czwartek, 11 maja 2017

332. Marny los jelonka Bambi, czyli wilkołak pokazuje kły (Dziewczyna wilkołaka 2/4)

Drodzy Czytelnicy!
Zapraszamy na drugi odcinek “Z kamerą wśród zwierząt”. Pierwszy był tu. Jak pamiętamy, Milena ostatecznie zrezygnowała z noclegu u miłego, spokojnego, nieśmiałego Tomasza i oddaliła się taksówką w siną dal. Ale czy Tomasz zrezygnuje z szansy na prawdziwą miłość?


Indżojcie!

Zachęcamy też do zapoznania się z recenzją na portalu Nie tylko gry, dzięki której świat po raz pierwszy dowiedział się o arcydziele pani Bill:
https://nietylkogry.pl/post/recenzja-ksiazki-dziewczyna-wilkolaka/



Analizują: Kura, Jasza, Babatunde Wolaka i Vaherem.


- Tomasz, daj spokój, nie szukaj jej. Nie komplikuj...zapomnij...daj jej iść swoją drogą.
Tomasz jednak nie słyszał już słów brata. Chciał dogonić taksówkę. Zabrać ją, jak najbliżej siebie [tę taksówkę?]. Nawet kosztem wyjawienie [wyjawienia] jej swojej tajemnicy.
Będzie się zwierzał taksówce w oponę.

Wariował. Co ona miał w sobie takiego, Ze nie mógł jej pozwolić odejść? Widlaste V8? To było coś więcej niż seks, którego nie było.
[filozofia] Niewątpliwie coś, czego nie było, to mniej niż coś, co jest. [/filozofia]


Czuł jej zapach w swojej kieszeni. Chciał jej. Chciał chociaż czuć ją w swoim otoczeniu. Patrzeć na nią. Chociaż tyle. Nigdy wcześniej nie czuł nic takiego do kobiety. Fascynowała go, czarowała.
Sposób na miłość instant? (nuci:)
Mam chusteczkę zasikaną, wszystkie cztery rogi,
Kogo kocham, kogo lubię, rzucę mu pod nogi!
Chociaż nie, to z pewnością chodzi o tę krew miesięczną. W ludowych wierzeniach uchodziła za bardzo silny środek używany do miłosnych czarów.

Nie umiał się oprzeć, choć wiedział, jakie to niebezpiecznie. Od parkingu cały czas walczył ze sobą.
Lał się po mordzie od parkingu aż do wieczora.

Nie chciał, aby miał ją jakiś motocyklista czy inny facet. Milena miała być tylko jego.
Dziękujemy, Narratorze Wszystkozdradzający!

Milena znajduje nową kwaterę. Aż tu wtem! dzwoni do niej poznany wcześniej motocyklista. Umawiają się, oczywiście pod pretekstem zbierania materiałów do książki.

Przyjechał swoim motorem. Na przywitanie wepchnął mi język do gardła. Tak myślałam, że za swoją pomoc będzie chciał zapłatę.
A czego się, do cholery, spodziewasz po facecie, o którego lubieżnie się ocierałaś przy pierwszym spotkaniu?  


I nie wiem, jakby się skończyło to spotkanie, gdyby nie mrożąca krew w żyłach sytuacja. Coś krążyło po skraju parkingu przy Biedronce.
Straż miejska ze szczękami?
Widmo komunizmu.

Było już po zachodzie słońca. Ludzie siedzieli w domach, mimo że był to środek lata.
Pewnie leciał jakiś ważny mecz ;)
Latem po zachodzie słońca może już być dość późno, więc co się dziwić?

Powietrze nadal było namiętnie gorące. Cień zataczał coraz mniejsze koła, zbliżał się do nas. Nie zdążyłam nawet krzyknąć. Coś powaliło mnie, motocyklistę i jego maszynę - na ziemię. Usłyszałam jego krzyk, podniosłam się. Coś wywlokło go kilka metrów dalej. Siedziało na nim i go atakowało. Było duże. Za duże nawet, jak na wilczura. Zapach miało jak mokry, brudny pies. Cały czas warczał, gryzł go, bił, skakał po nim.
Jakoś tak to widzę:
yastuvo.gif~c200
http://rs617.pbsrc.com/albums/tt252/Elzactor/yastuvo.gif~c200

Motocyklista już nie krzyczał. Pewnie to coś go zagryzło.
Zed’s dead, baby. Zed’s dead.

Nogi miałam popryskanie czymś ciepłym i lepkim. Wiedziałam, że to mogła być tylko krew. Pomyślałam o ucieczce. Dopiero teraz. Wcześniej musiałam przecież dokładnie się przyjrzeć, jak “to coś” zagryza motocyklistę. Niestety stukot moich obcasów zwrócił uwagę zwierzęcia. Zaczęło nasłuchiwać i węszyć.
Wilkołaki mają kiepski wzrok, skoro muszą nasłuchiwać i węszyć, szukając człowieka, który leżał na ziemi kilka metrów dalej, a teraz stuka obcasami.

Zdjęłam buty i na boso [bez “na” wystarczy, pani polonistko] zaczęłam się tyłem cofać do bramy. Musiałam mieć to coś na oku. Nie chciałam takiej sytuacji, żeby zaatakowało mnie od tyłu. Szło za mną [skoro szła tyłem, aby obserwować potwora, w takim razie to szło przed nią], jak wierny piesek.
Jak nie pisać takich scen: nie używać słodkich zdrobnień w stosunku do dzikiej, niebezpiecznej bestii, która przed chwilą w twojej obecności zagryzła człowieka.
Niemniej, daję plusa aŁtorce za to, że wilkołak u niej jest rzeczywiście dziką, żądną krwi bestią, a nie wiernym pieskiem Jacobem.

Dobrze, że drzwi wejściowe do kamienicy nie miały domofonu. Zanim wyciągnęłabym klucz lub wpisałabym kod, dopadłoby mnie pewnie.
A tak brama zamykana jest w najlepszym wypadku tylko na klamkę, lub w ogóle stoi otworem. Mimo to:
 
Na korytarzu było zimno i ciemno. Zapaliłam światło.
Na obcej klatce schodowej zwykle trzeba chwilę pomacać, zanim znajdzie się włącznik. Czasami też trzeba go dłużej przytrzymać, nim światło się zapali. A cenne sekundy lecą...

Słyszałam skrobanie do drzwi. Potem otworzyły się z hukiem. W drzwiach pokazało mi się to coś w całej okazałości. Stanęło na dwóch łapach.
Homo erectus!
***
No właśnie, gdyby brama była zamykana (obojętnie czy na jakiś zatrzask, czy na klucz), to dałoby naszej dzielnej bohaterce kilka minut na wyprzedzenie pogoni. No ale nie. Nie to nie.

To było to, czego się obawiałam i o spotkaniu z czymś takim, myślałam wiele razy.
Przed snem?
Wilkołak.
Ta sierść na piersiach...

Światło go wkurzyło. Rozbił jarzeniówkę, wyrwał ją z korzeniami z sufitu.
Wiedziałem! Wiedziałem, że jarzeniówki to takie rośliny żyjące w symbiozie z budynkami!
Po co wyrywał, skoro już była rozbita?
Dla DRAMATYZMU. Poza tym ta scena świetnie wyglądałaby w ewentualnej ekranizacji.

Dłonią stłumiłam krzyk. Zaczęłam wchodzić tyłem na schody. Kiedy on doszedł do ich początku, stanął znów na dwóch łapach, jakby pokazywał mi, jaki jest duży i że nie mam szans. Zrobiło mi się słabo. W desperacji rzuciłam szminką w głąb korytarza.
Miała sporo czasu, aby odnaleźć szminkę w torebce.

Zwierzę pobiegło za nią.
Tak, bo to była samiczka wilkołaka, która śledzi najnowsze trendy w makijażu.

A mi cała ta scena kojarzy się ze skradaniem w Skyrim. Idę o zakład, że gdyby ten wilkołak oberwał strzałą w kolano, to rozejrzałby się i stwierdził “to tylko moja wyobraźnia”.


d33.gif
http://i0.kym-cdn.com/photos/images/original/001/049/545/d33.gif
Dzięki temu zyskałam trochę czasu.

Wbiegłam szybko na drugie piętro.
Klucze miałam już przygotowane do otwierania drzwi. Kiedy je zamykałam, zwierzę biegło w moim kierunku. Obiło się o nie.
No to musiała mknąć jak wicher na to drugie piętro, skoro była szybsza od wilkołaka.

Przystawiłam szafkę do drzwi. Słyszałam drapanie i warczenie. Jakby tu wszedł, byłoby po mnie. Nie miałam, gdzie uciec.
No, klasyka horroru: chowamy się w miejscu, z którego nie ma ucieczki.
(I walimy wilkołaka w łeb nadmiarowym przecinkiem)
Może liczyła, że wilkołak wdepnie w ten przecinek i nie zwróci na nią uwagi.
Wbije go sobie w łapę jak drzazgę!


Czy to możliwe, że to był ten sam, który zgwałcił moją matkę? One chyba się nie starzeją? Są wiecznie młode.
Hmpf. Skąd Milenka ma właściwie taką wiedzę o wilkołakach?

To trzeba było mieć oczywiście moje szczęście, żeby akurat trafić na tego samego...czyli mojego ojca, bo taki jak on dał mi życie.
Hmpf.
A skąd w ogóle założenie, że skoro wilkołak, to musi to być ten jedyny?
W międzyczasie albo zrobiła test DNA, albo poznała po oczach.

Nie wiedziałam, co bestia za drzwiami chciała mi zrobić - zabić, zjeść czy zgwałcić?
Nie no, skąd, przecież przyszła po prostu na herbatkę!
Skoro to jej ojciec, to może chce nadrobić stracony czas?

Czy to był przypadek, że zaatakował najpierw motocyklistę, a nie mnie? Za drzwiami była już cisza. Jednak nie dałam się nabrać. Zbyt wiele filmów o wilkołakach oglądałam, żeby dać się tak podejść.
Ach, stąd.

Tak, nogi miałam pochlapane krwią niedoszłego kochanka. Ciekawe, co będzie pochlapane moją krwią?
Ściana?

Usłyszałam kroki na korytarzu, zaraz pewnie usłyszę czyjś krzyk i trzask rozrywanego ciała. Ktoś stanął pod moimi drzwiami. Nasłuchiwał.

A teraz trzymajcie się, bo będzie suspens!
- Milena? - usłyszałam głos Tomka.
-Uciekaj stąd jak najszybciej - powiedziałam - on pewnie, gdzieś tu jeszcze jest...
- Wszystko w porządku? Co się stało? Jesteś ranna? - dopytywał się.
-Pojebało cię? Coś chciało mnie zabić i rozszarpało motocyklistę, spieprzaj stąd!
-Milena, wpuść mnie. Jeśli tak jest, nie mogę stać na korytarzu. Mam twoją szminkę...
Odsunęłam szafkę, wpuściłam go szybko. Nie miał na sobie koszulki, był bosy i brudny.
Ale miał spodnie, zupełnie jak Hulk. Wiem, niby emocje i przeżycia, ale chyba powinna zwrócić uwagę, że ta bestia ma na sobie spodnie? I w sumie gdyby autorka liznęła trochę fachowej literatury, to wiedziałaby, że przemiana wymagała często pozbycia się ubrań. Ba, wilkołaki miały je bardzo skrzętnie ukrywać, bo strata odzienia pozbawiała ich możliwości powrotu do ludzkiej postaci. W jednym z opowiadań Petroniusza legionista-wilkołak rozbiera się i pozostawione ciuchy oblewa wokół moczem. Tyle inspiracji dla autorki!
Khhhh… khhhh… khhhh… kłaczek!

-Milena, wpuść mnie. Jeśli tak jest, nie mogę stać na korytarzu. Mam twoją szminkę…
Piesek przyaportował szminkę, należą mu się głaski.

-A tobie co się stało? - zapytałam zdziwiona - i jak mnie znalazłeś?
A niby tyle filmów oglądała…

- Po twoim zapachu...po oddechu...po szmince na korytarzu...po jego brudnym zapachu na tobie.
- Nie spałam z nim...nie mam na sobie jego zapachu - dodałam zdziwiona jego słowami.
No to dalej się dziw.

-Masz, masz. Widziałem cię z nim przy motorze. Jeszcze 5 minut, a przeleciałby cię...
-Masz bujną wyobraźnię - i dodałam - musiałeś więc widzieć to stworzenie, które na nas napadło…
Ech.

c2ca815e735f5898206db508d62e6dd2.gif
http://img.joemonster.org/images/vad/img_33934/c2ca815e735f5898206db508d62e6dd2.gif

Spojrzał mnie, jakimś nierealnym wzrokiem. Jego oczy nie były już piwne, ale żółte. Zdawał mi się teraz wyższy i większy niż wcześniej. Jego mięśnie drgały, falowały. Coś mnie niepokoiło…
Ale zupełnie nie miałam pojęcia, co.
Może te oczy, te jego oczy żółte?

- Tomasz, czy ty szedłeś za mną z parkingu do kamienicy? - zapytałam.
- Masz bujną wyobraźnię…
To znaczy, że wcale nie szedł za nią w trop do kamienicy. Kłamał mówiąc, że szedł śladem jej zapachu.

Naczytałaś się za dużo fantastyki - odgryzł się.
Zabijcie ich nim się rozmnożą.

- Wytłumacz mi swoją obecność tutaj, swój wygląd, moją szminkę [na ustach?] i krew na spodniach?
-Też ją masz na sukience...powinnaś się umyć. Ja też sam się wyliżę.
Po czym siadł na podłodze, zadarł nogę i przystąpił do dzieła.
Nie ma to jak psiołak wylizujący sobie krocze.

-Tomasz, wyjdź proszę...przerażasz mnie tym, co mówisz i jak mówisz…
- I włosy na ustach wylizane z genitaliów odbierają ci tysiąc od charyzmy.

-Nie wyjdę! Pilnuję cię przed takimi kutasami, jak ten motocyklista! -warknął na mnie.
No właśnie! Może tu wrócić jako zombie i co wtedy?

- Ty mnie? Dwie godziny wcześniej sam mówiłeś, że nie jestem przy tobie bezpieczna.
- Idź do łazienki i przygotuj kąpiel - rozkazał mi.
No i tak trafiliśmy bokiem w świat, gdzie dziewki służebne przygotowują kąpiel, czyli grzeją wodę w garncach, wlewają ją do balii zdjętej z haka w izbie czeladnej itede… I jak z tym połączyć “idź do łazienki”?


Stałam i patrzyłam na jego dziwne zachowanie. Usiadł na łóżku, ale cały czas odbierał swoim nosem jakieś zapachy. Oczy biegały mu po ścianach, sprzętach, po mnie. Jego ciało żyło własnym życiem. Coś pulsowało pod jego skórą, jak fale morza. Zaraz wyskoczy z niego obcy. Nie wiedziałam, czy mam iść do łazienki czy uciekać. W sumie to bez znaczenia i tak nie miałabym szans w żadnej opcji. Nie miałam do niego zaufania.
I właśnie dlatego wpuściłaś go do środka, gdy stał za drzwiami, za którymi chwilę wcześniej znajdował się wilkołak-morderca. Aha.
No cóż, myślenie nigdy nie  było mocną stroną Milenki.

righht_zpsbe6caf75.jpg
https://mattandrewwriting.files.wordpress.com/2015/02/righht_zpsbe6caf75.jpg

Pytanie, czy on miał zaufanie do siebie?
A jakie to ma znaczenie w tej sytuacji?

Zniecierpliwił się w końcu moją biernością. Zerwał się z łóżka i rzucił się na mnie, jak drapieżnik na polowaniu. Powalił mnie na podłogę i rozszarpał na mnie sukienkę. Jej strzępy leżały wszędzie. Krzyknęłam i próbowałam się wyrwać, ale zakneblował mnie kawałkiem materiału i przywalił swoim ciałem. Wysyczał mi do ucha.
- Kurwa mać, Milena, głucha jesteś! Zdejmij to wreszcie! Śmierdzisz nim! Drażni mnie to! - dopiero teraz zobaczyłam jego kły... i dotarło do mnie, kim tak naprawdę był Tomasz.
Brawa dla tej pani za bystrość.
- Te kły… Ty… Ty… Jesteś wampirem!
Nie. On jest jej babcią.
Ma też wielkie uszy i oczy.

-Przepraszam... - wyszeptałam potulnie, zakneblowana materiałem podartej sukienki - zaraz się umyję…
Czy zakneblowane osoby mogą tak ładnie szeptać?
Ona jest zakneblowana na takiej samej zasadzie, na jakiej przedtem miała migrenę.

Jednak nie puścił mnie do łazienki. Wyjął knebel. Podobnie, jak motocyklista wdarł się w moje usta językiem.
Podobnie co? Urwane jakieś to zdanie.

Był długi, zwinny i szorstki. Czułam jego ruchy aż w brzuchu i w waginie.
Zaraz jej wyjdzie drugą stroną.
To był strasznie długi język, rozumiemy. Natomiast jelita nie łączą się z waginą.
Skąd wiesz, może to wilkołacza anatomia…

Drżałam i dochodziłam. Jęczałam i wiłam się z rozkoszy. Uniósł moje biodra do góry i opasał się nimi.
Fiu fiu!
Musiała mieć rozłożyste!
A w kostkach pewnie zawiązał na supeł, żeby nie spadła.

Mając takie biodra nosiłaby tę suknię bez stelaża!

Nadal byliśmy w częściowym ubraniu.
Ona w potarganej sukni, on przypomnijmy - w spodniach Hulka.

Czułam, jak zaciska swoje dłonie na moich biodrach, aż do bólu, ale podobała mi się ta agresja. Był taki dziki. Ocierał się o mnie tak mocno, że czułam ząbki jego zamka wpijające się w moje wargi, to też bolało, ale nie zwracałam na to uwagi.
W które wargi?!
Ojejku, Jaszu, przecież nie robi mu laski przez spodnie, więc…
Z nimi nic nie wiadomo.

Zastanawiałam się, jak wytrzymały jest materiał jego spodni? Mój krzyk połączył w się w kulminacji z jego wyciem. Musiała nas słyszeć cała okolica.
Z jednej strony niesamowite seksy, a z drugiej bohaterka ma czas na snucie rozważań o wytrzymałości spodni pana wilkołaka. Hmm.
Wiesz, może wyobrażała sobie wielką scenę, jak trzaska materiał i Gryfon wyrywa się na wolność...

-Odkupię ci sukienkę...powiedział schodząc pośpiesznie ze mnie.
To są te Najważniejsze Słowa, na jakie Milena czekała leżąc z wyłamanymi biodrami.

Podszedł do okna. Otworzył je. Wdychał głęboko powietrze. Po spodniach widziałam, że byłby nasiąknięte jego nasieniem i mną. Plama była ogromna, a on nadal był pobudzony.
Borze, kolejna, która ma fetysz spuszczania się w spodnie.
Plama musiała być ogromna, skoro widziała ją gdy Tomasz stał do niej tyłem.
Chodził nerwowo. W końcu złapał się za brzuch, padł na kolana.
Ha, miałem rację z tym obcym!
Drżały mu dłonie. Wypełniały się czymś, rosły. Gniotły powietrze, rozrywały je. Moje zapuszczane paznokcie, przy jego pazurach, były śmiesznie małe.
Zdążyła to zauważyć, zmierzyć i zapisać w pamięci.

Zaczął iść na czworaka w stronę drzwi. Zrozumiałam, że chce wyjść, że musi wyjść.
Popiskiwał przy tym znacząco a jego oczka mówiły: “piesek chce na spacerek! Chce siusiu! TERAZ!”

Otworzyłam mu. Zanim minął je, zatrzymał się, spojrzał na mnie już nie swoimi, ale oczami zwierzęcia, i wychrypiał:
-Zamknij ...nie wpuszczaj ...nigdy…
- A teraz lecę lać!

Tak zrobiłam. Zamknęłam drzwi na zamek, zastawiłam szafką, jak poprzednio. Wyciągnęłam nożyczki z torebki. W widocznym miejscu położyłam również nóż, który był na wyposażeniu pokoju.
Ciekawe, od kogo wynajęła tę kwaterę, skoro na wyposażeniu nie ma nic oprócz noża.
Miałam też lakier do włosów, do ewentualnej obrony. Poszłam się umyć. Nie chciałam go wkurzać zapachem motocyklisty.
Wyszedł? To uciekaj, póki czas, nożeż kurde!
Wszystkie przedmioty służące do samoobrony zostawiła w pokoju, a sama poszła do łazienki. Bardzo sprytnie. Jeśli wilkołak wróci szybciej, to pewnie grzecznie zaczeka, aż Milenka wyjdzie z łazienki. Albo sam jej grzecznie ten nóż przyniesie.

Szorowałam się prawie do krwi. Kilka razy zmieniałam wodę. Po kąpieli jeszcze wyperfumowałam całe ciało.
Może jak poczuje miły zapach, to zamieni się w grzecznego yorka?

Kiedy wyszłam z łazienki poczułam chłód przesuwający się po moich stopach. Drzwi wejściowe były otwarte. Nie wierzyłam własnym oczom. Jak? Kiedy? Woda musiała zagłuszyć wszystko.
To musiała być ciężka woda, skoro zagłuszyła 1-wyłamywanie drzwi 2-przewracanie szafki oraz 3-zgrzyt przesuwanego mebla po podłodze.
Riese, nazistowskie eksperymenty, ciężka woda. Wszystko pasuje.
Może wszedł przez to okno, które wcześniej otworzył. Naściemniał jej o zamykaniu drzwi, a drogę powrotu zostawił sobie sam już wcześniej. Choć jakoś nie podejrzewam Tomeczka o taki spryt.

Zamknęłam je szybko i wtedy spostrzegłam, że z korytarza do mojego pokoju prowadzi ścieżka krwi. Jakby ktoś coś ciągnął.
Obróciłam się i zamarłam. Na środku mojego pokoju leżał rozbebeszony jeleń. Krew wsiąkała w dywan, a wnętrzności wylewały się na zewnątrz z rozszarpanego brzucha.
Ojej, przyniósł jej prezent!


Jestem ciekaw jak zareaguje policja na rozbebeszone ciało motocyklisty i tę krwawą ścieżkę prowadzącą do pokoju Milenki.
W tym opku policji nie ma. Wilkołaki ją zeżarły.

Swoją drogą, fajne miasteczko, jelenie najwyraźniej chodzą tam ulicami, akurat przekąska dla głodnego wilkołaka.

Jak wiadomo, hołłoły mają swoje prawa, ale nie powinny gwałcić Logiki.
A Logika podpowiada: “ej, to jest drugie piętro w kamienicy, któryś z sąsiadów powinien zacząć się awanturować, że znów jakiś żul chędożony uświnił całą klatkę schodową.”

Jednak najgorsze dopiero zobaczyłam. Przed jeleniem klęczało inne zwierzę. Czarne, włochate, duże. Jadło go, wyszarpywało mięso. Zrobiło mi się niedobrze. Zamknęłam się w łazience.
Zapamiętajmy.
Tak się zastanawiam jak najpierw zobaczyła rozbebeszonego Bambi, a dopiero potem znajdującego się “przed” nim wilkołaka?

Zwymiotowałam. Pod drzwiami usłyszałam warczenie, drapanie. Nie miałam ich czym zaryglować. Serce mi waliło z prędkością światła.
Aż weszło w warp i odleciało.

Czułam, że to koniec. Nikt nie wiedział, że na swoim laptopie mam napisany testament.
A dla czytelnika jest to ważna informacja, bo...?

Po chwili drzwi wyszły z zawiasów.
Wyszły. Tak jak wychodzi kot z kartonu - czyli niechętnie, powoli i generalnie wbrew sobie.

Osunęłam się na ziemię.
Czytelnicy! Nigdy nie zgadniecie dlaczego położyła się na podłodze! Takiego tłumaczenia jeszcze nie było:
Wolałam umierać na leżąco.
A co ona, drzewo, żeby umierać stojąc?
Na rzymskiego cesarza też mi nie wygląda...


Pomyślałam, że jak będę udawać martwą, to może mnie zostawi.
Pod warunkiem jednak, że będzie się trzymać kanonu literackiego, czyli puści bąka gdy to będzie ją obwąchiwało.

Kiedy wszedł do środka, obwąchał mnie.
Jest!

Szturchnął kilka razy pyskiem. Złapał za nogę i zaczął ciągnąć do pokoju.
-Nie! Zostaw mnie! Co robisz? Nie chcę! Przestań! - rzucałam się, walczyłam. Próbowałam się czegoś złapać, ale tu nie było sprzętów. Takie to są pokoje do wynajęcia…
Tak, ciągnięta przez wilkołaka-mordercę bohaterka ma czas zastanawiać się nad niskim standardem pokojów do wynajęcia.
Co chcesz, w jakimś opku torturowany Harry Potter podziwiał deski podłogi...
Jakby nie mogła się złapać za framugę.

A mogłaś uciec, idiotko, to się szorowałaś i perfumowałaś...
Trza być w butach na weselu.
Wiedziała, że koleś wróci, wzięła więc staranną kąpiel i oblała się pachnidłami.

Kiedy dociągnął mnie już do pokoju. Popchnął na martwego jelenia.
Z tego wrażenia. Popuściłam. Kilka kropek.

Lewa strona, na którą mnie rzucił, była cała umoczona w jeszcze ciepłej krwi. Wilkołak warknął na mnie zabarwionymi od krwi kłami i wrócił do pałaszowania surowego mięsa. Po chwili spojrzał na mnie, złapał za włosy i uderzył moją twarzą w otwarty brzuch biednego zwierzęcia (Pac, pac). Zrozumiałam. Ten jeleń był nie tylko dla niego, ale i dla mnie, i miałam go z nim zjeść.


Tomasz-wilkołak zmusza Milenę do jedzenia razem z nim surowego mięsa jelenia, potem kładzie się spać, przyciskając ją do siebie. Nad ranem Milena się budzi, kiedy on jeszcze śpi, i znów ma szansę ucieczki, z której nie korzysta… Za to ma refleksje.

To nie był facet dla mnie.
Nie był w jej typie.  I do tego te jego upodobania kulinarne...
Bałam się go teraz jeszcze bardziej. Seks z nim mógł mieć fatalne skutki.
Gdyby porównać czas trwania przebłysków rozsądku u Milenki z czasem trwania seksów z szesnastoletnim prawiczkiem, to seksy zdecydowanie by wygrały.

Na szczęście rano wszystko wróciło do pozornej normy. Obudził mnie głos Tomka.
Rany Julek, to ona spała?! Była w stanie zasnąć z twarzą wtuloną w ścierwo jelenia wypatroszone?
No co, prawie jak w kotlet schabowy panierowany. Ale nie, spała wtulona w wilkołaka, jeleń spokojnie rozkładał się obok.


- Milena? Obudź się? Żyjesz? - dopytywał się próbując mnie obudzić, pewnie myślał, że mnie zabił, byłam cała we krwi...jelenia, ale z zewnątrz mogło to wyglądać inaczej.
Milenka wstąpiła na wyższy szczebel gramatyki, już nie budzi się “cała od…”.

- Co z jeleniem? - zapytałam mając w pamięci jego otwarty brzuch.
- Słucham? Jaki jeleń...a ten...no nie żyje, a ty, jak się czujesz? Coś cię boli?
-Ja żyję...jeszcze...Chociaż nie wiem, to chyba piekło, bo w raju raczej bym cię nie spotkała…


Milena dziwi się, że Tomasz zmienił się w wilkołaka, a przecież nie ma pełni.

-Piszesz książkę o tych terenach, więc wiesz, co się mówi o Riese - o cudownej broni. Tak naprawdę to były doświadczenia na ludziach i zwierzętach... Sztuczna rasa wojowników-wilkołaków, stymulowana gniewem, złością, nienawiścią...Nie reagujemy na pełnię...tylko na emocje.
Już są meyerpiry sparklące w słońcu i za grosz nie mające nic wspólnego z wampirami, a teraz w dodatku pojawiły się dziwołaki.

Stąd u mnie pomysł rozładowywania napięć, złego nastroju przez seks u prostytutek, ale seks to też emocje...Rozumiesz teraz?
To może, kuźwa, znajdź jakiś inny sposób? Bo jak na razie ten wydaje się średnio skuteczny… Próbowałeś medytacji?
Albo chociaż ziółek?

-Tak, rozumiem. Teraz to, co mówiłeś do mnie w Zimnej Wodzie, ma sens. Ale jeśli kiedyś przekażesz swoje zmodyfikowane geny, czy dziecko będzie również wilkołakiem czy zareaguje na pełnię? Skoro ty masz to wilkołactwo wszczepione sztucznie? - dopytywałam się ciekawa ze względu na swój problem z likantropią.
Dobra, dobra.. likantropią się nie zasłaniaj, po prostu żądza tobą miota.

- Milena...nie chcę wiedzieć, co mógłbym przekazać w genach, ale jak ty jesteś taka ciekawa, to może zrobię ci dziecko i poinformujesz mnie czy zareaguje na pełnię? - był zdenerwowany, zaczęłam się go bać.
Ha, ha, ha “zaczęłam się go bać”.
Ona ma pamięć jak muszka owocówka, obejmuje nią góra trzy minuty wstecz.

Stał naprzeciw mnie całkiem nagi (gdzie ten bałwan zgubił spodnie? Gdzie kupi drugie tak wytrzymałe?), pobrudzony krwią i mówił takie rzeczy. Wzięłam do ręki nożyczki, które wyciągnęłam wczoraj z torebki do ewentualnej obrony.
Ostrzyże go! Ostrzyże jak pudla!
Wilkołak wystrzyżony jak idiota traci apetyt i umiera ze wstydu.


- Myślę, że powinieneś już iść...sama sobie poradzę...- powiedziałam trzymając go „na muszce" z nożyczek.
Powodzenia w sprzątaniu truchła jelenia i krwawej ścieżki prowadzącej do mieszkania. No i tego motocyklistę też byś już mogła sprzątnąć. W końcu w miasteczku nie ma żadnych służb, więc będzie tam leżał i leżał…
A ja bardzo chciałabym zobaczyć minę właścicieli mieszkania, kiedy przyjdą i natkną się na rozkładające się, na pół zeżarte, zwłoki jelenia.
I drzwi od łazienki, które wyjdą im na powitanie.

- Milena...Zadajesz trudne pytania...Nie rozmawiam z nikim o tym, co mój dziadek i ojciec robili więźniom, mi [ci?] i moim braciom w sztolniach Sobonia...Zapomnij o tym, co ode mnie słyszałaś... Skąd na tobie tyle krwi?
-To nie moja krew, tylko biednego jelenia...Popchnąłeś mnie na niego, stąd jestem cała we krwi.
Ja momentami nie mogę, jakie z nich są obojga bystrzaki…

Tomasz proponuje wspólną kąpiel w celu obmycia się z krwi.

Im więcej krwi ze mnie spływało, tym bardziej krępowała mnie moja nagość, nie mówiąc już o nagości Tomka. Nie znałam go nawet doby, a przeszłam z nim naprawdę wiele. Naprawdę wiele. Dobrze powiedziane.

Oddał mi gąbkę do zdrowej ręki.
Miał jeszcze gąbkę do chorej ręki.
Przynajmniej jakiś przebłysk higieny.

- Mogłabyś mi pomóc się umyć - w jego oczach dostrzegłam błysk oczu wilka.
Oczy błyszczące w oczach?

- Spróbuję - odrzekłam zawstydzona. Nie wiedziałam, jak to się skończy. Chuć nie pyta, czy i kiedy.
Chuć nie pyta, a pyta nie błądzi.

Dotykałam go drżącymi dłońmi. Moje ciało, mimo że było obolałe, reagowało na niego. Próbowałam ukryć pod włosami nabrzmiałe sutki, których dotykał gąbką, które mydlił, ale odgarnął z nich włosy. Udawałam, że nie dbam o to. Tomaszowi jednak trudniej było zasłonić się włosami zwłaszcza na wysokości bioder.
Nie rosło mu tam futro gęste a kudłate?
Zbliżył się do mnie. Nasze ciała się dotykały. Uniósł moją lewą nogę i oparł na swoim biodrze. Oparł głowę na moim ramieniu. Trzymał mnie w pół... Zadrżał, wbił paznokcie w moją talię i poczułam strumień ciepła na brzuchu.
No nie. Zsikał się.

- Przepraszam...musiałem... - powiedział - patrząc na mnie poorgazmowym wzrokiem.
- Już na żółto widziałem...

- Wiem, musiałeś się rozładować. Rozumiem. To tylko seks. Nie przywiązuję do tego uwagi…
Ale… to już? Znaczy dotknął ją i już?

Tomasz przeprowadza pogłębioną analizę ontologiczną swego wilkołactwa i wychodzi mu, że ma rozszczepioną osobowość.
Zaczyna nawet mówić o sobie w trzeciej osobie. Na szczęście w liczbie pojedynczej.

-Dla mnie ma znaczenie, ale widzę, że wolisz moją mroczniejszą część. Pieprzyłaś się z nim?
- Co? Z wilkołakiem? Zwariowałeś? Prawie mnie zabił! Jak możesz tak mówić? - byłam oburzona i w szoku.
-Spałaś przytulona do niego, a razem zasypia się po seksie, prawda?
Bez seksu nie da rady zasnąć, żadną miarą.

-czyżby był zazdrosny?
Zazdrość o samego siebie; interesujący materiał do badań.

(...)
Ciebie potraktował inaczej. Do tej pory żadnej nie wypuścił żywej .Z żadną tak nie spał.
Nie chodzi o to, co on ma między łapami, i co może tym zrobić.
Drzwi otwierać, wiadra wody nosić...

Problem, to jego orgazm, który wyzwala w nim i we mnie bestię. To jest poza kontrolą. Muszę się rozładowywać, aby nie dopuścić jego [go] do głosu. Będąc z kobietą nigdy nie wiem, czy się rozładuję i będzie spokój czy doładuję jego. To kwestia podniecenia.
Jego ego, doprawdy.
Kurnać, nie rozumiem. Najpierw była mowa o tym, że musi się rozładowywać przez seks, żeby nie dopuścić do przemiany w wilkołaka – a teraz seks właśnie tę przemianę wyzwala?
Autorce się kanon przestawił w czasie pisania.
Likantropia jest wredna i w każdej sytuacji robi tak, żeby było bardziej pod górkę.

Nie prowokuj nas już nigdy więcej w żaden sposób.
To wszystko twoja wina!

- I o to jesteś zazdrosny, o swoją mroczną osobowość, że on miał mnie bliżej?
- U mnie nie chciałaś nocować, nawet w oddzielnych pokojach. A do niego się przytuliłaś. Wiesz, jak się czułem, kiedy się obudziłem? Zdradzony, oszukany.
Tako rzeke mi tu wypłacz…
Polały się łzy me czyste, rzęsiste…
Ja bym przynajmniej pocieszył Tomasza tym, że wilkołak też nie jest maratończykiem.

Milena próbuje jednak spławić Tomasza, a ten…

- Zobacz, co zrobiłaś? - powiedział do mnie Tomasz zaciskając dłonie i łapiąc oddech.
- Ja tobie? Żartujesz chyba? Co takiego, niby ci zrobiłam? - zapytałam zdziwiona tym oskarżeniem.
- Zaczynam czuć przemianę, zdenerwowałaś mnie! - odpowiedział z wyrzutem.
Borze, jakie toto wrażliwe.
Te okrzyki, ta wrażliwość… Tomeczek zaczyna mi się wizualizować jako Tommy Wiseau.
Tomuś, nie piskaj!

- O nie! - krzyknęłam - jak to zatrzymać? Musi być przecież sposób? -spanikowałam.
- Nie ma sposobu. To znaczy jest, ale nie spodoba ci się...- zawiesił głos - musiałabyś...wiesz pomóc mi się rozładować seksualnie... najbezpieczniej byłoby oralnie…
Tu wywalił jęzor i oblizał się szeroko.

Pierdolony szantażysta...

(...)
-Przepraszam, chyba będzie najlepiej, jak wyjdę i zostawię cię z twoją przypadłością - powiedziałam. Ubrałam się błyskawicznie, ale bez bielizny. Nie mogłam jej znaleźć.
Tja, jasssne. Takie brednie to wilkołakom opowiadaj.

Brałam już do ręki klucze do jego auta, kiedy drzwi od łazienki otworzyły się.
Te drzwi, które wczoraj wyleciały z zawiasów?

Zaczęłam się cofać w głąb pokoju. Musiałam uważać, aby znów nie wpaść w jelenia, który powoli zaczynał wydzielać przykry zapach.
Jest środek upalnego lata, więc rozkład nie zachodzi “powoli”, a odór trudno nazwać “przykrym zapachem”. Tak tylko dodam, że dorosły jeleń może ważyć do 200 kilogramów. Dwieście kilogramów gnijącej w upale padliny.
No teraz to już raczej jest go trochę mniej.

Tomasz chwycił mnie boleśnie za ramię i popchnął na fotel przy oknie. Nie był jeszcze wilkołakiem, ale sobą do końca też nie. Swoimi, [nie cudzymi] silnymi rękami rozwarł moje kolana, aby dostać się do ud i tego, co między nimi. Jeśli można gwałcić językiem, to z pewnością on to potrafił.
Lizał mnie wszędzie od palców u nóg, przez łydki, kolana, uda, aż po waginę. Brak majtek tylko mu ułatwił sprawę.
Trudno było go powstrzymać, miałam przecież obolałą rękę po kontuzji z wilkołakiem. Tomasz zachowywał się jak zwierzę. Miałam wrażenie, że właśnie mnie sobie upolował, a teraz chce się pobawić i skonsumować.
Schrupać jak ciasteczko - nie bójmy się tego jasno powiedzieć!
Jaka jest różnica między konsumpcją a konsumacją? W tym przypadku żadnej.

Nie chciałam tego, bo nie był sobą. Poza tym miałam przez oczami jego i tę prostytutkę na kanapie. Byłam przecież inna od niej, więc inaczej powinien mnie zdobywać.
Jasne. Na wielkim koniu, z długą lancą w dłoni.
Dzień wcześniej bohaterka była pewna, że ten wilkołak to jej ojciec. Teraz jednak przy “tych” scenach ta myśl ani razu już do niej nie wraca.

Na szczęście, jak się okazało, nie było z nim tak źle, jak to wyglądało w łazience..
Bo w łazience wyglądało, jakby już nigdy nie miał wstać.

(...)
-   Macasz te puszczalskie dziwki na moich oczach. Jeśli jestem twoja, to czemu mnie zdradzasz?
Jakby ci to wytłumaczyć...

Nie zadaję się ze zdrajcami.
-Nie udawaj, wiesz dlaczego. One nic nie znaczą. To tylko seks, z tobą, to coś więcej…
- Kłamca! Każdej wciskasz taki kit, żeby dostać swoje.

- Od dziś już nie ... - i dodał - zobacz, do jakiego stanu mnie doprowadzasz, w tak krótkim czasie. To jeszcze nawet nie 24 godziny a ja ciągle jestem twardy i nabrzmiały - poklepał się po kroczu stojąc nade mną
To się nazywa priapizm i to się leczy.
Tomeczek notorycznie mylił tabletki na uspokojenie z viagrą.

i dodał - Kiedy byłem z tą wywłoką na kanapie, wyobrażałam sobie, że to ty. Wyobrażałem sobie, jak smakuje twoja cipka, że chciałbym poczuć ją...
-Tomasz, przestań...Wiesz, że ja teraz nie mogę... - przypomniałam sobie o różowej chusteczce.
Bo oprócz “różowej chusteczki” absolutnie nic nie dawało jej znać, że coś się dzieje. Kurde, bezobjawowa miesiączka – marzenie każdej kobiety!
Miesiączka bezobjawowa, migrena bezobjawowa, knebel bezobjawowy. Gdyby tak jeszcze bezobjawowy seksoholizm...

-Wiem, i wiem też, że możesz, mi to nie przeszkadza…
Tak, on zawsze wie lepiej. I tak będzie już do końca. Jak pisałam wcześniej - facet nie respektuje żadnego “nie”.

To była moja chwila słabości, poczułam się nagle strasznie podniecona. Wiedziałam, że dzięki temu stałam się dla niego jeszcze bardziej atrakcyjna. Miałam nadzieję, że jednak mniej atrakcyjna niż jeleń.
Seks z martwym jeleniem – nekrozoofilia?

(...)
Zanim zdążyłam się zorientować, moje lewe udo oparł na swoim lewym ramieniu.
Po czym zamyślił się głęboko… “Hm, coś mi się tu nie zgadza, tylko nie wiem, co!”.

Jak zapowiedział – Tomasz dobiera się do Mileny oralnie, nie zważając na pewne cykliczne okoliczności przyrody. Opis wycinamy, ale dla odważnych, proszę bardzo, wersja oryginalna:


Jego oczy przyglądały się moim umorusanym ustom. Pogłaskał mnie po twarzy.
-   Mógłbym się z tobą ożenić...jesteś mistrzynią w dziedzinie seksu oralnego…
- Chyba ci orgazm uderzył do głowy...gadasz głupstwa, jak każdy facet, któremu było dobrze.
- Zastanów się, propozycja jest całkiem poważna - patrzył na mnie swoimi ciągle żółtymi oczami. To nie był Tomasz, on by tak przytomnie nie powiedział.
Znaczy, wilkołak był przytomniejszy od Tomasza?
Oprócz pazurów wyostrza mu się też pomyślunek.

(...)
-Wróć do siebie, zostaw kolegę wilkołaka w domu, to pogadamy jeśli w ogóle będziesz pamiętać...
-   Będę pamiętać - powiedział - zobacz, zapisuję sobie w komórce w kalendarzu.
- Co sobie zapisujesz? Ile dziś panienek zaliczyłeś łącznie ze mną?
- Przestań wreszcie, żadnych panienek....Dziś byłaś tylko ty. Zapisuję, że mam się z tobą ożenić.
Tak, i ustaw sobie marsz Mendelssohna jako brzęczyk-przypominacz.

Tak przed chwilą ustaliliśmy, prawda?
Khę, do ustalenia potrzebne są dwie osoby.
Och Kuro, czego się czepiasz, przecież to takie rooooooomantyczne.

-   Nie powiedziałam, że się zgadzam... - rozejrzałam się po pokoju, wirował. Zamordowany jeleń patrzył na mnie swoimi zdziwionymi oczami. Nawet on się zdziwił.
Po tym wszystkim co widział, pewnie błaga o to by go zjeść do końca.
-Już dziś klękałem przed tobą, mój język oświadczył się twojej cipce...przyjęła go…
Jak tylko usiadłem do analizy, przeglądnąłem tekst i mój wzrok zatrzymał się na powyższym fragmencie. Omal się nie udusiłem.  

Bla bla, Milena mdleje z powodu bólu uszkodzonej ręki, Tomasz zabiera ją do szpitala...


- Jak się czujesz? Dwa dni spałaś...
- Aż dwa? Dlugo...Co powiedział lekarz?
- Ręka nie jest złamana, ale miałaś wstrząs mózgu, ale podobno już jest dobrze.
Śpiączka opkowa – odhaczyć.


Tomasz proponuje Milenie, by zamieszkała razem z nim w jego domku w lesie. Kusi ją opowieściami o Soboniu i Riese, a ta idiotka oczywiście się zgadza.



Nie pamiętałam drogi, zasnęłam po lekach.
W iluż opkach był ten motyw! Za każdym razem, gdy aŁtorki nie wiedziały jak opisać podróż do Hogwartu, używały wytrychu “i wszyscy zasnęli w objęciach Morfeusza”.

Kiedy dojechaliśmy, zaniósł mnie na rękach do domku.
Był cały w drewnie [oczywiście domek] i komponował się z lasem, głazami i poszyciem. Można było go nie zauważyć i iść dalej. W środku też wszystko było z drewna.
Nie wyłączając mieszkańców.
Tak to widzę:
SMALL_ziemianka.jpg
https://media.castorama.pl/media/wysiwyg/inspiracje/castorama/SMALL_ziemianka.jpg

Miał swój urok. Pachniał lasem. Tomasz położył mnie na łóżku. Zaprotestowałam, kiedy zaczął rozpinać mi sukienkę i ściągać ją.
-Ej, co robisz? Czemu mnie rozbierasz?
- A chcesz spać w ubraniu? Nie udawaj skrępowanej. Przecież już cię widziałem nago...
- I to cię upoważnia do rozbierania mnie? To prawie gwałt...
- Gwałt? Zgwałcić, to ja cię dopiero mogę...Milena, nie komplikuj. Przecież wiesz, że nic ci nie zrobię...ponad to, co do tej pory było między nami…
Nic ci nie zrobię. Nie, żebym gadał o gwałceniu cię sekundy wcześniej.
“Ponad to, co do tej pory” – znaczy, zmuszanie jej do jedzenia surowego mięsa zabitego zwierzęcia, rzucanie nią o ścianę i na koniec seks oralny wymuszony szantażem?

- Więc jednak...o to chodzi...o sex…
Nie! O to, żebyś wreszcie nauczyła się poprawnie zapisywać to słowo!

- Teraz o sen, powinnaś wypocząć...Chcę się tylko położyć z tobą nago -powiedział i sam się rozebrał. Wszedł do mnie pod koc. Poprosił, abym się do niego przytuliła. Położyłam swoją głowę na jego torsie. On położył sobie moją rękę na brzuchu, a nogę zarzucił na udo. Moja wagina dotykała jego biodra. To była naprawdę bardzo intymna sytuacja, coś więcej niż tylko leżenie pod kocem. Czułam kolanem, jak moja bliskość działa na niego. Nagle oddech mu przyśpieszył, westchnął i wpił palce w łóżko.
Oddech z palcyma, tego jeszcze nie grali!

Udawałam, że już śpię, kiedy poczułam ciepło jego nasienia na swojej nodze. Wmasował je w moją skórę. Pogłaskał po włosach [tą usmarowaną ręką] i mocniej przytulił.
Dwa razy sprawdziłem w książce, czy nie zgubiliśmy jakiegoś zdania, ale nie, jest tak samo. Czyli Tomasz dostał orgazmu od samego leżenia z Milenką?
Mnie zastanawia co innego: ze zdania wynika, że on to nasienie pogłaskał i przytulił. Tyle czułości dla swych dzieci nienapoczętych!

No i, zgodnie z tradycją, Milenka jest “cała od”!
I zaoszczędzi na żelu do włosów.

Rano, kiedy się obudziłam, Tomka nie było już w łóżku. Nigdzie go nie było. Wstałam. Byłam naga. I lepiąca.

Nie mogłam znaleźć swoich rzeczy. Pewnie plecak został w aucie. Wrzuciłam na siebie jego koszulkę i swoje majtki z wczoraj. Wyszłam na ganek. Cisza. Poszłam, jakąś ścieżką prosto w ramiona lasu.
Miał smak tajemnicy. Pokazał mi taniec słońca na liściach, śpiew ptaków, ciekawość drzew i kamieni moją osobą. Musiałam wyglądać jak dzikuska. Wszystko mnie obserwowało.
Oho, chyba trafiliśmy do filmu Disneya.

Atmosfera była baśniowa. Szłam powoli. Obserwowałam, jak las oddycha. Ptaki śpiewały, strumyk grał na harfie wody. Brakowało tylko nimf.
I zielonych faunów, na fujarkach grających.
Ale za to jest jedna nimfomanka.
W męskim podkoszulku i brudnych majtkach. I woniejąca tym tam… olejkiem do masażu. Właściwie nie ma się co dziwić, że nawet kamienie się odwracały.

Teraz do lekkiej obsesji prześladowczej dochodzą przedziwne wizje:

W oddali zobaczyłam, jakieś budowle. To musiał być Soboń. Serce zabiło mi mocniej. Byłam blisko sztolni. Nie zależnie [niezależnie], z której strony góry byłam.
Wszędzie sztolnie! Dookoła sztolnie! I patrzą, tak groźnie patrzą!

Podeszłam bliżej. Ich wnętrza były obnażone.
Tak sromotnie pokazywały khę… dziury?

Nie z ich winy. Większość obiektów nie została dokończona. Miały czarne okna oczów, otwarte usta drzwi.
Kominy uszów, przybudówki ręców i nogów.

Milena, wędrując przed siebie, natyka się na Tomasza w jednym z opuszczonych budynków i obserwuje go przez chwilę, sama niezauważona.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Tomka. Musiałam za głośno oddychać marząc o nim, albo moja wagina za bardzo się śliniła…
Obudził go strumyk grający na złotej harfie?
A śliniąc się, bulgotała i puszczała bańki.
- Już wstałaś? Lepiej się czujesz? Widzę, że jednak lubisz podglądać -powiedział.
-Ile można być śpiącą królewną - odpowiedziałam. Nieprawda, nie podglądam - zaprzeczyłam - zobaczyłam coś, podeszłam, nie wiedziałam, że to ty...
-Jak to możliwe, że śpiąca królewna wstała sama, bez obudzenia pocałunkiem... - zastanawiał się - to może pocałunek na przywitanie - zaproponował i dodał - wiesz, że we Francji pocałunek z języczkiem nazywa się "pocałunkiem dusz". Podobno wtedy dusze całujących się mieszają się ze sobą, jakby się kochały.

I jakby tych efektów specjalnych jeszcze było mało, czytelnicy dostają potężny ładunek mistyki, metafizyki i filozofii.

- Ty i duchowe doświadczenia... - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Myślisz, że orgazm, to dla mnie tylko efekt fizycznego pieprzenia się? To głębokie, doświadczenie duszy. Czysty kosmos, coś pięknego, bezmiarowego w nieodkrytym wnętrzu duszy.
A te wszystkie wzniosłości na lepkim i śmierdzącym tylnym siedzeniu audi.

- Teraz chcesz jeszcze mieć moją duszę, bo ciało już miałeś...w pewnym sensie.
- Seks oralny czy analny, to doświadczenie astralne, spotkanie z absolutem.
I teraz już wiemy, że absolut mieści się w dupie.

A mężczyzna i kobieta mogą kochać na odległość, bez dotykania, tylko patrząc na siebie. Nie mam tu na myśli seksu przez telefon czy internet. Tylko tak jak z tobą, kiedy byłem z inną na kanapie. Kiedy patrzyliśmy sobie prosto w oczy. To był seks astralny, metafizyczny, wyższy, głębszy.
I bezpieczny – syfa nie złapiesz, w ciążę nie zajdziesz...

I zanim zdążyłam się zastanowić, co odpowiedzieć, Tomasz przyciskał mnie już do ściany budynku. Czułam zapach i ciepło jego ciała. Obrysował palcem kontur moich ust. Wsunął ręce pod moją jego koszulkę.
Uroda tego zdania odebrała mi dech :D

Drażnił moje sutki. Drżałam z podniecenia. Tomasz napierał na mnie sobą. Czułam chłód sprzączki jego paska na swoim brzuchu. Po chwili jego tors scalił się w moimi piersiami.
Ups, potrzebny będzie chirurg.

Poślinił swój palec i wtargnął nim w moje usta. Domagał się czułości penetrując wnętrze moich warg. Uraczyłam go pieszczotami [mojego] języka i ugryzłam. Rozdarł moją [jego] koszulkę. Jego usta bawiły się moim dekoltem. Potem ścisnął ręką moją pierś i zanurzył się w niej ustami.
Usta Tomka zanurzyły się w piersi, z którą scalony był już jego tors.
Może chce się wygryźć na wolność.

Jęknęłam. Czułam się podniecona i chciałam uciec. Jeśli ja byłam podniecona, to on też. Bałam się, że się przemieni. Wepchnął kolano między moje nogi i zakneblował mnie swoimi ustami. Były ciepłe i bardzo wilgotne. Nie był to chciwy, nachalny pocałunek, ale konkretny, wiedział czego chce.
Pocałunek z samoświadomością!
Podobnie zresztą jak wysoce rozbisurmanione usta.

Nasze języki bawiły się, jak dzieci. Ssaliśmy siebie, jak smaczne cukierki. A wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wnikał we mnie swoim językiem, jakby uprawiał ze mną seks. Ślinił się, a ślina była jak nasienie, wypełniał mnie nią. Miałam wrażenie, że to taki pocałunkowy wytrysk.
Tortura wodna metodą usta-usta?
O tak się ślinił:
l9wBmt6URqSje.gif
https://i.giphy.com/l9wBmt6URqSje.gif

Gorzej niż Lord Goldemort, który zalewał wszystko i wszystkich wokół swoją  flegmą.

Drażnił moje podniebienie. Przez mój brzuch przeszedł ogromny dreszcz wprost do waginy. Ścisnęłam mięśnie pochwy, chciałam stłumić orgazm, żeby on nie poczuł, że tak szybko mnie miał, albo że jestem niedopieszczona. Nie byłam ponad dwa miesiące z mężczyzną przez tą wstawioną błonkę. Orgazm był długi, nie mogłam przestać. Kiedy dochodziłam miałam kolejną wizję.
– Pokój… nastanie… kiedy trójca się zjednoczy! – zawyła głosem Volgi Jasnowidzącej.

Ciemność, przez nią przebijały się tylko trele ptaków i zapach liści. Tunel. Obnaża się przede mną. Wchodzi we mnie. Łasi się do łona. Jest wielkim wilkiem.
No cóż, “łaszenie się” jest jednym z objawów wścieklizny.

Chcę krzyczeć, ale z moich ust wydobywa się rozkosz.
Yyy, taka zmaterializowana? Może jednak to ektoplazma?

On zaciska kły [na moim gardle] i dyszy.

Jego źrenice wypełniają się kosmosem. Otwieram oczy i widzę Tomka. Jego oczy są żółte, dzikie. Ma stan przed przemienny.
Kurde, kobieto, kup sobie jakąś książkę typu “Razem czy osobno” i naucz się wreszcie! Polonistko od siedmiu boleści.

Jest w transie ekstazy.
Zazdrościmy. Gdyż normalnie ekstaza przeżywana jest spokojnie, w sposób całkowicie kontrolowany i opanowany.

Jego jeansy boleśnie obcierają mi uda. Zamek pociera o łono. Majtki mam mokre od soków.
A Czytelnicy mają przykład erotyzmu tekstylnego.
AŁtorka ma dar do odkrywania nowych gatunków literackich – wcześniej były erotyki motoryzacyjne, teraz tekstylne…

Wbijam paznokcie w jego plecy. Jęczę, krzyczę, wiję się z rozkoszy. Unosi moje nogi na swoje uda. Zaciskam je na jego pośladkach. Wyginam ciało w łuk. Tomasz pieści mój pępek językiem.
Długi ma jęzor. Albo bardzo giętki kręgosłup.

Potem obraca mnie tyłem do siebie. Jego ręce chwytają mnie w biodrach. Uderza o moje pośladki. Łamię, w uniesieniu podniecenia, paznokcie wbijając je w ścianę budynku.
Przy okazji łamiąc zasady interpunkcji. Ale czego się nie robi, żeby było fajnie.

Nie mogę przestać. Czuję, jak wyżynają się mi kły.
Khę… w waginie?
***
Ciekawe, czy chcąc się pozbyć problemów z vagina dentata, Milena powinna pójść do ginekologa, czy raczej do dentysty?

Zerwał ze mnie majtki.
To dobrze, bo inaczej musiałaby je przegryźć.

Odczuwam jego pocieranie jeszcze mocniej, jeszcze silniej, głębiej. Boli mnie wejście do waginy. Jego męskość pod spodniami jest tak twarda, że mam wrażenie, że rozerwie materiał i wejdzie we mnie.
Eeee, przez spodnie Hulka nie da rady.

Prawie czuję go w sobie. Wiruję wśród gwiazd. Wchodzi we mnie swoimi palcami. Chcę, aby mnie nimi pieprzył. I nagle czuję ból. Krzyknęłam i osunęłam się z bólu, trzymając za brzuch. I kolejna wizja. Krew na trawie. Czy to ja krwawię? Nie, obok młoda kobieta uśmiecha się do mnie, mimo że sama ma podarte ubranie i krwawi. To moja matka. Zaciska w dłoniach wyrwaną sierść.
Pokazuje mi ją.
kłaczek?

Chce mi coś powiedzieć. I wpada między nas zwów ten dzikus. Uciekam od niego. Goni mnie. Atakuję go. On upada. Sztolnie krzyczą. Tunel zapada się. Wszystko się zapada, dzikus też. Pochłania go podziemne miasto. Z nieba pada krew. Ziemia przyjmuje na swoje łono krew niewinnych. Dusza dzieli się jak, zapłodniona komórka - mitoza, mejoza.
A po dziewięciu miesiącach z głowy Milenki wyskakuje Azathoth – bóstwo głupoty.

Ktoś mnie woła. Głos, jakby z zaświatów.
Wrzask mrożonych blastocyst!
- Milena, pokaż mi swoją twarz, otwórz oczy, spójrz na mnie - to głos Tomka.
I dopiero teraz czuję, jak słońce wdziera się pod moje powieki.
Powietrze jest nabrzmiałe krwią i spermą.
I jak nie lunie!

Moje dłonie wyczuwają
pluszowego misia?

obecność czyjejś skóry pod paznokciami. Nadludzką wolą zmuszam się do powrotu do rzeczywistości. Widzę na sobą twarz Tomka, leżę na kocu.
-Jestem, już jestem....co się stało? - zapytałam.
-Nie wiem, ty mi powiedz. Krzyknęłaś, złapałaś się za brzuch i osunęłaś na ziemię.
Obstawiam wyrostek. Ewentualnie kamienie nerkowe.


-A tak... - spojrzałam na uda, miałam na nich krew. To chyba po błonie. Straciłam dziewictwo po raz drugi. Przynajmniej o ten problem mniej. Już nie będę się bała tego bólu.
-No to jak, powiesz mi, skąd ta krew? Tylko nie mów, że byłaś dziewicą?
– Nie, jeszcze mi okres nie minął.

-Jak to byłam? Dlaczego używasz czasu przeszłego? - nie docierało do mnie, co się stało.
-Bo chyba pomogłem ci w pozbyciu się...cnoty. Nieświadomie, oczywiście. Czemu nie powiedziałaś?
-Widzisz, byłam bardzo niegrzeczną dziewczynką. Miałam swoje problemy. Puszczałam się na prawo i lewo. W końcu uprawianie seksu stało się moim uzależnieniem. Zgłosiłam się na terapię. To było eksperymentalny projekt zakończony wszczepieniem nowej błony, dla tych, którzy wytrwali do końca projektu. Błona miała nas zniechęcać do seksu. To znaczy, ból przy jej utracie.
Aha. Ból miał zniechęcać, ale po utracie już się nie będzie bała bólu. Taka dość jednorazowego użytku ta terapia.
Jestem zawiedziony, ale to pewnie dopiero start tego projektu. Za drugim razem zrobią błonę z kevlaru.
Stary, dobry pas cnoty byłby skuteczniejszy.  

Koleżanka podobno się namęczyła, żeby się jej pozbyć.
Wyobrażam sobie te manipulacje z cyklu “zrób to sam”.

- Dla przyjemności, czy dla pieniędzy się puszczałaś? - zapytał lekceważąco.
Och, czujecie tę pogardę dla rozpusty w głosie Tomasza – celibatariusza i ascety?

-Jakie to ma znaczenie? Skończyłam z tym…
-Chcę wiedzieć, z iloma spałaś... - był zdenerwowany, ruszyło go to.
Zaraz się pewnie przemieni nasz urażony wilczek.

-Nie ważne, nie znałam cię wtedy. Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. Nie jesteśmy parą, prawie cię nie znam. To nie twoja sprawa. Ja nie pytałam, ile dziwek miałeś, ile im płaciłeś.
-Ok, rozumiem. Masz rację. Ile czasu nie byłaś z mężczyzną? -dopytywał się Tomasz.
-Ponad dwa miesiące, prawie trzy - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Więc mogę się tytułować tym pierwszym? - oczy mu błyszczały - Po okresie puszczania? - dodał złośliwie
Tak, Tomeczku, możesz. Jeśli chcesz, to możesz się też tytułować najszybszym.


-Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie. Wierzę jednak, że całkiem jej nie rozerwałeś, więc tytuł pierwszego na razie schowaj do kieszeni... Trudno mówić, że pierwszy, skoro to druga błona i do tego sztuczna... -dogryzł mi.
Przepraszam bardzo, ale kto tu co mówi?
Mam wrażenie, że korekta robiła za V kolumnę.

-Mi to i tak schlebia - był dumny z tego. Pewnie nigdy nie był z dziewicą. Zawsze był, którymś tam klientem w ciągu dnia czy nocy. Tego, że mnie pewnie rozdziewiczył, nikt mu nie odbierze.
Co innego, gdyby rozdziewiczył niepewnie.

Milena żąda, żeby jednak następnej nocy spali osobno, Tomasz się obraża.

Faktycznie był zły na mnie. Poszedł gdzieś w las, w odwrotną stronę, a ja wróciłam do drewnianego domku. Czekałam spakowana na to, co będzie dalej.
Bo samodzielne podjęcie jakiejkolwiek decyzji najwyraźniej ją przerastało.
Widzę ją, jak siedzi naburmuszona w pokoju, z tobołkiem u stóp i czeka na Tomka tylko po to, aby mu powiedzieć, że odchodzi.

Tomasz wrócił dopiero wieczorem. Nawet nie wszedł do środka. Widziałam tylko blask ogniska. Położył się nago obok niego. Profilaktycznie, bo nie wiedział, jak będzie z tą przemianą.
A ona się tego domyśla, czy Narrator Wszechwiedzący ją oświecił?
(...)

Rozmyślania Tomasza:
W moim świecie znam tylko jeden wymiar połączenia- bez przyjemności, zwykłe rozładowanie chuci, zwierzęce przedłużenie gatunku. Takiego podejścia do seksu nauczyli mnie: dziadek, który był lekarzem na Soboniu i bawił się w boga-genetyka oraz ojciec, który był już produktem badań, posłusznym pupilkiem swojego ojca. Genetycznie zmodyfikowaną maszyną do przekazywania najlepszych genów, do stworzenia armii super żołnierzy. Ja dostałem właśnie te geny. Nie popierałem nigdy praktyk ojca - mieszania się ras, czyli tego, co metodą prób i błędów stworzył dziadek.
Widzę totalnie dziadka nad kotłem z genetyczną zupą, jak dodaje do niej od czasu do czasu… to i owo…
(no prawie, miałam na myśli raczej zwierzenia tego kolesia z “Poranka kojota” o pracy w mleczarni ;))

Liczne hybrydy zamieszkujące podziemia, z którymi nie wiadomo co było zrobić, bo wszystko chciały żyć.
Wszystko chciały, wszystko!
Natomiast teraz to tylko chciało rzyć.

Te żeńskie były łapane i wykorzystywane do rodzenia. Wyłapywano męskie niemowlęta i od początku faszerowano je zastrzykami.
Oj tam zwykłe szczepienia przeciw nosówce i wściekliźnie.

Dziewczynki szły na gwałt. Powstawały nowe rasy, gatunki. Zarządzał nimi mój ojciec. Sam zapładniał te silniejsze. I to było moje naturalne środowisko. Kiedy dorosłem i zrozumiałem, że to nie magiczny, baśniowy świat, tylko podziemne miasto, pełne bólu i cierpienia.
To wtedy urwało mi od reszty zdania i tak już zostało.

Podczas jednej z kłótni z ojcem nie zapanowałem nad swoim darem i go zabiłem, nie bez walki, oczywiście, byłem lepszy i silniejszy od niego. Zabiłem swojego twórcę. Niestety dar nadany mi przez jego eksperymenty dla mojego dobra - został. Jestem wilkołakiem. To właśnie miała być ta tajna broń. Z pozoru byłem przystojnym, zadbanym facetem, który miał zwabiać kobiety i zapładniać je.
Hmmm, w takim razie mission failed, bo jak do tej pory udawało mu się co najwyżej uśmiercać przypadkowe kochanki.
I dlatego III Rzesza przegrała wojnę. Tak było, serio.

To miała być cywilna część misji, a wojskowa to przemiana w wilkołaki do obrony. Jednak, jak to bywa z eksperymentami, coś poszło nie tak. I zmieniam się nie tylko podczas zagrożenia, ale podczas stresów i seksu.
A już nie daj Borze Tucholski, jak się zestresuje w trakcie pochędóżki!

Zagrożeniem może być wszystko. Seks jeszcze ujdzie normalnie, to orgazm jest problemem, wyzwała we mnie ogromny ładunek emocjonalny i zaczyna się przemiana.
Eee, znaczy, jak to wygląda technicznie, jeśli pamiętamy, że Tomasz uprawia seks właśnie po to, by nie dopuścić do przemiany? Rein-raus, rein-raus, potem gwałtowne rrrrrrraus!!! i sprint pod lodowaty prysznic?

Nie trudno [nietrudno] sobie wyobrazić, coś się dzieje wtedy z kobietą. Nie wiem, ile ich już rozszarpałem. Korzystam z prostytutek, aby cały czas obniżać poziom stresu i podniety. Tak naprawdę, to nie ma na to reguły.
Ale spoko, jestem kryty, nikogo nie interesują te trupy kobiet z rozszarpanymi wnętrznościami.

Nie znałem swojej matki. Podejrzewam, że mogła być normalną kobietą zgwałconą z braku świeżych hybryd, albo znalazła się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Ile można krzyżować te same? Marcin i Andrzej są podobno z tego samego ojca, ale z matki na pewno nie. Możliwe, że mamy jeszcze więcej rodzeństwa. Każda hybryda pewnie powstała z nasienia mojego ojca.
Wilkołaki, niedźwiedziołaki, jeleniołaki, zającołaki… I tylko jeżołaków nie ma i nie będzie.

Mam też jeszcze inną tajemnicę, moją prywatną.
Przeleciał jeża?

Chyba nikt nie wie. Na polecenie ojca zgwałciłem kiedyś młodą kobietę. Byłem wtedy jeszcze chłopcem. Mój dar był w początkowej fazie eksperymentu. Dawki czegoś, co mi wstrzykiwali, były jeszcze nie duże [nie duże, nie małe, tak w sam raz], dlatego nie uległem przemianie podczas mojego pierwszego seksu.
A mimo to ona i tak wiedziała, że jestem wilkołakiem.
Na polecenie ojca, czyli jeszcze w czasie wojny? Więc Milena urodziła się około 1945 roku? I dlaczego nikomu nie wydaje się dziwne, że bracia się nie starzeją, skoro od kilku dekad kręcą się po tej samej okolicy? Czym właściwie się zajmują, skąd mają kasę na dom i samochód? Czy Tomek zjadł każdego kto zadawał niewygodne pytania?
Nie, ja rozumiem, że w czasie wojny eksperymentował dziadek.

To była kropla, która przepełniła czarę nienawiści do mojego ojca. On miał już problemy z impotencją [czasami nie występowała], a chciał kontynuować zabawę w Boga.
Zabiłem go. Ona zaszła w ciążę. Obserwowałem ją potem, jak rośnie jej brzuch. Moje dzieło. Od tej pory wszystkie kobiety tak traktuję, jak towar do zerżnięcia.
Tak właśnie zachowują się mężczyźni, którzy spłodzili dziecko, nie wiecie o tym?
Przypominam sobie los tych wszystkich prostytutek i jestem pewien, że w tekst wkradła się kolejna literówka. Powinno być “towar do zarżnięcia”.

Kiedy zaczęła rodzić, przyszła po pomoc, znów pod sztolnię. Urodziła tam. Było ich dwoje. Syna zabrałem do podziemi. Córkę zostawiłem jej.
No no, ciekawe, co powie Milenka, jak się dowie, że Tomasz nie jest jej zaginionym bratem…
Nie wiem, ale jestem pewny, że szybko o tym zapomni.

Nikt nie wie, że Adam to mój syn.
Borze, jaki Adam? Ktoś coś słyszał wcześniej o jakimś Adamie? Trzeci brat nazywał się Andrzej!

Chowaliśmy się jak bracia. Ja starszy, on młodszy. Powiedziałem, że dziecko znalazłem w lesie, że płakało.
Strach iść na grzyby, bo wystarczy tylko kijem trącić ściółkę, to zaraz jakieś dziecko z ziemi wyłazi.

Wiem, że mam gdzieś tam córkę, ale nazywam ją siostrą. Bo tak. Tak kobieta uciekła z Głuszycy z moją córką i nigdy ich już później nie widziałem.
No paczpan, a jakbyś się wybrał kilkanaście kilometrów dalej…


Z głębi mchu i paproci, czyli z domku w głuszy pozdrawiają Was: Kura polująca na jelenie, Jasza przygotowujący pieczeń z dziczyzny, Babatunde Wolaka z wiaderkiem ciężkiej wody  i Vaherem mieszający w kociołku
oraz Maskotek, który pobiegł eksplorować obnażone sztolnie. A cieszył się przy tym jak dziecko.

35 komentarzy:

Anonimowy pisze...

O Boru Wszechlistny... Gałęzie opadają, no. Jak Wy, Drodzy Analizatorzy, jesteście w stanie przebrnąć przez to coś, doprawdy nie pojmuję, ale podziwiam i dziękuję za porcję śmiechu :)

Anonimowy pisze...


AUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!!!!!!


Chomik

Anonimowy pisze...

Co się przeczytało, tego się nie odczyta. Chcę wymazać sobie pamięć, ratunku. Ten tFór jest tak obrzydliwy i głupi, że podczas czytania autentycznie zrobiło mi się niedobrze. Podziwiam Was, drodzy analizatorzy, że dajecie radę czytać takie potwory.

Anonimowy pisze...

Nie mam za bardzo komentarza do tego dzieUa.
Suspens jest w nim silny.

Mam prośbę, czy Vaher mógłby zmienić kolor czcionki ja jaśniejszy? Ten jest słabo czytelny na ciemnym tle a do tego litery się dziwnie rozmywają. Dziękuję :)


przyślepa Lena

Samara Adrianna Felcenloben pisze...

Nie mówcie, że będą jeszcze 2 części tego pornola. < uderza głową w biurko>
Naprawdę ktoś to wydał?Przecież to się czyta jak marne opko dwunastolatki.
PS: Poprawcie link odsyłający do pierwszej części - prowadzi do strony głównej.

BeBeBess pisze...

To jest tak ohydne, że... Argh. Nie mam słów.

Anonimowy pisze...

Chciałabym mieć tyle pewności siebie żeby wydać takie coś i nie zapaść się ze wstydu pod ziemię. Swoją drogą autorką okładki tego dzieła jest chyba ta sama pani która odnowiła portret Chrystusa w Borja:)

Dzidka pisze...

Nie dość, że NA boso, to jeszcze zaczęła "się tyłem cofać do bramy"...

Anonimowy pisze...

A "Na boso" to często używany zwrot,gorzej,że moja koleżanka mówi:"Na nago".Gdyby to były jedyne problemy tego tekstu...


Chomik

Anonimowy pisze...

... I tylko jeża przelecieć się nie da ������
Kocham was <3

Malazańska Piechota Morska

Procella pisze...

Czy w tym odcinku coś się dzieje, czy znowu głównie siedzą i śmierdzą? Bo nie wiem, czy mam dziś na to siłę, czy najpierw wolę odespać tydzień ;)

Anonimowy pisze...

Chutliwy Tomasz, gdy żądza w nim zbiera
Przeleci wszystko, w paniach nie przebiera
Ankę na parkingu, Milenkę w chatce w lesie
Lecz kolców jeża nawet on nie zniesie

Pozdrawiam - Rebel

AQQ pisze...

"Zed’s dead, baby. Zed’s dead".- Mój ulubiony cytat z Pulp Fiction <3 Tutaj pasuje idealnie.

AQQ pisze...

Zastanawiam się jeszcze, czy w dalszej częśći wilkołak zrobi z dupy Marlenki jesień średniowiecza? Też by pasowało ;)

Diabeł pisze...

Chciałabym móc to w jakiś kreatywny sposób skomentować, ale mam wrażenie, że moje zdolności do poprawnego pisania i tworzenia abstrakcji poszły na urlop po pierwszym wybuchu śmiechu - czyli już po pierwszych paru zdaniach.
Podziwiam, szacunek, że jeszcze nie rzuciliście tym w kąt i nie spaliliście wraz z domem. *ukłon*

we found a love pisze...

"Co temu winien Tomuś, że jest taki śliczny?
Co winien Tomuś, że ma taki wdzięk.
Czy to jest zbrodnia - taki wygląd estetyczny?
Na jego widok nawet kamień też by zmiękł!", że tak zacytuję Eugeniusza Bodo...Tyle że nie. W Tomusiu jest tyle wdzięku, co w nieociosanym głazie z epoki lodowcowej.
"Coś krążyło po skraju parkingu przy Biedronce."
Skoro Vaherem sugeruje widmo komunizmu, a Kura coś ze szczękami, to może był to olbrzymi tyranozaur kłapiący rzeczoną szczęką w rytm hymnu partyjnego? *nieśmiało proponuje*
"Światło go wkurzyło. Rozbił jarzeniówkę, wyrwał ją z korzeniami z sufitu."
Zastanawia mnie jedno: jakim cudem wyrwał tę jarzeniówkę, jeżeli ją wcześniej rozbił? Czy nie powinno być tak, że szczątki tej rośliny, znaczy lampy, leżą smętnie na ziemi bądź są zmiażdżone w wilczych łapach? @_@
"Kiedy je zamykałam, zwierzę biegło w moim kierunku. Obiło się o nie."
Redbull dodaje skrzyyyydeeeeł!!!
"Naczytałaś się za dużo fantastyki - odgryzł się"
*w niemym stuporze patrzy na to, wreszcie oddaje strzał z Gaussa i nawiązuje kontakt poprzez PDA z Kowalskim* Pułkowniku, melduję, że miałam do czynienia z nader durną parą wiłkołaków. Z uwagi na ich powiązania z Monolitem oraz stanowienie zagrożenia dla stalkerów obowiązana byłam natychmiast podjąć stosowne działania.
"Przepraszam... - wyszeptałam potulnie, zakneblowana materiałem podartej sukienki - zaraz się umyję…"
Co musiało zabrzmieć dla normalnego człowieka jak mało wyraźny pomruk i bełkot.
"Wolałam umierać na leżąco" - Jeżu Borski, jaka wybredna! Może jeszcze zażąda od niego, żeby ją wychłostał i ciało wrzucił w Tyber?!

we found a love pisze...

Cz. II komentarza:

"Słucham? Jaki jeleń...a ten...no nie żyje, a ty, jak się czujesz? Coś cię boli?"
Państwo pozwolą, że nieco to zreinterpretuję:
-Słucham? Jaki jeleń...a ten...no nie żyje, a ty, jak się czujesz? Coś cię boli?
W tej chwili rozległ się potężny huk. Gdy zmysły Tomasza doszły do siebie, ujrzał zniszczone ściany, leżące obok zakrwawione ciało Mileny, sypiący się z cicha tynk oraz resztki umywalki i innych sprzętów. Zobaczył też dziwną samicę celującą w niego z jakiejś broni. Warknął i już miał się ruszyć, by przegnać ją ze swego terenu, gdy nagle ogarnęła go jednak przemożna chuć i słabość zarazem. Patrzył więc swymi wściekłymi, złotymi ślepiami w samicę, próbując ją zwabić jak Milenę na czar swej durnowatości, ta jednak zdawała się nań nie zwracać uwagi, zajęta ponownym ładowaniem broni, z której zapewne przed chwilą strzeliła. Za nią wpadł młody, jasnowłosy mężczyzna z karabinem snajperskim w drżących dłoniach, który jednak na widok martwego truchła rogacza, zwłok i wilkołaka wydał z siebie melancholijny jęk i co prędzej cofnął się do korytarza. Oboje drażnili zmysły Tomasza, śmierdzieli prochem strzelniczym, wódką, lasem, innymi ludźmi...
-O Hospody, gdybym, psiakrew, wiedział, że tu sparklełaki będą albo inne dziwotwory, to...- narzekał w tle blondyn. Samica odwróciła się do niego z troską na twarzy. Tomasz charknął, zazdrosny.
-Jezus, ten jeleń, Marino Fiodorowna, i...Mój łeb, kurwa, aua..
-A tobie co, Wania? Za dużo się przed misją wypiło? Bąbel zaszkodził może? - zaniepokoiła się poważnie Marina Fiodorowna. Podszedłszy bliżej, skonstatowała jednak, że przydzielony jej szeregowy Wasia uśmiecha się, ergo zapewne nie umiera aż tak bardzo. - Jaki jeleń, co się tu nad jeleniem trzęsiesz! My tu TO zlikwidować przyszli, sytuację taktyczną uporządkować, tak więc uszy do góry! W Prypeci nie takie rzeczy...
"To" zawarczało, niezadowolone z deprecjacji jego osoby (czy raczej istoty). Chociaż nic nie rozumiało, to jednak podniosło się do skoku, obnażyło kły. Nieznajoma jednak nie czekała. Po prostu nacisnęła spust. Hałas towarzyszący oddaniu strzału był tak ogłuszający, że stłumił odpowiedź chłopaka - o ile jakakolwiek nastąpiła - i najprawdopodobniej spowodował duży uszczerbek na ich słuchu. Stalkerka skrzywiła się i cofnęła się o kilka kroków do tyłu, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła spokojnym, regulaminowym krokiem z pomieszczenia.
-Ogarnij się, Wasia. Wracamy do Zony, jak patrolu nie zrobimy w Prypeci regulaminowo, to z nas dowódca takie właśnie dziwotwory zrobi - rzuciła luźno kobieta. Po chwili całe zniszczone mieszkanie napełniło się dziwnym światłem, a następnego dnia miejscowy komendant policji musiał wyjaśniać sprawę dziwnych ciał i zniszczeń w mieszkaniu pani Kwiatkowskiej.
"Ciemność, przez nią przebijały się tylko trele ptaków i zapach liści. Tunel. Obnaża się przede mną. Wchodzi we mnie. Łasi się do łona. Jest wielkim wilkiem."
Czytając te seksy, nie mogę się powstrzymać, żeby nie zapytać jak AMATORY w jednej piosence:
"Skaży, zaciem ty igrajesz etu rol?
Skaży, zaciem ty mieniajesz swoj paroł?"
Znajdzie się nawet komentarz do odjazdu Milenki z pierwszej części analizy, psze bardzo:
"Ja opjat', zastawliaju żyt' tiebia,
Ja opjat', zastawliaju sjebia,
Obiernutsja nazad, nariezaja kraja dal,
Ja zabudu twoj wzgliad, uszkodasznij nikuda!" (Za błędy w transkrypcji przepraszam i proszę o wszelkie ewentualne poprawki! Piosenka wykonywana jest przez zespół AMATORY i nosi tytuł "Обернуться назад", a znaleźć ją można na youtube po wpisaniu: stalker amatory)

Donna Kichote pisze...

Chryste, przebrniecie przez ten tekst jako aseksualistka to niezwykla przygoda. Gdyby nie wasze kwikasne komentarze pewnie bylabym juz w Rydze.

Unknown pisze...

Czy ja dobrze widzę, że oto Milena seks ten srogi uprawia z własnym ojcem?

Anonimowy pisze...

I tylko jeża przelecieć się nie da

Pavetta ma inne zdanie

Anonimowy pisze...

Donna Kichote jej coraz więcej asów <3

Anonimowy pisze...

>Zamordowany jeleń patrzył na mnie swoimi zdziwionymi oczami. Nawet on się zdziwił.
>Po tym wszystkim co widział, pewnie błaga o to by go zjeść do końca.

No właśnie ja też bym prosiła. ;_; ;_; ;_;

Panna Nauthiz

Unknown pisze...

Aż mi witki opadły, czytając to. Ja jestem osobą, która skrajnie nie toleruje dwóch rzeczy w pornopkach - jedną z tych rzeczy jest incest. Bo jest po prostu zły. Jak wam się udaje przebrnąć przez to coś, ja nie wiem, ale was naprawdę szczerze podziwiam.

Anonimowy pisze...

Fascynuje mnie miesiączka głównej bohaterki. Niby się w poprzedniej części dowiedzieliśmy, że jej się zaczyna, ale bohaterka nic z tym nie robi, nie zakłada podpaski, nic. Następnego dnia rano paraduje sobie bez bielizny (brudząc spodnie?). Tomasz robi jej MINETKĘ, gdy ta krwawi... A może wcale nie krwawi? Jest napisane, że ma różowe soki, jakie, kur... różowe? Ani zwykła pochwowa wydzielina, ani tym bardziej okres, nie mają takiego koloru, co jej stamtąd leci? :o

No i jeszcze... bohaterowie robią sobie dobrze w pokoju, w którym radośnie gnije sobie ścierwo jelenia, pewnie już zbierają się na nim muszki, mniam, mniam. Potem bohaterka mdleje, zmienia miejsce zamieszkania... i co, zostawiła tam tak to ścierwo? Te plamy krwi, prowadzące do mieszkania?! Właściciel musiał być zachwycony, nie ma co.

Kazik pisze...

"(...) wiesz, że we Francji pocałunek z języczkiem nazywa się "pocałunkiem dusz". Podobno wtedy dusze całujących się mieszają się ze sobą, jakby się kochały."

O ile mi wiadomo, ten cały "pocałunek dusz" to takie gadanie kopiowane przez anglojęzyczne portale z artykułami typu "8 sposobów jak lepiej całować". Może poeta by tak to ujął, ale z tego co wiem we Francji najnowszym i najpopularniejszym słowem na pocałunek z języczkiem jest "galocher", wypierające "rouler un patin" (kręcić łyżwą?? ponoć pierwotnie zamiast "patin" było "patiner/patineur", "łyżwiarz/łyżwiarka" i forma uległa skróceniu) i bardziej wulgarne "rouler une pelle" (wywijać łopatą???).To Francja, ponoć w Kanadzie mówi się po prostu "frencher".

To piszę ja, Kazik, taka se znajomość francuskiego, nędzna znajomość terminologii związanej z jeżdżeniem na łyżwach, wszelkie poprawy od osób się na tym znających mile widziane.

A o analizie nic nie powiem, bo cóż można powiedzieć. Już komentarze analizatorów są jedną nogą w zbędności, przecież ten tekst obrabia się sam.

Z wyrazami szacunku
Kazik

Antares pisze...

Na wielkiego Cthulhu! Ta książka jest okropna! Nie wierzę, że to zostało wydane...
PS. Najbardziej to mi szkoda tego jelenia. Był chyba najciekawszą postacią jak do tej pory. ;-P

szkut pisze...

Tego nie da się skomentować żadnymi istniejącymi słowami.

Anonimowy pisze...

http://zabojca-swiatow.blogspot.com/ - blogasek wprost z... technikum

Anonimowy pisze...

Coś strasznego i niepojętego. Czytuję wasze analizy, ale takiej ilości głupoty, ignorancji, niewiedzy, obrzydliwości i braku logiki chyba dawno nie było? Moim zdaniem przez to dzieło nie da się przebrnąć tak zupełnie na trzeźwo. Przynajmniej ja nie dałabym rady. Tym bardziej podziwiam analizatorów, którzy dobrowolnie, z własnej nieprzymuszonej woli czytają to "dzieło".

Paula pisze...

Święci Egipscy, co tu się odjaniepawla... O.o
I kiedy już myślałam, że głupszej bohaterki książki niż Zara (Carrie Jones "Pragnienie") nie znajdę, wpadłam na tę analizatornię i Milenkę...
Analiza cudo! Lecę czytać inne no i czekam na dalsze losy Milenki xd
Pozdrawiam :3

Anonimowy pisze...

Obrzydliwe to ksiopko (ksioopko?). Mam wrażenie, że to zapis fantazji aŁtorki i jej męża, które powinni zostawić dla siebie.
Czy tego jelenia ktoś później odkrył czy wyparował on sobie w momencie w którym przestał być potrzebny w fabule?
Gratuluję analizatorom wytrwałości!
Kić

Ethlenn pisze...

"Straciłam dziewictwo po raz drugi. Przynajmniej o ten problem mniej. Już nie będę się bała tego bólu."
Mieć ciasteczko i zjeść ciasteczko. Być seksoholczką i dziewicą.
Uważam, że dzieuo to pisał mąż pani Craptorki, bo żadna, żadna kobieta nie opisze tak miesiączki.
E.

Cyryl pisze...

Należy założyć, że usuwanie ścierwa wszelkiego rodzaju, czyszczenie plam posoki, utylizacja zwłok ukrytych w szafach i pokrewne usługi były wliczone w koszt wynajmu mieszkania.

Memphis pisze...

"Marcin i Andrzej są podobno z tego samego ojca, ale z matki na pewno nie"
I
"Nikt nie wie, że Adam(Andrzej) to mój syn."

W sensie Tomasz sam nie wie, kto jest ojcem jego syna Andrzeja/Adama, ale to chyba ten sam wilkołak, który jest ojcem jego i jego brata Marcina?

Anonimowy pisze...

"Tyle czułości dla swych dzieci nienapoczętych!"
Wydaje mi się, że napocząć można tylko posiłek. Z drugiej strony może wilkołaki jedzą swoje dzieci? Wtedy by się zgadzało: nie mógł napocząć bo ich nie począł.

Cthulhu