czwartek, 27 września 2018

359. Duży Massimo i mały Benvenuto, czyli majteczki w kropeczki (365 dni, cz. 2/?)

Drodzy czytelnicy!
Kontynuujemy opowieść o przygodach Laury wziętej w jasyr przez przystojnego mafioza. W tym odcinku Massimo wytoczy naprawdę ciężkie działa. Czy Laura będzie w stanie się oprzeć?
Indżojcie!


Analizują: Kura, Jasza, Vaherem, Babatunde Wolaka i Kazik.


ROZDZIAŁ 3

Laura budzi się; okazuje się, że jest przebrana w koszulkę i figi. Trochę panikuje na myśl, że Massimo ją przebierał, a później bardziej, kiedy przypomina sobie o widzianym zabójstwie.

(...)
– Nie ja cię przebrałem – usłyszałam stłumiony przez kołdrę głos.
- Mam od tego ludzi!
Massimo czyta w myślach – Laura nie wyraziła swoich obaw słowami.
Jest nie tylko piękny i bogaty, jest w dodatku telepatą i psychopatą, ale nie uprzedzajmy wypadków.

Powoli zsunęłam ją  z twarzy, by spojrzeć  na Czarnego. Siedział całą noc w wielkim fotelu obok łóżka.  
Tym  razem  miał na  sobie zdecydowanie  mniej oficjalny strój  – szare spodnie od dresu i białą  koszulkę na szerokich ramiączkach, która  uwidaczniała jego rozłożyste barki i pięknie wy­rzeźbione ręce.
Ile miał pasków na spodniach od dresu i jakie miał łańcuchy na piersi?
Był  boso, a jego włosy były potargane;
Już spod kołdry łypała na niego z dołu do góry rejestrując bosość stóp, klatę, ręce i fryzurę.

gdyby nie fakt,  że wyglądał świeżo i apetycznie, jak tłuściutki croissancik, pomyślałabym, że dopiero wstał z łóżka.
Widzę go, jak po porannym prysznicu przez godzinę układa włosy tak, by wyglądały na niedbałą, potarganą wiatrem fryzurę.

–  Maria to zrobiła –  kontynuował.
A nie Mario? Szkoooda.

–  Nawet nie było mnie wtedy w pokoju. Obiecałem ci, że  bez twojej zgody nic się nie wydarzy, choć nie  będę ukrywał, że byłem ciekaw i miałem ochotę popatrzeć.  Zwłaszcza że byłaś nieprzytomna, ta­ka bezbronna i wreszcie  miałem pewność, że kolejny raz nie dostanę w twarz. Tu przerwał na chwilę, by wytrzeć spływającą po brodzie ślinę.  
Nie wykorzystał nieprzytomnej, dobry pan! Alleluja!

(...)
–  Zabiłeś  człowieka  – wyszeptałam,  a do moich oczu  napłynęły łzy. – Zastrzeliłeś  go
i zrobiłeś to tak zwyczajnie, jak ja kupuję kolejną parę butów.
O nie, myślę że kolejnej parze butów Massimo poświęca więcej uwagi.

Oczy  Czarnego  znowu zmieniły  się w lodowate i zwierzęce,  uśmiech zniknął z jego twarzy. Zastąpiła go maska powagi i bezkompromisowości, którą już znałam.
Od kiedy?

–  Zdradził  rodzinę, a rodzina to ja, więc zdradził  mnie.
Tu jego ego nadęło się tak, że wyglądał jak żaba.
– Tak kończą ci, którzy na rodzinnym spotkaniu bronią pedałów, nie śmieją się z faceta przebranego za babę i przyprawiają babcię o zawał, bo panicz mięska nie będzie jadł, bo jakieś weganizmy-śmizmy.

–  Pochylił  się nieco.  – Mówiłem ci, ale chyba sądziłaś,  że to żart. Ja nie uznaję sprzeciwu i nieposłuszeństwa, Lauro, a nic nie jest dla mnie ważniejsze niż  lojalność. Nie jesteś jeszcze gotowa na to wszystko, a na taki widok jak wczoraj pewnie nigdy nie zdołasz się przygotować.
Tu  urwał lecz róg trzymał i podniósł  się z fotela.  Podszedł do mnie  i usiadł na brzegu  łóżka. Przeczesał delikatnie moje włosy palcami, jakby sprawdzał, czy jestem prawdziwa. W pewnym momencie wsunął  mi dłoń pod głowę i mocno złapał za włosy przy samej skórze. Przerzucił lewą nogę przez moje ciało i usiadł  nade mną okrakiem, unieruchamiając mnie.
Nie dotknę cię...

Jego oddech przyspieszył, a oczy  zapłonęły pożądaniem i zwierzęcą  dzikością.
Dobra, facet, co ty odpierdalasz? Żałujcie, że nie widzicie mojej miny gdy to czytam. Wygląda mniej więcej tak, ale bardziej:

Byłam  sztywna  ze strachu,  co na pewno odmalowało się na mojej twarzy.
Sztywność twarzy po zabiegach chirurgicznych?

Massimo widział ten lęk i wyraźnie go kręcił. Po wydarzeniach wczorajszej nocy wiedziałam,  że ten człowiek nie żartuje, że jeśli chcę, by moja rodzina była bezpieczna i spokojna, muszę zaakceptować warunki, które mi stawiał.
Ej, musisz się w nim zakochać z własnej woli, a nie ze strachu!
Ojtam, ojtam, myślę, że Massimo bez problemu przejdzie do porządku dziennego nad tą subtelną różnicą.

Czarny coraz mocniej zaciskał  dłoń na moich włosach, wodząc nosem po mojej twarzy.
Obwąchuje? Zwierzęca dzikość w oczach? Zaraz zamieni się w wilkołaka i okaże się, że “365 dni” i “Dziewczyna wilkołaka” to jedno uniwersum.

Mocno  wciągał  powietrze  do płuc, chłonąc  zapach mojej skóry.  Chciałam zamknąć oczy,  aby okazać mu lekceważenie  i udać, że mnie to nie rusza,  ale zahipnotyzowana jego dzikim spojrzeniem  nie mogłam oderwać od niego oczu. Moje powieki stawały się cooooraaaz cięęęęższeeee... Nie  dało się  ukryć, że był  przepięknym mężczyzną,  bardzo w moim typie.
W tej chwili się rozluźniła, bo dlaczego nie.
No no no, całkiem-całkiem ten mój nowy socjopata!

Czarne  oczy, ciemne  włosy [a nie łysy jak Martin],  cudowne,  ogromne, pięknie zarysowane usta, kilkudniowy zarost, który teraz delikatnie  łaskotał moje policzki. A do tego to ciało! Długie, smukłe oplatające mnie niczym upierdliwy powój nogi, potężnie umięśnione ramiona i rozbudowana o kolejne piętra klatka piersiowa, którą było widać przez mocno opięty T-shirt.
Spoko. Przystojnemu creepowi wybaczymy wszystko, bo jest przystojny. A jeśli jeszcze i bogaty…
Takiemu wybaczymy nawet to, że oderwało mu od orzeczenia.

–  To, że nie zrobię  nic bez twojej zgody, nie jest równoznaczne z tym,  że będę umiał się powstrzymać – wyszeptał, patrząc mi w oczy.
To znaczy? Co masz konkretnie na myśli, koleś? Powiedziałeś, że nie zgwałcisz, ale jak cię fiutek mocniej zaswędzi, to jednak zgwałcisz?
- Możesz się nie zgadzać, ale ja wiem co masz robić!
Ja, Massimo, będę się umiał powstrzymać, ale mój mały Benvenuto - już niekoniecznie!

Jego  dłoń w moich  włosach mocno pociągnęła  mnie, głębiej wciskając w poduszkę. Wydałam  z siebie cichy jęk. Na ten dźwięk Massimo głośno  wciągnął powietrze. Delikatnie i powoli wsunął prawą nogę  pomiędzy moje uda i mocno przywarł do mnie swoją męskością. Poczułam na moim biodrze, jak bardzo mnie pragnął. Ja natomiast odczuwałam jedynie strach.
Jeszcze ma normalne reakcje...
Ale pomyślała o zdjęciach rodziny i spisała wszystkich na straty.

–  Chcę  cię mieć,  Lauro, chcę  posiadać cię całą...  – Wodził nosem po mojej  twarzy. – Kiedy jesteś taka krucha i bezbronna, kręcisz mnie najbardziej. Chcę  cię pieprzyć tak, jak nikt jeszcze tego nie robił, chcę zadawać ci ból i dawać  ukojenie. Chcę być dla ciebie ostatnim kochankiem…
Skoro mówi, że będzie jej ostatnim kochankiem, to daje do zrozumienia, że ją zabije.

Wypowiadał  wszystkie te  słowa ustami,  a jego  biodra rytmicznie  ocierały się o moje  ciało.
Zrozumiałam,  że gra, w której miałam wziąć  udział, właśnie się rozpoczęła. Nie miałam nic do stracenia
No nie mów? Nic? Życie twoich najbliższych to też jest nic?
kolejne trzysta sześćdziesiąt pięć dni mogłam spędzić [w wypasionej willi z kominkami, gdzie głodu nie będzie] albo walcząc z tym człowiekiem, co  z góry skazane było na porażkę, albo  poznać zasady gry, którą dla mnie szykował,  i wziąć w niej udział.

Podniosłam  powoli ręce  za głowę i położyłam  je na poduszce, okazując  mu poddanie i bez­bron­ność.  

Czarny,  widząc to,  puścił moje włosy  i splótł swoje palce  z moim dłońmi, przyciskając je do poduszki.
– Tak zdecydowanie lepiej, mała – wyszeptał. – Cieszę się, że zrozumiałaś.
Massimo coraz szybej i mocniej napierał  na moje biodro swoim imponującym kutasem, którego czułam aż na brzuchu.
Jeszcze trochę i pogigla ją za uchem.

– Chcesz mnie? – zapytałam, lekko podnosząc głowę, tak że dolną wargą przejechałam po  jego brodzie. Jęknął i zanim się zorientowałam, jego język już rozsadzał moje usta, BUUUM!
Massimo to naprawdę wybuchowy facet.

 wpychał  go szaleńczo  i głęboko, zachłannie  szukając mojego. Poluźnił  uścisk na moich dłoniach tak,  że mogłam uwolnić prawą rękę. Zajęty  pocałunkami nie zauważył, jak uciekłam  z jego uścisku.
Jeszcze przez długą chwilę szaleńczo całował powietrze, zanim się zorientował, że coś jest nie tak.

https://media.giphy.com/media/KHSPSoRqIkZwI/giphy.gif


Uniosłam  prawe kolano  i odepchnęłam go  od siebie, jednocześnie  wymierzając mu siarczysty policzek uwolnioną dłonią.
FATALITY.

–  To jest  ten szacunek,  który mi gwaran­to­wałeś?!  – wrzasnęłam. – Jeszcze wczoraj, z tego  co pamiętam, miałeś czekać na moje wyraźne  pozwolenie, a nie sugerować się źle odczytanymi znakami.
– Ojtam, tak sobie tylko mówiłem, na żartach się nie znasz, czy co?

Czarny zastygł  w bezruchu, a kiedy odwrócił  głowę w moją stronę, oczy miał  spokojne i bez wyrazu.
– Jeśli jeszcze raz mnie uderzysz...
– To co? Zabijesz mnie? – odszczeknęłam się, zanim skończył.
- I całą twoją rodzinę też. Rozumiesz?!

Massimo  usiadł w nogach  łóżka i patrzył na  mnie przez chwilę, po  czym  mózg wyrzucił mu blue screen of death przed oczami

roześmiał  się czystym  i szczerym śmiechem.  
Tak pięknie się śmiał!  
Wyglądał  jak młody  chłopak, którym  chyba był – nie  miałam pojęcia, ile ma lat, ale w tej chwili sprawiał wrażenie młodszego ode mnie.
– Jakim cudem nie jesteś Włoszką? – zapytał. – To nie jest słowiański temperament.
On faktycznie jest młody. Młody i bardzo głupi.
W dodatku sypie stereotypami jak piachem.

– A ile znasz Słowianek?
– Ostatnio je widziałem parę lat temu na Eurowizji… – Tu przerwał i obrzucił krytycznym spojrzeniem dekolt Laury. – Taaak, nie wydajesz się podobna…

–  Taka  jedna mi  w zupełności  wystarczy – powiedział  rozbawiony i zeskoczył z łóżka.
Odwrócił się w moją stronę i z uśmiechem oznajmił:
– To będzie fajny rok, ale muszę robić szybsze uniki, bo tracę przy tobie czujność, mała.
Uroczyście przysięgam, że jeśli jeszcze kiedyś powiem do jakiejkolwiek dziewczyny “mała”, nawet w żartach, to sam siebie zdzielę w pysk.

Ruszył do drzwi, ale zanim przekroczył próg, przystanął i spojrzał na mnie.
FRAMUGA! Wiedział, że framuga odbiera rozum!

–  Twoje  rzeczy zostały  przywiezione, a Domenico  poukładał je w szafach. Nie  jest ich zbyt wiele, choć jak na kogoś, kto wybrał się na pięciodniowy urlop, i tak masz zaskakująco dużo ubrań  i jeszcze więcej butów.
Trzy tiszerty, czterdzieści osiem par butów, dwie pary majtek. Jeden biusthalter.
Cóż, mimo pewnych podobieństw nie jest to Milenka, która na wakacje zabierała jedne stringi, jeden stanik i kajdanki z futerkiem.
I tak nie miała kiedy ich nosić.

Musimy  zadbać o twoją  garderobę, dlatego  po południu, kiedy wrócę,  pojedziemy kupić ci trochę  ciuchów, bielizny i czego tylko  będziesz potrzebować.
U Michalakowej było podobnie. Rozumiem, że można być epigonem E.L. James, ale aŁtorkasi?!
To raczej takie uniwersalne marzenia aŁtoreczek: że ktoś im zafunduje wagon ciuchów, mercedesa i zostawi do wyłącznej dyspozycji swoją złotą kartę bez limitu.

Ten pokój  jest twój,  chyba że znajdziesz  w domu inny, który bardziej  ci się spodoba, wtedy go zmienimy.  Cała służba wie, kim jesteś, jeśli czegoś  będzie ci trzeba, wystarczy, że zawołasz Domenica.  Samochody i kierowcy są do twojej dyspozycji, wolałbym,  żebyś po wyspie nie pod­różowała sama. Dostaniesz ochronę, która postara się  nie rzucać w oczy. Telefon i komputer oddam ci wieczorem, ale warunki korzystania z tych urządzeń będziemy musieli jeszcze omówić.
Patrzyłam  na niego szeroko  otwartymi oczami i zastanawiałam  się, co czuję.
Ojej, ojej, porwał mnie, uwięził, szantażuje, zabił człowieka na moich oczach… ale ZAKUPY, CIUCHY I WŁASNY KIEROWCA!

Nie  do końca mogłam się  skupić, czując zapach  śliny Massima na swoich wargach.
Dziewczyna wilkołaka i 3 twoich niepokojących znajomych lubi to.
Jadł pizzę z sosem czosnkowym!
Włoch i pizza z sosem!?
No przeca ustaliliśmy, że Massimo jest Bardzo Nietypowym Włochem!

Naprężona erekcja pulsowała  w jego spodniach, pochłaniając  moją uwagę.
Mam flashbacki z dziewczyny wilkołaka. Tam bohater też dochodził w spodnie...I jeszcze.
O Boże.
Jeszcze coś mi się kojarzy.


Niezaprzeczalnie  i bezsprzecznie mój oprawca  bardzo mnie kręcił.
Oprawca.
Nie  potrafiłam  tylko odpowiedzieć  sobie na pytanie, czy  chcę podświadomie zemścić  się na Martinie za jego zdradę,  czy może zwyczajnie chcę Czarnemu udowodnić, jaka jestem twarda.
A może po prostu dopadł mnie syndrom sztokholmski instant.

Massimo kontynuował.
–  Rezydencja ma prywatną  plażę, skutery wodne i motorówki, ale na razie nie wolno ci z nich korzystać. W ogrodzie jest basen, Domenico wszystko ci pokaże, będzie twoim osobistym asystentem oraz tłumaczem, jeśli zajdzie taka potrzeba, część  osób w domu nie zna angielskiego. Wybrałem go, bo tak jak ty kocha modę, a poza tym jesteście w podobnym wieku.
Ciekawe kryteria doboru ochroniarza.

–  Ile  masz lat?  – przerwałam  mu. Puścił klamkę  i oparł się o futrynę  drzwi. Ojcowie chrzestni mafii chyba powinni być starzy?
Massimo zmrużył oczy i nie przestając patrzeć mi w oczy, odpowiedział:
–  Nie jestem capo di tutti capi, oni faktycznie są  starsi, jestem capofamiglia, czyli don.
Nie don, a po prostu “szef” lub  rappresentante.

Ale to zbyt długa opowieść, więc jeśli tak bardzo cię to interesuje, wyjaśnię ci to później.
Capo di tutti capi, czyli szef wszystkich szefów, to funkcja w mafii wymyślona przez… media. Media po prostu chciały, by na czele wszystkich rodzin stał jeden potężny gość. Tytuł ten przypisywano najbardziej wpływowym gangsterom na Sycylii czy w Ameryce, ale w rzeczywistości ta funkcja nie istnieje.

Odwrócił  się i ruszył  długim korytarzem,  aż zniknął, wchodząc  w któreś z dziesiątek drzwi.  
To chyba był akademik, albo biurowiec.
Leżałam  tak jeszcze  przez chwilę,  analizując swoje  położenie.
Leżała, myśląc o położeniu. “Leżę, leżę. Tak sobie leżę i w tym położeniu leżę…”

Myślenie  o tej sytuacji jednak  mnie męczyło, dawno nieużywany mózg zgrzytał i rzęził, więc  postanowiłam  zagospodarować  sobie jakoś czas.  
Musiała jakoś zabić nudę leżenia w położeniu.

Pierwszy  raz miałam okazję  obejrzeć posiadłość  w świetle dziennym. Mój pokój  miał pewnie z osiemdziesiąt metrów i było w nim wszystko, czego kobieta może zapragnąć.

Nastoletnie aŁtorki opek o życiu u boku gwiazd też tak sobie wyobrażają elegancję i “wypas”:

Na przy­kład wielka garderoba żywcem  jak z Seksu  w wielkim  mieście,  tyle  tylko,  że ta była  prawie pusta.  Rzeczy, które zabrałam ze so­bą  na Sycylię, wypełniły może jedną setną  ogromnego pomieszczenia. Półki na buty świeciły  pustkami, pro­wo­kując do zakupów, a dziesiątki  szuflad skrywały jedynie atłasowe wyściółki na biżuterię.
Chcąc nie chcąc, zaczęłam planować, czym je wypełnię...

Poza  garderobą  miałam do dyspozycji  także gigantyczną łazienkę,  z której korzystałam
w no­cy, biorąc prysznic.
Tego co prawda w opku o Milence/Marlence nie było, ale przecież tam nikt się nie mył. Przepraszam… raz jedyny któryś z Kał-liców mył się nad miską w pokoju. Ale to i tak było gadanie tylko po to, żeby oszukać kochankę.

Wtedy byłam zbyt oszołomiona, aby zwróć  uwagę na jej imponujące wyposażenie. Wielka  otwarta kabina miała funkcję sauny parowej  oraz poprzeczne dysze do masażu, [w tej otwartej kabinie? Ekscentryczny architekt planował, że po każdej kąpieli łazienka zamieni się w kryty basen?] wy­glądające  jak uchwyty na  ręczniki z dziurkami.  
Taki bogaty don, a ręczniki ma dziurawe?

W toaletce  z lustrem z zachwytem odkryłam kosmetyki wszystkich swoich ulubionych marek: Dior,  YSL, Guerlain, Chanel i całą masę innych. Na blacie umywalki stały flakony perfum,  wśród których znalazłam ukochany przeze mnie zapach Lancôme Midnight Rose.
Zaczęłam dostrzegać pewne pozytywy w swoim położeniu...

(...)
Dom wyglądał trochę jak willa z Dynastii, tyle tylko,  że we włoskiej wersji. Był ogromny i imponujący.
Bo ten amerykański serial kręcono w drewutni.

Przechadzając  się po kolejnych  pomieszczeniach, odkrywałam  następne [?]  portrety kobiety  z wizji Massima. Były  niezwykle piękne i pokazywały  mnie w rozmaitych ujęciach i pozach.
Nawet w szpagacie

Nadal nie mogłam zrozumieć, jak to możliwe, że tak dokładnie mnie zapamiętał.
Ma fotograficzną pamięć. I magiczną zdolność przenoszenia obrazów z mózgu wprost na papier.  
Siostra Faustyna z zazdrości zgrzytała zębami.

Zeszłam  do ogrodu,  nie spotykając  po drodze nawet  jednej osoby. Co za  służba?, pomyślałam, przechadzając  się po zadbanych i precyzyjnie zaprojektowanych  alejkach.
No proszę, jak to się szybko człowiek przyzwyczaja do jaśniepanieństwowania! No co za służba, wieczorem będzie chłosta i rozszarpie się kogoś psami dla przykładu.

(...)
Massimo dba nie tylko o strawę cielesną ale i duchową Laury:
Ze zdziwieniem patrzyłam na „Rzeczpospolitą”, „Wyborczą”, polską wersję „Vogue’a” i kilka plotkarskich tytułów.
W którym roku rozgrywa się akcja? Wiemy, że miesiąc to sierpień. Polska wersja Vogue’a zaczęła wychodzić w marcu 2018. Autorka w wywiadzie stwierdza, że “książka na wydanie czekała cztery lata”... Prorokini nam się objawiła!
Tja, czekała cztery lata w jej głowie, a napisano ją w tydzień na kolanie.
Laura doskonale zna angielski i amerykańska wersja Vogue’a nie powinna być dla niej problemem.

Laura zjada obfite śniadanie, potem drzemie na kanapie w ogrodzie, aż wreszcie budzi ją Massimo, oznajmiający, że pora wybrać się na zakupy. Kiedy wychodzą, na widok podjazdu, na którym Massimo zabił człowieka, Laura znów prawie mdleje.

(...)
–  Jeśli  za każdym  razem, kiedy  będziesz próbowała  wyjść z domu, zamierzasz  tracić
przy­tomność,  każę skuć i zmienić  cały podjazd – oświadczył  spokojnie, trzymając palce na moim nadgarstku i patrząc na zegarek. –  Serce zaraz ci wyskoczy, więc postaraj się uspokoić, bo inaczej będę musiał znowu dać ci leki, a oboje wiemy, że śpisz po nich parę godzin. Albo dwa dni.
A ja zaplanowałem zakupy i nie będę tolerował zmiany planów!

Chwycił mnie i posadził sobie na kolanach. Przy­tulił moją głowę do swojej klatki, wplótł palce we włosy i zaczął się rytmicznie, leciutko kiwać.
Luli-luli!
–  Kiedy  byłem mały,  moja mama tak  robiła. W większości  przypadków pomagało
A w tych niewielu przypadkach gdy nie pomagało, budziłem się w nocy zasikany z nerwów po pachy
– powiedział łagodnym tonem, głaszcząc mnie po głowie.
- I widzisz, wyrosłem na twardziela!

Był  pełen  sprzeczności.  Czuły barbarzyńca  – to określenie idealnie  do niego pasowało. Niebezpieczny,  nieznoszący sprzeciwu, władczy, a jedno­cześnie  opiekuńczy i delikatny. Połączenie tych wszystkich cech przerażało mnie, fascynowało i intrygowało jednocześnie.
Da się wyżyć. Rok nie wyrok.
Do tego ogromna łazienka i (na razie) pusta garderoba.
(...)

ROZDZIAŁ 4

Massimo zabiera Laurę do Giardini Naxos, a tam...
Szyldy drogich sklepów uśmiechały się  do mnie. Ekskluzywne marki w takim miejscu,  praktycznie na końcu świata?
Sycylia jako miejsce na “końcu świata”?!

Takich  butików próżno  było szukać w centrum  Warszawy.
Zwykle staram się nie robić takich uwag, ale… oczami duszy widzę autorkę, jak chodzi uliczkami Giardini Naxos, patrzy na wystawy i zazdrości wszystkim, których stać na zakupy w tych butikach.
Za wikipedią:
Według danych na rok 2004 gminę zamieszkiwało 8715 osób, 1743 os./km².
Połaziłem po Giradini Naxos za pomocą street view i jedyne co widzę to knajpki, małe sklepiki, ciasne uliczki… ot turystyczna nadmorska miejscowość. To oczywiste, że to tam ekskluzywne marki pootwierają swoje sklepy, a nie w jakiejś tam Warszawie.
Naprawdę, mogli już chociaż polecieć odrzutowcem do Palermo czy Syrakuz.
Bo ja wiem, jest tam sporo hoteli, co najmniej jeden pięciogwiazdkowy… Jeśli jest wystarczająco dużo bogatych klientów, to mogą pootwierać, choćby przy tych hotelach.
Dobra, poczułem się wyzwany i mówię “sprawdzam!”... Najbliższe sklepy Roberta Cavalliego i Victoria’s secret znajdują się… w Neapolu. A przynajmniej tak twierdzi Google. Może Massimo zabrał Laurę do sklepów z podróbkami?
Gdzie sprzedawcy zachwalają towar wołając: “to tolebki sam diol! Cianel! Viktolia seklit”!
(...)
Pierwszym  sklepem, jaki  odwiedziliśmy, był  butik Roberta Cavalliego.  Kiedy przekroczyliśmy jego próg, ekspedientka rzuciła się  do nas prawie biegiem, serdecznie witając mojego towarzysza i zaraz później mnie. Z zaplecza wyszedł  elegancki starszy mężczyzna, który powitał Massima dwoma pocałunkami w policzki [trzecim w pierścień],  mówiąc  do niego  coś po włosku,  po czym zwrócił się w moją stronę.
– Bella – powiedział, chwytając mnie za dłonie.
Przy tym znacząco  mrugał do Massima. Bella…

To było jedno z niewielu słów po włosku, które rozumiałam. Uśmiechnęłam  się do niego promiennie w podziękowaniu za komplement.
–  Nazywam się  Antonio i pomogę  ci w wyborze odpowiedniej garderoby –  zaczął płynną angielszczyzną. – Rozmiar 36, jak sądzę? – Przyglądał mi się badawczo.
Och, jaka szkoda, że Antonio jest oblatany w europejskiej rozmiarówce, chciałabym zobaczyć tego focha, gdyby użył włoskiej i powiedział “rozmiar 42”! :D

–  Czasem  34, zależy,  jaki rozmiar stanika.  Jak pan widzi, natura hojnie  mnie nie obdarzyła – powiedziałam, wskazując ze śmiechem na swoje piersi.

(...)

Antonio przyniósł  do przymierzalni dziesiątki sukienek, które po kolei na  mnie wkładał, cmokając z zadowoleniem.
Zaraz… Antonio wlazł za nią do przymierzalni?

Przed  oczami przelatywały  mi jedynie metki z kwotami kolejnych kreacji.
Już jasne, dlaczego nie zauważyła jego obecności. Była czym innym zajęta.

Za stosik, który dla mnie przygotował, można by spokojnie kupić mieszkanie w Warszawie, pomyślałam. Po ponad godzinie wybrałam kilka kreacji, które zostały zapakowane w przepiękne ozdobne pudła.
Łaskawie zadowoliła się stosikiem o wartości kawalerki.

W kolejnych  sklepach sytuacja  wyglądała podobnie:  gorące, euforyczne powitanie i niekoń­czące  się zakupy... Prada, Louis Vuitton, Chanel,  Louboutin i na końcu Victoria’s Secret.
Na loubutinach-nach i w och**tielnych sztanach!
Przypominają mi się te wszystkie opka, w których bohaterki jadą za granicę i jarają się zakupami w H&M ;)
Jak również robienie chińskich zupek i tostów z szynką w hotelowym apartamencie.

Czarny za każdym razem siadał i wertował prasę, rozmawiał przez telefon albo sprawdzał coś  w iPadzie.
A ona wciąż dostawała orgazmu okolicznościowego na widok metek.

Zupełnie  się mną nie  interesował. Z jednej  strony cieszyło mnie to,  z drugiej – denerwowało. Nie  rozumiałam: dziś rano nie mógł  się oderwać ode mnie, a teraz, kiedy  ma okazję oglądać mnie w każdej z tych wspaniałych kreacji, zupełnie nie przejawia ochoty, by to zrobić.
*Wzdech* czy naprawdę muszę ci wyjaśniać reguły tej gry?

Zdecydowanie rozminęło się  to z moim wyobrażeniem żywcem jak z Pretty Woman  – ja serwująca mu przeróżne gorące wcielenia i on w roli mojego napalonego fana.
No tak, chciała defilować przed nim w kolejnych kreacjach i zbierać pożądliwe spojrzenia, a tu nic z tego. Co za niesprawiedliwość.

Victoria’s  Secret przywitał  nas różem, ten kolor  był dosłownie wszędzie:  na ścianach, kanapach, na  ekspedientkach, miałam wrażenie,  że wpadłam do maszyny z watą cukrową  i za chwilę zwymiotuję.
Bo ja Nie Jestem Taka Jak Inne Dziewczyny! I nienawidzę różowego!

Czarny popatrzył na mnie, odry­wając od ucha telefon.
–  To już  ostatni sklep, nie mamy więcej czasu. Weź  to pod uwagę przy swoich wyborach i potrzebach  – rzucił od niechcenia, po czym od­wrócił się,  usiadł na kanapie i znowu zaczął rozmawiać.
Skrzywiłam się  i przez chwilę stałam, patrząc na niego z dezaprobatą. Nie chodziło o to, że to już  koniec tej szaleńczej gonitwy, bo tego akurat już miałam dość, ale o sposób, w jaki się do mnie odnosił.
Uwięzienie i molestowanie – ok. Znudzenie zakupami – no jak tak może, foch!

(...)
Kiedy  weszłam  do boksu,  ujrzałam sporą  kup­kę przygotowanych  kostiumów kąpielowych i kom­pletów bielizny.
(...)
Na  cóż mi  tyle majtek?  Chyba przez całe  życie tyle nie miałam.
No, nie powiem, że “na chuj”.

Przede  mną na fotelu leżała góra kolorowych tkanin, głównie koronek. Wychyliłam się zza zasłony i zapytałam:
– Kto wybierał to wszystko?
Na mój widok [ekspedientka] zerwała się na równe nogi i podeszła bliżej.
– Don Massimo kazał przygotować dokładnie te modele z naszego katalogu.
A króliczych uszek tam nie było?

(...)

Laura przymierza skąpy koronkowy komplecik, aż tu wtem!

Gdy  wyprostowałam  się i spojrzałam  w lustro, zobaczyłam  stojącego za mną Massima.  Był oparty o ścianę przymierzalni,  trzymał ręce w kieszeniach i lustrował  mnie wzrokiem od góry do dołu. Odwróciłam się do niego, piorunując go gniewnym spojrzeniem.
– Co ty... – zdążyłam wydusić z siebie, nim złapał mnie za szyję i przycisnął do lustra.
On tak ma, że na widok kobiety w bieliźnie rzuca się do duszenia?
Różne bywają fetysze, inna sprawa, że wypadałoby je konsultować z drugą stroną. Swoją drogą, teraz jeszcze bardziej wizualizuję sobie Massima jako Gypa Rosettiego z “Boardwalk Empire”, tyle że tamten wolał być duszony.

Przywarł  do mnie całym ciałem i delikatnie przesuwał  kciuk po moich wargach. Byłam jak sparaliżowana, jego napięte ciało blokowało każdy mój ruch.
Więc, by delikatnie przesuwać kciukiem po jej wargach, musiał ją złapać za szyję i przycisnąć do lustra. Wow. Seks z nim kończy się pewnie rozwaleniem całej sypialni, jak w Zmierzchu.

Przestał się bawić moimi ustami i przeciągnął  rękę z powrotem na szyję. Uścisk nie był mocny,  nie musiał być, miał mi tylko pokazać jego dominację.
Vaffanculo, kurwi synu.

– Nie ruszaj się – powiedział, przeszywając mnie na wylot lodowatym, dzikim wzrokiem. Popatrzył w dół i cicho jęknął. – Ładnie wyglądasz – wysyczał przez zęby. – Ale nie możesz tego  nosić, jeszcze nie teraz.
Ona nie zamierza w tym wyjść i tak paradować po mieście, ona to przymierza, ty tępaku.

Słowo „nie możesz”  w jego ustach było jak zachęta, jak prowokacja, by zrobić  dokładnie odwrotnie. Oderwałam pośladki od zimnego lustra  i zaczęłam pomału stawiać pierwszy krok.
W zwolnionym tempie uniosłam prawą nogę, zatrzymałam się, balansując na drugiej i patrząc, czy Massimo reaguje…

Massimo  nie oponował,  odsuwał się w rytmie,  w którym szłam, cały czas  trzymając mnie na odległość zaciśniętej na mojej szyi dłoni.
A ja tak szłam, szłam i szłam przez całą długość przymierzalni, wielkiej jak hala odlotów na lotnisku w Katanii.

Kiedy byłam pewna,  że jestem tak daleko od lustra,  że widzi mnie całą, popatrzyłam na niego.
To znaczy – jak daleko? Jeśli lustro, jak to w przymierzalniach, jest do ziemi, to wystarczy, by zrobiła tylko jeden krok.
To zależy jak długie Massimo ma ręce. A przynajmniej tę jedną, którą zaciska na jej gardle.

https://www.wykop.pl/cdn/c3201142/comment_2GLowlTgpxCmT0xTfAxmgSC4ElOoaPhS.jpg

Tak jak przypuszczałam, jego wzrok wbity był  w moje odbicie. Oglądał swoją zdobycz, a ja widziałam, jak jego spodnie stają  się zbyt ciasne. W końcu pękły z trzaskiem. “MASSIMO NIE MÓC PATRZYĆ NA TEN BRZYDKI FASON!”, ryknęło zielone monstrum.
On chyba wciąż jeszcze nie wyrósł z etapu nastoletniej burzy hormonów, a pryszcze maskuje centymetrową warstwą fluidu.

(...)
–  Wyjdź  albo gwarantuję  ci, że widzisz to  po raz pierwszy i ostatni  – zawarczałam, usiłując zrobić groźną minę.
Trzeba było jeszcze naszczekać.

Czarny  uśmiechnął  się, traktując  moje słowa jak wyzwanie.  Jego dłoń mocniej się zacisnęła  na mojej szyi. Oczy zapłonęły mu  gniewnym po­żądaniem, zrobił krok do  przodu, później kolejny i znowu przywarłam  ciałem do zimnego lustra. Wtedy puś­cił moją  szyję i spokojnym tonem powiedział:
– Ja wybrałem to wszystko i ja zadecyduję, kiedy to zobaczę – po czym wyszedł.
Ale to było męskie.

Stałam tam jeszcze przez chwilę, wściekła i zadowolona jednocześnie. Powoli zaczęłam rozu­mieć zasady tej gry i poznawałam czułe punkty przewnika.
Powoli, powolutku, to nie takie łatwe dla samotnego neuronu znaleźć towarzysza w tej wielkiej, pustej przestrzeni pod czaszką.

Kiedy włożyłam sukienkę, złość  nadal we mnie buzowała. Zgarnęłam przygotowaną  górę bielizny i pewnym krokiem wyszłam z nią  z przymierzalni. Ekspedientka zerwała się, ale  minęłam ją obojętnie. Na kanapie zobaczyłam siedzącego  Massima. Podeszłam i cisnęłam w niego wszystkim, co miałam w rękach.
I tak powstała nowa dyscyplina sportowa: rzut majtkami do celu.

– Wybrałeś sobie, to proszę!!! Wszystko jest twoje!
- Sam sobie to noś!
– wrzasnęłam i wybiegłam ze sklepu.
Zapłakana. Brakuje mi słowa “zapłakana”.

Ochroniarze,  którzy czekali  przed butikiem, nawet  nie drgnęli, kiedy ich  minęłam, popatrzyli tylko na  Czarnego i zostali w tym samym  miejscu, w którym stali.
Jeden trącił drugiego leniwie w bok.
– E, kobita szefa ucieka, może byś się ruszył?
– Zwariowałeś? W czasie sjesty?

Biegłam  przez zatłoczone  uliczki, zastanawiając  się, co robię, co zrobię  i co się stanie.
Zaczynam zauważać u bohaterki niepokojący schemat zachowania. Napotyka problem  i co robi? Biegnie przed siebie. To dosłownie ucieczka przed problemem. No, ale w tym przypadku problemem jest Massimo, więc biegnij dziewczyno, biegnij!!!

Zobaczyłam  schody między  dwoma budynkami,  skręciłam i wbiegłam  po nich, znowu skręciłam  w pierwszą napotkaną uliczkę  i po chwili zobaczyłam kolejne  schody. Wspinałam się coraz wyżej,  do momentu aż znalazłam się dwie przecznice od miejsca, z którego uciekłam.
Nie dotarła zbyt daleko, ale pamiętajmy że gdy biegła to myślała, a to musiało ją spowalniać.

Oparłam się o ścianę, dysząc z wysiłku. Moje buty może i były piękne, ale na pewno nie były stworzone do biegania.
Patrzyłam w niebo, na zamek, który górował  nad Taorminą. Kurwa, nie wytrzymam roku w ten sposób, pomyślałam.
Biegając w szpilkach po brukowanych uliczkach? Masz rację, trudno będzie.

– To kiedyś była twierdza – usłyszałam. –  Chcesz biec aż tam czy oszczędzisz chłopakom tego wysiłku? Oni nie mają  takiej kondycji jak ja.
Ochroniarze, którzy nie potrafią dogonić chorej na serce kobiety w szpilkach, kwalifikują się do natychmiastowego zwolnienia.
Każdy porządny boss wysłałby ich na emeryturę. Na dno morza w betonowych bucikach.

(...)
Wyciągnął do mnie dłoń, zignorowałam ją [!] i ruszyłam w dół po schodach, gdzie stali dwaj mężczyźni w czarnych garniturach. Minęłam ich z miną pełną dezaprobaty i podeszłam do zaparkowanego tuż obok SUV-a. Wsiadłam do środka i trzasnęłam drzwiami.
Pfff, taką kondycję, że podjadę wszędzie samochodem, to i ja mam.

Minęła  chwila, zanim  Massimo dołączył  do mnie. Siadł na  siedzeniu obok z telefonem
przy uchu i aż  do momentu zaparkowania na podjeździe prowadził  rozmowę. Nie mam po­jęcia, jaki był jej temat, bo po włosku wciąż rozumiałam tylko kilka słów.
Och bella!
A wypominać Włochom, że nie znają języków, to pierwsza.

(...)

Dla uspokojenia Laura bierze zimny prysznic.

Kiedy mroźny strumień  ostudził emocje, związane z porwaniem i z przymierzaniem ciuchów zmieniłam nieco jego tem­peraturę.
Te związane z porwaniem dawno już przygasły, lecz długo nie mogłam się uspokoić, myśląc o tych wszystkich Pradach i Loboutinach!

(...)
Byłam skonfundowana.  Massimo był tak skomplikowany,  za każdym razem nieobliczalny.
Przeciwnie, wcale nie jest skomplikowany – ma najprostszy w świecie system sterowania za pomocą joysticka.

(...)
Wtedy  mnie olśniło.  Tak na prawdę nie  miałam z czym walczyć  i od czego uciekać.
Powtarzasz się.

W Warszawie  nic już na mnie  nie czekało, nie traciłam  niczego, bo wszystko co miałam,  już zniknęło.
Już wymordował jej rodzinę?

Teraz  mogłam już  tylko wziąć udział  w przygodzie, którą zgotował  mi los.
Hej, przygodo!

(...)
Dziesiątki  pudeł wypełniały  sypialnię, a na ich  widok ogarnęła mnie wesołość.  
Zaczęła śmiać się do kartonów, jak głupi do sera.

Kiedyś dałabym się pociąć za takie zakupy i teraz też zamierzałam się nimi cieszyć. Miałam plan.
Bardzo chytreńki.

Odszukałam torby z logo Victoria’s Secret, przekopałam się  przez dziesiątki kompletów i znalazłam ten z czerwonej koronki.  Z klejonego pudła wyciągnęłam czarną przezroczystą krótką sukienkę, a z następnego pasujące do kompletu szpilki od Louboutina. Tak, ten zestaw był tym, czego Massimo nie przeżyje.
Oj, ona chce go zamołdować swoją zajebistością.

Ruszyłam do toaletki w łazience, po drodze zabierając butelkę szampana, który stał  na stoliku koło kominka. Nalałam sobie kieliszek i opróżniłam go jednym tchem – potrzebowałam  odwagi. Nalałam kolejny, usiadłam naprzeciwko lustra i wyciągnęłam kosmetyki.
Bądź jak Pollock, maluj po pijaku!
Może przypadkiem jej wyjdzie porządny corpse paint.


Kiedy  skończyłam,  moje oczy były  mocno zarysowane,  cera idealnie przykryta podkładem,  a usta błyszczały od cielistej pomadki  Chanel. Włosy wysuszyłam, lekko podkręciłam i upięłam w wysoki kok.

(...)
Włożyłam  sukienkę, wsunęłam  na nogi nie­botycznie  wysokie szpilki i obficie  oblałam się zawartością flakonu ukochanych perfum.
https://static.highsnobiety.com/wp-content/uploads/2017/07/06183140/ALS-Ice-Bucket-Challenge-impact-Feature.jpg


Sta­nęłam przed lustrem i z zadowoleniem pokiwałam głową. Wyglądałam bosko, sukienka leżała idealnie, a prześwitująca przez nią czerwona koronka doskonale pasowała do czerwonych podeszew butów. Wyglądałam elegancko i pro­wo­ku­jąco.
No nie wiem, nie nazwałabym bielizny prześwitującej przez sukienkę “elegancką”...

Dopiłam trzeci kieliszek musującego płynu. Byłam gotowa i lekko już wstawiona.
A impreza dopiero się rozkręca!

(...)
Domenico zniknął, a ja pewnym krokiem ruszyłam w stronę Czarnego.
Na dźwięk szpilek uderzających o kamienną  posadzkę odwrócił się. Ubrany był w szare lniane spodnie i lekki sweter w tym samym kolorze z podciągniętymi rękawami.
Hm, czy nie powinna teraz nazywać go Szarym?
A jeśli ubierze się na fioletowo, to zostanie “Purpuratem”?

(...)
– Nalejesz mi? – zapytałam cicho, przy­gryzając dolną wargę.
Czwarty…

Massimo wyprostował się, tak by okazać mi, że nawet w szpilkach wciąż jestem od niego zdecydowanie niższa.
–  Czy  jesteś  świadoma  – zaczął szeptem  – że jeśli będziesz  mnie prowokować, nie zapanuję nad sobą?
I to będzie wyłącznie twoja wina, zapamiętaj sobie!

Oparłam dłoń o jego twardą klatkę piersiową i delikatnie pchnęłam go, dając mu wyraźny znak, by usiadł. Nie opierał  się i wykonał to, co chciałam. Patrzył zaciekawiony i rozpalony – na moją twarz, na sukienkę, na buty, a przede wszystkim na czerwoną koronkę, która zdecydowanie dominowała w dzisiejszym stroju.
Gdyby nie pojął o co chodzi, L. powinna zdjąć buty i powiesić je sobie na szyi, żeby zauważył jak bardzo kolory podeszew i wystającej bielizny pasują do siebie.

Stanęłam  bardzo blisko  niego, tak że nie  mógł nie poczuć zapachu  moich perfum.
Myślę, że czuli go wszyscy w promieniu kilometra.

Wplotłam mu prawą  rękę we włosy i delikatnie pociągnęłam jego głowę  w dół. Poddał się temu, nie spuszczając ze mnie wzroku. Zbliżyłam usta do jego warg i raz jeszcze cicho spytałam:
– Nalejesz mi czy mam obsłużyć się sama?

Po  chwili  milczenia  puściłam jego  włosy, podeszłam  do coolera i nalałam  sobie do kieliszka. Czarny [Szary] nadal siedział  oparty o stół i taksował  mnie wzrokiem, a jego usta układały się w coś na kształt uśmiechu.
Usiadłam przy stole, bawiąc się nóżką kieliszka.
– Jemy? – zapytałam, rzucając mu znudzone spojrzenie.

Wstał, podszedł  do mnie i położył  ręce na moich barkach. Pochylił  się, wciągnął głęboko powietrze i wyszeptał:
–  Cudownie wyglądasz.  – Musnął językiem koniec mojego ucha.  – Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek jakakolwiek  kobieta tak na mnie działała. – Jego zęby delikatnie  przejechały po skórze na mojej szyi.
Moje ciało przeszył dreszcz, którego początek rodził się między nogami.
A koniec chuj wie gdzie.

–  Mam  ochotę  położyć cię  brzuchem na stole,  podągnąć ci tę krótką  sukienkę i bez zdejmowania majtek mocno wydymać.
Wiem, że mógłby je po prostu odsunąć w bok, ale wizja Massima próbującego “wydymać” Laurę przez majtki jest całkiem zabawna.
Może marzy o dziewicy?

Złapałam głęboki wdech, czując rosnące we mnie podniecenie. On kontynuował.
–  Twój zapach czułem już, kiedy stanęłaś  w progu domu.
No… nie wiem, czy to jest komplement.

Chałbym go z ciebie zlizać.  – Mówiąc to, zaczął rytmicznie i mocno zaciskać  dłonie na moich ramionach. – Jest jedno miejsce na twoim ciele, gdzie na pewno teraz go nie czuć. Tam chciałbym się znaleźć najbardziej.
W okrężnicy?

Urwał  swój zmysłowy [buuuueeeeeeh] wywód  i zaczął  na powrót  delikatnie całować  i przygryzać moją szyję.  Nie oponowałam, tylko przekręciłam  głowę na bok, by miał lepszy dostęp. Jego  dłonie zsunęły się powoli po dekolcie, by po chwili mocno ścisnąć obie moje piersi. Jęknęłam.
– Sama widzisz, że mnie pragniesz, Lauro.
Nie, po prostu mnie uszczypnąłeś, AŁA!

Poczułam, jak jego dłonie i usta znikają.
Pstryk! Thanos nas uratował!

–  Pamiętaj,  że to moja  gra, więc to  ja ustalam zasady.  – Pocałował mnie w policzek i usiadł na krześle obok.
Triumfował, obydwoje to wiedzieliśmy, co nie zmieniało faktu,  że jego spodnie kolejny raz zrobiły się zdecydowanie za małe.
Kurczyły się po każdej erekcji właściciela?
Taka odwrotność spodni Hulka.

(...)
Po  deserze  odsunęłam  się wraz z fotelem  od stołu, wzięłam w rękę  kieliszek różowego wina i pewnym głosem zaczęłam:
– Cosa nostra.
Massimo to może capo, ale tylko Capo di Koza Monstra.
Chcesz powiedzieć, że Massimo capi kozą?

Massimo rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie.
– Z tego co wiem, nie istnieje. Prawda?
Zaśmiał się szyderczo i zapytał niskim głosem:
– I co jeszcze wiesz, mała?
Nic, nie chciało mi się nawet zajrzeć do Wiki, która informuje, że owszem, cosa nostra istnieje – ale w Ameryce.

Zdezorientowana zaczęłam obracać w palcach kieliszek.
– No cóż, Ojca Chrzestnego chyba każdy widział. Zastanawiam się, ile jest w tym prawdy o was.
– O nas? – zapytał zdziwiony. – O mnie nie ma tam nic, co do reszty, to nie mam pojęcia.
Nabijał się ze mnie. Czułam to, więc zapytałam wprost:
– Czym się zajmujesz?
– Robię interesy. Mam taką poręczną wtryskarkę do plastiku.
– Massimo – nie dawałam za wygraną – ja pytam poważnie. Oczekujesz ode mnie rocznej deklaracji i posłuszeństwa i nie uważasz, że powinnam wiedzieć, na co się piszę?!
Jego mina zrobiła się poważna. Utkwił we mnie lodowaty wzrok.
Droga aŁtorko, “lodowatym wzrokiem” to się patrzy na kogoś, kogo się nienawidzi, pogardza, ostatecznie – chce się wyrazić dezaprobatę.

–  Masz prawo oczekiwać  wyjaśnień, a ja udzielę  ci ich na tyle, na ile jest ci to potrzebne. –  Przełknął łyk wina. – Po śmierci rodziców zostałem  wybrany głową rodziny, dlatego ludzie zwracają się do mnie don. Mam kilka  firm, kluby, restau­racje, hotele – to jak korporacja, której prezesem jestem.  Całość jest częścią większej działalności. Jeśli życzysz sobie pełnego spisu, dostaniesz  go, jednak uważam, że szczegółowa wiedza byłaby zbędna i niebezpieczna.
Massimo, naprawdę do tego stopnia ufasz swoim wizjom, że nie dopuszczasz myśli, że Laura mogłaby być podstawiona przez policję?
(No co, nie dałoby się tego załatwić? Pewnie, że by się dało; obsesja Massima na punkcie “Pani” jest szeroko znana, jej portrety wiszą w całym domu, wystarczyłoby znaleźć podobną dziewczynę, stworzyć jej wiarygodną historię…)
Mówimy o bossie, który osobiście dokonuje egzekucji przed wejściem do swojej willi. On nie pomyślałby o policji nawet, gdyby pędził za nim radiowóz na sygnale.  

– Wpa­trywał  się we mnie gniewnym  i poważnym wzrokiem. – Nie  wiem, jakiej wiedzy więcej potrzebujesz. Chcesz wiedzieć, czy mam swojego consigliere? Tak, mam, myślę,  że niebawem go poznasz.
A po cholerę jej consigliere? Jego zadaniem jest załatwianie spraw i rozstrzyganie sporów wewnątrz organizacji, co ona ma z tym wspólnego?

Na  pytanie,  czy mam broń,  czy jestem niebezpieczny  i czy sam rozwiązuję swoje problemy, odpowiedź poznałaś w nocy. Nie wiem, co jeszcze chcesz wiedzieć, pytaj.
No i po co ten gniewny i poważny wzrok? Ja wiem, straszny gangster i w ogóle, ale tutaj wygląda po prostu na nadętego gbura. Uuuu, jestem taki ponury!


W głowie  kłębiło mi  się milion myśli,  ale właściwie nic więcej  nie potrzebowałam wiedzieć. Sytuacja  już od jakiegoś czasu była jasna, tak  naprawdę od wczorajszej nocy wiedziałam już wszystko.
Najważniejsze, że jest bogaty.
I przystojny! To jego dwie najważniejsze i równorzędne cechy.

– Kiedy oddasz mi telefon i komputer?
Czarny spokojnie obrócił się na krześle i zarzucił nogę na kolano.
–  Kiedy zechcesz, mała. Musimy tylko ustalić, co powiesz osobom, z którymi chcesz się kon­taktować.
Złapałam oddech, by coś powiedzieć, ale on uniósł rękę, nie pozwalając mi zacząć.
–  Zanim mi przerwiesz, powiem ci, jak jest.  
Dzięki, Massiu, teraz nie jestem w stanie wyobrazić sobie ciebie inaczej jak…



Zadzwonisz do rodziców, a jeśli będzie to twoim zdaniem konieczne, polecisz do Polski.
Na te słowa moje oczy rozjaśniły się, a na twarzy odmalowała się radość.
–  Powiesz im,  że otrzymałaś  bardzo lukra­tywną  propozycję pracy w jednym z hoteli na Sycylii i zamierzasz z niej skorzystać. Kontrakt będzie obejmował  roczny okres próbny. Dzięki temu nie będziesz musiała okłamywać bliskich, kiedy zapragniesz mieć z nimi  kontakt.
Rozumiesz, tak raz, porządnie, hurtowo okłamiesz ich na początku i już nie będziesz musiała dalej zawracać sobie głowy.

Z mieszkania Martina zostały zabrane twoje rzeczy jeszcze przed tym, nim wrócił  do Warszawy. Jutro powinny już być na wyspie. Temat tego człowieka uważam za zamknięty.
I temat twojej garderoby też.

(...)
– Czy jeszcze coś?
Chwilę  milczałam.  Wszystko doskonale  przemyślał, sytuacja  była dobrze zaplanowana
i logiczna.
–  No dobrze, a jeśli będę  potrzebowała odwie­dzić rodzinę?  – ciągnęłam dalej. – To co wtedy?
Massimo zmarszczył czoło.
– No cóż... wtedy poznam bliżej twój piękny kraj.
Roześmiałam  się, popijając  wcześniej łyk wina.  Już widzę, jak głowa  mafijnej rodziny zjawia się w Warszawie.
A w sumie… co w tym dziwnego? Skoro włoska mafia prowadzi interesy na Słowacji, to dlaczego nie w Polsce?
W 2004, kiedy nocą jechałem ze znajomymi przez krakowski Kazimierz, musieliśmy robić dzikie objazdy, żeby ominąć policję, która - jak się potem okazało - dokonywała aresztowania włoskiego mafiosa.

– Czy mam prawo się z tobą nie zgodzić? – zapytałam badawczo.
–  Niestety,  to nie jest  propozycja, tylko  opis sytuacji, która  będzie miała miejsce. – Pochylił  się w moją stronę. – Lauro, jesteś  taka mądra, czy jeszcze nie dotarło do ciebie,  że ja zawsze dostaję to, czego chcę?
Nie próbuj nie chcieć tego, co ja.

Skrzywiłam się, przypominając sobie dzisiejsze wydarzenia.
–  Z tego, co mi wiadomo, don Massimo, nie zawsze.  – Spuściłam wzrok na koronkową bie­liznę, która wystawała spod mojej sukienki, i przygryzłam wargę.
To była naprawdę krótka sukienka.
Albo długa bielizna. Np. koronkowe reformy.

Podniosłam się  powoli z fotela. Czarny obserwował  każdy mój ruch. Zdjęłam cudowne szpilki  z czerwoną podeszwą i ruszyłam w stronę ogrodu. Trawa  była wilgotna, a powietrze smakowało solą. Wiedziałam, że nie oprze się  pokusie i pójdzie za mną. Po chwili tak się stało. Szłam w ciemnościach, widząc  w oddali jedynie światła łodzi kołyszących się na morzu. Zatrzymałam się, gdy dotarłam do kwadratowej leżanki z baldachimem, na której w ciągu dnia ucięłam sobie drzemkę.
Tu szybkim, strategicznym rzutem oka oceniłam szerokość i stabilność leżanki, miękkość poduszek...

– Dobrze się tu czujesz, prawda? – zapytał Massimo, stając obok.
Właściwie miał rację, nie czułam się tu obca i nowa, miałam wrażenie, jakbym była tu od zawsze. Było mi tak miło, tak swojsko i przyjemnie... Poza  tym która  dziewczyna nie  chciałaby się znaleźć  w pięknej willi, ze służbą i wszelkimi wygodami.
Taka, która bałaby się zboczonego gangstera, który ją w tej willi więzi?
Coś za coś.
(...)
Wziął  mnie na ręce i delikatnie położył na  białych poduszkach. Mój oddech przyspieszył,  bo wie­działam, że mogę się spodziewać absolutnie wszystkiego. Przerzucił  jedną nogę nade mną i znowu leżeliśmy tak, jak dzisiejszego poranka. Różnica polegała na tym,  że wtedy się bałam, a w tej chwili jedyne, co odczuwałam, to ciekawość i podniecenie.
Uwięzienie i szantaż jedynie dodawały sytuacji miłej pikanterii.

Może była to wina wypitego alkoholu, a może po prostu pogodziłam się z sytuacją i wszystko stało się prostsze.
Sprawdza się powiedzenie “pij, pij, będziesz łatwiejsza”...

Czarny, trzymając ręce po obydwu stronach mojej głowy, pochylił się nade mną.
–  Chciałbym...  – wyszeptał, trącając  nosem moje wargi – żebyś  nauczyła mnie delikatności wobec siebie.
Będzie mogła bić go po łapach?

Zamarłam.  Człowiek tak  niebezpieczny, po­tężny  i władczy prosił mnie o pozwolenie, o czu­łość i miłość.
Oj, chyba nadinterpretujesz.

Moje  ręce powędrowały  do jego twarzy i zatrzymały  się na policzkach. Przez chwilę przytrzymałam  ją, by móc patrzeć w jego czarne i spokoje oczy.  Delikatnym ruchem przyciągnęłam go do siebie. Kiedy nasze usta się  spotkały, Massimo natarł na mnie z całą siłą, mocno i zachłannie otwierając  je coraz szerzej.
https://pa1.narvii.com/6872/3c8f2eee70186fb96c303f636fd827679dcd15b5r1-430-259_hq.gif

Nasze  języki wiły  się w jednym rytmie.  
Cza-cza-cza-raz-dwa…

Jego ciało opadało na mnie, a ramiona splotły się  wokół moich barków. Zdecydowanie było czuć, że oboje siebie pragniemy, języki i wargi pieprzyły się  ze sobą, mocno i namiętnie, jak wędliny z serami we “Wszystkich odcieniach czerni”, pokazując nasz niemal identyczny seksualny temperament.

Szkolenie w zakresie delikatności, lekcja pierwsza:
Po  chwili,  kiedy adrenalina  odpłynęła, a ja lekko  ochłonęłam, zorientowałam  się, co robię.
– Zaczekaj, przestań – powiedziałam, odpy­chając go od siebie.
Czarny  nie zamierzał  przestawać. Chwycił  mnie mocno za nadgarstki,  którymi wymachiwałam, podczas gdy dłonie leżały nieruchomo, i przycisnął  je do białego materaca.

Uniósł  moje ręce i złapał  obie jedną dłonią. Druga  powędrowała wzdłuż mojego  uda w górę, wspinając się do  chwili, kiedy napotkała ko­ronkowe  majtki. Chwycił je, odrywając swoje  usta od moich. Blade światło oddalonych latarni oświetlało moją  przerażoną twarz. Nie walczyłam z nim, i tak nie miałam szans. Leżałam spokojne, a po policzkach płynęły mi  łzy.
A jeszcze przed chwilą czuła tylko ciekawość i podniecenie, i sama inicjowała tę grę. Nastroje zmieniają jej się szybciej niż pogoda w górach.

Widząc to, puścił  moje dłonie, podniósł  się i usiadł, opierając stopy na mokrej trawie.
–  Mała...  – wyszeptał  ciężko – kiedy  przez całe życie  używasz tylko przemocy i o wszystko musisz walczyć, ciężko jest  reagować inaczej, kiedy ktoś odbiera ci przyjemność, której pragniesz.
JA CHCIEĆ RUCHAĆ.

Podniósł  się i przejechał  ręką po włosach, ja natomiast nawet nie drgnęłam, waciąż  leżąc
bez  ruchu  na plecach.  Byłam wściekła,  a jednocześnie szkoda  było mi Massima.
Wykrywam syndrom sztokholmski.

Odnosiłam wrażenie [mylne, niestety],  że nie jest jednym z tych mężczyzn, którzy katują  kobiety i biorą je siłą.
A tak właściwie to po czym odniosłaś to wrażenie? Po tym żałosnym jęczeniu, że biedny Massiu całe życie używał przemocy i jejku, jejku, jej, nigdy się nie nauczył, że można inaczej, nawet jako kompletnie dorosły i samodzielny facet?
Nie wspominając już, co stereotyp mówi o Włochach i ich skłonnościach do uwodzenia i czarowania. No jakoś biedny Massiu nie znalazł żadnego wzorca…
Wspomniana wyżej mamma też nie była zanadto delikatna.

Jemu takie postępowanie wydawało się  normalne. Mocny dotyk, bo tak bym to nazwała, był  dla niego tak oczywisty jak uścisk dłoni.
Och, porozmawiaj o “mocnym dotyku” z jego służbą i pracownicami.

Prawdopodobnie również  nigdy na nikim mu nie zależało, nie musiał się  starać i dbać o niczyje uczucia. Teraz chciał  wyegzekwować wzajemność od kobiety, a jedynym sposobem, w jaki umiał to zrobić, był przymus.
Czyli po prostu Laura usiłuje teraz za pomocą ładnych słówek zamaskować fakt, który już dotarł do jej świadomości, a z którym nie chce się pogodzić: Massimo jest gwałcicielem.

Z przerażającej ciszy wyrwał  nas dźwięk wibrującej w jego spodniach komórki.
To nie komórka, to mały Benvenuto domaga się uwagi!

Korzystając z tego, że Massimo rozmawia, Laura wymyka się i idzie spać do swego pokoju.

Statystyki
Laura pije: pięć kieliszków szampana/musującego wina i bliżej nieokreśloną ilość wina do kolacji.

(...)

ROZDZIAŁ 5

Obudziłam się, gdy było już  jasno. Na mojej talii poczułam ciężką  dłoń. Zwinięty obok Massimo spał, obejmując mnie w pasie.
Twarz  miał przykrytą  włosami, usta lekko  rozchylone. Powoli i miarowo  wciągał powietrze, a jego opalone ciało, ubrane identycznie jak poprzedniego poranka, prezentowało się niezwykle efektownie na tle białej pościeli. O Boże, jaki on jest pyszny, pomyślałam, oblizując wargi i za­ciągając się zapachem jego skóry.
Jeśli od wczoraj się nie przebrał i nie umył, to faktycznie, było się czym zaciągać.

(...)
Odkręciłam wodę  i nalałam na dłoń  mydło. W tym momencie  drzwi otworzyły się i stanął  w nich Czarny. Bez żadnego, nawet najmniejszego zażenowania patrzył na mnie.
– Dzień dobry, mała, mogę się przyłączyć? – zapytał, przecierając zaspane oczy i uśmie­chając się  wesoło. W pierwszym momencie chciałam podejść do niego, uderzyć go nie wiem który już raz i wyrzucić  z łazienki. Ale z doświadczenia nabytego przez ostatnie dni wiedziałam, że nic to nie da, a jego  reakcja będzie gwałtowana i niezbyt dla mnie przyjemna. Odparłam więc bez emocji, rozprowadzając mydło po ciele:
– Jasne, chodź.
Wiesz co, Massimo? Wsadź sobie głęboko w dupę takie “pytanie o zgodę”. Nie, ja ci nic nie proponuję, ja cię po prostu informuję, co masz zrobić.

Massimo  przestał przecierać  oczy, zmrużył je i stanął  jak wryty. Chyba nie był pewny tego, co usłyszał, a już z pewnością nie był na to przygotowany.
Nie mogłam zmienić  tego, że tu wszedł i zobaczył  mnie nagą, ale mogłam przynajmniej popatrzeć sobie na niego bez ubrania.
Massimo  powoli podszedł  do kabiny prysznicowej,  którą raczej powinnam nazywać pokojem  kąpielowym, złapał za tył koszulki i jednym  ruchem ściągnął ją przez głowę.
E, byłoby bardziej zabawnie jakby się w nią zaplątał.

Stałam oparta o ścianę, powoli nakładając kolejną  porcję białego żelu na swoje ciało. Nie spusz­czałam wzroku z Massima, on podobnie taksował  mnie wzrokiem. Tak się zapatrzyłam, że dopiero po chwili się zorientowałam, iż mydlę wyłącznie swoje piersi i robię to zdecydowanie zbyt długo.
– Zanim zdejmę spodnie, muszę cię uprzedzić, że jestem zdrowym facetem, jest rano, a ty jesteś  naga więc... – Tu urwał i nonszalancko wzruszył ramionami, wyginając usta w cwaniacki uśmiech.
Na  te słowa  serce podskoczyło  mi do gardła. Dziękowałam  Bogu, że stoję pod prysznicem,  bo ta informacja sprawiła, że w sekundę  zrobiłam się mokra. Kiedy ja ostatni raz uprawiałam seks?, pomyślałam. Martin traktował  to raczej jako sporadyczny przymus, więc od kilku tygodni nie zaznałam przyjemności sprawionej przez kogoś  innego niż ja sama. A do tego wszystkiego chyba zbliżała mi się owulacja i hormony wygrywały marsza na moim libido.
W wywiadzie dla Vivy autorka przyznaje się, że inspiracją do napisania tej książki był jej własny, pozbawiony seksu związek (tak, Martin ma swego odpowiednika w prawdziwym życiu). Stwierdza: “Kiedy zdecydowałam się wydać książkę, pomyślałam, że może chociaż jedną dziewczynę przed tym [brakiem seksu w związku] obronię.”
Otóż, droga pani Blanko Lipińska, jeśli choć jedna dziewczyna zostanie zgwałcona albo dozna przemocy domowej, bo pod Pani wpływem uzna za swój ideał przemocowego skurwysyna (jak choćby ta użytkowniczka LC, która umieściła książkę na półce “Facet cudo, oddałabym prawą nerkę za takiego”), to będzie to Pani wina.

(...)
Obróciłam  głowę i zobaczyłam,  jak Massimo opiera się  obiema rękami o ścianę, pozwalając,  by woda spływała po jego ciele. Widok  był powalający – jego nagie, smukłe nogi przechodziły w pięknie wyrzeźbione po­śladki, a mięśnie brzucha świadczyły o ogromie  pracy, jaką wykonał, dbając o formę. W tej chwili mój wzrok przestał wędrować, zatrzymując się w jednym punkcie. Moim oczom ukazał się obraz, którego bałam się najbardziej.
Strasna zaba?
http://www.reactiongifs.com/r/chfo.gif

Jego  piękny,  równy i niebywale  gruby kutas sterczał  niczym świeczka wetknięta  w tort, który dostałam w hotelu w dniu swoich urodzin.
“Tenis w porcie” i tyle.
No dobrze, ale czy mógł się równać z lodowym olbrzymem mistrza Severa?

Był doskonały, ide­alny, nie za długi, ale gruby prawie jak mój nad­gar­stek, po prostu perfekcyjny.
Dzieło chirurga plastycznego, na bank.
Plastikowy!
Massimo sam przecież mówił, że robi interesy.
I dało się na nim wnieść wiadro benzyny na czwarte piętro!

Stałam tak w strugach lodowatej wody i z trudem przełykałam  ślinę.

Massimo  miał ciągle  zamknięte oczy  i twarz wystawioną  w stronę spadających kropli. Delikatnie obracał  na boki głową, by woda równomiernie się rozlewała po jego włosach.
I wszystko to w slow motion, jak w reklamie żelu pod prysznic.
Trochę jak pies otrzepujący się po wyjściu z wody.

Ugiął  wyprostowane  wcześniej ręce  i oparł się o ścianę  łokciami, tak że jego  głowa znalazła się już poza strumieniem.
–  Chcesz  czegoś ode  mnie czy tylko  sobie oglądasz? –  zapytał z ciągle zamkniętymi oczami.
Moje serce waliło i nie mogłam oderwać od niego oczu. W myślach przeklinałam chwilę, w której pozwoliłam mu wejść  pod ten cholerny prysznic – choć pewnie mój sprzeciw niewiele by zmienił. (!!!)
No paczcie państwo, jednak zdajesz sobie z tego sprawę…?


Ciało  stawało  przeciwko  mnie, każda  komórka pragnęła  go dotknąć.
Każdziutka!

Oblizywałam wargi na myśl o tym, że mogłabym trzymać go w ustach.
Przed oczami miałam obraz, kiedy staję  za nim, cała ociekająca wodą, i mocno łapię  jego męskość.
A potem zawiązujesz ją na supełek.

Powoli zaciskam na niej palce, a on jęczy, zachęcony moim dotykiem. Odwracam go i opieram  o ścianę. Zbliżam się do niego, nie puszczając z dłoni jego twardego kutasa.
I to wszystko w strugach lodowatej wody.
Tak, ta scena ma nam udowodnić jak męski i jak bardzo napalony jest Massimo. Co tam lodowata woda, gdy Sycylijczyk płonie pożądaniem!
Przepraszam, ale skojarzył mi się stary kawał o babci rozmawiającej z kierowcą PKS-u…
– Panie, a w Zimnej Wodzie to staje?
– Chyba kaczorowi…

Niespiesznie liżę jego sutki (tego kutasa???) i powoli przesuwam ręką od nasady aż po czubek. Czuję, jak robi się coraz twardszy i jak jego biodra wychodzą na spotkanie moim ruchom…
Kutas z sutkami i biodrami…
Dość trafna charakterystyka Massima ogólnie.

– Twój wzrok, Lauro, wskazuje na to, że nie myślisz o kreacjach, które musisz zabrać.

Potrzasnęłam głową, jakbym dopiero  co się obudziła i chciała odgonić sen.

Czarny stał w tej  samej pozycji, łokciami  oparty o ścianę, z tą jednak  różnicą, że teraz patrzył na mnie roz­bawionym  wzrokiem.
Spanikowałam.  Nie byłam w stanie  rezolutnie zripostować,  gdyż jedyne, o czym teraz  myślałam, to żeby mu obciągnąć.  

Moja  panika  przywołała  go jak ranne zwierzę drapieżnika. Massimo  ruszył w moją stronę, a ja ze wszystkich  sił starałam się patrzeć mu w oczy. Droga do mnie zajęła mu jakieś  trzy kroki, co zdecydowanie mnie ucieszyło, gdyż dzięki temu już po chwili obiekt mojego zainteresowania zniknął  mi z pola widzenia.
A co, zasłonił go wielki piwny bebzol?

Niestety, moja ulga nie trwała długo, ponieważ  w momencie, kiedy stanął naprzeciw mnie, jego sterczący  wciąż fallus delikatnie muskał mój brzuch. Cofałam się, a on szedł za mną (ten fallus). Po moich każdych dwóch krokach on  robił jeden, co wystarczyło, by znowu  był blisko.
Benvenuto wyrwał się na wolność i został pierwszym samobieżnym penisem w historii.

Mimo  że kabina  była gigantyczna, wiedziałam, że w którymś momencie zabraknie nam miejsca. Kiedy oparłam się o ścianę, Czarny niemal przykleił się do mnie swoim ciałem.
–  O czym myślałaś, patrząc na niego?  – zapytał, pochylając się nade mną.  – Chcesz go
dotknąć, bo na razie to on dotyka ciebie...
Nie  byłam  w stanie  wydusić z siebie  słowa, otwierałam usta,  ale dźwięki nie chciały z nich  wypływać. Stałam bezbronna, oszołomiona  i ogar­nięta pożądaniem, a on ocierał się o mnie,  coraz mocniej napierając na mój brzuch. Jego nacisk  przerodził się w rytmiczne, pulsacyjne ruchy.
Posuwał jej pępek?
Cóż, taka metoda daje spore prawdopodobieństwo niezajścia w ciążę.

Massimo jęknął i oparł czoło o ścianę za mną.
– Zrobię to z twoją pomocą lub bez niej – wdyszał mi nad głową.
A nawet gdy będziesz przeszkadzać.
W sensie, że Laura może sobie iść, a on dokończy ręką?

Nie  mogłam  dłużej się  powstrzymać i złapałam  rękami twarde pośladki Czarnego.  Gdy
wbiłam w nie paznokcie, z jego gardła wydobył  się niski jęk.
Przepraszam, ale wyobraziłem sobie wyraz twarzy Massia przy tej akcji i tylko to przychodzi mi do głowy:
E, bo zaraz będzie, że szkalujesz i obrażasz!


Stanowczym  ruchem obróciłam się i oparłam go o ścianę. Ręce zwisały mu bezwładnie wzdłuż  ciała, a jego wbity we mnie wzrok płonął z pożądania. Wiedziałam, że jeśli tego  teraz nie przerwę, za chwilę nie będę w stanie zapanować nad sytuacją i wydarzy się coś, co nie powinno się stać.
Tak się zastanawiam… właściwie dlaczego? Laura aż piszczy z pożądania, przebiera nóżkami i ślini się na myśl o kutasie Massima, więc… co ją powstrzymuje? Chce zrobić jeszcze jedno okrążenie, żeby sąsiadki nie plotkowały?
Bo atmosfera i napięcie między bohaterami musi się utrzymywać, a jeśli się ze sobą prześpią to uleci z nich cała para?

Odwróciłam się  i pędem ruszyłam przez kabinę  i łazienkę. Złapałam wiszący obok drzwi szlafrok  i przebiegając przez próg, pospiesznie zarzuciłam  go na siebie. Przez korytarz też bieg­łam, mimo że  nie słyszałam za sobą kroków. Zatrzymałam się dopiero,  kiedy minęłam ogród, schody i znalazłam się na przystani.  Ciężko dysząc, wbiegłam na pokład motorówki i opadłam na jedną z kanap.
A my mamy uwierzyć, że niezaspokojony Massimo grzecznie zwali konia pod prysznicem i wróci do swoich obowiązków, zamiast pogonić za Laurą i natychmiast wyegzekwować to, co uważa, że mu się należy…?

Próbując złapać  oddech, analizowałam sy­tu­ację, ale obrazy w mojej głowie nie dawały mi logicznie myśleć. Przed  oczami jak zacinający się film przebiegał cudowny, sterczący penis Massima.
Przebiegał…?
https://78.media.tumblr.com/0d177cedb1e1be80b5511b23033b5f1b/tumblr_inline_ntoqqw59oy1r9b28i_250.gif


Laura wraca do pokoju, gdzie zastaje Domenica pakującego jej walizki; nie, Massimo wcale nie wyrzuca jej z domu – przeciwnie, chce zabrać do Neapolu, Rzymu i Wenecji oraz na Lazurowe Wybrzeże. Ale Laura teraz ma co innego w głowie. Ponieważ dotarły już jej rzeczy zabrane z domu Martina, rzuca się na poszukiwanie czegoś bardzo ważnego...

(...)

Rzuciłam  się do przekopywania  pudeł w poszukiwaniu jednej  tylko rzeczy, która mnie
interesowała  – mojego różowego  kolegi z trzema bolcami.  
Dobre kilkanaście sekund mi zajęło pojęcie, o co chodzi. Ale jak już do mnie dotarło, do czego to zmierza, moja świadomość próbowała się wydostać jak kot rozpaczliwie wydrapujący szybę.
To już “elektryczny kowbój” lepiej brzmi.

Widocznie interes Massima nie był z plastiku termoutwardzalnego. Po co wam był ten lodowaty prysznic?

Kiedy  po dobrym  kwadransie i przewertowaniu  dziesiątek kartonów [mujborze, chyba przywieźli nie tylko jej rzeczy, ale i połowę majątku Martina] w końcu  miałam go  w rękach, odetchnęłam  z ulgą. Schowałam go do kieszeni szlafroka i ruszyłam do łazienki.
(...)
W rogu  łazienki, obok toaletki, stał  nowoczesny biały szezlong ze skóry. (...) Szezlong  był zaskakująco miękki i doskonale dopasowany do  mojego wzrostu.
Po bliższym zbadaniu okazało się, że za kolor i miękkość skórzanego szezlongu odpowiadała gruba warstwa pleśni.

(...)

Rozwiązałam  pasek szlafroka,  a ten opadł po obydwu  stronach mojego ciała. Leżałam  naga i spragniona orgazmu. (...) Włączyłam  wibrator i powoli wsunęłam jego środkową końcówkę  do mojego pulsującego wnętrza. W miarę jak najgrubsza  jego część zatapiała się coraz głębiej we mnie, druga  końcówka w kształcie króliczka wsunęła się w moje tylne wejście. To dla służby.

Przez  moje ciało przeszedł  dreszcz i wiedziałam, że nie będę  potrzebowała dużo czasu, by się zaspokoić. Trzecia część  gumowego kolegi [♡♡♡] wibrowała  najmocniej,  opierając się  o moją nabrzmiałą  łechtaczkę. Zamknęłam  oczy. W głowie miałam  tylko jeden widok i tylko  ten chciałam teraz oglądać – Massimo stojący pod prysznicem, trzymający w rękach swojego pięknego kutasa.
A wielbłąd pod nim hasa.

Pierwszy  orgazm przyszedł  po kilku sekundach, a kolejne nadchodziły falami w odstępie najwyżej pół  minuty. Po kilku chwilach byłam tak wykończona, że z trudem wyjęłam różowego z siebie i zsunęłam nogi.

Odcinek się kończy, czas na małe podsumowanie. Minęły jakieś dwa dni od czasu, kiedy Massimo obiecał Laurze, że nie zrobi nic wbrew jej woli, nie zmusi do niczego, nie dotknie, nie zgwałci i będzie czekał na wyraźne zaproszenie z jej strony. Wszyscy pewnie słyszeliśmy historie o mafijnym honorze, niepozwalającym łamać przyrzeczeń, co nie? No to sprawdzamy…
"Przekręcił mnie na brzuch i sznurem  od jednej z poduszek obwiązał mi ręce."
"W pewnym momencie wsunął  mi dłoń pod głowę i mocno  złapał za włosy przy samej skórze. Przerzucił  lewą nogę przez moje ciało i usiadł nade mną okrakiem, unieruchamiając mnie. (...) Czarny coraz mocniej zaciskał  dłoń na moich włosach, wodząc nosem po mojej twarzy. (...) Delikatnie i powoli wsunął prawą nogę pomiędzy moje uda  i mocno przywarł do mnie swoją męskością. (...) jego biodra rytmicznie ocierały się o moje ciało."
"Gdy  wyprostowałam  się i spojrzałam  w lustro, zobaczyłam  stojącego za mną Massima.(...) złapał mnie za szyję i przycisnął do lustra.
Przywarł  do mnie całym ciałem i delikatnie przesuwał  kciuk po moich wargach. Byłam jak sparaliżowana, jego napięte ciało blokowało każdy mój ruch. (...) Jego  dłoń mocniej się zacisnęła na mojej szyi."
"Chwycił  mnie mocno  za nadgarstki,  którymi wymachiwałam, i przycisnął  je do białego materaca. Uniósł moje ręce i złapał  obie jedną dłonią. Druga powędrowała wzdłuż mojego  uda w górę, wspinając się do chwili, kiedy napotkała koronkowe  majtki. Chwycił je, odrywając swoje usta od moich. Blade światło  oddalonych latarni oświetlało moją przerażoną twarz."
"Obudziłam się, gdy było już  jasno. Na mojej talii poczułam ciężką  dłoń. Zwinięty obok Massimo spał, obejmując mnie w pasie. "
"Nie mogłam zmienić  tego, że tu wszedł i zobaczył  mnie nagą, ale mogłam przynajmniej popatrzeć sobie na niego bez ubrania."
"kiedy stanął  naprzeciw mnie, jego sterczący  wciąż fallus delikatnie muskał mój brzuch. Cofałam się, a on szedł za mną."

Ale że jest śliczny i bogaty, to wszystkie te “mocne dotknięcia” idą w kąt, bo rodzi się żądza a z nią nadchodzi MIŁOŚĆ.
Chyba rzygnę.

Z przymierzalni luksusowego butiku pozdrawiają Analizatorzy w fatałaszkach o wartości małego mieszkania,
a Maskotek z pamięci maluje nasze portrety.

42 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ten facet jest po prostu ohydny i niebezpieczny. Imho w przeciętnym harlequinie aż takiego stężenia patologii nie ma.
W wywiadzie zalinkowanym tutaj ałtorka twierdzi coś w rodzaju że "mężczyźni są prości i trzeba do nich mówić prosto"(odnośnie opisów seksu w powieści). Cóż, szowinizm względem mężczyzn też istnieje.
Genitaiumy grubości nadgarstka? Boru drogi, seks z takim facetem to tortury!

Ela TBG

Anonimowy pisze...

Gdy czytałam pierwsza część analizy, przyszła mi do głowy zgoła inna książka z udziałem Massimo:

Bohaterka kocha swojego partnera, planuje z nim przyszłość. Wybierają się na romantyczny wypad do Włoch. Na miejscu poznaje inspirujących ludzi, z którymi lubi spędzać czas. Pierwsze dni: słońce, pyszne jedzenie, nowi przyjaciele, idylla z ukochanym. Pewnego dnia na spacerze / w restauracji wpada na tajemniczego mężczyznę, przystojnego, lecz nieco zbyt uważnie jej się przyglądającego. Wkrótce potem idylla się kończy. Bohaterka, wracając wcześniej ze spotkania ze swoimi nowymi przyjaciółmi, przyłapuje ukochanego na zdradzie. Jest zrozpaczona, chce wracać do Polski, ale przyjaciółka przekonuje ją, by została; zaprasza ją do siebie, by nie musiała spędzać czasu z partnerem. Partner natomiast stara się ją odzyskać, wyznaje jej miłość, przyznaje się do błędu i błaga o przebaczenie. Bohaterka przez chwilę chce mu wybaczyć, ale przyjaciółka odwodzi ją od tego: "zdradził - nie kocha", "zdradził - zdradzi ponownie". W kolejnych dniach zapewnia jej rozrywki, by nie musiała myśleć o złamanym sercu. Podczas jednego z tych wyjść poznają wspomnianego wcześniej Włocha, który okazuje się czarującym mężczyzną, w dodatku wyraźnie zainteresowanego bohaterką, która wyraźnie czuje się przez to dowartościowana.
Potem rozkwit uczucia, ona jeszcze nieufna i zraniona, on namiętny, wyraźnie się stara, przyjeżdża dla niej do Polski. Choć mieszkają w dwóch różnych krajach, są stale w kontakcie; w końcu ona, rozczarowana niepowodzeniem w pracy, za jego namową przeprowadza się do Włoch. Jest z nim szczęśliwa, choć mężczyzna nie jest idealny: czasem zbyt zaborczy, czasem zbyt porywczy, "Włoska natura". Najważniejsze, że kocha, że o nią dba; mówi, że o niej śnił. Znów jest szczęśliwa, pewna że tym razem wybrała dobrze.
I znów przypadek niszczy jej szczęście, spotyka przyjaciółkę z początku książki, która wyraźnie jej unika. Pod jakimś pretekstem bohaterka opuszcza na chwilę swojego mężczyznę, by dowiedzieć się o co chodzi. Przyjaciółka, wyraźnie zdenerwowana, udziela jej przestrogi i prosi, by więcej się z nią nie kontaktowała.
Bohaterka zaczyna dostrzegać agresję swojego partnera, którą wcześniej bagatelizowała. Rozpoczyna 'śledztwo', podczas którego odkrywa, że w jej rozstaniu z poprzednim partnerem nie było nic przypadkowego. Przypomina sobie, co skłoniło ją do wcześniejszego powrotu do hotelu, od targanej wyrzutami sumienia przyjaciółki dowiaduje się, że tamta cały czas współpracowała w Włochem. Wychodzi na jaw wątek obsesji mężczyzny, jego sny i fakt, że od pierwszego spotkania ją obserwował. Bohaterka uświadamia sobie, jak bardzo jest od niego zależna, że wszyscy w jej otoczeniu są jego przyjaciółmi, współpracownikami lub podwładnymi, ona natomiast nie ma już żadnych przyjaciół ani znajomych. Reszta książki to jej walka o wyrwanie się z tej sytuacji.

H

Anonimowy pisze...

Z odcinka na odcinek coraz obrzydliwiej. Czy za dwa tygodnie możemy liczyć na przerywniki w postaci słodkich, puchatych zwierzaczków celem zachowania zdrowia psychicznego? :3

Anonimowy pisze...

Porwanie, uwięzienie, szantaż, rękoczyny, wiszący wciąż w powietrzu gwałt. Taa, o tym marzą kobiety. Mam wrażenie, że IQ autorki nie przekracza jej wagi. Aga

Siblaime pisze...

"Mówić prosto". No fajnie, że nie ma tam durnych określeń typu słynne "tam na dole", ale te wszystkie kutasy latające na prawo i lewo co drugie zdanie to już nie jest prosto, tylko wulgarnie. AŁtorka najwyraźniej uważa, że mężczyźni są nie tylko prości, ale i prostaccy.

Anonimowy pisze...

Dobra, ten typ jest obrzydliwy. Obleśny, tępy i niezrównoważony psychicznie. Nic innego powiedzieć o nim nie można. I ten opkowy styl pisania o bohaterach określając ich kolorem włosów. Kto wydał to gówno? I pytanie standardowe, czy autorka jest jakaś pojebana? Wprawdzie to czego chcą kobiety to dla mnie tajemnica, ale na pewno wiem że tego co w tej "książce" jest opisane nie chcą. Chociaż ilość psychofanek różnych 50 twarzy greya budzi we mnie wątpliwości...

Anonimowy pisze...

Mamo...to jest równie obleśne jak początek miłości Sevcia i Aryśki.
Fuuuu

Justyna K Lambert pisze...

Wzmianka o Severo przypomniała mi, że niedługo wychodzi drugi tom "Klątwy". Mam nadzieje, że będziecie analizować.

Laura jest skrajnie dziwna. Pojechała na wakacje bez "różowego kolegi", kiedy jej facet był taki oziębły, a ona taka spragniona. Chyba, że przez te wszystkie pary butów się wibrek do walizki nie zmieścił. XD
Świetna analiza jak zawsze

Unknown pisze...

"Zabiłeś człowieka – wyszeptałam, a do moich oczu napłynęły łzy. – Zastrzeliłeś go
i zrobiłeś to tak zwyczajnie, jak ja kupę." Tu przerwałam czytanie i zastanowiłam się mocno nad pięknem tego zdania. Spodziewałam się raczej jakiegoś kiczowatego, opkowego porównania a tu proszę, może i nie mocnych lotów ale za to jakie orginalne! I wtedy zdałam sobie sprawę, że źle przeczytałam :(

Babatunde Wolaka pisze...

@Starred Shinra: Ludwik był to XIV, nie XVI.

Nawiasem mówiąc, tekst o świeczce mógłby walczyć o nagrodę Bad Sex in Fiction.

Anonimowy pisze...

To nie tylko ja tak przeczytałam?

Anonimowy pisze...

Obrzydliwe i głupie. Ona chce uchronić kobiety przed brakiem seksu? Te,orędowniczka,prosił Cię kto? Fantazje każdy może swoje mieć,spoko,ale po co je drukować? To jest ohydna pochwała przemocy i tyle...Ech!!!!
Poza tym która dziewczyna nie chciałaby się znaleźć w pięknej willi, ze służbą i wszelkimi wygodami.
Ja.Dziwna jestem,a co,wolno mi.Bardzo bym nie chciała,zeby jakiś facet mnie dotykał i obmacywał i groził przemocą.Albo się na mnie obleśnie zwalał. Musi mam te no...zahamowania czy cós.

Chomik

Anonimowy pisze...

Dla mnie to wygląda tak, jakby boCHaterce drogie ubrania i kosmetyki wystarczyły by zapomnieć, że psychol mógłby w każdej chwili ją zastrzelić bez mrugnięcia okiem jak tamtego krewniaka/powinowata z podjazdu. Taka mentalność głupiutkiej nastolatki, która nie przystoi dorosłej, świadomej babie i urąga wszystkim kobietom :)

Anonimowy pisze...

"– Czasem 34, zależy, jaki rozmiar stanika. Jak pan widzi, natura hojnie mnie nie obdarzyła – powiedziałam, wskazując ze śmiechem na swoje piersi".

Niezręczna cisza, jaka zapadła po tych słowach, musiała mieć ciężar ołowiu. xD

"druga końcówka w kształcie króliczka wsunęła się w moje tylne wejście. (...) Trzecia część gumowego kolegi wibrowała najmocniej, opierając się o moją nabrzmiałą łechtaczkę".

Odwrotnie, matołku! :)

BTW guma oznacza kiepską jakość zabawki i zwiększone ryzyko infekcji intymnych. Mały Benventuo może mieć przykrą niespodziankę...

Quay

Teina pisze...

Choć czytam Was od dawna, to po raz pierwszy skuszę się na komentarz, bo inaczej mnie szlag weźmie.
Ta książka jest zła. Obrzydliwie zła. Może jestem dziwna, ale nie chciałabym takiego faceta jak Massimo. Nigdy w życiu.
Zastanawiam się, co kierowało wydawnictwem Edipresse, że zdecydowało się to wydać. Przyznaję, że sama nie piszę najlepiej, ale to... To jest obrzydliwe. Pomysł sam w sobie może nawet i dobry, ale wykonanie poniżej krytyki. I jeszcze opinia autorki o pierwszej scenie w książce ("dla niektórych to standard" - wywiad dla Vivy)... Gwałt standardem?
Dlatego dziękuję Wam, ekipie Niezatapialnej Armady, za analizowanie tych książek. Za to, że pokazujecie, iż bestseller to niekoniecznie lektura najlepszej jakości. Dzięki Waszym analizom znajduję u siebie wiele błędów i je poprawiam. A przy okazji sporo się pośmieję :)
Życzę dobrych nerwów do tej książki i kolejnych opek :)

PS:
Za odwołania do Eurowizji (której jestem fanką) macie u mnie kolejnego plusa ;-)

Yorika pisze...

W pewnym momencie wsunął mi dłoń pod głowę i mocno złapał za włosy przy samej skórze. Przerzucił lewą nogę przez moje ciało i usiadł nade mną okrakiem, unieruchamiając mnie.
- Siku! - pisnęłam rozpaczliwie.
Albowiem nie wiem jak wy, ale ja po przebudzeniu zawsze, nieodmiennie muszę siusiu.

kilkudniowy zarost, który teraz delikatnie łaskotał moje policzki.
To on ma jakieś trzynaście lat? Ok, moje chłopię do jakiegoś dwudziestego piątego roku życia miał taki zabawny koper zamiast zarostu, ale nawet to po kilku dniach nie łaskotało.

Wielka otwarta kabina miała funkcję sauny parowej oraz poprzeczne dysze do masażu, [w tej otwartej kabinie? Ekscentryczny architekt planował, że po każdej kąpieli łazienka zamieni się w kryty basen?]
Na jednym z kafelków, ledwo dostrzegalny, majaczył podpis: Bezdennie Głupi Johnson.

Anonimowy pisze...

Nie potrafię sobie wyobrazić tego "różowego kolegi" Laury.
Może to i lepiej?

Katja pisze...

Z klejonego pudła wyciągnęłam czarną przezroczystą krótką sukienkę, a z następnego pasujące do kompletu szpilki od Louboutina.
A ja się zastanawiam, jakim cudem czarna sukienka może być przezroczysta. XD Chyba mało jeszcze widziałam na tym świecie...

Katja pisze...

A, doczytałam, że to sukienka koronkowa była i rzeczywiście bielizna prześwitywała, mea culpa. :D

Nic nie zmieni faktu, że ta książka jest obrzydliwa. Zupełnie nie rozumiem, jak ktoś mógł to wydać...

Anonimowy pisze...

Mała to jest twoja pała Massimo

Anonimowy pisze...

Pewnie coś takiego, tylko część łechtaczkowa ma kształt charakterystycznych "króliczych uszek":
https://secretdelivery.pl/lovelife_adventure_wibrator_kroliczek_rozowy.html

Tylko jej wersja to jakaś podróba, skoro jest pokryta gumą, a nie silikonem. Długo nie posłuży, zwłaszcza że matołencja pakuje bidnego króliczka w zadek ;)

Qauy

Anonimowy pisze...

Do meżczyzn trzeba mowić wprost. To istoty z troche innym sposobem rozumowania. Zdecydowana większosć ma problem z domyślaniem się czegoś.

Gandzialf Zielony pisze...

"To istoty z troche innym sposobem rozumowania" - innym niż kto?
Generalnie mówienie wprost, zamiast kazać się domyślać, to jest dobry pomysł do każdego, nie tylko do męczyzn.

Anonimowy pisze...

Niż my kobiety. My właśnie czesto mamy problem z mowieniem wprost. Przez to,że lepiej wyczuwamy emocje i głebiej rozumiemy uczucia innych. Wymagamy tego samego od facetów a oni przecież są inaczej skonstruowani. Oczywiscie jest mały margines tych samców którzy myślą tak jak my,ale to bardzo mały margines.

Anonimowy pisze...

1. Powiedz kobiecie, że nie zrobisz nic bez jej woli i zamierzasz czekać na jej pozwolenie.
2. Siadaj na niej, przyciskaj do ściany, całuj "rozsadzając językiem usta" bez pytania, kiedy wyraźnie tego nie chce.
3. Kiedy przychodzi na śniadanie w wyzywającym stroju i prowokuje zachowaniem (czyli chce), powiedz, że to Twoja gra, więc nie ona tu decyduje.
No to w końcu jak?

Z drugiej strony Laura: Ma wielką ochotę zrobić chłopu loda + chłop stoi przed nią ze sterczącym przyrodzeniem. A ta zamiast zwyczajnie kucnąć i zrobić to, czego chcą oboje, rozważa tysiące opcji. Ja się nie dziwię, że Martinowi odechciało się seksu z taką "filozofką".

Anonimowy pisze...

To jest, jak rozumiem, referowanie poglądów autorki.

Anonimowy pisze...

Ta książka to potwierdzenie przysłowia,że baba bez bolca dostaje pierdolca. Autorka sama napisała,że nie uprawiała seksu przez ponad rok.
Teraz mamy przedstawione,co może wypełznąć z głowy kobiety wyposzczonej

Anomimowy pisze...

Mam niepewne wrażenie,że ktoś tu chyba usiłuje trollować.

Anonimowy pisze...

Jestem za uroczymi wstawkami ze zwierzątkami dla zachowania zdrowia psychicznego.
Ciężko mi coś powiedzieć, ta "książka" nie powinna wyjść poza umysł autorki...

krasnnylud pisze...

Hm. Może powinnam wiedzieć, ale... czy marzeniem każdej kobiety jest penis wielkości nadgarstka? Bo o ile ja kojarzę, to fisting jest pojmowany jako hardkorowa technika tylko dla "zaawansowanych" (pomijam już to, że mój kumpel mówi, że najskuteczniejsze są dwa palce).
Ponieważ ja jestem niediagnostyczna, pytanie do pań: jak to jest z rozmiarem?

Agatha00 pisze...

I tak wciąż lepszy taki niż lodowy "potwór" Severa :v

Anonimowy pisze...

Nie to są moje poglady. Różnic między kobietą i mężczyzną jest znacznie wiecej,czasami odnoszę wrażenie że jesteśmy dwiema zupełnie innymi rasami.
Żeby nie było,nic do nich nie mam.

szkut pisze...

Powiem tyle: DDDD:

Anonimowy pisze...

Pewnie chodziło o sukienkę mgielke, ale nie potrafiła zgrabnie tego napisac.

Eva

Anonimowy pisze...

Mam problem z tą powieścią - a raczej z takimi powieściami, z Greyem i wszystkimi innymi czarnymi książętami na czele. Bo że napisana fatalnie, nie podlega dyskusji. Że "związki" przedstawione na kartach są toksyczne i przemocowe takoż. Ale ostatnio miałam ze znajomą dyskusję, jak daleko można posunąć się w publikowaniu swoich fantazji i nie mogłyśmy dojść do zgody.
Chyba wszyscy zainteresowani się zgodzą, że "fantazja o gwałcie" może być przyjemna właśnie dlatego, że to fantazja - że ma się nad nią kontrolę, że tak naprawdę się chce, że w każdej chwili można przerwać. Znajoma pyta, czemu w takim razie ich nie publikować, skoro jest na nie popyt i najwyraźniej ktoś chce je czytać i "przeżywać" wraz z bohaterką. Bo książki przedstawiają taki związek, w którym do gwałtów dochodzi, jako bezpieczny i szczęśliwy. I, dajmy na to, jakaś młoda dziewczyna po przeczytaniu będzie w przemocowym związku tkwić, bo przecież "jak kocha, to gwałci". Znajoma na to, żeby nie traktować czytelników jak idiotów, i czy to w ogóle jest odpowiedzialność autora. Ja twierdzę, że owszem, jest, ale skoro uważa inaczej, może chociaż jakieś słowo od wydawcy/psychologa/cokolwiek na koniec? Ona na to, że gdyby chciała poczytać o swoich erotycznych fantazjach, a na koniec dostała posłowie, jakie to tak naprawdę niedobre i nie należy powtarzać w prawdziwym życiu, poczułaby się urażona i traktowana protekcjonalnie.
Do zgody nie doszłyśmy.

P

Anonimowy pisze...

Ja tak tylko w sprawie tego kutasa grubości nadgarstka:


Wnidą do łaźniej, a gospodarz miły

Chodzi by w raju, nie zakrywszy żyły.

A słusznie, bo miał bindasz tak dostały,

Żeby był nie wlazł w żadne famurały.


Amen.


Hasz

Anonimowy pisze...

Na pudelku jest artykuł o autorce i jej dziele. Ciekawe konentarze podspodem.

dekalina pisze...

Zdecydowanie powinno być na wstępie zaznaczone, że to tylko fantazje, nieakceptowalne w zdrowym związku. Plus zaznaczone na okładce, że powieść ma kategorie R (jest coś takiego dla książek?) Dojrzała osoba zrozumie, dla kogo taki wstęp musi zostać dodany i nie poczuje się traktowana protekcjonalnie. To jak tekst "wszystkie zbieżność imiom i zdarzeń są dziełem przypadku" na końcu każdego serialu.

f. pisze...

„Massimo widział ten lęk i wyraźnie go kręcił” – lęk czuł się kręcony przez Massima?

Poza tym po co Massimo się przebierał z koszulki na szerokich ramiączkach w T-shirt? Gdy boCHaterka się budzi, oprawca („– Na jeźdźca. – Jaki najeźdźca? – Germański, k…, oprawca!”) jest w koszulce „na naramkach” ;), a włażący na nią mafioso w T-shircie.

Bogowie dowolni, jakie to jest złe pod każdym możliwym względem…

Anonimowy pisze...

"Naprawdę, mogli już chociaż polecieć odrzutowcem do Palermo czy Syrakuz"
Gdyby akcja działa się w Weronie, miałoby to więcej sensu. W starszej części miasta, nieopodal koloseum, jest mnóstwo sklepów znanych marek.
" Victoria’s  Secret przywitał  nas różem, ten kolor  był dosłownie wszędzie:  na ścianach, kanapach, na  ekspedientkach, miałam wrażenie,  że wpadłam do maszyny z watą cukrową  i za chwilę zwymiotuję"
Żaden ze sklepów Victoria's Secret, które widziałam w Włoszech nie był głównie różowy. Raczej czarny, podświetlony trochę jak nocny klub. Jedyne co było różowe to stolik z najnowszymi perfumami.

Kuźwa, wydawanie czegoś takiego powinno być jakoś prawnie zakazane.

miharu pisze...

"Mój pokój miał pewnie z osiemdziesiąt metrów i było w nim wszystko, czego kobieta może zapragnąć."
Czyli: całe pęki cienkopisów, szkicowników, noży, dłut do rzeźbienia, farb, kamer, stad ganiających się fretek itp. Jestem kobietą i to byłyby dla mnie właśnie upragnione cuda. Jako że wg ałtorki wszystkie kobiety są identyczne i chcą tego samego, mniemam, iż właśnie moją listę miała na myśli. 😀

Anonimowy pisze...

Można prosić o jakiś tytuł czy coś?