sobota, 19 lutego 2011

61. Mrok na biegunach, czyli wampiry zgwałcone po raz enty


Opko, które chcemy Wam zaprezentować, jest cokolwiek nietypowe, ponieważ w myśl „Kupą, mości panowie!” zostało napisane zbiorowo. Do boju w piórze stanęli dzielnie aŁtorka i Pisak (na krótką metę wspomagani przez niejaką Jarzynę). Obok stworzenia stuprocentowej Mary Sue i pogwałcenia wampirzego kanonu nie gorzej niż Tłajlajt, aŁtorzy wykazali się niezwykłym wręcz (czyli typowo aŁtorskim) zapatrzeniem w siebie.

 
http://www.piszmy.pl/story_view.php?id_w=1306
 

 
Analizują gościnnie Tesska i Hagath.
 
Smacznego!
 
O sobie:
Z żalem stwierdzam, że ani Gebilis, ani Asasin nie napisali o sobie ani słowa. A szkoda.
 
Mroczna kołyska
Bo jak powszednie wiadomo, one złe są, te kołyski.
Było Cradle of Filth, Cradle of Fear, jest i Cradle of Darkness. Dani pęka z dumy.
 
Opis świata:
Powieść o wampirzycy, która jest wampirem
Trans?
A co się Marysia będzie ograniczać!
 
wyższego rzędu, tzn. nie działają na nią: słońce, kołki, ogień itp. Dodatkowo jej przyrodnim ojcem (kilkaset lat wcześniej) był van Helsing.
Jak działa przyrodni ojciec kilkaset lat wcześniej?
Oj tam, nie rozumiesz. Był nim kilkaset lat wcześniej, ale gdy zobaczył, co z dziewczęcia wyrosło, to się zrzekł praw rodzicielskich.
 

Wampirzyca ma na imię Wika (jednak w jej wampirzym wcieleniu nosi imie Tamika). Tamika jest ochrzczona(!) przez co staje się odporna również na krzyż i wodę święconą.
A jakim cudem nie zjarała się w trakcie chrztu, tego już najstarsi górale nie wiedzą.
Bo ona, jak większość europejskich wampirów, została ochrzczona przed przemianą. Ale chce wierzyć, że jest w tym wyjątkowa.
Jeśli byłaby z Czech, Francji bądź któregoś z krajów skandynawskich, to mogłaby się czuć wyjątkowo, bo tam chrzest jest ostatnio passe. Ale skoro podaje się za kilkusetletnią staruszkę, to niech sobie za bardzo nie wlewa.
 
Jedyną rzeczą, która może ją zabić jest tzw. księżycowe ostrze. Ale w ręku osoby niepowołanej, księżycowe ostrze, to zwykła stal, która nic naszej bohaterce zrobić nie może. Tamika jest księżniczką i jej umiejęności i ogromna moc pozwala jej panować nad wszystkimi rzeczami i istotami na ziemi.
Mary Sueeeeeeee!

Aby zabić Tamikę trzeba być szlachetnie urodzonym i pochodzić z królewskiego rodu. Jedyną taką osobą jest indiańska 14-latka Chayenne (której rodzina wywodzi się od Montezumy)
…którego rodzinę konkwistadorzy wybili w pień, ale co tam.
 
ale ta zaczyna tarktować Tamikę jak siostrę.
Nie wiem, co z nią robi, ale brzmi to bardziej perwersyjnie niż jakieś tam morderstwo.
 
Wiadomo tylko tyle, że za parę dni jest częściowe zaćmienie słonca i wtedy o świcie wampirzyca stanie się niepokonana.
Nuuudaaaa… A przecież opko się jeszcze nie zaczęło.

Jedna z przyjaciółek (jeszcze ludzkiej istoty) Wiki zdradza ją i rozsiewa o niej plotki.
Jej białe kozaki kosztowały tylko cztery dychy! A jej York nie ma rodowodu!

Do świtu zostają dwie godziny...
Tik, tak, tik, tak, tik, tak. <Hagath rozpaczliwie próbuje reanimować klimat poprzez wprowadzenie efektów dźwiękowych>
 
 
Opko właściwe:
/fragment aŁtorki/
 
Wika w wieku 15-stu lat należała już do młodych, zbuntowanych nastolatek.
Fenomen starej nastolatki na zawsze pozostanie dla mnie nieodgadniony.
 
Jej matka nie potrafiła okiełznać córki.
Towarzystwo, w którym obracała się Wika, zostało określone przez jej znajomych jako "margines społeczny". Młoda, zbuntowana, szukała swego miejsca w życiu.
W sensie, znajomi sami się tak określili?
Jestem odpadem atomowym, jestem odpadem atomowym <nuci>.

- Wika, jak dobrze, że cię widzę. - Do siedzącej na ławce dziewczyny podeszła długonoga blondyna.
-Cześć, ja też cieszę się, że cię widzę. Może skoczymy na piwo? Suszy mnie. Cholera... ale mi chyba zabraknie na dwa... - Wika wyjęła z kieszeni drobniaki i szybko je przeliczyła. - Tak braknie, masz hajs?
Blondynka zdjęła z ramienia torebkę i zajrzała.
- Mam, chodźmy.
Paaaatooolooogiiiaaaa! Znasz kogoś poza przestępcami i menelami, kto pijałby piwo? A dwa?!
Mary Sue brakuje pieniędzy? Cóż za pogwałcenie pogwałconych kanonów!

Bar znajdował się kilka kroków dalej. Usiadły w barowym ogródku, przy stoliku, ocienionym ogromnym parasolem.
Bo jak się ledwo uciułało trochę kasy na piwo, to idzie się do knajpy, zamiast zaopatrzyć się w Biedronce czy innym Tesco, gdzie jest dziesięć razy taniej. Ech, kiepski z tych Maryś Zuź margines... taki mało doświadczony.
Tylko kilkaset lat praktyki, co to dla takiej?

- Siedź tu, a ja przyniosę piwo - Wika spojrzała na przyjaciółkę bez słowa i tylko kiwnęła głową. Gdy ta oddaliła się, poprawiła się na krzesełku wyciągając nogi.
Nie umieraj! Całe opko przed tobą!
To ona żywa jest? <z zainteresowaniem>
 
Ubrana w czarne spodnie, glany i T-shirt z boku wyglądała jak każda nastolatka.
Może i glany nie są szczególnie niszowe, ale zaraz każda? A białe kozaczęta kto nosi? Tylko ryczące czterdziestki?
 
Jednak, gdy patrząc jej w twarz, widziało się jej podkreślone czarną kredką oczy, fioletowe usta i nastroszoną fryzurę, obraz nastolatki znikał.
A tu przesada w drugą stronę. Nastolatek wymalowanych jak mroczna Drag Queen jest wcale niemało.
Bo to „młoda nastolatka” jest. Jeszcze nie odkryła sklepów z tapetami i tym podobnych miejsc kultu.
 
Ze swym zwykłym wyrażającym wieczne niezadowolenie grymasem ust, z pochmurnym spojrzeniem [bez których nie obyłaby się żadna wzorowa Marysia Zuzanna], w oczach każdego patrzącego stawała się od razu starsza, niż by to sugerowała jej szczupła, wręcz chuda sylwetka.
Taaak. Czyli wszyscy emo wyglądają na emerytów.
A może to dlatego oglądamy tyle zblazowanych nastolatek? One po prostu myślą, że wydają się starsze…

- Masz – Monica postawiła przed Wiką wysoką, oszronioną, pełną bursztynowego płynu szklankę.
Szklankę? Małe to piwo… Albo praworządny barman zaserwował im, adekwatnie do wieku, sok brzoskwiniowy.
Tudzież pułapkę na żula.
 
 
– O czym tak dumasz? Wyglądasz tak, jakbyś zobaczyła zombie.
Na widok zombie mogłabym zrobić różne miny: zaskoczoną, zainteresowaną, może nawet przerażoną, jeśli trupek pożywiałby się akurat kimś znajomym. Ale zadumaną? Nad czym tu dumać?
Nad nieuchronnością śmierci na przykład.
 
– To mówiąc ze śmiechem rozejrzała się dookoła. Ponieważ jednak nie dostrzegła nikogo znajomego a także nikt nie wydał jej się na tyle interesujący, by zatrzymać na nim oko, Monica usiadła na krzesełku naprzeciwko Wiki.
Gdyby pojawił się ktoś interesujący, stałaby na baczność, wpatrując się w niego. Jak surykatka.
Nie, raczej dałaby się romantycznie zgwał… to jest, ten, poderwać w toalecie.

- Wiesz widziałam Darka. Natknęłam się na niego na ulicy. Zamieniliśmy kilka słów, ale ponieważ się śpieszył, nie dokończyliśmy rozmowy… Jesteś może z nim umówiona? Wpadłabym na chwilę do was, dokończyć rozmowę… Nie patrz tak na mnie, mam sprawę do niego, a ponieważ się speszył nie zdążyłam mu coś powiedzieć – Monica wybuchnęła radosnym śmiechem, widząc ponure spojrzenie przyjaciółki. – Nic wam nie zrobię.
Amish Paradise. Komórki i Internet nie istnieją.
Może ma problemy z aklimatyzacją w nowych czasach? Kiepsko, jak na super-ultra-genialną-i-wszechmocną wampirzą księżniczkę.

Wika wsłuchiwała się w swobodny, ujmujący śmiech dziewczyny. Znajomi mówili, że Monica śmieje się perliście, ale co by to nie znaczyło, w tej chwili Wika czuła ogarniające ją zdenerwowanie.
Wszak jako szanująca się Mary Sue, miała monopol na perlisty śmiech. A tu jakaś bladź postanowiła go złamać.
 
Czuła jak niepokój zimnymi palcami zaciska się wokół jej serca.
Więc oblała koleżankę spojrzeniem.
I zafalowała piersiami… a pardon, to nie ten wątek.

Nie rozumiała, dlaczego nagle stała się taka niespokojna…
To tylko jej wewnętrzny marysuizm domagał się dopieszczenia czymś nieracjonalnym. I najlepiej podniosłym oraz głębokim.
 
***
Drzwi zaskrzypiały przeraźliwie i wolno otworzyły się. Do komnaty wszedł przygarbiony starzec. Jego chudą, kościastą postać spowijała czarna peleryna.
Peleryna musiała nieźle prześwitywać, skoro widać było „kościastość” postaci.
Albo niedbale spowijała.
 
Wolno kuśtykając podszedł do stojącego pośrodku biurka.
Dawno tu nie był. Jego wieczny sen przerwały głosy dochodzące ze świata żywych.
Polecam stopery. Mięciusie, różowe, dostępne w aptece za kilka złotych.

Usiadł na karle przy biurku.
Tu powinien być link do odpowiedniej sceny z „Bruno”.
 
Komnatę oświetloną tylko blaskiem świecy stojącej na biurku, w kutym, srebrnym świeczniku spowijał półmrok.
Bo jakby napisała, że było ciemno, to by umarła.

Starzec wolno ujął leżący przed nim pergamin i rozwinął go. Litery już wyblakłe, o rdzawym zabarwieniu były ledwo czytelne, jednak mimo upływu czasu, który spędził pogrążony w śnie nadal pamiętał, co zapisał.
Mądry czas, pamiętał, co zapisał.

Była wtedy małym, bezbronnym dzieckiem.
Tycim-tycim czasikiem.
Zegarkiem kieszonkowym.
 
Śledził jej losy od momentu, gdy opuścił ją ojciec. I na pergaminie, gęsim piórem umoczonym w krwawym atramencie, zapisywał jej ulotne myśli.
Zwykły atrament nie był dość mhroczny.
Fenomen mhrocku – nie zawsze to, co najciemniejsze, jest najmroczniejsze.

Wolno, z trudem, odczytywał słowa:
 
/fragment Pisaka/
2 stycznia AD 1587
Wczoraj tatuś przywiózł mnie, tu, na wieś. Miał usunąć "pewnego złego pana", a zależało mu na tym abym żyła. Bo "jestem jego skarbeńkiem". Wioska jest piękna, drzewa wysokie, mnóstwo śniegu i sympatycznych zwierzątek do zabawy.
Tu wyrwę łapkę, tam wydłubię oczko...
Ach, ten szesnastowieczny język… ta stylizacja… Okładać takiego słownikiem i patrzeć, czy równo puchnie…
 
Ludzie przyjaźni, od razu ich polubiłam. Tatuś oddał mnie pod opiekę swojego znajomego. Szepnął mu coś do ucha, tamten pan pokiwał głową i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się do niego promiennie, przyciskając do serduszka Annę.
Potem tatuś podszedł do mnie i powiedział, że mnie teraz zostawia i że niedługo wróci. Powiedziałam mu, że będę grzeczna i że go kocham najbardziej na świecie.
O ile akurat nie wydłubuję oczek zwierzątkom.
Może nikt biedaczce nie wytłumaczył, że tak nie wolno? Może tato nie opowiadał jej do poduszki bajek o Lenore?

7 stycznia.
Bawię w śniegu tzn. bawię się ja, Anna i inne dzieci. Lepimy bałwana i rzucamy się śnieżkami. Jestem grzeczna, a tatuś niedługo wróci.
Kilkulatka szalejąca w śniegu z pewnością rozmyśla o tym, czy jest grzeczna.

20 stycznia.
Wszystkie dzieci w wiosce są chore łącznie ze mną. Tylko Anna zdrowa, ale przecież to zwykła szmacianka.
Boście nie nosili rękawiczek, jak babunia kazała!

23 stycznia.
Boli mnie głowa i całe ciało. Czuję się nieswojo. Dzisiaj zmarła podobno jakaś dziewczynka, która przed śmiercią strasznie się trzęsła.
A mnie boli mózg i całe ciało, jak to czytam. Gdybym była jabłonią, bolałyby mnie jabłka i całe drzewo.

30 stycznia.
To jakaś zaraza. Tak mówią we wsi. Zostało pięcioro dzieci przy życiu, w tym ja. Anna mówi, że niedługo wrócę do zdrowia. Ja jej wierzę.
Wierzysz? Przecież to zwykła szmacianka.
Halucynacje – kolejny objaw, doktorze House!

4 luty.
Odmiana nazw miesięcy jest męcząca. Trzeba odpocząć.

Coś dziwnego zaczyna się dziać z tutejszymi ludźmi. Wszyscy na mnie dziwnie patrzą, a ja nie wiem, o co im chodzi. Może o to, że Anna nadal zdrowa? Co się z tobą dzieje tatusiu?
A nie martwią Cię widły i kosy w rękach zbliżających się do ciebie chłopów, dyskretnie ukrywane za plecami?

7 luty.
Ledwo poruszam nogami. Poszłam do studni napić się wody, ale jestem za mała i nie dosięgnę korby.
Trzeba było bardziej się postarać. Gdybyś wpadła, mielibyśmy kolejny The Ring.
Spotkania z taką Samarą nikt by nie przeżył.

14 luty.
Pan, u którego mieszkam powiedział, że nie mogę u niego więcej być. Odparłam, że jak tatuś wróci to mnie stąd zabierze. On się tylko dziwnie roześmiał i odpowiedział , że gdybym była zwykła, to on by już dawno sprawę załatwił. Znowu nie mam zielonego pojęcia, o co mu chodzi.
O Twoją niezwykłość, Mary Sue! A o cóż by innego?
 
18 luty.
Obudziłam się w krzakach. Zakrwawiona, brudna, obolała, z podartą odzieżą. Na skroni mam ogromną ranę. Próbowałam ją dotknąć i wrzasnęłam. Bolało. Poczułam w ustach gorzki smak. Co się stało? . Nic nie pamiętam... Anny nadal nie ma.
To ona cię tak załatwiła. Za wyzywanie od szmacianek.
Klasyk – Mary Sue budzi się w krzakach, ranna, obolała, niczego nie pamięta. Co jest najważniejsze? Podarta odzież.

20 luty
Znalazłam w śniegu sponiewieraną Annę. Była w takim samym stanie jak ja. Kto aż tak nienawidził zwykłej lalki?
Pewnie jakiś miś, którego nazwała zwykłym pluszakiem.
Jakkolwiek nie mogłam pojąć braku odmiany miesięcy i sensu stawiania po nich kropki, nie wiem, co w dwudziestym dniu miesiąca jest tak niezwykłego, że dla odmiany został tej kropki pozbawiony.

24luty.
Błądzę. Zimno mi. Jestem głodna. Anna też.
A tutaj data utraciła nawet spację. Pisak zgłodniał?

26 luty
Moje 7 urodziny. Znalazłam martwego ptaszka. Zjadłam połowę. Nie jestem egoistką i połowę zostawiłam Annie.
Anna okazała się jeszcze mniejszą egoistką i oddała swoją połowę mnie. Jestem wzruszona. I odbija mi się pierzem.
Ależ się najadły!

5 marca.
Od tygodnia nie miałam nic w ustach. Opadam z sił.

18 marca
Umieram. Ledwo widzę. Sukienka jest w strzępach.
Jak na prawdziwą Marię Zuzannę przystało, nawet na skraju wycieńczenia martwi się o stan garderoby.
A nie mówiłam? ^^

23 marca
Żyję. Jak to możliwe ?
Jesteś Mary Sue, zrozum to w końcu. Musisz przeżyć, bo inaczej nie byłoby zabawy. W sensie – analizowania.

25 marca.
Spotkałam jakiegoś pana. Powiedział, że ma coś do jedzenia, ale w krzakach. Poszłam za nim. Pan obalił mnie na ziemię, podniósł sukienkę do góry i rozszerzył mi nogi, chwytając jednocześnie za udo. Nie miałam sił się bronić.
Pamiętaj – zawsze idź w krzaki z nieznajomym. Przecież jemu nie może chodzić o nic złego, czyż nie?

26 marca
Wstałam, kiedy słoneczko było już wysoko. Obok mnie leżał bez czucia ten wstrętny pan.
A skąd wiesz, że bez czucia? Może raczej chodziło o to, że już nie było go czuć, bo się umył?
 
Ale jakoś dziwnie leżał. Oczy rozszerzone jakby ze strachu. Był skulony i zasłaniał głowę. Dziwny jakiś. Takiś biały jakby...pozbawiony krwi? Na całym ciele miał ślady ukąszeń. Ale zaraz, zaraz ! Nie czuję w ogóle głodu. Czuję w sobie przypływ sił. Co tu się stało ?
Jak to, co? Transfuzja.
Takiś? A skąd tu narracja w drugiej osobie?
 
/fragment aŁtorki/
 
***
Wika po spotkaniu z Monicą myślała tylko o tym, by odpocząć.
Rzeczywiście, umęczyły się jak diabli.
Szklanka w górę, szklanka w dół, szklanka w górę, szklanka w dół. Zakwasów można dostać.
 
Czuła się słaba, zniechęcona. Niepotrzebnie umawiała się z przyjaciółką na drugim końcu miasta. "Trzeba było umówić się niedaleko domu, a nie teraz czekać na tramwaj" pomyślała niechętnie. Jednak "13" nadal się nie pojawiała.
O bogowie! Ona jeździ trzynastką! Jeszcze ją spotkam w drodze na uczelnię!
A skąd, ona na Remy Hadley czekała, ale ta akurat była zajęta Foremanem.

Wika czuła się coraz gorzej. Nogi miała jak z gumy, przyśpieszony oddech.
Ten oddech jej przyspieszył od stania?
Nie, przypomniała sobie, że nie wzięła z domu błyszczyka.
 
Rozejrzała się. Niedaleko przystanku dojrzała ogromne drzewo. Powoli, z trudem, doszła do niego i oparła się o pień. Zrobiła to w ostatniej chwili, jeszcze moment a osunęła by się bezwładnie na chodnik.
Bo jakby się oparła o wiatę na przystanku, melodramatyzm sceny nie byłby aż tak wyraźny.
Może praktykuje jakieś gusła z nurtu New Age i zasysa energię z drzewek?
 
"Co się ze mną dzieje?" pomyślała z trudem
Też mi nowość…
 
utrzymując równowagę. Przymknęła oczy. Jak przez mgłę usłyszała wołania: "Nietoperz, patrzcie tam leci nietoperz... A skąd tu gacek? W środku miasta?... Ludzie patrzcie! Nietoperz!"
Ja tam bardziej zdziwiłabym się, że w środku dnia...
Nietoperz w biały dzień? To prawie jak sowa w biały dzień! Zaraz na motorze Syriusza White’a pojawi się Hagrid i przywiezie Dziewczynkę, Która Przeżyła.

"Jaki nietoperz?" Wika z trudem otworzyła oczy, rozejrzała się. Nie widziała nigdzie żadnego nietoperza. Ale... Jakim cudem znalazła się pod swoim blokiem? Przecież była daleko stąd? Nie chciało jej się myśleć.
Nie pierwszy i nie ostatni raz.
 
"Oj, jak dobrze, że jestem już w domu" pomyślała przelotnie, podchodząc do drzwi klatki.
W mieszkaniu na szczęście nie było matki.
Weszła więc cicho do swej chatki
Zamiotła kuchnię, zmyła statki
Podlała doniczkowe bratki,
I weszła do swej izolatki.
 
W niej to trzymała swe mroczne szatki,
Tusze, kremiki, cienie, pomadki.
Wyjrzała przez okienne kratki,
Takie rozkosze tej wariatki.

Wika rozsiadła się na sofie i włączyła telewizor. Chwilę przełączała kanały, aż trafiła na lokalne wiadomości. Spiker wyraźnie poddenerwowany relacjonował wydarzenia rozgrywające się za jego plecami.
- Proszę spojrzeć na niebo - wyciągnął rękę, pokazując coś w dali.
Na wypadek, gdyby widzowie nie wiedzieli, gdzie jest niebo.
 
Wika przesunęła się bliżej ekranu. " Co to, chmura? Czy plama na kamerze?"
Nie, to Łoś-Superktoś!
 
Potarła czoło. Jednak ciemna plama na ekranie szybko się powiekszała. "Tornado? Ale skąd tu, nigdy nikt o czymś takim u nas nie słyszał..."
Tornado – łatwe do pomylenia z chmurą lub plamą.
 
Znów spojrzała na ekran. Nie, coś tu nie tak. Jeżeli to anomalia pogodowa, to przynajmniej powinien powiewać wiaterek, przecież chmura była coraz bliżej reportera, a jemu nawet jeden włosek nie drgnął, nie mówiąc o całej reszcie... Dziwne. Wika spojrzała w okno. Jednak tam dostrzegła tylko błekit nieba i rozlewającą się na nim rózowo - czerwoną smugę zachodu. Źadnej chmury, ściemnienia nieba.
Rozlewającą się różowo-czerwoną smugę zachodu oblała tęsknym spojrzeniem.

Znów spojrzała na ekran. Reporter nadal wskazywał chmurę, która zdawało się jest już za jego plecami. Wika przełączyła kanał. Jednak tam też zobaczyła postać reportera wskazującego chmurę i tak na kilku następnych kanałach.
Wystarczy byle obłoczek, by stacje telewizyjne rzuciły wszystko w cholerę i pojechały transmitować to na żywo? Toż to musi być sezon ogórkowy wszech czasów!
 
„Co jest do cholery?” Wnerwiona poszła do kuchni nalać sobie soku, po chwili wróciła, ale na wszystkich kanałach miała ten sam obraz.
Sok miał coś zmienić, przepraszam?
Może był z wkładką? To mogłoby zmienić, może nie tyle sam obraz, co sposób postrzegania.
 
Wyłączyła telewizor.
 
/fragment Pisaka/
 
- Może w radiu powiedzą coś ciekawego? - mruknęła. Poszła do biblioteczki, wzięła z półki swoją ulubioną książkę J. Austin pt. „Rozważna i romantyczna”.
No tak, Mary Sue może czytać jedynie dzieła aŁtoreczek. Nawet tych sprzed dwustu lat. Ale Pisak mógłby się przynajmniej wysilić i nie trzaskać byka w nazwisku.
Ha! Ma problemy z aklimatyzacją! Teraz wampirze Maryie Zuzanny czytają „Zmierzch” Stephenie Meyer.
Uuu, Hagath, nagrabiłaś sobie!
 
Przy łóżku postawiła szklankę soku, włączyła radio, ściągnęła kapcie. Położyła się na brzuchu i  zaczęła czytać, równocześnie słuchając radia.
W  radiu akurat leciało „Leave you behind”   Lunatic Calm-u.
Interesujący zapis…

Wika uśmiechnęła się. To był jej ulubiony kawałek. Potem już nie słuchała co grali, bo książka ją wciągnęła. Minęły dwie godziny. O dwudziestej, jak zwykle zaczęły się wiadomości:
A o dziewiętnastej nie? Zawsze mi się wydawało, że w radio wiadomości są co godzinę.

„Frank Chesd i Amanda Rest [in peace] zapraszają na wiadomości w najpopularniejszej stacji kraju, Rocket Base. 
Dzisiaj nad miastem, o świcie pojawiło coś dziwnego na niebie. Od początku ta niby-chmura zainteresowała meteorologów i w chwili obecnej trwają badania nad jej składem. Co najdziwniejsze chmura zwiększa swoją objętość zasłaniając słońce, wywołując strach i przerażenie wśród mieszkańców naszego miasteczka. Łączymy się z ...”
…Tokio, oni mają doświadczenie w walce z Godzillą.

„Cholera znowu to samo” - pomyślała Wika i lekko ściszyła stację. Jednak w tym samym momencie usłyszała coś, co ją zaciekawiło i natychmiast pogłośniła, słuchając przekazywanej wiadomości z zapartym tchem:
„... dzisiaj wieczorem w hali nowo otwartej Galerii Handlowej odbędzie się Bal Maszkaronów, Wilkołaków i Wampirów, którego sponsorem jest znany amerykański multimilioner Howard Stone. 
Zapytaliśmy pana Stone`a jakie , oprócz charytatywnych, ma cele ten bal.
- Tak naprawdę poszukujemy Księżniczki Życia i Śmierci, która nie wie kim naprawdę jest i jaką ma moc. Chcemy pomóc jej się odnaleźć w tym świecie, złożyć jej hołd, i nie pozwolić by jej mroczna moc mogła zapanować nad światem.”
Czym byłoby opko bez balu? A czym byłoby opko bez balu, na którym Mary Sue zabłyśnie niczym najjaśniejsza gwiazda?
 
Wiki usłyszała stanowczy, charyzmatyczny głos Stone`a. 
Doprawdy, dziwne, zwłaszcza, że właśnie przemawiał pan Stone.

„ Pan Stone dodał tylko , że gdyby księżniczka żyła teraz, miałaby ponad 500 lat.” -dobiegł głos spikera -  Podejrzewamy, że tak naprawdę ta mała żyje wśród nas. A jej chęć życia jest tak wielka, ze mogła na kilkaset lat powstrzymać upływ czasu i teraz byłaby  nastolatką.  Naprawdę zagadkowe są słowa pana Stone`a. Nasza reporterka próbowała dowiedzieć się czegoś więcej , ale pan Stone nie chciał udzielić więcej informacji, mówiąc, że na gdybanie jest jeszcze za wcześnie i ze nie chce wzbudzać niepotrzebnej paniki.
Każdy szanujący się spiker w tym momencie coś na temat przygód pana Stone'a z kokainą, zamiast relacjonować takie brednie beznamiętnie niczym sprawozdanie z obrad sejmu.
Nie, teraz pedofilia jest bardziej na czasie. A to postarzanie nastolatki o pięćset lat to pic, żeby zataić, że jeszcze kurator siedzi jej w majtkach.
 
I dodał, że dla zainteresowanej młodzieży jest około 500 biletów na bal, mimo dużego zainteresowania. I  ci  dostaną bilety, którzy przejdą przez zorganizowane przez niego testy...podajemy nr tel.”   
Setki, jeśli nie tysiące osób ma zostać przetestowanych w kilka godzin. Na czym ma polegać ten test? Jak umiesz zwinąć język w rurkę to wchodzisz?
Jeśli złożysz dość głęboki pokłon Mary Sue.
Ale zaraz, zaraz. Jeszcze coś. Bal ma być charytatywny... Ale bilety rozdają za darmo, w dodatku małolatom. Ustawią skrzyneczki na datki i będą liczyć, że goście wyskoczą z kieszonkowego?
Organizatorzy oznajmią: „Musicie zapłacić, żeby wyjść, inaczej Mary Sue zostanie tu z Wami na zawsze”. Zbiją fortunę. Zresztą, bal charytatywny brzmi lepiej.
 
/fragment aŁtorki/
 
Wika szybko zapisała numer. Spojrzała na zegarek. "Późno, czy jeszcze ktoś odbierze?"
Ależ skąd! Numer podali dla picu.
 
Sięgnęła po komórkę.
- Ja w sprawie dzisiejszego Balu. Mogę się jeszcze zgłosić? - powiedziała prędko, gdy tylko usłyszała, że po drugiej stronie ktoś podniósł słuchawkę.
- Oczywiście, proszę podać imię i nazwisko. - Usłyszała w odpowiedzi kobiecy głos. Wika szybko podała dane. Nie do końca zdawała sobie sprawę, dlaczego jej zależy, by znaleźć się na tym akurat balu, ale czuła, że musi tam być.
Może wybór Księżniczki Życia i Śmierci miał z tym coś wspólnego.
Z takim wpisem w dowodzie osobistym miałaby darmowy wstęp na wszystkie koncerty Arthrosis.

-Wie pani gdzie odbywa się bal?
-Tak, o której jest rozpoczęcie?
- Proszę zgłosić się do godziny dwudziestej trzeciej. Przy wejściu wystarczy podać nazwisko, tam panią pokierują dalej.
Jeśli eliminacje mają się zacząć o dwudziestej trzeciej, to nawet z konkurencją zwijania języka w rurkę się nie wyrobią do „dziś wieczorem”.

Odłożyła słuchawkę. "Mam jeszcze trochę czasu." Rozejrzała się po pokoju. "W co się ubrać?" Otworzyła szafę. Czerwony stanik, czerwony pas do pończoch, czarne kabaretki, krótka czarna spódniczka i czarna bluzeczka na ramiączkach.
I przenośna czerwona latarnia, na wypadek, gdyby w okolicy żadnej nie było.
Majtek nie założyła, ladacznica jedna!
 
Tak to jest to. Przebrała się. Podeszła do dużego lustra w przedpokoju. Widok, który tam ujrzała zadowolił ją.
Mało wymagająca. Janiemamskojarzeń, janiemamskojarzeń…
 
"Jeszcze makijaż i jestem gotowa" pomyślała z zadowoleniem.
Pod oszklonymi drzwiami Galerii stanęła tuż przed dwudziestą trzecią.
Galerianka, wersja 2.0.

Dostępu do środka broniło dwóch ochroniarzy. Tłum maszkar, postaci przebranych za wampiry i wilkołaki był jeszcze spory. Wolno przecisnęła się pod same drzwi.
-A ty gdzie? - Łysy, barczysty ochroniarz zmierzył ją wolno wzrokiem.
- Miałam podać nazwisko i tu dowiedzieć się, co dalej. - Odpowiedziała Wika spokojnie, patrząc ochroniarzowi prosto w oczy.
- Wchodź - odpowiedział ten, nawet nie spytawszy jak się nazywa. Odepchnął kilku stojących najbliżej drzwi chłopaków i robiąc przejście wpuścił dziewczynę do środka. Zaskoczona Wika weszła i stanęła zdezorientowana.
I to niby był ten wielki test?
 
W tej samej chwili podeszła do niej wysoka, szczupła kobieta w długiej, srebrnej sukni. Uwagę Wiki przykuł piękny diamentowy naszyjnik na jej szyi.
-Chodź za mną. - Kobieta skręciła w prawo i poprowadziła ją krętymi schodami na pierwsze piętro.
Jak bardzo schody galerii handlowej mogą się skręcać na wysokości jednego piętra?

Długi korytarz z mnóstwem zamkniętych drzwi wyściełany był puszystym, miękkim dywanem. Szły wzdłuż korytarza.
Trzeba podpowiedzieć właścicielowi sklepu z drzwiami, że układanie puszystych dywanów jest niepraktyczne, bo klienci i tak wszystko zniszczą buciorami.
Szły? Te drzwi?
 
Kobieta zatrzymała się przed drzwiami oznaczonymi numerem 13. Otworzyła je.
Jak widzimy, ten egzemplarz posiada podwójny zamek i dodatkowe wzmocnienia. Dostępne są trzy kolory okleiny: mahoń, wiśnia i dąb. Na specjalne zamówienie sprowadzamy wersję ze złoconym wizjerem.

- To już ostatnia – powiedziała do kogoś w pokoju. Odsunęła się, zapraszając gestem Wikę do wejścia.
W nie umeblowanym pokoju stał starszy mężczyzna. Wysoki, szpakowaty, o niezwykle bladej twarzy, patrzył przenikliwym spojrzeniem swych czarnych oczu prosto w oczy, przestraszonej nieco tym dziwnym przyjęciem, Wiki
- W porządku, zostaje. – Głos miał lekko schrypnięty. Jego wyprostowana sylwetka, wąskie, zaciśnięte usta i czarne oczy kogoś Wice przypominały, jednak nie mogła skojarzyć kogo.
Ach, doczekałam się testu! <ociera samotną łzę wzruszenia> Wymagający jak diabli. A Mary Sue oczywiście załapała się jako przedostatnia, bo jakże by dla niej mogło miejsca zabraknąć?
 
/fragment Pisaka/
 
Wika intensywnie, przymrużywszy oczy wpatrywała się w mężczyznę. Próbowała jeszcze raz przypomnieć sobie, gdzie widziała tę twarz, ale w tej chwili miała pustkę w głowie.
I nie tylko w tej...

„ I tak sobie nie przypomnę” - pomyślała.
- Przepraszam, ale przyprowadzono mnie tu, bo...eee....miałam przejść jakieś testy... - powiedziała nieśmiało.
- Spokojnie. Będą i testy. Po balu, a na razie odpocznij.
Bu, zawiodłam się… I na teście polegającym na „w porządku, zostaje”, i na aŁtorach, którzy zapewniali mnie, że testy będą PRZED balem. I po czym ona, na litość Cthulu, ma odpoczywać? Po przejściu krętymi schodami?
Na pierwsze piętro. Płuca można po tym wypluć.
 
Na dole możesz się posilić, napić no i potańczyć. Nie bój się. - Mężczyzna uśmiechnął się.- Asema zaprowadzi cię na dół.
Wika chciała jeszcze coś powiedzieć, ale mężczyzna położył jej delikatnie rękę na ustach.
- Asema zaprowadzi cię na dół.
Wika uparcie chciała jeszcze o coś zapytać
Mam déjà vu.
 
ale kobieta ujęła ją delikatnie za łokieć i poprowadziła przez długi korytarz, aż do jego końca. Zatrzymały się. Dalszą drogę zagrodziły im ogromne, masywne drzwi z mosiądzu.
Pośrodku miały wygrawerowany obraz połączonych ciał niebieskich: słońca i ksiezyca.
A tu mamy wersję deluxe, tylko dla zaufanych klientów. Na życzenie grawerujemy na nich podobiznę właściciela lub inny dowolnie wybrany wzór.
"Kiedy ciemna strona księżyca
zasłoni słońce,
słońce osłabnie.
I wtedy ono
pokłoni się księżycowi,
a księżyc pocałuje słońce.
Nie będzie juz ani światła
ani ciemności.
Będą razem rządzić na ziemi."
Usłyszała Wika za sobą cichy szept. Rozejrzała się, ale Asema stała nieruchomo wpatrując się w drzwi. Nie, to na pewno nie ona szeptała.
To była po prostu kolejna piosenka Tiary Przydziału, która uciekła przed ponownym przydzielaniem Harry’ego wprost do sąsiedniego opka.
 
Nagle drzwi bezszelestnie otworzyły się. Wika zajrzała. Zaraz za drzwiami ujrzała schody prowadzące prosto w dół. Wąski tunel z jednej strony ograniczała ściana, z drugiej, ciężka, kuta, balustrada.
Wika wyjęła palnik i odcięła kawałek, by zważyć w dłoniach jej ciężar. „Mmm... mosiądz” - mruknęła i uśmiechnęła się z rozmarzeniem. (Komentarz z dedykacją dla V.)
 
By zejść musiały iść jedna za drugą. Pierwsza na schody weszła Asema, Wika chwilę wahała się, jednak i ona ruszyła za przewodniczką. Usłyszała za sobą szelest zamykanych drzwi, jednak zanim ogarnęła je ciemność Asema rozjarzyła się powoli zamieniając w świecąca kulę. Kula powoli toczyła się w dół po schodach. Nie mając innego wyjścia Wika zaczęła schodzić. Szła tak jakiś czas za toczącą się kulą, gdy stanęła pod sklepieniem jakiegoś przejścia. Tu też kończyły się schody.
A tatuś mówił, nie podążaj w stronę światła!

Wika rozejrzała się. Była w sali balowej. Lśniący, wypolerowany parkiet , sufit przystrojony balonami i pośrodku szwedzki bufet z jedzeniem.
Sufit, parkiet, normalnie Wersal!
Czyli jak wypastuję podłogę, nadmucham parę balonów i ustawię stół z żarciem na środku pokoju, to będę mogła mówić, że mieszkam w sali balowej?

Gdzieś, z końca sali, dochodziły dźwięki muzyki.
A może skądś?
Ale gdzieś też do chodziły. Do jej uszu na przykład. Wpadały jednym, wypadały drugim, robiąc po drodze straszny przeciąg.
 
Wszędzie kłębiła się młodzież. Śmieli się, jedli, część nieśmiało próbowała kolorowych trunków . Wika nadal stała i patrzyła. Widok był niesamowity.
Młodzież i nieśmiałe podejście do trunków... To chyba faktycznie są Amisze.
 
/fragment aŁtorki/
 
Dominowała biel i czerń. Śnieżnobiałe obrusy przykrywały długie stoły. Białe, długie suknie pań i męskie białe koszule kontrastowały z czarnymi pelerynami i wytwornymi frakami.
Tabuny młodzieży przebranej za wampiry, wilkołaki i maszkarony dostały nowe ciuchy na wejściu?
Niestety nie dla wszystkich starczyło i niektórym musiały wystarczyć obrusy.
 
Biel przeplatała się z czernią, tylko pod sufitem kolorowe balony stanowiły przyjemny barwny akcent.
Wika zeszła na parkiet. Sala, w kształcie lekko spłaszczonej elipsy,
Jak wygląda lekko spłaszczona elipsa? I gdzie jest granica między lekkim a mocnym spłaszczeniem?
 
wypełniona była po brzegi roześmianą i rozgadaną młodzieżą. Czasami miedzy nimi można było zauważyć i stateczniejsze osoby : trzydziesto i czterdziestolatków, jednak stanowili oni mniejszość.
Stateczni trzydziestolatkowie... Ja chyba żyję w innym świecie.

Ruszyła wolno przed siebie
Sala, elipsa czy młodzież?
Mniejszość.
 
z zaciekawieniem przyglądając się obecnym. Czuła się dziwnie. Gdy mijała kogoś starszego czuła ogarniający ją spokój, zaś młodzież wręcz działała na nią odpychająco.
Ach ta różnica pokoleń!

„Co się dzieje?” pomyślała niespokojnie, jednak po chwili dziwny nastrój ulotnił się i mogła spokojnie obserwować uczestników balu.
Niedaleko niej stała miła para. Ona około dwudziestu, dwudziestu pięciu lat, on nieco starszy. Jej długie, pawie sięgające pasa blond włosy, nie upięte, swobodnie spływały po plecach. Lśniące, delikatne, naelektryzowane tworzyły wokół jej głowy delikatną aureolę.
To ja dwoję się i troję, by nie wyglądać po zdjęciu czapki jak kula plazmowa, a tu się okazuje, że naelektryzowane włosy są sexy!
Pawie czy blond?
 
Twarz miła, o delikatnych rysach i pełnych czerwonych wargach przywodziła na myśl aniołka z obrazka
Czuję się krzywdzona, nigdy nie miałam nad łóżkiem aniołka o pełnych, czerwonych wargach. Może jakiś demon by się znalazł, ale aniołek – nigdy!
 
który troskliwa matka wiesza nad łóżkiem ukochanego dziecka. Tylko te oczy! Wika jak zahipnotyzowana wpatrywała się w oczy dziewczyny. Ogromne, błyszczące, o prawie niewidocznej źrenicy, mieniące się intensywną zielenią tęczówki.
Przeniosła wzrok na mężczyznę. U niego, tak jak u partnerki zwracały uwagę oczy. Też duże, lecz dla odmiany raczej o barwie szmaragdu.
A szmaragd to niby jaki? Różowy?
Szmaragd, w odróżnieniu od poprzednich, bo tamte były avadzie!
 
Wysokie czoło, silnie zarysowany podbródek i czarne brwi zrośnięte nad nosem.
Oraz rzęsy, zrośnięte nad uszami.

Wika na moment odwróciła wzrok. Mimo że nigdy nie przestrzegała konwenansów i zawsze robiła to co chciała, tym razem poczuła się nieswojo. „To nieładnie tak wpatrywać się w nieznajomych.” Próbowała przekonać samą siebie, nie do końca rozumiejąc dręczący ją niepokój. Nie czuła od strony pary żadnego zagrożenia. Oni też nie zdawali się być poruszeni tym podpatrywaniem, a nawet uśmiechali się do Wiki delikatnie, jak starzy znajomi. Wika też czuła płynącą do nich [pieskiem] sympatię, ale niepokój zaciskał żelazną obręczą jej serce.
Spojrzała jeszcze raz na parę. Stali wpatrzeni w swoje oczy
Ilość spojrzeń, wpatrzeń, oczu oraz wzroku w powyższym fragmencie mnie ogłusza.
 
nie zwracając już na nikogo uwagi. „Co z nimi nie tak?” Wika przyglądała się im uważnie. Oboje byli piękni.
Rzeczywiście, mocno z nimi nie tak. Kto im pozwolił być pięknymi, kiedy obok stoi biedna i niedoceniona Marysia Zuzia?!
 
Delikatne ruchy, gdy dotykali swych ciał były zwinne [niczym rączy jelonek] jednak ujawniające siłę, twarze gładkie, bez jednej zmarszczki czy bruzdy, ciało białe, połyskujące, gładkie. Pomimo że Wika stała od nich oddalona o kilka kroków czuła dochodzący chłód.
Dochodzący był, więc przeszedł kilka kroków, też mi filozofia.
 
Jednak to nie było nieprzyjemne uczucie, raczej jak powiew świeżego poranka, gdy szadź rozpływa się w pierwszych promieniach słońca.
A nieśmiałe zorze przedświtu rozbijają się na ulotne tęcze w drżących pryzmatach rosy. No, dalej, nie krępuj się!
 
/fragment Pisaka/
 
***
Luna  miętosiła w ustach kolejną małżę. Próbowała przełknąć, ale znowu musiała wypluć w serwetkę i odłożyć do resztek, skrzywiła się.
- Pfe! Ohyda! Jak można w ogóle coś takiego jeść!
Ma nadzieję, że przy trzydziestym podejściu jej zasmakuje? A może jest kulinarną masochistką?
Myślała, że to fasolki wszystkich smaków i szukała tej karmelowej.

Stojący obok niej chłopak, który właśnie próbował niezindentyfikowanej potrawy, popatrzył na nią z dezaprobatą.
- No i co się patrzysz woku - warknęła i zrobiła "filmowy uśmiech".
A dlaczego nie garnku albo talerzu? Co im biedny wok zawinił? I kto mnie oświeci, czym „filmowy uśmiech” różni się od filmowego uśmiechu?
Wyzywają się od chińskich patelni. Rasizm!

Chłopak otworzył usta, oczy zwęziły mu się lekko ze strachu, upuścił na stół trzymaną  w ręku filiżankę i szybko wycofał się na parkiet. 
Druga Mary Sue! Ogłaszam alarm, druga Mary Sue w jednym opku! Obywatele, Kryć się, gdzie kto może!

W tej samej chwili do samotnie stojącej Luny, która próbowała posmakować co nieco egzotycznych potraw, ale prawie natychmiast się krzywiła
Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma…
 
podeszła śmiejąca się para. Przyglądali się jej z zainteresowaniem. Luna była urodziwą dziewczyną około lat szesnastu. Miała  czarno pomalowane długie rzęsy, błękitne oczy, kruczoczarne włosy. Dość wysoka, smukła. Ubrana w czarne siatkowane rajstopy
Że ke?!
Rozprowadzane na czarnym (mhrocznym) rynku przez siatkę przestępczą?
 
luźną jedwabną, czarną sukienkę.
Kto zgadnie, czego brakuje w tym zdaniu?
Jeszcze kilku określeń. Na przykład lekką, swobodnie opadającą, elegancką, oszałamiającą, połyskliwą...
 
 W blasku lamp połyskiwały jej czarno pomalowane paznokcie. Na nogach miała czarne  półbuciki. 
A w ustach – czarne zęby.

- Ta księzniczka, o której ciągle słyszymy, już chyba nie przyjdzie... A może ci się przyśniła ? - zażartował chłopak wpatrując się w Lunę, ręką obejmując dziewczynę.
- A może, ta twoja księżniczka, o której ciagle mówisz, to wcale nie jest księżniczką ? - zaśmiała się dziewczyna.
- Przestańcie! -  syknęła Luna.
- Co? Boisz się, że nie będziesz mogła się przemieszczać? - śmiał się dalej chłopak.
Albowiem przepowiednia głosi, iż jeśli Luna nie odnajdzie księżniczki na czas, przyjdzie zły pan i utnie jej nogi przy samej pupie.

- Zwracaj się do mnie z szacunkiem, Lewis - powiedziała lodowatym tonem Luna.
Jak nic Mary Sue the Second!

- Ma się rozumieć, wasza królewska mość - zachichotał Lewis i ukłonił się nisko.
- Przestań - syknęła ponownie Luna. - Jeszcze cię ktoś rozpozna - dodała.
- Boisz się, że to ciebie ktoś rozpozna - powiedział chłopak puszczając do niej oczko.
Po wyglądzie nikt się nie połapie. Po tym, że ktoś się przed nią schyla (choćby i w celu podniesienia monety) – jak najbardziej.

- Spoko, oprócz paru osób, wszystkich wykończyłaś. Nikt nie wie kim naprawdę jesteś. Oprócz mnie i Hanny.
Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
- Ja was nie zdradzę.
Heloooł! A niby co miała powiedzieć?
 
/fragment aŁtorki/
 
- Nie będziesz musiała - odezwał się niespodziewanie głos za ich plecami.
I w tym momencie każdy szanujący się czarny charakter wbiłby jej nóż w plecy.
 
- Wystarczy, że będziesz trzymała buzię na kłódkę. Witaj Luno.
Ale nieee. Lepiej wygłosić oczywistą oczywistość.
A może naprawdę założą jej kłódkę? <z nadzieją>

Luna obróciła się wolno. Za nimi stało dziwne monstrum. Hanna i Lewis stłumili okrzyk.
To co za nimi stało nie przypominało ani wampira, ani wilkołaka. Bardzo sucha skóra maszkary przywodziła na myśl źle wyprawiony pergamin, pełen załamań i bruzd. Dolna warga duża i gruba, zaś górna malutka. Maszkara miała jedno normalne oko, którym przyglądała się im uważnie, drugie wyłupiaste, patrzące tylko w jemu wiadomym kierunku. Nos bardzo duży i krzywy, głowa pozbawiona szyi. Przygarbiona, pękata postać stojąca na drżących, cienkich nóżkach uśmiechała się.
Perliczka-zombie?

- Lewis chłopcze, ciebie to znam od kołyski. Ale wspaniały chłopak z ciebie wyrósł, no, no… - Monstrum mlasneło językiem na znak zadowolenia. – Ty jako dhampir bywasz na takich spotkaniach? Nie pomyliło ci się coś chłopcze?
- Nie, nic mi się nie pomyliło! – Lewis z niesmakiem spojrzał na maszkarę – Luna mnie zaprosiła! A tak w ogóle Malcolm zbrzydłeś jeszcze bardziej od czasu jak cię ostatnio widziałem. Ile to było …? Sto, dwieście lat temu? Wtedy przyjemniej się na ciebie patrzyło.
Nie trzeba być nadprzyrodzonym monstrum, by stracić na urodzie po tylu latach.

- Hihihi... uroczy jesteś… Do twarzy ci ten grymas jak się gniewasz. – Malcolm odchylił głowę, co spowodowało nową deformację ciała. – A ilu ty mój drogi położyłeś ostatnio krewniaków Luny? Słyszałem, ze ostatnio dekorujesz ich pędami dzikiej róży… hihihi jakoś nieruchliwi są pod twoimi ozdobami…hihihi…
- Malcolm, jeszcze słowo, a przypomnę sobie, dlaczego cię nie lubię – Luna spojrzała na monstrum spod oka. – Nie przeszkadza mi twoja obecność, dopóki nie kręcisz mi się pod nogami. Jasne?
Malcolm spojrzał na nią niechętnie i powoli oddalił się.
Możecie mi grozić torturami, i tak nie zrozumiem, o co im chodziło.
 
/fragment Jarzyny/
 
***
Wika nakrzyczała na siebie w myślach, przestając wpatrywać się w dziwną parę, jakby była niepełnosprawna psychicznie.
„Nie powinnam się ujawniać” - pomyślała.
Nie można patrzeć na dziwną parę, w sposób sugerujący, że para jest niepełnosprawna psychicznie.
 
Aby odwrócić swoją uwagę od nieznajomych ruszyła w stronę stołów z jedzeniem, przepychając się między ludźmi.
Planowała wtopić się w otoczenie między kalmarem a koreczkami śledziowymi?
 
Czując, że ktoś łapie ją za pośladek, zacisnęła zęby i niemal błyskawicznie odwróciła się. Spoliczkowała nieznajomego, zamrażając go wzrokiem i z gracją podążyła do celu swojej krótkiej, choć trudnej wędrówki przez spocone, elegancko ubrane ciała.
Odzież wieczorową dostali na wejściu. Antyperspirantów już nie.
 
Jako, że była głodna, z ulgą zobaczyła jedzenie. Jednak po chwili skrzywiła się z niesmakiem. „Małże? Krewetki? Co do cholery?! Zachciało ci się iść na bal, to proszę bardzo… Jesteś na beznadziejnym balu z ohydnym jedzeniem. O ironio” – pomyślała z goryczą. Z westchnieniem sięgnęła po sok pomarańczowy.
On bowiem może wszystko zmienić.
 
Przynajmniej coś było normalne. Ukradkiem zaczęła obserwować salę. Ktoś stuknął ją w ramię i zapytał szarmanckim głosem:
- Zatańczysz? – Wika odwróciła się i ujrzała ładnego, bladego chłopaka.
- Nie – ucięła krótko i choć wiedziała, że tak nie wypada, odwróciła się do nieznajomego plecami.
- A szkoda. Mogłoby być miło. Ale nie należę do osób, które się narzucają. I jestem Lewis, może kiedyś przyda ci się ta informacja – powiedział chłopak i wmieszał się w tłum, pozostawiając zdumioną Wikę, która otrząsnęła się dopiero po jakieś minucie.
- Wynoszę się stąd- mruknęła do siebie dziewczyna i ruszyła w stronę wyjścia.
Szykowała się na tę imprezę jak stróż na Boże Ciało, a teraz jej się nie podoba, bo musiała chodzić po schodach, ktoś na nią dziwnie spojrzał, ktoś ją złapał za zad, poprosił do tańca, a do jedzenia podano krewetki? Rozumiem, że czasem pierdoła potrafi zepsuć humor, ale bez przesady.
Tylko jeden poprosił ją do tańca, a krewetki mogli jeść też pozostali. Jej wysokość poczuła się niedoceniona.
 
/fragment aŁtorki/
 
Chciała wyjść szybko z sali, jednak nie mogła. Przeszkadzał jej w tym tłum kłębiący się koło stołów. „Że akurat teraz zgłodnieli” – pomyślała niechętnie.
Zaraz tam zgłodnieli. Po prostu zobaczyli owoce morza. W domu tego nie mają.
 
Zatrzymała się gwałtownie. Drogę zagradzała jej czarnowłosa, o pięknych niebieskich oczach.
- Znamy się? – Wika zatrzymała się gwałtownie.
- Jeszcze nie – odparła nieznajoma. – Jestem Luna
Wika spojrzała z roztargnieniem na wyciągniętą ku niej rękę dziewczyny.
- I co z tego? – burknęła. Nagle jej wzrok przykuł wisior, który tamta miała na szyi. Do srebrnego łańcuszka, doczepiony małym kółeczkiem, wisiał półkolisty talizman. Wika pchnięta impulsem ujęła go w rękę.
Krępowała się gapić na obcych ludzi, ale macać cudzej biżuterii się nie krępuje.
Tego typu talizmany zwykle kilka razy do roku można znaleźć w „Bravo”. Wściekła się, że ktoś ma identyczny.
 
Wisior najwyraźniej był tylko częścią. Wskazywały na to jego postrzępione brzegi w miejscy, w którym został przełamany. Wika przyjrzała mu się uważniej. Główny element stanowił diament wyobrażający księżyc.
-Podoba ci się? – Usłyszała głos stojącej przed nią dziewczyny, jednak nie zareagowała. Przypomniała jej się szkatułka, która niegdyś podarowała jej matka. Szkatułka podobno przekazywana była w ich rodzinie jako podarunek córce, gdy ta skończyła dziesięć lat. W dziesiąte urodziny Wika dostała ją od matki. I tam był podobny wisiorek, tylko ten jej miał złoty łańcuszek i diament był żółty – wyobrażał słońce. I także był uszkodzony.
Wampirzyca, której znakiem jest słońce. Za chwilę zacznie błyszczeć „niczym diament”.
 

Wika wolno opuściła rękę.
- Co za różnica czy mi się podoba czy nie – burknęła – po prostu jest interesujący.
Spojrzała spod oka na uśmiechniętą brunetkę.
- No to zmywam się. – Zamierzała jak najszybciej wyjść. Nie podobało jej się tu. Jakiś dziwny ten bal. Nikogo nie znała, jedzenie też jej nie zachwyciło. Po cholerę w ogóle tu przyszłam?
Bo rozdawali darmowe bilety, zapomniałaś?
 
Jednak nieznajoma chwyciła ją za nadgarstek. Wika poczuła przeraźliwe zimno ogarniające jej rękę. Lodowaty chłód wstrząsnął jej ciałem. Szarpnęła rękę wyrywając ją z ucisku nieznajomej. Czuła się tak jakby nie dłoń dziewczyny zacisnęła się na jej nadgarstku ale przeraźliwie zimny kawałek lodu. „Co jest do cholery? Co tu się dzieje? Gdzie ja właściwie jestem?” Myśli jak szalone kłębiły się jej w głowie. Rozmasowała nadgarstek. „Gdzie ja do kurwy nędzy trafiłam?” Rozejrzała się ponownie po sali, nieznajoma nadal stała przed Wiką wpatrując się w nią pustym, przymglonym spojrzeniem. Tylko teraz z jej twarzy zniknął uprzejmy uśmiech.
Jak Mary Sue zamraża innych spojrzeniem, to dobrze. Jak ktoś zamraża Mary Sue dotykiem, to źle. Moralność Kalego.
 
/fragment Pisaka/
 
REZERWACJA WPISU( z powodów technicznych pojawi się około wtorku)
 
I tak oto urywa się dramatyczna fabuła opka.
Jak widać, aŁtorzy nadal nie raczyli wspomnieć, gdzie jest tytułowa mroczna kołyska. Jeśli opublikują kontynuację tego wybitnego dzieła, nie omieszkamy Wam jej przedstawić. A tym czasem zapraszamy jeszcze na perełki z komentarzy, które były nie mniej ciekawe, niż sam tekst… Przede wszystkim pokazują zaś, jak aŁtorzy nawzajem oceniają swoją twórczość. Komentarze zawierają folklor lokalny, czyli oceny w skali od -10 do 10.
 
komentarz Vee:„Dopis ma TRZY zdania. To znaczy, że jest cholernie niezgodny z regulaminem. Zapewne potem go poprawisz, wydłużysz czy co tam chcesz, bo to nie pierwszy raz, ale teraz daję za to minusy, bo to śmiech na sali jest.”
 
komentarz aŁtorki: „Vee, nie przeceniaj swojej roli na piszmy. Woda sodowa ci do głowy uderzyła?”
 
(po tymczasowym zablokowaniu tekstu i kłótni dwojga moderatorów, z których jeden uważał, że tekst łamiący regulamin powinien być zablokowany, a drugi, że to nieżyczliwe)
 
komentarz aŁtorki: „Vee, nie jesteś osobą, przed którą muszę się tłumaczyć, dlaczego wpis był taki a nie inny, resztę napisałam ci na priv i mam nadzieję, że ci to wystarczy.”
 
(reakcja na negatywne komentarze, punktujące błędy)
 
komentarz aŁtorki: „Tak są osoby, które nie potrafią się niczym wykazać , dlatego próbują za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę - tak jak ty Vincent. Moje teksty bronią się same, w przeciwieństwie do ciebie. Tobie nic już nie pomoże.”
 
***
 
komentarz Vincenta: „Za kontrast:
"2 stycznia AD 1587 r.
Wczoraj tatuś przywiózł mnie"
czyli absolutny brak wyczucia językowego - w pełni zasłużony minus. Jak udajesz zapiski z konkretnych lat, to nie pisz tego bełkotem współczesnej nastolatki.”
 
komentarz aŁtorki: „Tak, trzeba przyznać, że twój polski to ideał - tak piekny, że aż brak twoich błyskotliwych wpisów na stronie”
 
komentarz aŁtorki: „Ach , to koment do Vincenta - jak by co.”
 
komentarz Pisaka: „Vincvent tłumacze ci tego- Anno domini czyli REoku pańskiego.
Skrót pochodzi z czasów średniowiecza. Poucz się trochę historii bo na razie to zrobiłeś z siebie analfabete ignorantę i nieuka. Zanim coś wpiszesz pomyśl 15 razy. bo okzuje się ze twój niby" w pełóni zasłużony minus" jeste tutaj potrzebny tak jak psu trampki”
 
komentarz Vee: „Nie rozumiem, ktoś ma inne zdanie niż Wy i od razu najeżdżacie na niego o.O Ma prawo mu się nie podobać, minusa uzasadnił. Jeśli tekst jest dobry, to obroni się sam i nie trzeba mu w tym pomagać..”
komentarz aŁtorki: „Vee, bez twojego komentarza smutno by tu było, taaak!”
 
***
 
komentarz Pisaka: „Vincent ty jk zwykle czytasz zdanie albo dwa i piszesz komenty. Nie przeczytałes nie zrozumiałeś. bo nie jest tu aby błysnąc. Wez i czyatj każde zdanie 7 razy zanim zrozumiesz. a na razie wypad z opo.”
 
***
 
komentarz Gastona: „Opowiadanie kiepskie(wpis po wpisie coraz bardziej oderwane od takich pojęć jak logika,spójność fabularna czy interesujące dialogi), ale komenty Vincenta znacznie podwyższają jego rangę ;P aż chce się czytac..”
 
komentarz aŁtorki: „Cieszę się, że podobają ci się Gaston uwagi Wincenta bardziej niż nasze wpisy. Dlatego mam radę, czytaj jego nie nas, będziesz miał wiekszą satysfekcję.”
 
***
 
(wzajemne oceny aŁtorki i Pisaka)
 
komentarz aŁtorki: „Za piękne opisanie sposobu zaspakajania głodu, plusy :))” (+2)
 
komentarz Pisaka: „Plus dla gebilsa za intrygujący pomysł z chmurą.” (+3)
 
komentarz aŁtorki: „Za super pomysł z balem.” (+1)
 
komentarz aŁtorki: „Nie ma dobrej powieści bez wieloznacznej przepowiedni, i za to plus.” (+2)
 
komentarz Pisaka: „za opis mrowienia w cielie i uczucie znajomosci dwóch osób plus” (+3)
 
Jak sama aŁtorka raczyła stwierdzić, jej teksty bronią się same, więc nasze dopiski do komentarzy uznajemy z zbędne.
 
Pozdrawiają niezaaklimatyzowana tess i Hagath zjeżdżająca po poręczy mrocznych, zakręconych schodów.
 


4 komentarze:

Anonimowy pisze...

• lollipop


Wycig z regulaminu portalu:

Ostatnio powstało wiele kwestii spornych, związanych z ocenianiem i komentowaniem. Postaram się to wyjaśnić konkretniej.

Plusy i minusy służą ocenianiu treści merytorycznych tekstu użytkownika. NIE SĄ powodem do kpin, naśmiewania się, mszczenia na kimś. Służą TYLKO I WYŁĄCZNIE dodaniu otuchy i podniesieniu na wartości użytkownika (plusy) bądź skrytykowanie kogoś (minusy).

Ale uwaga! Zarówno plusy, jak i minusy, muszą być ODPOWIEDNIO wyjaśnione: dlaczego tyle, za co, po co. Wysilcie się więc i opiszcie dokładnie, co Wam się podobało, co było niedobrze, itd. Oceny niech będą stonowane, odpowiednio do komentarzy.

I proszę unikać wyjaśnień tego typu: "Podoba mi się", "Fajne", "Super", "Do du*y", etc. Niech to będą poważne, uzasadnione komentarze.

Uwaga! Zaszły pewne zmiany w ocenianiu. Użytkownik posiada 10 głosów. 1 plus zabiera jeden głos. Ale 1 minus zabiera 7 głosów. Powstało to po to, by nie nadużywać ocen negatywnych, a raczej motywować innych użytkowników.

I wszystko jasne. Jeden kumpel da 10 plusw, a juz krytyk minusa moze wstawic tylko jednego. Obsrewujcie ten portal, albowiem powiadam wam, tu beda perly nad perlami.

Wielkie pardon za brak czcionki PL, niestety nie wystepuje na tym komputerze:(

• Laura Absinth


@Insomnia: Też w tym siedzę, bo jestem wielką fanką tej książki, ale bal z opka nijak się miał. Mimo tego to skojarzenie tłukło mi się po głowie cały czas...
Wiecie, że ja też kiedyś publikowałam opko na blogu?

• Pani Minister


@Che, "REoko" to chyba oko boga Re. :D Co do samego opka, aŁtoreczki i pisaka : internet nie ogłupia, tylko sprawia, że głupota jest bardziej widoczna.

• Insomnia


@Laura
Ja też! Też miałam to samo skojarzenie odnośnie balu! Chociaż moje jest dość uzasadnione, bo zgodnie z programem nauczania siedzę w "MiM" po uszy.

Opko wybitnie głupie, nawet jak na opko dopisywane, ale prawdziwym szokiem były komentarze przytoczone na koniec. Po wzmiance o tekstach "broniących się samych" odniosłam wrażenie, że aŁtorzy nie są do końca pełnosprytni na umyśle...

• josefine


dobra, dobra, PODDAJĘ SIĘ. nie mogę tego przeczytać do końca. nie chodzi o waszą analizę, broń boże, chodzi o samą treść tegotegoczegoś. próbuję usiąść, dokończyć czytanie, ale to przechodzi moje umiejętności. zaczynam jedno zdanie tego nielogicznego bełkotu i mam ochotę zwymiotować. tym bardziej samozachwyt (graniczący z obsesją, prawdopodobnie przeradzający się w jakieś lubieżne akty uwielbienia) aŁtoreczki jest dla mnie większą zagadką niż to, czy yeti istnieje.

• Pigmejka


Ojej, ojej, ojej... Umarłam żem i załkałam ze śmiechu po stokroć. :D Hagath, Tessska, jesteście wielkie. :) A Ałtorka i Pisak mnie przerażają. Serio. Jak pomyślę, że toto chodzi po ulicach, oddycha, rośnie i pewnie jeszcze będzie się rozmnażać... Chyba zacznę zbierać na bilet na Księżyc. o.O
Eh, w każdym razie pozdrawiam i dziękuję za cudowną analizę! :)

Anonimowy pisze...

Laura Absinth


Po pierwsze proszę o nienazywanie Jane Austen "aŁtoreczką", bo było to najmniej nie na miejscu. Jej książki może nie zachęcają do wspięcia się na wyżyny intelektualne, ale cóż innego kobiety w tych czasach mogły czytać? Ja się przy "Dumie i uprzedzeniu" szczerze uśmiałam i wciąż bardzo lubię tę książkę.

Co do bycia cierpiętnicą - tak, ja nią jestem, bo to opowiadanie zadało mi ból. Poszczególne jego elementy ni kupy, ni dupy się nie trzymały. Jeszcze większe cierpienie sprawiło skojarzenie (o, ukarzcie mnie, bogowie, ale nic nie mogłam na to poradzić!) tej groteskowej standing party z balem u Wolanda. Nie wiem doprawdy, skąd tak bluźniercza myśl przyszła mi do głowy, ale widać opka są szkodliwe bardziej, niż myślałam. Można by więc rzec, że nieświadomie jeszcze jeden kanon został brutalnie pogwałcony przez aŁtorów. Poza tym cały czas miałam wrażenie, że ten nieszczęsny bal jest organizowany przez zarząd hurtowni owoców morza. Lub może raczej z okazji zamknięcia jakiejś...

Perełką tego opka były, według mnie, pawie włosy spływające po plecach. Nie wiem jak wam, ale mi zestawienie "pawia" i "spływania po plecach" w jednym zdaniu jakoś nieciekawie się kojarzy.
Perełką analizy natomiast były bolące jabłka i drzewo. No i oczywiście wierszyk. Ubóstwiam wierszowane komentarze, ubóstwiam!

A tak z innej beczki - miętosiliście kiedyś w ustach małżę?

• Kapłan z Memfis


Oooozyryyysie! To ktoś nie wie co to jest "RE-oko Pańskie"?! Toż to oko RE świetlistego, Pana Wszechrzeczy, które opromienia swoim blaskiem świat cały, a na nim swego kolejnego syna, a naszego władcę, wielkiego faraona Smarotrepa III.

• Aiko


Zabił mnie narcyzm (bo inaczej się tego nazwać nie da) autorów tego dzieUka. Gebilis nawet zapowiedziała, że pojawią się kolejne części, gdyż sam fakt powstania analizy świadczy o popularności opowiadanka... Wszelkie słowa krytyki kompletnie do nich nie trafiają, co jest wręcz straszne.
Analiza całkiem przyjemna, chociaż może nie uśmiałam się jakoś wybitnie. Po prostu z rosnącym żalem czytałam całość, bo w sumie zbyt rażących błędów tutaj nie ma (przynajmniej tych ortograficznych). Logika za to leży i prosi o dobicie. To, co się dało, zostało wytknięte, ale smuci mnie fakt, że autorów kompletnie to nie ruszyło, a przecież Waszą analizę uznałabym za logiczną krytykę.
Wampiry, ech...

• Kasitza


Pod opkiem pojawiły się komentarze dotyczące Waszej analizy. Są całkiem pozytywne!

• Che


Eh, gdzie się podziała ta skromność początkujących pisarzy i pisanie do szuflady? :) Komentarz Pisaka "Anno domini czyli REoku pańskiego." mnie absolutnie rozwalił. Swoją drogą, czym jest RE-oko?

• kura z biura


Ja podejrzewam, że chodzi o cierpiętnice w tym sensie, że "jesteście takie brzydkie, nikt was nie kocha, nie umiecie pisać takich wspaniałych opowiadań, więc odreagowujecie swe kompleksy na innych".

Nie mam ksywy: to zależy od kontekstu. Jeśli np. "A zresztą, co mnie to obchodzi", to razem, a jeśli np. "Andrzej z resztą znajomych", to oddzielnie.

• puchaty kotek


Cierpiętnice, które mają prawo kąsać, bezbłędne :)))

• nie mam ksywy :(


A może jej jednak chodziło o cierpiętnice? Że niby tyle się już nacierpiały i zdobyły taki bagaż doświadczeń, że teraz mają prawo krytykować innych?
Zresztą (a tak w ogóle, to się pisze razem czy osobno, bo już nie wiem?) słowo "oprawca" mi w wypowiedzi joostinki jakoś nie pasuje, jakkolwiek jego użycie byłoby uzasadnione.


• KlaŁn Szyderca


@ joostinka:

Pomylił Ci się "cierpiętnik" z "oprawcą".

Wbrew pozorom oprawca to nie taki gość, który robi ramy do obrazów, ani nie taki, który sporządza okładki do książek, ale taki, co zadaje męki innym.

Anonimowy pisze...

Mała Ygrek


Czy Asema zmieniła się w kulę światła, czy tak mi się tylko wydaje?

Nie ma to jak skromność aŁtorów.

Pozdrawiam

M.

• tess


"Tess i Hagath, mam nadzieję, że to nie jest wasza ostatnia analiza! Jesteście boskie. Na analizy Hagath miałam nadzieję już od czasu pierwszego Koszmaru Polonisty, no i doczekałam się :)"

Również mam taką nadzieję :)

• tess


"To co robicie jest podłe i niesprawiedliwe. Za kogo się uważacie? Za wielkie cierpiętnice, które mają prawo kąsać?"

Za cierpiętników to się uważają co najwyżej aŁtorzy tego tworu, przez pomyłkę nazwanego przez nich opowiadaniem :)
Za to owszem, jak najbardziej uważam, że mam prawo kąsać. Ba, ja wiem, że mam to prawo. Jak każdy czytelnik zbulwersowany gwałtem na logice, składni... i paru innych cechach języka ojczystego.

Dla słabych książek - negatywne recenzje.
Dla słabych opek - analizy :)
Taki już jest porządek świata.

• Ktosza


A co do notki - Tess i Hagath, mam nadzieję, że to nie jest wasza ostatnia analiza! Jesteście boskie. Na analizy Hagath miałam nadzieję już od czasu pierwszego Koszmaru Polonisty, no i doczekałam się :)

• Ktosza


Joostinka - nie wiem, czy wiesz, ale pisanie nie służy do samozaspokajania się, tylko do zainteresowania czytelników. Jeśli większość czytelników uważa twoje opowiadanie za tragiczne, to znaczy, że jest tragiczne. Prawa rynku. Możesz płakać mamusi i trollować komentarze, ale to nie zmieni faktu, że analizowane tu opko jest językową, stylistyczną i fabularną porażką, której autorzy mają o sobie co najmniej dziesięć razy za duże mniemanie. Prawdopodobnie zostaliby potraktowani nieco łagodniej, gdyby nie upierali się błyskać ignorancją, samozachwytem i brakiem kultury osobistej.

• lobo


Za czytelników.

• joostinka

To co robicie jest podłe i niesprawiedliwe. Za kogo się uważacie? Za wielkie cierpiętnice, które mają prawo kąsać?

Anonimowy pisze...

Rzepicha


Jestem fanką kuli plazmowej, zakwikło mnie to do bezdechu!

• An-Nah


Nieistotne, Sophia mówi, że w jej wypadku to będzie inkaska księżniczka :P

• kotek puchatek


Montezuma to Aztek.

• An-Nah


Sophia zdecydowanie chce, żeby mogła ją zabić tylko inkaska księżniczka księżycowym ostrzem. To zdecydowanie ułatwiałoby nieżycie. Jeśli inkaska księżniczka musiałaby w tym celu być dziewicą, tym lepiej, poszczułoby się ją tru lowerem i po sprawie :)

• rycerz ni


Tak, na priva, bo spod opka dziwnie mi znikało.

• tess

Nie żebym Was podpuszczała... ale żadnego komentarza tam nie ma... Chyba że pisałyście na priva. Jeśli nie, to chyba ktoś "cudownie" wyczyścił słowa krytyki.

• ent


stanowczo protestuję przeciwko tym podłym insynuacjom! nie gwałcę żadnych wampirów!
;)

• ni


Ja powiadomiłam, ale ten portal jest straszliwy, żeby skomciać opko, trzeba mieć wgranego avatara itp...

• kura z biura


No właśnie chętnie bym ich powiadomiła, ale żeby napisać komentarz na tym portalu, trzeba być zalogowanym, a mnie nie chce się zakładać kolejnego konta. Czy jest ktoś chętny do wykonania Misji?

• Erka

I tak najpiękniejszy z całości jest ałtorsko-analizatorski wierszyk ^^ A komentarze... czytanie ich boli. Po prostu boli. Ja rozumiem, że komuś może się podobać własny tekst, ale do kuźwy biedy, oni prawie piszą pieśni pochwalne na swoją część... -_-'
Ałtorzy opka zostali powiadomieni o tej analizie? :)

• lobo


Po raz kolejny komentarze aŁtorek są ciekawsze niż samo opowiadanie.
Analiza przednia, chociaż tutaj komentarze są zbędne, rasistowskie woki, denne, Kasandrowe poezyje, sezon ogórkowy powodujący zainteresowanie mediów chmurką na choryzoncie (moze to była magiczna chmurka z Dragon Balla?) i bredzeniem naćpanego milionera, który się za dużo Opowieści z krypty naoglądał... och i ach. Powalające. Podziwiam Analizatorów, życie, rzycie i zdrowie narażających, aby doczytać to-to do końca.

• triss


Przejrzałam to opko w wersji oryginalnej i wpisy pod nim. Ałtorka jest tak zakochana w siebie i swojej twórczości, że wszelką krytykę, czy to czytelników, czy moderatorów, przyjmuje jako osobiste, wredne i złośliwe ataki. Chciałabym, żeby zobaczyła, co tutaj zrobiłyście z jej dziełem:)

• Wanilia15


Przynajmniej nie zeszła na dół na śniadanie i nie zrobiła lekkiego makijaRZu.
Ale po co autorzy wystawiają swoje "dzieło" publicznie jeśli nie zgadzają się na krytykę i komentowanie?
Załoga Sus-uwielbiam was!

• Murazor


Komentarz Pisaka dotyczący skrótu AD ma szansę wygrać konkurs na szczyt tępoty.

• Bezsenna


Musiałam przeczytać tytuł trzykrotnie, bo mój zmęczony umysł za każdym razem interpretował go jako "wampiry zgwałcone przez enty" o.O xD

• Panna Fru Fru


Wyzywanie się od woków trąci rasizmem :P