czwartek, 29 marca 2012

168. Czworaczek odnaleziony, czyli Mistrz oksymoronu


Każdy student polonistyki i wszelkich filologicznych nauk pokrewnych zetknął się z pojęciem “trojaczki”, jak w skrócie mówi się o fundamentalnym dziele trojga autorów: Zarys teorii literatury, autorstwa  Michała Głowińskiego, Aleksandry Okopień-Sławińskiej, Janusza Sławińskiego.    
Aż tu WTEM! objawił nam się zaginiony czworaczek, mistrz zwięzłego ujęcia pojęć literaturoznawczych.
To nic, że część z nich jest błędna, część z sempiterny wzięta, a reszta okraszona pustosłowiem. Najważniejsze, że ma bezrefleksyjny dryg do pisania.

Dziś analizatorzy biorą się za ciąg dalszy przygotowań do matury. Czeka Was równie wielka porcja absurdu oraz mądrości w stylu “Jak mały Jasio wyobraża sobie...”. Indżoj!

Analizują: Jasza, Purpurat i Szprota.

http://zdrowamatura.pl/konwencja-literacka.html


Wiele konwencji literackich wywodzi się z antyku.

Właśnie to jest źródło i kolebka europejskiej cywilizacji i kultury.
Znaczy, że co?
Gdyby nie Cezar, nigdy nie dowiedzielibyśmy się, że:
Galia dzieli się na trzy [krainy]. Na Belgię, Akwitanię i na Celtię, po naszemu nazywaną - Galią. Ich wszystkie języki, instytucje [państwowe] i prawa różnią się między sobą.
Czyli, że poza Grecją i Rzymem, w Europie były całkiem nieźle rozwinięte i zróżnicowane cywilizacje i kultury?
Ojtam, ani Cezara, ani “Germanii” Tacyta nie ma na liście lektur. Nie przesadzajmy.
Cywilizacja w kolebce łeb rwała hydrze i w zadumie żuła jej odrosty, by rosnąć zdrowo i dostatnio.

Po dziś dzień pisarze i poeci nawiązują do konwencji, które zostały przed tak wielu laty ustalone w Grecji i w Rzymie.
Lejąc tym samym na Sumerów, Egipcjan, Hebrajczyków.
No, ale nawiązują do greko-rzymskich. I tego będziemy się trzymać.
Kurczowo trzymać się będziemy.
Po domach poetów i pisarzy chadza żandarm grecko-rzymski i daje w pysk, gdy odchodzą od konwencji.

Nawiązuje się także do konwencji dialogów Platona.
Z tego zdania może wynikać, że Platon nie był Grekiem.
Udawał Greka.
Na tureckim kazaniu.
Znajduje się w nich motyw zmęczenia rozmową.
Wyłącznie to, i nic więcej poza tym.
Ja po tych kilku akapitach też czuję zmęczenie rozmową na zasadzie “gadał dziad do obrazu”.

Każda rozmowa czy dialog kończy się wraz z końcem dnia.
Po zmroku to już tylko monolog.
No, to znamy chyba wszyscy. Wyobraź sobie potężną imprezę, chlanie, zabawy z chłopcami, heterami i jeden demiurg raczy wiedzieć, kim/czym jeszcze. I zostaje Ci na placu boju jeden Sokrates, którego nikt nie chciał. No, to se dalej nie pogada, tak?
Rozmówcy po zapadnięciu zmroku zmieniają się w kamień. Jak trolle, tylko na odwrót.

Do tej konwencji nawiązywał już Kadłubek, autor naszej polskiej kroniki...
Mojej też? Nie pytał mnie o zgodę.

...ale nawiązuje także Teodor Parnicki w powieści "Tylko Beatrycze".
Eseisto, czytałeś oba te dzieła?
Konwencja ta jest bardzo stara, ale nadal niektórzy pisarze z kręgu literatury pięknej ją wykorzystują.
Siadają w kręgu, obkładają się książkami w płóciennych okładkach i dalejże wykorzystywać konwencję!
Przy wykorzystywaniu konwencji w okładkach kartonowych lakierowanych można się pokaleczyć.

Jest to świetny pomysł na zakończenie rozdziału i podarowanie czytelnikowi chwili wytchnienia.
I dlatego też większość opek zaczyna się od przebudzenia i porannych czynności.
To po jednym rozdziale trzeba wytychać?
Ja to czasem po jednym zdaniu muszę nabrać powietrza w płuca i trochę pokrzyczeć.

Dlatego jest to bardzo popularna konwencja. Może jej nie zauważyliśmy przy pierwszej lekturze książek, ale gdy zrobimy to po raz kolejny, na pewno znajdziemy jej ślady.
Chyba biologiczne.
Znaczy ślady łez, potu i krwi czytelników?

Do jednej z najczęściej stosowanych konwencji literackich należy ta, która dotyczy podziału bohaterów.
Wykorzystano ją między innymi w opowieściach o Kubie Rozpruwaczu.
Raskolnikow, wstań, jak o tobie mówię.

W wielu książkach, zwłaszcza tych, które są adresowane do masowego odbiorcy, znajdziemy bardzo prosty podział
Bardzo proste podziały (ku uciesze gawiedzi) stosowano już  bardzo wcześnie.

na postacie jednoznacznie dobre i całkowicie złe. Jeśli poszukamy głębiej okaże się, że najpierw tego typu konwencję dotyczącą bohaterów zastosowano w bajkach dla dzieci i w baśniach.
O’Rly? Herbaciarnia, jak jeden mąż robi wielkie oczy ze zdumienia. A co z bohaterami utworów całkiem poważnych i skierowanych do dorosłych?

To właśnie tam znaleźli się biali i czarni bohaterowie,
“Murzynek Bambo”? “Chata wuja Toma”?
“Moby Dick”?
“W pustyni i w puszczy”?

a wszystko ze względów edukacyjnych, żeby dziecko dowiedziało się jakie zachowania są właściwe, a których nie wolno mu naśladować.
*otwiera oczęta szeroooko* Chwilę. Chwała Panu, że eseista nie napisał “dobre”, bo to już w ogóle by było przegięcie. Ale do ad remu: bajki pierwotnie były pisane jako podręczniki życia praktycznego, dlatego w takiej na przykład “Pańćatantrze” z zasady postacią do naśladowania jest najsprytniejszy i najskuteczniejszy sukinkot. I co teraz?
Nic teraz, akurat edukacyjna rola baśni została opisana przez Bettelheima, idę o zakład, że eseiście coś zadzwoniło na ten temat.
http://memy.pl/mem_208690_taaaa

Ten prosty podział [bohaterów] przeniknął także do filmu [American psycho] oraz do literatury.
Czyż nie urocze jest przechodzenie konwencji literackiej do literatury?
Niedługi, miły, uroczy spacerek.

Nie jest to oczywiście literatura najwyższych lotów.
Nie. Nie jest.
Dotyczy to zwłaszcza literatury popularnej, którą spożywamy jak każdy inny produkt naszych czasów.
Dokładnie żując? Jak gumę do żucia dla szarych komórek.
Jak się tak zastanowię, co jeszcze jest produktem naszych czasów... nie, smartfona nie da się żuć, twardy jakiś.
Za krótko gotujesz.

Ma ona być prosta i bawić czytelnika, okazuje się, że zastosowanie tego typu konwencji właśnie takie rezultaty nam daje.

Tu, w oryginale następuje gwałtowny przeskok i tylko z poszlak można wnosić, że chodzi o powieść epistolarną:

Czytelnicy byli niezwykle zainteresowani tego typu powieściami.
Wyrywali je sobie z rąk, tratowali się w kolejkach do księgarń i potajemnie wykradali sobie z teczek.

Także dlatego, że bardzo nas ciekawi ludzkie życie intymne, a przecież to właśnie w listach obnaża się wszystkie swoje najskrytsze tajemnice, które ukrywamy przed całym światem.
Są tacy, co obnażają w parkach, są tacy, co w listach. A ekshibicjonizm jest jeden.
Szczęśliwie z rozwojem multimediów można to obnażanie się połączyć w jedną satysfakcjonującą całość.

Powieść epistolarna na razie chyba zakończyła swój żywot, bo jakoś nie widać nowych książek, które nawiązywałyby do tej konwencji.
You forgot Houellebecq!
Tja, pomijając takiego na przykład J@nusza Koparkę Wiśniewskiego.
Którego ostatnią powieść dodają za darmo do telefonu?
Jakie życie, taki rap...
Fraza “na razie chyba” wskazuje, że eseista trzyma się na dystans od nowości wydawniczych.

Jednakże, jeśli mamy ochotę coś takiego przeczytać, to nic nie stoi nam na przeszkodzie,
Good news everyone, eseista nie zabrania nam czytać rzeczy wydanych przed 1990!

bo możemy sięgnąć po niego starsze powieści. Panie na pewno najbardziej zainteresują się listami miłosnymi, a romans pisany według tej konwencji może być naprawdę znakomity.
Mężczyznom, piszącym Nową Heloizę, Niebezpieczne związki czy Cierpienia młodego Wertera gwałtownie powiększył się obwód klatki piersiowej.
Inne części ciała zaś skurczyły się ze świstem i posmutniały.
*ślurp*

I kolejny skok w odmęty historii i teorii literatury.
CHLUP

Czy ktoś zdawał sobie sprawę, że wielkim innowatorem polskiej prozy był Ignacy Krasicki?
Tak. Neeext!
Ja sobie nie zdawałam sprawy. To ja usiądę i będę spijać słowa mądrości, dobra?
Ok, przysiądę się. *podaje popcorn*

Kojarzymy go raczej z bajkami i publicystyką
ja go tam z żadną publicystyką nie kojarzę
No, coś tam niby pisał, ale żeby zaraz kojarzyć?
Ja nic nie kojarzę, nic nie wiem, chłonę, zarobiona jestem.

a o prozie już niestety zapominamy. Jest jednak jedna jego książka
w znaczeniu - powieść
*spoiler* książki to te grubsze gazety
Cosmo?

która zasługuje na szczególną uwagę.
Nawet dwie: Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki i Pan Podstoli. Trzecia, Historia, jest tak marna, że nawet podręczniki akademickie o niej nie wspominają.
Przed powieściami Krasickiego to mnie w liceum przestrzegali...
A eseisty nie. No i mamy efekty.

Głównie nie ze względu na fabułę, która także jest niezwykle interesująca,
Jako powiastki dydaktyczne - rzeczywiście stanowią uciechę dla polonistów. Niektórzy dozowali je sobie ostrożnie w miejsce barbituranów.
Oświecenie to w ogóle takie więcej THC w twardych okładkach.

ale dlatego, że jej forma była jak na czasy oświecenia niezwykle nowatorska. Autor zastosował technikę powieści w powieści czyli innymi słowy mówiąc, powieści szkatułkowej.

Czy nadmierną złośliwością byłoby poprosić naszego eseistę o tytuł tego wiekopomnego dzieła?
Bo mam wrażenie, graniczące z pewnością, że nikt o nim nie słyszał.
Dla utrudnienia dodam, że Rękopis znaleziony w Saragossie (Manuscrit trouvé à Saragosse) napisał Jan Potocki  a nie Krasicki, i stanowi on chlubę literatury francuskiej, nie polskiej.
Au-tor! Au-tor! Au-tor!

Polega to na tym, że w głównej narracji pojawia się kolejna, a w niej jeszcze inna i tak aż do głębi, niemal w nieskończoność.
Indukcyjnie. Jeśli istnieje powieść n-tego rzędu, to istnieje też rzędu n+1.
Ojej, a ja myślałam, że to dopiero wymyślono w “Incepcji”.

Konwencja ta jest znana już z "Baśni tysiąca i jednej nocy", by uniknąć kary, skazaniec
coś dzwoniło, ale nie wiadomo z którego minaretu
opowiada powieści, w których umieszcza kolejne historie i tak do nieskończoności.
Do skończoności, na szczęście. Szeherezada gadała przez tysiąc i jedną noc. Potem dała wreszcie pospać sułtanowi.

Konwencja powieści szkatułkowej jest niezwykle interesująca, zwłaszcza dla tych, którzy uwielbiają ciekawą narrację.
Zwróćmy uwagę na przenikającą cały tekst formę referatu szkolnego: wszystko jest co najmniej “ciekawe”, sporo “niezwykle interesujące”, nie można “lubić”, bo lepiej “uwielbiać”. Do tego dochodzi użycie frazy “oczywiście” w znaczeniu “nie mam o tym pojęcia, znaleźć nie umiałem, ale tak raczej jest”.
Totalnie widzę, jak eseista wygłasza ten referat na forum klasy, sztucznie pewnym głosem i wiercąc piętą dziurę w podłodze.

Kto choć trochę interesuje się literaturą i różnymi konwencjami, które możemy w niej znaleźć dobrze zna, konwencję, a właściwie, ściślej mówiąc topos pozornej skromności.
No, właśnie nie ściślej. Kontynuujmy.
Ale skromnie. Spuśćmy oczy.

Pojawia się on już w literaturze staropolskiej.
Tak jak Krasicki był twórcą powieści szkatułkowej, tak i pewnie Homer ze swoją Iliadą  awansował do bycia pisarzem staropolskim
Mrugał tymi biednymi, chorymi oczami i mamrotał przy tym zaskoczony: ale naprawdę, nie zasługuję...

i w kolejnych epokach jest kontynuowany
zwłaszcza przez Wergiliusza, autora Eneidy, przedstawiciela literatury (prawdopodobnie) sarmackiej
Polega to na tym, że pisarz mówi swoim słuchaczom czy czytelnikom, że nie jest zbyt zdolny [zbyt - dość. może się pomylić.], żeby stworzyć tak wielkie dzieło, że to raczej ręka Boża nim kieruje i jego piórem także.
Mel Gibson wmawiał, że nie on, lecz Duch Święty stał za kamerą w czasie kręcenia Pasji...
A Wujkiem Adim to kierowała Opaczność. Znaczy, Opatrzność...
Nieludzką ręką stworzony ów eseista. Może to i dobrze, że nie ręką.

Chce nam pokazać swoją skromność, ale jest to skromność pozorna, a wszystko przez użycie odpowiednich środków stylistycznych.
Chrzanić, że nasz eseista odnosi się dalej do średniowiecza. Ostatecznie, uwarunkowania związane z epoką i kręgiem kulturowym nas nie interesują, nie?
Niezbyt. Do rzeczy, mospanie. Kiedy zejdziesz na śniadanie?

Motyw ten pojawia się także w kronikach polskich, a także w późniejszych tekstach, powstał z bardzo przyziemnego powodu, pisarze po prostu nie wiedzieli jak mają zacząć swoje dzieła,
Już to widzę... Siedzi taki biedak nad drogocennym pergaminem, coś bazgrze, skreśla, nic mu nie wychodzi, pisze dwa słowa, znów skreśla, mnie pergamin w kulkę, sięga po nowy i jak nie rypnie:
Gospodnie, da mi to wiedzieć,
Bych mogł o tem czso powiedzieć,
O chlebowem stole!

Hmmm... Z tego, co znalazłem, sformułowanie “[naszym] skromnym piórem” pojawia się ino u Galla Anonima. Reszta chłopaków zaczyna raczej od stworzenia człowieka albo, wzorem Cezara, od opisu plemion...
Albo od jednego i drugiego, bo po co się ograniczać.

a taki wstęp pasował do każdego z utworów, wystarczyło go tylko trochę zmodyfikować.
Taki uniwersalny kod przemówień, medieval style.
That’s what we call copypasta these days.

Nie da się jednak ukryć, że pomysł był niezwykle odkrywczy, bo przeżył do dzisiaj, zwłaszcza w poezji.
Poprosimy o przykład, bo tak brawurowego stwierdzenia nie można zostawić. Nie, nie czepiamy się, tylko chcemy to wiedzieć.
Au-tor! Au-tor!

W wielu wierszach znajdziemy inwokację już na samym początku, która wykorzystuje właśnie tę konwencję.
Inwokację? INWOKACJĘ? Taką z wezwaniem bóstwa i okolicami? No, to została nam Konstytucja, z tym, że epicka jest o tyle, że to miejscami epic bullshit (te wszystkie tam o równości i wolnościach... no, błagam), a liryczna o tyle, że dość krotochwilna.
Gdyby jeszcze Konstytucja mową wiązaną była pisana...

A teraz trochę o Arkadii, z tym, że eseista nawet nie wprowadza tego pojęcia, tylko nagle rąbie z grubej rury:

Mówi się, że jest to kraina szczęśliwości, panują tam zupełnie inne prawa.

Widmo wojny wcale tam nie dociera, [ale widmo komunizmu i owszem, krąży...] a mieszkańcy wiosek są samowystarczalni, więc żadnej pomocy czy ingerencji z zewnątrz nie potrzebują [w skrócie - Korea Północna, komunizm, dżucze, ogólna splendid isolation.].
Amisz paradise!

Utracona ojczyzna czy też raj, jak często się te ziemie nazywa bardzo często pojawia się w twórczości dzisiejszych pisarzy.
No, jeśli mocno się napiąć, to Mickiewicz z wizją Soplicowa, czy Schulz z Drohobyczem jakoś mogą być nazwani “piewcami Arkadii”, ale na Bora Wszechlistnego! To nie są już dzisiejsi pisarze!

Jest to próba zmierzenia się z mitem, który często bywał idealizowany, dzisiaj niektórzy pisarze dochodzą do smutnego wniosku, że taka idylla już nigdy nie powróci i chociaż miasta zostały te same, to i tak jest w nich już coś obcego.
Wodociągi, asfalt i tramwaje.
I małe wredne kawiarenki Starbucksa.

Awangarda

Awangarda pojawiała się zarówno w literaturze, jak i w innych dziedzinach jak na przykład malarstwo.
Awangarda, jako wysunięta szpica, tak wpadała i odskakiwała. I tak w kółko.
A ariergarda pilnowała jej tyłka.

Awangarda jest pewną formacją idei oraz elementów artystycznych spotykanych zarówno w literaturze, jak i w sztuce. Twórcy ruchu awangardowego pragnęli stworzyć jakiś program, który będzie wzorcem do pisania poezji.
Gdyby żyli w dzisiejszych czasach, napisaliby prostego bota i wygrywali wszystkie slamy poetyckie.
Wzorcem do pisania poezji już był List do Pizonów Horacego, Sztuka poetycka Boileau, czy Dmochowskiego Sztuka rymotwórcza. Z awangardą nie miały nic wspólnego, przeciwnie - umacniały kanon.
Pomijasz takie wywrotowe dzieła, jak “Poetyka” Arystotelesa.

Wszyscy awangardziści, którzy tworzyli poezję, pragnęli znaleźć uzasadnienie w teorii dla swojej twórczości.
Każdy powód jest dobry aby rąbnąć ponurą rymowankę.

Chociaż wena mi uwiędła, patrzy zza każdego węgła
Poetyka, zimna bestia, co się czai w moich snach,
Patrzę w blaski monitora, w tle wciąż czai się potwora,
Szczepcze, wzdycha “dalej, piszże”, burzy myśli zgrabny gmach,
I zostawia w sennym widzie linie wersów, formy gmach,
Zwrotka ta to mrok i strach.

Uważali oni, że pisanie nie wychodzi z przypadku,
Pisanie jest niemobilne, to raz, dwa, że znienacka to czołg wyjeżdża.
Jakże niemobilne, jak ostatnio w pociągu machnęłam notkę na dwa tysiące słów?

ale wiąże się z pewnymi przekonaniami, które są z kolei wynikiem pewnych zasad.
Że tak to ujmę: dafuq? Zasady są skodyfikowanymi przekonaniami. Znaczy, przekonania nie mogą z nich wynikać. No, ale to szczegół.
A wszystko pewne, niejakie, wszyscy wiemy, o jakie przekonania i zasady chodzi. Nie? No co wy, na pewno wiecie.
Tyyy, to jest prawicowy publicysta, nie ma bata.

W okresie tym [w jakim?] modne były pewne manifesty, podczas których przedstawiano swoje [pewne] wizje na poezję [i torby na jabłka]. [i małe, składane rowerki]
To były manifesty, nie manifestacje. Nawet manifest PKWN obył się bez manifestacji.
O, to jest myśl, warto nadrobić!

Awangarda rodziła się [w bólach] wraz z powstaniem takich kierunków jak ekspresjonizm, kubizm i futuryzm.
Ja bardzo przepraszam, ale czy ktoś kojarzy poezję kubistyczną?
Ktoś miała w ręku Różewicza i kojarzy, ale nie fanbojuje.

Pojęcie to można odnieść do całej sztuki artystycznej,
Po burzliwych konsultacjach, Herbaciarnia jest zdania, że jedyną sztuką nieartystyczną jest sztuka mięsa, a i to nie zawsze.
Rozpatrywaliśmy nawet przypadek ars amandi i sztuki cyrkowej, ale zawsze gdzieś w tym krył się artyzm.
Artyzmu wymaga chociażby to, żeby się z trapezu nie spierniczyć.
I nie ześliznąć z wysmarowanej kremami kochanki.
Zważywszy obecność Mięsnego Jeża w popkulturze, ze sztuką mięsa też byłabym ostrożna.

ponieważ wcześniej również mieliśmy do czynienia z jej elementami.
“Kawałek sztuki poproszę. Tak ze 30 dag. W plasterkach.”
Tylko żeby mi była świeża!

Jej cechą była nastawienie sztuki na nowoczesność, nowatorstwo oraz oryginalność.
Cechy te były sztuce wcześniejszej całkowicie obce.
Była zatęchła, konserwatywna i trącała nieświeżą myszą.

Ta działalność artystyczna wiązała się często z wynalazkami, techniką, urbanizmem
sam ten wyraz jest nader awangardowy. SJP go nie zna, doleciałem do “urdu” i nic. No, ale to logiczne w kontekście urdu.
Jest urbanistyka, więc urbanizm to jej samczyk?
Może być.
Próbowano wtedy dostosować sztukę do społeczeństwa i kultury XX wieku.
To chyba sztuka ludowa Nowej Huty.

Literatura piękna jest wszystkim tym, co twórcze w literaturze i wiąże się z pięknem stylu.
To brzmi jak założenia programowe Tuwimowego “Hen, dążmy w świt”.


Literatura piękna jest typem piśmiennictwa, do której zalicza te pisma, w których przeważająca jest funkcja estetyczna,
“Elle”? “Twój styl”? Zna ktoś jeszcze jakieś?
“Bravo”?
“Bluszcz”?

będą nimi, więc dzieła literackie, a ich przeciwieństwem będą na pewno teksty publicystyczne, naukowe, informacyjne.
No, i po Kapuścińskim.
Wańkowiczu.
Prusie i Wiecheckim (myślmy, co chcemy).
Słonimskim...
Hugo-Baderze...
I cały misterny plan też...

Ten typ nosi nazwę literatury użytkowej.
Sztuka użytkowa to design czajniczka, dajmy na to. “Literatura użytkowa” to sprzeczność, literatura ma per se funkcję estetyczną. Tyle w tym określeniu sensu, co w “wojnie o pokój” i “seksie dla dziewictwa”.
Literaturą użytkową są SMS-y, nic się pan nie znasz.

Literatura piękna nie miały jednak na przestrzeni wieków i epok tylko jednego pojęcia.
W ogóle nie miały pojęcia, co z nimi nasz eseista zrobi...
Ludzkie pojęcie przechodzi...
Z biegiem lat zmieniły się jej kryteria i kanony oraz zasady ogólne.
Kryterium górskie, uliczne, Karowej...
Czasami nie jest ona łatwa do rozdzielenie przez wielu badaczy,
Badacz jako rzeźniko-masarz dokonujący rozbioru...
Tu polędwica epiki, tam udziec dramatu, sam jelita poezji.
O, okrężniczka sonetów.

gdyż nie dość tego, że na przestrzeni czasu historycznego [czy istnieje inny czas? taki stojący, zależny jako wymiar?] zmieniały się kryteria literatury pięknej, to jeszcze istniały różne gatunki pograniczne.
Na przykład takie ryby dwudyszne. Kompletnie na pograniczu.
Błąkały się wzdłuż szlabanu i pytały “kopiejki, ruble? tanio, tanio!”

Pojęcie to sformułowano w wieku XVIII. W tamtym okresie doszło do najgwałtowniejszego systematyzowania się gatunków literackich.
Zganiano wszystkie do zagród i rozstawiano elektryczne pastuchy: te, poemat, gdzie się pchasz do fraszek? Sio do siebie, bo prądem porażę!

Kiedyż za literaturę piękną uważano historiografię, poezję, retorykę itp.
Ach, gdzież są niegdysieysze śniegi?
Szczęśliwie przybrały formę kałuż brunatnego płynu i spłynęły z Wisłą.

Dzisiaj wiadomo, że piękny jest tylko wyspecjalizowany styl dzieł literackich[, który nieodmiennie zachwyca nas i wzrusza]. Liczy się dobrze dobrana kompozycja oraz odpowiednio wypracowany styl i wtedy mamy do czynienia z literaturą piękną.
Przy tych kryteriach, do literatury pięknej łapie się instrukcja obsługi koparkoładowarki.
Podręcznik obróbki skrawaniem - toż to niemal skamandryckie.
Upieram się, że w przypadku instrukcji obsługi nad stylem dałoby się popracować: sporo powtórzeń.

[Z cichym poświstem dedukcyjnym wlatujemy niniejszym w turbulencje literatury - chyba - hebrajskiej. Proszę o wyrozumiałość.]

Wtedy [KIEDY?] [orientacyjnie: tak dawno, że fiordy ludziom z ręki jadły] to zaczęły powstawać dzieła literackie w tym języku [JAKIM?] i pojawiać się gazety. Literatura hebrajska powstawała głównie na terenie Palestyny,
Hehü... Ale KIEDY? Do, powiedzmy, III w. n. e., to i owszem, ale prasy codziennej to bym nie oczekiwał...

ale odkąd powstał Izrael jest z tym państwem utożsamiana.
Palestyna? To się OWP wkurzy...

Oświecenie zmieniło myślenie wielu ludzi, intelektualistów i artystów.
Sterczy w ścianie taki pstryczek,
Mały pstryczek-elektryczek,
Jak tym pstryczkiem zrobić pstryk,
To się widno robi w mig.
Bardzo łatwo:
Pstryk - i światło!
Pstryknąć potem jeszcze raz -
Zaraz mrok otoczy nas.
(Tuwim: Pstryk!)

Po wiekach zaufania w religię i wszystko, co niewyjaśnione, tajemnicze i metafizyczne, zaczęła się era rozumu[, a przede wszystkim nudnego, nachalnego dydaktyzmu].
Ej, o jaką epokę “zaufania...” chodzi? Bo dla mnie to takie pod romantyzm podchadiaszcze.
Khm... jakby to powiedzieć. Właśnie w Oświeceniu odnotowujemy największy rozkwit idei mistycznych. Dlatego zanurzono się w odmętach parapsychologii i ezoteryki, i właśnie wtedy wielką karierę robiła wróżka Lenormand, do której biegał zarówno Robespierre, jak i Napoleon Bonaparte.

I chociaż trwało to krótko, to i tak odcisnęło wielkie piętno, nie tylko w sztuce, ale także w całym światopoglądzie epoki.
Chodziło i odciskało, prawdziwego oświeceniowca poznasz po znamieniu.
Bestii? (Ap 13, 17) Kainowym? (Rdz 4, 15)

Prawdziwi ludzie oświecenia odrzucili religię.
Osobliwie Xiążę Biskup Warmiński, nie?
Kołłątaj, Staszic, bracia Załuscy...
Się tych prominentnych ateistów namnożyło, no.
Oj bo to nie byli prawdziwi ludzie oświecenia, tylko nędzne podróbki z bazaru.

Powstały grupy deistów, a nawet ateistów.
OH NOES, TYLKO NIE ATEIŚCI.

Zaczęto ufać bardziej rozumowi niż Kościołowi i głoszonym przez niego dogmatom.
Dlatego też odwracano się od religii, ale wielbiono Boga jako Stwórcę rozumnego. Właściwie panował kult rozumu, a odzwierciedlenie tego światopoglądu można było znaleźć oczywiście w literaturze.
Przykład?
Nooo... literatura. To jest to takie w książkach, pomiędzy literkami.

Wielbiono także spokój i harmonię, a to wiązano z wsią.
Wiejski spokój stojąc na przyzbie, patrzył na świat wodnistymi, lekko wyłupiastymi oczętami i głęboko oddychając przez usta, ocierając co jakiś czas ślinę, cichutko rżnął na harmonii...
Powstawały poematy pasterskie. Przyroda była typowo polska, jakieś brzozy i jawory, zwierzęta hodowlane, głównie owce, chłopak,
Chłopak jako zwierzę hodowlane, czy element przyrody?
Jako szczególna odmiana owcy.

pasterz grał na fujarce, a pastereczka była piękna i niewinna, zazwyczaj miała jasne włosy, pogoda była oczywiście piękna i harmonijna.
Mhm. Czysta niewinność, te idylle pasterskie. “Justyna, czyli Nieszczęścia cnoty”, “120 dni Sodomy”, te rzeczy.
Natomiast niebo jest przy tym niebieskie.

Liryka to rodzaj literacki, który w czasach dawnych podlegał szeregowi ściśle określonych reguł poetyckich.
Był smagany biczem, jeśli się buntował i  tupał nóżką.

Wiersz w zależności od charakteru musiał mieć odpowiednie rymy, musiał mieć rytm, musiał posiadać pewną liczbę zwrotek, zestrojów akcentowych.
Inaczej chodził goły i uśmiechał się durnowato.

Obecnie żaden poeta nie musi się już do klasycznych reguł stosować. Nowe wiersze to częstokroć utwory bez rymów, bez znaków interpunkcyjnych, bez specjalnego układu sylab akcentowanych. Pisze się wiersze, które nie muszą już spełniać wymagań klasycznej stosowności, wiersze nie muszą bowiem być pisane określonym stylem ze względu na ich tematykę i charakter.
Zgodnie z tym opisem wiersze to taka proza rozpisana na linijki ^^

Hebrajscy pisarze często pisali również w języku jidysz. Jednym z najważniejszych dzieł w epoce oświecania w Izraelu była "Miłość Syjonu".
Izraela to wtedy jeszcze nie było, chyba, że chodzi o lud Izraela. No, ale mniejsza. Pomijając ten szczegół, “Miłość Syjonu” jest tytułem wziętym najprawdopodobniej ze spuścizny Jehudy ha-Lewiego, a to już głębokie średniowiecze. Przełom XI i XII wieku.
Natomiast  Abraham Mapu, autor Miłości Syjonu, urodził się na Litwie i pisał w XIX wieku.
Lekko ugrzeczniając: nie istnieje taki organ kopulacyjny, żeby supozycje autora mogły być w jakimkolwiek stopniu nie to, że prawdziwe, ale nawet prawdopodobne.

Spory zbiór tekstów hebrajskich zebrano dzięki akcji przez Internet.
O.o’?
Mnie też nie stać na szerszy komentarz.
Ich publikacja nie ma ograniczeń w postaci praw autorskich.
ACTA nie siada na Biblię?
Na pewno warto ją przeczytać.
Potwierdzam.
Jakoś od tych czasów tak się przyjęło, że jesteśmy narodem cierpiącym i łatwiej nam narzekać niż coś zrobić.
A jakież narzekanie odstawi eseista, że wytykamy mu bzdury. Bo łatwiej chrzanić bez sensu, niż zrozumieć książkę do polskiego!
No ja tam nie wiem, dla mnie produkcja absurdów to jednak jest pewien wysiłek...
Ale jeszcze nie upadła nasza nadzieja...

Literatura ciągle się zmienia, zmieniają się tendencje, prądy, fale i mody.
W tym sezonie na przykład moskaliki trącą hipsterstwem, zaś do łask wraca porządne, tradycyjne haiku.

Zmienia się poezja, zmienia się dramat i proza. Nowe tendencje można obserwować niemal naocznie,
Tendencje bardzo ciężko obserwuje się inaczej. Podobnie, jak ptaki.
Są ulotne?
Ptaki są nie tyle ulotne czy lotne, ile czasami nielotne bądź latające.

co roku przecież mamy do czynienia z nowym podejściem do tematu literatury. Zmiany w literaturze wynikają z wielu czynników. Przede wszystkim zmieniają się realia, w których żyjemy, zmienia się zatem również sposób opisywania rzeczywistości.
W baroku, na przykład, świat był giętki i pełen zawijasów.

Poza tym pewne schematy, konstrukcje, konwencje literackie po prostu się zużywają, nic przecież, jak wiemy, nie trwa wiecznie. Nie inaczej jest z literaturą, gdzie pewne tematy i konwencje się wyczerpują.
Prymitywne, spłycające ujęcie socjologii literatury jest prymitywne i spłycające.
Oraz takie tematy jak śmierć, miłość czy narodziny jakoś się nie chcą wyczerpać.

Poezja jest chyba najpiękniejszą i najbardziej liryczną częścią w całej literaturze.
Poezja ma bardzo wiele różnych znaczeń, choć dziś rozumiana jest jako utwór, który nie jest napisany prozą, a synonimem poezji jest liryka.
Tak samo, jak muszla to nie kibel, tak i poezja to nie liryka. Ani każda muszla nie jest kiblem, ani każdy kibel oznacza obecność muszli, vide Rosja, gdzie większość została rozwiązana “na Małysza” (małyszomania nabiera nowego znaczenia).
Nie w każdej muszli słychać morze.

Najstarsze pojęcie poezji jest już od dawna niestosowane i oznaczało ogół dzieł literackich z literatury pięknej.
Nie dziwota, ποίησις to ogólnie “twórczość, wytwórczość”, tak wyjściowo patrząc. Innymi słowy: paradoksalnie, szpadel w swojej prozaiczności też może być wytworem poezji.
Szpadel jest wściekle poetyczny w prostocie swej konstrukcji. Czysta forma. Mlask.

Porównanie poezji do literatury pięknej miało swoje uzasadnienie. Wynikało to z tego, że większość utworów dawniej pisanych było prozą, a ta forma pisania była najbardziej powszechna.
Pomimo szczerych wysiłków nie ogarniam tego zdania, nie idzie.
Zaryzykowałabym twierdzenie, że nadal więcej piszemy prozą niż poezją, ale sensu temu zdaniu to nie przyda.

W czasach nowszych oznacza to utwory pisane wierszem. Dzisiaj termin poezji utożsamiany jest z pojęciem liryka. Znaczenie to używane jest od końca XIX wieku. Poezja była niemalże tym samym, co liryka, gdyż prawie że cała epika była prozą.
Pomijając oczywiście całą poezję epicką i prozę poetycką...
W starożytnej Grecji poezja miała bardzo ścisły związek z życiem społecznym.
Władców polis wybierano na konkursach recytatorskich?
Właściwie to teraz tak wybieramy; niejedna debata przedwyborcza prowadzona jest omal wierszem.

Dlatego właśnie miała raczej praktyczne pojęcie.
A stylisko szpadla było stylowe. Czuję, jak udziela mi się absurd tego tekstu.

Poezja jest tu elementem plemiennym i państwowym.
Jest. Tu. Czyli tu i teraz, w antycznej Grecji. Spomiędzy fałd himationu wyciągam sztylet z brązu...
A więc to sztylet, a nie radość na mój widok!

Poezja właściwie rozpoczęła się w Grecji od wielkich poematów, więc niewiele miała wspólnego z poezją. właśnie dlatego istnieją jeszcze niezbyt jasne pojęcia poezji.
Zakręcony tok myślenia jest zakręcony.
Poeci, zawsze wszystko skomplikują.

Świetnie przygotowani do matury pozdrawiają: Szprota w stroju rzymsko-greckiego żandarma,  Jasza przesiąkniety duchem oświecenia, konwencjonalnie fałszywie skromny Purpurat
oraz Maskotek przygotowujący się do objęcia władzy w Sparcie.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Poezja jest tu elementem plemiennym i państwowym.
Jest. Tu. Czyli tu i teraz, w antycznej Grecji. Spomiędzy fałd himationu wyciągam sztylet z brązu...
A więc to sztylet, a nie radość na mój widok!"
<3 Love it!
Analiza super, ładnie pięknie. Analizujący Jasza wystarczy, by analiza była dobra :) Choć nie umniejszam zasług Szproty czy Purpurata, to jednak do tego bladoniebieskiego kolorku mam ogromną słabość.
Jeśli można, moi kochani, to robię w tym miejscu oczki kota ze Shreka i błagam o analizę HP. Malfoy w roli Trulavera to coś za czym cholernie tęsknię.
Kłania się w pas fanka Jaszy,
Bellatriks

Anonimowy pisze...

Oj nie,tego się nie da czytać,nawet z Waszymi komentarzami.
To już opko o Gruzji lepsze.


Chomik

Anonimowy pisze...

"Mhm. Czysta niewinność, te idylle pasterskie. “Justyna, czyli Nieszczęścia cnoty”, “120 dni Sodomy”, te rzeczy.
Akurat obecnie kończę "120 dni Sodomy"... Niewinność pełną gębą, zgadzam się z Purpuratem. Ale to tak abstrahując od analizy.
Kolejny tydzień, a ja znowu mam wrażenie, że mój mózg pracuje na innych falach niż powinien. Znaczy się, żeby zrozumieć ten tekst.
Analiza ładna, pięknie wypunktowane bzdury zawarte w tekście, ale niezabawna. Raczej tragikomiczna z naciskiem na tragi.
Silje

Zenek pisze...

Akurat słuchałem "Marianny" Kultu (A niebo jest przy tym niebieskieeeeeeee). Jak ten pan będzie w przyszłości pisał moim dzieciom podręczniki, to im zafunduję nauczanie indywidualne :) Analiza świetna - już czuję, że mógłbym napisać maturę z polaka.

hasła: agoine optiewe - czyli że oczy bolą od tego tekstu

lilianistification pisze...

*kwili boleśnie* kto to pisał i o co tu chodzi, nic nie zrozumiałam, ratunku, to mi się rzuciło na mózg, litości

Anonimowy pisze...

Chciałbym zauważyć, że końcówka analizowanego tekstu jest przepisana z Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Poezja.
Fakt, że autor/autorka nieźle przy przepisywaniu namieszał, ale chęci były dobre :). Choć z drugiej strony, przygotowywanie się do matury z użyciem Wikipedii nie jest najlepszym pomysłem

Anonimowy pisze...

A to niby ja zawsze mieszam. Nic z tego nie zrozumiałem, ale od dziś kupuję literaturę na dekagramy pokrojoną w plastry.

Anonimowy pisze...

Analiza jak zawsze kwikaśna, ale mam małą prośbę czy można naprawić link do analizy nr 80 bardzo proszę.

Anonimowy pisze...

Ludzie, co z Wami? Nie słyszeliście nigdy o artykule typu pre-sell page? Nie szkoda Wam czasu? ;P

Anonimowy pisze...

Plizzz skończcie już z tym czworaczkiem(i w ogóle z tego typu rzeczami), bo to jest takie głupie,że aż nudne.maturę zdawałam dawno,za moich czasów bryki były jeszcze książeczkami na marnym papierze(ale jednak) wydawanym i chopć durne i wtórne,to przy tym,co mi tu prezentujecie wydawały się pasjonująca lekturą. Nawet z Waszymi komentarzami tego tutaj się czytać nie da...Z pustego i Salomon...czy z gówna bicza nie ukręcisz...czy jakoś tak:-( Po prostu nie dało się tego czytać i to pierwsza Wasza analiza,od której odrzuciło mnie na tyle daleko,że nie doczytałam nawet do połowy.