wtorek, 22 lutego 2011

111. Czarne na czerwonym jedzie po zielonym, czyli mamooo, kondom na mnie patrzy! (1/2)




Dzisiejszą analizę dedykujemy tej, która wytrwała na stanowisku Analizatora jak długo się dało - a mianowicie Mikan, która zapewne czyta nas dzisiaj z pięciodniową córką wiszącą przy jej analizatorskim cycku :-)
Witaj na świecie, Maleńka!

http://wenn-du-schlafst-dann-komm-ich-mit.blog.onet.pl/

Analizują: Kura, Dzidka, Szprota, Mikan.


Stałam przed budynkiem, który był moją nową szkołą w Niemczech. Bałam się. Nie wiedziałam co mnie tam spotka.
Wiedziałam, że mogą mnie nie zaakceptować ponieważ byłam trochę zbyt odważna.
Potrafiłam bronić swoich racji nawet jeżeli musiałam zachować się w danej sytuacji bezczelnie.
Weszłam do środka. Uczniowie patrzyli na mnie z wyższością.
Po takim wstępie spodziewalibyśmy się co najmniej festiwalu Ciętych Ripost, prawda? Niestety, zapowiedzi okazują się sporo na wyrost, bohaterka staje się ofiarą prześladowań szkolnego gangu, nie potrafiąc odciąć się nawet słówkiem. Wraz z nią, prześladowania cierpią też dwie charakterystyczne postaci, jedna z postawionymi włosami na żel, a druga z dredami... Wiemy, o kogo chodzi, nie?
... i w ten sposób rozpoczyna się kolejne opko o miłości, pasji muzycznej, prześladowaniach, okrutnej matce i Marysujce-Roszponce na wieży bez warkoczy...

[Dzidu! Wieża nie miała warkoczy?]
[mówiłam, że w końcu te opka mi zaszkodzą!]

***
Siedziałam po ciemku na fotelu w moim pokoju. Z natury miałam depresyjny charakter.
W dzieciństwie wyrywałam muszkom nóżki i skrzydełka, a później robiłam im małe cmentarzyki.
I usypywałam małe, cieszące oczy kurhaniki.

W Polsce wydarzyło się tyle rzeczy, o których po prostu chciałam zapomnieć.
Dziękowałam Bogu za to, że moja mama postanowiła przeprowadzić się do Niemiec, chociaż nie zapowiadało się, że tutaj będzie lepiej.
Znajomość języka niemieckiego, wraz z wszelkimi meandrami, boChaterka wyssała, jak mniemam, z mlekiem matki?
No chyba, że nie ojca!
Miała mamkę. Miała na imię Hannelore i pochodziła z Bad Freienwalde.

(...)
Pod klasę szłam z bliźniakami. Czułam się przy nich dosyć niepewnie.
Odwaga boChaterki szła obok i nuciła: "pojawiam się i znikam, i znikam, i znikam..."

Po jakimś czasie czarnowłosy powiedział, że ma na imię Bill, a jego brat zwie się Tom.
Musiał się dobrze zastanowić, który z nich jest który.

Powiedziałam im, że miło mi ich poznać, a moje imię brzmi Ellen. Chłopaki zaczęli żartować między sobą nie zwracając na mnie uwagi. Lekcje mijały dosyć wolno. Nie byłam zaciekawiona tym co nauczyciele mówili, więc zaczęłam pisać teksty piosenek.
Opkowa szkoła - coś jakby zasadnicza służba wojskowa. Niczemu nie służy, ale odbębnić trzeba.

Zawsze je pisałam jak mi się nudziło. Zazwyczaj były to opisy mojego nastroju albo tego co się wokół mnie dzieje.
*wyciąga pianino i gra, nucąc na melodię "Nobody's home" Floydów*
Też mam wiersze w czarnym zeszycie,
wielką torbę szaleństw z grzebieniem,
zła suka ze mnie i stado psów za mną gna!
Mam drobne drżące ręce, bo lubiłam picie,
odcięte media poza internetem,
nocą wzuwam glany, by wyjść w mrok i grać.
Mam skórzany płaszcz,
wzrok palący twarz,
i niezwykły dar ooooobserwacji, uuuu!
Szpro, nasza poetko!

Zawsze marzyłam o tym by mieć własny zespół. Zabrzmiał dzwonek na przerwę obiadową.
Brak umiejętności sensownego rozdzielania tekstu na akapity - kolejna cecha aŁtoreczek.

Niestety musiałam na nie chodzić.
Ciekawe dlaczego? Obniżyliby jej ocenę z zachowania?
Wyliczają ją ściśle z wchłoniętych kalorii?

Weszłam na stołówkę. Dostałam moją porcję. Zobaczyłam, że kilka stolików dalej siedzą osoby z paczki Michaela. Chciałam szybko zjeść by znowu im coś do głowy nie strzeliło Grupka podeszła do mnie po czym poczułam, że na głowie wylądowała zawartość talerza czyli jakaś obrzydliwa zupa. Miałam już dosyć tego dnia. Wstałam i wybiegłam z jadalni. Nauczyciele nawet nie zwrócili uwagi na ten incydent.
Jeszcze by im wystygło.

[W łazience, gdzie boChaterka zmywa z siebie zupę, a Billuś cierpi po spotkaniu z muszlą klozetową (makijaż mu spływa i ściele się pokotem), poznajemy Andreasa - bliskiego przyjaciela bliźniaków.]

Zadzwonił dzwonek. Pożegnaliśmy się z Andreasem i poszliśmy pod klasę w milczeniu. Bill nie wyglądał najlepiej z mokrymi włosami, a raczej z rozmazanym pod wpływem wody makijażem.
Bill, sierota, nie wie jak się umyć porządnie?
Celowo. Imydź, panie tego. Albo raczej: i myć (mi się tu zaraz!)

Po szkole szybko wyszłam ze szkoły.
A na kolację była kolacja.
A klasa chodzi po klasie i nie zwraca uwagi na uwagi.

Chciałam wyjść przed bandą psycholi. Po drodze minęłam mężczyznę, który rano stanął w mojej obronie. Mężczyzna przyglądał się uważnie moim mokrym włosom. Idąc słyszałam głos Billa i Toma. Odwróciłam się i zobaczyłam, że rozmawiają o czymś z swoim tatą.
Szanowny tatuś odbiera swoje (prawie dorosłe) pociechy ze szkoły, bo? Nie trafią same do domu?
Wilki ich zjedzą w nieprzebytych germańskich puszczach.

Bill spojrzał w moją stronę i krzyknął bym poczekała. Stanęłam i czekałam, aż trójka dorówna mi kroku. Mężczyzna, który jak się po rozmowie okazało miał na imię Gordon spytał mnie czemu mam mokre włosy. Opowiedziałam mu całą historię po czym zamyślił się.
I tak, kurnać, codziennie. Tatuś przychodzi, synów odbiera, wysłuchuje skarg i się zamyśla.
Spodobało mu się to. Stirlitz-bis. Zmienił tylko pierwszą sylabę nazwiska.

Tom opowiadał jak to dzisiaj na wfie nauczyciel oskarżył go o coś niesłusznie. Z tego co się dowiedziałam to w szkole nie byli lubiani od samego początku. Było mi smutno z tego powodu bo wiedziałam co czuli. W Polsce też nie miałam łatwo w szkole. Cały czas ktoś robił mi na złość, a już najbardziej nauczyciele.
Biedne sierotki. Cały świat się na nie uwziął.
No przecież powszechnie wiadomo, że nauczyciel tylko po to wstaje rano i idzie do pracy, żeby robić na złość uczniom. Jest to jedyny powód kształcenia kadr nauczycielskich. Moja mama to nawet co wieczór ostrzyła sobie taki specjalny kijek, do złośliwego kłucia uczennic w dupę.
I na dodatek, jest to chyba jedyna szkoła w promieniu 100 km?
Komentarz o nieprzebytych germańskich puszczach nabiera większego sensu.

W pewnym momencie spojrzenia Billa i moje spotkały się. Dopiero teraz zauważyłam, że jego oczy były bardzo ładne. Te jego czekoladowe tęczówki sprawiły, że się uśmiechnęłam. Doszliśmy do drogi gdzie musiałam się z nimi rozstać. Uścisnęłam każdemu po kolei dłoń i poszłam do moich czterech kątów.
Zaś pies, stojący w piątym kącie, kopcił tak straszliwie...
... że trzeba mu było zalepić otwór gliną?

***

Przez najbliższe kilka dni bliźniacy nie przychodzili do szkoły (...). Podczas ich nieobecności cała banda uwzięła się na mnie. (...) Zgraja mogła nawet połamać nogi innym, a nauczyciele nic by nie powiedzieli.
Ani rodzice, ani policja, ani żadne inne stosowne organy.
Płciowe, węchu oraz Ladegasta.
Siedziałam na lekcji patrząc przez okno.

Jak zwykle na lekcji nie było nic ciekawego.
Okropna strata czasu, nie?

Poczułam, że dostaje czymś w głowę. Spojrzałam na to coś co okazało się kartką.
Szkoda, że nie pociskiem z RGP-panc!
Albo chociaż tłuczkiem do mięsa... *rozmarza się*
Albo przyjacielską płaszczką.
Taką, jak ta od Steve'a Irwina.

Rozejrzałam się po klasie i zobaczyłam Arthura.
Tylko? Nikogo więcej tam nie było?...
No, akurat Arthur był tylko jeden :)

Był to chłopak z gangu psycholi.
Słaba nazwa na kapelę.

Uśmiechnął się do mnie złowieszczo po czym wskazał na kartkę, którą miałam rozwinąć. Popatrzyłam na kartkę z dystansem po czym ją otworzyłam.
Chwila napięcia, otwieramyyyy... A tam litery!
A gdzie dystans, z którym była kartka?!
"- Zapisane, znaczy czary! Litery, znaczy gusła! Nie dotykajta tego, gamratka jego chędożona mać! Tym się zarazić można!"

Na kartce widniał napis:
Słyszałem, że podobają Ci się dziewczynki. Nic dziwnego, że bronisz tych Kaulitzów. Przyznaj się,że podoba Ci się ta dziewczynka, która ukrywa siępod męskim imieniem Bill?
Arthur musi być ciężko zakochany w deBillu.
Zazdrość aż go zżera, to widać.

(...) Popatrzyłam na Arthura i odpisałam po drugiej stronie kartki:
Co [czego!] wy chcecie ode mnie? Zrobiłam wam coś?
(...) Och już się tak nie bulwersuj [nie znamy znaczenia słów, których używamy, nie znamy...] bo możesz dostać większe manto. Jeżeli chcesz wiedzieć to każda osoba, która jest przyjacielem tych dwóch pajaców to nasz wróg, więc chyba możesz odpowiedziećsobie na pytanie co nam zrobiłaś?
(...) Ale ja nie jestem ich przyjaciółką... Po prostu nic mi nie zrobili i jestem dla nich miła. Nie widzę potrzeby nie lubienia ich za to jak wyglądają. To nie jest uczciwe.
O, analogowa wersja GG!
Hołdują starym zasadom! Tradycję wymiany karteczek na lekcji trzeba podtrzymywać.
Naiwna romantyczka. Po prostu mają zakaz używania komórek. Jak w "High School Musical", nauczycielka przed lekcją zbiera je do wiaderka :)
To, kurde, zakaz używania komórek potrafią wyegzekwować, a na szykanowanie uczniów nie zwracają uwagi?!
A jak myślisz - co jest prostsze?

wypowiedź zaczął się śmiać. Nauczycielka chciała coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zobaczyła kto jest taki wesoły i postanowiła kontynuować temat.
Też była kiedyś młoda i kochała młodzież. A potem zaczęła ją uczyć i jej przeszło.

Po południu poszłam przejść się po okolicy.
Pewnie zaraz po tym, jak po szkole wyszła ze szkoły.
Oko na jej licu oglądało okolicę.
O! Kałlice!

Chciałam zobaczyć co jest tutaj ciekawego. Chodziłam pomiędzy blokami i wieżowcami. Nic specjalnego tu nie było. Po drodze mijałam jakieś kino i klub.
I to nie jest ciekawe? Kobieto, większości to wystarczy do życia towarzyskiego!
Ciekawe co by ją zainteresowało? Tropikalny las w środku osiedla? Wulkan o zwiększonej aktywności? Koła w zbożu?

[A tymczasem, w skate parku, Bill i Tom niecnie dają sobie w żyłkę, co zauważa Ellen.]

Co do Billa i Toma… lubiłam ich, ale na przyjaźń się nie zanosiło, a już w szczególności po tym co dzisiaj zobaczyłam. Nie sądziłam, że mogą brać narkotyki i pić alkohol oraz wagarować.
Gdyby chociaż tylko brali narkotyki... Ale tak wszystko na raz?
Dzisiejsza młodzież. Nie wie, że pewnych rzeczy się nie miesza!

To mi do nich nie pasowało. Ale czemu ja się tym tak przejmuję? Przecież mam własne problemy. Musze powiedzieć w końcu mamie, że potrzebuje nowych podręczników. Pewnie nie będzie zachwycona.
Wysłałam cię do szkoły, a ty jeszcze podręczników potrzebujesz?! Może zeszytów i długopisów też?
Prawda? Co za rozrzutność! Jak możesz to robić swojej matce!

(...)
-Cześć…- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Billa.
-Hej- odpowiedziałam patrząc w ziemie.
"Shrek, ja w dół patrzę!"
 

-Co tam słychać?- powiedział siadając koło mnie na ławce. Czułam się dosyć niezręcznie w jego towarzystwie. Wiedziałam co przed chwilą robił i nie byłam zadowolona.
I MUSIAŁAM mu to jakoś dać do zrozumienia.

-Jakoś leci. A was czemu nie było w szkole?
-Jak by ci to powiedzieć… są ważniejsze rzeczy nisz szkoła.
Szkoła to rzecz niszowa.

-Na przykład siedzenie na dworze i biorąc dragi.- mruknęłam pod nosem
Mikan, sorry, masz bliżej... możesz sięgnąć do schowka i wyjąć The Topór? O. Dziękuję ci.
Jeszcze szmatka i pasta polerska... *bierze się do roboty*
*biegnie za Dzidką, w pośpiechu odpalając papierosa od filtra*

tak, ze Bill mnie nie usłyszał i spytał czy mogę powtórzyć to co powiedziałam. Ja natomiast podniosłam się z miejsca, złapałam go za ramię i powiedziałam:
-Oby nie wydało się to co robicie.- po czym odeszłam [zabierając ze sobą aureolę] zostawiając go samego.
Strzepnęłam jeszcze ze stóp symboliczny proch z symbolicznego procha.

***
Następnego dnia dwaj bracia pojawili się w szkole. Jednak coś było nie tak. Żaden z nich nie odzywał się do mnie. Kiedy powiedziałam „Cześć” na przywitanie to udali, że nic nie słyszeli.
Znaczy się, prezentują klasyczny foszek?
Wolą unikać z nią kontaktów. Za dużo o nich wie, trzeba ją odstrzelić, lepiej, by podejrzenia nie padły na nich od razu.

Poczułam się z tym źle no, ale skoro się nie odzywają to nie… łaski bez. Nie wiem nawet czemu zaczęłam na historii pisać piosenkę o miłości.
My też nie wiemy. Ani śmiemy się domyślać, nie, dziewczyny?
Kurczę, nie wiem. Ja na historii zwykłam przysypiać, historyczka przez 45 minut nie zmieniała tonu głosu.

Nigdy wcześniej o tym nie pisałam.
Nawet będąc ze swoim pierwszym chłopakiem?
Wtedy jeszcze nie wiedziała, że to nie jest tru laf.

Kiedy dochodziłam do drugiej zwrotki wychowawczyni wyrwała mnie z mojego cudownego zajęcia.
Bezczelna, jak tak można?!

-A co ty tam piszesz?- spytała i podeszła by mi zabrać kartkę. Kiedy zmiarkowałam się co za chwile się stanie szybko wzięłam ją do ręki i zgniotłam.
-Proszę mi to oddać.- Ja natomiast w cale nie chciałam jej oddawać.
Natomiast nauczycielka w jardy jak najbardziej chciała zabrać.

Kiedy nauczycielka wyciągnęła rękę po moją własność nie zastanawiając się włożyłam kartkę do buzi i ją połknęłam.
GLURP. Niezła, tylko trochę jedzie tuszem.
A gdyby schowała do kieszeni, to co, doszłoby do rękoczynów?

Nauczycielka spojrzała na mnie jak na wariatkę, ale ja nie chciałam by zaczęła czytać coś co należy tylko i wyłącznie do mnie. Teksty, które pisałam były cząstką mnie i mogłam je pokazać tylko zaufanej osobie. Wiedziałam, że jeżeli przeczytałaby je na głos to uczniowie nie daliby mi żyć.
Ja to wszystko rozumiem. Naprawdę. Sama bym się podobnie czuła. Ale też i dlatego nigdy nie tworzyłam osobistych tekstów na lekcjach.

-Wydaje mi się, że lepiej by było gdybyś zamiast pisać miłosne listy do Kaulitza zajęła się lekcją.- tym razem to ja spojrzałam na nią jak na wariatkę.
Na lekcji zająć się lekcją? Śmiechu warte.
Jakaś idiotka z tej nauczycielki, nie?

Klasa wybuchła śmiechem
-Słucham?
-To co słyszałaś… Skoro tak bardzo interesujesz się Kaulitzem to bardzo proszę po lekcjach się umówić…
Great plan! Dlaczego ja na to nie wpadłam?!
Bo nie jesteś niemiecką nauczycielką?
"Ajns, cwaj, draj - links und wache marsz!" wrzasnęła Szpro, smagając się palcatem po wysokich cholewach.

-A dlaczego niby miałabym interesować się Billem? Na jakiej podstawie pani wnioskuje, że on mi się podoba? Ach no tak… oczywiście powiedział pani to ktoś z pańskich pupilków. Jakże by inaczej.- Wstałam i zaczęłam się pakować.
Noooo, mamy pyskatą Mary Sue w akcji! *wyciąga pompony*
Oczywiście, jak zwykle musieliście rozmawiać o mnie! - stwierdziła wzdychając i przeklinając swój los.
I zaczyna się pakować. Hehe. Uderz w stół itd.?

Stojąc przy drzwiach powiedziałam.- Co to za szkoła? Tutaj atmosfera panuje gorsza niż w więzieniu.- po czym wyszłam z klasy trzaskając drzwiami.
Po tych smutnych, przepełnionych żalem słowach, wszyscy zamyślili się głęboko nad swoim dotychczasowym zachowaniem. Och, dlaczego nikt wcześniej nie uświadomił im tej bolesnej prawdy?
No. ALE im powiedziała!
A jaką ma skalę porównawczą, skoro wie, że jest gorzej niż w więzieniu!

Miałam dosyć tego, że wszyscy wmawiali mi, że chodzę z czarnowłosym chłopakiem.
Wcale przecież nie miał aż tak czarnych włosów!

To wszystko przez to, że wtedy przed szkołą spytałam co od nich chcą.
Jak w podstawówce. Pokaż się w czyimś towarzystwie, zaraz usłyszysz "zakochana para".
MS+BK=WSSM. Ach, te słodkie czasy w trzeciej A....

Nie żałowałam tej decyzji, ale może warto było to wtedy przemilczeć.
Na Bora, zdecyduj się!

[BoChaterka wspomina swojego chłopaka, który z powodu prześladowań za wygląd, rzucił się z wieżowca. Udaje chorą, przez tydzień nie chodzi do szkoły]

Niestety nadszedł dzień, w którym trzeba było iść do szkoły. Ten dzień wybijał właśnie jutro.
BIM BOM!
I po zębach.

***
Usiadłam na moim ulubionym parapecie. Miałam z niego dobry widok na to co się dzieje na dworze.
Miałam nawet uszykowaną miękką poduszeczkę. Przesiadywałam tam naprawdę często.
Po latach, miejsce to oznaczono pamiątkową tabliczką jako "miejsce dumania i rysowania Mary Sue-Ellen".
Ale nie tej z "Dallas".

Wyjęłam mój blok rysunkowy i zaczęłam malować to co dzieje się za oknem. Rysowałam bardzo szczegółowo jednak coś mnie rozpraszało.
No to malować czy rysować? W szkole mnie uczono, że to jednak różne czynności.
Jest zdolna. Robi i to i to, jednocześnie.
Kobita orkiestra!

Czułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie zauważyłam. Chwilę później usłyszałam „Uważaj” po czym wylądowałam na podłodze. Dostałam czymś w głowę.
Albo jest wyjątkowo mało spostrzegawcza, albo wróg był wyjątkowo malutki.

Widziałam wszystko podwójnie.
Yeah, I've been there before. It's called 'flashback'.

Usłyszałam za sobą jakąś kłótnie. Po głosie mogłam tylko rozpoznać, że jeden chłopak to Michael, drugiego nie kojarzyłam. Nieznajomy uderzył Michaela w twarz… chyba w twarz… sama nie wiem bo miałam rozmazany obraz.
W twarz? W TWARZ?!
Potem okazało się jednak, że nie była to twarz, a zgoła coś innego.

-Nic ci nie jest?- Spytał nieznajomy.
-Trochę kręci mi się w głowie.
-Zaprowadzę cię do pielęgniarki.
-Nie dziękuję pójdę sama.- Powiedziałam trochę wystraszona. Bałam się, że to jakiś chłopak z bandy.
-Nie pozwolę ci iść samej. Chłopaki na pewno by tego nie chcieli.
-Chłopaki? Niby kto?
-Bill i Tom.- Odparł nieznajomy.
-A mogę wiedzieć kim ty jesteś?
Zesłali mnie, przecież to oczywiste.

-Jestem Andreas. Bill nas ze sobą zapoznawał.
Tylu ma tych znajomych, że trudno się połapać.

-Ach no tak. Skąd wiesz, że by tego nie chcieli? Przecież mnie nie lubią.
-Lubią cię tylko są lekko obrażeni, że ich zostawiłaś. Mieli piekło przez cały tydzień.
Zamiast dać się spokojnie prześladować, żeby oni mogli od tego odpocząć, nawiałaś.

Chociaż i tak codziennie mają. Wyzywali Billa od lesbijek. [to ci straszna inwektywa!] Bill chciał się z nimi bić, ale powiedzieli, że dziewczyn nie biją [więc skwapliwie skorzystał z okazji i jednak nie wyskoczył na gołe klaty], ale za to Toma pobili i to dosyć mocno. Nie było łatwo, a ty byłaś przy tym nieobecna… uciekłaś.
A co, miała ich trzymać pod łokcie?
Raczej wziąć to na klatę. Swoją.

-Wiem, że nie powinnam była uciekać, ale po prostu zapomniałam o nich…[mam bowiem pamięć jak jętka jednodniówka]. Wiem, że jestem egoistką… przepraszam. Po za tym oni nie odzywali się do mnie wcześniej.
Tak, ucieczka w obronie własnej to skrajny egoizm. Że też takie selfish sluts ziemia nosi!
Najlepsze, że wcześniej to bliźniaków nie było w szkole. I całe prześladowanie Ellen wzięła na siebie. A teraz, gdy przypadło to w udziale braciszkom, jest płacz i zgrzytanie zębów.

-To nie mnie powinnaś przepraszać. Nie odzywali się do ciebie bo się bali, że ich wydasz. Bali się, że powiesz o narkotykach.
-Bali się, że ich wydam? Dobrze wiedzieć.-
-"Ha!" - pomyślała,lekko odzyskując rezon. -"Mam na nich haka!"

Wstałam zdenerwowana szybkim ruchem (ten szybki ruch był strasznie stresogenny) po czym zrobiło mi się ciemno przed oczami i gdyby nie Andreas to bym upadła.
Andreas nie słuchał mnie kiedy mówiłam, że nie chcę iść do pielęgniarki. Zaprowadził mnie prosto do gabinetu pielęgniarskiego. Piguła natomiast stwierdziła, że mam urojenia i zmyślam by nie pójść na chemię.
Matko, nawet pielęgniarka jest w zmowie. A pomyśleć by można, że poza swój gabinet nosa nie wyściubia.
To chyba niezbyt kanoniczne, pielęgniarka powinna trzymać sztamę z uczniami.
I trzyma. Przeciwko naszej świętej boChaterce!

Na lekcję przyszłam [depcząc] po dzwonku [przechodząc] przez wykład pielęgniarki. Przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam w ławce. Obraz mi się trochę ustabilizował, ale i tak nie było idealnie. Znowu czułam jak ktoś na mnie patrzy.
Weszła do klasy z raną na głowie
O ranie na swej głowie nieprędko się dowie
Tylko się każdy gapi, tylko się każdy gapi i nic!


Spojrzałam w bok. Moje oczy napotkały wzrok czarnowłosego. Chłopak szybko popatrzył w inną stronę. Przez ten krótki moment dało się wyczytać z jego tęczówek, że się martwi.
Ze źrenic, że chyba mu się podobam, a z białek, że długo ślęczy przed kompem. Z potylicy natomiast nie dało wyczytać się nic.
No i zdecydowanie miał zapalenie spojówek.

Wyjęłam mój rysunek, który nie pozwolono mi dokończyć na przerwie i zaczęłam go kończyć.
Fajnie jej. Siedzi sobie na lekcji, rysuje, a tak narzekała, że jej żyć w tej szkole nie dają.
No, nie pozwolono jej siedzieć na parapecie...

Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Co jakiś czas kładłam się na ławce by nie popłakać się z bólu. Dlaczego ta szkoła musiała być taka okrutna? Dlaczego nie mogło być normalnie?
Dlaczego nie mogę wyciągnąć sztalug i iść na całość?!
*wizualizuje strip-tease przy sztalugach. W klasopracowni chemicznej. Disturbing*

Po lekcji wszyscy zaczęli wychodzić z klasy. (niesamowite! nikt nie chciał zostać?) Bill trochę się ociągał. Ja nie byłam w stanie wstać. Kręciło mi się w głowie. Przy drzwiach czarnowłosy spojrzał na mnie. Wstałam powoli z krzesła. Spakowałam się i wykonałam jeden krok do przodu, a następnie straciłam przytomność.
Obudziłam się w moim łóżku. Dotknęłam głowę ręką, która była cała obandażowana.
Dostała w głowę, a obandażowali jej rękę?
Obandażowali najbardziej wystające i chwatit. Uwierz mi, mogło być gorzej.

(...)
Ktoś zadzwonił do drzwi. Mama wstała by zobaczyć kto niepokoi nas o godzinie tak później porze. Było już po 21. Po kilka minutach mama przyniosła mi kopertę, a w następnej kolejności wyszła bez słowa z mojego pokoju. Zdziwiona otworzyłam to co mi dała. W środku była kartka.:
Dzieffczynko Billusi mam nadzieję, że bardzo ucierpiałaś na zdrowiu. Jak wrócisz do szkoły to musisz nam powiedzieć jakie to uczucie dostać z całej siły kijem bejsbolowym w głowę. Już nie mogę się doczekać tego sprawozdania.
Po tym tekście zalałam się łzami. Dlaczego oni mi to robili?
Jestem pełna podziwu, że prześladowcom tak się chce.
Głupi ci prześladowcy, tak dawać do ręki dowód, że to oni prześladują. Czuję absmak.

***
Następnego dnia obudził mnie dźwięk mojej komórki. Dostałam sms’a od nieznajomego mi numeru. Treść sms’a brzmiała:
Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? Jeżeli czegoś ci brakuje to napisz. Bill
Bez problemu mogłam stwierdzić, że Bill jest cudowny.
Tak. Trochę zazdroszczę tego stanu umysłu, w którym po jednym SMS-e stwierdza się, że chłopak jest cudowny.
A mnie zastanawia co innego. Bill bez trudu zdobył numer telefonu Ellen (jak, skąd?) (z konta na naszej-klasie przecież!). Co, jak wiemy, nie udało się gangowi Michaela-Olsena, musieli się posiłkować karteluszkami. Słaby ten gang!
Zaprawdę, powiadam Ci, gang ten jest słaby i daremny.

Jedyną rzeczą, a raczej osobą, której mi brakowało to Bill. Nie znaliśmy się rewelacyjnie, ale bardzo lubiłam być w jego towarzystwie. Nawet na lekcji gdzie siedział kilka ławek ode mnie, zapominałam o moich problemach.
Bill rozsiewał wokół siebie cudowny znieczulacz.
Przepoconych adidasów.

Jednakże wolałam nie pisać mu, że chciałabym by siedział w tej chwili obok mnie.
Odpisałam:
Czuję się świetnie i dzięki, ale wszystko mam. Do zobaczenia jutro w szkole.
O, gramy nieprzystępną! Jakie to uroczo wiktoriańskie.
I wcale kilka dni wcześniej nie stwierdziła, że na przyjaźń się nie zanosi.

Odłożyłam telefon na półkę i zeszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie.
Fuckyeah!

Po porannych czynnościach [double fuckyeah!] usiadłam na moim ulubionym fotelu w kącie mojego pokoju i zaczęłam myśleć nad nową piosenką.
"Powinna mieć dźwięki" - uznałam. Po namyśle dodałam: -"Słowa w sumie też by się jakieś przydały".

Nie mogłam się skoncentrować, bo po głowie chodził mi uśmiech młodszego bliźniaka.
Póki tkwił na ustach, nie przeszkadzał mi aż tak bardzo. Ale gdy przesunął się na uszy, zaczął być irytujący.
Poza tym powodował straszne swędzenie.

W końcu odłożyłam zeszyt i poszłam po blok rysunkowy. Skoro nie szło mi pisanie to z malowaniem może będzie lepiej. Oczywiście w finale okazało się,że narysowałam bliźniaków.
Rysowała w malignie? Z zamkniętymi oczami? Siła wyższa ją prowadziła?
Napisała ich w formie ikony!

Zrezygnowana rzuciłam się na łóżko i zaczęłam patrzeć w sufit z braku pomysłów.
Sufit wywalił na nią jęzor.

Ostatecznie postanowiłam, że pogram sobie na gitarze.
Boru, chrzamocze się po tym pokoju jak doppler z propellerem!
Ciutnie jak my nad tą analizą :)

Grałam różne melodie wymyślone przeze mnie.
Melodie wymyślone przeze mnie są najlepsze do grania. Po co wprawiać się jakimś tam Hendrixem. Czy Slashem.
Slash też grywa melodie wymyślone przez nią. Hendrix grał te wymyślone przez jej babcię.

Moje zajęcie trwało do godziny15, kiedy przyjechała ciocia. Zdziwiłam się kiedy ją zobaczyłam, ponieważ mieszkała w Polsce.
I w związku z tym nie mogła przyjechać do Niemiec...?
W 1981 roku uciekła z kapitalistycznego piekła do Warszawy i poprosiła o azyl.

Zaprosiłam ją do salonu, a następnie zaparzyłam kawę. Kiedy usiadłam obok niej spytała:
-Co u ciebie słychać? Jak w szkole? Znalazłaś sobie chłopaka?
-Wszystko dobrze, a chłopaka nie mam i go jakoś specjalnie nie szukam…
-Och, Ellen, Ellen…
Kiedy ciocia wymówiła moje imię nasunęła mi się pewna myśl. Dlaczego skoro jestem z Polski to mam Niemieckie imię? Przecież to się nie trzyma kupy.
Dlaczego, skoro jestem z Polski, mam imię pochodzące z greki? To też się nie trzyma kupy!
Matko jedyna, moje jest hebrajskie *stwierdza w osłupieniu*
[Ellen idzie do parku, gdzie widzi "bliźniaków z kolegami i jakąś dziewczyną, którą Bill obejmował w pasie"]

W tym momencie moja mina musiała wyglądać lekko dziwnie.
Pewnie tak KLIK

(...)
Na WOSie było coś o prezydentach. Z połową rzeczy, które mówiła nauczycielka nie zgadzałam się w 100%
Bo to nie byli prezydenci?
To byli łże-prezydenci!

, ale wolałam milczeć by znowu nie zostać ośmieszoną.
Poza tym trochę mi się mylili prezydenci z premierami, a ci - z kanclerzami.

Bliźniacy jednak nie popierali mojego zdania i wykłócali się z nauczycielką, której puszczały po woli [i ochocie] nerwy. Nie powiem, że nie bo dobrze im szło. Nauczycielka po pewnym czasie się tak wkurzyła, że wysłała Billa do dyrektora przy czym wyzywała go [dyrektora?] w dosyć niesympatyczny sposób. W tym momencie zdenerwowała mnie i to mocno.
-Niby za co on ma iść do dyrektora?! Za to, że mówi prawdę?!
-Ty też chcesz iść do dyrektora?
-Z miłą chęcią. Może dyrektor będzie jedyną normalną osobą w tym gronie pedagogicznym.
Rób tak dalej, a na pewno zyskasz sympatię i szacunek grona.
Oho, rozpoznaję ten motyw, Harry Potter też miewał szlabany u Umbridge za głoszenie prawdy o Voldemorcie.
Chcesz powiedzieć, że w demokratycznych Niemczech nauczają Jedynej Słusznej Prawdy, niekoniecznie zgodnej z rzeczywistością?
Oczywiście. Germańscy oprawcy, zawsze to powtarzam. Aczkolwiek przeważnie z rozmarzeniem.

[Ellen pałająca oburzeniem, przeprowadza rozmowę umoralniającą z dyrektorem, a dyrektor, z niemałymi oporami, z nauczycielką. Na przerwie boChaterka zalewa się łzami i wspomnieniami o byłym chłopaku.]

Poczułam, że ktoś stoi obok mnie.
"Poczułam, że ktoś ściga mnie oczyma -
podniosłam wzrok - to ty, ten sam, ten sam!"

-Cześć… dzięki za to co zrobiłaś na WOSie… jesteś świetna…- mówił Bill.
Tutaj niech się specjalistki wypowiedzą - w Niemczech jest WOS?
Ta. A na polskim właśnie biorą Mickiewicza.

Odwróciłam głowę w jego stronę, a on w tym momencie urwał patrząc na mnie z troską.
-Ej, czemu płaczesz? Stało się coś?
Nic nie odpowiedziałam. Popatrzyłam w jego tęczówki i kolejne łzy wyleciały z moich oczu.
TRYSK! TRYSK!
Za łzami wyleciały też i oczy.
"Pozor, pozor, budu triskat!" [kwadracik poproszę!]

Wytarłam szybko ręką mokre policzki [o masz, po powyższym linku się mi bo kojarzy] i uśmiechnęłam się.
-Nie dziękuj, bo nie ma za co.- Wychlipałam.
***
Ze szkoły wyszłam zamyślona. Irytowało mnie to kim była dziewczyna, którą obejmował czarnowłosy.
Kim też mogła być, zastanówmy się? "Kisielem z żurawin? Kluczem dzikich gęsi? Cnotą utraconą u źródła przez cycatą córkę młynarza?"
¿Quién es esa niña? Who's that girl? Señorita, mas fina, who's that girl?

Ewidentnie się zakochałam. Może to dlatego, że Bill przypominał mi mojego byłego. Tja, to dopiero mi miłość. Szłam przed siebie rozmyślając. Nie usłyszałam nawet, że ktoś mnie woła. Dopiero dwie osoby, które zaczęły iść po moich obu stronach sprowadziły mnie na ziemię.
Szarpiąc za nogawki i robiąc uniki przed kopniakami.


-Gdzie ty się tak spieszysz?- Zapytał dredowaty.
O, przyjaciel wesołego diabła! Dredowaty, durnowaty, reperuje stare graty!
Z Czarnowatym my są braty, zwą nas Białe Chude Klaty.

-Ja? Ja się nie spieszę po prostu zamyśliłam się.
Jak myślę, to zapycham jak z motorem w tyłku. Wy tak nie macie?

-To skoro się nie spieszysz to idziesz z nami.- Powiedział i obydwoje złapali mnie za ręce ciągnąc nie wiadomo gdzie.
-Gdzie wy mnie ciągniecie?
- Za obraz, no przecież! - oburzyły się pająki.

-Do nas do domu.- Odpowiedział Bill.
-Ale po co?
-Zobaczysz.- Po czym obydwoje wyszczerzyli się.
Nie wiem, jak państwa, ale mnie w tym momencie przeszył dreszcz.
A moja pamięć namolnie nasuwa mi obraz z filmu "Gdzie jest Nemo" - gdy Żarło zaprasza Marlina i Dory na "małe dyskretne spotkanko".

Czarny wziął mnie pod rękę i zaprowadził do swojego pokoju. Usiedliśmy w trójkę na łóżku i patrzyliśmy na siebie.
Co za mimozy.
Usiedli na łóżku i nie wiedzą, co dalej. Ojej.
- Bo wy macie te probówki, nie?

Nie wiedziałam o czym z nimi gadać, na szczęście Tom zaczął mówić:
-Mój brat opowiadał mi, że piszesz piosenki. Wiesz o tym, że Bill też pisze?
-Naprawdę?- Spytałam patrząc z zaskoczeniem na czarnego.
Bo któż śmie zajmować się zajęciem zarezerwowanym dla Marysi?!

-No tak… bo widzisz my tak jak i ty chcemy mieć swój zespół. Tom gra na gitarze, a ja piszę teksty.
Jak w Bravo Girl. Jesteś nielubiana w szkole, wyśmiewana, poniżana? Drobiazg. Zostaniesz gwiazdą i wszystko się zmieni.

Tom poszedł do swojego pokoju po gitarę. Jego brat nadal siedział na łóżku i przyglądał mi się. Nie lubiłam jak ktoś mi się uważnie przyglądał, ale jemu mogłam to wybaczyć.
Kiedy przyszedł Tom zaczęli prezentować swoje talenty. Bardzo mi się podobała ich muzyka, lecz do ideału im troszkę brakowało.
Słyszycie, Kaulitze? Za mało się staracie, powiedziała ekspertka.
Nie od dziś wiadomo, że nikt nie dorówna Mary Sue. Już dziecięciem będąc zdradza objawy geniuszu - w tym przypadku geniuszu muzycznego.
I plastycznego. Nie zapominajmy o tańcu siedmiu zasłon przy sztalugach.

Po prezentacji, przez najbliższe kilka godzin się wygłupialiśmy. Bawiliśmy się świetnie do czasu kiedy weszła dziewczyna, która od dwóch dni nie daje moim myślą [ommm - przyćpała buddyjskiej ascezy Szpro] spokoju.
-Cześć jestem…
Nazywają mnie Czcią.

-Wiem kim jesteś.- Przerwała mi.- Jesteś Ellen.
-Skąd wiesz?
- Wszyscy wiedzą. Masz odkrytą ścianę na fejsie.

-Ach… w tym domu bardzo dużo się o tobie mówi.- Dziewczyna spojrzała na młodszego bliźniaka, który się zaczerwienił.- Nie wiem czy wiesz, ale jestem kuzynką tych dwóch szajbusów.
Po tej informacji pozwoliłam sobie na duży uśmiech.
Stopień pokrewieństwa ją uratował. Inaczej BoChaterka pozwoliłaby sobie jedynie na niechętny grymas.
Albo w ogóle pogrążyłaby się w otchłani rozpaczy.

Przez resztę dnia, a raczej do godziny 20 w czwórkę rozmawialiśmy na miliony tematów.
Uwielbiam te opkowe uściślenia czasu. Bo jeszcze ktoś by zakwestionował.
Dobrze, że policzyli tak skrupulatnie.

[Nawet niecny Michael nie może się oprzeć wdziękom Elusi i proponuje jej, żeby została jego dziewczyną. Elka unosi się świętym oburzeniem, a resztę załatwia Bill, który z miejsca deklaruje, że to on jest jej dziew... eeee... chłopakiem.]
***
Byłam taka zszokowana. Odeszliśmy w trójkę od Michaela. Przez całą drogę szłam z Billem za rękę. Byłam taka szczęśliwa.
Zszokowana i szczęśliwa. Wytrzeszcz oczu, ale banan na twarzy.
O tym mówisz?

-Co to za idiota. Co ona sobie w ogóle myśli? Co, że raz może napuścić na ciebie całą swoją bandę, a na drugi dzień kiedy cię poprosi o chodzenie to rzucisz mu się na szyję?- Mówił Bill cały spięty.
Zapamiętajmy ten głos rozsądku u Billa. Za chwilę mu się odwróci.
Uderz w Sue, a Kałlice się odezwą ;)

[W domu Ellen jesteśmy świadkami ognistej scysji, gdyż mamusia okazuje się osobą mało tolerancyjną wobec pomalowanego chłopaka, co niezmiernie mierzi naszą boChaterkę.W szale uniesień pakuje plecak i wynosi się z domu. Zdążywszy jednak obiecać, że wróci za jakiś czas :)]

Szliśmy ulicą w ciszy. Zastanawiałam się gdzie będę przez najbliższe dni spała. Nie zauważyłam jak doszliśmy do domu Kaulitzów.
Przez całą drogą miała zamknięte oczy. Na świat też jej się nie chciało patrzeć.
Świat nie kochał Billa. Świat obsysał.

[Mamusia bliźniaków, oczywiście całkowite przeciwieństwo mamusi Ellen, proponuje jej nocleg]
Mamusi BT, marzenie wszystkich aŁtoreczek - mama TAKICH chłopaków musi być zajebista, wyrozumiała... Nigdy nie czepia się o oceny, o nie posprzątany pokój, o to, że synowie przyprowadzają na noc jakieś podejrzane, pryszczate smarkule...

(...)
Bill zawołam mnie na śniadanie. Usiadłam i zaczęłam jeść jajecznicę. Była bardzo dobra. Z tego co się później dowiedziałam robił ją Bill, więc musiała być smaczna.
Nie mamy co do tego żadnych wątpliwości!
Mam nadzieję, że nie poszedł w stylówę Gesslerowej i związał włosy, gdy ją robił.
Eee tam, widziałaś jaką ma fryzurę. Przecież tam nic nie ma prawa odpaść. Przez najbliższe 10 lat.

(...)
Weszliśmy do szkoły. Po drodze spotkaliśmy Andreasa. Chłopaki bardzo zawzięcie ze sobą rozmawiali stojąc do mnie tyłem.
Jak widać, są bardzo dobrze wychowani.

Nagle poczułam, że ktoś zasłania moje usta ręką. Usiłowałam coś wykrzyczeć, ale oczywiście moi towarzysze mnie nie usłyszeli. Ktoś zaciągnął mnie do kabiny w męskiej toalecie. Owa osoba odwróciła mnie do siebie przodem i złapała mocno za nadgarstki.

[Ten ktoś, to oczywiście Michael. Wyznaje Ellen miłość i przy okazji ściąga z niej ciuchy.]
Ciekawe, jak to robi - albo puścił jej nadgarstki, albo robi to zębami. W obu przypadkach nietrudno jest się obronić.

Chłopak jednak nie reagował na moje prośby. Kiedy zdjął mi bluzkę zaczął majstrować przy moich spodniach.
W tych niemieckich szkołach mają cholernie wielkie kabiny w toaletach.
Oni to na stojąco robią? Bo jeśli tak, to jednak nie rozumiem, czemu panna nie dała mu kopa w krocze.

Robiło mi się słabo. W moich oczach pojawiły się łzy. Chciałam się zakopać pod ziemię.
Kuźwa, zamiast dać mu w czułe miejsce, to ją wstyd ogarnia! Jeszcze niech się schowa w kąciku i pochlipuje cichutko.
I przeprosi, że go sprowokowała. Geez!

(...)
-Nie pozwolę ci zmarnować sobie życia.
-Ale to ty mi je zmarnujesz. Zostaw mnie.- Wyjęczałam po czym drzwi od kabiny otworzyły się, a w nich stanęli Kaulitzowie.
Patrzyłam na nich z wielką ulgą, chociaż wzrok Billa wywołał u mnie gęsią skórkę.
-Już cię tu nie widzę.- Warknął wściekle Czarny do obłapującego mnie chłopaka.
-Kaulitz spadaj bo ja mam tutaj teraz świetną zabawę z moją dziewczyną.
-Twoją? No ciekawe bo mi się wydaje, że ona jest ze mną.
-Dałeś się wrobić laleczko.
Bill nie wytrzymał i złapał go za kołnierz po czym wyrzucił go z toalety.
O, czyli jak chce, to potrafi!
Ale dopiero, gdy się przestraszył, że ktoś go wali po rogach.

Szybko założyłam ubrania, które zostały ze mnie brutalnie ściągnięte.
Kiedy wrócił Czarny spojrzał na mnie cały czas zły. Milczał co sprawiało mi większy ból niż jakby zaczął na mnie krzyczeć.
-Bill ja… przepraszam. Ja nie chciałam by tak wyszło, ale on mnie nie chciał puścić. Mam nadzieję, że nie uwierzyłeś mu w to co powiedział?
Ja pierniczę - odezwała się wytwornie Szpro.: -Ona naprawdę przeprasza za próbę gwałtu!
A tu stała się rzecz nieoczekiwana - Bill uwierzył!

Chłopak dalej na mnie patrzył i nic nie mówił.
-Bill.- Wyszeptałam.
Chłopak podszedł i przytulił mnie.
-To ja powinienem cie przepraszać. Powinienem pilnować ciebie jak oka w głowie. Kiedy się zorientowaliśmy, że cię nie ma nawet nie wiesz jak się wystraszyłem.
Dlaczego niby? Może znudzona poszła do szatni?

To wszystko moja wina. Chociaż Michael ma rację.
-Rację?
-Nie wiem co ty we mnie widzisz. Przecież ja faktycznie mam dylemat z kolorem lakieru do paznokci.
Kaman, wspólnota zainteresowań to pies?!

Wymieniliśmy w trójkę krótkie spojrzenia po czym wybuchliśmy wszyscy śmiechem.
Gratulacje dla aŁtorki, za umiejętne rozładowanie pełnej napięcia sceny.

Nie wyobrażam sobie jak wyglądałoby moje życie bez tych dwóch świrów. A już najbardziej bez tego jednego.
- Dwóch, nie ograniczaj się. Smakowity trójkąt jest smakowity! - wrzasnęła Szpro i uświadomiła sobie, że rozważa trójkąt z Kałlicami.
*Czule gładząc Szpro, scenicznym szeptem dodaje* - Państwo wybaczą koleżance. Jest już bardzo późno i koleżanka Szpro udaje się na spoczynek.

***
[Bill oznajmia Ellen, że chce wziąć udział w konkursie młodych talentów]

(...)
-Na pewno wygrasz.- Oznajmiłam i pocałowałam go w policzek. Chłopak uśmiechnął się i przytulił mocno.
Tom patrzył na nas i uśmiechnął się pod nosem. Nie pomyślałam, że może jest mu ciężko tak patrzeć jak okazujemy z Billem sobie uczucia.
Oj, ciężko mu! Okulary do dali zgubił, zapalenie spojówek nieleczone...

Z tego co wiedziałam miał jedną dziewczynę i to jeszcze taką wredną
Oczywiście, wszystkie dziewczyny, poza Mary Sue, są wredne.
No a jakie mają być, skoro nie są Mary Sue?!

Było mi go żal, ale miałam nadzieję, że niedługo znajdzie sobie sympatyczną wybrankę serca.
Ej, ja myślę, że jakbyś poprosiła, to Bill by się podzielił. Taka fajna z ciebie boChaterka.

[Dwa gołąbki się migdalą, ale...]
-Bill, nie.
-Czemu? Tak źle całuje?
-Dobrze całujesz, ale nie chcę.
-Nie chcesz?- Spytał przyglądając mi się uważnie.
-Nie teraz.
-Oczywiście. Jak Michael cię całował to siedziałaś spokojnie i pozwalałaś by to robił, a mi nie pozwalasz mimo, że jestem twoim chłopakiem.- Zszedł ze mnie i stanął przed oknem.
Odpalam kolejnego papierosa. Obwinianie dziewczyny o to, że ją obmacał facet to szowinizm, maczyzm i siusiakizm!
Bill ewidentnie żąda czegoś, co kiedyś w pismach typu Bravo, opisywało się jako "dowód miłości".

-Bill nie gniewaj się.- Podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy.
-Nawet nie wiesz jak mi jest ciężko. Michael od początku szkoły poniża mnie i mojego brata razem z swoją bandą. Teraz rywalizuję z nim o ciebie. Ty nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy i źle mi z tym, że Michael robi wszystko by mi ciebie zabrać, a ja nie wiem czy ty na pewno jesteś pewna, że chcesz właśnie mnie.
Tak. Nie ma wątpliwości, że może woleć Michaela.
Jak się tak Billowi poprzyglądam, to w sumie mu się nie dziwię.
Jaka miągwa z tego Billa!

Zaczęły się występy. Było 10 uczestników. Bill śpiewał cudnie, ale niestety to pewien raper zajął pierwsze miejsce, a Czarny drugie, ale dla mnie i tak on był wygrany.
A raper był biały i rapował o tym, jak strasznie i źle jest w USA.
Ewentualnie...

Postanowiłam, że dzisiaj wrócę do domu. Podziękowałam wszystkim Kaulitzom za „przechowanie” mnie, a następnie poszłam do mojego mieszkania.
Królewna MarySójka i siedmiu Kałlicutków!

Kiedy weszłam do domu, mama siedziała w kuchni przy stole.
Bardzo twórcze zajęcie, pewnie jeszcze gapiła się tępo przed siebie i, używając języka z opkolandii, nic nie robiąc?

Zdjęłam kurtkę i chciałam iść do swojego pokoju, lecz mama zawołała mnie kiedy byłam na schodach.
No jasne, ani dzień dobry, ani pocałuj mnie w rzyć. Czasem mam wrażenie, że aŁtoreczki piszą "boChaterka", bo się rymuje z "bucerka".

Weszłam do kuchni. Mama wskazała krzesło naprzeciwko siebie. Usiadłam na nim i spojrzałam w milczeniu na mamę.
-Gdzie byłaś przez tyle czasu? Martwiłam się.
-Nie ważne.
Nie interesuj się, szpiclu jeden! Kociej mordki dostaniesz!

-Niech zgadnę byłaś u tego… no wiesz u kogo.- Mama najwyraźniej nie wiedziała jak określić mojego chłopaka.
-O Billa ci chodzi?
-No może o Billa nie wiem. To byłaś u niego?
-Może byłam.
-Czyli byłaś. Po raz pierwszy uciekłaś z domu.
I mamunia nie szukała, nie obdzwaniała, nie zawiadomiła policji, nie dała znać szkole?
Dyć po co? Obiecała, że wróci.

[BoChaterka strzela mamie gadkę umoralniającą, że przecież nie wygląd się liczy, tylko charakter, ale nie z mamą te numery.]

-Zauroczyłaś się i pleciesz bzdury. Teraz masz różowe okulary na oczach, zobaczysz, że jak minie ten okres to odwidzi ci się i sama stwierdzisz, że to jest dziewczyna.
Mama wie o czymś, o czym my nie wiemy???
Jeśli tak, to wolę odpędzić sprzed oczu wizję, jak się dowiedziała.

-Jak możesz tak mówić.- Dopiero co weszłam do domu, a już ta kobieta doprowadziła mnie do płaczu.
Mogła poczekać ten dzień, dwa.

Wstałam i pobiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam intensywnie płakać w poduszkę.
Poduszka intensywnie starała się przyjąć ten potok łez.
Przewróciła tylko oczami i mrugnęła porozumiewawczo do kołdry.

Płakałam przez cały dzień do momentu, w którym usnęłam.
Odliczyłam skrzętnie jeszcze 6 sekund i przestałam płakać.

Następnego dnia mama postanowiła podwieźć mnie do szkoły. Nie byłam z tego szczególnie zadowolona. Kiedy podjechałyśmy na parking mama powiedziała:
-Tylko pamiętaj, że masz z nim nie gadać.
-I tak będę.- Odparłam z oburzeniem.
-Jeżeli nie będziesz słuchała moich rozkazów to może się to skończyć gorzej niż myślisz.
Zaczynam się zastanawiać, jakie były prawdziwe okoliczności śmierci pierwszego chłopca Ellen. Podobny był do Billa... Mamusia Ellen go nie akceptowała... I te jakieś dziwne jej uwagi o nieszczęśniku "myślałam, że ma skrzydła i umie latać"... On na pewno sam skoczył z tego wieżowca?...
Rzeczywiście. Mamusia ma odruchy terminatora.

-Na przykład co? Zamkniesz mnie w piwnicy?
Triple fuckyeah! Zamknij, zamknij!
To już się robi kanoniczne. Jak rurki.

-Nie. Mam inny sposób na ukaranie ciebie.
-Nie rozumiem czemu nie chcesz bym była szczęśliwa, ale okej.
-Chcę byś była, ale on ci nie da szczęścia.
-Mylisz się.- Powiedziałam i wyszłam z samochodu.
Właśnie ze bo będę szczęśliwa! Na złość mamie!

Rozebrałam się w szatni i usiadłam na ławce. Spojrzałam na czubki swoich butów. Wiedziałam, że i tak będę się spotykała z Kaulitzami, jednak bałam się tej kary. Jeżeli to miało być gorsze od zamknięcia mnie w piwnicy to wole nie wiedzieć co moja mamusia wymyśliła.
Dlaczego "gorsze"? Mamusia powiedziała tylko, że nie zamknie jej w piwnicy, tylko wymyśliła dla niej INNĄ karę.
Poza tym są piwnice, których śpiew byłby całkiem miły naszym uszom!
Jeszcze dwa, trzy opka, a nie zejdę do piwnicy nawet po Rowerro!

W tej chwili do szatni weszli dwaj bracia.
-Stało się coś?- Zadał pytanie Bill.
-Mama nie chce bym się z tobą spotykała.- Odparłam zasmucona.
-A ty co na to?
-I tak jej nie posłucham, ale boję się konsekwencji. Moja mama jest do wszystkiego zdolna.
Zdolna do wszystkiego i równie leniwa!

[Dzięki bochaterce (jasne!) do zespołu Billa i Toma dołączają Gustaw i Georg.]

Chłopaki wymienili się numerami, a następnie wszyscy się pożegnaliśmy.
Nasza trójka ruszyła w stronę mojego domu. Bill obejmował mnie ręką w pasie.
Phi, ręką? Ja myślałam, że taki TruLoffer to nogą obejmuje (idąc).
I znów utwierdzam się w przekonaniu, że mogło być gorzej.
No tak.

Pod moim domem pożegnałam się z chłopakami po czym weszłam do domu.
-Masz trzy ostrzeżenia do wykorzystania, po trzecim masz karę.- Powiedziała na przywitanie mama.- Pierwsze właśnie wykorzystałaś.
Przypomina mi się ten dowcip o farmerze i jego żonie, co koń im się potknął trzy razy.

-Super!- Krzyknęłam i poszłam do mojej sypialni.

***
[Bill zaprasza Ellen do siebie na Walentynki.]

Chłopak włączył jakiś film na komputerze. Mimo, że był to horror, nie bałam się bo obok siebie miałam cudownego chłopaka, w którego byłam mocno wtulona. W końcu ten upiorny film się skończył. Nie wiem czy Bill zrozumiał coś z filmu gdyż cały czas na mnie patrzył. W końcu nasze spojrzenia się spotkały.
Bo ona do tej pory zerkała kątem oka.
Od pracowitego zeza nieco łzawiła, ale było warto.

Zaczęliśmy powoli zbliżać do siebie nasze twarze. Bill złączył delikatnie nasze usta.
Wziął swoje, wziął jej i złączył.
Pomyślał z uznaniem, że ten nowy klej naprawdę dobrze trzyma.

Kilka minut później (podczas których trzeba było się zastanowić, co dalej) zaczął rozpinać mój sweterek. Przybliżyłam go do siebie (sweterek?) i zaczęłam całować jego szyję (znaczy się to golf był?) zdejmując mu koszulkę. Ja zdejmowałam koszulkę sweterkowi, a Bill w tym czasie ściągał moje spodnie.

Po jakimś czasie szepnął mi do ucha:
-Kocham Cię i zawsze będę Cię kochał. Nawet jeżeli coś nas rozdzieli to pamiętaj, że będę na Ciebie czekał.
Dżizas, kto w takiej chwili myśli i mówi o rozstaniu?!
Nando. Znaczy, emu. Emo.

Pogłaskałam go po szyi patrząc prosto w jego czekoladowe, nadziewane kremem pistacjowym, tęczówki. Powstrzymałam ślinotok. Pocałowałam go delikatnie w usta. Bill zaczął zdejmować moje koronkowe majtki.
Dobra, dawajta ten kwadracik.
Jeśli się przewidująco wydepilowała, i założyła koronkowe majtki, to dziwię się, że w spokoju przesiedziała cały film.
Nie dość, że musiała oglądać jakiś horror, to jeszcze miała horror w gaciach.

-Bill.- Szepnęłam.
-Tak?
-Bo wiesz… ja robię to pierwszy raz i…
-I jesteś dziewicą?
- Ktoś Ci powiedział?!

-No tak.
-Nie bój się… zrobię to tak, że nie poczujesz bólu.
O, czyli doświadczony jest, hm? Taka sierotka, a z cicha pęk.
Tira-rira! To ON tak sądzi.

Chłopak zdjął swoje bokserki. Przed oczami zawidniał mi ogromny, napęczniały członek Billa. Czarny założył czerwoną prezerwatywę.
Do tego przywdział jeszcze czerwone kabaretki i zachęcająco zakołysał. Biodrami również.

Siedział na łóżku i patrzyła na mnie.
Ta prezerwatywa. Tymi biednymi, czerwonymi oczkami.
Co dwie głowy, to nie jedna.

Pochyliłam się nad nim co sprawiło, że chłopak położył się.
Też się nad nim pochylamy. Oraz pokładamy.
Przypomina mi to instrukcję rozkładania leżaka turystycznego.

Zaczęłam ocierać biodrami o jego męskość.
On zaczął ocierać się kostkami u nóg o moją żeńskość. Prezerwatywa ocierała się smutno o nijakość.

Po krótkim czasie Bill zaczął jęczeć. Te dźwięki były takie słodkie. W końcu Czarny delikatnie we mnie wszedł, pieszcząc kciukiem moje wargi.
Które?
Na tym etapie, to już bez różnicy... chyba.

Było cudownie. Obydwoje zaczęliśmy pojękiwać. Chłopak robił to tak dokładnie (według instrukcji, którą trzymał w ręku) i tak czule.
Tak dokładnie i czule pojękiwał!

Zaczęliśmy się namiętnie całować.
Dopiero teraz? Żaaaaaal.
Oj, ważniejsze sprawy były do załatwienia, tam na dole.
Śniadanie znaczy?

Nie mogłam złapać oddechu. Kaulitz zaczął mocno poruszać swoim członkiem co doprowadzało mnie do obłędu.
Zaczęłam rozsypywać mąkę na podłodze twierdząc, że to piasek pustyni, w którym ukryte są skarby Tutenchamona.

Mój chłopak wstał do pozycji siedzącej.
To już jakaś wyższa forma zaawansowanej bardzo jogi.
Wszystko fajnie, tylko kto ich później rozplącze, ja się pytam!

W tym momencie poczułam, że jest we mnie bardzo głęboko. Jego penis dotknął jakiś mój wrażliwy punkt, po którym zaczęłam jeszcze bardziej jęczeć prosto do ucha Billa.
I po punkcie! A taki był fajny!
Ale przynajmniej jednorazowo się przydał :) Może odrośnie?

Mój partner uśmiechnął się i mruknął mi do ucha:
-Jęcz tak dalej. Bardzo mnie to podnieca.
"Znooooooowu nie zdążyłam na autooooobus, szef mnie ochrzaaaaanił, wylałam sobie kawę na spoooodnie, musiałam zooooostać po godzinach, żaróóóóóóówka się przepaliła, a chłopak sąsiadów znowu maże po ścianach!..."

Przewróciłam oczami i przygryzłam jego ucho. Tym razem to on jęknął. Tylko nie Tyson! Nadeszła chwila największej rozkoszy. Krzyczeliśmy na zmianę.
Jak w tym kawałku? (02:36) BTW love Fleetwood Mac!
ŁAAAAA! ŁAAA! Dobra, teraz Twoja kolej.
Bo razem nie wypada?

Bill przytulił mnie bardzo mocno do siebie. Nie miałam już siły się ruszać. Czarny delikatnie masował ręką moje udo. Bardzo mnie to podniecało.
Dysząc spojrzał na mnie. Dłonią pogładziłam go po głowie. A stopą nie próbowałaś? Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Jesteś cudowna kochanie.
-Ty też.
Zaczęliśmy bawić się swoimi językami.
Masz, pobaw się moim. Zobacz jak fajnie lata do sufitu! A ja twój przyozdobię kokardką...
A potem zrobię "brum-brum" i puszczę go na tor dla autek.

Po jakimś czasie chłopak wyciągnął swoją męskość ze mnie co spowodowało, że znowu jęknęłam.
Okoliczne sąsiedztwo uśmiechnęło się pod nosem, słysząc dźwięk wyciąganego korka. -"Oho, znów imprezka u Kałliców!" - pomyślało.

-Cieszę się, że cię poznałem.- Powiedział gładząc kciukiem mój policzek.
*turla się po podłodze* W biblijnym sensie, owszem! :D

Uśmiechnęłam się i wtuliłam mocno w jego klatkę piersiową.
-Za chwilkę wrócę.- Mówiąc to pocałował mnie w czubek głowy.
Po dziesięciu minutach mój kociak wrócił. Położył się obok mnie na łóżku i spytał:
- Miau?

(...)
Pół godziny później zaczęłam się ubierać. W przedpokoju przytuliłam jeszcze Billa na pożegnanie:
-Dziękuję ci za wspaniały wieczór. Odnoszę wrażenie, że nie ma rzeczy której byś nie robił dobrze.
No jak to? Przecież w śpiewie brakuje mu trochę do ideału.
Ale tylko trochę. Poza tym jest we wszystkim dobry.
Kochanek z okiem kobry. Nie śmieje się, nie płacze, czasami bywa dobry.

-Przesadzasz.- Powiedział uśmiechając się.
Pocałowałam go, gładząc jego policzek.
-Dobranoc. Kolorowych snów.
Kiedy weszłam do domu. Mama jak codziennie spytała mnie gdzie byłam.
Capo di tutti capi normalnie.
No, ja bym się już wyprowadziła z takiego domu.

-Byłam u koleżanki.
-Jakiej?
-U Nicole.
-Co to za Nicole?
-Kuzynka Toma.
-Czyli jedna z Kaulitzów?
- Pomidor.

-No tak mniej więcej.
-Czyli zostało ci tylko jedno ostrzeżenie do kary.
Ja się nie znam, ale mamusia obrała sobie chyba nienajlepszą metodę wychowawczą?
No coś ty, bardzo nowoczesną. Najpierw jest kilka ostrzeżeń, a później kara. Podpatrzyłam u Super Niani.
No to już wiemy, co ogląda aŁtoreczka. Tylko to jest chyba metoda na kilkulatki. Nie sądzę, żeby działała na Ellen :)
Na kilkulatki też tak od razu nie działa :)

-Za co? Przecież nie widziałam się z Billem.
-Nie marudź. Do swojego pokoju.
Na karnego jeżyka!

Wystarczyło kilka minut bym straciła cały dobry humor. Zostało mi ostatnie ostrzeżenie, a później ta kara. Wolę nie wiedzieć co to będzie. Jedyne co wiedziałam to, to, że jeżeli owa kara rozdzieli mnie i Billa to wpadnę w depresję większą niż cały świat.
Cały świat wpadł w depresję? Shit, ilu rzeczy człowiek nie wie, jak nie ogląda telewizji...
Bo w internecie, jak zawsze, wszyscy na bani i zabawa do rana.
Jak czytam niektóre blogaski, naprawdę mam takie wrażenie.

***
Chłopaki mieli dzisiaj występ w jakimś klubie. Oczywiście byłam razem z nimi. Siedziałam przy stoliku i przyglądałam się jak grają. Kilka stolików dalej zauważyłam zainteresowanego muzyką mężczyznę.
Reszta przyszła popić piwa i dać sobie po mordach.

[Ów mężczyzna, Axel Gernand z miejsca proponuje braciom kontrakt, oczywiście jeżeli rodzice się zgodzą]
Oczywiście rodzice się zgodzili. Chłopcy mieli swój zespół, którego zmienili nazwę na Tokio Hotel. Podobała mi się ta nazwa. Niestety nie mieli teraz dla mnie dużo czasu, ponieważ byli zajęci powstawaniem nowych piosenek.
Co i rusz patrzą - a tu znowu jakaś piosenka powstaje, no to lu - miotłą w piosenkę; chwila spokoju, i znowu! No, to jest zajęcie.
Chwili spokoju, znikąd pomocy.
Chwileczkę, skoro Ellen wszędzie z nimi chodziła, i też chciała mieć swój zespół - czemu właściwie nie grają razem???
Bo to inna liga. Ellen, jako Mary Sue, już jest gwiazdą, a chłopaki dopiero zaczynają.

Bill codziennie miał jakieś zajęcia kształtujące jego głos.
Najpierw zakładamy zespół, a później ćwiczymy głos, tylko w tej kolejności.
A to mnie akurat nie dziwi :)
Mnie dziwi, że oni w ogóle ćwiczą :)

Pewnego dnia stwierdzałam, że odwiedzę ich w wytwórni. Weszłam do pokoju, w którym Bill z jakimś mężczyzną siedzieli nad kartką. Obydwaj odwrócili się patrząc na mnie.
-Cześć.- Powiedział Czarny uśmiechając się do mnie.
-Hej.- Powiedziałam do czarnowłosego, a następnie ukłoniłam się grzecznie mężczyźnie, który siedział obok mojego chłopaka.
Wdzięcznie rozpostarłam suknię, po czym, spuszczając wzrok i pochylając głowę w pełnym szacunku ukłonie, dygnęłam. No bo rozumiecie - to był mężczyzna.
- Rozumiemy, pani matko - odparła karnie Szpro.

Kaulitz wskazał miejsce obok siebie.
-Nad czym pracujecie?- Zadałam pytanie.
-Nad nową piosenką. Nie mam pomysłu na tekst.- Odpowiedział chłopak.
-Wiesz co… pamiętasz ten dzień, w którym siedziałam na parapecie i pisałam piosenkę?
-Pamiętam.
Wyciągnęłam kartkę z ową piosenką i podałam ją chłopakowi.
-Jest twoja.- Powiedziałam.
Chłopak spojrzał w moje oczy, a następnie wbił wzrok w kartkę.
-Durch den monsun…- Powiedział.
AAAAA! To boCHaterka jest twórczynią pierwszego wielkiego hitu TH! AAAAA!
Dziwię się twojemu zdziwieniu. Przecież to było OCZYWISTE.
Boję się myśleć, kto im napisał Schrei.

Kiedy skończył czytać stwierdził, że tekst jest wyśmienity.
-Obmyśliłaś jakąś melodię jak to pisałaś?
-Właściwie to tak.

Dwa miesiące później chłopaki posiadali już całą płytę.
W wyobraźni wszystko się mieści i dwuletnie zbieranie materiału na płytę skurczyło się w mózgu aŁtoreczki do dwóch miesięcy.
No. Bo Mary Sue zebranie materiału zajmuje dwa dni.

Mieli już bardzo dużo fanów. Niedługo miało odbyć się rozdanie nagród, w którym Tokio Hotel było nominowane. Bill postanowił, że weźmie mnie ze sobą, bo i tak ostatnio spędza ze mną za mało czasu.
A mama-terminator zupełnie przeoczyła fakt, że córka wypindrzona, wyperfumowana, cała w złocie i brokatach, wychodzi na imprezę. Pewnie się jej zemdlało.
Oj tam oj tam. Podsypała jej coś do kolacji i mamę zmorzył nagły sen.

Na owym rozdaniu nagród siedzieliśmy w loży dla vipów. Siedziałam w objęciach młodszego Kaulitza. Oczywiście nagrodę za najlepszy Singiel zdobyła moja ukochana grupa- Tokio Hotel. Chłopcy byli co raz lepsi. Miałam wszystkie ich piosenki na MP3.
Przez dwa miechy to faktycznie tyyyyle ich naskrobali, że!...
Skąpe buce. Nie mogli jej dać swojej płyty, musiała jumać empetrójki z internetsów?

Kochałam ich za tą muzykę, chociaż Billa kochałam i tak za coś innego.
Za coś ogromnego, co się uwidacznia w odpowiednich momentach?
Czyżbyś miała na myśli intelekt?...
Gorące, bijące tylko dla niej serduszko?

-To wszystko dzięki tobie Ellen.- Mówił uradowany wokalista.
-Ja tylko wymyśliłam piosenkę, a to wy ją zagraliście.
-Piosenka piosenką (nie jest znów aż tak rewelacyjna), ale to ty znalazłaś Gustava i Georga. Wiesz, że Cię kocham?- Powiedział mój partner, a następnie przytulił mnie mocno.
-Ja Ciebie też kocham.
Stężenie zajebizmu Mary Sue daje prosto między oczy. Macie świadomość, że to dzięki niej powstało TH i jeden z ich przebojów?

Po rozdaniu nagród pojechaliśmy do domu.
Proszę, jak grzecznie. A tylu wątpi w dzisiejszą młodzież.

Z tego całego szczęścia zapomniałam powiedzieć by samochód nie podjeżdżał pod mój dom. Niestety było za późno. Zostało mi tylko modlenie się w duchu, że mama nie patrzyła przez okno.
[Niestety, patrzyła.]
-Jak zwykle mnie nie słuchasz. Dałam ci trzy szanse, a ty je wszystkie zmarnowałaś. Wiesz co cię teraz czeka?
Kurde, naprawdę mnie to złości. Klimaty jak z historii o dzieciaku maltretowanym przez rodzica-psychopatę...

-Nie wiem.
-Chodźmy do kuchni tam ci powiem twoją karę.
Na kornerze?
Musiały aż do kuchni iść? Ta matka jest tam, zdaje się, łańcuchami przykuta.
Typowa niemiecka żona, tylko w kuchni. W przedpokoju, gdy łańcuch za długi.

Usiadłam na krześle. Wiedziałam, że będzie to coś okropnego.
Nie, skąd. Kary z reguły bywają przyjemne.
Czasem są! ^^
Ale boChaterka jest w tym wieku, że nie ma prawa jeszcze o tym wiedzieć.

-Skarbie… chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie chcę byś zeszła na złą drogę, a wiem, że ten chłopak cię na nią sprowadzi.
-Czemu tak twierdzisz?- Zadałam pytanie podenerwowana.
-Widać to po jego wyglądzie. Wracając do tematu kary to tylko mogę Ci powiedzieć, że jutro wieczorem wracamy do Polski.
Yeah! Mam co prawda zajebistą robotę, ułożyłam sobie tu życie, ale kara jest ważniejsza, pakuj się!
A nie może jej wysłać pociągiem, z kartonikiem z adresem na szyi?
I kubkiem ciepłego mleczka, chłe chłe.

[Ellen leci do Billa, ale biedactwa mogą się tylko użalać nad sobą i cierpieć.]

***
Kiedy się obudziłam słyszałam jakieś krzyki w domu.
Też tak czasem mam.This is monster called Monday Morning.

Zeszłam do kuchni, w której zastałam mojego chłopaka wraz z moją matką.
-Czy pani wie, że krzywdzi ją pani w ten sposób? Ona nie zasługuje na coś takiego.- Mówił Bill.
-Masz racje. Ona nie zasługuje na coś takiego jak ty!!!- Wydzierała się mama.
-Co tu się dzieje?- Zapytałam.
Chłopak spojrzał na mnie i wybiegł z domu. Spojrzałam pytająco na mamę, która mnie olała.
Nie dam się sprowokować i nie zadam tego pytania.
A ja owszem. Zakładam, że mama jest kobietą, więc spytam: panocku, JAK?!
Ojtam. Kawą chlusnęła.

Wychodziłam zapłakana z domu. Towarzyszyła mi przy tym walizka.
Truchtała obok ze smutnie opuszczonym ogonkiem.
I podawała suche chusteczki na zmianę.

Odwróciłam się i zobaczyłam Billa.
-Bill.- Wykrztusiłam rzucając mu się na szyję.
-Mam coś dla ciebie. Chcę byś miała coś co będzie ci o mnie przypominać.- Powiedział wyjmując z kieszeni dwa łańcuszki.
Na każdym łańcuszku wisiała połówka serca, która po złączeniu tworzyła jedno serduszko.
Nie wpadłabym na to. Po złączeniu dwóch połówek serduszek robi się jedno serduszko? Genialne!
Zwodniczo proste. Nie mogłoby robić szyneczki? Albo chociaż boczusiu?
Marzą mi się 3 trzustki...

-Jeden łańcuszek jest dla ciebie.- Powiedział przytulając mnie mocno.- Pamiętaj, że zawsze będę na ciebie czekał. Kocham Cię. Będę tęsknił.
Bałam się wyjeżdżać. Wiedziałam, że moje życie w Polsce będzie straszne.
W Polsce straszne. W Niemczech straszne. Nie wiem gdzie by jej dobrze było.
Ja też nie, ale kusi mnie wizja, by ją zesłać w jakiś odległy kraj.

Osiem godzin później dojechałyśmy pod nasz dom w Polsce. Weszłam do mojego pokoju. Nienawidziłam tego miejsca. Każdy przedmiot w pokoju przypominał mi o tym co doprowadziło do przeprowadzki do Niemiec.
Poproszę o łopatologiczne wyłożenie mi, o co chodzi w zdaniu powyżej.
- Przeprowadziłaś się do Niemiec, bo twojej mamie tak się ułożyło życie - tłumaczył grzebień na toaletce.
- Przeprowadziłaś się do Niemiec, bo tam są lepsze szkoły - dodawały porozrzucane płyty CD.
- Przeniosłaś się do Niemiec, bo tam są świetne dżinsy, a zawsze chciałaś mieć świetne dżinsy, prawda? - dołożyły swoje podniszczone rurki.


Jutro musiałam iść do szkoły. Mama wczoraj zapisała mnie do jakiejś.
Telefonicznie? Bez żadnych papierów, świadectw?

Nikt nie chciał przyjąć mnie w środku roku. Jestem ciekawa co za mądra dyrektorka postanowiła mnie jednak przyjąć.
Może taka, która wie, że jest to jej obowiązkiem?

W szkole jak zwykle byłam nowa.
Raczej trudno przyjść do nowej szkoły i być od razu "starą".

Odwróciłam się i zobaczyłam trzy dziewczyny uśmiechające się do mnie.
-Hej.- Odpowiedziałam.
-Jestem Kornelia. To jest Laura, a to Liliana.
Nie produkują już zwykłych Anek, Goś i Ew?
Nie bardzo. Ale Julek i Wiktorii jest jak naplute.

-Mimo mi.[!] Jestem Ellen.
-Jesteś Polką?
-Tak, a czemu pytasz?
- Zdradza cię ten dziwny akcent.
- I mundur Wehrmachtu.

-Bo masz nie polskie imię.
(mój kolega Kevin byłby na cenzurowanym)

-To podobno przez moją babcię, która chciała nazwać mnie Halina. Mama stwierdziła, że nie da mi takiego imienia, a babcia nie odpuszczała, więc poszły na kompromis i mam na imię Halina tylko po niemiecku.
No proszę. A tak się zastanawiała, dlaczego nosi niemieckie imię. I wietrzyła Wielki Sekret.
Polecamy metodę wszystkim rodzicom, on chce tak, ona inaczej, a wypadkowa nazywa się Helmut.

[Dziewczęta się zaprzyjaźniają i szybko wychodzi na jaw, że one też (jakże by inaczej) marzą o własnym zespole, tylko wokalistki im brak. BoChaterka nadaje się do tego wyśmienicie.]

-Idziemy do studia.- Powiedziała Laura.
-Jakiego studia?- Spytałam zaskoczona.
-Do studia nagraniowego. Kiedyś na takim występie pewien człowiek podszedł do nas i powiedział, że jeżeli znajdziemy dobrą wokalistkę to możemy do niego przyjść, a on już na pomoże.
Studia nagraniowe z reguły w ogóle nie są oblegane. Ruch w interesie niewielki. Jak się trafi jakiś zespół, to biorą z ulicy, nie patrzą co i jak.
No! Czasem nawet organizują uliczne łapanki. Kto nie umie śpiewać, zwija kable po sesjach nagraniowych.
Albo trafia do ekipy "Jaka to melodia".

Minęły dwa miesiące. W towarzystwie dziewczyn nie miałam czasu na płacz mimo, że bardzo mocno za nim tęskniłam.
Płacz też się za nią stęsknił.

Zawsze na mojej szyi widniał łańcuszek od Czarnego. Mama niestety zmieniła mi numer telefonu bym nie mogła się z nim kontaktować.
A Bill z rodziną i zespołem wyjechał na Kamczatkę, żeby prowadzić życie pustelnika.
Poza tym, skoro to Ellen zmieniła numer, nie Bill, dlaczego nie mogła się z nim kontaktować?
Mamusia podstępnie wykasowała jej wszystkie kontakty.
Zapomniałam: czasy zapisywania sobie numerów w notesie odeszły w przeszłość. Ręczne pisanie, jak zwierzę, pfff.

Nasz zespół nosił nazwę Black Heart. Kilka miesięcy później miałyśmy już pierwszą płytę, która sprzedawała się rewelacyjnie. Nasz zespół zdobył wiele nagród. Nasza kariera zaczęła wychodzić po za granice Polski. Po krótkim czasie byłyśmy już dobrze znane w Niemczech, Rosji, Włoszech, Francji i innych wielkich państwach Europejskich.
Kariera, jakiej mogłaby pozazdrościć Edyta Górniak!

W grudniu zaczynała się nasza trasa koncertowa po Europie. Miałyśmy odwiedzić takie miasta jak Moskwa, Londyn, Paryż, Hamburg, Wiedeń, Kraków, Rzym, Kijów, Madryt i Mińsk. Pierwszy koncert miał się odbyć za dwa dni w Londynie. O 19 następnego dnia miałyśmy polecieć do stolicy Wielkiej Brytanii. Już nie mogłam doczekać się tego koncertu, chociaż bardziej czekałam na ten w Hamburgu.
I mamusia się zgodziła? Nie martwi się o córkę? Nie zabrania jej rozwiązłego trybu życia w zespole? Nie wywozi do Irkucka?
Mamusię, jak to w opkach bywa, trafił szlag, inaczej kariera boChaterki nie mogłaby się rozwijać. W tym przypadku aŁtorka nie zawraca sobie głowy wypadkami, pogrzebami i nowymi tatusiami-wywożącymi-mamusię-na-Teneryfę. Po akcji z blokadą telefonu, mamusia znika i już.
A swoją drogą, kroi nam się kolejna trasa szlakiem pijanego zająca: " Hamburg, Wiedeń, Kraków, Rzym, Kijów, Madryt i Mińsk".
Będzie miała jet lag w europejskim wydaniu.

***
Siedziałam w garderobie i patrzyłam w moje odbicie w lustrze. Kiedy siedziałam sama, a wokół mnie była cisza czułam się bardzo samotna. W tej chwili bardzo chciałabym mieć przy sobie Kaulitzów, którzy pewnie tworzyli gdzieś tam w świecie nowe hity. Zostało jeszcze pół godziny do wielkiego show.
Do pokoju wszedł mężczyzna, który zamontował mi jakieś tam gadżety dzięki, którym miałam słyszeć fanów w mniejszej częstotliwości.
Znaczy rzadziej. Co dziesiąty pisk.
Te gadżety się nazywają stoppery...

Stałam przy wejściu na scenę. Moje przyjaciółki już wybijały rytm pierwszej piosenki. Wbiegłam na estradę i usłyszałam piski rozchodzące się z każdej strony. Byłam mile zaskoczona.
Bo spodziewałam się się pisków tylko z lewa.
Widoczność trochę ograniczały ciśnięte mi w twarz, psychofańsko zdarte staniki, ale na oślep namacałam statyw.
Ups! Przepraszam pana oświetleniowca, naprawdę myślałam, że to statyw!

Nie spodziewałam się tak dużej frekwencji.
Tia. Zespół znany w całej Europie, zdobył wiele nagród, i skąd ten tłumy na koncercie, ach skąd?
Wynajęli sprawnych telemarketerów i porobili konkursy w lokalnych rozgłośniach radiowych.

Zaczęłam śpiewać. W tym momencie zrobiło się jeszcze głośniej. To było takie przyjemne uczucie. Wreszcie poczułam, że są na świecie ludzie, którzy mnie lubią nie znając mnie.
To już tylko Marysujka mogła wymyślić. Lub mnie, mimo że mnie nie znasz.
[Po koncercie]
Kiedy wyszłyśmy na dwór. Fani od razu ruszyli w nasza stronę. Od fanów odgradzała nas siatka. Nasi wielbiciele zaczęli wkładać pomiędzy siatkę ręce z notesikami i innymi rzeczami [biletami, balonami, urwanymi rękami fanek][listą zakupów do spożywczaka], na których miałyśmy napisać nasze autografy.
Czadowa kariera młodziutkiego, grającego od kilku miesięcy zespołu z Polski.

Umyłam się i ubrałam po czym zeszłam na śniadanie [fuckyeah!]. Kiedy pokazałam się na stołówce z dziewczynami wszyscy jedzący śniadanie przy stolikach przyglądali się nam uważnie. Było to trochę krępujące, ale takie jest już życie gwiazd, o ile mogłyśmy tak na siebie mówić.
Ach, to życie gwiazd, to jedzenie w stołówce...
Ta niemiła bufetowa nalewająca zawsze mlecznej z kożuchem...
I znowu ruskie na śniadanie...

[Ellen zwierza się Laurze, że TEN Bill jest jej chłopakiem. Koncerty, koncerty, aż tu nagle WTEM, pojawia się Michael.]

-Ellen ja się zmieniłem. Obiecuje, że nic ci nie zrobię. [Ta, i że będziesz uważał i że nie będzie bolało, co?] To co zrobiłem w tej toalecie wtedy było takie szczeniackie, wybacz.
-Dobrze, ale jeżeli zrobisz coś niestosownego to będziesz rozmawiał z moim ochroniarzem rozumiesz?
-Rozumiem.- Powiedział uśmiechając się do mnie.
Usiedliśmy na kanapie przy kominku.
-Chcesz coś do picia?- Spytałam.
-Nie dziękuję. Nudno bez ciebie w szkole. Tępienie Kaulitzów też już jest nudne.
Opkoskleroza? Kaulitze są już gwiazdami europejskiego formatu. Jakie tępienie?
Wychodzi na to, że Kaulize aż tak ogromnej kariery nie zrobili i wciąż chodzą do szkoły.
Oj, przyjeżdżają raz na dwa tygodnie zaliczyć matmę czy WOS.

W szczególności, że Bill non stop migdali się ze swoją dziewczyną.
Orzeszku...! A ona jak się kokosi!

Coś ukuło mnie w okolicy serca.
Może to zresztą były okolice wątroby albo w ogóle pępka.

-Nie wiem jak on mógł z tobą zerwać. Przecież mi mówił, że nigdy cię nie zostawi.- Ciągnął dalej Michael.
I wcale nie domyślamy się dalszego ciągu, prawda?


Z każdym jego słowem byłam coraz bliższa płaczu. Bill miał nową dziewczynę. Czułam jak pęka mi serce.
Przecież już jest rozpękane i wisi na łańcuszku!

Łańcuszek, który miałam na szyi coraz bardziej mi przeszkadzał. Złapałam go i z całej siły zerwałam z mojego ciała. Podeszłam szybko do otwartego okna i wyrzuciłam go zaczynając głośno płakać.
(...)
Byłam taka zrozpaczona, że nie chciałam być teraz sama. Czułam, że moje życie wali mi się pod nogami.
Podkulanie nóg nic nie dało, lawina nieszczęść nadal przetaczała się po podłodze.

Poszłam do sypialni z Michaelem. Poprosiłam go by spał dzisiaj ze mną. Chłopak chciał spać na kanapie, ale po kilku namowach w końcu zgodził się spać koło mnie. Usnęłam wtulona w niego. Przypomniało mi to o nocy, w której spałam u Kaulitzów. Na samą myśl o tym zaczęłam znowu płakać. Tak bardzo mi go brakowało.

***
[Ellen cierpi katusze, Michael ją pociesza.]
Po trasie wróciłyśmy do domu. Michael przeprowadził się do Polski by być blisko mnie.
O, zastosował żonologię, jakie to świeże i nowe!

Laurze się to nie podobało. Ona jako jedyna nie akceptowała go. Może dlatego, że jako jedyna z zespołu znała całą prawdę. Spędzaliśmy w piątkę bardzo dużo czasu.
No, to biedna Laura musiała cierpieć katusze. Cóż za wierna przyjaciółka.

Nadchodziła jesień. Siedzieliśmy w czwórkę na ławce w parku. Było dosyć zimno. Wygłupialiśmy się jak zawsze. Michael znienacka objął mnie w pasie. Szczerze mówiąc nie podobało mi się to. Wolałam tą czynność zostawić dla Billa, ale nie chciałam się kłócić.
Pozwól wysmarkać mi się w twój sweter, ale łapy precz!
I ciesz się, że daję Ci się pocieszać!

Kątem oka zobaczyłam jak coś błyska. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę z aparatem.
[Michael robi pokazówkę i całuje Ellen.]
-Oszalałeś?! Co ci odbiło?!
-Miłego dnia kochanie.
Popatrzyłam wściekle na niego. Z dnia na dzień miałam go coraz bardziej dosyć. Co on sobie w ogóle wyobrażał?
Przecież to nie ja go poprosiłam, żeby mnie pocieszał, nie ja kazałam mu się przeprowadzić dla mnie do Polski, tyle co przespał się kilka razy ze mną w jednym łóżku, i już nie wiadomo co sobie wyobraża.
Ba, nawet prokreacja to jeszcze nie powód do znajomości, zawsze to powtarzam.

Wystarczył miesiąc (uu, piorunem!) (internet ukradli w tej Polsce, że aż miesiąc?) by na okładkach gazet pojawiły się zdjęcia moje i Michaela. Znając moje szczęście to zdjęcie ukarze się niedługo w prawie wszystkich gazetach młodzieżowych na całym świecie.
Samokarzące się zdjęcia powinny być raczej w pisemkach BDSM...

Bałam się reakcji Billa na to zdjęcie. Nie chciałam wiedzieć co sobie pomyśli. Patrzyłam w okładkę z smutkiem w oczach.
BoChaterka żyje w jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Ma zablokowany telefon, ale nie może skorzystać z cudzego, ani kupić sobie nowego. Nie wie co to internet, ale jej zdjęcia ukazują się we wszystkich gazetach. Nie ma agentów, którzy mogliby ją skontaktować z Tokio Hotel. No wszystko, dosłownie wszystko sprzysięga się przeciwko niej.
Per aspera ad Mary Sue.

-Wszystko w porządku?- Usłyszałam głos Laury.
-Nie z bardzo. Popatrz na to.- Wyciągnęłam w jej kierunku gazetę.
-Mówiłam ci byś mu nie ufała. Raz już zrobił ci krzywdę i Bill cię uratował. Drugi raz może to się skończyć inaczej. Ellen, czy ty nie widzisz, że on chce was rozdzielić na dobre? Znalazł sobie odpowiedni moment bo nie jesteście blisko siebie i łatwo jest was oddalić jeszcze bardziej.
Ha! Przejrzała go!

-Laura ja to widzę, ale nie mogę mu tak po prostu kazać się odwalić, bo to będzie nie miłe.
Więc dla dobra sprawy niech dalej mnie obmacuje, a co mi tam.

-Nie miłe? Co ty bredzisz? On chce was rozdzielić, a ty się przejmujesz, że będziesz nie miła? No pomyśl.
-Ale te zdjęcia i tak już poszły w świat. Jak ja mam przekazać Billowi, że to wszystko to ściema skoro nie mam z nim żadnego kontaktu?
To opko dzieje się w latach 80. ubiegłego wieku...?

[Michael pokazuje swoje prawdziwe oblicze."Albo będziesz moja, albo niczyja."]

-Mam napisany list pożegnalny od ciebie dla Billa. Wystarczy, że powiesz, że mnie nie chcesz, a on go dostanie, a ty już nic nie zrobisz bo będziesz martwa.
Martwota też nie wyklucza działalności w dzisiejszej popkulturze. Wąpierze, wiercący się na pogrzebach nieboszczyki, Jerzy Połomski...

-Chcesz mnie zabić?
-To zależy od ciebie. Jeżeli nie będziesz zginiemy oboje.
Znaczy - jak jej już nie będzie, to on się zabije? Nie wiem, jak rozumieć to zdanie.
(Tutaj jest wywalona część tekstu, on pewnie nawiązuje do "będziesz moja, albo niczyja".)

Patrzyłam na Michaela naprawdę bardzo mocno wystraszona. Ten chłopak od urodzenia był psychopatą.
Tylko jakoś wyleciało mi to z pamięci. A ochroniarz, którym wcześniej straszyła go Ellen, słuchał akurat Tokio Hotel i nic nie słyszał.
Ochroniarzy nigdy nie ma, gdy są potrzebni, to jedna z tych rzeczy. A psychopatia, droga aŁtoreczko, nie jest wrodzona.
Nie, on stał się psychopatą chwilę po urodzeniu... ten lekarz, co mu pomagał przyjść na świat, był taki OHYDNY!

[Michael nie odstępuje Ellen na krok, wykorzystuje ją co noc, wytchnieniem jest wyjazd do Francji "na wywiad", gdyż boChaterka "nie może zabrać ze sobą" swego prześladowcy. Nagle, WTEM!]

Uświadomiłam sobie, że jest jeden sposób na skontaktowanie się z Billem. Znałam na pamięć jego adres.
Z mózgu boChaterki uniosła się para, a jakiś cichy głosik wewnątrz zakwilił "w końcu, w końcu...".
A, czyli jednak współczesne czasy, skoro kontakt analogowy przyszedł Ellen do głowy tak późno.

Może już tam nie mieszkał, ale jego mama na pewno.
Bo tatuś pewnie ciągle tkwi pod szkołą, taki zamyślony.

[Ellen pisze list, w którym tłumaczy się ze zdjęć i wyznaje, jaki to z Michaela szubrawiec.]
(...)
Wiem, że pewnie czujesz do mnie żal i nie interesuje cię to co tutaj piszę, ale chciałam byś znał prawdęzanim odejdę.
Kocham Cię,
Ellen.
P.S.
Do listu dołączam polówkę serca, ponieważtą co dostałam od ciebie pod wpływem nerwów wyrzuciłam przez okno. Przepraszam.

Nie panimaju. Wysyła mu połówkę serca, ale nie tę, którą od niego dostała. Gdyby to była tamta, to też by wysłała? Jako dowód w sprawie, że to pisała ta Ellen, a nie inna?
[do Ałtoreczki] TĘ. Poza tym, też nie rozumiem nagłego rozmnożenia wydawałoby się, że dwóch połówek serca.
TĘ. Zbiorowo przepraszam, zaćma umysłowa się szerzy.



Ze szkolnego korytarza, dręczącego nasze wrażliwe uszy zgiełkiem gimnazjalistów i piskami braci Kałlic, pozdrawiają Kura bez warkoczy, Dzidka w koronkowych gaciach, Mikan malująca na parapecie okna i Szpro w wydartych pająkom zza obrazu rurkach oraz Maskotek lepiący miluchne, przepołowione serduszka.


8 komentarzy:

Murazor pisze...

No to jesteśmy na bieżąco!

Hare Kura, hare Kura!
Kura Kura, hare, hare!

Shi-chan pisze...

To ja gratuluje serdecznie dzidziusia i niech go ręka bora broni by nie był aŁtoreczką bądź aŁtoreczkiem :D Dzidka pożyć polerkę do mój tasak tego potrzebuje. Osobiście przyznaje że nie doszłam (Cholibcia mam skojarzenia -.-") do końca
Ech, pierwszy raz komentuję i nie przeczytałam jeszcze wszystkich waszych analiz ale jestem dość blisko (szacun dla mnie) Trafiłam tutaj dzięki PLUS'owi i spodobało mi się, że jest tu tyle was i nie musicie się martwić o to że kiedyś zwyczajnie któreś padnie od blogaskowej inteligencji ^^ Ach, sama kiedyś analizowałam wraz z kolegą blogaski aŁtoreczek ale niestety, chłopak ze słabszą psychiką i niestety dla dobra obojga skończyliśmy. Tęsknię strasznie za tym ale samemu to nie to samo... Dobra powiem tylko że naprawdę was uwielbiam i przygotowałam nawet tasak by zarąbać aŁtoreczkę tej tfu!rczości ^^ Jedyne co chce jeszcze napisać to tylko podać wam dwa blogaski:
http://natsu-uchiha.bloog.pl/?ticaid=6bd45
A tak lubiłam imię Natsu...
http://story-of-uchiha-girl.blog.onet.pl/
Tutaj włączył się mój instynkt analizatorki po pierwszym słowie :D Oba te wybryki wyobraźni są o bliźniaczych siostrach Sasuke a jeszcze chyba w żadnej analizatorni nie znalazłam niczego takiego. Dobra pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

"Prezerwatywa ocierała się smutno o nijakość".
EPIC WIN. :D

Anonimowy pisze...

tekst o prezerwatywie wygrał dla mnie wszystko, ale cały ich "stosunek" był epicki. uwielbiam jak bohaterki są bezradne wobec swoich podłych matek. pewnie aŁtorka pisała to po kłótni z własną rodzicielką (może poszło o to, że tamta nie chciała puścić jej na koncert Tokio Hotel? XD)
no i gratulacje dla Mikan!
Sin

rafal_ost pisze...

Na wstępie gratulacje z okazji narodzin potomkini :) A po drugie - całe szczęście, że duch w narodzie nie zginął i nadal będzie można czyytać Wasze wspaniałe analizy... przy okazji odrobinka prywaty - chciałbym zaprosić na własnego bloga w tym samym serwisie, również poświęconego tropieniu absurdów, lecz nie w internecie, a na polskich murach :)

*kłania się i znika w obłoku czarnego dymu*

Anonimowy pisze...

• kura z biura

KWIIIIK! To było borskie, dzięki! :D
Aczkolwiek pod tą analizą powinien raczej znaleźć się jakiś hymn na cześć Dzidki, Szproty i Mikan, ja tu miałam najmniejszy udział..


• miss admiral


Kura z biura

Poczułam talentu zew, by napisać opko dziś.
Już wrzuciłam go na blog, zaraz sława musi przyjść.
Ale w necie grasuje ta bestia straszliwa,
co się żywi opkami: Kura się nazywa.

Kura z biura, gorsza od Jożina,
Kura z biura w opko mi się wcina.
Kura z biura, jak ja jej nie lubię,
Kura z biura moje opko dzióbie,
wykpiwa, wyśmiewa, miesza z błotem no i cześć
trzeba jej łeb urwać i w rosole całą zjeść!

Bohaterkę piękną mam, czarne włosy ma jak kruk,
oczy niczym chabry dwa, by się każdy kochać mógł.
Zręcznych ripost wiele zna, wygadana jest że hej,
ale Kura krzywi dziób, widać ciągle mało jej.

Kura z biura, ciągle tylko szydzi,
Kura z biura, że tez się nie wstydzi.
Kura z biura, bestia niewyżyta,
Kura z biura, po co ona czyta?
Jak się nie podoba, nikt nie każe jej tu tkwić.
Trzeba złapać kija i jej rozum w kuper wbić.

Wrzucę w opko idola, który jest na fali,
bohaterkę spotka wnet, będą się lovciali!
Na koncercie zagrają, będą piszczeć fani,
Ale kura narzeka, że to jest do bani.

Kura z biura – marny przykład widza.
Kura z biura na opko wybrzydza.
Kura z biura za nic ma kulturę.
Kura z biura – jak tu lubić Kurę?
Trzeba się jej pozbyć dopomóżcie ludzie mi,
żebym ją złapała i dała do KFC.
• chaos


No ... Trzeba przyznać, że co TH, to TH. Ona taka głupia jest, że mnie to osobiście boli. Przepraszanie za próbę gwałtu, obojętna pielęgniarka, nauczyciele wdający się w pyskówkę z uczniami... takie rzeczy, to tylko u sąsiadów. Matko, matko...

Anonimowy pisze...

• chaos


No ... Trzeba przyznać, że co TH, to TH. Ona taka głupia jest, że mnie to osobiście boli. Przepraszanie za próbę gwałtu, obojętna pielęgniarka, nauczyciele wdający się w pyskówkę z uczniami... takie rzeczy, to tylko u sąsiadów. Matko, matko...

• Ola

O żesz w mordeczkę! Trafiwszy tu wczoraj zupełnie niechcący i przypadkiem, wsiąkłam do późnych a raczej wczesnych godzin porannych... Zaiste, absorbujące nielicho, nie mogłam się oderwać, robota i nauka poszły w las :) niniejszym subskrybuję i czekam z drżeniem serca na
dalszy ciąg!

• mrija

Dawno mnie tak nie ómarło, jednak co TH to TH, na ich fanki zawsze można liczyć;)
Acz fakt, opko jak na opko wyjątkowo poprawne... Gdyby tak jeszcze choć odrobinę czytalne...

• mrija

Dawno mnie tak nie ómarło, jednak co TH to TH, na ich fanki zawsze można liczyć;)
Acz fakt, opko jak na opko wyjątkowo poprawne... Gdyby tak jeszcze choć odrobinę czytalne...
• jasza


@Dzidka:

Bicia po głowie bejsbolem, obojętność pielęgniarki na prawdopodobne wstrząśnienie mózgu?

Fala w gimnazjach jest, i to okrutna, natomiast trudno mi przyjąć, że dorośli zamykają na to oczy. Że aż tak zamykają, jak podpowiada fantazja skrzywdzonej opkowej Mary Sójki.

• Dzidka


Klałnie i inni - jeżeli chodzi o motyw ofiar i prześladowania, to to są tylko skromne rozwodnione popłuczyny. Wycięłyśmy z tego opka naprawdę drastyczne sceny szkolnej "fali" :-#
Też nam się wydawało, że aŁtorka musiała na własnej skórze doświadczyć prześladowań.

• jasza

>Kiedy nauczycielka wyciągnęła rękę po moją własność nie zastanawiając się włożyłam kartkę do buzi i ją połknęłam.

Jak rozumiem, tekst piosenki odzyskała kilka godzin później.
I stąd wielka kariera Monsunu z latryny wziętego.

****
Całe to opko jest błagające o Sens Utracony. Ale Wam udało się wiele dobrego z niego wycisnąć.
Te przeprowadzki z kraju do kraju tylko "za karę"!
I mroczny typ, złowrogo knujący.

***
Hasło kujwa. No właśnie.


• H

Po niemiecku WOS to die Sozialkunde , jeśli już pisze opo o tych realiach powinna przynajmniej nazywać przedmioty szkolne ich niemieckimi odpowiednikami
ómarłam 2 razy


Mimo obecności wielu elementów opkowego kanonu, samo opko jest mało kanoniczne.

Anonimowy pisze...

jedyne co mi przychodzi do glowy:
...i get lost in this world...
ps. mistrzostwo