czwartek, 1 października 2015

298. Cztery razy po dwa razy, czyli przebudzenie węża (HP i Król Węży 2/?)

Drodzy Czytelnicy!
Wracamy do Dolnego Potterlandu w prowincji Yaoico, gdzie pewna świeżo poślubiona para próbuje jakoś ułożyć sobie wspólne życie. Dla przypomnienia: zostawiliśmy małżonków w momencie, gdy Snape właśnie zmolestował śpiącego Harry’ego, a cała reszta czarodziejskiego świata zajęta była obstawianiem zakładów o przebieg ich nocy poślubnej.
W tym odcinku będzie: więcej seksów (no dobra, powycinaliśmy), więcej molestowania, więcej zukesiowania Harry’ego i więcej skurwysyństwa Snejpa, więcej ogólnego WTF… ale za to, niespodzianka, pojawi się tytułowy bohater, czyli Król Węży. I nie będzie to jednak pyton Severusa.  
Indżojcie!
Analizują: Kura, Babatunde Wolaka, Prezydent Internetu Q i Gabs.


Rozdział 6


Harry budzi się “dziwnie wypoczęty i zaspokojony”, pół godziny duma nad odpowiednim strojem, po czym razem z Severusem wybiera się na Pokątną po zakupy. Pierwszy punkt wycieczki: bank Gringotta.


Severus stanowczo odmówił wejścia do skrytki, która kiedyś należała do Jamesa Pottera o czym szczerze poinformował swojego małżonka.
Szczerze ci powiem, w dupie mam, ile twój stary zgromadził hajsu! I tak jesteś moją seksualną zabaweczką, mwahahahahaha!


- Wrzuciłbyś na luz. – powiedział mu tylko Harry znikając w środku. Zgarnął do sakiewki nieco więcej pieniędzy. Wolał być przygotowany na jakieś nadprogramowe wydatki i wycieczki do Hogsmeade. Rozejrzał się jeszcze po skrytce, gdy jego wzrok padł na niewielką księgę leżąca na skalnej półce. Sięgnął po nią nieco niepewnie i otworzył. Cała była zapisana eleganckim równym pismem.


Harry zmarszczył brwi. To wyglądało, jak jakiś dziennik. Otworzył pierwszą stronę [to znaczy? rozdarł ją na pół?]  i otworzył usta ze zdumienia. Podpis jasno mówił: Lily Evans – Potter. To był dziennik jego mamy! Harry wsunął go do plecaka, który zabrał przezornie ze sobą i wyszedł ze skrytki. Zamknął ją i wrócił do męża.
O boru! Czyżby to był… wątek nieoparty o ruchanie? NIE MOŻE BYĆ.
Rozczaruję Cię. To nie jest wątek. Specjalnie zostawiłam ten fragment, żeby pokazać, jak Harry znajduje coś, co potencjalnie mogłoby być ważne… po czym wszyscy o tym zapominają, i on, i aŁtorka, dalej nie ma ani pół słowa, że Harry ten pamiętnik czyta czy choćby przegląda… Tak więc nie ma ruchania - nie ma akcji.
To jest po prostu odhaczanie poszczególnych komponentów wypaśności bohatera.


- Co tak długo? Podziwiałeś swoje bogactwo? – spytał go złośliwe mąż.
I w tym momencie z wdzięcznością pomyślał o aŁtorce, dzięki której nie tylko miał w łóżku młodą, świeżą dupcię, ale również WRESZCIE pozbył się kompleksów na punkcie tych cholernych, bogatych z domu, czystokrwistych gnojków - Pottera i Blacka.


- Nie. – odparł spokojnie Harry. – Znalazłem coś co należało kiedyś do mojej mamy.
Severus poczuł dziwny ucisk w piersi słysząc o czymś co należało do jego jedynej prawdziwej przyjaciółki.
Bo ze stanowiska “jedynej prawdziwej miłości” została już dawno zdymisjonowana.
Brak jej było odpowiednich genitaliumów.


Nie pytał jednak o nic. Wsiedli znowu do wagonika i zatrzymali się przy skrytce Snape'a. Harry wysiadł, ale taktownie nie poszedł za mężem.
Wspólnota stołu i łoża - ale nie skarbca?


- Możesz wejść. – powiedział mężczyzna spokojnie. Harry odmówiłby zapewne, gdyby nie jego nieco ciekawska natura. Postanowił skorzystać z okazji i wszedł do środka. Otworzył usta ze zdumienia. Zdecydowanie było tu dużo więcej rzeczy niż w jego skrytce. I nie było tu mowa jedynie o pieniądzach, które leżały ułożone w ogromne stosy. Oprócz tego były tu też jakieś stare księgi oprawione w skórę, klejnoty, z których każdy był pewnie wart osobną fortunę, miecze i wszelkiego rodzaju broń biała, a do tego masa innych cennych przedmiotów.
Inkrustowane dildo.
Na pierwszym wydaniu Supermana z początku lat czterdziestych spoczywał Jedyny Pierścień, a koło niego medalion Slytherina. W kącie zostały porzucone akta dotyczące sprawy Kennedy’ego, pendrive z zaginionym odcinkiem Zapytaj Beczkę oraz automat do gier Polybius. W następnym pomieszczeniu na wyściółce z rozpisanymi wszystkimi cameo Stana Lee w przyszłych filmach Marvela siedziały legendarne pokemony. A dalej, na Zelaznym Tronie, spoczywał największy artefakt - mózg Harry’ego, zajumany przez Snape’a jeszcze przed ślubem.


- O wow… - mruknął ze szczerym podziwem. – Nie wiedziałem, że twoja rodzina jest aż tak bogata.
Severus popatrzył na niego.
- To moja skrytka. A nie skrytka rodowa. – powiedział i spojrzał z satysfakcją na minę swojego małżonka, która teraz wyrażała czysty szok.
Hmmm… Sevcio tyle zarabiał w Hogwarcie, czy też - jako mistrz eliksirów - miał jakieś dochody na boku?
Dilował Amortencję.
W sumie najlepszym sposobem na zarobienie pierwszego miliona jest mieć przedtem pięć milionów odziedziczonych po przodkach, więc niby to ma sens...


- Ok… - mruknął Harry niepewnie i wyszedł z pomieszczenia. Stał koło wagonika i nagle zaczął chichotać. Czyżby Snape miał naturę chomika i zbierał różne wartościowe rzeczy w jednym miejscu?
Nie, to wystawka specjalnie w celu olśniewania młodych, naiwnych chłopaczków z prowincji.
Zasadniczo skarbce do tego służą - do trzymania wartościowych rzeczy. Nie rozumiem napadu chichotu Harrusia, ale cóż - może z niego po prostu taka krejzolka...


Harry odwiedza jeszcze “Magiczne Dowcipy Weasleyów”, gdzie robi ciekawe zakupy...


Nagle dostrzegł sklep, który wyróżniał się na tle innych. Magiczne Dowcipy Weasleyów. Zaczął ze śmiechem czytać napisy na sklepie. Momentem musiał zakryć sobie usta dłonią.
To albo dłonią, albo momentem.
Mam wrażenie, że Potter tu nałykał się solidnej porcji gazu rozweselającego.


- To, mój drogi zamężny kumplu – zaczął Fred – jest księga przekleństw małżeńskich. Masz tu najbardziej złośliwe, LEGALNE klątwy jakimi możesz uraczyć swoją nową rodzinkę. A to – wskazał na dziwny przedmiot – jest takie niewielkie ustrojstwo, które narobi twojemu szwagrowi obciachu na całej linii. Musisz ustawić to na niego i za każdym razem, kiedy zbliży się do ciebie za blisko rozlegnie się alarm.
Poduszki pierdzioszki już nie są smieszne. Głupie dowcipy weszły na wyższy poziom.


A potem jeszcze nieodzowna wizyta u krawcowej (Severus ma całą listę zamówień na stroje dla Harry’ego, hm, hm, ciekawe… zakład, że nie będzie to nic kojarzącego się z czarodziejami… ani w ogóle z mężczyznami?), no i wreszcie cel wyprawy, czyli księgarnia.


W księgarni Harry wyszukał nowe podręczniki. Przy okazji znalazł kilka ciekawych książek.
Książki w księgarni, NIEMOŻLIWE!!!
Cóż, w księgarni z podręcznikami faktycznie trudno znaleźć coś ciekawego.


Ponieważ był niemal zielony jeśli chodzi o seks wyszukał sobie kilka dyskretnych książek na ten temat.
Ehm… dyskretnych? Na czym polega dyskrecja książki?
Chociaż w sumie…w świecie Pottera książki potrafią wrzeszczeć i gryźć, więc może te “niedyskretne” jęczą aż do rana?
Czarna okładka, w prawym dolnym rogu trzy różowe x. Sprzedawca pakuje całość w czarny papier pakowy i wymownie milczy w trakcie.
Miały tytuły typu “Uprawa cebuli każdego dnia” albo “Budowa i rodzaje mimośrodów”, a gdy zajrzysz do środka - bam! Obrywasz penisem w twarz jak w typowym yaoiu :)


Niby czerwienił się, jak burak (i jak przecinek zawstydzony swą niepotrzebnością), gdy sprzedawca zerknął na niego, ale książki kupił. Potem standardowa wizyta w aptece (po magiczne kondomy??? Lubrykant. Czarodzieje chyba jeszcze nie wynaleźli supermarketów. Ale w czasach przedsupermarketowych kondomy kupowało się w aptekach. Oraz kioskach Ruchu, a miejska legenda głosi, że panie sprzedające dziurawiły je szpilkami.) i kilku pomniejszych sklepach i mogli wracać.


Po powrocie do domu Harry idzie szukać biblioteki. OCZYWIŚCIE natyka się na Aleksandra, który OCZYWIŚCIE  znów próbuje się do niego przystawiać, borze, ten facet ma mózg rozwielitki.
Aleksander nie ma mózgu. Aleksander to taki prymitywny program rekurencyjny, który można podsumować jako:


start
jeśli: potter; w: pokój; wtedy: gwauty
powrót


Serio, typowy kamień ma większą liczbę funkcji.


- Czemu jesteś dla mnie taki nieczuły? – spytał Aleksander z udawanym smutkiem w głosie.
Rany, totalnie widzę, jak mówi to takim przegiętym głosem stereotypowego geja z sitcomu, mizdrząc się i trzepocząc rzęsami.
(btw, co z tym alarmem? Przecież Harry kupił u Weasleyów jakieś ustrojstwo, które miało wyć, kiedy Aleksander się do niego zbliży. Złożyłabym reklamację!)
To też był jeden z dowcipów Weasleyów.


Uciekając przed Aleksandrem Harry znajduje Tajemnicze Drzwi.


Harry zmarszczył brwi zapominając, jaki był przed chwilą przestraszony. Wstał i zerknął na ścianę. Wymalowany był na niej wielki fresk przedstawiający czarnego węża z rozwartą paszczą. Wyglądał jakby syczał i chciał atakować. Dookoła były wymalowane jakieś dziwne napisy. Harry nie miał pojęcia co to za język. Nagle tuż przed jego oczami znaki zaczęły się zmieniać. Chłopak potrząsnął głową. Kiedy znowu spojrzał na znaki ze zdziwieniem odkrył, że jest w stanie je odczytać.
Brakuje tylko: “Powiedz przyjacielu i wejdź”.
“Szynka babuni 9.99”, odczytał.


- „Wejdź do mego domu dziecię węży i poznaj jego sekrety. Ty, który władasz mową naszą i dzielisz naszą moc jesteś naszym bratem krwi. Powiedz „otwórz" w mowie naszej, a tajemnice otworzą się przed tobą." – przeczytał Harry.
Wykrakałam!


– To napis w mowie węży… - szepnął.
Alfabet węży wygląda pewnie jakoś tak:


Co on miał teraz zrobić? Zawołać Snape'a? A może wejść samemu? Snape wiedział, że jest wężousty po tym nieszczęsnym pojedynku z Malfoyem na drugim roku.
To brzmi, jakby wężoustość była skutkiem pojedynku.


Miał nie lada dylemat. W końcu jednak westchnął i doszedł do wniosku, że nic się nie stanie jeśli zbada co jest za ścianą.
Vader też myślał, że nic się nie stanie…
źródło: cartoonwarsblog


- Otwórz. – zasyczał w pełni świadomy i odsunął się ta odrobinę, która był w stanie.


Na początku nic się nie stało i Harry poczuł się rozczarowany, ale po chwili usłyszał cichutki szum. Tuż obok niego w podłodze ukazała się klapa. Chłopak otworzył ją. Zobaczył szczyt schodów i nic poza tym. W dole panowała straszna ciemność.
- Wejdź bracie… Nie obawiaj się nas… Chodź… - usłyszał syki. Przełknął ślinę.
- Lumos… - mruknął wyjmując różdżkę i zaczął ostrożnie schodzić po schodach w dół.
- Tak, bracie… Chodź do nas… - słyszał głosy.
Cja… Chodź tu, malutki, chodź, nic ci nie zrobię… ŁAPS!
No ale Harry nigdy nie grzeszył szczególnym rozsądkiem.


Kiedy dotarł na sam dół stanął w długim korytarzu, który nagle rozświetliły wielkie pochodnie umocowane po obu stronach.
Pochodnie z czujnikiem ruchu?


- Nox… - mruknął Harry i światło różdżki zgasło. Ruszył powoli oświetlonym korytarzem. Głosy węży stawały się coraz głośniejsze. Doszedł do wielkich drzwi, których strzegły kamienne posągi wyobrażające kobry królewskie. Chłopiec poczuł się dziwnie, jednak tego co czuł nie mógł nazwać strachem. Raczej podekscytowaniem.
- Wejdź, bracie… Witaj… - usłyszał. – Nie obawiaj się. Jesteś nasz… Nie zrobimy ci krzywdy…
Harry odetchnął i pchnął drzwi. Zamarł, gdy wszedł do środka i jęknął.
Pamiętajcie - najpierw jęknął, potem zamarł.


Stał w wejściu to pięknej komnaty, która przywodziła na myśl komnatę króla albo królowej. Wielka i przestronna. Białe ściany zdobiły freski i różne gobeliny przedstawiające węże, pod ścianami stały meble wykonane z jakichś ozdobnych materii, a na środku komnaty stał niewielki podest otoczony kotarami z zielono-czarnego materiału.


- Witaj nam bracie. – usłyszał nagle koło swojej nogi. Spojrzał w dół i niemal krzyknął. Zewsząd otaczały go wielkie węże. – Nie obawiaj się nas. – zasyczał jeden z nich, który do bólu przypominał kobrę. – Czekaliśmy na ciebie.


Harry poczuł lekkie zdenerwowanie.
- Dlaczego? Czy chcecie czegoś ode mnie? – spytał patrząc wężowi w oczy.
Zły pomysssssł, Harry, bardzo zły…
http://i711.photobucket.com/albums/ww120/andyjy/a42-1.jpg


- Tak, bracie, który mimo, że nie jesteś jednym z nas, ale posiadasz nasze zdolności. Czekaliśmy na ciebie setki lat. Tylko ty możesz nam pomóc.
Jakby było mało, że jest Wybrańcem w świecie ludzi…
Dla mnie to brzmi jak normalny quest jak w każdym cRPG. Misja główna: 100 stosunków ze Snapem. Misja poboczna: zejście do wężowej krainy.


Zaraz, chwila, czy to znaczy, że w chałupie Snejpów od setek lat w piwnicy węże mają swoje królestwo i nikt o tym nic nie wie?
Myśleli, że to woda w rurach się przelewa.


- Ale… Ale co mogę dla was zrobić?
- Chodź za mną. – zasyczał wielki wąż i zaczął pełznąć w stronę podestu, który okrywały kotary. Harry ostrożnie, żeby nie nadepnąć, któregoś z mniejszych węży ruszył za nim.
Tymczasem przecinek też poczuł się wężem i zaczął swobodnie pełzać po zdaniu.


Wąż zatrzymał się przy jednej z kotar.
- Odsuń ją. – poprosił i Harry zrobił to. Za kotarą ukazało się łoże wyścielone miękkimi poduszkami, na którym ktoś leżał.
Chłopiec nie mógł oderwać oczu od istoty, która leżała przed nim. Zdecydowanie nie był to człowiek chociaż był podobny. Niewątpliwie był to bardzo piękny mężczyzna o wężowych cechach. Jednak nie był odpychający jak Voldemort.
Miał nos!
Był bardzo piękny, ale nie odpychający. W sumie logiczne.


Jego długie czarne włosy rozsypane były po poduszkach i mieniły się lekko zielenią, skóra momentami pokrywa była wężowymi łuskami, pełne usta mieniły się lekkim błękitem. Oczy były mocno zamknięte i mężczyzna wyglądał jakby spał. Nie poruszał się jednak i nie oddychał.
Leży, nie oddycha, kolorki ma raczej trupie… Zombie?
Zwykły trup.
- Kim on jest? –spytał powoli Harry nie mogąc od niego oderwać oczu.
- Sahmaran… Nasz król… Król wszystkich węży, jakie istnieją… - wyjaśnił wąż.
- Czy on… nie żyje…? – odważył się zapytać Harry.
- Nie wiemy… Dawno temu, setki lat zanim się urodziłeś, jeden z was odkrył nasze królestwo i zafascynowany naszym królem uwiódł go. Pragnął naszej wiedzy i naszej potęgi. Nasz pan dał mu dar rozumienia naszej mowy więc mógł czytać nasze zapiski i mądrości. Jednak człowiek ów oszukał naszego Pana. Razem z winem wlał potajemnie coś do jego kielicha i kiedy nasz pan wypił to osunął się bez życia na ziemię, a tamten uciekł zabierając część naszej mądrości. – opowiedział wąż. – Od tego czasu strzeżemy go czekając aż zjawi się ktoś kto mógłby go nam przywrócić.
No dobra, skoro Sahmaran jest królem WSZYSTKICH węży, nie tylko tych, które zamieszkują piwnicę Snejpów, dlaczego przez te wszystkie lata pozostałe węże nie szukały po całym świecie kogoś, kto uzdrowi ich króla?
I w sumie czemu król węży wygląda prawie jak człowiek? Nie sensowniej byłoby, gdyby był… no, wężem? Albo przynajmniej, oryginalnie, np. pół wężem-pół skrzatem? Półgoblinem?


Harry słuchał tego zafascynowany.
- Jak nazywał się ten człowiek? – spytał swojego niezwykłego rozmówcę.
- Jego imię jest zakazane wśród moich braci. Jednak wiemy, że jego potomek podporządkował sobie nasz gatunek. Dopóki nasz król nie powróci węże będą mu służyć… Ale zdradzę ci jego imię. Mimo, że go nie wypowiadamy każdy z nas zna jego imię i nienawidzi go. Zwał się
...Ssssssami-Wiecie-Kto!


Salazar…


Harry poczuł, jak uchodzi z niego całe powietrze.
- Salazar… Slytherin…? – spytał niepewnie chłopiec.
- Słyszałeś kiedyś jego imię? – spytał zaskoczony wąż mrużąc oczy.
- Tak… Był jednym z założycieli Hogwartu. To szkoła, gdzie uczę się magii. Jeden z domów nosi jego imię… - wyjaśnił niepewnie, a wąż zasyczał wściekle.
- Jesteś w jego „domu"?
- Nie… Należę do domu Godryka Gryffindora.
- To dobrze…
Węże wydają się doskonale zorientowane w zwyczajach czarodziejskiego świata.
Zaraz, zaraz… Czy mam rozumieć, że analogicznie gdzieś tam drzemie Król Borsuków, przed wiekami niecnie zborsuczony przez Helgę Hufflepuff?
Czemu nie? Europejska odpowiedź na szopa Rocketa.


- Nie wszyscy z domu Slytherina są źli. – przekonywał węża. – Mój małżonek był w jego domu, ale jest naprawdę szlachetnym i odważnym człowiekiem. I może mógłby pomóc waszemu królowi.
Ciekawa jestem, skąd mu się właściwie wzięło przekonanie o szlachetności i odwadze Snejpa, którego jak do tej pory, czy to kanonicznie, czy w opku, zdążył poznać od najgorszej strony?
Ach, to Tró Loff Instant tak przez niego przemawia…
Imperatyw, Kuro, imperatyw mu wlazł od tyłu i teraz wystaje drugim otworem i tak przemawia.


Wąż zmierzył go uważnym spojrzeniem.
- Jak miałby mu pomóc? Nie jest jednym z nas. Nie zna naszej mowy.
Skąd wiesz???


- Ale jest Mistrzem Eliksirów. Jednym z najlepszych na świecie. I szpieguje dla jasnej strony złego potomka Slytherina.
Nawet zły potomek ma swoją jasną stronę!


Jeśli Slytherin podał waszemu królowi jakiś eliksir być może znajdzie na niego odtrutkę… - powiedział Harry.
Wąż milczał dłuższą chwilę.
- Nie znam go. Nie wiem czy jest na tyle godny zaufania, żeby dopuścić go tutaj… - syczał nieprzekonany.
- Pozwól więc mi wybadać sprawę. Podpytam go co ten niegodziwiec mógł mu podać i czy można z tym coś zrobić. – zaproponował wężowi.
Czyli Sevcio będzie stawiać diagnozę na niewidzianego? Ciekawa jestem efektów.
Mnie zastanawia fakt, że węże najwyraźniej nawet nie wiedzą, w czyjej piwnicy urzędują. Zwłaszcza, że muszą tam siedzieć ze Snape’ami od setek lat.


Pokryty łuskami łeb pochylił się w geście akceptacji.
- Dobrze… - zasyczał. – Zrób tak… Potomek Salazara żyje?
- Eee… Tak… Wiem, że służy mu wiernie jeden z węży. Nazywa go Nagini…
Wściekły syk rozległ się w komnacie.
- Zdrajczyni… Służy mu… Zabija dla niego! Niegodna pełzać przed królem… - syczały węże wijąc się po komnacie.
No sorka, król od tysiąca lat leży jak martwy, a jakoś sobie trzeba radzić w życiu, nie?


Harry przełknął ślinę. Nie będzie mu łatwo wybadać co Snape wie. A jeszcze gorzej będzie, jak dowie się o co chodzi. Musi być bardzo ostrożny. Cofnął się i zasunął kotarę wokół łoża wężowego króla.


- Muszę wrócić do siebie… - powiedział, a wąż skinął głową i odprowadził go aż do schodów. – Postaram się wrócić, jak najszybciej. – obiecał.
- Do zobaczenia dziecię wężów.
- Czemu mnie tak nazywacie? – spytał zaintrygowany Harry.
- Bo nie prosiłeś o dar, który masz. Nie ukradłeś go nam. – wyjaśnił.
Znaczy, prośba o coś jest kradzieżą? Logika cienka jak dupa węża.
Szczęśliwie Harry nie wpadł na pomysł, żeby przyznać się, skąd otrzymał swój dar -  od potomka znienawidzonego Salazara!


– Jesteś naszym bratem i… Dobrze pachniesz… - zasyczał i odpełzł znowu do komnaty swego Pana.


Harry wraca na górę, gdzie okazuje się, że jeden z węży, imieniem Sayur, zabrał się z nim i chce być jego przyjacielem.
Czy w teście na Mary Sue nie było przypadkiem czegoś o magicznych zwierzętach jako przyjaciołach?


Umył się szybko, wytarł i założył jedno z nowych ubrań. Zdecydował się na czarne, dopasowane spodnie i lekką, zieloną tunikę, która przylegała do jego ciała, a na biodrach stawała się nieco luźniejsza.
Jakimś fragmentem umysłu zastanawiał się przy tym, dlaczego nie widział wcześniej ani jednego czarodzieja ubranego w szaty choćby z grubsza przypominające to, czym była wypełniona jego szafa…


- I jak? – spytał nowego przyjaciela.
-Bardzo ładnie. – przyznał wężyk i owinął się mu wokół prawego nadgarstka. Wyglądał jak egzotyczna bransoletka. Harry zachichotał. Będzie ciekawie, kiedy wszyscy zauważą, że to żywe stworzenie.
- Tylko ciiii… Nie ujawniaj się bez potrzeby. – poprosił.


Po chwili wyszedł z pokoju i skierował się do jadalni. Już mniej więcej wiedział, gdzie co jest. Wchodząc nie zaszczycił swojego szwagra ani jednym spojrzeniem, za to zauważył od razu, że znowu będzie musiał koło niego siedzieć. Tym razem miał go po prawej stronie.
Severus chyba lubi, kiedy braciszek dobiera się do jego męża. Inaczej - czy naprawdę nie mógłby wpłynąć na sposób usadzenia domowników przy stole? Wreszcie - czy sam Harry ma tutaj tak niewiele praw, że nawet nie może usiąść gdzieś indziej?


Oczywiście, co robi Aleksander? Znów dobiera się do Harry’ego, najmniejsze zdziwienie świata. Sayur dziabie go w rękę, nikt nie wie, co się stało, tylko Snape coś podejrzewa, więc po obiedzie wzywa Harry’ego na dywanik i odkrywa nowego pupila.  


Skąd go masz? – spytał twardo.
- Znalazłem. Nie jest groźny. Obiecał nie gryźć jeśli to nie będzie absolutnie konieczne. – bronił wężyka chłopak i pogłaskał go delikatnie po łebku.
- A co robi jego jad?
- Mówił coś o niemocy… Czekaj spytam go… Sayur… jakiego rodzaju niemoc wywołuje twój jad?
- Prokreacyjny. – zasyczał wężyk, a Harry najpierw parsknął, a potem wybuchnął śmiechem.
Oszszywiście. Nie może to być na przykład jad powodujący powstanie bolesnych, ropnych pryszczy…
Btw, Harry właśnie znalazł doskonałe rozwiązanie swych problemów z niechcianym małżeńskim seksem, ciekawe, czy skorzysta…?


Harry wypytuje Snape’a o eliksiry powodujące długotrwałą utatę przytomności oraz odtrutki na takie. Dowiaduje się, że najsilniejszym takim eliksirem jest Wywar Żywej Śmierci i prosi o uwarzenie antidotum, co Snape obiecuje zrobić, ale - oczywiście - nie za darmo. Dodajmy, że Snape’a nie bardzo interesuje, po co w ogóle Harry’emu ten eliksir, nie zadaje na ten temat żadnego pytania, jedyne, co go obchodzi, to żeby mężuś wieczorem zjawił się w jego sypialni. Oraz, że Harry nie miał żadnych, najmniejszych nawet problemów z uzyskaniem tych informacji.


Harry siedział nieruchomo dłuższą chwilę i przełykał ślinę.
- Mam go też ugryźć? – spytał Sayur.
- Nie… On może pomóc waszemu królowi…- wydusił z trudem, jakby ktoś inny... jakiś Imperatyw... przemawiał jego ustami.
- Och… Więc to on… Nie jest zbyt sympatyczny…
- Nie… Ale jest wyjątkowy i go szanuję za jego umiejętności… - przyznał chłopiec wstając. Wrócił do swojego pokoju i nerwowo zaczął się przygotowywać. Była 19… Miał 2 godziny na wyszykowanie się. Tym razem miał to zrobić w pełni świadomy.
Bo przedtem szykował się półprzytomny, wrzucając na siebie bez patrzenia pierwsze lepsze ciuchy wyciągnięte z szafy? Też znam ten stan, zwłaszcza w poniedziałek rano.


Otworzył szafę z nowymi ubraniami i zaczął przeglądać rzeczy czując suchość w ustach. W końcu wyjął z szafy czarne spodnie z cienkiej skóry i skórzaną bluzę, która przylegała do jego ciała.
Z wahaniem przyjrzał się również czarnej, skórzanej obroży i kagańcowi, ale po namyśle postanowił zostawić to na inną okazję - kto wie, o jaki eliksir jeszcze będzie musiał prosić męża?
Przejrzał także kolekcję czarnych, skórzanych stringów.


- Będę wyglądał jak dziwka… - mruknął pod nosem.
- To czemu to zakładasz, kretynie - odpowiedziała Q. - Masz własną kasę, możesz sobie nawet zestaw kolorowych burek kupić...
Czerwieniąc się zgarnął też cienką bieliznę [koronkowe bokserki???] i poszedł do łazienki. Napełnił wannę ciepłą wodą i wszedł do niej. Może to go nieco odpręży przed tym co go czeka. To nie byłoby takie złe, gdyby jego mąż chociaż troszkę zadbał o jego przyjemność, a nie myślał tylko o swoim zaspokojeniu. Westchnął. Na co on liczył? Że Snape będzie dla niego delikatny albo o niego zadba? Kpina…
Skoro już się prostytuujesz dla eliksiru, to nie ma, że boli...


Rozdział 7


Severus wrócił ze swojej pracowni pogrążony w myślach. Na diabła chłopakowi był potrzebny ten eliksir? W co on się znowu wplątał. Niby mógł by zajrzeć do jego umysłu, ale zrezygnował z tego. Chłopak miał mu zaufać, a pogwałcenie jego prywatności nie pomogłoby mu w tym.
Za to gwałcenie jego tyłka pomoże bardzo.


Poza tym to musiało być coś naprawdę ważnego skoro w zamian jego młodziutki mąż zgodził się na seks dziś wieczorem.
A Sevuś, znając Pottera od sześciu lat, wiedząc, w jakie afery ten zwykle się wplątuje, nie zapytał nawet, o co chodzi.
Sperma mu tak zalała mózg, że ten praktycznie się utopił.


Swoją drogą będzie musiał jakoś rozluźnić chłopaka. Jak go znał to był pewnie strasznie zdenerwowany. Będzie musiał sięgnąć po nieco subtelniejsze pieszczoty. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebował było, żeby chłopak nagadał komuś z przyjaciół, że mąż go wykorzystuje wbrew jego woli.
Sevciu, proszę, przyswój sobie wreszcie tę podstawową prawdę: stosunek wbrew woli jest gwałtem, niezależnie od tego, jak subtelnych pieszczot używasz. Tak, nawet jeśli Harry będzie miał orgazm, to nadal gwałt. Nawet jeśli nikt z przyjaciół się nie dowie - to też będzie gwałt. Zrozumiałeś, czy mam ci kazać to przepisać tysiąc razy piórem Dolores Umbridge?!


Zastanawiał się jednak, czy chłopak naprawdę jest tak zielony w kwestii seksu, jak się wydawało. Będzie musiał podpytać kilka osób czy coś wiedzą na ten temat.


Wszedł pod strumień ciepłej wody i odetchnął. Tego właśnie potrzebował. Kąpieli i seksu na rozluźnienie. Parsknął, gdy przypomniał sobie, że jego brat może o tym zapomnieć na dobre kilka dni. Potter jednak wiedział, jak się bronić przed nachalnością Aleksandra. Znalazł sobie ciekawego sprzymierzeńca.
Khę, khę, Sevuś, nie żebyś to ty powinien się poczuwać do obrony swego młodego męża przed nachalnością obcych…


Kiedy Severus wychodzi spod prysznica, Harry już na niego czeka, wyglądając na ciężko przerażonego.


- Ja… -zaczął chłopak. – Bo ja nic nie wiem o… - mówił cicho i nagle zamilkł.
- O seksie? – spytał mężczyzna, a Harry skinął głową nadal nie patrząc na niego. Czyli tak jak myślał. Chłopak był jednak kompletnie zielony. Nic dziwnego, że obawiał się seksu mając jedyne doświadczenie tylko z nim.
Och, Sevciu, czyżbyś przyznał, że nie jesteś tak doskonałym kochankiem, za jakiego się dotąd uważałeś?


Przypuszczalnie nawet nie całował się za wiele.
I jak on miał o uspokoić? Będzie musiał improwizować. Miał najpierw zamiar po prostu przelecieć chłopaka, ale w takim wypadku będzie musiał nieco się nim zająć.
Mam wrażenie, że Severus do tej pory miał doświadczenie jedynie z gumowymi lalkami…


Powoli objął młodzieńca i przygarnął go do siebie.
- Rozluźnij się. - zamruczał mu do ucha.
Na te słowa Harry ze strachu spiął się jeszcze bardziej...


- N… Nie… - jęknął cicho. A następnej chwili jęczał już w usta męża, które przyssały się do jego własnych.
Jak pijawka. Ślurp, ślurp.


Harry zacisnął pięści na pościeli pod sobą. Jego biodra szarpnęły się do góry. Ciało odruchowo reagowało na dotyk mężczyzny i łaknęło go więcej nawet jeśli Harry sam tego nie chciał. Usłyszał charakterystyczny dźwięk zdejmowania ubrań,
Znaczy: Snape zrzucił zbroję?!
HAPS! ŁUPS! ŁUBUDU!
A ten znowu ubrał się w hebany.


a potem poczuł, jak ciało mężczyzny układa się między jego nogami. Po raz pierwszy był w pełni świadomy drugiego ciała przy swoim.
Jęknął cicho niemal w usta mężczyzny. Severus odsunął się nieco od niego obserwując jego reakcje na dotyk. Mężczyzna sięgnął między nich i kontynuował pieszczoty ocierając się jednocześnie o ciało chłopaka. Pochylił głowę bardziej i polizał jeden z twardych sutków, które naprężyły się pod jego dotykiem.
Nie sądzicie, że jest coś wybitnie obrzydliwego w tym, że gwałcony od jakiegoś czasu chłopak zachowuje się jakby był, pardon, mocno niedopchnięty?


Chłopak krzyknął cicho, ale nie protestował. Nawet odruchowo wsunął swoje dłonie we włosy męża i oplótł go udami w pasie. Severus przypuszczał, że to był odruch, ale przynajmniej ciało Harry'ego kierowało się samo złaknione uwagi i pieszczot.
W czasie seksu Harry leci na autopilocie?
Na imperatywie.


Starszy czarodziej sięgnął na stolik nocny po niewielką fiolkę wypełnioną jakimś gęstym płynem. Zanurzył w niej palce, a potem wsunął jeden z nich w chłopaka. Szczupłe biodra szarpnęły się mocno.
- Nie wierzgaj tak. - upomniał go cicho mężczyzna wsuwając w niego kolejne palce i rozciągając go. - Bo w ryj!


- Nie mogę… - jęknął chłopak cicho. Nagle krzyknął głośno, gdy palce dotknęły w nim czegoś, co posłało w jego ciało falę przyjemności.
Tak, to właśnie jest ten aktywator tróloffu, o którym wspominała Q w pierwszej części.
Oddałabym swoje gatki ze Spider-manem za jedno opko, tylko jedno, w której nacisk na prostatę spowodowałby głównie gwałtowną chęć oddania moczu, jak to się w rzeczywistości czasami zdarza.
Jaojczycy nie sikają, ich penisy są stworzone do wyższych celów.


- Podoba ci się tak? – spytał Severus ze swoim codziennym sarkazmem w głosie.
No przeca nie byłby sobą, gdyby nawet w łóżku nie był sarkastyczny.


Zaczął głaskać mały splot nerwów obserwując, jak jego mąż wije się pod nim i jęczy głośno. Fascynującym było patrzeć, jak ten młody chłopak niemal umiera z rozkoszy pragnąc spełnienia. Wyjął z niego w końcu palce i sięgnął znowu po fiolkę. Wylał nieco jej zawartości na swoją męskość i rozsmarował ją na niej.
Właściwie z tego wynika, że równie dobrze mógł rozsmarować męskość na fiolce...


Czekajcie, kurnać. To nie jest ich pierwszy raz; Snape już co najmniej dwukrotnie korzystał ze swych praw małżeńskich… i dopiero teraz pomyślał o nawilżaczu…?!
Bo przedtem to były gwałty i sytuacje typu “samo się zrobiło” (w sumie na jedno wychodzi), a teraz jest prawilny seks.
No dobra, ale i Snape powinien wyjść z tego nieco poobcierany…
Wcześniej uważał, że tak ma być.


Harry uchylił oczy [miał je na zawiasach] akurat w tym momencie i nie mógł oderwać wzroku od niemal purpurowej erekcji męża. Severus nagle złapał jego nogi i zarzucił je sobie na ramionami. Chłopiec jęknął zaskoczony i popatrzył na niego niepewnie.
Nie był pewny, na co Snape właściwie zarzucił jego nogi swymi ramionami.
Na erekcję, jak sądzę. Chciał sprawdzić, czy wytrzyma obciążenie.


„On mnie chce… on mnie pragnie… „ – podsuwał mu jego umysł. – „To tylko pożądanie… On cię nie kocha… „ - mówił drugi głosik. – „Ale cię pożąda… Pieści cię… „ – odezwał się znowu ten pierwszy.
I takie sobie zadaję pytanie, czy to jest miłość, czy tylko dymanie?


W końcu obaj szczęśliwie dochodzą...


- Wiesz… - zaczął [Harry] ochrypłym od krzyku głosem. – Nie było tak źle… - powiedział z lekkim uśmiechem.
Tak na trzy z plusem.


- Nie myśl, że za ten eliksir wykpisz się jedną nocą ze mną. – powiedział, a Harry uderzył go w ramię.
- Jesteś okropnym zboczeńcem. – powiedział dobitnie, a potem ułożył się wygodnie zamykając oczy.
Nie, to wcale nie oznacza, że Harry’emu mózg skręcił w prawo i uważa teraz homoseksualizm za zboczenie - po prostu, według gimbazjalnej definicji, zboczony jest każdy, kto ma jakieś potrzeby seksualne.
Dodam jeszcze, że mało co mnie nie irytuje jak właśnie używanie tego słowa w tak… infantylnym sensie przez osobę, która pretenduje do pisania erotyki. Zawsze gdy to czytam, mam takie żenujące wrażenie, że właśnie trafiłam na pierwsze, bezsensowne fantazje erotyczne dwunastolatki i wobec tego nie powinnam opcia w ogóle tykać.


Rano Harry odkrywa, że “Prorok Codzienny” zmienił się w skrzyżowanie Faktu z Pudelkiem:


„Jak dowiedział się reporter Proroka Codziennego małżeństwo Chłopca, który przeżył nie układa się zbyt pomyślnie. Związek zawarty kilka dni temu już przeżywa kryzys,
Nowa ksywka Pottera: Chłopiec, Który Przeżył Kryzys!


z czego skwapliwie pragnie skorzystać sporo czarodziejów. Wielu z nich ma zamiar w ciągu najbliższych dni wznowić swoje oferty matrymonialne względem Harry'ego Pottera, który uprzednio odrzucił je.
A swoją drogą, szkoda, że obaj panowie pozostali przy swoich nazwiskach. Fajnie brzmiałoby Harry Snape, ale Severus Potter jeszcze lepiej!


- Co Snape może mu zaoferować poza swoim sarkazmem? Bo na pewno nie dobry seks. – powiedział Tymoteusz Bode, który sam wysłał swoją ofertę matrymonialną.
Tymoteusz Bode tak dobrze zna Severusa?
Może zna jego matkę, a tak, jak wiadomo, chwali się pożyciem (i jego brakiem) syna każdemu, kto się napatoczy.


Niemniej jednak są tacy, którzy uważają, że normalną rzeczą jest lekki kryzys w młodym małżeństwie, ani, że nie ma nic nienormalnego w tym, że młoda nadzieja czarodziejskiego świata poślubiła czarodzieja, który był niemal 20 lat starszy od niego.
Jestem jednak przekonana, że gdyby jakiś młody czarodziej poślubił 20 lat starszą kobietę, wszyscy uznaliby to za bardzo dziwne.


- Wiek nie ma tutaj nic do rzeczy. – zapewniła Amyra Jones. – Mój mąż jest starszy ode mnie o 15 lat i nigdy nie robiłam z tego larum. Nie ma to jak doświadczony mąż. Wiem co mówię! A, że się kłócą to normalne. Małżeństwo bez kłótni to nie małżeństwo tylko wegetacja! – podkreśliła.
Niemniej jednak pomimo zapewnień wielu osób, że kryzys w małżeństwie Harry'ego Pottera minie, sami małżonkowie byli niedostępni dla skomentowania całej sytuacji… „
Błąd, powinni byli zwołać konferencję prasową.


Harry ze złością odłożył gazetę. Co za stek bzdur! Nie mieli żadnego kryzysu!
Przecież gwałty małżeńskie to całkiem normalna sprawa!
Kryzys jest wtedy, jak nastąpi pogorszenie, a tu od początku było źle.
Jest chujowo, ale stabilnie.


Harry wybiera się do pracowni Snape’a, żeby pokazać mu artykuł. Akurat przez kominek wpada na chwilę Lucjusz z informacją, że został zaproszony przez matkę Snape’a na dzisiejszy obiad. Wobec tego nasze gołąbeczki muszą obmyślić Plan.


- Powiedz, że to był kiepski żart… - usłyszał za sobą drżący głos Pottera.
- Obawiam się, że nie. Będziemy musieli zainscenizować małe przedstawienie. Idę o zakład, że po obiedzie Lucjusz natychmiast pobiegnie do czarnego pana zdać mu szczegółową relację z tego co zobaczył.
Harry opadł na najbliższy stołek.
- Co proponujesz? – spytał cicho.
- Udawać, że jesteśmy dla siebie tak samo niemili jak zawsze.
- To znaczy… Mam grać takiego co to się nie chce podporządkować? Mam być nieco bezczelny itp.?
- Bezczelności to ty akurat nie musisz udawać. – skwitował mężczyzna, a Harry sapnął z oburzenia. – Masz wyglądać na załamanego i nieszczęśliwego w małżeństwie. Gdyby doszło do uszu czarnego pana, że wypracowaliśmy sobie względny kompromis od razu straciłbym swoją pozycję szpiega.
W takim razie bardzo miło ze strony Lucka, że wpadł i ich uprzedził, zamiast zaskoczyć nieprzygotowanych. Oraz nie rozumiem, dlaczego miałoby to zaszkodzić Snape’owi, przecież zawsze mógłby wytłumaczyć, że zdobywa zaufanie Pottera, żeby później bez trudu przyprowadzić go tam, gdzie trzeba.


Rozdział 8


Odpicowany i wyperfumowany Harry zjawia się na obiedzie.


Draco z kolei przyglądał się Harry'emu uważnie.


Ślizgon musiał przyznać, że Potter bardzo się zmienił od czasu, gdy wziął ślub. Przede wszystkim rzucał się w oczy jego zmieniony wygląd. Draco jakoś wcześniej nie zauważył, żeby Potter był szczególnie atrakcyjnym chłopakiem. Teraz będzie musiał zmienić zdanie.
Nie, żeby przedtem w ogóle interesowali go chłopcy, ale teraz nagle poczuł, że w atmosferze dworu Snejpów jest coś takiego…
Ani chybi jakaś klątwa.


Bez skrępowania gapił się na chłopaka, chłonąc chciwie jego nowy wizerunek. Harry stał nieco bokiem do niego więc miał widok na zgrabne nogi chłopaka. Dopiero teraz widać było ładnie umięśnione uda i łydki. Przemknęło mu przez myśl, że to od gry w quidditcha.
Przemknęło mu również, że warto by wprowadzić w Hogwarcie modę na legginsy.


Kiedy usiedli w końcu do obiadu Harry siedział naprzeciwko Lucjusza. Nie podobało mu się to. Ojciec Malfoya jakoś dziwnie się na niego patrzył. Jakby go.. oceniał? Harry wzdrygnął się nieco. Malfoy senior patrzył na niego z jakimś takim głodem w oczach. Niemal jak jego mąż co jakiś czas, gdy miał ochotę na…
Wiem, jak w tym opku zginie Voldemort. Po prostu rozpęta się wielka bitwa pomiędzy tymi wszystkimi, którzy mieliby ochotę ryćkać Pottera i powybijają się nawzajem.
Lepiej nie myśleć, CZYM się powybijają.
Kijami w oczy?


Lucjusz Malfoy czuł się dziwnie. Patrzył na Złotego Chłopca Dumbledore'a i nie wiedział co ma o nim myśleć. Chłopak wyglądasz… inaczej. Pamiętał go jako wiecznie rozczochranego, ubranego w za duże ubranie i do tego mugolskie! A teraz miał przed sobą młodego, atrakcyjnego mężczyznę, który był poza jego zasięgiem. Cudem odwrócił od niego wzrok, gdy razem z Severusem wszedł do jadalni. I ten zapach… Lucjusz czuł go aż tutaj…
Ktoś powinien wytłumaczyć Harry’emu, że elegancja nie polega na wylaniu na siebie całej butelki perfum.


Potter emanował zarazem chłopięcą niewinnością, jak i charakterem dorastającego mężczyzny. Wybuchowa mieszanka. I zapewne bardzo namiętna. Może i Severus nie cierpiał chłopaka, ale Lucjusz mógł się założyć, że zaciąga go do łóżka. Mógł sobie wyobrażać do czego go zmuszał żeby go złamać i podporządkować sobie.
Wyobrażał to sobie jeszcze przez chwilę, po czym otworzył oczy i zauważył, że reszta towarzystwa przygląda mu się z minami zdeczka skonsternowanymi.


Blondyn uśmiechnął się sadystycznie na tą myśl. Sam chętnie złamałby chłopaka, ale wiedział, że Dumbledore ma oko na wszystko. Nie chciał ryzykować, że Draco będzie miał przez jego działania kłopoty w szkole.
Lecz w tym samym momencie zaświtał mu genialny pomysł: “Przeniosę Draco do Durmstrangu!”
(ej, serio, co to w ogóle za tok myślenia: zgwałciłbym se Harry’ego, ale Dumbel może się za to mścić na moim synu”...)
Obawiam się, że jedyny słuszny w tym opku.


Taaaak… Chłopak usiadł naprzeciwko niego obok Severusa. Cóż za wspaniały widok. Górne guziki koszuli były rozpięte i widać było opaloną skórę torsu i mięśnie grające pod skórą.
Y, serio? Czy Harry miał dekolt po pępek? Ile mięśni można zobaczyć przez rozpięte górne guziki?
To zależy, ile sterydów zażywa nosiciel koszuli.


Severus na pewno świetnie się bawił wykorzystując chłopaka na wszelkie możliwe sposoby. Grzechem byłoby zostawić takie ciało samemu sobie. Oczami wyobraźni już widział to wszystko.
Tym razem państwo Snape wezwali lokaja, żeby wyrzucił Lucjusza za drzwi, Narcyza spaliła się ze wstydu, Draco postanowił uciec z domu, a cały świat czarodziejski miał temat do plotek na długie tygodnie.
Albo wszyscy przyjęli jego zachowanie jakby było całkowicie normalne, jak wszystkie gwałty, próby gwałtu i fantazje o gwałtach w tym opku.


Być może Czarny Pan pozwoli mu się pobawić z chłopakiem, gdy już mu go dostarczą. Żal byłoby nie skorzystać. Uśmiechnął się na wpół lubieżnie, na wpół sadystycznie. O tak! Chętnie skorzysta z takie możliwości jeśli ją dostanie.
Obawiam się, że jak Czarny Pan skończy, Lucjuszowi zostaną co najwyżej przyjemności nekrofila.


Poruszył się niezauważalnie i czubkiem buta powiódł pod stołem po nodze chłopaka. Poczuł to. Lucjusz widział, jak chłopak nagle stężał przestraszony. Zaczął gładzić jego łydkę w bardzo jednoznacznym geście. Ciekawe ile chłopak wytrzyma? Delikatny rumieniec już wykwitł na jego policzkach. Potter zacisnął usta, jakby chciał powstrzymać jęk. To z niego taka mała dziwka? Cudownie! Będzie miał z nim więcej zabawy.
Stąd, gdy w Polsce do kolacji
„Płcie odmienne” siądą społem,
Główna cząstka konwersacji
Zwykła toczyć się pod stołem...
Niech upadnie ci serweta –
Człowiek oczom swym nie wierzy:
Gdzie mężczyzna? Gdzie kobieta?,
Która noga gdzie należy?
Pantofelków, butów gęstwa
Fantastycznie poplątana,
Stacza walki pełne męstwa:
Istny Grunwald Mistrza Jana!
Tak pod stołem wieczór cały
Gimnastyczne trwa ćwiczenie,
A p r z y stole – komunały
O Żeromskim lub Ibsenie…
(Tadeusz Boy-Żeleński “Pieśń o mowie naszej”)


Nagle Lucjusz poczuł ukłucie na nodze. Jakiś owad? Trochę swędzi więc pewnie tak. Okna były otwarte więc musiało coś wlecieć z ogrodu. Jednak coś było nie tak. Jego męskość, która obudziła się do życia nagle zupełnie opadła. Co jest? Nie mógł tego zrozumieć.
Harry powinien stale nosić przy sobie tego Sayura, a już zwłaszcza zabierać do łóżka. Chociaż z drugiej strony, cholera wie, co zrobiłby Snape zmuszony do celibatu - moze zacząłby go bić?!
Cóż, brak erekcji nie jest powodem do odpuszczenia gwałtów, jeśli masz w sobie wystarczająco wiele kreatywności.


Harry jadł sobie spokojnie, kiedy poczuł, jak ktoś gładzi go po nodze. Aleksander tym razem siedział daleko od niego wiec to nie mógł być on, a mąż nie macał go przy ludziach. Czyli, że to był… Lucjusz Malfoy? Harry nie mógł uwierzyć w to, że ojciec Draco molestowałby go publicznie. W ogóle, że mógłby go macać! Tymczasem jego stopa gładziła jego nogę w bardzo sugestywnym geście.
To brzmi, jakby Harry gładził się własną stopą. W sumie, czego to nie wymyśli napalony nastolatek...


Do diabła! Niech się facet odchrzani! Co jest z tymi facetami? Odkąd wyszedł za mąż molestują go w najlepsze.
No właśnie, Potterland pod tym względem jest jakiś dziwny, póki Harry był wolny, nikt jakoś nie miał na niego ochoty...


Nagle znowu poczuł coś na sobie. Tym razem dłoń na swoim udzie. Siedział przy krawędzi stołu więc w grę wchodził tylko jego mąż. Severus dyskretnie musnął jego udo posyłając w jego ciało ładunek przyjemności.
Czy on chciał go skompromitować przy wszystkich? Podniósł na męża zarumienioną twarz. Czarne oczy patrzyły na niego tak, że musiał spuścić wzrok jak bogobojna dziewica.
I cały misterny plan udowodnienia wszystkim, jak bardzo się nie cierpią, poszedł fpissss… fchuj.


W oczach męża zobaczył czystą rządzę.
Rządza - żądza rządzenia.


Na szczęście dłoń zniknęła i wszyscy zajęli się rozmową.
Bo przedtem wstrzymali oddech i zamarli w milczeniu, czekając na rozwój sytuacji?


Po obiedzie Severus z Harrym idą do pracowni i oddają się ciekawszym zajęciom...


Severus oczami wyobraźni już widział, jak bierze chłopaka na stole w swojej pracowni i ta myśl nakręcała go jak żadna inna w tym momencie. Chłopak jęknął w jego usta, gdy ścisnął go mocno. Czuł wilgoć pod palcami, dowód na to, że chłopak był już mocno podniecony i gotowy na niego.
Znaczy… Harry się posiusiał?!


- Wujku Severusie! Ojciec pyta czy… - zaczął Draco wpadając do pokoju bez pukania i zamarł. No tego to na pewno nie spodziewał się zobaczyć. Jego chrzestny właśnie trzymał rękę w spodniach Potter'a. – Przepraszam! – krzyknął i uciekł z pokoju trzaskając drzwiami w bardzo niekulturalny sposób.
Jak się kulturalnie trzaska drzwiami?
“Za pozwoleniem… JEBS!”


Severus tymczasem nie poruszył się. Po raz pierwszy w życiu miał ochotę zamordować swojego chrześniaka. Draco nigdy nie dał mu powodów do złości, ale teraz mężczyzna wprost kipiał z wściekłości na chłopaka. Zacisnął mocno palce.
- AŁA! – krzyknął Harry czując zaciskające się na jego ciele palce. – To boli!
Starszy czarodziej nagle jakby ocknął się ze swoich myśli i zerknął na małżonka. Jego palce wbiły się boleśnie w ciało chłopaka, a spod paznokci popłynęła stróżka krwi.
W kontekście potterowskim “stróżka krwi” brzmi jak tytuł jakiejś wpływowej śmierciożerczyni. Bellatrix?




W całym swoim życiu Draco Malfoy nigdy jeszcze nie poczuł się tak zażenowany, jak przed kilkoma chwilami. Zobaczyć własnego ojca w TAKIEJ sytuacji
Eeeee…? Dracuś jest małym sekretem Severusa?!


i to jeszcze z jego wrogiem szkolnym numer jeden! W życiu nie sądził, że szukając Severusa wpakuje się w sam środek jego gry wstępnej czy cokolwiek to było. Niemniej jednak widok, jak mężczyzna dobiera się do Pottera był… podniecający. Draco poczuł to bardzo dokładnie, gdy wypadł z pokoju. Musiał potem usiąść na schodach żeby się chociaż trochę uspokoić.
Niestety, wciąż przychodziły mu na myśl jakieś męskie tyłki, zgrabny i umięśniony Pottera, chudy Snejpa, tłuste i solidne Crabbe’a i Goyle’a… Dlaczego? - pomyślał ze zdumieniem. Przecież ja nigdy…
Tymczasem w głębi ogrodu z daleka lśnił kolorowy łuk, sprowadzony przez podstępnego Dumbla gdzieś z odległej, mugolskiej krainy, a potężna moc tego starożytnego artefaktu oddziaływała na wszystko dokoła… Nawet tulipany tuliły panów.




Draco idzie polatać na miotle, to samo robi też Harry. Kiedy Draco zaczyna mu docinać na temat właśnie widzianej scenki, chłopaki wdają się w bójkę i Harry spada. Jest dość mocno poobijany (pęknięte żebro, wstrząśnienie mózgu, różne stłuczenia), ale mimo to...


- Nie myśl, że przez ten twój wypadek odpuszczę ci wczorajszy wieczór. Jesteś mi winien za ten eliksir. – przypomniał mu.
SNAPE, JESTEŚ CHUJEM.


Chłopak podniósł głowę żeby mu powiedzieć, że to nie jego wina tylko Malfoya, kiedy usta męża żarliwie przylgnęły do jego ust. Harry próbował odepchnąć go od siebie, ale nie był w stanie. Był jeszcze słaby i nieco zamroczony od eliksirów, które mąż mu podał wcześniej. Pozwolił mu więc całować się i tylko wczepił się palcami w jego koszulę. Kiedy w końcu mężczyzna odsunął się od niego Harry łapał oddech.


Popatrzył na męża zamglonymi zielonymi oczami szukając wyjaśnienia. Czemu on to zrobił skoro wiedział, że Harry nie jest w stanie w tej chwili iść z nim do łóżka.
Wiecie co? Snape w tym opku jest jeszcze bardziej obrzydliwy niż w “Czarnej Walkirii”. Tam zgwałcił Harry’ego, ale potem miał - niedoskonałe, bo niedoskonałe, ale JAKIEŚ PRZYNAJMNIEJ - poczucie, że zrobił coś złego, że powinien to jakoś Harry’emu wynagrodzić i że ten może mu nie przebaczyć. Tu jego sumienia nie mąci żadna wątpliwość, w końcu ma Święte Prawa Małżeńskie, a co!


Pisnął, jak dziewczyna, gdy Snape nagle wziął go na ręce i zaniósł do łóżka.
- Co robisz? – spytał przestraszony.
- Uspokój się. – warknął na niego pochylając się nad nim. Harry z całych sił pragnął nakryć się kołdrą i zasłonić przed wzrokiem męża. Zielone oczy rozszerzyły się, gdy mąż zaczął rozpinać mu koszulę. Zdjął ją z niego, a potem odwrócił go na bok i dotknął posiniaczonego boku.


Harry bał się poruszyć. Patrzył niepewnie zastanawiając się o co chodzi. Tymczasem jego małżonek wyjął z kieszeni spodni jakieś pudełeczko. Harry rozpoznał po zapachu maść na stłuczenia, która po chwili znalazła się na jego skórze. Snape wmasowywał ją powoli w jego posiniaczony bok i chłopiec jęknął z ulgą. Przymknął oczy i wtulił twarz w poduszkę.
Ale jeśli myślał, że Snape chce go tylko opatrzyć, to w życiu się tak nie pomylił.


Jęknął cicho, gdy smukłe palce trąciły jego sutek. Zagryzł zęby rumieniąc się natychmiast.
- Całkiem żywo reagujesz na mój dotyk. – zaśmiał się jego mąż.
Bo sutki
to takie pstryczki
od których się robią czerwone policzki.


- Co? Nieprawda! – oburzył się Harry odwracając się żeby spojrzeć na męża.
Wcale nie reaguję!


Dalej było cztery razy po dwa razy, darujemy sobie, co?


Po dłuższej chwili Severus odsunął się od niego i doprowadził do porządku. Harry nadal leżał nago na łóżku i dochodził do siebie.
Dochodził do siebie po tym, jak doszedł.


- Do wieczora. – powiedział mu tylko i wyszedł.
Harry miał dziwne wrażenie, że mąż miał na wieczór jakieś zdecydowanie niecne plany i przeszedł do dreszcz. 
Przeszedł do organizacji czeskich dresiarzy?

Jak już dostanie eliksir w swoje ręce to poprosi Sayur'a żeby dziabnął mu męża. Będzie miał wtedy kilka dni spokoju. Powoli usiadł, a potem powlókł się do łazienki. Szybki prysznic jednak był wskazany…


Powtórka z rozrywki - tym razem na fotelu w gabinecie Snape’a, potem małżonkowie zasypiają, a rano...


„POŻYCIE JEDNAK UDANE!" autor Rita Skeeter


„Jak dowiedział się reporter Proroka Codziennego życie erotyczne Chłopak Który Przeżył układa się nader dobrze. Młoda para dość dużo czasu spędza ze sobą w sypialni pogłębiając swoją znajomość, a plotki jakoby Severus Snape był kiepskim kochankiem okazały się być nieprawdą…"
“Zrobili to wczoraj czternaście razy, z czego cztery w łóżku, dwa w łazience, trzy na kuchennym stole, raz w komórce na miotły, raz w basenie, dwa na wieszaku na parasole i raz na wypchanym jednorożcu!”


Rozdział 10




Skończył eliksir następnego dnia. Przelał go do fiolki i zaniósł chłopakowi.
- Nie wiem po co ci on, ale masz. – powiedział podając mu ją.


- Dzięki, dzięki, dzięki! – powtarzał chłopak wieszając się mu nagle na szyi. Pocałował męża w policzek i wziął od niego fiolkę. Chyba nie zauważył co właśnie zrobił, bo szczebiotał coś pod nosem, a potem zgarnął wężyka sycząc coś do niego i wybiegł z pokoju.
Rzuca się na szyję? Szczebioce? Borze zielony, on też uwstecznił się do pięciolatka?
I tym razem Pottera dopadła ukeza w postaci ostrej.


(...)
Król leżał nadal nie dając żadnych, nawet najmniejszych znaków życia. Harry delikatnie odwrócił jego głową i rozchylił jego usta. Otworzył fiolkę z eliksirem i poczuł lekko słodkawy zapach wywaru. Przytknął fiolkę do ust króla i wlał ją powoli. Zaczął masować jego szyję zmuszając ciało do przełknięcia. Potem odłożył fiolkę i czekał.
...aż król się udławi.


Eliksir jednak działa, król węży się budzi, a kiedy dowiaduje się, że lek sporządził Severus, chce go poznać, więc Harry przyprowadza męża.


- Wybacz, ale… Kim jesteś Panie? – spytał Severus nieco zaskoczony.
'Wąż' zachichotał.
- Twój piękny małżonek chyba nie miał jeszcze okazji opowiedzieć ci o mnie, prawda? Nie szkodzi… - zamruczał gładząc chłopca po policzku. Severus poczuł się dziwnie patrząc na to. – Jestem Sahmaran. Król wszystkich węży. – wyjaśnił.


- Zaraz… Momencik… Czegoś tu nie rozumiem… - przyznał nagle Snape.
- Och? Czego zatem? – spytał król, a z jego warg nie schodził uśmiech, gdy pieścił spokojnie palcami policzek Harry'ego. Harry z kolei zachowywał się jakby mu to zupełnie nie przeszkadzało. Nawet się lekko zarumienił.
Dlaczego miałoby mu przeszkadzać, wreszcie spotyka go coś miłego!


- Przecież węże słuchają Czarnego Pana… - zaczął, ale przerwał mu syk świadczący o irytacji.
- Ta karykatura węża nie ma żadnych praw do tego gatunku! Tak samo jak nie miał ich Slytherin.
- Salazar Slytherin? – spytał zaskoczony Severus. Doprawdy, to się robiło coraz ciekawsze.
- Ten sam… - zasyczał zły. – Uśpił mnie podstępem, gdy dostał to czego chciał.


- Wybacz Panie, ale czego on mógł chcieć takiego? – spytał Snape.


- Och… Zyskał wiele rzeczy. Siadajcie. To dłuższa opowieść. - powiedział król i poprowadził ich w głąb komnaty, gdzie usiedli na podłodze na wygodnych wielkich poduszkach. Jakiś wąż od razy wpakował się Harry'emu na kolana podsuwając łeb do pieszczot. – Nie obawiaj się. – zasyczał mężczyzna cicho. – Nie ugryzą cię nigdy.
Snape rozluźnił się nieco i usadowił się wygodniej.
...po czym wrzasnął i podskoczył jak oparzony.
- No co? Mówiłem, że nie ugryzą, a nie, że się nie wślizną! - zachichotał król.


- Co zyskał pytasz? – mruknął król. – Oczywiście otrzymał dar naszej mowy. Dzięki temu zyskiwał wiele cennych informacji. Korzystał z naszego jadu… Sporo eksperymentował z nim. Naszych starych skór i łusek używał w rytuałach… Brał wszystko co tylko mogło mu się do czegoś przydać.


- Eksperymentował Panie? – Severus wolał do tego mężczyzny zwracać się z największych [liter] szacunkiem. Widać było, że jest niebezpieczny.


- Bardzo dużo… Zapisywał wszystko… - mruknął. – Dla mnie jest to niestety bez wartości, ale dla ciebie… - zwrócił się do Snape'a. – Jesteś ważycielem… Twój młody małżonek mówił, że jednym z najlepszych… - powiedział, a Severus zerknął na chłopaka, który momentalnie się zarumienił i skupił na głaskaniu węża.
Głaskanie węża bardzo uspokaja :)


- Teraz nazywa się takich jak ja Mistrzami Eliksirów. – skorygował Snape delikatnie.
Czarodziejska Rada Językowa wprowadziła tę zmianę, bo uczniowie wciąż mylili “warzenie” z “ważeniem”.


- Rozumiem. Niemniej jednak uważam, że jego zapiski będą dla ciebie nader interesujące. -zamruczał wstając. Podszedł do ściany i odsunął niewielką kotarę, pod którą znajdował się schowek. Wyjął z niego jakąś bardzo starą oprawioną w czarną skórę księgę. Wrócił z nią i podał Severusowi.


Czarnooki mężczyzna nie posiadał się ze zdumienia. To były zapiski samego Salazara Slytherina! To było bezcenne! Przejrzał ją szybko. Zupełnie nowe eliksiry, szczegółowe opisy, jak je sporządzić i jakie mają działania.
Njerozumję. Slytherin uwiódł i otruł króla węży, żeby zdobyć ich wiedzę - a potem nie zabrał zapisków ze sobą?!
Zapomniał, po co właściwie przyszedł. Zdarza się.


- To bardzo cenny dar, Panie… - zaczął.
- Jestem pewien, że zrobisz z niego należyty użytek. – zaśmiał się król. – Twój małżonek jest bardzo interesującą osobą… Nie mówiąc o tym, że całkiem przystojną. – zasyczał nagle, a Harry zarumienił się nieco.
- Wiem… - odparł krótko.
-Jesteś słodki. – powiedział król do chłopca. – Nie połączyło was uczucie… Ale jednak w jakiś sposób dobrze wam ze sobą. – zamruczał nagle. Harry spuścił głowę chcąc ukryć pociemniają od rumieńca twarz, a Severus spojrzał w bok.
Czyżby król węży w wolnym czasie prowadził poradnię małżeńską?


Król zdradza, że pomiędzy królestwem węży a Hogwartem istnieje tajne połączenie - poprzez Komnatę Tajemnic oczywiście. Daje też Severusowi jeszcze jeden prezent - fiolkę z własnym jadem.


Wracając do samej komnaty… Slytherin ukrył w niej sporo swoich cennych skarbów. Oczywiście inni założyciele Hogwartu nie mieli o nich pojęcia. Tak samo, jak nie wiedzieli o mnie. I właśnie wtedy Salazar przestał być sobą. Im więcej zyskiwał tym chciał więcej. W końcu doszło do tego, że zaczął pozbywać się osób, które wykorzystał. Dolał mi czegoś do wina, a potem już nic nie pamiętam. Dopiero Harry mniej więcej opowiedział mi co się działo.
Przez cały ten tysiąc lat, kiedy leżał nieprzytomny?


Harry wraca do Hogwartu.


– Co oni się tak wszyscy gapią znowu na mnie? Znają mnie przecież. Nie ma się na co gapić. - powiedział rozglądając się.
- No wiesz… Przez te jedne wakacje bardzo się zmieniłeś Harry…
- Niby co się we mnie zmieniło? – chciał wiedzieć.
ZAOKRĄGLIŁEŚ SIĘ!


- No… Np. twoja fryzura. Masz teraz nieco dłuższe włosy, masz nowe okulary dobrane ładnie do twarzy i inne ubrania. Takie bardziej… stylowe.
Harry popatrzył na dziewczynę, jakby wyrosła jej druga głowa.
- Bardzo zabawne Herm.
Tap Madl, edycja hogwarcka.


Podczas uczty w Wielkiej Sali Harry’ego zaczepia Lavender Brown.


- A wiesz no… Mam jedno pytanie… Jeśli mogę… - powiedziała rumieniąc się lekko.
- Pytaj. Najwyżej nie odpowiem. – powiedział Harry wkładając do ust kawałek steku.
- No bo… Ciekawi mnie … eee… Jak ja mam o to spytać no? – zbulwersowała się sama na siebie dziewczyna.
Harry wzruszył ramionami. O co ona mogła chcieć zapytać, że tak się kryguje?
- No dobra… Ciekawi mnie … Jak dużego ma profesor Snape. – powiedziała w końcu dziewczyna, a Harry, który właśnie brał łyk z pucharu zakrztusił się. Ron bohatersko uderzył go w plecy.


Zielone oczy z wyrazem szoku spoczęły na Lavender, a wszyscy, którzy usłyszeli pytanie dziewczyny zamilkli.
- Co…? – spytał cicho Harry.
- No spytałam jak… - zaczęła, ale Harry jej przerwał:
- LAVENDER! CO TO ZA PYTANIE? – pisnął czerwieniąc się mocno.
Sądząc po capsie, powiedziałabym, że się wydarł, ale nie. Pisnął. Oczywiście, kurnać, pisnął, zarumieniony, oczka mu zaszły łzami…


- Normalne! Jestem ciekawa! – powiedziała.
- Ej no… Czemu akurat mnie o to pytasz?
- Bo ty go widziałeś?
Harry poczuł, jak policzki pali mu rumieniec. Uderzył czołem o stół i pokręcił nią.
Kim, Lavender?


- Obstawiliśmy zakłady z innymi domami. – wyjaśniła w końcu dziewczyna. – I robimy pewnego rodzaju ranking „Najlepiej wyposażonych facetów w Hogwarcie".
Hm, właściwie, kogo miał obejmować ten ranking? Uczniów też? Bo z męskiej kadry nauczycielskiej w tym momencie ostali się chyba tylko Snape, Hagrid, profesor Flitwick, Binns (hm, czy duchy mają penisy?) Dumbledore… ach, i Firenzo! No to mamy zwycięzcę, reszta nawet nie ma co startować.
(no dobra, może Hagrid)


Harry szybko wciągnął się w życie szkolne. Lubił Hogwart i czuł tu się, jak w domu. Musiał wprawdzie zmienić zakwaterowanie, ale i tak spędzał tam tylko noce. W dalszym ciągu przesiadywał w pokoju wspólnym Gryfonów. Ron lojalnie powiedział mu, że bez niego to nie jest to samo i nie mógł uwierzyć, że mieszkanie ze Snapem może nie być takie strasznie złe.
Czarnowłosego chłopca martwiły jednak dwie rzeczy zupełnie nie związane ze szkołą. Pierwsza, że jego mąż przez cały tydzień nie próbował się do niego dobierać. Harry był więc w stanie gotowości jeśli chodzi o ucieczkę i zawsze miał na podorędziu pelerynę – niewidkę i swoje łóżko w wieży Gryffindoru. Przynajmniej nie będzie musiał nocować na zimnym korytarzu.
No, fajne małżeństwo, gdzie jedno cały czas kombinuje, jakby tu zwiać przed drugim...


Drugim jego problemem była Lavender Brown. Dziewczyna postawiła przed nim wyjątkowo dziwne zadanie.
- Mam ci przynieść co? – spytał z niedowierzeniem Harry, gdy koleżanka powiedziała mu o co jej chodzi.
- Wymiary Snape'a. W stanie spoczynku i tym drugim. – wyjaśniła rumieniąc się.
- Sama se zmierz - zaproponował uprzejmie Harry. - Mogę powiedzieć mężowi, że chcesz się z nim bliżej zapoznać!
Swoją drogą, po co komu wymiar w stanie spoczynku?
Może chce obliczyć, o ile procent się powiększa i to też porównać.


Jednak mimo przygotowań i peleryny niewidki, Harry’emu nie udaje się uciec - Snape dopada go pod prysznicem, napalony jak całe stado ogierów.


- Mogę sobie iść? – spytał cicho. – Wszystko mnie boli… - przyznał.
- Chyba byłem zbyt brutalny/ - mruknął Severus.
- Chyba? Dobre sobie. - syknął Harry odzyskując powoli rezon. – Myślałeś cokolwiek zanim się we mnie wdarłeś?
- Byłem zbyt wyposzczony żeby myśleć co robię…
Sperma mózg mu zalała!
(ponawiam pytanie: jak on sobie radził do tej pory?! A może… brrr… gwałcił uczniów, a potem rzucał na nich Obliviate?!)


Snape oczywiście nie rezygnuje, Harry musi zaspokoić męża oralnie (tu zaczynam fantazjować o “Gniewie” Miłoszewskiego i o tym, co się stało z mężczyzną z ulicy Równej), a po wszystkim...


„Hm? Aż tak zmalał nagle?" – pomyślał. W stanie spoczynku to organu męża jeszcze nie widział.
- Co się tak gapisz Potter? – parsknął Snape.
- No bo przedtem był taki duży, a teraz już taki nie jest. – powiedział Harry nie zdając sobie chyba do końca sprawy co właśnie palnął.
Ałtorka też chyba nie bardzo sobie zdawała sprawę, co palnęła - taki tekst mogłaby ewentualnie wygłosić szesnastoletnia dziewica, ale chłopak w tym wieku raczej miał już okazję zaobserwować takie cuda - na samym sobie.
Może podejrzewał Severusa o permanentny priapizm.
Sądząc po jego zachowaniu - mógł.


Rozdział 12


Harry budzi się i stwierdza, że to doskonały moment, by zrobić pomiary dla Lavender.


Westchnął przyglądając się dalej mężczyźnie. Uniósł powoli do góry kołdrę i spojrzał pod nią. Hmmm… Jak będzie ostrożny to może jednak uda mu się sprawdzić wymiary męża. Ostrożnie odsunął kołdrę z ciała śpiące obok. Teraz coś czym mógłby mierzyć… Cholera… Zostawił metr w spodniach. Cichutko wymknął się do łazienki. Niemal krzyknął, gdy jego bose stopy dotknęły zimnej podłogi. Zerknął na łóżko, ale jego mąż spał spokojnie niczego nie świadomy. Wrócił szubko trzymając w rękach zwinięty metr. Przysiadł ostrożnie na swoim poprzednim miejscu i rozwinął nieco metr.
No fakt, do pomiarów Członkusa Gigantusa Snejpusa centymetr mógłby nie wystarczyć.


Uważając żeby nie dotknąć skóry Snape'a przyłożył ostrożnie metr do jego najszlachetniejszej części. Zarumienił się widząc rozmiar. Jak teraz był już duży to nic dziwnego, że potem był taki wielki.
Widzę Snejpa jako taką niewielką narośl na ogromnym kutasie.
Niedługo będzie go woził przed sobą na taczkach.


Złożył metr. Teraz został drugi pomiar, ale to będzie trudniejsze. Snape był podniecony tylko w czasie seksu. Albo, gdy Harry go dotykał… Chłopak zarumienił się i zerknął niepewnie. To było bardzo ryzykowne, ale nie miał innej możliwości. No przecież Snape jest skłonny go zabić za samo pytanie.
A tak to najwyżej przeleci, ojtam ojtam, dupa nie szklanka… Czego się nie robi dla zaspokojenia ciekawości koleżanki z klasy!


Ostrożnie i rumieniąc się mocno ujął męskość mężczyzny ręką i zaczął ją masować. Nie zajęło wiele czasu, gdy organ zaczął budzić się do życia pod jego dotykiem.
A zaraz potem właściciel organu.


Harry zaczerwienił się mocno dotykając go dalej. Co jakiś czas zerkał na mężczyznę. Miał szczerą nadzieję, że się nie obudzi i będzie miał czas na pomiar, a potem na ucieczkę do swojego pokoju.
Naiwny.


- O wow… - mruknął cicho, gdy po raz pierwszy dokładnie mógł zobaczyć, jak szczodrze natura obdarzyła jego małżonka. Był pewien, że nie jedna kobieta [tylko co najmniej dwie] chciałaby go za męża tylko ze względu na to. Harry był pewien, że zaspokoiłby spokojnie każdą. Nawet tą najbardziej wymagającą i nie specjalnie spodobała mu się ta myśl.
Myśl o kobietach wywoływała w nim dziwny niepokój i poczucie obcości...


Potarł organ jeszcze kilka razy dłonią dla pewności i już sięgał po metr [ja zaraz sięgnę po litr], gdy usłyszał:
- Co ty wyprawiasz Potter?
Harry niemal wyskoczył ze skóry, gdy usłyszał głos męża. Zerknął niepewnie na niego.
- Powiesz mi w końcu czemu mnie TAM trzymasz? – warknął jego mąż.
Aaaa booo… śniło mi się, że płynę łódką po morzu i był taki wielki sztorm, i musiałem się złapać masztu, żeby mnie nie zmyło!


- Co…? – mruknął Harry. O do diabła! Dalej trzymał jedną ręką penis męża.
Tu przerwał, lecz róg trzymał. Wszystkim się zdawało,
Że to ramię Pottera - a to Snejpu stało.


Bla bla bla, Snape stwierdza, że musi sobie JAKOŚ poradzić z poranną stójką, wiadomo jak… ale tym razem ma to dość niespodziewane skutki.


Harry czuł, że jego ciało reaguje mocno na ruchy jego męża. Z oczu zaczęły płynąć mu drzwi.
AAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
To jest jeszcze lepsze niż “drżące słonie wplatające się we włosy”.
Można powiedzieć, ze Harry płakał bardzo otwarcie.


Z przytulnej sypialni w lochach pozdrawiają Analizatorzy, rozlewający do kryształowych fiolek działki nielegalnej Amortencji,
a Maskotek kręci się wokół z centymetrem krawieckim i kalkulatorem, i mierzy wszystko, co mu w ręce wpadnie.

P.S. Następne części pewnie jeszcze kiedyś będą, ale wolimy nie określać dokładnych dat :)

87 komentarzy:

Anonimowy pisze...

>Harry czuł, że jego ciało reaguje mocno na ruchy jego męża. Z oczu zaczęły płynąć mu drzwi.

Umarłam. Zasadźcie na moim grobie lelije...

Bumburus pisze...

[żenujący dowcip] Nie, to wcale nie oznacza, że Harry’emu mózg skręcił w prawo i uważa teraz homoseksualizm za zboczenie
To nie prawo, Kuru, to biologia.[/żenujący dowcip]

Należy Wam się po tym dłuuga przerwa. To opko szkodzi i kaleczy.

rinoasin pisze...

"Z oczu zaczęły płynąć mu drzwi." - ki wuj? XD Gdyby jeszcze było "zły" to bym się w sumie nie zdziwiła, w opkach to dość częste przekręcenie. Ale jakim cudem łzy zamieniły się w drzwi? To zdanie autentycznie mnie rozwaliło i dobrze, że nim zakończyliście, przynajmniej odrobinę zmniejszyło ogólny niesmak jaki pozostawił po sobie Król Węży.
I popieram dłuższe przerwy, dla mnie raz w miesiącu wystarczy, przynajmniej odrobinę mi się szare komórki zregenerują,bo nawet z Waszymi komentarzami opko ma na mój umysł destrukcyjny wspływ. Gdybyście kiedyś robili ankietę na najgorszy tffur analizowany na Armadzie Król z pewnością znalazłby się gdzieś w pierwszej trójce, brrr.
A wiecie co jest najgorsze w tym wszystkim? Ja znam autorkę tego opka. A może raczej znałam, bo kontakt urwał się parę lat temu. Ale to naprawdę sympatyczna dziewczyna i aż mnie boli jak widzę jakie głupoty pisze. Scena z mierzeniem przyrodzenia zniesmaczyła mnie do tego stopnia, że musiałam sobie zrobić przerwę, by otrząsnąć się z nadmiaru głupoty jaki z opka uderzał. Aż zatęskniłam za Legią Cudzoziemska i kajzerkami!

Aadrianka pisze...

Mam taką wizję autoreczki, jak zgrzana i półprzytomna z emocji wystukuje na klawiaturze te womitogenne opisy, poszeptując do siebie cicho, aż WTEM
-maaamooo! zamknij DRZWI! - krzyczy przerażona, bo rodzicielka lada moment zerknie na ekran i zobaczy, co córunia wypisuje, a wtedy szlaban na internety murowany. No i tak mamy drzwi, zamiast łez.

A w ogóle w tych wężach, pilnujących zaklętego króla, jest jakiś potencjał, Slytherin jako złodziej wężowych tajemnic też jest całkiem ciekawą opcją. Możnaby z tego stworzyć interesującego fanfika, bez tych kretyńskich wątków małżeńskich, gwałtów i Mierzenia Męskości Metrem.

slaniex pisze...

Pardonsik, ale Snape jako narośl na wielkim wacku skojarzył mi się jedynie z Die Antwoordowym Evil Boyem :) http://www.jeremyriad.com/wp-content/uploads/2013/05/evilboy-black.jpg (nswf!)


Mal pisze...

Zacisnął mocno palce.
- AŁA! – krzyknął Harry czując zaciskające się na jego ciele palce. – To boli!
Starszy czarodziej nagle jakby ocknął się ze swoich myśli i zerknął na małżonka. Jego palce wbiły się boleśnie w ciało chłopaka, a spod paznokci popłynęła stróżka krwi.

Czekajcie, on wcześniej trzymał tę dłoń w gaciach Pottera, tak? Bo jak nic wychodzi mi z tego fragmentu, że Sevcio do krwi wbił paznokcie w klejnoty rodowe Harry'ego...

W ogóle ten wątek z Królem Wszystkich Węży(tm) jest TAKI SŁABY, no come on, naprawdę wystarczyło przygotowane naprędce antidotum i bam! - Sahmaran się budzi jak gdyby nigdy nic? Bardziej idiotyczna byłaby tylko zrzynka ze Śpiącej Królewny, to znaczy gdyby KWW miał obudzić pocałunek Tru Loffa. Poza tym kocham to, jak śpiący przez ostatnie tysiąc lat facet od razu wie, kim jest Voldemort :D

Korzystał z naszego jadu… Sporo eksperymentował z nim. Naszych starych skór i łusek używał w rytuałach…
A bez zgody KWW nie mógłby tego robić, bo...? Salazar Slytherin był takim idiotą, że nie dałby rady złapać sobie węża...?

Jesteś ważycielem…
Tutaj miałam wizję Snape'a zajmującego się ważeniem warzyw i owoców w jakimś osiedlowym supersamie.

Z oczu zaczęły płynąć mu drzwi.
UMARŁAM :DDDDDDDDDDDDDDDDDDd

Anonimowy pisze...

Harry budzi się “dziwnie wypoczęty i zaspokojony”, pół godziny duma nad odpowiednim strojem, POCZYM razem z Severusem wybiera się na Pokątną po zakupy.
Kuro, popraw proszę to zdanie, bo się kojarzy z 'poczynaniem', a to bardzo źle, iorąc pod uwagę fabu- akc- treść tego opka.

Analiza przeborska; opko samo w sobie tragiczne, ale do uratowania - po wywaleniu wątków miłosnych i wszelkich idiotyzmów. Można by fajnie połączyć 'wątek' pamiętnika Lily ze skradzionymi tajemnicami Króla Węży.

Drzwi z oczu mnie umarły. Może to były kryształowe, samotne drzwi?

Furry

Mia pisze...

Tu przerwał, lecz róg trzymał. Wszystkim się zdawało,
Że to ramię Pottera - a to Snejpu stało.

i Z oczu zaczęły płynąć mu drzwi.

płaczę ze śmiechu. dziękuję

Korodzik pisze...

A wiecie co? Powiem, że ta pierwsza scena w siedzibie węży jakby miała potencjał, klimat... Gdyby była lepiej napisana i nie tkwiła wsadzona w ohydnego pornucha najpaskudniejszego gatunku, może bym z przyjemnością poczytał coś takiego.

jakiego rodzaju niemoc wywołuje twój jad?
- Prokreacyjny.

To fatalna rzecz - złapać takiego niemoca prokreacyjnego...

Harry Potter i HOGWART SHORE pisze...

PIERWSZY ROZDZIAŁ JUŻ 4 PAŹDZIERNIKA! ZAPRASZAMY! - http://hogwartshore.blogspot.com/

Lamia pisze...

„Chłopiec, Który Przeżył Kryzys!" i płynące z oczu drzwi, zabiły mnie :)
Dzieki!

Nefariel pisze...

"Chłopiec nie mógł oderwać oczu od istoty, która leżała przed nim. Zdecydowanie nie był to człowiek chociaż był podobny. Niewątpliwie był to bardzo piękny mężczyzna o wężowych cechach. Jednak nie był odpychający jak Voldemort."
Brzmi jak młody Orochimaru.

Lavender i jej rankingi są absolutnie ponad wszystkim.

Anonimowy pisze...

Jakie uzasadnienie z punktu widzenia przystosowania się i przetrwania gatunku miałby taki jad powodujący NIEMOCA PROKREACYJNEGO??

Bumburus pisze...

Yyy... eliminację konkurencyjnych genów? Ukąsisz rywala, żeby nie prokreował?

Babatunde Wolaka pisze...

Ewentualnie może to być efekt uboczny nieprzewidziany przez ewolucję, a później magicznie wyostrzony.

Poza protokołem (bo hermetyczne):
“Zrobili to (...) na wypchanym jednorożcu!”
Fire in the disco!

A w ogóle... Piję ja dziś poranną kafkę, z głośników Robert Plant drze się: "I'm gonna give you every inch of my love!", i tak mnie po fakcie napadło: dlaczego Anglik Anglikowi wykonuje pomiar kutencjału (centy)metrem, a nie calówką?

Bumburus pisze...

Bo cyfra wyjdzie bardziej, khem, khem... imponująca?

Justyna K Lambert pisze...

Wybuchy śmiechu gwarantowane! O Boru, co to za twór. . .drzwi z oczu pokonały mnie doszczętnie. A co do przejścia do dreszczu, to Dreszcz jest taką niehumanitarną organizacją w trylogii "Więzień Labiryntu" Dashnera.
Dzięki za tą analizę ;)

Justyna K Lambert pisze...

Wybuchy śmiechu gwarantowane! O Boru, co to za twór. . .drzwi z oczu pokonały mnie doszczętnie. A co do przejścia do dreszczu, to Dreszcz jest taką niehumanitarną organizacją w trylogii "Więzień Labiryntu" Dashnera.
Dzięki za tą analizę ;)

Księżniczka Zombie pisze...

O mój Boże. Naprawdę jestem w szoku, że dałyście radę znów przez to przejść.
Opko oczywiście dalej obrzydliwe, ale ja mam jedno pytanie: Dlaczego Harry zachowuje się tak po "damsku"? Dobra, nie odpowiadajcie. Po prostu za mało czytam takich rzeczy i nie jestem przyzwyczajona ;-;

Bumburus pisze...

DaLIście ;-)
Baba to nie baba...

Anonimowy pisze...

Bumburus: "To nie prawo, Kuru, to biologia.[/żenujący dowcip]"

Gdzie tu jest dowcip, żenujący czy inny? W biologii i w ogóle nauce takie coś nazywa się "obserwacja odstająca". Słowo "zboczenie" ma przyklejoną karteczkę z napisem "zarezerwowane dla gimnazjów i prawicowych gadzinówek".

Bumburus pisze...

Dość oklepana gra słów "prawo" (kierunek) i "prawo" (zbiór zasad regulujących życie społeczne). ;-)

Unknown pisze...

Bumburus: dzięki za wyjaśnienie.

Unknown pisze...

Wyobrażam sobie sytuację, kiedy mnie, obolałą i potłuczoną po wypadku, chłopak próbuje przymusić do seksu. Czy choćby nawet całą i zdrową. Nawet nie jestem w stanie opisać, co bym zrobiła z takim podłym chujem, tak mnie nosi ze wściku... Przeborska analiza, a tej głupiej dziewczynie, która spłodziła ten parszywy twór, szczerze ŻYCZĘ, by spotkało ją to, co sama opisała. Taka terapia szokowa, na więcej rozumu. Przyjdź tu i się ujawnij, durna istoto, wyzywam na gołe klaty!

Anonimowy pisze...

Ej no, serio?
Prawdziwy gwałt za fikcyjną zboczoną historyjkę?
Przesoliłaś, kobito.

Anonimowy pisze...

Jestem na początku i na razie cieszę się głupiutkimi opisami wypaśnej komnaty w podziemiach: "pod ścianami stały meble wykonane z jakichś ozdobnych materii" - znaczy hamaki, pufy i takie worki ze styropianem?:-)
Idę czytać dalej,
S.

Anonimowy pisze...

Przesoliła jak najbardziej. Z drugiej strony - jeśli aŁtorka wcale nie pisała, co jej ślina na klawiaturę przyniesie, tylko naprawdę ma takie poglądy na temat gwałtu małżeńskiego, byłabym skłonna zgodzić się z Karo.

Anonimowy pisze...

Boru Dębumiły! To chyba jedna z Waszych najśmieszniejszych analiz! Serio, komentarze mnie powalały raz za razem jadowitością, ale i trafnością. W.w opko jest wspaniałym materiałem do polewy, szczególnie wieczorkiem, przy herbatce, tylko nie można konsumować w trakcie, bo występuje ryzyko zadławienia (tudzież zwrócenia)... Co do motywu z ukradzioną wiedzą i mocami, faktycznie jest jakiś potencjał. Właściwie, odczynienie zła spowodowanego przez Salazara mogłoby w jakimś sensie usunąć klątwę czarnoksięstwa spoczywającą na wężowym domu. Może wreszcie Slytheryn zyskałby pozytywne atrybuty kojarzone z symbolem węża - mądrość, rozwagę, wiedzę tajemną itd. To ciekawy pomysł. No, niestety ałtorce ewidentnie chodziło o coś innego... Tak czy siak, ubawiłam się przednio :D

Anonimowy pisze...

"Z oczu zaczęły płynąć mu drzwi"

A co jeśli tu nie chodziło o drzwi, tylko o Drzwi z Londynu Pod? :D

Frikey Slender pisze...

Drzwi. Z oczu zaczęły płynąć mu drzwi.
Jezu.

A tak poza tym, to prawie paluszki rybne mnie udusiły przy czytaniu, świetna analiza :D

Ethlenn pisze...

Ale Król Wenszy przynajmniej nie zgwałcił Pottera. Yet.
A gdyby chciał, to czy ten mały wężyk-bransoletka by go ukąsił?

To było tak złe, że brak mi słów.

Teoria dotycząca: "Z oczu zaczęły płynąć mu drzwi":
Autorka słuchała radia, które grało u sąsiadów i akurat puścili piosenkę "Touch Me", więc tak jakoś z rozpędu po spikerze napisała. Bo zakładam, że angielski zna wyśmienicie.

Muszę obejrzeć jakieś koty teraz.
E.

Anonimowy pisze...

Mój osobisty przemyśleniowy wtręt do wątku gwałtu małżeńskiego:

Ostatnio stwierdziłam, że jestem specjalistką od złego jaojca. Bo naczytałam się tego na NAKW-ie i PLUS-ie od groma i trochę (archiwalnego i bieżącego). To tak sobie pomyślałam - w życiu nie czytałam DOBREGO yaoi. Czyli aby odróżnić ziarno od plew, powinnam przeczytać coś dobrego z tej dziedziny, wtedy dowiem się, na czym polega różnica.
Zapytałam ciocię Wikipedię, co poleca. Jedną z propozycji była manga "Zakochany tyran" - Wikipedia podała to jako klasykę gatunku, tak jak w przypadku kryminału podaje np. Sherlocka Holmesa czy Agathę Christie, a fantasy - Tolkiena.

Znalazłam więc tego "Tyrana" na necie (jest dostępny w wersji anglojęzycznej) i poczytałam. I wiecie, co? Moim skromnym zdaniem, w kwestii gwałtów złe jaojce oceniane przez analizatornie w niczym się nie różnią od "dobrej" literatury.

Dla tych, którzy nie czytali (postaram się za bardzo nie spoilerować): główny bohater (czyli Tyran) jest absolutnym "heterykiem", brzydzącym się gejami. A jego asystentem w pracy naukowej jest - jak na ironię - zakochany w nim po uszy gej. Historia się zaczyna tak, że Tyran uchlewa się do nieprzytomności u swojego Asystenta (a ten nie należy do osób, które przepuszczą dogodną okazję), w efekcie czego następnego dnia rano Tyran budzi się skacowany, goły i z obolałym tyłkiem w łóżku Asystenta. Ja tam nie orientuję się w szczegółach relacji męsko-męskich (bo jestem nie dość, że heterykiem, to w dodatku kobietą), ale jak dla mnie wykorzystanie pijanego w cztery de człowieka jest gwałtem jak nic. W miarę rozwoju akcji pomiędzy bohaterami dochodzi do kolejnych zbliżeń i co najciekawsze - za każdym razem Tyran daje wyraźne sygnały Asystentowi (mówi, że nie chce, żeby się odczepił i nie dotykał itp.), ale oczywiście Asystent nic sobie z tych protestów nie robi, tylko wykorzystując przewagę fizyczną, bierze co chce. No żesz motyla noga, dla mnie są to kolejne gwałty i molestowanie. A może to ja jestem nienormalna?

Oczywiście, całą fabuła zmierza do tego, że Tyran w końcu ma sobie uświadomić, że największą miłością jego życia jest Asystent-gwałciciel. Ja pierdziu... Co ciekawe, autor mangi do Tyrana podchodzi w miarę ulgowo, bo pozwala mu się zakochać w Asystencie na przestrzeni kilku tomów, a nie od razu.

A w mandze jest jeszcze inny bardziej beznadziejny wątek: otóż bohater poboczny - kolejny Heteryk (nawet zdążył się ożenić) spotyka po latach swojego dawnego przyjaciela-geja. Ów Przyjaciel był w Heteryku zakochany po uszy, nieszczęśliwie oczywiście, bo obiekt jego marzeń inaczej rozpoznawał własną orientację i nawet nie wiedział o tym uczuciu. Spotykają się więc po latach, Heteryk uchlewa się do nieprzytomności i ląduje w mieszkaniu Przyjaciela (kopia wątku głównego), a ten go przykuwa kajdankami do łóżka i z tekstem "tak wiele przez ciebie wycierpiałem, to teraz ty sobie pocierpisz" gwałci go w sadystyczny sposób. No chyba, że moja znajomość angielskiego jest mniejsza niż myślę, ale tam z kontekstu wyraźnie wychodził gwałt sado-maso.
Przypomina Wam to coś? Bo mnie trylogię Millenium i sadystyczny gwałt dokonany na Lisbeth Salander przez jej opiekuna prawnego (mam na myśli książkę, filmu nie oglądałam).
Czyli dwie podobne sytuacje życiowe, dwoje skrzywdzonych ludzi. Jak reagują? Lisbeth obmyśla zemstę, a ten kretyn-Heteryk stwierdza, że pomylił się w ocenie swojej orientacji seksualnej, tak naprawdę jest gejem, ciągnie go do facetów, a największą miłością jego życia jest przyjaciel-gwałciciel.
ROZUMIECIE? Bo ja ni cholery.
I to jest fabuła podawana przez ciocię Wikipedię jako klasyka gatunku.

To się dziwicie, że w analizowanych złych jaojcach Harry jest notorycznie gwałcony przez Severusa? Na kim niby mają się wzorować te biedne nastoletnie jaoistki?

Pozdrawiam - Rebel

Galnea pisze...

"Poza protokołem (bo hermetyczne):
“Zrobili to (...) na wypchanym jednorożcu!”
Fire in the disco!"

Danger, danger! High voltage!

W sumie mogliście podlinkować to arcydzieło przemysłu muzycznego.

Prezydent Internetu Q pisze...

Rebel - ja w sumie już dawno doszłam do wniosku, że generalnie opka o gejach można podzielić na dwie kategorie:
Yaoi, czyli właśnie inspirowane takimi mangami. I, przepraszam wszelkich fanów gatunku, ale tego typu opka są, pardon my french, często totalnie posr*ne. Ogólnie japońska pornografia jest mocno... powiedzmy, specyficzna, ponieważ sama Japonia krajem koszmarnie konserwatywnym (aczkolwiek w innym sensie, niż Polska, ogólnie azjatycki konserwatyzm różni się od europejskiego). No bo kto się przyczepi? Przecież nie geje, bo bycie jawnym gejem w Japonii to wypad z systemu. Khem. W każdym razie, w takiej twórczości zwykle pojawia się kilka wątków opartych na mangach:
- podział seme/uke, czyli, w najprostszym tłumaczeniu, jest gej-facet i gej-kobitka. Gej-facet (seme) w zależności od konwencji może robić za gwałciciela lub opiekuna tego drugiego. Ważne, aby dominował na wszystkich polach. Gej-kobitka (uke) to zazwyczaj postać poddana temu drugiemu, częstokroć ukobiecana czy udziecinniana do urzygu.
- udziecinnianie bohaterów, vide Jiro-chan z analizy którejśtam. Z jakiegoś powodu Japończycy uważają zdziecinniałe kobiety (a więc i ukesie) za podniecające.
- zafiksowanie na tematach dominacji i uległości. Absolutnie wykluczone jest, aby bohaterowie uprawiali te seksy jak normalni ludzie, czyli tak, jak lubią. Seksy w typowym yaoicu służą do oznaczania dominacji, dlatego też dominujący seme wsadza uległemu uke kuśkę w rzyć i nie ma zmiłuj, żeby było inaczej. To samo dotyczy związku czy w ogóle fabuły - uke nigdy nie jest równorzędnym partnerem dla seme.
- różna patologia, vide gwałty prowadzące do miłości itp. To, podobnie jak te wszystkie śluby z przymusu, niewolnictwo itp. to po prostu kolejne dowody zajoba na punkcie władzy nad drugim człowiekiem.
Oczywiście, nie wszystkie mangi yaoi tak wyglądają, ale zasadnicza część tak. Z kolei występują też opka o gejach które nie są "yaoicowe" i nie zawierają tych schematów.

Musivum pisze...

Analiza boska. Drzwi płynące z oczu wygrywają, ale w gruncie rzeczy co chwila dostawałam ataku śmiechu.

W nawiązaniu do słów Rebel i Prezydenta Internetu Q oraz do dyskusji o złych jaojcach: dlatego właśnie trzeba oddzielić mocną kreską jaojce od tekstów o tematyce LGBT (i dlatego boli mnie za każdym razem, gdy w katalogu blogów nie ma kategorii LGBT lub nie chcą jej wprowadzić, i albo muszę sięgać po "yaoi" i "yuri", albo nie sięgać w ogóle. A moje "Musivum" nie jest jaojcem i jurijcem, bogowie...). Jaojce lecą po schematach (uke - seme, gwał - trulof, tęczolandia, substytut waginy w odbycie, to chyba te najbardziej standardowe). Co gorsza, te schematy często są traktowane jako najprawdziwsza prawda (ale, żeby być sprawiedliwym: w samym środowisku LGBT jest od cholery takich schematycznych klisz myślowych. Macie pojęcie, ile już się naczytałam kretyńskich tekstów z serii "jak się ubiera / nie ubiera prawdziwa lesbijka", "męskie / kobiece lesbijki są gorsze, bo są męskie / kobiece" albo "biseksualistki mają genetyczne skłonności do częstszego zdradzania"? Jeżeli sami główni zainteresowani są skażeni takim kliszowym myśleniem, to co się dziwić reszcie świata...).

Tę mangową tendencję do pokazywania gwałtów jako "fajnej związkowej gry wstępnej" albo "sposobu uświadomienia sobie/komuś, że jest się homo", ewentualnie "wyrazu PRAWDZIWEJ miłości", widzę od dawna i od dawna zgrzytam na nią zębami. W mangach też tłumaczę ją sobie specyfiką japońskiej kultury, ale gdy widzę teksty pisane w, bądź co bądź, kulturze europejskiej (nawet jeśli znów grozi nam dojście do władzy wszystkofobów), to ręce mi opadają. To wprawdzie nie jest specyfika wyłącznie jaojcowa (bywają przecież opka o związkach hetero, w których gwałt jest takim "fajnym dodatkiem"), ale w jaojcach ujawnia się to jakoś szczególnie. Mam wrażenie, że działa tu swoisty "odbiór selektywny": to nie moja, autorki, płeć jest gwałcona, więc ten gwałt nie jest taki do końca prawdziwy, więc nie ma się co przejmować. A może to przenoszenie pewnych własnych erotycznych fantazji (bo takie fantazjowanie o seksie pod przymusem zdarza się kobietom, tylko że realizowane jest to zwykle w układach BDSM, gdzie obie strony wiedzą, że chcą podobnej konwencji; i od razu, dla wyrównania - takie marzenia zdarzają się też mężczyznom. Wtedy kobieta szuka Pana, a mężczyzna Dominy do układu spełniającego fantazje, i wszyscy wiedzą, na czym stoją) - więc, wracają do fragmentu przed nawiasem, może to przenoszenie swoich fantazji na drugą płeć i realizowanie ich w tekście kompletnie bezmyślnie? A może to rzeczywiście jakieś dysfunkcyjne postrzeganie relacji międzyludzkich? A może to zwykłe spieprzenie wszelkiego prawdopodobieństwa psychologicznego?

Musivum pisze...

Z ręką na sercu: nie wiem. Mam swoje podejrzenia i preferowane wyjaśnienia, ale nie mam podstaw, by za którymś opowiedzieć się zdecydowanie. Wiem tylko, że takie teksty jak "HP i Król Węży" robią potworną krzywdę tekstom zajmującym się tematyką LGBT. Ja się na przykład czuję skrzywdzona, o. Dlatego traktuję Wasze analizy po części jako zadośćuczynienie ;)
Na zakończenie, żeby nie było tak strasznie "siężaląco": nie mam nic przeciwko jaojcom (mangowym i tekstowym), nawet lecącym komicznymi schematami, bo w końcu mogą służyć komuś do rozrywki i/lub odprężenia, prawo czytelnika - pod warunkiem jednak, że te jaojce (czy jakiekolwiek inne teksty) nie schodzą poniżej pewnego poziomu, nie przekraczają pewnej granicy... myślenia, powiedziałabym. Zabawa wątkiem gwałtu jest dla mnie takim przekroczeniem granicy.

Z drugiej strony, właśnie mnie naszło: a może to jest tekst pisany w klimatach i dla klimatów BDSM? Ale to by oznaczało, że jest skierowany do bardzo konkretnych upodobań erotycznych i powinien raczej znajdować się na portalach BDSM / być jakoś z nimi wyraźnie połączony, wtedy można by spojrzeć na "Króla Węży" inaczej, ze świadomością, jaki jest wirtualny czytelnik. Co nie zmienia faktu, że tekst ma wielkie braki, jeśli chodzi o psychologię i kreację bohaterów, fabułę i logikę wydarzeń.
Trochę jednak wątpię. I zaryzykuję stwierdzenie, że tekst jest po prostu bezmyślnym powielaniem najgorszych wątków jaojcowych. Co gorsza, autorka robi bohaterom pranie mózgu. I to obejmuje wszystkich. Podejrzewam, że jeżeli w kolejnych częściach pojawi się Voldemort, to guzik go będzie obchodziło zdobycie władzy, zamiast tego zajmie się wypytywaniem Snape'a o to, czy Haryy jest dobry w łóżku, a Harry'ego - jakie są rozmiary Snape'a, bo Śmierciożercy nawalili i nie dostarczyli swemu panu najnowszych gorących plotek.

Aadrianka pisze...

Sam fenomen yaoi jako nurtu skierowanego właściwie wyłącznie do młodych dziewcząt, będących w silnie zhierarchizowanej i konserwatywnej Japonii dość szczególną grupą społeczną rozjaśniła mi Joanna Bator w książce "Japoński wachlarz. Powroty". Tak też tłumaczy szaloną popularność terminu kawaii i opisuje tęsknotę do wczesnego dzieciństwa jako wyraz chęci powrotu do krainy absolutnej szczęśliwości. Przenoszenie tego na nasz grunt to inna sprawa, ale z drugiej strony, pojawia się konwencja pozwalająca na wypisywanie w opkach straszliwych kocopołów na najbardziej fascynujący dla nastolatków temat, i jak tu jej nie wykorzystać? :)

Anonimowy pisze...

Widać, że wypadłam z obiegu, bo dla mnie klasyką yaoi zawsze będzie "Zetsuai/Bronze"… które momentami jest naprawdę ciekawe, ale niestety bez gwałtów czy różnych głupot się nie obyło. No cóż. "Sensitive pornograph" ma parę lepszych historyjek, więc ma też parę gorszych dla równowagi. Generalnie jak czasem trochę pokopię, to znajdę coś sensownego, ale zwykle po iluś tam gwałtach/udziecinnieniach/innych patologiach się poddaję, bo to nie na moje nerwy. Raz na Smashwords znalazłam opowiadanie, w którym w ogóle seksu nie było, miła odmiana.

Co do "Króla węży" jako BDSM to tu niestety straszną krzywdę uczyniło "50 twarzy Greya", bo gwałt to nie BDSM, to gwałt.

Ale ja to ogólnie mam problem z tym całym "bo niektóre kobiety to mają takie fantazje". Nie neguję, może mają, każdemu jego porno, ale mnie ta idea jednak odstręcza.

Ag

Anonimowy pisze...

@ Rebel: "...dwie podobne sytuacje życiowe, dwoje skrzywdzonych ludzi. Jak reagują? Lisbeth obmyśla zemstę, a ten kretyn-Heteryk stwierdza, że pomylił się w ocenie swojej orientacji seksualnej, tak naprawdę jest gejem, ciągnie go do facetów, a największą miłością jego życia jest przyjaciel-gwałciciel. ROZUMIECIE? Bo ja ni cholery."

Zauważ, że porównujesz dwa różne zjawiska. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z koncepcją gwałtu "realnego" - ofiara czuje się skrzywdzona, planuje zemstę na swoim oprawcy, generalnie jest to konwencja oparta o schematy funkcjonujące w świecie rzeczywistym.

W drugim przypadku mamy natomiast koncepcję "gwałtu" przeniesionego na zupełnie inną płaszczyznę, będącego jedynie fantazją. "Ofiara" nie zachowuje się i nie rozumuje w sposób właściwy osobie zgwałconej, ostatecznie nie czuje się nawet skrzywdzona (!). Ta konwencja nie ma żadnego przełożenia na rzeczywistość - nie ma tam gwałtu, jest "gwałt" i trzeba te zjawiska rozróżniać.

Co do samego rozumienia... Dobra, będzie trochę psychologii. W kontekście tzw. "fantazji o gwałcie" (choć są już propozycje dotyczące zmiany tego terminu z uwagi na jego jednoznacznie negatywne konotacje) mówi się o tym, że mają one swoje korzenie - paradoksalnie - nie w chęci bycia upokorzonym, ale w potrzebie zaakcentowania poczucia własnej atrakcyjności. "Ofiara", z którą najczęściej utożsamia się autor/ka takich scenariuszy, jest pociągająca do tego stopnia, że "oprawca" nie jest w stanie się powstrzymać - nawet pomimo jej wyraźnego sprzeciwu, pomimo własnych wyrzutów sumienia, pomimo ograniczeń społecznych, kulturowych itd. W skrócie mówiąc, to fantazje o podniesieniu swojej atrakcyjności seksualnej do potęgi n-tej, do poziomu, na którym wszystkie (!) możliwe ograniczenia tracą znaczenie, a zasady obowiązujące w świecie realnym zostają wywalone za okno.

Dobrze to widać na przykładzie tego opka. Gwałt nie jest odbierany jako gwałt, ofiara nie czuje się ofiarą, wszystko jest skoncentrowane wokół ryćkania i kompletnie oderwane od rzeczywistości. Jak to ktoś ładnie określił, Snape zachowuje się tak, jakby sperma mu mózg zalała. Harry, przerobiony na sfeminizowanego uke, jest do tego stopnia uroczy, że lecą na niego wszyscy, molestują go prawie wszyscy i w sumie nikt nie widzi w tym niczego złego. I tego właśnie należy się spodziewać po opkach wykorzystujących konwencję "gwałtu" czy generalnie po innych podobnych utworach czerpiących z "rape fantasy" (vide setki tysięcy tanich romansideł).

Chyba bardziej zaniepokoiłoby mnie, gdyby w opku był realistyczny świat przedstawiony, bohaterowie z realistycznie ukształtowanymi osobowościami i motyw gwałtu - takiego bez cudzysłowu - z doklejonym do niego trulofem. Mam wrażenie, że gdyby zaproponować ałtorce czy jej czytelniczkom taki scenariusz, skrzywiłyby się z niesmakiem, bo... jak to tak? Prawdziwa miłość z gwałtem takim na poważnie, z upokorzeniem, poczuciem krzywdy, traumą? No właśnie, to jakoś nie pasuje.

Opko jest oczywiście napisane karygodnie. Belkę w oku jeszcze mogłabym zrozumieć, ale drzwi płynące z oczu? Aż normalnie poczułam drzazgi pod powiekami. Analiza świetna.

Wierszba

Musivum pisze...

@ Ag, mnie taka fantazja też odstręcza, ale równie odstręczające są dla mnie różne inne upodobania, o których mniej lub bardziej wprost piszą rozmaite "uległe" użytkowniczki portali BDSM. Ale to ich prawo, ich fantazja. Póki traktowana jako element zabawy erotycznej, w której najpierw się mówi "chcę, żebyśmy się dziś zabawili, że ja to i to, a ty to i to" - uważam, że jest OK, prawo dwóch zainteresowanych tematem osób, które ustaliły na dzień dobry, że to im odpowiada.
Wiesz, ja się nie upieram, że to opko to miało być takie BDSM (dla ubogich). Ale próbuję już analizować na wszystkie, nawet najbardziej wywinięte strony, szukam sensu. Może bez sensu.

@ Wierszbo, możesz mieć sporo racji, tylko boję się, że wiele sympatczek "HP i Króla Węży", zwłaszcza młodszych, może z tego tekstu wynieść głównie dwie informacje: 1) jak gwałci/bije, to kocha; 2) jak ktoś mówi "nie", to myśli w najgorszym razie "a może spróbuj, może się przekonam". O głębszą analizę już sie nie pokuszą, bo moga nawet nie zauważyć, że jakiejś analizy tam trzeba.
Dla mnie w każdym razie jest mocno zastanawiające i niepokojące, że cały świat Pottera reaguje tak, jak reaguje, czyli albo gwałci/próbuje, albo przyjmuje to jak gdyby nigdy nic (nawet Hermiona i Ron, na początku poruszeni "nocą poślubną", wracają spokojnie do swoich zabawek).

W gruncie rzeczy cholernie ciężko jest cokolwiek tu powiedzieć konkretniejszego, bo z jednej strony stawianie znaku równości między autorką i jej światopoglądem/doświadczeniami/mentalnością/wrażliwością może prowadzić na manowce, z drugiej - w przypadku wielu opowiadań internetowych (choć nie tylko) trudno od tego uciec. Ale ponieważ na wszelkie wątki gwałtu wprowadzane bezmyślnie jako "zabawę/dowód na miłość/fajne ulepszenie tekstu" reaguję pianą w pysku, to przy tym opku zwyczajnie diabli mnie biorą.

Musivum pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

@ Ome - chyba wypadałoby w tym miejscu przypomnieć, że porno-opka (bo do takich należałoby zaliczyć wyżej analizowane) z zasady nie są ukierunkowane ani na odzwierciedlanie, ani tym bardziej na kształtowanie czyjegokolwiek światopoglądu. Pisałam o tym zresztą w moim komentarzu do pierwszej części analizy.

Obstawiam, że autorki i czytelniczki podobnych dziełek intuicyjnie wyczuwają różnicę pomiędzy gwałtem realnym a "gwałtem" będącym jedynie konwencją obecną w fantazjach. Nie mogę tego oczywiście stwierdzić z całą pewnością, ale wydaje mi się, że w wieku -nastu lat dziewczęta mają już w większości dość dobrze przepracowaną teorię z zakresu "nie znaczy nie" i absolutnie nie kojarzą "realnego" gwałtu jako czegoś podniecającego czy przyjemnego, wręcz przeciwnie.

Odnoszę też wrażenie, że wyczucie tej różnicy jest widoczne np. w reakcjach autorek i czytelniczek podobnych opek na krytykę treści w nich zawartych. Z tego, co zaobserwowałam, takie osoby bardzo często nie rozumieją, co jest szkodliwego czy spaczającego w podobnej twórczości, bo najzwyczajniej w świecie w ogóle nie kojarzą "gwałtu" opkowego z gwałtem realnym. Zwykle nie potrafią tego rzeczowo wyjaśnić, ale z ich wypowiedzi często wynika, że to dla nich dwie zupełnie odrębne, nienakładające się na siebie koncepcje. Takie właśnie podejście jest zdrowe, choć ludziom nieobeznanym w temacie może się to wydawać pokrętne i niezrozumiałe (w sumie nie ma w tym nic dziwnego biorąc pod uwagę, że badania w tym zakresie dopiero się rozkręcają).

Rozumiem, że w większości z nas motyw gwałtu automatycznie zapala czerwoną lampkę - to w gruncie rzeczy prawidłowy odruch. Ale jak się okazuje, czasami sprawa jest trochę bardziej skomplikowana i żeby lepiej zrozumieć pewne zjawiska, trzeba najpierw trochę pogrzebać w ludzkiej psychice :)

Wierszba

Karo Luna pisze...

Przesoliłam, macie rację. Tak to jest, jak się pisze w emocjach.

Prezydent Internetu Q pisze...

Ja jednego tylko nie rozumiem - założenia, że te autorki zawsze utożsamiają się z uke/ofiarą gwałtu. Sama zauważyłam dokładnie coś przeciwnego. Tutaj macie np. wypowiedzi korektorki (!) z wydawnictwa wydającego wspomnianego wcześniej "Zakochanego Tyrana": https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xaf1/l/t31.0-8/12017726_138639906484157_3528078230699730839_o.png

Trochę to przeczy i tezie o odrealnieniu i nieszkodliwości, i tezie o utożsamianiu się z ofiarą.

Anonimowy pisze...

"Macie tak? Pewnie że macie"

A ja na ten przykład nie mam.
I co teraz?

Musivum pisze...

@ Wierszbo, jasne, pornoopka nie są ukierunkowane na kształtowanie światopoglądu, ale to się może spokojnie dziać bez takiego ukierunkowania i bez żadnego zamiaru ze strony autorów. Nie trzeba chcieć czegoś przekazać, żeby to jednak przekazać.

Co do przepracowania tematu - no, szczerze mówiąc, wątpię. Mam wrażenie, że działa tu raczej właśnie pewien brak empatii, ten sam, który sprawia, że ludzie prześladujący kogoś potem są zdziwieni "ale to on to tak przeżywał i brał sobie do serca, serio?". A nasza kultura nadal w niewielkim stopniu dba o dobre przepracowanie tematu gwałtu - wystarczy popatrzeć, ilu ludzi w różnym wieku i różnej płci w mniejszym czy większym stopniu poprze stwierdzenia w rodzaju "miała miniówkę / wyszła z nim na dwór / dała się pocałować / umówiła się z nieznajomym, więc sama się prosiła".

Nie zgodzę się też, że to "rozdwojenie gwałtu" jest zdrowym podejściem, dla mnie raczej jest gorszym, bo otwiera furtkę dla różnego rodzaju relatywizowania. A akurat relatywizowania gwałtu nie dopuszczam.
Tym bardziej że na tej zasadzie można objąć stwierdzeniem o nieszkodliwości wszelkie komunikaty. Seksistowska czy rasistowska reklama? Och, przecież wszyscy wiedzą, że to tylko taka konwencja, intuicyjnie wyczują różnicę między seksizmem/rasizmem wobec postaci w reklamie a właściwym zachowaniem wobec prawdziwych kobiet / homoseksualistów / czarnych / cudzoziemców. Ale to właśnie komunikaty, którymi jesteśmy bombardowani i które najbardziej przyswajamy, zwłaszcza w okresie dojrzewania i kształtowania własnego światopoglądu, mocno wpływają na to, jak później będzie wyglądać ten nasz światopogląd. I ta nasza psychika.

Anonimowy pisze...

Cała wypowiedź korektorki Zakochanego Tyrana mnie obrzydziła. Czy ktoś się z nią zgodził? Dla mnie to nie jest normalne kiedy dorosła kobieta wyobraża sobie takie rzeczy. Nigdy w moim dorosłym życiu nie zdarzyło mi się pomyśleć w taki sposób o uczniu liceum, a co dopiero gimnazjum...

Prezydent Internetu Q pisze...

Tak. Proszę, cały wątek. Prawda, mocno obrzydliwy: http://www.kotori.pl/forum/showthread.php?tid=204

Anonimowy pisze...

@Ome – dla jasności, o nic nie próbowałam cię oskarżać, po prostu nie wydaje mi się, by można było interpretować to opko w ramach BDSM, bo nie bardzo moim zdaniem spełnia kryteria. Nie chciałam zabrzmieć ostro czy coś.

Co do odróżniania gwałtu od "gwałtu" to to jest baaaardzo niebezpieczna granica. Bo problem polega na tym, że dla wielu ludzi gwałt jest wtedy, jak obcy facet wciąga nas nocą w krzaki. Ale jak już mąż wymusi seks na żonie to się nie liczy, no bo jak to tak? Ktoś, kogo się zna? Z kim się mieszka? Z kim nawet uprawiało się w przeszłości seks z własnej woli? To się nie może liczyć! Z tym jest dla mnie największy problem… A co do samych nastolatek, to tyle się przecież powtarza, że muszą być bardziej asertywne, nie iść z chłopakiem do łóżka tylko dlatego, że naciska… a tego opka to jest właśnie takie "no i co z tego, że wymusił, przecież kocha". To tak bardzo złe jest.

@Wierszba Ciekawa ta teoria, że fantazje o "gwałcie" to chęć potwierdzenia własnej atrakcyjności. Nigdy o tym nie słyszałam, więc nauczyłam się czegoś nowego. Choć przyznam, że nigdy mi coś takiego do głowy nie przyszło, a całe życie walczę z poczuciem braku atrakcyjności…

Wypowiedzi pani redaktor nie będę czytać, bo i tak już mi ciśnienie skoczyło.

Ag

Anonimowy pisze...

Omujborze... zetknęłam z ciekawości na ten wątek, ale nie spodziewałam się, że to będzie AŻ TAK ohydne... Aż mi ciężko uwierzyć, że naprawdę ktoś może pisać w tak obrzydliwy sposób i to w dodatku na forum publicznym WYDAWNICTWA... Koszmar.

Podobny koszmar jak sam 'Król', ale to już mnie w zasadzie nie dziwi. Wszystkie twory Sitriel przeprawiają mnie o białą goraczkę, ale z każdą kolejną odsłoną jej twórczości przyjmuję to z coraz większym zrezygnowaniem. Jedyne dobre co z tego wynika to to, że dodaje mi motywacji do pracy nad moimi projektami, które przynajmniej wiem, że nie spowodują uszczerbku na zdrowiu psychicznym i strat moralnych u czytelników.

Czekam na nową analizę i dobrze robicie, że za 'Króla' będziecie zabierać się okazjonalnie. Tego w większych dawkach nie da się przyjmować.

Rabdos

Galnea pisze...

Opko w ogóle nie spełnia kryteriów BDSM, które opisują zasady Safe, Sane, Consencual (Bezpiecznie, Świadomie, Za Wzajemną Zgodą). Oczywiście, w ramach Mental Play partnerzy mogą zgodzić się na odgrywanie gwałtu, ale obie strony muszą wiedzieć, na co się piszą, zadbać o swoje bezpieczeństwo i, co w sumie najważniejsze, mieć w każdej chwili możliwość przerwania sceny, co zostanie bezwzględnie uszanowane przez drugą stronę. To jest ta granica, która oddziela grę od prawdziwego gwałtu.

Co do przepracowania tematu - no, szczerze mówiąc, wątpię. Mam wrażenie, że działa tu raczej właśnie pewien brak empatii, ten sam, który sprawia, że ludzie prześladujący kogoś potem są zdziwieni "ale to on to tak przeżywał i brał sobie do serca, serio?". A nasza kultura nadal w niewielkim stopniu dba o dobre przepracowanie tematu gwałtu - wystarczy popatrzeć, ilu ludzi w różnym wieku i różnej płci w mniejszym czy większym stopniu poprze stwierdzenia w rodzaju "miała miniówkę / wyszła z nim na dwór / dała się pocałować / umówiła się z nieznajomym, więc sama się prosiła".

A z tym się zgadzam.

Musivum pisze...

@ Ag, ja się nie poczułam oskarżona ani nie uważam, że zabrzmiałaś ostro :) Dla mnie stwierdzenie "to kobieca fantazja" też nieraz brzmi podejrzanie, bo może być wykorzystywana do uzasadnienia każdej podłości takim "ona w rzeczywistości tego chce". Ale gdy się przyjrzałam różnym profilom na BDSM, przyjęłam do wiadomości: ok, część kobiet takie fantazje i zabawy rajcują, dopóki są fantazjami i zabawami właśnie. Dlatego do tego nawiązałam, po prostu chciałam dać znać, że mam w głowie konkretne przykłady, a nie rzucam tą koszmarną kliszą "w rzeczywistości tego chcą".

I zgadzam się z Tobą co do dzielenia gwałtu na "prawdziwy" (obcy, krzaki) i "nieprawdziwy" (własny chłopak/mąż, ktoś bliski, któraś z klei randka, początek z własnej woli, a potem zmiana decyzji). W naszym społeczeństwie nie ma jeszcze wbitej wszystkim do głowy zasady: winny gwałtu jest zawsze, tylko i wyłącznie, gwałciciel. Nie znoszę tych uogólniających "zawsze, wszędzie" etc., ale akurat przy temacie gwałtu nie dopuszczam jakiejkolwiek innej wersji.

@ Galneo, jasne, nie spełnia tych zasad, zresztą moja uwaga o BDSM nie była za bardzo na poważnie i z przekonaniem. Zastanawiam się tylko, czy każdy tekst w klimatach BDSM bierze pod uwagę te zasady, które są konieczne przy zabawach w realu. Ale to jedynie taka uwaga na boku, w teksty BDSM się nie zagłębiałam.

Musivum pisze...

Co do wątku z forum, to mam wrażenie, że to takie nieco bezmyślne przenoszenie mangowych konwencji okołotorturowych i ulubionych wątków na real, który nie jest w zasadzie realem, tylko pozostaje w sferze fantazji. Bezmyślne moim zdaniem dlatego, że same zainteresowane wydają się mieszać poziom mangowo-fantazyjny z realnym. Podejrzewam, że gdyby im związać takiego "chłopaczka", dać nóż do ręki i powiedzieć: masz, katuj, tnij, rozbebesz - to każda dostałaby mdłości na samą myśl i uciekła, gdzie pieprz rośne. W każdym razie mam taką nadzieję. Wydaje mi się, że to trochę jak z fantazjami o zamordowaniu wyjątkowo znienawidzonych osób: owszem, miewa się takie fantazje, ale sądzę, że większość ludzi nie przekroczyłaby tej granicy między myśleniem "nie znoszę go, chętnie bym mu poderżnęła gardło" a rzeczywistym poderżnięciem gardła. Do czegoś takiego trzeba być zwykle albo bardzo zdesperowanym - albo chorym. Inaczej trzy czwarte populacji ganiałoby za sobą z nożami ;) Natomiast wątek forumowy jest tylko zwyczajnie obrzydliwy, ale ja mam problem nie tyle z jego obrzydliwością, ile z jego "nieschowaniem". OK, jesteśmy na forum w swoim towarzystwie, mamy swoje odpały i głupawki, nawet swoje obrzydliwki, nasze wspólnotowe prawo. Ale gdzieś się powinno zapalić światełko: są pewne rzeczy, które jako upublicznione mogą kiepsko świadczyć o całym forum/wydawnictwie. Są pewne rzeczy, które opowiada się w swoim gronie, ale nie wynosi się ich poza to grono. I wątek o "ślicznych chłopaczkach da katowania" wydaje mi się właśnie taka obrzydliwką, jeszcze nakręcaną klimatem "ale my krejzolki", która powinna pozostać w części forum dostępnej tylko dla użytkowników, najlepiej dla wybranych użytkowników. Powiedzmy tak: głupoty i wariactwa, które robię (w realu czy przez sieć) z kilkoma przyjaciółkami, to moja sprawa i nikomu nic do tego. Ale nie upubliczniam tego, choćby z tego prostego powodu, że głupoty zrozumiałe i bezproblemowe, gdy są osadzone w kontekście grupy, z którą się tak wydurnia, zaczynają wyglądać zupełnie inaczej, gdy się je od tego kontekstu oderwie i wrzuci "na surowo" w inną przestrzeń odbiorczą. Obawiam się, że to, co napisałam, może zabrzmieć trochę w stylu "rób to w domu po kryjomu", ale naprawdę nie chodzi mi o dulszczyznę, chodzi mi po prostu o to, że ta sama fantazja "we własnym kółku" i "poza kółkiem" może być odbierana zupełnie inaczej. Te forumowiczki mogą na nasze uwagi stwierdzić z urazą: przecież my się tylko tak wygłupiamy, to takie wesołe odpały były, co wy, na żartach się nie znacie? Ano, nie musimy się znać. Jesteśmy poza kontekstem, możemy odbierać te forumowe odpały zupełnie inaczej.

Na marginesie: "HP i Król Węży" może i jest koszmarnym opkowym badziewiem, ale za to jakie merytoryczne dyskusje prowokuje! ;)

Anonimowy pisze...

@ Ome:
Podobną sytuację miała Małgorzata Musierowicz. W jednej z jej książek jest scena, w której bohaterka rzuca w syna słoikiem z musztardą. MM sama ponoć przyznała, że osobiście kiedyś rzuciła słoikiem w jedno ze swoich dzieci. Dla niej nie było to nic skandalicznego, za to forum jej wielbicieli/ek na gazecie aż się zagotowało z oburzenia. Bo czytelniczki uznały to za patologię.

Rebel

Harry Potter i HOGWART SHORE pisze...

JUŻ JEST! PIERWSZY ROZDZIAŁ DOSTĘPNY NA - http://hogwartshore.blogspot.com/
ZAPRASZAMY!

Dzidka pisze...

Zawsze uważałam, że nie ma czegoś takiego jak dobre jaojce, wszystkie są durne i chore. Widzę, że miałam rację.

Musivum pisze...

@ Rebel, pamiętam, i analizę, i podlinkowane dyskusje czytelników. Hm, no dobrze, więc każdemu jego słoik w dziecko...

@ Dzidka, i dlatego trzeba oddzielać jaojce od tekstów podejmujących tematykę LGBT, inaczej tym drugim robi się krzywdę. W ogóle od paru lat jestem uczulona na określenie "yaoi", bo widzę, jakie rzeczy i oczekiwania / obawy za sobą pociąga. Przejęliśmy to określenie "yaoi" z mang, wraz ze wszystkimi specyficznymi dla tamtej kultury kliszami i schematami (na przykład z myśleniem o ukach i semach), i niestety to się w pewnym momencie zaczyna mścić. Szczególnie gdy autorka nie widzi kliszowych dołów, w które wpada.

Anonimowy pisze...

Ha, ha, zajrzałam na linka do forum i setnie się ubawiłam. To brzmi jak wynurzenia napalonych facetów: stary, jaką dupę widziałem, nic tylko... Jednak coś mnie zastanawia - dlaczego powszechnie uznaje się, że mężczyzna ma prawo do przedmiotowego myślenia o kobietach, natomiast płci żeńskiej tego prawa się odmawia? Zwykle ludzie przymykają oko, kiedy czytają teksty pokroju "brałbym", "dupeczka, że hej" itd., ale grupa kobiet fascynujących się pięknem młodych chłopaków budzi w nas jakiś niepokój... Nie zrozumcie mnie źle, takie myślenie przedmiotowe o ludziach uważam za dość ograniczające w obu przypadkach, nie pochwalam go, tylko skąd to zdziwienie, kiedy napotykamy na otwarcie fantazjujące kobiety? Czasem myślę, że yaoi to właśnie taki cichy krzyk tych utajonych fantazji oraz niewyrażanej publicznie fascynacji młodzieńczą urodą. Kiedy ostatni raz dano nam, kobietom, dziewczętom, okazję do podziwiania, gloryfikowania, seksualizacji męskiego ciała? Kiedy coś było adresowane w tym kontekście WYŁĄCZNIE do nas, nie do męskiego odbiorcy? W kulturze Zachodu nie mamy wielu takich wytworów kultury. Jasne, yaoi w większości może być puste artystycznie, literacko, może to być zwyczajna pornografia przelana na papier, ale dla wielu kobiet stanowi bezpieczną przystań na morzu nieprzyjaznego im contentu. Te wszystkie "gwałty", perwersje, dziwactwa prezentowane zarówno w opowiadaniach, jak i mandze, należy traktować jako fantazje i tylko fantazje. Już kiedyś się na ten temat wypowiadałam właśnie na Armadzie. Pozwólmy rzeczom objawiać się w ich naturalnej formie, analizujmy je, jeżeli stają się zjawiskami kultury, porównujmy, badajmy. To ciekawe, że takie z pozoru nieistotne, dziwaczne twory bytujące w otchłani interntu stają się przyczynkiem do merytorycznych dyskusji :) Widać są jeszcze lądy do zdobycia. Pozwolę sobie jednak wrócić do czyjejś uwagi odnośnie wyobrażeniowego gwałtu, jako ukrytej fantazji o własnej atrakcyjności - zgadzam się w stu procentach! Czekałam na tę uwagę od kiedy tylko mój wzrok prześlizgnął się po pierwszych komentarzach :D Czy gwałt może komuś schlebiać? Prawdziwy - nie, wyobrażony - tak. Czyżbyśmy jako płeć, czy grupa społeczna, czuły się odrobinę niedowartościowane? Hm... Jest nad czym myśleć :D

Anonimowy pisze...

Chwileczkę, są dobre slashe. I oryginalne teksty i fanfiki, tyle że - jak zwykle - jest ich jakieś 50-10%. Niezależnie od tego, czy są kompletnymi pewupami (Plot, what plot?), czy też gdy oprócz "akcji" mają i uczciwą akcję. W nie każdym fikasku, nawet i inspirowanym mangą, występuje małe uczątko i duże mięskie seme.
Rzecz w tym, że Króla Węży czyta się wręcz jak parodię kiepskiego fika. Nie spodziewałam się, że te klisze jeszcze funkcjonują - opko się czyta, jakby powstało w poprzednim tysiącleciu.

Spoważanię,
Shiraishi

Barneyek pisze...

Omamuniu. Nie wierzę, że to przeczytałam. Teraz z oczu płyną mi rzęsiste drzwi (możliwe, że obrotowe) i czuję lekki niemoc prokreacyjny…
Dziękuję za miodną analizę i wielce pouczającą dysputę w komentarzach :)

Musivum pisze...

@ Anonimowa, masz rację - na kobiece "obrzydliwki" reaguje się inaczej niż na męskie, efekt ciągle obecnego patriarchalnego rozdzielania na to, co wypada i nie wypada, co naturalne i nienaturalne dla jednej i drugiej płci, etc. Więc od razu zaznaczę: mnie obrzydliwki wkurzają równie mocno niezależnie od płci (albo OK, męskie obrzydliwki wkurzają mnie bardziej, bo są wciąż obecne i jeszcze dostają niekiedy usprawiedliwienie "oj, bo faceci tak mają). Myślę, że tu raczej jednak cała sprawa zasadza się naw wyjątkowo pechowym / parszywym dopasowaniu tematu z forum do tematu z opka.

No i analizujemy, badamy, obserwujemy :) Zdecydowanie nie jestem za odgórną blokadą tego czy innego opka, natomiast gdy już mi się napatoczy pod nogi, wychodzę z założenia drapieżnika (czy filologa, w tej chwili to wszystko jedno): o, jest tekst! Świeże tekstowe mięso! Rozbebeszamy na kości, żyły i flaki, yay!
Poza tym jaojce mnie zwyczajnie fascynują. Po części pewnie dlatego, że sama od nich zaczynałam, po części dlatego, że w teorii są tak bliskie, w praktyce - tak często dalekie tematyce LGBT, która jest dla mnie jedną ze szczególnie istotnych spraw (i tekstwowo, i pozatekstowo).

Co do gwałtu z fantazji, to ja bym to dalej tłumaczyła upodobaniami kierującymi się bardziej w stronę maso. A może też fascynacją czymś, co jest tabu, i to w zasadzie takim autotabu? Czymś, czego w realu wcale by się nie chciało, czymś, czego w jakimś stopniu (niemal) każda kobieta się obawia (w końcu zastanawiamy się, czy przejść tą ciemną ulicą, czy nie, czy wyjść na peta z tym przystojniakiem, czy zgarnąć po drodze jeszcze kogoś ze znajomych, czy wziąć w samotną podróż autobusem gaz albo jakiś nóż do torebki, ot tak, na wszelki wypadek, bo cholera wie, kto za nami wysiądzie z tego autobusu...). I czymś, co przez bycie odgórnie odrzucanym i przerażającym - może w jakimś stopniu fascynować. Tak, powiedziałabym, niewinnie, chociaż to nie jest zbyt dobre słowo. Może raczej - nieinwazyjnie. Fantazja - do pomyślenia w głowie, do obejrzenia w filmie, do poczytania w opku. Może to też w jakimś stopniu tłumaczy opkową popularność motywu. Inna sprawa, że mnie jednak ciągle przeraża.

@ Shiraishi, oczywiście, że są dobre slashe, dobre teksty o tematyce m/m (i f/f)! Zdarzyło mi się nawet przeczytać parę mang (niestety, do policzenia wystarczą palce jednej ręki, i to takiej trochę przez los poszkodowanej), w których męsko-męski wątek miłosny był wiarygodny, sensowny psychologicznie i po prostu taki... do uwierzenia, przyjęcia i nawet przyklaśnięcia. I kreska była... ludzka, a nie semowo-ukowa. Ale masz rację, to mniejsza część blogosfery, mang i nie tylko. Zresztą - jak zazwyczaj w przypadku dobrych tekstów, jest ich mniej niż złych. Ale są. I to jest chyba najważniejsze.

A klisze, myślę, mają się dobrze. Zresztą jak tu oczekiwać zniknięcia opkowych kliszy na blogach, skoro w codziennym życiu klisze myślowe i klisze wszystkofobiczne wciąż i wciąż tak cudownie się mają?

Mia pisze...

Forum jest inwalidą, więc wstawiam to tutaj.
http://pamietnikimills.blogspot.com/ zajrzyjcie...

Anonimowy pisze...

@ Ome, fantazje o gwałcie mogą, ale nie muszą iść w stronę maso. Natknęłam się kiedyś na artykuł, którego autorzy w oparciu o swoje badania wyróżniali chyba trzy typy "rape fantasies". Do pierwszego typu zaliczali fantazje typowo erotyczne. Do drugiego - fantazje budzące negatywne odczucia, przypominające bardziej wyobrażanie sobie "co by było, gdyby ktoś mnie zgwałcił" (w domyśle: w prawdziwym życiu) i te były w zdecydowanej mniejszości. Do trzeciego typu "mieszanego" wrzucili wszystko, co znajduje się pomiędzy dwoma poprzednimi.

W sumie bardzo trudno klasyfikować takie fantazje, bo okazuje się, że z jedną konwencją każdy może wiązać inne odczucia. Jedna osoba skoncentruje się na przyjemności płynącej z poczucia utraty kontroli, druga - na poczuciu bycia pożądaną bez względu na wszystko (co ciekawe, zazwyczaj nie interpretuje się tego jako oznakę leczenia kompleksów, a wręcz odwrotnie - jako oznakę wysokiej świadomości swojej atrakcyjności), trzecia wplecie w to akcenty romantyczne itd.

Co do rozróżnienia między gwałtem rzeczywistym i "gwałtem" w fantazjach: w gwałcie osiągnięcie satysfakcji seksualnej często nie ma w ogóle znaczenia, bo gwałcicielowi zależy przede wszystkim na upokorzeniu ofiary i pokazaniu jej, że ma nad nią całkowitą władzę. Ofiara czuje się najczęściej bezwolna, przerażona, często gwałt odciska na niej długotrwałe piętno.

W "gwałcie" całą kontrolę ma - paradoksalnie - strona fantazjująca o byciu "gwałconą". Tak naprawdę to ona decyduje o wszystkim, co się dzieje, bo ma świadomość tego, że to ona z góry planuje cały scenariusz. Całość ma na celu dostarczenie przyjemności o wiadomym charakterze i "ofiara" tej przyjemności doświadcza. To jakby... kompletne odwrócenie realnego gwałtu.

Z tego względu "gwałtu" nie tylko nie wolno, ale z samej definicji nie można (!) przenosić na płaszczyznę świata realnego. Nie da się, bo w prawdziwym życiu ofiara ani nie ma kontroli, ani nie wyraża zgody. Tylko w fantazjach mamy "gwałt w 100% kontrolowany i akceptowany przez ofiarę".

Najprostszy skrót myślowy tłumaczący konwencję "rape fantasy" to: "ofiara tak naprawdę tego chce, choć udaje, że nie chce, i czerpie z tego przyjemność". Brzmi okropnie, bo od razu kojarzy się z tym, co jeszcze czasem słyszy się w temacie realnego gwałtu: "sama chciała". Ale nic nie poradzimy na to, że takie niepoprawne politycznie fantazje snuje z różną częstotliwością całkiem sporo kobiet (według niektórych statystyk, podobno nawet połowa). Właśnie z tego względu ta konwencja - mniej lub bardziej wyeksponowana - przewija się w opkach czy książkach. To takie "babskie porno".

Tak w nawiązaniu - gdyby w analizowanym opku Harry był niewinnym dziewczęciem, pomyślałabym, że to mocno przerysowana fabuła jakiegoś romansidła z kiosku. Mamy zaaranżowane małżeństwo. Mamy mrocznego, bogatego, dominującego, wiecznie napalonego małżonka. Mamy uległe niewiniątko, które niby nienawidzi, niby nie chce, ale jak się je trochę oswoi i trochę przymusi, to odchodzą takie seksy, że normalnie drzwi płyną oczami. Mamy łotra, który dobiera się do niewiniątka i który dostaje za to po nosie czy tam po innym organie. Jeszcze tylko przyjęcie do wiadomości trulofu i będzie można odhaczyć wszystkie niezbędne elementy.

Wierszba

Anonimowy pisze...

Wierszba, bardzo trafne spostrzeżenia. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z yaoi pornoopkiem, które to tratowałoby gwałt w pełni poważnie i przedstawiało jego realne konsekwencje. Nawiązując do poprzednich wypowiedzi odnośnie "Zakochanego Tyrana", postanowiłam wczoraj zapoznać się z tym jajojcem i ku własnemu zdziwieniu stwierdziłam, że faktycznie temat gwałtu pojawia się w nim na serio, przynajmniej początkowo. Souichi jest zawiedziony i przerażony tym, co miało miejsce. Czuje się zdradzony, oszukany, zbrukany - to prawdziwe emocje towarzyszące molestowaniu. Ale cóż, wszyscy wiemy, że psychologia postaci i realizm ulegną imperatywowi, że Souichi zakocha się w swoim prześladowcy itd. Jednak coś mnie uderzyło w tej historii, myślę, że osoby badające temat LGBT to potwierdzą. Wielu heteroseksualnych homofobów uważa, że osobę homoseksualną można "wyleczyć" z jej preferencji właśnie na drodze gwałtu, stąd też akty przemocy seksualnej wobec mniejszości. Tutaj, w tej mangowej opowieści widzę odwróconą wersję mitu o "wyleczeniu". Gwałt na Souichim, prawdziwy gwałt, nie "gwałt" fantazyjny, ostatecznie doprowadza bohatera do ujawnienia, czy też zmiany orientacji! Przypominam, że Souichi zupełnie szczerze przeżywał swoją traumę, a jego prześladowca tłumaczył się tak, jak zwykle tłumaczą się gwałciciele, czyli "zmusiłeś mnie do tego", "kusiłeś mnie" itd. To wyjątkowo zły schemat, który nigdy nie powinien się znaleźć w mandze tego typu... Jak wspomniałam, nigdy nie spotkałam podobnego rozwiązania w yaoi opkach, może dlatego, że ałorki piszą głównie harlequinowe romanse, nie powieści psychologiczne dla wnikliwych. Przyznaję, że HP i Król Węży (aż się uśmiecham), ociera się momentami o tę wąską granicę realizmu (serio, serio). Zauważyliście przecież, że Harry nie jest zadowolony z tego, co się dzieje, próbuje unikać swojego męża, znajduje sobie obrońcę w postaci węża. Można powiedzieć, że darzy Snape'a szacunkiem jako kogoś wyżej postawionego, ale czy naprawdę nie ma mu za złe aktów przemocy? To pokręcone, może nawet bardziej pokręcone niż przeciętne yaoi pornoopko... W każdym razie, udana seria analiz. Czekam na kolejne :D

Anonimowy pisze...

Drogi Anonimie z 10:48:

Ze swojej strony dodam, że podczas lektury tego dzieUa odniosłam wrażenie, że asystent jest specjalnie prezentowany tak, aby go usprawiedliwić z gwałcenia Souichiego. Na wielu stronach jest rysowany z oczami jak Kot ze Shreka, np.:

http://orig14.deviantart.net/5719/f/2011/087/4/c/morinaga_tetshuhiro__coloured__by_ninachan95-d3co769.png

http://www.nautiljon.com/images/manga_persos/00/18/morinaga_tetsuhiro_2281.jpg?0

Co pewnie ma oznaczać, że kocha, tęskni i się troszczy. Poza tym ciągle rozmyśla o swoim ukochanym, zastanawia się i domyśla, co on czuje, co ma akurat na myśli, czy jest zadowolony i w dobrym humorze. Chce spełniać jego zachcianki, aby ten był szczęśliwy.
Cała ta empatia kończy się w łóżku - wtedy asystenta nie obchodzi, czy Souichi chce zbliżenia czy może wprost przeciwnie, nie próbuje się domyślać jego uczuć. A na wyraźne słowa Souichiego "nie chcę, zostaw, nie dotykaj" nagle robi się głuchy.
Taki słodki, delikatny gwałciciel...
To brzmi dla mnie jakoś tak wyjątkowo obrzydliwie

Rebel

Anonimowy pisze...

Rebel - twoja znajomość angielskiego może być niewystarczająca ale nie przejmuj się - znajomość japońskiego przez grupy skanlacyjne najwyrźniej też bo wersje dostępne w necie są, delikatnie mówiąc, nierównej jakości. przez to trochę pokręciłaś fabułę. (Np. umknęło ci to, że pan od sadystycznych gwałtów był lekko niezrównoważony, miał zaliczoną próbę samobójczą i przynajmniej dwa toksyczne związki, plus stwierdzenie,że to co zrobił było ok nigdzie nie padło. Pan gwałciciel był po prostu kimś wobec kogo zachowano się nie w porządku i kto odbijał to sobie na innych co jest całkiem ludzkie i psychologicznie wytłumaczalne choć niezbyt zdrowe), Pisałam zresztą podsumowanie założeń fabularnych pod analizą poprzedniej części bo scena licytacji jest żywcem zerżnięta z Tyrana. Który, przyznaję, jest odrobinę nagięty ;) Aaaaale widziałam mniej trzymające się kupy powodu do seksu. Jeśli chcesz mieć porównanie przeczytaj sobie np.... hmmm.... Onsen Tarzan *mroczny śmiech* to jest coś co nawet yaoistki podają sobie jako przykład mózgojebnego koszmarku z etykietą "tak się tego nie robi". Albo Okane ga nai, którego yaoistki nienawidzą bo jest obleśne.

A tak poza tym jak zwykle kawał dobrej roboty :) Pozdrowienia :*

Anonimowy pisze...

A tak jeszcze w temacie pisania o swoich fantazjach na forum - Te wszystkie dziewczyny przeniosły się na forum Kotori z forum BoysLove, które swojego czasu było zamknięte dla niezarejestrowanych i gdzie dziewczyny miały własne tematy do takich rzeczy. Dopóki tak było, wszystko było ok ale nastała era kotori i wszystko zaczęło się psuć. Teraz to jest kółko wzajemnej adoracji :< Na BL wszystkie wiedziały, że Lin ma gore-fetysz i jak któraś nie była zainteresowana to w jej tematy nie wchodziła i tyle. Ja się kurcze zastanawiam gdzie jest na kotori administrator...

Anonimowy pisze...

Jeśli szukacie materiału na kolejną analize http://kenzuranadventures.blog.pl/ genialna histroria
Masa bładów, kretyniznów i wiele wiele więcej.
Oblookajcie

Anonimowy pisze...

Drogi Anonimie z 9 października 2015 16:06:

Na wstępie sprostuję - nic mi nie umknęło, nie chciałam po prostu pisać o zbędnych szczegółach mangi, aby nie komplikować za bardzo mojego wpisu. Fakt, mój angielski jest na poziomie raczej niższym niż wyższym - może to i dobrze, że wszystkiego nie zrozumiałam?

W "Tyranie..." odróżnijmy 2 różnych gwałcicieli: pierwszy dobiera się do tytułowego bohatera - Tyrana i to on jest w moim odczuciu na siłę przedstawiany jako słodki, troskliwy misiaczek.

Drugi - bohater drugo- czy nawet trzecioplanowy pojawia się dopiero po ponad 5 tomach, ma za sobą próbę samobójczą i sadystycznie gwałci swojego dawnego kumpla. Zgodzę się, nigdzie nie napisano, że to w porządku i że jest on fajny, ALE: ten jego zgwałcony kumpel już po wszystkim nadal za nim łazi, chce pogadać i sprawia wrażenie zakochanego.

Cała manga to dla mnie studium syndromu sztokholmskiego.

Nie jestem przekonana, czy mam ochotę sięgnąć po następne pozycje yaoi. Jestem wielbicielką fantasy, "Tyrana" przeczytałam po to, aby mieć porównanie z tymi wszystkimi jaojcowymi blogaskami analizowanymi na NAKW-ie i PLUS-ie. Ten rodzaj literatury/komiksu nie przypadł mi do gustu.

Dzięki za wskazanie dodatkowych lektur, ale chyba się nie skuszę, bo jak to mówią: czego się zobaczyło w internecie, tego się nie odzobaczy.

Pozdrawiam - Rebel

Anonimowy pisze...

Rebel, zaczęłaś od bardzo złego tytułu. Lepiej nie sugerować się wikipedią podczas wybierania lektur, ponieważ nie zawsze to, co jest popularne, zasługuje na uwagę. Sama nie bardzo przepadałam za BL, ale kilka miesięcy temu postanowiłam sprawdzić, jak wygląda treść w yaoicach. Na szczęście trafiłam wtedy na całkiem niezłe mangi. Mogę Ci coś polecić. Niestety, nie znam dobrego tytułu yaoi z wątkami fantasy, więc w poniższej liście znajdziesz raczej komedie i obyczajówki.
Komiksy BL, które pozytywnie wspominam:
Ameiro Paradox - komedia o dziennikarzach, którzy są zmuszeni do współpracy. Jedna z nielicznych mang, której humor mnie bawi.
Hana wa Saku ka (w Polsce wydane jako Nim rozkwitną kwiaty) - bardzo spokojna historia, wątek romantyczny rozwija się tutaj powoli.
Honto Yajuu - przez 8 tomów czytamy o relacji policjanta z yakuzą. O dziwo, jest to jeden z najlepszych tytułów przedstawiających związek. Nikt nikogo nie bije, nie ma przymuszania do seksu, panowie starają się zrozumieć. Uroczy komiks. (Aż nie wierzę, że to piszę).
Doushitemo Furetakunai (w Polsce wydane jako Labirynt uczuć) - niektórzy narzekają na to, że jeden z bohaterów się użala nad sobą, natomiast moim zdaniem ta postać jest po prostu bardzo wrażliwa i skryta. Myślę, że autorka dobrze sobie poradziła z ukazaniem lęków.
Hidamari ga Kikoeru - manga o dwóch studentach. Jest to shounen-ai, więc scen łóżkowych brak. Komiks realistycznie przedstawia codzienność osób niedosłyszących (opinia koleżanki, która niestety musi przez to przechodzić).
Blue Sky Complex - szkolna historia z ciekawie poprowadzoną relacją, polecam.
Merry Checker - spokojna obyczajówka o parze blogerów.

Znam więcej tytułów, ale myślę, że na początek tyle wystarczy. Jeśli znajdziesz czas, polecam sięgnąć po którąś z powyższych serii. Nie ma tam takich schematów jak w "KrUlu Wenszuw". Zakochany Tyran to strasznie kiepski yaoiec, żaden klasyk. Nigdy nie zrozumiem popularności tego szmatławca. To straszne, że młode dziewczyny zachwycają się wymuszonym seksem. Drobna uwaga: mogłaś jednak trafić gorzej. Nie sięgaj po serię Viewfinder, chyba że chcesz mieć traumę. Nie tykaj też lepiej Junjou Romantica.

Ostatni akapit poświęcę serii "Ten Count" (tytuł dostępny jest też w polskiej wersji na stronach ze skanlacjami). Dawno nie czułam takiego rozczarowania mangą. MINISPOILERY!!! W pierwszym tomie autorka w delikatny sposób zarysowuje relację między ciepiącym na mizofobię Shirotanim a pracującym w przychodni Kurose. Początkowe rozdziały dają nadzieję na mocną, stopniowo się rozwijającą historię. Szczerze? Byłam zachwycona. Mój entuzjazkm opadł w drugim tomie. Seme wykorzystał Shirotaniego wbrew jego woli. Zmacał osobę, która boi się dotyku... Co na to część czytelniczek? Aż żal mówić, ale nie mogę tego pominąć... Są opinie, że to ma być terapia szokowa dla głównego bohatera. Gwałt, rozumiecie? Czytanie takich tekstów mnie zdołowało, ponieważ to świadczy o tym, że ludzie nie wiedzą problemu w agresji. Moda na opka i mangi, w których seme nie szanuje uke, budzi mój niepokój. Motyw "miłości od pierwszego gwałtu" też jest obrzydliwy. Dla wszystkich ciekawych: jest manga, która przedstawia jak naprawdę zachowuje się osoba, którą wykorzystano. Jest to nagradzana seria Zankoku na Kami ga Shihaisuru autorstwa Moto Hagio. Bardzo mocny tytuł, zdecydowanie dla dojrzałego czytelnika. Polecam i nie polecam. Ci, którzy czytali, wiedzą, o co mi chodzi...

Pozdrawiam,
jaśmina

Anonimowy pisze...

Droga Jaśmino,

dziękuję za to, że chciało Ci się przysiąść chwilę nad klawiaturą i doradzić mi kilka tytułów. Jest mi bardzo miło, że komuś chciało się poświęcić mi trochę czasu. Jak minie mi wstręt do jaojców spowodowany lekturą "Tyrana", z pewnością odszukam w necie jeden z nich. Dziękuję :D

Rebel

Anonimowy pisze...

Hm, zdaje mi się, że to jest warte waszej uwagi:
http://true-history-of-draco-malfoy.blogspot.com

Supermiś pisze...

Armado, czytam Was od czasu do czasu, więc wiem, że jedna z Waszych analiz została poświęcona tForowi niejakiej Loks, którą osobiście czytywałam mimo świadomości, że to nie są opowiadania wysokich lotów. Piszę o tym, bowiem niedawno Loks razem z koleżanką postanowiła napisać powieść i na twitterze regularnie robiła swoim "fanom" apetyt. Powiem szczerze - te krótkie fragmenty nie brzmiały wcale źle. Jednak z powodu braku wydawcy opko pojawiło się na wattpadzie i... Cóż, to idealny materiał do analizy, moim zdaniem. Pretensjonalny język i błędy, wylewająca się z każdego otworu infantylność pomysłu, banda merysójek okładających kolegów po głowach i kwiatki w stylu opowiadania o Amerykanach, którzy musieli nauczyć się języka angielskiego, aby porozumiewać się z ludźmi w internecie.
Zobaczcie sami:
https://www.wattpad.com/story/50957839-%C2%ABporadnik-kombinatorstwa%C2%BB/parts

Anonimowy pisze...

Rebal
Dokładnie - Syndrom Sztokholmski.Cały Tyran jest uroczym studium rożnych odchyleń od normy. Nawet sam tytułowy tyran ma swoje za uszami ale żeby to wiedzieć to trzeba by czytać "Challengers" tyle, że to staroć przetłumaczony jeszcze gorzej niestety (Tyran jest spin-offem tak na marginesie). Ja ten tytuł nawet lubię za nożyczki w doopie napastnika (co prawda to było w challengers ale takie rzeczy się pamięta XD) Ale nie będę się rozwodzić.Są zwolennicy, są przeciwnicy i są ci,których to nie obchodzi :)

Zgadzam się z Jaśminą - Viewfindera (i wszystko inne tej autorki) czyta się, jeśli się czyta, tylko i wyłącznie z powodów dla których ogląda się porno. Każdy czasem lubi obejrzeć ale nie każdy upiera się, że to coś więcej niż porno. Hmmm w sumie to można odnieść do wszystkich yaoi *chwila na intensywne grzebanie w pamięci w poszukiwaniu takich skupionych tylko na uczuciach i bez seksu lub z seksem off-panel* Nnnno, Większości ;P

A jeszcze taka dygresja na temat podziałów seme/uke - pamiętam jak zobaczyłam pierwszy tytuł w którym go nie było. Ta myśl: "czyżby coś realistycznego???". Niestety panowie, jak się okazało pozbyli się (morderstwo) żony jednego z nich i przy okazji byłej kochanki obu bo stała na drodze do ich swobodnego sek...tfu, prawdziwej miłości. I tyle z realizmu :<

Ethlenn pisze...

Teraz widzę, że popełniłam błąd przy wyborze specjalizacji naukowej.
Na jaoicach można zrobić karierę, naprawdę.

Anonimowy pisze...

Nie wiecie może co się dzieje z PLUS-em? :(

Anonimowy pisze...

Laski z PLUSa często odstawiają takie numery, nie sadze, żeby było sie o co martwić.

mysza pisze...

To nieprawda, że wszystko yaoi są durne i chore. U mnie na blogasiu cała lista dobrych yaoi bez gwałtów i logicznymi relacjami między postaciami. I tak, są yaoi, które podejmują tematyke homoseksualizmu jako takiego, traumy po gwałcie czy traumy po pierwszym, nieudanym stosunku seksualnym. Serio, tego jest całkiem sporo.
Że kilka dobrych yaoi zapodam - Rules, Nemureru Tsuki, Dash!, Free Punch, Konbini-kun, Kasa no Shita Futari, NightS, Labirynt uczuc, Zlamane skrzydla (tam skrzywienia sa pokazane jako wlasnie skrzywienia), Non Tea Room, Age Called Blue, Ultras, Amato Amaro, Aishiteru, Puchitto Hajiketa...
Moge tak jeszcze wymieniac. Trzeba miec po prostu obycie z yaoi, a nie lapac byle popularny w kregach ałtoreczek szit polecany przez wikipedie.

Anonimowy pisze...

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/97854/straznicy-veridianu-straz

Unknown pisze...

O rany! Dyskusja o złych jaojcach, a ja ją przegapiłam!
Ponieważ, jak pewnie niektórzy wiedzą, tematem interesuję się od dłuższego czasu, to powiem tylko, że po trochu wszyscy co się tu wypowiedzieli w temacie, mają rację moim zdaniem. Może tylko tak w skrócie dodam od siebie:
- samo yaoi w dużej mierze, oryginalnie, powtarzało motywy występujące w japońskim, konserwatywnym patriarchalnym społeczeństwie i w jego komórce jaką jest małżeństwo. W patriarchacie to małżonek ma przecież właśnie "prawo" do posiadania żony zawsze i wszędzie, a ta winna go jedynie podziwiać i wszelkie akty seksualne traktować jako "dowody miłości". Użycie tu męskiego ciała zamiast kobiecego, miało za zadanie, bądź co bądź - jego upodlenie, na podobnej zasadzie jak były upadlane przez stulecia kobiety. Innymi słowy, gwałt w jaojcach, oryginalnie był zemstą na gatunku męskim (jakkolwiek nie przystaje to do naszych dzisiejszych standardów, miejmy na uwadze, że gatunek powstał w latach 60 XX w. w bardzo konserwatywnym kraju). Tekstualnie więc konwencja yaoi nie różni się niczym od "wartości" promowanych w tradycyjnym społeczeństwie, jednak jej powstanie miało inne cele. Min. repetycja motywów patriarchalnych, w dużej mierze, miała zadanie terapeutyczne ( istnieją badacze uważający, że takowe faktycznie posiada, ponieważ pozwala na bezpieczne zmierzenie się z przeżytą traumą, jako, że przedstawiana akcja nie dotyczy ciała czytelniczki per se), mające na celu min. leczenie traum po wielu tysiącach gwałtów dokonywanych na japońskich kobietach przez stacjonujących tam po IIWŚ żołnierzy amerykańskich, a przemilczanych przez społeczeństwo.
- w Japońskim, zupełnie tradycyjnym, heteroseksualnym porno, popularnym motywem są filmy, gdzie występują bohaterki, które "nie chcą, ale potem im się podoba".
- w miłości "od pierwszego gwałtu" można dopatrywać się usprawiedliwienia dla stracenia dziewictwa - w kulturze patriarchalnej to kobieta jest obarczana winą za seks, jeśli był on dokonany jedynie w celach jej własnej przyjemności, a nie w celach prokreacyjnych bądź zaspokojenia męża (ewentualnie jednego, wieloletniego partnera). Z powodu tej "prohibicji przyjemności" sporo kobiet automatycznie szuka usprawiedliwienia dla własnych potrzeb seksualnych, innych niż tylko chęć ich zaspokojenia. Może to zabrzmieć źle, ale w takim opku właśnie gwałt i następująca po nim "prawdziwa miłość" stają się usprawiedliwieniem idealnym. Nie tylko przecież przyjemność zostaje tu narzucona przez sprawcę czynu i nie wychodzi ona ze strony uke (symbolizującego tum\, jak słusznie zauważyła Q, właśnie kobietę) ale też wszystkie te czynności odbywają się w imię wyższego celu - właśnie miłości, która zawsze musi być konsekwencją i jakoby przecież "wynagradza" to, co wcześniej musiał przeżyć bohater.
- Kwestia fantazjowania o gwałcie może nam się nie podobać, ale jednak nie zmienia to faktu, że takowa występuje. Inną sprawą zupełnie jest bezkrytyczne i bezrefleksyjne popularyzowanie takich kalek występujących w yaoi i uważanie ich za coś zupełnie niegroźnego, albo wręcz normalnego.
- wbrew pozorom aŁtorka analizowanego tu opka nie ma 12 lat, a osoba sporo po 20 powinna sobie zdawać sprawę z konsekwencji umieszczania takich treści w internecie

Unknown pisze...

- owszem, zbytnie przyzwolenie na usprawiedliwienie wszystkiego argumentem, iz mamy do czynienia tylko z fantazją, a tym samym relatywizowanie w konsekwencji nie tylko szkodliwych społecznie postaw i poglądów, ale też wszelkiego typu dewiacji i bagatelizowanie ich jako właśnie "niewinnych", jest niebezpieczne. Jedną z wypadkowych tego typu myślenia jest popularyzowanie się tzw. "loliconu" (do tego nurtu należy słynne "Bocu no pico") - które jest niczym więcej jak pedo wersją yaoi. W tym nurcie doszło w sumie do tak skrajnego zinfantylizowania jednego z bohaterów, ze w gruncie rzeczy oficjalnie stał się on dzieckiem. Niektóre opka o Harrym również wpisują się w ten nurt (np. wszystkie te z motywami, gdzie Harry ma jeszcze coś w granicach 11-15 lat, ale zostaje sparowany z zupełnie dorosłym Snapem), ale nawet bez podawania wieku bohatera (lub w przypadku bohatera teoretycznie starszego niz nastolatek) i tak często przeciez odnosi sie wrażenie, ze niekoniecznie ukończył takowy podstawówkę.
Jest to ogromny problem przede wszystkim prawny i to w wielu krajach.
Mozecie sobie tylko wyobrazić jakim zagłębiem i rajem dla wszelkiej maści zboczeńców jest tego typu nisza, popularyzowana, paradoksalnie, przez całkiem dorosłe kobiety, które usprawiedliwiają swoje poczynania właśnie argumentem, że przecież "jest to tylko fantazja" i "one nikogo nie krzywdzą".
PS. Offtopem dodam, że w Polsce rysunkowe VCP jest generalnie nielegalne (tak, to ten przepis, z którego chciano ponownie skazać Trynkiewicza), ale juz opowiadania można pisać o dowolnej treści ;-;(i umieszczać je w internecie - niestety).
Z drugiej strony oczywiście pojawia się problem wolności słowa i wolności artystycznej (uzywanie kontrowersyjnych treści nie zawsze jest przeciez tożsame z ich jednoczesnym promowaniem czy popularyzowaniem jako pozytywnych wzorców).
- nie wszystkie opka o związkach m/m to yaoi
- owszem teksty o treści LGBT, w które wpisują się w dużej mierze slashe, nie zawierają z reguły tych kalek, ponieważ wychodza z zupełnie innej "tradycji" i innych założen - nie tylko często skupiaja się na przede wszystkim walce o prawa osób LGBT (ale też często, choć moze tutaj bardziej w podtekście - również o prawa kobiet, chocby przedstawiania ich w tekstach kultury popularnej), ale tez zajmują się głównie rozbiajniem klisz kulturowych, tworzonych głównie przez meżczyzn (jak chocby komedie romantyczne, melodramaty) dla "stereotypowych kobiet", lub dla "stereotypowych (w rozumieniu - heteroseksualnych) mężczyzn" (jak filmy akcji, westerny), które w slashach mocno zmieniają swój wzorzec wyjściowy.
Slash jest naprawdę cool :)
Natomiast oczywiście macki yaoi sięgają często i tam (min. poprzez fanki yaoi, które przechodzą do bardziej zachodnich fandomów) i niestety rozpowszechniają się też wzorce związane z tymi najgorszego sortu dewiacjami. Owszem, sa to rzeczy, do których trzeba sie dogrzebać i na szczęście nie są one uważane przez większość fandomów za cokolwiek normalnego czy niewinnego, ale są, niestety, obecne (o czym chętnie Wam opowiem na Forumie w ogóle, gdy tylko znajde chwilę czasu na załozenie tego wątku).
Pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

"Użycie tu męskiego ciała zamiast kobiecego, miało za zadanie, bądź co bądź - jego upodlenie, na podobnej zasadzie jak były upadlane przez stulecia kobiety. Innymi słowy, gwałt w jaojcach, oryginalnie był zemstą na gatunku męskim"

Czasem też miałam podobne odczucia. Może to temu służyć nawet i dzisiaj. Jeśli ktoś szuka czegoś co pozwoli w tym względzie przynieść trochę ulgi podświadomości to polecam "Hua Hua You Long". Bohater myśli, że przymusza do ślubu kobietę, szykuje się do nocy poślubnej, a tutaj niespodzianka, bo kobieta okazuje się być silnym mężczyzną i noc poślubna wygląda inaczej niż sobie wymarzył. Bardzo mocne sceny. Później jeszcze lepsze. Ale nie widzę sensu w takiej zemście. Co zabawne strach w tak mszczących się kobietach jest chyba ciągle silny skoro nawet rysunkowej zemsty trzeba dokonywać wcielając się w postać mężczyzny. Mężczyzna jest bezpieczniejszy, bo ma siłę fizyczną. Większa pewność, że da radę drugiemu mężczyźnie. A może jednak nie? Dlatego ten na którym będą się mścić musi być osłabiony i może jeszcze upośledzony psychicznie (dziecinny). Wtedy na pewno nie da rady uciec i spokojnie można sobie pomarzyć o zemście. Ale przecież to tylko komiks. W świecie fantazji równie dobrze kobieta mogłaby wpychać całą dłoń między pośladki mężczyzny w ramach zemsty.


"Viewfinder" nie jest gorszy niż np. książka "Przebudzenie Śpiącej Królewny", czy też film "Salo, czyli 120 dni Sodomy" (tego akurat nie oglądałam, sam zwiastun mi wystarczył, nie miałam ochoty oglądać wrzucania szkła do misek z których jedzą ludzie, czy też wyrywania języków). A często pojawiają się wypowiedzi, że właśnie to czytają, czy też oglądają sado-masochiści. Hentai damsko-męski potrafi być też niezwykle okrutny i realny. Może kończyć się śmiercią osoby gwałconej. Nie jest to zawsze wielka miłość. "Viewfinder" nie jest też gorszy niż wiele filmów porno z aktorami, gdzie nie ma zabawy w odgrywanie ról, ale to jest tak pokazane, że to niby prawdziwy włamywacz napada na kobietę, albo np. jakiś facet jest poniżany i gwałcony w wojsku przez dowódcę. Filmy porno bywają mocno nierealne, więc czy od yaoi należy wymagać więcej? Yaoi są nastawione na wywołanie podniecenia, a do tego nie potrzeba skomplikowanej fabuły, czy też realizmu. Widocznie taki typowy uke ma w sobie to coś co kręci wiele kobiet.

Anonimowy pisze...

Ogarnij 'Tylko się nie bój' na FanFiction. To jest prawdziwie dobry jajojec, a autorka pokazała facetów jako facetów, nie - zniewieściałe twory chorej wyobraźni przeciętnej dwunastolatki
Sh.Y.

Anonimowy pisze...

Nie wiem co jest złego w tym, że kogoś kręcą tak zwani zniewieściali mężczyźni. Każdemu jego porno. Z każdej strony ludzie chcą dyktować kobietom do czego mają się masturbować i czy w ogóle mają prawo to robić. Kobieta może być panseksualna i wykazywać pociąg do wszystkich płci i tożsamości genderowych. Mężczyzn zresztą też to dotyczy. Wyśmiewanie takich ludzi i tak nie zmieni ich pragnień.

Anonimowy pisze...

Kiedy następna część analizy tego opowiadania?

Anonimowy pisze...

Oddałabym swoje gatki ze Spider-manem za jedno opko, tylko jedno, w której nacisk na prostatę spowodowałby głównie gwałtowną chęć oddania moczu, jak to się w rzeczywistości czasami zdarza. ~Q
Poczytaj sobie omorashi/omo/watersports. Fetyszystki/fetyszyści sikania w majty...

Anonimowy pisze...

Nie wiem jak wy ale ja bym się przestraszył słysząc tekst: ,,Jesteś nasz.".