czwartek, 6 grudnia 2018

364. Uczuć należy się wyzbyć, czyli Pretensjonalne Anioły atakują

Drodzy Czytelnicy!
Hohohohoooo! Święty Mikołaj był w tym roku hojny, podrzucając nam urocze opko o Bardzo Mrocznej Zabójczyni, zimnej, pozbawionej uczuć maszynie, która jednak… a domyślcie się sami :)
Opko jest o tyle interesujące, że jest dziełem Pisaka, nie aŁtorki. Też byliśmy zaskoczeni :)


Analizują: Kura, Vaherem i Gabrielle.




I. Dama Karo

- Muszę być silna. Nie mogę okazywać słabości.
Uderzyłam pięścią w worek treningowy.
Biegłam przez opony, przeskakiwałam przez płotki, po chwili  padłam na ziemię by się przeczołgać pod rozpiętymi drutami. Wstałam i biegłam dalej, na przód.
Na przód czego?


Obróciłam się. Byłam pierwsza, nikt mnie nie doganiał. Widząc przed sobą przeszkodę przyśpieszyłam. Odbiłam się od ziemi, po czym przeszłam na drugą stronę wysokiej ściany.
Co brzmi, jakby przez nią przeniknęła na wylot.


Wymierzyłam porządny cios lewą ręką w worek. Łańcuchy szczęknęły o siebie, a w powietrze wzbił się kurz i talk.
Stałam na ringu. Nie uzbrojona. Nie, byłam uzbrojona we własne ręce. Naprzeciwko mnie stał mężczyzna. Dwa razy starszy ode mnie. Trzymał w dłoni kij z kolcami wbitymi na końcu. "Smarkata nie da rady "Bykowi"!" krzyczały tłumy. "Dama Karo jest dobra, ale nie pokona dorosłego!", "Stawiam stówę że Karo przegra".
Prawa dłoń uderzyła worek, ponownie wzbijając chmurę talku w powietrze.
Stałam z pistoletem w dłoni. Byłam na strzelnicy, lecz po drugiej stronie nie było tarcz, byli ludzie. Wszyscy mieli worki na głowach i związane ręce i nogi. "Wybieraj. Masz zabić jednego z nich. Pierwszy jest zabójcą, zabił człowieka, ale posiada on żonę i dwie córki." Spojrzałam na pierwszą postać, miotającą się bezradnie.
– Coooo, sądzisz, że jesteś ich posiadaczem? – mruknęłam i przeładowałam broń.


" Drugi jest już ci znanym "Bykiem". Znają go tutaj wszyscy, niektórzy go nawet kochają. Możesz teraz dokończyć to, co zaczęłaś kilka lat temu na ringu". Zacisnęłam dłonie na pistolecie. "Trzeci jest niewinny. Nic nie zrobił, nie ma rodziny ani znajomych. Kogo wybierasz?".
– Myślałam, że mam wybrać, kogo zabiję, a nie – kogo puszczę wolno?
Idę o zakład, że autor inspirował się tutaj fabułą Mrocznego Bractwa z The Elder Scrolls V: Skyrim. Tam przed dołączeniem do gildii skrytobójców musimy zabić jedną z trzech związanych osób (z workami na głowach!).
Ja zabiłem wszystkich. Wiem, patologia.


Kopnęłam wór.
"Gratuluje najlepszych wyników, a zarazem składam tobie propozycję pracy dla Czarnych Aniołów*" Kapitan podał mi dyplom.
*) Niestety, “Anioły Śmierci” były już zajęte, więc wybraliśmy pierwszą wolną pozycję na liście pretensjonalnych nazw.
Nieważne, że pretensjonalna. Ważne, że dyplom dali.


"A rodzi..." "Jesteś już pełnoletnia. Rodzice nie mają tu nic do powiedzenia." przerwał mi. "Przyjmuję propozycję" skinęłam głową.
Ona chciała pytać mamę o zgodę na wstąpienie do Gangu Mrocznych Zabójców?
Myślisz, że to tak swobodnie można lecieć zabijać z gołą głową? Bez szalika?


Wymierzyłam w worek serię szybkich ciosów. Łańcuchy, utrzymujące worek, szczękały przy każdym, błyskawicznym uderzeniu.
- Karo? - Ktoś otworzył drzwi.
Do ciemnego pokoju wpadło światło z korytarza. Zatrzymałam worek i spojrzałam na intruza. Szybko rozpoznałam kto to był. Dwumetrowy, umięśniony goryl spoglądał na mnie z progu. Rozejrzał się po pokoju.
- Masz chyba najczystszy pokój wśród Czarnych Aniołów - uśmiechnął się do mnie.
Nie zmieniłam wyrazu twarzy. Nadal byłam poważna. Bez uczuć.
<z uczuciem* wywraca oczami>


*) lekkiego rozbawienia, jeśli ktoś byłby ciekawy.
Scena jest jeszcze zabawniejsza, gdy wyobrazicie sobie, że drzwi otwiera prawdziwy goryl, obdarzony zdolnością mowy. Wiecie, tutejsza wersja bibliotekarza z Ankh-Morpork.
UUK?
Ja nie wiem, serio, czemu ludzi tak dziwi słowo “goryl” w sensie “ochroniarz”...

Pokój był rzeczywiście czysty. Książki na stoliku poukładane alfabetycznie, tylko jedna leżała otwarta.
Kto układa książki alfabetycznie? Nie licząc pracowników bibliotek oczywiście. I tylko jedna czytana książka na raz? Ta bohaterka zaczyna mnie przerażać.


Łóżko pościelone i jedyną rzeczą leżącą na nim był mój telefon. Po drugiej stronie pokoju znajdował się większy stół, na którym jadłam. W kącie, koło drzwi stał worek treningowy i drewniany manekin Kung Fu Wing Chun. Sama poprosiłam o przyniesienie ich tutaj. Nie był to zbyt wielki pokój, lecz mi wystarczał.
- Sama tutaj sprzątasz? A może byśmy poszli do mojego pokoju i też trochę... posprzątali - uśmiechnął się, poruszając brwiami.
- Wybacz, ale mnie takie rzeczy nie ruszają. Wiem, że próbujesz od kilku lat, lecz Miłość to Słabość. Słabości należy się wyzbyć. - odpowiedziałam, zdejmując bandaże bokserskie.
Mujborze, a kto mówi o miłości? Prosty, szybki numerek bez zobowiązań, ot i wsio. Dla zdrowia i relaksu.


Bohaterka zostaje wezwana do Kapitana.


(...)
Dopiero w połowie drogi zauważyłam, że mam na sobie podkoszulkę i spodnie do snu. Nie chciałam jednak zawrócić.
- Wstyd to uczucie. Uczucie jest słabością, a słabości należy się wyzbyć - powtórzyłam sobie w głowie.
Rrany, ona tak będzie cały czas?


(...)
- Jesteś naszą najlepszą agentką. Każda misja zakończyła się sukcesem, bez najmniejszych komplikacji. - zaczął Kapitan, przewracając strony w niebieskiej teczce. - Każdy cel był wyeliminowany w terminie, a niekiedy nawet przed...
Niekiedy w ogóle zanim wydano zlecenie.


Ciekawi mnie tylko jedno. Czemu pozostawiałaś zawsze po sobie jakiś ślad. Kartę. Jesteś tak pewna siebie?
- To moja wizytówka, karty karo, dzwonek. - odpowiedziałam natychmiast.
Jej, tak zawzięcie trenowała, że nawet w święta nie miała czasu obejrzeć Kevina. Gdyby obejrzała, to wiedziałaby czym kończy się pozostawianie wizytówek na miejscach zbrodni.


Kapitan zdjął okulary i przyjrzał mi się. Siedział lekko przygarbiony, z łokciami opartymi o stolik. Ja natomiast siedziałam wyprostowana, z dłońmi na kolanach - jak w wojsku.
- A strach? Nie bałaś się, że ktoś cię rozgryzie i zabije?
A organizacja nie bała się, że przez swoją słabość do teatralnych gestów lasia wsypie ich wszystkich? Nie mają tam żadnych reguł, określających, co wolno członkom?
Jedno karo na raz.


- Strach to tylko uczucie. Uczucie jest słabością, a słabości należy się wyzbyć - powiedziałam bez zastanowienia.
Przez miliony lat przeżyć udawało się tylko tym zwierzętom, które się bały. Jedna cwaniara wkręca sobie teorię oderwaną od rzeczywistości i myśli, że zmieni świat.
Wbijcie jej do głowy jakąś sentencję o tym, dlaczego warto być ostrożnym. Może się poprawi.

Blondyn uśmiechnął się lekko i znów nałożył okulary.
- Dostajesz dzisiaj nowy cel. Twoim zadaniem jest go...
- Zlikwidować - przerwałam Kapitanowi.
- Nie. Jest go chronić za wszelką cenę.
Zdziwiłam się.
- Nigdy wcześniej nie miałam nikogo bronić. Zadanie było znaleźć i zabić cel w określonym terminie, zwykle jak najszybciej. O nie, misja eskortowa, tylko nie to!
- Przeniesiesz się do Niemiec, by ochraniać pilota najnowocześniejszego myśliwca. Jego zadaniem jest przedstawić wszystkie zalety i wady, jeżeli takowe są, chińskiemu generałowi Sun-wei, który chce kupić od Europy kilka tych statków powietrznych. Na pewno znajdą się też ci, którzy nie chcą by owy pilot poleciał i zechcą go zlikwidować. Twoim zadaniem jest do tego nie dopuścić.
A jak go nawet zlikwidują, to…? Niemcy nie mają nikogo na zastępstwo? Angela tak słabo dba o obronność państwa, że ma tylko jednego odpowiednio przeszkolonego pilota?
Jeśli ktoś chciałby nie dopuścić do sfinalizowania tej umowy, to bardziej interesowałby go sabotaż myśliwca, a nie odstrzelenie pilota. Tak tylko mówię. Poza tym Chiny miałyby kupić tylko “kilka” sztuk? Serio?


- Tak jest - zasalutowałam.
- Masz wykonywać jego każde polecenie. Każe przynieść zwykłą szklankę, przynosisz ją. Każe nieść się na baranach, niesiesz go.
A w czasie, gdy masz ręce zajęte, a uwagę rozproszoną, zabójca podkrada się znienacka.
Gdzie tam. Zastanawia się, czy ma się śmiać, czy obrazić za tak nierozgarniętego przeciwnika.


Każe zastrzelić tobie swą rodzinę, zabijasz ją. Każe ci popełnić samobójstwo...
- Popełniam je. - dokończyłam.
Martwa będzie odstraszać wroga smrodem.
Hm, a jeśli powie “strzel mi w głowę”, to co?

- Doskonale. Odlot za dwie godziny. A i jeszcze jedno.
Każe ci spierdalać, bo nie życzy sobie żadnej ochrony – spierdalasz. Tylko to ostatnie weź na piśmie, żeby mieć dupochrona, jakby go jednak ubili.


Wszystkie próby w Czarnych Aniołach przeszłaś. Już nie musisz się obawiać ataków... przynajmniej ze strony Czarnych Aniołów
Anioł, czy nie Anioł, wróg, nie wróg, ale mój, swój, nasz – na własnej krwi wyhodowany!


Skinęłam głową i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do swojego.
Spod łóżka wyjęłam plecak. Spakowałam ubrania z szafki w szatni. Po ponownym powrocie do pokoju usiadłam na łóżku i zastanowiłam się, czego jeszcze potrzebuję.
Rozumu.


- Przydało by się coś do ćwiczeń - pomyślałam, patrząc na worek treningowy - wystarczą mi poranne rozgrzewki.
Mój wzrok spoczął na stole z miską owoców, której wcześniej nie było.
- Jedzenie tam będą mieli.
Nie no, skąd?


Spojrzałam na stolik z książkami.
- Może mi się nie przyda, ale lubię poczytać kryminały.
Sięgnęłam po książkę i schowałam ją do bocznej kieszeni w plecaku.
- Broń... - pomyślałam, wyciągając spod poduszki pistolet - ona na pewno mi się przyda.
Brawo, geniuszu!
Winszuję pomysłu!


Bez większego namysłu chwyciłam kaburę z szuflady w stoliku i schowałam ją do plecaka.
To tyle z zasad bezpiecznego przechowywania broni.
Czy nasza super true gildia skrytobójców nie ma gościa, który dostarcza na miejsce akcji wielką walizkę z ulubionymi giwerami danego agenta? WTF. Oni muszą brać własną broń, którą trzymają w szafeczkach w swoich malutkich pokoikach? Skutki kryzysu ekonomicznego zaprawdę są straszne.


Wzięłam również kilka noży i sztylet.
Ale amunicji nie wzięła. Się zdziwi jeszcze.  


Po sprawdzeniu czy wszystko zabrałam, spojrzałam na zegarek w telefonie.
01:12
- Jeszcze półgodziny...
1 nieprzeczytana wiadomość.
Odblokowałam telefon.
Tak sobie myślę i myślę, i im bardziej myślę, to sobie uświadamiam, że dobry agent to raczej powinien mieć przy sobie zegarek.


Shadow_Angel
Wysyłam wszystkie dostępne mi pliki i informacje na temat twojego celu. Wiem, że lubisz się przygotować do misji ;)
Jesteś taka wyjątkowa. Wszyscy pozostali lecą na ślepo, cud, że się jeszcze nie pozabijali.


Twój Czarny Aniołek :*
Shadow_Angel jest offline.
Nie. Nie, nie, nie.


- Wieści szybko się rozchodzą - pomyślałam, odbierając załącznik.
Zainstalowano wirusa.


Imię: Adam
Nazwisko: Richter
Wiek: 23 lata
A ja myślałem, że pilot testowy powinien być bardzo doświadczony. Taki Tom Morgfeld, który testował amerykańskiego YF-22 (prototyp F-22 Raptor) w 1992 roku był już po służbie wojskowej, która trwała od 1965 do 1979 roku. Nigdzie nie mogę znaleźć jego daty urodzenia, ale łapiecie o co chodzi, prawda? No, ale ochrona sporo starszego gościa nie byłaby już pewnie tak atrakcyjna dla akcji opka. Naprawdę wątpię, żeby ktokolwiek pozwalał 23-latkowi testować tajny projekt.


Wzrost: 196cm
Waga: 82 Kg
Praca: Brak [Tajne: Pilot]
Tak się zastanawiam… Czy będąc oficjalnie bezrobotnym, dla lepszego kamuflażu pobiera też zasiłek?
No nie wiem. Wskażą ci potencjalnego pracodawcę, nie stawisz się, bo polecisz latać tajnym myśliwcem i myk. Skreślony.
Jej, a jak on tłumaczy się przed niemieckim fiskusem? Nie mogli mu dać jakiejś ściemniackiej fuchy?


W załączniku było kilka jego zdjęć. Wysoki brunet z lekkim zarostem. Muskulatura przeciętna, jak na wojskowego.
No kto by pomyślał, pilot myśliwca, który nie jest klocem 2m x 2m!


Zaciekawiły mnie jednak jego oczy. Niby zwyczajne niebieskie, lecz było w nich coś innego.
Nasz pilot ćpał melanż.


(o, gdyby wyglądał jak młody Kyle MacLachlan w roli Paula Atrydy, to ja bym chętnie przeprowadziła jakąś misję eskortową!)


Prawie natychmiast oprzytomniałam.
Dodatkowe Informacje:
Nie posiada mieszkania. [Tajne: Bergwirtschaft Wilder Mann, Ulica: Grossenhainer str., Pokój numer 7]

W przeszłości pracował jako: Brak [Tajne: Pilot]
Zastanawiam się, po co w ogóle takie utajnianie życiorysu kolesia. Przecież nie jest agentem wywiadu, jest po prostu pilotem. (A nawet gdyby był agentem, to stworzono by mu jakąś przykrywkę, fałszywy życiorys, a nie “praca: brak”).
Mnie rozwala to “Praca: Pilot” i wymienienie tego samego przy “w przeszłości”. Kiedy on zdążył się tyle napracować, mając 23 lata?
Wczoraj. Umył podłogę w kantynie i już doświadczony.


Ulubionymi zajęciami jest:
- rysowanie (przyda jej się ta informacja jak nie wiem) kredkami świecowymi.
- pływanie
- bieganie
- latanie (no shit, Sherlock)
Jest palaczem. Codziennie przynajmniej jednego papierosa spala. Nie pije dużych ilości alkoholu.


Zamknęłam plik i otworzyłam wiadomości.


Dama_Karo jest online.


Dama_Karo
Dzięki za te informacje... chociaż jest ich niewiele.


Shadow_Angel jest online


Shadow_Angel
Przynajmniej wiesz jak się nazywa twój cel. O ile się nie mylę to twoja pierwsza taka misja


Dama_Karo
A ty skąd wiesz o tej misji? Ledwo godzinę temu ją dostałam od Kapitana a ty już o niej wiesz.
Hm, myślałam, że ten Shadow_Angel to ktoś w rodzaju Q dla Bonda, który ma za zadanie wyposażyć ją we wszystko, co niezbędne… a tu okazuje się, że nawet nie powinien wiedzieć o jej misji?
W takim razie dlaczego kapitan nie przekazał jej tych informacji? Pojechałaby w ciemno, nie wiedząc nawet, jak się nazywa i wygląda jej podopieczny?
No weź, pewnie czekałby na nią na lotnisku z tabliczką “Dama Karo” i tak by go rozpoznała.


Shadow_Angel
Oho ho!  Czyżby nasza Karo się wystraszyła?


Dama_Karo
Strach to uczucie. Uczucie jest słabością, a słabości należy się wyzbyć.
Eeeej, weźcie ją nauczcie jakiejś innej odzywki. Na przykład “Cztery nogi dobre, dwie nogi złe”.

Shadow_Angel
Tak, tak. też znam tą śpiewkę. Też jestem Czarnym Aniołem, też mnie tego uczyli.


Dama_Karo
Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.


Shadow_Angel
Dowiesz się w swoim czasie. A teraz idź już spać. Czeka cie dłuuuugi lot.


Dama_Karo
Akurat mi się nie chce spać.


Shadow_Angel
Póki nie przyleci samolot będziesz naparzała w worek? Kobieta z bicepsami nie wygląda najlepiej :P
Co za jełop..


Dama_Karo
Ja nie mam bicepsów.
Masz. Każdy ma. Nie uczą was tam anatomii w tym syndykacie zbrodni?


Shadow_Angel
Jeszcze...
Jak widać nie uczą. Dziwne.


Shadow_Angel
Swoją drogą... słyszałem o twoim nowym hobby.


Dama_Karo
?


Shadow_Angel
Czytanie kryminałów :)


Dama_Karo
Czytam już od jakiegoś czasu.
Umiem literki! Literki są fajne!


Shadow_Angel
A nie myślałaś by przeczytać coś wiesz... innego?


Dama_Karo
?


Shadow_Angel
Nie wystarczy ci że masz zabijanie praktycznie codziennie?


Shadow_Angel
Może byś przeczytała coś bardziej ludzkiego, skoro masz być pod jednym dachem z innym człowiekiem.
Ughh, co za typ.


Shadow_Angel
On nie jest mordercą, zabójcą czy łowcą. To jest żołnierz. Zabija - to prawda, lecz zabija tych, co walczą przeciwko niemu. Poza tym on walczy za kraj. A my?
Hm… Jesteśmy w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, w której Niemcy toczą z kimś wojnę?
Z zabijaniem to w większości przypadków jest tak, że się zabija tego, co walczy przeciwko nam, więc nie wiem, gdzie tu miejsce na filozofowanie.


Shadow_Angel
My walczymy dla pieniędzy... nawet nie... walczymy by po prostu zabijać.


Shadow_Angel
Ja się przyznaję. Zabijam po to, by zarobić trochę grosza. Tak. ZABIJAM. A ty?
I w tym momencie zauważa, że “Dama_Karo jest offline”. Proszę.
Hm, rozmawia ze sobą dwoje zawodowych płatnych zabójców i jedno rzuca dramatyczne “Tak. ZABIJAM” – jakby to miało być coś szokującego…?
Brakuje złowieszczego śmiechu i grzmotów w tle.
I dramatycznie wyjącego chóru!


Dama_Karo
Ja?


Shadow_Angel
Dlaczego zabijasz. Dla sławy? Pieniędzy? A może dla czystej przyjemności. Czego chcesz?


Dama_Karo
Niczego


Dama_Karo jest offline.
Ha!


Wyłączyłam telefon. Położyłam się na boku i czekałam. W końcu przyszedł Kapitan i zaprowadził mnie do samolotu. Do jego własnego samolotu. Wystartowaliśmy. Lot zapowiadał się długi i nużący. Zasnęłam w fotelu.
Tak z ciekawości: kapitan każdego swojego agenta tak odwozi na misję, czy tylko w wyjątkowych wypadkach, a generalnie na co dzień mają opanowane takie umiejętności jak np. rezerwacja biletów itp.?
Hej, ona ma spluwę w plecaku, nie może korzystać ze zwykłego rejsowego samolotu, bo ją zgarną na lotnisku. No i już wiadomo dlaczego “kapitan”: koleś jest pilotem.
E tam, tacy fachowi zawodowi zabójcy na pewno znają jakieś sposoby przemycania broni na pokład.


II. Pilot
Wylądowaliśmy koło 6 rano. Kapitan mnie obudził i zaprowadził za rączkę do taksówki, która zawiozła mnie przed hotel.
W sumie hotel jak hotel. Duży żółty budynek z oknami, balkonami i drzwiami.
Weszłam do korytarza prowadzącego do recepcji.
- Niestety brak wolnych pokoi - powiedział po niemiecku recepcjonista.
- Miałam tu rezerwację. - odpowiedziałam, również po niemiecku.
Podałam recepcjoniście kartkę z zapisanymi danymi. Przyłożył do niej czytnik.
- Tak... Pani Karo.
Jak mnie nazwałeś…?! Panikaro?!

Zapraszam do pokoju numer 7 - podał mi klucz i uśmiechnął się do mnie.
Nie odwzajemniłam mu uśmiechu.
Taaaak, taaaak, wiemy, uśmiech to słabość…
Może ona ma niewyleczone zęby?


Nie zmieniając wyrazu twarzy odeszłam w stronę swojego nowego pokoju. Czerwono-czarny dywan leżący na ziemi troszkę mi tu nie pasował. Ściany i sufit były wyraźnie na nowoczesny styl, a dywanowi było bliżej do nowożytności, niż do teraźniejszości.
(Co to na litość boską znaczy?)
Wyglądał jak coś, co powstało między XV a XVIII wiekiem?

(...) Po cichu weszłam do pokoju. W pierwszym pomieszczeniu była szeroka kanapa koło wejścia, skierowana w stronę powieszonego na ścianie telewizora. Kolorowy dywan był rozłożony na środku, a na nim stał stół z ośmioma krzesłami dookoła. Z tyłu stała kuchnia. A jak się zmęczyła, to się położyła. Kilka blatów, lodówka, mikrofala, piekarnik i mikser.
O, będzie mogła zrobić sobie tosty z szynką i żółtym serem!
Hej, autorze, opisujesz istniejący hotel, który ma normalne pokoje hotelowe, nie apartamenty z kuchnią.
Może nasz pilot tak się zadomowił, że poprzestawiał i dorzucił parę rzeczy?


(...)
Po chwili z łazienki wyszedł mężczyzna. Miał na sobie tylko niebiesko-czarne bokserki. Wyglądał jak ten ze zdjęć. Tylko że ten był lepszy. Mięśnie miał większe niż na zdjęciach, a jego budowa ciała była wręcz idealna.
Zaokrąglił się po wakacjach!


Mężczyzna myjąc zęby, przeszukiwał szafę z ubraniami.
- Chyba mnie nie zauważył - pomyślałam.
- Ehm - chrząknęłam.
Mężczyzna spojrzał na mnie i podskoczył lekko.
Poczułam na plecach dziwne dreszcze. Przyjemne, lecz nie chciałam ich.
Ehh, niech zgadnę: Przyjemność to uczucie. Uczucie jest słabością, a słabości należy się wyzbyć?


- Wystraszyłaś mnie - powiedział po angielsku.
- Wybacz. Bardzo dobrze mówisz po angielsku - powiedziałam - lecz możemy mówić w twoim języku - dodałam po niemiecku.
- Dobrze... Mogłabyś się odwrócić? Chciałbym przebrać się z piżamy w coś... na co dzień.
- Tak jest - obróciłam się na pięcie i wbiłam wzrok w drzwi przede mną.
Poczułam się dziwnie. Chciałam obrócić głowę i spojrzeć ponownie na jego ciało.
- Karolina co ci odbija?! - krzyknęłam na siebie w myślach, przywołując do porządku -  to tylko uczucie... jakieś dziwne uczucie, ale to jest słabość, a słabości należy się wyzbyć.
Niech ktoś nią potrząśnie, bo chyba się zacięła.


- Już - powiedział Niemiec.
Obróciłam się i ujrzałam tego samego mężczyznę lecz już w niebieskiej koszulce i szarych dżinsach.
- Jestem Adam Richter - przedstawił się. - A ty jak się nazywasz?
- Karo... Dama Karo - odpowiedziałam bez namysłu.
- Nie... - pokręcił głową, uśmiechając się. - Jak masz na imię. Nie chodzi mi o twój przydomek.
- Karolina Kos - odpowiedziałam.
Hm, ciekawe, czy podała mu prawdziwe nazwisko…?
Oczywiście. Przecież miała robić wszystko, co jej każe.


- Miło mi. Ty zapewne jesteś tą moją ochroną... Szczerze nie wyglądasz byś mogła komukolwiek zrobić krzywdę - podszedł kilka kroków do mnie.
Adam spojrzał mi w oczy. Miał piękne, błękitne oczy, które w jakiś sposób mnie hipnotyzowały.
- Co się z tobą dzieje?! Tyle lat ćwiczeń w jednej chwili chcesz zniszczyć? Chcesz znów być słaba?! Jak twój ojciec?! - Przemieściłam wzrok na szafę za nim.
Jak Janek? ;)


- Ale wierzę, że jesteś mocna... Może lepiej zaprzyjaźnimy się... Co powiesz na śniadanie?
-Tak jest - odpowiedziałam odruchowo i ruszyłam w stronę kuchni.
- Tak jest? - powtórzył Pilot.
- On chyba nie wie, że mam wykonywać jego każdy rozkaz. Powiedzieć mu?
Tak, i zobacz, co się stanie. Tak zwany “test na dzbana”.


- Jestem tu by ciebie chronić - zaczęłam - a podczas tego mam wykonać każdy twój rozkaz i prośbę.
Adam pokiwał lekko głową, lecz jego mina mówiła, że nic z tego nie rozumie.
- Spełnię każdą twoją prośbę.
Na kolana i szczekaj.


Skinął głową ponownie, lecz tym razem pewniej.
Rzuciłam plecak na kanapę i zaczęłam robić śniadanie.
Gdyż może być sobie zabójczynią, agentką, Czarnym Aniołem czy innym mrocznym szujstwem – ale przede wszystkim jest kobietą i pewne rzeczy są oczywiste.


- A tutaj nie mają śniadań w restauracji? - zapytałam, wyciągając z lodówki kilka jajek.
- Jest tutaj restauracja, lecz jest strasznie droga, i kazali mi uważać na to co i gdzie jem.
Uhm, rząd opłacił mu czterogwiazdkowy hotel – ale bez wyżywienia? Ci Niemcy naprawdę są oszczędni.


Ponoć na mnie polują.
- inaczej mnie by tu nie było.
Kilka minut później na stole postawiłam talerze z jajecznicą. Brunet wziął talerz i przesunął go o jedno miejsce, by siedzieć bliżej mnie.
- Ledwo się znamy... To że mam wykonywać twoje rozkazy nie znaczy że możesz sobie pozwolić na...
- Może się troszkę lepiej poznamy... - Adam przerwał mi moje rozmyślania.
-  Ja ciebie już dość dobrze znam
- Pewnie - powiedziałam nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Najlepiej się poznać rozmawiając o swej przeszłości - powiedział, lekko speszony Adam.
Przeniosłam wzrok z talerza na niego
- Nawet nie próbuj... - powiedziałam powoli w myślach.
Jej, to nasza zabójczyni nie ma przygotowanej śpiewki na takie okazje?


Mężczyzna jakby mi czytał w myślach. Po chwili poprawił się na krześle i zaczął jeść jajecznicę.
- Nie ważne... to był głupi pomysł... - powiedział wzrok wbijając w swój talerz.
Ja przez cały czas byłam w tej samej pozycji, z tym samym wyrazem twarzy.
Chyba wiem, jak wygląda Karo:


Myślicie, że sprawdziłaby się w kolejce po papier toaletowy?

(...)
Rozejrzałam się po moim nowym pokoiku. Był znacznie większy od mojego poprzedniego. Wielka szafa stała pod ścianą, koło niej trzy puste półki. Po drugiej stronie ściany stało moje łóżko i etażerka na której stała woda. Odruchowo już wzięłam wodę i wrzuciłam do niej tabletkę wskazującą czy jest tu coś dodane. Woda była czysta.
Ale stała się niepijalna.


(...)
Adam wyrzucił papierosa w dół. Wyprostował się i spojrzał mi w oczy.
Znów przeszedł mnie ten dziwny dreszcz.
- Jesteś piękną kobietą - zaczął.
- Już mi się to nie podoba - Warknęłam w myślach.
Wiele zwykłych kobiet w trakcie podobnej rozmowy zwyczajnie powie, że nie życzy sobie takich uwag, postawi granicę. Wyszkolona agentka zamiast reagować, wyłącznie zgrzyta zębami. Przecież ten brak realiów jest nierealny!


- Czemu się nie uśmiechasz? Gdybyś tylko się uśmiechała byłabyś jeszcze piękniejsza, o ile to możliwe. - kontynuował.
Geeeez, facet, masz podrywy jak żul na przystanku.
Gdybym nie wiedział kto to napisał, to po tym tekście już byłbym na 100% pewien, że facet.
Żule na przystanku mają lepsze. Tekst podobny do powyższego usłyszałam w pracy od faceta, który jest m.in. wykładowcą na uniwersytecie. Zareagowałam stanowczym “jestem w pracy i nie jestem dekoracją” i od tego czasu facet mówi mi wyłącznie “dzień dobry”.


- Żyję według pewnej zasady.
- Jakiej?
- Uczucie to słabość, a słabości należy się wyzbyć.


- A miłość? Zauroczenie? - zapytał lekko przekrzywiając głowę.
- Miłość to uczucie. Uczucie to słabość, a słabości należ wyzbyć - powtórzyłam.
Ale już lekko się zacinając. Zwoje zaczynały jej się przegrzewać.


- Doprawdy?
Adam podszedł do mnie dwa kroki. Staliśmy kilka centymetrów od siebie.
- Nie podoba mi się to...
Objął mnie w tali i przyciągnął lekko do siebie. Znów poczułam ten przyjemny dreszcz, lecz tym razem przeszedł po całej mnie. Od pleców aż po koniuszki palców. Nie wiem co to jest, nie ważne że mi się podoba, ale nie chcę tego.
- To mi się coraz bardziej nie podoba.
Adam przycisnął mnie do siebie i pocałował. jego usta były ciepłe. Czułam jak to ciepło rozgrzewa mnie od środka, a szary świat na chwilę przybrał inny kolor.
Wzruszonam <3 <3 <3
(jak stary siennik wojskowy)

Odepchnęłam go mocno i podcięłam odruchowo.
Postanowiłam przeanalizować zagadnienie doświadczalnie. Nie jestem super tajną i wyszkoloną agentką super tajnych służb, jednak jakieś pojęcie o samoobronie i walce posiadam. Poprosiłam dziś po treningu kolegę, ważącego ok. 100 kilogramów o pomoc. Imitujemy stojącego za naszą agentką pilota i zakładamy, że wchodzi w grę element zaskoczenia. Stanęłam przed kolegą tyłem, blisko, odwróciłam się gwałtownie i odepchnęłam. Cofnął się o metr. Z tej odległości nie miałam możliwości kopnąć go w żaden sposób. Chyba że podeszłabym bliżej, ale takiego scenariusza akcja nie zakłada.
Czepiasz się, doprawdy. A może ona ma nogi jak Elastyna z Iniemamocnych?
http://digitalspyuk.cdnds.net/18/23/980x490/landscape-1528282792-incredibles-2-movie.jpg

Pilot nie spodziewał się tego i upadł na ziemię.
Jak i autor nie jestem ekspertem, ale przypuszczam, że pilot w trakcie swojego szkolenia miał zajęcia z walki wręcz. Na takich zajęciach uczą stabilizacji ciała po popchnięciu.
Zaskoczyła go kiedy miał całą moc obliczeniową w penisie już!


Wybiegłam z hotelu i zatrzymałam się dopiero gdy stałam za hotelem koło śmietników.
Bardzo profesjonalnie.
- Co to kurwa było?! Co to ma znaczyć?!
Koleś chciał cię przelecieć. Niemożliwe, żeby się już zakochał, miał po prostu ochotę na krótki numerek. Mieliście WDŻ w tej swojej akademii?


Znów przeszyły mnie dreszcze, jednak tym razem słabsze.
- Co ty kurwa wyprawiasz... - powiedziałam sama do siebie.
Spoliczkowałam siebie. Cios nie był zbyt mocny, lecz zraniłam się w policzek.
Pierdoła.
U mnie się mówiło: pierdoła saska. Pasuje, bo są w Dreźnie ;)
Jak. Trzymała akurat w łapie jeden z tych noży, które ze sobą zabrała?


- To... To jest uczucie... Uczucie to słabość - Powiedziałam bliska wymiotów - Słabości należy się wyzbyć.
- Uczucie to słabość. nie możesz być słaba.
Wróciłam do pokoju dopiero koło 22:30.
Świetnie wyszkolona ochrona włóczy się po nocy ze strachu. Co robi ta źle wyszkolona? Płacze w śmietniku?
I to ze strachu przed czym! Przed ÓCZÓCIEM!!!111oneoneone!!!
Dawno już postulowałam, że niezbędnym elementem szkolenia takiego superagenta, zawodowego zabójcy, czy innego łowcy wąpierzy powinno być umiejętne rozprawiczenie, bo inaczej przy pierwszych oznakach zainteresowania ze strony płci dowolnej głupieją ekspresowo i stają się całkiem bezużyteczni.


Cały czas siedziałam za hotelem i obserwowałam, by w razie czego odpowiednio zareagować, jednak nie chciałam przebywać z Adamem.
W tym czasie zabójcy, którzy dzień wcześniej wynajęli pokój w tym samym hotelu, po cichutku załatwili sprawę i spokojnie wyszli głównym wejściem.


- Znamy się ledwo od kilku godzin a on już mnie... - znów zebrało mi się na wymioty.
Tak, ja rozumiem, że sytuacja jest niekomfortowa, ale taka super wyszkolona tajna zabójczyni powinna chyba umieć poradzić sobie i z molestowaniem? Postawić granice swemu podopiecznemu?

(...)


Dama_Karo
Ten Adam...


Shadow_Angel
no...


Dama_Karo
On jest jakiś dziwny...


Dama_Karo
To znaczy, nie wyznaje tej samej zasady. "Uczucie to słabość, a słabości należy się wyzbyć"
Ale jak to, cała reszta świata nie wyznaje naszych zasad? Szok!


Shadow_Angel
Ha Ha Ha Ha


Dama_Karo
Z czego się śmiejesz?


Shadow_Angel
Ten Niemiec jest zwykłym człowiekiem. Czuje normalnie uczucia i daje im się ponieść.


Dama_Karo
Ale by mnie całować?!


Shadow_Angel
O kurwa...


Shadow_Angel
Z jednej strony chciałbym być na jego miejscu. Pocałować taką ślicznotkę jak ty... Lecz z drugiej strony nie chciałbym być w jego skórze... chyba jutro się nie obudzi...


Shadow_Angel
A... ty masz go chronić...


Dama_Karo
Wymiotować mi się chce na samą myśl, że on coś takiego zrobił.


Shadow_Angel
Powtarzam: TO ZWYKŁY CZŁOWIEK! PO PROSTU OKAZUJE CI SWOJE UCZUCIA!
No – nie. Całowanie obcej osoby bez jej zgody to nie żadne okazywanie uczuć, to zwykłe molestowanie i kuźwa, chciałabym, żeby opkotwórcy wreszcie się tego nauczyli, zamiast romantyzować takie sytuacje.


(...)


Karo zasypia i ma koszmar, w którym w pewnym momencie znów pojawia się całujący ją Adam.


Obudziłam się z przyspieszonym oddechem. Poczułam, że mnie mdli. Pobiegłam do łazienki i zwróciłam zawartość żołądka.
- Co się ze mną dzieje? Byłam przecież szkolona... Powinnam to wytrzymać... To nie powinno mieć miejsca.
I tu się zgadzamy.
*wzdech* Jaka agentka, takie szkolenie...

Wróciłam do łóżka i chwyciłam telefon.


Dama_Karo jest online.
@ Shadow_Angel jesteś tam?


Shadow_Angel
Co jest?


Shadow_Angel
Wiesz która jest godzina?


Shadow_Angel
Jeżeli nie wiesz to cię uświadomię. JEST DRUGA RANO! Niektórzy chcą się wyspać.
E, nie przyzwyczaili was od wstawania w środku nocy w pełnej gotowości?


Dama_Karo
Wybacz... ale coś jest ze mną nie tak


Shadow_Angel
Widzę... Widzę i się boję...


Dama_Karo
Te... uczucia chyba mnie zabijają. Są jaką chorobą. Czuję się słaba. Wymiotuję. Jestem wyczerpana. Nie mogę spać.
Czyżby koleś niechcący odkrył stuprocentowo skuteczną metodę eliminacji Czarnych Aniołów? *wywraca oczami*


Shadow_Angel
Wydaje mi się, że zachorowałaś na poważną chorobę...
Salmonella?


Shadow_Angel
Miłość :)
Nie, nie, nie. Pomiędzy miłością a rzyganiem powinien być jeszcze co najmniej jeden stosunek seksualny.


Dama_Karo
Miłość to uczucie. Uczucie to słabość, a słabości należy się wyzbyć.
Pies Pawłowa normalnie...


Shadow_Angel
Moim zdaniem to zakochałaś się w nim, lecz nie chcesz tego przyznać.
A moim zdaniem pieprzysz głupoty, koleś.


(...)

III. Pułapka


Wstałam o 5:30.  Odgarnęłam czarne, rozczochrane włosy. Podniosłam się z łóżka i przeciągnęłam się. Rozpoczęłam też swoją codzienną rozgrzewkę. Pięćdziesiąt przysiadów, dwadzieścia pięć pompek na lewej i tyle samo na prawej ręce. Kilka ćwiczeń rozciągających.
Po zakończeniu rozgrzewki spojrzałam na drzwi od sypialni Adama. Uchyliłam je lekko, by zobaczyć czy śpi.
Mężczyzna leżał przykryty do pasa kołdrą. Nie miał nic na torsie, więc dokładnie było widać jego mięśnie.
Skóry też nie miał?
Tak, zabójcy zrobili co mieli zrobić i jeszcze go oskórowali na pamiątkę.


Po śniadaniu Adam i Karolina ustalają, że pójdą do kina na jakiś horror.
Gdyż właśnie to robi się z osobą, której życie jest w niebezpieczeństwie: prowadzi się ją do ciemnego, publicznego miejsca, gdzie nagłośnienie filmu może zagłuszyć podejrzane dźwięki.
(...)


Dwie godziny później byliśmy gotowi do wyjścia.
Bohaterka wstaje o 5.30, robi rozgrzewkę, bierze prysznic, a kiedy wychodzi spod prysznica, Adam już nie śpi (i znów się do niej przystawia, grrr, temu gościowi chyba Bond wszedł za mocno), on z kolei odbywa swoje poranne czynności, a potem jedzą śniadanie. Wszystko razem zajmuje im, jak sądzę, nie więcej niż dwie godziny. Kolejne dwie później są gotowi do wyjścia. Jakie kino puszcza horrory przed południem?


Adam narzucił na siebie tylko bluzkę z falbankami i był gotowy do drogi. Ja schowałam do kabury, pod koszulką na plecach, pistolet. Zabrałam także kilka noży, które pochowałam do kilku ukrytych pochw [pochew] na noże. I dopiero po schowaniu mojego sztyletu byłam gotowa do wyjścia. Nie mówiłam oczywiście nic dla Adama, nie zrozumiałby.
Dla Adama? Nasza mroczna zabójczyni pochodzi z Podlasia?

Kino było kilka ulic dalej. Ruszyliśmy w drogę.
- Może złapiesz mnie za rękę? - zaproponował.
- Czemu? - zapytałam, patrząc przed siebie.
- Wszystkie zakochane pary się trzymają za dłonie.
- Nie jestem zakochana w tobie - odparłam oschle.
Resztę drogi przeszliśmy w ciszy.
Tak go ścięla ta cięta riposta, że zupełnie nie wiedział, co odpowiedzieć.
(W sumie to i lepiej, bo facet co otworzy usta to pieprzy jak potłuczony).
Może ja się mylę, może ja się nie znam, ale czy przypadkiem… no wiecie, jakaś faza lepszego poznania się nim stwierdzisz, że kogoś kochasz? Hmm?


W kinie, mimo proponowania przez Adama że o on zapłaci, kupiłam bilety.
Mam nadzieję, że wrzucasz to sobie w koszty.
Proszę wystawić fakturkę na Czarne Anioły!


Poszliśmy na "To". Nie podobał mi się ten film. Nie rozumiałam czego inni ludzie się bali.
- Boisz się - stwierdził Adam pod koniec filmu.
- Nie - odparłam bez uczucia.
- Widzę to - uśmiechnął się lekko.
Jak na pilota to masz jednak kiepski wzrok.


- Chcesz po prostu odwrócić uwagę od tego, że sam się boisz, niestety ci  się to nie udało, gdyż nie boję się tego. Strach to uczucie. Uczucie jest słabością, a słabości należy się wyzbyć. - spojrzałam na niego z pokerową twarzą.
Jeżu, przestań już. Wiemy. Wiemy! Cały świat to wie!
To zdanie zaczyna podnosić mi ciśnienie.


- Tak jak z miłością? - uśmiechnął się wrednie.
Milczałam. Obróciłam głowę w stronę ekranu.
Po zakończeniu seansu ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze Adam zafundował mi lody. Kazał je przyjąć, a rozkaz to rozkaz. Nie ważna jak głupi.
- Smakują ci?
- Szczerze?
- Yhm - mruknął, oblizując czekoladową kulkę.
- Nie. Nie lubię lodów.
Lubienie lodów to słabość, a słabości należy się wyzbyć?

Spojrzał na mnie jakbym powiedziała właśnie coś nienormalnego.
Po powrocie do domu każdy zajął się sobą. Ja odkładałam broń, a Adam przeglądał coś w internecie.
Poczułam nagle jak kręci mi się w głowie. Usiadłam na łóżku.
- Ej... co to była za posypka na naszych lodach? - zapytał ze swojego pokoju Adam.
- Posypka?! Nie było żadnej posypki! Zaraz... O cholera…
Zaraz, to była w końcu czy nie była?


Wstałam i spróbowałam podejść do szafy. W głowie tak mi się kręciło, że nie byłam do tego zdolna. Upadłam na podłogę, a po chwili zaczęło mi się robić ciemno przed oczyma.
Gdy się obudziłam, czułam na sobie sznury, a w ustach miałam kulkę materiału.
Knebel.


Koło mnie Adam leżał jeszcze nieprzytomny. Siedzieliśmy w jego pokoju. Poza nami były tu jeszcze dwie osoby. Mieli maski na twarzach. Jeden miał maskę przypominającą stare maski do odprawiania rytuałów z wystawionym językiem (rytuały z wystawionym językiem są ważniejsze niż te bez), drugi miał całą białą, bez uczucia. Wyzbył się. Uczucia to słabość!!!


- Zobacz. Jedna się obudziła - powiedział po rosyjsku z maską z językiem.
Powiedział ten W masce z językiem.
W sumie jestem naprawdę ciekaw o jaką maskę chodzi. Może o taką?
https://afosto-cdn-01.afosto.com/jt5k8/product/400/66a9e9eb801de122b1fa16cbfb43b507.jpg


- Może to i lepiej. Mamy dostarczyć tylko tego pilota a ją. He he. A z nią możemy się pobawić - odparł po rosyjsku z białą maską.
A ta trzecia? Koleś mówił, że “jedna się obudziła”. Drugą nie mógł być Adam, więc...
Wyplułam kulkę.
Pała z wykorzystywania elementu zaskoczenia, Damo Karo.


- Tylko spróbujcie mnie, lub jego tknąć, a zabije was - odparłam, również po rosyjsku, oschle.
- Ty? Związana nic nam nie zrobisz - zaśmiał się z maską z językiem.
Przecież nie powiedziała “zabijĘ was”, tylko “zabijE” - znaczy, ktoś inny. Pewnie znany bandzior, Imperatyw N.


Z rękawa całe szczęście udało mi się wyciągnąć nożyk, którym już na początku ich rozmowy udało mi się przeciąć  sznury.
Zastrachana agentka, która chowa się przy śmietniku i strasznie tajni złoczyńcy, którzy nie umieją przeszukać więźnia. Co jeszcze? Ktoś zgubi czerwony przycisk do bomb atomowych?
Nie kracz.

- Już dawno nie bawiłem się z młodą dziw... - Rosjanin nie dokończył.
Gdy podszedł do mnie i złapał mnie za szczękę, wbiłam mu nożyk w gardło. Krew trysnęła na nas, a ja wyciągnęłam nóż.
Krew powinna chyba tak porządnie trysnąć dopiero po wyjęciu noża?


Drugi, z białą maską, nawet nie zdążył zareagować. Rzuciłam w niego nożem. Nożyk wbił mu się w lewą nogę, przez co upadł na ziemię, krzycząc z bólu i chwytając się za nogę. Wstałam i otarłam czoło z krwi. Nie pomogło to za bardzo gdyż moje ręce również były umorusane krwią. Powoli podeszłam do leżącego na podłodze.
- Możecie się mną pobawić? Doprawdy? - zapytałam bez uczuć.
Weź się nie zesraj z tym “bez uczuć”.


Podniosłam nogę w górę i z całej siły nadepnęłam leżącemu na kark. Dało się usłyszeć trzask. Rosjanin przestał się ruszać.
Złamała mu karczycho tupnięciem nóżki? Mały nożyk w nodze tak zaszkodził kolesiowi, że nawet nie próbował się bronić? Przypomina mi to jedną scenę z cyklu o Koniaszu Miroslava Zambocha: autor cały czas nawija o tym jaki to jego bohater jest zmęczony, ranny i ledwo trzyma się na nogach, w ręce ma tylko malutki (ostrze długości 4 centymetrów) nożyk do rzucania i żeby coś nim zrobić musiałby trafić przeciwnika w oko lub tętnice. Jak się kończy scena? Koniasz rzuca, trafia gościa w czoła, a nożyk… przebija czaszkę.


Wytarłam zakrwawione ręce w jego czarną koszulkę. W tym czasie Adam obudził się.
- O Kurwa! Co tu się stało?! - powiedział, patrząc na rozlaną plamę krwi.
Rozejrzałam się dookoła. Na jego łóżku i ścianach była krew. W sumie się nie zdziwiłam, w końcu przebiłam mu tętnice.
Adamowi???


- Ja się stałam. - odpowiedziałam oschle.
- Kur... Kurwa! Rozwiąż mnie! - zaczął się szamotać.
I zakochanie jak ręką odjął!


Wyciągnęłam nóż z nogi nieboszczyka i rozcięłam sznur.
- Nie jesteśmy tutaj już bezpieczni. Musimy się przenieść gdzie indziej - powiedziałam, pomagając mu wstać.
- Gdzie?
- Dziś jeszcze tutaj prześpisz - odparłam - Ale na moim łóżku - dodałam widząc krew na łóżku.
- A ty gdzie?
- Ja nie będę spała - obróciłam się do niego plecami.
Dwie godziny później przyszykowałam mu łóżko i zabrałam swoje rzeczy z niego.
Co prawda kryjówkę mamy spaloną, ale przecież nie oznacza to, że mamy ją natychmiast opuścić.
No ba, przecież dopóki trupy nie śmierdzą, to jest tu całkiem przyjemnie.
Okno sobie otworzy i do rana starczy.


Spojrzałam na zegarek w telefonie.
22:16
1 nieprzeczytana wiadomość.
Znów ten czas… Poszli do kina jakoś przed południem, wrócili… no niechby seans razem z reklamami trwał trzy godziny, maksymalnie daję im czternastą. Zaraz potem stracili przytomność. Rozróba zakończona morderstwem Rosjan miała miejsce około 20.00. Co się działo przez sześć godzin? Ruscy siedzieli i patrzyli na nich, jak ładnie śpią?


Zabrałam z szafy swoją piżamę
Priorytety muszą być. Gdy ja byłem mały i kłóciłem się z mamą, to zawsze brałem foliówkę, wkładałem do niej piżamkę i ogłaszałem, że uciekam z domu. Po czym wychodziłem na klatkę schodową i tak siedziałem dopóki nie przestawałem się na mamę gniewać.
i skierowałam się do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i zablokowałam je. Spojrzałam w lustro. Ujrzałam młodą kobietę, koło dwudziestki, z czarnymi, lekko kręconymi włosami. Przegarnęłam włosy oburącz. To jest bardzo istotne. Przegarnięcie jedną ręką nie daje opkowego efektu. W ogóle to co to jest przegarnięcie?


Spojrzałam na twarz. Miałam nadal rozcięty policzek i rozmazaną, zaschniętą krew po całej twarzy.
Przez dwie godziny od tej całej awantury nie zdążyła się umyć?!


-  Mam nadzieję, że tych trupów nikt nie znajdzie. W sumie pozbyłam się ich tak, że jeżeli znajdą, to uznają, że to był wypadek.
Leżą w bocznej uliczce, zawinięte w dywan.
Potknęli się i przewrócili prosto na nóż. I tak siedemnaście razy.


(...)

IV. Przeszłość


Stałam na ringu. Naprzeciwko mnie stał "Byk" uzbrojony w kij z kolcami. Czułam, jak z kącika ust skapuje mi ciepła krew.
Hmmmm, jeśli oberwała wcześniej tym kijem z kolcami, to krew powinna jej chlustać, a nie skapywać i to nie tylko z kącika ust.


Pierwsza kropla spadła na ziemię.
"Byk" zamachnął się kijem. Kij śmignął tuż nad moją głową. Gdybym nie padła na ziemię, oberwałabym nim.
Jasne, padnij na ziemię. Na pewno jest to bezpieczny sposób na obronę. Niech ktoś porozmawia z szefem wyszkolenia tej organizacji, bo mnie zaraz coś trafi.


Druga kropla zabębniła cichutko o podłoże.
Podniosłam głowę. "Byk" Wziął kolejny zamach. Przetoczyłam się w bok, a kij z kolcami wbił się w koło mnie.
Oj dana, dana, dokoluśka.


Trzecia kropla uderza o popękaną podłogę.
Błyskawicznie podniosłam się i chwyciłam za kij.
Gołymi rękami za te kolce?


"Byk" starał się mnie odkopnąć. Uniknęłam każdego jego wykopu.
Czwarta kropla krwi spływa po brodzie i szyi.
Czuję dreszcz. Pociągnęłam do siebie kij, a następnie z całej siły odepchnęłam. "Byk" oberwał w brzuch i skulił się.
Rozumiem, co chciała zrobić, ale cały czas mi przeszkadza świadomość, że Karo trzyma za tę końcówkę uzbrojoną w gwoździe.


Ja na tym jednak nie przestałam. Wyciągnęłam kij z kolcami i uderzyłam go ponownie w brzuch. Mężczyzna zakaszlał krwią. Cofnęłam kij i uderzyłam go w nogę tak, że było słychać chrupnięcie kości.
Karo klepnięciem w plecy pewnie złamałaby kręgosłup Batmanowi.


- Dość - powiedział mój ojciec.
Kapitan spojrzał się na niego zabójczym wzrokiem, po czym ten wzrok zamieścił na mnie.
Cofnął się dwa kroki, uważnie obejrzał efekt, po czym podszedł i delikatnie, dwoma palcami jeszcze go poprawił.


- Wygrałaś - lekko skinął głową kapitan.
Zeszłam z ringu i otarłam krew i pot z twarzy. Gdy tylko dotknęłam ziemi pomieszczenie rozpłynęło się.
Stałam teraz za drzwiami. Wpatrywałam się w nie. Stałam na baczność.
- Zachowałeś się jak tchórz - zaczął Kapitan.
- To moja córka. Nie chcę by...
- Nie chcesz by była silna?  Strach to tylko uczucie. Uczucie jest słabością…
JEZU DOOOOŚĆ.


- A słabości należy się wyzbyć - dokończyli razem.
- Myślisz, że dając jej taki przykład... że pokazując uczucie... okazując łaskę swojej ofierze... Myślisz, że dasz jej tym dobry przykład?
- Wybacz Kapitanie. To się więcej nie powtórzy...
- Wiem. Osobiście tego dopilnuję.
Po tych słowach usłyszałam wystrzał z pistoletu. Po chwili coś upadło na ziemię, tłukąc się.
- Ja... Ja obiecuję poprawę... - wyjęczał ojciec.
- Dla ofiary (hje hje) nie okazuje się łaski - padł kolejny strzał.
Usłyszałam, jak coś upada na ziemię z hukiem. Wzdrygnęłam się.
Kapitan otworzył drzwi. Cały czas stałam na baczność. Za jego plecami dostrzegłam koło stolika zbitą lampkę, a kilka metrów dalej leżące ciało mojego ojca.
- Dobrze się spisałaś. Robisz wielkie postępy, biorąc pod uwagę, że masz dopiero piętnaście lat. Mam nadzieję, że nie spoczniesz na laurach, a weźmiesz się jeszcze bardziej za siebie. A teraz, odmaszerować.
- Tak jest - zasalutowałam i odmaszerowałam.


Adam budzi Karolinę z koszmaru.
(...)
- Każdy czasem ma koszmary. Nawet ja - powiedział, odwracając dłonią moją głowę.
Spojrzałam w jego oczy. Te niebieskie oczy. Wydawało się, że pośród szarego świata, te oczy jako jedyne mają własną, odróżniającą je barwę.
Adam przyciągnął moją głowę za brodę do swojej i pocałował mnie w usta. Czułam ich ciepło. Czułam, jak położył mi dłonie na plecach i przysunął mnie do siebie. Czułam, jak od niego bije ciepło w moją stronę. Nasze usta cały czas były złączone ze sobą. Czułam, jak Pilot delikatnie przygryza moje wargi. Rozkoszowałam się tym momentem. Niemiec zaczął schodzić z moich ust.
Ponieważ dotąd na nich siedział.

Przeszedł na szyję. Na całym ciele poczułam dreszcze. Jeszcze silniejsze niż za pierwszym razem. Poczułam, jak moje ciało uderza fala ciepła, tak jak pod prysznicem uderzała fala zimna.
- Co ja wyprawiam?! - zapytałam sama siebie, lecz nie byłam w stanie tego przerwać.
To było silniejsze ode mnie.
Wyszkolenie trafił szlag.


Adam lekko przygryzł płatki mych uszu. Nie myśląc już o niczym i nie powstrzymując się, cicho jęknęłam.
- Słodko jęczysz Karo - szepnął mi do ucha.
W jednym momencie oprzytomniałam.
- Zostaw mnie! - Otworzyłam oczy i odepchnęłam Adama.
Niemiec, lekko zdziwiony, spadł z łóżka. Spojrzał na mnie, a ja podkuliłam do siebie nogi.
- Wszystko dobrze? - powoli zapytał.
Ale odpowiedzi się nie doczekał, bo Karo znów się zawiesiła i zapadła we wspomnienia.


Siedziałam w swoim pokoju na łóżku. Naprzeciwko mnie siedział okrakiem na krześle Shadow. Było późno i ciemno. Jedynym źródłem światła była lampka na biurku z książkami.
- No więc opowiadaj. - Zachęcał mnie kiwaniem głowy.
- A co tu opowiadać?
- Jak to co? to była twoja pierwsza misja! To zawsze jest wielkie przeżycie. Pierwszy raz nie jesteś przez nikogo pilnowana. Możesz robić już co chcesz - mimo iż było dość ciemno, dostrzegłam jak Shadow uśmiechnął się - No, opowiadaj.
- Misję przydzieliła mi Diablica...
- Zapowiada się ciekawie - Shadow poprawił się w krześle.
- Miałam zabić  Roberta Strzechońskiego. Biznesmen. Bogaty. Otaczał się mnóstwem goryli. Obserwowałam go kilka dni. Zauważyłam, że codziennie dokładnie o godzinie 15:30 zachodził do swojej sekretarki i z nią rozmawiał. Tematy były losowe.
- Dobra. - machnął ręką Shadow - Jak go zabiłaś?
- Dokładnie o godzinie 15:31 ustawiłam się na sąsiednim budynku. Nie miałam widoku na nich, bo betonowa ściana mi zasłaniała. Wycelowałam w miejsce, gdzie zawsze stał o tej godzinie i o 15:32 nacisnęłam spust.
A skąd wiedziała gdzie zawsze stał, skoro nie miała widoku?
Wyczuła to swoim siedemnastym zmysłem.


- I wtedy zabiłaś ich przy pocałunku. Dwa trupy, jednym strzałem.
Więc koleś codziennie przychodził o 15.30 i całował się z sekretarką stojąc w jednym i zawsze tym samym miejscu?
Tak, przed nim do pokoju wchodził sędzia, który zakreślał mu miejsce farbą w sprayu.


Swoją drogą, z czego ona strzelała, że tak się przebiła przez betonową ścianę? Z granatnika?


- Miłość to uczucie... - zaczęłam.
- Uczucie to słabość, bla, bla bla. Tak wiem. - machnął kolejny raz ręką.
- Lecz to właśnie miłość ich zabiła.
No, pociągnęła za spust i zatruła ołowiem. Miłość to suka.


Nastała niezręczna cisza.
- A twoja pierwsza misja? Jaka była?
- Moja? - zdziwił się Shadow - Mimo że to było trzy lata temu, doskonale ją pamiętam.
Trzy lata temu to taaaak dawno.


- Dajesz - usiadłam po turecku.
- Misje dostałem od Denisa Rozrabiaki. A kogóż by innego? Miałem zabić Kamilę Wasilewską.
Coś bardzo polska ta mafia.


Wysoko ustawiona. Bogata, też miała sporo ochroniarzy, lecz z nikim się nie spotykała. W sumie sam bym nie chciał chodzić z taką "plastikową laleczką".
A jak ja nie, to i nikt inny też nie, gdyż albowiem mój gust jest miarą wszech rzeczy.


- Jak ją wyeliminowałeś?
- Po cichu. Gdy paliła papierosa podszedłem do niej i poderżnąłem jej gardło. Jeszcze pierwszego dnia.
Palenie szkodzi.
A ochroniarze na to “Ty, patrz, poderżnęła sobie gardło papierosem”.


- Gratuluję - oparłam się, lekko zawiedziona sobą.
- Nie masz co się smucić. Diablica zawsze daje trudne zlecenia. - powiedział wstając z krzesła.
Usiadł koło mnie na łóżku i objął mnie ramieniem. Przytulił mnie lekko do siebie.
- Masz  już wykopany grób? - zapytałam.
- Za bycie z tobą mógłbym zostać nawet nie pochowany.
- Chcesz skończyć jak mój cel? Miłość zabija.
- Miłość też ratuje. Co by było gdyby mój pierwszy cel był z kimś? Inaczej to wszystko by wyglądało. - Shadow uśmiechnął się.
Twoje zimne serce profesjonalnego zabójcy wzruszyłoby się i darowałbyś zakochanym życie? Bo rozumiem, że poczekanie na bardziej sprzyjającą okazję nie wchodziło w grę?


Obrócił delikatnie za brodę moją twarz i pocałował mnie. Czułam, jak  jego temperatura ciała rośnie.
Kup mu paracetamol.


Jego język prosił o dostęp do mych ust. Po krótkiej chwili nasze języki spotkały się i walczyły ze sobą o miejsce. Ej, suń się! Sam się suń! Poczułam, jak jego ciepłe dłonie dotykają moich pleców. Oderwaliśmy się od pocałunku i spojrzeliśmy na siebie.
- Co my robimy? - zapytałam, wieszając mu ręce na szyi.
- To miłość.
- To uczucie. To słabość. To jest tutaj zakazane. Jak nas tak zobaczą to nas zabiją.
A nie możecie udawać, że to tylko zwykły seks?


Niestety, zanim doszło do czegoś poważniejszego…


(...)
Zaczął schodzić niżej. Zatrzymał się dłuższą chwilę na biuście. Gdy  pocałował mnie na brzuchu, ktoś otworzył drzwi.
- Wiedziałam - syknęła Diablica. - Mogłam się tego po tobie spodziewać.
Wystraszyłam się. Pierwszy raz w życiu tak się bałam. Czułam, że za moment się popłaczę.
Diablica chwyciła za szyję Shadow'a i rzuciła go na drzwi. Półnagi mężczyzna oparł się o nie.
- Idziesz ze mną do Kapitana. Już! - wykrzyczała starsza kobieta.
Czułam jak mi serce wali.
- Wiedziałam że tak będzie. Wiedziałam, a mimo to chciałam to z nim zrobić - w głowie miałam prawdziwy sztorm. - Znałam Shadow'a od siedmiu lat. A teraz go zabiją jak mi ojca? Minęły ledwo trzy lata, a już tracę kolejną bliską mi osobę. Nie mogę na to pozwolić!
Znaczy, teraz ma osiemnaście lat, co najmniej od jedenastego roku życia trenuje z Czarnymi Aniołami, a mimo to przy oficjalnym wstępowaniu chciała pytać matkę o zgodę? Ba, rodziców – najwyraźniej zapomniała, że jej ojciec nie żyje.


Chwyciłam swoją podkoszulkę i w biegu nałożyłam ją. Biegłam korytarzem, mijając kolejne pokoje. Nie zwracałam uwagi czy ktoś mnie słyszy, czy nie. Chciałam jak najszybciej być przy pokoju Kapitana. Skręciłam, mało się nie wywalając. Odgarnęłam włosy z twarzy w biegu i zatrzymałam się przed drzwiami.
- Za późno. Weszli tam - zasmuciłam się.
- Ten oto Czarny Anioł chciał uprawiać stosunek płciowy z innym Czarnym Aniołem, a mianowicie z Damą Karo - zaczęła Diablica.
– A co mnie to obchodzi? Są dorośli – odpowiedział Kapitan.


- Dama Karo jest naszą najlepszą zabójczynią, a przynajmniej na taką się zapowiada. - odparł Kapitan.
- Wnioskuję zatem o karę śmieci z wykonaniem wyroku natychmiastowym za zdemoralizowanie tak dobrze zapowiadającej się zabójczyni. - oschle powiedziała Diablica.
Bitch, please. To już Miszczowie w Ravillonie byli rozsądniejsi.
Z serii: rzeczy od ekipy NAKWy, których nigdy nie spodziewaliście się usłyszeć!


- Shadow również jest silnym Czarnym Aniołem. - dodał po chwili Kapitan - więc nie mogę go ukarać śmiercią.
- Dziękuję Kapitanie - powiedział poważnie Shadow.
- Nie znaczy to, że nie ukarzę ciebie - kontynuował Kapitan. - Jako że złamałeś zasady musisz zostać ukarany. Karą odpowiednią dla ciebie będzie wydalenie z Czarnych Aniołów. Wyrok zostanie wykonany natychmiast. Masz posprzątać swój pokój. Za dwie godziny Rozrabiaka odwiezie cię do miasta. Zrozumiano?
- Tak jest - odparł Shadow.
Hej, Kapitanie, jak to było z tym okazywaniem łaski ofierze, hę?
Jeśli koleś jest “silnym Czarnym Aniołem” to znaczy, że może być niebezpieczny… a wy go tak po prostu wywalacie jak niesubordynowanego ucznia ze szkoły?
Pomijając już fakt, jakim idiotyzmem jest żądanie kary śmierci za seksy dwojga dorosłych, wolnych ludzi, którzy oboje tego chcą – to jednak, jeśli według ich kodeksu koleś zasłużył na śmierć, puszczenie go wolno jest proszeniem się o kłopoty.

Poczułam ulgę, że jednak przeżyje, lecz poczułam również ukucie zimna.
Kuj, póki zimne!


(...)


Bla, bla, kiedy Karolina się wreszcie odwiesza, pisze do Shadowa z pytaniem, czemu wtedy to zrobili, ten zaś odpowiada, że kocha ją i zawsze kochał. O dziwo, Karo nie startuje ze standardową odpowiedzią na to hasło… Wspomnienia najwyraźniej tak ją rozklejają, że kiedy jakiś czas później Adam znów się do niej przystawia, Karolina nie pozostaje obojętna i jednak lądują w łóżku.


(...)
- Co ja wyprawiam?! Przecież przed chwilą mówiłam że brakuje mi Shadow'a, a teraz kleje się do Adama. A może to nie za Shadow'em tęsknie, a chcę tego Pilota?
Ponownie pocałowałam Niemca. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Czułam, jak jego silne, szorstkie, ciepłe ręce ściągają ze mnie powoli podkoszulkę.
Przyznam, że mnie zaskoczyła. Pierwszy raz nie z Tró Loffem? Szokujące.


V. Kapitan
Obudziłam się wtulona w Adama. Nie chciałam odrywać się od jego ciepłego ramienia. W końcu jednak wstałam i gdy zrzuciłam z siebie kołdrę, odkryłam, że jestem całkowicie naga.
- A myślałam, że to Shadow pędzie tym pierwszym.
Niestety, za słabo się rozpędził.

Wyjęłam z szafy swoje ubrania i wskoczyłam pod prysznic.
Tymczasem w pokoju obok trupki cichutko się rozkładały.


(...)
Po zjedzeniu śniadania i spakowaniu swoich rzeczy przygotowaliśmy się do opuszczenia hotelu.
Nie żeby jakiś pośpiech był wskazany, bo ruska mafia ich ściga, czy cuś.


- Gdzie się zatrzymamy? - zapytał Adam, wiążąc buty.
- Jeszcze nie wiem.
- A co ty w ogóle robisz?
- Szykuję pułapkę. Na pewno będą nas tu szukali.
Niemiec kiwnął głową. Chwilę później wyszliśmy na korytarz. Gdy byliśmy koło recepcji do hotelu weszła trójka mężczyzn.
Ruskiej mafii też się szczególnie nie spieszyło.


- Schowaj się za tym - podałam mu broszurkę z ofertą spa, a sama odwróciłam się plecami i udawałam że poprawiam makijaż, gy na prawdę śledziłam ruchy mężczyzn.
Tylko ukrycie się za broszurką reklamową? Jestem rozczarowana, powinna kazać mu stanąć w kącie holu i udawać palmę.


- Gdzie mieszka pan Richter? - zapytał jeden z nich.
Mówił po niemiecku, lecz dało się słyszeć wschodni akcent.
- Jesteśmy jego rodziną. Chcieliśmy go odwiedzić - sztucznie uśmiechnął się drugi.
- Pokój numer 7 - odpowiedział recepcjonista.
- Tak łatwo tutaj zdobyć wszystkie potrzebne informacje - pomyślałam lekko poprawiając szminką usta.
Trójka mężczyzn ruszyła w stronę pokoju Adama. Po chwili straciłam ich z oczu. Ustawiłam lusterko tak, by widzieć w odbiciu monitor. Widziałam obraz z kamer.
To było lusterko dalekiego zasięgu.


Trójka Rosjan wyciągnęła delikatnie broń.
- Czy w tym hotelu nikt takich rzeczy nie pilnuje?
Jeden z nich chwycił za klamkę.
- Idziemy - pociągnęłam Adama w stronę wyjścia.
Po chwili dało słyszeć się wystrzał i jęki bólu. Kątem oka dojrzałam, jak cała trójka ma w siebie powbijane noże. Nie było już dla nich ratunku. Moja pułapka zadziałała jak powinna.
Rany, co ona tam zmontowała? Jakieś kusze strzelające nożami? Skąd, jak, w jaki sposób i z czego?
Ładunki wybuchowe są dla prostaków, prawdziwi elitarni zabójcy używają zawsze noży. Noże są takie artystyczne.


Po chwili recepcjonista zadzwonił po pomoc, lecz my już ulotniliśmy się z miejsca "wypadku".
- Dokąd teraz? - zapytał Adam, patrząc na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami.
- Nie daleko jest bar Czarnych Aniołów. Tam będziemy bezpieczni choć na chwilkę.
Och, sądząc po tym tempie działania Ruskich, to będziecie bezpieczni przynajmniej przez tydzień.
Bar? To słabo. Zabójcy z Johna Wicka mają swoje hotele. Widać Czarne Anioły to ciągle organizacja na dorobku.
(...)
Wyjęłam telefon i ponownie odblokowałam go.
A mafijni hakerzy namierzają… namierzają…


9:43
Dama_Karo
Hej, @Shadow_Angel mogę mieć do ciebie prośbę?
Dama_Karo
Masz nadal ten swój "luksusowy" samolot. Prawda?
Podleć tu po nas na róg Neuländer i Schedlichstrasse, ok?


Shadow jednak tak szybko nie odpisywał. Wyłączyłam telefon.
Po dwudziestu minutach drogi w ulewie dotarliśmy przed budynek z napisem "Dyskoteki u Suwensstera"
W środku nie było nic nadzwyczajnego. Nie było zbyt dużego tłoku. Dziesięć, góra piętnaście osób. Grała muzyka, mimo iż tańczyły tylko cztery osoby.
O 10 rano???


Reszta siedziała gdzieś po kątach lub piła alkohol. Podeszłam z Adamem do baru. Przywitał nas łysy mężczyzna z małą blizną pod lewym okiem.
- Diabli wiele mówią... - powiedziałam od razu.
- Lecz anioły milczą. - dokończył barman.
Doskonałe hasło, swą naturalnością ustępuje jedynie słynnemu “Pawiany wchodzą na ściany”.
A najlepsze kasztany…


- czego wam potrzeba. Każdy aniołek jest tu mile widziany.
- Masz jakieś miejsca na nocleg? Jedna noc. Chcemy zachować anonimowość i bezpieczeństwo.
- Czy on... - wskazał brodą Adama.
- Nie. On jest ze mną.
-Rozumiem. Mogę dać wam schronienie na nocleg, ale to dopiero gdy będę zamykał.
- O której?
- Dwudziesta trzecia. Wtedy będzie zmiana "warty" i będę mógł wam dać ten nocleg.
Mają tam siedzieć i czekać cały dzień??? Bardzo bezpieczne i w ogóle niezwracające niczyjej uwagi.

(...)
Usiadłam z boku i obserwowałam cały czas co wyczynia Adam. Gdy zobaczyłam, że tańczy z inną dziewczyną i ją całuje, poczułam ukucie w klatce piersiowej.
Może coś ci się ukuje z tego ukucia. O czym jest to opko? O strasznie tajniackich agentach czy o macankach?
Ojtam, to jakbyś pytała, o czym jest Bond ;)


Jakby ktoś wbił mi lodowy sztylet w serce.
A nie młot kowalski?

Miałam ochotę go teraz zastrzelić. Wiedziałam że jest już wstawiony, w końcu od trzech godzin nic tylko pije i tańczy (ma facet zdrowie), lecz i tak chciałam go zabić. Adam "Włączył" we mnie uczucia, a teraz ja żałowałam, że pozwoliłam na to. Czułam się strasznie.
- Czy to właśnie jest zazdrość? - zapytałam sama siebie.
Miałam ochotę rozerwać tego skurwiela na strzępy. Chwyciłam za pistolet na plecach. Nie wyjęłam go z kabury, tylko zacisnęłam na nim palce.
I udawałam, że się drapię między łopatkami.
Nosiła na plecach dwie kabury. Jeden srebrny pistolet na potwory. Drugi z meteorytowego żelaza… też na potwory.  


Po chwili nie wytrzymałam. Zobaczyłam jak Adam, nie dość że ją całuję, to jeszcze wkłada ręce pod jej ubrania. Miałam dość. Wstałam z zamiarem zastrzelenia jego i jej przy tym jebanym pocałunku, jednak w ostatniej chwili się przywołałam do porządku.
- Jesteś na misji. On może robić co chce, a ty masz go za wszelką cenę chronić. To tylko uczucie, a uczucie to słabość - powiedziałam do siebie w myślach.


Karo z zemsty zaczyna drinkować i tańczyć z jakimś obcym chłopakiem.


(...)
Nagle poczułam że zaczyna kręcić mi się w głowie.
- Może wystarczy już tych pląsów? - jasno dałam znak, że chciałam usiąść.
Chłopak odprowadził mnie do mojego stolika i usiadł ze mną.
- Wszystko dobrze? jakaś blada jesteś? - to były ostatnie słowa jakie usłyszałam.
Po chwili urwał mi się film.

Tutaj… Karo najwyraźniej ma coś w rodzaju wizji, w której wciela się w swojego Kapitana i jako on uczestniczy w pewnym ważnym zebraniu.
To właśnie problem z pisaniem w pierwszej osobie: jak przedstawić wydarzenia, w których nie uczestniczy bohater?


Siedziałam w dużym pokoju, przy elipsowatym stole. Przy nim siedziało również sporo innych osób. Za nimi stali ich ochroniarze z rękoma splecionymi z przodu. Za plecami mieli porozwieszane flagi różnych państw.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że ja to nie ja. Na nosie miałam prostokątne okulary, przez które zauważyłam blond kosmyk z mojej głowy.
Bez okularów był dla mnie niewidoczny.


(...)
Wszedł do środka blondyn z niebieskimi oczami. Posturą przypominał skoczka. Nie ważył więcej niż 70 kilo. Wyglądał jak chucherko. Zajął jedyne wolne miejsce, na tle flagi Niemiec.
SEVERIN FREUND!?
To by się nawet zgadzało, facet waży 68 kilogramów!


- To ja was tutaj zebrałem. Gdyż mamy poważny problem. - zaczął.
- Jakiż to problem, z którym Niemcy nie były w stanie same sobie poradzić? - wtrąciła się kapitan Anglii.
- Pewnie szykują się do wywołania III Wojny Światowej. Tym razem nie otrzymacie zgody od żadnego z nas. Rozumiesz? To był błąd! To był wielki błąd, że wtedy Czarne Anioły stanęły po stronie Hitlera! - wrzeszczał Smith na cały głos.
Och, dostały takie ładne, czarne mundurki, każdy by się skusił.

- Spokojnie. To przeszłość. - wtrąciłam spokojnym tonem.
- I ty to mówisz? Kapitan Polski? Ty powinieneś najgłośniej krzyczeć. To wy zabijaliście swoich braci. - kontynuował Smith.
- Niemcy jakoś mi to zrekompensują. Prawda? - warknęłam przez zęby.
Zauważyłam, jak kapitan Niemiec przełknął ślinę, po czym delikatnie skinął głową.
I już wiemy, skąd się wziął pomysł reparacji.


- A więc, jaka to jest sprawa? - zapytałam, poprawiając się w krześle.
- Otóż mamy problem z jednym z naszych celów. Jest to Adam Richter.
- Ha! Tego jeszcze nie grali! Zwołujesz wszystkich kapitanów Czarnych Aniołów, ze wszystkich krajów, dlatego że nie umiesz zgładzić jednego celu? Dobre. - Wtrąciła Kapitan Rosji. - W takim razie ja nie będę wam tu dłużej potrzebna. Sama dam na niego zlecenie, bo jak widać, mężczyźni sobie z tym nie radzą.
Ta, mężczyźni sobie z tym nie radzą, stwierdziła Kapitan Rosji, więc do załatwienia Adama i Karo wysłała samych facetów.


Kapitan Rosji wstała, a wraz z nią pozostali, lecz tylko ona wyszła, reszta śledziła ją wzrokiem. Gdy tylko ochrona zamknęła za nią drzwi, zmarszczyłam brwi.
- Kontynuuj. - zachęciła gestem kapitan Anglii. - Czemuż to nie dacie sobie rady sami?


Okazuje się, że Adam Richter jest najlepszym zabójcą na świecie, w dodatku jest on odpowiedzialny za całkowite zniszczenie placówki Czarnych Aniołów w Niemczech. Ale dlaczego…? Zaraz się dowiemy.


(...)
- To nie jest pierwszy lepszy zabijaka. Nie byłby w stanie nawet zranić Czarnego Anioła. -  stwierdził kapitan Włoch.
- Chyba że on też jest, lub był Czarnym Aniołem. - dodał po chwili kapitan Hiszpanii, uderzając dłonią w stół.
- Nie możliwe. Sprawdzałem. Nie było i nie ma żadnego Richtera w Czarnych Aniołach. - wytłumaczył kapitan Niemiec.
A przecież nie mógłby być tak podstępny, by przybrać jakiś pseudonim, prawda?
Wszyscy w sali:


- Chyba że ktoś mu pokazał, jak się szkolą Czarne Anioły. - dodał kapitan Indii.
Na youtubie. Trzy filmy, w tym jedno “top ten” ze szkolenia.
To ja, coach Czarnych Aniołów! Przygotowałem dla ciebie trzy, trzy, TRZY poradniki szkoleniowe! Pobierz je póki są ZA DARMO.


Aż tu wtem! Na znak Kapitana Polski ochroniarze rozbrajają i wiążą wszystkich pozostałych. Kapitan, jak rasowy złol z filmów, zaczyna wyjaśnienia.


(...)
- Adam Richter jest moim człowiekiem. Szkoliłem go na Czarnego Anioła, lecz nie przyjąłem go do naszego zakonu. Zamiast tego stworzyłem zakon Demonów Światłości©. Wraz z nim w końcu oświecę ludzi i pokażę im, kto jest prawdziwym władcą.
Ale jak oświecisz? Dlaczego to ty masz być “prawdziwym” władcą? Motywy głównego złola gdzieś się w tekście pogubiły, chyba że zostajemy przy “mieć duża armia, chcieć władza!”.


Kiedyś kapitan, a dziś? Dziś staję się prawdziwym hetmanem. Nie! Prawdziwym KRÓLEM!
CYSORZEM.
- Nie wszystkie Czarne Anioły pójdą z tobą. Ci, którzy będą widzieć, że łamiesz nasz kodeks, zabiją cię. - Wysyczała kapitan Anglii.
- Droga McGonagall. Aaaaaaaaaaa!!! *płacze ze śmiechu* Ci którzy to zobaczą, umrą. Nie trzeba być geniuszem strategii, by wiedzieć kto wygra. Jeden Czarny Anioł, czy dziesiątki tysięcy Demonów Światłości? Niech do waszej wiadomości trawi, że Demony znają słabe i mocne strony Czarnych Aniołów i potrafią to wykorzystać. Anioły natomiast nawet nie wiedzą o istnieniu Demonów. Piękne. Nieprawdaż?
No to dupy z nich, nie agenci.
On ich hodował w ziemi jak Saruman uruk-haiów? Jak inaczej miał się dorobić dziesiątek tysięcy?


(...)
- Do wszystkich placówek Czernych Aniołów! Polska staje się naszym największym wrogiem. Nie dopuszczajcie żadnych nowych kadetów. Wszystkich podejrzanych zabijać naty... - ochroniarz wyrwał zegarek z ręki kapitan Anglii.
No właśnie. Mały, dyskretny nadajnik i po całej tajemnicy.


(...)
- Wciąż zapominasz, że nie ma tutaj z nami Kapitan Anastazja Bogdanow.
Czego nie ma z nimi Kapitan Anastazja? Wspólnego języka?


Ona jest w stanie cię pokonać. Wysyła już pewnie swych najlepszych ludzi.
A ty pozwoliłeś jej tak po prostu wyjść, debilu. Chyba że tuż za drzwiami też czekali twoi ludzie...


- Rzeczywiście... Ona może popsuć mój plan...
A jednak nie czekali.


Chyba że dam mu najlepszą ochronę. Dwóch doskonałych zabójców. On, znający technikę by pokonać najlepszego, lecz nie myślący jak Czarny Anioł, a Ona będąca, a co za tym idzie myśląca jak Czarny Anioł.
Long story short: Kapitan postanawia dać Richterowi do ochrony Karo oraz – najwyraźniej – Shadowa, by wykończyli Ruskich, a potem sami zginęli z ręki Adama.
Biorąc pod uwagę ciapowatość tych ruskich, to nie wiem dlaczego mieli być zagrożeniem dla Adama. Ale doceńmy plot twist, który tłumaczy dlaczego 23-latek jest pilotem, mieszka w hotelu itd. Szkoda tylko, że wielka agentka Karo nie zajarzyła, że coś jest bardzo nie tak...


(...)
- KARO! Obudź się! - poczułam, jak ktoś potrząsa mną. - KAROLINA!
(...)
- Shadow? Co ty tu robisz?! - krzyknęłam, siadając.
(...) Spojrzałam w jego oczy.
- Odwołuję wszystko co myślałam o oczach tego Niemca. Shadow ma o niebo lepsze. Pełne życia. Pełne ognia.
Przybliżyłam się do niego i pocałowałam go w usta. Ciepło i dreszcze, które mnie przeszyły, były wręcz nie do opisania. Przygryzłam lekko jego górną wargę. Mimo iż pocałunek był krótki, czułam się spełniona i szczęśliwa. Ten pocałunek dla mnie trwał całe godziny, dnie, a nawet lata. Sama na niego czekałam od czterech lat.
Seks z Adamem nie mógł się z tym równać.


- Już zapomniałem, jak wygląda słodka Karolina. - uśmiechnął się Shadow, po zakończeniu pocałunku.
- Nie pozwalaj sobie. - również się uśmiechnęłam, wciąż obejmując go za szyję.
- Ekhm, ekhm. - przypomniał o sobie Adam - Po coś tu przybyłeś. Może w końcu nas oświecisz o co chodzi?
- Ach tak. - Shadow wstał, otrzepując spodnie. - Odkryłem, że Kapitan Dąbrowski, tak, nasz Kapitan, postanowił wymordować wszystkie Czarne Anioły. Za pomocą kogo? Za pomocą swych "Świetlistych Demonów" czy jak im tam. Są to po prostu przeszkolone Czarne Anioły.
Ach, to w sumie logiczne. Przeszkala Czarne Anioły na Demony Światłości. Jednych ubywa, drugich przybywa. Idealny system.


Moim zdaniem najlepiej by było od razu zgładzić go, nim wyszkoli swą armię.
- Ile będzie szkolił swoją armie? - zapytałam, wstając.
- Rok, może dwa...
I był na tyle idiotą, że zdradził się, nie mając jeszcze w pełni wyszkolonych sił?


Lecz już posiada wystarczającą siłę, by wyrządzać szkody. Zabił już wszystkich kapitanów z innych krajów i zabił wszystkie Czarne Anioły z Niemiec. Ten szaleniec chce nas wszystkich powybijać - nie wiedziałam, że Shadow może być taki poważny.
- Dobra, mam dość tej zabawy. - powiedział Adam podnosząc się.
- Jakiej znowu zabawy? - zapytała, obracając się.
Niemiec złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, wyciągnął z mojego lewego buta sztylet i przyłożył mi go do gardła.
Damsel in distress: aktywacja!


Złapał mnie tak, że nie byłam w stanie się ruszyć. Czułam zimno bijące od ostrza, znajdującego się dwa minimetry (tj. bardzo małe metry) od mojej szyi.
- Co ci odbiło?! - krzyknęłam.
- Co? Ja pracuję dla tego "Szaleńca". To ja wybiłem wszystkie Czarne Anioły w Niemczech i to ja miałem zrobić tym razem w Chinach, a potem Rosji.
- Ty kłamco! - krzyknęłam.
Nie mogłam się jednak ruszyć. Ręce miała wykrzywione, a jakikolwiek poruszenie nogą nie wchodziło w grę.
Bo…? Gdzie się podziały jej super wystrzelone w kosmos umiejętności?


Shadow wyciągnął z kabury pistolet i wycelował w Niemca.
- E, e, e. - Pokręcił głową Adam. - Nie chcesz chyba, by twojej Karolince stała się krzywda. No już. Odłóż broń.
Shadow dopiero po dłuższej chwili odłożył broń na ziemię, po czym ją odkopnął.
- Dobry aniołek. Teraz zwiąż swoje ręce.
Shadow wykonał polecenie.
Za pomocą trzeciej ręki.


Poczułam, jak ostrze sztyletu przekuło mi delikatnie skórę. Kilka kropli krwi spłynęło mi po szyi. Jęknęłam z bólu.
Jęknęła z bólu po delikatnym ukłuciu? Dama Karo, super zabójcza zabójczyni, która jeszcze jako dzieciak lała dorosłych facetów?
Nie, zauważ: po przekuciu. Jakby tobie przekuwali skórę np. na kolczugę, to byś nie tylko jęczał, ale wrzeszczał.



- Jak słodko jęczysz, Karo - powiedział słodkim, uwodzicielskim głosem.
Miałam ochotę go udusić.
Adam zmienił dłoń, w której trzymał sztylet, a wolną ręką wyciągnął z mojej kabury pistolet i wycelował w związanego Shadow'a. Zamknęłam oczy, po czym usłyszałam huk wystrzału.

VII. Shadow


Karo płacze w jakiejś łazience, wspomina swoją znajomość ze Shadowem i to, jak wyznał jej miłość. Wtem! pojawia się jakiś Dawid stwierdzając, że ma dla niej dobrą wiadomość.


(...)

VIII. Koniec


Nie dałam Dawidowi dokończyć zdania. Wstałam niby rażona piorunem i pobiegłam czym prędzej na górę, mało nie przewracając się na nich. Stanęłam w drzwiach, a łzy wciąż skapywały mi po policzkach.
- S... Shadow. - jęknęłam cicho, patrząc na niego.
Blady, leżący na łóżku polowym, okryty kocem, wpatrywał się w sufit.
Ale jak to? Co się stało? Gdzie jest Adam? Dlaczego i Shadow, i Karo przeżyli? Gdzie teraz są i dlaczego najwyraźniej znowu w siedzibie Czarnych Aniołów? Tyle pytań, żadnej odpowiedzi, gdyż są ważniejsze rzeczy!


(...)
- K... Kocham cię Shadow... Kocham. - szepnęłam.
- Wiem. Od początku wiedziałem... Ja ciebie też kocham. - uśmiechnął się i swoją bladą, zimną dłonią, przejechał mi po policzku.
Poprawił się, siadając na łóżku. Ja również się wyprostowałam.
- Oboje to wiemy, że ja... - spojrzał na mnie.
- Nie przeżyję - dokończyłam w myślach.
- Karo... Karolina. Obiecaj mi, że zabijesz Kapitana. Za wszelką cenę. - uśmiechnął się do mnie. - Teraz... Jakbyś mogła... Nie chcę, byś widziała jak odchodzę...
- Emm... Tak... Dobrze... - wstałam z łóżka. - Obiecuję. Zabiję Kapitana. Zabiję go jeszcze tej nocy.
Wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
Ha, doceniam jak autor z nami pograł: jesteśmy pewni, że Shadow nie żyje, następuje zwrot akcji: Shadow żyje, ale tylko po to by umrzeć. Hah! Tylko trochę głupio wypada teraz ten Dawid, co to miał dla Karo dobrą wiadomość.


Czułam złość, gniew. Nie. Czułam żądzę zemsty. Chciałam zabić Kapitana za wszelką cenę. Problem w tym, że nie wiedziałam, gdzie ta gnida teraz się ukrywa. Wpadłam na pomysł.
- Gdzie idziesz? - zapytał mnie Dawid.
Nie odpowiedziałam mu. Nawet się nie zatrzymałam. Zacisnęłam dłonie w pięści i ruszyłam przed siebie. Drzwi nadal były pilnowane ze wszystkich możliwych stron wewnątrz, lecz bez problemu je otworzyłam i mimo ogólnego zdziwienia wszystkich wokół, wyszłam.
Wypuścili cię, bo mieli dość tego bredzenia o uczuciu i słabościach i całowania na prawo i lewo każdego faceta, którego zobaczysz.


(...)
Ruszyłam przed siebie, samej nawet nie znając celu tej podróży.
Plan mój był jednak prosty: Dać się złapać. Było pewne, że po mojej "niespodziance" Kapitan będzie chciał mnie zabić, prawdopodobnie osobiście. I na to liczę.
Miał okazję tyle razy, kiedy w strategicznych momentach traciła przytomność, to nie.


(...)
Całe szczęście, że lotnisko nie było aż tak daleko. Po niecałej półgodzinie byłam na miejscu.
(...)
Ruszyłam w stronę kasy, omijając kolejkę.
- Gdzie się pani pcha?! - złapał mnie za ramię jeden ze stojących w kolejce.
Nie zareagowałam na to i mocnym szarpnięciem uwolniłam się z uścisku.
- Dzień dobry, w czym mogę...
- Poproszę bilet do Polski. - nie dałam kasjerce dokończyć.
- Przykro mi, lecz najbliższy samolot do Polski będzie dopiero za dwa dni.
Gdzie ona jest w tych Niemczech? Pośrodku niczego? Z Berlina do Warszawy można przylecieć codziennie. Sprawdziłam połączenia z Drezna, gdzie ma lokum ten pożal się boże pilot. Tu już gorzej, jeśli chodzi o czas przelotu, ale kicasz do Frankfurtu i tam już masz więcej możliwości.


Zaklęłam po Polsku, a wszyscy na mnie spojrzeli.
- Przepraszam za problem. - dodałam oschle i odeszłam w stronę wyjścia.
- A panienka dokąd? - drogę przeciął mi wysoki mężczyzna z koszulą w kratkę. Przewieszoną przez rękę.
(czy to “z” zamiast “w” - “z koszulą”, “z maską” - to też cecha podlaska?)


- Do domu. - odparłam, mijając nieznajomego.
- Nie tak szybko. - Mężczyzna złapał mnie za nadgarstek i ścisnął go mocno.
Cicho syknęłam, lecz nie odwróciłam się.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Twojej głowy. - odpowiedział, na co szarpnęłam się z całej siły.
Niestety nie udało mi się uwolnić, a mężczyzna złapał również moją drugą rękę, gdy próbowałam go uderzyć. On szybkim i pewnym ruchem związał mi ręce sznurówką, którą wcześniej zdążył wyjąć sobie z buta.
Totalnie go widzę jak kuca i sobie rozsupłuje, drugą ręką trzymając wyrywającą się Karo.


- Teraz twoje plany się nieco zmienią. - zaśmiał się nieznajomy. - Idziemy do Wielkiego Anioła, on już sam zdecyduje, co z tobą zrobi.
Z jednej strony ucieszyłam się, bo mój plan poniekąd zadziałał, z drugiej jednak byłam przerażona.
***
Wysiadłam z samochodu ze związanymi grubym sznurem rękoma. Nieznajomy mężczyzna ciągnął mnie za ramię. Weszliśmy do budynku, który na pewno kiedyś był Czarnych Aniołów. Zatrzymaliśmy się przed bramą, przy której stała dwójka uzbrojonych ludzi.
- Czego szukasz? - zapytał jeden, gdy drugi uważnie się mi przyglądał.
- Mam prezent dla Wielkiego Anioła.
https://pbs.twimg.com/profile_images/947979602625990656/-_UwO0NO_400x400.jpg

Strażnik skinieniem głowy przepuścił nas przez bramę i skierowaliśmy się w stronę budynku.
Przez cały ten czas starałam się niezauważenie pozbyć się krępującego mnie sznura. W końcu mi się udało. Szarpnęłam mocniej dłonią i sznur puścił.
Oj, Czarnym Aniołom szefostwo naprawdę drastycznie obcięło fundusze.


Zdziwiony i zdezorientowany mężczyzna chciał dobyć broni, lecz szybkim i sprawnym ruchem, skręciłam mu kark.
Teraz już sama skierowałam się do drzwi budynku. Powoli podeszłam i wzięłam głęboki wdech, by usłyszeć czy ktoś jest w środku. Niestety nic nie usłyszałam. Cofnęłam się parę kroków i z całej siły uderzyłam barkiem, wyważając drzwi.
– Panią na prześwietlenie - powiedział ortopeda. - Albo nie, dwa. Barku, w celu oceny złamań i głowy w celu poszukiwania mózgu.

- Co?! Jakim kurwa cudem?! Miałaś nie żyć! - krzyknął Kapitan na mój widok. - Już! Złapcie ją!
Strażnicy, którzy stali koło drzwi, ruszyli na mnie.
Powoooli, jak żółw ociężale…


Szybko zorientowałam się co się dzieje i podjęłam równie szybką decyzję. Odkopnęłam jednego z żołnierzy, jednocześnie hamując drugiego dłonią i chwytając jego pistolet. Gdy pierwszy strażnik upadł na plecy, drugi starał się mnie chwycić.
A mógł ją zastrzelić, ale Kapitan wydał rozkaz “złapcie ją”, no to łapał. Taki właśnie jest skutek zbyt dosłownego wykonywania poleceń.


Zrobiłam szybkiego nura pod jego łokieć, przez co on przeciął tylko powietrze. Nie czekając na jego reakcję, przyłożyłam mu do tyłu głowy jego własny pistolet i nacisnęłam spust. W kasku pojawiła się dziurka, a przed nim, na podłodze, pojawiła się wielka, rozbryzgana kałuża krwi. Ciało bezwładnie upadło na ziemię.
Wycelowałam w drugiego ochroniarza, wstającego jeszcze z ziemi i nim ucichł huk poprzedniego wystrzału, rozległ się kolejny. Żołnierz upadł na twarz z dodatkową dziurą na czole.
Upadł na plecy, wstawał, dostał kulkę w czoło, ale upadł na twarz. Brzmi legitnie.
Wywinął fikołka w powietrzu.


- I'm fucking fight back. - Powiedziałam przez zęby, patrząc spod łba na przerażonego Kapitana.
Zarapowała, nie dbając o gramatykę.


- Zaczekaj! Może się jakoś dogada... - nie dałam mu dokończyć.
W sali rozszedł się kolejny, już ostatni huk wystrzału. Kapitan, nim opadł martwy w fotelu, zdążył się złapać za szyję, w na której pojawiała się coraz większa plama czerwonej krwi.
Podniosłam pistolet do ucha i przerzuciłam ciężar na lewą nogę.
- I'm fucking fight back. - powtórzyłam, lecz tym razem wolniej.
Najpierw byłem pod dużym wrażeniem tych ostatnich zdań, bo byłem pewny, że podniesienie pistoletu do ucha i zaznaczenie, że powiedziała to tym razem wolniej, oznacza że popełni samobójstwo. Ale teraz widzę ten “ostatni huk wystrzału” i tak sobie myślę, że bohaterka na końcu po prostu przybrała cool pozę. Słowa nie opiszą mojego rozczarowania.
Nie no, moim zdaniem jednak je popełniła.
Ale ten “już ostatni huk wystrzału” i to przeniesienie ciężaru na lewą nogę (po co o tym w ogóle wspominać) zasiały we mnie wątpliwości. Chyba nigdy się nie dowiemy, musimy z tym żyć.


Koniec.
Ach, to wiele wyjaśnia: młody autor miał w głowie efektowną końcówkę i tak było mu spieszno ją napisać, że po drodze zgubił sens, logikę i ciąg skutkowo-przyczynowy.


Szczerze mówiąc, doceniam ten plot twist; byłam przekonana, że Karo i Adama połączy słodka Tró Loff.
Coś ty! Tró Loff to uczucie, uczucie to słabość, a słabości należy się wyzbyć.

Z siedziby Mrocznego Gangu Pretensjonalnych Zabójców pozdrawiają zimno i bez uczuć Kura, Vaherem i Gabrielle,

a Maskotek ćwiczy przed lustrem cool odzywki (Talkin’ to me?!).

36 komentarzy:

Nefariel pisze...

Borze, jakie to... obrzydliwe. Sposób pisania kojarzy mi się z takim obleśnym nice guyem, który KOMPLETNIE NIE WIE CO ROBI NIE TAK i dziwi się, że dziewczyny nie padają mu do stóp. ><

Rilmar Amarthkhil pisze...

Mózg jest słabością. Słabości należy się wyzbyć. BoCHaterce świetnie się to udało.

Anonimowy pisze...

Wyczuwam tu inspirację postacią agentki Romanoff. Mam nadzieję, że Zielony idzie już po autora i zrobi mu nyziu nyziu.
Ale wiecie, to wciąż lepsza historia niż "Wariatka" :/
Variola

Anonimowy pisze...

Te opka to rozgrzewka przed jakąś petardą,prawda?

Anonimowy pisze...

"Przez miliony lat przeżyć udawało się tylko tym zwierzętom, które się bały. Jedna cwaniara wkręca sobie teorię oderwaną od rzeczywistości i myśli, że zmieni świat.
Wbijcie jej do głowy jakąś sentencję o tym, dlaczego warto być ostrożnym. Może się poprawi."

"Nie wolno się bać, strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoło. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, obrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. Jestem tylko ja."

Rilmar Amarthkhil pisze...

Czytam dalej i mam skojarzenia z "Delirium". W sumie poziom profesjonalizmu podobny jak u wesołej trupy Raven.

Anonimowy pisze...

Czytałam to kiedys. Możesz podać konkrety (poza brakiem profesjonalizmu)? Bo mnie się opko z tą powieścią nie skojarzyło :D

Eva

Anonimowy pisze...

Ej, proszę Was, jest ogrom złych i kiepskich powieści,którym należy się krytyka. Zostawicie już opka ;)

Eva

Anonimowy pisze...

"I'm fucking fight back" - czepiacie się gramatyki, a może ona chciała właśnie powiedziec co powiedziała - że właśnie dokonuje aktu seksualnego na odwecie... ;-)

Unknown pisze...

To trzymanie za koniec z gwoździami można wytłumaczyć przez jej maksymę
Ból to (u)czucie, a (u)czucie to słabość. Słabości trzeba się wyzbyć

Anonimowy pisze...

Z tym wyzbyciem się emocji kojarzy mi się Zakon Jedi. Chociaż nawet oni nie byli tacy radykalni, jeśli chodziło o seks. Tak poza tym, to można odnieść wrażenie, że znaczna część tekstu została wycięta. Ale raczej piórem Pisaka, który chciał jak najszybciej opisać tę epicką pozę.
Arka

Anonimowy pisze...

Cóż za świetny pomysł by zakazywać dwójce dorosłych ludzi seksu, a potem dziwić się jak agent traci rozum przy pierwszym spotkaniu z chętną osobą. Świetna organizacja nie ma co.

Agatha00 pisze...

Może się nie znam, ale czy tajnych agentów nie powinno się również szkolić z technik uwodzenia i wykorzystywania seksu? Szczególnie że autor sugeruje że te Czarne Anioły nie zajmują się jedynie zabijaniem na zlecenie. Czy przypadkiem rozkochanie kogoś w sobie nie jest najprostszym i podręcznikowym sposobem pozyskania jakiejś informacji czy szybkiego zbudowania zaufania z tą osobą? Niee. Lepiej żeby agencji byli przestraszonymi dziewicami i prawiczkami, a na samą myśl o seksie zaczynali odlatywać.

Anonimowy pisze...

Brakowało mi takiego zwykłego opka o tajnych organizacjach i głównych bohaterach, którzy zabijają 30 ludzi na raz bez mrugnięcia okiem. Dzięki!

Anonimowy pisze...

O, (Kapitan) Polska wreszcie nie jest ofiarą dziejów, ale głównym złym. Szanuję.
Quay

eksterytorialnysyndrombobra pisze...

O tym samym pomyślałam :D

eksterytorialnysyndrombobra pisze...

Jeej, w końcu opkowate opko! Stęskniłam się...

Anonimowy pisze...

"- Czemu się nie uśmiechasz? Gdybyś tylko się uśmiechała byłabyś jeszcze piękniejsza, o ile to możliwe. - kontynuował.
- Żyję według pewnej zasady.
- Jakiej?
- Uczucie to słabość, a słabości należy się wyzbyć."

Pfff! Każdy, kto widział film "Nikita", pamięta, co było pierwszą umiejętnością wpojoną głównej bohaterce szkolonej na zawodową zabójczynię. Służby specjalne postanowiły, że z narkomanki i degeneratki zmienią ją w seksownego kociaka, który będzie wzbudzał zaufanie, więc przede wszystkim nauczyli ją ładnie się uśmiechać.

" - Doskonale. Odlot za dwie godziny. A i jeszcze jedno."
"Każe ci spierdalać, bo nie życzy sobie żadnej ochrony – spierdalasz. Tylko to ostatnie weź na piśmie, żeby mieć dupochrona, jakby go jednak ubili."

Cudo!
Z drugiej strony widzę tu taki fridge horror: nikt nie mówi tego głośno, ale widać między wierszami, że gdyby bohaterski pilot kazał sobie dogodzić w łóżku, to Karo też by musiała (skoro ma wykonywać "jego każde polecenie"). Jeszcze jeden idiotyzm utrzymywania tych Aniołków w przymusowym celibacie.

Anonimowy pisze...

Z całym szacunkiem, bardzo doceniam trud, pot i łzy, jakie wkładacie i wylewacie w tworzenie swoich analiz, ale... od jakiegoś czasu ta analizatornia upadła. Wybieracie nieśmieszne, sztywne, kompletnie mdłe materiały, przez które osobiście nie jestem w stanie przebrnąć do końca, nawet pomimo waszych komentarzy.
Są setki opek, które aż proszą się o analizy, sam Wattpad jest przecież skarbnicą takich, więc czemu już dobrych parę miesięcy używacie takich nijakich dzieł? Ani się z tego pośmiać, ani oburzyć, ani rozżalić - no po prostu nic, zero emocji i totalna nuda.
Powtarzam, szanuję waszą ekipę i ogrom wkładanej pracy, ale nie jestem zbytnio zadowolony z drogi, którą obraliście, wybaczcie. :(

Anonimowy pisze...

Anonimowy: "Są setki opek, które aż proszą się o analizy, sam Wattpad jest przecież skarbnicą takich"

Również z całym szacunkiem: skoro szanujesz "ogrom wkładanej pracy", to może podrzuć ekipie kilka tytułów zamiast oczekiwać, że sami sobie znajdą?

Poza tym zgaduję, że na etapie wybierania tekstu nie zawsze można przewidzieć, jak ono wypadnie w analizie, czasem żarty same się cisną na klawiaturę, a czasem opko z pozoru obiecujące, okazuje się ciężkie w obróbce. Tak jak podczas kręcenia filmu trudno ocenić, jak on wypadnie po montażu (teoretycznie zawodowy reżyser powinien to wiedzieć, ale skąd w takim razie biorą się dobrze reżyserzy kręcący kiepskie filmy?).

Anonimowy pisze...

Ach, już podrzucałem nie raz i nie dwa w komentarzach, zresztą nie ja jedyny. Oczywiście mogłem przytoczyć parę i tutaj, ale - tu się bez bicia przyznaję - lenistwo się odezwało, no nie chciało mi się z telefonu robić wielkich poszukiwań perełek, za co przepraszam zarówno ekipę Niezatapialnej, jak i czytelników, którzy dobrnęli do mojego komentarza i - podobnie jak Pan/Pani - poczuli, że poszedłem na łatwiznę; jak to się mówi: "dużo poszczekałem, niewiele od siebie dałem". Proszę zatem, oto moje propozycja do analiz, być może okaże się pomocna:

https://www.wattpad.com/story/85317025-zniewolony-do-mi%C5%82o%C5%9Bci

To moja absolutna perełka, na tę chwilę wolę podać jeden solidny przykład, niż zarzucić stadem średnio-dobrych, przytoczonych na siłę opowiadanek.
Znaczy się, ja to rozumiem, ale bardziej tutaj piłem do tego, że to nie jest jednorazowa sytuacja, że już jakiś czas pod rząd są serwowane analizy, które, w moim odczuciu, różnią się poziomem od kilkuset pozostałych. To w żadnym wypadku nie jest wyzywanie, hejtowanie, wszczynanie wojny i strzelanie fochów, a zwyczajnie prosto ujęte myśli, które od paru miesięcy zaczynały mi chodzić po głowie.
Może to tylko mój spaczony gust, do którego nie przemawiają obecne twory tej analizatorni, może wyraziłem się w poprzednim komentarzu zbyt ogólnie i mało delikatnie, podkreślę jednak tutaj, że nie opublikowałem swojej wypowiedzi ze złośliwości, a chęci zwrócenia uwagi na pewne kwestie i - być może - przyczynienia się do pomyśleniem (ze strony analizatorów) nad dalszym rozwojem tego miejsca.
Jednakowoż dziękuję za zwrócenie mi uwagi, pozdrawiam! :)

Gandzialf Zielony pisze...

164 rozdziały yaoi? I to na pierwszy rzut oka wyglądające jak prowokacja? Paaanie, kto to zniesie... To już prędzej "Uprowadzona przez idoli", przynajmniej krótsza.

Anonimowy pisze...

Zmiana formuły wzięła się chyba stąd, że NAKWA korzysta już mniej z fandomów, a bardziej z kiepskich książek lub tekstów własnych. Chociaż ja też od dłuższego czasu obserwuję zmianę stylu: mniej absurdu, więcej punktowania błędów czy zagadnień moralnych (zwłaszcza na temat przemocy). Więcej uczenia, mniej bawienia. Tak, mnie też to chwilami nudzi. Zwłaszcza gdy widzę kolejną Michalak czy innego polskiego Greya, chce mi się wyć. Te analizy są koszmarnie wtórne, można wręcz grać na nich w bingo (Klątwa Przeznaczenia to już w ogóle ględzenie o jednym i tym samym).

Czasami można odnieść wrażenie, że samych analizatorów to już nie bawi. Gdybym miała wskazać ostatnie analizy, w których czuło się dawny komizm, to chyba byłoby to wojenne, niby do Czasu Honoru.

Ale, hej, dla takich powrotów do dziwadeł warto śledzić Was dalej. :D

Najświeższa analiza jest... no, lekka. Wciągająca i bardziej do uśmiechnięcia się niż kwiczenia. Taka przystawka.


Hasz



Anonimowy pisze...

A mi opko właśnie się bardzo podobało :v Tego mi tu brakowało.

bukiet chabrów pisze...

http://ypdelirium.blogspot.com/?m=1 :D

bukiet chabrów pisze...

O matulu, ten suchy styl trochę mnie zabił wewnętrznie.

Rzadko komentuję, ale tak w odpowiedzi do Anonimków wyżej: hm... szczerze mówiąc to mnie np. podoba się ten kierunek NAKWy. Analiza "Klątwy" może była nieco rozwleczona pod koniec, ale nadal uważam ją za bardzo dobrą. Takie mniej oczywiste, może niewidoczne na pierwszy rzut oka głupoty dla mnie są jakieś takie... bardziej atrakcyjne? Dlatego często nawet wolę analizy ksiopek, no bo ile można czytać w kółko o merysujkach, milenko-marlenkach czy przedzierać się przez opka tak słabe technicznie, że wyglądają albo na prowokację, albo dzieło 12-latki? Nie mówię, że takie przerywniki są złe, nienienie, fajnie wracać do korzeni co jakiś czas, ale ja te "poważniejsze" materiały akurat lubię i cenię. To trochę taka ewolucja NAKWy. <3

Washergirl pisze...

Tak samo mi się podoba kierunek NAKWY. Sporo się uczę i podziwiam mózgi analizatorów. I jasne, niektóre analizy są wtórne i niektóre są uczące, a czasami człowiek chce się odmóżdżyć. To może na zmianę albo coś? Podejrzewam, że sami analizatorzy mają preferencję do tego, co analizują. Jeśli mają preferencję na takie teksty, to może trzy tygodnie takie i jeden tydzień głupie opko o Justinie Bieberze i śmierci jego nowej żony czy coś? Jeśli to jest jego żona? Ja sama z chęcią poczytałabym właśnie raz takie, raz takie.

Washergirl pisze...

Ej to niemożliwe, że to, co tu zalinkowano, nie jest prowokacją. Nie wierzę. Nikt nie mógłby tak pisać. Ten gwałt, ten język, te błędy i ta infantylność... to musi być projekt na zaliczenie na polonistyce, niemożliwe, że to jest autentyk. Brakuje tam czegoś, co opka typu marlenkowego mają.

Washergirl pisze...

Przeczytałam 9 rozdziałów tego czegoś. Chcę umrzeć, to raz. Dwa, to nie jest analizowalne. Tego nie można zrobić w analizę, bo tam się nie da napisać jakichkolwiek sensownych komentarzy pod spodem, wystarczy cytować, więc mija się z celem.

Anonimowy pisze...

Dzięki.

Jej, że komuś się chce, aż tak dokładnie analizować :D

Jak dla mnie to powieść z ciekawym pomysłem na swiat przedstawiony. Jak to bywa w powieściach kierowanych do nastolatek,niestety wszystko zaczęło kręcić się wokoło tru loffów i niezwykłej zaradności głównej bohaterki :)

Eva

Anonimowy pisze...

Jak można zabawowo analizować książkę, w której fielka miłoźdź zapoczątkowana została brutalnym gwałtem? Są inne strony gdzie czarny humor wręcz się wylewa.

Hrotgar pisze...

Jakie śliczne, klasycznie głupiutkie opeńko o zUej mafii, aż mi się samotna łezka w oku zakręciła (ze śmiechu ofkoz) i zatęskniło mi się za czasami marlenkomilenek i innych takich.

Anonimowy pisze...

Eva: "Jak dla mnie to powieść z ciekawym pomysłem na swiat przedstawiony"

Ja wiem, czy takim ciekawym? Organizacja mrocznych morderców, którzy obowiązkowo muszą wyzbywać uczuć to okrutna sztampa. Ciekawie to byłoby poczytać o zawodowym mordercy, który zamiast użalać się nad sobą, traktuje to po prostu jak robotę. Taką, w której jest dobry, chociaż nie jara się nią jakoś szczególnie, może czasem myśli sobie, że, ech, może by tak pizgnąć to wszystko i wyjechać w Bieszczady, ale, powiedzmy sobie szczerze, kto z nas zawsze lubi swoją pracę? :D

Anonimowy pisze...

"Spojrzałam na stolik z książkami.
- Może mi się nie przyda, ale lubię poczytać kryminały.
Sięgnęłam po książkę i schowałam ją do bocznej kieszeni w plecaku.
- Broń... - pomyślałam, wyciągając spod poduszki pistolet - ona na pewno mi się przyda"
Ten fragment skojarzył mi się z komentarzami postaci z gry, kiedy klika się na poszczególne przedmioty. Nie wiem czemu, ale okropnie mnie to rozbawiło.
Ogólnie opko było pięknie bezsensowne. To ciągłe "uczucia to słabość, trzeba się ich pozbyc" było naprawdę denerwujące, szczególnie, że ta bohaterka nijak się do tego nie stosowała.

Anonimowy pisze...

Przebywam czytanie, aby pochwalić gust Kury :) Kyle MacLachlan w roli Paula Atrydy to był mój wielki młodzieńczy crush :)

Justyna K Lambert pisze...

Kapitan McGonagall sprawiła że zawyłam ze śmiechu. Uwielbiam, że wynajdujecie takie perełki