sobota, 19 lutego 2011

60. Histeria zmutowanych mdłości, czyli Ból z obu końców


I oto Proszę Państwa, dziś analiza okropnie długiego, kilkakrotnie analizowanego na SuS, ale na szczęście już nieodwołalnie zakończonego przez aŁtorkę opka pod tytułem "Historia Zbuntowanej Miłości".
Przesycenie go ociekającą słodyczą, dało efekt mdłości, stąd też i nasza wersja tytułu.

Ale zakończenie, po tych dwustu odcinkach wielkiego Niczego - palce lizać!
Na Walentynki jak znalazł.

Nad tekstem z głęboką troską pochyliła się załoga USS SuS: Sierżant, Kura i Jasza



http://historyjkaoth.blog.onet.pl/

Witajcie ludziki ^^
Jak widzicie jakoś sobie staram poradzić i paranoja mnie powoli opuszcza. Myszka nowa to i lepsze nastawienie.
W tej właśnie chwili wszyscy psychiatrzy zaczęli leczyć swoich pacjentów myszkami. Niekoniecznie białymi.
Za to wielkimi jak stary jelcz.

Heh moją rozrywką jest chyba to opowiadania, na które w ogóle nie mam weny xD
To po co się tak rozrywać, skoro nudzi?
Inteligentni ludzie się nie nudzą *mroczny chichot*

***u Katsis***
Walizki spakowane, zarówno moje jak i dzieci.
-mamo już skończyłem- stanął za mną smutny Max.
-to dobrze synku, zaraz pojedziemy- tak bardzo chciałam mu dać chodź mały uśmiech, ale nie potrafiłam.
Trudno bowiem o chodzące uśmiechy.
A niekoniecznie!

-dlaczego odchodzimy od tatusia?- taki straszny smutek był w jego oczach.
-kochanie... czasem tak w życiu jest, jesteś jeszcze mały i wystarczy  żebyś widział, że dorośli czasami od siebie odchodzą, pomimo, że się bardzo kochali- chciałam mu to wytłumaczyć najprościej jak potrafiłam.
-to głupie, skoro się kochacie, to czemu od siebie odchodzicie? Ja też kocham tatusia i ciebie dlatego chce was mieć razem- malec zaczął płakać
I oto staro-maleńki dzidzia-piernik. To nie jest ostatnia jazda kilkuletniego Schopenhauera.

i wtedy z za futryny wychylił się czarny, widać podsłuchiwał.
Zawsze kłopoty ze służbą. Łażą, podsłuchują...
Mordują i upychają trupy po szafach...
A potem aż strach poszukać skarpetek w szufladzie...

-ej, mały, będziemy się widywać- starał się go pocieszyć, chodź jego oczy nadal były czerwone.
  -musimy iść- chodź do pociągu było jeszcze sporo czasu
Chodzące czerwone oczy i "chodź do pociągu" to takie khm... chodliwe.

 jakoś wolałam wyjść.
Zabrałam Windi, Maxa i skierowałam się do samochodu. Maxek płakał i to bardzo, Windi spała.
-katsis...  proszę, weź- wcisnął mi w rękę pomięty kawałek papieru.
Pozwala synowi mówić do siebie po imieniu? Może jeszcze wychowuje go bezstresowo?
Wystarczającym stresem dla dzieci są tacy rodzice, nie dodawajmy im kolejnych traum. Ale ten skargulony papier dał jej Bill, ksywa "czarny". Widać, że długo miął go w spoconej dłoni.

-żegnaj czarny-
Pa, fioletowa!

gdy mówiłam te słowa cała nasza historia, historia zbuntowanej miłości, historia życia dla człowieka, którego dał mi Bóg umknęła mi jak sekunda... sekunda, która będzie dla mnie wiecznością.
Nareszcie bohaterka przyznała się do zakrzywiania czasoprzestrzeni!
Oraz do rozciągania jej jak gumki od gaci.

Potem ruszyłam najszybciej jak się dało i opuściłam nasz dom, do którego zapewne nigdy więcej nie wrócę.
Jechałam przed siebie ze świadomością, że ta historia zaczyna się od nowa.
Z tego co się orientuję, deBill zdradził bohaterkę. Jednak ona zamiast go wywalić na zbyty pysk - pakuje się, zabiera dzieci i rusza w nieznane. Baby są głupie.

***u Georga***
Wiecie, co jest straszne? Muszę sprawdzać w Google, który to Georg.

Siedział na schodach przed sklepem i pił coca-cole.
-ty się już tak zniżasz? Żeby jak ten żul pod sklepem?- usłyszał za sobą znajomy głos Lidi.
Gorzej. Żule przynajmniej piją z procentami, on tylko z bąbelkami.

-ty pij sobie lepiej tą cole, bo ci gaz pójdzie, ale drugą stroną- zaśmiała się wstając, a Georg miał minę jak by nie kapował.
Błyskotliwość tego dowcipu przerosła nawet Georga, który i tak robi za półgłówka.

-ej Lidi... a którą stroną niby mi na ten gaz uciec?- z dość zamyśloną twarzą szedł za nią, a w głowie tak mózg pracował, ze z daleka widać było jak koła zębate obracają mu się w głowie.
A dym idzie uszami.

-oj Geuś, Geuś, no jak to która stroną. Oczywiście, że strona pierdo-uciekały- wybuchnęła śmiechem oblewając się przy tym colą.
*krzyczy* - Czy jest na sali tłumacz?!

-ha ha ha, a ty masz colo-uciekacze na bluzce
*szeptem* - Czy jest na sali psychiatra?

- pokazał jej złośliwie język otwierając przed kobieta furtkę od drzwi.
-i tak wole pepsi- obcierała się z napoju po twarzy.
Dobrze, że z napoju. Doooooobrze, że z napoju!

-ale to nie reklama! Dziennikarze pewnie siedzą zaś na drzewach i podsłuchują!- darł się za nią gdy ta poszła do kuchni ze zakupami.
A zaś tam. Dziennikarze nie mają nic do roboty lepszego, niż zamałpiać się na drzewach!
Zwłaszcza pod domem Georga, który, jakby nie patrzeć, jest tylko tłem.

***u Billa***
Siedział smutny z własnymi myślami przed domem, a słońce tak pięknie świeciło tego dni.
A lato było piękne tego roku.
Według norm opkowej deklinacji, powinno być "ów dni".

•Złoży pozew o rozwód?
•A może... Katsis mu wybaczy jeśli...
W tem fałne pytań przetaczających się przez jego głowę przerwał głos znany mu nie od dziś.
W czym?
W faunie?
Może florze?
Może w Tefałenie?

-tak zostawiła mnie, zabrała dzieci i walizki, powiedziała "żegnaj", a ja jak to ja siedzę sam, dołowany z "x" butelka piwa i chce żeby tak zostało.
Nie wysyłajcie mnie na odwyk, plisss!

Więc wybaczcie mi moją nieuprzejmość, ale chce być sam- bez chwili opamiętania wszedł do domu, zamknął się od środka i zasłonił zasłony w całym domu.
Zasłonił zasłony i zafortepianił fortepian?
Widocznie te zasłony były tak ohydne, że trzeba je było czymś zasłonić.

-człowiek docenia was kiedy wie, że został totalnie sam- szepnął pod nosem, a kolejną czynnością, która trwała resztę dnia było upijanie się drogim alkoholem i kolejno wspominanie każdego dnia spędzonego z rodziną.
Rodzina nie cieszy, nie cieszy gdy jest,
lecz kiedy jej ni ma, samotnyś jak pies!

Ile oni byli ze sobą? Jakieś pięć lat, sądząc po dzieciach. Miał więc do przypominania około 2000 dni. Dwie Szeherezady podlane łiskaczem.

***u Toma***
Cały dzień dobijał się na brata telefon, jako nie zwracał uwagi na małego, raczkującego Jo.
Syntakta opkoida, mowa androida.

-Tom!!!- wrzasnęła Lidi kiedy facet, idąc i pisać sms-a do brata,
Jak wyżej. Niestety...

nie zauważył synka.
I zadeptawszy go na placek.

-moja perełka, przepraszam. stary musisz więcej jeść i urosnąć, bo tata cię nie zauważy i zdepta- z uśmiechem, chodź trochę wymalowanym, zaniósł synka do żony.
Wymalował się jak Matejko na otwarcie wystawy.

-ja nie wiem co temu deBillowi zaś strzeli do łba- odparł z wyrzutem.
Dubeltówka?
Masz rację - jak pierwszy raz chybi, to z drugiej lufy poprawi.

-nic mu nie strzeli, a niech się w spokoju wypłacze- mówiła zabierając mu z ręki telefon.
Pozwól mu kontemplować naturę emo.

Po całym dniu podróży zatrzymaliśmy się w domu u cioci w Monachium.
Gogle Maps sugeruje, że pokonanie trasy Magdeburg-Monachium nie powinno zająć im więcej niż sześć i pół godziny, nawet jeśli pojadą mocno okrężną drogą. Więc co? Pieszo szli?
Jechali na wstecznym.
I z zaciągniętym hamulcem ręcznym.

Rozhisteryzowany Max zasnął, a Windi jak aniołek bawiła się i gaworzyła ze swoi misiem, którego dostała od tatusia.
Wyciągnęłam z kieszeni wymiętą kartkę, na której widniały litery, które układały się w słowa, a one w zdania.
W głębi swojej mogiłki profesor Ingarden gwiżdże z podziwu.
BoCHaterka dokonała odkrycia na miarę starożytnych Fenicjan.

Widoczne było, że Czarny list pisał w pośpiechu i stresie, bo zawsze staranne litery, dziś były lekko zachwiane.
Chwiały się na prawo i lewo, co jakiś czas czkając pijacko.

"Katsis...
Co za podły los sprawił, że nasze rozstanie wypada na przed dzień naszego ślubu... ten okrutny los tonie kto inny jak ja sam.
Rozstanie w przeddzień ślubu? A jeszcze chwilę temu deBill zastanawiał się, czy aby jego luba nie zażąda rozwodu.
Okrutny los!
Tonie kto inny
jak ja - sam...
"Pieśń o samotnych topielcach". Jeszcze tylko podkład muzyczny i będzie szlagier.


Teraz pewnie nawet nie chcesz mnie na oczy widzieć, ale musisz wiedzieć, musisz wiedzieć kochanie, ze ta szmata zrobiła to z zazdrości o nas, o to co było między nami, bo to co było między nami było najpiękniejszym uczuciem jakiego doznałem w życiu.
Taaak... Złośliwie wlazła mi do łóżka, a później jakoś samo poszło...

Modle się... modle się chodź w Boga nie wierze, bo tylko on mi może pomóc, bo cud zapewne się stanie gdy ty mi wybaczysz.
Taaa, jak trwoga to do Boga?

Ja rozumiem twoje zachowanie, sam nie zachował bym się inaczej. Lecz było coś między nami, coś to takie małe słowo, bo efektem nas są te dwa małe szkraby,
Jak zrozumieć to: "efektem nas są te dwa małe szkraby"? O małym słówku plączącym się między Katsis a Billem nie mam śmiałości myśleć. To jakaś nowa metoda "miania" dzieci?

które we dwoje kochamy. Wiem, ze jestem skurwysynem i na ciebie nie zasługuje. Nigdy na ciebie nie zasługiwałem, bo gnój nie powinien mieć przy sobie anioła, którym byłaś.
Czas przeszły dokonany.
Rzuciła go, więc momentalne stała się złą kobietą i starą dupą, ot co!

Kilka osób mi mówiło, ze nawet jak skończę, to żebym nie kasowała bloga. Oczywiście, ze nie skasuje, tak samo jak nigdy nie przestane być fanką TH.
Tak więc wszystko jasne xD Czytajt i pałąjta się ostatnimi odcinkami, chyba ostatnimi xD
Pałąjtam się z lubością.


NOWA POSTAĆ:
*****Dorothea*****

Zwykła dziewczyna, która odwiedziła strony Berlina z powodu na swój zawód.
Berlin to nie Korynt, lecz i tak mam skojarzenia.
"Z powodu na swój zawód". Napawam się.

Niedawno skończyła studia i teraz pracuje w wyszkolonym zawodzie fotografa.
Zawód dobrze wyszkolony skacze przez obręcz i przynosi kapcie w pysku.

***u Billa***

Jest blady świt.
Rozpoczyna się kolejny dzień gorącego lata. W salonie, są zasłonięte wszystkie zasłony,
Bo niedobrze się na ich widok robiło, takie paskudne...

panuje półmrok, a lekki wietrzyk porusza zwiewnie zasłonami dzięki czemu, co chwila do pomieszczenia skrada się kilka niewinny promieni gorącego słońca
I nagle wrzeszczą buuu!!!
Przypiekając wszystko na swojej drodze.

Młody mężczyzna, skulony śpi na kanapie, aż do chwili kiedy niesforny blask świeci mu na twarz.
Mężczyzna ze spokoju otwiera oczy i patrzy na firanki, którymi tak lekko porusza wietrzy.
Był Człowiek z marmuru i Człowiek z żelaza, teraz jest Mężczyzna ze spokoju.

Wszystko wydaje się taki piękne i dobre.
Jednak rzeczywistość jest zupełnie inna.
Siada on z niechęcią i bólem i wcale nie widzi tego piękna, jest jak w amoku.
Ma kaca-ludojada.
Siada z bólem, więc to nie kac, a hemoroidy.
Jedno nie wyklucza drugiego. Cierpiał z obu końców.

Nic nie jest warte, wszystko dla niego umarło. Jest tylko on i samotność, on i ból.
Ból rozwalający zarówno czaszkę, zeschnięte gardło oraz tzw. Stronę Południową...

Oczy jego zapijaczone i zapłakane starają się dostrzec to piękno ich blask jak by nadawał światu szczęście, a on sam umierał z rozpaczy.
Pięknem zapijaczonych oczu dodawał światu szczęścia? Ejże...

Stracił wszystko co miał... nie, nie pieniądze czy sławę. Stracił najważniejszą rzecz dla której istniał... rodzinę.
Jego skrajne myśli przerwał łomot do drzwi.
Chcę zobaczyć skrajną myśl! Za wszelką cenę - tu i teraz!
Otwierać, ZOMO!

Wystraszył się tak bardzo, ze tuż po chwili był na równych nogach, a ten trach był tak wielki, że zdać by się mogło, że udzielił się nawet silniej wiejącemu wiatrowi.
Trach, który udzielił się wiatrowi... *myśli... myśli...* Nie rozumiem tej współczesnej poezji...

Zatrzymał się pod drzwiami niemal nie zabijając się o pustą butelkę.
Bijąc się nią po głowie, czy jak? Inaczej trudno zabić się stojąc.
Może butelka wisiała na sznurku przywiązanym do żyrandola? Idzie, idzie i bum! w łeb!
Tulipan Niespodziewany!

Otworzył drzwi, a w nich stał zmartwiony Tom.
-o nie... no co zaś...- radość widocznie go ogarnęła.
Normalnie - fala ekstatycznego entuzjazmu

-zbierasz manatki, jedziesz do Monachium, przepraszasz Katsis i wracasz z rodziną, ale najpierw łeb pod prysznic i trzeźwiej!- powitał go planem na życie jego brat.
Chce przepraszać, dobry pomysł. Ale po co mu do tego manacie kobiety?

-to zależy od ciebie braciszku, zmiataj na górę i się ogarnij, a ja tu posprzątam- uśmiechnął się do wyciora, który taskał się na górę.
Mimo alkoholowej abnegacji, Bill nadal dbał o kłaki. Znaczy, o fryzurę na sztorc.
Wart brat brata: jeden wycior, drugi mop.

***u Katsis***

-Maxiu...- usiadłam obok chłopca skulonego na parapecie, który ściskając swojego misia patrzył na ciemny i mroczny świat za oknem.
-hmm...?-mruknął zasmucony.

-kochanie chyba powinniśmy porozmawiać- omijałam tą rozmowę, chodź wiedziałam, że nie ucieknę.
Cztery byki w jednej frazie. Rozkoszne.

-mamusiu... ja chce do taki, tata jest zawsze taki ciepły.
Biluś stale gorączkuje?

Można się do niego przytulić i wiedzieć, że nic złego się nie stanie,
że tatuś nie pobije i rączek nie połamie...


NOWA POSTAĆ:

*****Kinga*****

Kinga jest o rok starsza od bliźniaków Kaulitz, jest upadłą gwiazdą rocka, która pomimo talentu nigdy nie została odkryta.
Kiedy zdążyła upaść, skoro nikt jej nie odkrył?
Upadła, bo się o krawężnik potknęła.

Pewnego dnia gdy Bill szlajał się po klubach nocnych bez celu usłyszał jak śpiewa i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia.
Bill Kaulitz - słyszące oczy TH.

Mieszkają teraz wszyscy razem, chodź czy między nią, a Billem to na prawdę miłość? Czy może są ze sobą z nudy i dla towarzystwa?
Wsio rawno, aby tylko się do czynszu dokładała.
I myła po sobie garnki. Nie wiecie, jak straszne jest mycie cudzych garnków...


***u Katsis***


Każda noc, ten sam scenariusz. Od kąt rozstałam się z Billem boje się iść spać.
Bo w nocy przychodzi Bob i nastaje na jej cześć.
I tłucze się po nocy z kąta w kąt...

Nie to, że jest puste łóżko, brat jego ciepła,
Słyszeliśmy o Braciach Krwi, ale Brat jego Ciepła? Tego nawet Karol May nie wykombinował.

Chodź zapewne ma to coś do siebie.
Tylko nie wie, w którą stronę ma iść.
W stronę zachodzącego słońca i powiewającej amerykańskiej flagi.

Dzieci już śpią,
napijmy się earl greya.

ja również się kładę  zasypiam z nadzieją, że ten koszmar znów się nie powtórzy.
Jednak co rano zrywam się z łóżka oblana potem, bo jak zawsze miałam ten sam straszny sen.
po prostu śnił jej się Bill Kał-lic
bez makijażu.
Po takim koszmarze każdy obudziłby się spocony jak szczur!


*****3 lat później*****
i pięć miesiąc.
I dwanaście dnia.

Jest zima, ziąb niesamowity, śnieg pada i prószy jak by nie widział sopli na dachach domów i zziębniętych gołębi tłoczących się w karmnikach.
Wstrętny śnieg, ślepy na ich cierpienie i głuchy na jęki!

-mamo! Ja też chce je nakarmić!- obudziła mnie z tranu
No cóż, jedni w sen zimowy zapadają zanurzeni w tranie, inni w błocie, są też koneserzy co lubią zasnąć w owsiance z kożuchami.

Windi, już tak urosła.
Mała, jasna brunetka,
Wyrośnięty karzełek, o smoliście błękitnych oczach i jasnoczarnych włosach.

w czerwonym płaszczyku o jasnej karnacji,
Czapka na odmianę miała karnację krwistozieloną...
Taką?

niebieskawych oczach
Niebieskawo-różowawych.

oraz zaczerwienionych  mrozu policzkach i usteczkach stała obok wyższego od niej chłopczyka o jednych blond włoskach,
a drugich nieblond.

ciemnych oczach i jasnej karnacji, na której policzkach wiatr wymalował płomieniste rumieńce.
Płomieniste rumieńce, czyżby pelagra?

Siedziałam na tej samej ławeczce co kiedyś.Wspomnieniom nie było końca, a czas pędził i pędził.
Jako te żółwie na wybiegu. Myyyyk, myyyyk, myyyyk...

-mamo, zaraz zamkną klep z zabawkami
Już wieczór wigilijny, a jeszcze nie kupiłaś nam prezentów!
Wyrodna matka!

 i nie zdążymy zrobić zakupów na prezenty- przybiegł do mnie jak zawsze obowiązkowy Max.
Gdyby był tak obowiązkowy, to wspomniałby o prezentach jakiś miesiąc wcześniej.

-racja skarbie, zasiedziałam się- uśmiechnęłam się do nich, chwyciłam za rączki i poszliśmy w stronę sklepu.
Zgrzyt, zgrzyt.
Nie wymagajmy zbyt wiele od fanek Kał-liców, ale przecież na tym polegają prezenty świąteczne, że są niespodzianką.


***u Billa i Kingi***

W sklepie nie było już wielkiego zamieszania. Większość ludzi zapewne była już ze swoimi rodzinami tym samym łatwiej rzucał się w oczy ładnie ubrany chłopczyk,  który podsadzał swoja siostrzyczkę aby zdjęła lalkę i elegancka kobieta, która stała jak anioł stróż i pilnowała ich bezpieczeństwa.
Żeby nikt nerek im w toalecie nie wyciął...

-Bill, dla Simon?- zapytała wskazując na zabytkową, porcelanową lalkę.
To był hipermarket z antykami?
Uhm, w trzeciej alejce po lewej mieli nawet klejnoty koronne angielskiej królowej.

Zamyślony i totalnie zdezorientowany nie zauważył małej dziewczynki w czerwonym płaszczyku.
-ołć!- zawołała z przerażenia gdy w biegu odbiła się od nóg wysokiego mężczyzny.
Deptanie własnych dzieci jest cechą charakterystyczną plemienia Kał-liców.
Jedno więcej, jedno mniej... Bill jak Voldi, przestał już liczyć.

- przepraszam, nie zauważyłem cię- szepnął w pełnym szoku, ale z jak pięknym, nieśmiałym uśmiechem.
-chodźcie, musimy iść do kasy- gdy jej ciemno-błękitne oczy spotkały się z jego niemal płonącymi ciemną czekoladą natychmiast w nich coś drgnęło, szarpnęło, tak bardzo załomotało.
Robaczek?
Co do cholery może łomotać w oku?
Ta ostatnia szara komórka, wyrywająca się na wolność?
Nie prościej byłoby uchem?


Fala uczuć, tęsknot i nienawiści, a najbardziej miłości. Ona od tego uciekła, zabrała dzieci i poszła do kasy.
Taaak, a dzieci oczywiście nie poznały tatusia.
Może faktycznie był bez makijażu?

On też poszedł, wraz z Kingą, ale do innej ich drogi się rozeszły po raz kolejny.
Uwaga, chyba się wzruszam.
Czekajcie... Bill był w sklepie ze swą aktualną kobietą, Kingą. Spotkał swoją byłą, Katsis, wraz z dziećmi. Wyszedł z Kingą i udał się do jeszcze innej? Tolerancyjne te baby...

***u Georga i Dori***

-wiesz, od kąt Katsis odeszła [Bill] zmienił się, ale teraz ona wróciła i on się załamie od nowa gdy mu da kosza- od razu kobieta wyczuła, że naprowadza rozmowę na pewne tory.
Jak to "wróciła"? Logika poszła czochrać się o świąteczne drzewko?


-no i to w tym, ze jak ja spotkał dziś w sklepie to totalna zlewka,
polewka i nalewka.
i wylewka. Betonowa

To zapewne moje ostatnie opowiadanie w życiu, nie wiem czy umiała bym coś stworzyć na miarę tego co tu powstało.
Na miarę arcydzieła.

Jednym się podobało, drugim nie, to normalne. Ale pamiętajcie. Będę mieć 30 lat
czyli gdy będziesz zgrzybiałą staruszką,
to i tak będę tu wpadać i może kiedyś pokaże moim dzieciom
wnukom i prawnukom,
jaką byłam wariatką.
ament i atrament.

***u Billa***


Noc... ciemność otuliła świat swoim mrocznym płaszczem.

Państwo pozwolą, że polecę Barańczakiem?

Ibsen
Gdy po kolejnej z bib sen
Niósł go w otchłanie nocy na kruczoczarnem swem skrzydle,
Chrapał jak istne bydlę.



-to jej adres w Berlinie i numer telefonu- powiedział blondyn w skórzanej kurtce wręczając kawałek kartki czarnowłosemu.
-dziękuję- odpowiedział dając w wymianie pieniądze.

Tego samego dnia, kilka godzin (?) wcześniej spotkali się w sklepie, a teraz on płaci detektywowi (?) żeby ustalić jej adres. Oczywiście, adres jest tak tajny, że Bill musi spotkać się ze szpionem w środku mrocznej nocy...

Konkurs dla Czytelników - gdzie był sklep, w którym Bill zderzył się z Katsis, skoro on świętował w Magdeburgu, a ona mieszka w Berlinie?
W Przestrzeni Między Przestrzeniami!

Zimno spłoszyło ich w odległe kierunki.
Szpion zniknął w zaułku, czujnie sprawdzając, czy nie wlecze "ogona".

***u Katsis***

Max i Windi po kolacji bawili się w spokoju, a ja w czarnej sukience stałam przy oknie i ocierałam oczy chusteczką.
    -mam nadzieje, ze z nią jest szczęśliwy- szepnęłam do siebie opierając głowę o szybę.
Weeesołyyych Świąt! Czarna sukienka, chustka przy twarzy - to katar.
Czarna sukienka? Jaka przewidująca!

-mamo otworzę!- zawołał Max.
-ktoś pukał?- zapytałam Winndi, która przytaknęła.
Bohaterka jest już tak stara, że głuchnie. Równo z trzydziestymi urodzinami pewnie oślepnie.
Wypadną jej włosy i zęby, a skóra zacznie przypominać wyschłe koryto afrykańskiej rzeki...


-Cześć...- powiedział,a niepokój ogarnął nas wszystkich, ale błysk w jego oczach dawał nadzieje.
To psychopata z siekierą i błyskiem w oku. 

-tato...!- pisnął załamany Max, jego kruche ciało dygotało pod naporem łez, a nogi same porwały do ojca.
Kilka godzin wcześniej Maks widział ojca w sklepie i nie robił takich scen.

-prezenty na gwiazdkę- starał się uśmiechać przy ściąganiu płaszcza. 
przepraszam, ale mam same Złe Myśli.

Poszłam zaparzyć herbaty dla odrobiny ciepła.
W piwnicznej izbie zmrok wczesny pada, wilgotny a ponury...

Gdy weszłam do pokoju dzieci były zafascynowane rozmową z ojcem.
-proszę- szepnęłam stawiając herbatę i ponownie zamilknęłam siadając w fotelu na uboczu.
Rozmawiali, bawili się, tulili...
Teletubisie jedne...

-Windi, ty śpisz?- jego ciepły głos rozrywał mnie od środka.
- Nie, kwa, stepuję!

jego ciepły głos rozrywał mnie od środka.
Ponoć piskliwym głosem można rozbijać szklanki, ale masakrować trzewia???

-Katsis, Windi zasnęła- zaśmiał się promiennie.
I uśmiechnął perliście.

-chce bajkę na dobranoc!- buntował się chłopczyk.
-no dobrze- zgodziłam się.
-ja już pójdę- stał ubierając płaszcz.
-ty i mama, proszę- patrząc na rozpacz malującą się w jego oczach nie umieliśmy mu odmówić.
Ty i mama, proszę idźcie sobie do diabła.

Max leżał w łóżeczku, ja siedziałam obok i go głaskałam, a Bill na podłodze, z podwiniętymi rękawami siedział i czytał mu bajkę.
Gdy skończył Maxek już prawie spał więc cicho chcieliśmy wyjść z jego pokoju.
-proszę was... niech tak będzie już zawsze- szepnął gdy zamykałam drzwi.
Ten dzieciak zaczyna mnie przerażać.


Udałam, że tego nie słyszę, ale wiedziałam, ze do końca życia będę więźniem jego spojrzeń, pocałunków i ramion.
Eee... Jego, w sensie Maxa?

-dla ciebie- wyciągnął z kieszeni niewielki pudełeczko, oplecione niebieską wstążką.
-nie trzeba- nie chciałam przyjąć.
Bierz jak dają! Najwyżej sprzedasz na Allegro.

-miałem tylko jedną żonę- szepnął wyciągając z za koszuli wiszące na łańcuszku nasze obrączki.
-lepiej już jedź- łzy same stały mi w oczach, a ja jak bym nie miała nad sobą kontroli.
-nie uwierzę, że zapomniałaś! Tamte noce, notowane daty w kalendarzu [małżeńskim?!], nie uwierzę, że od tak przestałaś kochać! Cierpisz dwa razy bardziej niż ja, ale duma ci nie pozwala żeby było jak dawniej!- zawołał, a potok łez płynął po naszych policzkach.
Nie zapominajmy, że Bill zapewne, jak co dzień, ma mocny, czarny makijaż...
I popłynęły lepkie, czarne strugi jak mazut po Odrze.

Jego zapach był przy mnie, a oddech taki bliki.
Oddech mu sparklesił?!

Nie wiem, co to znaczy, ale na wszelki wypadek naklejam czerwony kwadrat:
-nie przeżyje jednego dnia dłużej bez ciebie- szepnęła ze słabością, a on zatolił moje usta we soich nadając im taniec miłości.
Zasolił jej usta w soi puszczając tango?
Hmmm... Perwersyjna marynata

Zszedł po schodach, a ja wróciłam do domu.


Było cicho, bardzo cicho.
Stałam przy moim oknie, na ulicach pustki, tylko prószył biały puch.
Na białym pejzażu czarnej nocy,
Yyyy, coś mi tu nie bangla.

pojawił się on, szedł przed siebie, dość szybko. zapewne do samochodu.
Biegł przez ulice, a z nad przeciwka jechał szybko samochód.
Jedna sekunda...
-NIEEEEEEEEEEEE!!!!!!- krzyknęłam zalewając się łzami.
- Taaaaaak! - krzyknęła Sierżant kwicząc z radości i wesoło klaszcząc w łapki.


Tak jak on szybko upadł na ziemie tak ja zsunęłam się po mroźnej szybie...
Ziup!
Jak zgrzyt żelaza po szkle, przejął wszystkich dreszczem...

-nieee... Boże tylko nie to...- podniosłam się i wybiegłam na ulice.
W czarnej sukience i na boso.
Mamy zimę, a ona boso po mieszkaniu biega? Nie chce widzieć jej rachunków za ogrzewanie.
Albo odmrożonych stóp.
Hmm...


-Bill...- byliśmy tylko my, kierowca uciekł, on umierał, przechodzień dzwonił na pogotowie po czym też poszedł.
Umierający kierowca i przechodzień, który nie został popatrzeć... Od razu widać, że to Niemcy.


-pamiętaj o mnie, bo nawet jeśli moje usta na zawsze zamilkną będę tęsknił za tobą i zawsze będę obok i trzymał cię za rękę... kocham was- krztusił się krwią, leżał oparty o moje nogi, a ja klęczałam zalewając się łzami.
I gadał i gadał. Krztusił się krwią i dalej nawijał.

W oknie tali Windi wtulona w płaczącego Maxa, a on umierał.
Nic nie ożywia opowiadania tak, jak nieboszczyk.
A martwe dzieci są jeszcze bardziej cool.

-Billy wróć do nas, ja przepraszam, będzie jak dawniej. Bill!!!!- potrząsałam nim, a on już spał.
Potrząsanie jest najlepsze na przejechanie.


Przyjechało pogotowie, ale na daremne, on spał jak dziecko.
Pochrapując smacznie i gwiżdżąc przez zatkany nos.

Tak jak każdej nocy przy mnie, a jego ciało było takie zimne. Zawsze gorący, a teraz taki zimny... spał.
Nikt nie otarł mi łez tylko śnieg, jak by chciał zasypać na chodniku jego krew.
*ociera samotną łzę*

*******

Wiele osób pytało mnie jak ja stworzyłam taką bohaterkę, czy pod nią ukrywam się ja? I jak mogłam wpaść na takie dziwne odcinki?
Analizatorzy też nie potrafią pojąć. Tego wpadania na dziwne odcinki.

To wszystko jest takie proste, nigdy nie byłam Katsis,
Nie ma dzieci z Człowiekiem-Mopem?
Ej, Człowiekiem-Wyciorem, jak już.

ona powstała w mojej głowie na wzór odzwierciedlenia Billa w kobiecie
Tego, mimo najszczerszych chęci nie mogę zrozumieć...
Ja też nie. Bo przecież deBill to po prostu baba bez biustu.

jego może nawet małego ideału,
dalej nie rozumiem...
który będzie kochał za wady i będą jak ogień i woda. Siadałam i pisałam i tak było do dziś.
A dziś jest pierwszy dzień drugiej połowy twego życia! Tej na wolności!

THE END!
Juhuuu!

I trzeba było aż dwustu odcinków, żeby Billa przejechać?!
Za to tylko jednego, żeby go przelecieć ;)


Sierżant nucąca wesołą melodyjkę, Jasza w sekcji rytmicznej wystukujący do taktu łopatą, Kura dająca czadu na grzebieniu i Maskotek stepujący
pozdrawiają zza zaspy w białym pejzażu czarnej nocy.
Ole!

A zorza polarna niech im świeci!


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

• Monicamy

http://molko.mylog.pl/

• Dzidka


Co chcesz, trzynastka pisała :)

• kura z biura


To opko jest takie strasznie dziecinne... Nie wiem, czy trafiliście na ten rozdział o samobójstwie. Listem pożegnalnym jest tu rysunek rannej kobiety leżącej u stóp ukochanego, który obejmuje inną. Po czym bohaterka zamyka się w łazience, siedzi tam cztery godziny, aż wreszcie znajdują ją z żyletką i zakrwawionymi nadgarstkami.

• lobo


*spowodowała, psiakrewie, tfu, tfu, na psa urok.
Już nigdy nie wejdę w podane w komentarzach linki.

• lobo


@aku.rat
... to był zamach. Już jedna "nocia" spodowała nieodwracalne zmiany w mojej psychice. Wyślę Ci rachunek od mojego terapeuty.

• Dzidka


Jerzuś!!! Zajrzałam do tego opka. Idę się pociąć.

• aku.rat

A co powiecie na to: http://ulaimarek-love.blog.onet.pl ?

Ciekawe, jak niektóre dzieci wyobrażają sobie związki dwojga ludzi... Groza.

• josefine


@Laura Absinth: no tak, ale bohaterki tyle mają. I oczywiście, musi być jedna zła, jedna dobra. Jednak zakochana w bad gaju, druga rozsądna i rezolutna. najlepsze jest jednak na dole: 'TO OPOWIADANIE JEST FIKCJĄ LITERACKĄ' oh, rly? :D

ps. i właśnie pojawił się nowy odcinek. ]:->

• Laura Absinth


@josefine: Mi to na 17 lat nie wygląda. Chociaż cholera wie, wypadki chodzą po ludziach...

• josefine


@Laura Absinth: wystarczy wpisać w wujka gugla 'Die Artze opowiadania' a to cudeńko wyskakuje na pierwszym miejscu ;DD przeczytałam całość, ach i zastanawiam się, czemu ja nie byłam taką szaloną zbuntowaną siedemnastolatką :(


• Lien Smoczyca

Ja to Was chyba poproszę o informowanie o nowych analizach. Zawsze jak wpadnę na waszą stronę to mam zaległości na kilka notek i później siedzę do ciemnej nocy... i zamiast spać to czytam i "brechtam" aż raz mój małż się przeniósł do salonu bo mu przeszkadzałam :D. Pozdrowienia z Mhrocznego Lasu w Silimaure.

• Laura Absinth


@kura: Chyba dlatego, że akcja dopiero rusza. Ale warto je mieć na uwadze, może coś się rozkręci.

• kura z biura


@Josefine, Laura Absinth, nie mam ksywy:
Hm, zaglądałam tam i opko nie wydaje mi się tragiczne. Sama nie wiem...

• nie mam ksywy :(


A tak w ogóle, analiza bardzo dobra. Przeczytałam wczoraj, dlatego pewnie mi umknęło.

Pozdrawiam.

• nie mam ksywy :(


Też to miałam zgłosić! *Poważnie zastanawia się, czy nie strzelić focha. Jednak się rozmyśla.*
Dołączam się do prośby. Zanalizujcie!

PS. Dzisiaj wreszcie udało mi się przeczytać to opko o R+. Bolało. Bardzo. Teraz dzielnie dochodzę do siebie. Wspierajcie mnie duchowo.




• Laura Absinth


@josefine: gdzieś ty to znalazła?! Opko klasyk.

"Bo
17-latka z małego miasta na Zachodzie Polski. Niezależna i zbuntowana, czasami wredna. Lepiej nie wchodzić jej w drogę, jak ma swoje humory. Słucha mocnej muzy i kocha tatuaże. Potrafi każdego owinąć wokół małego palca. Czy spotka kogoś, kto zdobędzie jej serce?"

Znam to skądś? A wy?


"Bela B. Felsenheimer (właściwie: Dirk Albert Felsenheimer)
Perkusista w najlepszym niemieckim zespole Die Ärzte. Wesoły i zakręcony, ale czasem popada w depresję. Pogardza kobietami, które chcą z nim być tylko dla przygody. Czy spotka kiedyś prawdziwą miłość?"

A jakże... I to nie byle jaką, bo aŁtoreczkową!


Zanalizujcie to, proszę! Na pierwszy rzut oka gramatycznie i ortograficznie ok, ale za to coś czuję, że zabawa będzie przednia.

"Bo nie miała natomiast żadnych problemów z wyrażeniem wdzięczności, zawisła na szyi Beli, obdarzając go gorącym pocałunkiem."

Smakowite opko. Mniam.

• josefine


tfu, Sierżant, nie Saper. Tak to jest, jak się nie śpi całą noc! Wybaczcie małą pomyłkę.

Anonimowy pisze...

josefine


powinnam was znienawidzić za te wszystkie nieprzespane noce (jak bukę), ale zamiast tego was uwielbiam! pomogliście mi przetrwać sesję, za co wielkie dzięki.

a tak pomijając to wszystko: jak to jest, że Saper jeszcze nie rozszarpała na kawałeczki blogaska z opowiadankiem o Beli? A może było, tylko ja, ślepa, przegapiłam. Niemniej, rzucam link na wszelki wypadek:

www.bela-und-bo.blog.onet.pl

z utęsknieniem czekam na kolejne smakowite analizy wszechobecnej aŁtoreczkowej głupoty!

• Murazor


Brawo TW TajemniczyWielbiciel, odpowiedź prawidłowa, wygrywasz wirtualne uściski od Załogi reprezentowanej przez moją skromną osobę.

• TW TajemniczyWielbiciel


Ej, to łyna w końcu jechała do tego Monachium samochodem, czy pociągiem? ("do pociągu jeszcze dużo czasu", czy cośtam...)

Nadrobiłam właśnie duże zaległości i ze zdziwieniem stwierdziłam, że chyba nikt nie odpowiedział na zagadkę z odcinka o boskim ronaldo!
Spieszę więc:
Odp: GOŚCI BYŁO 3!

• Pigmejka

Na Bora, Matkę Borską i wszystkie jeże. Umarłam, ale i tak pałajtam się analizą. Najbardziej ukwikły mnie (choć doprawdy trudno wybrać!:)) hemoroidy i cierpienie z obu końców, Tulipan Niespodziewany, karnacja krwistozielona, robaczek i perwersyjna marynata. I wiele, wiele innych. :D
A poetyka prozy Ałtoreczkowej mnie przeraża. Pomyśleć, że kiedyś myślałam, że Białoszewski jest trudny do zrozumienia...

• Laura Absinth


Hm, to właściwie całkiem logiczne jest...
To:
http://www.krakowiak.waw.pl/produkty/wyciory.jpg

i to:
http://www.bravo.pl/download/multimedia/pictures/0902/pic72246021222592094721703.jpg

zbyt wiele się od siebie nie różni.

• Ome


Lauro Absinth, jeśli można, moja propozycja: wycior=duży wyciorek. Nie wiem tylko, czy aŁtorka uważa, że Bill czesze się wyciorkiem do zębów (ale sądząc po tych paru zdjęciach, które miałam nieszczęście widzieć, coś może być na rzeczy) - czy jest to nowoczesne określenie na wszelkie "wacusie, ha-trzy-gwiazdki i inne takie". Jeśli to ta druga wersja, to Tom zwraca się do brata w niezwykle wyszukany sposób xD

• Murazor

Wycior to narzędzie do czyszczenia rur od wewnątrz. Od cybuchów fajek do luf armatnich - czyści się je wyciorami.

• Laura Absinth


On zimny, on zimny, ona gorąca, on leży, on leży, ona nim potrząsa...

Ja również pałąjtałam się z lubością tą analizą, tak bardzo się pałąjtałam, że, mimo największych wysiłków i najszczerszych starań, obudziłam kimiącego na kanapie chłopa.

BTW - co to, do cholery, jest WYCIOR?!

Anonimowy pisze...

luliv


do Kury - dzięki za linka, ale mi po głowie chodzi taka krótka lista nie wiem czy stąd czy z Twojego bloga - ktoś spisał tak krótko te wszystkie elementy typu poranne czynności, schodzenie na śniadanie, dokładną godzinę, opis stroju itp. I myślałam, że to stąd.
Nie ma to jak skleroza :).

• mrija

Perwersyjna marynata!!!
Kocham Was:D
(to tak z okazji walenia w tynki)

• Croyance


Ja sie wciaz zastanawiam, po co tam byla ta Dorothea-fotograf i jakim cudem z Monachium zrobil sie nagle Berlin ..? :-D

• kura z biura


Luliv: tu jest link do poradnika "jak napisać wypasionego blogaska" na pewnym forum:
http://www.analizatorium.fora.pl/o-analizach-blogaskach-etc,23/jak-napisac-wypasionego-blogasska,9.html

Ale tak naprawdę, to ja przynajmniej, odhaczając kolejne punkty, nie korzystam z żadnego "oficjalnego" zbioru reguł, a jedynie z własnego doświadczenia w obcowaniu z blogaskami :)

• Chelsea


eeeee mi się spodobały zziębnięte gołębie tłoczące się w karmnikach
to takie...refleksyjne :)

• Dzidka


"Litery, które układały się w słowa, a one w zdania" oraz upadła gwiazda rocka mnie bardzo popłakały :D

A i nie zgadniecie w życiu, jaki mam kod do wpisania! ZMUTO! :D

• Raven


Ojojoj. To chyba aŁtoreczka była bezstresowo wychowywana. Z taką... pewnością siebie. Cóż, dziećmi Człowieka - Wyciora mogą być tylko szmatka i wiadro, więc dlaczego dziwicie się ich zachowaniem? :)

• KlaŁn Szyderca


Ja też się pałajtam! Razem z wyciorem i mopem.

• luliv


Pozwalam sobie przekleić moją prośbę spod poprzedniej analizy. Zapomniałam, że dziś będzie nowe opko i tutaj osoby będą zaglądały:
O ile dobrze pamiętam dawaliście kiedyś linka (a jeśli nie, to może ktoś podrzuci) do strony, gdzie jest ten opkowy kanon z elementami, które powinno mieć idealne opko. Te elementy, które wyliczacie :). Nie mogę tego znaleźć, a na różne sposoby już szukałam i nijak :). Ktoś podrzuci link? Lub punkty :)

• Pani Minister


"Pałąjtam" się tą analizą! Nie wiem, co to znaczy, ale i tak się "pałąjtam" :D. Samo opko straszliwie nudne. Podziwiam, że byliście w stanie doczytać je do końca.

• lobo


Czuję się zdegustowana wymienianiem nazwiska pewnego Profesora w tej analizie... zwłaszcza, że opka blogowe niewiele mają wspólnego z ugruntowanym porządkiem faz.
Analiza oczywiście kwikogenna, chociaż samo opowiadanie żenująco nudne. Podziwiam, że udało wam się z takiego stęchłego trupka tyle kwików wyciągnac. Pozdrawiam i byle do piątku;P

• Ome

*dzięki Waszym uwagom, nie ma to jak nie trafiać w klawisze.

Swoją drogą, aŁtorki wybierają skrajne podejścia do dzieci w opkach: albo o nich zapominają (czasem nawet jeszcze przed porodem i ciążka pstryk!, znika jak kamfora), albo robią z nich amerykańskich przemądrzalców, co to w wieku trzech lat rzucają stwierdzeniami: musimy porozmawiać, wiem, co czujesz, kieruj się sercem i takie dyrdymały.

• Ome


O mój boże, ależ to było żenująco-żałosne xD Połączenie górnolotnych słów, patosu do sześcianu z błędami rodem z podstawówki plus TH w głównej roli pseudomęskiej.
Cud, miód i Nobel literacki. Za Wasze komentarze, oczywiście.
Chyba jednak najbardziej rozśmieszyła mnie aŁtorka, która najwyraźniej jest przekonana, że stworzyła Dzieło Swego Życia. Mam nadzieję, że wyczerpała tym tworkiem-potworkiem wszelkie zasoby swojej "wybitnej" wyobraźni.

Doskonale się ubawiłam dzięki Waszym uwago, dziękuję :)

• Insomnia


O nieeee! Nowiuteńka analiza, a ja muszę się uczyć do jutrzejszej próbnej matury. Trzeba było nie sprawdzać, ech. No nic, odkładam sobie na jutro, wierząc, że pokwikam sobie jak nigdy.