Kochani
czytelnicy pci obojga! Pewnie jesteście ciekawi dalszych losów Ewy,
Kamila oraz całej naszej utalentowanej kadry skoczków i skoczkiń? Wuala! Dzisiaj
powłóczymy się trochę po świecie, od Zębu po Kair, będziemy także
świadkami spontanicznych reakcji zawodników na przegraną, zobaczymy, jak
wygląda obóz szkoleniowy, co zastąpiło kropki i przecinki oraz jak
zachowują się na co dzień dorośli mężczyźni. Mamy tylko nadzieję, że ci z
Was, którzy darzą sympatią skoczków, po lekturze poniższego nie zmienią
zdania…
Enjoy and jump!
Analizują: Babatunde Wolaka, Dzidka i Kura.
****************************************************************************
Nadszedł
czas na ostatnie w tym sezonie zawody, ale wyjątkowo nie w Planicy, ale
w Kusamo. Miały tam rywalizować również panie co pobudziło nadzieje
Kamila na rozmowe z Ewą, gdyż nie odpisała mu na ostatniego smsa. Po
przyjeździe do hotelu, Kruszek (skrzat domowy reprezentacji Polski?) rozlokował
swoich podopiecznych w pokojach i razem ze swoim pomocnikiem udał sie
na krótką naradę. Z racji tego że Piotrka nie było Stoch trafił do
pokoju razem z 19 letnikami [reprezentacja dorabia na boku jak może]
Krzysztofem Biegunem, który został powołany do kadry na miejsce Żyły.
Był to debiut młodego zawodnika. Pierwszy raz mógł się zmierzyć z
najlepszymi.
Po
popołudniowej odprawie z trenerem, Kamil udał się na spacer. Długo
błądził ulicami Kussamo, a w końcu sam nie wiedział jak dotarł pod
skocznie.
Ja
też nie wiem, jak mu się udało znaleźć jakąś skocznię w Kussamo albo
Kusamo, zamiast w Kuusamo (gdzie nie powinien mieć szczególnych
problemów, przecież to nie jest duża miejscowość).
[Kamil
podczas spaceru spotyka Ewę… z kilkuletnią córeczką. Ewa w końcu, po
długich namowach, decyduje się opowiedzieć mu całą historię.]
Kamil
i Ewa weszli do małej przytulnej kawiarni, usiedli przy jednym ze
stolików i zamówili herbatę owocową. Biela nic nie mówiła, tylko
patrzyła smutnym wzrokiem w okno.
-Ewa…
-Nie
nic nie mów tylko słuchaj!- poprosiła znacznie bardziej zdecydowanym
głosem.- Nie wiem czy dobrze robię, ale to już zaszło za daleko, wiem ze
narobiłam Ci nadziei i nie mam prawa zostawić Cię tak bez wyjasnień-
przerwała i popatrzyła na Stocha wielkimi, zeszklonymi oczyma-… 4 lata
temu, kiedy zaczęłam taką poważniejszą zabawę ze skokami i trafiłam do
kadry juniorek, spotkałam masarzyste biathlonistek… Damiana… spodobał mi
się…
Bo miał dużo nadprogramowych liter.
zaczęlismy spędzać ze sobą dużo czasu, na zgrupowaniach wieczorami do mnie przychodził…- pojedyńcza łza spłynęła jej po policku (potem druga, po stargardzku) -
i…i … jak świętowaliśmy moje pierwsze punkty w pucharze kontynentalnym
upił mnie… i rano obudziłam się… naga w łożku… nie wiem co się działo…
No
pewnie, kochanek musiał się okazać szują i tym zUym, który wykorzystał
pijaną kobietę. Że też one nigdy nie napiszą, że po prostu boCHaterka
spędziła noc z chłopakiem, który jej się spodobał, mimo że wcale nie
miała zamiaru kontynuować znajomości. Albo nawet że miała, ale zmieniła
zdanie, bo post coitum jednak na dłuższą metę nie zaiskrzyło.
Niestety,
Imperatyw Opkowy nakazuje, żeby boCHaterka czekała na tróloffa w
dziewiczym wianeczku, a jeśli tegoż brak, to albo jest wredną
puszczalską dziwką, albo właśnie ofiarą gwałtu bądź podstępnego
uwiedzenia.
No
ale jakże to tak: spodobał się, skopulował i poszedł, i eto wsio? A
gdzie miejsce na jakiś konflikt? I kto w takim razie miałby być Tym
Złym?
Poczekaj, poczekaj, jeszcze kawał opka przed nami!
-Nie musisz kończyć…- szepnął Stoch i przytulił blondynkę.
-Nieee
ja chce skończyć…no więc… zniknął… nie mogłam się do neigo dodzwonić…
kilka tygodniu później… źle się czułam… i zrobiłam test… potem szok… nie
wiedziałm co powiedzieć rodzicom… trenerowi… jak się już dowiedzieli to
oczywiście pretensje, pytania…nie powiedział kto jest ojcem…
Kto nie powiedział, narrator wszechwiedzący?
Gada dziewczyna dość nieskładnie, nic dziwnego w takiej sytuacji.
nikt
nie wiedział…- łzy płynęły jej po policzki – …nie szukałam go… mała
rosła, szybko wróciłam do skakania,a nią zajmowała się mama…i własnie
rok temu, kiedy sie poznaliśmy moje dwu i pól letnie dziecko wróciło z
przedszkola i powiedziało mojej mamie że tatuś je odwiedził… rozumiesz
TATUŚ!… nie wiem skad się doweidział… jak ją znalazł…
No raczej znaleźć nie było trudno, skoro całe życie mieszkają w jednym miejscu…
W dodatku pewnie mieli wspólnych znajomych w branży.
ale to rozpoczęło koszmar…bez mojej wiedzy zatrudnił się w kadrze jako nasz masarzysta… szantarzował mnie,
Rzeźnik i szatniarz w jednym.
Wiesza połcie palt na hakach.
że jeżeli nie będziemy razem, jeżeli nie pozwolę mu zajmować się małą to jej coś zrobi… i zrujnuje moją karierę…
Ka co?!
Karierę.
Tę taką straszną rzecz, którą feministki każą robić kobietom, zamiast
siedzenia w domu i niańczenia kolejnych dzieciątek.
ja wiem że on jest do tego zdolny…powiedział też że jak Tyy sie o tym
dowiesz… to nigdy już nie siądziesz na belce…bo…bo nie będziesz w stanie
bo spotkaniu z nim…
Na horyzoncie zamajaczyło widmo yaoi.
Kamil
przepraszam… tak bardzo Cię przepraszam, że Cię w to wciągnęłam… proszę
nie próbuj się ze mną kontaktować dla własnego dobra…- skończyła i
wybiegła.
Od czytania tych wszystkich wielokropków dostałam zadyszki.
W
ogóle jest to maniera, która doprowadza mnie do szewskiej pasji -
wielokropki zamiast przecinków i kropek. Czasami od czytania wpisów na
forach oczy bolą, zwłaszcza że ludzie nie ograniczają się do trzech
kropek w jednym wielokropku…..
A tam dalej… jest jeszcze gorzej… wszyscy tak mówią!
Stoch rzucił na stolik 20 zł banknot i wybiegł za kobietą.
A fińska kelnerka wybiegła za nim, wrzeszcząc: Co mi tu za papierek rzuciłeś!
-Ewa!- krzyknął i chwycił ją za rekę – On nie może Ci grozić, daj sobie pomóc… uwolnimy się od niego, będzie dobrze obiecuje!
-Nie obiecuj rzeczy, któych nie dasz rady spełnić…
-Ewa! Dam radę! Proszę Cię daj mi szanse…
Biela nie odpowiedziała i odeszła w stronę hotelu…
**************************************************
Sytuacja
przed ostatnim konkursem była niezwykle napięta, gdyż jeszcze nigdy nie
było tak nie jasnej sytuacji w klasyfikacji generalnej:
pierwszy;
Thomas Morgenstern miał 81 punktów przewagi nad drugim Gregrem
Schlierenzauerem, który z kolei wyprzedzał trzeciego: Andersa Bardala o
10 punktów. Czwarty niemiec; Fraitag tracił do podium jedynie 3 punkty,
piąty nasz Kamil przegrywał z norwegiem o 43 punkty. Ostatni konkurs
mógł zmienić praktycznei całe podium. Wszystko mogło się stać.
Wszystko się może zdaaaarzyyyyć...
Kamil
wiedział że stoi przed ogromną szansą, nauczył się oddzielać sprawy
prywatne od skoczni więc psychicznie był dobrze przygotowany do zawodów,
po za tym chciał wypaś jak najlepiej żeby pokazać Damianowi, ze jest
jednak coś wart i może odbić mu Ewę.
Bo Ewa jest trofeum dla najlepszego skoczka?
Dla najbardziej wypasionego.
[Bla
bla bla, opis konkursu, w którym po pierwszej serii niespodziewanie
prowadzi Krzysztof Biegun, Schlierenzauer jest drugi, a Morgenstern
trzeci.]
Bez
zbędnych przerw zaczęła sie druga seria. Kibice z niecierpliwością
wyczekiwali wystepu trzech ostatnich skoczków. I własnie na belce usiadł
Morgenstern, skoczek wyszedł z progu bez problemów i wydawało się, że
tym skokiem przypieczętuje swoje zwycięstwo w klasyfikacji generalnej,
jednak nagle dostał silny powiei wiatru, który zmusił go do lądowania na
124 metrze, które zakończyło się upadkiem. Pointner z niedowierzeniem
patrzył jak jego najlepszy do tej chwli zawodnik bezwładnie turlał się w
dól skoczni. Błyskawicznie podbiegli do niego ratownicy i
przetransportowali go do stojącej nieopodal karetki. Trybuny wypełniała
cisza. Gregor wiedział, że ma szanse pokonać swojego kolegę, który w
tych okolicznościach nie dostanie juz żadnych punktów i zdobyć drugą
kryształową kulę w karierze.
No,
nie. Morgenstern przeszedł do drugiej serii, więc jakieś punkty
dostanie. Upadek nie oznacza dyskwalifikacji. Gdyby np. uplasował się
ostatecznie na minimum 13. miejscu, jego pozycja byłaby niezagrożona,
nawet gdyby Schlierenzauer wygrał.
Chciał
jak najlepiej wykorzystac tą szanse, ale wiedział że warunki się
pogorszyły i nie bedzie to proste. Musiał postawić wszystko vabank [i zagrać na jedną kartę]
– tylko pierwsze miejsce go interesowało, żadne inne nie wchodziło w
grę. Usiadł na belce i nerwowo poprawił gogle. Pointner machnął flagą i
skoczek ruszył. Leciał, leciał iudało się [u mnie w domu, jak strona nie chce się załadować, to mówimy, że się judła jak jodłujący Żyd! a nawet Dagome Iudex!]… wylądował na 141 metrze!
Kibice oszaleli, wszystko wsakzywało na to, że ten młody, utalentowany, austryjak odebrał swojemu starszemu rodakowi [nadprogramowy przecinek i wetknął go sobie w tyłek]
pierwsze miejsce, jednak na górze skoczni został jeszcze jeden skoczek;
Krzysztof Biegun, którego chyba nikt nie podejrzewał o pokrzyrzowanie
planów wielkiego Schlieriego.
Na szczęście rywalizowali w skokach, a nie w dyktandzie.
Polak
usiadł na belce, ale po chwili musiał z niej zejść. Nastpaiła dłuższa
przerwa spowodowana nagłymi, silnymi porywami wiatru. Trener Kruczek
nerwowo obserwował pogodowe parametry i informował przez radio swojego
zawodnika o sytuacji. Nagle do gniazda trenerskeigo wpadł rozentuzjowany
Kamil.
-Trenerze, Morgi złamał nogę! To nie wygląda dobrze.
A ten z czego się cieszy??? Myślałam, że się lubią…
-Tak myślałem, ten upadek wyglądał poważnie… moze wycofiemy Krzysia…
- Może co zrobimy? - spytał osłupiały Stoch.
Wycofiemy, bo jeszcze sobie cały kombinezon potardże.
[Stoch przez radio motywuje Bieguna, mówiąc, że tylko od niego zależy, czy Morgenstern utrzyma pierwsze miejsce w Pucharze]
Wiatr na chwilę się uspokoił, ale zanim Krzysztof zdołał usiaść na belce, rozchulał się na nowo.
Przez “ch”, bo to był cholernie ostry wiatr.
-Nerwowe
oczekiwanie na poprawę wiatru proszę państwa, ależ emocje, jeszcze nic
nie jest przesądzone. Wszystko w rękach naszego młodego zawodnika. Zaraz
któryś z austryjaków będzie mu bardzo wdziękczny, ale czy Morgenstern
czy Schlierenzauer…? Przedchwila widzieliśmy [przedchwil to coś jak przedskoczek?] [Jaroslav Předchvil, reprezentant Czech]
że trener naszej reprezentacji i lider Kamil Stoch kontakotwali się z
gniazda z Biegunem. Czyżby rozważali rezygnacje… warunki nie ciekawe,
chodziaż jeszcze przed chwilą Gregorowi udało się odleciec bardzo
daleko!- krzyczał polski komentator.
Silny wiatr mocno zniekształcał jego słowa.
Nareszcie
na belce pojawil się polak. Warunki ustabilizowały się i trener mógł go
wypuścić. Skoczek mocno odepchnał się od belki, uzyskał wyjątkową dobrą
prędkość i wybił się w odpowiednik momencie.
-138
metrów proszę Państwa, piękny telemark!!! Polak spisał się znakomicie,
ale kto będzie pierwszy on czy Schlierii!?- krzyczał spiker.
Biegun zatrzymałs ie przy reklemie milki i odpiął narty,
Gdyby zatrzymał się przy reklemie Kinder Bueno, pewnie by go zdyskwalifikowali.
wszyscy
skierowali wzrok w stronę tabliy z wynikami… PIERWSZY!!! WYGRAŁ!!!
Nagle na skoczni w Kuusamo zaponował wielki hałas spowodowany przez
polskich i austrjackich kibiców.
Jestem ciekawa, czy choć raz napisze to słowo poprawnie.
Koledzy z kadry i trenerzy szybko znaleźli się przy zwycięscy i nagodzili go [do roboty] wilkimi brawami.
Wyli z radości.
A potem siedli na ziemi i dostali wilka.
Zdenerwowany
Gregor Schlierenzauer nie mógł uwierzyć w to co się stało, Puchar
Świata był przez chwilę w jego rękach i taki młokos, niewaidomo z kąd mu
go wyrwał…
Bo to Polak, a wiadomo, że jak Polak, to złodziej. Wyrwał, uciekł i przetopił.
rzucil nartami w śnieg, nakrzyczał na jakieś fanki i uciekłd o domku skoczków trzesakjac mocno drzwiami.
Skoczkowie
się ostatnio zrobili strasznie nerwowi, ciągle rzucają nartami. Z tym,
że Schlierenzauer, w odróżnieniu od Stocha w pierwszej części analizy,
przynajmniej nie zaczął płakać.
Trener Pointner podszedł do młodego polaka i serdecznie mu poglatulował. Był rozerwany między dwoma swoimi podopiecznymi;
Nie powinien był motywować zawodników za pomocą glanatu.
Glanem ich, glanem!
jednego powienien pocieszyć z drugim powinien się cieszyć…
Tylko jedna sylaba różnicy, po co się od razu rozrywać.
Kilkanaście
minut po zakńczeniu konkursu rozpoczęła się ceremonia dekoarcji ale
tylko zwycięsców konkursu, gdyż z dekoracją pierwszych zawodników w
klasyfiacji generalnej [to coś śmierdzącego?] [klasyfiacja, czyli ranking najbardziej syfnych skoków]
Pucharu Świata trzeba było poczekać, aż kontuzjowany Morgenstern, który
nie wiedziął jak potoczyły sie zawody wróci ze szpitala.
Na
podium został wywołany trzeci; Kamil Stoch ( który uzyskął równiez 3
miejsce w klasyfikacji generalnej), skoczek uśmiechnięty pomachał do
kibiców, nastepnie kibice mu odmachali
spikaer wywołał Gregora Schlierenzauera jedka austryjak nie pojawił się, zamiast niego na podium stanął trenrt Pointner,
W jakim to jest języku?...
Ta mynga literówek kojarzy mi się z Milenką.
To samo skojarzenie…
No
cóż, władza i popularność podniecają, może to właśnie przytrafiło się
aŁtoreczce podczas opisywania tej sceny. Lewą ręką ciężko się klepie w
klawiaturę.
który
przeprosił za podopiecznego i wyjaśnił, że jest on chwilowo
niedysponowany. Jako ostatni na pudło wskoczył Krzysztof Biegun, dla
którego było to pierwsze zwycięstwo w karierze.
Po dwóch godzinach ze szpitala został przywieziony wielki wygrany cyklu Pucharu Świata z nogą w gipsie.
Niniejszym
“Puchar Świata z nogą w gipsie” dołącza do kolekcji Najdziwniejszych
Trofeów Analizatorskich. Będzie stał na półce obok “płyt z otwartym
browarem w ręku”.
Nadawałby się też na nagrodę w “wielkim konkursie Cthulhu z haczykiem”.
Był
on święcie przekonany że to Schliri został zywcięscą jednaka trener
szybko wyprowadizł go z błedu i opowiedział ze szczególami co się działo
przez ostatnie godziny po konkursie.
W szpitalu bardzo się pilnowali, by nie zdradzić się ani słowem.
Telewizorów też tam nie mieli. Spokój najwyższym dobrem pacjenta.
Mieli, ale przestarzałe, na marki, a Morgenstern miał tylko euro.
Ździwiony i bardzo szczęśliwy Morgi postanowił podziękowac Polaką,
AAAAAA!!! MOJE OCZY!!!! PĘKŁY MI OCZY!!!!!!!!
Polaka - bukiet kwiatów polnych wręczanych przy podziękowaniach.
kiedy wyszedlz domku skoczków wpadła na Gregora, skoczek jednak zmierzył go chłodnym wzrokiem i bez słowa zniknął za rogiem.
Morgi w żeńskiej postaci nie był w jego typie.
Thoms
pokustykał dalej. Nie musiał jednak odchodzić za daleko gdyż po chwili
otoczyła go grupa biało czerwonych wypytując zdrowie i gratulując.
Musi się dobrze czuć, skoro chodzi ze świeżo złamaną nogą.
Niech się przekwalifikuje na biegi narciarskie.
Nareszcze
nadszedł moment dekoracji najlepszych skoczków w sezonie. Naburmuszony
Schlierenzauer bez słowa wszedł na drugie miejsce podium i posłał
stojącemu obok stochowi lodowate spojrzenie, Morgenstern z pomocą
Pointnera i Loitzla wgramolił się na najwyższy stopień pudła. Podał rękę
Kamilowi i następnie Gregorowi jednak ten nie odwzajemni gestu i
obrócił sie tyłem do kolegi i do kamery.
A na plecach miał napis: całujcie mnie wszyscy w dupę!
Pointner ze zrezygnowaniem pokiwał głową i oddalił sie do swojej ekipy.
Trenerzy w tym opku to w ogóle takie zrezygnowane ciaptusie.
Po
dekoracji na skoczni rozpoczela ie wielka impreza. Kamil i Krzysztof
rozdawali kibicom autografy kiedy niepodziewanie podeszłą do nich Ewa i
serdecznie pogratulowała finałowego występu. Nagle podbiegł od nich
nadal zdenerwowany Schlierenzauer i popchnał lekko Bieguna:
-I
co! I co mi powiesz?! Ty młokosie… ! TY TY!!! Co myślisz teraz że jak
raz wygrałeś to coś znaczy oj nie ja Ci powiem JESTEŚ NIKIM!
Portal żenada.pl uruchomił właśnie nowe serwery.
Chyba jednak już lepiej by było, gdyby płakał.
-Zostaw go!- krzyknął Kamil w obornie przyjaciela
Sytuacja rzeczywiście coraz bardziej pasowała do obory.
-Bo co? Mam się Ciebie bać?! Ze mna sie tak prosto nei wygrywa porzałujecie tego! (Nobody fucks with the Schlieri!)-
krzyknął austyjak i popchnął Stocha, a ten wylądował w pobliskiej
zaspie, jednak szybko się pozbierał i oddał napastnikowi ze zdwojoną
siłą.
-Kamil niee!- krzyknął Ewa
Ze strachu i żenady straciwszy tożsamość płciową.
Temu opku powinien przyjrzeć się ksiądz Oko.
-Czyście
powariowali! – krzyknął Kruczek i razem z Pointnerm podbiegli do
Stocha, Bieguna i Schlierenzauera między którymi wywiązała się już
porządna bijatyka, na oczach całego świata.
Ta,
jasne. AŁtorko, WEŹ. To jest sport, takie rzeczy się zdarzają, a
sportowców uczy się, jak sobie z nimi radzić. Czy Koen Verveij pobił
Zbigniewa Bródkę? No właśnie.
Nie pobił. Bo nie mógł go dogonić.
[Zawodnicy i trenerzy idą do namiotu, gdzie próbują wyjaśnić sytuację]
-Thomas
połamany, a Gregor sprowokował bójkę na oczach milionów kibiców!
Wszyscy to nakręcili, na pewno już cały internet o tym huczy!- dodał
Pointner.
-Ewa
dziękujemy Ci bardzo, ale idź już stąd, proszę… musimy to sami jakoś
załatwić.- poprosił Łukasz- Ty Andreas też.- dodał i Kofler z Bielą
posłusznie wyszli z namiotu tyłem zeby ominąć dziennikarzy.
Sądzę, że idąc tyłem właśnie będą mieli trudności, by ich ominąć.
Liczyli na to, że dziennikarze nie rozpoznają ich potylic.
Wyszli tyłkiem… znaczy, chyłkiem.
- Co z nimi robimy?- zapytał Alexa.
-Gregor
powiem Ci tylko jedno. Zawiodłeś mnie, zawiodłeś nas wszystkich;
kibiców, kolegów z kadry… po raz kolejny pokazałeś, ze psychicznie nie
dorosłeś do takich zwycięstw, ale teraz nie będę Cię już bronił, nie mam
już sił…- powiedział trener i wyszedł by przemyśleć dalsze losy swojej
kadry.
Musiał podjąć decyzję, czy zaorać ich już teraz, czy wstrzymać się jeszcze do końca sezonu.
To jest właśnie koniec sezonu, może orać.
Zdenerwowany Kruczek zmierzył wzrokiem wrogo do siebie nastawionych zawodników i usiadł na jednym z krzeseł między nimi.
-Trenerze…
przepraszam… powinienem coś zrobić, rozdzielić ich… a nie dołączyć się
do nich… to moja wina… jak bym nie wygrał tego konkursu…
Na wszelki wypadek odtąd będę przegrywać wszystko, co się da!
Wieczorem
w hotelu panowała nerwowa atmosfera. Po krótkim oświadczeniu trenera
Kruczka media wcale nie ucichły, wręcz przeciwnie w internecie można
było znaleźć dużo artykułów na tan temat i co chwilę dochodziły kolejne;
o nagłówkach typu ; „Sensacyjne zwycięstwo Bieguna i upadek
Morgensterna w cieniu bójki czołowych zawodników PŚ”, ” Stoch w obronie
kolegi”, „Głowa nie wytrzymała. Schlierenzauer wyskoczył z pięściami”,
‚Niesforny podopieczny Pointnera” czy ” Schlierenzauer prowoderem
bójki”.
Gregor
zaszył się w hotelowym pokoju i nikogo do niego nie wpuszczał, nawet
psychologa reprezentacji, który bezskutecznie starał się dotrzeć do
urażonego zawodnika.
Po co w ogóle reprezentacje trzymają tych swoich psychologów, skoro i tak ci nie mają nic do gadania…
Po to, żeby od czasu do czasu jakaś Mary Sue złapała fuchę.
No i obsługują laptopa podczas puszczania znudzonym skoczkom filmów akcji:
Stoch
z kolei szybko pozbierał się po tym wydarzeniu, jedynie martwiło go to,
że nie miał kontaktu z Ewą, a chciał jej podziękować za pomoc. Długo
rozmawiał z Biegunem, który dużo gorzej zniósł to zamieszanie. Obwiniał
się za to że na oczach całego świata uczestniczył w bójce, która była
tak naprawdę przez niego i do tego jeszcze wciągnął w nią boguducha
winnego Kamila.
Kamil był wprawdzie winny, ale jego boguduch całkiem dobrze się bawił.
Wydarzenie to nie zadobrze [tylko Zadnieprze] zniósł też Pointner, który ku zaskoczeniu wszystkich ogłosił, że zdecydował się zakończyć przygodę z austryjacką kadrą.
Zanim i jego ktoś pobije.
Thomas
Morgenstern był bardzo zaskoczony i zawiedziony postawą młodszego
kolegi z reprezentacji. Po kolacji podszedł do Polaków, jeszcze raz im
podziękował i przeprosił. Bez wątpienia wszyscy byli w szoku i nie
umieli sobie do końca poradzić z niespodzianym zachowaniem młodego
tryrolczyka.
- Nazywał się Niespodziany, Gregor Niespodziany - powiedziało Dzidu tonem elegijnym.
Po
długiej naradzie Związek Narciarski uznał że za niesportowe zachowanie
Gregor zostanie ukaranym zakazem startów w LGP, a cała trójka musiała
zapłacić odszkodowanie…
Komu?
W tym czasie Ewa Biela siedziała w swoim pokoju hotelowym i układała puzzle z małą Mają.
Całe
to pokonkursowe zamieszanie dało jej wiele do myślenia. Chciała jakoś
zakończyć sytuacje z Damianem, ale nie wiedziała jeszcze jak.
Zabij go.
A potem przerób na kiełbasy. Niech ma za swoje, masarzysta jeden.
Po
ostatnich zawodach wszsycy zawodnicy rozjechali się do swoich domów.
Mieli nareszcie czas dla rodziny i przyjaciół, gdyż najbliższy wyjazd do
Włoch zapanowany był doperio [to takie włoskie miasto?] na
połowe kwietnia. Kamil spędził kilka dni z rodzicami i siostrą Natalią,
za kórymi tak tęsknił przez cały czas. Niestety najstarsza siostra Ania
miała przyjechać z Cypru, na którym mieszkała dopiero na Wielkanoc.
Chyba od Wielkanocy.
Któregoś popołudnia postatnowił odwiedzić Krzysia Bieguna. Młody zawodnik wpadł w sidła wścipskich dziennikarzy,
Wow.
A nie mówiłem, że Milenka?
którzy
od chwili pamiętnej bójki nie dawali mu spokoju i rozpisywali się na
najróżniejsze tematy związane z nim,a on nie mógł sobie z tym poradzić.
Dziennikarze
mają to do siebie, że często piszą o ludziach. Zawodnik reprezentacji
narodowej raczej powinien zdawać sobie z tego sprawę.
Chodził
ciągle smutny, nie chciał wychodzić z domu. Stoch czuł się za niego
odpowiedzialny i za wszelką cenę chciał mu pomóc. Umówił się z Piotrkiem
Żyłą, że w drodze powrotnej od Bieguna zajrzy do niego do Wisły ( gdyż
urodziła mu się niedawno córeczka; Karolinka, której Kamil miał być
chrzestnym) i zostanie u niego na noc. Wizyta u Piotrka byłą tez
doskonałym pretekstem żeby odwiedzić Ewę, która mieszkała niedaleko
sympatycznego skoczka.
Po obiedzie Kamil zabrał najpotrzebniejsze rzeczy, wsiadł do samochodu i pojechał w stronę Gilowic.
Brzmi
to tak, jakby jechał “w stronę” jakiegoś sporego miasta, a nie
niewielkiej wioski pomiędzy górami. Niechby napisała “pojechał w stronę
Żywca”...
Po niecałych trzech godzinach był na miejscu.
Starym maluchem jechał? Z Zębu (czy też z Zakopanego) do Gilowic jest 95 kilometrów.
Drzwi
otworzyła mu pani Dorota; matka Krzysia. Zaprosiła gościa do środka i
pokierowała do pokoju syna. Skoczek leżał na łóżku ze słuchawkami w
uszach, nawet nie zaóważył, że ktoś wszedł.
Miał słuchawki, więc nic nie widział.
-Haloo ziemia do Krzysztofa!!!- krzyknął Stoch i zepchnął go na podłogę.
-Kamil! Czy ty się dobrze czujesz?!- wrzasnął przestraszony i ździwioiny dziewiętnastolatek.
Strasznie długo kiblują w tym gimnazjum.
-Och no co za przywitanie.
-Ej no… cieszę się że przyjechałeś!
-No już myślałem, że nie potrzebnie tłukłem się tyle czasu do tej dziury.
-Dziury, dziury ja Ci zam dziurę… Ząb to niby metropolia?- zakpił
A dziura w zębie to już w ogóle ho, ho, ho!
-Ha ha ha bardzo śmieszne…- odpowiedział.
Do
pokoju weszła pani Dorota z ciepłą, owocową herbatką i pysznym ciastem
niedawno wyciagniętym z piekarnika. Chłopcy podziękowali i zabrali sie
za smakołyki.
-Krzysiu, co jest? Wiem, że rzadko wychodzisz, masz zły humor…
-Nie proszę dajmy temu spokój.
-Nie! Przyjechałem tu żeby Ci pomóc. Jesteś wspaniałym człowiekiem, masz wielki talent… nie możesz tego zmarnować.
-Nie,
to nie prawda… jedyne co umie to wpakować wszystkich w kłopoty, zepsuć
im życie… Gregor, Ty… a talentu nie mam… to zwykły zbieg okoliczności.
Z
takim nastawieniem psychicznym to on faktycznie sukcesu nie odniesie.
Przydałby się jakiś psycholog, czy coś… *chichocze złośliwie, bo wie, co
będzie dalej*
-Młody co ty pleciesz! Nie skąplikowałeś nikomu kąpieli życia
to Gregorowi coś odwaliło w jego pustym łbie. Nie powinieneś się tym
przejmować… to wielki sportowiec, ale słaby psychicznie,
a ty nie jesteś słaby i masz talent, nikt bez powodu nie wygrywa zawodów Pucharu Świata…zapamiętaj to!
-Jestem
słaby… Kamil spójrzmy prawdzie w oczy…pierwszy zakręt w mojej karierze,
a ja nie potrafię sobie z nim poradzić do tego wszystkie gazety o mnie
tak piszą… nie mogę już na to patrzeć, nie mogę tego czytać.
-To
nie czytaj! Cenie dziennikarzy, wiem że to nieodłączny element naszego
życia, ale niektrórzy posuwają się za daleko i żywia się nasyzmi
upakami,
Na litość boską, czym się żywią?! Buddyjskimi ascetami?!
(Nieno, muszę.
Historii
uczyłyśmy- się razem, przeważnie z moich notatek, i raz mnie Halina
zaniepokoiła poważnie. Siedziała nad zeszytem bez ruchu chyba z pół
godziny, wpatrując się w jedno miejsce wzrokiem beznadziejnym. Łypałam
na nią okiem delikatnie, nabrałam obaw (...)
Na szczęście odezwała się Halina.
- Słuchaj - powiedziała jakoś rozpaczliwie i w przygnębieniu. - Co to jest upafuga?
Zaskoczyła mnie. Pomyślałam, że coś jej się stało.
- Co?
- Upafuga. Tu masz tak napisane…
Chwyciłam zeszyt. Bazgroły tam były rzeczywiście słabo czytelne.
- ”Wycofują się”! - jęknęłam. - Jaka znów upafuga? Ten gzygzoł to jest „się”!
- Cholera - powiedziała z irytacją Halina. - Godzinę siedzę i myślę, co to może być upafuga i
już się zaczęłam obawiać, że to coś ze mną niedobrze. Do tego stopnia nie znać historii…!
[Joanna Chmielewska, “Autobiografia”, tom 2])
ale pamiętaj prawdziwi kibice są z nami zawsze bez względu na wszytsko i napewno nei wierzą w każde słowo w tych gazetach…
[Podniesiony na duchu Biegun zgadza się pójść z Kamilem do Piotrka Żyły]
Ok. 17 przyjaciele byli już pod domem Żyłów. Drzwi otworzył im rozentuzjazmowany skoczek.
-Ale jaja! Krzychu, nie spodziewałem się Ciebie!- krzyknął
-Widzisz Kamil… nie powinienem z Tobą jechać…- mruknął Biegun.
-Nie
chrzań młody, ale fajnie was widzieć! Żono przygotuj dodatkowy materac
mamy jeszcze jednego gościa!- krzyknął i wprowadził gości do salonu, w
którym bawił się mały Kuba.
A żona, naturalnie, cała szczęśliwa. Sam przygotuj, obiboku!
[Bla bla, rodzinna sielanka, ciach]
-Kamilu
Kamilu proszę oddać mi córkę, gdyż najwyższa pora kłaść się spać!-
obwieściła Justyna i podeszła do Stocha, który od kilkudziesięciu minut
trzymał w objęciach usmiechajacą się Karolinkę.
Ta,
jasne. Już to widzę. Obcy facet od kilkudziesięciu minut trzyma na ręku
oseska, a on tylko się uśmiecha. Może go upuszczono przy porodzie?...
I zaczyna się urabianie Kamila...
–
A tobie Kamil to nawet pasują dzieci, tak się świetnie dogadujesz z
Kubą, z wyczuciem opiekujesz się Karolinką, najwyższy czas na swoje.
Rozejrzyj się tyle panienek by Cię chciało, nie ma na co czekać.-
usmiechnęła się [Justyna] i ruszyła w kierunku schodów.
Bo wiesz, ZEGAR BIOLOGICZNY TYKA!
Kamil momentalnie posmutniał, a przed jego oczyma pojawiła się Ewa i Maja…
-Właśnie stary, jak tam Ewka, kiedy się doczekam ślubu, co? – zapytał Żyła i nalał przyjacielowi piwa.
-Ach…
szczerze to czuję się źle i głupio… jak nigdy… tak bym chciał żeby to
się jakoś ułożyło… żeby dała mi szansę… tylko ten cały Damian…- mruknął i
pojedyńcza łza zakręciła mu się w oku.
Jessst! Samotna łza - tym razem w wykonaniu męskim!
Testosteronu pełna.
-Narzekasz
jak stara baba! Życie jest za krótkie zeby sie wszystkim przejmować.
Zabieraj dupę i leć z nią w końcu pogadać… o chyba właśnie przechodzi
koło bramki.- odpowiedział i spojrzał do okna – Jak się pospieszysz to
ją złapiesz!- dodał
A
jak się nie pospieszysz, to zawróci i przejdzie jeszcze raz… i jeszcze…
w sumie już od godziny tak spaceruje w tę i z powrotem.
Kamil szedł za piękną blondynką. Chciał ją zatrzymać, przytulić
Chcę cię przeprosić, przytulić,
wyciągam ręce, to cofam…
ale
coś go hamowało. Dziewczyna zatrzymała się na łące pod lasem tak że
miałą świetny widok na zachodzace słońce. Stoch przyglądała się jak robi
zdjęcia. Ewa nigdzie nie chodziłą bez aparatu, fotografowanie to była
jej druga wielka pasja zaraz po skokach, bez wątpienia była artystyczną
duszą, w wolnych chwilach lubiła też rysować… najbardziej ludzi… i tylko
ze zdjęć, które sama zrobiła, taką miała zasadę. Wszyscy z jej
otoczenia cenili ją za to, że potrafi godzić ze sobą tyle rzeczy i nigdy
nie narzeka.
Ohoho, widzę tu chlust alter ego aŁtorki ;)
E, mnie się wydaje, że alter ego objawi nam się później, w postaci kuzynki Kamila.
Chlust hobbystyczny zresztą jednorazowy, bo potem o fotograficznej pasji Ewy już aŁtorka milczy.
-Kamil?-
spytała Biela i powoli podeszła do zamyślonego skoczka, który nawet nie
zaóważył, że kobieta przestałą robić zdjecia i go zobaczyła.
-Eeee… nie chciałem Ci przeszkadzać…- szepnął i posłał blondynce ciepły uśmiech.
Tak szedłem za tobą, żeby z daleka popatrzeć.
Tak sobie przechodziłem z tragarzami.
-Co tu robisz?
-Przyjechałem do Piotrka i postanowiłem się z Tobą spotkać… tęskniłem…
-Kamil nie komplikuj…
-Ewa dużo o tym myślałem i musimy coś zrobić, nie pozwolę Ci tak żyć… chodźmy na policje powiedz wszystko o Damianie…
-Kamil…
to nie jest takie proste… przecież on mi nie da żyć jak się dowie,
zrobi Ci coś, Mai coś zrobi… ja nie mogę… Kamil…- szepnąła i pojedyńcze
łzy spłynęły jej po policzku.
-Posłuchaj mnie…- zaczął i popatrzył jej prosto w oczy- Jeżeli chodziaż trochcę
Chodziarze nie truchcą.
Jeżeli chodziarz truchci, to się go dysk-chwali-fik-akacjuje.
Ci
na mnie zależy, jeżeli zależy Ci na szczęściu Twojej córeczki to idź na
policję, skończ z nim… obiecuję nie dam wam zrobic krzywdy…
-Niee… nie mogę.- odpowiedziała blondynka i popatrzyła w stronę słónca, które już prawie zaszłoz a horyzont.
-Skoro tak, to wracam do domu… nic tu po mnie…- mruknął skoczek i ruszył w kierunku posiadłości Żyłów.
Posiadłości, chłe chłe chłe.
Zyla Manor.
[http://i214.photobucket.com/albums/cc164/uchihaleader/Mansion/home10.jpg]
Kamil
i Ewa decydują się pójść na komisariat i złożyć bardzo nieortograficzne
zeznania. Ewa ponoć dostaje ochronę (yhy, już to widzę w małej
miejscowości) - chyba w postaci Anioła Stróża, bo jest ona całkiem
niewidoczna...
Nastepnego
dnia po obiedzie Kamil i Krzysztof musieli wracać do domów. Stoch
chciał porzegnać sie z Ewą, jednak ku jego zaskoczneiu nie było jej w
domu i rodzice nie wiedzieli gdzie poszła, nie odbierałą też telefonu.
Zmartwiony skoczek wsiadł do samochodu i ruszył w stronę Gilowic.
Młodszy kolega przeyglał mu się z zaciekawieniem, aż w końcu zdecydował się przerwać dziwna ciszę.
Nie tylko cisza była dziwna, więc Krzysiek yglał i yglał.
-Kamil przepraszam, że pytam… ale o co tu chodzi… ta dziewczyna… Ewa…
-Nie
przepraszaj, to zrozumiałe, że pytasz… miałem Ci zapewnić ciekawy,
wesoły dzień, a w rezultacie pojeździliśmy po komisariatach i byłeś
świadkiem kilku dziwnych scen…
A
po jaką cholerę właściwie wlókł na komisariat Bieguna, który nie miał
nic wspólnego ze sprawą? Potrzebował, żeby ktoś potrzymał go za rękę?
przepraszam… to nie miało tak wyglądać… nie poweinien Ciebie mieszać w moje problemy…
-Ej
przecież mi pomogłeś, też nie chciałem zębyś sie mną zajmował, zebyś
marnował czas i energię, a jednak nie posłuchałeś i jestem Ci za to
bardzo wdzięczny…teraz ty daj sobie pomóc… mogę coś dla Ciebie zrobić?-
zapytał
-Ewa… poprostu wiele rzeczy stałoi [czyli: stale łoi] dalej stoi nam na drodzę i jedną z tych przeszkód, chyba największą udało nam się wczoraj pokonać… przyjamniej (przy jamniku?) taka mam nadzieję, ale mam jakieś obawy… nie wiem czy to jest możliwe, zeby nam się ułożyło…- westchnął i zmianił bieg.
-Komu
jak komu ale tobie musi się udać, zasługujesz na to! No już głowa do
góry i z optymizmem patrzymy w przyszłość!- odparał Biegun i właćzył
radio.
W której na drzewach zamiast liści będą wisieć masaRZyści! Para para para para!
Co on zrobił z tym radiem? I kto za to zapłaci?
Reszta drogi minęła im w lepszych nastrojach. Żartowali, snuli plany na przyszły sen,
Wspólny? No no no...
aż ich oczom ukazał się znajomy obraz pod Żywieckiej wsi.
Mimo
próśb Krzysia i jego ojca Kamil nie został na herbatkę, chciał byś juz w
swoim domu, w swoim pokoju, w swoim łóżku i po porstu zasnąć. Nie
wiedział jaka czeka na niego niespodzianka.
W tym łóżku? Pewnie jakaś fanka!
Końska głowa od Schlierenzauera.
………………………………………….
Ewa
siedziała w swoim pokoju. Niedawno wróciła z rozmowy z trenerem. Miała
nadzieję, że spotka jeszcze Kamila, jednak od rodziców dowiedziała się,
że wyjechał już godzinę temu. Zrezygnowana usiadła na łóżku i zamknąła
oczy… tak abrdzo się bała, ale czuła się też taka szczęśliwa, ze
odwazyła się sprzeciwić masarzyście, że zrobiła pierwszy krok ku nowemu
życiu. Nagle zadzonił jej telefon, cała zadrżała, gdy zobaczyła na
wyświetlaczu napis: Damian. Po kliku sygnałach odebrała:
-Ty suko! Myslisz że wygrałaś, myślisz że z tym chłoptasiem dacie radę mi zaszkodzić! Mylisz się! Policja nic mi nie zrobi!
-Damian…- szepnęła
-Masz
przerąbane! Słuszysz!!! Już więcej nie zobaczysz swojego chłoptasia na
skoczni! Po moim trupie! A Majka będzie mieszkała ze mną! Nie pozwole,
żeby ktoś taki jak ty wychowywał moje dziecko!- wrzsnął i rozłaćzył się,
a zdruzgotana Ewa osunęła się po ścianie. W jej głowie klębiło się
tysiące myśli… wiedziała do czego Damian był zdolny, wiedziała, że z nim
nie ma żartów… zaczęła żałować swojej wcześniejszej decyzji..
Swoją drogą, jak szybko Damian awansował z niechcianego eksa na szantażystę i przestępcę…
Ktoś musiał być zUy i akurat na niego padło.
**********************************
Stoch
w pogodnym nastroju podjechał pod rodzinny dom. Ewa napisała mu SMSa że
wszystkow porządku i że tęski i to go trochę uspokoiło. Wyszedł z
samochodu i udał sie w kierunku drzwi wejściowych. Już od progu dało się
wyczuć jaka niecodzienną atmosferę,
Przyprowadzono jaka na udój i już w sieni buchał aromatem swej sierści.
z pokoju dochodził jakiś radosny gwar i głosy kilku osób. Powoli podszedłd o drzwi i lekko je popochnął.
-Kamil!!!- krzyknęła brunetka średniego wzrostu i rzuciła mu się na szyje.
-Ola!- odparł skoczek
To zabrzmiało tak, jakby ją pozdrawiał po hiszpańsku.
i odwzajemnił uścisk dziewczyny, która okazała się jego ulubioną,
ukochaną kuzynką, z którą dogadywał się najlepiej na świecie. Nikt nie
wiedział tyle o nim, nie znał tylu jego sekretów co ona. Potrafiła go
wyciągnąć z każdego dołka, miała w sobie tyle siły i radości, że
niesposub było się smucić w jej towarzystwie.
Jak atmosfera siadała, to robił kuzynce dyktando i znów było z czego się pośmiać.
-Olek jak ja się cieszę! Na długo przyjechałaś?
-Na
weekend. Niestety matura za dwa miesiące muszę wracać do szkoły od
poniedziałku.- wyjasniła i rozsiadął się na łóżku skoczka.
-Szkoda , myślałem że jak już zechciałaś odwiedzić starego kuzyna to dotrzymas zmu trochę dłużej towarzystwa…
-Oh
mój stary kuzynie, po maturze spędze z Tobą tyle czasu, ze będziesz
mnie miał już dość!- oświadczyła i obdarzyła skoczka promiennym
uśmiechem.
-Tak?- spytał zaciekawiony
-No dowiesz się w sowim czasie..- szepnęła i usiadła bliżej niego
Huhuhu!
- A teraz mów co u Ciebie?
Stoch chciał powiedzieć, że dobrze, wspaniale, udany sezon, zgrana drużyna, ale wiedział, że jej nie da rady okłamać.
Chujowo,
powiem ci, i tyle. Zająłem zaledwie trzecie miejsce w klasyfikacji
generalnej, Krzysiek Biegun wygrał tylko jeden konkurs, a w ogóle to
trener ciągle się nas czepia o jakieś spóźnienia. Ale poczekaj, opowiem
ci coś weselszego...
Uśmiechnął
się delikatnie i opowiedział cała historię Ewy. Ku jego zaskocznieu Oli
ani na chwilę uśmiech nie zszedł z twarzy. Widząc jego ździwione
spojrzenie wyjaśniła:
-Wiesz
dwie rzeczy: po pierwsze zawsze moze być gorzej, np. on mógł ją
bardziej kontrolować, radykalniej zareaogować na wasze spotkanie, a
jednak uciekł sie tylko do gróźb, których i tak pewno nie spełni, Ewa
też mogła nie zgodzić się robić cokolwiek w tej sprawie, a jednak poszła
z Toba na policję… mimo strachu… jak by nie patrzeć to dla Ciebie… i to
jest druga sprawa: to jest piękne… to jest miłość… z tego co ty mówiłeś
i jak mówiłeś od razu widać, że wiażesz z nią plany na przyszłosć i
wszystko dla niej zrobisz, a ona wcle nie inaczej… Kamilku miej siłe!
Zobaczysz, że przezywiciężycie ten kryzys.- powiedziała i przytuliła
kuzyna.
Tylko się nie przezywajcie!
(W ogóle, zachwyca mnie ta Kuzyneczka Wszystkowiedząca)
- A teraz co powiesz na sapcerek?
Sapcer - szybki spacer, na którym sapie się z wysiłku.
Albo spacer po sapersku, przez pole minowe.
-Ech, dopiero wróciłem, chciałem odpocząć…
-Bez narzekania! Już proszę kurteczka, butki i idziemy, raz, raz!
Stoch
nie majac wyjścia posłusznie ruszył za kuzynką w stronę drzwi. Nagle
zadzwonił jego telefon, Ewa, odebrał. Po krótkiej rozmowie stanął jak
wryty :
-Olka on jej groził!- krzyknął i wykręcił numer na policje.
Heh, widzę tę kawalkadę z wyjącymi syrenami i błyskajacymi światłami, zajeżdżającą przed dom Ewy...
Policje musiałyby przyjechać z całego powiatu.
Kamil
siedział na kanapie w swoim pokoju trzymając roztrzęsioną Ewę w
objęciach, nie mógł uwierzyć, że mają już Damiana z głowy.
Deus ex machina wykopał go z opka.
Liczyła się dla niego tylko drobna blondynka i jej córeczka, która spała, niczego nie świadoma na jego łóżku:
-Zrobiłam
wam ciepłej herbaty.- szepnęła Ola i weszła do pokoju kuzyna z trzema
dużymi kubkami wypełnionymi gorącą, owocową cieczą.- Jak tam Ewa?-
zapytała i skierowała wzrok na Biele.
Czy to Stoch jest jakimś maniakiem owocowej (błe!) herbaty, czy aŁtorka?
Wychodzi na to, że aŁtorka, bo wcześniej herbatę owocową pili również Żyła z Biegunem.
A na samym początku Ewa z Kamilem w kawiarni, masz rację.
-Ola to było dla nas wszystkich ciężkie popołudnie. Ewa zostaje na noc, zaraz jakoś wszystkich rozlokujemy…
-Kamilll…- jęknęła blondynka- Dziękuję, dziękuję, że dzięki Tobie ten koszmar się skończył…
-Cii nie mów nic… jesteś zmęczona, napij się herbaty, a potem połóż się koło małej.- odpowiedział i wskazał ręką na łóżku
Kobieta zgodnie z prośbą gospodarza,
Moim zdaniem to było polecenie, ale co ja tam wiem.
zajęła miejsce koło Mai i mocno ja przytuliła.
-Kamil ale nie zostawisz mnie… proszę…
-Oczywiście, będę tu do rana.- szepnął i posłał jej ciepły uśmiech.
Pół
godziny później Biela zasnęła. Stoch usiadł na jednym z foteli i
przyglądała się niespokojnie oddychającej blondynce, na pewno miała
jakiś zły sen.
Albo zawalone zatoki.
-Kamil, opowiedz mi w końcu co się tam stało.- poprosiła Ola i usiadła przed kuzynem
-Zaraz
po tym telefonie na policję, pojechałem do Wisły. Kiedy dotarłem na
miejsce pod jej domem już był patrol, ale Damian też tam był… niestety
jej rodzice wyjechali gdzieś do znajomych i dziewczyny były same…No a on
stał na balkonie z Majką, miał coś ostrego w ręce…
[http://www.ostrakuchnia.pl/components/com_virtuemart/shop_image/product/cd2431c3d7f0a83b1b6bd00fc9b6edb8.jpg]
Ewka
starała się odebrać mu dziecko, a on chciał chyba skoczyć… – przerwał
bo blondynka niespokojnie się poruszyła…- ale policja chciała go
powstrzymać… negocjacje poszły na nic… wybiegłem tam, mimo że chcieli
mnie zatrzymać, podszedłem go od tyłu i chciałem wyrwać mu małą, wtedy
wywiązała się bójka…- powiedział i wskazał na liczne rany na prawej
ręce…- mała uciekła do Ewki i wtedy jakiś policjant strzelił…
Tak sobie strzelił, bo mu się nudziło.
Sto gramów sobie strzelił.
potem
wiesz… policja, zamieszanie, szok… wynegocjowałem z komisarzem, że w
poniedziałek, przyjedziemy złożyć zeznania i zabrałem je tutaj…-
zakończył swoją opowieść
Szybko!!! Do nart dołączmy kompletny strój Supermana!!!
Yyy, czy ja dobrze rozumiem, że Damian został zastrzelony?
Chyba faktycznie. Tak coś jakby Kamil napomknął zdawkowo…
Masarzyn zrobił swoje, masarzyn może odejść.
-Mój bohater.- oceniła Ola i przytuliła kuzyna- Zajmiemy się Ewą… zobaczysz zaraz o tym wszystkim zapomni… już moja w tym głowa…
-Olek jak dobrze, że akurat teraz przyjechałaś.- szepnął Stoch i pocałował kuzynkę w czoło.
CO MY BYŚMY BEZ CIEBIE ZROBILI!!!
[A rano…]
-Idź
z ciocią Olą na dół i zróbcie mamusi śniadanko… niech jeszcze trochę
pośpi.- szepnął i przeczesał palcami jej zmierzwione włosy.
-A ti?- zapytała
- A ti ti ti!
-Ja tu posiedzę, poczekam aż mamusia się obudzi, dobrze?
Dziewczynka
z niezbyt zadowoloną minką podeszła do kuzynki Stocha i razem z nią
wyszła z pokoju. Kilkadziesiąt minut później dało się usłyszeć wesołe
głosy dobiegające z kuchni
Schodziły na śniadanie kilkadziesiąt minut?...
W górach to nie jest niemożliwe.
i śmiech mamy Kamila; Krystyny, która bardzo ucieszyła się z wizyty
małego gościa w domu, w którym tak brakowało jej dziecięcego śmiechu.
I tupotu małych itd.
Syn się coś nie spieszył do wypełniania ramion.
-Ewa
jeszcze śpi?- spytała Ola, wchodząc do pokoju z talerzem kanapek. –
Twoja mama zakochała się w małej, poszły razem po zakupy.- dodała
uśmiechnięta.
-O świetnie, mała potrzebuje jakiś rozrywek… pewno nie wie co się wczoraj dokładnie działo, ale jest przestraszona.
-Dokładnie, zajmiemy się nią i o niczym nie będzie pamiętać!
I łypnęła znacząco w stronę barku.
[Bla bla bla, wycinamy rodzinną sielankę… Okazuje się, że kadra ma pewne konkretne plany na lato]
-Dobra gadajcie co z tym Egiptem? O co chodzi?- spytała Ola
-Jedziemy końcem maja do Egiptu na obóz przygotowawczy, cała kadra faceci i my.
Będziemy skakać z Piramidy Cheopsa.
Już wiadomo, co się stało z nosem Sfinksa - utrącił go jakiś skoczek.
I nikt z organizatorów nie miała żadnych zastrzeżeń do naszego pomysłu żeby Cię tam zabrać.- wyjaśniła zadowolona Ewa.
No, tak naprawdę jeden trochę sarkał. Ale drugi uświadomił mu, że są w opku.
-Właśnie!
Będziesz nas wspierać psychicznie jak po całym dniu wycisku nie damy
rady sięgnąć po kolację!- wypalił Stoch i dostał od kuzynki po głowie.
-Powiedz co zamierzasz robić po maturze?- spytała Ewa
-Jak
to co? Psychologia… psychologia sportowa! – oświadczyła dumnie – Będę
wyciągać z dołków takich kretynków, którzy ciągle chcą wygrywać jak mój
kuzyn!
Aaaaaaaaa!!! Renia powraca!!! Kryj się, kto może!!!
Od tego miejsca Ewa zostaje zdegradowana do roli statystki, a światło jupiterów kieruje się właśnie na Olę.
Nadszedł długo wyczekiwany dzień wyjazdu na obóz do Egiptu.
Przed nami wyrafinowany Element Komiczny. A raczej dość długi Fragment Komiczny.
O
godzinie 17 cała ekipa damska i męska i oba sztaby szkoleniowe spotkali
się w hali przylotów lotniska Kraków- Balice. Podczas gdy wszyscy
rozsiedli się wygodnie na stojących przy ścianie fotelach trener Kruczek
przemierzał hale tam i z powrotem, dzwoniąc do jedynego ze swoich
podopiecznych, który jeszcze się nie pojawił, do Piotrka.
-Tu
Piter Wiewiór Żylasty nie mogę teraz odebrać, jak masz jakaś wiadomość
to ją zostaw, jak nie to się wypchaj! he he he- usłyszał automatyczną
sekretarkę i nacisnął czerwoną słuchawkę.
He he he.
Nie lubię Żyły, a przez to opko nie lubię go jeszcze bardziej.
Oj Dzidu, nie obwiniaj go za wymysły aŁtorki…
Dobrze, pozostawię level nielubienia sprzed opka.
-Do cholery czy wy wiecie co się z nim dzieje? Zaraz odprawa?!- krzyknął i zmierzył wzrokiem swoją kadrę
-Co
trener taki spięty, jeszcze się trenerowi zmarszczki zrobią!-
zażartował Janek Ziobro, ale szybko pożałował swoich słów, gdyż trener
obiecał mu karny trening zaraz po przybyciu do hotelu.
Dziesięć okrążeń wokół basenu. A jak skończy, to jeszcze pięćdziesiąt przysiadów.
-O
trenerze chyba o wilku mowa!- krzyknął Miętus i wskazał palcem za plecy
Kruczka. Łukasz odwrócił się na pięcie pełen najgorszych przeczuć i
zobaczył brakującego zawodnika, którego goniła jakaś starsza pani z
parasolką, którą prawdopodobnie chciał go uderzyć.
Kto, kogo, czym?! Żyła chciał przyłożyć trenerowi?
Biorąc pod uwagę, jak oni się tu zachowują, wcale bym się nie zdziwił.
Ludzie zaczęli się zatrzymywać i przyglądać komicznej sytuacji, a staruszka nie dawała za wygraną.
Stali
i się przyglądali, zamiast łapać potencjalnego złodzieja/agresywną
starszą panią albo próbować wyjaśnić, o co tak naprawdę chodzi. Bardzo
obywatelska postawa. I realistyczna, niestety.
-Złodziej! Złodziej! – krzyczała
-Ratujcie
ona jest jakaś chora psychicznie! Aaaa- piszczał Żyła i schował się za
trenerem, który nie do końca wiedział co się w okół niego dzieje.
Podejrzewam,
że trener już jakiś czas wcześniej zaczął brać środki zmieniające
świadomość, aby zachować relatywnie jako taką równowagę psychiczną.
Albo
wyhodował sobie otoczkę jak tata Borejko, do którego, jak się zamyślił,
tylko z rzadka docierały jakieś odgłosy z zewnętrznego świata.
-Spokojnie, spokojnie droga pani, zaraz wszystko wyjaśnimy.- zaproponował i uśmiechnął się do staruszki
-Niczego nie będziemy wyjaśniać! To złodziej i bandyta! [I pijak, bo każdy pijak to złodziej!] - krzyczała jak oszalała.- Pan jesteś jego ojcem?
Widać to rodzinne podobieństwo, nie?
-Uchowaj
Boże.- odrzekł Kruczek i w duchu podziękował, że tak nie jest i że ze
swoimi dziećmi nie ma większych problemów.- Jestem jego trenerem.-
wyjaśnił
-Trenerem, trenerem ciekawe co ten młokos trenuje!- wrzasnęła kobieta
To
mi przypomina moją ciocię-babcię, która twierdziła, że sport to sprawka
diabła, bo jeden chłopak z sąsiedztwa zaczął trenować i wkrótce później
przyłapała go, jak kradł drewno z podwórka.
-Droga pani, spokojnie proszę tak nie krzyczeć, wszyscy na nas patrzą.- poprosił spokojnie Kruczek
-I
dobrze niech patrzą, niech patrzą bo jest na co! Pański podopieczny
chciał mi ukraść torbę, a kiedy chciałam mu ją wyrwać to się na mnie
rzucił!- wyjaśniła w końcu a trener nie wiedział czy dobrze słyszy.
-To
nieprawda! To nieporozumienie!- krzyknął Piotrek i widząc, że staruszka
znów podnosi swój parasol schował się za Kamilem, który tak jak reszta
kadry i inni ludzie obserwujący to zdarzenie nie mógł powstrzymać się od
śmiechu.
-Żądam żeby wezwać policję! Nie zostawię tak tego to rozbój w biały dzień!
-Spokojnie, po co zaraz policja, może niech Piotrek opowie swoją wersje wydarzeń.- zaproponowała dotąd milcząca Ola.
Policja to swoją drogą, ale ochrona lotniska powinna JUŻ zainterweniować.
[Wersja
Piotra wygląda tak, że on i staruszka mieli identyczne torby i kiedy
chciał zabrać swoją, został zaatakowany przez “wiedźmę”, jak ją
uprzejmie określa.]
-Dobra
chłopcy idźcie już, ja to jakoś załatwię.- powiedział trener półszeptem
tak żeby nie drażnić dodatkowo nadpobudliwej kobiety.
-Ale trenerze moja torba!- krzyknął Żyła
-Wykończę się z wami, daje słowo wykończę się!
-My się zajmiemy tą torbą.- oświadczyła, krótko Ola i pociągnęła Wódkę
Z gwinta.
Ojno, nie śmiej się z człowieka, nie jego wina, że tak się nazywa.
Ja
się nie śmieję z tego, że się tak nazywa, ja się nabijam z tego, jak to
aŁtorce wyszło. Coś jak “na boisko wbiegł Piecyk, ale chyba dobrze się
nie rozgrzał” :)
w kierunku pracownika obsługi.
-Zaraz! Gdzie on idzie! Złodziej złodziej!- krzyknęła znowu kobieta widząc oddalającego się Wiewióra.
-Spokojnie,
niech pani się nie denerwuje… w pani wieku…- wymsknęło się trenerowi,
który teraz sam dostał parasolem po głowie, na szczęście żaden z jego
podopiecznych tego nie widział.
Ałtorko, zrobiłaś już z Kruczka łajzę, nie rób jeszcze z niego buca, PLIZ.
-Nie ma się co dziwić, że ma pan takich podopiecznych, jak sam pan nie jest lepszy! Od kogo oni mają brać przykład!- wrzasnęła
***
Godzinę później siedzieli już w samolocie. Oczywiście nie obyło się bez kłótni kto z kim będzie siedział.
Jak to w autokarze na szkolnej wycieczce, nieprawdaż.
Zmęczony i zdenerwowany trener Kruczek rozsiadł się wygodnie i wyjrzał przez okno
-Trenerze jak trener spławił tą czarownice?!- spytał Żyła i posłał do swojego selekcjonera wielki uśmiech.
-Jeszcze
jedno słowo na ten temat i przyrzekam, że wrócisz do domu pierwszym
samolotem!- odpowiedział trener i przypomniał sobie, że musi nanieść
ostatnie poprawki na plan treningów na obozie . Wstał i chciał ściągnąć z
półki nad głową torbę z całą dokumentacją, jedna z przerażeniem odkrył,
że jej tam nie ma. Szybko zaczął przeszukiwać wszystkie półki jednak
po torbie nie było śladu.
-Niech to szlag!- przeklnął pod nosem i usiadł na swoim fotelu.
- Co jest?- spytał zdziwiony asystent; Robert Mateja.
-Nie
mamy całej dokumentacji! Nic! Wszystko zostało w Polsce… pewno
zostawiłem na lotnisku jak próbowałem udobruchać tą straszną kobietę.-
wyjaśnił
I przy odprawie jakoś tak wcale nie zorientował się, że czegoś mu brakuje?
-Spokojnie,
jak tylko wylądujemy zadzwonimy na lotnisko, na pewno ktoś to znalazł i
szybko nam odeśle.- zaproponował Mateja- Albo nie, od razu zadzwonię.-
dodał i ruszył w stronę tabliczki z napisem: „TELEFON POKŁADOWY”.
Służący jak wiadomo do tego, żeby pasażer mógł sobie pogawędzić z ziemią.
Oczywiście. Jak ten dziennikarz w “Szklanej pułapce 2”.
W tylnej części samochodu Kamil, Ewa, Ola i Krzysiek ze śmiechem wspominali zajście na lotnisku.
Takie było śmieszne, że aż im się samolot w samochód zmienił.
-Mała dalej chcesz pracować ze sportowcami?- zapytał rozbawiony Stoch
-Pewnie, chyba nie wszyscy są takimi oszołomami jak wy.- odpowiedziała
-Oj maleńka nie znasz naszego sportowego społeczeństwa, oj nie znasz!- dodał Kamil i pomierzwił kuzynce włosy.
Dalsza
część podróży minęła we względnym spokoju, nie licząc tego, że Ziobro
poczuł nagle nieodpartą chęć żeby coś zaśpiewać i razem z Żyłą zaczęli
tak głośno wrzeszczeć słowa jakieś nikomu nie znanej piosenki, że jeden z
pasażerów poprosił o interwencje stewardese, a Maciek rzucił w Wiewióra
gazetą.
Następnego dnia Pudel aż pękał w szwach od zdjęć i nagrań zrobionych przez współpasażerów.
Przynajmniej żaden z nich nie naurynował w czasie lotu do popielniczki, jak swego czasu Izzy Stradlin.
Wyobraziłam
sobie chłopców po wylądowaniu wyprowadzanych w kajdankach… Z wrzaskiem
“Ratunku, biją mnie Egipcjanie!”. Cóż za piękny widok…
Potem
Miętus udał się do toalety i zepsuł zamek tak, że przez 40 minut
wyciągał go stamtąd mechanik pokładowy, któremu pomagał jakiś znający
się na fachu podróżnik.
Od
lat do samolotów pasażerskich nie zabiera się mechaników pokładowych.
Wyjątkiem jest chyba tylko Tu-154. A poza tym mechanik pokładowy podczas
lotu nie jest od naprawiania zamków w kiblach.
-Wiesz,
jak Piotrek nas opuścił po tym jak Kuba uciekł z domu i jak ja byłem w
nie najlepszej kondycji psychicznej nie było tu tak wesoło, aż to
teraz…- powiedział szczęśliwy Stoch i pocałował Ewkę w policzek – To
będzie ciekawy sezon.- dodał i dostał w głowę butem Piotrka, który
mocował się z Dawidem na przednim siedzeniu.
-Żylasty nie żyjesz!- krzyknął Kamil.
Przeczytałam cały opis podróży raz, drugi, trzeci, wyobraziłam sobie takie zachowanie kadry w samolocie, i to na trzeźwo…
Dzidu, podziwiam Twoje opanowanie, mnie tu się cisną pod palce same słowa powszechnie uznawane za pięcioliterowe.
***
Po
paru godzinach nareszcie dotarli do hotelu. Kruczek rozlokował ich w
pokojach co oczywiście było pretekstem do kolejnego zamieszania, gdyż
dalej obrażony Kot nie mógł przyjąć do wiadomości, że ma mieszkać razem z
Żyłą, a Kubacki wykłócał się, że za żadne skarby nie będzie w pokoju z
Miętusem i to jeszcze w pokoju najdalej oddalonym do części korytarza,
którą zajmowały dziewczyny.
Przepraszam, panowie, wy tam przyjechaliście, bo?...
Ach prawda, zapomniałam. Zgrupowanie w Egipcie, przecież to na kilometr pachnie ściemą.
Najwyraźniej
działacze doszli do wniosku, że z obecnej reprezentacji nic już nie
będzie i najwyższa pora kształtować nowe pokolenie skoczków, od kołyski.
Jedynie
Kamil był zadowolony, że ma mieszkać z Krzysiem Biegunem i nie brał
udziału w tym cyrku. Zrezygnowany trener stanął na środku korytarza i
patrzył na swoją kadrę błagalnym wzrokiem.
-Ja się nimi zajmę.- poinformowała Ola i poklepała Kruczka po ramieniu.
Zostaw to fachowcowi, frajerze.
–
Chłopcy cisza!- krzyknęła i skoczkowie stanęli koło niej.- Co wy na to
żeby zrobić tak; Piotrek z Jankiem ten pokój, Krzysiu ze Stefanem
tamten, a Dawid z Maćkiem ten.- zaproponowała i lekko się uśmiechnęła.
-Czemu oni ten, a ja tamten, tam jest mały balkon!- krzyknął Żyła
-Ale tam są za to dwa dodatkowe okna ty ćwoku!- odpowiedział Miętus
Błagam, niech ktoś to celnie skomentuje…
Cel, pal!
Odłamkowym ognia!
-Alee…- zaczął Piotrek, lecz Ola go uciszyła.
-To
niech Piotrek z Jankiem idą tam, a Krzysiek ze Stefanem tam. Może być?-
spytała i z zaskoczeniem zauważyła, że skoczkowie twierdząco kiwają
głowami.- Świetnie.- zakończyła i ruszyła w kierunku pokoju, który
dzieliła z Ewą i Karoliną.
Mistrzyni perswazji normalnie.
***
Po
obiedzie trener Wrona zabrał swoje podopieczne na plaże, gdzie krótko
opowiedział im jak będą wyglądały następne dwa tygodnie gdyż był to ich
pierwszy taki wyjazd, a trener Kruczek zaprosił skoczków na tradycyjną
już konferencję, która zawsze otwierała każdy wyjazd. Ola co prawda
chciał towarzyszyć dziewczyną,
Dobra, sami sobie wstawcie jakiś komentarz o zmianie płci i tym nieszczęsnym -ą, ja już nie mam siły.
ale Kamil Wódka poprosił żeby też została. Punkt o 15 wszyscy zjawili się we wskazanej sali.
-Dobrze możemy zaczynać.- ogłosił trener, kiedy upewnił się że wszyscy jego podopieczni już są.
-Eeee
no nie zupełnie…- przerwał Kubacki – Chyba zjadłem coś nie
świeżego…przepraszam na chwilkę.- dodał i zniknął za drzwiami trzymając
się za brzuch.
-O
nie jeszcze tylko jakiegoś zatrucia jeszcze brakuje.- mruknął trener i
podniósł ręce do góry, kiedy Miętus również wybiegł z sali.
Po
dwudziestu minutach chłopcy wrócili, ale teraz z kolei Piotrek Żyła
poczuł nagłą potrzebę napicia się czegoś zimnego, gdyż jak twierdził,
zaschło mu w gardle i nie może się skupić i ulotnił się w kierunku baru.
Ałtorko,
proszę, przestań już opisywać swoich kolegów z klasy na wycieczce,
przyjmij do wiadomości, że skoczkowie to dorośli ludzie, w dodatku od
małego wdrażani do dyscypliny i pracy nad sobą, a jeśli któryś z nich
tego nie ogarnia, to długo w kadrze miejsca nie zagrzewa. Gdzie dziś
jest Mateusz Rutkowski?
Kruczek
starał się nie denerwować, usiadł wygodnie na jednym z krzeseł i kiedy
uśmiechnięty Żyła z butelką wody stanął w drzwiach w końcu zaczął swój
wykład:
-Jak
wiecie następne dwa tygodnie spędzimy w tym uroczym miejscu, ale nie
będziemy leniuchować. Zbliża się sezon olimpijski i musimy się do niego
bardzo dobrze przygotować, co zaczniemy już od dzisiaj. Ponieważ w
wyniku zamieszania jakie miało miejsce na lotnisku, zostawiłem tam całą
dokumentacje to nie mogę wam podać planów treningowych przez co dzisiaj
będzie luźniejszy dzień.
Każda wymówka jest dobra, żeby boCHaterowie nie musieli pracować.
-Ho ho ho trener czegoś zapomniał!- krzyknął Piotrek – A zawsze trener mówił…- nie skończył bo Kruczek zgromił go wzrokiem.
-Podziękujcie
swojemu koledze, bo dobrze wiadomo że to jego wina, a jak wasze karty
gdzie zaginęły to będziecie musieli na nowo przejść wszystkie testy i
badania.- wtrącił Mateja, a wszyscy skoczkowie popatrzyli ze złością na
winowajce.
Cała dokumentacja istnieje bowiem tylko na papierze, w jednej kopii. Nie ma opcji, żeby ktoś z Polski przysłał ją mailem.
Trener też wszystko miał w torbie, nie w żadnym komputerze; nosił tę torbę, nosił, skoliozy się dorobił… a laptopa nie.
-Dobrze cisza już, tak jak mówiłem nie mamy planów… tak że dzisiaj spędzimy popołudnie trochę inaczej.
-Imprezka!- krzyknął Kubacki.
-O
nie nie! W żadnym wypadku! Dzisiaj oddaję was w ręce Oli!- trener
oznajmił dumnie i ruchem ręki zaprosił zdziwioną brunetkę na środek.
Kamil uśmiechnął się pod nosem i mrugnął do osłupiałej kuzynki.
-Ola,
nie patrz tak na nas.- poprosił Wódka – Twój kuzyn powiedział, że
zamierzasz zostać psychologiem sportowym i chcemy sprawdzić czy masz
predyspozycje do tego niewdzięcznego zawodu.- wyjaśnił – Taki kurs
dobrze Ci zrobi.- dodał uśmiechnięty.
*wybucha płaczem i ucieka z analizy*
*wraca*
Tak sobie właśnie pomyśłałam, że w zasadzie to szkoda, że wątek Oli
jako superpsychologa in spe nie został bardziej rozwinięty. Maturzystka,
co jest lepsza od całej kadry trenerskiej, bo tylko potrafi pogodzić i
uspokoić skoczków. I to jest tak cudownie głupie i marysujcze. Ale
niestety, głównym wątkiem tutaj jest ta cała miłość, beznadziejnie
zresztą zapodana. Między Kamilem a Ewą jest tyle miłosnego napięcia, co
między mną a trzykrotką, którą mam w doniczce.
Dziewczyna
stała na środku sali i patrzyła swoimi wielkim, czekoladowymi oczami na
trenerów. Miała ochotę udusić kuzyna, a jednocześnie podziękować mu za
taką niespodziankę.
-A co ja bym miała robić?- zapytała w końcu.
-Kamil
Ci zaraz wszystko wyjaśni, a wy chłopcy możecie na razie iść, za pól
godziny widzimy się tutaj wszyscy.- powiedział Kruczek i wyszedł razem
ze skoczkami i resztą sztabu. W sali została Ola i Kamil.
-No
dobrze. Myśleliśmy, że na początek ogarniesz karty, ale że niestety
zostały w Polsce to puki ich nam nie odeślą musimy sobie radzić inaczej.
– zaczął psycholog i podał kuzynce Stocha białą teczkę Macierewicza.
– Proszę, to są testy i pytania do wywiadów. Teraz pojedynczo każdy
przyjdzie do Ciebie, zadasz im te parę pytań, wypełnią test, a potem
wspólnie nad tym usiądziemy i zobaczymy jak się ma ich psychika. Musimy
ocenić jak oni sami siebie oceniają.- wyjaśnił. – Zapoznaj się z tym, a
jak przyjdą możesz zacząć.- zakończył i ruszył w kierunku wyjścia – Aaa
recepcjonistka powiedziała, że gabinet 214 będzie wolny, możesz tam z
nimi iść.- dodał i rzucił jej klucz.
*parsk*
Gabinet będzie wolny! A jakby nie był? Ałtorce nie przychodzi do głowy,
że pomieszczenia konferencyjne w hotelu to się rezerwuje?
Dziewczyna
przejrzała pozostawione jej materiały i czekała na skoczków, którzy o
dziwo zjawili się o wyznaczonej porze bez żadnych niepodziewanych
komplikacji.
O-czy-wiś-cie!
Imperatyw Opkowy wywlókł ich za włosy z pokojów, warcząc: Z trenerem róbcie sobie co chcecie, ale SZACUN DLA MERYSUJKI!!!
Szybko wyjaśniła im co będą robić i ustawiła ich w kolejce alfabetycznie żeby rozwiązać powstałe kłótnie.
Już ich trochę poznaliśmy… przypuszczalnie potrafią się pokłócić i o to, czy “B” jest przed, czy po “S”.
Tak więc pierwszy wszedł Krzysiu Biegun. Skoczek usiadł na przeciwko przyszłej pani psycholog i przyglądał się jej badawczo.
-Masz bardzo ładne oczy…- szepnął. Ola nieco się speszyła, ale posłała chłopakowi ciepły uśmiech.
-Dziękuję,
ale nie spotkaliśmy się tutaj, żeby rozmawiać o moich oczach. Muszę Ci
zadać kilka pytań.- oświadczyła i sięgnęła po kartkę.- Dobrze więc, na
początek mi powiedz mi czy jesteś zadowolony ze sowich dotychczasowych
osiągnięć?
-Szczerze… – brunetka pokiwała twierdząco głową.- Nie jestem.- odparł obojętnym tonem.
-
Za mało hukają po nocy, nie przykładają się do wieszczenia nieszczęść,
za mało ludzi umiera. Poza tym nie wyszły ponad to, co powiedziałem. Tak
naprawdę nie mają żadnych osiągnięć. Nawet kapitan Sowa przegrał ze
współczesną popkulturą! - rozkręcał się Krzysio. Ola patrzyła na niego z
przerażeniem, postanawiając jednak złożyć papiery na budownictwo
lądowe.
Ola zanotowała coś i zadała kolejne pytanie:
-A uważasz, że jesteś w stanie poprawić swoje wyniki i regularnie punktować w przyszłym sezonie?
-Tak!
Zdecydowanie tak!… ale nie zapytasz czemu nie jestem z siebie
zadowolony skoro przecież wygrałem już konkurs Pucharu Świata,
przywiozłem złoto z uniwersjady…?- zapytał
-Celem
wywiadu nie jest zagłębianie się w wasze historie, tylko krótkie
odpowiedzi: tak lub nie.- wyjaśniła i przeszła do kolejnego pytania.
Podczas
rozmowy z merysujką należy przybrać wygląd lichy i durnowaty, i w
żadnym przypadku nie przechwalać się swymi osiągnięciami!
“Zapytam go, czy przestał już skakać na dopingu” zachichotała szatańsko w myślach.
Nadeszła kolej na Kamil. Wszedł do pomieszczenia i posłał kuzynce promienny uśmiech.
-Jak tam, nie zamęczyli Cię jeszcze?- spytał i zajął wskazane miejsce.
-Nie
spoko jakoś daje radę, ale coś czuję, że będziemy musieli co
poniektórym podnieść szybko samoocenę, zobaczymy czy tobie też.-
odpowiedziała i zaczęła zadawać kuzynowi pytania.
-Dobrze
a teraz powiedz, czy jesteś w stanie… czy jest to w ogóle możliwe, że
sięgniesz po złoty medal w Soczi?- spytała na koniec
-Wątpisz we mnie!- odparł zadziornie – To jedyna rzecz po , którą Adam nie sięgnął,
… bo nie był w Soczi.
obiecałem mu kiedyś, że ja tego dokonam,
albo przerzucę się na kombinację norweską. – zażartował.- Ok uważam, że stać mnie na to, że mogę wygrać.
-Życzę Ci tego, bo z całym szacunkiem, ale jakoś nie widzę Cię biegającego na nartach. – odparła zadowolona.
-Eeee jak to mnie nie widzisz, a kto Cię uczył na górce za domem babci?!
-Ahahaha mówisz o tym jak spadłeś w zaspę, złamałeś nartę, rękę i porysowałeś samochód pana Franciszka kijkiem?- zaśmiała się
-Osz
ty małpo!- krzyknął Stoch i uśmiechnął się przypominając sobie jak
mając kilka lat zabrał swoją kuzynkę na narty i kiedy chciał jej pokazać
jakie to proste stracił równowagę, przewrócił się łamiąc przy tym jedną
z nart, potem przekoziołkował kawałek dalej, uderzył ręką o jakąś gałąź
i złamał swoją górną kończynę, a potem kijek, który mu wypadł uderzył w
samochód pana Franciszka, weterynarza, który akurat przyjechał obejrzeć
jedną z owiec dziadka.
Jeszcze
potem Kamil powinien opowiedzieć kolegom, jak to wpadł w zaspę,
przewrócił się, złamał nartę, potem rękę, a potem zrobił rysę kijkiem na
lakierze samochodu. Pana Franciszka.
-Hola hola co to za śmiechy tu ludzie czekają i się nudzą!- krzyknął Żyła, który nagle bez pukania wszedł do gabinetu.
-Wiewiór, ktoś Cię tu prosił?- spytał Kamil
-Ty ty narciarz pierwsza klasa nie odzywaj się.
-Zatłukę obiecuję, zatłukę.
-Chłopcy spokój.- Ola przerwała tą przyjacielską wymianę zdań- Kamil podpisz jeszcze tutaj i możecie zawołać Janka.
Z Ziobrem [Ziobrą] poszło równie sprawnie jak z Miętusem i przyszła kolej na Żyłę.
-Usiądź
już!- krzyknęła Ola, kiedy zawodnik po raz setny sprawdzał czy nikt ich
nie podsłuchuje.- Powiedz mi na początek… albo nie zaczniemy od końca.
No to nie zaczynajcie, ktoś wam każe?
Jak myślisz kto jest najlepszy w kadrze?
-Ja!-
odpowiedział pewnie. Dziewczyna nie wiedziała czy on żartuje jak to ma
zawsze w zwyczaju, czy rzeczywiście tak uważa i ponowiła pytanie, ale
usłyszała znowu taka samą odpowiedź.
-Jesteś z siebie zadowolony?- padło kolejne pytanie
-Tak!
-Wierzysz, że staniesz na podium w Soczi?
-Tak!
-Chcesz coś jeszcze poprawić w sowich skokach?
-Nie!
“Było
wśród nas dwóch wodzów, Skacząca Sowa — i ja. Kiedy dziś przymykam
oczy, dobrze widzę polanę pod Skałą Milczącego Wojownika, na której
zbieramy się przed wyprawą, słyszę głosy naszej narady, widzę twarze
moich wojowników lśniące czerwoną, żółtą i czarną farbą.”
[Stanisław Supłatowicz - “Ziemia Słonych Skał]
Zdziwiona dziewczyna zapisała wszystko pod nazwiskiem blondyna i dała mu krótką ankietę.
-To tyle?- spytał zawiedziony- Myślałem, że tu dłużej posiedzimy słoneczko…
-Ee
słoneczko to masz na niebie i jak się pospieszysz, to możesz z nim
posiedzieć, jeszcze przez jakieś dwie godziny aż do zachodu.-
odpowiedziała rozbawiona i wyszła ze skoczkiem z gabinetu zamykając
drzwi na klucz.
Chłopcy
gdzieś znikli, a Ola we wspaniałym humorze poszła szukać Kamila Wódki.
Znalazła psychologa w jadalni, kłócił się z kimś przez telefon.
Dziewczyna szybko się wycofała, ale mężczyzna zobaczył ją i zawołał do
środka.
-Znaleźli nasze dokumenty, ale jakaś upiorna kobieta z lotniska nie chce nam ich odesłać.
Prawdopodobnie Tajner będzie musiał po to jechać.
LOL, LOL, LOL.
- wyjaśnił krótko i poprosił Olę, żeby usiadła.
Szybko
uporali się z wywiadami i wspólnie doszli do wniosku, że Maćka trzeba
jakoś podbudować, Piotrka dla odmiany sprowadzić na ziemię, a Krzyśkowi
Biegunowi pokazać, że jest w stanie wiele osiągnąć. Bez wątpienia
czekało ich dużo pracy.
Jasssne. Zaraz zobaczymy, co w świecie opek oznacza “dużo pracy”.
***
Trzy
dni później nareszcie dotarła do nich przesyłka, zawierająca
pozostawione na lotnisku dokumenty. Prezes Tajner był lekko mówiąc
niezadowolony, że musiał się fatygować do Krakowa w tak błahej sprawie.
Łukasz z ulgą rozdał zawodnikom wszystkie plany i wytyczne i mogli
zacząć właściwy cykl przygotowawczy.
*pada z hukiem na zadek* cztery dni obijania się i bumelanctwa, bo nie mieli dokumentacji! AŁtorko!
Telefony
i maile nie istnieją, a Kruczek ma pamięć jak rzeszoto i zero
doświadczenia trenerskiego, bez rozpiski na karteczce ani rusz.
A mógł im przynajmniej kazać biegać wokół Sfinksa...
Nie załatwił sobie roamingu, a środki odgradzające od okrutnej rzeczywistości pozostawiły mu dziury w pamięci.
A teraz trzymajcie kapelusze, czepeczki i kaszkiety, albowiem porywa nas Jeszcze Większy Element Komiczny.
-Zostaw to kretynie wszystko rozwalisz?!- krzyczał Piotrek
A żeby brzmiało to głośniej i dobitniej, krzyczał Comic Sansem.
-To ty rozwalisz ! Więcej trzeba było wziąć! – wrzasnął Janek
-Trener nas zabije! Odłóż to na miejsce!- dołączył się Miętus
-No właśnie wzięliśmy to żeby nas nie zabił!- wyjaśnił Piotrek
-Kretyni
słychać was na cały hotel, jeszcze czwartej nawet nie ma wszystkich
pobudzicie!- mruknął niewyspany Biegun, który właśnie stanął w drzwiach
swojego pokoju. – Co wy wyprawiacie?!
-No bo trener był wczoraj na nas trochę zły…-zaczął Miętus.
-Trochę?!
Trochę to mało powiedziane chciał was wyrzucić z hotelu!- przypomniał
Biegun – Trzeba było rzucać jajkami po całej kuchni.
-My niczym nie rzucaliśmy… zresztą nie ważne… zrobiliśmy mu śniadanie na przeprosiny.- wyjaśnił dumnie Janek
Ekskjuze mła, GDZIE jest obsługa w tym hotelu, KTO ich wpuścił do kuchni, dlaczego rezydent jeszcze nie interweniuje?!
I czy w tym hotelu w ogóle jest jeszcze ktoś oprócz nich?
-Śniadanie w środku nocy?! Was kompletnie porąbało?- włączył się do rozmowy ziewający Stoch.
-Przepraszam
Cię bardzo jest czwarta, a trener powiedział, że wstanie o wpół do
szóstej bo musi iść rano coś tam zarezerwować, gdzieś tam więc
kanapeczki, owoce i inne frykaski będą na niego czekać pod drzwiami.
-Czy
ktoś mi morze powiedzieć co tu się dzieję?- spytała Ewa, która nagle do
nich podeszła – Słychać was wszędzie!- dodała z wyrzutem.
To nie my, to morze tak szumi.
-Wyobraź sobie kochanie, że po wczorajszej akcji chcą udobruchać trenera i zrobili mu śniadanie w środku nocy!- wyjaśnił Stoch.
Ewa zmierzyła ich zdziwionym wzrokiem i westchnęła cicho – Przestańcie hałasować! – poprosiła i wróciła do sypialni.
-No połóż, że to przy tych drzwiach!- rozkazał Żyła i posłał Jankowi wymowne spojrzenie [wzmocnione dodatkowym przecinkiem]
-Ale
tu czy tu, bo nie wiem gdzie lepiej… no żeby nasz Łukaszek to zobaczył,
a nie wszedł w to…- zastanawiał się Ziobro pokazując stopą kilka miejsc
na podłodze.
-No
tu! Albo nie lepiej tu!- krzyknął Miętus, a Janek zrobił krok we
skazanym kierunku, zahaczył jednak o nogę Piotrka i runął jak długi
robiąc przy tym dużo hałasu spotęgowanego dźwiękiem tłukących się
talerzy i spadającej po schodach metalowej tacy.
Jeżuuuu… Jak wezmę, jak zawołam Tilla z miotaczem ognia...
-No
to macie przerąbane…- szepnął Stoch i zniknął razem z lokatorem za
drzwiami ich pokoju. Piotrek zdawał sobie z tego sprawę, złożył ręce w
błagalnym geście i spojrzał na kolegów oczekując, że jakoś szybko
wszystko posprzątają i znikną z korytarza zanim trener ich pozabija.
Jednak było za późno… stał przed nimi nie tylko cały czerwony ze złości
Kruczek, ale też reszta sztabu i kilkunastu innych gości hotelu.
Aha, inni goście jednak byli. Ciekawe, czy też musieli sami sobie robić śniadanie?
-Trenerze…-
zaczął Pioterek zanim Łukasz wydusił z siebie jakiekolwiek słowo - Nowe
życie na śniadanie Pozwól że Cię nim nakarmię
Szczęściem
nie bój się nakruszyć Wypełnijmy nim poduszki…- zaczął śpiewać, a
raczej wyć pierwszą lepszą piosenkę jaka skojarzyła mu się z zaistniałą
sytuacją.
-Co ty chrzanisz?- zapytał trochę rozbawiony, a trochę zdenerwowany Mateja.
-Bo my… no tego chcieliśmy trenerom przynieść śniadanie do łóżka…- zaczął Miętus.
Mój zepsuty mózgu, PRZESTAŃ.
-Dosyć
tego! Mało wam było wczoraj! Czy ja naprawdę na każdym kroku muszę się
za was wstydzić…- westchnął trener i popatrzył przepraszająco na
zgromadzonych na korytarzy niezadowolonych i niewyspanych turystów. –
Widzimy się za dwadzieścia minut w jadalni! Zrobię wam taki trening, że
raz na zawsze odechce się wam głupich kawałów. – ogłosił
-Ale…- zaczął Piotrek i głośno przełknął śliną.
-Ale
najpierw tu posprzątacie!- dokończył za niego Kruczek i poprosił
wszystkich żeby się rozeszli po czym sam zniknął za drzwiami swojego
pokoju.
Zamknął
się w pokoju i zaczął pisać podanie o przyjęcie na pierwszy rok
pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej, bo uznał, że brakuje mu
kompetencji do pracy z tą zgrają.
***
Kamil
wstało o 8 i razem z Krzysiem ruszyli do jadalni. Rozbawieni zauważyli
przez okno, że Janek, Piotrek i Miętus nadal biegali do koła hotelu, a
trener stał z boku ze stoperem.
-O
widzę, że wasi koledzy ładnie narozrabiali w nocy!- zaśmiała się Ola,
która właśnie podeszła do nich.- Ewka mi opowiadała.- dodała
-Taa… tak zdenerwowanego Łukasze jeszcze nie widziałem. – podsumował Kamil i w trójkę ruszyli na dół.
Doprowadzanie trenera do pasji jest podstawowym i zaszczytnym obowiązkiem opkowego sportowca.
***
Po
obiedzie kadry Kruczka i Wrony razem z całym sztabem szkoleniowym
wybrali się na obiecaną podróż statkiem i narty wodne na zakończenia
pobytu.
Ale się natrenowali…
Co chcesz, trudności obiektywne. Najpierw zgubili rozpiskę, a potem nigdzie w okolicy nie było pochyłego jeziora.
Ku
zaskoczeniu Łukasza jego podopieczni bardzo się zmobilizowali i nie
sprowokowali żadnej wymagającej Jego interwencji sytuacji, więc
spokojnie razem z nimi mógł poszaleć w wodzie.
No, gdyby sprowokowali Jego interwencję… Wybieracie czterdziestodniowy deszcz, czy może krótszy, ale za to z ognia i siarki?
Wystarczy zamiana herbaty owocowej w krew.
Wieczorem wynajęli tylko dla siebie jedną z hotelowych sal i zorganizowali imprezę pożegnalną.
Wiem. Oni po prostu ćwiczą mocną głowę, na wypadek, gdyby na nią upadli przy lądowaniu.
Dwie
godziny później Ola siedziała na jednym z leżaków i czuła, że nie ma
siły wstać, a co dopiero dojść do pokoju. Stanowczo za dużo alkoholu i
zabawy. Mimo tego postanowiła spróbował i podniosła się z siedzenia,
żeby zaraz s powrotem na nie upaść.
-Chodź,
pomogę Ci .- szepnął Maciek, który niespodziewanie pojawił się koło
brunetki. Podał jej rękę, chwycił mocno i pomału ruszyli do hotelu. Na
ich piętrze dało się słyszeć odgłosy imprezy, która jak by nie było
przeniosła się właśnie tam. Kamil z Ewą zajmowali się sobą w pokoju
Stocha, Piotrek tańczył na czyimś balkonie, a Janek Ziobro spał pod
drzwiami trenera i chrapał na cały budynek.
Następnego
dnia zdjęcia z demolki hotelu pojawiły się już nie na Pudelku, ale w
prasie ogólnopolskiej, a Kaczyński obwinił Tuska za rozwiązłość
kadrowiczów. Melexów hotel nie posiadał.
Kot
prowadził Olę w kierunku jej sypialni jednak ku jego zdziwieniu oprócz
Karoliny była tam jeszcze Wiktoria, Iza Krzysiu, Miętus i Dawid.
Iza Krzysiu - zawodnik obupłciowy, występujący wyłącznie w konkursach mieszanych.
Wycofał
się, wziął na pół przytomną dziewczynę na ręce i zaniósł do swojego
pokoju, który był na szczęście pusty. Delikatnie położył ją na łóżku i
przykrył kołdrą, a sam zajął miejsca w drugim łóżku i wpatrując się w
jej czerwone policzki zasnął.
***
Ola
obudziła się z wielkim bólem głowy. Przetarła oczy rękoma i z
przerażaniem zauważyła, że nie jest u siebie… co więcej na łóżku obok
ktoś leżał… był to osobnik płci przeciwnej i miał ubrane tylko
bokserki…
Ale za to bardzo porządnie ubrane, w płaszcz, szalik i kapelusz.
to był Maciek! Za nic nie mogła sobie przypomnieć skąd się tam wzięła.
-O księżniczka się obudziła.- szepnął Kot i posłał jej ciepły uśmiech.
-Co ja… ty co tu się działo… skąd ja… o matko nic nie pamiętam!- westchnęła i opadła na poduszki.
-Zabalowałaś troszkę wczoraj i chyba być nie chciała spędzić nocy przy basenie.
-Ale czemu tu, nie u ciebie?- spytała zdezorientowana.
-No
wiesz twoje koleżanki i nasi koledzy postanowili się u Ciebie zabawić
no i nie było tam warunków, żeby Cię zostawić.- wytłumaczył
-Aha… dziękuję…
-E
no będziesz się musiała bardzo postarać…- szepnął i podszedł do niej
pokazując palcem na policzek. Dziewczyna westchnęła cicho i pocałowała
chłopaka w policzek, a ten stracił równowagę i upadł na nią.
Jak na skoczka to kiepskie ma to poczucie równowagi.
On tak specjalnie, przecież bez upadku nie ma tróloffu.
-Nie
widziałeś Olki, bo Ewa ją sz…- powiedział Kamil, który nagle wpadł do
pokoju bez pukania i zamarł w bezruchu widząc jego kuzynkę, a na niej
leżącego Kota.
Co w tym dziwnego? Koty często leżą na ludziach.
Rozdział powstał tak naprawdę w nocy na zabawie sylwestrowej więc z góry przepraszam, że nie wyszedł taki jaki powinien być.
Można było z dzień poczekać z jego pisaniem...
[Kamil robi wielką aferę Olce i Maćkowi, wszyscy się kłócą, obrażają, wszczynają bójki… Darujemy sobie, prawda?]
Około
17 wszyscy opuścili swoje pokoje i udali się do wynajętego busa, który
czekał na nich pod hotelem. Ku zaskoczeniu kadrowiczów na zbiórce nie
było tylko… trenera Kruczka.
Sytuacja
była niecodzienna, trener był bardzo punktualnym człowiekiem i to
zawsze on musiał czekać na swoich podopiecznych nigdy inaczej.
Nigdy nie zdarzyło się też, żeby to ONI przyszli na czas?
Kamil wszedł do hotelu i skierował się do recepcji.
-Przepraszam
bardzo, czy nasz trener; pan Kruczek opuszczał hotel?- zapytał kobietę w
średnim wieku, która najwidoczniej miał tam dyżur.
-Synu
czy ty myślisz, że ja tu zapisuję kto wchodzi, a kto wychodzi?!-
odburknęła – Co to za trener, że wam się zgubił?- dodała lodowatym
tonem i wróciła do poprzedniego zajęcia.
Co to za hotel, gdzie tak traktują gości?!
Schronisko PTTK w Zadupiejewie Większym.
Egipska
recepcjonistka wszelkie rozmowy z mężczyznami, w dodatku kafirami i to
jeszcze najwyraźniej nieźle napranymi, traktowała jako zło konieczne i
ograniczała do niezbędnego minimum.
[Trener odnajduje się… zamknięty na klucz w pokoju Żyły. Kiedy wychodzi, robi awanturę]
-Spokojnie, wyjaśnijmy sytuację… – poprosiła Ola – Niech trener powie jak się znalazł w tym pokoju.
-No
przecież zniosłem swoje bagaże na dół i znalazłem na schodach Piotrka
identyfikator to poszedłem mu go oddać. No i otworzył mi Janek i
powiedział, ze Piotrek jest w łazience no to wszedłem do pokoju i
chciałem na niego poczekać i w tedy chyba wyszedł, ale tak cicho, że
nawet nie usłyszałem i zamknął za sobą drzwi.- wyjaśnił krótko
A
w pokoju nie było telefonu, z którego mógłbym zadzwonić do recepcji. A
poza tym mają tam takie drzwi, których nie można otworzyć od wewnątrz…
-Pieter baranie nie slyszałeś jak gadałem z Łukaszem w drzwiach?- spytał Ziobro, który zaczął łączyć fakty
-Jak
miałem słyszeć jak woda mi głośno leciała!- wyjaśnił Piotrek – Po za
tym se muzyczki słuchałem na tym nowym MP3… naprawdę nie wiedziałam, że
tam wszedłeś…- dodał
-Może wypadało sprawdzić?- Łukasz spytał już spokojnie
Opanowanie: level over 9000.
[Tymczasem
bus odjeżdża, bo “kierowca za długo czekał, a tutaj mają takie zasady”.
Na samolot już nie zdążą, następny jest za 5 dni, a do hotelu wrócić
nie mogą, bo wszystkie miejsca są już zajęte.]
***
Piętnaście minut później Kruczek z niewyraźną miną wrócił do drużyny.
-Nie
mam dobrych wieści…dzwoniłem w kilka miejsc i wszystkie hotele zajęte…
prezes obiecał, że spróbuje nam coś wykombinować, ale to może trochę
potrwać…
-To chodźmy na plażę!- zaproponował Żyła.
Co będziemy marnować czas.
-Na plaże, na plaże a co zrobimy z bagażami geniuszu?- zapytał ironicznie Kruczek
-No jak co? Zanieśmy je do hotelu! No no chodźmy na plaże, będzie świetnie… no chodźmy, chodźmy…- poprosił Żyła
-O
nie, nie radził bym iść do hotelu… chyba nie jesteśmy tam mile
widziani…- odparł Stoch i przypomniał sobie nie miłą panią z recepcji.
“Nie miła” pani z recepcji. Dla gości. W hotelu w Egipcie. Aha.
(jak
tak czytam to o pani z recepcji, pokojach bez telefonu i zamykanych na
klucz, nie na kartę, to mam wrażenie, że ałtorka była w Egipcie, ale
trafiła na coś takiego.)
-Super, naprawdę świetnie…- mruknął Maciek i usiadł kawałek dalej na krawężniku.
-Idźcie na tą plaże ja tu zostanę z tymi bagażami.- zaproponowała Ola
-O nie, samą Cię tu nie zostawimy!- sprzeciwił się Mateja, a Kamil pokiwał głową zgadzając się z nim.
-Ja też zostaję.- mruknął Maciek – Nie chce brać udziału w tym cyrku.- dodał
Cyrku polegającym na pójściu na plażę. Ooooo-k.
Wiesz, w ich przypadku...
-Dobrze no to Ola z Maćkiem popilnują bagaży, a my pójdziemy na tą TĘ!!! plaże bo was tu zaraz rozniesie.- podsumował trener spoglądając na Piotrka, który skakał i śpiewał na drugim końcu parkingu.
Zastanawiam
się, co by powiedział Piotr Żyła czytając opko, w którym jest
przedstawiony jako kompletny debil, dorosły facet z umysłem czterolatka,
ADHD i rozmaitymi innymi przykrymi dla otoczenia przypadłościami.
Ałtorka pewnie chciała napisać postać wesołego luzaka, a to, co jej
wyszło, nadaje się do pokazywania w klatce za pieniądze.
Albo lepiej nie, bo jeszcze opluje.
[Ola z Maćkiem zostają przy bagażach…]
– A powiesz mi co miał znaczyć ten pocałunek?- zapytał.
-Maciek…wiesz,
że to nie jest takie proste… ja nie wiem… to był taki impuls… Kamil i
to wszystko…- zaczęła nieskładnie tłumaczyć.
To wina Kamila!!!
Poza tym, przepraszam, jaki impuls? “Podszedł do niej pokazując palcem na policzek. Dziewczyna westchnęła cicho i pocałowała chłopaka w policzek”
[Tymczasem Kruczkowi udało się dodzwonić]
Apoloniusz odebrał po kilku sygnałach:
-Załatwiłem wam samolot na jutro na 11.- wyjaśnił krótko
-Jutro?! Ale co mamy robić przez całą noc?
-Nie mam pojęcia, w waszej okoli są jeszcze trzy hotele, ale nigdzie nie ma miejsca. Najbliższy jest 300 km dalej…
-Świetnie… chyba nie chcesz powiedzieć, że mamy spać na ulicy?!- spytał czerwony ze złości Kruczek
-No trzeba było nie spóźniać się na samolot.- odparł spokojnie prezes- Wasz problem, ja zrobiłem co mogłem.
Zabijcie się.
A PZN to nie ma ekipy, załatwiającej różne takie między innymi w sytuacjach kryzysowych? Wszystko musi robić trener osobiście?
-A
jak ta sprawa jakoś przedostanie się do mediów, napiszą, że PZNowi
szkoda pieniędzy na nocleg dla kadry skoczków to zrobi się nie
ciekawie…- zaznaczył
-Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie. Przepraszam, ale muszę już kończyć, Zdzwonimy się jutro. Miłej nocy.- zakończył prezes
Łukasz nie wierzył w to co usłyszał.
Ja też nie.
-Na pewno nie ma nigdzie miejsca? Jak są jakieś finansowe problemy to się przecież złożymy…
-Kamil
nic, wszystko zajęte w promieniu 300 km… już nawet myślałem żeby może
poszukać u ludzi noclegu, ale to jest ryzykowne, a po drugie kto nas tu
zna… jak byśmy byli w Austrii, Norwegii czy Włoszech tak jak to było
pierwsze w planie to nie było by takiego problemu…nie wiem na prawdę nie
wiem…
Znaczy w Austrii, Norwegii lub Włoszech mogliby zaryzykować nocleg u ludzi, bo tam ich znają, czy co?
***
Zaczęło
się ściemniać, Ola i Maciek nie mogli dodzwonić się do nikogo z drużyny
i zaczęli się denerwować. Mimo sprzeciwów ze strony Kota, brunetka
postanowiła pójść na plaże i poszukać zaginionych kadrowiczów. Kiedy
doszła do miejsca gdzie zazwyczaj spędzali wolne popołudnia było już
prawie całkiem ciemno. Szła wzdłuż brzegu obserwując coraz silniejsze
fale, które docierały w głąb lądu niszcząc zamek z piasku, który Piotrek
i Janek ulepili dzień wcześniej,
ZABIERZCIE MNIE Z TEGO PRZEDSZKOLA!!!
Nie jest tak źle, skoro jednak zdołali go ulepić, a nie niszczyli sobie nawzajem.
jednak nigdzie nie było śladu żadnego z Polaków.
Hurra!!! Utopili się!!!
***
Maciek
został sam „w towarzystwie” kilkunastu walizek i torem należących do
jego kolegów. Ola długo nie wracała podobnie jak całą reszta. Niewiele
myśląc Kot poprosił jakiegoś siedzącego na pobliskiej ławce chłopaka
żeby popilnował bagaży i ruszył w stronę, w która udała się kuzynka
Kamila.
ROOOOOOOOOOOOOOOOOOOTFL!!!
Abdul z zadowoleniem zamknął drzwi sklepiku Ibrahima i przeliczył otrzymaną dolę.
[W końcu po długim błądzeniu w tę i z powrotem, Ola spotyka zaginionych kadrowiczów]
-Nie mam żadnego pomysłu co z wami zrobić do rana…- szepnął Kruczek
-Ale
ja mam!- wypaliła Ola – Jak szłam was szukać minęłam takie pole
namiotowe myślę, że dało by się tam wynająć kilka namiotów na ta jedną
noc, warto zapytać.
Khę,
khę, idea pola namiotowego polega na tym, że przyjeżdża się z WŁASNYMI
namiotami. Ewentualnie wynajmuje domek. A w ogóle… pole namiotowe w
Egipcie?
“Pola namiotowe w Egipcie
w zasadzie nie istnieją i wożenie namiotu dla kilku lokalizacji
naprawdę mija się z celem, zwłaszcza że jest mnóstwo tanich hoteli.
Niech nie zmyli nas często stosowany przedrostek „camp” na Synaju i
wśród oaz Pustyni Zachodniej – nie są to pola namiotowe, tylko
niewielkie, najczęściej drewniane chatki do wynajęcia. “
Może doszła aż do Gizy i pomyślała, że piramidy to takie duże namioty.
Solidne takie, całoroczne.
Tak
też się stało, kadrowicze pod przewodnictwem Roberta Matei dotarli do
namiotów i ku uldze wszystkich okazało się, że są wolne miejsca; trzy
czteromiejscowe namioty.
No paczciepaństwo, co za szczęśliwy przypadek :D
Porządne
namioty, ceglane, marki Mastaba. Co prawda w jednym jest już lokator, i
to chyba jakiś chory, bo cały w bandażach, ale przynajmniej się nie
awanturuje.
[Tymczasem, jak słusznie domyślała się Dzidu, bagaże zostały skradzione]
-To
jest jakiś żart!- zaczął trener- Tyle razy powtarzałem: OD PO WIE DZIAL
NOŚĆ ! Czy to tak wiele dla MĘŻCZYZN w waszym wieku?! Tego trzeba gonić
po lesie…- kontynuował nie zważając na protestującego Żyłę- Ten zaś
zostawił wszystko bez żadnego nadzoru… nie przepraszam zostawił bagaże
pod okiem jakiegoś przypadkowego osobnika! Nie no tak się bawić nie
będziemy! To jest żałosne, to jest straszne! Wiecie co się stanie jak to
dotrze do gazet! Już widzę te nagłówki: „Kompromitacja: najpierw
skoczkowie spóźnili się na samolot, bo jeden z nich zamknął trenera w
pokoju, potem PZN nie był w stanie zorganizować im noclegu na kolejną
noc, aż w końcu ich okradziono bo nieodpowiedzialny zawodnik, co więcej
syn byłego fizjoterapeuty zespołu, szanowanego eksperta zostawił bagaże
bez opieki i poszedł szukać reszty!”
Za długie, nie przyciągnie uwagi czytelników.
A
może inaczej, może to wszystko wina trenera bo za bardzo ufa swoim
zawodnikom i łudzi się, że zostało im chodziarz trochę oleju w głowie!
Jedno jej trzeba przyznać: w tym pisaniu “chodziarz” zamiast “chociaż” jest MORDERCZO konsekwentna.
Bo to jest chodziarz długodystansowy.
- krzyknął i oczy wszystkich skierowały się na nadchodzących Olę i Macieja.
-Kocur
nie żyjesz! Moje MP3 zaginęło przez Ciebie!- wrzasnął Żyła i rzucił się
w kierunku bruneta, którego kuzynka Stocha zasłoniła w porę własnym
ciałem.
Własną piersią go obroniła!
-Dość!-
zatrzymał go Kruczek – Z Tobą Maciek porozmawiam sobie później, teraz
macie się wszyscy uspokoić bo bójki i podbite oczy to ostatnie czego nam
teraz trzeba. Porozmawiamy z tym policjantem jak raczy się zjawić i
pójdziemy pod te namioty, żeby chodziarz trochę się przespać.
Chodziarz się przespać, a trener w łeb sobie wydymić, bo już więcej nie znieść.
Miałem na szczęście przy sobie portfel więc jakoś zapłacimy za tą noc.
Zgromadzeni tylko kiwnęli twierdząco głową.
Wszyscy jedną, bo im się akurat głowa mumii napatoczyła.
***
Po
kilkudziesięciu minutach pod hotel podjechał patrol policji. Oczywiście
jak by problemów było mało, żaden z funkcjonariuszy nie umiał mówić w
znanych skoczkom językach
Oczywiście, bo do turystów specjalnie wysyłają takich, co to ni be ni me w żadnym europejskim języku.
AŁtorka
chyba nie zdaje sobie sprawy, że w Egipcie mają nawet odrębną policję
turystyczną, więc cudzoziemcami z hotelu nie zajmowałby się byle
krawężnik.
i
po kolejnych kilkunastu minutach spędzonych na bezskutecznych i
komicznie wyglądających próbach dogadania się polaków z egipcjanami
wezwano tłumacza.
Trzeba było wziąć panią z recepcji, ze Stochem dogadywała się całkiem swobodnie.
Dzięki
niemu już bez problemów policjanci zebrali zeznania, przesłuchali
wszystkich i zabrali się za zbieranie dowodów prosząc Kruczka żeby
zgłosił się rano na komisariat.
Wszyscy
źli, zdenerwowani i zmęczeni udali się na pole namiotowe. Tam znów
wybuchło zamieszanie gdyż oczywiście miejsc było za mało.
NIECH ICH KTOŚ POZABIJA I WRESZCIE BĘDZIE SPOKÓJ.
[Wreszcie, po różnych perypetiach, skoczkowie wracają do domu.]
-Kamil nie będę psychologiem!- oświadczyła brunetka,
Alleluja!!!
a jej kuzyn gwałtownie zahamował by po chwili zjechać na pobocze.
-Co?! Jak? Czemu? Przecież tak dobrze Ci szło…- szepnął zdziwiony przypominając sobie jak wszyscy ją zachwalali
-Wcale
nie… zraniłam i Maćka i Krzyśka… wiem jakie by były tego konsekwencje
gdybyś w porę mnie nie sprowadził na ziemię, i gdyby to było w czasie
jakiś zawodów…- wyjaśniła
(...)
-Przeczytaj to.- poprosiła i podała mu telefon. Była to wiadomość od Dawida:
„Odkąd
Cię poznałem nie mogę przestać o Tobie myśleć… wiem, że na pewno przy
Maćku nie mam za dużych szans, ale zapamiętaj jedno: Nigdy Cię nie
zapomnę i nie przestanę walczyć ♥”
Zdaje się, że tylko Kruczek ocalał.
Stoch
przeczytał wiadomość kilkukrotnie i nie wierzył w to co widział… zdawał
sobie sprawę, że jego kuzynka jest wyjątkowa, ale nie pojmował jak
mogła namieszać wszystkim w głowie…
Cóż. Jeszcze nie spotkałeś prawdziwej merysujki.
***
Ola
z Mają szły spokojnymi uliczkami Wisły, dziewczyny była tam tak na
prawdę drugi raz, więc nie za dobrze znała okolice. Córeczka Ewy
prowadziła ją jednak zdecydowanie przed siebie cały czas coś radośnie
piszcząc. Po chwili były już pod skocznią im. Adama Małysza. Ola
uśmiechnęła się pod nosem patrząc jak mała dziewczynka stojąca u jej
boku pokazuję rękoma na wielki obiekt i cieszy się co najmniej jak by
dostała nową zabawkę… to dziecko pokochało skoki tak jak jego mama i
prawdopodobny przyszły ojciec.
To ostatnie zdanie brzmi niewypowiedzianie głupio :D
Mnie to się skojarzyło z Terminatorem - John Connor wysyłający w przeszłość Kyle’a Reese, żeby chronił Sarę.
[Ola z Mają spacerowały, spacerowały, aż zapadł zmrok i się zgubiły]
Nagle usłyszała jakieś głosy… śmiechy i gwizdy…
-No
laluni co tu robisz o tak późnej porze?- spytał jakiś mężczyzna i
niebezpiecznie zbliżył się do Oli, czym wywołał wielki płacz Mai.
Brunetka przytuliła ją mocno i cofnęła się o kilka kroków.
-No nie tak szybko niunia. – dodał ktoś następny i przyciągną ją do siebie.
Dalej
wszystko potoczyło się bardzo szybko… Ola zaczęła krzyczeć i wyrywać
się, a jakiś mężczyzna mocno uderzył ją w brzuch. Upadła uderzając ręką o
krawężnik. Inny napastnik zaczął ją kopać. Słyszała tylko przeraźliwy
szum przerywany śmiechem mężczyzn i płaczem Mai, którą jeden z nich
trzymał koło płotu… dziewczyna chciała ją ratować… przytulić, jednak gdy
tylko próbowała się ruszyć dostawał kolejny cios. Zaczęła tracić
nadzieję… nagle ktoś do nich podbiegł… trzy osoby, jeden wyrwała
córeczkę Ewy i mocno odepchnął mężczyzną, który ją trzymał, a pozostali
zajęli się oprawcami Oli. Po chwili po napastnikach nie było śladu, a
przy brunetce klęczał nie kto inny jak; Krzysztof Biegun.
Odhacza: opkowa napaść udaremniona przez Truloffa… jest.
***
Kamil
całował Ewę … tak im było dobrze razem… cieszyli się sobą, cieszyli się
chwilą nie liczyli czasu, nie zwrócili nawet uwagi na to, że za oknem
jest zupełnie ciemno, a Ola z Mają prawdopodobnie jeszcze nie wróciły.
-Nie
mogę.- szepnął skoczek i zsunę z siebie rozgrzane ciało blondynki,
która ewidentnie miała ochotę pozbawić go ostatniej części garderoby i
zrobić to na co sam miał nie małe chęci.
-Co?- spytała zdziwiona
-Wybacz
mi, ale nie mogę, zostałem wychowany w takiej wierze i w takich
zasadach, że po prostu nie mogę, nie chcę Cię krzywdzić…- wyjaśnił i
spuścił głowę…
A rozebrałem cię prawie do naga tak dla treningu, żeby po ślubie poszło mi szybciej.
No ba, trening czyni mistrza.
Zdezorientowana
blondynka przyglądała mu się z niedowierzaniem, zaimponował jej tym
wyznaniem, nabrała do niego jeszcze większego szacunku, bo który młody
mężczyzna umiałby się pohamować w takim momencie.
Uhm, i oczywiście nie ma takiej opcji, że ona by CHCIAŁA?
Nie
myśląc wiele złożyła na jego ustach kolejny gorący pocałunek, który
niestety przerwał dźwięk jego telefonu dobiegający gdzieś z podłogi…
***
Krzysiek
z Piotrkiem pojechali za karetką do szpitala i od razu zadzwonili do
Kamila, który obiecał, że razem z Ewą będą jak najszybciej się da.
Po
badaniach okazało się, że Ola ma tylko liczne siniaki i otarcia, no i
złamaną rękę, na szczęście nie doznała, żadnych poważnych obrażeń.
Pffff tam, złamana ręka, do wesela się zagoi.
I na tym opko szczęśliwie się kończy. Uff.
Z belki startowej na szczycie piramidy pozdrawiają: Kura rzucająca nartami, Dzidka-chodziarz na sapcerku oraz Babatunde Wolaka z filiżanką krwawej herbaty owocowej,
a Maskotek wyczuł koniunkturę i stawia pola namiotowe w Egipcie, z namiotami do wynajęcia. Kamiennymi.
14 komentarzy:
Ten cały Chodziarz Trochcę to chyba jakiś kuzyn spadochroniarza Kolonasa Waazona.
“płyt z otwartym browarem w ręku”.
Ale to raczej chodziło o "filmy dla dorosłych z tanim browarem w dłoni".
"Że też one nigdy nie napiszą, że po prostu boCHaterka spędziła noc z chłopakiem, który jej się spodobał, mimo że wcale nie miała zamiaru kontynuować znajomości.
No nie wiem, mnie wychowano w przekonaniu, że życie seksualne zaczyna się raczej z kimś, kogo się kocha, więc to zdanie wydaje mi się cyniczne jakieś.
Nie pobił. Bo nie mógł go dogonić.
Buddyjskimi ascetami?!
- Za mało hukają po nocy - oj ,nie mogę!
Dobre!
Bardzo fajnie się czytało,lepiej niż I część.
Nie jest tak źle, skoro jednak zdołali go ulepić, a nie niszczyli sobie nawzajem - no,właśnie, chłopcy na wycieczce klasowej.
Chomik
O. To jest clou: czemu to opko nie jest o kolegach szkolnych na wycieczce. Byłoby bardziej wiarygodne (choć tak samo głupie).
Dzidko - czytałaś wszystko to, co ja: "Nie było smutniejszej historii na świecie", "Ziemia Słonych Skał". Ciekawe co jeszcze :).
Tezet74.
Świetna analiza, dużo bardziej mnie rozbawiła od części pierwszej. Opko rzeczywiście wygląda jak opis wycieczki szkolnej gimnazjalistów :P
Pozdrawiam, życzę pięknego dnia i czekam niecierpliwie na analizę Prawdziwej Książki :)
Z racji wykształcenia najbardziej rozczuliły mnie fragmenty pt. "Jak mały Jasiu/ mała Kasia wyobraża sobie pracę psychologa sportowego". :) Kwiatki takie jak: profesjonalny psycholog kadry zlecający przeprowadzenie wywiadów ze skoczkami pierwszej z brzegu maturzystce, sam opis celu tych wywiadów (no... badamy coś... jakoś...), przygotowania, sposób prowadzenia (pytania zamknięte, od razu z grubej rury) etc.
W drugiej kolejności urzekło mnie wyrywanie sobie trofeum i bójka na oczach kamer, a w trzeciej - stuprocentowo trafne porównanie wyjazdu szkoleniowego do szkolnej wycieczki. Chyba podstawówkowo-gimnazjalnej, bo już ze swoich wyjazdów w liceum pamiętam dojrzalszych facetów, więcej samodyscypliny i ogarnięcia.
W sumie to opko było tak bolesne, że nie dziwię się, że analizatorzy musieli zrobić sobie przerwę.
To znaczy tak ... no słów mi zabrakło. Ale może po kolei.
Co do zachowania ludzi na obozach sportowych to ze wstydem, ale muszę przyznać, że zachowania rodem z wycieczki szkolnej czasami rzeczywiście mają miejsce. Taka głupawka dopada w sumie najczęściej po najcięższych jednostkach treningowych. Nie polega ona oczywiście na zamykaniu trenerów w pokojach czy demolowaniu hoteli, ale zachowania, które można uznać za niekoniecznie adekwatne do wieku się zdarzają. Inna kwestia, że z opisanym tu podejściem do zajęć, kariery tych zawodników skończyłyby się zanim w ogóle zdążyłyby się rozpocząć.
Ja jednak o czym innym, bo jedna rzecz naprawdę mną wstrząsnęła bardziej niż zupełnie nietrafiona konstrukcja zawodników, trenerów czy obozu. Chodzi tu o reakcję zawodników podczas ostatnich zawodów w sezonie. Ja naprawdę rozumiem, że autorka w swoim życiu nie odwiedziła jeszcze takich miejsc jak sala treningowa, a sport oglądała wyłącznie w telewizji. Domyślam się też, jak bardzo zdziwiłaby się, gdyby usłyszała, że sportowcy całkowicie szczerze życzą sobie wzajemnie ... powodzenia. Zgadza się, porażka, szczególnie ta minimalna, złości i boli, ale tak samo zwycięstwo odniesione na skutek upadku, kontuzji czy dyskwalifikacji rywala nie daje pełnej satysfakcji. Sport uprawiałam 12 lat bez oszałamiających sukcesów, ale przez ten czas nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby życzyć komuś upadku. Pamiętam też sytuację, jak dziewczyna, której w ostatniej chwili odebrałam trzecie miejsce w zawodach jako pierwsza podeszła z gratulacjami. Po prostu naturalny odruch. Przepraszam, musiałam! A analizy gratuluję!
Nie wiem, jak wam się udało.
Ja nie byłam w stanie skończyć czytać :(
"Nagle do gniazda trenerskeigo wpadł rozentuzjowany Kamil.
-Trenerze, Morgi złamał nogę! To nie wygląda dobrze."
Robienie ze swojego idola gnidy, to zupełnie jak w opkach o Kaulitzach...
"Cenie dziennikarzy, wiem że to nieodłączny element naszego życia"
Jaki naturalny język w tym dialogu... Jak w reklamie, w której Krysia radzi Halince "Wypróbuj nowy lek X, działa do 24 godzin, jest sprzedawany bez recepty, teraz dostępny w nowym, ekonomicznym opakowaniu!"
"krzyczała jak oszalała.- Pan jesteś jego ojcem?"
- Tak, spłodziłem go w czwartej klasie podstawówki.
{Właśnie odkryłam, że nie tylko Kamil, ale i Piotrek jest moim rówieśnikiem, ekhem, trochę się zdziwiłam.)
Też uważam, że herbata owocowa jest błe :-)
Melomanka
I jeszcze jedno:
"No przecież zniosłem swoje bagaże na dół i znalazłem na schodach Piotrka identyfikator to poszedłem mu go oddać. No i otworzył mi Janek i powiedział, ze Piotrek jest w łazience no to wszedłem do pokoju i chciałem na niego poczekać"
Jeżu, nawet w największym chaosie, kiedy wiatr wypacza wyniki, sędziowie są w decyzjach o przerywaniu i wznawianiu konkursu chwiejni jak chorągiewki na skoczni, nikt nie wie, o co chodzi, a Poitner ekspresyjnie strzela fochy, Łukasz Kruczek wypowiada się spokojnie, ładnie i składnie. A nie: "No to wziąłem i zobaczyłem to poszedłem"...
Dla niezorientowanych w skokach: artykuł o trenerze, który nie potrafi sprowadzi zawodników punktualnie na żaden trening, skorzystać z telefonu ani otworzyć drzwi: http://www.skijumping.pl/news.php?pokaz_news=16223
Melomanka
Namioty marki Mastaba rozbroiły mnie całkowicie :).
A z innej beczki: skąd u ałtoreczek ta upiorna sklonność do robienia z bohaterek "damsels in distress", bezbronnych owieczek, którym truloff na białym koniu musi pędzić na ratunek? Trochę mi się to kłóci z wizerunkiem Mary Sue.
lulu
Korodzik: "mnie wychowano w przekonaniu, że życie seksualne zaczyna się raczej z kimś, kogo się kocha, więc to zdanie wydaje mi się cyniczne jakieś."
A mnie - w przekonaniu, że nie zaczyna się wcale, ewentualnie dziesięć lat po ślubie, jak już się bardzo musi (trochę przesadzam, ale wiadomo, o co chodzi). Dlatego wolę propagować inna zasadę: życie seksualne dobrze jest zaczynać z kimś, komu się ufa i kogo się przynajmniej lubi. Miłości bym do tego nie mieszała, zwłaszcza w realiach, gdzie połowa ludzi zaczyna współżyć w wieku 17-19 lat, a kilkadziesiąt procent jeszcze wcześniej.
Uwielbiam pierwsze siedem sezonów serialu "Jak poznałem waszą matkę", ale wku**ia mnie niesamowicie postać Barneya, który zaciąga kobiety do łóżka okłamując je na tysiąc sposobów, robi im zdjęcia i nagrywa je kamerą, a potem opowiada to wszystko i pokazuje dokumentacje przyjaciółkom i przyjaciołom, którzy niby go potępiają, ale słuchają tego z wypiekami na twarzy i mają bekę z tych kobiet.
Może gdyby kobietom nie wpajano, że do łóżka można pójść tylko z zakochanymi mężczyznami planującymi z nimi przyszłość, nie byłyby cynicznie wykorzystywane przez ludzi takich jak Barney?
Melomanka
Ło Boru! Dlaczego? Dlaczego? Gregor wyszedł na jednego, wielkiego buca, jak to możliwe? Dobra, właśnie zobaczyłam jak tego dokonać, ale i tak nie mieści mi się to w głowie. Zgroza.
Biedni ci skoczkowie. Hormony nimi sterują, to dlatego tak ostentacyjnie rzucają nartami. Albo kolor nie ten, co trzeba...
Smutno mi, że nawet ze skoków można uczynić coś takiego.
Ile kosztują namioty Maskotka? Brzmią zachęcająco ^^
W końcu mi się dostanie o mojej anglistki za wybuchy śmiechu na lekcji...
Och, ach, jaka ta Olcia, kuzynka cudowna! Wszyscy stracili dla niej głowę, to pewnie przez jej psychlogiczne umiejętności. Jeszcze niech Schlierenzauer się w niej zakocha i pobije resztę z zadrości. A na ślubnym kobiercu stanie tyłem do księdza, a co!
Właściwie dla tej kadry to potrzebny byłby nie psycholog, a superniania z karnym jeżykiem.
Cudne opko, przeurocze. Skoczkowie tacy dojrzali, Damian taki groźny, mała Maja taka słodka, a Stoch i Ewa to już w ogóle wielka miłość <3
P.S. Gdzie można rezerwować namiot-mastabę? Chętnie bym przenocowała :D
Prześlij komentarz