sobota, 19 lutego 2011

64. Horror, Sadyzm, Nieudolność, czyli Kosmos nie ma jaj!


Drodzy Czytelnicy! Dziś przed Wami mroczna podróż w głąb zwyrodniałego umysłu psychopatycznej dyktatorki... Wilgotne lochy, narzędzia tortur, zmasakrowani jeńcy, te klimaty. Autorka, znana jako NJN, jest tak dumna ze swego dzieła, że wrzuciła je na coś około trzydziestu portali, forów i blogów. Jak to mówią: strach lodówkę otworzyć...
http://njnowak.blog.onet.pl/

Analizują: Kura i Jasza.
Podsumowuje: Sierżant.

OD AUTORKI:

Honor, Siła, Niezależność - opowiadanie psychologiczne

Niniejsze opowiadanie nawiązuje do mojego wiersza
„Torturując przeciwnika politycznego”,
który – obok dwóch innych tekstów – zajął drugie miejsce
w powiatowym konkursie poetyckim (Starachowice 2008).
Jeśli to były w sumie trzy teksty, to ten zajął honorowe drugie [i zarazem przedostatnie] miejsce w konkursie.
To był konkurs p.t. "Inspirowane Herbertem"... *mrucząc pod nosem "Nie będziesz mi tu szargać Herberta!" idzie po miecz świetlny.*

Akcja utworu rozgrywa się w niedalekiej przyszłości,
a jego narratorką jest demoniczna przywódczyni
totalitarnego państwa
Demony w tym momencie strzeliły grupowego focha i poszły obmyślać krwawą zemstę.

– żywy dowód na to,
iż człowiek może być katem i ofiarą… jednocześnie…

Tak w ramach cięcia kosztów, kryzys w końcu mamy, nie?
Łoszendgoł.

Opko właściwe:

Miałam na sobie zielony, wojskowy mundur, który „pysznił się” wielością odznak i orderów, przyznanych mi „na piękne oczy” – ot tak, za sam fakt sprawowania władzy.
Jak sam Josif Wissarionowicz, który sam sobie ordery najwyższe nadawał.
Tradycję należy podtrzymywać!
Nie wiem, czy mundur może się pysznić, czy raczej jego "nosiciel".

Jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy prowadziłam działalność konspiracyjną i raz po raz lądowałam w więzieniach politycznych, nie przyszłoby mi do głowy, iż kiedykolwiek będę tą, którą jestem dzisiaj.
Samą sobie przyznającą błyskotki
Jakby się na lekcjach historii uczyła, a nie malowała paznokcie, wiedziałaby, że to wcale nie tak rzadkie zjawisko...

Ale wiatr dziejów poniósł mnie bardzo daleko, dzięki czemu mogę wreszcie odetchnąć z ulgą i powiedzieć: „Wykonało się!”.
Wiatropylna i eteryczna, przez zefiry unoszona. Nie chcę dodawać, co wiatr unosi.
Za to z prawdziwie biblijną emfazą.

Osiągnięcie celu dużo mnie kosztowało, więc nie należy się dziwić, iż perspektywa jego utraty mobilizuje mnie do wykonywania radykalnych „kroków prewencyjnych”…
"Władzy raz zdobytej nigdy nie oddamy" cytuję słowa Władysława Gomułki, ps. Wiesław. Nota bene strasznego lewicowca.

I oto teraz, w tym pozbawionym okien, zapomnianym przez Boga i ludzi więzieniu, stał obezwładniony przez strażników jegomość [Jego Miłość - cóż za nawiązanie!], który widocznie nie potrafił uszanować mojej pracy. Stał – blady jak kreda, zerkający na mnie w taki sposób, jakbym mu psa naleśnikiem zabiła.
[no i mamy Słowny Element Komiczny]

O co miał do mnie pretensje?!
Cóż, parę drobiazgów by się znalazło... Wilgotno jakoś w tym hotelu, ciemno i szczury biegają!

- Powiem ci, młody człowieku – przemówiłam, wyjmując ze schowka duży paralizator i oczyszczając go z kurzu – że bardzo mnie smuci twoja postawa. Rozumiem, że każdy ma prawo do własnych poglądów, ale są takie granice, których po prostu nie można przekraczać. Dla ciebie to jest coś chwalebnego: walka z reżimem, obrona wolności i tak dalej. A nie przyszło ci do głowy, że komuś może być z tego powodu przykro?
A teraz wyobraźmy sobie władcę państwa totalitarnego, który zniża się do osobistego torturowania działacza resistansu.
No wiesz, niektórzy lubią takie proste rozrywki. Może to ją uspokaja? Rączki jej się trzęsą do roboty?

Szlochający Adolf H. mówi Stauffenbergowi, że on swoją działalnością zrobił mu przykrość. Albo Josif W. Dżugaszwili pociąga nosem i buczy: Bucharin, jak mogłeś zabrać mi wiaderko!
Przykro jej. Niu niu niu, niegziećny opozicjoniśta, mamunia będzie się gniewać!

Nie pomyślałeś, że ktoś mógł bardzo długo i w pocie czoła budować to, co ty po barbarzyńsku chcesz zburzyć?
Co za świnia! Zburzył wieżę z klocuszków...
I obsikał zamek z piasku!

Więzień nie odpowiedział, co potraktowałam jako formę lekceważenia mojej osoby.
Bo go generalnie - zatkało ze zdumienia...

Ile to już razy zdarzało się, że traktowano mnie jak zwykłe popychadło, któremu nie przysługuje żadne prawo, z wyjątkiem prawa do życia w bólu i poniżeniu?
Biedny Kopciuszek! Każdy może dmuchnąć w mak oddzielony od piasku, a potem jeszcze każe zamieść podłogę!
Biedna Śnieżka, całe życie obsługiwać siedmiu kurdupli!
I Czerwony Kapturek, zmuszany do zapylania nocą przez las do babci. Życie to nie je bajka...

Ile razy czułam się, jakbym mówiła do zimnej, twardej i niewzruszonej ściany?
Może należy zacząć naukę rozmawiania z ludźmi?

- Ja w twoim wieku byłam dokładnie taka sama – kontynuowałam, przystawiając urządzenie do skóry mojej ofiary. – Ja też walczyłam z nieodpowiadającym mi systemem. Ale… kurczę blade, to były zupełnie inne czasy:
Cholibka, inne czasy były, paralizatory tak się nie zacinały, motyla noga!

 Traktat Kopenhaski, uczynienie z Europejskiej Republiki Polski „państwa związkowego w środkowo-wschodniej UE”, potrzeba odzyskania niepodległości i te sprawy…
A, to Oprawczyni staaara jest. Jak się skupi, to może nawet pamiętać strajk dzieci z Wrześni.

Mój przeciwnik polityczny aż się „zatelepał”, kiedy poraziłam go prądem elektrycznym. Jak to dobrze, że strażnicy więzienni mocno go trzymali!
Ciało ludzkie przewodzi prąd, więc tak się zatelepali w trójkę. Malowniczy widok.
Wielkie pogo na wzmacniaczach.

- Naturalnie, moja działalność w Tajnym Komitecie przeciwko Unii Europejskiej nie mogła pozostać bezkarna. Zaczęły się aresztowania i bezprawne uwięzienia. Zarzucano mi ksenofobię i homofobię.
Dołożyłabym jeszcze arachnofobię, aulofobię, a kto wie, może nawet heksakosjoiheksekontaheksafobię!

 W końcu wpadłam w taką depresję, że chciałam się zabić, jednak później pomyślałam: „O nie… nie zabiję się… nie zrobię IM tej satysfakcji… Skoro moje istnienie ICH denerwuje, będę żyła właśnie po to, aby robić IM na złość…
Są dni, kiedy mówię "dość", żyję chyba sobie sam na złość...
Generalnie, trochę trudno uwierzyć, że mówi to przywódczyni totalitarnego państwa, a nie pryszczata nastolatka, prawda?

Niech będzie błogosławiony dzień, w którym odkryłam sens życia! Egzystować, by krzywdzić swoich wrogów – to jest moja misja!”.
Oprawczyni ma słowotok. Jak mawiał mój guru - biegunkę słów przy obstrukcji treści.
Co torturowanego nieszczęśnika obchodzić mogą jej dylematy? I chętki na porżnięcie się?

A Ty się nie znasz. W tym szaleństwie jest metoda - od tortur fizycznych przeszła do psychicznych!


Wypowiadając te słowa, raz po raz traktowałam jeńca paralizatorem – coraz dłużej, coraz śmielej…
Ummm, perwersyjne zabaweczki? Męcz mnie, dręcz mnie ręcznie?

 Chociaż starałam się tego nie okazywać, byłam pod wrażeniem jego odporności fizycznej
Hehehe - trafiła na masochistę, jęczącego z rozkoszą: "tak mi dobrze, tak mi rób".

oraz niezwykłej godności, z którą znosił wszystkie tortury. Chwilę później przerwałam moją „zabawę”.
...bo co za przyjemność dręczyć masochistę?


- Po co to robisz? – zapytał nieoczekiwanie więzień, krzywiąc się z bólu. – Przecież wiesz, jak to jest…
Wiesz, wiesz jak to jest...

- Po co to robię?! – pisnęłam oburzona jego bezczelnością.
Popiskujący tyran! Ja chcę takiego! Jak jeszcze tupie nóżką, to już w ogóle rozkoszniak.

– Bo chcę ci udowodnić, że chociaż mnie przeklinasz, to jesteś taki sam jak ja! Hipokryta!!! – Byłam tak zirytowana, że uderzyłam go otwartą dłonią w policzek. Mężczyzna jednak nie zareagował.
Mógł nie zauważyć. Co tam taki plaskacz po seansie tortur.

– Co ty sobie myślisz, że jesteś świętym męczennikiem, który jeszcze za życia doczeka się beatyfikacji?! Nic z tego!!! Zapewniam cię, młody człowieku, że kiedy dojdziesz do władzy, to będziesz robił to samo co ja. Nie ma innej opcji! A wiesz, dlaczego?
- Nie…
- Bo takie są prawa ludzkości!
Znaczy, z góry zakłada, że torturowany więzień dojdzie kiedyś do władzy, a ona przyozdobi latarnię? Co za pokora wobec losu...

Kiedy w Europie panował feudalizm, walczono z tym ustrojem, aby wprowadzić kapitalizm. Potem dążono do zastąpienia kapitalizmu komunizmem. Gdy zapanował komunizm, zwalczano go na rzecz demokracji… I tak w koło Macieja, jedna wielka patologia. Tego diabelskiego młyna nie da się zatrzymać – tylko śmierć może nas od niego uwolnić! Heh, powinniśmy się wszyscy pozabijać dla św. Spokoju…
Święty Spokój wznosi oczy do nieba i błaga "byle szybciej, bo się wykończę"
Panie, daj mi cierpliwość! Ale zrób to szybko!

Rozkazałam strażnikom, aby powiesili więźnia na specjalnych łańcuchach
Jakich? Srebrnych?
Zdobnych w czaszki i pentagramy.

zwisających ze ściany. Kiedy spełnili moje polecenie, chwyciłam wiadro z pomyjami i oblałam nimi ofiarę.
Kwiiik! W sumie, jak oberwie obierkami ziemniaków i nadgniłą kapustą, zaraz będzie uleglejszy...
Nie zapominajmy o fusach po kawie. Mrok i zło...

- Chociaż… czy na pewno? – zapytałam, kłując więźnia igłą.
Widłami byłoby szybciej, a w każdym razie - efektowniej.
Może ona mu tatuaż robi? Coś w niepowtarzalnym stylu Streloka...

– Mówi się, iż w piekle jest jeszcze gorzej niż w świecie doczesnym (Bóg nie ma litości dla morderców i samobójców). Ale ja wiem, że to mit… Niebo nie istnieje, a piekło jest tu, na Ziemi. Kiedyś często pytałam: „Boże, za jakie grzechy muszę tak cierpieć?!”. Teraz myślę: „Gdyby Bóg istniał, to by do tego nie dopuścił”. Życie jest jak papier toaletowy – długie, szare i do dupy. [Jaszu, Jaszu, patrz! Znalazłam Element Komiczny! Jak nic - należą Ci się oklaski przechodzące w owację] Ja żyję, bo muszę: na przekór samej sobie. Moim największym błędem życiowym było to, iż nie popełniłam samobójstwa wtedy, jako młoda więźniarka. Ale teraz to już musztarda po obiedzie…
Torturowany w tej chwili omdlał. Nie z bólu, lecz z nudów.
Pamiętacie "Czy leci z nami pilot" i bohatera, który opowiadał historię swego życia?

Jeden z moich podwładnych kopnął więźnia w genitalia. W obskurnym pomieszczeniu rozległ się rozdzierający krzyk. Zignorowałam to. Ja też byłam bita i kopana, jednak nie liczyłam na cudzą pomoc czy współczucie. Zamiast przejmować się uczuciami mojej ofiary, postanowiłam kontynuować rozpoczęty wcześniej monolog.
Ach, jak cudnie brzmi mój głos, wzmocniony echem od wilgotnych ścian!
Ona zdecydowała się udręczyć go na amen tym bełkotem. Straszną śmierć mu wybrała.

- Czasami zastanawiam się, co jest gorsze: życie mimo chęci śmierci,
"chęci śmierci" na siłę można zrymować, choć nie wiem po co.

czy śmierć mimo chęci życia?
Życie mimo chęci śmierci
Czy śmierć mimo chęci życia?
Już się robak w kiszkach wierci,
Już się toczy proces gnicia,
Psy zdziczałe rwą na ćwierci
Przy głuchego wtórze wycia...


 A może te dwa przeciwstawne zjawiska są sobie równe, bo przecież każdy z nas pójdzie kiedyś do ziemi?
Jeszcze kilka takich rewelacji, to i ja skonam.
Cóż, każdego z nas to czeka... jednak wolałabym, żeby przyczyną nie były filozoficzne wywody NJN.

Bolało cię, kiedy wyrywaliśmy ci zęba kombinerkami?
Wyrywać można ząb. Gdyby ktoś mi wyrywał "zębA" bolało by mnie straszliwie. Moja polszczyzna wyłaby z bólu. Ona tak samo wyje, gdy ktoś ma smakA na tortA.
Te nieopisane tortury psychiczne stają się również moim udziałem.

Kiedy łamaliśmy ci palce u rąk, kiedy wbijaliśmy szpilki w twoje jądra? A myślisz, że gdybyś wyszedł na wolność, to żyłbyś jak mały Budda, bez żadnych trosk?
Nieno, raczej jak mały Farinelli.

Teraz przynajmniej masz poczucie stałości i przewidywalności… masz na kogo zrzucić winę… Na zewnątrz wszyscy są niewinni!
Ale za to wewnątrz co się dzieje!
Tak, ten codzienny, monotonny rytm przesłuchań i tortur daje tyle spokoju wewnętrznego!

Z uporem maniaka walczysz o „lepszy świat”. Wydaje ci się, że będzie w nim lepiej niż pod moimi rządami? Kto ty jesteś, Fiona ze „Shreka”, że się księcia z bajki spodziewasz?! Młody człowieku, przeznaczenia nie da się oszukać!
Na księcia nie czekaj, młody człowieku, bo jam ci homofobka i nie ze mną takie numery! *oprawczyni wycina hołubca z półobrotu z przysiadem*
Poprawka, Jaszu, ona jest wszystkofobką!

Cierpienie jest wpisane w naszą egzystencję, a to oznacza, iż musimy się męczyć do usranej śmierci!!!
Dzięki za wyjaśnienie, inaczej bym tego nie pojęła.

Nagle zamilkłam. W mojej głowie pojawiła się wątpliwość, czy poprawnie rozumuję.
Dopiero teraz? Widocznie impuls elektryczny był na tyle silny, że jak dostała rykoszetem, to nagle pobudziły się w niej obwody logiczne.

- A może śmierć nie kończy wszystkiego? – zapytałam retorycznie. W tym momencie nie rozmawiałam z moim przeciwnikiem, tylko z samą sobą. – Czy istnieje coś bardziej przygnębiającego od teorii, według której nigdy nie wybudzimy się z tego koszmaru? Z pewnego punktu widzenia, jesteśmy nieśmiertelni, ponieważ nasze ciała posłużą kiedyś za nawóz dla roślin. W przyrodzie nic nie ginie, materia jest wieczna, chociaż wielokrotnie zmienia stan skupienia.
A to co? Wykład o krążeniu materii w przyrodzie?

- A duch? – wtrącił się nagle jeniec.
A Duch unosił się nad wodami
Nie wiem czemu, skojarzyło mi się "- A pies? - A pies?! A pies ci mordę lizał!"

- Duch? – odpowiedziałam pytaniem. – Duch nie istnieje. W każdym razie chciałabym, aby nie istniał.
A moja wola jest tu najwyższym prawem!
Duch podwinął ogon i poszedł przestać istnieć

 Tak samo jest z Bogiem. Po co komu Bóg, który mówi: „Róbta co chceta – zabijajta się, torturujta, prowadźta wojny… Ja i tak was kocham i wszystko wam przebaczam!”?
W zasadzie masz rację, złotko. Ja też wolałabym, żeby Najwyższy wyrażał się nieco bardziej gramatycznie.

 Co to za Syn Boży, który pozwolił, by ludzie „weszli mu na głowę”?
- Jezus zrobił to z miłości! – Więzień polityczny najwyraźniej był gorliwym katolikiem.
Oł rili? Mógł być prawosławnym, luteraninem, metodystą... Jakbyś nie zauważyła, słonko, katolicy nie mają patentu na Jezusa.

- Ale miłość jest zła, bowiem prowadzi ludzi do cierpienia i śmierci.
No w zasadzie... W końcu "życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową".
Za to nienawiść daje powszechną szczęśliwość, ukontentowanie i nieśmiertelność.

 Tyle się słyszy o złamanych sercach, zdradach małżeńskich, destrukcyjnej zazdrości, bolesnych rozstaniach…
Wymowne jest to "tyle się słyszy". Znaczy, żadnego z tych zjawisk nie doświadczyła osobiście, ale jęczy? Ech, ten strach przed prawdziwym życiem...

 Jeśli Bóg nie istnieje, to szatana pewnie też nie ma. Czy diabeł może istnieć samodzielnie, tzn. bez swojego antagonisty? – zachęcałam moją ofiarę do „nieortodoksyjnych” refleksji.
To są przebrzmiałe i nad wyraz ortodoksyjne rozważania. Przeszło półtora tysiąca lat się to wałkuje, jakby nie patrzeć.

- Gdyby tak było, byłby on najpotężniejszą istotą we wszechświecie, a więc samym Bogiem.
- Powiedz mi, czy kosmos nie jest iście szatański? Widziałeś kiedyś prawdziwą sprawiedliwość, prawdziwy obiektywizm, prawdziwą wolność, prawdziwą bezinteresowność? – spytałam retorycznie, zastanawiając się, co jeszcze mogę zrobić wiszącemu przede mną człowiekowi.
A weź i wybatoż, tylko nie gadaj już więcej...
*podaje akcesoria* Nie, nie, ten knebel to dla pani!

 – Nie, bo te wartości zawsze będą skażone subiektywizmem. Historia to nic innego jak… opowieść o walce mniejszego zła z większym złem. – stwierdziłam. – Oczywiście, dobro również istnieje, ale jest tak słabe i bezbronne, że nie odgrywa zbyt wielkiej roli w procesie dziejowym.
Światem rządzi siła, nawet, jeśli jest to np. siła artystycznego wyrazu.
Natalio, królowo ty nasza!

W ustroju totalitarnym rządzi siła jednostki, a w demokratycznym - siła większości. Aby zdobyć sławę i uznanie, trzeba posiadać siłę przebicia, aby wykonywać codzienne czynności [zwłaszcza te poranne] - odrobinę siły fizycznej. Zbrodnie wynikają z destrukcyjnej siły nienawiści, zaś akty bohaterstwa - z siły woli i odwagi. Siła sztuki prowadzi nas do wzruszenia, siła niesprawiedliwości - do oburzenia oraz frustracji. Nawet w przyrodzie o wszystkim decyduje siła: siła wyporu, siła grawitacji, siła tarcia…
Siła dośrodkowa i odśrodkowa, elektro- i magnetomotoryczna...

- Ciągle: siła, siła, siła… – mruknął z niesmakiem więzień.
Jest przecież jeszcze tyle innych ciekawych wartości fizycznych, np. pęd!

 Wiedział doskonale, iż silniejsi niejednokrotnie znęcają się nad słabszymi.
- Tak – potwierdziłam. – We wszechświecie nie ma miejsca dla słabizny i litości.
"Słabizną" lud prosty określa podbrzusze. Czyli Kosmos jest bez jaj?

Dlatego fakt, że cię torturuję, jest bardziej „normalny” niż „nienormalny”. We wszystkich epokach historycznych i na wszystkich kontynentach (oprócz Antarktydy) ludzie prowadzili wojny.
Na Antarktydzie za to opędzali się od psów i morsów.
I pingwinów!
A imię ich Legion!

Skoro konflikty zbrojne istniały zawsze i wszędzie, możemy je uznać za swoistą normę! Dobro to brak zła.
A choroba to brak zdrowia.
A światło to brak cienia?

Święty Augustyn mylił się, twierdząc, iż jest odwrotnie. Czy istnieje wyraźna granica między dobrem a złem, ofiarą a katem, litością a pogardą? A może to wszystko „prosperuje” jedynie umownie?…
W tym momencie oprawczyni zakałapućkała się nieco, więc postanowiła porzucić mętne filozofie i przejść na twardy i pewny grunt prostej przemocy.

Przyszedł mi do głowy pomysł, aby porazić mokrego mężczyznę paralizatorem. Później jednak uznałam, że taka tortura mogłaby go zabić. Co jak co, ale prąd elektryczny jest naprawdę niebezpieczny.
Poznała to wkręcając żarówkę?
Tja, przy okazji lekka amnezja jej się trafiła. Przypominam: "Wypowiadając te słowa, raz po raz traktowałam jeńca paralizatorem – coraz dłużej, coraz śmielej…"

Jak już powiedziałam, z siłami fizycznymi nie ma żartów.
Na przykład taka grawitacja to samo zUo, ciągnie w przepaść.
Tarcie też paskudne i źle się kojarzy.

- No, ale wróćmy do polityki – oświadczyłam nagle.
Przypomniała sobie nagle, że nie jest w klasie o profilu mat-fiz., więc mogą ją zagiąć na duperelach.

– W demoliberalizmie jest tak, że obywatele uwielbiają jakiegoś demagoga, wybierają go na prezydenta, a potem wyśmiewają go, parodiują, oskarżają o wszystkie nieszczęścia, no i nieustannie kręcą nosem.
Urżnąć im te nosy, to nie będą kręcić!

 Ale nie ma się co dziwić, bo moja babcia często powtarzała: „Jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził”. Zawsze znajdą się osoby niezadowolone, które będą walczyć z panującym ustrojem – nawet za cenę najokrutniejszych represji. Taki los, takie przeznaczenie! To jest istne perpetuum mobile, które będzie działać „zawsze, bez końca. Tak dzisiaj, i jutro, i zawsze, i znów”. Sorry za cytat z piosenki Closterkeller…
Ten cytat był ostateczną torturą, doprowadzającą więźnia do załamania i obłędu...

Moja ofiara przez chwilę milczała, ale widać było, że pragnie coś powiedzieć. Więzień polityczny chyba się zastanawiał, czy nie zostanie dotkliwie ukarany za wypowiedzenie swojego zdania.
Podziwiam faceta. Wisi na łańcuchach w lochu, skatowany i zagadany niemal na śmierć - i jeszcze mu się dyskutować chce...

Ostatecznie postanowił, że zaryzykuje i zabierze głos…
Chrząknął, napił się wody ze szklanki i ciągnął...

- Skoro twierdzisz, że przeznaczenia nie da się oszukać, to dlaczego tłumisz wszelkie bunty? – zaczął nieśmiało [rumieniąc się lekko i trzepocząc rzęsami]. – Jesteś świadoma, że twoja „utopia” kiedyś upadnie, a jednak zachowujesz się, jakbyś chciała temu zapobiec… doprowadzasz innych do skrajnej rozpaczy, aby nie być w niej odosobnioną… masz uraz psychiczny, jesteś rozchwiana emocjonalnie… rozdrapujesz stare rany… domagasz się zadośćuczynienia za swoją krzywdę… mścisz się na całym świecie… [sfiksowałaś, boś chłopa dawno nie miała...] utożsamiasz się ze mną… widzisz we mnie swoje zakompleksione „ja”… niszczysz mnie, bo chcesz w ten sposób zniszczyć siebie… wstydzisz się faktu, że nienawidzisz własnej osoby, więc przelewasz tę nienawiść na innych ludzi… zabijasz z tęsknoty za śmiercią… sama powiedziałaś, że twoim największym błędem życiowym było niepopełnienie samobójstwa… - chaotycznie zasypywał mnie oskarżeniami. – To… to wszystko nie ma sensu! Więc dlaczego to robisz?!
Boru litościwy! Psychoanaliza przeprowadzona przez więźnia na torturującej go dyktatorce... tego jeszcze nie grali!

Wstyd się przyznać, ale słowa mojej ofiary zbiły mnie z tropu. Przez kilka sekund byłam tak ogłupiała, iż nie mogłam wykrztusić z siebie ani jednego zdania.
W udręczonym mózgu więźnia na chwilę błysnęła nadzieja... To działa!
Chwila ciszy. Balsam na uszy - ta krótka chwila ciszy...

On miał rację, przynajmniej częściowo… Chcąc ukarać więźnia za jego chwilową przewagę, brutalnie zerwałam z jego piersi opatrunek, który dosłownie przyrósł do rany. Przeciwnik polityczny wrzasnął z bólu, a ja wreszcie odzyskałam zdolność inteligentnego dyskutowania.
Widzę, że przymiotniki jak ordery, też przyznaje sobie za nic.

- Wiesz, to może wynikać z faktu, że nie dano mi lepszych wzorców – odparłam, chichocząc serdecznie. – Ja po prostu nie wyobrażam sobie, że można prowadzić politykę w inny sposób. Jestem jak dziecko alkoholików, które po latach samo staje się alkoholikiem…
W "Seksmisji" była taka pigułka, która zamieniała popęd płciowy w żądzę władzy. Jej przydałaby się jakaś odwrotność... Na Bora, Milenka była sympatyczniejsza!

- Przykro mi – mruknął sarkastycznie opozycjonista. Użył przy tym takiego tonu, jakby chciał powiedzieć: „Ciebie to już gorzej skrzywdzić się nie da”.
Najwyższy wystarczająco ukarał, rozum jej odbierając.

- Przykro ci?! – wykrzyknęłam zdumiona. – To MNIE powinno być przykro!!!
Jak śmiałeś, ty pobity, związany, skopany i potraktowany prądem... Jak śmiałeś tak się do mnie odezwać!
Konkurs: czy poczuła się urażona, czy nie?

Czując, że nie zdołam powstrzymać histerycznego płaczu, wybiegłam z katowni.
Chyba jednak poczuła.
Tjaaa... Despota ze szlochem uciekający z lochu, złamany mocą argumentów torturowanego przeciwnika ideologicznego. Cóż za obrazek! Trzeba to mieć w pamięci.

A była to nie byle jaka katownia, lecz dokładnie ta, w której kiedyś przebywałam jako ofiara.
W byle jakiej by jej nie trzymali. Musieli zachować pewne standardy.

Pomyślałam o ludziach, którzy z mojej winy cierpią tak, jak ja cierpiałam przez swoich oprawców. Wyobraziłam sobie ból, strach i rozpacz setek więźniów politycznych. Oni wszyscy postrzegali mnie jako potwora, diabła. Z pewnością chcieliby, abym kopnęła w kalendarz…
Co ci biedny kalendarz zawinił, to już naprawdę nie wiem... W ogóle, te kolokwialne wtręty w przesycony patosem tekst dają dość schizofreniczne wrażenie.

Nie mogąc znieść wyrzutów sumienia, które właśnie zawładnęły moim sercem, sięgnęłam po noszony przez siebie pistolet. Przypomniałam sobie starą piosenkę „Grzech” Closterkeller, a nawet cicho ją zanuciłam:
Biedna Anja. Niby piosenkarz sobie fanów nie wybiera, ale... Biedna Anja.

Już przykładałam sobie lufę do głowy, już miałam się zabić [już był w ogródku, już witał się z gąską...], kiedy w moim umyśle zakwitła następująca myśl: „O nie… nie zabiję się… nie zrobię IM tej satysfakcji… Skoro moje istnienie ICH denerwuje, będę żyła właśnie po to, aby robić IM na złość… Niech będzie błogosławiony dzień, w którym odkryłam sens życia! Egzystować, by krzywdzić swoich wrogów – to jest moja misja!”.
Powtarzasz się, słonko!

Jednocześnie stwierdziłam, iż nie byłabym w stanie porzucić tego, o co tak długo i zaciekle walczyłam. To by było strasznie irracjonalne z mojej strony…
Pfff, jedna bzdura więcej, jedna mniej...

Podniesiona na duchu, postanowiłam wrócić do pomieszczenia, z którego przed chwilą wybiegłam. „Muszę być silna… Muszę być silna i konsekwentna!” – powtarzałam jak mantrę. Podwinęłam jeden z rękawów i spojrzałam na blade blizny, które pokrywały moje przedramię. Wspomniane blizny układały się w słowa „Honor, Siła, Niezależność”, a więc w hasło, które towarzyszyło mi przez ostatnie dwadzieścia lat.
Czyżby pożyczała pióro od Dolores Umbridge?

Na moim ciele znajduje się wiele ran - niektóre z nich są pamiątkami po torturach, inne zrobiłam sobie sama, kiedy cierpiałam na depresję i nie mogłam powstrzymać autoagresji [latami walczyła z ogryzaniem paznokci do krwi].  Są również takie, które przypominają mi o moich nieudanych próbach samobójczych (ohydne, białe wgłębienie po wewnętrznej stronie lewego nadgarstka). Część moich ran już dawno przestała boleć, lecz są też i takie, które dają mi się we znaki pod wpływem drażnienia albo złej pogody.
Od wczesnej młodości
Tnę ciało do kości,
Skaryfikacja
To dla mnie atrakcja.
Te blizny i karby
To moje są skarby,
Od wszystkich odmienne
Me znaki plemienne!


Jestem postacią negatywną, ale i tragiczną, a śmierć jest dla mnie zakazanym owocem.
Kroi jej się nieśmiertelność?
Hej, idę w świat, w poszukiwaniu rozgotowanego makaronu.
Ty się potniesz makaronem, ja powieszę na spinaczu!

Chociaż pragnę umrzeć, nie mogę popełnić samobójstwa, ponieważ podtrzymuje mnie przy życiu pewien niewidzialny „respirator”.
*zakrada się z niewidzialnymi nożyczkami do cięcia niewidzialnych kabelków*

Tak, tak… Jest jedna rzecz, która znajduje się ponad człowiekiem, która obowiązuje go w każdej sekundzie życia: w bogactwie i w biedzie, w zdrowiu i w chorobie. Tą rzeczą jest honor. To właśnie on pełni funkcję skarbu, którego należy strzec i bronić aż do końca. Nie mogę się zabić, bo byłoby to strasznie niehonorowe. Gdybym zachorowała na raka, rozpaczliwie walczyłabym o życie i błagałabym lekarzy [błagałaby? Nie prościej zastraszyć?], aby nie szczędzili lekarstw czy innych środków leczniczych [lewatywy, pijawek...od siebie dorzucę jeszcze cięte bańki]. Z drugiej strony, gryzłabym palce i nienawidziłabym siebie za to, iż nie wpuszczam do swojego życia Najmilszego z Gości. Jestem postacią groteskową - śmieszną i straszną jednocześnie.
E tam, zaraz straszną. Nie pochlebiaj sobie...
Śmieszną, wyłącznie śmieszną, by nie rzec po prostu - komiczną...

Jestem katem, a zarazem ofiarą, jestem osobą zniszczoną przez swoich bliźnich. Jestem człowiekiem zlagrowanym.
Ło, dziewczę musi się pochwalić, że uważało na polskim!

Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że przejdę do historii jako najpodlejsza jędza w historii Polski. Będę kolejnym śmieciem w podręcznikach, filmach dokumentalnych i fabularnych, wirtualnej encyklopedii Wikipedia.org, mediach, kabaretach, teoriach spiskowych.
I wszyscy będą mówić wyłącznie o niej.  Filmy będą o niej kręcić, wiersze pisać i układać skecze. A zwłaszcza skecze.

Niekochająca i niekochana, nieszanująca i nieszanowana, nietolerująca i nietolerowana…
Tak się kończy oszczędzanie na specjalistach od PR-u!

Gdybym wspaniałomyślnie zorganizowała referendum „Czy powinnam popełnić samobójstwo, a jeśli nie, to dlaczego?”, większość społeczeństwa zagłosowałaby na TAK. Oni chcą, bym umarła.
Ogromna część społeczeństwa ma cię głęboko w nosie, dziecinko...

I wiedzą, że ja też tego chcę. Ale nie mogę się zabić… po prostu nie mogę…
Obywatele muszą mi wybaczyć fakt, że przyszłam na świat i nadal plugawię go moim istnieniem.
Do luftu z takim tyranem! Zapłakane to-to, popiskujące, popłakujące, nadwrażliwe i emowate... Gdzież jej do Kim Ir Sena, który jednym spojrzeniem ukwiecał pustynie?

Tak bardzo chciałabym umrzeć… Tak bardzo chciałabym obudzić się z tego koszmaru… Dla osoby, która pożąda śmierci równie mocno, jak ja, życie jest prawdziwym poświęceniem i wyrzeczeniem… Jest karą…
Ależ naprawdę, kochana, nie musisz się poświęcać AŻ TAK. My zrozumiemy!

Kiedy ponownie weszłam do sali tortur, zobaczyłam, że na twarzach strażników maluje się szok i przestrach. Nie rozumiałam, o co chodzi, toteż jeden z przedstawicieli służby więziennej zakomunikował nieśmiało:
- Pani prezydent, więzień umarł. Próbowaliśmy go odratować, ale na próżno.
Jak rozumiem, za strażników robili jacyś młodzi, wrażliwi idealiści, z łapanki na uniwersytetach...?

Zbladłam. Wprawdzie nie lubiłam i nie szanowałam mojej ofiary, jednak nie zamierzałam odebrać jej życia. Planowałam, że przez jakiś czas będę więzić tego człowieka, a potem - jakby nigdy nic - pozwolę mu wrócić do domu.
Ach, już się nauczyła, że dobrych zabawek nie należy psuć zbyt szybko?

Niestety, los po raz kolejny zrobił mi psikusa.
Ot, szkudnik jeden, psikusów mu się zachciało. Niu niu niu, niedobry losie!

- Dużo wycierpiał przed śmiercią - powiedział drugi strażnik. - Jego policzki wciąż są mokre od łez…
Tja, kurde, samotnych, kryształowych. Czy ona naprawdę nie słyszy, jak absurdalnie to brzmi w zestawieniu z całą sytuacją?

Ciało opozycjonisty leżało na podłodze, więc kucnęłam przy nim i delikatnie je przytuliłam. Po chwili ułożyłam zmarłego w takiej pozycji, w jakiej go zastałam, i mruknęłam jak do żywego człowieka:
- Umarłeś sobie. Umarłeś sobie, chociaż chciałam, byś żył. No, ale ty zawsze postępowałeś według zasady „Na złość babci odmrożę sobie uszy”. Głupi zawsze ma szczęście… Cholera! Czy nie moglibyśmy zamienić się rolami?!
Umarłeś na złość, choć tak o ciebie dbałam!
Mnie też ómarło.

Trup, jak to trup, nie odpowiedział. Leżał nieruchomo na posadzce, powoli tracąc ciepło i wpatrując się ślepymi oczami w sufit. Gdybym w tym momencie obcięła mu rękę lub wydłubała oko, nie poczułby żadnego bólu. Bardzo mu tego zazdrościłam, chociaż nie chciałam tego okazywać przy strażnikach.
Nie krępuj się, pożryj jego serce, aby przejąć moc!

- Co pani zrobi z jego zwłokami? - spytał pierwszy strażnik.
To weźmiemy na pieczeń, a to na zupę.

- Jeśli pochowa go pani w konkretnym miejscu, jego grób stanie się dla opozycji miejscem kultu.
- Każę spalić ciało i rozsypać jego prochy gdzieś w lesie - odparłam. - Nie mam innego wyjścia…
No coś ty? A zbiorowe, bezimienne groby, a zakopywanie ukradkiem w kącie więziennego dziedzińca? Nie wierzę, że nie znasz tych metod!
Widzę ją w powiewnej, białej sukni, pląsającą wokół brzózek i wysypującą z urny prochy na brzeg srebrzystej strugi...


- Co pani czuje po jego śmierci?
A skąd się tam wziął dziennikarz z "Faktu"?!

- Jest mi przykro, bo miałam wobec niego inne plany. W gruncie rzeczy, współczuję mu cierpienia, które mu zadawałam, ale tylko w ten sposób mogłam mu wbić do głowy parę prawd. Człowiek nie uczy się ani przez czytanie, ani przez słuchanie, tylko przez doświadczenie. Trzeba bardzo dużo przeżyć, aby zrozumieć, na jakich zasadach opiera się świat. Ja to pojęłam już dawno…
Miałam nadzieję, ze szok każe jej choć na chwilę się zamknąć, ale widzę, że nic z tego.

Tej nocy przyśniło mi się, że umarłam i znalazłam się w dziwnej, nieznanej mi przestrzeni (ową przestrzeń można by opisać jako białą, tonącą w nienaturalnej świetlistości próżnię).
Uhm, znalazła się we wnętrzu własnej czaszki, a przez ucho wpadały pierwsze promienie słońca?

Naprzeciwko mnie stała ostatnia osoba, której mogłam się spodziewać – mój zmarły poprzednik, a zarazem mąż!
Po raz pierwszy spotkałam go na zebraniu Tajnego Komitetu przeciwko Unii Europejskiej. Nie był wówczas nikim ważnym – lubił milczeć, zazwyczaj trzymał się na uboczu. Kiedy Europejska Komisja do spraw Zwalczania Nacjonalizmu i Ksenofobii wydała wyrok śmierci na przywódców TK, mój ukochany okazał się najbardziej opanowanym, wytrwałym, konsekwentnym i pomysłowym członkiem podziemnej organizacji.
Biedna autorka, ona naprawdę urodziła się za późno. Tak strasznie chciałaby walczyć z systemem i cierpieć za swe idee, a tu kupa! UE co najwyżej może ją udręczyć biurokracją i zadławić toną papierzysk. Co za pech.

Nawet nie wiadomo, jak to się stało, że stanął na czele całego ugrupowania.
Te kopce świeżej ziemi w podmiejskim lasku mogłyby coś na ten temat powiedzieć...

Zafascynowana jego osobą, postanowiłam bardzo dobrze go poznać. Jak zapewne się domyślacie, był to początek naszego związku – najpierw koleżeńskiego, później przyjacielskiego, jeszcze później narzeczeńskiego, a na samym końcu małżeńskiego [i niech nikt nie ośmieli się sądzić, że po drodze przytrafił się jeszcze jakiś epizod życia na kocią łapę!]. Niby doczekaliśmy się trojga dzieci, ale każde z nich umarło jeszcze przed uroczeniem (przeżyłam trzy poronienia).
Tja. Skoro się nie urodziły, to chyba się ich jednak nie doczekaliście, co?
(gdyby nie to wyjaśnienie w nawiasie, pomyślałabym, że może chodzi o starożytny, słowiański obrzęd uroczenia - coś jak postrzyżyny...)
To "uroczenie" może być ściśle związane z aseksualnością, którą aŁtorka co i rusz nas epatuje.
Masz na myśli od-uroczenie jako przeciwieństwo za-uroczenia?


To, co mój mąż przeżył w więzieniach politycznych, obudziło w nim żądzę zemsty i zniszczenia. Mężczyzna – na wzór patriotów z innych krajów UE – zaczął organizować bojówki, które później umożliwiły mu zamach stanu. Wyprowadził Polskę z Unii Europejskiej, przywrócił tradycyjne wartości wyparte przez „standardy europejskie”, aż w końcu owinął sobie całe państwo wokół palca. Początkowo społeczeństwo podchodziło do niego bardzo nieufnie, bowiem miało przed oczami obraz „rozwałki”, w wyniku której objął dyktatorskie rządy. Mój mąż nie chciał jednak być „strachem na obywateli”, toteż robił wszystko, aby udowodnić, że nie jest żadnym potworem. Chociaż nie pozwalał na organizację jakichkolwiek wyborów czy referendów, nie miał nic przeciwko istnieniu niezależnych mediów – nawet tych, które krytykowały jego działalność.
Całkowicie dozwolona była np. krytyka stylu życia Ukochanego Wodza, który doprawdy, zbytnio się poświęca dla swego narodu i ciężko pracuje nie zważając na swe cenne zdrowie. Można było również od czasu do czasu napomknąć, że cenzura działa zbyt opieszale. Najodważniejszym zaś zdarzały się nawet wzmianki o tym, że Wódz zbyt łagodnie traktuje wrogów ludu, a kara śmierci powinna być stosowana zdecydowanie częściej!

Nigdy nie stosował tortur, nie zabijał niewinnych ludzi.
Nie musiał. Fachowy śledczy udowodni winę każdemu.

 Wspierał akcje dobroczynne, założył Fundację Pomocy Zwierzętom „Bakalia” (Bakalia to był nasz piesek, suczka owczarka szkockiego collie). Potrafił być uprzejmy wobec innych ludzi, dbał o dobre relacje z podwładnymi, a kiedy zrobiłam awanturę jakiemuś wścibskiemu dziennikarzowi, powiedział: „Aniołku, nie wolno odnosić się do obywateli w tak arogancki sposób! Jeśli my nie będziemy dla nich wyrozumiali, to kto?”. W końcu uznano, iż nowy przywódca wprowadził w Polsce „Faszyzm z Ludzką Twarzą”…
Tjaaa... Czytając ten fragment, na przemian kwiczałam histerycznie i rzucałam wszetecznicami. Genialne zestawienie faszyzmu, dyktatury, zamordyzmu i pieska Bakalii...

Niestety, sześć lat po objęciu władzy mój mąż zachorował na nieuleczalną chorobę i zmarł. Wcześniej polecił Eurosceptycznej Partii Patriotów Polskich, aby – po jego śmierci – uczyniła mnie nowym wodzem państwa. Tak też się stało.
Wot, prosto i skutecznie, jak w porządnej rodzinie królewskiej. Tylko następcy tronu nie ma...

 A teraz, dwanaście lat po pogrzebie, mój mąż przyśnił mi się jako żywy, pełen energii człowiek!
A co, spodziewała się wysuszonego szkieletu? Czy ektoplazmy z łańcuchami?

 Nie odczuwałam żadnego strachu. Przeciwnie, rzuciłam się w jego silne, szerokie ramiona…
- Aniołku! Kopę lat! – zawołał mężczyzna, przytulając mnie i zasypując pocałunkami.
Kwik. Kopę lat. Tak to by się mogli dwaj starzy kumple przywitać, a nie stęskniony mąż. Może jeszcze "- Co słychać? - A nic, stara bida!"?

 Gdy już oderwaliśmy się od siebie, niespodziewanie spoważniał, a może nawet posmutniał. – Spodziewałaś się, że to wszystko będzie miało taki koniec?
Wreszcie się kończy i na Perkuna, niech się już nic nie zaczyna...

– zapytał. – Bo ja myślę, że się spodziewałaś, chociaż naiwnie marzyłaś o różnych „happy endach”. Przyznam, że czuję się współodpowiedzialny za twoją klęskę… Źle to wszystko rozegraliśmy, od samego początku kroczyliśmy niewłaściwą drogą, chociaż postawiliśmy sobie jak najbardziej słuszny cel… Obserwowałem twoje poczynania, odkąd przejęłaś pełnię władzy w Polsce, i muszę przyznać, iż popełniłaś mnóstwo błędów. Oczywiście, nie chcę cię krytykować, bo ja też mam parę krzywd do wynagrodzenia… Ale wiele razy się na tobie zawiodłem… Weźmy na przykład tę historię z maltretowaniem więźniów… Smutne, bardzo smutne…
Doprawdy, Misiu-Patysiu? A kto ją tych metod uczył, hę?

- Do czego zmierzasz? – zapytałam, upajając się jego widokiem i głosem.
I generalnie, nie zwracając uwagi na treść.

- Do tego, że powinniśmy naprawić swoje błędy – odparł mój mąż. – Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że Polska, na wieść o twojej śmierci, pogrąży się w totalnym nieładzie.
"Gdyby się to zdarzyło, przez tydzień byśmy nie trzeźwieli".

I znowu będzie krajem chaosu, wymagającym szybkiego uporządkowania…
- Co się stało, to się nie odstanie – mruknęłam, wzruszając ramionami, a potem wyrecytowałam fragment jednej z piosenek Ich Troje: – „Ale i tak jest dobrze, choć mówią tu o cudzie”…
A potem spojrzałam nań groźnie i przypomniałam, że "Ja jestem panią mych snów, moich marzeń i lęków...", więc nie podskakuj, bo się obudzę i znikniesz!

Chwilę później pojawiła się kolejna postać – pierwszy przewodniczący Tajnego Komitetu, zamordowany przez władze unijne. Był dokładnie taki, jakim go zapamiętałam: chudy, dwudziestokilkuletni chłopak w okularach, najwybitniejszy student w historii Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Uśmiechał się do mnie, obnażając krzywe, żółtawe zęby.
Waaaampiiiiir! Kryj się, kto może! Dawać czosnek!

- Bartek i ja długo się naradzaliśmy – powiedział mój mąż – i doszliśmy do wniosku, że musimy zacząć wszystko od nowa. Czy zgadzasz się, abyśmy byli bliźniętami jednojajowymi, a ty naszą młodszą siostrzyczką? Gdybyśmy od samego początku trzymali się razem, moglibyśmy bardzo szybko rozpocząć naprawianie świata.
Ekhm, eksperyment z bliźniakami to już przerabialiśmy...
Masz na myśli ten eksperyment z rakietą mknącą przez Kosmos z szybkością światła?
Uhm... No, w zasadzie, ten też. Z małą modyfikacją: w rakiecie siedzą obaj.


- Świata nie da się naprawić – powiedziałam ponuro. – Dobrze wiesz, że ideały nie istnieją, a społeczeństwo zawsze będzie z czegoś niezadowolone… Takie są prawa ludzkości! – dodałam, widząc jego spojrzenie pt. „Oj, ty głuptasku…”.
Były dyktator zachichotał ciepło.
Taki był z niego ludzki, ciepły pan... Zawsze się pośmiał, pożartował, skazańców częstował papierosami...
Zwłaszcza o świcie lubił sobie szczerze pogadać i pożartować.


- Aniołku, całe życie przed tobą! – zawołał wesoło i puścił do mnie oczko. – Czyżbyś zapomniała, że człowiek uczy się na błędach? Tym razem ci się nie udało, ale może ci się udać podczas następnej próby! Sens życia polega na tym, aby nieustannie się rozwijać, doskonalić… aby wyciągać wnioski z własnego postępowania…
Co on, kurde, taki radosny? Cieszy się, że sam już nic nie musi? Czy zadowolony, bo dostał przepustkę z piekła?

- Mówisz o życiu? – prychnęłam z mieszaniną pogardy i obrzydzenia. – Nie chcę na nowo rozpoczynać tego koszmaru! Jeśli już muszę żyć, to wolę wrócić do tej egzystencji, którą znam, a której jeszcze nie dokończyłam…
- Cóż – westchnął mój rozmówca, bezskutecznie próbując ukryć swoje rozczarowanie. – Skoro taka jest twoja decyzja, postaram się ją uszanować…
A taką miałem nadzieję na reinkarnację! Jak mogłaś mi to zrobić!

Mąż przybliżył się do mnie, pocałował mnie w policzek (jakże niewinnie!),
Ale jemu już wychłódło, bo już była stare pudło...
Po tamtej stronie poznał bardziej ponętne diabliczki.

 a potem rzucił lekko:
- No, to do następnego razu, aniołku!
I'll be back! Mwahahahahaha!

Nagle całe otoczenie zaczęło falować, zupełnie jak krajobraz, odbijający się w niespokojnej tafli wody. Najpierw powoli i nieznacznie, potem coraz szybciej, aż do całkowitego rozmazania się obrazu… Zamknęłam oczy, a gdy ponownie je otworzyłam, leżałam już we własnym łóżku. Po pięknym śnie nie było żadnego śladu.
Normalnym ludziom śni się matura jako najbardziej traumatyczne zdarzenie. Ale że NJN w żadnym wypadku to nie grozi, więc miłych snów, dziecinko!

- No tak, no tak - westchnęłam. - Dobre chwile pojawiają się nieraz w życiu człowieka, ale tylko po to, żeby zaraz zniknąć i obciążyć go niewysłowioną tęsknotą…
Patrzę ze szczytu w dół: pode mną
przepaść rozwarła paszczę ciemną,
patrzę w dolinę, w dal:

i jakaś dziwna mnie pochwyca
bez brzegu i bez dna tęsknica,
niewysłowiony żal...


Wstałam z łóżka, aby zjeść śniadanie, przebrać się
Czyżby spała w ubraniu? I rzuciła się w pościel tak jak stała?
Przynajmniej nie musiała przepinać orderów na koszulę nocną.

i rozpocząć nowy dzień.
rozpocząć od umycia zębów, aby bez smoczego chuchu budować "faszyzm z ludzką twarzą"...

Byłam świadoma, że „dzisiaj” będzie gorsze niż wczoraj, ale lepsze niż jutro.
Bo z dnia na dzień jest już tylko gorzej. Wizyta u dentysty zbliża się nieuchronnie.

Tymczasem w łazience widniało hasło, które poprzedniego dnia napisałam szminką na lustrze: „Honor, Siła, Niezależność”.
Jaką szminką?! Doprawdy NJN kupuje to dzieło Szatana, służące li tylko płochemu zaznaczeniu obecności ust!?
Jak to, jaką? Różową!

Czy również dzisiaj będę mu wierna?…
I z tym ważkim pytaniem zostawiamy naszą bohaterkę, a sami idziemy odetchnąć świeżym powietrzem, niezatrutym żadną ideologią.
P.S. Czytelniku! Nie zrozumiałeś o co chodzi w opowiadaniu? To nic, autorka spieszy z pomocą: http://tekstowisko.com/njnowak/60457.html
Przeczytałeś, zrozumiałeś? To teraz porównaj zamiar autorki z tym, co jej wyszło. I spróbuj się nie śmiać.

 
Jasza - torturowany więzień polityczny, Kura - wzruszona strażniczka więzienna, Sierżant - wielki cenzor królewski i Maskotek - nadworny błazen
Pozdrawiają z zapomnianej przez Bora i ludzi analizatorni/mordowni/katowni/przychodni zdrowia*.
* Niepotrzebne skreślić.


17 komentarzy:

Anonimowy pisze...

• kura z biura


Och jak się cieszę, że dziś czwartek i wieczorem powieszę nową analizę, bo panna NJN menconca jest jak nie wiem co.

• Dzidka


Tesska, NJN to jest typ D:
d) ich tekst ma ukazać się drukiem, WIĘC piszą bzdury.
To jest przerażające!

• josefine


no dobra. jak wiele osób tutaj, niestety nie dałam rasy przebrnąć do końca. podejrzewam, że jeszcze spróbuję, uzbrojona w coś ciepłego do picia i tabletki przeciwbólowe. wasza analiza jak zwykle, powalająca, ale wydaje mi się, że jej opowiadanie można by wstawić bez żadnego komentarza, bo przy, np, opisie tortur i tekstach ze Shreka (kwiiiiiiiiiiiiiiik!) wszystko WYMIĘKA.

i tak btw: czy tylko ja odniosłam wrażenie, że ta nie wiedzieć czemu, ta zakochana w sobie prawie - młodopolska pisarka, dostaje orgazmu na sam widok własnych 'dzieł'? przecież to dziewczę jest tylko rok ode mnie młodsze, a takiego steku bzdur i bełkotu dawno nie widziałam. nie wiem, co ona próbuje udowodnić, jak bardzo chce się wyróżnić, ale dla mnie to idealna postać do analizy psychologicznej. piszę to z pełna powagą!

• tesska


Bagin:

"Mało to nastolatkó tworzy takie bzdury? Z tym, że oni ich nie pokazuja, tyle dobrego. Mimo wszystko cos zdobyła, choc z samej ciekawości zerknąłbym na inne prace konkursowe, tak by zobaczyć poziom... Miejcie na uwadze, że nawet jeśli nie pisaliście takich bzdur, to nie każdy jest tak idealny ;) A! I tekst powstal, jak twierdzi, na zamówienie i w przeświadczeniu, że z pewnością zostanie wydrukowany."

No właśnie. Jest różnica między nastolatkami, którzy:
a) piszą bzdury i nie pokazują ich nikomu,
b) piszą bzdury i wrzucają na słit-blogaski,
c) piszą bzdury z przeświadczeniem, że są genialni, a ich dzieła muszą ukazać się drukiem.

Dla mnie ta ostatnia grupa jest najbardziej patologiczna.

• ewe


znajdzie się jakiś hardcore, który urwie jej od internetu?

powiem tylko: Kwiiik! bo więcej nie zdołam.

• Bagin


Sineira: a ile tysięcy wiecej, bardziej odmóżdżonych od niej, jest nastolatków, którzy nie mają nawet pojęcia pod jakimi zaborami byla Polska, czy też nie znają daty wybuchu II Wś? Ponad połoxa mojej byłej licealnej klasy by nie powiedziała żadnej z tych rzeczy. Czy nie jest to bardziej przerażające od jednej zagubionej dziewczyny?

• Aelfarran


Analiza świetna, ukwikałam się jak nigdy. Wypociny En-dżej-en zdecydowanie poprawiły mi humor i - o zgrozo - podsunęły kilka pomysłów. (Ona naprawdę jest niebezpieczna! -.-)
Przeczytałam, o co chodzi autorce. Udało mi się nie śmiać. Głównie dlatego, że wyczerpałam już wszystkie rezerwy śmiechu.
Szczerze mówiąc, mnie również Milenka wydaje się fajniejsza, choć przez jej polszczyznę dostaję migreny.

Anonimowy pisze...

• Aelfarran


Analiza świetna, ukwikałam się jak nigdy. Wypociny En-dżej-en zdecydowanie poprawiły mi humor i - o zgrozo - podsunęły kilka pomysłów. (Ona naprawdę jest niebezpieczna! -.-)
Przeczytałam, o co chodzi autorce. Udało mi się nie śmiać. Głównie dlatego, że wyczerpałam już wszystkie rezerwy śmiechu.
Szczerze mówiąc, mnie również Milenka wydaje się fajniejsza, choć przez jej polszczyznę dostaję migreny.

• Sineira


Bagin, to dziewczę ma już 19 lat i prawa wyborcze. Nie przeraża Cię to?

• Bagin


Nie bądźcie aż tak złośliwi. Nie jest aż takim tchórzem jak sądzicie bo na swojej stronie ma linki do wypowiedzi na swoj temat. I są gorsze niż wasze. O ile oczywiście nie jest to taktyka 'nieważne jak mówią, byle mówili'. W każdym razie widać, że na dużo kompleksów wiec dajcie jej czas zmadrzeć i nie smarujcie tak. Mało to nastolatkó tworzy takie bzdury? Z tym, że oni ich nie pokazuja, tyle dobrego. Mimo wszystko cos zdobyła, choc z samej ciekawości zerknąłbym na inne prace konkursowe, tak by zobaczyć poziom... Miejcie na uwadze, że nawet jeśli nie pisaliście takich bzdur, to nie każdy jest tak idealny ;) A! I tekst powstal, jak twierdzi, na zamówienie i w przeświadczeniu, że z pewnością zostanie wydrukowany.

Anonimowy pisze...

• Znudzona Pszczoła


"Osiągnięcie celu dużo mnie kosztowało, więc nie należy się dziwić, iż perspektywa jego utraty mobilizuje mnie do wykonywania radykalnych „kroków prewencyjnych”… "
O matko... Przeczytałam 'kroków perwersyjnych'...

AŁtorka ma ciekawą strategię - najpierw buduje w miarę znośny klimat, żeby po chwili rozp... rozwalić go dennym żartem.
Aha, i jeszcze chciałam bardzo pogratulować jej filozofii życiowej i spojrzenia na świat.

• Laura Absinth


Umarłam sobie prawie. Śmiejecie się z jej tortur, a ona jest naprawdę dobra w te klocki. Mnie w każdym razie umęczyła.
Aż nie mam siły dalej pisać...

• World Ruler

Nineczko, służę.
Odszukaj sobie w Internecie: "Repo! The genetic opera" i ciesz oczy i uszy. Na własną, nie moją odpowiedzialność.

• Sierżant


@Lien Smoczyca:
W imieniu całej załogi: wybaczamy!
;)

• Lien Smoczyca

Wybaczcie drodzy analizatorzy... nie jestem w stanie przez to przebrnąć *zzzzzzzzz*

• Anka aka Eowyn


A ja jestem zdziwiona, że nasza wielka pisarka i publicystka NJN nie przyszła strzelić focha pod analizą. Powiadomiliście ją w ogóle? A co do samej analizy - bełkot pseudopsychopolityczny i tyle. Ledwo dotrwałam do końca. Kurczę, już Milenka była o wiele strawniejsza.
PS. Kod do wpisania - vkoaw.

• Ome


A, rozumiem i dziękuję za wyjaśnienia :) Na forum teraz nie będę zaglądać - mój żołądek naprawdę ma na razie dosyć. Zajrzę jednak, gdy będę potrzebowała jakiegoś "materiału dowodowego" - NJN wydaje się być niezłą kopalnią.

A może ona Was w ten sposób karze? Jej bohaterka zagadała więźnia, ale to była dla niego łaska - dostąpił rozmowy z TAKĄ osobą. Wy natomiast nie wykazujecie dobrej woli oszalenia z zachwytu dla NJN - więc niegodne jesteście dyskusji z nią.
Na Wasze szczęście ;)

• kura z biura


Ome: NJN nie ma zwyczaju odpowiadać na merytoryczne zarzuty i w ogóle wdawać się w rozmowę z tymi, którzy nie chwalą jej bezkrytycznie. No chyba, że jest to klasyczne strzelenie focha, ale to już mieliśmy na forum, więc pewnie nie wróci tu, by się powtarzać. Ewentualnie napisze jeszcze jeden elaborat na swej stronie o tym, jak to głębia jej myśli pozostaje niezrozumiana...

• Sierżant


Ome, przejdź się na SuSowe forum i w dziale "Propozycje i zgłoszenia" poszukaj tematu o NJN. Sądząc po niewielkiej reakcji autorki na ten temat (mimo zarejestrowania się na forum), tak samo zareaguje na analizę.

Chociaż w sumie to nie "niewielkie zainteresowanie", a raczej tchórzostwo właśnie. Wie, że mamy rację, więc nie chcę wdawać się w dyskusję. W ogóle polecam lekturę innych jej wypocin - jeśli ma się odpowiednio mocne nerwy. Mnie ich nie starczyło, niestety.

Anonimowy pisze...

• Ome


Sierżant, a dlaczego tak twierdzisz? Tak, zżera mnie czysta, bezinteresowna ciekawość ;)

Przyznam, że mnie też zastanawiało, jaki to elaborat o swej wielkości, modernistyczności, metafizyczności i niezrozumieniu przez pospólstwo panna NJN wybełkocze w najwyraźniej typowym dla niej słowotoku. Z drugiej strony, sądząc po tym, co znalazło się w analizie - mój żołądek by tego nie wytrzymał, więc może i lepiej, jeśli się nie doczekamy reakcji.

• Sierżant


Kasitza, w co Ty wierzysz? Przecież NJN to największy tchórz jakiego na oczy widziałam, nie spodziewaj się jakiegokolwiek odzewu.
"wpisz ten kod: eelku" Słiiit! :D

• Kasitza


A NJN jeszcze się nie pojawiła coby się ustosunkować do analizy?
Piesek Bakalia mnie rozwalił.

• Mirveka


Aaa... KlaŁn, przepraszam cię, to ostatnie to byłam oczywiście ja - Mirveka.

• KlaŁn Szyderca


 KlaŁn Szyderca- To naprawdę genialne i logiczne wytłumaczenie. Otworzyłęś/łaś mi oczy.

• KlaŁn Szyderca


 Mirveka i inni

Ale to opowiadanie ma swój głęboki sens! Trza tylko dotrzeć do jego drugiego dna.
Posłuchajcie:
Był sobie kiedyś dyktator. Miał żonę chorą na umyśle. Pewnego razu umarł. Rządy przejęła wojskowa klika. Generałowie postanowili na formalne stanowisko szefa państwa wystawić figurantkę: tę-że właśnie niezrównoważoną psychicznie żonę byłego wodza. Kobitka zabawia się torturami i pseudofilozoficznymi dywagacjami, a kto ma rządzić, ten rządzi. W razie niepokojów społecznych klika ma bezpiecznik: zawsze może oddać babę tłumom na pożarcie, obiecując, że "teraz wszystko będzie inaczej". Zyska dzięki temu kilka lat spokoju.

No. To wam wytłumaczyłem.

Anonimowy pisze...

• Mirveka


Toż to najbardziej niedorobiona Dyktatorka jaką kiedykolwiek widziałam!
Gdzie dumne przemowy do tłumów? Gdzie charyzma powalająca na kolana i ideologia ciągnąca za sobą tłumy?
Samo wielkie ego nie wystarczy. Ona powinna zginąć przy pierwszym lepszym zamachu stanu!

• Eyre


Jeżeli wasze umysły nie odmówią posłuszeństwa, kochani Analizatorzy, to na blogu NJN jest dużo więcej absurdów, np. jej felietony. Jak na razie zgadzam się z nią tylko w jednym:

"(...) 9 października 2009 roku - dzień, którego nie powinnam była dożyć…"

Sama nie wiem, dlaczego ale jej grafomaństwo zainteresowało mnie, tak, jak stara kanapka wyciągnięta zza szafki: śmierdzi, wygląda obrzydliwie, ale oglądasz, co też na niej wyrosło.

• Ome

Nie wiem, ile aŁtorka ma lat - po przejrzeniu jej nadętego "co to ja nie miałam na myśli" nie chcę narażać znów żołądka i zaglądać na jej stronę - ale ile by lat nie miała, tym swoim tworem-potworem sprowadza się do poziomu gimnazjalnej, nadętej smarkuli, która z wymazaną maminymi kosmetykami gębą idzie ulicą, robiąc minę "co to nie ja" i popychając dzieci z podstawówki.

Jako filolog powiem - tyle jej wypociny mają wspólnego z powieścią psychologiczną, ile wypociny Meyer z wartościową prozą (czyli zero, null i dziesięć metrów mułu). W zasadzie ona jest bardzo Meyerowska - wypluwa z siebie potok napuszonych słów i zakłada, że ilość jej bełkotu pokryje brak treści.
Straszny dyktator, który po wielu latach torturowania i zabijania popiskuje jak nastolatka widząca Tokio Hotel na ekranie. Gdybyśmy mieli wyłącznie takich strasznych dyktatorów, mielibyśmy raj.

Analiza była boska, gratuluję, kłanioam się w pas i wyję ze śmiechu. Jednak najbardziej uderza mnie to dość częste u takich aŁtorek przekonanie o swojej genialności i wspaniałości. No tak, w końcu ewolucja warsztatu, rozwój, ciągłe doskonalenie się etc. to rzeczy dla mięczaków, dla takiego Flauberta na przykład, który potrafił w kółko poprawiać każdą stronę swych powieści.

Poza tym panna NJN zrobiła sobie kpinę z literatury podejmującej temat totalitaryzmu. Co to miało być, miks Borowskiego, Grudzińskiego i Orwella dla ubogich?
To chyba dla koszmarnie ubogich, a składniki do miksu są przeterminowane do sześcianu.

Pisałam już, że co analiza, to wyższy poziom? Po tej naprawdę boję się następnego piątku...

(Hasło do zamieszczenia komentarza: "musbg". Prawie jak "musk", a "musk" to stan, w jakim pozostaje mózg po zapoznaniu się z tym bełkotem NJN...)

Anonimowy pisze...

Pigmejka


Po przeczytaniu tego tForu nie wiem właściwie, czy się śmiać czy płakać. Gdyby nie Wasze komentarze, które były (jak zwykle^^) przecudowne i kwikogenne, chybabym się pocięła kalafiorem. Po tych wszystkich pseudofilozoficzno-politycznych rewelacjach Ałtorki piesku Bakalii i Elementach Komicznych przydałby mi się respirator. Wszystko jedno, widzialny czy nie. :P Zaprawdę, powiadam Wam, też już wolę Milenkę. O.O

• nineczka


World Ruler! Co to za gotycki musical z Paris Hilton? Ja to chcę! :D

• Eyre


Na usta ciśnie mi się tylko jeden zwrot, którego nie przytoczę, bo musiałabym go wykropkować. Nie czuję się kompetentna do oceniania "dziełka" ałtorki pod względem gramatycznym, stylistycznym czy ewentualnych faktów czy wplecionych definicji, ale z perspektywy zwykłego czytelnika muszę powiedzieć, że gorszego grafomaństwa nie widziałam nigdy! To coś miało być dziełem psychologicznym? To już ciekawiej mi się czyta wielkie, opasłe tomisko zatytułowane "Psychopatologia". Instrukcja złożenia szafy jest ciekawsza i mniej denerwująca. Ten pseudo-psychologiczny, pseudo-naukowy bełkot wywołuje u mnie dreszcze przerażenia. Z ciekawości przejrzałam jej stronę i przeczytałam ten wspominany przez nią wiersz. Nie wiem co to za konkurs, w którym nagradzają takie gnioty i nie chcę wiedzieć. Ałtorka pewnie ma jakieś kompleksy, które próbuje ukryć pod narcyzmem, skrajnymi poglądami. Dziwne, że nie ma skrzywienia kręgosłupa, z takim ego nie powinna móc ustać prosto, bo by przeważyło. Nie wiem jak to skomentować, brak mi słów. Może ktoś zdolny zrobi z tego Demota? Chociaż ona i jej dzieu sami w sobie są demotywujący...
Analiza cudowna, chociaż doszłam tylko do połowy. Przepraszam, ale później mój mózg odmówił przetwarzania danych i interpretowania ałtoreczkowego bełkot. I nie pomagały nawet komentarze. Podziwiam was, Analizatorzy. Ktoś powinien dać wam jakiś order, za zmierzenie się z Tym. Może nawet Virtuti Militari, Purpurowe Serce i Order Podwiązki.

Anonimowy pisze...

World Ruler

Po raz pierwszy z pewną nieśmiałością wpisywałam swój nick. Tekst o władzy nad światem wydał mi się bliski, ale po przeczytaniu mam wrażenie, że to już nie jest śmieszne. Poza tym poczułam się zawstydzona byciem ateistką, jeżeli dzielę poglądy z NJN. Brr.
Generalnie gdyby nie to, że opowiadanie było przeplatane komentarzami szanownych i wytrzymałych psychicznie Analizatorów, to chyba już po pierwszych dwóch akapitach odsunęłabym się ze wstrętem od komputera. A tak nawet się pośmiałam.
Chyba rozumiem, czemu odmówiono wydrukowania tego wiekopomnego dzieła. Gdyby to było czasopismo dla psychiatrów...
Myślałam, że nie znajdę nic bardziej niszczącego od gotyckiego musicalu z Paris Hilton, a tu proszę...
Dziękuję i pozdrawiam.

• Locura


Porażona psychologiczno-filozoficznym wzwodem... ekhm, wywodem Ałtorki postanowiłam ostatecznie wymalować sobie na ścianie słowa Marka Twaina: "Lepiej mieć usta zamknięte i wydawać się głupim niż je otworzyć i rozwiać wszelkie wątpliwości." Co też i szanownej NJN serdecznie polecam uczynić. Chociaż w jej wypadku może bardziej 'nadętym' niż 'głupim'.


No tak - analiza numer 88, to i "faszyzm z ludzką twarzą" się pojawił. ;)

• triss


Rany boskie, co za intelektualna biegunka. Ale wystarczy wejść na jej bloga, żeby się przekonać, że panna ma baaardzo wysokie mniemanie o sobie i problemy z psychiką. I rozbrajają mnie pseudoartystyczne zdjęcia, do których pozuje ze zblazowaną miną natchnionej intelektualistki na tle pluszowego bałwanka (sic!). Może to i wredne, ale patrząc na te fotki i czytając jej wypociny, nie dziwię się, że określa siebie jako 'aseksualną'. Jaki facet by to zniósł?

• AngelsDream



Wybaczcie, nie dałam rady.

Poległam.

Bolało.

Nawet dość bardzo.

• Pani Minister


Na Bora Komorowskiego! Czytając opko zastanawiałam się, gdzie jest granica ludzkiej głupoty i doszłam do wniosku, że jej nie ma, a aŁtoreczka jest na to dowodem. Podziwiam Szanownych Analizatorów, że byli w stanie przebrnąć przez to dzieUo szczytne i wybitne. Dla mnie po tej lekturze już nic nie będzie takie same. Minister Zdrowia tym razem nie ostrzega, tylko zarządza obowiązkowe szczepienia przeciwko wirusowi ludzkiego obłędu. A sama aplikuje sobie prozac i xanax... nie, lepsza będzie duża wódka!
Pozdrawiam

• Catherine S.


No, wróciłam do czytania Was po długiej, długiej przerwie i czytając analizy oczywiście wykwikałam się za wszystkie czasy.

Co do tego opka: naprawdę, ta pannica nieomal obrzydziła mi literaturę związaną z totalitaryzmem. Nie dość, że o takich rzeczach ma żadne pojęcie, to jeszcze publikuje swoje twory. Bo to jest totalna parodia, która zasługuje na oćwiczenie szpicrutą, choć może sam zamysł nie był taki zły...

Anonimowy pisze...

• Kamyq

Na Bora, to bolało!! Same oczy mi się zamykały, nie mogły już tego czytać. Totalitaryzm, kryształowe łzy i piosenki Ich Troje...I Bakalia... Aż ataku astmy dostałam, skrajna hiperwentylacja! :/ Analiza - mistrzostwo! Ale sama aŁtoreczka - Borze, widzisz i nie szumisz!

• Mała Ygrek


A obiecałam sobie, że nie będę przeklinała. Nie udało się. To było straszne i podziwiam was, bo przebrnęliście przez ten cały pseudopsychologiczny bełkot. Ja bym nie dała rady, gdyby nie wasze komentarze. Dodatkowo to uwielbienie autorki dla własnego geniuszu. Przerażające.

Pozdrawiam

M.

• jimenes


O, masakra! Autorka, by zrozumieć sens słowa "tortura", powinna zostać zamknięta w pustym pokoju, do którego wsączać się będą jej własne słowa. Non stop. Bez litości!

Anonimowy pisze...

Croyance

O mój Boże, kolejne emo z Weltschmerzem i trzepotem macicy ..! Na szczęście egocentryzm wieku dojrzewania to normalna faza rozwojowa i się z niej wyrasta. Swoją drogą, trudno o bardziej adekwatną symbolikę w przedstawieniu tego trudnego okresu, jak bycie dyktatorem i przywódcą państwa totalitarnego. Te rozważania pseudofilozoficzne ('Powiedz mi, czy kosmos nie jest iście szatański?'), te zakusy na rewolucje ... jak to pisał o nastolatkach P.J.O'Rourke, ratować Ziemię chcą wszyscy, ale pomóc matce pozmywać nie ma komu.

Inna rzecz, boleśnie pretensjonalny zwyczaj umieszczania przeróżnych określeń w cudzysłowie -
'pysznił się', 'na piękne oczy', 'kroki prewencyjne', 'zatelepał', 'zabawa', 'wejść na głowę', 'nieortodoksyjne' refleksje (przynajmniej tutaj cudzysłów jest na miejscu), 'prosperuje', 'utopia', plus 'osoba' ('nienawidzisz własnej osoby' zamiast po prostu 'nienawidzisz siebie'), 'respirator', 'standardy europejskie', 'rozwałka', 'strach na obywateli', 'happy endy', 'dzisiaj' - jaki to ma cel? Prawie wszystkie ałtorki popełniają ten sam grzech (przypomina mi się tu Emilka, której pan Carpenter stanowczo zakazał używania kursywy i nauczenia sie wyrażania tego, co chce przekazać, za pomocą opisu).

Generalnie, natłok idiotyzmów faktycznie jest bezprecedensowy: dyktator cytujący więźniom Shreka, Closterkeller i swoją babcię jest po prostu nie do podrobienia!

Jedno pytanie: w pewnym momencie mowa jest o 'naprawianiu świata' - to znaczy świata, czy Polski? Zdaje się, że ona była przeciwna UE i scentralizowaniu rządów, a tu nagle zamienia się w Brukselę i World Police (jak Team America :-)

Jedyne, co muszę jej przyznać, to nie robi błędów ortograficznych i zachowuje przyzwoitą interpunkcję, co jest w opkach rzadkością. Tak czy siak, życze jej, żeby posłuchała swojej własnej rady 'Człowiek nie uczy się ani przez czytanie, ani przez słuchanie, tylko przez doświadczenie. Trzeba bardzo dużo przeżyć, aby zrozumieć, na jakich zasadach opiera się świat' i zwyczajnie nie pisała na tematy, na których się nie zna (dużo tego będzie).

(Piesek Bakalia omal nie wysłał mnie na tamten świat :-D)

• Tajemniczy Wielbiciel


przygnębiające to to, śmiem twierdzić, że nawet mocno niesmaczne. A może ja za głupia jestem, bo już sto razy bardziej lubię Milenkę i innych Dżonasów. Tutaj zamiast niebosiężnych kwików jest tylko stęchłe niedowierzanie

• Narrator


Fascynuje mnie język, którego używała ałtoreczka. Napuszony i niby-to-wyrafinowany, coś jak skrzyżowanie podręcznika do wosu ze telemarketingowym skryptem obsługi klienta - i te 'elementy komiczne', wstawiane w to coś z zabójczą regularnością. Jakby wiedziała, że zwroty potoczne i narracja pierwszoosobowa mogą i często powinny iść w parze, natomiast samo przełożenie teorii na praktykę... Ciekawe, czy używa takiego języka na co dzień.
I naprawdę, dołączam po tym do grona stęsknionych za Milenką. Wolę wyzwoloną głupotę od tej pseudointeligencji.
Analiza pierwsza klasa.

Anonimowy pisze...

• pinki


masakra. nie dałam rady przebrnąć do końca.
najgorsze są momenty, w których obok tego całego patosu, pseudointelektualnych i pseudofilozoficznych treści nagle pojawia się Element Komiczny.

• Sineira


Wasze komentarze były chwilami radosnego wytchnienia, a pseudointelektualny bełkot aŁtorki stanowił torturę gorszą niż pieszczoty węgorzem elektrycznym. Zmęczonam.

• chaplin


Kwintesencja grafomanii, a wręcz jej encyklopedyczny przykład. Autoreczka miała jeszcze czelność nazwać to coś utworem psychologicznym? Toż to obraza dla Williama Faulknera i świeć Panie nad jego duszą, bo się teraz pewnie w grobie przewraca, słysząc takie rzeczy. Językowa i treściowa klapa, okraszona udającymi głębokie refleksje banałami (które swoją drogą można znaleźć na co drugim blogu emo-trzynastolatki) i do tego psychika głównej bohaterki płytka jak kałuża.
Miałam jeszcze ochotę przyczepić się do opisu tego snu, ale już nie mam sił.
Analiza - miodzio! Wykwiczałam się jak nigdy. I szczerze mówiąc - gdyby nie analiza, w życiu bym przez to "dzieło" nie przebrnęła. ;)

Anonimowy pisze...

Kivi


Udzieliło mi się rzucanie wszetecznicami po przeczytaniu "co autorka miała na myśli". Nie mówiąc już o tym, że umierałam na wpół ze śmiechu, na wpół z rozpaczy przy jej wyrafinowanych przekleństwach i "ironi", mającej podkreślić akcję... Jasna cholera, powieść psychologiczna ma polegać wyłącznie na chorym bełkocie znerwicowanej małolaty?! Tu nie ma nic. Kompletnie.
Nie chcę dożyć takich czasów.
Boru dzięki, że są Analizatorzy...

• Bagin


Ech.. Naciągane i przeintelektualizowane. Autorka ma co prawda na koncie jakieś tam.. osiągnięcia ale chyba trzeba przemysleć ile znaczą, skoro tyle głupot jest w tym tekście. Mimo wszystko życzę powodzenia, może coś kiedyś wyjdzie w miarę porządnego, tak by nie opluć się herbatą.

• nie mam ksywy :(


Zanim zaczęłam czytać analizę, weszłam na bloga i zobaczyłam zdjęcia Ałtorki. Ja ją kojarzę z artykułów na Interii! Są bardzo pocieszne, mój ulubiony to ten: http://interia360.pl/artykul/to-sie-moglo-przysnic-tylko-n-j-nowak,30328
Gdy wyobraziłam sobie ją i Tilo na trawniku przedszkola, ómarłam. Warto zobaczyć ten artykuł dla samych komentarzy. Nie sądziłam, że pisuje też opka.

Zabieram się za czytanie.

• Dulce


Podczas czytania, szczególnie na początku miałam niejasne skojarzenia z Mniszkówną. Analiza bezbłędna, najbardziej ubawił mnie Kosmos bez jaj i wierszyk o życiu mimo chęci śmierci i pieczeń z opozycjonisty. KWIIIK!

• freya-ananta


Aż się zakręciłam z tej głupawki ^^" "Przynajmniej nie robiła tylu rażących błędów, co Milenka, ale z drugiej strony to było o wiele gorsze niż ona!" - chodziło oczywiście o to, że twórczość Milenki jest jak dla mnie o klasę lepsza xP W pewnym sensie oczywiście. Tam się można było przynajmniej śmiać z samej treści. Od tej można było umrzeć, gdyby nie komentarze analizatorów. Nudne to było do wyrzygania, niewidzialny respirator poproszę!

Anonimowy pisze...

freya-ananta


Cóż, niektórzy myślą, że ich pseudofilozoficzny bełkot to najwyższej klasy wynurzenia na temat świata i życia. Do tego jeszcze łudzą się, że po przeczytaniu tego bezsensu wszyscy uznają ich za geniuszy i w ogóle proroków. Co-za-koszmar! Przynajmniej nie robiła tylu rażących błędów, co Milenka, ale z drugiej strony to było o wiele gorsze niż ona! Co do analizy, to zakwiczałam się na dobre, ale musiałam wręcz powstrzymywać od śmiechu pod koniec, bo sąsiad zaczął walić w ścianę ^^" Jesteście bezbłędni!

• tesska


Ach - żeby nie było... Mój komentarz był o tekście pierwotnym, nie o analizie. Z analizy śmiałam się jak głupia... ale i tak nie pomogło na ból zębów wywołany tekstem. A zwykle Wasze komentarze wystarczały jako oddech między jednymi bredniami a drugimi... Cóż, tu mamy do czynienia z cięższym kalibrem.

• tesska


Ał. Bolało :(

Nie wiem, który element bardziej, ale bolało do urzygu. Czytałam na raty, bo na dłuższą metę tego bełkotu się znieść nie dało... Za to - będę miała śliczny materiał do mojej pracy o bełkocie, o ile wyrobię i przebrnę przez to jeszcze raz.

A z cyklu "urzekła mnie Twoja historia" - te piękne podziękowania dla czytelniczki... Zapewne jedynej, której się podobało. NJN mogłaby się nie ośmieszać i nie publikować, co autor miał na myśli. W sumie... ciężko mi ocenić, czy gorsze jest jej "dzieło", czy te pienia zachwytu nad samą sobą.

• nin


Ja pieprzę. KOCHAM WAS.


• Unber


Aż człowiek zaczyna tęsknić za starym wujkiem Stalinem, któremu nad grobem żony starczyło "Zdradziłaś mnie". Bo to było chociaż wyraziste!

Anonimowy pisze...

Laura Absinth


Wybaczcie... Nie dałam rady. Nie potrafię przebrnąć przez ten pseudofilozoficzny bełkot zakompleksionej brzyduli. Pewnie będę próbować dalej, ale za jednym razem tego nie przełknę. Weszłam też z ciekawości na stronę podaną w linku, i kiedy doszłam do "mrocznego, metafizycznego opowiadania w stylu Młodej Polski", które to niby mają być określeniem tej katastrofy, dostałam skurczu przepony.

• Ktosza


Nie ma nic gorszego niż nudni, pompatyczni ludzie, którzy są przekonani, że ich oklepane przemyślenia to coś zupełnie nowego, nadzwyczajnego i rewolucyjnego. Głupie to, owszem, ale nic w tym nowego i odkrywczego. Mnóstwo ludzi pisało takie rzeczy na przestrzeni setek lat, więc panna NJN mogłaby wyluzować i zdać sobie sprawę z tego, że nie jest unikalnym i specjalnym płatkiem śniegu, tylko grafomanką z naciąganą ideologią.

• Dzidka


Skończyłam. I nic już nie będzie takie samo.
"pierwszy przewodniczący Tajnego Komitetu, zamordowany przez władze unijne. Był dokładnie taki, jakim go zapamiętałam: chudy, dwudziestokilkuletni chłopak w okularach, najwybitniejszy student w historii Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Uśmiechał się do mnie, obnażając krzywe, żółtawe zęby."
Milenko! Marlenko! Wróć! Wchudź! AAAAAAAAA!!!
*oddala się spiesznie do barku*

• Dzidka


Jestem w połowie i już pochłaniają mnie opary absurdu - ta dyskusja o sprawach wyższych torturowanego więźnia z jego oprawczynią!...

• gabrielle


Wiecie co? Czytam to, czytam, zeszłam przy fusach i myślę sobie, że idealną ilustracją do tej analizy byłoby zdjęcie Sary May.

Nietykalna pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Nietykalna pisze...

... Temat potencjalnie płodny... Ale jak...

Ahem. Wątek rozmów z więźniem nawet rozumiem, jest spoko. Tyle że nie ...rrwa jeden dzień, (ba, jedna godzina) a cała ta rozmowa powinna się dokonać na przestrzeni tygodni lub miesięcy podczas których wzajemnie poznają swoje punkty widzenia itepede. Nawet nie trzeba dodawać żadnych wątków naokoło na ten czas, po prostu zrobić zapis periodycznych rozmów z więźniem, i może dziesięciu minut przed rozmową i po niej. I to by było... nawet niezłe, gdyby to umiejętnie zrobić to świetne. Problem Natalki polega na tym, że za bardzo się spieszyła... tylko tyle.

Astroni pisze...

Ojej. Najlepsze było jak zaczęła z dupy opowiadać o swoim śnie, a potem jeszcze z tego o swoim mężu. Ja cie. W ogóle te kawałki o mężu są jak pewna scena z Wyścigu szczurów, gdzie w ramach wspominków jakiegoś hitlerowca mówi się o nim, że to nie świadczy o jego osobowości, bo oprócz tego był też mężem, kochającym ojcem, znawcą win i trzykrotnym mistrzem tańca towarzyskiego. I te wyrafinowane dywagacje z półżywym więźniem! Ta. Rety.

"Mój przeciwnik polityczny aż się „zatelepał”, kiedy poraziłam go prądem elektrycznym. Jak to dobrze, że strażnicy więzienni mocno go trzymali!"
Cudeńko, cudeńko! Brawa i owacje na stojąco!
Takie mamy wykłady kawałek dalej o siłach przyrody, a aŁtorka zapomniała o oczywistości przewodnictwa...

"a potem wyrecytowałam fragment jednej z piosenek Ich Troje: – Ale i tak jest dobrze, choć mówią tu o cudzie…"
Nic dziwnego, że Wasz komentarz zginął w cieni tego czegoś, bo tego się nie dało skomentować. Ich troje??? To sobie wynalazła autorytety do cytowania...

"Wstałam z łóżka, aby zjeść śniadanie, przebrać się
Czyżby spała w ubraniu?"
Może... tak hardcorowo, w piżamie? ;)

Co do poczucia genialności dziewczyny jak dla mnie wystarczy spojrzeć, jak wyglądają inne analizowane przez Was rzeczy - gramatyka i interpunkcja leży i kwiczy, powtórzenia i biedne słownictwo szaleją, do tego schematyczność treści przepełnionej harrymi potterami zakochującymi się w wampirach czy odwrotnie... Co się dziwić, że ktoś, kogo jedynym grzechem jest naiwność psychologiczna i niedopasowanie tonów (pompatyzm obok tortur obok Shreka), a do tego ma wiedzę i "nie boi się" poruszać "kontrowersyjnych" tematów, uważa się za artystę?
Co do dzieł pobocznych - to jej "Co autorka miała na myśli?" to w zasadzie streszczenie tego, coście tu komentowały, za to ubawiłam się nieźle przy snach na Interii. Heh, że się taki brak treści wcisnął do poczytnego (mimo wszystko) serwisu - do czego to doszło...

Ale ta wizja, że dyktatorzy wyzwalają Polskę od UE, że władze unijne mordują przewodniczących tajnych komitetów, bo się ludzie zbuntowali przeciw europejskim standardom... Wybaczcie mi, ale chętnie bym przeczytała coś dobrego w takim stylu.

P.S. Ilekroć natrafiam (czy w tekście czy w komentarzach) na wierszyk wierszyk o życiu mimo chęci śmierci, jakoś z rozpędu ciągle mam ochotę przeczytać życiu mimo chęci rzyci...

Anonimowy pisze...

Pęd nie jest wartością fizyczną, tylko wielkością. Wartością byłoby np. 5 kg m/s.

A.C.