sobota, 19 lutego 2011

94. Piłka jest okrągła, a Renia jest jedna, czyli Kolejorz Miszczem jest! (1/2)



Drodzy Czytelnicy! W dzisiejszym odcinku poznamy bliżej piłkarzy Lecha Poznań, oraz ich ówczesnego (akcja dzieje się w roku 2008) trenera Franciszka Smudę, któremu w drodze do Pucharu UEFA i mistrzostwa Polski, Opatrzność zesłała nieocenioną pomoc w postaci młodej lecz wybitnej pani psycholog sportowej. O mądrości, dojrzałości, dorosłości, bystrości, subtelności, poczuciu humoru, odpowiedzialności i ogólnie przydatności pani psycholog w społeczeństwie przekonacie się sami.
Dodać musimy, że wybitna pani Psycholog pochodzi z miasta Łodzi. Łódź odcisnęła na niej niezatarte piętno w postaci rusycyzmów (doceniamy tutaj pamięć o zaborze rosyjskim) i pewną konsternację w obliczu cywilizacyjnych zdobyczy jak lotniska czy szyby w oknach.
Anżojtie, druzja!

Analizują: Kura, Szprota i Dzidka.
Konsultacje fachowe: Raven.

http://milosc-ciagle-istnieje.blog.onet.pl/

Na początku, tradycyjnie, zapoznajmy się z charakterystyką bohaterów:

Renata Nowańska
21-letnia, studentka psychologii. Mieszka w Łodzi z dziadkami, którzy wychowują ją od śmierci rodziców. Ma za sobą pracę z Reprezentacją Szczypiornistów na Mś W 2007r.(była tam jako stażystka), pracuje w Domu Dziecka jako psycholog dziecięcy.
No, ładnie. Kto pozwala na eksperymenty na bezbronnych dzieciach i równie bezbronnej reprezentacji?
Łódź pozwala. Znów ta Łódź...

Nie ma szczęścia do mężczyzn, nie łatwo się zakochuje.Czy zmieni się to za sprawą pewnego obcokrajowca??
Znaczy, pod jego wpływem zrobi się łatwa?
Zmieni imię na Nietrudna Renia.
Niech tylko potem nie płacze, że "nie zaplatil"!

Dostaje ofertę pracy w Lechu Poznań.
Cóż, można to wytłumaczyć chyba tylko głębokim kryzysem finansowym klubu, którego nie stać na psychologa Z KWALIFIKACJAMI.
A moim zdaniem właśnie ma się wyśmienicie. Nie każdy klub stać na zatrudnienie własnej, kanonicznej Mary Sue.

Ewa Solska
22-letnia przyjaciółka Renaty.Znają się od dziecka. Łączy je niewidzialna więź. Mieszka i studiuje w Łodzi. Chce zostać fizjoterapeutką.Potrafi okręcić sobie facetów wokół palca i sama nie wie jak to robi..
Tą niewidzialną więzią zapewne.
*wyobraża sobie niewidzialne pętle zaciskane na szyjach*

Semir Stilić
22-letni Bośniak, piłkarz Lecha Poznań. Wiecznie spóźniony, marzyciel, romantyk, chodź na takiego nie wygląda. Ciągle uczy się polskiego, nauka przychodzi jemu nadzwyczaj szybko.
Komentarz mnie się pcha nad wyraz uporczywie: w przeciwieństwie do Ałtoreczki.

Posiada elektryzujące spojrzenie, gdy się zakocha gotów jest zrobić wszystko.
Zabić wzrokiem rywala...

Robert Lewandowski (zwany Lewym)
22-letni piłkarz Lecha, szczęśliwy narzeczony Anni. Najlepiej dogaduję się z Semirem i Kubą Wilkiem. Ulubieniec trenera.
Tak zwany Stały Element Krajobrazu. Nic jego postać nie wnosi do opowiadania, poza uświetnieniem go nazwiskiem.
On i jego narzeczona potrzebni są po to, żeby para głównych bohaterów miała swoje stadko satelitów, nie wiesz?
Wiem. Tworzą matowe tło, by nam Główna Para mocniej migotała.

Jakub Wilk
Piłkarz Lecha Poznań. Szalooooooony. Bardzo zaprzyjaźni się z Renatą.Kumpel Semira i Roberta.
Jesteś szalony, mówię ci...

Anna Stachurska
Narzeczona Roberta Lewandowskiego.Z chwilą poznania Renaty staje się jej bliską przyjaciółką.
Od pierwszego wejrzenia. Marysie tak mają.

Paulina Smuda
19-letnia wnuczka Franciszka Smudy, trenera Lecha.
Z czego wynika, że Smuda został dziadkiem w wieku czterdziestu dwóch lat. Nie mówię, że to niemożliwe, ale jednak rzadkie.
Jego oczko w głowie. Jak dotąd bezgranicznie podporządkowana dziadkowi. Przeżyła ciężkie chwile... To Renacie jako pierwszej zdradza swoją tajemnicę. Boi się miłości...
Zaiste mroczna to tajemnica.
I jaka nietypowa.

Dimitrije Injać
Piłkarz Lech Poznań. Najpoważniejszy z grupy przyjaciół.Szuka wielkiej miłości, lecz ciągle jeszcze przeżywa zdradę byłej "kobiety życia"
Taaaa, rozkoszne są te charakterystyki bohaterów, które potem nie mają potwierdzenia w ani jednym słowie właściwego opka. Najpoważniejszy, zapamiętajmy.
I przeżywa zdradę, tępo patrząc w niebo podczas rozgrywek.
A ja kocham to, że te charakterystyki dokonywane są tylko i wyłącznie pod jednym kątem - zdolności bohaterów do przeżywania bądź nie uczuć wyższych oraz ich historii życiowych opartych wyłącznie na tym kontekście.
No, bo tylko miłość się liczy przecież.

Franciszek Smuda
Trener Lecha Poznań. Uważa, ze gdyby nie on, jego piłkarze zdemoralizowali by pół Poznania.
A tak, to ograniczają się do jednej dzielnicy i występów gościnnych?

Rygorystyczny, zabawny. Gdy poznaje Renatę, zaczyna traktować ją jak własne dziecko. Jego "ojcowska miłość" zostanie wystawiona na próbę....
Gdy dziecko wejdzie w okres buntu i zacznie pyskować?
Mam złe przeczucia względem tych cudzysłowów. Albo są użyte od czapy, albo jest to toksyczna miłość.

Patrycja Walczak
24-letnia kobieta.
Bo imię "Patrycja" jest takie mylące.
To taki lapsus jak "penis męski".

W Lechu zajmuje się finansami. Piłkarze śmieją się, ze sama nie wie ile przeszłą operacji plastycznych.
24 lata i jest po bór wie ilu operacjach plastycznych? Nie mówiąc już o tym, że ma trochę za mało latek, żeby zajmować się finansami dużego klubu sportowego. Prezes Kadziński chyba lubi ryzyko...
Chyba miałam nosa z tym kryzysem finansowym.
Egoistka, nie może dojść do porozumienia z Renatą, obie zatruwają sobie życie. Aby się jej pozbyć Patrycja gotowa jest zrobić wszystko. Zakochana w Semirze. Nie akceptowana przez klub.
Krótko mówiąc, ta zUa.

Halina i Jerzy Nowańscy
Dziadkowie Renaty, zastępują jej rodziców. Jednak ich wiek i choroba, nie pozwalają im na wiele...
To znaczy na co? Na czym polega zastępowanie rodziców? Na huśtaniu się na lianach?
Na stanowieniu tak zwanej Głupiej Przeszkody w życiu boChaterki.

Iiiiii... Opko Właściwe!

Łódź:
Uffff trzeci rok studiów zakończony. Jeszcze tylko roczek...
Jakby nie liczyć, w żadną stronę się nie zgadza. W wielu 21 lat, powinna być po drugim roku, a studia psychologiczne trwają pięć.
Kuro, zakładasz, że nasza Mary Sue zdała maturę dopiero w wieku 19 lat, a rok studiów robi w rok...?

A później? No właśnie..Dlaczego ja nigdy nie mam żadnych planów na przyszłość??Co? Czy ja jestem jakimś wyjątkiem w naturze.
E tam, zaraz wyjątkiem. Typowy polski jakośtobędzizm.

No bo tak Ewka, już wie co będzie robić.Zraz jak to było?? Kotlet, jak to będzie? A właśnie: skończy studia, będzie fizjoterapeutką, będzie pracowała w Manchasterze United, rozkocha w sobie C. Ronaldo, zrobią sobie małe Ronaldiątka i będzie git.
Będzie git, jak się nauczycie odróżniać marzenia od planów.

Taaaaa. A ja będę siedziała w tej zapyziałej w trzy dupy Łodzi...
- Kogo nazywasz zapyziałą?! - poderwała się Szpro wszystkimi trzema dupami.
Szpro, czyżbyś uniosła się honorem?

...jak nie znajdę pracy to może będę grała na ulicach jakieś przebije Czerwonych Gitar?
Przebij Czerwonych Gitar to rodzima wersja hiszpańskiego kołnierza.
Albo miała na myśli, że przebije ich popularnością.

W domu:
Już w ogrodzie słychać było krzyki, dziadek znów nie opuścił deski..
Więc bakterie z reklamy Domestosa jak zwykle rozpełzły się po całym mieszkaniu.
Babunia tłukła je kłonicą.
A dziadek stał na krześle i wrzeszczał z zamkniętymi oczami.

[Renia leci na zajęcia do domu dziecka]

Spojrzałam na zegarek: 15:00. "Fuck, czy ja muszę być zawsze spóźniona?"- powiedziałam w myśli.
Przez całą drogę biegłam. Po 15 minutach byłam w pracy.
- Pani Haniu przepraszam za spóźnienie, ale rozumie pani, zakończenie roku i tak dalej...-tłumaczyłam się.
Zakończenie roku, muhihihii. Na studiach, muhihihihi. A indeks z czerwonym paskiem dostała?
A w indeksie same szóstki :) W tym z polskiego :D

- Ale o co chodzi? Jakie spóźnienie? Renatko, przecież TY zawsze się spóźniasz, więc ja już nawet tego nie zauważam-odpowiedziała mi z uśmiechem
Jadowitym, mam nadzieję.

-a teraz leć, dzieciaki czekają.
Weszłam do sali, miałam mieć zajęcia psychologiczne z 5-7 latkami.
A teraz, Drodzy Czytelnicy, zaprezentujemy Wam próbkę fantastycznych umiejętności zawodowych naszej Renatki.
-Cześć Klopsy-rzuciłam.
- Cześć Klopsie- odpowiedzieli. ( to takie nasz powitanie:)
Drapieżne i mięsożerne.

- Lenatko. mogę cebie o cos zapytac? - powiedziała Wiki.
Już sie boję, ona zawsze zadaje trudne pytania, jej dociekliwość i błyskotliwość jak na ten wiek..ZADZIWIAJĄCA.
Dykcja też.

- Co to jest stosunek seksualny?- spytała.
NNIEEEEE!! Why, why? Dobra Renata, ogarnij się, daj sobie w pysk i do dzieła. Oddychaj!
Aaaa! Dziecko powiedziało TO SŁOWO! Teraz będę musiała zaśpiewać "Marsyliankę".

-Wikuś nie taki plan miałam na dzisiejsze zajęcia, no ale jeżeli chcecie..Lepiej niech się dzieci uczą teraz, niż potem mają czegoś żałować.
Obawiam się, że będą żałować tego pytania.

- Więc s. seksualny to zbliżenie dwóch osób(lub więcej, dobra tego im nie powiem^^) [ahihi, Ty filutko, Ty!] wiecie u dziewczynek jest coś takiego...noo..
- Plecaki z HelloKitty i piórniki z Witch?

-Wiemy chłopaki mają fjutki, a dziewczynki c..- wypalił Maciek.
- Maciek, nie kończ! - szybko przerwałam jago odpowiedź- no to wtedy właśnie dochodzi do, do do,, połączenia jakby ...tych dwóch części ciała- wydusiłam to z siebie.
- Jak u piesków? I potem stoją tyłkami do siebie z głupimi wyrazami pysków?

DOBRA SKOŃCZ DOŚĆ KOMPROMITACJI!!
- Nie, nie, jeszcze! - błagała Szpro przez łzy.

- Oooo fajnie- powiedziała Asia.
Asia zapamięta i wprowadzi w czyn.
Początek zrycia dziecięcej psyche - załatwiony.

I w taki właśnie sposób Supergenialna Psycholog rozmawia z dziećmi na tak zwane trudne tematy. Ten huk to wspólny headdesk analizatorek.


Następnie płynnie przeszłam do tematu naszego spotkania.
- Dobra dzieci, koniec! Idziemy slip!-powiedziałam.
Idziemy CO?!
Idziemy spać. Tematem spotkania było spanie. W różnych aspektach.
Dajcie mi znać, jak Ałtorka zacznie pisać po polsku.
Wtedy to już będziesz nosiła aparat słuchowy.

Oczywiście musiałam każdemu dać buziaka na dobranoc, więc przejście przez każdy pokój zajęło mi TROCHĘ czasu. 22:00 CZAS DO DOMU. FAJRANT!
Pięciolatki w Domu Dziecka kładą się spać o 22-giej?!
Biedne dzieci. Siedem godzin z taką panią "psycholog"... W tych mózgach im już nieźle chlupie.

Szłyśmy właśnie do centrum handlowego.
- No, no teraz jak dostałaś stypendium, to naprawdę możesz zaszaleć, podobno na psychologii oprócz kaski, dostajesz też praktyki-powiedziała.
Taaa, już ja widzę to stypendium, za które można "naprawdę zaszaleć". Nawet biorąc pod uwagę, że Renia miejscowa i za stancję nie płaci.
Rozumiałabym zaszaleć na Rynku Bałuckim albo w ciuchlandzie na Wschodniej, ale nie w centrum handlowym...

- Już byłam na praktykach, nie pamiętasz u szczypiornistów, podczas mistrzostw?-odparłam.
- U tych Mutaków? A no tak medal wisi u Ciebie w pokoju- rzekła Ewa- no i co źle było? każdy by tak chciał, taki udany start! Oglądałam jak wypowiadałaś się na konferencji po meczu.. uuuuu nasza polska gwiazda!- zaśmiała się.
No tak! Nasza Renia była w telewizji! To wyjaśnia, czemu dostała tę posadę w Lechu Poznań.
Reprezentacja to nie Switzerland Team, na rzecznika ich nie stać, trener wstydził się kamer, a zawodnicy jeden w drugiego "ni be, ni me", więc wypchnęli do gadania naszą Mary Sue.

- Przestań!
- No co?? Ale jak dostaniesz ofertę od Manchasteru United to załatwisz mi tam pracę fizjoterapeutki, co niee?- spytała błagalnie.
Bo szefowie Manchesteru nic tylko całymi dniami śledzą zagraniczne telewizje i mecze piłki RĘCZNEJ, szukając, czy aby ktoś stamtąd nie nada im się do zespołu.

Szalałyśmy po sklepach, straciłyśmy rachubę czasu... DRYYYYN, DRYYYN
Taka Mary Sue i nie ma jakiegoś wypasionego dzwonka, tylko dryn dryn? Podróba.

- Kurdę co mi tak wibruje?- spytałam pod nosem.
- Znowu zapomniałaś wyłączyć wibratora- Ewka pokazała mi jezyk.
Któraś z Was ma jeszcze te znaki z napisem "Uwaga, element komiczny!"?
Spojrzałam na wyświetlacz. Numer zastrzeżony. O co kaman?
- Słucham?- spytałam.
- Pani Renata Nowańska? Dobrze się dodzwoniłem?- odpowiedział mi gruby meski głos.
- Tak to ja. o CO CHODZI?- spytałam.
- Dzień dobry, Andrzej Kadziński, prezes Lecha Poznań. Mam dla Pani, ofertę nie do odrzucenia. Otóż potrzebny nam psycholog, wiadomo walczymy teraz w Pucharze Uefa, celujemy w Mistrzostwo Polski...
- I ja mam być tym psychologiem, tak?- spytałam.
Faken szit, a ja nigdy rozmów z zastrzeżonych numerów nie odbieram...!
Błąd. Kto wie, jakie okazje przeszły Ci koło nosa!
...raz odebrałam i musiałam się gęsto tłumaczyć, że nie chcę tych dodatkowych minut ani karty kredytowej i kocyk dla psa też mi się nie przyda...

- No tak...fajnie nie??- odparł z uśmiechem.
Który to uśmiech doskonale widziała przez telefon.
Tu się przyczepię: słychać, gdy ktoś się uśmiecha :P

- Zajeb... to znaczy tak, oczywiście, wspaniale-skłamałam.
Nieee, co za lipa, tylko jakiś Lech, a marzyłam o Manchesterze! - pomyślałam naprawdę.

- Czekamy na Panią za 2 dniu, tu w Poznaniu uzgodnimy wszystkie warunki umowy. Proszę od razu kierować się na Bułgarską. A tak poza tym, imponujące osiągnięcia, no no mistrzostwa. Do widzenia- skończył.
Nie no, to przebija wszystkie dotychczasowe pomysły aŁtoreczek w dziedzinie rozmowy kwalifikacyjnej. Marta Rzecznik Prasowy (analiza nr 86) przynajmniej znalazła ogłoszenie i poszła na interview, Super Roksanka (analiza nr 97) przynajmniej zabłysnęła swymi genialnymi rysunkami bolidów, a ta? Plątała się jako stażystka przy reprezentacji i to już wystarczy, by składali jej propozycje nie do odrzucenia!
Była w TELEWIZJI. To duże osiągnięcie.

- Kto to?- spytała zaciekawiona Ewka.
- Ej dzwonili do mnie z Lecha Poznań, chcą, abym pracowała u nich...jako psycholog!!
- Aaaa to super!!- krzyczała Ewka.
- "Miał być Manchester. Nigdy się z tej Polski nie wyrwiemy!" - klęła w duchu.

- Nie, nie super. To pewnie jakaś podpucha..- powiedziałam.
- No co ty ocipiałaś? Taka szansa, kiedy tam masz być?- spytała Ewa.
- Za 2 dni.
- Renata,no to na co jeszcze czekasz?
Leć, natychmiast, bo nie zdążysz!

Ewa wyjęła walizkę z mojej szafy i wpakowała tam wszystkie moje rzeczy.
Wszystkie rzeczy na jedną rozmowę...? 
Wszystkie rzeczy do jednej walizki?! Przecież to jest boCHaterka! Samych przyborów do letkiego makijarzu ma trzy szuflady.
Nie, to jest typ sportowy, ona gardzi letkim makijarzem i butami na obcasach. Trochę mi brakuje u niej czapki z daszkiem...
Roksi jej zajumała.


Ja siedziałam osłupiała na kanapie, przyglądając się temu.
Jak rozumiem, służba w te pędy przyniosła szafę Marysi Zuzi do tego centrum handlowego, gdzie ją zastał telefon?
BoChaterka ma wszak zdolność teleportacji, ale nie uprzedzajmy faktów.

Dwa dni później:
Stałam na lotnisku i żegnałam się z każdym z osobna.
O, uruchomili połączenie lotnicze pomiędzy Łodzią a Poznaniem?!
No co Ty. Zawsze było, odkąd stała się Renata i zobaczyła, że było to dobre.

- Dbaj o siebie, dzwoń codziennie, jedz, jedz i jeszcze raz jedz- powiedziała babcia.
- Uważaj na siebie dziadku, pamiętaj opuszczaj deskę , żeby babcia się nie denerwowała, nie przemęczaj się- przytuliłam się do niego.
...Nadal mówimy o wyjeździe na rozmowę, podczas której Renia uzgodni warunki umowy?
Tak, do miasta oddalonego o parę godzin drogi.
Boru, jak oni znosili jej dojazdy na uczelnię z jednego końca Łodzi na drugi?

- Znajdź mi jakiegoś fajnego samca. przyszykuj kogoś dla mnie, odwiedzę Cię niedługo- zaśmiała się Ewa.
"Ta to zawsze tylko o jednym"- pomyślałam.
Odwróciłam się: minuta, 30 sekund, 10 sekund, sekunda!!! o kurwa jestem na pokładzie.
Z "charakterystycznym trzaskiem teleportacji".

Nie ma wyjścia, zamykają drzwi. DOBRA SPOKOJNIE TYLKO SPOKOJNIE. RENATA NIE RÓB WSI!!!
Czego ma nie robić Wojskowym Służbom Informacyjnym? Jest tajniaczką Macierewicza?
Ogólnie nie robić. W sensie: nie działać, nie funkcjonować, leżeć i pachnieć.
Ależ Wy się nie znacie, przecież chodziło jej o "don't make the village"!

Podróż minęła, jakby to ująć "dość miło". Nie licząc tego dzieciaka, który całą drogę wymiotował. Akurat siedział obok mnie.Bleeeeeeee. Założyłam słuchawki na uszy, żeby nie słyszeć dźwięku wymiocin.
Dźwięk wymiocin mnie ómarł.
Brzdęk, brzdęk. Czyżby womitował spiżem, a w pieluszce miał marmur?
Nie rozwijajcie tej myśli. Nie chcę wiedzieć, czym smarkał.
Z Łodzi do Poznania jest nie daleko, więc już po dwóch godzinach byłam na poznańskim lotnisku.
Z Łodzi do Poznania dwie godziny to się jedzie samochodem, odkąd te dwa miasta połączyła autostrada :D
Ale samolotem jest bardziej szykownie. Choć jeszcze lepszy byłby wysłany po nią prywatny helikopter.
Tak tylko teraz dokąd? Najlepszym pomysłem jak przeszedł mi do głowy, było wzięcie taxi,
Kurczę, naprawdę genialny pomysł! Muszę tak zrobić, kiedy następnym razem będę na jakimś lotnisku *olśniona*
Ja to nigdy nie byłam na lotnisku i bym się błąkała jak dziecko we mgle. Może nawet poważyłabym się na ekstremum i poszukała jakiejś komunikacji zbiorowej...?
przynajmniej podwiozą mnie na samą Bułgarską i nie będę musiała tułać się po mieście.
Wsiadłam, droga minęła mi przyjemnie.
- Czy aj już kiedyś Panią widziałem? - spytał taksówkarz.
- Nie raczej nie, jestem pierwszy raz w Poznaniu- odpowiedziałam.
TE GŁUPIE MEDIA! Wiadomo, że widział mnie podczas mistrzostw w piłce ręcznej w 2007 r.
*ryczy ze śmiechu, niezdolna do stworzenia konstruktywnego komentarza*
No ba. Na kogo skierowane są wszystkie kamery podczas mistrzostw? Na Mary Sue, która choć jest tylko stażystką bez dyplomu i doświadczenia, prowadzi pewną ręką reprezentację ku zwycięstwu!
Znaczy - nie powinnam robić szydery?
Nie powinnaś. Jest rzeczą oczywistą, że wszyscy poznańscy taksówkarze pamiętają mistrzostwa w piłce ręcznej sprzed roku.
Przede wszystkim pamiętają stażystkę w reprezentacji. Ciekawe, co robiła, że się tak wszystkim wbiła w pamięć? Udzielała wywiadów w jacuzzi?
Może śpiewała hymn...
A Filipińczycy mają na to sposób.

Nie myślałam, ze mam takie parcie na szkło?!
O, i wyrażenia "mieć parcie na szkło" też nie rozumiemy :)
U mnie w Łodzi wszystko jest tak jak dawniej, nadal mogę spokojnie przejść ulica i nie rzuca się na mnie tłum fanów.
Bo ta Uć to takie zacofane miasto, nie zna własnych celebrytów, no.
No. Taka Ania Przybylska spokojnie pomyka Piotrkowską na rowerze i faktycznie się nie ogania. Dzicz w tej Łodzi, że naprawdę.
Słyszę w głosie boCHaterki żal i pretensję do łodzian.

Kurdę źle to wygląda. Cy w tym Poznaniu wszystko musi być takie dziwne??
Dysc musi padać do góry, a psy dupą scekać?
Nie no, fakt. Tam wszystko jest dziwne. Zwłaszcza czyste sklepy i punktualna komunikacja miejska... *wzdech*

Przed drzwiami klubu ktoś stał. Wysoki brunet, z torbą sportową na ramieniu, rozmawiał przez telefon. Gdy przeszłam obok czułam na sobie jego wzrok, taki strasznie przeszywający...brrr...
Spojrzałam w jego oczy! O nie, brązowe moje ulubione!
Czeeekooolaaadaaa! Z trudem powstrzymałam się, by nie skoczyć i nie pożreć ich na miejscu.

Nadal rozmawiał przez telefon, po innym języku.
Czyżbym rusycyzm słyszała? Pa russki on gawarił, ili pa kakom-to drugom jazykie?

Zadzwoniłam do domofonu, z nadzieją, ze ktoś szybko mi otworzy i uwolnię się od ciągłych spojrzeń faceta. Jak na złość ciągle stałam i nie słyszałam dźwięku, tego charakterystycznego "bzyyyk"
Czekam, czekam... [na ten bzzzzyk] [na pierwszy znak, gdy serce drgnie, ledwo drgnie, a już się wie!] spoglądam w bok, on ciągle się patrzy...nie wytrzymałam.
I bzyyyyyk.
Bo to właśnie ten, tylko ten.

- Czy mógłbyś łaskawie przestać gapić się na mnie?- krzyknęłam.
Uuuu, nie radzimy sobie ze sławą, nie radzimy...
Nie gapią się - źle. Gapią się - też niedobrze. Jeszcze się taki nie urodził, co by Reni dogodził...
Dlatego na razie jest Trudną Renią.
Gapiozo odłożył telefon od ucha.
- Pfff, słuchaj, w Poznaniu są lepsze osoby na które można sobie popatrzeć- odparł z cwanym uśmieszkiem. [nie będzie bzzzzzyk? buuuu...]
- To się na nie gap, ale z dale ode mnie- skończyłam naszą wymianę zdań.
I oczywiście nikt z czytelników nie domyślił się jeszcze, że oto boCHaterka właśnie napotkała swą Tró Loff, prawda?
Ja nie. Rozproszyło mnie bzyyyyk.

Coś zabzyczało, pociągnęłam za drzwi.
"Uuuu fajnie tutaj, tak nowocześnie"-pomyślałam.
Elektryczność mają i ładną wykładzinę na podłodze; nie to co w Łodzi, gdzie jeszcze łuczywa i klepisko.
Renia ucieszyła się na widok kaloryferów. Ta dymiąca koza u dziadków...
Było nie karmić kozy grochówką.

Szłam przez korytarz.
- Renata Nowańska? - usłyszałam pytanie.
- Tak dzień dobry, miło mi- podałam rękę mężczyźnie.
- Andrzej Kadziński, to ja dzwoniłem 2 dni temu, zapraszam- wskazał w kierunku drzwi do sali.
Weszłam do niewielkiej sali gdzie stały 4 krzesła i stół. No tak jedno dla mnie, jedno dla niego i...
... puszczamy muzyczkę i bawimy się w gorące krzesła!
A teraz, Drodzy Czytelnicy, przed Wami feeria Elementów Komicznych, czyli jak aŁtoreczka wyobraża sobie trening piłkarzy Lecha.

No boisku:
Trener stał z boku i przyglądał się z politowaniem swoim piłkarzom.
-Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił? A przecież byłem grzeczny, słuchałem żony, mniej palę, i co?- powiedział pod nosem Smuda.
A piłkarze trenują stanie i gadanie. I co się dziwić, że ta nasza piłka nożna jest cienka jak żebro bakterii?

- Ej wczoraj byłem w sexshopie- mówił Wilk.
- Ja pierdu, ten znowu zaczyna- załamał sie Murawski.
Ooo, jest słowo sex, jest zabawa!

- No co? Widziałem takie fajne kajdanki, z futerkiem...mrrrrrauuuu^^- ciągnął dalej Kuba.
- I co kupiłeś? o_O- spytał Rengifo.
Wypróbujemy? Dziś wieczorem u ciebie!
W piwnicy.

- Właściwie to,...- przerwał, bo trener przywołał ich do siebie.
- Dzisiaj zachowujecie się jak moja zona, gdy ma gorsze dni: zero w was życia, zero zapału, KOMPLETNIE NIC!- krzyczał.
On chyba nie widział gorszych dni...]:->

- ALE TRENERZE...- zaczął Arboleda.
- Żadnego ale, dzisiaj 20 kółek, ale jutro...
- Co jutro?- spytał Peszko.
- Jutro będzie futro- dociął Injać.
- Chyba Twoje - odcięły się kajdanki.

- Ależ ty zabawny...-powiedział trener- jutro wrócicie do domu na kolanach, bo nie będziecie w stanie tyłka podnieś, taki dam wam wycisk!!
- Obiecanki cacanki - zapiszczał głosik z tyłu.
Honor Peszka?

- Brzmi groźnie-podsumował Lewy.
- Boję się go- powiedział łamiącym się głosem Wilk.
- Teraz zasuwać wokół murawy ale już, bo dorośli mają ważne sprawy do załatwienia.
Ja tam nie wiem, ale chłopaki przypominają mi raczej uczniów gimnazjum na wf-ie, kombinujących tylko co tu zrobić, by się nie narobić, niż facetów, dla których piłka jest pasją i sposobem na zarobienie całkiem niezłych pieniędzy.
W sumie niezła diagnoza polskiego futbolu :P

- A gdzie trener idzie? -spytał Wilk.
- Załatwić Tobie psychologa Jakubie!- odpowiedział Smuda.
W tym momencie z szatni wybiegł Stilić.
- A ty Semirrro co? Taryfa ulgowa? Mieszkasz 10 minut drogi od stadionu i jeszcze nie było dnia żebyś była na czas!
Semirra musi przecież zrobić sobie makijaż, oblec się w zwiewne wschodnie szaty, skropić się wonnościami Arabii i założyć klejnoty od sułtana.
I przygotować sobie tysiąc jeden usprawiedliwień.
Ty nawet na własny pogrzeb sie spóźnisz!-krzyczał Franz.
- Przepraszam trenerze, ale mój pies...-mówił Semir.
- Tak, Stilić znam już tę historię wymyśl coś lepszego- odpowiedział Smuda.
Stilić zacukał się lekko i wykreślił z notesu usprawiedliwienie nr 789.

W sali:
- Przepraszam za spóźnienie, miło mi, Franciszek Smuda, trener- staruszek uścisnął mi dłoń
Zgrzybiały starzec, rocznik 1948.
Z punktu widzenia ałtoreczki - niewątpliwie. Że też tacy jeszcze żyją!
Żyć żyją, ale co parę kroków chwytają się za serce i ciężko łapią oddech.

Rozmowa toczyła się jakieś 20 minut, w końcu wszystko zostało uzgodnione.
Przecież zatrudnienie psychologa dla jednego z największych klubów to pikuś. Pan Pikuś.
Przyszła, poraziła, się zatrudniła.

- Więc teraz najwyższa pora poznać piłkarzy- rzekł Kadziński- zaraz wyjdziemy na murawę.
- Nie będzie takie potrzeby- odparł Smuda. Podszedł do drzwi i gwałtownie pociągnął za klamkę. Po kolei jak domino, na ziemie zaczęli padać Lechici.
Ostatni miał na plecach tabliczkę z napisem "Koniec Elementu Komicznego".

- Witam szanownych panów, z tego co wiem, terening odbywa się na boisku, a nie pod drzwiami- powiedział Franz z udawanym gniewem.
Terening, jak sama nazwa wskazuje, odbywa się w terenie.
A coaching na sofie :)

- Tak my wiemy trenerze, ale byliśmy ciekawi, co to za sprawy załatwiają dorośli- powiedział Peszko. Smuda zrobił znaczący gest, coś typu; "Peszko ty zryty debilu".
Usiłuję to sobie zwizualizować. Wskazał na niego palcem, a potem popukał się w czoło?
Ja się upieram przy uniwersalnym i zawsze skutecznym facepalmie.

- Panowie przedstawiam wam naszą, to znaczy waszą, nową pani psycholog, Renatę Nowańską- rzekł prezes.
Teraz wszystkie oczy zwrócone były na mnie. "No powiedz coś, cokolwiek noooo!!-mówiłam w myślach. Rusz tym pustym łbem!!!
Zbędny trud, moim zdaniem...
Czemu? Może przynajmniej ładnie zagrzechocze?

- Cześć jak leci?-spytałam. Kurde nie ma to jak coś palnę!
Tak, tak, uroczo niezdarna. Nasze słoniątko w składzie porcelany, nasz wojownik Hezbollahu sikający na Ścianę Płaczu!

- JAK LECI? no bardzo fajnie, teraz będzie..... jeszcze fajniej-zaśmiał się Bandrowski.
- Nowa pani psycholog...uuuu.. nówka, sztuka, nie śmigana- podsumował ON!!!
Jak on pięknie dodaje! Jak seksownie stawia znak równości!

"Głupi gnojek w dupę kopany, dziecko Neostrady.."- przez myśl przeszły mi wszystkie wyzwiska na niego.
Uu, mały masz waćpanna zasób... Służę korepetycjami, jakby co!
Azaliż pacholę ansę w waćpannie budzi?
*na stronie, aŁtoreczce do ucha: to taka starożytna wersja "laska, wqrwia cię ten pojeb?"*

Potem po koli wszyscy przedstawiali się,
Na powitanie nowej psycholog klub zaserwował poczęstunek: kolę i paluszki.
Kola była konieczna dla dodania chłopakom śmiałości.
w końcu przyszedł czas na niego...
- Semir Stilić- podszedł i podał mi rękę.
I nakarmił ukradkiem, od którego to ukradka spuchło ego boChaterki i zdechło.

- Stilić Srilić- powiedziałam pod nosem.
Ach, jakie to dorosłe.
- Mówiłaś coś? spytał.
- Nie no co ty- odpowiedziałam z cwanym uśmieszkiem.
- Co znowu ja? - pomyślał Stirlitz.
Więc nie tylko ja wciąż widzę tu Stirlitza? :)
Sama jesteś sowa.

Wszyscy na nas patrzyli, ciągle trzymaliśmy się za ręce [a nawet zaczęliśmy mimowolnie wirować i podskakiwać]. Gdy to zauważyłam, gwałtownie wyciągnęłam moją dłoń z jego uścisku. Musze się przyznać, że jego dłoń była ogólnie przyjemna w dotyku, taka ciepła i miękka. Ogólnie miło było.
A szczegółowo, to poczułam zawrót głowy i motyle w brzuchu? ;>
Ciepła i miękka, czyli uścisk zdechłej ryby? Fuuuj!
Ryba jest zimna i wilgotna. To była słitaśna łapka misia. Awww.

"Renata co ty mówisz??-skarciłam się w myślach- Stilić twój wróg!!
Miłujcie nieprzyjaciół swoich?
Najlepiej od tyłu.
Kurnaż, zdaje się, że ten Rammstein trwale zrył nam psyche.
Staliśmy tak wszyscy na środku sali i rozmawialiśmy w najlepsze. Chłopaki opowiadali mi o sobie, żartowaliśmy. Stilić patrzył na mnie spod byka.
Inseminator?...
Ja zaś wpełzłam pod (dymiącą) kozę, przypominała mi dom.

Cóż, zdarzają się i takie wyjątki w naturze... PALANT, PALANT, PALANT, NANANANANANA.
Bezczelny. Jak on śmie nie paść na kolana przed blaskiem Jej Wszechzajebistości!
Baseball, baseball, ou ou ou! - nuci Szpro z dziwnym błyskiem w oku.
Krykiet, krykiet, je je je!

(...) moje spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Semira. Staliśmy i patrzyliśmy na siebie. Po naszych twarzach można było wyczytać jak dużo wysiłku wkładaliśmy w to, aby jedno drugiego zabiło wzrokiem, jak bardzo staraliśmy się, żeby w tym krótkim spojrzeniu przekazać całą nienawiść do siebie.
Taaaa. Bo uwierzymy.
Bo jak się tak na niego napatrzę, to tak go nienawidzę!...
Jak ja mu strasznie pokażę! Jak on okropnie zobaczy!

Z hipnozy wyrwał mnie prezes.
- Będzie miała Pani dużo pracy z nimi- powiedział.
Może niech od razu zacznie przygotowywać sobie pogadanki psychologiczne... założę się, że chłopaki jeszcze nie są uświadomieni ;)

- Mogę Pana o coś spytać?
- Słucham?
- Dlaczego akurat na mnie padło? Przecież nie jestem jedynym psychologiem w Polsce, a właśnie do mnie zadzwoniliście.- dokończyłam.
- Padło na Panią, bo jako jedna z nielicznych masz doświadczenie,
Ojapierdolę...
Uniwersytety znienacka opustoszały. Gabinety i centra psychologiczne także. Terapeuci wzięli pod pachę swoje teczki personalne i w milczeniu ruszyli do Urzędów Pracy, aby się przekwalifikować. Podobno poszukiwano ludzi na taśmę w kilku przetwórniach owoców...
W Łodzi wszystkich rzucili na taśmę w Dellu i na słuchawki w call centre'ach. Najmniej zdolni dostali pracę w Urzędzie Miasta.

już od dawna nasz zarząd miał oko na Panią. Wiele razy byłem w Łodzi na uniwersytecie , gdzie pani studiuje.Dziekan polecał mi, abym na Panią postawił, rozumie Pani, mistrzostwa mówią same za siebie, tam praca psychologa jest bardzo ważna, prawie tak ważna jak robota trenera czy lekarza. To od przygotowania mentalnego zależy dobre działanie drużyny- skończył swój długi wywód.
I dlatego stawiamy na smarkulę bez kwalifikacji i dyplomu.
Jak bić, to Wikingów, jak przegrywać, to z kretesem i zbiorową depresją zespołu.

- Ale ja nie wiem, czy dam sobie radę, mówię tu o pracy tutaj, skończeniu studiów, został mi tylko 1 rok, nie chcę tego zaprzepaścić, przecież życie w Poznaniu jest drogie...muszę mieć czas na znalezienie mieszkania..- mówiłam.
Oo, targuje się, spryciula!

- Gdybym nie wierzył w to, ze Pani sobie nie poradził, nie postawił bym na tak młodą osobę. Po tym co zdążyłem zauważyć, złapała Pani świetny kontakt z drużyną, przyda się taka "świeża krew"- zaśmiał się [i oblizał kły]- i proszę się nie martwić, studia ma Pani załatwione tutaj, więc miejsce na uniwersytecie czeka, a o mieszkaniu chciałem porozmawiać..
Spojrzałam na niego dziwnie. Prezes sięgnął do swojej teczki.
-As you can see, we've had our eye on you for some time now, Mrs Anderson...

- To są klucze, mieszkanie blisko stadionu, więc to chyba dobrze, mam nadzieję, ze z zarządem dokonaliśmy dobrego wyboru lokum- podał mi pęk kluczy.
No, ja bym na jej miejscu strzeliła focha, że kolor ścian nie taki, balkon za mały, a w ogóle to gdzie samochód służbowy, laptop i komórka, hę?
Dwa laptopy. Netbook do kuchni pod śniadanko, a duży laptop do wieczornego komciowania na fotce.pl.

- Więc zostawiam Panią samą, na biurku leży grafik zajęć,ułożony tak, aby nie kolidował z wykładami na uniwersytecie- powiedział.
Wakacje dopiero się zaczęły, a on zna już rozkład zajęć na kolejny rok? Prorok czy co?
Co istotniejsze - ustawili jej grafik zajęć służbowych pod zajęcia na uczelni?! Co ona, diamentami defekuje czy co?!

Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłam głowę Wilka z bananem na twarzy.
Znaczy, zobaczyła TO? A może TO? Albo nawet TO?

- Mogę? - spytał.
- NIE WYNOCHA!- powiedziałam .Jego banan na twarzy zniknął [ŚLURP!]- Żartuję, jasne wchodź- dokończyłam i zaczęłam się śmiać.
Kuba wbiegł i od razu rzucił się na kanapę, za nim weszli jeszcze Lewy, Peszko i Injac.
Będzie terapia grupowa?
I zajęciowa. Nie bez powodu Wilk się rzuca na kanapę.

- Przyszliśmy zobaczyć, jak się czujesz?-powiedział Wilk.
- A jak mam się czuć- spytałam.
- NO NIE WIEM! Nowa praca, nowe miejsce, można się w tym pogubić- dokończył za niego Injac.
Spieprzaj! Nie będziesz mi mówił, jak się czuję, ja tu jestem psychologiem!

- Nie jest jeszcze tak źle, daję radę- odpowiedziałam [przez łzy wzruszenia i ze ściśniętym gardłem].- Wiecie gdzie jest ulica Pabianicka?-spytałam.
- Wiem, mieszkam na Pabianickiej- powiedział do tej pory milczący Sławek- chcesz to mogę być Twoim przewodnikiem, każda kobieta chciała by mieć takiego- dokończył.
- A potem pójdziemy do mnie i pokażę Ci moją kolekcję motyli w brzuszku.

- Każda kobieta?? hahahahaha, chyba musiałaby być ślepa- zaśmiał się Robert.
- Hahaha - zaśmiała się zgodnie Szprota.

- Tak ślepa tak, jak Twoja babcia- bronił się Peszko.
Zaczynam się denerwować. To chyba naprawdę jakaś podróbka opka. Gdzie jest tekst o Twojej starej?!
A babcia to niby co, młoda?
No, skoro Smuda został dziadkiem jako czterdziestolatek...

- Ej zejdź z mojej babci!!!- wkurzył się Robert.
Sytuacje uratował Dima, który ledwie co ich rozdzielił.
Biedna babcia zwlokła się z kanapy w stanie cokolwiek skotłowanym.
Ludzie później mówili, odwiedzając to miejsce, że babcia trochę się zdenerwowała i nie szczędziła gorzkich słów.
Tu, na miejscu tej niecki, wnusiu, był kiedyś stadion Lecha...

Wyszli, będę miała z nimi więcej roboty niż myślałam. Nawet nad dziećmi z którymi już pracowałam było łatwiej zapanować....Ehhhhhh Life is brutal and full of zasadzkas and sometimes kopas w dupas....
Tu chwila na użalenie się nad boChaterką. Bez dyplomu i doświadczenia dostała pracę, o której marzyła, ale właśnie sobie uświadomiła, że w pracy się PRACUJE. Okropność.

Wzięłam torebkę i zamknęłam drzwi od swojego gabinetu, potem skierowałam się w umówione miejsce.
A walizka?!
Nóg dostała i potruchtała posłusznie za swą panią.
Bagaż?! Co Ty robisz w tym opku?!
*KŁAP*

Szłam zamyślone w głowie [i zadumane w nogach] [i podrapano na ciemiączku] układałam sobie plan na dzisiejszy dzień.
- No tak muszę zadzwonić do dziadków i do Ewki, zrobić jakieś zakupy, ale najpierw muszę trafić do mojego nowego mieszkania, a z tym zgranym trio będzie to trudne, oni są niebezpieczni-mówiłam pod nosem.
Zwiodą mnie na manowce i zawloką w krzaki!
*wachluje boChaterkę płonącą od tej wizji*

Nagle poczułam przeszywający ból, uderzyłam czołem w coś twardego.
Asfalt?

-Ałaaaaaa, kurde co to było- zasyczałam, zatoczyłam się, przed oczami miałam czarne plamki, moje nogi ugięły się.
Osuwałam się na ziemie, poczułam czyjąś rękę w pasie, ktoś mnie podtrzymywał.
*przestaje wachlować i sięga po wiadro z wodą*

- Normalnie mistrzostwo świata, jak idąc po prostej drodze można walnąć w szybę., nawet parapet cię nie zatrzymał...- powiedział ktoś (łamaną polszczyzną) z politowaniem.
Łamaną, pffff. Łamaną polszczyzną pisane jest całe to opko i kwestie Stilicia wcale się jakoś nie wyróżniają na minus.
Doceniam imiesłów. Jest ładny i poprawny.

- Widocznie można- wyjęknęłam.
Ekhem. Ona walnęła w okno? Nie w szklane drzwi, co bym jeszcze zrozumiała, ale w zwykłe okno, takie z parapetem? Wyskoczyć chciała, czy jak?
Może nie przywykła do tego, że szyby w oknach są przezroczyste. Wiecie, zapyziała Łódź zobowiązuje.
No. W oknach domu Renatki były rybie pęcherze.

Plamki przed oczami znikały, ból mijał.... spojrzałam na mojego wybawcę, który ciągle podtrzymywał mnie "pod ręce"
-Co? O_o !! To ty...
Urzekają mnie te emotki w dialogach. Nie mogę się na nie napatrzeć.
Co? O-o! To ty? Y-y!!!
Przypomina trochę stękanie przedszkolaka na nocniczku, prawda?

Zamrugałam powiekami... nie to jakiś koszmar, koszmar. Ej a może ja jeszcze śpię? Tak na pewno, zaraz babcia zawoła mnie na śniadanie."No wołaj babciu, wołaj"- pomyślałam.
NIC! CISZA! TA GŁUPIA, GŁUCHA CISZA!
Cisza manipulowała aparatem słuchowym przy uchu i mrugała gęsto. Czuła się skrzywdzona.

Otworzyłam oczy.
- To ty, znowu!- powiedziałam- dręczysz mnie.
Dręcz mnie, męcz mnie ręcznie!
Łap ją łap! Drap ją, drap! Gryź ją, gryź - tak śpiewa Crazy Zdziś.

- Wow, jakie podziękowania, powinnaś być mi wdzięczna do końca życia z to!- odparł.
Nie, nie nie! Ja wcale na niego nie patrzę, to on gapi się na mnie!!!
A ja to tylko tak kątem oka od niechcenia zauważam.

- Hmm, mógłbyś mnie już puścić?- spytałam.
- A co źle Ci?- powiedział. CWANIAK!
- O widzę, że już zdążyliście się.... hmm...zapoznać...- zaśmiał się Wilk. Boże co on sobie pomyślał, jak nas zobaczył. W tym momencie Stilić mnie puścił.
ŁUPS.
Co mnie puszczasz, co! Sama się puszczę!

- To co idziemy?- spytał Peszko - Semir idziesz z nami?
- A gdzie?
- Do Renaty- powiedział Robert.
Ejjjjj czy ja się przesłyszałam? Oni mieli mnie tylko zaprowadzić pod mój dom, a nie zapraszać mi jakiś Stilićów. Spojrzałam wymownie na lewego. Ehh gdyby spojrzenie mogło zabijać.. już by był trupem.
- W sumie to czemu nie...- odpowiedział Semir.
NIEEEE!!! Stilić będziesz stał pod drzwiami i tak Ciebie nie wpuszczę.
Ta, mhm, ta.

Żarcie wyniosę na wycieraczkę i tam będziesz siedział. A co! POTRAFIĘ być wredna, kiedy ktoś zajdzie mi za skórę!
Podziwiam, naprawdę podziwiam jej wysoce fachowe podejście do podopiecznych. Przypomniała mi się dr Cuddy waląca pacjenta teczką po głowie... (analiza nr 66).

- No to teraz w którą stronę?- spytałam.
- Tutaj w prawo- odpowiedział Peszko- potem przejdziemy przez park, a potem będzie skrzyżowanie, stamtąd już prosta droga.
Primo po pierwsze, koło stadionu Lecha nie ma żadnego parku. Primo po drugie, ulica Pabianicka w Poznaniu to są dalekie przedmieścia - Szczepankowo, dokładnie po przeciwnej stronie miasta niż stadion.
Oj tam oj tam. Siostrzyczki google maps są dla mięczaków. Nawiasem mówiąc, łódzka Pabianicka też jest oddalona od jakiegokolwiek stadionu, więc nawet nie można uznać, że się Ałtoreczce z nagła miasta poplątały.
- Nie tłumacz jej tak, to dla niej za trudne do zapamiętania- powiedział Stilić.
O NIE, TERAZ PRZESADZIŁ!
- Coś ty powiedział ogrze??- spytałam urażona.
- Słucham, mówiłaś coś? - udawał, że nie dosłyszał.
- Tak, ogierze...

- To nie słuchaj bo...- już się nakręcałam.
- Ej dobra!!! Koniec!!- próbował nas uspokoić Injać.
- Masz jakieś plany na dzisiaj?- spytał Robert.
- Moim jedynym planem jest zniszczenie psychiczne Stilića- odpowiedziałam.
Prezes się ucieszy. W końcu po to mnie zatrudnił, nieprawdaż?
Sprytna. Ostrzeżony wróg popada w panikę i popełnia więcej błędów.
[Cała ekipa robi zakupy w Biedronce, zachowując się jak dziesięciolatkowie, więc litościwie to sobie podarujemy. Podarujemy sobie też opis imprezy u Renatki, składającej się głównie z gadania głupot i obrzucania żarciem.]


Hej! Tytułem małego wyjaśnienia, co do ostatniego komentarza osobnika ~Ja~:
Rozumiem, każdy może wyrażać swoje zdanie, Polska to wolny kraj. Doceniam to, że osoba ta poprawiła mój błąd, dotyczących mistrzostw ( odbywały się w 2007, a nie w 2006 r,tak jak napisałam), ale docinki typu, żaaaaaaaaal i tak dalej są nie na miejscu. Wiem, ze moja bohaterka ma tylko 21 lat i nie możliwe, żeby była już na 4 roku studiów, ale TO JEST OPOWIADANIE, FIKCJA I MOGĄ DZIAĆ SIĘ RÓŻNE RZECZY, CZASEM WYDAJĄCE SIĘ DZIWNE.
Usprawiedliwienie godne Musierowicz. Tak piszę, bo JA tak chcę.
W wyobraźni wszystko się mieści. Co tam loty z Łodzi do Poznania i wędrujący stadion Lecha.
A to dopiero początek.
Fakty się nie zgadzają? Tym gorzej dla faktów!

[po imprezie zapoznawczej u Renatki]

Chłopaki w drodze powrotnej:
- Nieeeeee, ja nie dam rady iść na trening- żalił się Peszko.
- Mogliśmy tak długo nie zostawać, a mówiłem, chodźmy już, to nie, wy siedzieliście dalej, wujek Injać zawsze ma rację.
Muhihihi. No to ładnie zaczyna nowa pani psycholog, od doprowadzenia połowy drużyny do stanu nieużywalności, i to na krótko przed ważnym meczem. A tak przy okazji, Smuda jest raczej mało tolerancyjny wobec takich wybryków, nieprawdaż? Czy to nie Peszko ostatnio wyleciał z reprezentacji za pijaństwo?
Onże właśnie ;]

W domu Stilića:
Do treningu zostały 2 godziny, gdy Semir wrócił do domu, pomyślał,że nie ma sensu iść spać. Wziął szybki prysznic, usiadł w salonie i rozmyślał. Po głowie chodziły mu ciągle słowa Lewego.
" Nie to nie tak, mam jakieś urojenia, a to wszystko przez Roberta, bo przez całą drogę powrotną truł mu tylko o Renacie. A tak w ogóle jak ona się do mnie odzywa??
< " I tak Cię nie lubię Stilić"> to zapamiętał, nie spodziewał się, że usłyszy coś takiego...Jestem facetem, a ona babą, no i kobiety ZAZWYCZAJ są posłuszne, potulne i nie pyskują tak jak Renata.
Tyle czasu mieszka w Polsce i jeszcze się nie przyzwyczaił, że tu jest nieco mniej muzułmanek?
Ale ona jest inna...WYBRYK NATURY. Siedział i patrzył w okno, słońce już dawno wstało...
" Skoro jest takim wybrykiem, to dlaczego mnie do niej tak ciągnie?"..tego nie mógł zrozumieć( może kiedyś przyjdzie na to czas...)
Opkowa zasada "trafiła kosa na kamień"...?

W domu Renaty.
Chłopaki zostawili taki syf, że najlepiej zaniosłabym im to wszystko pod ich domy... niech sprzątają!!! Ja palcem nie ruszę. [tylko pozbieram wszystko i zaniosę] Po salonie walały się, oliwki i peperoni ( pozostałości po pizzy i wielkiej bitwie).
Nie lubię ich. Zmarnowali oliwki.

Żal było na to wszystko patrzeć...Gdy uporałam się z wszystkim spojrzałam na zegarek: 6:43. Suuuuuuper cała noc nie przespana...Ehhh.
Spojrzałam na swój grafik...
- Co dzisiaj mamy?- spytałam sama siebie.Skoro wczoraj był wtorek... to dzisiaj... dzisiaj, no myśl Renata.. no tak dzisiaj jest środa.
Skoro dziś jest środa,
to niech nastanie moda,
że na porannego głoda
nawet Doda robi loda.

Spojrzałam na rubryczkę z tym dniem tygodnia.
" Hmmm, od 8 Lechici mają trening, potem o 10 mam razem ze Smudą spotkanie w związku z meczem z Grasshoppers Zurych. Po tym mam zajęcia z piłkarzami. No i git.
" Nie no, znowu będę musiała zobaczyć tego przebrzydłego insekta Stilića"- pomyślałam.- Musze przygotować sobie jakieś wrzuty na niego... właśnie, trzeba się bronić....
Packą go, packą!
Lepem, raidem, muchozolem!

Godzina 8 rano, trening Lechitów.
W tym samym czasie, daleko na północnym wschodzie, kolejny facepalm.

- Stilić, nie wierzę, ty, ty jesteś NA CZAS!!- nie dowierzał Smuda.- Chory jesteś, czy co? A wiem pies Tobie zdechł i nie masz już wymówki- zaśmiał się Franz.
Jakbyście się na czymś pośliznęły, dziewczyny, to są to moje pozrywane ze śmiechu boki.
O, nereczka!

- Długo Pan myślał nad tym żarcikiem?- spytał Semir.
- Młody człowieku, uważaj do kogu mówisz- pogroził trener.
Kogu, kogu, kukuryku.

Po kilku minutach przyszli kolejni Lechici.Trening rozpoczęty.
- Peszko, szybciej, szybciej, co ty taki wczorajszy jesteś??- krzyczał Smuda.
Sławek, Semir, Robert, Kuba i Dima wymienili znaczące spojrzenia.
Aż się gęsto w powietrzu zrobiło od krzyżujących się spojrzeń.

- Robert kopnij ta piłkę porządnie, a ty Semirro co? myślisz, że jak się nie spóźniłeś
to jesteś bogiem.- wrzeszczał Smuda.
- To, że ma Pan dzisiaj gorszy dzień, to nie znaczy, że ma się Pan na nas wydzierać- nie wytrzymał Stilić.
- Chodź tu do mnie? Słyszysz?- powiedział Franz, a cała twarz jemu posiniała.
Jemu. Nie wolno Wam myśleć, że posiniała komuś innemu twarz Franza!
Zaraz zacznie ciężko dyszeć i złapie się za serce.
Uwielbiam, jak w tym opku oni się do siebie wszyscy zwracają tak grzecznie, z Wielkiej Litery. Zaraz mi się przypomina moje ulubione "pi*rdolę Cię, Ty szmato".

Semir kopnął piłkę i podszedł do trenera.
- Po trening u mnie w gabinecie.
Doping chyba...?
Trening. Mały, dodatkowy, niezobowiązujący.
Chyba że to miało być "po treningu mnie w gabinecie". Jak myślicie, co jego/jemu po treningu w gabinecie?
Robbie!
************
Szłam w stronę Bułgarskiej, nie spieszyłam się, aż żal było gnić w budynku, kiedy na zewnątrz taka ładna pogoda. Przy bramie klubu z piskiem opon wyminął mnie samochód.Odskoczyłam na bok, milimetry dzielił mnie od zderzenia się z nim. Serce waliło mi jak oszalałe. Spojrzałam w stronę parkingu klubowego, z auta wysiadła ruda kobieta.
Oooo, ruda! *budzi się z drzemki*

- A przepraszam to gdzie? Przecież mogłaś mnie potrącić?!- krzyknęłam w jej stronę.
- Jednej ofiary mniej- uśmiechnęła się szyderczo.
Nie, to nie jest ta zUa w tym opku, na pewno nie, to przyszła przyjaciółka BoChaterki, tylko ma PMS, prawda? Prawda?
*cisza odpowiedziała znaczącym chrząknięciem*
No raczej jedna ofiara (potrącenia) więcej?
O nieee.. jak ona śmie, nie zna mnie i tak osądza.Ponownie spotkałyśmy się przy drzwiach. Stałyśmy w milczeniu, zmierzyła mnie od góry do dołu.
- A Pani coś zgubiła?- spytała.
- Rozum. Widziała pani może? Nieduży, szary, mało używany...

- NIE JA TU PRACUJĘ!.
To KTO?!

- Ach... na jakim stanowisku obsługa miotły i mopa?
Teraz się mówi "konserwator powierzchni płaskich"!

- Psycholog zespołu.
Nic nie odpowiedziała.
Bo ją zatkało, gdy sobie uświadomiła, że sama zatwierdzała dla niej pensję i nie była to zapewne średnia krajowa (oczywiście, domyślamy się, że ruda to Ta Zła, menedżer klubu). (ja się nadal upieram przy PMSie)

**********
Stałam przed gabinetem trenera, z środka dochodziła rozmowa, ktoś krzyczał.
- I żeby mi to było ostatni raz!
- Ja tylko wyraziłem swoje zdanie, chyba można?
- Zauważ do kogo mówisz!
- Będę mówił co będę chciał.
Wejść or not wejść? This is a questions?
Szpanować kiepsko znanym językiem, czy nie szpanować?
Wycedzić tej nadwiślańskiej angielszczyźnie z baranka czy nie wycedzić?

OCZYWIŚCIE, ŻE WEJŚĆ! Zapukałam i nacisnęłam na klamkę.
- Dzień dobry, miałam przyjść o 10.
Zamarłam w środku był Stilić.
Atoci.

- Semir, my już skończyliśmy, codziennie biegasz dodatkowo 10 kółek, jakoś muszę do Ciebie dotrzeć!
A w ogóle to powiem prezesowi, żeby obniżył ci zachowanie i przyjdź jutro z rodzicami!
I sto razy napiszesz w zeszycie "Nie będę pyskował trenerowi".

- Tylko 10 , ja bym dała 15- dodałam i spojrzałam na piłkarza.
- Masz rację, nie zaszkodzi, 15!- powiedział trener.
Pominąwszy wybitny idiotyzm tej rozmowy - aŁtorka zdaje się myśli, że trening piłkarski polega na "bieganiu kółek" i na niczym więcej.
Stilić spojrzał na mnie, gdy przechodził przybliżył się:
- Teraz 1:0 dla Ciebie, ale mecz jeszcze trwa. Bądź czujna.
Tak się zdobywa zaufanie drużyny.
Chłonę w napięciu. Będę trenować na jednym nielubianym koledze z pracy.

Zostałam sama z trenerem.
- Proszę siadaj, mamy do omówienia kilka spraw- uśmiechnął się, jego ton był o wiele milszy.- Jak zapewne wiesz za 3 dni ważny mecz, rewanż.
- Tak patrzyłam na grafik.
- No właśnie, do Ciebie jak wiesz, należy przygotowanie zawodników mentalnie do meczu.
W ciągu trzech dni? Pfff, bułka z masłem!
Zgromadzi ich w szatni i będą walić pięściami w piersi, rycząc przy tym wniebogłosy. W Łodzi tak się podobno nakręcają ;)
Dlatego sklepy i usługi bra-fitterskie kwitną. Od tych stłuczonych pięściami piersi.
Bra-fitting dla mężczyzn? W sumie...

- Wiem na czym polega moja praca.
Prawda, że z Semirem ładnie mi idzie?
I w ogóle nie mów mi Pan, co mam robić! Nie jesteś Pan moim szefem!

- To dobrze, liczę na Ciebie- dodał.
Wyszłam z pokoju trenera, swoje kroki skierowałam do swojego gabinetu, aby wziąść materiały do pracy z piłkarzami.
To mnie zaintrygowało. Jakie materiały? Wierszyki i kolorowanki?
Laleczki voodoo przeciwników?

Stanęłam przed drzwiami.
- Co to kurwa ma być? -powiedziałam.
To samo pomyślałam, zobaczywszy słowo "wziąść".
AŁtorko! "Wziąć" jak "brać", nie "wziąść" jak "kraść"!

Na drzwiach w miejscu mojego imienia i nazwiska i "psychologa zespołu" zobaczyłam kartkę, a obok zdjęcie z napisem.
"Hogata- psycholog zespołu."
Zaraz, zaraz skąd ja znam to imię? Aaaaa no tak to ta wiedźma ze "Smerfów" spojrzałam na jej zdjęcie obok.
- Podobne jesteście- zaśmiał się ktoś za moimi placami.
Za jej placami, ulicami
I rozległymi parcelami,
I cienistymi bulwarami,
I szemranymi dzielnicami,
Także wzgórzami, dolinami,
Dworcami i skrzyżowaniami,
Parkami, komisariatami,
Szkołami oraz szpitalami...
(zatkała sobie dziób łapami
I padła, dławiąc się rymami).
Kuro, nie padaj! Jam za młoda, byś padała!
Toć Twój umysł ałtoreczka skalała,
lecz wstań, powiedz "nie jestem sama"
wszyscy widzą, że to opko to dramat!

Że opko dramat, to nic nowego,
wstań, droga Kuro, podnieś swe ego,
z rozmachem wypluj rymy dławiące
prosto w medialne lico aŁtorce!

Odwróciłam się, tak to był on.... znowu on, zawsze on!
- Wiesz, szukałem czegoś, co najbardziej oddałoby Twoją podobiznę i znalazłem... znalazłem i jestem dumny ze swoich poszukiwań... Podoba się?
Noooo, ja słyszałam, że dwudziestoparolatkowie potrafią być infantylni, ale AŻ TAK?
Wniknąwszy w głąb swojej trzydziestoparoletniej jaźni stwierdzam z mocą, że aż tak.

- Jak cholera- powiedziałam wściekła.- Jesteś żałos...- nie dokończyłam, bo obok nas stanęła to ruda.
- Haaaaaahahahhaa, to pewnie ty wymyśliłeś mój Rysiu- Zbyciu, słońce najdroższe, kociaku ty mój, kotku Filemonku, kaczorku, ślimaczku.......
Kurde, to zaraźliwe, czy cuś?
Rysiu na Zbyciu?
Cium, cium, brzusio pyszulka.

Stilić odskoczył jak oparzony.
- Musze lecieć, trener mnie woła.
"Tak jasne Stilić, trener....robić to ja Ciebie a nie ty mnie!"
...czym...?!

Zostałyśmy same.
- Jeszcze raz zobaczę Ciebie przy nim...- wysyczała Patrycja.- On będzie mój, rozumiesz?
- To jeszcze nie jest Twój?
Próbowała zabić mnie wzrokiem. Nic z tego moja droga tylko ja ma takie zdolności.!!!
Ale z Wilkiem Ci średnio poszło.
Och, takie krzyżówki genetyczne zwierzęcia z owocem odporne są, że ha!
No. Spójrzcie na kiwi-kiwi.
Kiwi-kiwi-kiwi. Biega, smakuje, buty pastuje.
Człowiek człowiekowi (nomen omen) wilkiem, a kiwi kiwi kiwi?

- Posłuchaj mnie, ty zmutowana genetycznie podróbko Pippi, nie mam zamiaru walczyć z Tobą o...- nakręcałam się, ale Patrycja mi przerwała.
...że niby Patrycja miała sterczące warkoczyki, różne pończoszki i małpkę na ramieniu?
I do pracy przyjeżdżała na koniu w cętki? BTW jak ten koń miał na imię?
Alfonso. Piękne imię dla konia.
Zwłaszcza dla konia Patrycji :)

- Tylko Cię ostrzegam, won od Semira! Widzę, że na niego lecisz!- wydarła się na mnie.
- To masz chyba jakąś wadę wzroku.
A kto poleciał na niego, łupnąwszy łbem w okno?!

- Obserwuję Cię, nie chcę Cię tu widzieć- powiedziała Pippi.
W takim razie to proste - przestań obserwować! Zablokuj na GG, wyrzuć ze znajomych na NK i Fuju...

- Na szczęście to nie od Ciebie zależy, czy będę tu pracować, czy nie.
- Mylisz się.
Odeszła do swojego gabinetu. Zostałam sama. Popatrzyłam jeszcze raz na kartkę przy drzwiach.
- Chcesz wojny, to będziesz ją miał.- powiedziałam pod nosem i zerwałam świstek papieru.
Ach zemsta, zemsta, zemsta na wroga!

**********
Semir stał oszołomiony za ścianą i przysłuchiwał się rozmowie dziewczyn. Teraz kiedy w koło zapanowała cisza mógł zebrać swoje myśli.
" No tak jedna mnie nienawidzi, druga za mną szaleje"- pomyślał.-" Musze porozmawiać z Pati, wytłumaczyć to wszystko, ona za mną chodzi krok w krok,ale nie ma sensu, robić jej nadziei, nic z tego".
Mhm, już widzę faceta, który myśli w ten sposób... (zwłaszcza dwudziestoparolatka - celebrytę)

Wyszedł ze swojej kryjówki i skierował kroki w kierunku gabinetu podróbki Pippi^^
Tak, zapamiętaliśmy za pierwszym razem. Ruda Ci się kojarzy z tą sympatyczną bohaterką. Nadal nie wiemy, dlaczego.
Gdyż jest to Niezwykle Zabawne i Dowcipne.
Uprzedźcie mnie następnym razem, gdy Ałtoreczka zażartuje. Nie chciałabym tego przeoczyć.

Stanął przed drzwiami, głęboki oddech, w końcu zapukał.
- Proszę- odezwała się piskliwym głosem.
Semir pociągnął za klamkę i wszedł do środka. Od wejścia uderzył jego przerażający smród kadzidełek, jaki roznosił się po pomieszczeniu.
Magic people, voodoo people! Łiii!
- Kocham ten trupi zapach... - powiedziała Patrycja, zapalając kadzidełko o zapachu JeszBurgera.
Chyba właśnie podsunęłaś nieszczęsnym restauratorom pomysł na biznes :)

Patrycja siedziała przy biurku i malowała paznokcie.
Kanoniczna czynność tej zUej, czy się mylę?
Bo cóż innego do roboty może mieć menedżer dużego klubu piłkarskiego?

- O widzę,że jednak nie możesz beze mnie żyć, jestem dla Ciebie jak powietrze- zachichotała.
"Powietrze, droga pani, zdarza mi się zepsuć, na co wobec Was żadną miarą bym się nie ważył".

- Oj tak, powietrze to tu by się przydało- powiedział do siebie.- Nie przeszkadzam?.
- Nie, proszę siadaj- wskazała na sofę.
Semir niepewnie przysiadł, po chwili Patrycja była obok niego, coraz bardziej zbliżając swoją twarz do jego.
Oczywiście! Nawet nie ucieka się do typowych sztuczek z zapinaniem łańcuszka czy paproszka w oku.
Bezpośrednia kobitka, nie bawi się w podchody.
Od razu wzbudziła moją sympatię!

- Musimy pogadać.- zaczął- Ta sytuacja dzisiaj, była dla mnie trochę...hmm...krępująca.. rozumiesz, twoje zachowanie, trochę mnie przeraża, zachowujesz się..jakbyśmy byli razem.
Pati patrzyła na niego swoimi wielkim ślepiami.
Szpro patrzyła ze współczuciem wielkimi oczami Kotangensa.
Kotangens prychnął gniewnie, czując jakąś obcą osobowość panoszącą się w jego mózgu.
Tam od razu mózgu...

- Nie pasuje mi taka sytuacja, przyszedłem tutaj bo chciałem, żeby wszystko było jasne... nigdy Tobie niczego nie obiecywałem, coś sobie ubzdurałaś...- Nie dokończył , bo Pippi na jego ustach złożyła namiętny pocałunek.
MLASK.

Semir szybko wyrwał się z jej objęć.
- Przepraszam, nic z tego nie będzie- dodał.
- Nic z tego nie będzie? Pewnie ta młoda menda tak zawróciła Tobie w głowie.
- Nie mów o niej w ten sposób.
To nie młoda menda, to jest stara wesz!
- Tylko nie stara! Tylko nie stara! - żachnęła się Renia.

*******
Siedziałam przy biurku, za chwilę, miałam mieć spotkanie z zawodnikami, jednak nie tym byłam teraz pochłonięta.Tworzyłam właśnie prawdziwe dzieło sztuki.
Case study Wilka?
Z bananem w pysku.

- No pięknie, jestem artystką- powiedziałam na głos, dumna z siebie.
Nie żeby nas to dziwiło, prawda?

Wzięłam materiały, ruszyłam w stronę drzwi. Na miejsce dawnej Hogaty chciałam przypiąć,
napis wykonany przeze mnie.
Zastanawiacie się zapewne, Drodzy Czytelnicy, jakiż to napis pracowicie tworzy nasza Renia?
Wstrzymujemy oddech i wstajemy z miejsc.

Męczyłam się właśnie, żeby przykleić na drzwi moje dzieło z napisem : "Stilićowi wstęp wzbroniony"...
Zaiste, zemsta krwią dymiąca.

...obok umieściłam zdjęcie: klik , kiedy zauważyłam , że drzwi od pokoju Pippi otworzyły się. Wyszedł wyraźnie zmęczony Stilić.
Uchetany, jak przodkowy w kopalni. Fedruj, fedruj, człowieku z żelaza!

Zaśmiałam się pod nosem, oto nadarzyła się kolejna okazja, aby podziałać jemu na psychikę.
Bo "mu" to krowa mówi. Co ona ma z tym "jemu"?
Ona tak akcentuje pełnymi zaimkami. JEMU podziałać na psychikę. JEMU, nie komuś innemu.

- Co Semirku, Patrycja Cię tak wymęczyła?
- Można tak powiedzieć.
- Jesteście świetną parą, pasujecie do siebie, ty głupi, ona jeszcze głupsza. Gratulację.
Psycholog, kurnać, wysoko wykwalifikowana, jeszcze lepiej opłacana. Proponuję, by Lech Poznań zatrudnił na to miejsce mnie, dam sobie radę równie dobrze!
No, nie wiem. Wpadasz głową w okna i jesteś arogancką małolatą?
Umiem rysować czaszki.
Jeszcze musisz złapać jej styl mówienia ze stałą wzgardą do zaimków enkliktycznych.

- NIE JESTEŚMY RAZEM!
- Tak, jasne, za 5 minut widzę Cię w sali, mamy zajęcia- dodałam.
Będę wam opowiadała o kwiatkach, pszczółkach i motylkach!

***

Wszedł trener.
- Dobra, kółko gospodyń wiejskich, proszę się rozejść, usiąść na 4 literach, bo będziemy film oglądać- krzyknął Smuda.
- A jaki?
- Ja tam chcę " Gdzie jest Peszko?", ale Grzesiu lubi Teletubisie- zaśmiał się Sławek.
W obliczu wydalenia Peszka to nawet niezły żart ;]

Franz spojrzał na nich z politowaniem.
- Obejrzymy materiał przygotowany przez naszych wysłanników, dotyczący gry zespołu z którym mamy się za 3 dni zmierzyć,
Trener poszedł po rozum do głowy - nie zrobili tego przed pierwszym meczem, to przynajmniej przed rewanżem się przygotują.
Wysłannicy chadzali w czarnych garniturach i mieli zacięte miny.

potem Renata przeprowadzi z Wami przygotowanie psych...
Och, jak ona przygotuje im psychy...!

- Trenerze, umówiliśmy się z zawodnikami, ze nasze zajęcia przełożymy na jutro, na godzinę 20- przerwałam Smudzie.
- Ojjjj, Franek nie lubi, kiedy jemu się przerywa- szepnął mi do ucha Dima.
MU.

- Teraz mi to mówisz?
Czekałam potulnie na karę. Zraz usłyszę: " 20 kółek, albo po zajęciach do gabinetu"
Stawiam na to drugie. Chyba, że Franz lubi spocone dziewczyny.
Zraz usłyszy, a bitkę zobaczy.

- No dobrze, skoro taka jest wasza decyzja- odpowiedział z uśmiechem.
Wszyscy spojrzeli na mnie z niedowierzaniem. SAMA NIE WIEM JAK TO ZROBIŁAM.
No jak to, jak. Mocą Wszechzajebistości Mary Sue, która wzrokiem obłaskawia tygrysy i trenerów.

[Renia po pracy wraca do domu, odprowadzana przez Stilicia.]

Nagle zastygłam bez ruchu. Wyłączyli światło. Ta cholerna burza.
Spojrzałam w okno, zobaczyłam jak niebo rozdzierają kolejne błyskawice, usłyszałam grzmot.
- Boże, nie błagam, tylko nie burza- powiedziałam szeptem.
Ześlij zarazę, uczyń Yodę królem Polski, ale nie burza!
Skoro nie błaga, to Bozia zrobi jej na złość, akuku!

- Renata nic ci nie jest?
Siedziałam przerażona. Od dziecka panicznie bałam się burzy.Słowa Semira docierały do mnie w zwolnionym tempie.
Reeeeenaaaaataaaaaa, niiiiiiiic ciiiiiiii niiiiieeeee jeeeeeest?

- Semir, mógłbyś zasłonić zasłony?- powiedziałam ze łzami w oczach do piłkarza, wiedziałam, że sama nie jestem w stanie podejść do okna.
A potem niech odsłoni jakieś odsłony!
Niech zasłoni fortepian, a potem zafortepiani słonia!
I tylko jeża rozjeżyć się nie da.

Nie chciałam widzieć tego błysku rozdzierającego niebo....
Trauma od fleszy po sukcesie szczypiornistów.

Semir posłusznie wstał i zrobił to o co jego poprosiłam.
Jeszcze raz mi zamordujesz jakiś zaimek...! "go poprosiłam", nie "jego"!

Potem z powrotem przysiadł obok mnie. Skuliłam się i przyciągnęłam kolana do brody.
- Niech to się już skończy, niech to się już skończy...- mówiłam w kółko.
- Aż tak bardzo boisz się burzy?
- Nie ja się jej nie boję, ja się jej panicznie boję!
A przynajmniej tego będę się trzymać, zostawszy z przystojnym piłkarzem sam na sam!

Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach. Po moich placach przeszła fala zimna. Zatrzęsło mną. Semir wziął koc, który leżał na kanapie i przykrył mnie nim. W tym momencie mocno przytuliłam się do niego, a on odwzajemnił mój uścisk.
No, tego się nie spodziewałam!

- Zostać z Tobą?
- Tak.
- Na pewno?
- Tak.- czułam, że głos coraz bardziej mi się łamał.
Na czole poczułam jego ciepłe usta. Potem gładził mnie po włosach. Nie wiem, jak długo siedzieliśmy tak w siebie wtuleni.
- Renata, dlaczego tak między nami dziwnie się ułożyło?
Chwilę się poprzytulali i już im się układa...?
Powiercili się, pokręcili, i jakoś się dopasowali, żeby im się wygodnie leżało i nic między nimi nie przeszkadzało. Nic twardego na przykład.
Masz na myśli, że żaden pilot od telewizora nie zaplątał się w pościel? ;>

- Jak dziwnie?
- Przecież wiesz, cały czas próbujemy zatruć sobie życie...
- Nie wiem, widocznie tak już musi być...
Na przeznaczenie nic nie poradzisz...

Przytulił mnie jeszcze mocniej. Czułam, że moje powieki robią się coraz cięższe. Przy nim czułam się bezpiecznie i teraz wiedziałam, nic złego mi nie grozi. Wyczuwałam jego zapach perfum
Soir de Paris czy Pissoir de Varsovie?
Poison de Posen.
i ciepło, które od niego biło. Powoli odpływałam...

*********
Obudziłam się, spojrzałam na zegarek: 3:08

Czemu się budzę o trzeciej zero osiem
I włosy twoje próbuję ugłaskać
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów
Jest tylko blada nocna lampka
Łysa śpiewaczka

Śpiewamy bluesa, bo trzecia zero osiem
Tak cicho, by nie zbudzić sąsiadów
Czajnik z gwizdkiem świruje na gazie
Myślałby kto, że rodem z
Vi
šegradu


Obok mnie spał Semir i obejmował mnie w pasie. Przewróciłam sie na drugi bok, tak, że leżałam twarzą w twarz z "dawnym wrogiem". "Dawnym", bo cała złość na niego już minęła z chwilą, kiedy siedzieliśmy tak przytuleni. W tamtym momencie nie przypominaliśmy już dawnych siebie...byliśmy kimś zupełnie innym.. myślę, żę oboje przez ten czas skrywaliśmy swoje prawdziwe "ja" w stosunku do siebie.
Ja myślę, że skrywaliście swoje "id".
Fakt, względem superego nie bardzo było co skrywać...
*ziew* Taaa, i tak sobie spali, za rączki się trzymając. Te nastolatki i ich romantyczne wizje zachowań dwudziestokilkuletnich mężczyzn...
I starszych też. Pamiętajmy o Farinie.

Widocznie potrzebna była ta burza. Od dzisiaj kocham burze^^ Dobra żaruję, tego czegoś nigdy nie pokocham...
Lepiej kochać burze i potem żarować niż żarować, że się ich nie pokochało!

Patrzyłam jak zahipnotyzowana w Semira. Spał naprawdę słodko. Wtuliłam się w niego, tak, że twarzą dotykałam jego klatki piersiowej. Ten cwaniak, pomimo, że spał( a może udawał) przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej.
Spryciarz. Mógł wszak zepchnąć na podłogę i zabrać całą kołdrę.
Dorosła kobieta raczej szybko zorientowałaby się, czy facet śpi, czy udaje ;)

No w takich warunkach mogę udać się na dalszy spoczynek^^
Jednak nie mogłam zasnąć, cały czas myślałam o całej sytuacji...
- Boże, chyba zaczyna mi na nim zależeć....- powiedziałam do siebie.
Stara dobra opkowa Miłość od Pierwszego Dotknięcia.

[Semir i Renata budzą się rano i już-już mają się pocałować, gdy romantyczną sytuację przerywa telefon od dziadków Reni oraz od jej przyjaciółki Ewy]

Odłożyłam telefon, ponownie spojrzałam na Semira.
- Rodzice?- spytał.
- Można tak powiedzieć..
- Jak to można tak powiedzieć? Albo rodzice albo nie...
Nie wiedziałam za bardzo co zrobić. Powiedzieć jemu cy nie?
Lepi mu nie godej, bo się wyłonacy!

- Semir, ja nie mam rodziców,zginęli w wypadku samochodowym kiedy miałam 7 lat....- mówiłam i czułam jak oczy napełniają mi się łzami.- od tej pory zajmują się mną dziadkowie, oni też są dla mnie jak matka i ojciec...- teraz już nie wytrzymałam i zaczęłam ryczeć jak małe dziecko. Zawsze, gdy o nich myślę, tak mam.
Noo, jak widać, czternaście lat i studia psychologiczne to za mało, żeby przepracować żałobę.

- Przepraszam, nie chciałem, żebyś płakała, nie powinienem zaczynać tego tematu- powiedział i przytulił mnie mocno.
Właśnie. Wstydź się, że założyłeś, że dwudziestolatka ma żyjących rodziców.

Siedziałam z Semirem przy stole. Staraliśmy się już nie poruszać tematu moich rodziców. Myślę, ze dobrze, że jemu o tym powiedziałam. Przynajmniej sobie popłakałam, czasami tego potrzebuję.
Tak, ja też lubię wspominać swoje tragedie przed śniadaniem w ramach takiego małego katharsis.
Ponoć 5 minut płaczu codziennie rano pomaga zachować promienny blask oczu. Przynajmniej tak twierdziły poradniki dla pań 50 lat temu.

- W przyszłym tygodniu przyjeżdża do mnie moja przyjaciółka, Ewa- zaczęłam temat.
- O fajnie, muszę ją koniecznie poznać...
W końcu przytuliłeś boChaterkę na dobranoc. Należysz już do rodziny!

- No przedstawię Was sobie. Mam pytanko.
- O co chodzi?
- Jesteś przyjacielem Kuby, nie wiesz, czy ma dziewczynę? Równie dobrze, mogłabym zapytać się sama, ale wiesz trochę głupio, to będzie wyglądało. Chcę mieć przygotowane czyste pole.
Semir miał przerażone spojrzenie.
Widocznie nie mógł znieść myśli, że Kuba mógłby kogoś mieć.
Kuba? Przecież on zawsze... my zawsze... - myśli mu się plątały w zdumieniu.
Kuro, zalecam odwyk od yaojców. I to szybko!

Spojrzał na mnie, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
- To chyba sama będziesz musiała się go zapytać- powiedział, wziął torbę leżącą jeszcze od wczoraj pod drzwiami i wyszedł. A mnie zostawił w wielkim szoku.
Osłupiałą, zdumioną, zdruzgotaną. Nie pozbiera się z tego przez najbliższe dziesięć lat.


*******
Semir zbiegł szybko ze schodów. Nie wiedział co ma myśleć. Nie rozumiał już tej kobiety.
Nie żeby przedtem rozumiał, ale teraz nie rozumiał BARDZIEJ.

Ok, nie byli razem, wczoraj nic między nimi nie zaszło, dzisiaj nawet nie mieli "pierwszego pocałunku" Ale czy do cholery, ona nie widzi, że jemu na niej zależy??
Bo przykrył kocykiem i przytulił? Miły gest, ale kto by to traktował jako deklarację?

" Co mam zrobić, wywieść ją gdzieś na bezludną wyspę, przywiązać do drzewa i mieć tylko dla siebie"- pomyślał- " O dobra myśl.
Tak. Pochwalam przywiązanie do drzewa.
A najlepiej do dwóch przygiętych palm.

Pytanie Renaty było dla niego ciosem. Kuba był jego przyjacielem,życzył mu szczęścia, tym bardziej, że miał pecha w miłości, ale Renaty jemu nie odda!
Ani żadnej rzeczy, która jej jest!

Wszedł do swojego mieszkania, rzucił się na łóżko. Dzisiaj nie mieli treningu.
Nie, po co? Przecież obejrzeli film i wszystko wiedzą.

**********
Od 10 minut siedziałam z nożem ubrudzonym dżemem brzoskwiniowym w jednej ręce i bułką w drugiej. Taka samą pozę miałam, gdy Semir wystrzelił jak proca z mojego mieszkania.
Dżem brzoskwiniowy jest tu metaforą niewinnej nocy boChaterki, a nóż - przerażonego spojrzenia Semira.

" Co ja takiego zrobiłam? Chciałam wybadać sytuację, dla Ewki. Odkąd tu przyjechałam od razu wyobraziłam sobie ją i Kubę jako parę." Semir miał mi pomóc w moim misternie obmyślonym planie".
A ten dziwak nie umie czytać w myślach. Widział to kto?!

[Osłupiałą Renię wyrywa ze zdumienia telefon od Roberta Lewandowskiego. Ten stara się przybliżyć pani psycholog tajniki funkcjonowania męskiej psychiki.]

- a wracając do tematu...
- Był u mnie w mieszkaniu, wpuściłam jego..
Jego co? Jego co wpuściła? *podskakuje z emocji*
Jego - jak to było? - węgorza szukającego jaskini!
Aby popływał w jej jeziorku, tak?

- Iiiii??
- Nawet jego przenocowałam...
- Iiiii?
- I gówno, [- głos jej zadrżał głębokim żalem i rozczarowaniem] dzisiaj przy śniadaniu zaczęliśmy rozmawiać, o Kubie, wypytywałam jego czy Wilk ma kogoś...
- A po co?
- Bo przyjeżdża Ewa, moja przyjaciółka, wiesz pasowali by...
- Dobry pomysł, Wilk, ma pecha z kobietami, może teraz się uda.
Bo kogo Mary Sue złączy, tego niech Bór nie rozdziela!

- No właśnie, widzisz, ty się nie obraziłeś, kiedy poruszyłam ten temat, a on...
Reniu droga, psycholożko kwalifikowana, czy Ty naprawdę jesteś taka głupia, czy tylko z jakichś tajemniczych powodów udajesz?

- Jakby tobie to wytłumaczyć, umysł męski jest inaczej zbudowany, niż kobiecy, my ..
Yyy. Czyli co, kobieta przeczytałaby BoChaterce w myślach?

- Ej, ja tu jestem psychologiem....
Tak, silnie się to rzuca w oczy na każdym kroku.

- A ja facetem, a więc my inaczej podchodzimy do sprawy, bo widzisz, Semir mógł pomyśleć...
No i po co.

- Daj spokój, nie miał podstaw, żeby tak się zachowywać! Jeżeli jemu na mnie zależy, to dlaczego mi tego nie powie.
No, jak pani myśli, pani Wielce Mądra Psycholożko?

- Rozumiem Cię, ale też zachowywałem się tak w stosunku do Ani, niby coś, a jednak nic...on ma ten sam problem co ja.
- Bo obaj jesteście popieprzeni.
Medice, cure te ipsum, do cholery.

- Możliwe...
- Ok, skończmy już.
Sama zaczęłaś!

"Pan Robert znawca męskich umysłów".- pomyślałam.- " Może ma rację? Trochę dziwnie to zabrzmiało, kiedy spytałam Semira o Kubę. Muszę z nim dzisiaj pogadać, na imprezie"
Spojrzałam na zegarek, 11:32. Do wieczora dużo czasu, dzisiaj mam wolne.
Ołje. Dwa dni do ważnego meczu, a tu ona ma wolne, chłopaki też nie trenują, za to wszyscy spędzają czas na imprezach i miziankach. Jak oni chcą wygrać z tymi Grasshoppers, rzucając się na nich z okrzykiem "Tulimy"?
Dobry plan. Powinni zacząć od komplementowania sygnaturek i awciów.

Wybrałam się do centrum handlowego. Samotne zakupy wcale mi się nie podobały, zawsze Ewka potrafiła mi doradzić i mówiła prosto z mostu, że w tym wyglądam po prostu okropnie.W tym momencie zdana byłam wyłącznie na siebie.
I na mój brak gustu.
Bielmo zasnuło mi oczy i nie widziałam, czy przymierzane spodnie spadają mi z tyłka, czy są za ciasne.

Teraz błądziłam sama między wieszakami. Po okołu 2 godzinach skończyłam zakupy i poszłam do McDonald's kupić sobie cole. Przysiadłam na chwilę, bo przecież zakupy są bardzoooo męcząca dyscypliną.
Powoli sączyłam napój i rozmyślałam o dzisiejszej imprezie.
"Dlaczego mam znowu to uczucie, że ktoś mnie obserwuje"- pomyślałam i rozejrzałam się nerwowo.

Olewam złączonych w miłosnych uściskach
Szprycerów olewam na kupnych boiskach
I tych co robią po uszy przy meczach
Na tego się wypną, tamtego po plecach
Tylko Ciebie naprawdę nienawidzę
Tylko Tobą wyrzyguję flaki
I kiedy znikasz, kiedy Cię nie widzę

W powietrzu czuję, ktoś mnie obserwuje
Ołje, chcę Ci powiedzieć, ajhejtju, ajhejtju, ajhejtju, ajhejtju.

- Ostrzegałam Ciebie, żebyś się do niego nie zbliżała.
Szybko odwróciłam głowę i stanęłam twarz z PATRYCJĄ.
- Nie zbliżam się.
- Jasne, myślisz, że jestem taką debilką i nie wiem, że wczoraj był u Ciebie?
No. To on się zbliżył, nie Renia.

- Tak myślałam że za nami szłaś.- odpowiedziałam, próbując zachować spokój.
- On jest mój, rozumiesz.
Miałam tutaj jego kartę rejestracyjną, o, sama zobacz.
Karta kartą. Ona nawet zapłaciła ubezpieczenie za cały rok.

- Nie chwalił mi się, żeby kogoś miał...
- Kiedyś się doigrasz...ja zawsze wygrywam.
- W warcaby czy w bierki? Bo wiesz w pokera jestem całkiem niezła i nie masz ze mną szans.- dodałam.
Rozpoznaję wołu od karety!

Patrycja posiniała na twarzy, aż jej żyły wyszły.
Którędy...?
Drzwiami.

- Nie zamierzam z Tobą o nic walczyć- wstałam i odeszłam.
Tylko nie bierz tego za bardzo serio. To miało po prostu ładnie brzmieć.

Spod poznańskiego nieba rozorywanego błyskawicami dowcipu Ałtoreczki pozdrawiają Was: Kura na bramce, Dzidka w błękitnym szaliku Lecha, Szprota pożyczająca brak mózgu od Kotangensa i Maskotek wyjadający resztki oliwek i pepperoni.



6 komentarzy:

Gabrielle pisze...

· Nadirrr
Polecm do zanlizowania http://cat-love-mouse.blog.onet.pl/ : D
Nie wiem, co brała ałtorka, ale chcę tego kilogram.
· Pani Minister
Nie lubię Lecha, kibicuję przeciwnej drużynie, ale po tym opku jest mi ich po prostu szkoda. Piłkarze zazwyczaj nie są kryształami intelektu, ale głupota, jaką obdarzyła ich aŁtoreczka przekracza wszelkie normy unijne! Szczytem szczytów jest dowcip z Hogatą. Masakra! Idę się położyć na ministerialnej sofie, coachnig dziś mam ;).
· Ophelia
Zaraz pewnie wylecę z informatyki przez te parsknięcia śmiechem, ale mniejsza. Analiza totalnie i generalnie Borska. I najprawdopodobniej leżałabym teraz na klawiaturze, gdyby nie to, że takie przedstawienie mojego drogiego Lecha aż boli. Za Semirkiem szczególnie nie przepadam (chociaż fakt, że jest chyba najładniejszy), ale w sumie mi go szkoda. Tak rozwalić chłopcu charakter!

"-Wiemy chłopaki mają fjutki, a dziewczynki c..- wypalił Maciek.
- Maciek, nie kończ! - szybko przerwałam jago odpowiedź- no to wtedy właśnie dochodzi do, do do,, połączenia jakby ...tych dwóch części ciała- wydusiłam to z siebie.
- Jak u piesków? I potem stoją tyłkami do siebie z głupimi wyrazami pysków?"
Nie wiem czemu, ale to mnie ostatecznie padUo i zabiło.

Ukłony w strone analizatorów.
· Ewa
"Wsiadłam, droga minęła mi przyjemnie.
- Czy aj już kiedyś Panią widziałem? - spytał taksówkarz.
- Nie raczej nie, jestem pierwszy raz w Poznaniu- odpowiedziałam.
TE GŁUPIE MEDIA! Wiadomo, że widział mnie podczas mistrzostw w piłce ręcznej w 2007 r."

Tekst o głupich mediach za pierwszym razem odczytałam jako prześmiewczy komentarz analizujących. A to było na serio...

"Nie chciałam widzieć tego błysku rozdzierającego niebo....
Trauma od fleszy po sukcesie szczypiornistów."

To mnie rozwaliło :-)

"*ziew* Taaa, i tak sobie spali, za rączki się trzymając. Te nastolatki i ich romantyczne wizje zachowań dwudziestokilkuletnich mężczyzn..."

A tu się z tą krytyką wyobrażeń nastolatki o życiu dorosłych trochę zapędziłyście. Może wy takich nie spotkałyście, ale ja znam dwudziestokilkulatków, którzy nie kierują się tym, żeby przy pierwszej lepszej okazji zaliczyć koleżankę z pracy...
· mikan
Klon SuperRoksany! - ah mam dreszcze rozkoszne. Opko pyszne, absurdalne, to jest coś co lubię. Aż się oblizałam.
Analiza pierwsza klasa :)
· gabrielle
@Kasitza:
Mieszkanie blisko stadionu wpisz sobie w CV i Motor Lublin przyjmie cię z otwartymi ręcami.
· Kasitza
Dlaczego?! Dlaczego nie jestem psychologiem jakiejś super drużyny? A przecież i moja morda parę razy w telewizji mignęła. I w radiu się wypowiadałam, nawet raz na gruncie zawodowym. Toż powinni do mnie trenerzy walić drzwiami i oknami! A ja biedna, stadion Lecha oglądałam tylko z zewnątrz (za to mieszkałam znacznie bliżej stadionu niż nasza Marysia Zuzia).
· Ome
Proszę bardzo :) Ale nie martw się, z zasady pierwszy rok ma przed rozpoczęciem zajęć spotkanie integracyjne z opiekunem roku i tego opiekuna może męczyć wszelkimi pytaniami. A panie w dziekanacie to już legenda, sama zobaczysz ;)
Ja się tylko zastanawiam, czy to, na co zwróciłaś uwagę, było ze strony autorki świadomym zabiegiem, czy taką formą kokieterii i/lub przeniesienia własnych szkolnych ripost na grunt utworu. Zawsze jednak - jakiś pozytywny element można znaleźć ;)
Też pozdrawiam - nadchodzi weekend!

(Swoją drogą, SUS-ie drogi - ostatnio powtórzyłam sobie kilka starych analiz. Mniam. Z upływem czasu nie tracą smaku - napisałabym, że "jak stare wino", ale wina nie piję, więc napiszę: jak stare, SUS-owe analizy. O.)

Gabrielle pisze...

· Kasjopejka
Dziękuję Ci ślicznie za bardzo pomocną odpowiedź. Dobrze wiedzieć o co chodzi, aby potem nie być zagubioną sierotką przyprawiającą swymi pytaniami panie w dziekanacie oraz studentów o palpitacje serca.

A odnośnie analizy powiem jedno:
"Słowa Semira docierały do mnie w zwolnionym tempie.
Reeeeenaaaaataaaaaa, niiiiiiiic ciiiiiiii niiiiieeeee jeeeeeest?"
Ten fragment niezmiernie mnie rozbawił. Co prawda przypomniała mi się potem głupia reklama Danio, no ale nieważne. Co się naśmiałam - to moje. (:
I żeby tak od razu nie skreślać autorki tego blogaska, bo wiadomo, wyśmiać najłatwiej, to ja Wam powiem (a czytam SuS już dość długo), że jedno mi się u niej spodobało. Mimo że Renata oczywiście jest niezaprzeczalną Mary Sue nurzającą się w dramacie i surrealizmie, to chwilami autorka próbowała jej nadać bardziej ludzkich, normalnych cech zwykłego człowieka - czy to za sprawą tej nieporadności i myśli będącymi baaaardzo naciąganą kopią Bridget Jones, czy za sprawą krótkotrwałej samokrytyki typu "Renata nie rób wsi". I to jest fajne. Bo sami przyznajcie, że Renata - jaka by nie była z tymi swoimi lękami przed burzą i baaardzo dojrzałą, psychologiczną postawą - ewentualnie da się lubić o wiele bardziej, niż gwałcone przy każdej okazji złe, mroczne, najcudowniejsze twory milenkowe etc.

Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję za odpowiedź na moje pytanie.
· Ome
Tak się wtrącę.
Kasjopejko, oficjalne rozpoczęcie roku akademickiego dla uniwersytetu i dla poszczególnych wydziałów jest - jak z chodzeniem na nie, to już zależy od uniwersytetu. Poza tym te rozpoczęcia są szczególnie istotne dla studentów pierwszego roku, bo wówczas często władze wręczają indeksy (wszystkim lub wybranym, a reszta się tłoczy w kolejce do dziekanatu).
Zakończenia roku natomiast, takiego jak w szkole - nie ma. Kiedy zdasz ostatnie egzaminy/uzyskasz ostatnie wpisy do indeksu i oddasz indeks do dziekanatu, skończyłaś swój rok akademicki. Jeśli się uwiniesz z sesją przed sesją, to zyskujesz dodatkowe wolne - a jeśli nie, to przekładasz coś na wrzesień lub masz poprawki we wrześniu. I tyle.
Pozdrawiam.
· Kasjopejka
*w programie informacyjnym, oczywiście; literówka. (:
· Kasjopejka
A ja tak w trakcie czytania analizy zapytam nieśmiało o ten fragment:

"- Pani Haniu przepraszam za spóźnienie, ale rozumie pani, zakończenie roku i tak dalej...-tłumaczyłam się.
Zakończenie roku, muhihihii. Na studiach, muhihihihi. A indeks z czerwonym paskiem dostała?
A w indeksie same szóstki :) W tym z polskiego :D"

Młoda jestem, do studiów mi jeszcze daleko i pojęcia o nich nie mam żadnego, toteż chciałam tak nieśmiało zapytać, w nadziei, że mnie nie wyśmiejecie: na studiach naprawdę nie ma zakończenia roku szkolnego? Jak to? Przecież ostatnio nawet widziałam w programie informacyjnych, jak pokazywali rozpoczynających rok szkolny studentów zgromadzonych w auli, podczas gdy jakiś profesor przemawiał do mikrofonu... To jak to w końcu jest?
Z góry dziękuję za odpowiedź.
· Pest
Jeżu wszechmogący, stek bzdur i nad wyraz ambitna ałtoreczka, która jak większość pisarczyków w młodym wieku na blogaskach, zabierając się za pisanie uważa że stworzy dzieło godne literackiej nagrody Nobla... Już pomijając jej faktycznie "bardzo fachowe" zachowanie jak na psychologa (które btw przypominało mi zachowanie rozwrzeszczanego dziecka- szantażysty w centrum handlowym pełnym zabawek), to mogła już sobie darować tak dogłębną i tak błędną analizę zachowań piłkarzy -_- to przesada nawet jak na "fikcję" którą zasłania się ałotreczka =_=
Już boję się myśleć co będzie dalej po wędrującym stadionie, chorej psychicznie menadżerce klubu i miziankach z podopiecznym.
· Raven
Wiecie co, Renatka ma troszkę racji z tym ich zachowaniem. Zaznaczam, TROSZKĘ. Bo nie wydaje mi się dorosłe, że zimą dwudziesto lub trzydziestoletni faceci wrzucają się do wody... I myślą, że to śmieszne... :)

Gabrielle pisze...

· zielona-ziuta
Pozdrawiam z Poznania (nie wiedziałam, że tutaj takie rzeczy się wyrabiają)

Uwielbiam analizy opek sportowych! Zakwikałam się na śmierć :)
· Locura
A ja głupim pacholęciem będąc, przy okazji jakiegoś strajku kogoś tam, przed kamerą uciekałam! Toż już bym co najmniej prezesem Lecha była! ¡Joder!


@zaraza: Solidaryzuję się z Tobą w cierpieniu! Po stokroć wolę oglądać nasze ostatnie dokonania ligowe, niż czytać takie cuda na kiju! A myślałam, że masochizm kibiców Kolejorza jest wręcz nieskończony (szczególnie po takich meczach jak z pewnym stołecznym klubem tudzież innymi "Azerbejdżanerami").



BTW, ten kawałek mnie ómarł! (Aż mi trochę głupio, że swoim rechotem obudziłam domowników.)

- Więc teraz najwyższa pora poznać piłkarzy- rzekł Kadziński- zaraz wyjdziemy na murawę.
- Nie będzie takie potrzeby- odparł Smuda. Podszedł do drzwi i gwałtownie pociągnął za klamkę. Po kolei jak domino, na ziemie zaczęli padać Lechici.
Ostatni miał na plecach tabliczkę z napisem "Koniec Elementu Komicznego".
· szprota_zapyziałą
@ Raven: jest w takim sensie, że jest on postacią znaną, sławną i zdolną :)
PS kod afovw. A fovw Raven niechaj przeminie, bo bardzo nam pomogła, cmok cmok.
· zaraza
Umarłabym zapewne podczas czytania tej analizy, gdyby nie to, że chęć zabicia aŁtorki wzięła we mnie górę.
Lech! Moja najdroższ drużyna, moja druga miłość (zaraz po kawie i tuż przed fejsbogiem), moja radość i resztka nadziei w polską piłkę nożną(nawet po ostatnich ligowych meczach!)!!!
Dlaczego, ja pytam? Za jakie grzechy?
Semir, chłopcze drogi! Nie mogę patrzeć jak molestowany jesteś przez Marysię Renię Zuzannę. Przeklinam zaiste ten dzień, kiedy patrząc jak po raz kolejny nie trafiasz do pustej bramki, prosiłam by szlag cię trafił! Semir, niegodnam tych ran całować!

(Dobrze, że to nie w Mańku zakochała się cudnej urody psycholog, bo normalnie bym nie zdzierżyła)

Analiza cudowna i bardzo zabawna, ale traumatyczna dla mojej poznańskiej duszy. Dla uspokojenia muszę obejrzeć bramki Lecha z Salzburgiem!
· Mała Ygrek
O boru! Toż to ja też kilkakrotnie w telewizji występowałam! I właśnie zaczęłam pierwszy rok studiów! To teraz pozostaje mi tylko czekać na telefon w sprawie pracy. Jejku, nie myślałam, że spełniam tyle standardów życia po aŁtoreczkowemu.

Pozdrawiam

Zdumiona Mała
·
· Ome
I widzisz, Kuro, jak to się dla Ciebie (dla Cię! Żeby się przeciwstawić aŁtoreczkowym zaimkom) skończyło? Zostałaś analizatorką. A dla mnie (dla mię!)? W liceum Internetu nie miałam, krzywo patrzyłam na swoje wypociny, w efekcie po latach piszę o własnym środowisku, które znam i jeszcze co chwila obwąchuję tekst podejrzliwie, czy aby się zgadza z rzeczywistością.
Podsumowując: źle, Kuro, skończyłyśmy. Mary Sue, Tró Lofferowie i zaginanie czasoprzestrzeni oraz rzeczywistości nie dla nas. I nie polecimy samolotem z Łodzi do Poznania. Kuro, pomyśleć, że do Łodzi to się prostacko musiałam pociągiem tłuc, powrotnym to nawet z przesiadką. A było o samolot zapytać, może by wylądował u mnie w ogródku, komfort bym miała. Ech...

(Uwielbiam humor, w jaki mnie wprawiają Wasze analizy.)

· Raven
Próbowałam to opko czytać od początku powstania. Utknęłam bodajże na trzecim rozdziale. I dzięki Wam wiem, co się tam dzieje! Dzięki Wam.
BTW, Semir NIE JEST CELEBRYTĄ. Jest piłkarzem. (foch i uj) .
· kura z biura
@Ome: ja właśnie dlatego porzuciłam pomysł napisania w liceum powieści o dwudziestoparoletnim facecie, bo nie miałam pojęcia, w jakich realiach go umieścić: gdzie i z kim ma mieszkać (sam? z rodzicami? z dziewczyną?), gdzie pracować i co w tej pracy robić i w ogóle.
Zaprzepaściłam szanse na zostanie ałtoreczkę, buuuu...

Gabrielle pisze...

· Ome
Zgadzam się z Pigmejką - ja też dostaję palpitacji, gdy widzę wszechświat równoległy pod hasłem "nastoletnie wyobrażenia o życiu dorosłych". Kurczę, gdy w liceum zachciewało mi się pisania o studentach, to chociaż do mamy szłam wypytać o realia. A to, że studia z reguły trwają pięć lat (nie licząc medycznych, pomijając nowy system 3+2, w którym i tak nie ma miejsca na cztery lata i nie biorąc pod uwagę indywidualnych toków studiowania), to mi się wydawało wiedzą bardzo oczywistą, no ale - co ja wiem, gdy COŚ WIE aŁtorka.

Tak czy inaczej, wszechświat równoległy doprowadza mnie i do palpitacji, i do homeryckiego śmiechu pod biurkiem jednocześnie. Wyobrażacie sobie miny aŁtorek, gdy dostaną się one na studia? "Aleosochozi, co za zajęcia, sesje, kolokwia, egzaminy, kilometrowe kolejki do kser i konsultacje, mieli do nas dzwonić szefowie zespołów sportowych/muzycznych, agencje modelek i twórcy Formuły 1, żeby nas zatrudnić przed zaliczaniem pierwszej wejściówki!".
Wyobrażenie - bezcenne. Podobnie jak Wasza analiza, nadal się po niej oblizuję ze smakiem.

Już się nie mogę doczekać tych jakże dorosłych, dojrzałych, fachowo psychologicznych i w ogóle cud-miód-wypas-inne przygód Reni Psycholożki od Siedmiu Boleści i o Kompetencjach z Dolnej Części Ciała Wziętych.

(Ale, ale, mój kod brzmi: "billl"! Czyżby to była subtelna sugestia, że już dawno nie uświadczyliśmy prostej, banalnej i do bólu znanej entej opowiastki o wielkiej miłości do pewnego germańsko-azjatyckiego zajazdu? Hm.)
· Picara
Skończyłam psychologię w Łodzi, ale nigdy przenigdy nie miałam takiej sytuacji w życiu zawodowym. Smutno mi teraz.
Przypuszczam że Renata to tajna agentka teamu Grasshoppers, którzy sprytnie wykorzystali trick z piąta kolumną tuż przed meczem.
· Pigmejka
Wryyyyy, jak ja nie znoszę, jak bachory się biorą za opisywanie świata, o jakim nie mają zielonego pojęcia! Przez pół opka miałam twarz ukrytą w dłoniach (i jednym okiem czytałam) bo ciągłe facepalmy stały się męczące. Ale za to Wasza analiza była jak zwykle piękna i kwikaśna! Kuro, Szpro, Dzidko - jesteście wspaniałe! :D
· Demon z Otchłani
A ja mam pewną teorię spiskową. Opiera się ona na wrażeniu, że pewne słowa zawarte w opku aŁtorka wypowiedziała sama do siebie podczas procesu tworzenia. Mianowicie:
"NNIEEEEE!! Why, why? Dobra Renata, ogarnij się, daj sobie w pysk i do dzieła. Oddychaj!" Należy zmienić Renatę na imię aŁtorki (jeśli oczywiście boCHaterka nie została ochrzczona po aŁtorce) i mamy piękną automobilizację do pisania.

"DOBRA SKOŃCZ DOŚĆ KOMPROMITACJI!!" Pierwszy kryzys i ewentualne przebłyski na temat własnych zdolności pisarskich, a raczej braku takowych.

"DOBRA SPOKOJNIE TYLKO SPOKOJNIE. RENATA NIE RÓB WSI!!!" Zażegnanie pierwszego konfliktu, piszemy dalej, mimo że niespecjalnie wiemy co. Skoro się zaczęło to wypada dokończyć.

"PALANT, PALANT, PALANT, NANANANANANA." Mała autokrytyka. Normalna rzecz.

"NIC! CISZA! TA GŁUPIA, GŁUCHA CISZA!" Odpływ bądź zanik weny twórczej.

"SAMA NIE WIEM JAK TO ZROBIŁAM." Irracjonalny zachwyt po zakończeniu pracy. I przyznaję, ja też nie wiem, jak można wysmarować takie pierdoły.

Oczywiście mogę się mylić. Jestem tylko Demonem z Otchłani, ale tak czy inaczej, chciałem się podzielić moim spostrzeżeniem.

Pozdrawiam.

· gabrielle
Aaa, dotrwałam do końca. Rzeczywiście cud Marysia zdążyła już odwalić prawie całe studia.
· gabrielle
Został jej rok studiów? A psychologia to nie jest przypadkiem pięcioletnia?

Gabrielle pisze...

· SStefania
"Głowa Wilka z bananem na twarzy' mnie umarła.

"Uwielbiam, jak w tym opku oni się do siebie wszyscy zwracają tak grzecznie, z Wielkiej Litery. Zaraz mi się przypomina moje ulubione "pi*rdolę Cię, Ty szmato"."
Ja im tej umiejętności wymawiania wielkich liter na serio zazdroszczę.

"- NIE JA TU PRACUJĘ!.
To KTO?!"
LOOOOL

"- Tylko 10 , ja bym dała 15- dodałam i spojrzałam na piłkarza.
- Masz rację, nie zaszkodzi, 15!- powiedział trener.
Pominąwszy wybitny idiotyzm tej rozmowy - aŁtorka zdaje się myśli, że trening piłkarski polega na "bieganiu kółek" i na niczym więcej."
I mnie to osobiście zaskakuje, bo skoro zna nazwiska piłkarzy i nazwy kubów - jakoś trochę się piłką musi interesować. A urywki z treningów są nawet czasem w wiadomościach sportowych w telewizji publicznej przecież.

"Wyczuwałam jego zapach perfum

Soir de Paris czy Pissoir de Varsovie?
Poison de Posen. "
LOOOOOOOOOOOL

"*ziew* Taaa, i tak sobie spali, za rączki się trzymając. Te nastolatki i ich romantyczne wizje zachowań dwudziestokilkuletnich mężczyzn..."
Przepraszam, Dzidko, ale znam dość sporo facetów w podobnym wieku, którzy nie wykorzystaliby tej sytuacji. Inna sprawa, że nie ma wśród nich celebrytów, jest za to sporo nerdów ;)

Anonimowy pisze...

Nie wiem, czy ktoś już wspominał, ale stadion jest w Poznaniu na Bułgarskiej, a Pabianicka, gdzie znajduje się "mieszkanie blisko stadionu", jest po drugiej stronie miasta :) Widać do tej rzekomo zabitej dechami Łodzi, gdzie asfalt na noc zwijają i w ogóle mniejszej wioski w Polsce nie ma, zumi.pl czy inne google maps nie dociera...