sobota, 19 lutego 2011

83. Sierotka kontra szantażysta, czyli braterska wendetta (2/2)



W poprzednim odcinku poznaliśmy słynną piosenkarkę Sakurę Haruno, która wraz ze swym zespołem wraca do rodzinnego miasta, by kontynuować naukę w liceum. Poznaje tam swą wielką miłość, Itachiego Uchichę (zwanego chichuachua), który, lokalnie przynajmniej, jest o wiele większą sławą niż ona. Dziś poznamy pewne smutne fakty z przeszłości Sakury i dowiemy się, że życie nie zawsze jest tak różowe jak jej włosy... Indżoj!

Analizują: Kura, Dzidka i Gabrielle.


***
Haruno szarpały różne uczucia, ale musiała wziąść się w garść. Obiecała to sobie po śmierci rodziców. (...)
-Sakura przestań. Nie miałaś płakać. Miałś się z tym pogodzić. - powiedziała sama do siebie. Spojżała ostatni raz na granatowe niebo omienioe migoczącyi gwiazdami. Wstała . Zamkneła okno. Wyszła z pomieszczenia.
Zrobiła poranne czynności i poszła spać.
Nie od razu wiedziałam, co mi się w powyższym zdaniu nie zgadza.
Ale teraz już wszystko jasne. Dla aŁtoreczek "poranne czynności" to synonim "toalety", wszystko jedno, porannej czy wieczornej!
Cóż, kiedyś oksymoronem była "czarna bielizna".


Nie wytrzymała. Ukryła twarz w dłoniach. Srebrzyste krople spływały strumieniem po brzoskwiniowych policzkach.
-Nie rozumiem…Łzy? Czym…one są spowodowane? –westchnęła pytająco – Przecież pogodziłam się ze wszystkim, więc czemu ?
Zaworki puściły i woda z mózgu wycieka.

Nie chcę ich! Nie chcę!- krzyczała. Spuściła ręce wzdłuż ciała. Odwróciła się. Weszła do kabiny prysznica. Zamknęła szklane drzwi. Odkręciła kurek. Spuściła głowę. Zimna woda spływała po jej ciele. Podniosła głowę. Woda obmywała twarz. Tak, bardzo chciała, aby życie było łatwe. Pragnęła, żeby wszystkie troski i smutki spłynęły z srebrzystą cieczą.
E? Czym ona płacze, rtęcią?

Ale tak się nie stało. To co czuła nie dało się wyrazić żadnymi słowami. Za jednym razem wyrażała wiele uczuć. Czysta wyszła.
Została tylko kolorowa.

Owinęła się w biały ręcznik. Weszła do pokoju. Skierowała się ku szafie. Wzięła rzeczy. Czarne jeansy, białą bluzkę i czarną bluzę z kapturem. Spojrzała się na okno. Deszcz wzmógł się. Puściła ręcznik. Spadł na ziemnie. Z zwinnością włożyła na siebie ubrania. Wzrok przeniosła na ścianie, na której wisiał kalendarz. Źrenice zmniejszyły się do granic możliwości. Teraz już wiedziała dlaczego od pobudki miotało nią tyle uczuć. Co roku spędzała ten jedyny dzień w samotności. Co roku padało, a sama nie wiedziała czemu. Jest środek maja a pada?! Dla niej było to dość dziwne.
Noł, rili? Ani w Polsce to jakieś wielkie aj waj, ani w Japonii.

Ale dało to jej do zrozumienia, że niebo razem z nią wylewa smutki na ziemie.
Aaa, panna ma moce sterowania pogodą? Na Saharę ją!

Wzięła pewne zdjęcie. Usiadła na parapecie. Wpatrywała się w niebo. Oparła głowę o kant okna.
-Jak ja mogłam zapomnieć o tak ważnym dniu. Rocznica śmierci…Hee…Czemu wyleciało mi to z głowy? – mówiła do siebie. Westchnęła. Łzy spłynęły po policzkach. – Sama nie wiem. –
Ale ja wiem. Gach ci się na mózg rzucił, łahahahaha!

Patrzała się na fotografie w ramce. Łzy rozbijały się na szkle.
A nie rozbijały szkła?

***

Sakura stała nad nagrobkiem swoich rodziców. Wszystko miała już posprzątane. Kwiaty ustawione. Deszcz nie przestawał padać. Stała tam sama. Kazała szoferowi zostać w pojeździe, aby nie zmógł.
Nie zmógł czego? Mocy żądz?
Nie ZMÓGŁ!!! A niech mnie gęś kopnie, a potem kaczki zdepczą! Nie ZMÓGŁ!

Protestował, ale widząc jej mnie zrezygnował.
Ałtorka wtargnęła osobiście w świat przedstawiony i go powstrzymała?


Kobieta nie chciała jeszcze wracać. Spędzała sporo czasu w ten dzień przy nagrobku jej wspaniałych rodziców. Chwyciły ją wspomnienia. Łzy spłynęły po policzkach.
-Brakuje mi was. Już tyle lat, a ja się nadal marze. Nie dorosłam jeszcze. Skończyłam 18 lat, ale ja was jeszcze potrzebuję. Kocham was. Każdego dnia jesteście ze mną. Ja to czuję. Dziękuję wam za wszystko.
Nie powstrzymywała łez. Tutaj mogła się wypłakać ile chciała. Nikt tego nie zauważy. Minęły dwie godziny. Ona nadal tam stała.
I nadal ryczała. Odwodni się jak nic!


-No cóż mamo, tato ja już będę szła. Wrócę niedługo. Do zobaczenia – odwróciła się. Skierowała się w stronę limuzyny, w której siedział Kobo czytając gazetę. Weszła do samochodu.
-Wracamy do domu panienko?- zapytał
-Tak. Wracamy. Dziękuję, że ze mną przyjechałeś. Jestem ci wdzięczna
Wprawdzie jesteś moim szoferem, ale nie lubię odrywać cię od twoich ważnych spraw.

-Przyjemność po mojej stronie. Jestem zawsze usług.
Przekręcił kluczyk. Silnik zachrekotał.
Zarechotał? Myślisz, że gdzieś pojedziesz? Buahaha!
Dobrze, że nie zachromolił.
Mieliśmy już chrzamoczącą się firankę, teraz mamy chrekotający silnik :D

 ***
W kuchni siedziały dwie osoby. Jeden z nich miał garnitur a druga fartuch.
 Na wysokim drzewie siedziały dwa gołębie. Jeden grucha, a drugi jałbko.

Patrzeli się na siebie. Kucharka westchnęła.
-Biedna panienka. Rocznice śmierci rodziców co roku przeżywa w samotności. Chciała bym jej pomóc.
(...)
– Dzięki bogu, że panienka jest w inne dni szczęśliwa. – odwróciła głowę do Kobo
-Masz rację. To jedyny dzień w roku, w którym przelewa wszystkie łzy.
Raz, hurtem i na cały rok spokój? Też bym tak chciała.


***
Różowo włosa kobieta nie otwierała oczu. Przewróciła się na drugi bok w stronę drzwi. Dało się usłyszeć pukanie. Nie ruszyła się. Drzemała tak ciężko, że nawet nie poruszała żadną częścią ciała. Drzwi się uchyliły. Do pokoju wszedł mężczyzna o kruczoczarnych włosach. Uśmiechnął się widząc dziewczynę śpiącą. Zamknął za sobą drzwi. Podszedł i usiadł na skraju łóżka. Cos przykuło uwagę na jej brzoskwiniowych policzkach. Przetarł leciutko kciukiem. Teraz dokładnie wiedział co się znajdowało na jej delikatnej skórze.
-Łzy…
I gruba warstwa kryjącego pudru.
A pod nią ropne krosty.

Przybliżali do siebie swoje twarze. Ich usta dzieliły centymetry. Połączyli się w namiętnym pocałunku. Lecz teraz Itachi całował chaotycznie oddalając swoje wszystkie uczucia.
Uhm, nie rozumiem. Znaczy, w trakcie nie cmokał?

Przegryzał jej wargi.
Prymitywne metody plemiennego piercingu?
Zaznaczał zwierzynę. Coś jak kowboje bydło na pastwiskach.

 Rozchyliła usta. Skorzystał z tego. Pogłębił pocałunek. Ich języki wplotły się w tańcu namiętności. Chwycił ja w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Położył ją na łóżku nie przerywając pocałunku. Przygniótł ją swoim ciałem. Z pocałunkami zjechał na szyje. Przejechał językiem. Jęknęła. Zatopił się w jednym miejscu na szyi, przegryzając ją.
- Edłord Kalen? A co ty tu robisz?!
- Zamęt w akcji wprowadzam <mlask, mlask>

Zjechał niżej. Chwile przystanął. Wrócił się do ponętnych ust. Zatopił się w nich. Trwało to chwile, ale im wydawało się, że wieczność. Zjechał na drugą stronę szyi. Całował milimetr po milimetrze. Nie chciał opuścić żadnej części.
Po dwóch godzinach z transu wybudziło go głośne chrapanie Sakury.

 W jednym momencie przegryzł jej skórę.
I dobrał się do świeżego mięska.

  Zjechał niżej na obojczyk. Pocałował go leciutko. Jego dłonie dostały się pod koszulke. Błądził po jej brzuchu. Natrafił na kolczyk. Odchylił jej bluzkę. I zjechał ze wszystkimi pocałunkami na brzuch. Nie zostawił ani milimetra. Pobawił się kolczykiem. Wyrwał go jej z pępka zębami. Zjechał niżej. Nie wymagał jeszcze od niej tego. Byłoby to raczej bez sensu. Przejechał językiem przez cały brzuch. Oderwał się. Z głośnym ŚLURP, ciągnąc za sobą nić śluzu. Znalazł się na wysokości jej ust. Pocałował. Nie odrywał się . Jej ręce wplątały się w jego włosy. Jakim cudem? Zważywszy na poprzegryzaną szyję, powinna już być martwa.

[Niestety, randka zostaje przerwana przez pokojówkę proszącą na obiad]

Usłyszeli tylko schodzenie po schodach.
To zeszło napięcie.

***
Siedziała w swoim ogródku pod drzewem wiśni. Obok znajdowało się oczko wodne, w którym pływały złote rybki. Deszcz już nie padał. Zastąpiło go słońce.  Kochała to miejsce. Przypominało wiele wspomnień z jej dzieciństwa. Tu razem z rodzicami robiła wszystko. Bawiła się i słuchała ich kłótni, ale zawsze byli w stosunku do niej bardzo mili. Nigdy nie skrzywdzili swojego największego owocu miłości.
Co prawda raz ojciec zapomniał się i podniósł na nią rękę, ale na szczęście matka miała przy sobie siekierę.

W ręku trzymała długopis i kartki. Nie miała co robić. Postanowiła, że napisze kolejna piosenkę. Myślała o wielu rzeczach a słowa same wpadały do głowy. Przelewała wszystko na kartkę. Wzięła następna kartkę i wyrysowała nuty.
Nieźle, to prawie jak pismo automatyczne. Za chwilę się pewnie okaże, że w piosence zawarte było przesłanie od duchów/kosmitów/Bora Szumiącego.
Albo podprogowa reklama Coca Coli.

Uśmiechnęła się. Wstała. Kroczyła w stronę domu. Powolny krok jej odpowiadał.
Poloneza czas zacząć! Wnet Haruno rusza
I choć nie ma na sobie pasa ni kontusza
Jednak kroczy dostojnie, bardzo z siebie rada
Bo słynnej wokalistce biegać nie wypada.

Jedna samotna łza zleciała po policzku rozbijając się na podłodze.
JEBUT!!!
SPLASH!!!


Czemu? Chciała, aby oni wreszcie przestali się na nią gniewać, ale nie mogła nic zrobić. To nie była jej wina.
Jak można gniewać się na jedną samotną łzę?!
Strasznego hałasu narobiła przy rozbijaniu się o podłogę.

 Wzięła głęboki oddech. Palce zaczęły ocierać w struny unosząc melodię. Głos wydał się z gardła dziewczyny.
Jęk bólu spowodowany otarciem palców do krwi?

Śpiew uspakajał ja bardziej niż ktokolwiek inny. Usłyszała trzask otwierających się drzwi. Do pomieszczenia wpadła cała trójka jej przyjaciół, którzy upadli z hukiem na  podłogę. Uśmiechnęła się.
-Idioto i po co otworzyłeś drzwi! – krzyknął Ichiro
-To było nie chcący! – krzyknął Hideki
-Zamknijcie się oboje! – krzyknął Kei.
-Sam się zamknij! – krzyknęli oboje.
Zawtórowali im klarneci, a swoje trzy grosze dołożyli trąbkowie.

Sakura wstała i podeszła do nich. Spojrzeli się na nią. Wyciągnęła do nich rękę. Ichiro skorzystał z jej pomocy. Przytulił ją.
-Ichiro co ty robisz? – zapytała
-Nie widać. Przytulam. I chcę cię za wszystko przeprosić. Byłem głupi i zazdrosny. – powiedział i odkleił się od niej.
-Ja też przepraszam Sakura- krzyknął Hideki.
-Przeprosiny przyjęte od oby dwojga.
I oby mi to było ostatni raz!

-Złaź ze mnie! –krzyknął Hideki do Keia
Ok, Element Komiczny w postaci kupy splątanych rąk i nóg - zaliczony.
Uśmiechnęła się.
-Sakura co tam grałaś?- zapytała Kei
-Aaa…To jest nowy utwór. – powiedziała uśmiechając się. Kei wstał. Podszedł do papieru na którym były nuty i słowa na drugim.
- Hmy…Wydaje się ciekawy. To zaczynamy?
-No to jazda! – krzyknął Hideki
Uśmiechnęła się. Podbiegli do sprzętu i uchwycili. Głos wydał się z gardła wokalistki.
Zaczynają grać nową piosenkę tak o, bez żadnego przygotowania, nawet na nuty nie spojrzeli.

***
Siedziała na łóżku w swoim pokoju. W ręku trzymała ramkę ze zdjęciem rodziców. Srebrne krople ciekły po brzoskwiniowych policzkach, ale już nie tak mocno jak wcześniej. Uśmiechnęła się. Westchnęła ciężko. Przeniosła wzrok na okno. Zauważyła księżyc na granatowym niebie pokryty migoczącymi gwiazdami.
Księżyc stwierdził, że za słabo świeci i posypał się brokatem.

[Niespodziewanie odwiedza ją Sasuke w celach podrywczych, zostaje jednak spławiony]

Trzasnęła drzwiami i pobiegła do swojego pokoju zalewając się łzami. Rzuciła się na łóżko. Wtuliła się w poduszkę. Po nie całej godzinie była zmęczona wylewaniem słonych kropli.
Namachała się tym wiadrem, że strach.

Powieki przymykały oczy. Zasnęła. Do pomieszczenia ktoś wszedł. Zamknął drzwi za sobą na klucz.  Podszedł do niej. Dotknął leciutko policzka, aby nie obudzić. Wargi kobiety przerodziły się w lekki uśmiech.
Nieznajomy rozebrał się do bokserek i ułożył się obok dziewczyny. Odwróciła się do nieznajomego. Wtuliła się w tors. Objął ją ramieniem.  Poczuł się śpiący i zasnął u boku Sakury.
Ekskjuze mła. Do czego w końcu służą w tym opku tzw. "ochroniarze" tego ponoć najpopularniejszego w Japonii zespołu? Do szpanowania wypasionymi motorami i rozwalania limuzyn?
No wiesz. Seksowny mundurek, lufa i te sprawy, i wszystkie laski ich.


***
Oczywiście nie może obejść się bez porcyjki standardowej ałtorskiej kokieterii:

No i jest...
Jak wam sie podoba?
Żenada prawda?
Zaraz tam żenada. Po prostu bzdety.

***
Obudziła się w środku nocy. Przetarła oczy. Obróciła się na drugi bok. Mrugnęła parę razy powiekami. Źrenice rozszerzyły się do granic możliwości.
Geralt tak miał po eliksirach, ale Sakura chyba nic nie bierze?

Zauważyła parę karych oczu wpatrujących się w nią,
Chrapy mu zadrżały, trzasnął kopytami, podrapał się pęciną w zad i zarżał zadowolony.
Umm, taki ogier w jej panieńskim łóżeczku?

Leżał pół nago. Mężczyzna uśmiechnął się. Poczuła delikatną dłoń, która drażniła skórę w okolicy bioder.
Łaskotki, to wyżej! A co innego - niżej...

Zjeżdżała coraz niżej. Oszołomiona tym kogo widzi obok siebie.
Aż w końcu zjechała z łóżka na podłogę, potoczyła do progu i zsunęła po schodach na parter.

Nie zareagowała na poczynania mężczyzny. Ciemnookiego zadowalała ta cała sytuacja.  Chwyciła dłoń chłopaka i odłożyła na jego biodro.
Jak słuchawkę na widełki. "Połączenie nie może zostać zrealizowane".

-Co ty tu robisz?- zapytała śpiącym głosem
-Nie widać? Spałem.
-Spałeś? Nie masz swojego pokoju i łóżka?
-No wiesz mam, ale tu jest o wiele wygodniej i cieplej. – powiedział uśmiechając się chamsko. – A w dodatku mogłem poodejmować taką piękną kobietę.
Z działań matematycznych proponowałabym raczej mnożenie.


-Wiesz co skarbie mam taki układ. – powiedział, a ona odwróciła się do niego
-Nie mówi do mnie skarbie. – mówiła wściekła
-Dobrze skarbie- przedrzeźniał ją.
-Nie denerwuj mnie. – mówiła. Spojrzała na zegarek. Zbliżała się czwarta trzydzieści. – Gadaj co to za układ.
-Dobrze. Już mówię. – powiedział młodszy Uchiha – Po pierwsze nie pocałujesz Itachiego przez następny tydzień. Po drugie nie wpuścisz go do domu tylko ja będę miał wstęp. Po trzecie jeśli chcesz żebym mu nie powiedział, że spałem z Tobą musisz mnie pocałować dobrowolnie. No i ostatnia przez ten tydzień będę mógł cię całować ile tylko zapragnę.- spojrzał na nią. Zamyślała się. – Więc jak?
Wiesz co? Ja też mam dla ciebie układ. Wypi**dalasz stąd z prędkością światła, a w zamian ja nie dzwonię na policję. A jeśli znikniesz wystarczająco szybko, to nawet nie poproszę kolegów z zespołu, żeby spuścili ci łomot.


-Odmawiam. – wymamrotała – Nie mam zamiaru tego zrobić.
-Trudno. – wymamrotał i wzruszył ramionami – Powiem Ci coś Sakura.
-Hmy…- spojrzała w oczy Sasuke
-Mój brat…- zaczął – Mój brat nienawidzi, gdy go się zdradza, a w szczególności z jego własnym bratem.
Wypróbowałem ten numer ze wszystkimi jego poprzednimi dziewczynami.

-Nie obchodzi mnie to. – wymamrotała – Ja tego Jemu bym nie zrobiła.
Chciała wyjść do łazienki, lecz musiała zrobić krok nad  Sasuke, aby znaleźć się na podłodze. Przełknęła ślinę. Mierzył zielonooka wzrokiem. Dłonie lekko drżały. Zbliżyła się do niego. Nie spuszczał z niej wzroku. Zrobiła krok nad nim. Uśmiechnął się. Złapał w pasie i przyciągnął do siebie. Upadła leciutko na tors mężczyzny.
Ona musi mieć coś z błędnikiem.

Dłonie znalazły się z dwóch stron jego głowy. Próbowała się uwolnić z objęć Sasuke.
-Sasuke puść mnie- powiedziała
-Nie ma mowy. – mówił – Dopóki się nie zgodzisz nie puszcze cię. - wyszeptał
-To szantaż- powiedziała. Uśmiechnął się
Nie dawało żadnych skutków. Napierała na członka kruczoczarnego chłopaka swoją kobiecością.
Gwałci go? Dawaj, Sakura!
Nieee no, ludzie. Tu "Puść mnie, puść mnie", a jednocześnie napiera nie powiem czym na jego nie powiem co. Konsekwencjo, imię twoje jest... Sakura?
To na wypadek, żeby nie powiedział "kochany braciszku, o co ci chodzi. Sama chciała".

Nie miała już siły. Nie umiała uwolnić się z objęć. Opadła na tors chłopaka.
*Nie mogę się zgodzić po prostu nie mogę* - myślała - *Ale z drugiej strony nie chcę zerwać z Itachim kocham go*  Otwierała jak i zamykała usta. Bała się to powiedzieć.
Karpik?

-Zgoda – powiedziała. Puścił ją. A ona zeszła z niego. Weszła do łazienki i zamknęła się na klucz. Rozebrała się z piżamy, która sięgała do ud. Weszła pod prysznic zamykając za sobą szklane drzwi. Odkręciła kurek. Woda spływała po ciele zielonookiej. Czysta.
Wyjątkowo. Zwykle z kranu leciała mętna, rdzawa ciecz o specyficznym zapachu.

Wyszła z pod prysznica. Wytarła się i owinęła w czysty czerwony ręcznik. Stała przed lustrem i wpatrywała się w swoje odbicie *Powiedzieć czy nie powiedzieć?* - myślała. Weszła do pokoju. Sasuke leżał nadal na łóżku patrząc w sufit. Przeniósł wzrok na dziewczynę. Wzięła z szafy czyste rzeczy. Czarną spódniczkę, biała bluzę z rozciętymi rękawami, biały stanik i białe majtki.
Zauważcie, zwykle w opisach stroju ałtorki pomijają bieliznę (w sumie oczywiste, opisują to, co widać). Lecz tu, ponieważ sytuacja jest rozwojowa, dostajemy wzmiankę, co Sasuke będzie z niej ściągał...

Wstała. Nie zauważyła chłopaka, który stał za nią. Obróciła się. Wpadła na chłopaka. Odbiła się od niego. Leciała na ziemie, lecz w porę ją złapał.
Sądząc po tym, jak często odbija się od czegoś/kogoś i upada, Sakura musi być wykonana z gumy.
Mnie za to interesuje jej błędnik.

Ubrania opadły na podłogę [a ręcznik? Ręcznik też? Domagam się informacji o ręczniku!]. Spojrzała na chłopaka. Trzymał dziewczynę w talii. Stykali się nosami. Zarumieniła się.
-Sasuke czy mógł byś…- nie dokończyła przeszkodziły w tym wargi chłopaka. Próbowała go odciągnąć od siebie, ale nie dało rady. [Co się stało ze starym dobrym kopniakiem w krocze?] Przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Stykali się ciałami. Musiała poczekać, aż przestanie.
Aż, przepraszam, CO przestanie? Przeleciał ją w tym momencie, czy co? A ona, zwiędła lelija, zamknęła oczy i myślała o Anglii?
Przestanie przykładać swoje grzeszne ciało do jej grzesznego ciała.

Oderwał się od niej.
Westchnęła. Pozbierała rzeczy. Ominęła go i weszła z powrotem do łazienki. Ubrała się i wyszła z łazienki. Usiadła na łóżku, gdzie znajdował się Sasuke. Spuściła głowę.
-Od kiedy…-zaczęła. Spojrzał się na nią – Od kiedy jest ten układ?
Uch! Ja cierpliwa jestem i wiele zniosę, ale to cielę bezwolne doprowadza mnie do szału! Dajcie mi siekierę!


Miał ją w garści. Musiała coś zrobić, aby On się o tym dowiedział, Ale w jaki sposób? – Chcesz śniadanie?- zapytała
Śniadanko z arszenikiem?

-Z chęcią. – powiedział Uchiha. Złapała za klamkę i pociągnęła. Lecz się nie otworzyły. Przekręciła kluczyk. Wyszła zamykając za sobą drzwi. Weszła do kuchni. Nastawiła wodę i zrobiła kanapki. Postawiła na stole dwa talerze z kanapkami. I zalała dwie herbaty.
"Na [japońskie] śniadanie je się przeważnie gorący bulion z wodorostami, oraz ryż i warzywa, na przykład kiszona biała rzodkiew- daikon. Albo ryż wymieszany z surowym jajkiem i sosem sojowym." Jeszcze raz - wujcio Gugiel nie gryzie, nie bije, dziecka też nie zrobi!
Ciesz się, że nie schabowy.
Bohaterowie opek ZAWSZE jedzą na śniadanie kanapki, względnie płatki z mlekiem. Zawsze. Nawet jeśli są Japończykami, elfami, bądź demonicznymi władcami ciemnych mocy.


*Będzie ciężko. Jak mam nie odezwać się do Itachiego. Przecież on będzie wiedział, że coś jest nie tak.  Ja tak nie mogę. Muszę mu powiedzieć o wszystkim. Ale jak? Muszę to zrobić tak, aby nie dowiedział się Sasuke. Pokłócić się z nim? To by było najlepsze rozwiązanie. Ech…No trudno jakoś to będzie.  Lepiej było by mu powiedzieć, że Sasuke wśliznął się do mojego łóżka, ale on wtedy zrobi mu awanturę.
Gdyby to dziewczę sakuropodobne wiedziało, co kanoniczny Itachi zrobił ze swą rodziną, nie stwierdzałoby tak beztrosko, że "jakoś to będzie". Ale na szczęście dla niej, kanon został wysłany w podróż dookoła świata.

[Sakura rozmawia z kucharką i szoferem.]

-Matsumi, Kobo?- zapytała
-Tak panienko. – powiedzieli oby dwoje
-Czy nie chcecie czasami dostać tydzień wolnego?- zapytała
Ludzka pani! Tydzień urlopu! A oni jeszcze się frajerzy wzbraniają:

-Chcemy, ale my panienki nie zostawimy samej. Kto będzie robił śniadania, obiady i kto będzie podwoził do szkoły i w inne miejsca?- zapytała
Bo przeciez Sakura jest malutka, ślepa, głucha i niedorozwinięta. A, i nie chodzi na zajęcia z gospodarstwa domowego i prowadzenia domu (to nie synonimy czasem?).

-Damy sobie radę. Nie martwcie się o nas – mówiła Sakura
-Ale panienko…
-Żadnego ale. Wyjeżdżacie razem. Pasuje wam Majami?
Znam lepsze miejsca na spędzanie wakacji niż warszawskie Bródno.
To ja do Bełchatowa. Tam w Majami krówki robią.


[Sakura decyduje się wyznać prawdę]

-Twój brat, Sasuke przyszedł do mnie w nocy i wśliznął mi się do łóżka. Nic o tym nie wiedziałam.
-Co! – krzyknął zły. Jego dłonie znalazły się na przedramieniu kobiety. Ścisnął je mocno – Dlaczego mi wcześniej tego nie powiedziałaś. Czy chciał coś żebyś dla niego zrobiła?
-Tak. On ustalił ze mną układ. – powiedziała
-Jaki? – dopytywał się starszy Uchiha
-Że będę miała cię w szkole omijać, nie mógł byś mnie odwiedzać, nie mogła bym cię wpuszczać do domu, aby mógł mnie całować przez cały czas i ostatnie abym go pierwsza pocałowała w usta – powiedziała wszystko jednym tchem.
 Iście makiaweliczny układ. Jestem pod wrażeniem. Tak mniej więcej, pierwsza gimnazjalna, czy ostatnia podstawówki?
Sądząc po niechcący podsłuchiwanych rozmowach na ulicy: gimnazjum.


-Przegiął! – krzyknął, wstał i podszedł do motoru, zapalił i odjechał. Ona wstała też.
-Ale nie rób mu krzywdy… Itachi! – krzyknęła do swojego ukochanego, który spieszył się do swojego brata. – No i zostałam sama- powiedziała sama do siebie. Wzrok przeniosła na niebo, które przybrało czerwonych kolorów, uśmiechnęła się dobrowolnie [a nie pod przymusem], uwielbiała takie widoki, a najbardziej uwielbiała księżyc i gwiazdy, gdy świeciły tak jasno, oświetlając jej brzoskwiniowa twarz.
Nooo, tu się szykuje krwawa wendetta między braćmi, ale cóż to jest wobec dobroczynnego wpływu księżyca na cerę bohaterki!
No nie wiem, czy to fajnie, mieć włochatą twarz.
No jak? Różowa farba do włosów i zaszaleje z wizerunkiem.

– Czyli już zmierzcha, posiedzę tu jeszcze chwilę i pójdę. Eh…- podeszła do jeziora, ukucnęła i rękę włożyła do wody, była letnia, uśmiech zagościł na wargach zielonookiej. Wyprostowała się. Rozebrała się do samej bielizny i wskoczyła do wody.
A potem na tę mokrą bieliznę założy ubranie, tak? Hyhyhy.
Ktoś zamawiał przeziębienie?

Wynurzyła się zarzucając włosy do tyłu. Straciła poczucie czasu. Księżyc już zawitał razem z gwiazdami na granatowym niebie. – Straciłam poczucie czasu. Trzeba się zbierać.- wyszła z wody. Wyrznęła lśniące różowe włosy.
Do gołej skóry. Od dziś mówcie na mnie Sinead.
*chichocze jak gupek*

[Itachi wraca i następuje słodkie pogodzenie]


Wrócił do poprzedniej czynności. Całował jej ponętne usta, które tak kochał, jak całą ją. Przegryzał wargi.
A następnie starannie przeżuwał odgryzione kawałki.

Rozchyliła usta dając tym samym zaproszenie. Skorzystał, penetrował teraz jej wnętrze ust, ich języki wplotły się w zgranym tańcu namiętności. Przejechał językiem dolną wargę, jęknęła cichutko. Posadził ją na motorze. Nie umiał się jej oprzeć, była dla niego kusząca, przejechał  językiem po żuchwie dziewczyny, teraz całował szyję zostawiając na niej mokre ślady i malinki. Nie opierała się, pragnęła go, tak samo jak on jej. Całowali się, ale w pożądany sposób.
Hm, a w niepożądany to jak by było?

Wplotła ręce w jego kruczoczarne włosy. Jedną nogę nałożyła na łydkę.
Czemu mam w tym momencie wizję białych kozaczków?
I samoopalacza?
Nie zapomnijcie o tipsach i panterce.


***

Siedziała sama na łóżku w swoim pokoju, nogi przy kulone do klatki piersiowej, ręce owinięte nimi,
Joginka cy cuś?

wpatrywała się w zachmurzone niebo. Na oknie dało się słyszeć rozbijające się kropelki wody, białe błyski i grzmoty.
Zwłaszcza błyski świetnie było słychać - jak zgrzyt żelaza po szkle.
***
Salon, w którym stały dwie osoby. Wpatrywały się w siebie z mrożącym krew w żyłach wzrokiem, ich dłonie tworzyły pięści. Jeden z nich się uśmiechnął.
-Dlaczego to zrobiłeś?! – krzyknął Itachi zdenerwowany
-Ale co bracie??? –zapytał Sasuke
-Nie udawaj. Powiedziała mi! – krzyknął
-Ach… Szkoda, a chciałam tak się zabawić chwile. – mówił młodszy Uchiha
-Czemu poszedłeś do niej w nocy kiedy ona spała??? Dlatego nie chciałeś jechać na zebranie rodzinne??? – dopytywał
-Nie, nie dlatego. Nie lubię tych głupich spotkań, a akurat ona była w domu to do niej poszedłem. Nudziło mi się samemu.
-Nudziło ci się? To mogłes iść się przejść czy coś w tym stylu, a nie iść do jej łóżka! – wykrzyknął
Toteż właśnie poszedł się przejść... i tak jakoś niechcący tam zawędrował.


-Hmy…Mogłem, ale wolałem z nią spędzić ten cały czas. Powiem ci coś bracie- uśmiechnął się – Sakura jest słodka, a w dodatku ma delikatne ciało, jak kogoś dotknie to chciał by ja dotykać w każdej swojej sekundzie życia.
-Dotykała Cię? – zapytał
-Może, ale to nie twoja sprawa. To jest moja i jej sprawa, – powiedział – co zrobiliśmy. Ale jak się przytula i się uśmiecha to jest dopiero słodkie, a jej zapach nie jest do opisania. No cóż można powiedzieć jedno bracie ta dziewczyna ZDRADZIŁA CIĘ ze mną. Ona cię w ogóle nie kocha.
-Mylisz się. – powiedział Itachi
-Tak? To dlaczego ze mną to zrobiła a z tobą nie? Nie kocha cię.
Aha, czyli jednak się przelecieli? No w sumie nic dziwnego, skoro tak na niego napierała...
A tam, przelecieli. Zauważ, że młodszemu Chichuahua chodziło wyłacznie o całowanie się. Zdrada na poziomie przedszkola.
No ale wtedy nie pasuje "z tobą nie". Ze starszym też się całowała, a nawet "ich języki tańczyły taniec namiętności". Obstawiam jednak koncepcję przelecenia, którego jednak ałtorka z racji swej skromności, nie podjęła się opisać.
Na nasze szczęście, zdaje się... ja jednak obstawiam ASA (akapitową sklerozę ałtoreczkową).

Miał mętlik w głowie nie wiedział co myśleć, Sasuke dał dobre argumenty, aby mu wszystko pomieszać o Sakurze. Wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi. Położył się na łóżku wpatrując się w sufit. *Nie mogę jego bić za każdym razem, gdy do niej pójdzie, będę musiał to zrobić, nie mogę z nią być, ale ja bez niej nie wytrzymam, zrobię to co słuszne, jak na razie nie będę się do niej odzywał, może sama to zrozumiem.* - pomyślał.
I z tego szoku wziął i zmienił płeć.

***

[Sakura odbiera telefon od swojego managera, Ikuto.]

-Cześć Sakura, przepraszam że niepokoję cię o tej godzinie, ale dopiero teraz się o tym dowiedziałem.
-Nie przeszkadzasz mów co jest grane.
-Dobrze, Sakura za tydzień sama masz przylecieć do Mayami
-Ale po co mam przylecieć?
-Właśnie nie wiem czy się zgodzisz.- powiedział
-O co chodzi?
-Masz wystąpić w Musicalu.
Czy oni ciągle mają na myśli Mayami w Tanzanii? I tamże Sakura wysyła swoją kucharkę i kierowcę na wakacje?
A to podstępna Sakura! Niby ich wysłała na wakacje, a tak naprawdę, zapewnia sobie obsługę na miejscu!
"Skoro już tu jesteście, zróbcie mi kolację"

-Co? Ale co z chłopakami?
-O nich się nie martw też wystąpią, lecz ty jesteś teraz potrzebna w Mayami, a po miesiącu przylecimy z całą ekipą z powrotem do Japonii, tam w twojej szkole będzie dalszy ciąg tego filmu, tylko potrzebuje twojej zgody.
-Zgadzam się.
-Dobrze, będę na ciebie czekać już w Mayami. Chłopakom nie mów dlaczego wyjeżdżasz, oni zawsze chcieli w takim filmie wystąpić, zrób dla nich niespodziankę.
-Dobrze, będę milczeć.
-Świetnie. To spotykamy się za tydzień.
-Tak
Patrz i ucz się, młodzieży: tak w świecie showbiznesu negocjuje się kontrakty.


-A i jeszcze jedno. Idź do biura wyśle ci dwa zaświadczenia na fax, że wyjeżdżasz na nieokreślony termin i drugie zaświadczenie o pozwolenie od dyrektora szkoły o prowadzenie tam filmu. Weźmiesz to ze sobą do Mayami.
Znaczy, pozwolenie dyrektora jej szkoły potrzebne jest do kręcenia filmu w Mayami, gdziekolwiek to jest? Nie ogarniam tej kuwety.

[Sakura na plaży spotyka Tajemniczego Nieznajomego]

Wpatrywała się w osobę, która trzymała ją za ramię…Źrenice zmniejszyły się do granic możliwości, nie spodziewała się Jego osoby w tym miejscu, jej miejscu, nikt oprócz niej nie przebywał w tym miejscu…
Ogrodzonym płotem z tabliczkami "Teren prywatny, wstęp surowo wzbroniony".

Najczęściej spędzała tu czas sama, lecz jego widok zdziwił ją… Spojrzała na jego twarz, delikatne rysy twarzy, niebieskie oczy, włosy kruczoczarne, na szyi wisiał krzyżyk... Przeniosła wzrok na jego tors, śniada karnacja, na sobie miał rozpiętą białą koszulę, na nadgarstku przywiązaną jakąś czarną żyłkę i niebieskie ciemne jeansy.
Aby wyeksponować zgrabne nogi, noś spodnie przewieszone wdzięcznie przez ramię. Abyś ich nie zgubił, przywiąż czarną żyłką.


Zawiał leciutki wiatr… Fale obijały się o brzeg, po okolicy można było wyczuć woń jodu. Nie spoglądała na przybysza. Wstała, mierzyli się wzrokiem, [no to spoglądała, czy nie?]  Sakurze zaszkliły się oczy, dawno go nie widziała, a teraz jest w Japonii blisko niej, wystarczył tylko jeden krok, aby go dotknąć. Krystaliczne słone łzy spływały po jej policzkach, poczuła ciepłe dłonie na swoich policzkach.
-Czemu… Czemu tak długo? – zapytała łkając, mężczyzna przytulił ja do siebie. – Tyle lat minęło od śmierci rodziców, dlaczego akurat teraz przychodzisz do mnie?
Komorniku?

-Przepraszam, e tak długo mnie nie było, gdy postanowiłem odejść… Nie dawałem ci znaku życia. Przepraszam, ale miałem dużo pracy. Reżyser nie dawał nam odpocząć, dlatego nawet nie miałem czasu, aby do ciebie napisać.
To jakiś poganiacz niewolników, a nie reżyser! Przez lata nie dał im nawet godziny wolnego?! Do tego stopnia, że zostali uznani za zaginionych?!
A po pracy zamykał ich w lochach, bez dostępu do telefonu czy internetu.
Żeby nie uciekli.

Teraz skończyliśmy nagrywać, i mogłem cię odwiedzić, siostro. – mówił lekkim melodyjnym głosem do jej ucha, wtuliła się w jego jeszcze mocniej. –Czy mi wybaczysz?
Braciszek Ex Machina?!

Dla niej, jej brat był wszystkim, lecz nie wiedziała jak na to zareaguje jej ukochany, przecież nic mu o nim jeszcze nie mówiła, ale cóż nie pytał się czy miała rodzeństwo.
A po kij mu takie nieistotne szczegóły. Ważne, że nie ma groźnych rodziców, a tak zwana ochrona znika cicho i bezwonnie.

[Sasuke, choć dostał wciry od brata i chodzi z podbitym okiem, nie rezygnuje]

Uchwycił ją i pociągnął bliżej, wpatrywała się w jego kare oczy. – I co zamierzasz zrobić? Hmy…
-Coś co ty byś nie zrobiła! – powiedział zuchwale, wpił się w jej malinowe usta, uderzyła go z liścia
-Nie waż się więcej tego robić!! – krzyknęła, popatrzał na nią.
-Ale czemu, twoje usta smakują jak maliny, nie raczej jak słodkie maliny.
To ten błyszczyk. Bohaterki opek zawsze używają malinowego błyszczyka.
Do listy "Sto powodów, dla których nie będę bohaterką opka" dopisać: używam bananowego błyszczyka.

– jej ręka ponownie powędrowała do jego policzka, lecz tym razem złapał jej rękę i nie trafiła – Piosenkarka, a taka ostra. Nie powinnaś być taka, zazwyczaj one są delikatne i miłe, nie przeciwstawiają się
No, racja. Na przykład - taka Lady GaGa, Siouxie, Skin czy Chylińska...
Agnieszka "Chcę Byś Mnie Miał" Chylińska? To chyba nie był najlepszy przykład ;)
Miałam na myśli raczej Agnieszkę "Fuck you, nienawidzę was" Chylińską. Tę złą bliźniaczkę w żelaznej masce.

-To widzisz tu inne odbicie… - powiedziała, on wstał i wyrwał ją z ławki [z korzeniami], stała na przeciwko niego, trzymał jej nadgarstek przez cały czas, nie pozwolił jej się wyszarpać. Przetarł leciutko jej dolna wargę swoim kciukiem, i wpatrywał się w szmaragdowe oczy, widział w nich strach i coś innego co go usatysfakcjonowało do następnego czynu.
Usatysfakcjonowało do czynu. Łał. Ałtorka nauczyła się pisać ośmiosylabowe słowa, nie dzieląc ich na części. Może za jakiś czas zacznie je stosować zgodnie ze znaczeniem.

-Pozwolisz, że skosztuje dzisiaj ostatni raz twoich ust? – zapytał ordynat Waldemar Michorowski.


Usiadł na miejsce, zadzwonił dzwonek, wszyscy weszli do Sali, pierwsze co dziewczyny podbiegły do Sasuke i pytały się czy mu nie pomóc, a on siedział zimny i nawet nie rozmaił z nimi.
W ostatniej ławce, wzdychając z cicha
Siedzi ponury, zimny Uchicha.
Wyniosły niby sokół na skale
Nie zwraca na nie uwagi wcale.



Lekcje trwały dosyć długo, ciągnęły się  w nieskończoność, popatrzała na drzewo wiśni, które rosło niedaleko szkoły, całe w kwiatach wiśni, jej wiśni.
Wiśni, wiśni, wiśni, wiśni...
Cukru i spirytusu, zrobimy nalewkę!

Zadzwonił ostatni dzwonek, który obwieszczał koniec lekcji. Szła samotnie korytarzem, który prowadził na zewnątrz. Zaczepił ja ktoś, spojrzała się na tego kogoś, a mianowicie był to jej ukochany Itachi. Zauważyła jego zmartwienie jak i złość.
-Itachi co się stało?
-Musimy poważnie porozmawiać, Sakuro – powiedział i kroczył stronę wyjścia [bo do "poważnej rozmowy" nie pasuje zwyczajne "szedł"], Sakura wyrównała z nim kroku i szła ramie w ramie z brunetem, który jeszcze przed chwilą był szatynem. Wyszli z budynku i usiedli na pobliskiej ławce koło fontanny. – Widzisz powiem to prosto z mostu, nie będę się z tego wyplątywał. – patrzała na niego niezrozumiale, westchnął – Nie możemy więcej się spotykać, Sakuro. Nie jestem dla ciebie odpowiedni, nie będziemy mogli być z sobą. Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego niż ja. Ja ci tego nie dam co byś chciała, znajdź sobie lepszego faceta ode mnie. – wymamrotał, wstał – Żegnam – powiedział i odszedł. 
Żegnam ozięble.
"Nie chodzi o ciebie, chodzi o mnie".
"Zostańmy przyjaciółmi"

Wpatrywała się w piaskowa ziemie, krystaliczne łzy rozbijały się na powierzchni ziemi,
Po chwili cała okolica pokryta była lśniącymi odłamkami.

zerwał z nią, po prostu z nią zerwał, nawet nie powiedział konkretnych wyjaśnień, co było powodem, że porzucił ją w taki sposób.  Nie odpowiedziała sobie na to pytanie, nie potrafiła. Ukryła twarz w dłoniach. Poczuła na swoich plecach czyjeś dłonie, ciepłe i delikatne, które przyciągały do osoby, która stała przed nią.  Nie zwracała nawet uwagi kto stoi przed nią, wtuliła się w właściciela,
A to był Pedobear.

odchylił się lekko od niej, zauważyła krótkie czarne włosy i kare oczy.
Niechże jej ktoś wytłumaczy, że "kary" jest określeniem wyłącznie końskiej maści!

Poczuła na policzku Jego ręce, które wycierały słone łzy. Przytulił ją powrotem do siebie
-Nie płacz. Będzie dobrze zobaczysz, wszystko się ułoży – szeptał do ucha Sakurze
-Sasuke, czy ty coś…
-Nie, nic mu nie mówiłem, sam musiał podjąć taką decyzję – powiedział czule, wtuliła się w niego i zaczęła łkać. Nie miała siły na nic. Kochała go i kochać będzie, nie pokocha już nikogo innego tak jak kocha jego, musi teraz przezwyciężyć to wszystko, aby się pozbierać. Wstała i powędrowała do swojego motocykla, zatrzymała się na chwilę.
-Sasuke?
-Hmy…
-Dzięki za dodanie otuchy – wymamrotała,
No, otuchy jej dodał jak jasna cholera.

zawiał leciutki wiatr pobawił się jej włosami, które ułożyły się w nieładzie. Ruszyła w dalszą drogę. Nogi jej się trzęsły pod swoim ciężarem [tak utyła ostatnio], teraz chciała zostać sama, i wszystko dokładnie przemyśleć, to co się stało. Chciała jak najszybciej zapomnieć, lecz u niej nie szło to zbyt łatwo, zawsze stawały na drodze jakieś komplikacje.

Lecz teraz nie było żadnej, teraz miała ważniejsze sprawy, jak przygotować się do wyjazdu z Japonii, a potem znowu koncerty miała napięty harmonogram, ale musiała to wytrzymać, a o nim nie zapomni, najwyżej jak by jego miejsce ktoś kogo mocniej pokocha niż Jego…
I w tym momencie, po przeczytaniu tego zdania, skończyła się wytrzymałość naszych nerwów.
Co chcesz? Miłość pozostanie, tylko obiekt się zmieni.
Za to ortografia i umiejętność pisania - nie.


Kura szantażystka, Dzidka wystylizowana na Sinead O'Connor i ich zaginiona siostra Gabrielle
pozdrawiają z Mayami z Tanzanii,
gdzie Maskotek zawija krówki w sreberka.
skomentuj (11) | 2010-07-22 21:41:15

Maskotek

Główna




1 komentarz:

Anonimowy pisze...

• melmire


Ciekawe kiedy pojawia sie w opkach "kirowe oczy" , bo i taki synonim czarnego jest w slownikach :p

A teraz pedze sobie wyobrazac bananowe usta, takie wielkie i obrzmiale :)

• Futro

o Jeżu! ZMÓGŁ! Trzy razy wracałam do tego, bo nie mogłam uwierzyć...Boru...
ZMÓGŁ!!
"Kare oczy, śnią mi się kare oczy..."
Dawno nie było tak idiotycznie marysiowego opcia, aż się za takimi stęskniłam. Włosy ułożyły mi się w nieładzie, spowodowanym maniakalnym chichotem, krajst XD
Analiza borska, poplułam sie jogurtem przy "czystej wodzie", nie mówiac już o MOGNĄCYM szoferze XP

• 'N.


Zgupiało mnie to opko do reszty. A najważniejsze - nie wiem, kto jest tró-lawerem, bo te zawirowania fabularne są nie do ogarnięcia przez mój wątły umysł!

• Pigmejka


O Matko Borska!
Nie... nie wiem, co mnie bardziej zniszczyło. Czy srebrne łzy płynące po brzoskwiniowych policzkach, czy taka niezwykła niezwykłość jak czysta woda w kranie, czy też poprzegryzana szyja bohaterki. :D Po takim ataku miłości jej szyja musiała wyglądać jak u tej pani: http://www.timeoutsydney.com.au/film/reviews/large-ZombieStrippers.jpg
A już ten przesprytny szantażo-układ... to pomysł roku, doprawdy.
Ech. Ciekawe, gdzie Ałtoreczki zostawiają swoje mózgi, zanim usiądą do pisania. :>
A Wasze komentarze jak zwykle miodne. :D

• Dzidka


Brzoskświnki, brzoskświnki, o to mi chodziło :)


• Isaak N.


A ja mam wątpliwości co do momentu, w którym boChaterka spogląda na księżyc i zachwyca się swoją brzoskwiniową cerą. Komentarz Dzidki brzmiał: "No nie wiem, czy to fajnie, mieć włochatą twarz." I teraz zastanawiam się, czy włochata twarz dlatego, że brzoskwinki są włochate, czy też może z powodu rychłego przeobrażenia się Sakury w wilkołaka pod wpływem księżyca?
Niby wszystko jedno, ale fajnie jest sprawdzić, czy myśli się podobnie jak Superanalizatorki :D

Pozdrawiam! ;]

• ipurbeltz


łomatko, "kare oczy" mnie ómarły :D

opka jako takiego komętować nie będę, bo ręce i piersi opadają po pierwszych dwóch akapitach... fascynuje mnie natomiast jedna rzecz: skąd aŁtorki (w liczbie mnogiej, bo to już któraś z kolei) biorą przekonanie, że "spoglądać" jest czasownikiem zwrotnym?

*z karymi oczami zwężonymi do granic możliwości idzie się najeść słonych malin*

• Pani Minister


Najpierw on ją szantażuje, donosi na nią, a potem ona się do niego tuli po rozstaniu z facetem. Boru Komorowski, gdzie tu sens, gdzie tu logika?!

• Mała Ygrek


Mwhahahaha! O Boru! Mwhahaha! Dlaczego znowu ałtorka chciała, by wyszło romantycznie i tragicznie, a ja po prostu niemalże płaczę ze śmiechu? Czy ja jestem jakaś dziwna?

Pozdrawiam

Umierająca z powodu śmiechu i upału M.

• Ewa


Zdaje mi się, że przyjemne chwile są dla nas za krótkie, a nieprzyjemne nam się dłużą. Więc jeśli kilkusekundowy pocałunek trwał dla nich wieczność, to chyba nie był zbyt fajny...

• BillieTheKid


Majami, Mayami, a wystarczyło spojrzeć w jakiś teleświat i CSI znaleźć... Analiza jak zwykle świetna, co tu dużo mówić, nawet ciężko wskazać, co rozwaliło mnie najbardziej... Zastanawia mnie jednak, czy którakolwiek z ałtorek piszących o tworzeniu muzyki miała kiedyś w ręce gitarę? Bo osobiście bardzo bym chciała, żeby i w moim przypadku próby napisania utworu wyglądały jak jakiś totalny odlot, a nie zastanawianie się, czy "ta nuta na pewno tu pasuje", ehh...
Z drugiej strony, tutaj ałtorka nie musiała zabijać rodziców bohaterki w katastrofie lotniczej, ażeby ta mogła pobaraszkować sobie z chłopakiem - oni już sami z siebie byli martwi! Hurej!