piątek, 15 grudnia 2017

344. O generale, który jeździł windą, czyli nawet szturmowcy mają uczucia (1/ 2)





Analizują: Kura, Vaherem i Babatunde Wolaka.




Chapter 1


Chapter Text


"I've been up in the air, out of my head
Stuck in a moment of emotion I destroyed
Is this the end I feel?"




Jestem taka sama jak wszyscy. Nie pamiętam swojego prawdziwego imienia, zostałam zabrana swoim [dobrze, że swoim a nie cudzym] rodzicom gdy byłam jeszcze dzieckiem,wyszkolona i nasiąknięta ideologiami Najwyższego Porządku...
Czy mi się zdaje, czy w wyrażeniu “zostałam nasiąknięta” słychać jakieś zakłócenie Mocy?


Myśleliście, że Szturmowcy są tylko mężczyznami?
W Najwyższym Porządku istnieje jeden inny oddział. Kobiecy Oddział Szturmowców, w skrócie KOS. Jest nas mało, zaledwie dwadzieścia. To całkiem dużo jak na oddział, ale mało w porównaniu do ogólnej liczby żołnierzy.
Ot, większy od hełmu Kylo Rena, ale mniejszy od Starkillera.
To znaczy… dwadzieścia kobiet na całą armię o galaktycznej skali? Wow.


Mimo tego wszystkie znamy siebie na wylot. Żeby było nam łatwiej, nadałyśmy sobie nawet imiona. Nazwano mnie Rose, ponieważ mam różowy odcień skóry i łatwo się rumienię.
Za koleżanki miała: Chocolate, Ivory, Ebony i Daffodil.


Jesteśmy jedną, wielką rodziną. Mamy za sobą kilka udanych misji, którymi zazwyczaj dowodzi żywa legenda- Kylo Ren.
Żadna z nas nigdy nie widziała jego twarzy.
Tyle ile jest nas w naszym oddzialiku, tyle istnieje hipotez co do jego wyglądu. Ash, moja najbliższa przyjaciółka [ma szarą skórę] uważa, że jest brzydkim, pomarszczonym staruchem. Najtwardsza z nas, Leah [ją z kolei tak nazwały, bo często opowiada o swojej młodszej siostrze Rachel] jest pewna, że za maską kryje się kobieca twarz. Niektórzy widzą w nim przystojnego bohatera, inni rudego piegusa. To, co kryje się za czarną maską jest powodem nielicznych kłótni w naszym oddziale.
Gdybym ja był szturmowcem przebywającym w pobliżu Kylo Rena, to miałbym gdzieś jak wygląda, ile ma lat i jakiej jest płci. Myślałbym tylko o tym, żeby nie być w pobliżu, gdy znów będzie miał napad wściekłości.


Myślę, że jest blondynem w średnim wieku. Ma stalowe oczy i wąskie, zaciśnięte wargi.


Nasze pomieszczenie jest malutkie, jednak jest to atut. Dużo łatwiej jest zasnąć, wsłuchując się w dziewiętnaście spokojnych oddechów.
Znacznie trudniej – w chrapanie na dziewiętnaście melodii.
To jest jakiś okrutny żart Huxa. Pewnie to jakaś komórka pod schodami.
Skoro już naszej szturmówce przyszło mieć dziewiętnaście współlokatorek na małej przestrzeni, to nie zostało jej nic innego, jak wmawiać sobie, że to dobre jest.


I wszystko byłoby normalne: poranny posiłek, apel, misja, apel, posiłek, sen...gdyby nie ten jeden dzień. Dzień, który zmienił wszystko.
Poranny posiłek zamiast porannych czynności, apel zamiast schodzenia na śniadanie, misja zamiast dnia w szkole...


***
Nigdy nie lubiłam generała Huxa. Zawsze wywołuje we mnie dziwny niepokój. Dzisiaj mężczyzna przeraża mnie bardziej niż zwykle. Właśnie zwołał apel. Tylko dla naszego oddziału.
- Zdjąć hełmy! - wrzeszczy. Z jego ust wylatują kropelki śliny. Brzydzę się go. To znaczy...brzydzi mnie jego osobowość, nienaganne maniery i wiecznie niezadowolony wyraz twarzy.
Przejawem nienagannych manier jest wrzeszczenie połączone z pluciem?
Huksio pluł z nieopisanym wdziękiem.


Każda z nas ściąga gorący hełm z głowy i ukazuje swoja twarz. Nie jestem brzydka. Mam ogromne, niebieskie oczy, zadarty nos i całkiem zwyczajne usta. Moje włosy mają niezwykły kolor - są bardzo jasne, wręcz białe. Przy innych dziewczynach z oddziału wyglądam jednak bardzo przeciętnie.
To znaczy, że inne mają włosy we wszystkich kolorach tęczy.
Nie, każda pewnie jest wyjątkowa na swój sposób. O, patrz - tamtej po ściągnięciu gorącego hełmu rozwija się warkocz do kostek, ta ma kryształki we włosach, a trzecia okazuje się być rodianinem.


- Kylo Ren potrzebuje strażniczki, która będzie strzec jego sypialni dzień i noc. Zostanie jej przydzielony specjalny, osobny pokój obok dowódcy. Nie będzie go opuszczać, a posiłki będzie otrzymywać przez specjalny szyb.
Założą jej też cewnik i pampersa.
To znaczy… ma strzec sypialni Kylo Rena, ale nie może opuścić własnego pokoiku? I tylko jedna strażniczka? Czy Hux słyszał o czymś takim jak warta? Zmiana posterunku? Nie? Och.
Coś mi się wydaje, że bez Mocy nie da rady.


Nie można odwołać się od tej decyzji, ani próbować opuścić dowódcy.
Patrzymy ze zgrozą na siebie. Któraś z nas odejdzie? Przecież wszystkie jesteśmy do siebie tak przywiązane.
To musiał być oddział reprezentacyjny, nigdy nie wysyłany do walki.
Więc te wszystkie misje po apelach ograniczały się do klimatycznego stania obok promu, gdy wychodził z niego Kylo?


Stawiam, że pójdzie Shai, ona jest najładniejsza. Będę tęskniła za jej ciepłym, kojącym głosem.
Aha, to tak się nazywa, że szukają strażniczki, ale każda wie, o co chodzi.
To dlatego Hux kazał ściągnąć hełmy.


Generał przechadza się po woli. Wwierca spojrzenie w każdą z nas. Pod jego okiem czuję się okropnie brzydka. Mam wyłupiaste oczy i okropnie szeroki nos, a moja cera ma odcień skóry prosiaka. Gdy spogląda prosto w moje oczy, nie cofam wzroku. Nie pozwolę mu wygrać. Hux zatrzymuje na mnie swoje lodowate spojrzenie, w głębi duszy wiję się pod nim, jednak na zewnątrz nie okazuję żadnej emocji. Odwzajemniam jego wzrok, a w moich oczach błyszczą iskierki rozbawienia.
Kolejna, która widzi siebie z zewnątrz...
Może obok stoi kapitan Phasma, w której pancerzu wszystko się odbija?


Niestety, na twarzy mężczyzny nie widać absolutnie niczego. "Jak zwykły droid"-myślę.


Po chwili generał cofa się.
Wskazuje na mnie palcem.
- Ty - mówi. - Pójdziesz z nami. Od dzisiaj przypada tobie zaszczytna funkcja.
Podchodzi do mnie i chwyta za ramię. Udaje mi się tylko rzucić mojej "rodzinie" pełne rozpaczy spojrzenie, zanim zostaję wyprowadzona z pomieszczenia.
Zaczyna się nowy rozdział mojego życia.
A jest to...


Chapter 2


"Sometimes solutions aren't so simple
Sometimes goodbye's the only way"


Razem z drzwiami zamyka się to, co wcześniej było moją rutyną. Zostawiam za sobą wszystkie przyjaciółki i idę się zmierzyć z nieznanym.
Naprawdę, można by pomyśleć, że opuszcza przedszkole, a nie oddział w armii.
Cóż, w armii obecność towarzyszy (-ek) broni ma ogromne znaczenie.


Palce Huxa mocno trzymają moje ramię. Gdyby nie pancerz, pewnie miałabym na nim siniaki.
- To całkiem niedaleko. Trzeba pojechać kila pięter w górę - mówi chłodno. - Lubisz jeździć windą?
Na Starkillerze nie ma samochodów, więc oficerowie podrywają dziewczyny na przejażdżki windą, a szeregowcy – na wózek widłowy.
Love in an elevator, livin’ it up when I’m going down...


Nic nie odpowiadam. Nie chcę, żeby usłyszał mój drżący głos. Nie dam mu tej satysfakcji.
Nagle, bez żadnego ostrzeżenia mężczyzna popycha mnie na ścianę. Czuję ból z tyłu głowy, gdy uderzam w metalową powierzchnię. Będę miała guza. Hux opiera dłonie na ścianie, odcinając ramionami moją drogę ucieczki. Powoli nachyla się do mnie, chociaż nie ma miedzy nami zbyt dużej różnicy wzrostu.
No to dziewczę jest raczej wysokie, bo grający Huxa Domhnall Gleeson ma 1,85m wzrostu. Nie wiem, czemu wyobrażałam ją sobie jako niską i drobną.


-Kiedy o coś pytam, oczekuję odpowiedzi, rozumiesz?-cedzi przez zęby. Jego oddech pachnie miętą.-Dowódca również nie lubi, gdy nie odpowiada się na jego pytania.
Hux się przygotował i sprawdza różne metody podrywu na macho. Najpierw “na windę” (tylko żeby nie próbował robić zimnego łokcia), a teraz na ostrego samca. Ba, nawet sobie oddech odświeżył miętówką.


- Rozumiem - odpowiadam, żeby wydostać się z przeklętej pułapki jego ramion. Nienawidzę go. Myśli, że może wszystko.
- Wiesz, co cię spotka, jeśli nie pójdzie tobie [ci] dobrze? Wiesz, że nie jesteś pierwszym strażnikiem, nawet strażniczką?
Czyżby obok Kobiecego Oddziału Szturmowców (w skrócie: KOS) na Starkillerze były jeszcze jakieś Kobiece Oddziały Strażniczek (w skrócie: KOS)?
Ten drugi to był Szturmowy Pluton Awangardy Kobiecej (w skrócie: SzPAK).
http://img.interia.pl/rozrywka/nimg/y/f/Polacy_wciaz_przepadaja_6194525.jpg


(a KOS-em dowodził kapitan Janek)


Po mojej twierdzącej odpowiedzi w końcu wkłada ręce do kieszeni munduru.
- Idź za mną - warczy.
Prowadzi mnie przez zimne korytarze, a ja ciągle myślę o tym, jak go nienawidzę, jak tęsknię za dziewczynami, mimo że od ostatniego spotkania minęło kilkanaście minut.
Nie wiem, jak pozostałe są w stanie przeżyć, kiedy któraś oddala się do kibelka na dłuższe posiedzenie.
To się nazywa esprit de corps.


No i oczywiście myślę o swojej nowej pracy. Czy poznam twarz Kylo Rena?
Wsiadamy do windy, Hux wciska guzik i jedziemy w górę z niewyobrażalną prędkością. Drzwi otwierają się na przeciw [naprzeciw] ciemnego wejścia.


- To tutaj. Pamiętaj co ci mówiłem. Jeśli usłyszysz jakieś odgłosy walki, wejdź do pokoju bez zastanowienia. W innym przypadku nawet nie próbuj dotykać guzika.
Panie generale, a jeśli usłyszę jakieś podejrzane jęki…?


Obok jest twój pokój. Ściany są cienkie, więc bez problemu usłyszysz przez nie nawet kroki myszy. Jednak większość czasu spędzaj na zewnątrz.
Ok, rozumiem wartę przed drzwiami, ale oprócz tego ona ma podsłuchiwać Kylo przez ścianę? 24/7? Hux zakłada, że nie będzie spać?


Szyb, który dostarczy ci żywność jest na końcu korytarza. Zrozumiałaś?
- Zrozumiałam.
- Doskonale.
Generał patrzy na mnie z dziwnym błyskiem w oku, a potem wypycha mnie z windy i drzwi zamykają się za nim. Bezsilnie patrzę, jak ekran pokazuje coraz niższe piętra.
***


Mija kilka dni mojej warty. Jeszcze nigdy nie byłam tak długo samotna. Zawsze spędzałam czas z dziewczynami. Nawet nie spałam sama. Teraz jestem skazana na Kylo, który po prostu co jakiś czas wychodzi i wraca, oraz na cztery ściany mojej klitki.
O jeżu. Ja myślałem, że ona ma pilnować Kylo kiedy ten śpi czy coś. Teraz do mnie dopiero dociera. Strażniczka sypialni Kylo Rena. Ona pilnuje jego sypialni. Sypialni. Niby przed kim? Ktoś grzebie w jego pisemkach dla dorosłych, gdy Kyluś wycina w pień bezbronne wioski?
Kotka Huxa przynosi mu do łóżka zdechłe myszy.
Kiedy Kylo jest w terenie, szturmowcy ucinają sobie drzemkę na jego łożu. Potem Kylo przychodzi, a tu cała pościel wygnieciona. Nic dziwnego, że ma ataki szału.
A jeszcze jak mu piasku naniosą!


Mój pokój jest skromny. Łóżko, szafa, biurko i łazienka. Przypomina więzienną celę. Poniekąd jestem teraz więźniarką. Może gdybym wtedy odwróciła wzrok, spędzałabym teraz czas z oddziałem, tęskniąc za jedną z nas. Siadam z westchnieniem na łóżku. Zdejmuję ciężki hełm i białą zbroję. Zostaję w prostym, czarnym ubraniu. Za pasek wkładam blaster. Nie jestem zbyt dobrym strzelcem, tak jak większość z nas,
:D :D :D :D
Miło widzieć takie nawiązania do kanonu.


ale to i tak moja ulubiona broń.
Bo innymi władam jeszcze gorzej.


Zamykam oczy i powoli zaczynam się odprężać. Już mam zasnąć, gdy słyszę trzaski i krzyki.
Od razu wstaję, wychodzę z pomieszczenia i szykuję broń do strzału. Otwieram ciemne drzwi i wchodzę do pokoju.
A swoją drogą, drzwi do sypialni Kylusia nie mają żadnego zamka? Każdy głupi może je otworzyć?


Pali się tylko jedna, mała lampka. Na ogromnym łóżku siedzi czarnowłosy mężczyzna. Ma spuszczoną głowę.
On musiał zabić Kylo Rena.
Ale skąd taki wniosek? Czy gdzieś obok leży trup?
Nie leży, znaczy - zdezintegrował go całkowicie!


Ogarnia mnie rozpacz. Zawaliłam na samym początku. Zginę. Wszyscy będą oglądać moją egzekucję. Gdy mój palec zbliża się do spustu, mężczyzna podnosi głowę.
Wygląda jak zwykły, młody chłopak. Ma długi nos i ciemne oczy. Jest chorobliwie blady. Jego chude policzki lśnią. Nie jest przystojny, jednak ma w sobie coś dziwnego. Coś magnetycznego.
https://static.promoceny.pl/foto/vyrobky/189250/189191.jpg


Gdy chcę nacisnąć spust, chłopak wyciąga dłoń i nagle nieruchomieję. Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje. Nagle dostrzegam, ze w drugiej dłoni trzyma czarny hełm.
Właśnie próbowałam zabić Kylo Rena.
Nigdy nie spodziewałam się, ze dowódca może być tak młody. Zawsze wyglądał śmiertelnie poważnie w czarnym kostiumie.
Litości, wysłali ją do pilnowania faceta i nawet zdjęcia nie dali?!
Dali, ale pewnie takie w hełmie.


Chłopak chyba widzi zdziwienie w moich oczach. Opuszcza dłoń i nagle znów mogę się ruszać.
- Wyjdź - mówi cicho.
Ciekawe, czy on wie, że to jego niewydarzona “strażniczka”, czy do prawdziwego zamachowca też po prostu powiedziałby “wyjdź”.


Jak na tak młoda osobę ma zaskakująco głęboki głos.
Chcę wykonać jego rozkaz, jednak nie potrafię zmusić się do odwrócenia się.
- Co tu się działo? Miał tu miejsce jakiś atak?
Tak, wpadła tu jakaś laska z blasterem!


- Specjalnie unikam zwracania się do niego bezpośrednio, ponieważ, nie mam pojęcia jak do niego mówić. Proszę dowódcy? Czy może tak normalnie? Może, gdyby nie wyglądał jak nastolatek, to byłoby mi łatwiej.
Litości… Nawet tego ich nie nauczyli?


- Nie rozumiesz co się do ciebie mówi? Wyjdź - syczy i wskazuje na drzwi.
Powoli cofam się w stronę wyjścia, jednak nie spuszczam wzroku z jego twarzy.
- Na co się tak gapisz? Nigdy nie widziałaś mojej twarzy? - mówi gniewnie.- W sumie, pewnie nie. Mało kto ją widział. - dodaje z cierpkim uśmiechem
- Ja...już wychodzę dowódco - odpowiadam szybko i kładę dłoń na panelu.
Chłopak wywraca oczami.
- Kylo. Mów mi po prostu Kylo. Mam dosyć tego ciągłego nadskakiwania i nazywania mnie dowódcą. Jakbym w ogóle był czymś poza bezwartościowym śmieciem.
Ojej. Chyba mam second hand embarrassment.


- Rozumiem cię...Kylo - mówię i robię krok w jego stronę. Instynkt podpowiada mi, że powinnam się go bać, ale niesamowicie mnie do niego ciągnie.
https://media.giphy.com/media/8Xr3wfissLDna/giphy.gif


Nagle z jego oczu znika chwilowe rozbawienie i wraca ten nieprzyjemny chłód.


-W zasadzie to czemu ja ci to mówię? Jesteś tylko kolejnym szturmowcem, tylko jesteś dziewczyną, z resztą...nie pierwszą. Żebyś sobie nie myślała! Chyba dziewczyną, mogę się mylić - dodaje i spogląda przelotnie na moją płaska klatkę piersiową.
W świecie starwarsowych fanfików akurat to nie robi Kylowi wielkiej różnicy ;)


- A teraz już wyjdź. I nie życzę sobie wchodzenia tutaj bez mojego rozkazu.
Tym razem wykonuję jego polecenie.
Po opuszczeniu jego pieczary wbiegam pędem do mojej klitki. Kładę się na łóżku i przykładam dłonie do twarzy. On jest zupełnie inny niż wcześniej myślałam. Niewiele starszy ode mnie,
NO RACZEJ NIE. Chociaż na oko – smarkacz, to kanoniczny Kylo ma około trzydziestki.
Ale ok, skoro ona nie miała pojęcia nawet jak wygląda, to skąd ma znać wiek.


a w jego oczach kryje się jakieś dziwne ciepło.
To pewnie żądza mordu.
Płomień zniszczenia.


Z drugiej strony jest okropnie arogancki.
Pssst… to jedna z cech rozpoznawczych opkowego tróloffa!
“Chamski, ale wrażliwy”, wszystko się zgadza!


Nagle z mojego świata znikają dawne przyjaciółki. Próbuję powtórzyć dziewiętnaście imion, jednak nie przypominam sobie wszystkich. Rano z pewnością wróci mi pamięć. A może tak musi być, czasami pożegnania to jedyny sposób…
Ale minęło dopiero kilka dni! Jej, nie dziwota, że nasza bohaterka nie pamięta własnego imienia, skoro ma tak tragiczną pamięć.
Nie, to standardowe “pojawił się chłopak, więc przyjaciółki idą won”.


(...)


Noc upływa, jednak nic mi się nie śni.
Rano budzi mnie krzyk.


Chapter 3


Chapter Text


"Everybody wants to rule the world"




Na szkoleniu uczyli nas, jak szybko reagować. Zeskakuję z pryczy i chwytam broń. Wszystko robię machinalnie, nie myślę o wczorajszym zakazie Rena. Po niecałej minucie od usłyszenia krzyku stoję w drzwiach pokoju chłopaka z bronią gotową do strzału.
- Historia lubi się powtarzać, co nie? - słyszę jego głęboki głos z kąta.
- Stało się coś? - pytam, jednak opuszczam broń. Znam odpowiedź.
Kylo wyłania się z mroku. Na jego ustach czai się łobuzerski uśmieszek.
- Nudziło mi się. Wstałem dwie godziny za wcześnie.
SO EVIL.
Hux złośliwie przestawił mu budzik?


- Chłopak powoli zbliża się do mnie.- Pewnie myślisz, ze moje życie jest bardzo dynamiczne. Grubo się mylisz. Ja jestem tylko od machania mieczem i pokazywania kto tu rządzi.
No to chyba niezła fucha, c’nie?
Wydaje mi się, że machanie mieczem to całkiem dynamiczne zajęcie.


To Hux odwala całą brudną robotę. Niestety, muszę pojawiać się na zebraniach i siedzieć kilka godzin na mostku. I szkolić się - kończy wypowiedź z udawanym smutkiem.
Powiedzmy sobie jasno: on musi chodzić do szkoły!
I jeszcze musi schodzić zjeżdżać na śniadania z Huxem!


Jego dziwna twarz jest zbyt blisko mojej.
- Nie umiesz nudzić się w samotności? Specjalnie musiałeś mnie budzić? - odpowiadam z irytacją.Mam gdzieś, ze to jedna z ważniejszych osób w Nowym Porządku. Jest po prostu nieznośny.
Szef, nie szef – pewne granice są! Jak można tak bezczelnie budzić swoją ochronę!


Kylo odsuwa się i uśmiecha leniwie.
- Chciałem tylko sprawdzić, jak szybko potrafisz reagować.
Co za tupet! Rozumiem, ze chłopak się nudzi. Ale dlaczego musi znajdować rozrywkę w budzeniu przypadkowego szturmowca?
Ale ty nie jesteś przypadkowym szturmowcem. Jesteś szturmowcem-bohaterką opka.
Ciesz się, że nie znajduje rozrywki w siekaniu mieczem na plasterki albo podduszaniu przy użyciu Mocy...


- Wychodzę - rzucam i kieruję się w stronę wyjścia
- Poczekaj - odpowiada Kylo i znów nie mogę się ruszyć.- Nie opowiedziałaś mi nic o sobie.
Wywracam oczami, jednak gdy Moc przestaje mnie trzymać, nieśmiało siadam na brzegu łóżka.
- Jak masz na imię? - pyta chłopak, bacznie przyglądając się mojej twarzy. Jego wzrok jest zupełnie inny od Huxa. Nie sprawia, że wyglądam gorzej, jednak dokładnie analizuje każdy detal, każdy pieprzyk i niedoskonałość. Jest jak czarny laser.
Dobrze, że nie tomograf.


- Jestem FN2459, ale mówiono na mnie Rose.
- To imię bardzo ci pasuję. Moje prawdziwe imię zupełnie nie oddaje mojego charakteru, dlatego z nikim się nim nie dzielę - przez jego twarz przechodzi dziwny cień. Przez moment mam ochotę przytulić go na pocieszenie, ale to byłoby dziwne.
Ależ skąd, przecież Kyluś na nic tak nie czeka, jak na to, żeby ktoś go przytulił i pogłaskał po główce!


- A jak brzmi twoje prawdziwe imię? - pytam śmiało.
- Nie dzielę się nim z nikim - powtarza, dokładnie akcentując każde słowo.- Zwłaszcza nie powierzam go zwykłym szturmowcom.
- A jestem zwykłym szturmowcem? No chyba ty! Normalny człowiek uciekłby stąd gdzie pieprz rośnie.
Patrzy na mnie z lekkim rozbawieniem, a potem uśmiecha się do siebie z goryczą.
- No, z twarzy jesteś zwykła. Dwoje oczu, jeden nos, jedne usta… Nuda!
Ignoruję jego uwagę.
HUHUHU.


- Powiedz mi, co jest twoją największą pasją? - zadaję mu pytanie, jednak nie wiem czy na nie odpowie. Muszę jednak je zadać, ponieważ to zawsze mnie interesowało.
Czy ja jestem w starłorsach, czy w “Pierwszej randce”?


- Bycie takim jak ON - mówi zaciekle, a w jego oczach widać dziwny fanatyzm.
- Jak kto? - dociekam.
- Jak Darth Vader! Mój najwspanialszy przodek! - z sekundy na sekundę zaczyna coraz bardziej mnie przerażać. - Jedyny był normalny, nie to co ta banda plugawców z moim...- nagle urywa, jakby zdał sobie sprawę że powiedział za dużo. Z jego twarzy powoli znika szalony wyraz.
Nie umiem wykrztusić żadnego słowa. Chłopak, który jeszcze wczoraj wydawał się dziwnie pociągający okazuje się wariatem i fanatykiem.
Bo do tej pory nic na to nie wskazywało; nikt by przecież nie pomyślał, że koleś, który 24/7 cosplayuje Vadera musi go podziwiać albo coś.


Gdybym była rozsądna, powiedziałabym coś płytkiego, a potem błagałabym generała o przeniesienie.
- Boisz się mnie? - szepcze. Śmieje się z goryczą.- Nie jesteś pierwsza. Przerażam wszystkich, nie martw się.
Odwraca się do mnie plecami, a ja nie wiem co powiedzieć. W krótką chwilę przemienił się znowu w zranionego chłopaka.
Jak dla mnie to chłopak może być opętany. W Star Warsach zdarzały się takie przypadki (w EU, no ale). Dzwońcie po egzorcystę.


Może przestraszył mnie, ale nie czuję strachu przed jego osobą.
To przestraszył cię, ale nie czujesz strachu, tak?
To strach Schrödingera.


Kładę dłoń na jego ramieniu. Kylo odwraca się w moja stronę, jego wzrok jest smutny.
- Nie boję się ciebie - mówię, patrząc mu prosto w oczy.
Tymczasem samoocena Kylusia:


- To co o tym uważasz?
- Każdy chce rządzić światem.
???
No nie udawaj, że nie chcesz!


Po raz pierwszy widzę szczery uśmiech na jego młodej, zmęczonej twarzy.
- Hux dobrze wybrał. Prosiłem go o nieugiętą strażniczkę, która wytrzyma ze mną psychicznie.
I która też jest fanką Tears For Fears.


Po tym co mówi, ja również się uśmiecham. Stoimy przez chwilę, patrząc po raz pierwszy na swoje radosne wcielenia.
Całe szczęście obyło się bez bananów.


- Prosiłem go również, żeby nie była zbyt piękna. Z tym też się spisał - mówi zgryźliwie i cały czar pryska.
Przez moment chcę uderzyć go i zetrzeć mu ten złośliwy uśmieszek, jednak wpadam na lepszy pomysł.
- A ja bałam się, ze będziesz przystojny i jeszcze się w tobie zakocham. Okazało się, że jednak lepiej, żebyś nosił maskę.


Kylo Ren patrzy na mnie lekko rozbawiony i ma rzucić jakąś uwagę, gdy nagle dobiega nas głośne, pretensjonalne pukanie.
- Kylo, gdzie ty się podziewasz? Zebranie zaraz się zaczyna! - niestety, to głos Huxa.
Stacje bojowe niszczące planety, stacje bojowe wysysające energię z gwiazdy i wystrzeliwujące ją do innych systemów, miecze świetlne, blastery, a głupich komórek nie mają… chyba że Hux nie mógł sobie odmówić przyjemności przejechania się windą.
No hej, to jest świat Gwiezdnych Wojen, oni naprawdę nie mają komórek ;) Bardziej mnie dziwi, że generał Hux za każdą duperelą lata osobiście, najwyraźniej nie ma też adiutantów.
No hej, oczywiście że mają! A przynajmniej odpowiednik, z którego korzystał Qui Gon Jinn by porozmawiać z Obi-wanem (gdy był u Anakina, a Kenobi na statku królowej), albo Luke wydający polecenia droidom, gdy był w zgniatarce śmieci. O niebieskich hologramach, również w małej przenośnej wersji nie wspominając…
Ale to nie jest komórka :P
Ale pełni jej funkcję! Moc jest ze mną w tym przypadku! I to wcale nie tak, że zapomniałem, że w starwarsach to się nazywa “komunikator”.
A co do Huxa, to ten najwidoczniej nie przepuści żadnej okazji, by przejechać się windą.
Kocha to. Te świecące cyferki, to ciche “ping” zamykających się drzwi, ten melodyjny głos oznajmiający kolejne piętra…


- Schowaj się gdzieś - mówi szeptem Ren. Wykonuję jego polecenie. - Nie umiesz poczekać? Muszę się ubrać - mówi głośno.
Patrzę jak zdejmuję koszulę i wkłada czarny strój. W kostiumie wydaje się być chudy, jednak jest w dobrej formie. Jego ręce wędrują do spodni, gdy przypomina mu się, że nie jest sam.
- Zamknij oczy - mówi cicho, ale rozkazująco.
XDXDXDXDXDXD Możesz być potężnym użytkownikiem mocy, wnukiem Lorda Vadera etc, ale kompleksów nie oszukasz.


Z chęcią wykonuję jego polecenie. Nie mam zamiaru oglądać jego tyłka, chociaż na razie widoki były całkiem miłe.
- Dobra, możesz otworzyć - szepcze i widzę go w pełnym ubraniu. Potem wkłada maskę i wychodzi. Czekam aż ucichnie tupot kroków w korytarzu i po cichu wracam do swojego pokoju.
Potem tylko patrzę w ścianę i bezwiednie głaszczę mój niebieski kamyk-jedyną osobistą rzecz, którą udało mi się schować przez te wszystkie lata. Czasem, gdy bardzo się skupię, widzę dziwne przebłyski. Tropikalny las, uśmiechnięta, ciemnowłosa kobieta, stary, jasnowłosy i niebieskooki mężczyzna...
I have a bad feeling about this…


Do końca dnia nie spotykam już Kylo.


Chapter 4




Od tego dnia poranne rozmowy stają się rutyną. Po zebraniach Kylo opowiada o problemach Najwyższego Porządku. Próbują odnaleźć kryjówkę Skywalkera, jednak z marnym skutkiem.
- Podobno fragment mapy ma jakiś staruch na zadupiu. Niedługo wyruszam z misją. Mam nadzieję, że w końcu go znajdę - mówi z zapałem, a ja słucham jego wywodów.
Prooooszę, powiedzcie, że tak naprawdę Rose jest szpiegiem Rebelii i wszystkie zwierzenia Kylo natychmiast przekazuje dalej…
Pst, teraz to się nazywa “Ruch Oporu”!


Coraz bardziej urzeka mnie jego świat kręcący się wokół mapy i prób upodobnienia się do swojego dziadka. Dostrzegam, że zaczyna traktować również mnie jako element swojego życia.
W chwilach czułości mówił do niej “babciu”.


Nadal nie potrafię określić, czy chłopak podoba mi się, jednak lubię go. Jest zupełnie inny niż się wydaje. Pod fasadą arogancji, okrucieństwa, zła i fanatyzmu kryje się zagubiony dzieciak naładowany emocjami. Często podkreśla, że docenia mnie za umiejętność słuchania.
Co pewnie sprowadza się do tego, że nasza bohaterka kiwa głową, gdy Kylo robi pauzy.


Zazwyczaj po komplemencie rzuca wredny komentarz najczęściej dotyczący mojego wyglądu, na co ja odpowiadam równie cięta ripostą. Nasze kłótnie potrafią ciągnąć się godzinami, jednak zawsze gdy wychodzę mam dobry humor.
Hm, Kyluś ma sporo czasu… Mapa nie zając!


Uświadamiam sobie, że Kylo jest moim przyjacielem. Rozumiemy się bez słów, nie przeszkadza nam milczenie. Jest to zupełnie inny rodzaj przyjaźni niż ta z dziewczynami. Z nimi zadawałam się, ponieważ nie miałam wyboru [psst, tu też nie masz, ale pewnie już o tym zapomniałaś]. Byłam do nich przywiązana. Tak na prawdę znałyśmy tylko swoje dobre strony.
No tak, mieszkając z całą grupą w małej komórce poznajesz tylko i wyłącznie dobre strony tych ludzi. Autorka chyba nigdy nie miała współlokatora.


Zdaje mi się, że Kylo znam prawie na wylot. Nadal nie chce mi mówić o swojej rodzinie i przyszłości. Może wspomnienia sprawiają mu ból?
Zadziwiające, jak dużo dobra może mieć w sobie taki zły człowiek.
*zadumała się filozoficznie*


Gdy wraca do swojego pokoju, bez względu na porę, puka w cieniutką ścianę dzielącą klitkę i apartament. Już nie biorę ze sobą broni, częściej przynoszę ze sobą promienny uśmiech i sporo cierpliwości do słuchania jego sprawozdania z życia.
Ja wiem, skąd ona się urwała. Z dubbingowanej wersji “Przebudzenia Mocy”, tej, w której lekarka mówi do Chewbakki: “Oo, takie duże kuku!”.
W-w-widziałaś dubbingowaną wersję?
Siemanko, Vahu, mordeczka!


***


Pewnej nocy jak zwykle budzi mnie pukanie. Skradam się do czarnych drzwi. Wspaniały i potężny Kylo Ren siedzi na łóżku i chowa głowę w dłoniach. Jego plecami wstrząsa cichy szloch. Ledwo powstrzymuję śmiech. Biedne dziecko, pewnie nie dostało nowej figurki Vadera.
Eeee… hahaha?


Przez moment nawet chcę być uszczypliwa, ale wygląda na załamanego.
- Co się stało? - pytam z troską.
Chłopak podnosi głowę. Jego oczy są zaczerwienione.
- Rose, ja...muszę wyjechać. Lecę szukać głupiej dziewuchy, zdrajcy i droida. Będziemy przeczesywać całą Galaktykę.


- Co w tym złego? Przecież to nie pierwszy raz - dziwi mnie, ze płacze z takiego powodu.
- Boję się, że nie wrócę. Że nie zobaczę więcej ciebie - odpowiada i spuszcza głowę
Domyślam się, ze to nie jest główny powód jego załamania, ale i tak serce podskakuje mi do gardła. Czy to oznacza, że mu na mnie zależy?


- Kylo, ja...-ciesze się, że jest ciemno i nie widać mojego rumieńca. Siadam obok przyjaciela i wplatam swoje drobne palce w jego silną dłoń.
- Nic nie mów - szepcze i obejmuje mnie.
Dziwne. Jeszcze parę miesięcy temu, gdy ujrzałam go pierwszy raz, myślałam że będzie zimny jak lód. Jest jednak przyjemnie ciepły. I nie chcę go nigdy puścić.
Chlip, chlip… Wzruszonam! *ociera samotną, kryształową łzę*


- Zostań, proszę - mówi, jego wargi delikatnie muskają moje ucho, przez co czuję dreszcze. Przykłada swój policzek do mojego i czuję łzy spływające po naszych twarzach. Ja też płaczę. Musi to być zabawny widok. Dwie zaciekłe i twarde osoby siedzą i szlochają jak małe dzieci, które straciły zwierzątko.
Zaciekłe i twarde osoby…
Zaciekłe i twarde…


- Jak długo zechcesz - mój głos jest cichy i załamuje się. - Kiedy odlatujesz?-pytam niepewnie.
- Z samego rana.
Nie musi nic więcej mówić. To może być nasz ostatni raz. Ostatnia rozmowa. Ostatnie spotkanie.
Ta ostatnia niedzieeeela, jutro się rozstanieeeemy...


Zostaję z nim mimo zmęczenia i smutku. Kylo ani przez moment nie rozluźnia uścisku. Opieram głowę na jego ramieniu, żeby było mi wygodniej, a on zanurza twarz w moich włosach.
- Ładnie pachną - mówi cicho.
Nawet nie mamy siły na złośliwe komentarze.
Milczymy przez resztę nocy.
Ciszę przerywa gwałtowne otwieranie drzwi.
-Ren, ty leniwy dupku, lecimy!
Ach, więc tak, każdy może sobie wparować do sypialni Kylo Rena. Chyba ten pomysł ze strażniczką wcale nie był tak głupi jak mi się wydawało.
Pomysł może i dobry, ale wykonanie...


Nasze oczy rozszerzają się z przerażenia. Nie zdążę się schować. Wtulam się mocniej w przyjaciela, a on próbuje mnie zasłonić swoim ramieniem.
Słusznie mówią, że miłość ogłupia… Przecież mógłby zastosować jakiś mind trick: “Nie widzisz żadnej dziewczyny… Tu nie ma nikogo poza mną…”
Albo mógł go rzucić mocą z powrotem do windy, mówiąc coś o manierach i wchodzeniu bez pukania.


Hux wchodzi do pomieszczenia, nie patrzy jeszcze na nas.
- Ostatnio jesteś strasznie rozkojarzony, Snoke też się uskarża. Jesteśmy teraz w bardzo ważnym momencie! Dzisiaj mamy zdobyć mapę, a ty śpisz. W dodatku...-generał w końcu skupia na nas wzrok i milknie.
Moje serce łomocze ze strachu. Co teraz mi zrobi?
Rudzielec stoi oniemiały, jednak po chwili zaczyna się okropnie śmiać.Czuję, że Kylo rozluźnia uścisk, więc szybko wstaję i kieruje się do wyjścia.
- Nie tak prędko - Hux nagle przestaje się śmiać i wbija mi paznokcie w ramię. Nie ma sensu walczyć. Nawet mój przyjaciel obdarzony wyjątkową Mocą nie próbuje powstrzymać mężczyzny.
Wie, że za użycie Mocy generał natrzaska go po pysku i ześle do czyszczenia kibelków.
W tym momencie zdajemy sobie sprawę, jak wiele brakuje Kylusiowi do Vadera i jego programu motywacyjnego “duszenie na odległość za byle co”.
W sumie Kyluś też dusił na odległość, o czym przekonał się biedny Mitaka, więc tym bardziej nie wiem, co mu się stało.


Shame on me. Nie pamiętam tej sceny!
Ja z kolei nie pamiętałam, czy Mitaka to przeżył – i chcąc sprawdzić, natknęłam się na taką notkę biograficzną:


Nie wiadomo kiedy urodził się Dopheld Mitaka. Jakiś czas po urodzeniu ukończył akademię z wyróżnieniem (...)

- Mówiłem właśnie, że jesteś rozkojarzony - mówi rozbawiony Hux.-Ale nie podejrzewałem że powodem jest jakaś panienka! - powoli zbliża się do siedzącego Kylo - Powiedz, zaliczyłeś ją pierwszego dnia czy dotrwałeś do drugiego? W sumie, bardzo ci się dziwię. Zakładałeś jej worek na głowę?
Taaaak, w Najwyższym Porządku definicja nienagannych manier jest nader szeroka.


Nie zdążę nawet mrugnąć, gdy Hux puszcza mnie i leci pod samą ścianę. Kylo Ren siedzi i ciężko dyszy. Jest czerwony ze wściekłości.
- Nie obrażaj mojej przyjaciółki - syczy.
Generał powoli siada. Niestety, nic mu się nie stało.
- To tak się teraz na to mówi? - odpowiada z wrednym uśmieszkiem, po czym wstaje i otrzepuje się.
- Ty - wskazuje na mnie palcem, tak jak parę miesięcy temu - Zostaniesz przeniesiona. Nie licz na to, ze wrócisz do swoich koleżaneczek. Może...przydasz się w sektorze 47?
- Nie zrobisz tego - mówi wściekle chłopak.
- Nie zrobię? Przypomnij mi,kto odpowiada za przydział szturmowców na stanowiska. Nie przypominasz sobie? Ja - w oczach generała widać ogromna radość. Ten człowiek jest nienormalny. Cieszy go porażka innych.
Litości. To znaczy nie znam za bardzo nowego kanonu poza filmem, ale Snoke takich Huxów ma pewnie z kilka setek, a Kylo jest wyjątkowy.


Hux wycofuje się do windy.


- Wylot opóźni się przez ciebie o kilka godzin. Oczywiście, Mistrz się o tym dowie - automatyczne drzwi otwierają się, gdy generał odwraca się jeszcze raz. - Myśleliście ze nikt nie wiedział? Na tym korytarzu tez są kamery. Codziennie widać było dziewczynę przemykającą się do tego pokoju.
Więć po co wam strażniczka, która w pokoju obok przez dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu, musiała siedzieć z uchem przyklejonym do ściany? Btw, nie wydaje mi się, żeby w stosunku do Snoke’a Hux używał słowa “mistrz”.
“Codziennie do tego pokoju przemyka się jakaś dziewczyna.”
“Kylo jest ostatnio jakiś rozkojarzony, ciekawe czemu.”


Jesteście żałośni.-wsiada do windy. - A ty, za godzinę zejdziesz na stanowisko przy osłonach. Tym razem cię nie zaprowadzę. Kylo, za pół godziny zebranie. Tylko nie wykorzystajcie tego czasu na szybką akcję. Nie chcemy tutaj bachorów.
To im dopiekł na koniec, długo się nie pozbierają!


Przed zamknięciem drzwi Hux rzuca mi spojrzenie.
- Myślisz że twój Kylo to książę z bajki? Spytaj go ilu ludzi zamordował. Ostatnio kazał wyrżnąć całą wioskę pełną bezbronnych ludzi.
Powinna to wiedzieć, przecież Kylo zabierał jej oddział na misje.
Standardową była pewnie Misja W Automatycznej Pralni, a najbardziej prestiżową – Misja Prasowania Peleryny Wodza. Wyjątkowo odważne dostawały Misję Pogonienia Kota Huxa.


Też bym to zrobił, ale mnie jakoś nie idealizujesz.
Drzwi zamykają się i winda zjeżdża w dół. Patrzę wściekle na Kylo


- Tylko machasz mieczem i pokazujesz kto jest ważny? Każdy z nas kiedyś zabił. Ale zawsze z konkretnego powodu. A mieszkańcy wioski? Co tobie [ci] zrobili? Okłamywałeś mnie przez cały czas. Nic mi o tym nie wspomniałeś - z każdym słowem podchodzę coraz bliżej i teraz wyrzucam je w jego twarz.
Niegrzeczny chłopczyk! Do kąta!!!


Czarne węgle wpatrują się w niebieskie jeziora.
- Przepraszam - chłopak spuszcza wzrok. - Sam już nie wiem kim jestem. Nie wiem nawet czym jest życie.
Świetna taktyka, Kylo. Ciekawe, czy zadziała po klęsce Najwyższego Porządku, gdy będziesz sądzony przez Międzygalaktyczny Trybunał Sprawiedliwości.
Wtedy zrobi oczka szczeniaczka i pozamiatane.
(albo skończy się tak)


Chciałabym się na niego złościć, ale nie potrafię. W jednej chwili chcę go uderzyć i pocałować. W końcu przytulam go.
Och, jest taki słodziutki, gdy jest zagubiony!


- Myślałam, ze wiem o tobie dużo. Zawiodłeś mnie, ale...nie umiem ci nie wybaczyć - szepcę do jego ucha i puszczam go.
Tylko pamiętaj, jak następnym razem będziesz chciał wybić bezbronną wioskę, powiedz mi wcześniej!


Kylo uśmiecha się, jednak po chwili na jego twarzy pojawia się znowu cień smutku.
- Muszę już iść. Żegnaj, Rose-łzy powoli napływają do naszych oczu. Tym razem to on łapie mnie w uścisk.
- Nie zapomnę - mówi cicho.
- Ja też - odpowiadam.
No hej, podobno misje to ich codzienność, skąd takie łzawe pożegnanie?


Patrzę jak mój najlepszy przyjaciel bierze maskę do ręki i wsiada do windy. Patrzy na mnie przez cały czas. Gdy drzwi się zamykają, wydaje mi się ze coś mówi.
- Co powiedziałeś? - pytam
Nie udaje mi się poznać odpowiedzi, bo drzwi zatrzaskują się. Powoli w dół odjeżdża jedyna osoba, z którą miałam na prawdę [naprawdę] wspólny język.
Bo z tymi dziewczynami to tak naprawdę nigdy nie mogłam się dogadać. One wiecznie a to jaka fryzura pod hełm, a to jaką pastą polerować pancerz, a to “nie mieścisz się w zbroję? Dieta cud szefa stołówki na Finalizerze!” i takie tam.


Chapter 5


You love the things I say I'll do
The way I'll hurt myself again just to get back at you


W sektorze jest okropnie. Podłoga jest metalowa kratą, na której słychać każde kroki [każdy krok]. Cały czas mam na sobie gorący hełm.
Oby się to nie skończyło jak z koroną u Viserysa.


Obok mnie stoi jeszcze jeden szturmowiec, jednak nie odzywa się ani słowem gdy próbuję go zagadać. Zapowiadają się wspaniale czasy.
Tak się przyzwyczaiła do ploteczek w trakcie służby i poza nią, a tu – kupa.


Aż tu wtem! mijają ich Hux z obstawą oraz Kylo udający się na akcję.  
Ach, musieli przechodzić akurat tutaj. To pewnie pomysł Huxa.


(...)
Zgodnie z przepisami salutujemy. Hux nawet nie zaszczyca nas spojrzeniem. Kylo zerka na mojego towarzysza, a potem odczytuje mój numer. Gwałtownie podnosi głowę i zdaje się ze patrzy na mnie. Maska wpatruje się w drugą maskę. Nie widzimy swoich twarzy, ale wiemy co się na nich maluje.
Smutek.
Wymiana naszych spojrzenia trwa kilka sekund. Ale dzięki slo-mo wydaje się, że przynajmniej minutę. Potem wszyscy idą dalej.


Patrzę jak Kylo ze swoją obstawą idzie w kierunku statku. Najchętniej pobiegłabym za nimi i poleciała na misję. Nie chcę spędzać reszty życia na stalowej podłodze, wolę już zginąć w akcji. Niestety, Hux mówił wyraźnie.
Ale w sumie kogo to obchodzi?
No w sumie? Po co komuś te jakieś durne rozkazy, hierarchia służbowa, wojskowy dryl?


Patrzę na mojego sąsiada.
- Ech, właśnie otrzymałam rozkaz. Ja tez mam lecieć.
Szturmowiec odwraca się i nic nie mówi.
- To ja uciekam.Miło było cię poznać - rzucam i biegnę w stronę Rena i jego szturmowców.
Nie widzę twarzy kryjącej się za białym hełmem, ale jestem wręcz pewna że mój kilkugodzinny towarzysz ma na niej wyraz ulgi pomieszanej z politowaniem.


Umiem szybko biegać, więc po chwili udaje mi się wmieszać w miniaturowy oddzialik pilnujący Kylo. Chyba nikt niczego nie zauważa, a nawet jeśli to go to nie obchodzi.
Jeden więcej, jeden mniej, co za różnica. Zwłaszcza w miniaturowym oddzialiku.
Może w Najwyższym Porządku obowiązuje wolontariat? Kylo i Hux przechodzą przez całą Bazę Starkiller i kto dołączy się po drodze, ten leci na misje?


Gdy wchodzimy do statku uświadamiam sobie, co właśnie zrobiłam. Opuściłam stanowisko i udałam się na misję, która jest prawdopodobnie przeznaczona dla najlepszych szturmowców. Widzę obok siebie gościa z dziwną, roziskrzoną pałką.
Borze, mam skojarzenia ze Zmierzchem.


Dowódca nie stoi razem z nami. Pewnie szykuje się do walki w osobnym pomieszczeniu.
Walki w osobnych pomieszczeniach to jego specjalność.


Czuję, że mogę nie wrócić, lub osiągnąć to co chcę:odzyskać przyjaciela.


***


Na planecie panuje chaos. Zastajemy zieleń i piękną budowlę,walczymy wśród popiołu i ognia.
Szybko sobie poradzili z tą zielenią.


Staram się nie spuszczać wzroku z Kylo, jednak to bardzo trudne, gdy starasz się przeżyć.
Jak troskliwa mamusia na placu zabaw. Jeszcze trochę, a zacznie ganiać za nim po polu bitwy z kanapkami, termosem i ciepłym szaliczkiem.


W pewnym momencie uchylam się, żeby nie oberwać z pocisku wystrzelonego przez siwego mężczyznę.
Co ona miałaby “oberwać z pocisku”, płaszcz? Jeśli już, to “oberwać pociskiem”.


Chwila...
Ten siwy mężczyzna stoi z ogromną, kudłatą istotą. Czy to legendarny Han Solo, jeden z największych wrogów Najwyższego Porządku?
Hm, czyżby to była bitwa na Takodanie? W takim razie brał w niej udział bynajmniej nie miniaturowy oddział.
Choć może w Najwyższym Porządku wszystko mierzy się inną skalą i “miniaturowy oddzialik” wygląda tak:


"Zrobię to - myślę.-"Zastrzelę go i potem powiem o tym wszystkim. I wtedy pozwolą mi wrócić do małego korytarzyka".
Szykuję broń do strzału, jednak...nie potrafię. Solo wygląda na dobrego człowieka, zupełnie innego niż nam opowiadano.
Spoko, środek pola bitwy to doskonałe miejsce na analizę psychologiczną przeciwnika...


Może powinnam służyć ciemnej stronie, jednak zawsze byłam pełna światła. Moje dawne przyjaciółki również to zauważały. Kylo to zauważył.
...i na rozważania o własnej doskonałości.


Hux pewnie też, dlatego dał mi przydział do najbardziej niebezpiecznego miejsca. Założę się, że on również miał swoje panienki. [???] Spotęgowana nienawiść do Kylo i strach przed kolejnym buntem sprawił, ze podjął taką decyzję.
Ale o co chodzi.


Może gdyby wszystko potoczyło się inaczej, stałabym teraz z Hanem i celowała prosto w głowę Rena. Ale liczy się tylko tu i teraz.
I tu zadumała się głęboko nad rolą przypadku w ludzkim życiu.


Strzały trafiają we wszystkich szturmowców, którzy wcześniej głośno rozprawiali o tym, że zmiażdżą rebelianckie ścierwo.
Rebelia opracowała nowy, rewolucyjny System Moralnego Naprowadzania.


W tych, którzy uważali, ze są nieomylni i nikt nigdy ich nie pokona.
Ci ze skromniejszym mniemaniem o sobie – ocaleli.


Kątem oka widzę, jak czarnoskóry chłopak, który również wydaje się być dziwnie znajomy [skąd? skoro spędzała czas najpierw wyłącznie w gronie koleżanek, a potem z Kylo?], [z materiałów propagandowych przedstawiających zdrajcę!] walczy ze szturmowcem z roziskrzoną bronią. Nigdzie nie widzę Kylo.


Co ja sobie myślałam, gdy uciekłam ze stanowiska? Że wolę śmierć od nudnego życia? Teraz oddałabym wiele, żeby wrócić na stanowisko obok nudziarza. Ogień, dym i pył otaczają nas ze wszystkich stron, jesteśmy w piekle. Muszę się schronić. Muszę się ukryć.
Nie tak to sobie wyobrażałam! Myślałam, że podejmą nas kawą i ciasteczkami!


Biegnę najszybciej jak potrafię do statku, którym przylecieliśmy. Nie obchodzi mnie to, ze mogę zostać ukarana.
Ojtam, ojtam, Hux się trochę powydziera, ale w sumie kogo to obchodzi.


Pociski-nasze i wrogie [nieprzyjacielskie] przelatują zbyt blisko mnie. Jeden ociera się o moją rękę. Od bólu ciemnieje mi w oczach, jednak biegnę dalej. Jeszcze troszeczkę. Parę kroków i opuszczę główny front i dostanę się do statku.
I gdy już jestem tuż przy celu, dostaję jeszcze raz, prosto w bok.
Jeszcze nigdy nie widziałam tyle czerwieni.


(...)


Czyjeś silne ręce wciągają mnie na pokład, podają mi wodę, jednak mimo tego wszystko powoli tracić ostrość. W ostatniej chwili widzę, jak do środka wchodzi Kylo z jakąś dziewczyną na ramionach. Spogląda w moją stronę i nieruchomieje.


Potem wszystko pochłania czerń.


Chapter 6



***
A po niej następuje nieznośna biel, która razi mi [mnie] w oczy. Potem nadchodzi ból. Myślałam, ze po śmierci już nie będę go czuła. Po chwili słyszę jednak głos.
- Chyba się obudziła.
Powoli podnoszę się, wzrok przyzwyczaja się do światła. Jestem w szpitalnej części bazy. Umieralni. Zazwyczaj rannych szturmowców przywozi się tutaj, żeby mogli w spokoju umrzeć.
Ale po co? Skoro i tak nie zamierzają ich leczyć, to nie taniej byłoby zostawić na polu bitwy?
Żeby utrudnić przeciwnikowi oszacowanie zadanych przez niego strat.
To nie łatwiej byłoby ich wyrzucać przez śluzę statku w pustkę kosmosu?
A kto powiedział, że musi być łatwiej?


Patrzę na kobietę siedzącą przy moim łóżku.
- Ile spałam? - pytam, niewiele myśląc.
- Kilka godzin - odpowiada kobieta. Ma rude włosy spięte w ciasny kok. Wygląda całkiem młodo.
-Jakim cudem? - dziwię się. -przecież dostałam tu... - pokazuję na mój brzuch, jednak nie ma na nim nawet bandaża, jedynie mała, prawie zasklepiona blizna - Jak mnie wyleczyliście?
Ruda pielęgniarka wzdycha.
- To metoda stosowana u ważnych osobistości, bardzo kosztowna i skomplikowana, używana tylko w najgorszych przypadkach. A jej cena jest podobna do ceny całkiem przyzwoitego myśliwca. Nawet wyższa, tak między nami. Normalnie nie wykorzystujemy jej na szturmowcach [bo na nich w ogóle nic nie wykorzystujemy, patrz akapit wyżej], ale on się uparł.
- Jaki on?
- Kylo Ren-mówi kobieta, po czym prycha.
Na miejscu lekarki byłabym “troszku” wkurwiona – myśląc o tych wszystkich, których dałoby się uratować za cenę jednego zabiegu naszej Mary Sue.


- Co ty mu zrobiłaś? Cały Najwyższy Porządek wariuje, zdobyliśmy cenną więźniarkę, a on dopiero niedawno poszedł ją przesłuchiwać. Wcześniej siedział tu przez godzinę. Gdyby nie był taki ważny, już dawno byśmy go wywalili.
Uczcie się od Huxa, on pomiata Kylusiem jak chce.
Mój borze, tak naprawdę wszyscy w bazie nie tylko nie boją się  Kylusia, oni nie mają do niego nawet grama respektu.


Kylo siedział przy mnie? Martwił się o mnie? Od kiedy? I niby dlaczego, przecież tylko pilnowałam jego drzwi, nic poza tym...Myśli rozsadzają mi głowę.
Nieprzyzwyczajona.
Kij z brzuchem, przebadajcie jej mózg. Choć… to chyba jednak te stare problemy z pamięcią.


- Właśnie - chrząka pielęgniarka.-Jesteś już gotowa do powrotu. Masz wrócić na stanowisko.
Powoli wstaję z łózka. Obok łóżka leży nowa zbroja szturmowca. Z niedowierzaniem zakładam ją. Kto mógł być taki okrutny, żeby kazać mi powrócić na stanowisko w dniu postrzelenia? Nie muszę nawet odpowiadać sobie na to pytanie. Doskonale znam odpowiedź.
No cóż. Musisz odpracować wydaną na ciebie kasę.


W drzwiach mijam się z Kylo. Patrzy na mnie, po czym chwyta za ramię i wyprowadza ze szpitala. Wpycha mnie do pierwszej lepszej wnęki. Powracają wspomnienie sprzed kilku miesięcy, gdy Hux prowadził mnie tak samo.
Ren ściąga maskę i bez mojej zgody zdejmuje również moją. Aha, chyba dużo rozmawialiśmy przed tą akcją. Przypomina mi się jego cichy szept i uścisk.
- Jesteś idiotką - mówi wściekle.-Jak mogłaś tam polecieć? To było samobójstwo.
- Ja po prostu...-do oczu napływają mi łzy.-Nie chciałam cię zostawiać, Kylo.
Poleciałeś bez kanapek! I szaliczka! I w czasie walki mogłeś się spocić!


W oczach mojego przyjaciela coś się zmienia. Nie przypominają już bezdennej otchłani. Stają się ciepłe, kojąco brązowe.
- Ben. Mów mi Ben - nie wiedzieć czemu spuszcza wzrok.
- Dlaczego?-dziwię się.- To jakiś nowy przydomek?
Kylo Ben.


- Nie. To moje prawdziwe imię. Nie powiedziałem tobie [ci] czegoś.
Obawiam się najgorszego.
- Han Solo jest moim ojcem - mówi na wydechu [a spróbuj coś powiedzieć na wdechu], po czym odwraca się od mnie.
To mi chciał powiedzieć? To tak bardzo ukrywał? Podchodzę do niego, tak jak niedawno i znów kładę mu dłoń na ramieniu.
- To nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Rodziny się nie wybiera. I nie rozumiem, czemu to przede mną zatajałeś...Ben - to imię brzmi dziwnie. Nie wiem, czy się przyzwyczaję.
Oj, weź po prostu tę nóżkę w “R”, naciągnij, zawiń i jakoś pójdzie.


Przyjaciel odwraca się w moją stronę. Patrzy mi w oczy.
A potem, bez żadnego ostrzeżenia przyciska mnie do ściany i zbliża swoją twarz do mojej. Jego ręce wędrują w stronę mojej talii i robi mi się gorąco, a na moje policzki wpływa rumieniec.
Czuje jego dotyk nawet przez pancerz. To Moc!


Dowódca i mistrz Zakonu Ren nachyla się do mnie i styka nasze czoła. Nasze oddechy synchronizują się.
Wdech-wydech-wdech-wydech… ej, wypadłaś z rytmu!
Kylo w końcu może naśladować oddech Lorda Vadera w duecie!


- Kiedy widziałem jak umierasz...Dopiero wtedy zadałem sobie z tego sprawę. Wcześniej byłaś dla mnie dziewczyną, która się mnie nie boi. Taką, z którą można porozmawiać o czymś innym niż o obowiązkach i Mocy. Jeszcze nie do końca potrafię dokładnie określić co czuję, bo nie jestem normalny, dobrze o tym wiesz. Ale chyba cię kocham.


https://media.giphy.com/media/3oxHQe3c6KdfuqaFmU/giphy.gif


Och.
- Ben, ja..-zaczynam. Nie wiem co powiedzieć. W oczach chłopaka pojawia się smutek.
- Rozumiem. Kto by chciał niestabilnego dzieciaka? Nie jestem wściekły. Chyba po raz pierwszy od dawna - jest rozgoryczony, puszcza mnie i zaczyna wycofywać się z wnęki.
Mam zupełną pustkę w głowie, gdy po raz pierwszy obejmuję go inaczej, niż po przyjacielsku. A on chyba rozumie, o co mi chodzi, bo znów nachyla się do mnie.
Nawet wargi ma wymuskane i idealnie gładkie. Zupełnie inne od moich spierzchniętych ust.
Codziennie używa Błyszczyka Mocy!
https://i5.walmartimages.com/asr/04ef6889-2f04-4252-9695-b9002173c617_1.3b89e570383ce0e78af37f7c97e4d720.jpeg


Niektóre dziewczyny, które podrywały przypadkowych szturmowców mówiły mi, ze gdy całowały, zamykały oczy.
Bo na przypadkowych to w sumie nie ma się co gapić.


My jednak mamy je szeroko otwarte. Chyba nie wierzymy w to co się dzieje.
Zanurzam dłoń w gęstych, czarnych włosach, a on dotyka delikatnie mojej twarzy, a potem mruczy coś i przyciąga mnie bliżej. Podnosi mnie wyżej i nie puszcza mnie nawet na chwilę, wręcz przeciwnie, robi się coraz bardziej śmiały. Zbliża dłonie do mojego pancerza i próbuje go zdjąć,
Hm, czym ją podniósł, skoro dopiero teraz zbliża dłonie do pancerza?
A, zapomniałam, Mocą.


ale delikatnie kładę palec na jego ustach i odsuwam się na chwilę.
- Ja też cię kocham, Ben. Chociaż to pewnie i tak będzie niewykonalne. Jestem tylko szturmowcem - szepczę.
Ty wiesz, jak trudno zdejmuje się tę zbroję?


- Postaram się, żeby to było możliwe - odpowiada cicho i głaszcze moją twarz.
Mam tu taki specjalny laserowy śrubokręt...


Patrzę w jego oczy, są podekscytowane i radosne. Ale nagle pojawia się w nich przerażenie.
Uświadomił sobie, że nie ma pojęcia, czy w tym uniwersum można dostać jakiekolwiek gumki.


- Dziewczyna. Została za długo sama - mamrocze do siebie.
A potem całuje mnie krótko jeszcze raz, nakłada maskę i wychodzi szybkim krokiem. Odprowadzam go wzrokiem, moja twarz nadal płonie.
Nie zostaje mi nic innego, jak pójść na stanowisko w okropnym sektorze.
Ale teraz zostaje na mnie palący dotyk szczupłych, bladych palców.
Kylo przed randką zwykł nacierać dłonie chili.


Z szybkobieżnej windy na Starkillerze pozdrawiają: Kura w gorącym hełmie, Vaherem z holograficzną komórką i Babatunde Wolaka obserwujący miniaturowy oddzialik,
a Maskotek wreszcie jest w swoim żywiole!

P.S. Gdyby ktoś w komentarzach chciał się podzielić wrażeniami z “Ostatniego Jedi”, to bardzo prosimy BEZ SPOILERÓW!