czwartek, 10 listopada 2011

149. Saint Peter S. Rock, czyli plaga nagniotków w New York City



Drodzy Czytelnicy! W dzisiejszym odcinku spotkamy się z szalonym mordercą, wybierającym swe ofiary według bardzo szczególnego klucza oraz depczącą mu po piętach ekipą CSI NY. Mamy tu ewidentnie zgapioną skądś intrygę kryminalną (jeśli ktoś rozpozna, skąd to, prosimy o informacje!) oraz niezbędne perypetie miłosne bohaterów, a także: latające luzem odciski, sponiewierane flagi państwowe i klucze do nie wiadomo czego.

Inżojcie!

Analizują: Gabrielle, Dzidka i Kura

http://nazaria-csiny.blogspot.com/

Spółka Lenistwo Ałtoreczki z o.o. przedstawia opisy postaci zerżnięte od Cioci Wikipedii.
Stella "Statua Wolności"
Kobieta całkowicie oddana pracy. Zdeterminowana, silna, inteligentna. Jest pół greczynką, pół włoszką, która wychowała się w sierocińcu i rodzinach zastępczych.Na końcu 2 serii napadł na nią chłopak, którego odrzuciła (odcinek 21, "All Access"), Stella w obronie własnej zabija go. W 3 serii stara się dojść do siebie po tych przeżyciach. W serii 5 prowadzi śledztwo na własną rękę.Nazywana jest "Statuą Wolności".
A jakby tak wyjaśnić, dlaczego?
Służę wyjaśnieniem *wraca z konsultacji z siostrą*. Wygląda na to, że to pierwszy w dziejach przypadek, w którym aŁtoreczka wykonała risercz sięgający poza polską Wikipedię i nie nastąpił od tego koniec świata. Podobno Stellę nazwał tak Anthony E. Zuicker, twórca serii CSI.
… co nadal nie wyjaśnia, DLACZEGO tak ;)
Ale przynajmniej raz wiadomo, że aŁtoreczka poszukała dalej niż w Wikipedii.

Mac
Szef jednostki CSI:NY. Nie może pogodzić się ze śmiercią żony . Szkolony w marines zawsze chciał służyć krajowi.
Służył w Bejrucie w 1983, co pozostawiło na nim piętno w postaci blizny na klatce.
In memoria tenem: służba za granicą pozostawia zawsze piętno w postaci blizny na klatce. Tatuują ich. Ewentualnie ryją gwoździami w tynku na schodach.
Cicho tam, blizny na klatce są malownicze. Tylko Forrest Gump mógł sobie pozwolić na wojenną bliznę na tyłku.
Każde blizny na klatce są malownicze? Bo ja mam dwie! *podskakuje* Mam malownicze? Tylko moje zrobił mi chirurg? Liczy się?
Przykro mi Cię rozczarować, ale liczą się tylko te wojenne :P

Ponad wszystko ceni trzy wartości: honor kraju, bezpieczeństwo miasta oraz współdziałanie jednostki CSI.
Mac przyjaźni się ze Stellą Bonasera (a to ona ma jednak jakieś nazwisko?), a w wolnym czasie gra na gitarze basowej w jazzowych klubach.Wiele osób ma nadzieję iż Taylor i Bonasera zostaną parą.
Czyli aŁtoreczka i jej trzy telniczki.
Oraz: kim jest Taylor?
Taylor, czyli nazwisko Maca. Odnoszę wrażenie, że w opisach tych panuje zasada “Nie ułatwiać czytelnikowi nieobeznanemu z kanonem”.


Lindsy [ałtoreczka była głodna, zeżarła “a” w trakcie planowania opka. Mam nadzieję, że jej pójdzie w biodra] "Montana" [imię jest, ksywka jest, kto by się przejmował nazwiskiem. A ładne było: Monroe.]
Pochodzi z Bozeman w Montanie. Zdolna, pracowita, swoją pracę traktuje niezwykle poważnie. Przyjaźni się z Dannym Messerem.Z czasem jednak między nimi rodzi się coś większego...
Mięsień piwny Danny’ego...
Raczej brzuch ciążowy Lindsay.

Danny [Messer, gdyby ktoś przegapił w poprzednim akapicie]
Został osobiście wybrany do tej pracy przez Maca i jest również uważany za jedną z najbardziej skomplikowanych postaci w serialu. Z powodu swojego gwałtownego charakteru dość często wpada w kłopoty. Jego brat jest gangsterem.Detektyw podkochuje się w koleżance po fachu Lindsay.Niezłe z niego ziółko ;)
Ziółko to Lindsay, a Danny - zapylacz.

Don [Flack]
Ułatwiasz!
Pracuje w wydziale zabójstw i współpracuje z CSI. Nie ma wiele cierpliwości do podejrzanych. Przyjaźni się z Dannym Messerem, pomaga mu gdy jego brat wpada w kłopoty. W finale sezonu 2 zostaje poważnie ranny podczas wybuchu bomby. W serii 5 poznajemy jego siostrę, Samanthę - ma ona problemy z alkoholem.W serii 5 on i detektyw Jessica Angell są parą.
Jessiki jednak nie opiszemy, choć przewija się gdzieś tam w treści opka, BO PO CO. To tylko jakaś baba przypisana do Flacka.
I tak potem ginie, więc kto by się tam nią przejmował.

Sheldon [Hawkes]
Niezwykle zdolny lekarz pracujący jako koroner współpracujący z CSI. Później złożył podanie i został przyjęty do pracy w laboratorium. Jako genialne dziecko studia skończył w wieku 18 lat.
Jeśli to jest ułożone chronologicznie, to zaiste niezwykły z niego gość.
Zagina czasoprzestrzeń.

„Następca Mesjasza”

"Jam jest Drogą i Prawdą, i Życiem" (J 14, 6)

Stella Bonasera wchodziła do domu denata. Właśnie wychodził z niego Don. Machnął ręką na znak przywitania. Detektyw odmachała.
"Doktor kazała powtórzyć doktor, żeby doktor wstąpiła do doktor, to doktor już doktor powie, czego doktor od doktor potrzebuje – powiedziała instruktor, podając klucze felczer, zostawiła polecenie dla monter i wyszła ze szpitala.
Instruktor nie było lekko na sercu. Podejrzewała, że mąż zdradza ją z introligator". [Stefania Grodzieńska]

-Przygotuj się na szok.- powiedział przechodząc. Stella tylko się uśmiechnęła.
- Czyżby w końcu nauczył się wiązać sznurowadła? - pomyślała.

Chyba nic już ją nie zaskoczy. Przez całą karierę detektywistyczną na oglądała się tyle ,że gdyby była choć trochę słabsza psychicznie to by zwariowała. Gdy tylko przekroczyła próg zauważyła bardzo dziwne rzeczy. Od razu chwyciła za aparat. A nie wyjęła komórki, żeby nakręcić filmik? Na ścianie wisiał mały drewniany krzyż umazany krwią. Nad nim znajdował się napis ,również krwią napisany. „Jam następca Mesjasza”. Bonasera pobrała , po sfotografowaniu ,próbki krwi z krzyża i z napisów. Niestety… ta praca jest bardzo dokładna.
Za to interpunkcja aŁtoreczki wprost przeciwnie.

Okrągły stolik był przewrócony. Stella zeszła do piwnicy. Po kroplach krwi.
Ślad? Zadeptać czym prędzej. Jeszcze komuś przyjdzie do głowy, że może być istotny i trzeba będzie nad nim pogłówkować.

To co ujrzała nie zszokowało jej. To ją sparaliżowało ze strachu.
Był tam oparty wielki krzyż z dosłownie przybitym do niego człowiekiem.
Zbladła, jedynie co mogła powiedzieć to :
-Παντοδύναμος Θεός ,Jezusie Nazareński.
Jezujezu (nieczyt.)

-Nie wiem co to pierwsze znaczyło ,ale z tym drugim zgodzę się.
Rzekł Mac.
Na początku słyszał inne literki?
Na pewno. Jedni mówią Tak, Że Słychać Wielkie Litery Na Początku Każdego Wyrazu. Inni słyszą greckie literki.

Stella odwróciła się. Oboje spojrzeli na siebie tym samym przerażonym wzrokiem.
Zostawiliśmy puszkę mleka skondensowanego na gazie!!!
Bez dziurki!!!

-Kto to jest?- spytała się Bonasera.
-Nazywa się Peter Rock. Ma 42 lata.- odparł. Chwilę przyjrzał się przyjaciółce.
Było to napisane na pergaminie przybitym nad głową denata.

-Stello? Dobrze się czujesz? Jakbyś była w laboratorium to twoja twarz wtopiła by się w białe kafle bez problemu…
A jakby była - na przykład - na śniegu?
To zależy, czy ten śnieg aby akurat nie sparkli i nie podeptali go przechodnie.
W kafelki to chyba w kostnicy, w laboratorium to tam mają takie mocno przeszklone open space.

W sumie to nie była pewna co odpowiedzieć. Ten widok wzbudzała w niej obrzydzenie ,a zarazem współczucie.
Dla kogoś, kto ma później sprzątać miejsce zbrodni?
Ta widoka wzbudzała...

-Ja?? Dobrze….
Odparła po czym się uśmiechnęła ,ale zamiast uśmiechu wyszedł grymas na jej twarzy.
Czyli się NIE uśmiechnęła.
Starała się bardzo, ale nie wyszło.

-No to w porządku ,ty sprawdź odciski , i przeszukaj piwnicę. Ja zajmę się ciałem razem z Sheldonem .-rzekł patrząc z przerażeniem na krzyż.
O losie, nieszczęsny losie bohaterów opek! Czym zasłużył sobie Mac, żeby robić z niego jakiegoś nowicjusza, co trzęsie się na widok pierwszego w życiu trupa?
Tak sobie myślę i myślę. To jest kolejny przypadek, w którym aŁtoreczka robi przerażoną ciapę z silnej postaci, która w rzeczywistości jest oparciem dla innych. Próba pokazania przeżyć wewnętrznych boChaterki? Może aŁtoreczka chce pokazać jakieś myśli, tylko że wyskakuje jej tu własny strach przed ukrzyżowanymi zwłokami.
Jasne. Ja, cywil, też bym była przerażona. I każda z nas, jak sądzę. Ale nie Mac, długoletni oficer policji, a wcześniej żołnierz, na litość!
A nie przyszło wam do głowy, że Maca przeraził po prostu sam krzyż? :) Skoczcie no, poruczniku Gabs, po trochę wody święconej...
*pcha wózek z wielką butlą wody święconej* Koooomu egzorcyzmów, kooooomu?

Starał ukryć strach do tego co zrobił ten bydlak.
Ja natomiast nie będę ukrywać odrazy do takiego szargania gramatyki.

Jak szef okazuje słabość to pracownicy tym bardziej czują że nie uradzą.
-Mój Boże…
Powiedział Hawkes wchodząc. Potem podszedł do Mac’a o zaczęli zdejmować ciało.
Stella starała się nie patrzeć na tego biedaka. To ją (o zgrozo!) rozpraszało.
No jakie to nieprofesjonalne...
No. Trupy powinny ulatniać się z miejsca zbrodni cicho i bezwonnie, żeby nie rozpraszać śledczych.
Im dłużej leżą, tym bardziej bezwonnie.
Sucha destylacja nieboszczyka, czy może upłynnianie zwłok?

Jedynie co znalazła to był włos, białe włókno oraz bardzo niewyraźny odcisk.
Włos należał do ofiary, białe włókno pochodziło z jego gaci, a odcisków nabawił się kupując przecenione buty od Hugo Bossa.
Aha. Rozumiem, że z faceta przybitego do krzyża nie wyciekła ani kropla krwi, nic?
Koszerny ubój.

[Stella dochodzi do wniosku, że nic już więcej nie znajdzie, akcja przenosi się do laboratorium]

-Hej Danny!
-Cześć. Co masz dla mnie?
Stella uśmiechnęła się.
-Masz nie lada zadanie. Proszę.-wręczyła Messerowi słaby odcisk. Danny chwilę przypatrzył się.
Ekskjuzmi. Co to znaczy “wręczyła odcisk”? Czyżby, zdaniem aŁtorki, wypreparowane odciski palców walały się luzem po pomieszczeniu?! A może faktycznie odcięła ofierze nagniotek?


-No rzeczywiście wyzwanie. No, ale z pomocą Adama coś może wyczarujemy.
Karocę z dyni poproszę!
Pamiętaj, że przez kryształowe pantofelki doskonale widać odciski.
Właśnie! Może  bucik?

-OK….no zapomniałabym! Jeszcze masz tutaj włókno i włos. Do zobaczenia.
Kiedy w końcu Taylor uporał się ze zdjęciem ciała z krzyża pojechał do laboratorium trochę odpocząć.
Pojechał do pracy odpocząć? A kim on jest? Mamą rocznego dziecka?

Ledwie wszedł do samochodu, a poczuł ogarniające go zmęczenie. Gdy wszedł do lab dorwała go Jenny. Taka blondyna cukierkowa, rozpieszczona księżniczka bardzo upierdliwa i za wszelką cenę próbująca zdobyć Mac’a.
ZUa Barbie  jest *odhacza*
Rozpieszczona księżniczka pracuje w policji? W laboratorium kryminalistycznym? Bogaty tatuś nie ma dość kontaktów, by wepchnąć ją na lepsze stanowisko?
Nie wiem, czy ałtoreczka nie wymyśliła postaci. Jedyna blondyna, która się w Macu kochała, miała na imię Ella i nie pracowała w laboratorium.
Oczywiście, że wymyśliła. Ok, niech będzie postać niekanoniczna, ale czemu taka stereotypowa?
Bo to opko jest!

„Czego ona znowu chce?” pomyślał.
Nie dość, że był zmęczony (choć nie minęła siedemnasta) to jeszcze rozbolała go głowa. Jenny podeszła z denerwującym sztucznym uśmiechem.
Takim, o: KLIK

-Cześć przystojniaku…- powiedziała zalotnie.
-Co jest Jenny?- spytał oschle ignorując jej zaloty.
-A nic tak tylko chciałam o coś spytać…- odparła ignorując ironiczny grymas na twarzy Mac’a.
-Może poszedłbyś ze mną na romantyczną kolację, hm?- puściła do niego oko i zrobiła minę niewiniątka. „Cholera !Jak z tego wybrnąć?!” Zaczął gorączkowo układać wiarygodną wymówkę,
… bo grzeczna odmowa nielubianej osobie nie przyszła mu do głowy?
Bo szef musi się gęsto tłumaczyć, jeśli NIE chce pójść na randkę z podwładną. Jeśli nie znajdzie wiarygodnej wymówki, Jenny wytoczy mu proces o ignorowanie ;)

aż tu nagle z windy wychodzi Stella. Taylor wpadła na rzekomo genialny pomysł.
...aby zmienić płeć. Niestety, pomysł tylko wydawał się genialny, gdyż Taylor nie wiedziała, że Jenny była bi.

-Hej Stella!- zawołał.-Chodź na chwilę!
Gdy ta do nich podchodziła Mac zaczął w duchu błogosławić Stelę [między niewiastami]. Jenny się poirytowała. Nie przepadała za Stellą. Czemu? Bo za dużo spędzała czasu z Taylorem. I-co najgorsze- dobrze wyczuwała te „iskry” między nimi. Które oczywiście wyczuwali wszyscy prócz nich samych. Oczywiście. Mimo to „walczyła” dale j o niego.
Tipsem, kudłem i obcasem.
Między wioską, borem, lasem...
Posapując sobie czasem.

-O co chodzi?- spytała krzywo spoglądając na Jenny.
-No, podejdź do mnie…- powiedział uśmiechając się filuternie Taylor. Stella podeszłą pytająco [i stanęła twierdząco] patrząc na przyjaciela. Ten objął ją na linii bioder i pocałował w policzek.
I w tym momencie od prawdziwej Bonasery prawdopodobnie dostałby w pysk.

-Mamy kochanie jakieś plany na dzisiejszy wieczór, skarbie…?-spytał.-Jenny zaprasza NAS, na kolację…
Witamy w świecie gimnazjum.

Bonasera w pierwszych sekundach nie wiedziała o co mu chodzi, ale szybko się domyśliła i zaczęła działać.
-Aha! Mieliśmy iść na kolację we dwoje ,ale możemy zaprosić Jenny…- odparła patrząc najpierw na Mac’a , któremu najwyraźniej bardzo ulżyło i na Jenny starającej ukryć swoją złość.
-Nie, nie. Nie psujcie sobie planów….Ehm… to ja już pójdę, coś mi się przypomniało. Pa…-odparła z udawaną słodyczą w głosie i odeszła.
Podobna scena była w disneyowskim “Czarodzieje z Waverly Place”. Oraz pierdyliardzie innych filmów o nastolatkach.
Ile dajemy Macowi? Siedemnaście?
Aż tyle? Czternaście i ani miesiąca więcej.

Na twarzy Mac’a pojawił się triumf. Stella spojrzała na niego wyczekująco.
-Co?- spytał czując jak Bonasera przyszywa go wzrokiem.
-Może mi to wyjaśnisz skarbie.- odparła.
Mac spojrzał na Stellę i głupio się uśmiechnął.
-Ehm…no wiesz…yyy…ona tak znienacka…eeee…
Znienacka eeeee? Nie zdążyła do toalety?
Znienacka nań napadła i zgwałciła swym urokiem osobistym.

no, a że ty przyszłaś to sobie pomyślałem…, że no wiesz…- zaczął się jąkać i plątać słowa przy tym rumieniąc się.
I oboje wyglądali TAK... a Kura TAK.

Bonasera widząc jak się chłopak stara wytłumaczyć roześmiała się głośno.
Chłopak. To dużo wyjaśnia...

-No co?. Taylor udał oburzonego ,ale po chwili sam się roześmiał. Ból głowy minął jak ręką odjął ,a zmęczenie nie pozostawiło po sobie śladu.
Mieliśmy już cuda opkowej medycyny w postaci uzdrawiającego seksu... tu jak widać wystarcza sama na niego nadzieja!

Sielankę przerwał telefon Mac’a.
-Taylor.
-Cześć Mac, słuchaj nie chcę cię dobijać, ale znaleziono kolejnego…-usłyszał od Flacka.- Przyjedź.
-Dobra…Cześć.
Mac z niepokojem przyjechał do Central Parku. Miał niejasne wrażenie, że nie będzie to przyjemny widok. W brudnym pełnym śmieci zaułku CP znaleziono go.
Pani aŁtorko, a była pani kiedyś w parku? Niekoniecznie Central, ale ogólnie - dużym, reprezentacyjnym parku w dużym mieście? Widziała tam pani “brudne, pełne śmieci zaułki”?
I w ogóle to kogo znaleziono? Maca?

*z natchnioną miną szarpie struny bałałajki*
W pełnym śmieci zaułku znaleziono go,
przy zegarze z kukułką, ach, ten Mac, to był gość!
Nikt nie wiedział właściwie, czemu lubił ten park,
lecz nie powie ci, ni mnie, bo ktoś skręcił mu kark!
Na na na...


Flack i Messer stali już przy denacie nie ruszając go dopóki nie przyjedzie Mac. Cała trójka z niesmakiem spojrzała na mężczyznę przybitego do krzyża w kształcie X
Pfuj, taki nieestetyczny widok, no doprawdy.
Też musiał się przybić akurat do takiego w kształcie X.

Przy krzyżu leżała flaga Grecji.
I karteczka z napisem “Za kryzys!!!”.

-Kto go znalazł?- spytał Mac.
-Flack kiwnął głowę w stronę roztrzęsionej kobiety z niemowlakiem przy której stało 3 policjantów.
Ona nie była roztrzęsiona, tylko usiłowała ukołysać niemowlaka.

-Wiecie kto to?
-Andrew Allen, 45 lat.-odpowiedział Messer. Mac skinął głową. Ruszyli do oględzin. Na fladze nie było żadnych śladów.
Bujda. Nie ma tak,żeby na dowolnej rzeczy znalezionej gdziekolwiek poza czysto sterylnym pomieszczeniem nie było żadnych śladów.
Żadnego pyłku ze skrzydełek motylka żyjącego sobie li i jedynie w jednych krzaczkach na północy miasta? Żywicy z jedynej w mieście oryginalnej sosenki?
Kropli potu, co spadła na listek? A nie, to w Miami było...

-Aha, Danny co z odciskami i resztą?- przypomniało mu się.
- Dziękuję, stosuję krem zmiękczający, a na ten wrastający paznokieć mam...
Chirurga.

-Adam miał zadzwonić do ciebie. Nie mogłem badać bo zadzwonili, że znaleźli ciało. A klucze kto ma>
-Stella bada…
Nigdzie nic już nie znaleźli.
Morderca był bezcielesnym duchem.

-Dobra to co robimy?- spytał Flack.
-Jedziemy do lab. Bierzemy car. Stoi na corner. Może Stella i Adam coś mają? Ciałem zajmą się Johnson i Harry.
Odparł Mac. Koledzy skinęli głową. Widząc nadchodzących patologów ruszyli do samochodów.

-Znalazłaś coś?- spytał Mac z nadzieją w głosie wchodząc do lab z Flackiem i Messerem. Stella ciężko westchnęła.
-Włos jest męski, odcisku nie ma w bazie, włókno to 100% bawełna, a klucze nie wiadomo do czego są….
Mac wściekł się. Zaczął wydzierać się na Stellę, że może coś przeoczyła.
Byłoby dziwne, gdyby ustaliła od razu, OD czego są te klucze.Chyba że byłaby do nich przypięta karteczka z napisem “Od tej walizki, którą ma w sejfie Prezydent Stanów Zjednoczonych”.
No ba. Toż wiadomo, że każdy porządny obywatel nosi przypiętą do kluczy karteczkę z adresem; co będzie utrudniał złodziejowi.

Danny i Don patrzyli to na siebie to na Mac’a czując, że niezła będzie z tego burza.
-Dobra! Rozumiem, że jesteś przybity brakiem dowodów, tak jak z resztą ja, ale wybacz w pracy to jestem dokładna. Tak samo ja mogę powiedzieć ,że TY coś przeczyłeś- wrzasnęła na Taylora i wyszła.
Nie zaprzeczaj, że przeczyłeś!

Skierowała się do kostnicy gdzie było już ciało Allen’a.
-Cześć-przywitała się z Sheldonem.
-Hej. Przyszłaś po coś?- spytał. Stella skinęła głową.
-Chcę zobaczyć ciało.-powiedziała. Sheldon podszedł do jednego z zimnych metalowych blatów. Odsłonił ciało, aż do pasa swojego nowego kolegi.
Sheldon kumpluje się z nieboszczykami? To już jakiś wyższy stopień outsiderstwa.
Choć w sumie, czemu nie? Cichy taki gość, spokojny, piwa ci nie wychleje, czipsów nie zeżre ani nie będzie truł cały wieczór, że go dziewczyna rzuciła... a jak znudzi ci się towarzystwo, to po prostu chowasz go z powrotem do lodówki.
No chyba że nie lubisz sztywniaków.
Z takimi koleżankami można też pobawić się w przebieranki. I nie trują o niewyniesione śmieci.

-Znalazłeś coś?
-Tak. Spójrz.- pokazał podłużne dość głębokie rany.
-Bicz?
-Najprawdopodobniej.
Bonasera udała się do swojego biura i długo przyglądała się zdjęciom ran. Stella zaczęła uparcie się zastanawiać nad morderstwami. [aż słychać było zgrzytanie obracających się w jej głowie trybików] Nagle przyszedł jej do głowy pomysł.

Odłożyła zdjęcia i entuzjastycznie zwołała ekipę.
Lin, Messer, Mac, Don, Sheldon i Angell. siedzieli już u niej w biurze.
-Dobra. Nie będę was niecierpliwić dłużej. Wiem o co chodzi mordercy.-powiedziała.- Peter Curtis na drugie imię miał Simon ,
Ekskjuzmi, czy pierwsza ofiara nie nazywała się przypadkiem Peter Rock?! Chyba że to jakaś subtelna gra słów, że niby Piotr-Skała, wprowadzona jednak zupełnie bez sensu...

Andrew Allen ukrzyżowany na krzyżu w kształcie litery X, a Peter głową w dół…
Wot, siurpryza. Wcześniej nie było o tym mowy.

-No, ale gdzie ten związek?- przerwał jej Mac.
-Przejrzałam dane Curtisa. Jego IQ wynosiło 135.
Eee... przepraszam, w jakiej bazie danych znajduje się informacje o IQ?

Obok jego ciała znalazłam klucze. Jest to symbol mądrości.
Albo fakt, że się gdzieś mieszka.
Albo ma się skrytkę na dworcu. Albo na imię Gerwazy. Albo wraca się z tradycyjnego wieczoru andrzejkowego nowojorskiej Polonii. Albo... do cholery, klucz daje tyle możliwości!

Andrew gdy go znaleźliście miał flagę Grecji. Otóż St. Simon Peter zmarł na krzyżu głową w dół. Jego symbolem są klucze.
apostole Andrew zmarł również na krzyżu w kształcie X i jest on patronem Grecji. Allen często jeździł do Grecji. Szaty jakie noszono za czasów Jezusa były z czystej bawełny.
Li i jedynie. Lnu ani wełny nie znano, stada kóz i owiec hodowano dla ich malowniczego wyglądu i żeby było o czym tworzyć przypowieści.
Jako budziki. Takie wołające o paszę “meeeee” o poranku stawia na nogi lepiej niż dzisiejsze budziki.
Sam Jezus posiadał przecież czarnoskórych uczniów, wychodzących co rano na pola bawełny z workami na plecach, i jeżdżących potem z nią na odziarnianie.

W domu Petera morderca napisał „Jam jest Drogą, Prawdą i Życiem.”. Morderca zabija tych co nosili imiona apostołów, bo uważa się za Jezusa Chrystusa nowym wcieleniu.
Przed wyruszeniem w drogę, kompletuje drużynę... na tamtym świecie.

Następną ofiarą powinien być Jacob i będzie on ścięty mieczem. Johna nie zabije. St. John był umiłowanym uczniem Jezusa. Umarł śmiercią naturalną, ale za to przechodził wiele mąk i zanurzono go we wrzącym oleju. Będzie to ktoś młody ,iż St. John był najmłodszym z 12.
Wręcz przeciwnie, powinien to być ktoś stary, bo św. Jan, mimo że najmłodszy z apostołów, zmarł jako starzec. A właściwie, to dlaczego w ogóle o nim wspominamy, skoro morderca nie ma zamiaru go tknąć? Złapmy może zbrodniarza, zanim znajdzie sobie pozostałe ofiary o apostolskich imionach i pozbawi je życia na różne malownicze sposoby (np. kamienując, tłukąc pałką, obdzierając ze skóry, przecinając piłą na dwoje...).
Chwila. Zanurzono go we wrzącym oleju, a mimo to przeżył i umarł śmiercią naturalną?...
Owszem. Nie pytaj, to cud.
*raptowny napad kaszlu*


Gdy Stella zakończyła cała ekipa zaniemówiła. To wszystko miało sens. Jako pierwszy przemówił Flack.
-Skąd ty to wszystko wiesz?!
Stella lekko się uśmiechnęła.
-W sierocińcu codziennie kazano nam czytać Pismo Św. .
A gdyby kazano je czytać aŁtorce, wiedziałaby, że w opku pisanym, do cholery,  po polsku, ten brodacz z kluczami i rybą powinien nazywać się święty Szymon Piotr, a nie St. Simon Peter, a pozostali to Andrzej, Jan i Jakub, ghrrrrr!

-No, muszę przyznać, że się postarałaś.- rzekł Mac spuszczając głowę na znak, że jest mu przykro.
- Cholera, znowu się postarała, wyprzedzi mnie na drodze do awansu.

Cała ekipa gratulowała Stellu.
Stellu gratulu cału ekipu, dobru, genialnu Stellu!

Teraz naprawdę było widać, że jest ona osobą inteligentną i na właściwym miejscu.
Bo do tej pory wszyscy uważali ją po prostu za ładną lasię, która robi karierę, bo wpadła w oko szefowi?

-Bonasera. Gdzie?...Aha…Dobra dzięki…-Stella znacząco spojrzała na kolegów odkładając telefon.-Jest kolejne ciało….
Messer jechał z Lin, Donem i Angell ,a Stella natomiast z Mac’iem. Na początku chwilę milczeli. Nagle odezwał się Mac.
-Ehm, Stella…Ja…Ja chciałbym cię przeprosić. Jesteś naprawdę dokładna w swojej pracy.
Bonasera spojrzała na Taylora. Uśmiechnęła się ,ale tak że Mac’a przeszedł dreszcz po plecach.
Czyżby uśmiechając się przypominała rekina z ilustracji w Encyklopedii Powszechnej PWN?
Ewentualnie wyglądała TAK.

-Więc nie gniewasz się?
-Nie
Taylor uśmiechnął się i w przepływie emocji spytał.
-No…to jak będzie z tą kolacją we dwoje…?- po chwili żałując widząc minę Stelli.
Będzie kolacja, kochanie. Jesteś w menu.

-Bądź po mnie o 20:00-powiedziała wychodząc z auta, gdyż już byli na miejscu. Ten tak bardzo nie mógł uwierzyć w swoje szczęście , że siedział jeszcze patrząc na odchodzącą Stellę.
Wszystko było jak przewidziała Bonasera. Denat na imię miał Jacob. Obcięto mu głowę mieczem. O tyle mieli szczęście, że sprawca zostawił odcisk na mieczu.
*wyobraża sobie nagniotek nadziany na czubek ostrza*

Minęła 18:25. Wszyscy po ciężkim dniu pracy poszli do swoich domów. Stella gdy tylko weszła do swojego mieszkania zaczęła się stroić. Sama nawet nie wiedziała czemu się tak denerwuje. Przecież to tylko przyjaciel. Prawda?
Prawda, prawda. A co tam trupy mnożące się w postępie geometrycznym. Co tam psychopata mordujący bardzo widowiskowo. Co tam pierwszy konkretny ślad, czyli ten odcisk na mieczu. (Czy może przyszło komuś do głowy iść tropem miecza - co to za miecz? Skąd?) Najważniejsze przecież to, że Stella wybiera się na kolację z Macem.
Po prostu bardzo starannie oddziela pracę od życia prywatnego.

Szykowała się tak, że zdążyła równo na 20. Efekt był idealny. Jak ją Taylor zobaczył to omal nie padł do tyłu. Staranny lecz mocny makijaż, czarna obcisła sukienka (do kolana) na ramiączkach, paznokcie starannie pomalowane na czarno.
Mhroczna Stella. Me gusta!

Kiedy już wsiedli to taksówki nachylił się do niej i szepnął.
-Ślicznie wyglądasz…
-Dziękuję panie Taylor.- odparła uśmiechając się zalotnie.
Zabrał ją do restauracji „Siódme niebo”. Nie mogli się powstrzymać od flirtu posuwając się coraz to dalej. W końcu nie wytrzymali i za nim doszli do klatki Stelli całowali się jak szaleni.
Gdyby nie telefon Lin wylądowaliby w łóżku….

No wiecie co, urwać w TAKIM miejscu...
No co. Trzeba mieć pomysł na opisanie sceny łóżkowej, a mamy już aż nadto dowodów na to, że aŁtoreczki go nie mają. Dlatego łatwiej w tym momencie wstawić tej dzwoniący telefon, niż zrobić risercz u co bardziej doświadczonych lub oddać się badaniom empirycznym i organoleptycznym...
Chociaż właściwie, mogliby razem jęczeć aż do rana.
No właśnie. Gabs, stęskniłaś się za Milenką, czy jak?


Z zaśmieconych zaułków Central Parku pozdrawiają: Kura z mieczem ognistym, Gabrielle z kluczami bez karteczki z adresem, Dzidka z plastrem do usuwania odcisków oraz Nagnio... Maskotek z flagą Grecji przewiązaną czarną wstążką.

21 komentarzy:

Dzidka pisze...

Ja przepraszam za czerwoną czcionkę, ostatnio paleta kolorów na gugieldoku trochę myląco wygląda. Nastepnym razem się poprawię!

SStefania pisze...

What is this I don't even

Anonimowy pisze...

W filmie Purpurowe Rzeki II: Aniołowie Apokalipsy był podobny motyw z mordowaniem ludzi o imionach 12 apostołów, ale czy z tego filmu ałtoreczka zrzynała, bo go nigdy w całości nie widziałam:)
Rinoasin

Anonimowy pisze...

Co tak krótko? :/ Dopiero się fabuła zaczęła rozkręcać, a tu kaka...

Pozostaje czekać do przyszłego czwartku :)

Nadira

Anonimowy pisze...

* ale nie wiem czy z tego filmu ałtoreczka zrzynała, bo go nigdy w całości nie widziałam:) - coś mi zjadło:D
Rinoasin

Kalevatar pisze...

Łoboru. AŁtoreczkowa intryga jest taaaka oryginalna... Czy tylko mnie coś jakby nie styka w ciągu myślowym "uważa się za Jezusa, więc morduje apostołów"? :>
Co prawda nie znam CSI, ale analiza była przednia. Zwłaszcza wizja nagniotka na mieczu. ;)

Moreni pisze...

Podobny motyw był też w którymś odcinku "Wzoru" - morderca zabijał ofiary o imionach apostołów w taki sposób, jak uczniowie byli zabijani i w takich lokacjach, żeby można było je nałożyć na drogę krzyżowa w Jerozolimie.

Bawelniane gacie Jezusa zrobiły mi dzień. Dobrze, że nie nylonowe...

pierwszy raz się odzywam co prawda, ale obserwuję i czytam NAKWę od dawna.:)

Anonimowy pisze...

Pierwszy raz ten motyw pojawił się chyba u Borisa Starlinga w powieści "Mesjasz" z 1999 roku, na jej podstawie nakręcono serial. Książka została wydana w Polsce i jest całkiem niezła, ale wątpię, czy to na niej wzorowała się aŁtoreczka.

Pozdrawiam i gratuluję analizy.
Galnea

boonie pisze...

Danny Nóż. Piękne.
"Stella zeszła do piwnicy. Po kroplach krwi." - nie wiem jak Wy, ale ja do piwnicy schodzę schodami.

Vixenna pisze...

Się nie znacie! Za czasów Jezusa wszyscy mieli odzienie z czystej bawełny z wielbłąda! http://tinyurl.com/bqecyn9 :P

Anonimowy pisze...

Jest jeszcze film "Odkupienie" z 1999r z Christopherem Lambertem. Ten sam wątek morderstwa wg apostolskiego klucza.
Chyba to dość popularny motyw:)
Czyżby nowe "czasy Jezusa" zbliżały się wielkimi krokami? Spora część mojej garderoby jest z czystej bawełny!
Porozrzucane odciski z lekka mnie przerażają..
I nie powinnam czytać Waszych analiz późno w nocy, bo budzę rodzinę:)
JasminTea

Anonimowy pisze...

Aż się ucieszyłam,że CSI a tu takie krótkie :) Mam nadzieję,że aŁtoreczka się pośpieszy z następną częścią...A co do wątku 12 apostołów to był taki odcinek CSI:NY w którym działo się dokładnie to samo...I chyba nawet Stella wpadła na trop.W takim razie - aŁtoreczka wręcz ściągnęła fabułę z serialu.Chociaż kanonu trochę się trzyma :) ~Ro

Anonimowy pisze...

Ooo przepraszam,właśnie przeczytałam komentarz Moreni i całkiem możliwe,że to był właśnie "Wzór"...Cholera,Polsat puszczał wszystkie 3 seriale naraz i się myli :) ~Ro

Anonimowy pisze...

Czytam od początku istnienia, a dopiero teraz komentuję;)
Analiza kwikaśna, że łoboru. Kiedy to czytałam o mało nie spadłam z łóżka(o drugiej w nocy), tak mię to ómarło;)
Najlepsze:
"-Jedziemy do lab.
Bierzemy car. Stoi na corner."

"-Kto to jest?- spytała się Bonasera.
-Nazywa się Peter Rock. Ma 42 lata.- odparł. Chwilę przyjrzał się przyjaciółce.
Było to napisane na pergaminie przybitym nad głową denata."

A tak BTW, to może chcielibyście zanalizować mój twór? Jeżeli tak, to adres: http://magia-wicca-i-inne-czary.blog.onet.pl/
Pozdrawiam i niech Bór ma was w opiece:D
Janet

Anonimowy pisze...

a ja proponuję analizę
http://scenariusz-uczucia.blog.onet.pl/ bo to twór Pisaka, przekonanego o swojej wspaniałości xD.

Akane pisze...

Witam drogich analizatorów. Mam do Was ogromną prośbę. Czy moglibyście zanalizować mojego starego i dawno porzuconego bloga? Znajduje się on pod adresem akatsuki-school.blog.onet.pl Ostatnio przeczytałam sobie te moje dawne wypociny i pomyślałam, że fajnie by było, gdyby więcej osób mogło się z nich pośmiać. Poza tym chciałabym wiedzieć jakie błędy popełniłam, żeby mieć lekcję na przyszłość (dużą część błędów zauważyłam sama, ale jednak dobrze by było poznać ich więcej). Wiem, że na świecie jest dużo innych blogów jeszcze bardziej godnych analizy, ale byłabym Wam naprawdę niewymownie wdzięczna, gdybyście spełnili moją prośbę. Poza tym rzadko aŁtorka sama prosi się o analizę, prawda? ;) Pozdrawiam, Akane.

Murazor pisze...

Nono, do czego to nie doszło... Autorzy własne blogi podsuwają do analizy! Ale taka analiza na życzenie twórcy to byłoby trochę jak maltretowanie masochisty - niby to samo, a nie to samo.

Anonimowy pisze...

Jak zawsze, borsko!
*miętoląc czapeczkę - dyga*
RobOT

P.S. Prośby Autorek o analizę ich własnych tffforów dowodzą wielkiej siły edukacyjnej Analizatorni - Gratulować! (ale Murazor ma rację co do analiz, bo jeśli idzie o maltretowanie, to już niekoniecznie :-))

Anonimowy pisze...

No to panie Murazorze, niech pan ma:
Chciałabym zgłosić do analizy pewien blog, na który się niedawno natknęłam. Adres:jw
Pozdrawiam:D
Janet

L.S. pisze...

Haha, dobre.

Siblaime pisze...

Boru, co to jest. Analizatorskie komentarze bawią, ale mimo nich dalej nie czaję, co się w tym opku odwaliło.

Imiona apostołów nieprzetłumaczone na ich polskie wersje absolutnie zrobiły mi dzień.