czwartek, 9 maja 2013

221. Długi tydzień w Londynie, czyli Ich pięciu, one trzy i jeden basen (1/2)


Drodzy Czytelnicy, dziś przedstawiamy Wam kanoniczne do bólu opko o wielbicielkach zespołu One Direction - Victorii, Kasandrze i Ann, szesnastoletnich dziewczynach z Katowic. Jedna z nich wygrywa w audiotele tygodniowy pobyt w willi z całym zespołem, po kilku dniach przylatują do niej przyjaciółki, a pobyt przedłuża się i przedłuża.

Jest tu wszystko, czego potrzebuje dobre fanopko. Ciąże, śpiączki i Elementy Komiczne podane na srebrnej tacy.
Indżojcie!

P.S. Za tydzień - ostatni odcinek McDusi.

Analizują: Jasza, Purpurat i Kura.


Moje życie nie różniło się niczym od  życia każdej normalnej nastolatki. Ale pewnego majowego dnia wszystko się zmieniło za sprawą konkursu ogłoszonego w radiu. Nagrodą było coś cennego, ale spiker nie powiedział co miało to jednak związek z zespołem One Direction
Nie uprzedzamy faktów, ale nagrodą NIE był bilet na koncert, ani płyta, ani nawet opkowa szansa na sukces, czyli występ z ulubionym zespołem.
Był to mój ulubiony zespół, ale wiedziałam, że szansa wygrania tego konkursu jest znikoma, ale dla zabawy wzięłam w nim udział i jak się okazało ten jeden konkurs zmienił moje i moich przyjaciółek życie na Lepsze, ale czy na pewno?
Pomyślcie o tym, gdy wyślecie sms na audiotele.
Myślenie i audiotele... Jasza, Ty coś dzisiaj po bandzie.

Oczami Victorii:

            (20.06.2013) Od konkursu minął równy miesiąc i to właśnie dzisiaj miały być ogłoszone wyniki i miało się co jest wygraną.
Miało się albo się nie miało i do tej pory się nie wiedziało? Ogłosili konkurs pod hasłem “coś tam wam damy, sami jeszcze nie wiemy co”?

Przez cały ranek aż do południa siedziałam nad laptopem i odświeżałam stronę radia co pięć sekund bo bałam się, że coś przeoczyłam. O 13 zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Kasandry
Oj, to złe wieści będą...

-Halo?- zapytałam.
-Vici wejdź na stronę radia tego co ogłosiło konkurs o 1D- prawie wykrzyczała do telefonu.
- No ok, ale nie krzycz tak bp ogłuchnę.- powiedziałam i miałam się już rozłączać gdy usłyszałam jej głos- Czy mam coś jeszcze wiedzieć bo chciałabym wejść na tą stronę- powiedziałam lekko pod irytowana.
- Nie albo wiesz tak. Zaczekaj na mnie za 10 minut będę u ciebie i razem zobaczymy e wyniki ok?- zapytała.
A to “odświeżanie strony co pięć sekund” było tylko bardzo trudnym słowem - metafora?

- No dobrze, ale masz się nie spóźnić bo nie będę na ciebie czekać.- powiedziałam i się rozłączyłam.
Pozostało mi tylko cierpliwe czekanie na nią, chociaż i tak wiem że się spóźni.
Czyli tak: od rana do południa siedzi przyklejona do laptopa, potem robi sobie godzinną przerwę (pewno pęcherz przypomniał o porannych czynnościach, a i śniadanie by się jakieś zjadło) i kiedy przyjaciółka dzwoni z sensacyjną wieścią, nagle okazuje się, że nie ma co się spieszyć ze sprawdzaniem, można poczekać bliżej nieokreśloną ilość czasu.
Oczami Kasandry:
Miałam tylko dziesięć minut, więc jak oparzona pobiegłam do łazienki bo musiałam się przebrać bo raczej w piżamie do niej nie pójdę.
Pierwsza po południu, a panna jeszcze w piżamie? Fstyt.

Tu następuje pierwszy z wielu opisów strojów bohaterów, polegający na tym, że wkleja się linka do “stylizacji”. Właściwie to ja nie wiem, czemu czepiamy się aŁtorek o brak researchu - w kwestii strojów i wyposażenia mieszkań robią go nawet bardzo dokładnie ;)

Od razu poszłyśmy do jej pokoju który wyglądał mniej więcej Tak.  Usiadłam na jej łóżku i z niecierpliwością czekałam na to co ja wiedziałam od ran.
Rany jej objawiły? Boru, święta stygmatyczka!
Kapała krwią do misy z wodą i odczytywała proroctwa.

Oczami Victorii :

Z wielkim strachem weszłam na tę stronę i to co zobaczyłam wprawiło mnie w wielkie osłupienie, z którego zaraz "wyszłam" i zaczęłam się wydzierać na cały dom ( na szczęście byłyśmy same w domu, ponieważ moja mama poszła na zakupy, a ojciec jak zwykle był w trasie).
Więc można ryczeć...
Otóż wygrałam tydzień w Londynie, a to jeszcze nie koniec będę mieszkać w wilii [a może w Wilię?] z One Direction!
Główną nagrodą jest powiększenie składu zespołu, i to nie o wokalistkę.
A nie, to wartość dodana.
I trzeba się uwinąć w tydzień.

(W planach miałam i tak jechać do Londynu, ale do moje cioci, a tu takie miłe zaskoczenie).
Ciocia nie zając, nie ucieknie. I oczywiście, jak to w opkowym świecie, cały zespół mieszka razem, wszystko robi razem...
Wszystko. FTW.

Kasandra zaczęła mi gratulować i jeszcze przez 2 godziny snułyśmy plany jak to będzie gdy ich poznam. Po tym czasie Kas musiała się zbierać bo musiała pomóc swojej mamie w czymś tam [w szpanowaniu gardin?], a ja musiałam oddzwonić do radia i poinformować o tym zdarzeniu moją mamę.     
Mujborze, jak to dobrze, że nie brała udziału w konkursie typu “kto pierwszy ten lepszy”.

Udało się!!!! Lecę do Londynu. Na szczęście mama pozwoliła mi lecieć wcześniej,
Ale po co wcześniej? Przecież ma chyba jakiś ustalony termin tego wyjazdu-niespodzianki?
Bo jej się spieszyło, no. A narracja zawsze nadgoni.

ale pod jednym warunkiem, a mianowicie że nie zrobię nic głupiego (eh będzie ciężko).
Na przykład, że w oczekiwaniu na to, aż się rozpocznie pobyt opłacony przez sponsora, nie zamieszka pod mostem i nie pożre łabędzi z parku?

Zostały dwa tygodnie do wylotu czyli muszę zacząć kupować nowe ubrania, gdyż mój tata gdy się o tym dowiedziała uznał, że nie mogę wyglądać jak jakiś bezdomny (aha).
Czyli sypnął groszem na nowe ciuchy. Jak rozumiemy - z ojcem może się jeszcze jakoś dogadać, choć fakt, że tylko za pieniądze, nie umknął naszej uwagi.

Więc jutro wybieram się z Kas i Ann na zakupy. Ale się cieszę, chociaż jest mi przykro, że dziewczyny nie mogą lecieć ze mną.
Ale prędko się pocieszę patrząc, jak żółkną z zawiści na widok moich nowych ciuchów i słuchając w kołko opowieści o wyjeździe.


Gy nadszedł czas pożegnania uroniłam kilka łez. W samolocie nie mogłam zasnąć, bałam się jak zareagują na mnie chłopaki. Po wyczerpującym dla mnie locie w końcu mogłam wyjść z tego przeklętego samolotu.
Co za szczęście, że nie jest fanką Biebera i nie leci do Kanady, skoro nieco ponad dwie godziny w samolocie tak strasznie ją zmęczyły!

Byłam bardzo zdziwiona gdy wokół wejścia na lotnisko było pełno fanek One Direction. Jak się zaraz okazało chłopcy postanowili się sami pofatygować i przyjechali po mnie.
Samorzutnie i samowolnie po jakąś cizię z polskiego audiotele. Mhm.
Ten prezent ma z nimi przecież mieszkać, to poszli odwinąć z papierka.
A fanki śledzą pilnie każdy ich krok...


Pierwszy zobaczył mnie wiecznie głodny czyli Niall i od razu podbiegł do mnie co nie umknęło uwadze tych wszystkich rozwrzeszczanych fanek. Po Niallu podbiegła do nas pozostała czwórka i również się ze mną przywitali, co nie było według ich fanek zbyt fajne bo patrzyły na mnie tak jakby chciałaby mnie zabić.
Wobec czego boCHaterka przespacerowała się jeszcze w tę i z powrotem przed zazdrosnym tłumem - jak kot, który drażni psa za płotem.
Albo pieszy na pasach. True story.

Wsiedliśmy do ich vana i odjechaliśmy jak najszybciej. Po około 40 minutach byliśmy już na miejscu ich willa była niesamowita a wyglądała  Tak.
Hm, ten basen w londyńskim klimacie to chyba średnio się sprawdza.

Zaraz po wejściu ogarnął mnie zapach męskich perfum i ciastek czekoladowych.
Pachniało niewymuszoną atmosferą męskiej kwatery, gdyż jak wiemy - członkowie zespołów i drużyn sportowych zawsze mieszkają razem.
I razem pieką ciasteczka.
Czekoladowe.

Poczułam się zmęczona więc zapytałam Harrego czy może pokazać mi pokój, w którym tymczasowo mam mieszkać na co on spojrzał na mnie spod tego swojego mopowłosego
Znaczy, mopowłose to może być coś. Albo ktoś. I dla mnie pozostaje pytanie techniczne - co Harrego było mopowłose. I spod czego mógłby patrzeć. A w ogóle, to fuj.
No, w opkach zwykle patrzy się “spod byka”, więc...

(coś czuję, że będą z nim problemy) i poszedł dalej jak gdyby nigdy nic. Ale zaraz podszedł do mnie Dady Direction i powiedział, że mam się nim nie przejmować bo właśnie zerwała z nim dziewczyna (Oo) i jest nie w humorze.
“Daddy Direction” czyli Liam. Podobno nazywany tak, bo jest najbardziej odpowiedzialny ze wszystkich chłopaków z zespołu.
Cała reszta jest #takaszalona!

Liam był bardzo miły i z chęcią zaprowadził mnie do "mojego" pokoju, który był po prostu super! Wyglądał on Tak i miał osobną łazienkę oraz garderobę. Gdy Liam wychodził poinformował mnie, że za 30 minut przyjdzie Daniell (dziewczyna Liama, tylko on był w związku z tego co wiedziałam).
Wszyscy pozostali do wzięcia, jak fajnie!
Ciekawe, czy dziewczyna Liama jest “kanoniczna”, czy też aŁtorka najmniej go lubi i dlatego wyeliminowała z grona trólowerów.

Trochę się przestraszyłam bo to strasznie mało czasu więc pędem poleciałam do łazienki (która była ogromna) wzięłam orzeźwiający prysznic i przebrałam się w To niepewnie zeszłam na dół. W salonie na jednej z trzech kanap siedziała śliczna mulatka o brązowych kręconych włosach, która ubrana była w To. Niepewnie podeszłam do niej na co ona wstała i z uśmiechem na ustach, który odwzajemniłam przedstawiła mi się, a ja jej. Była naprawdę przemiła i chociaż prawie nie znam Liama to cieszę się, że jest z tak wspaniałą osobą jaką jest Daniell.
Której też wcale nie znam, ale wiem, że jest wspaniałą osobą.

Perfekcyjnie zorganizowano  czas laureatce konkursu, która do Londynu przyjechała z dalekiego kraju:

Siedzieliśmy już od trzech godzin w salonie oglądając jakiś denny film gdy nagle [chwalcie Pana, wszystkie narody - jest opkowe WTEM!] Louis wpadł na pomysł aby zrobić grilla. Uznałam, ze jest już za późno bo była 21, a ja byłam na maksa zmęczona, więc grzecznie oznajmiłam całemu towarzystwu, że idę spać i życzyłam im dobrej zabawy.
O, bohaterka opka-grzeczna dziewczynka... Ciekawe, ile jej się utrzyma.

Nie doszłam nawet do schodów gdy nagle poczułam, że mnie ktoś bierze na ręce, jak się okazało był to Niall, który miał jakiś taki głupkowaty uśmiech przyklejony do twarzy.
*nerwowo obgryza paznokcie* Geez, ale suspens.
Na szczęście przykleił sobie uśmiech, a nie “dzióbek”, więc nie będzie całować.

Wyszedł ze mną na dwór ciągle mnie niosąc i bardzo szybko zbliżał się do basenu.
Dobrze, że nie do kaczki.

I nagle zrozumiałam o co mu chodzi, zaczęłam się wydzierać jakby mnie ze skóry obdzierano, ale to nic nie dało.
No shit.

I nagle poczułam, że ogarnia mnie przeokropny chłód jak się okazało byłam już w tym cholernym basenie, a całe towarzystwo poza Danielle nabija się ze mnie.
Wrzucenie Victorii do basenu to dowód na to, że podbiła ich serca, prawda?
No, a oni, jak zwykle pod okupacją, zaczęli akcje dywersyjne.

Rozdział krótki i nudny, ponieważ mam pomysł, ale nie chcę go wykorzystać w jednym rozdziale. Ale mam nadzieję, że chociaż trochę się wam podoba.  
Tak. Nie wierzę. Nie.
Obudziłam się z okropnym bólem głowy i mocnym bólem gardła ( coś czuję, że pod wieczór będzie nas o jedną osobę mniej).
Albo więcej.
Nie spojleruj!
Jabardzoprzepraszszm.

Z moich rozmyśleń na temat zemsty na Horana wybiło mnie pukanie do drzwi, w których za chwilę pojawiła się Danielle. Pokiwałam głową dając jej tym samym znak, że może wejść.
Wykonała gest, że może dostapić zaszczytu.
A tamta potem podeszła i ujęła ją pod brodę, jak Gromowładnego.

Usiadła na moim łóżku i zza swoich pleców wyjęła "Gripex" i butelkę wody.
Gwiazdy zaopatrują się w polskich aptekach. To budujące.

Zastanawiałam się skąd ona wiedziała, że akurat tego potrzebuję.
- Weź to, po tym będzie Ci lepiej.- powiedziała z uśmiechem.
Przez chwilę bawiłam się w palcach małą torebką z białym proszkiem.

- Dziękuję, ale skąd....- nie dokończyłam bo rozległo się głośne i natarczywe pukanie do moich drzwi.
Meth mouth, babe.

Rozlega się pukanie i w drzwiach staje Potężny Element Komiczny:
- Proszę!- krzyknęłam podirytowana bo na jaką cholerę ten ktoś chce wyważyć mi drzwi. ( dom wariatów) Jak się okazało był to cały zespół, pchający się przez moje drzwi co poskutkowało tym że się zaklinowali.
We framudze się zaklinowali, jak jeden mąż. Hahaha! No, po prostu boki zrywać.

Nie mogłam opanować śmiechu podobnie jak Danielle.
- Zamiast się śmiać może nam pomożecie?!- powiedział Zayn.
Ludzie, do taranów!

Siedziałyśmy jeszcze tak piętnaście minut i patrzyłyśmy na nieudolne próby wyswobodzenia się chłopaków. Ale nagle poczułam, że jestem głodna, więc chcąc nie chcąc musiałam im pomóc aby dostać się do kuchni.
0.o’
Całe szczęście! Inaczej tkwiliby w tej futrynie do usranej głodowej śmierci.

Było to nie lada wyzwanie, ale na szczęście skończyło się sukcesem. Pobiegłam do kuchni i postanowiłam zrobić sobie płatki na mleku. Za man wbiegła cała zgraja, na których czele stał mopowłosy ( to określenie chyba mi się nigdy nie znudzi [ale nam tak]), ale nie zauważyli, że przed chwilą " przez przypadek" rozlałam mleko. Pośliznęli się i wylądowali przed moimi nogami.
Zrobili gombrowiczowską kupę *odhaczam*. Na mlecznej kałuży, ojej.


Gdy opanowałam kolejną już dzisiaj głupawkę siadłam przy stole, a oni na przeciwko [zasiedli na przeciwku. był twardy] mnie śledząc każdy mój ruch.



Też bym śledził, srsly.
Jejuśku, pierwszy raz w życiu zobaczyli takie coś jak dziewczyna, więc gapią się i gapią, i nadziwić się nie mogą, że jakieś to takie inne, i na buźce gładsze, i w dotyku miększe, i takie dwie kulki z przodu ma, a co to? A pomacać można?

Przez skypa Victoria rozmawia z przyjaciółkami, Anna zdradza przez komunikator [po angielsku, a nie w jakiejś szeleszczącej mowie], że Victoria z pewnością kocha się w Zaynie. Co oczywiście PRZYPADKIEM słyszy Zayn. Z tego wszystkiego Victoria w amoku wybiega z domu.
Na dworze było okropnie zimno a ja byłam ubrana w TO, więc było mi trochę zimno.
TO musi być zimne. TAMTO brzmi cieplej.
Zawsze o trzy literki więcej.

Biegłam i nie wiedziałam gdzie jestem, dodatkowo z moich oczu cały czas leciały słone łzy.
Inne byłyby dziwne.

Dlaczego? Sama nie wiem może to dlatego, że bałam się odrzucenia ze strony Zayna, bo przecież on mógł mieć każdą, a może to dlatego, że było mi wstyd, że czułam się upokorzona. I gdy tak biegłam potknęłam się i wylądowałam pod kołami rozpędzonego samochodu. Co czułam? Na początku okropny ból, a potem nic kompletna pustka.
No, w tym przypadku powiedzenie “akcja gna na złamanie karku” jest szczerą prawdą!
A że w Anglii jest ruch lewostronny, to nieszczęście gotowe...
------------------
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Hell yeah, man.
Proszę  
Prosisz - masz!   
        
Ciemność, widzę tylko tą cholerną ciemność i czuję pustkę.
Chyba ją ten samochód wyfiletował.
Bratnia dusza pilota Pirxa. Z tym, że lodowce i mamuty są fajniejsze.

Czy umarłam? Jeszcze nie, ale do śmierci już mi blisko.
Tak mógłby snuć swoje myśli Gregor Clegane, przyszpilony włócznią do ziemi, ale nie Mary Sójka!
Może ona jest merysójką w matriksie?

Próbuję walczyć, ale nie mam już sił. Chcę już się poddać, ale nie mogę nie zrobię tego mojej mamie i mojemu tacie,
Im to na złość nie umrę!

nie zrobię tego Ann i Kas i co najważniejsze nie zrobię tego Zaynowi!
I dam z siebie wszystko dla fabuły, która żąda żarcia!

To ostatnie imię podziałało jak zastrzyk energii. Czułam, że nie poddam się, nie poddam się po tym wszystkim co musiałam przejść.
A co takiego musiałaś przejść? Ulicę?
Konsekwencją przejścia ulicy było przejście w stan śpiączki opkowej.

I nagle moje powieki stały się lżejsze, a ciało przestało być jakby z ołowiu. Poczułam, że teraz dam radę, dam radę otworzyć oczy. Za pierwszym razem nic, za drugim i trzecim też nic, ale za czwartym się udało otworzyłam oczy, ale zaraz musiałam je zamknąć.
Czy też słyszycie skrzypienie zardzewiałej furtki?

Na wieść o wypadku, do Londynu przyleciały jej zatroskane przyjaciółki. Tak po prostu, jak tramwajem z Katowic do Sosnowca.
Natomiast rodzice olali sprawę, uznając widać, że psiapsiółki lepiej się nią zaopiekują.


Obudziłam się wyspana, lecz niestety głowa dalej mnie bolała.
No i to właściwie tyle, jeśli chodzi o skutki wpadnięcia pod samochód.

- Hey.- powiedziałam szeptem bo głośniej nie mogłam.
Pierwsza zareagowała Anna. Z tego co zauważyłam miała podpuchnięte oczy. Uśmiechnęła się do mnie i jak z procy wybiegła z sali.
Interesująca reakcja.

- Hej nic Ci nie jest?- zapytała Kas.
- Nie, nic poza tym, że strasznie napierdala...
- Dzięki Boru, że nie jesteś arystokratką, bo wtedy miałabyś migrenę!

- nie dokończyłam, bo do sali wbiegła Anna i jakiś starszy mężczyzna. Wyprosił on moje przyjaciółki z sali i zaczął mi robić jak on to określił "niezbędne" badania.
Rozumiemy. Nie chciał mieć świadków.
Po jakiejś godzinie byłam już wolna ( wreszcie!! ).

Zayn też odwiedza ją w szpitalu i z miejsca się oświadcza.
- Właśnie nie, przez te dwa tygodnie zrozumiałem, że ja Cie KOCHAM. - powiedział, a na jego twarzy było widać ulgę, że w końcu to powiedział - Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem.
- Nie mów, Że mnie kochasz jak tak nie jest. Nie chcę, żebyś się nade mną litował - powiedziałam. chociaż naprawdę tak nie myślałam.
Przekładając na ludzki: “z litości mów, że mnie kochasz”.
Wysyłaj choć puste koperty...

- Ale....- chciał coś powiedzieć, ale ja mu przerwałam.
- Zayn nie ma żadnego, ALE! Zapomnij o mnie i żyj jakby mnie nie było. A teraz wyjdź.- powiedziałam i odwróciłam twarz w drugą stronę. aby nie mógł zobaczyć moich łez.
Mujeju, dramatyzm jak meksykańskiej telenoweli.


* Dwa tygodnie później*
Ze szpitala zostałam wpisana tydzień temu.
Tygodniowy pobyt w Londynie zaczyna się przedłużać. Ciekawe, co na to sponsorzy,  rodzice i cała reszta?

Aktualnie mieszkam z Ann i Kas u mojej cioci. Dziewczyny przywiozły moje rzeczy z domu chłopaków.
Ciocia nie ma nic do gadania, gdy zwalają się jej na głowę trzy nastolatki, z czego dwie całkiem obce.
No przecież po to ma się ciocię w Londynie, żeby w razie potrzeby wmeldować się do niej razem z Wszystkimi Krewnymi i Znajomymi Królika.

Zayn się nie odezwał ani razu. Dalej czuję ból i smutek, ale nauczyłam się z nimi żyć. Są oni jak moi przyjaciele, zawsze ze mną. Dzisiaj zostałam wysłana do Tesco i Starbucksa, bo jak moja ciocia stwierdziła " Nie mogę tak dalej żyć ".
Nic lepiej nie robi na złe samopoczucie, jak zakupy w TESCO i kawa w sieciówce.

Może i ma rację, ale ja nie umiem żyć bez niego. Ubrałam się w TO. Zakupy w Tesco poszły mi szybko i sprawnie, jeszcze tylko Starbucks i mogę wracać do domu.
Mus - to mus!
Bez paragonu ze Starbucksa nie ma się co w domu pokazywać?

Oczami Zayna:

Ubrałem się i postanowiłem, że wybiorę się spacerkiem do kawiarni. Gdy wchodziłem wpadłem na kogoś wydukałem ciche " PRZEPRASZAM " i chciałem iść dalej, ale jakaś nieznana mi siła kazała mi spojrzeć na osobę, na którą właśnie wpadłem.
To sam Bór zainterweniował z głębi matecznika, szumiąc groźnie “Ogarnij się, idioto!”

Mogłem się spodziewać każdego, ale nie niej. Przede mną stała zdziwiona Victoria, która w oczach miała łzy. W tamtej chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Nie wiele myśląc przybliżyłem moje usta do jej.
...do jej czego?
Nieznana Siło, nie szalej tak, bo jeśli Zayn zacznie całować wszystkie mijane po drodze dziewczyny, to może się zrobić mały skandal :)

Na początku tylko delikatnie je musnąłem, bo chciałem zobaczyć jej reakcję.
Da w pysk, czy nie da?

Bałem się, że się odsunie, ale na szczęście nie zrobiła tego. Pogłębiłem nasz pocałunek, a w brzuchu poczułem motyle ( to dziwne, bo nigdy czegoś takiego nie czułem ).
Widzisz, nie trzeba było jeść tamtych podejrzanych hamburgerów.
Motylica wątrobowa?

Z wielką niechęcią oderwałem moje usta [z takim wilgotnym CMOK! jaki wydaje ssawka do przetykania rur], na odchodne dodałem " Kocham Cię i nigdy nie przestanę " i tak po prostu wyszedłem ( tak wiem, ale ze mnie DEBIL ). Nie wiedziałem gdzie mam iść, więc postanowiłem, że pójdę do parku na przeciwko kawiarni. Spędziłem tam pół dnia, aż w końcu postanowiłem udać się do domu.
Jak widać, chłopcy z One Direction rozpoznawalni są tylko w grupie, gdy któryś wyjdzie w miasto sam, pies z kulawą nogą nie zwraca na niego uwagi, a co dopiero jakieś fanki.

Oczami Victorii:

Wybiegłam za nim z tej kawiarni, ale nigdzie go nie było. (...)
Nie wiedząc co mam robić, gdzie mam go szukać skierowałam się w drogę powrotna do domu ciotki.
Park naprzeciwko kawiarni szumiąc lekko oddalił się w inny wymiar.

W domu zastałam tylko Kas, która była ubrana w  TO  ( co mnie lekko zdziwiło, bo to nie jej styl, ale niech jej będzie) i Ann, która miała na sobie To.
Informacja o tym, co miały na sobie koleżanki, jest oczywiście równie ważna, jak ta o spotkaniu ukochanego.

Ciotki nie było, pewnie poszła już do pracy, a tak właściwie czym ona się zajmuje? Nie wiem,nawet gdzie pracuje moja ciotka, hah.
Jeśli ty jej o to nie zapytałaś - źle o tobie świadczy, jeśli ciotka nie chce odpowiedzieć, no cóż - to znaczy, że nie chce o tym mówić. Ale jednak nie budźcie jej przed 14.00, bo was wygoni na zbity pysk.
A co miała pytać, grunt, że lodówka pełna i kablówka opłacona.

Dziewczyny widziały, że jestem przygnębiona, więc kazały mi iść do mojego pokoju zaznaczając, że zaraz tam przyjdą. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na moje łózko, czekając, aż dziewczyny przyjdą do mnie i mnie o wszystko wypytają.
Znacząco spoglądając na zegarek i bębniąc palcami o ścianę.

Usłyszałam ciche pukanie i za chwilę ujrzałam moje dwie najlepsze przyjaciółki. Opowiedziałam im w skrócie o spotkaniu z Zaynem. W pewnym momencie Anna wyszła z mojego pokoju,pod pretekstem pójścia po coś do kuchni.
Może “muszę wyjść do kuchni” jest tym samym co “muszę upudrować nosek”, albo “popatrzę, czy rowery stoją na miejscu”?
Poszła do kuchni odcedzić kartofelki, przecież to logiczne.

     Oczami Anny:

 Powiedziałam dziewczynom, że idę do kuchni. W rzeczywistości poszłam do kuchni (no nie mów!), ale nie po jedzenia, tylko by wykonać jeden ważny telefon.
Bardzo ważny dla dalszej akcji. Od tej chwili dopiero zaczyna się dziać...

Zadzwoniłam do Harrego ( tak znam go, a Kas zna Lou i mogę przyznać, że coś do niego czuję, ale to jeszcze nie miłość ) i opowiedziałam o moim planie jak sprawić, aby Victoria i Zayn się spotkali.
Jak widać, przez czas trwania Śpiączki Opkowej przyjaciółki nie siedziały kamieniem przy łożu boleści naszej boCHaterki, lecz skutecznie zacieśniały kontakty :)


Harry nie był przekonany co do tego planu, ale ja czuję, że chodzi o to, że miałby pomóc Victorii, której chyba nieznośni.
Nieznośni chłopcy z 1D nie chcą pomóc koleżance? A fe.

Po długich namowach i obietnicy, że zrobię to co będzie chciał, wreszcie się zgodził ( aż się boję co będzie chciał w zamian ).
Pewnie, żebyś mu pożyczyła swojego misia, albo co.

Pogadaliśmy jeszcze jakieś piętnaście minut i skończyliśmy rozmowę, umawiając się jutro na godzinę dwudziestą do clubu o nazwie " Wild Rose ".  Z racji, że nie wiedziałyśmy gdzie to jest
(Hartford. Pasuje?) Harry obiecał, że on po nas przyjedzie.
Wszystkie plany Londynu zjadły Błękitne Pożeracze Map. Za skarby nie można ich kupić w żadnym kiosku.
A gugielmapki wskazują tylko drogę przez szafę do Narni.

- Myślisz, że to się uda?- zapytała Kas, a w jej głosie było słychać po wątpienie.
A nie przed pewność?

- Musi się udać, ale ona nie może o niczym się dowiedzieć. Zrobimy tak, że to niby my wybieramy się z nią na tą kolację. Ona zobaczy Zayna, kelner zaprowadzi ich do stolika, a my wrócimy do domu się przebrać [czyżby przewidywała, że aż tak się przy tym utytłają?] i pojedziemy z Hazzą do jakiegoś clubu, gdzie będzie Lou ( przy tym ostaniem [i tego się będziem trzymieć] pomachałam zalotnie brwiami, bo wiedziałam, że ta parka ma się ku sobie).

Oczami  Harolda:

- Chłopaki macie na dzisiaj już jakieś plany, oprócz Ciebie Zayn, bo wobec Ciebie mam już plan.- dodałem.
- Ja jadę do Danielle- powiedział Liam
- A ja postanowiłem, że wybiorę się do rodziny na urlop i dzisiaj o 20 mam lot. -  odpowiedział Niall, z pełną jeszcze buzią.
I w ten sposób dwóch nadprogramowych nie będzie się plątać pod nogami.

- Aha. Czyli Lou zostaliśmy sami, bo Zayn też na 18 ma plany- powiedziałem z chytrym uśmiechem.
- Ale jakie plany? - zapytał Zayn.
- Wszystkiego dowiesz się na miejscu - odparłem z chytrym uśmiechem.
A od tych chytrych uśmiechów aż powietrze w kątach zgęstniało.

Z racji, że była dopiero godzina 10 mieliśmy jeszcze dużo czasu, a że nie mieliśmy co robić włączyliśmy sobie Fifę.
Dobrze, że nie Małysza.
Ej, Małysz był świetny. Pół informatyki nam na to zeszło.
Fajne jest życie chłopaków z popularnego boysbandu, wieczne wakacje, kompletnie nic do roboty!


              Oczami Victorii:  

* w tym samym czasie*
 Dziewczyny rano oświadczyły mi, że dzisiaj o 18 mamy być w restauracji.
Dobrze, że zrobiły to rano, bo znając opkowe boCHaterki, kwestia wyboru ciuchów może zająć jej wiele godzin.

Więc teraz stałam przy mojej ogromnej szafie i zastanawiałam się w co mam się ubrać, bo z tego co wiedziałam dziewczyny zabierają mnie do drogiej i wystawnej restauracji.
A ta ogromna szafa ubrań przyleciała za nią z Polski, czy dziewczę już się zdążyło tak obkupić za kieszonkowe? A może podbiera ciuchy ciotce?

Po zastanowieniu się postanowiłam, że ubiorę się w TO. Punkt 17.30 byłam już gotowa i zeszłam na dół gdzie czekały już na mnie dziewczyny. Wyszłyśmy przed dom gdzie czekała na nas LIMUZYNA!
Mam wrażenie, że czerwony, piętrowy autobus jest fajniejszy!


Wsiadłyśmy i w ciszy jechałyśmy, aż do restauracji.
No błaaagam. Już widzę trzy nastolatki, pierwszy raz w życiu jadące limuzyną, jak robią to w ciszy! Raczej kierowca powinien odgrodzić się szybą, by nie ogłuchnąć od pisków i śmiechów.

Gdy już pod nią byłyśmy ujrzałam Zayna ubranego w czarny garnitur i niebieski krawat, który był w takim samym kolorze jak moja sukienka.
Przypadek, czy dostawał na bieżąco meldunki o decyzjach Victorii?

W dłoni trzymał herbacianą różę ( moja ulubioną ). Przepuścił mnie w drzwiach, a kelner zaprowadził nas do naszego stolika, co było dziwne, bo to z dziewczynami miałam tu siedzieć ( a czyli one to uknuły, ale jestem im za to wdzięczna ). Spojrzałam na okno, za którym Ann przytulała Kas i zadowolone wsiadały do limuzyny.
Żeby spędzić miły wieczór razem?

Spędziliśmy miły wieczór, z winem  i o 21 postanowiliśmy, że taksówką pojedziemy do mnie i dokończymy naszą randkę jako para i na pewno nie będziemy rozmawiać (jeszcze by wyszło, że angielski Victorii jest mocno taki sobie...) ( może od razu po prostu będziemy się bzykać)  . ;)
Wystarczy im jęczenie do samego rana.
Znaczy, na wilka? Nie no, niezłe wyobrażenie randki “jako para”, nie powiem.
Jakie toto już się dorosłe poczuło, paczciepaństwo.

         Oczami Kasandry:

Do clubu jechaliśmy w ciszy, przez bite 20 minut się nic nie odezwałam to CUD!
Cud prawdziwy, ani chybi przeleciał nad nimi duch świętego biskupa Jana zwanego Milczącym!

Byłam zdziwiona, że bramkarz nie chce od nas naszych dowodów osobistych, a że ich po prostu nie mamy to inna sprawa. Club był niecodzienny może to tak ujmę, bo był to zwykły club połączony z clubem Go Go.
I z niekrępującymi pokojami na pięterku.
Dziecko drogie, jest taka litera w alfabecie, nazywa się “K” i bywa bardzo przydatna, wiesz?

Jedyne co ich dzieliło ( te cluby ) (a nie tych clubów?) była szklana ścina
Albo zrzyna.
Ścinki, zrzynki, tak czy inaczej tartak, aż wióry idą.

i oddzielne wejście. Nie zaprzątałam sobie później już tym głowy [czym? Koncepcją architektoniczną tego miejsca?] bo Harry postawił nam kolejkę " na rozluźnienie ",
Olej rycynowy z pavulonem.

a potem poszedł tańczyć z Anną, zostawiając mnie tym samym w niezręcznej ciszy z Lou.
- Zatańczysz? - zapytał Louis.
- Chętnie- odpowiedziałam, wypiłam szybko resztę mojego drinka  poszłam z Lou na parkiet. Gdy z nim tańczyłam widziałam w jego oczach pożądanie. I tak było co chwilę kolejka " na rozluźnienie " i taniec z napalonym Louisem.
Pij, pij, będziesz łatwiejsza.
Btw, o ile chłopcy z 1D są już dorośli i mogą, o tyle pannom 16-letnim nikt nie powinien żadnego drinka sprzedać.

W pewnym momencie zrobiło mi się trochę słabo więc poprosiłam Lou, aby wyszedł ze mną przed club. Przewietrzyłam się i było mi już lepiej ale nie chciałam wracać do clubu, o nie miałam inny plan na tą noc.
Widząc to, Gramatyka już się chędoży...

Podeszłam do Lou i zaczęłam go całować, a on odwzajemnił go.
Jakie “go”?
Tego “go” z klubu go-go.

Wiedziałam, że czekał na to cały wieczór. W pośpiechu zamówiliśmy taksówkę i jechaliśmy do niego. W taksówce myślałam,  że wyjdę z siebie tak się wlokła, a ja byłam coraz bardziej napalona.
Panie szofer gazu,
panie szofer gazu,
bo dziewczyna jest w garażu!
Niech pan się nie wlecze,
niech pan się nie wlecze,
bo ją strasznie picza piecze!


W końcu dojechaliśmy pod bramę ich dom, Lou grzecznie zapłacił kierowcy [nawet się nie awanturował o to, że taksiarz wiózł ich dookoła Londynu] i poszliśmy, a raczej pobiegliśmy pod ich dom. Louis otworzył i przepuścił mnie w drzwiach, a potem złapał mnie w pasie i przerzucił przez ramię [Element Komiczny przesłonił swe oczy, bo tak ich chucie ogarnęły] pędem wbiegając do pokoju.


W pokoju
#Czerwony kwadrat#
(w oryginale to nie kwadrat jest czerwony, tylko cały tekst ;) )

Louis całował mnie zachłannie a w tych pocałunkach czuć było pożądanie.  
I lekki aromat nieprzetrawionych drinków “na rozluźnienie”.

Zdjął mi bluzkę i zaczął całować po dekolcie, brzuchu a potem znów wpijając się łapczywie w usta. Pośpiesznie zrzuciłam mu bluzkę i rzuciłam nią na podłogę. Po chwili Louis oderwał się ode mnie i zaczął dobierać się do moich spodenek.
Facet w bluzce, dziewczyna w spodenkach...
Spojrzał tylko na mnie pytającym wzrokiem [ktoś inny zacząłby się rechotać jak żaba, ale on nie takie rzeczy widział], a ja tylko pokiwałam głową na zgodę. Po chwili jego spodnie tak jak i twoje [Czytelniczko lub Czytelniku - Jaszu, chce Ci się slaszu?] znalazły się gdzieś na podłodze. Byliśmy już tylko w samej bieliźnie. Brunet położył swoje dłonie na moich plecach
Dobrze, że nie swoje plecy na jej dłoniach.

i delikatnie przesunął w górę wzdłuż kręgosłupa. Bezproblemowo odpiął mój stanik.
Ze swoim miał już trochę kłopotów.

Delikatnie składał pocałunki na moich piersiach. Następnie zjechał ręką na brzuch i niżej.
Dotknął dłońmi podłogi i krzyknął ucieszony: “widzisz, potrafię bez uginania kolan!”

Swoje palce wsunął pod gumkę moich majtek a potem odwrotnie czyli wsunął gumkę pod palce następnie je szybkim zamachem ściągnął.
I wyjął sobie z ucha żywego gołębia.

Przejechał dłonią po wewnętrznej stronie moich ud wywołując przyjemny dreszcz na moim ciele, kierując się w stronę moich intymności.
Żebyś sobie, Czytelniczko, nie pomyślała, że jednak twoich.

Rozsunęłam uda dając mu większy dostęp.
Kod dostępu. Był taki film, naprawdę.

Wsunął delikatnie dwa swoje palce w moją pochwę, a ja jęknęłam z rozkoszy. Złapałam gumkę jego bokserek ale on zatrzymał moją rękę.
- Najpierw popatrz na metkę! Widzisz jaka firma!
-Jeszcze nie skończyłem - powiedział seksownym zachrypniętym głosem po czym znów wpił się w moje usta.
Robiąc glurg, glurg, glurg...
Zjechał niżej i niżej i zaczął wodzić językiem po mojej waginie. Wsuwał do środka, drażnił  i składał pocałunki, co sprawiało mi przyjemność jakiej nigdy nie miałam.


Wplotłam dłonie w jego czekoladowe włosy. Były bardzo miękkie w dotyku. Podniósł się i zaczął obcałowywać mnie w szyję. Wtedy spróbowałam znowu ściągnąć jego bokserki [przez głowę]. Tym razem nie protestował. Po chwili wylądowały tam gdzie reszta naszych ubrań.
Chciałam mu się odwdzięczyć za tyle przyjemności. Przejechałam palcem po jego przyrodzeniu. Zadrżał pod wpływem mojego dotyku. Zaczęłam po nim pocierać zaciśniętą pięścią.
I z piąchy go, i z piąchy!

Przyspieszył oddech. Złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do mnie.
Mnie przyciągnął do mnie, wszystko rozumiem.

Po chwili poczułam jak zatapia we mnie swojego penisa. Krzyknęłam  gdy we mnie wchodził. Czułam przyjemne rozpychanie. Wsuwał się delikatnie i subtelnie coraz głębiej i głębiej. Położyłam dłonie na jego plecach i wbiłaś [ty, Czytelniczko]  mu lekko paznokcie. Wszystko robił tak delikatnie i powoli doprowadzając mnie do szaleństwa. Nagle przyśpieszył tępo.
A potem zwolnił ostro.

Obydwoje wydawaliśmy z siebie dźwięki rozkoszy.

Po skończonej " robocie " opadliśmy z sił i zasnęliśmy przytuleni do siebie.
I spali urobieni jak drwale.
Głośno chrapiąc.


-------------------------------------
A więc tak dwie sprawy:
1. Ciekawe czy się tego spodziewaliście?
i
2. Tekst na czerwono pisała moja przyjaciółka i blogerka o nazwie:
Nie tak przedmiotowo... Ludzie mają raczej imiona i nicki.
...
I stand corrected.
Dorwanie się do tablicy znaków z greckim alfabetem i klepanie w nią po anglijsku jeszcze z nikogo nie zrobiło poligloty.
Pozwól, że Cię uświadomię: taki alfabet jest ostatnio modny w blogaskowym świecie, zastąpił dawną tRaFFkę.

a oto jej słowa co do czerwonego tekstu
"Trochę sama pisałam a trochę z bloga, I nigdy więcej tego nie napisze to takie dziwne to opisywać !"
A ja uważam, że należą się jej brawa ;), bo wątpię żebym sama to napisała
Powiedzmy, półbrawka, bo “trochę z bloga” sugeruje, że koleżanka jednak skądś przekleiła... O, nawet wiem, skąd!

I co sądzicie o rozdziale?
Don’t push me, sis...
Oczami  Kasandry:
 *następnego dnia*
Obudziłam się w nie swoim pokoju, co mnie lekko zadziwiło, poza tym nic z wczoraj nie pamiętałam, a okropny ból głowy mi w tym nie pomagał.
Urwał ci się film, droga Kasandro.

Koło mnie nie było nikogo, ale za to po całym pokoju były porozwalane ubrania MOJE! i Louisa!. Co tu się wczoraj stało?
Pomyślmy... Może przebiegli tędy Indianie, albo przeszło Wszelkie Wyobrażenie?

Zadałam sobie to pytanie i nagle zaczęło mi się wszystko przypominać, ale nie pamiętam jednej rzeczy  Czy się zabezpieczaliśmy?
To ile razy oni... No nic. Baza wirusów została zaktualizowana.

Ale olać te rozważania (o zabezpieczaniu się) skoro:
Ale po chwili przestałam o tym myśleć bo do pokoju wszedł Louis ze śniadaniem (Oo jaki on słodki ), przywitał mnie buziakiem w usta i usiadł przy mnie podając mi śniadanie.
- I jak ci się spało? - zapytał
- Całkiem dobrze - odpowiedziałam między kolejnymi gryzami kanapki.


Chciałam coś dodać ale do naszego pokoju wpadł przestraszony Niall, który schował się pod łóżkiem,
Dlaczego był przerażony? I dlaczego schował się pod łóżkiem?
Zaraz się dowiesz, muhihihihi...
Jeśli nerwy macie napięte jak postronki, to dla poprawy nastroju (nie, nie napiszę “dla rozluźnienia”) - oto nasz niezawodny Element Komiczny!

a po chwili do pokoju wbiegł Loczek, chociaż to już nie był Loczek bo miał proste włosy. Jak go zobaczyłam to, aż się kanapką zakrztusiłam.
- Ta bardzo śmieszne, a teraz gdzie jest Niall?!- zapytał rozwścieczony
- Ja go nie widziałam- odpowiedziałam, dalej się śmiejąc.    
- Ok, a więc Niall gdziekolwiek jesteś idę zjeść twoje wszystkie żelki! - krzyknął Harry  wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami
Cóż za wyrafinowana zemsta pięciolatka!

- Poszedł?- zapytał blondynek
- Tak, ale co Ci strzeliło do głowy żeby mu wyprostować włosy?- zapytałam,
I jak to zrobiłeś, że koleś tego nie zauważył?!

a za chwilę Louis dodał- Niall, a ty nie powinieneś być w tej chwili w swoim rodzinnym domu?
- No tak, ale przełożyli lot na jutro, a co? - zapytał Nialler
- A czy wczoraj cały dzień i noc byłeś w domu?- tym razem to ja o to zapytałam
Uuuups, chyba byliśmy trochę głośno...

- No i powiem wam jedno jak już musicie robić TO, to chociaż wcześniej poinformujcie - odparł Niall,
A najlepiej powieście rozkład jazdy na tablicy korkowej przy wejściu!

a ja znowu się zakrztusiłam kanapką. - A teraz idę powstrzymać "Loczka" przed zjedzeniem moich żelków - dodał Niall i tyle go widzieliśmy.
Poszedł wyszarpywać mu żelki z gardła.

                     Oczami Victorii:
* w tym samym czasie*
       Wczorajszą noc mogę zaliczyć do udanych. Ubieraliśmy się akurat, ja w To, a Zayn z racji, że nie miał u mnie sowich ubrań ubrał to co wczoraj miał na sobie, oprócz marynarki.
Nie dziwota, że nie miał. Sowy są odzieżowo samowystarczalne jak Korea Północna.

Zeszliśmy na dół, zjedliśmy śniadanie i taksówką pojechaliśmy do chłopaków. Panował tam istny cyrk: Niall biegał ze swoim zapasem żelków, a Harry, który miał wyprostowane włosy go gonił, Lou gonił Liama (który miał na sobie bluzkę w paski) (co jest informacją niezwykle istotną dla akcji) z łyżkami w ręce (Liamy, ach te Liamy, człek by je łyżkami jadł), a Liam z piskiem uciekał, a dziewczyny z tego wszystkiego miały ubaw.
AŁtorka przedawkowała Sienkiewicza - czwarta, piąta klasa podstawówki?:
Brała w nich udział i Nel szczebiocąc jak ptaszek, a zarazem ku wielkiej wszystkich uciesze poczynając każde zdanie od „i”. Zasiadłszy więc na kolanach ojca i podnosząc ku niemu swe śliczne oczki mówiła w ten sposób: „I tatusiu! I nas porwali, i wieźli na wielbłądach — i Gebhr mnie uderzył — i Staś mnie bronił — i przyjechaliśmy do Chartumu — i tam ludzie marli z głodu — i Staś pracował, żeby dostać dla mnie daktyli — i byliśmy u Mahdiego — i Staś nie chciał zmienić religii — i Mahdi wysłał nas do Faszody — i potem Staś zabił lwa i wszystkich — i mieszkaliśmy w wielkim drzewie, które się nazywa „Kraków” — i King był z nami — i miałam febrę — i Staś mnie wyleczył — i zabił wobo — i zwyciężył Samburów — i był zawsze dla mnie dobry, tatusiu…”


Nabrałam powietrza w płuca i jak najgłośniej umiałam krzyknęłam:
- Spokój!!! Niall i Harry o co wam poszło?
I wszyscy ucichli słysząc głos swej pani.

Zanim mi to opowiedzieli trochę potrwało, ale w końcu się wszystkiego dowiedziałam
-A więc tak Niall przeproś Harolda, że wyprostowałeś jego włosy bez jego zgody, a ty Harry przeproś Nialla, że zjadłeś jego żelki. No już!
Spolaryzowało mnie.


Z Liamem i Lou poszło o wiele łatwiej, a że nie miałam nic do roboty to poszłam z dziewczynami do mojego dawnego pokoju i gadałyśmy przez jakieś 4 godziny i nawet nie wiem kiedy zasnęłyśmy.
Ledwo się obudziła, uspokoiła rozwrzeszczane bachory i po czterech godzinach plotkowania zasnęła. Ona ma naprawdę ciekawe życie.
No wiesz, jak takie kłapanie paszczą wyczerpuje?

I tak minęły nam trzy tygodnie [naprawdę, bardzo urozmaicone] codziennie byłyśmy u chłopaków, a oni codziennie zaczęli coś odwalali.  
I żeby im choć raz odwaliło wybrać się na zwiedzanie Londynu. Nie mówię, żeby od razu mieli zwiedzać British Museum, czy setki innych miejsc, ale żeby bodaj pokręcili się na London Eye...  

Jak się chce ruszyć odwłok, to można zrobić wspaniałą wycieczkę nawet po Katowicach. No tak, ale trzeba chcieć zrobić coś więcej poza bezmyślnym barłożeniem się.

Miałam dziwne huśtawki nastrojów, ale zwalałam to na chłopaków, bo kto normalny wytrzymałby z nimi [ale my, czytelnicy wychowani na milionach opek, nie damy się nabrać...], a do tego został nam jeszcze tydzień przed powrotem do Polski.
Zaczęło się od tego, że jedna z nich wygrała tygodniowy pobyt, a teraz zrobiły się z tego dwumiesięczne wakacje dla wszystkich trzech. Ciekawe, czy nadal płaci organizator konkursu, czy może je wszystkie utrzymuje ciotka Victorii?

Miałam pewien plan, a mianowicie złożyłam papiery moje i dziewczyn do szkoły tu w Londynie i już nie długo miałam dostać odpowiedź  czy nas przyjęli, ale dziewczyny na razie nic o tym nie wiedzą, chłopcy w sumie też, bo nie chcę robić im żmudnej nadziei.
Po pierwsze: złudnej, od [złudzeń], po drugie - skąd miała dokumenty potrzebne do rozpoczęcia nauki za granicą?
Dokumenty? Ale jakie dokumenty? Ot, napisała pewnie coś w stylu “Dear Mister Director, me wants learn in Ur school, U agree? Cheers, Victoria”. I może jeszcze ktoś byłby na tyle bezczelny, żeby sprawdzać ich poziom językowy, czy cuś?

                          Oczami Kasandry
* w tym samym czasie (czyli trzy tygodnie później) *
Czułam się źle od tamtego tygodnia, bo podobnie ja Victoria miałam ciągłe huśtawki nastrojów, zaczęłam mieć poranne mdłości, a do tego wszystkiego okres mi się spóźniał!
No nie mów! Naprawdę?

Nie mówiąc nic nikomu nawet dziewczynom [Panią Ciotkę, u której mieszka, wykluczyła na wejściu z jakichkolwiek rozmów] umówiłam się do ginekologa, aby sprawdzić czy moja teoria jest słuszna (czyt. ciąża).

Ubrałam się w TO  [najważniejsze jest, w czym idziesz do lekarza] i taksówką dojechałam do kliniki.
A ubezpieczenie wykupiłaś, czy zamierzasz płacić za wszystko z własnej kieszeni?

Przed gabinetem musiałam chwilę zaczekać, bo doktor miał pacjentkę.
Ta chwila nie wiedzy dobijała mnie od środka, bo jeżeli to prawda i jestem z Louisem w ciąży to postanowiłam, że zniknę z jego życia, do czasu, aż nie będę gotowa sama mu tego powiedzieć.
Albo pokazać. “-To jest Louis, ma imię po tatusiu. - Jego tatuś miał na imię Louis?”

Usłyszałam moje nazwisko co oznaczało, że nadeszła moja kolej.
No shit, Sherlock.

Dalej bałam się, że jestem w ciąży, a nie chciałam zostawiać Louisa, nie teraz, ale z drugiej strony dziecko mogłoby zniszczyć jego karierę.
Srsly? Jeszcze nie słyszałam o piosenkarzu, aktorze, polityku, który poświęciłby karierę dla dziecka...

Z moich myśli wyrwał mnie głos lekarza
- Proszę wytrzeć brzuch- podał mi ręcznik papierowy- i udać się z powrotem za moje biurko dobrze?
Kurde, przeczytałam: NA moje biurko...

Twierdząco kiwnęłam głową [no szkoda, że nie przecząco], wytarłam brzuch, poprawiłam bluzkę i poszłam za panem doktorem, który wskazał mi miejsce na przeciwko siebie.
- A więc pani Kasandro, mam dla pani dobre wieści jest pani w ciąży.
Iście kasandryczna wiadomość dla szesnastolatki, która w Londynie żyje u ciotki przyjaciółki.

Moje gratulacje.- powiedział z uśmiechem.
Też się cieszymy.


Po wizycie u lekarza Kasandra podejmuje dojrzałą decyzję - musi uciec z Londynu, aby chronić “maleństwo” przed rozwścieczonym tłumem fanek zespołu. Jak wiadomo, mają one w zwyczaju rozpruwać brzuchy ciężarnym, a płody rzucać psom na pożarcie.

- Dziękuję, a mogę dostać zdjęcie USG, a jeśli się da to dwa, bo chciałam jedno wysłać mojej mamie- bylo to kłamstwo, bo jedno chciałam zostawić Louisowi na pamiątkę.
Niech sobie oprawi w ramki i postawi na kominku.

Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam się pakować zostawiając tylko ubrania na drogę. Gdzie chcę jechać? Do Włoch, mam tak wujka, który na pewno mnie przyjmie.
A może do rodziców? Bo już dość nażerowałaś się na gościnności obcych ludzi?

Jak dolecę do Włoch zadzwonię do rodziców i wszystko im wyjaśnię, do szkoły, albo nie będę chodzić, albo będę miała nauczanie indywidualne.
Polska licealistka we Włoszech uczyć się będzie według rzecz jasna polskiego programu? Po polsku? Indywidualnie? Jasssne...
Ojtam, zostań w UK, wiesz, jakie tu dają wypasione zasiłki?

Gdy byłam już spakowana postanowiłam, że napiszę list do Lou, Ann i Vici, ale to będzie jeden list podzielony na poszczególne osoby.
Nie wiadomo, o co jej chodzi - czy włoży kilka kartek do jednej koperty (żeby ciąć koszta, skoro ucieka za granicę i każdy grosz się liczy),  czy napisała to wszystko na jednej kartce, ufając, że odbiorcy nie będą zerkać w tekst przeznaczony dla kogoś innego.

                                           
                                        Moi Drodzy.

                     Zanim dojdę do wyjaśnień chciałam was przeprosić, ciebie Louis, że nie mam odwagi powiedzieć Ci tego prosto w oczy, ale za bardzo Cię kocham, aby ranić Cię jeszcze bardziej. Was Ann i Vici za to, że was zostawiam bez słów wyjaśnienia.
Więc piszę te słowa wyjaśnienia, żeby wyjaśnić, dlaczego zostawiam was bez słów wyjaśnienia.

                     Najpierw  wyjaśnię wszystko tobie Lou, bo to Ciebie najbardziej tyczy się ta sprawa otóż.....jestem w ciąży i z tobą. Wyjeżdżam po to aby nie zniszczyć Ci kariery, poza tym [co najważniejsze] gdyby twoje fanki wiedziały, że jestem w ciąży zniszczyły by mi życie, ale tu nie chodzi o mnie tylko o dziecko.
Bo one są takie krwiożercze.

Muszę je chronić, ale pamiętaj Kocham Cię i wrócę do Ciebie z naszym maleństwem. Jak będę potrzebować na wózek, pieluszki, śpioszki... Pewnie teraz zaczynasz mnie nienawidzić, ale ja nie umiem inaczej jest takie powiedzenie "Jeśli coś mocno kochasz, puść to wolno, jeśli wróci do Ciebie, jest Twoje, jeśli nie, nigdy tego [czego?] nie było" . I właśnie ja puszczam Cię wolno [ale nawet nie próbuj korzystać z tej wolności, jasne?!], a ty mnie i obiecuję Ci, że wrócę [to brzmi jak groźba, jednak...] i jeszcze raz się powtórzę KOCHAM CIĘ!

                        Droga Victorio to co napiszę jest tajne, masz te same objawy co ja, nie chcę Cię straszyć, ale masz te same objawy co ja [powtórzę: TE SAME CO JA!], więc może pora iść do lekarza, bo za 9 miesięcy pojawią się małe Maliki.
A będą ich całe stada!
A teraz na poważnie (haha ja poważna ) wiem, że teraz powinnam być z tobą, a ty ze mną. Więc uważaj, na drugiej stronie sympatycznym atramentem zapisałam adres wujka we Włoszech. Na pewno chcesz mnie wspierać, ale ja Ci obiecuję nie zapomnę nigdy o tobie i jak pisałam wcześniej wrócę do was jak będę gotowa. Obiecuję, że jak tylko dolecę tam gdzie mam zamiar dolecieć to od razu się odezwę do ciebie i do Ann, bo jak zgadnę teraz to czytasz, a ona zerka Ci przez ramię, nie zważając, że to, co właśnie czyta, jest tajne. Byłyście dla mnie jak siostry,
a teraz z innej beczki trzymam za ciebie i Zayna kciuki, bo jak wrócę to macie być razem! Nie po to się tyle męczyłyśmy z Ann żebyście to spieprzyli!
Oni już pieprzyli się ze sobą, więc ta troska już nieaktualna.
Zawsze może spieprzyć przed nim do stryjka w Norwegii.

                Moja kochana Anno pamiętaj o mnie i pilnuj nam tych gołąbeczków i Louisa. Wiem, że Hazza Ci się podoba, więc do cholery zrób pierwsza ten krok do przodu i zaproś go na randkę, bo zanim on się weźmie w garść to będziecie mieli po 50 lat. Będę tęskniła za twoją rozważnością i nieziemskim głosem, a właśnie zrób coś w kierunku swojej kariery, bo jak stała tak stoi w miejscu.
Tylko sobie przypadkiem nie pomyśl, Czytelniku, że wątek “nieziemskiego głosu” i kariery Anny zostanie jeszcze w jakikolwiek sposób poruszony. Nic nie może przecież przyćmić zajebistości głównej bohaterki!

                       Drodzy Liam, Harry, Zayn i Niall nie mogłabym się z wami nie pożegnać. Liam- pilnuj tej bandy idiotów i jeszcze pilnuj mi Lou. Mam nadzieję, że w końcu przezwyciężysz swoją fobię do łyżek.
Harry- no weź zaproś Anne na randkę, przecież wszyscy wiedzą, że ona Ci się podoba, a ty jej. Oj Loczek masz mi nie dokuczać Victorii i pilnować Lou.
Zayn- z tobą nie wiem jak mam się pożegnać, a więc pilnuj mi Victorii i Lou (hah), a i coś czuję, że zostaniesz ojcem.
Niall- oj blondasku. życzę Ci abyś znalazł cudowną dziewczynę, którą pokochasz i, z którą będziesz szczęśliwy.
Rany, zupełnie jak pan Herakliusz Billewicz, co w testamencie rękę wnuczki swej Oleńki panu chorążemu orszańskiemu zapisał.
                     
                     Całe 1D będę za wami tęsknić!!!
                     Za Ann i Victorią też!!!!
                     Kocham was i już tęsknię!
                  Do usłyszenia i do zobaczenia, a na pamiątkę zostawiam wam, a raczej tobie Louis zdjęcie USG naszego maleństwa. To chyba tyle miałam do powiedzenia więc jeszcze raz Pa.
                                                                      Wasza Kasandra

-------------------
Rozdział smutny, ale obiecuję wam, że to nie koniec z postacią Kasandry.
Co sądzicie o rozdziale?       
Smutny? Ja tam się obśmiałam jak norka.
Nie Ty jedna.                       


Oczami Victorii:
                * następnego dnia tak koło godz. 10*
Znaczy, następnego dnia po czym, po ucieczce Kasandry?
          Wczorajszego dnia poszłyśmy do chłopaków z Anną, bo Kas twierdziła, że źle się czuję i nie chce ich pozarażać.
No, jakby tak zaraziła chłopaków ciążą, efekty mogłyby być interesujące.

Nie namawiałyśmy jej, bo wiedziałyśmy, że to i tak nic nie da. Siedziałyśmy u nich do późna, więc zaproponowali nam, żebyśmy zostały na noc, na co my się zgodziłyśmy.
Klaszcząc płetwami z uciechy. Nie, naprawdę się nie narzucają...

Lou też odkrywa, że Kasandry nie ma, a za to jest list.

- Czytałaś już ten list?- zapytał na co ja, przecząco kiwnęłam głową [o kurde, a jednak! Bułgarka].

- Pokaż mi ten list- dodał po chwili ciszy. Lou usiadł przy stole i zaczął go czytać. Chciałam być przy nim jak go skończy, ale zadzwonił mój telefon i musiałam go odebrać. Dzwonił nieznany mi dotąd numer, ale i tak odebrałam.
- Halo?- zapytałam z lekką niepewnością, bo w końcu nie wiedziałam kto i z jaka sprawą do mnie dzwoni.
- Victoria.- powiedział głos w telefonie, a cała tęsknota powróciła ze zdwojoną siłą.
Ale jaka tęsknota? Toż pięć minut temu zauważyli, że Kasandry nie ma i jeszcze nie wiedzą, co się właściwie stało.

- Kas. gdzie ty do jasnej cholery się podziewasz? Wiesz jak się martwię nie wspominając już Lou?! Kiedy wrócisz? Co ze szkołą, bo ja wam nic nie mówiłam, ale złożyłam papiery moje i wasze do szkoły w  Londynie.- zasypałam ją pytaniami i oczekiwałam odpowiedzi.
Nasza Victoria musi mieć potężną siłę przebicia, bo jak na razie wychodzi na to, że skontaktowała się z rodzicami swoimi i psiapsiółek, poleciła im przysłać stosowne papiery i wszyscy bez szemrania wypełnili rozkaz. Oraz zapłacili...
Btw, w zasadzie panny wcale nie muszą w Anglii iść do szkoły, skoro ukończyły 16 lat; mogą od razu sobie poszukać pracy ;)

- Jestem w tej chwili poza Anglią u mojego wujka, nie powiem Ci dokładnie gdzie, bo zaraz na pewno powiesz o tym Louisowi. Myślisz, że było łatwo mi was zostawić! Ja ciągle zastanawiam się czy dobrze zrobiłam uciekając.
To nie można było pomyśleć wcześniej?

Chcę do was wrócić, ale teraz jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie. Wrócę, tego jestem pewna, a kiedy? Sama nie wiem może za pół roku,ale  kiedy będę gotowa stanąć twarzą twarz z Lou i go przeprosić, że go zraniłam to wrócę.
Ale ty nawet nie wiesz, czy go zraniłaś. A może na wieść o ciąży oszaleje ze szczęścia? (dobra, tak tylko mówię)

Co ze szkołą? Będę miała nauczanie indywidualne, a jak wrócę to się zobaczy.
Boru, co za absolutna pewność, że w dowolnym zakątku świata można będzie załatwić jej nauczanie indywidualne!

[Kasandra prosi jeszcze Louisa do telefonu, dzięki czemu Victoria ma wreszcie czas na poczytanie]

Usiadłam na skraju jej łóżka i zaczęłam czytać list.
Gdy doszłam do mojego imienia zamurowało mnie, ale czytałam dalej. Gdy skończyłam go czytać zaczęłam płakać jak dziecko.
O Boru, Boru, jestem w ciąży! *niech mnie ktoś przytuli*!

- List-powiedziałam [do Ann], a za chwilę dodałam- zobacz list.- i jej go podałam. Widziałam, że na jej twarzy maluje się szok, strach złość i smutek.
Choć jeszcze nie wie, czego list dotyczy...

Gdy skończyła go czytać tak jak ja wcześniej zaczęła płakać,
A ta czego beczy?
Dla towarzystwa.

ale ja musiałam być silna dla nas. Zeszłam na dół zobaczyć co z Louisem, siedział na kanapie zwinięty w kłębek i wiidać było, że ta cała sytuacja go przerosła.
Tylko patrzeć, jak i on się rozpłacze...

- Louis, wszystko w porządku?- zapytałam łamiącym się głosem.    
- A jak może być w porządku? Miłość mojego życia, najważniejsza osoba w moim świecie, którą co prawda znam dopiero kilka tygodni, ale cóż to jest dla Imperatywu Narracyjnego, uciekła z moim dzieckiem i to czemu?

Przez moje fanki, bo boi się, że jej coś zrobią!- krzyknął i na nowo zaczął płakać.
A nie mówiłam?

- Lou ja się jej nie dziwię, bo przyznaj ona ma rację. Twoje fanki z trudnością przyjęły, że jesteś z Kas, a pomyśl co by się działo gdyby wiedziały, że jest w ciąży.
- Wepchnęłyby do zamka gumę do żucia!
Nie żebyśmy wcześniej mieli choć zdanie o zachowaniu fanek względem Kas...

Ona po prostu musi chronić wasze maleństwo, zrozum ją i obiecuję Ci, że ona wróci może nie jutro, nie za tydzień, ale wróci. A twoim zadaniem jest czekać na nią, a gdy wróci kochać ją i maleństwo oraz chronić ich przed twoimi fankami. Rozumiesz?- zapytałam na co on tylko twierdząco kiwnął głową.


Nie wiedziałam co mam robić, więc zadzwoniłam do Zayna, aby przyjechał z całym zespołem do nas.
Bo co pięć głów, to nie jedna.

Weszli bez pukania ( to u nich normalne) i pierwsze co zobaczyli po wejściu do salonu był płaczący Louis.
A trzeba było go schować gdzieś w kącie!

Spojrzeli na mnie
Jak jeden mąż, jak One Direction
oskarżycielskim wzrokiem, jakbym to JA mu coś zrobiła. I oczywiście pierwszy naskoczył na mnie pan: Seksowne Loczki.

- Coś ty mu kurwa zrobiła! Mało Ci, że wykorzystujesz Zayna, a tak naprawdę jesteś zwykłą dziwką, która chce na nim zarobić! Nie rozumiem jak Kas i Ann mogą "przyjaźnić się" z kimś takim. Ty do nich nie pasujesz. Brak stylu, brzydka, głupia, a do tego wszystkiego jeszcze szmata.
Rozumiem, reszta jest ładna i mądra, ale jaki jest antonim do “szmata”?
Noooo, laska, jeśli chciałaś obrzydzić czytelnikom swoich idoli, właśnie zrobiłaś to bardzo skutecznie.

Co ty sobie wyobrażasz, że poznałaś One Direction i od razu jesteś kimś, że możesz być z jednym z nas, bo "Kochasz". Od początku byłem przeciwko tobie, ale teraz to się sprawdziło.
Widocznie drogą demokratycznego głosowania zespół wyraża zgodę na to, aby któryś miał dziewczynę.
I dlatego tylko Liam oficjalnie chodzi z Danielle, reszta kandydatek odpadła w głosowaniach.

Louis należy do osób. które nigdy nie płaczą, więc musiałaś mu coś zrobić, więc słuchamy co miałaś na do powiedzenia.
Niewiele. Na przykład: z chamami nie gadam.

- A..a wię-ęc chodzii o to, że Ka-as u-uciekła, bo jest w cią-ąży z Lou i boi się-ę waszy-ych fane-ek.- mówiłam jak jakaś nie pełnosprawna, ale nie mogłam inaczej, bo głos mi się łamał od płaczu, a do tego ja naprawdę bałam się Harrego.
Bardziej nawet niż wielbicielek, które mordują niewinne dzieciątka.

- Ty idioto!- wydarł się Zayn, który już nie wytrzymywał.- Oskarżyłeś moją dziewczynę, obraziłeś ją, wyzwałeś od najgorszych i to tylko dlatego, że nie chciało Ci się czekać, aż ona nam wytłumaczy dlaczego Louis jest załamany?! Ty jesteś jakiś pojebany! Idź się lecz, a i jeszcze masz teraz przeprosić Victorię, bo ja już nie ręczę za siebie.- dodał i widać było, że był nieźle Wkurwiony.
Ooo, chłopcy się kłócą... jak się zespół rozpadnie, to faktycznie będziecie musiały spieprzać przed fankami na koniec świata!

Chłopaki, gdy kończyli czytać podawali sobie list, a po ich minach widać było, że za szczęśliwi to oni nie są.
I nic to, że niektóre informacje Kasandra oznaczyła jako “tajne”.

Znowu zbierało mi się na mdłości, ale zbagatelizowałam to. (hłehłehłehłehłe) Siedzieliśmy w salonie do późna wspominając i śmiejąc się, a każdy starał się zachowywać jakby wszystko było ok.

                                            * Trzy tygodnie później* ( dalej oczami Victorii )
            Już od dwóch tygodni jesteśmy w Polsce, a od tygodnia chodzimy do szkoły.
Bo szkoła w Londynie kompletnie zignorowała ich podania i chcąc, nie chcąc, trzeba było wracać na stare śmieci.
I nikt nie zainteresował się losem zaginionej za granicą Kasandry. Przyjęli na wiarę słowa Victorii “zadzwoniłam do szkoły i oznajmiłam, że niestety, ale Kasandra nie będzie mogła się tam uczyć”.  Rodzice skwitowali to wzruszeniem ramion.

Dzisiaj jako ostatni mieliśmy w-f  ( jak ja nie lubię tego przedmiotu ), a nasza kochana nauczycielka uznała, że na początek roku zrobi nam wyścigi, żeby sprawdzić czy nie wyszłyśmy z formy podczas wakacji.
Realizmem nagle powiało.

Więc chcąc, nie chcąc pobiegłam. Z początku nic mi nie było, ale potem zaczęły się kłopoty, nie mogłam wziąć oddechu, nie mogłam się ruszyć i czułam, że moje powieki jak i ciało są coraz cięższe. Chciałam dobiec do mety, ale nie mogłam, nie mogłam poruszyć nawet głową, aż w końcu spadłam [z obłoków?] na ziemie i zaczęłam odpływać. A ostatnie co usłyszałam to dźwięk karetki i krzyki Anny, żebym jej nie zostawiała.  
Weź ją, weź ją ze sobą! Plizzzz.

W następnym rozdziale Victoria dowie się czegoś co przewróci jej już i tak pogmatwane życie do góry nogami. *.*   
Przecież już wie, Kasandra jej wywróżyła.

Oczami Victorii :
  Obudziłam się w nieznanym mi pomieszczeniu.Ściany były koloru białego a podłoga niebieska, wyglądało to przerażająco, a do tego nudno.
Beznadzieja, nie? Mogli chociaż zwierzątka na ścianach namalować.


Obok mnie na krzesełku siedziała moja matka ( jej zaszczyciła mnie swoją obecnością ) i spała. Nie chciałam jej budzić, ale ciekawość co tu robię wzięła nade mną górę.
- Mamo?!- powiedziałam dosyć głośno, ale i tak byłam w szoku, że zareagowała.
Mama Victorii najwyraźniej jest manekinem sklepowym, skoro standardowo nie reaguje na głos.

- Możesz mi powiedzieć co ja tu robię?- zapytałam
- Zasłabłaś na w-f ' ie, a twoja nauczycielka zadzwoniła na pogotowie, bo nie reagowałaś na żadne słowa ani ruchy.
Nie pomogło nawet kopnięcie w nerki, więc sama rozumiesz...

- Och- tylko tyle zdążyłam wypowiedzieć, bo do sali wszedł jakiś mężczyzna z brodą jak koza, o nieznanej mi tożsamości.
Koza zazwyczaj nazywa się Mećka.

- Widzę, że się obudziłaś, to  dobrze, ale niestety muzę na razie wyprosić twoją mamę, gdyż zabieram Cię na badania. Jeśli wszystko będzie dobrze, to już jutro Cię wypiszemy.

- To ja nie będę przeszkadzać- wtrąciła się moja mama w jakże ciekawą rozmowę z moim lekarzem- Pa, przyjadę po ciebie jutro- dodała i wyszła
Zła, bezduszna matka - jest. *odhaczam*

Lekarz przeprowadza badanie - oczywiście jest to USG, bo co innego można zrobić nastolatce, która zemdlała na wuefie.
On dobrze wie, jaka teraz jest młodzież.

- Mówiłem, że gratuluję, bo jest pani w szóstym tygodniu ciąży.
Dobrze, że mama była na tyle dyskretna, że wyszła nie czekając na wyniki badań.

Dalej go już nie słuchałam, bo jak to niby ja w ciąży?! No co prawda okres mi się spóźnia i mam objawy ciąży, ale do jasnej cholery ja mam tylko szesnaście lat!
- W ciążę nie zachodzi się od pierwszego razu, a dla pewności przecież się podmyłam i do tego wypiłam herbatę z cytryną!

Jeszcze mam czas żeby zostać matką.
Nie no, dlaczego, szesnaście lat to akurat piękny wiek, żeby wypełnić puste ramiona...
(nie, serio, ja naprawdę nie rozumiem tego pędu aŁtorek do zaciążania swoich małoletnich boCHaterek. Naprawdę nie można w żaden inny sposób rozwinąć relacji pomiędzy chłopakiem a dziewczyną? Tak się przejęły niżem demograficznym, czy co?)

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos koziej brudki (czyt. lekarza).
“Kozia brudka” czyli brudu grudka?

- Jeśli chcesz mogę powiadomić twoją matkę.
- Nie dziękuję sama to zrobię.- dodałam, bo jeszcze tego mi brakowało żeby dzwonił do mojej matki. I tak wiem jak się zachowa, po prostu wyrzuci mnie z domu, bo jak stwierdzi " muszę brać odpowiedzialność  za swoje czyny ". Muszę szybko coś wymyślić, aby wyszło na to, że to ja się wyprowadzam.
No, po prostu powiedz: mamo, zarabiam na siebie, jestem niezależna, więc wynajęłam sobie pokój... oh wait.

I jeszcze sprawa Zayna. Muszę mu powiedzieć, bo to tak samo jego dziecko i nie chcę tak jak Kas uciec od problemów. Weszłam do swojej sali, która mnie odstraszała swoim wyglądem, ale dowiedziałam się, że z dzieckiem wszystko w porządku i jutro zostanę wypisana.
Skoro wszystko w porządku tak z nią, jak i z dzieckiem, to dlaczego dopiero jutro?

Nudziłam się i to okropnie, dobrze, że mama przywiozła mi laptopa, bo nie wiem co bym bez niego zrobiła.
Jeszcze nie daj Boru zaczęłaby czytać lektury, albo odrabiać zadanie.

Tradycyjnie weszłam na Facebooka i Twittera.
Gdyż szpital w swojej ofercie miał łącze internetowe.

Na tym drugim miałam wiele hejtów typu " Odpieprz się od Zayna, bo inaczej zabiję Cię" albo " Jesteś brzydka i gruba, przez ciebie się zabije i będziesz mnie miała na sumieniu" i wiele, wiele innych. Świat już wie o moim związku z Zaynem, ale skąd? Na to pytanie nie znałam odpowiedzi [przecież nikt nie widział, jak całujemy się w Starbucksie], a co do hejtów nie przejmowałam się nimi, bo to tylko głupie pogróżki.

Moje dalsze rozmyślenia przerwał dzwonek mojego telefonu. Nie chętnie sięgnęłam po niego. Dzwoniła do mnie moja matka ( czego ona znowu chce ?!)
Co za nietakt przerwać myślenie Mary Sójce, gdy ta właśnie się rozkręciła!

- Halo? - zapytałam
- Victoria i co Ci powiedział lekarz?
- Że wszystko jest dobrze i ze jutro zostanę wypisana. Przepraszam Cię mamo, ale chyba nie po to dzwonisz, żeby zapytać co mi lekarz powiedział.- dodałam
Yyyy... a dlaczego nie? To chyba normalne, że matka interesuje się zdrowiem córki? Chociaż, biorąc pod uwagę, że nie przyjechała, kiedy Victoria wpadła pod samochód, to może rzeczywiście dziwne...
Przecież tylko by przeszkadzała w rozwijającym się romansie.

- No nie [twoje zdrowie mnie nie obchodzi], bo przed chwilą był u nas listonosz i przyniósł list zaadresowany do ciebie. A co dziwniejsze ten list jest z jakiejś szkoły i to w Anglii.- powiedziała
Nono, szkoła w Anglii ma refleks szachisty korespondencyjnego, skoro odpowiedź na ich podania przesyła dobry tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego.

- A tak, bo widzisz zapisałam się tam z Ann i Kas, ale Kas wyjechała, więc ja i Ann czekałyśmy na odpowiedź czy nas przyjmują. - odparłam

- Ale dlaczego ty nam nic nie powiedziałaś? Poza tym źle Ci w tej szkole?- zapytała, a ja już wiedziałam, że jak wrócę do domu to czeka mnie wykład
Ach, czyli jej matka nic nie wie? Znaczy, nasza sprytna Victoria musiała się trochę natrudzić przy podrabianiu dokumentów i podpisów...
Jest świetna w każdej dziedzinie, więc i to poszło jej jak z płatka.

Victoria przekonuje matkę zapewnieniem, że angielska szkoła z pewnością lepiej ją przygotuje do studiów. Następnie rozmawia przez Skypa z Zaynem i przekazuje mu informację o ciąży. Ten robi taki wrzask, że zlatuje się cały zespół...
Bo oczywiście wszyscy byli razem i na miejscu.
No przecież razem mieszkają i nigdzie nie wychodzą pojedynczo.

- No, ale czemu wrzeszczałeś?- dopytywał się Niall
- No właśnie teraz chcę wam to wytłumaczyć. Lekarz zabrał Victorię na badania i okazało się, że..............zostaniemy rodzicami! Victoria jest w ciąży!- wydarł się a reszta to powtórzyła.
Cały zespół zaczął drzeć szaty i rwać włosy z głów.

Zaczęli mu gratulować, ale oczywiście jedna osoba nie miała zamiaru się cieszyć z nami i tak był to Harry.
- A skąd masz pewność, że to twoje dziecko- w końcu zapytał Malika, a mnie zamurowało.
- A co Harry, może sądzisz że to twoje?
Tymczasem Victoria idzie za ciosem...
- Bo jest jeszcze jedna sprawa, otóż muszę wyjechać z Polski, bo wiem, że jak moi rodzice się dowiedzą to i tak mnie wyrzucą.

- Ale jak to Cię wyrzucą? To gdzie będziecie mieszkać?
Zgadnij, misiu...

- Normalnie Zayn, po prostu wystawią moje rzeczy za drzwi i mnie wyrzucą. Pewnie u mojej ciotki przez chwilę, ale będę musiała iść do pracy żeby zarobić i móc zamieszkać sama.
- Jak do pracy? Przecież jesteś w ciąży nie możesz się męczyć.
W takim stanie nawet leżenie na kanapie może być niebezpieczne.

Zamieszkasz u nas i Ann też.
Stworzymy radosną komunę, wspólnie zajmując się wychowywaniem dzieci, a na koncerty wyślemy dublerów, o!

Oczami Anny:

Do Anny przybiega Victoria (jak widać - mdleje tylko na wuefie!) z wiadomością, że Anna dostała się do szkoły w Londynie, a ona nie, za to na pociechę V. jest w ciąży, dlatego musi uciec z domu. Wszystkie drogi prowadzą do Londynu, więc wybór jest prosty. Pozostaje tylko problem, jak powiedzieć o ciąży rodzicom.

A ja coś wymyślę nie martw się.-...- Wiem! Powiem, że się dostałam, a na odchodnym dodam, że jestem w ciąży.- powiedziała Victoria, a mnie zamurowało.
Wybiegając z domu, pomacha wdzięcznie łapką i zawoła: “Ach, zapomniałam, taka ze mnie gapa... Jestem w ciąży, baaaaj!”
Annę zamurowało, ale rodzicom z pewnością nieco się uleje...

- No ok,  ale co potem gdzie będziesz się uczyć? Bo mieszkać to będziesz u chłopaków.
- Z nauką nie będzie problemu, bo załatwię sobie nauczanie indywidualne.
Albo pójdę do pracy. W międzyczasie doczytałam sobie, że w Wielkiej Brytanii obowiązek szkolny trwa tylko do 16-go roku życia!
Szczęściarze! A potem to już do woli można zamiatać ulice i robić karierę bagażowego!



Zostawiamy Was z fabułą zasupłaną na amen. Ale to dopiero wstęp do dalszej akcji, którą przedstawimy w kolejnym odcinku. Będzie włoska mafia, Dziecko-Niespodzianka, dużo alternatywnej medycyny i dziwne chujstwo, odnalezione w katowickim mieszkaniu.
Czekajcie cierpliwie!

Z balkonu Pałacu Buckingham wiwatujące tłumy pozdrawiają:
Kura z kubkiem kawy ze Starbucksa, Jasza z planem Londynu, Purpurat czytający na głos “W pustyni i w puszczy” oraz Maskotek wybierający się do klubu go-go.

44 komentarze:

Anonimowy pisze...

Cóż za opkowe opko! Niesamowita ulga po patologicznych perypetiach z Poznania. ;)
Szczególne wyrazy uznania dla Przebiegłej Bohaterki, która zamiast iść do kuchni, poszła do kuchni. (Gdzie były feministki?!)
Wiwatuję solidarnie z resztą tłumu!

E'

Anonimowy pisze...

"Mama pozwoliła mi jechać wcześniej" miało prawdopodobnie oznaczać "mama już wcześniej pozwoliła mi na wyjazd".
Oraz chciałabym wiedzieć, jak wygląda przesuwanie językiem po WAGINIE.

Dzidka niezalogowana

Borówka pisze...

Rozrechotała mnie ta analiza nieprzyzwoicie. To taki głęboki oddech po tych kilku tygodniach z analizą Magdusi (na której dalszą część czekam z niecierpliwością, mimo wszystko:P).

Opko jest przepiękne i tak opkowate, że aż się wzruszyłam.

Miłego dnia!

minimysz pisze...

A ja się zastanawiam jak się zalotnie macha brwiami.

Anonimowy pisze...

Już dawno nie spotkałam się z tak opkowym opkiem, uśmiałam się za wszystkie czasy. Zwłaszcza, że Louis nie ma tu romansu z Harrym, tylko jest hetero (czyli opko niekanoniczne^^) i... ee... "wodzi językiem po waginie" O.o
Piękne!
pzdr, Adria

Anonimowy pisze...

Kotki cudne,Klingon cudny,ale zdjęcie fanek najlepsze!
I odgłosy!

Opko straaasznie przewidywalne!

Chomik

Shemmer pisze...

Gdyby nie ta analiza, mój mózg płonąłby od cudowności opka.

Bumburus pisze...

Niegrzeczny Maskotek!

Anonimowy pisze...

Może te fanki mają własne kolonie, co? I zabijają się nawzajem? Ha, ha, gdyby to była prawda to już jedna z nich waliła by moją głową w klawiaturęgtfrdsfhiHYYHFR

Anonimowy pisze...

Po takiej McDusi znacznie lepiej się czytało tradycyjne opko. Płodozmian to był dobry pomysł :)
Strasznie mnie uśmiała scena erotyczna, szczególnie że sobie mogłam wziąć w niej udział xD
Goma

Anonimowy pisze...

Kuro i Jaszu, oglądajcie ze mną Ambitne Filmy Europejskie, będziecie komentować sceny erotyczne i zamiast się nudzić, będę się pokładała ze śmiechu :-D

"Srsly? Jeszcze nie słyszałam o piosenkarzu, aktorze, polityku, który poświęciłby karierę dla dziecka..."
Krzysztof Putra swego czasu przerwał karierę polityczną (bodajże akurat wtedy, kiedy jego ugrupowanie prowadziło w sondażach), żeby poświęcić się rodzinie z ośmiorgiem dzieci. Ale przerwał tylko, nie porzucił definitywnie.

A w opku szczególnie urzekł mnie opis:
* w tym samym czasie (czyli trzy tygodnie później) *
I zbiorowy list z tajnymi fragmentami.

Melomanka

Anonimowy pisze...

P.S. Hasło: rryceho

Józin?


Melomanka

Anonimowy pisze...

Muahahahahahahaha... Spłakałem się jak bóbr nad cebulą.

Potem uzmysłowiłem sobie że mam córkę (0,8 roku), jak kiedyś coś takiego napisze to chyba się zastrzelę. Trzeba będzie za wczasu indoktrynować normalnymi lekturami.

G

Annorelka pisze...

Opuściłam scenę erotyczną. Czytając komentarze innych utwierdzam się w przekonaniu, że postąpiłam właściwie.

Druga część zapowiada się epicko. Włoska mafia w opku o One Direction.

Zalotne machanie brwiami jest cudne! :D

Unknown pisze...

Aaach, jak fajnie odpocząć od McDusi! Scenę erotyczną również pominęłam, ale to głównie dlatego, że obrzydza mnie myśl o tym, że to pisze nie więcej niż piętnastoletnia dziewczyna...

Anonimowy pisze...

Gdyby nie analizatornia, byłabym zagubiona w meandrach kultury popularnej, dotąd bowiem nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego, jak One Direction. Co i jak oni śpiewają, nadal nie wiem, ale wiem, że ich lubię, o, za to zdjęcie: http://images6.fanpop.com/image/photos/32600000/one-direction-Wonderland-Magazine-one-direction-32674115-1345-1600.jpg


:) Deina

Anonimowy pisze...

Oj, może być najazd fanek za tę analizę, a musicie wiedzieć, że fanki 1D bronią swoich idoli i innych fanek jak lwice! Wiem, zdarzył mi się raz narazić i doświadczysz tego gimnazjalnego buntu :D

Przesuwanie językiem po waginie - hicior!

Anonimowy pisze...

Raczej wątpliwe, że będzie jakiś najazd, w końcu aŁtorka skasowała już wszystkie komentarze z informacją o analizie, a teraz walnęła posta o usuwaniu bloga (co najprawdopodobnie nie nastąpi, ponieważ czytelniczki już nakarmiły jej ego komciami). ;)

Anonimowy pisze...

Lou gonił Liama (który miał na sobie bluzkę w paski) (co jest informacją niezwykle istotną dla akcji)

Akurat ten fragment nie jest tu przypadkowo. Czytałam o One Direction i podobno ten Louis sobie wymyślił, że jako jedyny w zespole może nosić koszulki w paski i rzeczywiście nie pozwala na to pozostałym chłopcom. Ałtoreczka napisała to, żeby było tak "życiowo" i "realistycznie". Fanki One Direction wiedzą takie rzeczy, piszą, czytają, cieszą się i nie pomyślą, że może to przeczytać ktoś, kto nie ma pojęcia o "kanonie".

Anonimowy pisze...

hmmm macie podjar? sami lepiej nie umiecie pisać, a wtrącacie się. Poza tym ten post został napisany bez jej zgody lamerki ;d

Victoriia pisze...

Ojejku Macie zaciesz, jak ja pierdolę gorzej niż 2 lutnie dzieci!
Po pierwsze był to mój PIERWSZY BLOG , więc nie oczekujmy cudów.
Po drugie, ta analiza została wykonana BEZ MOJEJ ZGODY I WIEDZY więc przykro mi, ale zostało to już zgłoszone.
Dziękuję, za tak pochlebne komentarze, a skoro wam się tak nudzi, to zajmijcie się swoim życiem i znajomymi upss....wy chyba nie macie znajomych dlatego tutaj komentujecie. Liczycie, że jesteście zajebiści?! Odpowiedź brzmi nie, nie jesteście w ogóle fajni. Jesteście ŻAŁOŚNI.
Pozdrawiam Was i trzymajcie się! :*

Sileana pisze...

Nie powinnaś tego pokazywać matce, bo dostaniesz szlaban na kompa i naprawdę nie będziesz mogła kontynuować tego opcia.

Victoriia pisze...

Droga/drogi Sileano! Po pierwsze ja nie mam matki, tylko mamę! I zachowaj dla niej szacunek rozumiesz?!
Po drugie TO MOJA SPRAWA CO ROBIĘ Z TYM OPOWIADANIEM , a moja mama nie wie o jego istnieniu, bo po prostu nie mam zamiaru jej o tym mówić.
Także tę opinię zachowaj dla siebie, a ta strona została już zgłoszona! :d

Piafka pisze...

Z serii głupich skojarzeń - tytuł powinien brzmieć: "One i one".

Ta-dum tsss...

Piafka

Captcha: cylinder. Google sugeruje mi, że jestem marnym komikiem i powinnam zostać prestidigitatorem (uwielbiam to słowo. Iluzjonista już tak fajnie nie brzmi).

kura z biura pisze...

Rodzicom faktycznie lepiej nie pokazywać, bo szlaban na kompa to jedno, ale szlaban na samodzielne wyjazdy wakacyjne jest pewny jak w banku!

Piafka pisze...

Nie no, captcha dziś są zabójcze. Teraz wyświetliło mi się "instru", co z literówką w pierwszym komentarzu Victoriii ("lutnie") wygląda nadzwyczaj adekwatnie.

Przepraszam za nadprogramowy spamerski komentarz.

Leleth pisze...

Przegapiłam jakąś fascynującą rewolucję językową i słowo "matka" stało się obraźliwe?
Autoreczka za to najwyraźniej za to żywi wielki szacunek do swojej rodzicielki i wcaaaaale nie uważa, żeby opcio było czymś, czego należy się wstydzić, skoro nie chce go jej pokazać.
Jestem szalenie ciekawa, gdzie Victoriia ZGŁOSIŁA analizę. Ech, czytanie ze zrozumieniem u młodzieży leży i kwiczy, nawet adnotacji o prawie cytatu nie dostrzega...
Nie, w momencie kiedy coś publikujesz i upubliczniasz, to już nie tylko twoja sprawa.

Babatunde Wolaka pisze...

Oj, lutnie, lutnie, i to między oczy!
W tym tygodniu jest tak kanonicznie, że lepiej nie trzeba, włączając nagły atak aŁtoreczki (szkoda, że nie zagroziła, że zje Wam wszystkie żelki).

"Wyszedł ze mną na dwór ciągle mnie niosąc i bardzo szybko zbliżał się do basenu.
Dobrze, że nie do kaczki."
KWIIIK! W tym kontekście uwaga, że zbliżał się bardzo szybko, jest dość niepokojąca.

Hasło na dziś: break-neck. Faktycznie, opko karkołomne.

Anonimowy pisze...

@Leleth
Swego czasu była taka sprawa, gdzie trollowana w internecie dziewczynka została zmuszona przez tatę do nagrania wspólnego filmiku, gdzie wydzierał się na jej hejterów, że już ich wszystkich ponamierzał i zgłosił ich "internetowej policji".
Zapewne Victoria też zwróciła się do nich o pomoc ;)

Anonimowy pisze...

Anonimie, ona powiedziała, że umie informatykę... to znaczy, że sama przyjdzie i skopie blogaska wajrusami! @_@
Czujesz to?

Leleth pisze...

Policja już jedzie do internetu!

Sileana pisze...

Ohoho, tyle szacunku dla matki, że aż wstyd, że się pisze takie bzdury, drogi Victoriu!

No, wszyscy już wiedzą, że została zgłoszona, słyszymy syreny i w ogóle.

Dzidka pisze...

Zapewne do onetu :D

Anonimowy pisze...

Internetowa policja..O jacię!!
No to koniec,przez najbliższe 12 lat będziemy przesyłać analizatorkom żelki z pilniczkami do dolnej wieży.
Doigrałyście się, kochane..
Są dobre strony, Monte Christo sobie poradził.


Chomik

jasza pisze...

Policja internetowa to głupstwo, ale jakby zawiadomiła Dyrektora Internetu, to byłoby gorzej.

slaniex pisze...

O 1D miałam pojęcie znikome, ale po przeczytaniu przekwikaśnej analizy poczytałam sobie o nich w internetach. I tak się zastanawiam, czy ałtorka tego wiekopomnego dzieUa zdaje sobie sprawę, że Zayn jest muzułmaninem? :D
I gromkie brawa dla NAKWy, bo przebrnięcie przez ten bełkot musiało być ciężkie przekoszmarnie :)

Anonimowy pisze...

Analiza jak zwykle świetna, ale najbardziej uśmiałam się z komentarza aŁtorki. Może traficie do więzienia w Norwegii, będziecie mieć net i będziecie mogli dalej analizować. <3

Anonimowy pisze...

A czy przypadkiem dwóch panów z tego zespołu nie jest homoseksualistami i do tego ze sobą w związku? Bo kiedyś słyszałam coś takiego w kontekście fikcyjnego związku jednego z tych panów z jakąś popgwiazdką, ustawionym tylko dla celów marketingowych. Jestem ciekawa czy to w ogóle prawda, a jeśli tak, to jak często ten fakt jest ignorowany przez ałtoreczki ;) Tym bardziej, że jeden z nich (Louis?) chyba właśnie jest tru loffem przyjaciółki boCHaterki tego opka.

Anonimowy pisze...

Z dyrektora internetu śmiałam się jeszcze w autobusie.
Po prostu jesteście U PANI!

Kuba Ćwiek opowiadał o pogróżkach z podwórka,popchnięty wstawał i mówił:Będziesz to prać!


Chomik

Anonimowy pisze...

Ta burza skończyła się za szybko. [*]

A Dyrektor Internetu skojarzył mi się z Ojcem Dyrektorem. ;__;

Anonimowy pisze...

A tak się pięknie zapowiadało, takimi mądrościami się aŁtorka z Wami podzieliła w tych dwóch (mało, ale zawsze coś) komentarzach... ech. Gdzie te czasy, kiedy pisaki rzucały się Armadzie do gardeł? Ta osobniczka Was tylko Internetową Policją/Onetem/Dyrektorem/Gildią Skrytobójców poszczuła i odfrunęła. Ale przynajmniej wytknęła Wam brak własnego życia i znajomych (sama zapewne aktualizuje opko w trakcie szalonych imprez z wiernymi groupies).

Analiza boska, zwłaszcza waginowo-językowe rewelacje, ale gdzie McDusia, ja się pytam? Lud pragnie McDusi!

kura z biura pisze...

@Anonimowy: Harry powiedział w jakimś wywiadzie "My first real crush was... Louis Tomlinson.", a Louis "And I'd marry you, Harry, because it rhymes." (za One Direction Wiki). Zdaje się, że spora część fandomu uważa ich za parę, do czego zresztą nawiążemy w drugim odcinku :)

Anonimowy pisze...

Skąd u takich młodych dziewczynek taka chęć dziecioróbstwa? Oczywiście dziecko Kassandry zapewne będzie śliczne, nie będzie sprawiało żadnych problemów i oczywiście kupki to ono wcale nie będzie robiło, a jak już się jakaś zdarzy to pachnąca rumiankiem. Pomyśleć, że wątek z dziewczyną, która zachodzi w ciążę ze swoim idolem mógłby być całkiem ciekawy, gdyby tylko bohaterowie byli "prawdziwi".

kura z biura pisze...

Trochę z braku pomysłów (jak nie ma pomysłu, to trzeba bohaterkę zaciążyć i/lub posłać do szpitala), a trochę z edukacji seksualnej takiej, jaka jest w polskiej szkole: dzieciaki w kółko słyszą o życiu poczętym i aborcji, natomiast o antykoncepcji wcale, chyba że też w kontekście: zło, grzech, nie wolno!