czwartek, 14 kwietnia 2011

119. Trzy godziny mantrowania, czyli kwa kwa Nakwa! (2/2)



Drodzy Czytelnicy! W poprzednim odcinku poznaliście Allison Belle, która jest zarówno Allison, jak i belle. W charakterze Bestii wystąpił natomiast Nick Jonas, właściciel cudnego pałacu w jeszcze cudniejszym ogrodzie. Dziś odkryjemy kolejne skille niesamowitości Mary Allison Sue, a także jej Mroczną Tajemnicę z Przeszłości. Dowiemy się również, jak zorganizowana jest amerykańska szkoła oraz czym się różni związek z idolem od zwykłego związku. Nie zabraknie straszliwych intryg Tych Złych oraz spłonionego dziewiczego ciała, okrytego ręczniczkiem jeno. Indżoj!

A zanim przejdziecie do lektury - powitajcie ciepło Nakwę! Gatunek ten żyje w odległej galaktyce, żywi się rybami ze szczególnym uwzględnieniem szprot, popija je samotnymi łzami i wbrew pozorom, nie jest spokrewniony z Kurą. Nakwę upolował Maskotek - od tej pory towarzyszy mu wiernie, siedząc na ramieniu i skrzecząc "Carramba!". 
 

 http://me-and-nick-jonas.blog.onet.pl/

Analizują: Kura, Dzidka, Gabrielle, Mikan.

O godzinie dziewiętnastej pojechaliśmy do domu Jonasów.Weszliśmy do pomieszczenia [dom jednoizbowy? kurna chata!],myśląc,że nikgo nie ma,zaczęliśmy się całowac,a ja (tradycyjnie omdlawszy) uwiesiłam się na Nicku.Kiedy weszliśmy do salonu usłyszeliśmy chóralne:
-Uuuuuuuuuuuuuuu!-Na kanapie siedzięli Kevin,Tess,Joe i Lola nabijając się z nas.
-Co wy tu robicie?-wydarł sie Nick.
-Siedzimy i czekamy na was.Będziemy oglądac horror. Właściwie to już oglądamy. Dołączycie do nas?-zapytała Tess.
-No jasne,że tak-powiedziałam i pociągnęłam wzburzonego jeszcze Nicolasa [strach spytać, za co pociągnęła?].Chłopaki zaczęli włączac film ''lustra'',a ja,Lola i Tess poszłyśmy po picie do kuchni.Kiedy wróciłyśmy w rękach trzymałyśmy wodę,colę,popkorn,chipsy.
Aha, czyli tradycyjnie - panom granat rączki pourywał...
Włączali film. To dosyć skomplikowana operacja.

Tess z Kevem usiedli na kanapie tak samo jak Joe i Lola,za to ja z moim Jonasem usiedliśmy na podłodze.Ja oparłam się o fotel,a Nick położył mi głowę na nogach.Już na samym początku zaczęłam wrzeszczec,na co wszyscy zareagowali śmiechem,a mój chłopaka,zaraz, zaraz on nie jest moim chłopakiem-nie powiedzięliśmy sobie tego oficjalnie.
No wiesz? Jak można tak chodzić ze sobą na kocią łapę! Fstyt!!!
Do I get it right? Zaczęła wrzeszczeć, bo Nick położył swoją głowę na jej nogach, czy jej głowę na swoich nogach? Tak czy tak, nie rozumiem. Zrozumiałabym, gdyby położył swoje nogi na jej głowie *zawiesza się od tych wszystkich akrobacji*
Uwzględnij możliwość cudzych głów i nóg. Dopiero będzie pomieszanie z poplątaniem.

Tak samo było z moim byłym,też tego sobie nie powiedzieliśmy,a potem się okazało,że chciał mnie tylko wykorzystac.
Czyli "powiedzenie sobie" oznacza lepsze traktowanie i pełną miłości sielankę.
Znaczy też coś położył na jej głowie?

Wstałam i poszłam do łazienki.Poczuła potrzebę wypłakania się po cichu,bez widowni.
A ta czego znowu ślozy leje?
Zapach nóg Nicka był nie do wytrzymania.

Wszyscy na mnie dziwnie spojrzeli.Weszłam do łazineki i zaczęłam szlochac.Naprawdę pokochałam Nicka (już? piorunem!) i zaufałam mu,a co jeśli się pomyliłam.Jesten na tyle inteligętną osobą
Inteligęcja z niej wprost tryska. Zwłaszcza w ortografii.

,że nie zamknęłam drzwi.
Inteligentnie bowiem założyłam, że ktoś mnie w końcu usłyszy i przyjdzie mnie pocieszyć.


Do łazienki wszedł Nick i zobaczył jak stoję oparta o umywalkę i łkam.
Perfidnie zamieniam teraz ŁK na SR. (przepraszam, samo mi się pchało na klawiaturę)

Od razu zaczęłam wycierac łzy.(ale tak, żeby je widział)Podszedł do mnie i obrócił mnie tak,aby móc spojrzec mi w oczy.Staliśmy bardzo blisko siebie.Otarł mi ręką łzy.
Ona wycierała, on wycierał, państwo wycierali...

-Co się dzieje?-zapytał czule na mnie patrząc.
-Zastanawiam się czy...-nie chciałam tego wydusic,bo prawdopodobnie zraniłabym jego uczucia.
-Boję się Nick...boję się,że znikniesz,albo...-natychmiast mnie delikatnie pocałował i mocno przytulił.W końcu powiedział:
-Nigdy cię ani nie zostawie,ani nie skrzywdzę.Musisz mi uwierzyc.W końcu jesteś moją dziewczyną.
-Naprawdę?
-No jasne.
Eee... to było to "oficjalnie"?
Romantycznie. W kiblu. Nad umywalką.
Ale to mydełko tak ładnie pachniało.

-Teraz już wierzę.Idź już,ogarnę się i przyjdę.
-Poczekam.
-Jeśli chcesz.-przyglądał mi się jak nakładam tusz na rzęsy i błyszczyk na usta z rozbawieniem.
Na usta ze smutkiem lepsza będzie szminka.


Kiedy wróciłam do domu byłam rozpromieniona.Ethan od razu to zauważył i mnie zaczepił.
-Hej siostra.Co ty taka szczęśliwa?
-Zakochałam się-powiedziałam i rzuciłam się Ethanowi na plecy.Zaczęliśmy biegac tak po domu.Nagle tata nas dorwał:
-Co wy wyprawiacie?-zapytał ze śmiechem.
-Allison ma chłopaka!-wrzasnął braciszek.
-Kto to?-zapytał tata z powagą.
Allison, twoja córka!
Czasem widujesz ją przy śniadaniu.

-Nick Jonas-teraz głos zabrałam ja.
-No,no córcia.To fajnie.A jak w pracy?
No i tak jej pokazał, co jest najważniejsze.
Najważniejsza, ***** , jest zaprawa!

-Bardzo fajnie.-powiedziałam.
-Słyszałem ,że jesteś gorsza ode mnie.
-Który to powiedział?-zapytałam wściekle.
Wyleję go z roboty na zbity pysk!

-Właśnie dla tego-powiedział patrząc na moją wściekłą minę.Po kolacji wzięłam prysznic i położyłam się na łóżku.Nagle mój telefon zadźwięczał.Sprawdziłam go-dostałam smsa.Odczytałam-''Bradzo cię kocham.Śpij słodko moja mała.Twój Nick ;*'
Pisząc to bradzował się intensywnie.

'.Szybko odpisałam-''Ja ciebie też bardzo mocno.Niech ci się przyśni coś słodkiego.Twoja Allison ;*''.Z jego plakatem przy sercu zasnęłam.
Plusy zakochania w idolu: nawet gdy nie ma go w pobliżu, zawsze można przytulić plakat.

Rano,kiedy się obudziłam [plakat był porządnie pognieciony] świeciło mocne słońce.Zerknęłam na zegarek-była godzina dziesiąta dwadzieścia.
-Jak mogłam tak długo spac?-powiedziałam sama do siebie.
Hm. Mamy jakiś długi weekend, zaczęły się wakacje, czy szkoła wyparowała, nie będąc już potrzebną w akcji?
Oj tam, oj tam. Nikt nie będzie zawracał gitary Mary Sue-kierowniczce-budowy-gwiazdorskich-domów, żeby chodziła do szkoły. Zwłaszcza, że tatuś ma firmę remontową, a tu szkolne tynki się kruszą. A w szkolnej kasie pustki.

[BoCHaterkę odwiedzają Kevin i Joe w Tajnej Misji]


-Posłuchaj.-Zaczął Kevin.-Nick bardzo cię kocha.Znamy naszego brata i potrafimy to poznac [po tych stu pięćdziesięciu przypadkach można dojść do wprawy],a ty chyba nie pozostajesz mu dłużna?
To chyba nie jest najlepsze sformułowanie ;)

-No jasne,przecież go kocham.Ale o co chodzi?-zapytałam.
-Więc nie zamierzasz złamac mu serca?-Joe.
-Nigdy w życiu.-Zapewniłam-Do rzeczy.
-Posłuchaj,ponieważ cię lubimy to powiemy ci,że Nick ma jutro urodziny.
-Wiem.
-Jesteś zaproszona.-Kevin.
-Dzięki.
-Tylko się nie wygadaj, imprezę robimy w nowym domu,bo jest już skończony.
I to oni ją o tym informują? Kierowniczkę budowy?
Kierowniczka się zakochała, na dodatek zaspała i generalnie dała ciała.

Nick nie może o niczym wiedziec.Dzisiaj wszystko zostanie przewiezione do domu,bo nasz braciszek powiedział,że go nie będzie w domu,ponieważ gdzieś cię zabiera.I tu wchodzisz ty i nam pomagasz.Oczywiście jeśli się zgodzisz.-Joe.
-Nie ma problemu.Co mam zrobic?-zainteresowałam się.
-My przekonamy Nicka,żebyście na randkę pojechali taksówką.Kiedy wasza randka się skończy podasz taksówkarzowi karteczkę z adresem domu gdzie mieszkają nasi rodzice.Tam odbierzemy go my.Rozumiesz,Nick nie może pojechac do naszego starego domu,bo zobaczy,że jest pusty i się strzaśnie,że coś kombinujemy.
Bo my tak zwykle w domu siedzimy. Nigdzie nie wychodzimy, lubimy usiąść w salonie i popatrzeć sobie w oczy.
Nie mamy żadnych nagrań, żadnych zdjęć do filmu, przyjęć promocyjnych, a już nie daj boru, życia osobistego.
Natomiast gdy taksówkarz zawiezie go do domu rodziców i tam będą bracia, to się nie skapnie.

-Ok.Rozumiem.
-No to załatwione.
I po to było to dramatyczne pytanie, czy nie zamierza złamać mu serca?!
Gdyby zamierzała, pojechaliby na randkę wozem drabiniastym.
I, co gorsza, nie zaprosiliby jej na urodziny.

A powiedz co dasz mu na prezent?
NA prezent to możesz dać mu pieniądze. (Sama czasami tak mówię, ale zawsze mi zgrzyta.)

-No właśnie w tej kwestii to wy musicie mi pomóc.Oczywiście jeśli się zgodzicie?
-Słuchamy-powiedzięli.
-Musicie zrobic tak,żeby Nick myślał,że nie przyjdę na jego urodziny.Ja się z nim w ten dzień nie spotkam,więc napewno będzie dzwonił.Będe go zbywac.A wy musicie go przekonac,że napewno nie przyjdę.
Wietrzę tu jakąś straszliwą katastrofę. Znając opkowy sposób myślenia, Nick z pewnością dojdzie do wniosku, że Alli już go nie kocha, zrywa z nim i w ogóle.

-No,ale po co?-zapytał ździwiony Joe.
-Nagle wejdę na salę i zaśpiewam piosenkę,którą dla niego napisałam.
-Ty komponujesz?-Joe.
-Czasem tak.
One wszystkie komponują i śpiewają. Czasem jeszcze malują. A żadna nie jest np. mistrzem cukiernictwa, albo nie trenuje MMA.

-Co to za piosenka?
-Lala land.
O skubana! Pisze piosenki dla Demi Lovato!
Czasem. Bo normalnie to pewnie dla Lady Gagi.
Obawiam się, że raczej dla Biebera.

-Przekonamy go,że zapomniałaś.-powiedział Kevin,a Joe mu przytaknął.
-Dzięki chłopaki.-Powiedziałam i przutuliłam każdego. [Czyli obu.] Kiedy wyszli zaczęłam się szykowac.Zajęło mi to dużo czasu,ale efekt był niczego sobie.Ubrałam się w to:  


,a do tego brązowe szpilki.Zerknęłam na zegarek-była godzina siedemnasta piędziesiąt.Zeszłam na dół i czekałam.
Co ona z tym patrzeniem na zegarek? Nerwica jakaś?
No co ty, nigdy opka nie czytałaś?
No, faktycznie sporo czasu. Obudziła się po dziesiątej, zaraz potem przyszli bracia Nicka, bezpośrednio po ich wyjściu zaczęła się szykować... Nie wiem, chyba ręcznie malowała kratki na tej koszuli!
Ale zauważ, że zdążyła. Jeszcze poczekać musiała na niego! :)

[Nick przyjeżdża i wybierają się na randkę. Po drodze spotykają Michaela, którego Nick wyraźnie nie lubi]

Kiedy dojechaliśmy na miejsce zorientowałam się gdzie jesteśmy.Byliśmy przy wielkim napisie ''HOOLYWOOD''
Kalifornijscy chuligani znowu żartobliwie pozmieniali w nocy litery.

Podeszłam bliżej,gdzie ujrzałam piękny widok i stolik nakryty dla dwojga.Nick stanął kawałek za mną.Odwróciłam się do niego,podbiegłam i rzuciłam się mu na szyje.
A, to dlatego stanął "kawałek za" - żeby mogła wziąć rozbieg.

Zaczęłam całować go po całej twarzy,a on zaśmiał się perliście.Po chwili złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę stolika.Odsunął krzesło,a kiedy usiadłam czule pocałował w czoło.Siedzieliśmy tak z godzinę patrząc to na siebie,to na nasze splecione dłonie,to na widok,który nas otaczał.
Ale zaraz... Kolacji nie będzie? To po co ten stolik?
Cienki Bolek, mógł zabrać kosz piknikowy, byłoby rhomantycznie, a nie tak na głodniaka.
Karmią się swą miłością.
Ta, zwłaszcza, że boCHaterka co prawda zeszła na dół, ale śniadania nie zjadła, zajęta gośćmi, obiad też przegapiła szykując się do randki...

Czułam się tak...tak...nawet nie wiem jak to opisać... czułam się tak jakbym była jedyna,sama na całym świecie z najprzystojniejszym chłopakiem układu słonecznego.
Tylko burczenie w brzuchu trochę psuło nastrój.
I zdanie "kochanie, jadłabym cię łyżkami" nabrało całkiem nowego sensu.

[Nick śpiewa ukochanej piosenkę. Ciach!]


Kiedy skończył śpiewać nie wiedział co zrobić.
Kolacja już była. Buzi już było. Widok romantyczny był. 
Opcji "porozmawiamy" w ogóle nie brał pod uwagę.
A taki podobno doświadczony jest.

Patrzył na mnie wyczekująco.Gdy zobaczył jak po moim policzku spływają mimowolnie (kryształowe) łzy,przytulił mnie do siebie, lecz wciąż się nie odzywał.
Bo nie tego się, do diabła, spodziewał! Zapinaj koszulę, Nick.

Za to go kochałam-za jego wyczucie,doskonale wiedział co należy zrobić w takiej chwili.
  Spojrzałam na zegarek.Była godzina dwudziesta trzecia pięć.
Policzymy? Umówili się o 18. Dojazd na miejsce zajął im... tego nie wiemy, ale powiedzmy, że godzinę. Następną godzinę siedzieli patrząc sobie w oczęta, a potem Nick zaczął śpiewać - ergo, wykonanie JEDNEJ piosenki zajęło mu co najmniej trzy godziny.
Oj, bo się zaciął.
Śpiewał "Hare Krishna, Hare Krishna, Krishna Krishna, Hare Hare". Można długo.

Poprosiłam Nicka aby zadzwonił po taksówkę.Transport pojawił się po dwudziestu minutach.Gdy wsiedliśmy do pojazdu powiedziałam cicho:
-Teraz to ja cię gdzieś zawiozę-podałam kierowcy karteczkę z adresem domu jego rodziców.Po piętnastu minutach dotarliśmy na miejsce.Nick był zdezorientowany kiedy zobaczył gdzie jesteśmy.Nagle do taksówki wparowali Kevin i Joe wywalając Nicka z pojazdu.Moje auto było postawione już na parkingu niedaleko domu Jonasów.
Taksówką dalej do domu nie mogła pojechać?
I kto przyprowadził auto? Kamerdyner?
Szofer. Przecież mają. Do domu wrócił pieszo.

Przyglądałam się temu wszystkiemu z rozbawieniem.Oczywiście Kevin musiał wypalić:
-Nick...proszę powiedz,że prezerwatywa wam nie pękła.Ja cię błagam!Jestem za młody,żeby zostać odlotowym wujkiem-
*Zieeew* Dowcip z gimnazjalnej ławki, I assume.

Gdy wróciłam do domu wszyscy już spali.
Z ogromnym zdziwieniem zauważyłam, że nikt na mnie nie czekał, aby wypytać o szczegóły mej cudownej randki.
Myślisz, że powiedziałaby cokolwiek?
Pewnie tylko zalewałaby się łzami radości i szczęścia.
Jakby w środku nocy moja matka czekała na mnie, żeby wypytać o szczegóły randki... *pospiesznie zamyka nóż w kieszeni*

[Następnego ranka BoChaterka znów spotyka Michaela, który ostrzega ją przed Nickiem - Nick jest złym człowiekiem, bo odbił mu kiedyś dziewczynę.]

Nic nie mówiąc odwróciłam się i jak nieżywa powlokłam się do domu.Tysiące myśli wirowało w mojej głowie.Tego było zbyt wiele.Czyżbym się aż tak pomyliła? Drugi raz? To nie może być prawda...przecież mówił...obiecywał-myślałam zawzięcie.
Pierwsze przykazanie Marysujek:  Nie będziesz miał innych dziewczyn PRZEDE mną.
Drugie przykazanie Marysujek: wierz sąsiadowi swemu i koleżankom swoim. Bez cienia refleksji.
Trzeciego nie ma, bo i tak by nie zapamiętały.

Pobiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.Płakałam.Nie mogłam uwierzyć,że był by w stanie zrobić coś takiego...że zrobił to Michael'owi i jakiejś dziewczynie.Nagle zadzwonił mój telefon.Nie patrząc kto dzwoni odebrałam zapłakanym głosem:
-Halo?
A nie "buuuuu, buuuuu"?

-Co się stało kochanie? Czemu płaczesz?-usłyszałam głos Nicka.
-Możesz mi powiedzieć jak poznałeś swoją poprzednią dziewczynę?
-W kinie.Byłem wtedy z kumplami.A co? I czemu płaczesz?
-Co się stało,że byliście razem?-pytałam dalej
-W kinie dałem jej swój numer telefonu, a na następny dzień ona do mnie zadzwoniła-zrobił przerwę-Możesz mi do cholery powiedzieć dlaczego płaczesz i do czego ci to?
-A ty mi możesz powiedzieć dlaczego łżesz?
-O co ci chodzi-powiedział zdziwionym głosem
-Jak mogłeś to zrobić Michael'owi? Co z ciebie za człowiek?-wybuchłam naglę
-Nie rozumiem-westchnął zrezygnowany.
*a ja razem z nim*
-Mam cie dość-krzyknęłam i rozłączyłam się.
Ona się nie zgrywa. To jednak jest idiotka.

Próbował się jeszcze ze mną skontaktować,ale nie odbierałam.Siedziałam w pokoju i nie wychodziłam z niego...i gorzko płakałam...przez swoją głupotę...dać komuś szansę i zostać oszukanym
Uhm. Jak widzę, stara, dobra zasada "wierz każdemu, tylko nie temu, kogo kochasz" nadal działa.

-Nienawidzę cię!-krzyknęłam i rzuciłam poduszką o ścianę.W tym samym momencie do pokoju wszedł Ethan.
-Odwaliło ci?-powiedział lecz po chwili na mnie zerknął,zobaczył jak płaczę i dodał-Przepraszam mała.-Podszedł do mnie i mnie przytulił.-Co się stało? Wiesz,że na mnie możesz zawsze liczyć?
-Pomyliłam się!-wrzasnęłam.-Rozumiesz znowu! Drugi raz!Nienawidzę go!-wykrzyczałam i rzuciłam szklanym wazonem z kwiatami i wodą o ścianę.-Nienawidzę!-Ethan był przerażony,pierwszy raz widział mnie w takim stanie.Chwycił mnie za ramiona i mocno potrząsnął.
-Uspokój się-powiedział do mnie szeptem i przytulił.
-Ale ja go tak kocham,a on mnie okłamał...zachował się jak dupek-powiedziałam okładając brata pięściami.-Dlaczego?...Dlaczego ja?
Przegapiłam jakiś akapit o dwóch dziewczynach na raz, czy boChaterka jest księżniczką przekonaną, że jest pierwsza i jedyna?
Nie. Ona rozpacza, że Nick ŚMIAŁ odbić dziewczynę Majkelowi, przez co złamał mu serce. Czyli, że jest kolejnym draniem na jej, pełnej cierpienia, drodze.

-Mała posłuchaj mnie uważnie.Jeśli koleś zachował się jak dupek to znaczy,że nie jest ciebie wart(zdanie skierowane dla Karoliny).
O, Narrator z Dupy Wzięty też postanowił wtrącić swoje trzy grosze.
Jakiej Karoliny?!
Zapewne koleżanki aŁtorki.

Musisz zawsze o tym pamiętać.Masz talent.Pięknie śpiewasz,jesteś piękna i mądra,szczera,a ten koleś to idiota.Nie wie co stracił-powiedział,nagle usłyszeliśmy dzwonek do domu.Ethan poszedł otworzyć.Po chwili zeszłam na dół i usłyszałam:
-...nie rozumiesz,muszę z nią porozmawiać.-Stanęłam obok brata i zobaczyłam nikogo innego jak Nicka.  
 -Odejdź z tą-wysyczałam.
Z tą lafiryndą, wydrą, zdzirą!
Fują, opfydlifą larfą i ffefują.

-Kochanie,proszę-mówił Nick
-Już nie...nie mów do mnie kochanie-przerwałam mu i pobiegłam na górę.Miałam dość wszystkiego.Po długim użalaniu się nad sobą w swoim pokoju zerknęłam na zegar na ścianie,który wskazywał godzinę osiemnastą.

No to faktycznie, prawie cały dzień jej to zajęło.
Trzeba przyznać, do użalania się też ma talent.
Osiemnasta, koniec użalania.

Właśnie zaczynają się twoje urodziny...najlepszego-pomyślałam o Nicku.Nie mogłam wytrzymać w pokoju, więc wyszłam na ogród.Usłyszałam głośną muzykę,zorientowałam się,że dochodzi z domu Jonasów.
-Jesteś tak blisko mnie,a zarazem tak daleko-powiedziałam sama do siebie.Wzięłam Elvisa na spacer.Kiedy wyszłam za bramę od razu ujrzałam Michael'a.
-Cześć.Jak się czujesz?-zapytał.
-Wszystko okej.A jak mam się czuć? W końcu nikt nie umarł-uśmiechnęłam się oszukując Michael'a i przy okazji samą siebie.
To kto umarł?
Logika.

-Myślałem,że będziesz załamana, a ty jesteś szczęśliwa.-Powiedział i spojrzał na coś za mną.Nagle mnie pocałował,zaczęłam się wyrywać,ale to nic nie dało.Po chwili usłyszałam głos Nicka:
-Zostaw ją idioto-kilka sekund później Michael padł na ziemię.

"Michael zachwiał się, postąpił krok, ostatnim wysileniem dał ostatnie pchnięcie; Nick odbił je z łatwością, uderzył jeszcze po dwakroć w pochylony łeb - szabla wysunęła się z bezwładnych rąk Michaela i padł twarzą na piasek, który wnet zaczerwienił się pod nim szeroką kałużą krwi."
(Henryk Sienkiewicz "Ogniem i mieczem" i ja)

Byłam przestraszona.Przed chwilą mogłam znów zostać...gdyby nie Nick.
No co mogła zostać, co? Pocałowana wbrew swej woli, ale na litość bora, to NIE JEST gwałt!
Następna mimoza, która nie zna ciosu poniżej pasa.
Następny gwałciciel, który zabiera się do rzeczy w biały dzień, na środku ulicy.

Byłam blisko bramy,gdy nagle poczułam jak lecę do przodu,ktoś mnie złapał.Wstałam i zobaczyłam Nicka.Nie wiedziałam co zrobić.
-Tak cię przepraszam,bo Michael mi powiedział,że odebrałeś mu dziewczynę,którą bardzo kochał i...ja nie wiedziałam co o tym myśleć... [więc na wszelki wypadek obraziłam się na ciebie][obraziła? ona już na popiół spaliła swe serce, a na grobie miłości posadziła orchidee i mieczyki!] uwierzyłam mu sama nie wiem cze...
No właśnie. Przypomnijcie mi, bo może ja jestem jakaś stara i skleroza mnie dopada, ale czy faktycznie w nastoletnie zakochanie wpisany jest przymus wierzenia każdej plotce z każdego, nawet zupełnie niewiarygodnego źródła?
Wygląda na to, że wpisany. Kiedyś podsłuchałam (jak i połowa zgromadzonych na przystanku autobusowym), jak gimnazjalistka opowiadała koleżance, jak to zrobiła na złość jakiejś Kaśce. Na przerwie podeszła do niej i wypaliła, że Kaśki chłopak świetnie całuje, czego osobiście jednak nie sprawdzała. Kaśka natychmiast z chłopakiem zerwała. Ktoś widzi sens?
[odpowiada głucha cisza...]

[przerywana monotonnym stukaniem czyjejś głowy w biurko...]
[żeby to jednej...]

-naglę Nick przerwał moje gadanie pocałunkiem.Po chwili spojrzałam na niego,a on powiedział:
-Było na odwrót,to on odebrał mi dziewczynę,którą bardzo kochałem...przynajmniej tak myślałem dopóki nie zdradziła mnie i zostawiła.
A gdy się zejdą raz i drugi kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością...


[Allison i Nick godzą się, a ona, jak zapowiedziała, śpiewa dla niego na przyjęciu urodzinowym.]
Kiedy Nick zobaczył,że to ja śpiewam był w szoku.
Jak jury Idola, słuchające "Ken Lee".

Jego wyraz twarzy mnie rozbawił.
Ja bym się jednak zastanowiła, czy przypadkiem nie fałszuję deczko.

Gdy śpiewałam ostatnią zwrotkę podeszłam do niego,a po skończonej piosence pocałowałam go w policzek,szepnęłam:
-Przepraszam- i pobiegłam do ogrodu...''magicznego'' ogrodu.    
 Uświadomiła sobie, że dała plamę?
To resztę też powinna przeprosić.

Siedziałam w ciszy,kiedy nagle ktoś koło mnie usiadł.Nick.Spojrzał na mnie uważnie,a potem powiedział:
-Przytłacza cię mój świat...czujesz się zagubiona, a kiedy zobaczyłaś dzisiaj tych ludzi przeraziłaś się i jeśli się nie przesłyszałem to powiedziałaś do siebie coś w stylu ''To nie mój świat Nick,tylko twój-zrobił przerwę i spojrzał gdzieś w dal.
Nick, zamiast parać się śpiewaniem, powinien otworzyć salon wróżbiarski.
Albo praktykę domorosłego psychologa.

-...ale pomimo tego zaśpiewałaś dla mnie i to był najpiękniejszy prezent jaki dostałem,bo był prosto z serca...masz piękny głos,wiesz?-zapytał mnie.Wpatrywałam się w niego i słuchałam uważnie.Opisał moje odczucia dokładnie tak jak ja je postrzegałam.Patrzyłam jak porusza swoim wargami,jak wypowiada każde słowo.Obserwowałam dokładnie jego twarz.Była tak jakby idealna...piękna...słodka i delikatna.
Nie no, sympatyczna mordka, nie powiem... ale żeby zaraz słodka i delikatna?...

Nawet nie zauważyłam jak mnie obserwuje.
Obserwowała dokładnie jego twarz, ale nie zauważyła, że on ją obserwuje?

Nagle przerwał moje rozmyślenia:
-Boję się, że cię stracę...cholernie się tego boję-powiedział,

a ja poczułam,że skoczył swoją wypowiedź.Czyli teraz moja kolej-pomyślałam i runęłam w dół na bungee.
odrzekłam:
-Wszystko co powiedziałeś o moich uczuciach to prawda,ale to ja tak naprawdę mam powód aby się obawiać,że cię stracę.
-Nie rozumiem.
-Jesteś gwiazdą i wszyscy cię tak traktują.Możesz mieć dziewczyn na pęczki,ja nie mogę mieć tylu chłopaków.
Niesprawiedliwe, prawda?
Wyczuwam żal w jej głosie.

-Chciał coś powiedzieć,ale go powstrzymałam-Nick ty nadal nie rozumiesz?Chodzi o to,że mogę cie stracić,bo jestem zwyczajna,nie jestem gwiazdą.
No weź, cóż to za fałszywa skromność? Jaka zwyczajna? Jesteś Mary Sue, która komponuje, śpiewa, prowadzi firmę budowlaną i generalnie oślepia wszystkich blaskiem swej zajebistości. Zapomniałaś?

Wszyscy widzą w tobie wyłącznie Nicka Jonasa,a nie chłopaka który ma uczucia i życie prywatne.Ja traktuje cię inaczej i dlatego w każdej chwili możesz ode mnie odejść
Czy tylko ja dostrzegam tutaj cholerny brak logiki?
Nie wiem, może na Pudelku pisali, ze Nick lubi tylko groupies?

...bo nie skacze wkoło ciebie...(za to wiesza się na szyi) i wybacz jeśli ci to nie odpowiada,ale ja nie jestem głupią lalą, tylko dziewczyną,która ma rozum i traktuje swojego chłopaka jak normalnego człowieka,a nie jak gwiazdę.
Ciesz się, Nicky, że nie traktuje cię jak robotników na budowie.
Z tego co zauważyłam, to Nick skacze wokół niej. I chyba o to jej chodzi.
Ale ponarzekać trzeba. Niektórzy lubią czuć cię nieszczęśliwi.

To jest nasze życie prywatne,w którym dla mnie jesteś po prostu Nickiem.Nickiem Jonasem jesteś dla swoich fanów i tych bogatych lal,które chciałyby cię naciągnąć na kasę.
Nie będę tu wskazywać palcem, kto ma pałacyk ze służbą, samochód, szofera itepe. Oraz kto zbiera plakaty Nicka, jak każdy inny fan.


Będzie lepiej jeśli zrozumiesz to od razu,bo nigdy nie zmienię zdania.Dla mnie jesteś Nickiem,którego kocham jak szalona i nic ani nikt tego nie zmieni...ty też się nie zmieniaj.
Bo jak się zmienisz, to zmienię zdanie w kwestii mojej niezmiennej miłości.
Kurczę, nie rozumiem w ogóle tej gadki. Ona go uświadamia, że nie będzie skakać wokół niego, że będzie go traktować normalnie. A czy on jej dawał kiedykolwiek do zrozumienia, że chce, żeby było inaczej?
Ona widocznie jest z tych "nie zaprzeczaj, i tak wiem lepiej, co o tym myślisz!".

-powiedziałam,spojrzałam na niego ostatni raz i wstałam.Na koniec rzuciłam:
-Idę do domu,a ty to sobie przemyśl.-Kiedy na niego zerknęłam,kalkulował moje słowa i wyraźnie się tego nie spodziewał.
Zatkało go.
Pocił się strasznie, usiłując w pamięci dodać, przemnożyć i odjąć.
***

Po skończeniu wszystkich porannych chynności, [ou, amerykańska pisownia się udziela?] jak torpeda zbiegłam po schodach,krzycząc przy tym :
-Narka!-następnie rzuciłam się w stronę samochodu.Postanowiłam pożyczy sobie samochód mojego braciszka.W końcu ma tyle ich do wyboru,że się nie obazi.
Obłazi baziami.

Tak się śpieszyłam,aż prawie przejechałam po kwiatach.Zabiliby mnie-pomyślałam.Kiedy wjechałam na ulicę wcisnęłam gaz do dechy i nie zwracałam na nic uwagi.
Światła, nie światła, samochody, nie samochody, policjanci, nie policjanci...
Staruszka na pasach byłaby się uratowała, ale Allison w przypływie porannej figlarności otworzyła drzwiczki...
Później niestety musiała włączyć wycieraczki.

Zerknęłam jeszcze na zegarek.Była godzina siódma pięcdziesiąt trzy.
-Cholera jasna...w życiu nie zdążę-powiedziałam sama do siebie i jechałam dalej.
Trochę się tylko dziwiąc, cóż to za wycie i co tam tak z tyłu błyska na niebiesko.

Gdy zajechałam pod szkołę wszyscy wytykali mnie palcami,a dokładniej mój samochód,bo mnie nie widzieli. (czyli się nie spóźniła, skoro gawiedź była jeszcze przed szkołą)W końcu nie na co dzień podjeżdża się taką furą pod szkołę:


 No, w Los Angeles to rzeczywiście jest coś niezwykłego.
W szkole dla bogatych dzieciaków, dodajmy.
Pewnie, przecież to jakaś marna krypa jest.

.Kiedy wysiadłam z samochodu,wszyscy byli w wielkim szoku.Chłopaki  z drużyny baseball'owej od razu do mnie pobiegli i zaczęli wypytywać o to i owo.Odpowiadanie na ich pytania zajęło mi jakieś pięć minut.
Musiałam to zrobić, rozumiecie przecież? Lekcja, nie lekcja, zawsze odpowiadam na pytania mych fanów.

Spytałam nagle:
-Która jest godzina?-[Nie ma zegarka, na który można zerknąć?][też się zdziwiłam] Chłopak,który przedstawił mi się jako kapitan drużyny powiedział:
-Dwadzieścia po ósmej. (przez pięć minut odpowiadała do dwadzieścia po ósmej. Nie spóźniwszy się, zaznaczam. Nie, no, ja wysiadam! *rozgląda się za czymś odpowiednio ciężkim*)

-Dzięki-powiedziałam, sięgnęłam torbę z samochodu,zamknęłam auto i pobiegłam na lekcję.

 Wbiegłam do klasy zdyszana,a nauczyciel spojrzał na mnie wściekle.
-Dzień dobry.Przepraszam za spóźnienie.
-Co to ma znaczyć? Co to za zachowanie? Czy wy nie macie za grosz kultury?-wydarł mi się prosto do ucha.[Baczność, żołnierzu?]
WTF? Przywitała się i przeprosiła za spóźnienie. To źle?

-Przepraszam, ale zaspałam.
-To jedyne co masz do powiedzenia?-zapytała mnie nauczycielka.
Przecież się nie przyzna, że przez pięć do dwudziestu minut chwaliła się samochodem.
Skleroza Opkowa, Opkowa Zmiana Płci, czy po prostu w LA nauczyciele prowadzą lekcje parami, niczym prezenterzy programów informacyjnych?

 Kiedy zadzwonił dzwonek szybko wyszłam z klasy,aby nie natknąć się na Nicka.Poszłam na stołówkę.Siedziałam sama i przyglądałam się wszystkim.Cała stołówka była podzielona na grupy: fajni,niefajni,kujony,luzacy,elita.
Sektory wyznaczone były za pomocą sznurków o różnych kolorach. 
I oddzielny sektor dla Mary Sue.



-To może w końcu powiesz o co chodzi?-krzyknęła Tess ze swojego sektora
-Po prostu pokłóciłam się z Nickiem i wyszło z tego niezłe zamieszanie,ale...-na stołówkę wszedł Nicolas z kumplami i usiedli w drugim końcu stołówki.
W którym sektorze?
Kiedy się pokłóciła? Ta rozmowa uświadamiająca, to była kłótnia???
(sektor nosił nazwę Jonas Brothers and Friends)

Podeszła do niego Harriet,czyli
UWAGA:
dziewczyna która uważa,że jest najpiękniejsza,najmądrzejsza,najbogatsza i może wszystkich po kątach ustawiać,bo rządzi, i sobie dziewczyna nawet sprawy nie zdaje w jakim jest błędzie.
Chciałby ktoś może powiedzieć kilka życzliwych słów naszej Mary Sue? ;)

Najbardziej rozwalające jest to,że wszyscy faceci ślinią się na jej widok tylko dla tego,że ma kasę i jest ubrana na różowo.
Zła Różowa Barbie - jest!
Ślinią się dlatego, że ma kasę i jest ubrana na różowo? I ty w to wierzysz?! Na pewno ma inne... walory.

Zaczęła się niebezpiecznie (wymachując ostrymi narzędziami) zbliżać do Nicka.Nagle go pocałowała,a on oddał pocałunek.W trójkę wpatrywałyśmy się w tą scenę.Niewytrzymała podeszłam do kapitana drużyny bassebalowej [znaczy: szkoły tańca dla bassetów?] i go namiętnie pocałowałam,a oczy stołówki skierowały się na nas.
Korytarz wolał się odwrócić, a kuchnia wzruszyła patelniami.
A wucecik dostał mdłości i mu się zwróciło.

Do akcji wkroczył Nick,który dostał szału i powalił trzech gości (bogu ducha winnych),a na koniec walnął gościa którego postanowiłam pocałować.
-Jak mogłaś?-wydarł się Nick.
-Zabawne.Mogłabym cię zapytać o to samo-powiedziałam z grobowym spokojem w głoście [tę nowinę pomiędzy narodami] i na twarzy.Poszłam wolnym krokiem do samochodu.Kiedy tylko do niego wsiadłam od razu zaczęłam ryczeć.Właściwie to sama tego nie rozumiałam,przecież jest stworzona do tego aby mnie okłamywać lub zdradzać.
Właściwie, to tego zdania też nie sposób zrozumieć. Kto jest stworzony, by ją okłamywać? Dlaczego jakaś ona ją zdradza?
Może boChaterka cierpi na rozdwojenie jaźni? I prowadzi alternatywne życie? Tak, wiem, bredzę.

To jest chyba jakaś kpina.(oj tam, tak od razu o swoim opku...)Odpaliłam silnik i pojechałam nad rzekę.
Dość już narobiłaś głupot
Idź się utop, idź się utop! (kabaret Potem)


Kiedy dotarłam nad rzękę ogarnęły mnie wspomnienia związane z Nickiem.To tu go kiedyś znalazłam. (cały tydzień temu) (w koszyczku, zaplątanego w sitowie) To w tym miejscu nasz związek (pełen bogatych doświadczeń) się zapoczątkował.
A nie w cudnym, cudnym ogrodzie przy remontowanym właśnie domu?
Swoją drogą, jeśli faktycznie mieszkają w LA...
Głównym ciekiem wodnym w Los Angeles jest rzeka Los Angeles. Jest ona krótka, w niektórych odcinkach sezonowa. Jej źródła znajdują się w dolinie San Fernando. Jej bieg został prawie całkowicie skorygowany przez ludzi. Dziś Los Angeles River płynie betonowymi kanałami.

BoChaterka nie wsadzi tyłka w błoto.
Ale za to cały romantyzm sytuacji pójdzie się gonić w krza... znaczy, pomiędzy betonowymi filarami.
A wystarczyło cudny, cudny etc. dom umieścić przy oceanie.


[Allis wraca do domu, gdzie okazuje się, że rodzice mają Coś Ważnego Do Powiedzenia]

-Co chcieliście?-zadałam pytanie biorąc do ręki jabłko,leżące w miseczce.
-Usiądźcie,musimy wam coś powiedziec-powiedziała mama,więc spoczelam na krzesełku.
Wstęp sugerujący natychmiastowe "Wracamy do Polski" ewentualnie "Przeprowadzamy się do Peru".

[w międzyczasie dzwoni Kevin i zaprasza boChaterkę na imprezę, w której ta nie zamierza uczestniczyć]

-Chdzi o to,że zostaniesz z Ethanem i będziesz pod jego opięką,ponieważ my musimy wyjechac do Polski.
Firmę możemy spokojnie zostawić na twojej głowie, córeczko.
I tak jesteś w tym lepsza od nas.

-Ale dlaczego?-spytalismy równo z moim bratem bardzo zdziwieni.
-Do cioci Beaty i wujka Roberta,zaprosili nas,a wiemy,że wy ich bardzo nie lubicie.
Więc nie będziemy absolutnie narażać waszych wrażliwych duszyczek na spotkanie z nimi.
Pomijam zupełnie z dupy wzięty pomysł zaproszenia niczym na grilla ze wsi do wsi.(zwłaszcza, że parę dni temu się przeprowadzili)
Oj no, bogaci są, co im tam bilety lotnicze.

[W międzyczasie boCHaterka urządza małą awanturkę i wyzywa swojego brata, bór wie czemu...]

 Kiedy się wkońcu uspokoiliśmy,dokończyliśmy rozmowę z rodzicami z której wynikało,że zostaje sama z Ehanem,a rodzice wylatują z samego rana o szóstej. Oczywiście nie pomijając tego,że zostałam niańką mojego brata, gosposią i kamerdynerem...
To znaczy co? Rodzice na wyjazd do Polski wymówili gosposi i kamerdynerowi?
Nie. Zabrali ich ze sobą.
Przed ciotką Beatą trzeba się pokazać.
Wujek Robert też już nie będzie się chwalił osobistą asystentką.

w przypływie dobrego humoru (a było to zasługą tego,że humor mojego brata był całkowicie zniszczony),chwyciłam deskorolkę i wyszłam na ulicę pocwiczyc nowe triki.
O, nasza tresowana Mary Sue popisuje się nową sztuczką!
Trik padnij - powstań.

-Całkiem nieźle-usłyszałam za sobą spokojny głos najmłodszego z Jonasów.
Znaczy - hihi - Frankiego?

chciałem pogadac o ostatnich wydarzeniach-potarł się zawstydzony po głowie,ale nie widząc z mojej strony żadnej reakcji kontynuował-ostatnio chyba nam się nie układało,dlatego sądziłem,że chyba przyszedł czas na poważną rozmowę
Kurde, ich związek trwa raptem ze trzy, może cztery dni, a już mieliśmy rozstanie, pogodzenie, znów rozstanie i niezliczoną ilość fochów po drodze. W głowie mi się kręci.
Najpierw ona porozmawiała z nim poważnie, teraz musi on.

Pokiwałam w zamyśleniu głową. Chłopak westchnął zirytowany
-Czuje,że prowadzę bezsensowny monolog-wyparował
-I jak się z tym czujesz?-założyłam ręce na piersi i zmrużyłam oczy szykując się na atak z jego strony,ale nie doczekałam się-nie masz nic do powiedzenia?Bo ja mam bardzo wiele.Czułam się okropnie,gdy ciebie nie było obok,ale nie zamierzam zrobic tak,że będziesz musiał wybierac pomiędzy mną,a sławą.Wszystko było innaczej zanim się nie pojawiłam w twoim życiu,prawda? Było łatwiej. Wiem to,bo ja czuje dokładnie to samo.Może lepiej byłoby gdybyśmy się rozstali?Ty i Ja,Nick, nie My. Przemyśl to. Czego ty ode mnie oczekujesz?
Może żebyś przestała tyle gadać, dała mu odetchnąć, zastanowić się?
Para mi poszła uszami. Naprawdę. Czy ktoś zauważył, żeby Nick miał tego typu problemy, czy ona po prostu uwielbia je stwarzać, żeby mieć okazję do umoralniających gadek i fochów?

-przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami,a gdy nic mi nie odpowiedział,poczułam jak łzy zbierają się pod moimi powiekami.Nie chciałam żeby zobaczył mnie w takim stanie,więc odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie szybkim krokiem.
-Może i byłoby łatwiej.Ale dla ciebie,nie dla mnie. Odkąd cię poznałem...nie wyobrażam sobie życia bez ciebie Allis.Wiem,że dużo namieszałem w twoim świecie (kiedy, jak? spotkali się ledwie ze 3 razy) i przykro mi z tego powodu,ale kocham cię jak nikogo innego (a spotkali się ledwie ze 3 razy!) i wiem,że może poprostu musimy przeżyc coś takiego.To nasza historia Allis i to my napiszemy jej zakończenie,pamiętaj-przez chwilę nie odzywaliśmy się do siebie, a gdy poczułam jak po mojej twarzy spływa potok łez,odwróciłam się i w biegu rzucilam mu się w ramiona.Poczułam jak mnie obejmuje
-Jesteś dla mnie wszytskim skarbie (po trzech spotkaniach) -usłyszłam jego szept tuż przy moim uchu.Odwróciłam się,spojrzałam w jego przepiękne oczy pełne miłości do mnie i złożyłam na jego szyi czuły pocałunek.Chłopak zaśmiał się delikatnie i po chwili wpił się w moje usta-uwielbiam cię-wyszeptał między pocałunkami
Metoda wpędzania w poczucie winy działa bez pudła. Będziesz miał ciężkie życie, Nicky...

***
-Allis widziałaś swojego brata?-gdy wróciłam do domu usłyszałam głos mojej rodzicielki.
-Nie wiem,pewnie błąka się gdzieś z innymi psami-wzruszyłam beztrosko ramionami.
A na początku opka miała takie świetne relacje z bratem, lubiła go, szanowała...
Stosunek do brata zmienił się natychmiast, gdy się okazało, że ten ma być jej opiekunem.

[BoCHaterka dostaje bukiet kwiatów z karteczką ''Kocham Cię i nie mogę się doczekac naszego spotkania''. Dzwoni do Nicka, by mu podziękować, lecz ten się nie przyznaje do wysłania]

-A-aa-le jak to?-wyjąkałam,a zaraz po tym spojrzałam z przerażeniem w okno-Alex-wyszeptałam...
On tu jest, pomyślałam ze strachem.
Domyślam się, że chodzi o jej byłego chłopaka i (niedoszłego?) gwałciciela. Tak sobie, skubany, przyleciał do tych Stanów, by ją trochę poprześladować...
Bo opcja, że może podoba się jakiemuś innemu chłopcu ze szkoły, nie wchodzi w grę.
Mój boru. Dwaj mężczyźni w jej życiu i każdy jakiś taki lewy...


Nagłe wspomnienia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą.
"Zewsząd do jej uszu dolatywała głośna muzyka.Pod jej stopami czołgało się wiele nieznanych jej chłopaków,a nawet dziewczyn.(Nawet dziewczyn? Zbrodnia!)[Czołgają się u jej stóp, a tej ciągle źle...] Nie czuła się komfortowo w takim środowisku,ale poszła tam,poniważ jej ukochany prosił ją o to.Co miała zrobic...
(- Kochanie obetnij sobie paluszek! - Co miała zrobić, obcięła...)
-Alex, jak długo tu jeszcze będziemy?-chwyciła się ramienia chłopaka i wzdrygając się na widok jakiejś wymiotującej,młodej dziewczyny,zmusiła się do spojrzenia na swojego towarzysza.Ale on nieodpowiedział jej,ale zamiast tego chwycił leżące w pobliżu,dwie szklanki pełne alkoholu
Jak leżące, to raczej puste...

i wyciągnął w jej kierunku jedną z nich
-Chcesz?-uniósł nonszalancko jedną brew
-Dobrze wiesz,że nie pije-posłała mu karcące spojrzenie
-Nie wiesz,co tracisz-mruknął i wypił obydwa kieliszki  [a nie szklanki?] nie zwracając uwagi na protesty swojej ukochanej.Ona czując się samotnie w takim miejscu odeszła od niego i usiadła koło grupki chłopaków,tracąc z pola widzenia Aleksa. Po pewnym czasie pojawił sie znowu,jeszcze bardziej wstawiony niż wcześniej.
-Ile wypiłeś?-zapytala z troska.
-Tyle na ile miałem ochote-odparł ciut opryskliwe i chwyciwszy dziewczynę za ręke,zaczął ciągnąc ją po schodach na górne pietro.
-Gdzie idziemy [chyba raczej: "Gdzie mnie ciągniesz, brutalu?!] brunetka na próżno próbowała wyrwac się z silnego uścisku chlopaka,ale on nic sobie  z tego nie robił.Otworzył drzwi od jakiegos pokoju i wepchnął ją do środka,zamykając za nimi drzwi.
-Po co to robisz?-dziewczyna zapytała nerwowo i odsunęła się,gdy zobaczyla,że chłopak zmierza w jej stronę.
-Pragnę cię-powiedział chłopak uśmiechając się szyderczo i szaleńczym wzrokiem błądził po jej ciele.''
Dobrze wiedziałam,że gdyby nie mój brat,który otworzył wtedy drzwi,Aleks posunąłby się do okropnego czynu.
No to już wiemy, w jaki sposób bohaterka została zgwałcona. Popatrzył na nią wzrokiem lubieżnym!
Ciekawe, jak sobie boChaterka radzi, gdy budowlańcy gwiżdżą? A nie, córka szefa. Nie gwiżdżą.
I ciekawe, co brat robił w tym rozkosznym miejscu?
Chciał sobie popatrzeć.

 [Joe przychodzi po Allis, znajduje ją zapłakaną, trzęsącą się, spoglądającą "mętnym wzrokiem". Rodziców diabli wzięli. Dzwoni... po lekarza? Na policję? Nie, do Nicka!]

Oczami Nicka
 Ludzi schodziło się coraz więcej.Stałem i witałem sie ze wszystkimi.
Nadstawiałem nagie kolano do ucałowania.

Kevin był w swoim rzywiole.
Znaczy, puszczał wyjątkowo dorodnego pawia?
Raczej zwisał na żyrandolu, głową w dół, huśtając się radośnie.

Wysłałem Joe'ego żeby poszedł po Allis,bo ja musiałem zrobic jeszcze kilka poprawek przed imprezą.
Poprawek makijażu?

Nagle poczułem jak mój telefon wibruje.Zerknąłem na wyswietlacz-dzwonił Joe.Odebrałem.Kiedy powiedział,że cos się stało Allis przeraziłem się,rozłączyłem połacznie
Rozłączył się połącznie?
Szybkozłącznie.

i wybiegłem z domu kierują się w stronę mojej ukochanej (a myśmy pomyśleli, że może w przeciwną).Wtedy jeszcze nie byłem świadomy,że tak bardzo cierpiącej ukochanej.
My za to świadomi jesteśmy cierpień nieszczęsnej gramatyki.

 Zadzwoniłem dzwonkiem *facepalm*,nikt nie otwierał,więc nacisnąłem na klamkę,a drzwi się otworzyły (niemożliwe!).Wbiegłem szybko po schodach.Kiedy byłem pod jej drzwiami od pokoju przystanąłem i usłyszałem jak ktoś płacze.
Telefon od Joe niczego nie sugerował. Pomyślałem sobie, może to on uderzył się w stopę?

Kiedy wszedłem do pokoju wstrząsnęło mnś to co zobaczyłem.Ujrzałem Allison leżącą na podłodze i płaczącą.Serce mi się krajało no miliony małych kawałeczków.Nad nią stał pochylony Joe z zatroskaną miną,spojrzał na mnie i skierował sie do drzwi.
Allis miała na sobie kartkę z napisem "ostrożnie, nie tykać!"? Nie mógł jej przez ten czas ogarnąć? Tylko się na nią gapił?

Gdy wychodził powiedział:
-Będe na dole,jak coś to wołaj-i wyszedł.Ja natychmiast podszedł do mojej ukochanej.Kiedy mnie zobaczyła drgnęła,wziąłem ja na ręce i usiadłem z nią tak na łózku.Przytuliła się do mnie z calej siły.Cała się trzęsła.Przytuliłem ją najmocniej jak potrafiłem,aby dac jej poczucie bezpieczeństwa.Jedną ręką głaskałem ją po głowie.Szeptałem jej tylko do ucha-Spokojnie kochanie,już jestem przy tobie...spokojnie...spokojnie...
Spokojnie... karetka już jedzie... nie bój się białego kaftana...

Oczami Allison  

Będąc wtulona w Nicka,było mi bardzo dobrze.
*rozgląda się za dzidkowym toporem*
Nie dam! *Bierze zamach*
Chwila! To mój topór! Wykopcie sobie w Knossos własne!

Czułam się bezpiecznie i wiedziałam,że nic mi nie grozi.Zerknęłam na zegarek.
Ach, te nawyki.
No i która była, któóóóóóóra? Dlaczego nie napisałaś?

Siedzieliśmy w tej pozycji już prawie dwie godziny.Nagle Nick przerwał ciszę
- Noga mi zdrętwiała.

-Kochanie jak się czujesz?
-Już jest dobrze-powiedziałam ochrypnięta,ponieważ nie piłam nic już dłuższy czas.
Ale już jej nie trzęsie, więc delirka chyba minęła.

-Cieszy mnie,bardzo sie przestraszyłem kiedy wszedłem do twego pokoju,a ty leżałaś na podłodze...ale naszczęście to już minęło-
Tak, leżenie na podłodze zwykle mija błyskawicznie. 
Chyba, że towarzyszy mu zamroczenie, wtedy trwa trochę dłużej.

powiedział,a ja wtedy pierwszy raz od dwuch godziny spojrzałam mu prostow twarz.Przerywając ciszę dodał-Pójdę ci po picie.
A teraz przeczytajcie to na głos...
Dobrze, że mu się język nie zondulował i nie wyszło mu coś innego...

-Nie chce,nie zostawiaj mnie-wyszeptałam z lekko nutką paniki w moim głosi,którą Nick dobrze usłyszał.

-Kocham cię-powiedział i pocałował mnie łapczywie.Wstałam nagle i powiedziałam
-Ide wziąc kąpiel.
Ot, porę sobie znalazła.
Dzid, miałaś rację z tym motylkiem.
Na bora, jak łapczywy był ten pocałunek, że boChaterka idzie się kąpać?!
Zaślurpał ją od stóp do głów.

Idziesz do domu czy zostajesz i będziesz tu na mnie czekac.
Jedna półkula mózgowa boChaterki mówi "nie chcę, nie zostawiaj mnie", druga rzeczowo pyta czy "idzie do domu". Wymiękłam.

-Jasne,że zostaje-odpowiedział z uśmiechem,a ja nic już nie powiedziałam tylko odwróciłam się i poszłam w stronę łazienki.Siedziałam tam bardzo długo,wzięłam odprężającą kąpiel,która mnie uspokoiła. Zwykle ta piana tak denerwująco się pieni i płatki różane irytująco pachną różami? Chciałam sprawdzic,czy Nick nie wymiękł
Siedź dłużej w tej wannie to na pewno wymięknie
A w każdym razie to jej tak śmiesznie pomarszczą się paluszki.

 i jeszcze na mnie czeka,więc krzyknęłam
-Nick?!-nikt nie odpowiedział-Czyli poszedł sobie-pomyślałam.
Zająwszy się wdzięcznym pluskaniem, nie usłyszała już tego donośnego chrrrrrrrr pffffffff chrrrrrrrrr pfffffff dochodzącego zza drzwi.
Mówiłam.

Wiedząc,że Nicka nie ma,owinęłam się w biały ręcznik i weszłam do pokoju,a tam były pozapalane świece,dookola czerwone róże (musiała wyjątkowo długo siedzieć w łazience, skoro nawet róże zdążyli dowieźć),a na łóżku rozbrajająco uśmiechający się do mnie Nick.
*Wyobraża sobie Nicka w pozie kapitana z poprzedniej analizy*

Troszke się zestresowałam.
-Nick?!Czemu nie odpowiedziałeś jak krzyczałam,myślałam,że cię nie ma.
-Przeszkadza ci,że zostałem?-zapytał z chytrym uśmieszkiem.
-Tak-zbiłam go z tropu.
-Jak to?
-Jestem w ręczniku,a ty jesteś w moim pokoju i jeszcze ten nastrój-Nicholas wyszczeżył żeby w cwaniackim uśmiechu.Wstał i podszedł do mnie.Przytuliłam się do niego,a on mnie pocałował.Najpierw romantycznie,słodko potem znowu łapczywie,tak jakby bał się,że zniknę.
Wessij ją w końcu, będziesz ją miał na zawsze przy sobie!

Nie pozostawałam mu dłużna.Nie wiedziałam co się ze mną dzieje...moje ręce błądziły po jego ciele jak szalone.Nagle robiąc to zupełnie nie umyślnie zaczęłam rozpinac guziki w jego koszuli...
Nie, wcale. Tak mi się palce omskły. 
Jak na dziewczynę, która jeszcze przed chwilą przeżywała wspomnienie "gwałtu", dosyć szybko się przełamała.

Nick spojrzał mi głęboko w oczy,a ja dalej bez żadnych hamulców siłowałam sie z jego kuszulą,a raczej guzikami.
"Zaraz cię strząchnę!" - wrzasnął Nick na kUszulę, a guziki posłał do kąta.
A taka była ładna kuszula. Kuliorowa. Szkłoda.

Po chwili i on starcił panowanie nad całą sytuacją,pomógł mi ściągnąc z siebie materiał,ostani guzik aż strzelił w powietrze,tak mocną szarpnęłam.Zrzucił górną częśc swojego ubioru,a ja dopiero wtedy ujrzałam jego umięśniony tors,nigdy wcześniej się AŻ tak nie przyglądałam.Mój ukochany uniósł mnie do góry i położył na łóżku,sam pochylił się nade mną i zaczął całowac,jego silne ramiona otulały mnie delikatnie i zdecydowanie.Nick błądził ręką po moim udzie.
Aaaaa! Na litość bora, kobieto, on cię gwałci, a ty nic?!
(no co? Skoro poprzednim razem za gwałt starczyło "szaleńcze spojrzenie"?)
Zamknął oczy. I wystarczy. ;)

Z każdą sekundą robiło się co raz bardziej gorąco,co raz bardziej intymnie.Nick spojrzał mi znowu w oczy,i delikatnie zaczął zsuwac ze mnie ręcznik,spąsowiałam.Chłopak kolejny raz na mnie spojrzał i zrozumiał o co mi chodzi.Przestał.
Nickuś ma naprawdę nieźle rozwinięty skill czytania w myślach. I opanowanie godne jogina.
Właśnie. Ja bym pomyślała, że jej za gorąco i tym bardziej trzeba rozebrać. No, przynajmniej tak bym się tłumaczyła... Jeszcze, że jej słabo i trzeba ją do łóżka zapakować... Czy gdzie tam. W każdym razie - położyć. Swoją drogą, jakich ten ręcznik był rozmiarów. Je się przecież zrzuca jednym ruchem ręki. Chyba, że po remoncie została w łazience dorodna płachta papieru ściernego.


-Przepraszam-powiedział po dłuższej chwili.Wstał i ubrał koszulę-mysle,że powinieniem już iśc-rzekł i skierował się w stronę drzwi.
-Jak możesz!-krzyknęłam,a on się odwrócil w moją stronę-Jak możesz doprowadzac mnie do obłędu,a potem wstac i wyjśc-usiłowałam zrobic obrażoną minę,ale nie mogłam wytrzymac ze śmiechu.Podbieglam do nigo,calując go jak szalona. [Biegła do niego, całując go jednocześnie, czyli była już przy nim. Ja tu widzę coś w stylu odwołania cyklicznego, a mój Excel na to nie zezwala] On oddawał kązdy pocałunek,nabraliśmy takiego tempa,że nie mogła dokończyc,zaczęłam cicho duszec, [dusiła się?!] Nick również.Oparliśmy się czołami o siebie i zaczęlismy się śmiac.
Stój, poczekaj, moja duszko!
Gdzie tak drobną stąpasz nóżką?
— Jam z tej chatki — rwałam kwiatki,
I powracam już!
("Tam na błoniu")


-Jesteś niesamowita-powiedział wciąż śmiejąc się chłopak-Doprowadzasz mnie do szaleństwa.Kiedy jesteśmy razem,czasem mam problemy z tym,żeby się na ciebie nie rzucic.Twój zapach mąci w głowie,pachniesz kwiatami,a twoje usta smakują jak najlepsze i najdroższe cukierki na świecie...mógłbym smakowac je cały czas...
Faceci. Zawsze o żarciu.
A nie o seksie? ;)

-Kocham cię-przerwałam jego wyznania i namiętnie pocałowałam.
Nie pitol tyle.

Drzwi nagle otworzyły się gwałtownie, a do pokoju wbiegli Kevin,Tess,Joe i Lola.
Zgodnie ze starą opkową zasadą, że satelity Głównej Pary zawsze latają stadami.
Wbiegli także analizatorzy, toczyli pianę z ust i mieli mord w oczach.

Stali z otwartymi buziami widząc nas,a my odskoczyliśmy od siebie jak popażeni.
Skąd tu się wziął pop i kto go żeni? Czyżby akcja działa się wśród rosyjskich imigrantów?

-Cooo wyyy robicieee?-zapytał Kevin.Jak zwykle musiał to zrobi w wielkim stylu,czyli z wepchanym bananem do buzi.
*Wizualizuje. Zniechęca się do bananów na jakiś czas*
A Kura sobie wizualizuje coś innego!


-A wy?-odpowiedzieliśmy wymijająco razem z Nicholasem.
-No przyszliśmy,bo impreza się skończyła (dwugodzinna impreza wymiata),jak tu szliśmy to spotkalismy Ethana (który kręcił się po ulicy i sam nie wiedział, co ze sobą zrobić),prosił żeby przekazac,że rodzice juz wyjechali.
Fajnie tak. Mamusia jest na dole w kuchni, za chwilę PRASK i już jest wyjechana.

-Ufff,dobrze,że zdązyłam się z nimi pożegnac-cisza
Mam złe przeczucia... na szczęście nie zdążą się sprawdzić, bo do końca opka już niedługo.

-Wiem!-wydarłam się.
-Cooo?-wszyscy.
-Zostańcie u mnie na noc,dziewczyny i tak miały zapewne spac u was-mowiąc to spojrzałam na nie,a te się uśmiechnęły-a wy mieszkacie za płotem,wiec skoczcie szybko po swoej rzeczy i przyjdźcie-I poszli.Zostałyśmy z dziewczynami same,rzuciły się na mnie
-Ei co wy robiliście?
-No nic,poprostu zagalopowałam sie troszke z Nickiem-odpowiedziałam i zaczęłma się śmiac sama do siebie-Wytłumacze wam to jutro,jak nie będzie chłopaków,ok?
Takie zbereźności to nie dla ich uszu! Swoją drogą ciekawe, jaką wersję Nick sprzeda braciom...
Nie sprzeda żadnej. Będzie siedział zły i naburmuszony przez cały wieczór. I jeszcze będzie go bolała głowa.

-Ok-odpowiedziały dziewczyny.Przytuliłyśmy się i zeszłyśmy na dół zrobic kolacje i naszykowac wszystko na nocny seans filmowy.
Cóż. Pozostaje mieć nadzieję, że nie był to seans 18+.

Z nocnego kina pozdrawiają: Kura Popa Żona, Dzidka wsadzająca ukradkiem pornola do odtwarzacza, Mikan łkająca nad umywalką, Gabrielle podkradająca Dzidce The Topór
oraz Maskotek w czułym uścisku z Nakwą.


12 komentarzy:

Pest pisze...

O raaaany. Ałtoreczka pokonała mnie swoją "wszechwiedzą", jak to w opkach bywa.

Zabawne w opkach tego typu, który prezentuje nam ałtoreczka jest to, że wszystko dzieje się tak szybko, że teoretycznie nie ma szans na nudę. Jednak jak się okazuje fabuła jest taaaak zaskakująca, że można przysnąć. I czy mnie się tylko zdaje czy cała akcja zmieściła się w jednym tygodniu? Nawet chyba nie dotrwano do weekendu! Chociaż nie dziwię się. Przy takich ilościach wylewanych łez a bez jedzenia i picia, boCHaterka mogłaby się do weekendu całkiem odwodnić.

Ciekawy był też przewijający się po drodze zegarek boCHaterki, pojawiał się i znikał nawet w jednej scenie :)

Swoją drogą, gdy wchodzi się na bloga, nie uderza typowa słitaśność i oczowalne gryzące kolory, kto by się spodziewał, że to kolejne opko bujającego w chmurach fangirla. No kto...? Teraz nawet pastelowo ławeczkowe blogi trzeba mierzyć z kuszy.

Cyn pisze...

Podczas czytania opka towarzyszył mi dziwny odgłos. W końcu wyszło na jaw, że to moja własna głowa uderzająca systematycznie o biurko.

Wciąż dziwi mnie to, ile można przeżyć w ciągu trzech, czterech dni. Ach te rozstania, powroty, romantyczne zwroty akcji! Raz kocha, a raz nienawidzi! Czytając o perypetiach Merysójek mam wrażenie, że moje życie jest puste i niepełne bez tej całej otoczki!

Nakwa w swym uroczym, moherowym berecie! <3

Anonimowy pisze...

Może się mylę, ale czy pod koniec, Nick nie zsunął z Mary Sue ręcznika, tym samym odsłaniając jej nagości? Teoretycznie tylko zaczął, ale piersi chyba zdążył jej odsłonić. Jakby tego było mało, boChaterka później do niego podbiegła, więc ręcznik powinien spaść, ale o dziwo, nikt tego nie zauważył. o.O
Chyba właśnie zaczęłam szukać w opku jakiejkolwiek logiki. Źle zemną.
Hasło: torst. Tost? A może tors? Tak, to na pewno umięśniony tors Nicka!

Anonimowy pisze...

O taak. Kolejne, jakże przyjemnie kanoniczne opko z opko lal a landu :D Wiecie. Tak sobie właśnie analizuję siebie sprzed 5 lat i dochodzę do wniosku, że dużo we mnie było z takiej właśnie Alisson. FOchy o byle pierdołę, skuteczne uprzykrzanie życia innym. Na Bora! Jak dobrze, że jednak z biegiem czasu wydoroślałam :)
Pozdrawiam serdecznie i dziekuję pięknie za kwikaśną analizę :)
Aartz
PS: Hasło 'bivars' hmm. BIVAR OV BAD STORIEZ!

Anonimowy pisze...

Przypuszczam, że ręcznik nie był z papieru ściernego, tylko folii ochronnej... Draństwo ma i 4 do 6 metrów długości, więc akurat, żeby się dokładnie okręcić ;)
Bardzo sympatyczna analiza!

Anonimowy pisze...

Mój pierwszy komentarz, ale czytam was od dawna :)
Sympatyczna analiza, którą czytałam z uśmiechem na ustach, ale bez szczególnych zakwików (pardon... Sienkiewicz w wykonaniu Dzidki doprowadził mnie do śmiechu, a więc co najmniej jeden był. Reszty grzechów nie pamiętam ;)) Aczkolwiek logika tego opka doprowadzała mnie mnie do systematycznych facepalmów.

Silje

Ps: Chociaż ostatnio trafiłam na bloga, który doprowadził mnie do większego załamania. Wiedzieliście, że posadę trenera reprezentacji można dostać w spadku? ==> http://niespodzianki-zycia.blog.onet.pl/

Adwokat pisze...

Kochani... Salut!
Oddaję pokłony, palę kadzidła, nie wiem co tam jeszcze...
Od kwikania spadłam z łóżka!
Dziękuję za miły wieczór :D.
Pozdrawiam serdecznie.

Ps. Hasło: neour. Chłopak dla Nakwy? xD

Pigmejka pisze...

Ach, jakie to było miodne! Te zwroty akcji, te samochody, te rozstania i powroty! Prawie jak "Moda na sukces", tylko bez kazirodztwa i zmartwychwstań boChaterów.

Brawa dla Was i uściski dla Nakwy!

Hasło: "undever". Słownik mówi, że "ver" to po hiszpańsku "zobaczyć", a po francusku "robak". Zaiste, podczas czytania blogaska mogłam mieć taką minę, jakbym patrzyła na robaka.

Dzidka pisze...

Silje: dzięki za uznanie :) Musze powiedzieć, że zalinkowanym opkiem zrobiłas mi dzień. Musze sie mu bliżej przyjrzeć *złowieszczy uśmiech*

Hasło: chrophip. Taki dźwięk z siebie wydałam, jak doszłam do testamentu Jana Schwartza :D

Anonimowy pisze...

*kłania się* Cieszę się, że mogłam się przydać przynajmniej do poprawienia czyjegoś humoru. Jak to się mówi "dobro raz dane, wraca dwa razy". ;)
Tak, testament pana J.S. jest niesamowity.
Silje
Ps: Hasło expro - rośnie mi doświadczenie w pisaniu komentarzy czy co? ;D

Anonimowy pisze...

Dziewczyna zamienia kilka słów z chłopakiem i już wie, że to miłość jej życia, jakiś obcy facet mówi, że jej ukochany odbił mu kiedyś dziewczynę, to oznacza dla niej koniec związku, krzyczy na swojego chłopaka, że go nienawidzi i nie daje mu dojść do słowa, a kiedy mu się wreszcie udaje, mówi jej, że to odwrotnie było i już wszystko gra. Wymiękam.

Anonimowy pisze...

Zaraz zaraz, ale co w końcu z tą złą różową, z którą Nick się całował? Żadnego wyjaśnienia, nawet typu "to moja mama, ona tak młodo wygląda"?