czwartek, 29 listopada 2012

201. Córki Lorda Płodemorta, czyli pomóż, Tillu Lindemannie!

 

Witajcie!

Stęskniliście się za starym, dobrym, pełnym soczystych facepalmów, najopkowszym z opkowatych rodzajem opek - potterowskim? My też. To taki trudny do zdefiniowania rodzaj tęsknoty - coś jak drażnienie językiem bolącego zęba ;) W tym opku kanon został zgwałcony wiertarką udarową, a my byliśmy w stanie przebrnąć przez ten stek bzdur tylko dzięki wydatnej pomocy Tilla Lindemanna ;)
Zatem, nie przedłużając... weźcie głęboki oddech i siup!

Analizują: Dzidka, Jasza, Sineira i Kura.

 

http://siostryriddle.blogspot.com/


 

Rozdział I

    Dosłownie w tej chwili otworzyłam swoje zaspane oczy, do mojej głowy momentalnie napłynęły obrazy z wczorajszego dnia...
Ale twojego? Bo nie zaznaczyłaś.

   *   wczorajszy dzień *

Jak zawsze zeszłam na śniadanie (ha!) i normalnie przywitałam się z rodzicami.
Co już było nienormalne.

Wszyscy jedliśmy w ciszy (I chołodziec litewski milczkiem żwawo jedli.), w końcu odezwała się mama.
- Hermiono, pomożesz mi potem porządkować strych ?
- Oczywiście mamo
- Dziękuję
Kiedy skończyliśmy jeść tata pojechał do pracy [i tyle go widzieli... ale nie uprzedzajmy faktów] a ja z mamą jak wcześniej ustaliłyśmy,  poszłyśmy na strych. Ja porządkowałam stare książki a mama drugi koniec pomieszczenia, gdzie stały kufry ze starymi ubraniami.
Bo kartony byłyby zbyt plebejskie.
A może zdrowy kompromis między kartonami a kuframi - tekturowe walizki.

Bardzo lubię książki i miałam nadzieję że, w tych starociach znajdzie się jakaś ciekawa lektura.
Np. “Interpunkcja dla opornych” dr Dywizy Nawias-Przecinkowskiej.

Każdą, którą wzięłam do ręki dokładnie obejrzałam. Właśnie w środ (a nie w czwart?) tych książek znalazłam jedną, która przyciągneła moją uwagę. A tak właściwie był to stary zeszyt. (A tak w sumie to notes. No dooobra, stosik kartek związanych gumką.) Zaciekawiona otworzyłam go, a na pierwszej stronie widniało: Pamiętnik Jean Potter

Jean Potter  te dwa słowa mną trochę zszokowały (a potem mnie wstrząsnęły ale nie zmieszały!) i nagle uświadomiłam sobie że nie znam, a raczej nie znałam panieńskiego nazwiska mojej matki, szczerze mówiąc nigdy się tym nie zainteresowałam, a mama mi o tym nie wspominała. 




Nagle naszła mnie myśl. Potter Czyżbym była jakąś rodziną z Harrym? To jest możliwe.  Kiedy skończę muszę koniecznie porozmawiać z mamą. Powinna mi to wyjaśnić. Odłożyłam pamiętnik na bok i powróciłam do wcześniejszego zajęcia.
Dobra jest. Taka rewelacja, a ona spokojnie kontynuuje sprzątanie.

Drogi pamiętniku !
To jest mój pierwszy wpis dlatego może napiszę coś o sobie. No więc nazywam się Jean Potter. Mam 14 lat i uczę się na czwartym roku w Hogwarcie. Mam również brata bliźniaka Jamesa i młodszą siostrę Anne. Mieszkam w Dolinie Godryka, jestem czystej krwi czarownicą, i mam wspaniałych przyjaciół...później dokończę, muszę iść bo mama mnie woła  ale na pewno tu jeszcze napisze.   
Drogi pamiętniku, cierpię na galopującą sklerozę, więc na wszelki wypadek napiszę tu, kim jestem i będę odczytywać to codziennie rano - o ile nie zapomnę...
No, ja też zaczęłam swój pierwszy pamiętnik od opisu, ile mam lat, do której klasy chodzę i jak wygląda moja rodzina. Z tym że miałam wówczas lat osiem, jako czternastolatka pisałam już całkiem porządne pamiętniki.

A więc prawda... Mama jest siostrą Jamesa Potter'a [który był jedynakiem] i do tego czarownicą. Właśnie. Skoro moja mama jest czarownicą to ja nie jestem szlamą.
A tatuś?
Ale skąd założenie, że to pamiętnik mamusi? Imię “Jean” jest dość popularne, w Szkocji co prawda, ale jest. Więc skoro, jak sama mówisz, nie znałaś nazwiska panieńskiego swojej matki (że powtórzę za Tillem “Ja pierdolę!”), to przecież może być to jakikolwiek, zwykły, cudzy pamiętnik, przypadkowo zadołowany na waszym stryszku.
Cioci. Kuzynki. Albo może zaplątał się przypadkowo w używany podręcznik w “Esach i Floresach”...
Może to również być opko w formie papierowej.

Uśmiechnęłam się sama do siebie na tą myśl.Te wiadomości wcale nie są złe. Myśli po mojej głowie krążyły jak oszalałe.
Tak jej krążyły, że wyłączyły moduł mowy i nie mogła, po prostu nie mogła otworzyć dzioba i zadać jednego prostego pytania  matce, będącej raptem parę metrów dalej.
Taaaa... ja wiem, że to jest opko z gatunku “kanon schlał się denaturatem i poszedł chędożyć w krzaki”, ale mimo wszystko łezka się w oku kręci za PRAWDZIWĄ Hermioną, która była dumna ze swojej rodziny i bynajmniej nie tęskniła do czystej krwi.

 *Dzisiaj*

Przestałam o tym myśleć i zeszłam na śniadanie.
System zerojedynkowy. Musi wyłączyć myślenie, żeby wykonać jakąś czynność, inaczej się zawiesza.
Wait. Poprzedniego dnia po śniadaniu zabrały się za porządki. Potem był obiad, zapewne też kolacja, calutki długi dzień i wieczór. Chcesz powiedzieć, droga aŁtorko, że boChaterka JESZCZE nie zapytała matki o jej nazwisko panieńskie?

- Mamo muszę z Tobą porozmawiać - rzekłam do niej później
No nie wierzę, po prostu nie wierzę. Hermionce amputowali ciekawość.
Za to doszyli bucerę.

- O czym córeczko ?
Pani Granger nie ukrywała przerażenia. Od dziesięciu lat córka ani razu nie zagadała do niej i nagle ją coś opętało?
Bo zawsze był kompot!

- Zaczekaj chwilę coś ci pokaże, - po chwili wróciłam z pamiętnikem w ręku - wczoraj na strychu znalazłam to - mama nagle zbladła, chyba rozpoznała przedmiot.
- Czytałaś? - zapytała.
- Tylko pierwszy wpis. Mamo, dlaczego  mi nic nie powiedziałaś ? Dlaczego nie  wiedziałam że jesteś czarownicą ?
- Żeby Cię chronić, przed Dumbledore'm
A żeby jeszcze lepiej cię chronić, wysłałam cię do Hogwartu.
Ciekawe, co tym razem zostanie przypisane Dumbledore’owi? Sterowanie Ciemną Stroną Mocy? Te wszystkie zbrodnie, o które oskarżono niewinnego Waldemarka? Znaczy Voldemorka?
Gradobicie, huragany i pomór na bydło.

- A co Dumbledore ma do tego ? - zapytałam zdziwiona.
- On wie kim jest twój ojciec... - zaczęła mama.
- George Granger. To chyba jasne. - prychnęłam
- No właśnie nie, Hermiono.
Już starożytni mawiali, że “tylko matka jest pewna”...
Już widzę Dumbledore’a, prowadzacego swój eugeniczny notesik.

- Co ? Więc kto ?
- Voldemort...on jest twoim biologicznym ojcem.- ja mam chyba coś ze słuchem nie halo.
- Że niby co ??? To jakiś żart mamo ? Voldemort  moim ojcem!Przecież to chore !- wykrzyknęłam. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Jak to możliwe do jasnej cho*ery  ?
Kiedy mamusia i tatuś bardzo się kochają, to chcą się przytulać. A brak nosa u Voldemorta ułatwia całowanie tym mniej wprawionym.
No i wygląda na to, że tylko nos ma w stanie szczątkowym.
(Jak myślicie, czy Voldemort robi siusiu i kupkę?)

- Wyrzekłam  się magii by nas chronić. Ale teraz wiem że to był błąd. - zaczęła mama, po moich wrzaskach.
Podejrzewam, że przez te kilkanaście lat nieraz gorzko żałowała, że nie może użyć np. “Silentio”.

- Dlaczego ?  - zapytałam nieco uspokojona
- Tom był u mnie w wakacje, - oznajmiła spokojnie mama - szukał nas,
Eee, myslałam, że będzie opis płomiennego romansu sprzed lat...
A on zastukał w drzwi i stał w progu taki onieśmielony i zakłopotany... - Jean, tyle lat! Tyle lat cię szukałem po całym świecie. Tak tylko wyszeptał, a z jego tęczówki spłynęła kryształowa łza.
Nawiasem mówiąc, użycie tego zwrotu sugeruje, że wakacje już się skończyły, a tymczasem nie minęła nawet połowa.

nawiasem mówiąc moje zaklęcia ochronne są dość mocne. - rzekła mama z lekkim uśmiechem a potem kontynuowała - Chciał byśmy do niego wróciły i...
-  I ?
Strasznie tęsknił, rozumiesz.
Niby się magii wyrzekła, a zaklęcia ochronne ma mocne. Nie no, spoko, to się trzyma kupy.

- I ja się zgodziłam.
- Dlatego idź pożegnaj się z moim mężem. Za kilka godzin się wyprowadzamy.
*przewija tekst* O kurczę, biedny pan Granger został totalnie olany!

Będzie wieczorem, idź się spakuj. - to już powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Skąd się u niej taki wziął ?
- Mamo... czy ktoś przypadkiem nie rzucił na ciebie Imperiusa?

- Kiedy zamierzałaś mi to powiedzieć ? - powiedziałam zdenerwowana
- Chciałam dzisiaj, ale ty zaczęłaś ten temat więc... - dalej nie słuchałam, wyszłam z kuchni trzaskając drzwiami i poszłam do siebie. Nie mogłam w to uwierzyć. Ja córką Voldemorta !?  Ja szlama Granger !
A on? Syn charłaczki i mugola?!

Do tego moja matka jest czarownicą ! A o tym, że dzisiaj spotkam się z tym jaszczurem było po prostu nie do przyjęcia...
Delikatnie powiedziane, biorąc pod uwagę fakt, że chodzi o bezwzględnego mordercę. Wytłumaczy mi ktoś, dlaczego Hermiona trzaska drzwiami i strzela focha zamiast spierniczać z domu jak najprędzej - albo przynajmniej spróbować się skontaktować z kimś godnym zaufania?
Nie.

Normalnie skaczę z radości ( dop. aut. to był sarkazm ; D No coś ty.).Jakim cudem to mnie się przytrafia ?
Zwyczajnie, w opku jesteś.

            * W tym samym czasie w Norze, perspektywa Ginny*
Pewne rzeczy są niezmienne...
Perspektywa w Norze jest raczej żabia, niż z lotu ptaka...

- Ginny, gdy spałaś sowa przyniosła do ciebie jakiś list, położyłam go w szafce z dokumentami - mówiła Molly Weasley do swojej córki, czyli do mnie.
A biedny narrator nie wie, w co ręce włożyć.

- Już po niego idę - odpowiedziałam. Gdy wzięłam ten list z szafki wypadł jakiś zwitek pergaminu, podniosłam go, rozprostowałam i zaczęłam czytać następującą treść;
                               Akt adopcyjny Ginevry Riddle
                               Zgodę na adopcję podpisali:
                                        Jean Potter
                                  Molly i Artur Weasley  
- Nie możliwe - wyszeptałam  i poszłam razem z listem i dokumentem do kuchni. Musieli mi to wytłumaczyć.
Też poprosimy o wytłumaczenie, kto pchnął sowę z takim newsem.
Nie sowę, pergamin był w szafce. Trzeba przyznać, że bęc! w odpowiednim momencie się znalazł. Albo Ginny była ślepa, albo od wielu lat nie robiła porządków w szafach.
Taaa, jasne, bo takie rzeczy się trzyma w byle jakim miejscu, do którego każde dziecko ma dostęp.

Kiedy już tam dotarłam zapytałam:
 - Co to jest ? Dlaczego nie wiem że jestem adoptowana ? - zapytałam wściekła. Moja "matka" wypuściła z ręki trzymany talerz i spojrzała na mnie.
- Czy odpowiednio podkreśliłam, jak bardzo jestem wstrząśnięta? Bo wiesz, takie teatralne  upuszczenie talerza nie przychodzi samo z siebie, trzeba długo ćwiczyć!

- Skąd to wiesz ? - zapytała
- To - rzekłam, pokazując jej trzymany w ręku pergamin - wyleciało z szafki - Molly Weasley westchnęła i zaczęła mówić.
- No wiesz, już od tygodni podrzucam ten pergamin w różne widoczne miejsca i prawie straciłam nadzieję, że go wreszcie znajdziesz!

- Przed twoimi narodzinami twoja matka Jean Potter, uciekła przed Voldemortem w obawie o wasze życie. Kiedy już urodziła oddała ciebie pod naszą opiekę a sama wyrzekła się magii i wyszła za jakiegoś mugola.
- Rozumiem - gdy to powiedziałam, jak gdyby nigdy nic usiadłam przy kuchennym stole i zaczęłam czytać list.  
Nieno, wiedziałam, że Ginny jest chłodna i opanowana, ale jednak spodziewałabym się po niej jakiejś ciekawszej reakcji na taki grom z jasnego nieba.
- Córko, jesteś cyborgiem!
- Aha.
Brak wyobraźni u aŁtoreczek jest przerażający. Nie są w stanie wyobrazić sobie, jak człowiek reaguje na wiadomość, że jest adoptowany, a co dopiero na wiadomość, że jest dzieckiem potwora, którego imienia ludzie bali się wymawiać.
W zasadzie, w ałtoreczkowym świecie Voldek nie jest żadnym potworem tylko interesująco mrocznym luzakiem, więc Ginny mogłaby jeszcze się ucieszyć.
I dojeść w spokoju śniadanie.

Byłam ciekawa od kogo jest, a sprawę mojej adopcji mogę równie dobrze przemyśleć za chwilę.
O, ta też, tylko jedna czynność naraz...
Przecież w liście może być coś WAŻNEGO, na przykład zaproszenie na randkę albo informacja o promocji w pobliskim centrum handlowym.

Nie znałam tego charakteru pisma więc spojrzałam na podpis
                                                           Tom Marvolo Riddle
Zaczęłam  czytać treść. Trochę się zdziwiłam, wiedziałam kim jest ten człowiek,
I dlatego zdziwiłam się tylko trochę.

ale zaczęłam czytać.
Spokojnie, bez śladów ekscytacji. W końcu niemal codziennie otrzymywałam listy od potworów. Korespondowałam z Lopezem, Lucasem i Toolem, Czikatiłow przysyłał mi świąteczne kartki a z Dahmerem chodziłam na lody.
                           
                  Ginevro !
       
       Nie wiem czy ci zdrajcy krwi Weasley'owie Cię o tym poinformowali ale jestem Twoim prawdziwym ojcem. Sam się tego niedawno dowiedziałem [Voldemort, ty nie trać tyle czasu  na czytanie blogasków, bo opanowanie świata samo się nie zrobi!] , i możesz mi wierzyć że jestem zdziwiony tym tak samo jak Ty . [To znaczy tylko troszeczkę.Właśnie chrupię tosty z dżemem] Po latach odnalazłem wreszcie twoją prawdziwą matkę  i  siostrę.
Niedawno się dowiedział, więc cofnął się w czasie i  znalazł rodzinę po latach.

Dowiedziałem się o Tobie. Powinnaś być szczęśliwa, nie będziesz  musiała mieszkać już z tymi biednymi zdrajcami krwi. (Chlip, chlip, jakże mi jest ich żal!) (obstawiam, że chodzi raczej o ubogich...) Jeszcze  dziś wieczorem po Ciebie przyjdę, poznasz również swoją matkę i starszą siostrę, chociaż tą drugą zapewne znasz. Bądź gotowa córko.
                                                                                        Twój kochający ojciec
                                                                                    Tom Marvolo Riddle
                                                                                    Lord Voldemort

Khę... Czy ktoś tu jeszcze pamięta, że Voldek wymyślił sobie mhroczny pseudonim właśnie po to, by nie używać znienawidzonego nazwiska swego mugolskiego ojca?
Żartujesz? A czy ktokolwiek pamięta, że Voldi miał mugolskiego ojca?

Spojrzałam jeszcze raz na akt Riddle (olejny na desce), no tak jak mogłam być taka niedomyślna.
Akt Riddle’a? Dziduuuu! Chono, paczaj, zaraz się przekonamy, czy Twoje domysły co do nie-tylko-nosa są słuszne!

 
http://verydemotivational.files.wordpress.com/2011/09/5019888f-2ae1-4f84-9686-1a829ca56d48.jpg

- Zobacz. - podałam list mojej przybranej matce. - Fajnie, że mi powiedzieliście. - mruknęłam sarkastycznie.
- Przykro mi że już cię z nami nie będzie Ginny, ale wiedz że pokochałam cię jak własną córkę i dla mnie zawsze nią będziesz. - powiedziała ze smutkiem
Powiedziała to szybko, żeby smarkuli nie przyszło do głowy nawet się zastanowić, że może wcale nie musi opuszczać Nory?
Taaaa, już widzę Molly Weasley, jak oddaje bez walki którekolwiek ze swoich dzieci...
Miłość matczyna też ma swoje granice. Sarkastycznym bachorom mówimy stanowczo “nie”!

- Wiem, mamo, pójdę się spakować. - powiedziałam niechętnie, choć "niechętnie" to było mało powiedziane.
No po prostu wyplułam z siebie te słowa, ledwie mi przez usta przeszły - przecież ja, córka Lorda Voldzia, nie powinnam się zniżać do konwersacji z takim śmieciem!

- Dobrze kochana - odpowiedziała ze smutkiem
- Naprawdę wolałabym tu zostać. - rzekłam wychodząc z kuchni, pogrążając się w myślach.
W świecie czarodziejów prawo nie obowiązuje? Został podpisany akt adopcyjny, ciemna maso, wcale nie musisz wracać do tatusia!
Widocznie jest tak, że dziecko adoptowane ma prawo mieszkać z rodzicami tylko do chwili znalezienia dokumentów. A potem to walizki za próg i zmiataj do swoich!
Btw, ta akurat aŁtorka o tym nie wspomina, ale jako ciekawostkę dodam, że wtórokanon zna coś takiego jak Zaklęcie Adopcyjne, które upodabnia dziecko do jego przybranych rodziców. To pewnie dlatego Ginny jest ruda...

Trochę ciężko mi w to uwierzyć. Voldemort moim ojcem. Ten zły, okrutny tyran... moja przyszłość nie wydawała się zbyt ciekawa.
Do aŁtoreczki nagle dotarło, że głupoty pisze, więc czym prędzej wkłada w usta swej postaci Wielką Wątpliwość. Ach, ten ogrom uczuć, ta doskonale oddana rozpacz i przerażenie!

Bo za jakie grzechy mnie to spotyka? Córka Voldemorta... no gorzej to już chyba być nie może.
Może, można być Córką Robrojka.
Albo rybaka, Mazura z Mazur.
Albo pułku.

Chociaż z drugiej strony... może nie będzie tak źle...? Ciekawi mnie kim jest ta moja siostra... Jest starsza, mam nadzieję, że to nie jest typ "Percy'ego", tylko jakaś normalna dziewczyna. Cóż, niebawem się przekonam...
A to, że rozstanę się z ludźmi, których przez kilkanaście lat uważałam za swoich rodziców, nie robi na mnie żadnego wrażenia. W końcu rodzice są tylko po to, by dawać kasę, no nie?
Czy Percy też jest adoptowanym cyborgiem, że jego imię pisze się w cudzysłowie?

Rozdział II


[Voldek przybywa, oznajmia Hermionie, że muszą jeszcze iść po jej siostrę]
[I ani słowa o pożegnaniu z facetem, który przez całe życie pełnił rolę ojca. Biedny pan Granger.]

- To ja mam siostrę ?- zdziwiłam się, o tym bym nie pomyślała - Jak się nazywa ? Dlaczego o tym nie wiedziałam ? - zaczęłam zadawać pytania jak nakręcona.
Pomyśl: a dlaczego do tej pory nie wiedziałaś, czyją naprawdę jesteś córką? (nie, cofam to “pomyśl”, czego ja wymagam od Mionki)

- Ginevra Weasley, a raczej Riddle - powiedział mój ojciec. Ginny jest moją siostrą ? Cudownie, w tym momencie byłam przeszczęśliwa , na tą chwile, ta wiadomość przysłoniła mi nawet nienawiść do Lorda Voldemotra.
Łotra Voldemotra.
Prawdziwa z niej Pollyanna, w każdej sytuacji potrafi dostrzec jasną stronę.
Always look on the bright side of life. *gwiżdże*

Po chwili teleportowaliśmy się niedaleko Nory, ze względu na zaklęcia ochronne, ojciec nie mógł tam wejść.
- Idź po nią Hermiono - rozkazał
- Dobrze - może to i dobrze że to ja mam po nią iść ? Przecież tam może być Harry, ojciec nie przepuścił by okazji zabicia swojego największego wroga.
Wysyłając ciebie, właśnie ją przepuścił.
Tak sobie tylko westchnę... Molly jest w stanie rzucić zaklęcie tak silne, że nie wpuści Voldemorta, a jednocześnie oddaje mu Ginny bez słowa protestu. Ta.
Po prostu - chciała się pozbyć Wrażego Nasienia.
To przez ten sarkazm.

Weszłam do Nory i poszłam prosto do pokoju Rudej. Tak jak myślałam znalazłam ją tam.
- Hey Ginny - przywitałam się
- Hermiona? Co Ty tu robisz, myślałam że jesteś u Grangerów.
Nie, nie “u siebie”, “w domu”, albo “z rodzicami”. U Grangerów.
Bo gdy poznajesz biologicznych rodziców, ci adopcyjni NATYCHMIAST stają się obcymi osobami.
I wszyscy jakimś cudem natychmiast, przez osmozę, dowiadują się o tym.
Może Voldi dał ogłoszenie w “Proroku Codziennym”?

- Przyszłam po Ciebie - odpowiedziałam
- Ale jak to Ty ? Myślałam że będzie tu jakiś śmierciożerca albo ojciec
Ciocia Bellatriks.
Voldemort sam we własnej postaci. Jasssne. Bo chyba nie wyobrażamy sobie Fenrira Greybacka odprowadzającego dziewczę na miejsce.

- Nie przeszli by przez zaklęcia ochronne, dlatego jestem ja, zresztą jego nie można by było go tu wpuścić bo by wybił wszystkich Wesley'ów, a poza tym Harry mógł tu by -powiedziałam -chodź powinni nas zabrać do domu i wszystko wytłumaczyć.
No. Jakby tu przyszedł, wytłukłby wszystkich, twoich przybranych rodziców, rodzeństwo, naszego przyjaciela... ale chodźmy już do niego, chodźmy jak najprędzej!
Córki Mao Zedonga pewnie też kochały swojego ojca.

Gdy tylko przekroczyłyśmy próg przybyła jakaś skrzatka.
- Zaprowadź moje córki do ich komnat - rozkazał Czarny Pan
- Tak panie - powiedziała skrzatka kłaniając się do ziemi.
- Proszę za mną panienki Riddle- powiedziała skrzatka więc poszłyśmy za nią.
Tym razem Hermiona ani słowem nie zająknęła się o prawach skrzatów. Córce czarnego Pana nie wypadało.

Kiedy weszłam do swojego pokoju, a raczej apartamentu aż zaniemówiłam z wrażenia. Miałam ogromny salon, sypialnię, łazienkę, garderobę z masą ciuchów (Modnych! I wszystkie na mnie pasowały!), ogromną bibliotekę(!) i mini pracownie eliksirów(?!).
Tym sposobem Hermiona ostatecznie wyrzuciła z serca i z myśli pana Grangera, skromnego dentystę.
Okazuje się, że łatwo ją kupić.
Tak jak w większości opek - boChaterka ma w głowie tylko ciuszki, komnaty i bogactwa, które Voldek chyba w LOTTO wygrał.
Przypomnijmy: gdy w “Czarze Ognia” mamy okazję zajrzeć do Dworu Riddle’ów, jest to rozpadająca się, od lat opuszczona rudera. Po swym powrocie natomiast Voldemort pomieszkiwał u swoich zwolenników, na przykład Malfoyów (jednych z niewielu zresztą, którym udało się wykręcić i nie stracili majątku).
Ale nie w opku! W opku Voldek stanął przed dworem, wyciągnął różdżkę i machnął z okrzykiem “Jwconstructionis!”, “Unidevelopmentus!”  albo jakoś tak. I stał się Wypasiony Dwór.

Kiedy już nas zaprowadziła [skrzatka do rodziców] weszłyśmy do ogromnego salonu gdzie siedzieli oboje.
Czy nie mogliby chociaż raz, jeden jedyny raz, siedzieć sobie w niewielkim gabinecie albo małym saloniku? Te wszystkie ogromne salony i wielkie komnaty muszą być cholernie trudne do ogrzania.
E tam, grzeją magią.

- Dobry wieczór - przywitałam się, gdyż nas nie zauważyli
Bo salon był taki ogromny.

- Siadajcie zapewne chcecie abyśmy coś wam wyjaśnili
- Tak - powiedziałam równo z Rudą
- Dlaczego tu jest taki pieruński przeciąg?
Żeby szaty mrocznie łopotały.

-Na pewno chcecie wiedzieć dlaczego ty Ginny mieszkałaś u  tych zdrajców krwi, a ty Hermiono z Grangerem. A Grangerowa to co, amalgamat? - zaczął ojciec - No więc gdy poznałem waszą mamę zakochałem się. Pewnie to dla was brzmi nieprawdopodobnie, że ja wielki Lord Voldemort mógłbym kogoś kochać ale to  prawda.
- Do dzisiaj na kominku trzymam waszą fotografię z lat dziecinnych! - dodał, machnąwszy ręką gdzieś w lewo.




Potem urodziła się Hermiona, byliśmy szczęśliwą rodziną, lecz pewnego dnia Jean uciekła i nie wróciła, a ja nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Mogłabyś nam wyjaśnić czemu to zrobiłaś ? Sam jestem ciekaw - zakończył swój monolog
Co za urocza scenka rodzinna... Po całym dniu ciężkiej pracy, walki z Zakonem Feniksa, uśmiercania czarodziejów i mugoli, zmęczony Voldek wracał do domu, wiedząc, że czeka tam na niego kochająca żona i roześmiana córeczka.
Przesłuchiwałem całą noc
Jestem zmęczony. Daj mi koc
I nakryj mnie, gdybym rozgrzebał się
Zacząłem przecież jeszcze w dzień.
(Kazik)

- Bałam się o Hermionę i o Ginny, nie wiedziałeś że jestem w ciąży, kiedy Dumbledore  się dowiedział że wiem o jego zbrodniach, wymusił na mnie Przysięgę Wieczystą, nie miałam odwrotu musiałam zniknąć.
Zbrodnie Dumbla... *idzie pożyczyć od Tilla miotacz ognia*
Ojtam, po tylu opkach powinnaś się już przyzwyczaić.
Bajdełej, czy w tej sytuacji lepszym wyjściem nie byłoby właśnie pozostanie przy boku jego największego wroga?

Dopiero gdy mnie odnalazłeś mogłam wrócić. Poślubiłam mugola i wychowywałam Hermionę a ciebie oddałam pod opiekę mojej przyjaciółce Molly Weasley. Macie jakieś pytania ?
Tak. Dlaczego oddałaś Ginny?
Nie przypadła do gustu mugolowi.

 - Co masz wspólnego z Potterami ?
- Potter to moje dawne nazwisko. James i Anne Potter to moje rodzeństwo.
- Więc wychodzi na to że Harry jest naszą rodziną ?
- Tak. To wasz kuzyn.
- A ja też mam kuzyna - ożywił się Tom - zobaczcie, taki sam brak nosa!

- Ojcze dlaczego chcesz go zabić ? - zapytałam zaciekawiona [Zaciekawiona! @%$!!^%!!!]
- Bo wiesz, córko, miałem kiedyś magiczne lustro...

http://img8.joyreactor.com/pics/post/comics-WUMO-mirror-snow-white-342438.jpeg


- Nie, to nie ja chcę go zabić tylko to Dumbledore tak wmawia całemu czarodziejskiemu światu, przecież to on zabił Lily i Jamesa, oni byli jednymi z najlepszych moich popleczników, tak samo jak reszta Huncwotów.
Glizdogon wskazał im drogę.
Tak coś czułam, że aŁtorka wszystko pomiesza. Chociaż jeszcze ciekawiej byłoby, gdyby Lily i James byli po stronie Dobra, a Dumbledore by ich zabił. Bo tak to, jednak, jakby na to nie patrzeć - miał facet powód.
A z twarzy Voldka promieniowała taka szczerość, prawda i uczciwość, że obydwie uwierzyły mu od pierwszego słowa.
Gdyby kłamał to by mu nos rósł, a przecież nie rośnie, prawda?

- Co ? Chcesz powiedzieć że Remus jest po twojej stronie ?  
- Tak, Black również
- Syriusz nie żyje - zauważyła Ginny
- To zakon tak myśli, - powiedział, uśmiechając się chytrze
Dooobsz. Wszystkie cool przystojniaki są z nami, a po stronie Dumbla zostaną: Minerwa McGonagall (stara i brzydka), Alastor Moody (stary, brzydki i bez oka), Argus Filch (stary, brzydki i charłak), Hagrid (stary, brzydki i prostak), profesor Flitwick (śmieszny kurdupel) i Dolores Umbridge (lubi różowy i jest stara i brzydka).
Został jeszcze Snape. Zaraz się dowiemy, że dziobata cera i przetłuszczone włosy to element kamuflażu, mającego go upodobnić do bandy wstrętnych brzydali.

- Uważam że powinniśmy powiedzieć o wszystkim Harry'emu- odparłam stanowczo
Harry, posłuchaj, to wcale nie tak było, jak myślisz. W pierwszej klasie nie zauważyłeś, że ta gęba, która wyrastała z tyłu głowy Quirrellowi, ma długą, białą brodę i okulary-połówki. W Komnacie Tajemnic to feniks cię atakował, a bazyliszek zagryzł go i uleczył twoje rany. Potem twój własny chrzestny ojciec bezczelnie cię okłamał, opowiadając o śmierci twoich rodziców. Podczas Turnieju Trójmagicznego twój wujek Voldek chciał tylko zaprosić cię na małą pogawędkę, a Cedrik Diggory zginął, bo... bo... bo był łajzą, potknął się o własne nogi i rozwalił głowę o nagrobek. A w Ministerstwie Magii to zrobił się taki burdel, że nikt już nie wiedział, kto jest przeciw komu...
A te wszystkie morderstwa przypisywane Śmierciożercom to też dzieło Albusa, który litrami chleje Eliksir Wielosokowy i jest mistrzem multilokacji.

Obie udałyśmy się do naszych ,,pokoi". Tysiące myśli krążyło mi po głowie. Jak to możliwe aby moja mugolska matka była czarownicą, w dodatku siostrą Jamesa Pottera, no i dziewczyną Lorda Voldemorta.
Ja się raczej zastanawiam, jak to możliwe, żeby dwie dziewczyny, których celem przez całe niemal dotychczasowe życie była walka z Voldemortem... no dobra, już przestaję. *idzie w krzaki, szukać kanonu, schlanego w czarnoziem*
A mnie zastanawia rola “dziewczyny Voldemorta”. Bo dziewczyny Bonda kopią z półobrotu i duszą bandziorów jedną ręką, a w tym przypadku?
Jaszu, ja naprawdę nie rozumiem, nad czym Ty się zastanawiasz. Dziewczyny Voldemorta seryjnie rodzą córki!

A ja ? Szlamowata przyjaciółka Pottera, Panna-Wiem-To-Wszystko-Granger, okazuje się że jestem Córką Samego Lorda Voldemorta, potomkini Salazara Slytherina...
Ajem soł speszal!

moje myślenie przerwała skrzatka która właśnie się pojawiła kłaniając się do ziemi
I całe szczęście, że skrzatka przerwała jej takie myśli, bo jeszcze chwila, a panna Riddle utopiłaby się w wodzie sodowej.

- Klaudynka, ma dla Panienek list od Czarnej Pani.
Z którą widziałyście się ledwie parę minut temu.

     Córeczki,
 Jutro o 11.30 wyruszamy na Privet Drive, zadbałam by nie było mugoli Jak to dobrze przekonać się, że po tylu latach nadal potrafię miotnąć Avadę!
                                              Mama
Nie mogła im tego po prostu powiedzieć?
Paszczą? Jak zwierzę?
Pałac Voldka jest tak wielki, że w zasadzie mogła wysłać sowę.

- To wspaniale- ucieszyła się Ginny
- Musimy uprzedzić Harry'ego - powiedziałam,po czym wzięłam pióro i pergamin i napisałam:
              Harry,
Ja, Ginny i nasza mama jutro się do Ciebie wprosimy :D Będziemy o 11.30. Mama zadbała o to by nie było Dursley'ów, jest coś o czym musisz się dowiedzieć, to może Cię trochę zszokować. Wszystkiego dowiesz się jutro.
                                                                   Pozdrawiam Hermiona
P.S. Gdyby któraś z nas próbowała Cię zabić, nie stawiaj oporu.

-Gotowe -  oznajmiłam i  wysłałam list
Za jakieś pół godziny przyleciała Hedwiga z odpowiedzią  
      Hey Miona,
Bardzo się cieszę  że jutro się do mnie wpadniecie.
Czekam.
                            Pozdrawiam Harry
PS. jak to “WASZA mama”?!

Pokazałam odpowiedź Ginny. Po przeczytaniu poszła do siebie, a ja położyłam się spać. Po chwili znajdowałam się w objęciach Morfeusza.
Chyba znielubię to powiedzenie, wszystkie aŁtorki go używają.
Ja już znielubiłam. Podobnie jak równie nadużywane “wpaść za zasłonę” czyli “odejść do Domu Ojca”.

 

Rozdział III

Perspektywa Ginny
   
    Obudziłam się chociaż, nadal wtulałam się w poduszkę trochę pomrukując. Nagle przypomniałam sobie, o wizycie u Harry'ego i szybko wstałam potykając się o własne nogi.
I o te nadmiarowe przecinki, co się wyroiły nie wiadomo skąd.

Po kilku minutach, ogarnięta, jak burza wpadłam do pokoju mojej siostry. Jak szybko przyzwyczaiłam się do myśli, że to właśnie ona jest moją siostrą.  
Tak samo błyskawicznie, jak do myśli, że Voldek jest ojcem...

- HERMIONO, DO CHOLERY WSTAWAJ !!!- krzyknęłam na jednym wydechu i aż podskoczyła.
- Kur*a  Ginny, pogięło cię - mruknęła, a ja zaczęłam chichotać. - Czego kur*a zęby szczerzysz ? - zapytała rozeźlona.
- Skąd Panna-Wiem-To-Wszystko zna taki język ? - zapytała śmiejąc się w najlepsze.
- Nauczyłam się na mugoloznawstwie, a co, coś się nie podoba, kur*a?
- Jestem teraz córką Czarnego Pana i mam prawo rzucać wszetecznicami! A co, zabronisz mi?

- Od zawsze kur*a ! - warknęła - Mówię tak jak jestem wkur...eee.. wkurzona - rzekła, natychmiast się poprawiając. - Która na osi ? - zapytała lekko przy tym ziewając.
- 10. 20 - odparłam z chytrym uśmieszkiem.
Zaczynam nienawidzić określenia “chytry (ewentualnie cwaniacki) uśmieszek”.

- Co ? I Ty mnie budzisz dopiero teraz ? No wiesz co .. - przerwałam jej
- Dobra ogarnij się i chodź na śniadanie!
- Ok, już- burknęła i klnąc pod nosem poszła do łazienki, a ja zeszłam do jadalni.
Nie było opisu stroju! Foch!
W tym opku nie ma ŻADNYCH opisów, zauważyłaś?
No tak, ale w opkach z zasady nie ma żadnych opisów... oprócz opisów stroju.

Perspektywa Hermiony

  Gdy już się ogarnęłam i powrócił do mnie z daleka cywilizowany język ( czyt. złość za brutalne obudzenie mnie zniknęła. przyp. aut. )zeszłam na śniadanie. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy jeszcze jedli. Pewnie w sobotę odbywało się później.
Albo w soboty gryźli dokładniej.
Mieli czas.
Ciekawe skąd ona zna zwyczaje śniadaniowe panujące w tym domu, skoro wprowadziła się raptem wczoraj.

- Dzień dobry - mruknęłam kiedy przekroczyłam próg jadalni
- Witaj Hermiono - odpowiedział sztywno ojciec, cały czas utrzymując zimny ton. No a czego sie spodziewałam ? W końcu to Voldemort.
A ten co jadł na śniadanko? Żaby, myszy, upolowane świerszcze?
Sugerujesz, że Voldek był... bocianem?
Biorąc pod uwagę te armie córek, to musiał je chyba sam sobie przynosić...

- Cześć córeczko - przywitała się mama, a na jej twarzy gościł radosny uśmiech.
A ta z czego się tak cieszy...?
Wspólne życie Voldek zaczął od rzucenia na nią zaklęcia “Risus Sardonicus”.

Usiadłam do stołu, i również zaczęłam konsumować posiłek.
Te ich posiłki, “konsumowane” w milczeniu, w sztywnej i zimnej atmosferze... To chyba źle robi na trawienie?
Voldek wyczerpał poprzedniego dnia swój roczny limit uśmiechów.
Bo o czym tu gadać ze starymi?
Ojtam ojtam, jakby tak prowadzili lekką i ożywioną konwersację, to znowuż mielibyśmy za złe, że gdzie tak, z Voldemortem o pogodzie!

Gdy wszyscy się najedli zjawiły się trzy skrzatki i posprzątały.
- Zapomniałem wam wczoraj powiedzieć, że będziecie miały skrzatki każda dla siebie. Dla Hermiony Mai , a dla Ginny Klaudynka. To wszystko, bawcie się dobrze. - dodał i wyszedł z jadalni.
Znaczy... Mają się zabawiać ze skrzatkami?
Zastanawiam się, po co Voldi ściągnął do siebie rodzinkę, skoro jak widać wcale nie interesuje go zabawa w męża i ojca.
A cholera wie, może szykuje się do wywiadu w Gali albo w jakiejś telewizji śniadaniowej...
Nie wiemy, co robił w nocy. Może jest baaardzo zmęczony.
Nawet nie sugeruj, że kolejną córkę!

Po kilku minutach wyszłyśmy z dworu i po chwili mama teleportowała nas na Privet Drive.
-Witaj Harry - powiedziałyśmy równo, trochę zabrzmiało to jak byśmy to ćwiczyły, no cóż.
- Witajcie, wchodźcie dalej, Dursleyów nie ma,  ale to chyba wasza zasługa - uśmiechnął się wdzięcznie
Po czym zamachał łapką i wygiął kibić.

- Tak,  Harry jest coś o czym powinieneś wiedzieć - zaczęłam niepewnie, nie owijając w bawełnę gdy byłyśmy już w środku. Odpowiedziała mi cisza więc mówiłam dalej.
-  Ja i Ruda jesteśmy twoimi kuzynkami, a nasza mama jest siostrą twojego ojca,
- Co !?
- Mój tata nie miał żadnej siostry! Gdyby miał, nie musiałbym mieszkać u Dursleyów!
- I, ponownie, jak to “wasza mama”?

- Tak Harry, to prawda, jestem twoją ciotką, Hermiona?! Na to wygląda, hje hje :D tak na marginesie, to możesz mówić mi po imieniu, ale to jeszcze nie wszystko, - powiedziała - Miona i Ginny są córkami Toma Riddle'a, który jest bardziej znany jako...
-  ...Voldemort. - wszedł jej w słowo Harry - Zabójca moich rodziców
- I tu się mylisz Harry, to nie on zabił Jamesa i Lily, ja też na początku myślałam że będzie chciał cię zabić, ale prawda jest inna, nie mogę Ci powiedzieć kto to zrobił, bo jestem związana Przysięgą Wieczystą. Tom nigdy nie chciał i nadal nie chce Ciebie zabić, to tylko wymysły Dumbledore'a.
Tak samo nie chciał zabić swojego ojca i swoich mugolskich dziadków, Amelii Bones, Berty Jorkins, Charity Burbage, Dorcas Meadowes, Franka Bryce’a, Gregorowicza i wielu, wielu innych.
Tej, przecież sama pisałaś, że to był Albus! :P

- A przepowiednia Trelawney?
- Wymysł tej wieszczki od siedmiu boleści, a Dumbledore nie jest taki święty jak wszystkim się wydaje, wkrótce się przekonasz, ja na twoim miejscu bym mu tak nie ufała. Lily i Huncwoci, w porę przejrzeli na oczy.
- Chwila, chcesz powiedzieć że Remus jest po stronie Voldemorta ?
- No tak, tylko ich przypadkiem nie wydaj.
Boru. Boru. Mam nadzieję, że aŁtorki nie prezentują podobnego poziomu łatwowierności, co ich boCHaterowie, bo jeśli tak, to każdy zboczeniec bez najmniejszego trudu namówi je do pójścia w ustronne miejsce...

- Jasne -  musiało go to trochę zszokować, szkoda że mama nie może mu powiedzieć kto zabił mu rodziców, chwila przecież ja mogę, tylko czy powinnam ? Ostatecznie postanowiłam, że na razie będę milczała.
Bo skoro łyknął jak młody delfin wszystkie te rewelacje, to jeszcze jedna zrobiłaby doprawdy wielką różnicę.

                                                         ***
  Siedzieliśmy w salonie Dworu, trwało zebranie śmierciożerców, na którym pod koniec miałyśmy zostać przedstawione sługusą ojca.
Czym jest sługusa i jak się przedstawia za jej pomocą?
Sługusa to coś w rodzaju herolda - wchodzi i przedstawia.

Byłyśmy w takim miejscu że mogłyśmy widzieć całą salę zebrań, a nas nie widział nikt.
Po prostu podsłuchiwały, ukryte za kotarą.
Albo siedziały za lustrem fenickim, mając radochę z min Bellatrix przy poprawianiu makijażu.

Dyskusja była o tym jak porwać Harry'ego.
A to takie trudne? Nawet Ronowi się to udało.

Ojciec chce go w swoich szeregach.
Ale po co? Do kolekcji? Dla szpanu?
Żeby mu polerował horkruksy.

Twierdzi że jak mu powie o zbrodniach Dumbledore'a i kto zabił Potter'ów to Harry bez wahania odejdzie od niego.
Harry, pamiętasz, jak podczas pojedynku na cmentarzu ukazały ci się duchy twoich rodziców i zachęcały do walki z Voldim? Kłamały, bezczelne...
A wspomnienia w myślodsiewni były spreparowane.

Ciekawy plan. Tylko nie wiedzą jak go tu ściągnąć. A przecież ojciec ma mnie i Ginny, my mogłybyśmy go przyprowadzić, nam ufa.
A wy? Komu wy ufacie, naiwne idiotki?

Banda głupców. Niebezpiecznych patafianów. Małpy z brzytwami! Normalnie boki  zrywać. Różne mieli propozycje, aż jedna była tak idiotyczna że musiałam się wtrącić.
No po prostu nerwy jej puściły jak słuchała tych głupot!

Ta szuja Lestrange wymyśliła by porwać "jego" mugoli a niby on przybędzie na ratunek. Niedoczekanie.
Jaka znowu  “szuja”, to przeca twoja przyjaciółka ma być, stronniczka, agentka dobra! I nic to, że jest niebezpieczną wariatką.
Ojtam, dziewczę jeszcze nie przestawiło się do końca i czasami zaskakuje jej stary tryb myślenia. Niedługo przestanie.

- No głupszych pomysłów to już nie macie. - spytałam ironicznie, nie mogąc się już powstrzymać i wyszłam z kryjówki.
Och jej, kanononiczna opkowa przemądrzała małolata zaraz wszystkich zmiecie swą bezkresną mądrością.

- Ojcze, Harry nie jest idiotą, nie przyjdzie tu, bo ci mugole nic dla niego nie znaczą - wyjaśniłam zakładając ręce na piersi.
O’rly? Harry? O tym samym Harrym mówimy?
Tak, tym samym, który obronił Dudleya przed dementorami, narażając się na proces przed Wizengamotem. Albo nie, właściwie o całkiem innym, opkowym...

- Granger ! - krzyknęła Bellatriks - Co ta szlama tu robi !? Cruc...[afuks!] - nie dokończyła
- Bellatriks - warknął Voldemort, a ta ucichła natychmiast.
Znaj swoje miejsce, nędzna wywłoko.
Albo “bellatrix” to głosowe polecenie wyłączające fonię.

- Ginevro podejdź tu - polecił i po chwili moja siostra stała już obok mnie.  - Hermiona ? Ginny ? Co tu jest grane ? - Syriusz i Remus nie wiedzieli o co chodzi, zresztą tak jak reszta, a my miałyśmy dowód że ojciec nie kłamał Huncwoci naprawdę są po jego stronie.
O eliksirze wielosokowym panny nie słyszały, o zaklęciu Imperius także...

[Tak sobie w tym momencie westchnę, że Rowling powinna była odrąbać łeb Syriuszowi albo przynajmniej pokazać jego zimne, nieruchome i bez najmniejszej wątpliwości martwe ciało, bo tak, to każda aŁtoreczka sądzi, że przez tę zasłonę to można sobie śmigać w tę i z powrotem, kiedy tylko ochota przyjdzie.]

- Pewnie zastanawiacie się co robią tutaj Granger i Weasley nieprawdaż ?. Przyjaciółki Potter'a na zebraniu śmierciożerców... - powiedział z lekko drwiną -  Tyle że one nie są już Granger i Weasley tylko, a może aż Riddle.
A wy już nie jesteście Śmierciożercami, jesteście kolorowymi kucyponkami szerzącymi miłość, szczęście i ład.

Tak najwierniejsi, to moje córki.- mówił spokojnym, ale jak zawsze zimnym tonem (przed każdym zebraniem trzymał go w zamrażalniku przez kilka godzin) - Macie się ich słuchać, za każde nieposłuszeństwo będą miały prawo was karać. A ja już zadbam o to by umiały. Zrozumiane ? - zapytał już ostrzejszym tonem, jednak nadal lodowatym. - Siadajcie przy stole. -  syknął widząc nasze miny pełne triumfu.

Ginny usiadła koło Malfoy'a, a ja obok jakiegoś nieznanego mi chłopaka, zbytnio mu sie nie przyglądałam, ale gdy na niego spojrzałam zobaczyłam piękne, zielone oczy. Oczy, które utkwiły w mojej pamięci.
Ale mu się nie przyglądałam, co to, to nie.

Ojciec powrócił do zebrania.
- Hermiono, co miałaś na myśli mówiąc że oni dla niego nic nie znaczą ?
- Nienawidzi ich - przewróciłam oczami, to przecież jasne
Jasne, niejasne... Do wczoraj ty też nienawidziłaś niejakiego Lorda V.
Co było a nie jest nie pisze się w rejestr.

- Petunio ? - zapytał jakąś kobietę siedzącą dalej. Czyżby to była Petunia Dursley ?
Jak można przypuszczać, słysząc o pomyśle skrzywdzenia Vernona i ukochanego Dudusia, Petunia tylko wzgardliwie prychnęła, wzruszając ramionami.

Śmierciożerczynią ? Nierealne, a prawdziwe.
- Tak, panie, Vernon i Dudley są dla niego nikim.
W dodatku Dudley jest tajnym agentem Dumbla a Vernon jest bratem siostry kuzyna matki wuja.
Mugolka śmierciożerczynią, tego jeszcze nie grali... Pewnie zaraz się okaże, że też nie żadna mugolka, a rodzona siostra Korneliusza Knota.
Jako nieślubna córka Fineasa Nigellusa Blacka, dyrektora Hogwartu, jest w drugiej linii kuzynką Lucjusza Malfoya.

- Chyba nic więcej dzisiaj nie zdziałamy, koniec zebrania,  rozejść się - zakończył, po czym zwrócił się do nas - W Hogwarcie macie go przekonywać by dołączył do mnie i stracił zaufanie do Dropsocholika, czy to jasne ?
A przekonacie go używając najstarszego znanego argumentu: bo tak.
Podejrzewam, że te dropsy to jakiś eufemizm na narkotyki, bo każdy Opkowy Zły Dumbledore je uwielbia (podczas gdy w kanonie cytrynowe dropsy pojawiły się może ze dwa razy, w tym raz jako hasło do gabinetu dyrektora. Równie dobrze mógłby być muso-świstuso-holikiem).

 - Tak ojcze - powiedziałyśmy równo po raz kolejny patrząc po sobie, a usta ojca wykrzywiły się w uśmiechu i odszedł. Dziwne że tak szybko na to przystałam, jednak Voldemort nie taki straszny jak powiadają. Jest zły, owszem, ale nie dla nas.
I to się liczy. Kali mordować - dobrze.
Przecież dał jej garderobę z masą ciuchów, czego chcesz więcej?

  Kiedy wróciłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i pogrążyłam się w rozmyślaniach. Wciąż nie docierało do mnie że jestem córką najpotężniejszego czarnoksiężnika i siostrą Ginny Weasley, mojej  rudej przyjaciółki.
Powtarzasz się. Może umówmy się, że zawiadomisz nas, jak coś się zmieni w tej kwestii.

I co najważniejsze ojciec nie chce zabić Harry'ego. Dzięki tej informacji moja nienawiść do Voldemorta odrobinę wyparowała, lecz nie całkiem, ale jednak odrobinę się zmniejszyła.
No paczpani, jakoś nie widać ani odrobinki tej nienawiści. Pewnie się schowała w garderobie.

W pewnej chwili usłyszałam pukanie. Spojrzałam na zegarek 22.22. Kogo tu niesie o tej porze?
Jakiegoś Romea, ani chybi. Jak bowiem głosi współczesny przesąd...

Otworzyłam drzwi a za nimi ujrzałam osobę której, niespodziewałabym się ujrzeć przed moimi drzwiami, a mianowicie Dracon'a Malfoy'a.
I stadko zbędnych apostrofów rojące mu się pod nogami.
Kopiące bezbronny przecinek.
Jak te ogary poszukujące zbiegłej spacji.

A efekty braku interpunkcji bywają zaskakujące:

(courtesy of Tini Miriel W.)

- Czego tu Malfoy ?- syknęłam jadowicie.  
Zdałam sobie sprawę, że to ja teraz jestem górą. Wkońcu to ja jestem córką Voldemorta, o on synem śmierciożerców.  
Niech plebs zna swoje miejsce, jaśnie panienka z byle kim nie gada. O, przepraszam, jakie jaśnie. Ciemnie panienka!
Zamiast “jasny gwint!” mówi “ciemna śrubka!”. I uwielbia poezje Marii Ciemnorzewskiej.

- Witaj, pani, chciałem tylko... - nie dane mu było skończyć gdyż mu przerwałam. Spodobało mi się, że zwraca się do mnie per "pani". Wreszcie nabrał szacunku dla lepszych od siebie.
To się nie nazywa szacunek, tylko włazidupstwo.
Szybko się poczuła lepsza - ani chybi ma to we krwi.
Krwinki ma większe, mocniejsze, twardsze!
I czarne. Albo przynajmniej mroczne.

- Może nie będziemy rozmawiać przez próg wejdziesz - zaproponowałam już milej.  W sumie to byłam ciekawa czego on chciał.
- Dziękuję, przyszedłem tu bo chciałem cię pani, przeprosić... - świat stanął na głowie Malfoy mnie przeprasza, paranoja  -...za te wszystkie lata, tak naprawdę nigdy cię nienawidziłem, ale  uczono mnie by poniżać szlamy, dotąd byłaś za nią uważana, gdybym wiedział że jesteś czystej krwi nigdy bym cię pani tak nie poniżał.
Ale gdyby się okazało, że Voldek się jednak pomylił, to tak cię poniżę...!
Btw, chciałabym wiedzieć, czy aŁtoreczki mają świadomość tego, jak obrzydliwy rasizm wychodzi z tych ich zachwytów nad czystą krwią...
I jakie smutne kompleksy wyłażą przy okazji wywyższania boChaterki...

Przepraszam. - normalnie zwariowałam albo to mi się śni. - Mam nadzieję, że mi to wybaczysz panienko Riddle.
- Przyjęte - wyjęknęłam i stąkłam oszołomiona po krótkiej ciszy, nie spodziewałam się, że tchórzofretka jest zdolna do przeprosin. Ale może warto się z nim zaprzyjaźnić ? Teraz na pewno częściej będziemy skazani na swoje towarzystwo.
I pomyśleć, że wszystkie aŁtoreczki mają takiego hopla z przekrętką na punkcie szczerości. Każda niemal twierdzi, że jest szczera do bólu, że lepsze szczere chamstwo niż fałszywa uprzejmość; szczerość, szczerość, odmieniana przez wszystkie przypadki. I nie widzą, kurnać, nawet cień refleksji nie przyjdzie im do tych szczerych główek, jak bardzo fałszywe i wyrachowane jest postępowanie Malfoya (nie tylko w tym opku przecież opisywane) i jaką idiotką jest Hermiona, biorąc to za dobrą monetę.
Och, Kuro, jak Ty nic nie rozumiesz... Przecież to oczywiste, że Draco nigdy, przenigdy nie myślał źle o Hermionce, to otoczenie go zmuszało, biedaka nieszczęsnego.

Rozdział IV

Po śniadaniu ojciec wezwał mnie do siebie. Ale po co o to jest pytanie.  Jak nie pójdę to się nie dowiem.
Dziękujemy ci, Kapitanie Oczywistość!

- Witaj Hermiono.
- Po co mnie wezwałeś ? - zapytałam zaciekawiona
- Zaczynamy naukę czarnej magii,  znasz jakieś zaklęcia z tej dziedziny ?
- Tak, ale nigdy ich nie rzucałam, te zaklęcia to: Sectumsempra, torturis*, Imperius, i Avada Kedavra - odparłam wyliczając teatralnie na palcach.
- Dlaczego nie wymieniłaś Cruciatrusa ?
To takie zaklęcie na cytrusy?
Na chytrusów.
Na kluczowe transrektalne USG prostaty.
O fuj.

Wiem że je znasz. Czyżbyś je rzucała ?
- Tak, w czerwcu w Ministerstwie Magii, ale niepoprawnie - przyznałam niechętnie. Nie lubiłam przyznawać się do czegoś co mi nie wyszło.
Trzecią rękę wyrastającą mi między piersiami ukrywałam pod sweterkiem.
Niestety, niedokładne wypowiedzenie zaklęcia może dać bardzo dziwne efekty.
W tym przypadku spowodowało zanik tkanki mózgowej.

- Chodź ze mną, trzeba poćwiczyć - polecił mi
- Dobrze ojcze - zgodziłam się niezbyt chętnie, ale poszłam nie chciałam się narażać.
Taaa, niechętnie jak kot do śmietanki.

Zeszliśmy do lochów, jak podejrzewałam było tam kilku mugoli na których mogłam się uczyć. Zaczęliśmy od Imperio , ojciec pokazał mi jak się je rzuca. Mi udało się za piątym podejściem.
I przez cały ten czas nie widziała nic złego w torturowaniu przypadkowych ludzi. Tak, to się całkowicie zgadzało z wersją o “dobrym” Voldku i absolutnie nic tu nie zgrzytało, nic a nic.
Ludzie? Jacy ludzie? To tylko mugole.

- Bardzo dobrze, widzę że szybko się uczysz, mnie te zaklęcie zajęło trzy godziny.- rzeczywiście szybko się uczyłam, ja po trzech godzinach umiałam również: Sectumsempre, Torturisa, Cruciatrusa  i Avade Kedavre. Cóż ojciec był zadowolony.
Mugole mniej.

- Jutro tu o tej samej porze, masz niezwykłe pokłady ciemnych mocy i wielki potencjał by umieć to wykorzystać- zachwycił się, ta ciekawe.
Tak, tak, Hermiono, masz niezwykle wielki potencjał ciemnoty.
Ciemną stronę w tobie wyczuwam.

- Eee.. dobrze ojcze - odpowiedziałam i poszłam szukać Ginny, byłam ciekawa czy ona też się uczy. Jednak nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Pewnie włóczy się gdzieś. Zrezygnowana zeszłam do salonu, nie miałam co robić. Zastałam tam  mamę rozmawiającą z Bellatriks, był tam również ten chłopak obok którego siedziałam na wczorajszym zebraniu śmierciożerców.
Bella piła kawę. Lubiła kawę taką, jak jej Pan: czarną i bez nosa.

- Dobrze że jesteś Hermiono, miałam po ciebie wysłać skrzata, ale skoro jesteś.. to nie będę wysyłać skrzata.
- Witaj pani - powiedziała Bella kiedy do nich podeszłam, a po chwili dodała - Poznaj proszę mojego syna Davida - chłopak skinął mi głową, a ja podałam mu rękę i się przedstawiałam, kiedy dotknął mojej dłoni przeszedł mnie dziwny, ale przyjemny dreszcz. Poznałam go. To obok niego siedziałam przy stole na zebraniu.
Obok tego dreszczu?

- Hermiona Riddle - po chwili zaproponowałam - przejdziemy się ?
- Jasne, bardzo chętnie - chłopak posłał mi czarujący uśmiech. Wyszliśmy do ogrodu, szliśmy w ciszy, zaczęłam mu się przyglądać. David był wysoki, miał piękny uśmiech, czarne włosy,  i ... zielone oczy.
Czarne włosy i zielone oczy? Czyżby miało się okazać, że niczym w latynoskiej telenoweli zewsząd wyskakują nowi członkowie rodziny Potterów?

TE oczy. Oczy z mojego snu. Tego jestem pewna. Z moich rozmyślań wyrwał mnie jego głos.
- Sorry, zamyśliłam się mógłbyś powtórzyć ?
- Słyszałem że jesteś najinteligentniejszą uczennicą Hogwartu,-skąd on to wie ?
David ględził cały czas, więc olewała te nudy. Dopiero gdy rozmowa zeszła na jej temat, okazała niejakie zainteresowanie.

- Podobno - odpowiedziałam wymijająco (ach, ta moja skromność, czasami tak mi utrudnia życie...)
- Słyszałem też że jesteś potomkinią trójki założycieli a także Merlina, Baby Jagi, Fantaghiro, Tarabasa oraz Golluma, który się przypadkowo zaplątał na imprezę.
A włosy masz po syrence Arielce.
Ale nie ma spiczastych uszu.



- Skąd ty ... - nie dał mi skończyć
- Draco, on mi powiedział - a ten skąd wie ?.
Z Pudelka.

- To dlatego wiesz, cóż tak to prawda, sama się o tym niedawno dowiedziałam.
W bibliotece ojca była książka o najpotężniejszych rodach czystej krwi. Znalazłam tam że Potterowie wywodzą się od Godryka i Roweny, a Riddle oczywiście od Salazara.
A pewien fragment drzewa genealogicznego został starannie zamazany czarnym atramentem; tuż obok imienia niejakiej Meropy Gaunt, ciekawe, czemu?

                                                      ***
Torturis*- odmiana Cruciatusa, wersja legalna.
Kwik. Ciekawe, jaka jest między nimi różnica, skoro Cruciatusa zdelegalizowano. Robią się od niego pryszcze?
Torturis kupuje się w sklepie, a Cruciatusa ściąga z chomika.
Do Torturisa można ściągnąć aktualizacje, Cruciatus ma bugi.

Rozdział V

    Następnego dnia udało mi się porozmawiać z Ginny. Powiedziałam jej o tym co czuję na widok Davida, i że dwukrotnie śniły mi się jego oczy, oraz to co o nim myślę. Ruda stwierdziła że się zakochałam. Taki mól książkowy jak ja miałby się zakochać ? Chyba to raczej nie jest możliwe.
Dlaczego, może się zakochać na przykład w Edłordzie Kalenie.
Albo w Christianie Szarym.

[Ałtorka w błyskawicznym tempie sparowuje Ginny z Malfoyem, a Hermionę z zielonookim Davidem]

  Dni mijały, tak jak przewidywałam Ruda znikała często z Dracon'em, a ja z Davidem. Cieszyłam się na te dni, spędzone z nim. Obie odwiedzałyśmy też Harry'ego, i uczyłyśmy się czarnej magii. Poznałam wiele ciekawych zaklęć. Nie czułam do niej wstrętu jak kiedyś. Ta dziedzina magii jest nawet pożyteczna.
Mianowicie Zaklęcia Niewybaczalne sprawdzają się doskonale w walce z insektami. Przy ich pomocy można się również pozbyć szkodników z ogrodu. Żaden kret, nawet najbardziej uparty, nie jest w stanie oprzeć się potędze Avady. Z kolei przy pomocy Imperiusa można wykorzystać szpaki do zbioru czereśni.

Gdy wrócę do szkoły, zamierzam przejrzeć hogwardzkie księgi o niej.  Oprócz czarnej magii, ojciec nauczał mnie również oklumencji. Prawie udało mi się osiągnąć mistrzowski poziom w tej dziedzinie. Pomyśleć że jeszcze tylko kilka lekcji i będę mistrzynią  w oklumencji, tak jak ojciec, ostatnio powiedział mi że mam szansę na bycie lepszą od niego.
Och, nawet przez moment nie wątpimy, że będziesz.

*
  31 lipca byłyśmy z Ginny u Harrego, były jego urodziny, kupiłam mu książkę o Obronie Przed Czarną Magią [really?], a Ruda książkę o quiditchu. Kiedy siedzieliśmy u Niego w pokoju i zaśmiewałyśmy się do łez, weszła Petunia a za nią Dumbledore. Kiedy zobaczył mnie i Ginny, zbladł i zapytał:
- Co one tu robią? Są dla Ciebie zagrożeniem. To córki... - nie dokończył, nie pozwoliłam mu
Rzuciła się na niego i wtłoczyła mu te słowa z powrotem do gardła!!!
(Btw, a przez pięć lat mu to nie przeszkadzało...?)
Aż dziw, że Petunia nie dała Dumbledore’owi zatrutych cukierków.

- Tak jesteśmy córkami Voldemorta, Harry wie i nie jesteśmy dla niego zagrożeniem. Jest naszym przyjacielem i zawsze będziemy stały za nim murem. Chyba pan nie myśli że skoro on jest naszym ojcem to będziemy jego popleczniczkami, to nie zmienia nas. - prychnęłam - Prawda Ginny ?
- Oczywiście - odpowiedziała oburzona
A to, że całe lato ćwiczyłyśmy Sectumsemprę, Cruciatusa i Avadę na przypadkowych mugolach, wcale się nie liczy!
Bo to byli masochiści, sami się zgłosili, podobało im się!
Może zasłużyli. No wiecie. Seryjni mordercy, pedofile, mężczyźni sikający w bramach, kobiety żujące gumę w metrze.

- Skoro tak, to dobrze, = powiedzial uspokojony dyrektor - chciałem tylko poinformować cię Harry, że jutro zabieramy Cię na Grimlaud Place.
Tylko nie kominkiem, bo cholera wie, gdzie wylądujecie po takim przekręceniu nazwy!
Grimlaud - Ponure Wychwalanie. Ulubiony hymn Zakonu Braci Wiecznie Umartwionych.

Panny Riddle jeśli chcą też mogą przyjść. I tatusia zaproście, dawno go nie widziałem. Jutro o 20.00. - oznajmił. - Może dropsa ? - zapytał, wyciągając pudełko z cukierkami.
- Nie dziękujemy - powiedzieliśmy zgodnie -
Słusznie, nie należy wierzyć obcym, którzy częstują cukierkami... oh, wait.

[Hermiona wraca do domu i idzie do Voldka]

- Hermiona ? Co Cię do mnie sprowadza ? - zapytał zdziwiony
- Chciałam uzyskać zgodę na wyjazd, do przyjaciół na resztę wakacji - oznajmiłam
Łże mistrzowi legilimencji. A ona przecież w oklumencji była prawie dobra... Zapomniała, że Voldemort  to już nie ten łatwowierny dentysta, któremu można było nawijać różne bzdury.

- Kiedy chcesz jechać ?
- Jutro wieczorem - odpowiedziałam niepewnie
- Zgoda, możesz jechać -
Ojciec Voldemort, marzenie każdej nastolatki. Żadnych pytań: co to za przyjaciele, kim są, czy ich rodzice wiedzą, że się do nich wybierasz, jak chcesz tam pojechać, na jak długo, daj mi numer telefonu ich mamy...

- Dziękuję ojcze - wyszłam z gabinetu i poszłam się spakować, nie mogłam się nadziwić że poszło tak łatwo.
George Granger spadł w rankingu ojców o kolejne kilka miejsc.
                                                                                                                 
                                                                            *
  Byłam  u Harry'ego, punkt 20.00 na Privet Drive pojawili się członkowie Zakonu Feniksa.  Do Kwatery lecieliśmy na miotłach. Zawsze byłam pewna że tego nie opanuje, gdyż nie mogłam nauczyć się tego z książek,  ale kiedy tylko wsiadłam na miotłę i wzbiłam się w powietrze poczułam się jak ryba w wodzie.
Mamy rozumieć, że (będąc na szóstym roku) właśnie zrobiła to po raz pierwszy?
Taaaa. W pierwszej klasie pani Hooch załamała ręce, mówiąc “Ona to już latać nie będzie”, a później Hermiona przezornie załatwiła sobie zwolnienie z wuefu.

Potter'owie rzeczywiście mają to we krwi, więc i ja musiałam to odziedziczyć po matce.
Dopóki nie wiedziałaś, że jesteś Potterówną, spadałaś z miotły jak klopsik.
I tak rok po roku była ostatnią fajtułapą wśród Gryfonów.

    Dzisiaj wieczorem było spotkanie zakonu. Zebranie na którym ja, Harry, Ron i bliźniacy mieliśmy być obecni, dziwne, bo w tamte wakacje nie dopuszczali nas do tego. Ale dzisiaj było inaczej. Dumbledore umyślił sobie że przyłączy nas do zakonu.
Jakby to było zapisaniem się do chóru szkolnego. Nikomu się nie chce, ale grożą obniżeniem oceny ze sprawowania.

Nie bardzo to mi się uśmiechało, ale dołączyłam ze względu na Harry'ego.
Boru Szumiący, gdybyż chociaż powiedziała, że chce poznać prawdę czy cuś...

Jednak ja miałam świadomość  co zrobił Dropsoholik a on nie.
Dumbledore w malignie wymordował kupę luda. Wszyscy o tym wiedzą, tylko on nie.

Gdy zostaliśmy już pełnoprawnymi członkami dyrektor  dopiero teraz postanowił  oznajmić wszystkim że ja i Ruda jesteśmy córkami Voldemorta.
*rozgląda się bezradnie* Widzi ktoś w tym jakiś sens? Choć odrobineczkę? Tyci-tyci?
Eeee... Dumbel chce za ich pośrednictwem karmić Voldzia fałszywymi informacjami?
Prawdziwy może by tak zrobił, ale ten opkowy nigdy na to nie wpadnie.

Miny co niektórych były bezcenne. A Szalonooki Moody jak zwykle szukał podstępów i zasadzek.
- Granger ? Albusie ona jest zagrożeniem, jak możesz jej ufać  -
Hurra! Przynajmniej on zachowuje się zgodnie z kanonem, alleluja!

- Alastorze przestań ! - huknął dyrektor
- Jak widać jestem w zakonie, i nie stanowię dla was zagrożenia - postanowiłam włączyć się do dyskusji.
A my mamy uwierzyć ci na słowo, hje hje hje...

- Zawsze będę stała murem za przyjaciółmi, tak samo jak Ginny.
- Tak ? To dlaczego ona nie przyjechała ? Może nie powinniśmy jej ufać, ona nie jest w zakonie, nie wiemy po której jest stronie. Może nam łaskawie wyjaśnisz ? - zapytał podejrzliwie, zbił mnie z tropu, nie spodziewałam się tego i co ja mam mu powiedzieć ?  Cholera jasna ! Przecież nie powiem im że nie chciała jechać. Wtedy w głowie usłyszałam głos Snape'a: Skłam, powiedz im, że nie uzyskała pozwolenia. Spojrzałam na niego zdziwiona i przesłałam mu telepatycznie Dziękuję profesorze. Czyżby mi pomagał ? Chwała Merlinowi że ojciec uczył mnie magii umysłu na  mistrzowski poziom.
Chyba jednak nie taki mistrzowski, biorąc pod uwagę, że uczył ją OKLUMENCJI, czyli zamykania umysłu przed innymi...

-  Voldemort nie pozwolił jej jechać - skłamałam bez zająknięcia
- A to niby dlaczego? - czy on nie jest... wścibski ?
Tak, próba uzyskania informacji o działaniach wroga to doprawdy karygodne wścibstwo.

- On uczył nas czarnej magii, - rzekłam zgodnie z prawdą - Ginny nie uczy się tak szybko jak ja,  i musiała się zostać, dlatego nie uzyskała zgody.
O, po prostu ma szlaban na wycieczki do przyjaciół.

Możesz mi wierzyć że też wolałaby być tu niż tam ze śmierciojadami.
- Ach tak, więc przyznajesz się że znasz czarną magię ? Sama się pogrążasz młoda panno. Tylko śmiercożercy jej używają.
- Mogę ją znać ale używać nie muszę - co było oczywistym kłamstwem, czarna magia jest przydatna, bardzo przydatna.
Tylko dzięki czarnej magii szaty nie blakną w praniu!

- Taa, ciekawe... śmierciożerczyni.
Teraz się wku*wiłam, jak on śmie bezpodstawnie oskarżać mnie o śmierciozerstwo.
JAK ON MOŻE MNIE OCENIAĆ, WCALE MNIE NIE ZNA!!!

Tylko dlatego że mam ojca Voldemorta ? Podeszłam do niego podwijając lewy rękaw.
A potem prawy. I w mordę!
http://images2.wikia.nocookie.net/__cb20120816200340/popeye/images/1/18/Popeye13.jpg

- Widzisz tu coś ?! - warknęłam na niego - Dalej twierdzisz że jestem śmierciożerczynią ?!
Tokin tu mi? Ju tokin tu mi?

[Ostatecznie Dumbledore przerywa spór:]

- Dość ! Zakończcie tą jakże miłą konwersację. Hermiona nie ma znaku, i nie masz żadnych podstaw by ją oskarżać i jej nie ufać. - na tym gadka się skończyła. Reszta zebrania minęła w miarę spokojnie.
Wszyscy spojrzeli po sobie i uznali, że dziwne zachowanie dyrektora omówią za drzwiami.

Rozdział VI

Mijały kolejne sierpniowe dni. Większość z nich spędzałam przy przeróżnych eliksirach w hogwardzkich lochach.
Hogwarckich. Hogwart - hogwarcki, tak jak Sopot - sopocki (a za to Stargard - stargardzki).

Najczęściej robiliśmy Veritaserum i wielosokowy. Ale w ostatni poniedziałek wakacji, kiedy Snape powiedział mi jaki eliksir mam ważyć,
To taki skrót myślowy, prawda? Chodzi ci o ważenie składników do eliksiru?

ze zdziwienia wypuściłam fiolkę którą akurat trzymałam w ręku.
Mwehehehehe...
Mnie się kojarzy z Resident Evil.

- 15 kociołków ertrageniserum* - moja reakcja mówiła sama za siebie - Paskudna substancja, uważaj przy warzeniu.
- Na cholerę zakonowi tyle tego ? Przecież to jest gorsze od cruciatrusa.
Wyrastają od tego nie tylko dodatkowe ręce, ale i nogi!
I weź goń potem za takimi.
Jeżeli autorem był czarodziej niemieckojęzyczny, to eliksir ten powinien podnosić odporność na ból. Ewentualnie podnosić wydajność z hektara.

- Widzę że wiesz co to jest.- puścił mimo uszów moje przekleństwo
Uszowie wzdrygnęli się ze wstrętem.

- Jak mniemam Czarny Pan Ci wspominał ?
- Tak, jednak nadal nie wiem po co to zakonowi -
- A mówią że  jesteś inteligentna. [Pfff, mówią też, że Voldek to zbrodniarz] Myślisz że jak Dumbledore zdobywa te wszystkie informacje? Zakon nie jest lepszy od śmierciożerców, tak samo kłamie, torturuje i zabija. Może nie używa niewybaczalnych, ale są legalne zaklęcia, którymi można zabić i torturować. A niby jakich środków miałby zakon używać ?
Nooo... legilimencji?
Veritaserum?

Od wielu lat ważę ten eliksir dla starego dropsa i zawsze wychodzi trzy kilo, nigdy mniej, tak to on zleca te wszystkie eliksiry - dodał widząc moje zdziwione spojrzenie, a tak w ogólę to odkąd on mi coś tłumaczy ? - Wierz mi Riddle, to jest dużo gorsze od stu crucio, nawet my śmierciożercy tego nie używamy, jeśli już to niezwykle rzadko się to zdarza.. Bierz się do roboty. Znasz recepturę ?
*Warczy* Jak mi jeszcze, kurnać, powiesz, że to Dumbel osobiście torturował rodziców Neville’a aż stracili rozum...
Till, chodź tu na moment, jest robótka do wykonania!

 
http://cs402328.userapi.com/v402328696/2e37/wPEpqX79JfA.jpg


- Tak - odpowiedziałam i zajęłam się warzeniem. Tysiące myśli krążyło mi po głowie, zrozumiałam również że Snape  jest szpiegiem  nie zakonu a ojca, powiedział " my śmierciożercy ", zaczynam żałować ze wstąpiłam do   zakonu.
Mistrzyni konsekwencji - najpierw bez cienia wątpliwości przyjęła informację o zbrodniach Dumbla, a teraz ma pretensje, że Zakon nie sra tęczą.

Kiedy pomyślę że Ci wszyscy ludzie których lubię, mogą używać tego eliksiru. Przecież oni są niby dobrzy. Państwo Weasley, Remus, Syriusz, chociaż nie, Lupin i Black są przecież szpiegami ojca, tak jak Snape.
Mujborze, szpiedzy, kontrszpiedzy, podwójni, potrójni agenci... Radziecki wywiad niegodzien im butów czyścić!
Że też oni się w tym wszystkim nie gubią...

Dziwne że Dumbledor nie zauważył u nich znaków, skoro ja je normalnie widzę, a zdaje się że dyrektor jest nieświadomy, kto naprawdę jest wierny zakonowi a kto nie.
Taaa, Standardowy Opkowy Dumbledore, nie dość, że zły i podstępny, to w dodatku ślepy jak kret i tępy jak nóż do masła. To pewnie od tych dropsów; pamiętajcie, dzieci - nadmiar słodyczy szkodzi!

Może Snape coś wie, warto zapytać.
- Profesorze ? Dlaczego Dumbledore nie wie że Syriusz i Remus, są po stronie ojca, przecież ja normalnie widzę ich znaki.
- Zastanawiałem się kiedy o to zapytasz. Wynalazłem pewnie zaklęcie,które pozwala widzieć znak tylko śmierciożercom.
- Ja nie jestem i widzę
- Bo Ty jesteś córką Czarnego Pana, i masz nad nami taką samą władzę jak on.
- Dobrze wiedzieć profesorze - powiedziałam, uśmiechając się szeroko, zachwycona perspektywami, jakie roztacza przede mną moja pozycja.

- Na pewno domyśliłaś się komu naprawdę służę, jako córka mistrza masz prawo mówić do mnie po imieniu, wtedy gdy nie ma żadnych uczniów, i członków zakonu oczywiście
Znaczy, proponuje jej słodkie sam na sam?

- Dobrze Severusie - rzekłam szczerząc zęby a potem znów zapadła cisza, oboje oddaliśmy się sobie??? robieniu eliksirów. Eeeee...

                            *   
Perspektywa Ginny

Wreszcie jestem naprawdę szczęśliwa, jestem z Dracon'em, kocham go i widzę że on mnie też. Poznaje to po oczach, podobno po nich można odkryć człowieka. Oczy mówią wszystko.  
Na przykład, że ktoś wczoraj ostro zabalował. 

 
http://images.thegauntlet.com/pics/rammstein-till.jpg

    Późnym wieczorem, po lekcjach z ojcem, kiedy byłam już w swoim pokoju, zauważyłam sowę na parapecie. Była to Hedwiga z listem od Hermiony.
A to Harry tak jej pozwala wysługiwać się swoją sową?
              
                     Hey Rudaa, !
Pacz, jak się nauczyłam kulersko pisać, przecież jako córka Voldka nie będę się wygłupiać z jakąś poprawnością!
Niezła ze mnie krejzolka, c’nie?

     Co u Ciebie ? Jak lekcje czarnej magii? Mam nadzieję że wszystko w porządku i nic Ci nie jest.
O, przebłysk rozsądku, odnotujmy to rzadkie zjawisko...

Ostatnio gdy miałam, trochę wolnego Harry zaczął uczyć mnie latania. To jest naprawdę super! Zawsze bałam się wsiąść na miotłę a teraz? Teraz śmigam jak Ty i Harry. Zaje*iście nie ?
Samopiszące pióro się zepsuło?
- Co to jest?
- B.
- To?
- B duże - A capite, jaśnie panie.
- B? To - kreska, gdzież dwa brzuszki?
-Jeden w spodzie, drugi w górze.

Dobra ale ja nie o tym chciałam. Nie uwierzysz czego się dowiedziałam. Właśnie Harry i Ron powiedzieli mi co usłyszeli. Kiedy ja byłam w Hogwarcie w kwaterze byli Moody i Dumbledor. Chłopaki usłyszeli że oni chcą uzyskać zgodę od ministerstwa na użycie niewybaczalnych. Całkiem ich pojebało nie ?
Jak stado kombinerek biegnących po asfalcie, hehehehe!
Swoją drogą, cóż za rozczulające przekonanie, że facet rzekomo odpowiedzialny za liczne zbrodnie, będzie pytał kogokolwiek o pozwolenie na dalsze przestępstwa...
Jasne, seryjni mordercy co kwartał piszą podanie o możliwość dalszego używania wszelkich trucizn i broni w celu kontynuowania swego hobby.

Ale to nie wszystko, kiedy byłam w hogwarcie robiłam pewien eliksir. A mianowicie ertrageniserum. Nie wiem czy ta nazwa Ci coś mówi. Ale to jest paskudny eliksir.
Śmierdzi i ma ohydny kolor.

Zaczynam żałować że jestem w zakonie. Wiesz że przystąpiłam tylko ze względu na Harry'ego. . Wiesz co wychwyciłam w jego umyśle? Harry przez moment pomyślał o tym cytuję "może naprawdę lepiej przyłączyć się do Voldemorta"
Tu pomoże tylko hardcore facepalm mikrofonem...
http://i.picasion.com/pic61/54a02caa680fc6bc00635c1ed6af5cb0.gif


http://i.picasion.com/pic61/54a02caa680fc6bc00635c1ed6af5cb0.gif


chyba naprawdę zacznę go przekonywać do ojca. A właśnie omal nie zapomniałam napisać idź do niego i powiedz mu o tym co słyszeli chłopaki  i o eliksirze. To dla sprzymierzeńców ojca naprawdę niebezpieczne a Snape nie może powiedzieć o tym, bo dowiedziałam się że złożył przysięgę wieczystą.
O, potęgo Apartamentu z Garderobą! Mionka została kupiona całkowicie i nieodwołalnie...
Snape dał słowo, że nikomu nie powie, na bum-bum...

Pozdrów Davida.
                       Twoja siostra (wy)Miona
PS. Spal to.
A co, jednak jej wstyd tego “Rudaa” i alternatywnej ortografii?
 
* ertrageniserum - eliksir powodujący ból większy niż cruciatius (głupia nazwa , wiem)
Nie, dlaczego. Nie jest głupia. To opko jest głupie.

Z chronionej zaklęciami antyvoldkowymi Nory pozdrawiają: Dzidka sprzątająca na strychu u Grangerów, bardzo szczera Kura, Sineira z chytrym uśmieszkiem i Jasza z zatrutymi dropsami.
a Maskotek analizuje swoje drzewo genealogiczne i płacze, bo okazało się, że ma trzy mamusie, będące jego kuzynkami.