czwartek, 20 października 2011

146. Dyskretny urok stolarstwa, czyli zgubne skutki nałogu przeprowadzek (1/2)

Drodzy  Czytelnicy! Opko, które dziś Wam prezentujemy, hmmm... nie byłoby nawet wcale takie złe. Ałtorka ma dryg do pisania, trafiają jej się całkiem niezłe scenki, radzi sobie z opisami, ale...
ale...
ALE!!!
Ale wszystko, co dobre w tym opku, ginie przytłoczone masą błędów wszelkiej maści, ortografów i zwykłych, upierdliwych literówek, które przyprawiały analizatorów o zgrzyt zębów i ekspresowe siwienie. Niech więc ta analiza będzie przykładem na to, jak wygląda historia zamordowana brutalnie przez niedbalstwo i brak korekty. Indżoj!

Analizują: Sineira, Kura i Murazor (co pojawił się i znikł jak meteor)

http://wielka--tajemnica.blog.onet.pl/
Czyli o tym, jak brakiem jakiejkolwiek korekty można zakamuflować dryg do pisania.

Z ostatniej chwili: aŁtorka zrezygnowała z kontynuowania tej historyjki, zaczynając następną pod tym samym adresem. Niestety, napisaną równie niechlujnie jak poprzednia...

Cześć!Nazywam się Liz niedawno z moimi rodzicami przeprowadziałam się z Nowego Yorku do Los Angeles.Protestowałam przeciw temu pomysłowi,
Już to widzę...
Strzeliła focha i tupnęła nóżką, wszystko w normie.

ale rodzice nie zwracali na mnie uwagi, a po za tym to był wyjazd zwiazany z pracą taty i musieliśmy tak czy siak przeprowadzić się do LA.Zawsze tak było!, nie przejmowałam się tym zbyt długo, najpierw była Australia ,potem Europa czyli Francja,Niemcy,Włochy.Nawt przez kilka lat z tego co pamiętam mieszkalismy w Tunezji,no i potem był Nowy York (w międzyczasie jeszcze New Targ oraz Old Sącz) a teraz LA.Sam nie wiem czy się z tego powodu cieszyć!?,
Sam? Czyżby narrator męski?

no niby zawsze chciałam pojechać na zachodnie wybrzeże
… E, nie, to tylko literówka (albo opkowa zmiennopłciowość).

,ale tylko tak krajoznawczo, a nie na zawsze!!!.
Zaraz tam zawsze. Przy tej namiętności do przeprowadzek nastaw się na jakiś rok-dwa.
Co chcesz, całkiem uzasadniona tęsknota za stabilizacją.
Ale ona właśnie NIE CHCE na zawsze.
Chce, tylko sobie nie uświadamia.

Spokojnie mam jeszcze kilka dni,dzisiaj jest czwartek a my wyjeżdżamy w niedziele rano może uda mi się coś wymyśleć ,chociaż sam nie wiem.
Że tak zapytam: CO można tu wymyśleć?!
No, gdzie się zabunkrować, żeby jej nie wywieźli!
Ojeeeej, ale głupoty piszecie. Wymyślić, do której walizki upchnąć prostownicę do włosów!

***
No i klops! dzisiaj jest sobota,a ja nic nie wymyśliłam,wątpie żeby mi się coś udało do jutra,ale może to jest znak,żeby zacząć wszystko od nowa?
Reset mózgu bywa przydatny.

.Smutno mi trochę bo w Nowym Yorku już się udomowiłam, [a nawet wyhodowałam] jak by nie było to mieszkam tu prawie 10 lat,wprowadziliśmy się tu w 2000r.
Albo źle oszacowałam wiek boCHaterki, albo znów się nam tu jakieś pętle czasowe wiją.
Albo jedno i drugie.

Dobra!!!Plan jest taki wychodzę teraz z domu i idę się pożegnać z przyjaciółmi.przecież to nie koniec świata,na pewno się jeszcze zobaczymy:).
* * *
W LA byliśmy tak gdzieś po południu.
No dobra, przyjmijmy, że pisząc “wyjeżdżamy” aŁtorka miała na myśli “wylatujemy”.

To piękne miasto,nie wyobrażałam sobie że tu jest tak..tak mnóstwo ludzi?!.Niby w Nowym Yorku też jest ich pełno ale tu taj to dopiero!
Z tego, co wiem, Nowy Jork jest sporo bardziej zatłoczony niż Los Angeles.
Za to w LA jest więcej Tajów.

Naprawdę mi się tu podoba,bo tak naprawdę to ja strasznie lubię mieszkać w dużych miastach z mnóstwem osób,jest ok! nawet jakoś to przeboleję.
Lubię, ale jakoś to przeboleję. Nie ogarniam.
Masochistka?

O Boże!!! nie pomyślałam o tym wcześniej,ale przecież ja tu będę chodzić do szkoły no i to wszystko nowi kumple,szkoła,dom,sąsiedzi i wogóle.
No proszę... We wszystkich opkach główną troską panny w obliczu przeprowadzki jest konieczność pójścia do nowej szkoły, w której nie ma jeszcze wyrobionej pozycji w stadzie, a tutaj... powiew oryginalności!
***
No nareszcie dojechaliśmy do domu,jest super!, strasznie wielki i ma wszystko co każdy chciałby mieć,dwoma słowami to nawet spoko.
Serio wszystko? Erica Northmana w sypialni też???
W Hogwarcie mieli Pokój Życzeń, ona ma cały Dom.

A teraz najlepsze,nadszedł początek tygodnia a to oznacza poniedziałek czyli szkołę!!.Szkoła jak szkołą...klasy,uczniowie,nauczyciele i oczywiście święty,wieki podział na grupy:popularni,sportowcy,kujony itd.Normalaka.., tak jak każda szkoła,ale jakoś przeżyłam ten dzień.
Moja szkoła była nienormalna, buuu.
Ten podział to jakiś święty Serialowy Schemat, nie sądzicie?

[A teraz robimy głębooooki wdech i czytamy na głos.]
W drodze do domu powiedzmy,że troszeczkę się pogubiłam,ale szedł taki jeden(nie wiem jak miał na imię),był wysoki,szczupły o czarnych włosach,gdy bliżej do niego podeszłam zauważyłam,że ma dziwnie bladą twarz (hell yeah) i piękne turkusowe oczy,w których można się zanurzyć na wieczność,nagle chyba coś do mnie powiedział ale nie wiedziałam co,byłam wpatrzona w jego nienaturalnie piękne oczy,i czar błysną......
Hmmm. Prysnął, jak mniemam. Przerażający słowotok, ona tak zawsze?

nadjeżdżające auto za zakręty jechało tak szybko,że wjechało wprost na wielką kałużę...jak chlapneło!! to pomoczyło mi całe plecy i byłam cała przemoczona,ale wróćmy do tego,że się troszeczkę zgubiłam i jak podeszłam do tego chłopaka to on mi pomógł mi dojść do domu,ponieważ miał po drodze.
Nie jestem pewna, czy po sześciokropku miało być nowe zdanie, czy tylko dalszy ciąg poprzedniego, tego bardzo długiego i pełnego zachwytu nad turkusowymi oczyma, które tkwiły w twarzy bladej i pociągającej, co wywarło na boChaterce tak wielkie wrażenie, że zupełnie się zamotała i gdyby nie zbawcza dłoń losu zsyłająca samochód, który idealnie wcelował w kałużę i ochlapał plecy panny, wpatrzonej wciąż w twarz młodzieńca i trwającej w stuporze, więc gdyby nie to auto i gdyby nie ten zbawczy prysznic to nigdy nie doczekalibyśmy się końca tamtego zdania!

W czasie drogi gadaliśmy o różnych rzeczach tak jak byśmy znali się od ładnych paru lat,i wreszcie nadszedł ten czas,że doszliśmy do naszych domów .. tak! on mieszkał koło mnie!!!(o tak).
Ogrom tej niespodzianki wbija nas w fotele. O tak.

Mam nadzieje że jeszcze poznam jego imię :).
Tylko pod warunkiem, że dasz mu dojść do słowa. Sądząc po próbce możliwości, jakie zaprezentowałaś wyżej, będzie ciężko.


Rozdział pierwszy-"Ignoruje mnie!!!"

I pierwszy tydzień szkoły miną:), [BUM!] chociaż na razie lekcje są luźne,bo to dopiero początek września.
Bardzo proszę polonistkę tej dziewczynki, żeby popracowała nad dykcją.

Idę teraz do centrum zapisac się na dodatkowe lekcje rysunku,bo rodzice poweidzilei,żebym sobie coś znalazła,ponieważ cały czas siedzę w domu i nigdzie nie wychodze (i plączę się im pod nogami i żyć nie daję),ale ja im mówię,że jeszcze tu nie mam rzadnych znajomych,żeby z nimi gdzieś wychodziła na miasto.
Po tygodniu w nowej szkole? Szczyt aspołeczności. Zresztą chrzanić towarzystwo, ale żeby nastolatka nie wybrała się na plażę albo do Griffith Park?

Kręciłam się trochę pomieście,
Pomieście, Bartoszu, w tej tam dzieży, pomieście!

aż wreszcie znalazłam kolorowy budynek z nazwą "The Great Secret".
Ohoho, przybytek wolnomularzy albo innych Iluminatów?
Raczej przybytek Bardzo Tajemniczych Zajęć Pozalekcyjnych.

Weszłam do środka,na podłodze były białe kafelki z małymi wzorkami w środku i podeszłam do okienk.
-Dzień Dobry,czy mogłabym się zapisac na wybrany kurs?-zapytałam się
Pani w okienku podejrzliwie spojrzała na dziewczynę gadającą do siebie. “Kolejna wariatka” - pomyślała z niechęcią - “Czas zmienić robotę.”

Pani w okienku podała mi formularz,żebym go wypełniła i zaznaczymła (tła, tła) na co chcę uczęszczac,bo do wyboru było dużo:taniec,śpiew,rysowanie,balet,gra na przeróznych instrymetach (instra-meta, czyli instrukcje do instrukcji) stolartwo,sprto (picie Spirte’a na czas),zajęcia informatyczne,zajęcia przyrodnicze i zajecia medyczne.Wypisałam wszystkie dane i zaznaczyłam wybrane przez siebie zajęcia(oczywiscie taniec!).
Dlaczego nie stolarstwo?!?
Dlatego że... a zobaczysz.

-Proszę bardzo!-podałam i się usmiechnełam
-Dziekuje,zajecia rozpoczynają się od nastepnego piątku i są co tydzień o 17-powiedziła
Wzieła odemnie formularz i popatrzała się taka zdziwiona jakbym niewiadomo co tam zaznaczyła i wypisała.
Panią po prostu oszołomił nadmiar literówek i totalne olewanie interpunkcji.

Wychodząc zauwarzyłam na korytarzy mojeo niezanaego z imienia kolegę,prawie już wychodziłam kiedy ktoś zaczą(ł) do mnie wołac Lisa!Lisa!.
Liz czy Lisa, niby to samo, ale miło by było, gdyby aŁtoreczka była konsekwentna, bo jak tak dalej pójdzie, w następnym rozdziale będą na nią wołać “Elka”.
Albo Betty.

Przez chwilę myślałam,że to ten chłopak,ale kiedy się obróciłam zobaczyłam przed sobą miłą pania z okienka.
Zastanawiam się, czy to pani mówiła basem, czy chłopak falsetem.

Powiedziła,że potwierdzenie o zapisaniu się na kołko zostanie przysłanie listem,i żeby je rodzice podpisali,a ja żebym przyniosła je przy najbliższym spotkaniu.Idę już do domu,teraz to marzę o prysznicu i mojim wygodnym łóżeczku.
- powiedziała pani z okienka, wyczerpana odcyfrowywaniem gryzmołów na formularzu.

[Uwaga, znowu głęboki wdech!]
Dobra załatwiłam sobie nawet całkiem przyjemne zajęcia pozalekcyjne,ale jedno mnie zastanawia widział mnie,a nawet nie powiedziła głupiego "cześc",przeciesz jak mnie odprowadzał to rozmawialismy jak "starzy przjaciele",w szkole też się jakoś tak dziwnie zachowywał,naprzykład na szkolnej stołówce sięgałam po sok jabłkowy(mój ulubiony),byłam lekko nachylona,ale kątem oka widziałam jak stoi niechlujnie poarty o sciane z założonymi rekami na klatce i mnie obserwóje,kiedy się podniosłam i obróciłam szłam w jego stronę,a on szybko odwrócił zwrok,głupia myślałam,że coś się do mnie odezwie,ale wielkie nic! i przeszłam dalej.
Nastoletnie zakochanie w klasycznej postaci, przy czym tym razem strzała Amora musiała być nasączona skopolaminą.

Z centrum do domu idzie się jdzieś około 20 mim.i to jeszcze niekedy podgórę wiec trochę się zmeczyłam,o nareszcidoszłam!!, mój nowy dom,jak to dziwnie brzmi "nowy",może powinnam powiedziec kolejny?tak! to by było dobre.Wchodzę do domu a tam...nikogo,rodzice pojechali po odbioru reszty mebli.
Wydawało mi się, że firmy przeprowadzkowe są od tego, żeby meble przywieźć na wyznaczone miejsce, ale widocznie w L.A. działają one niczym Poczta Polska.

Nagle zadzwonił telefon,szybko pobiegłam go szukac,znalazłam go dopiero na pietrze pod stertą pudeł z jakimiś rzeczami.Odebrała a tu ciocia Christina z Chicago,powiedziła że wpadnie do nas w środe zobaczyc jak się urządzilismy w LA,i żebym przekazała to rodzicą.
OM!!! Do jasnej cholery, rodzicOM!!! [wali ałtoreczkę słownikiem]
Co ciekawe, “rodzicą” Word podkreśla, w przeciwieństwie do np. “koleżanką”. Dobrze, że jej autokorekta nie poprawiła na “Bogarodzicą” ;)
(ok, nie poprawiła, bo ona nie używa autokorekty, gdyby używała, nie byłoby tu połowy tych literówek)
Word nie podkreśla koleżanki, bo można iść “z koleżanką”, ale nie da się iść “z rodzicą”.

Z tego co wiem to się wprosi i zostanie na noc no cóż tak ciotka;D.
No już, nie panikuj, jakoś to zniesiesz, w końcu to duży dom, nie będziesz musiała spać z ciocią w jednym łóżku!
No wiesz, jak już przyleciała z drugiego końca Stanów, to raczej zostanie na parę dni, nie?

Rozdział Drugi-"To nie może byc prawda"

Dziś środa,przyjeżdza ciocia Christina.W domu takie zamiesznaie,mama i tata biegają jak opętani,ponieważ ciocia to kobieta,która uważa się za lepszą od wszystkich!taa..
Aha, rozwijają dla niej czerwony dywan?

Mama przygotowała dla niej pokój,bo jak mówiłam wczesniej zostanie napewno na noc. (...) Cały pokój jest pomalowany na kolor beżowy w kwiaty,a jego wystrój przypomina wiek XVIII,ale Christinie nie będzie to przeszkadzało,ponieważ ona ma tak urządzony cały dom ,i wogóle się tak zachowuje jak z XVIII wieku.
Mam rozumieć, że ciocia udaje, że jest Hiszpanką, która w roku 1781 zakładała misję franciszkańską na miejscu obecnego L.A.?
Ja wyobrażam sobie raczej, że nosi krynolinę i trzypiętrową, pudrowaną perukę.
I fikuśne pantalony:D

Oprócz cioci mama zaprosiła swojego brata Willa,a tata swoją siostrę Jennifer oczywiscie z całą rodziną.
Cała rodzina, zupełnym przypadkiem, mieszkała właśnie w Mieście Aniołów.
Może dlatego rodzice Lisy przeprowadzili się po raz kolejny, chcieli tym razem być bliżej swoich?

Na tą okazję mama przeszła smą siebie i zrobiła wykwintne jedzenie.(...) Danie gówne to
Nie, naprawdę nie chcemy wiedzieć!
Jedzcie dorsze, g*** gorsze.

paczuszki z pieczonego łososia bałtyckiego (Nota bene zagrożonego wyginięciem. Smacznego.) w białym winie z masłem i garniturem warzyw, podawane z ziemniakami, brokułami i pieczoną papryką,a na deser pavlova z bitą śmietaną, ze świeżymi owocami i syropem pomarańczowym.
Deserek nieco nieświeży, Anna Pawłowa zmarła w 1931 r.
Nie, to jest deser Pawłowa - na samą myśl zaczynasz się ślinić!

Jak dla mnie to wystarczyłaby pizza albo zestaw z McDonaldsa :).Teraz idę sie przygotowac..jakaś ładna sukienka,fryzura,makijaz,perfumy i takie tam.
A nie wystarczyłby dres, trampki i czapeczka bejsbolowa?
IMHO wystarczyłyby “takie tam”, byle pod kolor.

Nagle wchodzi mama do pokoju.
-Kochanie mogłabyś iść do skrzynki i wziąźć pocztę?-daje mi mały srebny kluczyk.
WziąĆ!!! *głuche wycie i łomot wydobywanego spod biurka topora dwuręcznego*

-Ok :)-odpowiedziłam i poszłam.
Otworzyma skrzynkę,wyciągłam listy i zaczełam czytać.
Bądź konsekwentna. Skoro “wyciągłaś”, to potem “zaczłaś”.

-No dobra co my tu mamay,rahunek za wode (przez samo “h”, bo bez cytrynki? nie, bo niechlorowana!),reklama poscieli,kredyt na auto,potwierdzenie przyjęcia do The Great Secret,dieta+fitness za 1$-a to coś nowego!
-Wróć!!!-powiedziałam.
-Yaaa..potwierdzenie że zostałma przyjęta.!,zaczęłam krzyczeć ...będe tańczyć,tańczyć,tańczyć(skakłam z radości i skakłam jak nienormlana po trawniku)
No, nie “zaczła”, ale przynajmniej “skakła”.
Rrrrany, nie sądziłam, że w Stanach zapisanie się do kółka zainteresowań to taka poważna sprawa...

-Witaj Liso-Ktoś powiedziła z oddali.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam ciocie Christine,stałam na demną [gdy pacjent oddalał się po gumnie...] zdziwiona,jakby zobaczyła UFO,ubrana w kremową sukienkę siegającą do kolan ,na grubych ramiączkach (z liny okrętowej),która odsłaniała jej opalone ramiona i ręce.W tali był zawieszony jakby złoty łańcuszek (albo jakby srebrna niteczka) imitujacy pasek,od którego odblaskiwało słońce.Na głowie miała ogromny biały kapelusz z mała czarną kokardką.
I to ma być XVIII wiek?! Pffff... Wystarczy kapelusz jak z Dynastii, a nastolatkom już się wydaje, że to Bór wie jaka staroć.
No... Słońce odbijało się od złotego paska. A słońce to Król Słońce. A Ludwik XIV zmarł dopiero w 1715 r., czyli masz ten XVIII wiek.

Chociaż była już grubo po 50-ące to jej twarz i figura wygladały na 20 lat.
Ma dobrego chirurga, ot i wsio.
Oraz osobistego trenera i dobrą makijażystkę.

Zaprosiłam ją do środka,żeby sobie usiadła w salonie ,a ja odłożyłma listy i szybko pobiegłam na góre,żeby się przebrać,po kilkunastu minutach dołaczyli do nas wójek (wÓjek, bo wujOstwo?;)) Will z żoną i córką oraz ciocia Jennifer z mężem.
Wtrąciłam sie do rozmowy pomiedzy ciocia Christiną a wójkiem Willem
-No to jak tam idzie ci szefostwo nad własnym biznesem-Will jest szefem Hollywood Records.
Szefostwo idzie na kawę - odpowiedział Will.
Łał. No to czekamy na przewijającą się w opku całą stajnię gwiazdek Disneya.
Mam tylko nadzieję, że fabuła nie będzie nadmiernie disneyowska, bo słodkie pioseneczki o kolorowym życiu gimnazjalisty to trochę za wiele na moje nerwy.

-A powiem Ci,że całkiem nieźle-mówiąc to zaśmiał się
-Och Will Will,czy ty zawsze musisz się tak chwalic?-zapytał Christina
-Ja!?przecież ja się niczym nie chwaliłem!
Dobra! poszłam dalej,bo zaczeło się robić trochę nie zręcznie i zaczynali się powoli kucić.
Moje Skłócone Kucyki. Ihaha!

(...) pomijamy opis następnego poranka, śniadanka, krótkiego z ciotką spotkanka.

Spózniłam sie 10 min na pierwszą lekcję(biologię),ale nie dostałam nagany(na szczęście!).Szybko zajełma wolne miejsce obko nieznjomej mi dziewczyny.Miałam krótkie,ciemnobląd (wielbłąd?) włosy upięte w kucyk z tyłu (z przodu byłoby trudno),kilka kosmuków opadało jej na twarz.
No to nieźle zamiotła tym kucykiem, skoro kosmyki opadły aż na twarz sąsiadki.

Miała bardziej ciemniejszą karnacje.Ochłonęłam trochę po tym biegu i zerknełam na stół,a tam martwa żaba przywiazna za  kończyn do jakies twardej płachty,mielismy zrobić sekcje zwłok.Dziewczyna obok miała dziwną mine jakby zaraz miała zwymiotować.Wzięłam skalpel i....zamytałam jak ma na imie.
Skalpel się zmieszał i lekko zaczerwienił.
- Janusz - odpowiedział cichutko.

-Alex-odpowiedziła nie spokojnym głosem.
Zaczełam rozcinać brzuch żabie i pokoleji wyciagac wnętrzności.Alex wyglądał marnie,ale warto było bo dostałysmy 5 minus(o tak!).
O nie. W amerykańskiej szkole mogłaś dostać co najwyżej A-.

Po szkole poszła do TGS(The Great Secret).Weszłam do środka podeszłam do okienka i podałam list.Pani w okienku powiedizła,że te zajęcia odbywaja się w pokoju z nr 7.Spoko,weszłam do środka,a tam zamiast parkietu,luster i muzyki były ławki,dużu- mnóstwo drewna,przeróżne narzędzia ,których nawet nie znam nazwy.
Kwiiik, a jednak stolarstwo:D

Potem przesunełam wzrok dalej,przy biurku siedział nauczyciel.Siwy z lekką łysiną na przodzie głowy (to się nazywa “czoło”!),z okularami na nosie ,ubrany w czarne spodnie i w polowkę.Obok niego stało troje uczniów i nagle się odcknełam ,podzeszłam do nauczuciela.
A potem się za-cknęłam i nad-zeszłam.

-Przepraszam,ale to chyba pomyłka i pomyliłam pokoje-powiedziłam niespokojnym głosem.
-Pokaż ankiete-powiedizła do mnie nauczyciel.
“Powiedizła” brzmi jak imię przewodniczki diabełków z ruskiej bajki.

Ok,sięgnełam do plecka i mu ją podałma.
Miała ankietę przyczepioną na pleckach?

-Nie,to nie pomyłka!na ankiecie jest wyraźnie podkreslone STOLARSTWO-powiedziła spokojnym głosem.
Spokojnie zmieniając przy tym płeć, zgodnie z nieśmiertelnym opkowym kanonem.

Na chwilę zamarłam.
-To nie moze byc prawda-wykrzyczałam.Jestem pewna,że podkreślałam taniec.
-Prosze popatrzec-podał mi ankiete.
A jadnak to była prawda było podkreslone stolarstwo :(
(ale jak to sie stało)
Normalnie, przeznaczenie. O, przepraszam, Przeznaczenie;)

A czy da się teraz jakoś z tego wypisac?-zapytałm.
W tej chwili jest to juz nie możliwe-odpowiedziła,patrząc dziwnie na grupke stojącą obok niego.
Stolarz, stolarz, niech żyje, żyje nam! - zaśpiewała grupka.

Proszę siadać,a ty tu zostan!-powiedziła do mnie,i zaczął mowić.
Dzien Dobry wszystki!jest to pierwsza lelcja stolarstwa w tym roku szkolnym,wiec poswięce ją na sprawy organizacyjne.
Chwila. Przecież była mowa o zajęciach POZAlekcyjnych, o co kaman?

Otóż w tym roku zawitała do nas nowa uczennica Lis Helfrich.
Wrong. Albo Liz, albo Lisa. Lis ma rude futerko i mieszka w lesie.
Etam, to Hameryka, tu możesz nazwać dziecko Oprah (zamiast Orpha), bo ci się po pijanemu literki pozajączkowały, i nikt złego słowa nie powie.

-A teraz ci przedstawię pozostałych uczniów-popatrzał sie na mnie.
O to Chris,wskazał na czarnego chłopaka po lewej,tutaj Wendy,siedziła w środkowym rzedzie,dziewczyna z urody podobna do chinki,a może japonki,coś w tym stylu (z urody podobna zupełnie do nikogo),miała długie czarne włosy,a tu Mason wskazał na chłopak z prawej strony i... BUUUUM!!był to mój nieznajomy kolega,który ostatnio coŚ mnie olewa!Nauczyciel mówiła dalej.
… płynnie przechodząc z formy męskiej w żeńską i na odwrót.
Takie falowanie formy, lekko rozmigotane na krawędziach.
Tylko polowka, czymkolwiek by nie była, trzeszczała co jakiś czas na piersiach.

-No to teraz jak juz się znacie to przejdę do przpisów BHP,a ty Lis gdzieś sobie znajdź miejsce-powiedział do mnie i zaczła o czymś powiadać,ale ja go juz nie słuchałam.
Bo kto by tam się interesował instrukcją, jak NIE urżnąć sobie palca.

W klasie były trzy rzędy.Pierwsze ławki z każdego rzędu były juz zajete przez Chrisa,Wendy i Masona(nareście znam jego imię :*),więc siadłam w lewym rogu,w ostatnim stoliku,dwie ławki za Chrisem.
Żeby obiekt swych westchnień mieć po skosie i bez przeszkód kontemplować jego blady profil.

Sobota(11.09.2010)rano,rodzice pojechali do rodziny do Nowego Yorku z powodu rocznicy tragedi na World Trade Center.
Cztery i pół tysiąca kilometrów. Ot tak sobie pojechali, z nudów.
Jakby nie mogli poczekać z przeprowadzką ten tydzień - dwa dłużej.

Nie pojechałam z nimi,ponieważ jestem zdołowana,że bedę uczęszczać na jakieś cholerne stolarstwo,a nie na taniec(wiem to samolubne),ale rodzicą (OM, na macki Wielkiego Cthulhu!) powiedziałam,że strasznie mnie boli głowa i źle się czuję.Nie wiem co ze sobą zrobić,jest sobota powinnam się spotkać z przyjaciółmi (taa..jakimi przyjaciółmi?).
Obowiązek obowiązkiem jest, sobotnie spotkanie z przyjaciółmi musi się odbyć, nawet jeśli chwilowo nie mam żadnych przyjaciół.

Dobra wstaje i ide zjeść jakieś śniadanie,a potem pomyślę co dalej.Co my tu mamy?O!wezmmę płatki z mlekiem,to pożywne i szybkie śniadanie:D.
IMHO to puste kalorie, po których jest się głodnym, zanim się zdąży umyć miseczkę. Nawiasem mówiąc, cereals stanowią tylko jeden ze składników amerykańskiego śniadanie, które zazwyczaj jest obfite i urozmaicone.

Wzięłam miseczkę z płatakimi właczyłam telewizor i usiadłam na kanapie.Nagle ktoś zadzwonił.Wstałam i poszłam otworzyć drzwi.Otworzyłam a tu odziwo... Mason!
I jak tu nie wierzyć w teorie spiskowe...
A tych dwóch za nim, to...?
Ten po lewej to na pewno cyklista, a ten po prawej?

-Cześc :)-powiedział jakby nigdy nic.
-Hej-powiedziałam spokojnie,ale w myślach krzyczałam(O Boże!Jaka ja nie ubrana,rozczochrana w piżamach i jeszcze nadodatek nie wyspana).
Jak rozczochrana w piżamach, to jeszcze pół biedy. Ważne, że głowa uczesana.
Mason postanowił wziąć byka za rogi i OD RAZU sprawdzić, jak wygląda jego wybranka w porannym negliżu. Co się będzie potem rozczarowywał.
W sumie całkiem rozsądnie.

-Chciałem się zapytać,czy masz dzisiaj wolny wieczór-spojżał mi głeboko w oczy,aż poczułam dreszcze. w okrężnicy.
-Chyba tak,a co ?-zapytałam.
-Chcielibyśmy cię zaprośić na wieczorne ognisko na plaży.
-My?-zapytałam ze zdziwnienia.
- No my. Masoni i cykliści.
Elfy i wozacy bawią się na wzgórzach.

-Tak,ja,Chris i Wendy-odpowiadając miał dziwny grymas twarzy.
Bo na samą myśl tej imprezie czuł, że mu się dupa marszczy.
Nie no, co chcesz, impreza znajomych z kółka stolarskiego, czad! Będą cały wieczór piłować, heblować i rżnąć ;)
Już chciałam napisać, że dobre rżnięcie nie jest złe, ale tak się zastanawiam, czy Ty aby na pewno miałaś na myśli stolarstwo?;>
Ależ Sine. Toż to niewinna młódź.

-Ok,a o którje.
-To wpadnę po ciebie o 20.
-Dobra-uśmiechnełam się.
-To dozobaczenie-odwzajemnił uśmiech.
Odrobaczenie? Dziwne rozrywki ma amerykańska młodzież.

-Pa:D.
O rany!co to było?,osłupiałam
No... Kolega ze szkoły to był. A co, miał rogi i błoniaste skrzydła?
To było błyskawiczne rozwiązanie problemu niemania przyjaciół na obowiązkowe sobotnie spotkanie.
Aaaa, to TEN rodzaj sensacji.

Spoko,obejrze sobie coś w telewizji i dokończe śniadanie.
Leci mój ulubiony serial(Grey's Anatomy).W trakcje ogladania zadzwonił mój telefon (mama)
-Tak?
-No hej kochanie,jak tam?,nie zapomnji podlać kwatów w ogrodzie dziennym.
… i nakarmić ciem w ogrodzie nocnym.
- Ciem?
- Kapciem.

-OK mamo,nie zapomnę.
-My z tatą będziemy dopiero w niedzielę późnym wieczorem.
-Dobra:)pozdrów odemnie tatę.
-Dobrze,to do niedzieli.
-Ok,pa pa:)
Tak sobie uświadomiłam,że ja to mam jednak super rodziców,bo kto by zostawił swoją córkę samą w domu i pojechał na drugi koniec kraju?.
No. Jakby jeszcze kartę kredytową zostawili, to już by w ogóle byli super-super.
Najlepiej, gdyby jeszcze po drodze dali się zabić, prawda?

Kurde!!!nudzi mi się a niewiem co mam robić.Wiem!Przygotuje sobie strój na wieczorne ognisko.
Gustowny ognioodporny kombinezon barwy pomarańczowej odważnie skontrastuję z różowymi balerinkami. Jako kontrapunkt zastosuję błękitną bandankę, wystającą figlarnie spod strażackiego kasku.

To zacznę od góry biała bluzka z krótkim rekawem a na to ciemna jensowa kamizelka,a teraz dół,ciemne jensy w niektórych miejscach podarte i białe trampki za kostki.
Łeeee, ale słaaaboooo...

Do tego pierścionek,na którym jest wąż,który owija się dookoła palaca i wisiorek z małym krzyzekiem,który dostałam od mnicha jak byłam w Tybecie(ale o tym to kiedyś indziej opowiem).
Ależ prosimy, opowiedz już teraz! Bardzo byśmy się chcieli dowiedzieć, jacy to tybetańscy mnisi rozdają krzyżyki.
Ci z projektu “Chrześcijaństwo w każdym uniwersum”.

Dochodzi 20,jestem ubrana,jeszcze kilka kropli perfum i już :).
Jak wiecie, proces ubierania
w dżinsy i bluzkę oraz trampki
chociaż się mieści w cztery zdania,
to czas zajmuje od śniadania
aż do wieczornej randki.
Proces to skomplikowany,
znaczący jak jasna cholera,
wymaga szczególnej uwagi,
bo człek niemodnie ubrany
nie ma szans u trulawera.

Podejdę do okna i zobaczę czy już jest.
Okno? Cały czas tkwi w ścianie, spokojnie.

O rany! już jest i idzie do drzwi(spokojnie).Zadzwonił do drzwi,ok poczekam trochę i nie otworzę,żeby sobie nie pomyślał,że już czekam pod tymi drzwiami cały dzień.
No przecież nie miałaś czasu czekać, bo się ubierałaś, c’nie?
Wdech - wydech, wdech - wydech. Nie ekscytuj się tak, bo się spocisz.

Idę otworzyć.Imprezę czas zacząć!!!!!
Party time!!!

[Impreza, jak to było do przewidzenia, wygląda dokładnie tak, jak to pokazują w hamerykańskich serialach dla młodzieży. Znaczy: wielkie ognisko i coś koło setki bawiących się osób. Nuuuuda!]

Liz rozmawia z Alex, koleżanką ze szkoły.

-Czy ty coś piłaś?-zapytałam(ale nie o to miała się zapytać)
-Ja?może...jedno piwo!
-Taaaa(zaśmiałam się).
Ty się tak nie śmiej, w szanującym się serialu wypicie jednego piwa to już moczymordyzm pełną gębą i zgroza przeraźliwa. A w L.A. został wynaleziony Rosyjski Muł.

-Ok... może troszeczkę więcej(roześmiała się i przytuliła się do mnie szepcząc mi do ucha:"naprawdę jesteś fajnja,jeszcze nigdy nie poznałam takiej  przyjaciółki.
Kurde czy ona powiedziła"przyjaciółki"?czy mi się przesłyszało?(super!)
Po pijaku człowiek różne głupoty gada.
Nic tak nie zbliża, jak wspólne krojenie żaby.

-Podejdźmy do ogniska,bo zaczyna robić się chłodno-wzieła mnie za ręke i pociągła żebym wstała.
-Masz rację,szkoda,że nie wziełam sobie żadnej bluzy.
Ojtam ojtam, przeca wiadomo, że zaraz się znajdzie jakiś uczynny dżentelmen. Brak bluzy to podstawa podrywu, no!

Podeszłysmy do ogniska,w trakcie jak zaczynali spiewać.Po mojej lewej stała Alex z Chrisem dalej Wendy z jakimś chłopakiem ,z którym się migdaliła,a pomojej prawej stał Mason.
Czy “pornojej” mamy potraktować jako spoiler i przygotować czerwony kwadracik?
Oj, Sine, Sine, tam jest “M”, a nie “RN” ;)
[przeciera monitor] O w mordę, faktycznie... To przez to stolarstwo, na oczy mi się rzuciło.

Wszyscy patrzelismy na płomienie,które jakby tańczyły do muzyki,granej przez jakiegoś chłopaka na gitarze.Obok niego stało kiklka dziewczyn,które śpiewały.
Płonie ognisko i szumi morze
Paru chłopców jest wśród nas.
Trólavera daj nam, Borze
Póki jeszcze jest na to czas.

Zaczeło mocniej wiać,ognisko lekko przygasało,skrzyżowałam ręce na piersiach i zaczełam pocierać dłońmi o ramiona,żeby się rozgrzać.
-Zimno Ci?-zapytał Mason.
-Tak trochę.
-Masz,załóż to:)-dał mi swoją bluzę.
Kurde, idę zagrać w totka, bom prorok.

-Ok,dziękuję-powiedziałam i założyłam ją na siebie.Była tak ciepła i głupio to zabrzmi pełna miłości?tak!to najlepsze okreslenie"pełna miłości"
Bluza pełna miłości, kapelusz pełen nieba... Nie, słonko, wcale nie nadinterpretujesz, WCALE.
Cieszmy się, że to nie jest opko autorstwa Milenkomarlenki...

-Zbliża się już północ,mógłbyś mnie odwieść do domu?
Mógłobyś ją też odwieŚĆ od pomysłu pisania opka, przynajmniej do momentu zakupu słownika ortograficznego. Oraz zawieŹĆ do księgarni, kupić słownik i dopiero wtedy odwieŹĆ do domu.

-Pewnie,ja też już wracam.
-Nara Chris!-powiedziła,i spojrzał na mnie a to spojrzenie oznaczało"chodź ze mną".
Mistrz Podrywu w natarciu, kryć się!
*fałszuje* A teraz chodź tu do mnie, szybko ściągnij spodnie...

Za kilkanaście minut byliśmy pod mojim domem.Wysiadłam z auta a Mason do mnie...
- Będę brał cię (gdzie?) w aucie (mnie?) cię (ee) ehe...
Khe, khe.

-To...dozobaczenia(uśmiech).
Tak napewno :).
Nawet buzi nie dał? Lamer.

Rozdział Czwarty

Obódźiłam się nad ranem,a najlepsze jest to,że nie na łóżku tylko koło niego.Ubrana nadal w ten sam strój co na ognisko plus do tego czyjaś bluza!nie pamiętam zabardzo czyja,jednak było coś w tym soku,strasznie boli mnie głowa.Muszę się ogarnać dzisaj niedziela idę z rodzicami do kościoła.
A to rodzice już zdążyli wrócić z Nowego Jorku?
No jasne, przecież to tylko rzut beretem. Atomowym.

***
W szkolnym korytarzu spotkałam Alex,ale nie chciałam do niej podchodzić i jej przeszkadzać w flirtowaniu z Chrisem.Więc szłam dalej,po drodze wpadłam do łazienki.
Łazienka wyskoczyła znienacka zza winkla.

Wchodząc do niej słyszałm jakby jęki dziewczyny,zakradłam się dyskretnie i zaglądałam od dołu drzwi do każdej ubikacjiczy ktoś w niej jest.Pierwsza nic,druga też i w kolejnej zauważyłam dziewczęce nogi,wiem,że to głupie,ale przez chwilę pomyślałam,że poprostu ktoś uprawia sex,
Em... takie skojarzenia na widok JEDNEJ pary nóg?
Onanizm to też seks, tylko taki bardziej samowystarczalny;)

gdy naglę zobaczyłam kropelkę krwi spadającą na białe kafelki,a potem jeszcze jedną i jeszcze jedną.Oderwałam się od podłogi jak najszybciej i wybiegłam z łazienki.
No tak, bo pytanie, czy wszystko w porządku, byłoby przecież nietaktem. To znieczulica czy tylko głupota?

Wybiegając słyszałm jak na ziemię spada jakiś metalowy mały przedmiot,ale nie widziałam co to.Na korytarzu oparał się o ścianę przy dzwiach łazienki dla dziewczyn,ale tak że osoba wychodząca z WC nie będzie mnie widziała.Drzwi się otworzyły.O Boże!to Wendy.Ok to było troszeczkę dziwne,co ona mogła tam robic?
No co mogła robić Wendy w damskiej łazience, co? Oprócz cięcia się, oczywiście. I uprawiania seksu.
Zmieniać tampon. Przecież nastolatki się nie tną, no co Ty.

Narazie nie zawracam sobie tym głowy bo idę na lekcję i przypomniała mi się czyja na bluza,Masona!muszę mu ją oddać po lekcjach ,ale teraz to sie muszę pospieszyć,bo nie zdążee na biologię.
Aha, młodzieńczy tumiwisizm. A kij w oko koleżance, niech się tnie, skoro lubi.

Po biologi,bo była to moja ostatnia lekcja zaczepiłam Wendy,która wychodziła z klasy.
-Hej Wendy!poczekaj!
-O Cześc Lis.
-Podasz mi adres Masona?
-Ok Lis,a więc ul.Darkfly 1266,to niedaleko takie lasu Solar Night.
Niech zgadnę: wymyślając ten adres, aŁtoreczka oglądała właśnie reklamę lampki słonecznej w Mango Telezakupach?
Nie, oferty wyposażenia pokoi dziecinnych.
A w ogóle, to po kij od mietły jej ten adres? Już zapomniała, że Mason mieszka koło niej?
To tylko pretekst, by DYSKRETNIE zaznaczyć, że (ojeju, ojeju!) dał jej bluzę.

Na lewym nadgarstu Wendy zauważyłam bandaż...
-O Wendy,co ci się stało w nadgarstek?
Dając czytelnikowi wskazówkę o podwyższonym stopniu nachalności trzeba uważać, by z boChaterki nie zrobić kretynki. Czasami się nie udaje.

-Yyy...mi?Przewróciłam się w domu i zwichnęłam go.
-Aha ok,to niej zdrowieje i dozobaczenia.
Albo nasza boCHaterka jest idiotką, która nie potrafi powiązać ze sobą faktów, albo też miłość ją zaślepiła na amen. 

Albo jedno i drugie.

-Taa...Pa.
Nieopłaca mi się iśc do domu,więc pójde odrazu do Masona.Bluze mam w plecaku,a niespotkał się z nim w szkole.
No jak się miał biedny plecak z kimkolwiek spotkać, skoro tkwił zamknięty w szafce?
***

To chyba doszłam,jak to ten dom to niezły pałacy renesansowy,tak to bym nazwała.
Taka tam chałupka, nic specjalnego.

Podeszłam do drzwi i zapukałam.Otworzyła mi drzwi wysoka o długich blad włosach i o bladej cerze jak Mason Kobieta (baba jak murarz, taka wielka!),miała miły wyraz twarzy(mama Masona Bruke).
-Dzień Dobry-powiedziałam najmilej jak potrafiłam.
-Dzień Dobry,ty to zapewnie Lisa Halfrich?
-Tak to ja,czy jest Mason w domu?
-Jest,proszę wejdź,Mason na sporo o tobie opowiadał.
-Dziękuje,naprawdę sopro opowiadał?
Od rana sopranem piał o niej peany.
Aż się matka czuła jak na dworcu w Łodzi.

-Tak tak,porszę usiądź,a ja go zawołam.
Niech podjedzie swoim Porsche.

Weszłam do środka i usiadła na kanapie z białej zimnej skóry,w salonie panował półmrok,ale nawet było miło.Może było trochę niezręcznie,bo było mnóstwo portretów na ścianach z każdej stronie i było takie głupie uczucie jakby wszystkie oczy były skierowanie na ciebie.Po lewej był wielki kominek,w którym nie paliło się ognisko,a nad nim zawieszone były proże jelenia.
Pomijając literówki, całkiem zgrabny opis. Plus dla aŁtorki, że nie zadowoliła się linkiem do zdjęcia. Będą z niej ludzie!
Będą - jak się nauczy sprawdzać, co napisała, przed opublikowaniem! Świat się naprawdę nie zawali, jeśli rozdział ukaże się te pół godziny później!

[Lisa oddaje Masonowi bluzę i zostaje zaproszona na kolację.]

Wchodziliśmy z Masonem na góre po schodach,i szliśmy,i szliśmy jakby nigdy te schody się nie kończyły.Weszliśmy do pokoju odłozżyłam plecak i ściągałam sweter podchodząc do wielkiego regału z mnóstwem książek znanych autorów.Czy on je wszystkie przeczytał?
Nie, no coś Ty, przecież tylko zboczeńcy czytają książki! On je tylko kupił i postawił, żeby ładnie wyglądały.
Trzeba by sprawdzić, czy nie przycięte piłą pod rozmiar półek...

Obróciłam się tak że dotykałam plecami książek,a tu przedemną Mason był tak blisko że czułam jego oddech na skórze.
-Przestraszyłeś mnie-powiedziłąm troche zmieszana.
Hmmm, widzę tu Bellę i Edka, Wy też?
*odgłos pospiesznego strugania osinowego kołka* Gdzie? Gdzie?!?

-Przepraszam-powiedział i podniósł reckę, [recenzję?] oparł ją o regał [uhm, to musiał być gruby tom tych recenzji] jednoczesnie przysuwając się bliżej do mnie,a drugą dotkną mnie w policzek i przesuną ją dalej tak że jego palce wplątały sie w moje włosy.Pomatrzał mi głęboko w oczy [pomacał jej głęboko w oczach? paluchami?] i zbliżył głowe do mojej głowy,stykalismy sie czołami,ręka kórą operał [Kura Cię zaraz opierdoli za te błędy!] się o regał znalazła się na moim biodrze.Nasze usta już się stykały,ale przeszkodziła nam Bruke,a my gdy tylko usłyszelismy otwierajace się drzwi szybko oderwaliśmy się od siebie.
Mlask!

[Lisa i Mason schodzą na kolację (muhihi), gdzie nasza boCHaterka poznaje resztę rodziny (ojciec - Christopher, siostra - Elena, narzeczony siostry - Jim) oraz zostaje zaproszona na ślub Eleny i Jima. Szybko ją zaakceptowali, nie?]

Zaczeliśmy jeść wykwintne dania zrobione prze Bruke.Siedziałam dość blisko taty Masona ,żeby zauważyc na jego prawej ręce srebny sygnet z wycieciami.Mason też taki nosi,ale nigdy nie pytałam co to .
Zamiast kastetu. Jaki może być inny powód noszenia sygnetu?

-Przepraszma że pytam,ale co to za pierścienie na waszych dłoniach-zapytałam.
Bruke wypadł widelec z ręki na podłogę,a reszta spojrzała nam nie jakby zobaczyła ducha.
Upadł widelec - ktoś przyjdzie. Rodzina się przeraziła, że żarełka nie wystarczy dla wszystkich.
Skoro pytanie o pierścienie
Wzbudza w nich takie przerażenie
Znać pierścień to nie byle jaki!
Może tajemne na nim znaki
Wróżą nadejście dnia zagłady
Lub bezlitosny cios Armady?
Albo uciążliwą wycieczkę do Mordoru.

-To bardzo stara osiemnasto wieczna pamiątka rodzinna.Dwana z pokolenia na pokolenie.
Dwana? Tego od pokera internetowego?

-Dwa idetyczne pierscienei?
-Tak,w naszej rodzinie Salvatore zawsze nosi jeden głowa rodziny czyli ja i jego syn czyli Mason.
-To naprawe fajne ,taka pamiatka rodzinna.
-Tak tak.
- A co robicie, kiedy głowie rodziny urodzi się córka?
- Zabijamy ją i próbujemy jeszcze raz.
- Aha.

-Któa godzina?-zapytałam Masona.
-Dochodzi 21.
-To ja juz sie będe zbierać.
-Nie zostaniesz jeszcze z nami na deser?-zapytał posmutniał Bruke.
-Nie muszę juz wracać do domu,bo rodzice bedą się martwić,ale jedzenie było pyszne i bardzo dziekuje.Mason odzwieziesz mnie do odmu?
No tak, obfite jedzenie o takiej porze może spowodować konieczność odwiedzenia Ośrodka Diagnostyki Medycznej.
W którym to ośrodku ją od - zwierzą, żeby jadła jak człowiek, a nie żarła jak prosię.

Wyszliśmy z domu i szliśmy w kierunku auta.
-Może przejdziemy się na nogach do mnie to niedaleko?-zaproponiwałam.
Zazwyczaj chodzimy co prawda na rzęsach, ale po takiej kolacji byłoby to zbyt ryzykowne.

-Tak masz rację wieczór dzisaj jest dobry na mały spacer-zaśmiał się i poszliśmy.
-Ufff...,miłą masz rodzinę.
-Tak można tak powiedzić.
Te dzisiejsze wampiry zawsze mają miłe rodziny. Czyżby istniały jakieś odgórne wampirze wytyczne, dotyczące zasad kamuflażu? Cholera, jestem zapóźniona...
Co prawda w opku nie padło jeszcze ani słowo o wampirach, ale doskonale wiemy przecież, KTO mieszka w wielkich domach, ma na ścianach portrety przodków, a na półkach mnóstwo książek (i całą wieczność na ich czytanie!).
Oraz jest romantycznie blady, nie zapominaj.

-I jak wypadłam?
-Jak dla mnie doskonale.
Chwiciła mnie lekko zarkęke [ochwaciła jej zakrętkę?] i wplótł swoje palce w moje.
-Przed kolacja twoja mama pokazywała mi twoj zdięcie z dziecinstwa takie w paskownicy, [paskownica to urządzenie do malowania w paski?] strasznie stare jaby nie z tej epoki.
Istotnie, Jabba jest dość wiekowy.
I mieszka w takiej wieeeelkiej piaskownicy. Po sąsiedzku z Sarlaccem.
Btw, aŁtoreczkę dopadła skleroza, albo czasoprzestrzeń się znów pętli - przecież Lisa wcale nie rozmawiała przed kolacją z mamą Masona!

-A tak coś sobie przypominam.
-Obok ciebie stała Elena(śliczna) i jeszcze taki chło...
-To mój brat-powiedział zimno.
-Nigdy nic mi nie wspominałes o nim.
-Nie mamy ze soba dobrych kontaktów.
-Ok rozumiem.
Powiedziała jedynaczka, aha.

-Już jestesmy-powiedział patrząc na mnie.
-Tak zauważyłam-zaśmiałam się.
-Dziękuje za kolacje i powiedz wszystki że są bardzo mili...i chyba ich polubiłam-uśmiechnęłam się.
Gdyż droga do serca wiedzie przez żołądek. Też czuję sympatię do tych, co dobrze karmią.

-Dobra ja lece
-Pa
Na pożegnanie usisną mi mocno dłoń ja jemu też i poszłam w stronę dzrzwi.Odwróciłam się w jego stronę,żeby coś jeszcze mu powiedzieć,ale Masona już tam nie było.
Zwiewał, aż się za nim kurzyło.

***
(W domu Salvatore).
-Czy to był dobry pomyś żeby ją zapraszać Eleno?-zapytał Mason
-Przecierz nic jeje niegrozi-powiedziła Bruke.
Przecież nic  - oł jeje - jej  nie grozi,
Ochroni ją Wielka Macierz,
Przecież nikt - oł jeje - jej nie zeżre,
Wystarczy, że zmówi pacierz.

-Miejmy nadzieję-odpowiedział Christopher,patrząc się na wszystkich w pomieszczeniu zimnym wzrokiem.
Sookie Is Mine!”

I tym dramatycznym akcentem kończymy na dziś, a w przyszłym tygodniu dowiemy się, co konkretnie wcale nie grozi naszej boCHaterce. Stay tuned!

Z Tajemnego Kółka Zainteresowań pozdrawiają: Sineira z piłą, Kura z heblem, Murazor z młotkiem i gwoździami
oraz Maskotek, co przez pomyłkę zapisał się na kółko baletowe.

21 komentarzy:

Dzidka pisze...

Sine, w tym tygodniu jestes moją idolką! :D Zwłaszcza Januszem mnie wykończyłaś.

Ale pavlova to nadal popularny deser i w dodatku bardzo, bardzo mniam :)

Anonimowy pisze...

Pavlova to narodowy deser w Nowej Zelandii, bardzo popularny, zwlaszcza z owocami fejhoji :-)

Croyance

Anonimowy pisze...

Wiem, ale bez poprzedzenia słowem "tort" albo "beza" wygląda to, przynajmniej dla mnie, dość głupio. W końcu w tekście literackim nie powinno się używać skrótów myślowych.

Dzidka pisze...

No kiedy on się nazywa Pavlova, nie Tort Pavlova, nie Psy Pavlova ani nie Beza Pavlova :D
BTW, mnie zastanowiły "paczuszki z pieczonego łososia bałtyckiego w białym winie z masłem i garniturem warzyw, podawane z ziemniakami, brokułami i pieczoną papryką". Oprócz garnituru warzyw były jeszcze ziemniaki i brokuły?...
Ale tu już tak sobie gdybam.
Captcha: obber. Kellner znaczy się podawał :)

Anonimowy pisze...

Czy tylko mi się wydaje, czy mama Masona miała mieć na imię Brooke, tylko ałtoreczka, oczywiście, nie wie i nie pomyśli nawet o sprawdzeniu, jak to się pisze. Ech...
Poza tym opko było takie jakieś... nijakie, nudne i w ogóle o niczym.

Yaoja

Maladie pisze...

Tak, pavlova była użyta poprawnie. A jeżeli chodzi o rok szkolny i zajęcia pozalekcyjne, to nie dziwiłoby mnie to określenie: wiele zajęć jest trybem "szkolnym"

Poza tym, dziewczyny, najwyższy czas obejrzeć "Pamiętniki wampirów". Bo tu aŁtorka intensywnie ściąga, ale chyba nie znacie tego kanonu ;)

Tak w ogóle to analiza jak zwykle świetna, chociaż przez cały komentarz marudzę

boonie pisze...

Na Odyna, już się cieszyłem, że to jest w miarę normalne opko, bez tych wszystkich wampirków, hamerykańskich dzieciaków i innych takich... (nie zapominajmy o Znikających Rodzicach!)

Ale "nienormalne" też są fajne ;)

Anonimowy pisze...

"Pamiętniki wampirów" jakoś mnie nie pociągają. Wiem, że istnieją i wiem, że aŁtoreczka z nich zżyna, ale szkoda mi mózgu na kolejne paskudztwo hańbiące moich KREWNYCH;> Wampiry w L.A. kojarzą mi się z Bloodlines i niech tak pozostanie.
Aha, w drugiej części zacznie się dziać więcej.

Goma pisze...

Opko wcale nie takie tragiczne, ale za te błędy zasłużyło na analizę - szczególnie, że wyszła Wam taka świetna! Wszystkie wierszyki były świetne, oł jeje, i wzmianka o Mordorze mnie ubawiła. Nie mogę się doczekać przyszłego tygodnia, już czuję, że się nieźle zapowiada :)

Anonimowy pisze...

"z urody podobna do chinki,a może japonki,coś w tym stylu"
Nie mogłem się powstrzymać:
- Dziecko Chińczyk i dziecko Japończyk to niczym się od siebie nie różnią, poza nazwą: tu Chińczyk, a tu Japończyk.
- Jedynie chyba jak Chińczyk to dziewczynka, a Japończyk chłopiec, to wtedy się różnią. Pcią! Ale to tak, jak u ludzi... ("Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz", reż. Stanisław Bareja)

i Kuro, choc nie na temat, ale specjalnie dla Ciebie:
Standartenfuehrer Stirlitz szedł sobie Kudammem, nagle z przeciwka nadszedł Shrek.
- Major Isajew - pomyslał Shrek
- K...a, ale wczoraj pochlałem - pomyślał Stirlitz.

A analizę zatrzymałem na w/w cytacie, bo od błędów dostałem oczopląsu połączonego z pomrocznością, ale tym razem chyba ciemną...

Tezet74

Mistedi. Mr. T?

Anonimowy pisze...

Po pierwsze: dziewczyna powinna najpierw znaleźć w stosie tych małych prostopadłościanów, co leżą w jej plecaku, taki jeden zatytułowany 'Podręcznik do języka polskiego', otworzyć go i się przekonać, że 'skąd ja mam to niby wiedzieć' już jej nie usprawiedliwi.

Po drugie: analiza bardzo mi się mimo wszystkich błędów podobała.

Po trzecie (i ostatnie): drodzy analizatorzy, proszę, powiedzcie mi, w którym miejscu według Was aŁtoreczka miała dobry pomysł i dobrze pisała, bo jakoś nie zauważyłam.

Zamordowana Logika

Anonimowy pisze...

Kolejna świetna analiza, ale przyznam, że stęskniłam się za tym jedynym, wspaniałym, niejednokrotnie maltretowanym przez autorki, zespołem Tokio Hotel. Czy nie ma już na tym świecie porządnego opka o nich? Tracę resztki nadziei...

Anonimowy pisze...

Poszła zapisać się na rysunek, a wybrała "oczywiście taniec" ;D

Pigmejka pisze...

Piękna analiza, dziewczyny! A skalpel Janusz jest od dziś moją nową miłością. :D

Merkav pisze...

Analiza jakaś takaś bez głupot.

Anonimowy pisze...

Ja też bym chciała sie dowiedzieć, gdzie ałtorka dobrze pisze albo ma choć na to zadatki.Naprawdę chciałabym zostać uświadomiona w tym względzie,bo według mnie to opko-nawet poza wszelkimi błędami, a zwłaszcza pisaniem słów (własnego) języka "ze słuchu",gdy sie tego słuchu nei posiada;-)-jest wyjątkowo nudne i przewidywalne.Może fabuła dalej się jakoś rozwija,ale na razie jeden (troszkę)bogatszy opis wnętrza nei czyni z tego poronionego płodu niczego więcej jak potwornie, potwornie wtórnego opka. Jego osdsztancowa konstrukcja jest tak idealna,ze mogłoby stanowić przykład przy definicji opka własciwego- ktoś kiedyś powinien takową stworzyć.

Anonimowy pisze...

Potem przesunełam wzrok dalej,przy biurku siedział nauczyciel.Siwy z lekką łysiną na przodzie głowy (to się nazywa “czoło”!)
Nie no, to mnie rozwaliło. Nauczyciel zmieniający płeć, to mega przejęcie z powodu tnącej się koleżanki i te słowotoki. Super. Nieźle się ubawiłam.

Anonimowy pisze...

chciałam was poinformować, że wasz ulubiony blog o miłości Billa/Dawida i SS-mana Toma wrócił do łask pod adresem http://nie-mozesz-mnie-kochac.blog.onet.pl/

Falco pisze...

Poszła na rysunek, wybrała taniec, a trafiła na stolarstwo xD

"-Dwa idetyczne pierscienei?
-Tak,w naszej rodzinie Salvatore zawsze nosi jeden głowa rodziny czyli ja i jego syn czyli Mason.
-To naprawe fajne ,taka pamiatka rodzinna.
-Tak tak.
- A co robicie, kiedy głowie rodziny urodzi się córka?
- Zabijamy ją i próbujemy jeszcze raz.
- Aha."
To mnie rozpierniczyło :D

Anonimowy pisze...

-Co wampir robi na zajęciach ze stolarki?
-Struga kołki:)

Anonimowy pisze...

/turla się/
Jak można chcieć się zapisać na taniec a skończyć na stolarstwie?
Nie rozumiem. Pójdę wobec tego się zapisać kiedyś na spawanie lutownicą. Może trafię na jakieś zajęcia czytelnicze albo pisarskie warsztaty.
Może boCHaterka/bohaterka powinna pójść do okulisty? Jeszcze rączkę sobie przytnie...
Tamten potworny blog wrócił. Tym razem bez żadnych skrupułów "nie chcemy nikogo ble ble ble". Walą bez żadnych wstępów. Może zadzwonić do Telewizji...?
Barty
P.S. Zaśmiało mnie to "A jeśli urodzi się córka? Zabijamy ją i próbujemy znowu".