czwartek, 23 maja 2013

223. Viki fatalistka i jej pan, czyli Zgubne skutki myślenia (2/2)




Wracamy do Londynu, w którym są tylko trzy budynki: willa One Direction, w której mieszka cały zespół wraz z błyskawicznie rosnącą grupą sublokatorów; dom stojący po drugiej stronie ulicy, a w nim dziewczyna, ukrywająca się przed One Direction oraz szpital.
Za to akcja, zaplątana w węzeł gordyjski w poprzednim odcinku, zacieśnia się coraz bardziej.
I jak na klasyczne opko przystało, dramatycznych momentów jest tyle, że garściami brać. Jest nawet matka, zła do szpiku kości, która kona długo i za szybą, ale na świat przychodzi słodkie dzieciątko.
Do tego nagłe ciąże, gimnazjalna bucera, obiecywane Wam wcześniej dziwne chujstwo odnalezione w katowickim mieszkaniu i Mafia; jest scena bardzo romantyczna i tatuś, który niby ma w odwłoku to wszystko co się dookoła niego dzieje, ale klęczy i błaga o zmiłowanie.





Analizują: Jasza, Purpurat i Kura.


                                                      Oczami Kasandry:
  Życie bez nich to nie o samo. Zycie bez Louisa to już nie życie.
Nie zna życia, kto nie przespał się z Louisem!


Tęsknię za nim, ale nie jestem jeszcze gotowa, żeby do niego wrócić. We Włoszech nie jest źle. Nauczyłam się ich języka,
Za pomocą tego podręcznika:


chodzę spokojnie po ulicy nie bojąc się, że natknę się na fanki 1D, które będą mi grozić za zostawienie Lou.
Fanki są jak zaraza. Jesteś z idolem - źle, uciekasz od niego gdzieś daleko - jeszcze gorzej.
A Włochy leżą za Żelazną Kurtyną i sława 1D wcale tam nie dociera.


Z każdym dniem chcę coraz bardziej wracać, ale z każdym dniem coraz bardziej się boję. Jestem już w szóstym tygodniu ciąży. To już 3 tygodnie od kiedy nie jestem przy nich.
A drugie trzy, jak z nimi byłaś. Doprawdy, kawał życia.
W skali rozwielitki to jak wieczność...


Jest ciężką, ale uczę się z tym żyć.
Człowiek jest w stanie przywyknąć do wszystkiego. Nawet do myśli, że do wszystkiego może przywyknąć... Ale nie do tak śmiesznych błędów.


Wujek pomaga mi jak może. Mam nauczanie indywidualne ( nawet nie wiem dlaczego).
Na nas nie patrz. My też nie wiemy.
W sumie to takie pozytywne, że nie zapominają o nauce, zamiast radośnie ją olać. AŁtorka ma plus.
Well, let’s see... Kompetencje językowe poniżej średniej,
Jakie “poniżej”, toż włoskiego nauczyła się błyskawicznie! :P
ciąża u nastolatki i inne takie... Dobrze, że dostała indywidualne, a nie “specjalne”.


Dzisiaj od rana źle się czułam, więc miałam odwołane zajęcia.
Jak rozumiem, nauczyciele co rano dopytują się o jej samopoczucie i odwołują lekcje.


Dawno nie rozmawiałam z dziewczynami, więc napisałam do Ann, żeby weszła na Skype'a.
(...)
- A Victoria jak tam z twoimi objawami? Czyżbym miała rację?- szczerze to miałam taką nadzieję.
Czemu tylko ona jedna ma mieć ukichane życie, no nie?
Nie ma powodu, to fakt. Ale urocze, jak szesnastolatki luźno sobie tak pogadują - “Hej, jak tam twoje nudności poranne?”


- Co, ale z jakimi objawami?- zaczęła udawać, że nie wie o czym mówię
- No o tych co je miałaś w Londynie. Jesteś w ciąży?- zapytałam prosto z mostu
Nie, po prostu zjadłam nieświeżą rybę z frytkami!


-Yyy...to...znaczy...no..ten- zaczęła się jąkać. Czyli jednak jest w ciąży.
Nie, na razie się jąka.


- Hah, przed tobą nic nie da się ukryć.- powiedziała z uśmiechem
- A Zayn już wie? A co zrobisz z rodzicami?
- Uduszę ich, albo otruję.
No, raczej nie to, co z Zaynem.


Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale do pokoju wszedł mój wujek, a za nim szedł Jack (mój nowy przyjaciel).
Trzy tygodnie wystarczyły, aby przygruchała sobie nowego przyjaciela.
No wiesz, dwa wystarczyły, żeby zrobiła sobie dziecko z poprzednim...
Och, bo ona to taki towarzyski typ, krejzolka, rozumiesz.


Przedstawiłam go dziewczyną [jedną dziewczyną jak pięścią] i zaczęły z nim gadać po angielsku. Te pięści.


Nagle Victoria zaczęła mówić po polsku, żeby Jack nie zrozumiał, a mówiła mniej więcej cos takiego:
- Chodzi o tego Jack'a otóż on jest.......
Kapitanem?
Kapitanie, mój kapitanie!
W każdym razie prawą ręką capo di tutti capi.


Oczami Kasandry:
      - Chodzi o tego Jack'a otóż on jest......nie wiem jak mam Ci to powiedzieć, więc zacznę od początku.- w końcu wydusiła z siebie.- Gdy wyjechałaś Louis szalał z bezradności.
Leżał zwinięty na kanapie i nawet MTV nie oglądał. Już chcieliśmy oddać go do szpitala...


Po kilku dniach jednak się uspokoił i wpadł na "genialny" pomysł- zaakcentowała genialny, więc nie wróżyło to nic dobrego.
Najadł się mentosów i popił colą?
To nie wymagałoby akcentowania. Wot, norma.


- Postanowił odnowić kontakty ze starymi znajomymi, a uwierz mi ma ich sporo. Zadzwonił do każdego z jego książki telefonicznej i wypytywał o rzeczy typu gdzie teraz mieszka, czy Cię nie widział i czy jak Cię ktoś spotka to się tobą zaopiekuje i da mu znać.
Starzy znajomi obiecali, że flaki sobie wyprują, a będą nagabywać wszystkie napotkane cudzoziemki, czy nie są aby w ciąży z angielskim piosenkarzem.


I tak trafił na numer do swojego kuzyna do Włoch.
Którego nie widział od lat.


I wyobraź sobie, że ten kuzyn to twój jak mniemam "przyjaciel".
Jaki ten świat mały...
Jack miał za to wielkie poparcie w Rodzinie i Padrino zgodził się pomóc w poszukiwaniach.
Ciekawe, jak bardzo ma się zamiar zaangażować...
Padrino już ma swoje macki!
Macki - zaangażowanie - ciąża - rodzina. Ujmę to krótko: fuj.


Jak wczoraj dzwoniłam do Zayna dowiedziałam się jeszcze, że Lou chce się wybrać tam do ciebie.
No to duuupa... jak ukryć nowego przyjaciela przed starym kochankiem? Szafa nie sprawdza się na dłuższą metę.
Zależy, jaka duża. I zależy, jak składujesz.


Zawsze jednak można odstawić pokaz chamstwa:


- Że co kurwa?!
O, z grubej rury zaczęła.


- krzyknęłam i odwróciłam się w stronę Jack'a- Masz mi coś do powiedzenia?
- Nie, a mam mieć?- zapytał z tym swoim sztucznym i zarazem cwaniackim uśmieszkiem
Sporo dobrego naraz.


- Poczekaj niech się zastanowię, a tak! Może to, że jesteś kuzynem Louisa Tomlinsona mojego chłopaka (chyba jeszcze chłopaka - choć może już jest dziewczyną?) i że zaprzyjaźniłeś się ze mną tylko po to, żeby pomóc Lou, nie patrząc na moje uczucia.
O wiele ciekawsze jest to, skąd Victoria zna Jacka na tyle dobrze, że od razu go rozpoznała? Hehehe...
Hmmm... Idea “przykrywki” jest jej dość obca.
Ja nie rozumiem. Kasandra kocha Louisa, Louis kocha Kasandrę, tęsknią za sobą i chcą być razem - więc skąd nagle ten foch z przytupem, że Louis jej szukał?!
Dla Dramatyzmu Fabularnego.
Bo tak?


- Ale, ale, ale- zaczął się jąkać
- Jakie kurwa ale? Okłamałeś mnie i wykorzystałeś moje zaufanie.
Dobra. Od teraz, Drodzy Czytelnicy - gdy będziecie się przedstawiać, nie zapomnijcie wymienić swoich wszystkich krewnych i pociotków.


- zaczęłam się drzeć, a dziewczyny gadały coś do mnie żebym się uspokoiła, bo szkodzę dziecku
Sześciotygodniowy płodzik robi facetail ogonkiem.


Louis to mój kuzyn, moja rodzina rozumiesz? On Cię kocha i nie umie bez ciebie żyć. Chciałem mu i tobie pomóc, ale jak widać, sama dasz sobie świetnie radę. Więc nic tu po mnie.
Cześć- powiedział i wyszedł, a ja nie mogłam nic powiedzieć.
Zaczęłam więc gryźć linoleum w kuchni.
Jezu... Normalnie prawie sobie obgryzłem paliczki przy tej konfrontacji.
Bo Włochy to taki Pipidówek Mniejszy, wystarczy odpowiednio długo chodzić w kółko po rynku, by w końcu spotkać każdą poszukiwaną osobę.


Oczami Victorii:
                               ( w tym samym czasie)
  Gdy szłam co chwilę jakieś dziewczyny pokazywały na mnie i o czymś szeptały, cały czas patrząc na mnie zawistnym wzrokiem.
Cały świat aż huczy od plotek! Jeśli już się lekko pogubiliście w narracji, to Victoria jest w Katowicach.


Nie wiedziałam o co chodzi, ale domyśliłam się, że ma to związek z tym, że chodzę z Malikiem ( ale wciąż nie wiem skąd oni to wiedzą ).
Starbucks, pocałunki nad kawą, pamiętasz? Romantyczna kolacja w knajpce “Wild Rose”? Do ich willi też raczej nie przekradałaś się kanałami, co?
Można też podejrzewać, że niejedno opisała w internecie.


Kolejna internetowa rozmowa z Zaynem. Tak źle i tak źle, wszystko źle. Trzeba jakoś rodzicom powiedzieć o ciąży i fanki też nie będą zadowolone...
-A właśnie coś mi się przypomniało.
- Co takiego?
- Skąd twoje fanki wiedzą, że jesteśmy razem?   
- Nie wiem, ale co hejtują Cię?- zapytał z troską
- Tak, Zayn ja się zaczynam bać o mnie i o nasze dziecko.
Ciiii, nie tak głośno! Gdy nie daj Boru nagle się okaże, że konto na twitterze ma działanie poronne, to jeszcze internetu zabronią!


- Nie bój się. One nic Ci nie zrobią obiecuję.


Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale musiał zbierać się na próbę, a gdy się żegnaliśmy Zan powiedział żebym weszła na Twittera. Zrobiłam to co mi powiedział i ujrzałam tweeta Zayna o następującej treści " Proszę o uszanowanie prywatności mojej i mojej dziewczyny. Nie rozumiem jak możecie nienawidzić kogoś, kto daje mi tyle szczęścia. Kocham ją i proszę zaakceptujcie to."
Tak właśnie postępuje rycerz na białym hors! Po przeczytaniu tego wpisu  wszystkie hejterki nagle rozpłakały się z rozczulenia.
Taż to by nawet na twittera nie weszło...
Jesteś pozbawionym uczuć dzieckiem Neostrady, naprawdę. Zamiast łkać nad szlachetnością Zayna, który na twitterze umieszcza takie rzewne kocopoły, to Ty liczysz znaki...


Łzy zaczęły mi płynąć ze szczęścia. Może teraz w końcu skończą się te wyzwiska i groźby kierowane do mojej osoby.
Uniknęła śmierci z zahejtowania na Twitterze!
*mamrocze przekleństwa* A “do mnie” to nie łaska? Poza tym, nie ma co się cieszyć na zapas...


Nie wiedziałam co robić chciałam iść na dół po coś do jedzenia, ale akurat drzwi do mojego pokoju się otworzyły i ujrzałam w nich mamę.  Byłam w niezłym szoku, bo od mojego wyjścia ze szpitala w ogóle nie rozmawiałyśmy.
Bo i o czym, prawda?
Ojtam, takie codzienne sprawy...
Nawet nie wiadomo, czy ma konto na facebooku, żeby móc z nią pogadać.


- Zejdź na dół, bo musimy z tobą porozmawiać.- powiedziała
- My?
- Ja i tata.- odparła
- Zaczynam się bać.- powiedziałam
Cóż, panna trochę nawywijała ostatnio... chyba nie sądziła, że wszystko rozejdzie się po kościach.
Może nie po kościach, ale po łożysku na pewno.


- Może i powinnaś- powiedziała pod nosem, sądząc, że tego nie słyszałam.
- No ok....., ale zacznijcie mówić, bo zaczynam się niepokoić.- powiedziałam coraz bardziej zdenerwowana.
- Musisz coś wiedzieć, otóż..... nie wiem  jak Ci to powiedzieć, ale chodzi o to, że twoja mama jest w ciąży.
Wybaczysz nam, córeczko?


W 4 miesiącu ciąży dla dokładności- powiedział, a mnie zatkało.
Bo niby jak w ciąży? Nie mówię, że jak to się stało, bo sama jestem w podobnej sytuacji,
O LOL. Sorry, nie dam rady więcej napisać.


no, ale jak oni to sobie wyobrażają, że ich dziecko będzie starsze tylko o dwa miesiące od mojego?!
Tym, to już ją całkiem rozwścieczyli! Jak oni mogli jej taki numer wykręcić!
Ale obciach! I fstyt! Wszystkie koleżanki mnie obśmieją!
Że dała się wyprzedzić rodzicom...


I może jeszcze będziemy szczęśliwą i przykładną rodziną? Chyba ich pojebało!
Bachora sobie zmajstrowali, to niech widzą, że Mary Sójka nigdy nie wybacza!   
“Przykładną” to nie, w końcu sama zaszła jak ostatnia patologia... No, może nie ostatnia. Przynajmniej prokurator nie siada.


-  A mieliście do mnie jakieś pytanie.- powiedziałam już lekko rozluźniona
- A tak, zapytam prosto z mostu jesteś w ciąży?- zapytała moja matka z grobową miną
- Wróciłaś z wakacji, więc tak się pytam...
- No więc.....-zaczęłam-...tak jestem w ciąży.-wydusiłam z siebie
- Jak długo?- zapytała moja matka przez zaciśnięte zęby
- Sześć tygodni.- odparłam
- Czyli, że ojcem jest Zayn.- stwierdził moja matka
Albo jakiś inny z tej boys-bandy, w każdym razie - cokolwiek myślimy o matce, to liczyć potrafi.
Za to z wrażenia zapomniała, jakiej jest płci.


[Wycięliśmy wielki fragment o rodzicach, gdyż było tam zbyt wiele wulgarnych bluzgów pod ich adresem].


Victoria z Zaynem rozmawiają o tym, że rodzice chcą ją zmusić do aborcji, więc nie pozostało nic innego, jak ucieczka z kraju.


Jest też typowy dla opek Wyjazd-Niespodzianka:


Napisałam jeszcze do Ann sms-a z następującą treścią " Zacznij się pakować, bo jutro lecisz do Londynu". Za chwilę dostałam sms-a z odpowiedzią " Co?! Ale ja bez ciebie nigdzie nie lecę.!".
Pieniądze na bilety, jak rozumiem, uciułały z kieszonkowego?
A rodzice Ani nie protestują ani-ani?


Zaśmiałam się cicho i odpisałam jej tylko " Lot o 8.00, na lotnisku masz być o 6.30. Bez żadnego ale.!"
No, te przynajmniej wiedzą, że jest coś takiego jak odprawa i nie da się “wbiec na lotnisko i wsiąść do jakiegoś samolotu, który akurat stoi na pasie”.
Natomiast rodzice Ani zostali w stuporze.


[...]zbudziłam się przez natarczywy dźwięk budzika.Byłam cała spocona, ze strachu. Bałam się, bałam się, że ten sen się ziści. Wyłączyłam szybko budzik, aby nie obudzić rodziców, była dopiero 5.05, ale wiedziałam, że jeśli mam się wyrobić muszę zacząć się zbierać. Poszłam do łazienki, wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w TO i poszłam zjeść śniadanie.
Wyjście do szkoły, czy ucieczka z domu - a śniadanie trzeba zjeść! Miseczka płatków z mlekiem, tost... Kanon wystawił łepek i uśmiechnął się zadowolony.
Kanon uśmiecha się raczej na widok linku do stroju :)


Gdy byłam na schodach usłyszałam rozmowę mojej matki i ojca.
- Co ona się tak tłucze na schodach o tej porze?
- Daj spokój, schodzi na śniadanie.


Od razu się zatrzymałam i nie wiedziałam co robić. I nagle przypomniałam sobie o "tajemnym" przejściu, które odkryłam w dzieciństwie.
Przez wszystkie te lata nikogo nie interesowało, dlaczego w przedpokoju ciągnie po nogach.


Były to drzwi w przedpokoju,
Ojciec je czasem pomalował, matka wymyła przed świętami, niekiedy goście zamiast w łazience lądowali w Narnii, a poza tym wszystko było w porządku.
Z mojego doświadczenia - w szafach nie ma Narnii, nie ma lwów i przyjemnych pejzaży. To jest Mordor. Serio.
Spenetrowałeś starą szafę pełną moli i tyle.


które były w kształcie szafki. Nawet nie wiem czemu w kształcie szafki.
Dla niepoznaki.

Gdyby były w kształcie wielkiego, błyszczącego ucha, rzucałyby się w oczy, no nie?


Pamiętajmy, że Victoria mieszka w Katowicach, więc drogą prostych skojarzeń - jo widza tyn szrank w antryju, za kerym sztolnia idzie kajś furt.
Do samego Kłodzka.
E tam, sztolnia. To były drzwi do Johna Malkovicha!


Pobiegłam jak najciszej do swojego pokoju i zabrałam walizki.
Potem przez chwilę mocowała się z tajnymi drzwiami szafki, a w końcu, gdy ze skrzypieniem się otworzyły...


Przez chwilę się wahałam czy zostawić rodzicom jakiś list, albo coś.
Brudną skarpetę? Wyżutą gumę do żucia?
Jakąś pamiątkę... Hmmm... Śnieżna kula z Pomnikiem Powstańców?


Postanowiłam, że napiszę im ten ostatni list, bo w końcu to moi rodzice.
A, niech mają.
          Drogi Tato i Mamo.
  Jeśli czytacie ten list, to spostrzegliście, że nie ma mnie ani moich rzeczy.
Paweeeeł! Rzuć no okiem, co zginęło, bo w tym bałaganie trudno się połapać!


Zanim dojdę do wyjaśnień wiedzcie, że was kocham, ale po tym co chcieliście zrobić nie  potrafię z wami mieszkać, ani znosić waszego towarzystwa.
Dlatego uciekam z domu, żeby na was nie patrzeć!


  Jestem bezpieczna i nic mi nie grozi.
W końcu mam przecież już szesnaście lat!
...i dziecko w drodze, że tak wtrącę.


W końcu się odezwę, co nie znaczy, że wam wybaczę.
Nawet nie macie pojęcia, jaką bucerę wam wtedy odwalę!
ORLY?


A teraz wyjaśnienia. Nie mogę wam pozwolić, żebyście zabili tą istotkę, którą mam w sobie. Poza tym nasza rodzina to taka atrapa.
O, taka.


Nigdy nie czułam się w tym domu szczęśliwa, ani kochana. Nigdy nie mieliście dla mnie czasu. Gdy poznałam Zayna, zrozumiałam co to znaczy Miłość, Bezpieczeństwo. To dziecko to "owoc" naszej miłości.
Zastanawia mnie to beztroskie szastanie cudzysłowami.


Mam nadzieję, że nie popełnicie tego błędu wychowując moją siostrę lub brata.
Czyli dając dziecku miłość i bezpieczeństwo? Nie rozumiem.
Nie tylko Ty.


Nie szukajcie mnie, bo inaczej na zawsze stracicie mnie, a co za tym idzie, stracicie prawo do widywania się ze swoim wnuczkiem lub wnuczką.
Po grzyba im oglądać twoje dziecko? Przecież będą mieć własne.


  Żegnam was i nie zapomnijcie o mnie. Moja zemsta dosięgnie was zawsze i wszędzie. A i tato opiekuj się mamą, a ty nie pracuj tyle ( to do ciebie mamo)
                                                                                  Wasza Victoria.
Uno momento. Po kolei: jest zapieniona, ucieka, nie chce, żeby jej szukali itd. Po czym pisze “nie zapomnijcie o mnie”. Znaczy co, “niech wam zęby wypadną poza jednym, żebyście pamiętali, co to jest ból zęba”?


Było mi strasznie żal ich zostawiać, ale wiem, że to jedyny sposób.
Żeby wreszcie zmądrzeli.
Zmądrzeją z wiekiem. Trumny.


Zabrałam walizki i ostatni raz spojrzałam na mój pokój.
Misia w stópki ucałowałam...


Zeszłam, jak najciszej umiałam i skierowałam się do przedpokoju. Otworzyłam jakoś te cholerne drzwi i wyszłam.
Tylko żeby nie był to zsyp! Tylko nie zsyp na śmieci!


Oczami Louisa
  Nie mogę w to uwierzyć.! To już 6 tygodni, od kiedy nie mam jej przy mnie. Tęsknię za nią, a ta moja bezsilność jeszcze bardziej mnie dobija! Ostatni dzwonił do mnie mój kuzyn Jack, który powiedział mi, że Kas już wie o naszym planie.
To na co właściwie czekaliście tyle czasu, asy wywiadu?


Dodał jeszcze, że poczuł się jak ostatni dupek, bo zdradził tak bliską mu osobę.
Dwa tygodnie i już taka bliskość. Nie tylko miłość, ale i przyjaźń w tym opku jest z proszku, tylko zalać wrzątkiem i zamieszać.


Jack twierdzi, że Kas to tylko jego przyjaciółka i do tego moja dziewczyna, ale ja wiem, że ona się mu podoba i zrobi wszystko by ją zdobyć, przelecieć i zostawić.
To żeś sobie świetnego ambasadora wybrał, nie ma co...


W sumie robił tak ze wszystkimi swoimi "dziewczynami" . Ale ja mu na to nie pozwolę, nic mnie nie obchodzi, że to mój kuzyn, moja rodzina, jeśli chociaż tknie Kas to go zabiję.
A wtedy Padrino zabije ciebie i opko się skończy! *trzyma kciuki*


Louis jest tak zakochany w Kasandrze, że o mały włos nie wpadłby pod samochód, ale w ostatniej chwili ratuje go przechodząca obok Eleanor i WTEM bęc! gwałtowna miłość, kawiarnia, dwugodzinna rozmowa, wymienienie się numerami telefonu.
Btw, Eleanor Calder naprawdę jest dziewczyną Louisa ;)
Dlatego dziewczyny darzą ją czystą, bezinteresowną nienawiścią.
Ale taką Danielle Peazer aŁtorka najwyraźniej lubi. Co ciekawe, nie ma ani słowa o Taylor Swift, z którą chodzi Harry.


Oczami Anny:
                       ( godzina 6.00- w taksówce)
   To dzisiaj, to dzisiaj opuszczam moją rodzinę. To dzisiaj opuszczam moja przyjaciółkę, na jej życzenie. To dzisiaj żegnam się z moją ojczyzną i moim dawnym życiem.
Jaka bezwolna memeja! Wystarczy wysłać smsa i gna jak głupia, nie patrząc na to, że Pyrzowice nie mają lotu o ósmej do Londynu.
To dzisiaj lecę w jedną stronę na Marsa...


Równo z przekroczeniem wejścia do samolotu, moje życie się zmieni.
Nope, możesz jeszcze przed lotem wysiąść “na Rokitę”, spoko.


Nie wiem czy na lepsze, czy może na gorsze.
To pokrywa większość możliwości.


Lecę tam tylko dla Victorii, lecę tam, bo wiem, że ona tego chce. Nie powiem cieszę się, że w końcu spotkam Harrego ( zakochałam się w nim, jestem tego pewna), ale nie wiem co on czuje do mnie  właśnie to mnie dołuje. Poza tym zamieszkam z tym "cudownym" zespolikiem.
Jeśli ten zespolik jest taki “cudowny”, to nie musisz z nimi mieszkać. Wynajmij sobie stancję, po szkole na nią zarabiaj...
Moment. “Zakochałam się w nim, jestem tego pewna”, a potem “nie wiem co on czuje do mnie”, przy wcześniejszym “w końcu spotkam Harrego”. Co czuje człowiek do nieznanych sobie ludzi? Z grubsza nic, bo ich nie zna. A jeśli czuje, to niech zmieni dilera.


To nie tak, że ich nie lubię. Chłopaków lubię i to bardzo, a jednego coś bardziej niż lubię, ale muzyka, którą tworzą nie przemawia do mnie.
Oj tam, wystarczy, że są ładni, muzyka to tylko taki niekonieczny dodatek.
(Serio, w tym opku zdarzyły się może ze dwie wzmianki o próbach i załatwianiu jakichś spraw z wytwórnią, a poza tym ani słowa, że np. chłopaki mają koncert, jadą w trasę, cokolwiek. Ot, grupka wesołych kolesi, którzy mieszkają razem i są znani z tego, że są znani)


Na lotnisku Anna siada obok dziewczyny, której nie poznaje, wysyła smsa do Victorii, a sąsiadka  odbiera telefon. Cały opis suspensu poszedł pod nóż analizatorski.
Jak to łatwo w opku nie poznać najlepszej przyjaciółki, wystarczy, że ta opuści głowę i włosy zasłonią jej twarz.


Dodatkowe 2 minuty zajęło nam znalezienie naszych miejsc, które jak się okazało były w pierwszej klasie.
Te bilety też im kupiła jakaś Tajemnicza Siła, że nawet nie wiedzą, gdzie mają miejsca?


Gdy już usiadłyśmy na naszych mega wygodnych fotelach i zapięłyśmy pasy, spostrzegłam, że nikt poza nami tu nie siedzi.
Gdyż Zayn dla wygody Victorii i bezpieczeństwa istotki w jej brzuszku wykupił cały pokład w samolocie.
Tam pokład, wykupił całą linię lotniczą!


Nie powiem zdziwiło mnie to, ale nie na tyle, żebym się tym przejmowała.
Victoria siedziała i na coś uporczywie patrzyła. Byłam strasznie ciekawa na co tak patrzy i spojrzałam jej przez ramię i to co zobaczyłam zszokowało mnie i to bardzo. Przy miejscu odpraw stali rodzice Victorii wykłócający się ze stewardessą.
W katalogu merysujskich supermocy odhaczamy przenikanie wzrokiem ścian budynków.
Naprawdę. Projekt budynku lotniska w Pyrzowicach nie pozwala z okien samolotu obserwować hali odlotów.
Fakt. Wygląda trochę jak market budowlano-wykończeniowy z połowy lat ‘90.


Przytuliłam ją i powiedziałam, że wszystko będzie dobrze.
No nie wiem. Jeśli rodzice pojawili się na lotnisku i robią awanturę, to w prawdziwym świecie skończyłoby to się zapewne wysadzeniem pannicy z samolotu i powrotem do domu. Ale nie w opku.


Na co ona zaczęła płakać, nie wiedziałam o co chodzi, ale wiedziałam, że i tak mi powie.
Może kiedyś coś przyjaciółka bąknie, ale nie teraz, bo WTEM!
Na szczęście uwagę Victorii zwróciła stewardessa oznajmująca, że startujemy i że przypomina o zapięciu pasów...bla...bla...bla.
Dzięki czemu nie było sensu rozmawiać.


Siedziałyśmy w ciszy, aż w końcu zasnęłam
Żebyż one jeszcze były dwoma najmędrszymi rabinami, zrozumiałabym to uporczywe siedzenie w ciszy. Ale nie wierzę, że nastolatki, którym się ostatnio tyle w życiu poprzewracało, aż tak bardzo nie mają sobie nic do powiedzenia.
Pewnie wysyłały do siebie smsy.


                              Oczami Victorii:
       Ann zasnęła 10 minut temu, a ja nie mogę. Nie mogę, bo myślę. Nad czym? Nad sensem mojego życia.
To se jeszcze pomyślisz...


Zastanawiałam się jakby to było, gdybym nie wygrała tego konkursu, gdybym nawet zgłoszenia nie wysłała. Zapewne teraz siedziałabym w domu z Ann i Kas, a nie w tym samolocie uciekając przed moją pojebaną rodziną. Nie byłabym w ciąży, nie miałabym problemów, byłabym zwykłą nastolatką i nie znałabym Zayn'a.
W sumie, gdyby jacyś rodzice szukali argumentów, dlaczego nie puszczać córki na samodzielny wakacyjny wyjazd, to można by podsunąć im to opko...


Nie sądziłam, że te wakacje tyle zmienią i to na lepsze ( nie licząc kłótni z tymi pojebami- rodzice i ucieczki Kas).
Rozumiem, że nastoletnią ciążę, wyjazd za granicę bez środków utrzymania oraz straszliwe hejty fanek zaliczasz do plusów?
Bo zawsze chodzi o to, żeby te plusy nie przysłoniły nam minusów.


Zastanawiałam się jak to będzie za 10 lat. Czy dalej będziemy się przyjaźnić? Czy nasze dzieci będą się przyjaźnić? Czy chłopcy dalej będą przyjaciółmi? Czy rodzice mnie przeproszą?
Jasne, przyjdą na kolanach błagając o wybaczenie!


Czy im wybaczę?
Nie.
No, jeśli będą prosić odpowiednio długo i wystarczająco pokornie...
Też nie.


Nie znałam na te pytania odpowiedzi  in postanowiłam, że wszystko pozostawię losowi.
Nie padło tu jeszcze słowo “fatalistka”.
Viki fatalistka i jej pan.


Dziewczyny przyjeżdżają do willi zespołu, niestety, zastają ją pustą i zamkniętą; czekają dwie godziny klnąc po polsku na cały głos. Po czym, gdy chłopcy wreszcie się zjawiają, okazuje się, że klucz cały czas był pod wycieraczką.


                                 
Oczami Victorii:


  Z samochodu wysiadł Louis. Chciałam podbiec i go przytulić ( po tym jak opieprzyłam Malika odechciało mi wrzeszczeć), ale odechciało mi się jak zobaczyłam, że zaraz po nim wysiada jakiś plastik.


Szybko się pocieszył po Kas. Chociaż co prawda nie musi to być jego dziewczyna tylko przyjaciółka.
Albo siostra, albo ciocia, koleżanka z klasy?


Podszedł do mnie i na przywitanie przytulił mnie ( Aww....jak miło), a następnie przedstawił mi tą szmatę to znaczy Eleanor ( co ta za imię? ).
Równie ładne, co Victoria.
Plastikowa szmata...
Cerata.


...tą szmatę to znaczy Eleanor
A teraz siądziemy i poczekamy, aż nasza droga boCHaterka wypomni komuś, że “nie zna jej, a ocenia”. I coś mam przeczucie, że nie będziemy czekać długo...


Chłopcy tłumaczą się, że byli na zakupach, spotkali Eleanor i tak jakoś wyszło...


- To miała być niespodzianka, ale pojechaliśmy po jakieś mebelki do pokoju dziecięcego i przy okazji kupiliśmy meble do pokoju El- powiedział. Aww jakie to słodkie jestem dopiero dwa miesiące w ciąży, a on kupił już mebelki. Ale zaraz co?! Do pokoju El.! O co chodzi.
Chodzi o meble do pokoju Eleanor. Jakieś łóżko, szafa, inne graty.


- Zayn, a o co chodzi z meblami do pokoju El?- zapytałam
- Bo widzisz El, będzie z nami mieszkać przez jakieś pół roku (?!).- powiedział zmieszany, a mnie zatkało. Ale jak przez pół roku? Dlaczego? Ile Lou ja zna?
Czy zastosował właściwy przelicznik długości znajomości na czas mieszkania razem?


- Aha ok. A Louis ile znasz Eleanor?- zapytałam
- Dwa dni.- powiedział, jakby mówił " dwa lata "
Kurde, jeśli oni tak każdą świeżo poznaną dziewczynę zapraszają, by z nimi zamieszkała, to ta willa powinna już pękać w szwach albo... hm... właściwie to nie zaglądaliśmy do piwnicy...


- Aha. A rozmawiałeś z Kas?- zapytałam i zauważyłam, że uśmiech znika mu z twarzy
- Kim jest ta "Kas"- zapytała El
- Kas to dziewczyna i matka dziecka Louisa.- tym razem powiedziała to Ann
- Lou nic nie mówiłeś, że masz dziecko- powiedział plastik, a w jej głosie było słychać zawód
Jak się kogoś zna dwa dni, to nie ma czasu wszystkiego opowiedzieć.
Zwłaszcza nie ma co mówić o jednorazowym chędożonku z pijaną smarkulą z zagranicy.


- Bo, dopiero będzie miał za siedem miesięcy.- powiedziałam i za chwilę dodałam- A Kas wraca za cztery miesiące.- dobra to zmyśliłam, ale mina tej szmaty była tego warta
Za wszystko inne zapłacili kartą MasterCard.
Cztery miesiące? Przez cztery miesiące to się wszystko może zdarzyć!


Nastała okropna cisza, a nikt nie wiedział jak ją przerwać.
Jak przerwać niezręczną sytuację?
Zgadliście...


Mopowłosy pobiegł po butelkę, a my w tym czasie utworzyliśmy koło.
O.o



                                     Oczami Louis'a:
  Nie miałem najmniejszej ochoty grać w butelkę.
Ale oczywiście nie było opcji, żeby się od tego wykręcił; oni są bardziej kolektywni niż Chińczycy w czasach Mao.


Butelka wskazuje Victorię - ma odpowiedzieć na pytanie, czemu tak nagle do nich przyjechała.


- Rodzice dowiedzieli się, że nie dostałam się tutaj do szkoły i matka zapytała mnie czy nie jestem w ciąży.
Bo jedno wynika z drugiego.
(potem rzewna opowieść o rodzicach zmuszających do aborcji i pomocy Zayna - ciach)


To teraz ja kręcę powiedziała [Victoria]. Butelka trafiła na Harrego. Widziałem, że dziewczyna, nieznacznie się uśmiecha.
- A więc Harry. Prawda czy wyzwanie?- zapytała
- Wyzwanie.- powiedział, a uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Ok, sam tego chcesz. Masz przebiec 5 razy wzdłuż ulicy.....
- Ok.- powiedział i już miał wychodzić kiedy Victoria jeszcze dodała:
- Nago.
Wszystkich zamurowało, a dziewczyna zaczęła się śmiać podobnie jak Ann.
- No co Harry, wstydzisz się? A może wymiękasz- zapytała.
E tam, wymięka. "My worst habit is... getting naked all the time! Sorry!"



                                               Oczami Victorii:
  Haha lepszego wyzwania nie mogłam wymyślić.
Rzeczywiście - jeśli to wszystko, na co mogła się zdobyć, to nie posiadamy się z podziwu... Cieszmy się razem z nią.


Harry posłusznie przy drzwiach rozebrał się i biegał po ulicy nago. Jakaś starsza babka darła się, że zaraz na policję zadzwoni.
Paparazzi byli w siódmym niebie.


Ale oto nadchodzi czas zemsty Harry’ego, butelka znów wskazuje Victorię...


- Opowiedz nam o swoim pierwszym razie z Zayn'em.
Zatkało mnie. Czy ten człowiek jest na tyle chamski, żeby specjalnie mnie upokorzyć?
Vicky upokarzać Harry’ego - dobrze...


Otwierałam już usta, żeby zacząć mówi, gdy nagle poczułam, że muszę iść do łazienki, chyba, że Harry chce mieć moje wymiociny na włosach. Wybiegłam z salonu i pobiegłam do pierwszej, lepszej łazienki. Jak się okazało była to łazienka Harrego ( Skąd wiem? Bo kto normalny wiesza swoje zdjęcia nad lustrem i to w łazience! )
Może to łazienka Louisa ;) Zdaje się, że fandom uważa ich za kanoniczną parę ;)


                    
                     Oczami Anny:
Victoria nie wracała już od 10 minut dlatego Zayn poszedł do niej, a Harry uznał, że kręci jeszcze raz, bo tamta kolejka przepadła. Wypadło na mnie więc wybrałam wyzwanie. Liczyłam na coś normalnego, ale to co dostałam nie było wcale normalne. A moje wyzwanie brzmiało następująco  " Zrób mi loda ". Myślałam, że tam jebnę. Miny chłopaków były takie, jakby mieli mu zaraz jebnąć krzesłem lub wazonem.
Od wazonów proszę trzymać łapy z daleka!
Waazon sam im zaraz...


Co on kurwa sobie wyobraża! I pomyśleć, że ja coś do niego czuję. Jaka ja jestem naiwna i głupia! Ale zaraz.....dostałam nagłego olśnienia. Wybiegłam z pokoju i poszłam do kuchni. Wiedziałam, że Niall ma w zamrażarce całą lodziarnię (haha jak to brzmi). Wzięłam jednego i uradowana wróciłam do salonu.
Biorąc pod uwagę, że cała gra toczy się po angielsku, ciekawa jestem bardzo, co ona właściwie przyniosła z tej lodówki...




Pomijamy Brawurowy Element Komiczny - Zayn dostaje zadanie wyprostowania loczków Harry’emu. Nie znam się na grze w butelkę, ale czy naprawdę jeśli “wyzwanie” dotyczy zrobienia czegoś osobie trzeciej, nie może ona zaprotestować?


Teraz kręcił Zayn, a wypadło na El, która wybrała prawdę.
- No, ok więc co czujesz do Louisa?
- Hymm..........przyjaźń.- powiedziała, a widać było po niej, że kłamie
Nos jej urósł!


Zabrała butelkę i zakręciła, wypadło na Lou, który wybrał wyzwanie. Widać było, że bardzo się ucieszyła z tego powodu. Ale to wyzwanie mnie jeszcze bardziej rozjebało, bo kazało mu się pocałować.
Bezczelne wyzwanie, no kto to widział!


Widać było, że Louis nie jest zadowolony (pomimo, że meble do jej pokoju już są kupione, wciąż się otrząsał na myśl, że ma ją pocałować), a ja postanowiłam go uratować i powiedziałam.:


- Wystarczy tej głupiej gry, a ty El nie zapędzaj się tak, bo pamiętaj, że jesteś tu TYLKO gościem, a Lou jest zajęty.
Oświadczyła sublokatorka, która kilka godzin temu pojawiła się w Londynie.


Mina dziewczyny warta zobaczenia. Wpatrywała się we mnie jakby chciała mnie zabić. A Victoria chcąc ją jeszcze bardziej wkurzyć powiedziała:
- No, bo wiesz my tu jesteśmy na stałe
Wyobraźcie sobie, że komuś z dobrego serca mówicie: “dobra, możesz u mnie przenocować”, a nagle widzisz, że w dniu przyjazdu gość instaluje się na dobre, wiesza obrazki na ścianach i mówi, że zamieszka tu na stałe. Najgorsze - ma szesnaście lat, więc pożyje (statystycznie rzecz biorąc) jeszcze z sześćdziesiąt.
Nikt nie był w piwnicy. Nic nie sugeruję, ale ja bym statystykę oszukał.
Jedyna szansa - szybko rozwiązać Zespół, zaszyć się w Himalajach i udawać wariata.



i do tego nie chcemy ich wykorzystać w przeciwieństwie do niektórych.
Niii, przecież nasze przyjaciółeczki wcale nie wykorzystują chłopaków, ależ skąd. Wręcz przeciwnie - zaszczyt im uczyniły, pozwalając udzielić sobie schronienia; jak rodzina królewska na wygnaniu.


Tu na scenę wkracza Harry:
- No nie powiedziałbym, że nie chcesz nas wykorzystać. Bo po pierwsze takie biedactwo z ciebie, nie masz gdzie się podziać, bo przecież twoi rodzice są tacy okropni.
Przyklaskujemy. Masz rację, facet!


Po drugie naciągasz Zayn'a na koszty, bo przecież będzie ojcem, twojego dziecka, chociaż tak naprawdę nie mamy pewności czy nim naprawdę jest. A po trzecie uważasz, że jesteś nie wiadomo kim, bo znasz nas.
Właśnie. Żebyś chociaż znała Benedicta Cumberbatcha!



                                                        Oczami Victorii:
  Nie rozumem go . Nic mu nie zrobiłam a on mnie po prostu nienawidzi.
Biegałaś nago pięć razy po ulicy? Nie? Ojej.


Po tym co powiedział, nie wytrzymałam i chociaż nie powinnam się denerwować, to nie wytrzymałam i zaczęłam się na niego drzeć.
- Co ty sobie kurwa wyobrażasz! Nawet mnie nie znasz, a oceniasz.
Bingo!!!


Nie wiesz jak żyłam w Polsce. Nie wiesz jakie miałam zjebane dzieciństwo!
Nie miałam grzechotki, tylko musiałam dzwonić sobie okowami! Nie wiesz, czym dla pięciolatki jest pchanie taczek z węglem! Nie wiesz, czym jest rąbanie przodka pod batem sztygara!
A ty nie masz pojęcia, jakie straszne było moje! - wrzasnął Harry. - Rodzice mi się rozwiedli! Uwiodła mnie trzydziestolatka! Jestem uzależniony od tatuaży! - Spojrzał na kolegów pytająco: - Przelicytowałem ją?



Poza tym nie prosiłam się, żeby wygrać ten konkurs. Stało się wygrałam, a jeśli Ci jest aż tak źle z tym faktem to wyjdę przez te drzwi - wskazałam na wyjście- i nigdy nie wrócę.
Wszyscy zgromadzeni zaczęli mruczeć mantrę gooooogooooogooooo.


Ale będzie to równoznaczne, że Zayn nigdy nie pozna swojego dziecka.
Nie mówiąc o tym, że nigdy nie uzna...
- powiedziałam i upadlam.
I stałam się Kobietą Upadłą.


Znowu odpływałam, znowu czułam, że odchodzę i nie mam siły walczyć. Potem nastała ciemność i głucha cisza....
Ciemność! Ciemność widzę! Widzę ciemność!
Ale nasi byli tam już wcześniej, że tak powiem.


Oczami Zayn'a :


Victoria jest w szpitalu i nie wiadomo co jej jest. Jeszcze się nie wybudziła, więc lekarze mają niewielkie pole do manewru. Jakby tego było mało nie wiadomo czy dziecko przeżyje.
Bo pacjenta się nie bada, tylko przesłuchuje; jak nie odpowiada na pytania, lekarze mogą tylko zrobić zatroskane miny i pokiwać głowami.
Gdy lekarze stracą cierpliwość, zaczynają pacjenta okładać pięściami, żeby wreszcie zaczął gadać.
A w przypadku płodów to w ogóle waterboarding wodami płodowymi odchodzi.


Po jakiejś godzinie podszedł do mnie lekarz, a z jego wyrazu twarzy nie można było nic wyczytać. Gdy otwierał usta, podbiegła do nas Ann, która była cała zapłakana. I od razu zapytała:
- Panie doktorze co z nią?
Doktor zaczął przesuwać palcem po szybie akwarium...


Zatrzymaliśmy się przy białych drzwiach z napisem "ORDYNATOR".
Nie powiem zdziwiło mnie to lekko. Otworzył drzwi, an nam ukazał się nie zwykły gabinet.
A powinien być bardzo zwykły.  Ze skórzanymi fotelami i kominkiem?


- Chodzi o to, że robiliśmy wszystko co w naszej mocy i udało nam się. jej stan jest stabilny.
Ale dopiero  gdy pana dziewczyna się obudzi będziemy mogli oszacować, jakie skutki miała śpiączka.-
Mówiłam? Muszą poczekać, aż się obudzi, by zapytać, jak się czuje; wszystkie badania można sobie w tyłek wsadzić.


powiedział doktor Christopher Fox. ( Czy tylko mnie dziwi, że ten lekarz ma na nazwisko tak samo jak Kasandra? )
Kasandra Fox z Katowic. Dla mnie bomba! I mnie nic nie dziwi.


-  A co z moim dzieckiem?- zadałem pytanie
- Wszystko w porządku. Miał pan szczęście, że nam się udało. Zazwyczaj po takich wypadkach, niestety, ale płód umiera.- odparł, a ja czułem się tak jakbym umiał latać
Zapamiętajmy: zdenerwowanie jest przyczyną poronień!
Nie wiem, jakim cudem kobietom udawało się rodzić w czasie wojny...
Zastanawiam się, jakie życie prowadzą teraz młode, zdrowe dziewczyny w ciąży. Przez dziewięć miesięcy ostrożnie leżą, półgłosem rozmawiając ze swoim brzuchem?


- A panie doktorze mam jeszcze jedno pytanie- powiedziałem, a doktor wydawał się lekko rozbawiony
- Tak?- zapytał
- Ma pan bratanicę o imieniu Kasandra, która pochodzi z polski?
A może bratanka Michaela J. z Kanady?


- Tak owszem. Była u mnie we Włoszech, ale że dostałem tutaj lepszą pracę to postanowiliśmy się przeprowadzić. A dlaczego pytasz?- tym razem on zapytał
Yhy. Angielski szpital szuka polskiego ordynatora we Włoszech.
Wygrał w castingu do opka.


- Ponieważ Kas jest przyjaciółką Victorii i Anny- wskazałem na blondynkę, która siedziała z szeroko otwartymi oczami.- A dodatkowo jest matką dziecka Louisa Tomlinsona i jego dziewczyną.
A ty jesteś upoważniony do wyjawiania wszystkich jej sekretów każdemu, kto się napatoczy?



Anna dostaje od wujka Kasandry jej aktualny adres. Wymusza na Zaynie przyrzeczenie, że ten nie zdradzi się z niczym przed Louisem (co oczywiście słyszy Louis, żaden Element Komiczny nie zostanie nam darowany). Potem Anna gdzieś znika, a Zayn, nakłamawszy koledze, że chodzi o urodzinowe przyjęcie-niespodziankę, idzie czuwać przy łożu boleści. Ponieważ ma skojarzenia ze Śpiącą Królewną, postanawia spróbować budzenia pocałunkiem...
Jest cmok, cmok!
...i brawo! Udało się!
Następnie powraca Anna ze świeżą porcją ploteczek.


Oczami Anny:
- No to słuchaj, byliśmy dzisiaj z Zaynem u twojego lekarza, ale to było przed tym jak się wybudziłaś. No i lekarz nam coś gadał i Zayn nagle zadał mu pytanie " Czy ma bratanicę Kasandrę, która pochodzi z Polski." i okazało się, że lekarzem prowadzącym Cię jest wujek Kas! Rozumiesz?
Jeśli bratanica, to stryjek, ale ok, rozumiem, że to określenie dziś już coraz bardziej wychodzi z użycia. W ogóle, kupiłabym tę całą błyskotliwą dedukcję, gdyby rzecz działa się w Polsce, ale nie w Anglii przecież, gdzie nazwisko Fox nie jest niczym nadzwyczajnym i rzadkim.
Nawiasem mówiąc, jeśli znam faceta nazwiskiem Malik, to czy mam podejrzewać, że to też jakiś krewny naszego Zayna?


- Ale, ale to oznacza, że....- powiedziała, a ja jej przerwała
- Tak, Kas jest w  Londynie. I słuchaj dalej. Lekarz dał mi adres zamieszkania jego i Kas. Na korytarzu kazałam przysiąc Zaynowi, że nie powie nikomu, a Louis kurwa jak ninja [kurwa jak ninja? To jedna z tych, które czają się w ciemnych zaułkach?] zjawił się przy nas.
(...)
Pod szpitalem stała taksówka, do której wsiadłam, a kierowcy podałam karteczkę z adresem. Jechaliśmy 30 minut i rozumiesz, że zatrzymaliśmy się pod domem który jest na przeciwko naszego.
- Czyli, że Kas jest naszą sąsiadką?- zapytała zdziwiona
Rozumiem, że prawa strona ulicy ma inną nazwę niż lewa?
Anglicy są okropnie  ekscentryczni.


Anna opowiada Wielce Dramatyczną Historię, którą pozwolimy sobie maksymalnie skrócić.


Wysiadłam z taksówki i podeszłam do drzwi. Chciałam zapukać, ale zauważyłam, że są niedomknięte. Pchnęłam je delikatnie i weszłam do środka. (...)
Ciemno było w oknach, więc weszłam do obcego domu.


Po cichu otwierałam każde drzwi, ale pokoje okazywały się puste. Został mi tylko jeden pokój, z którego było słychać jakby stłumione krzyki.
To co - trzymamy kciuki za Sinobrodego?


Otworzyłam je i nie uwierzysz co zobaczyłam.
(...)
- Przy ścianie stała czerwonowłosa,  której leciały łzy i była przestraszona.
Jakaś czerwonowłosa, a nie przyjaciółka, która ma swoje imię.


Na przeciwko niej stał Jack, Jeck, Jick?
Dick?


No kurwa mniejsza o to chodzi mi o tego kuzyna Louisa. Ten kuzyn dobierał się do Kas. Gdy mnie zobaczyła, próbowała się wyrwać,
Bo to wstyd, tak dawać się do siebie dobierać przy świadkach.


ale nic to nie dało, a on ją spoliczkował. Krzyczał, że jest zwykłą szmatą, tak jak wszystkie. Nie mogłam na to patrzeć więc wzięłam jakiś wazon, czy butelkę. (...) Wzięłam zamach i walnęłam go w tył głowy. On tylko syknął z bólu i upadł na podłogę. Złapałam Kas za rękę i razem zbiegłyśmy na dół. Miałyśmy już wybiec z tego cholernego domu, gdy nagle on zagrodził nam drogę. Nie wiem jakim cudem tak szybko się znalazł przy nas.
Wąpierz, wąpierz!
Ani chybi.


Jedną ręką złapał Kas za ramię, a drugą uderzył mnie w policzek. Wkurwiłam się tak mocno, że byłam gotowa go rozszarpać, ale ciało nagle zaczęło odmawiać mi posłuszeństwa.
Widocznie Jack, policzkując ją, przypadkiem trafił na wyłącznik.


W charakterze rycerza na białym hors, ratującego nasze boCHaterki przed nieuchronnym gwałtem, występuje nie kto inny, jak dotychczasowy czarny charakter, Harry. On również zostaje poproszony o zachowanie tajemnicy przed Louisem, bo “Kasandra jeszcze nie jest gotowa, żeby z nim się spotkać”.


- To czekaj nie rozumiem tu czegoś. Nie chce się z nim spotkać, a mieszka na przeciwko niego?- zapytała zdziwiona Victoria
I w twoim sąsiedztwie też, Victorio.


- Bo ona chce mieć go na oku [daję ci wolność, ale nie próbuj z niej korzystać...], poza tym kocha go i może liczy, że to on ją zauważy i przekona, żeby wróciła.
Yhyhyhy. Znaczy, to ona wynajmowała mieszkanie, a nie wujek-ordynator?
Może po to wlokła ze sobą Jacka z ziemi włoskiej do Anglii, żeby sfinansował te kaprysy?
Oczami Victorii:
  Z Anną szła......Kasandra. Z początku myślałam, że mam halucynację, ale gdy czerwonowłosa podeszła i przytuliła mnie na powitanie już wiedziałam, że to nie sen.
No błagam. Przecież Victoria dosłownie przed chwilą usłyszała całą historię o odnalezieniu Kasandry w Londynie...


Siedziałyśmy w ciszy, której żadna z nas nie chciała przerwać. W końcu postanowiłam, że ja ją przerwę, bo dłużej tak nie wytrzymam.
Nie wiem, dla mnie te ich spotkania wyglądają jak wizyta u jakiejś starej cioci, z którą pogadać nie ma o czym, a pożegnać się i wyjść tak od razu nie wypada, więc trzeba swoje odsiedzieć. W milczeniu.


- No to nie siedźcie jak na jakiejś stypie, tylko opowiadajcie.- powiedziałam
- Ale co chcesz wiedzieć?-  zapytała Kas
- Co tam u ciebie. Jak było we Włoszech. Jak się czujesz. Po prostu chce wiedzieć wszystko.
- U mnie nic ciekawego poza tym, że ciąża przewróciła moje życie do góry nogami.- powiedziała i zaśmiała się cicho.
Nic ciekawego, pieska przejechali...


- Włochy jak włochy [kudłate i włochate], upał nie do zniesienia, okropne nudy, bo was przy sobie nie miałam, a dodatkowo ten chuj Jack spieprzył tak piękne wspomnienia.
A czegoś się spodziewała, od tego jest chuj, żeby pieprzyć.


Zaczęłyśmy normalnie rozmawiać jak kiedyś, ale oczywiście ktoś musiał nam przerwać, a tym ktosiem była ta suka, to znaczy Eleanor. Weszła, jak gdyby nigdy nic, a gdy zobaczyła Kas stanęła jak wryta.
I oczywiście domyśliła się, że to jest TA Kasandra, o której dziewczyny wcześniej wspominały.


Spojrzałam wpierw na Kas, by zobaczyć jej reakcję na nowo przybyłą osobę. Niestety jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, więc nie byłam w stanie zobaczyć jak zareagowała na nią.
O ile się orientuję, to Kasandra nic jeszcze nie wie o Eleanor, więc dlaczego miałaby reagować?


I od tej chwili zaczynają się zapasy w różowym kisielu:


Następnie spojrzałam na Calder, która przyglądała się Kasandrze. Wkurzało mnie to, bo zachowywała się jakby nigdy w życiu człowieka nie widziała i postanowiłam się odezwać.
Pamiętacie, że każde zdenerwowanie może doprowadzić do poronienia, prawda?
I o tym, że Victoria przeleżała w śpiączce, w stanie niestabilnym i Mało-Co-Nie-Umarła-Razem-Z-Dzieckiem?


- Czego chcesz szmato?- warknęłam, a ta jakby dopiero co wybudziła się z amoku.
- Przepraszam, ale może będziesz z szacunkiem odnosiła się do starszych.- powiedziała i wymusiła się na uśmiech [zmusiła się do uśmiechu].
Eleanor przyszła do szpitala jedynie po to, żeby tę zarozumiałą bucę dobić i uwolnić świat od jej obecności.
To nawet dość zbożny cel, po prawdzie.


- Przepraszam, ale nie będę miła dla kogoś kto sądzi, że może uwieść Louisa.- powiedziałam
- Czekaj co?- zapytała Kas
Przyjaciółeczki robią wszystko, żeby też i Kasandra z wrażenia poroniła.


- A tak gdzie moje maniery. - powiedziała Ann- Kasandra to Eleanor przyjaciółka Louisa, straszna szmata, Szmatko to Kasandra dziewczyna i matka dziecka Louisa.
Jednonocna poruchajka, ale zachowajmy to dla siebie, dobrze?
Ale dzięki zygotce zajęła lepszą pozycję w wyścigu.
Rzutem na pępowinę, że tak to ujmę.


Mina Eleanor była bezcenna, wyglądała jakby miała zamiar się zaraz rozpłakać, ale udawał twardą.
Patrz, jakie mam mięśnie! O tu!
Podstawową własnością tej całej Eleanor jest bezcenna mina. Ciekawe.


- A to ty jesteś tą wspaniałą Kasandrą- mówiła do Kas strasznie przesłodzonym głosem-, która zostawiła Louisa, bo bała się, że jego fanki coś zrobią waszemu dziecku.- mówiła do niej jakby chciała jej coś zrobić, aż sama się zlękłam
Ale napięłam mięsień Kegla i jednocześnie dwugłowy ramienia...


- A to ty jesteś tą szmatą, która liczy, że jak pójdzie z Louisem do łóżka o zrobi karierę.- odpowiedziała jej Kas
Napinając pośladkowy wielki.


- Ja przynajmniej nie będę miała dziecka z przypadku.- odgryzła się jej, a mnie to dotknęło, bo jakby nie było moje dziecko będzie "z przypadku"
- Ty kurwa za to jesteś przypadkiem.
Mięśnie brzucha grały jej pod koszulą.


Jakby twoi starzy znali się na antykoncepcji to ciebie by tutaj nie było.- powiedziałam, a Kas i Ann posłały mi zdziwione spojrzenie. Eleanor nie wiedziała co ma powiedzieć, ha zgasiłam ją, ale nie na długo.
Bo zebrała się w sobie i jak nie wypaliła znienacka:


- A ty co się odzywasz? Biedactwo, twoi rodzice są na tyle straszni, że musiałaś przed nimi uciekać do innego kraju. Ojej wzruszyła mnie twoja historia.- powiedziała, a we mnie, aż się gotowało
- Nic nie wiesz o moim życiu w Polsce, więc nie mów o nim.
Tu zrobiła straszną minę. Ale naprawdę - bardzo straszną.
Była jak kniaź Dreptak w pełnej chwale.


Poza tym gdyby twoja babcia powiedziała twojej matce, że ma iść na zabieg, przynajmniej oszczędziłaby sobie w życiu wstydu. Myślałaś jak twoja matka musi się czuć, żyjąc ze świadomością, że jej córka to dziwka.- powiedziałam, wkładając w każde słowo jak najwięcej nienawiści
I wszystko to dzieje się w szpitalu, wokół łóżka pacjentki, co to ledwo-ledwo wybudziła się ze śpiączki.
Niech mi ktoś to rozrysuje: laska, która wpadła po pijaku na imprezie, zarzuca dziwkarstwo tej, którą, jak na razie przynajmniej, z chłopakiem łączą tylko pogaduchy przy kawie i wspólne zakupy?
Teraz Ci się dyskomfort z powodu braku logiki włączył? ;-)


- Aww.......jesteś taka słodka, że normalnie rzygam tęczą. Tylko pamiętaj, że tak szybko się mnie nie pozbędziecie.- powiedziała ta szmata, a ja zrobiłam coś o co bym siebie nie podejrzewała. Wstałam wcześniej odłączając wszystkie te cholerne kabelki tych aparatur [rwała kable garściami, jak trawę! Zielonkawa i straszna była jak Cthulhu]
podeszłam do niej i wymierzyłam jej policzek. Stała tam na przejściu z ręką przy policzku, a ja spokojnie wróciłam do łóżka.
I równie spokojnie podłączyła te rurki, a wszystkie do odpowiedniej dziurki.
“Tylko pamiętaj: naprawdę nie chcesz pomylić tych dwu, ok?”


- I pamiętaj, z nami się nie zaczyna [było kilku takich na dzielni, co próbowali z nami zacząć, ale źle skończyli, jasne?!], a teraz do widzenia.- powiedziałam, a Kas pokazała jej środkowy palec.
Aleee pojazd, normalnie prawie jak “twoja stara”... oh, wait, to już było.


Na szczęście Calder posłuchała i obyło się bez kolejnej mojej interwencji.


Wtem! rozlega się tupot na korytarzu, to chłopcy przyszli odwiedzić chorą. Anna w ostatniej chwili ukrywa Kasandrę w łazience.


Oczami Victorii:
 
Zayn siadł przy moim łóżku, a chłopcy na przeciwko mnie na kanapie.
Gdyż kanapy są w wyposażeniu sal szpitalnych. I specjalnie są na tyle wielkie, żeby cały
zespół się zmieścił, bo wszędzie występują w grupie.


Siedzieliśmy w krępującej ciszy, którą przerwał Niall.
Krępująca cisza zapada zawsze, gdy aŁtorka nie ma pomysłu na dialog, który nie byłby jedynie stekiem bluzgów. Tylko w tym czuje się dobra.
Pomijasz opisy ciężkiego życia nastoletnich OMC matek z wpadki.


- Yyy...sorry, że przeszkadzam, ale mogę iść skorzystać z łazienki, bo zjadłem za dużo chili.
I zaraz zacznę miotać ogniem z rzyci.
Będzie łuna nad Londynem jak w 1666.


- Cholera Niall, mówiłem Ci, żebyś tego tak dużo nie jadł, ale ty oczywiście musisz wpieprzać wszystko w jak największych ilościach.- powiedział  Liam
(Niall uważany jest za tego, który żre najwięcej ze wszystkich chłopaków. W tym opku, zwróćcie uwagę, też ciągle się czymś opycha, a mnóstwo Elementów Komicznych opartych jest na tym, że ktoś mu zabiera ciastka albo żelki)


- Liam uspokój się i nie krzycz na Nialla- powiedziałam. bo widziałam jak blondaskowi robi się przykro i za chwilę dodałam- Niall w tej chwili w łazience jest Ann, ale jak wyjdzie to ok.
Po tych słowach jak na zawołanie wyszła Anna, którą zmroziłam wzrokiem. Czy ja muszę mówić wszystko w nieodpowiednim czasie? Uradowany Niall wstał i kierował się do łazienki, a ja posłałam przerażone spojrzenie Annie. Dziewczyna wyciągnęła telefon i szybko napisała do kogoś sms-a, jak się domyśliłam do Kas.
Musiała naprawdę błyskawicznie pisać, jeśli zdążyła, zanim Niall przeszedł przez salę...


Chłopcy siedzą, siedzą, gadają, gadają, wychodzą, wracają... Ostatecznie do grona wtajemniczonych dołącza Niall (bo poszedł do łazienki) i Liam (bo tak). Czyli nieuświadomiony został tylko Louis. Przy okazji koledzy solidarnie wyrażają potępienie dla Eleanor i zastanawiają się, jakby ją tu spławić. Czarna niewdzięczność wobec dziewczyny, która uratowała życie ich kumplowi!



Niestety przerwały nam hałasy nadchodzące z korytarza , które były coraz głośniejsze gdy te "ktosie" zbliżały się do mojej sali.


                      Oczami Kasandry:
   No do cholery jasnej! Ja nigdy nie wyjdę z tej sali i z tego szpitala. Nie wiedziałam gdzie mam iść się schować (czuję się jakbym bawiła się w chowanego), więc schowałam się pod łóżku.
Pod łóżku
pod białemu łóżku
leżu ja sobie i kwiczu
i płaczu
z uciechu.


Zdążyłam w ostatniej sekundzie, a do sali wszedł mój wujek z Louisem (poznałam po głosach). Lou zaczął się wydzierać na chłopaków ile jeszcze ma czekać na nich. Gdy skończył mój wujek skierował pytanie do Victorii, przynajmniej tak mi się wydaje.
Jaki dobrze wychowany wujaszek! Nie przerwie szczeniakowi, który drze ryja w szpitalu, tylko cierpliwie poczeka aż będzie mógł się odezwać.


A pytanie brzmiało:
- Widziałaś może dzisiaj Kas....- nie dokończył, bo Victoria weszła mu w słowo
- Niestety nie widziałam dziś Kasi. Kasia to moja nowa pielęgniarka- wytłumaczyła chyba chłopcom
Tyle jest słów w angielskim, które zaczynają się na [cas-].
Bo to ubogi język jest.
A pielęgniarka mogłaby się nazywać Cassidy.


Mój wujek pewnie był zdziwiony i nie wiedział o co chodzi, ale nic się nie odezwał tylko poszedł.
Zorientował się, że sensownej odpowiedzi raczej się nie doczeka.


Tymczasem Kasandra jest o krok od zdemaskowania, gdyż kiedy chowała się pod łóżko, wypadł jej telefon, który właśnie znaleźli chłopcy. Zayn szybko zmyśla, że to prezent od niego dla Victorii.


- Skoro to telefon dla Victorii to, dlaczego z tyłu wygrawerowane jest " Kocham Cię Louis i nigdy nie przestanę"? zapytał, a ja poczułam, że robi mi się słabo
Hmmm... ja w sumie nie wiem, czy to był telefon z dedykacją od Louisa, czy też Kasandra sama kazała wygrawerować ten napis, żeby nie zapomnieć, w kim się kocha?
Tja, mało ogarnięta jest, fakt.


- Yyy....no, bo ten....- zaczął Mulat, ale nie mógł wymyślić żadnego sensownego wytłumaczenia,
No raczej...


więc z pomocą przyszła mu Victoria
- Słabo mi, wołajcie lekarza.- powiedziała, a maszyny przy niej zaczęły dziwnie pikać
Skubana, siłą woli je uruchomiła!
MASZYNA, KTÓRA ROBI *PINNNNG*! \m/


Wystraszyłam się i to nie na żarty, za chwilę przy niej pojawili się lekarze w tym mój wujek, a chłopcy zostali wyproszeni z sali. Zanim wyszli Zayn wyrwał niepostrzeżenie telefon Tomlinsonowi [z dłoni] i posunął go po ziemi w moją stronę. Złapałam go i sprawdziłam godzinę. Była 21.54 świetnie pół dnia spędzę na chowaniu się.
Raczej nocy?


Teraz jeszcze muszę czekać, aż lekarze sobie pójdą i będę mogła spokojnie wyjść. Mam jeszcze nadzieję, że Victorii i dziecku nic nie będzie, bo w sumie to przeze mnie źle się poczuła. Myślałam tak i nagle usłyszałam słowa lekarza
-.........
Lekarz nadawał alfabetem Morse’a?
Tłukł z rozpaczy głową o podłogę.


Oczami Kasandry:
  O ile się nie mylę to lekarz tłumaczył co jest Victorii.
Festiwal Opkowej Medycyny trwa.


- Otóż pani serce zaczęło niebezpiecznie szybko bić i mogło dojść to zapaści lub czegoś podobnego.
- Jednakże śmierć mózgu wykluczyliśmy z góry.
- W sumie, nie wiemy, czego. Pani Jedi! - zawołał salową. - Jak to się nazywa, jak serce tak szybko bije?
- Atrial fibrillation - odpowiedziała salowa, pani Jadzia, która w Zabrzu była uznanym kardiologiem.


Gdy opanowaliśmy sytuację okazało się, że dostała pani czkawki.- powiedział lekarz, po czym skierował się do wyjścia
Jak nie urok to czkawka.
Czkawka Ludobójca.


Gdy zamknął drzwi w końcu mogłam wyjść spod tego łóżka.
A ja już mogę wyjść ze zdumienia.


Posiedziałam jeszcze chwilę z Victorią, ale w końcu muszę wyjść, tak więc pożegnałam się z nią i podeszłam do drzwi. Gdy stałam w windzie, a drzwi się zamykały zobaczyłam Louisa, który wpatrywał się we mnie.
Jak myślicie, która może być godzina? Najwyżej kwadrans po 22, nie?




                        Oczami Louisa:
Louis zauważa, że coś jest nie tak, koledzy najwyraźniej coś przed nim ukrywają. Zaczyna myśleć, ale na szczęście, zanim zwoje zdążyły mu się przegrzać, ktoś przychodzi mu z pomocą.


Gdy dojechaliśmy do domu Zayn nie mógł znaleźć sobie nigdzie miejsca, Liam próbował go pocieszyć, Niall siedział z głową w lodówce, Harry był na randce z Ann [prawdopodobnie poszli na piętro, bo nie sądzę, aby ktoś mógł się samowolnie oddalić od grupy], a ja rozmyślałem. Zastanawiałem się czy to możliwe, że Kas wróciła. Oczywiście po chwili Eleanor zawołała mnie do salonu ( jakbym nie miał nic ciekawszego do roboty ).
A miałeś?


Jak się okazało zrobiła coś w stylu "zebrania", bo wszyscy byli obecni (oprócz Harrego), a El patrzyła na nich srogo.
Egzekutywa partyjna, normalnie. Zaraz każe komuś składać samokrytykę za błędy i wypaczenia.
Referat będzie, jak nic. A jak się wkurzy, to jeszcze zacznie dewastować butem wystrój.


- No pośpiesz się.- powiedział Niall i dodał- Póki nie skończymy tego "zebrania" nie mogę iść do mojej przyjaciółki (czyt. lodówki).
Nie ma to jak być sublokatorką w domu chłopaków z One Direction, wszyscy spełniają twoje polecenia...
Można zwoływać apele i robić im lekcję wychowawczą. W jej trakcie nie wolno jeść i trzeba siedzieć z rękami na kolanach (własnych!)


- No ok, zaczynajmy. Więc poco zrobiłaś to zebranie?- zapytałem
Żeby stanowczo potępić parówkowych skrytożerców!


- Bo muszę wam coś powiedzieć i to ważnego. Chodzi o to, że gdy byłam w szpitalu, aby odwiedzić Victorię, która nawiasem spoliczkowała mnie i zwyzywała.- powiedziała i udała, że ociera sobie łzy- W sali Victorii spotkałam Kasandrę, czy jak jej tam. A i Lou nie rozumiem co ty widzisz w tej wieśniarze.- dodała
Każda potwora znajdzie swego amatora.


Mnie zamurowało, po pierwsze Kas tu jest, a po drugie jak ona śmie wyzywać Kas.
- Posłuchaj mnie plastikowa lalo- zaczął Zayn, mówiąc przez zaciśnięte zęby- Wieśniarą to ty jesteś, poza tym Lou ma prawo spotykać się z kim chce, a ty o tym na pewno nie będziesz decydowała.
Lou się nie odzywał, zgodnie z zasadą, że o tym, kto z kim chodzi, decyduje kolektyw.
Spełnienie pamfletów na komunizm - kolektywizacja środków produkcji potomstwa...


El zaczęła się z nimi wykłócać, ale ja ich nie słuchałem wziąłem kluczyki i pobiegłem do samochodu. W ekspresowym tempie pokonałem drogę do szpitala, ale tuż przy windzie pojawiły się schody, bo winda jechała na górę, nie chcąc tracić cennego czasu pobiegłem na piętro Victorii schodami [które szczęśliwie pojawiły się tuż przy windzie]. Gdy byłem już na piętrze zobaczyłem, że jakaś czerwonowłosa dziewczyna wsiada do windy.
Czasoprzestrzeń zaczyna się pętlić... Chłopcy byli u Victorii aż do 21.54., po ich wyjściu Kasandra posiedziała z przyjaciółką jeszcze tylko chwilę i wyszła, przez zamykające się drzwi windy widząc Louisa. A tymczasem oni zdążyli wrócić do domu, pogadać, następnie Louis znów pojechał do szpitala, do którego, jak napisała wcześniej aŁtorka, jedzie się pół godziny.  No, chyba że on jest jak ten Szybki Lopez z kawału, co zapomniał butów.


Louis wraca do domu i oznajmia:


- Kas wróciła.
- Bar wzięty.


I skierowałem się do łazienki, a następnie prosto do mojej sypialni. Położyłem się na moim łóżku i wspominając moją ostatnią noc z Kasandrą zasnąłem.
I śniła mu się Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków nieźle wkurzonych o to, że ktoś pił z ich kubeczków i spał w ich łóżeczkach.
Oczami Victorii:
                    *21.12.2012r* (3,5 miesiąca później)
Opko zaczyna się 20.06.2013, więc akcja wiruje w pętli czasowej i przeskakuje o pół roku wstecz. Jeszcze można wszystko odkręcić...


  Mam jeszcze 3 dni, aby kupić prezenty na święta dla Kas, Ann, Harrego i Liama, a i jeszcze prezent urodzinowy dla Marchewki. Siedząc w autobusie zaczęłam wspominać co działo się przez te ostatnie miesiące, a działo się wiele.
Teraz będzie trochę retrospektywy:
Taaa, trochę...


Gdy wróciłam ze szpitala chłopcy urządzili kameralne przyjęcie, z okazji mojego powrotu.
I było tak śmiesznie, że ojej! Tu następuje relacja z domowej imprezy, czyli co gimnazjalistka uważa za dobrą zabawę dorosłych ludzi.


Oczywiście nie zabrakło alkoholu, przez co wszyscy poza mną i Liamem byli nawaleni w "trzy dupy" i odwalali cuda niewidy np. Niall wymyślił sobie, że jest świnią przez co mógł jeść jedzenie z podłogi i bardzo się z tego powodu cieszył [Element Komiczny kiwa się w kąciku], Harry i Ann udawali kowboi i próbowali złapać na lasso (kabel od żelazka) naszą świnkę,
Nie. W tym momencie poziom komizmu mnie przerósł. Idę na spacer.


Louis przebrał się za Marchewkomena (sam tak siebie nazwał) i postanowił, uwolnić swojego Kevina.
To coś jak uwolnienie Gryfona?
W każdym razie - ze znaczącą w tym wszystkim rolą marchwi.
Uwolnić... Kevina? Geez, tak publicznie?


Efekt tego był taki, że Kevin utknął na najwyższej gałęzi, a Louis pływał w basenie, ale to nie koniec [uwaga, dalej będzie jeszcze śmieszniej], bo przecież był jeszcze nasz kochany pan Malik, który grał w butelkę ze swoim lustrzanym odbiciem i cieszył się jak głupi, gdy wypadało na jego "przyjaciela", który i tak nie wykonywał jego poleceń (co jest logiczne).
Na jednym oddechu mamy ciąg dalszy opisu szampańskiej zabawy:
Potem było trochę, gorzej w szkole [w tej, do której Victoria się nie dostała] wszyscy się nas czepiali, zwłaszcza mnie, dlatego, że mieszkam z chłopakami i dodatkowo jestem w ciąży z Zaynem, oraz mój dziadek zmarł na raka płuc.
Raczej pękł ze śmiechu.
Tak jednym tchem, w jednym zdaniu - szkoła, ciąża, Zayn i śmierć dziadka...
Coincidence? I don’t think so.


W październiku El próbowała się ze mną "zaprzyjaźnić" co skończyło się u niej wizytą u chirurga z powodu złamanego nosa.
*Z nadzieją* A dla Victorii zatrzymaniem przez policję?


Co do Kas to odwiedzała nas zawsze, gdy chłopaków nie było w domu, chociaż kilka razy zdarzało się, że Lou prawie by ją spotkał np. na schodach, ale zawsze nam się udawało ją jakoś ukryć.
Po kij od jakiej mietły oni wciąż ją ukrywają?! Chcą, żeby Louis doszedł do jedynego słusznego w tej sytuacji wniosku, że skoro panna jest w Londynie, a nie chce z nim się spotkać, to widać ma go głęboko w nosie - a w takim razie on ją też?
Tak.


Poza tym rodzice chcieli się ze mną "pogodzić", a naprawdę chodziło im o to, żeby dzięki znajomością Zayn'a rozpowszechnić swoja firmę.
Dzięki znajomości? W związku ze znajomością?
Poza tym, ciekawe, z jakiej branży była firma. Może budowlana? Już widzę chłopców nagrywających wesołą piosenkę o gładzi i pustakach!
Pustaki znają wręcz dogłębnie.


Z zamyśleń [oczywiście w liczbie mnogiej] wyrwał mnie jakiś cichy głosik. Spojrzałam na miejsce skąd dochodził ten dźwięk i ujrzałam dziewczynkę, miała może z 4 latka i wystawiała do mnie notesik z długopisem, a do tego uśmiechała się promiennie.
- Słucham Cię?- powiedziałam uśmiechając się
- Mogę prosić panią o autograf?- zapytała, a mnie zamurowało.- A dlaczego chcesz ode mnie autograf?- zapytałam, a ta mała istotka spojrzała na mnie jak na UFO.
- No przecież pani jest dziewczyną Zayna z One Direction.- odpowiedziała.
Łaał, łaaał, Vicky jest tak sławna, że nawet czterolatki już wiedzą, kim jest i proszą ją o autograf, łaaaał!
Osiągnęła stan celebrytyzmu do kwadratu.
Raczej kulistego. Przejściowo, ale zawsze.


Ale żeby nie było tak różowo - następną osobą, jaka ją zaczepia, jest zazdrosna fanka, która grożąc scyzorykiem nakazuje Victorii “natychmiast odpieprzyć się od Zayna, bo pożałuje”. Na szczęście rejteruje, gdy tylko Zayn woła Victorię do domu.


Gdy wchodziłam wgłąb domu coraz wyraźniej słyszałam czyjąś rozmowę. Wyodrębniłam z niej głosy, które skądś znałam, ale nie wiem skąd.
Krystyna Czubówna? Tomasz Knapik? Myszka Miki i Kaczor Donald?


Oczami Victorii:
  - Co wy tu robicie?
  - Może tak grzeczniej młoda panno, poza tym przydałoby się przywitać z własnymi rodzicami. - powiedział mój ojciec
*Facepalm* Nie rozpoznać głosów własnych rodziców...


- Ja nie mam rodziców, a raczej nie istnieją dla mnie.
I już masz odpowiedź, dlaczego te głosy były jej obce.
Pyszniutki patos jest pyszniutki.


- powiedziała i dopiero teraz spostrzegłam, że naszej wymianie zdań przygląda się całe One Direction z Ann i El.
Ona ma naprawdę jakąś ograniczoną percepcję, nie wiem, może potrafi się skupić tylko na jednym obiekcie naraz?
Nie ma to jak zebrać pełną widownię. Ale dlaczego nie zaprosili sąsiadów?
- Jak śmiesz tak mówić! - krzyknęła moja matka, a ja spojrzałam tylko na nią z ukosa i całą swoją uwagę przeniosłam na Zayna.
- Kto ich tu wpuścił? - zapytałam przez zaciśnięte zęby
Trzeba było dać po pysku i przegonić! Jeszcze psami poszczuć!


- Na pewno nie ja, wiedziałem przecież, że nie chcesz ich widzieć i w sumie Ci się nie dziwię. - powiedział mój chłopak, a matka spojrzała na niego jakby chciała go zabić. Prze zabawny widok.
Boki zrywamy.
Mam nadzieję, że widzowie też docenili śmieszność tej sytuacji.
Popcornu?


- Ja ich tu wpuściłam. - powiedziała ta dziwka
- Ko Ci dał prawo, wpieprzać się w moje życie? - zapytałam prawie krzycząc
Widownia skwitowała ten tekst rzęsistymi brawami.


- Powiedzmy, że to taka zemsta, a poza tym powinnaś się pogodzić z rodzicami. Może zabiorą cię z powrotem na to zadupie i nie będę musiała oglądać twojego ryja. - powiedziała, a tym momencie Ann podbiegła do mnie i przytrzymała, bo inaczej panna Calder po raz drugi miałaby złamany nos.
Z boku wyskoczył fagas z tablicą “Uuuuuu!”


- Po pierwsze, o jaką zemstę Ci chodzi dziewczynko? Po drugie, Polska to nie zadupie. Po trzecie nigdzie się nie wybieram, a i po czwarte ryj ma świnia i ty. - odparłam, a dziewczyna miała minę jakby zaraz miała się rozpłakać
A teraz fagas wyjął tablicę “DAWAJ! DAWAJ!”
Ech... Kiedyś, jak się chciało na kimś wyżyć, to się pisało np. “Udynienie boskiego Klaudiusza”. Tak przemija chwała świata.


-  Dość! - krzyknął mój tata - Victoria posłuchaj nas.
- Ok, macie 30 minut, potem wypierdalacie z mojego życia. - powiedziałam i usiadłam wygodnie koło Zayna na sofie.
Zakładając nogę na nogę i znacząco spoglądając na zegarek.
Konkurs audiotele dla Czytelników - czy ktoś wie, skąd ona bierze te “poważne” i “mocne” zdania?


No więc chodzi nam o to...- zaczął tata, ale przerwałam mu
- Tato, jeśli już masz mówić to mów po  angielsku, bo oni nic nie rozumieją.
Nie ma co marzyć o tym, żeby gawiedź dyskretnie się wyniosła, dając rodzinie szansę na pranie brudów we własnym gronie.


- powiedziałam, a ojciec dopiero spostrzegł, że chłopcy i Calder wpatrują się w niego, jak w kosmitę
Biedne dzieci nigdy dotąd nosa z Anglii nie wyściubiły i nie mają pojęcia, że na świecie istnieją inne języki, a te dziwne szeleszczące dźwięki mogą coś znaczyć!


- No dobrze. Chodzi nam o to, żebyś wróciła z nami do Polski. Zrozum my to chcieliśmy zrobić dla twojego dobra.
Rodzice są tacy niekumaci. Chcą trzymać przy sobie nieletnie dzieci i prawnie za nie odpowiadać.


- Czyli, że chcieliście zabić moje dzieci dla mojego dobra? - zapytałam z kpiną w głosie i za chwile dodałam- Jeśli teraz z wami wrócę, to znając was po porodzie będziecie kazali mi zrzec się praw do opieki nad nimi.
- Masz rację, ale my to robimy dla twojego dobra.- powiedziała moja słoniowata matka [co skrzętnie odnotowała szczupła i zgrabna Victoria, po której nic a nic nie było widać brzuszka] i na chwilę się zacięła coś analizując i po chwili dodała - Jak to dzieci?
Ale my już wszyscy dobrze wiemy, że matka jest wyjątkowo wredna i do tego głupia. Nie trzeba w każdym akapicie podkreślać jaka z niej idiotka.


- No normalnie. O ile mi wiadomo byłaś całkiem dobra z biologii, więc nie muszę Ci tłumaczyć skąd się biorą ciąże mnogie, a ja właśnie jestem w takiej ciąży.


- Ty sobie nie poradzisz! Dziecko, przecież przy jednym niemowlęciu jest masa roboty, a co dopiero mówisz o dwójce. - powiedziała moja mama
- To czy sobie poradzimy to już nasza sprawa i państwu nic do tego. - odezwał się po raz drugi dzisiaj Zayn.
Nie no, pewnie, oboje mają takie doświadczenie z niemowlakami, ze ho ho.
A skąd wiesz, ile on już tego sobie w tym świecie równoległym naprodukował... Do tego, jeśli czasoprzestrzeń skręciła się w postać Latającego Potwora Spaghetti, to może ma już jakieś doświadczenia z przyszłości.


- Ty się nie wtrącaj gówniarzu, bo mam ochotę Ci wyjebać za to co jej zrobiłeś. - powiedział mój ojciec wskazując na mnie
O, tatuś zna takie brzydkie słowa po angielsku?
Pomagał sobie gestami.


- Czekajcie, czyli mam rozumieć, że uważacie, że ta cała ciąża to tylko i wyłącznie wina Zayna? - zapytałam
- No kochanie, on na pewno Cię upił, albo coś. Ty masz dopiero 16 lat i całe życie przed tobą. Poza tym znam Cię i wiem, że jesteś grzeczna i poukładana.
Może i była, ale to se ne vrati...


- Po pierwsze nie upił mnie i niczym nie odurzył, po drugie 17 lutego skończę 17 lat, więc nie przesadzaj,
Jestem już PRAWIE DOROSŁA, z szacunkiem mi tutaj!


a po trzecie ty w ogóle mnie nie znasz. - powiedziałam, a Zayn dodał-
Przepraszam, nie chcę być niegrzeczny, ale pół godziny minęło, więc powinni państwo już iść.
Więc spadajcie, wredne ropuchy do swojego dzikiego kraju! I dodał szeptem: proszę nie zostawać dłużej, bo ona mnie bije za każde nieposłuszeństwo.


- Posłuchaj mnie gówniarzu, nie przyszedłem do Ciebie i to nie ty będziesz decydował, kiedy mam iść. - powiedział nieźle wkurwiony ojciec
- Ale przyszliście do mnie, a ja całkowicie zgadzam się z moim chłopakiem, tak więc żegnam państwa.
I tak rozmawia córcia z rodzicami. Zapamiętajmy.


- Jesteś pewna, że chcesz z nim zostać? Przecież to muzułmanin, może cię wywieść gdzieś i już nigdy nie wrócisz.-  zaczęła histeryzować moja matka, doprowadzając mnie do obłędu.
Uspokoję rodziców: Zayn co prawda jest muzułmaninem, ale może ją wywieźć co najwyżej do Bradford.
Gdyby nawet zamknął ją w haremie, byłoby to z korzyścią dla społeczeństwa.


- Posłuchaj mnie, to że jest innej wiary niż ja nie oznacza, że coś mi zrobi. Kocham go takiego jakim jest, nie zależnie od jego wiary i ufam mu, wierząc, że nic mi nie zrobi. Tak więc żegnam jeszcze raz. - powiedziałam i otworzyłam drzwi frontowe
Pani słoniowata i pan podrapano na głowa takoż uprzejmie proszę won.


Rodzice spojrzeli tylko po sobie i rozumiejąc, że nic nie wskórają wyszli. Gdy wróciłam do salonu, panowała w nim grobowa cisza.
Do wszystkich powoli docierało, z kim mają do czynienia.


Postanowiłam ją przerwać i podeszłam do Malika siadając mu na kolanach.
Kochanie, masz ochotę na małe conieco?


- Zayn, przszam za nich. Jak już zauważyłeś oni są straszni, ale wiedz, że ja jestem inna niż oni i tak nie uważam.
Chłopak dalej się nie odzywał, nawet na mnie nie patrzył. Chciałam, żeby ktoś mi pomógł, ale jak na złość wszyscy wyszli z salonu zostawiając nas samych.
Dopiero teraz się wynieśli. Lecz w drugim pokoju cała grupa z ożywieniem komentuje scenę z rodzicami.
Niegrzecznie jest wychodzić, nim zapadnie kurtyna.
A zasłona milczenia?


Chciałam coś zrobić, aby rozchmurzyć Mulata [zaczęła robić głupie minki i popiskiwać jak szczeniątko], więc przytuliłam się do niego i przywarłam swoimi wargami do jego. Niestety nie trwało to długo, gdyż Malik nawet pocałunków nie odwzajemniał.
O! Czyżby scenka z rodzicami dała mu do myślenia?
Że nie ma co marzyć o dobrych relacjach z teściami in spe.


Jednak nie mijają dwie minuty, a Zayn już zeznaje, że nie reagował, bo...
- Ponieważ zastanawiałem się czym ja sobie na to zasłużyłem.
Za jakie grzechy!!!
Well, powiedzmy sobie szczerze - ciurlanie pozamałżeńskie jest w islamie kiepsko widziane, gorzała takoż...


Spełniam wraz z przyjaciółmi nasze marzenia, a co najważniejsze mam najwspanialszą i najpiękniejszą dziewczynę i do tego dwójkę dzieci w drodze.
Po czym spojrzał z przestrachem na groźne Mzimu, zastanawiając się, czy dobrze się wytłumaczył i czy Victoria nie każe mu wypierdalać z własnego domu.
Nago!


- powiedział i chciał coś dodać, ale zamknęłam mu usta pocałunkiem, który zapewne trwał by dłużej, gdyby nie zadzwonił dzwonek do drzwi.
I całe szczęście, bo Zayn zaczął już sinieć.


Nie chcieliśmy przerywać, ale natręt za drzwiami nie dawał nam spokoju i uparcie się do nas dobijał.
A czas mijał i mijał.
Oj tak.


Z wielką niechęcią oderwałam się od chłopaka i poszłam otworzyć drzwi. W drzwiach stał mój tata z asystą policji. Ojciec był wystraszony, ale próbował to zamaskować, co średnio mu wychodziło, za to policjanci byli mega spokojni, co mnie przerażało.
O, tatuś narozrabiał. Dostanie szlaban na miesiąc na papierosy.
Dostarczyli ojca do rąk własnych córeczki. Jak nie ma być wystraszony.


- Słucham? - zapytałam
- Pani Victoria Miłek? - zapytał jeden z policjantów
W lawinie bredni już niewiele mnie dziwi, ale ta scena (z policjantami, którzy przyprowadzają ojca do nieletniej, aby z nią porozmawić o stanie zdrowia matki) dała radę.


- Pani miłek chodzi o to, że pani matka jest ciężko ranna...- zaczął policjant, ale nie dałam mu dokończyć tylko zasypałam go pytaniami
- Ale jak to wypadek? Co się stało? Jak to się stało? Czy z nią wszystko w porządku? A co z dzieckiem? - pytałam przez łzy.
No paczciepaństwo, a myślałam, że się ucieszy!
Pytała przez łzy, więc nie wiadomo, czy nie łzy radości!
Hyhyhy... Skąd wiedziała, że wypadek? Zleconko?


Nie mogłam sobie wyobrazić, że moja mama leży teraz w jakiejś zimnej kostnicy w jakimś worku.
Tak to jest, jak nie zapłaci się ubezpieczenia. Ranny? Nie ma gadania, że ranny - od razu ładują do wora i sru do kostnicy.


- Proszę się uspokoić, poza tym z tego co wiem to w pani stanie stres jest niewskazany. - powiedział drugi policjant i za chwilę zaczął opowiadać o całym zdarzeniu
Zaraz przekażemy pani po kolei wszystkie hiobowe wieści, ale proszę się nie stresować!


- Wypadek miał miejsce dwie przecznice od państwa domu. W samochód pani rodziców wjechała ciężarówka, jak się potem z nieżyjącym kierowcą.
W tej Anglii nie dość że mają ruch lewostronny, to w dodatku nieboszczyki prowadzą ciężarówki.
Spocone nieboszczyki.
Takie są najgorsze, bo w dodatku śliskie.
Trudniej w worku utrzymać.


Pani ojcu się udało cudem przeżyć, ale pani matka nie miała tyle szczęścia.
Logika podpowiada, że matka zginęła w wypadku, prawda? Otóż nie. Nie miała kobiecina tyle szczęścia.


Pech chciał, że poduszka powietrzna nie otworzyła się na czas i pani matka pod wpływem uderzenia wypadła z samochodu przez przednią szybę.
- O mój Boże, ale to nie miała zapiętych pasów? - zapytałam coraz bardziej roztrzęsiona
- Miała, ale pod wpływem uderzania pas wyrwał się. - odpowiedział policjant, który streszczał mi całą historię
No po prostu jak pech, to pech.
Albo starannie spreparowane auto.
...a nie mówiłem?


- Na szczęście karetka pojawiła się szybko i zabrała pani matkę do szpitala. Ze względu, że były jakieś problemy [czyżby coś z jej zdrowiem? Niemożliwe...] lekarze musieli wykonać cesarskie cięcie, aby pani brat przeżył.
Natomiast ojca, który cudem ocalał, nawet na obserwację nie wzięli. Może chodzić? To niech idzie w cholerę.
Musiał ich ktoś przyprowadzić do Victorii. Ona jest wszak heroiną i boChaterką opka, nie ma więc mowy, aby akcja nie kręciła się wokół niej.


Pani mama aktualnie jest w śpiączce, a jej stan określa się jako ciężki. - Zakończył policjant, a ten pierwszy dodał - Do widzenia.
Powiedzieli, co wiedzieli i poszli.
Mujborze, ile trwał pocałunek Victorii z Zaynem, skoro przez ten czas rodzice zdążyli odjechać, mieć wypadek, karetka zabrała matkę do szpitala i zrobiono jej cesarkę?
Może zrobili jej w wersji ekspresowej, na trzy tempa?


Victoria, jej tata i Zayn jadą do szpitala.


Jak oparzona pobiegłam do recepcji, ale zanim ktoś się mną zainteresował trochę minęło, bo jakaś pielęgniareczka musiała sobie porozmawiać z przyjaciółką.
Służba zdrowia w Wielkiej Brytanii coraz bardziej schodzi na psy...


Wkurwiłam się i to na tyle, że po prostu ją rozłączyłam na co ona rzuciła mi zabójcze spojrzenie.
- Przepraszam, ale ja tu coś robiłam. - powiedziała swoim skrzekliwym głosem.
Wszyscy dookoła są wredni i aroganccy i powinni od Victorii uczyć się grzeczności.


- Przepraszam, ale jest pani w pracy i jeśli pani chce to może się pani jej zaraz pozbyć. - odpowiedziałam.
Jak grzybicy stóp.


- A kim jesteś żeby mi grozić? - zapytała, a ja już szykowałam się na odpyskowanie jej gdy nagle odezwał się Zayn a po nim pan Christopher.
- Jest moją narzeczoną (?). - odparł Zayn, z lekkim wahaniem w głosie.
Status narzeczonej piosenkarza pozwala na zwalnianie z pracy recepcjonistek i innego plebsu.


a pan Chris dodał - A w dodatku jest ważną osobą dla mojej rodziny.
La Famiglia, capisci? - dodał z groźną miną.
Sir Capo! - recepcjonistka gwałtownie próbowała ułożyć językowego puzzla.


- Chciałam się dowiedzieć, gdzie leży Anastazja Miłek i jej synek.- odparłam, a dziewczyna zaczęła czegoś szukać w stosie kart.
- Pani Anastazja jest w tej chwili na sali operacyjnej, a jej synek na Oddziale Intensywnej Terapii Noworodka.


Operacja matki kończy się, lekarz wychodzi przekazać informacje.


- Proszę usiąść - powiedział lekarz, ale słuchałam go jedną komorą mózgu,
A rezonans jej prawie zęby wybił.
Chyba: jedyną komórką...
W dodatku tą odpowiedzialną za koordynację ruchów.


bo druga zajęta była zastanawianiem się, dlaczego tak właściwie żyjemy, jakbym nie urodziła się w tym ciele żyłabym w innym...,
...i gdybym była kimś innym, czy lubiłabym makaron?
O, druga komórka weszła w tryb rozważań filozoficznych... ej, ratujcie dziewczynę, bo się udusi!


ale moje rozmyślenia jak zwykle musiał ktoś przerwać, a tym ktosiem był lekarz, który trzymając mnie za powiekę świecił mi do oka latareczką.
Dżizas, od myślenia straciła przytomność?!
Wie o tym zagrożeniu, dlatego tak rzadko ryzykuje.


- Yyy...przepraszam, ale może pan mi wytłumaczyć co pan robi? - zapytałam
- Sprawdzam twoje odruchy, ponieważ nie reagowałaś na wołanie i dotyk.
Lekarz odwrócił się i zapisał w notesiku: ciekawy przypadek katatonii opkowej!



- A więc co jest z moją mamą? - zapytałam, a Zayn i mój tata byli nieco rozbawieni tym pytaniem
- Kochanie, ale wiesz, że pan doktor właśnie nam to wytłumaczył? - zapytał Zayn, który próbował powstrzymać napad śmiechu.
Wesolutcy tacy, więc pewnie wieści są pomyślne?
Napad głupawki ma rozładować atmosferę. Przecież boChaterka ledwo uszła z życiem, bo tak się zamyśliła.


- Stan pani matki się nie poprawił i mimo, że może samodzielnie oddychać wciąż istnieje zagrożenie. Kolejne 3 dni okażą się decydujące.
*Facepalm* A jednak nie...
I dlatego się cieszą.


- Czyli, że jeśli w ciągu tych trzech dni się nie wybudzi, to co wtedy? - zapytałam
...z cichą nadzieją na szczęśliwe zakończenie kłopotów z matką. Nigdy jej nie lubiła.


- No cóż, nic pewnego nie mogę stwierdzić, ale po tym czasie będą coraz mniejsze szanse, że się wybudzi, a nawet jeśli to będą duże szanse, że stanie się tak zwaną roślinką.
- odparł lekarz i za chwilę dodał - Muszę państwa przeprosić, ale muszę iść do kolejnego pacjenta.
Podlać warzywko.


Wstaliśmy i wyszliśmy z sali kierując się pod salę mojej mamy. Przez szybę widziałam, jej poobijane ciało i różne urządzenia monitorujące jej stan. Usiadłam na krzesełku i czekała, czekałam na cud, który przez kolejne 2 godziny się nie pojawiał, więc postanowiłam wrócić do moich rozmyślań.
Lubi życie na krawędzi... A co tam, raz kozie śmierć!


Sama już nie wiem, w co wierzę, czy istnieje niebo, a może to czysta fikcja? Czy nasza dusza odchodzi w lepsze miejsce zostawiając nasze ciało na ziemi, czy może po prostu umieramy i nie ma już nic potem.
Jeszcze chwila takiego zamyślenia, a sama się przekonasz...


- Co?! - zapytałam wkurzona, bo po raz kolejny ktoś postanowił mi przerwać moje rozważania.
Niewdzięcznico, życie ci ratuje!


- Chodź coś zjesz. - powiedział zmartwiony Zayn.
- Nie mam ochoty. - mruknęłam i chciałam wrócić do moich rozmyśleń, ale pan Malik mi nie pozwolił.
Ona ma strasznie silne tendencje samobójcze.


- Idziesz natychmiast i to nie jest prośba, a bardziej rozkaz. - powiedział przez zaciśnięte żeby i skierował się w stronę bufetu.
- Jawohl! - wykrzyknęła zdumiona i zszokowana Victoria. Co mu się nagle stało?!


Gdy zaszliśmy tam wszystkie oczy zostały skierowane na nas. Pewnie wyglądało to komicznie [jak wszystkie tutejsze Elementy] wkurzony Zayn ciągnął mnie za rękę, a ja zamiast się szamotać wzięłam jego drugą dłoń do buzi i zaczęłam obśliniać.
Obśliniać komuś rękę! Nie no naprawdę - Ha. Ha. Ha.
W jednej chwili wszyscy goście bufetu puścili stada pawi.
Ekhm... I nie zgarnęli jej na obserwacyjny na psychiatrii?


Następują rzewne zwierzenia nad sałatką, Victoria dopytuje: “Ale dlaczego? Dlaczego? Dlaczego ze mną jesteś?” (też się zastanawiamy), Zayn wyznaje jej miłość na wieki i po grób... Ciach.


Chłopak wstał od stołu, a ja bałam się, że wychodzi. Bałam się, że jednak mnie zostawi, ale on nic takiego nie zrobił. Podszedł do mnie i uklęknął na jedno kolano.
- Victorio Miłek, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zarazem pozwolisz być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie wychodząc za mnie?
Z kieszeni kurtki wyjął czerwone aksamitne pudełeczko, wycierając przy sposobności w połę zaślinioną rękę, i otworzył je, tym samym ukazując piękny Pierścionek.  
Nosi go zawsze w kieszeni, nawet gdy w pośpiechu wybiega do szpitala.


- Zayn... - wzięłam głęboki wdech i zaczęłam od nowa. - Zayn, oczywiście, że wyjdę za ciebie. Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.


- Na co czekasz, pocałuj ją. - krzyknął jakiś starszy pan. Scena niczym z amerykańskiej komedii romantycznej, ale to działo się na prawdę.
Dodajmy wzruszającą scenerię - szpitalny bufet, automat z kawą, podłogę zalaną wymiocinami.


- Kocham cię. - wyszeptał i naparł swoimi wargami na moje. Nagle rozległy się gromkie brawa, a ja poczułam, że cała się rumienię. Kilka osób robiło nam zdjęcia, ale nie zważałam na to, byłam w swoim świecie, gdzie miejsce jest dla mnie, mojego narzeczonego i naszych maleństw.
A potem będzie się dziwić “skąd fanki wiedzą, że jesteśmy razem?!”


- Widzisz Marysiu. A jednak istnieją jeszcze szczęśliwe zakończenia. - powiedział ten sam starszy pan, jak mniemam do swojej żony.
Szczęśliwi wyszliśmy z bufetu, po tym jak ludzie zaczęli nas rzucać ryżem. Zupełnie, jak na polskich weselach.
Czyżby w świecie aŁtorki wesela odbywały się bezpośrednio na schodach kościoła?
Gdyż ryż
to podstawa polskich spyż.
Od uczty u Piasta,
przez wioski i miasta
oraz w puszczy tyż -
jedli i jedzą ryż.


Yyy... pani bufetowa podawała surowy, czy zaczęli obrzucać ich gotowanym prosto z talerzy?
Stawiam na rozgotowany. Można go ugniatać w kule i rzucać. Lepsze od tortu z kremem.
Niech się cieszy, że nie zaczęli rzucać curry czy innym smakołykiem.


Gdy przyszliśmy pod salę widziałam, że tata się uśmiecha.
- Tato co się stało?- zapytałam.
- Przechodziłem bez kasku przez plac budowy, hihihi!


- Nic kochanie, jestem po prostu dumny, że będę miał takiego zięcia. A poza tym Krystiana przenieśli na oddział noworodków. Zagrożenie minęło.
Wcześniak, wyjęty z brzucha na wpółmartwej matki, już po kilku godzinach trafia między noworodki. Jasne. Oni naprawdę nie zapłacili ubezpieczenia.
Noc żywych trupów IV - Zemsta NFZetu


- powiedział szczęśliwy, a ja wzruszyłam się.
Co prawda mamuśka nadal w śpiączce, ale co to jest wobec faktu, że Victoria się zaręczyła!



  Oczami Kasandry:
Całe moje życie jest dziwne. Bo jak wytłumaczyć to, że mam coraz mniejszą ochotę aby wracać do nich.
O, idole się znudzili? Jeszcze trochę, a dowiemy się, że One Direction słuchają tylko różowe barbie...


Nie chcę psuć życia chłopakom, a co ważniejsze Louisowi mimo, że już to zrobiłam. Co noc widzę jego twarz, gdy stał przed tą windą. Po co właściwie się w to pakuję? Przecież Louis może mieć każdą, a cierpi z mojego powodu.
Oj tam, cierpi. Stada chętnych fanek czekają na każdym rogu.
Niby dlaczego miałby cierpieć, skoro od kilku miesięcy ma wreszcie spokój, bo małolata, z którą przespał się raz czy drugi, na dobre zniknęła ?


Chce wrócić do mojego dawnego życia, do mojego uzależnienia, które dawało mi ukojenie w bólu.
Niestety czasu nie cofnę, a ciąć się nie mogę zważywszy na mojego synka. Chcę coś zrobić, aby moje poczucie winy ucichło, ale nie mogę. Może moim zadaniem na ziemi jest użalanie się nad sobą i sprawienie najbliższym cierpienia?
Tak! To twoja Misja!


Jednak nie dane jest Kasandrze dłużej się poużalać, gdyż - puk, puk, kto tam? - w drzwiach stają chłopcy z One Direction.
Dzięki Boru, bo kolejna zmarłaby z zamyślenia.


- Chcieliśmy zaprosić cię do nas na wigilię. No wiesz będzie to nasza pierwsza wigilia z wami i nawet Zayn będzie. - powiedział Niall, zjadając orzeszki, które były na stoliku.
Czterech Brytoli (w tym jeden muzułmanin) i jeden Irlandczyk urządza sobie tradycyjną polską wigilię :)
I śpiewać będą:  Rzecze do pasterzy, którzy trzód swych strzegli


- A zapomnieliście, że będzie tam Louis? I do tego ta suka. - odpowiedziałam.
Eleanor dostała jakiś wyrok, czy co, że twardo z nimi mieszka mimo braku zainteresowania Louisa i niechęci wszystkich pozostałych? Pół roku to pół roku i ani dnia krócej?



- El nie będzie, bo wyjeżdża na sesję do Kalifornii, a Louis na pewno się ucieszy.
Oj tak... z pewnością będzie kwiczał ze szczęścia, że po wielu miesiącach nagle zwala mu się na łeb jakaś nieletnia Polka w ciąży, z opowiastką, że to niby jego sprawka.


Chciałam coś powiedzieć, ale usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Niechętnie ruszyłam swoje ociężałe ciało i stanęłam przed wrotami do mego domu.
Otworzyłam je, ale osobę, którą ujrzałam, nigdy bym się nie spodziewała.
A my nie spodziewaliśmy się takich błędów gramatycznych. I do tego jeszcze “wrota”.  
Lepsze to niż “dźwierze” czy “podwoje”, nie?
Ciekawe, czy mosiężne...


- Co ty tu do jasnej cholery robisz? - krzyknęłam lekko zdenerwowana, zapominając, że jest mi to niewskazane.
Nie jest ci to nam niespodzianką.


- A może tak grzeczniej? Poza tym, mam ci tylko coś przekazać i już znikam. - odparła z szyderczym uśmiechem i za pleców wyjęła dwie koperty zaadresowane do mnie.
O, Eleanor zatrudniła się w Royal Mail? Ciekawe, czy dostała taki ładny mundurek.


- Kas, kto to przyszedł? - krzyknął z salonu Niall i po chwili pojawił się przy mnie. - A ty czego tu chcesz? Nie wystarczy ci, że wykorzystujesz Louisa! - krzyknął podenerwowany Irlandczyk, aż mu żyłka na szyi wyszła.
Rozejrzała się i mruknęła: “chyba pęknę!”


- Daj sobie spokój z tymi komentarzami, ale widzę, że szykuje się nowa para, ciekawe czy Louis już o tym wie. A może to nie jego dziecko lko tego tu. - powiedziała Calder i wskazała na Horan'a.
W sumie... ciemno było i dużo alkoholu, więc kto wie...


- Dawaj te listy i nie pierdol mi pod drzwiami. - odparłam.
Od tego jest sypialnia!


- Masz, a i tak na przyszłość jeśli już koniecznie masz dwóch chłoptasiów to lepiej się z tym kryj, tak jak ja. - odpowiedziała i odeszła w stronę Willi One Direction.
Nie zdając sobie sprawy, że właśnie się ZDRAAADZIIIIŁAAA!!!



- Czy ona właśnie przyznała, że ma kogoś.... i to nawet dwóch? - zapytałam będąc w szoku.
-  Chodź do domu, bo jeszcze się przeziębisz. - odparł zatroskany Niall, chociaż widziałam, że coś go męczy.
Koledzy chyba nie lubią Louisa. Od kilku miesięcy wiedzą, że jego ukochana i przyszła matka jego dziecka mieszka naprzeciwko - ale ni słówkiem się nie zdradzili. Że Eleanor coś kręci na boku też wiedzą - i to samo. Po co Louisa denerwować, niech się Louis cieszy?


Gdy weszliśmy do salonu, nie było to już to samo miejsce co wcześniej.


Liam siedział na kanapie i wyrzucał każdą łyżkę przez okno, a Harry biegał z papierem toaletowym po pokoju i krzyczał, że jest papierową wróżką.
Litości. Ja wiem, że aŁtorce wydaje się, że to jej koledzy z gimnazjum, ale te chłopaki mają po 20 lat...


- Chłopaki, nie żeby coś, ale jak za 30 minut  zejdę na dół tu ma być tak czysto, żeby można było jeść z podłogi. Jasne? - błyskawicznie ustawiła ich do pionu Kasandra.
- Dobrze, mamusiu! - odparli chórem chłopcy.


- Jak, teraz nas wyszkoli, to później będzie pobłażliwa dla swojego dziecka. - pocieszyli się i karnie odmaszerowali po wiadra i mopy.


Zaśmiałam się cicho, po czym otworzyłam drzwi do mojego królestwa. Usiadłam na łóżku i z lekkim strachem otworzyłam pierwszą kopertę.
     Droga Kasandro!
 Zapewne zastanawiasz się dlaczego piszę ten list. Otóż nie zapomniałem o0 tobie i zapewne tak szybko nie zapomnę. Wiedz, że już niedługo wychodzę na przepustkę i odnajdę Cię. Nigdzie się nie ukryjesz, a ja skończę to co zacząłem [obmacywać cię w ciemnym pokoju]. Mój kuzynek jest na prawdę debilem, skoro pozwolił Ci odejść, ale uwierz mi, że to co ze mną przeżyjesz będzie o niebo lepsze niż wasza wspólna noc z Louisem.
      STRZEŻ SIĘ!
                   Twój Jack.


Po przeczytaniu tego listu poczułam, jak cała krew uchodzi mi z twarzy. Byłam przerażona, jak to wychodzi na przepustkę? Przecież byłam zapewniana, że nie wyjdzie z pierdla przez kolejne 3 lata!
A to po drodze był jakiś proces, o którym nic nie wiemy? Chociaż w sumie... w opkoświecie można pewnie trafić do pierdla za samo pogrożenie paluszkiem boCHaterce (reguła nie obowiązuje, jeśli to boCHaterka łamie komuś nos).
Jeśli na przepustkę mógł wyjść po kolejnych trzech latach, to chyba dostał dożywocie. Jednak tajemnicą pozostaje za co go wsadzili. Przecież nie za handel bronią, narkotykami i organami do przeszczepów.
A skąd wiesz, może jako prawa ręka Capo di Tutti Capi, przyjechał do Anglii dopilnować biznesu i tak sobie tylko po starej znajomości wpadł do Kasandry.


Gdy się, jako tako uspokoiłam, otworzyłam kolejny list, którego tak szczerze się obawiałam, a raczej obawiałam się jego treści.


Drugi list jest od Louisa, który wyznaje, że kocha Kasandrę i błaga, żeby wróciła. Jeśli to nie jest jakaś podpucha, cóż... pozostaje nam tylko podziwiać wielkoduszność Eleanor, która osobiście doręczyła go adresatce.
Może nie dotarło do niego, że Kasandra mieszka okna w okna?
   
Nie wiedziałam, że zadałam mu tyle bólu. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, aż do teraz, ale nie wyskoczę teraz z pokoju jak oparzona i nie pobiegnę do niego, po czym nie rzucę mu się na szyję. Ja tak nie umiem, może i działam pod wpływem impulsu, ale nie jestem na to gotowa.
Jeżu borski, ciągle nie? Cztery miesiące mieszkasz naprzeciwko, podglądasz go, imprezujesz z jego kumplami i nadal nie? To już może daj mu spokój i pozwól zostać z Eleanor...
Skoro facet nie może podnieść odwłoka z kanapy i iść do domu naprzeciwko, to znaczy że ma umysłowość gupika.
Nie rozumiesz, on NIE WIE. On ciągle nie wie. Niby widział ją w szpitalu, niby słyszał, że wróciła, ale żeby tak zainteresować się bardziej, przycisnąć któregoś z kolesi albo choćby wypytać Eleanor? Niii, po co. Dziwne tylko, że jak mu prysnęła do Włoch, poruszył niebo i ziemię, żeby ją znaleźć, a teraz, jak wie, że jest w Londynie... Umysłowość gupika, fakt.


Wystarczy, że będziemy na jednej wigilii. A pro po [contra przed] wigilii, nie mam jeszcze dla nich prezentów, oprócz Louisa, jego prezent jest już gotowy.
I siedzi w brzuszku.


- A może zrobię mu niespodziankę  i wrócę 23?
Będzie zaskoczony i zachwycony.
I nie przyłapiesz go in flagranti, nie ma mowy.


- zapytałam sama siebie i pomasowałam swój już prawie sześciomiesięczny brzuszek. Odpowiedzią na moje pytanie było delikatne, prawie nie wyczuwalne kopnięcie. Wstałam powoli z łóżka i podeszłam do szafy. Skoro chcę zrobić spektakularny powrót muszę jakoś wyglądać.



Postanowiłam, że ubiorę To, a włosy zepnę w koczka. Przy okazji wybrałam stylizację na wigilię, która wyglądała TAK.
Fajna ta choinka wielkanocna.


- To co, wracamy do taty i znów namieszamy mu w życiu. - powiedziałam do mojego brzucha.


W domu Kasandry odbywa się imprezka (w powietrzu lata mnóstwo PEK-ów, czyli Pijackich Elementów Komicznych, ale darujemy sobie), a tymczasem Victoria odwiedza mamę w szpitalu.


Oczami Victorii :
Gdy siedzieliśmy pod salą mojej mamy, czekając jak na zbawienie [nie wiadomo na co, na kogo. Chyba jednak na Godota], mój tata poszedł do bufetu, a ja zaczęłam się w myślach planować nasze życie i ślub.
Powolutku wymazując matkę z tych fantazji.


Nagle z końca korytarza w naszą stronę zaczęło biec wielu lekarzy i pielęgniarek. Miałam nikłą nadzieję, że przebiegną koło nas, ale niestety.
Otoczyli ją i zaczęli reanimować, bo znów się zamyśliła.


To czego się obawiałam najbardziej działo się teraz. Patrzyłam przez szybę, jak lekarze reanimowali moją mamę [ach, tylko o matkę chodzi. Nie uprzedzajmy faktów, ale to zła kobieta była] a pielęgniarki zmieniały jej kroplówki, podawały respirator,
Doustnie?


maskę tlenową i wiele rzeczy, które widziałam po raz pierwszy na oczy.


Po 10 minutach, lekarz przykrył ciało mojej mamy biały prześcieradłem, a inny spojrzał na zegarek i zanotował coś na jej karcie.
Była nie do uratowania. Tak źle odnosiła się do córki i nie chciała zrozumieć jej wielkiej miłości! Pewnie jeszcze zmuszała Victorię do odrabiania zadań i sprzątania po sobie.


Przyłożyłam drżącą dłoń do ust, a łzy zaczęły mi z niej lecieć niczym jak z fontanny.
Z tej dłoni?
Z czerwonymi, napuchniętymi od płaczu oczami nie wyglądałaby zbyt korzystnie. Dlatego płacze jedną dłonią.


- Panie Miłek, nie wiem jak mam panu to powiedzieć. Pana żona mimo naszych usilnych starań zmarła 15 minut temu. Przykro mi. - powiedział i skierował się do pokoju dla lekarzy.
Powinien dać chociaż dropsa! Zero empatii!
Na rozluźnienie najlepszy pavulon.


Mój ojciec wyglądał jakby dostał obuchem w głowę, jakby jego życie straciło sens. Upadł na kolana i kierując swe oczy ku niebu, zaczął się gorliwie modlić, aby to czego się dowiedział okazało się głupim żartem, po prostu pomyłką.
Widocznie w tym bufecie dają nie tylko kawę i soczki.


- Była taka młoda! Przecież ja sobie sam z małym nie poradzę! A do tego, muszę jeszcze zorganizować ten przeklęty pogrzeb!
I za co ja sprowadzę zwłoki do Katowic?! Chyba tu ją pogrzebię!
Na trawniku przed szpitalem!


- zaczął lamentować mój tata, a ja nie umiałam go pocieszyć, wiedziałam, że musi sam się uporać ze stratą.
Nie będzie się przecież pocieszać jakiegoś rozmemłanego faceta, który wije się po podłodze.
E tam, rozmemłany - chwilę temu stracił żonę, a już praktycznie myśli o organizacji pogrzebu.
Stadia żałoby - zaprzeczenie, gniew, smutek, oszczędność.


- Tato! Musisz sobie poradzić dla Krystiana i dla mamy!
- Jakoś sobie przecież poradzisz, ja mam inne rzeczy na głowie!


Pamiętaj nie jesteś sam!
Masz mnie, Zayna [i czterech jego kumpli, sam zobaczysz, jacy to fajni jajcarze], babcię!
- Masz chyba rację! Idę zobaczyć, jak tam mały, a wy jedźcie już do domu. Siedzenie tutaj nie ma już najmniejszego sensu. - powiedział i odszedł.
Starej i tak nie pomożecie, idźcie się cieszyć życiem!
Otrzepał nogawki spodni, bo mu się uświniły gdy klęczał i poszedł.


- Twój tata ma rację, chodź pojedziemy do domu, prześpisz się. - powiedział Zayn, ale ja nie czułam się na siłach, aby wstać. Moja mama, osoba, która przez 9 miesięcy nosiła mnie pod sercem i chroniła przed wszelkim złem nie żyje.
Nie angstuj mi tu teraz, panno “macie 30 minut, a potem wypierdalacie z mojego życia”, dobrze?
Cóż, trochę się to wypierdalanie wymknęło spod kontroli, ale w końcu shit happens.


Nie żyje przeze mnie! Myśli te kotłowały się we mnie, a z frustracji miałam ochotę rwać sobie włosy z głowy.
Bo nikt tego nie wie, ale to Victoria osobiście wjechała tą ciężarówką w samochód rodziców! A jeszcze wcześniej podcięła pas bezpieczeństwa, żeby pękł podczas wypadku!
I majstrowała przy poduszce powietrznej. Tak to bywa, gdy na siłę chce się ściągnąć do domu córkę, która obrażona na starych ucieka z domu.


- Zayn. To ja powinnam tam być, zamiast niej! To moja wina! Ona nie żyje przeze mnie! - krzyczałam, a poczucie żalu i winy, nasilały się z każdą sekundą, rozsadzając moją czaszkę od środka.
I wypychając przez uszy obydwie szare komórki.


- Uspokój się! To nie jest niczyja wina! Zrozum to wreszcie i nie obwiniaj się!
Przecież gdyby wcześniej wyszła, to ten trup w ciężarówce by w nich nie wjechał. A siedziała jak kamień, że trzeba ją było krzykiem wyganiać! Sama więc sobie winna.


- powiedział podniesionym, ale łagodnym głosem.
- Ech niech ci będzie, ale mój ojciec musi zamieszkać z nami!
Komuna powiększa się błyskawicznie.
To jest po prostu zapis potężnego tripa. Zobaczysz, jeszcze założą dzwony w kwiatki i będą uwalniać iskierkę dobra.


I muszę poinformować o wszystkim babcię i Kas z Ann. - powiedziałam coraz bardziej zmartwiona jak ja sobie z tym wszystkim poradzę.
One też muszą zamieszkać z nami!
Ich rodzice też! I pies, i kot, i chomik!
Nie zapominajmy o papużkach! I o cioci Hildzie. Dziadek na wszelki wypadek zmarł nieco wcześniej, żeby go w to nie mieszać.


- Ale, że ja i twój tata pod jednym dachem?! W zamkniętej przestrzeni?
No nie, przecież możesz otworzyć okno. A w każdym razie zawsze zostaje przepierka skarpetek.


W czterech ścianach? - zaczął histeryzować przez co doprowadzał mnie do szału.
Przecież nikt ci nie każe mieszkać z nim w jednym pokoju? Znajdziemy tatusiowi jakąś komórkę pod schodami...


- Kurwa, no raczej! A co myślałeś, że teraz tak po prostu go zostawię z małym dzieckiem?! - zapytałam bardziej, niż zdenerwowana.
Zaczęło się niewinnie. Mieszkało sobie pięciu młodych chłopaków w willi z basenem. Najpierw wprowadziły się do nich trzy pannice. Dwie z nich natychmiast zaszły w ciążę. Potem zamieszkała z nimi Eleanor. Teraz - ojciec [teść in spe] z wcześniakiem i babcia. A lada chwila pojawią się kolejne dwa noworodki i może nawet kochanek Eleanor.
Chyba że kochanek Eleanor już jest na miejscu, pomyślmy... Zayn zajęty, Louis zajęty, Harry zajęty, Liam zajęty (Danielle), hm... a Niall był jakiś nieswój, gdy rozmowa zeszła na to, że Eleanor kręci z dwoma!


[Victoria dzwoni do Kasandry]
- Kas...- szepnęłam, a moje oczy, zalały się łzami  - Kas, moja mama zmarła, a teraz naszła [nadeszła] [naszło ją na przemyślenia po prostu] moja kolej! - krzyknęłam i upuściłam telefon, który rozbił się na szpitalnej posadzce.
Stłuczone lusterko zwiastuje siedem lat nieszczęścia. Stłuczony telefon - śmierć.


Przede mną stała ta sama fanka, która groziła mi przed domem chłopaków.
Była to alegoria nagłego ataku myślenia.


Napastniczka jest uzbrojona w scyzoryk. Nie jest to żaden romantyczny sztylet, nóż myśliwski, finka, czy po prostu nóż, ale poczciwy składak, pewnie z otwieraczem do konserw i korkociągiem.


- I co znów się spotykamy? - zapytała, a szyderczy uśmiech wkradł się jej na twarz.
- Cze - czego ty chcesz? - zapytałam wystraszona.
Zabić cię!


- Mówiłam ci, odpieprz się od Zayna, ale ty nie posłuchałaś, więc nadszedł czas zapłaty!
Sędziamy będziem wówczas my!


- powiedziała, po czym zaczęła się diametralnie szybko zbliżać do mnie.
...a my tak już drugi dzień siedzimy i myślimy, jak skomentować to “diametralnie”, bo nas totalnie osłupiło.


Chciałam uciekać, ale coś w podświadomości mówiło mi, że to nie ma sensu, że prędzej czy później ona mnie dopadnie.
I z tej chojraczki, co to tak dzielnie bluzga - uszło całe powietrze.


Podeszła do mnie i mocno ściskając moją dłoń, zaczęła kreślić na nim [tym dłoniu] jakieś napisy i wzory.
Nie będę opowiadał kłamstw...
Albo, co gorsze - wzory matematyczne.


Tak więc, to był jej plan, chciała abym wykrwawiła się na śmierć...
Brocząc z przeciętej dłoni, aha.
*ogląda blizny po kocie* Ty draniu, chciałeś mnie zabić!
Zawsze chcą.


Gdy moja cała dłoń była poprzecinana, a niezliczona ilość krwi, tworzyła szkarłatnoczerwone rzeczki, dziewczyna miała zamiar przenieść swoją uwagę na moją drugą dłoń.
A ta stoi jak cielę, nawet się nie wyrywa, nie krzyknie...
Musi zachować spokój, żeby nie poronić.
I to wszystko na szpitalnym korytarzu. Pacjenci i pielęgniarki pochowali się po salach drżąc ze zgrozy i nie śmiąc nawet odetchnąć.


Na szczęście coś, a raczej ktoś jej w tym przeszkodził. Lekarz robiący obchód w tej części piętra, spostrzegł, że coś jest nie tak i podbiegł do nas. Widząc moją rękę i scyzoryk w ręku dziewczyny, szybko połapał się co i jak. Jakimś cudem i dziwnymi ruchami unieruchomił ją i wezwał pomoc.
Zastanawiają mnie obezwładniająco “dziwne ruchy”. Czyżby odstawił taniec brzucha?
Myślę, że użył jakiejś starożytnej, chińskiej techniki, w której, po dźgnięciu w odpowiednie punkty, człowiek zamiera jak sparaliżowany.


Czułam, że brak utraconej krwi, nie sprzyja mojemu organizmowi.
W takim razie należy natychmiast puścić jej krew!
Okres jej się spóźnia od tak dawna...


Gdy zaczęłam się osuwać po ścianie, poczułam, że ktoś mnie bierze na ręce. Spojrzałam na mojego wybawcę, którym okazał się wujek Kasandry. Nawet nie wiem, jak on miał na imię, ale to chyba wina utraty tak wielkiej ilości krwi.
Ej, przed chwilą narzekałaś na brak utraty krwi?


Szedł ze mną, a po chwili już nawet truchtał w nieznane mi miejsce. Poczułam, że moje oczy same się zamykają Zanim je całkowicie zamknęłam, zdołałam wyszeptać :
- Ratujcie ich, na mnie nadeszła już pora....
Ratujcie ich - pewnie miała na myśli wszystkich mieszkańców willi. A imię ich Legion.


- po czym moje powieki opadły bezwładnie.
I nie podniosą się, póki pięćdziesiąt czytelniczek nie napisze “Nie! Nie! Nie możesz zabić Victorii! Błagam!!!”. Mile widziane także: “Świetnie piszesz, nie przestawaj!!!”.
Żebyś nie powiedziała w złą godzinę.


Ze szpitalnego korytarza pozdrawiają: Kura z podręcznikiem do włoskiego, Jasza z kotłem rozgotowanego ryżu, Purpurat z różnymi rurkami oraz Maskotek ukrywający się w tajnym przejściu.

37 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Kuro! Wielki kwiiik za pana podrapano na głowa! Wielbię.
Poza tym to opko mnie zniszczyło jakoś doszczętnie. Najbardziej fascynuje mnie Kasandra ukrywająca się w domu naprzeciwko przed ukochanym bo... no cóż, bo tak. Logiki to w tym nie ma. Muszę przyznać, że czytałam z rosnącą zgrozą.
"mój tata poszedł do bufetu, a ja zaczęłam się w myślach planować nasze życie i ślub."
Ale tak z własnym ojcem?

Alvik

Gayaruthiel pisze...

Skarpete rodzicom? Zgredek jest wolny? :D

" - Tato co się stało?- zapytałam.
- Przechodziłem bez kasku przez plac budowy, hihihi! " - to byl gwozdz do mojej trumny :D


Wiecie, ze rzadko was komentuje, ale kiedy juz komentuje, to znaczy, ze analiza byla godna wszystkich zlotych medali. Trenuje brzuch lepiej niz silownia :D

Kobalamina pisze...

Boru o.O Im dalej w las, tym więcej absurdu. Ukwikałam się niemożliwie przy dziadku, co zmarł na raka, i przy tym:
"- Proszę usiąść - powiedział lekarz, ale słuchałam go jedną komorą mózgu"
Nie wiedziałam, że to komory mózgu są narządem słuchu. Całe studia mnie okłamywali!!1one

Em pisze...

Komory mózgu mnie zabiły, chyba już się nie podniosę. Znajomość anatomii u ałtorki powala.
Analiza świetna, jedna z lepszych, jakie czytałam:)z niecierpliwością czekam na kolejne:)
Pozdrawiam
Em.

Anonimowy pisze...

Same cuda:

Nie zna życia, kto nie przespał się z Louisem!
- jo widza tyn szrank w antryju, za kerym sztolnia idzie kajś furt.
oni są bardziej kolektywni niż Chińczycy w czasach Mao.
Teraz Ci się dyskomfort z powodu braku logiki włączył? ;-)
pod białemu łóżku
Zawsze chcą.

Nie wiem,co lepsze to tajne przejście czy fanka ze scyzorykiem..
I parówkowi skrytożercy!

Biorąc pod uwagę poziom kultury i umysłu,należy zamknąć granice.

Chomik

Eśka pisze...

http://margaj-willa.blogspot.com/2013/05/komiks-o-jednej-rezyserii-rozdzia.html Komiks na podstawie opka. Zapraszam!

Jadzia pisze...

JESTĘ SALOWĄ. MOŻECIE ZADAWAĆ PYTANIA xD

Nefariel pisze...

" Podeszła do mnie i mocno ściskając moją dłoń, zaczęła kreślić na nim [tym dłoniu] jakieś napisy i wzory."
Już płacząca dłoń wzbudziła we mnie pewne podejrzenia, ale to rozwiało wszelkie wątpliwości. BoChaterką jest ONA:
http://media.animevice.com/uploads/1/11564/403562-zorineye.jpg
Nawet poziom zeskurwielenia jest bardzo zbliżony...

W ogóle ci boChaterowie zachowywali się, jakby byli nieźle naćpani... A aŁtorka nie ma gustu co do ubrań.

Anonimowy pisze...

Hue, hue, hue... Obstawiamy co będzie dalej? Według mnie, Victoria obudzi się w świecie, gdzie wszyscy są wampirami i uczą się w Hogwarcie, ponieważ nasza kochana aŁtoreczka postanowiła obejrzeć (no bo przecież nie przeczytać...) Harry'ego Potter'a.

Annorelka pisze...

Chyba jestem za mało zaznajomiona z opkami, ale proponowanie "w niezręcznej atmosferze", "na rozluźnienie" gry w butelkę, gdzie potem padają wyzwania typu "biegaj nago po ulicy" lub "zrób mi loda" jest mocno nie na miejscu.
Rozumiem, że dla boCHaterów realizacja tego typu jest łatwiejsza i mniej "niezręczna" niż normalna rozmowa. Przeraża mnie to.

Anonimowy pisze...

Po stroju, jaki autorka dobrała Kassandrze będącej w szóstym miesiącu ciąży, wnioskuję, że żadna nastoletnia ciąża w jej realnym otoczeniu się nie przytrafiła, uff.

Melomanka

M3 pisze...

Odkryłam Was przy okazji analizy McDusi i zostaję, lasować sobie mózg opkami do końca. Jesteście wielcy! Pozdrowienia dla Maskotka.

Uhtron pisze...

Ja pieprzę. Przyznam, że mało która boCHaterka mnie tak wnerwiła jak ten rozwydrzony bachor. Rispekt dla Was za przebrnięcie przez te gadki o tym, jak to wszyscy jej nienawidzą, a ona taka biedna męczenniczka. Swoją drogą jestem ciekaw, czy to jest jakieś odzwierciedlenie zachowania samej aŁtoreczki. Mam szczerą nadzieję, że nie.

Anonimowy pisze...

przy cioci Hildzie i Zaynie w jednym pokoju z teściem in spe popłakałam się ze śmiechu.^^ Cudowne!
I "pan podrapano na głowa", stara doba Chmielewska! <3
Adria

Anonimowy pisze...

Parskałam śmiechem co i rusz, najbardziej nad wizją rzucania kulami rozgotowanego ryżu, ale nie tylko... :D Świetny materiał, prześmieszne komentarze i dłuuuuuuuuuuuuuuuugie jak tygryski lubią najbardziej :> Rispekt :D

C.

Mil pisze...

Zakochana ciężarna na pewno nie pytała Zayna o wiarę (wiara, światopogląd... komu potrzebne takie informacje o partnerze?), ale z fanowskich stronek pewnie wyczytała, że jest muzułmaninem. Ona zapewne jest katoliczką. Ciekawe jak miałaby zamiar to pogodzić i w jakiej wierze wychować dziecko.

Swoją drogą, niewiele im potrzeba żeby się zakochać. Wystarczy ładna mordka, trochę krejzolstwa i już można z takim konie kraść. ;)

Ta analiza bardzo przypomina mi stare analizy opek o TH!
Pozdrawiam.

Ten Zenon pisze...

Strasznie niewychowani są ci rodzice Victorii - jak oni mogli chcieć być przykładną i szczęśliwą rodziną! Jak boCHaterka pokazałaby się na kongresie Mary Sue bez trudnej sytuacji życiowej? Może jeszcze jej dziecko zaakceptują? Już lepiej umrzeć, niż stracić szacunek ludzi opkolandii!!! Dobrze, że matka spełniła swój obywatelki obowiązek i zmarła - Viki może rozpaczać nad beznadziejnym i zbyt krótkim dzieciństwem.

PS Albo mi się posrało, albo rodzice Kasandry mają w dupie to, że ich córeczka gdzieś zaginęła. Chociaż bardzo prawdopodobne, że zgubiłem się gdzieś w zawiłościach fabuły.

Anonimowy pisze...

"Potem było trochę, gorzej w szkole wszyscy się nas czepiali, zwłaszcza mnie, dlatego, że mieszkam z chłopakami i dodatkowo jestem w ciąży z Zaynem, oraz mój dziadek zmarł na raka płuc." o losie. Konstrukcja tego zdania nasuwa mi myśl, że śmierć dziadka to jeden z powodów dla którego wszyscy w szkole się czepiali... Muszę się napić.

Anonimowy pisze...

Autorka za wczasu zabezpieczyla się przed krytyką i teraz każdy komć zostaje pod notkami opublikowany dopiero po zatwierdzeniu przez nią ;)

Ganimmea pisze...

To nie tak, że ich nie lubię. Chłopaków lubię i to bardzo, a jednego coś bardziej niż lubię, ale muzyka, którą tworzą nie przemawia do mnie.
Oj tam, wystarczy, że są ładni, muzyka to tylko taki niekonieczny dodatek.

Moje znajome directionerki - fanatyzm do kwadratu - nie znoszą muzyki 1D i nie rozumieją, jak ktokolwiek może tego słuchać. A są directionerkami, bo absolutnie uwielbiają chłopaków za sposób bycia.

dK

kod: History comquo. To drugie brzmi trochę jak kung fu, a historia owa była iście sroga...

Anonimowy pisze...

Minimalny offtopic: możecie ogarnąć RSS-a? Ostatni wpis na nim jest z 7 marca

kura z biura pisze...

Nie umiemy. My, Kura.

Anonimowy pisze...

Zrobiłam sobie urlop na czas analizowania McDusi ale wróciłam i znów padam na kolana- z zachwytu,podziwu i uwielbienia ;-)
A za Sherlocka należą się Wam dodatkowe wyrazy wdzięczności.

Anonimowy pisze...

Ah, uwielbiam analizy tego typu opek. Wprawdzie zachowanie boCHaterek nieustannie doprowadzało mnie do szału to jednak Wasze komentarze wszystko wynagradzały. Mam nadzieję, że pojawi się tutaj więcej analiz opeczek o 1D i innych popularnych gwiazdeczkach. Chociaż rozumiem, że musicie też dawać "poważniejsze" opowiadania dla równowagi. PS Ałtorka tego opeczka założyła nowe. Nie czytałam (nie mam tyle nerwów, żeby czytać opeczka bez analiz), ale sądząc po komentarzach opko porusza problemy nietolerancji i prostytucji. Zamysł może szczytny, ale nie sądzę, by gimbuska sobie z nim poradziła, więc gdy będzie więcej notek to może weźmiecie tamto opko pod nóż?

Anonimowy pisze...

Z ciekawości spojrzałam na jej drugiego bloga:

"- Ja, ja nie wiem gdzie on jest..., ale czego ty ode mnie chcesz? - zapytała roztrzęsiona, a łzy leciały z jej oczu, niczym jak z fontanny.
- Och, nie zrobię ci nic takiego, po prostu się trochę zabawimy, a nagranie z naszej zabawy wyślę twojemu chłopakowi. - wyszeptał jej do ucha, lekko przygryzając jego płatek. "

No nieeee, ledwie na stronę weszłam a tam już kanoniczna opkowa próba gwałtu! (SPOILER: Zayn przybywa na ratunek kilka akapitów niżej)

Borówka pisze...

Te filozoficzne rozkminy boCHaterki na temat celu istnienia i tego, co jest po śmierci, to chyba coś rzadziej spotykanego w opkowym środowisku, nie? Zazwyczaj one nie myślą o niczym, oprócz planowania strojów i wzdychania nad aktualnym chłoptasiem.

Bucera głównej boCHaterki jest straszna, czytać się tego nie da. Widzę autorkę, jak wykrzykuje takie rzeczy do znajomych z gimnazjalnego korytarza, zdobywając tym rispekt na dzielni (tj. w szkole:P).

Z akcentów pozytywnych, to rozwalił mnie komentarz do "kurwa jak ninja", dziękuję :)

Całe opko oczywiście zupełnie bez sensu, dwudziestoletni faceci zachowujący się jak trzynastolatki, plastikowa wieśniara, ciężarne nastolatki, Elementy Komiczne, a to wszystko w jednym domu! A na deser pocieszna reakcja boCHaterki i jej ojca na śmierć matki.

Anonimowy pisze...

Droga ekipo Niezatapialnej Armady! Drodzy Czytelnicy!

Oto spełnił się koszmar wszystkich analizatorów i zdrowo myślących ludzi... Opka zostały wydane na papierze! Gdzie? W słynącej z absurdów Francji. Przed Wami okładka i fragment opowiadania w czasopiśmie Fan Fiction Magazine, akurat wydanie z One Direction (żeby zostać w klimacie ;) ). Zwróćcie szczególną uwagę na charakterystyczny dla niektórych opek sposób zapisu dialogów. Niestety, nie udało mi się zrobić więcej zdjęć (rozładowujący się telefon, 5 minut przed zamknięciem sklepu i kamera nad głową... Piękna kombinacja), ale to, co mam wystarczy... Nie muszę chyba dodawać, że na każdej stronie znajdowało się od jednego do trzech zdjęć?
Indżojcie! :D

Wasza wierna czytelniczka Duo

http://i44.tinypic.com/wrj7gm.jpg okładka
http://i41.tinypic.com/2iu88hs.jpg zbliżenie na treść
http://i43.tinypic.com/1ihjtj.jpg i nagłówek strony z opisem opka

Anonimowy pisze...

Ciekawa jestem, jak autorki opek sobie to wyobrażają - pięć osób razem w studiu nagraniowym, razem w sesjach zdjęciowych, razem na koncertach, razem w długich podróżach między jednym koncertem o drugim... O czym tacy ludzie mogą marzyć? Żeby cały pozostały czas spędzać we wspólnym domu, oczywiście.

Melomanka

Dzidka pisze...

Borze!!! Więc te zapisy dialogów to cecha globalna aŁtoreczek!

kura z biura pisze...

A na to jest bardzo proste wytłumaczenie: tak zapisywane są wywiady. Jeżeli dla kogoś jedyny kontakt ze słowem drukowanym stanowi Bravo, to skąd ma wiedzieć, że trzeba inaczej?

Siberian tiger pisze...

Analiza naprawdę zacna, niech o tym chociażby świadczy fakt, że jest komentarz:) Popłakałem się ze śmiechu parę razy. Tylko taka ciekawa kwestia:

Anonimowy Mil pisze: "Zakochana ciężarna na pewno nie pytała Zayna o wiarę (wiara, światopogląd... komu potrzebne takie informacje o partnerze?), ale z fanowskich stronek pewnie wyczytała, że jest muzułmaninem. Ona zapewne jest katoliczką. Ciekawe jak miałaby zamiar to pogodzić i w jakiej wierze wychować dziecko." - tutaj akurat problemu nie ma, bo zgodnie z Koranem dziecko Muzułmanina jest Muzułmaninem i musi być wychowane zgodnie z zasadami islamu. Ja tylko tak się zastanawiam - czemu Zayn w ogóle nie zareagował, kiedy jego dziewczyna obrażała swoich rodziców? Przecież jeżeli nie jest posłuszna swojemu ojcu, dlaczego ma być później posłuszna mężowi? Generalnie tutaj ten Zayn był Muzułmaninem tylko z nazwy, bez żadnych konsekwencji (nie on jeden, zauważyłem). Akurat to mnie zastanowiło, bo przecież generalnie w krajach arabskich wychowanie dzieci jest o tyle inne, że 'nastoletni bunt' nie jest tam wielkim problemem (buntujesz się? masz w ryja/nie dostaniesz kasy i tyle).

Hasło: almost jfrency. Po przeczytaniu tego, faktycznie, almost frenzy.

Przyjaciółka Annorelki pisze...

Widzę, że się jeszcze moja koleżanka tu swoimi dziełami nie pochwaliła... Więc ja sobie pozwolę.
Może Was to zainteresuje, Ann zrobiła projekty przypinek inspirowane analizami McDusi. :)
http://annorelka.deviantart.com/journal/Przypinki-McDusia-371646756

kura z biura pisze...

Aaaa, świetne przypinki! :D Dzięki!

Anonimowy pisze...

Najbardziej mi się podobała przypinka:Wszyscy kochamy Janusza Pyziaka"!!!!


Chomik

Anonimowy pisze...

Leżę i kwiczę ze śmiechu! Nie mogę nadziwić się głupocie autorki, nie wierzę, że nastolatki są teraz takie... tępe...
Jestem w stanie zrozumieć humor na poziomie gimnazjalnym (te pijackie wyczyny, brrr!), ale bezczelności i chamstwa (w mniemaniu autorki są to oznaki bycia super i cool) znieść nie potrafię; tam wiecznie ktoś na kogoś bluzga, wciąż ktoś wrzeszczy, kogoś bije. Masakra.
Ja również w wieku nastu lat pisałam opowiadania, ale moje małe masakry nigdy nie wypłynęły do internetu, nie dotyczyły prawdziwych osób i nie żądałam pochwał i pomników za stworzenie potworka...
Podziwiam, żeście przez to przebrnęli, mnie się udało tylko dzięki Waszym komentarzom, dziękuj i pozdrawiam!

Mil pisze...

Siberian tiger - o to mi chodzi. Autorka na pewno nie marzy o tym, by być muzułmanką i by jej dziecko było muzułmaninem, a nawet nie zainteresowała się wiarą swojego chłopaka.

murhaaja pisze...

mieszkańcy willi imieniem Legion mnie umarli kompletnie xD