czwartek, 1 września 2011

139. Matka piratka i śmierdzące niedźwiedzie, czyli mentalna pizda ma się dobrze (1/2)


Przejąwszy od PLUS-a niedojedzone opko, byliśmy pełni entuzjazmu. Nie wiedzieliśmy jednak, że ten złowrogi tFUr stanowi zakamuflowaną broń psychologiczną. Stopniowo traciliśmy zmysły, a jęki nasze wznosiły się pod niebiosa. Ostrzegamy lojalnie - to niszczy mUSK!
Ja na przykład już chyba nigdy nie obejrzę filmu o piratach. Dlaczego? Bo po przeczytaniu opka panny Jestnocia piraci wizualizują mi się tak: 


Poprzednie części analizy znajdują się TU i TU, a dla odświeżenia pamięci - krótkie streszczenie. Sakura, córka gubernatora Japonii (tak!), płynie wraz z ojcem i przyjaciółką - Hinatą, by spotkać się z narzeczonym - Neijim Hyuugą. Ich statek atakują piraci pod dowództwem Sasuke, którzy porywają obie dziewczyny. A następnie... nie, wcale nie to, co myślicie, a co prawdziwi piraci bez wahania zrobiliby z brankami! Ci tutaj próbują jedynie reedukować arystokratyczne panny przez pracę. Indżoj!

http://pirate-love-sasusaku.blog.onet.pl/

Analizują: Sineira, Dzidka i Kura.

Prała dosłownie już parę godzin. Co dziwne tylko jego rzeczy. Jak ona go nienawidzi za to wszystko. Powinien odnosić się do kobiet z większym szacunkiem.
No właśnie. Tyle czasu na pirackim statku, a nikt jej jeszcze nie zgwałcił. Co za brak szacunku!
Mnie zastanawia obfitość garderoby jednego pirata. Albo też Sakura miała takie tempo prania, co z kolei by mnie nie zdziwiło.

A on? Nie, robi co mu przyjdzie na myśl. Powinien się powstrzymać od takiego traktowania dam.
Widocznie od razu się zorientował, że nie ma do czynienia z damą.

A na dodatek dał jej do prania same swoje rzeczy.
Zamiast się cieszyć, że nie wrzucił jej do balii brudnych gaci całej załogi... Niewdzięcznica!
Może planowała przeprowadzenie analizy porównawczej?
I nie podobały się jej jego rękawiczki? Ani gacie?

Oj gdyby mogła wybrudziła by je jeszcze bardziej, aby dostał za swoje. Nie lubi jak rozkazują jej jakieś szumowiny, a w dodatku jeśli są to piraci. Pała do nich czystą nienawiścią. Dlaczego zawsze ją spotykają takie przygody? To narzeczeństwo, a teraz oni?!
O rany, faktycznie “zawsze”.
Doprawdy, śmiertelnie nudne musiało być jej życie, skoro zaaranżowane narzeczeństwo też uważa za “przygodę”.
Zawsze to jakaś odmiana ;)

Chciałaby odwrócić czas co było nie możliwe. Jej czynność przerwał jakiś wstrząs. Był jakiś dziwny, bo także poruszał statkiem…
Bo statek na pełnym morzu stoi nieruchomo jak głaz.
Może ma stabilizator żyroskopowy nowej generacji.

Strzał.
A ja myślałam, że bumtralala, chlapie fala!
I chlup go w dziób!

Wstała i zmierzała do kołowego okna.
Bulaj. Takie trudne słowo, prawda?
Cicho tam. Słyszane to rzeczy, żeby aŁtoreczka pisząca o piratach, znała się na żeglarskiej terminologii?
(Btw, kołowy może być ruch - okno będzie okrągłe).
A na pokładzie jest takie duuuże, duuuuuże koło z wystającymi szprychami.

Potrąciła przy okazji wiadro z wodą i mydłem. Nie mogła utrzymać dobrej równowagi przez kołyszący się statek.  
Dopiero teraz?!
Ach, wiem! Do tej pory cała akcja działa się w suchym doku, dopiero teraz wypłynęli!

Zobaczyła przez okienko, że niedaleko jest okręt. Miał wielkie trzy maszty, na dziobie byłą syrena.
Przeciwmgielna.
Miał na dziobie byłą syrena? Ciekawe, czy już zdążyła się otrząsnąć z tego, że syren z nią zerwał.

A ludzie przygotowywali wszystko szybko, aby jak najszybciej wystrzelić. Kolejne strzały. W jej stronę leciała kula armatnia, która zamiast w statek, wpadła do morza.
Ona ZOBACZYŁA tę kulę? Kwik.

Woda wpadła pod pokład lekko ochlapując ją. Myślała, że po nią i Hinatę przybyli. Myliła się. Przyjrzała się fladze. Czarno- białą. Kolejni piraci, pomyślała. Zrobiła niezadowoloną minę.
I tupnęła nóżką. Fi donc!

Wybiegła. I zauważyła, że piraci walczą z piratami. Byli swoimi wrogami? Było to bardzo prawdopodobne… Weszła po schodach na mostek, i patrzała na nich. Pokręciła głową, było to dla niej nie realne. Jak oni mogą ze sobą walczyć, powinni raczej być sprzymierzeńcami!
Bo coś takiego, jak wzajemne odbijanie sobie łupów czy walki o wpływy terytorialne nie mieściły się w makowej główce Sakury.
Bo wszyscy piraci to jedna rodzina
Starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna!
To prawdopodobne, czy nierealne, weź się waćpanna zdecyduj!


Może z nimi jest inaczej! Spojrzała się na każdego pirata.
Każdego po kolei, pilnie zważając, by w polu widzenia był zawsze tylko jeden naraz.
Sprawę nieco utrudniał fakt, że miotali się niczym kury na szosie.

Miała w ręku jedynie szmaty.
Zawsze może mokrą szmatą sprać któregoś po pysku.

Poczuła czyjś oddech za sobą, nie usłyszała tego kogoś jak podchodził. Zauważyła wzrok Sasuke na sobie, a może nie na sobie?
Może na jej drugim ja?
Tym prawym czy tym lewym?

Odwrócił się szybko, chciała tego kogoś uderzyć. Złapał rękę. Patrzała się na tors i zmierzała ku górze.
Ta ręka, jak mniemam.
Samobieżna.
I z oczkami.
Oraz otworem gębowym.

-To by bolało. Mogę się do tego przyznać - usłyszała znany jej głos. Spojrzała się przerażona na jego twarz. Znała go bardzo dobrze. Te ciemne oczy, ta twarz, te włosy. Były dobrze jej znane. Z dzieciństwa, z dojrzewania. Zawsze pomagał jej. Drogi przyjaciel. - Co ty tu robisz? Nie powinnaś tu być. - milczała, nie wiedziała co zrobić. Rzuciła się na niego i pocałowała w usta.
Pamiętaj, droga czytelniczko - jeśli nie wiesz, co zrobić, rzuć się i całuj!
W pracy się zdziwią, a najbardziej cieć :)

Nie wiedziała co robi, był to jej przyjaciel. Tylko drogi od serca przyjaciel.
Tak, już o tym pisałaś, dwie linijki wyżej.

A to, że zawsze jej pomagał mogło spowodować taki przypływ emocji. Pierwszy raz go pocałowała w usta, zawsze całowali się w policzki. Teraz się zmieniło… Puścił rękę kobiety. Silna dłoń znalazła się na szyi, lekko przejechał opuszkami. Pogłębili pocałunek. Wiedzieli, że źle robią. Oderwali się od siebie.
Dookoła latały kule armatnie, piraci machali chaotycznie straszliwymi kordelasami, tasakami i innymi obrzydliwymi narzędziami, tu i ówdzie padał trup - zaiste, chwila była nieodpowiednia na karesy.
*Wzdycha* Ale jak się domyślamy, nie o to aŁtorce chodziło... Gdyby to była Tró Loff, a nie zwykła przyjaźń, mogliby się całować i w samym środku grzyba atomowego.
Niekoniecznie. Przecież może to być Tró Loff z przeszkodami. Ale chwila... W opisie nie ma nic na temat kanonicznego (dla aŁtoreczek oczywiście) lizania po podniebieniu! To dlatego robią źle! Zła technika, tak, to o to chodzi!

-Prze…Przepraszam - wypowiedział Sakura, która zaczerwieniła się. [Te nagłe zmiany płci zrobiły się cokolwiek krępujące] Zrobiło się jej gorąco. - Powiedz mi dlaczego mi nie powiedziałeś, że jesteś piratem. Mogłeś mi powiedzieć. Wiesz, że potrafię dotrzymać tajemnicy. A ciebie nigdy bym nie wydała. Wiesz, że kocham ciebie jak brata.. Jesteś dla mnie ważny. Nie wybaczyłbym nikomu kto by cię skrzywdził - przytuliła się do niego. Głowę położyła na torsie. W międzyczasie ktoś go ustrzelił? Słyszała jego bicie serca. A, jednak nie. Znaczy na pionowym torsie mu położyła.
Widocznie miał duże męskie cycki.
Włochate :D
Yummy!

-Wiem. Przepraszam, ale chciałem cię odwiedzić. Nie mogłem. Twój ojciec powiedział mi, że nie pozwoli więcej razy z tobą się spotkać. Dowiedział się, że jestem piratem i nie pozwoli aby jego córka miała takiego przyjaciela.
Ale nie kazał go od razu powiesić. Ludzki pan.
No i jak czuwa, by mu córeczka w nieodpowiednie towarzystwo nie wpadła.
Niech tam se rabuje, gwałci i morduje,
Tylko niech córeczki mu nie zagaduje!

A nie powiedziałem ci, ponieważ nie chciałem cię narażać. Jesteś tak samo dla mnie ważna jak przedtem… - głaskał ją po włosach. Westchnęła. - Tylko, że się spóźniłem. Mój brat już cię dopadł.
Ojtam ojtam, jeszcze nie dopadł ;>
Towar macany należy do macanta!
Sakura zrobi jeszcze dwa okrążenia wokół kubryku, żeby piraci nie plotkowali.

-Brat? Czekaj ten.. ten.. On jest twoim bratem?! - powiedziała głośniej pokazując na Sasuke.
Kogo w takim razie pytała, skoro pokazała na Sasuke?

Widać, było że jest zdziwiona tym wszystkim. Nie odrywała się od niego. Nie wiedziała go półtora roku, stęskniła się za nim.
I nie wiedziała również, że jej najlepszy przyjaciel ma brata?
A od kiedy to boChaterka opka interesuje się czymkolwiek poza czubkiem własnego noska? Przyjaciel jest od tego, żeby był, nie od tego, żeby się Marysójka zajmowała jego koligacjami.

Patrzał na nich. (KTO??? Cthulhu.) Był wściekły, gdy zobaczył, że Ona całuje Itachiego. Nie rozumiał dlaczego to robi skoro był to tez pirat. Jego nigdy nie pocałowała. Tu było na odwrót.
W sensie, że on nigdy nie pocałował jej?
A za co miała go całować? Za tę stertę brudnych gaci do prania?

Jemu robiła zawsze na złość. Byli dla siebie wrogami.. Nie żywili do siebie sympatii, każdy by to powiedział. Kto by ich widział nawet patrzących się na nich. Widział by, że nie żywią w sobie żadnej sympatii. (Tak, powtórz to jeszcze parę razy, bo do nas nie dotarło.) Był ciekawy o czym mówią. Nic nie mógł dosłyszeć. Wszyscy inni walczyli. Tylko jedynie trójka nie walczyła.
Pokój zapanuje, kiedy trójka się zjednoczyyyy! - zawyła w oddali Volga Jasnowidząca.
Stali tak i patrzyli sobie w oczy w milczeniu nabrzmiałym znaczeniami... a tymczasem kule ich grzecznie omijały, reszta pirackiej hołoty dbała, by nie zbliżyć się za bardzo...

Podszedł bliżej, i słyszał każde ich słowo.
Nastawił ucho na odpowiednią częstotliwość, by nie przeszkadzała mu kanonada i wrzaski walczących.
Miał wybiórczy słuch, jak moja ś.p. babcia.

-Sakura?
-Hm…
-Może chcesz ze mną płynąć? - zapytał. Sasuke lekko drgnął. Nie pozwoli jej płynąc z bratem. Oj nie. Spojrzała na Sasuke i uśmiechnęła się złowieszczo.
Sasuke wzdrygnął się nerwowo, oczekując kolejnego zagrania na poziomie wczesnego gimnazjum.
Zwłaszcza że Sakura już ukrywała w ręku post-ita z napisem “Stara Sasuke klaszcze u Rubika”.

-Tak.  - rzuciła w niego szmatą, która uderzyła w twarz i opadła na ziemię. Nie lubił, gdy ktoś mu się sprzeciwiał, a jeszcze gdy dotyczyło to kobiet. Wiedział, ze ona jest inna. Nie podlega niczyim rozkazom. Dopiero teraz to zauważył.
Ta warstwa mentalnej pizdy, o której wspominały dziewczyny z PLUS-a, musiała być naprawdę cholernie gruba.
Ja już nie wiem, kto mówi, kto się uśmiecha, kto zauważa, a kto drga.

- Sam sobie teraz pierz i sprzątaj. - razem szli do drewnianej belki. Przed jej nosem przeleciał miecz, który wbił się obok niej. Popatrzała się (aghrrr!!) na bruneta.
Belki z nosami? Nie w mojej części miasta.
Szli w stronę belki? Mieli zamiar odbyć “spacer po desce”?

-Nie odejdziesz. Jesteś moją zakładniczką. - mówił, popatrzał się na Itachiego - Nie oddam ci jej bracie. Nie bez walki!!  - krzyknął na brata ostatnie zdanie. Itachi wyjął szpadę, i zszedł po schodach w dół na pokład. Sakura na to wszystko patrzała z przekonaniem.
-Nie powinieneś jej tak traktować. - Sakura nie chciała dopuścić do ich walki…  Nie mogą, są to bracia i nie mogą sobie nic zrobić. Ma jeszcze do tego godność, aby nic się nie stało im.
Niech ktoś przetłumaczy to na polski, błagam!
Proszę uprzejmie: jej zdaniem bracia nie powinni brać się za łby, hehe.
No wiesz, TO akurat zrozumiałam.

Też są ludźmi. Chwyciła jeden z mieczy, w tym i linę, przez która mogła przelecieć na przyjaciela okręt, na „Śpiewającą Syrenę”.
Znaczy: w zbiorze mieczy znajdowała się również lina?
Nie, po prostu piraci używali urumi.
Swoją drogą, skoro przelatywała PRZEZ linę, powinna dotrzeć na okręt w dwóch kawałkach, nie?
Mniam, to mi przypomina scenę otwierającą horror Ghost Ship.

-Nawet tego nie rób! - krzyknął Sasuke. Ona popatrzała na niego. Zamachnęła się i przecięła gruba linę. Uniosła ją w powietrze, upuściła szpadę.
Szpadą przecięła grubą linę. Kurde, może to był SZPADEL?
Szpada ostra i cięta jak jej język, ot co.
Szpadą to ona mogłaby co najwyżej przewiercić tę grubą linę na wylot. Szabla, to co innego.
W sumie czemu my się czepiamy, skoro sam wieszcz Adam bredził okrutnie, opisując Scyzoryk (taki był z niego rapier jak z koziej dupy waltornia).

Przeniosła się nad wodą i skoczyła na okręt Itachiego. Była na kuckach. [Jeśli wylądowała tak samo niezgrabnie, jak aŁtorka zbudowała to zdanie, powinna resztę opka spędzić w gipsie po szyję.] Wstała i popatrzała się na „Czarną Róże”. Zauważyła wściekły wzrok Sasuke. Koło niej stanął Itachi i inni z jego załogi.
Teleportowali się.
Na kuckach.
Kucykach.

Odpłynęli. Popatrzała się na oddalający się okręt tamtego kapitana.
A... aha. A wcześniej napadli na tamtych, bo...? Nie chcieli wyjść z wprawy w abordażu?
Mała pomyłka przy pracy, zdarza się.

-Powiesz mi konkretniej co robiłaś u Sasuke?
-Oczywiście. Zostałam porwana przez niego, bo przegrałam walkę. Musi to być twój brat? -
Musi tak, ino taki trochu niepodobny...
Niedorobiony jakiś.

zapytała się go, on się uśmiechnął. Widać, było, że sam nie chciał go mieć. Cóż rodziny się nie wybiera…
-Rodziny się nie wybiera. A teraz płyniemy na twoją wyspę - odchodził.
-Co! Ja nie chcę! - krzyczała. Stała w miejscu, on się obrócił do niej przodem, widział jej naburmuszona twarz.
I momentalnie pożałował, że znalazła się na jego statku.
No przecież na “jej wyspie” czeka tak straszne nieszczęście jak narzeczony. To już banda piratów lepsza.
No wiesz, jak sobie pomyślała, że przez następne pięćdziesiąt lat budząc się będzie widziała ten jego ogromny nos sterczący nad kołdrą...

-Bez gadania. Musisz znaleźć się jak najszybciej w domu. Nie możesz sama podróżować. Sam ci to kiedyś ojciec powiedział, że jesteś za moda. - mówił.
Haute couture czy prêt-à-porter?

-To było jak miałam sześć lat, Itachi. Teraz jestem dorosła, mogę robić co chcę.
- A poza tym nie podróżuję sama, tylko z całym stadem piratów, o!
I wtedy byłam moda, a teraz jestem old feszyn.
Vintage.
Hipster.

Więc zabierz mnie na wyspę piratów!
-Oszalałaś! To nie miejsce dla ciebie. Skąd ty o niej wiesz? Nie mówiłem ci nigdy o niej. Pilnowałem się. - mówił, i patrzał na nią pytająco. Nie rozumiał, skąd ona może wiedzieć.
-Sasuke mówił, gdzie płyną. - wypowiedziała, zamyśli się na chwilę. Popatrzał na nią swoim czarnym wzrokiem.
Miał również wzrok biały, zielony i sraczkowaty w różowe kropki, ale zachowywał je na inne okazje.

-Nie, płyniemy na twoją wyspę. - szedł. Zacisnęła dłonie w pięści. Miała jeszcze jedno wyjście. Westchnęła. Podbiegła do niego od przodu, i zacisnęła dłonie na jego torsie.
Chyba na cyckach!
Bo w tej bajce każdy pirat ma cycki.

-Muszę tam się znaleźć. Jest tam moja przyjaciółka. Nie mogę jej samej zostawić. - mówiła. - Proszę Itachi. - przytuliła się do niego. Westchnął cicho.
Poczuł, jak obrasta go coś miękkiego, różowego, pokrytego futerkiem...

-Jesteś ciężką kobietą (trzysta kilo żywej wagi), uparta. Dobrze zabiorę cię tam, ale to na wzgląd twojej przyjaciółki. - mówił, a ona przytuliła się jeszcze bardziej. - Więcej już cię tam nie zabiorę. Zapamiętaj sobie to. Nie ulegnę. - mówił groźno.
I było śmieszno i straszno. I, niewątpliwie, głupio.
Zabiorę, nie zabiorę, zabiorę, nie zabiorę... ojej, wszystkie płatki oberwałem.

Jak było trzeba zawsze był dla niej stanowczy. Musiał tez trzymać pewien dystans co do niej i innych. Ale była to jego przyjaciółka, i chciał aby miała (za?) swoje. Tylko, że może to potem doprowadzić do płaczu, bo wie o czymś czego ona nie wie. A powinna już dawno się dowiedzieć. Na pewno się dowie w swoim czasie. Tylko za ile? Ta osoba też na to czeka. Czeka na jej przybycie, co zawsze Itachi omijał, aby się nie spotkały. Bo jeszcze zostaną wrogami na całe życie. Czego by nie chciał!
Miało być tajemniczo, wyszło bełkotliwie. Czyli jak zwykle.

-Dobrze - wypowiedziała. Puściła go.
-Teraz chodź się wykąpiesz i pośpisz chociaż trochę. Zanim dopłyniemy do wyspy minie sporo czasu. - powiedział i ruszył, ona za nim. Była już pewna, że będzie jak na razie mogła tam zostać. Tylko czuła, że coś będzie nie tak. Miała takie przeczucie. Instynkt kobiecy.  Sama nie wiedziała czemu, ale tak często bywało i często się działy różne rzeczy. Musi przestać o tym dłużej myśleć.
Nic dziwnego, myślenie to dla naszej Sakurci wyjątkowo bolesna czynność.

Jest nocia, przepraszam za ociąganie. Za mało czasu. Pozdrawiam. Kimi - san.
Zauważcie, pojawiła się druga aŁtorka. Co ciekawe, pisząca dokładnie tym samym, bełkotliwym stylem. Dobrały się naprawdę idealnie!
Hmmm, też kiedyś wmawiałam koleżankom, że powieść o policjantach ze Scotland Yardu piszę z moją kuzynką, tylko że potem przepisuję jej kawałki na czysto, bo ma brzydki charakter pisma ;)

Chodził wściekły po pokładzie. Przed chwilą jego zmora i zakładniczka odpłynęła z jego bratem.
- Cholera! - kopnął stojące wiadro. Powinien cieszyć się, że ona odpłynęła i zostawiła go w spokoju.
Oto jedyne sensowne zdanie w całym opku. Podziwiajcie je, póki możecie!

Załoga patrzyła jak ich kapitan miota się po statku. Nigdy się tak nie zachowywał. Zatrzymał się i krzyknął:
- Na co się gapicie?! Do roboty! - krzyknął i nie zwracając na nich uwagi kontynuował swoją wędrówkę.
No właśnie... a panowie piraci po bitwie to nie mają nic do roboty? Naprawiać zniszczenia, stawiać żagle, wypompowywać wodę...?
[Zły Sasuke miota się jak wesz na nitce i próbuje udusić Naruto, ale kogo to obchodzi? Ciach!]

Wyrwał się Kibie i Lee i skierował się w kierunku kajuty. Wszedł do środka. Tutaj  kontynuował swój spacerek. Nadal był zły. W jego myślach widniała. Przez nią o mało nie udusił  przyjaciela. Nagle stanął. Dlaczego przejmuje się tą dziewuchą?
- Dosyć! - krzyknął. Wziął wazon stojący na stole i rzucił go. Szklany przedmiot roztrzaskał się na milion kawałków o podłogę.
Doprawdy ja nie będę wnikać, po co kapitanowi pirackiego statku szklany wazon na stole... Może trzymał w nim chryzantemy złociste?
Chryzantemy złociste to się trzyma w półlitrówce po czystej.
Kapitan nieźle histeryzuje. Tylko patrzeć, a spazmów dostanie.
I globusa.

Otworzył oczy. Usiadł na łóżku i przeciągnął się. Wczorajszy dzień był emocjonujący. Spotkanie z bratem, walka i pocałunek do Sakury.
A potem polecony do Malborka i 15:10 do Yumy.

Dużo się działo. Wstał, umył się i ubrał. Skierował się d o jadalni. Skrzywił się przypominając sobie kto dziś gotuje. Kakuzu. Miał bzika na punkcie złota. Liczył je codziennie. Jeśli chodzi o gotowanie to często odejmował coś lub dodawał do jedzenia.
Paczciepaństwo, ja też tak robię! Z jedzeniem oczywiście, nie ze złotem.
Zrozumiałam, że Kakuzu (z kambuzu) gotuje im złoto.
Nowa, rewelacyjna Dieta Króla Midasa!
Ciężka nieco.

Wszedł do środka. Do jego nozdrzy doleciał smakowita woń. A co jeszcze dziwne jego załoga nie była ponura tylko wesoła i strasznie gadatliwa.  Nie mógł uwierzyć.
- Co tu się dzieje? - zapytał się.
- Kapitanie. Sakura zrobiła nam śniadanie nawet jest dla ciebie. - wskazał mu talerz z parującą jajecznicą.
Doprawioną szampanem, zważywszy gadatliwość i rozchichotanie załogi.
Tam szampanem. Ziółkami z prywatnych ogrodów gubernatora!
No fakt, toż to Karaiby!
Karaiby koło Japonii.

Poczuł jak burczy mu w brzuchu. Naprzeciwko siedziała uśmiechnięta różowowłosa, która gawędziła z Hidanem?! Totalny szok. Ten gbur i zapalony wyznawca Jashina rozmawiał z jego przyjaciółką. Pokręcił głową. Już go nic nie zdziwi.
I słusznie, bo w tym opku żadna postać nie zachowuje się tak, jak powinna. To chyba jest wersja chibi.

- Dziękuję Sakura-chan.- Tobi wstał i przytulił Haruno.- to był najlepszy posiłek jaki jadłem od dwóch miesięcy.- dodał.
Z czego wnoszę, że na statku pirackim znajdował się sporych rozmiarów kurnik. Jajecznica z dwumiesięcznych jaj nie wzbudziłaby raczej takiego entuzjazmu.
Eno, z Japonii do Chin niedaleko, a tam przecież takie jajka uchodzą za rarytas.
W sumie? Noe też zabrał na arkę żywy prowiant, żeby mu się nie zaśmiardło.

- Nie ma za co dziękować.- uśmiechnęła się.
- Niedługo dotrzemy na wyspę.- powiedział blondyn. Pokiwał głową.
- Świetnie.- zabrał się za śniadanie.
Też macie wrażenie, że boChaterowie zachowują się tak, jakby jechali pociągiem?
Wręcz jakby w Warsie siedzieli!
Ktoś tam w ogóle stoi za sterem? Ustala kurs? Cokolwiek?
Mają automatycznego pilota...?

Dziewczyna nie mogła uwierzyć. Wyobrażała sobie wyspę w kształcie czaszki z pustymi  oczodołami. Jako ponure i opustoszałe miejsce, pełne rekinów, otoczone przez skały z dziwnymi mieszkańcami chodzących w łachmanach i nie mytych. A tu co? Zobaczyła normalną wyspę pełną zieleni i ożywioną wioskę.
Nooo, jeżeli wioska ożywieńców to coś normalnego...

Przy brzegu kobiety prały ubrania swych mężów rozmawiając ze sobą. Niedaleko nich bawiła się grupka dzieci. Nikt nie wyglądał tu na ponurego. Nie powinnam słuchać plotek.
Nie powinnam znienacka pisać w pierwszej osobie...

Sprawiała wrażenia normalnego miejsca. Statek wpłynął do portu. Zeszła na ląd. Jej oczy spoczęły na znajomym okręcie. Skrzywiła się. Jej porywacz już tu był.
… tylko po to, by za chwilę wrócić do narracji trzecioosobowej.
Swoją drogą interesujące - na wyspie w pokoju i zgodzie żyją ci, którzy na morzu zacięcie ze sobą walczą?

[Wszyscy piraci idą grzecznie na obiad do wielkiej wspólnej stołówki. Jak na koloniach!]

- Sakura! - Hinata podbiegła i przytuliła przyjaciółkę.- martwiłam się o ciebie.- dodała.
- Nic mi nie jest.- uśmiechnęła się. Młodszy Uchicha już planował jak tu się zemścić na tej upartej osóbce.
Podstawić jej nogę. Albo napluć do zupy. Strzelić ze stanika, o!

Nagle drzwi się otworzyły. Do środka weszła czerwnowłosa kobieta z wiadrem w ręku, a za nią blondynka. Nagle ta pierwsza się potknęła i upuściła wiadro z pomyjami, które wylądowało na głowie Sakury.
Musiała mieć ze trzy metry wzrostu, skoro to, co UPUŚCIŁA, wylądowało na czyjejś głowie.
Może wiadro, niczym brzuchol Harkonnena, unosiło się na dryfach vel odciążaczach?
Może młodszy Uchicha od razu podstawił jej tę nogę?

Była cała mokra. Od stóp do głowy. Ciekła z niej woda.
Ze środka też?

Wściekła obejrzała się na sprawczynię tego postępku. Do jej uszu doleciał donośny śmiech. Wiedziała do kogo należy. Zdjęła z głowy metalowe naczynie i cisnęła w stronę Sasuke. Reszta się uchyliła, ale czarnookiemu się nie udało. Oberwał. Dotknął bolącego miejsca. Syknął. Nabiła mu guza. Wszedł na stół. [i zatańczył, zadzierając kieckę]
- Teraz to naprawdę pożałujesz.- wysyczał. Skoczył, ale Itachi osłonił swoim ciałem Sakurę.
-  Uspokój się młody.- złapał go.
- Puszczaj. Ona to zło wcielone. Mam jej dość. Zasługuje na coś gorszego.- oznajmił wściekły.
- To kobieta. Nie możesz jej pobić.- postawił go na ziemi.
Kobiety do czego innego służą, głupolu!

-Zachowujesz się jak dziecko.- rzuciła na odchodnym i wyszła. Wyrwał siębratu i rzucił się w pościg za nią, ale zderzył się z drzwiami. Upadnie. [w bliżej nieokreślonej przyszłości]
- Niech cię! - krzyknął wściekły.
Po czym obraził się, zabrał zabawki i poszedł do swojej piaskownicy.


Powyjściu z chaty poszła na statek Itachiego, gdzie się wykąpała, gdyżbyła cała brudna i cuchnęła.
Aha. Na pirackim statku mieli łazienki, kanalizację zapewne też. Może i jacuzzi się znajdzie?
Na kurniku.

Dojej uszu doleciał głos Sasuke przgo ją. Uśmiechnęła się.
A mnie nikt nie przgo. Czy mam się czuć pokrzywdzona?
Ciesz się, że Cię nikt nie doi.
Zgińprzepadnijsiłonieczysta!

[Irytująca podróba Sakury wdaje się w kolejną kłótnię z podróbą braci Uchiha (zwanych przez aŁtoreczkę braćmi Uchicha), strzela kolejnego focha i idzie na spacer.]

Przechadzała się po wiosce, gdy ktoś ją chwycił za ramię. Obejrzała się. Trzymała ją blondwłosa kobieta o brązowych oczach. Była ubrana w zieloną suknię.
- Chodź ze mną. - puściła ją. Ruszyła za nią.
Pogubiłam się już nieco i za cholerę nie wiem, kto za kim.

Jest nocia. Miała pojawić się w przyszłym tygodniu, ale matura wiecie. Miyako-chan.
Matko Borsko Analizatorsko, matura??? AŁtoreczka jest w wieku maturalnym?!?
Mam szczerą nadzieję, że nie wybiera się na filologię polską.

Poszła razem z kobietą. Byłą pewna, że nic jej nie zrobi. Miała po prostu takie przeczucie. Wiatr był spokojny, więc mogła być wszystkiego pewna. Nawet zaskoczenia.
Czytam ten kawałek któryś raz z rzędu i nadal nie rozumiem.
Nooo... jak nie wieje, to możesz spodziewać się niespodziewanego. Nawet Hiszpańskiej Inkwizycji! A jak wieje, to nuda, rutyna i codzienność.

Czuła wewnątrz siebie, ze to nie koniec dla niej niespodzianek. Wydarzy się jeszcze wiele rzeczy tej nocy. Siedziała przy stole popijając zielona herbatę, która wręczyła kobieta z blond włosami upiętych w kitek i bursztynowymi oczami... Usiadła naprzeciwko niej zakładając nogę na nogę.  Wpatrywała się przeszywającym wzrokiem w Sakure.
“Kitek” to się mówi pieszczotliwie na kotka lub kochanka (jak się go chce wkurzyć). Włosy spina się w kitkę.

-Cze.. Czemu pani tak na mnie patrzy? - zapytała.
- Bo jak ja się tak napatrzę, to TAK potem nienawidzę!

Była zdziwiona tym wszystkim, że patrzała tak na nią. Nie powinna. Jakby coś w niej widziała ciekawego. Jakby była jakimś eksponatem w muzeum. Pierwszy raz się spotka, ze patrzą na nią z takim zaangażowaniem.
Gdyby nie zwróciła na nią uwagi, byłaby to jeszcze większa obraza. Ech, nie dogodzisz tej kapryśnej pannicy!

-Wybacz. Przypominasz mi bardzo kogoś. A w szczególności te twoje oczy. Są bardzo podobne. Jeszcze się nie przedstawiłam. Wybacz. Jestem Tsunade.
Przecież aŁtoreczka ani słowem nie wspomniała o wielkim biuście. To nie może być Tsunade!
Cicho tam. Tylko główna bohaterka ma prawo posiadać wielki biust!

Z pewnością poznałaś już Sasuke - kiwnęła głowa. I jej wyraz twarzy zmienił się w niesmaczny na wspomnienie tego imienia. Nie chciała go nawet wymieniać. Miała ochotę go zabić za to wszystko. Jest jak dla niej strasznym gburem i egoista dbającym o siebie.
Przyganiał kocioł garnkowi.

- Wychowywałam go w młodości. Mądry chłopak.
-A uczyła go pani jak się odnosić do kobiet?  Albo jak ma je traktować? - zapytała. Odnosił się w sposób chamski. Wykorzystywał je tylko do prac. Chciał jak najwięcej przez nie zyskać. Obiadki, sprzątanie, pranie. I mycie wszystkiego co go otacza. (zwłaszcza powietrza)
Ona to mówi, czy tylko myśli?
Kurnać, to z niego taki brudas, że wszystko, czego dotknie, zaraz trzeba szorować?

Wolałaby go nienawidzić za to wszystko. Ma ją za jakąś kuchtę do jego dyspozycji. Nie do czekanie. Nie pozwoli na to wszystko. Ma swoja godność. Nie ma mowy by mu gotowała. Nie tutaj. [A gdzie?]
Księżniczka, psia kostka. Jak chciała luksusowy rejs i drinki z palemką, to trzeba było zapłacić, a nie dawać się “porwać” podczas nędznej imitacji pojedynku.
Mam wrażenie, że powyższy fragment to niemal żywcem opisany foch aŁtoreczki, kiedy każą jej umyć naczynia.

-Oczywiście. - upiła łyk zielonej herbaty. Westchnęła. Trzymała kubek w dwóch dłoniach, aby ugrzać sobie. Było jej okropnie zimno. Jest strasznie zmarzłą kobieta. Szybko staje się jej zimno.
I marznie, bo jest zmarzlakiem. I zimną kobietą.
Może z tego zimna palce zdrętwiały aŁtorce na klawiaturze i dlatego te zdania są takie toporne?
Kubek. Sakura pije zieloną herbatę w kubku. Japonka. Słyszała może coś o chanoyu, japońskiej ceremonii picia herbaty, czy wrzuca torebkę liptona do kubasa z napisem “Kubek seksownej laski” i zalewa wrzątkiem?

- ale my tu nie o nim. Chcę o tobie porozmawiać, a raczej o twojej matce. Co się z nią stało? - zapytała. Sakura spojrzała w podłogę. Nie chciała o tym mówić, bo nie wiedziała co się z nią dokładnie stało.
Pewnie. Dla takiej super-hiper-wyczesanej i wyszczekanej pannicy powiedzenie “nie wiem” to ciężka trauma. Taka plama na jej wszechzajebistości!

-Umarła przy porodzie - Tsunade zaśmiała się. Znała całą prawdę o jej matce, ale nie chciała konkretnie mówić. Kim była lub jest jej matka?! Co takiego robi? Gdzie się znajduje? Sama będzie musiała dojść do tego wszystkiego. Nikt jej nie powie, nie zdradza jej tego tajemniczego sekretu. Po co to jej? Matka opuściła ją wiele lat temu, a chce jeszcze ją znać?! Tak, chce znać swoja jedyna i kochana matkę. Musiała mieć powód, gdy ją opuszczała. A może się bała?! Czego? Tego kim się stanie.
Kto, do jasnej cholery, jest podmiotem w tym potwornym strumieniu bełkotu? A kto narratorem?
Boru, Sine, jakaś Ty prozaiczna! Tu się wielkie tajemnice odkrywają, a Ty o narratorach!

-Nie, Sakura. Twoja matka nadal żyje. Nie pływa już po wodach jak dawniej. Umierała z tęsknoty do ciebie, chcę się z tobą spotkać. Chciała wypłynąć, ale nie wiedziała jak zacząć z tobą rozmowę. - była zdziwiona tym co mówi kobieta. Jak jej matka może żyć? Zginęła, tak mówił jej ojciec.  
To zginęła, czy umarła przy porodzie?
Zginęła śmiercią tragiczną, gdy bachor wygryzał sobie drogę na świat... a nie, nie ta bajka.

-Nie chcę już nic wiedzieć. Jeśli chciała ze mną porozmawiać to czemu tego nie zrobiła? To, ze się bała nie jest wymówką. Każdy się boi na początku, ale potem idzie jak składka.
Taaa, składka na dziadka. Niektórym składka idzie jak z płatka.
Jeśli założymy, że wśród piratów panuje urzędnicza moda na wspólne obchodzenie imienin, to faktycznie mogli nabrać wprawy w zbieraniu składek.

Tylko trzeba przemóc swój strach. Lecz już wiem, że ojciec mnie tez oszukiwał z tym wszystkim. Zawsze czułam, ze coś jest nie tak po miedzy mną a nim. Powinnam od razu wiedzieć, że nie wiem czegoś do końca. - wypowiedziała ze spuszczoną głową.
Oj tam, od razu. Sokratesowi zajęło wiele lat uświadomienie sobie, że nic nie wie!

Wrzało w niej. Nie myślała, że tak zareaguje na wieść o matce. Ale taka była prawda, opuściła ja, gdy jej najwięcej potrzebowała. Dojrzewała u boku ojca i pokojówek. A ona żyła inaczej nie martwiąc się z pewnością co z nią się dzieje! Musiała być z tego wszystkiego zadowolona. To był jedyny cel.
Ja ją rozumiem, tę matkę. Też bym wolała trzymać się jak najdalej od takiego bachora.

Ale dlaczego opuściła? Miała miłość, dziecko. Wszystko czego mogła sobie wymarzyć. A może tego nie chciała? Nie wiedziała tego, nie znała jej. I nie pozna przez dłuższy czas.
-Twoja matka jest legenda piratów. Dzięki niej…
-Nie obchodzi mnie to.
O, właśnie. Jaśnie panna Sakura w dupie ma otoczenie. Nie obchodzi jej to. Wcale a wcale. Foch! I żółwik! I melodyjka!
Oraz króliczek.

Moja matka zrobiła dla was jak najwięcej, a czy pomyślała chociaż trochę o swojej rodzinie? Nie. Tu zawsze było jej miejsce. Nie chcę, aby nasze drogi się skrzyżowały. Nigdy o nas nie pomyślała, tu było jej miejsce. I na pewno nadal jest. Powinna najpierw myśleć nad tym co robi. Najwidoczniej jej rodzona była tu! - podniosła głos wstając. Nie chciała już dłużej tych głupot słuchać. To nie było na jej głowę!
OBIE posiadane przez Sakurę szare komórki uległy przegrzaniu.
Niteczka pękła i uszy odpadły.

-Poczekaj. Nie myśl tak o niej. Zrobiła to dla twojego dobra! - wyszła zamykając cicho drzwi. Na sobie zauważyła wzrok Sasuke. Wpatrywał się w nią zaciekawiony. Ruszyła w puszczę lasu. Musiała się zastanowić. Nie mogła uwierzyć, że jej matka nadal żyje gdzieś w tej wiosce. Nie będzie jej szukać. Nie ma to dla niej sensu.
Nie dajcie Bogowie okazałoby się, że matka miała jakiś sensowny powód, dla którego opuściła dom. I co wtedy? Sakurcia straciłaby pretekst do strzelania malowniczego focha i odgrywania biednej, porzuconej ofiary losu.
Boru, NIC nie rozumiem z tej historii o matce. I co to ma znaczyć “najwidoczniej jej rodzona była tu”? To coś w stylu “zyszek zalata od gorme”?

Nie patrzała jak idzie wpadła na czarnej dziury (Na CO czarnej dziury?), która nie kończyła się. Krzyknęła, nikt i tak nie mógł jej usłyszeć. Upadła na kość ogonową. Bolało, ale niczego nie złamała.
Wpadła do króliczej norki i spadała tak strasznie, strasznie długo! A potem łupsnęła na zadek i zobaczyła stado białych królików tańczących kankana.
Eno, skoro upadła, znaczy że dziura się kończyła! A już miałam nadzieję, że będzie wiecznie krążyć w tunelu czasoprzestrzennym...

Słyszała krople wody spadające na skalista powierzchnię. Wydawało dźwięki. Kap…Kap.. Nic sobie z tego nie robiła.
Phi! Co mi tam jakaś woda! Co mi tam jakieś kap kap! Mało to się wody napatrzyłam na statku?

Wstała i chwyciła się skały. Chciała się stąd wydostać. Wchodziła, tak parę razy. Za każdym ześlizgiwała się i lądowała na mokrej ziemi. Westchnęła głęboko. Zauważyła tunel, nie wiedziała dokąd prowadzi. Ruszyła w głąb. Miała nadzieję, że będzie prowadził do wyjścia. Szła po woli i bez Ochoty ocierając dłonią o wilgotną skałę…
Niech ją coś zeżre, niech ją coś zeżre... [trzyma kciuki]
Niezłą widoczność ma tam pod ziemią, swoją drogą.

Stanęła na skraju dwóch ścian.
Znaczy że gdzie, na rogu? Jaskinia skręca pod kątem prostym, jak korytarz w budynku?

W głębi zauważyła stojące wielkie zwierzę. Osiągnęło ponad trzy metry. Wiedział, ze mogło ją zabić. Wciągało nosem jej zapach, ale chyba nie zlokalizował jej… Poczuła zapach krwi. Stała nie ruchomo. Jego łeb poruszył się w jej stronę. Stała nieruchomo. Patrzała na jego pysk i nos, który wciągał zapach. (Stała nieruchomo.) Świdrował ją swoim zwierzęcym wzrokiem.(ten nos)  (Stała nieruchomo.) Ryknął jej w twarz. Włosy lekko poleciały do tyłu. Pomachała sobie przed nosem. (I już nie stała.) Smród! Śmierdziało mu z paszczy.
Aaaaaa!!! *wije się ze śmiechu po podłodze* Co tam kły, pazury i straszliwe ryki - ŚMIERDZIAŁO MU Z PASZCZY!!!
No co się czepiasz, toż to podpada pod Konwencję Genewską!
Na upartego można zrozumieć, że to jej nosowi śmierdziało z paszczy, a to podpada pod ustawę o ochronie zwierząt :)
Wącha - a z tego zapachu,
Który mógł być skutkiem strachu,
Poznała, że niedźwiadek już nieco nieświeży...

Teraz dokładnie zauważyła jakim był zwierzęciem. Grizzly.
Grizzly? Ależ niesamowite statki mieli ci piraci!!! W ciągu kilku zaledwie dni przepłynęli jakieś dziesięć tysięcy kilometrów z Japonii do Ameryki Północnej! Wooow!!!
Poznała po tym smrodzie...?
Nie, po prostu zerojedynkowo jej wyszło, że skoro nie strielali...

Machnął łapą, która wylądowała blisko ciała Sakury.
I upadła na ziemię.
I już wiadomo, skąd ten smród - to zombie w stanie zaawansowanego rozkładu.

Nie trafił w nią. Zauważyła, że jego łapa jest ranna - przecięta. Dotknęła futra, a ten się oddalił od niej.
Ten futer się oddalił. A w ogóle to żaden grizzly, to tylko panda. Duża, nieco przybrudzona panda.
Nie, to się włączył tryb Królewny Śnieżki - pamiętasz, ptaszki siadają jej na ramionach, inne zwierzęta łaszą się do stóp...
Może dotknęła swojego futra i uwolniła falę odoru? Grizzly nie dał rady.
Nie no, przecież niedźwiedzie lubią ryby...

Popatrzała na dłoń. Cała we krwi. Miała przy sobie potrzebne przyrządy na uleczenie. Potrzebne zioła i młynek aby rozdrobnić. Nie ma tego wszystkiego, więc może zębami to wszystko zrobić.  
Czyli jednak nie ma przyrządów. Chyba, że ma sztuczną szczękę.
Sakura Zębowa Wróżka - Uzdrowicielka. Zastrzyk? Wygryzie dziurkę i wpluje lek do środka. Zmierzyć temperaturę? Wsadzi język gdzie trzeba.
Oessuuu...
Operacja ślepej kiszki też będzie dość prosta.

Wzięła garść ziół w dłoń i wsadziła do buzi, aby wszystko zmielić. Soki nie wypływały. Wyplunęła (co zrobiła?) z buzi na dłoń. To musiała wsadzić do rany zwierzęciu. Wskoczyła mu na grzbiet. Szarpał się, ale wsadziła mu to w ranę. Zwalił ją z siebie…
Sakura się obżarła liści koki i walczy z pluszowym misiem. Inaczej się nie da tego wytłumaczyć.
Osz kurnać, prawie trafiłam z tym zastrzykiem...

Patrzał na nią wściekły, a ona spokojnym wzrokiem lustrowała go. Patrzeli się przez chwilę na siebie. On się ułożył w swojej pozycji. Zostawił ją. Najwidoczniej nie chciał ją krzywdzić, bo poczuł ulgę w ramieniu.
Pluszowa panda nikogo nie krzywdzi, to chyba normalne. [wzdech]
Ok, ja ją zatrudniam, będzie podawać leki Kocurrowi - mam dość ran drapano-gryzionych na rękach.
Tylko pod warunkiem, że Kocurrowi śmierdzi z paszczy.

Poczuła wiatr i ruszyła w tamtą stronę. Była zadowolona, że pomogła zwierzęciu. Wyszła na zewnątrz. Poczuła powiew ciepłego wieczornego wiaterku. Musiała być tam dosyć długo. Nie liczyła się z czasem. Nie myślała w tamtej chwili o matce, bardziej ważniejsze było tamto zwierzę.
Czy jakiekolwiek opko może być bardziej gorzej napisane?
Milenka?
Mam niejasne wrażenie, że Milenka była lepsza pod względem stylistycznym.
Nie, Sine, nie była. To tylko sentyment Ci się odezwał.

Ruszyła do wioski. Znalazła się na skraju lasu. Nie wychodził przez dłuższy czas. Ten las? Doń miała na porośniętej mchem kory.
[wzdech] Gdyby w całym opku zaznaczać wszystkie byki na czerwono, ta strona wyglądałaby jak reklama lupanaru.

Westchnęła. Musiała tam iść, nie mogła całej nocy przesiedzieć w lesie. Zauważyła jak ludzie chodzą po wiosce w  popłochu czegoś lub kogoś szukając.
- Powiedzieli, że Sakura idzie. Trza kury połapać!

Spojrzała na niebo idąc do wioski. Widziała w tym całym patrzeniu całe swoje życie. Tak mogła o wszystkim myśleć.
Totalna pustka bezchmurnego nieba równała się totalnej pustce w jej oczach, która z kolei była odzwierciedleniem totalnej pustki panującej w mózgu... o ile dwie szare komórki można uznać za mózg.
Jedna do oddychania, druga - do utrzymywania ją w pionie.
A Mleczna Droga obrazowała tę niteczkę, na której trzymały się jej uszy.
Oczy Sakury błysnęły. To Kura zaświeciła jej latarką w ucho.

-Tu jesteś. Wiesz ile cię szukaliśmy?! - usłyszała głos przyjaciela, przy nim stał Sasuke i patrzał w daleką przestrzeń. Nie obchodziło mnie co oni myślą. Chodziłam, gdzie chciałam. Stanęłam, ale nie patrzałam na niego. Na nikogo z tych, którzy się zebrali.
Pisząc te śmiałe słowa aŁtoreczka tak się podnieciła niezależnością swego alter ego, że z wrażenia znowu jej się popierdzieliły rodzaje narracji.
I misia znalazłam, a wy nie, o!

[Sakura odstawia kolejny popis bucery, po czym znienacka, niczym szeląg z wacka, pojawia się pluszowy miś. To panda zgłosiła się na zmianę opatrunku, dając boChaterce okazję do popisania się wszechzajebistością. Sakura opatruje misia, wygłasza kilka dętych tekstów i  odchodzi, “aby wszystko pomyśleć”.]

Tsunade podeszła do stojącej kobiety i wpatrującej się w dziewczynę odchodzącą, która zniknęła w cieniu lasu. Nie mogła się nią nadziwić. Pokazała przy wszystkich swoją odwagę i wiedzę medyczną.  Sama się wszystkiego uczyła, jeszcze nikt nie potrafił tak zbliżyć się do tej bestii.
Niesamowite, jaki aŁtoreczka ma talent do tworzenia zdań złożonych, których pierwsza połowa nie ma nic wspólnego z drugą.
Sama się tego nauczyła, niestety nie zbliżyła się ani na krok do straszliwej bestii Gramatyki.
Widocznie uznała, że Gramatyce za bardzo jedzie z paszczy.

-To ona? - zapytała kobieta. Spojrzała na blond włosom.
Na co spojrzała tym włosom i jak włosy zareagowały?
Spojrzała im na blond, oceniając na oko markę i numer farby.
Włosy fochnęły i zjeżyły się.
I tak powstał irokez.

- Co ona tu robi? Nie powinna tu się znaleźć. To nie dla niej miejsce. Sasuke ją porwał. Myślałam, że jej życie będzie inni jakie było moje. - odchodziła. Spojrzała się na Sasuke, który się zmieszał jej spojrzeniem. Był pewien, ze zrobił źle. Ale nie wiedział o niej, że ma córkę. Ma ten charakterek, ale nie pomyślał by, że będzie nią córka gubernatora. I to będzie w dodatku ona.
Kura się zmieszała czytaniem. Wiedziała, że będzie opko i będzie ono złe. Ale nie wiedziała o nim, że ma taką moc rycia mózgu. Nie pomyślałaby, że będzie to taki styl. I że będzie się udzielał.

Sakura trzymała w ręku miecz i wymachiwała z zamkniętymi powiekami. Nic nie widziała kierowała się umysłem.
I posiekała się na plasterki.
Z takim umysłem to nic dziwnego.
Juz de fors, Luk!

Nie wyczuwała na razie nikogo. Teraz dla niej nie było to ważne. To pomagało jej wszystko przemyśleć. I postanowiła, ze z nią porozmawia, ale jeszcze nie teraz.
Niesamowite, ile ta dziewczyna poświęca czasu na myślenie. I z jak nędznym efektem.

Wyczuła kogoś. Wyjmował miecz. (Ekhem, skąd? No... Z pochwy przecież, nie?) Uderzenie! Otworzyła powieki. Zauważyła tą znienawidzoną twarz. Po co tu przyszedł? Nie był jej potrzebny.
-Czego chcesz?
-Może trochę grzeczniej! - warknął Sasuke.  Odwróciła się do niego tyłem prychając. Nie obchodziła się nim [jak ze śmierdzącym jajkiem]. Nie był dla niej ważny! Dla niej był strasznym gburem.
-Nie. Co chcesz? - zapytała arogancko. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego.
Bucera boChaterki działa mi na nerwy coraz bardziej. Żeby było zabawniej, chamstwo Sakury wyłazi szczególnie mocno wtedy, gdy oskarża Sasuke o bycie gburem. Chłopina ma na nią zdecydowanie zły wpływ;)

-Pomóc ci w twoim małym treningu? - zapytał. Zacisnęła na rękojeści miecza dłoń z całej siły. Westchnęła. Nie lubiła jak jej ktoś przeszkadza w rozmyślaniach.
E? Sądziłam, że trenuje szermierkę, nie rozmyśla?
Skoro niektórzy faceci myślą... khem... mieczem, to dlaczego żałujesz Sakurze? Też jej wolno!

-Nie potrzebuję pomocy - chciała odejść. On się zamachnął. Odparła atak. - Czy nie wyraziłam się jasno? - zapytała wściekle. Nie lubiła jak ktoś się przeciwstawia tego czego ona chce.
Permanentny PMS. Czysta zgroza.

-Nie. Możesz powtórzyć? - zapytał uśmiechając się.
-Pożałujesz!! - krzyknęła. Walczyli razem. Zablokowała mu miecz i wyrwała, ze poleciał w górę został sam bez mieczu przewrócił go kopniakiem w brzuch.
Krajst... Sasuke poleciał w górę, a Mieczu przewrócił go kopniakiem? I w dodatku po tym wszystkim został sam bez? Liliowy czy biały?

Usiadła na nim. Chwyciła jego miecz i wbiła dwa miecze po między jego szyję na krzyż.
Odrąbała mu łeb, juppi!!!
Mieczów ci u nas dostatek, lecz i te przyjmiemy...
Po między jego szyję A CO wbiła te dwa (nagie) miecze?
Przyznam, że z początku przeczytałam, że je wbiła pomiędzy szyję a krzyż;)

Na jego policzek spłynęła łza. Zeszła z niego i wzięła swój miecz. Nie odezwała się w ogóle. Tylko odeszła daleko. Nie była szczera teraz do rozmowy!
Moja nie rozumieć. Moja nie być na stanie do pojęcie ta dziwacka językiem.

Patrzał jak odchodziła. Wstał i wytarł z policzka jej łzę. Nie wiedział dlaczego płakała. Przecież nic nie zrobił.  Dziwił się tym wszystkim. Musiało się coś poważnego stać.
No. Właśnie stałeś się Prawie Bezgłowym Sasuke. To JEST poważne.
To tylko powierzchowna rana.

Jest nocia. Wybaczcie za zwłokę. Myślę, zę wybaczycie. Pozdrawiam Kimi-san.
Ja tam jestem nieprzekupna i mojego przebaczenia nie sprzedam za żadne zwłoki, nawet jeśli dostarczysz je bez zwłoki.

Ojciec Sakury wpatrywał się w zbliżający się ląd. Zacisnął dłonie w pięść, gdy przypomniał sobie jak ten drań porywa jego ukochaną córeczkę. (ten ląd?) Jeśli coś jej zrobi to zawiśnie na szubienicy pomyślał.
Znaczy, ląd zawiśnie, czy kochający tatuś?

Widział port, do którego wpływały bądź wypływały lub stały po prostu statki.
To zdanie każę chyba sobie wygrawerować na tabliczce :D
Prawie tak piękne, jak definicja oceanu.

Po chwili wpłynęli do portu. Okręt został zakotwiczony. Kapitan wraz z załogą i panem Haruno zeszli na pokład.
To oni cała drogę siedzieli na maszcie?
Taaa... im wyższe stanowisko, tym wyżej siedzą; gubernator w bocianim gnieździe, kapitan i oficerowie na rejach... jakoś tak.
A chłopiec okrętowy podróżuje na płetwie sterowej, zaopatrzony w rurkę do oddychania.

- Witaj Hiashi.- przed nim stał wysoki mężczyzna o długich, czarnych włosach związanych białą taśmą o białych oczach.
Taśma z oczami, kryj się kto może!
Jak ślicznie łypią! :)

[Pan Haruno zawiadamia Hiashiego, że ślubu nie będzie, bo narzeczoną porwano. Udają się do domu omówić sprawę]

Po drodze minęli mężczyznę podobnego do Hiashiego, ale był znacznie młodszy. To był Neji. Ucieszył się, gdy dowiedział, że nie ma jego narzeczonej. Kochał inną kobietę.
Aaaaa! On to wszystko zaaranżował!

Odwrócił się na pięcie i ruszył za nimi. Przed pomostem czekała na nich karoca, do której wsiedli. Po 2 godzinach jazdy dojechali do posiadłości państwa Hyuuga. Był to duży, prostokątny dom ciągnący się kilometrami.
Przedsionek miał powierzchnię dziesięciu boisk piłkarskich, z kuchni do jadalni docierało się autobusem, pomiędzy gabinetem i biblioteką kursowały riksze, a z sypialni do kibelka prowadziła linia kolejki wąskotorowej.
Na pierwsze piętro wlatywało się Boeingiem.

Wjechali do środka. Wysiedli i skierowali się do komnaty obrad.
Na szczęście była dość blisko, pięć minut szybkiego biegu i już byli na miejscu.

Było to dość duże pomieszczenie, które mogło pomieścić z 30 osób lub więcej.
Eno, jak na skalę tego domu - malutkie. Chyba że się aŁtorce parę zer zgubiło.
Przecież napisała “lub więcej”!

Pośrodku ściany znajdowała się duża, dokładna mapa z wszystkim oznaczonymi lądami. Przed nim stał stół, zwany "konferencyjnym" (sic!), przy którym siadano i omawiano ważniejsze sprawy. Do tego było kilka krzeseł. Kto nie zdążył, stał przez całe obrady. Ściany były ozdobionymi portretami członków rodziny namalowanych przez znanych malarzy.
Uhm, czyli były to portrety portretów, bardzo awangardowe.

- Gdzie ich spotkaliście? - spytał się Hiashi.
- Tutaj.- pokazał palcem.
- A dokąd popłynęli? - padło z jego ust.
- Tu.- wskazał.
- Musieli już dopłynąć na swoją wyspę. Nikt nie wie, gdzie leży, ale my ją znajdziemy. Popłyniemy na wyspę Suna, potem opłyniemy Japonię i skierujemy się bardziej na wschód.- całej rozmowie przysłuchiwał się Neji.
Tak się zastanawiam, jakim cudem fanka Naruto, pisząca na kopy fanfików o Sakurze, nie ma zielonego pojęcia o świecie Shinobi. Mapa wyglada TAK i nie jest to Japonia, a Suna nie jest wyspą.
Eee... bo standardowym opkowym zwyczajem, zachowujemy tylko imiona i wygląd bohaterów, a reszta realiów idzie się bujać?

- Ja też płynę.- obrócili się.
- Hazashi. - powiedział.- dlaczego? - spytał.
- Sakura ma być moją synową. Nie mogę jej zostawić na pastwę losu.- głowa rodziny pokiwał głową.
- Weźmiemy jeszcze dwa dodatkowe statki.
Na tym zakończono obrady.
Oto miSZCZowie strategii, taktyki i logistyki
Trafią wnet na Hawaje albo do Ameryki.
Trzy statki... pewnie to Pinta, Nina i Santa Maria.
A jak wypłyną, to będą niezłe jaja.

Noc. Księżyc oświetlał swym blaskiem posiadłość Hyuuga, którego domownicy byli pogrążeni we śnie. Ale co to? Czyjaś postać wymknęła się boczną bramą i pognała w las, aż doszła do brzegu, gdzie stała przywiązana łódka. Odwiązał ją i popłynął. Świtało, gdy dotarł na wyspę. Wyskoczył z niej (z wyspy?) i przywiązał do drewnianego słupa (wyspę???), po czym ruszył w kierunku chaty.
Z tego wynika, że tajemnicza Wyspa Piratów, ta sama, której NIKT nie mógł znaleźć, leżała o rzut beretem od najbliższego ośrodka administracji. Hell yeah.
Nie no, co chcesz? Najciemniej pod latarnią!

Zapukał.
- Wejść.- wszedł do środka.
- Spodziewałem się ciebie jutro.- odezwał się.
- Musiałem przypłynąć szybciej, bo dowiedziałem się czegoś. Masz moją kuzynkę i niedoszłą narzeczoną.- oświadczył.
- Narzeczoną? - powtórzył.
- Ma na imię Sakura.- odparł.
- Aaa. To ta. To ci się trafiło.- mruknął.- Uparta i złośliwa. Ma dziewczyna charakterek. To termianator (sic!) w spódnicy.- dodał.
- Jak ty.- mruknął.
- Mówiłeś co? - spojrzał na niego.
- Właśnie...
Eee... insynuuje, że jego rozmówca (Sasuke, jak sądzę) też jest terminatorem W SPÓDNICY?
Coś w tym jest...

Postanowiła się przejść. Uważała, że leżenie w łóżku to strata czasu, bo nie mogła zasnąć. Dlatego ubrała się i wyszła po cichu, nie chcąc budzić Hinaty. Nagle usłyszała dwa, przyciszone głosy. Zaciekawiona podeszła do drzwi i zaczęła podsłuchiwać.
- Zamierzają opłynąć Tajwany (a może Kajmany?) i Japonię, a potem skierować bardziej na wschód.- ten głos słyszała po raz pierwszy.
Tajwany! Tajwany!!! *napawa się*

- Uparci są.- skrzywiła się. Ten głos znała. Przed oczami stanął jej obraz posiadacza.
- To nie wszystko. Zamierzają wziąć dwa dodatkowe statki. I pewnie wezmą żołnierzy.- powiedział nieznajomy.
- Nie, stary, niemożliwe, nie posuną się chyba tak daleko?

- Hmmm...- wymamrotał.
- To nie są żarty Sasuke. Sakura jest dla niego ważna. To jego oczko w głowie. On ci nie popuści. Jak cię złapie to zaprowadzi cię na szubienicę.- ostrzegł go. Nie słyszała jego odpowiedzi, bo odeszła.
Ja piórkuję, faceci omawiają rewelacje, które w istotny sposób mogą wpłynąć na sytuację słodkiej Sakurci, a ona sobie po prostu ODCHODZI, zamiast stać pod tym oknem jak przymurowana. Nie ogarniam tej kuwety!
Przypomina mi się Zamyślona Bella z jednej z wcześniejszych analiz - jej też nigdy nic nie interesowało, nie chciała niczego słuchać, o niczym wiedzieć... może to jakiś syndrom BABI - Biernej, Apatycznej, Bezwolnej Idiotki?

Nogi zaniosły ją nad wodę. Wzięła kamyk i zaczęła robić żabki.
To się, kurnać, nazywa “kaczki”!!!
A cholera ją wie, co ona tam robiła, mogła nawet robić pompki z kamykiem na głowie.
Albo coś takiego:




To co słyszała była prawdą. Jej ojciec znajdzie ją i każe wyjść za tego nieznajomego. A ona nie chciała. Zawsze tak było. Miała ochotę się komuś wygadać. Ale na pewno nie Hinacie.
Zara moment.
Ja się na kanonie Naruto za bardzo nie znam, ale posprawdzałam tych bohaterów... czy Hinata, najlepsza przyjaciółka Sakury, nie jest kuzynką Nejiego, jej narzeczonego? Jaki więc nieznajomy, do szmurwy nędzy?
Choć z drugiej strony, jeśli Sakurcia nie miała bladego pojęcia, że jej najlepszy, serdeczny przyjaciel ma brata...
(tak, to musi być syndrom BABI - ten kompletny brak zainteresowania czymkolwiek poza własnym pępkiem...)

Odpada. Ona by się ucieszyła, że je szukają. Jedyną osobą,  która wydawała się jej odpowiednia był Itachi. Poszła, więc do niego. Zapukała i weszła bez usłyszenia tego słowa. Zastała swego kumpla w samych bokserkach.
W każdym opku są bokserki
Bez bokserek jak bez nerki.
W średniowieczu czy w przyszłości
Szlachta oraz chłopi prości,
I nieludzie, i  magowie,
Żebracy i monarchowie,
Piraci, co mają statki
Wżdy w bokserkach mieszczą zadki!

Nie speszyło jej to.
- O co chodzi.? - on najwidoczniej też się nie przejął.
- Chcę pogadać.- oświadczyła. W pomieszczeniu było gorąco, więc odpięła dwa górne guziki.
- Słucham cię.
Piromanka.

Przechodził koło chatki brata. Mimowolnie jego wzrok padł na okno. Obraz jaki zobaczył sprawił, że stanął jak wryty. Oto co dostrzegł: Sakura w  białej bluzce, której dwa guziki są odpięte. Była zarumieniona. A jego brat miał na sobie tylko gacie. Zawrzało w nim. By na to nie patrzeć odszedł stamtąd.
Tak naprawdę chciał wpaść do chatki z dzikim rykiem, rzucić się na brata i ukatrupić go, a Sakurę wywlec za włosy i zaciągnąć wreszcie do swego wyra... ale gruba (i wciąż narastająca) warstwa mentalnej pizdy skutecznie hamowała jego ruchy.
A tak bajdełejem, to znalazłam to:
“Position no 52 'The Pirate'
When going at it doggy style, just as you are about to come, pull out and spit on her back so she thinks you've come. When she turns around unleash a blast right in her face to stun and amaze her! Known as the pirate because she'll put her hand over her eye and say 'aarghhhh'.”


[Nie, seksu nie było. Pogadali, Sakura poszła się przejść, po drodze wymieniła kilka banalnych zdań z Tsunade i wrzuciła Sasuke do wody. Nuuuudy!
No, takie standardowe rozrywki piratów na urlopie, nie?]

No tak. Notki nie było przeszło miesiąc. Sorki za to. Ale napisałam ją w końcu. Miłego czytania. Miyako-chan.
Obeszlibyśmy się. Kura-san.
Sayonara, bakayaro - Dzidka-senpai.
Yamero! (Sineira-megami.)

A Maskotek nic nie powiedział, bo właśnie wspina się po burcie statku, z nożem w zębach.

20 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jak sobie pomyślę, że będzie jeszcze jedna część analizy, to mnie szlag trafia. Nie dlatego, że słabo. Wręcz przeciwnie. Ale wszystko jest tak boleśnie naiwne, że aż ciężko to czytać. Po prostu dosyć mam już stylu tej Jestnoci, a czytałem każdą analizę jej dzieł - na zagłębienie w paszczę lwa i przeczytanie czegoś bez komentarzy analizatora zwyczajnie brak mi odwagi. Te jej twory dołują szablonowością, niestety.
Komentarze tradycyjnie celne i zabawne. Kakuzu z kambuzu mnie zabił po prostu, ale przezabawnych momentów było zwyczajnie więcej.
Śmiałem się co chwila. Świetna, miodna analizka, uświetniłyście mi ten, było nie było, kiepski dzień, za co od serca wam dziękuję.

Pierwszy mój komentarz tu naskrobany (mimo, że czytam NAKW od początku jego egzystencji, pamiętam nawet sporo analiz na SuS), więc mogę udać się na odpoczynek.

Karik04

"unpayme"? Nie, za czytanie opek ja bym się pensji domagał :)

jasza pisze...

Zauważyła jak ludzie chodzą po wiosce w popłochu czegoś lub kogoś szukając.
> Powiedzieli, że Sakura idzie. Trza kury połapać!

Piękne!

Procella pisze...

Łiiii, bokserki! Ale najbardziej ucieszyło mnie to, że "głowa rodziny pokiwał głową.".

Cyn pisze...

Buddo, to było coś. Chyba nawet niektóre słodkie Dramiony nie gwałcą kanonu tak, jak to się tutaj dzieje. Masowe przeszczepy mózgu są, widać, w modzie.
Naruto disapproves -50

Zapałałam wielką miłością do bokserkowego wierszyka (bokserszyka?) Sine. <3

Anonimowy pisze...

"Ruszyła w puszczę lasu"
Borze liściasty. My z Tygryskiem Panem jesteśmy naprawdę przewidujący ^^ Odkąd napisaliśmy naszą parodię na Mary Sue odkrywamy coraz więcej aŁtoreczkowych, genialnych inaczej pomysłów, które nieświadomie "skopiowaliśmy".

Analiza świetna, chociaż dwie pierwsze części bardziej nas rozbawiły. A BABI zmienilibyśmy na BARBI (Bierna, Rozpieszczona, Apatyczna, Bezwolna Idiotka)

Ginny i Pan Tygrysek

boonie pisze...

"Księżyc oświetlał swym blaskiem posiadłość Hyuuga, którego domownicy byli pogrążeni we śnie".

Domownicy Hyuuga to wszy, owsiki i inne miłe robaczki?

Pigmejka pisze...

Ach, jak dobrze móc sobie beztrosko czytać analizę tfforów JestNoci - ze świadomością, że to inni musieli się z nimi użerać! ]:->

Ślicznie Wam wyszło (jak zawsze), a to:

"Nie trafił w nią. Zauważyła, że jego łapa jest ranna - przecięta. Dotknęła futra, a ten się oddalił od niej.
Ten futer się oddalił. A w ogóle to żaden grizzly, to tylko panda. Duża, nieco przybrudzona panda.
Nie, to się włączył tryb Królewny Śnieżki - pamiętasz, ptaszki siadają jej na ramionach, inne zwierzęta łaszą się do stóp...
Może dotknęła swojego futra i uwolniła falę odoru? Grizzly nie dał rady.
Nie no, przecież niedźwiedzie lubią ryby...

Popatrzała na dłoń. Cała we krwi. Miała przy sobie potrzebne przyrządy na uleczenie. Potrzebne zioła i młynek aby rozdrobnić. Nie ma tego wszystkiego, więc może zębami to wszystko zrobić.
Czyli jednak nie ma przyrządów. Chyba, że ma sztuczną szczękę.
Sakura Zębowa Wróżka - Uzdrowicielka. Zastrzyk? Wygryzie dziurkę i wpluje lek do środka. Zmierzyć temperaturę? Wsadzi język gdzie trzeba.
Oessuuu...
Operacja ślepej kiszki też będzie dość prosta."

...to zabiło mnie ostatecznie. :D Zresztą, sam fakt istnienia tego zombie-misia był urzekający. :]
Nie mogę się doczekać drugiej części, mlask.

Ophelia pisze...

Po pierwsze: Dziękuję za arta na początku. Kocham tych dwóch razem, a tego jeszcze nie widziałam ^^.

Po drugie: To opowiadanie jest tak rozkosznie głupiutkie (jak zresztą wszystkie twory panny Nocia-chan), że idzie umrzeć ze śmiechu nawet bez komentarzy analizatorów. A z komentarzami - jedynym sensownym opisem będzie "ała, moja przepona".
Swoją drogą, zaczynam współczuć Sasuke. Czemu z niego zawsze robią taką straszną memeję? Jakąś wielką fanką nie jestem, ale w kanonie wydawał się być dosyć inteligentny.

Anonimowy pisze...

Ten futer się oddalił. A w ogóle to żaden grizzly, to tylko panda. Duża, nieco przybrudzona panda.
Nie, to się włączył tryb Królewny Śnieżki - pamiętasz, ptaszki siadają jej na ramionach, inne zwierzęta łaszą się do stóp...
Może dotknęła swojego futra i uwolniła falę odoru? Grizzly nie dał rady.
Nie no, przecież niedźwiedzie lubią ryby...

To mnie zabiło. Tak ostrego w formie i jednoznacznego w treści tekstu jeszcze nie czytałem w Waszych analizach. i pytanie do Dzidki (pozwalam sobie pisać per "ty" bo myślę, że jednak ja jestem starszy): jesteś po japonistyce, czy to hobby, bo wielki szacun za fachowe komentarze na temat kultury Japonii.

Tezet74
hasło strnhar, kojarzy mi się (niestety) z naziopkiem

Anonimowy pisze...

cudne. Moje zapotrzebowanie na szyderę zostało (chwilowo) zaspokojone.
"syndrom BABI" jest absolutnie genialny;D
hasło: flauttor. dobre.

Anonimowy pisze...

Tak mnie tchneło. Całe opowiadanie miałoby więcej sensu, gdyby słowo "piraci" zastąpić słowem "kucyponki".

hasło: snejva (Snejpa?)

Anonimowy pisze...

Cudne, dawno sie tak nie uśmiałam,lepsze od mamy na Orionie!

• Sprawę nieco utrudniał fakt, że miotali się niczym kury na szosie.

Wtrzymał w nim chryzantemy złociste?
Chryzantemy złociste to się trzyma w półlitrówce po czystej.
Kapitan nieźle histeryzuje. Tylko patrzeć, a spazmów dostanie.
I globusa.

To było najlepsze!

Chomik

Dżul pisze...

Bardzo się cieszę, że Nakwa postanowiła spróbować swoich sił w zmaganiach z Sakurą wśród piratów, bo analizy PLUSa zrobiły mi apetytu na więcej. Chociaż od ciągłego "patrzania" aż mi się katar pogorszył, to ubawiłam się setnie. Zwłaszcza przy komentarzach do walki z pandą, coś cudnego. :D Ale karkołomne zabiegi językowe udaremniły mi przedarcie się przez warstwę fabularną i za Chiny nie wiem, o co chodzi w wątku matki Sakury.

Co do Kanonu i związków rodzinnych - z tego, co zdążyłam wyłapać, panna Nocia nie zwraca uwagi na oryginał i łączy (co rozdzielił Kanon) więzami krwi osoby, które nie były ze sobą w żaden sposób spokrewnione.

Dzidka pisze...

@tezet74: bardzo dziękuję za miłe słowo *kłania się* Absolutnie moje wykształcenie nie ma nic wspólnego z Japonią, ale wieloletnie zainteresowanie jej kulturą, wspomagane Google'em oczywiście, pomaga wyłapywać różne takie :) A wiekiem jesteśmy chyba dość zbliżeni, ale tylko spróbuj odezwać się do mnie per "pani" ;)

Vespa pisze...

Nie będę się rozpływała nad wierszykiem o bokserkach i walce z pandą-zombie, bo to oczywiste :)

Moje prywatne typy to historia powstania irokeza i chłopiec okrętowy na płetwie sterowej.

Jak na tak potworną chałę, naprawdę cudnej urody analiza :)

To pisałam ja, Berek

Arebell pisze...

Rany, to jest STRASZNE. Autentycznie morduje komórki mózgowe. Komentarze były świetne i ukwikałam się zdrowo, ale musiałam czytać w częściach.
A, i czy tylko ja w tym fragmencie z rzucaniem wazonem miałam wizję Sasuke w kiecce z krynoliną i wyłaniającego się zza kanapy Rhetta Butlera?

Anonimowy pisze...

Co to za styl! W życiu nie uwierzę, że autorka jest w wieku maturalnym. Może pomyliła się jej matura z testem szóstoklasisty, co?
Analiza fajna, bokserkowy wierszyk i BABI także <3. Nie czytałam co prawda części poprzednich na PlUSie, ale może się jednak zdecyduje, bo mam ochotę na więcej. Chyba jestem masochistką, eh...
hasło: flify co kojarzy mi się z muchą i lataniem. Chętnie bym odleciała od tego koszmarnego tworu.

Sin

Anonimowy pisze...

Analizka miodna, choć nie strawiłem na raz, bokserki rulez!!!
I pytanie - czy BABI (lub BARBI) nie jest odmianą zachowań lękowo-depresyjnych u BoCHaterek lub AŁtorek?
Mentalna Pizda trochę mnie razi - nie lepiej byłoby mówić o narastającym zespole dystymicznym z komponentą depresyjno-kompulsywną? ;-)
RobOT

Anonimowy pisze...

Ahahahaa ZBYSZEK ZALATA OD GORME, kocham was :D:D:D

Nin

Anonimowy pisze...

Komentuję po raz pierwszy, ale czytam NAKW-ę już dłuższy czas (jeszcze jak była SUS-em). Do rzeczy! Blogasek jest strasznie naiwny. Może Sasuke i jego załoga to Troskliwe Misie w przebraniach? Szkoda, że nie zachowują się jak prawdziwi piraci, którzy: palili żywcem (Ned Low), odcinali języki i jedli serca (Francois l'Olonoise),piekli żywcem (Roche Brasiliano).
Dżem Malinowy