piątek, 3 maja 2019

373. Koszykarze i cheerleaderki, czyli Asgard High School (2/2)



Witajcie ponownie w Asgardzie!
Jak pamiętacie, w poprzednim odcinku Blair okazała się boginią, zaginioną (i pozbawioną pamięci) siostrą Thora i Heli, która jako jedyna ma moc powstrzymać Ragnarok. Zobaczmy więc, co zrobi z tą mocą…
Indżojcie!


Analizują: Kura, Vaherem, Haszyszymora i Kazik




Chapter Text
Loki złapał mnie za ramię i poprowadził do osób, które chciały mnie poznać. Stałam w miejscu jak zamrożona i ciągle słyszałam kolejne imiona, których nie byłam zdolna zapamiętać. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko, a pod naporem emocji poczułam się słabo.
“Jestem silna” - Blair trzy zdania temu.


Blair dostrzega Thora rozmawiającego z czarnowłosą kobietą w zbroi i podchodzi żeby się przywitać.


(...)
- Sif, miło mi cię poznać.
Blondyn w końcu mnie puścił, a ja mogłam odetchnąć.
-Sif? Trochę podobna zbieżność imion - odparłam, na co kobieta się roześmiała.
I maślana maślaność. W sumie zastanawiam się, jak im się udaje wysłyszeć różnicę między “Sif” a “Siv”.
Może bardzo starannie rozróżniają głoski dźwięczne i bezdźwięczne, nawet w końcówkach wyrazów.
...właśnie sobie uzmysłowiłem, że ktoś może wymawiać mój nick jako “Faherem”.


Wydawała się być miłą, ale twardą osobą. - Cieszę się, że widzę swojego brata...w sumie to po raz pierwszy, ale nie musiałeś łamać mi wszystkich kości.
-Niedługo nabierzesz sił, zwłaszcza przy walkach z Sif - oznajmił.
-Walkach? - zapytałam. - Ah, czyli to z tobą będę ćwiczyć, prawda?
Kobieta przytaknęła. Wyglądała na silną, a pokonanie jej na pewno będzie trudnym wyzwaniem. W tym momencie poczułam się zagubiona i bezsilna, ponieważ wszyscy zdawali się znać mnie lepiej niż ja sama.
To prawda. Thor i Loki mogli choćby w największym skrócie przedstawić Blair jej historię oraz co takiego konkretnie przeskrobała, że zesłano ją do Midgardu, zanim wrzucili ją na głęboką wodę.


-Czy mogłybyśmy porozmawiać na osobności, Siv? Mogę oprowadzić cię po naszych ogrodach - zwróciła się do mnie kobieta, na co Thor jedynie kiwnął głową i odszedł. Widocznie nie miałam niczego do powiedzenia (a ja nie mam kanta do dodania), a już powoli poczułam jak czarnowłosa łapie mnie za rękę (łapała ruchem ślimaczym, a i blairowym receptorom się nie spieszyło) i prowadzi do ścieżki, która znajdowała się niedaleko głównego placu.
-Mam tylko jedną uwagę. Zwracaj się do mnie Blair, do tego imiona przywykłam i będzie mi lepiej, kiedy będziesz się tak do mnie zwracać.
Sif spojrzała na mnie i przytaknęła.
-Rozumiem, zmiana życia z dnia na dzień nie jest najłatwiejsze - odparła.
Przeszłyśmy przez alejkę pełną wysokich drzew, a następnie wyszłyśmy na dużą polanę. Dookoła rosły piękne kwiaty, których jeszcze nigdy nie widziałam, a niedaleko było słychać szum wodospadu.
– Sif, jak to możliwe, że tu jest równina i las, i środek miasta, i nagle wyrósł wodospad? I czemu on płynie do góry?
– … To fontanna, Wasza Wysokość,

-Nie tak znowu z dnia na dzień - zaśmiałam się. - Pewne informacje dochodziły do mnie powoli, dlatego nie przeżyłam aż takiego szoku.
Kobieta spojrzała na mnie z uniesioną brwią, na co westchnęłam.
-No dobrze, przeżyłam szok. Zwłaszcza z tymi znakami - powiedziałam, wyciągając przed siebie ręce.
-Słyszałam, że jeszcze przed wygnaniem miałaś je również na twarzy - odparła.
-Świetnie, czeka mnie kolejna paląca niespodzianka. Dziękuję, że przynajmniej mnie uprzedziłaś - powiedziałam ze smutnym śmiechem.
Blair, może zapytasz, kim byłaś? Sif, może powiesz jej parę słów z własnej inicjatywy? Nie, nic…?
Ostatnio komentowanie fabuł marvelowskich jest ryzykowne, lepiej się nie wychylać ze spoilerami.


(...)
-Chciałam z tobą porozmawiać o Lokim, Si...Blair.
-To znaczy? - zapytałam, odwracając się do kobiety. Uśmiech z jej twarzy zniknął, a na jego miejsce wstąpiła powaga.
-Wydaje się, że bardzo dobrze się dogadujecie - zaczęła, co jeszcze bardziej zrzuciło mnie z tropu.
Tak bardzo, że przeleciałam przez krawędź i znowu wyrżnęłam o ziemię gdzieś w Midgardzie.
Trop to wierzgał, to stawał dęba, bo ile można dźwigać takiego osła.


- On nie jest tym, za kogo się podaje. Myślisz, że jest miły i wspaniały, a nie bez powodu jest bogiem kłamstw. Jego piękno to tylko osłona, która kryje jego prawdziwe, o wiele gorsze oblicze. Nie chcę, żeby kolejna osoba ucierpiała przez jego intrygi i kłamstwa - wyjaśniła Sif.
Przez chwilę jedyne co byłam w stanie zrobić to patrzenie na czarnowłosą, starając się dobrać odpowiednie słowa.
-To nie tak, że dobrze się dogadujemy. Po prostu jest na razie jedyną znaną mi osobą i to on wprowadził mnie w... w ten świat. Jeśli jest tak okropny jak mówisz to prędzej czy później sama to zobaczę. Umiem odpowiednio dobierać ludzi, z którymi będę utrzymywać stosunki, ale dziękuję ci za radę, Sif - powiedziałam sucho i odeszłam kierując się do miejsca, z którego przyszłyśmy.
Rozumiałam ją, Loki potrafi być niemiły. Jak widać zwłaszcza dla mieszkańców Asgardu.
Nie to, żebyś mieszkała w zdemolowanym przez niego Nowym Jorku.

Sama nie wiedziałam co mam myśleć, Laufeyson zachowywał się wobec mnie tak ciepło i miło, próbował powoli wprowadzić mnie w ten świat tak, abym nie doznała zbyt dużego szoku. Być może kobieta miała rację?
Być może bóg kłamstw tylko ukrywał się za dobrą osłoną, aby coś ode mnie zdobyć?
CNOTĘ!


Wyszłam z alejki do głównego placu, na którym większość ludzi już się rozeszła. Z daleka dostrzegłam Lokiego, który rozmawiał z kobietą o długich, złotych włosach. Jej głowę zdobiły warkocze, w których widoczne były małe, fioletowe kwiatki. Jej suknia takiego samego koloru jak rośliny w jej włosach sięgała do ziemi oraz miała ona rozcięcie sięgające do uda ozdobione złotą nicią.
Bardziej mi się to kojarzy z festiwalem w Cannes albo Met Galą niż Asgardem.
Kozaczki, proszę koniecznie opisać kozaczki.


Była naprawdę piękna i zdecydowanie przyćmiewała mnie swoją urodą, dlatego poczułam się nieswojo z tym, że rozmawia z czarnowłosym.
Instynkt posiadania podniósł głowę i zakwiczał ostrzegawczo.


Nie wyglądało to jednak na przyjazną rozmowę, ponieważ oboje mówili podniesionym głosem, a na ich twarzach występował grymas gniewu w swoim środowisku naturalnym. W pewnym momencie kobieta uniosła rękę najpewniej w celu uderzenia mężczyzny, a moją niekontrolowaną reakcją było podejście do dwójki i podniesienia ręki, aby zatrzymać złotowłosą.
Sygin wymierzała ten policzek w tęgim slow motion.
Albo Blair jest nieznaną, zaginioną siostrą Quicksilvera.
Albo jest jedi. No co, jesteśmy w opku!


Wtedy jej dłoń zawisła w powietrzu tuż nad twarzą Laufeysona, czego oboje nie zrozumieli.
Nie byli zbyt dobrzy w odczytywaniu mowy ciała.


Ich reakcja była taka sama, a mianowicie odwrócili głowy w moją stronę. Dostrzegli mnie ze zdziwioną miną, uniesioną ręką, zatrzymaną w połowie kroku do miejsca w którym stali.
Nie rozumiem tego ostatniego zdania. “Zatrzymaną w połowie kroku do miejsca w którym stali”. Czyli z nogą uniesioną do góry? Czy pół kroku od kłócącej się parki?


-Co to za jedna? - warknęła kobieta, przez co zaczynałam coraz mniej ją lubić. Jej oczy koloru stali były przymrużone, a pełne usta ściśnięte ze złości. - Oh, to ta wielka... Jak jej tam?
-Sygin, przestań. Blair, spokojnie. Opuść rękę - zwrócił się do mnie Loki zmieniając swój wyraz twarzy na łagodny, aby mnie uspokoić.
Wykonałam polecenie czarnowłosego, dzięki czemu uwolniłam kobietę. Ta momentalnie zaczęła masować swój nadgarstek i po rzuceniu ostatniego spojrzenia na naszą dwójkę, odeszła do pałacu.
Laufeyson podszedł do mnie i objął mnie ramieniem, a następnie dotknął moją dłoń i uniósł tak, aby się jej przyjrzeć.
-Gratulacje, twoja magia jest tak cudowna, że chce mnie bronić - zaśmiał się mężczyzna i skierował nas do środka.
Spojrzałam na niego i zabrałam rękę, ponieważ nie byłam tak wesoła jak on.
-Kim była ta kobieta? - zapytałam mierząc go wzrokiem. Ten westchnął i odwrócił ode mnie wzrok, przez chwilę się zastanawiając.
Weszliśmy do pałacu i udaliśmy się przed siebie wzdłuż głównego korytarzu.
-To, moja droga była Sygin. Dobrze ci radzę, abyś nie wchodziła jej w drogę, potrafi być naprawdę paskudna - wyjaśnił. - Niestety ja kiedyś o tym nie wiedziałem i związałem się z nią, lecz po przejrzeniu na oczy zakończyłem to.
Jak to było, “kłamstwo wyczuwam na kilometr”? Cóż, może Sygin nadawała komunikat “Jestem miła, bardzo miła” z jakiejś odległej galaktyki.


Gdy cię nie było przyszła do mnie z wyrzutami, że nie powiedziałem jej o wyjeździe na Midgard, chociaż już od dawna nie jesteśmy razem.
– Jak mogłeś! Miałam już spakowane słonie bojowe, i lasery, i specjalną wyrzutnię jadowitych mrówek, a ty poszedłeś i pozabijałeś ich sam!


-Ale nie można jej odmówić pięknej oprawy, chociaż jak mówisz to co znajduje się w środku jest... - powiedziałam.
-Okropne? Paskudne? Dwulicowe? - zaczął wymieniać z uśmiechem Loki [bóg kłamstwa, że tak przypomnę], czym mu zawtórowałam.
Ech, Loki, byłeś sukinsynem, ale przynajmniej z klasą, a teraz…
Taki wtórny.


Loki informuje, że dziś wieczorem odbędzie się uczta, a w komnacie już czekają na Blair służące (Nilfrid i Magrid), które mają pomóc jej się przygotować.


(...)
Służące skinęły głowa i wyszły, w końcu zostawiając mnie z własnymi myślami. Weszłam do łazienki ozdobionej czarnymi, kamiennymi płytkami, a na środku dostrzegłam dużą wannę wypełnioną po brzegi wodą, na powierzchni której pływały kwiaty, które musiały być odpowiedzialne za tak piękne zapachy.
Nie szanują wody w tym Asgardzie. Jeśli wanna jest wypełniona po brzegi, to gdy Blair do niej wejdzie, część wody się wyleje. Razem z tymi kwiatkami.
A ona wtedy krzyknie “Eureka!” :)
No, ale mówimy o gościach przyzwyczajonych do marnowania wody…


W środku znajdowała się również toaleta i umywalka oraz kilka półek o wielkie lustro ozdobione złotą oprawą.
Hihi, kosmici nie kosmici, wikingowie nie wikingowie, sedes z klapą musi być. Ciekawe, czy mają papier toaletowy tłoczony w drakkary.

Zdjęłam suknię, buty oraz bieliznę i związałam wysoko włosy, a następnie weszłam do wody i położyłam się w gorącej wodzie, która momentalnie mnie zrelaksowała.
Pfff! i już. Całe napięcie uciekło w jednym podmuchu powietrza.
To pewnie przez te kwiatki w wodzie. Idę o zakład, że samo wdychanie ich zapachu ma właściwości odurzające.


Wciąż nie wiedziałam co myśleć o słowach Sif. Zdecydowanie za szybko od niej uciekłam, co było wielkim błędem. Jeśli spotkam ją na uczcie będę musiała ją wypytać o przeszłość Lokiego.
Loki-śmoki, a własna przeszłość to cię nie interesuje?


No ale przejdźmy do ważniejszych rzeczy...

(...)
Owinięte w ręcznik weszłam do sypialni [jak “owinięte” to “weszłom”] i w końcu dostrzegłam, że na moim łóżku (które swoją drogą powinno raczej być nazywane łożem) leżą trzy sukienki w różnych odcieniach niebieskiego. Nie rozumiałam dlaczego tak bardzo jest mi przypisywany akurat ten kolor, jednak podobało mi się to.
Bo Loki ma zielony, a Thor czerwony. Ty zarąbałaś kolorek Walkirii. Biorąc pod uwagę jak kiepskim ojcem był Odyn, to pewnie ubierano was w te kolory w dzieciństwie, żeby łatwiej mógł rozpoznać kto jest kim.
Pacz, Vahu, to ma sens. Heli pozbył się na długo zanim adoptował Lokiego, pewnie została po niej cała szafa czarno-zielonych ciuszków, co się miały marnować.


Zdecydowanie do mnie pasował, zwłaszcza do mojej bladej cery i czarnych, długich włosów.
Pierwsza z nich była wykonana z grubszego materiału niż suknia, którą miałam wcześniej na sobie. Patrząc na nią mogłam wywnioskować, że sięgała do połowy uda, a w talli miała cienki, złoty pas. Miała ona długie, duże rękawy, co niezbyt pasowały do klimatu, który tutaj panował.
Dały jej miniówę? Na królewską ucztę? (a może Blair widzi nie trzy kiecki, tylko kieckę i dwie halki?)
Miniówka z długimi i dużymi rękawami. Próbuje to sobie zwizualizować.
Ejno, czytałam książkę, w której jedna z bohaterek pochodziła z ludu, w którym nogi możesz sobie pokazywać ile chcesz, ale odkrywanie ramion jest nieprzyzwoite. Widać Asgardczycy mają coś wspólnego z Elanami ;)


Od razu ją wykreśliłam i odłożyłam na krzesło znajdujące się przed toaletką niedaleko łóżka. Druga była bardzo podobna do tej, którą nosiłam. Była długa i przewiewna ze złotą, ozdobną nicią. Ta jednak nie miała rękawów i zakrywała dekolt oraz szyję, a była ona koloru ciemnego błękitu. Ostatnia zdecydowanie z bardzo przypominała tę, którą miała na sobie Sygin i dzięki rozcięciom pokazywała więcej, niż sama chciałabym odsłonić.
Bo ta tuniczka do pół uda to nie odsłaniała nic a nic.


Kiedy Blair kończy przygotowania, pojawia się Loki, aby zaprowadzić ją na ucztę.


(...)
Jeśli przeżyję dzisiejszy wieczór to żadna Hela nie będzie w stanie mnie zabić.
No ba, żaden Ragnarok nie może się nawet równać z obiadkiem rodzinnym.


Wraz z Laufeysonem weszłam do ogromnej sali, pośrodku której ustawiony był długi, drewniany stół. Ustawiono na nim góry jedzenia, owoców oraz litry alkoholu. Znajdowało się przy nim już bardzo dużo osób,
Przy tym alkoholu. Podglądali ostatnie akcje Blair z Bifrostu i uznali, że na trzeźwo nie zdzierżą.


a nasze wejście spotkało się z uśmiechami i powitaniami. Dostrzegłam jednak, że te radosne reakcje były skierowane głównie w moją stronę, za to w stronę Lokiego rzucane były niechętne spojrzenia.
Znaczy, jak? Pół sali od strony Blair się uśmiechało, a pół od strony Lokiego pokazywało fucka?
Pluli mu pod nogi, a przed Blair rzucali swe płaszcze.


Blair odwołuje Sif na stronę, żeby spokojnie z nią porozmawiać.


(...)
-Dlaczego tak właściwie wszyscy tak bardzo nienawidzą Lokiego? Można powiedzieć, że poznałam już jego kąśliwy charakter na Ziemi, gdy się poznaliśmy - zapytałam z bólem brzucha, który spowodowany był zdenerwowaniem
*Patrzy na zniszczony Nowy Jork* Tak moi drodzy, do tego właśnie prowadzi kąśliwy charakter.


Czarnowłosa spojrzała na mnie i westchnęła, aby następnie odwrócić się ode mnie i spojrzeć na wodę, która otaczała Asgard oraz była lustrzanym odbiciem nocnego nieba.
-Łatwiej jest zapytać, czego nie zrobił - zaczęła, co jeszcze bardziej uwiązało mój żołądek. Prrrr, żołądku! Nie ma takiego łażenia luzem! - Teraz ma lepsze stosunki ze swoim bratem, jednak kiedy dowiedział się, że jest adoptowany to zwariował. Podejście do niego równało się z samobójstwem, był żądny tronu bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Fakt, że nie może go dostać obudził w nim tą żądzę. Kiedyś, gdy był młodszy był w miarę sympatyczny, jednak zamknięty w sobie. Później zakochał się w Sygin, chociaż ona była z nim tylko ze względu na władzę i bogactwo. Dostała tym ona przepustkę do pałacu i zaczęła jeszcze bardziej wykorzystywać Lokiego. Wydawało mu się, że to prawdziwa miłość, dlatego po zerwaniu z nią był załamany.
Taką rzekę mi wypłacz nad tym biedakiem, co masakrował Asgard i Midgard, by leczyć złamane serduszko. Swoją drogą, jeśli to wszystko było inspirowane przez Sygin, to z naszego boga kłamstw dupa, a nie żaden villain.
Ej, totalnie widzę złamanego i zdepresjonowanego Lokiego, który zamknął się w pokoju i zastanawia się czy jego życie ma jeszcze sens.


Vahu, a nie zobaczyłeś przypadkiem tego?
https://i.gifer.com/HSgB.gif


Teraz już widzę.
Geeeez, jak ja nie cierpię tego schematu “on tak naprawdę jest dobry, to wszystko przez złą kobietę!”.


Podczas, gdy kobieta mówiła spojrzałam na nasz temat rozmów. Siedział on otoczony wesołymi ludźmi prowadzącymi żywe rozmowy, podparty ręką o brodę, a drugą ręką bawiącego się magią.
Drugą ręką bawiącego się magią ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Laska maga ma na czubku gałkę…


Zmieniał winogrono w dużego robaka, następnie zamrażał go, odczarowywał i tak w kółko.
Taki fidget spinner po asgardzku.


Widać było, że jest samotny chociaż można to wywnioskować po jego wcześniejszym zachowaniu. Być może wcale się nie zmienił i wciąż był do wszystkich wrogo nastawiony.
-Gdy Thor został za karę zesłany na Midgard, a Wszechojciec zapadł w swój sen to Loki przejął tron. Nie chcę nawet mówić o tym, jaką sprawował wtedy władzę. Gdy twój brat wrócił, podczas walki Loki zleciał z Bifrostu. Wszyscy myśleli, że zmarł, ale wtedy pojawił się na Midgardzie i zaatakował miasto Nowy Jork. Na szczęście wasi ludzie go złapali i wrócił z Thorem do Asgardu. Ale o tym pewnie doskonale wiesz, to się musiało odbić szerokim echem w waszym świecie!
- Ojej, a ja myślałam, że te dziury w ulicach to od ciężarówek!


Może się wydawać, że jest naprawdę miły i wrażliwy, ale tak naprawdę wciąż pragnie władzy, ma na jej punkcie obsesję. Wciąż każdego okłamuje i zdradza, a jeśli jest dla ciebie uprzejmy to znaczy, że coś od ciebie chce. Naprawdę, Blair. Nie ufaj mu. Nie chcę, żebyś się nim poparzyła. Zależy nam na twojej pomocy.
Podoba mi się, że ta pomoc na której im zależy to tak naprawdę “OMG tylko ty możesz pokonać Helę, pls help, jesteś naszą jedyną nadzieją!”.
Wyobrażacie sobie, że zbliża się koniec świata i jedyną osobą, która może go powstrzymać jest… cóż… taka Blair. Jak wieść się poniesie po Midgardzie, to łodzie pogrzebowe będą schodzić jak świeże bułeczki.


Pod koniec Sif odwróciła się w moją stronę i z poważną miną spojrzała mi w oczy. W odpowiedzi skinęłam jej głową i obie się uśmiechnęłyśmy, jednak nie na długo.
Zauważyłam, że coś w twarzy kobiety się zmieniło i patrzyła gdzieś za mną, dlatego podążyłam za jej wzrokiem. Ujrzałam wchodzącą na salę Sygin otoczoną wianuszkiem kobiet, które musiały być zapatrzonymi w nią koleżankami.
O wow, najwyraźniej jesteśmy w hajskulu, a Sygin jest szefową cheerleaderek.


Tak jak wcześniej, wyglądała pięknie. Jej uroda przyćmiewała wszystkie kobiety na uczcie i z uśmiechem odbierała świdrujące ją spojrzenia mężczyzn. Jedynymi, którzy się na nią nie patrzyli byli Loki i Thor.
Trwali zatopieni w swoich błękitnych i szmaragdowych oczętach, a pod stołem manipulowali przy trzonku Mjolnira.


Mruknęłam niezadowolona i przewróciłam oczami, co dostrzegła moja towarzyszka.
-Widzę, że poznałaś już Sygin - mruknęła Sif, tak samo niezadowolona, jak ja. - Na nią uważaj bardziej niż na Lokiego,
Buahahaha. Miałam rację, miękka fryta z niego.


nie wiem, które z nich jest gorsze. Ta kobieta często znęca się nad innymi, zwłaszcza młodszymi od niej dziewczynami, a zwłaszcza nad jej służącymi. Często je widzę z poparzeniami na dłoniach, tak samo jak inne kobiety, które jej podpadły.
-Poparzeniami? - zdziwiłam się.
-Sygin potrafi panować nad ogniem, co niestety często wykorzystuje przeciwko innym, a nie w obronie własnej - wyjaśniła.
-Nikt z tym nic nie zrobił? - zapytałam oburzona.
-Próbowano, ale nie ma żadnych dowodów na to, że to ona.
Zeznania tych służących, jak rozumiem, wcale się nie liczą?
“Panie władzo, potknęłam się i wylądowałam ręką na papierosie”, brakło trzech męskich świadków plus złoto od eks-żony członka rodziny królewskiej nie śmierdzi, sprawa do umorzenia.


Na nasze nieszczęście, właśnie w tym momencie złotowłosa nas dostrzegła. Pusząc się dumnie jak paw, zaczęła iść w naszą stronę.


Sif zasłoniła mnie i zaczęła podążać w stronę kobiety, jednak nie doszło między nimi do żądnej [ani nawet porządnej] konfrontacji, gdy usłyszały mój przeraźliwie głośny krzyk.


Blair doznaje kolejnego ataku, po którym na jej ciele pojawiają się nowe tatuaże, tym razem na twarzy i szyi.


(...)
Obok mnie siedzieli na ziemi Loki, Thor oraz Sif. Wszyscy wbijali we mnie swoje oczy, przez co poczułam się niekomfortowo.
Szczególnie Thor patrzył wyjątkowo intensywnie…


-Wracajmy do uczty, Lady Siv tylko źle się poczuła - odwrócił ode mnie uwagę mój brat, za co będę musiała mu podziękować. Dzięki temu osoby przebywające na sali wydały szczęśliwe okrzyki i powrócili do picia.
Towarzystwo było już tak upojone, że wiwatowało z powodu muchy na suficie. Frigga wlazła na stół i próbowała śpiewać piosenkę o jeżu.
Głośny wrzask to typowy objaw “złego czucia”.


-Zaprowadźcie ją do komnaty - rozkazał Thor, na co Sif oraz Loki przytaknęli. Widziałam, że kobieta nie jest zbytnio zadowolona z obecności Laufeysona, jednak wiedziałam, że żadne z nich nie zostawi mnie na chwilę samej.
Oboje pomogli mi wstać i chcieli pomóc mi iść, na co zaprzeczyłam ruchem głowy, gdyż nie czułam się tak źle.
-Co za gwiazda, tylko szuka uwagi - usłyszałam za sobą szept Sygin, gdy kierowaliśmy się w stronę wyjścia.
Jakbyś ją znała, Sygin. Jakbyś ją znała.


Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło, ale wyrwałam się z rąk czarnowłosej do stojącej przy ścianie kobiety otoczonej przyjaciółkami i nawet nie wiedząc, jaki będzie miało to efekt wyciągnęłam przed siebie rękę z otwartą dłonią zwróconej ku złotowłosej.
I trzem niedźwiadkom.
Rudowłosą, brązowowłosą i białowłosą aż zatkało z wrażenia.
I nagle jak nie jebnie!


W tym momencie Sygin przestała mówić i złapała się za gardło tak, jakby wokół niego uwiązał się niewidzialny sznur.
Ej, nie zrzynaj! – oburzył się Darth Vader.


Uniosłam rękę, w której wszystkie moje mięśnie były ściśnięte [a w drugiej wszystkie cudze były rozluźnione], a za nią podążyła kobieta. Podniosła się pół metra nad ziemię i w tym momencie otoczone ją dziewczyny zaczęła panikować.
Czy w szkole jeszcze robi się wykresy zdań? Bo mam wrażenie, że wykres tego wyglądałby jakoś tak:
http://i2.pinger.pl/pgr338/e341389800296cc648b67a8f


Inni ludzie próbowali mnie wybudzić z transu, w jakim się znalazłam, ale ja nie mogłam spuścić z niej oczu.
Jeszcze inni - ci, co przedtem wiwatowali - zobaczyli pod sufitem całe grona wisielczyń i postanowili, że następna kolejka będzie już naprawdę ostatnia.

W końcu okazując jej litość, machnęłam ręką w bok i ją opuściłam, dzięki czemu Sygin odrzuciło w bok, aż wylądowała na podłodze. Momentalnie zaczęła łapać powietrze i patrzeć na mnie przerażonym wzrokiem.
Czas na fatality?


-Nawet nie myśl o tym, aby ponownie mnie tak nazwać - warknęłam i odeszłam za drzwi komnaty.
Nigdy więcej nie używaj tego słowa na “g”!
No i pierwszy boss na levelu “Asgard hajskul” odhaczony.


Gdy znalazłam się już poza polem widzenia innych ludzi, westchnęłam i samoistnie się uśmiechnęłam.
Samoistnie przewróciłem oczami.


-Co to do cholery miało być? - bez powodu naskoczył na mnie Loki. - Prawie ją tam zabiłaś!
-Daj spokój, należało jej się - odpowiedziała mu za mnie Sif. - Zostań tu i ratuj (tchawicę) swojej biednej księżniczki, ja zajmę się Blair.

Chapter Text
Obudził mnie głośny dźwięk rozsuwanych zasłon,
Tego ranka cały Asgard słyszał jak trawa rośnie, toteż służba mściła się po swojemu za zarzygane posadzki.


a następne, co poczułam to promienie słoneczne padające na moją twarz, do połowy zakrytą pod cienką kołdrą. Uchyliłam jedną powiekę i dostrzegłam, jak służące w ciszy chodzą po pokoju i przygotowują wszystko na moje wstanie, nie zdając sobie sprawy z tego, że już się przebudziłam.
Rzeczą, którą zobaczyłam po dłuższej chwili była zwykła, duża walizka stojąca samotnie pod wielką, ciemną szafą. Momentalnie się rozbudziłam i wstałam do pozycji siedzącej,
Rrrany, “usiadłam”! Jest takie słowo “usiadłam”!
...Hm, chyba że w przekonaniu autorki “usiąść” odnosi się tylko do sytuacji, kiedy robimy to “ze stania”? Ciekawe…


aby następnie zrzucić z siebie okrycie i podejść do tajemniczego bagażu, na którym umieszczony był mały liścik.
(...)
"Blair,
mam nadzieję, że pomogą ci w tej sytuacji.
Wybacz, że wczorajszy wieczór był tak niemiły.
Będę na Ciebie czekał w ogrodach na tyłach pałacu po ćwiczeniach z Sif.
Loki"
(...)
Skinęłam głową w zrozumieniu i zaniosłam walizkę na łóżko. Była naprawdę ciężka dlatego ciekawość, co może w niej być wzrosła.
Odsunęłam zamek, a pierwszą rzeczą, jaką ujrzałam były...
Wybuchające mi w twarz szrapnele. Gdyż ponieważ walizka została spakowana, a liścik napisany przez podstępną Sygin.
Tesseract, bo Loki pomylił walizki.


Moje ubrania. Po prostu, moje zwykłe, o wiele wygodniejsze ubrania z Ziemi. Mimo wszystko spadł mi kamień z serca i poczułam się sto razy lepiej, ponieważ nie będę musiała ciągle nosić sukienek.
O, bogowie. Czyżby Blair była inspiracją dla scenarzystów “Avengers: Endgame”?!


W środku były również moje kosmetyki, buty i biżuteria.
Wyjęłam odzież i poprosiłam Magrid o ułożenie wszystkiego w szafie. Wcześniej wybrałam dla siebie trampki, dresowe spodenki oraz koszulkę na ramiączkach i zasuwaną bluzę. (...)
Następnie zjadłam śniadanie przyniesione przez pokojówki, aby po chwili pomyśleć o tym, że swoim wyglądem będę bardzo odstawała od tutejszych norm. Cóż, już się do tego przyzwyczaiłam, tutaj jednak nikt raczej nie będzie mnie za to prześladował. Może poza Sygin.
Och, doprawdy, jakże mnie męczy to ciągłe bycie w centrum uwagi!


Po chwili zjawia się Sif i zabiera Blair na pierwszy trening.


(...)
_
Cała zdyszana i spocona, z potarganymi i ledwo trzymającymi się na miejscu włosami,
Wyłysiała z tego wysiłku!
https://seeanimeondaniel.files.wordpress.com/2015/12/one-punch-man-4.jpg


po dwudziestu minutach gubienia się w pałacu dotarłam na tylne ogrody. Nie miałam siły na podziwianie ich piękna, zapachów kwiatów i odgłosów natury, gdy zauważyła Lokiego stojącego z pucharem zimne wody, natychmiast do niego podbiegłam. Wypiłam prawie całą zawartość naczynia, a resztą oblałam sobie twarz. I pozjadałam końcówki słów jak rodzynki.


Następnie wykończona i na w pół martwa położyłam się na jednej z dwóch białych ławek, przy których stał czarnowłosy.
-Rozumiem, że ćwiczenia się udały - odezwał się mężczyzna z nutką rozbawienia w głosie. - Mogłem zostawić nasze zajęcia na później.
-Zajęcia? - zapytałam z twarzą w ławce, co zabrzmiało bardzo dziwnie. Usłyszałam cichy śmiech Lokiego, za co postanowiłam zemścić się później. Najpierw odpoczynek.
-Ktoś musi ci pomóc panować nad twoimi mocami, prawda? Niektóre z nich masz podobne do moich, dlatego potrafisz posługiwać się magią. Właśnie dlatego muszę nauczyć cię posługiwać się nią w dobry sposób - wyjaśnił. - Wstań na chwilę, Blair.
Niechętnie posłuchałam czarnowłosego i postawiłam obolałe nogi na ziemi. Zauważyłam, że między ławkami pojawił się podobny do nich stół, na którym leżała sterta książek, obitych w czarną i brązową skórę.
Loki podszedł do mnie i jedną ze swoich dłoni położył na moim czole, a drugą na policzku. Momentalnie moją twarz spowiło zimno, które mi ulżyło. Zaczęło się ono przemieszczać, w miejscach bolących zamieniając się na uśmierzające gorąco.
-Dziękuję - powiedziałam, czując się o wiele lepiej. - Nie jest gorąco?
- Jeśli mnie wcześniej słuchałaś, jestem lodowym olbrzymem.
Przykro mi, Loki, ale po “Klątwie przeznaczenia” te słowa już nigdy nie zabrzmią tak samo…


Oznacza to, że odczuwam temperaturę inaczej niż ty - odparł i wskazał mi, żebym usiadła.
Ty się pocisz, a on topnieje.


Siedział on na przeciwko mnie, a dzielił nas jedynie biały, drewniany stół. I ostry wzrok przyzwoitki szydełkującej ławkę dalej.
- Zacznijmy od najłatwiejszej rzeczy. Od zawsze czułaś więcej energii w nocy, tak? - zapytał, na co skinęłam głową. - Wtedy twoje moce są o wiele silniejsze.
Tamten incydent z próbą gwałtu wydarzył się w bardzo pochmurne popołudnie. Swoją drogą, czemu Blair, mając taki pokręcony biorytm, nie poszła do pracy gdzieś, gdzie są nocne zmiany?


Właśnie dlatego od jutra wszystko się zmienia, będziesz spała w dzień i robiła wszystko w nocy.
Poczułam radość, której nie potrafiłam opisać. W końcu moje marzenia się spełnią i nie będę musiała się męczyć.
OMG, będę mogła siedzieć do drugiej i nikt nie każe mi iść spać!
Wiecie co, kiedy miałam +/- 14 lat też uważałam, że zarwana noc to musi być przygoda. :D
Pamiętam jak za dzieciaka jarałem się tym, że wytrzymałem w sylwestra do północy.


-Sif może na to trochę narzekać, ale jakoś damy radę - powiedział. - Miałaś kiedyś sny, które potrafiłaś w pełni kontrolować?
Ponownie skinęłam głową.
-Teraz są to najczęściej koszmary - mruknęłam.
Których, nawiasem mówiąc, nie kontrolujesz.


-Najpewniej przez zastraszanie Heli. Czy czułaś kiedyś, że to nie jest jednak twój sen? Że kontrolujesz czyjeś marzenia nocne?
Przez chwilę się zastanowiłam, nie do końca wiedząc, co ma na myśli Loki. W końcu mnie oświeciło i cofnęłam się do niedalekiej przeszłości.
Ten chłopak.
Prześladowanie.
Jego przerażona mina.
Zabijcie mnie, a nie mam pojęcia, do czego te słowa się odnoszą. Może w headcanonie autorki istnieją całe sceny, w których Blair prześladuje kogoś swoimi mocami i kontroluje jego sny, ale tak jakby… zapomniała ich opisać.
Szkoła pisania imienia Andrzeja Ziemiańskiego.


Ten sen...To wcale nie tak, że śnił nam się tej samej nocy. Nie, to ja go stworzyłam.
Kogo? Sen? Chłopaka?


-Tak - powiedziałam po dłuższej chwili tępego wpatrywania się w trawę, której zieleń kontrastowała z różnokolorowymi kwiatami.
Witajcie w szkole Drętwych Opisów Przyrody Wrzucanych w Przypadkowe Miejsca.


-Czyli wszystko jasne. Dobrze, teraz następna rzecz. Wczorajszy atak na Sygin - zaczął, przez co momentalnie poczułam skruchę.
-Ja przepraszam, naprawdę. Nie wiem, co we mnie…
Hej, to zaskakujące. Tak trzymaj, autorko, bohaterka nie zawsze musi być cool, a antagonistka zasługiwać na wszystko najgorsze.

-Chcę tylko, żebyś mi pokazała, jak to robisz - przerwał mi i wstał, aby złapać mnie za rękę i poprowadzić na środek polany.
Następnie puścił mnie i stanął przede mną z rozłożonymi rękami.
-Unieś mnie nad ziemię, Blair - rozkazał.
-Ale ja nie wie...
-Blair, zrób to. Pomyśl o tym, wyobraź sobie, jak to robisz.
-Ja nawet nie pamiętam, jak to wtedy zrobiłam - odpowiedziałam zdenerwowana.
-Spróbuj - zachęcił mnie.
Blair podbiegła, złapała go za biodra i uniosła na wyprostowanych rękach jak Swayze w Dirty Dancing.

Jego miłe nastawienie zniknęło w kilka sekund, co mnie zaniepokoiło. Przypomniałam sobie o słowach Sif.
Jeśli jest dla ciebie uprzejmy to znaczy, że coś od ciebie chce.
Poczułam w sobie siłę, którą wysłałam w stronę Lokiego i wyobraziłam sobie, jak ten unosi się nad ziemią. Moja wyobraźnia współpracowało z nieznaną mi dotychczas siłą, dlatego posłuchała mnie i podniosła czarnowłosego.
Uśmiechnęłam się na to nieśmiało pod nosem.
Gdy mężczyzna skinął głową, opuściłam go. Udało się.
-Teraz spróbujmy czegoś trudniejszego - powiedział, a ja dostrzegłam w jego oczach niebezpieczny błysk. Tak, jakby ostrzegał mnie, że należy uciekać. - Spróbuj się obronić przed moim atakiem.
-Co? - zapytałam zdezorientowana.
-Zaufaj mi, Blair - powiedział, starając się mnie uspokoić.
Naprawdę, Blair. Nie ufaj mu. Nie chcę, żebyś się nim poparzyła.
-Nie, Loki. Nie jestem gotowa...
Zanim skończyłam mówić, mężczyzna nie posłuchał mnie. W jego dłoniach pojawiły się zielone, ogniste kule światła, które wysłał w moją stronę.
Na kule światła polecam okulary przeciwsłoneczne.


Chapter Text
Zanim mogłam jakkolwiek zareagować, zielona kula światła uderzyła w moje ciało. I jak to ze światłem padającym na rzeczy bywa – nic się nie stało. Odrzuciła mnie do stojących niedaleko nas ławek i poczułam ból w okolicach głowy po zderzeniu z twardym drewnem.
-Blair, cholera - usłyszałam krzyk Lokiego, jednak nie skorzystałam z jego pomocy, tylko sama wstałam do pozycji siedzącej, opierając się o biały stół. Mężczyzna podbiegł do mnie i obejrzał moją ranę na głowie.
Pranie po twarzy jako pierwsza pomoc, wstrząs mózgu jako trening. Strach pomyśleć, co Loki rozumie jako flirt.
Hej, to wszystko wina tego że w dzieciństwie bawił się z Thorem!


-Mówiłam ci, że jestem do niczego - mruknęłam.
Czarnowłosy przytulił mnie, przez co jeszcze bardziej się spięłam. Nie rozumiejąc jego reakcji, odepchnęłam go i wstałam z trawy, aby otrzepać się z ziemi i nie patrząc Lokiemu w oczy, zaczęłam iść w stronę wejścia do pałacu.
Udało mi się odnaleźć drogę powrotną do mojego pokoju, a po przekroczeniu dużych, hebanowych drzwi zdjęłam buty i rzuciłam je w kąt, a następnie położyłam się na łóżku, nie zawracając sobie głowy przykrywaniem się.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, co zignorowałam.
-Blair? - odezwała się Nilfrid.
-Nie przeszkadzajcie mi - powiedziałam z twarzą wbitą w materac. Służące posłuchały mnie i wyszły bez słowa, co mnie ucieszyło.
Okej, Loki się nie popisał z tym treningiem, ale jeśli Blair będzie tak reagować na każdą kontuzję, szkolenie jej zajmie milenium.
_


Blair w swoim pokoju rozczesuje włosy przed złotym zwierciadełkiem, aż tu wtem! widzi w nim Lokiego przyczajonego w kącie.


(...)
Po dźwięku zamykanych drzwi spojrzałam w odbicie zielonych oczu Lokiego.
-Następnym razem nie strasz mnie na śmierć.
Zauważyłam mały uśmiech w kącikach jego ust.
-Przepraszam za dzisiaj - powiedział.
-Który to już raz mnie przepraszasz? - zapytałam sarkastycznie. - Po prostu potrzebuję więcej ćwiczeń, a takie dostanie po dupie mi się należało. Dlatego strzeliłam focha i zamknęłam się w swoim pokoju, zamiast kontynuować. Jako motywacja do pracy. Jeśli jeszcze raz mnie przeprosisz, wracam do siebie.
Mimo uśmiechu, przez jego twarz przeszedł cień smutku. Dostrzegłam to w jego oczach, których kolor nagle pociemniał.
-Nie jestem przyzwyczajony do tego, że ktoś jest dla mnie uprzejmy. Nie jestem przyzwyczajony do tego, że ktoś chce mieć ze mną jakikolwiek kontakt - mówił.
Powtarzam: taką rzekę mi wypłacz, ty królewski synu, pieszczochu Friggi i zaufana osobo Thora.
Ćśśśś, to taka ściema, żeby Mroczna i Wyobcowana Blair uznała go za swojego.


Wtedy mnie to uderzyło.
Sif, jej słowa.
Co jeśli Loki się zmienił?
Co jeśli Loki nie jest zły, ani wciąż żądny władzy, a najzwyczajniej w świecie samotny?
Co, jeśli dostał po dupie za swoje krzywe akcje, a teraz się nad sobą użala?
Co, jeśli próbuje wziąć mnie na litość?


To uczucie jest mi zbyt dobrze znane.
Podeszłam do łóżka i usiadłam obok niego, tonąc w ilości poduszek, jaka się tu znajdowała.
-Opowiedz mi coś o sobie - powiedziałam, na co ten zmrużył oczy. - Ty wiesz o mnie wszystko, ja o tobie nic.
Zielonooki przeczesał swoje czarne włosy ręką, a następnie podparł o nią głowę, bardziej odwracając się w moją stronę.
-A co chciałabyś wiedzieć?
-Wszystko - mruknęłam pewna siebie.
Zanim mężczyzna otworzył usta, żeby cokolwiek powiedzieć, oboje usłyszeliśmy z zewnątrz przerażający, głośny, kobiecy krzyk.
Podziękujmy statystce, która nie dopuściła, by ktoś kradł Blair czas antenowy swoją nudną biografią.


Następnie zamienił się on w dwa głosy, później w trzy i kolejne. Przeciętna kobieta Asów potrafi śpiewać chórem sama ze sobą.
Ludzie krzyczeli o pomoc.
Loki pobiegł na balkon i spojrzał w dół, a ja podążyłam za nim. To, co zobaczyłam mnie zmroziło.
Przez Bifrost biegły duże, czarne postacie. Drużyna czarnoskórych koszykarzy. “Kosmiczny mecz 2”! Podwładni Heli. Niektórzy z nich dostali się już na główny plac, na którym w tym czasie znajdowało się dużo niewinnych osób. Wypuszczono ich akurat na spacerniak. Pomiędzy nimi mogłam dostrzec dzieci i młode kobiety.
A wszyscy wylegli na ten plac, bo stamtąd był najlepszy widok na najeźdźców.


-Zostań tu, Blair. Nawet nie myśl o ruszaniu się gdziekolwiek - rozkazał mi twardym głosem czarnowłosy.
Spojrzałam na niego przerażona, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Loki zaczął działać, podszedł do drzwi, za którymi znajdowały się moje służące i kazał im mnie pilnować. Następnie wyszedł za drzwi, które po chwili zaczęły zamieniać się w lód. Zapewniał mi dodatkową ochronę.
Balkon jednakowoż zostawił otwarty i niezabezpieczony. Znad balustrady wystawała drabina, pozostawiona przez roztargnionego ogrodnika.


Jak oni mogli się tutaj dostać?
Wszystko działo się tak szybko, zbyt szybko. Z pałacu zaczęli wybiegać uzbrojeni od stóp do głów strażnicy, przed którymi dostrzegłam Thora, Sif oraz mężczyzn, którzy towarzyszyli mojemu bratu na uczcie.
Rozpoczęli oni swój kontratak, dzięki któremu pół żywe postacie zaczęły umierać.
Poszli dorzynać rannych, no ładnie.


Wszędzie widać było lejącą się krew, a niektóra była niewinna.
Grupa RH+Dziewiczość.
Za to reszta winna jak ocet.

-Blair, wejdź do środka - powiedziała do mnie Nilfrid. Poczułam, że sama jest przerażona, jednak idealnie wykonywała swoją pracę. Odwróciłam się i dostrzegłam Magrid, która zaczynała cicho płakać. Momentalnie do niej podeszłam i mocno przytuliłam, chowając jej twarz. Do kieszeni.
Przygładziłam jej związane w dwa złączone ze sobą warkocze włosy i cicho uspokajałam. Starsza kobieta widząc reakcję swojej współpracowniczki sama zaczęła się załamywać.
Świetnie.
Wepchnęłam kobiety w swoje ramiona i kazałam im gdzieś usiąść, aby móc przez chwilę jasno pomyśleć. I tak rozmyślałam z dwiema babami na kolanach. Mimo okropnych krzyków i odgłosów walki, wróciłam na balkon, aby obeznać się z sytuacją.

Naszych ludzi zaczynało powoli ubywać, za to przeciwników przybywać.
Jeden z nich, który biegł właśnie zmierzyć się z młotem Thora uniósł głowę w górę i spojrzał swoimi czerwonymi ślepiami prosto w moje oczy.
Ułamek sekundy i jedno zderzenie z młotem później już nie miał czym patrzeć.


-Kurwa - mruknęłam.
Nie, było niedobrze. Bardzo niedobrze.
Postać zaczęła porozumiewać się z innymi podwładnymi, którzy zaczęli patrzeć w tą samą stronę, co on. Nasi strażnicy zrozumieli, że coś się dzieje i zamiast wykorzystać rozkojarzenie przeciwników również podążyli za nimi wzrokiem,  gdzie zauważyli moją przerażoną twarz.
Bitwa zamarła, wszyscy złapali lornetki i popatrzyli Blair przeciągle w oczy.


Uciekłam z balkonu i zamknęłam szklane drzwi, które następnie zasłoniłam grubą, granatową zasłoną.
Załóż jeszcze abażur na głowę, wtedy już cię nie znajdą. Też macie wrażenie, że Loki od początku robi wszystko, by Blair nie dożyła końca tej analizy?
Nilfrid spojrzała na mnie zdezorientowana.
-Schowajcie się - powiedziałam do nich twardo. - Zabarykadujcie się w łazience, szybko!
Zawieście na sobie ręczniki i udawajcie wieszaki!


Te na początku nie zrozumiały, co się dzieje, ale po chwili na trzęsących się nogach ukryły się w pomieszczeniu. Słyszałam dźwięk przesuwanych mebli, dlatego sama postanowiłam działać.
Od razu spojrzałam na dużą szafę, która stała blisko drzwi. Cholera, przecież ja jej sama nie przesunę.
Feminizm ci się skończył?


Warto przynajmniej spróbować.
Podeszłam do jej drugiego końca i zaczęłam na nią napierać, próbując znaleźć w sobie odpowiednią siłę do przesunięcia jej. Nic nie pomagało, mebel stał niewzruszony moimi działaniami.
I nie uronił ani jednej dębowej łzy.


Zdenerwowana przestałam i zdyszana uderzyłam stopą w drewno, co tylko mi zaszkodziło.
Chwila, ty idiotko. Sygin, Loki.
Jesteś pieprzoną boginią.
Stanęłam przed szafą i skupiłam na niej swój wzrok, wyobrażając sobie, jak przesuwa się pod wpływem mojej mocy. Gdy usłyszałam szuranie na drewnianej podłodze, na moją twarz wpłynął uśmiech ulgi,
Wcześniej był na szyi, po czym wziął kurs na potylicę.


jednak nie przestawałam.
Drużyna koszykarzy stała pod balkonem, kłócąc się o drabinę. Dlatego ten błyskawiczny atak na Asgard jakoś wyhamował i nikt jeszcze nie wlazł do Blair przez okno.


Dźwięk ten było słychać przez następne kilka sekund, aż wejście do mojego pokoju zostało całkowicie zasłonięte. Udało się.
“Słuchajcie, może niech jeden stanie drugiemu na ramionach?”
“Dobra, ale ty będziesz na dole”


Unoszenie ludzi, duszenie ich i przesuwanie szaf siłą umysłu, zacznę to sobie wpisywać w CV.
Tylko nie szukaj pracy w Najwyższym Porządku, bo Kyluś nie lubi konkurencji.


(...)
Złapałam się jednego z drewnianych krzeseł i poczułam, że jednak moje ręce trzęsą się trochę za bardzo. Gdy usłyszałam pierwsze uderzenie w moje drzwi, które z zewnątrz były pokryte lodem spojrzałam na nie. Nie było to mądrym posunięciem, gdyż sytuacja zaczęła się coraz bardziej pogarszać. Od tego patrzenia? Przestraszona upuściłam trzymaną wcześniej prowizoryczną broń.
Ochmistrzyni załomotała pięścią w lód.
– ZAMKNIJ DRZWI OD BALKONU! - wrzasnęła. - Tamci już kończą grać w kamień-papier-nożyce!


Znaki na moim ciele zaczynały powoli świecić w takiej kolejności, w jakiej zaczynały wypalać się na mojej skórze.
Zaraz, co?
Kiedy twoje ciało zaczyna samo z siebie świecić to nie jest chyba najlepszy znak.
Carol Danvers ma inne zdanie.

https://images.alphacoders.com/975/975500.jpg


Ale Skłodowska popiera.
Proszę, powiedzcie że to świecenie to znak, że zaczęła się procedura autodestrukcji.


Kolejne, tym razem mocniejsze uderzenie. Następne, wykonane przez dwie postacie. Albo jedną, która miała cztery ręce. Czyli jest ich więcej, jeszcze lepiej.
Michael Jordan stwierdził, że tylko frajerzy próbują włazić przez okna i  jak ktoś chce, to niech idzie z nim przez pałac. Magic Johnson i Shaquille O’Neal poszli za nim, bo nie chcieli być uznani za frajerów.


Zrzuciłam z siebie bluzę i rzuciłam ją na łóżko.
Zaświecę ich na śmierć!


Poczułam palenie w moich dłoniach, dlatego wyciągnęłam je przed siebie i dostrzegłam malutkie, niebieskie promyki ognia.
Przypomniałam sobie o magii, którą użył Loki do zaatakowania mnie. Oznacza to, że również mogę to zrobić.
Spróbowałam się skupić na wydobyciu z siebie mocy, co uniemożliwiało mi dobijanie się do moich drzwi. Gdy usłyszałam głośny dźwięk podobny do tłuczonego szkła przeraziłam się. Przebili ścianę lodu.
W końcu malutki promyk wydobywający się z prawej dłoni powiększył się, formując dużą, niebieską kulę światła.
KA-MEEEE-HAAAA-MEEEE-HAAAA!!!


W tym momencie barykada, jaką sobie zapewniłam upadła roztrzaskana na podłogę i spojrzałam swojemu przeciwnikowi w czerwone oczy.


Spokojnie, Blair.
Wdech, wydech. To tylko potwór, który może ci zaraz urwać głowę. Nie ma się czym przejmować, normalka.
Wdech, wydech.
Nie, to nie ma sensu. Jak mam się do cholery uspokoić w takiej sytuacji?!
Nie wiedząc co robię, ani jaki może być tego skutek wycelowałam niebieską kulę światła w mojego przeciwnika i przerażona obserwowałam tego skutki. Wysoka, czarna postać została odrzucona do tyłu z taką siłą, że mogłam usłyszeć dźwięk wbijania się jej ciała w ścianę naprzeciwko.
Jego towarzysz nie czekał ani chwili, zaczął iść w moją stronę
O mój boże wikiński, czemu ci bohaterowie opek w ataku nigdy nie biegną, tylko “zaczynają iść”? Pewnie jeszcze krokiem spacerowym?
I zawsze pojedynczo, nigdy kupą, i zawsze grzecznie czekają aż ten pierwszy zostanie obezwładniony.
Właściwie to ten pierwszy, odrzucony do tyłu, powinien pociągnąć za sobą jeszcze paru stojących za nim.


z zamiarem zabicia mnie bądź zrobienia czegoś gorszego.
Np. zmuszenie do obejrzenia z nim maratonu filmowego składającego się z samych produkcji Stevena Seagala.


Bez zastanowienia uniosłam w jego stronę rękę ozdobioną jasno świecącymi znakami, dzięki czemu ten stanął jak wryty w drewnianą podgłogę, zaplątawszy się w głóg. W tym momencie usłyszałan więcej biegnących nóg i starałam się uspokoić myślą, że są to Asgardzcy strażnicy. Niestety, rzeczywistosć była inna.
To były odcięte nogi strażników.


Wolną ręką uniosłam z ziemi nóż i ukryłam go w kieszeni, a następnie schowałam go do kieszeni.
Nie pierwszy to raz, kiedy nie pierwszy to raz, kiedy rzeczywistość się zapętliła.
Klawisz przypisany do chowania broni przycisnął się dwa razy.

Uniosłam zajętą rękę, a tuż za nią podniosło się ciało mojego przeciwnika, który zdezorientowany nie mógł wykonać żadnego ruchu. Zamachnęłam się i wybiłam jego ciałem drzwi na balkon, które się otworzyły.
Chyba drzwi do szafy?


Następnie poszłam
Biegać się jeszcze nie nauczyłam.


w stronę wyjścia wraz z podwładnym Heli, którym mogłam operować (co, rannego strażnika? Nie lepiej skalpelem?) i wyrzuciłam go poza balustradę. Na co mi w boju maczuga, prawda.
W chwili desperacji poszukałam wzrokiem Lokiego, jednak nie mogłam znaleźć jego zielonego stroju pośród walczących ze stworami ludzi.
-Blair! - usłyszałam z tyłu męski krzyk. Na moje serce wpłynęła chwilowa ulga, jak na przestwór oceanu, gdy po odwróceniu się dostrzegłam wcześniej szukanego przeze mnie czarnowłosego, lecz nie na długo.
Nie na długo dostrzegła? Nie na długo szukanego? Nie na długo czarnowłosego?


Kiedy ujrzałam jego wyraz twarzy, mój lęk powrócił. Podszedł on do mnie i złapał mnie za rękę, a następnie wyciągnął z pomieszczenia. Zaczęliśmy biec w kierunku, w jakim jeszcze nikt mnie w tym pałacu nie prowadził. Loki coraz bardziej przyspieszał, aż zawstydził Quicksilvera słysząc odgłosy walki i bieg podwładnych Heli, a ja starałam się mu dorównać.
Za podwładnymi Heli biegł Thor, za Thorem Asowie, w tle zagrała muzyczka z Benny’ego Hilla.


Nagle zaczęliśmy zbiegać szarymi, szerokimi schodami w dół. Kilka metrów stopni niżej mogłam zauważyć duże, stalowe drzwi. Mężczyzna otworzył je przede mną i zdenerwowany, wciąż nie puszczając mojej powoli wyślizgującej się dłoni biegł dalej. W środku znajdowały się kolejne, tym razem mniejsze schody. Na początku było tutaj ciemno, jednak po naszym wejściu automatycznie zapaliło się światło.
Po całej szerokości pomieszczenia ciągnęły się równolegle ustawione kolumny oraz podesty z różnymi, nieznanymi mi przedmiotami. Niektóre z nich wyglądały jak broń, a inne jak zwykłe, pospolite jak dla mnie lub dla Asgardczyków przedmioty. Właśnie jeden z nich, znajdujący się na samym końcu chwycił Loki. Był tu duży, niebieski sześciań ozdobiony po bokach ciemnym metalem z wyrytymy na nim runami.
-Tutaj jesteś bezpieczna, to nasz skarbiec - wyjaśnił, na co skinęłam posłusznie głową. Zauważyłam, że jego ręce zaczynają powoli przybierać instensywny, niebieski kolor.
Wcale nie pomyślałam, że dostał martwicy tkanek.


- Nikomu nie otwieraj, zrób to jedynie po usłyszeniu mojego głosu za drzwiami.
- Dobrze - odparłam ignorując zmieniający się wygląd Lokiego. - Powodzenia.
Po mojej odpowiedzi czarnowłosy wybiegł, wciąż trzymając tajemniczy przedmiot. Pomyślałam, że najpewniej posłuży mu jako broń. Oznacza to, że sam nie może sobie z nimi poradzić, co było złym znakiem.
Loki nie jest w stanie pokonać całej armii gołymi pięściami? Pff, niegodny Marysójce butów zakładać!


Wraz ze wszystkimi strażnikami, Thorem i Sif są naprawdę potężnymi przeciwnikami. Podwładni Heli widocznie na razie nad nimi zwyciężali, chociażby przewagą liczebną.
Cholera, gdybym tylko była dobrze wyszkolona. Gdybym tylko potrafiła wykorzystać w stu procentach wszystkie moje moce, wtedy nie musiałabym siedzieć w zamknięciu jak jakaś ofiara losu, tylko mogłabym pomóc, być w końcu do czegoś przydatna. Mimo tej całej przepowiedni nie wierzę, że mogę być zdolna do pokonania Heli. Jeśli jej podwładni są tak brutalni i silni to jaka może być ich pani?


Blair wybiera się na zwiedzanie skarbca; znajduje misę z płonącym ogniem, który nie parzy, niebieski sześcian, który nie robi nic ciekawego, nawet PING, i...


(...)
Zbyłam tę myśl i rozpoczęłam od miejsca, w którym stałam, prawej strony podestów i kolumn. Pierwsza rzecz, jaką dostrzegły moje ciemnoniebieskie oczy był ogień. Zaraz, ogień?
Zaraz, wcześniej mantrowała, że ma jasnoniebieskie oczy. (tak, kolor oczu narratorki jest teraz szalenie istotny)


(...)
Dopiero trzecia rzecz mnie zaciekawiła. Były to dwa, niepozornie wyglądające małe sztylety. Uniosłam jeden z nich i przypatrzyłam się runom, które zdobiły jego rękojeść. Oprócz nich oraz małych, granatowych kamieni widać było jakiś napis. W pierwszej chwili nie mogłam go przeczytać ze względu na mikroskopijną wielkość, jednak po chwili go zrozumiałam.
Napis ten mówił "Bogini Nocy". Zdezorientowana ponownie go przeczytałam, nie pomyliłam się. Uniosłam drugi sztylet i na nim również dostrzegłam litery, które po krótkiej chwili ułożyły się w "Ostatnia Bogini".
Czy ja dobrze widzę, że jedna z licznych broni znajdujących się w Asgardzkim skarbcu, który znajduje się w podziemiach pałacu należy do mnie?
Czytelnicy mają IQ niedojrzałego banana i nie skojarzą, że jak się zbiega milion kondygnacji w dół, to się ląduje w podziemiach.


Cholera, chyba tak.
Ułożyłam sztylety w obu dłoniach, które następne wyciągnęłam przed siebie. Były one naprawdę piękne. Całe czarne, dobrze naostrzone z mieniącymi się w świetle kamieniami miały w sobie to coś, co mnie zahipnotyzowało.
Z ciekawości pchnęłam jednym z nich w powietrze i nie trafiłam od razu o mało go nie upuściłam. Ostrze reagując na mój ruch wydłużyło się do rozmiarów zwykłego miecza, a nawet i większych. To, co go wyróżniało była szerokość oraz waga, gdyż sztylet trzymany przeze mnie w ręce ważył tyle, co piórko.
Gdyby leżał w dłoniach kogoś uzdolnionego, stanowiłby idealną broń.
Odłożyłam drugi, mniejszy i mniej groźnie wyglądający z powrotem na podest, aby lepiej przyjrzeć się temu w pełni rozłożonemu.
Przyłożyłam jego ostrze bliżej mojej twarzy, głównie oczu.
Patrzcie, a myślałam, że chce powąchać.
Powąchać, polizać, przyłożyć do ucha…


Nie wiedziałam, co jest w nim tak specjalnego ale czułam, że mnie to przyciąga. Tak jakby chciał, abym go ze sobą wzięła i ruszyła do walki.
Położyłam swoją dłoń na końcu jego ostrza i zaczęłam nią delikatnie kierować w dół.
A niewprawną puścisz dłonią -  
W pysk odbije stali siła;
Tak się naucz robić bronią,
By naturą swą służyła!


Jacek Kaczmarski, “Warchoł”


Ku mojemu zaskoczeniu, po dotknięciu jego końca spowodowało to całkowity powrót do swoich wcześniejszych rozmiarów.
Usiadłam z nimi pod kolumną, czekając na wybawienie od męczącej mnie ciszy i zamknięcia.
Jakby zaczęła walić mieczem o kolumny, rozwiązałaby przynajmniej problem z ciszą.


_
Czas ten mijał nieubłaganie. Mogło to być kilka minut, jak również kilka godzin. Straciłam poczucie czasu i powoli zaczynałam przysypiać, kiedy usłyszałam szczęknięcie i dźwięk otwierających się drzwi. Spanikowana szybko ukryłam ostrza w tył spodni i zasłoniłam to miejsce koszulką.
Ostrza aktywowały się od tego ruchu i… czerwone jabłuszko, przekrojone na krzyż!
Bohaterka ma już dwa ostrza i nóż, który podniosła w swojej komnacie i schowała do kieszeni. Objawy typowej kleptomanii gracza w crpgi.


Cholera, Blair, co ty wyprawiasz?
Ujrzałam na szczycie drugiej części prowadzących tu schodów Lokiego.
-Już po wszystkim? - zapytałam. Ten skinął głową, wyglądał na wyczerpanego i załamanego.
-Straciliśmy mnóstwo ludzi - powiedział, a jego głos odbił się od ścian prawie pustego pomieszczenia.
Zastanawiam się, co im tak wyczyściło ten skarbiec.
Może Blair miała ze sobą jakąś torebkę większą w środku…


Okazuje się, że zginęło sporo ludzi, w tym Magrid, młoda służąca Blair. Ta rozpacza, że nie mogła jej uratować, aż w końcu, nie mogąc zasnąć, postanawia poszukać towarzystwa.


(...)
Nie znałam Magrid długo ale na pewno wiem, że na to nie zasługiwała. Była piękna, młoda, niewinna…
Oraz zupełnie niestotna, dlatego mogliśmy ją poświęcić na ołtarzu angstu.


(...)
Potrzebuję kogoś, czuję, że nie mogę oddychać. Moje płuca ściskają się, a łzy wciąż wylewają na moje policzki.
Tuż na końcu tego korytarza w lewo.
Łzy utworzyły bajoro wokół łóżka, popłynęły pod drzwiami i zalały korytarz.


Wysunęłam nogi spod okrycia i postawiłam je na zimnym drewnie, aby w końcu w pełni na nim stanąć. Ignorując fakt, że mam na sobie jedynie za dużą koszulkę sięgającą mi do połowy ud oraz bieliznę, wyszłam ze swojej sypialni, podnosząc najpierw lewą nogę, a potem powoli ją opuszczając, a gdy ta dotknęła ziemi, powtórzyłam czynności z prawą.
Nie zawracałam sobie głowy wycieraniem łez, w końcu wszyscy muszą widzieć, jak cierpię, muszę jak najszybciej się tam znaleźć. Potrzebuję pomocy.


(...)
W końcu widząc jedyne, duże drzwi z pozłacaną klamką znajdujące się na samym końcu jednego z wielu korytarzy, podbiegłam do nich i głośno w nie zapukałam.
Drugi raz, trzeci, czwarty.
Po piątym razie otworzyły się, a za nimi ujrzałam Sygin. Cholerne identyczne korytarze!


Lokiego.
Zignorowałam jego zdezorientowaną minę, zaspane spojrzenie i poczochrane, niedbałe włosy.
Włosy nie dawały faka za nic.


Złapałam go za ramiona i mocno przytuliłam, chowając twarz w jego szyi. Czułam, że mokre, słone łzy zlatują na jego chłodne ciało.
-Już po wszystkim, spokojnie - powiedział ciepłym, głębokim głosem. - Już po wszystkim, Blair.


Mężczyzna zaprowadził mnie do swojego dużego łóżka z baldachimem, na którym zostawił odrzuconą, ciemną pościel. Usiadłam na miękkim materacu, a ten przyklęknął obok mnie.
Jak Loki powie “na kolana” to nawet materac słucha!
Jak można nie lubić tego gościa!


Dopiero teraz dostrzegłam, że miał na sobie jedynie cienkie, materiałowe spodnie.
Piżamkę miał!


http://babyija.ssklep.pl/images/7235484427
Wziął moją twarz w zimne dłonie i spojrzał mi prosto w oczy, które ponownie były koloru szmaragdów, co uwidaczniało się przez ciemność, jaka panowała w jego sypialni.
Oczy Lokiego (albo Blair) są szmaragdowe, co widać, ponieważ jest ciemno.
https://pics.me.me/seems-legit-19265888.png
No cóż, Loki wydaje się mieć wiele wspólnego z kotami, więc może oczy też mu się świecą ;)


-Blair, jesteś tu bezpieczna - powiedział cicho, ocierając spływającą z mojego oka łzę.
-Ale oni nie są - szepnęłam. - To moja wina, Loki. Moja wina.
Nie no, gorzej już im nie będzie. Swoją drogą, to urocze, że Blair rozpacza nad losem randomów intensywniej niż nad swoją zdekapitowaną przyjaciółką.


Nad kim? Był ktoś taki? Serio?


Ciemnowłosy odszedł ode mnie i podszedł do komody, z której wyjął duży, gruby koc. Następnie wrócił do mnie i przykrył mnie nim, dopiero wtedy zauważyłam, jak bardzo było mi zimno.
-Nawet nie myśl o zrzucaniu winy na siebie - powiedział twardo, siadając obok mnie. - To w żadnym wypadku nie jest przez ciebie.
-Ale gdybym potrafiła walczyć... - zaczęłam.
-Wystarczająco dużo zrobiłaś, aby im pomóc, Blair.
Drużyna koszykarska znięchęciła się i poszła do domu. A wiesz, ilu żołnierzy natłukliśmy, kiedy wszyscy się tak na ciebie zagapili?


Nie odpowiedziałam, tylko ponownie ukryłam twarz w ramionach Lokiego. Ten położył dłoń na moich plecach, a drugą przejeżdżał po włosach. Wiedziałam, że jak najlepiej potrafi stara się mi pomóc i nie chce dopuścić do tego, żebym się załamywała.
Siedzieliśmy tak w ciszy przerywanej naszymi oddechami i biciem serc, aż oddaliłam się od niego i oparłam o zagłówek łóżka.
-Możesz to teraz powiedzieć? - zapytałam cicho. Czarnowłosy spojrzał na mnie zdezorientowany. - Swoją historię.
Loki tylko na to czekał. Złapał za mikrofon i zaczął śpiewać. Oraz tańczyć.


Loki westchnął, a następnie przesunął się obok mnie i położył, kiedy ja wciąż siedziałam, wyczekując, aż się odezwie. Zauważyłam, że przez dłuższą chwilę zastanawia się od czego zacząć i bije z myślami.
-Nigdy nie zaznałem ojcowskiej miłości. Pamiętam momenty, kiedy patrzył z dumą na trenującego Thora, kompletnie zapominając o mojej obecności. Bardziej niż walką interesowałem się magią, dlatego uczyłem się jej pod okiem matki. To dzięki niej czułem się choć trochę doceniany i kochany, a czasami nawet zapominałem o tym, w jak wielkim cieniu żyję - mówił bez jakiejkolwiek emocji na twarzy. Patrzyłam prosto w jego oczy, lecz ten jedynie spoglądał w ciemną pustkę. - Odyn zawsze nam mówił, że pewnego dnia któryś z nas obejmie tron Asgardu, a ja jak głupi w to wierzyłem.
No i co, usadził na tronie kogoś spoza waszej dwójki?
Ale on tak ładnie wyglądałby w koronie!


Wtedy jeszcze myślałem, że jestem jego synem. Nigdy nie przywiązywałem wagi do innych, byłem samotnikiem. Wciąż dalej nadal do teraz i cały czas wolę obecność książek i ciszy od kobiety bądź przyjaciela, których nie miałem. Kiedy poznałem Sygin czułem, że w końcu komuś na mnie zależy. Przywiązałem się do niej i zakochałem jak głupi, zapominając o wszystkim innym. Odrzuciłem naukę na bok, ona była jedynym, co się dla mnie w tej chwili liczyło. Pomagała mi przetrwać najgorsze momenty spowodowane moją rodziną.
Z czystego, rozumiecie, wyrachowania.
Morał na dziś: żadne zakochanie nie jest warte waszej edukacji. Do książek!


Poczułam w środku bolące ukłucie zazdrości.
-Wtedy, w pewnym momencie wyjechałem z Thorem i grupą jego drogich przyjaciół do Jotunheimu, aby zwalczyć lodowych olbrzymów.
Zabrali mnie, żeby się pośmiać.


Tu mamy krótkie streszczenie wydarzeń z “Thora”, kiedy to Loki odkrył swoją prawdziwą tożsamość. Ukazuje ją teraz Blair, przemieniając się na jej oczach w Jotuna.


(...)
-Tak wyglądam naprawdę, Blair. Wyobraź sobie moje przerażenie, kiedy zorientowałem się, że jestem jednym z nich, jednym z naszych odwiecznych wrogów. Pamiętam ten moment, w który Odyn wkroczył do skarbca i zobaczył mnie w swojej prawdziwej postaci. Powiedział mi o tym, powiedział, że zabrał mnie z pola bitwy i przygarnął. Wtedy zrozumiałem, dlaczego zawsze mnie odpychał i szkolił Thora na prawdziwego króla. Brzydził się mieć lodowego olbrzyma na tronie Asgardu.
Adoptował mnie po to, by mieć kim gardzić! Każdej nocy zapędzał pasem do łóżka i kazał pracować we młynie trzydzieści godzin na dobę!
Ooo, sierota wojenna, przygarnę! Zawsze to będzie jakieś urozmaicenie, ile można kopać tylko szczeniaczki.


Poczułam, że moje łzy już dawno temu zaschły i przestały lecieć. Nie wiedziałam, jak mam na to zareagować, czy mam coś powiedzieć.
Więc zasnęłam.


wszystko teraz zaczynało nabierać sensu. To, dlaczego Loki był tak wrogi dla innych i pragnął zostać królem. Chciał udowodnić ojcu, że mimo swojej natury może zasiąść na tronie. Gdy opowiadał o momencie, w którym dowiedział się prawdy poczułam, że jesteśmy do siebie tak podobni, a zarazem tak różni. On poczuł wrogość, a ja zrozumienie, kiedy w końcu dowiedziałam się, dlaczego od zawsze tak bardzo odstawałam od innych.
Ej, nie narzekaj. Normalnie to człowiekowi diagnozują spektrum albo coś, a ty się dowiedziałaś, że jesteś boginią.


Mężczyzna odłożył tajemniczy przedmiot na swoje miejsce i ponownie usiadł, tym razem odwrócony ode mnie, wpatrzony w widok za oknem. Słońce powoli wstawało, widać było jego wschód zza drzew.
-Wiem, o czym wtedy rozmawiałaś z Sif. Wiem, że mi nie ufasz i się mnie boisz dlatego zrozumiem, jeśli znienawidzisz mnie po tym, co ci teraz powiem. Wielokrotnie próbowałam zabić Thora, zdradziłem swoją własną planetę, zesłałem na Nowy Jork armię z kosmosu, chciałem przejąć waszą planetę, zabijając przy tym wielu, naprawdę wielu ludzi. Udałem swoją śmierć, aby na długi czas udawać Odyna. Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie szczerze żałuję, ale nie obiecuję poprawy. Już nikt tutaj mi nie ufa, Thor musiał błagać ludzi, abym mógł pomóc przy walce z Helą i odnajdywaniu oraz szmoleniu ciebie.
To znaczy wciskaniu ci jakichś szmerów-bajerów, że niby masz moce i takie tam.


Na początku nie chciałem mieć z tobą kontaktu i nie zależało mi na tobie, ale później myślałem, że będziesz mogła być tą jedyną osobą, która mi zaufa.
Przez dłuższą chwilę siedziałam jak wmurowana, nie wiedząc, co zrobić. W końcu ruszyłam się i przesunęłam do czarnowłosego, który już wrócił do swojej postaci.
-Ufam ci, Loki - powiedziałam, przytulając go od tyłu. - Teraz naprawdę ci ufam.
http://mrwgifs.com/wp-content/uploads/2013/07/Loki-Facepalm-Gif-In-The-Avengers.gif


Nieważne, ilu ludzi zdradziłeś i zabiłeś. Grunt, że przestałeś zwracać się kąśliwie do Mary Sue!
_
Perspektywa Lokiego
Wooo-hooo, tego się nie spodziewałem!


Trzymałem w ręku kawałek papieru, ze schludnym, małym napisem mówiącym "Musimy porozmawiać, wiesz o kim". Spojrzałem na dziewczynę, która spokojnie spała przykryta brązową kołdrą, a jej twarz otulały długie, czarne włosy.
Taka młoda i niewinna, myślacą, że może wszystkim i wszystkiemu wierzyć.
Mimo tego, co zdarzyło się w jej życiu dalej się nie nauczyła.
One tak mają, te Mary Sue.


Kartka, którą trzymałem między palcami zapaliła się pod wpłymem zielonych płomieni w płynie, a następnie kompletnie zniknęła.
Miałam już się zakładać, że Loki szpieguje dla Heli, ale to byłoby zbyt piękne.
_
Gdy się obudziłam, Lokiego już nie było. Jedyną oznaką jego obecności była pogniecione i odrzucone posłanie na drugiej części łóżka. Nie marnująć czasu wstałam z materaca i spojrzałam za okno, słońce zaczynało już zachodzić i odkrywać gwiazdy.
Okna sypialni Lokiego wychodzą jednocześnie na wschód i na zachód.


Teraz mogłam lepiej przyjrzeć się sypialni mężczyzny, jednak niewiele różniła się od mojej. Jedyną różnicą była kolorystyka oraz fakt, że ten miał mały, okrągły stół z dwoma fotelami, komodę oraz dużą szafę z książkami. Kolejną rzeczą, którą zauważyłam był złoty hełm z długimi, zaostrzonymi rogami. Na moją twarz wpłynął uśmiech spowodowany wyobrażeniem sobie Lokiego w tym, muszę go o to zapytać.
Jestem przekonana, że znajdziesz go w zwykłym, midgardzkim internecie.
W ogóle, jak na osobę, która żyje w uniwersum Marvela, ona jest zadziwiająco niezorientowana w różnych kwestiach.


Wyszłam z pomieszczenia i szybko wróciłam do siebie, aby nikt nie mógł mnie zobaczyć. W końcu tak skąpo ubrana dziewczyna wychodząca z sypialni mężczyzny prowadzi do dwuznacznych podejrzeń.


(...)
Uniosłam kawałek materaca do góry i upewniłam się, że zostawione przeze mnie na drewnianych szczebelkach sztylety dalej tam są, bezpieczne ukryte przed światem.
Nie mam pojęcia co sobie myślałam zabierając je ze sobą, niedługo wszyscy dowiedzą się o tym, że zniknęły. Jeżeli odkryją, że to ja je zabrałam będę miała niesamowite problemy, ja nawet nie wiem do czego one służą.
Sztylety, podpisane twoją ksywą, zamieniające się w miecze. No nie wiem, może masz nimi kosić trawę?


Do walki, to oczywiste, ale mogą być jeszcze bardziej niebezpieczne niż myślę.


Blair idzie na trening z Sif, nagle pojawia się Thor.
-Przepraszam, że muszę wam przeszkodzić - odezwał się, przez co momentalnie zaprzestałyśmy. Zawsze widziałam go radosnego, tym jednak razem nie był ani trochę zadowolony.
Sprzątając pobojowisko śpiewał “Always Look on the Bright Side of Life”.


Wezwał on Sif na stronę, przez co zaczęłam się stresować. Cholera. Oni już wiedzą, muszą wiedzieć.
Mimo wszystko podeszłam trochę bliżej ich udając, że ćwiczę i podsłuchałam ich rozmowę. Słowa, które udało mi się wyłapać mówiły same za siebie. Były to "ostrza", "noc" i "skarbiec".
Już wiedzą.
Jestem w dupie.
Logiczne byłoby zwalenie winy na koszykarzy Heli, ale czy Blair zdarzyło się choć pomyśleć, że mogłaby nie być w centrum uwagi?



Przeskakujemy dwa tygodnie. Blair coraz bardziej zaprzyjaźnia się z Lokim mimo ostrzeżeń Sif; ten szkoli ją w magii.

Nikt nawet nie podejrzewal mnie o zabranie broni, która zniknęła ze skarbca. Cóż to za ironia, gdyż to ja byłam kiedyś ich właścicielką. Teoria, której wszyscy się trzymają mówi, że zabrał je któryś z podwładnych Heli i uciekł, aby podarować je jego pani.
Nikogo nie zdziwiło, że drzwi skarbca wyglądały na nienaruszone, a ze środka nie zginęło nic więcej. Nikt też nie zadawał sobie pytania, gdzie właściwie podziewała się Blair w czasie bitwy.
Tesseract zniknął! Loki go wziął i widzieliśmy, że trzyma go w swoim pokoju. To nie wzbudza paniki?


Przypomniałam sobie rozmowę z Lokim, którą kiedyś z nim o nich poprowadziłam.
-Czym one tak właściwie są? - zapytałam go, gdy odprowadzał mnie do komnaty po jednej z naszych lekcji . - Wiesz, te ostrza, o których tak wszyscy mówią.
Przystanęliśmy na chwilę w miejscu, w którym nie było żadnego strażnika.
-Bardzo niebezpieczną rzeczą, która w niewłaściwych rękach staje się maszyną do zabijania - odparł tajemniczo, co mnie zaniepokoiło. - Nie wiem jednak, czemu mają służyć Heli. Według historii tylko jedna osoba mogła się nimi posługiwać i ze względu na mroczną magię, którą w sobie posiadały nie wykorzystywała ona ich zbyt często.
Może. W końcu. Opowiesz. Jej. Coś. O niej. Samej?!


To ja, chodzi tutaj o mnie.
Słyszycie te nieme “!!!”?


-Mroczna magia? Coś jak czarna magia z Harry'ego Pottera? - zapytałam sarkastycznie, jednak mężczyzna nie zrozumiał mojego nawiązania.
Nie to uniwersum.


-To nie są żarty, Blair. To nie ty nimi władasz, tylko one tobą. Żarty są jak narkotyki, raz opowiesz suchara i już się staczasz. Ta magia cię pochłania od środka i sprawia, że to ty stajesz się ich maszyną do zabijania.
Czy ja wiem, do tej pory Blair nosiło, gdy była nieuzbrojona (ciao, Emily!). Ze sztyletami w łapce potrafiła tylko siedzieć i czekać, aż ją ktoś uratuje.


Z zamyśleń wyrwał mnie nagły dźwięk zamykanej książki, przez co się wzdrygnęłam.
To musiał być niezły trzask. Na czym oni tam drukują, na kamiennym papierze?


Zielone światło, dzięki któremu Loki mógł czytać zgasło, a ja w końcu spojrzałam na mojego towarzysza - nauczyciela. Zauważyłam, jak gwiazdy odbijają się w jego szmaragdowych tęczówkach, które kontrastowały z nocną ciemnością.
Ustalmy to raz na zawsze: zielone oczy nie kontrastują z ciemnością. Po ciemku po prostu ich nie widać.
Ej, nie bądź taka prozaiczna, tu gwiazdy się odbijają w oczętach Lokusia, a Ty tak burzysz nastrój, no weź.


-Dzisiaj chyba już niczego z ciebie nie wycisnę - westchnął, na co uśmiechnęłam się przepraszająco. - I tak szybko się uczysz, potrzebujesz przerwy.
Hm, on czytał, ona patrzyła na gwiazdy. To się nazywa dostosować poziom nauczania do możliwości ucznia.


(...)
-Nauczyć cię czegoś przydatnego w walce? - zapytał, na co uniosłam jedną brew. - Może nie tylko w walce ale również wtedy, gdy ktoś bardzo cię zdenerwuje i chcesz zrobić dobre wrażenie.
To znaczy, nauczy ją kilku Ciętych Ripost Wujka Staszka?


-Loki, do rzeczy - powiedziałam nie wiedząc, czego się spodziewać.
Wtedy oddalił się ode mnie na metr i zamachnął rękoma na boki, w których następnie pojawiły się długie sztylety.
W tych bokach?
*Wyobraża sobie Lokiego najeżonego jak stegozaur*


Podszedł do mnie z bronią w rękach i położył ostrza na moich otwartych dłoniach, które później na nich zamknął.
-Wyobraź sobie tylko, że one znikają. Tak, jakby wchłonęły się w twoją skórę - pokierował mnie.
Zamknęłam niepewnie oczy i westchnęłam głośno, wyciszając się i odnajdując w środku potrzebną do tego energię oraz magię.
Czułam na sobie jego wyczekujący wzrok, co zmotywowało mnie do działania i poczułam pustkę w moich zamkniętych dłoniach. Gwałtownie otworzylam oczy i ujrzałam dumne spojrzenie Lokiego.


Nasze lekcje sprawiały, że moje moce zaczęły przybierać na sile, a ja potrafiłam je kontrolować. Czułam, że jestem w końcu do czegoś potrzebna.
Jeśli znowu nas najadą, będę klepać żołnierzy, aż nie znikną!


Wykonałam ten sam zamaszysty ruch, który pokazał mi wcześniej zielonooki, a w moich rękach ukazały się dwa ostrza, gotowe do ataku.
Usłyszałam ciche klaskanie i rozbawiona ukłoniłam się przed Lokim.
W końcu ponownie zaczęliśmy iść do środka, żywo rozmawiając i co chwilę śmięjąc się.
-Czy odkryli już, kto jest zdrajcą? - zapytałam nawiązując do ataku. Thor wraz ze swoimi doradcami i przyjaciółmi stwierdził, że ktoś musiał ogłuszyć Heimdalla i wpuścić do Asgardu potwory, jedynym problemem było odnalezienie tej osoby.
Mężczyzna pokręcił głową.
Weszliśmy do środka i zaczęliśmy kierować się do swoich pokoi w ciszy. Ten atak wciąż budził wiele negatywnych emocji.
No co ty nie powiesz.


Blair wraca do swego pokoju i powtarza sztuczkę Lokiego tym razem ze swoimi ukradzionymi sztyletami.
(...)


Wieczorem odbywa się uczta. Blair śmiertelnie się nudzi (bo nigdzie nie ma Lokiego), aż tu…


-Siv? - usłyszałam za sobą.
-Blair - powiedziałam do nieznanej mi kobiety, nawet nie odwracając się.
-Sygin chciałaby z tobą porozmawiać - wyjaśniła pewnym siebie głosem.
W końcu wstałam i spojrzałam na nią, a ta widząc moje czarne znaki oraz fakt, że jestem od niej wyższa już nie odznaczała się taką odwagą.
-Przekaż jej, że nie jestem zainteresowana czymkolwiek ma do powiedzenia - powiedziałam, zbywając ją.
Niezadowolona odeszła, a jej długa, czerwona suknia powiewała za jej szybkimi krokami.
Po chwili chciałam ponownie usiąść na miejscu
Taka władcza i olewcza, ale wstaje, jak do niej mówią.
Tylko po to by górować nad oponentami! Przy kimś wyższym wskoczyłaby pewnie na krzesło.
I użyła T-Pose dla zaznaczenia dominacji.


i coś zjeść, jednak nie mogłam mieć świętego spokoju.
Sygin ze swoimi towarzyszkami pojawiła się przede mną, nie ukazując na twarzy żadnej oznaki zdenerwowania.
-Siv, posłuchaj, ja cię chciałam przeprosić - odezwała się kobieta swoim cienkim, melodyjnym głosem.
Uniosłam na to brew i czekałam na więcej. Coś tu nue gra, a raczej śmierdzi podstępem.
-Nie chciałabym mieć na pieńku z kimś takim jak ty, zrozum mnie. Zachowywalam się głupio - wciąż mówiła, a ja spoglądałam na nią spod zmrużonych powiek. -Może chcialabyś się do nas przyłączyć?
Blair, czy chcesz należeć do klubu cheerleaderek?


Gdy skończyła, uśmiechnęła się sympatycznie wyczekując ode mnie odpowiedzi.
-Nazywam się Blair - odparłam z szerokim uśmiechem i odsunęłam ją z mojej drogi, aby przejść na duży balkon, nie myśląc nawet o odwracaniu się.
Dlaczego do cholery jasnej ona mnie przeprosiła?
Bo już wyrosła z nastoletnich fochów? Bo umie w dworskie gierki i nierobienie sobie wrogów?


Ta kobieta mnie nienawidzi i najchętniej urwałaby mi głowę, a nie proponowała plotki z przyjaciółkami. Mimo, że już to robilam to będę musiała trzymać się od niej z daleka.

Oparłan się o kamienną balustradę, Loki wciąż się nie pojawił. Zaczęłam się denerwować. Pierwszą rzeczą, jaka mnie zaniepokoiła był fakt, że nie zapukał dzisiaj w drzwi mojej sypialni. To do niego niepodobne, zawsze wszędzie chodziliśmy razem.
Zauważyłam Sif, która zaczęła zmierzać w moją stronę.
-Blair, musimy z tobą porozmawiać - oznajmiła mi poważnym głosem.
-My? - zapytałam.
-Tak, Thor, ja oraz niestety Loki- powiedziała. - Wiemy, kto jest zdrajcą i potrzebujemy twojej pomocy.



Sif prowadzi Blair do podziemi, gdzie zastają Thora, Lokiego oraz nieznanego jej mężczyznę, skrępowanego łańcuchami. Okazuje się, że to mąż Nilfrid, służącej, który razem z nią uknuł spisek i wpuścił wrogów do Asgardu.


Z nosa skapywała mu stróżka krwi, a jedno z jego jasnych oczu było podbite.
Stróżka krwi stwierdziła, że pierdoli to całe stróżowanie i spływa.


(...)
-Widzisz? Tym bardziej Blair nam się przyda - odezwał się Loki w stronę Thora. Widziałam, jak czarnowłosy się powstrzymuje przed wybuchem złości, jednak nie wiedziałam dlaczego. - Jeśli nie damy się jej rozwijać to nijak pomoże nam z Helą.
-Nie zapominajcie, że ja tutaj jestem - odparłam stanowczo. - Powiedzcie w końcu o co chodzi, chyba sama mogę decydować o swoim losie.
Mężczyźni spojrzeli na siebie nie wiedząc, który z nich ma się odezwać pierwszy. Sif przewróciła na to oczami i westchnęła.
-Chcemy z Lokim wykorzystać jedną z twoich najważniejszych mocy - oznajmiła niezadowolona tym, że w końcu z czymś się zgadza z Laufeysonem. - Thor za to uważa, że to za wcześnie.
Thor po prostu przyniósł z Midgardu humanitarne traktowanie więźniów. Tortury to jedno, zostawienie kogoś z ofochaną Blair - drugie.


Spojrzałam na niego nie wiedząc jak zareagować. Nie znam go za dobrze, nie widujemy się zbyt często. Tak naprawdę ani razu nie rozmawialiśmy ze sobą sam na sam, jedynie podczas wspólnych posiłków, o ile takie mieliśmy lub mijając się na korytarzach pałacu.
-O jaką moc chodzi? - zapytałam zaciekawiona, jednak trochę przestraszona.
-Pamiętasz naszą pierwszą lekcję? odpowiedział pytaniem na pytanie zielonooki, na co skinęłam ze zrozumieniem głową. - Chodzi mi o to, kiedy zapytałem cię o twoje sny. Masz w sobie potężną moc, Blair. Możesz je kontrolować, tworzyć, manipulować podczas nich ludźmi i zaglądać w ich najciemniejsze zakamarki umysłu. Tak naprawdę gdy ktoś jest pod twoją kontrolą podczas snu masz nad nim pełną kontrolę, ale ma to swoje dosyć poważne minusy.
Największym jest to, że jak dotąd ani razu tej mocy nie użyłaś.


-Jeśli już to robimy to nie musisz o nich wiedzieć - przerwał mu długowłosy blondyn.
Nie mówmy jej o zagrożeniach, jeszcze się zniechęci. Najwyżej będziemy ją potem składać z kawałków.


Widziałam, że między nimi nie jest najlepiej, zwłaszcza w tej chwili.
Szmaragdowe oczęta już nie wpatrują się w błękitne?


Bałam się i czułam w głowie jak zapala mi się czerwona lampka. Wróciły do mnie czarne myśli i zwątpienie w Lokiego. Naprawdę tego chciał, pragnął mnie wykorzystać.
Czy dla Blair każde “poprosić o coś” równa się “wykorzystać”?


Daj spokój, jesteś hipokrytką. On chce tylko pomóc i czegoś cię nauczyć. Spojrzałam w jego wyczekujący wzrok szmaragdowych oczu.

Tak, chce tylko pomóc.
Skinęłam na to lekko głową dając im znak, że się zgadzam. Na twarzy czarnowłosego wpłynął lekki uśmiech triumfu, pławił się w swojej wygranej nad Thorem.
Haha, namówiłem Blair do torturowania więźniów, a ty nawet nie umiałeś odciągnąć Rogersa od chrześcijaństwa!


Mężczyzna mimo małego pomieszczenia, złapał mnie za ramię i wziął na stronę, aby spokojnie wszystko wyjaśnić.
-Posłuchaj i nie panikuj, Blair. To naprawdę trudna sztuka i wymaga długich i żmudnych ćwiczeń - zaczął, co wcale mnie nie pocieszyło. - Tylko, że to zalicza się jedynie do zwykłych ludzi, nie ciebie. Jesteś boginią nocy, a to jeden z twoich głównych atutów, szybko nabierzesz w tym wprawy. Gotowa?
No jakoś do tej pory nie pomyśleliśmy o tym, żeby podszkolić cię w twojej najważniejszej umiejętności, ale spoko, masz wrodzony talent, idź na żywioł.
Jeśli już muszą kolesia torturować, to polecam prosty i skuteczny sposób z Casino Royal. Żadna Mary Sue nie jest potrzebna.


-Nigdy nie będę gotowa, ale zacznijmy.
Podeszliśmy z mężczyzną do skutego w łańcuchy zdrajcy, który spoglądał na nas z pogardą. Słyszał każde słowo, które wydobyło się z naszych ust i wiedział, co planujemy.
Na jego miejscu robiłbym pod siebie, ale on patrzy z pogardą. Prawdziwy kozak.


-Musimy go chyba uśpić, prawda? - mruknęłam pod nosem, na co Loki przytaknął.
Sif i Thor obserwowali wszystko z drugiego końca pokoju.
-Nie zamierzam dać się omamić tej wiedźmie - warknął więzień gardłowym głosem, ledwo łapiąc oddech.
Nagle jego głowa znalazła się w rękach mężczyzny stojącego obok mnie, a następnie została uderzona z dużą siłą o twardą, kamienną ścianę.
– Loki.
– Słucham?
– Następnym razem postaraj się zrobić to tak, by głowa nie oddzieliła się od tułowia.


-Loki! - krzyknęła dwójka stojąca z tyłu, a ja spojrzałam zdziwiona na Laufeysona.
-No co, przynajmniej usnął - odparł. Widziałam, że to go rozbawiło, ale nie zareagowałam na jego zachowanie.


Loki doradza Blair, w jaki sposób ma się poruszać po umyśle więźnia. Blair czuje, jak wypływa z niej tajemnicza energia.


(...)
Nie wytrzymałam, przestałam słyszeć mężczyznę i straciłam przytomność, jednak kiedy otworzyłam oczy znajdowałam się w zupełnie innym pomieszczeniu.
Słabo. W Potterlandzie byle Snape czyta ludziom w myślach i nie mdleje.


Była to mała chata zbudowana w całości z drewna posiadająca tylko jedne drzwi. Otwarte okno ozdobione białymi zasłonami pokazywało widok na gęsty las, pośród którego rosła wysoka trawa i wielkie kwiaty.
-Jest słaba - usłyszałam znany mi głos, Nilfrid. - Dopiero zaczyna się uczyć.
Odwróciłam się i zobaczyłam parę siedzącą przy stole, który był pusty. Trzymali się za ręce i patrzyli sobie w oczy.
-Kochanie, musisz ją zatrzymać. Jeśli zacznie walczyć lub się schowa to przegramy i nas odkryją - odpowiedział jej mężczyzna, który był naszym więźniem. - Stracimy te pieniądze, które nam obiecano. Odkryją nas i zabiją, a to my musimy zabić ją.
Kochanie, miałaś tyle okazji… Zatrute śniadanie? Suknia wysmarowana jadem? Trujący płyn do kąpieli? DLACZEGO, DO CHOLERY, ONA JESZCZE ŻYJE?!


Kobieta pokiwała na jego słowa głową, widać było, jak bardzo jest w niego wpatrzona.
-Jak to wszystko się skończy zabiorę cię nawet na koniec świata i podaruję ci całe złoto z wszystkich ośmiu światów - powiedział i ucałował Nilfrid w czoło.
Otworzyłam oczy i gwałtownie nabrałam powietrza w płuca. Usłyszałam, jak dokładnie w tym samym momencie budzi się zdrajca. Czułam pod sobą twardą podłogę, jednak nic nie bolało mnie od upadku.
Mężczyźni pomogli mi wstać, a ja spojrzałam w przerażone, niebieskie spojrzenie.
-Błagam, błagam was - mówił płaczliwym głosem. - Nie zabijajcie jej, ona nic nie zrobiła.
Odwróciłam głowę w stronę, po której stał Loki i zauważyłam jego wyczekujący wzrok.
-Zamknijcie ją z nim - powiedziałam stalowym głosem. - Są siebie warci.
O, to Nilfrid nie może zagrać kartą “zmanipulowania przez ukochanego”?

Chapter Text
Leżałam otoczona ciszą wpatrując się w sufit, czując pod sobą miękkie nakrycie łóżka. Zimny powiew wiatru, który wpadł przez otwarty balkon spowodował u mnie gęsią skórkę, jednak nie ruszyłam się ani na milimetr.
Wdech, wydech. Jedyne, co można było usłyszeć w sypialni był mój oddech, powoli opadająca i ponownie unosząca się klatka piersiowa okryta czarną podkoszulką i białym piżamem. W głowie grała mi muzyka, której lubiłam słuchać na Ziemi, tutaj nie miałam tej przyjemności. Jedyne, co mogłam robić w Asgardzie to ćwiczyć, jak tuczona świnia, która miała niedługo pójść pod nóż. Właśnie to zaczynało mnie powoli przytłaczać.
XDDD
Gdzie, gdzie mogę zobaczyć takiego bojowego tucznika?


Poznawałam swoje prawdziwe ja, umiejętności, o których mogłabym kiedyś tylko pomarzyć, jednak na co mi to? Na to, aby zmierzyć się ze swoją potężną i brutalną siostrą, która najpewniej mnie zabije? No sama powiedz, czy masz jakieś lepsze zastosowanie dla tych supermocy?
Z dnia na dzień czułam w sobie coraz więcej gniewu, każda emocja, która napełnia moje ciało jest intensywniejsza. Czuję się samotna.
Myślę o Lokim, nasza relacja znalazła się na niezrozumiałym dla mnie poziomie. Lubimy się, jestem jedyną przyjaciółką boga kłamstw, jednak czy to mi wystarcza? To uczucie, które przechodzi moje ciało, gdy się do mnie uśmiecha, kiedy mnie chwali, kiedy puka do mojego pokoju. Weszłam w nawyk dotykania miejsc ciała, które on danego dnia dotknął. Nie czuję już tego zimna, do którego zdołałam się przyzwyczaić, a nawet polubić.
Dostała odmrożeń, to nie czuje.


Jest już po zajęciach, jednak na niebie wciąż widnieją gwiazdy, do wschodu słońca jeszcze daleko. Dzisiaj odbędzie się egzekucja Nilfrid i jej ukochanego, naszych zdrajców. Nie mogę w takich okolicznościach spać. Wiem, że zakazali mi na nią przychodzić, muszą mnie strzec.
Obawiają się, że Bogini Nocy zemdleje na widok krwi?


Boją się, że między ludźmi znajduje się kolejna osoba, która chce mnie zniszczyć.
Aha. No cóż, Nilfrid brała się za to tak skutecznie jak Loki za reanimację, a trucizna za trucie. Prędzej bym się bała, że ewentualny asasyn sam sobie wypruje wnętrzności.


(...)
Dostrzegłam postać ubraną w czarny, Midgardzki dres i koszulkę. Na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech, wiedziałam kto to. Loki nie chciał się do tego przyznawać, ale polubił nasze ubrania, jednak nosił je jedynie wtedy, gdy nikt nie widział.
Wstałam z ziemi i nim mężczyzna zdołał zejść z mojego pola widzenia, posłużyłam się swoją mocą i wysłałam w jego stronę niebieską kulę światła. Ugodziła go ona w ramię, jednak nie zabolała, a jedynie lekko pchnęła. Zdezorientowany rozejrzał się podejrzliwie i wrócił do swojego spaceru, na co się zaśmiałam.
Chwilę później Amerykanie zrzucili na ogród bombę atomową. Loki popatrzył z dezaprobatą na nuklearnego grzyba i kontynuował spacer.
Moment później podleciała różowa kula światła robiąca dotkniętemu “gili gili!”.


(...)
Mężczyzna podszedł do mnie i dokładniej obejrzał moje oczy.
-One tak jakby... - zaczął, szukając odpowiedniego słowa. - Pociemniały, nie chodzi tutaj o tęczówki. Całe gałki oczne. To wygląda tak, jakby używała tego nieodpowiedniego typu magii.
Albo próbowała nieudolnie naśladować Popka.
Swoją drogą, czemu Loki mówi do niej w trzeciej osobie?


-To nic, pewnie ci się wydaje przez światło - powiedziałam. W środku czułam jednak, że ma rację. Czułam, że coś jest nie tak.
Ten jednak westchnął i wzruszył ramionami, a następnie uśmiechnął się i usiadł na łóżku, a ja na krześle przy toaletce.
-Jeszcze nigdy nie widziałam cię w dresach, zwłaszcza naszych - zauważyłam. - Nie wszystko co Midgardzkie jest takie złe, prawda?
-Tak szczerze mówiąc to podobało mi się tam - wyznał, co mnie zdziwiło. - Jedyny minus to moja moc, gdy jej używam to straszę ludzi. Tutaj to normalne, a wręcz podziwiane.
“Jak te dzikusy nie potrafią docenić dobrej masakry!”


Zaśmiałam się głośno na jego wypowiedź.
-Może kiedyś się tam wybierzemy? Wiesz, po tym wszystkim - zaproponowałam, nie chcąc wymawiać słowa "wojna", gdyż było to jedyne określenie, czym można było nazwać naszą sytuację.
Spojrzałam mu w oczy, te szmaragdowe tęczówki, na które tak uwielbiałam patrzeć. To właśnie dzięki nim można było ujrzeć prawdziwe emocje Lokiego, był w końcu bogiem kłamstw i przywykł do ukrywania się za beznamiętną maską.
Dlatego z jego ocząt zawsze dało się wszystko wyczytać. Ludzie rozsądnie zakładali, że to pułapka i przypisywali Lokiemu dokładnie odwrotne zamiary. Sprytne, nieprawdaż?


Nauczyłam się z nich czytać, dlatego byłam mu tak bliska.
Poczułam, jak atmosfera między nami gęstnieje i słychać jedynie ciszę. Wpatrujemy się w siebie i nie chcemy zepsuć chwili, jaka nastała.
-Mogłabym cię oprowadzić, pokazać moje życie... - nie dokończyłam, gdyż moje usta zostały zajęte czymś innym. Mężczyzna wstał z materaca i podszedł do mnie, aby zatopić jedną ze swoich dłoni w moich ustach włosach, drugą położyć na karku, przekręcić i oderwać głowę a swoje zimne usta połączył w pocałunku z moimi.
Czarnowłosy uniósł mnie i posadził na drewnianym blacie, przesuwając wcześniej wszystkie znajdujące się na nim rzeczy na bok.
Jaki uważny :D
Pewnie dokładnie zaplanował i przećwiczył tę scenę. :D


Usłyszałam, jak niektóre z nich spadają na ziemię, jednak teraz miałam lepsze zajęcie niż martwienie się zniszczonymi przedmiotami.
Moje ręce znalazły się na jego szerokich ramionach, próbując jeszcze bardziej zmniejszyć przerwę między nami.
Z tyłu mojej głowy siedziały zupełnie dwie inne osoby, jedna z nich nazywała się sumienie, a drugiej kompletnie nie znałam. Wiedziałam jednak, że to, co mi mówi wydaje się o wiele ciekawsze od sumienia.
Pragnę go bardziej niż cokolwiek innego, a w tej chwili nikt nie może mi go odebrać.
_
Obudziłam się przez słońce, które dzięki niezasłoniętej rolecie dostało się do mojej sypialni. Przypominając sobie o tym, co stało się poprzedniej nocy otworzyłam oczy, aby przekonać się, że to prawda. Niestety jedyne, co dostrzegłam było puste miejsce obok mnie, a jedyną oznaką, że ktoś tam spał była odsunięte przykrycie i zimne wgniecenie w materacu. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Uff, przygoda na jedną noc bez zobowiązań i niezręcznego wypraszania kawalera z rana.
Mimo tego, że na niebie wciąż znajdowało się słońce czułam wypełniającą mnie energię i szczęście. Egzekucja wciąż się nie odbyła, Loki na pewno musiał wyjść, aby pomóc w przygotowaniu jej. Spotkam się z nim na placu.
Nie ma to jak zacząć dzień od dobrego seksu i porządnej egzekucji.


Szybko się ubrałam w odpowiednie ubrania, którymi była długa, ciemna sukienka i rozczesałam włosy, które do połowy związałam w warkocza.
Co teraz, Blair?
To był jedynie seks, nie oznacza, że musimy się od razu pobierać.
Czy uczucie, które go darzysz jest prawdziwe i wystarczająco mocne?
Przystanęłam przy szafie i oparłam się o nią wpatrując w rzeczy przy toaletce, które wciąż znajdowały się na podłodze oraz porzucone przy łóżku ubrania. To nie czas na takie przemyślenia.
Wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi, wciąż nie mogąc opanować uśmiechu. Tanecznym krokiem podbiegłam pod sam szafot.


Szłam w stronę wyjścia mijając strażników i długie korytarze.
Nagle coś mnie zatrzymało, coś bardzo niepokojącego. W miejscu, w którym znajdowały się ślepe uliczki i mniej strażników, usłyszałam kobiecy głos, który od razu rozpoznałam.
-To wspaniale kochanie, ale wciąż czuję się zazdrosna - mówiła Sygin. - Nie, nic nie mów. Wiem, że musiałeś to zrobić. Jestem wręcz szczęśliwa, że ci się udało. Nie żebym wątpiła w twoje możliwości, ale wiesz, mężczyźni w twoim wieku już czasem… Gdy już odbierzesz jej tron odpowiednio się nią za to zaopiekuję.
Ciekawa tym, o czym do cholery jasnej wygaduje ta kobieta podeszłam bliżej, jej głos dochodził zza rogu, przy którym się schowałam.
-Już niedługo nadejdzie ten czas, kiedy w końcu zostaniesz moją królową - odezwał się radosny głos.
W Asgardzie kłopoty małżeńskie i spiski przeciw królowi zwykło się omawiać w biały dzień na ulicy. Nie tak jak w Midgardzie, kryjąc się niehonorowo po kątach.


Swoją drogą, zauważyliście, jak bardzo plan Lokiego opierał się na założeniu, że Blair jest głupia? Zbierzmy fakty:
  • Blair mieszkała w Midgardzie, czyli tam, gdzie Loki jest znany jako kosmiczny najeźdźca,
  • w Nowym Jorku, rozwalonym przez kosmicznego najeźdźcę,
  • w Asgardzie Loki spotyka się z wyraźnym ostracyzmem,
  • przyczyny w/w ostracyzmu nie są żadną tajemnicą,
  • Sif wielokrotnie i łopatologicznie ostrzega Blair przed tym typem.


Tak naprawdę wystarczy zrealizować jeden podpunkt, by ogarnięta osoba z jakimś kręgosłupem moralnym nie chciała już więcej podawać Lokiemu ręki.
Ale zakochała się. Co zrobisz, nic nie zrobisz. Kosmiczny lodowy olbrzym kocha najbardziej itp.
Loki po ataku na NY przejrzał DeviantArta i słusznie założył, że plan może się udać.


Chapter 17
(...)
W końcu Loki wiedząc, że ktoś ich obserwuje odwrócił się, a nasze spojrzenia spotkały się. Nie widziałam w tych zielonych tęczówkach tej czułości, której doświadczyłam w nocy. To było coś nowego, czego jeszcze nie widziałam. Złość, zaskoczenie, strach.
Swoją drogą, bóg kłamstwa i podstępów dał się ot, tak przyłapać na knuciu? LOKI, ROZCZAROWAŁEŚ MNIE.
Nas wszystkich.


Za nim podążyła Sygin, a gdy mnie ujrzała przeraziła się. Czułam to, całe jej ciało wręcz krzyczało, jednak nie widziałam tego. Wciąż nie mogłam spuścić wzroku z twarzy kogoś, komu zaufałam. Kogoś, w kim się zakochałam.
Badum-tsss!
Och nein.


Cała nasza trójka stała w miejscu nie wiedząc, co zrobić.
-Czyli to był twój plan? - mruknęłam, zaczynając powoli odczuwać ból. - Zdobyć moje zaufanie, uwieść mnie i zdobyć koronę?
-Blair, posłuchaj... - zaczął.
-Nie, nie mam zamiaru więcej cię słuchać - powiedziałam twardo i odwróciłam się, aby szybko wrócić do swojego pokoju. Już wiedziałam, co chcę zrobić.
To najwyższa pora wrócić do domu.
Chrzanić Ragnarok, dla mnie koniec świata już się wydarzył. Zaczekam na całą resztę pod kocykiem, wcinając lody i łkając do “Jak zapomnieć”.


Otworzyłam szafę, z której wyjęłam dużą walizkę i zaczęłam wrzucać do niej swoje rzeczy.
I nie swoje, trochę w końcu pałacowego dobra przyczepiło się do moich lepkich łapek. Zaczynając od walizki.


(...)
-Blair! - usłyszałam za sobą krzyk.
Nie zamierzałam się zatrzymywać, strażnik otworzył przede mną drzwi, z których jak najprędzej wyszłam na plac. Znajdowało się tutaj dużo ludzi, którzy zebrali się, aby być świadkiem egzekucji. Na razie byli oni świadkiem ciekawszego przedstawienia.
O-czy-wiś-cie, że foch Blair interesuje gawiedź bardziej niż łamanie kołem.  


Zimna dłoń zatrzymała mnie i złapała za ramię, a następnie odwróciła w drugą stronę.
-Zaczekaj, chyba nie chcesz tam wrócić? - zapytał tak samo zdenerwowany jak ja. - Uspokój się, Blair. Sygin i ja...
Nie czekałam na jego zbędne wyjaśnienia, które i tak były kłamstwem, które miało zamydlić mi oczy. Puściłam rączkę walizki i zamachnęłam się, aby zadać Lokiemu cios w twarz. Ten jednak widząc, co zamierzam uchylił się i złapał za moją rękę, a następnie położył swoją dłoń na mojej głowie.
Wtedy coś poczułam, a moje oczy opanowała ciemność. Następną rzeczą, którą ujrzałam były moje wspomnienia.
Te najgorsze, te najbardziej bolące. Życie w rodzinnym domu, nieprzespane, przepłakane noce. Przemywanie ran zrobionych przez ojca, krzyczenie i wołanie o pomoc na siedzeniu w samochodzie.
Oczywiście, przecież nie może być tak, żeby mroczna bohaterka miała normalne życie i kochającą rodzinę.


-Dość! - krzyknęłam i odepchnęłam mężczyznę. Mój puls przyspieszył, nie mogłam opanować szybkiego oddychania.
Widziałam, jak Asgardczycy wpatrywali się w nas zaciekawionymi spojrzeniami.
Kat na szafocie na próżno próbował skupić na sobie uwagę.


Zauważyłam Sygin, która zaniepokojona stała przy wejściu do pałacu, obserwując całą sytuację schowana za kolumną.
-Wolę wrócić do tamtego życia niż dać się trenować na śmierć - warknęłam w jego stronę. - Wolę umrzeć od podwładnych Heli na Ziemi niż u twojego boku.
Widziałam złość, która w nim narastała. Jego plan cudownego życia pękł jak bańka mydlana.
No cóż, mógł winić jedynie własną głupotę. Hmmmm… a może to mroczny plan Sygin, która znów go zmanipulowała i wyciągnęła na zwierzenia w miejscu, gdzie Blair mogła ich podsłuchać?

Odwróciłam się z zamiarem udania na Bifrost, jednak mężczyzna pokrzyżował moje plany. Posłużył się swoją mocą, którą odepchnął ode mnie walizkę, a następnie zmaterializował się przede mną.
-Jeśli tak chcesz to zakończyć - powiedział, a w jego dłoniach pojawiły się sztylety. - Od dawna chciałem to zrobić.
-Chcesz walczyć? - wyśmiałam go, jednak Loki mówił poważnie.
Gdzie jest kurwa Thor. Ale tak serio.


Wiedziałam, co w tej chwili zrobić. Odsunęłam się od niego czując narastającą we mnie energię i złość, jednak mimo tego uśmiechnęłam się.
Tak jak sam mi to kiedyś pokazał, zamachnęłam rękoma, a w tym czasie znalazły się w nich dwa czarne ostrza ozdobione niebieskimi kamieniami. Momentalnie zauważyłam zmianę w jego twarzy, zamiast pewności siebie pojawił się cień strachu.
Loki aż do tej chwili nie powiązał faktu przebywania Blair w skarbcu ze zniknięciem z niego sztyletów.
On w ogóle jest dość przytępiony w tym opku. Być może Hulk uszkodził go mocniej niż się wydawało.


Sztylety pod wpływem mojego dotyku ukazały się w swojej prawdziwej, większej postaci. Wiedziałam, że nad nim zwyciężę.
Przystąpiłam do ataku.
Czarnowłosy momentalnie odskoczył i zaczął się bronić, a mieszkańcy widząc co się dzieje zaczęli uciekać. Kątem oka wciąż widziałam złotowłosą kobietę, która przerażona nie mogła nic zrobić, nie mogła uratować swojego ukochanego.
Jak się będziesz tak rozpraszać, to zaraz Loki poderżnie ci gardło.
Nah, Loki pewnie jest zbyt zajęty myśleniem “SHIT, SHIT, SHIT” i “co ja właściwie robię ze swoim życiem?”.


Uniosłam rękę z trzymanym w niej ostrzem, a Laufeyson stanął w miejscu, nie mogąc się poruszyć. Odwróciłam się i zrobiłam dokładnie to samo z Sygin i zaczęłam iść w jej stronę. Nie czułam żadnych zahamować ani oporówań, wiedziałam co muszę zrobić, co powinno być zrobione już dawno temu.
Spojrzałam w jej fioletowe tęczówki, z których zaczynały lecieć łzy i przebiłam jej ciało mieczem. Usłyszałam za sobą krzyk mężczyzny, jednak jedyne, co mogłam w tej chwili widzieć to życie, które uchodziło z jej oczu.
Wyciągnęłam z jej klatki piersiowej zakrwawione ostrze, które wytarłam materiałem jej sukni.
Naprawdę nie wiem czy uznać tę scenę za cool, bo to jednak poziom wyrachowania godny demonicznego villaina czy pęknąć ze śmiechu nad mrocznością tej zagrywki.
“Co powinno być zrobione już dawno temu”, tj. zamordowanie bez procesu nieuzbrojonej kobiety w zasadzie nie za zdradę, tylko za bycie niemiłą i podbieranie chłopa. Fajna ta nasza bohaterka, taka niezbyt etyczna.

Ciało kobiety upadło na twardą ziemię z głuchym uderzeniem, a ja schowałam sztylety.
Udałam się spokojnie do miejsca, w którym znajdowała się moja walizka i nawet nie spoglądając na pozostawioną przeze mnie scenę odeszłam.
LOL. I mean, lol. Loki ją wykorzystał, uknuł cwany plan etc, ale to Sygin zostaje zabita w odwecie. Straszne są ścieżki nastoletniej dramy.
Ale po co go zabijać, skoro można pozbawić go czegoś cennego i skazać na mentalne tortury? Problem polega na tym, że żywy Loki może chcieć się zemścić.
Widownia odciągnięta od egzekucji zaklaskała. Dramy, trupy, Szekspir by lepiej tego nie napisał!
_
Heimdall przeniósł mnie na Ziemię w niezbyt odpowiednie miejsce.
Na dno Rowu Mariańskiego.
I nie robił żadnych problemów z tym, że z zimną krwią kogoś zabiłaś? Chyba sam trząsł portkami.


Pojawiłam się na chodniku obok jednej z bardziej ruchliwych ulic Nowego Jorku, popychana przez spieszących się ludzi. Zapomniałam, że wciąż mam na sobie suknię, która nie wpasowywała się do tutejszej mody. Zauważyłam, że na ręce wciąż mam krew, którą momentalnie próbowałam zetrzeć. Nie, po co ja to robię. Czerwony ślad to ostatnia rzecz, którą ludzie we mnie zauważą.
Spojrzałam na znak pokazujący, jaka jest to ulica. Dosyć daleko od mojego miejsca zamieszkania, a ja nie mam przy sobie nawet centa. Westchnęłam i rozpoczęłam swój długi spacer, ignorując spojrzenia wypalające moje ciało.
E tam, Nowy Jork nie takich cosplayerów widywał.


Co się tak właściwie stało?
Ja kogoś zabiłam, ja naprawdę ją zamordowałam. Jednak ta siła i przewaga nad innymi, gdy trzymała w dłoniach ostrza była zbyt duża. Ona mnie wypełniała i kierowała.
Ludzie schodzili mi z drogi, niektórzy nawet robili zdjęcia, uwieczniali moje załamanie.
Tak, tak, wiemy. Midgard, Asgard, Planeta Małp - Blair zawsze będzie w centrum wszystkiego.
https://i.gifer.com/45WX.gif


Sif miała rację, a ja jej nie posłuchałam. Właśnie przez to zostałam morderczynią oraz wyrzuta z uczuć.
Przerzuta przez sumienie, wyżucona na margines.


(...)
Usłyszałam podejrzany dźwięk, który dochodził z ziemi i spojrzałam w tamtym kierunku. Wokół mnie zaczął wytwarzać się ognisty okrąg, który z każdą sekundą stawał się coraz większy i coraz bardziej widoczny.
Nagle straciłam równowagę i mimo złapania się za słup wpadłam do czarnej przestrzeni, która się w nim znajdowała.
W tym słupie?
To ciasne miasto, trzeba łączyć słupy ze studzienkami dla oszczędności miejsca.


(...)
Blair budzi się w nieznanym miejscu, zakuta w kajdany, pilnowana przez mężczyznę w czerwonej pelerynie.
Superman! Proszę żeby to był Superman!


-Czy my się znamy? - zapytałam nie rozumiejąc ani jednej rzeczy, która się tutaj dzieje.
-Dr Stephen Strange MEEEH - odpowiedział. - Przybyłaś tutaj z Asgardu, prawda?
-Em, tak, ale...
-Posiadam listę osób oraz przedmiotów, które mogą zagrażać naszej planecie, a ty wraz z twoją bronią znajdujecie się na niej - wyjaśnił poważnie.
-Ja nie ch... - chciałam powiedzieć, jednak on ciągle mi przerywał.
-Wystarczy tylko, że wrócisz na swoją planetę i wszystko będzie w porządku - powiedział.
-Zaraz, doktorku. Ja nie chcę nigdzie wracać ani niszczyć naszej planety! - krzyknęłam w końcu. - Słuchaj, nie będę nikomu zagrażać. Chciałam tylko stamtąd uciec.
-A twoje ostrza?
-Skąd o nich wiesz? - zapytałam podejrzliwie. -Dobra, nieważne. Nie będę ich używać. No, może jedynie wtedy, gdy ktoś mi czymś zagrozi.
Na przykład zepsuciem mi nastroju.
Wszyscy klienci w kawiarni, co to nie potrafią o szóstej rano wypluć z siebie “dziękuje”, strzeżcie się!


Nastała między nami cisza, brunet zastanawiał się. Spojrzałam na niego wyczekująco, a on dostrzegł moją rękę i spojrzał mi w oczy.
-Wypełnia cię czarna magia - oznajmił, na co się zaśmiałam.
-Przestańcie mi mówić o tych idiotycznych rzeczy, które istnieją tylko W Harry'm Potterze. Nie żebym przez ostatnie kilka tygodni ćwiczyła rzucanie ognistymi kulami i wdzieranie się do cudzych umysłów. Ze mną wszystko dobrze - wyjaśniłam. I sama sobie zrobiłam te tatuaże.
-To twoja krew?
-Nie - powiedziałam, na co ten popatrzył na mnie pytająco. - Nigdy nie skrzywdziłeś kogoś w obronie?
Tak konkretniej to w obronie swoich interesów?
No rzeczywiście, Sygin atakowała cię z taką morderczą furią…


Wzruszył ramionami, przyznając mi tym rację. Kto z was jest bez morderstwa z zimną krwią na koncie...
-Czy mogę już iść? Przede mną długa droga, a jak zaraz mnie nie wypuścisz to będę musiała ich użyć.
Strange skinął głową i jednym ruchem ręki sprawił, że kajdany z moich rąk i nóg zniknęły, a ja pojawiłam się przed budynkiem.
Ojtam ojtam, w końcu co znaczy jakaś tam mała asgardzka boginka z jakimiś tam magicznymi sztyletami, puszczę ją wolno, przecież końca świata z tego nie będzie.



Blair ukrywa się w Nowym Jorku, prawie nie opuszczając mieszkania (hm, ciekawe, czy zmieniła adres, czy też nie przyszło jej to do głowy), jednak pewnego dnia ma chwilowo dosyć tego dobrowolnego więzienia…

(...)
Kiedyś jednak należy wyjść z kręgu komfortu i założyć firmę, a dzisiejszy dzień był do tego idealną okazją, aby chociażby pospacerować.


(...)
Od kilku dni nie czułam się zbyt dobrze, ani tak nie wyglądałam. Ukrycie oczu za okularami nie tylko chroniło mnie przed promieniami słonecznymi, jednak również przed krzywymi spojrzeniami. Białka moich oczu stawały się coraz ciemniejsze, tak samo tęczówki. Moja skóra stawała się coraz jaśniejsza, wydawała się być cienka jak kartka, która ukazywała moje żyły.


Oczywiście wyjście z domu było złym pomysłem…


(...)
Moje plany zostały pokrzyżowane, a na mojej drodze pojawiło się zielone światło (nie no, właśnie jak jest zielone, to można iść), a sekundę za nim czarnowłosy mężczyzna. Zamknął moje nadgarstki w silnym uścisku, a następnie wywrócił moje ręce do tyłu i założył na nie kajdany. Zostałam pociągnięta do ziemi, a dzięki jednemu kopnięciu moje kolana ugięły się.
Poczułam na moim karku ostrze, dlatego dla własnego bezpieczeństwa wolałam pozostać w takiej pozycji i nawet nie myśleć o kontrataku.
Uniosłam oczy i dostrzegłam Lokiego. Tym razem w jego twarzy jak i oczach widziałam coś zupełnie innego niż to, do czego przywykłam. Była to nienawiść, czysta nienawiść.
Ups.


Nie pozostawałam mu dłużna, ja również nie byłam szczęśliwa na spotkanie [ze spotkania] z nim. W końcu zwróciłam uwagę na Sif, której nigdy nie spodziewałam się zobaczyć w zwykłych ubraniach, które nosimy na Ziemi. Bez swojej zbroi wydawała się słabą, zwykłą kobietą.
-Mi również miło was widzieć - odezwałam się po chwili ciszy. - Rozumiem wasze środki bezpieczeństwa, jednak ludzie nie przywykli tutaj do takich ataków.
Ha, ha, ha! W USA dziwią się, że zostałaś zakuta w kajdanki zamiast od razu prewencyjnie zastrzelona.
Jak będą się czepiać, to zapytamy ich, czy nigdy nie zabili kogoś w obronie. Pewnie wzruszą ramionami i się rozejdą.


Wykręcone ręce zaczęły mnie boleć, a kajdany nieprzyjemnie wbijały się w moją skórę. Nieprzyjemnie, jednak nie mój kink.
Widziałam, jak dwójka spogląda na siebie, a po chwili zgodnie kiwają głowami. Laufeyson chwyta mnie za łokieć i mocno podciąga, abym wstała. Następnie kolejne kajdany połączone krótkim łańcuchem mocuje na moich kostkach. Teraz nie mam żadnej szansy na ucieczkę.
Rozpoczęliśmy drogę do mojego mieszkania. Czyż to nie ironia, że zamierzają mnie przetrzymywać we własnym mieszkaniu?
Kątem oka widziałam zdziwione spojrzenia zwykłych ludzi, niektórzy nawet zaczęli robić nam zdjęcia. Inni dzwonili na policję.
Hm, Loki, nie znasz jakiegoś czaru niewidzialności, czy cuś?


Wiedziałam, że pewnego dnia będę musiała tam wrócić, jednak chwila wolności była dla tego warta.
_
W ciszy dotarliśmy do budynku, w którym mieszkam, a po chwili pojawiliśmy się pod moimi drzwiami. Zostałam wprowadzona do środka.
Moje dłonie zostały przykute do rury z kaloryfera w salonie, dlatego usiadłam na podłodze.
-I co teraz ze mną zrobicie, zabijecie?
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Sif rozejrzała się po mieszkaniu, w którym panował półmrok i bałagan. Loki rozpoczął przeszukiwanie tego miejsca.
-Gdzie one są?
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
Ten wściekły warknął i podszedł do mnie, a następnie pociągnął za włosy.
-Idioto, to boli! - krzyknęłam, jednak jego uścisk nie ustawał. Zaczynałam podejrzewać, że zadawał mi ten ból celowo.
-Wiesz, o co mi chodzi. Gdzie są ostrza? - zapytał ponownie, przewiercając mój wzrok.
Brunetka poruszyła się i podeszła do czarnowłosego.
-Uspokój się, mieliśmy nie robić jej krzywdy - powiedziała do niego przyciszonym głosem, jednak wciąż to usłyszałam, a na moją twarz wpłynął uśmiech.
Nie mogą mi nic zrobić. Był w tym opku już taki jeden, co siedział skuty i przekonany, że mogą mu naskoczyć. Chwilę potem beczał i czekał na zakulisową egzekucję.
-Musiałam je oddać jakiemuś Strange'owi, inaczej wróciłabym do Asgardu - skłamałam.
Laufeyson puścił moje włosy i ukucnął tak, aby nasze oczy były na tym samym poziomie.
-Kłamstwo wyczuję na kilometr,
Przechwałki, przechwałki. Już widzieliśmy jak ci to wychodzi w rzeczywistości.


a ty doskonale o tym wiesz - odparł. Wiedziałam, że gdyby nie Sif to ten już dawno skróciłby mnie o głowę. - Wyczuwam ich magię, a patrząc na twój stan ty również.
-Nie wiem o czym mówisz.
Oboje posunęliśmy się za daleko. Ja widocznie szydziłam z mężczyzny, dlatego ten nie mogąc się powstrzymać uniósł rękę, którą uderzył mnie w twarz.
Momentalnie poczułam palenie na tym policzku, który spotkał się z dłonią boga kłamstw.
-A ty doskonale wiesz o tym, że do tego musisz mi zdjąć kajdany - powiedziałam nie patrząc mężczyźnie w oczy.
Widząc to, ten złapał mnie za podbródek i skierował w swoją stronę.
-Swoją drogą, jak się miewa twoja ukochana? - zapytałam.
Oboje byliśmy bardzo blisko do skoczenia sobie do gardeł, a atmosfera była tak gęsta, że można ją było kroić nożem.
-Potrzebujemy ich, aby uratować Sygin. Bardziej uszkodziłaś jej duszę, niż jej ciało - wyjaśniła Sif, która do tej pory wciąż siedziała cicho.
To asgardczycy przeżywają teraz przebicie mieczem na wylot? Powiedzcie to Heimdallowi! Poza tym rujnuje to plot twist w którym bohaterka staje się morderczynią, co było dla mnie najlepszą sceną w tym opku. Meh.


Widocznie ta informacja nie miała mi być przekazana, zdradziło to spojrzenie czarnowłosego skierowane na kobietę.
To od razu zmieniło sytuację.
Czyli jej życie zależy teraz w całości ode mnie? Cudownie.
-Tak więc - rozpoczęłam po głębokim westchnięciu. - Oddam je jedynie w Asgardzie, w lepsze ręce niż te, które należą do lodowego olbrzyma.
Wiedziałam, że tymi słowami wszystko zakończyłam.
Nie, ja wcale niczego nie zakończyłam.
Ja rozpoczęłam wojnę.
Tak będą sobie dogadywać, że Sif popękają bębenki. Z zażenowania.


Chapter Text
Wciąż zakuta w ciężkie kajdany powstrzymujące moją moc wkroczyłam do pałacu. Nie miałam dokąd uciec.
Strażnicy otoczyli mnie tuż po pojawieniu się w Asgardzie i towarzyszyli mi przez całą drogę od Bifrostu do zamku. Słyszałam za sobą kilka nieprzyjemnych uwag, jednak nikt nie miał odwagi zaatakować. Zniesmaczone spojrzenia odprowadziły mnie tuż do drzwi, za którymi następnie zniknęłam. Lokiego i Sif, którzy szli niedaleko przede mną zasłaniały plecy umięśnionych mężczyzn.
Zostałam poprowadzona do części dla uzdrowicieli i ich pacjentów. Nie było tutaj żadnych okien, jedynie świece dawały jakiekolwiek źródło światła. Czułam obrzydzenie. Obrzydzenie do tego miejsca, do zaistniałej sytuacji, do Lokiego i do samej siebie.
Za to, że nie uciekłam z Nowego Jorku, tylko wyczekiwałam tego, co się stanie. W tym momencie mogłabym już być w Paryżu, lub w Mińsku. Mam zaoszczędzone pieniądze,
Musiała dostawać niezłe napiwki, że stać ją na wylot i urządzenie się w Europie.
“Zaoszczędzone”, zabawny czasownik na “wyniosłam w walizce kilka złotych świeczników”.


a nawet jeśli znalazłabym się w kryzysowej sytuacji mogłabym posłużyć się moimi mocami, aby je zdobyć.
Chciałabym być dobrą osobą, jednak ten świat mi na to nie pozwala. Ani żaden inny świat, tym bardziej Asgard.
To wszystko wasza wina, a poza tym miałam ciężkie dzieciństwo i wogl.
Gdyby tylko istniał jakiś sposób, by nie wbijać ludziom ostrzy w bebechy!...


(...)
Laufeyson spojrzał na mnie wyczekująco, a ja domyśliłam się, że mam iść pierwsza. Jedynie wzruszyłam ramionami i tym razem zrobiłam tak, jak zielonooki chciał.
Co za niespodzianka.


Znalazłam się w pomieszczeniu, w którym padało ciemne, czerwone światło. Nie było w nim nic oprócz czegoś na wzór łoża, jednak wykonane było jedynie z metalu. Leżała na nim Sygin, która w końcu nie rzucała kąśliwymi uwagami i zabijającym spojrzeniem. W takim stanie można ją nawet było lubić.
Spoko, ciebie też można polubić w tych kajdanach.


(...)
Z grzeczności skinęłam do zgromadzonych ludzi głową, jednak nikt nawet nie śmiał się ruszyć. Już nie było kłaniania się, wesołego witania.
Dla całego Asgardu przestałam być księżniczką, następczynią tronu, czy boginią. Stałam się wrogiem, niebezpieczną osobą. Uciekinierką, morderczynią.
Hm, historia się powtarza?
Czemu ludzie aż tak trzęsą przed nią portkami? Zabójstwo okazało się nieudane, ucieczka była właściwie uprzejmą podwózką, a sama panna ma ledwie podstawy podstaw w walce i magii. Przerażać to może najwyżej swoim przerośniętym ego.


Loki stanął po mojej prawicy, a ja wyciągnęłam w jego stronę ręce. Gdy ten popatrzył na zebranych nie wiedząc co zrobić, ja uniosłam brew i czekałam, aż się zdecyduje na właściwy krok. Po chwili namysłu westchnął i za pomocą swojej magii pozbył się kajdan. Momentalnie uśmiechnęłam się czując, że moje nadgarstki w końcu są wolne.
-W takim razie, moi drodzy - zaczęłam, zdejmując skórzaną kurtkę ukazując koszulkę bez rękawów.
Na to właśnie wszyscy czekali. Dramatyczne ściąganie wierzchniego odzienia!


Dzięki temu odkryłam moje ramiona, które całe był pokryte runami, zresztą tak jak reszta mojego ciała i część mojej twarzy. - Jak to ma wyglądać?
Spotkałam się głuchą ciszą, a moją reakcją było niezadowolone prychnięcie.
-Po pierwsze... - zaczął pewien mężczyzna, którego dotąd nie poznałam.
-Po pierwsze, nikt, ani żadna siła nie sprawi, że oddam w wasze ręce moje ostrza - powiedziałam twardo. - Nazywajmy rzeczy po imieniu. Są one moją prywatną własnością, jeśli zostały stworzone z samej nocy to równocześnie należą do mnie.
-Nawet sobie z nas nie żartuj, Blair - warknął bóg kłamstw, stając przede mną oko w oko. - Nie rób z nas kompletnych idiotów.
Mam dla ciebie złą wiadomośc Loki.


-Nie, to ty sobie ze mnie do cholery nie żartuj. Nie jestem kretynką. Wiem, że od razu mi je odbierzecie i nie pozwolicie nigdy więcej dotknąć. One dają mi siłę i jedyne źródło bezpieczeństwa - mówiłam ze skrzyżowanymi rękami.
-Do tego rytuału jest to wymagane - odezwała się kobieta stojąca najbliżej nas. - W ostrzach uwięziona jest dusza każdej osoby, które przebiły. Utrzymywanie takiej osoby przy życiu jest niepotrzebne, ponieważ i tak nigdy się nie obudzi, chyba, że dusza zostanie dobrowolnie przywrócona - wyjaśniła.
-Dobrowolnie? - zapytałam.
-Tak... To oznacza, że ich właściciel sam zgodzi się na oddanie jej. Ostrza słuchają tylko i wyłącznie osoby, która je posiada, a jesteś to właśnie ty.
Spojrzałam na Lokiego, który teraz przygryzał nerwowo wargę. Na moją twarz wpłynął uśmiech i poczułam szczęście i ulgę, jakiej nigdy nie doświadczyłam.
-Naprawdę myślałeś, że taka informacja nie zostanie mi przekazana? Jesteś żałosny.
Kątem oka zauważyłam zielone świało, które zaczęło formować się w dłoniach mężczyzny. Momentalnie zareagowałam, odskakując od niego i wyrzucając ręce przed siebie. Sztylety ukazały się w moich dłoniach w swojej pełnej formie. Każdy z nich mierzył prawie pół metra, a ich czarny kolor sprawiał, że wyglądały jeszcze niebezpieczniej.
Mężczyzna opuścił ręce, widziałam, że jest wściekły.
-Nim się obejrzysz ich moc cię pochłonie - powiedział. - Ich mroczna moc, Blair. Takie szkody są nie do odwrócenia. Widzę, że to już się zaczęło.
-Przestań pieprzyć tylko po to, żebym uratowała twoją ukochaną - warknęłam. - Twoją przyszłą królową.
Ostatnie słowo powiedziałam śmiejąc mu się w twarz.
-One dodają mi siły, odwagi i wszystkiego, czego mi brakuje. Widzisz to, Loki? - zapytałam, pokazując dookoła na całe pomieszczenie i zebranych tu ludzi. - Nikt nawet nie śmie do mnie podejść i mnie obezwładnić. Mogę zrobić co chcę, rozumiesz?
https://media.giphy.com/media/CUdN7WO1SUwTK/giphy.gif


Nie pozwolę, żeby ktokolwiek mi to teraz odebrał. Nie obchodzi mnie wasza cholerna wojna między moją siostrą. Chcę w końcu spokoju, którego nigdy nie mogłam doświadczyć.
Czułam w dłoniach ciepło i wibracje. Chciałam użyć ich jako broni, zobaczyć, jak wbijają się w czyjeś ciało i zalewa je gorąca krew. Rozszarpać ich gołymi rękami. Zamknęłam oczy i odetchnęłam, aby ten obraz zniknął z mojej głowy.
-Nie śledźcie mnie - mruknęłam, jednak po chwili prychnęłam. - Co ja mówię. Wiem, że będziecie. Ale nie oczekujcie ode mnie żadnej pomocy. To wasza wojna, słyszycie?
Spojrzałam prosto w zielone oczy Lokiego, aby nie zrywając kontaktu wzrokowego schować ostrza i odwrócić się i wyjść z trzaskiem drzwi.
Przepraszam, że się powtórzę, ale: o LOOOOL. Paręnaście rozdziałów tajemnic, treningów, czarów i bitew tylko po to, by bohaterka mogła bezkarnie popyskować i sobie iść. Just wow. xDDD
I to trzaśnięcie drzwiami! Borze, jakie to piękne! XD Mogła jeszcze dodać “nie pozdrawiam!”.

Blair ucieka z Asgardu i wędruje po całej Europie, nie zatrzymując się nigdzie dłużej niż na kilka dni. Magiczne sztylety odciskają na niej swoje piętno: oczy stają się całkowicie czarne, skóra blada z wyraźnie widocznymi tatuażami, a w umyśle narasta niepohamowana żądza krwi.


(...)
Muszę odnaleźć Lokiego.
Moja godność i chęć władzy na to nie pozwala, ale nie mogę zamienić się w kogoś takiego jak on.
Nie mogę również stać się morderczynią również tu, na Ziemi.
Potrzebuję uciec, tym razem nie od Asgardu i mojego drugiego, prawdziwego życia. Muszę uciec od uciekania.
Jakaż to ironia.


Na koniec łyżeczka miodu: w tym opku są dwie rzeczy, które mi się podobały. Po pierwsze fakt, iż cała tró loverskość Lokiego okazała się grą (brawo, dałam się nabrać). Po drugie, zakończenie, w którym nikt tak naprawdę nie ma racji i nie wygrywa.
Z tym, że opko jest nie tyle zakończone, co raczej po prostu porzucone…
Nawet sam Thor stwierdził że ma dość i po prostu w którymś momencie ewakuował się z opka…

Z łąk i pól Asgardu nie pozdrawiają Analizatorzy,

a Maskotek trzasnął drzwiami i poszedł sobie.

18 komentarzy:

Rejwen pisze...

Czyżbym była pierwsza? Yeah~! Nie no, zakończenie pozytywnie mnie zaskoczyło - już płakałam nad rozsądkiem Lokiego, a tu miła niespodzianka - zachował reszty instynktu samozachowawczego i wolał Sygin (w rzeczywistości nazywała się Sigyn, swoją drogą) niż Mary Sue XD Głęboko wierzę, że ta reanimacja miała być nieudana, ale niestety, Marysia jest zbyt epicka na tak prozaiczną śmierć :(
Mary Sue zachowuje się idiotycznie, nie ogarniam jej zachowania, serio...
Jak zwykle świetna robota! Warto odświeżać NAKWę co trochę i czekać!
Pozdrawiam
Rejwen

RedHatMeg pisze...

Zwykle nie komentuję, ale teraz to zrobię:

Mam znajomą, która praktycznie od pierwszych Avengersów rozwija swoją, opartą o mitologię nordycką, wersję MCU!Sygin. Z tego, co mi owa znajoma opowiadała, Sygin była najwierniejszą żoną Lokiego,a do tego niezłą maginią i politykiem.

Czytając to opko, myślałam o tym, co by ta moja znajoma powiedziała o tej Sygin, którą można podsumować jako: "Bo to zła kobieta była." i w ogóle wredna laska z liceum. To, że Loki pozostał jej jednak wierny, nie pomogło.

Ja osobiście jestem wkurzona za to, że jeden z moich ulubieńców, Doktor Strange, został wmieszany do tego czegoś.

Nen pisze...

Świetna analiza, naprawdę się ubawiłam. Ale niestety stawiam dolary przeciwko orzechom, że gdyby autorka dokończyła to dzieuo, to Loki w końcu przyszedłby ładnie przeprosić i przedstawić w pełni sensowny powód, dlaczego wciskał Sygin kity, że będzie jego żoną i królową. Bo naprawdę kocha tylko marysójkę oczywiście.

Anonimowy pisze...


Buuu,jesteście niemili dla Lokiego!!I to nieśmiesznie!!!

Chomik

Anonimowy pisze...

Cudowna analiza! A co do fabuły tego opka...to można by pomyśleć - wow Loki udawał wielkie love! Wow wreszcie coś nowego! Zamiast wielkim miłoździ, intryga. Ale jednak nie. Znając życie ałtoreczka wymyśliła, że musi skłócić OTP, żeby Marysia mogła emować. A Loki jest dobry i na pewno wytłumaczył by się (zapewne głupio i naiwnie). On nie chciał Marysi zranić. Ale podsłuchała coś czego nie zrozumiała, a Loki musiał iść w zaparte, żeby (tu wstaw dowolną bzdurę! Np.musiał ją chronić czy coś). Czyli to, co można uznać za plus opka - jest wynikiem nagłego urwania akcji, a nie świadomego zamysłu.

Wunż P

Anonimowy pisze...

A ja uważam, że Blair to jedna z najmniej wkurzających merysójek jakie przewinęły się przez wszystkie analizy. Zapomnieliście już o Arienne, albo tej, jak jej tam, Kosie z opka o piłkarzach? :D

Anonimowy pisze...

"Zwracaj się do mnie Blair, do tego imiona przywykłam"

A tutaj aż się prosi, by zacytować komentarz z jednej starszej analizy, że pewnie to imiono nadało jej plemiono, co ma jedno ramiono do wzruszania nim na meandry polskiej gramatyki.

"samoistnie się uśmiechnęłam."

Zazwyczaj ktoś musiał podejść i podciągać jej kąciki ust palcami w górę.

"Pacz, Vahu, to ma sens. Heli pozbył się na długo zanim adoptował Lokiego, pewnie została po niej cała szafa czarno-zielonych ciuszków, co się miały marnować."

LOL, przypomniałam sobie ten słynny dialog z "Głowy na tranzystorach" i wyobraźnia podsunęła mi wizję nastoletniego Lokiego, który skarży się Thorowi:

- Frigga na mnie bluzki Heli przerabia. Żeńskie bluzki, rozumiesz?! Jedna czarna w zielone liście, druga zielona w czarną kratkę, a w każdej kratce biały groszek. Będę wyglądał jak głupek!
- Będziesz wyglądał jak skald na występach. Może ci chociaż hełm z rogami dołoży?

"poczułam się sto razy lepiej, ponieważ nie będę musiała ciągle nosić sukienek."
"O, bogowie. Czyżby Blair była inspiracją dla scenarzystów “Avengers: Endgame”?!"

W Endgame ktoś się skarżył na noszenie sukienek?

"sterta książek, obitych w czarną i brązową skórę."

"Obite skórą" to mogą być kanapy, a książki się chyba oprawia?

"Momentalnie moją twarz spowiło zimno, które mi ulżyło [...] w miejscach bolących zamieniając się na uśmierzające gorąco."

Poczuła na twarzy zimno, które jej ulżyło i zamieniło się w gorąco, które też jej ulżyło. Poza tym ból mięśni nie zaczyna się momentalnie po treningu, do tego potrzeba dobrych paru godzin. Chyba że tu chodzi o stłuczenia?

"- Jeśli mnie wcześniej słuchałaś, jestem lodowym olbrzymem."

- A jeśli mnie nie słuchałaś, to jestem kisielem z żurawin.

"Wszędzie widać było lejącą się krew, a niektóra była niewinna."

To zdanie jest cudowne.

"z zamiarem zabicia mnie bądź zrobienia czegoś gorszego."

A to "coś gorszego" od śmierci to śmierć poprzedzona długim torturowaniem, prawda?
Prawda.

Sekwencje z drużyną koszykarzy kłócących się o to, jak najlepiej wejść do Blair przez balkon zrobiły mi dzień.
Pyszna analiza.

Anonimowy pisze...

Errata: jeśli chodzi o "Endgame", to już pamiętam: głos Jane z offu, pytający, czy nie mają tu jakichś spodni.

eksterytorialnysyndrombobra pisze...

Cóż, gdyby to opko faktycznie było zakończone, to mamy tu ciekawą historię opowiedzianą z perspektywy postaci negatywnej.
No bo tak: Asgard. Okazuje się, że w końcu wiadomo, gdzie też podziewa się głupiutka siostra Thora, Siv. Co prawda po jej wyrzuceniu z Asgardu razem z równie wkurzającą Helą nikt specjalnie za nią nie tęsknił, ale co zrobić: przepowiednia mówi jasno, że Siv jest jedynym ratunkiem przed zagładą. Thor, jako obeznany z Midgaardem osobnik, wyrusza na wyprawę poszukiwawczą, a Loki z nim, bo a nuż coś ugra dla siebie.
Thor i Loki śledzą Siv, a w głowie tego drugiego zaczyna rodzić się plan... zna swoją przyrodnią siostrę dość dobrze, żeby wiedzieć, jaka jest zwykle zapatrzona w siebie i naiwna, a po przeczytaniu kilkudziesięciu fanfików na swój temat i upewnieniu się, że Siv rzeczywiście nic nie pamięta, postanawia wcielić go w życie, oczywiście z pomocą Sygin.
Wszystko jest opowiedziane po prostu z perspektywy naiwnej, skupionej na sobie i dotkniętej amnezją Siv.
To by też wyjaśniało, dlaczego nikt nie mówi Blair o jej przeszłości -jeszcze by się dowiedziała, że w Asgaardzie właściwie nikt jej nie lubił, obraziła by się i z ratunku nici (jak widac, przypuszczenia takie byłyby zasadne).
Nie wyjaśnia natomiast doktora Strange wciśniętego chyba tylko po to, żeby pojawił się doktor Strange.
I to, jak tutaj przedstawiona jest Sygin (czy też Sigyn)... o ile się nie mylę, to ta sama, co według mitologii nordyckiej przez wieki osłania twarz Lokiego od jakiejś żrącej substancji, która powinna mu na nią kapać... no samolubna jędza, nie ma co. No ale, czy dziewczyna truloffa może mieć jakieś cechy pozytywne?

Anonimowy pisze...

Jestem pod wrażeniem, że autorka wpadła na pomysł ze zdradą Lokiego. A zaczynałam tracić nadzieję - sądziłam, że to będzie standardowa cudowna przemiana bad boya. Szkoda, że opowieść została porzucona, bo chciałabym zobaczyć jak ten wątek doprowadziła do końca. Niestety postać Sygin jest smutnie typowa jak w typowym amerykańskim liceum i to mi trochę psuje odbiór całej intrygi.

Pudełko

Anonimowy pisze...

https://www.wattpad.com/story/153691103-unexpected-vampire-love

Przepraszam, ale musiałam.
Nie odważyłam się wejść w coś innego niż przedstawienie bohaterów i opis, ale mam Przeczócie. Już po nich widać, że będzie strasznie. Pamiętniki Wampirów i Zmierzch w jednym - źle. Bohaterka (najwyraźniej zmerysójkowana Ałtorka tego dzieła) w której zakochuje się niemal cała ekipa - gorzej. Proszę. Tknijcie to. Błagam was, zlitujcie się nade mną i tym dzieUem ;__;
To jeszcze nie najgorsze - Ałtoreczka pisze też drugą powieść (powieść! ha! dobre sobie!) o Jurassic Park. I co gorsza - obie blogaski (bo słowa powieść czy książka wobec nich nie użyję, szanujmy je, proszę) mają fanów. Jak to się stało, ja nie wiem.

Anonimowy pisze...

*słów, tfu. Przepraszam, udzieliło mi się brak gramatyki i słownictwo w ogóle też szwankować ostatnio.

Anonimowy pisze...

Skorzystałam - przeczytałam analizę jako rozgrzewkę przed Endgame :) nie powiem, postać super-hiper Mary Sue z zaburzeniami wszystkiego, co mogło się przydać mnie ubawiła.
Ten podły, ach jaki zły Loki. Ta okropna bijacz, która okazuje się jego dziewczyną. I wielki Thor, który pojawia się w opku rzadziej niż przejawy rozumu u bohaterki.
Tylko na kij ten Strange? Aż wstałam do pozycji siedzącej.

Anonimowy pisze...

Loki wyrolował Marysię.

BeBeBess pisze...

Nie wiem czy już wiecie, ale na rynku pojawiły się nowe przygody Laurci - "Kolejne 365 dni". Zamierzacie coś z tym zrobić?:)

BeBeBess pisze...

Nie wiem czy już wiecie, ale na rynku pojawiły się nowe przygody Laurci - "Kolejne 365 dni". Zamierzacie coś z tym zrobić?:)

BeBeBess pisze...

Nie wiem czy już wiecie, ale na rynku pojawiły się nowe przygody Laurci - "Kolejne 365 dni". Zamierzacie coś z tym zrobić?:)

SStefania pisze...

Trochę późno, ale dopiero skończyłam czytać i rzadko komciam, tym razem jednak czuję, że muszę - z perspektywy fana komiksów, a filmów mniej (choć kilka widziałam). Bo to opko, jestem na 100% pewna, że nieumyślnie, bardzo zbliżone do kanonu komiksowego. Przynajmniej tego klasycznego, komiksy po 9/11 mniej mnie interesują ;)
Cały oryginalny origin Thora polegał na tym, że był zwykłym człowiekiem, który nagle odkrył w sobie moc, odzyskał pamięć i miał przez długi czas podwójną tożsamość. Donald Blake był kulawym lekarzem, który gdy uderzył mocniej swoją laską o podłoże (lub inną powierzchnię), przemieniał się w Thora. Jako Blake był nawet prywatnym lekarzem Avengersów (w czasach gdy ukrywali swoje tożsamości i np. Iron Man oficjalnie był ochroniarzem Starka), praktycznie od wszystkiego, na przykład odbierał poród syna-gwałciciela Carol Danvers (słynny kontrowersyjny Avengers #200). Gdy wszyscy zginęli w Ragnaroku i Thor się odrodził, Blake był już tylko hintowany. Więc tak, dziewczyna, która przypomina sobie trochę na temat swojego dawnego życia spragnionej rozróby bogini dopiero, gdy trzyma w łapkach dawną broń, dobrze się w to wpisuje. Brakuje jej tylko zmiany outfitu, tak jak trzymanie Mjolnira zawsze dodawało skrzydlaty hełm i pelerynkę ;)
Loki przypadkiem podsłuchany i jego plan pokrzyżowany też jest bardzo kanoniczny. W ogóle oryginalni złole Marvela byli bardzo silly, Thanos dosłownie raz przegrał bo się potknął, innym razem wklepała mu dziewczyna, której mocą jest rozmawianie z wiewiórkami. Loki to zawsze był paskudny dupek, obracający się tylko w towarzystwie innych dupków, bo tylko oni (np. Enchantress) mogli go znieść. Zresztą to on oszukał Sigyn, aranżując morderstwo jej prawdziwego ukochanego i podszywając się pod niego do ślubu. Miał kilka lat temu etap gdy odrodził się jako ładny chłopiec, który szczerze próbował być dobry i miły, ale szło mu bardzo pod górkę, bo wszyscy pamiętali, jakim paskudnym dupkiem był przez wiele lat. Oczywiście nic z tego nie wynikło, bo status quo musi zawsze wrócić, prawda. Ostatni raz go widziałam gdy Thorzyca zniszczyła młot ratując resztki Asgardu, a znów godny własnego imienia Thor sklepał Lokiego prewencyjnie po pysku, ale z jakiegoś powodu nienawidził Odyna nawet bardziej niż tego dupka, więc fun times xD Dobrze, że Beta Ray Bill się z tego wszystkiego wypisał i poleciał w kosmos z Guardians of the Galaxy.