czwartek, 27 kwietnia 2017

331. Chutliwe wilkołaki, czyli Milenka dorosła, ale nadal dokazuje (Dziewczyna wilkołaka 1/?)

Drodzy Czytelnicy!
Nie myślałam, że kiedyś przyjdzie dzień, w którym będę musiała odszczekać wszystko, co pisałam o Kasi Michalak… Niniejszym ogłaszam, że Katarzyna Michalak jest prawdziwą pisarką, jej intrygi są doskonale skonstruowane, opisy seksu - fantastyczne, a bohaterowie pełnokrwiści i wiarygodni psychologicznie ;)


Myślicie, że oszalałam? Po tej analizie przyznacie mi rację...


Pamiętacie bohaterkę starych, klasycznych, rzec można, analiz – Milenkę? Tę, która z absolutnym lekceważeniem ortografii, gramatyki i reszty tych głupot, opisywała swoje liczne erotyczne przygody z Tomem Kaulitzem?
Tadam! Milenka powraca!
Nie, nie sugeruję tutaj, że autorka dziś analizowanej książki (tak, książki) jest tą samą dziewczyną, która niegdyś pisała opka o Milence. Ale… podobieństw jest niepokojąco dużo, począwszy od imion bohaterów, poprzez tematykę, na specyficznej ortografii i gramatyce skończywszy.
Zapraszam do indżojenia!


Analizują: Kura, Babatunde Wolaka i Vaherem.


Izabela Monika Bill
Dziewczyna wilkołaka
Inowrocław 2016
Rysunek na okładce: Joanna Małoszczyk
Redakcja, korekta: Tadeusz Lira-Śliwa
Tak, Drodzy Czytelnicy, ta książka miała redakcję i korektę oraz osobę, która podpisała się pod tym własnym nazwiskiem. Pod tekstem, który zawiera masę błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, składniowych, nagminny brak spacji, brak wcięć akapitowych, dywizy zamiast myślników w zapisie dialogów, błędy typograficzne – sieroty itd. Widziałam lepiej zredagowane blogaski.


Zresztą, zobaczcie sami…


A teraz wyobraźcie sobie jeszcze, że aŁtorka powyższego z wykształcenia jest… nauczycielką języka polskiego. Tak.
(Na całe szczęście, to wyłącznie zawód wyuczony, a wykonywanym jest “pracownik administracyjno-biurowy”. Uff, co za ulga!)


(Książka nie przeszła przez żadne wydawnictwo, została wydana w selfpubie, a właściwie po prostu wydrukowana w pewnej drukarni w Inowrocławiu. To by wiele wyjaśniało… ale nie do końca, gdyż odpowiedzialny za korektę Tadeusz Lira-Śliwa ma sporo wspólnego z literaturą. Cóż, nie czytałam jego wierszy, może to jakiś duchowy spadkobierca futurystów i stąd ta tolerancja dla alternatywnej ortografii…)


Jestem Milena. Właśnie zdecydowałam się na ucieczkę. Mam po prostu dość. Przede mną otwiera się przestrzeń Gór Sowich, za mną znika Wałbrzych. Miejsce, w którym się wychowałam i gdzie zadawałam pierwsze pytania o swoje pochodzenie i egzystencję. Byle do przodu, byle dalej, zgubić przeszłość i te wszystkie uczucia, które gniją w moich wnętrznościach.
W tym ostatnim przypadku wystarczy chyba środek przeczyszczający.


Od narodzin ciągle czegoś szukam, ciągle czegoś mi brak. Może problem leży w tym, że byłam adoptowana. Moje narodziny są owiane tajemnicą. Babci też nie znałam...podobno zmarła przy porodzie. Mówię podobno, bo to były czasy niewoli niemieckiej i nic nie było takie, jakie się na pozór wydawało.
Wydawało się, że umarła przy porodzie, a tak naprawdę żyła długo i szczęśliwie?


Moja mama była powołana do życia przez Niemców. Zapładniali młode kobiety w ramach eksperymentów.
A skąd ona to wie, skoro babci nie znała, a dziadka, jak rozumiem, tym bardziej?
Jej mama uzyskała świadomość jeszcze w brzuchu i wszystko pamiętała? Innego wytłumaczenia nie widzę.
Św. Alia od Noża na miarę naszych możliwości?


Miały rodzić nadludzi. Jednak interesowali ich tylko chłopcy. Kiedy rodziła się dziewczynka, zostawiali ją i czekali aż dorośnie do rodzenia.
Do tego czasu musiała żyć tym, co sama złapała. Będąc nadludziem, nie miała z tym większych problemów.
Ale po co pozbywano się dziewczynek? W końcu za jakiś czas mogły one rodzić więcej nadludzi.
Niemcy potrzebowali nadludzi już teraz i na jednej nodze.
No, ale taki świeżo urodzony nadludź też potrzebował z kilkunastu lat, zanim zaczął się do czegoś nadawać...


Taki był plan, ale wiadomo, że kiedy wojna się skończyła, wszystko miało inne wartości, inne przeznaczenie. Ja zostałam powołana na świat w bardzo dziwnych okolicznościach. Nie byłam chcianym i wyczekiwanym dzieckiem w kochającej rodzinie. Nie znałam ojca. Moja matka też nie. Po dziś dzień twierdzi, że zgwałcił ją...wilkołak. Nikt jej nie wierzył, a rodzina, która przygarnęła ją do siebie, uważała że zwyczajnie się puszczała, nie znała ojca i dlatego wymyśla takie historyjki.
Nikomu nie przyszło do głowy, że może chodziło o dywersanta Werwolfu, który gdzieś tam się plątał przez te wszystkie lata od wojny.
Wilkołak wyklęty.


Nawiasem mówiąc to są świadkowie, że tam w lasach w Gieszczach Pustych (obecna Głuszyca) lub niemieckie Wüstegiersdorf, coś ganiało mieszkańców i żołnierzy.
Leśniczy?
Chupacabra?
Berek?


Jednak nikt nie wspominał o gwałtach dokonywanych przez te istoty. Kiedy mama zaczęła rodzić, przybrana rodzina przestraszyła się...brzuch był podobno ogromny, i wyrzuciła ją na dwór. Mama intuicyjnie doczołgała się pod Soboń, tam, gdzie została zgwałcona.
Miejmy nadzieję, że mieszkała gdzieś blisko, a nie czołgała się np. spod Krakowa.
To wszystko się dzieje gdzieś tam w jednym regionie: Wałbrzych, Soboń, Bolesławiec… Nie miała daleko.


Mogę sobie tylko próbować wyobrazić, co czuła rodząc tam samotnie. Potem zamknęli ją w zakładzie w Bolesławcu, gdzie leczy się do tej pory. Często ją tam odwiedzam. To zupełnie normalna kobieta, tylko opowiada cuda, ale ja jej i tak wierzę.
Znaczy, zupełnie normalną kobietę zamknięto w szpitalu psychiatrycznym i całe życie leczy się tam z…?
Schizofrenii bezobjawowej, ani chybi.


Mama cały czas twierdzi, że urodziła bliźniaki, że mnie jej oddali, ale brata zabrali, tam pod ziemię. Nie wiem czemu uważa, że to był chłopiec? Może dlatego, że chłopcy byli im potrzebni do tworzenia super armii.
Ale komu? Odwetowcom z Bonn? Jeżeli urodziła się w czasie wojny, to nawet zakładając, że została zgwałcona jako nieletnia (skoro mieszkała z przybraną rodziną), to musiała być najwcześniej połowa lat 50.
Ale wtedy nasza boCHaterka musiałaby być już starszą panią, a tymczasem to młoda kobieta. Nie szukaj sensu w opku…
A wystarczyło wymyślić coś w rodzaju, że polscy komuniści przejęli i nieudolnie usiłowali kontynuować program podziemnego chowu wilkołaków.
Ja bym stawiał raczej na Sowietów, ale whatever… W każdym razie byli jacyś ONI.


Ja byłam dziewczynką, więc mnie oddali. Podobno dlatego zwariowała, bo zabrali jej syna.
Co ludzie zazwyczaj dziedziczą po przodkach? Wyszukane choroby, specyficzny wygląd, upodobania erotyczne. Wszystko jest oczywiście, jedyne w swoim rodzaju, bo nie ma dwóch takich samych ludzi, a cała ta indywidualność to sprawa genów. Co po mamie mam, to wiem, ale mam też coś bardzo osobliwego po ojcu. Likantropia.
Nieno, jasne, po co czytelnikowi jakieś tajemnice, jakieś suspensy, należy wywalić wszystko otwartym tekstem w pierwszych akapitach opka!


Na szczęście nie jest daleko posunięta. Głównie mam problem z wychodzeniem kłów. Kiedy mi się wyżynają [wyrzynają – wersja z “ż” odnosi się wyłącznie do żęcia np. zboża kosą] , to krwawią [zęby krwawią? Nie dziąsła?], wtedy też rosną mi szybciej paznokcie i grube owłosienie na nogach, rękach i łonie. Trudno je zgolić.Noszę rajstopy nawet w upały. Na rękach też? Czasem też oczy zmieniają mi kolor z brązu na żółty. Na szczęście nie ciągnie mnie do mięsa.
No tak, problemy pierwszego świata - mam pancerne owłosienie, wyrzynające się kły, muszę nosić rajstopy nawet w najcieplejsze dni, ale na szczęście nie ciągnie mnie do mięsa!


Za to miewam strasznie wyczulone zmysły, szczególnie zapach.
Swym wrażliwym zapachem wyczuje nawet najsłabszy węch!


(...)
Nikomu o tym nie mówiłam, szczególnie Renate - kobiecie, która mnie adoptowała.
A ta nic nie zauważyła, wychowując ją przez wiele lat. Zwłaszcza zmianę koloru oczu łatwo było przegapić.


(...)
Tylko jeden psychiatra wie o mojej likantropii, ale on uważa, że symuluję.
Jakoś tak nigdy nie wybrałam się do niego wtedy, gdy wychodziły mi kły i oczy zmieniały kolor.


(...)
Jestem więc dzieckiem Sobonia i Riese. To moi rodzice, ale nigdy ich nie odwiedzam, bo mam do nich żal, że mnie tak naznaczyli.


(...)
O podziemnym świecie Riese naczytałam się tak wiele, że, kiedy zamykam oczy, widzę te wszystkie hale, tunele, poziomy. I czuję, że gdzieś tam jest on - mój brat, i rzeczywistość, która podzieliła nas między dwa światy. Podobno bliźnięta czują się. I ja go czuję. Wiem, że tam jest, że on też myśli o mnie. I nie straszne [niestraszne] mi są te dziwne istoty, o których mówi się po dziś dzień - strażników zawalonych szybów, aby światy nie połączyły się.
Deklinacja też nie jest mi straszna, a zresztą nie wierzę w przypadki!


Sama jestem w pewnej części istotą należącą do tego świata. Ludzie mówią o tym -kompleks Riese, ale ja nazywam to Czarnym Zamkiem. Bardzo oryginalnie. Czarnym, ponieważ kraina ta jest pod ziemią, a Zamkiem, bo to wszystko tam na dole jest monumentalne, wykute w skale, ozdobione złotem, ornamentami.
Taki pałac Igora z Petersburga, tylko pod ziemią?


I żyją tam wybrani. Mój brat został wybrany.
Swojej przybranej matce Renate obiecałam, że nigdy tam nie pojadę, do Głuszycy, do Zimnej Wody (niemiecka Kaltwasser ), pod Soboń (Ramenberg), Włodarz. Dotrzymałam słowa. Dwie godziny temu odbył się pogrzeb Renate, więc zostałam zwolniona z obietnicy.
Zastanawiam się, czy śmierć “obietnicobiorcy” zwalnia z dotrzymania obietnicy w tym przypadku – ale dobra, niech jej będzie.
A mnie zastanawia po co autorka rzuca tymi niemieckimi nazwami. Chyba po to, by pokazać nam jaką ma wiedzę o opisywanej okolicy… A jak z tym jest faktycznie, sami się zaraz przekonacie.


Spakowałam się, choć trudno spakować się na spotkanie z przeznaczeniem. Chcę poznać prawdę o sobie. Wierzę, że nic nie dzieje się to przez przypadek. Renate zmarła kilka dni przed moimi urodzinami, tymi prawdziwymi, bo w dowodzie mam inną datę. Myślę, że to znak. Jedno się zamknęło, drugie się otwiera, a ja chcę się wstrzelić w ten portal czasowy. Dotychczas wszystkie drogi prowadziły donikąd. Może teraz jest ten czas, kiedy się otworzą. Terapeuci, psycholodzy myśleli, że znają odpowiedzi na wszystkie pytania, prócz jednego, dlaczego ciągle śnię o tym samym, moim Czarnym Zamku, że znam tam każdy milimetr, każdą rzecz i miejsce. Mówią, że to wina antydepresantów, ale ja już tego nie biorę, a Zamek nadal jest we mnie jak wyjątkowo upierdliwy, napalony mężczyzna.
Przyzwyczajajmy się do takiej poetyki, dalej będzie jej od metra.


Coś jak toksyczny związek, mimo że cię wykańcza, nadal go chcesz. Coś mnie ciągnie, czuję, że muszę jechać, że to właśnie to. Oczywiście, oficjalnie wyjechałam pod pretekstem napisania nowej książki.
Zacznę od początku.
Ok, bo już jesteśmy nieco skołowani.
To ten moment, w którym autorka sama sobie powiedziała, że musi zacząć od początku, ale zapomniała wywalić to co już napisała.


Jestem Mila, jestem pisarką. Jeszcze raz. Jestem Mila, jestem seksoholiczką. Moje stresy dziedziczono-egzystencjalne uzależniły mnie od tej przyjemności. Przestałam nad tym panować. Jestem świeżo po zakończonej terapii anty seksualnej.
Przedrostek “anty” piszemy łącznie, pani pisarko.


Dla tych, kobiet, które dotrwały do końca, centrum terapii uzależnień ufundowało odbudowę błony dziewiczej, która miała pomóc w walczeniu z nałogiem seksu. Błona miała zniechęcać do seksu swoją odpornością.
Zrobiono ją ze szkła hartowanego.
I pewnie wszystko zapisane jest w kontrakcie z NFZ-etem.


Oczywiście, dla jakiejś desperatki nie miało to znaczenia, czy ona tam jest i jaka jest gruba. Byłam dziewicą z odzysku. I dobrze mi szło.
Co, dziewiczenie?


Zajęłam się sobą, swoją karierą pisarską. Muszę się nauczyć cierpliwości, bo inaczej nigdy nie skończę książki. Teraz muszę skupić się na duszy. Nic nie może mnie odwracać od poznania swoich korzeni. Jadę do miejsc, w których przebywałam 9 miesięcy w brzuchu matki, do gór akuszerek, do szczytów świadków, do domu rodzinnego Riese, gdzie została część mojej duszy. Po prostu jestem Milena.
Milena będąca seksoholiczką? Brzmi znajomo...
A weź pod uwagę, że mamy tu jeszcze Toma(sza) i - w pewnym sensie - Billa :D A z okolic, gdzie dzieje się akcja, do Niemiec całkiem niedaleko.
O, to Milenka już zapomniała, że nazywa Riese “Czarnym Zamkiem”?


Z przemyśleń wyrwało mnie szarpnięcie samochodem. Spod maski poszedł dym, nabiłam sobie guza na czole; spłoszone, ogromne, czarne zwierzę uciekło w las, zostawiając mnie bez pomocy.
- Co za bydle! - zaklęłam ze złością - aby cię ktoś upolował!
Co za bydlę, uciekło i nie pomogło!


Na szczęście po mojej lewej był dziki parking, tuż przy skrzyżowaniu drogi 381 z 383, przy rzece Bystrzycy między Jedliną a Olszyńcem. Kierowcy raczej omijają 383, ponieważ do i z Wałbrzycha szybciej jechało się drogą 381.
No raczej, bo 383 w ogóle nie prowadzi do ani z Wałbrzycha.


Bohaterka przepycha auto na dziki parking, na którym spotyka czekającą na klientów prostytutkę.


Auto bardzo dymiło. Upał też prażył niemiłosiernie. Znam te złośliwości losu, na pewno będzie padać, będzie burza. Póki co, podchodzę do prostytutki i pytam się:
Jak się pytasz, to sobie odpowiedz, mawiała moja polonistka z podstawówki.


- Jeleń mi wyskoczył, auto uszkodzone, jestem totalnie nietutejsza, nie znasz kogoś, kto mi pomoże?
Spojrzała na mnie leniwym, letnim spojrzeniem.
-Jestem Anka - powiedziała - masz fajną kieckę, ale w niej to raczej nikogo nie poderwiesz...za długa jest... - i wróciła do ciamkania gumy. Pewnie ćwiczy usta do seksu oralnego, przeszło mi przez głowę.
Podstawowe skojarzenie na widok osoby żującej gumę, nie wiedzieliście?


O rany o czym ja myślę...Odpowiedziałam jej jednak inaczej:
- Jestem Mila. Miło mi poznać...Ale ja nie zamierzam nikogo podrywać, mam inne preferencje zawodowe...Teraz chcę tylko zreperować albo odholować auto.
- To zadzwoń na 112 i poproś o najbliższego mechanika czy pomoc drogową.
No raczej NIE na 112. Ten numer służy do powiadamiania w sytuacjach zagrożenia, a nie do poszukiwania mechanika i NIE WOLNO blokować go z jakichś głupich powodów.
Mam dziwne przeświadczenie, że znalazłoby się wielu ludzi, którzy w takiej sytuacji dzwoniliby pod 112.  
Niestety tak.
Skoro były przypadki dzwonienia na 112, bo nowe spodnie za ciasne, albo sowa na gałęzi dziwnie się patrzy - wszystko jest możliwe.


Faktycznie, człowiek marzy o gwiazdach, pisze o kosmosie, wieczności, przygląda się kropli deszczu, kropli krwi, liczy biedronce kropki, ale o telefonie nie pamięta. Ech, widać taki żywot poety. I moje myśli o telefonie, odgoniły plamy na spódniczce prostytutki Anki.
Mujborze, więc żeby wywabić plamy należy myśleć o telefonie? Genialne, że też tego wcześniej nie znałam!


(...)
Wykręciłam 112, gdzie miła pani podała mi numer do miejscowego mechanika.
No paczcie, nie wiedziałam, ze 112 służy obecnie jako biuro numerów.


Facet w słuchawce brzmiał, jak przepity zboczeniec w tłustym, pomiętym podkoszulku:
Hm, w dzieciństwie utrzymywałem, że potrafię poznać po głosie, czy ktoś ma wąsy, ale żeby umieć ocenić stan podkoszulka? Likantropia, jak nic.


-Spoko, malutka, damy radę, godzinka i ktoś podjedzie.
-Dziękuję, czekam - odpowiedziałam, a pomyślałam sobie - malutka to jest twoja kiełbaska w spodniach. Prymityw! Skąd się tacy biorą? Jakbym miała narzędzia, sama bym naprawiła auto. Byłam kiedyś pilotem kierowcy rajdowego, który nota bene [notabene] był moim mężem...był...już nie jest.
W ramach cięcia kosztów naprawianiem samochodów rajdowych zajmowali się piloci, a mechanicy poszli na zieloną trawkę.


- Anka, często ktoś tu staje? - ale gafa, jak to zabrzmiało erotycznie.
Raczej gimbazjalnie.


Jednak zachowałam powagę na twarzy i kontynuowałam swoją wypowiedź - potrzebuję dostać się do Głuszycy Górnej.
Nie wiem, czemu akurat do Górnej, bo do Sobonia i Włodarza bliżej jej będzie po prostu z Głuszycy.



Autorka bardzo stara się nas przekonać, że dużo wie o miejscu, w którym umieściła akcję, ale na razie kiepsko jej to wychodzi.


-Stają tu częściej auta niż...kierowcom. Głuszyca...to jeszcze kawałek. Możesz iść na przystanek pks-u, na drugą stronę skrzyżowania -odpowiedziała moja nowa koleżanka.
-Cholera...Nie zostawię tu auta przecież... - byłam zła, czułam się jak za duże zwierzę w małej klatce.
-Od kogo uciekasz, mała? - zapytała i zmierzyła mnie wzrokiem.
-Od wszystkiego - odparłam, przecież nie będę się tłumaczyć prostytutce ze swoich decyzji i robić osobistych wynurzeń. Ona i tak nie zrozumie, sama tego nie rozumiem...
-Wiesz, skądś cię kojarzę - wypaliła nagle, przełknęła ślinę, jakby udawała, że myśli [nieno, bo przecież prostytutka nie może naprawdę myśleć, ależ skąd!] i dopowiedziała - chyba widziałam cię w telewizji.
-Możliwe - odrzekłam zdawkowo, ale grzecznie. W końcu miałam tylko ją na tym pustkowiu.
-No, opowiadaj - zainteresowana dalszą rozmową, Anka wyciągnęła papierosa.
-Ale o czym, mam ci powiedzieć? Grałam kilka razy w serialach i tyle. Śmieszna kasa, pewnie ty więcej zarabiasz na parkingu. Prócz rozpoznawalności na ulicy, nie ma innej satysfakcji. Kiedyś jakaś dziewczyna poprosiła mnie, abym zagrała jej koleżankę i zadzwoniła do jej faceta i powiedziała mu, że ona nocuje u mnie, bo ja się źle czuję i boję się siedzieć sama.
Njerozumję. Po co komuś do takiej scenki aktorka, skoro o wiele bardziej wiarygodnie wypadłaby jakaś rzeczywista koleżanka?
(może to była biedna Laura Pyziak, która nie ma żadnych znajomych, i w rozpaczy brzytwy się chwyta…)


Prostytutka Anka opowiada o swoich klientach – między innymi o braciach, którzy zawsze przyjeżdżają razem i jeden płaci za seks, a drugi za możliwość przyglądania się.


Postanowiłam zmienić temat - ile czasu ja tu siedzę, gdzie ta pieprzona pomoc drogowa? - byłam zła i zniecierpliwiona.
-Brawo, spoko dziewczyna jesteś. Niektóre paniusie z miasta to tak się pilnują ze słownictwem, żeby im słoma z tych markowych bucików nie wyszła.
-Nieprzypadkowo ktoś wymyślił coś takiego, jak wulgaryzmy -odparłam - dają upust emocjom. Ja korzystam z tego dobrodziejstwa -powiedziałam.
Żeby nie było, że tak po prostu sobie klnę, nienienie, to wszystko z uzasadnionych naukowo powodów!
Czytelnicy, doceńcie nas. Gdybyśmy my mieli dawać upust emocjom w taki sposób, to analiz nie dałoby się czytać.


I w tym momencie na parking, z piskiem opon, głośną muzyką, wjechało czarne, sportowe audi.
Potwierdzono już naukowo, że przekleństwa łagodzą ból, a teraz okazuje się, że w dodatku mogą powodować nagłe przybycie transportu.
To akurat wiadomo już od czasów “Seksmisji”!


W środku siedziało dwóch facetów. Pewnie klienci do Anki. Niezręczna sytuacja. O rany, żeby mnie też za dziwkę nie wzięli. Odsunęłam się, więc ostentacyjnie od nowej "koleżanki". Z auta wyszedł wysoki mężczyzna. Był muskularny, zadbany, pewny siebie. Miał w sobie to coś, co zwracało uwagę, szczególnie kobiet. Ciemna karnacja, szatyn, bujne lekko kręcone włosy. Taki typ. Miał w sobie coś z uwodziciela, który wie jak zbajerować, żeby dostać to, czego chce.
Oh, really? No to chętnie się przyjrzymy, jak “bajeruje”.


-O, to właśnie o nich ci mówiłam - poinformowała mnie wyraźnie podniecona Anka.
Ja nie byłam ucieszona. Przystojniaczek ledwo wysiadł, a zaczął być wulgarny. Nie lubię takich.
-Kurwa, pierdolone pustkowie, Marcin prowadził i popieprzył trasę. Wybacz, malutka - zwrócił się do Anki - tęskniłem za twoją cipką, to znaczy on tęsknił - tu się złapał za krocze i puścił oko do dziwki.
Anka nie przemyślała chyba swojego biznesplanu, skoro zdecydowała się pracować na tym “pustkowiu”.
No właśnie - trafili tam, bo Marcin popieprzył trasę, czy dlatego, że są stałymi klientami Anki?
Są stałymi klientami, ale Anka pracuje na takim zadupiu, że Marcin i tak popieprzył trasę.


Khę, jeśli dziki parking faktycznie jest “tuż przy skrzyżowaniu 381 z 383”, to “pierdolone pustkowie” wygląda tak:




Nie stać mnie na lepszy komentarz: XD.


Zaszokowało mnie, że ktoś w ogóle tak może mówić do kobiety. Prostak i cham...pomyślałam zdegustowana.
No co, przecież “Nieprzypadkowo ktoś wymyślił coś takiego, jak wulgaryzmy”.


I wtedy zauważył mnie. Patrzyłam na niego, jak na okaz w zoo lub z cyrku. Nie bardzo wiedziałam, jak zareagować na jego zachowanie. Po prostu, stałam i gapiłam się na niego jak sroka w kość. Rozwalił mnie swoją prostacką wypowiedzią. To, jakaś kara za grzechy, że wylądowałam tu na tym parkingu z tym osobnikiem? Sam margines mnie otaczał…
Łojzicku, dama z wyższych sfer się odezwała…
Może najwyższy czas dać upust emocjom?


Prostak był ubrany w czarne jeansy z paskiem z ćwiekami, białą, cholernie obcisłą koszulkę i kurtkę skórzaną. W mig ocenił mnie według swoich standardów oceniania kobiet.
- O, Anka widzę, że masz nową koleżankę - i dodał kierując wypowiedź bezpośrednio do mnie - niestety, nie jesteś w moim typie. Nie staje mi na twój widok. Nic nie iskrzy. Jesteś za płaska, nie lubię rudych. No, za wysoka, bo ja wolę niższe partnerki, łatwiej nimi manewrować i przy zabawach oralnych. I ta długa spódnica działa na mnie antyseksualnie.
Zwłaszcza to ostatnie zdanie brzmi naturalnie jak jasny pierón.
Aaaaha, i to jest ten bajer wytrawnego podrywacza? To nie dziwię się, że musi się ograniczać do prostytutek.


- Mam rozcięcie w tej spódnicy aż do uda.
Tu zademonstrowała, fikając nóżką.
slide_211345_729268_free.jpg
http://i.huffpost.com/gadgets/slideshows/211345/slide_211345_729268_free.jpg


Wielu kręci, to co jest zakryte bardziej niż to, co odkryte. Kwestia klasy i wyobraźni. Nie wiem, ile ty masz ukończonych klas, koguciku, ale daruj sobie silenie się na zaimponowanie mi, bo mnie nie kręci takie prymitywne podejście do seksu. I choćbyś mi zapłacił za seks z tobą, to wolałabym uprawiać seks z kimś, kto ma gorszą prezencję, ale mam duży intelekt.
Co za rozkoszne freudowskie przejęzyczenie!
Korekta musiała pewnie akurat przysnąć.
Przysnąć? Wskaż mi raczej miejsce, w którym się choć na moment obudziła…
Więc… może po prostu przejrzała tekst i z rozpaczy zaczęła bić czołem o blat biurka, aż do utraty przytomności?


Więc, skoro kwestię seksu mamy za sobą, chciałam oświadczyć, że moja obecność na tym parkingu jest spowodowana tym, że auto się zepsuło na skutek kolizji z jakimś zwierzęciem, a nie uprawianiem najstarszego zawodu świata.
Kolizja z prostytucją?
Kto normalny tak mówi? Jeszcze raz: “chciałam oświadczyć, że moja obecność na tym parkingu jest spowodowana tym, że auto się zepsuło na skutek kolizji z jakimś zwierzęciem”. Autorka bardzo chce, by jej alter ego brzmiało tak uczenie, tak kulturalnie, że przesadza i wychodzi parodia. A ponieważ mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową, to ten typ wypowiedzi będzie nam towarzyszyć nie tylko w dialogach. Mamy więc narratorkę przekonaną o swojej wysokiej kulturze i inteligencji, która na dodatek lubi uciekać w liczne dygresje. Mój ulubiony typ.


Po prostu czekam na pomoc drogową.
- Zdecydowanie to ja dyktuję kobiecie warunki w seksie i sam wiem najlepiej, co mnie kręci - odkryte czy zakryte - odpowiedział na moją opinię - ale to, co mi powiedziałaś, podobało mi się. Lubię kobiety, bezpośrednie, które wiedzą, czego chcą. Nie pamiętam, kiedy kobieta strzeliła do mnie takim tekstem, oczywiście - dodał - nie zmienia to faktu, że mi nie staje na twój widok, ale masz mój szacun - i wyciągnął rękę w moim kierunku - Jestem Tomasz.
-Nie wnikam, gdzie miałeś i co trzymałeś w swojej ręce, zanim tu przyjechałeś, ale uścisnę twoją rękę, bo jestem osobą kulturalną -powiedziałam wyciągając swoją szczupłą dłoń w jego kierunku.
Oh boy.


-I publiczną - dodała Anka - bo występuje w telewizji, sama widziałam.
-W filmach porno? - zapytał półszeptem zbliżając swoją dłoń do mojej.
*Wzdycha ciężko*
Człowiek może wyjść z gimnazjum, ale gimnazjum z człowieka – niekoniecznie.


-Zamknij się, bo cofnę rękę i przedstawię ją twojemu policzkowi - wysyczałam ze sztucznym uśmiechem.
-Chyba właśnie coś mi zaiskrzyło - spojrzał na swoje spodnie - ciągnął rozmowę w znanym sobie, ulubionym temacie seksu. Brzmiało to, jak gra wstępna.
Ooook, może dla seksoholiczki faktycznie wszystko brzmi jak gra wstępna…


Może mnie sprawdzał.
- Tutaj, co najwyżej, może iskrzyć powietrze przed burzą -poinformowałam go stanowczo.
Jednak coś było w tym, co powiedział. Jako seksoholiczka czułam to napięcie. Działał na mnie, ale choćby mnie torturowano, nie przyznałabym się do tego publicznie. Z drugiej strony nie mogłam się przekonać do kogoś, kto korzysta z usług prostytutek, choćby ze względów zdrowotnych.


Milena dotykając dłoni Tomasza mdleje i ma przebłyski jakichś wizji. Po odzyskaniu przytomności zaczyna rozmowę z Marcinem, bratem Tomasza, przedstawiając mu się jako pisarka szukająca materiałów do książki o tajemnicach kompleksu Riese.


Teraz chciałabym po prostu trafić, gdzieś do hotelu, czy wynająć pokój. Jesteście może stąd? Możecie mi dać jakiś namiar? Nie czuję się zbyt dobrze. Wiesz, zmiana klimatu, migrena…
Odjechała raptem kilkanaście kilometrów od rodzinnego Wałbrzycha i już zmiana klimatu?
Zdecydowanie ma jet laga.


-Pisarka? To dobre miejsce na pisanie. Cisza, spokój. Tak, te okolice mają wiele swoich tajemnic. Ludzie niechętnie gadają jednak o tym, co tu było kiedyś, co kryją lasy, tunele i budynki...Tomasz jest przewodnikiem, oprowadza po Osówce i Włodarzu. Wie więcej niż mówi turystom. Pamiętaj, Tomasz nie jest taki, jakim się prezentuje na pierwszy rzut oka. To kamuflaż. Ma swoje problemy...kompleksy....ciężkie dzieciństwo...wiesz, jak jest...a facet musi być twardy…
Wincej tych wielokropków, wincej!
I wyrzuć jeszcze parę spacji!


-Rozumiem... Tak, na pewno jego wiedza byłaby mi bardzo przydatna, ale obawiam się, że nie podzieli się nią ze mną. Zostaje mi urząd miasta i biblioteka... - i chwilę się zawahałam - wiesz.. ja byłam adoptowana…
A tutaj panuje takie prawo, że osobom adoptowanym informacji się nie udziela.


-Ja i jeszcze Andrzej, który z nami mieszka, dla Tomka jesteśmy przyrodnimi braćmi. Wiemy to od niego sami. Opowiadał nam. Jest z nas najstarszy. Nie znaliśmy matki ani ojca. Byliśmy za mali. Matka odeszła, miała dość. Tomasz mówił, że ojciec był największym skurwysynem, jakiego nosiła ziemia. Wiele przez niego wycierpiał, bo był jego oczkiem w głowie. Wychował go na egzemplarz podobny do siebie. Dlatego Tomasz tak traktuje kobiety. Taki wzorzec wyniósł z domu. Kiedy był starszy, załatwił sprawę z ojcem raz na zawsze.
Czy mi się zdaje, czy on właśnie kompletnie obcej kobiecie powiedział, że Tomek ukatrupił tatusia?


Wiem, co sobie o Tomku myślisz, już go oceniłaś, ale daj mu szansę. Jego zachowanie, to tylko pozory, testuje cię. Czyli jednak patologia, pomyślałam. Szkoda, przystojny i seksowny, ale miał zbyt zwichrowaną psychikę i kompleks dziwkarza.
Tu Marcin zamilkł ze zdumieniem… “Co ja właściwie, do cholery, przed chwilą powiedziałem?”


-Ja za to znałam tylko matkę. Miała ciężkie życie. Od wielu lat jest w ośrodku w Bolesławcu Zwariowała po stracie drugiego dziecka - i tu nagle ucięłam historię. Celowo uogólniałam. Pomyślałam, że chyba za dużo powiedziałam o sobie, jak na pierwszy raz, osobie, której nie znam. I tak więcej bym nie ujawniła, bo jak ujawnić, że moja matka twierdzi, że ojcem był wilkołak, który ją zgwałcił, a potem przy porodzie zabrał jej syna pod ziemię, a zostawił mnie. Też bym wylądowała w Bolesławcu. Byli więźniowie i pracownicy z Sobonia po wojnie twierdzili, że podziemne miasto istnieje, że oni tam nadal żyją -zdziczali ludzie, owoce badań genetycznych i transplantologii, lądowali w psychiatrykach.
Kto lądował? Zdziczali ludzie, czy pracownicy, którzy o nich opowiadali?


- Smutne...przykro mi - powiedział Marcin, jakby gdzieś z oddali. Widziałam, jak z żalem obserwuje auto, na którego tylnym siedzeniu jego brat uprawiał, wątpliwej klasy, seks. Było dokładnie tak, jak jak mówiła Anka, Marcin patrzy jak Tomasz rżnie panienki. Wiedziałam, że bardziej go to interesuje, niż rozmowa ze mną.
No, w końcu nie przyjechał tam rozmawiać...


Jednak po chwili wrócił do mnie myślą - Nikt nie powinien wychowywać się w niepełnych rodzinach...A ojca szukałaś kiedyś? Byłaś ciekawa jak wygląda, co robi, czy cię szuka? - dopytywał się - raczej z udawaną ciekawością.
-To skomplikowane...nie szukałam nigdy ojca, nie wiem gdzie... -przyznałam z pełną szczerością.
Bo gdzie miałam go szukać? Po lasach, krzakach, tunelach? No, tak... szczególnie przy sztolni numer 2, tam, gdzie doszło do gwałtu matki, a potem moich narodzin. Planowałam tam iść, zobaczyć...
A nuż ciągle tam się kręci?
Myślę, że prędzej jednak wpadłaby na Kingę Król, ciągle poszukującą swojego dziecka.  


(...)
- My mamy gdzieś podobno jeszcze siostrę. Rodzice podzielili się nami. Ojciec zabrał nas, a siostrę mama. Tomasz szukał jej, ale bezskutecznie.
Wy też już wiecie, prawda?
Nie, a co mamy wiedzieć? Nie domyślam się ani odrobinę!


Nikt tu o niej nie mówi. To Tomka doprowadza do szału. Nie pytaj go o sprawy rodzinne, a na pewno cię polubi.
-Nie wiem, Marcinie, czy Tomasz powinien mnie polubić...Czy ja chcę, aby mnie polubił. Ja na pewno nigdy go nie polubię, wkurza mnie jego seksistowskie zachowanie.
-Nie podoba ci się z wyglądu? Kobiety chyba lubią, takich niegrzecznych facetów?
-Cóż, wyrzeźbiona klata i obcisła koszulka to prymitywny sposób podrywania. Mnie kręci intelekt. Facet, który umie ciekawie opowiadać, interesuje się sztuką, będzie również interesujący w łóżku.
Oh boy, pani udaje mózgoseksualną. Niestety, średnio jej to wychodzi.
Gdyby Milena miała nos Pinokia, to biedny Marcin byłby już nim przebity.


-Milena, Tomasz już cię lubi...widzę to w jego oczach...ale nie daj się mu uwieść, bo będziesz cierpieć...Nie zakochuj się też w nim, bo będziesz chciała umrzeć, widząc go z kolejnymi kobietami.


e31.jpg
http://i1.kym-cdn.com/photos/images/newsfeed/000/353/279/e31.jpg


On rzadko wraca do upolowanej już zdobyczy. I nie rozkochuj też go w sobie, bo nie da ci żyć, zawładnie tobą. Jest zaborczy i uwielbia mieć wszystko pod swoją kontrolą - odpowiedział i dodał zmieniając temat - obawiam się, że jeśli idzie o twoje auto, to poszło kilka rzeczy na raz. To musiał być duży jeleń z wielkim porożem. Przebił karoserię, pogiął blachę. Poszła chłodnica i układ hamulcowy, cieknie też olej. To na pewno był jeleń? Auto wygląda masakrycznie...
- Pewnie, że nie jeleń, tylko wilkołak - powiedziałam żartem.
- Żartujesz, prawda? patrzył na mnie ze zdziwieniem, skąd u mnie, takie pomysły.
- Oczywiście, że jeleń, umiem odróżnić jelenia od wilka - poprawiłam się
No nie wiem, mówiła o “czarnym zwierzęciu” – od kiedy to jelenie są czarne?


- wiesz, w tej okolicy to mogłoby być wszystko...ale zostawmy wyobraźnię w spokoju...
- Szczypta humoru nie zaszkodzi! Wilkołak mówisz? To miałaś szczęście, one są niebezpieczne i bardzo wyposzczone, taka bezludna okolica jest - i puścił do mnie oko.
Widzieliśmy, jaka bezludna. Ale może miejscowe wilkołaki nie jedzą sąsiadów?
Albo wszyscy w okolicy już są wilkołakami.


Marcin namawia Milenę, aby zanocowała u nich, szeroko zachwalając piękną, drewnianą willę, jaką mają w Głuszycy. Mieszkają tam w trójkę z jeszcze jednym bratem.


Jakby na to nie patrzeć, to chyba moja jedyna alternatywa. Po prostu udam, że wcale nie będę mieszkać w domku, w środku lasu z trzema nowo poznanymi facetami, z których jeden jest maniakiem seksualnym.
Będę twardo udawać, że mieszkam u uroczych starszych państwa, a kiedy Tomasz zacznie się do mnie dobierać, będę udawać… eee… że jest instruktorem jogi i właśnie ćwiczymy razem?


Jakbym ja była lepsza od nich. Też miałam porytą psychikę. Byłam seksoholiczką i właśnie kusiłam los. Miałam zanocować z obcymi facetami. Ja i on - Tomasz, dwoje seksoholików pod jednym dachem. To nie może skończyć się dobrze. Albo będzie bronił swojego terytorium i będziemy się kłócić, albo na swoim terenie będzie się uważał za króla i będzie chciał, abym do niego należała.
Wobec czego pojadę tam bez chwili wahania!


Marcin informuje brata, że Mila jedzie z nimi, Tomasz jest zdecydowanie przeciwny.


Marcin nie rozumiał oporu brata. To było niemożliwe, że jego brat nie chciał kobiety, takiej ładnej, seksownej, inteligentnej.
No tak, byłoby trochę głupio, jakby tak się chwaliła w narracji pierwszoosobowej, c’nie?


Marcin miał też swój interes w tym, żeby Mila została na noc, a nawet dłużej. Liczył na to, że Mila tak prędko nie dopuści do siebie Tomka, a on będzie miał trochę spokoju, ponieważ to on zajmuje się znajdywaniem kobiet dla brata.
Serio, ten łowca potrzebuje pomocy brata, by kogoś poderwać? Nie, nawet nie podrywać. On potrzebuje pomocy brata, by znaleźć prostytutkę. Wow.
Jak to szło? “Miał w sobie coś z uwodziciela, który wie jak zbajerować, żeby dostać to, czego chce”. Aha.


Bierze w tym udział, bo lubi patrzeć, bo czasem zalicza po nim, jak dziwka jest pijana czy naćpana na tyle, że obojętne jej z kim się pieprzy.
Nawet prostytutki na trzeźwo go nie chciały?


Nadwaga Marcina utrudniała mu penetrację.
Są inne sposoby...


Tomasz miał pewną przypadłość zwaną przemianą. Pamiątka po eksperymentach ojca i dziadka. Najbardziej on, chociaż i Marcinowi czasem się zdarzała niepełna przemiana. Przy ostrym seksie kobieta nie miała szans...Potem trzeba było się pozbyć ciała…
Droga aŁtorko. Skoro już wprowadzasz postać, która ma Mroczną Tajemnicę, to na litość Cthulhu, nie zdradzaj tego otwartym tekstem niemalże na samym początku… Stephanie Meyer nie rozpoczęła prezentacji Cullenów od “oni są wampirami” (zmieniając przy tym narrację na trzecioosobową, by ach-jakże-naturalnie podać tę informację). E. L. James nie kazała Greyowi przedstawiać się “Cześć, jestem Christian i lubię BDSM”. Ucz się od lepszych!
Więc w okolicy ginęły kobiety, a policja się tym nie interesowała? Psy nigdy nie znalazły żadnego ciała? Nikt nie połączył znikających kobiet z dwoma braćmi rozbijającymi się audi po lokalnych drogach, z których jeden ma reputację agresywnego seksoholika?


Te mniej namiętne, miały więcej szczęścia. Tomasz jednak potrzebował rozładowywać się seksualnie, aby nie łapać przemiany w innych sytuacjach niż intymne.
Walenie konia, jak rozumiem, nie pomagało?
Jeśli robił to zbyt agresywnie, to pewnie następowała przemiana i mógł sobie urwać to i owo.


Marcin dbał o to. Milena miała go zastąpić, bo kto lepiej zagra rolę przynęty niż ładna dziewczyna? Prostytutki boją się, kiedy zatrzymuje się dwóch facetów.
Znaczy że co, ładna dziewczyna miałaby stanowić przynętę – na prostytutki? Njerozumję.
(a można było napisać np. o podwożeniu autostopowiczek…)


Taki miała plan Marcin, jednak nie mógł powiedzieć tego bratu przy Milenie. Przykrywką i wabikiem miało być oprowadzenie jej po okolicy. Zależało jej na tym. Pisała o tym książkę.
-Ja też nie jestem zadowolona...że jestem na waszej łasce. Mieszkanie z obcymi facetami, to ostatnie, czego bym chciała. Zapłacę za ten jeden nocleg, a jutro zniknę. Ile, 100 zł?
-Nie Milena, nie wezmę od ciebie pieniędzy - powiedział Marcin.
-Marcin, bierzesz pełną odpowiedzialność za gościa. Ja umywam od tego ręce - dodał Tomasz, wchodząc do auta i odpalając głośną muzykę.
Marcin wiedział, o jaką odpowiedzialność chodzi - o życie Mileny. W razie przemiany brata mogłaby nie przeżyć. Przemiana nie wybiera. To czysto emocjonalne podłoże. Stresy, nerwy, seks i wszystko, co podnosi ciśnienie. Od tego nie było ratunku. Mogło to nastąpić w każdej chwili.
Sugerowałabym poszukanie jakiejś spokojnej pracy, może w bibliotece...


(...)
Podeszłam do Tomasza siedzącego już za kierownicą. Zastukałam w szybę. Ściszył muzykę. Otworzył okno. Lekko się nachyliłam, uwydatniając dekolt.
I zanuciłam “My, Słowianki”.
http://t-eska.cdn.smcloud.net/common/9/5/s/95461231lv.jpg/ru-0-r-650,0-n-95461231lv_my_slowianie_donatan_i_cleo.jpg


-Bez obaw, nie będę u was nocować. Wracam autobusem -poinformowałam go beznamiętnie. Nawet nie popatrzyłam na niego, na jego reakcję. Czy się ucieszył, odetchnął z ulgą, czy może faktycznie tylko mnie testował. Jeśli tak, to zawaliłam ten test. Poszłam w stronę swojego auta. Nie obejrzałam się ani razu. Wyciągnęłam plecak z uszkodzonego auta, torbę z laptopem i ruszyłam w stronę przystanku. Coś przecież musi tu jeszcze jeździć po 18-ej? Usłyszałam pisk opon i głośną muzykę. Znajome audi zawróciło i zatrzymało się na moim przystanku. Z samochodu wyszedł Tomasz zabrał moje rzeczy i powiedział:
-Wsiadaj, drugi raz nie poproszę... - to było bardzo chłodne zdanie, nie lubił mnie...
Mogłam ująć się dumną (?) i zostać tu, albo mogłam zaryzykować i zaspokoić swoją ciekawość tym, co mnie czeka w najbliższym otoczeniu Sobonia.
Mogłaś poczekać na pomoc drogową albo na ten PKS, mogłaś złapać stopa, mogłaś zadzwonić do kogoś ze znajomych w Wałbrzychu, żeby po ciebie przyjechał, a góra dwieście metrów dalej masz wypasiony Hotel Jedlinka. Każda opcja lepsza od wsiadania do samochodu tego typa.
Szczególnie Hotel Jedlinka. A jeśli byłby za drogi, to w okolicy jest dużo innych noclegów. I czy tylko ja mam wrażenie, że Milenka wyjątkowo kiepsko przygotowała się do tej wyprawy?


Byłam tak blisko przeciez...Tyle lat tęskniłam i pragnęłam, zobaczyć to na własne oczy, poczuć ciałem i duszą moje dziedzictwo, zrozumieć lepiej, to co spotkało moją matkę, więc i mnie, w jakimś stopniu.
W sumie… trochę to głupio brzmi, jeśli uświadomimy sobie, że cały czas mowa o miejscowości oddalonej o kilkanaście kilometrów od miasta, w którym mieszkała od urodzenia.
Nabijaliśmy się z Laury Pyziak, która całe życie marzyła o wyprawie do Wilna i dopiero Taki Wspaniały Aaaadammm pozwolił jej to marzenie zrealizować, ale to… to jest jakiś wyższy stopień niemożności.


Nikt mi nie wierzył, ale miałam likantropię. Wiemy. Zastanawiałam się, czy bliskość tego miejsca zmieni coś w tej kwestii.
Wsiadłam do auta, na tylne siedzenie. Jednak Marcin kazał mi iść do przodu. Można tam było włączyć klimę. Bo tu z tyłu śmierdzi papierosami, spermą, potem, alkoholem i te zapachy mógłby mnie męczyć przy migrenie.
Błeeeee… Ja bym nie wsiadła, zdecydowanie wolałabym poczekać na ten PKS.
(a klima włączona z przodu do tylnych siedzeń nie dociera?)


Usiadłam więc z przodu obok Tomka. Nie podobało mi się to. Wiało od niego chłodem, bardziej niż z klimy. Wsunęłam na nos czarne okulary. Przytuliłam się do fotela z prawej strony, z dala od kierowcy. Tutaj też była gama zapachów. Jego pot i intymne zapachy jego penisa wytartego o waginę Anki.
Fuuuuuuuj, kurwa żeż mać...
Czytam ten fragment w niedzielę wielkanocną, nabity świątecznym żarciem do granic. Nie jest łatwo. Wyślijcie wyrazy wsparcia. Dojdą spóźnione, ale jednak…
Wiesz, Rzymianie na przeżarcie stosowali piórko flaminga maczane w oliwie albo pałeczki z kości słoniowej… a my mamy Milenkę.


Nie krył się przede mną z tym, że stanął mu. To chyba nie z mojego powodu, przecież byłam tą obcą, która mu przeszkadzała. Mój nos wariował. Jego feromony wypełniały moją głowę, oczy, uszy, usta. Jakby mnie gwałcił tym zapachem...Czułam, jak przesiąkam nim, jego światem. Skroń jak pobudzona łechtaczka pulsowała, ból ją walił jak więzień po długiej odsiadce - kobietę
Poziom skojarzeń godny “Wszystkich odcieni czerni”, gdzie to na kanapkach wędlina chędożyła się z serem…
Jeśli coś tutaj wali, to ja, głową o ścianę.


Łapałam powietrze i uspokajałam poruszone mdłości (o, to tak samo jak ja w tej chwili). Chłodne powietrze pełzało po mnie gęsią skórką.
Kojarzycie te sceny z horrorów, gdzie bohaterom coś pełza pod skórą? No to jakoś tak to widzę.


Sutki mi stwardniały, ale było mi przyjemnie. Nie umiałam tego wyjaśnić. Moja przepocona bielizna parowała, wypełniała zapachem waginy wnętrze auta, albo tak mi się wydawało. Wysunęłam buty z nóg.
To musiało ciekawie wyglądać…
A potem polała sobie wodę głową.
Zapatrzona w tęczę wstążki, kiedy deszcz.


Bose stopy przeciągały się na dywaniku.
Ziewając rozkosznie.
Ja bym jednak nie ściągał butów w tym samochodzie. A już na pewno niczego bym nie dotykał bosą stopą.


Auto na zakręcie przesunęło moje bezwładne ciało w kierunku fotela Tomka.
A pasów to jaśnie pani zapiąć nie raczyła?


Zamiast trafić w drążek zmiany biegów, położył swoją dłoń na moim udzie, odsłoniętym przez rozcięcie spódnicy. Ścisnął je mocno i przesunął aż po pachwinę [Udo? Rozcięcie?]. Jęknęłam. Spojrzał na mnie. Cofnął rękę, zmienił bieg i położył rękę na swoim kroku (i znów nie trafił w drążek!). Auto gwałtownie zatrzymało się na uboczu.
Ubocze, pobocze – jeden pies.
Jak się okazuje - nie na uboczu i nie na poboczu, ale na zboczu, a właściwie zboczuchu:


Kątem oka zobaczyłam plamę na jego spodniach. Doszedł. Przeze mnie. Ja też prawie doszłam, na samą myśl, że tak niewiele mu trzeba było.
Brawo wy, dzieci Szybkiego Lopeza i Speedy Gonzalesa.


NDtuJCI.gif
http://i.imgur.com/NDtuJCI.gif


Zaczęłam się wahać,czy dobrze zrobiłam godząc się ten nocleg. Otworzyłam drzwi, chciałam uciec, schować się. Czułam się winna, zawstydzona. Przecież nic nie zrobiłam.
-Przepraszam - powiedziałam wychodząc z auta - nie dobrze mi, muszę...o Boże...Pobiegłam w krzaki. Nie musiałam udawać, naprawdę nie czułam się dobrze. Tak, jazda autem przy migrenie. To wywołuje często mdłości, zawroty głowy i nasilony ból głowy. Niestety, miewałam migreny z aurą. Nie wiem, co zrzuciłam, bo mało jadłam, ale poczułam się lepiej. Oparłam się o drzewo.
-Chcesz wody? Usłyszałam głos Tomka za swoimi plecami, cóż za troskliwość? Może zobaczył, że nie udaję, aby wyżebrać nocleg.
-Tak, poproszę - podał mi butelkę - dziękuję - odpowiedziałam mu uprzejmie, żeby go nie wkurzać. To miała być taka nagroda słowna, docenienie jego starań opiekuńczych.
Drogie dzieci, jeśli będziecie grzeczne, jaśnie pani nagrodzi was uprzejmym słowem, zamiast standardowo rozedrzeć ryja.


Co mu oczywiście nie wychodziło. Było wymuszone i sztuczne. Położył rękę na moim ramieniu.
Tę, którą przed chwilą trzymał na swym zaplamionym kroczu?
W tym opku higiena nie jest priorytetem dla nikogo.
Dlatego mam mocne podejrzenia, że to ta sama Milenka.


Gdzie jest Marcin, że pozwala mu na takie spoufalone zachowanie względem mnie.
Gdzie jesteś ty sama, że nie zaprotestujesz?


- Mógłbyś na chwilę mnie zostawić...muszę...siusiu... - totalna porażka, nie mogłam siebie słuchać.
Zsunęłam wilgotne majtki. Kucnęłam. Stróżka złotego moczu znaczyła zbocze jakiejś góry.
Stróżka złotego moczu… Bogata kuzynka stróżki krwi?
Usłysz, o usłysz o moczu, co spływa
W dół jak wodospad prawdziwy,
Szumi i bryzga, grzmi i bulgocze
I wzbiera tysiącem strumieni.
(Zacier, Oda do przyrodzenia)


Wyciągnęłam chusteczkę z torebki. Wytarłam krople moczu. Tomasz wcale nie odszedł, obserwował mnie cały czas. Nie dałam się jednak sprowokować, nie dałam mu poznać, że mnie to zażenowało - nie to, że widział jak sikam, tylko, że chciał to zobaczyć. Znów zaobserwowałam wypukłość na jego kroczu. Pewnie testował moją wytrzymałość nerwową.
Albo wytrzymałość własnych gaci.


Chciał mnie dyskretnie zniechęcić do noclegu, ale postanowiłam się tak łatwo nie dać złamać.
Zanocuję u was i koniec, wszelki opór jest bezcelowy!
Zara, to ona w końcu chce tam zostać czy chce stamtąd zwiać?


Podeszłam do niego i wsunęłam mu do kieszeni chusteczkę, którą przed chwilą się podcierałam.
Że. Kurwa. Co.
Że. Kurwa. Co.


Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Chwilę patrzył mi prosto w oczy. Sznur jego zapachu związał mnie. Nie mogłam się ruszyć. Nie chciałam. Moje sutki stały i dotykały boleśnie tego, co miał pod obcisłą koszulką, o jego wyprofilowane mięśnie torsu.
Ojojoj, odmiana przez przypadki taka trudna. A może aŁtorka pisząc “dotykały” naprawdę miała na myśli “lubieżnie ocierały się o…”?


Wyobraziłam go sobie nago, jak jego klatka napiera na mnie rytmicznie. Potem podniósł mnie. Poczułam się bohaterka oklepanej historii miłosno - erotycznej z Harlequina. Zaniósł mnie do auta. To było przyjemnie, nie tylko dla samej przyjemności bycia niesioną.
Czy mi się zdaje, czy widzimy tu pewną niekonsekwencję w kreacji postaci Tomasza? Na moment przestał być oblechem i flejtuchem, jakim był do tej pory. A może to po prostu Milenkę walnął nagły obuch hormonów?


- Fajna jesteś podczas migreny - powiedział - i dodał - uległa i wrażliwsza niż zazwyczaj.
A skąd on wie, jaka jest zazwyczaj?
Instynkt kobieciarza mu to powiedział.


- Nie pochlebiaj sobie - skomentowałam - to przecież tobie staje,- co rusz na mój widok, a nie ja podniecam się na twój.
- Tego nie wiem...ale podoba mi się twój zapach intymny - wyznał i wyciągnął moją chusteczkę nasiąkniętą moczem, potem i zapachem waginy.
I z rozkoszą wtulił w nią twarz.


Jakież było moje zdziwienie, kiedy dostrzegłam na niej różowe ślady krwi. O nie... - pomyślałam, ale obciach...Pokazałam mu najintymniejszą rzecz, jaką miałam. Dałam mu na chusteczce. No i on teraz wie, że ja teraz…


- Fetyszysta - nie dałam się mu sprowokować.
- Między innymi - droczył się ze mną tajemniczo.
- Nie jestem jedną z twoich prostytutek. Jestem gościem Marcina, więc trzymaj swojego fiuta i swoje upodobania z dala ode mnie.
- Trudno będzie...sama mnie prowokujesz...Chyba nikt dawno dobrze cię nie zerżnął…




- Prostak i cham. Jak to, ja ciebie? Masz bujną wyobraźnię...Jest zupełnie odwrotnie...Od samego początku zachowujesz się wobec mnie bardzo wulgarnie.
- Wulgarnie, to ja dopiero mogę...Bo tak się ubierasz, mówisz, zachowujesz, wysyłasz sygnały…
I jak cię zgwałcę, to będzie wyłącznie twoja wina, zapamiętaj sobie!


- Nic nie wysyłam, to twoja zboczona wyobraźnia. Nie interesuje mnie seks i relacje damsko-męskie.
- Jesteś lesbijką? - zapytał - dlatego byłaś z Anką? Przeszkodziłem wam?
- Dowcipniś się znalazł. Seks z lesbijkami to twoja kolejna fantazja?
- Jestem bardzo d-o-w-c-i-p-n-y. Nawet nie wiesz, jak bardzo...
*wywraca oczami* Ten suchar nie bawi już nawet wujka Staszka na imieninach.


-przesunął językiem po wardze - mój język gościł w kobietach z większym temperamentem niż twój. Im się podobało.
- Nie zamierzam konfrontować się z tobą na żadnej płaszczyźnie. Żałosne i obleśne. Chcesz mnie złapać na minetę? W takim razie zatrzymaj się i wysadź mnie.
W tym kontekście kojarzy mi się wyłącznie wysadzenie na nocnik.


- Tak łatwo się poddajesz? Pamiętaj drugi raz nie będę prosić...
- Wsadź sobie gdzieś swoją udawane proszenie. Obrażasz mnie i moją kobiecość non stop. Święta miałaby cię dość i wysiadłaby jeszcze zanim ja wsiadłam. Gratuluję, udało ci się mnie zniechęcić. Po co ta szopka? Nie trzeba było mnie zabierać z przystanku.
-Ej, przestańcie się kłócić - wtrącił się Marcin - lepiej pomyślcie, co na obiado-kolację? Musimy zrobić zakupy. Tomasz, zjedź do Biedronki.
Widzisz, Milenko, nie masz nic do gadania.


Weszłam do sklepu, jednak chłopaki zostali przy aucie. Rozmawiali o czymś. Pewnie o mnie. Jeden mnie chciał, a drugi nie, a może tak tylko grali przede mną? Nie miałam zaufania do żadnego z nich. Może właśnie planowali, że mnie zgwałcą we dwóch, a potem zamordują?
Borze, przebłyski rozsądku. Spieszmy się nimi cieszyć, tak szybko odchodzą.


Tomasz wyciągnął papierosa, zaciągnął się głęboko.
- Marcin, pojebało cię? Dlaczego zaprosiłeś ją do nas? Wiesz, jaki to problem dla mnie?
Tak, drodzy czytelnicy, znowu mamy Niespodziewaną Zmianę Narratora.


- Tomasz.. ja mam na razie dość...muszę odpocząć...Nie nadążam w szukaniu ci dziwek. Wiesz ile z nich już nigdy nie prześpi się z nikim? Ja już nie mogę psychicznie. Mam je wszystkie przed oczami.
- Czy ja cię o to prosiłem? Sam umiem sobie znaleźć cipkę. To ty chciałeś patrzeć, więc o co chodzi? Znasz realia przemiany. Sam masz pół przemiany [ale górną połowę, czy dolną?] - i zmienił temat - a dlaczego Milena?
- Ona pisze książkę o Riese i potrzebuje informacji. Ty możesz jej to dać. Będziecie jeździć, będziesz jej opowiadać, a przy okazji dzięki jej urokowi zdobędziesz nowe kobiety. Milena jest taka niewinna, poza podejrzeniem. Żadna turystka nie będzie bała się wsiąść do auta.
No tak, kobieta rozdająca świeżo poznanym ludziom chusteczki, którymi się podcierała, zdecydowanie nie budzi ani cienia niepokoju, skądże znowu.


- Dobra geniuszu, a powiedź mi, co Milena będzie robić, jak zorientuje się, że chcę przelecieć pasażerkę? Bo przecież nie zamówi sobie taxi w stronę powrotną. Zostawi mnie z pasażerką na 15 minut. Wróci i co zastanie w aucie? Mnie po przemianie...I co, uważasz, że pomoże mi posprzątać wóz i pozbyć się ciała? - Tomasz uświadomił brata.
Czemu nie, taka mała robótka na popołudnie.
Borze, serio, oni naprawdę sobie wyobrażają, że świeżo poznana kobieta, o której nie wiedzą NIC, zgodzi się jeździć z nimi (tym śmierdzącym samochodem), zwabiać inne...


- No nie...nie pomyślałem o tym... - przyznał się Marcin.
- Zakładasz, że ona, jako przynęta mnie nie będzie nęcić? Tomasz zapytał Marcina.
-Przecież nie kręci cię...mówiłeś...kilka razy, że nie staje ci na jej widok, że jej nie lubisz...
- To wredna, wyszczekana suka, która dobrze wie, jak pomiatać facetem, aby doprowadzić go do szału, ale też jest kobietą. Ma swoje atuty. Nie jest przeciętna. Właśnie dlatego jej nie lubię, bo pozuje na świętą, a jest wyuzdaną dziwką. I mogłoby mi być z nią dobrze. Ciągnie mnie do niej. Nie staje mi ciągle przy byle kurwie, więc Milena musi być wyjątkowa.
Boszz, jeśli on tak reaguje na każdą atrakcyjną kobietę, to jego życie musi być pełne żenujących sytuacji.


-Tomasz, może ty, po jakiejś viagrze jeszcze jesteś? Jakaś reakcja opóźniona?
-Przecież wiesz, że nie biorę wspomagaczy!
Oho, ktoś tu oberwał w czuły punkt!


-Wiem, ale kiedyś łykałeś coś, że był cały czas sztywny...wtedy kiedy miałeś ich pięć w łóżku...
- Milena musi jutro zniknąć z naszego domu. Dla jej dobra. Nie chcę zrobić jej krzywdy, ale nie mogę powstrzymywać się w nieskończoność.
-To jedź częściej na dziwki. Będziesz się rozładowywać i będzie spokój.
Czy to jest jakieś prostytucyjne zagłębie? Ile ich tam jeszcze pracuje, biorąc pod uwagę, ile z nich Tomuś wysłał na wcześniejszą emeryturę? Jakim cudem te kobiety nie uciekają w krzaki, gdy widzą nadjeżdżające audi?


(...)
Stałam przed Biedronką i czekałam aż panowie przedyskutują, co zrobić ze mną. Miałam pierwszą okazję przyjrzeć się miasteczku - w rzeczywistości. Głuszyca - rozciągnięte, górskie, urokliwe miasteczko z upadłymi kamienicami i willami poniemieckimi.
Co za czasy, nawet kamienice puszczają się za pieniądze.


Okna budynków wypełnione oczami starszych, nieufnych ludzi.
Dużo młodych włóczy się po ulicach. Dzieciaki nad rzeką Bystrzycą korzystają z uroków lata. Dużo domów zwerbowanych przez czas.
Agenci Czasu?
Upadłe kamienice, zwerbowane domy. A ich okna wypełnione oczami starszych, nieufnych ludzi.


Milena i Tomasz wstępują jeszcze do sklepu, gdzie prowadzą kolejny jakże do-w-cipny dialog na temat - hahaha - lodów. Darujemy sobie.


Pod sklepem spotkała mnie miła niespodzianka. Kilku facetów na motorach. Lubię takich. Jeden z nich zaczepił mnie.
- Hej, widziałem cię w telewizji. Dasz mi autograf?
Ciekawe, ilu ludzi ogląda na tyle uważnie te wszystkie “Trudne sprawy” i “Dlaczego ja”, by zapamiętać “aktorów”.
Może w jej roli było coś, co wybijało się ponad przeciętność. Aż strach pomyśleć, co by to mogło być.


- Pewnie! Gdzie chcesz? - wiedziałam, że Tomasz dostanie szału.
-Na koszulce - i zdjął z siebie kurtkę, odsłaniając obcisły, biały podkoszulek. Uklękła przed nim, wyciągnęłam czerwoną szminkę i zaczęłam pisać. Potem podniosłam się przeciągle, ocierając się o jego nogę. A za pasek spodni wsunęłam mu swoją wizytówkę.
-Zadzwonię - zawołał za mną motocyklista.
-Będę czekać - odpowiedziałam, puszczając mu buziaka. Tomasz zdegradował mnie z fotela pasażera obok kierowcy, do tyłu auta. Ruszył z piskiem opon, nie przejmując się ograniczeniem prędkości. Włączył głośno muzykę, otworzył okno.
Zjechał nagle na drogę prowadzącą w las. Po chwili ukazał się parking dla tirowców. Teraz zrozumiałam. Przyjechał tu po dziwki. Pewnie chciał zabrać je do domu, bo mu nie wyszło z Anką. Pewnie chciał mi też zrobić na złość za motocyklistę, wiedział, że mam migrenę i potrzebuję spokoju.
No jasne, wszystko kręci się wkoło ciebie.
Miło, że migrena się wyłączyła, gdy dawałaś autograf.


Dziwka w domu, dwóch facetów to orgia, do tego alkohol, narkotyki, głośna muzyka...Miałam nadzieję na spokojną kolację przy telewizorze i deser przy basenie.
Tak tylko przypominam, że w okolicy jest całkiem spoko trzygwiazdkowy hotel, a mili panowie motocykliści na pewno mogliby cię do niego podrzucić.
Ale ona uparła się na nocleg u Tomasza i co poradzisz.  


Nie w każdym domu, jak widać, gość jest święty.
A CZEGO SIĘ, DO CHOLERY, SPODZIEWAŁAŚ po takich typach jak oni?


Dobrze, że zerwałam ten numer ze słupa. Zadzwonię tam. Poproszę, aby po mnie przyjechali, zapłacę nawet za transport.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy Tomasz przyprowadził do auta aż dwie prostytutki. I znów wylądowałam na przednim fotelu, tylko kierowcą był Marcin. Tomasz i dwie panienki weszli na tylne siedzenie. Nie doceniłam go. Lubię facetów, który mogą więcej niż raz dziennie.
No nie wiem, czy więcej, podobno przy Ance mu nie stanął.


W sumie to i dobrze, że je wziął, bo ja będę mieć święty spokój. Sądziłam, że to mnie planuje przelecieć.
Co za rozczarowanie...


Dwie młodociane pindy trzebiotały sztucznymi rzęsami na tylnym siedzeniu.
Trzebiotały rzęsami i szczepotały o jakichś głupotach.


Miały wydęte silikonem usta i sztuczne cycki - prawie na wierzchu. Kurwicy można było dostać od tych ich umizgów. Jak facetom mogą się podobać takie. Widać po móżdżku, że ledwo po podstawówce.
Ach, jak one mogły zabrać głównego samca powieści naszej bohaterce! Szybko, trzeba im nawrzucać! Poza tym, czy laski, które stać na sztuczne cycki i usta, zajmowałyby się nierządem na parkingu tirów?
A kto bogatej zabroni.


Wymalowane, krzykliwe tapeciary, bez gustu, bez majtek, bez wstydu.
Nie to, co ja, w spódnicy z rozcięciem do uda i rozdająca facetom chusteczki, którymi się podcierałam.


Gdybym była facetem, wolałabym sama sobie zrobić dobrze, niż oddać swoje klejnoty w takie publiczne ręce.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, dom zrobił na mnie duże wrażenie. Gdybym została, nie musiałabym być ograniczona tylko swoim pokojem i towarzystwem Tomka i Marcina. Mogłam siedzieć nad stawem, albo pisać w drewnianym salonie, albo nawet iść na łąkę.
A skąd wiesz, czy mili panowie nie przygotowali już dla ciebie przytulnego pomieszczenia w piwnicy?


Mogłabym się zaszyć, odizolować. Jednak czy faktycznie byłabym wolna i nieograniczona? Zamknęłam się w łazience i zadzwoniłam. Mieli pokój jednoosobowy od zaraz. Musiałabym tylko wezwać taxi. Wyszłam do dużego, przestronnego salonu połączonego z kuchnią i wyjściem na basen. To wszystko robiło wrażenie.
Jestem ciekaw skąd bracia mieli kasę na tę wypasioną willę. Czyżby weszli w posiadanie Złotego Pociągu?


Na pewno mogłabym tu pisać i odpoczywać gdybym była sama.
I tu zaczęła planować otrucie gospodarzy.


Marcin szybko zrobił kolację z kanapek. Na stole pojawiła się wódka i soki, więc poszłam zrobić sobie herbatę. Czekając, aż woda się zagotuje, podjadałam herbatniki z dżemem. Brzydzę się tego, co ktoś zrobi do jedzenia. Wolę sama. Kanapki Marcina mogły być z jakimś środkiem odurzającym. Alkoholu nie piję często, a przy migrenie nigdy.
Umówmy się, słonko: nie masz żadnej migreny. Jesteś zdecydowanie zbyt żywotna, jak na osobę z migreną.
Jak widać, nie tylko schizofrenia potrafi być bezobjawowa.


Nawet normalnie nie skusiłabym się. Wiadomo ghb nie ma smaku. Nie znałam ich, ale sądząc po ich rozwiązłym sposobie życia, że na pewno mieli coś do odurzania kobiet.
Rrrrwa mać… teraz jej to przyszło do durnego łba? Każdej osobie, która ma w głowie więcej niż trzy szare komórki, już od dawna wyje czerwony alarm! Co do kanędzy myślała ta nieszczęsna Milena, godząc się na tę podwózkę i nocleg u faceta, który od samego początku zachowuje się jak napalony buc i na kilometr widać, że nie będzie respektował żadnego “nie”?


Panienki karmiły się kanapkami, brudząc przy tym celowo swoje dekolty.
Znaczy – smarowały się masłem, czy jak?
No… jedna pani bierze taką wypasioną kanapkę, szoruje nią drugiej pani  po dekolcie i dopiero podsuwa do ugryzienia?


2581_521e_500.gif
http://asset-5.soupcdn.com/asset/7851/2581_521e_500.gif


Siedziałam, obserwowałam, piłam herbatę. Czekałam co będzie dalej. Czy zostanę, czy wyjadę. W sumie, to bardziej liczyłam na to, że los zdecyduje za mnie, niż ja za siebie.
Znaczy co, przyjdzie los, kopnie ją w tyłek i powie “wypierdalaj”?


Siedziałam dokładnie po środku. Po lewej miałam Tomka z panienkami, po prawej Marcina, który podniecał się oglądając brata z dziwkami. Zgarnęłam pilota, minęłam stół i usiadłam na fotelu przed telewizorem. Włączyłam. Ucieszył mnie widok ulubionego serialu.
Zara, moment… Czy myśmy tu przed chwilą nie czytali, że jej się właśnie zaczęła miesiączka? I ona sobie tak po prostu siedzi, ogląda serial, w ogóle się tym nie przejmuje, choć najwyraźniej nie ma ze sobą żadnych podpasek ani tamponów?
(może chce zaznaczyć teren?)
Phi, szczegóły… Miesiączka po prostu dała jej akurat spokój, podobnie jak wcześniej migrena. Mnie bardziej zastanawia ten ulubiony serial - czy to “Dlaczego ja” czy “Trudne sprawy”?


Zdjęłam buty, siedziałam boso. Wtopiłam się w ramiona fotela.
No, jeśli jest tak ujebany jak siedzenia w samochodzie, to faktycznie mogłaś się wtopić.
Vahu, Ty prozaiczny człowieku, jak możesz nie doceniać Poetyckiej Metafory?


Przez otwarte drzwi czułam chłód basenu. Z kanapy dolatywały mnie strzępki kanapek rozmów.
-A kim jest ona? Czemu nie siedzi z nami? Dołączy do seksu? - pytała jedna z dziwek.
-Ona jest tu gościem. To inna klasa ludzi. Pisze książkę - odpowiedział Tomasz.
-Fajnie, nie znałam nigdy nikogo sławnego. Mogę z nią pogadać? -zainteresowała się moją osobą.
Hm, samo pisanie zapewnia sławę? Łał, obracam się wśród gwiazd!


-Wolisz ją niż mnie? Ona nie da ci tego, co mogę ja - zapewniał ją zaskoczony Tomasz, rozpinając chyba rozporek. Słyszałam odgłos zamka.
A skąd wiesz? Może ma w bagażu kolekcję różowych dildosów?


-Koleżanka lubi również dziewczyny - poinformowała go druga prostytutka.
-Nie wiem, czy Milena lubi... - powiedział podejrzliwym tonem głosu, bo przecież w aucie z jego ust padło podejrzenie, że ja i Anka jesteśmy lesbijkami.
-Skoro moja koleżanka woli twoją, to my powinniśmy się zająć sobą? Nie dasz mi siedzieć tutaj zrozpaczonej i zaopiekujesz się moim ciałem i duszą - wabiła go na słodki głosik.
- Oczywiście - powiedział - zaopiekuję się tobą, skoro moja koleżanka zostawiła mnie dla telewizora - i położył jej znacząco rękę na odkrytym udzie.
I tym razem nie doszedł?


Telewizor faktycznie był zdrajcą...odbijał, co działo się na kanapie, czy tego chciałam czy nie. Nie wiem po czyjej stronie był.
Po stronie tego, kto płacił abonament!


Moja podzielność uwagi była, jak rozbite lustro - podzielona między serial w tv, lecącą na mnie dziwkę, kanapę, myśli o taksówce, tworzeniu [tworzenie] kolejnego rozdziału książki, zastanawianiu [zastanawianie] się, czy ból głowy jest na tyle silny, że powinnam coś na niego połknąć [jakby ktoś jeszcze miał wątpliwości, czy to jest migrena] i że na tyle miejsc w Głuszycy trafiłam do takiej meliny.
Sama chciałaś, złotko.


Btw, dlaczego po prostu nie poszła do innego pokoju? Też lubi podglądać?


Bla bla, do Mileny dzwoni “pani Dorota z biblioteki Atlanty na Piaskowej Górze” (biblioteka autentyczna, ale aŁtorka oczywiście przekręciła nazwę) w sprawie planowanego wieczoru autorskiego.


Byłam wdzięczna za ten telefon. Chociaż ktoś mógł podsłuchiwać, a to były przecież moje pisarskie sprawy.
Objęte najwyższą klauzulą tajności.


Nie chciałabym, aby potem takie osoby, jak Tomasz, Marcin czy prostytutki - przychodzili na moje spotkania.
Daj napis, że wpuszczamy tylko klientów w krawacie, a od pań wymagane jest świadectwo moralności podpisane przez proboszcza.


Jednak twórca nie ma wpływu na to, kto go czyta i kto przychodzi po autograf.
Oraz na to, kto go analizuje. Mwahahahahaha!
giphy.gif
https://media.giphy.com/media/RX3vhj311HKLe/giphy.gif


Dla nich byłam owocem egzotycznym, nie z tego świata.
Nie dla psa kiełbasa, nie dla wieprza perły! Nie spoufalać mi się tutaj, plebsie!


Kiedy wróciłam do salonu, na kanapie sprawy były zaawansowane, jednak mimo tego Tomasz obserwował mnie, testował. Ten wzrok mnie rozkładał na czynniki pierwsze, hipnotyzował. Może partnerka mu nie odpowiadała? Może tylko na mój widok mu stawał i wspomagał się patrzeniem na mnie?
Biedak, jak sobie radził przez te wszystkie lata, kiedy mnie nie znał?
Nie radził sobie, dlatego był tak sfrustrowany.


(...)
Dziewczyna była młodziutka, ale na pewno doświadczona. Udawała teatralnie wyuczone jęki. Jemu było to obojętne. Jadłam herbatniki i zezowałam wzrokiem między oknem, tv a kanapą, aż do momentu, kiedy zaczęły mnie boleć dziąsła.
To ona zębami patrzyła, czy jak?


Zawsze wtedy mówię, że rosną mi ósemki. To nie jest prawda. Zazwyczaj mam to, jak się zestresuję. Bolą mnie dziąsła nad kłami. Z ręką na sercu mogę przyrzec, że mi się wyrzynają. Piłuję je kilka razy w roku u różnych dentystów. Podobno to niemożliwe, więc nie przejmuję się tym.
Wyższy poziom ignorowania rzeczywistości.


Moja własna likantropia.
Lepsza i grubsza od waszej.


Tomasz miał zamknięte oczy, nie patrzył na nią, myślami chyba był gdzie indziej. Jego napięte pośladki przykuwały moją uwagę. Miałam świadomość, że sytuacja, w której uczestniczę jest niezdrowa, i normalny człowiek po prostu by wyszedł. Czułam się urażona, ale artysta obserwuje rzeczywistość, to silniejsze od zasad moralnych.
Ba, żeby to potem jeszcze przetwarzał w coś wartościowego…


Ciekawość, pierwszy stopień do piekła. Tomasz znów się na mnie gapił. Pokazałam mu środkowy palec. Co to ja jestem, jakiś dodatek do seksu? Jednak podtrzymywałam tę rozmowę oczu. Trójkąt erotyczny. [Pfffff…] Byłam jego częścią. Trybikiem, który wprawił w ruch całą maszynę. Im dłużej patrzyłam, tym głębiej go czułam. Penetrował mnie swoimi oczami.
Coś jak kulki gejszy, tylko żywe?


Żeby nie było, ręce trzymałam na widoku, zaciskałam jednak palce u nóg. Doprowadziłam go swoim wzrokiem do szczytu. Ja też doszłam. Poczułam motyle w brzuchu. Jak na samo patrzenie, to był dobry wynik.
Eno, niezły patent, po co sobie zawracać głowę z szukaniem chłopa, skoro można ściągnąć pornola…


Ona niestety nie, zbyt fałszowała.
Kto, prostytutka? Cóż, nie przyszła tam śpiewać arii...


O...i doszła moja taksówka, to znaczy przyjechała.
Hahaha, doszła, łapiecie ten dow-cip?! Hahahaha!
Gdyby wezwała śmigłowiec, to pewnie by tylko przeleciał.


Bla, bla, Milena dochodzi do wniosku, że jednak sytuacja, w której Tomasz na jej oczach uprawia seks z prostytutkami, obraża ją – i decyduje się wyjechać. Tomasz próbuje ją zatrzymać, tłumacząc, że uprawiał seks “dla jej bezpieczeństwa”. Pojawia się trzeci brat, Andrzej, który mętnie tłumaczy, że wszyscy mają “pewną przypadłość” i z jej powodu Tomasz musi się często rozładowywać przez seks, ale spoko, nad wszystkim panuje, i nie ma najmniejszego powodu do obaw. Milena jednak jest nieugięta i odjeżdża taksówką.
KONIEC.
Ale tylko pierwszej części analizy!


Z parkingu na gęsto zaludnionym zadupiu pozdrawiają Kura, Babatunde Wolaka i Vaherem łapiący stopa,
a Maskotek poszedł do Browaru Jedlinka i tyle go widzieli.