czwartek, 21 lipca 2011

133. Siekiera, motyka, piłka, szklanka, czyli tym razem nie ma z czego się śmiać! (1/2)

Szanowni nasi Czytelnicy!

Jest sobie taka, wybitnie zła książka Amerykanki Pam Jenoff „Dziewczyna Komendanta”, której akcja toczy się w okupowanym Krakowie. Od jej czytania zęby bolą. Wg autorki w okupowanym Krakowie żydowscy konspiratorzy umawiali się w kawiarniach, Polacy mieszkali w luksusowych mieszkaniach, na wyposażeniu domów znajdowały się lodówki, na podróż podmiejskim autobusem zabierało się kanapki z indykiem, a w sklepach można było kupić mniej i bardziej słodkie pomarańcze oraz rozmaite gatunki czekolady. A ja dostawałam piany na ustach podczas lektury.

Skojarzenie nasuwa się samo przy lekturze poniższego opka, które mamy nieprzyjemność dzisiaj Wam zaprezentować. Oto pogrążamy się w okupacyjny świat Krakowa, po ulicach którego chodzą Tom Kaulitz w mundurze SS oraz Bill Kaulitz jako Polak - Dawid Łęcki.

Pomysł wyrwania braci K ze współczesności i osadzenia ich w innej epoce jest sam w sobie nawet niezły, tyle tylko, że to zupełnie nie wyszło. Niestety, aŁtoreczki nie mają zielonego pojęcia o czasach okupacji, ich wiedza jest nawet mniej niż szkolna, a na zwróconą gdzieś w komentarzach uwagę o nieścisłościach (delikatnie powiedziane: nieścisłościach!) odpowiadają grzecznie acz standardowo, że „to tylko fikcja, więc nie trzeba trzymać się realiów”. Udowodnimy im, jak bardzo się mylą.

Jasza kiedyś napisał w jednej z analiz, że wyjątkowo tym razem nie ma ona pretensji do bycia dowcipną. Także i my nie mamy ochoty wygłupiać się przy analizie tego babola, nie jest nam do śmiechu. Opko wznosi na wyżyny wkurwu i jako takie zostaje napiętnowane. Nie wiedzieć nic o trudnej historii własnego kraju to już nic fajnego. Ale naginać, przeinaczać i radośnie lekceważyć tamte straszne czasy tylko po to, by napisać opko o homoseksualnej miłości Kaulitzów, jest zdrowym przegięciem. I właśnie dlatego mamy zamiar rozetrzeć te bzdury na proch. A aŁtoreczki niech się wstydzą.

To znaczy - ja osobiście wierzę w to, co napisały na wstępie - że nie chciały źle, nie miały zamiaru nikogo urazić itepe. Że wojna jest dla nich tylko malowniczym tłem dla opowieści o Wielkich Uczuciach. Wiadomo, że nie pisały podręcznika, tylko przygodowo-romantyczną fantazję. Niemniej jednak... IGNORANCJA NIE STANOWI USPRAWIEDLIWIENIA.  A jeśli człowiek ma choć trochę szacunku dla historii, to nie będzie wywracał jej do góry nogami.

Dzisiaj nie życzymy wam “enjoy”. Życzymy Wam “survive!”

Analizują: Dzidka i Kura.

http://milosc-i-wojna.blog.onet.pl/

Bohaterowie:

SS - Hauptscharführer Tom Kaulitz (21l.) > Kommandant Gestapo; SS - Hauptsturmführer
No, ładnie. Już na samym początku aŁtorka robi z Toma postać dość ohydną: i SSmana, i gestapowca. I przy okazji dość dziwnie go awansuje: w stopniu Hauptscharführera (starszy sierżant) mało prawdopodobne, żeby był komendantem czegokolwiek.
Starszy sierżant. Zapamiętajmy.

Dawid Łęcki (19l.)
I tyle o nim wiemy... Należałoby tylko westchnąć, że z takim imieniem niewielkie miał chłopak szanse na przetrwanie.
Jest niezwykle mało prawdopodobne, żeby polskiemu chłopcu urodzonemu w latach dwudziestych XX wieku nadano imię Dawid. W przedwojennej Polsce były imiona żydowskie i imiona katolickie (czyli polskie). Imię stygmatyzowało, od razu określało pochodzenie.


Prolog
Hey, jesteśmy Milka i NITA. Na naszym blogu powstanie opowiadanie osadzone w czasach wojny, które może być dla wielu kontrowersyjne, ale zapewniamy, że nie mamy zamiaru nikomu uwłaczać godności i nikogo urazić. Chcemy po prostu pokazać, że nie każdy Niemiec był zły i nie każdy chciał wojny. Wszystkie wydarzenia i bohaterowie są fikcyjne, nie mające nic wspólnego z rzeczywistością wojenną, więc nie należy ich traktować, jako odwzorowywania historii.
Ahahaha, nima tak dobrze. Skoro wybrałyście konkretną epokę historyczną, to teraz trzeba trzymać się realiów i nie ma, że boli, a risercz za trudny.
[Risercz - czyli research, to dokładne zasięgnięcie informacji o temacie opowiadania, książki itp., jaką ma zamiar się pisać, innymi słowy sprawdzanie realiów (przepraszam, Kuro, ale przyszło mi do głowy, że dziewczyny mogą faktycznie nie znać tego słowa). Każdy szanujący się autor czegokolwiek, co ma się ukazać oczom innym niż jego własne, powinien zrobić dokładny research, żeby ustrzec się wpadek i anachronizmów. Oraz kompromitacji.]
Jeśli faktycznie chciałyście stworzyć opko, które “nie ma nic wspólnego z rzeczywistością”, to należało wymyślić własny, alternatywny świat - w takim też przecież może trwać wojna, nie?

Nawiasem mówiąc - risercz wcale nie był trudny. Większość informacji, jakie tu zamieszczamy dla sprostowania tych bzdur, nie pochodzi z żadnych tajnych źródeł ani zakurzonych ksiąg z najdalszego zakątka biblioteki - tylko z ogólnodostępnych stron internetowych. WYSTARCZYŁO TROCHĘ CHCIEĆ.
No gdzie jak gdzie, ale w Polsce nie da się mieć trudności z riserczem na temat wojny! Ona się skończyła blisko 70 lat temu, a my ciągle żyjemy z jej cieniem na karku...

Nie wiemy jak to odbierzecie, ale w tym opowiadaniu Bill będzie Polakiem - czyli Dawidem, a Tom Niemcem. Połączy ich wielkie uczucie, które niestety nie będzie akceptowane.
“Nieakceptowane” to gruby eufemizm. Za homoseksualizm w hitlerowskich Niemczech wysyłano do obozów. Jeszcze gorzej, jeśli Niemiec związał się z Polakiem - “Zgodnie z §§ 175 i 175 a niemieckiego kodeksu karnego nierząd mię­dzy mężczyznami był zbrodnią. (...) Gdy jednak Niemiec miał nierządne stosunki z Polakiem, wówczas obu groziły surowe kary. Niemca kierowa­no z reguły do obozu koncentracyjnego, a jego part­nera karano śmiercią w obu przypadkach bez pro­cesu”.
Ale założę się, że naszym słodziaczkom to nie przeszkodzi...

Mamy jednak nadzieję, że spodoba się Wam, zapraszamy…

***

"Rozkwitały pąki białych róż
Wróć, Jasieńku, z tej wojenki, już
Wróć, ucałuj, jak za dawnych lat
Dam ci za to róży najpiękniejszy kwiat.
Wróć ucałuj, jak za dawnych lat
Dam ci za to róży najpiękniejszy kwiat..."
Piosenka opiewa wojnę z 1920 roku. To tak na marginesie.
Ojtam ojtam, to wojna i to wojna, wszystkie były taaaak daaaawno, kto by się tam bawił w rozróżnianie.


JESIEŃ 1943
Polska, późna jesień. Z domu przy ulicy Krakowskiej wyszedł wysoki młody mężczyzna w mundurze SS.
Zapamiętajmy ulicę Krakowską, ok? Ta lokalizacja jeszcze nam się przyda. Jesień 1943 też zapamiętajmy.

(Opis bohatera - wypisz wymaluj, jak Mniszkówna opisywała ordynata Michorowskiego:)
Zatrzymał się na chwilę i ładną grawerowaną zapalniczką podpalił wiśniowe cygaro. Zaciągnął się i po chwili dopiero wypuścił dym z płuc. Chłodny wiatr muskał Jego męskie rysy twarzy. Wystające kości policzkowe dodawały mu nieodpartego uroku. Miał oczy o przenikliwym spojrzeniu.
I tak wygląda opis postaci po aŁtoreczkowemu. “Kaulitz, jaki jest, każdy widzi” - więc po kij wspomnieć, jakiego koloru miał oczy, włosy itepe...
Pozostaje zatem mieć nadzieję, że jako oficer SS nie nosił do munduru dredów i czapki z daszkiem nałożonej na dzianinową czapeczkę.
I kolczyka w wardze.
Nawiasem mówiąc, w komentarzach pod opkiem jedna czytelniczka zwróciła uwagę, że ciemnowłosy i ciemnooki chłopak nie miałby szansy wstąpić do SS, gdyż istniały konkretne kryteria “aryjskiego wyglądu”, jakie musiał spełniać kandydat.

Także jego pełne usta, którym zawdzięczał spojrzenia panien na licznych bankietach, przyciągały wzrok. Wystawiane były zazwyczaj przez Herr Sturmscharführera Mark’a Schümmer’a, dla którego pracował właśnie nasz główny bohater - Hauptscharführer Tom Kaulitz...
Ee... znaczy dowódca Toma wystawiał jego usta w celu przyciągnięcia wzroku panien? Pożyczali je sobie, czy jak?
Jak rozumiem, chodzi o wystawianie bankietów - w sumie i tak dobrze, że ałtorki nie napisały o “wyprawianiu”, bo wyprawione usta kojarzą się z abażurami z ludzkiej skóry.

W dłoni trzymał smycz, na której prowadził smukłego dobermana idącego zaraz obok Jego nogi.
Ubóstwienie bohatera - jest. Nawiasem mówiąc, mało która aŁtoreczkowa maniera tak mnie denerwuje, jak uparte pisanie WSZYSTKICH zaimków wielką literą.

Hauptscharführer Tom Kaulitz był niepoprawnym flirciarzem. Cechujemy go jako cynika i egoistę.
Ach, ta urocza nieporadność szkolnych wypracowań...

Ale mimo tego jego serce było już zajęte przez jego narzeczoną Melanie.
Cynizm i egoizm nie stanowią przeszkody w posiadaniu narzeczonej.
Zwłaszcza bogatej i z odpowiednim zapleczem rodzinnym.

Dbał z reguły tylko o własne interesy. Nigdy nie był przychylny wobec Żydów, już bardziej wobec Polaków, lecz i z tym możemy polemizować. Jednak kiedy mu na czymś zależało, potrafił nagiąć swoje zasady.
Hmmm. Esesman, o którym mówi się, że “nie był przychylny wobec Żydów” i że ewentualnie mogłoby się zdarzyć, że byłby przychylniejszy wobec Polaków... Coś tu nie pasuje. Ale zobaczmy, co dalej.

Hauptscharführer Tom Kaulitz urodził się 1 września 1922 roku w Berlinie. Od dziecka interesował się grą na gitarze i oczywiście podrywaniem małych dziewczynek, z czasem już dojrzalszych kobiet.
Policzmy - gdy Hitler doszedł do władzy, Tomuś miał 11 lat. Gdy wybuchła wojna - 17. Nie miał wiele czasu na te podrywy...

Kiedy wybuchła II Wojna Światowa początkowo nie chciał iść na bój. Nie chciał wykonywać rozkazów, nie chciał zabijać, lecz ludzie zmieniają się z czasem. Tak właśnie wojna zmieniła Toma...
Jassne. Tak strasznie nie chciał, tak strasznie się opierał, że go siłą wcielili do elitarnej formacji. Siedemnastolatka.
A na bój to szedł Wehrmacht, nie Gestapo.

Godzina 19.00, łapanka na ulicach Krakowa jak zwykle była interesującym zajęciem [dla kogo? dla wszystkich uczestników, a co. Ałtorka pisze o tym, jak o zabawie w berka...], a przede wszystkim rozkazem dla policji SS. Wśród nich był młody 19- letni chłopak imieniem Dawid.
Co chłopak imieniem DAWID robi w SS?!

Nie zdążył wrócić z pracy do domu na czas, a przecież mama mu mówiła... Mieszkał tylko z Nią, Ona miała tylko jednego syna. Kochanego syna...
Aaa, on nie jest w SS, tylko przypadkowo się zaplątał na ulicy... AŁtoreczko, składnia nie gryzie!

-Schnell! Schnell! - niosło się echem po starówce. Niemcy bezlitośnie nękali niczego winnych ludzi. Jednych mordowano, bito, a innych pakowano do dużych samochodów i przewożono na dworzec kolejowy, by następnie "upchać" jak przedmioty w obskurnych wagonach bydlęcych nieuchronnie kierowanych do Auschwitz. Temu wszystkiemu z żalem wymalowanym na twarzy przyglądał się Hauptscharführer Tom Kaulitz. Targała Nim złość i wstyd za swój naród. Mimo, iż żył na tym świecie już kilkanaście ładnych lat, to tak na prawdę w dalszym ciągu nie mógł zrozumieć pewnego istotnego faktu jakim była II Wojna Światowa (…)
Ałtoreczko droga. Zapamiętaj sobie raz na zawsze, że SS to była organizacja przesiąknięta ideologią, fanatyczna, której członków wdrażano do absolutnie ślepej wierności Hitlerowi i równie ślepego posłuszeństwa rozkazom. Nie było tam miejsca na wątpliwości, żal, wstyd i złość. Skoro już uparłaś się zrobić z Toma członka najokrutniejszych i najbardziej znienawidzonych formacji - SS i Gestapo - nie rób teraz z niego wrażliwej mimozy, ok?

Rozdział I

Tu uwaga, ostrzeżenie dla czytelników: od tego momentu zaczyna się narracja pierwszoosobowa, prowadzona z punktu widzenia różnych bohaterów opka. W oryginale rozróżniane jest to kolorem tekstu; tu z oczywistych względów musiałyśmy kolor ujednolicić. Uważajcie więc na gwiazdki *** - one wyznaczają Linię Zmiany Narratora.
Ale żeby to był największy z problemów!...

Wracałem akurat z pracy, a że było dość zimno, postanowiłem sobie iść na skróty przez starówkę [Starówkę.]. Mama zawsze krzyczała na mnie kiedy tamtędy chodziłem, bo często odbywały się tam łapanki, ale ja jak zwykle jej nie posłuchałem.
No bo przecież jestem taki dorosły, niezależny i kól, nie będzie mi stara dyktować, co mam robić!


Już z daleka dostrzegłem Niemców legitymujących przechodzących ludzi. W sumie nie miałem się czego bać, bo moje papiery były w porządku, poza tym byłem zatrudniony u Niemców. [więc stwierdziłem “a co mi szkodzi” i poszedłem jak durny baran prosto na rzeź] Jednak Ci co nie mieli dokumentów stali już z boku i czekali na wóz, który miał ich wywieźć na dworzec, a stamtąd pociągiem do obozu...
Na przeciw mnie zobaczyłem młodego Niemca prowadzącego psa... Spojrzał na mnie i uśmiechnął się pod nosem…
A mnie “zabiło serce radosnym łomotem”. Wreszcie ktoś z wymarzonej rasy panów zwrócił na mnie uwagę!
I absolutnie nic nie kazało mi natychmiast zejść z jego pola widzenia.

***


Szedłem ulicą Krakowską, gdzie generalnie trwała łapanka, dostrzegłem tam młodą i seksowną dziewczynę o czarnych, długich,  prostych włosach. Uśmiechnąłem się czarująco i stanowczo ruszyłem w jej stronę. Aaron ciągnął mnie do pięknej nie znajomej, że prawie biegłem.
Osobliwe poczucie humoru kazało SS-manowi nazwać dobermana żydowskim imieniem.

Tak, mimo, że miałem narzeczoną, wciąż miałem słabość do ładnych dziewczyn..
Niestety, na drugi rzut oka stwierdziłem u niej ABC - Absolutny Brak Cycków.
Chyba że zsunęły się do kroku obcisłych spodni. Zaraz... Spodni?!

***

Jego spojrzenie nieco mnie onieśmieliło, ale zaraz się opanowałem. W końcu to Niemiec, a Niemiec to wróg... Tak mi zawsze matka powtarzała...
Ale ja jej nie wierzyłem. Co tam ona wie o świecie...
Przez cztery lata okupacji sam nie doszedłem do absolutnie żadnych wniosków w tym temacie. Jestem ślepy, głuchy i niedorozwinięty.

Coś mi mówiło, że wziął mnie za dziewczynę dlatego się tak głupkowato uśmiechał.
Dżizas.
Jeżeli jesteś obywatelem okupowanego państwa, w czasie wojny, to pierwsza zasada brzmi: nie wyróżniaj się. Bądź taki sam jak wszyscy, zgiń w tłumie, po co się dodatkowo narażać przez ekscentryczny wygląd? A ten sobie spaceruje zadowolony, powiewając włosami do pasa... *facepalm z przytupem*

Nie ukrywam, że podobali mi się mężczyźni, ale moja mama nie miała o tym pojęcia i ciągle mi tylko mówiła, że nie może się doczekać, aż założę rodzinę. Nie chciałem jej rozczarować, ale już jakiś czas temu stwierdziłem,  że podobają mi się mężczyźni, a na domiar złego Niemcy byli bardzo przystojni, a ten w szczególności...
No właśnie. I jak mógłbym uważać za wrogów takich przystojniaków w tych seksownych czarnych płaszczach, prawda?
A łapanki, obozy, rozstrzeliwanie ludzi na ulicach to nic nie znaczący dodatek. Żadna przeszkoda, aby pokochać wroga.
Miłujcie nieprzyjaciół swoich. Najlepiej od tyłu.

-Hey, śliczna, jest 19:15 nie powinnaś być już w domu? – zapytał Gestapowiec
Stanął przede mną i nazwał mnie „śliczna”. Denerwowało mnie jak mylono mnie z dziewczyną, poza tym co on sobie wyobraża??
Że w latach 40-tych spotka na ulicy dziewczynę w spodniach?!

Wiem, że powinienem być pokorny, ale takie hasła działały na mnie jak płachta na byka i mu opryskliwie odpowiedziałem po niemiecku
-Nie jestem żadna śliczna, bo jestem chłopakiem, a nie ma mnie w domu, bo dopiero skończyłem pracę - zaraz tego pożałowałem...
Ja się dziwię, że nie pożałował wcześniej - wygląda na to, ze sytuacja zdarza się nie pierwszy raz.

Zamachnął się i uderzył mnie w twarz. Upadłem na ziemie, a z nosa zaczęła mi lecieć krew. Potem zaczął mnie kopać. Błagałem go o litość, ale był jakby głuchy na moje prośby. W końcu opanował się trochę i podniósł dokumenty, które chciałem mu podać, ale wypadły mi z ręki gdy mnie bił. teraz wiedziałem, że to nie przelewki i że Niemcy naprawdę są źli...
Bo przez cztery lata okupacji jeszcze zdołałem zachować jakieś złudzenia.
I to tylko dlatego, że dostał w mordę od SS-mana. Wcześniej oglądane sceny – jak choćby  wspomniane już rozstrzeliwanie ludzi na ulicach – nie naprowadziły go na myśl, że Niemcy są źli.

Gdybym się nie odzywał pewnie byłbym już dawno w domu, ale ja zawsze muszę udawać bohatera.
Powiedz raczej “zachowywać się jak pozbawiony instynktu samozachowawczego kretyn”, a będzie to bardziej zgodne z prawdą...

Wiedziałem, że do domu już nie wrócę, albo mnie tu zaraz rozstrzela, albo wywiozą mnie do obozu. To był już koniec..
Niestety, czeka nas jeszcze dwadzieścia parę rozdziałów.
Byłby to chyba jedyny w historii przypadek, kiedy rozstrzelanie kogoś na ulicy ad hoc byłoby z pożytkiem dla świata.

***


Kiedy to przeczytałem, oddałem chłopakowi dokumenty. Zamyśliłem się na moment. Nienawidziłem tego jak traktowano ludzi. Patrzyłem na Niego i było mi go żal. Strasznie żal. Myślałem już, że powiem - spieprzaj stąd i nie pokazuj mi się na oczy! Ale nie mogłem tego zrobić...
-Tom? - podszedł do mnie mój kumpel.
-Co? - odpowiedziałem.
-Co z Nim?? - wyciągnąłem wtedy pistolet, naładowałem go i wymierzyłem w chłopaka. Był wystraszony. Bał się mnie i to mi się w pewnym sensie podobało. Ręka mi drżała, nie mogłem strzelić. Nie potrafiłem...
Po czymś takim kariera SS-mana byłaby skończona. Mógłby się cieszyć, jakby został zdegradowany i wysłany na front wschodni, żeby nauczył się „potrafić” strzelać do ludzi. Niewykluczone jednak, że to jego by zlikwidowano.

-Zabierz to ścierwo do wozu i do obozu w Auschwitz…
Patrzyłem z otępieniem jak Klaus, podnosi Go brutalnie i przekazuje w ręce innych. Patrzył na mnie ze łzami w oczach i niemym słowem wymalowanym na malinowych ustach: "Błagam, nie pozwól Im!" Wepchali go siłą do jednego z wozów, nie mogłem już na to patrzeć. Skierowałem się na Rynek Główny kupić matce piękny dywan, o który prosiła mnie już dawno...
Kupić? Dywan? A co, krakowskim mieszczanom już wszystkie zabrali?

Wybrałem najpiękniejszy dywan ze skóry barana i kazałem ładnie zapakować, tak aby mógłbym ofiarować go matce w prezencie.
- Verfluchte Idiot! Coś ty mi tu przywiózł! - krzyczała Frau Kaulitz. - Synowie Muellerów nawieźli z Krakowa sreber, porcelany, kobierców, nawet jakiś gobelin się trafił, obrazy, rzeźby, a ten mi tutaj baranie truchło z targowiska przywozi! Sam to sobie na podłodze rozłóż!

Spacerem szedłem do mieszkania. Miałem zamiar spędzić dzisiejszy wieczór w samotności.
Tu należałoby się zastanowić, czy młody chłopak, dość niski rangą, mógł zostać zakwaterowany w samodzielnym, eleganckim mieszkaniu? Na logikę pasowałoby raczej skoszarować go gdzieś, ewentualnie dać mu pokój w mieszkaniu dzielonym z kolegami.
Starszy sierżant? Na pewno tacy byli skoszarowani. Przecież to nawet nie oficerowie.

Kiedy już otwierałem drzwi, kątem oka zobaczyłem, że młode małżeństwo wychodzi z mieszkania strasznie się kłócąc. Vis a vis nich szedł młody, wysoki esesman, zabrał ich gdzieś siłą. Szarpali się, a po wyjściu na ulicę usłyszałem dwa strzały i odjazd ciężarówki z piskiem opon. Westchnąłem tylko i wszedłem do pięknego mieszkania z antycznym wystrojem. Miałem je od roku, a już zdążyłem je bardzo pokochać..
Wroooong. Ulica Krakowska (gdzie poznaliśmy naszego bohatera) leży na Kazimierzu, a zatem w dawnej dzielnicy żydowskiej. Jej mieszkańców wysiedlono do getta, ich mieszkania zajęli z kolei Polacy wyrzuceni z bardziej reprezentacyjnych dzielnic miasta, które zostały przeznaczone wyłącznie dla Niemców. A zatem albo Tom mieszka w gorszej dzielnicy i wśród wrogów, albo jednak w centrum (a nazwa ulicy jest ot tak sobie, z dupy wzięta) i wśród swoich. A jeśli wśród swoich... to esesman zastrzelił niemiecką parę?


Odłożyłem dywan na bok. Rozebrałem się i postanowiłem zrobić sobie kolacje. Byłem cholernie głodny. Rozsiadłem się potem przed czarno-białym telewizorem i tępo zacząłem wpatrywać się w jakieś wiadomości. Nie słuchałem, myślami byłem całkiem gdzie indziej...
Aaaaaa!
Dawne Czasy według ałtoreczek: w zasadzie było wszystko to samo co teraz, tylko bardziej prymitywne: telewizory czarno-białe, komórki jak cegła, a komputery wielkości szafy. A maile puszczało się gołębiami.
To Tom nie ma komputera?! A ta gdańska szafa w przedpokoju to?...
Owszem, już przed wojną istniały stacje i odbiorniki telewizyjne - ale wciąż była to rzadkość, nawet w Stanach, gdzie ta technika rozwijała się najszybciej.

Po kolacji wypiłem gorącą herbatę. Nie mogłem usiedzieć w miejscu. Żeby zabić czymś ta myśli zacząłem sprzątać w mieszkaniu,
Sam, gdyż gosposię też wysłałem do obozu i nie zdążyłem jeszcze zatrudnić nowej, rozumiecie.
A taka oczywistość, jak rozkazanie na przykład dozorczyni, żeby przychodziła sprzątać, nie przyszła mi do głowy.

a potem wziąłem gorącą kąpiel. Odprężyła mnie. Położyłem się do łóżka i zaraz wskoczył na nią pies.
Matko Borska, na kogo? Tom przyprowadził sobie jakąś damę do towarzystwa, o której dyskretnie nie wspomniał?
Wygląda na to, że raczej psu do towarzystwa ;)

Położył się i polizał mnie po dłoni. Głaskałem go za uchem i po szyi, sam nie zauważyłem kiedy zasnąłem...



***

[Dawid dociera do stacji przeznaczenia.]
Nie miałem pojęcia, która może być godzina, ale było już jasno. Byłem głodny i wycieńczony, do tego obolały po tym jak mnie skopał tamten Gestapowiec. Ledwo trzymałem się na nogach. W końcu otworzyli wagony i zaczęli nas popędzać do wyjścia. Przewróciłem się, ale szybko jakich chłopak chwycił mnie pod rękę i pomógł mi się podnieść, a potem wyjść z pociągu. Staliśmy w długiej kolejce gdzie potem nas zapisywali i kierowali na 3 rożne grupy... W jednej byli sami młodzi, silni mężczyźni, w drugiej dzieci i ludzie starsi, a w trzeciej kobiety...
Tak z ciekawości - gdzie przydzielono chudego jak patyk, długowłosego Dawida?

Tyle zauważyliśmy razem z chłopakiem, który mi pomógł. Okazało się, że ma na imię Gustaw i jest tylko rok straszy ode mnie. Podobnie jak ja został złapany w trakcie łapanki.. Przyszła nasza kolej. Spisali nas, skierowali do grupy mężczyzn [jednak?!] gdzie każdemu wytatuowali numery na wewnętrznej stronie przedramienia. Ja miałem 483…
Ta, jasssne. Żeby otrzymać w Auschwitz numer poniżej tysiąca, musiałby trafić tam na samym początku istnienia obozu. Tako rzecze ciocia Wikipedia:
“14 czerwca 1940 r. do obozu przywieziono z więzienia w Tarnowie wagonami kolejowymi drugiej klasy pierwszy transport 728 więźniów politycznych – byli to Polacy oraz kilku polskich Żydów. Otrzymali oni numery od 31 (przypadł Stanisławowi Ryniakowi) do 758.”
No ale oczywiście domyślamy się, że nieszczęsne “483” pochodzi od tytułu płyty...
I tu mnie trafił szlag. Czy te idiotki w ogóle wiedzą, co to jest numer obozowy? I co to w ogóle jest obóz?! Czy mają po prostu świetną zabawę i brecht z tych świetnie wymyślonych subtelnych powiązań, jak „483” tatuowane na ręce Billa K.?
A numery tatuowano na wierzchniej stronie przedramienia, nie na wewnętrznej.


Następnie dali nam kombinezony do przebrania, w których mieliśmy pracować. Potem cała nasza grupa została zaprowadzona do obozu, gdzie byli też inni wcześniej tu przywiezieni... Kilku z nich dziwnie się na mnie patrzyło, aż przeszły mnie ciarki. Następnie kilku żołnierzy zaprowadziło nas pod prysznic i potem kazało się ubrać w kombinezony, które nam dali...
A głowy kiedy wam ogolili, khę?
No czy Ty sobie wyobrażasz, że jakikolwiek Niemiec mógłby być do tego stopnia OHIDNY, że pozbawiłby BiIl... Dawida jego pięknej grzywy?!
Jeszcze może makijaż kazał mu zmyć? Zgroza!

Byliśmy już pod prysznicem. Puścili zimną, aż się wzdrygnąłem...
Mogli puścić Cyklon B.


Od razu się rozbudziłem. Gustaw popatrzał na mnie kątem oka i zagadał:
-Dawid?
-Słucham? - spojrzałem na nowego znajomego
-Co z nami teraz będzie? Ja jestem Żydem, a Ty??
- Ja nie. Jestem Polakiem mimo, że mam żydowskie imię. To i tak miałeś szczęście, że nie skierowali Cie od razu do gazu... Ja się bałem ze mnie tam od razu dadzą...
Otóż nie. Mimo ucieczek i świadectw więźniów obozów, informacja o gazie jako sposobie zadawania śmierci wcale nie była wtedy aż tak powszechna. Z pewnością w 1943 ludzie nie mieli tego automatycznego dzisiejszego skojarzenia obóz = gaz. Ba! Wiele transportów, zwłaszcza Żydów, przybywało w przekonaniu, że jadą po prostu do pracy, po selekcji na rampie ludzie ufnie szli do “łaźni”...


-Ruhe!!! – strażnik momentalnie nas uciszył.
Woda była przeraźliwie zimna, że aż cały się trząsłem..
Kiedy wyszliśmy spod prysznica  od razu ubraliśmy się w kombinezony. Potem zaprowadzili nas do naszych lagrów gdzie mieliśmy spać.. Na szczęście Gustaw był w tym samym co ja. Prócz nas zajmowało go jeszcze 4 innych mężczyzn, ale nie było ich tam w tym momencie.
Znaczy, tylko sześciu w baraku? Luksus normalnie, luksus.
Ja nie wiem, czy teraz w lekturach szkolnych nie ma “U nas w Auschwitzu”, “Medalionów”, innej literatury obozowej, żeby one miały szansę COKOLWIEK się dowiedzieć?
I dlaczego ona używa słowa “lagier” jako synonim wyrazu “barak”?
Ze strony http://pl.auschwitz.org.pl/ : W pierwszych kilkunastu miesiącach funkcjonowania obozu w izbach więźniarskich nie było łóżek, ani innych mebli. Więźniowie spali na siennikach rozkładanych na podłodze. (...) Od lutego 1941 r. umieszczano stopniowo w kolejnych blokach trzypiętrowe łóżka. Teoretycznie przeznaczone były dla trzech osób, faktycznie zaś spało na nich więcej więźniów. Oprócz łóżek w każdym bloku umieszczano również kilkanaście drewnianych szaf, kilka stołów i kilkadziesiąt stołków. Izby ogrzewane były piecami kaflowymi opalanymi węglem.

Poszliśmy na stołówkę, [buhahahaha] niby to na śniadanie [pewnie że „niby”, bo w obozie nie dostawało się śniadania, tylko „kawę” a raczej cienki napar zbożowy], bo potem mieliśmy iść do pracy... Kiedy szedłem z moim posiłkiem jakiś koleś złapał mnie za tyłek,  że aż podskoczyłem, a on tylko wrednie się zaśmiał rzucając głupi tekst:
-Ej lala!! Zabawimy się dzisiaj ha ha
Spojrzałem na niego przerażony, momentalnie odsuwając się.. To był jeden z tych kolesi co gapili się na mnie, gdy tylko przyjechaliśmy.. Szybko usiadłem obok Gustawa i zacząłem jeść.
To cienką lurę podawali na stołówce? Może jeszcze komplet sztućców?
Podejrzewam, że całą swą wiedzę o “obozach” ałtoreczka czerpie z amerykańskich filmów więziennych (kombinezony, stołówka, prysznic codziennie itepe).

[Dawid dowiaduje się, że koleś, który go zaczepił, należy do tzw. “diabelskiej czwórki” trzęsącej całym obozem i prześladującej innych więźniów]

Rozdział II
[Wracamy do Toma]
Obudziłem się dość późno. Nagle ktoś dobijał się do moich drzwi. Ledwo zwlokłem się z łóżka i slalomem poszedłem otworzyć.
A... aha. Ok, może miał jakiś dzień wolny, może nie musiał meldować się na żadnej odprawie u dowództwa, mooooże...

-Tom, stary! Tak dawno się nie widzieliśmy! - tak to mój kuzyn. Przywitaliśmy się.
-Cześć, co tam? Jak w Berlinie?
-Bardzo dobrze, żenię się! Kumasz??
Kumam, joł!
Heil Hitler, ziom!

-No to gratulacje, Georg.
-Dzięki, a co Ty taki dziwny?
-Aa.. szkoda gadać. Wczoraj zdarzyła mi się taka historia (...)
Opowiedziałem mu wszystko na temat Dawida…
-Tom, ja wiem, że chłopak Cię wkurzył, ale... wpakowałeś go tam bezpodstawnie - zdziwił mnie.
No ba. Faktycznie dziwne - zakwestionował decyzję niemieckiego podoficera? Ejże, czy ten kuzynek nie jest przypadkiem przesiąknięty jakimiś lewicowymi miazmatami? Czy nie trzeba by złożyć na niego jakiegoś meldunku do szefostwa?
Wpakował go bezpodstawnie do obozu koncentracyjnego - dobrze zrozumiałam? A przepraszam, co to znaczy? Do obozu z łapanek trafić mógł każdy. Nawet cicha i spokojna mama trojga dzieci, która po prostu miała pecha i w niewłaściwym czasie znalazła się w niewłaściwym miejscu. I nikt nikogo nie pytał, czy są jakieś podstawy do zabrania jej do obozu, czy nie!
Wystarczającą podstawą było widzimisię esesmana.
O to, to.

-Nie pieprz. Dobrze wiesz, że nie mogłem inaczej.
-Przestań! Jesteś Hauptscharführer Tom Kaulitz, możesz więcej niż każdy z tych pierdolonych esesmanów!
Taaaak?

Jesteś wyższy stopniem - on miał racje,
No, częściowo...

a najgorsze w tym jest to, że ja byłem w pełni tego świadomy, tylko... Tylko bałem się...
-On mnie teraz pewnie nienawidzi…
Buhahahaha. Dwóch SSmanów  w ten sposób rozmawia o podczłowieku, śmieciu niewartym splunięcia...

[Tom opowiada Georgowi, co się z nim ostatnio działo - okazuje się, że był w Luftwaffe, ale spieprzył jakąś akcję i wywalili go - teraz jest “bezrobotny” (???!!!)]
Spieprzył akcję i go po prostu “wywalili”? Żadnego sądu wojskowego, żadnej zsyłki na front wschodni? I przepraszam: z Luftwaffe przeszedł do SS?! *łapie się za głowę*

-Georg teraz na poważnie...długo będziesz w Krakowie??
-Dzięki – podziękował za kawę
-Kilka dni, a co?
-Potrzebuję Twojej pomocy... Jeżeli wyciągnę Dawida jakimś cudem z Auschwitz, to mógłbyś zabrać go na jakiś czas do Berlina i powiedział mojej matce, żeby się nim zajęła?? Tu mogą go szukać... Ryzykuję też własnym życiem.
-Wiec o to chodzi..- zamyślił się - Dobrze, pomogę Ci, bo uważam, że niesłusznie go tam wysłałeś, tym bardziej, że miał dokumenty, ale nie wiem czy uda mi się go ’’przemycić’’ do Berlina, to zbyt ryzykowne
-Wiem.. Ja też nie chcę Cię za bardzo narażać. Wiem, że można to przypłacić życiem.
Własnym i rodziny, dodajmy. Ale zrób to dla mnie, bo mam taki kaprys.


-Wiesz, jedyne co mogę zrobić to wyrobić mu nowe dokumenty z obywatelstwem niemieckim. Wtedy nie będzie mu nic groziło. Mam wtyki w pewnych miejscach, więc mogę zagadać…
Wtyki? Gdzie do cholery on może mieć takie wtyki, które pomogą mu załatwić fałszywe dokumenty? Mówiąc takie rzeczy, Georg pośrednio przyznaje się do kontaktów bądź to z wywiadem wroga, bądź może... z naszym AK? Mieli ponoć najlepszą komórkę od fałszywek na całą Europę.


***

[Przenosimy się do obozu. Więźniowie pracują przy kopaniu ziemniaków, “diabelska czwórka” ma złe zamiary, ciach.]


Znowu zobaczyliśmy tę lalunię z blondynem na horyzoncie. Nie zła z niego dupa. Widać, że był bardzo słaby. Długo tu nie pożyje, bynajmniej ja mu tu życie uprzykrzę.
I jeszcze cholerne “bynajmniej”. Jakby to opko mało dawało powodów do wkurwu.

Esesmani co chwilę go poganiali i kilka razy został skopany, ale podniósł się.
-Dzisiaj wieczorem się zabawimy - krzyknąłem do kumpli na co lalunia spojrzał na nas z przerażeniem. Zapchlony esesman kazał nam wynieść się na swoje miejsce, ale tak czy siak nie zabroni mi się zabawić  haha Oni w ogóle nie zwracają na coś takiego uwagi.
A zwykli więźniowie od fizycznej roboty wieczorami byli tak skonani, że “zabawianie się” było prawdopodobnie ostatnią rzeczą, jaka mogła przyjść im na myśl. Może gdyby to był kapo czy inny funkcyjny, ktoś, kto ma wyższą pozycję, lżejszą pracę i więcej żarcia, ale nie - ten tu pracuje razem ze wszystkimi i żre tę samą “zupę z pokrzyw”.

Wcale nie czułem zmęczenia mimo, iż pracowaliśmy już od rana. Zawsze byłem silny. Kopałem ziemniaki i co jakiś czas puszczałem oko do ładnej esesmanki. Dziwka, była naiwna i myślała cholera wie co...- Myślał sobie Mateusz
Może i dziwka, ale nie dla ciebie, chłopcze. Za takie puszczanie oczka skończyłbyś zakatowany, jak nic.

***

W końcu usłyszeliśmy gong kończący robotę na dziś i musieliśmy jeszcze tylko załadować na ciężarówki ostatnie skrzynie ziemniaków. Po powrocie do obozu dostaliśmy jakąś lichą kolację, a potem kazali nam iść pod prysznic… Poszedłem z Gustawem i całą resztą pod prysznic.
Codziennie prysznic w obozie. To jest KL czy obóz harcerski?
Amerykańskie więzienie, prosto z “Prison Break”.
I znowu strona http://pl.auschwitz.org.pl/ informuje nas, że: W pierwszych miesiącach funkcjonowania obozu więźniowie czerpali wodę z dwóch studni, a potrzeby fizjologiczne załatwiali w prowizorycznej, polowej latrynie. Po rozbudowie obozu, zwykle na parterze każdego budynku, znajdowały się ubikacje z 22 sedesami i pisuarami oraz umywalnie z rynnami odpływowymi, nad którymi zainstalowano 42 krany. Ponieważ ubikacje i umywalnie były wspólne dla więźniów mieszkających na parterze i piętrze, możliwość skorzystania z nich była mocno ograniczona.


Puścili letnią wodę, czym się zdziwiłem. Potem wróciliśmy do lagrów na prycze. Leżeliśmy już na nich gdy przyszedł Mateusz, który zaczepiał mnie cały dzień i zagwizdał na mój widok...
-Lalunia!! Odstaw jakieś striptiz na dobranoc hahaha
-Czemu się mnie uczepiliście? Przecież nic wam nie zrobiłem...
-Wiesz, nudzi mi się,
Więzień obozu w Auschwitz, który po całym dniu ciężkiej pracy nie marzy o tym, żeby paść na pryczę i zasnąć, tylko któremu się nudzi. NUDZI mu się. W obozie, gdzie na każdym kroku i w każdej chwili grozi mu śmierć, on się nudzi. Czujecie to?
Syndrom odporności na adrenalinę?

a obiecałem, że się zabawimy...
-To może idź spać, jak Ci się nudzi? - odburknął Gustaw -  Nikt nie będzie się z nikim zabawiać..
                                              
***

Wszyscy już spali, nawet ten Gustaw. Skinąłem głową do chłopaków, że możemy zaczynać. Podskoczyłem na wyższą pryczę do podajże Dawida - tak mu chyba było - i przyłożyłem mu mocno dłoń do ust. Potem wytargaliśmy go do kibli i rzuciliśmy na deski, zaraz pod drzwiami i zamknęliśmy je. Był zdezorientowany i o to właśnie chodziło. Wymieniłem z kumplami kilka porozumiewawczych spojrzeń i zacząłem podchodzić do chłopaka. Andrzej wyciągnął nóż i podał mi go..
Skąd, do cholery, wziął nóż?! I po co, żeby pierwszy lepszy strażnik od razu go zastrzelił? Gdzie ten nóż chował, w drewniakach?!

                                                          
***

Spałem, gdy nagle poczułem, że ktoś zatyka mi usta! Zacząłem się szarpać i drapać napastnika, ale ktoś inny chwycił moje ręce, a jeszcze ktoś nogi i ściągnęli mnie z pryczy. Następnie wynieśli mnie z baraku do najbliższego wychodka i zamknęli drzwi.. W bardzo bladym światłe zobaczyłem tych co mnie tu zaciągnęli. Zacząłem trząść się ze strachu.. Jeden z nich wyciągnął nóż i podał go, szefowi tej całej bandy, który po chwili podszedł do mnie.. Ze strachu zrobiłem wielkie oczy i uchyliłem usta. Dolna warga mi drżała…
No proszzz, taki przerażony, a jak dokładnie rejestruje wszystkie szczegóły.

-Będziesz grzeczny??  - zapytał i uniósł brew ku górze…
-T-a-k...- wydukałem, a moje oczy zaczęły napełniać się łzami, bo byłem prawie pewien jak to się skończy...
-To słuchaj śliczny - powiedział z ironią - Każdemu z Nas postawisz laskę!! - teraz krzyknął
-Klękaj!!
-Niee... błagam..nie każcie mi tego robić…- prosiłem ze łzami w oczach
Nigdy nie spałem nawet z dziewczyna, a co dopiero "robić komuś laskę"?? Byłem przerażony.. Nie wiedziałem nawet jak się do tego zabrać? Uklęknąłem w miarę posłusznie, bo wiedziałem że mi nie odpuszczą, więc zacząłem robić co mi każą, bo jeszcze byli gotowi mnie zabić..Gdy ściągnął z siebie bokserki,
Boookserki! Obóz nie obóz, pasiak nie pasiak, ale bokserki muszą być!

po tym jak zsunął spodnie, zawahałem się i odsunąłem, za co po chwili dostałem w twarz... Koleś pociągnął mnie za włosy także znów byłem naprzeciw jego penisa..

Na sam widok robiło mi się niedobrze.. Nie mając jednak innego wyjścia zacząłem mu obciągać. To było ohydne i strasznie upokarzające...  Westchnął, więc chyba dobrze się za to zabrałem...
Ta, jasne, bo gwałcony w ten sposób chłopak z całą pewnością się zastanawia, czy robi dobrze gwałcicielowi *facepalm*


Musiałem obciągać każdemu po kolei.. To było straszne i obrzydliwe, gdy skończyłem miałem nadzieje, że dadzą mi już spokój.. Zaraz przepłukałem usta, żeby nie czuć tego ohydnego smaku… Nienawidziłem z całych sił, tego Niemca, który mnie tu wpakował..
-Dobrze się spisałeś - zaśmiał się Mateusz i kazał swoim kumplom stąd wyjść. Popatrzył na mnie...
-Dobra, lala – popchnął mnie na ścianę, że uderzyłem w nią plecami. Zabolało...
-To zostaje między nami!! Zrozumiałeś??!!
I nie próbuj się skarżyć wujkowi Rudiemu.

[Dalej mamy obszerne fragmenty na temat “jak mały Jasio wyobraża sobie życie w obozie koncentracyjnym”. Generalnie: więźniowie kopią ziemniaki, czterech “diabłów” wyżywa się na Billu... tfu, Dawidzie: a to mu nogę podstawią, a to w tyłek uszczypną, Gustaw dzieli się z nim swoim żarciem itepe. Ciach. Tym bardziej ciach, że większość scen jest zdublowana przez pokazanie tych samych wydarzeń z różnych punktów widzenia, co daje opku dodatkowo +10 do wkurwiania czytelnika.
Następnie Bi... Dawid zostaje zgwałcony przez Mateusza. Niejaki plus dla aŁtorki, że próbuje wczuć się w jego przeżycia, opisać strach i upokorzenie... Mimo wszystko i tak Wam tej scenki zaoszczędzimy.]


***
Dzień po spotkaniu z Tomem, kiedy udało mu się pozałatwiać wszystkie sprawy, Geo wrócił z rana do Berlina i zaraz zaczął działać w sprawie Dawida Łęckiego. Poszło nawet szybciej niż przypuszczał i dokumenty na nazwisko William Trümper miał odebrać już następnego dnia..
William, muhihihihi, czyli w zdrobnieniu Bill. No i dobrze w sumie, mnie też wciąż się myli, jak mam pisać o “Dawidzie”.
Btw, tempo produkcji fałszywek doprawdy imponujące. A zdjęcia do dokumentów to chyba z internetu ściągnął, albo co...?

***

Obudziłem się gwałtownie i zlany zimnym potem usiadłem na łóżku. Nie… Nie! Dawid! Muszę coś z tym zrobić już jutro. Nie mogę tak, wyrzuty sumienia są zbyt silne, by tak po prostu Go zostawić. Może i system próbuje ciągle zrobić ze mnie twardziela i znieczulić mnie na cierpienie ludzkie, ale ja się nie dam.
Dżizaskurwajapierdolę, kobiety, weźcie wy sobie przeczytajcie cokolwiek o tym, co to było SS i Gestapo! Byle hasło z Wikipedii sobie przeczytajcie! I przyjmijcie wreszcie do wiadomości, że “SSman wrażliwy na cierpienie ludzkie” to jest sprzeczność sama w sobie! Oksymoron!
(...a już zwłaszcza wrażliwy na cierpienie podludzi, jakimi byli dla takiego Polacy...)
Ok, pamiętam, co stwierdziłyście na początku - że “nie wszyscy Niemcy chcieli wojny”. Z pewnością. Ale ci, którzy nie chcieli - nie wstępowali do SS... Żebyście jeszcze zrobiły go zwykłym oficerem Wehrmachtu, na upartego dałoby się to przełknąć. ALE NIE GESTAPOWCEM.


***

Obudził nas ten sam hałaśliwy alarm co przedniego dnia. Ja nie mogłem się ruszyć, bo wszystko mnie bolało, kiedy wstałem jakimś cudem z przerażeniem stwierdziłem, że moje spodnie od piżamy są ubrudzone krwią..
Piżamy! Mają tam piżamy! Choć w sumie, skoro były bokserki, to czemu nie...
To pewnie ten pasiak obozowy.
BTW wiedzieliście, że wielu ludzi, którzy przeżyli obóz, przysięgło do końca życia nie zakładać na siebie niczego, co ma paski? Taka trauma. A te dwie... ałtoreczki sobie zabawę robią, żeby jeden Kaulitz mógł drugiemu sami-wiecie-co.

Z pomocą Gustawa dowlokłem się pod prysznic. Na szczęście o nic mnie nie wypytywał, bo było dla niego oczywiste co mi się stało, a diabły tylko nabijały się ze mnie, że nie mogę chodzić z bólu..
Pod prysznicem zrobiło mi się słabo i runąłem na ziemie.. Gdy się obudziłem byłem w jakimś miejscu co przypominało szpital.. Czyli co, jeszcze żyję? Nie zabili mnie? Dlaczego?
Też się zastanawiam...

***

Obudziłem się o 11:00 – Scheisse!!- Biegiem zjadłem śniadanie, wypiłem kawę i wykąpałem się po czym założyłem Świerzy (?!!!) mundur. Już dawno pasowało mi zmienić.
Znaczy co, Tomuś jest zwolennikiem noszenia ubrań dopóki się z brudu nie połamią?
Póki nie zacznie go świerzbić.

W między czasie zadzwonił Geo i poinformował mnie, że wszystko załatwił i że dokumenty będą jutro rano. Zabrałem psa i wsiadłem do samochodu. Jechałem jak najszybciej do Auschwitz. Czułem, że z Dawidem jest bardzo źle. Ten sen… Coś mu się ewidentnie stało. Byłem tam po półtorej godzinie, góra do dwóch, bo ulice były ciężko przejezdne.
Panie, co to tera za korki, w czterdziestym trzecim to takie były, że hej!
Z Krakowa do Oświęcimia jest 70 kilometrów. Wystarczyłoby tylko nadmienić, że droga zajęła Tomowi około dwóch godzin, co zważywszy stan polskich dróg w Galicji w latach okupacji nie byłoby niczym dziwnym. Dodanie kwestii o ciężko przejezdnych ulicach wskazuje na kolejny głupi anachronizm, przeniesienie krakowskich korków AD 2011 do 1943 r. Zgadza się, dziś z centrum Krakowa do Auschwitz jedzie się około półtorej godziny. Ale w latach 40-tych po Krakowie jeździło zapewne najwyżej kilkadziesiąt samochodów i raczej nie powodowały one “nieprzejezdności” ulic.

Zostawiłem Aarona obok samochodu, uprzednio wjeżdżając na teren obozu. Ruszyłem szybko do pierwszego lepszego esesmana, który jak tylko mnie zobaczył natychmiast zasalutował...
Mimo że był to Sturmbahnfuehrer.

-Herr Hauptscharführer Tom Kaulitz  - wykonał gest pt: Heil Hitler!-
*wykonuje gest pt. “headdesk”*

Zrobiłem to samo
-Gdzie Dawid Łęcki?!
- Kto? - SSman zaczął w myśli przebiegać listę nazwisk ukraińskich strażników. Bo przecież niemożliwe, żeby Herr Hauptscharführer pytał o kogoś z więźniów, poza tym oni nie mieli imion ani nazwisk...

-Przeniesiono Go do szpitala
-Prowadź... - szedłem, jak prowadził. Kiedy już byliśmy na miejscu zobaczyłem Jego. Stanąłem jak wryty, przecież toż to wrak człowiek! Siostra podawała mu leki..Wyglądał jak trup, cały blady... Zostałem tam sam, była jeszcze pielęgniarka, ale wkrótce potem wyszła.
Zaraz, zaraz, moment, aŁtoreczko, dlaczego nie wspomniałaś, że nasz Dawid był TAKĄ SZYCHĄ?! Że co, że nie był? No jak to, przecież pierwszy z brzegu SSman (w OGROMNYM obozie!) zna go z nazwiska, wie, co się z nim dzieje, za chwilę okaże się, jak dobrą ma opiekę...


Wtedy też podszedłem do Niego mimo to, że odwrócił się w drugą stronę..
I, obrażony, wydął usteczka.

***

Będąc w szpitalu miałem wrażenie, że to jedyne miejsce gdzie zostały resztki człowieczeństwa i pielęgniarze dobrze traktowali chorych.. Byłem podłączony do kroplówki,
Ciekawe, czy kroplówki stosowano już w latach 40-tych. Wydaje mi się, że nie, ale mogę się mylić. Natomiast z pewnością nie było ich w szpitalu w Auschwitz, gdyż... Dzidu, s’il vous plait!
Szpital w Auschwitz jako jedyne miejsce, gdzie zostały resztki człowieczeństwa! Na litość!
Wystarczy wrzucić w Google frazę „szpital obozowy w Auschwitz” by dowiedzieć się, że:
„Warunki, w jakich przebywali chorzy więźniowie w szpitalach obozowych urągały podstawowym, przyjętym powszechnie zasadom opieki nad chorymi. Znajdujący się w większości w stanie krańcowego wycieńczenia fizycznego, w wielu przypadkach nieprzytomni, dogorywający więźniowie, leżeli w przepełnionych pomieszczeniach, w szarych od brudu koszulach, nierzadko nago na papierowych siennikach przesiąkniętych kałem, moczem i ropnymi wydzielinami.
Pomieszczenia szpitalne były zapchlone i zawszone. (...) Chorym przydzielano mniejsze racje żywnościowe, aniżeli więźniom zatrudnionym. Przebywających w szpitalu dręczyło pragnienie, zwłaszcza tych, którzy gorączkowali.”
A tak nawiasem mówiąc, dla więźniów wzięcie kogoś do szpitala obozowego oznaczało tyle, co jego pogrzeb.
No i przede wszystkim nie brano do szpitala kogoś, kto sobie tylko zemdlał. Takich cucono, brutalnie nieraz, i goniono z powrotem do roboty. Albo dobijano - w zależności od humoru strażnika...

a siostra przyniosła mi akurat jakieś leki. Na przykład fenol w strzykawce. W obozie byłem dopiero parę dni, a już wydawało mi się, że schudłem i coraz bardziej opadałem z sil. Skoro już teraz jestem nieprzydatny do czegokolwiek, to po co mnie leczą zamiast zabić, jak to robili z innymi?
No właśnie. Traktują go, jakby był co najmniej nieślubnym synem samego Hansa Franka...

Nagle zobaczyłem sprawce mojego cierpienia i otworzyłem aż usta.. Co on tu robi? przyjechał mnie zabić czy jak? Mało się już przez niego wycierpiałem? Odwróciłem głowę w drugą stronę, żeby na niego nie patrzeć..
-Dawid? Dawid Łęcki? - zapytał
Dolna warga zaczęła mi drżeć, gdy do mnie podszedł i wypowiedział moje imię
-Ja.. Ich bin.. - odpowiedziałem ledwo słyszalnie
Wciąż na niego nie patrzyłem. Nienawidziłem go z całych sił mimo, że było to niezgodne z moja religią..
Nie przejmuj się, niedługo zaczniesz miłować go jak Pan Bór przykazał. A on ciebie jeszcze bardziej.

***

Było mi cholernie wstyd, przecież tego nie chciałem...
-Posłuchaj... Wszystko cokolwiek się stało... Przepraszam, że wtedy... Nie wiem, co w ogóle mówić. Nie mogłem się przeciwstawić! Zapłaciłbym za to życiem! Rozumiesz?? - położyłem mu dłoń na ramieniu - Wiem, że mnie teraz nienawidzisz, ale przyjechałem po Ciebie, czy Ci się to podoba czy nie - powiedziałem stanowczo.
Gdybym ci ja była siedmiogłowym smokiem,
Łypnęłabym teraz złym i krwawym okiem,
A wszystkie moje siedem łbów
Huknęłoby o blat - i znów!
I jeszcze raz! I dalej - śmiało!
Bo zwykły headdesk to za mało...

***

Wzdrygnąłem się kiedy położył swoją dłoń na moim ramieniu.. Najpierw skatował mnie na ulicy, wsadzi do obozu, a teraz przeprasza?? I on myśli, że ja mu uwierzę? Myśli, że aż tak głupi jestem? - pomyślałem wciąż nie patrząc w jego kierunku
W sumie, dlaczego nie? Za mądry to ty nie jesteś, zdążyłeś już to parę razy w tym opku udowodnić.


-Was??- w końcu się przemogłem i na niego
-Może i jestem kretynem, ale próbuję pozostać normalnym człowiekiem. Wojna mnie zmienia, ale Ty sprawiłeś, że jakiś impuls w moim umyśle kazał mi zacząć działać. Wiem, że mi nie wybaczysz, ale jedź ze mną, a przeżyjesz. Mój kumpel załatwił Ci lewe dokumenty - szepnął mi na ucho.
-Prędzej umrę niż gdzieś z Tobą pojadę! – tak, znów musiałem zgrywać bohatera, ale nie miałem zamiaru okazywać mu słabości. Moja duma mi na to nie pozwala i poczucie patriotyzmu.
Że przepraszam, co?
A gdzie było twoje poczucie patriotyzmu, chłopcze, gdy jeszcze niedawno temu marzyłeś o przystojnych Niemcach?
Ja wiem, gdzie, ale nie powiem, bo się wstydzę.

[Dejwidek focha się jeszcze przez chwilę, po czym zgadza wreszcie na ucieczkę, ale pod warunkiem, że Tom zabierze także jego przyjaciela Gustawa]


***

Dawid ubierał się, a ja uchyliłem drzwi i zawołałem strażnika...
-Pamiętasz jakiegoś przyjaciela tego o to chłopaka??
-Tak - odpowiedział
No nie mówiłam, że szycha? Dbają o niego, wiedzą, z kim się kumpluje...

-Ty ich pilnujesz??
-Tak Herr...
-Dobra wystarczy... Przyprowadź mi go tu...
-Ale...
-Żadnego "ale", już...
Zauważyłem, że Dawid się ubrał. Nie czekając, chwyciłem go za rękę i prowadziłem wąskim i cuchnącym trupami korytarzem.
Trupami? W tym ostatnim bastionie człowieczeństwa, gdzie ratowano chorych ze wszystkich sił?

W oddali zobaczyłem strażnika i jakiegoś chłopaka...
-To ten? – spytałem Dawida
-Tak, to Gustaw...
-Dobra, masz - wręczyłem esesmanowi w łapę.
-Idziemy - zwróciłem się do chłopaków, a oni posłusznie poszli ze mną
Inni patrzyli się na nas dziwnie. Puściłem gwałtownie, dłoń Dawida i szedłem spokojnie, by nie wydać się podejrzanym.
O ile sam pomysł ucieczki z obozu metodą “SSman wyprowadza więźnia” nie jest głupi i sprawdzał się parę razy (szczegóły), o tyle wykonanie zostawia sporo do życzenia. Udać się tam pod własnym nazwiskiem? Nie mieć przygotowane dosłownie nic, żadnej przykrywki, liczyć na to, że wystarczy dać w łapę pierwszemu z brzegu strażnikowi? Zostawić po sobie tyle śladów? A zobaczymy, co będzie się działo za chwilę...

Dawid gadał o czymś z tym chłopakiem. Chyba o tym, kim jestem, co tu robię i po co im pomagam?
Chciałbyś. Rozmawiali o dupie Maryni i kto wygrywa ligę.


Zobaczyłem swój samochód i Aarona siedzącego z nim z przodu. Wszystko szło gładko, aż się dziwiłem.
Nagle jakiś esesman próbował mnie zaatakować i wymierzył we mnie.
Czemu niby, pięknie pytam?
SSman prowadzący gdzieś więźniów był w Auschwitz widokiem normalnym. Więźniowie pracowali pod eskortą, czy to na terenie obozu, czy poza nim. Wychodzi na to, że nasz nieostrożny Tomuś jednak wzbudził podejrzenia...
Może dredy mu się wysmyknęły spod siodełkowatej czapki :-P

Zatrzymałem się, a Ci za mną byli przerażeni...
-Herr Hauptscharführer Thomas Kaulitz! - krzyknął, a był niższy stopniem...
-Co Ty robisz?? - zobaczyłem Klausa idącego do nas - Tom, nie wolno Ci..
O. Klaus Ex Machina. Pamiętamy? To kumpel Toma z oddziału, ten, który podczas łapanki wpakował Dawida do samochodu. Dostaniemy jakieś wyjaśnienie, co robi w Auschwitz, czy e tam?


Esesman który we mnie mierzył na skinienie Klausa odszedł od Nas...
DO JASNEJ I CIĘŻKIEJ CHOLERY. Zaimków osobowych NIE piszemy wielką literą. NIE. NIE, rozumiecie to, głąby?! Ewentualnie “Wy” i “Ty” odmieniane przez przypadki, ale wyłącznie w korespondencji, jako zwrot grzecznościowy! Wszystko inne: ja, my, nas, ich, jego, nią – piszemy małą literą. ZAWSZE! Wyryć mi to zaraz sobie w tych pustych łbach!!!
Dzidu, Dzidu, spokojnie, zaparzyć melisy? A może wolisz zimne piwo? *wachluje gazetą*

-Klaus, nie utrudniaj mi...
-Bo co??
-Nie mam wyboru Klaus, wybacz... - wyciągnąłem pistolet
-Nie bądź głupi Tom...
U nas się mówi głupi Jasiu.

Nie było tu chyba nikogo innego poza nami...
-Wybacz, Klaus..- znowu nie potrafiłem...
Zacisnąłem zęby i nacisnąłem na spust...
Przycisnąłem klakson, docisnąłem pedał gazu.

Jednak udało się... rozległ się huk, ale wsiadłem zaraz do wozu i odjechaliśmy. W lusterku wstecznym zobaczyłem, że On tam leży, a nad nim ten jeden esesman
Zostawił świadka? Błąd, gruby błąd!


-Dlaczego go zabiłeś? – Dawid krzyknął przerażony...- przecież oskarża Cię o zdradę..!
Za każdym razem gdy kogoś zabiłem byłem przerażony.
Yhy. Esesman...
Heinrich Himmler najpierw dłuższą chwilę turlał się, kopiąc ze śmiechu nóżkami w wawelskie arrasy, po czym wreszcie wywalił tę memeję na Front Wschodni.

-Chciałeś by zabił nas?? -zapytałem
-No nie.. ale mogłeś go tylko zranić..
Jasne. Żeby potem na przesłuchaniu zeznał “strzelał do mnie mój kolega z oddziału Tom Kaulitz”.

[Tom odwozi Gustawa do jego domu w Płaszowie i razem z Dawidem wraca do swego mieszkania]

***

Wciąż nie wiedziałem dlaczego ten człowiek przyjechał po mnie i czemu zabrał mnie z obozu...
Mimo, że była wojna ja wciąż nie mogłem zrozumieć, jak jeden człowiek może zabijać drugiego, nawet w obronie własnej..
No tak, to tylko potwierdza twoją ogólną niekumatość, chłopcze.

Nie umiałem mu wybaczyć tego co przeżyłem przez niego w obozie i być może tego, że był Niemcem, do tego zabójczo przystojnym Niemcem.. A mnie nie mógł podobać się żaden Niemiec.
O, nieszczęsny wieku dojrzewania! Temu tutaj hormony chyba się uszami wylewają, skoro w takich okolicznościach jeszcze myśli o “przystojnych Niemcach”.

Niby powinienem być mu wdzięczy, że ryzykował dla mnie życiem, ale nie potrafiłem.. W końcu to wróg, zawsze mi to mama powtarzała, a wcześniej dziadkowie.
...i tak od czasów bitwy pod Grunwaldem.
Samiec twój wróg! A nie, sorry, to nie ta epoka.
Ale wiesz, mnie też się skojarzyło ;) A że nie ta epoka... aŁtoreczka się nie przejmuje, a Ty będziesz?

Byłem przerażony perspektywą mieszkania z nim. Co będzie, jeśli się w nim zakocham? Nie Dawid, Ty nie możesz się w nim zakochać!
No faktycznie, w sytuacji, gdy jesteś uciekinierem z obozu, zakochanie się będzie twoim NAJWIĘKSZYM problemem...

***

Nie odezwaliśmy się do siebie wcale. Jechałem patrząc tylko co kilka minut w lusterko wsteczne, by zobaczyć Dawida. Był zdenerwowany. Widziałem to po nim.. Bałem się, że mi nigdy nie wybaczy, a nie wiedzieć czemu zależało mi na tym chłopaku, tylko był jeden problem.. Ja miałem narzeczoną i latem miałem brać ŚLUB!!
Imperatyw Opkowy w akcji - jeszcze parę akapitów temu kierowały nim wyłącznie wyrzuty sumienia i ewentualnie niejasne przeczucie czegoś więcej - a tu już big tró loff  i mujeju! Ja mam narzeczoną! Co robić, drogie Bravo, co robić?!

***

Wepchnął mnie do środka i zamknął drzwi... Miał pięknie urządzone mieszkanie, zawsze podobały mi się takie wystroje..
Ciekawe, czy zaświtała mu myśl, że piękny wystrój nie jest zasługą Toma, a poprzednich właścicieli mieszkania...?
Mnie też zastanawia, gdzie ten ubogi (jak wynika z pewnych dalszych wzmianek) chłopak tyle się podobnych wystrojów naoglądał, że twierdzi, że zawsze mu się takie podobały.
Może matka chodziła sprzątać po bogatych domach i zabierała go ze sobą?

-Prosto i na lewo jest łazienka – powiedział - zaraz dam Ci jakieś moje rzeczy. Innych nie mam
Kiwnąłem tylko głową i udałem się do łazienki. Miał dużą wannę, wiec postanowiłem z niej skorzystać.. Napuściłem wody i zacząłem się rozbierać..
-Dawid lubisz owsiankę??!! – Usłyszałem głos zza drzwi
-Tak, jasne!- krzyknąłem
Choć w rzeczywistości nie lubiłem, ale lepsze to niż zupa z pokrzyw, która jadłem przez ostatnie dni. Nie chciałem być niemiły i zjadłbym nawet takie potrawy, których szczerze nie cierpiałem..
A to po czterech latach okupacji, skąpych racji żywnościowych wydzielanych na kartki i wiecznego niedożywienia istniały jeszcze jakieś potrawy, których “szczerze nie cierpiałeś”?

Rozebrałem się i właśnie miałem zamiar wejść do wanny, gdy do łazienki wszedł Tom..

***

Zacząłem przygotowywać jedzenie dla Dawida. Dobra mam czas, a teraz ciuchy dla chłopaka. Pogrzebałem i wyciągnąłem bieliznę, koszulkę spodnie i bluzę dresową.
O, Tomuś był sportowcem?
Dawno dawno temu, w odległej Galaktyce, dresy (czy ich odpowiedniki) używane były wyłącznie do ćwiczeń sportowych, nie stanowiły “wygodnego stroju do chodzenia po domu”, czy, nie daj boru, po ulicy...


Z ciuchami, bez zastanowienia wparowałem do łazienki, a Dawid był nagi...Stanąłem jak słup soli... Automatycznie zakrył się rękoma,a ja stałem i przyglądałem mu się.
Absolutny Brak Cycków potwierdzony. Jak ja mogłem wziąć go za dziewczynę! - stwierdził z niesmakiem Tom.

Był cholernie chudy i posiniaczony.. Po chwili oprzytomniałem i odwróciłem się
-Wybacz Twoje ubrania - położyłem na ubikacji i z szafki wyciągnąłem ręcznik -  szampon i żel masz na półce
Żel... Ja już nie mam siły liczyć tych anachronizmów, naprawdę.
Najważniejsze, że wybaczył swoje ubrania.

Wyszedłem prawie nieprzytomny.
Wstrząsająca uroda Billusia... tfu, Dawida, do cholery! walnęła go jak obuchem w ciemię.

[Dawidek pluska się w łazience, a tymczasem Tomuś przygotowuje dla niego śniadanie. Ciach tę sielankę.]


Nie mogłem skupić się na sobie i dosłownie na niczym. Cały czas myślałem o Dawidzie. Nie rozumiałem, czemu? Podoba mi się?? Nie to nie możliwe, zdaje mi się. Chociaż miałem wrażenie, że czasem inaczej na mnie patrzy, tak jakbym coś dla niego znaczył. Szybko jednak oprzytomniałem gdy zobaczyłem, że mleko podjeżdża do góry, na szczęście nie wykipiało. Nalałem owsianki do miski, dałem trochę soli i zalałem wodą garnek. Poszedłem na górę i przez uchylone drzwi zobaczyłem Jego. Bawił się pianą, fajnie to wyglądało. Wyglądał przy tym jak dziecko, zaczął się uśmiechać, a to chyba dobrze.
Uśmiech na twarzy dziecka - bezcenny! - wzruszył się Tom i poszedł wysyłać smsy na Fundację Polsat.
Wiem, że czeka, aż wyschniesz, już inny pan...

Dawid wszedł do kuchni i usiadł przy stole z krzywą miną, ale zaczął jeść. Patrzyłem na niego po chwili w skupieniu i analizowałem każdy fragment ciała. Był... Był taki, śliczny?? Nie!! Tom przestań myśleć, bo Ci to poważnie szkodzi na mózg...
Zaraz tam mózg, nie przesadzajmy...

***

Wszedłem do kuchni spoglądając niepewnie na mężczyznę, który bawił się z psem i zacząłem jeść posiłek, który mi przygotował
-Mógłbyś przestać na mnie patrzeć? Czuje to i bardzo mnie to denerwuje..- spuścił wzrok, kiedy to powiedziałem
I spłonił się jak pensjonarka.

Zabrałem się z powrotem do jedzenia zerkając na psa, który właśnie do mnie podszedł. Położył  mordkę na moim udzie, wiec go pogłaskałem i uśmiechając się. Bardzo kochałem zwierzęta, a zwłaszcza psy. One też mnie lubiły, bo póki co nigdy żaden mnie nie ugryzł, ani nawet na mnie nie warknął, nawet te co uchodziły za tzw. groźne psy..
Owczarki alzackie obozowych strażników ogrzewały mnie nocą...

***

Spiąłem mięśnie, bo nienawidzę gdy ktoś odnosi się w ten sposób jak Dawid przed chwilą!! Nie chciałem krzyczeć, więc po prostu wyszedłem stamtąd. Wziąłem po drodze tylko paczkę fajek i zapalniczkę. Wychodząc na duży balkon odpaliłem jednego papierosa i zaciągnąłem się głęboko i po chwili wypuściłem powietrze z ust. Dostrzegłem grupkę Żydów. Mniej więcej od 15 do 19 lat. Śmiali się. Obok przechodził oficer SS, gdy jeden z nich mu nie zasalutował uderzył go w twarz i odszedł dalej...
Skąd do cholery wzięła się tam grupka młodych Żydów - parę miesięcy po ostatecznej likwidacji krakowskiego getta (a nawet gdyby wciąż istniało, to co robili po aryjskiej stronie?) i dlaczego, na litość, jest im tak wesoło?!
W obliczu tych pytań blednie nawet kwestia, czemu SSman był tak łaskawy i tylko spoliczkował...
Tak. To jeden z tych momentów w tej analizie, kiedy na wkurwometrze kończy się skala.

A tak w ogóle, spróbowałby Żyd zasalutować Niemcowi. Zostałby zapewne rozstrzelany na miejscu. Żyd (Polak) na widok SS-mana ma zdjąć czapkę i zejść z chodnika, a nie oddawać mu honory wojskowe!
Nie no, generalnie one uważają salutowanie za obowiązek cywilów właśnie; będzie jeszcze parę takich scenek.

Wypaliłem papierosa i wróciłem do kuchni, akurat kończył jeść, więc umyłem naczynia.
Dobrze, kuźwa, że do zmywarki nie wstawił.
Na bora, to są lata 40-te, w tamtych czasach ludzie mieli gosposie, służące, albo przynajmniej dochodzące panie do sprzątania i to było całkowicie normalne. Wojskowi z kolei mieli ordynansów, czyli szeregowych żołnierzy oddelegowanych właśnie do funkcji służącego - choć Tom, jako dość niski stopniem, mógł akurat takiego nie mieć.


On siedział i nic nie mówił. Zadzwonił telefon, a Dawid podskoczył ze strachu. Poszedłem odebrać...
Dzwonka telefonu ten krakowski podludź też nigdy nie słyszał? No dobra, czepiam się. Faktycznie, jak człowiek jest w nerwach, to nawet skrobanie myszki może go wystraszyć.

***

Ups! Chyba go wkurzyłem. Ale to i dobrze. Niech nie myśli, że będę go teraz traktował jak bohatera i okazywał mu wdzięczność do końca życia. Co to, to nie! Na mój szacunek trzeba zapracować, a przez niego zbyt wiele złego w moim życiu się wydarzyło, żebym mógł mu to ot tak po prostu wybaczyć i zapomnieć..
Ohohoho, jak to już podskakuje i puszy się, kogucik. Wystarczy dać takiemu jeść, a zaraz zapomina, że jego życie wciąż wisi na włosku...


Potem zacząłem myśleć o mamie. Ona na pewno myśli, że nie żyję, a ja nawet nie mam się jak z nią skontaktować. Westchnąłem ze smutkiem.. Gdy usłyszałem telefon aż podskoczyłem z miejsca. Bałem się, że odkryli to, że tu jestem i przyjadą mnie zabrać z powrotem do obozu, albo od razu zabiją..
Całkiem rozsądne podejrzenie, zważywszy że - jak pamiętamy - Tom zostawił w obozie żywego świadka swej akcji, któremu w dodatku wcześniej przedstawił się z imienia, nazwiska i stopnia.
Tak, ale jeżeliby odkryli, że tu jest, to po cholerę DZWONILIBY, zamiast przylecieć i kolbami w drzwi załomotać?...
- Witam serdecznie, tu Gestapo. Właśnie odkryliśmy, że u pana w domu ukrywa się uciekinier z Auschwitz. O której możemy przyjechać, żeby was obu zaaresztować?

-Cześć, Geo, jak tam??
-Cześć Tom. mam te dokumenty. A Tobie udało się odbić chłopaka?
-Tak jest ze mną - spojrzałem na Dawida, a on przełknął ślinę ze strachu
Taaa, chłopcy, rozmawiajcie tak dalej otwartym tekstem, rozmawiajcie...

***
Boże, nie! On mnie wydal! Nie mogłem w to uwierzyć. Zacząłem się trząść ze strachu, a oczy napełniły mi się łzami..
-To dobrze, przywiozę Ci je jak najszybciej. Najpierw chciałem je wysłać, ale mogliby je przechwycić i wtedy dopiero by się narobiło..
-No właśnie, dobra skoro je masz, to kiedy się widzimy u mnie w domu i o której godzinie?? - zapytał i spojrzał na mnie
Skuliłem się na krześle podkurczając nogi pod brodę i obejmując je ramionami.. Pewnie dlatego, że byłem dla niego wredny wydał mnie..
Tym razem fail narracyjny. Skoro w tej scenie “patrzymy oczami Dawida”, a ten wnioskuje z rozmowy, że Tom go wydał - to znaczy, że nie słyszy słów drugiej strony, a w takim razie również czytelnik nie powinien ich znać.

Odłożyłem słuchawkę i podszedłem do Dawida. Płakał, nie wiedziałem co się dzieje, więc zapytałem...                                                                                                            
-Ej, czemu płaczesz?
-Po co mnie tu przywiozłeś, skoro zamierzasz mnie teraz wydać..? - mówił przez łzy
-Co?? Nie... chodzi Ci o ten telefon?? Dzwonił mój kuzyn, załatwił dla Ciebie fałszywe papiery, żeby dali Ci spokój - powiedziałem
-Nie płacz, przecież bym Cię nie wydał, nie miałoby to kompletnie sensu..
Nie płacz, Dawidku, masz tu chusteczkę i wysmarkaj nosek!
Jak ta dziumdzia rozmazana przetrwała cztery lata okupacji, to ja doprawdy nie wiem.
Btw, gdzieś od tego momentu zaczyna się konsekwentne robienie z tego 19-letniego w końcu chłopaka - dziecka co najwyżej 12-letniego. Sami zobaczycie.


-Fałszywe dokumenty? Ale po co? - spojrzał na mnie załzawionymi oczami
A tak se, kuźwa, dla jaj, bo mam za dużo pieniędzy do wydania! *irytuje się lekko i niemal niedostrzegalnie*

-Posłuchaj mnie uważnie..- podciągnąłem krzesło i usiadłem obok chłopaka, chwytając za Jego dłonie - Jako Dawid Łęcki, nie możesz nigdzie się pokazać, rozumiesz? Inaczej Cię znajdą i zabiją, a przy okazji i mnie, bo Ci pomogłem. Teraz będziesz się nazywał William Trümper. Jesteś Niemcem i przyjechałeś tutaj dzisiaj rano, jesteś też moim dobrym kumplem i mieszkasz u mnie. Dawne życie dla Ciebie nie istnieje, a Dawid Łęcki został zamordowany w Auschwitz, zrozumiałeś mnie??
Domniemywam, że w takim razie Dawidek zna niemiecki perfekt w mowie i piśmie, mówi z doskonałym akcentem i w ogóle?
Ciekawe, jak się w razie czego wytłumaczy z numeru...

***
-Co?? - wyrwałem mu się - Chcesz mnie pozbawić mojego życia? Ty chyba nie wiesz co mówisz? I myślisz, że ja się na to zgodzę? O nie! Nie ma mowy! Jestem Polakiem i nie zamierzam udawać żadnego Niemca! Jestem Dawid, nie żaden William i nie zdradzę swojego kraju, rozumiesz? - wstałem z miejsca i uciekłem do innego pokoju.
Zacząłem płakać. Jak on może mi kazać zapomnieć o tym kim jestem i o mojej rodzinie? Nigdy! Ja tak nie potrafię. Już wołałbym umrzeć. Przecież coś takiego będzie równoznaczne ze zdrada kraju...
...ale czego się nie robi dla miłości!


Czy Dawid dostanie nowe dokumenty? Czy Big Tró Loff pokona wszystkie przeszkody? O tym już za tydzień!

Z dwuosobowego baraczku na Kleparzu pozdrawiają Kura i Dzidka. Maskotek odmówił udziału w tej żenadzie.

151 komentarzy:

Murazor pisze...

Łokropność.

A tak poza wszystkim innym: w Krakowie nie ma "Starówki"! Jest tylko i wyłącznie STARE MIASTO.

Anonimowy pisze...

Dziękuję, że zajęłyście się tym opkiem. Mam nadzieję, że do aŁtorek w końcu dotrze, że wojną nie można się bawić. Jeszcze raz, dzięki.

Gabrielle pisze...

Pies SS-mana ma na imię Aaron. Bardzo niemieckie. Narzeczona SS-mana ma na imię Melanie. Jeszcze bardziej niemieckie. Sam pomysł dobry, szkoda tylko, że autorki go skopały. Obawiam się, że nawet gdyby poszukały niezbędnych informacji, poczytały to i tak nie zrozumiałyby słowa z tego, co czytają.

Pani Minister pisze...

Zwróciłam uwagę na to samo, co pan Murazor. Jaka Starówka?! Swoją drogą to przeraża mnie poziom wiedzy historycznej aŁtoreczek, który kształtuje ich wyobrażenie o tamtych czasach. Mniemam, że panienki są w wieku gimnazjalnym, więc już chyba nieco historii w szkole miały. Jeżeli mimo tego II wojnę światową odbierają jako czasy w sumie zupełnie normalne, a obóz koncentracyjny na podobieństwo wygodnych amerykańskich filmów, to strach się bać.

SStefania pisze...

I tak wygląda opis postaci po aŁtoreczkowemu. “Kaulitz, jaki jest, każdy widzi” - więc po kij wspomnieć, jakiego koloru miał oczy, włosy itepe...
I chyba tylko po to zostawiły ich Kaulitzami. Żeby nie opisywać no i żeby mieć więcej czyetlników i słitaśnych komci.

Osobliwe poczucie humoru kazało SS-manowi nazwać dobermana żydowskim imieniem.
No chyba się nad nim ostro znęcał, bo innego powodu nie widzę.

Nienawidziłem tego jak traktowano ludzi. Patrzyłem na Niego i było mi go żal. Strasznie żal.
... I dlatego dałem mu w mordę i skopałem. Z żalu.

Nigdy nie spałem nawet z dziewczyna, a co dopiero "robić komuś laskę"??
No chwila, jaką dziewczyną, przecież wolał chłopców? No i podwójny pytajnik, typowy dla młodzieży dużo korzystającej z GG, w którym podwójne pytajniki i wykrzykniki zamieniają się w takie fajnie animowane cusie!

Heinrich Himmler najpierw dłuższą chwilę turlał się, kopiąc ze śmiechu nóżkami w wawelskie arrasy, po czym wreszcie wywalił tę memeję na Front Wschodni.
Zwizualizowałam to sobie. Piękne.

Owczarki alzackie obozowych strażników ogrzewały mnie nocą...
A wróbelki i gołąbki przynosiły jedzenie, jak w baśniach!

Btw, gdzieś od tego momentu zaczyna się konsekwentne robienie z tego 19-letniego w końcu chłopaka - dziecka co najwyżej 12-letniego. Sami zobaczycie.
Normalka dla yaoi. Uke zawsze musi być dziecinny, rozmamłany i płaczliwy.
No dobra, w tych słabych yaoi, ale przy tym tutaj nagle nawet Okane ga Nai nabiera uroku.

Gratuluję Wam cierpliwości i wytrzymałości. To opko jest okropniaste. Zeszłotygodniowy bełkot męczył, Milenki wywołują facepalmy, ale to... To coś... Ze zdziwieniem niejakim muszę przyznać, że się pośmiałam. Wasze komentarze są zabawne, to już chyba taki Imperatyw Analizatorski. Dziekuję Wam i czekam na więcej, choć tak naprawdę not sure if want.

Antypaladyn Pedigri pisze...

Jeśli chodzi o treść tego czegoś, jestem oficjalnie "scarred", ale dla tych zabawnych i trafnych komentarzy warto było.

Gabrielle pisze...

Przejrzałam to jeszcze raz i zwyczajnie trzęsą mi się ręce. Naprawdę pierwszy raz tak mnie opko wyprowadziło z równowagi. Jak można do tego stopnia mieć w zadzie historię własnego kraju. Brak elementarnej logiki. Nie mam słów, żeby opisać bezdenną głupotę tfórczyń tego czegoś.

mr freud pisze...

Analiza rzeczywiście mało śmieszna. Osobiście wyobrażałem sobie, że będzie tu trochę obśmiewającego nieudolność ałtorek czarnego humoru...

Co do kwestii tego, czy przyjęliby ciemnowłosego i ciemnookiego chłopaka do SS... W zasadzie, jak ktoś był dobrym wojskowym, to dostawał aryjskość głownie za charakter, o ile nie miał nosa na połowę twarzy. U Yberzdupenświrera Kaulitza raczej by to nie przeszło. W ogóle gdzie się ten gnojek uchował przed propagandą?! Wtedy wszystkim Niemcom serwowano takie obowiązkowe pranie mózgu, że nikomu do głowy nie przyszło zastanawiać się, czy aby fuhrer dobrze gada. Heil Hitler i do roboty.

Nie jestem pewien, czy przeczytam następne analizy. Bo aŁtorki najwyraźniej sobie nie wyobrażają, na czym polegała robota esesmana. A ja będąc Niemcem i mając w rodzinie wojskowych od pokoleń, za bardzo sobie wyobrażam.

Anonimowy pisze...

Dawno tak nie czekalam na zadna analize. Mialam wielkie oczekiwania - i nie zawiodlam sie. Rozjechalyscie to opko z klasa. Altoreczkom sie nalezalo, jak malo komu.

Opko jest skandaliczne, i na miejscu altoreczek umarlabym ze wstydu. Wykorzystywanie Auschwitz - Auschwitz! - jako barwnego tla tylko i wylacznie do tego, by dodac dramaturgii bzykajacym sie Kaulitzom przekracza granice przyzwoitosci i uraga pamieci tych, ktorzy przez ten oboz przeszli.

Wspominalam juz o tym na forum, ale na miejscu ludzi Kaulitzow podejlabym jakies srodki przeciwko altorkom za przypisywanie Tomowi esesmanskich sympatii i skojarzenie go z Gestapo. Mam jednak nadzieje, ze nie dowiedza sie o tym opku, bo nie wiem doprawdy, co pomysleliby o mlodym Polkach zabawiajacych sie w taki sposob.

Altorki, jesli maja odrobine przyzwoitosci, powinny skasowac te brednie i rumienic ze wstydu na samo wspomnienie.

Croyance

Vixenna pisze...

Koszmarne to opko. Głupota i bezmyślność ałtorek jeszcze nigdy mnie tak nie dotknęła, jak tu. Pozostaje mi podpisać się wszystkiemi czterema kończynami memi pod Croyance, bo cóż tu jeszcze można dodać?

Hasło swinul - w tym kontekście chyba bardzo na miejscu.

Anonimowy pisze...

Dziękuję za wytknięcie tym...niedouczonym dziewczątkom błędów, które popełniły. Cały ten twór (raczej tfu!~r) jest kpiną z tamtej tragedii.

Mam jednak wrażenie, że do osób tak ograniczonych, dla których nie jest problemem zakpienie z dramatu wielu ludzi tylko dlatego, że mają taki kaprys - nie dotrze ani przekaz, ani to że zrobiły źle.


z wyrazami szacunku dla cierpliwości analizatorek -
Arya


P.S
niesamowicie cieszę się, że ludzie których wojna doświadczyła, nie dowiedzą się o istnieniu tego tworu. Wielu z nich mogłoby nerwowo nie wytrzymać takiej ignorancji, jaką wykazały się te dwie. Chociaż może, gdyby zobaczyły reakcje kogoś, kto to przeżył, to do ich pustych głów coś by dotarło.

young dreamer pisze...

Jak mniemam jesteście osobami, które wszystko krytykują ? Myślicie, że wszystko wiecie? Wy jesteście żałosne, a nie osoby, które piszą opowiadania. A poza tym jesteście osobami, które nie szanują innych.
Tu się pokazuje stereotypowy obraz Polaka. Dlaczego komuś jest lepiej, a nie mi? Ludzie lubią to opowiadanie, a wam zalecam wyjście na dwór. Nie boli.

Carmen Gold pisze...

Miałam nic nie pisać ale...

Macie pieniacza... Muhihihihi!

Anonimowy pisze...

W zeszłym tygodniu trafiłem do Was przez przypadek - ot, "po wykonaniu porannych czynnpości, w letkim makijażu zszedłem na drugie śniadanie" i pogrzebałem w necie...
konkluzje:
1. Spożywanie zdrowej żywności (otręby + jogurt light) podczas lektury analizy grozi śmiercią lub kalectwem
2. Zaprychany zdrową żywnością laptop trudno oczyścić...
Dzisiaj poszedłem na pewniaka - śniadanko, kompik, analizka i ...
Luuuuuuuudzie! takie opko może zabić! Soki żołądkowe ze złości ścianę brzucha mi przeżarły!

A do P.T. Analizatorek mała uwaga: do SS przyjmowano na podstawie udowodnionego pochodzenia (do kilknastu pokoleń wstecz a nie na podstawie wyglądu). Ślicznych "rasowych" blondynków to Hitler miał tylko w straży przybocznej - reszta to bywały z wyglądu ciemnowłose kundle.
Lektura niemiła, życzę lepszych materiałów do obróbki
RobOT

hasło: authoo - chciałoby się wrzasnąć AŁtor-ki, AŁ-tor-ki i podać je bodaj z numeru szkoły...

Anonimowy pisze...

Muszę przyznać, że gratuluję Wam cierpliwości, że zanalizowałyście do tg stopnia nasze opowiadanie. W porządku w jednym macie rację, że źle dobrałyśmy sobie epokę, ale to nie powód, żeby zaraz nas obrażać i pisać złośliwe komentarze. Wystarczył ten jeden od Kury z biura, ale cała raszta była żałosna. Takim zachowaniem tylko potwierdzacie, że nie jesteście nic bardziej dojrzali od nas. Nie mogliście na spokojnie wytłumaczyć o co chodzi? Jak już pisałyśmy nie chciałyśmy nikogo obrazić tym opowiadaniem, bo nie miało być ono o samej wojnie, więc mamy świadomość błędów i to z pewnością znacznych. I nie, nie jest nam wstyd, że napisałyśmy coś takiego, bo my nie rozpatrywałyśmy tego opowiadania pod względem historycznym. Wiedziałyśmy od razu, że na pewno znajdą się tacy którym się ono nie spodoba i właśnie będą mieć pretensje do przekłamań itp. Rozumiemy to i nie zamierzamy się z Wami wykłócać, bo mieliście swoje bardzo ważne racje. Jeśli to coś pomoże to możemy zmienić epoke opowiadania, skoro uraziło Was to. Przepraszamy i mamy nadzieję, że też zaprzestaniecie swoich złośliwych komentarzy, bo same zmiany, mogą nam zająć trochę czasu. Pamiętajcie, że każdy ma prawo popełniać błędy i my się do swojego przyznałyśmy. Pozdrawiamy
Nita

mr freud pisze...

Droga Nito
Bardzo pragnę, abyś zrozumiała, że to nie NAS to opko uraża.

Anonimowy pisze...

Dziewczyny, to naprawde nie chodzi o to, ze my poczulismy sie urazeni (mam wrazenie, ze nie do konca rozumiecie, dlaczego). Nie ma tez co nas przepraszac. Ja bym wolala, zebyscie - zamiast przepraszac - po prostu zrozumialy, w czym rzecz, i wiecej tego nie robily.

Croyance

Anonimowy pisze...

Już to zrozumiałyśmy i zmienimy to na tyle na ile się da, ale darujćie sobie te komentarze, że mamy jedynki z historii, że jesteśmy głupie, żałosne itp.. bo my wiemy jak to w rzeczywistości wyglądało. A sporo wątków z tego opka pochodzi właśnie z opowieści rodziny (do Barty) Nie zawsze było tak okropnie i strasznie i tylko to chciałyśmy pokazać. No ale jak widać nie wyszło nam to. Poza tym jeśli kogoś nie znacie, to nie oceniajcie, przed wcześniejszym poznaniem drugiej osoby i intencji jakimi się kierowała. My z nikogo nie miałyśmy zamiaru się nabijać, a tym bardziej nabijać z histrorii i Wy to też zrozumcie .
Nita

Anonimowy pisze...

Już to zrozumiałyśmy i zmienimy to na tyle na ile się da, ale darujćie sobie te komentarze, że mamy jedynki z historii, że jesteśmy głupie, żałosne itp.. bo my wiemy jak to w rzeczywistości wyglądało. A sporo wątków z tego opka pochodzi właśnie z opowieści rodziny (do Barty) Nie zawsze było tak okropnie i strasznie i tylko to chciałyśmy pokazać. No ale jak widać nie wyszło nam to. Poza tym jeśli kogoś nie znacie, to nie oceniajcie, przed wcześniejszym poznaniem drugiej osoby i intencji jakimi się kierowała. My z nikogo nie miałyśmy zamiaru się nabijać, a tym bardziej nabijać z histrorii i Wy to też zrozumcie .
Nita

Anonimowy pisze...

‎"I tyle o nim wiemy... Należałoby tylko westchnąć, że z takim imieniem niewielkie miał chłopak szanse na przetrwanie.
Jest niezwykle mało prawdopodobne, żeby polskiemu chłopcu urodzonemu w latach dwudziestych XX wieku nadano imię Dawid. W przedwojennej Polsce były imiona żydowskie i imiona katolickie (czyli polskie). Imię stygmatyzowało, od razu określało pochodzenie." - WY NIE ODRÓŻNIACIE FIKCJI OD REALU?? wspólczuję...

Anonimowy pisze...

Kiedy na pingerze Kury pojawił się fragmencik z "męskim płaczem", znalazłam sobie tego blogaska. Przejrzałam pobieżnie (bardzo pobieżnie) i uznałam, że coś takiego z pewnością zostanie zanalizowane, wystarczy tylko cierpliwie poczekać...
I się doczekałam. Co tu dużo mówić: koszmar. Im dalej w opko, tym większa durnota atakuje z każdej strony. Boli tym bardziej, że sama nieraz sięgam po literaturę obozową, czy książki na temat powstania jak i życia codziennego w czasie okupacji. I wierzyć mi się po prostu nie chce, że można mieć wszelkie realia tak głęboko w rzyci (a raczej "rzyciach", bo przecież dwie ałtorki...)
Niewiele w ostatnich czasach czytałam fanfików, które zdołałyby mnie ruszyć, ale po przeczytaniu tego czegoś jestem niesamowicie wkurwiona.
Analiza należała się temu opku jak mało któremu.
Przetrwałam, ale nie jestem pewna ile jeszcze wytrzymam zanim utrafi mnie ciężki szlag.
Dora

(O, a tak w ogóle, to na blogasku pojawiła się dziś nowa notka. Ciekawe, jak długo zamierzają się jeszcze kompromitować?)
D.

Anonimowy pisze...

Nie mam w zwyczaju komentowania analiz - może na forum coś tam kwiknę - jestem też przeciwna jeździe po autorach jakichkolwiek, ale Niko...

Publikując w internecie PUBLIKUJESZ. Przyjrzyj się temu słowu dobrze, przeanalizuj je, wyciągnij wnioski.
Internet to nie pokazanie opowiadania koleżankom, to nie druk w szkolnej gazetce, czy nawet jakimś regionalnym czasopiśmie.
To publikacja z grubej rury, machanie swoim utworem przed oczyma każdemu, kto zna język polski.
A publikację każdy ma prawo skomentować, jak mu się tylko podoba. Mogą być miłe komentarze pod notką na blogu, może być świńskie stwierdzenie, że tekst durny koszmarnie, a może być analiza krytyczna.

Utwór powinien bronić się sam, ale tego nie robi. Kura z Dzidką wytknęły masę potknięć w bardzo profesjonalny sposób - jeżeli kiedykolwiek będziecie próbowały publikować serio, to mniej więcej przez coś takiego będzie trzeba przebrnąć - więc nic, tylko kopiować na dysk i robić notatki.

Zamiary autora nikogo nie obchodzą. Nikogo nie obchodzi nawet kim jest autor. Oceniany jest tylko i wyłącznie tekst, a jak tutaj widać, dokonałyście strzału w stopę.
Wybrałyście akurat tę scenografię, której nie powinno się dotykać, szczególnie kiedy ma się zamiar napisać po prostu pornucha z ulubionymi piosenkarzami. To był bardzo, bardzo zły wybór.

Tylko dlaczego nikt jeszcze, Niko, nie pochwalił Cię za zachowanie grzecznego tonu?

Gally

Anonimowy pisze...

Ja pochwale. Cieszy mnie, ze dziewczyny chca naniesc zmiany i ze analiza sklonila je do przemyslen. To bardzo pozytywny objaw, bo analizy wszak - zwlaszcza ta - maja, niedoceniany czesto, aspekt edukacyjny.

Croyance

Dzidka pisze...

Za grzeczność Nicie (bo to Nita, nie Nika) zaiste należy się plus, bo to rzadkość. Co nie zmienia faktu, że nadal nie rozumie, o co właściwie cały ten zgiełk. Pozwolę sobie więc zacytować to, co napisała powyżej Croyance, bo to idealnie tłumaczy, o co:

"Wykorzystywanie Auschwitz - Auschwitz! - jako barwnego tla tylko i wylacznie do tego, by dodac dramaturgii bzykajacym sie Kaulitzom przekracza granice przyzwoitosci i uraga pamieci tych, ktorzy przez ten obóz przeszli."

AŁtoreczki powinny się zamienić w dwie kupki zawstydzonego popiołu, a swoje dzieUo natychmiast skasować. Obawiam się, że jednak tego nie zrobią; mamy jakieś mętne obietnice o "pozmienianiu czego się da", nie bardzo wiem, jak to zmienianie miałoby wyglądać.

Tyle ode mnie. Zresztą, wypowiedziałam się już w opku, teraz idę sobie. Głupota i bezmyślność jednak bardzo męczą.

Ophelia pisze...

Przepraszam, ale muszę.

Ja pierdolę.

To jest pierwsza analiza, której nie zdołałam przeczytać na raz. Nawet wynurzenia Marlenki i tortury Natalii przeżyłam, ale TEGO nie.
Przyznaję, nie mam do wojny podejścia emocjonalnego, bo większość mojej rodziny przeżyła ją raczej spokojnie na francuskiej wsi. Ale mam znajomych, mam dostęp do książek, genialnego historyka i, cholera jasna, aktualnie jestem wściekła. Kit z tym, że panny nie chciały nikogo urazić! To była wojna, która pochłonęła pełno ludzkich istnień, która pokazała jak okrutnym stworzeniem może być człowiek! A to... to *tu następuje szereg wszetecznic* ukazuje, że to wcale nie był taki koszmar, bo przecież "nie wszyscy Niemcy byli źli". Jasne, że nie byli! Tylko, że to trzeba umieć pokazać, umieć się odnieść do, uwaga trudne słowo, REALIÓW (!!!) życia w tamtych czasach, prawa, obyczajowości, sposobów myślenia... A nie powielać schematy rodem z amerykańskich filmów, bo w końcu "fikcja literacka".
Ałtorkom polecam zapoznanie się chociaż z treścią podręcznika od historii.

Przepraszam, komentarz pisany w stanie optymalnego wkurwu. Naprawdę podziwiam analizatorki, bo ja miałam dosyć po pierwszym rozdziale. A co dopiero przeczytać to wszystko i jeszcze rzeczowo skomentować! Padam do stóp.

Tesska pisze...

Hm, tak mi się rzuciło w oczy. Najpierw Dawid rozmyśla, że woli chłopców, a potem, jak chcą go zgwałcić, panikuje, że nie spał NAWET z dziewczyną. Po cholerę by o tych dziewczynach myślał...?

Komentować reszty nawet nie mam siły. Smutno mi, że Nita nie rozumie, dlaczego najbardziej honorowym wyjściem byłoby usunięcie tego tworu jak najszybciej.

Chociaż w sumie... Nito droga, wyobraź sobie, że Twoje opowiadanie czyta Twój historyk albo ktoś, kto przeżył wojnę. I ile w takim wypadku byłoby warte: "Nie chciałyśmy nikogo urazić".

Anonimowy pisze...

Fajnie, że autorka 'przyznaje się do błędu', jest uprzejma i kulturalna, ale imho jej komentarz potwierdza jej bezdenną głupotę. Naprawdę, aż szkoda nerwów i czasu analizatorek (btw, jestem pod wielkim wrażeniem Waszej pracy) na coś takiego, bo widać gołym okiem, że dziewczyna nie ma pojęcia, dlaczego ci źli komentujący się do niej przyczepili. Przepraszam za mocne słowa, ale jestem naprawdę zdziwiona i zniesmaczona, zwłaszcza, że autorka opka utrzymuje, że 'wie jak to w rzeczywistości wyglądało'.

Tais

Anonimowy pisze...

Widzę, że nie oszczędziliście sobie autorek i zaznaczam, że poprawna pisownia to autor/autorka, a nie ałtor/ałtorka... to tak na marginesie panie i panowie poloniści od siedmiu boleści. O co mi chodzi? Czytałam bloga i jestem na tyle kumata, aby odróżnić prawdziwe realia wojny od tego co było w blogu napisane ;)Sądzę, że dziewczyny nie zrobiły pośmiewiska z historii. To tylko i wyłącznie fikcja i ja ją rozumiem. A ten kto pisze tu takie komentarze myślę, że nie jest na tyle inteligenty, by do tego dojść... Równie dobrze można by przytoczyć tu fabułę horrorów o tematyce wojennej takich jak
"Horrors of war" czy "1942". Filmy te też zostały wymyślone jak opowiadanie dziewczyn. Też działy się w czasach wojny i też są totalną fikcją!! Więc może zacznijcie od krytyki tych produkcji niż najeżdżać na Bogu ducha winne dziewczyny!! Wiem, że może nie dotarło to do waszych "główek", ale ja nie widzę podstaw do takiej krytyki bloga, bo też mogłabym ostro skrytykować twórców wspomnianych filmów, że nakręcili i wydali taką rzeź... Nie będę się dalej rozpisywać, bo to nie ma sensu, nie mam zamiaru sobie szargać nerwów na taką dziecinadę jaką tu odpierdal*cie. Pozdrawiam...

Anonimowy pisze...

ten blog jest żałosny . słuchajcie , kurwa to jest fikcja = nie ma wydarzeń realnych .
chyba nie pojmujecie tego słowa . ważne jest to aby czytelnika zaciekawić , a że ktoś nie lubi TH i jest tak ograniczony, że nie szanuje homoseksualizmu no to wybaczcie.
żal mi was . każdy pisze co chce , aby zaciekawić czytelnika , wciągnąc w świat fikcji . a nie o to żeby przedstawiac co się naprawde wtedy działo, toż do chuja to nie historia naszego zjebanego kraju, ani nie opis wojny , ani nic z tego. to jest OPOWIADANIE FIKCYJNE i EROTYCZNE , nie dla tak ograniczonych dzieci które prowadza tego bloga, który jest wecz żałosny , bo jego jak to mówicie "ałtorki" nie rozummieją pojecia fikcji .jestescie cholernie ograniczone, bo czepiacie się tego ze to jest opowiadanie o gejach i o wojnie . co wy kurwa myślicie że geje są tylko w XXI wieku . żal po prostu .
'Fikcja literacka (łac. fictio – tworzenie, kształtowanie, również zmyślenie) – właściwość świata przedstawionego polegająca na tym, że jest on tworem nie dającym się zweryfikować przez porównanie z rzeczywistością zewnętrzną wobec dzieła. Konstrukcja utworu i jego poszczególne elementy mogą odnosić się do doświadczeń pozaliterackich (przeżyć jednostki, grupy społecznej, historii). Fikcyjność dotyczy zarówno utworów realistycznych, jak i fantastycznych' wikipedia.pl

"Domniemywam, że w takim razie Dawidek zna niemiecki perfekt w mowie i piśmie, mówi z doskonałym akcentem i w ogóle?
Ciekawe, jak się w razie czego wytłumaczy z numeru..."
i tym komentarzem udowodniłyście że nie macie szcunku ani do siebie ani do innych , ani do tej jebanej wojny .
jeszcze raz mówie że należy zaciekawic czytalników, ciekawi to tych którzy są toleranyjni oraz maj.ą szacunek do innych i do siebie. wam tego brak .
dziekuje za uwage .

Mandzia44 pisze...

Czytalam tego bloga od samego poczatku do samego konca lacznie ze wstepem, ze to opowiadanie jest FIKCJA, wymyslem!! skoro jest fikcja autorki mogly opierac sie na realnych faktach a niekoniecznie opisywac wszystko, jak bylo w rzeczywistosci. mam rowniez nadzieje, ze autorek nie bedziecie obrazac, poniewaz sami zaznaczyliscie, ze najwazniejsze jest opowiadanie..konca lacznie ze wstepem, ze to opowiadanie jest FIKCJA, wymyslem!! skoro jest fikcja autorki mogly opierac sie na realnych faktach a niekoniecznie opisywac wszystko, jak bylo w rzeczywistosci. mam rowniez nadzieje, ze autorek nie bedziecie obrazac, poniewaz sami zaznaczyliscie, ze najwazniejsze jest opowiadanie..

mr freud pisze...

Kochane czytelniczki. Patrzcie uważnie mi na klawiaturę:

Jeśli ktoś pisze o wydarzeniach dziejących się w świecie RZECZYWISTYM, a nie w Neverlandzie, alternatywnej rzeczywistości itp. to ma OBOWIĄZEK trzymać się realiów, a nie wsadzać co mu się żywnie podoba.

Co do nieszanowania homoseksualizmu - gdyby zamiast Billa/Dawida była Julia/Estera analiza by wyglądała niemalże tak samo. Bo tu nie chodzi nam o fakt, gdzie co Tom Billowi wsadza, tylko, tak jakby, o coś innego. Jeśli do tej pory nie zrozumiałyście o co, jedźcie do Oświęcimia i pooglądajcie zdjęcia.

Anonimowy pisze...

'Ałtor' i 'ałtorka' to, w języku analizatorów, nie to samo co 'autor' i 'autorka', i w takim kontekście jest to slowo - celowo pisane z błędem - używane. Co wie każdy, kto śledzi analizy na tym, a i innych forach poświęconych analizie.

Co do 'tylko fikcja' - daj mi, kochany anonimowy/anonimowa swoje imię i nazwisko, a ja napiszę opowiadanko erotyczne z Tobą w roli głównej, a potem powiem 'co, fikcji od reala nie odróżniasz?'.

Sprowadzanie tego, co my tu piszemy - i co napisaly analizatorki - do 'nie lubicie TH i nie szanujecie homoseksualizmu' jest poniżej jakiejkolwiek krytyki. Pomijam fakt, że są wśród nas osoby homoseksualne. Naprawdę uważasz, że opko erotyczne z Auschwitz w tle to rzecz na porządku dziennym? Powtórz to sobie jeszcze 'opko erotyczne ... Auschwitz, opko erotyczne ... Auschwitz'. Dotarło? Są rzeczy, z którym po prostu nie wypada robić sobie jaj, ani wycierać nimi gęby.

Co ciekawe, dziewczyny, które założyły bloga, zdają się kumać, że przegięły. Chwała im za to. Nie posądzam ich zresztą o świadomą złą wolę. Teraz, jak widać, czas na czytelników.

Croyance

Anonimowy pisze...

i jest najazd oburzonych ^^
podziwiam za analizę (Dzidka, Kura - dobra robota!), ja poległam w połowie jednej notki... zastanawiam się, jakim trzeba być ignorantem wobec historii, żeby pisać TAKIE rzeczy (pomijając nieznajomość realiów - długie włosy w latach 40.??? WTF???). pozostaje tylko pokiwać głową ze smutkiem nad głupotą autorek(czy może raczej aŁtorek)...

zasmucona ignorancją bliźnich swoich Verien

Surczak pisze...

Nie wiem, co jest gorsze - samo opko czy komentarze jego "fanek". Jestem zniesmaczona jednym i drugim i jeśli większość dzieci w wieku gimnazjalnym w naszym kraju prezentuje taki poziom, to nic tylko siąść i płakać. Albo zostać nauczycielem i wziąć gówniarzy za mordę.

Podziwiam, że dałyście radę zanalizować to bez użycia wulgaryzmów.

Szeszela pisze...

Czytelniczy drodzy, zrozumcież jedną prostą rzecz: II Wojna Światowa nie była fikcją. Była okropnym, tragicznym momentem w dziejach świata - i jeśli ktoś się już uparł, żeby pisać o tych czasach to MUSI trzymać się realiów! Da się o tym opowiedzieć w sposób spokojny (polecam włoskie - "Vita e bella"), ale nie tak!
Jak napisała Croyance - Auschwitz i opko erotyczne to coś, co nigdy nie powinno być zestawione razem! Bez względu czy jest to Tom/Bill (Dawid), Tom/jakaś panna, Tom/ktokolwiek.

Jeżeli ktoś ma problem z odróżnieniem fikcji od realiów to, niestety, właśnie wy.
Tyle z tego dobrego, że prowadzące blog chyba zrozumiały swój błąd. I dzięki za to!

Ophelia

Rani Sahiba pisze...

Prawdopodobnie, gdybym miała przelać na klawiaturę te słowa, które mi chodzą teraz po głowie, najpewniej zostałabym uznana za najbardziej niewychowaną kobietę roku. Zważywszy na to, że jedna osoba z mojej rodziny (oby tylko! Wliczam bliższą, o dalszej nie mam pojęcia!) zginęła w Auschwitz, a generalnie większość rodziny solidnie ucierpiała w czasie wojny, mój wkurw jest uzasadniony.
Moje drogie Panie, poradziłyście sobie z analizą znakomicie. Co do aŁtorek - brak mi słów. Najwidoczniej bezstresowe wychowanie tak na nie wpłynęło, bo jakoś sobie nie wyobrażam mnie bądź kogokolwiek ze znanych mi osób, wypisujących takie bzdury na temat wojny. Fikcją nie można się zasłaniać. A "obrończyń" współczuję - ciekawe, czy wiedzą, że pogrążają aŁtoreczki jeszcze bardziej.

Obawiam się, że nie jestem w stanie napisać nic więcej. Idę sobie zaparzyć melisę.


Kod: thypstra. Kojarzy mi się z nazwą jakiegoś lekarstwa. Mam nadzieję, że na uspokojenie - bardzo mi się teraz przyda.

Anonimowy pisze...

Rzadko komentuję analizy (ba, prawie w ogóle), ale tym razem...
Głupie opko, głupie. Widzę to nawet ja, która z historią ma tyle wspólnego, że gdzieś tam kiedyś była w posiadaniu książki do tego przedmiotu.

Najbardziej rozbrajały mnie oczywiście luksusy obozowe, telewizor i ŻEL. Żel mnie wykończył.

A co do komentarzy...
"słuchajcie , kurwa to jest fikcja = nie ma wydarzeń realnych ." - zrobiło mi dzień. No, faktycznie, przecież nie istnieje coś takiego jak kurwa, jak można tak w ogóle mówić? Są tylko, mmm, szwaczki. Właśnie tak. Szwaczki.

Hasło: "germsat". Niemiecka satelita?

ERKA

Anonimowy pisze...

Jeszcze coś dodam. Dla wielu Auschwitz to miejsce przeklęte, ale i miejsce święte. Szoah było czymś bez precedensu. Tego się po prostu w taki sposób nie tyka. Mr Freud ma rację - pojedźcie do Oświęcimia, porozmawiajcie z babciami o życiu podczas okupacji, poczytajcie chociażby Borowskiego.

Na opko erotyczne z Kaulitzami w roli głównej znajdzie sie zawsze miejsce - niech sie bzykają do woli choćby i na księżycu. Choćby i w fikcyjnym świecie, w fikcyjnym obozie podczas okupacją marsjańską. Ale używając słowa tam brzemiennego w cierpienie i pamięć jak Auchwitz nie da się zasłaniać 'fikcją'. Zbyt silne uderzenie.

Croyance

kura z biura pisze...

Drodzy moi obrońcy aŁtorek (tak właśnie, aŁtorek, dla odróżnienia od aUtorek, czyli osób, które myślą, co piszą i nie wypuszczają w świat nasyconych błędami gniotów). Tak, wiemy, czym jest fikcja i zdajemy sobie sprawę, że każda literatura jest fikcją, a opowiadanie to nie podręcznik. Ale uwaga: hasło "fikcja" nie oznacza "mogę napisać wszystko, co chcę, nie dbając o jakiekolwiek prawdopodobieństwo, bo tak mi się podoba". To opko pełne jest wszelkiego rodzaju błędów: historycznych, rzeczowych, logicznych, psychologicznych i - last but not least - ortograficznych. Nie trzyma się kupy pod żadnym względem: ani prawdopodobieństwa realiów, ani fabuły, ani konstrukcji postaci. I dlatego zostało zanalizowane, a powyższe błędy wytknięte. Ot i wsio.
Btw, mam duży szacunek dla homoseksualistów - i dlatego właśnie protestuję przeciw przedstawianiu ich w opkach jako takich rozmazanych, płaczliwych, denerwujących memei, jak pokazany tu Dawidek...

Bułka Bibułka von der Mops pisze...

Masakra.
Zwłaszcza, że jeśli koniecznie ktoś ma silną potrzebę pisania o braciach z Tokio Hotel wkładających sobie różne rzeczy, w różne miejsca, w niesprzyjających okolicznościach przyrody, to naprawdę nie trudno umiejscowić akcję w jakiejś lepszej scenerii. Ot choćby w amerykańskim więzieniu (Bill-więzień, Tom-klawisz), w którym znalazłoby się miejsce i na bokserki i na stołówkę i na gwałt analny pod prysznicem.
Ale obóz koncentracyjny?
Masakra.

Anonimowy pisze...

O, przeniesienie akcji do więzienia byłoby zupełnie niezłym pomysłem. Nie wiem, czy wpłynęłoby to zasadniczo na literacką wartość opka, ale miałoby o wiele więcej sensu pod każdym względem.

Croyance

Anonimowy pisze...

Nito, jeśli jeszcze tu zajrzysz - można zapytać, ile masz lat? Napisałabym u Ciebie, ale wyłączyłyście komentowanie na blogu...

Anonimowy pisze...

@Niepodpisane Anonimy
Zwróćcie uwagę, że mimo powodów nikt z Analizatorni "inwektywą żywą nie chce chlustać" na Wasze koleżanki, a Wy używacie języka jak z "Psów" I i II
AŁtorki opka powinny zawołać "Boże - broń mnie od przyjaciół, z wrogami sobie poradzę" (chociaż Analizatorzy to nie wrogowie, a raczej "szorstcy przyjaciele"). W liceum miałem nauczyciela-polonistę, przeżył Oświęcim, żal, że umarł, ale dobrze, że nie doczekał takiego czegoś...
RobOT

Arebell pisze...

Ja mogę powiedzieć tylko jedno: jestem pełna podziwu dla analizatorek. Dałyście radę to przeczytać i skomentować w całkiem wyważony sposób, czego ja z pewnością nie dałabym rady zrobić. Takie wykorzystywanie najgorszych fragmentów naszej historii jest zwyczajnie obrzydliwe.

Anonimowy pisze...

To jest cholernie niesmaczne :/
Siedzą sobie wielkie k... "pisarki", jedna bardziej bezmyślna od drugiej i myślą o tym gdzie bzyknąć swoich bohaterów :/
Na fali głupoty i usilnego pokazania światu swoich seksualnych fantazji, padło na co?
To jest co najmniej skandal, żeby tłem do wsadzania sobie penisów przez wytwory wyobraźni aŁtoreczek, była Polska w czasach okupacji. Wstyd i hańba. Oburzające! Proponuję pochwalić się tym tekstem rodzinie. Zgłaszam waszego bloga, jako skandaliczny i sprzeczny normami etycznymi. Sądze, że redakcja Onetu potraktuje sprawę szybko. Swoja drogą zastanawiam się nad innymi rozwiązaniami, łącznie ze złożeniem zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Moe

Raven pisze...

Drodzy Obrońcy!
Zeskanować Wam zdjęcia, które otrzymał mój dziadek po wyzwoleniu obozu w Mathausen? Był to obóz pracy, nie takie okropieństwo jak Auschwitz, ale niektóre zdjęcia są wstrząsające. Zapewne opowiedziałabym więcej o życiu w obozach, gdybym z dziadkiem o tym porozmawiała. Trochę się spóźniłam, bo dziadek, schorowany kilkuletnim pobytem w obozie zmarł, gdy mój tata miał 15 lat. Gdybyście zobaczyły chociaż część z tych fotografii, zrozumiałybyście, że opisy gwiazdeczek muzyki (PRZEPRASZAM) PIERDOLĄCYCH się po kątach w obozach doprowadza nas do wkurwu.

Gabrielle pisze...

Autoreczki reagujące inaczej niż bluzgiem są zjawiskiem niecodziennym. Dlatego prosiłabym bardzo, żeby utemperowały nieco swoich fanów. Zwłaszcza tego, który o II wojnie światowej pisze "jebana wojna". Utemperujcie i trzymajcie daleko od nas.

Właśnie, dlaczego nie sceneria więzienia w dowolnym kraju? Autorki obiecują poprawę, ale czy autorki naprawdę zrozumiały, dlaczego im się dostało. Nie wiem.

Sporo wątków z tego opka pochodzi z opowieści rodziny? Krótkie pytanie: pokazałybyście tekst tej rodzinie?

Anonimowy pisze...

Ale ałtorki czegoś się nauczyły... Usunęły możliwość komentowania i wrzuciły nowy rozdział.

Natomiast analizatorom gratuluje cierpliwości, naprawdę. Ten tekst jest po prostu przerażający.

Anonimowy pisze...

Mój pradziadek był w jenieckim obozie, gdy wrócił do domu ważył 40 kg, czyli o połowę mniej niż ja, a domyślam się, że karłem nie był. Nie przebywał w obozie śmierci, jakim jest Auschwitz. Pomyślcie. Bzykanie się, a w tle stos nagich ciał. To niemoralne i zniesmaczające. Wy, obrońcy tej posranej szmiry: uderzcie się e o połowę mniej niż ja, a domyślam się, że karłem nie był. Nie przebywał w obozie śmierci, jakim jest Auschwitz. Pomyślcie. Bzykanie się, a w tle stos nagich ciał. To niemoralne, wręcz zniesmaczające. Wy, obrońcy tej posranej szmiry: uderzcie się w pierś i przemyślcie swoje postępowanie.

rekin do domu ważył 40 kg, czyli o połowę mniej niż ja, a domyślam się, że karłem nie był. Nie przebywał w obozie śmierci, jakim jest Auschwitz. Pomyślcie. Bzykanie się, a w tle stos nagich ciał. To niemoralne i zniesmaczające. Wy, obrońcy tej posranej szmiry: uderzcie się e o połowę mniej niż ja, a domyślam się, że karłem nie był. Nie przebywał w obozie śmierci, jakim jest Auschwitz. Pomyślcie. Bzykanie się, a w tle stos nagich ciał. To niemoralne, wręcz zniesmaczające. Wy, obrońcy tej posranej szmiry: uderzcie się w pierś i przemyślcie swoje postępowanie.

rekin

SStefania pisze...

Smaczny flejm, smaczny!
Ałtoreczka nawet wyważona, ale Anonimowi Obrońcy... A może to druga ałtorka, hm? Always expect the worst.

Hyali pisze...

O, nie, nie, nie. Mocnego, być może takie słownictwo nie przystoi młodej osobie, ale trudno, wkurwa złapałam. Widzę, że autoreczki obiecały poprawę, ale nie sądzę, żeby zrozumiały, dlaczego tak ostro po nich pojechałyście, drogie panie. Zacznę od tego - mój, świętej pamięci, pradziadek zmarł broniąc prababci (zmarłej nie dawno, która przeżyła Auschwitz ). Nie, nie był żołnierzem, był zwykłym cywilem, który, w jakiś sposób - muszę dopytać babcię w jaki - poświęcił życie za osobę którą kochał. Wiem, że być może was to nie obejdzie, trudno. Po prostu wiele, wiele się w życiu, stosunkowo krótkim - mam ledwie dwanaście lat - nasłuchałam historii o realiach wojennych, o obozach, lub o potwornościach, które ludzie czynili innym ludziom. Na koniec spytam jeszcze - jak, jakim, kwa mać, cudem, można mieć tak głęboko historię własnej Ojczyzny? Co jak co, ale żeby POLAK nie wiedział jak podle żyło się w tamtych latach? I w dodatku wybraniał (chociaż, tutaj bronili Czytelnicy, nie autorki ) twór "fikcją literacką"? Gratuluję!
(wybaczcie nastrój komentarza, pisany na naprawdę mocnym wkurwieniu. Jak sobie chociaż pomyślę, ilu ludzi zginęło wtedy, jak okropne było to wszystko, co któryś Anon nazwał pięknie "jebaną wojną"...)
Wstyd, panny drogie, wstyd i nędza.

kura z biura pisze...

Nie no, spokojnie, spokojnie. Nawet w Auschwitz ludzie się zakochiwali - na Discovery można trafić na dokument "Miłość w Auschwitz", opowiadający historię Jerzego Bieleckiego i Cyli Cybulskiej, polecam. Można by było napisać DOBRĄ historię o miłości z obozem w tle - ale w takiej historii każde słowo musiałoby być wyważone i głęboko przemyślane. Właśnie dlatego, że sama nazwa "Auschwitz" wywołuje tak tragiczne skojarzenia. Innymi słowy - na taki temat porywać się powinni ci, co naprawdę mają coś do powiedzenia, oraz dysponują warsztatem, który to udźwignie. Inaczej - kicha.
Inna rzecz mnie natomiast zastanawia. Ałtorki mają TRZY blogi, na których wplątują Kaulitzów w historie o miłości niekoniecznie braterskiej... Po co, na litość borską, dlaczego?

Szprota pisze...

Nie mam pewności, na ile Ałtoreczki mają świadomość, że ruszyły, just for the porn, coś, co w zbiorowej świadomości jednak jest symbolem zagłady, memem najgorszej rzeczy, jaką ludzie wyrządzili innym ludziom.

Ale: ja jestem w stanie sobie wyobrazić dobrze napisanego slasha w obozie zagłady. Naprawdę. Tam prócz tego, że ginęli, także żyli ludzie. Byłoby trudne, trzeba by było uzasadnić ich tam obecność i nie popaść w patos, ale dałoby się. Tak, że sama wizja zakochanych chłopaków w obozie nie budzi mojego sprzeciwu.

Tylko, kurde, żeby to jeszcze trzymało się kupy: i historycznie (fikcja fikcją, ale jak robimy opko historyczne, to risercz być musi); i fabularnie.

Hyali pisze...

Oczywiście, że dałoby się - więcej, taka naprawdę, naprawdę dobrze napisana historia w takiej scenografii, a nie just for porn, jak to dobrze ujęłaś, Szproto, mogłaby się spodobać ludziom. I, pisząc "ludziom", mam na myśli ludzi ogarniętych w historii, oczytanych i inteligentnych.
Wybaczcie, uniosłam się w poprzednim komentarzu.
Nie mniej jednak - gratuluję Wam cierpliwości do tego... tworu.

Hyali pisze...

*just for the porn

Dzidka pisze...

Hyali, podoba mi się to, co piszesz. Wiesz, my analizatorki jesteśmy "trochę" starsze niż to zapewne wydaje się Obrońcom, i miło nam widzieć, że jednak są nastolatki mające sporo oleju w głowie :)

Hyali pisze...

Cieszę się :) Niedobrze mi się robi, szczerze mówiąc, jak widzę poziom dzisiejszych "krejzoli" i "fajnych dzieffczyn". A ignorancji nie cierpię jeszcze bardziej.

Anonimowy pisze...

Homoseksualisci w obozie to bardzo ciekawy temat, na ktory zreszta sporo napisano. I faktycznie, mozna taka historie ciekawie opisac - jak to wygladalo w tamtych czasach. Ale wlasnie - not just for the porn. Moze to dziwne dla awanturujacych sie tu czytelnikow, ale homoseksualizm to nie tylko seks ...

Croyance

Anonimowy pisze...

Widać, że dziewczyny usunęły wszystkie komentarze spod bloga. Chciałabym, aby zrozumiały, że naprawdę rozumiem iż życie w Generalnej Guberni nie było pasmem nieustannych tortur dla każdego.
Ale jakieś realia wypadałoby zachować. Mnie by interesowało, dlaczego seme sierżant SS Kaulitz jeszcze nie ma kuli w głowie, nie wisi na suchej gałęzi czy nie ginie pod na przykład Stalingradem.
Gratuluję analizatorkom/analizatorom anielskiej cierpliwości.
Ręce opadają!
Barty
Słowo - bancha. To ma coś wspólnego z banthą z Tatooine i chałą. Na pewno.

Bułka Bibułka von der Mops pisze...

Przypomniało mi się jeszcze, tak a propos homoseksualizmu not just for the porn. Jest komiks pt. "We Włoszech wszyscy są mężczyznami" (http://www.komiks.gildia.pl/komiksy/we-wloszech-wszyscy-sa-mezczyznami/1) o homoseksualistach internowanych w czasach faszyzmu.
I oni tam sobie faktycznie dość radośnie hasają jak na więźniów systemu, jest nawet delikatny wątek miłosny ze strażnikiem.

Kasitza pisze...

Czekałam i się doczekałam.
Nie wiem czy przeczytam dalsze części analizy, zbrzydziło mnie.
Byłam w maju w Oświęcimiu z wycieczką gimnazjalistów. Ja to ledwo wytrzymałam, nie byłam w stanie wejść do wszystkich pomieszczeń. Dzieci z którymi byłam nie kryły emocji, niektórzy się popłakali.
Ja bardzo proszę wszystkie obrończynie "fikcji", jedźcie do Auschwitz, zrozumiecie może dlaczego analizatorki są tak oburzone tym opkiem. I kogo tak naprawdę ono obraża.

Anonimowy pisze...

Jeżu Kolczasty z Boru Przenajzieleńszego, ómarłam byłam wzięłam - tym razem jednak nie ze śmiechu - i nie zamierzam zmartwichwstać.

Ignorancja to bardzo, bardzo zła rzecz. Bardzo, bardzo, bardzo zła.

Pozostaje tylko mieć nadzieję, że aŁtorki - i ich obrończynie od siedmiu boleści i ósmej kosy pod żebra! - ujrzą kiedyś niestosowność, niezgodność z jakimikolwiek realiami i, przede wszystkim, czysty debilizm tego opka. I wstyd pozostawi na ciałach ich oparzenia drugiego stopnia. I wyrzekną one: "Cóżeśmy uczyniły?". A dnia drugiego tfurczości swej pozbędą się. Ramen.

Kosiarzyna

SStefania pisze...

@Croyance
Moze to dziwne dla awanturujacych sie tu czytelnikow, ale homoseksualizm to nie tylko seks ...
No właśnie główny problem z większością yaoi i slashy polega na tym, że tylko. Geje to zawsze niepotrafiące powstrzymać chuci, napalone zwierzęta, koniecznie musi być ten bardziej męski który dominuje i ten płaczliwy, nigdy nie mogą się zamienić ani mieć dużo więcej charakteru. Dziewczątka naoglądają i naczytają się takich rzeczy, potworzą swoje własne i potem będą wielce zdziwione gdy poznają jakiegoś prawdziwego geja, albo dowiedzą się, że stary znajomy nim jest, bo okaże się, że ten człowiek ma też inne zainteresowania niż ssanie penisów i nawet nie myśli o tym przez cały czas. Albo, co gorsza, że nieatrakcyjni faceci też mogą być homo.

Cyn pisze...

Gdzieś tak do mniej niż połowy śmiałam się w głos. Potem dotarło do mnie, co tu się właściwie wyrabia. Nawet specjalnie wielkim patriotą nie trzeba być, żeby od takiego - pardon my french - pierdolenia poczuć się źle. I to wycieranie sobie gęby fikcją, ach, jak my to kochamy, my, Cyn. No po prostu sama słodycz.
Auschwitz. Do jasnej cholery, żeby to chociaż było jedno ze sryliarda więzień w USA czy gdziekolwiek. Nie, to musi być obóz zagłady. Nie ma to jak odpowiednie tło dla odpowiedniej historii.

Hasło deadven. O tak, choruję ostatnio na Martwego Wena.

Salantor pisze...

Miłość dwojga mężczyzn w czasie wojny - ok. SS-man nazywający psa żydowskim imieniem - nie ma sprawy, wszak członkowie Sztafet Ochronnych to były zwichrowane osoby. Przeniesienie akcji do Auschwitz - potrafiono na temat tego obozu stworzyć świetny komiks, więc dlaczego nie?

Ale SS-man z wątpliwościami (to jeszcze bardzo, bardzo od biedy, bo wymaga naprawdę dobrego uzasadnienia), spacerowanie ot tak w czasie łapanki, wyróżnianie się z tłumu podczas okupacji... Prędko dałem sobie spokój.

Więcej takich analiz - celnych, ale nie przesadzonych.

kura z biura pisze...

@SStefania: odkąd zaczęłam czytać slasze, doszłam do wniosku, że mało co mnie tak irytuje, jak właśnie ten yaoistyczny schemat i nieszczęsny, wiecznie zasmarkany uke. Na całe szczęście istnieją jeszcze opowiadania, w których obaj bohaterowie są normalni i zachowują się jak mężczyźni!

Anonimowy pisze...

O niestosowności (ach, jakież to delikatne słówko) umieszczenia opka w takich a nie innych dekoracjach napisano już wszystko. Nie mam nic do dodania na ten temat.
Co do zasłaniania się hasłem "to jest fikcja", polecam jako zadanie domowe zapoznanie się z terminem "zawieszenie niewiary" i solidne jego przemyślenie. Zrozumienie, dlaczego w jednym tekście fikcja daje się przełknąć, a w drugim wywołuje jeno politowanie i irytację u czytelników, jest jedną z tych rzeczy, która różni autora od aŁtoreczki.

Anonimowy pisze...

Matko Pańska i siedem bogów Orientu! Dawno nie komentowałam, ale to coś jest tego warte. Będąc tzw. "zakamuflowaną opcją niemiecką" (cytując pana K.) i mając w rodzinie ludzi, którzy całkiem spokojnie przeżyli wojnę (poza jednym wyjątkiem), stwierdzam, że to opko obrzydziło mnie po przeczytaniu mniej więcej 1/3 analizy. Paniom analizatorkom gratuluję samozaparcia i odporności.
Pamiętam, jak rozmawiałam z jedną panią, spotkaną na ulicy swego czasu z którą potem się zaprzyjaźniłam. W czasie wojny mieszkała w okolicach Krakowa. Opowiadała mi baardzo nieprzyjemne rzeczy, a myślę, że i tak nie opowiedziała mi swoich najgorszych przeżyć. Sądzę, że ałtorki tego dzieła po jednej takiej rozmowie szybko by zrozumiały, że pewnych rzeczy się nie rusza bez uprzedniego głębokiego przemyślenia, zastanowienia się nad realiami i tak dalej.
[i]Silje[/i]
Ps: Hasło forpryte - idę się napić. Jakiejś pryty. Sadzę, że po tej lekturze jestem w stanie strawić najgorszego mózgotrzepa.

boonie pisze...

"Szkoda", że aŁtoreczki nie wymyśliły sobie takiej oto sceny: Bill/Dawid, Tom, Georg oraz Gustaw wypoczywający w rezydencji Berghof, popijający z Hitlerem i Ewą Braun szampana...
Bo przecież to FIKCJA.

kura z biura pisze...

Boonie, poczekaj do trzeciej części, aż pojawi się Himmler ;)

ZjemCiemZjem pisze...

Nie wierzę, że przez to przebrnęłyście.
Ręce opadają przy tym tworze.

I niestety mam smutną wiadomość, ale można wytłumaczyć brak wiedzy aŁtoreczek. Historia w szkole skupia się na starożytności i średniowieczu. Nawet, jak już w tej trzeciej klasie gimnazjum nareszcie będą opisane czasy wojenne, to to nie wystarcza. Równie dobrze można sobie w d* wsadzić podręcznik. Wiele faktów jest pomijanych i przez to młodzi ludzie nie mają pełnego obrazu wojny. Tak naprawdę nie mają skąd tego wiedzieć. Najbliższa nam historia traktowana jest ogólnikowo. Jest po prostu nieprzydatna.
To, czego uczyłam się z podręcznika w tej cholernej trzeciej klasie, to chyba był dowcip. W jednym rozdziale dziewięć tematów pustych słów. W wakacje cieszyłam się, że będę się uczyć o tych czasach, a tymczasem bardzo się rozczarowałam. Ja praktycznie nic nie wiem o II wojnie światowej(przemilczmy brak omówionej bitwy o Monte Cassino i zapewne wielu innych...).

Edukacja w szkołach jest nieraz beznadziejna. Historia może być ciekawa, ale chyba nikogo to nie obchodzi.

boonie pisze...

Ołje, będzie Himmler! Aż nie mogę się doczekać!

Z czystej ciekawości odwiedziłem to... "Sado-Maso Kaulitzów" - aż tak niedobrze nie było mi nigdy. Ałtoreczki za niektóre sprawy nie powinny się zabierać, a już z pewnością za robienie z homoseksualistów pedałów, których jedynym celem jest dorwanie się do czyjejś d.py (Najlepiej swojego brata).

hasło: apporm - a może apporn?

Dzidka pisze...

Będzie Himmler, jako ta wisienka na torcie :)
sobie pomyslę, co na temat tego opka powiedziałaby moja ulubiona para znajomych gejów... Są ze sobą od dwudziestu lat - wygląda na to, że całe dwadzieścia spędzili tylko i wyłącznie na wtykaniu sobie tego i owego tu i ówdzie. Tak to jest, gdy za pisanie biorą się dzieci.
A tak w ogóle, to nie rozumiem, jak może kogoś rajcować homokazirodztwo...

Caerme pisze...

W opowiadaniu brakowało tylko TVN24 na czarno-białym odbiorniku i muffinka oraz kawy z Starbucks podawanych na śniadanie w obozie w Aushwitz.
Rozumieją nareszcie różnicę między fikcją a ignorancją, czy nadal nie dociera?

Mimo wszystko pozdrawiam autorki opowiadania, aż dziw bierze, że po takiej analizie nie wpadły tu z płaczem i histerią . Chciałoby się jeszcze ładnie poprosić, aby zrozumiały że fikcją literacką nie można bronić każdej głupoty, nieścisłości i niewiedzy, a skoro się już wybiera za tło konkretny czas, miejsce, whatever to należy być konsekwentnym (polecam trylogię husycką A. Sapkowskiego, tam mamy fikcję literacką pełną gębą umieszczoną w czasach średniowiecznych)

Anonimowy pisze...

tak btw. wdłg. nowej podstawy programowej, historia najnowsza, będzie dopiero szerzej omawiana w pierwszej klasie liceum. tak, w gimnazjum nie będzie omawiana.
tylko czekać wysyp opek w tym stylu.
choć może zbyt histeryzuję.

analizatorkom zazdroszczę cierpliwości i mocnych nerwów...

pozdrawiam cicha.

Hyali pisze...

@ZjemCiemZjem - cóż, u mnie, w szóstej klasie drugą wojnę omówiliśmy bardzo dokładnie. Nauczycielka, swoją drogą osoba do której mam ogromny szacunek, i której jestem bardzo wdzięczna, objaśniła dokładnie realia tamtych czasów. Wyjaśniła również, z czego niektórzy nie zdawali sobie sprawy, dlaczego do tematu drugiej wojny trzeba podchodzić delikatnie i rozważnie. Faktycznie, w podręczniku nie było zbyt dużo, bitwa o Anglię została sprowadzona do daty i króciutkiej notatki o Dywizjonie 303 (nie wspominając o tym, że nie tylko Polacy pomogli bronić Wysp - piloci z Czechosłowacji i Kanady, na ten przykład, zrobili równie dużo ), o Monte Casino nie było nawet wzmianki. Szkoda. Historia jest przedmiotem, o którym trzeba umieć mówić tak, żeby nie zanudzić słuchacza. Żałuję, że niektórzy nauczyciele tego najwidoczniej nie wiedzą...

Adelaar pisze...

@ZjemCiemZjem
Szkoła szkołą, nie od dziś wiadomo, że większość historyków w tych porażkach reformy edukacji raczej średnio przykłada się do nauczania. Ale sądząc po telewizorze w domu Tomcia Esesmana, Panny Ałtorki doskonale wiedzą, jak to pudło wygląda. Nie twierdzę, że muszą namiętnie oglądać wszystko, co zawiera słowo "wojenny" w opisie (jako ja czynię), ale na bora, w każdą rocznicę czegokolwiek w telewizji pokazują relację z uroczystości. Oczywiście całkiem możliwe, że Panny to z tych, które sposoby na bzyknięcie bohaterów czerpię z ulubionych chamerykańskich seriali dla młodzieży i zastanawiają się, dlaczego w połowie listopada wszędzie wiszą te śmieszne biało-czerwone szmatki - ale mieszkając w Polsce nie mogą nie wiedzieć.
Ok, mogą - ale wtedy nie sądzę, by umiały pisać.

Komentarze Wiernych Czytelniczek zrobiły mój dzień. Szczególnie "realny fakty"

Arebell pisze...

Akurat omawianie historii najnowszej w liceum może nie być takim głupim pomysłem - ja miałam świetnego historyka, który o wszystkim opowiadał ciekawie i bez pomijania, w związku z czym nie dokończyliśmy materiału. Akurat II Wojnę Światową przerobiliśmy, skończyliśmy chyba na początkach komunizmu w Polsce. Może dzięki przeniesieniu wszędzie uda się te ważne przecież tematy omówić porządnie.

Anonimowy pisze...

Wiecie, już od jakiegoś czasu czytam analizy i muszę przyznać - czegoś takiego nie widziałam jeszcze nigdy. Słów mi brakuje na określenie tego, co przedstawia dzisiaj młodzież - chociaż sama mam raptem 15 lat. II wojna światowa nie powinna być używana do 'bycia tłem' do czegoś takiego, bo 'to przecież tylko fikcja'.

I rzeczywiście, nauka o II wojnie światowej jest - z tego co się orientuję - przeniesiona albo na III klasę gimnazjum, albo pierwszą liceum. Przeraża mnie świadomość, co w związku z tym faktem może powstać.

Anyways, zaciekawiła mnie wzmianka o Himmlerze - wyczekuję tej 'wisienki na torcie' zarówno z ciekawością, jak i strachem.

Pozdrawiam,
Russ

Arek pisze...

Odkąd czytam analizy, to jest pierwsze opko, które mnie naprawdę oburzyło. Wszystkie poprzednie - ok, literatura trzeciej klasy ma swoje prawa i swoje konwencje, można się z nich pośmiać dopieszczając swoje inteligenckie ego. Ale to? To jest obraza milionów poległych. To jest zwyczajnie obrzydliwe.

Tesska pisze...

Ej, historia historią, ale jest język polski... To głównie tam się wspomina, i to od najmłodszych lat, o wszelkich patriotycznych sprawach. Przez całą szkołę czułam wręcz nadmiar - zaczynało mnie denerwować, że bardziej kładzie się w podręcznikach nacisk na wychowanie patriotyczne, zamiast literackiego. I wojny były omawiane naprawdę dokładnie. Z komunizmem już różnie, bo czasu brakowało, a tematy z końca podręcznika historii, na które się czekało najbardziej, czyli np. podbój kosmosu, zwykle się nie odbywały. Ale kojarzę wręcz działy: Starożytność, Średniowiecze, (...), I i II wojna. Były akcentowane, mocno.

A już najbardziej w LO. Polonistki wręcz błagają, by na temat prezentacji maturalnej nie wybierać literatury obozowej, bo to najmodniejszy temat, co roku. I czasem na 20 prezentacji 10 jest o tym samym, więc aż ciężko im słuchać.

A maturę pisałam 3 lata temu. Czy aż tyle się zmieniło...?

Tesska pisze...

@ Hyali
"króciutkiej notatki o Dywizjonie 303 (nie wspominając o tym, że nie tylko Polacy pomogli bronić Wysp - piloci z Czechosłowacji i Kanady, na ten przykład, zrobili równie dużo)"

Jeśli Cię to interesuje, polecam film "Tmavomodrý svět".
http://www.filmweb.pl/film/Ciemnoniebieski+%C5%9Bwiat-2001-32199

Anonimowy pisze...

Mój Borze! Dawno się nie odzywałam, no ale teraz to już muszę. Chyba tylko dla zasady, bo już wszystko zostało powiedziane.
Najbardziej rozwaliło mnie to, że biedny i wrażliwy Tom uratował z obozu jednego, przypadkowego więźnia (bo mu się nie należało) ale jakoś nie przeszkadzało mu gazowanie, eksperymenty pseudo-medyczne i inne elementy obozowej rzeczywistości. Z tego co pamiętam kwitował to wszystko tym, że "wojna jest zła". A biedny i wrażliwy Bill/Dawid przeżywał swoją i Gustawa traumę, ale również nie pomyślał. Bardziej martwiło go zakochanie w Niemcu.

Jeśli chodzi o historie z życia w obozie, polecam "Mury z Ravensbruck", historię harcerek, które założyły drużynę w obozie koncentracyjnym dla kobiet.

Hasło: shick. Chyba shit.

mrija pisze...

Boru Zielonienki...
Co to, do żabiej nędzy, było???
Uwielbiam analizy, uwielbiam durne opeczka, im bardziej pornograficzne tym lepiej, ale to... to...
Słów mi brak. Wystarczająco brzydkich.
Pani Dzidko, Pani Kuro, panie zechcą szacun z całej powierzchni skrzydeł przyjąć, że przetrzymały ono. Jak będzie okazja osobista, to nawet jakiś alkohol postawię.
mrija
hasło: pidanati...

Anonimowy pisze...

Sama traktowałam historię bardzo po łebkach będąc w klasie biologiczno-chemicznej i teraz często łapię się na wielu brakach w wiedzy o historii XX wieku, ale kurczę, jak można nie wiedzieć, że w czasach II wojny Krakowianie nie oglądali telewizji, młodzi mężczyźni nie mieli włosów do pasa i nie musieli słuchać od mam ostrzeżeń przed złymi Niemcami, bo sami mieli oczy i rozumy? Wystarczy poczytać jakieś książki, pooglądać filmy, porozmawiać z dziadkami...

Ewa

Anonimowy pisze...

Jeżu kolczasty, tego się nie da czytać. Nawet z Waszymi komentarzami. Dwa razy się zabierałem i wymiekałem po kilku "wejsciach".

A teraz komentarz: nie wiem, czy ktoś to już napisał, ale Gestapo i SS to nie są synonimy. Gestapo było formacja policyjną, a SS organizacją paramilitarną, przekształcona póxniej w quasi wojsko (Waffen SS, z których rekrutowano załogi KZ-tów). Skąd się biarze ten błąd? Z Klossa, ale watpie by aŁtorki chociaż ten serial obejrzały. Stawiam na "wiemy, że gdzieś dzwonią, tylko cholera wie, gdzie?

Purpurat pisze...

@Anonimowy

To nie tak. Od ok. 1942 r. przynależność do SS była obowiązkowa dla wszystkich formacji policyjnych na terenie Rzeszy, co wiązało się m.in. z tym, że RF-SS został ministrem spraw wewnętrznych.
SS jako takie dzieliło się na kilka formacji, przy czym ta czysto paramilitarna to tzw. Allgemeine SS. Waffen SS zostało utworzone z SS-Verfügungstruppen i było (czy były) regularnymi jednostkami frontowymi (poza korpusami cudzoziemskimi, które pełniły funkcje pacyfikacyjne; te można jednak poznać po tym, że nie nazywają się, powiedzmy SS-Panzerdivision, tylko Panzerdivision der SS), w przypadku 10 pierwszych (poza 3. Totenkopf i bodaj 4. Polizei) doborowymi. Jednostki strażnicze obozów koncentracyjnych to SS-Totenkopfverbände, stanowiły całkowicie osobny pion podległy - bodajże - RSHA i częściowo WVHA.
Sorry, że mało precyzyjnie, ale nie mam źródeł pod ręką. :-)

Anonimowy pisze...

Nie wiem, po co aktorzy grający w "Fałszerzach" spotykali się z prawdziwymi więźniami obozów i wypytywali, jak tam wszystko wyglądało, przecież film to nie "realne fakty", tylko fikcja. I w ogóle nie rozumiem filmu "Goodbye Lenin", po co ten chłopak ciągle matce tłumaczył, czemu np. Coca Cola jest sprzedawana w Berlinie Wschodnim - a czemu nie miałaby być, przecież to fikcja!

Anonimowy pisze...

"To nie tak. Od ok. 1942 r. przynależność do SS była obowiązkowa dla wszystkich formacji policyjnych na terenie Rzeszy, co wiązało się m.in. z tym, że RF-SS został ministrem spraw wewnętrznych".
Wasza Eminencja ma rację, przyznaję sie do błędu. Co w niczym nie zmienia elementarnych braków jakiejkolwiek wiedzy historycznej u ałtorek, A swoja drogą ten (po)tFur jeszcze istnieje i ma (zdaje się) XXXI rozdział.

Anonimowy pisze...

To jeszcze raz ja, ten co pietro wyżej. Prosze Was - nie dawajcie dalszego ciągu! próbowałem jeszcze raz przebrnąć przez to coś! To jest potworne. Żeby pisać takie brednie o KL Auschwitz... Ja już nie mówię "5 lat kacetu", ale faktycznie 1 (słownie: jedno) opowiadanie Borowskiego powinno dac tym... ałtoreczkom jakiekolwiek pojęcie czym był obóz koncntracyjny.
Oświadczam - jeśli będzie ciąg dalszy, to nie wchodzę do was aż to się skończy.
A tak przy okazji - Wasze komentarze pod tymi herezjami są rewelacyjne (jak zawsze).

rafal_ost pisze...

Źle, niedobrze, niesmacznie. Też milczałem od dawna, ale teraz muszę.

Uczę historii i kultury pewnego orientalnego kraju na J, i do tej pory flaki mi się wywracały kiedy czytałem sobie opka yaoiowe, stawiające na głowie wszystko, czego nauczyli mnie i co staram się przekazać innym.

Ale to... to jest za dużo. Telewizor, żel, wyciąganie z Auschwitz w sposób taki, że Austin Powers może przy tym robić za dokument o najlepszych czasach brytyjskiego wywiadu. Wkurwometr się kończy.

Jednak jestem przekorny i będę czytał dalej. Swoją drogą miałem przebłysk czarnego humoru - może zamiast "stwierdził u niego ABC (Absolutny Brak Cycków)" warto było napisać "stwierdził miseczkę SS (Same Suty)"? Pod koloryt opka jak znalazł.

Co do szpitala w Auschwitz jeszcze: czasem cuda się zdarzały. Kiedyś czytałem obozowe wspomnienia pod tytułem "Wytrzymałem więc jestem", w których autor opisywał, że po ciężkim poparzeniu pleców sanitariusze wsadzili go do wanny pełnej roztworu nadmanganianu potasu i karmili przez kilka dni, dopóki względnie nie wydobrzał - na koniec załatwiając mu lżejszą fuchę przy pracy w kuchni. Oczywiście, wszystko po cichu, w pełnej konspiracji i jako efekt wielkiej przyjaźni, nie do uwierzenia w tych nieludzkich realiach. Ale jednak się stało.

A na koniec refleksja. Część z takich aŁtoreczek przyjdzie do mnie za jakiś czas na studia. Boję się. Naprawdę się boję.

Anonimowy pisze...

Chryste.
Przebrnęłam przez 1/3, potem już łzy czystego wkurwu cisnęły mi się do oczu. Że też mi mózg nie pękł od tych bzdur, to jestem pod wrażeniem.
Na wojnę, obozy i rzeczy oraz ludzi z nimi związanych zawsze byłam strasznie przeczulona; moi dziadkowie byli w obozie, niestety nie zdążyłam ich o to spytać. Nadrabiam sobie książkami, ale od pewnego czasu nie jestem w stanie po nie sięgnąć. Zawsze odbieram taką lekturę strasznie mocno i kiedy podeszłam do analizy i zaczęłam czytać te wszystkie ałtoreczkowe bzdury, to mnie krew zalała. Jak można być takim ignorantem? Jak można, będąc takim cholernym ignorantem, łapać się za tak ciężki i trudny temat? To jest urąganie, bezczelne, chamskie urąganie pamięci ludzi, którzy byli ofiarami wojny. Jak sobie pomyślę, że mogę znać osoby, które tak to widzą, to aż mnie strach bierze. Bierze mnie też strach na myśl, że to faktycznie może być cała wiedza szkolna.
Ale analiza i tak dobra i ciekawa, może się ałtorki czegokolwiek nauczyły.

Anonimowy pisze...

Też zajrzałam do "SadoMasoKaulitzów" i zamieniłam się w osła.
Tam jest taki fragment "stróżki nasienia na brzuchu".
Więcej nie miałam siły czytać.
Wyobraziłam sobie dwie zażywne, francuskie konsjerżki leżące na brzuchach w łóżku i łypiące czujnym okiem na należące do Toma... ekhem...
Barty
P.S. Słowo: pretri.
Nie, to nie jest PRETty. To jest horRIble!

Dzidka pisze...

Ostatnio ze "stróżkami" zamiast strużkami spotykam się nawet w prasie, niestety.

Anonimowy pisze...

A, co tam. Napiszę jeszcze raz, gdyż literatura KZtów to mój "konik" o ile mozna tak mówić. jesli chodzi o numery obozowe, to istotnie w KL Auschwitz więzniom nadawano koeljny i żeby dostać numer 483, trzeba było być w obozie 14 czerwca 1940, tj. w pierwszym transporcie. Ale były takie obozy (Majdanek, Mauthausen, Gusen), gdzie wydawano numery po zmarłych , a numeracja nie przekraczała ustalonej wysokości (np. na Majdanku było to 20 000). Jak już wspominałem, ałtorki słyszą dzwony, ale nie wiedzą skąd.
A i jeszcze jeden kwiatek: na tym czymś, no skąd to opko pochodzi, przy postaci Toma napisano, że to SS Haupscharfuehrer, a w tym samym zdaniu po myślniku - SS Kommandant - Haupsturmfuehrer. To w końcu jaki on ma stopień? Hauptsturmfuehrer to dość wysoka szarża wśród oficerów służących w KZtach. Największy zbrodniarz z Majdanka - Anthon Thumann był właśnie Haupsturmfuehrerem!
Pozdrawiam i przedstawiam się (od tego powinienem zacząć, wiem):
Stały czytelnik SuS i NAKW - tezet74

kura z biura pisze...

@tezet74:
Co do numeru 483, to pochodzi on od tytułu płyty "Zimmer 483" i generalnie w opkach o Kaulitzach pojawia się dość często (przeważnie jako "przyjechaliśmy do hotelu i dano nam pokój 483" ;) ). Autorki gdzieś tam w komentarzach wyjaśniały, że o tych numerach obozowych to one wiedzą, ale 483 ma dla fanów TH specjalne znaczenie.
Co do stopnia Toma: faktycznie w opisie postaci ma dwa różne, ale w tekście potem konsekwentnie pojawia się tylko ten niższy. I tego się trzymamy :)

Anonimowy pisze...

Autorki nie musiały się ograniczać do Prison Break, mogły oglądać film o obozie, w którym część więźniów dostawała szczoteczki do zębów, chodziła na stołówkę, miała dni wolne i mogło się jej nawet nudzić. Tyle tylko, że tę grupę Niemcy wyselekcjonowali do podrabiania banknotów, a nie wzięli z łapanki, natomiast w baraku obok mieszały żywe trupy.

fanta pisze...

Na wstępie pragnę powiedzieć, że czuję się wysoce wzburzona i zniesmaczona tym CZYMŚ. Nie jestem patriotką i jestem w gimnazjum (to tak gwoli rozwiania ewentualnych wątpliwości), ale nie żaden mój znajomy W ŻYCIU nie zrobiłby takiej głupoty, jaka objawiła się poprzez to... opowiadanie. Żeby coś takiego wymyślić, trzeba mieć chyba naprawdę poprzewracane w głowie. Cieszę się, że nie tej analizy nie przeczyta nikt z mojej rodziny, bo byłoby mi wstyd. Nie za czytanie analizy oczywiście. Ale za to, że coś takiego (opko) mogło zaistnieć. Gdyby szanowne ałtorki miały choć trochę poszanowania dla własnego kraju, to dalej pisałyby te brednie na gadu i nie uzewnętrzniały się ze swoimi wypaczeniami.
Jest naprawdę DUŻO blogów i naprawdę DUŻO innych tematów, które można by było wykorzystać do opisywania wyimaginowanych związków między braćmi Kaulitz.
Dla mnie to przesada. I jedyne co uważam za słuszne, to zrobić jakąś petycję i wysłać ją do Onetu, żeby ta porażka nie mieszała więcej ludziom w ich z pewnością inteligentnych, mądrych głowach.

Ale jedno wiem na pewno. Mogę sobie dać obciąć włosy na jeża, jeśli to nie będzie prawda.

Większość czytelniczek, szczególnie tych wzburzonych, jest w moim wieku. Wieku gimnazjalnym. I wstyd mi, że jestem rówieśniczką takich osób. Dawać sobie tak pakować siano do głowy - całkowita porażka.

Już po prostu brak mi słów.

A teraz trochę względem analizy.
Nie neguję tego, że analiza jest. Jednak ja do tego CZEGOŚ po prostu dałabym linka, parę fragmentów i na koniec apel o podpisanie się pod petycją, którą potem wysłałoby się do Onetu. Może brak mi dystansu, ale naprawdę mnie to wkurzyło. I jakkolwiek niektóre uwagi były... no cóż, był zabawne, tak ja bym się nie podejmowała komentowania tego CZEGOŚ. Po prostu byłoby mi wstyd :(

I w sumie musze przyznać, że podziwiam was, drodzy analizatorzy, za to, że się tego podjęliście zadania ukazania tego ohydztwa światu i zrobiliście to z klasą.

Przepraszam, że się tak rozpisałam, po prostu musiałam dać ujście negatywnym emocjom.

Anonimowy pisze...

Nie, to nie może być prawda...

Czytałam to na trzy razy, bo mi się nóż w kieszeni otwierał. Jeśli te aŁtorki w tym roku skończyły gimnazjum, powinny by po lekcjach o II Wojnie światowej. W tym momencie muszę podziękować mojemu historykowi za wałkowanie tego tematu, przynajmniej coś wiem o historii swojego kraju.

Jak można zrobi coś takiego z historią? Włosy do pasa, żel... Tak, na pewno, zgadłyście dziewczyny...

Najgorsze, że znam dziewczynę, która kiedyś pisała coś podobnego, ale (chwała Bogu) nie publikowała tego w Internecie. Tego bym nie przeżyła.

Dziękuję analizatorkom za kawał dobrej roboty. Gratuluję, że przez to przebrnęłyście.

Pozdrawiam, Sentra

Anonimowy pisze...

Chyba wolę córki Voldiego...
Jakby to zobaczył mój S.p.teść, wywieziony w wieku 9 lat na Syberię,to by się trochę zdziwił...

Co następne? Przygody Kaulitza w łagrze?Wesoła Marlenka i UB?
Głupota ludzka przerasta miłosierdzie borskie....
Chomik

Insomnia pisze...

O głupocie, niestosowności itp. zostało powiedziane już wystarczająco dużo, więc nie będę się powtarzać. Powiem tylko, że analiza udana bardzo, mimo kontrowersyjnego materiału uśmiałam się bardzo: przy telefonie z Gestapo Ómarło mnie. Dziękuję pięknie analizatorkom. I tradycyjnie pozdrowienia dla całej załogi.

kura z biura pisze...

Cóż, jeśli chodzi o "wesołą Marlenkę i UB" to owszem, materiał do analizy istnieje...

fanta pisze...

... nie wiem czy mam się śmiać z głupoty ludzi, czy jednak płakać, ale biorąc pod uwagę dzisiejszą pogodę, a co za tym idzie, mój 'cudowny' nastrój, to chyba jednak zacznę płakać. :c

Niezadowolone Konsumentki pisze...

Myślimy, że powiedziano już wystarczająco dużo i my również się pod tym podpisujemy (oczywiście poza wynurzeniami czytelników opka). Jesteśmy wstrząśnięte tą obrzydliwą ignorancją i faktem, że napisały to nasze rówieśniczki, czy też nawet osoby ode nas starsze.
Dla ścisłości: idziemy teraz do drugiej klasy gimnazjum...

Anonimowy pisze...

Faktycznie jest to najmocniejsza rzecz z dotychczas zanalizowanych. Przeczytałam to wczoraj rano i przez cały dzień chodziło mi po głowie. Nie wiem, jak zdzierżę następne części z ich sporą dawką yaoi-słodkości w tych realiach. Ale naszła mnie taka myśl... Dla mnie to byłoby o wiele bardziej znośne, gdyby opowiadało naprawdę o "jakimś" Niemcu (najlepiej, gdyby jednak nie Gestapowcu) i "jakimś" Polaku, nie o Kaulitzach. Wszystkie błędy nie raziłyby tak bardzo, gdybym wiedziała, że autorki chciały napisać po prostu historię miłosną w czasach wojny. Ale ze świadomością, że to miał być kolejny erotyczny fanfic o Tokio Hotel - nie da się. Po prostu się nie da.

Pozdrawiam,

Reverentia

Anonimowy pisze...

Kod: underso, a ja non underso, ewentualnie to opko jest poniżej (krytyki!) więc niech je odmęty niebytu pochłoną.
Za moich czasów szkolnych "Medaliony" już nie były lekturą obowiązkową a szkoda, w 4. klasie podstawówki zachęcona niewielką objętością książeczki sięgnęłam po nią, zostawiłam kartę Pani Bibliotekarce i wybiegłam... To był dla mnie najprawdziwszy horror, podobno wśród
amerykańskich pisarzy są jacyś "królowie" tego gatunku, mimo poszukiwań na "władcę grozy" żadnego się nie natknęłam, co i rusz chwyt marketingowy...
Biedne ałtoreczki,
TH im w łepetynkach siedzi, pewnie gdy przystąpią do matury to jej zdawalność będzie na poziomie 25% (w tym roku 75% było dramatem). Dobra, kończę wypowiedź zanim więcej błędów komentując dzięki "komórczakowi" popełnię... Pozdrawiam, B.

I. pisze...

Bardzo prawdopodobne, że aŁtorki nie uczyły się o IIWŚ zbyt wiele, nauczycielom często brakuje już czasu na te tematy, bo omawia się je pod koniec trzeciej klasy gimnazjum. Tylko dlaczego to ma być jakimkolwiek usprawiedliwieniem dla tego... hmm... "opowiadania"? Skoro w tekście pojawiają się takie słowa jak "Hauptscharführer" to zakładam, że jednak jakiś risercz był. Moim zdaniem można by też poczytać cokolwiek o obozowych realiach czy tym jak wyglądała Polska w latach czterdziestych. To, że pewne informacje powinny być wyniesione ze szkoły chyba lepiej przemilczeć, bo wiem jak wygląda sytuacja (już na początku pierwszej klasy liceum, mój nauczyciel powiedział, że najprawdopodobniej omówimy historię tak do początku XX w.). No niestety, jeśli chce się pisać o danej epoce, należy samemu poszukać informacji. Ale w sumie po co, przecież to "tylko fikcja".

Koszmarny materiał, który przy okazji denerwuje jak... no, bardzo denerwuje - stąd mój ogromny szacunek dla analizatorek, wspaniale się spisałyście.

Anonimowy pisze...

Pominę fakt, że jak się chcę pisać opko w innych realich to powinno się coś dowiedzieć o tamtych czasach. Wikipedia nie gryzie, nie chcę się doinformować= nie piszę opka, proste! Sama nie znam dokładnie każdej daty z naszej historii, ale dam sobie głowę uciąć, że w Auschwitz nie jedli tak obfitych posiłków, nie wspominając o prysznicu 2 razy dziennie i o takiej opiece medycznej, której nie powstydzili by się w Housie.

Poza tym to sam pomysł opowiadania za czasów II Wojny nie jest zły, bo w tamtych czsach miłośc przecież też istniała, ale moim zdaniem wsadzenie do tamtych reali jakiejkolwiek gwiazdy, postaci typu Harry Potter czy Luke Skywalker jest co najmniej niesmaczne. Co do sporów "przecież to jest fikcja!" to zastanówmy się trochę, bo większość książek jest fikcją, ale nie spotkałam się z literaturą, która w taki sposób obrażałaby historię, czy uczucia innych osób.

Ale jeśli komuś naprawdę mało erotycznych wrażeń, to włączcie sobie strony o wiadomych treściach i rozkoszujcie się. Bo czytając to opko i komantarze obrońców to naprawdę mam wrażenie jakby nic ich nie obchodził fakt, że tam ginęli ludzie, a szczególnie cytat "je*ana wojna" zasługuje na specjalne rozważenie.

Tesska pisze...

@ Ostatnio ze "stróżkami" zamiast strużkami spotykam się nawet w prasie, niestety.


Ja w książkach też... na pewno w Fabryce Słów się trafiło.

Anonimowy pisze...

http://rogacz-lily.blog.onet.pl/1-List,2,ID417848200,DA2010-12-03,n

Prooooszę zajmijcie się ;)

Anonimowy pisze...

Przeczytałem tę analizę czwarty raz. Samą analizę, bez opka. I taka mnie jeszcze refleksja naszła, a to w temacie codziennego prysznica, jaki "Dawid" brał w obozie. Otóż istniało coś takiego jak Totbadeaction, polegająca w skrócie na tym, że więzniów kąpano pod lodowatą wodą na wolnym powietrzu po to, aby ich wykończyć. Ale: 1. To było tylko i wyłącznie w Gusen. 2. Ałtorki, aby o tym wiedziec musiałyby przeczytać "5 lat kacetu", a o ile wiem nie ma tej pozycji w brykach i jeszcze nikt tego nie sfilmował. 3. Z kontekstu wiadomo co wynika.
Raz jeszcze wyrazy uznania dla Analizatorek, że dokonałyście analizy tego cuda i to w 3 aktach i jeszcze nie macie "pomroczności jasnej".

Tezet74

Arctur Vox pisze...

Mam takie nieodparte wrażenie, że Ałtoreczkom trochę się z niedouczenia i opacznie pojmowanego liberalizmu w łepetynkach poprzewracało.

Otóż zarzucają ograniczenie umysłowe odbiorcom, za to, że ci rzekomo nie szanują ludzi o homoseksualnej orientacji, a same doszczętnie masakrują historię własnego kraju i urągają godności ofiar faszyzmu.

To ci dopiero potrzeba tupetu!

Anonimowy pisze...

A ja mam taką oto propozycję dla aŁtorek: poczytajcie sobie coś traktującego o II WŚ. I nie mówię tu o Wikipedii (choć jak się umieszcza opko w konkretnych realiach historycznych, to nie ma bata - risercz trzeba zrobić tak czy siak), czy o innych stronach/dziełach wypełnionymi suchymi faktami i liczbami. Sięgnijcie po "Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku" czy "Pianistę" (film też można obejrzeć, a co). Taki sposób zapoznania się z wojną będzie zapewne bardziej interesujący od guglania, a wiedzy dostarczy wcale nie mniejszej - wiem to z własnego doświadczenia. Dzięki temu przestaniecie być może sadzić babole w stylu telewizora czy żelu do kąpieli w mieszkaniu esesmana.
A jeśli chodzi o życie obozowe, to podobnie jak poprzedniczki zalecam wycieczkę do Auschwitz. Zapewniam, że natychmiast odechce Wam się pisać o Kaulitzach bzykających się na tle krematoriów.


maryboo

Anonimowy pisze...

Oficjalnie przyznaję temu tForowi miano Najgorszego Zanalizowanego Opka na WAAZONie. Milenko-Marlenki, Mnieszkowate i Roksanki sa uroczo głupie. To opoko jest ZATRWAŻAJĄCO GŁUPIE. Brak mi słów nawet na skrytykowanie tego. Jest mi po prostu przykro, że dziewczynki wykorzystały ten tragiczny okres jako urocze i takie dramatyczne tło dla homomiłości pseudoSSmana i jakiejś długowłosej, mamejowatej cioty z przeproszeniem.
W związku z powyższym jestem niesamowicie wdzięczna załodze za zrównanie tego (po)tFora z ziemią, starcie tego na proch i ogólnie za wbicie tego w grunt. Dziękuję.
Pozdrawiam Was.

'Delikatnie' wkuropatwiona Aartz

Anonimowy pisze...

Do ałtorek "dzieła":
Meine Damen,
Nie poprawiłyście niczego - to znaczy, że kłamałyście. Przeczytałam analizę Waszego... czegoś w analizatorni, zbrzydziło mnie i zajrzałam na bloga, bo myślałam, że jednak.
Ale jednak. Tylko, że nie.
Gestapowiec znęcający się nad więźniem. W porządku. Zaraz - zaraz - czy on się nad nim znęca w ramach zemsty za krzywdy swojego małego ukochanego i innych ofiar hitlerowskich represji z obozu koncentracyjnego??!! E? SS-man? Gestapowiec?
Czy SS to nie wiem - Liga Morska lub kółko różańcowe, że można się doń zapisać po wyrzuceniu z Sił Powietrznych???
I Dawidek. Czeka w domciu na powrót swojego seme z pracy i ma dokładnie w swoim polskim nosie co jego seme robi w życiu. Mam ochotę się przenieść w czasie, zmienić płeć, wstąpić do AK i zaistnieć w tych Waszych nierealiach. Halo! Polkom za zadawanie się z żołnierzami niemieckimi w czasach okupacji golono głowy! "Zakazanie piosenki" widziałyście, słyszałyście termin "volksdeutsch"?
Uważacie, że za wiązanie się z SS-manem można dostać tylko kartkę z życzeniami szczęścia na nowej drodze życia?
A taką miałam nadzieję, że zmienicie realia na wojnę secesyjną czy chociażby "dawno, dawno temu w odległej galaktyce" czy obojętnie co...
Powiedzcie mi łaskawie, oglądałyście kiedykolwiek chociaż "Stawkę większą niż życie"? "Czterech Pancernych i psa"? "PIanistę"? /rozpaczliwie/ Czytałyście "Medaliony", na Siedem Piekieł? Cokolwiek Borowskiego? Słyszałyście cokolwiek o kimś o nazwisku Maksymilian Kolbe?
Przykro mi z powodu tego, co za chwilę napiszę, ale uważam, że muszę. Czy chociaż jedna z Was by się odważyła pokazać to coś, na co nawet nie ma nazwy w cywilizowanym języku - babci czy dziadkowi?
Nie sądzę.
Wojna secesyjna. Błagam.
Słowo: conal. Ekhem. Khm. Ghrrr. Kojarzy mi się. kojarzy...
Analizatorkom wielki szacunek i niemalże cześć!

Saima pisze...

Sama dopiero co skończyłam gimnazjum i jest mi wstyd za taką ignorancję. Sama mam niemało problemów z nauką historii, ale I i II Wojnę Światową mam opanowaną w stopniu zadowalającym. Nie było aż tak ciężko.

Anonimowy pisze...

A ja wiem skąd ałtorki mają takie poglądy na temat obozów. W niektórych filmach wojennych na temat eksterminacji Żydów są puszczane niewielkie fragmenty filmów propagandowych o tym jak w obozie jest cudownie.

Swoją drogą widząc co tu się dzieje realia wojny ałtorki widziały chyba tylko z "Czasu honoru"

Dzidka pisze...

Nie sądzę, żeby zawracały sobie głowy fragmentami filmów propagandowych. To raczej faktycznie amerykańskie filmy o więzieniach, gdzie więzień ma trzy posiłki, pryczę, prysznic i nikt go nie zabije, gdy pyskuje klawiszom i policjantom.

Anonimowy pisze...

A blog wciaz wisi ... Mysle, ze to jest jeden z tych wyjatkowych momentow, kiedy 'zgloszenie do administracji Onetu' mialoby sens. Powaznie, chcialabym zglosic tego bloga jako nieodpowiedni, ale nie bardzo wiem, jak. Ktos tu pisal, ze podjal jakies kroki w tym kierunku. Chetnie sie przylacze. Co do altorek: dziewczyny, sprawa jest medialna, ja bym na Waszym miejscu naprawde zlikwidowala tego bloga zanim wpakujecie sie w naprawde powazne klopoty.

Croyance

haslo: fabil
Fable? :-) chyba raczej nie ...

Anonimowy pisze...

Również jestem zirytowana tym, że na IIWŚ poświęca się tak mało czasu w szkole a w podręcznikach jest potraktowana tak ogólnikowo. Gdyby nie moje zainteresowanie czasami wojny, o tamtych latach wiedziałabym tyle, co nic. Nie tłumaczy to jednak tak rażącej ignorancji, bo jeśli chce się umieścić czas akcji w jakiejś epoce historycznej (i w dodatku jeszcze to OPUBLIKOWAĆ) należy dowiedzieć się o tej epoce możliwie jak najwięcej i sprawdzać dokładnie każdy fakt. Bo powstanie właśnie takie załamujące COŚ. I największą żenadą jest zasłanianie się fikcją literacką!
Wstyd, wstyd i hańba!
Podpisuję się pod gratulacjami dla Pań Analizatorek, bo ja bym chyba nie wytrzymała z bezsilnej złości. A same ałtorki obiecały poprawę chyba wyłącznie tylko po to, żeby mieć z głowy rozjuszonych analizatorów i czytelników analiz.

Z wyrazami najszczerszego oburzenia: Lukrecja

Adwokat pisze...

Shit.
Straszne. Ja rozumiem, że kogoś te straszne czasy mogą nie interesować, że może mieć totalnie w d. całą tę okropną tragedię. Ale niech ją zostawi w świętym spokoju.
Na pocieszenie Dzidu: ja też wszystkimi kończynami podpisuję się pod Hyali, Fantą i innymi - jest mi wstyd za te dziewczyny. Też mam 15 lat i nie wyobrażam sobie, jak tak można... Kurczę. Jakbym trafiła na takiego, to bym chyba zrobiła coś złego.
Analiza, mimo wszystko, bardzo fajna. Gratuluję, żeście przebrnęły, drogie panie.
I chwali się aŁtorce, że się nie próbowała awanturować.
Pozdrawiam ;)

Anonimowy pisze...

Ja nie wiem, czy teraz w lekturach szkolnych nie ma “U nas w Auschwitzu”, “Medalionów”, innej literatury obozowej, żeby one miały szansę COKOLWIEK się dowiedzieć?

Otóż nie. Na etapie gimnazjum (AŁtorki są na etapie gimnazjum, tak?) jedyną lekturą t5ego typu Są "Kamienie na szaniec", a tam o obozie nie ma. Wiem, bo właśnie skończyłam gimnazjum.

Co do edukacji w gimnazjum na temat ii wojny światowej: jestem finalistą z historii, a niemal wszystkie informacje Analizatorek były dla mnie nowościami. Po co się uczyć czegoś, co nie jest wymagane nawet na tak rozszerzonym poziomie?

Adwokat pisze...

Może faktycznie, część informacji, które pojawiły się w analizie, była po prostu w podręcznikach pominięta, ale bez przesady! Ja też jestem finalistką z historii. Przecież jednak pewne wyobrażenie o obozie mamy, z pewnością nie wygląda ono tak jak dzisiejsze więzienie! Ludzie umierali z głodu, wyniszczenia lub zakatowani ot tak, po prostu... Szkoda gadać. To nie usprawiedliwia autorek, dało się inaczej.

Anonimowy pisze...

Fakt, do SS nie szli ci, którzy nie chcieli wojny...
Ale. http://blogbiszopa.blog.onet.pl/Zmory-przeszlosci,2,ID438407001,n ...ale co tam, to dziołszek nadal nie usprawiedliwia!

Anonimowy pisze...

Koleżanka podrzuciła mi link i poprosiła abym przeczytała. Przeczytałam i... Szok. Totalny, nieodwracalny szok. To, co ałtoreczki zrobiły z II wojną to jest po prostu... Aghr. Niech nie zasłaniają się fikcją literacką... Skoro chciały takiej fikcji to było sobie wymyślić swój świat. Skoro już osadziły swoich bohaterów w takiej epoce to ludzie, trzymajmy się chociaż podstaw!
Co mi się rzuciło najbardziej w oczy... Do SS nie było przymusowych wcieleń. Wstępowali ci, którzy chcieli = fanatycy dla których Hitler = Bóg. Więc ckliwy Tom pasuje tu jak wół do karety. Podobnie z Gestapo. Tam znajdowali się ci NAJLEPSI. Więc sory, ale opory w rozstrzeliwaniu ludzi to nie tu. Owszem, nie każdy Niemiec chciał wojny, byli tacy którzy chcieli obalić Hitlera (niemieckie zamachy na Hitlera, "najsławniejszy" z 20. lipca 44 bodajże), ale tacy tak. Polecam oglądnąć film pt. "Walkiria". Kogo chciano się pozbyć? SS-mannów i Gestapowców, gdyż byli to najbardziej zatwardziali fanatycy metod Hitlera. No ale dobra.
Rozpierdzielił mnie na kawałki tekst Nity o tym, że one wiedzą co się wtedy działo i "wcale nie było tak źle". Mhm, żebyście usłyszały opowieść mojej prababci spaliłybyście się ze wstydu! Była opiekunką do dzieci u Niemców. Spała w piwnicy a jeść nie wolno jej było nawet RESZTEK ZE STOŁU bo te były dla psów!!
Na szczęście blogasek już usunięty... A dla tych któzy tak zatwardziale i mało kulturalnie bronią ałtoreczek to... Przeczytajcie jeszcze raz to, co napisałyście. A potem możemy porozmawiać :)
Heroiczna - nowa stała czytelniczka

Anonimowy pisze...

Kroplówki były - teoretyczne opracowanie wlewu dożylnego zostało opublikowane w 1935 r., nawet anglojęzyczna wiki twierdzi, że: "Intravenous drip technology was further developed in the 1930s by Hirschfeld, Hyman and Wanger."

Mimo wszystko była to, jak na tamte czasy, naprawdę przełomowa i zaawansowana medycyna i nie było żadnych szans, żeby rutynowo stosowano je w bardzo prymitywnym szpitalu w Oświęcimiu.

Anonimowy pisze...

Przymusowe wcielenia to do SS akurat były, ale raczej do Waffen-SS, czyli oddziałów frontowych. I nie zostałby taki młodociany wcielony Hauptscharfuhrerem.
Łapanka ma w sobie kilka pięter nonsensu. Że Starówka to jest w Warszawie, a w Krakowie jest Stare Miasto, to już wytknięto, ja dodam, że Krakowska leży dość daleko od tegoż, na Kazimierzu (wówczas odżydzonym, bo Żydów wyrzucono za Wisłę, do Podgórza), w ogóle łapanki co chwila to raczej Warszawa, niż Kraków, i doprawdy nie wożono ludzi prosto z łapanki na dworzec.
Natomiast to, że ktoś sobie olewał łapanki, bo miał papiery, że pracuje w niemieckim przedsiębiorstwie, jest możebne. Jeśli na dokumencie był stempel, że zakład jest kriegswichtig (ważny dla prowadzenia wojny), to się z nim z łapanki wychodziło cało... na ogół.

Anonimowy pisze...

SS-man pacyfista to też nie do końca takie science-fiction, jak mogłoby się wydawać. Ostatnio przeczytałam historię Edwarda Lubuscha z Bielska, który przed wojną, jak większość mieszkańców tamtego regionu, uważał się za Niemca. Po śmierci jego starszego brata wcielonego do Wehrmachtu matka, która pracowała w wojsku jako telefonistka, postanowiła za wszelką cenę ocalić młodszego syna i w końcu załatwiła mu przydział do SS w KL Auschwitz, byle dalej od frontu. Lubusch był znany z tego, że łagodnie traktował więźniów, przydzielał chorym i skatowanym lżejsze prace i więcej żywności, czasem wręcz ułatwiał ucieczki. Podobno mówił, że przez ten obóz wstydzi się być Niemcem, raz nawet po pijaku strzelił do portretu Hitlera i sami więźniowie musieli go pacyfikować, żeby nie było wtopy.

Anonimowy pisze...

^ To ciekawe czego człowiek się dowiedzieć może. To jakaś powieść czy książka? Bo brzmi interesująco i z chęcią bym się bliżej zapoznał. :)

Co do opka... szkoda gadać, wszystko zostało już powiedziane.

Anonimowy pisze...

Jezus Maria i wszyscy święci. Czuję się zdruzgotana. Te absurdalne wymysły są dla mnie jak wymierzenie kopniaka prosto z glana, a nawet gorzej. Boli mnie bardzo, wręcz odczuwam weltschmerz ( Choć w dzisiejszych czasach można by to określić jako ARSCHSCHMERTZ ) i mam wrażenie, że świat się stacza. Rozumiem chęć napisania opowiadania, które rozgrywa się podczas II W.Ś. Rozumiem wszelkie fantazje na temat zakazanego romansu facetów, ale do ciężkiej cholery.. Już dawno nie byłam TAK ZDEGUSTOWANA BRAKIEM ZNAJOMOŚCI JAKICHKOLWIEK INFORMACJI NA TEMAT AUSCHWITZ I "ŻYCIA" W NIM. Nie wiem już, czy traktować to jako zwyczajną ułomność czy jako ignorancję. Naprawdę. Jest mi słabo, gdy myślę o tym jak można być aż tak ubogim w wiedzę o Auschwitz. Nie znać podstawowych faktów, NIE WSPOMINAJĄC O NAZEWNICTWIE. PIŻAMY? JAKIE KUR.WA PIŻAMY? PASIAKI. NAPRAWDĘ TRUDNO ZAPAMIĘTAĆ? I JESZCZE BOKSERKI, NO LUDZIE... Przecież po przywiezieniu do Auschwitz odbierano im wszystko! Szkoda, że autorki nie napisały, że bokserki były z satyny. To byłby szczyt.
Lagry.. no błagam. Łagry były i są w Rosji.
Motyw dobrego Niemca? Ok. Do przyjęcia. W końcu Szpilman przeżył dzięki Wilhelmowi Hosenfeldowi, który był Kapitanem Wehrmachtu, więc Tom jako wyłamujący się z klasycznego modelu ss-mana.. a nie. Nie zapominajmy, że na SS-manów byli wybierani najgorsi złoczyńcy, gwałciciele, mordercy i inni zwyrodnialcy i psychopaci, więc naprawdę nie rozumiem jakim cudem tak normalna jednostka jak Tom, mógłby się dostać pomiędzy tak "elitarną grupę".
Najbardziej jednak rozwalił mnie żel. Boże, przebacz mi, bo w myślach spytałam samej siebie ,,czy ten żel też z Żyda?".
Nie mam ochoty na komentarz o stylu, błędach ortograficznych itp. tego yaoica, który jest napisany na średnim poziomie. Błąd jeden każdemu może się zdarzyć, ale mnie źle się czytało całość. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Ok, każdy może pisać tak jak umie, nikt nikomu nie zabroni, ale naprawdę, to grzech ciężki siać taką propagandę o II W.Ś i Auschwitz ._.
Ogólnie boli mnie wszystko. Mózg mi wysiadł, ale serce mi krwawi, gdy widzę to... tą herezję. I Yaoiec nijaki, jednak to pół biedy. Bardziej mnie boli, że gdy ludzie biorą się za opowiadanie o tak ważnym dla Polaków podłożu historycznym, to nawet nie raczą zajrzeć do pierwszej lepszej książki/na stronę internetową poświęconej tej tematyce, by zasięgnąć języka. Ignorancja to choroba naszych czasów niestety.
ARSCHSCHMERTZ.

Anonimowy pisze...

Jedno słowo. Obrzydliwe.

Od czytania tego zrobiło mi się autentycznie niedobrze, bo takiej ignorancji, takiego bezczelnego, za przeproszeniem, nas*** na ofiary najstraszniejszej, najbardziej zwyrodniałej wojny w dziejach sobie nie potrafiłam wyobrazić. Doczytałam do końca, ale z trudem, i to chyba był zły pomysł.
Komentarze fanek opka... Tu już mnie wściekłość zaczęła ogarniać. Fikcja fikcją, papier (ew. serwer) wszystko zniesie, ale niektóre rzeczy są obraźliwe. I niesmaczne. I sam fakt, że w czyjejś główce zaświtało, że to jest DOBRY pomysł, o poziomie intelektualnym i emocjonalnym tej osoby niestety świadczy jak najgorzej.

Szacunek dla analizatorek za wyważoną krytykę z klasą, ja bym chyba k...wami zaczęła rzucać w okolicy przyjazdu Dawida do Auschwitz.

Anonimowy pisze...

Lol mam taki sam nick XD

Unknown pisze...

"Jest niezwykle mało prawdopodobne, żeby polskiemu chłopcu urodzonemu w latach dwudziestych XX wieku nadano imię Dawid. W przedwojennej Polsce były imiona żydowskie i imiona katolickie (czyli polskie). Imię stygmatyzowało, od razu określało pochodzenie."

Ja bym chciała nawiązać do tego bardzo kategorycznego stwierdzenia, mianowicie babcia, urodzona właśnie w międzywojennej Polsce, dostała typowe imię żydowskiego pochodzenia, do dziś w Polsce bardzo rzadkie. Rzecz działa się w pierwszej połowie lat 30' w rodzinie polskich chłopów. Gdyby rzeczywiście nadawanie Polce lub Polakowi imienia o żydowskiej etymologii "stygmatyzowało" i "od razu określało pochodzenie" to nie sądzę, by prababcia była tak bezmyślna, by wybrać dla babci właśnie takie...

Margo pisze...

Nazwanie bohatera opowiadania o reliach mających miejsce podczas wojny "Dawid" przywodzi mi na myśl fragment wiersza Szymborskiej "nie skacz w biegu, imię Dawida, tyś jest imię skazujące na klęskę". Cóż.

Anonimowy pisze...

Arthur Weasley znowu.

Utwór dalej straszy w necie, tylko zmieniono minimalnie realia w celu odwrócenia uwagi i teraz akcja rozgrywa się sto lat później. Ale też w Krakowie i realia się nie zmieniły, jedynie nazwy.

Komentować pierwotnej wersji nie ma więc sensu, ale pokomentuję komentarze.

[[Mimo, iż żył na tym świecie już kilkanaście ładnych lat, to tak na prawdę w dalszym ciągu nie mógł zrozumieć pewnego istotnego faktu jakim była II Wojna Światowa (…)]
Ałtoreczko droga. Zapamiętaj sobie raz na zawsze, że SS to była organizacja przesiąknięta ideologią, fanatyczna,]

Już nawet mniejsza o to. Ałtorki pozwalają sobie na bardzo popularny anachronizm - każą rówieśnikowi swoich pradziadków myśleć kategoriami współczesnego wrażliwca. Wtedy takich problemów ludzie en masse nie mieli, była wojna, to się szło i zwalczało wskazanego wroga, nie trzeba było w tym celu być fanatycznym nazistą ani w ogóle Niemcem, Befehl ist Befehl, right or wrong - my country, naczalstwo łuczsze znajet, Ojczyzna kazała.

[[postanowiłem sobie iść na skróty przez starówkę]
[Starówkę.].

Stare Miasto, na widły i gumofilce czcigodnego Kim Jong Tika! Starówka to jest we Warszawie.

[[Wybrałem najpiękniejszy dywan ze skóry barana i kazałem ładnie zapakować, tak aby mógłbym ofiarować go matce w prezencie.]
- Verfluchte Idiot! Coś ty mi tu przywiózł! - krzyczała Frau Kaulitz. - Synowie Muellerów nawieźli z Krakowa sreber, porcelany, kobierców, nawet jakiś gobelin się trafił, obrazy, rzeźby, a ten mi tutaj baranie truchło z targowiska przywozi! Sam to sobie na podłodze rozłóż!]

A tutaj to akurat komentatorki schematem pojechały. I to takim bardziej krasnoarmiejskim.
Gobeliny i kobierce to w Krakowie mógłby rabować generał, i też musiałby uważać przyswajając sobie to, co miał rekwirować dla Rzeszy (żeby Goering miał co defraudować). A i nie każda Niemka oczekiwałaby od syna, że będzie rabował.

[Wroooong. Ulica Krakowska (gdzie poznaliśmy naszego bohatera) leży na Kazimierzu, a zatem w dawnej dzielnicy żydowskiej. Jej mieszkańców wysiedlono do getta, ich mieszkania zajęli z kolei Polacy wyrzuceni z bardziej reprezentacyjnych dzielnic miasta, które zostały przeznaczone wyłącznie dla Niemców.]

Wyrzuceni, i owszem, ale z Podgórza - dzielnicy robotniczej - w którym urządzono getto. Są zdjęcia, jak przez Most Kościuszki ciągnie z lewego brzegu Wisły na prawy potok Żydów, a z prawego na lewy potok gojów.

[Do obozu z łapanek trafić mógł każdy. Nawet cicha i spokojna mama trojga dzieci, która po prostu miała pecha i w niewłaściwym czasie znalazła się w niewłaściwym miejscu. I nikt nikogo nie pytał, czy są jakieś podstawy do zabrania jej do obozu, czy nie!
Wystarczającą podstawą było widzimisię esesmana.]

Bez przesady, ta decyzja nie zapadała na ulicy. Kto do KL, kto na roboty, kto na listę zakładników, kto do policyjnego więzienia, a kto do domu (bo np. miał mocne papiery - dajmy na to pracował w zakładzie ważnym dla prowadzenia wojny - albo dano za niego dobrą łapówkę), to się rozstrzygało później.

[Wtyki? Gdzie do cholery on może mieć takie wtyki, które pomogą mu załatwić fałszywe dokumenty?]

W Abwehrze. Albo w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy. Tajne służby muszą mieć możliwość zalegalizowania kogoś w razie potrzeby.

[Codziennie prysznic w obozie. To jest KL czy obóz harcerski?]

Prysznic na obozie harcerskim?! Byłem na kilku... nastu...

Anonimowy pisze...

c.d.

[w latach 40-tych po Krakowie jeździło zapewne najwyżej kilkadziesiąt samochodów i raczej nie powodowały one “nieprzejezdności” ulic.]

Kilkadziesiąt to przesada. W stolicy GG mieszkało kilkadziesiąt tysięcy Niemców, mieściły się różne instytucje, że już o wojsku nie wspomnę.
Oczywiście to za mało, żeby korkować miasto, ale jeśli się natrafiło na porządną kolumnę wojskową, to można było stracić więcej czasu niż dziś w Warszawie przez maraton.

[dla więźniów wzięcie kogoś do szpitala obozowego oznaczało tyle, co jego pogrzeb.]

Bez przesady. Tam lekarzami byli głównie więźniowie, a nie pochodzili oni z XXI-wiecznej Belgii. Cudów dokonać nie mogli, ale bardzo się starali. Nie róbmy z "rewiru" skrzyżowania umieralni z kliniką eutanazistowską.

[Wciąż na niego nie patrzyłem. Nienawidziłem go z całych sił mimo, że było to niezgodne z moja religią..]

Tu wyjątkowo odniosę się do pierwotnego tekstu. Otóż człowiek religijny tego tak nie zwerbalizuje. To znaczy owszem - w rozmowie z niereligijnym, a i to nie każdy. Ale nie w rozmowie ze współwyznawcą ani tym bardziej na własny użytek. Powie raczej "że wiedziałem, że to grzech".

[[Nie chciałem być niemiły i zjadłbym nawet takie potrawy, których szczerze nie cierpiałem.]
A to po czterech latach okupacji, skąpych racji żywnościowych wydzielanych na kartki i wiecznego niedożywienia istniały jeszcze jakieś potrawy, których “szczerze nie cierpiałeś”?]

Moja Mama takie miała po sześciu latach w Sowietach (a trafiła tam mając lat 5).
Mniej więcej w połowie tego czasu Babcia spróbowawszy jakiejś improwizowanej zupy odłożyła łyżkę mówiąc:
- Mówią, że jak człowiek głodny, to wszystko zje. Ale to nieprawda.

[[-Cześć Tom. mam te dokumenty. A Tobie udało się odbić chłopaka?
-Tak jest ze mną - spojrzałem na Dawida, a on przełknął ślinę ze strachu]
Taaa, chłopcy, rozmawiajcie tak dalej otwartym tekstem, rozmawiajcie...]

Skoro w "Kamieniach na szaniec" jest scena, jak Rudy uciekłszy z łapanki dzwoni do Zośki i zaczyna rozmowę od "Pożycz mi jakieś dobre dokumenty"...
Wtedy ludzie się tak nie stresowali podsłuchem, może dlatego, że nie było magnetofonów i do każdego podsłuchu potrzebny był żywy człowiek.

[Bzykanie się, a w tle stos nagich ciał. To niemoralne i zniesmaczające.]

Może być, kiedy było. I homo, i, jak się trafiła okazja, hetero.

[babcia, urodzona właśnie w międzywojennej Polsce, dostała typowe imię żydowskiego pochodzenia, do dziś w Polsce bardzo rzadkie. Rzecz działa się w pierwszej połowie lat 30' w rodzinie polskich chłopów. Gdyby rzeczywiście nadawanie Polce lub Polakowi imienia o żydowskiej etymologii "stygmatyzowało" i "od razu określało pochodzenie" to nie sądzę, by prababcia była tak bezmyślna, by wybrać dla babci właśnie takie...]

Nie wiem, co kierowało Twoją prababcią czy pradziadkiem. Nie wiem też, co moim pradziadkom kazało nadać córce imię Salomea. Niemniej było to imię uchodzące za typowo żydowskie (Salcia).
Teraz też może się zdarzyć w USA, że biały da córce Imani, albo w Polsce, że prawnik syn lekarzy nazwie synów Alanem i Oliwierem, bo prawo wielkich liczb jest nieubłagane.

Anonimowy pisze...

Anonimowy: Historię Edwarda Lubuscha, "dobrego SS-mana" znam z artykułu we Wprost "68. rocznica śmierci kochanków z Auschwitz", można o nim znaleźć też trochę rzeczy w sieci.

Arthur Weasley: "Bez przesady. Tam lekarzami byli głównie więźniowie, a nie pochodzili oni z XXI-wiecznej Belgii. Cudów dokonać nie mogli, ale bardzo się starali. Nie róbmy z "rewiru" skrzyżowania umieralni z kliniką eutanazistowską."

Znana mi literatura (np. Kobiety w KL Auschwitz) podpowiada, że analizatorki jednak mają rację. Więźniowie rzeczywiście bywali lekarzami, rzeczywiście sie starali, ale z łajna bata nie ukręcisz. Szpital obozowy to była naprawdę prymitywna buda,do tego stale przepełniona, pacjenci leżeli słoczeni po trzech na jednym łóżku, bez koców. Kładziono ich wszystkich koło siebie, zawszonych obok ludzi z wrzodami i otwartymi ranami, przez co zakażenia jeszcze łatwiej się szerzyły. Wszyscy żyli pod permanentą groźbą epidemii, zwłaszcza tyfusu. Zdarzało się, że ludzie leżeli tam całymi dniami, bez żadnego leczenia. Brakowało narzędzi chirurgicznych, środków do dezynfekcji (najczęściej stosowano opalanie nad ogniem), maści przeciw wszom, zamiast bandaży stosowano papierowe opaski, które natychmiast przesiąkały i się rozpadały, itd. Główna zaleta szpitala polegała na tym, że chorych nie zaganiano do pracy i mogli leżeć we względnym spokoju.

Anonimowy pisze...

Przepraszam, miało być oczywiście "zaświerzbionych", zawszeni tam byli wszyscy.

Olku pisze...

Odkąd trafiłam na ten blog, w każdym wpisie zadziwia mnie wasza anielska wręcz cierpliwość do robienia takich rzeczy, dlatego zapewne wychodzi to wam tak dobrze.
Odnosząc się do tego, pożal się boże, opowiadania, to... No cóż, wiedza, z jaką się aŁtoreczki (nie) popisały, również załatwiła mi nerwy do takiego stopnia, że tylko wasze analizy mnie podtrzymywały na duchu. Chociaż nie można wymagać naprawdę ogromnej wiedzy na ten temat, ale mały research nikomu źle nie zrobił. A nawet pomógł w wielu przypadkach (choć nawet ludzie zaznajomieni z tematem potrafią pisać gorzej niż dzieci w podstawówce). Dziewczęta nie popisały się tym, nawet jeśli niektórzy z moich przedmówców podkreślali wykrzyknikami, że to jest fikcja.
Ale powiedzmy sobie coś szczerze. Fikcja to nie jest coś, co zaburza całą tematykę, jaką w tym przypadku jest II wojna światowa i czasy okupacji. Oczywiście to historia, którą można przedstawić w świecie rzeczywistym lub fantastycznym. ALE jeśli ktoś opisuje losy Polski podczas okupacji Niemców, no to nie oszukujmy się, tego nie można sobie przedstawić jako sielanki i gdzie niski rangą oficer niemiecki ma wątpliwości i rozpacza nad losem jednego człowieka (no dobrze, u każdego mogą pojawić się jakieś wątpienia, ale do faszerowanych propagandą SS-mannów i Gestapowców musiałby dotrzeć naprawdę silny impuls), a młody Polak płacze, bo go Gestapowiec skopał i wysłał do obozu, a potem ma wielkiego focha na cały świat. No to się logiki nie trzyma, ale olać.
I oczywiście był ból dupy o homoseksualistów. No dobrze, nie tylko w XXI wieku się pojawiali, ale jest pewien szkopuł... No, kilka:
1. Jak wiemy, Tom i Bill Kaulitzowie są braćmi, a więc robienie z nich pary to czyste kazirodztwo, nawet jeśli otrzymają różne nazwiska i są innej narodowości. Nie, po prostu nie.
2. Gdyby ktoś się dowiedział, że SS-mann jest gejem, no to przykro mi, ale nie miałby czasu nawet na jakiś mały romansik, bo od razu skończyłby dość marnie.
3. Rozumiem, że podczas wojny były love story między jakimiś parami, ale to nie wyglądało tak cukierkowo i rzygopędnie, jak tutaj. Fochy, podziwianie przystojnych Niemców, wyrzuty sumienia... Brzmi jak tania telenowela. Przykro mi, ale ja w to nie wchodzę (boże, jak to zabrzmiało...).
Pomijając pierdyliard błędów rzeczowych i innych, ciężko mi było doczytać tekst wyróżniony białą czcionką do końca.
Podsumowując moje małe(?) wypociny - to, że te "opowiadanie" przedstawia fikcyjne losy SS-manna i Polaka (który patriotyzmem nazywa strzelanie fochami na prawo i lewo), to nie znaczy, że aŁtorki miały prawo (chociaż biorąc pod uwagę, że nie są ekspertkami, to mogą ponaginać prawdę w stopniu małym lub nie za mocno rażącym w oczy) do zmiany jednego z najokropniejszych okresów w dziejach ludzkości w bajeczkę o tym, jak Niemiec pokochał Polaka i na odwrót. Bo to, co tam robią, to wręcz sielanka.
Ale koniec mojego wywodu. A analizatorkom serdecznie dziękuję za to, że z nimi dobrnęłam do końca tych wypocin.

Amai pisze...

Analiza super, jak zawsze. Przeraziło mnie to co zrobiły aŁtoreczki z wojną. Ludzie, tak nie należy robić! Powinnyście sie wstydzić. Ja rozumiem, że chciały dobrze, ale strasznie to spierniczyły. I żeby tylko...

Astroni pisze...

Uwielbiam zastrzelenie niemieckiej pary i psa, który "na nią wskoczył".

I jeszcze wierszyk:
"Huknęłoby o blat - i znów!
I jeszcze raz! I dalej - śmiało!
Bo zwykły headdesk to za mało..."

Boziu, dla takich ałtoreczek to wszystko na jedno kopyto, tylko sceneria się zmienia. Jest sobie jakiś dziewczęcy nastolatek, który się trochę obawia, i jest sobie jakiś pan, który będzie nim rządził. Wojna, Żydzi, śmierć i stosu trupów to tylko dla ozdoby, skoro nawet niemiecki żołnierz własnoręcznie zmywa naczynia.
No ale z tym tatuowaniem numeru to przegięły. No faktycznie, niesamowicie uroczy, subtelny i słodziaszny żarcik..!

Adelajda pisze...

Jestem wychowywana w duchu patriotyzmu.
Wpojono mi, że historia jest najważniejsza i trzeba ją bronić przed zakładaniem.
I bardzo żałuję, że ałtorki usunęły bloga.
Dlaczego?
Ponieważ bym je namierzyła, dopadła i zrobiła ekstremalną rundę po obozach koncentracyjnych.
Ba!
Nawet bym je tam zamknęła na noc.
Po prostu nóż się w kieszeni otwiera. Jak można tak bardzo nie szanować swej historii?
Jak można pisać o czymś, o czym nie ma się bladego pojęcia.
Argumenty typu
"To tylko fikcja" - doprowadzają mnie do granicy.
MAM ROZUMIEĆ, ŻE HOLOCAUST TO TYLKO FIKCJA?!
Szczerze mówiąc, chciałabym je poznać i oskarżyć o zakłamanie historii. Ewentualnie zrzucić z wieżowca. Albo z mostu, pod pociąg.
Wybaczcie, ale dostałam maksymalnego wkurwu.
Moi rówieśnicy nie mają pojęcia o historii. I dziwie się dlaczego im nie zrobiłam rekonstrukcji czasów okupacji.
Pozdrawiam.
I gratuluję wytrwałości bo ja bym dawno rozniosla panienki w proch.

Adelajda pisze...

*zakłamaniem.
Przepraszam za błąd.

Unknown pisze...

dziewczyny! Tu nie chodzi o to, czy jesteście głupie czy żałosne. Proszę ładnie o pokazanie tych słów paluszkiem w tekście. Chodzi oto, że nie można bawić się historią. Zmieniać bieg wydarzeń. Przecież już w pierwszych częściach opowiadania pojawiły się komentarze o waszych błędach, więc nie wyjeżdżaj tu z nabijaniem się z was 😉😉

Anonimowy pisze...

- Verfluchte Idiot! Coś ty mi tu przywiózł! - krzyczała Frau Kaulitz.

Ja się za dobrze nie znam, ale czy nie powinna krzyknąć: "verfluchter"? Choć na tle tego opka to naprawdę nie jest rażący błąd.


Lynx

Anonimowy pisze...

Wasz strone znam od niedawna, sam fakt, ze mija "ilestam" lat od publikacji tej analizy a ja na nia dopiero trafilem.. I o ile trudno sie nie zgodzic, ze "dzielo" analizowane jest po prostu potworna tandeta, dotykajaca w sposob niewiarygodnie ignorancki tragedie jaka byla WWII i okupacja, to ja do tej pory nie rozumiem, o co loto z tymi Kaulitzami? Kto to w OGOLE JEST???? Odnosze wrazenie, ze zarowno "tffurcy" jak i osoby analizujace maja jakies pojecie co te nazwiska znacza, ale dla mnie to jakas magia. Dlaczego Kaulitz a nie Hans-Joerg Muller? Czy tam Gottlieb Pressmann, czy jakis inny Brunner?

kura z biura pisze...

Bracia Tom i Bill Kaulitz wraz z dwoma kolegami tworzyli zespół Tokio Hotel, parę lat temu bardzo popularny.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Tokio_Hotel
Jak zajrzysz do tematycznego spisu treści, to zobaczysz, że fanfików o Tokio Hotel mamy całkiem sporo :) Choć niewiele jest tak kuriozalnych, jak ten.

Anonimowy pisze...

a to bardzo przepraszem, w zyciu nie slyszlem o takim zespole, ale z podanego linka do wiki juz widze, ze nie jest to cos na miare Zappy, Prince'a czy tez Pink Floyd :) to jakies Biebery niemieckie. Coz, to WIELE tlumaczy, ale na Boga, popelnic cos takiego jak to "opowiadanie" moga tylko oszlalale nastolatki, w dodatku z wiorami zamiast mozgow. Sorry za rbak polskich czczionek, nie ten region :)

Babatunde Wolaka pisze...

Jeżu malusieńki, wyobraziłem sobie opko o Pink Floyd w stylu Milenki-Marlenki... It wasn't safe.
co do Zappy, to po "Joe's Garage" właściwie nic nie jest w stanie zszokować).

Arthur Weasley pisze...

[Codziennie prysznic w obozie. To jest KL czy obóz harcerski?]

A otóż zdziwię Was, ale w Ravensbrück prysznic codziennie był. Zimny, ale.
W Dachau natomiast zmiana bielizny co tydzień, takoż kąpiel.
Ja wiem, że KL dla kobiet to co innego, że Dachau przy Oświęcimiu to było sanatorium, ale ta wiedza jest mniej powszechna, w potocznej opinii kacet to kacet. Też mnie ten codzienny prysznic zażył.

Dominika Starańska pisze...

Dobrze piszesz