piątek, 8 kwietnia 2016

311. Cienie kontra Dejmony, czyli czarna róża niesie śmierć! (1/?)

Drodzy czytelnicy!
Przepraszamy za spóźnienie (moja wina – posypała głowę popiołem Kura – byłam przekonana, że termin wypada za tydzień). Mamy dziś dla Was nie byle co, bo krwawy kryminał, w którym dzielne FBI tropi maniakalnego mordercę, nienawistnego nożownika krzywdzącego kobiety, a obleśny oszołom podle prześladuje dzielną dziennikarkę. Czytając “FBI” jesteście pewnie przekonani, że akcja dzieje się w Stanach? Nic bardziej mylnego…
Indżojcie!


Analizują: Sineira, Dzidka, Jasza, Kura, Babatunde Wolaka
oraz Kobaś - Konsultantka Kryminalistyczna.


(opko pisane jest przez dwie autorki, z których każda prowadzi jedną bohaterkę i każda, niestety, pisze w pierwszej osobie. Na oryginalnym blogasku każda z postaci ma przyporządkowany kolor, którym zaznaczane są jej kwestie w dialogach – zresztą blogasek jest oczopląśny jak rzadko – tutaj postarałam się rozróżnić, który kawałek jest o kim i pozaznaczać. Mam nadzieję, że się nie zgubicie)



Bohaterowie:


Anna Strzelecka


Urodziła się 23 maja 1987roku w Krakowie. Pracuje w FBI.
Ciekawe, jak koledzy z pracy wymawiają jej nazwisko.
Na kierunek polski kierują tylko tych agentów, którzy potrafią powiedzieć: “Krzysztof Strzyżyk”. (Klasyczny “Grzegorz Brzęczyszczykiewicz” za łatwy, bo zawiera za dużo spółgłosek dźwięcznych).
Żeby pracować w FBI, trzeba mieć obywatelstwo USA.
Albo Polska ma być kolejnym stanem USA, bo Federalne Biuro zajmuje się tylko przestępstwami federalnymi. Ale zresztą, na jedno to wychodzi...


Zawsze chce doprowadzić sprawę do końca, nawet jeśli kosztowałoby to jej życie. Czasami też  łamie prawo, aby wyciągnąć jak najwięcej informacji i rozwiązać problem. Ma 6-letnią córkę o imieniu Madzia.
Madzia. Przeczytajmy to jeszcze raz i jeszcze bardziej miękko - Madzia.


Po dwóch latach małżeństwa rozwiodła się z Damianem. Cierpi na bezsenność i bierze dużo leków.
Z opisu widać, że bardzo się nadaje do FBI. Bardzo.


Ma dobry charakter, jest przyjacielska, miła, zdeterminowana, odważna, inteligentna, lubi pomagać oraz jest kochającą matką. Z wyglądu jest brunetką z długimi włosami.
A z charakteru - krótkowłosą blondynką.


Ma oczy koloru niebieskiego. Jest wysportowaną, szczupłą, silną kobietą i ma 1,70 cm wzrostu.
Dlaczego nie można napisać po prostu, że ma niebieskie oczy?!


Aleksandra Wójcik


Aleksandra Wójcik ma 26 lat urodziła się w B-B 11.09.1989r.
Bahía Blanca (Argentyna), Bella Bella (Kanada) czy Bora Bora (Polinezja Francuska)?
Nie, Ola jest z Bielska Białej!
Albo z Białej Bodlazgiej.
Ewentualnie z BiałoBrzegów (choć łącznik wskazuje raczej na Bielsko).


Ma długie brązowe włosy do pasa posiada prześliczne brązowe oczy (które przechowuje w skrytce bankowej), ma ciemna karnacja.
I nie ma deklinacji.
Nie ma deklinacja.


Jest niska zaledwie 1,65, drobnej postury ale za to jest wysportowana, ćwiczy karate i potrafi posługiwać się bronią.
Jak każdy funkcjonariusz.
Ukończyła studia Kryminalne po czym 3 lat pracowała na wydziale kryminalnym w policji ale zrezygnowała i przerzuciła się na dziennikarstwo.
Co to są “studia Kryminalne”???
Hm. W międzywojniu rozkwitały szkoły złodziejskie. Podobno lwowskim doliniarzom nikt nie dorównywał.
A i tak wszystko trąci Gildią Złodziejską z Pratchetta.


Wyższa Szkoła Policji w Szczytnie realizuje kierunek “Kryminalistyka”, oprócz tego uniwersytety oferują studia podyplomowe w tej dziedzinie (zazwyczaj zajmują się tym wydziały prawa), no i różne Wyższe Szkoły Tego i Owego prowadzą kierunki, gdzie jest to moduł albo specjalizacja.
Tylko że żeby pracować w Wydziale Kryminalnym, trzeba najpierw dostać się do policji jako takiej, przejść podstawowe szkolenie (6 miesięcy), a potem idzie się “na ulicę”. Chodzi o to, żeby delikwent nabrał doświadczenia. Po jakimś czasie (z tego, co wiem, od roku do trzech lat) można złożyć podanie o przeniesienie do upragnionego wydziału, tylko że… trzeba mieć wyższe wykształcenie (tytuł magistra co najmniej). Do Szczytna kieruje kandydata przełożony, ewentualnie ma się dyplom sprzed pracy w policji.
Podsumowując: jeśli Aleksandra kończy szkołę średnią w wieku 19 lat, od razu podejmuje pracę w policji, kończy studia i pracuje jeszcze 3 lata, to ma minimum 29 lat. Gdzieś po drodze dokonała zagięcia czasoprzestrzeni…
No, to się wpisuje w schemat “dwudziestoletnej modelki z doktoratem z fizyki” z filmów sensacyjnych.


Jaka jest Aleksandra... jest pełna determinacji, odwagi, jest inteligenta ale jest także bardzo nieufna to życie Ją (wielka litera sugeruje, że Ola jest Kimś) nauczyło że trzeba polegać tylko na sobie nie łatwo o jej przyjaźń.
Nooo, z interpunkcją na pewno nie była zaprzyjaźniona.


Olka jest zamknięta w sobie, nie mówi o swoich uczuciach. Całe swoje życie oddała pracy nie ma żadnych przyjaciół, znajomych, chłopaka a z rodziną nie ma kontaktu. Nie wie że Jej rodzina posiada mroczny sekret.
Mroczny sekret też przechowują w skrytce bankowej.
Sekretem jest, że Ola jest boginią, skoro piszą “Jej”.


Postacie drugoplanowe:


Andrzej Dulicki - 37 lat - Agent i szef FBI
Ale całego FBI? Czy tylko polskiej komórki? Trochę młody jak na szefa…
Jaki młody, przecież 37 to bardzo poważny wiek…
Starość po prostu.
James Comey, dyrektor tego prawdziwego FBI, ma 56 lat, Dulicki przy nim to nadal zielony szczawik :P


Tomasz Szpilka - 29 lat - agent FBI przydzielony do misji
Dawid Walaszek - 35 lat - agent FBI przydzielony do misji
Barbara Suchoń - 34 lata - agentka FBI przydzielona do misji [na zdjęciu: Gillian Anderson jako Scully]
Wiktor Wichura - lat 29 - agent FBI przydzielony do misji
Tomasz Prin - 38 lat - Agent i zastępca szefa FBI [na zdjęciu: Anthony LaPaglia jako Jack Malone z serialu "Bez śladu"]
Magdalena Strzelecka  - 6 lat - córka Anny
Z nawyku dodam: przydzielona do misji.  
A kto na zdjęciu?


Damian Kulig - 30 lat - były mąż Anny
Ja pierniczę, w tym FBI pracują sami Polacy!


Ofiary:
Agata Wójcik - 29 lat
(pierwsza ofiara)
Natalia Stal - 17 lat - uczennica 2 klasy technikum ekonomicznego
Ewa Bojka - lat 39 - matka trojga dzieci, mężatka
Monika Dudek - lat 36 - kwiaciarka, mężatka
Andżelina Teodor - lat 39 - redaktorka gazety "Kryminał  WWW", mężatka matka dwójki dzieci
Danuta Spratek - lat 39 - nauczycielka informatyki
Natalia Popiel - lat 8 - uczennica 2 klasy podstawowe
Czyli… eee… to się dzieje w Polsce? A co tu robi FBI???
W Polsce naprawdę działa zespół FBI, tylko że zajmuje się tropieniem zorganizowanej przestępczości międzynarodowej, głównie korupcyjnej z udziałem korporacji z siedzibą w USA, a także działalnością antyterrorystyczną. Na pewno nie biega za jakimś lokalnym nożownikiem.
W każdym razie, na tablicy znamionowej opka pojawiło się dużo ofiar.

[Aleksandra]
Rozdzial 1 "Decyzja"
Siedziałam przy swoim biurku i przeglądałam dokumenty dotyczące ostatnich morderstw, popijając gorącą czekoladą.
Ale CO popijała czekoladą? Dokumenty?
Gryzu-gryzu, chlipu-mlask.


Już miałam zacząć pisać nowy artykuł, gdy usłyszałam że wzywa mnie szef. Czego on u diabła znów ode mnie chce?... Pewnie znów będzie starał się mnie poderwać jak ostatnio. Jest okropnie ohydny…
Oraz obleśnie odrażający.
I tak szefowsko dominujący, padalec.
Phi, te wyrazy się zaczynają na różne literki, nie starasz się!


(...)
Przy czym ma na nią haka:
-Znam twoją tajemnicę - zamarłam - wydam ją, jeśli nie będziesz mi posłuszna - jego obleśne ręce zaczęły błądzić po moim ciele, wzdrygnęłam się, chciałam wyjść ale on trzymał mnie mocno. Zostałam popchnięta na ścianę, uwięziona między nim a ścianą, wpił mi się w usta. Jego język wdarł do mojego gardła, udało mi się go uderzyć z buta w kroczę i uwolnić.
Nie wiem, czym jest TA krocza i gdzie ma ją język, ale wiem, że w krocze nie da się uderzyć “z buta”, kiedy się jest przyciśniętą do ściany.
Może trzymała but w ręku.


-Zwalniam się, papiery prześlę pocztą - powiedziałam i wyszłam, doprowadziłam się do poprzedniego stanu i zabrałam z biura mojego laptopa i papiery.
Ukradła służbowego lapka!
Etam, to redakcja w stylu Bida, jakieś “Nowiny Nowin”, trzeba mieć własny sprzęt i nie zwracają za paliwo.


Od tej chwili będę pracować na własną rękę.
Okeeej, ale rozwiązanie stosunku pracy nie polega na tym, że jedna ze stron mówi “nara”.
I co z tą tajemnicą, którą zna aliteracyjnie abominacyjny szef?


Zadzwoniłam do pewnej kobiety, która kiedyś przedstawiła mi niezłą ofertą
-Dana, twoja oferta jest dalej aktualna? -spytałam.
Dana Scully?
Tak. To ona.


-Tak - odpowiedziała.
-Kiedy mogę do Ciebie wpaść?
- Za godzinę. Jestem pod Żmigrodem koło Trzebnicy, a rzeka nazywa się Sąsiecznica. Powtórz namiary!


-Za godzinę u mnie w gabinecie.
- Muszę się tego syczenia nauczyć.


Po 40 minutach byłam na miejscu. Odczekałam te 20 minut i zostałam zaproszona do gabinetu.
-Dzień dobry Aleksandro, przemyślałaś moją propozycję?
-Teraz będę zależna sama od siebie, mogę zdobyć materiały na własną rękę i wysyłać tobie gotowe artykuły?
-Zgadza się.
Dana jest redaktorką biuletynu?
Zauważ, propozycja nie zawiera obietnicy publikacji ;)


-W takim razie zgadzam się. - rozmawiałyśmy jeszcze o kontakcie i wynagrodzeniu po czym udałam się do mieszkania. Zjadłam kolację i nalałam sobie gorącej wody do wanny. Zażyłam długie kąpieli po czym poszłam spać.
Podziwiam ten zerowy poziom przejęcia. Ma kobitka żelazne nerwy!

[Anna]
Rozdział 2 ''Modus Operandi"


-Policja sobie nie radziła, więc wezwano nas. Strzelecka będziesz prowadziła tę sprawę. - Powiedział Andrzej, nasz szef. Wybrał akurat mnie,  a to oznaczało że muszę się postarać.
To całkiem logiczne, że nie musiałaby, gdyby wybrał kogoś innego.
Kto wezwał? Tak jak pisałam wcześniej, zespół FBI w Polsce nie biega do każdej zbrodni, której sprawcy nie można wykryć. Pracują u nas na mocy międzynarodowej umowy o współpracy i o każdej swojej akcji muszą informować polskie służby, ba, muszą prosić o pozwolenie na przeprowadzenie jej.
Myślę, że nie ma co rozkminiać – FBI jest tu na takiej samej zasadzie, jak w opkach, których akcja dzieje się w Stanach, Gadu-gadu i lekcje religii w szkole ;)


-Tak jest - Odpowiedziałam i wyszłam z pokoju Dulickiego. Dzisiaj byłam strasznie rozkojarzona.
Usiadłam przy biurku i po chwili się ogarnęłam. Zaczęłam przeszukiwać różne dokumenty (akt chrztu bratanka, świadectwo szczepienia psa oraz testament wujaszka)  i raporty (Raport MAK, Raporty Karskiego i raporty kasowe z pobliskiej Biedronki) aby dowiedzieć się jak najwięcej o tych kobietach. Jedna było żoną i matką, druga miała zaledwie 17 lat.
Czym się różni gołąb od zwłaszczy?
Gołąb lubi siadać na oknie, a zwłaszcza na parapecie.


O Agacie Wójcik nie wiedzieliśmy praktycznie nic.
Nie istniała, ponieważ nie była żoną ani matką.


Potem zaczęłam przeglądać zdjęcia z miejsca zbrodni. Zawsze to były jakieś opuszczone magazyny, lub coś w tym rodzaju.
*z przekąsem* Doprawdy nie wiem, jak czytelnik ma udźwignąć ten nadmiar opisów i bogactwo detali.
To się dowiedziałaś. A cechy wyglądu zewnętrznego, członkowie rodziny, miejsce zamieszkania, wyznanie, orientacja seksualna, często odwiedzane miejsca, przynależność do klubów, organizacji… Postarałaś się, że hej.


Zaczęłam szukać szczegółów, które łączyły by ofiary.
Tylko spacje przeszkadzały. Łączyłyby.


Niestety nic nie odkryłam. Kobiety nie znały się, nie miały wspólnych znajomych. Wyglądało to tak, jakby zabójca wybierał je losowo.
No, pierwszą cechę wspólną już masz - płeć. Powinno cię to zaprowadzić do pytania, czy ofiary zostały zgwałcone lub czy znaleziono przy nich ślady spermy. Ale to trzeba by było zabezpieczyć ślady, wykonać analizy… Tyle pracy…
Zastanawiam się, co pośród tych ofiar robi ośmiolatka.
Zamiast tego analizę wykonujemy my.


Gdy przez chwilę pomyślałam, że on mógłby porwać mnie, lub co gorsza moją córkę... Nie mogę teraz o tym myśleć. Muszę się skupić na pracy. Modus operandi mordercy jest straszny, brutalny i dosyć nietypowy.  Najpierw nożem dźgał swoje ofiary, później rozgrzanym metalem przypalał ich skórę a następnie ciął rękę tak, aby wyryć słowo ,,Następna". Ofiary wykrwawiały się.
*ziewa* Strrrrasznie nietypowy. Tak z ciekawości: jakim rozgrzanym metalem? W jaki sposób go rozgrzewał? Jakie ślady zostawił? Co znaleźli technicy? Boru, kto zeżarł wszystko to, co najciekawsze w kryminałach???
Sine, TY SIĘ NIE ZNASZ. Najciekawsze w kryminałach jest to, czy przystojny agent wreszcie pocałuje partnerkę, czy trzeba będzie znów czekać do kolejnego odcinka!
Modus operandi to coś więcej niż tylko sposób dokonania zabójstwa. To także przygotowanie się sprawcy do popełnienia czynu, zachowanie w trakcie oraz po - zacieranie śladów (bądź nie), ucieczka z miejsca zdarzenia. Hint: zabójca musiał jakoś dotrzeć na miejsce zbrodni. Musiał dostarczyć ciało (w jednym z następnych rozdziałów jest scena, gdy jedna bohaterek kuca przy zwłokach, wnioskuję z tego, że ofiara nie leżała w kałuży krwi - a więc została zabita w miejscu innym, niż to, gdzie ją znaleziono). Gdzie zatem dokonuje zabójstwa? Gdzie dokonuje okaleczenia zwłok bądź tortur na żywej ofierze? Nigdzie nie jest powiedziane, czy przypalanie odbywało się przyżyciowo, czy pośmiertnie; lekarz medycyny sądowej najwyraźniej wylał kawę na wyniki sekcji. Jak transportuje zwłoki? TYLE PYTAŃ.
Na miejsce zbrodni przynosił ze sobą  kocherek na spirytus i rozżarzał metal. Według mnie, lepiej byłoby, gdyby miał metalowe piętno z napisem “następna” i tym się posługiwał jak pieczątką.


Dalej przeglądałam papiery, w nadziei że znajdę tam klucz do złapania sprawcy. Jednak myliłam się. Nic nie znalazłam. Nawet nie zauważyłam że przeglądałam papiery już dwie godziny.
Oj, dwie godziny przeglądania papierów!
Umordowała się przeraźliwie.
AŻ dwie godziny. Ja mam wrażenie, że jej praca faktycznie polegała na przeglądaniu papierów - ot, wzięła kartkę z jednej strony biurka, przyjrzała jej się z umiarkowanym zainteresowaniem, odłożyła na drugą stronę…


Wstałam i poszłam zrobić sobie kawę. Wyszłam z mojego gabinetu gdzie spotkałam Wiktora.
Czyli spotkała Wiktora w swoim gabinecie (pewnie się czaił za szafką), a potem wyszła.


(...)


[Aleksandra]
Rozdział 3 "Czarna róża"


Wyszłam na mały spacer by rozprostować nogi. Nagle usłyszałam syreny, a po chwili zauważyłam radiowozy. szybko za nimi poszłam
A one jechały tak wolno, że bez problemu za nimi nadążyłam.


i trafiłam do jakiegoś opuszczonego magazynu. Przyszło mi na myśl tylko jedno; doszło do kolejnego morderstwa.
Bo opuszczony magazyn żadną miarą nie może być sceną kibicowskiej ustawki, fabryką amfetaminy, złodziejską “dziuplą”, kryjówką poszukiwanego przestępcy albo czymś w tym rodzaju.


Gdy policjanci zabezpieczali teren, ja podeszłam i pokazałam jednemu z policjantów mój dokument (jaki?) i pozwolenia (ke?), a on wysłał mnie do dowódcy, gdy weszłam do magazynu, zrobiłam kilka zdjęć.
Przypadkowa dziennikarka tak sobie wchodzi i robi zdjęcia. Aha.
Płaczę. Osoby postronne, a w szczególności dziennikarze, mają kategoryczny zakaz wstępu na miejsce zdarzenia.
Do czynienia z Mary Sójką mamy od tak dawna, że nic już nas nie dziwi.


Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu. Wyglądało to zupełnie tak jak u mojej kuzynki, do mojej głowy napłynęły obrazy, gdy ją znalazłam.
Kuzynka mieszkała w opuszczonym magazynie?
Tak.
Podejrzewam, że raczej miała w pokoju dziki pierdolnik i mało mebli.
I szczurze bobki na podłodze.


Zrobiło mi się słabo. Oparłam się o ścianę, ale szybko się otrząsnęłam i podeszłam do dowódcy
-Dzień dobry, nazywam się Aleksandra Wójcik. Dziennikarka z gazety "Kryminał WW",
Urwało od jednego W?


czy mógłby mi pan odpowiedzieć na kilka pytań?
- Kryminał WW? - Spadaj hieno.


-Na to, co będę mógł, odpowiem - powiedział rzeczowym głosem.
I nie zapytał, skąd się tam wzięła, a jej nagłe pojawienie się na miejscu zbrodni w ogóle nie zrobiło na nim żadnego wrażenia.
Mam brzydkie podejrzenie, że te “pozwolenia” to był w rzeczywistości gruby plik banknotów.


Zadałam policjantowi kilka pytań i wyszłam jak mi kazano.
Do jasnej anielki, a może jakiś opis tego, co boChaterka zobaczyła?
Po dokonaniu radosnej kontaminacji miejsca zdarzenia. Brawo.
Iiiiii tam kontaminacji. Widziałaś kiedyś, żeby w “Bones” czy w “CSI: Miami” przejmowano się kontaminacją? Trzeba falować rozpuszczonymi włosami, trzeba wypinać pierś w puszystym sweterku!
Tymczasem w serialach angielskich, co zaznaczę z przyjemnością, technicy jednak noszą ubrania ochronne. Z kapturami.
No właśnie. W angielskich :)
PG9ezy.png
[http://www.keepcalmstudio.com/_gallery/300/PG9ezy.png]


Udałam się do mojej ulubionej kawiarni gdzie zamówiłam gorącą czekoladę i kawałek szarlotki, po czym zaczęłam pisać kolejny artykuł;
Po raz drugi podziwiam - ma kobita żelazne nerwy.


"Kolejna ofiara groźnego mordercy"
"Kolejna Kobieta celem okrutnego mordercy"
A była to Kobieta przez duże K.
Ktoś tu lubi aliterację.
Ja lubię! Powinno być “okrutnego oprawcy”.


Kolejną ofiarą jest 36-letnia Monika Dudek pracująca w kwiaciarni, tak jak poprzednie ofiary (też pracowały w kwiaciarni?) na całym ciele miała cięte rany i poparzenia a na ręce napis "następna"...
Imię, nazwisko, wiek i zawód miała wypisane na czole. A poza tym poprzednie ofiary miały rany kłute (cyt.: “nożem dźgał swoje ofiary”), więc co pani tu bajdurzy?
Na pewno pozwolą ci zdradzać takie szczegóły w prasie. Nie powinnaś tego wiedzieć, a co dopiero publikować.


Napastnik nie zostawia po sobie żadnych śladów...
Ojej.
Gdyby zostawił portfel z dowodem osobistym, i tak by to przegapili. Albo zgubili.


policja jest bezradna z moich własnych źródeł dowiedziałam się że do akcji włącza się FBI...
Interpunkcja jak u stażysty z GazWybu. Pełna profeska.
FBI na miarę Polski powiatowej.
I wszystko jasne - FBI to skrót od “Fryminalne Bielsko”.
A “Fryminalne” to skrót od “Frywolnie kryminalne”.


Policjanci alarmują by nie wychodzić nigdzie samemu po zmroku, nie odbierać podejrzanych telefonów…
Alarmują przez megafony na radiowozach, ogłoszenia rozklejone na słupach i płotach, czy po prostu dzielnicowy odwiedza każde mieszkanie i oznajmia domownikom przy kolacji?
Po takim komunikacie wybucha panika jak się patrzy.
Trochę trudno przewidzieć, czy telefon będzie “podejrzany”, jeśli się go nie odbierze...
W jaki sposób odebranie telefonu mogłoby bezpośrednio zagrozić odbierającemu? (sprawdzić, czy nie jesteśmy w świecie “Komórki” Kinga ;)
Cóż, gdyby to była rozmowa na koszt odbiorcy, to mogłaby zagrozić jego finansom.


Liza


Moje artykuły podpisywałam jako Liza, gdyż nie chcialam podawać mojego imienia i nazwiska w [mojej] gazecie.
Pisała takie bzdury, że wstyd jej było?


Zjadłam to, co zamówiłam.
Raczej dziwne by było, gdyby zjadła to, czego nie zamówiła.
Ale mogła zamówić i nie zjeść.


Popatrzyłam w niebo, było bezchmurne. Zapłaciłam i ruszyłam w stronę mojego mieszkania, czas zacząć własne dochodzenie.
Gdyby na niebie były chmury, boChaterka zwiałaby bez płacenia.


Trzymajcie się foteli, bo teraz będzie naprawdę wesoło:
Ubrałam się w jakieś nierzucające w oczy ciuchy i spięłam włosy w kucyka (a przedtem zjadłam torta). Około 19 wyszłam z domu i poszłam na miejsce zbrodni, nie było tam już policji.
Szybko się uwinęli, prawda? Tak, moi drodzy: w mieście grasuje seryjny morderca, a policja nader szybko opuszcza miejsce zbrodni i pozostawia je niestrzeżone. Ale to nie koniec atrakcji!
Upięła włosy w kucyk, więc stała się niewidzialna.


Ubrałam rękawiczki  w cekiny i poszłam na tyły magazynu, korzystając z metod wyuczonych na policji, weszłam do niego i zapaliłam moją latarkę.
Albowiem wchodzenie do magazynu i zapalanie latarki “po policyjnemu” zasadniczo różni się od normalnego wchodzenia i zapalania.
“Po policyjnemu” rękę z latarką wyciąga się daleko w bok, w razie gdyby ktoś strzelał w stronę światła.
Aaa, jak tak, to przepraszam.


Zaczęłam rozglądać się po nim, przejrzałam wszystkie pomieszczenia, ale nic nie znalazłam. Nagle zauważyłam fragment zdjęcia i małą czarną różyczkę na blacie, policja to przeoczyła, ale ja domyśliłam się że to należy do sprawcy, bo takie same rzeczy znalazłam w innych miejscach.
Tadam! Tak, dobrze przeczytaliście! Gliny przeoczyły materiał dowodowy - nie jakieś tam mikroślady, nie kłaczki, nitki czy inszy łupież, ale kawałek zdjęcia i kwiatek, a w dodatku zrobiły to po raz kolejny! I za każdym razem to Aleksandra znajduje fanty!
*wyje głucho* W opkowej policji pracują tylko wysokiej klasy specjaliści z serialu “Ksiądz Mateusz”. Po lobotomii.
W tym opku w ogóle panuje takie założenie, że “zwykła” policja jest głupia, ślepa, głucha i tępa, nic nie widzi, nic nie kojarzy, wszystko, co da się spieprzyć – spieprzy i dopiero nasi dzielni agenci FBI muszą ratować sytuację. Tak tylko wyjaśniam.
Tak, tak… sprawca chodzi sobie z czarnymi różyczkami i fragmentami fotografii.

Nagle usłyszałam kroki, więc szybko schowałam się w jakieś wnęcę [!] modląc się by mnie nikt nie znalazł...


[Anna]


Rozdział 4 "Miejsce zbrodni"


Godzina 13:40.
Właśnie przeglądałam papiery gdy do mojego gabinetu wbiegł Dawid.
-Ania, kolejna ofiara. Musisz tam pojechać. Ulica Lipowa 36. -Powiedział Walaszek, a ja zerwałam się i wybiegłam z budynku.
To oni tam komórek nie mają i porozumiewają się przez posłańców?


Weszłam do mojego auta i szybko ruszyłam przed siebie.
Na ulicę Lipową miałam około 10 minut samochodem. Dojechałam tam i weszłam do magazynu.
Tak se weszła, bo teren nie był ogrodzony taśmą i nikt go nie pilnował. Yeah.
Jak wynika z dalszej części opka, akcja dzieje się w Warszawie. Przy żadnej z dwóch ulic Lipowych w stolicy nie ma numeru 36 ani opuszczonych magazynów.


Na miejscu leżała martwa kobieta.
Znalazła swoje miejsce i nie uciekała.


Podeszłam do jednego z policjantów i rozpoczęłam rozmowę o pogodzie. Powiedział mi wszystko co wiadomo o ofierze. Potem kucnęłam obok zabitej kobiety (nie zawracając sobie głowy choćby zabezpieczeniem butów) i zaczęłam pisać w służbowym notatniku.
Bo dyktafon byłby zbytkiem luksusu.
*ponuro* Ja wiem, skąd to się wzięło. Z tych wszystkich CSI: Kozia Wólka, gdzie smukła  blondyna w nieskazitelnym białym garniturze przechadza się niespiesznie po miejscu zbrodni, schyli się tu i tam, podniesie łuskę albo niedopałek papierosa, a technicy kryminalni pałętają się gdzieś w tle udając zajętych i usuwając się z drogi Głównej Bohaterce.


22.07.2015r, godzina 14:00
Około godziny 13:30 dozorca znalazł w magazynie martwą kobietę.
A o 13.40 Dawid wpadł do gabinetu Anny. Mają tam jakiś dynks do zakrzywiania czasoprzestrzeni?
Ten sam, dzięki któremu Aleksandrze udaje się być byłą pracownicą Wydziału Kryminalnego mając 26 lat.


Była to 36-letnia Monika Dudek, czwarta ofiara panującego w Warszawie seryjnego mordercy.
Ciekawe, kiedy i przez kogo został intronizowany.
Może on panuje tak, jak panują złe warunki atmosferyczne.
Poza tym nie wiesz, agentko od siedmiu boleści, czy ona jest czwartą ofiarą tego samego sprawcy. Wiesz tylko, że okoliczności zdarzenia są bardzo podobne.
W grę może wszak wchodzić, że tak przytoczę klasyk złego tłumaczenia, “klon kociego mordercy” (copycat murder).
Dokładnie, zwłaszcza że Aleksandra bez żadnych zahamowań opisuje w prasie szczegóły zabójstw.


Pracowała ona w kwiaciarni. Na ciele ma nieliczne oparzenia oraz cięte rany.
Rany cięte od kolców czarnych różyczek, a oparzenia? Może od nieuwagi przy smażeniu morszczuka?
Kłute!
Szarpane i giglane. Przecież to kwiaciarka.


Jak każda ofiara, ma również wycięty napis ,,Następna" na ręce.
Też się Wam to kojarzy z poczekalnią u ginekologa?


Tak jak wszystkie zamordowane kobiety, została zabita w godzinach nocnych. Policja praktycznie nie ma dowodów w tej sprawie, więc do akcji wkracza FBI.
Agent prowadzący sprawę - Anna Strzelecka.
Jakim cudem mieliby mieć dowody, skoro od ujawnienia zwłok minęło raptem 20 minut? Toż technicy ledwie by zdążyli dojechać i właśnie wypakowywaliby sprzęt.
Jacy technicy...
Natomiast czas morderstwa ustaliła badając oczy, w których na zawsze odbił się sierp księżyca.


Gdy skończyłam pisać wstałam i rozejrzałam się po magazynie. Na początku wydawało mi się, że policjanci dokładnie przejrzeli magazyn i wszystko znaleźli (kiedy niby?), jednak po chwili zauważyłam na podłodze dziwną, małą, czarną różę oraz skrawek jakiegoś zdjęcia.
Dżizasgwizdkajagwiazdkuję, gliniarze są ślepi, a aŁtoreczki w życiu nie słyszały o istnieniu techników kryminalistyki, o zabezpieczaniu i przeszukiwaniu miejsca zbrodni, o śladach traseologicznych czy osmologicznych, o znacznikach… Co ja czytam?!?
No pewnie, że nie słyszały, no co ty. Taka wiedza do niczego nie jest im potrzebna, oh wait.
No ale czarna różyczka? I do tego zdjęcie, pewnie białego kotka bawiącego się włóczką. To takie słodkie.


Włożyłam rękawiczki i przełożyłam to na blat, po czym kazałam zdjąć odciski palców.
Komu kazała? Chyba Imperatywowi Narracyjnemu, bo Kobaś podpowiada:
Przed przeniesieniem dowodu należy go sfotografować kładąc przy nim znacznik i miarkę, pani agentko. Następnie wypełnić metryczkę śladową i zaznaczyć pozycję znaleziska na szkicu miejsca zdarzenia. Nie popisała się pani.
Swoją drogą - życzę powodzenia przy zdejmowaniu odcisków palców z kwiatka.
Doprawdy, Kobaś, wykazujesz się zbytnim sceptycyzmem co do umiejętności naszej boCHaterki. W razie potrzeby zdjęłaby odciski palców nawet i z zapachu kwiatka.
Nooo, teoretycznie kwiatek mógłby być spryskany którymś z tych lepkich florystycznych nabłyszczaczy… (Matkocojarobię, szukam sensu w opku!)
A wiesz, może to faktycznie pokłosie tych różnych CSI: Miami, gdzie technicy potrafili wyodrębnić DNA z kropli potu zaschniętej na liściu w krzakach...


Policjanci powiedzieli mi, że zrobią to zaraz, a ja poszłam dalej. Niestety nic więcej nie udało mi się znaleźć.
Nawet jeśli tam coś jeszcze było, to właśnie to zadeptała i zanieczyściła.
Żadnego aniołka z masy solnej? Ani nawet żeliwnego piętna z napisem?


Gdy już miałam wychodzić, jakiś policjant zaczepił mnie.
-Dowódca kazał mi pani przekazać, że była tu dziennikarka. -Powiedział.
Chwila… *przewija tekst* Przecież Aleksandra weszła do magazynu, zrobiła kilka zdjęć - jakim cudem te dwie się nie widziały?
No, jak ta czasoprzestrzeń się zakrzywiła, to Aleksandra schowała się za rogiem.
We wnęcę.[!]
Co za ciołek. Jak już wpuściłeś osobę postronną na miejsce zdarzenia, to przynajmniej nie chwal się tym na lewo i prawo.


-To chyba oczywiste, wszędzie muszą być... (Jak mrówki. Albo pająki, muchy i inne robactwo.) Jej imię i nazwisko? -Spytałam.
-Aleksandra Wójcik. -Odpowiedział, a ja się zdziwiłam.


-Wójcik? Przecież pierwsza ofiara miała na nazwisko Wójcik. -Powiedziałam.
-No faktycznie, ale to może być tylko zbieg okoliczności. -Odrzekł mi.
-Może być, ale ja nie wierzę w zbiegi okoliczności. -Odpowiedziałam i wyszłam z magazynu.
No, akurat Wójcik to popularne nazwisko.
Od lat niezmiennie w pierwszej piątce.
Popularne czy nie, Anna przeglądając “różne dokumenty i raporty” nie zwróciła uwagi na kuzynkę pierwszej ofiary, dziennikarkę, byłą policjantkę, czyli potencjalne źródło kłopotów?


Zakręciło mi się w głowie. Po wczorajszej nieprzespanej nocy źle się czułam. Kilka minut później wsiadłam do samochodu i ruszyłam do biura.
Tak bardzo rozsądnie.


18:40
Siedziałam przy biurku i popijając kawę przeglądałam papiery.
Bo żadnych rzetelnych dokumentów nie było. Papierów za to dostatek.
- O, ten pożółkły, ten kredowy, a ten ma dziwny znak wodny.
- A ten toaletowy.


Przypomniałam sobie, że policja miała zdjąć odciski z tej róży i zdjęcia. Wstałam i zadzwoniłam do mojego znajomego policjanta, który miał to zrobić.
Bzdura, odciski mieli zdjąć policjanci, którzy byli na miejscu zbrodni. To im wydała polecenie, nie jakiemuś kumplowi.


-Cześć Marek. I co, zdjęliście te odciski palców? - Zapytałam.
-Jakie odciski palców? -Marek był zaskoczony.
-No przecież mieliście zdjąć odciski palców z różyczki i zdjęcia. -Odpowiedziałam zdenerwowana.
- Ale o czym ty mówisz? - zapytał Marek, który był na urlopie i od rana nie wychodził z domu.


-No tak, faktycznie. Przepraszam, zapomniałem. -Zdenerwowałam się jeszcze bardziej.
-Jak to zapomniałeś? Ale macie to u siebie? - Zapytałam.
-Nie, nic nie mamy. -Odpowiedział.
-Zostawiliście to w tym magazynie?! -Spytałam.
-Chyba tak. -Odrzekł, a ja rozłączyłam się.
Ja też się rozłączyłam, bo walnęłam głową o biurko z taką siłą, że zamroczyło mnie na dłuższą chwilę.
*w milczeniu idzie zaparzyć kolejny kubek melisy* To już nawet nie kwalifikuje się na zwolnienie dyscyplinarne, tutaj w grę wchodzi chłosta rzepą i klęczenie na grochu.


Do mojego gabinetu wszedł Dawid.
-Ania, coś nie tak? -Dawid zauważył moją złość.
-Na tej cholernej policji nie można polegać. Mieli zdjąć odciski palców z dwóch rzeczy, a nawet nie wzięli ich z magazynu!
Ale co w ogóle mieliby tam robić, skoro sprawę prowadzi FBI?


Będę musiała tam jechać. -Powiedziałam.
-Spokojnie, ja to załatwię. -Odpowiedział mi Dawid.
-Dzięki. Odwdzięczę się. -


Rzekłam, a gdy Dawid wyszedł z mojego pokoju, kontynuowałam przeglądanie papierów.
Boru, już nawet nie pytam o wyniki sekcji, bo tu pewnie nawet nie wiedzą, co to takiego…
Jakiej sekcji? Przecież to oczywiste, że na zwłoki się patrzy, po czym zna się przyczynę zgonu. :D


[Aleksandra]


Rozdział 5 "Ostrzeżenie, czy raczej groźba?"


Aleksandra, stojąc ukryta we wnęce, podsłuchuje mężczyznę rozmawiającego przez telefon – z rozmowy wynika, że znalazł on na miejscu zbrodni jej bransoletkę, bardzo charakterystyczną, którą od razu rozpoznał i skojarzył.

Bla bla bla, opis poranka Aleksandry…


Następnego dnia wstałam wcześnie rano, weszłam na pocztę i sprawdziłam odpowiedzi, tak dostałam odpowiedź z wydawnictwa, przyjęli mój artykuł.
“Wydawnictwo” nie jest synonimem “gazety”.


(...)
Mam tylko nadzieję, że nie będą mnie szukać, a nawet jeśli to i tak nie znajdą, moje dane zostały utajnione dla mojego bezpieczeństwa.
Zapamiętajmy.
Ciekawe, co nabroiła, że jest chroniona?


Udałam się do parku, gdzie uwielbiam spędzać wolny czas, usiadłam na trawie pod wielkim dębem i rozkoszowałam się ciszą, słońcem i przyjemnym wiaterkiem, mogłabym tu siedzieć cały dzień.
No, jak to dziennikarka kryminalna wplątana w śledztwo w sprawie seryjnego mordercy.


Btw, to rozkoszne przekonanie, że jako dziennikarka-freelancerka ma tyyyyyyle wolnego czasu, który może spędzać w parku na słoneczku, bo “Kryminał WWW” płaci grube tysiące za każde jej bezcenne słowo!


(...)


Jednak po zakupach wróciła do domu i:


...przejrzałam listy; rachunek za gaz, rachunek za wodę, przypomnienie o zapłaceniu czynszu, jakieś broszurki i... kartka a niej napisane było ; ZNAM TWOJĄ TAJEMNICĘ, WIEM KIM JESTEŚ, NIE INTERESUJ SIĘ TĄ SPRAWĄ BO SKOŃCZYSZ MARNIE"  usiadłam zamurowana na kanapie i nie wiedziałam co mam zrobić, w końcu postanowiłam że nie przestanę szukać rozwiązania, ten list przekonał mnie że muszę go znaleźć [ten rozwiązań, tego rozwiązania] ale muszę być jeszcze bardziej ostrożna.
W ramach ostrożności absolutnie nie zdradzę organom ścigania, że być może właśnie dostałam liścik od mordercy.


[Anna]


Rozdział 6 "Trop"


Dawid wyszedł, a ja niecierpliwie czekałam na jakieś informacje. Usłyszałam telefon. Odebrałam.
-Anka, nie ma tu tego. -Powiedział Dawid.
-Jak to nie ma? - Zapytałam.
-Ktoś tu był przed nami. -Odpowiedział.
-Kur... -Byłam zdenerwowana
Aghhhrrr, ten zapis dialogów to zbrodnia. Poza tym serio? Zostawiliście miejsce zbrodni samopas i macie pretensje, że ktoś tam wlazł? Cieszcie się, że to był tylko jeden ktoś, a nie np. grupa bezdomnych albo młodzieży (urządzającej dziką imprezkę.

-Chyba wiem kto. -Rzekł Dawid.
-No dawaj. -Odpowiedziałam.
-Aleksandra Wójcik. Była policjantka z wydziału kryminalnego. Teraz pracuje jako
dziennikarka. -Powiedział.
Mówiąc szczerze - burdel tam mają jak w czołgu.


-Jesteś pewny? -Zapytałam.
-Tak, jestem pewny. Znalazłem bransoletkę przed wejściem do magazynu, którą jej dałem jak odchodziła z policji. -Odpowiedział Dawid.
Śnić bransoletkę zgubioną w drzwiach magazynu - nie pisz opka kryminalnego.
Ta kaleka składnia budzi we mnie głębokie podejrzenie, że Dawid dał Oli magazyn.


-Jesteś pewny że to jej bransoletka? -Spytałam.
-Tak. Ta bransoletka jest tylko jedna bo została wykonana na zamówienie - Odpowiedział.
Siadaj, pała, nie odróżniasz dowodu od poszlaki. Hint: dowodem byłoby zeznanie świadka, który widział Aleksandrę wychodzącą z magazynu. Bransoletka jest poszlaką, bo nie możesz udowodnić, że to Aleksandra ją zgubiła - mógł zrobić to złodziej lub osoba, której dziennikarka podarowała/sprzedała bransoletkę.


-Dobra. To nie może być przypadek.
Tak samo jak to, że bransoletkę znajduje akurat ta osoba, która podarowała ją Oli. SpiseG!!!


Ta dziewczyna wie coś, czego my nie wiemy. -Powiedziałam.
- Howq. - Winnetou, nie patrz tak na mnie.
Radośnie wykluczamy możliwość, że osoba, która zgubiła bransoletkę, jest poszukiwanym przez nas mordercą. Przecież nasi ludzie nie przegapiliby żadnego przedmiotu w miejscu zbrodni oh wait...

-Też uważam że coś się za tym kryje i że nie jest to zbieg okoliczności -Rzekł Dawid.
-Co o niej wiemy? Znamy jej miejsce pobytu? -Zapytałam.
-Niestety nikt nie zna jej miejsca pobytu, zostało to utajnione. -Odpowiedział.
Dochodzeniowcy jak z CSI Kozia Wólka.
Zapytajcie w skarbówce… Albo sprawdźcie na fejsie!


-Może gdybym ładnie poprosiła parę osób...-Powiedziałam.
-Nawet ty nic nie zdziałasz, nie dadzą Ci tych informacji -Rzekł.
Ona ma ttt-takie p-pole sss-siłowe, takie… nnnikt nnn-nie wie. - z wrażenia zaczął się jąkać.


-Dobra, jeszcze coś wykombinuję. Wracaj. -Odpowiedziałam.
Tak tylko zaznaczę, że jest to dosłownie powtórzona (tylko uzupełniona o odpowiedzi Anny) rozmowa, którą słyszała Aleksandra, kiedy ukrywała się w magazynie.
Dlaczego utajnione? Aleksandra bierze udział w jakimś programie ochrony świadków?
Dziwnym programie, bo ani jej nazwiska nie zmienili, ani nie kazali się przeprowadzić.


(...)


Dzisiaj znów miałam problemy ze snem...


Około 1 w nocy usiadłam przed moim laptopem, ponieważ wpadłam na pewien pomysł. Skoro Aleksandra Wójcik jest dziennikarką, może znajdę w internecie stronę z adresem jej miejsca pracy. Zaczęłam szukać, po godzinnym poszukiwaniu w końcu znalazłam to, co chciałam. Jutro się tam udam.
Wot mistrzowie konspiry, adres zamieszkania utajnili fest, za to miejsce pracy można znaleźć w pierwszym lepszym guglu.
Kurczę, prawie trafiłam z tym fejsem.


Z samego rana wstałam i nawet nie udałam się do pracy, tylko od razu do miejsca, w którym prawdopodobnie pracuje Aleksandra Wójcik.
Nieusprawiedliwiona nieobecność? Nagana, a może od razu dyscyplinarka?


(...)
Na miejscu zastałam jakiś brzydki budynek.
Jego ładniejszego kolegi niestety nie zastałam, bo już zdążył się wyprowadzić.


Na początku zastanawiałam się, czy to na pewno ten budynek, którego szukam.
Przeca to niemożliwe, żeby w takim brzydkim ludzie pracowali!


Weszłam do środka i przekonałam się, że faktycznie pracuje tam jakiś facet przed biurkiem,
Klęczy przed biurkiem i zbiera spinacze, co mu się rozsypały, jak nasza boCHaterka huknęła drzwiami.
Facet przed biurkiem pracował, za to facet za biurkiem obijał się bezczelnie.


jednak niestety nie widziałam Aleksandry.
To oni tam wszyscy pracują w jednym wielkim openspejsie, że każdego widać na pierwszy rzut oka od drzwi?
(nie, zaraz, jacy wszyscy, tam był przecież tylko ten jeden facet przed biurkiem)


Weszłam do gabinetu szefa.
Tak sobie weszłam, wprost z ulicy.


To był obleśny typ!
Miał to na czole wypisane? A może ślinił się lubieżnie na widok każdej kobiety?


Tak czy siak, musiałam go przepytać, ponieważ to mogło mnie doprowadzić do szybszego zakończenia zagadki.
Zakończyć zagadkę można bardzo prosto: znakiem zapytania. Rozwiązać, to co innego!

-Dzień dobry. Nazywam się Anna Strzelecka, FBI. Pan Wojciech Suchoń? -Zapytałam.
O, szef też ma związek z jedną z agentek?
*śpiewa*
Bo wszyscy w opeczkach to jedna rodzina
Starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna!


-Tak. Czego chce tu ode mnie FBI?...-Spytał się.
- Nie wiem - odpowiedział sam sobie.
-Czy pracuje u pana Aleksandra Wójcik? - Zapytałam.
-Nie... Kiedyś tu pracowała...-Odpowiedział smutno.
- Nigdy nie powiedziałem jej, że ją kocham! - załkał rozpaczliwie.


Przepytałam go jeszcze o kilka rzeczy i wyszłam z jego gabinetu.
Ale nie dowiemy się o jakie, i czy to podsunęło jej jakikolwiek trop. A może pytała go o kolor skarpetek i co jadł dziś na śniadanie?
Zapytała, dlaczego jest taki ostentacyjnie obleśny.
(...)

[Aleksandra]
Rozdział 7 "szukają mnie"


Jak zwykle się nie wyspałam, po prostu nie mogę spać. Budzę się w środku nocy i nie mogę z powrotem zasnąć, może to w wyniku stresu. Zastanawia mnie z skąd (zez tamtąd)  tak zwany "przyjaciel" mnie zna i ciekawi mnie na prawdę zna moją przeszłość.
Drodzy czytelnicy, a może chcielibyście wziąć udział w małym konkursie? Przyślijcie esemesa z wybrana wersją:
  1. Ciekawi mnie, czy naprawdę zna...
  2. Ciekawi mnie naprawdę, czy zna...
…ale to dopiero jak się dowiem, jak na tym zarobić. ;)


Nie... to nie może być prawda... pomyślałam i podeszłam do okna, z którego miałam widok na park.
A co jeśli ona naprawdę wie kim jestem?... muszę uważać.
Jaka “ona”, na litość Bora Liściastego?!?


Poszłam do kuchni z jeść śniadanie, po czym wyszłam z domu. Udałam się do miejscowej biblioteki,
Znamy ten motyw z powieści, gdzie  “Rycerz Znikąd” przyjeżdża do mieściny i musi babrać się w  dokumentach zładowanych w okręgowej bibliotece.
Child, Larsson i wielu innych jechało tym tropem. Ale ponoć miejsce akcji to nie odludzie, ale Warszawa. Warszawa? Naprawdę Warszawa?!  
Biblioteka Narodowa? BUW? Koszykowa?
“Miejscowa biblioteka” sugeruje raczej, że chodzi o małą filię osiedlową.


gdzie mieściły się również tutejsze archiwa, miałam nadzieję że one doprowadzą mnie na jakiś trop, po pokazaniu upoważnienia bibliotekarce weszłam do pomieszczenia, w którym znajdowały się wszelakie dokument, akta, stare gazety itp. rzeczy.
Akta, dokumenty i gazety zwalone na kupę byle jak na półkach. A pomiędzy nimi jeszcze ”itp. rzeczy” – stara farelka, wyszczerbiony talerzyk z GS-u z zaschniętymi resztkami przedpotopowej musztardy...


Matko borsko bieberosko, ona chyba nigdy nie widziała biblioteki, może poza szkolną. A już na pewno nie archiwum… Hint: nikt nie wpuści człowieka z ulicy bezpośrednio do magazynu pełnego archiwaliów, można je najwyżej udostępnić na miejscu (w czytelni) za wypełnieniem odpowiedniego druczka. I jeszcze trzeba wiedzieć, co właściwie chce się obejrzeć, a ona najwyraźniej ma zamiar szukać na ślepo.
Przecież gdy wciśnie się Ctrl + F i wpisze… Oh wait.


Siedziałam nad tymi papierami już dobre ponad  godziny (robiąc spore nadgodziny), nie mogłam znaleźć nic, co by mi pomogło rozwiązać tą (TĘ!!!) sprawę.
“Świat Młodych” był fajny, ale o zbrodniach tam nie pisali. Po namyśle Ola przerzuciła się na hałdę z dokumentami, ale nawet pozwolenie na budowę magazynu niczego nie wyjaśniło. Wróciła więc do gazet. Z “Młodego Technika” dowiedziała się wprawdzie jak działa telewizor, cały czas miała wrażenie, że to jednak nie to...


W końcu znalazłam coś interesującego. Artykuł z roku 1986...
W jaki sposób artykuł z roku 1986 ma pomóc rozwiązać zagadkę współczesnego nożownika?


"Mafie. Cienie kontra Dejmony"
Nazwa wzięła się od okrzyku “dej mony!”, czyli po prostu “dawaj kasę!”
W 1986 roku żadna szanująca się mafia nie nosiłaby takiej obciachowej nazwy.


Kolejna potyczka między tymi gildiami [błaznów i skrytobójców] zakończyła się krwawą miazgą, zginęło wielu niewinnych obywateli…
Potyczka to nie krwawa miazga, a krwawa miazga to nie potyczka i proszę o tym pamiętać.
Nie skomentuję. Tak tylko zostawię, dla ciekawych: https://pl.wikipedia.org/wiki/1986
A poza tym to właśnie w 1986 roku spadł Challenger.
Oraz inne ciekawe rzeczy się działy: “13 maja – rzecznik rządu Jerzy Urban zapowiedział przesłanie dla bezdomnych w Nowym Jorku 5 tysięcy koców i śpiworów.”
A w kwietniu nastąpiła katastrofa elektrowni jądrowej w Czarnobylu.
Latem zaś Amerykanie zbombardowali Kadafiego, Maradona strzelił gola ręką, a Motorhead wydał płytę “Orgasmatron”.


to był jednocześnie najgorszy i najlepszy dzień dla mieszkańców Warszawy.
Pamiętam, takie świństwo obrzydliwe się piło dla ochrony przed skażonym jodem, tyle że na ochronę już i tak było za późno.
A ja wtedy od lat mieszkałam nad morzem i było mi to doskonale zbędne, ale i tak musiałam wypić.


W końcu jedna z najgorszych szajek została doszczętnie zniszczona…
Taaa, w maju Bujaka aresztowali.
A w styczniu Borusewicza.


Zaintrygowała mnie Mafia o nazwie Dejmon. Coś mi ona mówiła, tylko nie wiem co.
Że jej autor był Czechem?


W końcu znalazłam akta tej szajki;
W tym bibliotekoarchiwum, pomiędzy starymi gazetami?
Tak sobie leżały między miesięcznikiem “Fantastyka” a “Horyzontami techniki”, w końcu kto by się przejmował właściwym przechowywaniem dokumentów sądowych.
“Akta szajki” powinny mieć co najmniej parę metrów bieżących. Miłego przeglądania.


W nich były zdjęcia ludzi, którzy należeli do szajki, ich przezwiska no i ich dane. Wygląda na to że to była rodzinna mafia, bo wszyscy mieli na nazwisko Devils.
Bożyczku, jak mhrocznie :D
W Warszawie w 1986 roku? Wygląda na gang metalowców, toczących wojnę z popersami.
No i jak tam nasi? ;)


Czemu nikt mi nie powiedział, że od czytania tego opka można sobie naderwać przeponę?
W pracy lepiej go nie czytać, to na pewno.
Ukrywano przed Tobą to, co najlepsze?

Przejrzałam wszystkie zarzuty, jakie na nich były. Te grupowe i indywidualne.
Nie ma czegoś takiego jak zarzuty grupowe. Akt oskarżenia musi być spersonalizowany dla każdego oskarżonego, nawet jeśli zarzuty są o udział w tej samej grupie przestępczej.


Zaciekawiła mnie przed wszystkim jedna osoba - Christofer Devils.
Krzyś Diabelny, kolega Kubusia Piekielnego.


Miał na sumieniu wiele morderstw, kobiet w różnym wieku i co ciekawe, działał w ten sam sposób co nasz zabójca teraz, normalnie pewnie bym zaczęła go szukać, ale w jego danych piszę że nie żyje.
Genialny sposób rozwiązania sprawy: dopisać samemu w danych, że podejrzany nie żyje i po ptokach! :D
I tak poszedł do piachu, bidulek Krzysztof D.

Może po prostu ktoś się na nim wzorował? Coś mi tu nie pasuje... Skopiowałam wszelkie potrzebne mi dokumenty i poszłam do mieszkania.
Te metry bieżące skopiowała. Pięć minutek jej to zajęło.


Chciałam zacząć jeszcze raz przeglądać te dokumenty i wszystko sobie uporządkować, gdy dostałam esemesa od znajomego ze starej pracy "szuka Cię FBI, nic Im nie powiedziałem. Nie wiem co kombinujesz ale uważaj na siebie". FBI? Czego Oni ode mnie chcą, czemu wszystko musi się tak komplikować.
Jakbyś nie łaziła po miejscu zbrodni i nie gubiła tam swojej biżuterii, to pewnie by się nie komplikowało.


Zamknęłam mieszkanie na klucz i udałam się do mojego gabinetu gdzie położyłam dokumenty na biurko i odpaliłam laptopa, moje spojrzenie utkwiło na jednym  z trzech  zdjęć na moim biurku byłam  na nim Ja i mój  partner w policji, zastanawiam  się  co u niego  słychać. .. dobra koniec  rozmyśleń czas  się  wziąć  do roboty... czas na dochodzenie.
Wyższy stopień wkurzania ludzi - pisanie “Ja” wielką literą.
Ale zauważ, że “Oni” też jest wielką, za to “mój” i “niego” już małą.


Z krwawego miejsca zbrodni pozdrawia Aliteracyjny Ansambl Analizatorów,
a Maskotek, kichając od kurzu, grzebie w dowodach rzeczowych i zostawia odciski palców oraz DNA na wszystkim, co podlezie.

21 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Po dwóch latach małżeństwa rozwiodła się z Damianem. Cierpi na bezsenność i bierze dużo leków.
Z opisu widać, że bardzo się nadaje do FBI. Bardzo."

Może autorka oglądała "Homeland" :-)

Melo

Vespera pisze...

W głosowaniu esemesowym wybieram odpowiedź A.
To opko przypomniało mi o innym, które kiedyś się tu pojawiło, tamto było o mafii, która mieszka razem. Teraz mamy polskie FBI i wzorowe śledztwo, ale jest tak samo zabawne.

Anka aka Eowyn pisze...

Tak dodam, że motyw przestępcy zostawiającego czarne róże natychmiast skojarzył mi się z grą "Heavy Rain", w której seryjny morderca zostawiał orchideę.

Natomiast idiotyzm u wszelkiego rodzaju przedstawicieli policji, tudzież samego FBI to motyw dość powszechny w amerykańskich serialach kryminalnych. Najlepszym przykładem jest tu Hannibal.

Ethlenn pisze...

Anna Strzelecka jest ponoć matką sześciolatki. Gdzie jakiekolwiek wspomnienie o dziecku? Dziewczynka ma 6 lat, jakieś przedszkola, szkoły, odbieranie z tych miejsc, nianie, opieka... Główna bohaterka "Murder in the First" ma dziecko w wieku szkolnym i to nieco chwieje jej policyjnym życiem. Choć może FBI radzi sobie lepiej...

Borze, po co pytam, to było tak bez sensu, że teraz doceniam CSI: Psia Wólka...

BeBeBess pisze...

Z tej sceny szamotania z Obleśnym Szefem wynikało, jakby to język został kopnięty w krocze...:-o Coś jak te jaja na piersi itp. u Milenki/Marlenki.
Przy warszawskiej mafii i Christoferze(!) Devilsie omal nie udusiłam się ze śmiechu.

Anonimowy pisze...

Jakie cudowne, urocze opko! Miła odmiana po tym wcześniejszym nużąco - nieśmiesznym tworze :)
"Miał na sumieniu wiele morderstw, kobiet w różnym wieku"
Miał na sumieniu morderstwa i na dodatek kobiety! Biedaczek :(
ARK

Anonimowy pisze...

Napiszę aŁtorce rachunek za lekarza. Tyle razy waliłam głową w biurko, że pewnie dorobiłam się jakiegoś wstrząsu. Policjanci którzy "zapomnieli" zabrać dowody z miejsca zbrodni wygrali internet.
Ta jakże zacna analiza poprawiła mi humor na resztę dnia. Dzięki wam Analizatorzy!



Krówka

Unknown pisze...

Jakaś randomowa gazeta daje dziennikarce legitymację prasową, która otwiera wszystkie drzwi. I śledczy wypowiada jej się na temat trwającego śledztwa ot tak, bez żadnej konferencji, bez konsultacji z przełożonymi... Też tak chcę! Może w końcu nie będę musiała umawiać się na każde spotkanie.

Anonimowy pisze...

"W tym opku w ogóle panuje takie założenie, że “zwykła” policja jest głupia, ślepa, głucha i tępa, nic nie widzi, nic nie kojarzy, wszystko, co da się spieprzyć – spieprzy i dopiero nasi dzielni agenci FBI muszą ratować sytuację."

Gdzieś czytałam, że prawie wszystkie amerykańskie kryminały pasują do jednego z dwóch modeli. Albo występują tam błyskotliwi, superskuteczni agenci FBI i durni, leniwi, wsiowi policjanci, którzy na każdym kroku utrudniają im robotę, albo odwrotnie - mili, zaangażowani miejscowi policjanci i nadęci ważniacy z FBI, którzy na każdym kroku utrudniają im robotę ;)

A w ogóle to oklaski - materiał wyszperaliście fantastyczny. "z interpunkcją nie była zaprzyjaźniona", papier, ten toaletowy, intronizowany morderca - to zawsze jest miłe, jak tekst się tak sam podkłada pod analizę. A do tego ci policjanci zostawiający dowody na miejscu zbrodni (a nawet jak dostaną polecenie, żeby zdjąć z nich odciski, to i tak zapomną!), akta mafii odnajdowane w osiedlowej bibliotece i ten Christof Devils, szef polskiej mafii w 1986 roku. No i jeszcze komentarze konsultantki - ostateczny dowód na to, że analiza, bawiąc, uczy ;)

Lamia pisze...

Anna:„ma 1,70 cm wzrostu”,Ola:„Jest niska zaledwie 1,65” - rzeczywiście kurduple.:)
A płyn Lugola faktycznie był paskudny.
Świetna analiza.

Malcadicta pisze...

Ktoś rutaj pooglądał za dużo amerykańskich kryminałów, ale zapomniał o najfajnieszej części - a gdzie zabawny człowiek z prosektorium (o, w NCIS miałam słabość do całej ekipy naukowej - co prawda ich wnioski przechodziły ludzkie pojęcie, ale jak tu nie lubić)? Teraz prawie zawsze jest ktoś ekscentryczny z laboratorium na scenie, byłoby zabawniej...
No ale moim ulubionym serialem "kryminalnym" (jest praca policji? jest.) z amerykańskich jest Dexter, więc no.

Devils... Polska mafia rodziny Devilsów. Muszę się położyć. Ale analiza piękna :)

wrażliwiątko pisze...

Ulalala! Wspaniałe opko, doprawdy. W ogóle chyba najlepsze były komentarze Kobaś, dobrze jest dokształcić się przy przedniej rozrywce i TAKIM opku :').

Farewell My Star pisze...

Analiza super. Ludzie w pociągu dziwnie się na mnie patrzyli, jak się chichrałam pod nosem!

Mam wrażenie, że głównym problemem jest brak reaserchu czyli piszemy jak sobie wyobrażamy oraz zbyt pochlebne komentarze. Nie wiem czy autorki usuwają niepochlebne czy nikt ich wczesniej nie napisał, ale wniosek nasuwa się sam - skoro jest perfekcyjnie, to po co zmieniać?

Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Gdyby opko było napisane w pasjonujący sposób, to nawet bym się nie czepiała błędów. Ale to jest tak napisane, jakby to było wypracowanie w trzeciej klasie podstawówki: Ona weszła do budynku. Zobaczyła na biurku czarną różę. Podszedł do niej policjant i wyjaśnili całą sprawę. Zmęczona wróciła do domu. - SERIO?! Najlepszy kryminał ever, to napięcie jest nie do zniesienia! A plot twist - majstersztyk, nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewała, warsztat autorski na megawysokim poziomie.

Anonimowy pisze...

Takie pytanie. Czy założycie konto na wattpadzie? Tam jest sporo aŁtoreczek... XD

Anonimowy pisze...

Przeboska analiza, dawno się tak nie usmiałam :D

Anonimowy pisze...

Moja koleżanka nazywa się Agata Wójcik ;-;

Anonimowy pisze...

Bardzo mi się spodobał opis jednej z policjantek.
"Czasami też łamie prawo, aby wyciągnąć jak najwięcej informacji i rozwiązać problem".
"Ma dobry charakter, jest miła, przyjacielska".
Chyba że akurat kopie prądem podejrzanego, żeby wyciągnąć jak najwięcej informacji i rozwiązać problem, jeśli dobrze zrozumiałam...
PS. Ten serial o dzielnym duchownym, który rozwiązuje za policję wszystkie sprawy w polskiej stolicy zbrodni Sandomierzu, to "Ojciec Mateusz", nie "Ksiądz Mateusz". Istnieje hipoteza, w myśl której serial nazywa się tak dlatego, że Mateusz to tak naprawdę ojciec chrzestny sandomierskiej mafii, dlatego zawsze wie pierwszy, kto kogo poharatał i dlaczego.

Anonimowy pisze...

"Weszłam do mojego auta i szybko ruszyłam przed siebie."

A ja tu siedzę i napawam się w niemym zachwycie urodą tego zdania.

Anonimowy pisze...

Opko świetne, już dawno mi nic z NAKKWy tak nie poprawiło humoru! :) Tęskniłam za głupkowatymi opowiadaniami, analizy książek bardziej załamują (sam fakt, ze ktoś to wydał, a Michalak nawet jest popularna), komentarze też z zasady są poważniejsze.

Jak już wracacie do opkowych klimatów, to może coś z "Wspaniałego Stulecia"? Na wattpadzie się tego ostatnio namnożyło, pewnie w związku z tym, że w ostatnim sezonie na horyzoncie się pojawili "młodzi i piękni" książęta do wzięcia.
https://www.wattpad.com/stories/historical-fiction
Niektórzy idą o krok dalej...
https://www.wattpad.com/story/62610649-%CF%89s-jadwiga-i-jagie%C5%82%C5%82o-%C2%ABwolno-pisane%C2%BB

Unknown pisze...

Serial "Hannibal" bardzo lubię i szanuję, ale faktycznie: debilzm większości pracowników FBI jest tam tak wielki, że czasem aż bawi po prostu.