czwartek, 24 października 2019

381. Ile waży ręka księżniczki, czyli królewskie konkury (Korona Przeznaczenia 2/?)

Drodzy Czytelnicy!
Wracamy do przygód Severa i Arienne (Ariadny) na anturyjskich dróżkach. W tym odcinku zawitamy do Niezdobytego Miasta, poznamy chytre plany księcia Damona oraz przyjrzymy się zwyczajom ślubnym w Klątwoversum. Czeka nas także śledztwo w sprawie zaginionych majtek. Indżojcie!


Analizują: Kazik, Kura i Vaherem

KORONKA 11
Sev się boczy, karawana idzie dalej. Panicz zadręcza drużynę spadkiem temperatury i rozmyśla o swoich nocnych atakach. 
Co takiego się stało, że nagle poddał się atakowi lodowej mocy? Wszakże ostatnio panował nad nią perfekcyjnie. Yhy. Patrz: ciągnięcie kogoś za włosy przez pół zamku. Korzystał z niej świadomie, a mimo to wczoraj ponownie nim zawładnęła, i to tylko – a może aż? – dlatego, że jego bliskość z ukochaną ograniczona została do minimum, podczas gdy w Ravillonie miał Ariadnę dla siebie w każdej sekundzie doby. 
Głaskanie węgorza polecam nieustająco. 


Kurde, już mi się zaczynają mylić te wszystkie książki, w których bohater koniecznie musi się rozładować seksualnie, żeby nie stało się Coś Strasznego...


Czy jednak jest to jedyny powód, dla którego stracił nad sobą kontrolę? Przecież jego zamroczenie chęcią mordu jest bardzo po myśli Białej Damy. Ratując z rąk Śmierci ukochaną, złożył wszak obietnicę, którą na próżno stara się wymazać z pamięci i zbagatelizować. 
O, patrzcie już znalazł na kogo zwalić winę. 


(...)
Pod presją zgodził się na spełnienie absurdalnego żądania, jednak nie wziął pod uwagę, że jego realizacja może go przerosnąć.
Nie no, kompletnie nie wziął pod uwagę, że osiem milionów trupów to jednak trochę dużo, zwłaszcza w świecie, w którym wciąż walczy się mieczem i kuszą. 


(...)
Chyba czas o tym z kimś porozmawiać i zasięgnąć rady. Ven jest wciąż osłabiony, ale kiedy do siebie dojdzie, na pewno wysłucha przyjaciela. Bo przecież Severo nie będzie tym męczył Ariadny. To jego problem. Lepiej, by nie miała pojęcia o jego pakcie ze Śmiercią. W końcu to na barkach mężczyzny spoczywa obowiązek ochrony tego, co jest mu przynależne.
I w ogóle niech sobie tym nie zawraca swojej ślicznej główki. 


Rycerz zaś ma za wszelką cenę bronić swej pani, co Anturyjczyk przysiągł księżniczce, jeszcze nim opuścili Ravillon, a czego kobieta nie omieszkała mu przypomnieć w jakże obcesowy sposób.
Obcesowy. Rozumiem, że powinna napisać podanie na perfumowanym papierze, zaczynając w tonie “zwracam się uniżoną prośbą do Najjaśniejszego Pana Jeszcze Nie Męża Misiaczka, by, jeżeli oczywiście ma ochotę i znajdzie trochę czasu, traktował mnie jak księżniczkę, a nie narażał wuja na widok mojego gołego tyłka”. 
Ale mu teraz grozi sinizna jąder! A to może doprowadzić do martwicy! Aż w końcu odpadną!


(...)


Tymczasem Ariadna rozmawia z Damonem, skarżąc się na niewygody podróży. 
Brak jedzenia! Po całej nocy, którą Severo spędził na polowaniu, powinniśmy o świcie zjeść solidne śniadanie. Może nie w moim ulubionym smaku, ale przynajmniej treściwe, które zapełniłoby nasze żołądki, dodając jednocześnie wigoru duchowi. Trudno zrozumieć, jak taki wytrawny wojownik, który do tej pory zawsze szczycił się skutecznością podczas polowań i nie raz mi się przechwalał, że prześcignął w kunszcie samego Mistrza Łowiectwa, nie upolował nawet marnego szaraka, będąc całą noc nieobecny! 
PEWNIE POSZEDŁ NA DZIWKI!!!


A przecież musiał działać i używać do tego swej mocy, o czym świadczy dotkliwie doskwierający wszystkim chłód. Dlaczego nic nie przywiózł do obozu?! I w dodatku nie zamienił ze mną ani jednego słowa. Zupełnie jakby nadal się gniewał za to, że nie pozwoliłam mu na spełnienie.
Ciepło, ciepło. Znaczy, zimno. 


– Głód nie będzie już nam doskwierał, gdy dotrzemy do Durevaldu – mówi niezrażony 
Książę i zniża głos do szeptu, aby nie zdradzać pozostałym imienia towarzyszki ani tego, co zamierza jej zakomunikować. – Musisz jednak pamiętać, Ariadno, kim jesteś. W Niezdobytym Mieście nie ma miejsca na rozwiązłość. Anturia to nie Ravillon. Tu schadzki oraz przebywanie kobiety i mężczyzny sam na sam są niedozwolone. Dlatego dobrze by było, abyś przed wjazdem do stolicy wytyczyła Gerhardowi pewne granice. Nie powinien się w ogóle do ciebie zbliżać. A na pewno musi zapomnieć o przebywaniu z tobą bez świadków. Takie przywileje będą się mu należeć, kiedy już pojmie cię za żonę. I załóż proszę te stalowe majtasy, a kluczyk oddaj mi.
https://beefyhouse.files.wordpress.com/2013/01/amy-yasbeck2.jpg?w=500&h=318
– Ykhm – odchrząkuję zakłopotana i zaczynam się poważnie zastanawiać, czy aby przypadkiem wuj nie widział wówczas w lesie więcej, niż przypuszczałam. – My tylko rozmawialiśmy wtedy…
– To nieistotne. Nikt nie będzie cię pytał o to, co robiliście na osobności, tylko od razu was osądzą i w świat pójdzie krzywdząca plotka, że moja bratanica nie prowadzi się najlepiej. Nie życzyłbym sobie podobnych oszczerstw w stosunku do naszego domu.
Jak nazywa się ten kraj? Prudestan? 
Kokbloklandia.


To motyw którego nienawidzę. Czasem jest tak, że dwoje bohaterów ma się ku sobie, iskrzy między nimi jak przy spawarce, ale nie może dojść do konsumpcji, bo autor odwleka moment wylądowania w łóżku. Mamy więc scenę za sceną gdy bohaterowie chcą, tak bardzo chcą, ale nie mogą, bocośtam. Tu mamy wariacje tego motywu: bohaterowie spali już ze sobą wiele razy, ale teraz nie mogą, bocośtam. 
Tak, to co słyszycie to moje zgrzytanie zębami. 


– Oczywiście, że nie. Ale na razie podróżujemy, wśród nas nie ma donosicieli, lecz sami zaufani ludzie. Nie widzę w tym nic zdrożnego, że czasem zamienię na osobności słowo z Severem.
– Błąd! Już tutaj popełniasz błąd, używając jego imienia. Toż to nie twój kuzyn ani mąż, żebyś się do niego zwracała tak poufale. Musisz zacząć go odpowiednio tytułować, w końcu będziesz stanowić wzór do naśladowania dla moich poddanych. Nie mogą mówić o Cesarzu „Severo”, bo tak czyni moja krewna.
*jęk*
Coś czuję, że będę wył czytając tę książkę. 
Tylko czekać, aż z dnia na dzień poddani będą mówić do Damona per “wuju”, no bo jak księżniczce wolno, to im pewnie też. 


(...)
– Najjaśniejszy Panie! To Cesarz przecież! I już my to odpowiednio obwieścimy światu! Pamiętaj, Ariadno, księżniczka i Cesarz, a nie Milady i jej Mistrz!


(...)
– Widzę frasunek na twym obliczu, Gerhardzie – mówi do czarnowłosego Merretti, gdy już się z nim zrównuje.
(...)
– Severo – poprawia towarzysza, starając się opanować gniew, jaki znów narasta w jego sercu. – To moje imię, Książę. Innego nie noszę. Zostawmy zmarłych w spokoju.
– Zmarli się cieszą, że powracasz do domu, Gerhardzie – odpowiada niezrażony monarcha. – Czekali na ten moment. Zarówno Alma, jak i wasz syn. Oni zasługują na to, żebyś ich pomścił, a twój naród na to, byś go uwolnił. Może jeszcze teraz nie jesteś do tego przekonany. Frygill ostrzegał mnie, że wciąż nie wszystko pamiętasz. Ale wspomnienia wrócą, kiedy wjedziemy do Durevaldu. W Niezdobytym Mieście nic się nie zmieniło. 
Proszę, niech złośliwy los przyniesie jakieś oblężenie i kapitulację tego miasta. 
:)


Twoje komnaty czekają na ciebie w identycznym stanie, w jakim je zostawiłeś. Nie pozwoliłem na żadne przemeblowania. Nawet biżuteria, którą chciałeś wykonać dla mojej siostry, leży tak, jak ją odłożyłeś, abyś mógł dokończyć swego dzieła, gdy na powrót przybędziesz. 
Koleś ma oczywiste problemy w radzeniu sobie ze stratą bliskich. 
Rozczula mnie wizja Seva majstrującego przy biureczku naszyjnik. Pewnie taki z makaronu.


Oczywiście Almy już nią nie obdarujesz, ale jestem przekonany, że ten rubinowo-złoty naszyjnik będzie równie pięknie prezentował się na mojej bratanicy! – W głosie władcy przebija entuzjazm.
Co się będą takie piękne rubiny marnować!


(...)


Damon fantazjuje o detronizacji Mityleny i intronizacji Seva, ale ten jest zajęty rozmyślaniem o głównym konflikcie powieści: jeżeli zdobędzie koronę, spełni się klątwa Schatten i Cienie przejmą kontrolę nad światem. Z drugiej strony, wojna byłaby przynajmniej jakimś sposobem, żeby wydać Śmierci te osiem milionów dusz… Ogólnie staje na tym, że Sev odstawi Damona do domu bez rozpętywania wojny w pakiecie.  BTW, dlaczego Damon nie poprosi swojego brata Randona o pomoc?
– Chyba umknęło ci nieco z historii, więc oświecę cię, Gerhardzie: Tahitańczyk to zwyrodnialec, który oddał wrogowi własne dziecko! 
Spoiler: Damon to seksistowski bęcwał, który oddał wrogiemu błaznowi własną bratanicę/reinkarnację siostry. 


Komuś takiemu nigdy nie powierzę swoich ludzi. Poza tym oni czekają na ciebie, na Nadzieję z Południa. Abyś ich wyzwolił, oddał im należne ziemie, przywrócił ład i harmonię w relacjach między nimi a Feneryjczykami. 
...oczywiście na NASZYCH warunkach, teraz to my ich będziemy mordować i sprzedawać w niewolę!


Dlatego musisz to zrobić! Jesteś im to winien! I to nie mój rozkaz będzie tobą dyktować, 
...że co? 


ale honor, który każe ci spłacić dług, jaki masz wobec nich! – mówi Książę już poważnym tonem, z którego zniknęło pierwotne podekscytowanie.


Severo się pulta, że honor to on mógł mieć jako szlachetny rycerz Gerhard, ale teraz od siedemnastu lat jest zbrodniarzem i najemnikiem, Damon się wścieka, że nie pozwoli zaprzepaścić poświęcenia Almy, lecz tę fascynującą dyskusję przerywa nagłe omdlenie Ariadny. 


(...)


KORONKA 12 
Jeleń w koronie, stojący z dumnie uniesionym ku słońcu łbem. Zieleń, brąz i pomarańcz. Przybysze z Esterwaldu!
Sheila wychyla się mocniej przez ośnieżoną drewnianą barierkę krużganka, by lepiej obejrzeć zsiadających z koni mężczyzn. 
Hudefak is Sheila?
Jeśli to jakaś drugoplanowa postać z poprzedniego tomu, to pasowałoby ją jakoś przypomnieć, jeśli nowa – wprowadzić. Ot, parę słów: “Sheila, dwórka królowej” albo “Sheila, główna pomywaczka”, cokolwiek. Na ględy-śmędy i powtarzanie po trzy razy tego samego jest czas i miejsce, a na informacje, które odrobinę ułatwiłyby lekturę – nie. 


Jest ich pięciu. Czterech zbrojnych chroni królewskiego posła, którym okazuje się przystojny młody szlachcic, na oko dwudziestokilkuletni. Szczupłe ciało wysokiego dyplomaty spowija płaszcz z futrzanym kołnierzem i herbem Velliadorów z Tobos, znajdującym się na obu połach peleryny na wysokości piersi. Emisariusz zgrabnie zeskakuje z bogato zdobionego siodła i powitany przez Vejmona, kapitana straży królewskiej, pospiesznie referuje mu cel przybycia. Wierny sługa tahitańskiego króla rzuca krótką żołnierską odpowiedź (fuck you, bastard) i rusza w stronę portalu, prowadzącego w głąb trysilskiej twierdzy, 
Dla przypomnienia: Trysil jest nazwą stolicy Tahitanii, a mnie nieustająco kojarzy się z nazwą choroby wenerycznej. 


wiodąc za sobą esterwaldzkiego ambasadora. Otoczony świtą młodzieniec rozgląda się z zaciekawieniem po dziedzińcu, którego kamienne płyty, choć dopiero co solidnie zamiecione ze śniegu, znów pokrywa, narastając z każdą minutą, warstwa białego puchu.
– Przesilenie wiosenne w Tahitanii! – zwraca się w ojczystym języku do swych towarzyszy poseł, z trudem tłumiąc kpinę w głosie. Ściąga zbyt cienki jego zdaniem kaptur z głowy i zastępuje go futrzanym kapeluszem, ozdobionym perłową broszą. 
Całą drogę przejechał w tym cienkim kapturze, a futro zakłada na moment przed wejściem do wnętrza? 
Chwalić się chce, że nówka, nie śmigany! 


Poseł jest wyraźnie zdegustowany otoczeniem i krytykuje wszystko z zapałem – po esterwaldzku, którego to języka miejscowi nie rozumieją. Albo przynajmniej tak mu się wydaje. 


(...)
 – Roy?
– Tak, hrabio?
– Zrób rekonesans po tej ruderze. Może mają tu jakiś burdel. Bo jeśli tak wyglądają tutejsze szlachcianki, to wolałbym uniknąć bliższego kontaktu z nimi. Wybierz najładniejsze dziwki. Znasz mój gust. Tylko… – wstrzymuje mężczyznę, chwytając go za ramię, nim ten ruszy, by wykonać rozkaz – dokładnie je najpierw oglądnij, a zwłaszcza to, co mają między nogami. Bogowie raczą wiedzieć, jakie przypadłości mogą mieć Tahitanki i czy, jak to mówią u nas, na Południu, ich cipki nie są pozatykane lodem. Wolałbym się nie nadziać na sopel. Ha ha ha!
Ej, w sumie to przebłysk rozsądku ze strony tego gościa. W takim średniowiecznym/renesansowym settingu sprawdzenie, czy prostytutki nie mają widocznych oznak chorób wenerycznych powinno być normalną procedurą. Od syfilisu gorszy może być tylko syfilis podlany sosem fantasy. 


(...)
– Hrabia Wiktor Emanuel Pierwszy, książę Sabaudii i Piemontu, Lambert  z Eckhartu  prosi o posłuchanie  u Najjaśniejszego Pana  – głośno anonsuje gościa  swemu panu, oczekując na jego  decyzję, czy już chce go przyjąć,  czy ten ma zaczekać na dogodny dla  monarchy moment. Szeptem jednak dodaje:  – Cholerny młokos ma mieszkańców Tahitanii  za prostaków i głupców. Patrzy na nas z wyższością  i śmie uważać, że my, mieszkańcy Północy, jak jacyś  ignoranci nie znamy języków Południa. Na twoim miejscu,  Randonie, wyrzuciłbym go stąd solidnym kopnięciem w tyłek,  bez względu na to, z czym tu przybył!
– Wpuść  go!
Król opiera się  wygodniej w fotelu,  ewidentnie zmęczony zbyt  długim siedzeniem w gabinecie.  Jeszcze nie dokończył na dzisiaj  przeglądania wszystkich pism swoich  poddanych – petycji o przyznanie nowych  ziem, sporów sąsiadów o przesunięcie granic,  skarg na hałasy w czasie ciszy nocnej, wulgarnych pretensji w sprawie pękniętego kaloryfera, życzliwych donosów na sąsiadkę niesprzątającą po psie czy  też próśb  o zmniejszenie  wielkości lenna.  Jak gdyby to było  naprawdę duże! Jakże  władcy brakuje córki, która  siedziałaby teraz koło niego i odpowiadała  na część z tych dokumentów, nawet nie konsultując  z nim mniej istotnych kwestii, jak na przykład przeznaczenie połowy dochodów królestwa na fatałaszki, ingrediencje do magicznych mikstur czy urocze drobiazgi jak kieszonkowy zegarek.  Szkoda,  że na Amarylis  nigdy nie mógł liczyć  w tej materii. Ukochana żona  zawsze twierdziła bowiem, że sprawami  państwa winien zajmować się jego władca,  a królowa musi dbać przecież o wygląd, żeby  potem godnie reprezentować męża. W łożnicy przed posłem z ościennego państwa.  Tak  więc Randon,  nieposiadający wspomagającej  jego rządy rady ministrów ani  sekretarza, musi sam się wszystkim  zajmować, a jako dobrze zorientowany monarcha  i polityk domyśla się, czego może dotyczyć poselstwo.
Kuźwa, serio nie może sobie zatrudnić jakiegoś pisarczyka? 
Co zrobisz, jak w bloku jest tylko trzech chłopaczków i każdy chce zostać magiem.


(...)


– Bądź pozdrowiony,  o potężny królu. Mój  pan, Jego Miłość Książę  Laniger Herman Morton z Eckhartu,  śle ci mymi ustami pozdrowienia (“no elo, buziaczki!”) i liczy,  że rychło spotka  swego ulubionego wuja  w Tobos, w trakcie ceremoniału  zaślubin Jego Królewskiej Mości  Hermana II.


Młodzieniec prostuje się  i pospiesznie ogarnia wzrokiem  niewielką komnatę. I znów przepełnia  go obrzydzenie zmieszane z szyderstwem.  Nawet gabinet w jego rodowym dworze w Elsterze,  mieszczącym się na terenie Eckhartu, jest przestronniejszy,  jaśniejszy i bardziej przyjazny niż ten należący do władcy Północy!  To śmieszne, żeby król pracował w takim chlewie. Papiery i woluminy walają  się dosłownie wszędzie, do tego resztki jedzenia rzucone wyraźnie już niemogącemu  jeść ze spasienia psu, leżącemu smętnie przy osmolonym i dawno nieczyszczonym kominku,  oraz setki rozstawionych gdzie popadnie ogarków, których wosk zalewa posadzkę i meble. W niewietrzonym  pomieszczeniu panują zaduch i półmrok.  
Służba oznajmiła, że albo dostaną dodatek za pracę w ciężkich warunkach, albo pierdolą, nie robią. 
Król sierota nie potrafi nawet okna otworzyć. 


Bla bla, w licznych a okrągłych słowach poseł przekazuje królowi wstrząsającą wieść, że jego córka odnalazła się w Ravillonie jako nałożnica jednego z Mistrzów. Króla szlag trafia, z wściekłości rzuca się na posła i zaczyna go dusić. Aż tu wtem! na plac boju wkracza Tamira (ta starsza czarodziejka, “opiekunka” Arienne).


(...)
– Panie, przybywam na rozkaz Jej Królewskiej Mości Oktawii Velliadore-Mirisol z Salmansaru, aby przekazać ci druzgocącą wiadomość, jaką moja królowa usłyszała podczas corocznego balu w Ravillonie. 
Velliadore-Mirisol z kolei brzmi jak jakaś nazwa perfum...


(...)
– Niedługo powinieneś otrzymać oficjalne kondolencje od samego Cesarza. Lord Severo odnalazł bowiem zaginiony statek – Perłę Alistarów, a raczej jego wrak, w środku zaś ciało twej córki. Bardzo mi przykro, panie…
No, teraz to Randon chyba faktycznie zejdzie na zawał. 


(...)
– Wybacz mi, panie, że musiałam skłamać, ale było to niezbędne, aby pozbyć się tego nieznośnego szlachcica. – Czarodziejka obejmuje zatroskanym wzrokiem zmęczone oblicze władcy, gdy tylko zostaje z Merrettim sam na sam w komnacie. – Oczywiście Ariadna żyje, gdyby było inaczej, dowiedziałbyś się o tym pierwszy, i to nie od byle posłańca, ale ode mnie osobiście. Jednak w świat poszła plotka o jej śmierci i dla księżniczki byłoby lepiej, aby wszyscy w nią uwierzyli: zaczynając od Wiktora, a kończąc na twych sługach.
CO ZA PIEPRZONA BZDURA. Owszem, Severo rozpuścił plotkę, że Ariadna nie żyje, aby oszukać w ten sposób cesarza Saula, który zlecił poszukiwania swej narzeczonej – ale jak pamiętamy z poprzedniego tomu, Ariadna we własnej osobie pojawiła się na wielkim sylwestrowym balu w Ravillonie i została rozpoznana przez swoich licznych krewnych. Doprawdy, Tamira mogła się bardziej postarać. 


(...)
– To zabrzmi niewiarygodnie, ale Ariadna odnalazła męża twojej siostry. Gerhard nie zginął w zamachu.  Zapisem w Księdze Przeznaczenia zmieniła jego Los i uratowała, a twoja córka go poznała i pokochała.
To brzmi, jakby Ariadna osobiście zmieniła los Gerharda, a jakaś inna córka króla go pokochała. 


– Gerhard?!  – Mężczyzna rozwiera szerzej  wypełnione błękitem oczy. – Jeszcze  mego szwagra brakowało w tej historii!  
Fakt, w tej historii tylko dziada z babą jeszcze brak. 


Sam  nie wiem,  w co mam wierzyć.  Ravillon, znienawidzony  przeze mnie Związkowiec,  moja córka zniżona do poziomu  zwykłej prostytutki, a potem jeszcze  wskrzeszony Duch przeszłości.  
Tamiro, lepiej się nie zdradź, KTO wysłał Ariadnę do Ravillonu...


Kochałem  go i nienawidziłem  zarazem. Był moim drugim  bratem, choć Damon zawsze faworyzował  i wybierał tylko jego, Alma zaś nie widziała  poza nim świata. Wiem, że dla niego gotowa była  do każdego poświęcenia, więc to całkiem możliwe, że  korzystając ze swej mocy, dała mu drugą szansę. Jednak  nie pozwolę, by moja Ariadna skończyła podobnie. Jeśli faktycznie  białowłosy żyje, przerwę łączące go z moją córką uczucie.
Geralt, strzeż się!
Aaaa, dopiero to zauważyłam! Białe włosy, podobne imię i jeszcze to piętno wilka na nadgarstku…!
I do tego jest mu przeznaczona czarnowłosa czarodziejka.
Poza tym… Kuro, czy pamiętasz o najambitniejszym crossoverze wszech czasów? 


Już  jedną  Merretti  miał. Więcej  nie będzie!
Koniec! Limit! Reszta na kartki! I proszę się zapisywać w kolejkę społeczną!


Tamira postanawia zabrać Randona do córki, aby mógł osobiście poznać jej ukochanego.  
Och nie, cóż za chaos zapanuje w Tahitanii, gdy król wyjedzie!
Może akurat pod jego nieobecność zawiąże się kolektyw. I to taki, który poradzi sobie z wynoszeniem resztek jedzenia z miejsca pracy.


(...)


KORONKA 13


Nareszcie! Opadł i leży koło mnie, sflaczały i kurczący się powoli. Sprzeciw, Lodowy Olbrzym nigdy się nie kurczy, nawet w lodowatej wodzie! Wtulając głowę w pierś ukochanego, czuję, jak jego serce, rozszalałe miłością, powoli próbuje ochłonąć, a na jego twarzy maluje się coś, czego nie widziałam od dawna – błogi spokój. To dobrze. Tak bardzo pragnęłam ujrzeć go zadowolonym, zapewnić, że wciąż wierzę w nasze plany i chcę z nim być. I tak bardzo drżałam dzisiaj w czasie naszego zbliżenia, czy mi się to uda. Kiedy on obdarzał mnie wygłodniałymi pieszczotami, ja musiałam włożyć całą siłę woli w to, aby się na nich skupić, a nie na bólu, jaki mi doskwierał, kiedy Severo przygniatał mnie do podłoża czy z mocą przepierał do ściany. 
Wow, to była niezła przepierka!
Pucu-pucu, chlastu-chlastu
Nie mam rączek jedenastu,
Tylko mam swą kuśkę małą dużą
Lecz do prania doskonałą!


Tak w ogóle, to zaznaczmy to już teraz i miejmy z głowy, że w tej części Glątwy większość seksów sprawia Arienne ból, dyskomfort lub odbywa się wbrew jej woli, o czym ona albo nie mówi Severowi, nie chcąc go martwić, albo nawet jeśli mówi, to on i tak ma to w dupie. 


Bólu, którego nie rozumiem, a który niczym jakiś podstępny złoczyńca wkradł się do mego ciała kilka dni temu, gdy spadłam z konia, i nie chce odpuścić, potęgując swe okrutne działanie.


Kiedy Severo zasypia, Arienne wymyka się, żeby porozmawiać z Venem na temat swoich tajemniczych bóli i pojawiających się sińców. Ven odkrywa, że to skaza krwotoczna, choroba, na którą w klątwoversum nie ma lekarstwa. 
Jeszcze. 


A może… – urywam, wahając się, aż w końcu wypalam: – a może poradzimy się Przeznaczenia? Wiem, że nie powinniśmy używać magii, zresztą ja, nawet gdybym chciała, nie jestem teraz w stanie z niej skorzystać, ale ty, Ven, już wyzdrowiałeś. To wyjątkowa sytuacja. Powróżysz mi? Musimy się dowiedzieć, co wywołuje ten stan, aby pozbyć się jego przyczyny.
Po chwili namysłu czarodziej kiwa głową, a następnie wyciąga z kieszeni podróżnego płaszcza swoją talię i rozkłada ją przed dziewczyną w formie wachlarza.
– Dobrze. Niech moje karty odpowiedzą na twe wątpliwości. Wybierz jedną.
Drżącą z przejęcia dłonią sięgam po kartonik ze środka, a gdy dostrzegam, co się na nim znajduje, nie mogę wyjść ze zdumienia.
– Nie rozumiem – wyszeptuję, pokazując Venowi obrazek, na którym stojący na szafocie potężny kat z zasłoniętym obliczem czyni swą krwawą powinność.
Czarodziej marszczy czoło:
– Wszystko wskazuje na to, że twa choroba ma jednak coś wspólnego z Severem. Myślę, że powinniśmy z nim o tym pomówić.
Hej, widział ktoś książkę “Choroby weneryczne w Klątwoversum”? Przysiągłbym, że leżała tuż obok mnie!


– Nie. Ven, to nie może być prawda – wypowiadam zdruzgotana i zaraz szukam logicznego wyjaśnienia. – Nie wolno nam mu o tym powiedzieć. Wyobrażasz sobie, jak by się poczuł, oskarżony o bycie przyczyną mej choroby?! Obiecaj mi, Ven, że będziesz dyskretny! Jestem pewna, że we dwoje znajdziemy jakieś rozwiązanie, nie angażując do tego naszego przyjaciela.
Ahh, klasyczne “nie, nie mogę powiedzieć o tym ukochanemu, choć to kwestia życia i śmierci”.  Szlag, szlagszlagszlagggggghhhh. 


(...)


KORONKA 14


Poseł z Esterwaldu siedzi w swoim pokoju i się wścieka, raz - bo wyszedł na głupca przed królem, dwa - bo spotkał Tamirę, która niegdyś odrzuciła jego zaloty (jaki ten świat mały!). Aż tu wtem! zjawia się Sheila, dwórka królowej Amarylis, przynosząc mu zaproszenie na kolację, z niedwuznaczną sugestią, że ta skończy się śniadaniem. 
– Przekaż Royowi, że dziwki, które dla mnie znalazł, odwiedzę jutro. Dziś bowiem posuwam ich królową. Ha ha ha…


KORONKA 15


W obszernej sali spowitej szadzią, pod wybudowanym z ludzkich czaszek i kości tronem, otoczonym niecką wypełnioną posoką, stoją dwie ubrane w białe szaty postacie. Przyglądają się, jak spienione szkarłatne wody, spływające kaskadą po okrytych lodem kamieniach do niewielkiego brodzika, mętnieją, zmieniając barwę, i ukazują Świat Żywych,
Totalnie wyobrażam sobie całą scenerię i dramatyzm w niej zawarty, który zostaje zniszczony gdy szkarłatna kaskada dociera do brodzika prysznicowego. 
Tak, właśnie ten “brodzik” mnie ujął :D


 widziany oczyma ich ptasiego szpiega.


(Ptasi szpieg – sowa – spogląda na orszak Severa zmierzający do Durevaldu. Ariadna jest ciężko chora, Severo przygnębiony i postarzały od zmartwień, tylko Damon się cieszy, że niedługo prawowity cesarz zawita do jego miasta. MÓWIĄCE CAPSLOCKIEM Cienie ze Schatten postanawiają wysłać na miejsce barda Nemroda, aby ten sprowadził z powrotem do nich Severa)


KORONKA 16


Orszak dociera do Durevaldu. Ariadna cierpi.


Gdzieś jakby przez sen widzę zarysy miasta, co powinno mnie cieszyć, bo to znaczy, że cel naszej wędrówki jest już blisko, ale w obecnym stanie nie potrafię odnaleźć w sercu radości. Trudno mi skupić się na czymkolwiek innym niż wszechogarniającym bólu. Na początku były tylko ramiona i nogi, potem zaś  podstępna choroba dotknęła mnie całą. W ciągu ostatniego tygodnia całkowicie opadłam z sił, a coraz częstsza utrata krwi oraz świadomości doprowadziły do tego, że nie jestem w stanie sama jechać. Gdyby nie mocarne ramiona ukochanego, nie utrzymałabym się w siodle. 
A nie możecie jej wsadzić do powozu? Severo musi wparować do miasta z mdlejąca Ariadną w ramionach? Niech każdy szpiegulec w okolicy dowie się o jej chorobie. 
Tu akurat jest to wyjaśnione – końcowy odcinek drogi wiedzie przez strome góry, gdzie powóz nie przejedzie. 
No to wypada tylko współczuć kupcom i wszystkim innym przewożącym ciężkie towary do tego miasta.


 Gdyby  też nie  te ramiona,  ból zapewne byłby  mniejszy, a tak, mający  zapewnić mi bezpieczeństwo  uścisk, zadaje mi dodatkowe  cierpienie. Ale nie powiem o tym Sevciowi, bo jeszcze się obrazi. Najgorsze  są poczucie  winy, że to przeze  mnie krzywi się teraz  oblicze mego Przeznaczonego,  oraz świadomość, jak bardzo Severo  musi być zawiedziony. 
Smutna minka Sevcia to najgorsza rzecz, fuck my śmiertelna nieuleczalna choroba. 


 Mieliśmy  rozpocząć nowe  życie, wspólnie,  a ja zaczynam się  obawiać, że gdy raz  zamknę oczy, już ich więcej  nie otworzę. Nie podzielę się  jednak tym dojmującym strachem z ukochanym.  Nie chcę go bardziej przygnębiać, dlatego wtulona  w poły jego skórzanej kamizelki, wyszeptuję tylko:
– Jestem przy tobie.


Jednak – mimo że orszak prowadzi Damon, ich władca – mieszkańcy Durevaldu nie są przyjaźnie nastawieni. 


W morzu Anturyjczyków jasnowłosi i białoskórzy członkowie grupy podróżnych budzą poruszenie wśród gapiów. Słychać narastające złorzeczenia, wulgaryzmy, a w pewnym momencie, mimo obecności samego Księcia,  ale trudnego do rozpoznania w kmiecim odzieniu, i plączącego się nieśmiało gdzieś na tyłach, zamiast, jak to książę, prowadzić orszak, ktoś  ośmiela  się podnieść  dłoń z kamieniem  na ciemiężców z Południa.  I tak już po chwili na kondukt  wędrowców spada grad skalnych odłamków.  Gdy Joven dostaje od młodej kobiety pomidorem  w twarz, a na kilku innych Związkowców wylane zostają  pomyje, Sir Anthon interweniuje, aby ochronić swego władcę  i jego wybawców.  
Teraz dopiero???
(Sir Anthon jest dowódcą eskorty, która wyjechała po zbliżającego się władcę).
Może sam by chętnie rzucił.  


Na  rozkaz  starszego  dowódcy Złoci  Rycerze zaczynają  pacyfikować i rozpędzać  zebranych przy głównym dukcie,  
Panie autorki, ja wiem że ma być kwieciście, ładnie, dużo fajnych słówek… ale dukt to leśna droga, powstała w wyniku wycinki drzew. Zamiast silić się na oryginalność, trzeba było użyć swojskiej “ulicy”. 
Jak tam czytam Glątwę, to dochodze do wniosku, że panie powinny sobie wziąć do serca tę poradę od Juliusza Cezara: Miej to zawsze w pamięci i w sercu, byś jak rafy unikał słowa nie słyszanego dotąd i niezwykłego.
starając  się utorować  drogę ku Smoczemu  Mostowi, wiodącemu na  zamkową wyspę, jednak agresywna  tłuszcza nie daje za wygraną, szarpiąc  jeźdźców za odzienie i starając się ich zepchnąć  z grzbietów wierzchowców.


Severo zaczyna  odczuwać narastającą  irytację, kiedy kolejne  ręce ciągną go za szaty  i próbują wyrwać mu cugle.  
Odgania się od nich jak od upierdliwej, brzęczącej muchy. 


Jednak  jego cierpliwość  ostatecznie kończy  się w chwili, gdy sporej  wielkości cegła przelatuje tuż  obok twarzy Ariadny, a niewielki  odprysk pocisku rani skórę na skroni  kobiety. Były Mistrz czuje, jak Tahitanka  tężeje w jego ramionach. Sina i sztywna osuwa  się w uścisku kochanka i mężczyzna musi użyć jeszcze  więcej siły, by utrzymać jej bezwładne ciało w siodle.


Tego już  za wiele dla  wojownika. Musi  coś zrobić. Do pałacu  zostało im sporo drogi,  a w tych warunkach nie ma  jak zaopiekować się chorą. W dodatku  wokół toczy się walka, gdyż rozsierdzeni  obecnością jasnoskórych intruzów mieszkańcy,  pomimo wysiłków Złotych Rycerzy w stłumieniu nienawistnych  nastrojów (jak wiadomo, najskuteczniejsza dla “stłumienia nienawistnych nastrojów” jest pacyfikacja w wykonaniu uzbrojonych rycerzy),  zaczęli  rzucać w ich  stronę czym popadnie.  
Damon raczej nie jest zbyt lubiany, skoro byle pretekst doprowadził do takich zamieszek. Aż się dziwię, że w takim razie na duktach ulicach nie ma większej ilości wojska, straży miejskiej, kogokolwiek. Albo że sam książę nie skorzystał z jakiejś bezpieczniejszej trasy. 


Anturyjczyk  rozgląda się  nerwowo, szukając  drogi ucieczki, i wtedy  ponad dachami kamienic ponownie  spostrzega zalesiające niezamieszkany  brzeg durevaldzkiego jeziora dębowe gaje,  a następnie przenosi wzrok na rzeźbioną w żołędzie szklaną kopułę pobliskiej budowli. Jej znajomy kształt poddaje mu pewien zamysł.
Żołędzie! Żołądź… Aaaaa, już wiem!!! Uzdrowię ją Lodowym Olbrzymem! 


Wiedząc, dokąd musi się udać wraz z Ariadną, pozwala się ponieść lodowej mocy. Wściekły, sięga po miecz, a w jego oczach szaleje Zło. Bez cienia wahania spina konia i podnosi oręż na mieszkańców Durevaldu, by tratując ich, wśród wrzasków przerażenia i bólu, jak najszybciej wyrywać się ze zbiegowiska.
No to ładne ma wejście… 


Kopyta i boki Imperatora wciąż jeszcze ociekają posoką, bo Sev na wszelki wypadek robił postoje i kazał koniowi tarzać się w stratowanych. I cyk, z trzydzieści dusz odliczonych od długu.


gdy Severo gwałtownie zatrzymuje rumaka na dziedzińcu olbrzymiej świątyni, po czym zeskakuje z siodła i ostrożnie ściąga ukochaną. Jęk wydobywający się z jej ust każe mężczyźnie przyspieszyć kroku i wbiec po schodach wykonanej w całości ze szkła (!!!) (co wykrzyknikujesz, gdzie ma być dębiskowe uzdrowisko, jak nie w szklarni?) budowli.
– Wytrzymaj. Już prawie jesteśmy na miejscu. Tu ci pomogą!


Severo z Ariadną docierają do cudownego, uzdrawiającego dębu, rosnącego w kryształowej świątyni. Niestety, pilnująca go kapłanka rozkazuje im ustawić się w kolejce za wszystkimi innymi oczekującymi na cudowne uzdrowienie pątnikami. Co więc robi Severo? Kolejka w przychodni? Nie bierz numerka, bierz jeńców.


Jednak w chwili, gdy wojowniczki przybliżają się do nieruszającego się z miejsca czarnowłosego, wichura rozwiera z łoskotem rzeźbione w złote żołędzie kryształowe drzwi, ścinając z nóg zebranych w przedsionku ludzi. Jedynie Severo, wciąż dzierżący swój skarb w ramionach, pozostaje niewzruszony na nagłe uderzenie mrozu i osłaniając Ariadnę własnym ciałem, góruje nad przymarzającymi do zmrożonej posadzki pielgrzymami.
Wielka, niezwykła świątynia, tłumy pielgrzymów… ale Severo o skorzystaniu z mocy dębu pomyślał dopiero widząc kopułę z oddali. Czyli nawet sam książe Damon, widząc w jaki stanie jest Ariadna, nie pomyślał “Heeeej, mam w swojej stolicy magiczne leczące drzewo, tam ją zabierzemy!”. 
Może to taki dąb uzdrawiający w stylu “50 denarów za listek dołączony do karteczki z modlitwą”. Przed świątynią kupcy z różańcami z żołędzi i drzewkami szczęścia z drutu.  


Że też w ostatnim starciu z Wilburem strach o ukochaną ścisnął jego serce tak mocno, że na chwilę (ekchu, ekchu) odebrał mu zdolność myślenia (czego???). I wówczas powinien rozwiązać sprawę dzięki swej mocy. Byłoby po kłopocie, a największy z wrogów by nie żył – wyrzuca sobie karminowooki(!) Związkowiec, ruszając naprzód pomiędzy krzyczącymi z rozpaczy, bo więzionymi w lodzie Anturyjczykami. Jeśli teraz mu się powiedzie i ukochana wyzdrowieje, będzie to znak, że warto popracować nad zdolnościami i częściej je wykorzystywać, zwłaszcza że obecnie nikt nie ogranicza w żaden sposób jego lodowej siły.
Severo pospiesznie czyni ślubowanie, że jeśli Ariadna wyzdrowieje, będzie się pilnie uczył wykorzystywać swoją moc i nigdy nie opuści ćwiczeń! 


Severo przechodzi ponad unieruchomioną kapłanką i – nawet nie patrząc na kobietę – syczy:
– Może i wasze drzewo umrze od mojej magii, ale nim to uczyni, uratuje jeszcze ostatnie życie!
I mam w dupie to, że mogło uratować jeszcze wiele innych żyć, ale nie, nie chciało mi się czekać. Wyobraźcie sobie jak bardzo Severo będzie uwielbiany w mieście: nie dość że dopiero co spowodował krwawą łaźnie na ulicach, to jeszcze załatwi cudowne uzdrawiające drzewo. 
A teraz wyobraźcie sobie,  że pracujecie w agencji pijarowej zatrudnionej przez tego gościa. 
No, że samego Sevcia to nic nie obchodzi, to się nie dziwię; nigdy go nie obchodził los (przepraszam: Los) innych. Ale fakt, Damon będzie miał niezłą zagwozdkę, jak przedstawić jako wybawcę tego kolesia, który dopiero co urządził rzeź jego poddanych. 


Na szczęście Ariadna na chwilę odzyskuje przytomność i paroma słowami łagodzi gniew Severa. Ten składa ją w dziupli magicznego drzewa, gdzie ma przebywać, dopóki nie wyzdrowieje. 


– Tu jest, pochwycić go! – Kapłanka, która witała go wcześniej w drzwiach budowli, uwolniona z lodu, podnosi się i podąża w ślad za Severem, wskazując na niego oskarżycielko palcem.
Oskarżycielko, nie machaj tak tym palcem, to nieładnie!


Po chwili do samego serca świątyni wbiega kilka wartowniczek. Wymierzają w czarnowłosego halabardy, gdy ten oddaje Ariadnę drzewu.
Były Mistrz jest spokojny. Wyciszony. Już nie musi się gniewać, gdyż księżniczka jest bezpieczna. 
Ach, gdyby to jeszcze oznaczało, że wszyscy poranieni przez niego ludzie nie musieli już krwawić… 


Pień prastarej rośliny zasklepia się za nią, a mężczyzna wie, że teraz jego wybrance potrzeba czasu i wypoczynku. Zadowolony, że dopiął swego, wyzbywa się morderczych instynktów. 
Był trochę mniej spokojny w trakcie przesłuchania, gdy śledczy próbowali dociec, dlaczego zamordował bratanicę króla przez wepchnięcie jej bez odpowiednich procedur do dziupli eutanazyjnej. 


Na widok kobiet wznosi dłonie w geście poddania, nie mając ochoty na dalszą zwadę. Strażniczki, wykorzystując uległość przybysza, wciąż trzymając broń wyciągniętą w jego stronę, wyprowadzają go z przybytku. Na zewnątrz zaś tłum rozjątrzonych Anturyjczyków zaczyna obrzucać Severa wyzwiskami. 
Ach, cegły im się chyba skończyły… 


– Złoczyńca! Zbrodniarz! – krzyczy jedna z niewiast, stojąca w kolejce przed świątynią. – Omal nie stratował mojego dziecka!
– Wysłannik Cieni! Zamrozić nas tu wszystkich chciał!
– Przeklęty mag!
– Ukarzmy go!
– Tak! Precz stąd, nikczemniku! – woła grubszy mężczyzna i sięga do koszyka, w którym przyniósł dary dla drzewa. Wyjmuje z niego pozłacaną podkowę (szpaner nowobogacki) i rzuca nią w czarnowłosego, a zaraz za nim dołączają kolejni zebrani na placu pielgrzymi. Prócz obelg na byłego Mistrza zaczynają spadać różne przedmioty. 
A jednak!
Poświęcone żołędzie, brudne chusteczki, kule, worki z ziółkami przeciwbólowymi. Może i chorzy pielgrzymi byli wkurzeni, no ale nie bardzo było z czym pracować. 


Eskorta kobiet chroniących świątynię wycofuje się więc, pozostawiając Związkowca na pastwę rozsierdzonej tłuszczy, by ta samosądem zakończyła Los zbrodniarza. Zaraz jednak na plac przed sakralną budowlą podjeżdża kilku Złotych Rycerzy, którzy rozpędzają ludzi okalających ścisłym pierścieniem osłaniającego się przed ciosami wojownika.
– Na rozkaz Wielkiego Księcia Damona Liwiusza Merrettiego zaprzestańcie ataku. Nasz Miłościwy Pan tu jest! – nawołuje Anthon de Berg, na co rozsierdzony tłum stopniowo się uspokaja.
Jakoś na początku zamieszek ten argument nie docierał do tłumu… a po krwawej łaźni Sevcia wątpię, by ludzie chcieli słuchać jeszcze jakichkolwiek argumentów.


Durevaldczycy rozglądają się w poszukiwaniu władcy, a gdy rozpoznają go w końcu w skromnych szatach, otoczonego eskortą, milkną, by usłyszeć, co ma im do przekazania, jednak jeden ze szlachciców czekających na swą kolej, by dostać się do Świętego Dębu, nie kryje wzburzenia.
– Smoczym Rybom na pożarcie rzuć tego zwyrodnialca, panie! – Wskazuje oskarżycielsko palcem na Severa.
Wuj Ariadny sięga po pistolet, wręczony mu podczas zamieszek w mieście przez jednego z Rycerzy, i mierzy lufą w śmiałka.
Nooo dobra, to się da wytłumaczyć tym, że to pistolet skałkowy, a Klątwowersum to średniowiecze pomieszane z renesansem i późniejszymi epokami, ale sposób w jaki autorki wrzucają nowocześniejszy sprzęt w treść (zegarek kieszonkowy, lornetkę, teraz pistolet) wywołuje u mnie niezłą konsternację. 


– Nikt nie będzie dyktować mi, co mam czynić! A teraz na kolana, wszyscy, nim prawowity Cesarz Fenian wyda na was wyrok śmierci za zniewagę jego majestatu!
Damon wskazuje głową na byłego Mistrza Walk i rozkazuje:
– Pokłońcie się. Oto nadeszła Nadzieja Południa. Gerhard Agenor Arwern przybył do nas, by pomóc nam odzyskać wolność!
Tak, dokładnie! Ci stratowani przez cesarską wysokość już są wolni! 
“Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera, wolny już”

(...)
– Myślałem, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy…. – fuka z irytacją. – Wasza Książęca Mość obdarza mnie łaskami, na które nie zasłużyłem i których nie pożądam. Jedynym władcą w tym miejscu jesteś ty, panie.
Nagle na placu rozlega się huk tak potężny, że wśród zebranych słychać poruszenie. Pielgrzymi z niedowierzaniem spoglądają na dym unoszący się z lufy wykonanego ze złota i metalu pistoletu, który trzyma w dłoni Damon. Wielki Książę zaś patrzy z triumfem na zdumionego wojownika, mówiąc:
– Nikt nie będzie dyktować mi, co czynić, ani zaprzeczać mym słowom. Ciebie się to także tyczy, Gerhardzie! Zdziczałeś tam, w tym Ravillonie. Może więc twą narowistość ujarzmi mój kolejny argument. Bolesny, prawda? – Mężczyzna z krzywym uśmiechem patrzy na draśnięte pociskiem ramię swego rozmówcy, z którego sączy się krew, brudząca rękaw kaftana. – Tym razem na pewno nie przegramy wojny. I to jest właśnie przewaga, która przyniesie nam zwycięstwo!
Flashbacki z trzeciego tomu Achai...
Flashbacki z trzeciego tomu Achai...
Flashbacki z trzeciego tomu Achai...
Flashbacki z trzeciego tomu Achai...
Flashbacki z trzeciego tomu Achai…
NIEEEEEEEEEEEE!


 – Anturyjczyk wskazuje na przedmiot, którym ciągle mierzy w Severa, po czym władczym tonem rozkazuje: – Moi ludzie odprowadzą cię teraz do twych komnat, a ty, Gerhardzie, przemyślisz swoje zachowanie, co mam ci do zaoferowania. Anturia dysponuje armią i bronią, z którymi pokona Mitylenę. 
Oczywiście broń palna, tajna broń która przyniesie zwycięstwo… tylko Severo nie jest zbyt zdziwiony tą bronią. Pomyślcie: taki pistolet nie przypomina żadnej wcześniejszej broni, Sevcio nie dziwi się co to za ognisty kij w ręce Damona, więc musiał już kiedyś coś takiego widzieć i wie jak to działa. To sugeruje, że broń palna wcale nie jest taka rzadka w uniwersum.


Jedyne, czego potrzebuje, to charyzmatycznego przywódcy, który będzie potrafił poprowadzić jej ludzi do zwycięstwa. Oczywiście możesz się nie zgodzić i wyjechać, ale wiedz, że Merretti, wszyscy Merretti – podkreśla władca – pozostaną w mym pałacu, tam, gdzie ich dom i rodzina. A teraz odeskortować gościa do jego apartamentów – rozkazuje Złotym Rycerzom, którzy natychmiast zjawiają się u boku czarnowłosego.
Damon:
Damon zaś, jak gdyby nigdy nic, wkłada pistolet za pas i spokojnie zawraca konia, by ruszyć do kryształowego pałacu.


KORONKA 17
Severo błądzi po pałacu, wspominając Almę – Damon celowo przydzielił mu komnaty, w których mieszkał z żoną w swym poprzednim życiu, tak więc wszędzie natyka się na jakieś pamiątki po niej lub jej portrety. 


KORONKA 18
Ariadna uwięziona w uzdrawiającym drzewie najpierw śni o wspaniałej wspólnej przyszłości jej i Severa, a następnie budzi się i czując się już zdrowa, próbuje się wydostać – ale drzewo ma na ten temat inne zdanie i uniemożliwia jej to. 


KORONKA 19


Wracamy na moment do Ravillonu… W lochach Tessi cierpi przykuty do ściany, gdy wtem! drzwi się otwierają i strażnik oznajmia, że ma pięć minut widzenia. Z kim…?
(...)
– Taido…  – Tessi z trudem  wypowiada poparzonymi  ustami imię ukochanej,  a łzy wzruszenia, które zaczynają  mu płynąć po okaleczonym obliczu, zadają  mu ból, jakby znów smagano jego ciało kolczastym  biczem i przypalano łuczywem. – Tak się martwiłem… Tak  chciałem cię zobaczyć. Nic ci nie zrobili?!
Ty lepiej się zacznij martwić tym co jej zrobią. 


W oczach  kobiety tli  się strach. Ostrożnie  podchodzi do skazańca i wyciąga  dłoń w kierunku jego twarzy, żeby  pogładzić policzek byłego Mistrza. Drżącym  od emocji głosem mówi:
– Jesteśmy znowu razem, najdroższy. Pochwycili mnie, znaleźli moją kryjówkę, a ja sądziłam, że po to, aby mnie zgładzić… Tymczasem oni przywieźli mnie do Ravillonu. Wybłagałam, aby pozwolili mi cię jeszcze ujrzeć. Och, jaka szkoda, że nie mam mocy jak Arienne, aby móc skruszyć pętające cię kajdany!
– Pojmali cię z mojej winy – jęczy mężczyzna. – Na torturach wyciągnęli ze mnie informację, że żyjesz. 
SAM SIĘ IM POCHWALIŁEŚ, DURNY PAJACU. Dla chwilowej przewagi nad Grittonem sam im sprzedałeś tę informację. Tak to pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się Taidą, bo wszyscy byli przekonani, że Severo ściął jej głowę. 


Taida skarży się na okrutne traktowanie i namawia Tessiego, by zgodził się, cokolwiek mu zaproponują Mistrzowie, aby w ten sposób zapewnić bezpieczeństwo jej i dziecku. 


Tessi nerwowo szarpie się w łańcuchach, słysząc o bezeceństwach, jakich dopuścili się inni Związkowcy względem jego kochanki.
– Zrobię wszystko, najdroższa – obiecuje podniesionym tonem, łykając łzy goryczy i bezradności. – Wszystko, bylebyście byli bezpieczni. Nie lękaj się więc o przyszłość. Nie pozwolę im was więcej skrzywdzić. Przysięgam ci… Przysięgam na nasze dziecko i miłość, która nas łączy.
Jak tu po ciebie przyjdą, to tak im napluję na buty! 


(...)
KORONKA 20
Damon wzywa Severa przed swoje oblicze. Severo z góry cieszy się na myśl, że pewnie Ariadna już wyzdrowiała i będzie mógł ją zobaczyć –  a skoro tak, to czym prędzej odjadą z Durevaldu, żeby nigdy tam już nie wrócić. 
(...)
– Słudzy donieśli mi, że odmówiłeś zjedzenia większości podawanych ci potraw.
ZBRODNIA.
Nie licz na podwieczorek!


Severo spina się, a karminowy błysk tli się w jego źrenicach. Dlaczego monarcha zadręcza go tak trywialną sprawą jak posiłek zamiast przejść do kluczowej dla byłego Mistrza Walk kwestii? Starając się ukryć irytację i zawód, że nie zobaczył u boku wuja ukochanej, odpowiada wymijająco:
– Zmieniły mi się smaki od czasu mego ostatniego pobytu tutaj. W Ravillonie jadają mniej wykwintnie. Ale mam nadzieję, że nie o prostackich gustach mego podniebienia będziemy dziś rozmawiać, lecz o bardziej zajmującej nas obu sprawie. Zresztą chyba jedynej, która obecnie nas łączy. Co z Ariadną?
– Mylisz się. Twoje posiłki mają teraz bardzo istotne znacznie. Potrzebujesz sił, Gerhardzie, by zmierzyć się z zadaniem, które przed tobą postawię. A te szybko cię opadną, jeśli nie będziesz jadł! Przyjmuj więc potrawy, które moi kucharze mają ci do zaoferowania. Zupę zjedz, talerz gorącej, pomidorowa, przynajmniej dobra… Wszakże to o Ariadnę właśnie się rozchodzi. – Mężczyzna milknie, obserwując uważnie rozmówcę.
(...)
Ariadna została uzdrowiona, lecz Damon nie ma zamiaru przekazać tej wieści Severowi – przeciwnie…


– Ariadna umiera!  A ty musisz jej pomóc!
Severo przez  moment siedzi  nieruchomo, wbity  w fotel porażającą wieścią,  po czym nieoczekiwanie rzuca  się ponad blatem i chwytając Wielkiego  Księcia za wysoko postawiony kołnierz kaftana (co jest super istotnym detalem),  krzyczy:
– Jak to umiera?! Co ty mówisz! To twoje cholerne drzewo miało pomagać, nie szkodzić, więc co jej dolega?!
Sevcio, mój drogi, sam ją tam zaniosłeś bez konsultacji z nikim kto by choć trochę ogarniał naturę tego drzewa, więc zamknij ryj. 


Damon chwyta bursztynową laskę, wspartą o bok fotela, i mierzy jej końcem w agresora. Przyciska ją do piersi czarnowłosego, każąc mu się odsunąć.
– Zachowaj wigor na wyprawę, która cię czeka, a nie marnuj go na niekontrolowane wybuchy złości. Jesteś Władcą. Musisz bardziej nad sobą panować. Ariadna cię potrzebuje!
Kiedy ostatni argument powoduje zwolnienie uścisku, Merretti kładzie na blacie biurka złocistożółtą laskę i spokojnie wyjaśnia:
– Nawet Najwyższa Kapłanka nie potrafi tego wyjaśnić, ale Święty Dąb nie ma mocy, by uleczyć mą bratanicę. Zupełnie jakby jej choroba nie była sprawką tego Świata. Istnieje jednak pewna możliwość ratunku i choć to misja trudna do wykonania, tylko ty możesz do niej przystąpić…
– Mów zatem! Co takiego mam uczynić, by jej dopomóc? Zrobię wszystko!
– Podpisz mi tylko ten dokumencik, o tu, tu, i jeszcze tu. Krwią poproszę. Nie wnikaj za bardzo w treść. 


KORONKA 21
Severo wraz z kilkoma rycerzami Damona zostaje wysłany na wyprawę – ma odnaleźć cudowne źródło, które jakoby posiada moc leczniczą o wiele większą od świętego dębu. Źródło ukryte jest na górze Fesugar, w figurze Lenarda, jednego z czterech smoków strzegących miasta. 


Dąb  zawiódł,  ale wedle  słów wuja Ariadny  mechanizm Lenarda kryje  w sobie wielką tajemnicę.  Uruchomienie go pobudzi mieszczące  się pod nim, we wnętrzu góry, źródło  cudownej wody, której zaklęta moc przed  wiekami była w stanie ożywić nawet zmarłych.  Mówi się, że gdy zasoby zaczęły wysychać, zamknięto  do nich dostęp, jednak, by nie pozostawić miasta bez  leku, wyhodowano Święty Dąb, który wyrósł pojony właśnie  strugą tej magicznej krynicy. Ponoć błogosławiła jej sama legendarna  królowa Alanis, która w jej nurcie powiła pierworodnego syna króla Agenora,  gdy władca przebywał na wojnie z Duranem, lecz to zapewne wierutne bzdury. Damon  jednak jest pewny, że źródło wciąż bije, i jeśli Severowi uda się do niego dostać,  na pewno uleczy każde schorzenie.
(...)
Severo wyważa drzwi znajdujące się w nodze smoka i całe towarzystwo wspina się schodami wiele pięter w górę, by dotrzeć do jego łba, gdzie jest ukryta Tajemnicza Komnata. W komnacie znajduje się maszyneria, niestety Severo nie ma pojęcia, jak ją uruchomić.


KORONKA 22
Ariadna w swej komnacie szykuje się do audiencji u Damona; służki ją ubierają i czeszą, niestety zupełnie nie tak, jak ona sama by chciała:


– To niedozwolone w naszej kulturze, pani, aby kobieta niezamężna nosiła publicznie rozpuszczone włosy. Swoje prawdziwe piękno poślubiona prezentuje jako pierwszemu swemu małżonkowi. I tylko przy nim może szczycić się luźno ułożoną fryzurą oraz odkrywać sekrety swej urody.
Szukam spojrzeniem wzroku ubierającej mnie służki, aby znaleźć w nich potwierdzenie, że to, co słyszę, to jakieś żarty, ale ku memu rozczarowaniu ta jedynie potwierdza słowa przełożonej. Ojciec nigdy nie opowiadał mi o podobnych niedorzecznościach. Żeby wyrzekać się wygody na rzecz jakiejś ideologii gender oddawania hołdu mężczyźnie?! 
No jaka zdziwiona. Tak jakby od urodzenia nie żyła w świecie, w którym wszystko jest podporządkowane mężczyznom, a kobieta ma do powiedzenia najwyżej “tak, mój panie”. 


Ale może jednak rodzic nie podzielił się ze mną opowieścią o tych zwyczajach, sądząc, że zrobi to matka? A ja w sumie nigdy nie chciałam za bardzo słuchać jej wywodów na temat damsko-męskich konwenansów na dworach. Och, trzeba było poświęcić nieco więcej uwagi tym naukom. Uniknęłabym zaskoczenia i wykazania się ignorancją.
Nikt nigdy nie przyjechał z wizytą dyplomatyczną na Osiedle, przez zepsuty domofon nikt z krewnych nie mógł wejść, arystokracja z górnych pięter wszystkie brudy w czterech ścianach prała...


Ariadna spieszy na audiencję, przekonana, że spotka się tam z Severem.


KORONKA 23
Ekspedycja znajduje w Tajemniczej Komnacie omszały głaz, na którym wyryty został symbol wilka, dokładnie taki sam, jak piętno Severa.


– Faktycznie. Wilczy łeb  – orzeka bez większego entuzjazmu  Książęcy Prawnik, pochylając się wraz  z pozostałymi nad ramionami Severa i Sir  Anthona, by obejrzeć powierzchnię głazu. – I co  z tego?
– To,  że ja mam  taki sam – mówi  cicho Anturyjczyk,  po czym podciąga rękaw  skórzanej kurtki i przykłada  do wygrawerowanego rysunku dłoń,  na której nadgarstku prezentuje się  identyczny wizerunek wilczego profilu. 
Jak to dobrze, że znamię jest na ręce, a nie na zadzie. 
Na Lodowym Olbrzymie!


Nagle,  nie wiadomo  skąd, rozlega  się wycie wilka,  które przeszywa na  wskroś uszy zebranych.  Urzędnicy cofają się, widząc,  jak wyryte w kamieniu oblicze bestii  jarzy się czerwonym blaskiem. Krwista poświata  stopniowo zaczyna pokrywać cały głaz, a gdy szarość  i zieleń całkowicie ustępują szkarłatowi, w pomieszczeniu  rozlega się trzask. Skała dzieli się na równe cztery części  i rozsuwa, ukazując zaskoczonym wędrowcom wnętrze.
– Niebywałe!
– Ależ to złota  rękawica – wyszeptuje  Fabian, w którego sercu  przerażenie miesza się z fascynacją.
Tylko jej nie zakładajcie!


(...)
– Panie – zwraca się przyjaźnie do zdumionego odkryciem Anturyjczyka Sir Anthon z zaczynającą rodzić się w nim nadzieją, że oto ma przed sobą prawowitego Władcę – chyba powinieneś ją włożyć.
Do Severa, wciąż jeszcze oszołomionego znaleziskiem, z pewnym opóźnieniem docierają słowa starego dowódcy. Jeżeli w tym pomieszczeniu faktycznie jest coś, co wprawi w ruch mechanizmy znajdujące się w Smoku, to zapewne musi mieć związek z tym przedmiotem. Sięga do szklanej kasety i wyciąga z niej misternie wykonaną rękawicę, podobną do tych, jakie w turniejach noszą ścierający się w szrankach rycerze. Cała skrzy od kruszcu i kamieni szlachetnych, układających się w wilcze wzory na wierzchu i na każdym z jej palców. Były Mistrz (uwielbiam te ich synonimy) już bez dalszej zwłoki wkłada ją na prawą dłoń i w tym momencie cała grota, przy potężnym huku uruchamianych na niższej kondygnacji trybów pradawnej maszynerii, rozbłyska karminowym światłem, dobywającym się z zewnątrz i porażającym oczy zebranych osób. Kiedy ich wzrok przyzwyczaja się do magicznego blasku, a zszokowany czarnowłosy wznosi rękę, by znów przyjrzeć się dziwacznej części przyodziewku należącego zapewne do Gerharda, nagłe poruszenie całej konstrukcji sprawia, że wszyscy lądują bezwładnie na posadzce, a z sufitu na ich głowy osypuje się grad kamyczków i pyłu. Smok przez pewien czas drży gwałtownie, jakby pod jego stopami przechodziło właśnie trzęsienie ziemi. Gdy zaś mężczyzna, który wspierając się o głaz, powoli wstaje, towarzyszą temu jeszcze silniejsze tąpnięcia, składnia zdania sypie się w gruzy, a pradawny Obrońca Durevaldu z pozycji przykurczu na fesugarskim szczycie, zionąc karminowym ogniem, wznosi się, by po chwili, wyprostowany, wypiąć szeroką pierś w stronę doliny. Rozkłada przy tym potężne skrzydła, a pogłos jego działań [!!!] niesie się echem jeszcze długo po tym, jak Lenard ponownie zamiera w oczekiwaniu na rozkazy swego Pana.
Czyli teraz Sevcio ma na swoje usługi wypaśnego dragonzorda? Nie macie wrażenia, że ci “dobrzy” mają nagle za dużo atutów?


Poza tym ze sztampowego fantasy przeskoczyliśmy nagle na poziom fantasy z robotami bojowymi. 
Apeluję o zmianę antagonistki!
https://media1.giphy.com/media/uxLVaMUiycgpO/source.gif


Severo odkrywa podstęp – nie ma żadnego leczniczego źródła, cała wyprawa została zaaranżowana po to, by poprzez uruchomienie smoka potwierdził, że jest prawowitym cesarzem Gerhardem. 
Tymczasem Severo stoi w bezruchu, wpatrując się w wyłożone kryształem, żarzące się karminem okna, przez które wyraźnie dostrzec można buchający z umieszczonej poniżej oczodołów paszczy krwisty płomień.
Paszcza umieszczona poniżej oczodołów! A cóż to za osobliwość anatomiczna! 


(...)
Za plecami  dowódcy urzędnik  podnosi się powoli  z posadzki i poprawia  strój. Z pewnością nie  będzie oddawał pokłonu komuś  tak nieokrzesanemu, choćby wszystkie  znaki na niebie i ziemi wskazywały na  to, że jest on samym Cesarzem Fenian.  
Ależ oni mają foszki. Obawiam się, że nie będziesz miał w tej kwestii nic do gadania, mój drogi. 
Może Damon przegapił moment, w którym królestwo stało się republiką i monarchię trzyma się tu tylko z sentymentu. .


(...)
– Wasza Cesarska Mość,  powinieneś wiedzieć, że  Lenard to machina wojenna,  zaprojektowana z myślą o obronie  Durevaldu. Uruchamia ją w sytuacji  zagrożenia wyznaczona do tego osoba  z rodziny naszego Księcia,  
...ale jak to “wyznaczona osoba”...?! Przecież przed chwilą mieliśmy czarno na białym, że Tajna Skrytka z Rękawicą do Sterowania otwiera się wyłącznie na wilcze znamię Prawdziwego Cysorza!
Zaznaczona, wyznaczona, jeden pies. 


a wówczas  Złoty Smok  jest władny sprowadzić  na wroga żywioł, który uniemożliwi  mu przedostanie się do Niezdobytego Miasta.  Jednak tymczasem bogowie nam sprzyjają, gdyż żadne  takie zagrożenie nie istnieje, powinieneś więc, panie,  domyślić się, dlaczego zlecono ci ożywienie pradawnej bestii.  – Monaldi uśmiecha się przymilnie, czerpiąc satysfakcję z nietęgiej  miny Severa, i kończy z triumfem: – Naród Anturii potrzebował potwierdzenia, że na ich drodze stanął właściwy człowiek, Wielki Cesarz Fenian, a nie oszust. 
...albo że książę Damon wyznaczył jakiegoś swojego kuzyna na kierowcę smokozorda, ot i wsio. 


(...)
Nie daruje tego Damonowi, nie pozwoli mu sobą pomiatać i nie da się zniewolić podstępem! Wielki Książę na własnej skórze przekona się, co oznacza gniew, lecz nie Władcy Fenian, a samej Ciemności!
Obiecanki!
KORONKA 24
Ariadna zostaje zaprezentowana różnym dworzanom i posłom, pod swym prawdziwym nazwiskiem, wobec czego trochę się wścieka, że jej anonimowość poszła się paść, a niechciany narzeczony, cesarz Saulo, z pewnością zaraz się dowie, gdzie ona przebywa. No ale cóż, stało się. Wśród dyplomatów jest też niejaki Rakim Azurro, syn władcy Srebrzystej Laguny i jego poseł, bardzo orientalny… właściwie wyglądający jak książę z Baśni z 1001 nocy. 
Wysoki mężczyzna taksuje przez moment zielonymi, obrysowanymi czarną kredką oczami Tahitankę, a następnie unosi otwartą dłoń nad jej głowę i mówi po fenianijsku z lekkim obcojęzycznym akcentem:
– Złote Słońce niech zawsze drogę twą w dzień oświeca – kieruje rękę ku stopom księżniczki – a Srebrny Księżyc nad tobą w noc czuwa! Bądź pozdrowiona, pani.
Wpatruję się w obcego zbyt długo, niż to na pewno wypada. Wciąż nie mogę się otrząsnąć ze zdumienia. Dopiero co wuj potwierdził moje najgorsze przypuszczenia i wiem już, że Severa tu nie znajdę. Niczego więc teraz bardziej nie pragnę niż rozmowy na osobności z krewnym, by wszystko mi wyjaśnił. Konwersacja z przybyszem, o którego mam się zatroszczyć w miejscu, którego nie znam, wydaje się zatem abstrakcją. 
Nie ma Sevcia? Foch, nie będę gadać z nikim innym! 


Och, powinnam użyć magii i stąd zniknąć! Tak łatwo byłoby schronić się pod osłoną czaru niewidzialności. Ucieczka jednak nie pozwoliłaby mi uzyskać odpowiedzi na gnębiące pytanie: dokąd i na jak długo udał się mój ukochany? Dlatego zagryzam wargi i sfrustrowana, nabieram głębiej powietrza. Nie będę przecież skakać wokół nikogo, jak oczekuje tego mój wuj! Ani umilać nikomu pobytu tutaj! Porzuciłam Ravillon, aby być wolna, a nie musieć służyć innym mężczyznom! Choćby i samym towarzystwem!
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizOQOoJfRxf6aksxEGTEQ8-UqknOGM8tLf3mTz9nFMZgkq7jXc7eYWXrE2sKX3lSYMrROeyiC90st61-JnxG1jiI5x-S4lfruBzg0l7H73EvrGa2Aco-lri65PNuCRxTKF7LUySIo-v8s5/s1600/foch.jpg


Przybieram jednak na twarz lekki uśmiech i mówię tylko:
– Witaj, panie.
Rakim spodziewał się czegoś innego. Wiele słyszał o kobietach z Kontynentu, a najbardziej niebywałe dla niego było zawsze to, że mogły brać swobodny udział w rozmowach z płcią dominującą. Podobno mieszkanki stałego lądu są prawdziwymi mistrzyniami konwersacji i często to one, szepcząc swym mężom słodkie słowa do ucha, nadają bieg polityce ich krajów, co wydaje się wręcz nie do przyjęcia dla syna władcy zza Mórz. Dlatego powściągliwość młodej dziewczyny zaskakuje go i intryguje zarazem.
Khyyyy i co koleś myślał, że Arienne nada bieg polityce już samym przywitaniem się? WTF. Tyle stron, a sposób w jakie autorki wyciągają niektóre wnioski nadal potrafi mnie rozbawić. :D


– Mądrość niewieścia w milczeniu skryta. – Azurro z uznaniem skłania głowę.
Uśmiecham się już szczerzej, gdy mężczyzna daje mi do zrozumienia, że nie oczekuje ode mnie zabawiania rozmową.
Rakim zamierza wręczyć Ariadnie cenną bransoletę i już snuje plany, jak to uczyni ją swoją nałożnicą (yyyhhhh, ehe, na pewno), a tymczasem Damon zaprasza wszystkich gości na taras, skąd mogą podziwiać ożywionego i ziejącego ogniem smoka. Wybucha powszechny entuzjazm, wszyscy są przekonani, że teraz, pod wodzą Gerharda, na pewno pokonają Mitylenę. 
Gdzieś z oddali dochodzą do mnie dźwięki ożywionych rozmów. Ludzie padają sobie w ramiona, podnoszą pięści, zapowiadając Uzurpatorowi rychły koniec rządów, wznoszą toasty na cześć prawowitego Cesarza. A ja czuję, jak coś we mnie pęka. Długotrwałe napięcie i podenerwowanie w końcu ustępują wzruszeniu, któremu daję ujście, nie powstrzymując cisnących się do oczu łez. Mój ukochany to zrobił! Dla mnie! Musi czuć się taki ważny! Taki dumny teraz! Władczy! Zuch chłopak! Zdecydowany kierować swoim Losem! Och, jakżebym chciała go w tej chwili ujrzeć i powiedzieć mu, nie, pokazać, jak bardzo go kocham! 
Teraz, zaraz, natychmiast, na stole w jadalni, nie krępując się niczyją obecnością!


(...)
A gdy wszyscy zajęci są radowaniem się i wznoszeniem toastu za podniosłe wydarzenia tego wieczoru, do księżniczki podchodzi anturyjski sługa, wiedziony rozkazem zausznika Rakima, i na oczach czujnie obserwującego zajście Fediego wręcza kobiecie bransoletę, złożoną z kilku sznurów pereł połączonych w całość diamentowo-szafirowym kwiatem nenufaru.
– Oto podarek dla ciebie, Miłościwa Pani, abyś nigdy nie zapomniała o dniu twej chwały – oznajmia lokaj, po czym zgodnie z instrukcjami oddala się pospiesznie i znika w barwnym tłumie.
Gdy pierwsze łzy wzruszenia mijają, ocieram dłonią policzki. Prezent?! Ale od kogo?! Poszukuję wzrokiem osoby, która wysłała mi ozdobę, zaraz jednak przestaję się rozglądać, gdyż nagle uświadamiam sobie, że przecież tylko jeden mężczyzna mógł pomyśleć o mnie w tym dniu! Przygotował wszystko! Zadbał o odpowiednią kreację, piękną oprawę bankietu i pamiętał o podarku! Cały on! Nienawidzący imprez, innych ludzi, uprzejmości i każdej sekundy spędzonej u Damona… … ...zaraz. 


Zupełnie jak w Ravillonie, kiedy podejmował mnie po raz pierwszy na wspólnej kolacji! Do pełni szczęścia brakuje już tylko półmiska owoców leśnych! I Severa! Nagiego! Na półmisku!
Z radością, niczym największą świętość, zakładam bransoletkę na nadgarstek, po czym kieruję spojrzenie z powrotem na Fesugar, na którym Lenard spokojnie osiadł i przestał zionąć ogniem. Gdzieś tam jest on, mój Przeznaczony, a ja tak bardzo bym chciała, aby usłyszał me słowa:
To najpiękniejszy wieczór w moim życiu! Dziękuję, najdroższy!
Też widzicie jak autorki snują misterną intrygę z nitek grubych jak stalowe liny mostu Golden Gate? 


KORONKA 25
Severo wraca z górskiej wyprawy, witany grafomańskimi wierszykami, sprowadzając ze sobą śnieżycę. Tymczasem w zamku damy wyszywają na tamborkach, a Ariadna w duchu narzeka na pałacową etykietę, zgodnie z którą wszędzie musi towarzyszyć jej guwernantka. Aż tu wtem!


I oto jest. Oto nadchodzi. Wraz z nim postępuje szron i lód. Złoci Rycerze, broniący dostępu do poszczególnych sal pałacu, zostali przykuci do posadzki i teraz starają się wyrwać z pętającej ich pułapki. Karminowooki przybysz zaś popycha przed sobą zadającą zimnem ból dłonią przerażonego sługę, 
Redaktora! Redaktora! Królestwo za redaktora!
...a nie, zaraz, przecież toto miało redakcję...


który prowadzi go do komnat, w których aktualnie według jego wiedzy przebywa Książę Damon.
Kierując się coraz niższą temperaturą, przemierzam kolejne pomieszczenia, mój wewnętrzny termometr nieomylnie wskazuje mi kierunek, a widząc, co ze sługami uczyniła moc mego Przeznaczonego, zatrwożona przyspieszam. Dostrzegam w końcu jego potężną, wyprostowaną sylwetkę i zatrzymuję się gwałtownie.
– Severo! – mówię, próbując złapać oddech.
– Pani, zawróć – nawołuje jeden ze strażników, siłując się z przymarzniętymi do posadzki kończynami. – Póki ten lód cię nie dotknął! On parzy!
Zamiast posłuchać ostrzeżenia Anturyjczyków, nie spuszczając wzroku z ukochanego, błagam go:
– Uwolnij ich, proszę. Pragnę przebywać tylko z tobą…
Na dźwięk głosu ukochanej czarnowłosy przystaje, a magia Mroku momentalnie ustępuje, rozkuwając z lodu uwięzionych w nim ludzi.
(...)
– Wiesz,  że choć to nie  Ravillon, tutaj podobne  oznaki uczuć też są Zakazane?  – Posyłam Severowi przekorny uśmiech,  składając na jego ustach pocałunek.


– W Durevaldzie nikt  nie liczy się z moim  zdaniem, dlaczego więc ja  mam się liczyć z opinią kogokolwiek? No i w razie przyłapanka, to przecież na ciebie spadną wszelkie konsekwencje i nieprzyjemności, więc co mnie to? – pyta  między pocałunkami  czarnowłosy, po czym  stanowczym ruchem popycha  księżniczkę ku skrytej między  kolumnadą korytarza przestronnej  niszy z widokiem na wąski plac,  której  centralny  punkt stanowi  rzeźba przedstawiająca  kobiece uosobienie Smoczej  Ryby. W kryształowym schronieniu,  bez zbędnych pieszczot, Severo podciąga  halki i spódnicę szerokiej sukni kochanki  i przypierając Ariadnę z mocą do ściany, pospiesznie  obnaża swe lędźwie.


A ja  może bym  i protestowała,  że to nie jest  właściwe ku temu miejsce,  bo przecież ktoś mógłby nas  zobaczyć, ale tego nie czynię,  gdyż pocałunki mego Przeznaczonego  uświadamiają mi, jak bardzo i ja pragnę  tej bliskości. Dlatego teraz nic się już  nie liczy: ani spore prawdopodobieństwo, że  zaraz będą nas szukać, ani dziwnie brunatne,  przypominające zaschłą krew ślady na mej sukni,  które pojawiły się po zetknięciu z odzieniem Anturyjczyka (namiętność namiętnością, pożądanie pożądaniem, ale nie będzie mi tu faflunił mojej nowej sukni!),  a które  mogłyby sugerować  niepokojące wydarzenia,  ani to, że właśnie gdzieś  na posadzce lądują części mojej intymnej garderoby. Wreszcie jestem jego, a on mój! Teraz już nic nas nie rozłączy!


KORONKA 26
Severo i Ariadna pluskają się wspólnie w kryształowej wannie, ale niestety! ściga ich coś bardziej upierdliwego od Przeznaczenia…


– Wasza Książęca Mość? Jesteś tam?! Otwórz nam natychmiast – dobiega z zewnątrz stłumiony, lecz wyraźnie zafrasowany głos guwernantki. – Bogowie, jeśli coś jej się stało! I te jęki. Coś ją boli! Och, przyślijcie tu natychmiast Nadwornego Klucznika! Musimy sprawdzić, czy nic jej nie jest!
Zdaje mi się, że natrafiliśmy na element komiczny…
Proszę zachować bezpieczny dystans i nie drażnić go dźwiękami sugerującymi zażenowanie.


Gdy słyszę przypuszczenia sług, z trudem tłumię chichot. Och, obecność Severa i jego intensywne pieszczoty sprawiły, że zupełnie zapomniałam o całym świecie. Nawet nie rozmawialiśmy za wiele, oddając się sobie z pasją. Cóż tu zresztą wyjaśniać? Wrócił z wyprawy, którą odbył dla mnie, moją powinnością więc było nagrodzić jego trud. 
Obowiązek obowiązkiem jest...


A że to nagradzanie było obopólne, teraz nie czuję już stresu związanego z dostosowywaniem się do etykiety. Zniknęłam niespodziewanie, uciekając Lady van Garrett, i siedzę wbrew przyjętym tu zasadom zamknięta w komnacie na klucz, ba, co gorsza – z mężczyzną! Moja guwernantka całkiem by posiwiała, widząc mnie w obecnym stanie: nagą i wtuloną w nieodzianego kochanka – ta myśl wprawia mnie w dodatkowe rozweselenie. Dlatego całuję Severa namiętnie w usta, obejmując go mokrymi ramionami i starając się zachować dech, po czym rzucam głośno w stronę wrót:
– To nie będzie konieczne! Nic mi nie jest, ale muszę trochę odpocząć! Możecie odejść!
– Ależ, pani, to się nie godzi! Cóż to za obyczaje, by się odcinać od swego dworu. Tylko ci, którzy mają coś na sumieniu, skrywają się w samotni przed oczami innych.
Odnoszę wrażenie, że tutaj nawet idąc do wychodka na “dwójkę” trzeba zabrać ze sobą przyzwoitkę. 


 Wpuść nas więc natychmiast, przybyłyśmy, by przyszykować cię na wieczerzę z Najjaśniejszym Panem! – odpowiada zza drzwi poirytowany głos opiekunki.
– Dobrze to ujęło wścibskie babsko – zauważa Anturyjczyk z uśmiechem, nie wypuszczając Ariadny z objęć, tylko intensyfikując ruchy. – Masz mnie na sumieniu, księżniczko! (głośniej, bałwanie, głośniej!) – Gwałtownie wbija się w ukochaną, nie odrywając przymrużonych oczu od twarzy kobiety.
– To… nie… będzie… konieczne… – próbuję odprawić dwórki, łapiąc oddechy pomiędzy pocałunkami. – Sama… się… naszykuję…
Do Severa zaś zwracam się, z trudem tłumiąc jęki:
– Mój Najjaśniejszy Panie! Będziesz musiał wymyślić dobrą wymówkę dla mego spóźnienia na wieczerzę.
Lady van Garrett nie ustępuje:
– Nie ma takiej możliwości, Wasza Książęca Mość. Nasz pan nie darowałby nam podobnej niesubordynacji. Żeby jego krewna miała odziewać się własnoręcznie?! Ależ to wykluczone! Jesteś jeszcze bardzo młoda i nie masz zapewne doświadczenia w zakresie życia dworskiego, 
Młoda…?! Toż wszyscy do tej pory jej wypominali, że jest już TAKA STARA, całe siedemnaście lat, to wstyd nie mieć męża w tym wieku i w ogóle nie wiadomo, czy będzie jeszcze w stanie urodzić jakieś dzieci… 
To było w Ravillonie, dawno temu. Nowa ksiażka, nowa lokacja, nowe zasady!


ale są rzeczy, które nie przystoją koronowanym głowom. I z całą pewnością samodzielna toaleta do nich należy! Twoja poprzedniczka, Jej Wysokość Cesarzowa Alma, nigdy nie przebywała sama w tych apartamentach, a teraz, gdy ty zajmujesz jej miejsce, musisz godnie reprezentować wuja i ród, z którego się wywodzisz. Korzenie zobowiązują. Dlatego otwórz nam czym prędzej. Inaczej zrobi to za chwilę Książęcy Klucznik, a o całej sprawie dowie się Książę Damon! Musimy mieć pewność, czy nic ci nie jest, i wypełnić jego rozkazy!
Ona tyle gada, żeby dać czas kochankowi na schowanie się do szafy, a Ariadnie na wyjście z twarzą, prawda? 


Na wspomnienie imienia byłej żony oraz określenie go mianem Najjaśniejszego Pana przez ukochaną Severo zamiera. Cały klimat spotkania z Ariadną zostaje nagle zburzony. W pomieszczeniu natychmiast robi się zimniej.
– Ty nie jesteś Almą – cedzi czarnowłosy, czując, jak wściekłość znów rozpiera jego ciało. – Nie życzę sobie, by cię z nią utożsamiano! Ja zaś nie jestem Gerhardem, o czym zaraz wszyscy się przekonają! – Wyswobadza się z objęć Tahitanki, wyskakuje na brzeg i porywa kobietę na ręce. Nagi i ociekający wodą wynosi ją z łaźni do sypialni,
Dobrze, że się nie poślizgnął. I jeszcze lepiej, że zwiędły lodowy olbrzym nie zaplątał mu się w nogi. 


 by podążyć w stronę rzeźbionych w krysztale drzwi. W tej chwili liczy się jedno – pokazanie Damonowi i jego poplecznikom, że za nic ma ich konwenanse i może robić, co zechce, gdyż nie jest już niczyim niewolnikiem ani sługą. 
NIE BĘDZIECIE MI MÓWIĆ, CO MAM ROBIĆ!!!111oneoneone!!!


Chęć odegrania się za Fesugar przysłania jego spojrzenie karminowym blaskiem, a rozsądek mąci się pod wpływem ogarniającego go Zła.
Zaś mnie za każdym napadem gniewu Severa (prawie napisałem “Massima”) ogarnia Nuda.


Gdy moje plecy z impetem przywierają do lodowatych wrót, a mężczyzna, który oplata swoje biodra moimi nogami, wdziera się w moje wnętrze siłą, zaczyna do mnie docierać, co zamierza zrobić. Krwawy płomień jego spojrzenia, choć skierowany jest w moje oczy, zdaje się przenikać przeze mnie i sięgać dalej, swoją nienawiścią dotykając stojących na korytarzu dworzan, którzy ośmielają się zakłócać spokój mego kochanka. Jego dotyk nie pieści już, a pali, złość zaś, z którą przystępuje do kolejnego aktu, nie ma nic wspólnego z miłością, jaką obdarzał mnie jeszcze kilka minut wcześniej.
– Najdroższy… nie – protestuję szeptem, gdy drugim pchnięciem mężczyzna wprawia w drżenie ogromne wrota, o które się opieram. Jednocześnie otaczam komnatę zaklęciem, by zamknąć ją przed intruzami. Nie tylko tu nie wkroczą, ale też nie usłyszą ani nie doświadczą tego, co dzieje się w alkowie.
Są tacy, co podczas sekszena się dla świętego spokoju gapią się w sufit i planują malowanie, a są i tacy, co klecą zaklęcia. Dlaczego tego czaru zamieniającego łazienkę w limuzynę prezydenta nie można było rzucić przed zrobieniem się zbiegowiska...
Będę bezpieczna. Świat nie dowie się o naszej zażyłości, Severo nie będzie nikomu niczego udowadniał, w swym szale zapominając o moim dobrym imieniu. Teraz mogę w spokoju oddać się pasji, nie tłumić jęków rozkoszy… Tylko że ta nie przychodzi. Magiczny nastrój pierwszych uniesień po powitaniu prysł. Pozostał zadający ból mróz.
Wytrysk Sevcia:
http://www.nasniezanie.pl/grafika/armatka1.jpg


Czarnowłosy z zapamiętaniem przypiera Tahitankę do kryształowych skrzydeł, które, podobnie jak ścianę i posadzkę, sukcesywnie skuwa lód. 
Super, już widzę te odmrożenia na plecach Arieśki. 


W każdym jego ruchu jest potężna siła i moc. W każdym pchnięciu – odreagowanie nagromadzonej złości. Trzymając ręce kochanki przygwożdżone do wrót ponad jej głową i uniemożliwiając kobiecie jakąkolwiek ingerencję w jego działania, mężczyzna daje ujście wszystkim tłumionym w ostatnim czasie uczuciom i dopiero wraz z ostatnim uderzeniem przyjemność wstrząsająca jego ciałem przynosi mu ulgę. Powoli wraca zdolność myślenia, a karminowa mgła opada z oczu. Nie puszczając Ariadny ze swych objęć, wtula głowę w jej bark, dysząc ciężko po wysiłku.
– Użyłaś magii… – wyszeptuje, ale w jego głosie nie ma już agresji ani pretensji. – Wybacz…
Właśnie! Przecież Ariadna umie bawić się czasem! Czy nie mogłaby go spowolnić dla całego świata i samej zażywać rozkoszy z Severem? 
W tej części czarodziejskie moce Ariadny są najwyraźniej kulą u nogi dla autorek, więc Severo zakazał jej używać magii, bo tak. 


Wiem, że to przez tę jego niszczycielską moc i że można wybuch złości usprawiedliwić tęsknotą, długą rozłąką, frustracją z powodu braku sposobności do bycia ze sobą, dlaczego jednak teraz żadne argumenty nie przynoszą mi ukojenia? Potrafię go z jednej strony zrozumieć, z drugiej – nie umiem pozbyć się poczucia krzywdy. Zupełnie jakby wziął mnie gwałtem ponownie, jak wtedy na uczcie, gdy na oczach setek świadków wykazywał się prawdziwym męstwem! Bez zważania na mnie i moje doznania, zupełnie zatracony w żądzy wyładowania trawiącej go wściekłości. Najgorsze zaś są pytania, które niczym zabójcze ostrze tną mój rozgorączkowany umysł. Czy to tak teraz będzie wyglądać? Raptem parę tygodni jesteśmy poza Ravillonem, a Severo już przestaje się kontrolować. To co będzie później? Za kilka miesięcy? Rok? Dwa? Czy będę w stanie mu sprostać? Czy on będzie umiał się opamiętać, zanim sponiewiera me uczucia i mnie samą?
Całkowicie spustoszona w środku, 
Przepraszam, ale w tym kontekście nie mogę zareagować inaczej niż: XD. 


postanawiam nie podejmować tematu. Zdaję sobie bowiem sprawę, że gdybym zaczęła, nie umiałabym opanować łez.
– Oni nie dadzą nam spokoju – stwierdzam głucho, patrząc w posadzkę. – Będę musiała ich wpuścić, żeby nie wzbudzać zbędnych podejrzeń i nie być potem uznaną za skandalistkę.
Severo nie ma dokąd uciec, więc chowa się pod łóżko w sypialni, a Ariadna wreszcie wpuszcza guwernantkę.


Leżąc na brzuchu w dusznej kryjówce, przysłuchuje się odgłosom dobiegającym z zewnątrz, próbując odegnać od siebie wrażenie, że w tej chwili powinien mieć większe wyrzuty sumienia, tymczasem gdzieś w głębi jego zmrożonego zimnem serca czuje się lekki, wolny i spokojny, jak dawno już nie był. 
Spuścił z krzyża i zaraz mu lepiej. 


Ariadna jest lekiem na jego chorobę, na chorobę jego duszy i ciążącą na nim klątwę Agenora. Jak dobrze, że ma ją u boku, bo bez niej zatraciłby się w szaleństwie…
No tak, tu już Renia Rączkowska nie poradzi… 


– Na bogów! Wasza Książęca Mość! Taki negliż o tej porze?! – wykrzykuje guwernantka, wkraczając na czele orszaku dam dworu do komnaty, gdy wreszcie niepokorna bratanica Wielkiego Księcia otwiera przed nimi drzwi i staje na progu odziana jedynie w cienki szlafrok. Prawie że naga! W drzwiach! Za dnia! Z włosami… roz-pu-szczo-ny-mi! Policja obyczajowa zaraz wjedzie na pełnym gazie.


– I w dodatku się kąpałaś! – Kobieta ze zdegustowaniem dotyka dłonią mokrych włosów dziewczyny. – Sama! W tej zimnicy! Natychmiast rozpalcie ogień w każdym z apartamentów księżniczki. Zima nie może doskwierać Jej Wysokości. A następnym razem, pani, racz wezwać sługi, kiedy planujesz toaletę. Nie możesz kalać się podobnie przyziemnymi zajęciami – mówi, zaglądając do przyległej łaźni, i aż się cofa. – Ależ ty krwawisz, księżniczko! – Wskazuje dłonią na zabarwioną gdzieniegdzie na różowo pianę, jaka spłynęła z ciała wybranka Ariadny. – Gałgany i podkłady, ale już – rozkazuje towarzyszkom, po czym przenosi surowy wzrok na córkę Randona. – O takich rzeczach też muszę wiedzieć. To wyjaśnia twe irracjonalne zachowanie, pani, i chęć przebywania na osobności. Ale mimo comiesięcznej niedyspozycji nie możesz popadać w szaleństwo, choć wiem z doświadczenia, że to niełatwe. Masz obowiązki, które musisz wypełniać, a moim zadaniem jest umożliwienie ci tego i zatuszowanie tych mankamentów niewieściej natury!
Na domiar złego guwernantka dostrzega jeszcze malinki na szyi Ariadny i chce natychmiast wzywać lekarza, biorąc je za oznaki ciężkiej choroby; księżniczka jednak wykręca się, sugerując, że to uczulenie na egzotyczne owoce, daktyle i figi, przywiezione przez poselstwo zza Morza.
Hej, a czy nikt nie zwrócił uwagi na drzwi, ściany i posadzki “skute lodem” przez Sevcia? 
“Księżniczko! Lód do napojów robi się w specjalnej skrzynce, a nie na podłodze! Na przyszłość proszę samej się nie brać się za przygotowywanie napitku!”


KORONKA 24
W oczekiwaniu na wieczerzę damy dworu plotkują…
– To o tym też nie słyszałyście?! – Rozeznana w plotkach mężatka spogląda z wyższością na przejęte twarze rozmówczyń. – W jednym z korytarzy, przy rzeźbie uosobienia Smoczej Ryby znaleziono bieliznę! A to oznacza, że któraś z dam naszego dworu źle się prowadza! 
Ale byłby dowcip, gdyby gacie zostawiła będąca tu przejazdem dyplomatka czy inny gość. 


Oczywiście Jej Książęca Mość – tu arystokratka zwraca się do Ariadny – jest poza podejrzeniami ze względu na swą niedyspozycję, jednak Lady van Garrett już się o tym dowiedziała i zamierza przeprowadzić śledztwo w tej sprawie.
Tym razem dziękuję niebiosom za tony pudru, jakie nałożono na mą twarz po kąpieli, gdyż te skutecznie maskują rumieniec wstydu. Odchrząkuję i niepewnie pytam:
– Ależ to chyba niewykonalne? Jak można określić, do kogo należy ów negliż?
– Och, pani. Myślę, że dla naszej mentorki nie ma rzeczy niemożliwych! Kazała pokojówkom przeliczyć bieliznę każdej podopiecznej – ile ta ma w kufrach, ile zdano do prania i odpowiedź gotowa. Aż sama jestem jej ciekawa…
Ojej, a czy na wyrzucenie starych majcioch i kupno nowych potrzeba pisemnego zaświadczenia od lady van Gerrett i glejtu od księcia Damona? 
O ileż prostsze byłoby śledztwo, gdyby Książęca Bielizna (™) zdobiona była monogramem!
I damy na dworze rozgrzebują na cały głos TAKIE tematy? Przy niezamężnej księżniczce?! Soli trzeźwiących, rozpusta u bram.


– Ćśś – upomina dziewczęta ze swego miejsca guwernantka, gdy drzwi komnaty otwierają się i do środka zaczynają wkraczać mężczyźni.
Ariadna panikuje na myśl, że za chwilę służba odkryje brak pary majtek w jej kufrach, a tymczasem na salę wkracza Severo. 


Prowadzony przez grupę Złotych Rycerzy i kilku dworzan Anturyjczyk odbiega wyglądem i odzieniem od pozostałych uczestników wieczerzy. Jego szaty są wyjątkowo skromne i pozbawione jakichkolwiek zdobień, a włosy – niezgodnie z tutejszym obyczajem – opadają luźno na ramiona, związane jedynie częściowo na czubku głowy za pomocą aksamitnej wstążki.
– Cóż za rażący przejaw ignorancji w zakresie dworskiej szykowności! – ośmiela się skomentować donośnym szeptem ubiór przybysza jakiś szlachcic, siedzący daleko od Wielkiego Księcia.
Długo układał sobie to zdanie? 


– Ciszej! – syczy jego kompan. – On nie posiada nie tylko manier, ale również skrupułów! Spójrzcie na jego eskortę! – Wskazuje suto ozdobioną biżuterią dłonią na świeże zadrapania i siniaki, widoczne na obliczach prowadzących czarnowłosego wojownika mężczyzn, którzy kroczą za nim, nie kryjąc strachu, lecz i niechęci. – Sami sobie tego raczej nie zrobili…
Jedynie Severo nie nosi na sobie śladów walki. Ale czymże było dla niego rozstawienie po kątach bandy elegancików przysłanych do apartamentów Gerharda z rozkazu Damona. Wuj Ariadny chciał, by wszystko było wedle jego uznania i gustu, ale tym razem krnąbrny Związkowiec nie dał się zwieść i usidlić. Postanowił pokazać, co myśli na temat narzucania mu woli i nikt mu tego nie utrudni. Nie będzie tańczył tak, jak mu Wielki Książę zagra, dlatego w dosadny sposób dał wyraz niezadowoleniu, gdy chciano bez jego zgody ubrać go w przyszykowane stroje Cesarza. 
NIE CIEM TEN ŚLINIACIEK, NIE ZIAŁOZIEM, NIEEEEEEEEE!!!


Jego frustracja sięgnęła zenitu, kiedy okazało się, że cały dobytek, jaki zostawił w Durevaldzie, a który zabrał z Ravillonu, został wyrzucony. 
A co takiego pozabierał, khę? Przypomnę, ich nagie trupy zostały wrzucone do ognistej jamy, ale kiedy Śmierć odmówiła ich przyjęcia, ocknęli się na plaży – on w stroju kata, Ariadna w stroju koronacyjnym. Niby miał gdzieś tam ukrytego konia i sakwy, ale mieliśmy też wzmiankę, jak to noclegi i żarcie po drodze opłacają wyprzedając bogate szaty księcia Damona i Arieśki. Więc tak za wiele dobytku to nie miał. 
No, chyba że coś o wysokiej wartości sentymentalnej… Kosmyk włosów pierwszego ściętego więźnia… 


Gdyby nie obecny w komnatach pierwszego Władcy Fenian księżycowy kamień, Severo rozniósłby nie tylko te pokoje, ale i wybranych do jego świty arystokratów. Skoro więc moc go zawiodła, w ruch poszły pięści. 
No proszę, Damon wyciągnął wnioski z wybryków Severa i umiał się zabezpieczyć, brawo. 


Ostatecznie wchodzi na salę w jasnych spodniach, białej koszuli, z której poobrywał koronkowe mankiety i żabot, oraz swoich wysokich butach. I choć przyodziewek, przygotowany podczas jego pobytu na Fesugarze przez nadwornych krawców, kusił go szykownością i strojnością, jakie zawsze go pociągały, by nie pokazać, że zgadza się na rolę marionetki Merrettiego, zrezygnował z tego na poczet prostoty.
Dyndające przy mankietach nitki dodawały mu niewymuszonego szyku i wdzięku. 
A mógł wejść w samych gaciach, to by dopiero był konkretny manifest. 


Teraz zaś, kiedy Książęcy Szambelan na lekko drżących nogach podchodzi do olbrzymiego mężczyzny, ażeby wskazać mu należne miejsce po prawicy Damona, kręci przecząco głową i zamiast obejść stół, staje naprzeciw anturyjskiego władcy, wspierając dłonie na blacie stołu.
– Nie siadam do posiłku z naciągaczami, oszustami i kłamcami, gdyż się ich brzydzę – rzuca hardo, patrząc prosto w oczy Księcia i starając się nie dostrzegać siedzącej obok monarchy zaskoczonej Tahitanki, aby jej obecność nie rozproszyła jego myśli i nie przeszkodziła mu w wyrażeniu przygotowanej w czasie powrotu ze stoku Lenarda opinii na temat postępowania jej krewnego.
– To doskonale się składa, gdyż moi dworzanie też nie – odpowiada spokojnym tonem Merretti. – A dzięki twojej wyprawie na Fesugar nikt już nie zarzuci ci, że nim jesteś, mieniąc się Gerhardem. Udowodniłeś wszystkim, że w żyłach byłego Związkowca płynie krew Arwernów. Usiądź, proszę – zaprasza gestem Severa do zajęcia miejsca obok – ponieważ z pewnością zainteresuje cię to, co chcę ogłosić moim poddanym.
Hah, Damon to stary wyga, nie dał się zaskoczyć i rozegrał Severa jak chciał. 


Damon oznajmia, że zamierza wydać Ariadnę za mąż, oczywiście za Jedynego Prawowitego Cesarza, nie jakiegoś tam uzurpatora Sinistera. Sevcio niby powinien być zadowolony, ale jednak i teraz coś mu nie pasuje. 


– Znów zamierzasz sterować naszym Losem? – warczy do szpakowatego władcy. – Naprawdę nie rozumiesz, że nie zawsze wszystko musi się toczyć wedle twej woli? I jak śmiesz mieszać w to Ariadnę?! Nie pojmujesz, co to oznacza i jakie to niesie ze sobą konsekwencje? Już mniejsza o mnie i mą tożsamość, ale odkrywając prawdę o niej, sprowadzasz na jej osobę śmiertelne niebezpieczeństwo!
No tak, bo szpiedzy Cysorza Uzurpatora wprawdzie przez długie miesiące nie potrafili wytropić dziewczyny o bardzo charakterystycznej urodzie i imieniu tylko kilkoma literami różniącym się od imienia zaginionej księżniczki, ale teraz, jak im się poda kawę na ławę, to może wreszcie skojarzą… 


– Zapominasz chyba, Gerhardzie, że znajdujemy się w Niezdobytym Mieście! Moja bratanica w żadnym innym miejscu nie będzie bardziej bezpieczna niż tutaj właśnie! 
Tak z ciekawości… Ile wy tam właściwie macie zapasów i jak odbywa się zaopatrzenie Niezdobytego Miasta, skoro przez góry nie przejadą załadowane wozy? A gdyby tak cesarz zarządził oblężenie? 


(Według opisu, Durevald leży w górskiej kotlinie, w której znajduje się także jezioro. Miasto – częściowo wykute w skałach – otacza jezioro z trzech stron, z czwartej jest kawałek przestrzeni, gdzie rosną jakieś lasy i zagajniki, nie ma wzmianki o polach uprawnych. Na jeziorze znajduje się wyspa, połączona z lądem jednym mostem, a na wyspie pałac królewski. W wodzie żyją żarłoczne Smocze Ryby, śmiertelnie niebezpieczne, takie piranie na sterydach). 


Dlatego nigdzie się stąd nie ruszy, chyba że jej mąż zarządzi inaczej… 
Sevciu, słyszysz? Damon sam wskazuje ci furtkę. Ożeń się i śmigaj do Tahitanii, czy gdzie tam chcesz. 


Oczywiście wszystko odbędzie się zgodnie z prawem i tutejszym obrzędem. Dlatego najpierw poczekamy na powrót moich ludzi z Fesugaru, którzy muszą przygotować odpowiednie dokumenty. Masz może rozeznanie, kiedy to nastąpi? – pyta Damon niby od niechcenia, choć w duchu się modli, aby jego wierni urzędnicy w ogóle pojawili się w pałacu. W tej chwili, widząc, jak Severo potraktował świtę, która tylko miała go stosownie ubrać, strach ściska serce Księcia na myśl, co czarnowłosy uczynił tym, którzy byli świadkami odkrycia przez niego prawdziwego celu wyprawy do Lenarda.
Były Związkowiec mruży powieki, a w jego oczach pojawia się karminowe światło.
– Nagle przejąłeś się ich Losem, choć, znając mnie, mogłeś spodziewać się wszystkiego, zwłaszcza po tym, jak mnie potraktowałeś! Nie obawiaj się. Pewnie kiedyś powrócą, ale w jakim stanie, nie wiem, gdyż ta góra jest równie nieobliczalna jak ja. Gorzej z koczownikami, którzy rozbili obóz na stokach Fesugaru, ale rozumiem, że straty w ludziach były brane przez ciebie pod uwagę, zanim mnie na niego wysłałeś?
Ah, Severo i jego wyżywanie się na niewinnych ludziach. Prawdziwy bohater. Wyborny materiał na tyrana despotę zamordystę pana naszego i władcę, największego i najlepszego! ARAGORN WCIELONY. 


Zebrani nawet nie śmią drgnąć. Z zapartym tchem przysłuchują się konwersacji między władcą a jego groźnym gościem. Nikt nie chce przyciągnąć uwagi niebezpiecznego mężczyzny, dlatego gdy tylko Ariadna ma zamiar powstać, widocznie wstrząśnięta, Rakim delikatnie kładzie rękę na jej dłoni, aby powstrzymać ją od śmiałego planu.
Te, Rakim ty tak nie kozacz, bo teraz masz rękę, a za chwilę możesz nie mieć. 


 W jego mniemaniu kobieta nie powinna się mieszać w męskie sprawy ani odciągać, choćby samym swym niezwykłym jestestwem, rozmówców od głównego tematu.
Niech siedzi cicha, niewidoczna i bezwonna, i nie epatuje swą niezwykłą [sferą uczuć i przeżyć]. 


Rakim kieruje rozmowę z powrotem na sprawę zamążpójścia Ariadny. 


(...)
Jak już zapowiedziałem, gdy tylko urzędnicy wrócą z gór, sporządzą stosowne pisma. Ustalimy listę kandydatów do ręki księżniczki, miejsce i czas spotkania, przygotujemy odpowiednie zaproszenia, a resztę zawierzymy Przeznaczeniu. Temu, któremu bogowie pobłogosławią, pozwalając zwyciężyć, oddam Ariadnę za żonę.
A już ja się postaram, żeby pobłogosławili, kogo trzeba – dodał w myślach, przeliczając jednocześnie nowe datki na świątynię. 


Nie wierzę! Czy wuj właśnie obwieścił całemu dworowi, że organizuje oficjalne konkury? Ależ ja nie chcę! Przecież ja chcę tylko jednego, już wybrałam!
– To chyba nie jest najlepszy pomysł… – stwierdzam nieśmiało i wpatruję się w ukochanego w oczekiwaniu, aby mnie poparł.
– Po raz kolejny wystawiasz moją cierpliwość na próbę – cedzi do Księcia czarnowłosy, a w okna jadalni uderza silniejszy podmuch szalejącej na zewnątrz zawiei.
Jednak śnieg ani zadymka nie dostają się do pomieszczenia, nie robią też krzywdy żadnemu z biesiadników, choć były Członek Wielkiego Zgromadzenia (aaaargh…) pragnie tego całym sobą. Lodowa moc powinna zmieść Damona oraz jego popleczników sprzed oblicza Severa i jego ukochanej, ale nic takiego się nie dzieje, a magia Schatten zawodzi. No tak. Powinien się spodziewać, że przebiegły Merretti zabezpieczy się przed podobnym atakiem. Księżycowy kamień, a jakże. Tylko Wielkiego Księcia stać na taką jego ilość nagromadzoną w jednym miejscu. Wcześniej go nie wyczuł, pogrążony w mrocznych myślach. Ma nieodpartą ochotę przyłożyć pięścią Damonowi, ale gdy jest już bliski spełnienia swego zamiaru, jego rozszalały wzrok pada na Ariadnę, a jej widok natychmiast go uspokaja i nakazuje pokorę. Mimo wszystko to wuj Tahitanki…
Mam takie dziwne wrażenie, że nakładając Sevciowi cesarską koronę na głowę, książę Damon jednocześnie kopie sobie grób. Bardzo głęboki i baaaardzo zimny. 


– Ale dobrze. Niech będzie i tym razem po twojemu. Wezmę udział w twej grze i już teraz zgłaszam swój udział w teście. Żądam jednak doprecyzowania na piśmie, że ten, kto wygra, od tej pory przejmie wyłączną pieczę nad twą bratanicą i otrzyma prawo do decydowania o jej Losie!
Brzmi to dość złowrogo w ustach, jak by nie patrzeć, zawodowego kata… 


Azurro uśmiecha się lekko. Podoba mu się to postanowienie, podobnie jak i pomysł zorganizowania konkurów do ręki powabnej bratanicy władcy Anturii.
– Mości Książę – Rakim zwraca się do Merrettiego – racz mnie oświecić, kto będzie mógł wziąć udział w tej procedurze i na czym będzie polegać ów test sprawdzający kandydatów. W moim kraju bowiem, gdy kilku mężów chce posiąść tę samą niewiastę z możnego rodu, odbywają się wielkie igrzyska. Zwycięstwo gladiatora danego reprezentanta daje mu prawo do wystawionej jako trofeum damy. Słyszałem też o ziemiach po drugiej stronie Mórz, gdzie po prostu porywa się Oblubienicę, a jej ród wyrzyna w pień, by nikt nie ośmielił się potem rościć sobie do niej praw i żądać odszkodowania za utraconą czystość takowej. 
Niezłe prawo. Mam wrażenie, że jego głównym skutkiem jest powszechne mordowanie noworodków płci żeńskiej, skoro samo posiadanie córki sprowadza tak wielkie zagrożenie na rodzinę. 
Już widzę te roszczenia. “Panie porywaczu, zobaczymy się w sądzie!”


Nie znam jednak zasad kontynentalnych. Jakie praktyki wyboru na męża stosuje się w Anturii, panie? 


(...)
– [Kandydat] Musi spełnić pewne warunki. Powinien przede wszystkim posiadać tytuł szlachecki i odpowiedni majątek. Samo nazwisko więc, drogi Gerhardzie, to trochę mało, abym mógł cię dopuścić do oficjalnego ubiegania się o rękę Ariadny. 
Ale jak to? Nawet nazwisko Gerhard Agenor Arwern, przed którym drżą wszystkie potęgi klątwowersum? 


Sam rozumiesz chyba, że nie mogę pozwolić, by opiekę nad nią sprawował biedak bez fena przy duszy. Może i udowodniłeś nam, że jesteś Arwernem, ale nic oprócz tego nie masz jej do zaoferowania.
Na takie dictum Sevcio powinien opuścić spodnie. ;)


(...)
Severo szybko analizuje sytuację. Jasnym jest, czego chce Wielki Książę. Pragnie deklaracji ze strony prawowitego Cesarza, że ten zdobędzie tron i koronę, by zapewnić godny żywot Ariadnie. Z wiadomych względów nie może na to przystać, jednak nie zrezygnuje też z Tahitanki. 
Chłopie, pomyśl. Zgódź się na wszystko, wyrżnij w czasie wojny swych wrogów (Sinisterów, Willburów i każdego kto się nawinie) by mieć raz na zawsze od nich spokój, zetnij łeb Damonowi, po czym abdykuj i zaszyj się z Ariadną w tahitańskiej głuszy. Proste. 


Zwycięstwo ma w kieszeni. Wie, jak skończy się obyczaj, o którym mowa, i jego przeprowadzenie, nawet tu, w zaśnieżonym Durevaldzie, jest mu na rękę. Jako narzeczony, a później mąż córki Randona przejmie nad dziewczyną całkowitą opiekę, i to z błogosławieństwem jej rodziny, gdyż nikt prócz niego nie będzie od tej pory władny sterować jej Losem. Da mu to pełnię praw do kobiety jego życia, jednocześnie odbierając możność decydowania o niej członkom rodu Merrettich. 


Damon ogłasza, że zorganizuje konkury zgodnie z tradycją, co oznacza, że za samo prawo do ubiegania się o rękę Ariadny kandydat wpierw będzie musiał wpłacić tyle złota ile ona sama waży. Rakim i Severo podskakują jak dwa koguciki, licytując się, który jest w stanie zapłacić więcej, a i Damon podbija cenę:


(...)
– Zorganizuj zatem wedle woli bratanicy konkury zgodne z tradycją jej ojczyzny i każ wcześniej kandydatom przedłożyć tyle złota, ile ona sama waży, chociażby i dosiadała swej klaczy! Zobaczymy wówczas, kogo faktycznie stać na starania o jej rękę, a kogo nazywać można biedakiem! – rzuca, unosząc dumnie głowę.
(...)
– Mój kraj jest wart znacznie więcej, Ariadno. Myślę więc, że przystaniemy na pomysł naszego zacnego gościa i do ubiegania się o twą rękę dopuścimy tylko tych, którzy będą w stanie zapłacić złotem za twą wagę nawet nie w siodle, lecz w karocy. Będą też musieli wykazać odpowiednią ilość kruszcu w ciągu dwóch tygodni od dzisiaj. W końcu nie chcemy, byś czekała wieki na Oblubieńca.
Wielki Książę mruży oczy, świdrując nimi Arwerna. Jest przekonany, że ten nie podoła i nie będzie w stanie dostarczyć mu żądanej kwoty w wyznaczonym czasie. A wtedy już Merretti będzie wiedział, jak nim pokierować, by sięgnął w końcu po koronę.
– Najlepiej ważyć Jej Książęcą Mość w zaprzęgniętej karocy, z lokajem i stangretem! Kwiat takiej urody zasługuje na najwyższy hołd! – nieoczekiwanie proponuje Rakim.
(...)
– Świetnie. Może być i w karecie! – Odwraca się na pięcie i bez oddania honorów władcy Anturii zmierza ku drzwiom, układając sobie w głowie plan działania.


(...)
– Widzieliście go?! Ależ był ubrany! Równie dobrze mógł się zjawić w stroju nocnym! Co za poszarpana koszula! – szepcze zniesmaczona Nasturcja do przyjaciółek, na co te przytakują, dodając:
– Kołtun na głowie!
– I do tego ubłocone buty!
Ja naprawdę teraz widzę Damona jako taką troskliwą mamusię, zrzędzącą “Zupkę zjedz! Ubierz się ładnie, jak ty wyglądasz!” i Severa jako zbuntowanego nastolatka, odkrzykującego “A nie zjem! I się nie ubiorę! Nie będziesz mi mówić, co mam robić! I uszy sobie odmrożę! Bo mogę!”. 
Tak, i jeszcze z naszywką “Fuck system” na plecaku. Sam taką miałem. 


– Nawet nie usiadł przy stole – dorzuca jeszcze inna Anturyjka. – Ale to chyba akurat dobrze, bo bałabym się cokolwiek tknąć w jego obecności! Jeszcze by swym spojrzeniem Smoczą Rybę, którą nam mają podać jako główne danie, zamroził. Nie wiadomo, czego można się po takim spodziewać!
– Na pewno jednego – wyrokuje ze znawstwem inna dama. – Że chce się ubiegać o rękę młodej Merretti. Biedna księżniczka, swoją drogą, jeśli on wygra konkury! Takiego obdarciucha nie chciałabym za męża!
Och, drogie panie, panie jeszcze nic nie wiedzą o najcenniejszym klejnocie Severa, przewyższającym wartością złoto i diamenty...
(...)


KORONKA 25
Damon i Rakim prowadzą negocjacje na temat dalszej współpracy ich królestw, a zwłaszcza dostaw nowej, potężnej broni.


Dopiero wówczas, mając pewność, że są sami, dziedzic Włodarza Srebrzystej Laguny przemawia:
– Wiem, na czym ci zależy, Książę. Moi ludzie zbudują to, czego pragniesz. Broń, którą pozbawisz życia jasnowłosą królową z Południa i jej wnuka. Jednak, o czym ci wiadomo, mimo łączących nas więzi szczerej, mam nadzieję, przyjaźni, nie mogę uczynić tego za darmo. Wiedza uczonych, przygotowania, odpowiednie materiały i sam proceder przewozu na Kontynent będą kosztować majątek. Jeśli jesteś gotów na takie zobowiązanie, zawrzyjmy umowę. Śmiercionośny oręż, który gotów jest zmieść całe miasto z powierzchni ziemi,
Czy ten koleś proponuje Damonowi kupno bomby atomowej? Hej, może klątwowersum to jakaś wariacja na temat postapokalipsy, od której minęło już tysiące lat, cywilizacja powoli się odradza i tylko nieliczni wiedzą jak korzystać z technologicznych reliktów przeszłości? Spotkany wcześniej dragonzord Severa i wielka szklana świątynia tylko potwierdzają tę hipotezę… 


 w zamian za czyste anturyjskie złoto, płatne w dwóch ratach. Pierwsza – jeszcze teraz, w czasie mego pobytu w twej ojczyźnie, w wyznaczonej przeze mnie wysokości i w konkretnym terminie. Druga – po skończonej pracy. Czy takie warunki pasują ci, panie?
– To zależy, o jakich kwotach mówimy. Durevald cieszy się bogactwem ze względu na wyjątkową lokalizację. Wybudowano go na złożach złota, 
AAAAAAAA, jak wygodnie!
A zatem, hm, mamy królestwo o niezmierzonych bogactwach i niezdobytej stolicy – a jednak w jakiś sposób zostało ono podbite przez cesarzową Mitylenę, a ludność jęczy w niewoli i czeka na powrót legendarnego wybawiciela. Coś mi się tu nie klei… 
To chyba było tak, że Durevald był częścią Cesarstwa Arwenów, którego tron przejął Saulo Sinnister. Najwidoczniej Damon się nie zbuntował, tylko strzelił cichego focha. 


Btw, Durevald jest otoczony górami i dosłownie śpi na złocie… jesteśmy w postapokaliptycznej Szwajcarii. W takim razie obstawiam, że Ravillon to Mont Saint-Michel


jednak ich eksploatacja jest dokonywana w bardzo przemyślany sposób. Muszę widzieć zatem, ile kruszcu i w jakim czasie trzeba będzie ci dostarczyć, aby odpowiednio zaplanować pracę poddanych.
– Mądrość przemawia przez twe usta, mości Książę – zgadza się Azurro. – Oczywiście podam ci sumę, na jaką w twej walucie intendenci Laguny wycenili zlecenie. Milion siedemset pięćdziesiąt fenów. 
Ta końcówka to VAT? 


Takie koszty poniesie Durevald, jeśli dziś ostatecznie przypieczętujemy naszą umowę. Wypłatę pierwszej, większej części przewiduję w ciągu najbliższego miesiąca, gdyż tyle planuję jeszcze pobyć na twych ziemiach, nim wrócę do siebie. Chcę otrzymać milion na wstępie, co nie powinno cię zaskakiwać, panie, ponieważ chyba rozumiesz, że i ja potrzebuję zabezpieczenia dla swego wkładu.
A te 750 to już kiedy zechcesz, aż tak mi się nie spieszy.


Btw, byłam przekonana, że to znów jakaś usterka wersji Legimi, ale w papierze jest tak samo ;)


(...)


KORONKA 26
Severo i Ven poszukują w mieście swych towarzyszy, pozostałych Związkowców. Magiczne światełko wysłane przez Vena doprowadza ich do obskurnej rudery, która w środku okazuje się, cóż za niespodzianka, burdelem.
– Anturyjczycy płacą normalną stawkę, cudzoziemcy podwójną. Jeśli chcecie zabawiać się z młódkami lub dwudziestkami, musicie poczekać około godziny, gdyż na ten moment wszystkie są zajęte. Chyba że wolicie towarzystwo bardziej dojrzałych i biegłych w sztuce kochanek?
Severo szybkim spojrzeniem omiata niewielkie wnętrze. Widzi niskie, pokryte zaciekami sklepienia, ceglane ściany, których zawilgłe fragmenty pozasłaniano nieudanymi reprodukcjami rycin Mistrza Penna, omszałe kocie łby w podłożu i spłowiałe tkaniny z Cesarskim Herbem, zawieszone w wejściach prowadzących w głąb piwnicznych korytarzy. Temu domowi rozpusty daleko do feniskiego przepychu, do jakiego przywykł. Tam zapach perfum ekskluzywnych kurtyzan mieszał się z kadzidłami pobudzającymi zmysły do frywolności, tu jedyne, co czuć, to odór ziemianki i wilgoci. Nawet ravillońskie Podziemia były przyjemniejsze. 
Zależy dla kogo. Spytaj się Tessiego, gdzie by wolał teraz być. 


Jakże nisko upadli jego ludzie, że zażywają uciech w tak niegodnych warunkach.
No wybacz, nie każdy ma krewnych i przyjaciół wśród władców i możliwość moczenia tyłka w kryształowej wannie przez cały dzień.
I nikt nie poświęcił ani pół myśli wiernej drużynie - arystokracja poszła do pałacu, a ci zostali zostawieni sami sobie bez kasy w mieście pełnym ludzi chcących zrobić z nich tarcze. Nawet Ven, rzekomy BFF Seva i mentor Ariadny, musi tyrać za co łaska w podrzędnej stajni.


 Oczywiście ich zachowanie jest zrozumiałe. Chcą się wyszaleć, ale żeby szukać rozrywki w podobnej melinie?
Innej tu nie ma, cepie. 


 Choć w sumie, znając sytuację życiową Wielkiego Księcia i jego nieustępliwy charakter, nie powinno czarnowłosego dziwić, dlaczego przybytki rozkoszy muszą działać w ukryciu, a nie, jak w stolicy Fenian, prowadzić otwartą, legalną działalność.
Miałeś rację, Vahu, to faktycznie jest Prudestan ;)


– Nie jesteśmy zainteresowani twoimi kurtyzanami – odpowiada Ven. – Szukamy kompanów.
Anturyjka ponownie odrywa się od swej czynności i zaciekawiona, wbija wzrok w przybyszy. Tego się nie spodziewała, ale w zasadzie dla takich rosłych osiłków jej podopieczne mogłyby być zbyt delikatne.
– Tym lepiej, gdyż dziś moi chłopcy są wolni. – Kobieta przenosi spojrzenie na strażników i informuje: – Wprowadźcie ich do środka i każcie Gaylowi i Hugowi zająć się nimi stosownie.
Gaylo (Gayl?) ma nader stosowne imię ;)


(...)
Ven wpatruje się w przyjaciela ze zdumieniem. Jeśli rozniesie się wynikająca z niedopowiedzenia plotka, że Arwern sypia z mężczyznami, nie przysłuży się to jego Cesarskiej Reputacji (™)
Serio, czy tu naprawdę każda cecha musi być pisana wielką literą?


A co dopiero pomyśli Ariadna?! 
Że jego Cesarski Olbrzym spragniony był Plebejskiej Dupy? 
Ariadna się ucieszy, bo będzie mogła odpocząć od gościa, który w czasie seksu dba tylko o zaspokojenie swoich potrzeb i ma gdzieś jej komfort? 


(...)
Korytarze, które przemierzają mężczyźni, są ciasne i skąpo oświetlone przymocowanymi co parę metrów do murów pochodniami. Co jakiś czas do ich uszu dochodzą odgłosy cielesnego zmagania. Wędrowcy zatrzymują się dopiero wtedy, gdy przewodnik wprowadza ich do jednej z licznych sal, w której siedzą półnadzy zapaśnicy. 
W sumie byłoby zabawnie, gdyby natknęli się tutaj na księcia Damona. 
W sumie ciekawe, że król-intrygant ani się nie zatroszczył o sojusz przez małżeństwo, ani o następcę...
Może jest impotentem? To by tłumaczyło wiele rzeczy…


Choć różnią się wiekiem – najmłodszy to jeszcze chłopiec, najstarszy zaś może mieć około pięćdziesięciu lat – to ich wygląd sugeruje, że wszyscy ubierają się u jednego krawca. Skórzane kamizelki odsłaniają śniade, pozbawione owłosienia torsy, naoliwione tak, że błyszczą w migotliwym świetle świec. Zamiast spodni podopieczni zarządczyni noszą skórzaną bieliznę, odsłaniającą nogi i wymownie podkreślającą znaczące wypukłości sylwetek. 
Znaczy, zgrabne, okrągłe dupcie? 
OMG, to jest naprawdę postapo! Spotkali Weza i Lorda Humungusa z Mad Maxa!


Fryzury zebranych w zadymionym pomieszczeniu osób również są podobne, wedle rodzimego zwyczaju ostrzyżone na krótko, za to ich lica utrzymywane są już zgodnie z indywidualnym gustem: niektórzy noszą kilkudniowy zarost, inni brody, jeszcze inni wolą gładkie policzki.
– Gayle – strażnik przemawia do wysokiego osiłka, którego obwód ramienia wynosi więcej niż talii Ariadny – panowie są żądni wrażeń. Zajmijcie się nimi odpowiednio. Wszyscy! Kto się nie dopcha, też ma się czymś zająć - może trzymać świecznik albo grać na skrzypcach dla nastroju!
Po tych słowach przewodnik zawraca do przełożonej, zostawiając gości na pastwę pożądliwych spojrzeń. Przywódca grupy od razu szacuje, że stojący przed nimi nie raz musieli mieć do czynienia z bronią. Wyglądają znakomicie, a do tego dysponują mnóstwem pieniędzy, skoro stać ich na uciechy z tak liczną grupą. Muszą być władczy, zdecydowani, pewni siebie – ocenia pracownik Matrony Gizelli – a tacy, przychodząc tu, pragną tylko jednego – zostać zdominowani i upodleni. Bez świadków i rozgłosu.
Dobra, w końcu zaczyna robić się ciekawie! Niech ktoś wybatoży Cesarską Dupę za każde bucowate postępowanie Sevcia. 


Choć z drugiej strony… ilu klientów zostało źle ocenionych i otrzymali coś, na co zupełnie nie mieli ochoty? 


– Na kolana! – warczy, wyjmując pejcz zza pasa i trzaskając nim o oparcie prostego drewnianego krzesła, stojącego przy niewielkim stole.
Ten moment, gdy marzenia zaczynają się spełniać. 


Severo uśmiecha się szeroko, choć w jego wzroku znów rozpala się mroczne światło.
– Pozwól, Ven. Z chęcią się rozładuję. – Gestem daje znać czarodziejowi, by się odsunął i zajął miejsce w pobliżu wejścia, powstrzymując się od użycia magii.
Liczył, że po drodze tutaj zlokalizują poszukiwanych Związkowców, jednak tak się nie stało. Mając jednak w głowie przekazaną przez przyjaciela myślowo informację, że oto dzieli ich od celu jedynie klika ścian, i sitwa progów postanawia wykorzystać nadarzającą się okazję i dać nieco upust nagromadzonej w ciele złej energii. Jego ludzie są mu potrzebni, lepiej, by nie spotkali się z wybuchem lodowego gniewu.
– Na kolana, powiadasz? – zwraca się do olbrzyma. – Proszę bardzo…
Pochyla się, jakby zamierzał wypełnić rozkaz, lecz zamiast tego dotyka dłonią kamiennego podłoża, które natychmiast zamienia się w lodową taflę. Wszyscy, z wyjątkiem czarnowłosego i stojącego daleko Mistrza Magii, momentalnie tracą równowagę i lądują na ziemi.
Mistrz Magii, nauczony doświadczeniem, założył buty z kolcami? Czy może miał rakiety śnieżne? 


– No? I co dalej? Nic dziwnego, że nie macie zajęcia, jeśli tak marnie obchodzicie się ze swymi klientami. Powala was sam ich widok – stwierdza, podchodząc do krzesła, a lód sam się przed nim rozstępuje. Zabiera leżący na siedzisku pejcz, który wypadł z dłoni Gayla, i okrąża klęczącego przywódcę, bawiąc się biczem i patrząc na mężczyznę z góry.
Opłacony kochanek nie wyraża zdziwienia na widok szronu. Nie spodziewał się, co prawda, że przybysze to magowie, co nie jest problemem, gdyż nawet ci mają zwykłe, przyziemne potrzeby, jednak prawdziwym zaskoczeniem okazuje się dla niego postawa czarnowłosego. On, wprawny w sztuce miłosnej akrobata, pomylił się! Już tak dawno nie spotkał tu nikogo, kto chciałby przyjąć pozycję władcy! Dreszcz emocji przeszywa ciało osiłka. Opierając się na dłoniach i kolanach, obraca się tyłem do Severa, znacząco przy tym kręcąc umięśnionymi pośladkami, i z pomrukiem przyjemności w zachrypniętym gardle prosi byłego Związkowca:
– Ukarz mnie, mój słodki panie!
– Oczywiście, że to uczynię – odpowiada mu karminowooki potwór, chwytając końcówkę pejcza w drugą rękę. 
Och! Jakże tego pragnie, jakże łaknie widoku, którym zaraz nasyci swój wzrok i ukoi choć na chwilę wciąż podrażnione ostatnimi wydarzeniami nerwy. Zupełnie jakby krwawe wydarzenia na Fesugarze i fakt, że w czasie samotnej wędrówki powrotnej wyrżnął bezrozumnie w pień obóz koczowników (nasz bohater, zbawiciel i ikona seksu, jak tu nie ściągąć majtek przez głowę na jego widok), nie wystarczyły mu, a jedynie podsyciły zapał, by rozładowywać gniew w podobny sposób znacznie częściej… Pochyla się nad klęczącym Anturyjczykiem, gwałtownym ruchem owija jego szyję batem i zaciska go z całych sił. Nieświadomy niebezpieczeństwa mężczyzna początkowo jęczy z rozkoszy, ale gdy rzemień wrzyna mu się coraz mocniej w gardło, a krew pojawia się w ustach, zaczyna rozpaczliwie walczyć o życie. Jego agresor jest jednak nieustępliwy. Po chwili martwy kochanek pada u stóp Severa, który ogarnia mrocznym spojrzeniem towarzyszy nieszczęśnika.
Nienawidzę typa. No kuźwa, co ci ten biedny pracownik seksualny zrobił? Następny raz jak się będziesz chciał wyładować, to się pięścią w Cesarskie Jaja trzaśnij. 
Jakby żywot queerowych prostytutów w Prudestanie nie był wystarczająco ciężki :( 


– No? To który następny? – pyta, czując niedosyt, a ściany oraz drzwi pomieszczenia zaczyna skuwać mróz.


Pozostali mężczyźni, zszokowani śmiercią kolegi, atakują Severa. Ven próbuje zapobiec rzezi…


Mag, który nie spodziewał się, że jego przyjaciel aż tak srogo obejdzie się z płatnym kochankiem, postanawia zapobiec temu, co zaraz według niego się wydarzy: Severo rozbudzi w sobie moc Schatten, przestanie nad sobą panować, a wtedy już w ogóle nie wiadomo, co może spotkać poszukiwanych Związkowców.
Bo tylko o nich się martwi, kogo obchodzą biedni chłopcy z piwnicy. 


– Dosyć tego! – Jednym zaklęciem wyrywa wszystkim broń i przytwierdza ją do sufitu. Tylko byłemu Mistrzowi Walk pozostawia pejcz w dłoni.
*facepalm*
To żeś im pomógł chłopie!
Hm, może zamienienie sufitu w gigantyczny magnes nie było dobrym rozwiązaniem.


Oniemiali pracownicy przybytku uciech naraz się zatrzymują. Klną pod nosami, ale żaden nie mówi już nic na głos, bojąc się przyciągnąć uwagę któregokolwiek z intruzów. Jedni stoją więc w bezruchu, inni powoli wycofują się ku ścianom, a kilku rzuca się do drzwi z nadzieją na ucieczkę przed okrutnym Losem.
W tym momencie jednak lodowe bryły, błyskawicznie otaczające przykuty do sklepienia oręż, odrywają się od sufitu i spadają, zagradzając drogę pragnącym wymknąć się z pułapki półnagim Anturyjczykom, ściana zmarzliny zaś odcina czarodzieja od pozostałej części sali, uniemożliwiając mu udzielenie pomocy znajdującym się w niej ludziom.
– O nie, Ven. – Czarnowłosy kręci głową. – Czasy Ravillonu przeminęły, nie będziesz nadal mnie ograniczał. Poza tym zapłaciliśmy za zabawę, a ja obiecałem, że oddam ci pieniądze, które wyłożyłeś…
A niech ci kutas uschnie. 
Idę o zakład, że gdyby to były kobiety-dominy, chcące wybatożyć Seva, to spotkałby je zupełnie inny los. Ale mordowanie homosiów pewnie jest spoko. Poza tym na pewno nie zapłaciliście za krwawą rzeź… grupy, w której “najmłodszy to jeszcze chłopiec”. 
Która z autorek popatrzyła na tę scenę i pomyślała “tak, Sev wciąż pozostaje w strefie seksownego łobuza, która z czytelniczek by go nie chciała”. 


Po tych słowach obraca się w stronę grupy przerażonych mężczyzn i rusza ku nim, wywijając pejczem skutym magią Mroku.


KORONKA 27
W tym samym czasie parę komnat dalej oficerowie Severa zażywają uciech z kurtyzanami; tylko Joven siedzi sam i pije. Dołącza do niego Akin. Pije i przeklina fakt, że Severo okazał się Gerhardem Arwernem, a on, cóż się okazuje, nienawidzi Arwernów jak zarazy. A dlaczego…?


– Jestem Piętnastym Hrabią Zielonego Przylądka i dwudziestym ósmym diukiem Senegalu… A w zasadzie to powinienem nim być z racji urodzenia. Jednak podczas wojny, jaka toczyła się przed laty o tron w Fenis, mój ojciec opowiedział się po stronie Mityleny. Zwycięski Gerhard po ucieczce macochy do Saltimaru nie miał obiekcji, by pozbywać się jej sprzymierzeńców, i to w bardzo krwawy sposób, czego doświadczyli chociażby członkowie mojego rodu. A taki niby szlachetny młodzian był z niego… Z tego całego Gerharda! – Wypija znów jednym haustem sporą ilość, beka i podejmuje dalej: – Największym paradoksem zaś jest fakt, że kurewskie Przeznaczanie pchnęło mnie prosto w ręce człowieka, który ponabijał moją rodzinę na pale! 
I to Sevcio dopiero co się pultał do Damona, że nie jest już szlachetnym rycerzem Gerhardem, bo Ravillon zmienił go w zbrodniarza? 


Mistrz Walk zgarnął mnie lata później z ulic stolicy, gdzie żyłem, cudem uniknąwszy rzezi. Severo dał dach nad głową bezdomnemu rzezimieszkowi, ucząc go i przysposabiając sobie na lojalnego żołnierza. Skąd mogłem wtedy wiedzieć, że ten, którego miałem za dobroczyńcę, okaże się największym wrogiem? Miałem go za ojca, tymczasem to on mi tego prawdziwego odebrał! Niegodziwiec, szubrawiec, oszust! – Nakręca się, a jego głos stopniowo przechodzi w krzyk. – Nie zegnę przed nim karku! Nie będę czynić hołdów przed parszywym Arwernem i już nigdy…
(...)
Gdy uzbrojeni w miecze i sztylety Związkowcy docierają do sali, z której jeszcze niedawno wydobywały się straszliwe krzyki, stają oniemiali na jej progu. W morzu krwi leżą nieruchomo półnadzy mężczyźni, gdzieś z boku, za lodową osłoną stoi zdruzgotany czarodziej, a w samym centrum pomieszczenia skąpany w posoce Anturyjczyk syci karminowe spojrzenie zagładą, jakiej dokonał. Broń wypada z rąk nowo przybyłych, którzy natychmiast cofają się w trwodze. Bojąc się, że nauczyciel ich również będzie chciał ukarać za brak dyscypliny oraz rozpustę, pochylają błagalnie i z pokorą głowy, kiedy czerwonooki potwór przenosi na nich swój wzrok.
– Daruj nam, Mistrzu… Daruj złamanie postu i niepoświęcanie czasu na treningi w oczekiwaniu, aż sobie o nas przypomnisz! Ewentualnie. 


KORONKA 28
Tymczasem w zamku Rakim robi przedstawienie na użytek Ariadny: wyczekawszy chwili, w której ona zwykle wychodzi na spacer, pojawia się z koszem i zaczyna rozdawać jedzenie obszarpanym dzieciom (które specjalnie w tym celu wynajęli jego niewolnicy). 


– Spójrz tylko, pani, jakiż ten gość naszego Księcia jest wspaniałomyślny! – komentuje jedna z dwórek, znużona wpatrywaniem się w próżnię przez Tahitankę. Może dzięki temu porobią coś, co szlachcianka lubi najbardziej, czyli poplotkują!
Ach te przyziemne zajęcia panienek ze szlachty, nie to co wzniosłe spędzanie czasu przez Ariadnę, czyli… wpatrywanie się w próżnię. 


– Ach, to? – Wyrwana z zamyślenia, obserwuję niecodzienną scenę i aż mi się mimowolnie wymyka: – Nie wiedziałam, że na terenie pałacu przebywa tyle dzieci! Nie spostrzegłam ich tu do tej pory.
Towarzyszące księżniczce Anturyjki przybliżają się do niej, kiedy Lady van Garrett komentuje z naganą:
– Pani, zdecydowanie jako bratanica Wielkiego Księcia powinnaś przestać wreszcie tylko patrzeć w obłoki i wzdychać do Smoków. Wokół ciebie dzieje się wiele rzeczy i to niedopuszczalne, aby członek królewskiego rodu wykazywał się ignorancją w tym zakresie! Przecież na zamku pracują setki ludzi, w tym rodziny, które mają dzieci!
– Nie wiedziałam… – Odchrząkuję zakłopotana.
Ojej, ojej, naprawdę to wszystko – jedzenie, czyste ubrania, ogień na kominku – nie bierze się z powietrza, zsyłane przez dobre wróżki? Nie miałam pojęcia! 
W tym momencie przerażona Ariadna uzmysłowiła sobie, że jeśli ucieknie na koniec świata z Sevciem, to przyjdzie jej żyć w jakiejś kurnej chacie gdzie sama będzie musiała się tym zajmować. 


(...)
– Och, pani – Nasturcja postanawia wybawić Tahitankę z opresji – nasza księżniczka jest jeszcze młoda i niewtajemniczona w dworskie obyczaje. 
No hej, to jest córka królewska! 


Nie wie też, jak niezwykłą scenę ma przed sobą!
– Tak? – pytam niepewnie.
– Oczywiście! Żaden z naszych mężów czy braci nie wzruszyłby się na widok biednych dzieci. Nie pomyślałby o zmarzniętych i głodujących, bo ich umysły pochłaniają dużo ważniejsze kwestie państwa, administracji i wojny. Więc to naprawdę niesamowite, że mężczyzna, na dodatek pochodzący z obcego kraju, pochylił się nad tymi, którymi to my, kobiety, mamy się obowiązek zajmować!
O wow, czyżby Rakim dał w łapę i dwórkom, żeby robiły mu reklamę?  


Zamiast odpowiedzieć przyglądam się uważniej Azurro, tak jakbym widziała go po raz pierwszy w życiu. Teraz dopiero dostrzegam, że jego ruchy są pełne gracji, a w spojrzeniu goszczą ciepło i empatia. Z czułością gładzi głowę jednego z chłopców, a drugiego, którego powinien ukarać za łapczywe wyrwanie z kosza chleba i rozsypanie przez to kilku bułek, obdarowuje jeszcze większą ilością prowiantu. Severo nigdy by tak nie uczynił! On na swojej drodze widzi jedynie cel i dąży do niego, nie zważając na resztę.
Severo? Severo zrobiłby z nich przecier pomidorowy. 
Temu wyrywającemu pieczywo z kosza wepchnąłby trzy bułki do tchawicy, dla przykładu.


Dreszcz przeszywa me ciało, gdy przypominam sobie jak przez mgłę wydarzenia, które towarzyszyły naszemu wjazdowi do Durevaldu. Mój Przeznaczony tratował i zabijał ludzi, aby mnie uratować! Jakże innym człowiekiem wydaje się przy nim Rakim! Prawdziwy władca, dobroduszny, współczujący, a nie zapatrzony tylko w siebie i swoje potrzeby były Związkowiec! 
Jaka szkoda, że my, czytelnicy, z góry wiemy, że to wszystko ściema. 


Uśmiecha się życzliwie do wszystkich, a teraz, kiedy na bosych stópkach podchodzi do niego maleńka dziewczynka, przewraca się i zaczyna rozpaczliwie płakać, chwytając się z bólu za nogę, 
Ojej, Rakim, co ci się stało? 
Faul!


ten bez wahania bierze ją na ręce.
Trzeba coś zrobić! – dociera do mnie nagle, gdy dostrzegam krew na kolanie dziecka. Bez dłuższego zastanowienia, będąc pod wrażeniem wielkoduszności mężczyzny, dołączam do niego.
– Pozwolisz, panie, że ci pomogę? Trzeba opatrzyć ranę dziewczynki.
W odpowiedzi Rakim przytakuje ruchem głowy.
– To będzie dla mnie prawdziwy zaszczyt, pani – mówi, ciesząc się w duchu, że jego plan nie zawiódł, a on będzie miał wreszcie okazję pobyć z Tahitanką bez świadków.
No nie mówcie, że czujna lady van Garrett ot, tak sobie odpuści! 
Już układa w myślach ochrzan za kontakt z krwią plebsu. 


KORONKA 29
Nocą, w obozowisku, Akin skrada się, by zamordować Severa, którego wcześniej uśpił jakąś miksturą. 


Szron pokrywa posłanie utworzone z płaszcza Kata Związku oraz proste odzienie drzemiącego. 
SKONT WZIOŁ płaszcz kata, skoro podobno Damon powyrzucał wszystkie jego rzeczy? 
No to już wiesz - z zsypu. (Pewnie kazał Venowi grzebać w śmietniku.)


Akin przygląda mu się uważniej i ze zdumieniem dochodzi do wniosku, że uśmiercając w swych wizjach mordercę rodu z Zielonego Przylądka, zawsze wyobrażał go sobie jako białowłosego potwora, ponieważ taki wizerunek ostatniego z Arwernów wyniósł z dzieciństwa. Nie podnosił natomiast ręki na swego Mistrza, a przecież w tej chwili to właśnie on, a nie Gerhard, leży przed nim i nic w jego wyglądzie nie zaświadcza o królewskich korzeniach czy politycznych ambicjach. To po prostu jego Lew. Swojski, trochę mroczny i zimny, ale też bezbronny i przez to wzruszający. 
Akin otarł samotną łzę, spływającą mu po policzku. 


Powinien go chronić, jak mu to przysiągł przed laty, a nie nastawać na jego życie jako skrytobójca. Dziwna tkliwość chwyta drugiego oficera za gardło, kiedy dostrzega nowe zmarszczki na twarzy czarnowłosego oraz spokój bijący z jego zwykle surowego, a ostatnio gniewnego oblicza. 
Postarzał się – pomyślał Akin z przerażeniem – postarzał się, a ja tak mało mu pomagam. Nigdy się o niego nie troszczyliśmy, to on był od troszczenia się o nas. Od dzisiaj to się zmieni!


Nie! Dość tego. Musi pozbyć się sentymentów i działać. Przykłada sztylet do gardła śpiącego, by zadać ostateczny cios, kiedy nagle zasłony namiotu rozchylają się, a do środka wchodzi niepewnym krokiem intruz.
– Severo… – udaje się wyszeptać łamliwym głosem przybyszowi, zanim opada bez sił na zmarznięte podłoże. Leży na wznak z przymkniętymi, pozbawionymi rzęs powiekami, i oddycha powoli, rozkoszując się dotarciem do celu.
Akin momentalnie puszcza czarnowłosego i chowa sztylet. Ktoś go widział! Nikt się nie może dowiedzieć, co właśnie próbował uczynić. Rzuca się na nieproszonego gościa i już ma zanurzyć ostrze w jego piersi, gdy nagle dociera do niego, z kim ma do czynienia.
– Mistrzu Tessi?! – wykrzykuje ze zdumieniem, patrząc na odmienionego Związkowca.
Piękne rysy twarzy zniknęły pod zaropiałą i zbliznowaciałą tkanką, a lśniące pukle pochłonął ogień. Odziany w skrwawione strzępy szat nieszczęśnik ledwo dycha, a jego wygląd wyraźnie wskazuje na to, że ostatnie dnie spędził na torturach. 
Wot, ciekawostka: w jaki sposób w ogóle tam dotarł w takim stanie? I jakim sposobem odnalazł obozowisko drużyny Severa? Biorąc pod uwagę cel ich wyprawy – złoto ukryte w domku myśliwskim – raczej nie ogłaszali tego na cztery strony świata. 


Widząc, w jak złym stanie jest mężczyzna, oficer dochodzi do wniosku, że były Arcyszpieg nikomu nie doniesie o jego nocnej wizycie u Lwa, a nawet jeśli, jego słowa zostaną poczytane za bajdurzenie osoby w malignie. Dlatego odstępuje od zamiaru zrobienia mu krzywdy, postanawiając w duchu, że jeszcze dopełni zemsty.
Trzymam kciuki. 


 Powstaje spiesznie i wyciąga na wpół przytomnego mężczyznę na zewnątrz, by następnie wszcząć alarm wśród towarzyszy.


Spoiler: wydawać by się mogło, że powrót storturowanego najlepszego przyjaciela w jakiś sposób przejmie, poruszy Severa, co nie? Że ten zapyta, co stało się z pozostałymi – Gavinem, Moru… Tymczasem ani słowa, Sevcio nie poświęca im ani pół mysli, a sam Tessi znika z akcji na ponad dwieście stron i nikt nawet nie zająknie się o jego obecności. 


KORONKA 30


Tymczasem w zamku zakończono właśnie budowę ogromnej wagi, na której ma zostać zważona Ariadna w karocy zaprzężonej w dwa konie, aby określić ilość złota, jaką ma za nią zapłacić kandydat na narzeczonego. Damon nie spodziewa się co prawda, żeby Sevcio zdobył taką sumę, ale przezorny zawsze ubezpieczony, więc ma również plan B.
Halo? Czy wy tam nie macie jakiejś wojny do prowadzenia? Wielka waga? Spoko.
Wiecie, tak w sumie nie mogę się doczekać tego jak autorki opiszą działania wojenne. 
Oj, uważaj, na co się nastawiasz...


Nie spodziewał się, że Severo zdobędzie odpowiednią kwotę, ale nie byłby sobą, gdyby nie opracował planu awaryjnego. Już jakiś czas temu spisał w obecności Monaldiego i pozostałych urzędników stosowne dokumenty. Według nowego prawa Ariadna może zamieszkać z mężem tylko wówczas, gdy ten zapewni jej odpowiedni dom. Żeby więc zabrać z Durevaldu Tahitankę, były Mistrz Walk będzie musiał zdecydować się na wojnę i na czele Anturyjczyków ruszyć po utracone dziedzictwo i rodzinę. Po zwycięstwo!
A jeśli przypadkiem okaże się, że Sevcio jest w stanie zapewnić jej i odpowiednią chałupę, to zawsze można kazać ponownie przeliczyć sztabki złota…


A tak w ogóle, to dlaczego Damon tak się rozporządza Ariadną? Przecież ona ma ojca, którego wypadałoby przynajmniej zapytać o zdanie.  


(...)
– W imieniu Wielkiego Księcia Anturii Damona Liwiusza Merrettiego, Dnia Trzeciego drugiego tygodnia miesiąca Treten, roku trzy tysiące trzydziestego siódmego otwieram oficjalne konkury o rękę Jej Książęcej Mości Ariadny Alanis Merretti. Aby wpisać się na listę kandydatów, należy wywodzić się ze szlacheckiego rodu, nosić szlachecki tytuł oraz przedłożyć stosowną ilość złota, którego waga będzie równa określonej uprzednio wadze księżniczki zasiadającej w zaprzężonej karocy. 
(...)
Severo tymczasem w duchu zaciera łapki, bo tak się przyjemnie składa, że ma dość złota, by zaspokoić żądania Damona. 


Świerkowe Szczyty, odkąd Mistrz Walk wszedł w ich posiadanie jako zasłużony sługa Saula, były kryjówką, w której wraz z towarzyszami przechowywał zdobyte na misjach skarby, by uniknąć zagarnięcia ich przez chciwych administratorów Świętej Organizacji. Pożar myśliwskiego domku nie nadszarpnął zawartości ukrytego w jego podziemiach skarbca, gdzie Anturyjczyk zgromadził przez lata ogromny majątek, zupełnie jakby przeczuwał, że kiedyś nadejdzie dzień, gdy ten mu się przyda, jakby podświadomie zakładał, że ucieknie ze Związku i przyjdzie mu płacić za swą przyszłość i szczęście tak wygórowaną kwotę. Nigdy nie przypuszczał tylko, że przyjdzie mu zgarnąć także  majątek należący do jego zmarłych w Ravillonie kompanów. 
Niestety, w ostatniej chwili z przykrością musiał oddać Tessiemu jego działkę. 
A gdzie tam, pewnie mu ściemni, że wszystko poszło na wynagrodzenie lekarza. 
Ale fuks, że zasiekano moich kumpli, wincej piniądza dla mnie!


Za jego plecami znajduje się w tej chwili kilkanaście wozów załadowanych stosami skrytych pod brudnymi derkami kosztowności. To głównie zasługa Vena, że dotarły do Durevaldu bez szwanku. Moc nieobecnego teraz na placu, wycieńczonego zużyciem magii czarodzieja umożliwiła konwojowi Związkowców przeprawę przez Smocze Góry. Konie wytrzymały podróż i nie padły pod wpływem ciężaru, jakim je objuczono, ani śnieżnych warunków, w których przyszło wędrowcom pokonywać skalne szlaki.
Severo nawet wtedy nie był w stanie pohamować swych lodowych mocy, by nie utrudniać wędrówki? 


(...)
– Kto pierwszy?! – pyta Monaldi.
Severo już rusza, by wystąpić z szeregu towarzyszy, kiedy nagle, nim udaje mu się powiedzieć słowo, na dziedzińcu rozlega się donośny głos z obcobrzmiącym akcentem:
– Ja się zgłaszam!
Czarnowłosy przystaje w pół kroku i podobnie jak wszyscy zebrani tłumnie dworzanie i mieszkańcy kryształowej rezydencji, wpatruje się z niedowierzaniem w podążającego ku wadze mężczyźnie o orientalnym wyglądzie i twarzy skrytej za zasłoną ze złota i paciorków. 
Sevcio:


My:


Widział go już wcześniej, ale dotychczas nie zwracał większej uwagi na zaproszonego przez Wielkiego Księcia obcokrajowca. W tym momencie jednak dociera do Anturyjczyka, że to właśnie ten dziwak zza Mórz podbił stawkę, jaką miałby zapłacić potencjalny pretendent do ręki Tahitanki, a teraz nagle zagraża jego pozycji w konkurach!
Do tej pory w ogóle się nie interesował, co to za fagas, bo przecież niemożliwe, żeby ktoś śmiał podnieść wzrok na JEGO Arieśkę. 


– To skandal! – wykrzykuje rozeźlony. Zimny wiatr owiewa zgromadzonych, uderzając od góry w osłoniętą ze wszystkich stron zabudowaniami przestrzeń podworca. – Jakim prawem ktoś obcy śmie brać udział w rytuałach Kontynentu?
Damon również nie posiada się ze zdumienia. Nie przypuszczał, że jego honorowy gość zechce się żenić, i to w dodatku z przedstawicielką rodu Merrettich! 
Drugi kumaty…


Oni obaj są tak zafiksowani na SWOICH planach, że w ogóle nie biorą pod uwagę, że coś mogłoby pójść nie tak, jak sobie wymyślili. 
I to chyba tłumaczy dlaczego Cesarzowa wygrała poprzednią wojnę...


Wszakże, z tego, co mu wiadomo, Azurro ma już kilka żon w swoim kraju. 
No właśnie, jedna więcej, jedna mniej… 
Ciekawe, co na ten cyrk tatuś Azurro, tj. obecny władca, wysyłający syna w interesach, a nie na wydawanie kasy na ważenie księżniczek. 
Chyba go pochwali, bo ryzykował “tylko” milion a do zyskania jest odziedziczenie dwóch królestw… w tym jedno dosłownie śpiące na złocie. 


Poza tym władca Anturii liczy na udane z nim interesy, więc zupełnie nie jest mu po myśli, że będzie musiał jakoś zgasić zapał syna Włodarza Srebrzystej Laguny. Powinien być ostrożny, bo stawka jest naprawdę wysoka. W końcu chodzi tu o sprowadzenie kluczowej dla wygrania wojny broni!
– Nikt nie może zakwestionować pochodzenia i twego tytułu, Rakimie – wypowiada ostrożnie wuj Ariadny – jednakże jednym z warunków wpisania się na listę kandydatów jest wykazanie odpowiedniej ilości złota. Czy na pewno nią dysponujesz?
Syn zamorskiego monarchy uśmiecha się szeroko:
– To raczej pytanie do ciebie, czcigodny gospodarzu. – Spogląda wyzywająco na krewnego Tahitanki. – Milion siedemset pięćdziesiąt fenów, pamiętasz? Z tego milion obiecałeś mi wypłacić w ciągu miesiąca we wskazanym przez mnie momencie. A więc oficjalnie informuję cię, tu i teraz, że to właśnie ta chwila. Żądam od Anturii obiecanego mi złota!
Rakim, ty skurczyflaku, podobasz mi się! :D
Serio, ta scenka się autorkom udała, Rakim kupujący prawo do konkurów za złoto Damona wygrywa dzień. I tylko – aż się prosi, żeby w tym momencie nastąpiła puenta odcinka, niestety, po tej scenie następują jeszcze ze trzy strony opisów rozterek Damona i Ariadny, wściekłości Severa… i połowa efektu idzie się paść. 
Ach, gdyby tylko ta książka opowiadała o takich typach jak Rakim czy Wilbur...


(...)


KORONKA 31
Ariadna, Severo i Rakim szykują się do tahitańskiego obrzędu ślubnego – Ariadna ma uciekać przez las, a mężczyźni jej szukać, który ją odnajdzie, ten zostanie jej mężem. Rakim odnajduje ją tuż przed Severem, lecz ten niweczy jego plany, wzbudzając zamieć śnieżną, która unieruchamia konkurenta. Pytanie: czy wyłożone przez przegranych złoto zostaje zwrócone, czy trafia do kieszeni opiekuna panny młodej? I wydaje się, że już-już za chwilę stęsknieni kochankowie wreszcie będą mogli na zawsze być razem, bo w pobliżu, w królewskim namiocie, czeka już kapłan, aby dać im ślub… ale nie, przecież jesteśmy dopiero na dwieście trzydziestej stronie, czym będziemy napędzać akcję, jeśli od tej pory będą mogli się seksić legalnie i bez ograniczeń? Więc Sevcio strzela focha z gatunku “Nikt mi nie będzie mówił, co mam robić!”...


– Nie zamierzam zabierać cię do Damona, Ariadno. – Anturyjczyk podsadza ukochaną na siodło, po czym sam zajmuje miejsce za nią.
– Nie? – Zdumiona obracam się do tyłu, aby zajrzeć w czarne oczy mego Przeznaczonego. – Ale kapłan tam będzie na nas czekał. Chyba nie chcesz sankcjonować naszego związku w przypadkowej świątyni? O tej porze, niezapowiedziani, możemy nie zastać nikogo…
– Nie zamierzam sankcjonować naszego związku w Durevaldzie. Miała być Tahitania… To dopiero będzie! Zgodnie z Przeznaczeniem i tym, co sobie wymarzyliśmy! – Mówiąc to, wbija obcasy w boki wierzchowca, który podrywa się do galopu.
Jeździec czuje, jak serce łomocze mu w piersi, gotowe się z niej wyrwać, tak bardzo jest podniecony tym, że mu się udało. Jest wolny i zamierza zachłysnąć się tą wolnością. I od tej pory będzie robić, co tylko chce, bo jest wszechwładny. Nic go już nie powstrzyma. Ani troska o Vona i Teziego (czy jak im tam było), ani skandal dyplomatyczny, ani cesarzowa ze szpiegiem w co drugiej karczmie, ani starzy żony w Tahitanii, ani list gończy wysłany za sprawcą rzezi w domu publicznym... 
Obawiam się, że skoro burdele są nielegalne, to nie będzie komu zgłosić rzezi… :(


Nawet piętrzące się przed nim góry, które ulegną przed jego mocą, by umożliwić mu opuszczenie tego przeklętego miejsca wraz z kobietą jego życia. A co najważniejsze, już nikt nie stanie mu na drodze w realizacji jego planu bycia szczęśliwym z dala od wojen, Cieni, Związku i królewskich powinności. Ariadna jest jego! To jego majątek, bogactwo i korona. Inne są mu zbędne!
– Ale… – Zbierająca się w gardle gula nie pozwala powiedzieć mi nic więcej. Fala rozczarowania i goryczy zalewa moje serce. Dopiero co byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Tarzałam się beztrosko z mym Oblubieńcem w śniegu, obdarzając go pieszczotami i wierząc, że już tak będzie zawsze. A on mnie oszukał! Perfidnie okłamał, wykorzystując moją ufność w jego zamiary. Obiecał niegdyś, że nigdy mnie nie skrzywdzi, a właśnie to zrobił! Powinnam kazać mu się zawieźć z powrotem do Durevaldu. Ale w tym momencie wstyd mi pokazywać, jak bardzo zależy mi na małżeństwie, ponieważ jemu najwyraźniej nie. A już na pewno nie na mnie, skoro właśnie tak brutalnie podeptał moje marzenia. 
Dobra, Severo to buc, ale skąd ma wiedzieć, że nagle zależy ci na tym małżeństwie, skoro mu tego nie powiedziałaś? Btw, pytanko: jak myślicie, ile ta dwójka wytrzymałaby ze sobą, gdyby w końcu uciekli gdzieś daleko i mieszkali na jakimś zadupiu tylko we dwoje? 
W dotychczasowym systemie “on robi, co mu się podoba i zawsze się trochę gwałci, ona zaciska zęby i nic nie powie, żeby czasem nie urazić dumy misiaczka”? Obawiam się, że bardzo długo...


Czując, jak łzy wzbierają w moich oczach, odwracam się w stronę leśnego duktu i powtarzam sobie zawzięcie w myślach, próbując nie wybuchnąć szlochem:
A ja nie chcę już żadnej Tahitanii!
Sorry, dziewczę, ale otaczających cię chłopów gówno obchodzi twoje zdanie.


Z Kryształowej Świątyni Uzdrawiającego Dębu pozdrawiają skuci (nie lodem) Analizatorzy,

a Maskotek przytargał milion w złocie i mówi, że chce się żenić, gdzie ta księżniczka?