czwartek, 13 lutego 2014

250. Ukryta Wioska Paskud, czyli Konoha Shore (2/2)



Drodzy Czytelnicy! Wracamy do japońskiej masakry czterdziestoma siedmioma mieczami na kanonie Naruto. W tym odcinku będzie mniej seksów jako takich (nie żeby aŁtorka była mniej gorliwa w ich opisywaniu - po prostu my byliśmy bardziej gorliwi w pracy z nożyczkami), za to więcej idiotyzmów innej maści. A przede wszystkim będzie dużo ogonów. Najróżniejszej maści.



Analizują: Kura, Sineira i Babatunde Wolaka.





Sarutobi przedstawia Minato propozycję nie do odrzucenia - żeby ten przejął stanowisko Hokage. Minato obawia się, bo uważa, że to może zagrozić jego rodzinie. Tymczasem Sasuke i Naruto nie dają sobie chwili spokoju, wypróbowując każdy kąt w domu i każdy zakamarek w ogrodzie, aż wreszcie zostają przyłapani przez rodziców Naruto.
Naruto jak tylko usłyszał głos hahaue to ofusan (mamy i taty) poderwał się szybko z ziemi ciągnąc za sobą Sasuke, który nie wiedział, co ma robić.
Na początek zapnij spodnie, kretynie.


Jedno spojrzenie czerwonych tęczówek ojca, a raczej matki Naruto
Ustalmy jedną rzecz - technicznie rzecz biorąc, osobnik zapładniający jest ojcem, a osobnik zapładniany - matką, Kyuubi jest  więc matką Naruto… no chyba że jeszcze nie wiemy czegoś istotnego o biologii boCHaterów.
Zaliczają się do gębaczy – ikrą opiekuje się ojciec, inkubując ją troskliwie w pysku.
W tym momencie byłbym nawet skłonny uwierzyć, że każdy z nich jest rurką pustą w środku, jak węże u AutorKasi.


sprawiło, że miał ochotę uciec,ale tego nie zrobił. Obrócił głowę szukając brata wzrokiem. Stał na tarasie obserwując ich uważnie.
- Naru-chan, enzeru (aniołku) … – chwycił chłopca w ramiona unosząc go do góry i tuląc swój policzek do policzka chikai kitsune (małego liska) – … enzeru, czy ten wstrętny osuneko (kocur) coś ci zrobił?
Czy “zrobił mi dobrze” liczy się jako “coś zrobił”?
Zdecydowanie było to COŚ.


Kyuubi popatrzył groźnie na stojącego obok neko, który odważnie patrzył my w oczy i ani na chwilę nie spuścił wzroku.
- Hahaue, Sasu-chan nie jest wstrętnym osuneko… – zaczął tłumaczyć Naruto próbując uwolnić się z objęć rudzielca – … ja… Lu-lubie Sasuke… bardzo…
- Naru-chan jak bardzo? – zapytał spokojnie Minato, który wcześniej zauważył ugryzienie na ramieniu synka – Jak bardzo? – zapytał ponownie.
Tak, że dychać nie może. I piechotą, i na koniu, i na czczo, i po jedzeniu, i na wieki, i po japońsku.
Po japońsku: jako-tako.
I aż do rana.


- Bardzo? – odpowiedział pytaniem zaczynając się bać. Spokojny ofusan(tatuś), to groźny ofusan.
- Naru-chan, a co ty masz na szyi? – zapytał nagle Kyuubi, obawiając się najgorszego.
Czerniaka?


- Ummm… gryz? – kitsune zaczął śmiać się nerwowo, wykorzystując chwilową nie uwagę hahaue wyrwał się z jego ramion. Chowając się za Sasuke dodał jeszcze – Sasu-chan mnie ugryzł, a ja jego … – odsunął lekko koszulkę czarnego neko ukazując w pełnej okazałości swoje ugryzienie, z którego był bardzo dumny.
Popać, jak ładnie pogiźłem pana! Plawda, zie ładnie?
Łowickie wzorki mu wygryzł.
Wygryzania wzorków nauczył się od zwilkołaczonego Pottera.


Wzdychając ciężko i przytrzymując w miejscu swojego kochanego męża, Minato który pałał chęcią mordu spojrzał na swojego małego synka chowającego się za, najwyraźniej swoim przyszłym ukochanym. Przywołał go do siebie.
Przyszłym? Na razie wypróbowali, jak im jest w łóżku, ale czy się zakochać, to jeszcze się zastanowią?
Na razie była wersja demo.


- Naru-chan miałeś jeszcze pięć miesięcy czasu… – smutne lazurowe oczy spojrzały na swoich rodziców – … dlaczego?
Bo spieszył mi się zegar biologiczny, który  tyka nieubłaganie. Jak powszechnie wiadomo, im krótsze wahadło, tym szybciej kręcą się zębatki.
Kim byli rodzice lazurowych oczu?
Plamkami ocznymi?


- Przepraszam – odezwał się nagle Sasuke ściągając na siebie uwagę.
- Za co przepraszasz chłopcze? – zapytał Minato, na którym zachowanie neko zrobiło wrażenie. W końcu wytrzymać wzrokową walkę z Kyuubi`m to prawdziwy wyczyn.
Ojtam zaraz wyczyn, może Sasu był krótkowidzem?


Sasuke chwycił Naruto za drobną rączkę i podchodząc do nich powiedział.
- Przepraszam, że nie przyszedłem pierwsze do was (bo chwilowo byłom bezpłciowe), tylko od razu uczyniłem Naru-chan moim. Przepraszam za to, ale … – spojrzał na Naruto uśmiechając się czule do niego – … ale nie żałuję. I jeśli mam za swoje czyny ponieść karę, to niech tak będzie.
No to do więzienia, za wykorzystanie seksualne osoby niepełnoletniej/ograniczonej umysłowo!


Sasuke, ani na chwilę nie odwrócił wzroku z nerwowego Naruto, który co chwilę zaglądał na rodziców, nie wypuszczając ręki neko, która mocno go trzymała. Zaczynał naprawdę kochać to miejsce. Miejsce, gdzie poznał Sasuke i oczywiście Itachi`ego.
Informacje te Sasuke wyczytywał z czoła Naruto, które tak naprawdę było wyświetlaczem, ukazującym myśli liska w formie doskonałych haiku.
Ale jakie haiku, na czole Naruto wyświetlały się co najwyżej komunikaty “głodny”, “siku” i “pieprzyć”.


Widząc szczęśliwą minkę Naru-chan, Minato chwycił Kyuubi`ego za rękę, na co czerwonowłosy lis podziękował mu małym, ale kojącym uśmiechem. Odwrócił głowę z powrotem w stronę ich synka.
- Niech będzie… – Naruto i Sasuke z nadzieją spojrzeli na dorosłych- … ale jeśli w ciągu pięciu miesięcy, jakie zostały do szesnastych urodzin Naruto, zdarzy się coś, przez co mój synek będzie cierpiał, cokolwiek… – spojrzał na Sasuke – … bądź pewny, że skończysz wykastrowany.
Sasu czym prędzej zaczął układać listę prawidłowo zbilansowanych posiłków, żeby Naru przypadkiem nie cierpiał na zaparcia.
Po szesnastych urodzinach możesz go krzywdzić ile ci się podoba.


Nikt nie będzie krzywdził watashi-no chikai cheruba (mojego małego aniołeczka) bezkarnie. NIKT!!!
Biorąc pod uwagę dotychczasowy przebieg opka, Kyuubi najwyraźniej daje aluzyjnie “Saskowi” do zrozumienia, że powinien używać lubrykantu.


Osuneko nerwowo przełknął ślinę. Tego się nie spodziewał. Wykastrować? Sasuke miał ochotę sięgnąć ręką i sprawdzić czy wszystko ma jeszcze na miejscu, ale tego nie zrobił. W końcu był Uchiha, a Uchiha nie zniżyłby się do tego.
Racja, niech do TEGO zniża się Naruto.
Będzie mu wygodniej, jak przyklęknie.


- Rozumiemy się? – zapytał Minato popierając w pełni swojego męża, którego trzy niesforne ogony obejmowały go w pasie.
Najwyraźniej ogony również zaliczają się do części niesfornych.
Po poprzedniej części nie powinieneś mieć co do tego żadnych wątpliwości.


- Hai! – przytaknął energicznie Sasuke.
- Naru-chan – Kyuubi zwrócił się do synka, wyciągając ponownie ramiona w jego stronę – chodź enzeru (aniołku). Czas wracać do domu.
… żeby obejrzeć dobranockę i poczytać bajkę przed snem.


Naruto szybko całując Sasuke w policzek, odwrócił się i wskoczył w czekające ramiona hahaue (rodzicielki).
A rodzicielka płci męskiej natychmiast padła na rzyć, bo szesnastoletni szkrab swoje musiał ważyć.
E tam, jak to jaoju - ukesie są drobne, delikatne i ważą tyle, co nic, są wręcz stworzone do noszenia na rękach.


- I jeszcze jedno – odezwał się Minato głaszcząc chichoczącego synka po główce – jesteście pierwszymi, którzy się dowiedzą o mojej decyzji.
        Itachi podszedł do nich bliżej czekając na dalsze słowa blondyna.
- W najbliższym czasie zostanę nowym Hokage… – po tych słowach odwrócił się pozostawiając za sobą dwóch zaskoczonych Uchiha i dodał jeszcze – … będę cię uważnie obserwował. Mój przyszły zięciu. – ostatnie zdanie wypowiedział z sarkazmem, w którym kryło się ostrzeżenie.
Eeej, Minato będzie dla Sasuke teściową!
Szedł Minato przez las, pogryzły go żmije, żmije pozdychały, a Minato żyje!
*śpiewa* Teściowa i zięć poczuli raz chęć przejechać się na rowerze...
Rozdział 4 – „ Słodkich snów… ”
Ohayo!!!
Po długiej nieobecności i próbach zawieszenia blogu *za co dostałam piękną burę, ale dzięki temu przejrzałam na oczy* przepraszam wszystkich wiernych czytelników mojego bloga!
Mam nadzieję, że wybaczycie mi tamtą chwilę słabości. Tą głupią ‚UWAGĘ’ napisałam w pracy po małych problemach z szefostwem.
W pracy? Z szefostwem? … Oż ty w życiu…
*szuka na podłodze opadniętej szczęki* Nie baszcę. Ab-so-lut-nie nie baszcę i nie stołpuję.
(W “kilku słowach o sobie” aŁtoreczka twierdzi, że ma 27 lat.  Blogasek powstał w 2008 roku, czyli teraz powinna być po trzydziestce. Ałć.)
(ta od piwnicznego opka będzie miała w tym roku… no, zgadnijcie… 50. Nic nie zmyślam, słowo harcerki.)


Żałuję, że straciłam chęć do pisania, ale dzięki wam ją odzyskałam, więc coś dobrego z tego wyszło, prawda?
Nieprawda. W pisaniu pedofilskiego pornola nie ma nic dobrego.
Ale zjechanie tegoż pornola może być niezwykle oczyszczające.
A czytanie - przeczyszczające.
Górą i dołem.


To na tyle mojego usprawiedliwienia i zapraszam do nowego rozdziału.
Na wstępie ostrzegam, że w tym blogu będą częste sceny łóżkowe, więc jeśli się komuś nie podoba to proszę nie czytać.
CHUUU!!!!
Ponieważ jedną scenę łóżkową już widzieliśmy, a pozostałe niewiele się od niej różnią, pozwoliliśmy sobie ciąć, bo ileż można w kółko czytać o tym samym. Postaramy się zatem wyłowić z tego oceanu płynów ustrojowych jakieś szczątki akcji.
Pewna ilość zwierząt już jest.


Wijąc się w rozkoszy pod Sasuke, Naruto nagle stężał mając wrażenie, że go hahaue (mama) woła.
- Naru… – szepnął wprost do uszka liska Sasuke wywołując u niego dreszcze – … co się stało, dlaczego tak nagle zdrętwiałeś?
- Przypomniałem sobie, że jeszcze nie wykonałem porannych czynności.


- To nic – szepnął Naruto ciężko dysząc, nie mogąc zapanować nad oddechem. – Tylko… wydawało mi się, że mnie hahaue woła.
A poza tym bardzo boli mnie ramię.
I chce mi się siusiu.


- Naru-chan! –rozległ się ponownie donośny głos Kyuubi`ego, na który tym razem oboje zdrętwieli i patrzyli na siebie w przerażeniu.
- Hayaku! (szybko) – krzyknął Naruto spychając z siebie Sasuke, który z głośnym hukiem wylądował na ziemi.
Aż dom się zatrząsł.


- Atto are? (za co) – oburzył się Sasuke, który zaczął masować obolałe pośladki.
- Hayaku chowaj się pod łóżkiem! (A dlaczego nie “Hayaku chowaj się pod shindai”?) (nie prowokuj aŁtoreczki, bo każe mu się schować pod futonem.) – Naruto w pośpiechu zapinał swoją górę od piżamy ponaglając osuneko do schowania się pod łóżkiem. – Jeśli hahaue cię tu zobaczy to jesteś martwy!
Dlaczego właściwie? Nie było mowy o zakazie odwiedzania, na ślady ugryzień też nikt jakoś szczególnie nie zareagował, więc dlaczego rodzic miałby mieć coś przeciwko porannej pochędóżce?



To krótkie zdanie od razu przemówiło do rozsądku Sasuke, który momentalnie zniknął pod łóżkiem. Naruto zachichotał słodko na widok zszokowanej miny neko (kota).


Nagle w ślicznej główce Kitsune zaświtała nowa myśl. Podciągając się na brzeg łóżka wypiął swój zgrabny tyłeczek do góry
Mam wrażenie, że mamy do czynienia z nowym typem narratora - pedonarratorem.


i zaglądając pod łóżko, gdzie Sasuke trzymał swój ogon w mocnym uchwycie, a uszy miał ściśle przyłożone do głowy zapytał.
- A tak w ogóle to jak się tu dostałeś? – Sasuke obserwując opadającą czuprynę liska i radośnie poruszające się żółto-pomarańczowe uszy i te nęcące lazurowe oczy westchnął ciężko.
- Usuratonkachi (młotku) – szepnął czule Sasuke przykładając swoje spragnione usta do ust Naruto, który już chciał odpyskować, ale został w bardzo przyjemny sposób powstrzymany.
I znowu ten  “cienki młotek”! Określenie występujące tylko w Narutolandzie, przez aŁtoreczki używane  z wielkim upodobaniem. Nie ma to jak nazywać ukochanego “bezużytecznym idiotą” lub “zwiędłym fiutkiem” - bo tak można to (mniej więcej) tłumaczyć.
Gdzie te czasy, kiedy przeciętny Polak znał po japońsku trzy słowa: Hiroszima, Nagasaki i Toranaga.


- Mhfmmm… teme (draniu) … – sapnął Naruto muskając delikatnie usta czarnego Kocurka.
- Naru-chan! – zawołał radośnie Kyuubi wchodząc do pokoju synka. Jego oczom ukazała się zgrabna, wypięta pupa synka, która energicznie poruszała się w prawo i w lewo, a ogony falowały w rytm poruszeń bioder.
Zabierzcie ode mnie to coś! Który normalny, zdrowy na umyśle rodzic myśli o tyłku swojego dziecka w kategoriach “zgrabnej pupy”???
Normalny, zdrowy rodzic zazwyczaj nie ma ogona, chociażby. Nawet pojedynczego. Z drugiej strony, pozostaje mieć marną, bo marną, ale jednak nadzieję, że uwaga o “zgrabnej pupie” pochodzi od narratora.


– Naru-chan, co ty tam szukasz?
Nie “co”, tylko “czego”. Skarpetki.
Nie “co”, tylko “kogo”, bo to po czesku było.
Szuka męża na zachodzie.


Kyuubi podszedł do łóżka chikai Kitsune (małego liska), który momentalnie usiadł na łóżku obok hahaue wtulając się w jego bok pocierając swoim łebkiem ramie Kyuubi`ego, a ogonami gładził go po plecach.
Wiedział z doświadczenia, że wystarczy Kyuubiego pomyziać, by z miejsca zapomniał o wszystkich niewygodnych pytaniach.
Gdzieś tam musiał mieć wyłącznik.


- Watashi-no kawai cherabu (mój słodki aniołeczku)… – uśmiechnął się Kyuubi obejmując opiekuńczo ramiona Naruto – …idziemy na spotkanie do Hokage, wrócimy za parę godzin.
Kyuubi (przypomnijmy, lis!) musiał stracić węch, skoro nie czuje zapachu przyczajonego pod łóżkiem napalonego kocura.
Taki tam z niego lis… Same uszy i ogon(y) to nie wszystko.


Ucałował syna w czoło wstając z łóżka i podchodząc do drzwi, w których stał już ubrany Minato.
- Bądź grzeczny akaei (promyku) – ucałował syna w czoło i czule zmierzwił mu włosy.
Minato ucałował i zmierzwił stojąc nadal w drzwiach. Człowiek-guma.
W sumie z narracji nie wynika, czy mierzwił Minato, czy Kyuubi. Ale człowiek-guma to raczej Minato, bo byłoby trochę dziwne, gdyby akurat on jeden z całego towarzystwa nie był mieszańcem.


- Hai hahaue, oto-chan … – uśmiechnął się szczęśliwy lisek wskakując pod pierzynę kładąc złotą główkę na poduszce.
        Drzwi się zamknęły pozostawiając samego Naruto z Sasuke leżącym pod łóżkiem, który wyszedł spod niego dopiero jak usłyszał zamykane drzwi frontowe.
To składnia wyszła z siebie.
Składnia wyszedł leżący spod łóżkiem.


Niewiarygodnie podniecony Sasuke w błyskawicznym tempie ściągnął z liska koszulę i już zabierał się za spodenki, ale w tym przeszkodził mu Naruto odpychając go mocno tak, że znowu spadł na ziemie. Energiczny lisek zeskoczył z łóżka z rozkosznymi rumieńcami na policzkach i szybko udał się do łazienki trzaskając przy tym drzwiami.
- Przynajmniej nie zamknął drzwi na klucz. – ucieszył się Sasuke wstając z ziemi masując strzaskane pośladki.
Tak, będziesz mógł mu przeszkodzić w robieniu tego, co zdrowy człowiek robi po całej nocy spokojnego trawienia.
Strzaskane pośladki? A co to, Sasuś jest z porcelany?
Oczywiście. Z sas(u)kiej.
***
- A więc przyjmujesz moją propozycję? – zapytał zadowolony z siebie Sarutobi siedząc w fotelu za biurkiem.
- Tak. – potwierdził Minato ściskając dłoń męża, który odwzajemnił uścisk.
- Powidz mi – zaczął niepewnie Sarutobi – dlaczego nie chciałeś się zgodzić na początku.
Bo w Powidzu mieści się 33. Baza Lotnictwa Transportowego.


- To ma związek z naszą ucieczką z(e) świętego lasu (ang. Hollywood). – odezwał się Kyuubi wtulając się w bezpieczne ramiona męża.
- Zechcecie mi to wyjaśnić? – zapytał zaintrygowany Sarutobi.
- Wszystko zaczęło się z chwilą, kiedy narodził się najmłodszy z dziewięciu synów Kyuubi.
Kyuubi miał dziewięciu synów? Co zrobił z pozostałymi ośmioma, zakopał pod wiśniowym drzewkiem?
Wyjechali na zmywak.
Stary Kyuubi miał siedmiu synów,
siedmiu synów miał stary Kyuubi,
a oni siedli i nic nie jedli
tylko śpiewali jak cherubi.


Zaczął opowiadać Minato ściskając pocieszająco Kyuubi`ego, który ufnie się w niego jeszcze mocniej wtulił pozwalając na dalsze opowiadanie męża.
I miażdżąc przy tym resztki składni.


- Kyuubi jest najmłodszy z rodzeństwa, a jednak najsilniejszy. Osiem starszych demonów poczuło ogromną zawiść względem małego liska, a nienawiść w stosunku do ich ojca.
Jak mogłeś spłodzić syna silniejszego od nas!
Synowie Kyuubi byli jego braćmi?


Jednak z czasem jak mały Kyuubi dorastał swoją czystością i niewinnością zdobył miłość rodzeństwa, którzy pilnowali (Które pilnowało, aŁtoreczko. To rodzeństwo.) go jak oka w głowie, żeby nie stała mu się najmniejsza krzywda.
W związku z czym zamknęli go w klatce, powtarzając “to dla twojego dobra”.
Klatkę umieścili na tratwie umieszczonej  pośrodku basenu wypełnionego rtęcią.


Kyuubi najbardziej zżył się z Shukaku i Hoko. Ta trójka, Ichibi no Shukaku (Shukaku o jednym ogonie) – najstarszy o postaci szopa, (aŁtorka popełnia częsty błąd mylenia szopa z bardziej charakterystycznym dla kultury japońskiej jenotem - tanuki, którym właśnie był Shukaku) Gobi no Hōkō (Hōkō o pięciu ogonach) –średni o postaci psa i Kyuubi no Yōkō (Kyuubi o dziewięciu ogonach)-najmłodszy o postaci lisa spędzali ze sobą najwięcej czasu.
Niech się aŁtorka zdecyduje na jedną pisownię: albo “Kyūbi no Yōko”, albo “Kyuubi no Youko”. *po namyśle* Chociaż w tym fragmencie wytłuszczone imiona najwyraźniej skądś przepisała, bo znaki diakrytyczne nie pojawiają się gdzie indziej w opku.


Między nimi wywiązała się nierozerwalna więź. Do czasu.
Do czasu, gdy się rozerwała.
Wszyscy jednocześnie wyprostowali swoje ogony - i jak nie trzaśnie…


Z biegiem lat stawało się coraz jaśniejsze, że Kyuubi stanie się niewiarygodną pięknością jak tylko dojdzie do pełnej dojrzałości.
Co niewątpliwie miało pierwszorzędne znaczenie w przypadku zwierzokształtnego demona.
No wiesz, zwierzokształtne demony też mogą mieć swoje kryteria urody. Najgęstsze futro, najbardziej giętki ogon…
Zwłaszcza ten ogon.


Nibi no Nekomata (Nekomata o dwu ogonach) o postaci kota, Sanbi no Isonade (Isonade o trzech ogonach) o postaci żółwia, Yonbi no Sokō (Soko o czterech ogonach) o postaci wężo-koguta, Rokubi no Raijū (Raiju o sześciu ogonach) o postaci łasicy, Shichibi no Kaku (Kaku o siedmiu ogonach) o postaci borsuka oraz Hachibi o ośmiu ogonach i postaci minotaura.
Shukaku musiał mieć okropne kompleksy.
Chyba że jego ogon był najgrubszy.
Albo najbardziej figlarny.


Ta szóstka rodzeństwa zaczęła uważnie obserwować Hoko, który okazywał niezdrowe zainteresowanie ich małym braciszkiem.
Bo oczywiście Ten Zły nie może być zły na żaden inny sposób, jak tylko próbując dobrać się Temu Dobremu do tyłka.
Tak jakby Ten Dobry nie był dobry dokładnie z tego samego powodu.
Ten Dobry jest dobry, bo jest piękny. Gdyby był brzydki, to byłby zły, to jasne.


Shukaku również zauważył spojrzenia Hoko, który nie przeczuwał, że jest pilnowany. Spokój panował przez wiele setek lat, Kyuubi tak jak przypuszczano wyrósł na prawdziwą piękność, którą [której] trzeba było pilnować na każdym kroku.
Bo inaczej zacznie kusić, lgnąć i deprawować?
Bo jak piękność, to w pakiecie ma głupotę i syndrom damseli w distresie.


Z uwagi na swoje dziewięć ogonów lis stał się bardzo potężny i był w stanie sam się obronić (tymi ogonami - kręcąc nimi jak wiatraczkiem) jednak z Hoko nie było tak łatwo. Każdy z rodzeństwa był bardzo urokliwym demonem, żaden z ludzi czy innych demonów nie dorównywał im urodą i mądrością.
Jak się przekonamy, demonia definicja mądrości różni się nieco od naszej.


Niestety uroda Kyuubi`ego rosła, jak również fascynacja Hoko, Kyuubi`m. Pewnej pięknej letniej nocy Hoko nie wytrzymał i postanowił uwieść Kyuubi`ego, który jak nazłość był sam tej nocy, bez swojego rodzeństwa, bez Shukaku. Wykorzystując nieobecność braci Hoko zaatakował lisa, który dzielnie się bronił, ale z Hoko była ciężka walka z uwagi na jego władzę nad pięcioma żywiołami – wiatr, woda, ziemia, ogień i elektryczność.
A teraz, drogie aŁtoreczki, wyjmujemy kajeciki, notujemy i podkreślamy wężykiem: słowo “uwieść” NIE JEST synonimem słowa “zgwałcić”.
Gdyby jeszcze zdobył władzę nad żywiołami gazu, internetu, wywozu śmieci i światła w piwnicy, byłby zupełnie niepokonany.


Shukaku przeczuwał, że coś jest nie tak i postanowił się zawrócić i sprawdzić. Przyszedł na czas. W ostatniej chwili udało mu się uwolnić Kyuubi`ego z paskudnych łap Inu. Jednak przypłacił za to wysoką cenę.
Albowiem urwało mu od rekcji narzędnikowej.
Kogo obchodzi rekcja narzędnikowa, gdy odbywa się erekcja narządowa...


Resztką sił Hoko rzucił się na brata odrzucając go w daleką przestrzeń, a sam udał się do odległej krainy leczyć rany.
Gdzie poczuł się odrzucony i zaczęło nim rzucać.
Miotało nim jak szatan.


Zrozpaczone rodzeństwo szukało swojego najstarszego brata bez skutku, mijały lata, a po Shukaku nie było ani śladu. Od tej pory Kyuubi raz w roku wychodził z ukrycia i przy świetle księżyca śpiewał nawoływując brata. Bez rezultatu.
Wikipedia twierdzi, że lisy rude mają szeroką skalę wokalną sięgającą pięciu oktaw. Wow!


Szesnaście lat temu wracałem z misji przez święty las i słysząc ten cudny śpiew zatrzymałem się.
W poprzedniej wersji tej historyjki było coś o głośnym szumie wodospadu i cichym śpiewie usłyszanym dopiero później, ale przecież nie będziemy się czepiać szczegółów, prawda?
Minato w międzyczasie doznał amnezji i musiał poznać Kyuubiego drugi raz.
Nie, to jest po prostu wersja podrasowana, przeznaczona do opowiadania w szerszym gronie.
Racja, szerszej publiczności mogłaby się nie spodobać opowieść o ciasnym, gorącym autobusie.


W ten sposób poznałem Kyuubi`ego, który jest aktualnie moim ukochanym mężem i matką naszego małego liska.
- Jednak jednego nie rozumiem … – odezwał się Sarutobi – …dlaczego uciekliście z świętego lasu? Skoro Hoko zniknął, a Minato chroni waszą małą rodzinkę to dlaczego?
Bo Minato jest tylko człowiekiem?
Jest człowiekiem-gumą, a więc posiada moc zabezpieczania.


- Mimo, że mam przy sobie Naruto i Minato – zaczął Kyuubi – nadal śpiewałem raz w roku nawoływując ukochanego brata.
A robił to - przypomnijmy - nago. Może miłość do Shukaku też niekoniecznie była braterska?
Nawoływując, naprowadzał go jednocześnie blaskiem swojej latarni.
Wystawiał antenę, żeby sygnał docierał dalej.


Tylko teraz chodziłem z moją rodziną. Osiem miesięcy temu podczas naszego kolejnego pobytu w lesie zjawił się Hoko.
Sarutobi wciągnął gwałtownie powietrze, tego się nie spodziewał.
A co, odznaczał się mądrością godną demonów, które - jak widać - nie potrafiły przewidzieć, że Hoko wróci, jak tylko się wyliże?
A może Kyuubi nawoływał brata, tylko zapomniał sprecyzować, którego?


- Jeśli chodziło by tylko o mnie to dałbym sobie radę. Jednak…. On zobaczył kąpiącego się Naru-chan w jeziorze. Z początku nie zauważyliśmy go, jednak, kiedy Naruto ucichł i z jeziora przestały dochodzić pluski i radosny śmiech naszego liska, oboje poderwaliśmy się. Nigdzie go nie było, zaczynałem tracić zmysły i wtedy go zobaczyłem. Leżał na naszym synku (Naruto leżał na Naruto. Aha.) próbując go zgwałcić (stąd nazwa: samogwałt), ale Naruto jest bardzo silny (jak to typowy uke) i nie dawał za wygraną. Kiedy nas zobaczył wstał z niego i uśmiechnął się do mnie z czystą nienawiścią w oczach.
Powyższa scena została napisana tak drętwo, że zamiast Naruto widzę tam jakiś tapczan.
W Japonii na pewno robią tapczany w kształcie Naruto.


Naruto szybko do nas doskoczył i zaczął płakać przeraźliwie. Wtedy Hoko wstał (bo w międzyczasie zdążył się znowu położyć?) (potknął się o suma o dwunastu ogonach, który nadpłynął, bo miał ochotę sobie popatrzeć na yaoi) i podszedł do nas bardzo powoli mówiąc.
- „ Myślałem, że ty jesteś piękny, ale widząc tą (TĘ!) śliczną złotowłosą istotkę kąpiącą się w jeziorze z tymi wielkimi lazurowymi oczami zrozumiałem, że się myliłem.
Jezioro o lazurowych oczach zatrzepotało skromnie rzęsami.
Rzęsą.


Ten malutki demonek jest kwintesencją niewinności i piękna, ktoś tak doskonały nie powinien chodzić po ziemi. Ale skoro już tu jest to mam zamiar to wykorzystać (i przy okazji wykorzystać jego).” Odwrócił się i zniknął.
- Rozumiem – Sarutobi wstał z fotela i podszedł do Kyuubi`ego kładąc mu rękę na ramieniu – Naruto będzie pilnowany jak nikt inny. Nie obawiaj się, z nami jest bezpieczny.
Jassssne.


- Co sądzisz o Sasuke Uchiha, Sarutobi? – zapytał znienacka Minato.
- Zarówno Sasuke jak i Itachi są jedynymi Uchiha, jacy przeżyli masakrę ich rodu i mogę za ich uczciwość i prawość poświadczyć własnym życiem – powiedział bez mrugnięcia okiem Sarutobi zastanawiając się, do czego dąży blondyn.
Zapamiętnijta raz na jutro, kursanty: przeżycie masakry rodu jest gwarantem prawości.
Jest to jakiś sposób, żeby stać się najprawszym i najuczciwszym w skali rodu.


- To dobrze…. – szepnął spokojny już Kyuubi.
- A o co chodzi? – dopytywał się starzec.
- Sasuke połączył się z Naruto… wczoraj…
I nie było to połączenie bezprzewodowe.
Wręcz przeciwnie, gorliwie wciskali wtyczkę A w gniazdko B.


- Och … – odparł tylko Sarutobi nie mogąc się nadziwić, jak ta młodzież może tak szybko działać.
To przez ten szybki internet w pakiecie.
Dzieci Narutostrady.


– … myślę, że najlepiej będzie jak udamy się na obiad – powiedział Sandaime rozładowując napięta atmosferę.
A w ogóle to… może herbatki?
Skąd się tu nagle wziął jakiś Sandaime? *krótki gugiel* Aha, to tytuł Sarutobiego - “Trzeci [Hokage]”. Dobrze wiedzieć.


- Ale mogę jedno ci powiedzieć – odezwał się znowu Sarutobi– jestem więcej niż pewny, że z Sasuke, Naruto jest naprawdę bezpieczny.
No ja nie wiem. Chłopcy są zwykle tak zajęci sobą, że mogliby nie zauważyć całej armii stuogoniastych demonów.
Ale w momencie, gdy Sasu wciśnie wtyczkę, gniazdko Naru będzie już zajęte i Hoko będzie musiał poszukać innego komputera.
To brzmi jak plan.
Wtedy Hōkō podłączy się do Sasukego. Stworzą w trójkę sieć i będą sobie nawzajem wysyłać porno i zdjęcia kotów (co w kontekście tego opka wychodzi na jedno).
[Itachi zapoznaje się z Minato i Kyuubim, i opowiada im Tragiczną Historię Rodzinną]


- Sasuke od sześciu lat nie uśmiechnął się, nie okazał żadnego głębszego uczucia. Smutek, żal, radość u niego nie istniały, liczyła się tylko złość. – jego spojrzenie znowu powędrowało do Sasuke – Starałem się w jakikolwiek sposób wydobyć z niego uczucia, ale na marne. Nigdy poza złością nie udało mi się go sprowokować do jakichkolwiek uczuć.
Ale do tego, żeby ogon mu się prężył, nie potrzeba uczuć; starczą hormony i sprawnie działająca hydraulika.
Ale wiesz, seks bez uczuć to jednak nie to...


Minato i Kyuubi powoli zaczęli rozumieć. W końcu ich synek też po raz pierwszy od ośmiu miesięcy się uśmiechnął.
Aaaaha. I mamy rozumieć, że chłopak, który po próbie gwałtu miał tak wielką traumę, wtem! zapomniał o wszystkim i bez żadnego skrępowania pozwolił się ryćkać kolesiowi, którego pierwszy raz widział na oczy?
No bo Sasuke był kotem, a koty są miłe.
A poza tym, co ona nam tu ściemnia, że się nie uśmiechał, od samego początku śmieje się do wszystkiego jak głupi do sera.


A sześć lat to bardzo długo. Słysząc o przeżyciach braci, Kyuubi i Minato pokochali ich jak swoje.
Słysząc o zasadach gramatyki, aŁtoreczka znienawidziła ich jak psich.


- Jak do tego doszło, że straciliście radość życia, zwłaszcza Sasuke? – ich spojrzenie nie schodziło z Sasuke leżącego pod Naruto.
Radość życia Sasuke wyraźnie zwiędła i sflaczała.


- Sasuke był wtedy w szkole, a ja na misji. W tym czasie nasz cały klan został wymordowany przez naszego założyciela, Madare Uchiha.
Radykalne rozwiązanie problemu: myć te dzieciska, czy robić nowe?
Nie wiem jak dzieciska, ale resztki kanonu wyrżnięto bez litości.


Wchodziłem właśnie do domu, kiedy usłyszałem przeraźliwy krzyk Sasuke. Szybko pobiegłem w tym kierunku, a to, co zobaczyłem wstrząsnęło mną do głębnie (oraz o gromnie). – Itachi zamknął oczy przypominając sobie okrutne przeżycia z przed sześciu lat.
- Mój mały braciszek siedział w kałuży krwi naszych rodziców, mówiąc cały czas do okaasan to oto:san (mamy i taty) żeby się obudzili, bo Sasu-chan wrócił do domu.
… a obiad sam się nie poda, do diaska.


Słysząc jego słowa padłem na kolana obok niego i płakałem razem z nim przeraźliwie. Ja wiedziałem, że oni się już nie obudzą, ale Sasuke tego nie rozumiał.
- Kami-sama (Boże) Itachi ile miałeś wtedy lat? – zapytał Kyuubi, który płakał słuchając opowieści czarnowłosego neko.
- Piętnaście… – szepnął cicho spoglądając na Kyuubi`ego.
Da się szepnąć głośno?
Da się, jest to tak zwany szept teatralny.


- A Sasuke? – zapytał Minato.
- Dziesięć.
Rany, nie tylko Naruto jest poważnie opóźniony w rozwoju...


Nagle Sasuke zaczął mruczeć, kiedy Naruto mocniej zaczął go gryźć w ucho, a Naruto cicho miauczał na dotyk zwinnych palcy Sasuke, które go drapały za uchem.
Palcy drapali go za uchi.


Szczęśliwy Kyuubi podszedł do chłopców i ucałował Naru-chan w czoło, pochylił się nad Sasuke.
- Sasu-chan … – szepnął i pocałował go w policzek.
- Okaa…san … – wymruczał cicho Sasuke uśmiechając się niewinnie.
Dialogi niedobre... Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. (Rejs)
Ty nie proś o akcję, bo ją dostaniesz...


Kyuubi, Minato i Itachi jak tylko usłyszeli słowo wypowiedziane przez młodego neko zrozumieli, że Sasuke powoli zaczyna się otwierać na świat.
Ojtam ojtam, po prostu jest miły dla przyszłej teściowej.


- Arigato… – powiedział szczęśliwy Itachi.


-Oni są aiu kawaii (tacy słodcy) – Rozczulił się Kyuubi patrząc na przekomarzających się nastolatków.
Gdzie on tam widział jakieś przekomarzanie, to ja doprawdy nie wiem.


-Kyuubi chyba nie chcesz przerwać tego pięknego obrazka – Minato chwycił Kyuubi`ego za ramię, który szedł w stronę kanapy, na której leżeli zakochani – rzucając się na nich i wyciskając z nich cały oddech.
Ramię szedł (szło? pełzło?) w stronę kanapy, rzucając się i dusząc zakochanych. To nie ramię, to wąż boa.
Pewnie chodziło o ramen, którego tak długo nikt nie jadł, że w końcu sam zaczął chodzić po domu, wyciskając z ludzi oddech swoją wonią.


Czerwone oczy Kitsune spojrzały poważnie na męża, który stał obok Itachi`ego. Na ustach starszego Uchiha błąkał się półuśmieszek, ‘Co za niewiarygodna rodzina … - rozmyślał Itachi przenosząc wzrok z Minato z Kyuubi`m na Naruto z Sasuke, który zlizywał resztki krwi zucha liska i z powrotem – … dobraliśmy się naprawdę idealnie.’
Biedny zuch lisek, chyba został pożarty. Zastępowy powinien był go solidniej pilnować.


-Minato … – odezwał się poważnym głosem Kyuubi zaciskając rękę na połach rozpiętej koszuli blondyna – … znasz mnie zdecydowanie za dobrze! Mewww!!!
A skąd ja ci teraz wezmę mewy?
To “mewww” to jest “miau”? Od kiedy to lisy miauczą, zawsze słyszałam, że raczej szczekają? (oczywiście tylko wtedy, kiedy nie robią “ringdingdingding” ;)
Uczy się języków obcych.


W mgnieniu oka Minato leżał na ziemi przygnieciony zgrabnym ciałem lisa, który energicznie pocierał swój policzek o policzek męża. Ręce Kyuubi`ego wkradły się pod koszulę Minato głaszczą muskularną klatkę męża.
Bezwstydne zwierzęta!
Normalnie Konoha Shore.


Itachi zszokowany patrzył na dorosłych tarzających się po ziemi i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Minato widząc zaskoczenie na twarzy Itachi`ego uśmiechnął się do niego ze zrozumieniem.
-Będąc w naszej rodzinie … – Zaczął blondyn tłumaczyć drapiąc mruczącego Kyuubi`ego za uchem – … musisz coś zrozumieć.
- Co takiego? – Zapytał zaintrygowany Uchiha.
Gzimy się wszędzie, nie przejmując się świadkami. Get used to it.
Oraz naśladuj.


- W tej rodzinie takie zachowanie … – ruchem głowy wskazał na rudzielca leżącego na nim, który owinął się wokół niego jak wąż pocierając policzkiem o jego odkrytą klatę i na Naruto z Sasuke, którzy słysząc hałas usiedli na kanapie z zaciekawieniem słuchając rozmowy starszych. Naruto usadowił się wygodnie na kolanach osuneko, który pieścił czule jego ogony wywołując ciche mruczenie Kitsune. – … jest na porządku dziennym, więc musisz się do tego przyzwyczaić.
O matko, zgadłam… *wali czołem o biurko*


Wstając z podłogi Minato próbował delikatnie odsunąć Kyuubi`ego od siebie, ale mu się to nie udało. Skończyło się na tym, że nowy Hokage stał na środku salony z rudzielcem, który miał swoje nogi owinięte wokół tali Minato, a [cudze] ręce na jego szyi.
Semusiu, weś śwojego ukesia na lońćki. A mozie na balanka?
Jeszcze tylko baranka brakuje w tym wesołym zwierzyńcu.


-Zarówno Kyuubi jak i Naruto w chwili euforii zachowują się bardzo dziecinnie.
Wskaż mi palcem jedną osobę w tym całym bajzlu, która nie zachowuje się dziecinnie.
Mewa?
W sumie to kanapa zachowuje się dość dojrzale.


– Dłonie Minato powędrowały do puszystych ogonów męża – Nie ważne miejsce i czas, to, co się dla nich liczy w danym momencie to ich ukochani i nic więcej.
Ciekawe… Bo wiecie, oni zasadniczo są wojownikami, którzy walczą z wrogami wioski, z demonami, z różnymi takimi… A co, jeśli Kyuubiego dopadnie chcica akurat w samym środku zaciętej walki?
Zachędoży wroga na śmierć.


Itachi z półuśmieszkiem przeszedł do kanapy, na której siedział Sasuke z liskiem i usiadł obok spoglądając na Minato.
-Niedaleko spada jabłko od jabłoni. – Minato zamrugał rzęsami w lekkim szoku na słowa Itachi`ego, aby w następnej chwili roześmiać się na całe gardło. – Aha ha ha ha … nie uśmiałem się tak już od bardzo dawna… ha…ha… jesteś spostrzegawczy Itachi.
W którym miejscu? Przecież sam mu właśnie powiedziałeś, że Kyuubi i Naruto zachowują się tak samo idiotycznie. Itachi musiałby być ślepy, głuchy i niedorozwinięty, żeby… Och, nieważne.
Itachi powiedział Dowcip, więc teraz wszyscy będą się przez pół godziny skręcać na tle śmiechu z puszki.


Uspokajając się powoli Minato podszedł do fotela siadając na nim wygodnie i pozwalając Kyuubi`emu na leniwe ułożenie się. Rudzielec założył rękę na ramie męża siadając bokiem na jego kolanach z miłością spoglądając na ich nowych członków rodziny.
Zawsze to weselej, gdy w rodzinie pojawią się nowe członki.
Rutyna zabija związki, i takie tam.
Poza tym Minato miał tam gdzieś ramę. Malarz czy rowerzysta?


Sasuke widząc tyle miłości w jednym spojrzeniu zarumienił się lekko mocniej przyciągając do siebie drobne ciałko Naruto, który siedział na kolanach Sasuke opierając plecy o jego klatkę.
To mi wygląda na jakieś niepisane prawo jaojców - uke nie wolno usiąść gdziekolwiek indziej, jak tylko na kolanach seme.
Można domniemywać, że rzyć uke po jakimś czasie dopasowuje się kształtem do kolan seme.  


[Minato  domaga się od Sasuke, by ten publicznie wyznał swoje uczucia do Naruto. Wobec tego chłopcy decydują się pójść razem do miasta i pokazać ludziom.]


Sasuke i Naruto szli ulicami Konohy. Przed wyjściem Minato i Kyuubi poinformowali ich, że Kitsune musi ukryć swoje osiem ogonów i pozostawić tylko jeden. Powód bardzo prosty, wszyscy wiedzą, że dziewięcioogoniasty lis to święty demon, a to się łączy z wielką mocą i niebezpieczeństwem utraty życia, mimo że są nieśmiertelni.
Kitsune jest nieśmiertelny, ale może stracić życie, bo jest święty. Brzmi całkiem logicznie.
Znaczy ok, znamy przykłady istot “warunkowo nieśmiertelnych” - ot, choćby elfy, czy mitologiczne bóstwa, co nie umierają ze starości czy chorób, ale zabić je można - ale doprawdy, można to było zgrabniej wyrazić.
Bardziej interesuje mnie technika ukrywania dziewięciu ogonów i pozostawiania jednego na widoku. Czyżby w miejscach publicznych kitsune zakładał krynolinę z dziurką?
Płaszcz-pałatkę. Albo od razu cały namiot.


I w ten sposób Sasuke szedł spokojnym spacerkiem z jednoogoniastym liskiem u jego boku (tego spacerka), który podskakiwał podekscytowany nowymi miejscami. Osuneko zauważył jak ludzie i inne zwierzęta patrzą na jego chikai Kitsune (małego liska) i wyraźnie mu się to nie podobało.
Poczuł się jak gej na trasie Marszu Niepodległości.
Gapienie się na czyjegoś liska jest nieco obcesowe.


-Naru-chan nie jesteś głodny? – Zapytał Sasuke chcąc odwrócić swoją uwagę od nachalnych spojrzeń, jakie otrzymywał lisek, jak również on.
Spojrzenia otrzymywał za pośrednictwem Poczty Polskiej, owinięte w ozdobny papier.


Lazurowe tęczówki Naruto roześmiały się do neko, który nie odstępował go na krok dbając, aby nic mu nie zabrakło.
Sasuke-kun, brakuje mi trochę… yyyy… powietrza!


-Hai Sasu-chan. Jestem i to bardzo. – Lisek rzucił się na szyję neko, na którego ustach pojawił się mały uśmiech zadowolenia. Sasuke mimo, że nie lubił dotyku innych istot, to dla Naruto robił wyjątek. Objął liska władczo w pasie i pocałował go czule w nosek sprawiając, że wszyscy szepczący wokoło zaniemówili.
Niektórzy ludzie nie potrafią się powstrzymać od publicznego znaczenia terenu.
Cóż, kocie geny się w nim odezwały.


A ich spojrzenia mówiły jedno ‘ Uchiha uśmiecha się publicznie i do tego całuje złotowłosego liska? – szok na twarzach i rumieńce u niektórych rozśmieszały Sasuke, który niczym się nie przejmując pociągnął szczerzącego się Naruto w stronę Ichiraku Ramen – Nadchodzi koniec świata! ’
Serio? Kogokolwiek obchodzi zachowanie jakiegoś tam smarka? Mieszkańcy wioski nie mają nic lepszego do roboty?
Domniemywam, że smutek Sasuke przez sześć lat ściągał nad wioskę burzowe chmury, a teraz wreszcie się rozpogodziło.
Itachi wisiał kasę całej wiosce i wszyscy mieli nadzieję, że jak przestanie niańczyć brata, to sobie wreszcie przypomni o długach.


-Sasuke? – Zapytał niepewnie Naruto siadając na stołku w Ichiraku.
-Tak, Naruto? – Odpowiedział pytaniem czarnowłosy kocur machając ogonem zadowolony z siebie. Usiadł obok liska, bardzo blisko niego.
- Do:shite (dlaczego) wszyscy tak dziwnie na nas patrzą? –
Bo masz dupę jak trzy Kim Kardashian razem wzięte, dlatego.


[Chłopcy idą do Ichiraku Ramen, gdzie Naruto odkrywa swą nową ulubioną potrawę ;) ]


Sasuke, który nadal głaskał liska (to brzmi jak eufemizm) uśmiechnął się z miłością wymalowaną na twarzy, ludzie siedzący obok sapnęli na ten widok.
No ja się nie dziwię, tak publicznie głaskać liska.


Uśmiechający się Uchiha przedstawiał sobą istnie nieziemski widok, czarne jak węgiel oczy i włosy, porcelanowa cera bez najmniejszej skazy, arystokratyczne rysy rodu Uchiha i ta piękna postawna i umięśniona sylwetka sprawiały, że kobiety jak również mężczyźni oglądali się zanim zapominając o całym świecie.
Mózgi im od tego obumierały i zaczynali zachowywać się jak zombie, ślina kapała im z ust i pysków, a policzki, uszy i organy ulegały przekrwieniu.
Jak to, tam były w ogóle jakieś kobiety?
Pod ochroną, jako wymierający gatunek.


Dziwne odgłosy nie uszły uwadze Naruto, który obrócił głowę od ramen, aby sprawdzić, co było ich przyczyną. Ludzie siedzący obok rozmarzonym i pożądliwym wzrokiem patrzyli w ich kierunku.

Dziwne odgłosy…?




Podążając za ich spojrzeniem obrócił się nieco i sam sapnął widząc kochające spojrzenie Sasuke, które błądziło po nim. Powoli zaczęło dochodzić do Kitsune powaga sytuacji.
Pożałował, że nie włożył pancernych majtek.
Zanotował w pamięci, by za żadne skarby nie schylać się po mydło. Ani po cokolwiek innego.


Może i Sasuke był jego, ale to nie oznaczało, że nie jest pożądany przez innych.


Wiedział, że jest dla niego najważniejszy i jedyny, tak samo jak Sasuke jest najważniejszy dla niego, ale ludzie o tym nie wiedzieli i to go bardzo denerwowało. Marszcząc gniewnie brwi nie mógł się doczekać publicznego ogłoszenia jego taty, Hokage, bo sam ma zamiar powiedzieć, że nikt nie ma prawa tak patrzeć na jego osuneko, tylko on sam.
Pierwsza zasada przeżycia w korpo: nie pożądaj zdobyczy szefa swego.


Obrócił się szybko na kolanach neko tak, że siedział na nim okrakiem twarzą zwróconą do niego. Zaskoczony Sasuke spojrzał na twarz liska, który groźnie zaczął warczeć na ludzi siedzących obok,z askoczony nie wiedział, co ma zrobić.
Proponuję fejspalma. Dobry na każdą okazję.


-Naru-chan? – Padło niepewne pytanie z ust Sasuke.
- Teme!– Krzyknął rozeźlony Naruto – Jesteś mój i nikt nie może tak na ciebie patrzeć. – Wskazał ostrym pazurkiem na nadal gapiących się ludzi – Watashi-no osuneko! (Mój Kocurek)
Konoha musiała być zamieszkana przez same paskudy, tak brzydkie, że na ich widok słońce się chowa - skoro dwóch ładnych chłopców wywołało AŻ TAKIE poruszenie.
Nie bez przyczyny ta wioska była ukryta.
A ninja zasłaniali twarze.


Ayame roześmiała się na tą publiczną afektację Naruto wobec Sasuke, ale cóż lisek najwyraźniej chciał dać do zrozumienia, że nikt nie może tak patrzeć na czarnego neko, tylko on sam.
Niech mu kupi nikab, bedzie miał problem z głowy.
Czarny nikab dla czarnego neko.


Tworzyli ze sobą naprawdę piękną parę. Zaborczość Kitsune wobec Sasuke była przesłodka, jak również zazdrosny osuneko to piękny widok,
Nie, aŁtorko droga, patologiczna zazdrość nie świadczy wcale o wielkości uczucia ani nie jest piękna. Przeciwnie: radziłabym trzymać się jak najdalej od osobnika, który robi sceny o spojrzenia innych ludzi.
Z osobnikiem, który robi sceny o spojrzenia na innych ludzi, też lepiej się nie zadawać.
Jak czytam, że zaborczość jest słodka, to ręka sama sięga po styl od łopaty.


zwłaszcza, że młody Uchiha nie okazywał od sześciu lat żadnych uczuć poza złością.
No to w sumie niewiele się zmieniło.


A teraz pojawił się chikai Kitsune (mały lisek) i skradł serce samotnego osuneko. Dokonał tego, czego się innym nie udało.
Zwizualizował mi się lis kradnący serce ze stołu kuchennego i uciekający z nim w siną dal.


[Pojawiają się nowe postaci: Neji i i Lee. Lee jest skrycie zakochany w Nejim, który nie zwraca na niego uwagi, oraz przyjaźni się z Sasuke]


Lee zaczął przebywać z Sasuke, a co było najdziwniejsze to fakt, że neko nie miał nic przeciwko.
O nie. Fakt, że koleś nie ma nic przeciwko przebywaniu z kimś innym niż jego partner, jest całkowicie naturalny.


Wprost przeciwnie oboje [ghrrrrr] stali się bliskimi przyjaciółmi i spędzali ze sobą dużo czasu. Często ze sobą trenowali. A ich treningi były zawsze pełne siły, brutalności i zawziętości.
BO UWIERZĘ.
-Jesteście parą Sasu-kun? – Zapytał zaintrygowany Lee osobą słodkiego Kitsune, który usidlił jego przyjaciela.
Tymczasem aŁtorka w dalszym ciągu nie usidliła składni i interpunkcji.


-Hai, Lee. – Uniósł się lekko prawy kącik ust Sasuke, który miał uchodzić za uśmiech.
Lewy kącik natomiast uchodził za egzystencjalną zadumę.
O górnej wardze mówiono, że bywa wyniosłą pogardą, zaś dolna, niestety, uchodziła po prostu  za idiotkę.


Nie widząc prawdziwego uśmiechu osuneko, Lee poczuł się zraniony.
Jak można częstować kumpla jakąś chińską podróbką!


-Nie uśmiechniesz się do mnie Sasu-kun? – Przybity Inu spuścił głowę szybko mrugając rzęsami chcąc odgonić zbierające się łzy. ‘Najpierw Neji, a teraz Sasu-kun. – Myślał załamany Lee – To tak bardzo boli. Czy jestem naprawdę, aż tak odrażający? ’
Nie wiem, przecinek zasłania.
Nie, nie jesteś naprawdę - jesteś bohaterem opka. Nie, nie aż tak odrażający - znacznie gorzej.


Naruto, który od razu polubił Inu(psa) zasmucił się smutkiem Lee, którego ogon zwisał bez życia, a uszy miał smutno położone przy głowie.
Jego ogon miał uszy położone przy głowie. No tak, tak… Faktycznie, Lee odznaczał się dość nietypową urodą.


-Lee-chan… – Naruto chwycił rękę Lee w swoją przyciągając ją do swojego serduszka.
Zaraz będą się serduszkować?
Odbęda przytulanko, po którym w brzuszku Lee zagości fasolka.


Na policzki Inu wyskoczyły mocne rumieńce słysząc pieszczotliwe zdrobnienie, jakim obdarował go śliczny Kitsune- … przepraszam, ale to, że Sasu-chan się nie uśmiechnął to przeze mnie.
Cóż za dobrze wyszkolone rumieńce. Słyszą pieszczotliwe zdrobnienie - i od razu wyskakują.


-Jak to? – Zaciekawione spojrzenie Lee powędrowało do zatroskanej twarzy Kitsune.
-Byłem zazdrosny na (o) te wszystkie westchnienia, jakie otrzymywał od ludzi w pobliżu i … i …
- I zazdrośnik kochany dał jasno do zrozumienia, że należę tylko do niego.
Proponuję, żebyście powypalali sobie nawzajem znaki własności. Oraz pokazywali się publicznie wyłącznie w burkach lub czadorach.
Już takie coś gdzieś widziałam… O, mam:



Lee uśmiechnął się całym serem,


Uśmiechnęły się także jego syry.


cieszył się,że Sasuke nadal jest jego przyjacielem, a do tego mały lisek go zaakceptował.
  Naruto i Sasuke siedzieli jak oniemiali. Sasuke widział już uśmiech Lee i te jego rozkoszne dołeczki, jak się uśmiecha, ale to… sam nie wiedział jak opisać Lee. Dziwna fryzura Lee i jego krzaczaste brwi sprawiały, że był nijakiej urody, ale jeśli ktoś poświęcił odrobinę czasu, aby przyjrzeć się twarzy koinu (szczenięciu) wtedy można było zauważyć, że pod beznadziejnym uczesaniu znajduje się naprawdę piękna twarz z nieziemskim uśmiechem.
Z nieziemsku uśmiechu!


Naruto widząc uśmiech Lee zaniemówił. Owinął nogi wokół talii Sasuke tak, aby nie spadł i obrócił się nieco na bok.
- Aiu kawaii!!! (Taki słodki) – Kitsune rzucił się na szyję Lee przyciągając go mocno do siebie.
Będzie trójkącik?
Tja, a jak inni patrzą na Sasuke, to się wścieka, że nie mają prawa.


Ayame uśmiechnęła się na zachowanie młodych i zagubieniem Lee, który nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, kiedy poczuł czuły i zaborczy uścisk Naruto, jednak rozluźnił się całkowicie jak tylko poczuł rękę Sasuke drapiącą go za uchem.
Tymczasem aŁtoreczce urwało od gramatyki. Bardzo urwało. Tak bardzo, że moja nie rozumieć, co właściwie czytawszy.
Nie gramatyka to, smętne właściwie lecz są resztki.
***
-Ino sądzisz, że spotkamy dzisiaj Sasuke? –Zapytał różowowłosa dziewczyna z kocimi uszami i ogonem.
Także Sakura nie uchowała się przed przemianą w kota, ale to już mniej dziwi w kontekście tego, czym i kim już bywała w rozmaitych opkach.
Przemiana w kota nie jest jeszcze najgorszym, co mogło ją spotkać - nie zapominajmy, że jest kobietą w jaoju, więc dostanie zapewne do odegrania rolę pustej, narzucającej się idiotki.


-Sakura – Westchnęła ciężko blondynka z włosami związanymi w kucyk i grzywką przerzuconą na prawą stronę. Jej niebieskie oczy ze zmęczeniem spoglądały na przyjaciółkę, która najwyraźniej nie wyrosła z ich młodzieńczej fascynacji osobą Sasuke.
“Ich”, czyli tych niebieskich oczu?


Machając ze złością ogonem kontynuowała. – już dawno powinnaś dać spokój Sasuke. Czy ty nie rozumiesz, że on woli chłopców?
- Aty niby skąd to wiesz?! – Wściekła się Sakura, która nie dopuszczała do siebie tej myśli.
Och, oczywiście musiała się “wściec”, prawda? Dlaczego yaoifanki tak bardzo nienawidzą kobiet?
Bo kobiety nie są kawajaśnymi biszami.


- Bo właśnie widzę jak siedzi przy Ichiraku z ślicznym Kitsune na kolanach, który mocno obejmuje go nogami w pasie …- W głowie Ino zaczęły pojawiać się plany szpiegowania uroczej parki. – … a poza tym sam Sasuke drapie Lee za uchem.
  Sakura gwałtownie obróciła się w skazaną stronę. Wściekła zaczęła biec do jej kochanego Sasuke, który był najwyraźniej w opałach molestowany przez Kitsune i Inu.
Eksplozja żenady za 3… 2… 1...
 
-Sasuke-kun!!! – Rozległ się donośny głos Sakury, która zaczęła się wieszać na ramieniu osuneko, co wywołało prawdziwą wściekłość Naruto.
-Skoro Sasuke zdążył się już tobą znudzić… – Neji chwycił Kitsune za ramie chcąc go ściągnąć z kolan Sasuke. – … to ja się tobą bardzo chętnie za…
Szarpnął. Naruto mocno trzymał ramię ukochanego, Sakura krzepko ciągnęła z drugiej strony. Nagle coś trzasnęło, pierdnęło i zgrzytnęło, a Sasuke rozdarł się na szwie i sflaczał.
Neji nawet nie zdążył dokończyć jak Kitsune warknął głośno na Sakure, która nadal obściskiwała Sasuke.
- Nie martw się - powiedziała, gładząc go uspokajająco po powłoce.  - Zaraz cię nadmucham!
-Sakura nie rób z siebie idiotki. – Powiedziała Ino próbując odciągnąć od Sasuke dziewczynę. – Hej Sasuke. Coś ty taki spruty?
- Ech, normalnie mnie tu rozrywają - westchnął osuneko. - Czuję się totalnie wypompowany.
- Luzik, to się zwulkanizuje i będziesz jak nowy.
- No nie wiem, chyba jednak pozostanę wewnętrznie rozdarty. W dodatku coś mnie ssie.
W tym momencie Ino zorientowała się, że Sakura zaraz urwie kotu wentylek, więc walnęła ją w głowę gumowym młotkiem.
-Hej Ino… – przywitał się Sasuke wdzięczny za pomoc w utracie zbędnego balastu. Jednak różowowłosa nie dawała za wygraną próbując objąć neko za szyję, co się wyraźnie nie spodobało Naruto.
-Ał! – Zawyła Sakura łapiąc się za ugryzioną rękę. – Ugryzł mnie!
Racja, wszyscy w tym opku mają niezłego ała.



[Pojawiają się coraz to nowe postaci z kanonu, w tym takie, których nie spodziewalibyśmy się zobaczyć jako pokojowo nastawionych mieszkańców wioski ;) ]


Złotooka postać o czarnych długich włosach sięgających za pas i zgrabnej, ponętnej figurze wyszła z kliniki żegnając się ze strażnikiem.
Czytając o “zgrabnej, ponętnej figurze” z miejsca wyobraziłam sobie kobietę i nawet zdążyłam się zdziwić, ale...


- Do jutra Orochimaru-sama. – Szepnął strażnik rumieniąc się, jak dostrzegł uśmiech na pięknej twarzy Sannin`a.
Zaiste, pięknej. Co prawda wygląda jak pomiot Voldka, ale za to można się domyślać, w czym jest dobry.
I ten rumieniący się strażnik… Aiu kawaii, kurna olek.


- Do zobaczenia. – Odpowiedział kierując się w stronę domu, gdzie na niego czekał Jiraiya, jego ukochany, ale zboczony mąż.
Zauważyliście, że w tym opku występują wyłącznie małżeństwa męsko-męskie?
I wyłącznie ciąże męsko-męskie.
Yaoilandy pod tym względem są zupełnie samowystarczalne.


Pokręcił głową na samo wspomnienie, czym zajmuje się Jiraiya. ‘Jak można pisać pornograficzne książki – zastanawiał się Orochimaru - a co gorsze ma rzesze wiernych fanów.’
O, ciekawe, że pisanie pornoli aŁtorka uważa za zboczenie…
Stawiam raczej na podstawówkowe rozumienie słowa “zboczony” jako “związany z seksem”. Albo to takie autoironiczne miało być...


Myśli czarnowłosego zostały przerwane zapłakaną twarzą Lee, który właśnie przebiegł obok niego.
Kojarzy mi się to z pajęczyną, którą się zbiera na twarz, jeśli się nie zachowa czujności podczas grzybobrania.
Potrzebował światła słonecznego, żeby myśleć, a Lee przebiegł, zasłonił i odciął mu dopływ energii.



[Minato udaje się do Sarutobiego; tymczasem Kyuubi, który został w domu, nagle wyczuwa znajomy zapach]


– Shukaku tu jest i do tego nie sam. Wyczułem przy nim chakre podobną do niego.
- Kyuu. – Szepnął czule Minato przytulając męża do siebie.
- Z dzieckiem. Jest tu z synem, jestem tego pewien. – Rudzielec siadając na kolanach Minato zwrócił się do Sandaime. – Czy wie pan gdzie jest mój brat? On tu musi być!
Nieważne, jak bardzo bohater jest przejęty - siadanie na kolanach to obowiązek!


- Długie krwisto czerwone włosy i ciemno zielone oczy? – Zapytał opierając brodę na dłoniach.
- Tak, i stado zbędnych spacji pomiędzy uszami!


- Hai! – Krzyknął Kyuubi podskakując energicznie na kolanach męża.
- Ała! - wrzasnął Minato. - Przestań, do cholery, ważysz 80 kilo i masz kościsty tyłek!
Etam, dziewięć ogonów powinno jakoś zamortyzować.
A fotel pod nimi nie wrzasnął, bo nie zdążył.


- Lord Shukaku jest Yondaime Kazekage (czwartym Kazekage) Sunagakure i … – Zawahał się na chwilę. – … tam mieszka.
- Ale… – Czerwone oczy ze smutkiem patrzyły na niego.
- Jednak w Konoha jest jego syn, Gaara.
Podobnie jak Naruto - Gaara w kanonie jest nosicielem mocy demona, nie jego synem. Ale nie o tym chciałam. Zastanawia mnie jedno: Kyuubi i jego bracia nie mogli odnaleźć Shukaku, który odleciał gdzieś w odległe światy, choć do poszukiwań używali swych magicznych, demonicznych speshul mocy. Dlaczego więc Kyuubi nie wywęszył brata wcześniej, skoro, jak się okazuje, żyją w tym samym świecie, tylko sąsiednich krajach?
Bo wcześniej miał katar.
Bo tak. Nie szukaj sensu w opku. Równie dobrze mogłabyś spytać, dlaczego Sarutobi nie wspomniał o nim podczas poprzedniej rozmowy.


[Tymczasem Itachi, włócząc się tu i tam, spotyka nową dupę w mieście, tj. niejakiego Kabuto]


‘Takie śliczne długowłose śliczności wpadło mi w ręce… – pomyślał czarnowłosy wyciągając rękę w stronę białych włosów związanych w kucyk czerwoną wstążką. – … wygląda na to, że nie tylko Sasuke będzie miał swojego koibito, ale również ja.’
Bo ukochanego się łapie, wiecie, tak jak rybę na wędkę. Cap! - i już jest twój. I łyka robaczka.
Oraz w żadnym wypadku nie pyta się go o zdanie.


Widząc drapieżny uśmiech na twarzy obcego białowłosy cofnął się jak najdalej do tyłu, ale daleko nie zaszedł.
Potem spróbował się cofnąć do przodu, ale coś mu nie szło.
Wrzucił nie ten bieg.
Na zajście jeszcze za wcześnie, dopiero się poznali...


Jego plecy znalazły się oparte o masywne betonowe ogrodzenie,jego przyszłego domu.
O, tu jesteście, już myślałem, że was nie znajdę! - ucieszył się.
Plecy wyglądały jak porzucony pies i miały łzy w oczach.
Ktoś zdradziecko wbił w nie nadliczbowy przecinek.


- Nie uciekaj ode mnie śliczności… – Czarne oczy zrządzą [masz tu błąd, pisze się: zrzędzą] wpatrywały się w zastraszone stworzonko przy murze. – … musimy się przecież poznać.
*grobowym głosem* It's unavoidable, it's your destiny !


Dwie ręce nieznajomego znalazły się po obu stronach głowy chłopaka przypartego do muru.Lekko rozchylone różowe usta łapczywie łapały powietrze, kiedy jedna ręka ściągnęła jego okulary chowając je w kieszeni spodni obcego.
Wtedy kolanko ślicznotka wystrzeliło w górę i zmiażdżyło natrętowi jaja.
Nie?
Szkoda.


- Masz piękne oczy… – czarnowłosy przybliżył swoją twarz do zaróżowionej twarzyczki białowłosego. – … a imię?
- K-Kabuto … – Wyjąkał zlękniony coraz bardziej chłopak.
- Idealnie. – Szepnął czarnowłosy do ucha Kabuto kolanem naciskając na jego kroczę.
Kędy kroczysz, o Narratorze?
Minąwszy graniczne słupy, zawędrował aż do dupy.
Chyba że to była ta krocza.


- Ngh… – Jęknął chłopak na systematyczny nacisk na jego dolne partie ciała. – … Pro-szę przestać!
- Nie mam ochoty. – Czarnowłosy przycisnął swoje całe ciało do drobnego ciała Kabuto, który od razu wyczuł nabrzmiałą męskość obcego.
Niemożliwe, przecież ksenomorfy są bezpłciowe. To na pewno ogon.


- Arghh! – Głośny jęk Kabuto jeszcze bardziej rozpalił czarnowłosego, którego usta zaczęły błądzić po smukłej szyi nastolatka wyrywając kolejne jęki z jego słodkich ust.
- Hmm… taki słodki … – Wyszeptał obcy zanim przejechał językiem po krtani Kabuto.
NIE CHCĘ WIEDZIEĆ, CO TKWI W GŁOWIE AŁTORKI, KTÓRA UWAŻA TĘ SCENKĘ ZA SŁODKĄ, UROCZĄ I PODNIECAJĄCĄ.
*wyciąga Dragunova spod biurka i rusza na poszukiwanie aŁtoreczki*


(btw, gdybyście chcieli wiedzieć, co było dalej - Itachi nie zgwałcił Kabuto na ulicy tylko dlatego, że nadeszła cała reszta boCHaterów, z Sasuke na czele, i nie zdążył. Niemniej oczywiście obaj zostają parą, słodką, kochającą się parą, a Kabuto rodzi dzieci Itachiego. Tak.)


***
        
[Sasuke i Naruto dochodzą do wniosku, że z brzydkiego kaczątka trzeba zrobić łabędzia i zabierają Lee do fryzjera oraz na zakupy. Pojawia się Gaara ]


Hałas, jaki robili Lee i Naruto przyciągał uwagę innych w sklepie, ale nikt się nie ośmielił powiedzieć słowa widząc, że chłopcy są w towarzystwie Sasuke, który pilnował krzyczącego liska i psiaka jak oka w głowie.
Nikt nie ośmielił się zwrócić uwagi dwóm wrzeszczącym gówniarzom, żeby nie narazić się na gniew trzeciego gówniarza? Co z tradycyjnym japońskim szacunkiem dla starszych?
Inni kupujący uznali widać, że to upośledzone umysłowo dzieci na wycieczce z opiekunem.
Albo że mają wściekliznę.


Sasuke uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie spojrzeń, jakie dostawał Lee od przechodniów. Wpadający mężczyźni na słupy, wyciągnięta składnia z dupy i wściekłe spojrzenia  zazdrosnych kobiet dostarczyły Sasuke prawdziwej rozrywki.
Boru Iglasty, aŁtoreczka po prostu nie może mieć więcej niż trzynaście lat. Tylko dziecko w wieku szkolnym uwierzy, że “wszyscy się gapią” na jakiegoś szczeniaka. Nie, to tak nie działa. Większość bliźnich, droga aŁtoreczko, nie daje faka. Serio.
Generalnie w tym opku pełno jest Elementów Komicznych polegających na tym, że ktoś się zagapił i wpadł na coś, przewrócił się, a jak wpadł na KOGOŚ, to już łomatkoborsko, jaki ubaw.


        Drzwi od kabiny otworzyły się, a w nich stanął Lee.
Gaara nie mógł się powstrzymać i gapił się otwarcie w to piękne seksowne zjawisko stojące przed cholernym Uchiha. Czarne skórzane spodnie ściśle przylegały do ponętnego ciała Inu ze srebrnym pasem przełożonym przez biodra.
Uhm, i przeplecionym przez otwory w miednicy.


‘Biodrówki?! – Krzyczał w myślach Gaara – Cholerne skórzane biodrówki?! Przecież jak tylko w tym wyjdzie gdziekolwiek, to zgwałcą mi mojego koinu (szczeniaczka), a do tego czerwona koszulka bez rękawów, która odsłania pępek jak za bardzo podniesie ręce do góry! – Gaara złapał się za nos czując zbliżający się krwotok. – W tym ubraniu wygląda jak chodzący seks!
Ten, tego… Kwestia gustu.
Hm, gdybym to ja miała znaleźć Lee jakieś bardziej seksowne ciuchy, to jedyną zmianą w jego normalnym stroju byłyby wojskowe buty zamiast tych sandałków i ocieplaczy. Ale fakt, to kwestia gustu.


Kurwa! I jeszcze te seksowne dołeczki nad pośladkami! Zabiję tego Uchihe jak się coś stanie watashi-no koinu (Mojemu szczeniaczkowi).
Bo oczywiście za gwałt odpowiedzialny jest strój ofiary, nieprawdaż.
W  tym akurat przypadku - tak. Za gwałt na dobrym smaku.


Drodzy Czytelnicy! Opko liczy sobie dwadzieścia pięć rozdziałów, my dotarliśmy raptem do szóstego i mamy tak jakby trochę dosyć… Ciągnąć tego nie ma sensu, zwłaszcza, że jedyne urozmaicenie, jakie pojawia się w dalszych rozdziałach, to kolejne postaci, które sekszą się bez chwili wytchnienia w najróżniejszych konfiguracjach oraz są całe od. Sami rozumiecie, że co za dużo, to niezdrowo…


Ze świętego lasu (ang. Hollywood) pozdrawia zatem stado wieloogoniastych Analizatorów,
a Maskotek ugania się wokoło, polując na mewy.

42 komentarze:

Shemmer pisze...

''Jedno spojrzenie czerwonych tęczówek ojca, a raczej matki Naruto
Ustalmy jedną rzecz - technicznie rzecz biorąc, osobnik zapładniający jest ojcem, a osobnik zapładniany - matką, Kyuubi jest więc matką Naruto… no chyba że jeszcze nie wiemy czegoś istotnego o biologii boCHaterów.''

Ja się tam nie znam, ale kto wie – w brzuchu jednego Naruto się rozwijał, wychodził światłą drogą drugiego…

Kazik pisze...

Dziewanna, będę haftować różem.
Zazwyczaj wszelkie Marlenki i tanie pornoopka - o ile gwałt nie jest przedstawiany jako najkawaiiśniejszy sposób wyrażania, kchem, uczucia - mogą co najwyżej mnie rozbawić lub znudzić.
ALE TO... Co z tego, że Naruto ma 15 lat, te wszystkie rączki, oczka, przytulanka, zdrobnionka, kolankowskakiwanka, narącewziątka sprawiają, że mam obraz gimnazjalisty marcującego się z sześciolatkiem. Mój Pedonamierzator się przepalił.

W to, że ałtorka ma więcej niż 27 lat, jestem w stanie uwierzyć. Różnych świrów w fandomach można spotkać, parę razy widziałam posty tego typu pań. Uważam, że policja powinna mieć takie typy na oku, tak na wszelki.

Kawał dobrej roboty, jak zwykle - choć z ulgą przeczytam kolejny odcinek załamywania rąk nad "Bezdomną".

Z wyrazami szacunku
Kazik

murhaaja pisze...

Analiza pyszna, choć nie przepadam za tą tematyką, bo nie znam kanonu i nigdy nie ogarniam tych wszystkich pięćdziesięciu tysięcy nazw dla jednej postaci, używanych na zmianę :D
Ale to:
" -Minato … – odezwał się poważnym głosem Kyuubi zaciskając rękę na połach rozpiętej koszuli blondyna – …

znasz mnie zdecydowanie za dobrze! Mewww!!!
A skąd ja ci teraz wezmę mewy?"

mnie po prostu zabiło. Leżę i nie żyję.

Anonimowy pisze...

"Mam nadzieję, że wybaczycie mi tamtą chwilę słabości. Tą głupią ‚UWAGĘ’ napisałam w pracy po małych problemach z szefostwem.
W pracy? Z szefostwem? … Oż ty w życiu…"

Spokojnie, "w pracy z szefostwem" może na przykład oznaczać, że autorką jest nastolatka dorabiająca sobie weekendami w galerii handlowej. Pewnie kierowniczka sklepu albo starsza koleżanka fuknęła na nią, że ma się w końcu zająć pracą (= iść składać koszulki), a nie w kółko wymyślać to obrzydliwe porno.

ratoncita pisze...

Z tym "Hollywood" to tak specjalnie, prawda?
http://dictionary.reverso.net/english-definition/holy
http://dictionary.reverso.net/english-definition/holly

Dzidka pisze...

Jak ktoś się nazywa Naruchan, to wiadomo...

Anonimowy pisze...

Ej, wiecie co? "Akaei" nie znaczy "promyczku" - to nazwa tego zwierzątka -> http://en.wikipedia.org/wiki/Red_stingray Średnio romantyczne, ale czerwone i z ogonem więc w sumie pasuje do wystroju. Trzeci rok japonistyki nadal nie wie z jakiego słownika korzystała autorka. Pozdro ^^

Babatunde Wolaka pisze...

Stawiam na Google Translate - po wpisaniu "ray" w kombinacji angielski->japoński, "akaei" pojawia się jako jedna z podpowiedzi.

Anonimowy pisze...

Faktycznie. Jako ostatnia na liście XD Niestety przeciętny Japończyk skojarzy to wyłącznie z optyką. XD

Anonimowy pisze...

@ratoncita: żarcik z "Hollywood" jest tak stary, że najstarsi górale nie pamiętają, skąd się wziął. A analizatorzy też do najmłodszych nie należą. ;)

Anonimowy pisze...

Postaramy się zatem wyłowić z tego oceanu płynów ustrojowych jakieś szczątki akcji.

I głębię dialoguff!

Dialogi niedobre... Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. (Rejs)
Ty nie proś o akcję, bo ją dostaniesz...
Dobre!

Gdzie te czasy, kiedy przeciętny Polak znał po japońsku trzy słowa: Hiroszima, Nagasaki i Toranaga.
Też mi ich brakuje.Tych czasów.

Ze Wy przez to przebrnęliście...

Chomik

Anonimowy pisze...

Przy "potknął się o suma o dwunastu ogonach, który nadpłynął, bo miał ochotę sobie popatrzeć na yaoi" oplułam monitor.
Szkoda, że to opko zamiast być zabawne jest tak niepokojące, że wolałabym, żeby autorka nie mieszkała w pobliżu mnie, najlepiej tak co najmniej w promieniu 700 km.

ch.

kura z biura pisze...

Hollywood jako Święty Las to takie nawiązanie do Pratchetta :)

Anonimowy pisze...

Ta analiza natchnęła mnie do stworzenia własnego opka. Rzecz się będzie działa w Yaoilandzie, którym zawładnął gang Zilidyi i jej wiernej przybocznej o ksywce "CHUUU!!!!". Tajna baza "Wyznawców Marlenki" mieścić się będzie w Czarno-czarnej ramsztajnowej piwnicy. Pojawi się też Dzielny Łotewski Komandos władający żywiołami gazu, internetu, wywozu śmieci i światła w piwnicy.

A tak na serio - mój mózg oświadczył, że bierze wolne. Nawet ja, narutowa ignorantka, znająca to universum jedynie z relacji znajomej, zastanawiałam się gdzie pogrzebano resztki kanonu. Może to tylko moje obłąkańcze wrażenie, ale sporo niezręczności i debilizmów dałoby się uniknąć, gdyby zachowano więcej z oryginalnej wersji. Podobnie rzecz się ma z wtrąceniami. Jeśli już nie ma innej rady i MUSZĄ pojawiać się jako co trzecie słowo, to lepiej chyba upewnić się w kilku różnych źródłach, a nie wymyślać własny sekretny język. Słowników, gramatyk i samouczków języków wszelakich jest w internecie po kokardy.

Wyszło długo i może niezbyt jasno, ale nadal czuję się oszołomiona takim natłokiem idiotycznego pornobełkotu. Gratuluję wytrwałości w analizie i serdecznie dziękuję za gorliwość w pracy z nożyczkami przy tym czymś.

Ejżja

PS:hasło space Alejoic. Dobry pomysł! Wyślijmy aŁtorkę w kosmos!

Anonimowy pisze...

Ledwo przebrnęłam przez tą analizę. Czytając ten tekst, czasami czułam się naprawdę zgorszona, a nie należą do osób, które łatwo ulegają temu zjawisku. Jak ktoś będzie chciał mi wmówić, że Naruto ma w tym opku 15 lat, to dostanę spazmów ze śmiechu.

Wielkie gratulacje dla analizatorów. Ja ledwo przebrnęłam samą analizę, a nie wyobrażam sobie bym miała to analizować.

P.S Hetfield, który podczas czytania, zaśpiewał mi "Seek and Destroy" miał wiele racji.

S.H

Anonimowy pisze...

Moja szczęka roztrzaskała się na podłodze niczym pośladki Sasuke. Nie wiem, czy ją jeszcze pozbieram.

Dawno tak kwikaśnej analizy nie czytałam (nie umniejszając oczywiście). Ale ty chyba za sprawą opka.

Na przyszłość macie tu gif z mewami, gdyby jakiś nachalny pornozwierz za bardzo Was nękał:
http://img.pandawhale.com/48694-finding-nemo-seagulls-gif-snRh.gif

Ukłony za tą analizę, nawet okrojony tekst bez Waszej analizy byłby nie do przełknięcia, więc tym bardziej był to kawał dobrej, acz ciężkiej roboty.

Sinead

Anonimowy pisze...

^ Wybaczcie błędy, zwykle o tej porze śpię.

Sinead

hasło: arctish Feeder (jakiś arktyczny Karmiciel?)

Reisio Piero (KlaŁn Szyderca) pisze...

Pokolenie 1: romans miedzy stanami społecznymi jest słodki, ale pomiędzy ludzkimi rasami to ohyda.

Pokolenie 2: romans miedzy ludzkimi rasami jest słodki, ale homoseksualny to ohyda.

Pokolenie 3: romans homoseksualny jest słodki, ale kazirodczy to ohyda.

Pokolenie 4: romans kazirodczy jest słodki, ale pedofilski to ohyda.

Pokolenie 5: ........

L.S. pisze...

A mi się rzucił w oczy jeden fragment, konkretnie: "Kyuubi no Yōkō (Kyuubi o dziewięciu ogonach)". To jest tak bez sensu, że aż boli. Samo słowo "kyuubi" znaczy dziewięcioogoniasty. "Kyuubi no Youko" to "Dziewięcioogoniasty lisi demon", jak ałtorka tak bardzo bała się użyć polskiego słowa to w przynajmniej powinna to przetłumaczyć jako "Youko o dziewięciu ogonach" (co brzmi strasznie, ale cóż, w tym opku wszystko brzmi strasznie).

A tak w ogóle to ogoniaste bestie mają imiona. I jak już ałtorka chciała z nich robić ludzi, tfu, tfu, zwierzoludzi to Kyuubi powinien się nazywać Kurama. TAK TYLKO MÓWIĘ.

PS Szkoda, że nie będzie kolejnej części. Szczerze mówiąc ciekawi mnie jak ałtorka (skrzywdziła) przedstawiła inne postaci i kogo z kim sparowała. Ale nie ciekawi mnie to aż tak mocno, żeby sprawdzić samej. xD

Anonimowy pisze...

Jeśli ktoś tęskni do kolejnych części, to niech się nie martwi - samo bzykanie, poziom tak samo tragiczny.

Kochane analizatorki - błagam, weźcie się za Ostatni Bastion z fandomu HP. Pairing - tak jak w tym opku, każdy z każdym. Trójkąt LV/RL/ST bije na głowę. Samo czytanie OB jest kwikogenne...a z analizą...aż się boję! (ale i tak chcę...)

Frikey Slender pisze...

Jednym słowem: nie. Ja nie wiem, i nie chcę wiedzieć ile tak naprawdę ałtorka ma lat, ale to co stworzyła jest... niesmaczne? (żeby już przekleństw nie używać). I żeby jeszcze Orochimaru i Jirayę w ten sposób...
"Minąwszy graniczne słupy, zawędrował aż do dupy." - to było napisane specjalnie, coby u biednych jedzących czytelników śmierć przez uduszenie wywołać ;P
Gratuluję przebrnięcia przez to coś :)

blinkowa

Anonimowy pisze...

Nie dałam rady doczytać do końca. Ohydne opko wycięte z obrzydliwych zegzów stało się ohydnym, lukrowanym, rzygającym tęczą i nudnym opkiem. Still disgusting~
Wróćcie do Kaśki. Dla dobra naszego i waszego.
Kapcza: romance. serio, bocie...?

Anonimowy pisze...

To opko zdecydowanie nie jest AIIU KAWAII...


"Naruto jak tylko usłyszał głos hahaue to ofusan"
Nie byłam w stanie ogarnąć skąd tam jakieś "ofusan" a potem sobie uświadomiłam, że przecież "お父さん" a znak 父 czyta się zarówno "tou" jak i w niektórych konfiguracjach "fu"...
Ałtorce chyba nawalił tłumacz :D

noir et blanc pisze...

Pomijając już wszystko inne...
Następna, która uważa że patologiczna zazdrość to oznaka prawdziwej miłości, a gwałt jest naprawdę męski i stanowi świetny sposób zawarcia znajomości oraz podwalinę pod prawdziwa miłość... Która potem będzie się objawiać patologiczną zazdrością.
Co mogłoby mieć jakikolwiek sens tylko gdyby założyć, że ofiara ma ciężki syndrom sztokholmski a gwałciciel podświadomie rozumiejąc, iż partnera przymusił, cierpi na (słuszną poniekąd) niepewność wobec niego i dlatego jest zazdrosny.
Nie żebym posądzała ałtoreczki o taką głębie. Zresztą, nawet z tym jedyne co osiągamy to wyjątkowo wynaturzony, toksyczny i chory 'związek' a nie sweet-tru-love.

Pomijam już motyw z męskimi ciążami bo to fetysz którego nigdy nie zrozumiem. A raczej rozumiem że może być taki fetysz, nie mniej mam wrażenie że u yaoistek nie o to w tym chodzi. Większość yaoi to w istocie najbardziej stereotypowe romansidła, z tym że w role mamejowatej panienki wciela się chłopczyk. Pytanie tylko, po co tworzyć taką sytuacje, skoro w następnej chwili beztrosko ignoruje się wszelkie tego następstwa, które logicznie rzecz biorąc powinny nastąpić? Łącznie z biologią, do cholery?! Ponownie, pomysł na świat 'bez kobiet' mógłby być interesujący, ale do czorta, wymagałoby to minimum polotu i konsekwencji w jego konstruowaniu!

A najgorsze jest to że trafiają się mangi (bo z anime nigdy się nie spotkałam) które są dobre. Naprawdę. I dlatego postuluje wydzielenie odrębnej nazwy dla takiego gatunku, co by go odróżnić od tej całej tragikomicznej makabreski...

Mimo to, nadal wole to opko od autorkasi, która jednak budzi we mnie szczery niepokój. W przypadku tego pornuszka przynajmniej nikt nie będzie się starał przekonywać opinii publicznej, iż jest to wartościowa i pouczająca lektura traktująca o problemach wykluczonych. Ergo, szkodliwość społeczna mimo wszystko mniejsza.

Korodzik pisze...

Analizatorom gratuluję przebrnięcia przez ten koszmar.

A swoją drogą - mnie rozbroił fakt, że po kilku rozdziałach o futrzastych homoseksualistach-pedofilach-erotomanach ni z gruchy, ni z pietruchy okazuje się, że jeden z nich jest "zboczony" (w domyśle: pozostali nie)...

Anonimowy pisze...

Część pierwsza była głównie obrzydliwa, ale ta jest cudownie analizowalna. Ile razy czytałam gdzieś komentarze w rodzaju "musiałum się pilnować, żeby śmiechem nie obudzić rodziny", myślałam, że to taka poetycka przesada, ale tym razem naprawdę mnie to spotkało. Chciałam w sobotni poranek poczytać analizę w łóżku z telefonu, ale się nie dało, bo naprawdę pobudziłabym chichotem wszystkich wokół. Gdyby to było jakieś inne opowiadanie, to może zakneblowałabym sie skarpetką, a tak... jakoś się nie zdecydowałam.

"Tak, że dychać nie może. I piechotą, i na koniu, i na czczo, i po jedzeniu, i na wieki, i po japońsku.
Po japońsku: jako-tako.
I aż do rana."

Od tej chwili już wiedziałam, że będzie dobrze.

"– Naru-chan, co ty tam szukasz?
Szuka męża na zachodzie."

Kura dostaje + milion.

"Strzaskane pośladki? A co to, Sasuś jest z porcelany?
Oczywiście. Z sas(u)kiej."

Babatunde dostaje drugi milion.

" Stary Kyuubi miał siedmiu synów,
siedmiu synów miał stary Kyuubi,
a oni siedli i nic nie jedli
tylko śpiewali jak cherubi."

Sineira dostaje trzeci. Słuchajcie, wiecie co? Poślubcie mnie. Wszyscy troje.

" nadal śpiewałem raz w roku nawoływując ukochanego brata.
A robił to - przypomnijmy - nago."

Bo to była taka miłość braterska, po której chce się zapalić.

" Jezioro o lazurowych oczach zatrzepotało skromnie rzęsami.
Rzęsą."

Powinnam chyba nadal rozdawać miliony, ale umarłam i nie żyję.

"Zwizualizował mi się lis kradnący serce ze stołu kuchennego i uciekający z nim w siną dal."

Wlazł lis do kuchni i porwał serca ćwierć, aż raz analizator zarąbał go na śmierć...

Anonimowy pisze...

Anonimowy: "P.S Hetfield, który podczas czytania, zaśpiewał mi "Seek and Destroy" miał wiele racji."

Hihi, piątka. Mnie Hetfield nie namawiał do przemocy, widać uznał, że już na to za późno, od razu zaśpiewał "Welcome Home (Sanitarium)".

Anonimowy Reisio Piero (KlaŁn Szyderca): "Pokolenie"

Jak pisała Joanna Russ w "Female Man": "a jak dojdziemy do czwartego, to już w zasadzie kogo to obchodzi".

Anonimowy pisze...

To opko wcale nie było kawaii, tylko kowai. Pedofilskie, homoseksualne, ludzko-zwierzęce hybrydy - serio?!
Tym większy mój podziw dla analizatorów za przebrnięcie przez to coś.

''Kochane analizatorki - błagam, weźcie się za Ostatni Bastion z fandomu HP. Pairing - tak jak w tym opku, każdy z każdym. Trójkąt LV/RL/ST bije na głowę. Samo czytanie OB jest kwikogenne...a z analizą...aż się boję! (ale i tak chcę...)''
Jestem jak najbardziej za! Ten twór jest tak zUy, tak obrzydliwy, że aż sam prosi się o analizę. No i te dopiski odautorskie w samym środku tekstu... sam miód (z uszu). Analizatorzy, plooosę. *szczenięce oczka*

Ingrida

Hasło: total butchume. What? o_O Brzmi całkiem groźnie.

Anonimowy pisze...

Żeby COKOLWIEK wykrzesać z tego opka, należałoby przepisać je całkiem od nowa, z zachowaniem kilku prostych zasad:

1. Absolutnie wykluczone jest opisywanie nastoletnich bohaterów jako kilkuletnie dzieci - "drobne ciałko", "małe rączki", "słodkie usteczka" w połączeniu ze "sterczącym penisem" robią bardzo niekorzystne wrażenie. Nastolatki mają ciała, ręce i usta. Można czasem dodać jakiś przymiotnik, ale nie "słodki" czy "maleńki" w co drugim zdaniu.

2. Sceny ryćkania powinny być jak przyprawy - dodawać je należy z umiarem, a nie walić kilogramami (tutaj to nawet kwintalami). Ponadto nie każdą trzeba opisywać tak dosadnie, czasem wystarczy napomknąć jedno zdanie, a efekt będzie znacznie lepszy.

3. O poprawnej składni, umiejętności budowania normalnych zdań, które nie powodują wypadania gałek ocznych, już nawet nie wspominam, bo to jest elementarne, Watsonie.

Wtedy może byłoby to jakoś tam czytalne. Choć zapewne nie takie słitaśne, kawaii i Bóg wie co jeszcze. Nie jestem wielką znawczynią yaoi, ale wydaje mi się, że stworzenie dobrego opowiadania z tego gatunku nie jest niemożliwe. Wystarczy znajomość reguł języka ojczystego i powstrzymanie się od robienia z bohaterów jakichś przygłupków, którzy poza bunga-bunga nie mają żadnego innego celu w życiu.

Anonimowy pisze...

Hmm, tak teraz przeczytałam ten swój post i nie podoba mi się to "napomknąć jedno zdanie" :( . Niniejszym wywalam "napomknąć", zostaje tylko "jedno zdanie". Ufff.

Anonimowy pisze...

"Hihi, piątka. Mnie Hetfield nie namawiał do przemocy, widać uznał, że już na to za późno, od razu zaśpiewał "Welcome Home (Sanitarium)"."

Cóż mogę rzec, pan Hetfield dobry na wszystko. Zawsze wie jak skomentować daną sytuacje.

Wracając do opka. Zdecydowanie jedno z bardziej kwikaśnych tutaj,oby tak dalej.

S.H

Anonimowy pisze...

A to wszystko wina "Młotka"! Nie wiem jak reszta, ale ja zapoznałam się z Naruto w oryginale i stwierdzam z całą stanowczością, że takich tForów byłoby zdecydowanie mniej gdyby nie cenzura w USA i Europie. Potraktowanie shounena jak bajki dla małych dzieci spowodowało usunięcie wielu "niepedagogicznych" treści: dymu fajkowego- bo to propagowanie palenia papierosów, wymiotów- bo to niehigieniczne, piersi- bo to obraza moralności, a przede wszystkim przeinaczenie słownictwa- bo wulgaryzmy są niedozwolone. Takim to sposobem pojawił się Młotek interpretowany następująco: młotek-pukać-pchać-posuwać=sex! ciąg skojarzeń na którego końcu mamy całe stado yaoi otaku. Cdn.

Anonimowy pisze...

A wystarczyło przetłumaczyć minimum jeden wyraz zgodnie z kontekstem.
Proponuję to do analizy: http://bumpy-path-yaoi.blogspot.com/
Pzdr.
S.

mrija pisze...

Nawet bez seksów jest tak samo obrzydliwie. I tak samo wzbudza tęsknotę za Michalak i jej bezpiecznymi tforami, które tylko podnoszą ciśnienie, nie powoduja, że mój mózg wyprowadza się oburzony na inną planetę.
Anonimowy - stworzenie dobrego yaoi jest bardzo proste. Takie czytywalne ze smakiem yaoi musi po prostu zawierać coś więcej niż seksy. Tytułem wstępu: nie lubię tego gatunku w ogóle, więzi męsko - męskie mnie nie nęcą. Ale kiedyś, zupełnie przypadkowo znalazłam na deviantArt opko osadzone w fandomie "Nocarza" Magdy Kozak o pierwszym razie Vespera i Nidora. Opko było doskonale osadzone w fabule książki, bohaterowie kanoniczni, a całość skupiona na emocjach towarzyszących odkryciu pociągu seksualnego do drugiego mężczyzny i towarzysza broni i jego realizacji. Seks był tylko w bonusie, zajmował może ze dwa akapity. Czytałam z wypiekami, potem kilkukrotnie próbowałam odnaleźć... Niestety bez skutkum, więc nie zacytuję.
Ale naprawdę da się napisać DOBRE yaoi.

Yorika pisze...

Dziękuję za tę wyśmienitą analizę. Babatunde dziękuje szczególnie za sas(u)ską porcelanę. Autorce... nie dziękuję.

Siberian tiger pisze...

Ja nie skomentuję aspektu yaoi jako takiego, bo się na specyfice gatunku nie znam, ale generalnie w żaden sposób nie potrafię zrozumieć zjawiska polegającego na tym, żeby właśnie brać chłopaków i przedstawiać ich jako dziewczyny, czy np. jakieś tam elfy/krasnoludy i przedstawiać jako zwykli ludzie. Po co to robić, skoro nie ma właściwie żadnych następstw, (ba, nawet facet w ciążę zachodzi!)? Wszystkie te pary zachowują się jak zwykłe harlequinowe pary mieszane, właściwie nie wynika żadna różnica z tego faktu, że to związki dwóch facetów. A jeszcze do tego to standardowe pójście na zakupy i zamiana Lee z brzydkiego kaczątka w łabędzia... nie przepadam za yaoi, ale generalnie tutaj to nie przeszkadzało w niczym, bo w sumie nie bardzo dało się to odczuć.

"Minąwszy graniczne słupy, zawędrował aż do dupy." - zdecydowanie kwalifikuje się do jakiegoś zbioru "The best of analizy", jeżeli taki powstanie.

Hasło: "sategu" - nie ma chyba takiego japońskiego słowa (przynajmniej tłumacz nie znalazł), ale wydaje się mocno tematyczne.

Marta pisze...

"(...) musimy się przecież poznać.
*grobowym głosem* It's unavoidable, it's your destiny !"


Hm, lepiej by tu pasowało inevitable. Chyba lepiej brzmi (filmowo tak!).
Nigdy więcej Naruto - nie czytałam mangi, nie ogladałam serialu, a taka TFUrczość dodatkowo mnie tylko zniechęca.

Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Marto, przecież to klasyka - słowa wygłoszone przez Imperatora w "Powrocie Jedi", więc bardziej filmowo być nie może.

rafal_ost pisze...

To znowu ja :) Nie czytałbym tego, naprawdę, gdyby nie jakaś perwersyjna chęć przekonania się, jak aŁtorka zgwałci jeszcze język japoński. Na temat tego, co pojawiało się w pierwszej części analizy, a tu się powtarza, pisać nie będę, poruszę tylko to, co nowe :) Kilka komentarzy przede mną wytknięto już "ofusan" i "akaei" (hehe...), pora na resztę:

1)"atto are" - to raczej nie "za co?", tylko... tylko... złe użycie Google Translatora? Pisanie, co ślina na język przyniesie? Chyba coś w tym guście.

2)mała uwaga do analizatorów: "shindai" jest pewnym rodzajem łóżka, ale bliższym... pryczy lub łóżka w wagonie sypialnym (i z tym ostatnim będzie się głównie kojarzyć) :) Jak Japończyk ma w domu łóżko "nasze", czyli nie futon, to z reguły ma "beddo" (tak, tak, z angielskiego "bed")...

3)notoryczne używania zwrotu "aiu" w złym kontekście (tak w ogóle A powinno być długie). To nie jest "taki" w znaczeniu "taki słodki", czyli intensywność cechy - przynajmniej ja bym tego tak nie użył. "A" w zaimkach złożonych (jak np. anna, asoko, are) oznacza głównie coś odległego tak fizycznie, jak i mentalnie. "Āiu" byłoby usprawiedliwione np. w zdaniu: "Takiego rodzaju (=takie, o którym mówiłem wcześniej/które wszyscy pamiętamy itp.) zachowanie jest niedopuszczalne". Ciężko ten niuans przełożyć na polski.

4) totalna jazda bez trzymanki w kwestii stosowania przedłużeń. aŁtoreczka chyba nie zdaje sobie sprawy, że w japońskim jest bardzo ważne, czy sylabę wymawiamy długo, czy krótko. We własnych wytworach ignoruje to w ogóle, w kilku imionach użyła przedłużeń właściwie (to musiało być kopiuj-wklej ze strony, bo większość ludzi nie wie, jak się wstawia niestandardowe znaki w Wordzie, a o znajomość Unicode jej nie podejrzewam), a jeszcze gdzie indziej długie sylaby są zaznaczone dwukropkiem za samogłoską, co już w ogóle nie pasuje do niczego (chyba że np. jakaś amatorska strona do nauki japońskiego, której twórca przyjął taką konwencję, więc podejrzewam kolejne K-W )

5)nałogowe mylenie "chikai" i "chiisai" - było, ale nie mogę się oprzeć :)

i 6)"teme", czyli jedno z najwulgarniejszych japońskich wyzwisk, a zaraz potem wyrazy miłości? Patologią zaleciało... To nie Polska, gdzie kur... tyzany latają na prawo i lewo, i można wyznać miłość przez "k..., zaje...łem się w tobie jak ch...". Po "temee" zaczyna się z reguły cięższa rozróba ;)

Pozdrawiam - RO

Arisa pisze...

wybaczcie, ale nie chcę w jednym celu zakładać konta na forum, a na blogu nie znalazłam odpowiedniego odnośnika, a myślę, że warte uwagi a i fandom, dawno nie widziany.
https://www.fanfiction.net/s/9689344/1/Niespodziewana-podróż

Siberian tiger pisze...

rafal_ost: "a jeszcze gdzie indziej długie sylaby są zaznaczone dwukropkiem za samogłoską, co już w ogóle nie pasuje do niczego (chyba że np. jakaś amatorska strona do nauki japońskiego, której twórca przyjął taką konwencję, więc podejrzewam kolejne K-W )"
Słownikowy zapis fonetyczny, w słownikach (j. angielskiego w szczególności, w tym typu angielsko-norweski itp.), długie samogłoski są w ten sposób zaznaczane. Obstawiałbym więc kopiuj-wklej z jakiegoś słownika, ew. jak piszesz - kopiuj-wklej wypowiedzi kogoś, kto pierwotnie kopiował ze słownika.
Hasło: usbasei certainly - no oczywiście, pod takim tekstem nie mogło być innego hasła.

Anonimowy pisze...

rafal_ost: ""teme", czyli jedno z najwulgarniejszych japońskich wyzwisk"

No właśnie - czy to jest nadal używane? Skądś kojarzę wyjaśnienie, że słowo znaczy po prostu "ty", ale bardzo bezpośrednie i przez to wulgarne, coś jak nasze "ej, ty tam". Artykuł wspominał chyba, że słowo jest archaiczne i obecnie prawie niespotykane w języku mówionym, częściej w anime. Autor podawał nawet przykład jakiegoś serialu (Inu Yasha?), gdzie bohater normalnie zwraca się tak do ludzi, co tłumacze na angielski oddają przekleństwami w rodzaju "idiot" albo "bitch".

Jak to w końcu jest? I czy Japończyk od razu będzie bił w zęby za "teme", czy zareaguje jak Polak po usłyszeniu, powiedzmy, "gamratka twoja mać"? (czyli najpierw śmiechem, a biciem, tak dla porządku, później?)