piątek, 18 lutego 2011

39. Tragedia na tragedii i zmienianie belfrom, czyli „nie” pisane łącznie


Analizuje podsekcja: Dzidka i Gabrielle
 
AŁtorką jest 14-letnia (to widać!) Sylwia. Na swoim blogasku z oczojebnym tłem w kolorze szat biskupa rozprawia się z kanonem Camp Rock. Opis bohaterów załatwia krótko i zwięźle:
Bohaterowie opowiadania:
Demi Lovato (D)
Miley Cyrus (M)
Joe Jonas (J)
Nick Jonas (N)
Kevin Jonas (K)
 
Ale ponieważ w innych opkach powiedziane zostało już wszystko, możemy jej darować kolejne „Nick jest najmłodszy i ma cukrzycę”.
No to jedziemy! Zaczynamy oczywiście od spotkania bohaterek z bohaterami w centrum handlowym.
 
M - Wow, codź do nich może zdobędziemy autografy.
D - Nie lepiej nie. Oni są sławni, a my jesteśmy zwykłymi dziewczynami, jeszcze sobie pomyślą, że jesteśmy jakieś nienormalne.
AŁtoreczka pomieszała film z rzeczywistością (?) i ma rezultaty. Miley Cyrus zwykłą dziewczyną? I właściwie dlaczego proszenie o autograf świadczy o nienormalności proszącej?
Może normalne dziewczyny nie proszą o autograf, tylko skradają się za gwiazdami.
 
W tymczasie bracia Jonas...
N - Chodźmy gdzieś na kawę, bo po tym dzisiejszym koncercie padam z nóg.
J - Ok, ale ty stawiasz.
N - No jasne.
Mają siłę po koncercie chodzić po mallu. I o której ten koncert był?!
Na tyle wcześnie, żeby zdążyć na kawę i dobranockę.
 
N - Kurcze nie ma już wolnych miejsc. Może pójdziemy gdzieś indziej?
J - Nie, zaczekaj patrz koło tych dwóch dziewcząt są 3 wolne miejsca, może przysiądziemy się do nich? - wskazał na Demi i Miley.
Po raz kolejny zastanawiam się – zawsze, ale to zawsze bohaterkami są dwie dziewczyny i trzech braci Jonas. Biedny Kevin zostaje bez przydziału, albo ma już gdzieś tam wspomnianą dziewczynę, ale nigdy nie szarpią nim takie namiętności, jak pozostałymi braćmi. Dlaczegoooo?
Bo go dziewczyna przypina do kaloryfera?
Na kółkach ten kaloryfer?
 
M - Ja jestem Miley, a to jest moja przyjaciółka Demi. - Powiedziała to za Demi, bo wiedziała, że ona niewydobędzie z siebie nawet słowa przy takich gwiazdach muzyki jak Jonasi.
Wracając Demi cały czas myślami była gdzie indziej. Myślała o Joe. Przez cały wieczór rozmawiała prawie tylko z nim.
„Niewydobywając” z siebie ani słowa?
No co? A mowa ciała to pies?
 
Czasami będę pisała jako Demi ale mam nadzieję, że sie nie pogubicie.
Ależ skąd. Taka licentia poetica aŁtoreczkowa, rozumiemy.
Luz. Gdy to czytam, załamuję się jako ja. Tu nie ma gdzie się gubić.
 
Rano obudziłam się i poszłam do łazienki, by wykonać poranne czynności. Kiedy skończyłam zeszłam na dół (dom był piętrowy, a mój pokój i łazienka mieściły się na górze) na śniadanie. Mama (Connie) czekała już na mnie ze śniadaniem.
I kanon zachowany. Czekam na łzę i spodnie rurki.
Znowu pomieszanie z poplątaniem. Connie to imię matki bohaterki, którą grała Demi Lovato!
 
Niestety kiedy spojrzałam na zegarek, moja euforia stała się wielkim smutkiem. Zegarek wskazywał godzinę 9.16, a piknik miał się odbyć o 15.00. Demi niewiedziała co robić więc wzięła gitarę i zaczęła komponować nową piosenkę
Komponowała od 9:20 do 12:45. Potem zasmuciła się ponownie.
 
było już wpół do 3, więc wyszła z domu. Droga przechodziła przez las, ponieważ jeziorko było w samym środku lasu.
Do dworca idzie się przez miasto, ponieważ dworzec jest w mieście.
 
Sięgnął po kanapkę i ketchup. Kiedy otworzył ketchup nagle jego zawartość trysnęła na koszulkę Nicka. Nick był bardzo na niego zły , więc wziął drugą butelkę i zalał Kevina. Kiedy Kevin dostał ketchupem chciał odegrać się na Nicku i trysnął, ale Nick w ostatniej chwili się schylił i wszystko wylądowało na Miley, która siedziała za Nickiem. I tak rozpoczęła się wojna na ketchup przez co wszyscy na końcu byli cali umazani. Dochodziła godzina 20.00, więc wszyscy zaczęli się żegnać.
Przypominam – spotkali się na pikniku o piętnastej i niemal natychmiast zaczęli zajadać kanapki i oblewać się keczupem. To na litość boską, ile tego keczupu mieli, skoro ta zabawa trwała aż do dwudziestej?!
Wzięli kontenery z dworca. Tego w mieście.
 
Joe położył delikatnie rękę na jej policzku i starł ketchup, który pozostał jeszcze na jej twarzy.
J - Masz jeszcze ketchup na twarzy.
- O, mam keczup na twarzy.
 
Ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Ich usta już prawie się połączyły kiedy nagle zaczął padać deszcz. Joe zaczął śpiewać:
Joe to taki higrometr. W ten sposób na wilgoć reaguje.
Gdy rośnie temperatura, dodatkowo gra na gitarze.
 
Weszli do domu. Nikogo niebyło. na stole leżała kartka:
Droga Demi!
Jesteśmy w Wielkiej Brytanii na tydzień (Demi mieszkała w Nowym Jorku).
Mam nadzieję, że przez ten czas sobie poradzisz.
Mama
Kurczę, fajni ci opkowi rodzice. Liberalizm pełną gębą. Gdyby wiedzieli, co się dzieje, gdy sobie beztrosko fruwają po świecie…
 
Demi poczuła, że Joe ją pbejmuje, ale nieupierała się.
- Nie upieram się, Joe, żebyś mnie pbejmował.
 
D - A chłopaki i twoi rodzice niemartwią się, że niewróciłeś do domu na noc?
J - Chłopaki wiedzą, że tu jestem, bo napisałem im smsa, a rodzice zginęli w wypadku.
Powiedział to z wielkim smutkiem w głosie.
A gdyby prawdziwi rodzice bohaterów opek wiedzieli, z jaką częstotliwością się ich uśmierca, żeby nie przeszkadzali w dalszej akcji!
Uśmierciliby Aktoreczkę. Ketchupem.
 
J - Demi, chciałbym tobie coś powiedzieć, ale niewiem jak więc zaśpiewam.
Ciężkie życie będzie miała ta dziewczyna. – Dee-eemi-i-i-i-i, do sol fa mi re do sol mi zu-pęęę!
Deee-eeee-eee-miiiiii – do – mi – re – do – aaaaa gdzie są moje skarpetkiiiiiiii?
Words, don't come easy to me
This is the only way for me to say I Love You

 
D - Tunel miłości?!
Uśmiechnął się i poszli w kierunku tunelu. Kiedy już dotarli wsiedli na łódkę i wpłynęli do tunelu. W środku wszystko było na czerwono. było tam mnóstwo czerwonych serc oraz świec, a jakiś szepczący głos wciąż mówił "Pocałujcie się, pocałujcie się".
Kurczę, mnie to się kojarzy z filmowymi animacjami przedstawiające plemniki wpływające w głąb pochwy! No, może poza tym głosem…
Dla niektórych od „Pocałujcie się, pocałujcie się” do plemników droga krótka. A pochwa też tunel.
 
Joe i Demi patrzyli sobie głeboko w oczy. Zaczęli się do siebie zbliżać, aż w końcu ich usta połączyły się w namiętnym pocałunku. Demi czuła jak się rozpływa.
- Psiakrew – mruknął ze wstrętem Joe, ścierając różowobrązowe resztki Demi z koszuli.
O smaku karmelowym (mam ochotę na krówki).
 
J - A może do przyjazdu twoich rodziców zostanę u ciebie, tylko musiałbym zabrać parę rzeczy z domu. Co ty na to?
D - To ja na to jak na lato. Chodźmy zatem po te rzeczy.
Uśmiechnęli się do siebie i powędrowali do domu Joe. Na miejscu nikogo niebyło, więc szybko się spakował i poszli do domu Demi. Kiedy juz doszli.
J - Ok. To gdzie będę spał?
D - Masz trzy rzeczy do wyboru: kanapa w salonie, sypialnia rodziców lub materac koło mojego łóżka. Co wybierasz?
Ciekawe, co Joe wybierze. Bramkę numer jeden, bramkę numer dwa czy bramkę numer trzy?
J - Materac koło twojego łóżka.
Idź na całość! Idź na całość!
 
Chłopak pocałował ją w policzek i położył się na materacu jednak długo niemógł zasnąć, dlatego wstał i położył się koło niej.
Następnego dnia Demi obudziła się bardzo zdziwiona ponieważ leżała na klacie Joe (oczywiście do niczego niedoszło). Ale nawet się z tego ucieszyła.
Klata Joe była lekko spłaszczona i pręty się powyginały.
Cieszyła się, bo dokonała zniszczeń? <dzwoni po ślusarza>
 
N (nieznajomy) - Dzień dobry. Czy rozmawiam z panną Demetrią Lovato?
D - Dzień dobry. Tak to ja.
N - Mam dla pani złą wiadomość.
Demi poczuła, że zachwilę dowie coś co zniszczy jej całe życie ale słuchała dalej.
N - Samolot, który leciał z Londynu w Wielkiej Brytanii do Nowego Jorku rozbił się podczas awaryjnego lądowania. Pani rodzice ... nieżyją.
I znowu: gdyby prawdziwi rodzice bohaterów opek wiedzieli, z jaką częstotliwością się ich uśmierca, żeby nie przeszkadzali w dalszej akcji!
Zamknęliby aŁtoreczkę w lochu.
 
Demi niemogła w to uwierzyć. Osunęła się po ścianie na podłogę i telefon wypadł jej z ręki.
D - Moi rodzice ... nieżyją. Rozbili się w samolocie.
Rozbijali się tak przez cały lot, stewardesa nie mogła ich uspokoić, no i rozbili się…
 
Demi obudziła się dokładnie o 15.17. Obok jej łóżka siedział Joe. Bał się, że w takich chwilach Demi może zrobić sobie krzywdę. Do dziewczyny dopiero teraz dotarło, że niema już żadnej rodziny.
J - Jak się czujesz?
D - Już lepiej, ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że niemam już żadnej rodziny.
No tak. Kurczę, Demi „niema” już żadnej rodziny. Co grozi za niemanie rodziny?
 
J - Ale masz Miley, moich braci i mnie. Nie jesteś sama. i zapamiętaj. Masz całe życie przed sobą i niemożesz go sobie zniszczyć jedną złą wiadomością o śmierci rodziców. Ja po śmierci swoich rodziców doszedłem do tego wniosku dopiero po miesiącu od ich śmierci. Wtedy dotarło do mnie, że muszę żyć dalej i nierozpamiętywać przeszłości. Twoi rodzice umarli, bo Bóg tak chciał i nic tego nie zmieni nawet twój płacz.
D - Muszę żyć dalej i cieszyć się z tego, że mam takich przyjaciół oraz wspaniałego chłopaka.
Uśmiechnęli się do siebie.
I już jest fajnie.
Złapmy się za rączki i zatańczmy w kółeczku.
 
N - Jak tam samopoczucie?
D - Już lepiej, ale jak pomyślę, że zaraz czeka mnie załatwianie tych wszystkich formalności pogrzebowych to mi się niedobrze robi. (…)
No tak. Ze śmierci rodziców najgorsze są formalności przedpogrzebowe. Z rozpaczy od razu można ciąć się pieczątką na akcie zgonu.
 
do domu weszły Miley i Demi.
D - Pogrzeb załatwiony na Piątek o 13.00.
Szybko ich pozbierali po tej katastrofie.
Takim wielkim durszlakiem.
 
Dziewczyna wstała i poszła do łazienki. Wykonała poranne czynności,
Tragedia tragedią, a kupę zrobić trzeba.
Jejku, jaka ty niedelikatna. Przecież aŁtoreczka nie może zrobić kupy, no! Poranne czynności robi się i tyle.
 
- Niemogłam spać. Wkońcu dziś jest pogrzeb, a ja niewiem czy dam radę tam pójść.
J - Dasz radę, a poza tym nieidziesz tam sama.
D - Masz rację ale siadaj już i pij tą kawę, bo ci wystygnie.
Do zanotowania: W wypadku śmierci rodziców, martw się o to, czy kawa nie wystygnie.
I pij TĄ kawę. TĘ kawę pije się w wypadku śmierci domowych zwierzątek.
 
Joe zrobił jak Demi mu powiedziała. Zjedli śniadanie, a o 10.00 przyszli Miley, Nick i Kevin. Kevin zuważył, że Demi niejest w najlepszym umorze. Dlatego zaczął opowiadać dowcipy.
Santa Madonna! Opowiadał te dowcipy na umór!
Przecież zostali przyjaciółmi do grobowej deski.
 
Demi chciała to wszystko przemyśleć. Wybiegła z domu. Naprzeciwko jej domu jest park. Chciała tam pobiec, ale kiedy przebiegała przez ulicę niezauważyła nadjeżdżającego samochodu. Potrącił ją. Dziewczyna straciła przytomność. Za kierownicą był Joe. Jechał do niej, aby zobaczyć czy wszystko u niej w porządku. Zatrzymał samochód i podbiegł do leżącej dziewczyny. Zadzwonił po karetkę. Po 10 minutach Demi leżała już w szpitalu pod respiratoremi i z kroplówką.
Po dziesięciu minutach od telefonu na pogotowie. Pod respiratorem i kroplówką. To chyba do Leśnej Góry ją zawieźli. Bo takich cudów to ani House, ani ci z „Ostrego Dyżuru” nie dokonują.
 
D - Acha, to teraz całowanie się z jakąś zdzirą nazywa się sklepem? Wyjdź stąd.
J - Ale...
D - Mówię nie po polsku? Wyjdź stąd, niechcę cię widzieć!!!
Jakim cudem Demi Lovato mówi po polsku? Nic dziwnego, że Joe nie rozumie…
Było uczyć się języków!
 
Kiedy już wyjechali z lasu przed nimi była wielka polana, na której z jakimiś walizkami stał Joe.
Na zielonej polanie, na polanie zielonej stoi se Joe Jonas i uśmiecha się do niej…
 
D - I to ma być ta niespodzianka? Przecież to totalne zadupie jest.
N - To jeszcze niekoniec podróży.
D - Jakto niekoniec? Nierozumiem.
To zdanie wyjątkowo zabolało mnie w oczka!
 
K - Takto.
J - A tam leci nasz transport.
D - Co?
J - Spójrz w górę.
Demi spojrzała i zobaczyła samolot, który właśnie przystępował do lądowania.
Szanowni Państwo, przystępujemy do lądowania. Komora maszyny lądującej jest pusta, następuje zwolnienie blokady…
I pilot katapultował się z rozpaczy.
Swoją drogą, to na polanie właśnie ma wylądować samolot. Jaki samolot zdoła wylądować na polanie? Mnie do głowy przychodzą tylko brytyjskie zwiadowcze pionowego startu http://pl.wikipedia.org/wiki/Hawker_Siddeley_Harrier
 
Kiedy dotarli na miejsce, taxówką pojechali do hotelu. Joe kazał poczekać Demi przed nim, a sam wszedł do środka hotelu i wynajął pokój dwuosobowy. Poszedł spowrotem po Demi i po walizki i razem weszli do hotelu, a następnie do pokoju. Ich pokój był bardzo duży, a nawet niebył duży, to był wielki apartament z łazienką, w której była nawet dżakuzja.
*Kwiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiik!*
Dżakuzja? Brzmi jak rodzaj jakiejś tropikalnej wysypki.
Żaluzja Dżeka. Małego. Tego od bankructwa.
 
Gdy doszli do restauracji hotelowej chłopak zapytał :
J - Co zjesz ?
D - Ciebie.
J - Ja chętnie bym ciebie zjadł. Bierzemy frytki ?
I znowu to samo. Frytki w hotelowej restauracji. A może jeszcze szejka waniliowego?
 
Do restauracji weszła jakaś blondyna. Na oko Demi
jakaś pusta. Chłopak jęknął , a blondyna kierowała się w ich kierunku (Wiem dziwnie
to brzmi - przyp.autorki).
Nie dziwniej niż reszta opka.
 
Joe i Demi szybko od siebie odskoczyli.
J - Co wy tu robicie? Przecież mieliście być dopiero za 4 dni.
N - Mieliśmy, ale uznaliśmy, że lepiej żebyśmy przylecieli wcześniej, zanim ty zdejmiesz pierścień i złamiesz przysięgę. (mam na dzieję, że wiecie o co chodzi, ale jeśli nie to mówię, że chodzi o pierścieć czystości).
Ale dbają o braciszka. Zadziobaliby na śmierć z miłości.
 
K - Właśnie
J - Zwariowaliście?! Przecież ja bym nigdy...
Umrę prawiczkiem!
(Pierścień czystości, hehe. Ciekawe, kto w to jeszcze, poza aŁtoreczkami, wierzy.)
 
Dała buziaka Joe i wyleciała z pokoju jakby ją ktoś z rakiety wystrzelił. Kiedy wyszła z hotelu, Miley już na nią czekała. Pojechały taxówką do centrum handlowego. Biegały po sklepach jak szalone, a po 2 godzinach każda z nich miała pełne ręce toreb.
D - No chyba na dziś starczy nam tych zakupów, bo zaraz zbankrutujemy.
M - Masz rację. Choćmy do kawiarni na kawę, bo już nierozmawiałyśmy ze sobą bardzo długo.
Podczas zakupów zachowywały kamienne milczenie? Przez dwie godziny? Łeeee!
 
W wodzie wszyscy chlapali się i śmiali. Kiedy była godz. 21.00 wrócili do hotelu. Zjadli kolację i oglądali film na DVD, a dokładniej Zmierzch. Kiedy film się skończył wszyscy położyli się spać.
Zapomniała napisać o wieczornym myciu ząbków i siusiu.
 
Byli już spakowani. Po śniadaniu wyruszyli wiec w drogę owrotną. Ale tym razem lecieli zwykłym samolotem z lotniska.
A przedtem to lecieli czym?! Wilgą?
No mówię ci, że harrierem.
Tak nawiasem mówiąc, to oni do tej Hiszpanii polecieli na JEDEN dzień?
 
N (nieznajomy) - Mila (pseudonim) patrz jaka laska. I biedna skręciła nóżkę - Powiedział z ironią.
D - Proszę Was, zostawcie mnie.
DN (drugi nieznajomy) - Krasiu (pseudonim). Słyszałeś? Ona nas prosi.
N - Prosić to sobie możesz, ale my i tak zrobimy to co mamy do zrobienia.
Okocimy się.
 
DN - Ok, trzeba ją teraz przetransportować.
N - Słodkich snów piękna. - Wsadził Demi do buzi tabletkę nasenną. Po chwili Demi leżała już nieprzytomna w jakimś pomieszczeniu. Było tam ciemno i ponuro. Niebyło tam żadnych okien. Przypominało to piwnicę. Po pół godziny Demi obudziła się. Nic niewidziała, ponieważ było strasznie ciemno. Noga bardzo ją bolała. Usłyszała zza drzwi rozmowę:
W następnym rozdziale porywacze będą już zapisywani w ten sposób:
DN - M
N – K
Dobrze wiedzieć. Jeszcze się pogubimy.
 
Zaczęli rozmawiać ze sobą po niemiecku, zapewne po to, żeby niewiedziała o czym. Przypomniała sobie, że jedyną osobą, którą zna ze swojej okolicy i która mówi po niemiecku jest jej sąsiad. Próbowała sobie przypomnieć jak się nazywają i wted skojarzyła, że jeden z nich ma pseudonim Krasiu, podobnie jej sąsiad ma na nazwisko, Krasula. Imienia niestety niepamiętała.
Prawdopodobnie derKuh. DerKuh Krasula.
 
Napastnicy zaprowadzili ją wgłąb lasu.
K - No to teraz się zabawimy piękna. - powiedział i rozpiął jej bluzkę...CDN
_________________________________
Pół godziny później...
Demi była cała we krwi. Niedość, że ją zgwałcili to jeszcze pobili.
Przypomniał mi się ten głupi dowcip: „Męża ma... Kochanka ma... I jeszcze ją zgwałcili.” Co te przeklęte aŁtoreczki mają do gwałtu, przemocy, chorego seksu? Na litość borską, chwilami mam wrażenie, że one marzą, żeby coś takiego im się przytrafiło.
 
Tymczasem Joe
Nadal rozmyślał o Demi i wspominał chwile spędzone razem z nią. Kiedy tak myślał do glowy wpadł mu pomysł, że to może w tym lesie przetrzymywana jest Demi.
Oświeciło go? Bo nie wiem, na jakiej podstawie mógł wysnuć taki wniosek. Żadnych logicznych przesłanek, a i z Joego też żaden Mr Spock.
 
Wstał i poszedł w las. Chodził tak pół godziny i nagle w oddali zobaczył dwie osoby. Szybko do nich podbiegł. Okazało się, że jedną z nich była Demi, a drugą jakiś facet. Sprawdził czy żyją. Demi żyła, chociaz była cała we krwi, a mężczyzna niestety nie.
A ja jestem cała we krwi, a ty nie, aha!
 
Karetka przejechała przez bramę a za nią jechał samochód Kevina i … Joe!
Joe miał kółka przyczepione do butów i ostro hamował na zakrętach.
I trąbił. Bez trąbienia się nie liczy. A na końcu jechała policja i zatrzymała mu dowód rejestracyjny za brak tablic
 
J - Spokojnie. Powiedz mi tylko kim oni byli.
D - Jeden z nich to mój sąsiad niemiec Krasula.
A drugi to jego kolega, Hiszpan Mećka.
 
Ujrzał Krasulę oglądajacego filmy dla dorosłych z tanim browarem w dłoni.
Taka informacja widniała na opakowaniu płyty. „Tylko dla dorosłych z tanim browarem w dłoni”.
Bez browara płyta nie ruszy.
 
Joe krew pulsowała szybciej, serce wzdrygnęło.
- Się – uzupełniło z naciskiem serce.
 
Po minucie walki Joe zauważył, że ściana ma zaraz na nich runąc. Odskoczył od Krasuli i wybiegł z budynku. Krasula jak to debil niezauważyl tego i zgniotła go ta wielka kupa zgrzybiałego drewna. Joe zaczął biec do samochodu, lecz usłyszał za sobą głos Krasuli.
K - Ty podła prostownico! To nie koniec!
Umarłam. Nieodwołalnie i bez prawa do resuscytacji.
”Ty chamska suszarko do włosów” wyszło już z mody?
 
Odwrócil się i poczuł przeraźliwy ból brzucha. Dotknął go, a na jego dłoni pojawiła się plama krwi. Krasula mial w rękach siekierę i zaśmial się szyderczo.
K - Jeszcze tego pożałujesz!
Joe widział ciemność przed oczami. W żyłach stanęła mu krew. Jego serce zaprzestało bić...CDN
Skoro krew mu stanęła, A serce przestało bić (aŁtoreczka nie dostrzega związku między tymi dwoma rzeczami?), to już raczej żaden CD nie N. Pomijam już siekierę w brzuchu...
 
Moja była dwuosobowa, ale leżałam na niej sama, bo osoba która leżała tu jeden dzień ze mną, nijaka Sara, została przeniesiona na inny oddział.
Skoro była nijaka, to mała strata.
 
- Osz, kurcze! – syknęłam z bólu. Schylając się po telefon, który mi wypadł, zabolało mnie żebro. Cóż, jedno było w końcu złamane.
- Nie mogę dosięgnąć tego telefonu – poskarżyło się Ziobro. Tego, żebro.
 
- Wszystko w porządku panno Lovato? – zapytała mnie starsza pielęgniarka.
- Tak, tak … - bąknęłam. Kobieta złapała mnie za rękę.
- Proszę pójść teraz te mną do pokoju pielęgniarek, musimy zmienić belfrom. –
Nawet nie będę próbowała zrozumieć, co one chciały zmieniać belfrom.
Sale lekcyjne w szkole?
 
Nagle zza pobliskich drzew wyłonili się policjanci. Krasula wystraszył się ich.
Zamuczał rozpaczliwie i machnął ogonem.
 
Już miał sięgnąć po siekierę i zagrozić że jak się zbliżą to zabije Joe, ale uprzedził go jeden z policjantów.
- Jak się zbliżycie, zabiję Joe – zawołał jeden z policjantów.
 
Podszedł go od tyły, chwycił za łeb, podniósł i obezwładnił.
Łeb odleciał daleko w trawę.
 
Auć! – jęczałam gdy pielęgniarka zmieniała mi belfrom.
To zmieniała „ci” czy belfrom? Zdecyduj się w końcu! A nie, kogo ja proszę...
 
Tam na noszach leżał Joe. Ledwo go poznałam, miał tyle bandaży i tym podobnych rzeczy wokół ciała…
Co można mieć wokół ciała, podobne do bandaża? Chyba tylko ubranie?
Może papirusy z tekstami z "Księgi Umarłych"?
Na postuj podjechał radiowóz policyjny, a z niego, w asekuracji policjantów wysiadł Krasula.
Po jaką cholerę Krasulę wiozą do szpitala, zamiast do aresztu?
Żeby mu zmienić belfrom.
Fakt, zasłużył.
 
- Proszę podać mi jego szczegółowe dane – usiadł za biurkiem a my na krzesłach przed nim.
- Joshep Adam Jonas – odpowiadał mu cały czas najstarszy z braci.
- Kiedy urodzony i PESEL.
- 15 sierpnia 1991r a PESEL’u nie znam.
PESEL w USA! Zaraz spytają o numer dowodu osobistego!
Jeszcze NIP, REGON i numer ubezpieczenia KRUS.
 
W głowie miałam tyle czarnych scenariuszy. Operacja nie wyjdzie, a jeśli nawet mój luby zostanie kaleką, a wtedy nie wiem co będzie. Skąd wezmą pieniądze na rehabilitacje i tym podobne rzeczy? Przecież państwo Jonas nie żyją. Kto się zaopiekuje nim? Jak bracia zarobią pieniądze, skoro bez Joe nie mogą grać? Może jakoś Se poradzą ale za jaką cenę?
Se poradzą, pani! Ta dajta spokój, Dutków przeca naklepali tyle, kiej po chołpach udatnie basowali! Co im tam jedna kuternoga, hej!
 
Oczy piekły mnie niemiłosiernie. Chciałam nadal płakać, niestety zabrakło mi łez. Och, ironio! Zwinięta w kłębek nie wiedziałam jak sobie ulżyć. Mój świat można było porównać do podkowy. Za pomocą środek przewiercona została tak, że szczęście mi sprzyjało. Lecz gdy zabrano parę śrubek od razu podkowa przekręciła się wypuszczając szczęście. Parę malutkich śrubek: wzajemną miłość Joe, dziewictwo, oszpecone ciało, rodzice …
Chwila, bo nie ogarniam. Śmierć rodziców, gwałt i oszpecone ciało to takie samo szczęście jak wzajemna miłość?
 
Cała ta piosenka dotyczyła oczywiście najdroższej mi osoby na świecie z wyjątkiem refrenu.
Refrenu dotyczyła inna piosenka.
Refren się obraził i nie dostał piosenki.
 
- Operacja udała się. Miał przerwaną wątrobę, ale udało nam się ją zszyć. Było jeszcze mnóstwo ran wewnętrznych. Stracił także dużo krwi. Ma złamane dwa żebra i jedno pęknięte. No i musiał się z kimś wcześniej bić, gdyż miał trochę stłuczeń i siniaków.
LOL! Lekarz poraził mnie swoją błyskotliwością. Nie „przerwana wątroba”, nie obrażenia wewnętrzne, nie złamane żebra, tylko dopiero siniaki i stłuczenia doprowadziły go do wniosku, że Jonas musiał się z kimś bić! *kwika*
 
Skórę miał bardzo gładką. Niestety jego wargi były nieco spuchnięte. To pewnie zasługa Krasuli.
Pewnie się długo i namiętnie całowali.
 
Kocham cię – złożyłam delikatnie pocałunek na jego ustach. Były takie martwe.
Krasula zaraził go trupim jadem podczas pocałunków.
 
- Panno Lovato … - upomniał mnie doktor – czas miną.
Prędkość bombą, a przyspieszenie granatem.
 
Pielęgniarki zaczęły biegać po sali, aby uratować pacjentkę. Za szybą pojawili sie już Nick, Kevin i Miley, ktorzy dowiedzieli się już o tym, że Krasula wyleciał przez okno i nie żyje.
A po chwili za oknem przeleciało stado kowadeł.
 
Dziękujemy za uwagę. Analizatorki oddalają się, aby się z powrotem DOMÓŻDŻYĆ. Nic poniżej Dostojewskiego!


3 komentarze:

jasza pisze...

• Catherine

*właśnie doczytała do końca i zauważa, że ma obok "Zbrodnię i Karę"*

Faktycznie, po lekturze tego, nic poniżej Dostojewskiego nie pomoże.

Ciekawe, czy jak miałam 14 lat, też pisałam tak okropnie...
A poza tym mam teorię spiskową - ałtoreczki muszą zaczytywać się w wywiadach, tudzież jakichś dramatach z tym swoim sposobem prowadzenia narracji...

• kura z biura


Maraneth: myślę, że w piątek. Postanowiliśmy wrócić do stałego rytmu tygodniowego i dodawania analiz w weekendy.

• Maraneth


O, mateńko. Czytam Was już jakiś czas, tylko nigdy się nie odzywałam. Jednak teraz muszę, bo to było niesamowite. Siedziałam i chichotałam sama do siebie. Dobrze, że nikt mnie nie widział. Jesteście moją ulubioną analizatornią :). Dzięki za niezapomniane wrażenia.
A tak przy okazji - kiedy można spodziewać się następnej odsłony?

• kura z biura

Monaco: opko o Housie czeka na swoją kolejkę, a w nim takie cuda, jakich najstarsi lekarze nie widzieli! Lepiej przygotuj się psychicznie...

• Monaco

Dżakuzja (dobrze pamiętam?) była najlepsza. Nawet komentarz do tego był zbędny, wystarczyło wkleić ten fragment opka i podpisać: Patrzajcie i podziwiajcie.

Zaczynam się martwić, bo widziałam już kilka aluzji do dr. House'a w analizach i komentarzach. Błagam, niech aŁtorki będą łaskawe dla najwredniejszego z lekarzy!

• yowah


O, prosze sie nie nasmiewac z Herr Krasuli. W weekend bylam w Niemczech i lokalni biznesmeni nazywaja sie Zajac (czyt. cajac), Gemba i Zielasko.
A jakby tak Marlenke napuscic na Jonasow? ;)

• Tokio Ice
• larwa76@gmail.com

Prostownica i Krasula to hity sezonu :D Gratuluje udanego debiutu. :)

• gabrielle


Belfrom jest moim osobistym hitem :)


• Sineira


Dżakuzja i belfrom... Kwiiik!
Gratuluję, było to wybitnie kwikogenne:D

• Illy

to było lepsze, niż analiza Sapera i Sierżant. Jezu, jedna z lepszych analiz. ;) Późno już i się mama wydzierała, czemu się tak śmieję głośno.

jasza pisze...

Mała Ygrek

Biję głęboki pokłon, chylę czoła i ogólnie jestem pełna podziwu dla was, żeście przetrwali TO. Prostownica, Krasula, śmierć niepotrzebnych nikomu do niczego rodziców oraz pierścienie czy tam obrączki stworzyły zestaw, który zwalił mnie z nóg. Rzeczywiście coś jest nie tak z aŁtoreczkami, bo każdej marzy się gwałt. Jakaś epidemia, czy jak?

Pozdrawiam

M.

• Głodzilla

Ja chyba też powinnam się domóżdzyć =].Oczywiście ta rozpacz po stracie rodziców najlepsza... Taka "realistyczna", coś jak ten gwałt przez Niemca imieniem Krasula.

• Ithildin

Ktosza, pomyślałam o tym samym. Musiał ją bardzo kochać, skoro zafundował jej taką niespodziankę;D
Cieszę się, że moja mama nie czyta opek, jeszcze by zaczęła się mnie obawiać;)

• Steele X


Dochodzę do wniosku, że kanon dla aŁtoreczek jest jak dla rodziny wizyta nielubianego wujka- jest niewygodny, przeszkadza i trzeba się go jak najszybciej i jak najdelikatniej pozbyć. W końcu kanon odbiera im tak kuszące możliwości, jak pomordowanie rodziców sabotujących rozwiązły tryb życia boCHatera/ki, albo zamienienie, powiedzmy, House'a czy Horejszia w tru lawera.

A analiza kwikaśna i ómarciogenna. Oby tak dalej.

• Ktosza

Derkuh Krasula doprowadził mnie do łez.
Co do samego opka... Aż szkoda komentować. Powalił mnie pomysł zorganizowania ukochanej wycieczki samolotem krótko po tym, jak jej rodzice zginęli, "rozbijając się w samolocie". Urocze. Ale z drugiej strony - sama bohaterka chyba o tym zapomniała dwa zdania po tym, jak się o tym dowiedzieliśmy...

• Lobo

Czasami człowiek myśli, że w ciągu dnia już nic dobrego go nie spotka, bo budzi się z bólem zęba. Gorsze byłoby już tylko obudzić się bez nerki. A tu kochani Analizatorzy raczą swoją nową pracą i znowu chce się żyć. Nawet ząb przestaje boleć Jesteście jak lekarstwo, też powinno się was podawać dopiero po konsultacji z lekarzem lub farmaceutą. Analiza oczywiście kwikogenna. Nie wiem, co mnie zabiło bardziej, dżekuzja (brzmi jak nazwa kraju na Bliskim Wschodzie), czy obrączki czystości. Aczkolwiek to miła odmiana po Milence/Marlence i jej niedoborze penisa. Pozdrawiam i życzę miłego pastwienia się nad kolejnymi opkami.

• triss

Mnie rozłożył samolot lądujący na polanie. Może to paralotnia była? No i ta obsesja na punkcie dziewictwa... ale to chyba lepsze niż Marlenkowy wszechobecny seks.

• Invisible Meg


Dzidka droga,
zostawiłam ci komentarz do twojego komentarza, na moim blogu :)
Tak się przypominam.

www.smokiem-go.blog.pl

• Angie


Umarłam ze śmiechu ;d

• madź

'ty podła prostownico!'

umarłam, zmartwychwstałam i znowu umarłam. zazdroszcze tym wszystkim autorkom wyobraźni, ja chyba nie potrafiłabym stworzyć takiego e... opka :D

Anna Barańska pisze...

Super wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.