piątek, 23 stycznia 2015

284. Dumb - dumber - Dumbledore, czyli Pupek i Dupek w jednym rżnęli domu (Sylwestrowa Ustawka 3/3)

Szanowni Czytelnicy,
ani pozwu, ani nawet telefonu od prawnika jeszcze nie ma, ale nie tracimy nadziei. Z całą pewnością poinformujemy Was o rozwoju sytuacji. Niestety nic nam również nie wiadomo o Piętnującym Artykule, który został nam obiecany. Lubimy, jak dotrzymuje się obietnic!
No dobrze… w palącym oczekiwaniu na Wkroczenie Majestatu Prawa kończymy powoli tę opkożenadę. Jeżeli po przeczytaniu poprzedniej części pesymistycznie doszliście do wniosku, że gorzej być nie może, to z przyjemnością informujemy was optymistycznie: ależ skąd, może być jeszcze gorzej! Przed wami Dumbledore-gwałciciel, Voldek-uzdrowiciel, harrypodobne coś zupełnie już zdziecinniałe, obrzydliwe opisy macania po prostacie, bełkot, brednie, chaos, ene-due-ryćke-fucke, entliczek-pentliczek, Voldemort-prawiczek, na kogo wypadnie, na tego bęc!


Analizują: Dzidka, Kura, Kalevatar, Pigmejka, Babatunde Wolaka i Jasza

Rozdział 21.

Zgromadzone osoby spoglądały niepewnie na mężczyznę w fioletowej szacie. Ten zaś oczekiwał na opinię przywódcy.
  • Zatem anioł wymknął się spod kontroli? – mężczyzna zwinął raport.
  • Niestety.
  • Z czyjej winy? – zasugerował łagodnie.
  • Mojej. Przegapiłem moment zmiany żywienia i to doprowadziło go do desperacji. Ujawnił się, szukając śmierci.
Borze zielony, nigdy więcej odchudzania! *przerażona*
Ale jakiej zmiany żywienia? Przecież tamta książka dotyczyła magicznych nastolatków, nie aniołów, inaczej cała sprawa wydałaby się dużo szybciej. Chyba że nagle wszyscy młodzi zdolni czarodzieje to aniołowie?
O jeżu, ja ostatnio ciągle mam ochotę na soki warzywne… mutuję w anioła?


Zgromadzeni poruszyli się. Aż takie niedopatrzenie…
  • Masz anioła?
  • Mam. – przytaknął.
  • Spróbuj ponownie uwięzić go pod swoim wpływem. Jeśli to zawiedzie, zgłoś się z tym do mnie.
A ja już go ustawię.


Zebrani rozeszli się a przywódca spojrzał na zdjęcie młodego nastolatka.
Ałtorko. Litości… Czy ty w ogóle czytasz to, co piszesz?
No co. Może nie ma starych nastolatków? Oh wait...


Chłopiec był śliczny. Niesforne, ciemne włosy, zielone oczy. Jeszcze żaden z aniołów nie wzbudzał w nim aż takiej uwagi. Wsunął dłoń pod szatę, wyczuwając twardą erekcję.


tumblr_inline_nehf54mgBH1qb4j8p.png
(https://31.media.tumblr.com/88539d711cad6a82e51d50da9b610640/tumblr_inline_nehf54mgBH1qb4j8p.png)
Miękka erekcja to chyba stan nieco kłopotliwy.
Ani pieścić, ani doić.


Jeśli chłopak się nie podda… Będzie miał miłą zabawkę, zanim ją zabiję.
Ooo, nawet narrator ma jakieś niecne plany!


Harry budzi się przywiązany do łóżka w jakiejś nieznanej mu komnacie. Pojawia się Dumbledore, który wyjaśnia, że porwała go sekta, która poluje na anioły i zabija je. Na niego polowali tym bardziej zawzięcie, że jest aniołem stróżem Voldemorta.

  • Robię to dla twojego dobra. I teraz też cię uratuje.
Czy chcesz tego, czy nie!


  • Niby jak? – Harry uniósł brew.
  • Zabiję tego anioła i będziesz zwykłym chłopcem.
Harry cofnął się, ale wstęgi znów go oplotły. Jak może chcieć go zabić?! On jest aniołem, jak umrze jako anioł, to będzie to śmierć również jako Harry Potter.


Antropomorficzna Persofinikacja poprawił zsuwające się okulary, TAKIE PRZECIEŻ JEST ŻYCIE. TAK MI MÓWIONO. NATURAL­NIE. SAM NIE MAM O TYM POJĘCIA.
http://www.matkapolka.com.pl/picart/osmierci.jpg



Z rozmyślań wyrwał go pocałunek.
To sobie znalazł moment na zamyślanie się...


Szarpnął się, ale nie miał już szans. Drżał, widząc, jak dyrektor zbliża się do niego.
Jeśli Dumbledore dopiero się do niego zbliżał, to jaki pocałunek zbudził Harrego? Albus szedł i za przeproszeniem - głośno cmokał?
A widziałeś kiedyś, jak pocałunek “zdmuchuje” się z dłoni? No właśnie.

  • Uwolnię cię od tego piekła i znów będziesz tym uroczym chłopcem..
Dumbledore szybko zrzucił szatę, a potem widzimy już tylko latarnię morską i sztorm.
No i maszt. I maszt.
Tak było.


***
Voldek, wezwany telepatycznie (raczej przez tajemniczą więź, w tej chwili kumulującą się w okolicach dolnych części pleców) przez Harry’ego, leci na ratunek. Okazuje się, że Dumbledore więzi Pottera w dawnym domu jego rodziców.


Voldemort skupił się i deportował wprost do saloniku Potterów. Na zewnątrz skrzypnęła furtka i Hermiona wyjrzała.
  • Dumbledore. – zameldowała. – Idzie chyba po zakupy, niesie koszyk, listę i pieniądze.
Nikt nie widział jak wchodzi. Ale za to wychodzi z fasonem.
Cja. Dumbel porywa i więzi Harry’ego, ale nie zadba nawet o najprostsze zabezpieczenie domu, tak, że ekipa ratunkowa bez przeszkód aportuje się prosto do salonu. A potem jeszcze beztrosko wychodzi z koszyczkiem po zakupy… Dumb, dumber, Dumbledore.
I jeszcze do tego pieniądze nosi na widoku.
Tymczasem Hermiona ma chyba teleskopowy wzrok, skoro dojrzała nawet listę zakupów…
Tak tak, ci najgorsi przestępcy to tacy na pozór grzeczni i mili ludzie. Zgwałci, pobije, a potem koszyczek, lista - i wio spacerkiem na zakupy, ścieżką między ogródkami, powiewając kapeluszem czarodzieja na lekkim wietrzyku. Nigdy byś nie pomyślał.


Rozeszli się w poszukiwaniu chłopaka. Voldemort ruszył na piętro. Wierzył, że tam będzie chłopak. Ale znalazł dziewczynę nie znalazł go w zrujnowanym pokoju. Za to usłyszał krzyk Belli i rzucił się do drzwi. Przebiegł korytarz i wbiegł do pokoju gościnnego. To, co zobaczył, zdołowało go. Na łóżku leżał Potter. Ubranie miał zdjęte a na udach krew. Najbardziej przerażał jednak widok skrzydeł. Czarnych, niemal zaczynających się topić.
Topić, jak ser na grzance? One nie miały czasem gnić?
Miały wydzielać zapach zgnilizny, gubić pióra i powinna wyciekać z nich czarna, smolista substancja.
Ale Harry jest taki superspeszul, nawet na tle innych aniołów, że jemu się topią zamiast gnić.
Widzę to jakoś tak:


7706722_czernidlak-kolpakowaty.jpg


Podszedł do niego jak automat. [Gdybyście się zagubili w narracji - Voldemort]
Delikatnie uniósł aniołka w górę i przycisnął usta do jego czoła. Harry drgnął i spojrzał na niego nieprzytomnym spojrzeniem.
  • Wszystko będzie dobrze, kotku. – pogładził mu włosy.
  • Dumbledore… - Harry zadrżał.  
  • Nie ma go. Zabieram cię stąd, moje ty słodkie maleństwo.
A puci - puci, ti ti ti robaczku.


Położył chłopaka i wyczarował koc. Owinął go nim, ukrywając nagość. Znikąd pojawili się Śmierciożercy i owinęli również skrzydła.
  • Zgwałcił go, dupek. – Hermiona zatrzasnęła notes. – To są objawy gwałtu na niewinnym ciele anioła.
Eee… to anioła egzorcyzmuje się za pomocą gwałtu, czy to taki nieobowiązkowy dodatek? I gwałt na aniele rozpustnym i występnym w jakiś sposób miałby łagodniejsze skutki? Państwo pozwolą, że sobie haftnę.
A mnie rozbraja to ustawiczne “dupek”. Zaiste, idealne określenie na gwałciciela.
W tym opku jest to najwyraźniej generalne określenie na Dumbledore’a, niezależnie, co by robił. Pupek i Dupek, dwaj antagoniści.


Pupek i Dupek w jednym rżnęli domu,
Pupek - wytwornie, a Dupek - na chama.
Pupek Harrusia macał po kryjomu,
Dupek z zazdrości wrzał jak Fudżijama.


Pupek chędożył co wieczór aniołka
Ledwie miał siłę schodzić na śniadanie,
Dupek samotnie ociosywał kołka,
Marząc, że spuści aniołkowi lanie.


Aż wreszcie warknął: Przebrała się miarka!
Co za bezczelność! Już ja wam pokażę!
Gdzie się nie ruszysz, tam się gzi ta parka,
Lecz to się skończy... Niech no się odważę!


  • To nie ma znaczenia, co je wywołało. Najpierw skupmy się na wyleczeniu go a potem szukajmy zemsty.
Hej! Zemsta, zemsta, zemsta na wroga!


Harry skupił spojrzenie na Voldemorcie. Uśmiechnął się słabo, po czym omdlał. Oni zaś znieśli go na dół i deportowali się z nim. W samą porę, bo minutę później wrócił Dumbledore.
W koszyczku niósł bułki, musztardę, kiszone ogórki i kaszankę.
  • W koszy…- Dumbledore załamał ręce. - O ja głupia cipa, koszyczka zapomniałem!


Od razu poznał obcą magię. Odłożył kosz z zakupami i pobiegł do pokoju. Anioła nie było. Nad łóżkiem wisiał tylko napis.


Policzymy się za to, Dumbledore. Skrzywdziłeś mojego anioła stróża.
"Mojego" było pogrubione, podkreślone na czerwono i na wszelki wypadek zaznaczone moczem i serduszkiem nad “i” i “j”, jak na porachunki prawdziwych samców przystało.

Rozdział 22.


Severus zacisnął usta. Całe szczęście, że miał już gotowy eliksir normujący krążenie. Od razu podał go chłopcu i skrzydła przestały sprawiać wrażenie topiących się.
To one się topiły z powodu zaburzeń krążenia?
Jednym marzną ręce, innym topią się skrzydła.


Voldemort delikatnie przeniósł Pottera do ich sypialni. Ułożył chłopca na łóżku. Hermiona zaraz rzuciła się do swojej torebeczki.
  • Gdzieś tu miałam książkę o leczeniu anioła po atakach zewnętrznych.
Zewnętrznych?!
Wewnętrznym byłby zapewne atak wyrostka.


Voldemort przewrócił oczami. Jasne, zmieściła sporą księgę w małą torebeczkę. Po chwili zirytowana dziewczyna obróciła ją i wtedy wysypała się na podłogę stera książek.
  • No proszę, to zaklęcie poziomu siódmej klasy. – zauważył, siadając przy aniołku.
  • Wiem. Jestem za bystra na swój wiek. – zachichotała, przeglądając księgi.
Bo ja wiem? Jesteście właśnie w siódmej klasie...
Twój przyjaciel został zgwałcony, tak, to jest idealny moment, żeby chichotać i popisywać się wiedzą.
Może ten chichot był histeryczny, traumą indukowany.

Wszyscy szukają leku na obrażenia Harry’ego:
Nic… siedemdziesiąt dwie księgi i nic. Żadnego leku czy nawet maści.
Czy naprawdę nie było nigdzie napisane, co zrobić, jeżeli szukający spadnie ze swojej miotły i nadzieje się... przprszm.


Jego skrzydła już były odrobinę jaśniejsze. Chłopak spróbował się podnieść, ale Voldemort podbiegł i sam położył się koło niego.
I to było TO lekarstwo.
Prawie jak kot. Kot się kładzie na bolących miejscach. (Albo skacze w nocy z parapetu na twój żołądek *ponuro*)


  • Szukamy leku. – pogładził mu włosy.
  • Ty jesteś moim lekiem. – Harry schował nos w zagłębienie jego szyi.
Wypisujesz hasła w mojej dłoni,
Potem różdżką ślad samopiszącego pióra drzesz...


Voldemort zarumienił się. Oczywiście Potter podniósł głowę i musiał to zobaczyć. Zachichotał.
  • Co? – Voldemort starał się przywołać zdziwienie.
Accio zdziwienie!


  • Jesteś czerwony na buzi. – chłopak podniósł się i przysunął bliżej.
Zarumieniona buzia Voldemorta. What has been seen cannot be unseen. Dajcie mi siekierę...




Wówczas Voldemort zrobił coś bardzo głupiego.
Żeby tylko on jeden...


Bynajmniej [ghrrrr!] tak uważał. Przechylił się i przywarł delikatnie do ust anioła. Polizał jego wargi a ten jęknął i uchylił je. Harry wysunął język i polizał mu czubek nosa.
Co???
On nie tylko dziecinnieje, on szczeniaczeje…
Całując się, polizał mu czubek nosa? Ale jakoś tak od wewnątrz, czy miał dodatkowy język gdzieś w uchu?
I gdzie Voldemort ma nos?
To już jest Voldek po przemianie, piękny, umięśniony i z wszystkimi częściami ciała na swoim miejscu.


Potem spletli języki  w uroczym pocałunku. Po chwili chłopakowi zabrakło powietrza.
Można by sądzić, że oddychanie przez nos jest w czasie pocałunku stanowczo zakazane.
Potter miał polipy.
Najwyraźniej, skoro z Anną też mu zabrakło.


Odsunął się i westchnął.
  • Dzięki za to. – szepnął, tuląc się.
  • Za co? – Voldemort oblizał usta, smakując pozostałości smaku nastolatka.
Nastolatek miał dziś smak truskawkowy.
Szczęście, że nie serowo-cebulowy.


  • Pokazałeś mi, że mimo wszystko chcesz mnie za anioła.
Anioła jak anioła, ale dobra dupa z ciebie.


  • Przecież nigdy bym cię nie oddał. Jeszcze zobaczysz, jak się zemścimy.


[Voldemort] Zszedł z łóżka i podszedł do szafki. Otworzył ją i zaczął szukać odpowiednich specyfików. Wkrótce znalazł maść przeciwbólową i gojącą rany. Powrócił na łóżko i odkorkował oba specyfiki. Najpierw nałożył ciepłą maść przeciwbólową na okolice odbytu aniołka. Harry przez to pisnął i usiadł.
Na tym bolącym tyłku, a co!
Nie ma to jak adrenalina.
“Odbyt anioła” to przecież symbol Red Hot Chili Peppers.


  • Spokojnie, to tylko ja. – Voldemort pogłaskał go po biodrze.
  • Co… co robisz?! – Anioł obejrzał się.
Voldemort pokazał mu leki.
  • Chce ci ulżyć w cierpieniu. Zagoimy rany i uśmierzymy ból. Nie chce, byś cierpiał. – spojrzał na niego spokojnie.
No proszzzz. Siedemdziesiąt dwie księgi i nic, a tu lek spokojnie sobie stoi w podręcznej apteczce.
I na przeciwbólowe i antyseptyki wpadli dopiero teraz. Geniusze, co jeden to większy.
Było w szafce szukać, a nie w jakichś księgach.


Rany zasklepiły się. Potter przeciągnął się i skrzywił.
  • Nie ma ran ale wciąż boli. – zauważył.
  • Zaraz. Maść mogę nałożyć dopiero pięć minut po zaklęciu. Ale mniej boli? – zatroskał się.
  • Tak, już jest lepiej. A jak nałożysz drugą maść? Też ręką?
A co, wolałbyś członkiem?
Nosem, tym teoretycznym.


  • Tak, tylko tą trzeba będzie głębiej smarować. Wytrzymasz?
  • Oczywiście. Ufam ci, kochany.
Voldemort zachichotał i delikatnie nabrał na palec sporą dawkę. Najpierw delikatnie nasmarował wejście i odrobinę wsunął palec. Harry (delikatnie) syknął i uniósł się do czworaków.
Mieszkańcy czworaków uciekli w popłochu.
Przez wejście.


  • Boli? – zamarł z palcem, czując się jak idiota.
Nie, Voldemorcie, ty nie tylko czujesz się jak idiota. Ty jesteś idiotą.

  • Nie, tylko przyjemnie mi się zrobiło. Jesteś taki delikatny i troskliwy, to się czuje.


http://i.imgur.com/ZzzaICU.gif


  • Rozumiem.
Wyjął palca [co wyjął?!] i ponownie nabrał maści. Miał nadzieję, że starczy mu jej.


Nakładał grubą warstwę, chcąc uniknąć bólu.
No, jego by chyba akurat nie bolało...
A cholera wie, pamiętaj o więzi.


Tym razem palec wsunął mu się cały i delikatnie rozsmarowywał.
Sam się wsunął i sam się rozsmarował. W ten sposób Voldemort stał się człowiekiem nie tylko bez nosa, ale i bez palca.


W pewnej chwili Harry niemal nie zawył.
Niemal nie był cicho. Tak, podwójne zaprzeczenia są takie sprzeczne.
Ach tam “podwójne zaprzeczenia”! Po prostu, poza nierozróżnianiem “bynajmniej” od “przynajmniej” aŁtoreczka nie widzi różnicy między “niemal” a “omal”.


  • To… Co zrobiłeś?
  • To samo co poprzednio. – zamrugał.
  • Ale ja zobaczyłem gwiazdy. – Harry obejrzał się zamglonym wzrokiem.
Tak. I ziemia się zatrzęsła.
Tak. Z pewnością to są rzeczy, które się czuje po gwałcie, i na które w ogóle ma się ochotę zwracać uwagę. Ja przepraszam, ale no krwa mać.


http://uproxx.files.wordpress.com/2013/08/capaldi6.gif


Voldemort znów musnął mu wnętrze i Harry ponownie się szarpnął. Wówczas zrozumiał, w co trafił. Zachichotał, gładząc gruczoł.
Gładząc gruczoł, zachichotał,
Bo się Harry cuś szamotał.
Ach gruczole, ty gruczole
Dobrze pełnisz swoją rolę!
Ja cię trochę pogilgoczę
Bo to takie jest urocze
Ja pogiglam cię paluszkiem...
Ups!… Upierzcie tę poduszkę!


  • Co… w… tym… takie… zabawne…
Potter dyszał i nic nie mógł poradzić, że sam porusza biodrami a jego członek napuchł z podniecenia.
Napuchł? Matko borsko, żeby tylko nie wybuchł!
Nie miałbym nic przeciwko, żeby przy okazji Voldemort dostał odłamkiem.


  • Nic, po prostu wiem już, w co trafiłem.
  • W co? – Harry zacisnął mięśnie, dochodząc.
  • W twoją prostatę. I nie wstydź się, to normalna reakcja na takie coś. – znów nabrał maści, nakładając ją od razu na gruczoł.
  • Naprawdę? – Harry oklapł. – Pobrudziłem prześcieradło… to też normalne?
  • Oczywiście. To oznaka, że ciało było zadowolone. A i ja skończyłem nakładać lek.
A teraz, droga aŁtorko, siądź sobie wygodnie i wykonaj eksperyment myślowy. Wyobraź sobie, że do zgwałconej dziewczyny w szpitalu ktoś przychodzi, niechby nawet jej chłopak, i pod pozorem opatrywania zaczyna się do niej dobierać i molestować.
Mówiąc wprost - wpycha jej paluchy tu i ówdzie, w to zgwałcone.
Obrzydliwe, prawda? Wredny zboczeniec, prawda?
Więc dlaczego, do jasnej cholery, uważasz, że w przypadku mężczyzn to nie jest obrzydliwe tylko… urocze? romantyczne? seksowne?


*poszła zwrócić śniadanie*
W ogóle ten cały opis jest ohydny. O-hyd-ny. Toporny, tępy i anatomiczno-pornograficzny. Cisną mi się pod palce rozmaite słowa, ale postaram się pohamować, jako że dotyczyłyby już niestety bezpośrednio aŁtorki. I byłyby wulgarne.
Oooo, niech ja ją dopadnę, tę aŁtorkę! Już zaczynam zbierać kolczaste gałązki i dorodne pokrzywy. Jak ją pogonię przez miasto…

Po wyzdrowieniu Harry’ego, Voldek zabiera całą ferajnę na wakacje nad morze.
Nie dziwmy się. Skoro: Jeśli mi coś się dzieje, to samo dzieje się z nim, to Voldemort musiał się jakoś pozbierać po ryćkanku z Dumbledorem.


  • Jesteśmy tu już trzy dni a ty często wzdychasz. Powiesz w końcu, co cię trapi? – Harry posmutniał.
  • Chce cię adoptować [kto?], by nikt się do ciebie nie czepiał. – mężczyzna zamarł, czekając na reakcję.
Harry również siedział cicho. Adoptować? Mieć opiekuna prawnego i dokąd wracać? Obrońcę przed wrogami i dyrektorem? I kochanka jednocześnie?
Btw, czy seks pomiędzy adoptowanym dzieckiem a rodzicem nie jest zabroniony przez prawo???!!!
Noweś, czy taki drobiazg może stanąć na drodze Prawdziwej Miłości?


Btw 2, akcja tego opka zaczyna się w wakacje po szóstej klasie. Harry miał urodziny, pamiętacie? Siedemnaste. Znaczy, według prawa czarodziejów jest już pełnoletni i nie potrzebuje żadnego opiekuna prawnego.
Uke zawsze potrzebuje opiekuna, nawet gdy jest już na studiach.


  • Ja… nie wiem co powiedzieć. – wyznał niepewnie.
  • Pomyślałem o tym, jak cię porwał. Nikt by go nie ukarał, bo on się zajmował twoim życiem. Uważają go za twojego opiekuna.
Ach, ten świat, w którym rodzice i opiekunowie z zasady nie są sądzeni za uprowadzenie i gwałt… nie wiem, gdzie jest, ale na pewno nie tutaj.


  • Wiem o co chodzi. I się zgadzam. Jak to będzie wyglądało? – szybko wypił napój do końca.
  • Przerejestrujemy cię w urzędzie międzynarodowym czarodziejów i wyznaczymy mnie na opiekuna. Poświadczysz to swoją krwią i tyle. – Voldemort odetchnął.
Nie spodziewał się, że pójdzie tak łatwo, ale… Harry naprawdę był Chłopcem o Bardzo Małym Rozumku.
Od kiedy Harry dostaje opiekuna, jego Bardzo Mały Rozumek staje się jeszcze mniejszy i następuje galopująca infantylizacja. Trudno się oprzeć na przykład takiej wizji:



***


Anioł spał w najlepsze, gdy do pokoju wszedł Voldemort. Mężczyzna postawił przy stoliku koszyk z owocami i teczkę z papierami. Usiadł przy chłopcu i poszturchał go z westchnieniem. Harry uniósł głowę. Jak tylko go rozpoznał, zawiesił mu się na szyi.
Za nóżkę.


  • I jak? Zgodzili się? – zapytał.
  • Wybacz, że budzę. Musimy wypełnić wniosek i jest z nami pan z urzędu.
W czarodziejskim świecie wprowadzono urzędy mobilne, załatwiające wszystkie sprawy bezpośrednio w domu petenta.


Harry zerknął na blondyna, obserwującego z zapartym tchem Pottera.
  • Pan Potter… Pana sława dotarła aż tutaj. Z miłą chęcią spełnimy pana prośbę.
Khę, khę. A z czego właściwie Harry był sławny w tym alternatywnym świecie? Z pieczenia najlepszych czekoladowych muffinek?
Może z tej książki, co to jej jeszcze nie napisał?
Bo z pewnością nie z tego, że przeznaczone mu było zabić Voldemorta.


***


Harry przejrzał się w lustrze. Wyglądał elegancko w lnianych spodniach i koszulce.
Taka elegancja a’la “Pamiętniki z wakacji”. Z pewnością w Ministerstwie Magii ją docenią.
Poprawił loczek nad czołem, wypiął brzuch, wciągnął pośladki. Po chwili zmienił zdanie. Wciągnął brzuch, wypiął sempiternę.


Niedaleko niego stał identycznie ubrany Voldemort. Sprawdzał, czy ma wszystkie papiery.
  • Gotowy? – zerknął na chłopaka.
  • Tak.
Harry skropił się jeszcze jego perfumami i wyszli. Deportowali się na korytarzu, wprost do ministerstwa.


Widać było, że każdy będzie wiedział o ich przybyciu.
Podziwiajmy to. W Ministerstwie Magii rozwinięto czerwony dywan przed Voldemortem.
Może jakimś cudem Voldiemu udało się rzucić na calutką Anglię Imperiusa…?


Zaraz otoczyli go pracownicy. Przez nich przepchał się blondyn.
  • Witam panów. Gotowi?
  • Tak, oczywiście. – Voldemort objął chłopca.
Poszli za blondynem. Już wcześniej ustalili, że Voldemort wróci do swojego rodowego nazwiska. Nie podeszło mu to wprawdzie, ale karta i tak odczyta go jako Voldemorta.
Cja. A przecież można było to jakoś sensownie rozegrać - skoro Voldek już zmienił wygląd, mógłby też przybrać jakieś inne nazwisko i adoptować Harry’ego nie wzbudzając żadnych podejrzeń!


Wkrótce wkroczyli do pomieszczenia. Harry’ego powitał minister magii.
Wyobraziłam sobie Hitlera w 1942 wkraczającego do gabinetu Churchilla pod rękę z pewną młodą damą i oświadczającego, że życzy sobie adoptować tę oto obecną tutaj 16-letnią Elżbietę Aleksandrę Marię Windsor.
Przy czym oboje są tak samo ubrani. Ona - w lniany kostiumik, on - w lniany garnitur. Ze swastyką wyszytą na kieszonce.
Oraz pachną tymi samymi perfumami.




  • Witamy chłopcze. Jak wakacje? – uścisnął mu dłoń.
  • Doskonale. – Potter uśmiechnął się.
  • Więc ktoś w końcu dopiął swego… tak, wiem o tym, że każdy chciał przejąć opiekę nad Potterem. – uśmiechnął się.
  • Harry został zgwałcony [doskonałe wakacje!] przez pozwolenie Albusa. Wolę się nim zająć osobiście.
Osobiście, rozumiesz?
Kiedyś mówiło się “przyrodzenie”, teraz “pozwolenie”?


  • Strach przed nowym opiekunem ocali chłopca przed zakusami zboczeńców. – Voldemort zacisnął dłoń na ramieniu chłopca.
Syndrom sztokholmski pozwoli mi robić z nim wszystko.
Ale jaki strach, Voldek, przecież nikt się tutaj ciebie nie boi…
U niektórych pająków genitalia samca odłamują się wewnątrz samicy zatykając ją, tak że już inny samiec nie ma jak się do niej dobrać… Może Voldi chce to opatentować?


Harry oparł się o niego. Minister uśmiechnął się, po czym stwierdził, że i tak nie może nic na to poradzić.
Wszyscy aurorzy Ministerstwa wyjechali akurat w delegację do Albanii.


Objaśnił im całą procedurę. Najpierw podpisali się piórami. Potem zaklęciem. Na końcu własną krwią. Pergamin rozbłysnął na złoto i srebrno. Harry schował się za Voldemortem.
  • Nie bój się. To nic groźnego. Tak się miało stać.
Kurwa mać. Harry, który od jedenastego roku życia nic, tylko pakuje się w różne groźne przygody, teraz chowa się za Voldkiem, bo coś błysnęło. Kurwa mać.
Pożegnajmy się z Harrym, którego znaliśmy - teraz to jest dwustuprocentowy uke.
Harry, którego znaliśmy, pozostał na kartach książek J. K. Rowling. To coś z tego opka nawet obok niego nie leżało.
Może to i lepiej, bo nie wiadomo, co by mu zrobiło.
A może to po prostu carpenterowskie COŚ, tylko młodsze?


– minister zaprosił go do przodu.
  • Aha. I co teraz? – spojrzał na Toma.
  • Teraz zostanie to wysłane do ministerstwa w Londynie. Oni zapewne podniosą alarm i będzie przesłuchanie. Ukarzą dyrektora, jak się wyda co doprowadziło do zmiany.
  • Super. Severus będzie dyrkiem a Bellę się wciśnie do uczenia. Może i ciebie…
Stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią pewnie, jak co roku, znów wolne…
No oczywiście, wszyscy rodzice na pewno z rozkoszą na to przystaną. Czy może w międzyczasie nastąpiła jakaś amnestia?
Amnezja chyba.


Harry wraca do Hogwartu. Dostaje wezwanie z Ministerstwa, aby niezwłocznie stawił się złożyć wyjaśnienia w sprawie zmiany opiekuna.

Harry pożegnał się z nimi i ruszył do wyjścia. Z urazą zauważył, że stoi tam profesor Dumbledore. Na szczęście sporo dzieciaków szło na zewnątrz, więc był bezpieczny.
Licząc na to, że uwagę profesora zajmie świeże mięsko…


  • Chciałem cię przeprosić. Nie chciałem doprowadzić do gwałtu. – podał mu bukiecik różyczek.
- No wiesz, tak jakoś wyszło. A w ogóle, kto nigdy nie wykorzystał związanego małolata, niech pierwszy rzuci kamieniem!

Harry był świadomy, że obserwują ich nauczyciele. Przyjął więc kwiaty i skinął sztywno głową.
Bo przecież wypada przyjąć kwiaty od gwałciciela. Wszystko inne byłoby niegrzeczne.

  • Harry, uważaj na siebie. Wiem, że przywódca tamtej grupy wie o tobie i już go zainteresowałeś. – szepnął niepewnie, po czym odszedł.
Nie powinien zdradzać swojej grupy. Ale anioł… za długo się nim zajmował. Żal mu było chłopaka, którego w końcu przez szesnaście lat wychowywał. Prawdę powiedziawszy, specjalnie go zgwałcił, by musiał uciekać. W ten sposób nie będzie mógł oddać anioła na rozkaz.
Ooooszzzzywiźźździe. Bo nie mógł mu tego wszystkiego powiedzieć paszczą, jak zwierzę.
Chociaż… jeśli te samousprawiedliwienia mają stanowić element dalszej, konsekwentnej kreacji Dumbledore’a jako zimnego sukinsyna, to pochwalam. Znaczy, pochwalam konsekwencję, nie robienie z Dumbla sukinsyna.
Ja tu nie widzę żadnej konsekwencji. Dumbledore bije, ba, katuje nawet, za chwilę rozmawia wesoło z uczniami, którzy sobie nawet z tego bicia robią żarciki, potem gwałci, potem przychodzi z kwiatkami…
Ktoś tu chyba wziął na serio dowcip o gorylu.


***


Harry otworzył list, dołączony do kwiatków. W sumie miał kwadrans drogi do ministerstwa i mógł poczytać.
Kwadrans? Z Hogwartu do Londynu? Czy może Ministerstwo dla jego wygody przeniosło się do Hogsmeade?
Kominkiem może?
To byłoby błyskawicznie.
Chyba że kominkiem, ale z przesiadkami.
Pewnie na błoniach grzeje silniki jego prywatny odrzutowiec.


Drogi Harry.


Czas zagrać w otwarte karty. Przywódca tej grupy czasem zażądał przekazania anioła do swojego rozporządzenia. Żaden anioł nigdy już nie wrócił. Na ostatnim zebraniu zainteresował się twoim buntem dopiero, jak zobaczył zdjęcie.
Zdjęcie tego buntu?


Nie ukrywam, chciałem tego stosunku z dwóch powodów. Po pierwsze, liczyłem, że uspokoisz się, zanim zwrócisz jeszcze bardziej jego uwagę.
Tak zwany gwałt dyscyplinujący.


A po drugie, miałem nadzieję, że jak nie wypali twoje nawrócenie, to Voldemort zajmie się tym na tyle skutecznie, że będę zmuszony się ukrywać. Tylko to cię uratuje.
Ktoś rozumie, o co chodzi? Voldek ma zająć się nawróceniem Harry’ego na tyle skutecznie, że Dumbel będzie musiał się ukrywać? Ukrywanie się Dumbla uratuje Harry’ego?


Ale uważaj na siebie, aniołku. To, że mnie udało się od ciebie odseparować nie oznacza, że jesteś bezpieczny. Do tej sekcji należy ponad pięćdziesiąt [pięćdziesięciu!] elitarnych łowców. Nie licząc tysięcy innych, mniej wyszkolonych. Bądź ostrożny.
Chyba mamy wyjaśnienie, dlaczego cała reszta bohaterów opka nie ma aniołów stróżów: wszystkich wytłukli “elitarni łowcy”.


Szczerze oddany, Albus.
Trzeba przyznać, ze ten zwrot w tym kontekście brzmi wyjątkowo groteskowo.
“Groteskowo” to wręcz wyjątkowy eufemizm… Ja bym raczej powiedziała “psychopatycznie”.
Został tylko bukiecik różyczek...

Rozdział 25.

Harry mruczał. Wił się pod ciepłą dłonią i wcale mu to nie przeszkadzało.
Wicie się, dłoń, czy jej temperatura? Bo nie wiem.
Mruczenie.


  • Harry…
Teraz był pieszczony po członku. To było takie niesamowite. I te czerwone oczy…
  • Potter!
Młodzieniec wrzasnął, podskoczył i spadł z łóżka. Zamrugał. Głupi sen… Zerknął na sprawcę zamieszania i zobaczył Voldemorta.
  • Każdy anioł jest tak zboczony?
Och, ta urocza aŁtoreczkowa naiwność, która każde zainteresowanie seksem nazywa "zboczeniem"!
I do tego Element Komiczny ze spadaniem z łóżka.
  • Nie. – warknął, chcąc wstać.
Uniemożliwił mu to ciężar między udami. Merlinie, stał mu!
I ważył cztery tony.
Członek-Słoń.
Jak członek stoi, to Harry siedzi, innej opcji nie ma.


  • Jakbym wiedział, że marzysz o mnie w ten sposób, przysłałbym kogoś.
Egzorcystę.


  • Daj spokój! – okrył się szczelnie kołdrą. – Dojrzewam, nie moja wina, że tak reaguje.
Brom bierz.
Nie bedę brombrać!
To przecież normalne, mieć fantazje erotyczne o mordercy swoich rodziców!


  • Oczywiście. – Voldemort położył się na jego łóżku.
  • Chciałeś coś? – chłopak usiadł na łóżku.
Już mu opadło?


  • Nie. W sumie… jakoś nie mogłem zasnąć bez pewnego anioła, który by mnie zwalał z łóżka.
Harry roześmiał się i położył koło niego. Wtulił twarz w koszulkę nocną Voldemorta,
Koszulkę. KOSZULKĘ.
Widzę je, widzę, te bufki i falbanki.
A ja widzę coś takiego:




wzdychając z ulgą. Ten objął go, palcami gładząc mu plecy.
  • Chciałbyś mnie, prawda. – Harry wiedział, że tak jest w rzeczywistości.
  • Czy to pytanie? – Voldemort uniósł brew.
  • Stwierdzenie.
  • A po czym to wnioskujesz? – głośne prychnięcie.
  • Stoi ci. – Harry usiadł, obserwując go.


Harry seksi się z Voldkiem (co istotne, tym razem nie jest ukesiem, tylko semusiem). Po fakcie do ich pokoju wpada Anna, niezmiernie zaciekawiona jedną rzeczą...


  • Czy to jest to, co ja myślę? – Anna wodziła wzrokiem między nimi.
  • Tak. – Harry wyszczerzył się.
  • A kto był kobietą?
A co ją to, do kurwy niespodzianej nędzy, obchodzi???!!! Dlaczego aŁtorki wyobrażają sobie, że w przypadku pary m/m każde chamstwo jest usprawiedliwione?! Wyobraźcie sobie, że jakaś wścibska kretynka wpada do sypialni pary hetero i wypytuje: A co było, lodzik, czy pukanko? A od przodu, czy od tyłu? A orgazm? Jak oceniasz w skali 1-10?
Bo im się wydaje, że gejowskie pary istnieją tylko dla ich rozrywki i zaspokajania gustów estetycznych. I potem jest wielkie zdziwienie, że ci dwaj łysi, grubi, zmęczeni sąsiedzi, kłócący się z Malinowską spod piątki i oglądający całymi dniami Eurosport, to geje. Alejakto geje, przecież są brzydcy, przyziemni i nie ryćkają się cały czas!!!


Poza tym, to dopytywanie “kto jest kobietą”...



  • Och… Harry… Twoje skrzydła!
Chłopak podszedł do lustra i zamarł.
  • Dupko, zobacz! – zawołał zachwycony.
Voldek, od dziś jesteś dupcią Pottera…
Jakby ta scena nie była już dość żenująca.
Na tym dużym, analizatorskim żenomierzu stojącym w kącie pokoju właśnie igła skoczyła poza skalę i wywaliło nam korki.


  • Hm? – Voldemort obrócił się i syknął.
Potem zamarł. Przed nim stał prawdziwy anioł. Bo wcześniej był jednak niedorobiony trochę.
Prawdziwy, w sensie biblijny, w sensie - nie mający znamion płci?


Skrzydła Pottera stały się białe. Lśniły bielą, aż nie szło go obserwować. Chłopak przesuwał piórko między palcami.
  • Są piękne. – szepnął.
  • Wyzdrowiałeś. Więc całkowicie posiadłeś więź z podopiecznym. – Anna uśmiechnęła się. – Teraz możesz je wreszcie porządnie schować.
Yyyyy… Anioł, który przez seks nawiązuje “pełną więź” z podopiecznym - a potem może schować skrzydła? Lamir jak żywy!
Czyli gwałt to kolejna rzecz, którą można wyleczyć seksem. A na katar jeszcze nic nie wynaleźli.
A to kataru nie leczy się seksem?!


  • Wspaniale. – Voldemort spróbował usiąść.
Potem opadł na łóżko z jękiem. Anna podeszła i uniosła mu kołdrę i jedną nogę.
Kwiiii!!!
Aż słyszę ten trzask gumowej rękawiczki, naciąganej aż na łokieć.


Oboje zamarli, podczas gdy ona obejrzała mu uważnie tyłek.
Kurwa. Kurwa. Niech ją ktoś zabije. Voldek, pozwalasz na takie rzeczy?!
Voldek może i jakąś godność miał, ale przepadła, gdy pozwolił nazwać się "Dupką".


  • Przyznam się, że to dość niecodzienna wiadomość. – zauważyła, puszczając go.
  • Tak? – Harry oparł się o kolumienkę łóżka.
  • Ktoś rozdziewiczył Voldemorta. Jakby prasa się dowiedziała…
A rozdziewiczenie analne można poznać po tym, że…?
Znika wtedy z tyłka stosowny certyfikat.


Harry i Voldek schodzą na posiłek do Wielkiej Sali. Na miejscu są obecni wszyscy - nauczyciele, uczniowie, śmierciożercy i Zakon Feniksa, wobec czego Harry zaczyna się popisywać.


  • Ale się na nas patrzą. – zauważył.
  • Szkoła ma rozrywkę. – Harry nałożył sobie tłuczonych ziemniaków. – Toshiro przybył z wami?
  • Chyba buja się w Hermionie. – Voldemort spokojnie zjadł troszkę zupy.
  • A Remusik w Ronie, prawda? – Harry zrobił słodką minkę.
  • Przestań, bo tego pożałujesz. – Voldemort skończył zupę.
  • Nie pyskuj… bo cię więcej nie przygotuję przed seksem.

Śmierciożercy opluli stół przed sobą.


Tak, Śmierciożercy zawsze zachowują się jak młokosy w szkolnej stołówce.


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5ZWdPHu-OWkc-9lgPZZmEVCj8EM78g9_2eJiPFKE7jaNoJbXJrnNP7ItagzGH6mOLycVRuqjnr4XqHe9cz7Sc6EdZ120HCPBOMouJP1rt4sJxMpNJwbLCRQsKaApA0r9-YSRerUqHWwU/s400/%C5%9Amiercio%C5%BCercy.jpg
Pewnie plują czarną śliną, która po zderzeniu z podłożem układa się w kształt czaszki.


Voldemort spłonął czerwienią.

  • Głośniej się wydrzyj, pół szkoły jeszcze nie wie! – wrzasnął na Pottera.
Harry wzruszył ramionami, wstał i odgarnął włosy z czoła.
  • Ludzie! Dzisiaj rano przeleciałem tego tu czerwonookiego pana! – wskazał na Voldemorta.


… bo zwykły facepalm już nie wystarcza:
Triple_Mega_Facepalm_(when_even_a_double_is_not_enough).png

Teraz to już cała szkoła zamarła. Po chwili Toshiro zagwizdał.
  • Na poważnie?
  • Tak jest. – Harry wyszczerzył się.
  • Gratuluje! – białowłosy zaczął klaskać.
Po nim zaklaskali gryfoni, ślizgoni i cała reszta.
Klaskali nauczyciele, Filch, pani Norris, skrzaty, Hagrid, jednorożce, akromantule, nieśmiałki (klaszcząc zaczerwieniły się), a z sąsiedniego świata magicznego dyskretne brawko dał smok Smaug.
Nie wspominając o kierowcy autobusu.
Następnie na salę uroczyście wniesiono poplamione prześcieradło, mistrz ceremonii ogłosił, że obrzęd pokładzin odprawiono zgodnie ze zwyczajem, zagrała muzyka i zaczęła się uczta.


AŁtorko, taki mały hint dla Ciebie: przywódca, który utrzymuje swych ludzi w karności przez strach i zgrozę, nie może, absolutnie nigdy i pod żadnym pozorem, pozwolić sobie na publiczne ośmieszenie, bo to oznacza dla niego utratę władzy, a nawet śmierć.


(Ciekawe jest też to, że mamy tu podejście omójboru, gejseksy takie piękne, uczucie takie prawdziwe - ale jak znajomi się dowiedzą, to będzie obciach, bo to jednak niemęskie i upokarzające takie trochę. Czyli znów: głęboko zinternalizowana homofobia siedzi w tym opku i nóżkami fika.)


Harry idzie na przesłuchanie przed Wizengamotem.


***


Harry czekał na swoją kolejkę. Został na końcu. Najpierw Voldemort, potem Albus. Każdy przesłuchiwany za osobnymi drzwiami. Nagle trzecie drzwi otworzyły się.
  • Harry, zapraszam. – Kingsley uśmiechnął się do niego.
Chłopak wstał i niepewnie wszedł do pomieszczenia. Czekała na niego komisja. Poza Knotem i Umbrigde siedział też cały Wizengamot. Potter wściekł się.
  • Co oni tu robią?! – wskazał na tę dwójkę.
  • Harry, to minister i jego zastępca… - zaczął Kingsley.
No - nie. Ministrem w tym czasie nie był już Knot, a Rufus Scrimgeour.
Pomijając już to - żeby ten opis miał sens, zdanie powinno brzmieć: “Poza całym Wizengamotem siedzieli tam też Knot i Umbridge.” Inaczej, aŁtoreczko, ma się wrażenie, że Harry’ego wścieka fakt obecności Wizengamotu.


  • Nie życzę sobie ich tutaj. – chłopak był nieustępliwy.
  • Harry…
  • Odmawiam jakiejkolwiek rozmowy, póki jest tu to bydło!
Na szczęście przywódca Wizengamotu wstał i zażądał wyjścia tej dwójki.
No, no, wielkie są prawa przesłuchiwanego przed Najwyższym Sądem Czarodziejów!
I tak dziwne, że jego jako anioła nie zaciągnięto od razu przed Sąd Ostateczny.


Pod ich nieobecność chłopak opadł na fotel.
  • Możesz podać jakikolwiek powód ich wygnania? – przewodniczący nakazał zapisać to.
Znaczy, najpierw ich wyrzucił, a potem pyta, dlaczego? To słowo Pottera już do tego stopnia jest prawem?
Mówię wam, to klątwa Imperusa. Rozpylają ją pewnie przez wentylację.


  • Umbrigde nasłała na mnie dementorów, próbowała rzucić na mnie Cruciatusa i groziła śmiercią. – warknął.
  • Rozumiem. Zostanie pociągnięta wraz z Knotem do odpowiedzialności.
Gdyż twoje zeznanie ma moc niepodważalnego dowodu.


Teraz tak. W związku z zamieszaniem, musisz wypić Veritaserum.
Harry wypił eliksir. Potem poczuł tylko zamroczenie i nic nie widział.
  • Zacznijmy więc. – usłyszał. – Kim jesteś?
  • Harrym, aniołem stróżem. – powiedział natychmiast.


Usłyszał szmer zaskoczonych głosów.
  • Czyim?
  • Voldemorta. – Harry dziwnie się czuł.


Wizengamot wspina się na wyżyny logicznego myślenia:


  • Dlaczego walczyłeś przeciwko Voldemortowi?
  • Dumbledore porwał mnie i uwięził u rodziny od strony matki. Tam bito mnie i zmuszano do posłuszeństwa. Po przybyciu do Hogwartu okazało się, że Albus rozgłosił, że walczę przeciw Voldemortowi. Torturował mnie i bałem się.
Co się ograniczasz, powiedz od razu, że to Dumbel zabił twoich rodziców, żeby skuteczniej cię kontrolować…
I wiązał ci supły na sznurowadłach!
No i wsadzał kij w szprychy od chodzika.


  • Więc siedziałeś cicho?
  • Harry, czy twoje skrzydła, zawsze były białe? – głos pani Bones zaskoczył go.
  • Nie. Po uwięzieniu u rodziny stały się czarne. Jak Voldemort odkrył kim jestem, leczył skutki i stały się szare. Wtedy…
Znaczy, chłopcze, chcesz nam wmówić, że kiedy mieszkałeś u Dursleyów, już miałeś jakieś skrzydła?
I że wiedział, jakiego były koloru, gdy miał bodajże rok?
I co - Duduś mu piór nie wyrywał?


Zebrani zobaczyli, jak chłopak walczy z eliksirem.
  • Co wtedy? – przewodniczący zabrał głos.
  • Dumbledore… porwał… mnie… i… zgwałcił... to mnie… niemal… nie… zabiło… – wyszeptał Potter łamiącym głosem.

W wyniku tego wszystkiego Albus ma być ukarany, ale ucieka, Snape zostaje nowym dyrektorem, a Bellatrix przejmuje jego poprzedni stołek.
AŁtorka nie wspomniała, jak na obecność Bellatrix w Hogwarcie zareagował Neville Longbottom. A szkoda.


W kolejnym rozdziale mamy mnóstwo Elementów Komicznych - do Hogwartu przybywa Umbridge, a uczniowie na wszelkie sposoby próbują się jej pozbyć. Nie warto.


Rozdział 27.

Śniadanie przebiegało w spokojnej atmosferze. Od ucieczki Dumbledore’a minął miesiąc i Harry odżył. Uczniowie przywykli do tego, że Sev rządzi. Nie było aż tak źle. Ba, było lepiej, gdyż zorganizowali nawet festyny.
Borze zielony, jak łatwo ich przekupić…
Festyny? Mieli namioty ze smażonymi kiełbaskami i loterię, w której można było wygrać malucha?
Oraz fajerwerki i mnóstwo kolorowych baloników.


Potter siedział obecnie przy stole nauczycieli, na kolanach Voldemorta.
Bohater zukesiowany zostaje: a. pozbawiony mózgu, b. pozbawiony jaj, c. jego tyłek dopasowuje się kształtem do kolan kochanka, w związku z czym nie jest w stanie usiąść nigdzie indziej.


Po śniadaniu, w bibliotece...
  • Bella dzisiaj przeleci Severusa. – Harry prychnął cicho.
  • Skąd wiesz? – Voldemort już zrozumiał, że chłopak coś planuje.
  • Widziałem, że ubierała się seksownie i mruczała „dzisiaj go dostanę”. – Harry przewrócił książkę.
  • I? – Voldemort złapał za kolejną.
  • Szukam zaklęcia zapładniającego. Przyda im się dzidzia.
Spojrzeli na siebie, po czym oboje ryknęli śmiechem.


http://www.bigfacts.org/wp-content/uploads/2012/09/very-demotivational.jpg


  • To będzie zamieszanie nie z tej ziemi. – Voldemort przywołał odpowiednie książki.
  • Bella jest smutna po stracie męża. – Harry zaczął je kartkować. – A Sev zawsze był sam. Przyda im się coś na rozerwanie starych kości.
Granat jest skuteczniejszy…
Chyba że Bella po nieudolnie rzuconym zaklęciu będzie musiała urodzić półolbrzyma...


  • Jak ty ich spiknąłeś, od tego zacznijmy. – Voldemort podsunął mu zaklęcie. – To będzie lepsze. Wywoła płodność aż zostanie zapłodniona komórka jajowa.
Harry spisał je szybko. Dorzucił jeszcze zaklęcie żądzy.
Harry, mój drogi, chyba odkryłam twoje prawdziwe powołanie. Skoro uważasz, że masz prawo decydować za dwoje dorosłych ludzi o tym, czy powinni mieć dziecko, a zdanie samych zainteresowanych jest tu najmniej ważne, to… olej Hogwart, zostań biskupem!
Albo też zgłoś się od razu do terapeuty.


Voldek zabiera Harry’ego i całe towarzystwo na weekend do domku w Alpach.
  • Berghof - przeczytał Harry. - Ładna nazwa na taki domek.


Harry pił. I to nie kremowe piwo. Voldemort, który właśnie wyszedł spod prysznica i zobaczył go kiwającego się nad pustą butelką Brandy, był co najmniej zdumiony. Powoli podszedł i zabrał mu butelkę i szklankę. Potem położył się koło niego.


  • Kto to widział pić szklanką do soku alkohol. – przytulił go do siebie.
  • A to był alkohol? – Harry zamrugał i spojrzał na niego zaskoczony. – Nie wiedziałem. Więc tak smakuje? Nawet dobry, ale strasznie pali w przełyku.
Och jej, taki jestem niewinny… *trzep, trzep rzęsami*. Ok, oczywiście, że w wieku 17-tu lat można jeszcze nie próbować alkoholu, ale nie wierzę, że Harry nie znał jego zapachu ani nie kojarzył, co oznacza nazwa “brandy”. AŁtorko, nie rób z niego Ani Shirley, co pomyliła wino z sokiem porzeczkowym!


  • Nigdy nie piłeś, aniołku? – posadził go sobie okrakiem na biodrach i podciągnął mu koszulkę.
  • Nie. Dlaczego nie może być tak zawsze, co? – Harry zaczął robić masaż jego nagiej klatce piersiowej.
  • Czyli jak? – zdjął z niego koszulkę a anioł rozwinął skrzydła.
Voldek z ptakiem na kolanach
zdziwił się, że żyje!


  • Spokojnie, bez wojny. – Harry zamyślił się. – Bylibyśmy bezpieczni, ludzie nie wrzeszczeliby na twoje nazwisko i tak dalej. Boję się czasem, że cię zaatakują a ja nie będę znał sposobu obrony i stracę życie. Nie chce umrzeć, chce codziennie widzieć twój uśmiech. Ale tak nie będzie, ty pragniesz zabić każdego. Nawet Hermionę, bo jest szlamą… jakby miała wybór, że się taka urodziła.
    Kochany, zrozum, mam obowiązki partyjne, tak naprawdę jestem przecież czułym misiem!
Rozterki duchowe odfajkowane, można wracać do seksów.

Rozdział 31.
Harry i Voldek jadą pociągiem do miasta. Harry pakuje się Voldkowi na kolana, żeby lepiej widzieć przez okno…


Harry zachichotał i wtulił się w niego mocniej. Na szczęście miał długi płaszczyk [taki do pupeńki] i on zakrył to, że opuścił troszkę spodnie. Voldemort powoli wsunął się w jego ciało i zamarli.
Harry z największym trudem powstrzymywał łzy i wrzask bólu.
(pomijam już kwestię, czy w opisanej sytuacji w ogóle byłoby możliwe jakiekolwiek wsunięcie…)


Prezydent Internetu Q postawił kiedyś śmiałą tezę, że spora część yaoistek tak naprawdę nie odróżnia mężczyzny od kobiety. Znaczy: mężczyzna to dla nich taka płaska kobieta, co z przodu ma penisa, a z tyłu… pochwę, tak samo otwartą i wygodną, jak ta prawdziwa (i z prostatą zamiast punktu G). Coś w tym chyba jest. Z drugiej strony - one tak bardzo lubią rozpisywać się o “technicznych szczegółach”, nawilżaczach, wkładaniu palców… no i co? I ostatecznie okazuje się, że nic z tej wiedzy nie dociera...
W tym przypadku aŁtorka jest jakby w pół drogi. W wyciętych fragmentach pamięta wprawdzie o nawilżaczu (chociaż nie we wszystkich), ale z drugiej strony pisze też o rozdziewiczaniu, zbliżając się do tego typu yaoistek, które z całą powagą piszą chociażby o “wilgotniejącym wejściu”.


Nie musieli się nawet poruszać, to robił za nich pociąg.
Aż tu wtem! zatrzymali się na dwadzieścia minut w szczerym polu, by przepuścić pospieszny z przeciwnej strony. Tego już erekcja Voldka nie wytrzymała.


  • Perwersie ty, lubisz jak to widzą? – Harry nachylił się troszkę bardziej i szepnął mu do uszka.
Przepraszam, JAK oni siedzą?
Harry tak jakby pod kątem do pietruszki, a Voldi z lewą nogą w innym wymiarze.


  • Nikt nie widzi. Zresztą zaraz dojdę, tylko jeszcze raz wjedziemy w jakieś zakrzywienie.
O, curva peligrosa! To się nazywa “zakręt”...
Znaczy co - ten pociąg skacze na wybojach jak wóz drabiniasty?
Tory się trochę pofalowały.
Stare wagony, to i amortyzacja kiepska.


Po chwili drgnął i zacisnął uchwyt.
Czym zacisnął? I jaki uchwyt?!
Uchwyt do garnka, taki o:




Ja myślę, że jednak raczej ten:


Emergency_brake-PKP_train.jpg

Delikatnie opuścił ciało chłopaka, który zwiał do toalety.
Plącząc się w spodenkach majtających się wokół stópek.


Kiedy Potter wrócił, znów usiadł mu na kolanach i podziwiał krajobraz, tym razem w ciszy.


Tu się kryje biała chata,
tu słomiany dach,
przy niej wierzba rosochata,
a w konopiach strach.


Co jakiś czas Voldemort pogładził mu włosy czy przytulił.
Wyjął kolorowanki, pokazał krowę na łące i zapytał: “jak robi krówka”? - Muuu!


Kilka razy konduktor na nich warczał.
Wchodził do przedziału, marszczył pysk i warczał. Jak to konduktor…
Może to nie był konduktor, tylko pies, który jeździł koleją?


Za to na stacji czekała na nich niespodzianka. Do pociągu wpadła policja. Harry zamrugał zaskoczony, jak ich otoczyli.
  • Jeśli któreś z was zrani moje dziecko, zabiję. – Voldemort osłonił sobą Pottera.
Siedzącego mu cały czas na kolanach. Tak jakoś to widzę:




Policja uniosła troszkę głowę.
Jedną, wspólną.
Albowiem była Borgiem.


  • Nie napastujesz go? – spytał przywódca swobodnie.
Przywódca policji? Sam Komendant Główny się do nich pofatygował?
Ale tak od niechcenia, puszczając perskie oko i cicho chichocząc.


  • Własne dziecko?! Po prostu miał miejsce od przejścia i wziąłem na kolana, by lepiej widział.
I robiliśmy patataj, patataj!


O co to całe zamieszanie?! – Voldemort wstał i spojrzał na nich groźnie, aż się wzdrygnęli.
Siedemnastolatka wziąłem na kolanka, bo strasznie marudził i wypluwał smoczek.
Raczej smoka.
Ja to się zastanawiam, czy aŁtorka, mimo swojego zafiksowania na gejseksach ma w ogóle jakiekolwiek pojęcie, jak one wyglądają? Podpowiedź: nie, NIE jakby jeden pan usiadł na kolanach drugiemu panu. Nie.
Mnie zastanawia, czy aŁtorka kiedykolwiek widziała siedemnastolatka.

  • Pasażerka zadzwoniła, że siedzi tu pedofil macający chłopca i gadają o zabijaniu. – oddział schował broń i rozluźnił się.
AAAAAAA!!! Oni nie byli w tym przedziale sami!!!
Jest mała szansa, że po prostu jakaś kobiecina zobaczyła coś przez drzwi przedziału… *będę się łudzić*
Policja tymczasem miała najwyraźniej wspólną jaźń.
Wspólna głowa, to i jaźń wspólna.


  • Ależ to były rozważania co się szybciej odnawia, przyroda czy ludzie. – Harry zaczął się śmiać. – Czyżby pedofilka była zła, że się mną ktoś opiekuje?
Redefinicja pojęcia opie… BUUUUUUEEEEEEE!!!
...przepraszam, zaraz posprzątam…
Pedofilka. Aha.


Pasażerowie roześmiali się niepewnie i z lekkim zażenowaniem i powoli zaczęli wychodzić. Na peronie czekał zaniepokojony Toshiro z resztą. Harry zaraz podbiegł do nich i wtulił się.
Jeśtem taki maly, psitulcie mnie zalaś!


Voldemort podszedł do niego i ujął go za rękę.
  • Teraz do kina? – zerknął na zegar. – Prawie czwarta.
  • Tak! “Gang wiewióra” zaraz się zaczyna!
Ludzie rozstąpili im się z uśmiechami. Harry oglądał wystawy sklepowe a nawet kilka razy zanurkował do pamiątek. Voldemort zawsze musiał go stamtąd wyciągać przez kupienie czegoś.
Nie ma sensu przypominać, ile on ma lat, prawda…?


Niech mi w ogóle ktoś wytłumaczy, najlepiej jak sołtys krowie na miedzy, skąd w ogóle ta maniera infantylizowania bohaterów?! Jest to zjawisko charakterystyczne dla yaojców - tak, wiem, że występują w nich Bardzo Męski Seme i Dziewczynkowaty Uke, no ale bez przesady! W żadnym z opek o parach hetero nie spotkałam się z opisywaniem nastoletnich bohaterek za pomocą samych zdrobnień, nie miały one “ciałek”, “rączek”, “buź” i nie zachowywały się jak pięciolatki. Tymczasem bohaterowie yaoi, nawet jeśli nominalnie mają te 16 lat, czy nawet więcej, przedstawiani są jako dzieci, czasami do tego stopnia, że opko zaczyna przypominać pamiętnik pedofila. O, na przykład ten tutaj Naruto. Whyyyy, aŁtorki, whyyyyy???
Bo one są *powstrzymuje się i szuka innego słowa* opętane manią tworzenia tych bzdur i lecą po kliszy. Nie zastanawiają się, czy to ma sens i czy nie wyjdzie obleśnie. Tak ma być i tyle. A to, że normalny, myślący czytelnik z mózgiem ma ochotę zwymiotować, jak to czyta… Co je to obchodzi, zawsze mogą zarzucić mu homofobię. I nie wytłumaczysz, że nie w tym rzecz…
Dla sprawiedliwości trzeba dodać, że są takie opowiadania m/m, w których to zjawisko nie występuje, ale jeśli już występuje… no to jazda po bandzie.


Każdy z nich dobrze czuł delikatną obserwację policjanta, idącego za nim.
Mam nadzieję, aŁtorko, że “czujesz moją obserwację”. Moje serdeczne życzenia przepalają ci plecy.
Delikatna obserwacja siedziała im na karkach i łaskotała delikatnie.


Ludzie też ich obserwowali.


***


Po powrocie...


Rozdział 33.

Harry rozejrzał się po raz kolejny. Voldemorta wciąż nie było blisko niego. Już cały dzień. Wcześniej miał atak paniki.
Pupuś! Gdzie Pupuś?
Tak to widzę:


http://meatballcandy.com/wp-content/uploads/2012/03/I-though-you-were-never-coming-back-so-i-panicked.jpg


Teraz leżał więc w pokoju, otoczony przyjaciółmi.
Ktoś dał mu grzechotkę, więc Harry wreszcie przestał szlochać.
I spokojnie zaległ na sofie, bawiąc się i gaworząc.


http://antykiap.pl/files/albums/kons2.jpg

Aż tu wtem! Voldek wraca triumfując i oznajmia, że zdobył ministerstwo, wojna skończona.


– Toshiro skrzywił się. – Co zrobisz z nami?
  • W sensie? – Voldemort dobrze wiedział, co miał na myśli.
  • Szlamy, mugole…
  • Nic. Wami nie chce mi się zajmować. Macie tylko poznać zasady czarodziejów. I się do nich stosować. Macie znać swoje miejsce, ot, co! Mugoli mam w dupie... – podniósł się.
  • Dlaczego? – Harry spojrzał na niego z bólem.
W twojej dupie jest miejsce tylko dla mnie!


  • Bo mam bardzo pojemną dupę, mój kochany. Jest większa w środku, rozumiesz nie chcę cię stracić, walnięty aniele. Teraz nie mamy wrogów i będzie dobrze.
Jednak Harry pokręcił głową. Wiedział, że maja wroga, którego nie idzie zlekceważyć.
Idzie, idzie, ale nie dojdzie.


Ministrem Magii został Lucjusz Malfoy. Cja, już widzę, jak ze swoimi poglądami na czystość krwi pozwala szlamom i mugolom żyć w spokoju.


***


Harry zapiął guziki koszuli i przejrzał się w lustrze. Anna śmiała się z niego, siedząc na łóżku.
  • Harry, to tylko wyjście na piwo. – zasugerowała mu, piłując paznokcie.
  • Tak, ale każdy teraz wie, że jestem aniołem. Do tego wygraliśmy wojnę.
  • Dzięki tobie, bo zmieniłeś strony. – zauważyła pogodnie.
Wygraliście wojnę, tak?
A więc teraz bezkarnie zabija się mugoli, czarodzieje mieszanego pochodzenia ukrywają się albo też są mordowani, w Hogwarcie uczy się czarnej magii i torturuje uczniów Niewybaczalnymi? Ludzie boją się wychodzić na ulicę, a każdego wieczora barykadują w domach i wypatrują, nad czyim dachem pojawiło się Morsmordre? Tak???

Hogwart zostaje zaatakowany przez organizację zwalczającą anioły. Jej przywódca porywa i więzi Pottera. Podczas ostatecznej walki Harry ginie, poświęcając się dla Voldemorta. Wycinamy to wszystko, bo jest długie i nudne, zostawiając jedynie ach-jakże-drrrhamatyczne zakończenie.
Tak, Kochani czytelnicy dobrze czytacie - śmierć stwora harrypodobnego, głównego bohatera, jest opisana tak nędznie, że wolimy ją wyciąć niż siebie i Was nią męczyć. W sumie to ja nawet się aŁtorce nie dziwię - podczas śmierci bohatera rzadko kiedy zdarza się gejowskie ryćkanko, więc co tu porządnie opisywać, nie?
Zdziwiłabyś się, ryćkanko może zdarzyć się zawsze i wszędzie. Czasem skutkuje także śmiercią bohaterów, kiedy np. zbierze im się na amory w trakcie ucieczki przed uzbrojonymi wrogami…
Tak, wiem, ale mam na myśli to, że najwyraźniej skoro tutaj się nie zdarzyło, to nie ma sensu wkładać wysiłku w sam opis śmierci, bo po co - to tylko śmierć.
Nawiasem mówiąc, pominęliśmy także wątek romansu Rona z Lupinem, niemający generalnie żadnego wpływu na akcję i stworzony wyłącznie jako fanserwis dla którejś z czytelniczek.
Kolejna fanka kolejnego idiotycznego paringu podjarana, aŁtorka podjarana, normalny czytelnik siedzi i ziewa z nudów bądź z rozpaczy, a Dzidu obmyśla krwawą zemstę.
Powiedzmy sobie wprost - do takich tekstów normalni ludzie nie zaglądają; wyłącznie fani... lub analizatorzy.


Tak przy okazji: ciekawy artykuł o fenomenie slashu:


Rozdział 41.

Cały kraj wiedział już o śmierci nastolatka. Świat magii powiadomił o tym krewnych chłopaka i to dość brutalnie. Na środku ulicy i przez megafon.
Coooo???!!!
W domu Dursleyów zapanowała huczna żałoba.


Nawet premier mugoli poprosił o możliwość uczestnictwa w pogrzebie i wracał z wyjazdu do Kanady.
COOOOO???!!!
Niestety, chmura pyłu wulkanicznego uniemożliwiła mu przelot.


Przez to [ale przez co? Przez ten megafon?] rozsławiła się jego śmierć.
Tak. Śmierć się rozsławiła.
Odkąd ukatrupiła Harry’ego nie może nadążyć z rozdawaniem autografów.


Mężczyzna usłyszał pukanie. Uniósł głowę.
  • Tak?
Do środka zajrzała Molly Weasley. Spojrzał w jej zapuchnięte oczy.
  • Severus mówił, że wyłapali już cały Zakon. – mruknęła.
  • Rozumiem. – mruknął.
  • I przybył mugolski premier i pełno ich dziennikarzy. Chcesz z nimi rozmawiać?
  • Tak.
Sam nie wiedział, dlaczego zechciał. Ale podniósł się i ruszył na dół. Jak tylko się pokazał, zrobiono mu setki zdjęć. Podszedł do mężczyzny i uścisnął wyciągniętą dłoń. Zaraz pojawiło się pełno mikrofonów.
  • Jak tylko mi przekazano, ruszyłem tutaj. – mężczyzna spojrzał na niego ze współczuciem. – Proszę, przyjmij wyrazy współczucia.
  • Dziękuję. – skinął powoli głową i spojrzał w stronę zrujnowanego domu.
  • W głowie mi się nie mieści, że bez powodu zabito nastolatka. – premier również podążył za jego spojrzeniem.
Szok. Nigdy wcześniej w całej historii Wielkiej Brytanii nie zdarzyło się coś takiego.


  • Och, ja znam dokładny powód. – Voldemort westchnął. – Chłopak nie chciał iść na prawnika, tylko pisać.
COOOOOO???!!!
To się nazywa "prewencja antygrafomańska".


  • Nawet na dniach miał wydać książkę. Nie dożył premiery.
  • Książkę? – premier mugoli zamrugał a dziennikarze ścisnęli się bardziej, by usłyszeć każde słowo.
  • Możesz sobie kupić, jak chcesz. Premiera pierwszego stycznia od dziesiątej rano.
Pomysł jest nienaganny marketingowo.  Banda skacowanych przechodniów zrobi wszystko, żeby mewy przestały tupać.


Tytuł to „Upadły Anioł”. Kpił sobie, że pewnie nikt jej nie kupi, więc nie będzie musiał podpisywał nikomu.
  • Kupię ją. Przez pamięć dla dziecka. – premier uśmiechnął się wymuszenie.
I zaraz się okaże, ze to wszystko było tylko PR-ową hucpą.
Wait a minute. Ja wiem, że tu sensu się nie znajdzie, ale: Harry’ego zabito, bo “na dniach miał wydać książkę”? Ale przecież książka i tak wyjdzie, nawet premier obiecuje, że ją kupi… Po co więc zabito Harry’ego?


Chyba że.. chyba że dlatego, że “chciał pisać”!!! O, w świetle tego opka taki powód to już zupełnie co innego...


Rozmowę nagle przerwał dzwon. Każdy zamarł. Voldemort ruszył pod budynek. Dolina Godryka niewiele się zmieniła. Kiedyś stanął pod tym domem, by zabić Potterów. Teraz mieli wynieść z niego zwłoki Harry’ego.
Gdzieś w głębi ducha Voldek uśmiechnął się złośliwie - “Co się odwlecze, to nie uciecze”...

Niedaleko było miejsce dla wykluczonych. Tam pochowano Dumbledore’a. Jakoś nie umieli tego złamać. Czego??? Paradoks, pochować kata przy ofierze.
Znaczy, Harry też był pochowany w “miejscu dla wykluczonych”?
Pod płotem, ramię w ramię dyrektorem szkoły. Kto by o tym nie marzył.

Ale z mściwą satysfakcją widział, że nawet nie dostał nagrobka.
Zły Dumbel, zły, zły! Znaj naszą łaskę, że w ogóle cię pochowaliśmy, a nie porzuciliśmy pod płotem na rozszarpanie przez psy!


Voldemort idzie na ostatnią akcję wyłapywania niedobitków organizacji - i popełnia efektowne samobójstwo, kierując Avadę w siebie, zamiast we wroga.


***


Tego sylwestra nikt się nie bawił. Owszem, były tłumy ludzi, ale przy księgarniach. Każdy miał przypięte wstążki żałoby i czasem dwa zdjęcia przy sobie.


http://www.espace-voyages.pl/polska/_image/pochod.jpg


Czekali na premierę pewnej książki. (...) Zamówienia na książkę Harry’ego przerosło najśmielsze oczekiwania. Każdy chciał kupić pracę, przez którą stracił życie.
Ups, Harry miał jakiś wypadek w pracy?  
Próżność go zgubiła:


okular.jpg

Jego pasję, jak mówili.

  • Witaj.
Obejrzała się i zobaczyła przyjaciół. Anna stała obok Toshiro.
  • Niezły tłumek. – zauważyła. – I nawet nie wiedzą, że warto było czekać.
  • To był najcichszy sylwester w dziejach tego kraju. – Ron stanął koło nich.
  • Premier mugoli mówił, że nie dziwił się jego decyzji i ogłosił żałobę na dwa dni od pogrzebu. – Draco uniósł głowę, gdy zabrzmiał dzwon.
Natomiast Amerykanie ogłosili żałobę narodową po śmierci Saddama Husajna.
Nieźle. A żałoba po śmierci Winstona Churchilla trwała tylko jeden dzień.


„Powieść tę napisał młody siedemnastolatek.
Posiadający penis męski, cofający się do tyłu.
Jego pragnienie pisania sprowadziło na niego śmierć i nie dożył premiery.
To jest zdanie, które dedykuję wszystkim grafomanom wypisującym brednie w internetach!!!!
Mimo to wydano tę powieść, ponieważ jest formą czci niesamowitego talentu.
A to zdanie jest formą czci nieogarniętego bełkotu.
A chęć zarobku wydawnictwa nie ma tu nic do rzeczy.
Jego ukochany – Tom „Voldemort” Riddle – nie mogąc znieść śmierci Pottera, popełnił samobójstwo kilka dni po nim. Chwała ich imionom...”
Nieno, serio, jeśli to była tak ważna książka, to naprawdę powinni zatrudnić do napisania notki okładkowej kogoś lepszego niż darmowego stażystę z pierwszego roku studiów.
Upadły Anioł, skopana gramatyka.


Łzy zakręciły się jej w oczach, jak przeczytała dwa krótkie nekrologi. Nie przerobili daty narodzin Voldemorta na taką, by nie wydało się, że był staruszkiem. Ale to już nie miało znaczenia. (...) Wczoraj pochowali go obok Pottera i z niewiadomych przyczyn, na oczach mugoli i niemal całego świata, pojawił się nagrobek, przedstawiający Harry’ego jako anioła, osłaniającego skrzydłami Voldemorta.
Psiamać, jakie to musiało być piękne…
Prawie jak nagrobek Stefci Rudeckiej w Ruczajewie:
“Z lewej strony (...) stała smukła postać młodziutkiej dziewczyny w powiewnej szacie, opływającej ją w malowniczych fałdach. (...) Lewą rękę, wyłaniającą się ładnie z szerokiego rękawa, miała spuszczoną, z palców opadał wianek z gałązek cierni, jakby odrzucony. Głowę odwróciła nieco na prawo, oczy były utkwione w skrzydlatego anioła. Zaczepiony stopą o skałę, sfruwał jakby wprost z niebios z rozpostartymi skrzydłami i szatą sfalowaną wirem lotu. Śliczną młodzieńczą twarz ozdabiały bujne loki. I w tym szumiącym zlocie, zgrabnie pochylony, wieńczył trzymaną w obu rękach koroną z lauru głowę wpatrzonej w niego uśmiechniętej dziewczyny. Cała postać anioła zdawała się szumieć, rozwiane pióra chrzęściały, czuło się ich powiew.”
[Helena Mniszkówna, “Trędowata”]


Założę się o co chcecie, że na tym nagrobku Voldek też przedstawiony był jako smukły lecz umięśniony uroczy młodzian, a nie przerażający, wężopodobny łysy stwór bez nosa.

Dla Hermiony i Toshiro, by napłodzili sporo szkodników. Dla Ginny, by w końcu poderwała Draco lub Zabini. Dla reszty przyjaciół, którzy mnie wspierali. Dla Belli i Severusa, na których wraz z Voldkiem rzuciliśmy zaklęcie zapłodnienia, niech wam dziecko dobrze się rozwija. [tak, kurnać, obwieszczaj to na pierwszej stronie książki wydanej w milionach egzemplarzy] I dla mojej miłości, bo to on dał mi siłę do wyrwania się z niewoli strachu.
H. J. Potter
Jakie to szczeniackie…
Jaka ty jesteś kulturalna...



Z cmentarza dla grafomanów, gdzie w pocie czoła starannie uklepujemy mogiłkę, pozdrawiają z wielką ulgą ekipy PLUSa i NAKWy.
A Maskotek w pociągu słodko śpi i freudowskie sny sobie śni.


image003.jpg

149 komentarzy:

Vespera pisze...

Na początku było śmiesznie, ale potem zrobiło się obrzydliwie. Czułam się trochę jakbym czytała wspomnienia jakiegoś pedofila. Wiem, że to taka maniera wśród autorek yaoiców, ale naprawdę, ten kto to wymyślił raczej normalny nie był.

Niofomune pisze...

Pierwsza rzecz - sama piszę, ale nie przeszkadza mi to dostawać kurwicy, kiedy w dowolnych (a szczególnie kiepsko napisanych) tekstach pojawia się motyw "pisanie najlepszym, najszlachetniejszym, najpodnioślejszym i tak dalej zawodem na świecie". Pomijając już wszystko inne, ten wątek Harry'ego piszącego książkę wyjątkowo mnie zniesmaczył i kojarzył mi się z jakimś, nawet nie wiem, jak to ująć, uporczywym naginaniem rzeczywistości.
Druga rzecz - cholera, przecież to nie jest tak, że dobrze napisanego yaoia rzeczywiście nigdzie nie można przeczytać i to po prostu ewenement na skalę światową. Jasne, że czasem nie w danym fandomie, czasem po angielsku, ale jednak w sieci można się natknąć na dobrze napisane sceny seksu. Więc dlaczego autorki tak usilnie czepiają się właśnie tych fatalnych, źle napisanych czy wręcz pedofilsko obrzydliwych i powielają je we własnych opkach? Nie ogarniam. Co prawda nie osiągnęło to takiego poziomu jak pedofilski Naruto linkowany w analizie, ale w dalszym ciągu pozostawało zwyczajnie obleśne.
Dobra, idę się detoksykować. Cieszę się, że to opko już za nami.

Anonimowy pisze...

"Od kiedy Harry dostaje opiekuna, jego Bardzo Mały Rozumek staje się jeszcze mniejszy i następuje galopująca infantylizacja. Trudno się oprzeć na przykład takiej wizji:"
Harry na obrazku nie jest pisklakiem.To samica ogrzewająca dwa młode.

Anonimowy pisze...

Rany boskie.
Czytam slashowe fiki od lat blisko piętnastu, w najróżniejszych fandomach, i tych niszowych i tych, które mają więcej opowiadań niż Norwegia obywateli. Nie uciekam od nietypowych pairingów, nie gorszą mnie ciekawie poprowadzone AU, zmieniające całkowicie perspektywę oglądania danego świata.

Ale. Ale dokonane modyfikacje mają mieć sens i cel. Muszą być spójne i - nawet jeśli każą patrzeć na kanon od fupy strony - powinny z tym kanonem współgrać lub przynajmniej brać go pod uwagę.

Syriusz u boku Voldemorta? Proszę bardzo, z chęcią przeczytam, ale niech autorka to uzasadni: czy Syriusz jest szpiegiem? Czy w tej wersji świata zamienił się rolami z kuzyneczką Bellą (Bella jako gryfoński kawał cholery, to ma potencjał...)? Czy Voldie wydłubał go zza zasłony jako potterowską wersję Zimowego Żołnierza? I tak dalej, i tak dalej.

Jeszcze jedno - PO CO została dokonana zmiana? Czemu ma narracyjnie służyć? "Żeby było ślicnie i mrochnie" nie wystarczy. "Żeby się ryćknęli" też nie wystarczy, chyba że to pewup ma być.

Powyższe dzieło jest gniotem na chyba wszystkich możliwych poziomach. Logiki brak, spójności brak, struktura wygląda jak choinka po kociej szarży, bohaterom przeszczepiono w miejsce mózgów budyń z wibratorem.

Argh. Podziwiam analizatorów, że byli w stanie wycisnąć z tego choć odrobinę humoru. Mnie macki opadli i dyndają.

Babatunde Wolaka pisze...

@Anonim z 13:45
Siedemnastolatka także trudno zaliczać do pisklaków, więc wszystko się zgadza.

Anonimowy pisze...

Nieee,to jest o prostu obrzydliwe...I żałosne.Zal mi Was, że to czytaliście..
Rozśmieszyły mnie nagrobki,a korki też mi wywaliły...

Chomik

Anonimowy pisze...

Podziwiam Was. Że przez to przebrnęliście - ja nie podjęłabym się analizy tego. Ale why - czemu wycięliście te sceny śmierci?
Teri Narmolaya

murhaaja pisze...

Za każdym razem, jak czytam analizę potteropka (ten kanon jest mi nabliższy), to mam wrażenie, że dno zostało osiągnięte. A potem wrzucacie analizę kolejnego "dzieła" i okazuje się, że ktoś podał następnej aŁtoreczce łopatę, żeby kopała dalej.
To opko jest cholernie obrzydliwe. Dumbledore jak zwykle zły - to jest aż przykre, jak się patrzy na to, co ałtoreczki z nim robią. Innych postaci też mi szkoda, ale ja tam zawsze Dumbledore'a lubiłam mimo wszystko i naprawdę przykro mi się czyta takie opka, gdzie z tej bądź co bądź oryginalnej i dobrej postaci (święty nie był, ale w ostatecznym rozrachunku i tak miał rację) robi się takiego skurwiela, ewentualnie błazna.
Jak się można podniecać tak zdziecinniałym, skretyniałym Harrym, tego też nie zrozumiem. Yaojców nie czytam i nie chcę, skoro, z tego co mówicie, tam panuje najczęściej moda na takie obrzydlistwa, poza tym jakimś niewielki procentem normalnych opowiadań. To faktycznie wygląda jak jakiś pamiętnik pedofila, i nie interesuje mnie to, że to "taka konwencja". To się nadaje do leczenia psychiatrycznego, tylko i wyłącznie.
Analia oczywiście borska i, standardowo, tylko Wasze komentarze pozwalają jakoś przebrnąć przez to bagno opkiem zwane. Mogłoby to być dobre opko, gdyby nie chodziło w nim tylko i wyłącznie o seks. Harry przechodzący na złą stronę, nawet te nieszczęsne anioły (choć dla mnie to jest niedopracowany okropnie motyw na totalnie osobną historię), można to było jakoś mądrzej rozegrać.
A tak to znowu prychałam na monitor i modliłam się, żeby nikt nie zauważył, że czytam w pracy analizy zamiast pracować xD

Frikey Slender pisze...

Dumbel-gwałciciel.
Posadźcie mi na grobie róże.

L.S. pisze...

Pierwsza część analizy wywołała u mnie takie emocje, że napisałam trzyczęściowy komentarz.
Przy drugiej wszystko mi opadło i na nic już nie miałam siły.
A przy tej... przy tej... Tą czytałam z miną mniej-więcej taką: :O
Nie mogę uwierzyć jak można w jedno opko wepchnąć tak dużo absurdu, żenady i ohydy. Nie wiem jak komukolwiek to może się podobać, naprawdę nie wiem.
Jeśli cała reszta opek ałtorki jest chociaż w połowie tak durna jak to, to liczę na kolejne analizy. Co jak co, ale Wasze komentarze dostarczają naprawdę przedniej rozrywki. <3

Anonimowy pisze...

Ciężko mi uwierzyć, że autorka jest dorosłą kobietą, studentką dziennikarstwa, tak bardzo dziełło zalatuje gimbazą. Przez większość czasu byłam zbyt zniesmaczona, żeby się śmiać, ale ponętny wamp Voldzio w jedwabnej koszuli nocnej i Hitler z miss Windsor to wystarczająca rekompensata. Generalnie szapo ba :).
Dulska

Anonimowy pisze...

Podczas czytania kolejnych odcinków oczy rozszerzały mi się ze zdziwienia i obecnie mają rozmiar manga xxl. Kwestia anielska jest tak zawikłana, że nie widzę sensu jej dyskutowania. Nie do końca rozumiem też kwestię żałoby narodowej po Harrym. Co do jego namaszczenia jako pisarza, sądzę że autorka ukazuje siebie opisując Harrego - ona pragnie być uznaną pisarką, otoczoną opieką przez mhrocznego mena gotowego umrzeć wraz z nią. Wie jednocześnie, że jej tFurczość jest tak wyjątkowa, że tylko śmierć jako zabieg marketingowy może zmusić ludzi do kupienia jej książek i do wiecznego jej umieszczenia na piedestale chwały. Kwestia gwałcenia i tego jak autorka postrzega dochodzie do siebie po gwałcie jest skrajnie OBRZYDLIWE, ZŁE I POWINNO ZOSTAĆ POLANE NAPALMEM I WYPALONE DO GOŁEJ ZIEMI!!

Anonimowy pisze...

BTw, czy wiecie, że autorka organizuje spotkania z fanami?! Ciekawa jestem czy na to w Lublinie ktoś przyszedł :D

Anonimowy pisze...

Drodzy NAKW-o i PLUS-ie jeśli czekacie na pozew to sobie jeszcze poczekacie. Podobno aŁtorka leży w szpitalu i dopiero po 26 01 da znak życia ;-3 Co do informacji z komentarzy pod poprzednią częścią analizy: usunięcia recenzowanych opek "Upadły anioł" i "Dziewictwo magii" (Obrończynie Kanonu zostały zmuszone do wykasowania swoich postów na jego temat) dokonała świta Vergithii zarządzająca stroną w sytuacjach odcięcia aŁtorki od internetu. Ich zdaniem ma to być kara dla nas za znieważenie wspaniałych treści w nich (tych opkach ;-P) zawartych.

Poszperałam trochę w odmętach internetu i ustaliłam, że:
1. Vergitha nie jest trollem, ani to opko nie jest żartem. Ona ma taki styl pisania i konsekwentnie się go trzyma od wielu lat.
2. Zaczynała na Onecie w kontakcie z Lampirą (obecnie chyba publikującą na FanFiction np: "Syreni śpiew"- Snarry) +/- 10 lat temu ze stałym natężeniem tForów. Znajoma Lamirowej Zilidyii. Obecnie stale wypuszcza 7 różnych rozdziałów na tydzień (dla pewności zapas noci ma jej świta).
3. Na jej stronie znajdują się "praworządne" recenzje w.w. opek z komentarzami samej ałtorki ;-P

Anonimowy pisze...

Co za DNO!!! Po prostu nie wierzę, że ktoś mógł napisać coś tak żenującego. A do tego ta obleśność i głupota wyłażąca z każdego zdania...
Ałtorka jest miSZCZynią pisania głupawych opek, no, to też jakieś osiągnięcie :D Chyba dlatego ma fanów :D

Karmena

Siberian tiger pisze...

Julian Tuwin: "Aby mieć u czytelników powodzenie, trzeba albo umrzeć, albo być obcokrajowcem, albo pisać perwersyjnie. Najlepszy zaś sposób to być zagranicznym, perwersyjnym nieboszczykiem."
Wydaje mi się, że aŁtorka właśnie tym się kierowała.

„Och, ja znam dokładny powód. – Voldemort westchnął. – Chłopak nie chciał iść na prawnika, tylko pisać.” – chyba nie chciał iść na prawnika, ale na Voldemorta. Jakem prawnik, wypraszam sobie wchodzących na mnie Harry Potterów i innych Voldemortów.

A opko obleśnie niedorzeczne i niedorzecznie obleśne.

Siberian tiger pisze...

Julian Tuwin: "Aby mieć u czytelników powodzenie, trzeba albo umrzeć, albo być obcokrajowcem, albo pisać perwersyjnie. Najlepszy zaś sposób to być zagranicznym, perwersyjnym nieboszczykiem."
Wydaje mi się, że aŁtorka właśnie tym się kierowała.

„Och, ja znam dokładny powód. – Voldemort westchnął. – Chłopak nie chciał iść na prawnika, tylko pisać.” – chyba nie chciał iść na prawnika, ale na Voldemorta. Jakem prawnik, wypraszam sobie wchodzących na mnie Harry Potterów i innych Voldemortów.

A opko obleśnie niedorzeczne i niedorzecznie obleśne.

Siberian tiger pisze...

Sorry, coś mi się Mozilla siepie.

mrija pisze...

Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek to napiszę, ale...
"Czarna Walkirio" wróóóć!!!
Kocham Cię, "Czarna Walkirio"! W porównaniu z tym czymś jesteś koroną literatury!

Anonimowy pisze...

Jest mi bardzo, bardzo źle…




Ag

Anonimowy pisze...

A mnie wielce zastanawia, czy aŁtorka wie jak działa dupa...

DzO

KiciaKocia pisze...

Anonimowy z 17.18:

"1. Vergitha nie jest trollem, ani to opko nie jest żartem. Ona ma taki styl pisania i konsekwentnie się go trzyma od wielu lat."

Szczerze? Lepiej by było, gdyby była trollem - to opko jest tak straszne, tak niedorzeczne, tak beznadziejne, że moim zdaniem wstyd się od niego przyznać inaczej niż jako do prowokacji...

Anonimowy pisze...

KiciaKocia też tak sądzę (ja anonimowa z 17.18 zapomniałam się podpisać :-/), starałam się tylko krótko i zwięźle przedstawić informacje do których dotarłam na temat tej aŁtorki. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem jutro napiszę alfabetycznie co miałam na myśli w przytoczonym przez ciebie zdaniu.

S.

EvilWitch pisze...

To to nie jest troll, to nie jest prowokacja, ani nie pisał tego nikt w wieku około gimnazjalnym?
To zdziecinnienie Harry'ego, ta żałoba światowa po jego śmierci, no i te wszystkie opisy stosunków...
Ja po prostu nie wierzę, utraciłam resztki wiary w ludzkość.

Maggie pisze...

Jejku jej, nie sądziłam, że przeczytam coś tak niedorzecznego. Nie sądziłam, że z części na część będzie coraz gorzej i że, zamiast jak zwykle podśmiewać się pod nosem z twórczości autoreczek, zatrzęsę się z obrzydzenia.
Sceny seksu, szczególnie akt pociągowy, bardzo przypominają mi fragmenty większości mang yaoi z pozycjami, których nie powstydziliby się najznamienitsi akrobaci. Jeśli chodzi o autoreczkowe woybrażenie na temat "wilgotnego wejścia" to tak, też pochodzi ono właśnie z mang, gdzie uke zawsze jest tak wilgotny i gotowy, że aż mu ta wilgoć cieknie po kolana.

Trochę dziwi mnie to, że studentka(?) nie podjęła się trudu sprawdzenia tego jak naprawdę działa gejowski seks. Chcesz pisać- rób research. I nie bazuj na mangach, albo gorzej,gejowskim fanfiction pisanym przez trzynastolatki.

Ogólnie rzecz biorąc, zastanawiam się co w głowie autorki się dzieje i dlaczego do ciężkiej cholery z Potterowskiego Universum zrobiła... to coś. A magia to chyba służy w tym opku do zapładniania i nawilżania aż miło. Po co tu Potter? Co tu robią anioły i czemu opko w połowie zamienia się w obrzydliwe i bezsensowne yaoi? Nie można było wymyślić czegoś własnego i nie katować uniwersum, którego ewidentnie się nie zna...? Chyba zbyt wiele wymagam, ale wkurzyłam się niezmiernie, czytając to cudeńko. Na tyle, że po raz pierwszy postanowiłam się tu w komentarzach wypowiedzieć.

Autorka zamiast grozić pozwami i artykułami powinna z pięć razy przeczytać własne "dzieło" i poważnie zastanowić się nad tym, czy naprawdę jest tak dobre jak jej się wydaje (Albo chociaż wyjaśnić o co w tym opowiadaniu chodziło, bo naprawdę nie wiem. Chyba tylko o tę ckliwą i bzdurną notkę na okładce książki, która nie wiadomo po co powstała)

Poza tym... czy można użyć AVADY przeciwko sobie?!

EvilWitch pisze...

@Maggie Też mnie to zastanawiało, ale w sumie Ron rzucił na siebie zaklęcie w drugim tomie, choć to były zdecydowanie inne okoliczności. Może więc starczy na siebie celować.
Ewentualnie Voldzio trzasnął Avadę w lustro i się odbiło, taka moja teoria. :)

Maggie pisze...

Tylko, że Avada należy do Zaklęć Niewybaczalnych, których nie każdy może użyć. Poza tym, jakby nie patrzeć, służyły one albo zadawaniu bólu, albo kontroli nad inną osobą, albo wręcz uśmiercaniu. Nie wydaje mi się, żeby Voldemort, choćby nie wiem jak Pottera kochał(?) użył na sobie niewybaczalnego.
Poza tym nie bardzo łapię jak miałby umrzeć, bo Horkruksów w tym opku nie uświadczysz, a jakby nie patrzeć, to części jego duszy.
Także gdzie tu sens i logika?

szarosen pisze...

Byłam raz w życiu na konwencie mangi i anime, był to serio najdziwniejszy dzień w moim życiu. Pamiętam na przykład chłopaka na oko dwudziestoletniego, który miał kocie uszy, ogon, łapki i obrożę, i zachowywał się jak dziesięciolatek. Było też mnóstwo osób, które tuliły się do wszystkiego i do wszystkich. Także infantylizm to chyba norma w ich świecie.

Nie wiem, jak skomentować to opko. Po prostu nie wierzę w jego istnienie. Nie wierzę, że przeczytałam coś takiego. Nie wierzę, że coś takiego naprawdę istnieje. Boję się tego. (Chociaż przy "Dupek z zazdrości wrzał jak Fudżijama" oplułam ze śmiechu monitor XD.)

Anonimowy pisze...

Manga/anime same w sobie nie są złe. To znaczy bywają zarówno bardzo dobre jak i bardzo podłe, tak samo jak inne książki/filmy. Nawet samo yaoi/shounen-ai potrafi być niezłe (np. Nakamura Asumiko) lub tez po prostu zwyczajne (wiele innych utworów będących po prostu mniej lub bardziej naiwnymi romansidłami).
Nie mniej jednocześnie posiadają [m&a] straszliwie psychopatyczny, opętany i zmanierowany fandom. Zwłaszcza yaoistki, które są ogólnie znienawidzone nawet we własnym środowisku.

Nie bez powodu czołowy twórca japońskiej animacji, pan Hayao Miyazaki, stwierdził niegdyś, że otaku (w Japonii bardzo negatywne określenie na maniaka m&a) to najgorsze, co przydarzyło się temu gatunkowi.

Ciekawostka: polscy fani m&a sami siebie określają mianem otaku, co daje niejakie pojecie o tym, jaka wagę przykładają do choćby szczątkowej próby rozumienia kultury nad która tak pieją (a przynajmniej tak utrzymują).

Przepraszam za nieskładność tego wpisu, ale próbowałam chyba upchnąć w nim za wiele myśli na raz.
Yayojcowym aŁtoreczkom radze przestać wkręcać sobie dziwne fetysze we własnym schizofrenicznym światku, wyjść z internetu i zainteresować się światem w kontekście nieco szerszym, niż twory oparte na przeniesionej mizoginii i szkodliwym wyobrażeniu o gwałcie.

Bishop.

kittu pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
kittu pisze...

Jak pisałeś gdzieś w komentarzach, że będzie jeszcze gorzej, to nie wierzylam.

kura z biura pisze...

@Maggie: w tej części, którą pominęliśmy, a która dotyczyła już ostatecznej walki z organizacją zabijającą anioły, było wspomniane, że horkruksy przestały działać (a przestały działać, ponieważ Harry zginął, ale żył jeszcze jako anioł i trzeba go było ostatecznie zabić, żeby nie stracił duszy. Rozumiecie? Ja też nie.)

kittu pisze...

„Och, ja znam dokładny powód. – Voldemort westchnął. – Chłopak nie chciał iść na prawnika, tylko pisać.”
Harry nie chciał zostać prawnikiem i pozywać analizatornie, to go zabili. A byłby z niego prawdziwy Prawnik z tradycjami, większy od każdego.

Anonimowy pisze...

Ja mam tylko nadzieje, że za tydzień dostaniemy cos lżejszego od obu analizatorni. To opko sprawiło, że mam ochotę wyjść z życia :(

Najchętniej spaliłabym komputer ałtoreczce.

Anonimowy pisze...

Harry nam dramatyczni schodzi, Voldzio za nim, a Wy pomijacie taką scenkę? Łee.

PS: Gwałty w opkach mnie już nie dziwią, stosunek do gejów nie dziwi, do żenującego humoru nawykłam i tylko jedna rzecz mnie zastanawia - stosunek bohaterów do prywatności. Np. zapładnianie (?) Bellatrix traktowane jak studencki psikus. Albo Anna zaglądająca Voldziowi w... eee... odbyt. Osobliwe.

Ale tam, obśmiałam się setnie, w końcu nie mój moralniak. :D

Hasz

Anonimowy pisze...

Jestem yaoistką z wieloletnim stażem, poza tym swoją przygodę z yaoi zaczynałam w bardzo młodym wieku 12 lat (!). I chociaż wtedy miałam większą odporność na słabe i głupie yaoice, to jednak nigdy nie jarały mnie takie cosie, typu robienie z ukesia totalnego dzieciaka/dziewczynki. Nie wiem skąd to się bierze, ale smuci mnie niezmiernie, że większość yaoistek jest tak... pojebana. D:

Anonimowy pisze...

Nie no, tego nie można nie skomentować. Gratuluję autorce, to chyba najgłupsze opko jakie w życiu widziałam (poza nazi-opkiem oczywiście, ale ono jest po prostu poza jakąkolwiek konkurencją). Nie wiem jak można czegoś takiego bronić, nie wiem jak można coś takiego publikować. Jak można myśleć, że jest to w ogóle warte opublikowania.
I oczywiście przebijająca przez to opko fascynacja yaoi i m&a ogółem. Potem dzięki takim "cudom" żal czasami znajomym się przyznać, że samemu mangi się czyta, bo nie daj borze, skojarzą ten fandom z takimi dziwadłami.
Podziwiam analizatorów za to, że byli w stanie przedrzeć się przez ten stek bzdur, ja musiałam w niektórych momentach przewijać gdy robiło się zbyt obrzydliwie.
Marie

szarosen pisze...

Swoją drogą tak mi się skojarzyło:
"Wpodle kaplicy, po lewej i prawej stronie wnijścia, pochował ich w dwóch grobach. Ale w nocy z grobu Tristana wybujał zielony i liściasty głóg o silnych gałęziach, pachnących kwiatach, który wznosząc się ponad kaplicę, zanurzył się w grobie Izoldy. Ludzie miejscowi ucięli głóg: nazajutrz odrósł na nowo, równie zielony, równie kwitnący, równie żywy i znowuż utopił się w łożu Izoldy Jasnowłosej". ;)

I jeszcze jedno... Ktoś z Was tu w komentarzach napisał, że ałtorka nie jest gimnazjalistką, lecz studentką dziennikarstwa. STUDENTKĄ. Błagam, napiszcie, że to nieprawda, że to żart! BORZE, widzisz i nie grzmisz???

Mal pisze...

Ja pier... tu miał być jakiś konstruktywny komentarz, ale nie mam siły.

Jest jeden plus - nie wierzę, że da się znaleźć gorsze opko. Po prostu nie wierzę. (Don't prove me wrong.)

Anonimowy pisze...

Otóż to. To jest niemożliwe w absolutnie żadnym wymiarze, żeby istniał jakiś tffur gorszy od tego. Brak mi słów na opisanie tego, jak bardzo zły to był materiał - poza, oczywiście, tymi, które się tu już pojawiały: obrzydliwe, ohydne, przepełnione jakimś niewytłumaczalnym fetyszem (fetyszem? zboczeniem? czy nie macie wrażenia, że te wszystkie gwałty, sceny seksu, dotykanie to już nie fetysz tylko autentycznie chore zboczenie? nie potrafię sobie wyobrazić, żeby jakiś zdrowy mózg, nawet ze swoimi fetyszami - każdy jakiś tam ma - mógł wyprodukować coś tak rzygogennego). To krzywdzące opko będzie mnie nawiedzało w koszmarach do końca życia i to będą najgorsze koszmary, jakie kiedykolwiek będę mieć, jestem o tym przekonana.
Nie wiem, czy tylko ja tak miałam, ale to jest autentycznie pierwsza taka analiza (a właściwie sam materiał, bo Wasze komentarze zasługują na czapki z głów po wiek wieków), po której czułam się po prostu... źle. Nie znam lepszego słowa. [b]Źle.[/b] Nie potrafię ogarnąć umysłem, w jakich okolicznościach mogło powstać coś tak niesmacznego, jak to opko.
Bardzo, naprawdę bardzo bym chciała się powstrzymać od pisania tego, być może nie powinnam, ale szczerze wysłałabym autorkę na jakąś konsultację z psychologiem/psychiatrą, któremu najpierw pokazałabym jej pisadełka. To nie jest dojrzewająca dziewczyna, która przechodzi różne, mniej lub bardziej dziwne, fascynacje zanim dorośnie, to jest już od dawna dorosła dziewczyna, która produkuje takie rzeczy, że... że mózg wypływa bezpowrotnie wszystkimi otworami głowy. Po tym nie można się pozbierać.
Choćbym miała TARDIS i mogła podróżować po przeróżnych wymiarach, planetach, czasach, rzeczywistościach to nigdzie nie znalazłabym usprawiedliwienia dla tego czegoś.

Pozdrawiam, chylę czoła i błagam Was, dla dobra Waszego i wszystkich ludzi, weźcie teraz coś lżejszego na warsztat. Coś słabego językowo, naiwnego, nielogicznego, ale nie obrzydliwego. Po tym czymś trzeba się porządnie wyleczyć, zanim jakikolwiek organizm będzie gotowy na kolejne batalie z tak boleśnie i doszczętnie zgwałconym kanonem.

Carly

Anonimowy pisze...

Ałtorka do leczenia… natychmiast…

Ruda

Korodzik pisze...

Aaaa, tak. Stary, dobry motyw, w myśl którego wszyscy ludzie na świecie (oprócz ewentualnie Tych Najgorszych Czarnych Charakterów) są wielkimi fanami yaoi (czy też jakiegokolwiek innego fetysza, który reprezentują sobą główni bohaterowie). W Hogwarcie cała szkoła reaguje hucznym aplauzem na wieść o dupnym rozdziewiczeniu Voldemorta, a w końcówce cała Wielka Brytania nie może się powstrzymać od łez, bo tak lud wzruszyła opowieść o związku niedorozwiniętego nastolatka i starego pryka.

A niechby się tylko ktoś próbował wyłamać z wydawania okrzyków na cześć Kim Dzong Yaoia...

szarosen pisze...

Swoją drogą, "nie przerobili daty narodzin Voldemorta na taką, by nie wydało się, że był staruszkiem". Ani jednego zgorszonego Brytyjczyka, naprawdę?

Anonimowy pisze...

Sesję napiszę z zaświatów - nie wytrzymałam tego stężenia debilizmów, a wytrzymałam juz nie jedno, łącznie z pedoNaruto i Kaulitzami w Auschwitz.
Komentarze przednie, ale nawet one nie minimalizują tego wewnętrznego fuj.
Duslawa

Anonimowy pisze...

"-Czy to jest to, co ja myślę? – Anna wodziła wzrokiem między nimi.
-Tak. – Harry wyszczerzył się.
-A kto był kobietą?"

KURWA MAĆ, JA PIERDOLĘ.
Na tym fragmencie mną porządnie zatrzęsło. JAk chyba jeszcze nigdy przy żadnej analizie. Takie pytanie jest jednym z najbardziej żałosnych, chamskich rzeczy jakie można powiedzieć osobie LGBT i geje wcale nie są w tej materii odosobnieni.
Jestem lesbijką. Kiedy miałam ~16 lat kolega z klasy z liceum (z którym nie utrzymywałam żadnych kontaktów) publicznie, przy wszystkich, wypytywał mnie m.in. "która z nas [ja czy moja dziewczyna]używa strap-on dildo". Nie przyjął do wiadomości, że nie chcę z nim rozmawiać o takich rzeczyach i ciągle rzucał coraz to gorsze pytania - bo przecież "gramy w jednej drużynie" (?!), ja powinnam mu powiedzieć wszystko! Był wielce zdziwiony, że nie chcę się podzielić tak ekscytującymi szczegółami ze wszystkimi. Ba, obraził się śmiertelnie. W życiu nie czułam się tak upokorzona jak wtedy.

Jeżeli komukolwiek można tutaj zarzucić homofobię to tylko aŁtoreczkom, które piszą takie bzdury. Im się wprawdzie wydaje, że są takie "tolerancyjne", "postępowe" i "otwarte na inność", ale to wszystko to tylko obrzydliwa fetyszyzacja, powielanie bardzo szkodliwych stereotypów (vide schemat seme/uke, który dosłownie jest powieleniem schematu mężczyzna/kobieta) i z prawdziwymi ludźmi nie ma nic wspólnego. Ba, często spotykałam się nawet z poglądem wśród yaoistek, że "gejów to lubią tylko narysowanych, bo ci prawdziwi są obleśni".

-anomim m

kura z biura pisze...

No właśnie, w tym opku jest pełno scen, które w przypadku pary hetero zostałyby uznane za ohydne, a tu ałtorka i czytelniczki tylko się cieszą, że jest tak kawaii. Tak jakby geje mieli jakąś inną psychikę, której nie dotyczy upokorzenie.

Unknown pisze...

Nie wiem naprawdę co powiedzieć.... Czy AŁtorka przeczytała swój tfur? Jak to możliwe, że komukolwiek mogło to opko przypaść do gustu pod jakimkolwiek względem? Przyznam, ze jestem w szoku, w autentycznym szoku. Przez ostatnie miesiące zajęłam się ogólnie badaniami nad slashem - przeczytałam multum opowiadań i na Boga - z czymś takim się nie spotkałam ( ale może jestem leniwa bo wybierałam te naprawdę dobrze napisane historie).
@Niofomune - dokładnie, w sieci istnieje ogrom opowiadań m/m napisanych bardzo dobrze lub wręcz rewelacyjnie, na których można się wzorować jeśli ktoś czuje potrzebę napisania slashu/yaoi. Tak naprawdę jedną, główną zasadą przy tworzeniu czegokolwiek jest szacunek do bohaterów i do czytelnika. Coś o czym AŁtoreczki ewidentnie zapominają. I nie chodzi nawet o złą gramatykę czy niekanoniczność - bagatelizowanie problemów jak pedofilia, gwałt czy zapłodnienie obcej osoby wbrew jej woli( mam na myśli to zaklęcie, które Harry i Voldi rzucili w ramach "żartu" - a co przywiodło mi na myśl dorzucenie jakiejś parze do drinków tabletki gwałtu i zmuszenie do odbycia stosunku) jest po prostu karygodne na wszystkich polach.
Przy okazji jednak chciałabym zaapelować do wszystkich aby nie oceniać całego zjawiska przez pryzmat tak chorych wytworów jak powyższe opko bo wydaje mi się to niesprawiedliwe dla całej bardzo zróżnicowanej i często oryginalnej i naprawdę dobrej twórczości związanej ze slashem. Szczególnie , że jest to zjawisko dość skomplikowane i wbrew pozorom wcale nie ma wiele wspólnego z fetyszyzacją homoseksualizmu ( raczej z fetyszyzacją męskiego ciała jako takiego). Nie wiem czy to dobre miejsce ku temu, ale chętnie napiszę coś więcej w temacie, jak tylko ochłonę po TYM CZYMŚ.

Anonimowy pisze...

"-Czy to jest to, co ja myślę? – Anna wodziła wzrokiem między nimi.
-Tak. – Harry wyszczerzył się.
-A kto był kobietą?"

Taak, po przeczytaniu tego fragmentu autentycznie wpadłem w stupor i przez dobrą chwilę patrzyłem na te zdania ze sporym WTF na twarzy...

Generalnie moje odczucia w tym momencie były podobne do tych M z 12:50. Ja sam jestem gejem, do tego pacyfistą i nie cierpię przemocy, ale jakby ktoś mi z czymś takim wyjechał, to daję słowo, strzeliłbym takiemu delikwentowi w pysk tak, że by się nogami nakrył. Ewentualnie odparłbym coś w stylu "Eee, żaden? Chyba na tym polega bycie w gejowskim związku, że obaj jesteśmy facetami, nie?".

To opko napawa mnie autentycznym obrzydzeniem, jak jeszcze żadne inne... Naprawdę cieszę się, że to już koniec, bo chociaż komentarze analizatorów były naprawdę bezbłędne, materiał źródłowy był zbyt męczący...

~RO

Anonimowy pisze...

"-Czy to jest to, co ja myślę? – Anna wodziła wzrokiem między nimi.
-Tak. – Harry wyszczerzył się.
-A kto był kobietą?"


Za takie debilne pytanie Anna powinna dostać Avadą.

Anonimowy pisze...

Nie ma gorszego opka, nie ma i już. Obrzydliwa treść, obrzydliwa i koszmarnie kaleka polszczyzna. Jeśli naprawdę pisała to studentka, to pozostaje załamać ręce. Dziesięcioletnie dzieci piszą lepiej i mądrzej. Ohyda, i choć komentarze zabawne, to jednak da się wyczuć niemak, a wręcz obrzydzenie analizatorów do tej kupy.

Przy okazji pozwolę sobie zauważyć, że "cliche" to nie klisza, tylko kalka.

Unknown pisze...

Ok, więc jeśli kogoś interesuje dlaczego w twórczości yaoi/slash występują pewne zjawiska, to chętnie podzielę się częścią wiedzy jaką udało mi się zdobyć na przestrzeni ostatnich miesięcy ( plus będzie trochę gen derowo, ostrzegam). Przyznam szczerze, że jestem osobą na dobrą sprawę spoza fandomu ( jakiegokolwiek w ogóle) i z tematem slash/yaoi zapoznałam się niedawno, także jeśli macie jakieś spostrzeżenia, czy uwagi dotyczące moich wniosków to bardzo chętnie wysłucham  (bo widzę, ze piszą tu osoby znające sytuację o wiele dłużej) .
„Prezydent Internetu Q postawił kiedyś śmiałą tezę, że spora część yaoistek tak naprawdę nie odróżnia mężczyzny od kobiety.”
Otóż samo yaoi zostało wymyślone w latach 60 przez japońskie feministki jako narzędzie tzw. „strategii subwersji” wobec patriarchatu czyli mówiąc krótko - pewnego rodzaju „zemsty” na opresyjnym wobec kobiet, japońskim społeczeństwie. Dosłownie więc „obsadzono” męskiego bohatera (Uke) w roli jaką tradycyjnie w tej społeczności pełniła kobieta: poczynając od życia seksualnego, przez obowiązki domowe, na infantylizacji bohatera kończąc. Z tej perspektywy zdziecinnienie bohaterów yaoi tłumaczyłabym tak: jeśli spojrzy się np. na japońską pornografię od strony tego jak przedstawiane są tam kobiety to warto zauważyć, że występują one często jako lolity wydające z siebie niemal dziecinne odgłosy podczas orgazmu. I tak tez postacie dziewczęce funkcjonowały w japońskiej kulturze/społeczeństwie przez długi czas , nie tylko w sferze seksualnej ale w szerszej perspektywie ( w takim ujęciu kobiety były postrzegane czy wręcz pożądane przez męską cześć społeczeństwa – jako właśnie nieporadne i zdziecinniałe, wyuzdane w łóżku ale jednak z zachowaniem „poddańczej” postawy wobec męskiego partnera).
Zachowanie infantylne czy też w szerszej perspektywie – emocjonalne, nie przystoi chłopcom/mężczyznom, szczególnie tym wychowywanym w etosie zimnokrwistego wojownika. Również fetyszyzacja domniemanego kobiecego infantylizmu w japońskiej kulturze miała się nijak do rzeczywistości (a już w szczególności musiała być dość obraźliwa dla kobiet związanych z ruchem feministycznym) – stąd Uke to po prostu postać jaka miała w założeniu wyśmiać tego typu standardy i postawy, pokazać absurd takiego postrzegania kobiet. Yaoi to nic innego jak po prostu powiedzenie mężczyznom ( dosłownie) – „poczuj się w mojej skórze”. Zimnokrwisty wojownik stawał się więc infantylną lolitką spełniająca zachcianki swojego Pana i Władcy
* Tym samym umieszczenie Uke w roli kobiecej to oczywiście prosta droga do zjawiska mpregu w przyszłości.

Unknown pisze...

Drugą zasadniczą funkcją yaoi był aspekt terapeutyczny. Spotkałam się kiedyś z ciekawym artykułem na temat slashu, gdzie autorka zauważyła, że umieszczenie kobiecego ciała w narracji zawsze sytuuje to ciało w jakimś szerszym dyskursie. Innymi słowy jest to „ciało problematyczne” ponieważ zawsze będzie ono interpretowane w odniesieniu do szerszego spectrum znaczeń ( np. albo do wykładni feministycznej albo w kontekście męskiej opresyjności). Dlatego usuniecie tego „ciała” z narracji pozwala na uniknięcie tego dyskusji na jego temat. Również, jak uważają psycholodzy, zastąpienie kobiecej bohaterki postacią męską pozwala czytelniczkom na projektowanie swoich lęków/pragnień w bezpiecznej przestrzeni, ponieważ nie są one same obiektem tych fantazji. Jako iż yaoi wywodzi się z kultury japońskiej, tutaj warto zamieścić małą notkę historyczną. Otóż w latach 60 wciąż w kraju kwitnącej wiśni stacjonowały dość licznie wojska amerykańskie ( stacjonują nadal ale na innych zasadach obecnie), których żołnierze zasłynęli ( sprawa zaczęła wychodzić na jaw chyba dopiero w latach 90) z masowych gwałtów na młodych Japonkach. Była to sytuacja przez lata przemilczana i ze skutkami tej opresji kobiety często musiały w milczeniu radzić sobie przez całe życie ( (doświadczenie wspólne zresztą dla kobiet ze wszystkich kręgów kulturowych). Dlatego w yaoi , niemal na zasadzie dramy, mężczyźni ( symbolizujący tu postaci kobiece) poddawani są tak często różnego rodzaju seksualnym opresjom, stąd też popularność wszelkich wątków BDSM ( choć to jeszcze bardziej skomplikowany temat) czy aspektów niewolnictwa ( na zasadzie powtarzania hasła „kochanie, to zostaje tylko między nami”). Pisanie/czytanie takiej sceny erotycznej, w której ciało kobiece nie występuje daje więc znamiona bezpiecznego przeżywania aktu seksualnego, przez kobiety, które niekoniecznie chciałyby być same podmiotem takowego ( z różnych powodów). Nie chodzi więc o fetyszyzację czy przyzwolenie na gwałt ( w tym gwałt na mężczyznach), ale o próbę odreagowania własnej traumy/lęku.

Unknown pisze...

* tutaj musze się podzielić pewnym odkryciem – otóż ponoć istnieje taka figura w fanfikach m/m oraz w yaoi, która nazywa się „uzdrawiającym penisem”(!?!). I tak – chodzi właśnie o uzdrawiająca moc aktu seksualnego. Tutaj nie jestem do końca pewna, ale wydaje mi się, że chodzi o przeciwstawienie miłości manifestującej się pod postacią seksu z osobą ukochaną względem opresyjnego, brutalnego gwałtu/innej przemocy fizycznej jakiej zaznał bohater w przeszłości. Oczywiście często tego typu akty dokonują się dosłownie i np. połamany, zakrwawiony, czasem nawet nieprzytomny bohater zostaje natychmiastowo uzdrowiony dzięki ‘działaniom’ swojego kochanka ( no dokładnie tak jak w tym analizowanym tu tforze).

Trzecim ważnym aspektem jest zmiana tzw. „władcy spojrzenia” który w klasycznej narracji zawsze jest mężczyzną, zaś kobieta pełni wówczas rolę „love interest”/ wsparcia emocjonalnego dla bohatera. Tym samym staje się ona „obiektem” ( przedmiotem) na który mężczyzna (podmiot narracji) patrzy. Yaoi zmieniło tą dynamikę nakazując przeniesienie spojrzenia głównego bohatera ( męskiego, ale patrzącego w domyśle oczami czytelniczki – kobiety) na drugiego mężczyznę i potraktowania go jako obiekt seksualnej fantazji ( podobnie jak uczyniło to kino queer). Innymi słowy – trochę to jest tak jakby kobieta z ukrycia podziwiała męską fizyczność, podczas gdy otwarcie jest to źle widziane.

* Mimo, ze sporo od lat 60 się zmieniło, wciąż tego typu stereotyp ( kobieta, które kocha duchowo, zaś fizyczność nie ma dla niej żadnego znaczenia, plus nie zapominajmy, ze pierwsza okładka z serii „hot man of the year” to gdzieś dopiero końcówka lat 80 podczas gdy kobiety na rozkładówkach playboya były popularne dekady wcześniej) funkcjonuje bardzo powszechnie. Ogólnie w kulturze zachodniej jak i wschodniej pożądliwe patrzenie przez kobiety na mężczyzn jest źle widziane – mężczyzna spełniający rolę obiektu seksualnego nie jest czymś co społeczeństwo jest w stanie do końca zaakceptować ( ten lęk heteroseksualnych mężczyzn przed tym, ze mogą stać się obiektem fascynacji ze strony nie tylko homoseksualistów ale i kobiet właśnie jest dość powszechny – nie mniej ni więcej chodzi tu utratę przez nich kontroli).

Tyle jeśli chodzi o założenia, które oczywiście z biegiem czasu zostały gdzieś zapomniane, pogrzebane, a twórczość yaoi oparła się na powtarzaniu tych schematów przez autorki w sposób nie do końca świadomy.
Oczywiście w złym pisarstwie tak jak w każdej twórczości naiwnej dochodzi do hiperbolizacji indywidualnych perwersji, lęków czy traum stąd czasem dostajemy w rezultacie bardzo dziwną i mroczną mieszankę.
Tutaj też należy zaznaczyć, ze potrzeby seksualne kobiet nie były tradycyjnie szczególnie istotne, toteż przez wiele lat nie zostały ( i nadal nie są ) znacząco wyartykułowane. Dlatego poruszanie się po terenie fantazji seksualnych przez kobiety często ma pewne znamiona eksperymentalne, a z racji faktu, ze same autorki nie do końca utożsamiają się ze swoimi bohaterami ( jeśli mówimy o bohaterach męskich) – pozwalają sobie one na umieszczanie ich w sytuacjach często przekraczających różne dozwolone granice (plus jest to twórczość nieskrepowana przecież mainstreamowymi normami, tym co przystoi a co nie, przez lata nieposiadająca własnego kanonu bo tez nieposiadająca własnej bazy krytycznej) .
To tyle jeśli chodzi o samo yaoi. (Sporo osób uważa , ze slash to taka „zachodnia wersja” tego nurtu – ja osobiście kategoryzuję go jednak jako osobne zjawisko, mimo pewnych zbieżnych, więc ten komentarz w gruncie rzeczy go nie dotyczy).




kura z biura pisze...

Warto było przebrnąć przez tę kupę, żeby doczekać się takich komentarzy.

:)

Niemniej, choć teraz rozumiem, skąd się wzięły i jaką rolę miały do odegrania te wszystkie wkurwiające rzeczy w yaojcach - nie przestają one być wkurwiającymi rzeczami. Gatunek wyrwał się na wolność i zaczął żyć własnym życiem, co niestety w większości oznacza bezmyślne powielanie tych właśnie najgorszych wzorców. A efekty widzimy na przykładzie takich właśnie opek...

Anonimowy pisze...

Look At You, Boy, dzięki. Interesujące i sporo tłumaczy, aczkolwiek podpisuję się pod komentarzem Kury - to opko nadal powoduje u mnie odruchy wymiotne. Pomijam niesmaczną treść i kompletną nieumiejętność stworzenia choćby w miarę spójnego uniwersum, ale czy ałtorka nie na serio nie dostrzega, jak bestialsko kaleczy ojczysty język, czy ma to w dupie i produkuje ten smętny bełkot bez czytania i bez cienia refleksji?

kura z biura pisze...

Ciekawostka: na stronie aŁtorki mamy również dział z recenzjami. Oto, jak widzą "Upadłego anioła" wierne czytelniczki:

http://dziennikyaoivergithii.bnx.pl/readarticle.php?article_id=1515

Anonimowy pisze...

"

Często w innych opowiadaniach z tą parę (nie autorstwa Ver) jest powtarzający się motyw ze złym Dumblodorem i Lordem, któremu nagle odwidziało się zabijać, albo który od początku był dobry tylko Albus przedstawiał go w złym świetle i reszta społeczeństwa wierzyła mu. To jest inne. Bardzo prawdopodobne i oryginalne. Nie ma pojęcia skąd Ver wzięła pomysł na coś tak niezwykłego i cudownego. Lubię gdy są wprowadzani bohaterowie z innego fandomu, albo zupełnie wymyśleni. Przez to opowiadanie staje się ciekawsze i oryginalniejsze. "

*rotfl into spaaaaceeee*

-anomim m

Unknown pisze...

@kura z biura, @ Anonimowy 19:55 :
Jasne! Ja w ogóle nie usprawiedliwiam aŁtorki tego tworu, moje zdanie na temat tego opka wyraziłam kilka komentarzy powyżej :) Chodziło mi tylko o to, ze pewne zjawiska w jakiś sposób są uzasadnione, co oczywiście nie oznacza, ze należy je z tego powodu zacząć chwalić.
Tak, gatunek zaczął żyć własnym życiem, ale tez należałoby się zastanowić, czy przypadkiem się już nieco nie wyczerpał, ponieważ pewne schematy pozostają niezmienione przez lata ( za to właśnie jak napisałaś są bezrefleksyjnie powielane). Możliwe też, że wiele zależy od świadomości autora i zapewne można sprzedać naprawdę każda perwersję o ile jest ona uzasadniona, dobrze napisana i autor/autorka mają świadomość tego w jakiej stylistyce się poruszają ( a także sporą dozę samokrytyki). Starałam się po prostu w miarę obiektywnie przedstawić jakieś szersze ujęcie problemu ( przy okazji przepraszam za błędy w tym przydługim komentarzu , pisałam trochę „na szybko”) bo jest dość … specyficzny. Natomiast to, że w założeniu yaoi może pomóc w odreagowaniu np. gwałtu, nie oznacza wcale, że należy w takich opowiadaniach ów gwałt traktować jako coś .. nie wiem… zabawnego czy nieznaczącego. Również przeraża mnie sytuacja jeśli prawdą jest to, że autorka analizowanego tu opka jest studentką dziennikarstwa (!?!?!?) i podchodzi tak niesamowicie bezrefleksyjnie do tego co napisała. Ba! Nawet jest dumna z tego! Po prostu straszne. Co do „Upadłego Anioła” – nie ma tego nawet jak bronić, nie i już, to jest po prostu zło :) Szczególnie, ze ostatnimi czasy czytałam kilka naprawdę rewelacyjnych slashy ( niemających nic wspólnego z estetyką yaoi) i wierzcie mi – bez porównania.
@kura z biura - już zabieram się za czytanie "recenzji" :D

Leleth pisze...

O ile pamiętam, to studentką dziennikarstwa jest faneczka, Akemi.
Autorka ma bodajże 27 lat.

Unknown pisze...

@Leleth: Co Ty w ogóle opowiadasz? 27? Bez jaj.

Shun Camui pisze...

28

szarosen pisze...

28... to ile razy można powtarzać pierwszą gimnazjum?

Look At You Boy - bardzo ciekawy ten Twój "artykuł" tu w komentarzach, nareszcie jakieś logiczne wytłumaczenie dla yaoi. (Co nie zmienia faktu, że nadal będę unikać.)

Unknown pisze...

@kura z biura – recenzja z linka cudowna, ja się nawet w jakiejś części z nią zgadzam:
„Były momenty, w których płakać mi się chciało:”. Mi też! Mi też!
„Według mnie Ver torturowała nas” – oj tak…. Nawet nie wiesz jak bardzo…
„Jeżeli chodzi o koniec opka to nie spodziewałam się happy endu. Raczej wszystko wskazywało na tragiczny koniec. A tu nagle taka niespodzianka, bo w gruncie rzeczy dobrze się skończyło.” – zgadzam się, jakby nie patrzeć pozbyliśmy się bohateropodobnych tworów, szkoda, ze trzeba było czekać tak długo…
„a nie czytam tego tylko dlatego, bo się nudzę (choć po części tak jest). Z każdego opowiadania można wyciągnąć jakiś wniosek i nad każdym można zastanowić się dogłębnie” – dogłębnie to tutaj słowo klucz.
Swoją drogą cała strona to niesamowite zjawisko. Nawet bio autorki:
„Rozpoczęła publikowanie w 2009 roku, aczkolwiek do tego czasu miała już większość napisane.” – yh, w sensie większość czego? Tak WSZYSTKIEGO ogólnie? Całej literatury jaka kiedykolwiek została lub zostanie napisana? Czy też autorka ma jakieś zakodowane ograniczenie i np. nie może przekroczyć limitu 200 opek, z czego większość , 163, miała już napisane, gdy zakładała stronę? Nie ogarniam. :/

szarosen pisze...

Zaiste świetna recenzja!
"Sceny w pociągach też nie są często spotykane, a tu została ona bardzo ładnie opisana".

szarosen pisze...

Ale o co chodzi z "pif-paf"? (Chociaż nie wiem, czy chcę wiedzieć.)

kura z biura pisze...

Chodziło o wygłupy zdziecinniałego Harrusia, kiedy to latał po całym domu i udawał że strzela.

Anonimowy pisze...

Matko i córko... Niech mnie ktoś przytuli ;___;

Carly

Royal Bee pisze...

Uh, jestem prawie równolatką aŁtorki tego "tworu" i aż mi głupio, że ludzie w moim wieku są jeszcze w stanie wypluwać z siebie takie abominacje. T_T

Look At You, Boy, dzięki za Twoje komentarze, te informacje są przeciekawe i naprawdę wiele wyjasniają.
O ile zawsze lubiłam wątki m/m w popkulturze czy fandomach, to jednak odrzucało mnie od tych bezrefleksyjnie powielanych stereotypów i nie mogłam przy żadnym tytule dobrnąć do końca. Może polecisz jakieś dobre przykłady, opek czy nie opek, jeśli oczywiście takie znasz? :D

Anonimowy pisze...

Nie umiem pisać długich komentarzy. No i trudno. Analiza wyborna, zwłaszcza druga i trzecia część. To opko jest jak torpeda prosto w mózg. Szczególnie durny wydaje mi się aspekt żałoby po Harrym. Za co w ogóle ta żałoba? Że książkę napisał? Jak wiadomo logika jest dla słabych. Bycie kawaii wystarczy. :/

Karol Emanuel

szarosen pisze...

https://www.facebook.com/vergithia.historie

Polubienia: 69. Przypadeg?

Niofomune pisze...

28? Serio? Znaczy się, autorka jest ode mnie o ponad dekadę starsza. *charczy i zdycha*

@Look At You, Boy - podpisuję się pod wszystkimi innymi, to bardzo ciekawe, co piszesz o tym schemacie i nigdy bym nie pomyślała, że to rzeczywiście ma tak skomplikowane podłoże. Chociaż to pewnie kwestia tego, że mało osób chce - jak Ty - zagłębiać się w historię danego zjawiska. Yaoistki po prostu stwierdzają, że ten schemat istnieje po to, żeby było kawaii i ja właśnie tylko w takiej formie się z tym spotkałam. A że dla mnie schemat seme-uke jest atrakcyjny ujemnie, to po prostu nie tykałam tematu nawet kijem przez szmatę.

Icy pisze...

"Lubię Hermionę, bo ona wierzyła Harry’emu od samego początku. Ta postać została dobrze wykreowana, choć nie umiem powiedzieć, co w niej jest takiego niezwykłego. Może jej mądrość i to, że jest ona kanoniczna? Taka zwykła wymądrzająca się Herm."
HERMIONA DOBRZE WYKREOWANA...W TYM CZYMŚ ...NA RANY CHRYSTUSA, TO COŚ HERMIONO RECENZENTKA UWAŻA ZA DOBRZE WYKREOWANĄ POSTAĆ? Straciłam wiarę w ludzi.

I przepraszam za Claps Locka, ale rozumiecie

Icy

Unknown pisze...

@szarosen:
Dzięki :) Widziałam facebooka i najbardziej zszokowały mnie profile czytelników. Nie wiem czy jestem bardziej zafascynowana czy przerażona – powiem szczerze liczyłam jednak na gimnazjalistów/uczniów podstawówki, nie zaś na studentki politechniki i pielęgniarki (!?!). Strach wyjść po chleb do Pani Halinki ze spożywczaka :D Tzn. ok., może nie powinnam oceniać, ja tez czasem lubię poczytać coś dla rozrywki, ale na Boga, trzymajmy jakieś standardy.

Anonimowy pisze...

Starałam się zrobić researche strony aŁtorki, ale przerosło mnie to zadanie :-/
Dzisiaj mogę przedstawić jedynie ogólną tematykę jej tForów:
1. Łączy mangi i książki w strasznych konfiguracjach
- mangi Naruto, Yu-Gi-Oh, 07-ghost, Avatar, Fullmetal Alchemist, Shaman King
- książki Harry Potter, Eragon
- mieszanki Eragon/Naruto, Harry Ptter/Dragon Ball, Harry Potter/ Shaman King
- własne opka często później "doczepiane" do w.w.
2. Tworzy wielotomowe sagi rodzinne (Mpreg-i wszelakie są u niej na porządku dziennym) przerób 7 dni w tygodniu po 1 rozdziale wywołuje we mnie obawę, czy aŁtorka nie podejmie się napisania kontynuacji "Upadłego Anioła" np: z Ronem i Remusem w rolach głównych!
3. Praktycznie każdy jej tFór zawiera gwałty, tortury, zachowania aspołeczne (nawiązujące do Anny, lub zaklęcia zapładniającego z analizy), Mary Sue obowiązkowo.
4. Na koniec stworzyła ukrywającą się w haśle "Stars" przestrzeń gdzie podobno żyją i kopulują wszyscy bohaterowie jej opek, a ona bogini Arkadas wpada i rozdaje scenariusze do kolejnych tym, którzy akurat nawiną się jej pod rękę. ;-P

S.

Ten Zenon pisze...

Jeez, nie wysyłajcie tego tym pojebom z południowych stanów USA, bo tym opkiem serio można by kogoś "wyleczyć z homoseksualizmu" ( i zostawić traumę na całe życie).

To jest chyba druga najgorsza rzecz, jaką widziałem w życiu, zaraz po nazi-opku (chociaż nie jestem pewien, wydaje mi się, że tam sceny seksu nie były AŻ TAK obrzydliwe, a boje się czytać jeszcze raz). Gratuluje, że wytrwaliście, ale proszę, dla naszego i waszego dobra, weźcie teraz na warsztat coś łatwiejszego...

PS ofc vielen Dank dla Look At You, Boy, dzięki za uświadomienie, jak bardzo porytym gatunkiem jest współczesne yaoi.

Anonimowy pisze...

Ja też chętnie się dowiem czy istnieją w ogole jakieś sensowne opka yaoi w internecie i jeśli tak, to jakie...

bo to-to tutaj to koszmar, którym bardzo chętnie postraszę swoich wrogów w przyszłości :P

Anonimowy pisze...

S.to ta jedna aŁtorka tworzy te wszystkie opcia, czy jest to jedna strona gdzie ileś osób publikuje? Jeśli te opcia, o których wspomniałaś są przez tę samą aŁtorkę, to poświęcę swoje zdrowie mentalne i przeczytam jakiś inny tFór od niej z jakiegoś innego fandomu, który lubię :D .

Co do analizy to na wszelkie obrzydlistwa itp. w opciach jestem raczej odporna, ale tutaj byłam autentycznie zażenowana .____. .

Unknown pisze...

@ Nimfomune: Tzn. ja ogólnie jestem właśnie na etapie badania zjawiska fandomowych slashy ( dla mnie to jest osobny gatunek od yaoi) , także skoro już byliśmy przy pokrewnym temacie to postanowiłam się podzielić zdobytymi ciekawostkami , ale specjalistką od yaoi raczej nie jestem ( przy okazji jeśli ktoś byłby zainteresowany, to korzystałam częściowo z informacji z artykułu Anny Rogozińskiej „Ai No Kusabi - Kobieca fantazja homoerotyczna w japońskim filmie animowanym z gatunku yaoi”, który ukazał się w Panoptikum nr 3(10)2004 poświęconym kinu i literaturze queer ). Interesujące co mówisz o podejściu samych yaoistek, ciekawiło mnie właśnie na ile autorki są świadome tego w jakim nurcie się poruszają ( swoją drogą „yaoi” w oryginalnej definicji pojęcia oznacza po prostu coś „bez sensu”, więc może wymagamy zbyt wiele). Slash jest znacznie bardziej interesujący moim zdaniem ( a przynajmniej zaskoczył mnie pozytywnie) i o wiele bardziej dojrzały pod wieloma względami. Przede wszystkim taki klasyczny ( czyli nie oparty o wątki BDSM albo A/B/O, które czerpią sporo z yaoi) nie zawiera właśnie dynamiki Uke/Seme, a opierając się czy tez inspirując narracją filmową/TV wypracował zupełnie nowe standardy. I tutaj na ile zorientowałam się w komentarzach (pod tymi dobrze napisanymi opowiadaniami) – większość autorek jest bardzo świadoma tego co pisze, jak i bardzo otwarta na krytykę. Przy czym nie znalazłam nic ciekawego w polskim internecie pod tym względem jeśli mam być szczera :)

@ Royal Bee @anonimowy 14:57 – właśnie ze względu na to co napisałam powyżej – nie wiem czy jestem stanie Wam pomóc. W ogóle „opowiadania yaoi” to dość dziwny twór, biorąc pod uwagę, że przecież pierwotnie gatunek stworzony był jako manga, czyli wytwór raczej wizualny niż opisowy. No chyb a, że interesują Was slashe i to w języku angielskim ( naprawdę chciałam znaleźć coś dobrego po polsku, ale niestety…) , to tutaj myślę, ze coś wyszukam wartego uwagi.


Anonimowy pisze...

S.to ta jedna aŁtorka tworzy te wszystkie opcia, czy jest to jedna strona gdzie ileś osób publikuje? Jeśli te opcia, o których wspomniałaś są przez tę samą aŁtorkę, to poświęcę swoje zdrowie mentalne i przeczytam jakiś inny tFór od niej z jakiegoś innego fandomu, który lubię :D .

Co do analizy to na wszelkie obrzydlistwa itp. w opciach jestem raczej odporna, ale tutaj byłam autentycznie zażenowana .____. .

25 stycznia 2015 15:19

Tak, to wszystko jest dziełem jednej aŁtoreczki!
Podaj co lubisz, a może dam Ci namiary na konkretne opka.

S.

Royal Bee pisze...

Look At You, Boy, ja ogólnie mam na myśli dobre historie slashowe - jakiekolwiek, bo yaoi w formie pierwotnej (tj mangowej i stereotypowej) po prostu już nie trawię, o opkach tego typu nie wspominając. Napisałaś parę postów wyżej, że spotkałaś się z porządnymi slashami, więc chętnie bym je zobaczyła. Sama nie byłam nigdy na tyle zdeterminowana, aby szukać, ale nadzieja na istnienie dobrych i wiarygodnych historii m/m jeszcze we mnie nie umarła. :P

Anonimowy pisze...

S. dzięki za odpowiedź, już znalazłam tam jedno opcio z fandomu Yu-Gi-Oh! i muszę powiedzieć, że też podobny styl, też debilne zdrobnienia (tak jak tutaj są jakieś "dupki" czy "aniołki", tak tam są "duszki"), bohaterowie infantylni do porzygu, rozwiązania fabularne z rzyci wzięte (tak jak tutaj nagle znikąd mamy Syriusza po stronie Voldemorta, tak tam mamy wypranego z kanoniczności Kaibę, czy nawet samego faraona), kompletnie niekonsekwentne i niekanoniczne rozwiązania fabularne i konstrukcja świata... wszystko to co jest w tym zanalizowanym tutaj opciu.

A, i przepraszam, pod poprzednim komentarzem zapomniałam się podpisać Dx .
MaiCroft

Anonimowy pisze...

Przerażające, że można aż tak bardzo nie widzieć niskiego poziomu tego, co się pisze! Pomijając wszelkie potknięcia językowe - to są potworne, niespójne i szkodliwe bzdury.
A zachwyty w recenzjach na stronie autorki, pełne przekonania co do wielowymiarowości historii oraz ich uniwersalnego przesłania... Podejrzewam, że czoło mi się już trochę spłaszczyło od headdesków.

W necie jest mnóstwo znakomitych historíí m/m, spójnie i interesująco opisanych, poukładanych i zaskakujących, czasem bardzo zabawnych.
Czytałam właściwie tylko te z fandomów HP, Sherlock i Supernatural (guilty pleasure, tak wiem;-), za to rzeczywiście, poza toroj, która napisała kilka własnych opowiadań z Sherlocka i HP oraz przetłumaczyła kilka rosyjskich- jeśli coś jest dobre, to głownie w anglojęzyczne części fandomów.
Albo dobrze przetłumaczone - tu wielkie zasługi ma Pirania, którą kwiatami i czekoladkami powinno się obrzucać za tłumaczenia wordstrings:-)

Czy to znaczy, że bedziemy się teraz wymieniać namiarami?:-) Mamy zgodę Analizatorów na taki off-topic w komentarzach?:-)

Sakurako

Anonimowy pisze...

Jeśli ktoś z Was ma ochotę rzucić okiem na chyba najbardziej klasyczny pairing slashowy z możliwych, czyli startrekowego Kirka/Spocka, to tu może sobie poczytać opowiadania jednej ze słynniejszych autorek i, o ile się nie mylę, założycielki strony:

http://ksarchive.com/viewuser.php?uid=2

Jest tam też parę innych niezłych opowiadań, ale i sporo chłamu.

Anonimowy pisze...

Przepraszam za faux pas, nie zapytałam o zgodę na namiary - naturalnie, jeśli jej nie ma, proszę o usunięcie komentarza.

Anonimowy pisze...

Aaaa nie odniosłam się do znakomitych komentarzy Analizatorów - szapoba, jesteście wielcy:-)
A konduktor, ktory zmarszczył pysk - zrobił mi dzień:-))))
Sakurako

Unknown pisze...

@Royal Bee: Ok. :)
Tzn. nie wiem, może zapędziłam się z rewelacyjnością, bo też wszystko pewnie wobec zanalizowanego tu opka będzie mniej lub bardziej rewelacyjne ( he, he), ale mogę podać tytuły, które po prostu bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły i które od strony technicznej były napisane na dobrą sprawę profesjonalnie. Tzn. bohaterowie byli wiarygodnie skonstruowani ( zarówno pierwszo jak i drugoplanowi), widać, że autorki uprzednio zrobiły research oraz szczegółowy plan całej narracji, zaś prócz samego romansu mamy tu też inną, ciekawą historię ( nadrzędną wobec samego wątku romantycznego) . Czyli ogólnie wszystko jest dobrze zbalansowane.
Oczywiście wiadomo, że wciąż poruszamy się w klimatach literatury /filmu klasy B (w których przecież również zawiera się wszelkiej maści pornografia), ale przynajmniej tutaj autorki są tego faktu bardzo świadome, wręcz bawią się kalkami znanymi z TV.
(Przy okazji jeśli jeszcze nie wchodziliście na AO3 – to polecam, to jest ogromny zbiór fanfików właściwie z całego świata, a dzięki klarownemu tagowaniu łatwiej jest znaleźć to czego się szuka + sama organizacja prowadząca stronę posiada również dział naukowy, typowo akademicki, gdzie można znaleźć profesjonalne teksty dotyczące różnych zjawisk fandomowych).
Zaraz podeślę małą listę tytułów.


Anna Maria smutną ma twarz.(~Anika6) pisze...

"
Nikt nie widzi. Zresztą zaraz dojdę, tylko jeszcze raz wjedziemy w jakieś zakrzywienie.

O, curva peligrosa! To się nazywa “zakręt”..."

Technicznie rzec biorąc to mógł być łuk poziomy.
~Studentka wydziału z kolejowymi tradycjami



Co do całości tForu-Zdarza mi się czytać yaoi, głownie w formie mangi. Czytam zarówno te naprawdę świetne, wybiegające poza wszystkie schematy, bez miłości od pierwszego gwałtu i innych syfów, ale też takie, które są po prostu niedorzeczne, głupie i obleśne, kierując się takimi motywami jak przy czytaniu analiz.
I choć widziałam już mpregi, yaoi z syrenkiem, z wężem-bogiem, który przemienił się w człowieka, gwałt szczurzymi ogonami, miłość od pierwszego gwałtu, sado-maso i syndrom sztokholmski, to tamte yaoice (mimo, że to były mangi, więc wszystko przedstawione wizualnie) nie dorastają temu do pięt pod względem wpływu na mój umysł. Tam była chociaż jakaś koncepcja, fabuła nawet się kleiła, a przede wszystkim postaci i ich otoczenie były wymyślone przez autora.
Tutaj niestety jest gwałt na postaciach, które darzę sentymentem. Postać Harry'ego jest wybitnie irytująca (przypomina mi taką gimbazjalną dziunię-dresiarę, której "wszystko się należy") i w zasadzie dziwnie wykreowana-z jednej strony chamskie odzywki, z drugiej kawaii ukeś połączony pępowiną ze swoim seme. To nawet nie podchodzi pod schemat tsundere.
Voldemort to w ogóle jakaś pomyłka, chyba ucharakteryzowany Troskliwy Miś ;__; W ogóle Rowling kiedyś powiedziała, że on nie może odczuwać miłości, bo został poczęty przy udziale eliksiru miłosnego. No dobra, wiem, to przecież kanon jest, o czym ja w ogóle w kontekście tego opka mówię xD
Cała fabuła ma tyle wątków z rzyci wziętych, że to głowa mała...
Aż trudno uwierzyć, że w wieku 28 lat można napisać coś takiego na serio ;___;

Anonimowy pisze...

Ootori-chan (Anika6): "W ogóle Rowling kiedyś powiedziała, że on nie może odczuwać miłości, bo został poczęty przy udziale eliksiru miłosnego. No dobra, wiem, to przecież kanon jest"

Nie kanon tylko wywiad, a wielu fanów, moim zdaniem całkiem słusznie, olewa te wywiady łukiem gotyckim. Jak coś miało być kanoniczne, to powinno się znaleźć w książce, koniec, kropka. Inaczej jest to taki sam fanfic jak każdy.

Zresztą ten konkretny fragment jest dość obrzydliwy. "Nie może odczuwać miłości, bo został poczęty przy użyciu eliksiru" - TAK, KURNAĆ, bo ludzkie życie najbardziej determinują okoliczności poczęcia. Nie wychowanie, nie środowisko, nie własne decyzje, nic z tych rzeczy. Jak zostałeś poczęty z gwałtu (bo czym innym jest użycie eliksiru), to nie będziesz odczuwał miłości, choćbyś się wściekł i do końca życia będziesz pokutować za postępek swojego ojca/matki. Świetny przekaz do książki dla dzieci. Pani Rowling, niech się pani puknie w łepetynę.

Anonimowy pisze...

Nie wiem, o jaki wywiad chodzi, ale mam niemal stuprocentową pewność, że został źle zrozumiany/przetłumaczony. Przecież ogólne przesłanie książek Rowling w tej kwestii jest dość jednoznaczne - nie liczy się, czy jesteś Mugolem, magiem czystej krwi czy pochodzisz z rodziny "mieszanej" - to ty decydujesz jaką jesteś osobą i to twoje wybory cię określają, a nie pochodzenie/warunki jakie istniały przy poczęciu.

Osobno w ogóle muszę powiedzieć, że znowu się podłamałam. Czytałam to opko i miałam wrażenie, że czytam coś, co napisała trzynastolatka fantazjująca zupełnie teoretycznie na temat tego, czym może być seks i odreagowująca swoją frustrację na tych Wrednych Dorosłych. W realu nie mogę odpyskować nauczycielce, tak żeby jej w pięty poszło, no to Harry odpyskuje Dumblowi, nazwie innego kretynem a do osoby, która (przynajmniej przez jakiś czas, nawet w tym uniwersum) troszczyła się o niego jak matka, odezwie się per "szmato". Tylko przy tych założeniach, z pewną dawką desperackiej nadziei, że ałtorka przecież dorośnie dało się to czytać. A teraz przeczytałam komentarze i po prostu rozpacz mną targnęła.

Chciałam podziękować Look At You Boy za ten komentarz powyżej na temat specyfiki yaoi. Jak powiedział Shrek do Fiony - To wiele tłumaczy. No ale nie wszystko niestety.

I ja też wymiękłam czytając "to który z was był kobietą"... No wiecie ludzie. Przecież wystarczy odrobina wyobraźni, żeby się domyślić, że to jest jedna z najbardziej bezsensownych rzeczy o jakie można pytać, to jest pytanie, które pytającego dyskwalifikuje na wstępie jako totalnego debila. Przecież o to właśnie chodzi, że to związek dwóch facetów i żaden z nich kobietą nie jest...

Hanna

Unknown pisze...

@Royal Bee: Ok, przepraszam za zwłokę, ale postanowiłam podać tytuły z małym recenzenckim wstępem, mam nadzieje, ze nie zostanie to odebrane jako spam ( to po prostu moja tendencja do nadmiernego gadulstwa się tu ujawnia). Tytuły są w sumie trzy, ale od razu mówię, że wszystkie podane tu opka (choć nie nazywałabym ich tak, to jednak całkiem niezłe rzeczy) są po prostu długie, na dobrą sprawę to po prostu książki. ( W każdym wypadu jest to AU, zależało mi bowiem na przyjrzeniu się raczej kreatywności autorek niż rozliczaniu z kanoniczności)
1. POINT PLEASANT [Supernatural AU, ship : Destiel (Dean Winchester/Castiel)]
Opowiadanie ( w sumie 350 stron to już chyba nie opowiadanie…) zostało wydane (po zmianach) w formie oficjalnej książki, ale osobiście czytałam je w wersji oryginalnej, którą , naturalnie, można znaleźć na naszym popularnym gryzoniu.
Dean jest poczytnym i popularnym pisarzem ( Hue Hue) specjalizującym się w horrorach klasy B, który cierpi na niemoc twórczą. Po niemal dekadzie spędzonej na włóczeniu się po USA, postanawia w końcu wrócić do swojego rodzinnego miasteczka , gdzie w przeszłości splot kilku wydarzeń zmusił go zarówno do wyjazdu jak i do wybrania takiego a nie innego zawodu. Poin Pleasant kryje w sobie jednak tajemnicę, z którą bohater nieszczególnie chciałby się mierzyć…
(haha, tak wiem, brzmi jak „opis dystrybutora” ale nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem tego zdania)To co najbardziej mi się tutaj podobało to fakt, że autorka sięgnęła do autentycznej urban legend , czyli mitu o Mothmanie ( a także przy okazji do mitologii miejscowych Indian), którą potraktowała w naprawdę interesujący sposób. Jeśli ktoś ogląda Supernatural będzie miał sporo frajdy w odnajdywaniu bardzo inteligentnie wplecionych w fabułę serialowych tropów i zależności, ale jeśli ktoś serialu nigdy nie widział to i tak powinien być zaintrygowany rozwiązaniem całej zagadki ( ja byłam bardzo!). Plus klimat małego, amerykańskiego miasteczka, które zamiata swoje problemy pod dywan, wydaje się być bardzo uniwersalny pod każdą szerokością geograficzną. Podsumowując: mamy tu zarówno elementy tradycyjnego horroru jak i małe, prywatne śledztwo rodem z dobrego kryminału, a także, wiadomo, romans (i dobrze napisane sceny seksu). Mimo pewnych, minimalnych na dobra sprawę, niedociągnięć to jest w sumie książka, którą spokojnie mogę polecić jako po prostu fajne czytadło.

Unknown pisze...

2. PERFORMANCE IN A LEADING ROLE [Sherlock BBC AU, ship: Johnlock ( Sherlock/Watson)]
Sherlock jest utalentowanym aktorem, który próbuje odzyskać popularność po tym jak swego czasu podjął kilka niezbyt trafnych decyzji zawodowych. Decyduje się on przyjąć rolę w nowym filmie Anga Lee, gdzie partnerować ma mu, niekoniecznie przez niego szanowany czy lubiany dodajmy, John Watson. To co bardzo mi się podobało, to nie tylko cięty język i dowcip autorki ( serio, żarciki odnoszące się do popularnych, Holliwoodzkich plotek czy podśmiewanie się z autentycznych aktorów/reżyserów są cudownie złośliwe i zabawne), ale przede wszystkim kanoniczność Sherlocka. Właściwie bez dokonywania większych zmian w jego osobowości okazało się , że Sherlock spokojnie sprawdza się w roli oddanego swej pracy do granic możliwości, ekscentrycznego i wyobcowanego hollywoodzkiego gwiazdora. Plus wiedza autorki jeśli chodzi o to jak „robi się TV” może spokojnie służyć jako podręcznik dla filmowców.

3. ANGEL SLAYER [ Supernatural RPF AU, Cockles ( Jensen Ackles/Misha Collins)]
Jakkolwiek nie byłam, głownie z powodów etycznych, szczególnie przekonana do parowania autentycznych, żywych aktorów ( i nadal nie do końca jestem, ale z drugiej strony… ekhm… nie wiem… Brangelina?…) tak na to opko trafiłam zupełnie przypadkiem. Okazało się, że to bardzo dobrze napisana rzecz, ale wypada ją czytać bez żadnego odniesienia do prawdziwych postaci – ot, po prostu wyobraźcie sobie, ze oglądacie film z obsadą lubianego przez Was serialu.
Jensen jest agentem FBI , który ściga seryjnego mordercę o przydomku Angel Slayer. Trup kładzie się gęsto, sceny seksu są dosadne, zaś kreatywności w opisywaniu scen zbrodni nie powstydziliby się zapewne twórcy Hannibala ( choć perwersje obecnego w opowiadaniu psychopaty zdają się być wciąż zaskakująco niewinne wobec tego co siedzi w głowie analizowanej tu aŁtoreczki…) a wszystko to napisane jest językiem tam dobrym ( strasznie zazdroszczę autorce takiej umiejętności pisania dialogów i budowania drugiego planu), że łapiesz się na tym, że czytasz siedząc na krawędzi łóżka w oczekiwaniu na dalszy rozwój akcji. Po prostu rasowy kryminał, ale zupełnie inny niż to co pokazują nam w TV ( śledztwo z perspektywy bohaterów wlecze się, pracownicy miejscowego posterunku policji są niekompetentni, dowody giną albo zostają zniszczone i nikt nie potrafi sprofilować mordercy – ot, żadne CIA, czy inny procedural). Oczywiście jest i romans, nawet jeśli to trochę klisza – to pięknie siedzi w konwencji gatunkowej.
No. :) Mam wrażenie , że te trzy są takie dość reprezentacyjne dla całego nurtu. I naprawdę bez żadnego porównania do twórczości aŁtoreczek.


Anonimowy pisze...

@Look At You, Boy
o proszę, ciekawa byłam co podrzucisz i czy to będzie coś, z czym się już spotkałam - a tu zaskoczenie:) Dziękuję za ograniczenie mi ilości przespanych godzin w najbliższej przyszłości, bardzo dziękuję :P

A tak poważnie, to dzięki za wcześniejsze informacje nt genezy wątków yaoistycznych w i poza fandomem. Sporo, wcześniej maksymalnie mnie denerwujących, rzeczy nabiera trochę więcej sensu. Co nie znaczy, że zaczynają mi się podobać:)
Pamiętam też, że swego czasu odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że te yaoicowe dziewięcioogoniaste postaci, to nie efekt zbiorowej halucynacji kilku ałtoreczek po wspólnie spędzonym zlocie, tylko odległe echo bytów z japońskiej mitologii. Nie, żeby mi się od razu zaczęły podobać;))

A jeśli szukasz innych opowiadań m/m napisanych znakomitym językiem i z bardzo konsekwentnie poprowadzonymi postaciami - to polecam "THE PARADOX SERIES" wordstrings (Sherlockowe). O ile już nie znasz tej autorki?:)
Mogę ją jeść łyżkami, chociaż świat, który stworzyła jest bardzo niepokojący.

Ach, a z fandomu HP - w zasadzie wszystko co napisała faithwood. Jeśli lubicie skrzące się poczucie humoru i przewrotne zawiązania akcji - to autorka, którą warto czytać:)

Sakurako (jak mi się nie chce logować, to nie uwierzycie:)

Anonimowy pisze...

"I oczywiście przebijająca przez to opko fascynacja yaoi i m&a ogółem. Potem dzięki takim "cudom" żal czasami znajomym się przyznać, że samemu mangi się czyta, bo nie daj borze, skojarzą ten fandom z takimi dziwadłami."

AMEN

Anna Maria smutną ma twarz.(~Anika6) pisze...

No faktycznie, jeśli informacja pochodzi z wywiadu, to nie jest kanon, przepraszam za niedopatrzenie.

@Look At You, Boy
Hmm, nie przepadam za parowaniem Sherlocka i Watsona, ale ten slash wydaje się być ciekawy. W szczególności, że według biografii nieautoryzowanej Holmesa autorstwa Nicka Rennisona nasz detektyw próbował sił w aktorstwie (i nie jest to zupełnie z rzyci wzięte, bo autor szukał jakiś podstaw w dziełach Doyle'a, żeby wysnuć taki wniosek c;).

kura z biura pisze...

Analizatorstwo w postaci Kury nigdy nie miało nic przeciwko offtopom. To tak w kwestii formalnej :)

Wracając na chwilę do tematu infantylizacji bohaterów oraz wieku aŁtorek. Pamiętam, jak przy opku piwnicznym też byłam absolutnie przekonana, że pisała to nastolatka, ponieważ bohaterowie, choć nominalnie dorośli (od 24 do 28 lat), zachowywali się, jakby mieli co najmniej dziesięć lat mniej. Na szczęście w tym opku przynajmniej obyło się bez zdrobnień, siadania sobie nawzajem na kolanach i gimnazjalnych wygłupów. Jednak na przykład żaden z głównych bohaterów nie pracował i nie zarabiał własnych pieniędzy, wszyscy mieszkali z rodzicami i byli na ich utrzymaniu (ok, Till w sumie był więźniem, ale Christoph i Richard - nie). Uznałam to za typowo nastolatkowe postrzeganie świata, osadzanie bohaterów w znajomych sobie realiach, bo przecież ani aŁtorka, ani jej koledzy jeszcze nie zarabiają i nie żyją samodzielnie...
Wyobraźcie więc sobie moje zdumienie, kiedy dotarłam do profilu aŁtorki na jakimś portalu, z którego wynikało, że ma 47 lat!
Kilka innych znanych yaoistek też już jest dorosłych od dość dawna, np. Sitriel około 30, Zilidya po 30. Nie powiem, żeby można się tego było domyśleć z ich twórczości...

Unknown pisze...

@kura z biura:
ok, ciesze, się, że offtopy nie przeszkadzają (ale jakby jednak zaczęły proszę krzyczeć) :)
Co do wieku - O rany, poważnie?! 47?! @_@ :D
Piwniczne opko było... ekhm... no… o rany… :) Pamiętam, że była to dla mnie ciężka przeprawa i chyba nawet tamtą analizę pozostawiłam nie do końca przeczytaną ( muszę zdecydowanie nadrobić) właśnie ze względu na natłok bzdur i idiotycznych dialogów. (Wprawdzie nie tak idiotycznych jak te autorstwa Ver, ale wciąż…. )
Ten wiek aŁtoreczek to jest w ogóle bardzo ciekawe spostrzeżenie, bo ja też zawsze zakładałam, że po prostu nastolatki bezrefleksyjnie powielają różne schematy, które znajdą w sieci.
Zapewne trochę tak jest, ze bohaterowie, których kreują, w jakimś sensie są odzwierciedleniem ich samych. Może, nie wiem – one po prostu czują się młode duchem? Albo to jakaś tęsknota za byciem nastolatkiem ? ( albo pójście na łatwiznę , bo tak jak istniało długi czas przekonanie w świecie filmowym, że w bajce dla dzieci „ wszystko przejdzie”, to może i o literaturze dla nastolatek myśli się podobnie?) Kurcze, ciężka sprawa. Bo z jednej strony rozumiem, że aŁtorki mogą być, z wielu powodów, na różnym poziomie mentalnym czy emocjonalnym, mogą nie mieć wykształcenia nawet licealnego, nigdy nie przeczytały nic poza artykułem z Faktu, albo są po różnych przejściach. Ok, zdarza się. Jeśli więc pisanie i publikowanie w sieci w jakiś sposób im pomaga – w porządku. Tylko co wówczas usprawiedliwia czytelnika? Tego czytelnika, który się tfurczością aŁtoreczkową tak zachwyca. Czytelnika, dodajmy – będącego, jak się okazało, w trakcie lub po studiach (np. według informacji z facebooka Ver ). Co ja mam powiedzieć w sytuacji, w której pani PIELĘGNIARKA potencjalnie zachwyca się opkiem, gdzie brutalny gwałt leczy się seksem z psychopatycznym mordercą ( uświadomcie sobie jak przerażająca jest sama myśl).
Ja odkryłam jedną ciekawą zależność - np. im lepsze opowiadanie tym autorka sympatyczniejsza :D

Unknown pisze...

@Sakurako: Dzięki wielkie! Nie znałam autorki, więc chętnie przeczytam, szczególnie, że właśnie potrzebowałam trochę Johnlockowych opek, a to wydaje się bardzo fajnie napisane ( już sobie odnalazłam autorkę na ao3). Jeśli chodzi o nieprzespane noce z powodu slashu – to właśnie przy Angel Slayer zdarzyło mi się siedzieć do 5 rano , bo tak bardzo nie mogłam się oderwać. W ogóle emwebb17 ma świetny sposób pisania, szczególnie zrytmizowanie języka jest po prostu bezbłędne. Nawet się zastanawiałam, czy to przypadkiem nie jest jakiś ghostwriter fanfikowy wynajęty przez PR serialu ( a potem zorientowałam się, ze przy Supernatural PR właściwie nie istnieje więc to niemożliwe).
PS. Przy okazji korekta do komentarza dotyczącego Angel Slayer: chodziło mi oczywiście nie o CIA tylko o CSI :)
A w ogóle jasne, to, że to, ze coś zrozumiemy nie oznacza, że zaczniemy lubić :) Ja np. mam alergię na Wincest – powinnam coś przeczytać z tego paringu ( w imię nauki) ale jakoś nie mogę się przekonać do opisów kazirodztwa. Z drugiej strony czytałam rewelacyjny akademicki periodyk, który wyjaśnia, jak struktura narracyjna samego serialu ten ship właściwie wspiera. I owszem ma to sens , ale ja wciąż nie mogę się przełamać i nic na to nie poradzę.
@Ootori-chan (Anika6) – o! Ciekawostki o aktorstwie Sherlocka nie znałam. Tego akurat fan fika polecało bardzo wiele osób i faktycznie jest bardzo dobry ( moim zdaniem przynajmniej), ale oczywiście to są chyba kwestie dość mocno indywidualne.

Mal pisze...

Look At You, Boy - podziwiam znalezienie czegoś porządnego w fandomie Sherlocka. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że to jest najbardziej "szalony" fandom jeżeli chodzi o różne kinks/nieumiejętność wiarygodnego przedstawienia postaci, przynajmniej jeżeli chodzi o twórczość zamieszczaną na ao3. Choć przyznaję, że nie jest to mój fandom, ale szukałam (i czasami nadal szukam) ff w ich kategorii; w ramach "mojego" otp (Moriarty/Moran, chyba trochę bardziej "niszowy" niż Johnlock) znalazłam jedno dobre opowiadanie.

Jedno.

Also, widziałam wyżej wzmiankę o BDSM w fikach i muszę się zgodzić, że zazwyczaj nie wychodzi to dobrze - ale gdyby ktoś był jednak zainteresowany, mogę polecić całkiem niezły ff do Nędzników o tej tematyce. :)

Koniec offtopu, również przepraszam. ;)

Anonimowy pisze...

Mal: BDSM w "Nędznikach"? Naprawdę? Ktoś to napisał?

Z drugiej strony... *przypomina sobie scenę "egzekucji" Javerta, z przecinaniem więzów* Wróć, cofam to, co napisałam - BDSM w Nędznikach to praktycznie kanon. Dawaj namiary na tekst :)

Anonimowy pisze...

@Mal
Żartujesz, prawda?? Fandom Sherlocka to DZIESIĄTKI dobrych i znakomitych opowiadań!:) Dawno temu praktycznie przestałam trafiać w nim na opowiadania kiepsko napisane, ale może to kwestia mojego sposobu wyszukiwania kolejnych autorów? Po kilku dobrych opowiadaniach idę po prostu szlakiem kolejnych poleceń i zakładek - licząc na to, że jeśli ktoś dobrze pisze to będzie miał w ulubionych dobrze napisane fiki. I, jak dotąd, całkiem dobrze mi się to sprawdza:)
Aż poszłam sprawdzić na ao3 co takiego poupychałam w swoje zakładki i kogo jeszcze mogłabym z czystym sumieniem polecić i proszę:
-> GREYWASH (Sherlock) - swego czasu jej umiejętność charakteryzowania postaci tak mimochodem, od niechcenia - zrobiła na mnie ogromne wrażenie
-> LETTERED (HP) - a szczególnie opowiadanie "The Pure and Simple Truth" - jeśli ktoś z Was nie czytał, to polecam gorąco. Jedno z lepszych opowiadań rozliczających się, po zakończeniu wojny, z traumami z czasów dorastania i walki po przeciwnych stronach. Rzadko kiedy można, moim zdaniem, spotkać tak wiarygodnie poprowadzoną zmianę postawy bohaterów.
-> zaprzyjażniona grupa slasherek skupiona wokół VERITYBURNS (Ariane DeVere, Chocolamousse, Anarion i AtlinMerrick) [Sherlock] - od fluffu, przez smut i crack po angst - pełen przegląd stylów, ale wszystkie piszą z ogromną lekkością, humorem, dbałością o szczegóły, uważnością na motywacje bohaterów... A już ich 365 221B, albo adwentowe fiki - to czyste perełki:)

Rozpisałam się, a mogłabym tak długo.
Sakurako

Kuba Grom pisze...

To coś przebija chyba nawet Nazi-opko. Straszne...

Anonimowy pisze...

@kura z biura
Także się cieszę, że możemy wyciągać króliki z kapelusza fandomowego pod tak wielkiej urody analizą i nie macie nic przeciwko:)
A swoją drogą, trafiałam na opowiadania napisane przez 18latki i przez kobiety prawie 50letnie - i dochodzę do wniosku, że chyba nie ma reguły, która w jakikolwiek sposób wiązałaby wiek (powyżejlicealny) z jakością pisanych tekstów? I na jednym i na drugim krańcu skali zdarzają się świetne historie jak i gnioty przestraszne:)

@Look At You, Boy
O incest to zupełnie nie moja bajka, absolutnie do mnie nie trafia, chociaż jestem zwykle w stanie zrozumieć skąd autorzy biorą pomysły na takie paringi, szczególnie w kontekście Supernatural, w którym pojęcie "podtekstu" praktycznie nie istnieje:) W zamian dostajemy neon i strzałkę z tekstem "O tu się patrz, tu!";)
Poproszę za to pięknie o namiary na akademicki periodyk - jeśli nie jest tajnym materiałem okołobadawczym?


Anonimowy pisze...

Ten anonim przed chwilą, to byłam ja - Sakurako:)

Anonimowy pisze...

Look At You, Boy - wprawdzie nie przepadam za Lockjohnowym fandomem, ale podoba mi się to, co pisze ta kobieta:

http://lizeckhart.livejournal.com/#asset-lizeckhart-4158

(poza tym zalinkowanym na stronie są i inne opowiadania, można ją też znaleźć na AO3.

Mahandra

kittu pisze...

A mi sie przypomnialo, ze kiedys czytalam tragiczne opko potterowskie (napisane przez studentke, jezyk byl okej, ale postacie plytkie jak kaluza) i jednym z pobocznych romansow byl romans Charliego z Mcgonagall. Tak, tak... lecieli w slinke na jakims spotkaniu Zakonu.

Anonimowy pisze...

kittu, czyżbyś miała na myśli
"Bez Cukru" o Snapie i Hermionie?


Lu

Anonimowy pisze...

Jak już sypiemy rekomendacjami, to pozwolę sobie polecić coś, co do tej pory uważam za jeden z najlepszych fanfików jakie w moim monotonnym życiu przeczytałam, mianowicie "Twist and Shout" (SPN, Dean/Cas). Ostrzegę tylko - jestem macho. Generalnie płaczę jedynie przy "Gwiazd naszych wina". Ale, jak mamę kocham, "TaS" wywołało u mnie taki potok łez, że nie byłam w stanie się uspokoić przez plus minus trzy dni. Autorki (bo z tego co kojarzę sa dwie) odwaliły kawał dobrej roboty, zwłaszcza w kwestii czasu i realiów (rok 1965+, gdy homoseksualizm był wyjątkowo źle postrzegany).

mirka mirhei

Anonimowy pisze...

Wracając do analizy. Trafiłam na kółko wzajemnej adoracji potocznie zwane Forum na stronie aŁtorki, gdzie jej świta roztkliwia się nad "Upadłym Aniołem" i tematami z d... wziętymi:
http://dziennikyaoivergithii.bnx.pl/forum/viewthread.php?forum_id=10&thread_id=13
Ponadto Vergitha ogłosiła swój powrót (oj się będzie działo...)
:-P

S.

kittu pisze...

Tak! Na szczescie nie przeczytalam calosci... nie wiem w ogole co mnie podkusilo, zeby czytac o Snapie i Hermionie, ale coz, guilty pleasure. Po zwizualizowaniu sobie Charliego i Minewry ucieklam z krzykiem.

Mal pisze...

@Anonimowy: fandom Nędzników (przynajmniej jeżeli mówimy o anglojęzycznym ao3) kwitnie od czasu premiery filmowej adaptacji musicalu (choć istniał już wcześniej, ale nie aż tak popularny). Po premierze filmu część tumblr dopiero odkryła oryginalny musical (który ma już przecież prawie 30 lat), część ludzi zdecydowała się przeczytać książkę (co zresztą bardzo pochwalam, bo to jedna z moich ulubionych książek), a nawet jeżeli ktoś nie przeczytał, to na tumblr można znaleźć mnóstwo cytatów. Otp w tym fandomie jest mnóstwo, Javert/Valjean to tylko jeden z nich... ;) Ja czytuję głównie te o Les Amis, dokładniej Enjolras/Grantaire (btw: na tumblr znajdziesz miliard dyskusji nt. tego, że to PRAWIE KANON ;)). O dziwo, canon era chyba okazała się zbyt depresyjna dla autorek (ale polecam fiki Ark obsadzone w kanonicznych czasach) - jakieś 90% fików to modern au (z jakiegoś powodu high school au i college au są bardzo popularne). Ta seria BDSM, o której wspominałam, oczywiście też ma miejsce w czasach współczesnych - jeżeli ktoś jest zainteresowany, link TU. Od razu powiem, że czytałam jakoś do 9. części, ale nie sądzę, żeby autorka nagle przestała przedstawiać sprawy w bardzo ok sposób :)

Unknown pisze...

Jeśli chodzi o off topy – ja wciąż czekam (bardziej łudzę się), że wpadnie tu jeszcze aŁtoreczkowa mafia, a wtedy, może, jakimś cudem , ktoś z nich spisze sobie tą listę dobrze napisanych slashy z komentarzy. Może ten ktoś… nie wiem… porówna je z tfurczością Ver… czy coś… ( słodka naiwności..)

@Mal: BDSM w Nędznikach? Na podstawie filmu zapewne? Tak? A śpiewają?! Bo jak śpiewają to ja to chcę przeczytać :D
Oh, śpiewane opko BDSM yaoi, to dopiero jest wizja :D (swoją drogą chyba jest musicalowy Destiel )
Na dobra sprawę to BDSM do Nędzników pasuje.

@Sakurako: Kurcze, bardzo tu spamujemy ( może się przeniesiemy na jakieś forum, czy coś?) :) Ale ok, niestety nie umiem robić takich pięknych linków jak Mal, więc po prostu:
Tu jest jeden artykuł pt. : "The epic love story of Sam and Dean": Supernatural, queer readings, and the romance of incestuous fan fiction
http://journal.transformativeworks.org/index.php/twc/article/view/30/36
A tu cały numer poświęcony różnym aspektom SPN, np. stosowaniu klisz melodramatycznych przez twórców, ( jest tez o motywach męskiej ciąży w ff) itd. : TWC vol.4 (2010)
http://journal.transformativeworks.org/index.php/twc/issue/view/5

Anonimowy pisze...

Skoro tak bardzo nie podoba się wam to opowiadanie to proszę niech komentujący i analizatorzy podadzą po jednym fanficku z Harrego Pottera w tematyce Zwykłej i yaoi, Który według nich jest dobrze napisany i nie będą się go czepiać.

- Kitek

Anonimowy pisze...

zastanawiam się czy dożyję dnia, kiedy polski fandom zrozumie różnicę między yaoi a slashem.
nie jestem w stanie czytać tych wypocin, nawet komentarze nie pomagają. czekam niecierpliwie na analize czegoś, co nie przyprawia o mdłości.
lobo, wierna czytelniczka

Mal pisze...

@Look At Me, Boy: niestety nie śpiewają ;) A linki robi się tutaj za pomocą zwykłego html, czyli < a href = link > nazwa < / a > (mam nadzieję, że przejdzie taki format).

Ja przeczytałabym coś na temat queer baiting w SPNie, bo chociaż przestałam oglądać jakoś około 9. sezonu, ten aspekt serialu zawsze mnie trochę irytował.

Anonimowy pisze...

Przeczytałam. Kawałek. I się zrzygałam... :( A jakieś Sevmione będzie może w niedalekiej przyszłości ??? :)

Anonimowy pisze...

Tak czytam komentarze i na PLUSie i tu, jeszcze w paru innych miejscach niebędących analizatorniami, wymieniam się opiniami ze znajomymi i zauważam, że o ile autorki kiepskich opowiadań się prują o analizy, tak osoby, które jakoś źle nie piszą, dałyby się poszatkować... Nie wiem, nie wykluczam, że się mylę, ale już od dłuższego czasu mnie ta myśl prześladuje. Może coś w tym jest.

Droga autorko, jak i jej fanki/obrończynie, zalecam zluzować nieco poślady, piczek nie spinać, nabrać dystansu do siebie i wyciągnąć jakieś wnioski z wytkniętych tu błędów. Korekta to święta rzecz, a krytykę, nawet tą najostrzejszą lepiej przyjąć na klatę z zachowaniem jakiejś klasy.

~abcd xyz

Mal pisze...

Jeszcze jeżeli chodzi o Nędzników (a co!), a dokładniej - co zainspirowało taką popularność... Cóż, film na pewno się do tego przyczynił, ale pewnie nie byłoby tak (względnie) dużego fandomu (oczywiście nie tak dużego jak chociażby HP czy SPN), gdyby nie to, że tumblr wykorzystał filmową adaptację do spopularyzowania cytatów z książki i głębokich analiz (oczywiście na podstawie książki) dotyczących bohaterów i relacji między nimi, które "żywiłyby" fandom. Ja bardzo lubię musical, film uważam za całkiem ładnie zrobiony, ale to jest niesamowicie okrojona wersja tej pięknej historii. Dla mnie połowa uroku Nędzników leży w tym miliardzie szczegółów na temat każdej postaci, jakie można znaleźć w książce. I te właśnie detale zdobyły popularność po premierze filmu (to znaczy, tak jak mówiłam - nie jest to największy fandom w internecie, ale w porównaniu z tym, co było przed filmem, postęp jest ogromny), umożliwiając tworzenie (często całkiem dobrych) fików.

Jak pisałam, ja czytuję głównie te, które skupiają się wokół Les Amis. Popularność pairingu Grantaire/Enjolras nie dziwi, biorąc pod uwagę autentyczne cytaty z książki ("Spojrzał na niego z niewypowiedzianą słodyczą" to fragment z polskiego tłumaczenia) i skłonność użytkowniczek/ków tumblr do nakładania slash goggles, kiedy tylko się da ;) Z jakiegoś powodu idea Les Amis całkiem nieźle rezonuje ze wszystkimi ideami nurtu social justice, co mocno przebija w fikach. Oczywiście pełno jest innych au, jak w każdym fandomie (coffee shop au - nie ma chyba fandomu bez tej opcji, a/b/o też, supernatural, a nawet Supernatural au - nazwij mi au, a ktoś to pewnie, lepiej lub gorzej, napisał także w tym fandomie). Co mnie samą najbardziej intryguje to to, że naprawdę bardzo niewiele jest fików osadzonych faktycznie w czasach tej powieści, czyli w XIX wieku. Może po prostu łatwiej jest przenieść bohaterów do czasów, w których protestowanie przeciw establishmentowi nie doprowadzi do (spoiler?) śmierci 99% postaci...? ;)

Procent naprawdę dobrych fików w tym fandomie jest pewnie podobny do procentu naprawdę dobrych fików w innych fandomach, rzecz jasna, ale jeżeli ktoś jest zainteresowany, mogłabym podrzucić parę ciekawych ;)

Mal pisze...

A żeby nie było tak kompletnie nie temat (to już ostatni komentarz, obiecuję...), to rzucę tylko, że ja chętnie przeczytałabym analizę jakiegoś opka o Huncwotach, jeżeli da się coś znaleźć :D

Anonimowy pisze...

Mal: "Nędznicy" doczekali się nawet kilku "oficjalnych" fanfików, czyli po prostu wydanych drukiem kontynuacji. Francois Ceresa napisał "Cossette" prezentującą dalsze losy Cossette i Mariusa, a Arlene Harris wydała nawet całą trylogię "Pont-au-Change". Pierwszej pozycji jeszcze nie czytałam, ale druga, moim zdaniem, jest po prostu rewelacyjna, widać, że zrodziła się z głębokiej miłości do oryginału, a nie tylko z chęci odcięcia kuponów. Harris zrobiła kolosalny research, taki że naprawdę zapiera dech w piersiach, a do tego rewelacyjnie naśladuje styl i sposób prowadzenia narracji Victora Hugo.

Jeśli możesz, to podrzuć namiary na swoje ulubione opowiadania :) Aha, jeszcze jedno: co to jest "coffee shop AU"?

Sakurako pisze...

@Kitek,
ale Ty tak poważnie? I obiecujesz, że przeczytasz przynajmniej kilka z nich??
Jedno już masz powyżej w moim komentarzu, ostrzegam - jest długie i preslashowe, ale warto bardzo.

@Look At Me, Boy - Twoje życzenie się spełniło! Odmawiam uznania Kitek za trolla.
A Ty natychmiast zażycz sobie coś jeszcze, na przykład milion dolarów!:-)

Mal pisze...

@Anonimowy: no, dlatego pisałam, że fandom istniał już wcześniej ;) "Nędznicy" to zresztą nie jest jedyna książka, która doczekała się swojej "oficjalnej" fan-made kontynuacji.

Linki wrzucę jutro, bo teraz niestety nie mam już czasu, a moje Delicious z jakiegoś powodu odmawia współpracy :) A "coffee shop au" (au - alternative universe) to z jakiegoś powodu bardzo popularny motyw, w którym co najmniej jeden z bohaterów pracuje w takim właśnie coffee shopie, ewentualnie bohaterowie w coffee shopie się poznają i tam się spotykają etc. Nie brzmi to jakoś super interesująco i, jak dla mnie, jedyną naprawdę mocną i zachęcającą stroną takich fików jest sposób pisania autorki/autora (czyli jak w przypadku większości ff ;)), ale, tak jak pisałam, motyw jest właściwie wszechobecny (przynajmniej w "moich" fandomach).

Sakurako pisze...

@Mal - natychmiast przestań! Nie mam czasu na kolejny fandom;-)
Analizy opka o Huncwotach nie spotkalam, ale znam za to mały, zabawny ff w temacie: https://archiveofourown.org/works/430699

@Look At You, Boy - dziękuję za artykuły, już sobie naszykowałam do przeczytania. Jak widzę to pismo jest wypełnione ciekawymi rzeczami, zajrzałam do archiwum i kilka jeszcze tytułów przykuło moją uwagę.
Rzeczywiście chyba już spamujemy - gdzie proponujesz się przenieść? Może nawet większą grupą dyskusyjną, calkiem dobrze nam idzie;-)

Unknown pisze...

@Kitek
Yaoi nie czytam, a za fanfikami nie przepadam ale polecam tę oto absurdalną parodię luźno nawiązującą do Harrego Pottera. Polecam również tym którzy szukają czegoś lekkiego i przyjemnego po spotkaniu z analizowanym tworem :)
https://horyportier.wordpress.com/

Pozdrawiam

kura z biura pisze...

Khę, khę... A wiecie, ze analizatornia ma forum? mamy ciasteczka... *kusi* I nie tępimy offtopów!

http://sierzantundsaper.fora.pl/

Dzidka pisze...

Tak, wygodniej wam będzie na forum chyba :) A ja część waszych cennych uwag wykorzystam w notce na blogasku, do której właśnie się przymierzam. Z poszanowaniem prawa cytatu! ;)

Anonimowy pisze...

Łamiąca wiadomość! Vergithia napisała "Anioła" mając 16 lat!

Vergithia dnia styczeń 26 2015 20:02:12
Zhaer, daj sobie spokój, te dzieci nie pojmują, że to opowiadanie powstało jak miałam 16 lat i dawno już jest zapomniane.

Unknown pisze...

@Sakurako: Przepraszam nie było mnie tu przez chwilę.
Ja chętnie się na forum SUS przeniosę, tylko pytanie gdzie możemy się zagnieździć z tym tematem (jakieś propozycje?)
Co Ty na to?
Ktoś jeszcze chętny? Mal?

*Cho na forum, dajo ciastka* :D

@Mal: Dzięki za to co piszesz o Nędznikach - bardzo interesujące, nie miałam pojęcia o tym fandomie. ( i dzięki też za instrukcję HTML, przyda się:))

Sakurako pisze...

@kura z biura - macie również ciekawe rangi;-) Kiedyś nawet którąs mialam w planach, ale rozeszło się po kościach. A teraz zanim się doczłapię do Babci-wyjadacza z Mullinagr, to wiek minie;-)
Się idę rejestrować, raz kozie pochyłe drzewo!

Anonimowy pisze...

"Łamiąca wiadomość! Vergithia napisała "Anioła" mając 16 lat!"
Czyli napisała je w 2003 roku? Przed wydaniem "Zakonu Feniksa"? O_o

Unknown pisze...

Mała kwestia organizacyjna – wątek na forum pojawi się, mam nadzieję, dziś wieczór – niestety jako świeżynki ( ja i Sakurako) musimy odczekać 24h abyśmy mogły założyć temat. Chyba, ze ktoś wspomoże?

@Mal – bardzo chętnie porozmawiam na temat queerbaitingu w SPN, ale artykułów na ten temat raczej się zbyt wielu nie uświadczy

@Dzidka: Mówisz, ze będziemy sławni? :D Czekam więc z niecierpliwością na wpis : )

Ok, chciałam jeszcze tylko odpowiedzieć na jeden komentarz , bo od wczoraj zbierałam się by zbierałam się do tego czynu ( i potem już sobie idę i przepraszam za nadużywanie gościnności)
@ mirka mirhei :
Mała uwaga jeśli chodzi o „źle postrzegany homoseksualizm” w USA, o którym wspomniałaś –w latach 60 akty homoseksualne w większości Stanów były po prostu nielegalne i karalne. Na dobrą sprawę większość tych ( od dłuższego czasu martwych dodajmy) przepisów zniósł dopiero wyrok sądu z … uwaga - 2003 roku (!!!), zaś zapis pozwalający na usuwanie z wojska homoseksualistów
( bardzo chętnie przez wojsko wykorzystywany) – został obalony na mocy specjalnego dekretu Obamy z roku … 2010. Czyli względem sytuacji w USA Polska jest właściwie wolnościowym i postępowym rajem. To tyle w kwestii formalnej.
Co do T&S - owszem, wiem, że to bardzo popularny FF, ale ja miałam z nim mały problem. Ogólnie przeczytałam chyba pierwsze trzy rozdziały i odniosłam wrażenie, że autorki postanowiły zesłać na bohaterów wszelkie Boże nieszczęścia. Tak, ja wiem, że sytuacja , szczególnie gejów w USA była nieciekawa przez długi czas, ale po prostu miałam wrażenie małego szantażu emocjonalnego. Szczególnie, że Supernatural zostało częściowo zainspirowane „On the Road” Kerouaca (której akcja dzieje się w latach 50 w USA) co wywołało we mnie pewien dysonans poznawczy. Tu przyznam, że byłam bardzo leniwa i obejrzałam ekranizację miast czytać książkę, ale nawet w filmie widać, że prawo sobie, rzeczywistość sobie. Dean Moriarity ( na którym wzorowany był Dean Winchester) nie tylko urządzał biseksualne orgie w wynajmowanych przez siebie mieszkaniach, ale generalnie żył w bigamistycznych związkach ( i zarabiał na życie jako męska prostytutka). W środowisku studenckim trwała wówczas rewolta emancypacyjna i taki np. kochanek Deana , Carlo ( wzorowany oryginalnie na postaci Ginsberga) nieszczególnie ukrywał swoją seksualność, bo wiedział, ze w klubach studenckich nie ma się czego obawiać. Także jak dla mnie T&S miało znamiona takiej bardziej „domestic&angst version” filmów z Elvisem Presleyem. Jednak ten ff jest dla mnie ciekawy z jednego względu – zauważyłam przy nim, że bardziej przypomina scenopis czy nawet specyficznie napisany scenariusz niż opowiadanie. Np. wszystkie czynności , które wykonują bohaterowie , to jak chodzą, jak się ubierają, nawet jak jedzą – przypomina bardziej wskazówki reżyserskie dla aktorów, czy ekipy filmowej : ) I to jest interesujące, bo jakkolwiek styl niekoniecznie m się podobał, to ciężko mi np. wyrzucić z głowy obraz Deana, który jako motocyklista żywcem wzięty z „Rumble Fish” Coppoli (mimo, ze to era późniejsza), odpala papierosa od papierosa, wcina frytki w przydrożnej knajpie jednocześnie cały czas gadając, który z gracją urokliwego chuligana odpala winylowe płyty a potem leży na podłodze i słucha muzyki ze swoim chłopakiem. Jestem to sobie w stanie wyobrazić w dobrych kadrach retro, serio.

A-Be pisze...

Analiza zacna, śmiesznie jest (nie za sprawą autorki jednakowoż). Szokować czy obrzydzać to mnie nie szokuje ani nie obrzydza. Inaczej się na to wszystko patrzy, tak btw, kiedy się sobie uświadomi, że Voldy to już nie psychopatyczny morderca w typie Hitlera, a romantyczny kochanek. No, wiecie, tak "oczami ałtorki", a więc i Harry'ego. Chore byłoby, gdyby wszyscy byli świadomi albo np. Harry'ego podniecały Voldka zapędy ludobójcze.

Abe

Dzidka pisze...

Korci mnie uświadomienie aŁtorki, ile też mamy lat. My, Analizatorzy ;)

Royal Bee pisze...

Look At You, Boy, przepraszam za zwłokę w odpowiedzi, ale przez ostatnie dwa dni wzięłam się za... oglądanie i nadrabianie Supernatural, bowiem - wierzcie lub nie - do teraz jakoś nie miałam okazji się do tego dobrać. Podobnie obcy mi jest sherlockowy fandom, ale po kolei. Zatem dopóki nie obejrzę odpowiedniej liczby z 209 (sic!!) odcinków serialu, dopóty po wymienione (i, notabene, świetnie zaprezentowane) przez Ciebie opka nie sięgnę. Niemniej jednak wielce Ci dziękuję, bo przy okazji wciągnęłam się w nowy, bardzo ciekawie zapowiadający się tytuł. :D

Shun Camui pisze...

Dzidu, moglibyście mieć i po tysiąc na głowę, ałtoreczki to nie obchodzi, albowiem w jej oczach jesteście dziećmi, gówniarzerią wręcz, bo śmiecie tak podle traktować jej przegenialne opeńko.

Sakurako pisze...

@Dzidka, albo dla odmiany, Wy i część komentująch, okazalibyście się zaskorupiałymi ramolami, nie rozumiejącymi nowatorskiego podejścia do kultury popularnej u współczesnych, młodych ludzi...;-)

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Unknown pisze...

Ogłoszenie parafialne:
Jesli ktoś chce kontynuować fanfikowy oftop to jesteśmy na forum NAKWy -> Gadki szmatki -> Fandomy i ich fanfiki ( tu:
http://www.sierzantundsaper.fora.pl/gadki-szmatki,23/fandomy-i-ich-fanfiki,6246.html#463568)

Dzidka pisze...

Shun, Sakurako - leżę!!! :D

Anonimowy pisze...

To było obleśne i niestrawne ale dotarłam, jedynie dzięki wyłączeniu wyobraźni i myślenia. Jak dobrze, że już po wszystkim :)

Vis, czytelniczka od zarania

Anonimowy pisze...

Jak wy tak możecie? Analizatorki nie mają własnego życie, dlatego popisują się swoimi dzieciecymi "analizkami" z dupy. Jak wam nie wstyd obrażać to wielkie dzieło, jakie popełniła Ver? Przecież to jest piękna historia, opisąjąca losy wielkiej analnej miłości! A wy jesteście tak gupie i ślepe,że tego nie dostrzegacie! RZAL MI WAS WY PASKUDY BEZ RZYCIA!


Trolliński troll z Trollowa

Kuba Grom pisze...

Swoją drogą, ciekawe jakie yaoi napisałby homoseksualista? Może obyłoby się bez tych wszystkich lubrykantów i ruchów frykcyjnych.

Anonimowy pisze...

Kuba Grom - Polecam teksty Homoviatora, osobiście najbardziej w jego wykonaniu lubię paring Mycroft/Lestrade. Są i seksy ale przede wszystkim skupia się na wzajemnych uczuciach dwóch dojrzałych mężczyzn.

Koyomi

Anonimowy pisze...

Tylko że wtedy to już jest slash, nie yaoi. Zerknijcie w komentarze powyżej, żaden homoseksualista nie napisałby yaoi.

Anonimowy pisze...

Ponieważ topic na forum jest tylko o slashu, pozwolę sobie tutaj pociągnąć wątek teorii popularności yaoi licząc na to, że Look at You, Boy jeszcze tutaj zajrzy.

Przede wszystkim bardzo dziękuję Ci za przybliżenie fenomenu popularności znanych jajojowych cliches. Warto było przedrzeć się przez tą okropność aby ujrzeć poniżej takie komentarze :). Czytałam kiedyś artykuł na ten temat w którymś ze starych numerów "Kawaii" ( >10 lat temu). O ile pamiętam jednym z wniosków do którego doszła autorka artykułu (a raczej jedna z autorek, bo cały tekst, o ile dobrze pamietam, miał formę burzy mózgów) była jedna z rzeczy, o których piszesz powyżej - obsadzenie quasi-kobiecej postaci (uke) w "bezpiecznej" przestrzeni narracyjnej, która pozwala uniknąć poczucia winy z powodu posiadania fantazji seksualnych.

Wydaje mi się że bardzo duża popularność tego nurtu wśród kobiet na całym świecie pomimo tego, że operuje on zużytymi kliszami i w kółko przerabia te same historie nie świadczy najlepiej o emancypacji kobiet (jako ogółu) w ciągu ostatnich 50 lat.


---
AA

Anonimowy pisze...

"Tylko że wtedy to już jest slash, nie yaoi. Zerknijcie w komentarze powyżej, żaden homoseksualista nie napisałby yaoi."
Skąd wiesz, że żaden z męskich autorów yaoi nie jest homoseksualistą?

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Rudzielec pisze...

W tej czarnej i (na pierwszy rzut oka) bezdennej otchłani rozpaczy w której się znajduję widzę jedynie JEDNO światełko, jaśniejące gdzieś wysoko w oddali.
Opko jest SKOŃCZONE. Voldek martwy, niby-potter martwy, wątki zakończone, pairingi dopięte. A to oznacza, że nie będzie tego więcej. I chwała Bogu.
Jedyny komentarz, który mnie nieco zniesmaczył to ten:
" Jego pragnienie pisania sprowadziło na niego śmierć i nie dożył premiery.
~ To jest zdanie, które dedykuję wszystkim grafomanom wypisującym brednie w internetach!!!! ~ "
Mimo wszystko, chyba trochę za ostro pojechane, żeby ludziom śmierci życzyć.
Pozdrawiam, wierna (choć cicha) czytelniczka.

Jostein Siwy pisze...

Cóż można o tym "dziele" napisać? Chyba tylko to, że jest to twórczość przez wyjątkowo wielkie "TFU".

Anonimowy pisze...

"Btw, czy seks pomiędzy adoptowanym dzieckiem a rodzicem nie jest zabroniony przez prawo???!!!"

Chciałam tylko coś sprostować - w miejscach gdzie homoseksualne małżeństwa nie są jeszcze zalegalizowane, w Japonii na ten przykład, najczęściej jeden z partnerów adoptuje drugiego. Tak zamiast małżeństwa. Czyli zapewne tu było to zainspirowane yaoicami (mangą).

Poza tym, nie sądzę by seks między jakimikolwiek członkami rodziny był nielegalny.
...
To brzmi okropnie.

P.S: Nie przeczytałam jeszcze dalszej części analizy.