wtorek, 22 lutego 2011

104. Notre Dame de Hogwart, czyli Potter na bezrobociu (1/2)




Z całą pewnością większość z Was ma wśród znajomych kogoś, kto uważa, że świetnie opowiada filmy i że w związku z tym jego życiową rolą jest zabawianie towarzystwa streszczeniami Człowieka z żelaza, Gwiezdnych Wojen, Żądła, czy Kevina samego w domu.
W każdym razie - ten typ tak ma, że sam się nakręca, nakręca, aż w końcu pęka mu w środku jakaś ważna sprężynka i od tej chwili opowiadacz płynie na fali swojej wyobraźni. I co najgorsze - nie dopuszcza do siebie myśli, że wszyscy dobrze znają opowiadane historyjki i z zakłopotaniem przyjmują chore fantazje gawędziarza.
Przykładem ekstremalnym, mającym moc broni masowego rażenia, jest oczywiście serialowy Wiedźmin. Niby po ekranie biegają postaci, nazwane przez tFurców dość znajomo - Geralt, Yennefer, Jaskier i Ciri, ale widz z rosnącym przerażeniem konstatuje, że w tym cyrku coś nie bangla...
Tu jest podobnie. Czytamy tekst z grubsza przypominający serię powieści J.K. Rowling, ale z poczuciem, że "cóś jest nie za bałdzo".

http://esmeralda-black.blog.onet.pl/



Analiza sponsorowana przez następujący wierszyk z
Alfabetu Mary Sue:
G is for Georgia
Likes watching TV
Replaying the movie
Upon DVD
'Til one day by magic
The screen opened wide
Before Georgia knew it
It sucked her inside!
Now she'll save the hero
By hook or by crook
She knows all the future
'Cause she's read the book.

Analizują: Kura i Jasza.
 

Bohaterka
Główną bohaterką jest Esmeralda Black córka Syriusza Blacka i Flory Jean-Black. Esmeralda w bardzo wczesnym dzieciństwie straciła matkę, a jej ojciec trafił do Azkabanu za czyn, którego nie popełnił. Ponieważ nie było żadnej rodziny, która zechciałaby zaopiekować się ich córką [wiedzieli, co robią!], Esme trafiła pod dach Hagrida.
Który, jak wiemy, od lat zajmuje się różnymi monstrami i ma pokaźne bestiarium w chlewiku za chatką.

W Hogwarcie wiedzieli o niej tylko Dumbeldoor i Snape.
Tego drugiego pana znamy, ale kim, na Merlina, jest pierwszy?!

Wszyscy od razu pokochali radosną dziewczynkę(nawet Snape). Remus Lupin i Alastor Moody z przyjaźni do Syriusza pomagali w utrzymaniu dziewczyny, która na nic nie wołała pieniędzy.
Była jak widać dość tania w utrzymaniu i aż cud, że grono sponsorów nie było szersze.
Podoba mi się ten, hmmm... archaizm? regionalizm? "nie wołać pieniędzy". W dalszej części znajdziemy jeszcze parę takich fajnych.
Nie wołała, bo... ale nie zdradzajmy fabuły.

Esme nie mogła się uczyć w Hogwarcie, z powodu pewnej swojej dolegliwości.
Znaczy, była charłakiem? Bo do wszelkich innych "dolegliwości", typu wilkołactwo, Dumbledore odnosił się z dużą tolerancją.

Wszystko się zmienia gdy jej ojciec ucieka z więzienia. Albus jest pewien, że zechce on zobaczyć córkę, więc dziewczyna dołącza do uczniów Hogwartu.
Uhm, tak. Czy tylko ja nie widzę logicznego związku między jednym a drugim?
To proste. Dawali przecież jakąś nagrodę za ujęcie Syriusza B., więc córka miała być przynętą na uciekiniera.
Przestańmy się okłamywać - Dumbledore nie był świętoszkiem.

Ponieważ codziennie przychodziła do zamku zna ponadprogramowy materiał [a zna ten podstawowy?samo przychodzenie do szkoły nie wystarcza.]
Filchowi nawet mieszkanie w Hogwarcie zanadto nie pomogło.

co Hermionie wydaję się dość dziwne ponieważ dostrzega iż jej koleżanka nie przepada za nauką i nie wsadza nosa w książki z wyjątkiem powieści.
Niestety, do ściśle tajnej dziedziny magii, zwanej Interpunkcją, jeszcze nie dotarła.

Dziwne jest też to, że Esme w tajemniczych okolicznościach znika co wieczór z Hogwartu. Harry, Ron i Hermiona chcą za wszelką cenę odkryć tajemnicę dziwnej dziewczyny.
Drodzy Czytelnicy, co obstawiamy? Esme okaże się:
a. wampirem
b. upadłym aniołem
c. krzyżówką stu piętnastu ras magicznych, z małą domieszką muchy, co wpadła przez przypadek do kociołka z genetyczną zupą?

Jednak wszystko się zmienia gdy uczniowie widzą Esme podczas meczu Qudditcha. Nie dość, że dziewczyna lata najlepiej ze wszystkich na miotle to jeszcze odgania od boiska Dementorów...
Taaaak, Harry. Zwalniamy cię, Esme jest lepsza.
Tjaaa... miotłą ich odganiała.

***

Czekałam za drzwiami Wielkiej Sali z bijącym sercem.
Widzę bijące serce Wielkiej Sali i naczynia krwionośne oplatające cały budynek.

Znałam swoją wymyśloną opowiastkę na pamięć.Nazywam się Esmeralda Black i 2 lata uczyłam się w włoskiej szkole La vita,
La vita to ciężka Szkoła Życia, przygotowująca do La strady.

gdzie mieszka moja „babcia” jednak,gdy staruszce się zmarło powróciłam do kraju. A tak naprawdę to przez całe życie mieszkałam u Hagrida.
Gdy odwiedzali go Harry, Ron i Hermiona, kryłam się w budzie Puszka, albo stawałam w kącie udając różowy parasol.

-Na trzecim roku powitamy nową uczennice. Zapraszamy!
Jedną?
Oczywiście, kanon opkowy trzyma się na mur-beton. Przyjęcie nowej uczennicy do Hogwartu odbywa się w dowolnym czasie. Nikt z tym nie czeka do rozpoczęcia roku szkolnego.

A teraz Proszę Państwa! Marysia Zuzia i jej wielkie ątre!

Odetchnęłam i pewnym krokiem weszłam do sali. Ściągnęłam kaptur [i rozpięłam szatę] gdy mijałam cztery [zgrabnymi kopnięciami zrzuciłam buty] długie stoły [zsunęłam pończochy]. Wszędzie wydobyły się „ochy!” i „achy!”.
Zakołysałam biodrami.
Rzeczywiście moje długie ciemne włosy i tak samo ciemne oczy mogły robić wrażenie.
Największe wrażenie zrobiły na Hagridzie.

Weszłam na podest i czekałam aż profesor McGonagall opowie moją historyjkę.
-To Esmeralda Black… - po sali przeszły szepty zdziwienia-Powróciła do kraju z Włoszech.
i z Niemczech. Mówi po czechosłowacku. Z jugosłowiańskim akcentem.

Mam nadzieje, że miło ją przyjmiecie.
Usiadłam na stołku i na głowę założono mi tiarę przydziału.
-Hm…… Trudna decyzja, rodzice Gryfoni, ale wykazujesz preferencje na każdy z domów… Mądra, w sam raz do Revenclawu, prawdomówna jak w Hufflepuffie, odważna dokładnie jak w Gryfindorze i… przebiegła jak uczniowie w Slytherinie… Ciekawa mieszanka…
A może tak: kujonka jak w Ravenclawie, szara mysz jak z Hufflepufu, na oślep pchająca się w każde niebezpieczeństwo, jak w Gryffindorze i podstępna jak w Slytherinie?

[Ostatecznie Esme zostaje przydzielona do Gryffindoru. Jednak Malfoy nie może znieść ciekawości i przychodzi się przywitać.]


-Co ty tu robisz Malfoy? –usłyszałam syk Harrego
Spojrzałam na platynowego blondyna z dwoma gorylami po bokach.
„Stawiam galeona, że są z Slytherinu” – pomyślałam z złośliwym uśmiechem
Słonko, podobno codziennie potajemnie bywałaś w Hogwarcie? Oni mogą cię nie znać, ty ich powinnaś.

-Nie twój interes, Potter. Przyszedłem do naszej nowej koleżanki. –odparł wyniośle i posłał mi obleśny uśmiech(za pewne miał być uroczy)
-Od, kiedy to Ślizgon wita się z Gryfonką? –zapytałam wstając
Od kiedy to wstawiamy brutalnie przecinek w sam środek wyrażenia "od kiedy"?

-Nie jesteś do końca Gryfonką, masz w sobie coś z krwi Ślizgonów…
-A także Krukonów i Puchonów.
Uhm, czyli standardowo: potomkini Czwórki Założycieli, a także prawdopodobnie Merlina i być może Baby Jagi?
Jest również późną wnuczką Santej Klausy i Rudolfa.

-Do tylko dodatek. Jestem Draco Malfoy, a to Crab i Goyle.
-Esme Black. – odparłam ściskając jego wyciągniętą ręke
-Esme? Ładne imię, ale raczej nie tutejsze i nie włoskie…
-Nie to imię cygańskie lub jak wolisz francuskie.
Ani cygańskie, ani francuskie, lecz imię pochodzenia łacińskiego, oznaczające "szmaragd".
Za to nabieramy pewności, że całą wiedzę o tym imieniu aŁtorka czerpie z disnejowskiej kreskówki według Dzwonnika z Notre Dame.

Uśmiechnął się przebiegle.
„Utleniona świnia” –przebiegło mi przez myśl
Jaka znowu "utleniona świnia"?! Zawsze mówiło się "świński blondyn" i wystarczało.

-Daruj, że pytam Esme, ale czy twoim ojcem nie jest Syriusz Black? No wiesz ten uciekinier z Azkabanu?
I całe tygodnie precyzyjnego konstruowania fałszywego życiorysu Esmeraldy poszły się gonić w krzaki, bo zapomnieli o czymś tak prozaicznym, jak zmiana nazwiska na budzące mniej skojarzeń.

Tego pytania bałam się najbardziej. Nigdy nie chciałam wyprzeć się ojca i nigdy bym tego nie uczyniła gdyby nie zaistniała sytuacja…
Nigdy nie chciałam wyprzeć się ojca i nigdy bym tego nie zrobiła, gdyby tylko ktoś nie zapytał, czy jestem jego córką.

-Nie skądże znowu. – prychnęłam nie tracąc afiszu.
A co, ona w tym czasie plakatowała szkołę?
Jak nie potrafisz, nie pchaj się na afisz, mówi stare ślizgońskie przysłowie.
Za to animusze wiszące na ścianach zapraszały na występ iluzjonisty.

-Hm… wydajesz się być do niego podobna… pewnie to tylko to naświetlenie.
W nadfiolecie ujawniają się cechy Blacków, ale za to w podczerwieni wychodzi cały marysuizm.
Z zażenowania pokryła się błoną światłoczułą.

-Tak, zapewne. Malfoy…
-Dla ciebie Draco.
-Draco czy mogłabym cię o coś prosić? –zapytałam przymilnie
-O co?
-Mógłbyś poprosić swoich goryli, żeby się tak nie ślinili na mój widok? To niezbyt elegancko wygląda.
Miszczyni Cientej Riposty, odsłona pierwsza.


Nie wiem jak ja to robiłam, ale większość ludzi czuło do mnie dziwną sympatie. Czasem widziałam w ich oczach, że bardzo się jej boją…
"bardzo się jej boją" - niby kogo? Jęczącej Marty?
Nie no, tej sympatii, jak zrozumiałam.

Wieczór był miły i ciepły. Żadna chmurka nie skalała aksamitnego nieba. Srebrne gwiazdki migały jak srebro wołając mnie do siebie.Pędziłam przez Zakazany Las kołując między Dementorami.
Robiąc im różne figle i psotki.
Tańczyła z nimi oberka.

Denerwowało ich to, aleja byłam zbyt mściwa by dać sobie spokój.
-Przestań. Przestań. – syczały ich ciche głosy
Dementorzy cichutko prosili, żeby ich nie biła.
Żeby tak nie kołowała, bo kręci im się w głowach.

Jako jedna z nielicznych rozumiałam ich język.
Biorąc pod uwagę, że mowa dementorów ogranicza się do dźwięku jak przy zasysaniu spaghetti, to rzeczywiście można mówić o wyjątkowym talencie językowym.
Ślurp!


Zawsze byłam inna… Severus mówi, że jestem wyjątkowa… Jedyna w swoim rodzaju…
Ach, moja droga, jakże się zdziwisz, gdy się okaże, że jesteś tylko jedną z miliona identycznych Maryś Zuź. Z certyfikatem nieoryginalności.


-ESMERALDO BLACK! Chodź tu natychmiast! –usłyszałam wyraźnie zdenerwowany głos.
Omijając Dementorów dobiegłam do wyraźnie zagniewanej postaci na błoniach.
I na koniec jeszcze pokazała dementorom że się ich wcale nie boi.

-Co ja ci mówiłem?
-Oh Remusie daj spokój, nic mi nie będzie.
-Gdyby Syriusz tu był to dałby mi popalić. –mruknął, ale w końcu uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
-Myślisz…, że on tu naprawdę przyjdzie? –zapytałam smutno
Ona naprawdę nadaje się tylko na przynętę.

Kobieto! Dementorzy, strażnicy Azkabanu, to nie element krajobrazu. I nie są w lesie po to, żeby bawić się w ciuciubabkę, więc może lepiej będzie, jeśli tatuś nie wpadnie wprost w ich szpony, co?


-Oczywiście! Myślisz, że, dla czego uciekł? Nie tylko,dlatego, by udowodnić swoją niewinność. Tęsknił za tobą i [Uwaga Czytelnicy! Zapamiętać!] za twoją matką.
No ba. Dyskretnym milczeniem pominiemy fakt, że aż do wydarzeń we Wrzeszczącej Chacie nikt, ale to nikt nie miał pojęcia o niewinności Syriusza, wszyscy zaś sądzili, że uciekł, by zabić Harry'ego.
Winny, czy niewinny, najważniejsze że stęsknił się za córką.

Remus spojrzał na mnie smutno. Wiedział, że miałam w miarę wesołe dzieciństwo, ale zawsze tęskniłam za Syriuszem nieważne ile miłości dawała mi moja „rodzina”. Po chwili usłyszeliśmy rżenie konia. Przystanęliśmy przy wejściu do Hogwartu. Wysoki testral pędził z radością w moją stronę.
Testrale są widoczne tylko dla tych, którzy byli świadkami czyjejś śmierci. Ciekawe, kogo Esmeralda ma na sumieniu?

Jego czoło naznaczała biała blizna w kształcie pół księżyca.
Testral-Który-Przeżył?

-Oh cześć Alais. –powiedziałam gładząc klacz po pysku.
Zarżała miło i oparła o moje ramię pysk. Wychowałam ją od maleńkiego źrebaczka była moją ulubienicą.
Kolejny punkt do Megazajebistości Mary Sue.

***


Nie pamiętam, kiedy ostatnio spałam… Nie pamiętam jak to jest mieć sny. Nawet nie wiecie jak to jest nie móc ich mieć. Nie mogę osunąć się w nicość i zapomnieć, bo nie potrafię. Pomyślcie jak to jest nie móc przywołać wspomnień w bezsenną noc… Ja wiem…
No to przerąbane, ani spać nie może, ani nie spać, ani pamiętać, ani zapomnieć...

Pamiętam kilka krótkich urywków z swojego życia i nic więcej.
Amnezja Opkowa, znamy to, znamy. Po prostu obudziłaś się któregoś dnia nie wiedząc wcale, skąd tak dobrze znasz to stare zamczysko, tego olbrzyma z brodą, a przede wszystkim te różne śmieszne słowa, dzięki którym dzieją się różne dziwne rzeczy.

Twarz mamy… jej wieczny smutek w oczach, potem cienie bez twarzy i zielone światło. Dla biznesu. Otworzyłam oczy, w których zbierały się łzy. Oddałabym wszystko by moje życie wyglądało inaczej. Jestem nikim… jestem osobą bez przeszłości i przyszłości. Mam tylko teraźniejszość.
Moi drodzy, zapamiętajmy, że Esme niewiele pamięta ze swej przeszłości, a to, co pamięta, jest raczej smutne, ok?


W PW czekali na nas Ron i Harry, którzy przywitali nas promiennymi uśmiechami [PU]. Gdy szliśmy do WS wszyscy chłopacy [WC] wzdychali za mną tęsknie. Powinni się mnie bać jestem niebezpieczna –przebiegło mi przez myśl [tu na odmianę - EK]
Przy stole Ślizgonów [sŚ] Malfoy i reszta udawali, że mdleją. Przeszukałam ich wspomnienia w poszukiwaniu powodu.
To ona poza wszystkim potrafi przeczesywać cudze myśli?!
A czego ona nie potrafi...

Ach…..
-Hej Potter Dementorzy! Uuuuuuu! –krzyknęła Parkinson, Ślizgonka o twarzy mopsa.
-Ej Pansy uważaj, bo na małpy polują, a ty jesteś najgorsza małpą w promieniu 1.000.000 km! –odgryzłam się
Miszczyni Cientej Riposty, odsłona druga. Coś mi się zdaje, ze w całym opku ani razu nie da Harry'emu dojść do słowa.
Milion kilometrów to dwadzieścia pięć razy dookoła Ziemi i już jesteśmy w punkcie wyjścia.

-Ej Esme pięknie jej dopiekłaś! –zawołał Fred
-Dzięki, Fred.
Oszołomiony chłopak chwilę wpatrywał się we mnie, a potem zapytał słabym głosem.
-Skąd…?
-Co skąd?
-Skąd wiedziałaś, ze jestem Fred, a nie George? Rodzona matka nas poznać nie może a tobie przychodzi to tak łatwo!
UPS! Wpadłam. Moje umiejętności maja to do siebie, że czasem używam ich nie podświadomie.
Umiejętności Marysi Zuzi zwykle mają to do siebie, że trzeba "nieświadomie" przypominać o nich na każdym kroku.
Za to czym jest "nie podświadomie" wie tylko Marysia Zuzia, ale nie chce nam zdradzić tego sekretu.

-Ej, co jest Harry? –zapytał, George który dosiadł się do mnie
Chłopak miał markotną minę.
-Malfoy. –odparł, Ron
-E tam nie przejmuj się zawsze możesz postraszyć go Esme nie? –zapytał trącać mnie łokciem
Esme - przyboczny straszak Pottera?
Jeśli Malfoy ma swoje goryle, to Potter też może.

-Ej Esme twoje oczy się iskrzą. –zauważyła Hermi
No pięknie wpadnę jak nic!
Nie wpadaj - zachodź świadomie!

Przygryzłam wargę.
-Nieeeeeee to tylko to naświetlenie.
Cholerne UVB. Muszę kupić sobie nowe szkła.

Podszedł do nas Hagrid, posłał mi ukradkowe spojrzenie.
Jesteś wciąż taka uparta”
Tak jest lepiej Hagridzie. Nie przejmuj się!”
No proszzz, zajebistość Mary Sue jest widać zaraźliwa - nigdy nie słyszałam, by Hagrid był mistrzem legilimencji, co więcej - by umiał rozmawiać w myślach!
Facet, który jest w stanie dogadać się ze sklątką tylnowybuchową, nie będzie mieć problemów z odczytaniem myśli Marysi Zuzi. Poziom mentalny - porównywalny!

Weszliśmy do sali, w której unosił się zapach kadzideł. Profesor Trelawney przepadała za nimi.
-Gdzie ona jest? –zapytał Ron
Wtedy z cienia wychynęła postać Sybilli. Nie była to Miss Polonia.
No raczej. Nie była to nawet Miss Wielkiej Brytanii.

[Pomijamy opis lekcji, na której Esme daje popis jasnowidzenia, a także aluzyjnie napomyka Hermionie, że wie o zmieniaczu czasu. Następnie Oliver Wood z pocałowaniem ręki przyjmuje ją do drużyny quidditcha. Nie obeszło się też bez zaznaczenia, jak bardzo nudzi ją większość zajęć. Potem wszyscy udają się na błonia, gdzie już czeka Hagrid.]


Nagle znów poczułam jak uderza we mnie przyszłe wydarzenie.
Pętlą czasową oberwała w tyłek?

Wszystko było czarno-białe jakby wyprane z kolorów. Scena rozegrała się w zwolnionym tempie. Malfoy powiedział coś, a Hardodziob rzucił się na niego z pazurami. Później zobaczyłam tylko czarną śmierć z kosą.
PRZEPRASZAM, ZABŁĄDZIŁEM. KTOŚ WIE, KTÓRĘDY NA DYSK?

[Esme ratuje życie Malfoyowi, sama obrywając pazurem od Hardodzioba]

Gorąca krew ciekła po moich plecach jednak dopiero teraz uświadomiłam sobie jak dużo jej straciłam.
Zbyt dużo…” pomyślałam i odeszłam w ciemność
A to przez plecy przebiega jakaś ważna tętnica?
Oczywiście - aorta opkowa. Zresztą, rana na plecach rzadko jest raną honorową.

[Ponieważ opko bez pobytu w Skrzydle Szpitalnym to nie opko, Esme tam właśnie trafia. Nie przeszkadza jej to jednak biegać w nocy po błoniach, właściwie nie wiadomo, w jakim celu oraz wykraść się, by zobaczyć bogina i odkryć, czego naprawdę się boi]

Żwawym krokiem przemierzałam korytarze aż wreszcie doszłam. Bałam się, że mnie przyłapią, ale raz kozie śmierć. Weszłam do środka, nie rozglądałam się dookoła od razu skierowałam się w stronę szafy. Zatrzęsła się, a ja się zawahałam. Esme weź się w garść nie po to się tu zakradałaś, żeby teraz dać dyla!
Odetchnęłam i otworzyłam szafę.
Ze środka wyszłam… ja! Patrzyłam na swoją idealną kopie. Bogin wykrzywił usta w złośliwym uśmiechu. Spojrzałam na niego twardo.
Coś nam się bohaterka zapętliła... Wiadomo, że jest tak niebezpieczna, że strach się bać. Ale żeby samej bać się siebie?

-Nie boję się ciebie! Nie boje się siebie! Nie boję się niczego! –warknęłam
- Nawet moich własnych fochów się nie boję!

Ku mojemu zdziwieniu boginowi zrzedła mina. Pokłonił mi się w pas i… zniknął! Szafa zamknęła się.
Czy… czy to możliwe? Czy istnieje człowiek bez strachu?
Człowiek - nie. Mary Sue - owszem.

Nie… Po prostu bogin się pomylił… -przebiegło mi przez myśl
Zaspany był, to mu się pokręciło.

***

Przez resztę lekcji nudziłam się jak mops. Dopiero otrzeźwiła mnie wiadomość, że następne mamy eliksiry. Większość osób przyjęło to z niechęcią. Wujciu Snape musiał dawać im w kość. Niestety(o zgrozo!) jedyne wolne miejsce było koło Dracona. Kurde no! Wściekła jak osa. Zajęłam miejsce koło uszczęśliwionego blondyna.
A to "wujciu" nie przygotował dla ciebie najlepszego miejsca koło ulubionych psiapsiółek? Foch.

Harry zmierzył nas nienawistnym spojrzeniem. O co mu chodzi?! Przecież ja nie usiadłam koło tego palanta chcący!
Malfoy chyba zapomniał o dzisiejszej kłótni, bo bez przerwy próbował złapać mnie za rękę. Ty czekaj! Gdy niby „niechcący” objął mnie w talii nie wytrzymałam. Chwyciłam chochlę i z całej siły przywaliłam mu w łeb.
"Dość, dość! Chochelkę k*rwa popsujesz!"

Chochla wygięła się
...a jednak popsuła.

a na czerepie blondyna został duży guz. Severusa skwitował to złośliwym uśmieszkiem. Jemu też dam popalić!
Normalnie w takiej sytuacji Gryffindor dostałby tak co najmniej z minus 50 punktów, lecz jak wiadomo, sama obecność Mary Sue działa odmóżdżająco i nawet Snape nie jest odporny na ten wpływ.

[Oprócz incydentu na lekcji, Esme wdaje się również w bójkę z Malfoyem na błoniach. Dumbledore wzywa oboje na dywanik.]

-A, więc macie szlaban. Ale za to, jaki wyjątkowy! Będziecie przez tydzień do siebie przywiązani. Był to pomysł profesora Snape! –dodał szybko widząc moje nienawistne spojrzenie. I w panice zasłaniając twarz rękami.
-W, jakim sensie? –zapytał, Malfoy ścierając krew z twarzy
-No…Będziecie połączeni nie widzialną nicią i będziecie mogli oddalać się od siebie na góra 2 m.
No tak. Jeszcze za młodzi są, by umieścić ich w mitycznym Wspólnym Dormitorium Prefektów.
Nocami też nie będą przekraczać odległości dwóch metrów. W związku z czym albo Esmeralda przeniesie się do piwnicy, albo Drako do wieży.
A zobaczysz!
Uwiją gniazdko gdzieś pośrodku korytarza, ku uciesze Filcha...

O 17.00 pojawiłam się na boisku do Quidditcha. Oczywiście Oliver i reszta drużyny była zachwycona moimi popisami na miotle. Wiem, że może i nie jestem zbyt skromna no, ale life is brutal and fool of zasadzkas.
Zasadzkas na głupkas, dodajmy.

O 18.00 pojawiłam się u dyrektora. Znienawidzony blondyn już tam czekał. Albus związał nas zaklęciem. I powiedział, że nie będziemy mieć nigdzie nieobecności, bo wszyscy nauczyciele już wiedzą o oryginalnym szlabanie.
-To twoja wina Black!
-O teraz to już Black nie Esme. –warknęłam stanowczo zbyt zwierzęco
Uniesione wargi odsłoniły zakrwawione kły.


Gdy przeszedł dwa metry. Niewidzialna lina naprężyła się i ściągnęła go spowrotem. Walnął we mnie z impetem. Padłam na ziemię, a on na mnie.
-Złaź natychmiast! –warknęłam zirytowana
-Czemu? –zamruczał
Tu mi ciepło, tu mi dobrze, tutaj będę się rozmnażać.

Nasze twarze były stanowczo zbyt blisko. Wsunęłam kolano pod jego tors i z całej siły odrzuciłam od siebie,
-Jezu gdzie ty nauczyłaś się tak bić? –zapytał podnosząc się
-Gdzie się dało. –odparłam wspominając pijackie burdy w Hogsmeade.
Nie zapominajmy, że to wszystko dzieje się na trzecim roku w Hogwarcie. Ta uczestniczka wielu pijackich burd ma trzynaście lat.
Zapamiętajmy - trzynaście!

W dormitorium chłopaków byli Crabbe, Goyle i Blaise. Ten ostatni spojrzał na mnie z nabożną czcią.
Czarna Masa bardzo bać się Białe Mzimu.

Draco chciał położyć się na łóżku, ale Blaise jednym zwinnym ruchem zrzucił go. Na szczęście nie przekroczyło to 2 m.
-Draco gdzie twoje maniery?! Dama ma pierwszeństwo do łóżka!
A my tutaj szybciutko zawiążemy komitet kolejkowy!

-Dziękuje, Blaise –odparłam z miłym uśmiechem.
Położyłam się na łóżku, a Malfoy został skazany na podłogę. Mamrotał coś pod nosem. Mogłam wychwycić takie słowa jak: „podstępna”, „niegodziwa”, „zakała rodziny”, „przeklęta wiedźma”, „zdrajcy”. W pewnym momencie przewrócił się na drugi bok. Pociągnął mnie a ja z hukiem zleciałam na niego.
-Co ty k… -lepiej to wycenzurować- …robisz?
-Nie moja wina, że mamy tylko 2 m.!
Ależ to matołki! Nic by się nie działo, gdyby jedno z nich spało na podłodze POD łóżkiem.
No tak. Ale wówczas nie byłoby Elementu Komicznego...
Zwłaszcza, że lina, jak zapewniła nas aŁtorka, przenika przez ściany i inne przeszkody, tak że Esme może np. bez przeszkód korzystać z łazienki, podczas gdy Malfoy czeka za drzwiami.

Akacja powtórzyła się kilka razy.
Tworząc piękny, liściasty fraktal.

-Nie no dosyć! –zdenerwowany wlazł do łóżka –Albo śpimy razem w łóżku albo na podłodze!
-Draco lecisz stary po bandzie! –wrzasnął Blaise z swojego łóżka.-Nie wybrzydzasz!
No i okazało się, że Esmeralda jest tak paskudna, że trzeba wielkiej desperacji, aby położyć się obok niej bez wybrzydzania.
Blaise nawet nie dopuszczał do siebie takiej myśli.

-Oh zamknij się!
- Przecież spać będę z zamkniętymi oczami i po ciemku!

Wkurzona podeszłam do okna. Do ziemi było góra 2 m.
Chyba pod górkę. Ślizgoni mieszkali w lochach.

[Pomijamy tu serię Elementów Komicznych polegających na tym, że Esme znienacka szarpie za linkę, a Malfoy wali głową w okno, ścianę, czy co tam mu jeszcze stoi na drodze; bądź, że wpadają na siebie i oboje się przewracają]


Było już dość późno gdy wykłócałam się z Malfoyem kto po której stronie będzie spał. Wtem do pokoju wleciał Zabini.
-Papużki słuchajcie! Nie uwierzycie, Syriusz Black jest w zamku!
- Chodźcie popatrzeć! Jest na drugim piętrze! Ale ubaw! Weasleye już pobiegli wołać resztę!

Moje serce stanęło tylko na ułamek sekundy tylko po to aby zaraz ruszyć z kopyta. Nie myśląc wiele wybiegłam na korytarz, tuż za mną pędził zdziwiony blondyn.
Syriusz! Syriusz tu jest!
-Esme co się dzieje?!
Nie odpowiedziałam. Byłam tchórzem to prawda, ale liczyło się teraz tylko bezpieczeństwo mojego ojca.
Tja, bardzo mu pomożesz, zjawiając się przed nim znienacka, w piżamie i z uwiązanym do siebie Malfoyem.
Jeszcze powinna sypać za sobą okruszki dla dementorów, żeby nie pobłądziły.

Na następnym korytarzu zobaczyłam dużego czarnego psa. Jego mądre oczy spojrzały na mnie ze wzruszeniem i troską. Potem dojrzał Malfoya i jego oczy wyraziły złość i zdziwienie. Chłopak chciał krzyknąć, ale zakryłam mu usta dłonią i przycisnęłam do muru.
Nasze oczy spotkały się.
I nie zapomnę tych chwil radosnych,
Kiedy nie mogąc wydobyć słowa,
Z zapartym tchem patrzyłem Ci w oczy,
Tak trwała nasza bez słów rozmowa.

Pies odbiegł w lewą odnogę korytarza, tuż za nami pojawiła się McGonagall i Severus.
-Gdzie on pobiegł?! –zapytała kobieta
-W prawą stronę. –skłamał blondyn bez mrugnięcia okiem
Gdy wszyscy odbiegli zmierzyłam go wzrokiem.
-Dlaczego?
Spojrzał mi w oczy.
-Bo nie wszyscy są do końca źli. –odparł i delikatnie pociągnął mnie za sobą
Nie chciał się przyznać, że po prostu mylą mu się kierunki i do dziś musi wiązać sobie wstążeczkę na ręce.

-Esme musisz mi coś wytłumaczyć…
Zmarkotniałam. Byłam mu to winna, musze mu to wytłumaczyć.
-Tak?
-Syriusz Black jest twoim ojcem.
No i co z tego? Mimo wszystko nie rozumiem, po jakiego grzyba ma to być aż taką tajemnicą.


Skinęłam głową
-Nie byłaś w żadnych Włoszech.
Potwierdzenie.
-Znasz ten zamek lepiej niż nie jeden uczeń.
Kolejne potwierdzenie.
-Proszę powiedz coś. –wyszeptał wpatrując się we mnie
- Bo... bo wiesz... bo ja... jestem wnuczką Filcha. Trzymał mnie w schowku na miotły i froterował mną posadzki. Dlatego nazwał mnie "black"!

-Co mam powiedzieć? Powiedz co mam ci powiedzieć?! Mam ci powiedzieć, że jestem pół sierotą i że mieszkam tu przez całe życie? To chcesz usłyszeć?!
Ale tylko to? Nic poza tym? Żadnych supertajnych sekretów Ministerstwa Magii? Bo wiesz, jakbyś chciał, to ja przecież mam taaaaakie dojścia!

[Dla udowodnienia swych mocy Esme na oczach Malfoya przemienia się w wilka, tłumacząc przy tym, że nie jest animagiem, lecz "ma to w genach"]


Po skończeniu szlabanu…

Rozejrzałam się po dormitorium w wieży Gryffindoru. Czułam się tu dziwnie obco. Brakowało mi docinków Malfoya i Zabiniego.
Powiedzmy, że docinków...

Co chwila dotykałam nadgarstka nie mogąc uwierzyć, że nie muszę na nikogo czekać. Przyzwyczaiłam się do tego i teraz czułam się jak bez ręki. Dziewczyny gdzieś zniknęły, wiec mogłam swobodnie przegrzebać swoje rzeczy. Wtedy mój wzrok przykuł duży stos książek na łóżku Hermiony.
Grzebać miała w swoich klamotach, a nie rewidować rzeczy koleżanek.

Zaciekawiona podeszłam i przejrzałam tytuły. Wilki i wilkołaki, Czarodzieje jako zwierzęta [święte słowa - jako zwierzęta oni są, jako zwierzęta], Animag bez prawa wyboru [z pewnością jakieś posępne romansidło] Drzewa genealogiczne [podręcznik do dendrologii].

O-o chyba ktoś tu próbuję mnie poznać.
Phiii, Hermiono, ty cieniasie, potrzebujesz jakichś książek, a Malfoy sam się domyślił!

Przejrzałam ostatnią książkę i ku swojemu zdziwieniu znalazłam tam drzewo genealogiczne mojej family. O cholera jasna! Oczywiście ja również tam byłam! Drapnęłam książkę i schowałam ją pod materacem łóżka. Nikt nie może się dowiedzieć. Nie teraz!
No proszzz, znów mamy super tajną tajemnicę, którą można odkryć wypożyczając pierwszą lepszą książkę ze szkolnej biblioteki!
Luuudzie, te rewelacje to na gobelinach tkano!

Kilka dni potem

Dni mijały, a Gryfoni coraz bardziej mnie lubili. Z wielką ulgą przyjęli wiadomość iż skończyłam swój szlaban. Nie pozwalali mi odejść od siebie na kilka metrów.
Biedna Esme, wciąż do kogoś uwiązana.


[Esme popisuje się doskonałą techniką podczas meczu z Puchonami. Ciach!]


Kibice darli się jak opętani. W jednej chwili stało niezupełnie cicho.
Co stało?
Stało, ale się kiwało. Z cichym turkotem.

Tak jakbym ogłuchła. Ale tylko częściowo. Rozejrzałam się i dostrzegłam Dementorów oraz lecącego Pottera. Nie myśląc wiele chwyciłam go tuż nad ziemią.
Czy ona bierze udział w akcji "Uratuj życie wszystkim bohaterom kanonicznym"?

Gdy zaczęłam szurać stopami po ziemi zostawiłam Harrego i wzniosłam się. Nie dostrzegłam jednego z Dementorów i ciemna masa zepchnęła mnie z miotły.
Dostała w bańkę za głupie żarty tam, w Zakazanym Lesie.

Uderzyłam w ziemię przekoziołkowałam kilka metrów. Długie i oślizgłe dłonie zaciskały mi się na ramionach. Byłam pewna, że zaraz połamię mi ręke. Gdy się nade mną pochylił udało mi się [dorwać go i wykończyć moim zabójczym pocałunkiem] wyszarpnąć i wyciągnąć różdżkę z rękawa.
-Expecto patronum!
Srebrny wilk skoczył na Dementora.
A teraz zastanówmy się, jakiegoż to szczęśliwego wspomnienia mogła użyć Esme, by przywołać Patronusa, skoro najwyraźniej miała ich jeszcze mniej, niż Potter?
Oj tam. A siedem dni i nocy z Malfoyem?


Podniosłam się i rozejrzałam było ich strasznie dużo i wszystkie wirowały tuż nade mną. Wtedy go dostrzegłam. Syriusz! Czarny pies warczał dziko podczas gdy Dementorzy lecieli prosto na niego.
NIE!
-HEJ tu jestem! O mnie wam chodzi nie?! –krzyknęłam machając rękami
- Nie! - odpowiedzieli Dementorzy i rzucili się na swego zbiegłego więźnia.


Zwróciłam ich uwagę. Do srebrnego wilka dołączył kot i feniks.
Aha, znaczy McGonagall i Dumbledore też rzucili się ratować naszą Mary Sue?
Po czym ruszyły świetliste jednorożce, pegazy, tygrysy, jaszczurki, ślimaki, wille, filodendrony i na końcu Mroczny Akordeonista - czyli geny mieszane w betoniarce pokazały co potrafią.

[kolejna wizyta w Skrzydle Szpitalnym. Ciach!]

Błyskawicznie przemieniłam się wilka i popędziłam przez błonia. Wiem już gdzie jest! Zgrabnie ominęłam gałęzie wierzby bijącej i wskoczyłam w tunel. Pod postacią człowieka przemierzałam długi tunel. Czeka na mnie… Wrzeszcząca chata mogłaby wydawać się opuszczona, ale tak nie było. Był tam ktoś, kto na mnie czekał.
-Witaj Esme. –powiedział wysoki ciemnowłosy mężczyzna.
Nie wyglądał najlepiej: brudny i zapuszczony, ale mimo wszystko uśmiechał się radośnie.
Nie wiedziałam jak mam się do niego zwrócić. Co mam powiedzieć? Co zrobić? Zdecydowałam się na milczenie. Uśmiechnął się do mnie.
-Zapewne nie do końca wiesz, co masz zrobić?
-Skądże znowu! –odparłam oburzona
Nie lubiłam, gdy ktoś sadził, że nie wiem, co mam robić.
Zwłaszcza, gdy to była święta prawda.


- Ale co z tobą? Nic nie zrobiły ci te bestie?
Zaśmiałam się smutno.
-Dementorzy? W życiu! To tylko marne strachy na wróble nie raz i nie dwa wdawałam się z nimi w potyczki.
W potyczki na patyczki. I gazetą po łapach, gazetą!

Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jak to? Gdzie?
-W Azkabanie… -mruknęłam
Pamiętacie, że Esmeralda ma trzynaście lat? No właśnie. Problem w tym, że nie więziono dzieci.
Ojtam, ojtam. Kanonem się będzie przejmował, ortodoks jeden.

-CO?! Byłaś tam?! Po co? Dlaczego?
Nikt tego nie wie. Nawet ojciec, siedzący z nią w tym samym czasie w jednym więzieniu.

-A jak sądzisz? Zdaje się na twoją wyobraźnie. –warknęłam sarkastycznie
Syriusz zaczął bić głową w mur - "to ja próbowałem znaleźć dla siebie spokojny kąt, a ona nawet tam za mną polazła!"

Nagle coś zapukało w okieneczko:

Podeszłam do zabrudzonego okna i wyjrzałam na zewnątrz. Podszedł do mnie i obrócił w swoją stronę. Unikałam jego spojrzenia.
-Esme… Rozumiem, że jest ci ciężko, przepraszam, że tak naskoczyłem.
I koniec. Kwestia tego, po jaką cholerę jego nieletnia córka szlajała się po Azkabanie, zdaje się wcale Syriusza nie interesować.
Syriusz robi wrażenie jeszcze bardziej "zamyślonego" i obojętnego na świat, niż panna z analizy SuS 126 i 127.

Odetchnęłam i spojrzałam mu w oczy. Był rozbity. Nie wiedział, co ma robić.
Myślał jak dać wycisk wszystkim "opiekunom", co go okłamywali, że Esmeralda bezpiecznie żyje z Hagridem. To znaczy - żyje pod jednym dachem z Hagridem.

Stracił żonę, nie mógł patrzeć jak jego córka dorasta [wolał zamknąć oczy i nie przyznawać się do pokrewieństwa? Wolał pójść siedzieć za nie swoje winy.] a teraz wydaje mu się, że traktuję go jak zupełnie obcą osobę.
Tak, tak, kochamy tę opkową psychologię w wykonaniu trzynastoletnich boCHaterek.


[Esme robi własnemu ojcu wykład pt. "Moja zajebistość i supermoce"]
-Słyszałeś kiedyś o „animagu bez wyboru”? Jest nawet taka książka. Widzisz ty i mama byliście animagami, a, że mama przemieniała się w czasie ciąży doszło do tego, że mam w genach zmianę postaci. Przemieniam się w wilka. I jestem lepsza od ciebie, bo ty tylko w psa!
...Chyba się coś komuś z Blade'em pokićkało.
Jak również z kilkoma przesądami, choćby z tym, że w czasie ciąży nie wolno patrzeć przez dziurkę od klucza, bo dziecko będzie zezowate.
BTW, nie sądź, drogi Czytelniku, że umiejętność przemiany w wilka do czegokolwiek przyda się naszej boCHaterce, zostanie wykorzystana w jakimś decydującym momencie, czy coś. Nie. Zaszpanowała supermocami i starczy.

Uśmiechnęliśmy się smutno.
-Do widzenia. –powiedziałam i wyszłam z Wrzeszczącej Chaty.
Było mi ciężko, liczyłam się z myślą, że istnieje możliwość, że go więcej nie zobaczę. Nie chciałam tracić ani jednej sekundy spędzonej z nim. Nie! Musisz być silna! Nie możesz ryczeć! Widziałaś śmierć i sama ją komuś sprawiłaś [zadałaś!]. Nie poddawaj się, nie teraz! Z takimi myślami biegłam przez błonia chcąc przestać istnieć…
Jaszu, patrz, miałeś rację - widzi testrale, bo kogoś zamordowała!

Po rozrysowaniu sobie tego wszystkiego, wyszło mi, że będąc dzieckiem w kolebce, Esme zamordowała własną matkę.
Pamiętajmy, że Syriusz tęsknił do żony (zresztą dlatego nawiał z kicia), czyli nie wiedział, że ona nie żyje. Jednocześnie trzynastoletnie dziecko ma za sobą dłuższy pobyt w Azkabanie, kilka lat opieki nad testralem, kilka lat pomieszkiwania z Hagridem, tajne komplety w Hogwarcie, bójki po knajpach...


Kilka tygodni później…

-Esme wstawaj! –krzyknęła Hermiona –Znowu dostałaś kwiaty!
-Już, już… -mruknęłam niechętnie.
Harry i Draco codziennie wysyłali mi kwiaty. Ten pierwszy w podzięce za życie, a ten drugi na przeprosiny. Róże, orchidee, narcyzy i tulipany. Już mi się od nich robi nie dobrze! Czy ja otwieram ogrodniczy?!
Państwo pozwolą, że oddalę się na stronę, by mój kwik nie pobudził śpiących sąsiadów?


[następnie mamy całkiem idiotyczny rozdział o pełnej Elementów Komicznych "zemście" Esme na wujaszku Snape. Ciach!]

[od AŁtorki]
No i powróciłam! Ta przerwa dobrze mi zrobiła bo jestem pełna nowych pomysłów i weny! Aha i mam jedno sprostowanie w moim opowiadaniu rodzina Black'ów nie jest spokrewniona z rodziną Malfoy'ów! I to tyle pozdrawiam!
Tak, tak, wiemy, chcesz wyswatać Esme z Draco. Myślę, że i tak w magicznym świecie małżeństwo kuzynów nie byłoby aż takim wielkim szokiem. Czystokrwiści mieli dość ograniczony wybór, tak czy siak.

[Esme dostaje kolejny szlaban - razem z Malfoyem mają posprzątać klasy oraz gabinet Snape'a]

-Jak tam jest? –zapytał blondyn
-A skąd ja mam u diabła wiedzieć?
-Nie byłaś tam?! –zdziwił się
-Nieeee. Kasę chowa w klasie, w biurku. Nie widziałam potrzeby, aby tu wchodzić.
Wujaszek bez kasy niegodzien jest miana wujaszka. I odwiedzin.
To znaczy co? Esme podciąga wujkowi kasę z biurka w klasie? Komu jeszcze giną drobniaki - Dumbledore'owi, Lupinowi?

-Na pewno ma tam sale tortur!
-Jeśli tak, to przyprowadzę tu Zabiniego!
Czyżby Zabini miał ciągoty do ortopedii stosowanej, stomatologii i manikuru?
- odparłam i popchnęłam dębowe drzwi.
Nie mahoniowe ani mosiężne. Plus.

-O ku*wa! –wypsnęło się mojemu towarzyszowi
-Nie mów tak przy tacie. –odparłam przełykając głośno ślinę
E? Czyim tacie? Esme się coś pochrzaniło, czy może to taka mała aluzja do brudnych sekrecików Narcyzy?

Wnętrze pokoju rzeczywiście wyglądało jak sala tortur. Nie było tu ani jednego okna i ani jednej lampy, ściany pokrywała czarna farba a z sufitu zwisały kajdany. Na środku pomieszczenia stała średniowieczna gilotyna [gilotyna jest wykwitem myśli oświeceniowej, epoki rozumu i racjonalizmu. W średniowieczu łby ścinano czymkolwiek bądź, w sytuacjach ekstremalnych nawet spiłowaną ukośnie deską], a obok koło do łamania kości. Na ścianach wisiały topory i miecze, tylko w odległym kącie można było dostrzec nie wielkie łóżko.
Za to nabijane wielkimi ćwiekami.
Obok niego na stoliku stała świeczka. Otóż ta świeca stała, na trupiej czaszce!
Severusie, zawsze podejrzewałam cię o brak gustu, ale żeby AŻ TAK?!


Mniej więcej ok. 10 rano wykonaliśmy cała robotę.
Z samą godzinę zajęło nam skrobanie butów z jakiejś śmierdzącej mazi. Wierzcie mi, że nie chcecie wiedzieć, co to było!
Zapewne resztki tej mikstury, którą Sev wciera sobie we włosy, żeby mu zawsze zwisały w takich malowniczych tłustych strąkach.

[AŁtorce najwyraźniej przeszła faza "Sturm und Drang", bo dostajemy kilka rozdziałów aż pękających od Elementów Komicznych typu "wrzucę Malfoya do wody, a Zabiniemu, gdy będzie spał, pomaluję paznokcie". Ciach! W międzyczasie mamy Boże Narodzenie, na które boCHaterka dostaje w prezencie m.in. feniksa o jakże oryginalnym imieniu Phoenix.]


Kilka miesięcy później

Szłam w stronę domu Hagrida. W uszach wciąż szumiały mi jego słowa:
Hardodzioba zakazano na śmierć, pożegnaj się z nim…”
To się nazywa ostateczny zakaz!
Skazano bestię na nieśmiertelność.

[Idąc się pożegnać, Esme spotyka Malfoya]
-Przecież… przecież mogłeś odwołać oskarżenie.
-Jak?! Miałem powiedzieć ojcu „Słuchaj stary no ten tego to zwierzak mojej kumpelki może jednak wycofaj oskarżenie, bo mnie zabije.”
Marysia Zuzia nie odpuści niczemu. Również Hardodzioba wychowywała od pisklęcia. I też był jej.
W głębi Zakazanego Lasu potomstwo Aragoga wzdychało z tęsknoty za tą miłą dziewczynką, która przychodziła się z nimi pobawić, brała na kolana i nazywała słodkimi, puchatymi kuleczkami.


Staliśmy chwilę w milczeniu. Dopiero minutę później miałam wizję.
Spóźniła się!
Wizja, dysząc po szaleńczym biegu i ocierając pot z czoła, ostro wyhamowała przy Esmeraldzie.

A teraz Proszę Państwa zmierzmy się z poprawioną po aŁtoreczkowemu wersją kulminacyjnej sceny III tomu - spotkania z Syriuszem, zdemaskowania Petera Pettigrew i ataku dementorów. Indżoj!

Szyliśmy długim tunelem nie wiem jak długo, bo oczywiście żadnemu z nas nie przyszło do głowy zapalenie różdżki i spojrzenie na zegarek!
Przestaliśmy dopiero, gdy skończyły się nici i ostatnia igła złamała.

Weszliśmy do wrzeszczącej chaty i od razu skierowaliśmy się na piętro. Gdy nikogo tam nie znalazłam przeklęłam siarczyście.(...)
-Domyśliłem się, że to wy. –odezwał się niespodziewanie czyjś głos
Oboje podskoczyliśmy i spojrzeliśmy na nową osobę w pomieszczeniu.
Ot, gość niespodziewany!

-Syriusz. –odetchnęłam i dopiero wtedy dostrzegłam rudą czuprynę. – No nie!
-No tak. –odparł i popchnął Rona na łóżko.
I okrył jego nagość różową kołderką...
A to mnie zalecano odwyk od yaoiców... *wzdycha ciężko*

-Esme? Malfoy? Co wy tu robicie?!
Dlaczego, do biurwy nędzy, przeszkadzacie nam, gdy wreszcie znaleźliśmy chwilę dla siebie?
-Nie twój interes Weasley! –warknął blondyn
-Czyś ty oszalał! Teraz to dopiero cię zamkną do Azkabanu! –strofowałam ojca
Dopiero uwiedzenie nieletniego grozi pójściem do ciupy, bo jak do tej pory, to tylko bawił się w chowanego.

-Tak, tak, tak. Marudzisz gorzej niż moja teściowa!
-Toż ty swoja teściową raz w życiu widział! Na własnym weselu!
A ty to oczywiście wiesz najlepiej, bo byłaś przy tym i trzymałaś mamusi welon.

Po chwili usłyszeliśmy jak ktoś wbiega po schodach.
-Ron! –pisnęła Hermiona
-Jest i komitet powitalny. –zironizował Draco
-To miało być śmieszna tak? –spytałam
-Nie śmieszne a mrohne…
Mrohny! Przestań dawać zły przykład dzieciom!

-A cichaj! –machnęłam na niego ręką.
Cichojcie, kumie!

-Esme, Malfoy? –zapytał Harry
-Nie! Królewna Śnieżka i Gapcio! Pewnie, że my. –odparłam
Brunet rozejrzał się po pokoju. Po chwili dostrzegł Syriusza.
- Black… -syknął robiąc krok w jego stronę
- Black, a wiesz ty, kim dla mnie jest Ron?!
Tym, kim Rysio dla Tillusia? *ucieka w kącik chichocząc z lekką nutką obłędu*

Zastąpiłam mu drogę grożąc palcem.
-Nie radzę.
Niu niu niu, nie moźna!

-Wiesz, co ten człowiek zrobił! Wydał wyrok na moich rodziców!
-Taaa jasne! A świstak siedzi, bo sreberka były kradzione! Harry gdzie ty masz oczy! W za przeproszeniem dupie? Jesteś tak naiwny czy głupi?
Podziwiam twą rodzinną lojalność, Esme, ale wytłumacz mi z łaski swojej, na jakiej podstawie Harry miałby sądzić, że Syriusz jest niewinny, a wersja wydarzeń, w jaką wierzył cały czarodziejski świat - nieprawdziwa?


[Harry rzuca się na Blacka w morderczych zamiarach i już-już byłoby po Syriuszu, gdyby nie Esme, która dzielnie staje w obronie swego ponoć dorosłego i ponoć groźnego ojca.]

Zabrałam mu różdżkę i wstałam. W tej chwili do pokoju wpadł Remus.
-A ten jak zwykle w samą porę. –powiedziałam z sarkazmem
-Jak zwykle dałaś sobie radę. –odparł posyłając mi wredny uśmiech.
W zasadzie mogłem nie przychodzić. W magicznej telewizji właśnie leciał mój ulubiony "Kevin sam w Hogsmeade".

Oni by się wszyscy o własne nogi pozabijali, gdyby nie Esmeralda, która nad wszystkim panuje, wszystkim kieruje i wymierza klapsy rozwydrzonym i nieco przygłupiastym wujciom z Hogwartu.

[Syriusz:]
-Witaj Snape. Jak zwykle wszystko spieprzyłeś… Wracaj do zamku bawić się swoimi eliksirami.
-Mam coś lepszego niż eliksiry! –prychnął celując w niego różdżką
-Przestańcie, obaj!
-No wow Glutek zaczął bawić się zaklęciami. Uważaj, bo zrobisz sobie krzywdę.
I już wiemy, po kim Esme ma ten sarkazm, ironię i cięty dowcip.
Oraz po kim odziedziczyła charyzmę, dzięki której ma posłuch i szacunek wśród najsurowszych profesorów.

- Sec….- urwał, bo weszłam mu na „celownik”
Boru. Severus chciał powiedzieć "Sectumsempra", prawda? Właśnie uświadomiłam sobie, że skoro aŁtorka pisała to znając co najmniej szósty tom, to czekają nas jeszcze fajerwerki supermocy Esme na Turnieju Trójmagicznym, milion Ciętych Ripost w starciach z Dolores Umbridge i początki poszukiwań horkruksów. Brrrr. Idę się napić, bo nie przetrwam.

-Nie mam wyboru… -szepnęłam
Jednym sprawnym ruchem podcięłam mu nogi, mój opiekun legł jak długi na ziemię. Szybko go czymś związałam i spojrzałam na resztę.
-Zawsze miałaś szybki refleks. –zauważył Syriusz
Ok, Esme, a teraz idź załatw resztę spraw, zwłaszcza zajmij się tymi dementorami, co się gdzieś tu w pobliżu kręcą, a my sobie spokojnie poczekamy - i wyciągnął z kieszeni talię kart.


Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Parszywka.
-No to zaczynamy. –mruknęłam i bez ostrzeżenia wyrwałam szczura z rak Rona.
-Nie nie możecie go zabić! –krzyknął Potter
-Co ty się dzisiaj tak rwiesz do zabijania?! Schiza czy co? –zapytałam odmieniając Petera
No przecież właśnie powiedział "NIE możecie". Uszu nie myłaś?


-No nie! Jak zwykle psujesz cała zabawę! –naburmuszył się Remus
-Zawsze mogę cofnąć zaklęcie!
Kocham, po prostu kocham czytać o trzynastolatkach używających potężnych zaklęć i rozstawiających wszystkich dorosłych po kątach.


Mężczyzna spojrzał na mnie i wychrypiał:
-Esme jesteś taka podobna do matki… Wierz ona była taka dobra i zawsze się nade mną litowała…
Zrobił krok w moja stronę, ale ojciec szybko go ode mnie odciągnął.
-Flora powiedziała mi kiedyś, że bardzo cię kocha!
-Skąd możesz to wiedzieć! Nie widziałeś Flory, od kiedy urodziła Esme!
Ależ ten Syriusz łatwowierny...

I wtedy cos sobie przypomniałam. Wiecie pamięć ludzka jest jak sito. Raz się coś pamięta a raz nie. Dziwie się tylko, ze wyrzuciłam z głowy tak istotny szczegół.
Natomiast wyobraźnia aŁtorki jest jak emmentaler - raz trochę sera, raz ogromna dziura.
A moja wyobraźnia, gdy myślę o Esme, przypomina ser szwajcarski.

-Ty gnoju! –wrzasnęłam chcąc się na niego rzucić, ale Draco złapał mnie w pasie i odciągnął. – Ty parszywy gnoju! Sprzedałeś nas! Patrzyłeś na śmierć mojej matki! Słyszałam, co powiedziała przed śmiercią!
"wyrzuciłam z głowy tak istotny szczegół" że gdy miałam roczek, to moja mama coś do kogoś powiedziała.

Powiedziała, ze bardzo mnie kocha! Wcześniej nigdy się z tobą nie widziała!
A skąd osesek miałby o tym wiedzieć?
Zapętlenie czasoprzestrzeni. Jest kilka takich miejsc w tym opku, gdzie Esme sugeruje, że w chwili śmierci matki miała KILKA lat. Biorąc pod uwagę, że jest w wieku Harry'ego, a Syriusz został aresztowany za rzekome zabicie Pettigrewa na drugi dzień po śmierci Potterów - inaczej niż zapętleniem nie da się tego wyjaśnić.

Ty ohydny zdrajco! Puśćcie mnie do niego! Utłukę jak psa! Co ja mówię jak szczura!
Harry Potter stał z boku i milczał. Nikt już nie pamiętał, że Pettigrew był odpowiedzialny także za śmierć jego rodziców...
Potter? A kto to jest?


Ciąg dalszy mniej więcej przypomina ten książkowy: po wyjściu z Wrzeszczącej Chaty atakują ich dementorzy, Lupin przemienia się w wilkołaka, Pettigrew ucieka, a Snape przyczynia się do aresztowania Syriusza. Proszę tylko wszędzie tam, gdzie Rowling napisała "Harry", wstawić "Esme" i będzie git.



[Knot, Snape i Dumbledore] Wyszli bez słowa odprowadzani moim chłodnym spojrzeniem.
Widząc jej zimne, twarde spojrzenie wszyscy trzej woleli grzecznie milczeć, niż się znów narazić na awanturę. Minister Knot w zakłopotaniu szurał nogą o podłogę, Dumbledore miał spocone dłonie, a Snape był bliski płaczu.

Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły usłyszałam myśli Albusa:
Możesz ocalić więcej niż jedno istnienie! Dwa obroty wystarczą.”
Hyhy, a z Hermioną to rozmawiał paszczą, jak zwierzę.

-No jasne…Hermi dawaj zmieniacz czasu! –krzyknęłam do Gryfonka
-Co?
-Wiosło. [gary, piec] Daj ten zmieniacz. To jedyna szansa!
Dziewczyna z pewnym wahaniem oddała mi zmieniacz.
-Ja idę z tobą! – krzyknął Potter, dopiero teraz go zauważyłam
-No to chodź! –odparłam zarzucając mu łańcuszek na szyję
Przekręciłam dwa razy i czas zaczął się cofać…
Nie no, bierze Pottera ze sobą? Sama nie da rady?
Aaa, po prostu ktoś musi być kronikarzem jej bohaterskich czynów.
Musiała też mieć publiczność, która będzie ją podziwiać. Inaczej byłoby nieważne.

-Mamy ratować Syriusza!
-Hardodzioba ratujemy, bo mamy po drodze! –zirytowałam się ciągnąc hipogryfa za sznur
Widzisz, Dziobek, jakie miałeś szczęście? Niechby cię uwięzili ze sto metrów dalej...


Usiadłam na brzegu jeziora i uporczywie wpatrywałam się w drugi brzeg. Wiedziałam doskonale, że ciężko będzie mi się powstrzymać. I jak zwykle miałam rację. Gdy dostrzegłam samom siebie na drugim brzegu musiałam odwrócić wzrok.
My też ze wstrętem odwracamy wzrok od tego "samom".

Tak bardzo chciałabym móc „nam” pomóc.
No nie, no co ty, supermoce się wyłączyły? Może powinnaś zatankować?


- Expecto patronum! – ryknął Harry
-Nie! Co ty robisz?! –wrzasnęłam, ale szybko umilkłam widząc srebrnego jelenia odganiającego ciemne sylwetki Dementorów
Uśmiechnęłam się delikatnie zdając sobie sprawę, że Pottuś uratował mi życie. Z resztą nie tylko mi.
To pierwszy i chyba jedyny raz w tym opku, kiedy pozwoliła mu coś zrobić samodzielnie.
Pottuś uratował życie Blesi?

[Syriusz uratowany, wściekły Knot wypada ze Skrzydła Szpitalnego, odgrażając się, że znajdzie na Esme haka, można się zająć ważniejszymi sprawami]

Łzy ściekły mi po policzkach. Oparłam się plecami o ścianę i ukryłam twarz w dłoniach. Usłyszałam czyjeś kroki. Nie musiałam patrzeć by wiedzieć kto to.
-Hej ty płaczesz?
-Jakbyś nie zauważył Malfoy to normalni ludzie czasem płaczą.
-Ale ty nie jesteś normalna.
-To komplement czy obelga? –zapytałam patrząc na niego załzawionymi oczami
-A jak sądzisz?
W odpowiedzi zarzuciłam mu ręce na szyję, wtuliłam twarz w jego ramię i załykałam.
Aż nie chcę pytać, co właściwie przełknęła nasza zapłakana, zasmarkana boCHaterka.

-Co mam powiedzieć? „Żegnaj” czy „do widzenia” ?
-A, co byś wolał? –odparłam siląc się na spokój.
Wzruszył ramionami i spojrzał na mnie, a sprytny południowy wiatr wdarł się przez okna i szeptał o miejscach, w których nie byłam. O ciepłych piaskach, o ludziach i językach, których trzeba poznać. Wołał mnie… Znowu.
A Irytek z cichym chichotem już szykował łajnobomby. Tak dla jaj i dla podtrzymania patetycznej atmosfery.

-Gdzie tym razem będziesz? -zapytał blondyn
-A, kto wie? Nie lubię działać według schematu przecież to wiesz…
Znaczy, w przyszłym roku odpuszczasz sobie Hogwart? Co za ulga dla wszystkich!

Skinął głową i zadał mi ostatnie pytanie:
-Kim ty właściwie jesteś Esme?
Po raz pierwszy uśmiechnęłam się tak….prawdziwie.
Do tej pory uśmiechała się: szyderczo, sarkastycznie, ironicznie, jak również z wyższością, złośliwie i tajemniczo. Prawdziwy uśmiech dyskwalifikuje Mary Sue.

-Nie wiesz? Jestem Esmeralda Black. Jestem wiedźmą, jasnowidzem, animagiem i jestem cholernie dobra w oklumencji. Jestem sobą, jestem Esmeraldą Black. –odparłam
I tą pełną wrodzonej skromności autocharakterystyką zakończmy pierwszą część analizy. W następnym odcinku czeka nas zajebistość, smoki, zajebistość, Voldek, więcej zajebistości... Stay tuned!


Z Wrzeszczącej Chaty pozdrawiają:
Kura z serem szwajcarskim zamiast mózgu, Jasza na Testralu-Który-Przeżył i Maskotek zatopiony w rozmowie ze sklątką tylnowybuchową.

Ale my tu jeszcze wrócimy!


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

• Lap


Analiza jak zwykle genialna XD

Przy okazji chciałam zostawić linka do blogaska którego ostatnio znalazłam: http://mayhem-and-grace-yaoi.blog.onet.pl/
Już sam adres przecudowny :D Miło by było zobaczyć go pewnego razu w analizie :D

• Lobo


Tego nawet nie trzeba komentowac, te zdanie mówią same za siebie. Blogasek jest tak głupi, że aż wciąga. Poczytałam go trochę dalej i widzę, że wiesz w Was wszedł. Nie będę spoilerowac, ale faktycznie, Potter idzie na emeryturę, kwiatki podlewac, ogródek pielic.
Hasło: ybijt. Nie wiem, co to, ale brzmi ponętnie w odniesieniu do rzeczy, które można zrobic (z) Esme.

• Goma


Potter! To znaczy - tfu! - Esme! Moje marzenie się spełniło :D
W końcu analiza fica, i to jaka! Już się nie mogę doczekać następnej, bo ostatnio coraz lepiej tu się robi :)

• Flossy



Ojej, Esme od razu skojarzyła mi się z Tłajlajtem, potem już wszystko..
Ale muszę stwierdzić, że ukwikałam się przy tej analizie, rodzina jak zwykle uznała mnie za chorą psychicznie ;)
Wasze komentarze tylko jeszcze bardziej rozbawiały mnie po fragmentach opka.

"Nasze twarze były stanowczo zbyt blisko. Wsunęłam kolano pod jego tors i z całej siły odrzuciłam od siebie,
-Jezu gdzie ty nauczyłaś się tak bić? –zapytał podnosząc się
-Gdzie się dało. –odparłam wspominając pijackie burdy w Hogsmeade.
Nie zapominajmy, że to wszystko dzieje się na trzecim roku w Hogwarcie. Ta uczestniczka wielu pijackich burd ma trzynaście lat."

Ach, w CHERUBIE nie takie rzeczy się wyprawiało, mając trzynaście lat ^^

• Kola


Kurdemol, ależ się onanizujecie tymi blogami!

• NJ


Zajebistością ocieka każde słowo wypowiedziane przez Mary Sue!
Cóż za opko

• ZAgatka

Dziękuję, dziękuję, dziękuję...

Przez Was robaczki cały dzień spędziłam otulona kocykiem przed kompem.
Dobrze mi... Idę zrobić sobie przepyszną herbatę. Ktoś ma ochotę?

• Aleksandra


Ukwikałam się, że ojezusikunajasnymniebie. :D Analiza cud-miód-orzeszki. Jak zwykle na najwyższym poziomie ;)

I jeszcze jedno - imię matki Esme - "Flora"? Sądząc po poziomie bohaterki, imię wzięła sobie z Klubu Winx - a cóż to za mutant, ten Winx, radzę sprawdzić samodzielnie. Chociaż to może zaboleć.

• Raven


Nie daję rady. Za dużo zajebizmu Marysi.

Podobnie jak SStefania miałam opeczko o HP w głowie, gdzie Harry był zastąpiony boChaterką, ale bez przesady... Mimo to byłam już świadoma swoich umiejętności literackich i nie przyszło mi do głowy, by toto napisać.
• kura z biura


@SStefania: Jest taki serial "Flash Forward - przebłysk jutra" - może to właśnie to?

A co do gilotyny - może i faktycznie jej początki sięgają średniowiecza, ale nie da się ukryć, że do powszechnego użytku weszła w czasach Oświecenia, a w średniowieczu o wiele pod tym kątem popularniejsze były miecze i topory. Równie dobrze można stwierdzić, że helikopter to wynalazek renesansowy, bo przecież już Leonardo da Vinci tworzył plany i projekty tego typu machin.

Anonimowy pisze...

SStefania

"Wszystko było czarno-białe jakby wyprane z kolorów. Scena rozegrała się w zwolnionym tempie. Malfoy powiedział coś, a Hardodziob rzucił się na niego z pazurami. Później zobaczyłam tylko czarną śmierć z kosą."
Jeśli dotyczy przeszłości, takie coś nazywa się flashbak lub retrospekcja. A przyszłości? Zna ktoś określenie na to?

"[gilotyna jest wykwitem myśli oświeceniowej, epoki rozumu i racjonalizmu. W średniowieczu łby ścinano czymkolwiek bądź, w sytuacjach ekstremalnych nawet spiłowaną ukośnie deską]"
Y, nie. Profesor Guillotine wzorował plany w swoim wniosku właśnie na wynalazkach znanych mu w owym czasie z Anglii. I tak, gilotyny (choć pod inną nazwą, lol) znano już w średniowieczu.
Jakiś tydzień świętowania braku historycznego riserczu mamy?


Rozkoszna, klasyczna Marysia Zuzia. Acz trochę tego opka się boję - w pierwszej klasie gimnazjum też miałam taki pomysł, żeby całą powieść przepisać (i to dokładnie tę!) z dodaniem swojej wspaniałej boCHaterki. Tyle, że ja próbowałam zrobić z tego komiks, ostatnio odgrzebałam kilka szkiców pierwszych stron i były prześmieszne :)

• Dzidka


Analiza wielce, wielce smaczna, nie mogłam się oderwać :)

• Cyn


Brakowało mi starego, dobrego gwałtu na kanonie HP. Kuro, Jaszu, zrobiliście mi dobrze, teraz mogę iść spać szczęśliwa!

• sin


cholera, tak się śmiałam, że moja siostra przyszła z pokoju obok, mówiąc, żebym śmiała się ciszej i nie waliła w stół, bo ją obudziłam XD.
ktoś mi wytłumaczy jakim sposobem Esme (jestem pewna, że w kolejnej części opka spłodzi/adoptuje/przemieni w wampira z Malfoyem EdŁarda i zmienią nazwisko na Cullen. w końcu Carlisle zawsze trochę przypominał mi Dracona)która tak tajniacko ukrywała swoją przeszłość nie pomyślała o czymś tak banalnym jak choćby zmiana nazwiska. Parę innych rzeczy też było epicki. A na koniec pytanko retoryczne: jaki jest sens pisania opka, które polega tylko na przepisaniu "Więźnia Azkabanu" w narracji pierwszoosobowej z nowymi, zajebistymi szczegółami?

• malowana lala


w filmie bardzo podobny bełkot o wietrze. pasuje tutaj jak pięść do nosa.

• kura z biura


@deina: A więc to jednak z "Czekolady"? Ale chyba z filmu, nie z książki, bo sprawdzałam cytat (mnie też się skojarzyło!) i brzmiał całkiem inaczej.

• deina


A Esmelka nie wykazuje gdzieś później talentu do bezbłędnego typowania ulubionych słodkości Malfoya i wujaszka Snape'a? Zważywszy słowo w słowo przytoczony cytat o południowym wietrze, autorka ma chyba "Czekoladę" Hallstroma w ulubionych...
Ubawiłam się:) Dobry prezent urodzinowy - dziękuję analizatorom!

• akurat


Dawno nie było analizy, która ubawiłaby mnie tak bardzo jak TO. Radosne wybuchy niekontrolowanego chichotu tłumiłam szalikiem, o mało się nie dusząc.
Będę wnosić o odszkodowanie! ;D

Fujimoto pisze...

Jedna z najlepszych analiz! Testral-Który-Przeżył rządzi! Od dziś to moje drugie ulubione zwierzątko (pierwszym jest Antykaczusia).