czwartek, 25 sierpnia 2011

138. Wilkopiry i wampiłaki*, czyli Szpieg w Krainie Zmierzchowców (2/2)

W ostatnim odcinku: Liz, skromna nastolatka, dowiaduje się przy śniadaniu, że z matką opuszczają rodzinne miasteczko i przenoszą się do Oldrest, centrum przemysłu filmowego, gdzie szychą jest pan Chow Collet, reżyser teledysków. W trakcie bankietu na jachcie Liz poznaje syna potentata, Olivera Colleta, dzięki któremu znacząco ociera się o Deppa. Lily, matka Liz, ma zostać asystentką pana Chow, niestety zostaje wysłana na Oriona po wypadku samochodowym i znika z fabuły. Dla równowagi, w szpitalu nagle uaktywnia się nigdy niewidziany ojciec bohaterki, as wywiadu Alex Stoukley, który zabiera córkę na misję, w trakcie której ma zabić reżysera. W czasie podróży pociągiem do Nowej Zelandii dochodzi do karygodnych incydentów, w wyniku których córka zostaje postrzelona, a Colletowie wpadają do rowu.
Dziś następuje ciąg dalszy.
Akcja przenosi się do Nowej Zelandii.    
___
* Tytuł został podsunęty przez Pigmejkę z PLUSa. Dziękujemy!






Analizują: Szprota, Purpurat, Murazor i Jasza

http://history-from-life-elizabeth.blog.onet.pl/2,ID329641311,DA2008-07-15,index.html

Gdy przyjechałam do miasta nie zapowiadało się za fajnie.
Miasto się nie zapowiadało?
Nie było dobrze zapowiadającym się młodym miasteczkiem.

To miasteczko nie było wielkie jak moje gdzie mieszkałam, tu było kilka kawiarenek, sklepiki, biblioteko-księgarnia, ale jedno, co mi się podobało na każdej ulicy stały stragany z biżuteria, pamiątkami, jakieś gadżety filmowe itd.
Gipsowe odlewy owłosionych stóp hobbitów wielkości naturalnej, naszyjniki z zębów Orków, przyciski do papieru w kształcie laski Gandalfa.
Ekhm... Żeby nie powiedzieć “kosturka”...
Laska Gandalfa też ma na czubku gałkę, prawda?
Eee, nie. To laska Sarumana miała gałkę.


Nasz dom nie wyróżniał się niczym od innych, był drewniany jak każdy na tej ulicy. Ale za to w środku był ładnie urządzony, salon był skromniutki gdyż znajdował się w nim tylko szafka z telewizorem, komplet (czego?! Może bielizny, może sztućców?), komoda i wiele kwiatów. Na ścianach było kilka obrazów przedstawiających sztuczną naturę.
Śnieg w aerozolu, powietrze w puszce i suchą wodę.
Sztuczna natura wyglądała nader naturalnie w swojej sztuczności.
Ze sztuczną naturą mam wizję raczej kuli śnieguli niż obrazu na ścianie.

Dziś pierwszy dzień w nowej szkole, trochę się denerwowałam, gdyż nie lubiłam być w centrum uwagi [ha-ha-ha!] a nowi zawsze są. Ubrałam się w dżinsy, t-shirt a na to koszule, włosy zepnełam w kucyk i tak ubrana zeszłam na dół [yeaah!]. Tata czekał już z śniadaniem
Jak można “zepiąć” włosy?
Bierze się po piąć i się je “ze”. Wiem, to straszna akrobacja słowotwórcza.
Po mojemu, bezokolicznik od “zepnełam” to “zepnać”.
Pielęgnujemy wielkie, wewnętrzne FUJ wobec “zepninania”.

-Odwieziesz mnie do szkoły?
-Nie, sama pojedziesz
-Co? Ale ja nie mam samochodu i prawo jazdów
O co tu chodzi? O prawa do od-jazdów? Nawet lunaparki sprzedają bilety na karuzelę.
Oj, to zagranica, tam dają prawo do każdej jazdy inne: inne do terenu zabudowanego, inne do terenów pozamiejskich.

-Kochanie tu masz takie wstępne,
Co wstępne? Prawo jazdy? Czyżby tatuś po znajomości w Nowej Zelandii załatwił? Przecież Liz chwilę wcześniej potępiała Adama, że dostał prawko za łapówkę i to było “be”, teraz nie ma tych wątpliwości?
Bo ona nie za łapówkę, tylko od tajnych służb.
No i Liz nabyć prawko bez egzaminu dobrze, Adam nabyć - źle.
Ciekawe, kto ukraść krowa.
Po co ci krowa w samochodzie?
Dla płochej rozrywki.
Jeśli czerwona to może być użyteczna przy poczuciu winy...
Pomyśl o mizianiu jej w poszukiwaniu jednego białego włosa.

a samochód może dziś pojedziemy ci kupić
Gdy po południu pójdziemy na lody, to coś sobie wybierzesz w sklepiku za rogiem.
Tylko przypomnij mi, bym wziął drobne.

a teraz weź moje
Jego prawo jazdów, czymkolwiek ono jest?
Aha, coś takiego jak migawk... bilet miesięczny, tylko na samochód.
Miesięczny na kolejkę, jak tuszę. Aż do krańc... pętli.
Chyba kolejkę-wyrzygajkę.
Tornado z Särkänniemi...

Szukanie sekretariatu zajęło mi trochę, ale gdy znalazłam od razu weszłam
-Dzień dobry. Nazywam się Elizabeth Stoukley przyszłam po….- Nie zdążyłam skończyć gdyż sekretarka prawie przy niej skakała
BOING! BOING!
i zaczęła gadać jak najęta.
Jej sława ją wyprzedzała. Nawet na drugiej półkuli wszyscy gną się w ukłonach.

Tylko usłyszałam końcowe zdania
-Tu są papiery. Zaraz wezwę ucznia by cię oprowadził po szkole.
- I lektykę.
Oooozyryyysie! Zwizualizowało mi się!

Usiądź tam- skazała mi kanapę.
Co jej ta biedna kanapa zawiniła i na co ją skazano?
Na bycie zasiedzianym przez Merysó!

Więc podeszłam i sobie klapnęłam
Godzi się to tak klapać w skazańca?
Hmmm... A kamienowanko też pod to podpada?
Jeśli kto ma kamienną sempiternę, to i owszem.

...po jakiś 5 minutach do pokoju wszedł jakiś chłopak
-Już jestem- zameldował się
I strzelił obcasami.
Ruki pa szwam, te rzeczy.

Chłopak podszedł do mnie, więc wstałam. Od podał mi rękę i się przedstawił
-Witaj nazywam się Adam ty jesteś pewnie Elizabeth. Pełno się o tobie tu mówi.
Podróż pociągiem przez ocean to nie w kij dmuchał. Jednakowóż.
Mówi się też pusto, ale kto by w to wierzył...
Znów Adam? Będą mi się mylić. BoChaterce pewnie też.
AŁtorce już się mylą.

Nie chciałam jechać już do domu, znowu miałam kolejne popołudnie spędzić z tatą.
Postanowiłam pojechać na małą wycieczkę, zawróciłam i ruszyłam na północ.

[Nie, ona nie jest zbuntowaną córką. Grzecznie dzwoni do ojca, że trochę się spóźni. I słyszy: ]


-No, co kochanie- Głos taty brzmiał jakby przenosił tonowe ławki
Znaczy, ciężko dyszał. Choć zachodzę w głowę, dlaczego “ławki” a nie np. ciężarówki.
Widocznie ławki w świecie BoChaterki przenosi się częściej niż ciężarówki. Byłabym zresztą zaniepokojona, gdyby było na odwrót.

-Tatku, bo widzisz chce sobie zwiedzić okolice i dzwonie by zapytać czy nie będzie ci potrzebne auto
-Jasne kochanie jedz, ale pod warunkiem, że będziesz o 22- powiedział poważnym tonem
-Tato jest 14 najpóźniej będę o 20
-Kochanie masz być o 22. Jak ci nie pasuje to masz być za chwile w domu!
Mam polecenie zabić kogoś do 21.53, sama rozumiesz.
Nie ma tak dobrze, albo wpadasz na obiadek, albo przed kolacją się nie pokazuj.


na początku zastanawiało mnie, dlaczego tak tacie zależało, żebym była o 22 a nie o 20. Wkońcu przestałam myśleć o nim.
Ach, no cóż - właśnie kogoś wykańcza i nie ma sobie czym głowy zawracać.
Z tego dyszenia wnosiłbym, ze sam się wykańcza. Albo z kimś.
Tja, z tym myśleniem to w ogóle coś krucho.
No owszem, bo jeśli wykańcza się z kimś, to po co ryzykuje, że Liz wróci za chwilę do domu.

Jechałam jakaś chyba opuszczoną drogę, wkońcu wjechałam w las, na początku miałam zawrócić, ale dalej była droga asfaltowa wiec jechałam dalej, musiałam włączyć światła gdyż było straszne ciemno wkońcu to jest las.
Jak u Konopnickiej. Las musi być mroczny.
Dante się kłania.
Dante kłania się w pas,
bo mroczny nas otacza las.

Nawet Dantemu śród selvy oscury
Przez myśl nie przeszło, że piekielne kręgi
Które opisał, nie przejmą ni ciury.
Ich groza bowiem - naprzeciw potęgi
AŁtoreczkowych historii tworzenia,
Gdy sens z logiką wespół biorą cięgi –
Blednie i znika, na kształt strzępu cienia,
Tak bowiem straszne bywają blogaski,
Iże makabry hierarchia się zmienia.
Nikt z czytających nie dostąpi łaski;
Analizator w biurko głową bije,
Że aż z twardego blatu lecą trzaski.

A co, tercyną też umiem!

Jechałam przed siebie, gdy [WTEM!] nagle złapałam flaka,
Może tym razem oszczędźmy  sobie moich wizualizacji...
Niania Ogg odgrażała się wrogom, że z ich flaków zrobi sobie podwiązki. I była to groźba, którą poważnie należało wziąć pod uwagę.

wyłączyłam samochód, otworzyłam bagażnik licząc na to, że będzie tam zapasowe, koło, ale nie było.
Co miało być koło czego i dlaczego tego tam nie było?
Nie wiem, co to miało być, ale było zapasowe.
Nic nie rozumiecie. W bagażniku była nicość otoczona gumą. Na tym właśnie polega koło.
A lufa to nagwintowany słup powietrza otoczony metalem?

Po co są telefony, gdy jak są potrzebne to nie działają, nie zostało mi nic jak poczekać aż ktoś będzie jechać, a co jeśli nikt tą droga nie jeździ, szczerze mówiąc na tą myśl się trochę przestraszyłam, zaczęłam szperać w torebce niczego ciekawego nie znalazłam.
No to trzeba najpierw wkładać ciekawe rzeczy do torebki. Podręcznik do tajskiego, kostkę Rubika, w ostateczności druty do dziergania skarpet.
Kulę bilardową, kość z rosołu, obrożę...
Szydełko. Szydełka są zaj... bardzo fajne.

Po chwili, zabaczyłam, że jedzie jakiś samochód bez namysłu wyszłam na drogę i zaczęłam machać. Samochód zwolnił, aż po chwili zatrzymał się, wyszedł z jego jakiś chłopak miałam chyba tyle lat, co ja [z rozpaczy Logika popełniła samobójstwo tępą łyżką] lub był o rok starszy. Podszedł do mnie teraz zobaczyłam, że matka natura mu urody nie poskąpiła
Piękny był jak Apollo.
Belwederski. I Wenus z Milo na dodatek.
Znaczy był przegięty w kibici i nie miał rączek?
Tjaaa. Zaczął od ogryzania paznokci, dalej już samo poszło.

-Co robisz w lesie o tej porze, i jeszcze sama- zapytał z uśmiechem na twarz
Na twarz padł w błoto.  I wyglądał nieszczególnie.

-Złapałam flaka, koło zapasowe uciekło z krzykiem, telefon odmówił posłuszeństwa- postanowiłam to wszystko obrócić w żart
Trochu nie wyszło...
Czemu, tekst o kole całkiem sympatyczny.
Przed boChaterką nawet koła zapasowe uciekają. Prawie jak przed Chuckiem Norrisem.

[Świeżo poznany chłopak deklaruje, że ją odwiezie do domu, a w drodze powrotnej zmieni koło jej samochodu. Jadą więc i gaworzą]

-ok. Jak masz wogule na imię?
-Elizabeth Elizabeth ty?
-Humbert Humbert.
- A gdzie jedziesz?
- Do Baden-Baden, a ty?
- Do Rajsze-Rajsze.
Brzdęk-brzdęk. Robocik się zaciął.

- Ja mam Chris miło mi

[Chris odwozi Liz do jej domu, a tam - niespodzianka!]
[bierzemy głęboki wdech, bo interpunkcja ałtoreczki nie bierze jeńców]

Przekręciłam kluczyk w drzwiach, lecz one było otwarte, [one było, te drzwi!] weszłam do środka, ściągłam buty, udałam się do kuchni by się napić, gdy weszłam zobaczyłam potłuczone naczynia jedna półka wisiała na jednym gwoździu, [a druga na drugim] wyszłam szybko by zobaczyć, co się stało, udałam się do salonu wyglądał gorzej od kuchni, wszędzie ziemia była rozsypana kwiaty poprzewracane, sofa była podziurawiona, telewizor Hmm można powiedzieć, że mamy teraz dwa,
Jak rozumiem - ktoś zadał sobie mnóstwo trudu, żeby przepiłować odbiornik.
Ja to całkiem rozumiem, też miewam na to ochotę, jak widzę Sąd Rodzinny.

-tato jesteś tu- zawołałam
Tato wyszedł z ciemnego kąta, z resztkami tynku we włosach.
Tynki we włosach potargał wiatr...
...oraz z woalką z pajęczyny, kurzem na wąsach i bardzo zadowolonym wyrazem pyska.

-O Lizy jesteś, będziemy się musieli przeprowadzić
Przeżył masakrę! Jak to  dobrze, że nie podzielił losu telewizora!

-Tato dlaczego?
-Związane z moją pracą
- Rozpierduchy mieszkania mam wpisane w koszta, a bez TV żyć nie można.
- To się zaszpachluje, będzie pan zadowolony.

-ale mówiłeś, że znalazłeś inna prace, a wogule nie mam zamiaru się przeprowadzać
Właśnie poznałam przystojniaka w lesie i rób co chcesz, ale ja się stąd nie ruszam.
Przystojniak. W lesie. Wieczorem. Mhm. Wiktymologicznie patrząc, sprawa jest czysta.
Po “Zmierzchu” przystojniaki w lesie dzielą się na sparklące i nadmiernie owłosione.
Lecz niezmiennie - zakochane!
Po mniej lub bardziej kosmate uszy.

Mówiąc to byłam już na schodach- A tak w ogóle zadzwoń po pomoc drogową twój samochód jest w lesie jak się jedzie na północ, gumę złapałam. Dobranoc.
Powiedziała to głosem nawykłym do wydawania rozkazów.
- Jawohl, Frau Standartenführerin!


Bałam się, że i mój pokój będzie wyglądać jakby tornado przeszło, ale był taki jak do rano zostawiłam, wzięłam piżamę i poszłam się umyć, w łazience siedziałam 2 godziny, jak nigdy nakładałam jakiś krem na twarz potem jakieś balsamy, dlatego, że nie chciałam spotkać taty.
Strzeliła focha, aż szyby zadrżały. Ojciec do tej pory jeszcze dygocze.
Ale mu ignora walnęła, geez...
Jak się przerobi, to jej rodzony ojciec nie pozna.
Kremami i balsamami? Musiałyby zawierać peeling z tłuczonego szkła.
Albo żużlu.

Postanowiłam do niego [Chrisa] najpierw zadzwonić, naciskłam
*przeciera nerwowo oczka, macając za obrzynem*
Mackaj, mackaj!
Purpurat macł i oberżł, a nasza BoChaterka przejszła drogę przez telekomunikacyjną mękę.

klawisz połącz usłyszałam pierwszy sygnał, drugiego nie było gdyż od razu odebrał usłyszałam głos w słuchawce
-halo
-Cześć chciałam ci podziękować za to, samochód
-dziewczyno wiesz, która jest godzina?
-Przepraszam, jeszcze raz dziękuję
Moment. Powinno być niedługo po 22, czy coś przeoczyłem?
Niektórzy po zmroku dopiero się aktywizują.
Jak lampki solarne.
Może dlatego sparklą?

[Rano]
Weszłam do kuchni, panował dalej nie ład, ale już przynajmniej naczynia nie leżały na podłodze
Posłuszny tatuś! Dobry! *tu następuje seria klepania po nerkach, dawanie chrupek i inne takie pieszczotyi*
Nie ład, ale niezły bajzel.
...to wy macie w tym swoim archeo!

-Witaj kochanie, przepraszam za wczoraj, skoro nie chcesz się wyprowadzić ok., Ale musisz mi coś obiecać- ledwo weszłam do kuchni a Alex już zaczął przepraszać, ale jak usłyszałam, że nie wyprowadzamy się poczułam ulgę
Całym sobą przepraszał, szlochał i wił się.
I rzucał się wielokrotnie na ziemię, jak ojciec Jakub przed Ezawem, bratem jego...
Mogło być gorzej, mógł smażyć naleśniki.

-Ok. Co mam obiecać?

-Będziesz nosić przy sobie paralizator- mówiąc to wyciągnął na stół małe pudełeczka domyśliłam się, że w nim jest ten paralizator
W którym z tych pudełeczek był?
Paralizator jest świetny, gdy ktoś chce cię zdjąć z większego dystansu.
Ojtam... Z większego to i tak nic nie pomoże. Kiedyś ludzie byli sobie bliżsi - broń miała mniejszy zasięg.
Biorąc pod uwagę rozgarnięcie BoChaterki, brakuje tutaj instrukcji obsługi. Jeszcze będzie usiłowała go wciągnąć nosem albo wetrzeć w dziąsło.

[Po lekcjach]
Udałam się do domu, chciałam już otworzyć drzwi, ale w nich stał już Alex
-Witaj kochanie- powiedział trochę z smutnym głosem
-Hejka tatusiu, co tam u ciebie? – Zapytałam, choć po głosie było słychać, że chyba nie za dobrze
Robił dobrą minę do złej gry, jednak coś zdradzało w nim bezbrzeżny smutek: może to delikatna woń naleśników, może ukośna grzywka zakrywająca oko, a może kosz wypełniony chusteczkami.

-Oj kochanie muszę ci coś powiedzieć. Wiem obiecałem, że zrezygnuje z tej pracy, co wykonywałem, byłem nawet w agencji zwolnić się, ale jak byłem już tam zrozumiałem, że nie ma innego zawodu, co bym chciał robić to jest całe moje życie.
Pochylamy się z troską. Nie ma nic gorszego niż wąska specjalizacja...
Jak mawiał jeden filolog klasyczny - “mam wąską specjalizację, jakieś dziewięć wieków”.
No weźcie! Co by innego mógł robić szpieg-ciamajda?!

Ale obiecuje…
że pójdę na kurs i zostanę masażystą.

-Alex, ale obiecałeś ja nie będę mogła chodzić do szkoły jak będę wiedziała, że coś ci grozi
Pięknie go ustawia. “Wybieraj - albo twoja zakichana praca, albo JA zostanę w klasie na drugi rok!”
Zostawaj. Przynajmniej klasa ci się nie zmieni. Odrobinka stabilizacji, rozumiesz...

wogule to obiecałeś mi [Co - kino? Spacer? Kasę na paciorki? Nie, obiecał podporządkowanie się fochom córci], straciłam już mame, chłopaka, przyjaciółkę, nie chcę i ciebie stracić, takiej straty już bym nie przeżyła- zamilkłam
Mogło być gorzej, bez przesady. Komórka nadal działa.
Ta jedyna, tłukąca się rozpaczliwie jak groszek w grzechotce?
Nieee, ta umierała z głodu i samotności.

-Hmm ciekawe, czemu straciłaś przyjaciółkę? Może, dlatego, że też jej zabraniałaś czegoś, może też w tej przyjaźni wszystko musiało się kręcić wokół ciebie, nie zwolnię się z pracy, żeby tylko ciebie uszczęśliwić, ty jesteś po prostu e…-
- A ty jesteś be!

Alex przerwał chyba zrozumiał, że powiedział o zdanie za dużo
Oj naraża się Alex, naraża!
Niegrzeczny tatuś! Do budy!

-dokończ zdanie no proszę,
Jak z “Chłopów”... “Rzeknij to słowo...”

miło usłyszeć, co myśli o mnie własny ojciec- Teraz zaczęłam już krzyczeć
My już od dawna krzyczymy, ale kto by się tam nad nami litował.
Sami sobie zgotowaliśmy ten los.

-Wiesz, co jesteś okropną egoistką
Wójt wama to mówi!

-Przesadziłeś, ja jestem egoistką ja? Skoro tak ci przeszkadzam to może przeniosę się do motelu
Nic do niej nie dociera. Ani strzelanina w pociągu, ani wypychanie z wagonu, nawet demolka mieszkania na drugiej półkuli też jej nie rusza.
Jedyne, co by do tej mało rozgarniętej główki dotarło, to ołów w pigułkach, na oko.
Tak, ołowica bywa zdradziecka. Nagle atakuje i prowadzi do zgonu.
Ale na oko? Nie lepiej celować między oczy niż w jedno?
Akurat lepiej celować w oczodół, czaszka cieńsza.
*Śpiewa fałszywie:*  Leżał żołnierz w okopie i coś mu do głowy strzeliło!

-Proszę idź, masz tu pieniądze, jutro o 18 mnie tu nie będzie wyjeżdżam na dwa tygodnie mam misje, i oddaj klucze do samochodu!- Alex mówił poważnie
W sumie niezły układ. Ja bym się pisał.
Wyobrażam sobie to byczenie się. Starych nie ma, chata wolna - oj, będzie bal!
Bal jak bal, ale ten czas na czytanie, ech... Cały Talmud by machnął...
Chyba jestem z innego pokolenia, bo wizja balu wydaje mi się bardziej kusząca.
Znaczy - oczy już nie te i czytać trudniej?

- dobrze, wrócę jutro jak ciebie już nie będzie i nie chce twoich pieniędzy, tu masz kluczyki do tej kupy złomu- rzuciłam w niego kluczykami i wyszłam z domu
Here comes an epic fail again...

Ruszyłam przed siebie muszę wkońcu znaleźć jakiś motel, żeby mieć gdzie pobyć te 24h, przysiadłam na krawężniku, musiałam przestać płakać, teraz zorientowałam się, że jak mam wynająć pokój w motelu jak nie wzięłam, żadnych dokumentów, ani pieniędzy, schowałam twarz w ręce,
Ja również...
Boru, ta idiotka zaczyna mnie męczyć.
Ołowiu?

Teraz analizowałam naszą rozmowę,
Witamy w naszej bajce. Przekichane, co?

czemu Alex tak naskoczył na mnie przecież powiedziałam mu tylko prawdę, a on tak naskoczył,
On też powiedział tylko prawdę, niestety - nie dotarło to do niej.

usłyszałam w oddali nadjeżdżający samochód, brzmiał jak moje, poprawka jak Alexa, podniosłam głowę samochód przejechał koło mnie,
Ech, a mógł ją przejechać!...

ale to nie był Alex nawet to nie było taki sam samochód, był to jakiś mercedes, jechał na tyle wolno, że mogłam się przyjrzeć kierowcy był to mężczyzna w wieku 37 lat może młodszy,
Określanie wieku na oko z dokładnością do roku rządzi.
Dobra jest, dla mnie ludzie dzielą się na dzieci, młodzież i ludzi w normalnym wieku.
Ale mercedesa po dźwięku silnika rozpoznać nie umie!
Też nie umiem. Da się?
Ponoć każdy model silnika się da, zwłaszcza diesle różnią się od siebie.

był to szatyn z loczkami, wyglądał na zmęczonego, tylko tyle zdołałam zauważyć, jak odjechał dalej powrotem schowałam twarz w ręce, musiałam przysnąć.
Narcolepsis Autorulidica obecna.

-Dziewczynko wszystko w porządku?- Usłyszałam głos jak przez mgle
Nie ma to jak ktoś penetrujący pobocza w powoli jadącym samochodzie.
Policjant? Strażnik miejski?
“Sprawiedliwość na osiemnastu kołach”.

-bywała lepiej- odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby
Nagle poczułam, że chwyta mnie łokieć [za gardło?] podniósł, teraz musiałam otworzyć oczy, był to ten sam mężczyzna, którego widziałam przed chwilą, ale przecież on odjechał
Ekhm... Omamy?
Zawrócił, muehehe!
Tak się kończy przysypianie na krawężniku. Niech to będzie dla was przestrogą.

Do oczu napłynęły mi te okropne łzy ostatnio nie mogłam nad nimi zapanować. Dwie krople spłynęły mi po policzkach, lecz nie spadły mężczyzna mi je wytarł chusteczka
-Czy ktoś cię skrzywdził?
To był członek Towarzystwa Opieki nad Dziewczynami Tkwiącymi Na Poboczach.
Dobrze, że relacja przynależności nie jest przechodnia, bo jak by była, to członek członka Towarzystwa byłby członkiem Towarzystwa.
Ekhm... A można zostać członkiem z ramienia wysuniętym na czoło?
Tylko jeśli się jest członkiem wyłonionym.

-Słucham. Nie nikt mnie skrzywdził, tylko…- zawiesiłam głos nie będę przecież mówiła o swoich problemach- gdzie tu jest jakiś motel?
Ekhm. Jakbym coś takiego usłyszał od dziewczyny siedzącej na poboczu, która na dodatek zachowywałaby się, jak po niezłych prochach, to nie wiedziałbym raczej, jak to interpretować.
Jeśli jesteś dobrym człowiekiem, odwiózłbyś ją do domu lub na najbliższy komisariat.
Ale my jesteśmy niedobrymi ludźmi...

-oj kochana 25 km stąd
-oj to źle do domu mogę wrócić dopiero jutro o 18.15
Z dokładnością co do minuty. Zresztą ciekawe jak ona chce zapłacić za nocleg, skoro nie ma ani pieniędzy ani dokumentów...
W naturze? Odpracuje w polu?
Musiałaby najpierw znaleźć motel z polem...
Pole-dance, hmm...

-Jak ci nie przeszkadza może zostać dziś u mnie żona i dzieci [bo żal rodzinę na noc z domu wypędzać...] nie będą mieli nic przeciwko temu, wsumie córka i syn sa w twoim wieku
Jasne, w końcu to żaden problem, upchnąć taką znajdę w jakimś składziku.
W piwnicy...
Fritzlem powiało...
I Rammsteinami.
Jesteście zwyrodniali, czuły facet przejął się znajdką na poboczu, a wy od razu o jakichś dziwnych piwnicznych sesjach.
Czuły. Facet. Znajdka. Pobocze. Piwnica. Jeżu mój kolczasty...
No, nie? Pełne ręce roboty i jest czym nudę zabić.

Mężczyzna zaprowadził mnie do samochodu, otworzył mi drzwi miałam wsiąść, ale się zawahałam a co jeśli to jakiś psychopata lub jeszcze gorzej jakiś morderca
Rychło w czas.

-mam pytanie?
-tak- odpowiedział mi facet patrząc prosto w oczy
- Nie jest pan jakimś psychopatą?
- Nie, a skądże! Co też ci przyszło do głowy.

-hehe dobrze, że zapytałaś widzę, że rodzice cię ostrzegali. Nie jestem
To “hehe” powinno budzić jednak obawy.






Musiałam zasnąć, gdy się przebudziłam dalej jechaliśmy
Opkowe zasypianie ma na celu jedno - pozwala pominąć stwarzanie jakiejkolwiek akcji, dialogów, opisów. Bohaterka zasypia i kłopot z głowy.

-Gdzie jesteśmy?- Zapytałam z zaspanym głosem
Zaspany głos pytał ciszej, ale był słyszalny.

-Jak ci na imię?- Zapytał mnie kierowca
-Lizy znaczy Elizabeth
-ja mam na imię Jacob
Wielce znaczące imię “Jacob” zostało tu użyte tylko dla zmyłki. Wszyscy wiemy, o kogo tu chodzi.
Znaczące...? Aaa, w sensie, mamy tutaj odniesienie do walki nad Jabokiem jako rytuału przejścia i do chrześcijańskiego miłosierdzia, jako że chrześcijanie to verus populus Israël? Bo inaczej to ja nie ogarniam.

Resztę drogi milczeliśmy [bo o czym tu gadać? Negocjować poziom afektu?] nagle zatrzymał samochód, zobaczyłam dom, był z drewna, co bardzo wsumie pasowało do okolicy
Dom ukryty w lesie, na uboczu, do najbliższej ludzkiej osady godzina jazdy z okładem... Już można zacząć się bać.
Właśnie wizualizuję sobie wszystkie wczasy i pożytki z takiego domku i wychodzi mi, że zdecydowanie jest to coś, co by mi pasowało. Jeszcze trepan i ręczny mikser do kompletu poproszę.
Nawet piwnicy nie trzeba wygłuszać, bo to takie pustkowie, że wrzaski nie będą budzić sąsiadów.

Po chwili wyszedł Jacob pomachał mi, że mam podejść, szłam bardzo pomału, gdy byłam przy drzwiach nie zauważyłam stopnia i potknęłam się, na szczęście wiem jak już opanować takie sytuacje,
Nooo, ma ze trzy lata, jak nic!
Zmierzchowa ciamajdowatość zatacza coraz szersze kręgi i zaczyna dotykać nawet samozwańcze agentki służb specjalnych.
Węszę kalkę ze “Zmierzchu”, tam też mamy BoChaterkę potykającą się o własne ręce.
O własne ręce powiadasz... Gorylica, znaczy?
A to by wiele wyjaśniało w zachowaniu Belli...
W naszym zoo trzymali goryla
W klatce z bardzo grubych krat
Zaś przed nią baby stawały co chwila
I podziwiały samca bez szat
Zwłaszcza na jedną część jego ciała
Wszystkie bezwstydnie gapiły się wciąż
Nie powiem na co, lecz nie było to małe
Każda wzdychała: gdzie przy nim mój mąż
Strzeż się g o r y l a

więc utrzymałam równowagę, gdy weszłam do środka ujrzałam przedpokój były mały, podłogi były w panelach wieszaki,
Wieszaki były w panelach, czy podłoga z wieszaków?!
Jedno i drugie trudno mi sobie wyobrazić...

ściany miały kolor zielonkawy, gdy wyszłam z przedpokoju udałam się za Jacobem do salonu tam stała drobna kobieta, o ciemnych włosach miała je sludnie upięte w kucyk, ja nigdy tak nie umie upiąć włosów.
Ja za to nie umie ogarnąć tego tekstu.
Sludny kucyk. Nie wiem, czy to jest powód do zachwytu.
Ja bardzo przepraszam, ale jeśli kucyk i defekacja, to skojarzenie mam jedno (podrzuciła Sine):
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFazULUEEVsBIo7gWTa64Mdz8Fd62MHxDEr0ciFzuYFjXErMHmuPgX6zQkq1HUIohQbwh_UXfj4fopX4VOazoOieuIRjTsCxr1I1eUaDWJCYVXft0GQ94cYoqca9bANgiHUiOP8p1HYSfU/s1600/pony.jpg


-usiądź ja pójdę zrobić cos do jedzenia
Pani Izabela wyszła z salonu, podeszłam do kanapy, i się na niej rozsiadłam, koło mnie usiadł Jacob,
-Czemu uciekłaś z domu?
-A to aż tak widać?

-Powiedzmy, ze Alex znaczy mój tata coś mi obiecał związane z jego pracą, niestety uświadomił sobie coś o niej i nie wywiązał się z obietnicy.
Grunt to precyzyjna odpowiedź.
Cieszmy się, że nie poleciała otwartym tekstem.
A wiesz, że można się było tego spodziewać?
Tu wydał cichy jęk grobowiec niemy,
Jakby chciał mówić: “Ach wiemy to, wiemy.”
(Boy)

-Wiesz, co może zadzwonisz do ojca? Telefon jest w kuchni wiesz, co, ja ci każe zadzwonić
No, nareszcie.
Nareście się pisze.

Podeszłam do telefonu podniosłam słuchawkę chwilę trzymała ją jakbym zapomniała, do czego ona służy, jednak wykręciłam numer
-piii…
-piii…
-piii….
-piii….
Musi był bardzo wkurzony, jak ją tak zbluzgał...
Pragnę zauważyć, że Śmierć Szczurów mówi WERSALIKAMI.
Phi, tatuś taki dziany, a nie ma grania na czekanie?

Miałam odłożyć już słuchawkę, gdy usłyszałam
-Halo
-Tato nie wiem, co powiedzieć, wiesz, co chyba masz rację jestem wielką i okropną Egoistką,
Taką z wielkiej litery.
Jakie ego, taka litera.

nie powinnam ci zabraniać pracy, wykonujesz ją 15 lat i nic ci się nie stało, ale co jeśli teraz jest ci pisany jakiś wypadek- na chwilę zatrzymałam się
-Koch…- Miał coś powiedzieć, ale chciałam dokończyć to, co zaczęłam
-Alex ja chcę nadrobić te lata, co nie wiedziałam, że mam ojca, chcę zobaczyć jak to jest, a co jeśli zginiesz, mam nadzieje…
Ma nadzieję, że zginie?
Co się dziwisz? Odpłaca mu za próby morderstwa w czasie podróży.
Relacje w tej rodzinie zaczynają nabierać nowego, toksycznego wymiaru.
Tam zaraz toksycznego. To tylko takie małe... niedomówienia, o. Problemy z komunikacją.

Samochód jechał szybko, ja się modliłam, żebyśmy zdążyli. Tak bardzo chciałam powiedzieć prosto w oczy tacie, że go kocham.
Jeszcze by uwierzył - i co?!

Byliśmy już na mojej ulicy, niestety w oddali zobaczyłam odjeżdżającą taksówkę, spóźniliśmy się, przejechałam ręką po włosach, więc musze teraz czekać dwa tygodnie, lub aż umrę
Ja wiem, że ta scena powinna być wzruszająca, naprawdę... Ale dlaczego to musi brzmieć aż tak zabawnie? A gest przejeżdżania ręką po włosach wchodzi do mojego repertuaru. Obowiązkowo.
Wcześniej nie przeczesywałeś palcami włosów w chwili zdenerwowania? Jejku, jaki ty jesteś dziwny.
Nie, ewentualnie, jak się zamyśliłem.

gdy stałam naprzeciwko drzwi zorientowałam się, że nie mam kluczy, schyliłam się by zobaczyć czy nie ma kluczy pod wycieraczką, były,
Drodzy Państwo! I tu mamy kulminację opowieści o agencie wywiadu, będącego w środku wydarzeń, a który zostawia klucz pod wycieraczką. Pomimo ostrzeżenia w postaci demolki mieszkania.
No więc w konkursie na Najgłupszego Agenta Świata Alex właśnie zyskał palmę pierwszeństwa.




przekręciłam klucz,
...aż tu WTEM!!!

zamek chrupnął, pchnęłam pomału drzwi, weszłam do przedpokoju,
… jednak nie? Jestem zawiedziony.

zapaliłam światło, pierwsze, co zobaczyłam to bałagan znowu jakby przeszedł huragan,
hmmm... albo Alex jest wyjątkowym syfilistą wnętrz.
Pełna profeska.
Chyba właśnie odkryłam swój przyszły zawód. BRB, napiszę CV.

Udałam się do kuchni by zrobić sobie herbaty, zapaliłam światło, kuchnia była w śniącym stanie
Lodówka leniwie chrapała, mikrofalówka mamrotała przez sen, a zmywarka śniła, że jest transatlantykiem i kołysała się leciutko.
I turkotała jak pociąg transoceaniczny.


zobaczyłam karteczkę na blacie
Kochanie, wybacz mi, mam nadzieję jak przyjadę to mi wybaczysz
                                                                                         Alex
Syfilistą wnętrz to i on może jest wybitnym, ale stylistą to już nie. Czy tylko mnie inspiruje ta śniąca kuchnia?
O czym śnią kuchenki gazowe?
O elektrycznych piekarnikach, toż to elementarne.

Postanowiłam to wyjaśnić, podeszłam do telefonu chwyciłam słuchawkę i wykręciłam numer,
Ciekawe, czy w aŁtoreczkowym wieku kojarzy się jeszcze, skąd pochodzi słowo “wykręciłam”?

usłyszałam znowu sygnał
To zaiste zaskakujące w przypadku połączenia telefonicznego.
Nie dopowiedziała, jaki. Przy trójtonowym wznoszącym nie ma połączenia.

-chcę się spytać czy sobie wybaczyliśmy i wszystko wyjaśniliśmy
-no tak
-to, czemu zostawiłeś mi karteczkę
-A co miałem zostawić? Nagranie?
Filmik na youtubie.
Tatuś na youtubie, mamusia (sądząc z poprzedniego odcinka) na redtubie... Co za rodzina...
A niedoszły teść robi teledyski.
Wy sobie żarty stroicie, a ja łatwiej przeoczę karteczkę w kuchni niż posta na googleplus.

-Bo pisałem ją zanim zadzwoniłaś, wiesz wyjechałem zaraz po twoim wyjściu,
Intryga się zagęszcza...
I dusi...
GLURP.

-Nie prawda widziałam jak odjeżdżałeś taksówka, i czemu znowu jest taki bałagan w domu?
-Kochanie, jaki bałagan?
-Nie przesadzaj! Trochę rozgardiaszu i od razu “bałagan”?
Facet lata całe mieszkał sam, to i chałupie ciut tej “kobiecej ręki” brakuje.
Moja kobieca ręka dołożyłaby drugie tornado, więc nie wiem, czy tak bardzo brakuje.

-No normalnie salon wygląda jakby trąba powietrzna przeszłą, książki porozrzucane
Kamień spadł mi z serca, chociaż jeden w tej rodzinie umie czytać i pisać.
Obecność książek nie musi o tym świadczyć.


-Posłuchaj, zamknij drzwi na klucz, potem weź mój kij bejsbollowy, bejsbollowy sprawdź czy nikogo nie ma [za drzwiami alkowy, za drzwiami alkowy]
“Sprawdź dobrze, czy w domu nie czają się mordercy. A jak są, to bejsbolem ich, bejsbolem!”
Jego intencje stają się coraz bardziej przejrzyste.
A potem młotkiem ich! I palnikiem, sesese...

-Nie lepiej by było jakbym uciekła z piskiem z domu?
W żadnym wypadku!
Ale na pewno prościej i zabawniej. GO FOR IT!
No way. Pisk odmawia współpracy.
Mogę dopomóc :>

-kochanie nie żartuj sobie, jak mnie teraz nie ma jesteś w niebezpieczeństwie, tym bardziej, że w miasteczku oddalonym o 60 km widziano podobnego chłopaka do Olivera, proszę nie wychodź sama nigdzie
Jak będziesz wychodzić, to zabierz ze sobą tego bandziora, którego znajdziesz w domu.
Moment. Poprzednio, jak była z nim, to trzech chłopa (w tym tatuś) próbowało ją uśmiercić. A teraz się nazywa, że jak go nie ma, to jest w niebezpieczeństwie. Pomocy...
Ale teraz starannie obmyślił pułapkę. I dał jej jasne wytyczne. Ma zamknąć dom i rozjuszyć kijem nasłanych zabójców.

[Rano Liz budzi się i wykonuje poranne czynności]

umyłam się pomału, postanowiłam pierwszy raz w życiu użyć pudru,
Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Jeśli puder był zatruty, to będzie to także raz ostatni.

wzięłam pudełeczko i zaczęłam je obracać w poszukiwaniu jakieś instrukcji jak go nałożyć znaczy wiedziałam, jak ale nie wiedziałam, w jakiej ilości, niestety nie znalazłam,
Podpowiedź. Jeśli przy próbie uśmiechnięcia się obserwujesz a) łuszczenie się tapety b) nie widzisz zmiany wyrazu twarzy, należy przestać.
Bardzo mi się podoba twoje bogate doświadczenie w tej kwestii, Purpuracie!

Oczami Chrisa;
zębami Adama

Zanim się przeprowadziła miałem wiele dziewczyn wsumie w swoim życiu miałem więcej niż sobie można wyobrazić, ale przy żadnej nie czułem się tak jak przy niej, uwielbiam jak coś palnie, jak wtedy od razu przeprasza i się plącze, znałem ją już przed jej przeprowadzką, wsumie każdy zna słyną Elizabeth, na początku podchodziłem do tych artykułów jak każdy, że to może prawda, że zabiła matkę, ja również tak myślałem, ale jak pewnego dnia zobaczyłem ją na drodze, pomogłem jej zrozumiałem, że ona jest ofiarą, że jest w pewnym niebezpieczeństwie nie wiedziałem, w jakim, niestety wczoraj się dowiedziałem, co ją czeka, za niedługo przeżyje kolejną najgorszą rzecz, ale ja będę ją chronił i pocieszał
Prosimy nie trzeć oczu. To naprawdę jest jedno zdanie...
Zanim przeczytałem to opko czytałem już wiele innych, w końcu taka dola analizatora, ale nigdy nie myślałem, że trafi mi się taka perełka, z którą będę walczył jak ichneumon z przypudrowanym noskiem przeciwko naspidowanej kobrze, chociaż z drugiej strony może to i dobrze, zawsze to jakieś urozmaicenie po lekturach, które mają od biedy ciut sensu i nawet dają się czytać dla przyjemności, a które nie wymagają analizki, bo nie pojawią się raczej nigdy na blogaskach - w zasadzie nie oczekiwałbym tego, bo i dlaczego miałyby się pojawiać, nie ma w nich żadnego wątku przemawiającego do współczesnego czytelnika, który ma zupełnie inne potrzeby, niż taki sprzed lat i nic się na to nie poradzi, zresztą, po co próbować coś na to poradzić, skoro tak jest dobrze, świat idzie do przodu i literatura też i miło zobaczyć, że ktoś się tym bawi w taki sposób...
I co teraz, młody padawanie? WYZYWAM CIĘ!
A Szprota prosiła jak kogo dobrego - nie rób tego więcej.
Kara go nie minie, jestem zresztą pewna, że liczył na nią :>
Kto się podejmie bicia masochisty?!
A, figę!
Moje Wy pieszczoszki... :*

-Kochani panienka Elizabeth [słodkie, co nie?] nie jest jedyną nową uczennicą za chwilkę przyjdzie nowy uczeń
Po klasie przeszły szmery, wszyscy patrzyli się w stronę drzwi, tylko ja i Chris nie patrzyliśmy się. Ja popatrzył się na Chrisa [i czułżech do niego feblik], ale on miał dziwną minę, jakby ktoś mu powiedział, że właśnie skasowano mu jego samochód.
Jaką minę ma się na taką wiadomość? Zamyśloną w trakcie przypominania sobie numeru polisy? Niedowierzanie na zasadzie “że co, że jak?”
Myślę, że jednak smutną, w końcu utrata samochodu to dla wielu utrata kogoś bliskiego.

Tej chwili do klasy wszedł chłopak, nie to nie może być on, przecież to Oliver, nie to nie prawda to musi być koszmar, uszczypałam się, ale niestety dalej go widziałam, właśnie podchodził do nauczyciela, który skazał mu ławkę za nami, która była wolna
Skazał ławkę na niego. Nieludzki.
Ławka poczuła się zniewolona.
To ja założę Front Wyzwolenia Ławek mimochodem.
Za to Oliver dostał idealne miejsce do duszenia Elizki od tyłu.

gdy szedł to koło naszej ławki opuścił książki podniósł je a mi podał karteczkę, wzięłam ją i zaczęłam czytać:
O, to jednak umie...
Ale tylko do 160 znaków.

Myślałaś, ze uciekniesz przed mną, nie teraz będziesz cierpieć [nie teraz, lecz trochę później], po tym, co mi zrobiłaś, wtedy w pociągu popełniłaś największy błąd w świecie, z tego, co wiem, co twój zacny ojciec wyjechał na dwa tygodnie, i raczej nie wróci już. A i to są twoje ostatnie dni, szkoda ciebie, ale trudno, miałaś wybór.
Ciekawe, co zamierza. Jakby nie popatrzeć, to w jego ręku jest także los Alexa.  
Zwróćmy uwagę na jakże uprzejmy i mało pretensjonalny ton tego liściku.
Zwracamy. Po co ją właściwie ostrzega? I to jeszcze w papierowej formie?
A mógł napisać jak Kozacy do sułtana...

-Witaj Oliver dzwonie ci powiedzieć, że jednak zmieniłam zdanie. Nie ułatwię ci zadania a przy okazji życia, więc musisz jednak trochę popracować
Nikt nie obiecywał, że będzie lekko.
Aaaaale po co ona do niego dzwoni zamiast go unikać?
Bo on jej podrzucił karteczkę na lekcji.

-Ale byś przy okazji odkupiła to, co zrobiłaś w pociągu- powiedział oburzony
Ma na myśli odrywanie macek od ściany, czy strącenie w otchłań rowu?
Mariańskiego, nadmieńmy.
-Ja nie mam, co odkupywać.
Może poza sprzętem RTV/AGD. Ale to inna sprawa.
Nie czuję się już winna, powiem szczerze, że nawet to bym powtórzyła, ale teraz skutecznie
-No to jest już po twoim ojcu
Smarkacz poskarży się tatce, a ten Alexa już urządzi w odwecie za odrzucone uczucie Olivera. Nie igra się z miłością.
Ani nawet z chucią. Oj, nieee...

Teraz udałam się do pokoju Chrisa. Otworzyłam drzwi pewnie i weszłam do środka, pokój był urządzony ze smaczkiem,
Bo to taki, w sumie, mikry smaczek był.
Ziarenko smaczku. Z cebulką.

ściany były koloru białe [koloru jakiego? - białego. Odmiana poszła szlochać] na jednej była fototapeta przedstawiała jakiś las pośrodku niego płynął strumyczek,
Gdzie strumyk płynie z wolna, rozsiewa zioła maj, Bułgarka stała wolna, a nad nią szumiał gaj, jak to się w harcerstwie śpiewało.
Doceńmy słitaśność smaczku w wystroju wnętrza. Sam cud-miód-ultramaryna.
Przecież mogła to być fototapeta w stylu gore.
Bez jelenia na rykowisku się jednakowoż nie liczy. Mam niesmaczek.

na podłodze były panele,
Co ona ma do tych paneli? W wykończeniówce robi, jak tatuś, w pewnym sensie?
Ona do tych paneli ma podłogę, którą docenia za brak zadziorzystego parkietu lub śmierdzącego gównoleum. Znaczy fetysz taki.

duże łóżko z atłasową pościelą koloru zielonkawego.
A baldachim? Gdzie baldachim?!
Na żydowskim weselu...

Znajdował się również taki kącik gościny, w którym znajdowała się kanapa, fotel i stoliczek.
Na stoliczku przy łóżeczku stało mleczko i jajeczko...

Jeszcze malutka biblioteczka, na niej pełno książek, ale nie tylko również były filmy i muzyka.
W formie scenariuszy i zapisów nutowych.

Chris siedział na sofie, podeszłam i również usiadłam, milczeliśmy ja w tym czasie cały czas podziwiałam pokój był tu taki porządek. Miał strasznie duży zbór książek
W tej malutkiej biblioteczce? Widać, że ich niewiele w życiu widziała...
“Och, uwielbiam książki! Mam ich prawie pół tuzina!”
Ja mam tyle książek w domu, że mi trzecia niepotrzebna.

W pokoju było strasznie ciepło, podniosłam się z sofy chciałam otworzyć jakieś okno, ale zamiast tego otworzyłam drzwi balkonowe.
EK!  




Czekam na moment, w którym zamiast w drzwi wejściowe wejdzie w pusty szyb od windy, naprawdę.

Wyszłam na zewnątrz w moją twarz uderzył zimny podmuch, tego właśnie potrzebowała.
Jej twarz żyje własnym życiem.
I czasem chce w siebie oberwać.
Zmyła / skuła makijaż, to i twarz chciała odetchnąć pełnym porem.
A uszy zafalowały jak dostojne proporce.

Gdy się ochłodziłam wróciłam do środka jednak nie zamknęłam drzwi. Znów usiadłam koło Chrisa
Chris przyjrzał się jej balansującej na barierce balkonu i już wiedział, o co spytać.

-Myślałaś kiedyś jak umrzesz?- Zapytał mnie, szczerze trochę to pytanie mnie szokowało, owszem myślałam nawet w ostatnich 24 godzin, ale czy powinnam to mówić?
Nie powinnaś. Dama na wizycie nie rozmawia o religii, polityce, seksie i śmierci (w związku z czym jest potwornie nudna i nikt ją nigdzie nie zaprasza).

-A, kto nie myślał
-Ale ja nie pytam o innych tylko o ciebie
-Czemu cię to interesuje?- Spytałam, nie mam ochoty rozmawiać jakbym chciała umrzeć
Jak widzimy, to była bardzo drętwa rozmowa.
Rzekłbym: sztywna.
Straszny rigor w tym domu.

chwyciłam jego dłoń była lodowata-
“Czymże ten człowiek? Upiorem.”

jejku, jaką masz zimną dłoń, kurczę, czemu nie mówisz, ze ci zimno ja tu otwieram sobie okna, a ty marzniesz- wstałam szybko i zamknęłam drzwi balkonowe, gdy wracałam zobaczyłam koc na łóżku wzięłam go i przykryłam Chrisa.
-Zawsze mam takie dłonie, mam jakieś problemy z krążeniem
W zasadzie, to on wcale nie ma krążenia.
W sumie, to u niego krążenie to jak u nas perystaltyka.
I co spojlerujecie, zaraz napiszecie, że Snape zabija Dumbledore’a.


Oczami Chrisa

Zasnęła w moich ramionach no dobra nie dokładnie, bo zasnęła na siedząco, ale potem upadła i wylądowała w nich.
Zaraz... Jak?
Nie pytaj. Miałem wizję, jak ląduje jak ta podcięta sosna. I jak jej się gałązki wiwają.
Ale w takim razie jego ramiona powinny być tuż nad podłogą. Czyli Chris ma łapy jak gibbon?
I co, może jeszcze kolejny z chwytnymi stopami?

Zeszliśmy na dół Jacob wraz z Izabelą siedzieli na kanapie byli objęci i oglądali jakiś film
-O jesteście Chris zadzwoniłem do ojca Elizabeth, bardzo miły człowiek, poprosił mnie abym zaopiekował się nią. Zapytał czy wiemy gdzie pracuje.
To była ukryta groźba.

-I, co powiedziałeś
-Że wiemy
Nieno. Że Alex jest zdekonspirowanym szpiegunem wie już Grześ i cała wieś. Ten facet naprawdę powinien zmienić profesję
Wiesz, z tego opka wynika, że nadałby się tylko na organy do przeszczepów.
Tylko pod warunkiem, że mu ktoś czysto łeb ukręci.

i wtedy poprosił mnie o pewną przysługę - zamilkł, czemu zawsze wszyscy w takim momentach przerywają, czemu robią chwilę grozy dobrze, że nie włączył muzykę
Takiej w sam raz dla podkręcenia nastroju nadciagajacej z wolna grozy
Suspens musi być. Imperatyw narracyjny.


-Prosił abym w razie, czego zaopiekował się nią, że nie ma już nikogo.
*gubi się* Co to znaczy “w razie czego?” Czego, na ten przykład?
Ognia, wody, powietrza i lodowatorękich stworzeń straszących po nocach.

[Rano Chris budzi Liz i romans się rozwija]

-Nic się nie stało, ładne masz imię twoja mama nadała ci bo ktoś ważny miał takie czy tak po prostu?
- Nie wiem, bo jeszcze wtedy byłam bardzo mała i nic nie pamiętam.

- Może to głupie, ale ona od zawsze wierzyła w wampiry wiesz te, które żywią się ludzką krwią.
Bo są też inne. Takie wegetariańskie. Wysysają ogórki kiszone.
Czemu akurat kiszone...?
Bo są takie-takie-takietakie ssssoczysssste.

-Twoja mama wierzyła w wampiry? Dlaczego?- Zapytał, Chris
-Nie wiem, dlaczego
Bo to modne?
I wygodne.
Bo nie mogła uwierzyć, że jedną osobę może pokąsać naraz tyle komarów.

Przymknęłam oczy i poprawiłam poduszkę. Położyłam się. Chris chwycił mnie za dłoń. I położył koło mnie [poduszkę, czy dłoń?] , cały czas patrzył na mnie
-Co się tak patrzysz?- nie wytrzymałam i zapytałam
-Jakoś tak wyszło- odpowiedział
CO MU WYSZŁO, OKO NA SZYPUŁCE?!

ale zrobił cos, czego się nie spodziewałam, chwycił moją twarz w swoje dłonie i przyciągnął a potem zaczął mnie całować.
Mhm. On też nie wytrzymał.
Po stronie plusów, na chwilę zamknął jej usta.
Jeśli przyciągał z odpowiednią siłą, mógł jej urwać łeb. To już drugi plus!

-Przepraszam, nie chciałem, ale uwierz jesteś pierwszą dziewczyną, która chyba pokochałem…- zaczął
Chyba pokochał, więc ona zaraz będzie prawie w ciąży.
To opko jest takie słodko purytańskie.

-Proszę nie psuj tego, co było. Na razie nie chcę nowego związku ostatnio się spaliłam [ze wstydu?][ze słońca, w ramach mimikry do wampirów], boję się, a tak wogule prawie wcale się nie znamy- powiedziałam.
Sądząc po tym, jak bredzi, to nie “spaliła się” tylko “upaliła”. I to niezłym stuffem.
It should be illegal. Oh wait.

Popatrzyłam na niego jeszcze raz i wyszłam z pokoju, udałam się na dół chciałam się przejść, na schodach spotkałam Jacoba ten powiedział, że Izabela czeka ze śniadaniem. Jednak ja nie chciałam teraz jeść, udałam się na przedpokój wzięłam swoją bluzę, wyszłam na pole było strasznie zimno, powinnam się wrócić ubrać się cieplej oj dużo cieplej wkońcu jest zima, a ja wyskakuje w krótkim rękawku a na to bluzę, lecz teraz chciałam wszystko przemyśleć, ruszyłam w kierunku lasu…
Nawet nie próbuj!!! Tak, Purpuracie, to do Ciebie.
No dobra... Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi, zostanę filologiem. Idę się zamknąć w sobie. :(
*Purpurat zamyka się w skorupie własnej zajebistości i otula płaszczem milczenia*. Jak go znam, to jednak nie na długo.
A już szykowałam knebel.

Szłam wydeptaną ścieżką jednak po jakiś piętnastu minutach zboczyłam ze ścieżki doszłam do wniosku, że nie muszę iść do szkoły, więc powłóczę się po tym cudnym lesie.
Pamiętaj, mech od północy i wystrzegaj się dziwnych istot w czerwonych czapeczkach.

Byłam już wielu lasach jednak ten wydawał się taki magiczny, ale również na taki, który ma za sobą mroczną tajemnicze, może kiedyś odbyły się tu wojny.
Tak, tak, toczyły się w tym gaiku wojny stuletnie i trzydziestoletnie na przemian. Wielka Wojna o Pagórek, potem Wojna o Brzózkę... Tylko patrz pod nogi dziecko, bo wpadniesz w okopy.
Okopy Świętego Huberta, na ten przykład.

Przez moje przemyślenia nawet nie wiem, kiedy a znalazłam się na podjeździe,
Podjeździe prowadzącym od garażu do furtki.
Strasznie ją angażuje myślenie. Nie nawykła, czy jak?
Ale doceńmy, że jednocześnie chodzi i myśli.

ruszyłam żwawym krokiem, jednak jakaś kostka była śliska i wywinęłam orła. Nie podniosłam się od razu było mi na tej ziemi strasznie wygodnie, co prawda zimno, ale to można wyciąć.
Że ke???  Nie, nie wycinamy tego cacka.
No co, resztki mózgu jej zresetowało.
Od zimna? To powinna raczej szybciej myśleć.

-Czy ty zwariowałaś?- Chwila relaksu poszła się paść, był to Chris
Relaks na oblodzonym podjeździe. Nie, nie, ja nic nie mówię...
Brzmi jak tytuł filmu z nurtu oralnego niepokoju...

-Ty prędzej zwariujesz niż ja- odpowiedziałam mu, a jednocześnie podniosłam się- a ty nie powinąłeś być w szkole?
Niby tak, ale powinęło mu się.
Jej powinęła się noga, jemu szkoła - wot, żyzń.

Weszliśmy do garażu ja udałam się w kierunku porsche jednak Chris chwycił mnie i pociągnął w kierunku mercedesa, ja popatrzyłam na niego spod głowy
Zaraz. Albo ze zdumienia oczy jej wypłynęły i teraz na szypułkach dyndają na wysokości szyi, albo potrafiła zerkać tarczycą.
Przez moment miałem wizję nagłośni z peryskopem. Takim malutkim.

-Zatrzymaj się- zażądałam
-Jesteśmy już spóźnieni
-Nie pojedziemy do szkoły. Tu niedaleko jest park proszę pojedzmy do niego
-Wedle życzenia
Wagary?...
A jak! Młodość musi się wyszumieć. W parku.
Przynajmniej jakiś wiew romantyzmu w tym szumieniu.

Gdy dojechaliśmy do parku ruszyliśmy pomału w kierunku ławek. Park był pusty wsumie jak każdego zimowego poranku, na ławkach było mnóstwo śniegu [w Nowej Zelandii w styczniu i lutym jest pełnia lata], Chris rzucił go i usiadł na ławce ja jednak wolałam postać.
...białą postać. Imitującą śmigło.

-Chris nie mogę tego znieś [więc znieś jajko! Psst, Kura watches you!], dlaczego masz takie podejście do mnie? Przecież wiesz, co mnie ostatnio spotkało…- przerwał mi jak ja nie lubię, gdy mi się przerywa
Liz za parę lat: “PAN MI NIE PRZERYWA, PANIE PREZESIE”.

-Proszę nie mów mi o śmierci twojej matki, rozumiem straciłaś bliską osobę, ale nie możesz się nią bez przerwy zasłaniać
Moje Złe Myśli podsuwają mi obraz kogoś zasłaniającego się przed światem nadgniłymi zwłokami.
Jak dobrze nadgniłymi to łatwiej. Gigantyzm daje większą powierzchnię.
Ale przelewają się przez ręce, to trochę niewygodne.
A nie, to jeszcze później. Albo jak nakłujesz.

-Nie chodzi mi o matkę, ona nie żyje, więc nie mogę ją mieszać w swoje problemy. Tu chodzi, o co innego, rozpadł mi się związek, ale o to też nie chodzi.
Przypomnijmy: chłopak rzucił ją przez SMS, dojście z tym do ładu zajęło jej jakieś 5 minut, góra. Prawdopodobieństwo psychologiczne postaci mamy tu na poziomie brazylijskiej telenoweli, grunt, żeby zdanie w dialogu brzmiało “poruszająco”.
Witaj w opku, Purpuracie.

Mój ojciec pojechał na jakąś chorą misję owszem rozmawiałam z nim wczoraj, ale słyszałam strzały
W drugiej minucie zawsze słychać strzały!
Papcio jest bardziej wyluzowany niż James Bond. Gaworzyć z córką w czasie strzelaniny to nie w kij dmuchał.
mówił, że oddzwoni mam złe przeczucie boję się, że go stracę a może już go straciłam.

Gdy wróciliśmy wszyscy już byli siedzieli przy stole jednak było tylko jedno nakrycie
Entliczek, pentliczek,
Czerwony stoliczek,
Wypadnie na ciebie,
Wytniemy jajniczek.

Jajniczek się wytnie,
BoChaterkę skrwawi
I całej rodzince
Wyżerkę ustawi.

A w lodówce masło, serki
i czyjeś suszone nerki.
Ręka, noga, mózg na ścianie
Zapraszamy na śniadanie!

Przy stole siada spora grupka
Tu kosteczka, tam skorupka
Tutaj móżdżek, tam wątróbka
Taki jest pożytek z trupka.

A od strony salonu słychać wściekły bluzg
Bowiem dziadek przeklina: “Gdzie jest %#)@^ móóózg?!”

-Nareście jesteście.
Ach! To dlatego aŁtorka konsekwentnie używała tej formy! Żeby jej się we właściwym momencie zrymowało!

Musieliśmy zjeść obiad bez was, a teraz chodźcie- Powiedziała Izabela
Więc udaliśmy się do jadalni usiadłam przy nakrytym miejscu a Chris obok mnie a Jacobem.
A co Jacobem???
A Jacobem telepało.
Delirka?

Izabela nalała mi zupy jednak Chrisa ominęła

Na piecu wre gar krwawej zupy,
czarne na niej tworzą się strupy.
Wampirzyca pod nosem śpiewała
i zupkę rozlewała -
tej dała pełną miseczkę,
temu tylko troszeczkę,
temu nic nie dała,
tylko łeb mu urwała
i frrruuu! Odleciała!

-Czemu nie jesz? Wczoraj również nie jadłeś?
-Widzisz ja kolacji nie jem a obiad lubię jeść trochę później
Jakkolwiek jedzenie po nocach jest niezdrowe, to w tym wypadku tłumaczenie jest zrozumiałe
- odpowiedział patrząc przed siebie, bawił się widelcem.
Na jej miejscu cieszyłbym się, że widelcem, a nie nożem.
Zależy co robił w ramach zabawy.

-Chris musimy odegrać scenkę- przesłał mi Jacob wiadomość
-Ok.
-Chris, dlaczego nie byłeś w szkole
-Widzisz, bo przyjechałem Elizabeth
kogo, co? więc raczej przejechałem,
i tak jakoś nie udało nam się tam dojechać
bo na wertepie urwało zawieszenie i resory pękły...
I koła były jajowate.
I Samoobrona znów blokowała.

Póki mieszkasz pod moim dachem nie wagarujesz. Teraz na górę masz szlaban na tydzień
Szlaban! I wspólne dormitorium! *zaciesza jak wariat*
DOMINATORIUM!
Ciii, spokojnie, cierpliwości, poczekajmy...

-ale on mówi prawdę- wtrąciła się Elizabeth
-Skarbie ja wiem, że masz dobre serce a ten tu leser wykorzystuje to, ty nie dostaniesz szlabanu, bo w twoim stanie to normalne
-W, jakim stanie? Przecież nie jestem chora ani nic też muszę mieć szlaban
No jak to, w jakim stanie - prawie w ciąży!
Znaczy co, tak w ćwierci ciąży?

-Również dostaniesz nie wychodzicie z pokoju
A mówiłem, że dormitorium!
Wampiry też robią wszystko, żeby załapać się na becikowe.
Nie no, zadbali, żeby miał co jeść...

-Dobra-odpowiedziała spokojnie

Gdy skończyła obiad udaliśmy się do pokoju gdzie mamy spędzić cały tydzień. Ojciec powiedział, że do szkoły też nie będziemy chodzić, że załatwi nam nauczyciela.
Osobliwie to musiało zabrzmieć z ust wampira.

Elizabeth siedziała na balkonie i czytała książkę.
-o, czym myślisz?
-Głową? Chociaż nie. Już wiem - stopą!
“Głową, nogą!” Małpy krzyczą.
“Walczmy dzielnie, małpie dzieci!”
(Makuszyński)

- Usłyszałem za sobą jej cichy melodyjny głos
-o tym, że przeze mnie musisz siedzieć zamknięta cały tydzień domu i to jeszcze ze mną
Ale szlaban! Tydzień wagarów z błogosławieństwem rodziców.
Ja to bym się załaaaamał. Rozpacz.
Wyobraź sobie “malutką biblioteczkę”. To prawdziwa rozpacz.
W dzisiejszych czasach? Wystarczy kupić na amazonie brakujące lektury.

Zaczynałam już wariować minął prawie cały tydzień a Alex nie dzwonił jak nie zadzwoni dziś to zgłoszę zaginiecie.
Ciekawe, komu. CIA, GRU, Mossadowi?
Stawiam raczej na media. Reflektory, las mikrofonów, seria artykułów w prasie, komentarze w TV - można się pławić w blasku chwały.
- Jak się pani czuła, gdy zaginął Alex?
- At first I lol’d but then I was like WTF.

Wsumie dzień minął jak biczem trzasnąć nastał wieczór.
A przez płonącą obręcz to nie skakał?

Poszłam wziąść kąpiel, gdy skończyłam tę czynność pomaszerowałam do pokoju.
Po wziąściu powinno się pomarszować.

Chris jak zwykle siedział na kanapie jakby był posagiem.
Albo wyprawką.
Jak weszłam podszedł do wieży, gdy ją włączył popłynęła muzyka
Taka.

Zawsze chciałam żeby ktoś zagrał dla mnie na gitarze lub na innym instrumencie
na kotłach...

Ekhm... Talerze orkiestrowe. Zdecydowanie. Siedziałem kiedyś przed takimi. Ale żebyście mogli zobaczyć tę radość na twarzy kumpla-perkusisty, jak mógł sobie tak pierdyknąć jednym o drugi. Jakby nie uszy, toby mu się kąciki ust na potylicy spotkały.
Idę się wyśmiać.

- nie chcę się chwalić, ale byliśmy nawet odrobinę sławni, niestety byliśmy łepkami.
Od zapałek?
Łebki małe a toksyczne.
I walące siareczką, jak wino “Patyk”. Czyżby to punk-rock był?

Nasz menadżer okazał się oszustem i tak się rozpadł nasz zespół jednak przez te 5 lat, co graliśmy udało nam się nagrać płytę
Nasz menedżer jest oszÓstem, nasz menedżer jest oszÓstem...
Ciekawe, czy tę płytę nagrali w garażu, czy może... hmm... w piwnicy...?
W piwnicy, bo tam zwykle jest świetna akustyka.
Z drugiej strony, nagrywanie w garażu ma bogatą tradycję. Kto by się przejmował akustyką w obliczu tradycji.

-Już gram, za parę sekund usłyszysz solówkę to będę ja- odpowiedział głosem takim no nie wiem bez życia.
Bez życia. Siedzą już razem czort wie ile, a becikowe samo się nie zrobi.
Wot, paradoks. On taki drętwy, a wciąż nie sztywny...
Może zesztywnieje od solówki. Znam takie przypadki.

Gdy zobaczyłam, kto dzwoni od razu odebrałam telefon
-Nic ci nie jest, czemu się nie odzywałeś? Ja tu martwię się już miałam dzwonić na policję zgłaszać zaginięcie
Skończył mi się zasób facepalmów...
Spróbuj stopą.

[I teraz następuje opowieść, która zmroziła nas do tego stopnia, że z największym trudem zbieraliśmy się do pisania komentarzy.]

-Kochanie nic mi nie jest jednak mam prośbę musisz iść do naszego domu, tam znajdziesz…- cisza w telefonie wystraszyłam się, że straciłam zasięg- tam znajdziesz ciało ktoś chce mnie wrobić oczernić moje nazwisko.

Jego nazwisko jest znane na obu półkulach i drży o to, czy nikt nie odbierze mu tytułu “Agenta specjalnej troski”.
A teraz ma jeszcze zwłoki w domu. Coś w klimacie “Śpiącej królewny”.
Ciekawe, jak wybrnie. “To nie moje, to tu leżało”?

Gdy będziesz w tym mieszkaniu poszukaj jakieś broni, jakiś dowodów odciski palców i wogule
Zostaw też trochę swoich i nie zapomnij o włosach!
W ghoule to wy się raczej nie bawcie
jutro o 15 masz pójść tymi dowodami [z odciskami palców!] do kawiarni,,Król Michael Jackson”

spotkasz kobietę przekaż jej te rzeczy ona jest moją szefową, spróbuje mnie jakoś oczyścić
W takim razie powinna wziąć jeszcze szampon, gąbkę i mydło z łazienki.
Nie wiem, jakie nasza aŁtoreczka ogląda seriale (o czytanie jej nie podejrzewam), ale wiedzę o technikach śledczych ma zaiste porażającą.
Obawiam się, że Alex nie poczuł w sobie nawet odrobiny miłości do odnalezionej córki. Żal mi go. Robi biedak, co może...

jednak póki, co muszę się ukrywać
-Ale ty nie zabiłeś jej?
I wszystko się wydało! Skąd Ela zna płeć ofiary?!
Chodzi jej o szefową.
Tę zabitą?
Whatever...

Przecież tam będzie policja
-Dopiero jutro przyjedzie
bo komisariat jest daleko, a w dodatku ktoś przeciął opony w radiowozie
I rozsypał tłuczone szkło na podjeździe oraz struł kaszanką komendanta posterunku.
A psy gończe założyły związki zawodowe i obwieściły, że w takich warunkach się nie da.
a teraz muszę kończyć żegnaj słońce. Pamiętaj, że cię kocham
Oddala od siebie podejrzenia.
-Tato ja ciebie też
Rozłączył się nie chciało mi się w to wszystko wierzyć, mój tata jest poszukiwany za morderstwo jakiejś dziewczyny, której ciało jest w naszym domu. Wogule jak ja mam poznać tą [tĘ!] kobietę?
*Podsuwa rozwiązanie*: po plamach opadowych? Po tym, że leży nieruchomo?
I patrzy szklanym wzrokiem w sufit?
Moment. Nie wiadomo, czy jest poszukiwany, bo nikt jeszcze zwłok nie ujawnił. A ich rozpoznanie to faktycznie żadna sztuka. Osobliwie po jakimś czasie.
Osobliwie w świecie, w którym żyją supernaturale. Wówczas, bywa, zwłoki same się rzucają na szukającego.

Wogule gdzie jest ta kawiarnia
A w-o-gugle nie łaska zajrzeć?
Gugla ukradli! Nie ma słonia!

-Chris nie wiesz gdzie tu jest kawiarnia,,króla Michael Jackson”?
-wiem a co?
-Muszę tam jutro się z kimś jutro spotkać a teraz muszę się wymknąć. Pomożesz mi?
Ćwiczenia praktyczne z tematu “jak sprawić, by szlag trafił konspirę w 5 sekund”.

-Jasne, ale co się stało?
-potem ci wytłumaczę, stoi coś pod balkonem?
-Kontener na śmieci. Skacz spokojnie.
-Jak władujesz się w otwór, to nawet hałasu nie będzie.
- A jak zapalisz papierosa, to ci smród przestanie przeszkadzać.

Mówiąc to wyszłam na balkon, oceniłam odległość na ziemie nie było za wysoko tym bardziej, że zaraz stał samochód, czyli mogę się opuścić na dach
Po sznurze z prześcieradeł! Plz, plz, będzie tak romantycznie!

-Chris musisz mi pomóc jeszcze, chwyciłbyś mnie za rękę to łatwiej będzie mi zejść
-Nie boisz się?
-Nie pierwszy raz to robię- powiedziałam hardo, gdy byłam z Adamem dość często wymykałam się z mieszkania a jedyny wyjście było po rynnie.
I mamy rozwiązanie zagadki, dlaczego lokaj Adama nie rozpoznał Liz. Ona nocami zakradała się przez okno do pokoju chłopaka, a przed świtem spuszczała się po rynnie.
A NIE MÓWIŁAM?
Spuść się pan na mnie, znam ja swój fach. (Molier)
A to nie on powinien?
To w kanonie. Tu rzeczywistość rządzi się własnymi prawami. Panny wdzierają się przez okna do pokojów tru lowerów i nim świt nastanie odchodzą zsuwając się po rynnach.
Mamy równouprawnienie, tak?


Chris podszedł do mnie chwycił moją rękę ja weszłam na balustradę przykucłam
...gwizdłam, jękłam, zaś portki mi trzasły...

a Chris chwycił mnie w tali. Przełożyłam jedną nogę potem drugą i stałam po drugiej stronie już
Tylko nocą do konteneru się spuść
przesiedź do rana, tam króluje smród
To już minęło, ten klimat, ten luz
Wspaniałe śmieci nie powrócą,
Nie powrócą już!

-podaj mi kluczyki- powiedziałam ściszonym głosem, ten rzucił kluczyki jednak tak pięknie nie mogło już być
...i kluczyki zamiast mieć misterne ząbki i łebki okazały się kluczami yale.

...i nie udało mi się ich złapać te upadły na podjazd narobiły trochę hałasu zaczęłam nasłuchiwać czy ktoś nie wychodzi jednak nikt chyba tego nie usłyszał.
No to czego panikuje, no czego.

Więc zeskoczyłam z dachu podniosłam kluczyki weszłam do samochodu, odpaliłam pomachałam Chrisowi i pomalutku odjechałam
Po takim opku pozostaje tylko wespół z boChaterką odpalić i odjechać.
Tja... Ale to chyba odlecieć?
Kiwając się sennie między latarniami.

alogach

A Logika słania się na nogach.

Z chatki za wsią, ukrytej w głębokim lesie pozdrawiają:  Murazor bez życia, Jasza odkładający klucz pod wycieraczkę, Szprota zażywająca relaksu na oblodzonym podjeździe, Purpurat poszukujący w górach domku z przestronną piwnicą
oraz wampir-weganin Maskotek, wysysający kiszone ogórki.




35 komentarzy:

Anonimowy pisze...

O, moje ulubione słowo "prawojazdów" się pojawiło :-D Chociaż tu jako dwa słowa osobne, więc tym bardziej śmieszy ich odmiana.

Ewa

Dzidka pisze...

Prawojazdy! O Wielki Boru, to jest równie piękne co notoryczne odmienianie "Miss Polonii"!!! Suknia Miss Polonii, rozmowa z Miss Polonią, kandydatka na Miss Polonię...
Ale z prawojazdami spotykam się po raz pierwszy...
Idę czytać dalej.

Rani Sahiba pisze...

Mój brzuszek, mój biedny brzuszek... Cały mnie boli od śmiechu. Jesteście zUem.
Świetna analizka, mrrr. Zrobiliście mi dzień. <3


Elmirkowe uściski dla wszystkich!

hasełko: besest
The best of the best of the best!

Naper pisze...

Poza prawojazdy i misspolonią możemy jeszcze mówić o strażpożarnie.

Analiza super! Zwłaszcza procesja z boChaterką.

Procella pisze...

Takie właśnie opka są najpiękniejsze.

Anonimowy pisze...

'ściany były koloru białe na jednej była fototapeta przedstawiała jakiś las pośrodku niego płynął strumyczek'

W Nowej Zelandii jest taki brak ladnych widokow, ze jak nic trzeba sie wspomagac fototapeta, hey!

Croyance

Anonimowy pisze...

"-Nie boisz się?
-Nie pierwszy raz to robię"

Przyzwyczajona do opkowych zasad interpunkcji zrozumiałam "nie boję się, robię to pierwszy raz".

Anonimowy pisze...

Jako Wasza zagorzała fanka widzę tu powrót do najwyższej formy;-)
Oby więcej takiej rozrywki...

moje słowo"turet" jak potoczna e określenie zespołu Touretta?

Anonimowy pisze...

Wiecie co, jedno muszę autorce przyznać - czytając o uścisku Deppa i pociągu do Nowej Zelandii ani przez chwilę nie spodziewałam się, że finałem będzie eksploatowany do wyrzygania motyw wampirzy. W sumie cały czas zastanawiałam się, gdzie jest pointa :P

Ewa

Anonimowy pisze...

Czy tylko mi się wydaje, czy fragment, w którym bochaterka siedzi na poboczu a następnie nadjeżdża samochód, aż się prosi o jakiś dowcip z Czarną Wołgą? xD

Yao

P.S. Bry dobry wszystkim. To mój pierwszy komentarz po dość długim biernym czytaniu ^^

Anonimowy pisze...

"Jak dobrze nadgniłymi to łatwiej. Gigantyzm daje większą powierzchnię.
Ale przelewają się przez ręce, to trochę niewygodne.
A nie, to jeszcze później. Albo jak nakłujesz."
Sorry, Fail! - gigantyzm pośmiertny Kaspra to nagromadzenie gazów - po nakłuciu śmierdzi, potem trochę wypływa... ochydne takie, fuj!
Analizka prima sort - tylko błagam, nie pozwalajcie Purpuratowi konkurować literacko z aŁtorkami - brzuch mnie potem ze śmiechu boli!!!
RobOT

Anonimowy pisze...

P.S. tak mi się jeszcze skojarzyło; http://www.nieznanahistoria.pl/?p=697

RobOT

Anonimowy pisze...

Murazorze, czy ja już wspominałam, że Cię wielbię?
Tercyna! <3

Purpurat pisze...

@RobOT

Jezu, i pracuj tu z takimi... Jakbym mojego ojca słyszał. No przecież się nie będę rozpisywał o autolizach, procesach gnilnych i innych atrakcjach, żeby trafić w tak subtelne gusta, nie? ;-) Zwłaszcza, że Was dwu to nieco niszowy target... ;-)

Po Twoim komentarzu rozważam karierę pisaczą, jak słowo daję. Czasem się ulewa...

Pozdrawiam,
P.

Zen-ek pisze...

Po raz kolejny genialna analiza. Wasze wierszyki i zdania wielo-, wielokrotnie złożone Purpurata rozwalały.

PS
"moje słowo"turet" jak potoczna e określenie zespołu Touretta?" (Anonimowy - jeden z wielu). Ja mam nadzieję, ze chodzi o turrety:
http://theportalwiki.com/wiki/Turrets
Przydałoby się takie cuś na ałtorkę :)

Vespa pisze...

Chapeau bas, Murazorze. Tercyną to już nie w kij dmuchał. Warto takie piekne strofy marnować na taką tFurczość?

Murazor pisze...

Sine: Mówiłaś i trochu mię to krempywa.

Purpurat: Może minąłeś się z, nomen-omen, powołaniem?

Vespa: Zawszeć okazja do ćwiczenia warsztatu.

Anonimowy pisze...

'Nie powinnaś. Dama na wizycie nie rozmawia o religii, polityce, seksie i śmierci (w związku z czym jest potwornie nudna i nikt ją nigdzie nie zaprasza)'

Sluchajcie, nie chce wyjsc na glupka, ale nie powinno byc 'nikt jej nigdzie nie zaprasza'?

Croyance

Anonimowy pisze...

A mnie zastanawia tylko to, że mimo tak ogromnej ilości analiz, dalejpowstają takie (po)twory.

Znów rżałem jak kuń (jaki jest, każdy widzi)

Tezet74

hasło cischi: błogosławieni cischi i pokornego serca?

Anonimowy pisze...

Murazorku, krępywać to by Cię mogło tylko wtedy, gdybyś wiedział, że moim fetyszem jest kreatywny mózg;>
...
...
Ups.

Anonimowy pisze...

dobra, dobra analiza

AA

Anonimowy pisze...

Croyance ma chyba rację, też mi w tym zdaniu coś dziwnie brzmiało.

Ewa

agar-agar pisze...

Analiza świetna, ale samo opowiadanie jest tak naiwne, że żal dooopę ściska, więc tym bardziej podziwiam, że wam nie zaszkodziło czytanie i analizowanie.

I nie ma już nic dalej? Jeśli nie, to widać, że tacie w końcu udało się ukatrupić Liz i wcale mu się nie dziwię.

Wasze wierszyki są bardzo apetyczne.

Anonimowy pisze...

Dopiero teraz zajrzałam na ten blog, ilustracje mnie ómarły. Chałupa tego jej chłopaka wygląda na taką, która ma ogrodzenie chronione alarmem i strażnika w bramie, treść każdego sms'a jest przedstawiona na zdjęciu komórki, do tego komentarze do zdjęć ciuchów: "(wyglądała tak jest ona na innej osobie, ale tu chodzi mi tylko o sukienkę)". A jakie rozbudowane dialogi typu:
- Cześć.
- Cześć.
- No.
- Aha.
- To pa.
- Na razie.
Całe opko mogłaby zrobić w formie zdjęć sms-ów.

Ewa

Anonimowy pisze...

co właściwie oznacza słowo alogach? na long nogach? ala ma gacha? witaj gachu? a loga, ch... ups.
fakt, Purpurat wspaniale się posługuje strumieniem świadomości.
:D

przepięknie się tu rozprawiono z opkiem. szacunek. pozdrawiam.
cicha

jasza pisze...

@Cicha:

Nikt z nas nie był w stanie rozszyfrować, co znaczy opkowe zamknięcie fabuły słowem "alogach".

No, ale jeśli Mary Sue wylądowała w kontenerze na śmieci, mogły jej się wyrwać różne określenia na zaistniałą sytuację.

Antypaladyn Pedigri pisze...

- Ja mam Chris miło mi

Szkoda, że nikt nie wpadł na to, by z Krisa zrobić prawdziwy Kris

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kris

czyli sztylet malajski.

Wtedy "Ja mam K/chris brzmiałoby znacznie logicznie". A to "miło mi" brzmiałoby jak z ust z zabójcy z pratchettowskiego "The Hogfather".

Anonimowy pisze...

"No to trzeba najpierw wkładać ciekawe rzeczy do torebki. Podręcznik do tajskiego, kostkę Rubika, w ostateczności druty do dziergania skarpet."

Podręcznika do tajskiego nigdy nie miałam, ale swego czasu na zajęcia nosiłam i kostkę Rubika i druty (choć dziergałam raczej czapki, opaski, rękawiczki, szaliki i inne twory, bo skarpetki to trudna sprawa).

N

Anonimowy pisze...

Alogach - chyba aloha

Sprytny Lisek Nin

Cyn pisze...

Be right back, idę zaaplikować sobie zastrzyk z interpunkcji.

Anonimowy pisze...

usłyszałam znowu sygnał
To zaiste zaskakujące w przypadku połączenia telefonicznego.

Analiza miodna ;D

I. pisze...

"- Może to głupie, ale ona od zawsze wierzyła w wampiry wiesz te, które żywią się ludzką krwią.
Bo są też inne. Takie wegetariańskie. Wysysają ogórki kiszone."

Cóż, są też takie, które żywią się energią :3

Anonimowy pisze...

Piękna analiza, bardzo, bardzo zacna. Pierwsze miejsce zajmuje niewątpliwie fragment równie piękny co niespodziewany:

"Nasz menedżer jest oszÓstem, nasz menedżer jest oszÓstem..."

(ale zdecydowanie powinien być "nasz menedrzer" IMO :)

Korodzik pisze...

Ej, ale coś chyba przegapiliście:

-Tatku, bo widzisz chce sobie zwiedzić okolice i dzwonie by zapytać czy nie będzie ci potrzebne auto
-Jasne kochanie jedz


Z tego wynika, że Liz spytała tatusia, czy może wtranżolić samochód. Cóż, różne są gusta kulinarne.

Anonimowy pisze...

Boru jedyna, co się stanęło z interpunkcją i ortografią w tym opku?! Jestem dyzortografem, a takich błędów nie walę jak aŁtoreczki opek, z czystej litości nie wspominam o zasadach składania zdań. Tragedia. A analiza wspaniała jak zwykle, dzięki wam czytając takie opka szlocha się ze śmiechu, a nie z żalu ;)