sobota, 19 lutego 2011

93. O siostrach, co księcia nie chciały, czyli Balladyna na nowo napisana



Drodzy Czytelnicy!
Dzieło, które macie dziś przed sobą, ma swą historię długą i pokrętną. Otóż któregoś dnia, buszując w zakurzonych odmętach netu, pośród dawno już martwych blogasków, natknęliśmy się na starą księgę, zza okładki której coś intrygująco wystawało.
Księga była kolejnym alternatywnym Harrym Potterem (naukowe opracowanie do obejrzenia TU), lecz to, co znaleźliśmy za okładką... Ach! Okazało się bezcennym zabytkiem, pierwotną wersją znanej legendy, z której garściami czerpał niejaki Juliusz S., co wielkim poetą był.
Niestety, tekst okazał się mocno zniszczony, lecz żmudna praca zespołu pod przewodnictwem profesora zwyczajnego imagineskopii stosowanej, doktora wielokrotnie rehabilitowanego, Jaszy z Jaszówka, dała olśniewające rezultaty. Oto udało nam się odtworzyć pełny tekst dzieła, wraz z zachwycającymi swą urodą, cennymi przykładami rymów opalizujących.
Do lektury zaprasza zatem zespół:
prof. Jasza
dr hab. Sineira
doc. Kura

Indżoj!


http://harry-basiula.blog.onet.pl/Balladyna-moja-a-nie-Slowackie,2,ID303210792,DA2008-03-19,n

Jestem!!
Tak jak obiecałam, wróciłam w środę z CZYMŚ.
COŚ jest bardzo miłe i grzeczne, i tylko czeka, żeby Was poznać!
Od dawna się mówi, że COŚ śmierdzi w podpoznańskich Koziegłowach. Czyżby dzieUo?


A teraz przejdźmy do mojego dzisiejszego "dzieła".
Cudzysłów jak najbardziej na miejscu.

Zapewne każdy z was zna, lub słyszał o Balladynie, więc to, co dzisiaj wam przedstawię, przypomina trochę Balladynę.
Trochę. Nie spodziewajmy się za wiele. Mniej więcej w tym samym stopniu, w jakim dowolne drarry przypomina Harry'ego Pottera.

Postaci jest [powinno być "są", ale w świetle dalszych dokonań aŁtorki, nie ma to najmniejszego znaczenia] cztery, Balladysia [ta, co ma hysia], Alina [giętka jak lina], Wdowa [na licu różowa] i Kirkor [pan chrobry, lecz niedobry].
Jednak nie jest to książka Juliusza Słowackiego, ja tylko wykorzystuje jego postacie, miejsca i sytuacje.
Duch Juliusza zawył głucho ze zgrozy.
Daj spokój. Duchy autorów lektur zostały już tak zmaltretowane przez kolejne pokolenia uczniów, że w Niebie utworzono dla nich specjalny kurort, odizolowany całkowicie od jakiegokolwiek kontaktu z Ziemią.

To jest dramat, czyli jest napisane wierszem i z podziałem na role.
To JEST dramat. Niezależnie od wiersza i podziału na role.

Dzieje się tam również coś niespotykanego.
Jako fanka yaoi(miłość męsko męska) chciałam umieścić tam kilka jego cech, ale skoro był tylko jeden mężczyzna to co zrobić?
Grabiec była kobietą! I Von Kostryn też!
Co do Pustelnika, jeszcze można mieć wątpliwości, bo latał w kiecce. Natomiast nie zapominajmy, że choć wymoczki, Skierka i Chochlik to przecież faceci. No, i jeszcze Filon!

Yuri, to rozwiązało mój problem, to o miłości damsko damskiej, jest tam tego nie wiele, ale jest!!
Tak, Alina z Balladyną kochały się, póki śmierć ich nie rozłączyła.
Zastępowanie yaoi przez yuri jest jak zastępowanie kawy naparem z melisy. Ale jak kto lubi.

A więc zapraszam na moją własną Balladynę.
Czy nie wystarczy, że mamy już swoich własnych Krzyżaków?

UWAGA: Radzę odłożyć wszystkie ostre przedmioty, ale nie tylko, radzę nic przy sobie nie mieć.
Kuro, wyskakuj z łachów. Będziemy analizować nago.
Łiiihaaaa!
A można mieć przy sobie komputer?
Ale nic poza tym. Muhihihihi.
Duch Kononowicza unosił się nad aŁtorką.

Za zgony nie odpowiadam, a trumny można kupić przy wyjściu.
Mam nadzieję, że przy wejściu rozdają wódkę, bo coś czuję, że na trzeźwo tego nie przeżyjemy.

A bym zapomniała, pierwszy rym jest autorstwa Nagini, powiedziała go podczas potyczek poetyckich nr1, a kawałek rozmowy Kirkora i Wdowy, to rozmowa moja i Ruby podczas potyczek poetyckich nr2.
Dobra dobra. Nie zwalaj winy na koleżanki.

A teraz zapraszam do czytania!!
Komentujcie!!
Mówisz-masz!

TEATRZYK: „DIABOLIS” MA ZASZCZYT PRZEDSTAWIĆ SZTUKĘ TEATRALNĄ
PT. „BALLADYNA – HISTORIA PRAWDZIWA”



Występują:
Balladyna – wyrodna córka
Alina – druga wyrodna córka
Wdowa – „kochająca” matka
Kirkor – Książe dworu
Przyszły król zamku oraz cesarz palatium.

A także, jak na porządny dramat przystało, jest też chór analizatorów, komentujących po swojemu wszystko to, co dzieje się na scenie.

I sufler z przerostem inicjatywy.

AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA


(łazienka, Balladyna stoi nad zlewem i patrzy z satysfakcją na spływającą krew, ma długie, brązowe włosy i takiego samego koloru oczy)
Moja krew nie miewa włosów ani oczu, widocznie jem za mało malin.
(podkład muzyczny: "Suicide is painless")

Balladyna:
Stoję nad umywalką jęczącej Marty...
I po chwili namysłu opowiadam żarty.

Jest żyletka i jest zlew,
a więc w chacie robię chlew.
A i życie wzięło w łeb...
Jeb.
(zastanawia się chwilę)
(dochodzi do wniosku, że fristajlowanie całkiem nieźle jej idzie)
"Gdy życie ci zbrzydło i świat stał się piekłem
wsadź głowę do muszli i pierdolnij deklem." (nie moje, stare, ale wciąż piękne)

[Chór:]
W duszy analizatora trwa wewnętrzna walka
bo zlew jest w kuchni, a w łazience - umywalka
Co racja, Jaszu, to racja,
Lecz skąd w ogóle u Wdowy
W czasach jeszcze przedpiastowych
Kanalizacja?
Lecz gdzie mają, jak nie między sedesem a wanną
wykonywać codziennie swą czynność poranną?
Taż nie wiesz? W cebrzyku co rano
Liczko trza obmyć wodą źródlaną
A co insze, pomalutku
Za stodołą lub w ogródku.
Ale szczerze, między nami - póki opka są opkami,
a czynności czynnościami, póki ciągle bije się tę pianę,
póty Mary Sue za skarby nie podetrze się łopianem.
(z naciskiem)
Łazienka być musi, i to na pięterku!

[Koryfeusz przywołuje chór do porządku:]
Na próżno tu toczycie spór całkiem jałowy

Toż to świat aŁtorski, czas to blogaskowy.
Kogóż tu obchodzi czas i miejsce akcji?
Czym są didaskalia w obliczu atrakcji
Jakich nam dostarcza rozterka dziewicy?
(Choć to trochę szkoda. Nie zobaczym cycy.)
No dobrze, tymczasem wracajmy
Do naszej dziewki nad zlewem,
Co patrzy w zwierciadło z gniewem
I jej rozterek moralnych.

Być, albo nie być,
Oto jest pytanie...
(znowu się zastanawia i nagle dostaje olśnienia)
(uwaga dla inspicjenta: górne światło na bohaterkę)
"Całe szczęście, że inspicjent Filifionek (niechspoczywawpokoju) was nie widzi!"

Olśniło mnie!
To nie ta bajka!
Stara bajka samograjka...
Lecz co to było?
W czym ja gram?
(ram-pam-pam, ram-pam-pam)
(Sufler, z lekkim wahaniem: W Hamlecie?)
(W Hamlecie? Cóż ona plecie?
Już prędzej w klozecie.
Sztafecie?
Mój ty świecie!)

Kogo kocham?
Co w mym sercu gra?
Trali-trali trali-rara
(Wyjmuje stetoskop, przykłada sobie do serca. Chwilę nasłuchuje w ciszy, po czym triumfalnie obwieszcza: Tatu!)

(wchodzi dziewczyna, jasne włosy, błękitne oczy patrzące się z przerażeniem na poczynania Balladyny)

[Chór:]
I wszystko to w drzwiach łazienki się tłoczy,
niby razem, lecz bardzo osobno.

Osobno włosy, dziewczyna, toczące się oczy.
Jakby morderca dziki porąbał je drobno.



Alina:
Siostro kochana co ty robisz?
Chcesz się zabić i mnie samą zostawić?
(Teatralnym szeptem: Rozedrzyj szaty, nieszczęsna! Na stronie, ochryple: Poka cyce!)

Balladyna:
No coś ty?
Ja zabijać?
(W tle dyskretnie rozlegają się pierwsze takty "So much for suicide")
To nie w moim stylu...
Nie znasz mnie Alino.
To nie krew tam spływa,
To wylałam wino!

Alina:
Przecież widzę jak się zachowujesz,
chyba na głowę chorujesz!
Jak patrzysz na mnie,
A jak na żyletkę.
To wtedy dreszcze miewam letkie.

(patrzy na siostrę z łzami w oczach)
Już mnie nie kochasz siostrzyczko droga?

[Sineira - koryfeusz]
Nie masz, Kuro, wrażenia, że choć opek setki
Gżące się wciąż rodzeństwa i ostre żyletki
Nazbyt często nas tutaj prześladują
I tandetą okrutną w każdym tekście trują?
Czyżby wisiało nad nami takie FATUM

Że ciągle siostra siostrze, a brat bratu
Nazbyt wiele nieczystej okazuje czułości
Od czego analizom towarzyszą mdłości?

[Chór:]
Klątwa to niesłychana

Czy pani, czyli też pana
Dotyczy tekst - bez protestu
Przyjąć trza motyw incestu...

Balladyna:
Kocham Alino, ale ja chcę księcia,
Godność moja ku upadku [w całkiem obojętnym przypadku]
Chyli się, a ty ma droga [dostaniesz przecinek w spadku]
Myślisz o tym, jak przed matką,
Ukryć naszą miłość złotą,
że miziałam się z miernotą...
By nie myśleć o jej czynie,
straszny numer nam wywinie!
Gdy się dowie o tym wszystkim
I jak powie o dziedzictwie,
O honorze, który ciągle ja tu plamię,
O utraconym dziewictwie,
Też mi wygłosi kazanie...
A ty siostro też nie gorsza,
Choć spoglądasz wciąż na dorsza
A ty, siostro też nie lepsza
chociaż zerkasz wciąż na wieprza,
Razem ciągle się kochamy.
Sekret swój przed mamą mamy.

[Chór:]
I tak bez chwili przerwy gżą po kryjomu,
A malin śród chruśniaka zbierać nie ma komu.
Nic dziwnego, że wściekła chodzi stara matka,
Toć przez porubstwo brudem zarasta jej chatka!

Alina:
Cii, bo matka zaraz przyjdzie,
A jak dowie się o wszystkim,
To nas tylko wydziedziczy,
Bata weźmie i uderzy,
I nawrzeszczy, nawymyśla,
I zębiska wnet wyszczerzy.
Ale nasza miłość siostro,
Przetrwa wszystką złą niedolę
Oraz każdą dobrą dolę
I już wkrótce na tych łąkach,
będziemy leżały obie.
Aż nam zadki przemokną poranną rosą,
Chłód poranny przeniknie stopę bosą,
Zapalenie płuc nas zmiecie
A na mogiłkach zakwitnie kwiecie.
Ojdana!

(Na scenie pojawia się Maskotek w charakterze baletu.)

Balladyna:
Zgubne twoje myśli siostro,
Matka będzie bardzo zła,
wnet pokaże swego kła.
Nie pochwali,
lecz przywali
Nie pobłogosławi,
śrubkę w dupkę raźno wprawi.
Ale wyklnie miłość mą.
Joł, joł, zią!

(zza kurtyny wychyla się wdowa)

Wdowa:
Córki moje kochane,
Przyjdźcie prędko na śniadanie,
Lecz pod warunkiem, me panny
dokonania czynności porannych!
I uważajcie przy zejściu, na schodach!
Jak która upadnie, boazerii szkoda.
Nie wyminiecie się od tego,
By mi wyznać prawdę szczerą,
Lesz poczekam z tym do jutra,
póki lesz[cz] nie zapuści futra.
Będzie wtedy lepsza wódka.
(miesza w stągwi spirytus z wodą w stosunku 1:1 i dolewa odrobinę soku malinowego)
Le[sz]cz na razie - w mordę kłódka!

Balladyna:
Już idziemy mamo droga
(do siostry)
A z tobą pogadam jeszcze siostro moja.
Bo czuję, jak narasta we mnie paranoja!

(wszyscy wychodzą za scenę)
(Zwymiotować. Wygłaszanie tak pięknych rymów prowadzi do mdłości.)


SCENA DRUGA

(w kuchni Wdowy, Alina, Balladyna i Wdowa siedzą przy stole)

Wdowa:
No, a teraz z innej beczki.
To powiecie mi córeczki,
Co tak skrycie se szepczecie,
niby rura w mym klozecie.
Aż mnie złość zżera,
i zazdrość mną poniewiera.
Że coś tu mi ukrywacie,
co dzieje się na waszej macie
I sekrety mi tu macie.
Dziecko w brzuch mi wciąż wmawiacie.
To drażni niesłychanie mnie
Wszak pracowałam w KGB
I w GRU na stażu byłam
Mieszać spirytus się uczyłam.
Ja was przecie wychowałam
Własnego mleka wam dawałam
bo krowinie pękło serce.
(Trochę whisky mam w manierce.)
Kochałam, przytulałam,
i wódki nie żałowałam.
A teraz wy, me pociechy,
Szarpiecie mnie za bebechy,
Pokazujecie, żeście niegodne tego wszystkiego,
com wam dała od małego.
Ja się tu martwię, co się wam stało,
A wam po prostu wódki za mało!
Zawsze otwarte takie byłyście,
ostatnio jakoś zamilkłyście.
A teraz tylko ze sobą rozmawiacie.
I w nosie mać swą starą macie!

Balladyna:
Mamo moja droga,
(Uch, motyla noga!)
Ja ciebie kocham
I nic nie ukrywam
Lecz nie pytaj lepiej,
Gdzie wieczorem bywam.
Ani skąd wracam nocą.
Przecie po co?
Tyś ma kochana, jedyna,
No i twoja chałupina.
Ciebie nikt nie zastąpi,
Zwłaszcza kiedy deszcz siąpi.
A ja mam przed tobą ukrywać,
Wszystko co mnie gnębi?
Na deszcz mam się wyrywać
Co tyłek mi wyziębi?

Wdowa:
Kłamiesz córko moja,
Widzę to w twych oczach,
Znam to stalowe spojrzenie,
Tyś jest Pyziacze nasienie!
Jako że was wychowałam,
Znam was i nie przeczcie,
Że coś mi tu ukrywacie,
Ale cóż, macie czas do jutra.
(Narastający dźwięk werbli podkreśla doniosłość postawionego ultimatum.)
I że stare już jesteście,
Macie w sumie lat ze dwieście.
Pomyślcie o mężu,
i o oswojonym wężu*)
co będzie wieszczyć pogodę
i zapewni nam urodę.
_____
[Sufler, tonem naukowym:]

*) Żadnych skojarzeń! Lud litewski oswajał węże, które na deszcz wychodziły z jamy i chłeptały mleko z podstawionych misek, a na suszę chowały się w jamie i nie wiadomo, co tam robiły. Posiadanie udomowionego węża było kul i dżezi i sprowadzało pomyślność w każdej dziedzinie.

zięciu dla mnie,
i osobny mój wąż w jamnie,
bom ja tutaj niecierpliwa,
na chłopie mi w domu zbywa,
jak z was jedna mi tu przyjdzie
powie do mnie słowa piękne:
„mamo kocham, ślub niedługo”
To z radości głośno jęknę.
i powiedzcie mi tu dzieci,
kiedy ja się już doczekam,
bo już od dziesięcioleci
z tej okazji zgon odwlekam,
zięciów, wnuków i prawnuków?
Takich samych jak wy tłuków?

Balladyna:
Mamo, nie martw się,
Już niedługo jak my przyjdziem,
Powiem, że mam kogoś
I do gontyny wnijdziem
i tu ślubik będzie,
Udzieli go Wizun prastary,
Kwiaty, biele i welony,
Nie narobimy ci siary.
Już czekają na cię,
Będziem pluskać się we szczęściu,
Jak to zwykle po zamęściu
Wnuków ci też narobimy...
Nie czekając z tym do zimy.

Wdowa:
Niech ci będzie Balladyno,
Lecz chce wiedzieć,
Co nać sądzi,
(Nać nie pyta, zatem błądzi)
Ma córeczka druga, biała.
I co powiesz ma Alinko?
(Alinka wychyla się zza wielkiego wiechcia szumiącej złowrogo naci.)
Toć ty przecież kłamiesz wcale
Więc mi powiedz, o co chodzi
Kto do was nocą przychodzi?
I mi nie kłam matki starej.
(Mimo wszystko, ciągle jarej!)
Bo ja tu wyczuje kłamstwo
Weźmiesz w rzyć za takie chamstwo!
Potem razem z siostrą,
Sprzątniesz w ogródku wszystko,
Nie zapomnij o kurhanie
Gdzie wasz tatuś, świeć mu Panie
Po spożyciu garnka zupki
Legł spokojny i sztywniutki.
Lecz jak skłamiesz to co będzie?
Mam cię tutaj kochać przestać?
Ogród spory, drugi kurhan
Czemuż miałby tutaj nie stać?

Alina(lekko nieśmiało):
Mamo, my tu grzeczne jesteśmy.
Nic złego nie robimy,
Kochamy się jak zawsze,
I nie pytaj, proszę ładnie,
Co to znaczy - tak dokładnie...
Nic nie knujemy,
Ale męża bogatego chcemy,
Choćby durny był jak cielę
Byle dukatów miał wiele.
Najlepiej żebyśmy dalej były razem,
A ty przy nas,
Więc jaki morał z tego?
Trza szukać szejka arabskiego!
Kocham cię mamo droga
I nie martw się,
My grzeczne jesteśmy.
(zakończyła z dziwnym błyskiem w oku, lecz Wdowa go nie zobaczyła, gdyż miała głowę opartą na stole)
Mówiąc inaczej - Wdowa tłukła głową o blat kuchennego stołu.
(uwaga dla charakteryzatora: kawałek odblaskowej folii koło oka Aliny powinien załatwić sprawę)

Wdowa:
Nie mam już siły,
Wpędzicie mnie do mogiły!
Mimo że wam nie wierzę,
Bom nieufne bardzo zwierzę,
To pójdźcie zgrabić liście,
I spać iść możecie.
Jeno rączki na kołderce, moje drogie dziecię!

Balladyna:
Och, dziękuję mamo droga,
Ja już tutaj z mą Alinką,
Lecę grabić liście pięknie
A kto wątpi, niechaj pęknie!
Może znajdę pośród nich,
Księcia mego ślad.
Wśród liści znajdę księcia ślad
Siedział tu książę chwilkę
Odcisnął się wszak jego zad
Gdy siedział, gawędząc z motylkiem.

Alina:
Choć siostrzyczko i już nie truj,
Mama już się tu źle czuje,
Nie przeszkadzaj jej,
A ze mną chodź, hej!
"Hej! - huknął premier w lesie, zapisał coś w notesie, zapisał coś w notesie i jechać kazał."


SCENA TRZECIA

(Alina z Balladyną grabią liście rozmawiając)

Alina:
Uff, wyszłyśmy cało ze spotkania z mamą.
Od tej chwili nic już nie będzie tak samo.

Balladyna:
Nom, na szczęście, już myślałam,
Że nas wydasz,
Bo to prawda jednak, że nie kłamiesz nigdy.
A matka zawsze robi z igły widły.

Alina:

Nie kłamałam przecie,
Mówiłam prawdę, choć nie całą,
No, może trochę mi się poplątało.
Lecz jednak tak, by mama nie poznała,
że jednak robimy sobie z niej wała.
Że coś przed nią ukrywamy
I sekrety własne mamy.

Balladyna:
Nom wiadomo, lecz co ona chce tu wiedzieć?
I co w końcu jej powiedzieć?
Żeśmy złe, że się kochamy?
Że nie dla nas wiejskie chamy?
W końcu to rzecz zwykła,
Że my – siostry takie zżyte
Lepsza siostra, rzecz to prosta,
Niż parobki niedomyte.
I mówimy sobie wszystko,
A nie matce naszej starej.

Alina:
Heh, ona chce nas wydać za mąż,
a jej też marzy się domowy wąż.
Lecz ja nie chcę,
Wolę bobra,
Bom cię kocham,
Siostro dobra.
(Sufler:
Zgroza mnie trafia potężnym gromem

Na myśl, że Ala kochała ją - bomem...)
Nie zamienię ciebie na nic,
Lecz wiadomo, matka coś chce,
Trzeba słuchać starej matki.
Inaczej przyjdzie pakować manatki.

Balladyna:
Chodźmy spać,
Jutro pogadamy,
Co powiemy mamie,
Jak się zachowamy.

(Balladyna objęła Alinę w pasie i razem poszły do domu)
(Tu następuje kolejny krótki przerywnik baletowy.)

AKT DRUGI
SCENA PIERWSZA


(Do domu Wdowy puka książę, wygląda jakby ktoś próbował go zabić)
(uwaga dla charakteryzatora: w plecach siekiera nr 3, w piersi sztylet nr 10, a do imitacji krwi proszę nie używać keczupu z Biedronki, za jasny)

Wdowa:
Otwórzcie moja kochane,
Jestem zajęta, więc sama nie otworzę.
Bo właśnie przystojny gajowy
Ogrzewa wdowie me łoże.

Balladyna:
Już lecę mamusiu,
Mimo że jestem już śpiąca,
lecz właśnie chce mi się siusiu
i zawyć do miesiąca.
To jednak pomogę.
Zostaw pod łóżkiem swą drewnianą nogę.
(do siebie)
Żebyś potem nie jęczała.
Ała.

(Podnosi się z łóżka, czym budzi smacznie śpiącą przy jej boku Alinę, otwiera drzwi, a tam książę, Balladyna stoi oniemiała)
(z góry opada wielki transparent z napisem ZONK!!!)

Kirkor:
Witaj moja droga,
Jam jest Kirkor,
Król na zamku,
Książę na pałacu
Szlachcic na dworku
Oraz chłop na sianie.
I jeleń na rykowisku
(Sufler, z zastanowieniem: Fakt, całkiem podobny na pysku!)
Mój powóz leży w bagnie,
Więc szukam miłych ludzi
Z nadzieją, że nikt mnie nie okradnie.
I chłodem ostrza na szyi nie zbudzi.
I także noclegu.
Bo zmęczonym jest po biegu.

Balladyna:
A co książę w te strony wiezie?
W końcu od zamku to daleko.
Czyżbyś przemycał śledzie
Lub białoruskie mleko?

Kirkor:
A żony szukam...

Balladyna:
Uciekła?

Kirkor:
Jeszcze nie...

Balladyna:
To ucieknie...
(Rozsierdzona Kura z widowni: WON Z ŁAPAMI OD KABARETU "POTEM"!!!)

Kirkor:
Na razie szukam kandydatki,
Bo kasy mi brak na swatki.
Przyjechałam tu na wieś,
Bo tu najlepsze panny,
One nigdy nie narzekają,
Chętnie, często, śmiało dają
Lubią pracę,
Często sprzątają,
Po prostu są the best!
(Potworny huk obwieścił światu
że czoło moje sięgnęło blatu)

Balladyna(dostaje nagłego olśnienia):
To ja tu jestem mój książę,
Czekałam na ciebie tyle lat,
Myślałam, że nie wrócisz już,
Poukładałam sobie świat...
A w końcu jesteś,
I tylko mój.
Niech więc zapanuje twój
feudalny... (rym do "ustrój").

Kirkor:
Najpierw muszę porozmawiać z twą matką,
co podsłuchuje tam, za makatką.
A potem możemy się żenić,
Zanim zdążysz zdanie zmienić.
(z podejrzeniem)
Lecz czy nie masz żadnej siostry?
Takiej trochę bardziej ostrej?

Balladyna:
Tak, mam,
Aliną się zowie,
(szeptem: ale Książę wie, ma nasrane w głowie...)
Ma matka to Wdowa,
lecz na niejedno gotowa...
Kochana i moja.

[Chór:]
One zaś to półsierotki,
odkąd ich papcio naiwny i słodki,
po zupy grzybowej saganku
padł trupem z nagła na ganku.

Wdowa:
Co się tu dzieję?
(Gajowy tymczasem wieje.)
O książę w mym domu.
A ja taka nieuczesana!
(drapie się w kołtun po kryjomu,
wyciągając z niego źdźbła siana).
Co się stało,
Że cię do mego domu przywiało?
Dwórek i frejlin ci mało?

Kirkor:
Po żonę przyjechałem.
Na bagnach się wy... kąpałem.
Mam zaszczyt prosić panią,
O rękę jednej z córek,
Genialne to rozwiązanie
podsunął komarów chórek.
Lecz którą?
Ja nie wiem,
Niech pani wybierze.
Mnie tam wszystko jedno, mówię pani szczerze.


Wdowa:
Mam pomysł, intryga już się rodzi,
Niech obie, bo co im to szkodzi,
Jutro jako świt, zaraz po śniadaniu
Pójdą do lasu, nie myśląc o ubraniu
I ta, która pierwsza w pokrzywach klnąc srodze
Dzbanek malin przyniesie, nie zeżre po drodze
Ta ciebie za męża weźmie.

Balladyna:
Ja się zgadzam...

Alina(wchodząc zaspana do kuchni):
Ja też się zgadzam.
Nie wiem wprawdzie, o co chodzi
Lecz się zgadzam, co mi szkodzi.


SCENA DRUGA

[Chór:]
Akcja się przenosi w głąb czarnego lasu
gdzie wpierw będzie rządzić tu błysk kordelasu
i sióstr wzajemna zazdrość o mężowskie łono.
Lecz zdań wymiana oraz co wyłoniono
z siostrzanej dyskusji o Kirkorze i jego potencji
umysłowej, daje widzom poczucie ambiwalencji.

(Alina w lesie zbiera maliny)

Alina:
Ile malin,
A jakie czerwone,
Ach, Kirkuś, Kirkuś chce mnie wziąć za żonę!
Pierwsza dzbanek zbiorę,
Żoną Kirkora zostanę.
Rzucę na zawsze oborę,
Stodołę z całym jej sianem!
Lecz cóż ja mówię?
Rozum chyba straciłam,
Siostrę swą zdradzam,
Orientację zmieniłam!
Przecie ja ją kocham,
I jej świat oddaję.
A Kirkora nie znam.
A jak mu nie staje?

(wchodzi Balladyna, patrzy z zawiścią na Alinę, wyciąga nóż i podchodzi bliżej)

Balladyna:
Siostro moja,
Za męża chcesz Kirkora?
Czy naprawdę? O, na Bora!
On mój jest,
Nie dostaniesz go!
(Tu pokazała gest
Kozakiewicza, ot co!)

Alina:
A na co mi on?
Ja mam ciebie,
Kupim sobie dildo,
Będzie nam jak w niebie.
Przynajmniej kiedyś,
Lecz co teraz?
Weźmies mnie i sponiewieras?
Ma kochana chce mnie zabić,
I do tego dla idioty,
Na igraszki w stylu yuri
Całkiem nie ma już ochoty.
Bo kimże jest Kirkor
Jak nie idiotą?

[Chór:]
Zaiste, rzekłaś prawdę
Choć zupełnym przypadkiem
Ten Kirkor sprawia wrażenie
Jakby rozmyślał zadkiem.


Nie znasz się siostrzyczko moja.
Że nad wulwę wolisz choja.
Ja chce tak jak kiedyś,
Żebyśmy razem,
Ukrywały się przed matką,
tą szantrapą i wariatką.
A podzielił nas ten... chłopak,
Co z rozumem jest na opak.
Co z miłością,
Wyznawałaś mi ją często,
plując szpinakiem na gęsto.
Ale teraz mnie porzucasz,
Ja tu płaczę,
Toć przez ciebie,
[Chór, lekko skołowany:]
Co ona ma z tym "toć" i "nać"?
Mnie rymuje się z "psiamać".

Moje serce się rozrywa,
Stoję tutaj ledwie żywa,
Kiedy widzę jak toć patrzysz,
Myśląc, jak go wyłonaczysz
Na Kirkora, pana dworu.
Oraz okolicznych bagien
Od wczorajszego wieczoru.
Jak chcesz,
Zabij mnie,
Usnę w spokoju,
Wiedząc, żeś szczęśliwa.
(szeptem, na stronie) Ty suko zdradliwa.

Balladyna:
Co ja zrobić zamierzałam,
Własną siostrę zabić chciałam,
Pokryć pierś jej krwi kobiercem!
I do tego tę jedyną,
Którą kocham całym sercem,
A także calutką waginą.
Ja przepraszam ma Alinko!
Moja foczko! Moja świnko!
Jam nie godna się nazywać,
Siostrą twą ma kochana,
Ale jakąś dziewką i plotkarą,
grubą rurą, betoniarą.
Bo tylko takie zdradzają
Bliskie sercu, kochane
Swe osoby.
Po wielekroć w ciągu doby.

Alina:
Ja nie gniewam się siostrzyczko,
Toć rzecz święta,
Teraz nadstaw swoje liczko,
wyciągnij rączęta.
Kochać kogoś,
Jeśli kochasz Pana dworu,
Ja nie stanę wam na drodze.
Nie zrobię żadnego rumoru,
nie rzeknę nawet: "niech was gęś pobodzie!"

Balladyna:
Co ty pleciesz ma wspaniała?
Kirkorowi tyle! Wała!
Kocham ciebie,
Nie księcia, pana.
Co naprzykrza się od rana
Chce być z tobą,
A niech Kirkor,
Weźmie sobie inną pannę,
Co dla niego czynności poranne
będzie odprawiać co niedzielę.
W naszej wsi jest wiele,
Nich se jedną wybierze.
Urządzi potem wesele
W rustykalnej manierze.

(Siostry trzymając się za ręce wracają do chatki)

[Chór:]
Nie spodziewając się wcale reakcji swej matki!

SCENA DRUGA

(W domu Wdowy, Wdowa wraz z Kirkorem czekają na powrót córek, jest wcześnie, swita, córki wyszły niedawno)

Kirkor:
Co się tak niecierpliwisz matulo moja?
Córki zaraz wrócą,
Łup u stóp twych rzucą,
A my na uczczenie tego dnia wspaniałego,
Bladym świtem zaczętego,
Wypijmy po flaszeczce,
O, widzę ogórki w beczce!
Będzie nam jak w niebie,
Jak se wypijemy.
(*Powyższe słowa wskazują, że w rodzinie Kirkora istnieje długa tradycja wybierania żon pochodzących z gminu.)

Wdowa:
Oki, chętnie, choć nie pije, ale chętnie się z tobą upije!!
A sens i logika mej mowy nie tyka.

Kirkor:
Ja tak samo ale wyjątek na początek
Wypijemy na pusty żołądek.
Lecz ty stawiasz ma kochana
Ja przyniosę więcej dzbana!!
Uszko mu się urwało, temu dzbanu?
[Chór:]
To o namysł aż się prosi:
ona ma stawiać, on stłuczony dzban przynosi?

Wdowa:

Szkoda dzbana dawaj szklanki ja mam łeb uparty
Siadaj sobie na zydelku, wnet zagramy w karty.
Sarmacki obyczaj każe o łeb rozbijać półkwarty.

Kirkor:

Szkoda rymu na wódeczkę podaj lepiej mi szklaneczkę
Albo lepiej całą beczkę, to się urżnę w drobną sieczkę.
Bo jak mówią chłopi w polu:
"Nie ma kobiet brzydkich, to tylko brak alkoholu".

Wdowa:
Masz kochany lecz nie bez rymu baje ci butelkę rumu!!
(Na stronie, z przekąsem: Pierwsza nagroda w kategorii "najbardziej kulawy wers wszechczasów".)

Kirkor:
O mniam pycha co za licha
- rzekł, zagryzając gąsienicą.
Dobra to była zagrycha,
Uśmiech rozjaśnił jego lico.

Wdowa:
O dziękuje,
Robiłam sama,
Lecz nikt nie pije,
Bo im nie pasuje.
Wątroba gnije
Oraz wzrok się psuje.
Chciałam uruchomić metę z alkoholem,
lecz sąsiedzi padli struci muchozolem
co miał dać wódeczce charakter i smak!
Sam to rozumiesz... Później był styp szereg.
A to naprawdę zacny jest bimberek!
Kirkor w zamyśleniu mamrocze: tak, tak...

Kirkor:
Córki długo nie wracają,
We mnie żądze narastają
Może ty mą żoną ostaniesz?
Byle szybciej, zanim mnie ten samogon całkiem rozbierze,
Bo wtedy się zrobię dziki niczym zwierzę.

Wdowa:
Ja? Ja nie wiem...
A co na to na dworze ludzie?
Jam już stara,
Brzydka,
Szara,
Niczym jakaś nocna mara.
A me córki?
Je widziałeś,
Są cudowne,
Jak ogórki.
Każda inna,
Każda ci oddana,
Każda chce cię mieć za Pana,
Wybierz tylko którą chcesz,
I nie mów, że mnie chcesz
Nie mów tyle, tylko bierz!

Kirkor:
Wiem, że córki,
Wiem, że chcą mnie,
Lecz ja jestem jeden
A one są dwie!
Że zakochane
I na zawsze mi oddane,
Ale ciebie wolę,
Wdowo droga,
Bo na myśl o trójkącie
Ogarnia mnie trwoga.
Przyznam się teraz tobie z lekkim zawstydzeniem
Że wolę panie starsze oraz z doświadczeniem.
Tobie serce oddaje,
Nie powinnaś odmawiać,
Bo mi już nie staje...
... czasu, by się zabawiać
Kocham ciebie Wdówko kochana!
Z wieczora dla smaku, a dla zdrowia z rana...

(Kirkor klęka przed Wdową, wyciąga pierścionek, Ona jest zachwycona)
Wyjdziesz za mnie?
(Sufler, z westchnieniem: Ot, schlał się chłop w czarnoziem.)

Wdowa:
Tak!
Lecz co z mymi córkami,
Toć będą chciały wiedzieć,
Czemu tak się stało,
Co ja mam im więc powiedzieć?
Dobrych bajek zawsze mało!
Czemu zamiast ich,
Wybrałeś mnie!
(Sufler: A cholera wie...)

Kirkor:
One?
A co mają do gadania?
Będą w królewskiej rodzinie,
Mogą mieć każdego,
Ot, choćby stajennego.
Toć one me córki,
A raczej pasierbice...
...więc od czasu do czasu
zadrę i im spódnice.

Wdowa:
Lecz jak zaczną gadać?
I wywiady dawać?
Wymsknie im się,
Że to je chciałeś,
lecz wykiwałeś.
A matkę wziąłeś,
bo się uchlałeś
Za swą żonę szlachetną,
i że nie jest ona bezdzietną,
Że masz pasierbice,
a pasierbice też mają cyce.
Toć może ci to zaszkodzić...
Może, nim zaczną się krzyki
Obciąć im obu języki?
Może otruć je naparem,
lub ze zdechłych ryb wywarem?
Lub, zanim ktoś prawdę odkryje,
Do łóżek im wpuścić żmije?

Kirkor:
Czyż mnie kochasz?
Czy dla mnie zrobisz wszystko?
Czy na gitarze grasz?
Czy umiesz gotować misz-masz?
Czy pójdziesz na dzika z dzirytem
nie narzekając zanadto przy tem?

Wdowa:
Tak najdroższy!

[Chór:]
Książę knuje, jak spacyfikować pasierbice
które dorodne są jak słonice.
I wymyśla nową
intrygę wielowątkową.

Kirkor:
Więc gdzie problem?
Je do służby,
My przed ołtarz,
Choćby rozgłaszały potwarz!
Kto sprzątaczce uwierzy,
Że one twe córki?
Obie zielone na licu jak świeże ogórki
I posturą można je porównać z krową.
Ty będziesz królową,
Twe słowo więcej będzie warte
Od Boga naszego!
Będziemy cię czcić jak Astarte
Tańcem, hulanką i... tego...

Wdowa:
Ach, jak tak to widzisz to dobrze,
Jak knujesz gładko i chrobrze.
One córki wyrodne,
Leniwe i wiecznie głodne.
Niech żałują za to wszystko,
Że smuciły matkę biedną!!
Matkę ma się tylko jedną!

(Do kuchni wchodzą Alina i Balladyna, od kilku minut słyszały rozmowę Kirkora i Wdowy)

Balladyna:
Matko co ty robisz?
Sprzątaczką mnie czynisz?
Toć od dawna wiesz to już
Że alergię mam na kurz!
(płacze w ramię siostry)

Wdowa:
A co?
(Sufler, radośnie: Jajco!)
Już mą córką nie jesteś!
Wyjdź z mego domu!
I niech się twa noga tu nie pokaże
Gdy już mnie Kirkor porwie przed ołtarze!

Alina:
Choć siostrzyczko!
O, jakże zbladło twe liczko.
(a nie widząc reakcji Balladyny dodała)
Widzisz,
Księcia chciałaś
I służącą zostałaś!!

(Alina wyprowadza zszokowaną Balladynę, zza drzwi słychać ich rozmowę)

Balladyna:
Co ty robisz siostrzyczko?
Trza wracaj i dołożyć rodzince!
Podrapać mamusi liczko
Nabić księciu niezłe sińce!

Alina:
Taaa, trzeba,
Ale to pan na dworze
Jak mu dołożę
To przyjdzie mnie zabić,
Albo, na przykład, osłabić.
A ciebie przy okazji,
Zarżnie bez żadnej fantazji.
Ja nie wytrzymam bez ciebie
Kocham cię moja siostrzyczko!
I choćbym była martwa
Zatęsknię za twoją piczką.

Balladyna:
Ja ciebie też kochanie,
Lecz co z mą godnością?
Wszak kosza od księcia dostanie
Stanęło mi w gardle ością!
Na boku:
A co on wieczorem
uczyni ze swoim honorem?

Alina:
Mamy siebie,
Co nam więcej trzeba?
Prócz miękkiego siana
I błękitu nieba?
Jak wyjadą stąd wszyscy,
Zostaniemy same,
Nikt nas nie wygoni,
Będziemy se żyć spokojnie.
Starej nie będzie, a chatka w wądole
zobaczy, czym są prawdziwe swawole.

(Słychać odgłosy całowania)
(Mlask, mlask, ślurp, ślurp!)

Wdowa:
Widzisz?
Lesbijkę za żonę chciałeś!
Gdzie ty, łajzo, oczy miałeś?

(Kirkor rozpacza po stracie dwóch służących, które ma tylko do uprawiania „ogródków”, czyli tak zwanego SEXu,
Sufler, tonem naukowym: W tym miejscu aŁtorka nawiązuje do pradawnych, prymitywnych technik uprawy roli.
Wdowa tańczy po kuchni szczęśliwa)
Tłukąc przy tym resztę zastawy stołowej, która miała być posagiem dla córek.

KONIEC

Wielkieś mi uczyniła pustki w mózgu moim
Moja miła AŁtorko tym tu dziełem swoim.
Pełno słów, a treści jakoby nie było.
W wielkim bełkocie ziarnko sensu się zgubiło.
Czytałam z bólem serca, trzustki i wątroby
Teraz rzec tylko mogę - utFUr to kijowy!

Kurtyna opada ze złowieszczym a tragicznym łopotem.

Z malinowego chruśniaka pozdrawiają...

Zapodziani po głowę, przez długie godziny
Jasza, rwący przybyłe tej nocy maliny
Sineira, z palcami na oślep skrwawionymi sokiem
Kura, łypiąc na boki podejrzliwym okiem.
I Maskotek, co w chaszczach, w pomieszaniu dzikiem
Podgląda, co też robią tam Skierka z Chochlikiem.


8 komentarzy:

Gabrielle pisze...

· Berek
Bardzo pouczające dzieło. Zwłaszcza w kwestii, jak rozumiem, gwary prostego ludu, charakteryzującej się głównie użyciem słówka "tu" w najdziwaczniejszych okolicznościach.
Wykonaliście kawał dobrej roboty. Zastanawiam się tylko, jakim cudem udało Wam się przetrwać ten nawał prymitywizmu językowego?
· aŁtorka
Szczerze mówiąc zapomniałam o tym blogu. Miałam go już dawno usunąć, ale dla czytania takich analiz jak TA, ten blog może zostać na zawsze. Racja, komentarze analizatorów/ek są dużo lepsze niż moje wypociny i bardzo chętnie będę do nich (komentarzy) wracała.

Gratuluję wielkiego talentu pisarskiego, mam nadzieję na więcej takich analiz, choć materiału wam już raczej nie dostarczę:D

aLtorka tego dzieUa:D
· Dracek
*wyciąga wielki transparent z napisem 'CHCEMY WIĘCEJ!'*
· szpro weekendowa
Dopiero teraz znalazłam czas, jak raz,
w onym czasie
spożyłam ptasie
i zasię:
analiza była twarda
ostra jak musztarda
wybuchowa jak petarda
i emocjonująca jak myśli bastarda.
Niechaj wie cała SuSowa wiara,
że Szpro pochwala!
· Goma
No nie wiem co powiedzieć xD
Najbardziej podobały mi się didaskalia i wszelkiego rodzaju wtrącenia, zaś Wasz talent wzbudził mój jeszcze większy niż dotychczas podziw. Oby tak dalej ^^
· kura z biura
Powiadomiłam pod ostatnim odcinkiem opka.
· Ewa
Nie poinformowałyście ałtorki o analizie, czy usunęła komentarz?
· sin
No już nawet rymować umiecie! To może następnym razem analiza trzynastozgłoskowcem?
· Kalevatar
To była - i mówię to z trzema paluchami na sercu - najbardziej oryginalna, twórcza i błyskotliwa analiza, jaką kiedykolwiek zdarzyło mi się czytać. Kuro, Sineiro, Jaszo - chylę czoła aż do podłogi, ściągam czapkę z głów wraz ze skalpem i robię masę innych dziwnych rzeczy, by oddać należne Wam podziękowanie. You've made my day, and my week, and rest of my month. :)
A teraz co lepsze perełki:

Jednak nie jest to książka Juliusza Słowackiego, ja tylko wykorzystuje jego postacie, miejsca i sytuacje.
->Duch Juliusza zawył głucho ze zgrozy.
@ Z kolei duch Mickiewicza wręcz pękał z uciechy.
Do czasu, rzecz jasna. Nieszczęsny wieszcz nie wiedział, że wyobraźnia Ałtorek jest nieograniczona i w tajnych warsztatach tffurczych powstaje już yaoi GustawxKonrad.

@Cały ten dialog chóru to jedna wielka perełka, godna broadwayowskiej oprawy. (Kto jeszcze chciałby zobaczyć "Yuri Balladyna - the Musical"? ;))

(wchodzi dziewczyna, jasne włosy, błękitne oczy patrzące się z przerażeniem na poczynania Balladyny)
*[Chór:]
I wszystko to w drzwiach łazienki się tłoczy,
niby razem, lecz bardzo osobno.
Osobno włosy, dziewczyna, toczące się oczy.
Jakby morderca dziki porąbał je drobno.
@Wyobraziłam to sobie... i wyszczerz mój sięgnął uszu.

->[Chór:]
Klątwa to niesłychana
Czy pani, czyli też pana
Dotyczy tekst - bez protestu
Przyjąć trza motyw incestu...
@To jest, jak to mówią, w sedno utrafione.

Wdowa:
Córki moje kochane,
Przyjdźcie prędko na śniadanie,
#Lecz pod warunkiem, me panny
dokonania czynności porannych!
*I uważajcie przy zejściu, na schodach!
Jak która upadnie, boazerii szkoda.
@Kolejny szeroki i radosny wyszczerz wykwitł na mej twarzy.

Przyłączam się do prośby ipurbeltz - niech to nie będzie ostatnia analiza wierszem! Takiego talentu nie godzi się marnować. *u*

Gnąc się w pokłonach pozdrawiam i dziękuję,
Kalevatar.
· kura z biura
@triss: dzięki, poprawione (zmiany nie widać niestety w wersji notki z otwartymi komentarzami).
· triss
W pewnym momencie przestałam odróżniać fragmenty wypocin ałtorki od waszych analizatorskich przypisów, a czytałam całościowo, jak niezłą parodię:) Chylę czoła przed niebywałymi zdolnościami Wielkiej Tójcy.
P.S. Wkradł wam się ort - powinno być "porubstwo", przez "u", nie "ó".
· Tinwerina Miriel
Borskie, przeborskie! Loffciam Was, poeci moi!
"I jeleń na rykowisku
(Sufler, z zastanowieniem: Fakt, całkiem podobny na pysku!"
Kuro, wiadomy jeleń? Matko borsko, to Kirkor miał zeza???

Gabrielle pisze...

· Kasitza
Analiza przeborska! Biję przed Wami pokłony Idealna Trójco Analizatorów. Obawiam się, że podnieśliście sobie poprzeczkę.
· Ome
Rozumiem, że wedle aŁtorki to... to "coś" to miała być parodia "Balladyny"? Słowacki, biedaku, tylko czekać, kiedy za "Beniowskiego" się wezmą... brrr.

Analiza - majstersztyk. Te wiersze, te rymy, ten rytm - byliście lepsi od aŁtorki, i pod względem techniki, i treści, i poziomu dowcipu, co zresztą oczywiste. Tekst "wierszopka" ("wierszopki"?) czytałam z niesmakiem, Wasze komentarze z zachwytem. Mogę się przyłączyć do Pigmejki. Co prawda gotować nie umiem, ale oddam Wam w nagrodę mój ulubiony jogurt, bo analiza ma niesamowitą klasę :)

(A mój kod brzmi: "ysyye". Potraktujmy to jako wiadomość z zaświatów od załamanego Juliusza S., który życzy aŁtorce, żeby jej Skierka i Chochlik kabelek od Internetu odgryźli.)
· Demon z Otchłani
Sineiro, ja Ciebie też. ^_^
· psyence
Bezwzględnie fantastyczna analiza! x)
· Sineira
Demonie, loFFciam Cię słitaśnie i ruszoFFo za ten tekst:*
· Demon z Otchłani
"Daj spokój. Duchy autorów lektur zostały już tak zmaltretowane przez kolejne pokolenia uczniów, że w Niebie utworzono dla nich specjalny kurort, odizolowany całkowicie od jakiegokolwiek kontaktu z Ziemią."

Pragnę Sineirę wyprowadzić z błędu
Poeci, wieszczowie na skraj obłędu
Doprowadzeni za grzechy swe liczne
Skuci ciężkimi kajdanami ślicznie
Siedzą przyciśnięci butem podkutym
U NAS, czytając za wieczną pokutę
Dzieła swe po stokroć przez wyobraźnię
Dzieci przepuszczone. W tę krwawą łaźnię
Dla ich psychiki zagnali się sami

Ślę pozdrowienia
Demon z Otchłani
· SStefania
"Grabiec była kobietą! I Von Kostryn też!"
No ale w tym fragmencie w podręcznikach, który znają wszyscy polscy gimnazjaliści (i nic więcej, a czasem i tego nie) to tych dwóch chyba nie ma. Ale wydaje mi się (bo gimnazjum było dawno), że Skierka był.

"Zastępowanie yaoi przez yuri jest jak zastępowanie kawy naparem z melisy. Ale jak kto lubi."
A dla mnie to bardzo pozytywne, bo wolę yuri, choć chyba jednak w bardziej profesjonalnym wydaniu ;)

Auć, Balladyna mówiąca 'nom' i 'heh' :|

"(Rozsierdzona Kura z widowni: WON Z ŁAPAMI OD KABARETU "POTEM"!!!)"
Ja tam nie wiem i mało kabaretów oglądam, ale mnie się ten żart wydał całkiem naturalny i pasujący. Chyba w sumie aż za bardzo na inwencję aŁtorki.

To 'toć' i 'nać' to chyba taka słaba stylizacja. Jak inwersja w najnowszym opku na PLUSie. Choć może i maniera aŁtorki, kto ją tam wie.

Swoją drogą, mam taką manierę, że przez pewien czas przejmuję maniery językowe tego, co ostatnio czytałam. Więc po Waszej i PLUSa analizie ledwo się powstrzymuję od rymów z inwersją, dzięki.
· Insomnia
Nie raz już krztusiłam się popijaną herbatą, ale dzisiaj przeszłam samą siebie, bo przy którymś radosnym kwiku zalałam sobie cały rękaw.
Czułam, że ta analiza będzie mistrzowska, dlatego tak strasznie było mi do niej spieszno. Jak widać - dobrze czułam. :)
Pokłony w stronę analizatorów. Bosko :D
A teraz idę zaprać bluzkę.
· ipurbeltz
Z kwikiem wielce donośnym spadłam na podłogę,
obiłam sobie biodro i powstać nie mogę!
Wszystko bije na głowę yuri-Balladysia:
Hogwartczyków, Kałliców, Tillusia i Rysia,
Marlenkę i Kubicę, i wampiry emo...
O, analizatornio walcząca ze ściemą!
Proszę ja, lecz mnie poprze grono fanów szersze,
NIECH TO NIE JEST OSTATNIA ANALIZA WIERSZEM! :D

Gabrielle pisze...

· gabrielle
Podziwiam! Naprawdę podziwiam. I wiecie co? Podziwiam też aŁtoreczkę!:)
· Bezedura
Niezłe :-D
Dobrze, że kawę wypiłam tuż PRZED.
· Pigmejka
Ach, przeczytałam. Nie wiem, ile razy w trakcie lektury umierałam z zakwiku, ile razy ledwo udało mi się zmartwychwstać... Nie wiem nawet, czy teraz, po lekturze, żyję czy umarłam, ale tak mi wesoło, że wszystko mi jedno! XD Zresztą Kura wie, co przeżywałam, czytając to cudo, więc nie będę tu już powielać mojej psychofańskiej euforii. ^^'
Wasze wierszyki są wspaniałe, genialne i niezapomniane. :D Nie będę tutaj nawet cytować ulubionych fragmentów, bo zwyczajnie nie wiedziałabym, co wybrać. ;) Podziwiam Was, że udało Wam się tak pięknie rymować przez całą analizę: WIELKI, WYRĄBANY W KOSMOS SZACUN za to! ^^
Jasza, Kura, Sineira - jesteście od dziś moją Świętą Trójcą! Wielbię Was, będę Wam składać ofiary, piec ciasteczka, co tylko chcecie! :D

Anonimowy pisze...

W zaświatach Juliusz Słowack
Widąc, że zdzieł jego robią aŁtorki krowie placki
zaczał się ze strachu drżeć
A Mickiewicza i Śniadeckiego duchy ze śmiechu rżeć

Astroni pisze...

"W duszy analizatora trwa wewnętrzna walka
bo zlew jest w kuchni, a w łazience - umywalka"
Heehehhehehhehe ;D
Późno zwróciliście uwagę na tę umywalkę - widocznie to celem budowania napięcia, że niby możecie przeoczyć ;)

Nie no, jakie rymy, jakie rymy..! Ta lekkość, pomysłowość, łatwość we wpasowywaniu się w to, co jest... Nie mówię, broń Rassilonie, o tym, co napisała aŁtorka. Zagrywki z klozetami, zadkami, doświadczonymi paniami i z... rymami do ustroju ostre, ale za to tym bardziej zabawne - w końcu to yuri! Zabawne i nie zawsze dające możliwość do pozbierania się z podłogi X)

W Hamlecie? Cóż ona plecie?
Już prędzej w klozecie.


Niech więc zapanuje twój
feudalny... (rym do "ustrój")


Dzbanek malin przyniesie, nie zeżre po drodze

A Kirkora nie znam.
A jak mu nie staje?


Na Kirkora, pana dworu.
Oraz okolicznych bagien
Od wczorajszego wieczoru.


Oki, chętnie, choć nie pije, ale chętnie się z tobą upije!!
A nie, sorry, to ostatnie to jednak nie Wy...

...i sióstr wzajemna zazdrość o mężowskie łono.
Lecz zdań wymiana oraz co wyłoniono

Co wyłoniono z rozmów o łonie... To chyba nie było celowe, co? ;)

(Na stronie, z przekąsem: Pierwsza nagroda w kategorii "najbardziej kulawy wers wszechczasów".)
A ode mnie zasłużony medal z buraka.

Podrywy Kirkora wobec starej matki rozwalają w całości, każda w stawka z osobna. Choć w sumie i bez wstawek człowiek się łapie za łeb... Trochę potrwało, zanim się rozkręciłyście, ale jak już poszło... to tylko wersy fruwały! Nadałyście temu "dziełu" nowy sens - i dobrze, bo wcześniej trudno w nim było znaleźć jakikolwiek. Czy w ogóle przed Waszą interwencją dało się w tym dziwactwie coś wartościowego znaleźć?
Sufler, radośnie: Jajco!

Jenkins pisze...

Należą się brawa wielkie analizatorom dzielnym,
chociaż dla nich taka farsa to już czerstwy chleb powszedni.
Autoreczce nieporadnej również się kłaniajmy w pas,
Bo (pomimo bólu czoła) utwór nam umilił czas.

Unknown pisze...

Analiza-cudo. Ja się cieszę, że to nie "dzieło na podstawie" "Kordiana". Wtedy byłby wylew mrohnej czerni z serca emo, góra byłaby wysokim budynkiem, chmura betonem, a Wienkelried by się pacnął w czoło z wielkim hukiem.

eksterytorialnysyndrombobra pisze...

Ale za to jak by łatwo było z tego zrobić jajojca... I to nawet piwnicznego. Konstanty sam się prosi.