprawiasz?!! - oburzyła się.
- Korzystam z luki w przysiędze - spokojnym tonem odparł chłopak, ani na moment nie przerywając.
- Z jakiej niby luki? Tam nie było żadnych luk - mężczyzna postanowił włączyć się do dyskusji.
- Była. Nigdzie nie zaznaczyłeś, że nie wolno mi się do Was przyłączyć, i właśnie to mam zamiar zrobić.
Pamiętajcie, zawsze czytajcie drobny druczek!

- Ciekawe, jak chcesz to zrobić - ja nie lubię chłopców…
No nie wiem, Snape, miliony aŁtorek mają całkiem inne zdanie na ten temat...
Nikt ci zresztą nie każe ich lubić.

- Zabawne. Nie chodzi mi o Ciebie... - spojrzał na Hermionę szeroko otwartymi z ekscytacji oczami.
- To dopiero jest zabawne - jeszcze kilka minut temu miałeś obiekcje przed podaniem jej ręki.
- Sam kazałeś mi traktować ją jak człowieka.
- Ach tak, więc sądzisz, że tym, co właśnie robisz, nie poniżasz jej w żaden sposób? Traktując ją jak zabawkę...? - Mistrz Eliksirów był już zirytowany jego zachowaniem i coraz mniej podniecony.
A ty sam, do murwy chędożonej, nie poniżasz jej, każąc odstawiać show przed Malfoyem? To jej twoim zdaniem nie upokarza?
Oczywiście, że nie upokarza. Umyślił sobie, że Hermiona po orgazmach, które oczywiście będzie miała, bo jak tu z nim nie mieć, uzna, że było to najlepsze, co jej się w życiu mogło zdarzyć.
*szpro wymiotuje z wyrzutem*

- Szczerze mówiąc, bardziej denerwuje mnie to, że rozmawiacie o mnie beze mnie, mimo że też tu jestem - odezwała się dziewczyna.
- W porządku, sama mu powiedz, że ma zostawić Cię w spokoju.
Hermionę zatkało. Więc on już zdecydował...? I niby kto pozwolił mu mną rządzić?
Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić!
I komu!

Kilka razy próbowali seksu analnego, ale ''względy techniczne'' sprawiły, że nie wspominała ich szczególnie dobrze. Draco był jednak trochę gorzej wyposażony, więc tym razem mogło być inaczej.


O czym ja w ogóle myślę...? Przecież to Malfoy, który już od pierwszego dnia szkoły uprzykrzał nam wszystkim życie, i który... Cholera, niech on przestanie…
To nie Hermiona, to jakiś seksualny robot. Nacisnąć guziczek i już nic jej nie obchodzi, prócz ryćkania.
Nie można było zrobić takiego fembota z Ginny? Albo Cho? Kogokolwiek głupszego?

Draco odsunął się na chwilę, żeby całkowicie pozbyć się dolnej połowy ubrania.
Znaczy, oddarł sobie nogawki na wysokości kolan?
Tak. Po czym naprędce uszył suknię balową i zasznurował się w gorset.

Hermiona w tym czasie powróciła do poprzedniego zajęcia, żeby choć trochę poprawić opiekunowi nastrój, który wyraźnie się pogorszył, choć nie miała pojęcia dlaczego.
Nieno, o co mu właściwie chodzi, przecież trójkącik z szantażystą to sama przyjemność.

Serio, ja wiem, że to pornol i w zasadzie nie należy dopominać się o jakieś tam prawdopodobieństwo psychologiczne czy inne bzdety, ale jak widzę Hermionę w roli gumowej lalki oddolnie sterowanej…

till-1.JPG


Poruszała się na nim, a od czasu do czasu pochylała się niżej i pieściła wargami jego szyję, na szczęście skutecznie.
Szyja spurpurowiała, zaczęła wydłużać się i sztywnieć.

W pewnym momencie poczuła, że Ślizgon jest już tuż za nią i ociera się o nią czubkiem przyrodzenia, wchodząc w nią powoli. Musiała mu przyznać, że rzeczywiście wiedział co robi - nie posunął się ani milimetr dalej, niż swobodnie pozwalało mu na to jej ciało, ona musiała tylko nauczyć się czerpać z tego przyjemność, co przyszło jej zadziwiająco łatwo. Kiedy wsunął się już do końca, czuła się wypełniona wręcz do granic możliwości, w końcu miała w sobie dwóch mężczyzn, z których żaden z pewnością nie miał kompleksów.
I dobrze, jakby musiała zmieścić w sobie jeszcze ich kompleksy, pewnie by pękła.

(...) już po chwili mieli wypracowany wspólny rytm, który odpowiadał wszystkim, ale najbardziej jednak satysfakcjonował Gryfonkę - ostatecznie to ona czerpała z tego układu podwójne korzyści.
Zaproście jeszcze Filcha, Hermiona z pewnością nie będzie miała nic przeciwko, przecież jej wszystko jedno, z kim i w jakich okolicznościach uprawia seks, byle miał dużego i dobrze pchał.
Trzeci otwór jej został *Gaba rzeczowo*
Prawie Bezgłowemu Nickowi też coś się od życia należy.

Temperatura ich ciał rosła niemal wyczuwalnie z każdą sekundą.
Cóż, fizyka na poziomie podstawowym: tarcie wytwarza ciepło. Więcej nawilżacza, bo się nam Hermionka spali!
Albo panom się stemperują ich braki kompleksów.

[Wreszcie wszyscy szczęśliwie dochodzą, Snape wyrzuca Drakusia z komnaty, po czym oboje z Hermioną, spokojnie jakby nigdy nic, wracają do eliksirów]

Mistrz Eliksirów wpatrywał się jeszcze przez chwilę w przestrzeń przed sobą, po czym okręcił się na pięcie i wszedł do schowka na składniki. Wyszedł z niego z kilkoma w jednej dłoni i z małym kociołkiem w drugiej, rozłożył wszystko na stoliku i zaczął pracować. Chwilę zajęło jej domyślenie się, że robi dla niej zwyczajową porcję eliksiru, który chronił ich przed wpadką. Ona tymczasem podeszła do większego kociołka - w samą porę - i kontynuowała swoje zadanie.
Skończyli niemal równocześnie (jak widać, zwyczaje łóżkowe przenosili na inne dziedziny), przez prawie godzinę nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa. Do prawidłowego działania jego mikstury potrzebowali tylko jej włosa. Wyrwała go sobie z burzy loków i wrzuciła do kociołka. Jego zawartość zabulgotała i zaczęła zmieniać barwy z ogromną prędkością, aż w końcu wypuściła z siebie obłoczek pary.
O, spersonalizowany wywar antykoncepcyjny, ciekawe.

Mężczyzna podszedł do kociołka z kubkiem i chochlą, ale ręka zamarła mu nad płynem. Spojrzał na nią obojętnym wzrokiem, w którym jednak czaiła się nutka paniki. Niecierpliwym krokiem ruszyła za nim i ledwie powstrzymała się od krzyku. Wywar był purpurowy. Była w ciąży.
Wywar antykoncepcyjny z funkcją testu ciążowego, tyz piknie.
Wygodniejszy niż sikanie na pałeczkę, to na pewno.

3. Potwór z doliny               

- Natychmiast zaczynam przygotowywać ślub! Mamy jeszcze cały tydzień i nawet nie wspominaj o żadnym panu Gruszce! Nie pozwolę, żeby nasza mała córeczka została panną z dzieckiem, po moim trupie!
To się da załatwić - mruknęła złowieszczo Szpro.

- Popieram! Hermiono, natychmiast podaj nam numer telefonu lub adres do jego rodziców, załatwimy tę sprawę od razu, żeby nie miał czasu na wymiganie się od swojego obowiązku.
No proszę, kto by pomyślał, że Grangerowie zareagują jak, nie przymierzając, Ignacy Borejko...

- Ja... Nie sądzę, żeby jego rodzice... Mamo, tato... To nauczyciel...
***

Gdy tylko wyszło na jaw, kto jest ojcem jej dziecka, rozpętała się jeszcze większa awantura. Rodzice kategorycznie zabronili jej powrotu do szkoły, po czym napisali list do Dumbledore'a z żądaniem spotkania z nim i profesorem Snape'em. Wyjaśnili pokrótce całą sytuację i wyrazili nadzieję, że dyrektor odpowiednio potraktuje sprawcę całego zajścia, zwłaszcza biorąc pod uwagę niepoprawną relację między nauczycielem a uczniem. Dziewczyna nie miała nawet możliwości rozmowy z nim.
Nie żeby dwoje pełnoletnich ludzi miało prawo podjąć w tej kwestii własną decyzję.
Jedno z tych pełnoletnich ludzi jest jej nauczycielem, więc nie, nie bardzo.
Obecnie czuła się tak źle, jak to tylko możliwe. Obudziła się w dzień swojego ślubu, wiedząc, że nic nie może na niego poradzić, jej życie zostało wywrócone do góry nogami przez jej własnych rodziców, a na dodatek miała związać się na całe życie z człowiekiem, który chyba nawet jej specjalnie nie lubił – łączył ich tylko seks.
A ona się na to zgodziła. Tak, pannie z dzieckiem nie zostaje nic innego, jak tylko łapać pierwsze portki, jakie się nawiną, bo inaczej FSTYT na całą wieś! I do siódmego pokolenia!
Ja mam wrażenie, że w tym rozdziale w ogóle przenosimy się do XIX wieku. Tylko po co.

Z tą myślą wreszcie rozejrzała się po pokoju, a wszystko, co miało się wydarzyć w najbliższej przyszłości, uderzyło w nią z mocą huraganu.
- Musimy coś zrobić z tym przeciągami - myślała chaotycznie.
Na wieszaku, dokładnie naprzeciw niej, wisiała w przezroczystym pokrowcu jej dzisiejsza kreacja. Matka nie chciała nawet słyszeć o zwyczajowej bieli, w związku z czym suknia miała kolor kości słoniowej.
Pfff tam, kość słoniowa, niech od razu czerwoną zakłada, ladacznica! I nawet nie myśli o welonie!
(srsly, angielska klasa średnia jeszcze przejmuje się tym zwyczajem, srsly?)

Nie miała rękawów, była odcinana pod biustem, a ozdabiał ją tylko niewielki pasek koronki na dole i przy łagodnie wyciętym dekolcie. Była prosta i bez wyrazu, i dopełniała tylko
niezadowolenia dziewczyny.
Hermiona cichcem marzyła o tiulowej bezie.
Ja to tylko tu położę:
Wprawdzie ma rękawy, ale poza tym opis dość wierny. Wahałabym się ją nazwać bez wyrazu.

Hermiona bez słowa podniosła się z łóżka. Wygładziła tylko pościel i poszła do łazienki. Biorąc szybki prysznic, myślała o tym, że prawdopodobnie robi to ostatni raz w życiu [to znaczy - kąpać się już nie będzie?], od jutra będzie budzić się i wykonywać wszystkie poranne czynności w swoim nowym domu.
I schodzić na śniadanie też!
Skrzaty już kopią pod lochami odrębną jadalnię dla niej.
Ta informacja była dla niej chyba największym zdziwieniem. Spodziewała się, że Severus zaprzeczy jakimkolwiek nieprofesjonalnym [jakim znowu nieprofesjonalnym?] kontaktom, jakie miałby z nią utrzymywać, tymczasem on potwierdził każde słowo jej rodziców,
Tak, panie Granger, ma pan absolutną rację, jestem złamasem, który najpierw zgwałcił pańską córkę, potem wykorzystywał jej zależność jako uczennicy, a na koniec potraktował jak szmatę, wszystko się zgadza!

zgodził się, że ślub jest jedynym poprawnym wyjściem z tej sytuacji,
Ale teraz uczynię z niej uczciwą kobietę!

i jednocześnie oświadczył, że od chwili wstąpienia z związek małżeński oboje zamieszkają w jego domu, którego lokalizacji, jak większości starych, czarodziejskich posiadłości, nie mógł dokładnie wytłumaczyć, zwłaszcza mugolom.
A ich to nie zainteresowało, bo wydaliby ją za mąż nawet i na koniec świata, byleby tylko przestała kłuć ich w oczy bezwstydnie rosnącym brzuchem.
Dopytali się tylko o roczny dochód, zasilili jego konto posagiem i odetchnęli z ulgą.
***
W kapliczce panował chłód. Jedynymi osobami, które były obecne w jej wnętrzu, byli Severus Snape i urzędnik, który za kilka minut miał udzielić im ślubu. Czarnowłosy mężczyzna spacerował powoli po niewielkim wnętrzu, zastanawiając się przy okazji nad słusznością swojej decyzji. Robił to co prawda nieustannie od chwili, w której został niemal zaszczuty przez państwa Granger i dyrektora, który patrzył na niego z wyrzutem – w końcu ośmielił się tknąć Księżniczkę Gryffindoru – ale nawet tyle czasu nie pozwoliło mu na dojście do właściwych wniosków.
Eeee… znaczy, jakby zrobił dziecko jakiejś nic nieznaczącej Puchonce, Dumbel nie miałby do niego pretensji?
Przecież takich uczennic nie ma. Hogwart składa się z Hermiony, Draco, Snape’a i Dumbledore’a.

[A teraz dowiemy się tego i owego o ślubnych zwyczajach czarodziejów. Jak uczą fanfiki - ślub w tym świecie to cholernie skomplikowana sprawa!
Hermiona i Snape po ceremonii przybywają do rodzinnego domu Severusa.]

Jego wypowiedź przerwał cichy trzask dobiegający od strony wejścia. Oboje jak na zawołanie odwrócili się w ich kierunku i zobaczyli zanikający blask po rzuconym zaklęciu. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco, przez co podszedł do drzwi i nacisnął klamkę, niestety bez efektu.
- Severusie, co się dzieje...?
Odetchnął głęboko, przygotowując się na koniec przyjemnego pobytu w pomieszczeniu.
- Nie spodziewałem się tego, ale widocznie tradycje rodzinne nigdy nie ulegają przedawnieniu. Widzisz, nasze obrączki są obłożone wieloma zaklęciami, które wpływają na małżeństwo, a także w jakiś sposób je kontrolują.
Gdy któreś z małżonków zaczyna myśleć o zdradzie albo o rozwodzie, para obrączek zmienia się w kajdanki, które skuwają ich razem, póki im głupie myśli nie przejdą?
W miotły, by nakopać im do tyłków. Póki im głupie myśli nie przejdą.

Pokój musiał wyczuć, że jesteśmy świeżo po ślubie i...
Zamilkł, nie bardzo wiedząc, jak przekazać jej swoje obawy.

- Pokój nie wypuści nas stąd, dopóki nie wypełnimy wszystkich zobowiązań małżeńskich, prawda...?
Matko borsko, to gorsze niż zamek Bestii...
Bo to był lokal z obowiązkową konsumpcją.
A jeśli ze stresu Severusowi nie uda się dokończyć to co? Zabzyka ją na śmierć?
Może łóżko wystawi jakąś wypustkę lub dziuplę do pomocy.

Spojrzał na nią z uwagą. Jej twarz ani głos nie wyrażały już żalu, raczej czystą rezygnację w obliczu tej sytuacji. Podszedł bliżej i stanął tuż za nią, nie śmiał jednak jej dotknąć.
- Tak sądzę.
- Miejmy to więc już za sobą.
Pamiętaj, Hermiono. Zamknij oczy i myśl o Anglii.

Odwróciła się do niego i podniosła wzrok w górę. Było w nim coś z dziecinnego przerażenia, ale zdecydowaną większość stanowiło poczucie obowiązku, nawet pomimo całkowitej niechęci.
W efekcie jej oczy wyglądały jak dwa wykresy kołowe:


Zrobił krok w tył i chwycił za jedną ze szklanek, które chwilę wcześniej pojawiły się na komodzie.
- Nie zamierzam Cię wykorzystać. Pokój ma za zadanie spełniać każdą naszą zachciankę, wliczając w to posiłki, więc możemy...
Czyżby w rodzinie Snape też zdarzały się wcześniej trudności z konsumpcją?


Niewiele myśląc, Severus odstawił puste już naczynie, złapał jej twarz w dłonie i wycisnął na jej ustach stanowczy pocałunek. Ich pierwszy miał miejsce w kaplicy, ale było to tylko muśnięcie warg, po którym ona odeszła od niego czym prędzej. Teraz mógł niemal przez skórę wyczuć każdą emocję, jaką przeżywała jego żona, a jednocześnie próbować przekonać ją do tego, że nie traktuje ich związku jedynie formalnie.
Czy ja dobrze rozumiem? Sevcio się nagle zakochał?
No wiesz, przed chwilą wypił coś z magicznie dostarczonej szklanki, cholera wie, co tam było...
Przez chwilę wydawało mu się, że zaczyna odpowiadać na jego starania, ale już po chwili odepchnęła go i otarła usta wierzchem dłoni.
Potem splunęła z obrzydzeniem i zasypała plwocinę piachem.
- Nigdy więcej tego nie rób, nie potrzebuję Twojej łaski!
I precz mi z tymi całuskami, podły mężu!
Z tymi słowami prawie wybiegła do łazienki, skąd kilka minut później rozległ się dźwięk płynącej wody.
Poszła się utopić czy pocałunki wpłynęły na nią moczopędnie?

Severus stał jeszcze przez chwilę w całkowitym szoku, a następnie zrezygnowany zdjął z siebie marynarkę i rozpiął koszulę pod szyją, przywołując sobie książkę i siadając na sofie. Nie zdążył przeczytać nawet jednej strony, gdy zza drzwi rozległ się nerwowy okrzyk. Wstał spokojnie i ruszył w ich kierunku.
- Coś się stało?
- Czy w czarodziejskim świecie wszystko musi być obwarowane zaklęciami i warunkami?!! W tej chwili nie mogę się nawet sama rozebrać! – Uchyliła drzwi i wyjrzała na zewnątrz. – Mógłbyś to ze mnie zdjąć?
- Nie sądzę, żeby był to dobry pomysł.
- Bo...?
- Bo zaklęcia tego typu są bardzo konkretne. Tylko ja mogę Cię rozebrać, ale w dalszym ciągu obowiązuje nas ta sama zasada, co w przypadku pokoju – nie założysz na siebie nic dopóki…
- Ale ja kupiłam sobie taką śliczną, seksowną koszulkę na noc poślubną, jej też nie mogę?!

- Mam położyć się spać bez kąpieli?
- Na to wychodzi – odpowiedział jej sztywno i wrócił na sofę. – Poczytam jeszcze trochę i prześpię się tutaj, możesz spokojnie się położyć.
- Możesz... Możesz spać ze mną, nie przeszkadza mi to...
- Tak chyba jednak będzie lepiej.

Po upływie godziny doszedł do wniosku, że chyba zasnęła, sądząc po jej równym i spokojnym oddechu. Odłożył książkę na siedzenie, zdjął buty [ej, a dlaczego on może się rozbierać, a ona nie?] [gender?] [może dlatego, że jest właścicielem domu?] i wsunął się za nią na swoje miejsce, starając się narobić jak najmniej zamieszania, by jej nie obudzić. Nie mógł się jednak oprzeć i objął ją w pasie, wcześniej wyciągając drobne spinki z jej włosów i wsuwając w nie twarz.
Przestał się wtulać dopiero wtedy, gdy jedna ze spinek wykłuła mu oko.
Severus zawsze postrzegany był jako odmieniec, ale żeby miał twarz wtulać w garść spinek, to jednak jest bardzo dziwne.

Nagle poczuł, że z jego lewej ręki promieniuje coś na kształt ciepła, wywołując lekkie dreszcze w kręgosłupie mężczyzny, które stopniowo się nasilały i przeradzały w fizyczne napięcie. Dziewczyna w jego ramionach poruszyła się, a palce jej lewej dłoni drgnęły, jakby doświadczała tego samego uczucia, po czym westchnęła przeciągle i wtuliła w niego mocniej, pobudzając przy tym strategiczne strefy jego ciała.
O rany… Więc to prawda z tym przejmowaniem kontroli przez obrączki…

525d253b3ce2.gif


Tymczasem Hermiona postanawia przeprowadzić błyskawiczną psychoterapię (może w obawie, że mąż, ścigany przez demony z przeszłości, nie będzie w stanie dopełnić obowiązku i nigdy nie wyjdą z pokoju).

Stało się coś, przez co jesteś taki, jaki jesteś, i zamierzam dowiedzieć się, co to było.
Tupnęła nóżką dla wzmocnienia efektu.

- Zabiłem kobietę, którą kochałem – odezwał się po paru minutach przytłaczającej ciszy. – Czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje...?
- Nie wierzę. Mogłeś sobie być śmierciożercą, ale nigdy w życiu nie zrobiłbyś czegoś takiego, nie w pełni świadomie.
Bo jak zawsze pozwoliłeś sobie na strzelenie Imperiusa, prawda?!
Wypsnęło mu się.

- Co nie zmienia faktu, że ktoś nie żyje, i to z mojego powodu.
- Ale to nie Ty podniosłeś różdżkę, rzuciłeś zaklęcie lub zrobiłeś to w inny sposób.
Nono, Truman też osobiście nie zrzucił bomby na Hiroszimę.

- Skąd wiesz?
- Widzę. Zadręczasz się czymś, na co tak właściwie nie miałeś wpływu, i to od tylu lat...
- To nie ma znaczenia.
- Ma. Zmarnowałeś pół życia z powodu tego, że Voldemort zabił bliską Ci osobę. Zamknąłeś się całkowicie na świat wokół Ciebie i odpychasz każdego, kto choćby myśli o tym, by być dla Ciebie miłym, bo boisz się, że znowu ktoś będzie bliski Twemu sercu i znów go stracisz, z tej czy innej przyczyny.
Dokończyła Hermiona, robiąc piramidkę z palców. - Na tym zakończymy, opłatę za wizytę proszę uiścić w rejestracji.

- Co w takim razie proponujesz?
- Zacznij żyć. Nie warcz na każdego, kto choćby przesunie po Tobie wzrokiem. Nie krzycz na uczniów tylko z tego powodu, że są uczniami – to tylko dzieci, mają prawo do popełniania błędów. I przede wszystkim – przyjmij do wiadomości, że nie każdy działa tylko z poczucia obowiązku, część ludzi naprawdę woli kierować się sercem niż rozumem...
Ej, nie wiedziałam, że współautorką opka jest Beata Pawlikowska…

nie+marudz.jpg

I po tej rozmowie Severus stał się miły dla ludzi, bardzo pogodny i wiedzący, że napełniona do połowy szklanka jest prawie pełna. Zrzucił czernie, wybrał pastele, po Hogwarcie kroczył w seledynowej szacie, hodował kanarki i kochał ludzi.
Po kilku miesiącach zajęło się nim Ministerstwo Magii i odesłało go do szpitala św. Munga, gdzie przebywa do dziś.


Wracajmy do łóżka – dodała po chwili namysłu.
I w zasadzie w tym momencie możemy skończyć. Państwo Snape’owie dopełniają obowiązku małżeńskiego, drzwi komnaty z powrotem się otwierają, lecz, jak się domyślamy, żadne z nich nie ma zamiaru opuścić łóżka przez najbliższy tydzień.


Z wanny wielkiej jak basen pozdrawiają Was:
Rzeczowa Gabrielle,  Kura naklejająca wszędzie żółte karteczki, Szprota wygładzająca fałdki na ręczniku, Jasza w szacie i szkarłacie oraz Maskotek, który jak zawsze się zagapił i nie zdążył na najlepsze.