czwartek, 3 marca 2016

309. Spała na Westerplatte, czyli siatkówka mężczyzn się odkleja (1/2)

OBoro siatkarska, jakie to jest… Jakie to jest…
Opko jest wspaniałe, ożywcze i tak młodzieńcze, jak zachowanie się gimnazjalistów w szkole, radosne jak nastolęckie odzywki na przerwach, od których “wszyscy leją”, jest szalone jak wyobraźnia dzieci o życiu dorosłych.
Drodzy Czytelnicy, już dawno nie mieliśmy opka o sportowcach, których szkoli zakochana (oczywiście, nie dająca sobie w kaszę dmuchać) w nich panienka.
Ale takiej panienki toście jeszcze nie widzieli...


Analizują: Dzidka, Jasza, Mikan, Babatunde Wolaka i Kura.

http://kosakowska.blogspot.com/

Prolog
Spokojny poranek. Ptaszki śpiewają, słoneczko świeci, a ludzie chodzą uśmiechnięci i zadowoleni. Piękny obrazek, prawda?
- Pianka! - och, zapomniałabym o dwóch istotach żyjących w mieścinie zwanej Zgorzelcem.
Sama jesteś mieścina - oburzyli się obywatele Zgorzelca.


Szczęsna oparła się plecami o ścianę i patrzyła jak jej czerwonowłosa przyjaciółka biega po salonie ich wspólnego mieszkania w kapciach w kształcie królików. Codzienna szara rzeczywistość panny Szczęsnej i panny Kosakowskiej. Niestety na trasie biegu Oliwi znikąd pojawiła się bordowa pufa.
A potem jeszcze wyłonił się Element Komiczny.


- Kto to tu położył?! - jęknęła z twarzą przy podłodze.
Czemuż, ach czemuż pufa leżała, a nie stała?
A to dopiero początek, to dopiero się zaczyna...


- To naziści! Chcą mnie dorwać! A! - z krzykiem podniosła się i przeskoczyła kanapę. Wychyliła głowę i ze zmrużonymi oczami spojrzała na prawo, na lewo, na prawo, na lewo...
Jeszcze nie zaczęłam na dobre czytać, a już mi słabo...


- Mówiłam! Trzecia wojna się zaczęła, a my biedne nieznające języka. Przecież nie szprechasz po niemiecku, a ja nie szprecham po rosyjsku! - krzyknęła przerażona i schowała się ze mebel.
Schowała się za mebel,
By jej nie dopadł feldfebel.
Bo to miał być the mebel, wymawiany z polskim akcentem.


Bianka popatrzyła na nią w osłupieniu. Co prawda jej przyjaciółce zdarzały się napady głupoty, ale nie aż takie.
Co za ulga, bo gdyby codziennie budziła się w takim stanie, to wspólne mieszkanie musiałoby być koszmarem.


Oliwia w tym czasie szybko pobiegła do kuchni i wyszła z niej... z durszlakiem na głowie, wałkiem w prawej dłoni i pokrywką od garnka w lewej. Przykucnęła przy fikusie stojącym przy drzwiach.
My, wizualizując sobie tę scenkę, turlamy się po podłodze ze śmiechu.
Cha.
Cha,
Cha?...
Zerwało mi boki do kręgosłupa.


- Nie zaskoczą mnie! Ja się nie dam! Nie rzucim ziemi skąd nasz ród! A nie to nie ten song. Jeszcze Polska nie zginęła! - w tym momencie rozległo się pukanie do drzwi wejściowych.
*z nadzieją* Przywieźli biały kaftan?


Kosakowska pisnęła i rzuciwszy całą swoją artylerię (czyli ten durszlak, pokrywkę i wałek) na ziemię uciekła do łazienki.
Taka nieuzbrojona?!
Mi to nie przeszkadza, dalej będzie głupiej!


Zszokowana Bianka podeszła do drzwi i uchyliła je, patrząc na czterech mężczyzn stojących na korytarzu.
- Dzień dobry. Jestem Andrea Anastasi. Szukam pani Oliwi Kosakowskiej.
Czterech facetów, jeden siwowłosy
A co do pani Oliwii, to nie może podejść, bo właśnie rower oliwi.
.
- To tutaj, ale... Ziomek?! - wykrzyknęła zszokowana i wyszczerzyła się na pół twarzy. - O... Sorka.Zapraszam do środka. Spróbuję wyciągnąć patriotkę z łazienki. - mruknęła pod nosem i zamknęła drzwi. Zaprowadziła gości do salonu i sama zaczęła się dobijać do drzwi łazienki.
- Kosa wyłaź z kibla!
- Żeby mnie brytole porwali?! Mowy nie ma!
- Jacy brylote dyslektyku?! Mówiłaś, że się Niemców i Ruskich boisz!
O. W tym momencie trzeba sikać ze śmiechu. Dyslektyku! Szkoda, że nie dołnie.
A jak się nazywa takie “dys-”, kiedy ktoś mówi “brytole”, a druga osoba powtarza “brylote”?
Echolalia.
“Brylote” to najwyraźniej ludzie w brylach.
Otyli ludzie w brylach.


- Ale słyszałam brytoli! I ty jesteś z nimi w zmowie! Słyszałam wszyściusieńko! - odpowiedział jej oskarżycielski głos zza drzwi.
Brytol nazywa się Andrea Anastasi?
It’s sooooo British and posh, you know!


- Powinnam cię do Bolesławca odstawić jak jeszcze otwarte było, ale nie! Bo ja się lepiej znam...
Drzwi delikatnie się odchyliły, a zza nich wychyliła się czerwona czupryna Kosakowskiej. Ze zmrużonymi oczami przyglądała się podejrzliwie przyjaciółce.
- Nie ma szwabów? - zapytała konspiracyjnym tonem.
Smutne. Opis poważnych zaburzeń psychicznych, tu przedstawiony jako cool krejzolstwo.
- Ani Ruskich, ani brytoli.
Przyjaciół Ruskich traktujemy z szacunkiem, wyspiarzy brytoli już nie.


Wyłaź. Ziomek nas odwie... - czerwonowłosa szybko wybiegła z pomieszczenia przy okazji potrącając swoją współlokatorkę drzwiami. - ...dził.
- Pan zaczeka. Uno momento!
Ja mam się tymi tu... - postukała czarnym paznokciem w zdjęcie. -zajmować? No chyba pana coś boli. A w życiu!
Dobrze, może być po śmierci.


- Panno Kosakowska rozumiem pani niepewność, ale ja naprawdę chcę by to pani się nimi zajęła
...bo?
podczas mojej... niedyspozycji.
- Dać mu Alwaysy? - szepnęła na ucho przyjaciółce.
Wszyscy ze śmiechu sikamy krwiomoczem.
Czy tu jest coś wycięte, czy mi coś umknęło?
Niestety - nic ci nie umknęło.
Niczego nie wycieliśmy. Po prostu, do panny Kosakowskiej w końcu przyszli oczekiwani goście, z czekającą na nią ofertą objęcia stanowiska.


Bianka tylko zdzieliła ją w głowę i pokręciła swoją [znalazła ją! Znalazła!] z rezygnacją.


- To nie? Może woli Bellę?
- Ziomek. - brunetka zwróciła się do zamurowanego siatkarza,
Nogi otulał mu wiążący się beton.
It’s just another brick in the wall.


który patrzył na czerwonowłosą jak na okaz w zoo. - Wiecie na co się piszecie?
Zrozumcie, to jest opko! Takie prawdziwe, gdzie nie ma żadnych głupich treningów, ale za to dużo śmiechu i romansów.
*posmutniała* I nie będą biegać w kółko?
Nawet nie myśl!


- Nie do końca. To jego pomysł! - krzyknął i wskazał palcem na Anastasiego, który rzucił mu karcące spojrzenie.
Boru, co ja tutaj robię?


[Element Komiczny: boCHaterowie się przezywają. Ona jego “zimorodkiem”, a on ją “pianką”]


Gardini pobiegł za nimi chcąc ocalić swojego zawodnika przed brunetką, a Oliwia właśnie składała podpis na kawałku papieru podsuniętego przez Przedpełskiego.
Miejmy nadzieję, że krwią, bo wtedy wszystko będzie na Szatana.


- Cieszę się na naszą współpracę panno Kosakowska.
*rozgląda się, zdezorientowana* No dobrze, co tu się właściwie stało? Pani dostała angaż, bo naoglądała się siatkówki w telewizji i można ją uznać za specjalistkę?


- Żadna panna Kosakowska! - ryknęła i pogroziła mężczyźnie palcem. - Kosa jestem! - wyszczerzyła się.
I strzeliła mu sójkę w bok.
Dobrze, że nie kosę.


Czerwonowłosa wysiadła z samochodu i ściągnęła lekko okulary w dół, przyglądając się budynkowi naprzeciw niej. Uniosła prawą brew i uśmiechnęła się kącikiem ust. Zabrała z bagażnika walizki i pociągnęła je w stronę ośrodka. Recepcjonistka uśmiechnęła się lekko na jej widok, ale jej wzrok zaraz powędrował do walizek.
- Pani zostaje na dłużej?
Że. Co?
Profesjonalizm pełną gębą.
(może to był hotel na godziny i dlatego zdziwiła się tak na widok walizek…)
Może to w ogóle nie był hotel.


- Na tyle na ile zdoła wywalczyć drużyna.
I wszystko jasne. Drużyna nie walczy o żadne medale, tylko o jak najdłuższy pobyt w schronisku, ośrodku treningowym, hotelu, no, tu gdzie oni są.


Oliwia Kosakowska, nowa trenerka reprezentacji Polski mężczyzn w piłce siatkowej.


50890_nagly-atak-smiechu.jpg


Czarnowłosa przełknęła nerwowo ślinę i uśmiechnęła się sztucznie kiwając głową.
Sztucznie się uśmiechnęła czy sztucznie kiwała?


Wystukała kilka słów na klawiaturze i znów spojrzała na czerwonowłosą, która patrzyła na nią z kamienną twarzą.
Tak się przestraszyła? Na widok trenera karate pewnie uciekłaby z krzykiem?


- Pokój 2-1-1. Życzę miłego pobytu. - podała je klucz z prostokątną zawieszką.
Oliwia wzięła go bez jakiejkolwiek zmiany mimiki twarzy i ruszyła do windy.
“Dziękuję” też jej nie przyszło do głowy.
Co się będzie trenerka z plebsem bratać.


Metalowe drzwi rozsunęły się, a wewnątrz stała piątka siatkarzy. Zdziwieni zatrzymali się w pół kroku i obserwowali niewielką kobietę, która wsiadła do windy i zsunęła okulary z twarzy. Brązowe oczy zmierzyły ich, a czerwone usta rozciągnęły się w zdystansowanym uśmiechu.
Doceniajmy ten dystans, bo to ostatnia taka chwila.  
Westchnęła i usiadła na łóżku. Nie tak wyobrażała sobie początek pobytu tutaj (gdzie pokój tonący w bukietach kwiatów, złote kolie, brylanty i kąpiel w czekoladzie???), ale musiała się powstrzymywać od wszelakich zwariowanych pomysłów. Prezes Przedpełski dał jej to dosadnie do zrozumienia.
Zaraz zobaczymy, jak się z tego wywiąże.


[Aż tu wtem! Ktoś puka do drzwi]


- Kim... Kim pani jest? - atakujący wydawał się zdziwiony widokiem czerwonowłosej w hotelu.
To porządny hotel, tu nie przyjmują jakichś cudaków z włosami w dziwnych kolorach!


Cofnął się o krok i przyjrzał tabliczce na ścianie obok drzwi. Dobrze trafił, więc kim jest ta kobieta?!
Ten “atakujący” wygląda niesamowicie ożywczo w zestawieniu z “czerwonowłosą”.
Co mogło być na tabliczce OBOK drzwi? Numer pokoju zwykle znajduje się NA drzwiach.


- Mogę pomóc?
- Er... Tak. Nie wie pani gdzie znajdę trenera Anastasiego? Czekamy z drużyną na stołówce na zebranie i…
...odpuść sobie. Jesteś w opku. Tu nie ma Anastasiego, tu jest zielona szkoła.
Cieszcie się, żeście się w ogóle dowiedzieli, że trener wam się zmienił. Ha, ha, ha.


- Zapomniałam! Jasna cholera, a mama mówiła, żebym tabletki na pamięć brała, ale nie ja wiem lepiej. - fuknęła cicho pod nosem i uderzyła się w czoło.
Nasz Element Komiczny, który już niejedno widział, jest lekko zdumiony.l


- Przepraszam. Nich pan powie reszcie by chwilkę poczekali. Zaraz panom wszystko wyjaśnię.
- Jasne. A tak przy okazji, nie pan. Grzesiek.
- Kosa. - podała mu rękę i uścisnęła ją lekko. - Naprawdę zaraz będę.
Zamknęła drzwi pokoju i pognała do krzesła na którym leżała bluza z napisem "KOSA COACH".
Tego samego projektanta, co “I AM TURECKI”.
Czytelnicy, gdybyście nie wiedzieli, jak bardzo to było śmieszne, macie dowód:


Zataczając się ze śmiechu wyszła z pokoju (można by pomyśleć, że zamiast odświeżacza, w pokoju był gaz rozweselający)  i zjechała windą w dół. Ledwo przeszła pół korytarza, a usłyszała okrzyki jak na wojnie.
Bo cała klasa rozrabiała, gdy pani od biologii wyszła i są sami.


Niestety, ale Kosa to Kosa...
wdarła się więc jak pani od matematyki i ryknęła:


- Aaaa! - krzyknęła wpadając do stołówki [to się jednak na stołówce działo!] i zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych w tym siatkarzy. (i zdumionych, hotelowych gości, akurat spożywających posiłek)


UWAGA -od teraz nie jedzmy, nie pijmy, chrońmy klawiatury...


- Trzecia wojna światowa się rozpoczęła! Niemcy z Ruskimi chcą zająć Polskę i sportowców powybijać! Od Spały to się wszystko zacznie! Ale my jak na Westerplatte będziemy się bronić!


Ni diabła nie oddamy ośrodka!
To dzieje się w Spale.


Nucimy wszyscy na znaną melodię:


Nie oddamy wrogom naszej Spały
nie oddamy wrogom ośrodkA!  - [tu musi być akcent!]
Niech wróg smętnie liże pały
nie wpuścimy go do środkA!


Fiu fiu, Jaszu, jakie rymy, fiu fiu… ;)


Po moim trupie! No może niekoniecznie.... A wy co się wpatrujecie jak krowa w oborę?! Do broni! Jeszcze Polska nie zginęła!
I tak to własnie działa.


- Ja pier... Z kim ja żyję. - Łukasz uderzył głową w stół i zaczął coś mruczeć pod nosem, ale koledzy nie zwrócili na niego uwagi i wpatrywali się w czerwonowłosą, która wywołała zamieszanie na stołówce.
Niektórzy wypuszczali makaron nosem,  żeby nie być gorsi.


Odwróciła się z okrzykiem, ale wpada na kogoś i zaczęła krzyczeć po hiszpańsku by jej nie ruszali.
To zaburzenie się jakoś nazywa, nie jest to czasem jakaś odmiana paranoi?
Nie, to tylko wyobraźnia. Gdy rozum śpi, budzą się upiory. Nie te z rysunków Goyi, ale te z gimnazjalnego korytarza.


Zdziwieni siatkarze, którzy dopiero co przyszli stali wmurowani w podłogę i patrzyli na czerwonowłosą kobietę, która co chwila warczała coś do siebie w obcym języku.
Chłopaki, to tylko wasza nowa trenerka!


- KOSA! Ogarnij się babo, bo jak cię w łeb trzasnę to narodziny swoje zobaczysz! - Ziomek nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, spróbował przemówić kuzynce do rozsądku.
Biciem w łeb.
No co? Przecież to nie żadna przemoc, tylko bardzo skuteczna metoda wychowawcza, gorąco polecana przez popularną autorkę w serii miłych i ciepłych powieści młodzieżowych.
I krzepiących, nie zapominaj, Kurciu!


- A ty się Zimorodek nie udzielaj, bo jak na ciebie Piankę naślę to w tej Rosji cię nawet nie poskładają. - zmierzyła go wzrokiem i udała, że nie widzi leżących na podłodze siatkarzy, którzy wręcz płakali ze śmiechu.
Już naprawdę nie mamy dywanów do gryzienia.


- A panowie na jakie zgrupowanie?
- Zgrupowanie?


- Siat... Siatkarzy? - brunet na którego wpadła Oliwia podrapał się po głowie i uśmiechnął lekko nieśmiało w jej kierunku.
- My z Gildii Błaznów, panienko. Sama zobaczysz. Widzisz ten guzik?


Czerwonowłosa zagryzła dolną wargę i pokiwała głową. - A pani to...?
- Za chwilkę wyjaśnię.
Bo nie mogę powiedzieć tak od razu, to musi mieć odpowiednią oprawę.


Ziomek cwelu spod biedronkowego lidla!
Jeżu, jeżu - aŁtorko zabijasz nas śmiechem, doprawdy.
Wyśmiałam się o jakieś sto lat naprzód.


(...)
- I cisza jak w kościele na mszy niedzielnej w Wadowicach. - mruknęła cicho. - Okej ferajna! Siadać na tyłkach, które usadzicie na tych zacnych i kosztownych krzesłach z Ler..Lerła...z Ikei!
Z Liroya Merlina i tyle.


Podeszła do wciąż śmiejącego się siatkarza i strzeliła go w tył głowy.
*tłucze łbem w przygodny słup* Dorośli ludzie… Dorośli ludzie! Reprezentanci to nie cholerne nastolatki, kurna mać, to już nawet nie jest żalpeel!


Ten zmierzył ją zbolałym spojrzeniem i zrobił minę kota w butach ze Shreka.
Buty ze Shreka są tak niewygodne, że nawet kot w nich robi miny.
Te dzielne Merysujki, tak doskonale radzą sobie z rozwydrzonymi mężczyznami.


Oliwia uniosła brew i popatrzyła na niego jak na osobę chorą psychicznie.
ONA na NIEGO?


- Tu się myszko jebnij. - popukała go palcem w czoło i usiadła obok. - Dobra. Zdaje się, że powinniście coś wiedzieć. Andrea w tym roku ma trochę wyjazdów i spraw osobistych do załatwienia, więc... PZPS zdecydowało by wyznaczyć wam nowego trenera, a dokładniej mnie.
Podsumujmy. Na zgrupowaniu pojawia się, bez wcześniejszych zapowiedzi, nieznana młoda kobieta. Wpada rano do stołówki (?) z rykiem, krzyczy coś o trzeciej wojnie. Kogoś potrąca i zaczyna się drzeć, w dodatku po hiszpańsku, że mają jej nie ruszać. Potem bredzi coś o jakiejś piance, obrzuca obelgami obecnych, a następnie jednego z nich bije po głowie. Czy ktoś z personelu już dzwoni po ochronę, policję i pogotowie? Nie? A dlaczego?
Popadli w czysty stupor.
Dwa powody. To jest opko. To jest Merysujka.




Siatkarze spojrzeli po sobie, a następnie zmierzyli wzrokiem kobietę, która bardziej wcisnęła się w oparcie swojego krzesła.
Są niezwykle… zsynchronizowani.


- Młoda nie bój kreta. Wujcio Igła się tobą zajmie. - siedzący obok niej libero zauważył jej zmianę i ramieniem przyciągnął ją do siebie. - A teraz nam musisz wszyściusieńko o sobie powiesz. Już.
- Bo jak nie, to zagramy w butelkę!


[Oliwia przedstawia się jako “Kosa”, co wzbudza wielką wesołość wśród siatkarzy, a dlaczego, to zaraz nam wyjaśnią]


- Kiedy chciałaś biec po artylerię... - kontynuował nie zwracając uwagi na jej komentarz. - Wpadłaś na obecnego tutaj Karola. Naszego króla samojebek.
Samojebka to synonim samogwałtu? Znaczy, że we wspólnych sypialniach starannie obserwują Karola…
Może on wcale tego nie ukrywa...
WIZJO, ODEJDŹ.


- Phi... Na pewno nie ma więcej ode mnie.
- Zakład? - Kłos wyciągnął dłoń w jej kierunku, którą bez wahania uścisnęła ignorując dreszcze.
Była cała od?


- A Kłosik słoneczko jak się nazywa twój profil na zacnym fejsie?
- E... Trafiła kosa na Kłosa?
Równie błyskotliwe jak “Zakład Przetwórstwa Drobiu EXODUS”, którego reklamę kiedyś widziałam.


- Dokładnie! A jak nasza kochana trenerka się nazywa?
Wszyscy siedzący przy stole wybuchnęli śmiechem, oczywiście poza pokrzywdzonymi tym żartem.
Pokrzywdzeni złożylii usteczka w ciup i walnęli focha.


Oliwia siedziała z założonymi rękoma i przypatrywała się wszystkim z morderczą iskrą w oku. Karol patrzył zdziwiony na swoich kolegów z kadry. Przeniósł spojrzenie na kobietę i zauważył brązowe tęczówki, które pod wpływem złości wydawały się być czarne jak węgiel i lśniły nienaturalnie.
Znaczy, zrobiło jej się tak, jak w “Supernatural”?
http://img1.wikia.nocookie.net/__cb20140202234714/the-rp-fear/images/a/a4/Supernatural-502-2.jpg


Sama po krótkiej chwili wybuchnęła śmiechem i położyła się na stole nie mogąc opanować.
Tak sobie myślę… skoro powierzono jej trenowanie reprezentacji, to musiała się w jakiś sposób wyróżniać, nie? Być najlepsza, nie? Przynajmniej… profesjonalna? Musiała, prawda?


I już nie ma zmiłuj, zaczynają się profesjonalne treningi:
Siedziała na łóżku z laptopem na kolanach i zaciekle liczyła zdjęcia na swoim profilu. Obok niej to samo robił środkowy, a wokół nich zebrali się siatkarze, którzy ich dopingowali.
- środ-ko-wy! środ-ko-wy! środ-ko-wy!
Zadowoleni skoczyli i odłożyli na bok urządzenia.
Ale gdzie skoczyli? W dal? W bok? Po piwo?


- Więc...?
- 153.
- 153.
- Co?! - (nie wiem czy to ćwiczyli, ale powiedzieli to jednocześnie O.o)
Tak. Ćwiczyli. Umówili się wcześniej, żeby dobrze wyszło.


- Nice... Remisik. - Bartman spojrzał na nich zza okularów i przybił z Piotrkiem piątkę.
- O nie! Do końca pobytu w Spale, będę miała dwieście!
Bez kozery powiem pićcet! Oh wait.


- Jasne! Zakład?
- Hazardziści się nam rodzą. Widzisz Guma? Taki nasz nieszczęsny los. Będziemy ich wyciągać z kicia. - Ignaczak poklepał kolegę po plecach, który teraz z zainteresowaniem przyglądał się pojedynkowi na wzrok pomiędzy panną Kosakowską, a Kłosem.
- Zgoda! A wygrany..
- Wymyśla przegranemu zadanie. - dokończył z uśmiechem.
Nie mogę się doczekać.


- Mi to pasi. A teraz tyłki do pokoi i zbierać się.
- Cooo? Nie gadaj, że trening... - jęknął Krzysiek rozwalając się na łóżku.
Jaki trening?! Jesteście tak świetni, że…
Piłem w Spale, spałem w Pile, i tyle.


- Pogrzało pod kopułą? Na zakupy!
Ach ja, naturlich, ich habe vergessen: das ist doch ein Opko!
Ej, ale to jednak dobra z niej trenerka. Ona wie, czego siatkarze potrzebują, zanim jeszcze zdążyli o tym pomyśleć.
Skoro to siatkarze, niech biegają z siatkami.


UWAGA! Najbliższe galerie handlowe są w Opocznie, Tomaszowie Mazowieckim, Rawie Mazowieckiej i Piotrkowie Trybunalskim.


Po kilku minutach pokój trenerki był pusty (zero siatkarzy). Wzruszyła ramionami (brawo, silna, niezależna kobieto, you don’t care!) i podeszła do szafy zabierając z niej jasnoróżową sukienkę w malutkie żółte kwiatki. Przebrała się i rozpuściła włosy. Zabrała z walizki jedną z pięciu par szpilek i wsunęła w nie stopy.
Tak się kątem umysłu zastanawiam, czy oprócz pięciu par szpilek pani trenerka miała w ogóle ze sobą jakieś obuwie sportowe, a oprócz sukienek jakieś dresy?
A po co? To zawodnicy mają trenować, a ona tylko wydaje polecenia.
Zamiast gwizdka ma pewnie papierową trąbkę.


[A teraz, nie wiedzieć jak, nie wiedzieć skąd, nagle znajdujemy się na… ringu bokserskim?]
- Panie i szanowne panowie.... Oto ktoś kogo nie trzeba przedstawiać. Ktoś kto odmieni całe wasze życie w ten właśnie wieczór.
A w każdym razie czekają was całkiem nowe doznania.


- Krzysiek z mikrofonem w dłoni ubrany w garnitur stanął na środku ringu bokserskiego i zaczął krzyczeć w stronę widowni. - Oliwia.... Kosa... Kosakowska!!!
Ale oni witają tak nowego trenera? Na ringu???
Bo to jest tzw. boksiatkówka.


Wrzawa wybuchła na trybunach. Konfetti leciało z nieba wraz z balonami, w tle leciała czołówka z Pszczółki Mai, a sama wywołana stała za libero i rozglądała się dookoła z miną typu "Gdzie ja jestem?".
No w opku toć!
Potem następuje opis sennego koszmaru, który wywodzi się z tradycji programów rozrywkowych w TVP.


Ze specjalną dedykacją dla Shirena i podziękowaniami za inspirację! :)


W Spale Maskotek kopie piłkę do siatkówki, a analizatorzy pozdrawiają z daleka, bo uciekli do lasu. Dalej!

47 komentarzy:

Rilmar Amarthkhil pisze...

O Borze Wszechlistny, toć to nawet ja, Hetard i osoba bardzo lubiąca uchodzić za świra, nie mam takich odwałów O.O
A analiza miodna <3
PIERWSZAAAA

Kluska pisze...

A... to nie jest "oczywista prowokacja"? Na pewno? Bo czytałam już tu typowe opko o nastolatkach trenujących reprezentację Polski i tamto, jakkolwiek głupie do bólu, miało trochę więcej sensu (no, nie, ale powiedzmy), miało choćby więcej opisów (co prawda opisów uczuć głównej bohaterki czy tam koloru jej butów, ale zawsze...), to się wydaje po prostu odwalone w przypływie jakiejś gimnazjalnej głupawki, ani trochę na serio, nawet dla autorki/autora.

Alla pisze...

Że tak w osłupieniu spytam: co ja właśnie przeczytałam?! Opko tak głupie, że chyba faktycznie prowokacja.

Anonimowy pisze...

Analiza naprawdę świetna. :) Boru, te Elementy Komiczne były straszne! Szczególnie to zimorodkowe przezwisko, które po lekturze "Zaklętej" kojarzy mi się już tylko z jednym...

Limited Edition pisze...

Boru, gimbaza bardzo. Dopiero zaczęłam czytać, a już przychodzą złe wspomnienia... Chyba dzisiaj nie dam rady tego przeczytać.
Pozdrawiam
Limited

PS: Znalazłam raczkującą analizatornię(?), może dziewczynom przydałoby się wsparcie? http://bezpotrzebnemarudzenie.blogspot.com

Anonimowy pisze...

Um, od kiedy w Opocznie jest jakaś galeria handlowa? Pochodzę z eopa i jeszcze w wakacje kiedy ostatnio tam byłam, nie było tam nic co mogłoby nawet przy dużej ilośći dobrej woli uchodzić za galerię.

A analiza świetna, chociaż opko tragedia, bez komentarzy bym nie przeczytała nawet dwóch zdań ;)

Opocznianka

mysza pisze...

Tworzylam podobne rzeczy. Czuje wstyd.
No dobrze, nie az takie.
Kryste, co ja przeczytalam.
Stupor.
Bol.
Zabierzcie to.

Anonimowy pisze...

Urocze!!! Słodkie! Kalsyczne!
Być najlepsza, nie? Przynajmniej… profesjonalna? Musiała, prawda?
Oj,Kura dowcipna jak zawsze!


Chomik

baba_potwór pisze...

"Być najlepsza, nie? Przynajmniej… profesjonalna? Musiała, prawda?"

E tam. Profesjonalne to muszą być cieniasy w rodzaju Lozano, Castellaniego czy Anastasiego. Opkobogini wystarczy być opkoboginią. A w ogóle, to przecież norma, że trener kadry z dnia na dzień zabiera dupę w troki, bo "ma osobiste sprawy do załatwienia", a na zastępstwo (jak w gimbazie za nieobecnego nauczyciela) dyrektor szkoły (bo taką mniej więcej funkcję pełni w tym sennym koszmarze prezes PZPS) przysyła tego, kto akurat ma okienko. Kij z jakimiś tam konkursami, licencjami trenerskimi, prezentacją programu pracy z kadrą, analizą dorobku i osiągnięć kandydata tudzież jego wymagań finansowych. I to, zdaje się, tuż przed jakimś większym międzynarodowym turniejem, bo zgrupowania repry zasadniczo z takich okazji się odbywają. Ot, kolejna epopeja z cyklu "tak trzynastoletnia (i, zdaje się, balansująca na granicy normy intelektualnej) Julcia wyobraża sobie dorosłość". A fejsowy profil Kłosa chyba rzeczywiście nazywa się tak jak w opku i najwyraźniej jest jedynym elementem rzeczywistości, z którym AUUUtorka ma jakiś kontakt.

Anonimowy pisze...

Bardzo ze mną źle jeśli Elementy Komiczne w opku mnie smieszyly?

-A

Anonimowy pisze...

Matko...
serce kibica mi się rozpada na milion kawałków, jak czytam ten tfu-r, samotna łza spływa po policzku...
Myślałam, że jestem tolerancyjna, ale jednak nie.
Idę zrobić letki makijaż i zejść na śniadanie.

Mucha

Anonimowy pisze...

Wysłałam za wcześnie...
Bo chciałam jeszcze dopowiedzieć, że komentarze jak zwykle klasa. :)

Mucha

Lucky Asia pisze...

*Wali głową w ścianę* To jest chyba jakiś żart. Nie dość, że główna bohaterka jest niezwykle irytująca, dziecinna i..cóż..nieśmieszna, to jeszcze z siatkarzy robi chłopców z gimnazjum. AŁtoreczka to pewnie gimbazjalistka, która razem z psiapsiółeczkami "ciśnienie bekę" ze wszystkiego. Brrr, nie ma chyba nic gorszego.
Z niecierpliwością czekam na część drugą :>

Anonimowy pisze...

Ale... Ale gdzie był trening? Chociaż jeden, malusi. Nie mówię o opracowywaniu strategii, ćwiczeniu techniki - ale nawet na siłownię nie poszli? Nie biegali? To jest kadra. Na zgrupowaniu. Kiedy milijony lat temu trenowałam kajakarstwo zgrupowanie oznaczało dwa lub trzy treningi dziennie plus poranny rozruch. Trzy-cztery razy w tygodniu mieliśmy siłownię, co drugi dzień się biegało, na wodę schodziło się dwa razy dziennie. A nie byliśmy kadrą.

Tu ani siłowni, ani biegów, ani pływalni, ani treningów właściwych...
Czy autorka miała do czynienia z jakimkolwiek sportem bez udziału telewizora? Czy autorka widziała żywego trenera (i towarzyszących mu, bo to przecież kadra: metodyków, asystentów, lekarzy, psychologów)?
Macki opadają.

M.

Anonimowy pisze...

Tak sobie pomyślałam, że chciałabym być bochaterką opka. Choć przez chwilę. Niech by się zjawił jakiś trener, albo menadżer zespołu rockowego i zaproponował mi nagłe zastępstwo... ech... a potem już tylko letki makijaż, koszulka na naramkach i można zejść na śniadanie. Wiem, że nie jestem wystarczająco dowcipna, ani tym bardziej cała od... ale skoro one mogą, to ja tym bardziej!
Na razie pocieszam się pokwikując przy lekturze analizy :)
Kłaniam
małpawbibliotece

baba_potwór pisze...

@ M. Wątpię, czy to dziecko miało do czynienia z czymkolwiek poza małpimi wygłupami na szkolnym korytarzu. Oraz, rzecz jasna, letkim makijarzem i bluzeczką z dekoldem na naramkach. I jest przekonana, bidusia, że cały świat funkcjonuje jak gimbaza na przerwie.

Goma pisze...

Autorka opka chyba miała jakąś bardzo artystyczną wizję, ale wyszło jak zwykle.

mrija pisze...

Oddajcie mi mózg!
Nie dość że od lat wielu jestem namiętnym kibicem siatki to jeszcze kilka razy w sezonie udaje mi się zwykle obejrzeć z trybun mecz Skry Bełchatów. Myślałam że już uodporniłam się na piski kiedy na boisko wbiega Winiarski, próby rzucenia się Wronie na maskę i popychanie Conte żeby ładniej stanął do samojebki, ale na to opko nic i nigdy mnie nie uodporni.
ODDAJCIE MI MÓZG!!!

Anonimowy pisze...

Przeanalizujcie www.ksiazkascierwo.blogspot.com . Może nie jest słabe - bo określiłabym je jako bardzo dobre, ale ryje banię bardziej niż gimbowywody

SStefania pisze...

Ojoj, mam flashbacki do czasów, gdy czytałam megabajty takich fików (każdych, ale że większość była na takim poziomie) i sama spłodziłam coś równie przerażającego. Na szczęście strona na której to było już dawno nie żyje.
Pisanie opek o sportowcach to w ogóle ciężka praca, bo o ile postaci fikcyjne się poznaje, często nawet ich wnętrze, upodobania i drobne szczegóły życia codziennego, tak prawdziwi ludzie, nawet gdy co chwilę się pojawiają w mediach, jednak tworzą w nich jakiś wizerunek, nie ujawniają wszystkiego. A nawet to potrzebuje masy riserczu - wywiadów, reportaży, samych zawodów sportowych, wywiadów w których inni o nich opowiadają, relacji ze spotkań z fanami...
Ale tak, można też ich opisać jak kolegów z równoległej klasy na wycieczce szkolnej, czemu nie.

Victemia pisze...

Dobrze, że sportowcy nie czytają tego typu blogów. Boję się, że nasi polscy siatkarze nie pozbieraliby się po tym opku...

Ethlenn pisze...

Jeżu nie, zbyt kocham siatkę by to coś przetrawić. Herbatka miętowa przez cały dzień. Co to było? Ałtorka spaliła skręta z szałwii i napisała to w 15 minut??
*zatyka uszy by musk nie wypłynął*
E.

Unknown pisze...

"(i zdumionych, hotelowych gości, akurat spożywających posiłek)" - jeśli reprezentacja jakiegokolwiek kraju, licząca przynajmniej te naście osób, przebywałaby w hotelowej jadalni, to gości by tam nie było. W ogóle hotele z reguły nie przyjmują zwykłych ludzi, kiedy zatrzymuje się tam reprezentacja.

mikan pisze...

Owszem, masz rację. To nie jest jednak zwykły hotel, tylko, o ile dobrze zrozumiałyśmy aŁtorkę, Ośrodek w Spale, gdzie mogliby jednak przebywać inni sportowcy.

Anonimowy pisze...

Galeria w Tomaszowie, hihihi... No dobrze, przy dużej dozie dobrej woli można tak Tomaxa nazwać, ale coś lepszego ma się pojawić dopiero pod koniec roku. :P
No i nie wiem, może ja jakaś nienormalna szesnastka jestem, ale jakoś tak u nas w gimbazie jest bardziej... Ogarnięcie.
*przypomina sobie "wygłupy" koleżanki z klasy*
Okej, cofam. :')



Opko porąbane na całej linii. Człowiek się już nawet nie śmieje, tylko wyje nad tym. ;_;

Dzidka pisze...

Nie sądzę. Hotel zamknięty dla gości, bo zatrzymała się w nim jakaś reprezentacja? Absurd. Sam Kłos (zarozumiały smarkacz, nawiasem mówiąc) na swoim profilu przytaczał kiedyś rozmowę z kibicem spotkanym w hotelowej windzie. Z czego wniosek, że kibic też tam mieszkał.

baba_potwór pisze...

Jestem tego samego zdania co Dzidka. Hotel, który zamknąłby podwoje z okazji zameldowania dwudziestu paru osób, szybko poszedłby z torbami. Nie wspominając o nieciekawym wpływie takich praktyk na wizerunek kadry. Spała zresztą też kiedyś (kilkanaście lat temu) przyjmowała gości z zewnątrz, jeżeli akurat nie wszystkie miejsca były zajęte przez sportowców. Nie mam pojęcia, czy tak jest w dalszym ciągu, ale na pewno sportowcy nie są odgradzani od świata chińskim murem, bo ani to wykonalne, ani sensowne.

Unknown pisze...

Mam wrażenie, że nie za bardzo macie pojęcie o organizacji międzynarodowych imprez sportowych. Po pierwsze - oczywiście, że hotel nie zostałby zamknięty z powodu dwudziestu osób, ale nikt o dwudziestu osobach nie mówi. W przypadku niewielkich turniejów, z udziałem powiedzmy dwóch reprezentacji, każda z nich dostaje swoje piętro (zawsze), poza tym meldowani są tam dziennikarze i wszelkie ważne osoby (delegaci, sędziowie, przedstawiciele federacji itp.). Natomiast jeśli chodzi o większe imprezy, mogę wam podać przykład chociażby ostatnich mistrzostw w piłce ręcznej, gdzie reprezentacje miały swój hotel (a po pierwszej fazie grupowej nawet dwa hotele, mimo że było to zaledwie sześć państw, gdzie bez problemu mogliby ich wcisnąć do jednego większego), media również miały swój (który już był oczywiście otwarty dla zwykłych gości) i w trzecim byli oficjele.
A odgradzanie sportowców na tego typu turniejach jest bardzo sensowne, chociażby dla ich wizerunku.

baba_potwór pisze...

No więc hotel nie jest zamykany dla ludzi spoza układu, tylko po prostu ma pełne obłożenie. Nie bardzo też ogarniam, jaki to zbawienny wpływ na wizerunek zawodników ma mieć ich izolacja od otoczenia. Mam wrażenie, że jest wręcz przeciwnie - ludzie, do których nie wolno się zbliżyć, szybko zyskują opinię buców. Ale ja truskawki cukrem...

Unknown pisze...

Nie, nie - pełnego obłożenia nie ma, natomiast pustkami z całą pewnością również nie zionie, więc hotele nie pójdą przez coś takiego z torbami; wilk syty i owca cała.
Naprawdę nie domyślasz się o co może chodzić z izolacją? ;) Powiedzmy, że ogół społeczeństwa wymaga od sportowców idealnego prowadzenia się, zdrowego trybu życia itp. Nie przystoi im przecież chociażby pić do nieprzytomności, a często gęsto to robią, szczególnie jeśli turnieje mają formę "dzień meczowy - dzień przerwy - dzień meczowy". Absolutnie nie mówię oczywiście, że robi to każdy i nagminnie, niemniej zwykle ktoś taki się trafi. Wielu osobom zależy również na tym, żeby przypadkowi ludzie czy kibice nie mieli sposobności zrobienia im zdjęcia w różnych niestosownych sytuacjach, no ale przede wszystkim chodzi też o względy bezpieczeństwa (nawet bez przypadkowych ludzi w hotelach, zostawia się dodatkowo policjantów, często po cywilnemu, którzy są tam praktycznie cały czas).

baba_potwór pisze...

Zawodnik pijący do nieprzytomności (czy choćby do stadium chwiejnego chodu) w trakcie turnieju kwalifikuje się do natychmiastowego wykopu z drużyny. Bynajmniej nie dlatego, że ktoś z zewnątrz może go zobaczyć. Częstotliwość meczów nie ma tu nic do rzeczy.

Unknown pisze...

Uznam Twój ostatni komentarz za żart, bo nie wierzę, że dorosła osoba może mieć tak naiwne podejście do tej kwestii. I uwierz mi, jeśli o czymś nie mówi się publicznie albo wydaje się to mało prawdopodobne i niewłaściwe, to nijak się to ma do rzeczywistego stanu.

baba_potwór pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
baba_potwór pisze...

Przepraszam, zapomniałam, że żyję w kraju, w którym dominującym wyznaniem jest religia wódu. A z gadką o "naiwnym podejściu" wyskocz do niejakiego Raula Lozano (jeżeli wiesz, kto to jest). Ciekawa jestem jego reakcji.

Anonimowy pisze...

O Boru Wszechlistny, jakie to opko straszliwie straszliwe... uwielbiam sport, a kibicem siatkowki jestem od okolo 5 lat. Staram sie zglebiac te dziedzine najlepiej jak tylko potrafie, swego czasu nawet troche gralam (bez wiekszych sukcesow, ale jednak) i stwierdzam, ze to co wyprawi sie w powyzszym tekscie to jest po prostu... chore. Ze tez ludzie nie maja za grosz samokrytyki i wstawiaja takie opka do sieci.

Analiza przeswietna jak zwykle. Pozdrawiam

Alicja.

Anonimowy pisze...

Że zawodnicy (i trenerzy et consortes) chleją - racja. Że dorośli metrykalnie ludzie zachowują się jak gimbaza - tyż prawda. Że zdarzają im się takie debilizmy nie tylko w cyklu treningowym ale i sezonie startowym - niestety, też prawda.

Ale dalej bycie trenerem oznacza opracowanie planu, trener zastępujący kolegę przegląda jego notatki, sprawdza wyniki badań, w razie czego konsultuje się z lekarzem sportowym, dietetykiem i metodykiem. Tu - nic. Mamy dziewunię Och Jakam Ja Szallona & Zwariowana, która nie robi nic. Nic zgoła i nic zubrana.

Brak choćby ćwierć scenki, gdzie chłopaki ćwiczą. Nie wymagam od autorki wiedzy o wysiłku tlenowym/beztlenowym, o VO2max, o badaniach, czy o technice siatkówki. Ale niech choć raz pójdą na siłkę i zrobią parę obwodów. Niech panna Treneira im zaimponuje na suwnicy, albo niech robi z nimi poranne biegi. Cokolwiek, proszę.

Argh.

M.

Unknown pisze...

Akurat kiedy siatkarze przebywają w Spale, całe piętro (łącznie ze stołówką) mają tylko dla siebie - opowiadali w filmie "Drużyna", z tego, co pamiętam.
A opko cudne. Od razu wiedziałam, że zacznie się śmieszkowanie z pseudonimu naszej bohaterki. Urzekł mnie Anastasi, który ma parę spraw do załatwienia, więc oddaje kadrę, bo tak.
No i dobrze wiedzieć, że najważniejsze na zgrupowaniu są zakupy.

mikan pisze...

Ja się absolutnie nie upieram, raczej odwrotnie, cieszę się, że czytelnicy nie tracą czujności i dzielą się wiedzą :) Aczkolwiek wątpię, żeby aŁtorka była tak przewidująca.

baba_potwór pisze...

@ M. Nie wspominając o tym, że kiedy pierwszy trener ma naprawdę awaryjną sytuację, jego obowiązki z automatu przejmuje trener drugi, którego między innymi po to się zatrudnia. Jeżeli pierwszy nie wraca do drużyny, to albo drugi staje się pierwszym, albo jego szefostwo (zarząd klubu lub - w przypadku kadry - federacja krajowa) szuka nowego pierwszego, podczas gdy drugi pełni obowiązki, ale z całą pewnością nikt zdrowy psychicznie nie urządza łapanki na to stanowisko. Niezależnie od tego, co się wydaje ślicznej dzidzi przekonanej, że praca trenera polega na braniu czasów.

Unknown pisze...

Czy tylko mnie się wydaje, że to miała być taka nieudana wersja Pinkie Pie?

Anonimowy pisze...

Ja pierdzielę -_- Nie znam się na siatkówce - nie kibicuję, nie znam zasad poza podstawowymi, a ci wszyscy panowie z drużyny ani mnie grzeją, ani ziębią, a i tak czuję się skrzywdzona i żal mi biedaków, że ich nazwiska są szargane czymś takim. Może powinni złożyć pozew o ochronę dóbr osobistych, bo jeszcze nie daj Bóg ktoś uwierzy, że zgrupowania tak wyglądają. ;p
Nawiasem, czekam na opko, gdzie trener austriackich skoczków, w asyście co najmniej kilku z nich, zapuka do drzwi Mary Sue i każe jej trenować chłopaków. A co tam - sama takie napiszę. Oglądałam skoki, więc wiem, jak machać chorągiewką na zielone światło, dz*wko. -_-

Sama analiza świetna. Podziwiam szczerze, że zerwane boki i spadnięcie z karuzeli śmiechu nie przeszkodziło Wam w napisaniu analizy. ;p

Adria

Anonimowy pisze...

Piękna analiza, jak zwykle! :D Mam dla was raczej złe opko, z biednego, pokrzywdzonego fandomu Igrzysk Śmierci ;) http://igrzyska-glimmer.blogspot.com/

Ariadne

Siberian tiger pisze...

Dziękuję Mikan za dedykację i dziękuję za trafne komentarze w analizie:)
Przyznam, że też miałem takie wrażenie "co ja właśnie przeczytałem" i chciałem napisać, że coś pocięliście za bardzo ten tekst, bo taki niezrozumiały... poszedłem na stronę źródłową i rozumiem jeszcze mniej. Faktycznie bardzo nastolęckie, ta zmiana trenera mocno kojarzy się ze zmianą nauczyciela WF-u, wygłupy takie korytarzowe, ale z drugiej strony - Kłos też taki nastolatkowy, więc idealnie się wpasowuje (te 153 zdjęcia to miało być tak "niewyobrażalnie dużo"? bo nie brzmi jak coś niemożliwego).
I też się boję, co to będzie z tym "wygrany wymyśla przegranemu zadanie". Obstawiam, że Kłos będzie z gołym tyłkiem po Spale biegał albo robił coś nie mniej żenującego. /Shir

Anonimowy pisze...

Czekamy. :-)

Anonimowy pisze...

...i czekamy

Anonimowy pisze...

Ze łzami!!!

Chomik

baba_potwór pisze...

NAKWa nie wraca ranki i wieczory,
we łzach jej czekam i trwodze.
Pisactwo czyha, pełne opek bory
i mnóstwo blogów na drodze.