czwartek, 13 września 2012

191. Puzzle z trupka, czyli Poobgryzany wiedźmin

Drodzy czytelnicy! W dzisiejszym odcinku mamy to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli zbrodnię i seks. A nawet jeszcze więcej seksu i zbrodni, bo oprócz standardowej zamordowanej ortografii i pieprzącej się logiki, dostaniemy jeszcze trupa w kawałkach do samodzielnego ułożenia oraz przez dziurkę od klucza zerkniemy na życie erotyczne Wiedźmina.  Indżoj!   

Analizują: Kura, Sineira i Jasza.


Blogasek nr 1:

http://www.blogi.moje.pl/entry.php?u=aska96&e_id=11374

M*****stwo w lesie.

Joanna Czechowka i Sebastian Wątroba zostają wezwani do m*****stwa. Ciało zostało porzucone w lesie.
Różne już widziałam przykłady cenzury w opkach, kugwiazdki, chukropki i duprzecinki, ale żeby wygwiazdkowywać “morderstwo”...?!
Ja tam cały czas widzę “ministerstwo”, może to opko z kluczem?

-No cześć Przemek, co tam?-
-Aaaaaa, Aśka, lepiej nie mówić. Ofiara została poćwiartowana, niektóre części zostały zakopane [a niektóre leżały na wierzchu], szukamy jeszcze prawej ręki.-
Rozumiem, pucel im się rozsypał.

Leży nóżka koło krzaczka
A pod dębem kawał flaczka
Pod leszczyną leży główka
Na kadłubku mrówka.

Pod jeżyną rąsia lewa
Dwa półdupki koło drzewa
A wątróbka pod jesionem
I puzzle skończone.

-Została tu przywieziona?-
Nie, sama przyszła, tylko paluszki po drodze pogubiła.

-Raczej tak.-
*wpada w głębokie zamyślenie* Jeśli poćwiartowane zwłoki zostały “raczej” przywiezione, to wyobraźnia podsuwa samochód nowożeńców, wlokący za sobą przyczepione puszki.

-Kim jest ofiara?-
-Ofiara to 18 letnia Marcela Kiczur.-
-Skąd wiesz?-
-Miała przy sobie dowód który został wydany 2 miesiące temu.-
Skurczyflak morderca, poćwiartował - zapewne, by utrudnić identyfikację - a dowód zostawił.

Może miał dobry powód,
by tam zostawić dowód?
Ten dowód to ledwie poszlaka,
Że leży tu taka-a-taka.

Czy jest jakikolwiek powód
By przyjąć, że dowód to dowód
Na fakt, iż z Marceli flaki
Zdobią okoliczne krzaki?

Pogrzebcie dokładniej, może znajdziecie wizytówkę mordercy.

-No to młodziudka była. (I młodziutkie udka miała.) A gdzie ona mieszkała?-
-Na Filskiej 56 mieszkania 89-
-Sebastian, jedziemy-
-Wiesz przynajmniej gdzie jest ta Filska?- Sebastian wtrącił się po raz pierwszy.
-Nie, ale daję głowę że ty wiesz!- Odpowiedziała energicznym tonem Aśka.
Sebastian jest lepszy od Wujka Gugla, który tego nie wie.
Ulica Filska jest przedłużeniem ulicy Pedo; to elementarne, drogi Watsonie!
W każdym razie na pewno nie jest przedłużeniem ulicy Biblio.

Dlaczego to się stało?


Po paru minutach w 11 było już na miejscu.
Szybkie ono było, to Wydziału Śledcze.
Nie, ono po prostu kilka minut spędziło w tramwaju jedenastce.
Żeby było szybciej, tramwaj kluczył między samochodami stojącymi w korku.

Kiedy weszli na podwórko spotkali panią w średnim wieku.
-Przepraszam.- Zagadała do pani Aśka.
Żując gumę i podciągając opadające podkolanówki.

-Słucham.- Odpowiedziała pani.
-Zna pani może panią Kiczur?-
-To ja, ja się nazywam Kiczur. A o co chodzi?-
-Jesteśmy z policji. Mam pytanie, gdzie pani idze?-
Pani Idze? Wróciła do Gruzji.
Kiczuridze Popodwórku.

-Po córkę, nie wróciła na noc i bardzo się o nią martwię.-
Gdyby dało się sprzedawać drewno z opkowych dialogów, analizatorzy byliby bardzo  bogaci.

Nastała nizręczna cisza, ale przerwała ją Aśka.
I bardzo delikatnie zaczęła przygotowywać matkę na najgorsze:

-Pani córka nie żyje, została zamordowana, jej ciało zostało znalezione w pobliskim lesie.-
-O matko, to..., to poprostu niemorzliwe.
Obawiamy się, że jednak moRZliwe  - ktoś ją zamorzył. Pytanie tylko, czy sprawa będzie umorzona.

Powiedziała mi że może być później bo ma dyżur, ale to poprostu niemożliwe
O, aŁtoreczka zajrzała do słownika?
Nie demonizuj, po prostu tak jej wyszło.
poprostu nie.
- Pani Kiczur rozpłakała się. Aśka prubowała (próbowała ześrubować) z nią porozmawiać, ale do niej nic nie docierało. Płakała i płakała. Kiedy już się uspokojiła (wyrównała lot Iljuszyna) Aśka zapytała:
-Gdzie pracowła pani córka?-
-W sklepe 3 ulice dalej.-
Aśka i pani Kiczur rozmawiały o pracy i wrogach ofiary.
Stojąc dalej na podwórku, chyba po to, żeby sąsiadki miały co omawiać.
Pańcie, które w tejże chwili musiały wyprowadzić swoje pieski na spacer, otoczyły je ciasnym wianuszkiem.

W tym czsie Sebastian ukradkiem poszedł do mieszkania pani Kiczur. Miał klucze, bo gdy pani Kiczur płakała wypadły jej z kieszeni
A jaki to ma związek? Czy pani Kiczur płakała, stając jednocześnie na głowie lub fikając fikołki, że zawartość kieszeni wylatywała?
Zanosiła się płaczem i miotało nią jak Szatan.
I kręciła fiflaki z rozpaczy.

więc Sebastian miał drogę wolną.
Nie, nie miał. Pomijam, że  zachował się jak ostatni cham i skugwiazdek.

Zobacz co znalazłem

Sebastian zszedł po cichutku na dół. Usłyszał końcowy urywek rozmowy.
-...Dziękuje że mi pani powiedziała, teraz pewnie szukała bym jej po mieście i przyjaciołach.-
A tak, to mam z głowy.
Mogę spokojnie nastawić rosół.

Powiedziała smętnym głosem pani Kiczur.
-Nie ma za co, kiedy ktoś zostaje zamordowany naszym obowiązkiem jest na samym początku powiadomić rodzinę. - Odpowiedziała Aśka.
- Polecamy się na przyszłość.
Starannie pominęła przy tym kwestię wytycznych, jakie obowiązują przy takich okazjach, bo głupio się jej było przyznać, że przespała szkolenie.

W tym momęcie (momentalnym zamęcie) zszedł Sebastian i powiedział że muszą natychmiast jechać do biura. I tak się stało. Pani Kiczur poszła do domu a, Sebastian i Aśka poszli do samochodu b, przechodząc przez podwórze c.
-Wiesz co znalazłem w jej domu?- Zaczoł Sebastian.
-A co niby?- Zapytała Aśka.
-Nóż zakrwiawiony krwią-
Znalazłem też widelec zamusztardowany musztardą oraz zeszmaconą szmatę w umytej umywalce. W dodatku stół był zaświniony schabem!
Oraz był tam zasłoniony fortepian i zafortepianiony słoń.
Jeżu, pokroiła mięso na obiad i tyle krzyku?

-Zabrałeś go?-
-A jak?-
-Mów do mnie po ludzku!-
-No niech ci będzie. '' A jak?'' oznacza że niemogło być inaczej niż ty twierdzisz. Rozumiesz?-
Nie, nie rozumiem. Facet dokonał nielegalnego przeszukania bez obecności świadka, ukradł dowód rzeczowy, zatarł ewentualne ślady... Aaaa, już wiem, to on jest mordercą!
Nowa, odkrywcza wizja W 11, brawa dla tej aŁtorki!

-Tak!- Warkneła Aśka
-Niekrzycz tak!-
-Bo co?!-
-Bo to !!!-
Bo wiadro. Bo wiosło. Bo śmigło. To nie jest żadna Policja, to przedszkolaki w czasie deszczu.
Bo Neil Gaiman na trampolinie.

-Przestań się ze mną kłócić i posłuchaj czego ja się dowiedziałam!!!-
-No czego, słucham?-
-No więc, dowiedziałam się że jej córka miała rozrusznik serca, więc musiał zostać zniszczony.-
I dlatego Marcela niosła go do Mordoru. (albo do Murzasichla...)
A skąd to w ogóle wiedzieli? Ekipa dopiero co pozbierała poćwiartowane szczątki, nie mają jeszcze żadnych wyników autopsji...
Może matka coś bąknęła.

-A nóż, niemasz uwag co do niego?-
-Nie bo, zobacz: matka zarrzneła (i zakatrÓpiła) własną córkę nożem, to by się zgadzało ale, jak zniszczyła rozrusznik i pociachała ofiarę na części?-
Nooo, raczej w odwrotnej kolejności, najpierw ciachała, potem wydłubała rozrusznik, bez ciachania ciężko by było się do niego dobrać, chyba że pani Kiczura to Mola Ram w przebraniu. A rozrusznik musiał być zniszczony dlatego, że gdyby go nie zniszczono, to zarżnięta córka stałaby się liczem.
AŁtorka wyobraża sobie pewnie, że rozrusznik jest wielkości średniej komody i nosi się go jak plecak. A tu siurprajz - ustrojstwo ma jakieś 5 x 5 cm i zaszywa się je płytko pod skórę.

-A no tak - Odpowiedział z niedowierzaniem Sebastian.
Nie mógł uwierzyć, że ktoś zmarnował dobry materiał na zombie.

Po krótkiej ciszy Aśka zaczeła nową dyskusje.
-Ale i tak trzeba ją jeszcze raz przesłuchać.-
-A po co?-
No właśnie, przecież już wszystko jasne. Na stos wiedźmę!
Nie wykręcisz się, nóż nam wszystko opowiedział!
A łyżka na to: niemożliwe!

Zapytał Sebastian.
-Dlatego bo nie powiedziała nam wszystkiego a poza tym była w mocnym szoku.-
Nastała niezręczna cisza. (Ta sama, co w poprzednim rozdziale?) Po chwili przerwał ją ryk silnika i po chwili w 11 odjechało z ulicy na której mieszkała ofiara.
Odjechało w jedenastu, chociaż przybyło we dwoje.

''Marcela była tu ze mną całą noc....''
Kiedy w 11 dojechało do sklepu w którym pracowała ofiara załważyło (włajaż, włajaż) że właściciel zaprasza kolegę i przekręca tabliczkę więc, teraz widniał na niej napis ZAMKNIĘTE.
Skojarzenia to przekleństwo, więc możemy dziś dać głowę,
Jakiekolwiek bezeceństwo było całkiem przypadkowe!
Myślisz, że właściciel nazywał się Maynard, a jego kumpel - Zed?
Zed is dead.

W 11 niezwracało uwagi i poprostu otworzyło drzwi sklepu.
Kopnięciem z półobrotu.
Przerywając kolegom miłe tete a tete.

-Czego tu, ślepi jesteście, zamknięte jest!- Wydarł się właściciel.
-Nie dla nas, policja , mam pytanie.- Powiedziała Aśka.
-Jakie niby?! Prosze wyjść, zamknięte!-
-Po przeszukaniu, bo widzę że tu dużo wódki, pewnie nielegalnej.- Powiedział głośno Sebastian
- A masz ty, gówniarzu, nakaz? Nie? To spierniczaj w podskokach.
Pewnie nielegalnej. Pewnie jesteśmy w Stanach w okresie prohibicji.
Nie no, może to szmugiel zza wschodniej granicy?

-Nielegalnie to wy naruszaćie dobre imię tego sklepu!-
-Co się tu dzieje?!-
Wykrzyczał młody chłopak wychodząc z magazynu.
-Nic Karol, nic, a teraz wypierdzielaj na tyły, już!
Zanim policja nabierze podejrzeń, że masz z tym coś wspólne... ups.

-Poczekaj, muszę z tobą porozmawiać.- Zagadała Aśka nastolatka.
Znowu przeczytałam “zagdakała”...

-O czym?- Zapytał chłopaczek.
-Znasz może Marcele Kiczur?-
-Tak, pracowała ze mną na zmianę i tylko w sobotę pracowaliśmy razem bo w sobotę było jakoś dużo klijentów. Zostawaliśmy często na noc, bo tata często w sobotę był trochę podpity i kładł gdzieś klucze i nie pamientał gdzie je położył.-
Czyj ojciec jakie klucze gubił, żeby ekspedienci musieli nocować w sklepie?
No tak, gorączka sobotniej nocy.

Aśka zamruczała coś pod nosem co brzmiało jak: ''Wczoraj przecież była sobota.''
Bingo!
-A wczoraj też zostałiście na noc, bo twoja koleżanka nie żyje.-
A związek przyczynowo - skutkowy wypił cały zapas wódki i padł.
Nieno, jest w tym logika: zostali na całą noc, więc kolega ją za(...) na śmierć.
I przepiłował na ćwierć.

-To nie możliwe Marcela była tu ze mną całą noc!-
-Aha, dziękuję ci.- Aśka wyszła z magazynu a Sebastian w między casie zrobił przesukanie.
W między - casie czyli na podwórku pomiędzy domami.
Przesukanie - poszukiwania prowadzone przy pomocy psa marki suka.
Wtykał nos w krocza, znaczył teren i bobrował w koszach na odpadki.

-I co?-
-Ma zezwolenie, szkoda.-
-Przestań już-
-No dobra, do widzenia.-
-Do widzenia, do widzenia.-
Czy już coś mówiłam na temat nowatorskiego sposobu zapisywania dialogów? Nie? To teraz mówię: jest wybitnie idiotyczny. Cały czas mam wrażenie, że coś nam powyżerało kawałki tekstu.

W 11 wsiedli do auta i Aśka od razu zaczeła.
-To ten Karol ją zabił-
-Skąd wiesz?- Zapytał Sebastian.
- Bo mu źle z oczu patrzy.
Ej, a matka? A zakrwawiony nóż kuchenny?
To była hipoteza numer jeden, teraz mamy lipną tezę numer dwa.

-Bo powiedział że dziewczyna była w sklepie całą noc.-
-Ale to niemożliwe!-
-Wiem, jestem tylko ciekawa czy zrobił to sam, czy z kimś?-
A może samotrzeć?
Z Adamem Słodowym.

Firma ochroniarska.

Aśka i Seba pojechli na komędę (oessuuu) zastanawiając się nad sprawą którą mają rozwiązać. Była to dziwna sprawa. Jeszcze nigdy nie wpadli na m*****cę tak szybko.
Zazwyczaj musieli czekać na swoją kolej, ale tym razem mównica była wolna.
A mnie się wydaje, że chodzi o macicę.
Miednicę?

Aśka jak zwykle zaczeła rozmowę.
-Słuchaj, a jak to nie był ten cały Karol?-
-Co masz na myśli?- Zapytał Sebastian
Że to był pół Karol, pół Zdzisław, a w dodatku miał domieszkę krwi półelfa!

-To że.... a żeczywiście, to niemożliwe nie?- Odparła Aśka
-Ale co jest niemożliwe?-
-A to że ten chłopak nie może być niewinny bo nawet jakby ona wyszła ze sklepu nad ranem to by nieżyła od 8 godzin, co nie?-
W sensie, że wyszłaby już jako zombie?
Rozrusznik wciąż pikał...

-No to raczej nie jest możliwe. A tak wogóle to kto ci powiedział że jak ją znaleźliśmy to ona już nieżyła od 8 godzin?-
Nieżyła, bo cierpiała na nieżyt rzyci.
I w lesie rozerwało ją na części. To prawdopodobne.

-No jak to kto? Przemek tak powiedzał-
W 11 dojechało do komędy. (Jadąc tędy i owędy.) Kiedy szli korytarzem wydzału kryminalistyczno-dochodzeniowym złapał ich Przemek.
-Mam raport!- Zawołał
-To dawaj! Co my tu mamy? Uuuuu. Okropne.- Powiedzała Aśka otwierając raport.
Uuu, okropne. Tyle błędów ortograficznych, fuj, fuj.

-CO?! Przemek! Przecież kiedy byliśmy w lesie to powiedziałeś że ona nie żyje od 8 godzin, a tu jest napisane że nie żyła od zaledwie 30 minut!!!- Wrzasneła Aśka na Przemka
I wszystko jasne. Jeżeli w ciągu trzydziestu minut zwłoki zostały poćwiartowane, wywiezione do lasu i odnalezione, a w dodatku ekipa dochodzeniowa zdążyła dojechać na miejsce, to mordercą mógł być tylko Szybki Lopez.
Który jeszcze się wrócił, bo butów zapomniał.
Ejno, może miał rower?

-Co ty pleciesz? Ja nic takiego nie powiedziałem!- Odpowiedzał jej Przemek.

-Jak nie? Hmmm..... To teraz już rozumiem! to nie Korol zabił tom Marcelę [przecież nie Tom Marcelę, ale Kiczur! i Karol Korol] tylko ktoś ją dopadł kiedy wyszła ze sklepu.

Wszystko by się zgadzało, tylko gdzie w tym czasie był ten Karol?-
Stwierdziła Aska.
Z zabitym Tomem.
Tabliczka na drzwiach: “Zamknięte”, daje nam pole do domysłów.

-To teraz nie istotne.
Oraz nie_ważne.

Musimy się skupić na tej głópiej siekierze.- Powiedzał Sebastian
Siekiera pragnie zdementować pogłoski, jakoby była głupia. Może trochę tępa, ale na pewno nie głupia!

-A właśnie, siekiera. Yyy.... A, no na siekierze jest wypalone nazwisko Jan Mikker.
Jasssne. Każdy właściciel siekiery wypala na stylisku swoje dane, potem gdy tylko weźmie go ochota kogoś zamordować, bierze ze sobą taką podpisaną i po zaciukaniu uprzejmie zostawia ją na miejscu zbrodni.

Jest w kartotece za rozboje i takie tam. Obecnie pracuje w firmie ochroniarskiej Skorpion- Poinformował Przemek.
Jakaś szemrana ta firma ochroniarska, bo w porządnych wymagają świadectwa o niekaralności.

-A gdzie to jest?- Spytał Seba.
-Na Filskiej 48- Powiedzał Przemek.
-Sebastian, przecież my tamtędy przejeżdzaliśmy gdy jechliśmy do tego sklepu!-
-A no tak, no to jedziemy!-
Pojechali i przepadli na zapleczu monopolowego, a aŁtoreczka porzuciła bloga, pozostawiając nas z wizją dzielnych komisarzy w roli Pokraki i Pokraka.

********************************************************************************************************
Blogasek nr 2:

http://zew.bloog.pl/

Skazany na sex odc. 1


Zgwałcony.

Driada uśmiechneła sie.
Nie, aŁtorka nie zgubiła ogonka, aŁtorka konsekwentnie wali ten sam błąd wszędzie, gdzie się da.
Tak, w tym opowiadaniu będziemy mieć więcej seksu, ale i zbrodnia się znajdzie - aŁtorka dokonała masowej eksterminacji litery “ą”. Sami zobaczycie.

-Czy jestem jedynym mężczyzną-wiedzmin cierpliwie powtórzył pytanie- w Brokilonie?(...)Hę?
-Tak.Jestes jedynym-odpowiedziała z sadysfakcją po krótkim zastanowieniu.
Musiała sobie najpierw przypomnieć, czy ten poprzedni aby na pewno został już wykastrowany.
Sadysfakcja = satysfakcja sadysty. W świetle dalszych wydarzeń, określenie całkiem trafne.

-Jak to?-nie dawał za wygraną-to jes...to jest przecież BROKILON, tu sie leczy chorych i potrzebujących. Mężczyzn też...kłamie?
Zaraz tam kłamie, po prostu za dużo sobie wyobraża.

-Nie kłamiesz-przyznała krótko elfka- ale narazie takowych tu nie ma...- zrobiła efektowną pauze- i nie będzie-dodała z wrednym, tajemniczym uśmiechem
- Albowiem wszystkich wywałaszymy, mwachachacha! - dodała, machając korkociągiem. - Samiec twój wróg!

-Przed sekundą rozmawialiśmy o kłamstwie....teraz otwarcie mi kłamiesz. Łżesz jak pies (a nawet jak bura suka) Cyiene'l...aż to od Ciebie czuć-mężczyzna był cora bardziej zdenerwowany.
Bo nie każdy lubi zapach mokrego futerka.

-Chodz- driada wstała nagle i gwałtownie-zaprowadze Cie gdzieś- mówiąc to wzieła go za ręke.
jak zwykle, kiedy go dotykała, przechodził go dreszcz .
Miała takie zimne łapska?

Dreszcz podniecenia.
Aaaaa, rozuuuumiem.

Prowadziła go przez ciemne korytarze i mroczne tunele. Ale on widział.  W końcy był wiedzminem.
A w począdcy świnką morską.

W końcu gdy mineli chyba z setke drzwi( o których Geralt nawet nie słyszał) (bo nie skrzypiały?) Cyiene'l zwana pieszcotliwie Cyien staneła przed nim patrząc mu w oczy. Geralt spuścił wzrok. Czuł sie nie pewnie.
Ta setka drzwi zbiła go nieco z tropu. Nie wiedział, że w Brokilonie nastąpił szybki rozwój budownictwa mieszkaniowego.
Ta, mieli już tam nawet bloki z wielkiej klepki.

-Załóż te opaske-chociaż powiedziała "załóż" sama go w tym wyręczyła
Jak dobra mamuśka synka, nic nie rób sam, bo popsujesz!
A szaliczek ma być dobrze zawiązany.

-i nie rób takich min- dodała patrząc na niego.
Jakich? “Weź, stara, nie rób obciachu”?

Pomachała mu przed oczami ręką,a potem z wrednym uśmiechem zgieła ręke w brzydkim geście wyuczonym od krasnoludów.
-Nie myśl sobie - był coraz bardziej zdezorientowany a teraz i wściekły- że jeśli mam to gówno na oczach nie wiem co wyczyniasz-uśmiechnoł (-ął, do cholery!) sie paskudnie.
W Brokilonie otworzysli SPA, nakładają klientom odżywcze maseczki z łajna.

Cyien nie lubiła takiego uśmiechu.
Chwile walczyła z tym żeby go nie pocałować...a potem otworzyła drzwi i delikatnie wepchneła go do śroka.
Czy “śrok” to jakieś gwarowe określenie miejsc intymnych?
Szeroka brama prowadzi ku złemu...

Najpierw doleciał do jego nosa zapch kobiecych perfum. (Aż mu się nos zapchał.) Potem usłyszał chichoty. Większość z nich nalezała do dorosłych kobiet. Ale gdzie niegdzie dało sie usłyszec piszczący śmiech nastolatki.
Nasłuchiwał. Najpierw poczuł ulgę, bo - na szczęście! - nigdzie nie słyszał gulgoczącego śmiechu niemowlaka, potem zaś zbladł, gdy do jego uszu doleciał skrzypiący rechocik kilku staruszek.

Gwałtownie sie odwrócił, czując ręke na swoim pośladku. Odwrócił sie w obronnym geście kiedy do jego uszu dobiegł syk który chwile pózniej zamienił sie w szept a potem w normalny głos:
-Przejdziesz 7 prób-nie wiedział kto to mówi...
Na pewno kbieta...-pomyślał
No, w każdym razie samica. Na imię ma Nagini.

-(...)Możesz nie zaliczyć tylko jednej-ciągneła dalej
Sto dwadzieścia niewiast, sto dwadzieścia łon -
Prócz biednej kucharki, bo miał w końcu dość.
(Zespół Reprezentacyjny)

-oto twoja pierwsza próba:
~~Spędzisz tu noc, niezdejmując z oczu materiału. One (te oczy?) mogą robić z tobą co im sie żywnie podoba..a ty możesz tylko rozmawiać. Jeżeli dotkniesz którejś z nas..niezaliczysz próby~~
Geralt natychmiast zrozumiał, że w tej sytuacji może zrobić tylko jedno, więc czym prędzej wdrapał się na żyrandol.
A potem odgryzł sobie ręce. Pomyślał chwilę i pracy swej dokończył, odgryzając resztę kończyn.

-Rozumiesz?-spytała grzecznie-Geralt... nie wolno ci tego zawalić-zdjeła mu opaske-Smacznego!dodała
Na stole pojawiło sie nagle mnóstwo potraw. Pachniały tak że Geralt od razu poczuł sline na języku.
Coś zwróciło jego uwage...wszystkie kobiety były nagie. Zupełnie..
A Geralt poczuł, że spodnie zrobiły się przyciasne.

-Wiedzminie-rzekła driada siedząca na chonorowym miejscu (przez ce-ha, bo siedziała na nim gołą cigwiazdką) -usiądz obok mnie-wskazała wolne krzesło-To nie jest prosba-dodała mniej zyczliwym tonem.
Wiedzmin usiadł posłusznie.
Dziękował zekomym Bogom (Bogom zeków?) za to że sie nie rumieni.
Bo tak normalnie to na widok obnażonego kolana pałał jak dzięcielina, a zbyt głębokie dekolty sprawiały, że zaczynał się jąkać.
I nie wiedział, co robić z rękami.

-są nagie..-gorączkowo myślał Gerlat-ale ja nie...
Gołe baby dookoła
A natura głośno woła
Biedny Geralt czuł, że musi
Bo inaczej się udusi.

-Masz racje-przeczytała w jego myślach driada siedzaca na chonorowym miejscu-jestesmy nagie...bo nie wstydzimy sie same siebie..a jezeli przychodza tu jacykolwiek mężczyznie to sie rumienią i odwracają z zakłopotaniem wzrok...a ty nie...podejżane nie-udawała że sie zastanawia
… czy się obrazić, czy nie. Ta męska szowinistyczna świnia nie trzymała się schematu!

-On jest wiedzminem-powiedziała na głos Cyien-nie moze sie zarumienic...a że jest zboczencem...to jego sprawa.
Czy ona sugeruje, że Geralt jest homo?
Raczej zoo.

Cyien była jedyną ubraną kobietą, więc wiedzmin nie omieszkał na nią patrzeć.
A, rozumiem. Nie chce zniszczyć nowiuśkich portek z samego Novigradu.

-A teraz-krzyczała Milia-żyxze smacznego wam...panie i tobie...e...
-Geralt-dokończył. Jestem Geralt.
Wzniosła puchar w toaście patrząc na wiedzmina. On odwzajemnił spojzenie.
Spojenie swej żenie.

Dania nie były smaczne. Były wyborne.
Kiedy uznał że jest najdzony( tak że bardziej sie nie da) [skonsumował Najady? To bardziej się opił niż najadł] podziękował i wstał od stołu.
Beknął, pierdnął i poszedł poleżeć.
Ot, cham i prostak.

Podeszła do niego Cyien. O swobodnej rozmowie nie było mowy. Wszyscy sie nanich gapili.
-Masz-założyła mu opaske na oczy-musisz teraz...
-Co musze?-wymruczał Geralt
-Musisz zdjąć koszule-mówiła płynnie i melodyjnie.
Posłusznie ją zdjoł.
-A teraz poczekaj na nas w sypialni-wepchneła go nagle do jakiegoś pomieszczenia-i nie prubój zdejmowac opaski-dodała i zamkneła drzwi.
Nie próbuj, bo pójdziesz na ubój.

Na klucz.
*
Usłyszał skrzyp drzwi.
Wszyskie kobiety weszły do pomieszczenia.
-Pamiętaj- rozgegł sie szept tuż przy jego uchu-nie dotykaj
A niechaj narodowie wżdy postronni znają
Że driady jako gęsi - nic, tylko gęgają.

Najpierw na sobie mnóstwo rąk.
A orzeczenie ktoś ze zdania.

Potem usłyszał śmiechy i chihoty [chihot - bo driady były soooo hot!] przy rozpinaniu mu paska od spodni. A chwile pózniej jeszcze większy przy rozpinaniu samych spodni.
- I co się śmiejecie, głupie, to są skutki eliksirów! - obraził się wiedźmin.

-Co jest-zaczoł ale nie mógł dokończyć bo na jego ustach znalazły sie drugie. Pocałunek był zmysłowy i zmysłowo długi. Wiedzmin (zmysłowo) przejoł inicjatywe. Juz za chwile driada go za to ukarała. Ugryzła go sexownie (a nie zmysłowo?)  w usta.
Przez czas pocałunku znalazł sie na czymś miękkim, chyba na łóżku.
Jakoś tam dotarł, mimo spodni majtających się wokół kostek. Jakie szczęście, że będąc młodym wiedźminem sporo trenował na Grzebieniu!

Chwile pózniej jego nadgarstki zostały brutalnie rozciągnięte (a ścięgno poszłooo!) i spięte w przegubach.
-Założyłyście mi kajdanki-zauważył nieco z ulgą
*popada w chwilowy stupor*
Dlaczego z ulgą???
Bo miał ich nie dotykać, więc same mu ułatwiły zadanie.

Poczuł czyjes ręce na kroczu. Zmusiły go do jęknięcia.. (te ręce) otem już tylko wzdychał bo któras go całowała. (któraś z tych rąk)
-kochanie-rozległ sie syk...cichutki-teraz nie dasz mi rady
Nie, ale za to dam ci wskazówkę. Taką długą i sztywną jak kołek.
Byle nie wskazówkę sekundnika...

Jej ręka mocno ścisneła go za policzki. Potem palcem powoli wędrwała w dół...a potem ugryzła go figlarnie w żebro lekko z boku.  
Driady to mutantki. Mają ręce, które potrafią zmuszać, całować i gryźć.
Jaka ładna driada!

To go podnieciło. Zaczoł sie szamotać. Ustami(już wolnymi) chciał dosięgnąć jej piersi (nadal tej ręki???) ale nie mógł. Był przecież przypięty.
Był przypięty oraz spięty, od nadgarstków aż po pięty.
Zaczoł sie nagle wstydzić.
Bo driady go mogły wyszydzić.
To mogło..a nawet wyglądało jak gwałt...
I przybrało niepokojący kształt.

Masowała coraz szybciej.
Zapewne chciała rozniecić ogień. O tak:
http://i.imgur.com/TRYVk.jpg

W końcu chcąc czy nie chcąc podniecało to go.. Walczył z tym. Udawał że to go nie rusza.
Potrafił. Młodych adeptów nie wypuszczano z Kaer Morhen, póki nie nauczyli się w sposób doskonały panować nad reakcjami własnego ciała.

W tym momencie poczuł bardzo silny ból. Przeszywający całe ciało.
Ugryzła go w jajka!
I już nie musiał walczyć z podnieceniem, bo poszło w cholerę i nie wróciło.
Spełnił mu się koszmar o piczy zębatej.

Wiedzmin wrzasnoł. Ze wściekłości, bezsilności i bólu...
Ale najbardziej ze wstydu.
Nie ma się czego wstydzić, to się zdarza, są na to takie małe, niebieskie pigułki.
Geralt, weź się w garść. Twardym trza być, nie miętkim!

-gryżć (paść grylażem) go nie wolno-powiedziała gniewnie Cyien.
Znowu poczuł wszędzie ręce.
Szamotanina trwała jeszcze pewnie godzine.
Niestety, wskutek ugryzienia wiedźmin stał się zupełnie obojętny na wszelkie próby usztywnienia stanowiska.
Nie wiem, czy akurat my, ale ktoś powinien, kurnać, wyjaśnić aŁtorce tajniki męskiej hydrauliki, ZANIM zabierze się do pisania pornoli.

Potem zostawiły go na wpół rozpalonego i wyszły.
Optymista widzi Geralta na wpół rozpalonego, pesymista - na wpół wystygłego.
Obiektywnie rzecz biorąc, wyglądał w tym momencie nieciekawie, niczym święconka porzucona gdzieś w kącie: jajko obgryzione, kiełbasa sflaczała, maślanego baranka brak.

Oddychał głęboko.
Zaliczył pierwsza próbę.
Uśmiechnoł sie paskudnie.
Moszna nadal bolała.

Po opisie pierwszej próby, aŁtorka odpuściła opisy pozostałych sześciu, bo zdała sobie sprawę, że nic nie wymyśli.

Inna opowieść.


Geralt wrócił do chaty. Wynajoł [joł joł] ją na jakiś okres. Musiał ukrywać sie przed Dijkstrą.
… który chciał go skuć kajdankami i niecnie wykorzystać.

Padał z nóg. Chciał sie położyć...ale najzwyczajniej w świecie śmierdział. Wskoczył do balii z wodą.
Teraz pokoje hotelowe są z łazienkami, a Geralt wynajął chatę z balią, w której woda stała od Bór-Wie-Jak-Dawna.
Widocznie lubił, gdy kijanki łaskotały go po pośladkach.
Lepsze od hydromasażu.

Mimo że woda była lodowata rozsiadł sie wygodie i zanurzył pare razy.
Masochista.

Wzioł z szafeczki szare mydło i dokładnie rozstarł (a nawet rozpostarł) na skórze. Potem wylał na głowe zawartośc buteleczki.
A był to szampon regeneracyjny “Samson”.
Przed wyruszeniem na Trakt zaopatrzył się w Rossmannie w szampony, kremy i odżywki. A jak stał przy kasie, to wziął jeszcze batoniki owsiane dla Płotki.

Zaczoł wcierac substancje w głowe. Cholernie szczypała w oczy. Nie mógł ich otworzyć. Sięgnoł po ręcznik. Wytarł oczy i zobaczył drugie. Zielone ładne i rude włosy.
Czyli Ania Shirley po próbie przemiany w brunetkę.

Zerwał sie na równe nogi i sięgnoł po szczotke.
Bo ta ruda szopa strasznie rozczochrana była.
Uuu, bronić się nią będzie, czy zasłaniać szczotką słabiznę?
Boru, źle ze mną, przeczytałam “zasadzać szczotkę w słabiznę”...

Zaraz potem zdegustowany sięgnoł po ręcznik i owinoł (dobra, już mi się znudziło zaznaczanie...) sie nim w pasie.
Dziewczyna musiała sie teleportować...a może ktos ją teleportował...
… a może poszli do lasu... a może są w studni...

-Shani-wyciągneła ręke z bezczelnym uśmiehem-ja w sprawie twojego przyjaciela Jaskra-tu spojżała na Wiedzmina zalotnie-musimy mu pomóc.
Zalotnie spojrzała, bo pomoc miała polegać na zorganizowaniu wieczoru we troje. I nie, nie miała na myśli wieczorku poetyckiego.

-Musimy..-przytaknoł Geralt-ale najpierw musisz sie rozgrzac. Ta woda była zimna a ty masz mokrą..e...sukienke-mówiąc to wzioł ją na ręce i przeniósł do łóżka
-Rozbierz sie-powiedział i odrócił sie
-Już-usłyszał
Była przykryta aż po zadarty nosek.
Tyle że kołderka, jak się zaraz przekonamy, była bardzo krótka i sięgała jej ledwie za obojczyk.

Geralt wyszedł i wrócił już w spodniach. Przysunoł krzesło do siebie i usiadł.
Bez slowa podał dziewczynie kubek z winem. Ta łapczywie sie napiła.
-Co on sie tak przygląda?-myślała gorączkowo Shani.
Geralt próbował ocenic jej wiek po wyglądzie. Piersi miała dosc małe, musiala byc młoda.
Tak jak wiek drzewa możemy określić na podstawie słojów, tak wiek kobiety możemy określić na podstawie piersi. Z czasem stają się większe od właścicielki, dlatego kobiety nie umierają ze starości, tylko giną przygniecione własnym cycem.
I dlatego ich groby mają kształt piramid, mastab i kurhanów.

-Ile masz lat-zapytał odwracając wzrok z piersi na oczy(były naprawde ładne)
Pomogła mu wiedźmińska sztuka koncentracji. Nie wszyscy faceci tak potrafią.
http://cooltshirt.pl/files/koszulka-bawelniana-oczy-mam-wyzej-.jpg

-Studiuję na trzecim roku akademi- odpowiedziała z dumą
-Achaaa...-wiedzmin zrobił mine fachowca. W rzeczywistosci nie mial pojecia ile lat ma trzecioklasistka.
Osiem albo dziewięć, zależy czy przed reformą czy po.
Może miała na myśli gimnazjum.

-A ty? ile lat moze miec taki wiedzmin?- zapytała ciekawie swidrując go spojżeniem
-Na pewno więcej niż ty- odparł bez chwili zastanowienia z uśmiechem godnym bazyliszka.
Nieprawda! Wcale nie masz piersi, jesteś smarkaty!

-Zimno Ci??- spytał, chcąc zmienić temat
-Tylko troszke- dziewczyna nadal bezczelnie sie usmiechała...ale nie czas na to...-odgarneła demonstrująco swe kręcone włosy (- O, patrz, tak się odgarnia włosy - zademonstrowała.) - chodzi przeciez o Jaskra.
-No tak.. więc o co chodzi?
-Sledziło go twóch typków...
-Jaśniej proszę
-No...to było dwóch szpicli od Dijkstry
-Acha. Wiesz o co im chodziło?
-Nie trzeba wiedziec. Ja sie domysliłam- odpowiedziała zadzierając lekko głowe-to sie czuje.
To się czuje, że szpicel szpicluje!

Chodzi im o Ciebie Geralt.
- o mnie?
-Nie musze powtarzac. Przeciez słyszałes...
Nie odpowiedział. Nie było takiej potrzeby.
Tak, musiał się z tym pogodzić. Dopadli go.
I dlatego, zamiast uciekać, postanowił zaliczyć małą rozgrzewkę przed spotkaniem z Sigismundem.

Przysunoł bliżej niej krzesło... a raczej zydel. Złapał ją delikatnie za ręke.
Dziewczyna zareagowała tak jak sie podziewał. Wzdrygneła sie a jej rumiana, gładka skóra momentalnie zmieniła kolor na blady.
“Ha! ha!" zsiniały jej usta,
Oczy stanęły jej w słup,
Drżąca, zbladła jak chusta;
"Ha! wąż, ha! trup!"

Stłumił uśmiech na który miał teraz wielką ochote.
Shani popatrzyła na niego dziwnie.
Bo wykrzywił twarz w bardzo paskudny grymas.

A potem usiadła na brzegu łóżka i pocałowała go. Zdziwiła sie bo miała nadzieje na to ze sie speszy. Tymczasem to on przejoł inicjatywe.
Sześć pozostałych driadzich prób, których aŁtoreczce się nie chciało opisywać, wyleczyło go skutecznie z nieśmiałości wobec płci pięknej.
Ciekawe, czy miał jeszcze jajka, czy też driady obgryzły mu do reszty... *zadumała się*

Zaczoł rozpinac spodnie, nie przestając jej całowac. Potem językiem delikatnie zagarnoł jeden sutek w usta.
Wychodzi mi, że ten sutek miał na spodniach.
W Kaer Morhen nie takich sztuczek uczyli.

Ręką rozpioł spinkę zdobiącą jej fryzure. Ona dłonmi zaczeła piescic jego męskosc. Jęknoł [oł, oł] przeciągle po paru chwilach. A potem rzucił ją na łóżko i wszedł (pod kołdrę) na całą głębokość.
I tylko pięty mu wystawały.
Którymi wybijał SOS.
Klaskał jak foka.

Poruszał sie rytmicznie ale zarazem delikatnie. Bardzo sie to jej podobało. Ustami błądził po jej gładkiej, smukłej szyi. Nagle znieruchomiał. Ktoś pukał w okno:
-Geralt! hej Geralt!-to był Jaskier
-Jaskier..nie wchodz prosze-wystękał wiedzmin
A w każdym razie nie we mnie!

-Nie wchodz? Jak to nie wchodz? Śpisz czy chędożysz akuratnie?
Do jednego i drugiego chętnie się przyłączę!

Chwile pózniej zobzaczył czy Jaskra a potam usłyszał jak zaklnoł.
- Geralt! No co ty? Z babą?!? - Jaskier nie krył oburzenia. - Jak mogłeś?
Spojrzał mu przez ramię i zapłakał.

-Bez komentarza prosze-powiedział podnosząc spodnie z ziemi i podając suknie Shani.
A Jaskier przeklął cholerne driady, które pokazały wychowanemu przez mężczyzn Geraltowi, że orientacja nie jest rzeczą nabytą.
*****

Na prośbe o Yen.częsć pierwsza


Znacie tom "Ostatnie życzenie"? Jeśli tak to dobrze, jeśli nie.. to gorzej.
Jedna kropka dobrze. Trzy kropki też dobrze. Dwie - to bardzo źle.

Oto ciąg dalszy...rozdziału o tym jak sie poznali( Geralt i Yen).

Ocknoł sie ze snu. Chciał sie przeciągnąć, ale nie mógł, bo poczuł na sobie ciało. Ciało Yennefer. Leżeli spleceni jak nitki, nadzy, przykryci płaszczem Geralta.
Który w tym momencie był uwalany tynkiem i gliną oraz śmierdział okrutnie bzem, agrestem, ostrygami i spalenizną, co wiemy, bo pamiętamy dzieło Sapka nieco dokładniej niż aŁtoreczka.

-No...to znaczy że naprawde mnie kochasz-wymruczała mu do ucha
-Nie rozumiemskomentował niepewnie
To tak brzmi zaklęcie, które przekładając na ludzki brzmi: “idź sam się wychędoż”?

-Gdybyś chciał mnie tylko dla seksu, już dawno byś uciekł, prawda? Zachihotała złośiwie rozciągając sie na nim.
- Nieeee, po prostu liczyłem na powtórkę i darmowe śniadanie, a poza tym karczma leży w gruzach, więc nie miałem gdzie spać - chlapnął Geralt i pożałował, że nie ugryzł się w jęzor.

Sklepienie wieży przypominało niebo... było takie realistyczne.
-Bo to jest prawdziwe niebo-wyjaśniła, czytając mu w myślach
-Skąd wiesz co myślałem...? Ah..no tak, jaki to prawdziwe- nie pamiętał
-Nie pamiętasz? Przeciez wczoraj zawalił sie na nas sufit, zaraz potym jak wypowiedziałes...życzenie- zarumieniła sie lekko
Taaa, i belka z walącego się stropu KARCZMY trafiła Yen w głowę, a zamroczona czarodziejka teleportowała siebie i wiedźmina do jakiejś wieży.

-No tak... ale dżin uciekł..
-Ale to nic- pogładziła go wierzchem dłoni po ramieniu
-Ja mysle że to ci wyszło na dobre
-Ach tak?
Pokiwał wolno głową a potem powiedział:
-Taak...gdybyś go złapała mógłby uciec i zemścić sie na tobie...a tego bym sobie nie wybaczył, wiesz?
-Wiem... ale nie przyznam Ci racji
-Dlaczego?
- Bo aŁtoreczka, która umieściła nas w opku, albo czytała jakąś zupełnie inną wersję “Ostatniego życzenia”, albo kompletnie nie zrozumiała zakończenia.

-Bo jej nigdy nikomu nie przyznaje- uśmiechneła sie a potem szybko powiedziała:
-chodz do mnie..zaraz będą nas szukać..Chciałbys żeby tak cie zastali?
Ojtam ojtam, on przynajmniej ma płaszcz.
*
Wrócili do tej samej komnaty w której sie poznali. Wyglądała mniej wiecej tak samo, tyle że pojawił sie większy bałagan:
Przyszły złośliwe skrzaty i zrobiły kipisz?

na podłodze wśród masy czarnych, czerwonych i białych ubrań walało sie jedzenie i widniały plamy po rozlanym winie...
A te czerwone to czyje? Yennefer (książkowa, nie filmowa) nosiła się wyłącznie na czarno - biało.
Joanny Senyszyn.
Czerwone bokserki Geralta?

wiedzmin dostrzegł między tym bałaganem swoje zimowe buty.
A zimowe buty Geralta wyleciały z tunelu czasoprzestrzennego, czy może wiedźmin we wszelkie podróże wybierał się z pełnym kufrem ciuchów na zmianę?
Ktoś mu je ukradł w zeszłym roku, wystawił na Allegro i dziwnym zbiegiem okoliczności trafiły do tego bajzlu.

Na każdym krześle było przynajmniej pięć różnych przedmiotów.
Jeżeli na którymś znajdowały się dwa takie same, odpadało z gry.

Tam gdzie uprzednio stała komoda, teraz stał mały stolik a na nim ręczniki i sporo ubrań męskich.
Pod stolikiem leżała pleśniejąca pizza z salami, w kącie piętrzyły się puszki po piwie, po podłodze wiły się splatane kable wymieszane z resztkami czipsów. Kupka niezapłaconych rachunków zalegała  na parapecie, pety wysypywały się z popielniczki, a zagubiona legitymacja studencka wystawała ze stosu brudnych skarpetek.

-Co powiesz na pare dni odpoczynku?- spytała Yennefer otwierając okno i butelke wina
Jednocześnie?

-Jeśli z tobą...to chodzby całe życie-odparł po chwili-I chodzby na biegun- pocałował ją w czoło.
A nawet  chodzby (chodzba to strasznie jadowite chujstwo) w moczarach mordować.

Pokiwała z wolna głową i pogładziła po włosach. A potem zeszła na dół co jakiś czas potykając sie o różne przwedmioty (poślizgnęła się na keczupie, zwaliła się ze schodów i wylądowała w na hałdzie worków ze śmieciami) i wiedzmin usłyszał jej głos:
SŁUŻBA!! SPRZĄTNĄC MOJĄ KOMNATE, PRZYGOTOWAĆ ŚNIADANIE I KOMPIEL (Kompiel - firma usługowa, zajmująca się czyszczeniem komputerów z rozmaitych chwastów.) DLA DWÓCH OSÓB!!- wydzierała sie okropnie
-Dwóch-nie znał tego głosu
-Mi i wiedzminowi- to był głos Yennefer
-Ach..-głos przybrał pokorną barwe-tak jest
*
Woda była ciepła, niemalże gorąca. Plan był taki że najpierw Geralt sie umyje i chwilke poczeka (aż się skutecznie odmoczy) a potem Yen dołączy.
I wlezie do brudnej wody, bo lubi kąpiele błotne.
Zwłaszcza, że Geralt tak cuchnął, że Yen była w stanie określić maść jego konia.

Czekając zaczoł sie uważniej rozglądac. Na ścianach widniały malowidła.
A to jakiś chłopaczek wręczający dziewczynie kwiatka, a to ojciec wyganiający młodzienca (ze spodniami naciągniętymi do połowy) z pokoju córki...albo panna obcałowywana przez dwóch adoratorów...
Matko Borska, Yen przekształca chałupę w zamtuz?!?

-Już?-do pomieszczenia weszła Yennefer
-Już-odpowiedział spokojnie, a powieka mu nawet nie drgneła
Wśród jego odległych przodków znajdował się Kamienna Gęba Vimes.

-To dobrze-odpowiedziała szybko
Rozebrała sie i zawołała do służącej żeby dolała ciepłej wody.
Ta czyniąc to bacznie przyglądała sie wiedzminowi nie omieszkając spuszczać wzroku nawet z jego przyrodzenia.
Czekajcie, czekajcie, niech ja sobie to rozbiorę logicznie. Tłumacząc z aŁtoreczkowego na polski: w tym domu przyjęte było omijanie wzrokiem wszystkiego prócz kuśki (co potwierdza moją zamtuzową teorię), ale służąca była wybitnie skromna, więc nie patrzyła nawet na to, na co wolno jej było patrzeć.

Kiedy wyszła Yen wygodnie ułożyła sie miedzy jego nogami.
Tylko nie wiemy, kto wyszedł, a kto się położył, bo aŁtorka z nadmiaru emocji połknęła bardzo istotny przecinek.
Obie się zmieściły, jak Zerrikanki w balii ;) Na upartego i dla Borcha został kawałek miejsca.

Objoł ją i pocałował. Potem umył jej czule plecy i szyje,piersi i brzuch i pośladki i nogi...WSZYSTKO.
I podłogę, okna, meble i schody. Wszystko.

była piękna. Teraz kiedy była tylko jego nie widział w niej żadnych wad.
Bo kiedy należała do wielu...

Czarodziejka przyciągneła go mocno do siebie i pocałowała. Pocałunek był bardzo namiętny, aponieważ wcale sie nie śpieszyli był długi. Odwzajemnił pocałunek a potem pieszczoty, którymi ona tak chojnie go obdarzała.
Pieściła go hojnie
Choinką w Chojnie
Aż od nadmiaru hojności
Stracił na dostojności.
*
Służka, która znajdowała sie w tej chwili przed drzwiami, uznała że nie będzie powiadamiąc ani wiedzmina ani samej Yennefer o tym że mają gościa,słysząc dochodzące z tamtąd odgłosy. Niech poczeka.
I też sobie posłucha.
*
-Jejku, jej -wydzyszała padając na frotowy szlafrok rozłożony na podłodze..
A wiedźmin zapiął zamek błyskawiczny w spodniach (dżinsowych) i poszukał swoich butów na rzepy.
Najki made in China!

-jej...jejku-jej piersi unosiły i opadały w rytm oddechu.
Geralt nie chciał sie odzywać. Chciał delektować sie chwilą.... tak cudowną..szczególnie teraz...
Ktoś zapukał. Yen zakryła sie ręcznikiem [frotowym, ofkors] a na Geralta zażuciła [przeżuwając] drugi.
-Prosze wejść-rzuciła krótko
Czasem w trakcie pochędóżki
Fajnie jest przyjmować gości
Dodatkowe w łóżku nóżki
To więcej radości.

Do pomieszczenie weszła Tris Merigold a tuż za nią dreptał Jaskier.
Na smyczy.

Czarodziejki padły sobie w objęcia (przy czym Yen zgubiła ręczniczek), tym czasem [cichcem, chyłkiem] poeta zbliżył sie do wiedzmina.
O, będzie kwadracik? *leci po popcorn*
Łiii! *leci po colę i słonecznik*

-A co ty tu robisz...z nią??-był szczerze zdziwiony-A niech mnie
Paskudny zdrajco!

-Geralt..poczekaj z wyjaśnieniami- Yennefer chwyciła go za ramie- To moja najlepsza przyjaciółka: Tris Merigold
-Miło mi-skłonił sie i pocałował kobiete w ręke.
Włosy miała długie, kasztanowe, cere rumianą z malutkimi włoskami jak brzoskwinia, piersi nie wielkie ale kształtne, figura jak należy..talia, krąfgłe (krąf, trąf, misia bela) pośladki i smukłe długie nogi...a do tego szczupła..
Oj aŁtorko, ale napisz, CO ona miała szczupłego? Brzoskwinkę?
Nie, brzoskwinkę miała włochatą, przecież czytałaś.

Lecz wiedzmin tego nie widział. Nadal był zapatrzony bezgranicznie w Yennefer.  Za to u Tris sytuacja wyglądała wręcz odwrotnie.
Yennefer zapatrzyła się bezgranicznie w nią?
Triss zapatrzyła się w siebie. Jaskier z bezbrzeżnym żalem patrzył na Geralta.

Partner- Blake (Carrington), który na nią czekał przed posiadłością, przestał mieć dla niej znaczenie. Mężczyzna, który stał przed nią zafascynował ją odrazu.
Być może dlatego, że ręcznik nie zakrywał zbyt wiele.
Zaraz, ale który z nich wywoływał odrazę? Wiedźmin, czy Jaskier?

Wiedziała jednak że nie ma szans...chocby najmiejszych...Wiedzmin gapił sie na jej przyjaciółke maślanymi oczyma...Ach jak dobrze tej Yennie..-myślała.
-Napijecie sie czegoś- zaproponowała Yenna, wyrywając Tris z zamyślenia.
-Chętnie-odpowiedziała razem z poetą i Geraltem.
Spjżała [spróbujcie to przeczytać na głos i się nie popluć...] mu w oczy...jednak nic nie mogła z nich wyczytać...a szkoda bo miała na to wielką ochote.
Zawsze marzyła o karierze irydologa.
*
Tej nocy została u Yenny. Ukradkiem podglądała wiedzmina kiedy sie przebierał. Wiedziała że to brzydko, ale zazdrosciła.
Też by chciała mieć taki kaloryfer na brzuchu.
I takie blizny.

Nie wszystko w związku układa sie różowo- pomyślała z jadowitym uśmieszkiem.
Zwłaszcza że ten “związek” zaistniał raptem wczoraj...

Koniec części pierwszej.

Ciąg dalszy o Yen.(część druga)


-Od kilku dni Yennefer zachowuje sie dziwnie-ciągnoł dalej... i tu nie chodzi o kobiece problemy i niedogodności...
-Geralt...proszę Cie...mówisz o tym już od ponad godziny!-Tris zdenerwowała sie nie na żarty.
To oni tak im siedzą na karku od kilku dni? Nic dziwnego, że Yen sie dziwnie zachowuje, gość jak ryba, po trzech dniach zaczyna pośmierdywać.
W dodatku łazienkę zajmują, kręcą się po chałupie i chędożyć się swobodnie nie można.
Jeżu kolczasty... On od godziny pieprzy o kobiecych problemach Yennefer? *berserk mode on*

Wiedzmin pokręcił głową i wstał gwałtownie.
-Ale...
-YWRRRRRRRRR  Geralt!No żesz kurwa mać-wybuchnoł Jaskier-opanuj sie!
Wyszedł. Trubadur i czarodziejka zostali sami.
-Co sie z nim dzieje...-zaczeła Tris, ale nagle urwała
Bo sobie przypomniała, że właściwie nie zna faceta.

-Jest zakochany...-Wyjaśnił Jaskier-wiesz...no Yenna ostatnio dziwnie sie zachowuje...
Ej, panie Jaskier, skąd te czułe zdrobnienia, czyżby pan też nawiązał bliższe stosunki z czarodziejką?

te jej wypady do tego czarodzieja...to jest dziwne, nie sądzisz?
-Nie sądze-odparła zimno Tris-Ten OTO czarodziej(nazwijmy go Iglikow)
Paczpani, a nie Istredd?
Istredd przeprowadził się do sąsiedniego carstwa i zmienił nazwisko na bardziej zrozumiałe dla tubylców.
Wyspecjalizował się w kłuciu lalek igiełkami i nazwali go Iglikow.

wczoraj poprosił ją o ręke. Zwierzyła mi sie w tajemnicy
I dlatego mówię o tym tobie, słynącemu z niesłychanej wprost dyskrecji.

-I co jej powiedziałaś?
-Żeby sie zgodziła
-CO??
-A co jej miałam powiedzieć?? Przecież wiadomo że Geralt nie będzie chciał z nią być! A z Iglikowem czeka ją przynajmniej jakaś przyszłość!
I wspólna emerytura! I wyjazdy do magicznego sanatorium!
A ona czyta Geraltowi w myślach, że tak jest pewna, że nie będzie chciał?

Przeceiż wiesz że wiedzmini nie są zdolni do uczuć-mówiła już przez łzy- Nie i już
Dlatego chciałam poderwać go na krótką pochędóżkę bez sentymentów! A on nie chciał! Buuuuu!

-Jesteś...jesteś..och nie mam słów!-warknoł Jaskier i zerwał sie z krzesła
*
Znalazł Geralta w zadbanym ogródku z tyłu domu. Siedział na ławeczce pod  jaśminem i ostrzył nóż. A ponieważ Jaskier znał dobrze Geralta, wiedział że gorączkowo nad czymś mysli. Zawsze wtedy chodził w zaciszne miejsce i ostrzył "wiedzminski sztylet".
Oraz polerował buzdygan.

Usiadł obok niego i chwile patrzył na jego ruchy, a potem zaczoł [naśladować] cicho i niewyraznie opowiadac ,o czym przed chwilą sie dowiedział.
I tak siedzieli, podobni starożytnym chińskim figurynkom, synchronicznie ostrząc swe noże:

Kiedy skończył spojżał na twarz wiedzmina. Nadal nic z niej niewyczytywał.
-Masz jakieś plany...na ten tydzień?- zapytał wolno, prawie szeptem
-Nie a czemu pytasz-mruknoł poeta.
A potem jego serce zatrzepotało nadzieją.
Ta. Sam się zapytał i sam sobie odpowiedział, a podmiot w zdaniu podmiótł się pod dywan.

Geralt wstał i bez słowa odszedł. A ponieważ Jaskier długo znał wiedzmina, wiedział że chce zostać sam. Uszanował więc to i nie poszedł za nim.
I nie widział, jak wiedźmin zatrzymał się pod akacją i zaczął ją obskubywać, mrucząc pod nosem “Jaskier... Yen... Jaskier... Yen...”

*
Wszedł akurat wtedy kiedy yen sie myła.
-Musimy...pogadać-wypowiadał słowa wolno, jakby każde rozważał pod wszystkimi możliwymi względami.
O rany, czy na pewno “musimy”? A może lepiej “powinniśmy”? Nie, to zbyt banalne, poza tym “musimy” zabrzmi bardziej stanowczo...
Jak powiem “porozmawiać” to wyjdę na mięczaka, “pogadać” nada mojej wypowiedzi rys takiej no, tego, nonszalancji chyba, nie?  Albo może “coś omówić”? Nie, omawia się plany, hmm, chyba “pogadać” będzie najlepsze.
Boru, jeśli on tak miał cały czas, to współczuję... Może stąd się wzięła słynna wiedźmińska małomówność.

-A więc już wiesz-czarodziejka była wyraznie zmartwiona-Słucham więc.
-Musisz wybrać...którego z nasz...wolisz.
Bo ja niestety obskubałem całe drzewo i nadal nie mogę się zdecydować, więc może ty mi ułatwisz?
Poza tym nie myśl sobie, że mi zależy.

-Ja...och, Geralt...wiesz że to dla mnie tak trudne...ja...musze sie zastanowić
-Yen...
-Ja MUSZE ci coś wyznać...
-Mów, prosze
- JeZdem w cioNRZy!

-Ja...myśle że gdybym z tobą została..nie czekała by nas żadna przyszłość ...żadna...rozumiesz?
-Rozumiem...i teraz już wiem WIELKA PANI YENNEFER, że zabawiłas sie moim kosztem. Już mnie nie ma.
I foch, i chuj, i melodyjka.

-Ale...nie zle mnie zrozumiałes
-NIE!-ryknoł (ryk-noł czyli wrzasnął “nie”, wszystko się zgadza), przeklinając sie w duchu że dał sie ponieść emocjom- nie...- dodał spokojniej
Owineła sie ręcznikiem i podeszłado niego. Tak bardzo chciał ją teraz przytulić. Opanował sie jednak i cofnoł sie, a potem zaczoł zbierać z podłogi swoje rzeczy. Wżucił wszystko do starej torby i wyszedł trzaskając dzrzwiami. Zszedł na dół i zostawił spory worek złota z dopiskiem"za obsługe [miecza] jedzenie i wode" i wsiadł na konia. Jaskier wciąż sedział w ogrodzie. Kiedy zauważył że Geralt zakłada miecz na plecy, bez zastanawiania wrzasnoł:" A JA?"
Ja też chcę na barana!

Lecz było już za pózno.
Geralt teleportował się do sąsiedniej galaktyki.
*
-Dlaczego mu powiedziałeś?-Łkała żałośnie w jego ramie- Dlaczego jesteś takim durniem?Dlaczego jestem taką idiotką?
Od godziny Yennefer cały czas zadawała jaskrowi takie pytania, na które nie umiała odpowiedzieć
Gdyby umiała, to by nie zadawała, logiczne.

Weszła Tris.
-Przestań-warkneła-wróci do Ciebie, czy nie wróci...podjełas dobrą decyzje- Yenna, spójrz na siebie! Nigdy nie doprowadził Cie do takiego stanu MĘŻCZYZNA!
Kobiety to co innego, że o zwierzętach nie wspomnę.

Przez kilka dnie Yen tłumiła w sobie żal. Potem jednak zaczeła działać.
-Odnajde go-powiedziała sama do siebie.
I odjechała [w stronę zachodzącego słońca], a Jaskier z nią.

A gdy się znajdzie nasz wiedźminek
Stoczą o niego pojedynek.
Albo nie stoczą. Poczują chrapkę
By zrobić trójwarstwową kanapkę.


Z miejsca zbrodni w wiedźmińskiej chacie pozdrawiają: Sineira grająca (w bierki) na Grzebieniu,
Jasza z podpisaną siekierą i Kura, niosąca rozrusznik serca do Mordoru,
a Maskotek ucieka przed watahą napalonych driad.


22 komentarze:

Babatunde Wolaka pisze...

Opko o W-11 rozkoszne. Dowód osobisty przy poćwiartowanych zwłokach, klucze wypadające przypadkiem z kieszeni, albo podpisana siekiera - to są tego typu rozwiązania fabularne, jakich używałem w wieku 12 lat, przy czym ironicznie.

"Różne już widziałam przykłady cenzury w opkach, kugwiazdki, chukropki i duprzecinki, ale żeby wygwiazdkowywać “morderstwo”...?!"
No bo "morderstwo" pochodzi od brzydkiego słowa "morda". A swoją drogą, kiedyś, pisząc recenzję pewnej powieści, stwierdziłem, że autorka wykorzystuje motyw "s****nego m*****cy", ale to miało na celu ukrycie spoilera.

"Ulica Filska jest przedłużeniem ulicy Pedo; to elementarne, drogi Watsonie!"
Kwiiik. Ponadto ómarł mnie nóż zakrwawiony krwią.

"Po paru minutach w 11 było już na miejscu."
Ja tu widzę rusycyzm: "w 11", czyli o jedenastej.

"Aśka i pani Kiczur rozmawiały o pracy i wrogach ofiary.
Stojąc dalej na podwórku, chyba po to, żeby sąsiadki miały co omawiać.
Pańcie, które w tejże chwili musiały wyprowadzić swoje pieski na spacer, otoczyły je ciasnym wianuszkiem."
A Pawlak podszedł do płota.

"I dlatego Marcela niosła go do Mordoru. (albo do Murzasichla...)"
W tym miejscu ograniczę się do standardowego :D.

"-Wiem, jestem tylko ciekawa czy zrobił to sam, czy z kimś?-
(...)
Z Adamem Słodowym."
Ómarcie kolejne.

"-Co masz na myśli?- Zapytał Sebastian
Że to był pół Karol, pół Zdzisław, a w dodatku miał domieszkę krwi półelfa!"
Oraz był ćwierć willą i w jednej ósmej mendą.

"na siekierze jest wypalone nazwisko Jan Mikker."
Napis się trochę wytarł - zabrakło "usz Korwin-", a policjant wziął przebarwienie na końcu za dodatkową literę.

Nieodmiennie fascynuje mnie słowo "fiflaki", nie tylko dlatego, że można je zapisać z dwiema ligaturami.

Opko nr 2:
"Nie, aŁtorka nie zgubiła ogonka, aŁtorka konsekwentnie wali ten sam błąd wszędzie, gdzie się da."
Gdyby chodziło o samo "sie", podejrzewałbym ukrytą opcję niemiecką, ale skoro "ę" brakuje też w innych wyrazach, to musi być jakiś inny regionalizm.

Przy "chonorowym miejscu" #mamskojarzenia i nieortograficzna pisownia tego nie zmienia.

"Driady to mutantki. Mają ręce, które potrafią zmuszać, całować i gryźć.
Jaka ładna driada!"
Mnie raczej przyszedł do głowy Wielki Przedwieczny Y'golonac.

"Wzioł z szafeczki szare mydło..."
Niech zgadnę, "Biały Jeleń"?

"Pod stolikiem leżała pleśniejąca pizza z salami, w kącie piętrzyły się puszki po piwie, po podłodze wiły się splatane kable wymieszane z resztkami czipsów. Kupka niezapłaconych rachunków zalegała na parapecie, pety wysypywały się z popielniczki, a zagubiona legitymacja studencka wystawała ze stosu brudnych skarpetek."
W tym obrazie brakuje łupin po fistaszkach!

"Spjżała [spróbujcie to przeczytać na głos i się nie popluć...]"
Spróbowałem. I udało mi się.

Jeśli chodzi o komentarze wierszem... Sineira na prezydenta!

Tuśka pisze...

Tak tylko chciałam zwrócić uwagę - wy w miejscu cenzury widzicie "ministerstwo", ja nieodmiennie to czytam jako "maleństwo" o.O

Piafka pisze...

"I dlatego Marcela niosła go do Mordoru."
Fe, jak możecie używać takiego słownictwa? Ocenzurujcie je chociaż: "M****RU"! :D

"A mnie się wydaje, że chodzi o macicę.
Miednicę?"
Matrycę! Karol i Marcela fałszowali banknoty! Dlatego zamykali się nocą w sklepie!

"-A właśnie, siekiera. Yyy.... A, no na siekierze jest wypalone nazwisko Jan Mikker."
Bo to nie była siekiera, tylko ciupaga. I nie było na niej wypalone "Jan Mikker", tylko "Pamiątka z Zakopanego"!

Analiza rewelacyjna, szkoda że Ałtorka porzuciła blogaska. Wierszyk o flakach wymiata. :)

Pozdrawiam serdecznie.

Unknown pisze...

O tak, wierszyk o flaczkowych puzzlach jest boski :))) Cała analiza jest piękna, głównie ze względu na dający pole do popisu materiał wyjściowy. I bardzo mnie cieszy, że (w pierwszej części) aŁtoreczka porzuciła bloga, bo geniuszem powieści detektywistycznej niestety nie była...

Anonimowy pisze...

E tam... opko jak opko, bywały lepsze( a w dodatku te kryminalne mnie nudzą-poza tym mam wrażenie,ze do pisania scenariuszy prawdziwego W11 wzięli pisaków oderwanych od opek ale Wasze komentarze są po prostu cudnej urody i biję przed Wami dziś pokłony. Oby tak dalej:-)

Falco pisze...

No ja pierniczę. Pare minut temu wróciłam z egzaminu z postępowania karnego i od razu z tak z glana w łeb xD
Mi też, mimo wszystko, wyszło ministerstwo i nie chce odejść.

Wierszyk o puzzlach to poezja mego życia! Chyba sobie gdzieś zapiszę :D


I hasło nksitur- jeszcze mi z jakąś dziwną łaciną wyskakują...

Babatunde Wolaka pisze...

@Piafka: "Bo to nie była siekiera, tylko ciupaga. I nie było na niej wypalone "Jan Mikker", tylko "Pamiątka z Zakopanego"!"

Chyba z Sopotu :) Bo zakopane, to zwłoki były...

rinoasin pisze...

Opko o Wiedźminie straszliwie czerstwe, odnoszę wrażenie, że ałtoreczki czytają Sapkowskiego jedynie dla scen erotycznych i tylko je z lektury wynoszą. Natomiast brednie o W11 były niesamowicie smakowite, uśmiałam się niezmiernie! Uwielbiam opka kryminalne, może uda się wam znaleźć jakieś nowe wypociny ałtoreczkowe o CSI?:)
Kiedy można się spodziewać powrotu Achai?

Anonimowy pisze...

Ratunku, ta ortografia ryje mózg. Muszę zrobić sobie przerwę.

Melomanka

Anonimowy pisze...

Wierszyk o pochędóżkach śliczny, nieduży i tak akurat, że aż się oplułam z radości ;)

Anonimowy pisze...

"Czerwone bokserki Geralta?"
Dobrze, że jesteśmy bardziej powściągliwi bo laptop byłby zalany wyplutą herbatą (choć było blisko)^^

Oj czerstwe te opka strasznie. Dobrze, że przynajmniej krótkie.

@rinoasin: Co widać, choćby przy opisie Shani, która w oryginale ma krótkie (i chyba jednak proste) włosy i piwne oczy. Ale aŁtoreczki nawet takich rzeczy jak wygląd bohaterów nie uszanują, bo po co skoro one wiedzą lepiej.

Gin i PT

Magrat pisze...

Ómarłam! Ta analiza była boska :D Sine, piękny wiersz na początku, omal nie spadłam z krzesła ze śmiechu. A co do opka, to było takie... urocze. No i ten dowód przy zwłokach - cudne.

Piafka pisze...

@Babatunde Wolaka: Rzeczywiście, zapomniałam, że w Zakopanem sprzedaje się muszle i bursztyn :D. A tak na serio, to kilka lat temu podczas wakacji w Darłowie natknęłam się na stoisko z oscypkami. Pewnie jakbym dobrze poszukała, to ciupaga też by się znalazła.

Borówka pisze...

Zatęskniłam przez was za oscypkami :(

Gruz sprzedawany w górach i nad morzem ma tyle wspólnego, że w większości jest tak samo zbędny i chłamowaty. Jako dziecko lubiłam zwozić go do domu z różnych miejsc, ale pozbycie się tych zbiorów dostarczyło mi jeszcze więcej radości ;) To oczywiście tylko moja opinia (na temat mojego gruzu :D), dla kogoś innego takie rzeczy mogą mieć znaczenie i nic mi do tego :)

Wygląda na to, że wiedźmińskie opka są zawsze takie same (może tylko zmienia się obiekt "miłości" Geralta):P

Anonimowy pisze...

"I już nie musiał walczyć z podnieceniem, bo poszło w cholerę i nie wróciło."

Bez przesady. Gryzienie w jajka może być fajne jak facet ma predyspozycje do tego. Masochistów jest wielu. Nie tylko lubią gryzienie, ale nawet deptanie penisa, wkładanie do środka penisa przedmiotów, kapanie woskiem na jąderka. Strony porno się kłaniają, np. ballbusting, femdom i wiele innych. Jestem kobietą, ale oglądam to od czasu do czasu to wiem. Na forach dla masochistów można poczytać opinie mężczyzn, którzy lubią ból. Oczywiście w różnym stopniu, ale tacy co lubią gryzienie w jajka też są. I bardzo dobrze.

Dzidka pisze...

"Strony porno się kłaniają, np. ballbusting, femdom i wiele innych. Jestem kobietą, ale oglądam to od czasu do czasu to wiem."

Ojej.

Anonimowy pisze...

O-la-la, odkrywczyni Ameryki, nie ucz ojca dzieci robić, bohaterem opka jest Geralt a nie jakiś masochista.

Anonimowy pisze...

"O-la-la, odkrywczyni Ameryki, nie ucz ojca dzieci robić, bohaterem opka jest Geralt a nie jakiś masochista."
Autorka mogła mieć swoją wizję co do danego bohatera, jego skłonności, początków życia seksualnego. Odezwał się w niej początek sadystycznego zacięcia, a jeszcze nie do końca wie co i jak. Też bym nie wiedziała czego dokładnie chcę jakbym w pewnym momencie życia nie natrafiła na odpowiednie opisy na forum dla sadystek. Wam z boku sam fakt gryzienia mężczyzny w genitalia wydaje się śmieszny i niedorzeczny. Właśnie dlatego to napisałam, żeby niektórym uzmysłowić, że to wcale nie musi być głupie. Człowiek musi mieć do tego odpowiednie skłonności, a będzie to fajne i podniecające. Seks nie musi się sprowadzać tylko do ruchów w pochwie i seksu oralnego. Zadawanie bólu również może być seksualnym doświadczeniem.

To wszystko co napisałam jest bez złośliwości. Żeby nie było, że szukam kłótni, albo, że pisałam to w jakiejś złości. Pomimo tego, że czasem coś mi nie pasuje to bardzo lubię czytać analizy z tej strony.

Dzidka pisze...

"Seks nie musi się sprowadzać tylko do ruchów w pochwie i seksu oralnego."

Ojej.

kura z biura pisze...

Ok, ok, tyle, że aŁtorka nie daje najmniejszej sugestii, że Geralta mógłby kręcić ból. W ogóle, czytając to opowiadanie, miałam wrażenie, że ona nie za bardzo wie, o so cho z tym całym seksem i wydaje jej się, że to po prostu takie macanki.

Anonimowy pisze...

Znalazłam wasz blog przez przypadek- jest świetny. Będę tu wpadać częściej ;).

W11- też skojarzyło mi się z ministerstwem. Nie rozumiem czemu ktoś miałby cenzurować słowo 'zabójstwo' zwłaszcza w opowiadaniu na podtawie serialu kryminalnego. :P

Opko do Wiedźmina- o matko, aUtorka dąży do seksów za wszelką cenę xD. Fabuła kupy się nie trzyma ale seksy być muszą! Trochę mi się kojarzy z Historią Upiorów Pierścienia niejakiej Sethariel. Obie autorki nie cackają się z fabułą i naginają akcję tak coby tylko postacie wepchnąć razem do łóżka. Nie wspominając już o znajomości tajników męskiej hydrauliki |D.

'z uśmiechem godnym bazyliszka'? Ktoś tu chyba pomylił metafory. Słyszałam o bazyliszkowym spojrzeniu ale, że uśmiech to pierwsze słyszę.

~Nereida

Anonimowy pisze...

Kurcze, ale bez jaj - to Opko o W11 wcale nie jest szczególnie dalekie od autentycznych scenariuszy tej serii - znalezienie dowodu przy poćwiartowanych zwłokach to standrad :D Śledzenie bohaterów niczym nija, albo włamywanie się im do domów też się zdarzało :) No po prostu nie zdziwiłabym się, gdyby aŁtor Opka i aŁtor Scenariuszywa W11 to była jedna i ta sama osoba ;)) Łącznie z brakiem znajomości zasad ortografii - w końcu w TVN liczą się EMOCJE :D
Maria